Warsztaty 2009
www.podaj-dalej.info/warsztaty2009
1 9-20 listopada studenci zainteresowani dziennikarstwem zgromadzili się na ul. Piekary 24 w siedzibie redakcji „Podaj Dalej”, która zorganizowała Akademickie Warsztaty Dziennikarskie. Tegoroczna, III już edycja warsztatów przebiegała pod hasłem „Moim zobowiązaniem jest słowo.” Pierwszego dnia miało miejsce otwarte spotkanie dyskusyjne z zaproszonym gościem – Sebastianem Dudą („Odnaleźć Boga w świątyni ateizmu, czyli jakie zbawienie dla smakoszy 'postmodernistycznej zupy'”?). Drugiego dnia uczestnicy mieli okazję do wymiany doświadczeń i burzliwych obrad dotyczących istoty dziennikarstwa, a także przyszłości prasy i słowa, rozmów o podstawowych błędach i tego, co zrobić, by ich nie popełniać oraz do zdobycia praktycznej wiedzy na temat wybranych gatunków dziennikarskich (wywiad, felieton) od Sebastiana Dudy. Część techniczną (dotyczącą przygotowania artykułu do składu i przepływie informacji w piśmie) poprowadził Mariusz Słonina. Zdjęcia i materiały z warsztatów: www.podaj-dalej.info/warsztaty2009.
W numerze: Do kariery: wstęp wolny! 4
Wywiad Na raty 6
Studenci Biali też śpiewają gospel 8 Kobieta-bankomat 12
Studnia
Warsztat 11 Kulturalnik 13 English corner 15
Kawa raz?
Patronat medialny
Tomik poetycki Mariusz Słoniny Wieczór autorski: 1 1 .1 2.2009, Dom Muz (na Podmurnej) wstęp wolny www.homopoeticus.net/proba
O pomnikach 14
Partnerzy medialni:
Pieniądzu święty, stróżu mój 16
www.radar.up.lublin.pl
Fel-je-tą Studnia
Kantor wymiany biblijnych walut 18
Słowo od Jezuity
www.e-studenci.pl
Podaj Dalej 34: Pieniądze, www.podaj-dalej.info
Jedynka
Rzeka obfitości Podaj Dalej Okazjonalnik Akademicki DA Studnia, ISSN 1 732-9000 Pieniądze [34], listopad/grudzień 2009 Wydawca: Duszpasterstwo Akademickie Ojców Jezuitów www.da.umk.pl Adres: ul. Piekary 24, 87-1 00 Toruń tel. 056 6554862 wew. 25 e-mail: redakcja@podaj-dalej.info www.podaj-dalej.info Redakcja: Katarzyna Wiśniewska (redaktor naczelna), o. Krzysztof Dorosz (opiekun), Alicja Kaczmarek (korekta), Anna Wosiak (korekta), Aleksandra Zimmer (korekta), Anna Caban (grafika), Mariusz Słonina (grafika, skład) Stale współpracują: Olga Mądrowska, Magdalena Jóźwiak, Marta Lis, Agnieszka Szczepańska, Justyna Nymka, Paweł Lubrański, Mateusz Łapiński, o. Grzegorz Dobroczyński SJ, Jakub Wolski Logo/Koncepcja graficzna/Okładka: Mariusz Słonina, Anna Caban Pytania, propozycje i uwagi prosimy kierować na adres: dtp@podaj-dalej.info Reklama: Pytania i oferty prosimy kierować na adres: reklama@podaj-dalej.info Aktualny cennik: www.podaj-dalej.info/reklama Zastrzegamy sobie prawo do skracania i adiustacji tekstów oraz zmiany tytułów. Wykorzystane materiały są własnością ich autorów. O ile nie zaznaczono inaczej, publikacja na stronie www oraz numery archiwalne objęte są licencją Creative Commons Uznanie Autorstwa Użycie Niekomercyjne 3.0 http://creativecommons.org/licenses/bync/3.0/. W celu komercyjnego użycia opublikowanych materiałów prosimy o kontakt z Redakcją. Autorzy mają prawo zmiany licencji.
