W numerze
Opowieść adwentowa 201 7 4–5 Cezary Macikowski
Boże Narodzenie u ludów 5–6 prawosławnych
Agnieszka Rydzyńska, Marta Staniszewska
Cisza 7
Patrycja Lewandowska
Zaproszenie dla mężczyzn 8–9 Jarosław Majewski
Sztuka pieczenia szarlotki 9 Błażej Wach
Odkryj w sobie pasję! 1 0 Paulina Frąckiewicz
Źródło profesjonalizmu 1 1 Piotr Paczkowski
O muzyce kościelnej słów kilka 1 2–1 3 o. Marek Stelmaszczuk SJ
Gdzie jesteś? 1 4–1 5
Patrycja Korytkowska
Medytacje 1 5–1 6
Barbara Kisicka
Najlepsze źródło rzeki 1 7 Daniel Frąckiewicz
Ad fontem 1 8
Katarzyna Kowalewska
Podaj Dalej
Mała-niemała Miłość Powoli kończy się adwent, już za tydzień Boże Narodzenie. Czekamy wraz z Maryją na przyjście Jezusa. A może wcale nie czekamy? Może upajamy się już melodiami kolęd płynących z głośników w sklepach i na ulicach? Po to, by dzień po świętach żyć już sylwestrem i mieć serdecznie dość atmosfery bożonarodzeniowej? Boże Narodzenie to nie tylko tradycja, ale przeżywane na nowo narodziny Zbawiciela. Co to tak naprawdę dla nas oznacza? Że na świat przyszła i po raz kolejny przychodzi Miłość – żywy Bóg. O tym, jaki On jest, przeczytamy na kartach Ewangelii i w różnego rodzaju modlitwach. Chcemy żyć prawdziwie? Przyjdźmy do Jezusa! On jest „źródłem życia i świętości”. Przeżywamy trudne chwile na uczelni, w pracy, relacjach? Przyjdźmy do Jezusa! Jego serce jest „źródłem wszelkiej pociechy” (Litania do Najświętszego Serca Pana Jezusa). Chcemy być szczęśliwi? Zaufajmy Miłosierdziu Bożemu! Ono jest „źródłem naszego szczęścia i wesela” (Litania do Miłosierdzia Bożego). Wszystkim czytelnikom życzę otwarcia się na Nowonarodzonego. Niech Jego miłość rozpala ludzkie serca i przemienia świat, aby każdy dzień był jak Boże Narodzenie. Bo najpiękniejsze dzieła rodzą się z miłości. A co dopiero Bożej miłości.
Okazjonalnik Akademicki ISSN 1 732-9000 nr 77 ŹRÓDŁO, grudzień 201 7 Duszpasterstwo Akademickie oo. Jezuitów [wydawca] ul. Piekary 24, 87-1 00 Toruń, tel. (56) 655 48 62 wew. 25 www.torun.jezuici.pl www.podaj-dalej.info /Okazjonalnik.Podaj.Dalej redakcja.podaj.dalej@wp.pl
[www] [Facebook] [e-mail]
www.podaj-dalej.info/reklama | reklama@podaj-dalej.info
[reklama]
Jeśli nie zaznaczono inaczej, publikowane materiały objęte są licencją Creative Commons Uznanie autorstwa-Użycie niekomercyjne 3.0 http://creativecommons.org/licenses/by-nc/3.0
[licencja]
Katarzyna Kowalewska [red. nacz.] o. Marek Stelmaszczuk SJ [opiekun] Barbara Kisicka, Karolina Matuszewska, [korekta] Aneta Suda, Martyna Tomaszewicz Patrycja Korytkowska, Agnieszka Rydzyńska Patrycja Lewandowska Katarzyna Kowalewska (s. 2, 1 9), Łukasz Włodarski (s. 1 9) Katarzyna Dutkowska, Daniel Frąckiewicz, Paulina Frąckiewicz, Karina Jurewicz, Alicja Kuligowska, Cezary Macikowski, Piotr Paczkowski, Kamil Sobociński, Marta Staniszewska, Błażej Wach, Paula Wydziałkowska, Karolina Zawiślak
[DTP] [okładka] [fotorelacje] [stała współpraca]
Opowieść adwentowa 201 7 Cezary Macikowski
ADWENT
Godzina szósta nad ranem. Na zewnątrz jeszcze ciemno i zimno, bo w końcu to był grudzień. Ledwo dwadzieścia minut wcześniej opuszczałem ciepłe łóżko, z którym nie chciałem się rozstawać, a w tym momencie siedziałem w ławce kościelnej półprzytomny z powodu małej ilości snu. Myślałem sobie: „Mam ćwiczenia i dwa wykłady, łącznie dobre siedem lub osiem godzin, a ja już czuję, iż brakuje mi sił”. Chciałem płakać, bo to zmęczenie było niemałe, a przy takim nie ma mowy, żebym jeszcze spędził następnych kilka godzin na zajęciach. Adwent w moim życiu Zapewne wielu z was, czytając powyższą historyjkę, nie odebrała jej zbyt dobrze. Spokojnie, dalszy ciąg był dla bohatera pozytywny. Po Eucharystii zmęczenie na ciele i duszy ustąpiło na rzecz radości i siły, którą pomnożyło spotkanie ze wspólnotą przy śniadaniu. Adwent jest jednym z moich najbardziej ulubionych okresów w ciągu roku liturgicznego. Dlaczego? Ponieważ poprzedza święta Bożego Narodzenia. Odbywają się wtedy moje ulubione roraty, zazwyczaj o poranku, kiedy każdy z nas zdecydowanie wolałby poleżeć jeszcze w ciepłym łóżku, niż chodzić do kościoła w mróz. W tym samym czasie, szczególnie gdy chodziłem do liceum, pojawiała się motywacja, aby podejmować wysiłki w nauce szkolnej, zawsze w drugiej połowie grudnia wraz z przerwą świąteczną nadchodził bowiem wyczekiwany i zasłużony, będący w moim odczuciu nagrodą, dłuższy odpoczynek.
Coś, co tygryski lubią najbardziej – roraty
Jak wspomniałem, uwielbiam uczestniczyć w roratach, mimo że momentami mam ochotę płakać ze zmęczenia. Poranne wstawanie, odczucie Maryi jako tej, która nosi Światłość Świata (Chrystusa), ciemny kościół, gdzie lampiony wiernych oświetlają mroki, po Eucharystii śniadanie ze wspólnotą, a przez resztę dnia towarzysząca pozytywna siła duchowa.
4
W wielu kościołach Eucharystie roratnie odbywają się o poranku. O godzinie, która rzuca wielkie wyzwanie, aby wstać, lecz jak się już to zrobi i pójdzie się do kościoła, to podobnie jak po uprawianiu sportu człowiek jest zadowolony. W mojej rodzinnej parafii roraty odbywały się o szóstej… wieczorem. Księża uzasadniali to tym, że dzieciom i młodzieży nie chciało się wstawać wcześnie rano i przychodzić na roraty. I tak frekwencja nie była imponująca. Kilka lat temu w wieczornej Eucharystii uczestniczył… tylko jeden chłopiec. Przynajmniej on. W każdym razie da się odczuć różnicę w porze dnia odprawianych rorat. W liceum, a co dopiero na studiach, w adwencie dzień bez rorat był dla mnie niczym dzień stracony, bo nigdzie indziej nie dostawałem takiej pozytywnej siły jak podczas Eucharystii i wspólnego posiłku ze wspólnotą. A kiedy adwent się kończył, to zaczynało mi tego brakować.
Fioletowy i różowy ornat
Adwent to nie są tylko roraty, lecz także, a przede wszystkim, przygotowanie duchowe do świąt Narodzenia Pańskiego. Wielu z nas zauważyło, że księża noszą wtedy fioletowe ornaty, podobnie jak w okresie Wielkiego Postu, tylko że adwent przeżywamy trochę radośniej. Wynika to z tego, że oczekujemy na przyjście Mesjasza. W lekcjonarzach dominują przede wszystkim czytania dotyczące nadejścia Zbawiciela, jakim był Chrystus, pochodzące z Księgi Izajasza. W odróżnieniu od pozostałych ksiąg Pisma Świętego tę charakteryzuje to, że każdy wers w niej zawarty jest dłuższy. Inną rzeczą charakterystyczną jest różowy kolor ornatu. W trzecią niedzielę adwentu (w tym roku 17 grudnia) zobaczymy księży odprawiających Eucharystię właśnie w takim ornacie. Kolor ten symbolizuje radość wypływającą z oczekiwania na narodziny Chrystusa, a sama niedziela nazywa się gaudete, co oznacza radość. Kiedyś w adwencie kładziono nacisk na pokutę, na to, by nie było muzyki z organów czy kwiatów w kościele. A żeby przez cały adwent nie panował ponury nastrój, postanowiono podczas Eucharystii celebrować radość związaną z oczekiwaniem na narodziny Chrystusa. Nie zdziwię się, jak na niektórych twarzach pojawi się uśmiech na widok księży w różowych ornatach.
I na święta życzenia
Drodzy czytelnicy, w związku ze zbliżającymi się świętami Narodzenia Pańskiego chciałbym wam życzyć udanego i mile spędzonego czasu w gronie rodzinnym lub innym, byle nie samotnie. Abyście nie pomyśleli, że zapomniałem
o okresie przedświątecznym, to w tym miejscu pragnę życzyć owocnych przygotowań do Bożego Narodzenia, szczególnie pod względem duchowym. Niech Chrystus będzie najważniejszy, a wszystko pozostałe niech ma odpowiednie miejsce.
Boże Narodzenie u ludów prawosławnych Agnieszka Rydzyńska, Marta Staniszewska
Boże Narodzenie w wierze prawosławnej jest jednym z 12 tzw. wielkich świąt. Tak jak i 3 inne poprzedza je post (zwany Postem Filipowym) trwający 40 dni i kończący się wigilią. Święta trwają 3 dni (nie licząc wieczoru wigilijnego), aby podkreślić udział w nich Trójcy Świętej.
Wigilia
Wieczerza wigilijna jest jedynym posiłkiem w trakcie tego dnia i poprzedza ją modlitwa. Wierni dzielą się prosforą, czyli wypiekanym przaśnym chlebem, odpowiednikiem opłatka w Kościele katolickim. Prosfora (z gr. ‘ofiara’) to chleb używany w Kościele wschodnim do konsekracji i komunii. W czasach Chrystusowych prosforą nazywano wszystkie dary, które były przynoszone na nabożeństwa przez wiernych. Gdy oddzielono jednak wspólne wieczerze od nabożeństw, prosfora stała się chlebem liturgicznym. Ma ona kształt dwóch małych krążków, które mieszczą się w dłoni. Mniejszy kawałek nakładany jest na większy. Górny ozdabia się pieczątką, najczęściej w kształcie krzyża, choć pojawiają się też inne znaki (oznaczające miejsca święte bądź samych świętych). Podczas prawosławnej wigilii prosfora pełni rolę opłatka, którym wierni dzielą się, składając sobie życzenia. Na stole pojawiają się
wtedy tradycyjne potrawy, tj. karp w galarecie, pierogi z kapustą i grzybami czy barszcz z uszkami. Znajdziemy także sianko pod obrusem oraz dodatkowe nakrycie dla niespodziewanego gościa.
B OŻE N ARODZENIE
Od wieków narodzenie Chrystusa świętujemy 25 grudnia, natomiast prawosławni obchodzą to święto 13 dni później, 7 stycznia (zgodnie z kalendarzem juliańskim).
Przebieg dni/ święta
Pierwszego dnia w cerkwiach odprawiana jest liturgia świętego Bazylego Wielkiego, by sławić przyjście na świat Jezusa w mieście Betlejem. Drugiego czci się Najświętszą Maryję Pannę, która poprzez narodziny Dzieciątka połączyła ze sobą niebo i ziemię. Natomiast trzeciego wspomina się pierwszego męczennika, świętego Stefana. Podczas ostatnich dwóch dni świąt odprawia się liturgię św. Jana Złotoustego.
Charakterystyczną różnicą między wystrojem kościoła prawosławnego a chrześcijańskiego jest brak żłóbka w cerkwi. Wierni adorują ikonę Bożego Narodzenia, która nawiązuje do świętej historii. Ikonę wystawia się na środek świątyni. W cerkwiach stroi się choinki. W tym czasie wierni prawosławni pozdrawiają się słowami: „Christos rożdajetsia – sławitje jeho” („Chrystus się rodzi – wychwalajcie go”).
5
Boże Narodzenie jest świętem, kiedy to natura chyli się przed Chrystusem. Teksty liturgiczne niosą, że cała przyroda składa ofiarę Chrystusowi: pasterze przychodzą z pokłonem, mędrcy z darami, ziemia ofiaruje grotę, a ludzkość przynosi w ofierze Matkę, która jest najdoskonalszym z ludzkich istnień. Wieczorem o godz. 17.00 w cerkwiach odbywa się nabożeństwo Wielkiej Wieczerni, po którym kolędnicy wyruszają w drogę po okolicy. Zamiast szopki niosą ogromną, ręcznie zrobioną gwiazdę, nieodłączny i jedyny atrybut prawosławnych kolędników. Po nocnych nabożeństwach wszyscy spotykają się w zaciszu domowym, w rodzinnym gronie.
Poza murami…
B OŻE N ARODZENIE
Prawie w każdej parafii organizowana jest grupa kolędnicza. W województwie podlaskim można je spotkać nie tylko na wsiach, ale i chociażby w Białymstoku. Wyznawcy prawosławia śpiewają około stu kolęd. Na wsiach pierwszego dnia świąt gospodarze dają zwierzętom wodę święconą do picia i siano z wigilijnego stołu do jedzenia po to, by w domu nie zabrakło zdrowia i pomyślności. Trochę święconej wody w tej samej intencji wlewa się do studni.
Statystycznie
Według GUS-u liczbę wyznawców prawosławia w Polce na rok 2016 szacuje się na około 504 400. Największe ich wspólnoty żyją w diecezjach białostocko-gdańskiej oraz warszawsko-bielskiej. Liczbę duchownych szacuje się na 472, świątyń na 439, parafii na 243, a dekanatów na 27. Prawosławni z południowo-wschodnich regionów Polski Boże Narodzenie obchodzą według kalendarza juliańskiego, czyli dopiero 7 stycznia. Jednak wyznawcy religii prawosławnej mieszkający w Warszawie i w niektórych zachodnich regionach Polski przeżywają święta w tym samym czasie co katolicy, czyli wg kalendarza gregoriańskiego.
Wyjaśnienia:
POST FILIPOWY – 8 listopada, w dzień po cerkiewnym wspomnieniu świętego apostoła Filipa, prawosławni i wierni katolickich obrządków wschodnich posługujący się liturgicznym kalendarzem juliańskim rozpoczęli trwający 40 dni post przed Bożym Narodzeniem –
6
nazywany również Postem Filipowym. Podobnie jak adwent w Kościele rzymskokatolickim stanowi on czas duchowej odnowy przed uczczeniem tajemnicy wcielenia. LITURGIA ŚW. BAZYLEGO WIELKIEGO – w cerkwi odprawia się ją w czwartek, wierni wspominają wtedy ostatnią wieczerzę. Wieczorem wyznawcy prawosławia uczestniczą w nabożeństwie pasyjnym. Wysłuchując 12 fragmentów Ewangelii poświęconych Męce Pańskiej, trzymają zapalone świece. ŚWIĘTY STEFAN – (inaczej święty Szczepan) apostoł Kościoła prawosławnego, zwany pierwszym męczennikiem. Z pochodzenia Żyd. Zwierzchnik grupy nazywanej hellenistami. Pragnął zreformować judaizm poprzez powrót do jego korzeni. Ukamienowany ok. 36 roku n.e. przez ludność żydowską zamieszkującą tereny Jerozolimy: „Wyrzucili go poza miasto i kamienowali, a świadkowie złożyli swe szaty u stóp młodzieńca, zwanego Szawłem. Tak kamienowali Szczepana, który modlił się: «Panie Jezu, przyjmij ducha mego!» A gdy osunął się na kolana, zawołał głośno: «Panie, nie poczytaj im tego grzechu!» Po tych słowach skonał” (Dz 7,58–60). LITURGIA JANA ZŁOTOUSTEGO – (Chryzostoma) podejmuje wątek „chwały Bożej”, podkreślając istnienie Boga, Jego wielkość i świętość. Wątek ten ma korzenie w Piśmie Świętym; szczególnie silnie podejmowano go w Izraelu po niewoli babilońskiej. Kolejnym istotnym tematem jest stworzenie człowieka na obraz i podobieństwo Boże oraz związana z tym wydarzeniem Jego miłość do człowieka. OBJAWIENIE PAŃSKIE – w tradycji prawosławnej znane bardziej pod nazwą Epifanii. Jest to jedno z 12 głównych świąt obchodzonych w roku liturgicznym. Przypada na 19 stycznia. Wprowadzono je na początku IV wieku na Wschodzie w celu wyparcia popularnego święta narodzin boga Aiona. Prawdopodobnie pod wpływem ówczesnych ruchów religijnych Epifanię zaczęto uznawać także za pamiątkę chrztu Jezusa w Jordanie. Łączy ona bowiem objawienie się Boga człowiekowi i pierwsze objawienie się Trójcy Świętej podczas Chrztu Pańskiego. Wyznawcy prawosławia określają potocznie grupę tych świąt, obchodzonych jednego dnia, jako święto Jordanu.
Cisza
Patrycja Lewandowska
To pierwsza reakcja większości moich rozmówców. Nie spodziewali się. Nikogo nie uprzedziłam, więc też nikt nie miał przygotowanej odpowiedzi. Co byś zrobił/zrobiła, gdybyś spotkał/spotkała Jezusa? – Trudno to sobie wyobrazić. – Wow, nie wiem. Nie, nie wiem. Byłabym zdziwiona, ale chyba bym się cieszyła.
– Podziękowałabym Mu za wszystko, co mnie spotyka. – Możesz na moment wyłączyć dyktafon? Zadaj mi to pytanie za chwilę, bo zupełnie się nie spodziewałem. Nigdy nad tym nie myślałem. – Zaczęłabym z Nim rozmawiać, pytać Go o różne rzeczy. – Nie wiem… Ciekawe pytanie. Nie, nie wiem, nigdy o tym nie myślałem. – Zapytałabym Go dlaczego? Po co to wszystko?
– Trudno pomyśleć o tym tak na poważnie.
– Pewnie bym oniemiał, a potem zaczął pytać.
– „Cześć”. Powiedziałabym Mu: „cześć”. W sensie to jest ktoś, kogo traktuję jako ziomka, nie? Takiego przyjaciela, więc po prostu powiedziałabym Mu: „cześć”.
– Trudne pytanie, mogłaś uprzedzić. Kurde, nie wiem. Zszokowałaś mnie.
– Niedowierzanie. Tyle. Niedowierzanie. – Otworzyłabym ramiona i mocno się w Niego wtuliła. To by było super. – Dzień jak co dzień. – Wow, ucieszyłabym się! – Nie wiem… Podziękowałabym Mu, że cały czas jest przy mnie, że się mną opiekuje. – No co ty… Nie no, bez jaj. Chyba bym stała i nie wiedziała, co ze sobą zrobić.
– Zaskoczyłaś mnie tym pytaniem. Nie wiem, przywitałbym Go jakoś. Tylko co bym Mu powiedział na przywitanie…? – Porównałabym Go z tym Jezusem, którego znam z obrazu siostry Faustyny. Zastanawiam się, czy jest podobny. – Chciałabym Go poznać. Jestem ciekawa Jego osoby. – Sorry, to dla mnie za duży stopień abstrakcji. – O, men! Nie wiem, rzuciłbym Mu się na szyję! – Jestem w szoku, nie wiem, co bym zrobił.
– Yyy… koleżanka odpowie na to pytanie, ja nie potrafię.
– Poprosiłabym Go, żeby już nigdy więcej mnie nie zostawiał.
– Starałbym się spojrzeć Mu w oczy.
– No żeś poleciała z pytaniem. Nie wiem, a ty wiesz, co byś zrobiła?
– Ja niestety bym nie uwierzyła, że to On. – Otworzyłbym oczy i chyba bym uklęknął. Podniósłbym dłonie do góry i powiedział: „To jest ten czas”. – Nie mam pojęcia. Normalnie spotykam Go w kościele i tak dalej, ale jakby tak fizycznie mi się pokazał, to pewnie na początku padłbym na twarz czy coś. – Poprosiłabym, żeby mnie przytulił.
REPORTAŻ
– Myślę, że trochę bym się przestraszył. To nie jest coś takiego, co się normalnie zdarza. Co innego, jak przychodzi w modlitwie, a co innego, jakby tak na serio przyszedł.
– Chyba bym Go przytuliła. Nie, na pewno bym Go przytuliła, ale tak mocno, mocno, mocno! A potem chciałabym Go zatrzymać.
Mój dyktafon zarejestrował długie chwile ciszy. Kiedy zadawałam ludziom pytania, widziałam, jak ich twarze nagle się zmieniają, poważnieją. Kilka osób zrezygnowało z udzielenia odpowiedzi, co też w gruncie rzeczy było jakąś odpowiedzią. Kochani wierzący i niewierzący, zbliżają się święta Bożego Narodzenia, dlatego w obliczu agresywnej komercji, kryjącej się dziś za prawie każdym rogiem, życzę wam ciszy. Pozwólmy jej przemówić.
7
Zaproszenie dla mężczyzn Jarosław Majewski
Mam na imię Jarek. Opowiem wam świadectwo mojego życia związane ze służbą liturgiczną. Już od 39 lat służę przy ołtarzu – najpierw jako ministrant, potem lektor, a teraz jako akolita. Chciałbym też zaprosić panów (w każdym wieku!) do pójścia w moje ślady. Moje świadectwo
S ŁUŻBA LITURGICZNA
Rozpocząłem służenie do mszy św. jako ministrant zaraz po pierwszej komunii świętej. Szybko też zacząłem czytać i w ostatnich klasach podstawówki stałem się już pełnoprawnym lektorem. W mojej rodzinie to mama trzymała nas przy wierze, tata był alkoholikiem. Służba liturgiczna pozwalała mi przetrwać trudne momenty, szczególnie te związane z relacją z ojcem. Po maturze w 1989 roku zacząłem studia w Toruniu na wydziale historii, które ukończyłem. Bardzo szybko, bo już na pierwszym roku, trafiłem do duszpasterstwa akademickiego ojców jezuitów. Przez cały ten czas służyłem do mszy św. Bardzo pomocne okazały się dla mnie trzy sesje rekolekcji ignacjańskich. Pozwoliły mi zbudować swoje życie duchowe na nowo, na nich podejmowałem też najważniejsze decyzje, m.in. o małżeństwie, w którym jestem od 24 lat. Po podjęciu pracy zawodowej cały czas posługiwałem jako lektor, chociaż czyniłem to już na ogół w swojej macierzystej parafii. Dopiero trzy lata temu wróciłem do służenia u ojców jezuitów, ponieważ mogę tam uczestniczyć w Eucharystii o godzinie 19.00. Jestem ojcem trzech synów. Był taki czas, kiedy nie uczestniczyłem wspólnie z rodziną we mszy św. Ja szedłem na swoją, wtedy żona zostawała z dziećmi w domu, a potem się zamienialiśmy. Wyjście z nimi nie należało do łatwych, bo nasze pociechy były nieco niesforne. Do dzisiaj śmiejemy się z naszego najstarszego syna, który jako dziecko podczas Eucharystii co chwilę pytał się, czy już jest koniec i kiedy pójdziemy do domu. Teraz jest lektorem, stara się uczestniczyć we mszy św. codziennie i zdarza się, że robi to częściej niż ja. Obecnie również najmłodszy syn jest ministrantem. Jedynie średni nie służy do mszy św., ale nigdy na to nie nalegałem.
8
Co dało mi służenie przy ołtarzu? Takie pytanie dla mnie ma oczywistą odpowiedź. To po pierwsze niesamowita pomoc w zachowaniu mojej wiary, co nie znaczy, że nie upadałem i nie grzeszyłem. Owszem, zdarzało się i nadal się zdarza, ale służenie przy ołtarzu zachowało mnie od popełnienia najgorszych rzeczy, jakie mógłbym uczynić, gdybym nie był lektorem. W najtrudniejszym momencie mojego życia duchowego, w czasie największego kryzysu, świadomość tego, że gdybym mocniej zgrzeszył, to nie mógłbym służyć dalej przy ołtarzu, okazała się zbawienna. Bóg wyprowadził mnie mocną ręką i pozwolił mi pozostać z Nim w bliskości największych tajemnic, jakie są ukryte w Eucharystii. W ostatnim zaś czasie mnie, człowieka bardzo słabego, uczynił swoim narzędziem, abym jako akolita mógł nieść Go innym – ukrytego w Najświętszym Sakramencie – podczas mszy św. i odwiedzać z Nim chorych w ich domach. Trzeba widzieć radość tych ludzi, którzy nie tylko raz w miesiącu w czasie wizyty kapłana mogą przyjąć komunię św., ale czynią to w każdą niedzielę.
Po drugie widocznym znakiem, co do którego nie mam wątpliwości, jest dla mnie to, iż dzięki temu, że służę przy ołtarzu, moi synowie zachowali wiarę, a dwóch z nich poszło w moje ślady. Obecnie jestem w męskiej wspólnocie, w ramach której już dwa razy z rzędu byliśmy na rekolekcjach wakacyjnych. Uczestniczyliśmy w nich tylko my (ojcowie) i dzieci. Nasze małżonki pozostały w domu, a my z dziećmi mogliśmy budować relacje zarówno podczas modlitwy, jak wypoczynku.
Zaproszenie!
Mam nadzieję, że to świadectwo zachęci was do tego, aby odważyć się i stanąć przy ołtarzu naszego Pana. Miło jest mi robić wszystko
samemu w prezbiterium, ale zdecydowanie wolałbym dzielić się tym z innymi. Widzę was, panowie, często będących na mszy św. w tygodniu. Stańmy razem przy ołtarzu, nawet jeśli już macie przy sobie dziewczynę, którą kochacie. Do was zaś, dziewczyny, kieruję pytanie – czy myślicie, że moja żona tak chętnie pozwalałaby mi służyć podczas Eucharystii, gdyby nie wiedziała, że jej to się zwyczajnie „opłaca” w sensie duchowym? Wyślijcie swoich chłopaków do prezbiterium,
bo to wam się również „opłaci”, a zwłaszcza wtedy, kiedy zostaniecie już żonami i będziecie wychowywać wspólnie dzieci. Niech przykład mojego życia będzie zachętą, iskierką, która przyciągnie mężczyzn do służenia Panu podczas mszy św. tak blisko, jak tylko można.
Sztuka pieczenia szarlotki Błażej Wach
Adam (Ulrich Thomsen), zwolniony warunkowo z więzienia neonazista, trafia na wiejską plebanię. Tam, wraz z byłym tenisistą, a teraz pijakiem oraz arabskim emigrantem, który okrada stacje benzynowe, przechodzą proces resocjalizacji pod opieką pastora Ivana (Mads Mikkelsen). Adam jest jednak bardzo oporny i nie poddaje się w żaden sposób Ivanowi, co przeradza się w ich ciągłą walkę. Były więzień jako swoje główne zadanie, dzięki któremu ma się nawrócić, wybiera upieczenie szarlotki z jabłek rosnących w ogrodzie plebanii. Okazuje się, że zadanie nie jest wcale takie proste, a Adam musi mierzyć się z wieloma problemami.
Jabłka Adama
to film duńskiego reżysera Andersa Thomasa Jensena. Jest w nim dużo czarnego humoru, ale również wiele poważnych tematów. W gruncie rzeczy od widza zależy, w jakiej konwencji obejrzy ten film i czy dla niego będzie to komedia, czy dramat. Film ten
w znaczny sposób nawiązuje do Biblii. Świadczy o tym już sam tytuł. Ponadto na jabłoń, z której owoców ma być przygotowana szarlotka, cały czas spadają plagi. W filmie jest również nawiązanie do Księgi Hioba, w którego rolę wciela się pastor Ivan. Starcie pastora z neonazistą to nieustająca walka dobra ze złem. Jednak czy w tym starciu tylko zwolniony warunkowo więzień potrzebuje pomocy?
RECENZJA
Czy upieczenie szarlotki to bardzo trudne zadanie? Chyba nie aż tak bardzo. Wystarczy znaleźć przepis, przygotować składniki i wszystko odpowiednio wykonać. Może nie będzie to od razu najlepsze ciasto na świecie, ale raczej nikogo nim nie otrujemy. A czy takie zadanie może stanowić swego rodzaju pokutę?
Gdzie tkwi fenomen filmu Jabłka Adama ? O ile w ogóle o czymś takim można mówić. Na pierwszy plan rzuca się wspaniała gra aktorska. I to nie tylko dzięki Madsowi Mikkelsenowi, którego niektórzy widzowie mogą znać z roli Dr. Hannibala Lectera czy filmu Casino Royal. Świetnie grają również pozostali aktorzy, dzięki czemu nie odczuwamy, że odgrywają oni tylko swoje role. Kolejną istotną rzeczą, która wpływa na wyjątkowość tego filmu, są dialogi, za co słowa uznania należą się reżyserowi. Anders Thomas Jensen porusza bardzo trudną tematykę, robi to jednak w taki sposób, że jesteśmy w stanie obejrzeć ten film z uśmiechem na ustach.
Jabłka Adama
poruszają bardzo trudną problematykę postaw człowieka wobec otaczającego go zła i cierpienia, a także walki ze złem. Jensen przedstawia to jednak w sposób bardzo oryginalny, dzięki czemu trudno doszukiwać się w filmie jakichkolwiek niedociągnięć. Nie da się więc dokleić tej produkcji metki. To po prostu trzeba obejrzeć!
9
Odkryj w sobie pasję! Paulina Frąckiewicz
Zima nie zachęca do aktywności. Po zajęciach, szkole czy pracy marzymy o tym, by szybko znaleźć się w domu. Chcemy wejść pod kołdrę, wypić ciepłą herbatę. Czy rzeczywiście przez pogodę za oknem nie można nauczyć się czegoś nowego? Albo zająć się tym, co kochamy? Kiedy koleżanka mówi mi, że ma zły humor, radzę jej, by wróciła do tego, czym się interesuje. Wiem, że nastrój człowieka bywa zmienny i nie zawsze jest chęć do zrobienia czegokolwiek. Jednak w tym miejscu się wszystko zaczyna. Każdy otrzymał jakiś talent, dar. Dzięki niemu może zmienić życie innych, a nawet świat. Nie ma na Ziemi ludzi, którzy nic nie potrafią. Musisz tę prawdę sobie uświadomić. Nie pozwól innym wmówić sobie, że nic nie umiesz. UWIERZ W SIEBIE.
PASJA
Kto szuka, znajduje
Zainteresowania nadają sens twojemu życiu, sprawiają ci radość, pomagają wyrażać siebie. Jeszcze lepiej jest, gdy możesz je dzielić z innymi. Oczywiście, to wygląda inaczej, gdy ktoś cię do czegoś zmusza. Wtedy szybko z tego rezygnujesz i nie powracasz już do danej czynności. Szukasz dalej. To kolejna ważna rzecz: szukanie. Istnieje przekonanie, że pasja dużo kosztuje. To nieprawda! Bieganie? Idź do parku. Czytanie? Mamy biblioteki. Nauka języków? Skorzystaj z portali w Internecie. Bądź cierpliwy. Jeżeli nie masz żadnego hobby, pomyśl, co cię interesuje. Sport, muzyka, taniec? Trudne pytanie? Zapytaj znajomych, co oni robią w wolnym czasie. Inny sposób to po prostu Internet. Wyszukaj pomysły w Google. Poszereguj te, które ci odpowiadają. Wybierz coś. Pamiętaj, że lepiej zaangażować się w jedną rzecz, aniżeli zająć się wieloma po trochu.
Zainspiruj się!
Inspirację możesz znaleźć wszędzie: w bibliotece, w domu kultury, na uczelni… Rozejrzyj się dookoła. Może na twoim osiedlu jest kółko teatralne? Warsztaty z decoupage’u? Chcę cię zachęcić do spontanicznego szukania. Załóżmy, że pewnego dnia zauważyłeś u kogoś piękne kwiaty, meble w domu. Masz pragnienie, by mieć takie same. Najpierw poszukujesz
10
ich w sklepach, w Internecie. Nie ma… Co robisz? Odpuszczasz? Nie, jesteś uparty, zawsze stawiasz na swoim. Postanawiasz, że zrobisz bukiet kwiatów albo regał sam. Zbierasz materiały, wyliczasz koszta. Wykonujesz to. Później cieszysz się efektami. Jakie są plusy tego działania? Po pewnym czasie możesz oddać się temu zajęciu w pełni. Ktoś zauważy, że masz do tego smykałkę, i poprosi cię o ułożenie kompozycji na ślub albo o urządzenie pokoiku dla dziecka.
Przyjemne z pożytecznym
Nasze zdolności dają możliwość poznania innych ludzi. Dzięki umiejętnościom układania pęku kwiatów możesz zostać polecony przez koleżankę, której pomogłeś. Wskutek tego zyskujesz rekomendację. Nie wolno też zapomnieć, że poza tym, że hobby sprawia nam przyjemność, to dzięki niemu można zyskać dodatkowe dochody. Nie trzeba jednak na nim zarabiać. Zaangażuj się w pomoc innym, np. jesteś dobry z angielskiego, pójdź do świetlicy środowiskowej i zaproponuj udzielanie darmowych korepetycji. Nikt też nie musi wiedzieć o twoich zainteresowaniach. Masz prawo robić z nimi to, co tylko zechcesz. Jeżeli jednak pragniesz podzielić się swoim talentem, ale masz problem w kontaktach z ludźmi, załóż blog albo utwórz kanał na YouTubie.
Radość z rozwoju
Warto marzyć i spełniać swoje marzenia. Być może istnieje coś, co chciałbyś robić, ale nie wiesz, czy ma to sens. Oryginalność też jest dozwolona – pozytywnie nastawia do życia. Nawet gdy słyszysz, że twoje ulubione zajęcie wydaje się dziwne, rób to! To twój konik. Gdy zaczniesz poszukiwać, na pewno znajdziesz to, co cię wciągnie, będziesz czerpał z tego radość. ROZWIJAJ SIĘ. Kupuj książki na dany temat, oglądaj filmy, jeźdź na kursy, warsztaty, zarejestruj się na jakimś forum. Mam nadzieję, że naprowadziłam cię na jakiś trop, jeśli chodzi o pasje. Życzę owocnych poszukiwań!
