W numerze
Bal karnawałowy „Dziki Zachód” – 2 fotorelacja Katarzyna Kowalewska
Samotność na sukces 4–5 Patrycja Lewandowska
Odkryj dar kobiecości! 5–6 Paulina Buczek
Kwiat dobra i zła 7–8 Karolina Matuszewska
Człowiek-pantofelnik 8–9 Katarzyna Kowalewska
Pomóż seniorom i sobie rozkwitnąć 1 0–1 1 Aleksandra Pakalska
Karolina w Hollywood? 1 2–1 3 Karolina Zawiślak
Wege – kwit na rozkwit czy kit? 1 3–1 4 Paula Wydziałkowska
Warsztat 1 5
Katarzyna Kowalewska, Anna Puternicka
Na rozdrożu 1 6–1 7
Katarzyna Dutkowska
Msza święta od kuchni 1 7–1 8 Agnieszka Rydzyńska
Dzień Kobiet i Dzień Mężczyzn – 1 9 fotorelacja Anna Częstochowska, Barbara Kisicka
Pobudka! Za oknami słońce, które grzeje i zachęca swoimi ciepłymi promieniami: „Przebudź się, już wiosna! Czas wstać z zimowego snu!”. Przyroda z radością odpowiada – coraz więcej kwiatów wygląda na światło dzienne, ptaki wracają z ciepłych krajów, zwierzęta zaczynają szukać lepszego pożywienia. Dobiega końca Wielki Post. Czekamy po raz kolejny na Zmartwychwstanie. To dla nas pobudka duchowa. Nie można już skupiać się na własnych grzechach albo potępiać cudze, skoro wziął je na siebie Zbawiciel. Czeka nas nowa, niebiańska perspektywa! Proponuję także inne przebudzenie. Czas odkryć własną tożsamość i nią się zachwycić! Paniom polecam tekst Pauliny (s. 5–6). A wy, panowie, poczujcie w sobie zew do działania. Przerabiam dla was werset z Pieśni nad Pieśniami: „Powstań, przyjacielu mój, piękny mój, i pójdź!”. Zamiast „piękny” możecie wstawić „odważny” albo „wojowniku”. Ludziom walczącym nie wypada się poddawać. Nie bójcie się wziąć spraw w swoje ręce! Nie uciekajcie przed inicjatywą i zaangażowaniem. Także w redakcji. Bo jak to możliwe, żeby w numerze nie było żadnego „męskiego” artykułu?! Adamie, gdzie jesteś?
Podaj Dalej
Okazjonalnik Akademicki ISSN 1 732-9000 nr 74 ROZKWIT, kwiecień 201 7 Duszpasterstwo Akademickie oo. Jezuitów [wydawca] ul. Piekary 24, 87-1 00 Toruń, tel. (56) 655 48 62 wew. 25 www.torun.jezuici.pl www.podaj-dalej.info /Okazjonalnik.Podaj.Dalej redakcja.podaj.dalej@wp.pl
[www] [Facebook] [e-mail]
www.podaj-dalej.info/reklama | reklama@podaj-dalej.info
[reklama]
Jeśli nie zaznaczono inaczej, publikowane materiały objęte są licencją Creative Commons Uznanie autorstwa-Użycie niekomercyjne 3.0 http://creativecommons.org/licenses/by-nc/3.0
[licencja]
Katarzyna Kowalewska [red. nacz.] o. Krzysztof Dorosz SJ [opiekun] Barbara Kisicka, Katarzyna Kowalewska, [korekta] Karolina Matuszewska, Aneta Suda Agnieszka Rydzyńska [DTP] Kacper Maciejewski [okładka] Paulina Buczek, Katarzyna Dutkowska, Natalia Hebel, [stała współpraca] Magdalena Jóźwiak, Joanna Lasek, Patrycja Lewandowska, Klaudia Przytuła, Anna Puternicka, Natalia Szewczyk, Błażej Wach, Paula Wydziałkowska, Karolina Zawiślak
Samotność na sukces Patrycja Lewandowska
Świat wywiera na nas presję: mamy być szczęśliwi. Uczucia takie jak lęk, smutek czy osamotnienie to tabu dzisiejszych czasów. W przypływie słabości zaleca się nam sięgnięcie po kolorowy zapychacz, który wytłumaczy względność chwili i zaproponuje lepszą przyszłość. „Zapachniało, zajaśniało, wiosna, ach to ty!”
S AMOTNOŚĆ
Chyba każdy z nas kojarzy utwór Wiosna w wykonaniu Marka Grechuty. Przemierzając starówkę, ostatnio coraz częściej dostrzegam znaki zwiastujące odejście zimy. O końcu chłodnego sezonu mówią nam już ptaki, słońce, zmieniająca się moda czy magazyny w kioskach: „Bądź gotowa na wiosnę!”, „Akcesoria na wiosnę”, „Modne buty na wiosnę” – media ze wszech stron oferują nam swą pomoc w dobrym przeżyciu nadchodzącej pory. Okay, super. Tylko co, jeśli my wcale nie chcemy „robić się” na wiosnę, a zamiast tego wolimy być? Nowa sukienka czy wypad do kina na stu dwudziestominutowy film nie są w stanie na długo zagłuszyć serca, wiemy o tym. Uprzyjemnią chwilę, zainspirują, rozpalą tęsknoty, ale nie sprawią, że zaakceptujemy swoje tu i teraz. Jedyną rzeczą, która może nam realnie pomóc w dążeniu do godnego życia, jest odrzucenie świata atrakcyjnych ofert i stanięcie twarzą w twarz z samotnym człowiekiem, z którym mijamy się w lustrze.
Jestem samotna/samotny
To stwierdzenie boli. Nieraz bardzo. Zdarza się, że pozwalamy, by lęk przed samotnością do cna wyjaławiał nasze życie i je determinował. Czy jeśli zapytamy jednak: „Dlaczego tak jest?” i otrzymamy odpowiedź w postaci kilku naukowych definicji i porad, poczujemy się szczęśliwsi? Nie. Zauważyłam, że z jakiegoś powodu, kiedy czujemy wewnętrzny dyskomfort, po rozwiązanie wolimy sięgnąć do lifestylowych książek czy blogów. Nie wsłuchujemy się w siebie, chociaż przecież czujemy, że nasz smutek jest uzasadniony. Uciekamy, głęboko wierząc, że gość, który dogadał się z wydawnictwem literackim, o wiele lepiej wie, co z naszym życiem jest nie tak niż my sami. Za namową kogoś tam
4
szukamy nowej, lepszej wersji siebie, odświeżamy własne marzenia, pasje, ostatecznie nie wchodząc w to, co nas boli.
Ucieczka
Doskonale rozumiemy, że chcemy przestać uciekać. I tylko nie wiemy jak, bo kiedy już zrobimy ten pierwszy krok w celu stanięcia przed sobą, okazuje się, że wcześniej wcale nam nie było źle, że źle to dopiero zaczyna być… Jak więc wyrwać się z tej „mody na sukces”, która sukces umieszcza w karierze zawodowej, w niezależności, w markowych ciuchach i w mebelkach z Ikei? Jak przedrzeć się przez te wszystkie warstwy codzienności tak, aby należycie uszanować swoje samotność i serce?
Uwarunkowane szczęście
Jedno jest pewne, nikt nie powinien być warunkiem naszego szczęścia. Każdy z nas nosi w sobie indywidualny zestaw wartości, o który może zawalczyć właśnie tu i teraz. Działanie i asertywność? To dwa klucze do wyswobodzenia się z lęku przed samotnością. Ponieważ strach bierze się z bierności wobec życia, w momencie, kiedy mówimy mu: „nie” i wychodzimy do innych ludzi, organizujemy spotkania, bierzemy udział w dyskusjach, on znika. Oczywiście, nie angażujemy się w te aktywności, chcąc zagłuszyć swoje uczucia. Stojąc przed lustrem, musimy być pewni, że nasza wartość nie zależy od liczby zgromadzonych przyjaciół czy tego, że mamy partnera. Znasz człowieka, którego nadrzędnym celem jest założenie rodziny i odgrodzenie się od całego świata?
Dar samotności
Samotność to dar. Wyobraź sobie, że masz do wyboru rozmowę ze swoim najlepszym przyjacielem w atmosferze: 1) ulicznego gwaru, kiedy ten może poświęcić dla ciebie tylko chwilę i towarzyszy mu rozkojarzenie; 2) cichego miejsca, gdzie jesteście sami i oboje macie dużo czasu. Którą opcję byś wybrał? A którą zazwyczaj wybiera Bóg? Jeśli dostąpiłeś tego zaszczytu, że w twoim sercu akurat panuje cisza, spokój i samotność, to doskonały czas, żeby Go tu
zaprosić. Z doświadczenia wiem, że spotkania tego kalibru gwarantują piękne i długie przyjaźnie na lata. A na pożegnanie mam dla was wiosenny cytat z książki Mandy Hale, pt. Singielka, którą jakiś czas temu udało mi się zdobyć podczas „biedronkowej” promocji: „Okres samotności i odosobnienia jest potrzebny, żeby gąsienica mogła przeobrazić się w motyla”. Jeżeli więc jesteś poczwarką, daj urosnąć swoim skrzydełkom.