Podaj Dalej jest składane w Scribusie (www.scribus.net), z pomocą Gimp'a (www.gimp.org) i Inkscape'a (www.inkscape.org) Archiwalne numery: www.podaj-dalej.info/archiwum
Odgrywają dużą rolę. Sieją niemały zamęt. Niby „szczęścia nie dają, ale każdy chce to sprawdzić osobiście” (S. Kisielewski). Mimo to, uważane zło tego świata. Choć wyniesione na ołtarze, czy to pieniądze są winne? Może to my nadajemy im różne znaczenia? Generujemy stereotypy: biednych frajerów i bogatych oszustów? Czy rzeczywiście trzeba złożyć śluby ubóstwa? Może chodzi o to, by mieć tyle, ile potrzeba i by to one nam służyły – nigdy odwrotnie? Prawdziwy skarb to My. Każdy się z nimi zetknął: i książę, i żebrak. Zajmują coraz więcej przestrzeni życiowej (także wirtualnej). Stają się jedynym miernikiem sukcesu. „W wędrówkach po Argentynie” Gombrowicz pisał, że dają swobodę, ruch, pewność siebie. I choć trudno zaprzeczać możliwościom, jakie otwierają, coraz częściej stają się psychiczną protezą, a my łowcami banknotów, kolekcjonerami zer na koncie. Handlarzami próbującymi wytargować lepsze życie. Ile kosztuje? Stajemy się kupcami (cudzych?) marzeń. Sprzedawcami podróbek. Za ile oryginał? Jak „wysoko” cenimy życie? Konsumpcyjny szał to nie utopia. Można się mu oprzeć? Czy tożsamy jest z luksusem? Można nasycić oczy, ale głód pozostaje. Nie jest tanio. Nie każdego stać na autentyczność. Każdy może mieć swój styl. Za darmo. W TV podają kurs dolara, w Internecie czytam o najnowszych doniesieniach z polskiej drogi do wprowadzenia euro. Zaciągamy kolejne długi wdzięczności, toniemy w kredytach zaufania. Z mapy drogocennych i najważniejszych wartości znikają: przyjaźń, wolność, miłość, Bóg. „ Słowo honoru dorzucę pani za darmo.” Sprzedajemy odpowiedzialność, prawdę, wierność po dużo niższej cenie. Pieniądz jak narkotyk. Ile jesteś gotów zrobić, by go zdobyć? By wywołać kolejną wojnę, której przyczyną tak naprawdę są pieniądze. Spójrz, jak wielką moc ma błyszczący grosz. Posłuchaj modlitwy krzykliwego świata: „pieniądze wskażcie mi drogę” i słów J. Sztaudyngera: „fortuna toczy się kołem – pod kołem to pojąłem”. Nic nie jest na sprzedaż? Wszystko można kupić? Aż ciarki przeszły mnie po plecach. Pieniądze to nie wszystko?
Katarzyna Wiśniewska, red. naczelna
Czytaj i komentuj numer w Sieci: www.podaj-dalej.info/node/1233 ...bo warto!
3
4 Temat numeru
Do kariery: wstęp wolny! Dlaczego niektórzy ludzie niemal zawsze osiągają sukces i powodzenie? Co to znaczy być przedsiębiorczym? I czy można się tego nauczyć? Żeby być kimś, trzeba być jakimś.
Z Ewą Banaszak, kierownikiem Biura Karier UMK rozmawia Katarzyna Wiśniewska Czy Biuro Karier cieszy się znacznym zainteresowaniem wśród studentów?
Biuro Karier, dzięki szerokiej ofercie, cieszy się bardzo dużą popularnością wśród studentów i absolwentów uniwersytetu. Świadczy o tym, m.in., ilość osób, które skorzystały z usług Informatorium Biura Zawodowej Promocji Studentów i Absolwentów UMK: 14 638 osób w 2008r. Prowadzimy różnorodne formy pracy: organizujemy bezpłatne warsztaty i specjalistyczne szkolenia, pozwalające na poszerzenie bądź zdobycie nowych umiejętności. Zajmujemy się profesjonalnym poradnictwem i doradztwem zawodowym. Gromadzimy oferty praktyk, staży, pracy (począwszy od ofert pracy dorywczej i tymczasowej, służącej podreperowaniu studenckiego budżetu, aż po prace stałe w dużych firmach), wolontariatu, które przekazujemy studentom i absolwentom poprzez naszą własną, na bieżąco uaktualnianą, bazę. Każdy może przyjść do biura, jest w czym wybierać. W jaki sposób docieracie do studentów i absolwentów?
Wypowiedz się!
Czytaj i komentuj artykuł w Sieci: www.podaj-dalej.info/node/1230
Kontaktujemy się z mediami, współpracujemy z kołami naukowymi, z organizacjami studenckimi. To okazja do badania zainteresowań odbiorców naszych usług. Włączamy do projektów studentów np. z AIESEC organizujemy Targi Pracy, z ELSĄ – Targi Praktyk Prawniczych. