W numerze Budowanie wspólnoty miłości 4–7 Roksana Król
Harmonia człowieczeństwa 8 Alicja Kuligowska
Wpływ wiosny na organizm 9 Błażej Wach
Wybrane formy ewangelizacji 10–11 Aleksandra Wiśniewska
Po tamtej stronie 12–14 Paweł Boike
Nowoczesny tata 14–15 Adam Kaźmierczak
O wzrastaniu ku harmonii 16–18 wewnętrznej Paula Wydziałkowska
Kochaj! 19–20
Roksana Król
Jestem z Powiśla – to widać 20–21 Cezary Macikowski
Sekunda 22 Katarzyna Kowalewska
Fotorelacje Katarzyna Kowalewska, Alicja Kuligowska, Kamil Tylmanowski (s. 2), Katolicki Toruń (s. 23), o. Michał Kłosiński, Martyna Różańska, Michalina Waszkiewicz (s. 24)
(Nie)realny świat — Kochanie, wyjedźmy nad jezioro. Tam będzie dużo chłodniej niż w mieście. Odpoczniemy, popatrzymy na piękną przyrodę, posłuchamy harmonijnego śpiewu ptaków, wykąpiemy się w krystalicznie czystej wodzie, podelektujemy ciszą – nie będzie tych hałaśliwych sąsiadów, pisku opon, wrzasku dzieci… Tylko ty i ja… Będziemy mieć w końcu czas dla siebie… — Jaka sielankowa, nierealistyczna wizja! Nad jeziorem też możemy odczuć skutki upału, na trawie na pewno znajdziemy mnóstwo śmieci, ptaki będą fałszować, nie wspominając już o brudnej od glonów wodzie i puszczanej głośno muzyce. No i po co komu myślenie na takie tematy, jak czułość, miłość… Zapomnij – nie żyjemy w raju! Ziemia to nie raj, ale czemu nie wprowadzać marzeń o życiu w harmonijnym świecie już teraz? Od nas zależy, jak wygląda nasze środowisko. Jesteśmy odpowiedzialni za czystość naszego otoczenia oraz jakość naszych relacji. Prośmy Ducha Świętego, którego Zesłanie dziś przeżywamy, by pomógł nam otwierać się każdego dnia na dobro i piękno zapisane w naszych sercach.
Podaj Dalej Okazjonalnik Akademicki ISSN 1732-9000 nr 79 HARMONIA, MAJ 2018 Duszpasterstwo Akademickie oo. Jezuitów ul. Piekary 24, 87-100 Toruń, tel. (56) 655 48 62 wew. 25 www.torun.jezuici.pl
[wydawca]
www.podaj-dalej.info /Okazjonalnik.Podaj.Dalej redakcja.podaj.dalej@wp.pl
[www] [Facebook] [e-mail]
www.podaj-dalej.info/reklama | reklama@podaj-dalej.info
[reklama]
Jeśli nie zaznaczono inaczej, publikowane materiały objęte są licencją Creative Commons Uznanie autorstwa-Użycie niekomercyjne 3.0 http://creativecommons.org/licenses/by-nc/3.0
[licencja]
Katarzyna Kowalewska o. Marek Stelmaszczuk SJ Karolina Matuszewska-Cymann, Marta Staniszewska, Martyna Tomaszewicz Agnieszka Rydzyńska, Kamil Tylmanowski Patrycja Lewandowska Piotr Burak, Katarzyna Dutkowska, Daniel Frąckiewicz, Paulina Frąckiewicz, Adam Kaźmierczak, Barbara Kisicka, Roksana Król, Alicja Kuligowska, Cezary Macikowski, Natalia Niewiadomska, Kamil Sobociński, Aneta Suda, Błażej Wach, Paula Wydziałkowska, Karolina Zawiślak
[red. nacz.] [opiekun] [korekta] [DTP] [okładka] [stała współpraca]
Budowanie wspólnoty miłości Roksana Król
Jaki jest pasterz kościoła toruńskiego? Otwarty na dialog, chętny na spotkanie z każdym człowiekiem, słuchający głosu wiernych, praktykujący miłosierdzie Boga – oto ks. biskup Wiesław Śmigiel, czyli człowiek dla człowieka. Roksana Król: Księże Biskupie, w jaki sposób studenci mogą zaangażować się w nową ewangelizację?
WYWIAD
Ksiądz Biskup Wiesław Śmigiel: Można wskazać kilka form zaangażowania studentów w nową ewangelizację. Przede wszystkim to jest własne świadectwo, na uczelni, w akademikach, tam gdzie jesteście. Świadectwo wiary w Jezusa Chrystusa i przywiązania do Kościoła. To jest niezwykle ważne, żeby młody człowiek, student, przyznawał się odważnie do Jezusa Chrystusa w każdej sytuacji, również w środowisku uniwersyteckim. Po drugie zaangażowanie w różnego rodzaju wspólnoty, które uczestniczą w nowej ewangelizacji m.in. w ramach duszpasterstwa akademickiego. Działają również ruchy, wspólnoty, grupy i stowarzyszenia działające przy poszczególnych parafiach. Wszystkie one mają swój program formacyjny i ewangelizacyjny. Z uznaniem przyjmuję również toruńską inicjatywę ewangelizacji w czasie Juwenaliów. Piękny pomysł, że studenci wychodzą i mówią o Chrystusie. Nawet jeżeli nie ma masowych nawróceń po takiej ewangelizacji, to zapewne ziarno słowa Bożego i dobra zostaje zasiane i w stosownym czasie przyniesie owoc – mamy nadzieję, że stokrotny… RK: Czas studiów to wkraczanie w świat dorosłych. Studenci to młodzi dorośli, którzy odcinają się od gniazda rodzinnego. Jak powszechnie wiadomo, studia to czas nauki, zabaw, imprez, ale przede wszystkim to czas rozpoczęcia samodzielnego życia. Czy Ksiądz Biskup chciałby zwrócić na coś szczególną uwagę studentom? WŚ: Chciałem podkreślić, że bardzo ważna jest odpowiedzialność. I wydaje się, że kiedy człowiek wchodzi w dorosłość, to przede wszystkim musi pamiętać o tym, że za każdy swój czyn, słowo i decyzję ponosi odpowiedzialność. Ta odpowiedzialność wiąże się z konsekwencjami, które każdy czyn zostawia
4
w moim życiu i w życiu innych ludzi. Często młodzi ludzie, studenci ulegają kulturze tymczasowości: liczy się tylko to, co jest teraz, bez odniesień do przeszłości i przyszłości. Zachowują się tak, jakby nie trzeba było ponosić konsekwencji swoich czynów, a to nie jest takie proste. Życie jest piękne oraz radosne i mamy prawo z niego korzystać, ale zawsze ze świadomością, że jesteśmy odpowiedzialni za swoje słowa, czyny i musimy być gotowi przyjąć konsekwencje naszych wyborów. Wybory złe, a nawet grzeszne, nawet jeśli otrzymamy rozgrzeszenie i oczyszczenie w sakramencie pokuty i pojednania, pozostawiają ślad, a czasem ranę w życiu człowieka i często w życiu innych. Są też wybory, których konsekwencje trwają na zawsze – na przykład nadużywanie alkoholu lub narkotyki mogą człowieka wprowadzić w uzależnienie. Rozwiązłość może zniszczyć w człowieku zdolność do prawdziwej miłości. Nawet po terapii i żyjąc w trzeźwości ciągle człowiek jest np. alkoholikiem, ale nie pijącym. Poznałem kiedyś człowieka, którego grzeszne młodzieńcze życie spowodowało zarażenie AIDS. Bardzo tego żałował i chciałby na nowo przeżyć młodość, ale to niemożliwe. Bóg daje nam przykazania, słowo, a raczej zasady życia, sakramenty, sumienie i rozum, żeby nas bronić i zabezpieczyć przed samozniszczeniem. Ofiarowuje nam wszystko, co jest potrzebne do szlachetnego życia i wszechstronnego rozwoju, ale ze strony człowieka potrzeba współpracy i odpowiedzialności. Ponadto myślę, że wejście w dorosłość, to nie zerwanie z rodziną i tradycją, ale roztropna kontynuacja, czerpanie z doświadczeń domu rodzinnego. Jednak ze świadomością, że kształtuje się własne życie i odpowiada za swoją przyszłość. Wprawdzie są wyjątkowe sytuacje, przeważnie smutne i tragiczne, kiedy tej łączności z rodziną z różnych powodów nie możemy utrzymywać. Jednak ogólna zasada jest taka, że rodzina pełna życzliwości i wartości wzmacnia. Nie można ulegać pokusie, żeby żyć na przekór swojemu doświadczeniu rodziny, szczególnie, jeśli jest to rodzina Bogiem silna. Relacje rodzinne, łączność z dziadkami, rodzicami, rodzeństwem to nie ciężar, ale pomoc i ogromna wartość. RK: Jak rozpoznać, w którym momencie relacja z rodziną jest dobra, a kiedy to jest tylko przedłużanie tzw. odcięcia pępowiny? Uważam, że to też jest problem współczesnego świata – wzięcie odpowiedzialności
za swoje życie, chociażby poprzez zbyt późne podjęcie pracy, oczekiwanie wsparcia finansowego od rodziców nawet do kilku lat po studiach... Co w takiej sytuacji?
RK: Nawiązał Ksiądz Biskup do małżeństwa. Jak młody człowiek będąc na studiach może rozpoznawać swoje powołanie? Gdzie szukać odpowiedzi na pytania, u kogo szukać pomocy, do kogo zapukać z wątpliwościami na temat tego, w którą stronę iść, którą drogę wybrać...? WŚ: Najpierw należy zapytać Pana Boga. Człowiek wierzący najpierw się modli i pyta Boga: jaka jest moja droga życiowa, jakie jest moje powołanie? To chyba jest punkt wyjścia, czyli w modlitwie ufne zawierzenie Panu Bogu i prośba o dar rozpoznania swojej drogi życiowej. Oczywiście są też osoby, które mogą pomagać w tym rozeznawaniu. Jeśli ktoś jest głęboko wierzący i praktykujący to dobrze jeśli posiada np. kierownika duchowego i może z nim rozmawiać o swoim powołaniu. Warto także rozmawiać z ludźmi zaufanymi, mądrymi, doświadczonymi i roztropnymi. Jednak ostatecznie zawsze to będzie nasze życie i tylko my musimy dokonać wyboru. Nikt nas nie może zwolnić z tej decyzji.
RK: Ksiądz Biskup wspomniał, że kierownik duchowy jest takim modelowym rozwiązaniem przy rozeznawaniu, pomocą dla osób głęboko wierzących. Każdy ksiądz może zostać kierownikiem duchowym czy są pewne predyspozycje? WŚ: Dobrze przygotowany duchowny może zostać kierownikiem duchowym, ale odwołajmy się do naszego środowiska akademickiego. Studenci mają do dyspozycji duszpasterstwo akademickie, które jest bardzo różnorodne, ponieważ zajmują się nimi od strony hierarchicznej ojcowie jezuici, redemptoryści oraz księża diecezjalni. Wreszcie są duchowni pracujący na Wydziale Teologicznym UMK. Tworzy to bogatą i zróżnicowaną ofertę formacji i opieki duchowej. W tej wspólnocie duszpasterzy akademickich można wybrać dla siebie stałego spowiednika oraz kierownika duchowego. W praktyce często zdarza się, że stały spowiednik jest również kierownikiem duchowym.