Odkryj dar kobiecości! Paulina Buczek
Korona stworzenia
Po tym, jak Bóg stworzył Adama, wyznaczył mu konkretne zadania w ogrodzie Eden, zauważył samotność pierwszego człowieka i powiedział: „Nie jest dobrze, żeby mężczyzna był sam, uczynię mu zatem odpowiednią dla niego pomoc” (Rdz 2,18). Odpowiedzią na wspomnianą samotność, można rzec: pewien brak, jest powołanie do istnienia pierwszej kobiety. Kiedy Adam spojrzał na Ewę, która powstała z jego boku, wykrzyknął (a był to okrzyk radości!): „Ta dopiero jest kością z moich kości i ciałem z mego ciała! Ta będzie się zwała niewiastą, bo ta z mężczyzny została wzięta” (Rdz 2,21). Kobieta zostaje stworzona na końcu Bożego planu, staje się „koroną stworzenia” i choć oczywiście równa jest mężczyźnie co do godności jako osoba, to nie ulega wątpliwości, że jest dużo bardziej złożona pod względem emocjonalnym, psychicznym i duchowym, a na dodatek jest piękna, dlatego właśnie budzi zachwyt mężczyzny.
Córka Króla
Zarówno kobieta, jak i mężczyzna zostają powołani do życia jako dzieci Boże, a to jest nasza wspólna, najgłębsza tożsamość, którą
pogłębia i utrwala na wieki dar chrztu świętego. Zanim pierwsi ludzie zostali wygnani z Raju, co stanowi wielki akt miłości Bożej wobec nich (w przeciwnym razie na wieki trwaliby w grzechu i nie byłoby drogi pojednania z Panem, a On zaplanował inaczej i zrealizował to w swoim Synu), mieli doskonały kontakt z Bogiem, ich Tatą, przechadzali się z Nim, byli szczęśliwi. Właśnie do tego zostali powołani.
KOBIECOŚĆ
„W tym właśnie momencie, kiedy ludzkość doznaje tak głębokich przemian, kobiety przeniknięte duchem Ewangelii mogą bardzo wiele uczynić, aby nie doszło do upadku ludzkości”. (Paweł VI, Orędzie do kobiet)
Zerwanie przymierza z Bogiem skutkuje nadszarpnięciem tej relacji, ale Wszechmocny znajduje sposób, by dotrzeć do naszego serca i przekonać je o swojej miłości do nas. Wysyła Syna, który umiera za grzechy ludzi, a potem zmartwychwstaje, żeby dać im wieczne życie z Nim. Piękny plan, dzięki któremu człowiek może na nowo uwierzyć w to, że jest kochanym dzieckiem, całkowicie bezpiecznym w rękach Taty. Kobieto, jesteś Córką Króla! To wspaniała wiadomość. Istnieje Ktoś, komu naprawdę na tobie zależy i kto nieustannie z wielką delikatnością opiekuje się tobą. Masz nieskończoną wartość niezależną od tego, jak patrzysz na siebie samą i jak widzą ciebie inne osoby (bliscy lub zupełnie obcy). Płynie ona ze spojrzenia miłości, którym obdarowuje cię codziennie twój Bóg. Jesteś Córeczką Tatusia i pora, żebyś zaczęła żyć jak Królewska Córka: z głęboką świadomością własnej tożsamości.
Talitha kum
Zbyt piękne słowa? Nieprawdziwe? Jest Ktoś, kto chce cię przekonać o tym, że nic nie zostało
5
w tym opisie przesadzone – Jezus. Przyszedł, aby nas zbawić, czyli również po to, abyśmy odzyskali własną tożsamość. On leczy, uzdrawia, wskrzesza, przywraca godność. Pamiętasz rozmowę Jezusa z kobietą przy studni? Mówi z nią (Samarytanką!), łamiąc wszelkie zasady, jakie wtedy obowiązywały Żydów, i pokazuje jej prawdę o niej samej, prawdę o jej zranionym sercu i prawdę o sobie, który jest Miłością. Czyni to z wielkim szacunkiem, przekonuje Samarytankę, że jest wartościowa i może zmienić swoje życie, bo to, jakie wiodła do tej pory, nie przynosi jej pokoju serca, ale ciągły ból i cierpienie. Kobieta biegnie z powrotem do wioski, w której nie była akceptowana, i z mocą wykrzykuje, że spotkała Mesjasza. Jej życie całkowicie się odmieniło. Odkryła, że jest ukochaną córką wartą prawdziwej miłości. Jezus pozwolił jej odrodzić się na nowo, podniósł ją z błota – grzechu – i przywrócił do pełni życia.
KOBIECOŚĆ
Dziś Jezus woła do ciebie: „Talitha kum”, czyli: „Dziewczynko, mówię ci, wstań!”. Z Nim możesz na nowo odkryć, jak wiele znaczysz, jak piękna i dobra jesteś, do czego zostałaś stworzona. Wchodzisz w to?
Biedne kobiety, co nie poznały wolności przyniesionej przez Chrystusa – największego Feministę, jakiego znam. Ważne, żebyśmy miały świadomość, iż dawanie życia nie oznacza jedynie rodzenia dzieci. Choć oczywiście jest ono pięknym wypełnieniem powołania kobiety, to nie wszystkie z nas będą mogły (z wielu powodów) tego doświadczyć. Bóg obdarzył nas wieloma darami, którymi powinnyśmy dzielić się z innymi. Jeden z nich, bardzo potężny, to piękno. Jesteśmy piękne. Jesteś piękna! Zachwycasz tym nie tylko pozostałe kobiety, ale przede wszystkim mężczyzn, którzy są naokoło ciebie. Jak wykorzystujesz ten dar? W jaki sposób przyciągasz do siebie innych? Ku czemu ich pociągasz? To ważne pytania, na które każda z nas musi sobie odpowiedzieć. Piękno jest bowiem niedocenioną siłą wpływającą na mężczyzn i albo pociąga ich ku dobroci, czystości, świętości, albo w drugą stronę: ku nieczystości, grzechowi. Bóg obdarzył nas również dużą czułością, dobrocią i wrażliwością, która dobrze kierowana może stać się impulsem do wspierania innych, pocieszania, podnoszenia, motywowania.
Dzielna Niewiasta
Jezus poprowadzi cię na drodze, która wiedzie ku odkrywaniu daru kobiecości w Nim. Jeśli Mu pozwolisz, On przemieni twoje serce i spojrzenie na siebie samą, i wszystko, z czym masz do czynienia naokoło. Napełni cię odwagą, co sprawi, że z szarej myszki niewiedzącej którędy i po co ma iść, zmienisz się w mężną, świadomą swojego piękna Dzielną Niewiastę, która pójdzie w świat i będzie robiła to, co powinna od zawsze, czyli kochała, dostrzegała potrzeby innych oraz przynosiła radość tam, gdzie jest smutek. Twoje imię, Ewo, oznacza ‘dająca życie’ i to stanowi sedno naszego powołania. Do tego zostałyśmy zaproszone przez Stwórcę już na początku świata. Świat, od zawsze, próbuje nas od tego zadania odciągnąć. Dlaczego? Musimy mieć świadomość, że ten, który nas oszukał w Rajskim Ogrodzie i napełnił nasze serca nieufnością wobec dobrego Boga, pragnie, abyśmy przestały dawać życie: w aspekcie czysto fizycznym, jak i duchowym. Doskonale widać to na przykładzie współczesnych pań feministek broniących wszem i wobec prawa kobiet do aborcji. Dla mnie są przykładem tych, które zostały oszukane, a także uwierzyły złemu duchowi, że zaprzeczanie własnej naturze da im szczęście i wolność.
6
Warto zdawać sobie sprawę z możliwości i piękna, które niesie ze sobą kobiecość, aby w mądry sposób ubogacać innych oraz rozwijać ten dar na coraz większą chwałę Bożą. Jeśli będziemy otwierały nasze serca na Ducha Świętego, On pokaże nam, jak korzystać z bycia kobietą tak, aby budować, a nie niszczyć, podnosić, a nie przygniatać do ziemi. Otwierając swoje serca na Boga, będziemy coraz mocnej odkrywać tajemnicę kobiecości i służyć innym. Droga kobieto, wyrusz na przygodę spotkania z własnym pięknem! Zachwyć się nim i rozwijaj się, oczy i serce mając utkwione w Bogu.
Kwiat dobra i zła Karolina Matuszewska
Kwiat jednej nocy, kwiat lotosu, kwiat pustyni, kwiat paproci… Na pewno każdy z nas spotkał się w swoim życiu z tymi określeniami. Wszyscy podziwiamy także piękno i zapach wielu różnych roślin. Ale czy słyszeliście kiedyś o kwiecie dobra i zła?
Miała ona cudowny kwiat w doniczce. Nie musiała go podlewać – rósł sam. Roślinę zdobiły duże, ciemnozielone liście, a jej cudowny kwiat wyrastał z grubej łodygi. Osobliwa to była roślinka z płatkami o tak intensywnych barwach, jakby nie pochodziły z tego świata. Każdy z nich miał inny kolor, a razem mieniły się niesamowitą feerią barw. Zapach kwiatu był słodki i upajający. Pewnego dnia do chatki dziewczyny zapukał strudzony wędrowiec i poprosił o nocleg. Był brudny, miał cuchnące łachmany oraz odstręczającą aparycję. Jego złe spojrzenie i nieprzyjemny
Z czasem dziewczyna przyzwyczaiła się do obecności włóczęgi. Tak po prostu zamieszkała z nim. Równocześnie opuściła ją jednak wszelka radość życia, a jej pokój ducha został zmącony. Ludzie przestali do niej przychodzić, ponieważ bali się wędrowca. Poza tym dziewczyna stała się niemiła, szorstka i złośliwa w stosunku do nich. Była zupełnie inną osobą. Żebrak stopniowo wlewał w jej serce nienawiść. Sączył swój jad kropelka po kropelce. Wędrowiec mamił dziewczynę pięknymi opowieściami, a ta nie zdawała sobie sprawy, że znajdowała się całkowicie pod jego wpływem. Za jego namową wygoniła również starą sowę, a zamiast niej przygarnęła czarne ptaszysko. Teraz sówka siedziała na parapecie i z niedowierzaniem obserwowała to, co działo się w chatce.
O POWIADANIE
Dawno, dawno temu, kiedy w morzach było więcej ryb, a w kopalniach więcej soli, żyła sobie pewna dziewczyna. Mieszkała sama w niewielkiej chatce na skraju lasu. Towarzystwa dotrzymywała jej jedynie stara sowa, która często przesiadywała na parapecie kuchennego okna. Z ciekawością zaglądała do pomieszczenia i przyjaźnie pohukiwała. Dziewczynie żal było starego ptaka, dlatego pewnego dnia wpuściła sowę do środka, by mogła się trochę ogrzać. Od tej pory sówka zadomowiła się już na dobre i tylko nocą opuszczała chatkę, żeby zapolować. Choć czasem bywała kłopotliwa, dziewczyna nie miała serca jej wyganiać. Trzeba bowiem wam wiedzieć, że dziewczę to miało dobre serce. Żyło w zgodzie ze sobą i ze światem, a pomagało mu w tym zachowywanie przykazań. Było wrażliwe na krzywdę innych i śpieszyło wszystkim z pomocą. Ponadto słynęło z wielkiej mądrości. Ludzie z okolicznej wsi przychodzili do niego po radę oraz pomoc w życiowych utrapieniach. Dziewczyna potrafiła wlać w ich serca spokój i nadzieję. Zarażała innych pogodą ducha. Na jej twarzy prawie zawsze gościł uśmiech. Dla każdego, kto do niej przyszedł, miała dobre słowo. Nic więc dziwnego, że garnęli się do niej i starzy, i młodzi. Niektórzy mówili, że w oczach dziewczyny można dostrzec niebo. Jednym słowem: anioł na ziemi. Taka to była pomocna i skromna dziewczyneczka.
uśmiech nie wróżyły niczego dobrego. Kiedy dziewczyna zobaczyła go stojącego w drzwiach, ogarnął ją lęk. „Głupia jestem, że się boję. Przecież to tylko jakiś włóczykij. Odpocznie i pójdzie sobie” – uspokajała siebie. Zaprosiła wędrowca do środka. Dopiero teraz poczuła, że mężczyzna śmierdzi siarką. Zauważyła też, że ma wrzody. Wzdrygnęła się, ale przemogła niechęć. Podała włóczędze jedzenie i picie oraz przygotowała posłanie. „Jutro na pewno wyruszy w dalszą drogę” – pomyślało dziewczę. Tak się jednak nie stało. Dni mijały, a żebrak nie opuszczał chatki. Co na to poczciwa dziewczyna? Początkowo dziwiła się temu i czyniła aluzje co do dalszej wędrówki nieznajomego gościa. Nauczona była jednak, że gość w dom, to Bóg w dom – nie wyganiała więc żebraka. Tym bardziej, że mężczyzna nie miał zamiaru odejść.
Pewnego dnia dziewczyna z przerażeniem odkryła, że jej cudowny kwiat usechł. Zżółknięte liście pozwijały się w ruloniki. Wspaniała łodyga zwiędła, a płatki sczerniały. Roślina, a raczej to, co z niej pozostało, wyglądała żałośnie. Ponadto wydzielała trupi odór. Dziewczyna potajemnie wymknęła się z domu i – zabrawszy kwiat – poszła po ratunek do znajomego pustelnika. Zapłakana pokazała mu uschniętą roślinę. – Zupełnie nie wiem, co robić. Marniała w oczach, a teraz całkiem uschła. Pustelnik ze smutkiem pokiwał głową i zapytał: – Kiedy ostatnio spełniłaś jakiś dobry uczynek? Dziewczę milczało.
7
– Kiedy ostatnio uśmiechnęłaś się lub powiedziałaś komuś coś miłego? Cisza. – I dlaczego trzymasz tę biedną sowę na parapecie? – Bo on mi kazał! – krzyknęła dziewczyna. – Kto taki? Teraz dopiero dziewczę zdało sobie sprawę z tego, z kim tak naprawdę mieszka. Nieśmiało zapytało pustelnika:
POTRZEBY
– Uratujesz mój kwiat? – Jedynie ty możesz go ocalić. To taka tajemnicza roślina, która rozkwita tylko przy człowieku o szlachetnym sercu. Jeżeli twoje życie pełne jest dobrych uczynków, miłości, nadziei oraz wiary, wówczas kwiat pięknie kwitnie. Jeżeli do twojego serca zakradnie
się zło i masz nieczyste sumienie, wtedy roślina obumiera – tak jak twoja dusza. Wystarczy, że powrócisz na drogę cnoty, a kwiat na nowo odżyje. Dziewczyna, po wysłuchaniu tych słów, płakała z żalu, a jej gorzkie łzy spadały na martwy kwiat. Pożegnała się z pustelnikiem i ruszyła do domu, by wyplenić zło, które się w nim rozpanoszyło. Jakie było jej zdziwienie, kiedy okazało się, że włóczęga oraz czarny ptak zniknęli. Dziewczyna z radością wysprzątała chatkę, przygarnęła na nowo starą sowę i zaprosiła dawnych przyjaciół. Ludzie także bardzo cieszyli się, że dziewczę wróciło na dobrą drogę. Następnego dnia cudowny kwiat zakwitł. Był jeszcze piękniejszy niż poprzednio. Otworzył swój kielich, a jego przyjemna woń roznosiła się po całym domu. Rozkwitł.
Człowiek-pantofelnik Katarzyna Kowalewska
Dostałam niedawno oryginalny prezent. Nazywa się pantofelnik i nie ma nic wspólnego z obuwiem ani pierwotniakiem. To wyjątkowy kwiat – symbol każdego z nas. Pantofelnik (łac. Calceolalia) jest rośliną doniczkową o kolorowych (najczęściej żółtych, czerwonych, pomarańczowych lub białych) kwiatach oryginalnego kształtu, które wybijają się ponad liście. To piękny z wyglądu oraz wymagający gatunek. Trzeba go bowiem często podlewać – inaczej po dwóch dniach liście i kwiaty stają się oklapłe. Ponadto pantofelnik nie lubi gorąca, jak również przeciągów. Proces więdnięcia nie zachodzi od razu. Roślina sprawia wrażenie zadbanej i niepotrzebującej wody. Dopóki nie zacznie opadać. Trzeba ją podlać, a następnie jakiś czas odczekać. Wtedy pomału kwiat i liście się podnoszą. Jest to bardzo radosny widok. Pantofelnik wyglądający na smutnego, zrezygnowanego odżywa dzięki wodzie. Jakie proste!
8
W pogoni za wodą
Z nami jest tak samo. Jesteśmy piękni i niepowtarzalni. Nie lubimy upałów, a przeciągi potrafią bardzo zaszkodzić naszym gardłom oraz uszom. Potrzebujemy wielkiej dawki wody i nawozu – snu, jedzenia, picia, ciszy, bezpieczeństwa, miłości, więzi duchowych z innymi, akceptacji, zrozumienia, a także realizacji planów, wolności… Jeżeli nie dostarczamy organizmowi wody – tej dosłownej i tej metaforycznej – więdniemy. Trzeba nas wtedy ratować, ale zanim się zregenerujemy, musi minąć pewien czas. Tym dłuższy, im więcej potrzeb było niezaspokojonych. Pragnienia ludzi różnią się między sobą. W końcu mamy odmienną wrażliwość, wytrzymałość, budowę ciała, doświadczenie życiowe itd. Pewne potrzeby są jednak podstawowe dla każdego, bez względu na wiek, płeć, zawód, pochodzenie czy sytuację materialną. Jeśli staramy się je zagłuszyć, mogą one odezwać się w najmniej spodziewanych momentach i zaskoczyć, tak jak sucha ziemia pantofelnika. Tyle że roślina zapewne wie, że brakuje jej wody, a my? Potrafimy
obudzić się w stanie całkowitego oklapnięcia, nie wiedząc w dodatku, co było jego przyczyną!
Podlewanie trucizną
Przypuszczam, że gdyby „napoić” pantofelnika Coca-Colą lub alkoholem, kwiat nie wróciłby do swego naturalnego piękna. Z człowiekiem jest podobnie. Jeśli będziemy dostarczać zamienniki „wody”, szybko okaże się, że życie nas przerasta. Stres, choroby, lęk o przyszłość, frustracja prowadząca do agresji, zniechęcenie, niechęć do życia… Można też popaść w inną skrajność – udowadnianie innym, że choć oni potrzebują tego i tamtego, to ja bez tych rzeczy mogę się obejść! Próby pobijania rekordów liczby godzin bez snu, dni bez obiadu, tygodni o kawie i słodyczach. Pracy w biurze, domu, autobusie, bo odpoczynek jest dla słabeuszy. Czym takie „wyścigi” się kończą? W krótkiej perspektywie najczęściej szaleństwem emocjonalnym oraz niemądrymi decyzjami, a w dłuższej przemęczeniem, spadkiem efektywności, niezadowoleniem z siebie, co z kolei prowadzi do zdwojenia wysiłku i mamy błędne koło. Przykład sprzed kilku godzin. Wróciłam do domu po dniu biegania tu i tam. Zmęczona przebytymi kilometrami, głodna, niewyspana, przygnębiona z powodu spotkanych osób – nieprzykładających się do swoich obowiązków. Na dodatek dostałam wiadomość od
Przygarnij pantofelnika!
Co zrobić, gdy widzimy koło siebie człowieka-pantofelnika z oklapłymi liśćmi? Albo dostrzegamy w sobie niezaspokojone (w wyniku niewłaściwego „pożywienia” lub jego braku) podstawowe potrzeby? Po pierwsze, trzeba spojrzeć na taką osobę (nieważne, czy jest nią kolega z klasy, sąsiadka, mama, znajomy ksiądz, czy ja) tak, jak ogrodnik patrzy na roślinę. Czyli z troską, zainteresowaniem, chęcią pomocy. Po drugie, zastosować dobrze dobraną terapię. Wyrzucić szkodliwe substancje niszczące tkanki i zatroszczyć się o odpowiednie środowisko do życia. Po trzecie, dostarczać właściwe dawki „wody”. I po czwarte, czuwać nad stanem zdrowia takiej rośliny, by przypadkiem nie zaczęła nam więdnąć.
POTRZEBY
Jak łatwo wejść na drogę więdnięcia? Pracując ponad miarę i wracając, będąc wykończonym do domu. Zarywając noce („Przecież to najlepsza pora na naukę”, „Rano egzamin, a ja nic nie umiem!”). Żywiąc się byle czym („Nie mam, kiedy gotować, a posiłki na mieście drogie”). Ograniczając do minimum relacje międzyludzkie („Szkoda czasu na to”, „Ludzie mnie nie zrozumieją”). Nie mówiąc o swoich upodobaniach (skoro ktoś nie wie, że lubisz kanapki z dżemem, to da ci z szynką) czy marzeniach (zamiast upragnionego motocykla dostaniesz pięć rowerów). Skrywając uczucia, grając oschłego twardziela („Wstyd mi płakać”, „Emocje są dla bab”). Bombardując się na okrągło wrażeniami słuchowymi i wzrokowymi („Nudno tu, włącz ten telewizor!”, „Pięć minut ciszy?! Nie wytrzymam!”). Idąc za modą bez konfrontacji z własnym wnętrzem („Co prawda nie lubię szpilek, ale skoro wszystkie koleżanki je noszą, to ja też!”, „Dziadek był lekarzem, ojciec jest lekarzem, ty też musisz nim zostać!”).
przyjaciela, którego znajomy zmarł, zostawiając żonę i dwójkę małych dzieci. Automatycznie nastrój spadł, pojawiła się pokusa narzekania, jakie to życie jest bez sensu. Mimo iż – obiektywnie patrząc – dzień był udany. Podgrzanie obiadu i odpoczynek pozwoliły mi wrócić na normalne, optymistyczne fale. (Co oczywiście nie znaczy, że mam się cieszyć z powodu cudzej tragedii. Jest to raczej zachęta do modlitwy – i za tę rodzinę, i za wspomniane osoby, którym brakuje pokory i miłości.)
Jak to wygląda w praktyce? Należy zaakceptować własne i cudze słabości, starając się nad nimi pracować. Pomocne w tym są takie „banalne” zabiegi jak regularne spożywanie posiłków bogatych w składniki odżywcze i witaminy oraz przestrzeganie odpowiedniej liczby godzin snu potrzebnej do normalnego funkcjonowania. Ponadto ruch, dobre relacje z innymi ludźmi, odpoczynek, pielęgnowanie pasji i rozwijanie talentów. Do utrzymania formy niezbędna jest także świadomość własnych działań, która wypływa z poznania siebie. Ale tego nie da się osiągnąć bez autorefleksji w ciszy i spokoju… A co robić w sytuacji, gdy podjęte starania nie pomagają pantofelnikowi? Wówczas pozostaje nam udanie się po poradę do Najlepszego Ogrodnika – Boga. On wie, czego potrzeba roślinom, które wyhodował. Tak jak w naturalnych warunkach zrasza deszczem wyschnięte kwiaty, tak samo jest gotowy zlać potokiem łask obumierające pantofelniki. I to może być jedyne lekarstwo na zmianę kierunku patrzenia tej rośliny.
9
Pomóż seniorom i sobie rozkwitnąć Aleksandra Pakalska
WOLONTARIAT
„Jest pewna potrzeba, której zaspokojenie nie polega na tym, że coś bierzemy, ale na tym, że dajemy – potrzeba dawania życia. Życie, które nie jest dawane (innym) obumiera. Taka jest natura życia. Dlatego tak łatwo było Jezusowi przejść od zamiaru odpoczywania do dawania innym tego, co wzmocni ich życie. (...) Najwspanialszą rzeczą jaką możemy zrobić dla drugiego człowieka, to dać mu coś, co uzdolni go do dawania siebie innym” (o. M. Łusiak SJ). Pisząc poniższe słowa, chcę cię zaprosić do przygody bycia wolontariuszem wśród osób starszych. Często można usłyszeć, że starość się Panu Bogu nie udała. Z pewnością nie jest to łatwy okres życia, nieraz naznaczony chorobą, bólem, rozrachunkami z przeszłością, skomplikowanymi relacjami z otoczeniem lub samotnością i trudnym do przyjęcia poczuciem bycia zależnym od innych. Jest jednak bezcenny, i dla człowieka, który go przeżywa, i tych, którzy mu towarzyszą. Chory na białaczkę Oskar, bohater książki Oskar i Pani Róża Érica-Emmanuela Schmitta, w swoim ostatnim liście do Pana Boga pisze: „Próbowałem tłumaczyć rodzicom, że życie to taki dziwny prezent. Na początku się je przecenia: sądzi się, że dostało się życie wieczne. Potem się go niedocenia, uważa się, że jest do chrzanu, za krótkie, chciałoby się niemal je odrzucić. W końcu kojarzy się, że to nie był prezent, ale jedynie pożyczka. I próbuje się na nie zasłużyć… Im bardziej się człowiek starzeje, tym większym smakiem musi się wykazać, żeby docenić życie. Musi być wyrafinowany, stać się po trosze artystą”.
„Niewidomemu byłem oczami, chromemu służyłem za nogi” Tak papież Franciszek, który wielokrotnie podkreśla ważność międzypokoleniowych relacji i apeluje, abyśmy nie dopuszczali do rozwoju „kultury odrzucenia”, zatytułował swoje Orędzie na 23. Światowy Dzień Chorego w 2015 roku. I dokładnie właśnie tego
10
można doświadczyć, towarzysząc osobom chorym i starszym, służąc im tym, co sami otrzymaliśmy w darze: naszymi zmysłami – wzrokiem, dotykiem, słuchem – dłońmi czy nogami, a przede wszystkim sercem. Gdy opiekuję się drugim człowiekiem, pomagając mu się ubrać, zjeść posiłek, zrobić kilka kroków lub zabierając go na wózku na spacer w słoneczny dzień, rodzi się we mnie ogromna wdzięczność Bogu za to, że mnie kiedyś na tę drogę zaprosił i daje siły, by przebywać z ludźmi starszymi. Bycie wolontariuszem, czy to w hospicjum, czy domu pomocy społecznej, uczy z jednej strony doceniania tych wszystkich łask i zwyczajnych-niezwyczajnych możliwości, które mamy: zdrowia, samodzielności, poruszania się, podróżowania, poznawania świata, a z drugiej strony uczy też dystansu do nich, oswaja z przemijaniem, utratą, uczy godzenia się z tym, co przyjdzie, z chorobą, słabością, ograniczeniami. Uczestniczenie w życiu osób u kresu życia pozwala czerpać z historii i bogactwa ich życia, cieszyć się chwilą, która trwa, tym, co tu i teraz. Jak pisze papież Franciszek: „Czas spędzony u boku chorego to czas święty. Bóg kształtuje nas na obraz swojego Syna, który nie przyszedł, aby Mu służono, lecz aby służyć. Prośmy Ducha Świętego, aby dał nam łaskę rozumienia wartości towarzyszenia, często w sposób cichy, tym braciom i siostrom, którzy dzięki naszej obecności, bliskości i życzliwości czują się bardziej kochani i umocnieni. Kiedy z czułością zbliżamy się do tych, którzy potrzebują opieki, wnosimy nadzieję i uśmiech Boga w sprzeczności świata”.
Po prostu bądź
Jesteśmy nastawieni na zadania, na aktywności, na efektywność, to, by coś robić. Słyszymy: „Nie siedź tak, tylko coś zrób”. Osoby starsze czasem potrzebują naszej pomocy w prostych, konkretnych, codziennych czynnościach, których nie mogą wykonać już same: przyszyciu guzika, zrobieniu herbaty, umyciu kubka, nakarmieniu, uporządkowaniu dokumentów lub poukładaniu ubrań itp. Często
zdają się jednak mówić nam coś dokładnie odwrotnego: „Nie rób nic, tylko usiądź i bądź ze mną… Posłuchaj mnie, nawet jeśli mylę już fakty, ludzi, daty, jeśli powtarzam kilka razy to samo… Zainteresuj się mną, zauważ mnie – konkretną osobę – panią Kazię, Teresę, Jankę… Nawet jeśli trzęsie mi się głos czy ręka, jeśli idę niepewnie… Miej dla mnie czas, nie patrz na zegarek, wyłącz na chwilę telefon i zatrzymaj się przy mnie.
Bo starość nie musi oznaczać rezygnacji: „Nic już mi się nie chce. Nic już nie warto. Nic się już nie zmieni. Wszystko już za mną. Teraz będzie już tylko gorzej. Pozostaje tylko bierne czekanie na śmierć…”. Biblijni Symeon i Anna tego, co najpiękniejsze, najcenniejsze w życiu, doświadczyli pod koniec swoich dni – zobaczyli Zbawiciela. Starość nie oznacza, że już nic wartościowego się nie wydarzy. Wolontariuszem też można być w każdym wieku – i w szkole, i będąc zaangażowanym zawodowo, i na emeryturze, zawsze mamy czym dzielić się z innymi.
W czasie przemówienia na Campus Misericordiae, podczas modlitewnego czuwania z młodzieżą na ŚDM-ie, Ojciec Święty ostrzegał przed myleniem SZCZĘŚCIA z KANAPĄ: „Sądzimy, że abyśmy byli szczęśliwi, potrzebujemy dobrej kanapy, która pomoże nam żyć wygodnie, spokojnie, całkiem bezpiecznie. Kanapa na wszelkie typy bólu i strachu. Kanapa sprawiająca, że zostajemy zamknięci w domu, nie trudząc się ani też nie martwiąc (…). Ale nie przyszliśmy na świat, aby «wegetować», aby wygodnie spędzić życie, żeby uczynić z życia kanapę, która nas uśpi; przeciwnie, przyszliśmy, aby zostawić ślad (…). Przyjaciele, Jezus jest Panem ryzyka, tego wychodzenia zawsze «poza». Aby pójść za Jezusem, trzeba mieć trochę odwagi, trzeba zdecydować się na zamianę kanapy na parę butów, które pomogą ci chodzić po drogach, o jakich ci się nigdy nie śniło, ani nawet o jakich nie pomyślałeś, po drogach, które mogą otworzyć nowe horyzonty, nadających się do zarażania radością, tą radością, która rodzi się z miłości Boga. Pójść naśladując «szaleństwo» naszego Boga, który uczy nas spotykania Go w głodnym, spragnionym, nagim, chorym, w człowieku, który jest samotny. (…) Tak to jest: jeśli nie dasz z siebie tego, co w tobie najlepsze, świat nie będzie inny. To jest wyzwanie! (…) Dzisiaj Jezus, który jest drogą, wzywa ciebie do pozostawienia swojego śladu w historii twojej i innych ludzi. Czy pójdziesz? Co odpowiesz? Jestem ciekaw. Czy twoje ręce i nogi odpowiedzą Panu, który jest drogą, prawdą i życiem? Niech Bóg błogosławi wasze marzenia!”.
WOLONTARIAT
Posiedź ze mną, potrzymaj za rękę. Pozwól mi doświadczyć, że moje życie, właśnie takie kruche, jakim teraz jest, wciąż ma wartość, ma znaczenie, że nie jestem anonimowy, że chcesz ze mną być bez przymusu, obowiązku, nie dlatego bo «tak trzeba» albo «tak powinieneś», ale że jesteś tu, bo chcesz, bo chcesz uczyć się kochać”. A miłość to czas i uwaga – często tylko, albo aż, tyle możemy dać człowiekowi cierpiącemu. Zderzymy się z bezradnością, bezsilnością, nie zmienimy jego historii, nie uzdrowimy go z choroby, ale możemy sprawić, że na chwilę się uśmiechnie, że jego twarz się rozjaśni, że nie będzie sam, że nie zrezygnuje z walki.
zaczynają iść. A na to nie tylko trzeba siły, ale i przeznaczenia, żeby przemóc serce i powiedzieć, to ruszam” (Wiesław Myśliwski, Widnokrąg).
Zainteresowanych włączeniem się w wolontariat wśród osób starszych proszę o kontakt: ola.pakalska@wp.pl
Wstań z kanapy
„(…) bo najciężej jest ruszyć. Nie dojść, ale ruszyć. Dać ten pierwszy krok. Bo ten pierwszy krok nie jest krokiem nóg, lecz serca. To serce najpierw rusza, a dopiero nogi za nim
11
Karolina w Hollywood? Karolina Zawiślak
Po nowym filmie o polskiej nastolatce, męczennicy z czasów I wojny światowej, spodziewałam się wiele. Przede wszystkim, że pokaże atrakcyjność postawy życiowej tej młodej dziewczyny z podtarnowskiej wsi nam – pokoleniu globalnej wioski. Nazywam się Karolina. Bardzo lubię swoje imię i patronkę. Co to była za dziewczyna! Gdyby zamiast prawie sto lat temu żyła dzisiaj, byłaby jedną z tych pięknych, mądrych kobiet, które spotyka się czasem w duszpasterstwach czy akademikach. Takich, co są odważne, łagodne, czarujące i mają zawsze wokół siebie wianuszek przyjaciół. Nie siedziałaby bezmyślnie przed ekranem komputera, ale – kto wie – przy jej umiejętnościach ewangelizacyjnych może prowadziłaby swój kanał. Może nazywałby się Pod gruszą.
RECENZJA
Zazdroszczę takim dziewczynom umiejętności życia na maksa. Bycia tu i teraz. Błogosławiona Karolina też tak potrafiła (bez żadnych coachów, a może należałoby raczej powiedzieć: dzięki Najlepszemu Coachowi). Pracowała, pomagała, kochała ludzi, znała Boga. Niby nic wielkiego, a przecież jak niewiele brakowałoby światu, gdybyśmy wszyscy tacy byli. Bez wielkich środków, bez Internetu, opierając się na biblioteczce wuja, pomagając księdzu w katechezie, żyła aktywnie i mądrze. Liderka lokalnej społeczności. Dziewczyna do tańca i do różańca. Ona zrobiła przez 16 lat więcej, niż ja kiedykolwiek osiągnę. Niestety, nie miała nigdy szczęścia do portretów. Jej najpopularniejszy wizerunek, beatyfikacyjny, przedstawia bardzo skromnie ubraną postać, ze ścierką w ręku. Kiedy byłam mała i jeszcze nie do końca rozumiałam, dlaczego jej śmierć uważa się za tak wyjątkową (oraz czy te czystość i ścierka mają coś wspólnego ze sobą), najbardziej raziło mnie obuwie Karoliny na wspomnianym obrazku. Widnieją na nim zwykłe, proste, okropne, beżowe laczki. Bardzo mi to przeszkadzało, bo nie potrafiłam się utożsamić z kimś, kto dokonuje takich wyborów modowych. Na szczęście, kiedy już trochę podrosłam oraz zmądrzałam, poznałam jej historię i nawet odkryłam, że istnieją ciekawsze wizerunki tej błogosławionej.
12
Niestety, jeśli chodzi o obrazy filmowe, Kózkówna nie ma też jak dotąd wiele szczęścia. W 2014 roku powstała produkcja Karolina (reż. Dariusz Regucki), jednak dosyć mocno mnie zawiodła. Oprócz pomysłu na osadzenie akcji równolegle w czasach I wojny światowej i współcześnie mało co się udało. Zerwany kłos, który 17 lutego wszedł do kin, jest o poziom wyżej, ale niewiele ponad to. Reżyser Witold Ludwig postawił na przedstawienie opowieści w konwencji historycznego dramatu. Efekt widoczny na ekranie balansuje jednak między bajką, skansenem i kiczem. „Papierowe” dialogi oraz przewidywalne zwroty akcji nie pozwalają skupić się na fabule. Jaskrawy podział na dobro i zło szkodzi także filmowi, bo odziera postać błogosławionej z jej dramatyzmu. Zdecydowanie zabrakło ukazania motywacji Karoliny, dramatu wyboru, jakiego musiała dokonać, szerszej psychologicznej i duchowej charakterystyki. Sporo jest w scenariuszu ciekawych pomysłów, na jakich można było się skupić jeszcze bardziej. Interesujący zabieg to wprowadzenie postaci Teresy – dziewczyny, której losy toczą się równolegle do historii Karoliny. Wydaje mi się, że opowiadając o mojej patronce, warto zaznaczyć, że nie tylko śmierć może być bohaterstwem. Czasem jest nim życie. I jego dawanie. A w każdej sytuacji liczy się, czy potrafimy nadać jej sens. Ciekawie ukazuje to postać Teresy będąca jednocześnie mądrym głosem w kontekście aktualnej debaty o prawach kobiet. Drugim intrygująco wykorzystanym wątkiem jest więź z ojcem. Wiele z nas ma z nią problem, a to dla kobiety fundamentalna relacja w kontekście budowania własnej tożsamości. Mało wiemy o Janie Kózce, ale przecież skoro jego córka była tak świadoma swojej godności, prawdopodobnie wyniosła ją z domu rodzinnego. Dariusz Kowalski, jeden z niewielu profesjonalnych aktorów w obsadzie, wzruszająco oddał sytuację ojca zamordowanej – dramat żałoby, poczucie winy, żal, rozgoryczenie i tęsknotę. Jeśli chodzi o resztę zespołu… Średnia wieku twórców filmu wynosi 27 lat. To w dużej mierze studenci i debiutanci. Biorąc pod uwagę, że Zerwany kłos jest pierwszą produkcją tej ekipy, naprawdę wiele rzeczy się udało, ale do dobrego kina jeszcze daleko. Ambitny film religijny to spore wyzwanie, bo i funkcje takie kino pełni specyficzne.
Trudno jest pokazać rzeczywistość wiary. Granica między kiczem a pięknem bywa subiektywna. Ale finałowi Zerwanego kłosa nieco bliżej do tego pierwszego. Wielka
szkoda. Błogosławiona Karolina czeka nadal na bardzo dobry, artystyczny film, na jaki zasługuje.
Wege – kwit na rozkwit czy kit? Paula Wydziałkowska
niedzielnego obiadu uchodzi za danie niezbędne podczas miłego, rodzinnego posiłku, a kupno futra z norek za szczyt elegancji? Jak głosi cytat z Folwarku zwierzęcego: „wszystkie zwierzęta są równe, ale niektóre zwierzęta są równiejsze”. Na przykład wobec wykorzystywania ich na potrzeby człowieka. Czy ten proceder w ogóle powinien istnieć? Są ludzie, którzy bez wahania odpowiedzieliby: „nie”, i teraz słów kilka o nich.
Wege
Co roku na świecie zabija się około 60 miliardów zwierząt lądowych. Gdyby dodać do tego wodne, ta liczba zwiększyłaby się wielokrotnie. W 2009 roku w Polsce na potrzeby ludzi zabito 680 milionów zwierząt lądowych, nie wspominając o morskich1 . Większość kosmetyków jest testowana na zwierzętach. Odbywa się to na przykład przez wstrzykiwanie im do oczu przeróżnych substancji czy podłączanie elektrod. Teoretycznie od 2013 roku w UE obowiązuje zakaz tych praktyk, ale to obostrzenie dotyczy wyłącznie produktów wchodzących na rynek. Te przetestowane przed 2013 rokiem wciąż można bezproblemowo zakupić. Poza tym jeśli pojawi się wątpliwość co do bezpieczeństwa jakiegoś kosmetyku to wtedy państwo zleca testy. Do tego wiele firm współpracuje z Chinami, gdzie testowanie produktów na zwierzętach jest dozwolone 2 . O wykorzystywaniu tych istot przy produkcji leków już nie wspomnę, tylko że medykamenty ratują ludziom życie. Ale o tych dylematach później, bo teraz czas na inne.
Wegetarianie oprócz wyeliminowania z diety mięsa i produktów pochodzących z uboju, na przykład żelatyny czy smalcu, nie noszą także odzieży ze skóry ani innych przedmiotów z niej wykonanych3. Poza tym używają kosmetyków nietestowanych na zwierzętach oraz pozbawionych składników z nich pozyskanych4. Znalezienie firm kosmetycznych tworzących właśnie takie produkty nie jest trudne, jak mogłoby się wydawać; Internet okazuje się w tym celu pomocny. Uczestnictwo we wszelkich rozrywkach, w których zwierzęta giną lub męczą się, jak na przykład polowanie, oczywiście wykluczają ze swego życia. Weganie prócz tego, co robią opisani wcześniej, eliminują z diety jajka, mleko i część z nich miód5 . Wielu naukowców udowodniło możliwość dostarczenia wszystkich podstawowych składników odżywczych bez trudu przy niejedzeniu mięsa i nabiału6. Obie filozofie życia łączą się też z ekologią oraz etyką. Znakiem tego wegetarianie i weganie dbają nie tylko o zwierzęta, ale także o środowisko oraz drugiego człowieka.
Równe i równiejsze
Czy to aby nie matrix?
Kto z nas zjadłby kotlet z mysiego czy kociego mięsa albo nosiłby futro ze skóry szczura lub psa? Dlaczego więc potrawa ze świni w trakcie
S TYL ŻYCIA
Droga Czytelniczko/ Drogi Czytelniku! W tym wiosennym artykule przybliżę Ci pokrótce dwa style życia – wegetariański i wegański. Nie będę Cię do nich zachęcała, ale chciałabym, byś po przeczytaniu tych stron zechciała/zechciał poszukać odpowiedzi na pytanie służące za tytuł.
Opisane style życia mogą napawać podziwem i rodzić pytanie: „Czy w XXI wieku to wszystko da się zrobić?”. Gwoli odpowiedzi, wspomniani
13
ludzie swoimi działaniami dążą do zminimalizowania uczestnictwa w – najczęściej okrutnej – eksploatacji zwierząt. Robią to w takim stopniu, w jakim mogą. Co to oznacza? Brzmi jak pokrętne uzasadnienie czynienia tego wszystkiego, czego się tak wyrzekają. Nie jest nim jednak. Przykładem na to niech będzie zażywanie przez nich leków w obliczu choroby czy bezpośredniego zagrożenia życia. Przy produkcji medykamentów naraża się przecież zwierzęta na cierpienie. Takie postępowanie uzasadnia to, że po martwym wegetarianinie czy weganinie żaden pożytek, a zdrowy może przyczynić się choćby do wynalezienia technologii produkcji leków nieopartej na wykorzystywaniu do tego zwierząt.
Dlaczego?
S TYL ŻYCIA
Teraz przyszedł czas na pytanie: „Dlaczego wegetarianie i weganie funkcjonują w wyżej nakreślony sposób?”. Otóż nie jedzą mięsa z powodu przekonania, iż człowiek nie ma prawa pozbawiać życia istot, z których ono pochodzi. Tym samym nie wspierają firm zarabiających na potwornym męczeniu zwierząt w celu zabicia i przetworzenia ich tak, by mogły trafić na sklepowe półki. Przeważnie myśli się w tym momencie jedynie o stworzeniach lądowych. Trzeba podkreślić, że morskich ten problem dotyczy w równym stopniu. Pokłady okrucieństwa istnieją również w tym przemyśle. Weganie natomiast przez wykluczenie z diety także innych produktów, o których już wspominałam, sprzeciwiają się eksploatacji zwierząt na farmach i w ulach. Jest ona nadmierna i pełna okropności. Należy podkreślić, że nieco inna sytuacja panuje w małych gospodarstwach. Ich właściciele deklarują dbałość o swoich podopiecznych. Zabijają tych, którzy, podług ich pojęcia, są do tego przeznaczeni, ale wcześniej zapewniają im godne życie. Natomiast tych dających jajka, mleko czy miód nie eksploatują nadmiernie i bezdusznie. Nawet mimo sielskich warunków panujących we wspomnianych miejscach, których liczba jest znikoma, zwierzęta i tak spotyka tam ostatecznie taki sam los, jak te żyjące w nienaturalnych dla nich warunkach. Czy rzeczywiście tak już musi być, że wybrane grono zwierząt zaspokaja ludzkie potrzeby i zachcianki?