Źródło profesjonalizmu Piotr Paczkowski
Czym jest profesjonalizm? Jakie jest jego źródło? Godziny ciężkiej, systematycznej pracy i hartowania charakteru, talent czy po prostu przypadek? Dlaczego najczęściej kojarzymy profesjonalistów z zawodami typu chirurg, pilot, sportowiec, zapominając o tym, że mistrzem w swojej dziedzinie może być każdy z nas?
Zwykły wieczór, „zwykły” człowiek
Niedawno byłem świadkiem ciekawego zdarzenia. Miejsce – jeden z toruńskich supermarketów. Godzina – bliżej nieokreślona, ale późna. W głównej roli postać niezwykła – Kasjer. „Co w nim takiego niezwykłego?”, zapyta wielu czytelników. Kasjer to kasjer, siedzi kilka godzin przy kasie, wykorzystuje kody kreskowe, żeby odchudzić nam portfel, i jeszcze grosika nie wyda. Z reguły tak jest, jednak nie w tym przypadku.
Uzmysłówmy sobie pewną rzecz – praca w markecie nie należy do ciekawych zajęć. Ja osobiście wolałbym wymyślać hasła reklamowe dla firm pogrzebowych, niż być częścią niemieckiej czy brytyjskiej myśli handlowej.
Ale wróćmy do meritum. Niezwykłość Kasjera polegała na tym, że… był po prostu miły. Dla każdego klienta bez wyjątku. Wielkie wrażenie zrobiła na mnie jego zdolność do radzenia sobie z wieloma zadaniami jednocześnie. Tę umiejętność, zwykle zarezerwowaną dla zaprawionych w kuchennych bojach przedstawicielek płci pięknej, miał opanowaną perfekcyjnie. Przesuwanie produktów, wbijanie jakichś kodów na kasie, rozmowa z konsumentem, pełna (udanych!) żartów i poprawiająca samopoczucie, a do tego jeszcze tyrada o wyjątkowej okazji, w postaci milky waya za 69 groszy. Przypominam, że działo się to wieczorem, kiedy wychwalany przeze mnie Kasjer był prawdopodobnie po 8 czy też 12 godzinach pracy. Założę się o moją ulubioną koszulkę z Gohanem, że niewiele osób w takiej sytuacji potrafiłoby zachować pogodę ducha.
PROFESJONALIZM
Tego typu pytania zadawałem sobie pewnego wieczoru, którego to przeżyłem małą przygodę w jednym z marketów. Z pozoru zwykłe, niczym niewyróżniające się wydarzenie zmobilizowało moje szare komórki do wytężonego wysiłku. Skłonność do nadinterpretacji mam od zawsze, jednak tym razem z moich myśli udało się ułożyć coś ciekawego. Do tego stopnia, że można z tego wysnuć jakiś morał! Cóż, nie pozostaje mi nic innego, jak opowiedzieć o wspomnianej przygodzie.
Kasa jest często alternatywą dla frytkownicy lub zmywaka. Kiedy znajomi dowiadują się, gdzie pracujemy, szybko pada usprawiedliwienie: „Wiesz, to tylko tak na chwilę”, „Każdy od czegoś zaczynał” itp. Mówiąc wprost – żadna praca nie hańbi, ale są posady, które wybieramy z konieczności, a kasjer-sprzedawca czy konserwator powierzchni poziomych są tego najlepszymi przykładami.
Wielcy wśród nas
Wizyta w markecie miała być dla mnie jedynie nic nieznaczącym epizodem, umożliwiającym przygotowanie kolacji, dzięki której kolejny raz uda mi się uniknąć śmierci głodowej. Tymczasem Kasjer sprawił, że wróciłem do mieszkania nie tylko bogatszy o chleb, masło, wędlinę i milky waya, ale także w świetnym humorze. Tutaj wyłania się wspomniany na początku morał. Nieważne, kim jesteś i co robisz. Jeżeli dajesz z siebie wszystko, możesz śmiało zaliczyć się do grona profesjonalistów. Nie trzeba posiadać stopnia profesora, być specjalistą w dziedzinie energii nuklearnej czy też pracować u boku Stephena Hawkinga. Wybitnych ludzi należy podziwiać i oddawać im szacunek, nie możemy jednak zapomnieć o nas samych, ponieważ każdy ma szansę zostać kimś wielkim. Nawet jeżeli ograniczają go sklepowe ściany.
11
O muzyce kościelnej słów kilka o. Marek Stelmaszczuk SJ
Do napisania tego tekstu zainspirował mnie jeden z artykułów prof. Jana Kadłubiskiego pt. Kilka uwag o muzyce w kościołach polskich1 . Profesor należy do grona cenionych pedagogów z Uniwersytetu Muzycznego im. Fryderyka Chopina w Warszawie (filia w Białymstoku). Prof. Jan Kadłubiski w swoim inspirującym tekście pisze o wulgarnej, choć tak chwytliwej pseudomuzyce, jaką możemy często słyszeć we wnętrzu naszych świątyń. Ma ona zdecydowanie negatywne znaczenie wobec podejmowanego przez Kościół dzieła Nowej Ewangelizacji.
M UZYKA
Wiele lat temu podobne obawy dotyczące kultury wyrażał ówczesny kard. Joseph Ratzinger, kiedy pisał swoje prorocze słowa: „My również żyjemy bowiem w epoce spotkania kultur i zagrożenia przemocą, która burzy kultury, oraz stoimy w obliczu konieczności przekazania wielkich wartości nowym pokoleniom i wprowadzania ich na drogę pojednania i pokoju”2.
Czego Jaś się nie nauczy…
Postaram się streścić tezy pana profesora zawarte w jego artykule. Profesor Kadłubiski jest zaniepokojony zastraszająco niskim stanem kultury muzycznej naszego społeczeństwa. W przeciwieństwie do krajów ościennych, gdzie wielowiekowa tradycja oraz odpowiedzialna troska o umuzykalnianie młodzieży dały doskonałe i trwałe wyniki, w Polsce dzieci w szkołach i w przedszkolach są, poza absolutnymi wyjątkami, zupełnie pozbawione właściwie prowadzonej nauki śpiewu i gry na autentycznych instrumentach. Wystarczy przypomnieć, że w polskich szkołach muzycznych uczy się około dziesięć razy mniej młodzieży (procentowo – w stosunku do liczby ludności) niż w takich krajach jak Finlandia, Niemcy, Austria, Francja czy Węgry. Natomiast w szkołach ogólnokształcących młodzież w praktyce jest pozbawiona kontaktu z dobrą muzyką. Ten stan rzeczy ma dość duży wpływ na śpiew zbiorowy w kościele. Jedno wydaje się pewne: nie będziemy mogli słuchać pięknego, uwznioślającego modlitwę śpiewu w naszych kościołach, jeżeli wierni, od wczesnego
12
dzieciństwa, nie będą uczyli się czystego, rytmicznego czytania nut głosem przez dobrze do tego przygotowanych nauczycieli. Przed nami dość długa droga – podkreśla profesor – wymagająca długotrwałej opieki ze strony tych, którzy są odpowiedzialni za harmonijny rozwój społeczeństwa. Odpowiedzialność za przekazywanie Ewangelii i wartości duchowych ponosi również Kościół, który jest mecenasem i prawodawcą muzyki kościelnej. Kościół wciąż na nowo podejmuje zmaganie się z duchem tego świata, co nie jest niczym innym jak zmaganiem się o duszę tego świata. W tym zmaganiu się uczestniczy również muzyka kościelna.
Bóg jest Pięknem
Piękno wiary w Chrystusa stało się jednym z motywów przewodnich pontyfikatu papieża Benedykta XVI, który chętnie słucha muzyki i sam z upodobaniem gra na fortepianie. Piękno, a więc także piękno muzyki kościelnej, to droga do spotkania z Bogiem, który jest Pięknem absolutnym. Wielkie dzieła muzyczne mają moc zawiązywania pewnej ponadczasowej i ponadprzestrzennej wspólnoty. Człowiek wrażliwy na piękno i szukający Boga z otwartym sercem i umysłem ma szansę spotkać Go i odnaleźć w Nim sens swojego istnienia.
