ISSN 1732-9000
O
K
A
Z
JESIEŃ (19) 2006
J
O
N
A
L
N
I
K
A
K
A
D
E
M
I
C
K
W numerze między innymi:
Prezentacje wspólnot Holendrem przez Bieszczady
I
2
JESIEŃ (19) 2006
W NUMERZE Kasztanowy ludziku
Kasztanowy ludziku
.................
Prezentacje wspólnot
...........
2 2
Holendrem przez Bieszczady, czyli żubr jest tuż za rogiem ....................... 7 Czy Pani wie?...
...........................
Zaduszkowe refleksje Warsztat
......... 10
................................................
Oto jest most
10
11
.................................. 11
Propozycje duszpasterskie na rok akademicki 2006/2007....................................... 12 Kalendarium Duszpasterstwa Akademickiego na rok 2006/2007............................ 12
Kasztanowy ludziku, wiesz, że nieraz bywa tak, że przez żółte liście z parku podglądamy świat, że codziennie na zatłoczonych skrzyżowaniach miasta deszczu krople schną na suchych od milczenia wargach. Kasztanowy ludziku, wiesz jak bywa nieraz, zamiast podać sobie dłonie chowamy je w kieszeniach, zamiast zrobić coś, czekamy, aż to zrobią za nas, bo łatwiej jest nam usiąść i popatrzeć niż pokazać. A na naszych twarzach codziennie nowe maski z modnym makijażem zmieniającym cienie w blaski. Z wywróconym sercem niczym na Rapaka kosze chcemy zmieniać świat, inwestując w to tylko grosze. Oto proszę, powiedział: wielka jest ta sprawa i wszyscy, bez wyjątku, r ó w n o bijemy brawa, podpisując się ołówkiem pod projektem prawa na wypadek, gdyby trzeba było nasze parafki zmazać. A ten, co się odważył odmienną myśl przekazać, ma mieć zaklejone usta, by nie był w stanie już obrażać. Teraz, patrząc na te krople jesiennego deszczu z rana, Kasztanowy ludziku, powiedz mi, czemu się tak zdarza... Redaktor naczelny mariusz es W ostatnim „Podaj Dalej” przedstawiliśmy przegląd wspólnot działających obecnie w naszym duszpasterstwie. W tym numerze zamieszczamy autoprezentacje kilku z nich – Studnia Jakubowa, Grupa Taizé, Wspólnota Ruchu Światło-Życie, Wolontariat Misyjny, Wolontariat „Dzieci Starówki”, Grupa porządkowa. Zapraszamy do aktywnego współuczestnictwa!
Żyjemy w czasach, w których trzeba działać. Świat stał się materialistą, dlatego trzeba pracować i dawać poznać dobro, które się czyni - św. Jan Bosko
fot.: Dariusz Grożyński
Międzynarodowy Wolontariat Don Bosco
Okazjonalnik akademicki Jesień (19) 2006
Wydawca: Duszpasterstwo Akademickie Ojców Jezuitów Adres:
ul. Piekar y 24, 87-100 Toruń
e-mail:
podaj@poczta.onet.pl podaj_dalej@wp.pl www.da.uni.torun.pl/podaj_dalej/
Redakcja:
Mariusz ES - Redaktor Naczelny o. Krzysztof Dorosz SJ - opiekun fot. na okładce - Dariusz Grożyński
Kierując się przykładem naszego patrona św. Jana Bosko idziemy w świat ... i po prostu działamy – tam, gdzie jest taka potrzeba. A tych potrzeb jest ooooogromna masa... więc każda para rąk do pomocy jak najbardziej się przyda. A już na pewno Twoja, Drogi Czytelniku - TY, który właśnie w tej chwili trzymasz w dłoni kolejny numer Podaj Dalej. Skoro już wiesz, że i TY możesz wejść w szeregi naszego wolontariatu, to teraz wyjaśnimy podstawowe pojęcia: 1. Kim jesteśmy? Międzynarodowy – tzn. obejmuje ludzi na całym świecie Wolontariat – tzn.bezinteresowna i pełna poświęcenia działalność na rzecz drugiego człowieka. Don Bosco – tzn. służba w charyzmacie salezjańskim, którego twórcą jest św. Jan Bosko 2. Co robimy? Wyjeżdżamy na misje.. Są to wyjazdy długoterminowe: do Afryki i Ameryki Południowej. Na spotkaniu
będziecie mogli poznać Danusię, która już przez rok pomagała chłopcom ulicy w Peru. Są to również wyjazdy krótkoterminowe w okresie wakacyjnym: do Rosji, Ukrainy i Albanii. Asia, Kasia, Agnieszka, Natalia i Magda już tam były!:) Ale do wyjazdu trzeba się przygotować... Robimy to w ciągu całego roku. W jaki sposób? Co tydzień spotykamy się na spotkaniach formacyjnych, podczas których wspólnie się modlimy, rozważamy Słowo Boże i zgłębiamy duchowość salezjańską, ignacjańską, misyjną, ale także ogólnoludzką :) Dzieliliśmy się doświadczeniem życia, bowiem nasze życie może być dla innych jedyną Biblią, jaką przeczytają. Misje to nie tylko wyjazdy. Swój zapał misyjny realizujemy również tu w Toruniu. Staramy się brać czynny udział w życiu duszpasterstwa. Organizujemy spotkania z misjonarzami, w tygodniu misyjnym prowadzimy różaniec misyjny w różnych językach świata. Jednocze-
3
JESIEŃ (19) 2006
Tam, gdzie najważniejszy jest Pan Jezus, Wspólnota tworzy się i powstaje jakby naturalnie...
Wystarczyłoby zajrzeć do Wikipedii i już coś by było wiadomo.. Ano, że jest to ruch Kościoła katolickiego i został założony w Polsce w latach pięćdziesiątych przez Sługę Bożego ks. Franciszka Blachnickiego. Gromadzi ludzi różnego wieku i powołania i przede wszystkim formuje ich do bycia dojrzałymi chrześcijanami. Ale powstaje pytanie: jak to wszystko działa? I to jeszcze w duszpasterstwie akademickim? Mamy zaszczyt opowiedzieć teraz Czytelnikowi o naszej wspólnocie Ruchu Światło-Życie. Nie jesteśmy jedyną taką grupą w Toruniu, ale wyjątkowość nasza wynika stąd, że istniejemy przy DA Jezuitów. W związku z tym są tu studenci oraz absolwenci wielu kierunków. Jesteśmy swoistą mieszanką – są ci z diakonii i ci po kilku stopniach formacyjnych, a także tacy, którzy należą dopiero od pół roku, albo ci, co ani w ząb, ale już raz byli i obiecali, że nie uciekną. Jak pisze jedna z osób znaszej wspólnoty: Na studiach okazało się, że człowiekowi wierzącemu jest bardzo ciężko samemu. Pan Jezus różnymi drogami do Siebie prowadzi i tu pokazał mi jak sama niewiele mogę i jak śnie angażujemy się w pracę wolontariacką w różnych placówkach: świetlica środowiskowa, hospicjum, oratorium. Finansowo wspieramy dzieci Afryki poprzez adopcje na odległość. Regularnie uczestniczymy w spotkaniach formacyjnych w naszym ośrodku wolontariatu w Warszawie. Są to spotkania ogólnopolskie, na które przyjeżdżają z całej Polski tacy sami zapaleńcy jak my. Nasza grupa toruńska jest o tyle wyjątkowa, że jako jedyna w Toruniu, a może i nawet w Polsce: łączy ducha salezjańskiego z duchem ignacjańskim. Adoptowaliśmy nie tylko jedno dziecko, ale całą szkołę w Korr. W czerwcu zorganizowaliśmy warsztaty tańca liturgicznego afrykańskiego w ramach Międzynarodowego Ekumenicznego Festiwalu Muzyki Chrześcijańskiej Song of Songs 2006. Mamy też wiele innych pomysłów, dlatego jesteśmy otwarci na nowych wolontariuszy. Jeżeli chcesz modlić się za misje, poznać bliżej ich sprawy, aktywnie zaangażować się w dobre działanie... Przyjdź koniecznie! Czekamy na Ciebie w każdą środę o godzinie 20.00. A naprawdę warto, bo dziełami miłości zamykamy sobie bramy piekła, a otwieramy niebo, jak mawiał św. J. Bosko.
mała jest moja wiara. W tym czasie zaczęło we mnie dojrzewać pragnienie bycia we wspólnocie. Pragnienie było tak silne, że w końcu znalazłam się w Krościenku - samym centrum ruchu oazowego, gdzie miałam okazję przeżyć bardzo bliskie spotkanie z Panem Jezusem osobiście i poprzez wspólnotę. Wiara tam przeżywana razem dawała więcej radości, niż cokolwiek innego. Chrystus działał przez każdego człowieka, którego tam spotkałam, pokazując wartość bezinteresownej miłości. Widujemy się wszyscy raz w tygodniu na spotkaniach ogólnych. Zawsze w środy. Najpierw przychodzimy razem na Mszę Świętą (źródło i szczyt życia Kościoła, jak mówił ks. Blachnicki), a potem idziemy do domku DA, gdzie zbieramy się w górnej salce. Czekamy jeszcze na spóźnialskich i tych, którzy do późna mają zajęcia na uczelni. Zapalamy świecę. Modlitwa do Ducha Świętego, żeby prowadził spotkanie, dał nam łaskę otwartości i zrozumienia. Dalsza część zmienia się w zależności od wcześniejszych ustaleń. Opowiadamy o rekolekcyjnych i wyjazdowych przeżyciach, czytamy pisma księdza Blachnickiego, Jana Pawła II i Benedykta XVI, rozmawiamy o charyzmacie Ruchu, poświęcamy czas modlitwie. Kiedy mijają dwie godzinki i zaczynamy zamarzać w niedogrzanej salce (w domku już grzeją! - przyp. red.), pojawiają się głosy, żeby kończyć, bo do domu, bo zimno, bo zajęcia jutro.. Kończymy modlitwą. Za tydzień znowu się spotkamy. Wszystko ładnie i pięknie, ale nam w Ruchu nie tylko o to chodzi. Najwięcej się bowiem dzieje na spotkaniach w małych grupach, na które jesteśmy podzieleni i które pozwalają nam się formować do pierwszego, drugiego i trzeciego stopnia letnich rekolekcji. To dzięki tym spotkaniom w małych cztero- lub sześcioosobowych grupach mamy okazję naprawdę się rozwijać, dzielić naszymi przeżyciami i doświadczeniem. Podstawą bycia w Ruchu jest kształtowanie własnego wnętrza, dlatego tak ważna jest praca nad samym sobą – codzienna modlitwa, czytanie Słowa Bożego. Naszym celem jest budowanie dojrzałości chrześcijańskiej w każdym z nas. Oto fragment świadectwa: Dzięki wspólnocie Ruchu Światło-Życie spotkałam Jezusa, który stał się moim Panem
fot.: archiwum redakcji
Wspólnota Ruchu Światło-Życie
i Zbawicielem. On odnalazł mnie przez Ruch i zaprosił do wejścia z Nim w osobową relację. Dzięki Ruchowi mogę też stale pogłębiać tę relację, doświadczać Bożej Miłości. Pan Bóg przez Oazę dał mi łaskę wgłębienia się w tajemnicę Kościoła-Wspólnoty i odkrycia, że mogę służyć dla dobra Kościoła darami, którymi mnie Pan obdarzył. To przez Ruch Światło-Życie odkryłam, że chcę kochać coraz bardziej Boga i bliźniego, chcę coraz bardziej wzrastać w świętości, chcę nieść Chrystusa innym. Greckie słowa Fos-Zoe – Światło-Życie, oznaczają nierozdzielność poznania i działania, a w uproszczeniu mówiąc światło, które dostajemy od Boga, daje jasność dojrzałej wiary i domaga się wcielenia w życie poprzez dawanie świadectwa. Dwa wymiary tego charyzmatu uwidocznione są w „fosce” – znaku naszego Ruchu – wertykalny oznacza kontakt z Bogiem, a horyzontalny - z ludźmi. Podstawą działania jest miłość definiowana jako POSIADANIE SIEBIE W DAWANIU SIEBIE – najpierw należy samego siebie uwolnić z wszelkich zniewoleń, bo dopiero wtedy można w pełni dać coś z siebie, służyć innym. Wiara staje się zaś osobowym spotkaniem z Chrystusem, przyjmowanym jako Pan i Zbawiciel, oddawaniem Mu tym samym wszystko i poddając całe swoje życie. Jak pisze jedna z osób: Bogu Trójjedynemu niech będzie chwała za Ruch Światło-Życie, za to że przez niego nadał mi tożsamość, ciągle mnie wychowuje i dokonuje we mnie wielkich cudów. Wspólnota Ruchu Światło-Życie zaprasza w każdą środę na spotkania ogólne, które rozpoczynają się Mszą Świętą o godzinie 19.00 w kościele. Zaraz po Eucharystii przenosimy się do górnej salki domku DA. W tygodniu odbywają się również spotkania formacyjne w małych grupkach prowadzonych przez animatorów, które przygotowują członków Ruchu do trzech stopni rekolekcyjnych.
4
JESIEŃ (19) 2006
Grupa Taizé Europejskie Spotkanie Młodych w Zagrzebiu (28.12. 2006 – 1.01.2007) Pod koniec każdego roku wspólnota braci z Taizé zaprasza młodych do jednego z większych miast europejskich do udziału w kolejnym etapie pielgrzymki zaufania przez ziemię, czyli Europejskim Spotkaniu Młodych. W tym roku, w dniach od 28 grudnia 2006 do 1 stycznia 2007, gościć nas będzie stolica Chorwacji – Zagrzeb. Młodzi (w wieku od 17 do 35 lat) zostaną przyjęci przez parafie w Zagrzebiu i okolicach. Będą mieszkali między innymi u rodzin i w szkołach. Warunki są bardzo proste, iście pielgrzymkowe. Osią całego spotkania są modlitwy: poranna – w parafii oraz południowa i wieczorna – w wielkich halach wystawowych, zaadaptowanych specjalnie na tę okazję. Modlitwy opierają się na medytacyjnych śpiewach, których słowa zaczerpnięte są głównie z Pisma Świętego, z chwilą ciszy pomiędzy nimi. Porządek dnia jest tyleż prosty, co absorbujący: śniadanie u rodzin goszczących, modlitwa w parafii, spotkania refleksyjne w małych grupach międzynarodowych, obiad, modlitwa po-
łudniowa, zajęcia warsztatowe, najczęściej prowadzone przez braci w różnych ważnych miejscach miasta, kolacja, modlitwa wieczorna, powrót do rodzin. Jeśli chodzi o wieczór 31 stycznia, to jego głównym momentem jest wspólna modlitwa o pokój, na którą uczestnicy gromadzą się o godzinie 23.00 w parafiach, które ich przyjęły. Potem następuje bezalkoholowa zabawa sylwestrowa - Święto Narodów. Pierwszy dzień stycznia pozostaje jeszcze uroczysty, pożegnalno–powitalny obiad u rodzin, po którym uczestnicy rozjeżdżają się do swoich krajów. Aby te dni były naprawdę pielgrzymką zaufania, aby naprawdę dobrze je przeżyć, ważne jest przygotowanie, osobiste i wspólne. W Polsce prowadzone jest ono podczas obowiązkowych, cotygodniowych spotkań w punktach przygotowań. Toruński punkt działa przy Duszpasterstwie Akademickim oo. Jezuitów. Tutaj gromadzimy się na wspólnej modlitwie wokół ikony krzyża, a po niej w kilkunastoosobowych grupach dzie-
limy się doświadczeniem swojej wiary. Pragniemy odkrywać obecność Chrystusa we wspólnocie Kościoła i pogłębić osobistą relację z Nim, która może przemienić nasze życie. W przygotowanie modlitw, oprócz osób odpowiedzialnych za punkt, włączają się także ich uczestnicy. Istotna jest bowiem służba i osobiste zaangażowanie. Sens tej przygody wiary, w której każdy może uczestniczyć, ukazują słowa brata Rogera, założyciela wspólnoty z Taizé: Bóg nie ukształtował nas do bierności. Chrystus daje nam komunię ze sobą i z niej chrześcijanin czerpie twórcze siły. Wielu młodych rozumie to wezwanie Ewangelii do podejmowania odpowiedzialności, aby ziemię czynić bardziej gościnną, blisko i daleko. We wszystkich narodach są młodzi, którzy dają z siebie wszystko, by przemienić determinizm nienawiści, przemocy, wojny […]. Nie potrzeba doświadczenia całego życia, by to rozpocząć…. Wszystkich, którzy chcieliby wziąć udział w kolejnym etapie Pielgrzymki Zaufania, jak również tych, którzy pragną włączyć się w nią duchowo, zapraszamy na spotkania formacyjne w każdy poniedziałek o godzinie 19.45 w salce Domku Duszpasterstwa (na parterze).
Comiesięczne modlitwy ze śpiewami z Taizé
fot.: archiwum redakcji
(każdy drugi czwartek miesiąca po Mszy św. o godz. 19:00 w kościele)
Spotkania młodych ludzi z całego świata odbywają się również przez cały rok w Taizé, malutkiej burgundzkiej wiosce, w której na co dzień mieszkają bracia. Tydzień w Taizé jest okazją, by odkryć lub na nowo doświadczyć komunii z Bogiem w modlitwie, osobistej refleksji i pracy, w byciu z innymi i dla innych. Aby pomóc nam pielęgnować to doświadczenie modlitwy i komunii bracia zachęcają, by kontynuować «pielgrzymkę zaufania przez ziemię» tam, gdzie żyjemy na co dzień. I tak właśnie w wielu
miastach Polski, w tym także ponad rok temu w Duszpasterstwie Akademickim oo. Jezuitów w Toruniu, rozpoczęły się comiesięczne modlitwy ze śpiewami z Taizé. Pośród zabieganego życia, pełnego stresu, wielu z nas odczuwa potrzebę wspólnej adoracji Boga w Najświętszym Sakramencie, potrzebę modlitwy, w prosty, medytacyjny sposób, z chwilą ciszy, Słowem Bożym i śpiewami. Brat Roger pisał: Nic tak nie włącza w komunię Boga żywego jak wspólna modlitwa medytacyjna ze śpiewem trwającym jeszcze w ciszy serca, kiedy człowiek zostanie sam. Gdy tajemnica Boga staje się dostrzegalna poprzez proste piękno symboli, wówczas wspólna modlitwa odsłania nam radość nieba na ziemi. Osoby zaangażowane w przygotowywanie comiesięcznych modlitw nie są żadnym formalnym ruchem ani zamkniętą grupą. Bardzo serdecznie zapraszamy do pomocy w prowadzeniu modlitw wszystkich, którzy chcieliby się włączyć poprzez śpiew, grę na gitarze, flecie, oboju czy skrzypcach, czytanie, a także pomoc przy dekoracji miejsca modlitwy, czy w jakiejkolwiek innej formie. Próby śpiewu odbywają się zawsze w tygodniu
5 fot.: archiwum redakcji
JESIEŃ (19) 2006 poprzedzającym modlitwę, ale nie ma stałego ich terminu. O kolejnych próbach będziemy informować na bieżąco w ogłoszeniach i na forum DA. Zapraszamy wszystkich poszukujących Boga i tęskniących za Nim, tych, którzy Go już odnaleźli i tych, którzy w tę drogę jeszcze nie wyruszyli na wspólną pielgrzymkę zaufania, na adorację ze śpiewami z Taizé - w każdy drugi czwartek miesiąca (najbliższe 14.12.06) po Mszy św. akademickiej o godz. 19:00 oraz na próby.
Wolontariat Dzieci Starówki Nasz wolontariat w duszpasterstwie dzieli się na trzy grupy. Najdłużej, bo od wielu, wielu lat funkcjonuje przy DA oo. jezuitów świetlica środowiskowa dla dzieci od lat ośmiu. Jest to dzieło Stowarzyszenia Dzieciom Starówki Torunia, którego przewodniczącą jest pani dr Jolanta Katkowska. Celem świetlicy, jak nazwa wskazuje, jest stworzenie szansy odpowiedniego rozwoju dzieciom, które pochodzą najczęściej z rodzin dysfunkcyjnych. Nasi wolontariusze starają się wpłynąć pozytywnie na charaktery tych młodych ludzi, którym często brak jest dobrego przykładu. Wychowawca musi wyważyć bycie przyjacielem i autorytetem, aby poprzez okazaną dzieciom dobroć i ciepło, kształtować w nich dobre zachowania, postawę szacunku wobec ludzkiego życia. Nasi podopieczni są dziećmi bardzo żywotnymi. Na nudę z nimi nigdy nie można narzekać. Dzieci często potrzebują rozmowy, wysłuchania. Organizowane są pogadanki z zakresu profilaktyki uzależnień, takich jak narkotyki, papierosy, alkohol. Zajęcia w świetlicy to różnego rodzaju gry, zajęcia plastyczne (własnoręcznie wykonywane kartki na święta, zabawy z masą solną i tym podobne) oraz zajęcia sportowe (gra w piłkę nożną, minisiłownia przy DA, basen), a także pomoc w lekcjach. Staramy się dbać o rozwój duchowy dzieci, przybliżyć im religię. Kilka lat temu, pod opieką naszą i oo. jezuitów, dzieci były na pieszej pielgrzymce do Częstochowy. Naszym marzeniem jest powrócić do tych dobrych przedsięwzięć.
Corocznie przygotowujemy z dziećmi Wigilię w duszpasterstwie. Staramy się, przede wszystkim poprzez rozmowy i opowieści, wprowadzić je w istotę świąt, ale przygotowujemy także świąteczne paczki. W ramach Stowarzyszenia są organizowane wyjazdy na wakacje i ferie (Władysławo, Gdańsk, Jastarnia, Jastrzębia Góra, Hel, Pojezierze Gnieźnieńskie, okolice Brodnicy, Smolniki k. Suwałk, zimą wyjazdy do Cierpic, Złejwsi Wielkiej). Fundusze otrzymujemy od naszych darczyńców, którym pragniemy złożyć przy okazji serdeczne podziękowania. Zajęcia świetlicowe odbywają się w poniedziałki o godz. 16.00 do 18.00, a od listopada także w środy od godz.16.00. Pod skrzydłami Stowarzyszenia, przy Duszpasterstwie Akademickim, działają również dwie (męska i żeńska) drużyny harcerskie Środowiska Harcerstwa Polskiego. Przy Stowarzyszeniu powstał wolontariat zajmujący się pomocą w nauce dzieciom ze Szkoły Podstawowej nr 1 w Toruniu, rozbudowany z inicjatywy Ani Sokolnickiej. Wolontariusze udzielają nieodpłatnych korepetycji dzieciom głównie w budynku tej szkoły po zajęciach lekcyjnych, a także w salkach domku DA. Wolontariusz indywidualnie ustala datę i godzinę korepetycji w porozumieniu z rodzinami dzieci i panią pedagog, Ewą Janiszewską. Grupa dzieci na korepetycjach liczy do 4 osób i są to uczniowie jednej klasy. Udzielane są głównie korepetycje z języka polskiego, matematyki, języka angielskiego, języka niemieckiego,
historii. Wolontariusze mają też kontakt ze szkołą średnią i gimnazjum. Najnowszą inicjatywą wolontariatu przy Duszpasterstwie jest pomoc niepełnosprawnej młodzieży i osobom potrzebującym wsparcia w porozumieniu ze Stowarzyszeniem Jestem z Torunia. W poniedziałki od godziny 17.00 w szkole podstawowej na ul. Targowej odbywają się ćwiczenia rehabilitacyjne, natomiast we wtorki o godz.17.00, w siedzibie Stowarzyszenia Jestem na ul. Żółkiewskiego, odbywa się ogólne spotkanie podopiecznych Stowarzyszenia razem z wolontariuszami, w trakcie którego są organizowane różnego rodzaju zabawy i zajęcia dla ducha. Wolontariusze dobierają się w grupy dwuosobowe i swe działania kierują szczególnie ku jednej osobie. Podopiecznym i ich rodzinom bardzo zależy na odwiedzinach i spacerach. Te młode osoby, ze względu na swe kalectwo, mają ograniczony dostęp do społeczeństwa i często ich pokoje stanowią dla nich swoiste więzienia, dlatego tak ważne są te spotkania. Osoby odpowiedzialne, które pragną pomóc innym, dać coś dobrego od siebie (a przede wszystkim otrzymać, bo stara, sprawdzona prawda głosi, że kiedy dajesz, to o wiele więcej dostajesz) i chcą dołączyć do wolontariatu - serdecznie zapraszamy. Kontakty: świetlica: Asia - tel. 515108222, e-mail gozdzik_a@op.pl korepetycje: Bartek: 605667386 i Gosia: 512135385 pomoc niepełnosprawnym: Mirek: 888498417
6
JESIEŃ (19) 2006 fot.: archiwum redakcji
Gdzie słyszysz śpiew, tam wstąp, Tam ludzie dobre serca mają. Bo ludzie źli, ach wierzaj mi, Ci nigdy nie śpiewają
Studnia Jakubowa
fot.: archiwum redakcji
Dawno, dawno temu ... Zaczęło się całkiem niewinnie. Za czasów ojca Mieczysława Sołowieja grupa studentów zaczęła wspólne muzykowanie. Z czasem „zaistnieli publicznie” - zaczęli pojawiać się muzycznie na czwartkowych akademickich Mszach Świętych. Później były niedzielne Msze Święte, rekolekcje, różaniec, roraty, nabożeństwa Drogi Krzyżowej, spotkania modlitewne, wieczory papieskie... Co z tą STUDNIĄ? Już u źródeł historii zespołu pojawiła się idea, by nazwać to rodzące się dzieło. A jak można było nazwać zespół, do którego dołączały coraz to nowe osoby, wpadały na próby i zostawały na dobre? Oczywiście: studnia. Co z tym Jakubem? A żeby zaznaczyć charakter zespołu, miejsce działania i religijny rodowód postanowiono dodać studni biblijnego patrona. I tak położono fundamenty pod grupę muzyczną, która trwa do dziś. I żyli długo i szczęśliwie? Cóż, nie zawsze świeciło słońce. Kolejni instrumentaliści i wokaliści przychodzili, oddawali cząstkę siebie, potem kończyli studia i zostawiali po sobie wspomnienia... Ale studnia trwała nadal. Gdyby zgromadzić wszystkie osoby, które przez te lata wpadły do niej, zebrałaby się niemała orkiestra. Wśród instrumentalistów usłyszeć można było gitarzystów klasycznych, basowych, elektrycznych, flecistów, skrzypków, keyboardzistę oraz grających na bongosach i tzw. przeszkadzajkach wszelkiej maści i rodzaju. Łezka się w oku kręci na wspomnienie puszki po złocistym trunku wypełnionej kaszą, która pełniła
rolę pierwszej, wyprodukowanej chałupniczą metodą, sekcji rytmicznej. Wśród wokalistów rozbrzmiewały głosy o różnych skalach, barwach i tembrach, od anielskich sopranów po potężne basy. To bogactwo tkwiące w różnorodności talentów staramy się jak najlepiej wykorzystywać i pomnażać. Dlatego też każdą próbę zaczynamy wspólną modlitwą i powierzeniem się patronce muzyków – św. Cecylii.. Następnym stałym punktem jest rozgrzewka i tzw. rozśpiewka, czyli ćwiczenia wokalno – oddechowo – dykcyjne. Nie raz z sali prób roznosi się szeleszcząca opowieść o Saszy, który szedł suchą szosą, pstrej przepiórzycy przefruwającej przez trzy pstre kamienice czy karkołomne dla języka zdanie: koszt poczt w Tczewie. Innym znów razem zapada głucha cisza, którą zakłócają tylko miarowe wdechy i syczące wydechy podparte przeponą. A wszystko to po to, by coraz piękniej śpiewać na chwałę Pana i ku radości wiernych. Ale tak naprawdę to nie technika jest najważniejsza w naszym muzykowaniu, choć kładziemy na nią duży nacisk. Najistotniejsze jest bowiem serce. Bo piosenkę można wykonać perfekcyjnie technicznie, ale cóż z tego, jeśli nie będzie ona miała w sobie ducha, jeśli nie będzie słychać, że śpiewający ją naprawdę wierzą w to, co śpiewają. Dlatego też nie prowadzimy żadnych przesłuchań. Zespół jest otwarty dla każdego, kto chce i lubi modlić się muzyką. Repertuar jest bardzo różnorodny. To efekt naszej otwartości. Często jest tak, że piosenki bardzo popularne w jednym rejonie kraju, w innym są zupełnie nieznane. A ponieważ w Studni znaleźć można osoby z niemal wszystkich zakątków Polski, a nawet z zagranicy, uczymy się nawzajem piosenek z naszych rodzinnych stron. Poza tym sięgamy często do utworów znanych wykonawców muzyki chrze-
ścijańskiej, piosenek lednickich, kanonów Taize, muzyki gospel, a nawet afrykańskich piosenek religijnych. Oczywiście nie samymi próbami student żyje. Co jakiś czas pojawia się inicjatywa wspólnego wyjścia, wyjazdu, spotkania... A potem znów przychodzi niedziela, wybija godzina 17, spotykamy się w sali duszpasterstwa akademickiego i zaczynamy nasze muzykowanie – po jezuicku - ad maiorem Dei gloriam! (na większą chwałę Boga).
W czystości wpisany jest dar jasnego widzenia świata niebieskiego - br. Efraim
Grupa porządkowa Jeżeli chcesz wspomóc nasze DA w oczyszczaniu wszelkich możliwych nieczystości, to serdecznie zapraszamy Cię do cichego, ale bardzo aktywnego i prężnego działania w grupce, która nie szczędzi sił i energii, aby jak najlepiej dogodzić wszystkim tym, którzy korzystają z Domku Duszpasterstwa. Przyjdź! Jeżeli chcesz uświęcić się... poprzez wytrwałe sprzątanie podłogi, mycie okien, łazienek, kuchni w naszym Domku Duszpasterstwa. Potrzebne rekwizyty znajdziesz na miejscu: w naszym „czyśćcu” – jest tu wszystko, czego dusza zapragnie ... wiaderka, szmatki, szczotki, wszelkie potrzebne środki czyszczenia.... Zachęcamy gorąco każdą grupkę, aby poczuła się odpowiedzialna za nasz wspólny Domek Duszpasterstwa. Proponujemy, aby z każdej z nich wydelegować przynajmniej jedną osobę, która pomogłaby w sprzątaniu. Termin i czas do uzgodnienia. Najczęściej sprzątamy w piątek rano.
Holendrem przez Bieszczady, czyli żubr jest tuż za rogiem...
fot.: archiwum redakcji
7
JESIEŃ (19) 2006
Wilcza ścieżka w ściółce zetlałej; trop jelenia na ścianie jaru. Jasny las, siwy, bukowy, jeszcze nieprzebudzony. Suche trawy przerosłe śniegiem; Pęczniejące rózgi jarzębin. Kruczy krzyk, odprysk słoneczny zastygł nad połoniną. Tadeusz Andrzej Olszański
W górach zawsze chodzi się razem i zawsze osobno Bieszczadzkie jazdo-wędrowanie malowało się w myślach wielu z nas od dawna. Niektórzy, w tym piszący te słowa, dreptało szlakami kartograficznych linii w kolorach ognia (szlak czerwony), nieba (szlak niebieski) i lasów (szlak zielony), by popędzić budzik do bieszczadzkiego poranka, na Połoniny. Kto był na wyprawie? Towarzystwo Jezusowych Cyklistów – jest nas czasem mniej, czasem więcej; różnych, odmiennych bardzo. A wszyscy ciekawi i świata ciekawi i….niezmordowani. Bo o Coś tu chodzi. Niektórzy upodobnili się do gór: do ich dzikości lub do ich prostoty, do mnogości dróg i smaku czekolady na chłodnym szlaku na Kremenaros. Zagórz to ostatnia stacja - dalej trzeba zapakować wszystko na rower i dojechać do Leska. Spełnienie tęsknot cyklisty – z przodu koło, z tyłu koło, a on pośrodku przebiera nogami. Długo czekaliśmy na ten dzień. Znaleźliśmy schronisko – wystarczy, mamy wszystko: łóżka i dach. Bliżej ziemi nie oznacza dalej nieba Wieczorem wyjście na Kirkut – żydowski cmentarz położony na niewielkim wzniesieniu. Setki macew (żydowskich stelli nagrobnych) i ich cieni kładących się na pobliskiej synagodze. Historia ukryta pod kamiennymi płytami sięga XVI wieku. Nie słychać słów, jedynie inskrypcje wydarte rylcem z kamienia. Tajemnice zasłaniają nawet warkocze buków. Południowo – zachodni narożnik synagogi to okrągła wieża, nazbyt dumna na tym niewielkim budynku. To dawne żydowskie więzienie. Zapewne dlatego na zewnętrznej ścianie synagogi hebrajski napis: jakże straszny jest ten dom – dom Boga. Wszystkie drzwi zamknięte, ale i tak wiemy, kogo byśmy spotkali w środku. Nie słychać radosnego śpiewu chasydów; dziś jest tu Dom Kultury i wystawy Galerii Bieszczadzkiej. Wśród obrazów i rzeźb tablice Mojżesza…nie ma co py-
tać o rabinów, odeszli stąd: prostą drogą na wschód albo zachodnim wzniesieniem przez Kirkut.
Im bardziej coś smutne i bolesne , tym więcej musi być Bogu zapłacone dziękczynieniem
Dolina Osławy, Noc Żebracza i uśmiech siostry
W drzwiach klasztoru wita nas siostra o uśmiechu jak słońce. Widać, że tu wszędzie kwiaty rozsiane nie bez powodu, lecz dla znaku obecności. Cisza tu jasna. W przewodnikach przeczytać można, że mieści się tu małe muzeum, ale muzeum to instytucja gromadząca zbiory zabytków historii. A tu nie widać śladów historii. Wiklinowy fotel, w którym zwykł siadać prymas Wyszyński nadal trzeszczy, a pióro jeszcze nie obeschło. Wszystko to na wyciągnięcie ręki, dłoni, modlitwy, bo obok różana kaplica, a w niej siostry, a wśród nich ta z uśmiechem łąki. On przechadzał się tu zwyczajnie i nikt nie powie, że to tylko kwiaty. Mikołaj, zwany Zwitkiem
Uczę się dnia od początku, od świtu każdego i od następnego. A każdy pierwszy Na wzgórzu pod Osławą ruiny klasztoru karmelitów bosych. Na ścianach kolorowe freski - mimo że ogień trawił to miejsce wielokrotnie, pozostają żywe. Prawie już dwieście lat po ostatnim pożarze; był tu klasztor, kościół, dom noclegowy, szpital. Nas to miejsce przywitało blaskiem radosnym. Słońce było tak blade w swej jasności, że kamienie stawały się miękkie. W przedziwny sposób portal otaczał figurę Matki Bożej ustawionej na ukwieconym postumencie. Chyba wszyscy wiedzieliśmy, że ten ogród to ołtarz Eucharystii. To tu przy ruinach dawnej świątyni wspomnieliśmy Ostatnią Wieczerzę. Mury okryte słońcem stały się znów niespokojne niczym przebudzony szpak. Trudno było opuścić to miejsce. Z oddali jeszcze słychać było taniec braci zakonnych na dziedzińcu, choć przecież to nie karmelici trzewiczkowi, lecz bosi. Nie wiadomo o czym pisać, a co pominąć. Były cerkwie: wschodnio–łemkowska w Szczawnem, p.w. św. Mikołaja Bpa w Rzepedzi, piękna drewniana turzańska św. Michała Archanioła, a obok dzwonnice, stare cmentarze. Każdy ikonostas inny, a każde miejsce czeka na spotkanie. Zazwyczaj ktoś mieszkający niedaleko otwiera drzwi cerkwi, gdy o to poprosić. Czasem trzeba wracać pod górę po klucz, ale wtedy cieszy zaufanie – nam z nizin dają klucze od świątyni! Ważne punkty tego dnia: Komańcza Letnisko, drewniany klasztor Sióstr Nazaretanek – miejsce internowania księdza prymasa Stefana Wyszyńskiego.
Szlak ikon przez dolinę rzeki Osławy Kiedy wreszcie dotarliśmy do „Żebraka”, trasa powiodła w dół, więc można było dosiąść mechanicznego rumaka - holendra - i z włączonymi światłami sunąć wzdłuż Rabiańskiego Potoku po dość kamienistej i wyboistej powierzchni, mijając studencką bazę namiotową oraz leśniczówkę, by dotrzeć w końcu do przyzwoitej drogi wojewódzkiej. Długie chwile na Przełęczy Żebrak zapewne wszyscy zapamiętamy do końca życia i to nie tylko z racji raczej trudnej ścieżki. Przede wszystkim dlatego, że paru z nas miało to szczęście, by stanąć niemal oko w oko z dziką naturą Bieszczadów: tępy odgłos kopyt dochodzący z pobocza lasu zmaterializował się w pewnym momencie w przechodzącego jakieś dwadzieścia metrów od rowerzystów żubra. Co prawda, zwierz ów tylko przeciął szlak, zmierzając w przeciwległe leśne chaszcze, ale wrażenie bliskości i niebezpieczeństwa na pewno dało się odczuć. Tym z nas, którzy nie widzieli „króla puszczy” na własne oczy, pozostała
8 świadomość jego bliskiej obecności i już ten fakt wystarczył, by trasę uznać za mrożącą krew w żyłach. Z tego zdarzenia wypływa pewna wiedza o bieszczadzkiej krainie i może nawet przestroga dla turysty: żubr jest tuż za rogiem ... Pora zrobiła się bardzo późna, a aura mocno chłodna, kiedy wreszcie zmieniliśmy niewygodną wyboistą ścieżkę na drogę asfaltową, która miała nas poprowadzić do Leska. Na trasie, wiodącej przez Baligród i Hoczew mknie się bardzo wygodnie, bo całe dwadzieścia cztery kilometry dosłownie z górki. Ponieważ droga na dłuższych odcinkach nie jest oświetlona, warto mieć dobre oświetlenie z przodu, dające widoczność przynajmniej na jakieś cztery do sześciu metrów. Mieliśmy szczęście, że wpuszczono nas do schroniska, gdyż cisza nocna rozpoczęła się jakieś trzy godziny wcześniej. Zdążyliśmy spożyć kolację (jajecznica nigdy już nie będzie smakowała tak samo), odmówić różaniec i udać się w upragnione objęcia Morfeusza. Nazajutrz czekała nas kolejna przygoda...
JESIEŃ (19) 2006 Ale nie przeszkodził nam on w żadnym wypadku kontynuować wyprawy. Przeczekaliśmy jedynie największą ulewę pod dachem pobliskiej cerkiewki, a następnie popedałowaliśmy przez Chrewt i Polanę wzdłuż Czarnego Potoku. Za Polaną zaczęły się schody: niespełna czterokilometrową trasę po dość stromym wzniesieniu pokonaliśmy w raczej „niemistrzowskim” tempie. Nie muszę chyba dodawać, iż padający deszcz nie ułatwiał nam zadania. Jak już jednak wspomniałem, takie zmagania kończą się pyszną nagrodą w postaci długich zjazdów. Tym razem aż do samej Czarnej Górnej.
Deszczem zroszeni Górska aura wyjątkowo dopasowała się do naszej dziesięciodnio- Krzyż pamiątkowy na Tarnicy - fot.: R. Kosiński wej rowerowej eksploracji Bieszczadów – nie było ani za gorąco, ani za chłodno. Dzięki temu nie umieraliśmy w słonecznym skwarze, jak również nie przemarzaliśmy do szpiku kości. Od czasu do czasu jednak zdarzały się mniej lub bardziej ulewne deszcze. Tego dnia po raz pierwszy mieliśmy do czynienia z przeciekającym niebem... Jak zwykle wyruszyliśmy późnym rankiem, mając za obrany cel kolejne schronisko, tym razem w Czarnej Górnej. Po czternastu kilometrach podróży zboczyliśmy Smolarz - bieszczadzki wyrobnik węgla drzewnego - fot.: R. Kosiński z głównego toru w kierunku miejscowości Rajskie, gdzie znajdują się ruiny Pętelką przez szczyty XIX-wiecznej kaplicy. Miejsce to w daPiąty dzień to półmetek naszego wielnym nam czasie było malowniczo okra- kiego bieszczadzkiego przedsięwzięcia. szone zielenią traw, która kontrastowała Po raz pierwszy pozostawiliśmy nasze z ciemnoniebieskimi chmurami, z trudem dwukołowe rumaki w stuposiańskiej baodbijającymi się w tafli pomarszczonych zie i pomknęliśmy busem przez Ustrzyki wiatrem wód odnogi Jeziora Solińskiego. Górne do Wołosatego, gdzie następnie Odnoga ta, do której wpada rzeka San, wkroczyliśmy na niebieski szlak turywije się półkolem na północ, gdzie wraz styczny, prowadzący na Tarnicę. Zamiaz sąsiadującą Zatoką Potoku Czarnego, rem naszym było prawie sześciogodzinne łączy się z większą Zatoką Victoriniego. przejście pętli Wołosate-Tarnica-Kopa Prawie dwugodzinna kontemplacja Bukowska-Halicz-Rozsypaniec-Wołosazastanej przyrody i odprawione na jej ło- te. Tym razem pozostało nam polegać wynie nabożeństwo zakończyły się pospiesz- łącznie na naszych nogach, jako jedynym nym osłanianiem własnych ciał i bagaży środku lokomocji. przeciwdeszczowymi okryciami, jako U podnóża Tarnicy, najwyższego reakcja na wzmagający się opad deszczu. szczytu Bieszczadów o wysokości 1346
metrów, niedaleko punktu łączenia się szlaku niebieskiego ze ścieżką przyrodniczo-historyczną „Orlik krzykliwy” na wydzielonym skrawku pola znajduje się – bodajże jedyna w tym rejonie – hodowla koni huculskich. Po krótkim przypatrzeniu się czterokopytnej rodzince i jej obfotografowaniu, rozpoczęliśmy wspinaczkę. Dojście na sam szczyt to jakieś półtorej godziny szybkiego marszu, ale ponieważ siły w nogach uczestników nie były równomiernie rozłożone, każdy dotarł tam we własnym tempie. Aby nikt nie miał wątpliwości, dodam, że ta trasa jest gęsto uczęszczana przez turystów, a na samym wierzchołku można nawet długo rozglądać się za miejscem na odpoczynek dla siedzących. Na Tarnicy stoi potężny stalowy krzyż, postawiony dla upamiętnienia pontyfikatu Jana Pawła II i Jubileuszu Roku Pańskiego 2000. Spożywszy posiłek i wykonawszy serię widokowych zdjęć, ruszyliśmy przed siebie. Pogoda w górach tego dnia była słoneczna i ciepła, choć czasem zdarzały się silne podmuchy wiatru. Przejrzystość powietrza nie była natomiast nadzwyczajna więc i zakres głębi rozpościerającego się krajobrazu nie szokował, a podobno przy sprzyjających warunkach z Tarnicy dostrzec można pasmo Tatr. Dalsza wędrówka wiodła przez Kopę Bukowską, Halicz i Rozsypaniec, gdzie robiliśmy tylko krótkie przerwy na kontemplacje wszechotaczającej górskiej natury. Po zejściu z Rozsypańca mieliśmy jeszcze w perspektywie półtoragodzinny nużący przemarsz kamienistą drogą do Wołosatego, skąd wróciliśmy busem do naszej noclegowej bazy w Stuposianach. U źródeł Sanu Początkowo plan zakładał wspinaczkę na Bukowe Berdo, lecz przy wejściu na szlak w Mucznem, niewielkiej osadzie odległej od Stuposian jakieś dziewięć kilometrów na południowy wschód (dotarliśmy do niej rowerami), okazało się, że przecież niemalże pod nosem mamy Bieszczadzki Worek. Ten charakterystycznie wyglądający na mapie Polski cypelek kryje w sobie szlak, którym dojść można na sam kraniec naszego kraju – do źródła Sanu. Dlatego trzyosobowa część bieszczadzkiej grupy: Asia, Magda i ja, postanowiła skierować swe wehikuły właśnie w stronę skrajnego południa. Reszta uczestników odważnie wspinała się żółtym szlakiem na Bukowe Berdo, doświadczając zapewne nie lada
9
JESIEŃ (19) 2006 stoją słupy graniczne oraz obelisk, symbolizujący źródło Sanu. Na znajdującej się na nim tablicy podana jest długość rzeki (444 kilometry), współrzędne geograficzne oraz wysokość n.p.m. (950 metrów). Parę metrów poniżej obelisku ulokowane jest umowne źródełko rzeki San. Tu zakończył się nasz mały rajd. Upamiętniające ową chwilę fotografie wykonaliśmy w niemałym pośpiechu, gdyż zbliżała się godzina osiemnasta, a przed nami trwająca przynajmniej trzy godziny powrotna podróż do Stuposian. Na miejscu byliśmy długo po zmroku. Wspomnę tylko, że w drodze towarzyszył nam ulewny deszcz i egipskie ciemności, a pech chciał, że w tym samym czasie wysiadła nam większość lampek przy rowerach. Jak wyglądała nasza jazda, pozostawiam domysłom Czytelnika. Chatka Puchatka Na wyprawie, jaką odbyliśmy dziewiątego dnia naszego pobytu na południu Bieszczadów, wyraźnie odczuliśmy bezlitosną rękę górskiego klimatu. Pogoda była nieciekawa od samego rana: trochę padało i wiało, a niebo było mocno zachmurzone. Prognozy wskazywały na mocne deszcze i silne wiatry w szczytowych partiach gór. Lecz my, jak zwykle pewni swego i spragnieni dopiąć celu, nie zważaliśmy na przestrogi i dziarską poczyniliśmy wędrówkę przez Połoninę Wetlińską. Rozpoczęliśmy w Starym Siole, na północ za Wetliną, skąd żółtym szlakiem, wśród gęstwin bukowego lasu, dotarliśmy do Przełęczy Mieczysława Orłowicza. W tym momencie wiatr i deszcz zainicjowały swój spektakl, którego akcja, pełna nastroju grozy, miała się wzmagać wzdłuż prawie dwugodzinnego marszu
przez połoninę. Ostry wiatr dął od południowego zbocza, przez co prawym stronom naszych ciał, a w szczególności górnym kończynom, doskwierał przejmujący ziąb. Dolne kończyny natomiast odbyły “orzeźwiającą” kąpiel w wodzie, której rezerwuarem stało się nasze obuwie. Już w połowie drogi nie było sensu omijać kałuż... Do schroniska PTTK, o romantycznej nazwie “Chatka Puchatka”, na końcu szlaku przez Połoninę Wetlińską, dotarliśmy zmarznięci i przemoknięci niczym wydry. Tam, wśród innych towarzyszy turystycznej niedoli, wypiliśmy na rozgrzewkę herbatkę z rumem, a po upływie ponad godziny zebraliśmy siły, by powrócić żółtym szlakiem do Przełęczy Wyżnej. Stamtąd podążyliśmy busikiem do Ustrzyk Górnych, gdzie czekały nasze rowery, którymi następnie udaliśmy się do Stuposian. Nietrudno się domyśleć, że kuchnia schroniska PTSM szybko zamieniła się w suszarnię: uruchomione palniki gazowe i pracujące pełną parą suszarki do włosów uporały się w ostateczności z przemokniętym odzieniem. Nazajutrz mieliśmy już wracać z południowego regionu. Kiedy bezpośrednio przed nami pojawiła się perspektywa powrotu do Grodu Kopernika, załadowaliśmy sakwy na bagażniki i skierowaliśmy swe kroki ku dworcowi PKP. Cóż, nic, co piękne, nie trwa wiecznie… I w ten sposób nasz fantastyczny Bieszczadzki Rajd Rowerowy dobiegł końca. Pokonanych około 350 kilometrów rowerem i kilkanaście godzin piechotą robi wrażenie... Rafał Kosiński
Tama na Solinie - fot.: R. Kosiński