Zastanawiające fakty
Nie umiem w tej chwili odpowiedzieć na pytanie, czy człowiek doszedłby do dzisiejszego
14
pułapu rozwoju, gdyby nie odbierał życia zwierzętom. Wiele badań naukowych wskazuje, jakoby przełomowy postęp ludzkiego mózgu dokonał się w momencie, gdy ten zaczął spożywać mięso. Gdyby wieki temu człowiek nie wydzierał terenów zawładniętych przez drapieżne zwierzęta, wbijając im dzidy w serca, one uśmierciłyby jego. Zaprzestanie wykładania w piwnicach trutek na szczury i myszy spowodowałoby zjedzenie przez nie zapasów oraz wkradnięcie się tych istot do domów. Nie byłoby postępu medycyny, leków, gdyby nie możliwość testowania ich na zwierzętach i wykorzystywania składników z nich pozyskiwanych. To tylko przykłady zastanawiających faktów tego rodzaju. Czy więc ludzkość zaszła tak daleko w swoim rozwoju dzięki wyrządzaniu krzywdy innym istotom? Od niedawna mnie samej ten temat zaczął leżeć na sercu bardzo mocno. By natchnąć i Ciebie do pochylenia się nad nim, napisałam artykuł. Zastanówmy się, czy na pewno chcemy, by zostały po nas rzeźnie? Nie bez przyczyny Lew Tołstoj stwierdził: „Dopóki są rzeźnie, dopóty będą także pola bitew”. Świat został stworzony z miłości, ale doznał także skażenia nienawiścią. Ona hamuje w nim pełny rozkwit wspomnianego budulca. Czy aby zabijanie zwierząt na potrzeby człowieka nie jest składową tego skażenia? J. S. Foer, Zjadanie zwierząt, Warszawa 2009, s. 309. 2 Z. Kisielewska, Przedmioty wolne od okrucieństwa, „Fokus” 2017, nr 1, s. 48. 3 E. Lelek, Co jedzą wegetarianie?, https:// vegemoda.pl/co-jedza-wegetarianie/ [dostęp: 20.03.2017]; R. Surma, Buty wegetariańskie, http://zb.eco.pl/zb/125/wegetari.htm [dostęp: 20.03.2017]. 4 DP, Glamki.pl polecają najlepsze kosmetyki dla wegetarian , http://glamki.se.pl/uroda/pomysl-namakijaz/glamkipl-polecaja-najlepsze-kosmetykidla-wegetarian,18_14329.html [dostęp: 20.03.2017]. 5 T. Nocuń, Dieta wegetariańska prosta i zdrowa , Lublin 2012, s. 19, 264–272; M. Nowak, [Q&A] Weganizm a kościół, miód, skórzane ciuchy, https://www.youtube.com/watch?v=ph20ekX5hW Y&t=269s [dostęp: 20.03.2017]. 6 G. Yourofsky, [wykład], https://www.youtube.com/ watch?v=t3DPCQjlanM&t=1664s [dostęp: 20.03. 2017]. 1
Maryjo Matko, tęsknię do Syna Twego Włócznią przebitego Na wskroś przeszytego Maryjo…
Ogród Przede mną furtka pręty stojące na baczność wciśnięte między rozłożyste ramiona bluszczu klamka polukrowana rdzą nacisnęłam ją ogród chyba niezaczarowany ani nietajemniczy ale piękny
Tam dalej drzewa i półkole trawy śpieszyłam się bo w głębi ujrzałam motyla fruwał jakby to było jedyne zajęcie warte uwagi chciałam go złapać nie zdążyłam odleciał w mgiełkę za ogrodem wróci Teraz czas pozacierać ślady niech będzie jak było przedtem bym następnym razem mogła na nowo zachwycić się ogrodem
Katarzyna Kowalewska
Matko, błagaj Syna swego Jedynego Pana mego litościwego… Maryjo… Matko dni moich i naszych módl się za nami, synami… Maryjo…
Anna Puternicka
WARSZTAT
Drżąc z przejęcia weszłam do środka przestrzeń dużo przestrzeni utonęłam w oceanie kwiatów słoneczna żółć, aksamitny błękit purpura i biel czerwień rozchylonych płatków i kusząca zieleń
Matko, prowadź do Niego do serca łaskawego grzechem zabitego Maryjo…
Uwielbiam Ciebie całym swym sercem nawet gdy ciemność staje przede mną nawet gdy człowiek staje się wrogiem nawet gdy słabość staje się marą wiem dobrze, że gdy wielbię Ty przemieniasz mnie bym dzień zastała bym umieć kochała bym silną się stała uwielbiam więc
Anna Puternicka
15
Na rozdrożu Katarzyna Dutkowska
W życiu wielu chrześcijan przychodzi moment, gdy pierwsze kroki dojrzałej wiary stają się zbyt trudne, Bóg zbyt niepojęty, a bliźni zbyt odlegli. Życie w wierze nierzadko bywa bardziej kręte i skomplikowane niż ścieżka wiodąca przez ciemną dolinę. Nie jest to bynajmniej nic złego, w końcu nikt nie mówił, że będzie łatwo. Niestety osamotnienie, jakie temu towarzyszy, potrafi przerwać marsz. Kiedy kroki stają się zbyt ciężkie, kiedy nie wiemy, co na nas czeka, trudno winić się za rezygnację. Często poddajemy się, gdy chodzi o wyzwania dnia codziennego, więc co, gdy tym wyzwaniem staje się sam Bóg?
życie każe wybrać między pełnią wiary a tym, co wydaje się być pełnią siebie.
Przepraszam, którędy na skróty?
Bezruch na rozdrożu ludzkiego serca potrafi trwać latami, oddalając nas od ukojenia. Wybranie swojej drogi wymaga odwagi. Oddanie się którejkolwiek z opcji jest jak krok w przepaść, bo kończy się rzeczywistość znana w dotychczasowym życiu. Pójście na skróty – próba wydeptania własnej ścieżki między tymi dwiema drogami – nie pozwala na nieustanną ucieczkę. W końcu okaże się, że te dwie drogi rozdziela wysoka do nieba kamienna ściana. Tak, jak w życiu nie da się bez końca uciekać, na ścieżce wiary nie da się bez końca udawać. Nawet jeśli tą ścianą będzie śmierć.
Bóg w nas
D UCHOWOŚĆ
Mistrz Eckhart w jednym ze swoich kazań powiedział, że „kto Boga ciągle musi brać z zewnątrz (…), ten Boga nie ma”. Czy twój Pan zawsze pochodził z wewnątrz? Dokładnie takie pytanie stawia wiele osób wierzących na początku tej krętej ścieżki. To punkt zapalny ujawniający odpowiedź na pytanie: „Kim tak naprawdę jest dla ciebie Bóg oraz czy miłość do Niego to twoja dobrowolna decyzja, czy wychowanie?”. Nie każdy potrafi iść dalej, jeśli nie czuje, że żyje w zgodzie ze sobą, w zgodzie z prawdą. W pewien sposób dylemat oddania siebie i swego życia w Jego opiekę powinien być świadomy. Co, jeśli tak nie jest a zaczynamy czuć, że wszystko zostało nam wmówione? Jeśli tak naprawdę nigdy Go nie czuliśmy i nie spotkaliśmy?
Ja kontra On
Dziecko w przedszkolu ufa swoim rodzicom, ufa osobom, które uznaje za autorytety. Poranny i wieczorny pacierz, niedzielne wyjścia do kościoła… Stały rytm znany każdemu wyrastającemu z wierzącej rodziny. Taki stan rzeczy trwa, u niektórych nieprzerwanie, aż do momentu, gdy zaczynamy zadawać pytania, ale okazuje się, że odpowiedzi są trudniejsze, niż się wydawało. Rozwijając swoją indywidualność, oryginalny system wartości i zdanie na każdy temat, widzimy, że nie zazębiają się one z naszą wiarą. Ksiądz mówi jedno, my myślimy drugie. Pismo Święte nakazuje, a my próbujemy się spod tych nakazów wyzwolić. Pierwsza miłość i pierwsze zmagania z czystością, cichy bunt, usprawiedliwienia. W takich sytuacjach
16
Bóg jest miłością
Przerażenie, jakie budzi się w naszym sercu w momencie przejścia od nieświadomego oddania życia Bogu do świadomego, to moment, gdy widzimy, że tak naprawdę nigdy Go nie poznaliśmy i boimy się tego. Czy oddałbyś władzę nad swym życiem nieznajomemu? Czy zrobiłbyś to bez wahania? Nieznajomy jest chociaż bytem materialnym, kierującym się logiką podobną do naszej, a Bóg? Mówienie, że Bóg jest miłością bywa wtedy zgubne, bo jaka jest nasza ludzka, niedoskonała miłość? Gdy patrzymy na Niego i próbujemy Go dopasować do naszych standardów, nie dziwmy się, że serce zaczyna wypełniać trwoga. Ludzie porzucają, ranią, nie wybaczają, oceniają… Czy On robi tak samo? Dopiero zrozumienie, że miłość jest darem pozbawionym lęku i wypełnionym wolnością, rozświetla mrok spowijający drogę przed nami. Nadzieja, ufność, poczucie akceptacji, bezpieczeństwo – to ścieżka wiary. Bycie dzieckiem Bożym zaczyna brzmieć dumnie.
Wyrzeczenia
Czy On mi coś odbierze? Czy teraz muszę ciągle się czegoś wyrzekać? Co z moją wygodą? Bóg daje i wyzwala, tak że „wyrzeczenia” stają się pięknym dziełem, a nie wizją nieskończonych mąk i cierpień. Życie w grzechu wydaje się łatwe, ale to tylko złudzenie. Grzech zostawia w nas głębokie rysy, które wypełni tylko miłość. Boga znajdziemy w miejscu, gdzie rana spotka ranę; tam, gdzie ciemność próbuje skryć Jego obecność i miłość. Nikt nie jest bliżej nas niż On „ponieważ w podstawie duszy ukryty jest Bóg” (Mistrz Eckhart). Gdy próbujemy się od Niego oddalić z takiego powodu, warto spojrzeć w lustro i zastanowić się, czego tak naprawdę chcemy. Im więcej nas, tym mniej Jego, ale istnieje też opcja, gdzie mniej nas, a więcej Jego. Życie w wolności łączy się z przecięciem lin, które wiążą nas z przeszłością i przyszłością, a nie jest to coś, czego każdy pragnie. Zamiast pytać, ile stracimy, warto pytać, ile zyskamy.
Być dla siebie
Problem odrzucenia Boga przy wejściu w świadome życie jest obecny, a nierzadko boimy się o tym mówić. Świadectwo wyboru potrafi dać siłę potrzebną do podjęcia decyzji. Nie udawajmy, że nie zdarzało się nam wątpić. Jeśli wszyscy uchodzilibyśmy za doskonałych i zdecydowanych, okazałoby się, że nie ma pośród nas miejsca dla osób błądzących na rozdrożu. Bądźmy dla siebie, ofiarujmy swą dłoń, kiedy ktoś boi się pozwolić, by Bóg przemienił jego serce. Tak często nasze postrzeganie Pana, cierpienie, przeżycia przysłaniają Jego naturę, dlatego stanówmy żywe świadectwo miłości i wiary. Rozmowy z osobami, które stały lub nadal stoją w tym punkcie, dają obraz jednoznacznie nawołujący do wyciągnięcia ręki, choćby w formie samej obecności. Tak, jak rozkwitający kwiat potrzebuje słońca i deszczu, rozkwitający duch potrzebuje miłości i odwagi niejednokrotnie pochodzących z zewnątrz.
M SZA ŚWIĘTA
Msza święta od kuchni Agnieszka Rydzyńska
Msza święta to znak rozpoznawczy naszej wiary. Liturgia jest uobecnieniem męki, śmierci i zmartwychwstania Jezusa Chrystusa. Eucharystia to przekazanie wypowiedzianych słów oraz wykonanych gestów przez Syna Bożego podczas uczty paschalnej. Czemu powstała msza święta Eucharystia w formie mszy świętej zrodziła się z nakazu Chrystusa Pana. Polecił On, aby rozpowszechniać Tajemnicę Wieczernika. A co tam się takiego zdarzyło? Otóż odpowiedź jest jedna: w czasie ostatniej wieczerzy Chrystus postanowił, że postaci chleba i wina stawać się będą Jego ciałem i krwią. Właśnie
podczas tamtego wydarzenia zostały wypowiedziane odwieczne słowa: „To czyńcie na moją pamiątkę” (1 Kor 11,24–25). W każdej mszy stajemy przed obliczem Boga. Liturgia sprawowana jest codziennie (a raczej powinna być). Przez wieki słowa i gesty Chrystusa zostały upiększone gamą obrzędów, które mają wywyższyć osobę Jezusa oraz Jego obecność w Eucharystii.
Sobota czy niedziela?
Czy zastanawialiście się kiedyś nad tym, czym istotnym różni się msza niedzielna od sobotniej? Otóż niczym. No może jedynie tym, że w niedzielę jest bardziej uroczyście odprawiana, że są dwa czytania, a także Chwała na wysokości Bogu oraz Credo (czyli Wyznanie wiary). Więc ciągle pozostaje pytanie, dlaczego Kościół domaga się uczestnictwa głównie w niedzielnych mszach?
17
M SZA ŚWIĘTA
Trzecie przykazanie Boże: „aby dzień święty święcić” zostało wzmocnione przykazaniem kościelnym: „W niedziele i święta nakazane uczestniczyć we Mszy Świętej i powstrzymywać się od prac niekoniecznych”.
wysokość dźwięków, charakter słów płynących z różnych ust tworzy jedność i jest znakiem jedności wiernych w modlitwie.
Aby odpowiedzieć sobie na pytanie: „Dlaczego niedziela?”, musimy zajrzeć do Starego Testamentu. W Księdze Rodzaju (2,2) szabat, czyli siódmy dzień tygodnia, jest dniem odpoczynku Boga po stworzeniu świata i z tego powodu Żydzi czczą go jako dzień święty. Więc dlaczego mamy niedzielę, a nie sobotę? Biblia i na to pytanie daje nam odpowiedź. Przyczyną świętowania pierwszego dnia po szabacie było zmartwychwstanie w tym właśnie dniu. Dlatego niedzielę określono jako Dzień Pański. Dlatego Kościół połączył te dwa najważniejsze dla chrześcijanina wydarzenia – Eucharystię i zmartwychwstanie. I dlatego przez celebrację mszy świętej obchodzimy dzień pamiątki, śmierci oraz zmartwychwstania Jezusa Chrystusa.
Msza święta składa się z czterech części, które stanowią jedną niepodzielną i nierozerwalną całość. Pierwsza, czyli OBRZĘDY WSTĘPNE , to wprowadzenie oraz przygotowanie. Składa się na nią: śpiew na wejście, pozdrowienie ołtarza, znak krzyża, pozdrowienie wiernych wraz z krótkim wprowadzeniem w intencje i cel mszy świętej. Potem kapłan wzywa do wyznania grzechów, czyli aktu pokuty. Następnie śpiewa się Chwała na wysokości Bogu . Pierwszą część kończy modlitwa zwana kolektą.
Uczestniczenie w liturgii mszy świętej
Aby dobrze uczestniczyć w celebracji eucharystycznej, trzeba: 1. Rozumieć liturgię – musimy uznać, że jej najważniejszym przewodniczącym nie jest kapłan, lecz Chrystus obecny pod postacią chleba i wina. To właśnie Jego słów słuchamy, przed Nim klękamy; 2. Umieć współdziałać – wbrew pozorom dzięki temu, co mówimy i jak się zachowujemy, jesteśmy „współtwórcami” mszy – wspólnie recytując Wyznanie wiary, hymn Chwała na wysokości Bogu czy śpiewając pieśni. Bardziej zaangażowana forma współdziałania to przystąpienie do Stołu Pańskiego (czyli do Komunii Świętej); 3. Umieć milczeć – milczenie jest oczekiwaniem na kolejne słowa czy działania liturgiczne. Milczenie przed pokutą to okazja, by przyznać się przed Bogiem do grzechów. Cisza po homilii pozwala nam zatrzymać dla siebie jakąś myśl i po swojemu zinterpretować usłyszane słowa. Ale najważniejszym milczeniem jest to po przyjęciu Komunii Świętej. Mamy wówczas okazję do podziękowania za możliwość dostąpienia zaszczytu przyjęcia Chrystusa do swojego serca; 4. Śpiewać – śpiew podczas nabożeństwa to także modlitwa, jednak w innej formie – uroczystszej i radośniejszej. Tonacja, melodia,
18
Budowa mszy świętej
Drugą część, LITURGIĘ SŁOWA, zaczynają czytania z Pisma Świętego oraz śpiewane pomiędzy nimi psalm responsoryjny i Alleluja (lub Chwała Tobie). Czytanie Ewangelii, poprzedzone dialogiem z wiernymi, stanowi główny punkt. Po nim następuje homilia, na której powinniśmy skupić naszą uwagę. Zawiera ona bowiem wskazówki – bazujące na Piśmie Świętym – dotyczące tego, jak żyć w danej sytuacji i otaczającym nas świecie. Credo , czyli wyznanie głównych prawd wiary, oraz modlitwa powszechna, złożona z wezwań w intencjach Kościoła i miejscowej wspólnoty, kończą tę część mszy. Podczas trzeciej części, czyli LITURGII EUCHARYSTYCZNEJ , przez posługę kapłana uobecnia się wszystko, co Chrystus polecił czynić apostołom na swoją pamiątkę. Pokazane jest to w przygotowaniu darów, które później staną się ciałem i krwią Pana naszego, w Modlitwie Pańskiej, znaku pokoju, Baranku Bożym , łamaniu Chleba Eucharystycznego i obrzędzie Komunii Świętej. Część czwarta, czyli OBRZĘDY ZAKOŃCZENIA, zawiera krótkie ogłoszenia oraz pozdrowienie kapłana i błogosławieństwo końcowe. Jest to pierwszy artykuł z cyklu o mszy świętej. W kolejnym numerze zostaną szerzej opisane jej poszczególne części.