Muzyka a modlitwa
Papież Benedykt XVI w swoim Przesłaniu
do uczestników XVII sesji publicznej Akademii Papieskich (21.11.2012) nazwał artystów „świadkami piękna wiary” (łac. pulchritudinis fidei testis) i wezwał ich, aby uczestniczyli w misji Kościoła szczególnie wtedy, gdy tworzą dzieła sztuki bezpośrednio związane z czynnościami liturgicznymi Kościoła. W czasie jednego z koncertów zorganizowanych w Watykanie papież Benedykt powiedział bardzo znamienne słowa o muzyce: „Muzyka, wielka muzyka, odpręża ducha, budzi głębokie uczucia i w sposób niemal naturalny wznosi nasz umysł i serce do Boga w każdej sytuacji ludzkiego życia, zarówno radosnej, jak i smutnej. Muzyka może stać się modlitwą”3. Fiodor Dostojewski pisał: „Jeśli jednocześnie nie ofiaruje mu się życia duchowego, ideału Piękna, to umrze z tęsknoty, zwariuje, zabije siebie albo popadnie w pogańskie fantazje. A ponieważ Chrystus wraz z Sobą i Swoim Słowem przynosił ludziom ideał Piękna, to
zdecydował, że lepiej jest wsączać ten ideał w dusze. Przeniknięte tym ideałem dusze staną się dla siebie braćmi i wówczas naturalnie, pracując dla siebie nawzajem, ludzie staną się bogaci. A jeśli dostaną tylko sam chleb, to choćby z nudów staną się sobie wrogami”4. Bóg tchnął sztukę w ludzkie serce. Sztuka – obok nauki – jest najwyższym darem, jaki człowiek otrzymał od Boga5. Gdzie człowiek spotyka Boga, tam samo słowo już nie wystarcza, potrzebna jest muzyka. Kardynał Ratzinger napisał: „Niezależnie od tego, czy słuchamy w kościele Bacha, czy Mozarta, w obydwu przypadkach w cudowny sposób odczuwamy, czym jest Boża chwała. Uczestniczymy w misterium nieskończonego piękna, które pozwala nam doświadczyć obecności Boga o wiele bardziej naocznie i prawdziwie, niż mogłoby się to wydarzyć, po wysłuchaniu wielu kazań”6.
Ku rozwojowi
Od wielu lat obserwuje się żywe zainteresowanie śpiewem liturgicznym. W wielu miejscach działają szkoły kantorów, które wykonują muzykę polifoniczną na bardzo wysokim poziomie artystycznym. Należy mieć nadzieję, że mimo kryzysu, jaki dotyka wszystkie właściwie przejawy życia społecznego z jego podstawowymi formami i instytucjami, takimi jak rodzina, stosunki międzyludzkie, muzyka kościelna nie zatraci swojego charakteru odróżniającego ją od muzyki światowej, ponieważ pociągnęłoby to za sobą bardzo poważne konsekwencje dla liturgii i misji ewangelizacyjnej Kościoła.
M UZYKA
Muzyk kościelny zawsze ma misję, by podprowadzić i zaprosić do spotkania z Bogiem. Od niego oczekuje się bowiem nie tylko umiejętności gry na organach, znajomości liturgii i prawa kościelnego, ale również kwalifikacji wokalnych – ponieważ pełni on funkcję kantora oraz przygotowuje i prowadzi scholę czy chór.
Prawdziwa liturgia, liturgia niebiańska przywraca człowiekowi jego integralność. Uczy go odnajdywania milczenia i śpiewania. Dobrą liturgię poznaje się po tym, że jest ona kosmiczna, a nie przykrojona na miarę jakiejś grupy. Śpiewa z aniołami lub milczy razem z oczekującą głębią wszechświata i w ten sposób zbawia ziemię7. Taką funkcję spełnia chorał gregoriański, czyli jednogłosowe śpiewy liturgiczne w kościele rzymskokatolickim przeznaczone dla liturgii całorocznej. Ich kanon jest zawarty w Graduale Romanum i Antiphonale Romanum .
________________________________________________ 1. Między dziełem a interpretacją, red. M. Waszak, seria: Białostockie Studia Pedagogiczno-Muzyczne, Białystok 2010, s. 217–222. 2. J. Bramorski, Pieśń nowa człowieka nowego.
Teologiczno-moralne aspekty muzyki w świetle myśli Josepha Ratzingera – Benedykta XVI, Gdańsk 2012, s. 211–212. 3. Benedykt XVI, Przemówienie
Niebiańska liturgia
Hans Urs von Balthazar napisał kiedyś, że muzyka jest punktem granicznym, w którym kończy się to, co ludzkie, a zaczyna to, co Boże. Czy słowem da się wyrazić to, co niewyrażalne? Muzyka jest najcieńszym woalem przesłaniającym świat duchowy. Poprzez muzykę wchodzimy w rzeczywistość niebieskiej liturgii. Muzyka jest naszym obecnym partycypowaniem w niej, podnosi nas z niskości naszej kondycji i stawia już teraz w szeregu obok chórów anielskich. Tak więc muzyka ma moc najpełniejszego służenia temu, co dokonuje się w liturgii – antycypacji paruzji.
podczas koncertu zorganizowanego na cześć papieża w Auli Pawła VI przez Międzynarodową Akademię Pianistyczną Imola, Watykan 17 X 2009. 4. F. Dostojewski, Listy, Warszawa 1979,
s. 430–431. 5. M. Urban, Wstęp [do:] H. Urs von Balthasar, Pisma wybran e, t. 2, Kraków 2007, s. 14–16. 6. J. Ratzinger, Duch liturgii, Poznań 2002, s. 131–132. 7. J. Ratzinger, Nowa Pieśń dla Pana. Wiara w Chrystusa a liturgia dzisiaj, przeł. J. Zychowicz, Kraków 1999, s. 200.
13
Gdzie jesteś? Patrycja Korytkowska
Jeżeli ustami swoimi wyznasz, że JEZUS JEST PANEM, i w sercu swoim uwierzysz, że Bóg Go wskrzesił z martwych – osiągniesz zbawienie. Bo sercem przyjęta wiara prowadzi do usprawiedliwienia, a wyznawanie jej ustami – do zbawienia (Rz 10, 9–10).
U WIELBIENIE
Kościół to studnia, z której czerpiemy żywą wodę. Każdy, kto wierzy w Jezusa, jest katolikiem czy chrześcijaninem powie: „Moje źródło wiary to Jezus, Eucharystia, Pismo Święte, różaniec”. A co, jeśli oddaliliśmy się od Boga? Bardziej lub mniej świadomie? Co, jeśli nie jesteśmy w stanie łaski uświęcającej i brakuje nam odwagi, by powrócić do Niego? Co, gdy zły duch nas nęka i szepcze nam do ucha o naszych słabościach, o tym, jak bardzo jesteśmy nieidealni a nie potrafimy przestać z nim gadać? Gdy przychodzi z ostrym słowem na ustach, prześmiewczym wyrazem na twarzy naszych przyjaciół i rodziny. Jak osiągnąć zbawienie, gdy chcemy, ale nie umiemy przebaczyć Bogu, sobie i innym? Gdy jest w nas rozpacz, ból, gorycz, zwątpienie? Gdy nie potrafimy wyjść z jaskini, z krzaków, w których siedzimy nago sami.
głos Boży. Wpierw uwierzyć na nowo, że On naprawdę nas kocha takimi, jakimi jesteśmy teraz. Nie jakimi będziemy jutro czy jakimi byliśmy wczoraj. Dzisiaj. Dzisiaj to źródło prawdziwych informacji o nas, o Kościele, o ludziach. Tak często zamykamy się w naszej przeszłości, że aż trudno zobaczyć, jak bardzo się zmieniliśmy. A Pan Bóg pragnie przemieniać nasze serca mimo naszych słabości. Sprawimy Mu ogromną radość, gdy naprawdę wyznamy, że JEZUS JEST PANEM. Nie ja, mój szef, tata, starszy brat, moja mama czy siostra. On. To jest dobra nowina dla nas. Dzięki Duchowi Świętemu każdego dnia rano możemy się budzić. Pomyśl, że pierwsza osoba, z którą się spotykasz twarzą w twarz, to Jezus. A On codziennie patrzy na ciebie i pyta: „Gdzie jesteś?”. Swoimi myślami, czynami, pragnieniami. Co jest źródłem twoich pierwszych i ostatnich myśli każdego dnia? On naprawdę chce z nami naprawiać każdy dzień drobnym gestem, drobnym krokiem naprzód. Niech poniedziałek zacznie się słowem uwielbienia. Tak, uwielbienia. Oddaniem chwały Bogu, który nas stworzył, tchnął w nas życie.