BISKUP
WŚ: Moim zdaniem takim kryterium rozpoznania będzie to, czy człowiek ważne decyzje na tym etapie życiowym jest w stanie podjąć samodzielnie. Każdy ma prawo, a czasem obowiązek zapytać o radę, skorzystać z doświadczenia starszych, szczególnie rodziców, ale ważne decyzje dotyczące własnego życia należy w pewnym wieku podejmować samodzielnie. Należy rozpoznać, czy nasza relacja z rodzicami jest dojrzała. Niestety niekiedy może wystąpić więź toksyczna, podobna do uzależnienia. Jest to szczególnie niebezpieczne, gdy wstępujemy w związek małżeński, a rodzice nadal decydują o życiu swoich dzieci nawet w detalach życiowych, takich jak zakupy, dobór mebli do mieszkania czy codzienna dieta. Brzmi to zabawnie, ale bywa destrukcyjne dla miłości. Niejedno małżeństwo z tego powodu doświadczyło kryzysu. Jeszcze raz podkreślam: rada – tak, ucieczka od własnych decyzji – nie! Dorosłość zakłada odcięcie tzw. „pępowiny” i życie na własny rachunek. Mądrzy rodzice dobrze o tym wiedzą i, choć to bolesne, ofiarowują dzieciom wolność, pozwalają opuścić rodzinny dom i samodzielnie kształtować swoje życie. W Europie obserwujemy, że ludzie dojrzewają coraz później, zwlekają z poważnymi decyzjami, ale niestety to często wina nadopiekuńczych rodziców. Posiada to również konsekwencje, trudniej założyć rodzinę, dzieci pojawiają u rodziców, którzy już mogliby być dziadkami itp.
A powołanie… jeśli naprawdę nam zależy na poznaniu woli Boga i pokornie poprosimy w modlitwie o łaskę rozeznania powołania, to uzyskamy wreszcie podpowiedź. Pan Bóg jest bardzo hojny, dobry i miłosierny i nie trzyma człowieka w niepewności, pozwala mu rozpoznać powołanie życiowe. Jeżeli to jest powołanie do małżeństwa i rodziny, to zapewne prędzej czy później pojawi się obok druga osoba, która nas obdarzy miłością i którą my pokochamy. Powołanie do małżeństwa i rodziny chrześcijańskiej to pragnienie wspólnoty miłości pomiędzy mężczyzną i kobietą oraz otwarcie na dar nowego życia. Podobnym powołaniem, ponieważ również nakierowanym na innych, na wspólnotę, jest kapłaństwo lub życie konsekrowane. Te dwa powołania są z jednej strony różne, a z drugiej podobne, ponieważ nakierowane na budowanie wspólnoty miłości.
RK: Księże Biskupie, młodzi ludzie będąc na studiach często zamieszkują ze swoją sympatią, rozdzieleni setkami kilometrów odwiedzają się na weekendy w innych miastach, co wiąże się z nocowaniem u siebie. Czy to jest dobre dla nas, dla naszego rozwoju? Powinniśmy mieć wątpliwości, dylematy moralne, czy takie mieszkanie ze sobą jest czymś złym? Nie raz mogliśmy usłyszeć z ambony, że mieszkanie ze sobą przed ślubem jest złem, jednak realia są inne… WŚ: W znacznej mierze to my tworzymy tzw. realia. Są rzeczy, na które nie mamy wpływu, ale wiele spraw zależy od nas, od naszych decyzji. Ponadto otoczenie wprawdzie wpływa na człowieka, ale go nie determinuje. Spora akceptacja społeczna na mieszkanie razem przed ślubem, swoiste społeczne
5
przyzwolenie, a może nawet moda na taki styl życia nie oznacza, że to jest dobre i służy rozwojowi człowieka. Nie jestem przekonany, że są jakieś plusy takiego zachowania, raczej w dalszej perspektywie widzę sporo strat i problemów. Wszak jest to przyzwolenie na tymczasowość i potwierdzenie, że sakrament małżeństwa ma niewielką wartość lub ma tylko znaczenie symboliczne lub sentymentalne. Można to uznać za zerwanie z zasadami wiary. Wzajemne poznanie, przyjaźń oraz narzeczeństwo są bardzo potrzebne, to również czas rozeznawania i utwierdzania miłości. Pewnie najlepiej się poznajemy, gdy wspólnie wędrujemy po górach lub idziemy razem na pielgrzymkę. Wysiłek i trudy drogi często odsłaniają prawdziwy charakter człowieka. Można się przekonać czy ktoś jest egoistą czy potrafi dbać o drugą osobę. Warto też zobaczyć jak druga strona traktuje swoich rodziców, jeśli nie ma szacunku do nich, prawdopodobnie to samo powieli w relacji do „ukochanej” osoby. Jest sporo form wzajemnego poznawania się, dlatego ważny jest okres narzeczeństwa i nie trzeba razem mieszkać, aby się dobrze przygotować do małżeństwa i utwierdzić miłość.
WYWIAD
Mieszkanie razem stało się jednak symbolem życia na wzór małżeński bez sakramentu małżeństwa, a nawet bez jakiekolwiek legalizacji. Trzeba jednoznacznie powiedzieć, że konkubinat to grzech. W sakramencie małżeństwa oddajemy siebie drugiej osobie bez reszty i na zawsze – to świadectwo dojrzałej i wiernej miłości. Jeszcze raz podkreślam, że dla człowieka wierzącego mieszkanie razem przed ślubem na wzór małżeński jest grzeszne. Jeśli jest to stan stały, to wówczas nawet zamykamy się na rozgrzeszenie w spowiedzi św., ponieważ jednym z warunków dobrej spowiedzi jest mocne postanowienie poprawy. Stały stan grzechu zamyka drogę do poprawy. To nie jest wyłącznie kwestia odpowiedzi na pytanie: czy można mieszkać ze sobą przed ślubem? Raczej dotyczy to rozumienia sakramentu małżeństwa i wiary. Skupianie się na nakazach i zakazach nie jest dobrym kierunkiem, gdyż sakrament małżeństwa jest wzajemnym oddaniem się bez reszty, a co więcej jest to również zaproszenie do ludzkiej miłości Boga z jego łaską. Moim zdaniem to jest niezwykle ważne, żeby z pożyciem seksualnym czekać do zawarcia sakramentu małżeństwa, by wówczas bez reszty oddać się drugiemu człowiekowi i Bogu. RK: Przyjrzyjmy się tej innej sytuacji… Osoby, które ze sobą mieszkają, ale nie współżyją ze względu na wiarę, na przekonanie, że pożycie seksualne jest istotą małżeństwa, też mają mieć wątpliwości, że robią coś złego?
6
WŚ: Istotą małżeństwa nie jest tylko współżycie czy raczej otwartość na życie, ale to również wspólnota miłości, jedność i nierozerwalność. Mieszkanie razem zawsze stwarza bliższą okazję do grzechu, a takich sytuacji roztropność nakazuje unikać. Jednak każda sytuacja jest inna i wymaga indywidualnego rozeznania przez kierownika duchowego. Zresztą do bardzo szerokiego rozeznawania zachęca nas papież Franciszek. Zdarza się, że studenci mieszkają wspólnie, ale z tylko z powodów praktycznych np. dostępność mieszkania, oszczędności, wspólna nauka… Mieszkanie razem przez osoby darzące się miłością, które chcą odbyć tzw. próbę bycia razem, nawet bez współżycia, to ciągle spore ryzyko i tak naprawdę ograniczenie możliwości wolnej decyzji. Mieszkając razem z osobą kochaną już podjęliśmy decyzję, a wówczas dlaczego osoby wierzące nie miałyby zaprosić Boga w sakramencie małżeństwa, by pomógł im wzmocnić miłość? Moim zdaniem problem dotyczy wiary. Kobietę i mężczyznę mogą łączyć relacje przyjaźni lub plany na przyszłość, ale jeżeli żyją w jednym domu (mieszkaniu), jak brat i siostra nie podejmując współżycia, to jednak narażają swoją miłość na poważne niebezpieczeństwo. Ogólna zasada jest jasna, że mieszkanie razem, czyli życie na wzór małżeński przed sakramentem małżeństwa, jest grzechem. Z jednej strony trzeba unikać manichejskiej czy freudowskiej wizji człowieka, która zakłada, że popęd seksualny determinuje działanie człowieka, ale z drugiej strony jest troska o rozwój duchowy i roztropność. RK: Czasem sami spowiednicy bardzo rygorystycznie do tego podchodzą. WŚ: Trzeba szukać stałego spowiednika, a najlepiej kierownika duchowego. Bo nie ma dwóch takich samych sytuacji, podobnie jak każdy człowiek jest inny oraz jego kondycja życiowa jest odmienna. Znam przypadek, że dziewczyna zamieszkała z chorym młodzieńcem, aby mu pomagać. W pewnym sensie uratowała mu życie. Nie wchodząc w szczegóły mogą być sytuacje, które wymagają odrębnego potraktowania. Stały spowiednik, kierownik duchowy poznaje osoby, rozeznaje sytuację, widzi zagrożenia, ale też jest w stanie wskazać drogę rozwoju duchowego. Stały spowiednik, który wie, że wspólne mieszkanie jest stałą i poważną okazją do grzechu, ale jednocześnie zna penitentów, ich problemy i etap rozwoju ich życia duchowego, może dokonać rozeznania i odnieść zasadę ogólną do konkretnej sytuacji. Potrzeba w tej materii sporo mądrości, odpowiedzialności i roztropności. Ponadto mieszkanie razem przed ślubem, nawet bez współżycia, może przyzwyczajać ludzi do tymczasowego stylu życia, na próbę, a to
oddala od sakramentu małżeństwa. Może też przyzwyczaić do tego, by fałszywie rozdzielać miłość od odpowiedzialności i stałości. RK: Skoro o trudnych sprawach mowa… Jak doświadczyć miłości Pana Boga?
RK: Czy Ksiądz Biskup zauważa taką zależność, że jeżeli ktoś został bardzo zraniony w rodzinie, to trudniej jest doświadczyć miłości Pana Boga? Trudniej jest uwierzyć, że jest się człowiekiem kochanym? Jest taka zależność w relacji człowiek – Bóg? WŚ: Psychologia nas przekonuje, że taka zależność istnieje. Jeżeli ktoś nie posiada pozytywnego obrazu ojca, ponieważ miał np. ojca opresyjnego lub „nieobecnego” w rodzinie, to wówczas trudno w Bogu zobaczyć dobro i miłość. Często patrzymy na świat przez pryzmat własnych doświadczeń, dotyczy to również duchowości. Jednak jestem przekonany, że można to przezwyciężyć, ponieważ człowiek może się oczyścić z tych ludzkich projekcji i obrazów, w które „wtłaczamy” Pana Boga. Współcześnie często zapominamy, że Bóg uczynił człowieka na swoje podobieństwo, czyli wyznaczył mu nieograniczoną perspektywę wzrostu. Natomiast tworzymy bożki, idole, współczesne „złote cielce”, ustawiamy je w miejscu Boga i tym samym ograniczamy perspektywę życia i rozwoju tylko do spraw materialnych, przyjemności lub karłowatej duchowości. Zerwanie z fałszywym obrazem Boga wymaga wysiłku, ale jest to możliwe przez formację duchową, sakramenty, lekturę Pi-
RK: Już tak zupełnie na koniec: jakie zadania Ksiądz Biskup powierzyłby duszpasterstwu akademickiemu? WŚ: Duszpasterstwo akademickie posiada swoje kompetencje i zadania, która są wypracowane i zapisane. Jednak każdy czas wyznacza nowe priorytety, a obecnie jest to nowa ewangelizacja. Postrzegam ją jako przekonywanie swoich rówieśników i tych, których spotykamy każdego dnia, że Bóg jest miłością. Natomiast najlepiej przekonywać przez świadectwo własnej wiary i chrześcijańskiego życia. Można to rozpisać na wiele działań, ale to jest jądro nowej ewangelizacji. Zachęcam do świadczenia i przekonywania, że Bóg jest miłością i że Kościół jest środowiskiem tej miłości. Nie jest to łatwe zadanie, ponieważ obiegowe opinie raczej próbują przekonać, że Kościół jest tylko instytucją i to jeszcze represyjną, a kapłani to lepiej lub gorzej przygotowani urzędnicy. Jest to obraz Kościoła ukształtowany przez niektóre media oraz lansowany przez osoby pozostające na zewnątrz Kościoła lub mające z nim kontakt okazjonalny i roszczeniowy. Tymczasem Kościół to przede wszystkim wspólnota wiary, nadziei i miłości, to środowisko wzrostu duchowego, pokonywania własnych słabości i nieustannej troski o bliźniego. Zadań jest sporo, ale w czasie studiów, kiedy zdobywacie kompetencje teoretyczne i praktyczne, nie zapominajcie o Bogu, świadectwie wiary i przywiązaniu do Kościoła.
BISKUP
WŚ: Dla mnie nie jest to trudne doświadczenie, ale wyzwalające. Doświadczam każdego dnia miłości Pana Boga. Ja odkrywam ją wszędzie, w tym, że żyję, posługuję, jestem prowadzony przez Ducha Świętego. I tu nie ma przesady, bo odczuwam, że każdy dzień mojego życia to doświadczenie miłości Pana Boga. Jestem dzięki Bogu, żyję dzięki mocy Jezusa Chrystusa, podejmuję decyzję dzięki obecności Ducha Świętego, wszystko co robię, to robię z tego powodu, że Bóg mnie kocha i prowadzi. W sakramencie pokuty i pojednania można doświadczyć miłości Pana Boga, w Eucharystii, w słowie Bożym… Wszędzie odkrywam miłość Pana Boga, ale szczególnie w Nowym Testamencie, kiedy słyszę o Panu Jezusie, który pochyla się nad grzesznikami… Często dostrzegam siebie w tych grzesznikach i doznaję miłosierdzia. Kiedy mogę przyjąć Pana Jezusa eucharystycznego w Komunii Świętej, to dla mnie jest wspaniały dar miłości Boga. Kiedy wypowiadam słowa rozgrzeszenia oraz kiedy rozgrzeszenie otrzymuję – doświadczam miłości Boga. Każdy dzień życia to doświadczenie Bożej miłości i dobroci.
sma Świętego, rekolekcje itp. Najważniejsze jednak jest pragnienie spotkania i poznania Boga, który jest miłością i który z miłości do człowieka prowadzi nas do zbawienia. Jest to trudniejsze, kiedy mamy złe doświadczenia związane z domem rodzinnym, szczególnie z relacją do ojca oraz nakładamy kalkę ludzkich niedoskonałych obrazów na Pana Boga. Niestety niekiedy trudno to sobie uświadomić, ale praca formacyjna, kierownictwo duchowe, otwarcie na łaskę Boga, może nas z tego wyzwolić i doprowadzić do spotkania z Bogiem, który jest miłością. Przyjęcie Jezusa Chrystusa jako Pana i Zbawiciela, to właśnie spotkanie z Miłością. Z tego spotkania człowiek wychodzi umocniony i wewnętrznie wolny, może przyjąć przykazania Boże nie jako ciężar trudny do uniesienia, ale jako pomoc i zabezpieczenie przed nieprawością.
RK: Dziękuję za rozmowę. WŚ: Również dziękuję, wszystkim młodym błogosławię i życzę szczęść Boże!
7
Harmonia człowieczeństwa Alicja Kuligowska
Wolna wola, świadomość własnych czynów. Człowiek, jako jedyna istota nimi obdarzona, nie od dziś zastanawia się, co jeśli podaruje je własnym wytworom. Czy nie będzie to początek zagłady ludzkości? Film Ex Machina (2015) w reżyserii Alexa Garlanda od pierwszej minuty wciąga widza w swój hermetyczny klimat. Ponura sceneria i niecodzienny nastrój są zapowiedziami czegoś niezwykłego, co niewątpliwie się wydarzy. Młody informatyk, Caleb, wygrywa prestiżowy konkurs. Dzięki temu wyjeżdża na tydzień do oddalonej od wszelkiej cywilizacji posiadłości swojego pracodawcy. Nie wie jednak, że wszystko zostało wcześniej zaaranżowane, a on sam jest częścią większego planu, w którym odegra kluczową rolę.
RECENZJA
Szef Caleba, Nathan, stworzył sztuczną inteligencję, robota o imieniu Ava. Jak każdej tego typu maszynie, tak i jej, trzeba przeprowadzić test Turinga. To rozmowa, której celem jest jak najlepsze upodobnienie robota do człowieka. Dzięki ludzkim odpowiedziom przechodzi on test pomyślnie tylko wtedy, gdy egzaminujący go nie zda sobie sprawy, że rozmawia z maszyną. W filmie jednak koncepcja ta zostaje odwrócona. Caleb przecież od początku wie, że Ava jest wytworem człowieka. Nathan chce jednak, by podczas każdej sesji z nią, Caleb zastanawiał się, czy nie posiada ona własnej świadomości. Czy jest to jedyny cel naukowca?
posiadłość i tylko trzy osoby. Jedna stale monitorująca wszystko, jedna próbująca „rozgryźć” o co tutaj chodzi i w końcu jedna zamknięta w pokoju, poddawana testom. Atmosfera skłania bohaterów do licznych refleksji o sobie, o życiu, w którym żaden z nich nie potrafi się odnaleźć. Nie mają przecież żadnych więzi, są niczym „samotne wyspy”. A człowiek, czy nawet, jak w filmie, maszyna ze sztuczną inteligencją, potrzebuje zjednoczenia z innymi. Jednak co, jeśli tak, jak w filmie, poznanie innych, ich sekretów i pragnień budzi grozę? Co jeśli nikt nie jest tym, kim się wydaje?
Odnaleźć siebie
Film Ex Machina to opowieść o tym, czym jest człowieczeństwo. W życiu trzeba określić siebie i dążyć do tego, by zrealizować swoje pragnienia. Alex Garland stawia swoich bohaterów przed próbą. Czy uda im się zdefiniować swoje cele i je osiągnąć? Kim dla reżysera jest człowiek? To postać składająca się z pragnień, marzeń, popędów, które nie zawsze może zaspokoić.
Kim jestem?
Skupiony na trzech postaciach, film nieustannie skłania widza do zdawania pytań. Kim są bohaterowie? Mieszkający na odludziu szef stroni od cywilizacji – dlaczego? Zagubiony Caleb z biegiem czasu zdaje sobie sprawę, że nie wie o wszystkim – jaka więc jest jego rola? I wreszcie Ava, zawieszona w próżni między robotem a człowiekiem. Oglądając, nie sposób oprzeć się wrażeniu, że reżyser nieustannie pyta widza „A ty? Kim jesteś?”.
Sam ze sobą
Ogromny nowoczesny dom – o właśnie w nim przez zdecydowaną większość czasu toczy się cała fabuła. Można więc pomyśleć, że właściwie nic się nie dzieje. Zero dramatyzmu czy pasjonujących zwrotów akcji. Wielka
8
Bohaterowie Ex Machiny stawią czoła wielu wyzwaniom. Jak skończy się ten pojedynek, toczony z samym sobą, z innymi? Umiejętne połączenie sci-fi z elementami thrillera to uczta dla każdego kinomana. Nawet tego, który nie przepada za filmami opowiadającymi o nowoczesnych technologiach. Pod maską opowieści o sztucznej inteligencji kryje się bowiem historia o człowieku. O każdym z nas, bo przecież wszyscy chcemy żyć pełnią życia, a jest to możliwe tylko wtedy, gdy poznamy siebie, osiągniemy wewnętrzną harmonię z samym sobą, harmonię człowieczeństwa.
Wpływ wiosny na organizm Błażej Wach Przesilenie wiosenne to nie jedyna rzecz, która może spotkać nas na początku wiosny. Okres ten to również czas infekcji wirusowych i bakteryjnych. Szczególnie trudna sytuacja czeka wtedy alergików. Można by rzec „Wiosna, ach to ty”. Jednak czy rzeczywiście jest aż tak źle i można mówić tylko o negatywnych skutkach tej pory roku? Wydaje się, że to nie do końca słuszna teza. Jest bowiem wiele czynników, które sprawiają, że człowiek po długim okresie zimowym, rozkwita, tak jak wszystko wokół nas.
Słowo „wiosna” niesie za sobą raczej pozytywne skojarzenia. Nie jest to oczywiście regułą. Zapewne każdy z nas kojarzy takie określenie jak „przesilenie wiosenne”. Bardziej popularne są przesilenie letnie i zimowe, a z astronomicznego punktu widzenia, 21 marca, na naszej półkuli, możemy mówić o równonocy wiosennej. Mówiąc jednak o funkcjonowaniu organizmu możemy używać określenia „przesilenie wiosenne”. Jest to szereg objawów, które pojawiają się podczas przejścia z okresu jesienno-zimowego w okres wiosenno-letni. Związane jest to ze zmianą pogody oraz czasu. W tym okresie wiele osób boryka się z problemami ciągłego zmęczenia, senności czy nerwowości. Nie dotyczy to jednak wszystkich ludzi. Jednak, gdy odczuwamy podobne objawy na początku wiosny, nie wpadajmy w panikę. Potrzebujemy tylko trochę czasu, by nasz organizm powrócił na właściwe tory. Z przesileniem wiosennym możemy sobie radzić na wiele sposobów, takich jak aktywność fizyczna, zdrowe jedzenie, odpowiedni relaks itp. Nie ma jednak złotego środka. Każdy indywidualnie musi znaleźć sposób na to, jak sobie z tym poradzić…
Za oknem szarość zaczyna powoli przeradzać się w piękną zieleń, która, jak żaden inny kolor, potrafi uspokoić człowieka. Poza tym wracają coraz dłuższe dni. Wstajemy budzeni przez słońce za oknem, a powrót po całym dniu w pracy, szkole czy na zajęciach również odbywa się ze słońcem nad głową. O ile nie jest ono schowane za chmurami. Jednak wiosenny deszcz, szczególnie w cieplejszych miesiącach, jest czymś przyjemnym. Przecież wszyscy wiedzą, że gdy deszcz majowy, trzeba czapki ściągać z głowy…
WIOSNA
21 marca – początek wiosny kalendarzowej. Powoli zostawiamy za sobą długie noce i krótkie dni. Koniec z mrozami i śniegiem. Głęboko do szafy można schować grube kurtki, ciepłe skarpetki i zimowe buty. Coraz lepiej się wstaje, gdy za oknem świta, a wyjście z pracy jest jeszcze przyjemniejsze, gdy nad nami nadal świeci słońce… Niestety rzeczywistość nie jest tak piękna, jak nasze wyobrażenie wiosny. W ostatnich latach łatwiej zobaczyć śnieg podczas Wielkanocy niż Bożego Narodzenia, a na prawdziwą wiosnę zazwyczaj musimy poczekać trochę dłużej…
Takich przykładów można by wymienić jeszcze znacznie więcej w obu przypadkach. Jak zawsze znajdą się ludzie, którzy będą narzekać na wszystko, co wokół się dzieje oraz ci, którzy każdą zmianę przyjmą z uśmiechem na ustach. Wszystko bowiem rozgrywa się w naszych głowach. I to właśnie psychika odegra główną rolę w corocznym przejściu z okresu zimowego w letni. Tak więc widząc za oknem słońce i kilkanaście stopni na plusie lub śnieg i poranne przymrozki zachowujmy się tak samo – bądźmy szczęśliwi i swoim uśmiechem zarażajmy wszystkich wkoło.
