WIELKI POST / WIELKANOC 1 (15) 2006
ISSN 1732-9000
O
K
A
Z
J
O
N
A
L
N
I
K
A
K
A
D
E
M
I
C
K
W NUMER ZE Tygodniowy program Duszpasterstwa Akademickiego ...... 2 Fastfud wieczorową porą ...... 2 Między zmaganiem a ciszą ...... 3 List z Peru ...... 3 Pokolenie JPII ...... 4 Trudne pytania... ...... 5 Bóg jest Miłością ! ...... 6 Adoracja Miłości ...... 7 Kasata zakonu jezuitów ...... 8 Wielkanocne zaloty pisanki, śmigus-dyngus ...... 9
Wielkanoc - dzień Bożej chwały budzi do życia lud ospały drzewa pąkami się okrywają że Nowe się rodzi skowronki śpiewają Alleluja! - wiatr w koronach śpiewa Alleluja! - odśpiewują drzewa Alleluja! - dzwon z wieży wydzwania Alleluja! - śmierć pokonana! M.B.
O obcokrajowcach studiujących w Toruniu raz jeszcze... ...... 10 Warsztat ...... 11 Paw kosmosu albo bajka ze snu ...... 12
I
2
WIELKI POST / WIELKANOC 1 (15) 2006
Tygodniowy program Duszpasterstwa Akademickiego oo.Jezuitów NIEDZIELA 17.00 – Grupa Studnia Jakubowa - studencki zespół wokalno-instrumentalny, zajmujący się przede wszystkim oprawą muzyczną niedzielnej Akademickiej Mszy Świętej o godz. 19.00. Zespół zaprasza do współpracy osoby muzykujące. 19.00 – Akademicka Msza Święta 20.00 – Wieczór przy herbacie dla głodnych i spragnionych. W domku DA okazja do spotkania wszystkich ze wszystkimi, bez względu na przynależność lub nieprzynależność do DA. Bywa też „coś” do herbaty.
PONIEDZIAŁEK 16.00 – Dzieci Starówki, różne zajęcia z dziećmi toruńskiej Starówki. 19.45 – Grupa La Storta. Nazwa pochodzi od miejsca, które za czasów Ignacego Loyoli było miejscowością oddaloną kilkanaście kilometrów od Rzymu, a dzisiaj jest jego częścią. Tam założyciel Jezuitów doznał łaski silnego i nieodwracalnego przylgnięcia do Jezusa Chrystusa. Jest to propozycja dla tych, którzy ciekawi są duchowości jezuitów i chcieliby z niej skorzystać w życiu codziennym. 20.00 – Grupa Odnowy w Duchu Świętym Posłanie zaprasza na wspólne, cotygodniowe oddawanie chwały Bogu podczas spotkań modlitewnych. Dwa razy w roku grupa prowadzi Seminarium Odnowy w Duchu Świętym dla osób poszukujących i pragnących pogłębić swoją wiarę.
20.00 – Wolontariat Misyjny To grupa ludzi, którzy nie szczędzą swojego życia na działalność dla dobra braci z różnych kontynentów i narodów. Udajemy się z pomocą do misjonarzy Afryki, Ameryki Łacińskiej, a także Albanii, Rosji i Ukrainy. Głównie jednak działamy tu, gdzie przebywamy: świadczymy o Chrystusie, służymy modlitwą i pomysłowością dziełu animacji misyjnej. 20.00 – Grupa tańca liturgicznego. To propozycja dla tych, którzy chcą się modlić nie tylko swoją duszą, ale i ciałem, którzy czują, że nie wszystko da się wyrazić słowami, którzy dążą do wiary radosnej, ufnej, w pełni delektującej się Bożą obecnością (Uwaga: Grupa spotyka się nieregularnie).
WTOREK 18.00 – Szkoła medytacji chrześcijańskiej (Uwaga: Kurs okresowy. Następny po Wielkanocy).
PIĄTEK
20.00 – Grupa Oaza. Spotyka się raz w tygodniu, aby modlić się i wspólnie spędzać czas zgodnie z charyzmatem Ruchu Światło–Życie. Grupa zaprasza wszystkich zainteresowanych.
Może brak pomysłu na życie jest jakimś pomysłem, jak fastfud wieczorową porą. Pytanie tylko, czy poprzestajemy na jakichś tam pomysłach, czy też szukamy w życiu czegoś więcej. Czasem spacerując po bulwarze zastanawiam się, czy to wszystko ma sens, czy warto tak codziennie budzić się i iść pod prąd, czy nie lepiej jest usiąść wygodnie w fotelu, wziąć pilota do ręki, otworzyć piwo i zaaplikować sobie kolejną dawkę telewizyjnego życia w proszku, czekając, aż wszyscy zrobią wszystko za mnie, nie przejmując się nikim i niczym - bo tak przecież jest znacznie łatwiej. Tylko... to nie takie łatwe powiedzieć sobie dość, zatrzymać się w połowie drogi i patrzeć obojętnie na Prawdziwe Życie. redaktor naczelny mariusz es=:)
CZWARTEK 15.30 - Próba Teatru Tempestas. 19.00 – Akademicka Msza Święta 20.00 – Kumite – w ramach troski o zdrowie fizyczne i poczucie bezpieczeństwa proponujemy KURS SAMOOBRONY. 20.00 – Angielski dla maturzystów, możliwość darmowych korepetycji pod kątem matury. W każdy DRUGI CZWARTEK MIESIĄCA zapraszamy na szczególną modlitwę po Mszy Świętej Akademickiej o godz. 19.00. W duchu przeżytych rekolekcji Nie jesteś niewolnikiem, lecz synem, proponujemy spotkanie z Jezusem w Najświętszym Sakramencie, aby wielbić Go, oddając Mu to wszystko, co nie pozwala nam przeżywać siebie i innych jako ludzi, jako dzieci Boga, jako braci Jezusa, jako synów Bożych. Modlitwę prowadzi Grupa Taize. Wszystkich, którzy chcieliby dołączyć do Grupy serdecznie zapraszamy.
ŚRODA
Fastfud wieczorową porą
go” poprzez swobodną rozmowę na tematy religijne i nie tylko.
SOBOTA 10.00 - Soboty dla narzeczonych, kurs przedmałżeński prowadzony metodą nie konferencyjną, ale na zasadzie przeżywania w parach istotnych treści dotyczących Sakramentu Małżeństwa. 10.00 - Spotkanie ministrantów. 16.00 - Katechumenat. Ma na celu przygotowanie osób dorosłych do przyjęcia Sakramentów: Chrztu, Bierzmowania i Eucharystii. Ten dzień w Duszpasterstwie, to możliwość aktywnego wypoczynku, a więc: wyprawy piesze lub rowerowe, plenery fotograficzne, piłka nożna i siatkowa.
ZAPRASZAMY WSZYSTKICH, NIEZALEŻNIE OD WYZNANIA, POGLĄDÓW CZY SYTUACJI MORALNEJ.
20.00 – Spotkanie dla młodzieży – modlitewno-dyskusyjna grupa gromadząca w swych szeregach młodzież szkół średnich. Na spotkaniach: dyskusje na ciekawe tematy, niekoniecznie religijne. Istnie- Spotkania duszpasterskie odbywają się je perspektywa wspólnych „wypadów”, w Domku Duszpasterskim. Wejście od a nawet wakacji. ul. Piekary 24. 20.00 – O Panu Bogu po angielsku – możliwość doskonalenia „swojego angielskie-
WIELKI POST / WIELKANOC 1 (15) 2006
Słowo od Jezuity...
3
sekwencji przejście człowieka, który jest zbawiany. Można powiedzieć, że Pascha jest takim przejściem Boga, który czyni możliwym przejście człowieka z niewoli do wolności. W biblijnej tradycji Starego Testamentu Pascha oznacza zbawcze wielkanocna 1966” Karol Wojtyła – wów- przejście Jahwe w Egipcie, które czyni czas arcybiskup krakowski - napisał: możliwym przejście ludu przez Morze Czerwone i otwiera drogę z niewoli do Jest taka Noc, gdy czuwając przy Twoim wolności. Jest to punkt historycznego zagrobie najbardziej jesteśmy Kościołem kotwiczenia oraz liturgicznego odniesienia jest to noc walki, jaką toczy w nas rozdla naszego Święta Paschy. Bóg objawia pacz z nadzieją: się także nam jako Wybawca. Podkreślają ta walka wciąż się nakłada na wszystto słowa liturgii Wigilii Paschalnej: kie walki dziejów, napełnia je wszystkie w głąb On nas wyprowadził (wszystkie one – czy tracą swój sens? z niewoli do wolności czy go wtedy właśnie zyskują?). ze smutku do radości, z żałoby do święta, Tej Nocy obrzęd ziemi dosięga swego z ciemności do światła, początku. z poddaństwa do zbawienia. Tysiąc lat jest jak jedna Noc: Noc czuwania przy Twoim grobie. Jezus nadaje temu przejściu Boga nowe znaczenie. Pascha staje się Jego przejściem Dla przyszłego Papieża noc czuwa- poprzez cierpienie i śmierć - do chwalebnia przy grobie Chrystusa stała się cza- nego zmartwychwstania. Paweł Apostoł sem głębokiej refleksji nad Bosko-ludzką napisze, że ofiara Chrystusa stała się także historią, w którą wpisuje się los każdego i naszą Paschą. Jak w Jego Krzyżu mieści człowieka. Historia ludzi jest historią po- się nasz krzyż, tak i w Jego zwycięstwie jedynczych losów. Wszystkie one mają – nasze zwycięstwo. Oto nowa Pascha! swe odniesienie do Jednego losu Boga- Świętujmy ją z radością! -Człowieka. Wielka Noc, paschalna Noc, to czas Krzysztof A. Dorosz SJ zmagania Ciemności i Światła, niewiary z wiarą, rozpaczy z nadzieją. Ale Pascha to przejście Boga, który zbawia i w kon-
Między zmaganiem a ciszą Co się stało? Wielka cisza spowiła ziemię; wielka na niej cisza i pustka. Cisza wielka, bo Król zasnął. Ziemia się przelękła i zamilkła, bo Bóg zasnął w ludzkim ciele, a wzbudził tych, którzy spali od wieków. Bóg umarł w ciele, a poruszył Otchłań. Ten fragment starożytnej homilii na Wielką Sobotę najlepiej chyba oddaje szczególny charakter dnia ostatnich przygotowań do Świąt, nawiedzenia Pańskiego Grobu, święcenia pokarmów. W polskiej tradycji ten dzień się święci, choć jeszcze nie świętuje... Sobotni „dzień ciszy” poprzedza głośną radość wielkanocnego poranka, kiedy już grają organy, biją kościelne dzwony, a na ulice wychodzą rezurekcyjne procesje... Bóg zasnął w ludzkim ciele, a wzbudził tych, którzy spali od wieków. To zdanie homilii przypomina chrześcijańską prawdę o „zstąpieniu Jezusa do piekieł”. Jak uczy „Katechizm”: Chrystus, zaznając ludzkiej śmierci, zstąpił do otchłani, zstąpił jako Dawca życia, jako ten, który pokonał śmierć i jej sprawcę. Zstąpił, by wyzwolić z jej więzów sprawiedliwych, którzy Go w śmierci poprzedzili. W zakończeniu poematu „Wigilia
List z Peru… W pierwszej połowie stycznia zaszyłam się na ponad tydzień w dżungli. No, może to trochę za mocno powiedziane, ale fajnie brzmi. Pojechałam wraz z innymi wolontariuszami z Limy na eksperiencję misyjną do Quebrada Honda. Miejsce przeurocze, tzw. wysoka dżungla. Największe wrażenie zrobiły na mnie motyle, bo małp nie widziałam. Zostaliśmy tam podzieleni na grupy po dwie osoby i wysłani do pomniejszych wioseczek, żeby przeprowadzić animację misyjną (spotkania z dziećmi, młodzieżą i dorosłymi oraz praca na czakrach, czyli w polu). Guadalupe i ja pojechałyśmy do Riobamba. Mieszkałyśmy w jednym pokoiku, miałyśmy ciepłą wodę do mycia (!!!!), ale żeby się najeść, musiałyśmy iść przez rzekę bez mostu, więc czasem przychodziłyśmy mokre. Dodatkowo należy wspomnieć o prawie nieustannie padającym deszczu i o krążących wokół malutkich kuzynach komara. Praca w polu, potem pole w domu, czyli
obieranie kukurydzy z pestek, efekt - robota zrobiona i bąble na rękach. Praca z dziećmi: one jedne wierne przychodziły na spotkania. Czasem nic się z nimi nie dało zrobić, takie niespokojne były, ale czasem było wręcz świetnie. Co do dorosłych, to pierwszego wieczora, gdyśmy na nich czekały, przybyły tylko dwie świnie! Czułam się z jednej strony, jak Franciszek z Asyżu, ale z drugiej było mi bardzo przykro. Sytuacja w tej wiosce jest taka: ludzie oddalili się od Kościoła, bo ponoć nikt się nimi nie przejmuje, ale jak się już ktoś się nimi przejmie, to nie chcą korzystać. Ogólnie mówiąc, wrażeniem po tej wioseczce był cień smutku na moim sercu. Nie wiem i nie rozumiem dlaczego. Dla mnie osobi-
ście ta wycieczka była ogromnym zmaganiem się ze sobą. Na początek umierałam ze strachu, że nie poradzę sobie z hiszpańskim. Lecz kiedy już znalazłam się na miejscu, okazało się, że jeśli się pracuje dla Szefa, to On się drobnostkami nie przejmuje, więc gadałam jak najęta. Ale gdy wróciłam do naszej bazy wypadowej, to nie potrafiłam już mówić. Dwudziestego siódmego stycznia (czwartek) zdarzyło się coś ambiwa-
4
WIELKI POST / WIELKANOC 1 (15) 2006
lentnego - 1. poczułam na modlitwie, ze Calca to moje miejsce, wybrane mi przez Boga i On chce mnie tu widzieć; 2. pokłóciłam się z kimś ważnym i chciałam opuścić Calcę natychmiastowo i wrócić do mojego raju, czyli Quebrada; 3. poczułam się rozdarta, bo ani nie chciałam zostać, ani wyjechać. Wydawać by się mogło, że jest to sytuacja bez wyjścia, ale wyjście się znalazło, choć trochę brutalne - w dniu święta Jana Bosco (31 stycznia) jeden chłopiec upadł i złamał sobie kość łokciową. Pojechałam z nim do szpitala w Cusco i tak spędziłam moją pierwszą w życiu noc w szpitalu. Wizytowałam malucha przez wszystkie dni. W sobotę wrócił do Calci. A w poniedziałek znowu spędziłam dzień na załatwianiu papierów. I tak oto spędziłam czas i w Calca i nie w Calca. Od tego pamiętnego czwartku w koń-
cu czuję się zaaklimatyzowana w Calce. Do tej pory coś mi ciągle przeszkadzało, można nawet powiedzieć - frustrowało. Teraz moja filozofia prezentuje się zgodnie z hasłem reklamowym jednego piwa: Cuando tu cambias, todo cambia - kiedy ty się zmieniasz, wszystko się zmienia. Staram się myśleć pozytywnie o świecie i o moich bliskich. Trochę gorzej mi idzie z myśleniem pozytywnie o sobie samej, bo ja przecież zawsze chce robić wszystko lepiej i bez błędów. Najważniejsze zaś w całej tej robocie jest to, co nie zależy od ciebie samego, czyli twój nieuświadomiony przekaz miłości Bożej przez uśmiech, sposób patrzenia, przez radość życia. Dlatego, aby być misjonarzem gdziekolwiek, trzeba mieć w sobie prawdziwe życie Boże. I ono będzie z nas wypływać i zarażać innych. Nie mamy nic, tylko nasze świadectwo.
Na koniec drobny żart. Jak tylko przyjechałam do Calci, to zaraz zarezerwowałam sobie godzinę na modlitwę. Przestrzegałam tego bardzo skrupulatnie, co wywołało żarty. Ks. Ryszard mi powiedział, że święty Jan Bosco modlił się, kiedy spał. No więc ja, w duchu posłuszeństwa, miałam pewien sen. Śniło mi się, że się modlę. Ale nie była to jakaś tam modlitwa, ale taka charyzmatyczna, z bajerami. Kiedy się obudziłam, czułam ją jeszcze w kościach. Fajnie było. Z Bogiem Danuta Prot MWDB Autorka listu należy do Duszpasterstwa Akademickiego. Na misje do Peru wyjechała w ubiegłym roku z ramienia Międzynarodowego Wolontariatu Don Bosco.
Pokolenie JPII Drugiego kwietnia ubiegłego roku czas się zatrzymał. Uwaga ludzi wszystkich narodów, ras, kultur i religii zwróciła się ku Janowi Pawłowi II, który umierał na oczach całego świata. Szczególne znaczenie jego odejście miało dla Polaków, którzy swoją żałobę narodową przemienili w narodowe rekolekcje. Przynajmniej wtedy w to wierzyliśmy. Żyliśmy w innej rzeczywistości. Telewizja publiczna przypomniała sobie, że ma misję – jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki zmieniono ramówkę, niemal w całości poświęcając ją na filmy dokumentalne z życia papieża, jego pielgrzymek do Polski, a także na relacje z tego zakątka Polski, gdzie aktualnie mówiło się o Janie Pawle II. A mówiło się wszędzie. Nigdy przedtem telewizja nie miała okazji do zaprezentowania swojej potęgi na taką skalę. Z zapartym tchem chłonęliśmy wielki spektakl medialny. Tworzyło go składanie kwiatów pod pomnikami, Msze Święte i nabożeństwa, masowe zgromadzenia w miejscach związanych z papieżem, takich jak krakowskie Błonia, gdańskie Westerplatte, niekończące się wspomnienia znajomych Lolka i wywody znawców papiestwa. Jeszcze bardziej medialne były zupełnie spontaniczne zachowania – esemesowe łańcuszki, zapalanie świeczek w oknach o godzinie 21.37, zatrzymanie ruchu na ulicach i trąbienie klaksonów w godzinie śmierci papieża. Co szczególnie rzucało się w oczy, to udział i rola młodzieży w tych narodowych rekolekcjach. Wtedy zaczęła się kariera określenia „pokolenie JPII”. Dzisiejsza kultura lubuje się w ety-
kietkach. Te najbardziej ogólne określają, co jest „trendy”, a co „passe”, choć ostatnio nawet „trendy” okazało się „passe”, bo teraz należy być „jazzy”. W czasie naszych narodowych rekolekcji spopularyzowana została etykietka „pokolenie JPII”, za którą kryła się szeroko pojęta zbiorowość ludzi młodych wiekiem lub duchem, połączonych pozytywnym stosunkiem do osoby i duchowości Jana Pawła II. Innej definicji nie śmiem proponować – bowiem pierwsze głosy o „pokoleniu JPII” nie zdążyły przebrzmieć, a już rozpętała się w mediach debata mądrych głów i autorytetów, poddających „JPII” totalnej krytyce. Zakwestionowane zostało wszystko – od wartości po samo istnienie takiego tworu jak „JPII”. To było jak kubeł zimnej wody – jeszcze żyliśmy na fali uniesień naszych rekolekcji, a już wytykano nam, że „rzeczywistość skrzeczy”. „Gazeta Wyborcza”, powołując się na badania przeprowadzone na zlecenie Episkopatu Polski latem 2005r., wykazywała, że młodzież deklarująca przynależność do „pokolenia JPII” w rzeczywistości za nic ma wskazania papieża i wynikające z nich moralne wskazania, a przynajmniej traktuje je ze swobodną wybiórczością. Świadczyć o tym miałoby na przykład przyzwolenie na seks przedmałżeński, deklarowane przez znaczną część respondentów, a stojące przecież w jawnej sprzeczności z nauczaniem Ojca Świętego. Konsternacja. W dodatku prasa zaczęła donosić o próbie zawłaszczenia (dosłownie) „pokolenia JPII” i stworzenia z niego marki handlowej. W sprzedaży pojawiły się
gadżety ze stosownym napisem: koszulki, kubki, a nawet, tak ostatnio modne, gumowe bransoletki. Ktoś wyczuł, co jest „trendy” i odpowiedział na zew rynku. Czy to wszystko oznacza dewaluację duchowego dorobku „pokolenia JPII”? A może, jak implikuje „Gazeta Wyborcza”, o żadnym dorobku nie może być mowy, bo pokolenia nie ma i nie było, a narodowe rekolekcje stanowiły jednorazowy zryw, czyli naszą polską specjalność? Wiele hałasu o nic? Co ciekawe, nie poddawano w wątpliwość wcześniejszych osiągnięć „sztuki etykietkowej”, kiedy nazywano współczesną młodzież „pokoleniem NIC”, czyli pozbawionym wartości i autorytetów. Analitycy kultury skłonni byli odmówić młodemu pokoleniu dążeń wykraczających poza zaspokajanie konsumpcyjnych pragnień. Z kolei w Stanach Zjednoczonych w modzie jest ostatnio określenie „DEBT generation”, czyli pokolenie
5
WIELKI POST / WIELKANOC 1 (15) 2006 długu. Podobno przeciętny amerykański student kończy wyższą uczelnię z zadłużeniem sięgającym 10 tys. dolarów. I to mają być wyróżniki współczesnych młodych ludzi – duchowe ubóstwo i rozpasany konsumpcjonizm. Przeciw temu nikt się nie burzy, a przeciw „JPII” owszem. Może słusznie? Może rzeczywiście dzisiejsza młodzież (ach, ta dzisiejsza młodzież...) nie jest ani gotowa, ani godna obierać sobie za patrona Ojca Świętego? Nie, nie pozwólmy sprowadzić się do społecznych ram, w których najchętniej widzieliby nas sceptycy. Nie jestem naiwna, nie twierdzę, że „JPII” to bez wyjątku altruiści, społecznicy, reformatorzy i Boży szaleńcy. Ale i przecież nie w tym rzecz. „Pokolenie JPII” traktuję jako wyzwanie do realizowania cywilizacji miłości. Brzmi pięknie, ale co z tego wynika w rzeczywistości? Potrzeba nam nie tylko masowych akcji o zasięgu ogólnospołecznym, warto, a nawet trzeba zacząć od skali mikro, czyli swojego najbliższego otoczenia. A że trudno? Dlatego właśnie młodzież tak bardzo potrzebuje duchowego przewodnika, a zarazem orędownika, takiego jak Jan Paweł II. Jego rzekomy konserwatyzm, za który krytykowany był przez zachodnie media nawet w chwili śmierci, w rzeczywistości jest tym, czego najbardziej nam potrzeba. W warunkach liberalnego permisywizmu, czyli lansowania
Trudne pytania… Od śmierci naszego Papieża minęło dokładnie jedenaście miesięcy (początek marca - przyp.red.), a ja dopiero teraz, dopiero dziś tak naprawdę za Nim zatęskniłam. Dopiero dziś, widząc w telewizji plac Św. Piotra poczułam smutek po nieobecności tej wielkiej miłości, która kwitła na tymże placu za każdym razem, gdy On spotykał się z wiernymi z całego świata. Niestety, moje życie układało się tak, że umiem reagować tylko z takim opóźnieniem, na wszystko. Nie oznacza to jednak, że tych jedenaście miesięcy żyłam jak na innej planecie. Przeciwnie, przecież był to dla mnie przełomowy rok, podczas którego tak wiele wydarzyło się w moim życiu: koniec studiów, nowe miasto bez starych przyjaciół, praca, wstawanie przed świtem i nowa - dorosła rzeczywistość. A w tym wszystkim On - Jan Paweł II, którego świadkiem powrotu do Domu Ojca był cały świat. Jedna chwila, jedna noc, a świat zmienił się na długo. Na zawsze? Nastał dziwny czas. Ogromny zgiełk i dziki pęd do kupowania wszystkiego, co tylko kojarzyło nam się z JP II, może tylko po to,
postawy, wedle której każdy „sam sobie sterem, żeglarzem, okrętem” na wzburzonym oceanie moralności, stanowczość i konsekwencja w głoszonych przez papieża poglądach jest tym, co pociąga młodych ludzi – nie tylko jako wizja spokojnego portu, ale raczej próba podjęcia wyzwania, jakie stawia przed nami żywioł współczesności, jak powiedział papież „wypłynięcia na głebię”. Bo ten żywioł nie jest naszym wrogiem, ale szansą na dynamiczny rozwój. Chwila na autorefleksję, oby nie gorzką. W zeszłym roku, szczególnie na wiosnę, księgarze zacierali ręce, ciesząc się z niezwykłego powodzenia papieskich publikacji. Ilu z nas „Papięć i tożsamość” przeczytało, a ilu postawiło na półce, choćby i na honorowym miejscu? W Internecie, na specjalnej stronie powstała księga postanowień, podejmowanych przez ludzi dla Ojca Świętego (a może dzięki niemu). Ile z nich udało się wypełnić? (Znamienne, że życzenia, którym przyświeca dobra wola, ale nie udaje się realizacja nazywa się… pobożnymi.) Nie chodzi tu o rozliczanie, chwalenie lub ganienie. Świetnie, jeśli nasze przyrzeczenia zostały dotrzymane. Jednak gdyby okazało się, że tak się nie stało, nie należy upadać na duchu, negując sens podejmowania wysiłku, jakim jest „pokolenie JPII”. Nie święci garnki lepią. Niezaprzeczalnie
rekolekcje narodowe 2005r. są ogromnym duchowym kapitałem – nie wolno nam go strzec, jak talentu z przypowieści, który zakopano w ziemi. Należy go pomnażać, choćby z wielkim mozołem, nie ustawać w trudzie. Ubiegły rok był wyjątkowy nie tyllko ze względu na odejście Jana Pawła II. W sierpniu obchodziliśmy 25-lecie „Solidarności”. Tak jak „JPII”, „Solidarność” też była wydarzeniem pokoleniowym. Wszelkie jubileusze to tradycyjnie czas podsumowań. Mimo kilku gorzkich słów, jakie zostały wypowiedziane przy okazji rozrachunków z przeszłością, pokolenie „Solidarności” to w oczach większości Polaków pokolenie sukcesu. Mimo że po Sierpniu’80 nadeszło doświadczenie stanu wojennego, zwycięstwo wolności stało się tym większym osiągnięciem. Wartością, na której udało się zbudować nowy porządek społeczny. Nie ma wolności bez Solidarności. „Solidarność” pozwoliła Polakom odzyskać poczucie godności, dziś jest źródłem dumy i wzruszenia. Niech „pokolenie JPII” będzie „Solidarnością” naszych czasów. 25 lat temu najważniejsza była wolność. A co najważniejsze jest dziś? „Nie ma solidarności bez miłości”.
aby zatuszować nasz dotychczasowy brak zainteresowania Jego twórczością i Jego przesłaniem dla Kościoła. Ogromne zamieszanie, podczas gdy On sam zawsze pozostawał cudownie zatopiony w rozmowie ze swym Panem. W pewnym momencie miałam dość. Byłam przerażona nieocenzurowaną reklamą zmaterializowanego na ludzki, ułomny sposób Boga. Wyznacznik mojego pokolenia – JP II spoczął gdzieś na dnie mojej duszy, gdzie nie musiał ładnie się uśmiechać z okładki kolejnej „przełomowej” książki w twardej okładce. Mógł spokojnie czekać na owoc moich prywatnych rozważań. Jakie to szczęście, że te największe rzeczy zawsze rodzą się w ciszy. Świat na szczęście w miarę szybko ochłonął. Emocje związane z JP II zmalały do bezpiecznego i przyzwoitego poziomu. 2 marca 2006 – wyciągam „mojego” JP II na światło dzienne. Od dwóch dni jest już Wielki Post, który ja, jak co roku, chcę przeżyć naprawdę po katolicku, aby tym silniej odczuć radość ze Świąt Wielkanocy. I co roku napotykam duże problemy na tej drodze, bo jak co roku nie umiem zapanować nad największym wrogiem samą sobą uwiedzioną przez szatana. Tym razem musi być jednak inaczej – posta-
nowiłam sobie. Skończyłam ćwierć wieku i chyba jakieś postępy w kształtowaniu swojej osobowości powinnam już odnotować. Powinnam! Przyjęłam to za fakt dokonany i odważnie zadaję sobie pytania o moją wiarę w Boga… Co robię dla Niego, a czego nie robię? Co jest grzechem, a co jeszcze nie? Zaabsorbowana w miarę szczegółową analizą mojego „standardowego dnia” trafiam jak kosa na kamień: „Grzechem wobec Kościoła jest nie poszerzać i systematycznie nie pogłębiać znajomości nauki Kościoła przez czytanie Ewangelii, studium, lekturę książek i prasy katolickiej, przez czytanie encyklik papieskich na tematy etyki społecznej…” (ks. Wiesław Al. Niewęgłowski, Podnoszę z ziemi mój głos). Dalej nie muszę czytać. Te słowa mnie powaliły. Prawda jest taka, że nie czytałam. Czy encykliki nie interesowały mnie? To chyba nie tak. Po pierwsze nie wiedziałam, że to grzech nie czytać, a teraz mało, że ja wiem, to jeszcze wy wiecie (szybciej zaczniecie czytać). Po drugie – nie czułam potrzeby czytania ich. Działo się to, bo naprawdę nie widziałam w nich źródła pomocy. Nie wierzyłam, że treść w nich zawarta mogłaby mi w jakikolwiek sposób pomóc. Założyłam, że treść tej części przesłania JP II
Katarzyna Żebrowska
6 do Kościoła jest nazbyt uniwersalna i niedostosowana do moich indywidualnych potrzeb, że sama przecież mogę sobie poradzić. Bóg jako ten, który najlepiej wie, co jest dobre dla człowieka, nie bez powodu podesłał mi właśnie teraz tę książkę księdza Niewęgłowskiego, a zaraz po niej inną - I wy bądźcie radośni - wybór tekstów Jana Pawła II Wielki Post to czas na zastanowienie nad samym sobą i swoim życiem. W przesłaniu naszego Papieża mnóstwo jest sformułowań, które sprzyjają atmosferze „rozliczania się” ze swych uczynków. Zacznę chyba od najbardziej oczywistej sprawy – „Bóg jest miłością” [1 J 4, 8], a więc wszystko, co określamy tym właśnie mianem jest Nim. JP II objaśnia dalej, że chrześcijaństwo jest miłością. To niezwykłe, bo podczas, gdy inne systemy polityczne i ideologie głoszą, że potęgą jest bogactwo, władza, użycie i wiedza, tak katolicyzm głosi po prostu miłość. Miłość ta rozlana w świecie przez Jezusa jest właśnie Nim. Ewangelizacja ma nas doprowadzić do tej Miłości. Wiem, że na razie nie powiedziałam nic odkrywczego. Dla mnie bardzo ważne są kolejne słowa mówiące o tym, że tylko ta Miłość, którą objawia nam Serce Miłosiernego Jezusa, jest zdolna przemienić nasze serca, otworzyć je na cały świat i uczynić je bardziej ludzkimi i Bożymi zarazem. Stąd bez-
WIELKI POST / WIELKANOC 1 (15) 2006 podstawne jest stwierdzenie, że chcąc być bardziej Bożymi, stajemy się „ofiarami losu”, których wszyscy dookoła mogą oszukać. Nie ma się zatem o co bać. Po pierwsze to, co oparte o wszystko, tylko nie o miłość Bożą w wieczności, nie ma prawa bytu, a po drugie: nie jest się tak naprawdę godnym nazywać siebie samego człowiekiem dopóty, dopóki nasze serca nie przeniknie miłość Boga samego. Oznacza to, że żyjąc pełnią władzy ludzkiej, mamiąc się, że nas ta hierarchia wartości nie dotyczy, nie jest się człowiekiem. Proste! Nieproste jest jednak napełnianie się Bożą miłością, która uczłowiecza. Proces ten dokonuje się w pełni poświęcenia, ciszy, cierpliwości i wszechobecnej pokory i trwa całe życie. Niestety, nie będzie łatwo i przyjemnie, ale za to prawdziwie! Bez zabijającej ułudy! I tu pojawia się naprawdę trudne pytanie: czym człowieczeństwo jest i kiedy jest? Zawsze? Czy tylko po spełnieniu odpowiednich warunków? Wiemy doskonale, że każdy z nas został stworzony (jak mówi Pismo Święte) jako człowiek, jako jedno z wielu oblicz Boga samego. Poprzez swoje życie bez wiary prawdziwej odrzuca się swoje człowieczeństwo, bo odrzuca się Boga samego, a żyjąc w wierze (prawdziwej wierze) niczego się nie traci. Wiara ukierunkowuje nasze człowieczeństwo na Chrystusa. No, ale co
z tymi, którzy nie wierzą? Nie znam jeszcze odpowiedzi… Tyle zrozumiałam ze słów „mojego” JP II. Na teraz i w tej chwili dziękuję Bogu za to, że pozwala mi dojrzewać do ważnych spraw, choćby do tego, żeby z należytą powagą i tęsknotą sięgnąć do tego, co zostawił nam Papież (zanim zupełnie przestałabym chcieć czytać prawdziwie wiercące dziurę w brzuchu rachunki sumienia, bo przecież bez nich żyje się naprawdę wygodniej). Chwała Ci Panie! I już tak na koniec. Czy zastanawialiście nad tym, za co tak naprawdę ludzie z całego świata cenili, szanowali i kochali naszego wielkiego rodaka? Spróbuję udzielić choć częściowo odpowiedzi na to pytanie. Według mnie głównie za to, że był wytrwałym i wiernym orędownikiem Prawdy Jedynej, Prawdy, która nas wyzwoli… Nie da się milionów dusz na świecie porwać kłamstwem. Niewykonalne. Prawdziwie urzec może tylko piękno. Miłując bliźnich swoich, Jan Paweł II uwrażliwiał ich na Boga, który jest źródłem dobra. Otworzył serca wielu, niezależnie od wyznania. Objawiał Prawdę, Dobro i Miłość – najcenniejsze wartości dla człowieka. Przyjmowaliśmy to swoją zawsze dobrą duszą. Ikspe
Bóg jest Miłością!
(impresje porekolekcyjne) Bóg jest miłością - to temat tegorocznych rekolekcji wielkopostnych, wygłoszonych przez ks. dr Tomasza Jaklewicza z Katowic, redaktora „Gościa Niedzielnego”, wytrawnego mistrza słowa – jak określił go o. Superior Wiesław Kulisz. I nie pomylił się! Rekolekcje stały się przystanią naszego wielkopostnego pielgrzymowania, zgromadziły rzesze wiernych, spragnionych pokoju i miłości, kształtowania sumienia i prawdy Chrystusa. Ks. Tomasz przybliżył nam fundamentalną prawdę o miłości, o Dobrej Nowinie, analizując ją w świetle encykliki Benedykta XVI Deus Caritas est (Bóg jest miłością). Każdego dnia zachęcał zgromadzonych do szukania odpowiedzi na pytania: co to znaczy, że Bóg jest Miłością? co znaczy kochać Boga? jak mogę kochać Boga? jaki jest uniwersalny znak Miłości? Przypominając przykazanie: Będziesz miłował Pana, Boga swego, całym swoim sercem, całą swoją du-
szą, całą swoją mocą i całym swoim umysłem; a swego bliźniego jak siebie samego, podkreślał wielowymiarowość miłości. Ksiądz Tomasz mówił o Chrystusowym wezwaniu do miłości zachęcając, by ją spotykać, otworzyć się, doświadczyć jej, rozbudzać gorliwość i żarliwość serca, uświadomić sobie, że miłość jest w naszym życiu cały czas obecna. Boże zaproszenie do miłości zawsze jest aktualne. Wyrażone w ewangelicznych przekazach zostało przedstawione przez rekolekcjonistę za pomocą trzech obrazów: znak oczyszczenia świątyni, wizyta Jezusa w domu Marii i Marty, obmywanie stóp uczniom przez Mistrza. To swoiste barwy miłości! Nawet gniew Boga – Jezus wypędzający kupców ze świątyni - to aspekt miłości, troski o człowieka. Świątynia jest miejscem spotkania, umocnienia więzi między człowiekiem a Bogiem, zwłaszcza kiedy pragnie mówić do mnie. On będący prawdą obmywa duszę z egoizmu. Występuje tu jednak element „zgrzytu”: wejście w przestrzeń mojej relacji z Bogiem grzechu, obłudy, pychy.
7
WIELKI POST / WIELKANOC 1 (15) 2006 Możemy to przezwyciężyć postawą kontemplacji oblicza Boga: kiedy odnajdujemy Boga - odnajdujemy siebie. To nie iluzja. Nie możemy dać się zwieść chorym pragnieniom, ambicjom. Należy oczyścić serce – zatęsknić za prawdą Bożej miłości, by napełnić je zaufaniem, pojednaniem, przebaczeniem. Fascynujący fragment kazań ks. Tomasza, to podjęcie tematu tego znaku miłości, jakim jest pocałunek. Umacnia on przeżywanie sakramentów świętych; w czasie Eucharystii pocałunek ołtarza (symbol ofiary Chrystusa) przez kapłana podkreśla świętość tego miejsca Bożej miłości. Rozbudza wrażliwość! Również objawieniem się Bożej Miłości jest Słowo Boże. Pozwala na sekrety serca, uczy rozpoznawania miłości w codzienności, dzielenia się życiem. Umiejętność kontemplacji Słowa Bożego - to relacja z Bogiem, odpowiedź na Jego wezwanie, wsłuchanie się w obietnicę Przykazania Miłości. Rekolekcjonista podkreślił za papieżem Benedyktem XVI, że miłość rodzi się jako odpowiedź na miłość. Jest to wyzwanie dla ludzkiej wolności. Niezwykła prawda! Zasada wyboru: ja chcę wskazuje na autentyczny wymiar związku miłości z wolnością. Katecheza ks. Jaklewicza to również próba odpowiedzi na pytanie: gdzie mogę odkryć Bożą Miłość? gdzie i z czyją po-
mocą? Biblia – historia Miłości – mówi o naczyniach Bożej miłości, pokładach ukrytego dobra. Co jest zdumiewające w tym wszystkim? Bóg próbuje nas zdobyć. Bóg mieszka w sąsiednim pokoju. No właśnie! Jak cudownie uwierzyć w Bożą miłość, pobiec z radością, prostotą, pokorą – to jest ten ślad w sercach i nie można zapomnieć o potrzebie modlitwy; nie uzależniać jej od nastroju, okoliczności, być wiernym i szczerym, podkreślał rekolekcjonista. Bóg stawia pytanie: Piotrze, czy kochasz mnie? Nie śpiesz się z odpowiedzią, wsłuchaj się w bicie Bożego serca. Przyjmij tę miłość, wzrastaj w niej, napełniaj się nią. Wola kochanego winna być moją wolą, a pragnienie Boga - moim pragnieniem. Człowieka ogarnia strach, niepokój, że realizm życia zagłuszy tę życiodajną więź, stłamsi wolną wolę. Co ja z tym zrobię? Jak odróżnić miłość własną od egoizmu? Rekolekcjonista powiedział, że należy zaakceptować własne życie (zdrową miłość), nie dać się okaleczać, zredukować do biologii, konsumenta…Skonkretyzować, w jakim kierunku chcę iść. W świetle Bożej Miłości trzeba patrzeć na Krzyż Chrystusa. Adorując krzyż nie adorujemy bólu, cierpienia, lecz Miłość, bowiem Ona jest pierwsza w Chrystusowym Krzyżu. Najtrudniejsza barwa miłości to miłość nieprzyjaciół. Ponownie nasuwa się sze-
Adoracja Miłości Wywiad z ks. dr Tomaszem Jaklewiczem, rekolekcjonistą, redaktorem „Gościa Niedzielnego” (cz. 1) Jesteśmy w trakcie pielgrzymowania wielkopostnego poprzez modlitwę, pokutę... Jak możemy rozumieć Wielki Post? Czym on tak naprawdę jest? Wielki Post jest czasem przygotowania do Świąt Paschalnych. Jeżeli to są największe święta naszej wiary, trzeba się przygotować. Każde święto wymaga przygotowania. Naszym problemem jest to, że nie umiemy świętować. Telewizor to często cały nasz pomysł na życie, na świętowanie, na spędzanie czasu. A co to znaczy świętować Paschę? To nie jest tylko wspomnienie wydarzenia z przeszłości. Możemy naśladować religijnych Żydów. Podczas żydowskiej uczty paschalnej ojciec rodziny wygłasza hagadę, czyli opowieść o wyjściu Izraelitów z niewoli w Egipcie. Każdy Izraelita czuje się tak, jak gdyby on sam został wyswobodzony z niewoli egipskiej, jakby właśnie tej nocy stał nad brzegiem Morza Czerwonego. Pamięć o wyjściu z niewoli decyduje o religijnej tożsamości Żydów. W chrześcijaństwie analogicznie. O naszej chrześcijańskiej
tożsamości decyduje pamięć o Passze Chrystusa. Eucharystia ani nie powtarza, ani nie wspomina, ale uobecnia zbawcze wydarzenia. Eucharystia przerzuca most między tym, co się wydarzyło raz w przeszłości, a naszym życiem. Eucharystia rozdziela owoce tej miłości, która przyszła do nas przez Krzyż i Zmartwychwstanie Chrystusa. Jak się przygotować? Trzeba obudzić wrażliwość, zrobić miejsce w moim życiu dla Boga. Przygotowanie do świąt to ciężka praca nad sobą, czyli nawrócenie, metanoia, umieranie dla siebie. Jest jeszcze jeden zapomniany wymiar Wielkiego Postu – to odnowienie chrztu. Do czego prowadzi Wielki Post? Do Triduum Paschalnego! A co jest w centrum Triduum Paschalnego? Wigilia Paschalna, podczas której odnawiamy przyrzeczenia chrzcielne. Tradycja Kościoła uczy, że w Wielkim Poście katechumeni przygotowywali się do chrztu, a ochrzczeni powracali do swojego własnego chrztu, tzn. odkrywali, że jest on podstawową łaską, źródłem, do którego wciąż trzeba
reg pytań: kto jest moim nieprzyjacielem? kto budzi we mnie gniew, agresję? Odpowiedzią jest wezwanie do przebaczenia, sakramentu pojednania, sztuka słuchania. Dać siebie! W konkluzji ks. Tomasz zaznaczył, że wzrastanie do miłości, świadomość, że Bóg jest miłością, należy przełożyć na konkret życia. Nie uciekać od Boga ale trwać w winnym krzewie. Wszystkim wiernym życzył, żeby miłość dodawała im skrzydeł. Nie zapominajmy tego charyzmatycznego spotkania z rekolekcjonistą. Jego obecność w naszej społeczności to także dar miłości i nowy dla nas impuls. Mocno wyrażone wezwanie do szukania sensu miłości jest odpowiedzią na nasze duchowe potrzeby i winno rozbudzić postawę kształtowania w sobie odpowiedzialności, poszanowania, troski. Spojrzenie na ukrzyżowanego Chrystusa wyraża się koncentracją, cierpliwością, pełnym zaangażowaniem w prawdę. Nasze rekolekcyjne spotkania były też świadectwem adoracji Bożej Miłości, a w imię tej Miłości zostało nam udzielone szczególne Błogosławieństwo. A brawa dla ks. Tomasza też były! Don Lubranco
wracać. Każda spowiedź jest powrotem do chrztu. Kiedy Pan Jezus mówi: Komu grzechy odpuścicie będą odpuszczone... to nie mówi wprost o spowiedzi, ale raczej o chrzcie. Bo chrzest jest podstawowym sakramentem pojednania z Bogiem, odpuszczenia grzechów. W nim są owoce Paschy Chrystusa. Niezwykły obraz – propozycja, jaką ksiądz przedstawił w czasie rekolekcji, to położenie pilota przed Krzyżem i próba odpowiedzi na pytanie: kto jest naprawdę pilotem mojego życia? W księdze Izajasza jest fragment mówiący o tym, że pościć, to nie umartwiać się! Chrystus stwierdza:
8 Kiedy pościcie, nie bądźcie posępni jak obłudnicy...Ty zaś jak pościsz, namaść sobie głowę i obmyj twarz, aby nie ludziom pokazać, że pościsz, ale Ojcu twemu, który jest w ukryciu. Trzeba umieć odróżnić te rzeczy. Należy, rzecz jasna, od siebie wymagać. Papież Jan Paweł II wielokrotnie mówił młodym ludziom: musicie od siebie wymagać, stawiajcie poprzeczkę wysoko. Z drugiej strony, w Biblii jest mowa o tym, że nasza religijność powinna być wolna od obłudy, od udawania. Nasza modlitwa i post mają być szczere i prawdziwe. W innych religiach czy filozofiach pojawia się idea samodoskonalenia, w chrześcijańskiej ascezie trzeba cały czas pamiętać, że Bóg jest autorem mojej świętości. Ja mam mu robić miejsce. Asceza ma taki sens, że moje egoistyczne „ja” musi umierać. Muszę zobaczyć, że jedyna życiodajna więź, to więź z Bogiem! Człowiek po to idzie na pustynię, żeby odkryć swoją zależność od Boga. Z pustyni wraca inny, umocniony w relacji z Bogiem. W „Gościu Niedzielnym” podjęto inicjatywę cyklu rozważań wielkopostnych Siedem słów z Krzyża. Jaki jest jej główny cel? To jest pomysł na Wielki Post. Tematyka pasyjna jest obecna w tradycji wielkopostnej – Droga Krzyżowa, Gorzkie Żale. Nasza propozycja to pewien program wielkopostnej modlitwy. Ludzie czasami mają dobrą wolę, chcą coś zrobić w tym czasie. Ale jeżeli nie narzucą sobie konkretu, to gdzieś się to wszystko rozmywa. Jak to się mówi - dobrymi chęciami jest piekło wybrukowane. Dlatego dobre pragnienia trzeba koniecznie przełożyć na postanowienia. Musisz mieć pewien konkret. Stąd idea rozważania kolejnych słów, które Jezus wypowiedział na krzyżu, według relacji ewangelistów. Każdego tygodnia proponujemy rozważyć jedno z tych słów. No i jeszcze elementy formalne: karteczka dorzucona do „Gościa” z tymi słowami („przypominajka”), a w samym „Gościu” rozważania - przykłady, jakie w życiu ludzi te słowa znajdują odzwierciedlenie. Generalnie chodzi o to, żeby w Wielkim Poście stanąć pod Krzyżem, posłuchać, co do mnie mówi Jezus. Przypomnienie tych słów… Ojcze, przebacz im, bo nie wiedzą, co czynią... Zaprawdę powiadam Ci: Dziś będziesz ze Mną w raju...Niewiasto, oto syn Twój. Oto Matka twoja...Boże mój, Boże mój, czemuś mnie opuścił...Pragnę!...Wykonało się!...Ojcze, w Twoje ręce powierzam ducha mego! Każde dotyka innych rzeczy? Tak! Pierwsze mówi o przebaczeniu. Jesteśmy winni śmierci Jezusa; jeżeli uznasz winę, to usłyszysz słowa przebaczenia. Kolejne: dobry łotr - zawsze jest
WIELKI POST / WIELKANOC 1 (15) 2006 szansa, nigdy nie jest za późno. Niebo to Bóg, więź z Nim. Nie wolno czuć się przegranym, odrzuconym. Kolejne - relacja Matka - Syn – przypomnienie, że relacje rodzinne są ważne. Jezus nie odrzuca tego. Jego Boża miłość jest jednocześnie ludzką miłością. Boże, czemuś mnie opuścił... to słowo o samotności, rozpaczy, że nawet na dnie Bóg jest z Tobą. Jest jeszcze wiele innych aspektów tych siedmiu słów. Zupełnie inaczej można przeżywać Wielki Post. „Podpowiedź” do zastanowienia się... Właśnie, to taka podpowiedź do refleksji nad sobą… Bóg jest miłością to temat rekolekcji. Czyżby to oznaczało, że inspiracją do rozważań tejże problematyki stała się encyklika papieża Benedykta XVI – Deus caritas est, czyli Bóg jest miłością? Tak, papież, jako Pasterz Kościoła, przez ten dokument pokazuje nam, że jest to temat ważny. Encykliki są głosem Kościoła, którym reaguje on na znaki czasu albo zwraca uwagę na coś ważnego, podkreśla, że jest problem, który należałoby pogłębić. Naszym zadaniem, jako duszpasterzy, jest „rozprowadzenie” myśli papieża, pójście tym tropem. Trzeba tę encyklikę przełożyć na język trafiający do wiernych, zachęcający ich do refleksji. Dlatego też taki temat. Jaki jest wymiar tej miłości? W encyklice jest wiele kwestii dobrze znanych wiernym, ale jest wiele aspektów stanowiących pewne novum. Benedykt XVI akcentuje przede wszystkim to, że miłość rodzi się ze spotkania z miłością. To szczegół, który dla mnie duszpasterza, jest najbardziej uderzający. Bóg - Miłość dociera do nas poprzez spotkanie. Papież stawia pytanie: gdzie można spotkać (zobaczyć) miłość? Stara się ukazać te miejsca. I to, co mnie zaskoczyło - na pierwszym miejscu wymienia ludzi, a następnie sakramenty (zwłaszcza Eucharystia), Słowo Boże. Akcent pada na słowo „spotkanie”! Papież dokonuje również rozróżnienia na miłość - eros i miłość - agape. Świat szczególnie zwraca uwagę na eros, Kościół zaś na agape. Benedykt XVI zaznacza, że te dwie odmiany miłości się dopełniają, że eros (pożądanie), skoncentrowana na własnym szczęściu, musi być dopełniona miłością agape. Staram się w naukach rekolekcyjnych ukazać, że Bóg wychodzi nam na spotkanie, kocha nas i wzywa: kochaj Boga, kochaj siebie samego i bliźniego. Nasza odpowiedź na to przykazanie jest możliwa, bo On nas pierwszy ukochał. Ta kolejność jest bardzo ważna. cdn... Rozmawiał: Don Lubranco
Kasata zakonu jezuitów Kilka tygodni temu (23 lutego) odbyło się kolejne Dobre spotkanie. Gościem „Domku” Duszpasterstwa był o. Piotr Matejski, jezuita, nauczyciel historii w Nowym Sączu. Temat był intrygujący i przyciągnął wielu słuchaczy. Referent starał się wyjaśnić, jak doszło do kasaty zakonu jezuitów i kto się w to zaangażował. Najpierw w znakomity sposób wprowadził zgromadzonych w klimat epoki oświecenia, szczegółowo przedstawiając jej cechy charakterystyczne (racjonalizm, empiryzm, masoneria, monarchia oświecona, element sojuszu tronu i ołtarza). W następnej odsłonie postawił pytania: czy jezuici w II. połowie XVIII w. byli zakonem, który przystawał do epoki? czy pozostawali nadal zakonem nr 1 - najpotężniejszym, najbardziej wpływowym? Odpowiadając, o. Matejski omówił potęgę zakonu w XVII wieku – jego monopol na szkolnictwo, wpływy polityczne (spowiednicy, wychowawcy na dworach książęcych), mówił o działalności duszpasterskiej, misyjnej, oddziaływaniu na sztukę (barok), apostolacie intelektualnym. Przedstawił także krytykę zakonu przełomu XVII/XVIII wieku, czyli z okresu, kiedy pojawiły się czarne chmury. Tutaj skupił się na działalności apostolskiej (płytka, masowa praca duszpasterska), zaangażowaniu po stronie absolutyzmu, wpływach na dworach, kryzysie szkolnictwa, pozycji w Kościele, problemie redukcji paragwajskich. Następnie w chronologiczny sposób omówił przyczyny i okoliczności wypędzania jezuitów z poszczególnych krajów europejskich: Portugalii, Francji, Hiszpanii (zaakcentował niezwykłe poparcie społeczne Towarzystwa Jezusowego)... Odniósł się również do trudnej sytuacji „w misjach” (przytoczenie filmu Misja). Nie zabrakło cytatów z dokumentów królewskich, dekretów papieskich. Zaprezentował także gry polityczne, w jakie zostało wciągnięte Państwo Kościelne, gdzie starano się wpłynąć na wybór odpowiedniego kandydata, a w następstwie zobowiązać nowego papieża do kasaty Towarzystwa Jezusowego. Mimo oporów głowy Kościoła zdołano ogłosić ostatni akt dramatu – brewe kasacyjne Dominus ac Redemptor 21 lipca 1773 roku (Klemens XIV). O. Piotr podkreślił, że kasata zakonu jezuitów nie była sprawą wewnątrzkościelną, lecz polityczną.W ostatniej odsłonie referent przybliżył słuchaczom stopniowe „przywracanie” Towarzystwa – bulla papieża Piusa VII (1814).
9
WIELKI POST / WIELKANOC 1 (15) 2006 Dobre spotkanie miało niezwykły charakter, przeniosło słuchaczy w klimat epoki, pokazało słabość Kościoła (gry polityczne głów państw, starających się wywierać wpływ na kształt i funkcjonowanie tak wielkiej wspólnoty, jaką jest Kościół). Jednak nadal nurtują pytania: czy kasata zakonu, jego chwilowa nieobecność, to przerwana tradycja potęgi Towarzystwa Jezusowego i czy zakon, który się odrodził, jest tym samym w całej krasie duchowości ignacjańskiej, działalności duszpasterskiej i organizacji, czy też pozostał własnym cieniem? Don Lubranco
Program uroczystości ogólnopolskich Roku Jubileuszowego 22 kwietnia (sobota) - Uroczystość Najświętszej Maryi Panny, Matki Towarzystwa Jezusowego - centralne obchody Roku Jubileuszowego, Kraków; Program uroczystości: 10.00 - sesja naukowa w Wyższej Szkole Filozoficzno-Pedagogicznej “Ignatianum”: - o. Prowincjał dr Krzysztof Dyrek - powitanie gości, otwarcie sesji - o. Rektor prof. dr hab. Ludwik Grzebień: “Tradycje wyższych uczelni jezuickich w Europie Wschodniej” - ks. kard. Zenon Grocholewski: “Rola wyższych uczelni katolickich w świecie” - o. Prowincjał dr Dariusz Kowalczyk podsumowanie sesji 12.00 - uroczysta Msza Św. w Bazylice Najświętszego Serca Pana Jezusa w Krakowie, pod przewodnictwem ks. kard. Franciszka Macharskiego 16.00 - “dzień otwarty”, wystawy, imprezy towarzyszące i festyn w ogrodach przy ul. Kopernika 26 19.30 - Bazylika Najświętszego Serca Pana Jezusa - uroczysty koncert jubileuszowy 12 października (czwartek) - Sesja jubileuszowa - główne obchody jubileuszu w Warszawie. Program uroczystości: 10.00 - uroczysta Msza Św. inaugurująca Rok Akademicki w Papieskim Wydziale Teologicznym w Warszawie 11.30 - wykład inauguracyjny i nadanie dyplomów doktora “honoris causa” 15.00 - imprezy towarzyszące i uroczysty koncert przy ul. Rakowieckiej 61 3 grudnia (niedziela) - uroczyste zakończenie Roku Jubileuszowego we Wrocławiu. Program uroczystości: 11.30 - Msza Św. pod przewodnictwem ks. abp Mariana Gołębiewskiego, Metropolity Wrocławskiego, w kościele św. Ignacego Loyoli przy ul. Stysia 16
Wielkanocne zaloty - pisanki, śmigus-dyngus Święta Wielkanocne to nie tylko celebracja nabożeństw i obrzędów liturgicznych, ale również zwyczajów głęboko osadzonych w tradycji ludowej. Polskie zwyczaje świąteczne kształtowały się przez wieki, ale przez swą oryginalność – wymieszanie obrządków chrześcijańskich z pogańskimi – ubarwiają i wzbogacają okres wielkanocny. Radosna atmosfera cyklu świątecznego Wielkanocy sprzyja temu, że większość Polaków kultywuje tradycje regionalne (lokalne), dzięki czemu niektóre zwyczaje nie tracą na popularności. Do nich należą pisanki i śmigus-dyngus, dawniej będące wyrazem okazania dobrych intencji i szczerych uczuć, więcej - mające charakter zalotności, manifestowania uczuć. Obecnie straciły dawne treści obrzędowe i mają skromniejszy charakter. Przed uroczystym śniadaniem wielkanocnym następuje ceremonia dzielenia sie święconką i składania życzeń członkom rodziny i znajomym. Na stole króluje jajko – symbol początku, bezpieczeństwa, zmartwychwstania. Uważane jest też za siłę przeciwdziałającą złym duchom. Ale jajka, należy pamiętać, służyły również frywolnym zabawom, pełniły funkcję ówczesnej walentynki. Dziewczęta wykorzystywały pisanki (kraszanki, rysowanki) – ozdobę wielkanocnego stołu – do wyrażania uczuć i wyróżniania chłopców. Im większa liczba ofiarowanych jaj, tym większy stopień zainteresowania, choć niejedna uboższa dziewczyna, której nie stać było na większy podarunek, wypisywała na pisankach: Niedużo, ale z serca. Wybranek mógł podarować to samo albo chustkę, więcej, nawet zaręczynowy pierścionek. Istniało przekonanie, że to wyłącznie dziewczęta powinny ofiarowywać najładniejsze z pomalowanych jajek swoim chłopcom, co miało zjednać ich (chłopców) miłość. Dorastający chłopak, poczuwszy wolę bożą do którejś z dziewcząt, czeka uroczystości Zmartwychwstania Pańskiego, wtedy wyraża jej swoje uczucia miłosne przez doręczenie pisanki. Jeżeli dziewucha przyjmie pisankę, i w zamian da swoją, to każe tym sie domyślać, że będzie wzajemną. Nawiązane tym sposobem miłostki kończą się często małżeństwem (t. XI, Wisła, 1897). Pisanki pozostają ulubionym podarunkiem wielkanocnym, ofiarowane najbliższym w dowód przyjaźni. I jeszcze jajeczna wróżba miłosna - obdarowywanie się święconym jajkiem przez zakochanych wróżyło im udany związek, pomyślność, potomstwo.
Poniedziałek Wielkanocny cechuje się mnogością obrzędów (Lejek, Emaus, Rękawka), mających charakter towarzyski, swawolny. Drugi dzień świąt, słynący z oblewania się wodą, nosił dawniej różne nazwy: oblewanka, polewanka, dzień św. Lejka, no i śmigus-dyngus; oblewanie wodą miało być wyrazem sympatii i demonstrowaniem głębszych uczuć. Ponadto, dzień ten miał być upamiętnieniem oczyszczającego kultu wody. Wody mającej zapewnić zdrowie, powodzenie, płodność, szybkie zamążpójście, a nawet „przydać” urody. Nie wolno zapomnieć, że oblewa się tych, których sie lubi. Dziewczęta, po tym, ilu chłopców je oblewało i po liczbie wylanych na nie wiader wody, mogły wnosić o swym powodzeniu. Należy zaznaczyć, że używana aktualnie nazwa śmigus-dyngus oznaczała pierwotnie dwa odrębne, stare obrzędy: uderzanie (smaganie) zielonymi gałęziami (witkami wierzby, gałązkami jałowca), oblewanie wodą i wypraszanie datków (niem. dingen -wykupywać). Z czasem doszło do ich połączenia. Lany Poniedziałek był (i jest) zabawą żywiołową, mającą charakter zalotów i psot, ale zawierającą również motywy uroczyste. Oblewanie w tym dniu to męski przywilej i - jak pisze Ewa Ferenc - odwieczny zwyczaj nakazywał, by wraz z brzaskiem zacząć oblewanie dziewuch wodą. Kobiety musiały czekać na rewanż do wtorku, ale i tak wszyscy pamiętali, że do Zielonych Świątek można się lać w każdy piątek. Śmigus natomiast, czyli rózgowanie (trącanie rózgą) było dla dziewcząt karą za ich kuszenie i przesadną zalotność, ale i tak powszechnie twierdzono, że kto
rys. Ania Ćwirek
10
WIELKI POST / WIELKANOC 1 (15) 2006
mocniej smaga, ten bardziej kocha. Smagano tak długo, aż dziewucha wykupiła się datkiem (pisanki, świąteczne jadło) wyrażonym w przyśpiewce: Śmigu, śmigu po dyngusie to są rany po Chrystusie Dyngu, dyngus, aja aja, nie chcę chleba, jeno jaja. Obyczajowość związana z tymi zalotnymi zabawami, inspirowana przez religię ze sporym dodatkiem ludowym, stanowiła interesujący dowód życzliwości i sympatii. A teraz? Tylko lokalnie pamięta się o pi-
sankach, jako tradycyjnym wielkanocnym prezencie wyrażającym uczucia; śmigusie - dyngusie, jako zwyczaju zapewniającym powodzenie. Może jednak warto wrócić do kultywowania dawnego sensu obecnych zwyczajów, bowiem może się okazać, że lepsze wiadro wody i mendel jaj, aniżeli czekoladki i bukiet kwiatów? Wielkanocny Zalotnik rys. Ania Ćwirek
O obcokrajowcach studiujących w Toruniu raz jeszcze...
Rozmowa z Alesią Fiedosikową, studentką IV roku filologii polskiej, pochodzącą z Białorusi, prezesem organizacji zrzeszających obcokrajowców ze Wschodu – Studenckiej Międzyuczelnianej Organizacji Kresowiaków, która powstała rok temu i Koła Naukowego Miłośników Ziem Kresowych. Czemu służą te organizacje? Zrzeszają przede wszystkim ludzi pochodzenia polskiego ze Wschodu. Organizujemy różnego rodzaju wykłady, krajoznawcze wyjazdy, pozwalające nam poznać lepiej Polskę i jej historię. Skąd pochodzą studenci - obcokrajowcy? Jest tu 47 osób, w tym większość z Litwy. Są ludzie z Kazachstanu, Uzbekistanu, Rosji, Białorusi i Ukrainy. Z wyjątkiem kilku osób, wszyscy oni należą do naszych organizacji. Wszyscy się znacie? Tak, spotykamy się co dwa, trzy tygodnie, omawiamy różne problemy, wystosowujemy różnego rodzaju pisma…Staramy się jakoś dostosować życie studenckie do naszych potrzeb. Jak przebiega rekrutacja na studia? Są osoby, które przyjeżdżają na uczelnię i zdają tu egzaminy, ale większość załatwia to przez swoje ambasady. Zdajemy egzaminy w swoich państwach i od tego zależy, czy zostaniemy przyjęci. Jakie kierunki są najpopularniejsze wśród studentów ze Wschodu w Polsce? Ogromna większość studiuje filologię polską, także na innych uczelniach; poza tym - stosunki międzynarodowe, popularne szczególnie wśród Litwinów, będących w Unii Europejskiej, prawo – ci, którzy je studiują, zazwyczaj tu zostają; historię, czasem pedagogikę, teologię. A jak jest ze znajomością języka polskiego? No, z tym jest różnie…Niektórzy mówią po polsku już w domach, inni zaczynają się uczyć dopiero, kiedy przyjeżdżają na studia. Zależy to od państwa, z którego pochodzą, od rodziny… Czy wśród studentów ze Wschodu są inni, niż
polskiego pochodzenia? O ile mi wiadomo, to w Toruniu nie ma takich. Polskie pochodzenie jest jednym z podstawowych warunków dostania się przez ambasadę na studia w Polsce. Czym się zajmujecie poza zajęciami? Byliśmy na przykład w Poznaniu, Gdańsku – na zaproszenie innych studentów - obcokrajowców ze Wschodu. Organizujemy imprezy kulturalne, na przykład Andrzejki, spotkanie opłatkowe, chodzimy do kina, teatru… Czy uczelnia jakoś się Wami opiekuje? Właściwie wszystko sami sobie organizujemy. Często trudno nam znaleźć na uczelni kogoś odpowiedzialnego i kompetentnego w pewnych sprawach… Opiekuje się nami Wspólnota Polska – jest naszym sponsorem i opiekunem duchowym – między innymi także dlatego, że ludzie stamtąd mają już doświadczenie w pewnych sprawach. Jak żyje się Wam w Toruniu? Wielu osobom się podoba, bo to ładne miasto, inni narzekają, że zbyt małe, zwłaszcza osoby pochodzące ze stolic państw. Kontakty z Polakami wyglądają różnie, jak to się mówi, „są ludzie i ludziska”… Można się spotkać z sytuacją, kiedy mówi się o nas, że profesorowie traktują nas na egzaminach ulgowo, bo jesteśmy obcokrajowcami i trudno niektórym studentom - Polakom zrozumieć, że obcokrajowiec polskiego pochodzenia zdaje egzamin na filologii polskiej lepiej od Polaka…Ale nie mogę powiedzieć, że sytuacja jest zła. Mamy wśród Polaków wielu znajomych i przyjaciół… Jak często jeździcie do domu? Białoruś, Litwa i Ukraina nie są jesz-
cze tak daleko, gorzej już jest z Kazachstanem. Ludzie stamtąd jadą do domu tydzień pociągiem. Dlatego jeżeli ferie są zbyt krótkie, to nie warto jechać, bo to trochę za drogo. Jak wygląda sytuacja obcokrajowców polskiego pochodzenia z Białorusi teraz, kiedy sytuacja polityczna jest napięta? Mnie już to nie dotyczy, bo studiuję od kilku lat. Trudniej jest tym osobom, które dopiero chcą podjąć studia w Polsce. One będą musiały dostać pozwolenie z Ministerstwa Edukacji. Nam kilka lat temu wystarczyło świadectwo maturalne, obecnie będą potrzebne dodatkowe „papierki”. Zdarza się tak, że ktoś z Was, po skończeniu studiów jedzie do domu i uczy tam polskiego? Tak, ale jest nas już zbyt dużo. Ministerstwo Edukacji w Polsce proponuje nam zazwyczaj studia filologiczne, żebyśmy mogli potem uczyć w swoich państwach dzieci języka polskiego, ale często bywa tak, że nie ma potem miejsc pracy. Na przykład na Białorusi jest polska szkoła w Grodnie i Wołkowysku, a co roku kończy filologię polską około 10 osób… Gdzie my mamy znaleźć pracę? Dlaczego przyjeżdżają tu studiować ludzie z dużych miast, na przykład z Wilna? Chodzi o to, że są to studia za granicą, wyrwanie się z ramion rodziców, samodzielne życie… I jak to jest, kiedy studiuje się za granicą? Podoba mi się, bo to pewne urozmaicenie, chociaż nie mam dobrego porównania, gdyż z moich dawnych znajomych tylko ja studiuję za granicą… I co dalej po studiach? Niektórzy wracają do swoich państw, inni zostają tutaj, czasem tu zakładają rodziny. Po pierwszym roku myślałam, że bez dyskusji wracam po studiach do domu, po drugim roku, że na pewno zostaję. Wszystko zależy, jak ułoży się życie i gdzie będzie praca… Rozmawiał: puk
11
WIELKI POST / WIELKANOC 1 (15) 2006
Warsztat
Świętość świętopodobna
Zdjęcia
O świętej wojnie wciąż tylko spiskujemy w kościołach. Swój święty gniew trwonimy na szumowinach z telewizora. Nad ich ofiarami lejemy święte łzy.
dostaję od ciebie zdjęcia ludzi którym w ostatniej chwili życia dano skrzydła za słabe bo nim wzlecieli do nieba spadali
Na święty język brak nam tchu. Święte słowo krzyczy i umiera w ciasnej szufladzie sumienia.
chowam je do szuflady w biurku dużo mam już takich zdjęć
Święta sprawa na końcu listy spraw nieskończonej. Święta rzecz – na końcu nieskończonej listy zakupów.
wiesz możesz przynieść mi następne chociaż nie wiem czy je obejrzę po co?