Bezinteresowna miłość
No właśnie. Wtedy nie jest tak łatwo słuchać: „Bóg cię kocha. Jesteś piękna”. Mimo że On nieustannie nas szuka i pragnie w swoim domu, nie potrafimy przyjąć Jego bezinteresownej miłości, którą objawił, oddając za nas życie na krzyżu. Nie potrafimy uwierzyć, że można kochać kogoś bezinteresownie, a nie za to, że jest piękny, bosko inteligentny czy ma zadbane dłonie i dwa dyplomy w kieszeni. Owszem to, jak wyglądamy i jak kierujemy swoim życiem, odzwierciedla nasze podejście do tego, kim dla samych siebie jesteśmy. Jak bardzo siebie kochamy. Bóg pragnie nawiązać z nami ponownie kontakt i pyta: „Gdzie jesteś?”. Przychodzi wtedy przez kapłanów, osoby świeckie, które udzielają się w kościele, w duszpasterstwie, w wolontariatach. Przychodzi przez plakaty informacyjne, przez ewangelizatorów, uroczystości czy wspomnienia liturgiczne, które obchodzimy rok w rok.
Serce prawdę ci powie
Najważniejsze źródło informacji stanowi jednak nasze serce. To w nim należy odkryć
14
Korzyści z uwielbienia
Poprzez modlitwę uwielbieniową otwieramy się na Ducha Świętego, który pragnie nas obdarzyć niebiańskimi darami. To dzięki Niemu nasza praca przynosi owoce, czujemy się spełnieni, otwieramy się na nowych ludzi.
Modlitwa uwielbienia skutecznie odpędza złego ducha. Zły duch źle się czuje w atmosferze chwały, radości. Czuje się wtedy nieswojo, chce wyjść. Atakuje nasze myśli, złorzecząc i oskarżając innych. Dobry duch przychodzi i inspiruje nas do działania, podbudowuje. Chce, byśmy się rozwijali. Uwielbiając Boga, oddajemy pełnię Jego chwały. Uwielbiając, rozpalamy w sobie wiarę. Uświadamiamy sobie, jak niewiele potrzebuje człowiek do szczęścia, jak ważny dzień dziś przeżył, jak dobry jest Pan. Uwielbienie Boga uwalnia nas od pychy – uświadamiamy sobie, że wszystko, co dobre, pochodzi od Niego i tylko Jego moc może nam pomóc w codziennych trudnościach.
Uwielbiać Boga mamy nie tylko słowami, ale całym życiem. Wtedy pokój i dobro zagości w naszych sercach. Co dzień błogosławmy imię Pana, zwiastujmy Jego zbawienie! A na zbliżające się święta Bożego Narodzenia życzę wszystkim czytelnikom „Podaj Dalej”, by Bóg się odradzał w naszych sercach wciąż na nowo i byśmy na nowo Go poznawali.
Zachęta
Uwielbienie można praktykować w każdy czwartek o godzinie 20.00 w domku DA. Jeśli jesteś studentem, dołącz do nas! Wspólnie uczymy się uwielbiać Pana w naszej codzienności.
TRYPTYK RZYMSKI
Medytacje Barbara Kisicka
Jeśli chcesz znaleźć źródło, musisz iść do góry, pod prąd. Przedzieraj się, szukaj, nie ustępuj, wiesz, że ono musi tu gdzieś być — Gdzie jesteś, źródło?… Gdzie jesteś, źródło?!
Cisza… Słychać szmer leśnego strumyka. Dlaczego milczysz? – pyta człowiek. Strumieniu, leśny strumieniu… Czym w stanie pojąć Tajemnicę? Zdumienie
Obcując z Tryptykiem rzymskim , nie sposób nie zatrzymać się na dłużej przy jego pierwszej części. Zadziwia prostota wyrazu. Czytając, przenosimy się na górski szlak, aby wraz z osobą mówiącą zdumiewać się pięknem natury i niezgłębioną tajemnicą istnienia oraz przemijania. Moją uwagę szczególnie przykuwają słowa: „Jakże przedziwne jest Twoje milczenie / we wszystkim, czym zewsząd przemawia / stworzony świat…” – poetycko ujęte w oksymoron, oddające „Boży paradoks”;
podobny do tego, że jest jeden Bóg w trzech osobach. Empirycznie zgłębiamy tajniki życia i świata, powstają liczne szkoły filozoficzne, aby móc odpowiedzieć na odwieczne, nurtujące nas od zawsze pytania, lecz koniec końców wracamy do punktu wyjścia. Czy człowiek może coś więcej niż przeczuwać istnienie boskości? Czy choćby u kresu swej życiowej wędrówki potrafi odpowiedzieć na fundamentalne pytania? Jakże przedziwne jest Twoje milczenie… Duchu Święty, Ruah, któryś unosił się nad wodami, któryś zstąpił na Apostołów w postaci ognistych języków i za sprawą którego przemówili nieznanymi sobie językami… Duchu, Ożywicielu, który przychodzisz w lekkim powiewie – co do mnie mówisz głosem górskich potoków?
Do źródeł
„Przedzieraj się, szukaj, nie ustępuj” – to nie tylko drogowskaz, to nie tylko zachęta; to niemal przykazanie. O jakie źródło chodzi? Bynajmniej nie tylko o to, które daje początek górskim strumieniom. Źródło Prawdy, do którego dochodzimy na różne sposoby. Droga, którą obierzemy, nie powinna być tą najprostszą z możliwych – im więcej wysiłku włożymy w dojście do tego źródła, tym
15
wędrówka staje się piękniejsza, tym bardziej nas ubogaca. Inspirujące w tym kontekście są słowa Zbigniewa Herberta: „Nie straciłem nigdy natury wędrownika, a wędruje się do źródeł. Płynie się zawsze do źródeł, pod prąd, z prądem płyną śmiecie. I czy się dopłynie, czy nie dopłynie, kształci to, wyrabia mięśnie”1. Źródło Prawdy to nie tylko dążenie ku poznaniu Boga, to także wędrówka do korzeni – poznawanie swojej historii, wędrówka do praprzodków, droga ku przeszłości. Taką wędrówką do źródeł dzieli się z nami właśnie Zbigniew Herbert, choćby w zbiorze esejów Barbarzyńca w ogrodzie. Podjęcie trudu, aby chociaż spróbować zrozumieć swoje dzieje, aby poznać motywy, przyczyny i skutki, oraz dążenie ku pogłębianiu wiary to w ostatecznym rozrachunku droga ku samopoznaniu – zrozumieć świat to poniekąd poznać i zrozumieć samego siebie.
TRYPTYK RZYMSKI
Jan Paweł II w swej encyklice Fides et ratio trafia w samo sedno stwierdzeniem, że wiara i rozum „są jak dwa skrzydła, na których duch ludzki unosi się ku kontemplacji prawdy”, po czym dodaje, że „sam Bóg zaszczepił w ludzkim sercu pragnienie poznania prawdy, którego ostatecznym celem jest poznanie Jego samego, aby człowiek — poznając Go i miłując — mógł dotrzeć także do pełnej prawdy o sobie”. Herbert mówi o płynięciu pod prąd i o tym, że nawet jeśli się z nim przegra, to to „wyrabia mięśnie” – wyrabia w nas poczucie moralności, rewiduje naszą tablicę wartości, pogłębia naszą samoświadomość. Zatem przedzieraj się, szukaj, nie ustępuj! Płyń na fali zdumień, dociekaj, dziel się swoimi spostrzeżeniami, wyciągaj wnioski. I uwierz, że to, co się dzieje, że historia naszego życia i naszych przodków oraz przemijanie ma sens…
Na początku było Słowo
Dalsza część utworu to zaduma nad Księgą Rodzaju. „Tajemnica początku rodzi się wraz ze Słowem, wyłania się ze Słowa” – czytamy. Sięgamy do źródła naszej wiary, Źródła Życia. W tej części zostają odczytywane i poddane refleksji freski z Kaplicy Sykstyńskiej zainspirowane Słowem, które wyszły spod pędzla Michała Anioła. Początek świata, powstanie człowieka, wygnanie z raju, sąd ostateczny… Słowo odnalazło odzwierciedlenie w obrazie. „Na początku było Słowo i wszystko przez nie się stało”… Ile razy słyszeliśmy ten fragment, a jak często się nad nim pochylamy? Część trzecia Tryptyku
16
mówi o wędrówce podjętej przez Abrama i obietnicy, że stanie się ojcem wielu narodów. O jego zaufaniu do Boga i zawierzeniu. Czy nie podobny los spotkał Jana Pawła II? Karol Wojtyła w dniu wyboru na papieża myślał może: „Dlaczego mam stąd odchodzić? Dlaczego mam opuszczać polską ziemię?”. I za podmiotem lirycznym pytamy dalej: „Czy tak myślał? Czy odczuwał smutek rozstania? / Czy oglądał się wstecz? / Nie wiemy. Wiemy tylko, że słyszał Głos, / który mówił do niego: Wyjdź!”. I że postanowił za Nim pójść.
Uszanować w człowieku cząstkę irracjonalną Ukazanie się Tryptyku , szczególnie jako uporządkowanych w ten szczególny sposób, bo ułożonych w wiersz, refleksji wzbudziło spore zainteresowanie, ale było i dużym zaskoczeniem. Taka forma wypowiedzi (patrząc z perspektywy czasu i odbiorcy) to też niejako nawiązanie do przeszłości, do czasów, kiedy poeta był postrzegany jako predestynowany – Jan Paweł II jako Boży wybraniec (w dwojaki sposób – i jako papież, i jako poeta) stoi na straży wartości i moralności, a jego słowa stają się dla nas dziedzictwem, ojcowizną. Herbert, mówiąc o swojej twórczości, powie, że jego intencją jest „uszanowanie w człowieku cząstki irracjonalnej – potrzeby poezji i potrzeby tego, co nasi przodkowie nazywali Bogiem, a dla czego my, ich następcy, szukamy nowego imienia”2. Był człowiekiem nie zadowalającym się łatwymi rozwiązaniami, nie ustawał w poszukiwaniu swojej tożsamości i odzwierciedlał postawę wielu z nas, zwłaszcza starszego pokolenia, którego żarliwość „została pognębiona przez doświadczenie”3. Z kolei godne szacunku jest to, że Jan Paweł II szukał nowego sposobu wyrazu, który przybliżyłby nam Niepojętego. Tym razem nie tyle nazywa, co przemawia obrazami, bo jakże inaczej ująć to, czego nie da się wypowiedzieć? Myśli, zastanawia się, pyta, zdumiewa się, zawiesza głos. Wie, że ono – źródło – gdzieś tu musi być… ________________________________________________ 1. Herbert nieznany, rozmowy zebrał i oprac. dr H. Citko, Warszawa 2008, s. 86. 2. Tamże, s. 46. 3. Tamże, s. 64.
Najlepsze źródło rzeki Daniel Frąckiewicz
Zajrzyj w siebie! W twoim wnętrzu jest źródło, które nigdy nie wyschnie, jeśli potrafisz je odszukać. Marek Aureliusz
O jakiej rzece mowa?
Słyszę szum wody, zastanawiam się, dokąd płynie ta rzeka… a znajdują się w niej ryby. Jej źródło jest daleko, a im bardziej oddala się od niego, tym koryto staje się coraz szersze. Rzeka pokonuje długą drogę, wielokrotnie zmieniając kierunek, aby w końcu dotrzeć do swego ujścia. Wspomniana rzeka to taka przenośnia naszego życia. Zaczyna się ono, gdy jesteśmy małym uczącym się człowiekiem. Człowiek ten w czasie swojej drogi napotyka wiele przeszkód oraz doświadcza przygód.
Rybki w rzece…
Kobieta na plecach mnicha…
Mnisi ujrzeli pewną młodą, piękną, atrakcyjną kobietę, która nie wiedziała, jak się zachować, gdy chciała przejść na drugą stronę rzeki. Poziom wody był wysoki, dlatego kobieta obawiała się, że zniszczy swój strój. Z pomocą przyszedł jeden z mnichów, który wziął ją na plecy i przeniósł na drugi brzeg. Widząc to, drugi mnich nie mógł się powstrzymać i w pewnym momencie zaczął wyrażać swoją opinię na temat zachowania współbrata: „Bracie, przecież nie należy dotykać kobiety, to niezgodne z naszymi zasadami. Jak mogłeś postąpić wbrew regule?”. Drugi mnich to przemilczał, ale po krótkim czasie odezwał się następująco: „Ja pozostawiłem ją nad rzeką jakąś godzinę temu. Czemu ty wciąż ją ze sobą niesiesz?”. Pewnie zastanawiasz się teraz, drogi czytelniku, co wspólnego może mieć z tym wszystkim ryba… W moim przekonaniu bardzo wiele. Wyobraź sobie, że jesteś nią i płyniesz akurat w tej rzece, przyglądając się wyżej wspomnia-
Schodząc na dno rzeki…
Na dnie rzeki znajduje się bagno. Często jest tak, że wpadamy w nie i trudno jest nam się z niego wydostać. Zapadamy się coraz bardziej, a nawet gdy z pomocą przychodzi do nas Jezus, nie jesteśmy w stanie na tyle Mu zaufać, aby chwycić Go za dłoń i skorzystać z pomocy. Udajemy twardych i samodzielnych. Myślimy, że sami świetnie sobie poradzimy, a może akurat czas najwyższy wyjść z tego bagna? Na brzegu rzeki spaceruje stado owieczek Jezusa, może warto do nich dołączyć?
Jak porównać siebie do ryby?!
Oczywiście nie bierzmy sobie tego wszystkiego do serca, bo to tylko przenośnia ukazująca w pewnym stopniu, jak to może być z nami. Czasami jesteśmy odważnymi rybami, które płyną pod prąd, a czasami zachowujemy się jak słabe ryby płynące z prądem. Pierwsi chrześcijanie nie wstydzili się wyznawać swojej wiary, a jak to jest z naszą odwagą przyznawania się do Jezusa? Spójrzmy na przypowieść i zastanówmy się, jak to jest z naszą modlitwą do Boga?
ŻYCIE
Co wspólnego mają ryby w rzece z nami, chrześcijanami? Wspólną cechą może być to, iż jedni z nich płyną z prądem, inni zaś pod prąd. Kolejną kwestią jest symbol ryby, Za pomocą tego znaku pierwsi chrześcijanie rozpoznawali innych wyznawców Jezusa. Idąc dalej tym tropem, przytoczę pewną, moim zdaniem dobrze zilustrowaną, przypowieść o dwóch pielgrzymujących mnichach, którzy znaleźli się nad brzegiem rzeki.
nej scenie. Odpowiedz sobie w sercu, ile to razy zdarzyło się tobie ocenić kogoś na podstawie wstępnej obserwacji, nie zagłębiając się w sens danego czynu. Ile razy to my opowiadaliśmy historię, nie znając szczegółów, jednocześnie siejąc plotki? Na te pytania i wiele innych budzących refleksję w sercu odpowiedz sobie w ciszy…
Gdzie to najlepsze źródło?
Wspomniane pytania oraz te inne rodzące się w twojej głowie mogą skłaniać cię do zastanowienia się nad swoim życiem. Pamiętaj jednak, że będąc chrześcijaninem, nie musisz udawać się na szczyt góry, aby odnaleźć źródło, wystarczy, że znajdziesz Jezusa, a On jest źródłem wszystkiego.
Jezus łowiący ryby
Płyniemy dalej… bez względu na to, czy jesteśmy silną, czy słabą rybą. Zostajemy złowieni na wędkę przez Jezusa i teraz pojawia się najważniejsze pytanie w naszym życiu: „Czy jesteśmy w stanie całkowicie Mu się oddać, czy będziemy udawać złotą rybkę, która poprosi o wypuszczenie po spełnieniu kilku życzeń?”.
17
Ad fontem Gęsty las pełen niebezpieczeństw Cisza przerywana nagłym zerwaniem się ptaków do lotu Albo groźnym pomrukiem niedźwiedzia Złowieszczy podmuch wiatru I to mocne bicie serca Dygotało jak spłoszone pisklę Ale podpowiadało: „Dasz radę – dasz radę – dasz radę” Czuła się obco Tęskniła Przyciskała mocno pewien przedmiot Symbol jej tajemnicy Już by chciała zakończyć swą przygodę Las był rozległy Pół życia można w nim spędzić Jak się nie wie, dokąd iść Ale wiedziała, że nie może zawrócić Obiecała A słowa się dotrzymuje Tym bardziej że intuicja nigdy jej nie zawodziła
WARSZTAT
Przeczuwała, że cel jest blisko Jeszcze jeden krok Odgarnąć poplątane gałęzie Przeskoczyć nad rozpadliną Ręce bolały ją od walki z leśnymi strażnikami Bronili dostępu do serca lasu Nogi nosiły ślady wielu zadrapań Wszak ciernie i zaostrzone patyki ranią Skronie były zroszone potem Aż tu trzask! Odruchowo cofnęła się za zmurszały pień brzozy Niemożliwe, by ktoś mieszkał na takim odludziu! Ale cisza Może to niedźwiedź rozzłościł się na połamaną gałąź Stanęła na nowo na ścieżce Tak, te splątane konary muszą coś ukrywać Wyciągnęła po raz kolejny obolałe dłonie Odszukała najsłabsze miejsce Brama z gałęzi otwarła się Weszła Powoli wzrok przyzwyczajał się do ciemności To chyba tutaj Przeszła kilka kroków Musiała uważać Było coraz wilgotniej Odnalazła to Czyste, piękne i spokojne ŹRÓDŁO
Katarzyna Kowalewska
18