9
Wybrane formy ewangelizacji Aleksandra Wiśniewska
Pan Jezus nakazał głosić Dobrą Nowinę wszelkiemu stworzeniu – „Idźcie na cały świat i głoście Ewangelię wszelkiemu stworzeniu!” (Mk 16,15). Świat potrzebuje nowej ewangelizacji, ponieważ zmienili się adresaci, do których kierowana jest Dobra Nowina.
w chrześcijańskich spotkaniach dla osób młodych, zauważyłam poruszenie oraz ogromne zainteresowanie młodzieży głoszonymi świadectwami życia. Sądzę, iż wysłuchane świadectwa (zwłaszcza rówieśników) trafiają do serc młodych ludzi, ponieważ oni sami, będąc na danym etapie życia, często borykają się z podobnymi problemami, a dzięki świadectwom zyskują nadzieję na zmianę obecnej sytuacji oraz uświadamiają sobie, że nigdy nie są sami, że jest Ktoś, kto bardzo ich kocha.
EWANGELIZACJA
Dawniej byli to poganie czy ludzie religijni, dziś natomiast są to osoby, które kiedyś były wierzące, ale ich wiara uległa osłabieniu lub całkowicie ją utracili. Wśród potencjalnych adresatów ewangelizacji są także osoby wrogo nastawione do Kościoła. Ewangelizacja w dzisiejszych czasach to nie tylko kazania czy konferencje osób duchownych. Osoby świeckie również mogą głosić Dobrą Nowinę. Istnieje wiele sposobów ewangelizowania takich jak: śpiew, świadectwo oraz pantomima.
Waga świadectwa
Uważam, iż bardzo istotnym sposobem ewangelizacji jest dzielenie się własnym świadectwem z innymi ludźmi. Dobro to jedyna rzecz, która mnoży się, gdy się ją dzieli. Warto mówić o działaniu Boga w naszym życiu, by podbudować innych, dodać im nadziei, a przede wszystkim przybliżyć ich do Boga. Żadna teoria nie ma takiego wpływu na innych, jak świadectwo działania łaski w nas, bowiem wiara umacnia się, gdy jest przekazywana. „Przeto wiara rodzi się z tego, co się słyszy, tym zaś, co się słyszy, jest słowo Chrystusa” (Rz 10,17). Brak świadomości, że Jezus żyje jest główną przyczyną kryzysu wiary. Nie powinniśmy dobra otrzymanego od Boga zatrzymywać tylko dla siebie, lecz dzielić się Dobrą Nowiną. Samo trwanie w wierze nie wystarcza. Poprzez podzielenie się z innymi świadectwem dzieła Boga w naszym życiu oraz przemiany naszego serca, ożywimy wiarę innych, ale także zrodzą się dobre owoce w nas samych. Wygłoszenie świadectwa przypomina o tym, co Bóg dla nas uczynił, jak bardzo nas kocha oraz pozwala pozytywnie spojrzeć w przyszłość, gdyż dla Boga nie ma nic niemożliwego. Przeczytałam oraz usłyszałam wiele świadectw życia osób nawróconych. Historie te skłaniały mnie do refleksji, podtrzymywały na duchu i przybliżały do Boga. Uczestnicząc
10
Śpiew płynący z serca
Ewangelizować można również poprzez muzykę. Śpiewając czy grając na instrumencie pieśni religijne, wykorzystujemy nasze talenty we właściwy sposób, bowiem nie tylko wielbimy Boga, ale też ewangelizujemy naszych słuchaczy. Jest to wypełnienie polecenia „Sławcie Pana, wzywajcie Jego imienia, głoście dzieła Jego wśród narodów!” (Ps 105,1). Święty Augustyn wyjaśnia: „Jeśli kto miłuje, ten śpiewa”. Zdanie to jest przypomniane przez „Wprowadzenie do Mszału Rzymskiego”. Śpiew podczas Eucharystii niedzielnej jest szczególnie stosownym wyrazem radości serca, który podkreśla uroczysty charakter zgromadzenia i sprzyja dzieleniu się jedną wiarą i miłością. Śpiew jednoczy i buduje parafialne wspólnoty, szczególnie wśród młodych. Ja sama należę do młodzieżowego zespołu muzycznego w mojej parafii. Talent do śpiewu to dar od samego Boga. Śpiewając mogę Mu za ten prezent podziękować. Ważne jest, by śpiewać z serca, nie na chwałę naszą, lecz na chwałę Stwórcy.
Wielbienie Boga to główny cel wyśpiewywania pieśni religijnych, istnieją jednak także dodatkowe motywy, wśród których bardzo istotne jest ewangelizowanie słuchaczy. Wielkim skarbcem tekstów pieśni jest Pismo Święte. Młodzi ludzie niestety rzadko sięgają po Biblię, a przecież jest to Księga przedstawiająca historię zbawienia całej ludzkości. Dzięki muzyce historia ta może stać się historią każdego słuchającego. Śpiewane treści religijne niekiedy bardziej trafiają do serca młodego człowieka niż słowo mówione. Pieśni religijne mogą rozradować serce, ale często też skłaniają do refleksji nad własnym życiem, przez co zbliżają nas do Boga. Emocje to jednak nie wszystko, najważniejsze jest to, że śpiew to nasza wspólna rozmowa ze Stwórcą. Św. Augustyn powiedział: „Kto dobrze śpiewa, dwa razy się modli”. Śpiewając zachęcamy innych, by włączyli się do modlitwy. Ponadto utalentowani muzycznie młodzi ludzie mogą dołączyć do zespołów parafialnych, co może pogłębić ich relację z Bogiem oraz umożliwi nawiązanie relacji z ludźmi o podobnych pasjach i wartościach.
Według mnie interesującą formą ewangelizacji jest także pantomima. Jest to rodzaj przedstawienia, w którym aktor nie używając głosu, odgrywa przedstawienie, posługując się mową ciała i gestami, przekazuje w ten sposób Dobrą Nowinę widzom. Gdy pielgrzymowałam na Jasną Górę z Salezjańską Pielgrzymką Ewangelizacyjną miałam okazję obejrzeć wiele pantomim ewangelizacyjnych. Przedstawienia te skłaniały młodzież do refleksji, ukazywały, co tak naprawdę ma największą wartość w życiu oraz uświadamiały, że Bóg bardzo kocha każdego człowieka. Mimodramem, który najbardziej zapadł mi w pamięć, była pantomima ewangelizacyjna do piosenki Everything zespołu Lifehouse. Scenka ta mówiła o zagrożeniach duchowych, uzależnieniach oraz o walce z nimi. Pokazywała, jak zły duch próbuje uwieść człowieka. Chce zwrócić jego wzrok na siebie, by przestał patrzeć na Jezusa. Przestrzegała przed zbytnim przywiązaniem do spraw ziemskich. „Cudzołożnicy, czy nie wiecie, że przyjaźń ze światem jest nieprzyjaźnią z Bogiem? Jeżeli więc ktoś zamierzałby być przyjacielem świata, staje się nieprzyjacielem Boga” (Jk 4,4). Pantomima ta dodawała również nadziei ukazując, iż nigdy nie jest za późno, by zwrócić się o pomoc do miłosiernego Boga.
Podsumowanie
Istnieje wiele sposobów ewangelizowania. Dostaliśmy od Boga wiele darów, które powinniśmy wykorzystywać, by pomnażać Jego chwałę. Zadaniem ewangelizacji nie ma być głoszenie teorii o Bogu, ale doprowadzenie do spotkania konkretnego człowieka z żywym Bogiem. Zarówno wygłoszenie świadectwa, śpiewanie pieśni religijnych, jak i wystawianie sztuk teatralnych o treściach religijnych może wydać bardzo dobre owoce wśród młodzieży. Młody człowiek potrzebuje nadziei, motywacji i świadomości, że nigdy nie jest sam. Często czuje się zagubiony wchodząc w dorosłe życie, boryka się z różnymi nałogami, problemami zarówno w rodzinie, jak też w szkole czy na uczelni. Wysłuchane świadectwa – zwłaszcza rówieśników – mogą dodać mu nadziei oraz zachęcić do walki ze złem. Śpiewane treści religijne również mogą zbliżyć młodego człowieka do Boga. Pieśni religijne mogą rozradować jego serce, jak również skłonić do refleksji nad własnym życiem. Ponadto śpiew jest formą modlitwy, więc młody człowiek może dziękować, przepraszać i wielbić Boga śpiewem. Pantomima stanowi wartościową sztukę teatralną. Obraz może przemieniać, kształtować oraz kreować przestrzeń duchową młodego człowieka.
EWANGELIZACJA
Bezsłowne przesłanie
ale przede wszystkim skłaniały do zatrzymania się, zastanowienia nad własnym życiem i postanowienia naprawy tego, co słabe. Ukazywały też miłosierdzie Boga, przez co radowały serca oraz dodawały nadziei, że nigdy nie jest za późno na zmianę. Dlatego też nierzadko po obejrzeniu przedstawienia dochodziło do bardzo osobistych rozmów zakończonych zaproszeniem Jezusa do swojego serca lub spowiedzią. Wystawianie wartościowych sztuk teatralnych kształtuje, przemienia i – co najważniejsze – tworzy przestrzeń duchową młodego człowieka, dlatego też nie powinno się zaniedbywać tej formy ewangelizacji.
Na podstawie obserwacji oraz osobistych doświadczeń stwierdzam, że wymienione sposoby ewangelizacji trafiają do młodzieży oraz rodzą w ich życiu żyzne plony.
Sądzę, że pantomima jest formą ewangelizacji, która rzeczywiście dociera do serc młodych ludzi. Inne pantomimy przedstawiane na pielgrzymce, wzruszały młodzież, bawiły,
11
Po tamtej stronie Paweł Boike
Zaczęła się wiosna, więc myślami powoli wkraczamy w wakacje. Pozwólcie, że już dzisiaj przeniosę was na wygrzane w lipcowym słońcu i muskane wiatrem trawiaste połoniny… Wielu turystów odwiedzających Bieszczady z zainteresowaniem wpatruje się w teren za niebiesko-żółtym rzędem słupków granicznych. Jeżeli ktoś chce odpocząć od zatłoczonych szlaków i poczuć smak prawdziwej przygody, nie powinien się długo zastanawiać. Bieszczady Wschodnie kuszą swoją pierwotnością, która w wyniku rozwoju masowej turystyki w dużym stopniu zaginęła na polskich połoninach. Możliwość (a czasami wręcz konieczność) chodzenia poza wyznaczonymi szlakami oraz rozbijania namiotów w dowolnym miejscu jest niesamowitym atutem Karpat po drugiej stronie Sanu.
TURYSTYKA
Oczywiście nie wszystkim odpowiadają wędrówki górskie, podczas których trzeba liczyć na siebie o wiele bardziej niż w polskich realiach, jednak warto jest poczuć smak przygody. Samemu sobie wyznaczać drogę poprzez zwalone pnie i kamienie, uważając przy tym na żmije i często występujący barszcz Sosnowskiego, to niezapomniane przeżycie. Słabe oznakowanie nielicznych i pustych szlaków sprawia, że czasem nie ma po prostu innego wyjścia.
W Dolinie Oporu
„Ostatnio miałem takiego księdza z młodzieżą, którzy poszli na Łopatę i o 3 w nocy musiałem po nich jechać kilkanaście kilometrów. Jak przyjechałem, to się okazało, że GPS im pokazuje jeszcze 8 kilometrów do najbliższej drogi, więc jakbyście mieli problem, to dzwońcie.” – tak mówi zaraz po naszym przyjeździe do Skolego ksiądz Mateusz Grochla, proboszcz działającej tam parafii rzymskokatolickiej, przy której funkcjonuje ośrodek rekolekcyjno-wypoczynkowy. Skole to rejonowe miasto w obwodzie lwowskim położone przy drogowym i kolejowym ciągu komunikacyjnym łączącym Lwów i Stryj z obwodem zakarpackim i dalej z Węgrami. Do południowo-wschodnich rubieży Polski jest stąd w linii prostej około 35 kilometrów. Miejscowość stanowi dobry punkt do zatrzymania się na odpoczynek. W miasteczku znajduje się sporo kwater, co nie przekłada
12
się wcale na liczbę turystów na szlakach – na Ukrainie chodzenie po górach nie jest tak popularne jak w Polsce. Po jednej stronie przeciętego rzeką Opór miasteczka znajduje się wspomniany już szczyt Łopata (1211 m n.p.m.). Po drodze na górę przechodzi się obok wodospadu Kamionka – pięknego i popularnego miejsca, do którego wielu przyjeżdża samochodami albo nawet autokarami, pomimo że droga przypomina Dolinę Kościeliską. Oczywiście przy wodospadzie nikt nikomu nie broni zażyć orzeźwiającej kąpieli. Tymczasem na szczyt, z którego roztaczają się piękne widoki, docierają nieliczni. Po drugiej stronie Oporu wznosi się Paraszka (1268 m n.p.m.) – szczyt według podania zawdzięcza swą nazwę imieniu córki księcia ruskiego Swiatosława. Miała ona wraz z ojcem zostać zamordowana w okolicach Skolego w 1015 r. przez jego brata i konkurenta do tronu – Świetopełka, gdy próbowali uciekać przed nim na Węgry.
Zdobył skalistą, zostawił drewnianą
Jedynym szczytem w okolicy, na którym nie brakuje turystów (prowadzi na niego bowiem narciarski wyciąg kanapowy) jest Wysoki Wierch (1242 m n.p.m.). Jeśli ktoś nie chce płacić 100 hrywien, może iść pieszo narażając się na kurz wzniecany przez przejeżdżające tam ciągle quady (rzecz dziwna w takim miejscu, ale biorąc pod uwagę liczbę zacisznych szczytów w okolicy, nie jest aż tak trudno wybaczyć pomysłodawcy silnikowego interesu). Z góry widać m.in. odległe
Czarnohory – najwyższe pasmo Karpat ukraińskich. Przy zjeździe zaś nikt nie sprawdza biletów – nikomu nie przyszło do głowy, że może komuś chcieć się iść na szczyt piechotą. Będąc w Skolem warto również udać się marszrutką do Urycza. Nad malowniczo położoną wioską królują potężne skały. To wokół nich Kazimierz Wielki, który w 1340 r. przyłączył do Polski Ruś Halicką, wybudował unikatową twierdzę Tustań. Warownia była zbudowana z drewna, które znajdywało oparcie w formacjach skalnych. Film, prezentowany w położonym przed wejściem do rezerwatu historyczno-kulturalnego muzeum, pokazuje rekonstrukcję fortecy. Musiała wyglądać naprawdę imponująco. Jednak powiedzenie: „Zastał Polskę drewnianą, zostawił murowaną” okazuje się tutaj nie do końca prawdziwe…
Myśliwska stolica Polski
Chodząc po górach Bieszczad Wschodnich (inaczej Beskidu Skolskiego) warto pomyśleć o tym, że to w Skolem w 1911 roku Andrzej Małkowski – twórca polskiego skautingu, zorganizował pierwszy w dziejach polskiego harcerstwa obóz.
Nastrój z sielankowego na refleksyjny zmienia wiszący na jednym z budynków baner z wizerunkiem miejscowego bohatera, który przypomina o wojnie, która została stoczona 1300 kilometrów stąd. Oleh Usznewicz poległ jeszcze na Majdanie w lutym 2014 w wieku trzydziestu jeden lat. Jego imieniem nazwano jedną z ulic Skolego.
Uczmy polskiego, ale módlmy się po ukraińsku Nasz gospodarz ks. Mateusz Grochla, choć pochodzi z Katowic, mówi doskonale po ukraińsku i świetnie się odnajduje w tutejszych realiach. W kuchni prowadzonego przez niego ośrodka rekolekcyjno-wypoczynkowego wisi śląska flaga, albo, jak kto woli, flaga Ukrainy do góry nogami – wychodzi na to samo.
UKRAINA
Samo Skole też jest warte uwagi. Pamiątką po latach świetności przedwojennego polskiego kurortu jest okazały pałac, na którego restaurację znalazł się w końcu sponsor. Wybitny badacz tych okolic, autor Kresowej Atlantydy, prof. Stanisław Nicieja napisał, że w tej zaniedbanej dziś rezydencji, należącej w dwudziestoleciu międzywojennym do rodziny Groedlów, bywali książęta i hrabiowie z różnych zakątków Europy. Przyciągały ich tutaj słynne polowania w puszczy karpackiej organizowane przez braci Groedlów. To właśnie Skole a nie Białowieża była mekką myśliwych II RP.
Dziś Skole to typowa ukraińska prowincja, która potrafi zaintrygować. Barierki przy głównym skrzyżowaniu obowiązkowo w barwach narodowych – to popularna na Ukrainie metoda wyrażania patriotyzmu. Sprzedawczynie z niezliczonych sklepów oraz aptek są zawsze sympatyczne, pomocne i wyrozumiałe dla naszej łamanej mowy. Imponuje mi również pobożność mieszkańców, która musiała przecież przez tyle lat trwania ZSRR pozostawać w ukryciu serc – prawie każdy przechodząc koło cerkwi, kościoła czy kapliczki żegna się z namaszczeniem.
Podniesiony z ruin kościół rzymskokatolicki w Skolem służy czterdziestu kilku parafianom, ale zdarza się, że w niedzielę przychodzi nawet dwieście osób. „Nabożeństwo łacińskie trwa krócej i bardziej angażuje wiernych niż greckie” – tak mówi ksiądz Grochla zapytany o to, dlaczego modli się u niego wielu grekokatolików. „Ale jeśli Kościół rzymski ma tu przetrwać, to musi być w nim więcej ukraińskiego języka. Młodzi polskiego nie rozumieją, a starszym nie mieści się w głowie, by odprawiać mszę inaczej niż po polsku. Kościół jest powszechny, ponadnarodowy, a msza święta nie może być nauką języka” – tłumaczy nasz gospodarz. A jeżeli już o lekcjach polskiego mowa, to prowadzi je również ksiądz Mateusz. Są darmowe i korzysta z nich wielu mieszkańców Skolego w różnym wieku. Ludzie przyznają się tu do polskich korzeni, o czym mogliśmy sami przekonać się w ciągu naszego pobytu w mieście. Talentem pedagogicznym księdza zainteresowała się nawet dyrektorka miejscowej szkoły. W końcu od trzech lat dzieci i młodzież ze Skolego mają więcej
13
godzin polskiego niż angielskiego! Bo po co komu tu angielski? Wielka Brytania to prawie nieosiągalny cel dla emigrantów zarobkowych z Ukrainy, a Polska jest na wyciągnięcie ręki.
Za dziesięć lat
„Za dziesięć lat to się zmieni” – zapewnia ksiądz Mateusz. „Odkąd Ukraina pozbawiona jest Krymu, coraz więcej Ukraińców na wakacje przyjeżdża w Karpaty.” Chcąc więc doświadczyć gór nieskażonych turystyką warto się pospieszyć. W przyszłym roku na parafialnej posesji powstanie nowy budynek gotowy przyjąć kilkadziesiąt osób. Naprawdę warto skorzystać i poznać góry po drugiej stronie niebiesko–żółtych słupków…
swojskie i naprawdę tanie jedzenie popijane kwasem chlebowym. Kończy się nasz pobyt u gościnnego księdza Mateusza. Kapłan proponuje odwiezienie nas do Drohobycza (z miasta Brunona Schultza mamy zarezerwowany autokar do Polski). Ostatnia okazja, by doświadczyć jazdy samochodem ,,po kozacku” do rytmu regionalnych kołomyjek, które puszcza w swoim busie nasz gospodarz. Ksiądz Mateusz śmieje się, że w Polsce znaki drogowe mają charakter obligatoryjny, a na Ukrainie sugestywny. Zresztą nie ma ich tu za wiele. Tutaj jazda to czysty relaks. Oczywiście pod warunkiem, że trafi się na niedziurawą drogę.
Do zobaczenia…
Po paru dniach czas pożegnać wysokie połoniny, sympatycznych ludzi oraz pyszne,
OJCOSTWO
Zdjęcia przedstawiają najwyższy szczyt całych Bieszczad – Pikuj (1408 m n.p.m.). Przed wojną przebiegała tam granica polsko-czechosłowacka (od 1938 polsko-węgierska).
Nowoczesny tata Adam Kaźmierczak
Ojcostwo wielu osobom kojarzy się z ogromnymi wyrzeczeniami, obowiązkami i przysłowiową harówką. Pewnie jest w tym sporo racji, ale nie można zapomnieć o tym, co według mnie jest najważniejsze, czyli o obecności i o miłości. Jako 23-letni chłopak powoli wkraczam w okres, gdy sam stanę przed tym nie lada wyzwaniem. Na szczęście na swojej drodze spotkałem przykłady prawdziwego ojcostwa, dzięki którym wiem, jakim chcę 14
być tatą i uważam, że każdy mężczyzna powinien to wiedzieć. Przygotowując się do napisania tego artykułu, natrafiłem na bardzo trafne stwierdzenie: „Najważniejszym mężczyzną w życiu faceta jest jego ojciec…”. Zgadzam się z tymi słowami w stu procentach, a w dodatku uważam, że w życiu dorastającego dziecka, nie tylko chłopaka, nie ma nic ważniejszego niż jego kontakt z własnym ojcem. Każdy z nas ma przed swoimi oczami wizję „idealnego ojca”, do której chce dążyć przez całe swoje życie. Niestety, jak wiemy, nikt na tym świecie nie jest idealny i każdemu może zdarzyć się moment słabości. W takich momentach pod żadnym pozorem nie wolno się załamywać, ponieważ twoje dziecko zawsze będzie na
ciebie liczyło i twoim nadrzędnym zadaniem jest to, żebyś zawsze był przy nim, nie tylko w chwilach, gdy tobie pasuje, albo gdy nie ma innego wyjścia. Każdy rodzic powtarza, że dziecko jest darem, który zmienił jego życie. Trudno się z tym nie zgodzić, ale najpierw warto się zastanowić, kiedy tak naprawdę można nazwać się ojcem?
Początki bycia tatą
Przed laty mężczyźni, oczywiście nie wszyscy, nieco stereotypowo podchodzili do ojcostwa. Przyjęło się, że rola mężczyzny ograniczała się do zapewnienia bytu i godnego utrzymania swojej rodziny, a to mama odpowiadała za nakarmienie, opiekę i wychowanie dziecka. Na szczęście na przestrzeni ostatnich kilkudziesięciu lat uległo to znacznej zmianie. Obecnie od ojca, głowy rodziny, oczekuje się, że będzie on wychowywał, dbał, uczył i pielęgnował podstawowe wartości, które są przekazywane dziecku od najmłodszych lat. W pełni popieram taki model ojcostwa. Uważam, że w obecnych czasach rola ojca w wychowaniu dziecka jest bardzo ważna. To on, w parze z matką, musi przygotować dziecko na wszystkie nieprzyjemności, jakie na nie czekają. To on musi nauczyć szacunku i miłości nie tylko do najbliższych, ale również do wszystkich swoich bliźnich. To on musi przekazać najważniejsze wartości, jak również musi nauczyć czerpać radość z życia oraz pokazać jak być szczęśliwym i jak dzielić się tym szczęściem. To zadanie wymaga od nas pewnego rodzaju poświęcenia, ale skoro pewien człowiek był w stanie poświęcić za nas swoje życie oddając je na
Ojcostwo jako dar od Boga
Z różnych powodów nie każdy może pozwolić sobie na bycie ojcem, a wielu oddałoby za to naprawdę wiele. Dlatego każdy musi docenić to, jaki dar otrzymał i każdy powinien wykorzystać go do maksimum. Kilkukrotnie napisałem już o tym, że bycie tatą jest wyzwaniem, ale na pewno w swoim życiu miałeś okazję poznać mężczyzn, którzy są wspaniałymi ojcami. Ja miałem takie szczęście i na mojej drodze od momentu moich narodzin był człowiek, który zawsze był przy mnie. Niestety piszę w czasie przeszłym, ponieważ kilka lat temu Pan Bóg wziął mojego tatę do siebie. Jednak przez te kilkanaście lat zdążyłem się od niego wiele nauczyć. Mój tata był człowiekiem, który miał na głowie wiele obowiązków, jednak zawsze mi imponowało to, że zawsze miał dla mnie i dla moich braci tyle czasu, ile potrzebowaliśmy. Wiedziałem, że to, co mi przekazywał, było i jest dla mnie najlepsze, że jego nauka ma dla mnie ogromną wartość oraz że zawsze będzie przy mnie, choćby fizycznie był daleko ode mnie. Dzięki niemu wiem teraz, jakim człowiekiem chcę być, co jest dla mnie ważne i jak żyć w zgodzie z moim zasadami. Idąc dalej, widzę teraz, że mój najstarszy brat jest względem swoich trzech synów taki, jaki był nasz tata. Piszę to, żeby pokazać ci, przyszły, a może obecny rodzicu, że pomimo tego, że żyjemy w nowoczesnych, intensywnych i zaskakujących czasach, jesteśmy w stanie poradzić sobie z tym wymagającym zadaniem. To od ciebie zależy, jakim będziesz ojcem, i czy zawsze będziesz blisko swoich dzieci i czy przekażesz im to, co uznasz za słuszne.
OJCOSTWO
Momentów, które uświadamiają cię o tym, że zostałeś ojcem, może być wiele. Może to być na przykład sytuacja, gdy twoja żona podchodzi do ciebie i z euforią w głosie informuje cię o tym, że zostaniesz tatą. Może to być pierwsze usłyszane bicie serca twojego dziecka lub, gdy nieco zestresowany, ale jakże szczęśliwy po raz pierwszy weźmiesz je na swoje ręce. A może wreszcie, gdy pierwszy raz usłyszysz wypowiedziane z jego ust słowo „tata”, a może dopiero wtedy, gdy opuści dom i założy swoją rodzinę. Zanim to wszystko nie nastąpi, nikt chyba nie jest w stanie odpowiedzieć, kiedy pierwszy raz stał się ojcem w pełnym tego słowa znaczeniu. To trzeba po prostu doświadczyć i przeżyć po swojemu. To, co warto, a nawet trzeba zrobić przed tym momentem, to zastanowienie się nad tym, jakim chcesz być ojcem, co jesteś w stanie dać od siebie swojemu dziecku i czy swoją postawą będziesz, a może już nawiązujesz do swojego wyobrażenia o byciu „idealnym tatą”.
krzyżu, to my jesteśmy w stanie poświęcić się swoim dzieciom.
Podsumowując moje subiektywne rozważania na temat ojcostwa, nie powiem ci, jakim ojcem powinieneś być, ale za to zostawię cię z tym, co w swoim życiu usłyszałem wiele razy i w co zawsze mogłem bezgranicznie wierzyć. Mój tata zawsze powtarzał mi: „pamiętaj, że zawsze możesz na mnie liczyć”. Właśnie tego życzę sobie oraz każdemu obecnemu i przyszłemu ojcu. Tego, żebyś zawsze był przy swoim dziecku, żeby ono zawsze było dla ciebie najważniejsze i żeby zawsze, choćby nie wiem co, mogło liczyć na twoją obecność i pomoc.
15
O wzrastaniu ku harmonii wewnętrznej Paula Wydziałkowska
Droga Czytelniczko, Drogi Czytelniku, oddaję do Twoich rąk wywiad z Barbarą Łubkowską, psychoterapeutką chrześcijańską, założycielką oraz prowadzącą Miejsce Wzrastania w Toruniu. Rozmawiałyśmy o misji tego miejsca, a mianowicie o niesieniu pomocy każdemu, kto pragnie w nim odnaleźć harmonię wewnętrzną. Paula Wydziałkowska: Miejsce Wzrastania (dalej MW) funkcjonuje już w Toruniu trzeci rok. Skąd pomysł na jego założenie?
WYWIAD
Barbara Łubkowska: MW powstało ufam, że z Bożej woli i pragnienia, które Duch Święty złożył w moim sercu i które umożliwił mi zrealizować. Nosiłam się z tym zamiarem przez kilka lat, finansowo stało się to jednak realne właśnie na początku roku 2016. Z Opatrzności Bożej dniem narodzin MW jest 6.01. a więc święto Objawienia Pańskiego. Ono też nadaje kierunek wszystkiemu, co dzieje się w MW. Jest nim szukanie i odnajdywanie Boga żywego pośród ciemności i zawiłości swojego życia. Mędrcy znaczną część drogi przebyli w nocy, na co wskazuje biblijne odniesienie do gwiazdy wskazującej im drogę. Wysiłek, który podjęli, przemienił ich. Poprzez poszukiwania intelektualne ostatecznie doszli do spotkania z Jezusem. Obdarowali go materialnymi podarkami, które wydaje mi się, że były pewnym obciążeniem podczas wędrówki, a On w zamian dał im Siebie – Pełnię poznania, Pełnię miłości, całkowity Sens. Spróbujmy odnieść to do psychoterapii. Osoba, która się na nią decyduje, przechodzi przez swoją „noc”. Szuka światła, by się nie pogubić. Przychodzi ze swoimi rozmaitymi ciężarami i to na czym na początku jest skupiona, to pozbyć się ich. Stopniowo, jeśli uda jej się wytrwać na tej niełatwej drodze przez „noc”, jeśli nie straci z pola widzenia swojej Gwiazdy, kończy terapię z całkowicie nową perspektywą na swoje przeszłe i dotychczasowe życie. Przez noc weszła w dzień, z ciemności w światło, z lęku w nadzieję, z niepokoju w pokój, z przygnębienia w radość, z niepewności w śmiałość.
16
PW: Skąd wzięła się nazwa: Miejsce Wzrastania? BŁ: U początku nazwy i misji Miejsca Wzrastania było Słowo Boże, szczególnie to, które mówi o wzrastaniu. Przytoczę jeden fragment z Ewangelii św. Łukasza: „Jezus wzrastał w mądrości, latach i łasce” (Łk 2,52). Zależy mi by poprzez psychoterapię, rekolekcje, warsztaty pomagać osobie właśnie w jej wzroście w mądrości i łasce. Tym, co również zdecydowało o wyborze nazwy, to misja MW, którą jest pomoc osobie w odzyskiwaniu wewnętrznej integracji oraz rozkwitaniu na różnych polach jej życia. Pamiętam też dzień, kiedy razem z bratnią duszą zastanawiałam się, czy to odpowiednia nazwa, czy na pewno jest miła Bogu, czy dobrze rozeznałam… Wspólnie pomodliłyśmy o światło z Wysoka w tej sprawie, po czym udałyśmy się razem akurat na Najświętszą Ofiarę do Kościoła Ducha Świętego oo. Jezuitów, przy którym działa redakcja „Podaj Dalej”. Obie byłyśmy niemało zaskoczone, gdy ojciec w kazaniu użył co najmniej pięć razy czasownika „wzrastać”. Tym bardziej, że odnosił się do Ewangelii z dnia, w której akurat ten konkretnie czasownik nie występował. Była to przypowieść o siewcy.
PW: Ciekawa jestem, co Pani widzi, patrząc na logo MW? BŁ: To co zamierzałam wyrazić, to: kwiat symbolizuje osobę. Pęknięcie przebiegające przez serce – konkretną ranę danej osoby, która ogranicza jej wzrastanie. Trzy krople nawadniające roślinę, poprzez wniknięcie w ranę symbolizują Boga w Trójcy Świętej
Jedynego oraz Jego uzdrawiającą i dającą wzrost łaskę. PW: Jakie funkcje pełni Pani w MW? Kto je z Panią współtworzy? BŁ: Obecnie prowadzę MW po ludzku sama. O Bożej perspektywie była już mowa. Jestem otwarta na współpracę z innymi specjalistami. Miejsce Wzrastania tworzą więc przede wszystkim odbiorcy mojej pracy. Przy okazji naszej rozmowy, zapraszam do kontaktu, najlepiej mailowego: miejscewzrastania@gmail.com osoby zainteresowane włączeniem się w misję MW. PW: Spośród propozycji oferowanych przez MW arteterapia wydaje się być najmniej znaną. Może Pani krótko opisać, na czym ona polega?
PW: Na jakich problemach głównie skupia się Pani w swojej pracy? BŁ: W mojej praktyce psychoterapeutycznej przeważa towarzyszenie w zdrowieniu osobom, które doświadczyły molestowania bądź wykorzystania seksualnego. Ofiary nadużyć przez wiele lat cierpią w samotności. Część osób odzyskuje pamięć podczas terapii. Do Miejsca Wzrastania przyszły zaś z powody skutków traumy (zupełnie tego nie łącząc), np. trudności ze współżyciem po ślubie. PW: MW wyrasta z antropologii chrześcijańskiej. Czy osoba niebędąca chrześcijaninem może skorzystać z oferty MW? BŁ: Oczywiście. Wśród moich pacjentów były osoby poszukujące czy niepraktykujące. Świadomie wybrały właśnie terapeutę, o którym wiadomo, że jest katolikiem, spodziewając się od niego pracy zgodnej z wyznawanymi wartościami. Niektórzy mówią, że wiedząc o chrześcijańskich korzeniach terapeuty czują się bezpieczniej. Gdy rozpoczynamy warsztat modlitwą, uczestnicy są do niej zaproszeni w wolności swojego serca. Modli się oczywiście tylko ten, kto chce.
MIEJSCE WZRASTANIA
BŁ: Arteterapia, proponowana w MW, jest warsztatową formą spotykania się ze sobą przez poezję. Poprzez tego typu spotkania osoba zmęczona hałasem, brzydotą i chaosem, który dotyka ją np. w miejscu pracy, gdzie dominuje skupienie na bezwzględnym wypracowywaniu zysków; na ulicy upstrzonej reklamami, często przekraczającymi podstawową przyzwoitość; wulgaryzmami którymi okraszone są wypowiedzi mijanych przechodniów, może odetchnąć świeżym powietrzem zawartym w pięknym języku, w głębi myśli, w wyzwalającej osobiste odniesienia metaforze. Ponadto ta pozornie zabawa z tekstem niejednokrotnie podprowadza uczestników pod np. drzwi w ich sercu dawno nie otwierane. Podam przykład. Podczas arteterapii z okazji Dnia Kobiet z poezją Agnieszki Osieckiej słuchałyśmy siebie m.in. poprzez zasłuchanie w jej utwór Dookoła noc się stała, w którym napisała „Jeszcze z Tobą nie obiegłam, wszystkich mórz i jezior, jeszcze ci nie uwierzyłam, tak jak ludzie wierzą”. Osoba, do której trafił on losowo, w trakcie czytania nie była w stanie ukryć poruszenia, którego doświadczyła. Jednocześnie jej zaangażowanie rezonowało w całej grupie osobistymi odniesieniami. Na koniec podzieliła się z nami, że czytając ten utwór przypomniała sobie relację z mężczyzną, która tkwi w niej jakby różanym cierniem, a z czego zupełnie nie zdawała sobie sprawy. Dodała też trochę z uśmiechem, że płakała już rozważając Słowo Boże, nie spodziewała się natomiast, że do łez kiedykolwiek poruszy ją cudzy wiersz. Doświadczyłyśmy razem z nią, że „Duch przenika wszystko (...)” (1Kor 2,10). Arteterapia z poezją, z założenia, ma wydać owoc, choćby drobny, w tym, do czego odbiorca wraca. Oczywiście osoba sama decyduje, czy
tak się stanie, czy pójdzie w kierunku np. zaspokojenia ważnej dla siebie potrzeby, którą uświadomiła sobie w trakcie arteterapii.
PW: Jakie miejsce w działalności MW zajmuje tematyka męskości i kobiecości? BŁ: Istotne. Męskość i kobiecość to z Bożego zamysłu ukonkretnienie człowieczeństwa. Służba osobie zakłada więc jednocześnie ukierunkowanie na wzmacnianie jej tożsamości. Wielu mężczyzn i kobiet doświadcza rozmaitych blokad w sferze budowania bliskich więzi. Wiąże się to m.in. z ich dużą niepewnością co do własnej osoby. Jakby nie mieli dostępu do swoich naturalnych zasobów wynikających z obdarowania przez Stwórcę konkretną płcią. Celem psychoterapii bądź warsztatów rozwojowych jest, ogólnie rzecz ujmując, pomoc osobie w odzyskaniu dostępu do jej bogactwa i pomoc w czerpaniu zeń z pożytkiem dla siebie i dla bliźnich we współpracy z łaską Bożą. PW: Porozmawiajmy teraz o warsztacie „Powstań Piękna'', który prowadzi Pani w MW. W jaki sposób był tworzony scenariusz tego warsztatu i jakie są jego cele? BŁ: Scenariusz współtworzyły, choć zupełnie nie zdają sobie z tego sprawy, moje pacjentki i kobiety, które dane było mi spotkać na rekolekcjach. Od nich dowiedziałam się,
17
jaki obraz siebie mają kobiety, co na to wpływa i jak przekłada się to na ich owocowanie w ich „teraz”: w przyjaźniach, w rodzinie, w pracy, w Kościele. Czerpię też od kobiet zaliczonych w poczet świętych i najpiękniejszej z niewiast – Maryi. Dalej, ze spojrzenia znanych mi mężczyzn, z Biblii i z tematycznych lektur. Celem „Powstań Piękna” jest na pewno swoiste podniesienie współczesnej kobiety osadzone na odnowieniu jej w świadomości swojej niezwykłej godności. Zachęcam do bardziej szczegółowego zapoznania się z przedmiotem warsztatu na stronie: www.miejscewzrastania.pl bądź na fb MW. Najbliższy toruński warsztat w czerwcu! ZAPRASZAM! PW: Zapewne wśród naszych Czytelników znajdą się sympatycy jak i sceptycy MW, a także osoby, które potrzebują pomocy, ale z różnych przyczyn obawiają się po nią udać. Czy są słowa, z którymi chciałaby Pani ich zostawić?
MIEJSCE WZRASTANIA
BŁ: Słowa dla sympatyków: Bardzo dziękuję Ci za każdą błogosławiącą Miejscu Wzrastania myśl. Słowa dla sceptyków: Proszę Cię, żebyś, gdy będzie Ci chociaż w niewielkim stopniu po drodze z propozycją Miejsca
Wzrastania, zdecydował się na skorzystanie z niej i ocenił poprzez osobiste doświadczenie czy jestem odpowiednią osobą, do wsparcia Twojego wzrostu. Osobie, która czuje, że potrzebuje pomocy, pragnę przekazać, że to jest bardzo ważna informacja, podobna do tej, gdy w aucie zapala się lampka kontrolna, np. stanu benzyny. Jeśli kierowca zlekceważy pulsujące światełko, naraża się na poważne kłopoty, np. ugrzęźnięcia w środku nocy na polnej drodze oddalonej znacznie od stacji benzynowej. Jeżeli Ty zlekceważysz sygnały, które np. wysyła do Ciebie Twój organizm w postaci narastającej drażliwości czy lęku blokującego Cię na rozwój dobrych relacji, możesz w dłuższej perspektywie zaszkodzić sobie lub innym. Na pewno warto odważyć się na rozmowę i zobaczyć swój problem z perspektywy wzbogaconej o spojrzenie osoby do tego przygotowanej. Od maja będzie można skorzystać z pierwszej konsultacji psychoterapeutycznej w MW bezpłatnie. Proszę zaznaczyć taką swoją potrzebę przy zapisywaniu się. PW: Serdecznie dziękuję za rozmowę!
Ogłaszamy nabór do redakcji naszego okazjonalnika!
Poszukujemy osób do: ERRATA W poprzednim numerze zamieściliśmy błędną datę kanonizacji św. Józefa z Kupertynu. Ten człowiek nie mógł zostać świętym 80 lat przed ogoszeniem go błogosławionym – o. Grzegorzowi gratulujemy spostrzegawczości. Poprawna data kanonizacji to 16 lipca 1767 roku.
– pisania artykułów, – korekty, – składu tekstu, – tworzenia grafiki, – redagowania fanpage’a. Jesteś zainteresowany? Napisz do nas! ideal.maksymalny@interia.pl
20 18
Kochaj! Roksana Król
Nowotwór, asertywność, troska o innych, Pan Bóg – czy to są wyzwania na miarę XXI wieku? Czy zastanawiałeś się, jak przeżywasz swoje życie? Czy jesteś wdzięczny sobie za jakość swojego życia? 22 – CZAS NA ŚMIERĆ? Kilka miesięcy temu na moją półkę trafiła kolejna już książka Reginy Brett – Kochaj. Autorka w 50 lekcjach przedstawia historię swojego życia, swoich przyjaciół, napotkanych na ulicy nieznajomych. Wątek, który przewija się w książce, to jej walka z rakiem. Rak – słowo, które paraliżuje. Szczególnie trudne dla osób, które usłyszały to słowo z ust lekarza.
«Niektórzy ludzie nie potrafią mówić „Nie”. Ich jedyny sposób na odmowę to choroba albo wypadek. Moje ciało nie musi już krzyczeć, żeby zwrócić na siebie uwagę.» *
ODDAJ PELERYNĘ
Od dzieciństwa jesteśmy uczeni podporządkowywania się innym ludziom i spełniania ich oczekiwań. Ile razy słyszeliśmy, że musimy słuchać rodziców, wychowawców, nauczycieli, profesorów, przełożonego, pracodawcy, etc.? Ile razy mieliśmy w głowie słowo „nie”, które zostało zepchnięte z podświadomości, dlatego że nie wypada wypowiedzieć go głośno? Ludzie błędnie interpretują, że mówienie „nie” jest niegrzeczne, niemiłe, prowadzi do konfliktu albo może przekreślić plany na przyszłość. Sama odmowa nie jest zła. Niepoprawny może być jedynie sposób, w jaki się odmawia. Mówienie „nie” w sposób asertywny wyraża szacunek dla siebie i swojego czasu. Umiejętność bycia asertywnym to zdolność odnalezienia się między agresją a uległością.
CHOROBA
4 lutego obchodzimy Światowy Dzień Walki z Rakiem a 11 lutego Światowy Dzień Chorego. W książce Kochaj czytałam o raku – o tym jak ta choroba siała spustoszenie w rodzinie autorki. Rak to choroba cywilizacyjna, która może dotknąć każdego. Zadałam sobie pytanie – czy znam osobę, która choruje/chorowała na nowotwór?
szczęśliwa? Czy właśnie tak chciałam przeżyć dany mi czas na ziemi?
Według danych GUS na raka umiera ponad 8 milionów osób rocznie. W Polsce rak zabija blisko 100 tysięcy osób, z czego około 94 tysiące umiera w wyniku nowotworów złośliwych.