przeżyć. Nasza trójka ruszyła zatem wzdłuż czerwonego szlaku rowerowego, kierując się w pierwszej kolejności na Tarnawę Niżną. We wsi tej były niegdyś duże zakłady Igloopolu (przedsiębiorstwa spożywczego), które obecnie przekształcane są m.in. na stajnie dla koni huculskich, głównie z prywatnych hodowli. W okolicy Tarnawy wytyczonych jest bowiem kilka szlaków konnych. Nie jest też łatwo przedsięwziąć tam wyprawy piesze po lasach, gdyż ze względu na tereny ostoi zwierzyny nie wszędzie można wchodzić. Napomknę jeszcze, że Tarnawa Niżna to ostatnia na południe zamieszkana wieś Bieszczadzkiego Worka, dalej rozciągają się prawdziwe anekumena. Rosnące z każdym kilometrem rowerowej wędrówki pragnienie, by dotrzeć do samego końca (bądź początku – zależy, jak na to popatrzeć), wstąpić na obszar “niezdobyty”, odnaleźć terra incognita, było tym, co popychało nas w stronę Przełęczy Użockiej. Co prawda teren Bieszczadzkiego Worka uczęszczany jest już od dość dawna, jednakże szlak do źródeł Sanu udostępniony został dopiero w czerwcu 2006 r. Zanim jednak tam dotarliśmy, minęliśmy przydrożne “szopenowskie” wierzby, przemknęliśmy przez Bukowiec, a potem w górę po kamienistej drodze do schroniska Bieszczadzkiego Parku Narodowego nad Negrylowem, gdzie należało pozostawić dwukołowce (pod płatną opieką). Warto wspomnieć, że w tym rejonie znajduje się jedyny w Polsce naturalny drzewostan świerka odmiany wschodniokarpackiej. Było już grubo po szesnastej, kiedy wciąż podgrzewani zamiarem dokonania dzieła na miarę pierwszych osadników, parliśmy niebieskim szlakiem: najpierw do grobu hrabiny Klary i Franciszka Strońskich w Siankach, potem zaś 30-minutową, leśno-polną trasą do upragnionego źródełka. Szło się dosłownie jak po maśle i bynajmniej nie mam na myśli łatwości pokonywanego szlaku. Wręcz przeciwnie – był on szczególnie błotnistym doznaniem, a ironiczne porównanie z masełkiem ma na celu uświadomienie, jak nietrudno można było wpaść w poślizg, zmieniając przy tym koloryt własnego wdzianka ... Na mapach turystycznych niebieski szlak kończy się przy punkcie widokowym na Sianki (wieś, którą przedzieliła granica polsko-ukraińska) i Przełęcz Użocką (stanowiącą naturalną granicę Bieszczadów Zachodnich i Wschodnich). Otwarta jednak w czerwcu kontynuacja tego szlaku powiedzie nas do miejsca, gdzie
10
JESIEŃ (19) 2006
Czy Pani wie?... Czy pani wie, że wszystkim nam przeszkadza. To dziecko jest za małe, wiem bo mam troje dzieci, my przyszliśmy posłuchać, a pani nam przeszkadza… – szept pełen gniewu i zniecierpliwienia. Za małe – na pewno, żeby zostawić je samo. Wiem, że słychać małe kroki szurających bucików, sapnięcia i co jakiś czas „O!” z palcem wskazującym na lampę. Nie jest komfortową sytuacją słuchanie nauki i pilnowanie malucha, ciąży świadomość o Niezadowolonych, ale gdzieś pojawia się próba kompromisu. Moje pragnienie kompromisu. Kiedy zaczynała marudzić, wynosiłam ją. W kruchcie kościoła niewyraźnie słychać. Zresztą pewnie to ja nie słyszę najlepiej. W niedzielę po południu mówiłam przyjacielowi, że trudno mnie już zranić… a jednak. Czy dlatego, że z tonu pobrzmiewało: nie ma pani prawa…, z którym w tych
okolicznościach nie chciałam dyskutować? Czy dlatego, że nie przeszło przez myśl, że - mimo trudności – też potrzebuję posłuchać?, że przyjście z dzieckiem to konieczność a nie wybór? (chociaż na pewno wybór pomiędzy przyjść, a nie przyjść) W niedzielę po południu mówiłam przyjacielowi o niedosycie wyjaśnienia - zrozumienia przeze mnie „sprawy Judasza”. W niedzielę wieczorem usłyszałam, że jutro… Komu wolno, a komu nie wolno? I gdzie granica w „znoszeniu w cierpliwości…” Możemy słuchać o „rozbieraniu dachu”, a nie umiemy znieść ciekawości dziecka. Czy problem w szurających bucikach, czy w naszym własnym rozproszeniu? Może, skupiona na słuchaniu, nie umiałam rzeczowo ocenić ilości i natężenia tych dźwięków. Może za głośno uciszałam. Może.
Zaduszkowe refleksje Taka cisza i powaga, a płomienie tańczą. Wiatr zeskoczył z gałęzi prosto w szklane ognisko i rozsypały się iskry. Jedną z nich przyniosłem dla niego, była takim małym światełkiem w plejadach parafinowej kawalkady. Ścieżki opustoszały, ptaki skuliły się w zaciszu krokwi. Były słowa, powitania ciepłe, pocałunki bliskich z daleka. Była szaruga, deszczem zrosiła głowy, rozplatała warkocze, liści garść położyła na chryzantemy. Były łzy, te sprzed lat, sprzed miesiąca, strugi, które już wyschły albo pozostawiają wciąż sól na rękawie. Jaka cisza? Tryby codziennych zabiegów o utrzymanie się na powierzchni, nagle przestały terkotać, maszyna życia stygnie na wietrze, codzienne starania o doczesność przypominają rdzewiejącego gruchota. Myśli, wątłe przeczucia, przywidzenia spraw ostatecznych, myśli blade, skarlałe na diecie postów nagle przestąpiły nam drogę. Myśli zazwyczaj odpychane, krępowane gromadzą się teraz w chóry, zaś głos ich wątły nabiera barwy. Głos ten sprawia, że stajemy na palcach, by zerknąć za horyzont. Oto stało się niemożliwe, ja, człowiek otaczający się ścianami, ograniczający przyzwyczajeniami wspinam się na drzewo, aby zobaczyć świat za zakrętem. Czym jest ta nagła kpina z niebezpieczeństw, ta dyskusja z sumieniem, do którego strzelałem,
fot.: Dariusz Grożyński
bombardowałem je nie raz! Taka zimna, lepka czerń nocy, taka dostojność, a płomienie tańczą. Sprawiają mi radość tym pląsaniem, porywają mnie, nie do tańca, lecz do rozmyślań. Skarlałem ostatnio, skurczyłem się i stoję późną nocą na pu-
Czy matki z „tłumów” chodzących za Jezusem zawsze miały opiekunkę do dziecka? Może nie było tam kobiet z małymi dziećmi? Kiedyś kapłan sprawujący Eucharystię napomniał – chyba w czasie homilii – jakichś rodziców, jakiegoś dziecka - którego nawet nie było słychać – o większą uwagę. Może był jakiś szczególny powód…nie wiem. Czasem uda się, że brzdąc zajmie się sobą, światem dookoła, chodzi – bo niedawno się nauczył. Trudno go unieruchomić i nakazać absolutną ciszę. Przyjście z dzieckiem do kościoła to loteria i (dla mnie) duży stres – może będzie dobrze, może tylko w miarę, a może wcale się nie uda. Sama świadomość tego uwiera. Potem każdy dźwięk w ciszy kościoła… Oczywiście, można po prostu nie przyjść. Boli. Winna? Adamowicz
stej ulicy, drżę na wietrze, wypatrując zorzy poranka. Tyle spraw przewija się przez moje ręce, usta nie ustają w zapewnianiu, przekonywaniu. Troski powszednie otoczyły mnie hordami spraw niecierpiących zwłoki, ich lament sprawia, że zaniedbałem tęsknoty serca, że nawet w szeptach wstydzę się modlitwy! Nad moim ogrodem chmurzyska ciężkie straszą gradem, moje uprawy omija promień słońca, kwiatów nie odwiedza pszczoła. Boże! Gdzieś pogubiłem zapałki, pestki i bursztyn - moje życie już nie pachnie kadzidłem! Taka cisza, a w ciszy tej płomień brata się z wiatrem. Ten wiatr chce mnie porwać, chwyta mnie za ramię, mam z nim gdzieś pobiec? To on i ten płomień niesforny, na nich czekałem, oni przeprowadzą mnie przez ulicę. Niech mnie poniosą, pognam z nimi w stronę wielkiego ogniska po żar i znów będę jadł chleb co daje siłę! Z nimi doczekam poranka i ręce po łokcie zanurzę w staraniu o życie pełne wysokich spojrzeń. Dariusz Grożyński
11
JESIEŃ (19) 2006
fot.: Dariusz Grożyński
Warsztat Oliwia Widziałem Ją gdy ona nie mogła Spoglądała na zapach moich perfum Zerkałem na barwę mojego głosu Dawała znaki, że... Szeptała opuszkami palców Wiem, że jesteś... Moja skóra o tym wie Wśród wiecznej nocy Chciałem głosem rozproszyć wieczną mgłę Powiedzieć nadziei nie odchodź Ty czujesz tak pięknie A nam przeszkadza światło Łukasz <<KSANT>> Chrzanowski
Grzech więcej niż dni od powstania ich upłynęło każdemu pamiętać nie sposób piękna i zieleni nikt nie liczy
Dłoń
po prostu jest...
grożę biję odpycham z siłą chwytam, by dusić pięścią okładam odbieram godność dzielę kradnę niszczę razy wymierzam krzywdzę i ranię wciskam spust broni zadaję cios śmiertelny
jeden owoc trawiony przez szkodnika splami czystość najszlachetniejszego drzewa Tomek P.