Świętość skradzionego loga, zapakowana w świętość, rozbita i rozdrobniona w świętość-nie-do-poznania, wprzęgnięta w dekoracje marketu rzeczy potrzebnych,
mariusz es
Świętość, niechroniona patentem, zastygła na metkach produktów z górnej półki, na które nie stać nikogo...
Porcelana
Nevander
Marcelinie J. Te sęki, które chcesz spiłować, bruzdy i brodawki, które chcesz wyciąć, te bezczelnie niesforne kosmyki, co nie dają się przylizać, odstające uszy, co się nie uleżą przez wieczność choćby i krzywe do śmiechu zęby Te wszystkie linie napięć, to, co rozrywa od środka, co uporczywie mąci lustrzaność tafli wody To rysy twoje swojskie, to głębia twoja bezdenna, to sama Ty Nie wzbraniaj się głaskać obleśnej chropowatości serca, oto jedwab twych palcy Nie bój się głosów ze strychu wnętrza, oto szepty najczulsze twych uszu Nie uciekaj i nie odpychaj jakkolwiek są natrętne i nieokrzesane One walczą i walczyć będą zazdrośnie o Ciebie z Tobą lub przeciw Tobie albo temu może, co za Siebie wzięłaś opatrznie I wiedz, że walka ta jest po to, by Cię rozgrzać do czerwoności aż na granice stanu skupienia i wyczerpać aż po maniaki i fatamorgany nadziei A wtedy kuj śmiało, byle z uczuciem kształty, któreś wyśniła w śnie heroicznym a świat niech napełni muzyka tej radosnej pracy i niech się raz chociaż na Miłość Boską echem rozejdzie w rdzeń ugodzona za którymś razem Prawda A kiedy już zbraknie sił U zmierzchu dnia, u zmierzchu życia Zanurz się w mroku i zastygaj spokojnie bez syczenia Świt odnajdzie Cię niezawodnie swym blaskiem Zbudzi porcelanę pocałunkiem barw życia Nevander
12
WIELKI POST / WIELKANOC 1 (15) 2006
Paw kosmosu albo bajka ze snu Zacznę tak - Każdego ranka budzi mnie śpiew ptaka. Z początku nie byłem tego świadom – w umyśle pozostawał jedynie rozmyty i nietrwały ślad, który w mig znikał z pamięci starty napływem myśli. Z czasem jednak owo kruche, lecz nieodparte wspomnienie przybrało kształt tajemniczej realności. Zauroczony, postanowiłem ją zbadać – odkryć czy istnieje Pozostawiający Ślad (jeśli się spotkaliśmy – właśnie tym imieniem mi się przedstawił). Odtąd budziłem się jakby z większą czujnością i uwagą. Po otwarciu oczu, nie dając zrazu poznać, że się obudziłem, rozglądałem się na wszystkie strony, a nawet, wnikliwie penetrując pamięć, starałem się umiejscowić, zlokalizować źródło skąd dochodził śpiew. Nie udało mi się dostrzec ani wyczuć żadnej obecności. Czemu cichł, czemu znikał, kiedy się budziłem? Może jednak należy wyłącznie do sfery snu? A przecież, co rozpoznaję coraz pewniej, to właśnie śpiew ptaka mnie budzi, tym samym ze snu na jawę przeprowadza. Nie mógłby robić tego, będąc mieszkańcem wyłącznie krainy snu, a jednak bardziej skłonny jestem umiejscawiać jego obecność właśnie w tej beztroskiej, swawolnej, niepodległej racjom dziedzinie. Tam lokalizuję ślad, dostępny mi tu już jako ślad śladu – jak badać tak nieokreślony materiał, jakiego instrumentarium użyć? Dalej pomyślałem trzeźwo, że pierwsze, co zrobię każdego ranka, to zwyczajnie przeszukam okolicę. Możliwe, że ptak-figlarz, skoro dopiero co śpiewał, zwyczajnie fruwa gdzieś w pobliżu lub ukrywa się zaroślach. Myśl owa sprawiła, że przywoływałem całą swą wiedzę i snułem domysły na temat ptaków, ich zwyczajowych zachowań, upodobań. Na tych porannych wędrówkach odkryłem, jak topornie i niezgrabnie pokonuję wszelkie zarośla i leśne ostępy. Jak stanowczy, nieubłagany, okrutny opór stawia ich obojętna, obca, wroga mi struktura – jeśli w takim wulgarnym stylu miałbym podejść ptaka, musiałby to być ptak ranny, osłabły, nieporadny lub oswojony, domowy – przywykły do karmienia, głaskania, mieszkania w klatce. Jeśli naprawdę istniał, z pewnością nic takiego rzec o nim niepodobna. Być albo nie być... szukałem dalej. Za przyjaźń...inaczej... za tolerancję puszczy przyszło mi zapłacić szacunkiem i uniżeniem. Rozsądna cena - odkąd otwarła (puszcza) mi swe furtki, ścieżki, mosty, poruszałem się coraz zgrabniej i płynniej,
traciłem mniej sił i mniej zadrapań kosztował mnie marsz, wzrok wyostrzył mi się od penetrowania zarośli, koron drzew i leśnych przestrzeni. W końcu, co nie mieści się w rachunku zysku i straty, przemierzanie dziedzin Puszczy sprawiało mi radość. Przez to, rzekłby ktoś, obsesyjne poszukiwanie, podążanie za śladem, odnajdywanie śladów tego śladu, Puszcza z kraju obcego stała mi się domem. Miejsca, gdzie upatrywałem, że ptak mógł przysiąść choć na moment - przyjaciółmi. Winienem może dać, bo może chciałby ktoś, może niecierpliwy ktoś chciałby, finał tej opowiastki. Skoro czas dać zakończenie, czuję na sobie brzemię odpowiedzialności – niezręcznie się czuję. W tym momencie dowolność i swoboda jest nie na miejscu i trzeba te ostatnie kroki stawiać wyjątkowo czujnie, tak, jakby się chciało nie pozostawić i zarazem pozostawić ślad. Choć w (p)oszukiwaniu towarzyszy mi przekonanie, że ciągle podchodzę bliżej, tak, że dotykiem wyczuwam jeszcze pozostawione na gałęzi ciepło ptasich łap, a wzrokiem - zawirowanie powietrza (nie wiem zresztą, czy można tu jeszcze mówić o zmysłach, w tym sensie odchodzę od zmysłów), to nie widziałem jeszcze swojego ptaka. Nie potrafię dowieść jego istnienia i słusznie jest włożyć te opowiastkę miedzy bajki. Tylko bajka, podobnie jak ów ptak, obejmuje zarazem jawę i sen, nie należąc do żadnej z tych dziedzin. Niech więc to będzie bajka... bajka na dzień... na dobry dzień.
PODAJ to DALEJ !!! ...może piszesz, ale wszystko chowasz do szuflady, bo uważasz, że jest do niczego... ...może piszesz, ale nie wiesz jak to przekazać ludziom... ...może po prostu...
PODAJ to DALEJ!
może to TY jesteś tą osobą, której szukamy! Napisz, przynieś, prześlij, przyjdź – Piekary 24 (pytaj o o. Dorosza) lub mail jak w stopce. Informacje o spotkaniach redakcyjnych podawane są na bieżąco w ogłoszeniach.
Zapraszamy do współpracy! Redakcja
Nevander Okazjonalnik akademicki
Wielki Post / Wielkanoc 1 (15) 2006
Wydawca: Duszpasterstwo Akademickie Ojców Jezuitów Adres: ul. Piekar y 24, 87-100 Toruń e-mail: podaj@poczta.onet.pl podaj_dalej@wp.pl www.da.uni.torun.pl/podaj_dalej/ Redakcja: Mariusz ES - Redaktor Naczelny o. Krzysztof Dorosz SJ - opiekun Duszpasterz Akademicki: o. Lesław Ptak SJ 056 655 48 62 wew.20 609 585 686 leslawptak@poczta.onet.pl
rys. Ania Ćwirek
Dyżur Duszpasterza: W konfesjonale: Środa 16.00 – 18.30 Czwartek 9.30 – 12.00 W domku Duszpasterstwa: Poniedziałek 16.00 – 18.00 Wtorek 10.00 – 13.00; 15.30 – 18.00 Środa 10.00 – 13.00 Piątek 10.00 – 13.00; 15.30 – 18.00