STOP
Studia, praca, duszpasterstwo akademickie, wolontariat, siłownia, wyjście na piwo, film w kinie, urodzinowe przyjęcie-niespodzianka dla przyjaciół, kawa nad Wisłą, w tzw. międzyczasie zapłacenie rachunków, sprzątanie mieszkania, wysłanie maili, wykonanie telefonów na wczoraj… Po prostu życie. Bez refleksji, byle odhaczyć kolejne wykonane zadanie na liście „to do”. Jest moment, w którym organizm się buntuje. Jak długo jeszcze będziesz mnie tak traktować? – mogłabym usłyszeć. Stop! Teraz zaczyna się prawdziwa refleksja nad życiem. Czekanie w kolejkach od lekarza do lekarza, dziesiątki badań, skierowań do specjalistów, wewnętrznego buntu: „Dlaczego ja? Dlaczego teraz? Mam egzamin, treningi, pracę…”. Mam 22 lata, mój organizm powiedział dość (nie pierwszy raz). Co będzie jak mnie jutro nie będzie? Jak przeżyłam swoje życie? Czy jestem
19
«Nie sądziłam, że tak trudno będzie mi troszczyć się o siebie. (…) Łatwo mi było troszczyć się o wszystkich poza sobą. (…) Uświadomiłam sobie, że powinnam zanurzyć się głębiej we własnym życiu. Napełnić swoją wewnętrzną studnię radością, śmiechem, muzyką, żeby moje serce miało skąd czerpać siłę. Musiałam zrobić miejsce dla siebie we własnym życiu – i zacząć mówić innym „nie”.» W mojej głowie zrodziła się myśl: kto się teraz tym wszystkim zajmie, jak powiem „nie”? «Ten – kto robił to zawsze – Bóg. (…) Poprosiłam Boga o siłę, żeby wreszcie zrzucić pelerynę supermana. Kusiło mnie, żeby tego nie robić. Mogłabym nadal wierzyć, że potrafię wybawić każdego z opresji.»
WYZWANIE
niezależnie czy masz 19, 22, 28, 35, 50 czy 70 lat. Wyzwaniem jest wsłuchanie się w potrzeby swojego organizmu. Wyzwaniem jest mówienie „nie”. Wyzwaniem jest miłość do samego siebie. Wyzwaniem jest zaufanie Bogu, że to On zatroszczy się o wszystko. «Kiedy zaczynasz tracić ukochanych ludzi, uczysz się jeszcze bardziej kochać życie. Mocniej i dłużej przytulasz bliskich. Śmiejesz się głośniej i żyjesz odważniej, nie nie ma co czekać, panie i panowie. To. Jest. Nasze. Życie. Delektujmy się nim w pełni – jego mroczną i jasną stroną, chaosem i magią.» *wszystkie cytaty pochodzą z książki Kochaj Reginy Brett.
Nowotwór to wyzwanie. Możesz dowiedzieć się, że chorują twoi bliscy, a nawet ty sam
POWIŚLE
Jestem z Powiśla - to widać Cezary Macikowski
Rozpoczęcie studiów oznacza zawarcie nowych znajomości. Gdy przeprowadziłem się do Torunia, zacząłem mieć styczność z osobami pochodzącymi z różnych stron Polski. Zastanawiałem się nad tym: co ja, jako chłopak mieszkający między Iławą a Malborkiem, mogę reprezentować w porównaniu z osobami z większych i bogatszych miast, np. Poznania czy Bydgoszczy? Tak naprawdę wiele, chociażby pokazać, że jestem zadowolony z rodzinnych stron i mam możliwość opowiedzenia o miejscach, w których dorastałem.
Kilka słów o Powiślu
Powiśle obejmuje niewielki obszar na wschodnim brzegu Wisły na północy Polski, którego miejscowości wchodzą w skład dwóch województw: pomorskiego i warmińsko-mazurskiego. Wśród nich: Elbląg, Malbork, Kwidzyn, Iława, Susz i Sztum. Wyodrębnienie Powiśla, jako regionu, wynika
20
z postępującego zjawiska samoidentyfikacji mieszkańców tych terenów, którzy nie utożsamiają się ani z Pomorzem, ani z Mazurami. W tym artykule wspomnę o czterech miastach Powiśla, z którymi związana jest moja przeszłość.
Susz
W Suszu wychowywałem się i dorastałem. To miasto znalazło się w granicach Polski po zakończeniu II wojny światowej w 1945 r. Do tego czasu od XIV wieku Susz wchodził w skład Państwa Zakonu Krzyżackiego, następnie Prus, a potem Niemiec. Okazja włączenia Suszu do Polski pojawiła się w 1920 r., gdy na Warmii, Mazurach oraz Powiślu odbył się plebiscyt, w którym ludność miała zdecydować o przynależności do Niemiec lub do Polski. Jednak ogromna większość mieszkańców głosowała za pozostaniem w granicach Niemiec. Susz jest małym miastem, które leży w województwie warmińsko-mazurskim. W tym mieście widoczny jest od wielu lat stopniowy rozwój zarówno pod względem infrastruktury, architektury, jak i działalności społecznej.
Najważniejszym wydarzeniem, które ma zdecydowany wpływ na rozwój i promocję miasta, są odbywające się od 1991 r. zawody triathlonowe (pływanie, rower, bieg), na które przybywają zawodnicy z rożnych stron Polski, jak i zza granicy. Ta dyscyplina sportowa stopniowo zyskuje popularność w naszym kraju, chociaż jeszcze jest wielu, którzy o niej nigdy nie słyszeli. Od 2011 r. swój udział mają także znane osoby życia publicznego i kulturalnego, chociażby aktorzy: Piotr Adamczyk, Tomasz Karolak czy Magdalena Boczarska. Podczas zawodów na koncertach śpiewają znani wokaliści i zespoły, np. Kamil Bednarek czy Kombii.
Malbork
Wiele osób zna Malbork i kojarzy go z Zamkiem Krzyżackim. Otóż to prawda, ponieważ w dawnej stolicy Państwa Krzyżackiego, znajduje się największy Zamek Krzyżacki w Europie. Dla Malborka jest on najważniejszą atrakcją turystyczną. Na jego terenie kręcono sceny do filmu Krzyżacy (1960) Aleksandra Forda i Stawki większej niż śmierć (2012) Patryka Vegi.
Kwidzyn
W okresie międzywojennym na obszarze ówczesnych Niemiec powstały dwa polskie gimnazja. Jedno z nich funkcjonowało w Kwidzynie w latach 1937-1939. Obecnie jest to liceum, którego patronem jest dr Władysław Gębik, nauczyciel i dyrektor dawnego gimnazjum. Warto wspomnieć, że w tym liceum kultywowane są tradycje z tamtego okresu, przede wszystkim beaństwo. Co roku od połowy września do 10 listopada pierwszoklasiści noszą stroje, np. owcy, smoka oraz wykonują różne zadania maturzystów, np. muszą zaśpiewać piosenkę, zatańczyć. Także sami pierwszoklasiści rywalizują ze sobą w zawodach sportowych i konkursie talentów. Okres beaństwa służy integracji między pierwszoklasistami a maturzystami, dzięki czemu absolwenci dobrze wspominają czas nauki w liceum.
Największym z opisywanych przeze mnie miast jest Elbląg. W okresie, kiedy obowiązywał podział na 49 województw, Elbląg był stolicą województwa elbląskiego. W swojej historii miasto znajdowało się w granicach Polski od zakończenia wojny trzynastoletniej do pierwszego rozbioru, a ze względu na posiadany port był obok Gdańska głównym miastem portowym, co miało znaczenie w rozwoju handlu. Charakterystycznym punktem Elbląga jest katedra św. Mikołaja położona na Starym Mieście. Wjeżdżając do Elbląga z odległości kilku kilometrów można zauważyć wieżę katedralną, która ma 97 metrów wysokości. Z niej można zobaczyć panoramę całego Elbląga i jego okolic. Innym ważnym miejscem Elbląga jest Stare Miasto, które wbrew pozorom jest jednym z najmłodszych w Polsce. Wyjaśniam dlaczego: otóż zimą 1945 r., kiedy żołnierze Armii Czerwonej zajęli Elbląg, postąpili z miastem podobnie, jak z pozostałymi miejscami w ówczesnych Prusach Wschodnich należących do Niemiec. Przez następne 40 lat Stare Miasto składało się przede wszystkim ze zgliszcz i ruin. Dopiero w latach 90. rozpoczęto odbudowę na większą skalę.
POWIŚLE
Zamek stanowił fenomen wśród budowli średniowiecza. Podobno garnizon w razie oblężenia mógł się bronić nawet 2 lata. Podczas wojny trzynastoletniej Polakom udało się wykupić go od najemników czeskich, którzy nie dostawali wówczas żołdu. W 1945 r. Zamek został zrujnowany przez Armię Czerwoną, jednak zabytek został odbudowany po wojnie. Kompleks zamkowy w Malborku jest na tyle rozległy, że podczas zwiedzania z przewodnikiem nie starcza czasu, aby zobaczyć wszystkie pomieszczenia Zamku.
Elbląg
Z Elbląga wychodzi od 25 lat jedna z najdłuższych pielgrzymek na Jasną Górę, bowiem grupy pielgrzymkowe w ciągu 15 dni mają do przejścia ok. 500 kilometrów trasy. Często trzeba w ciągu dnia przejść nawet 40 km. Mimo wysoko postawionej poprzeczki wędrówka z innymi na Jasną Górę do Maryi jest bogatym doświadczeniem dla człowieka. Podczas pierwszej swojej pielgrzymki w 2013 r. zobaczyłem inny obraz wspólnoty niż znałem dotychczas – ludzi będących sobą, radosnych, tak samo jak ja zmęczonych, ale gotowych pomóc.
Podsumowanie
Pochodzę z małego regionu – Powiśla, które położone jest na północy Polski w granicach województwa warmińsko-mazurskiego i pomorskiego. Chociaż nie jest to obszar rdzennie polski, to jednak ma on swoją historię, swoje zabytki, atrakcje, które przyciągają zwiedzających. Podobnie jak Laska z filmu Chłopaki nie płaczą powiem: życia nie oszukam, jestem z Powiśla. Jest to dla mnie kraj dzieciństwa, w którym dorastałem i z którego wyszedłem w świat. Uwielbiam do niego wracać nawet na jeden dzień, żeby tam nabierać sił do dalszej aktywności życiowej w Toruniu.
21
Sekunda Trzy krzyżyki Czwórka pod trójką A wielkie Ósemka Kropka Toczek Brakuje mi jednej sekundy Gdzie jesteś? Poszukam Cię na polach Odnajdę Twoje sąsiadki-linie Nawet jeśli zmieniłaś swój tryb Zwiększono Cię lub zmniejszono Ujęto w nawias Wiem, że nie jesteś najważniejsza Nie potrzeba Cię do pięknej harmonii Możesz wprowadzić dysonans Ale istniejesz
WARSZTAT
Potrzebna jesteś do stworzenia kilku słów Bez Ciebie nie powstanie Remi, aha oraz DS Hades brzmi jakbyś w nim była Ale to zmyła Ty z nim nie masz nic wspólnego Sekundo, wracaj! Chcę Cię usłyszeć Chcę, by zabrzmiał Twój charakterystyczny ton Świat nie jest idealny Zepsuj triadę harmoniczną Choć na chwilę I wtedy usłyszałem ten akord … Dziękuję Wystarczy Już wiem, co to harmonia Ta muzyczna Niech sekunda brzmi tylko sekundę Wtedy będzie dobrze Harmonicznie Katarzyna Kowalewska
22