W ramionach Czuję ten ciepły wiatr Gdy jestem z Tobą Patrząc mi w oczy Nawet nie wiesz co robisz
a miałam otuchy dodawać osłaniać przygarniać ratować błogosławić łzę ocierać witać zwaśnione godzić strony karmić budować czułość wyrażać chronić i pielęgnować uczyć, wskazywać serce na sobie dawać
Muskając usta Piję nektar uczuć Słuchając snów Płynę do Ciebie Na tle szarych losów Barwy tęczy poznałem Odchodzi ode mnie Mroczna pętla czasu
kiedy tak bardzo się zmieniłam ja wciąż ta sama ludzka i o pięciu palcach MJ
Zostawiam troski człowieka To nie jest już mój świat Teraz należę do Ciebie Co za blask... Łukasz <<KSANT>> Chrzanowski
Oto jest most Dwa brzegi. Linia. Punkt po punkcie. Niby łączy, a jednak … - bariera nie do pokonania. (…) Stoisz na krawędzi. „Jak przekroczyć próg?” – czy w ogóle warto?! Ciekawość wpisana w ludzką naturę nie pozwala na dłuższe pozostawienie ciała w spoczynku. Powoli, ociężale ruszyła maszyna ospale. Prawa, lewa. Prawa, lewa. Co dalej?! Co ujrzysz po drugiej stronie lustra? Chcesz wiedzieć – więc dlaczego się boisz?! Skąd to wahanie?! Blokada wewnętrzna?! Mur? A może strach przed rozczarowaniem przed bylejakością nowego, nieznanego? Wiele jest dróg, lecz tylko ta jedna właściwa – Twoja własna, więc… nie pytaj, co ożywia ludzi, świat. Zapytaj, co ożywia Ciebie. I idź! Bądź wierny. Idź! Kasia Wiśniewska
UWAGA!! Zmiana teminu warsztatów dziennikarskich Uprzejmie informujemy, że warsztaty dziennikarskie z ojcem Wacławem Oszajcą planowane na 17-18 listopada zostały przesunięte o tydzień, czyli odbędą się 24-25 listopada. Początek 24 listopada, w piątek, o godz. 18.00 w Ośrodku DA. Zapraszamy obecnych i przyszłych Współpracowników naszego pisma. Istnieje możliwość wcześniejszego przesłania swoich tekstów do omówienia. Zapisy prowadzi i teksty zbiera o. Krzysztof Dorosz SJ e-mail: K.Dorosz@jezuici.pl; tel.: 056 655 48 62
12
JESIEŃ (19) 2006
Propozycje duszpasterskie na rok akademicki Kalendarium Duszpa2006/2007 sterstwa AkademickieGrupa Studnia Jakubowa - studencki ze- dlitwą i pomysłowością dziełu animacji go na rok 2006/2007 spół wokalno-instrumentalny, zajmujący się przede wszystkim oprawą muzyczną niedzielnej Akademickiej Mszy Świętej o godz. 19.00. Zespół zaprasza do współpracy osoby muzykujące.
19.00 – NIEDZIELA - AKADEMICKA MSZA ŚWIĘTA Po Mszy św. ok. 20.00 Wieczór przy herbacie dla głodnych i spragnionych. W domku DA okazja do spotkania wszystkich ze wszystkimi, bez względu na przynależność lub nieprzynależność do DA. Bywa też coś do herbaty. Dzieci Starówki - różne zajęcia z dziećmi toruńskiej Starówki. Grupa La Storta. Nazwa pochodzi od miejsca, które za czasów Ignacego Loyoli było miejscowością oddaloną kilkanaście kilometrów od Rzymu, a dzisiaj jest jego częścią. Tam założyciel jezuitów doznał łaski silnego i nieodwracalnego przylgnięcia do Jezusa Chrystusa. Jest to propozycja dla tych, którzy ciekawi są duchowości jezuitów i chcieliby z niej skorzystać w życiu codziennym. Grupa tańca liturgicznego - to propozycja dla tych wszystkich, którzy chcą się modlić nie tylko swoją duszą, ale i ciałem, którzy czują, że nie wszystko da się wyrazić słowami, którzy dążą do wiary radosnej, ufnej, w pełni delektującej się Bożą obecnością. UWAGA! Grupa spotyka się nieregularnie. Szkoła medytacji chrześcijańskiej. UWAGA! Kurs okresowy. Grupa medytacyjna – jako owoc szkoły medytacji - modli się, rozważając Pismo Święte. Grupa Oaza. Spotyka się raz w tygodniu, aby modlić się i wspólnie spędzać czas zgodnie z charyzmatem Ruchu Światło-Życie. Grupa zaprasza wszystkich zainteresowanych. Wolontariat Misyjny. To grupa ludzi, którzy nie szczędzą swojego życia na działalność dla dobra braci z różnych kontynentów i narodów. Udajemy się z pomocą do misjonarzy Afryki, Ameryki Łacińskiej, a także Albanii, Rosji i Ukrainy. Głównie jednak działamy tu, gdzie przebywamy: świadczymy o Chrystusie, służymy mo-
misyjnej.
Czwartek godz. 19.00 – MSZA ŚWIĘTA AKADEMICKA
LISTOPAD
Spotkanie dla młodzieży – modlitewno-dyskusyjna grupa gromadząca w swych szeregach młodzież szkół średnich. Na spotkaniach: dyskusje na ciekawe tematy, niekoniecznie religijne. Istnieje perspektywa wspólnych wypadów, a nawet wakacji.
23 Msza św. z modlitwą wstawienniczą godz. 19.00. 24-25 Warsztaty Dziennikarskie w domku DA. Prowadzą: o. Wacław Oszajca S.I., o. Krzysztof Dorosz S.I. 30 Adwent w świetle Katechizmu – o. Grzegorz Dobroczyński po Mszy Św. Akademickiej. O Panu Bogu po angielsku – możliwość Bal Andrzejkowy w domku DA. doskonalenia „swojego angielskiego” poprzez swobodną rozmowę na tematy religijne i nie tylko. GRUDZIEŃ Soboty dla narzeczonych - kurs przedmałżeński prowadzony metodą nie konferencyjną, ale na zasadzie przeżywania w parach istotnych treści dotyczących Sakramentu Małżeństwa. (UWAGA! Początek 19.11. Czas trwania - 6 tygodni. Liczba miejsc ograniczona. Zapisy u o. W. Aramowicza) Katechumenat. Ma na celu przygotowanie osób dorosłych do przyjęcia Sakramentów: Chrztu, Bierzmowania i Eucharystii. Początek – połowa listopada. SOBOTA jest w Duszpasterstwie czasem na aktywny wypoczynek, a więc: wyprawy piesze lub rowerowe, plenery fotograficzne, piłka nożna i siatkowa. UWAGA! W każdy DRUGI CZWARTEK MIESIĄCA zapraszamy na szczególną modlitwę po Mszy Świętej Akademickiej o godz. 19.00. Proponujemy spotkanie z Jezusem w Najświętszym Sakramencie, aby wielbić Go. Modlitwę prowadzi Grupa Taize. Wszystkich, którzy chcieliby dołączyć do Grupy serdecznie zapraszamy. Oprócz tego, RAZ W MIESIĄCU, RÓWNIEŻ W CZWARTEK, zapraszamy na szczególną Mszę św. połączoną z modlitwą wstawienniczą, w czasie której będziemy oddawać Bogu to wszystko, co nie pozwala nam przeżywać siebie i innych jako ludzi, jako dzieci Boga, jako braci Jezusa, jako synów Bożych. Jednocześnie informujemy, że powstaje STUDENCKA GRUPA MODLITWY WSTAWIENNICZEJ. Zapraszamy wszystkich zainteresowanych.
3 I niedziela Adwentu. Zakończenie Jubileuszu oo. Jezuitów. 4 Od dzisiaj, codziennie, z wyjątkiem niedziel, zapraszamy na MSZĘ ŚW. RORATNIĄ o godz. 7.00. Zaraz potem tradycyjne adwentowe śniadanko w domku DA. 7 Kolejne spotkanie z o. Grzegorzem Dobroczyńskim – Wigilia w świetle Katechizmu. 10-13 AKADEMICKIE REKOLEKCJE ADWENTOWE 14 Modlitwa kanonami Taize przed Najświętszym Sakramentem po Mszy św. Akademickiej. 17 Po Mszy św. Akademickiej w domku DA tradycyjny opłatek. 21 Msza św. z modlitwą wstawienniczą. 27.12-02.01 Wyjazdy sylwestrowe - „krajowy” oraz do Zagrzebia na spotkanie Taize.
STYCZEŃ 6 UROCZYSTOŚĆ OBJAWIENIA PAŃSKIEGO (Trzech Króli). Podczas Mszy św. Akademickiej będzie miała miejsce specjalna modlitwa o jedność chrześcijan. 11 Po Mszy św. Akademickiej modlitwa kanonami Taize przed Najświętszym Sakramentem. 18 Msza św. z modlitwą wstawienniczą. 25 Spotkanie z o. Edwardem Torończakiem na temat: Czym są Rekolekcje w życiu codziennym? W ciągu miesiąca - WIZYTA DUSZPASTERSKA W AKADEMIKACH.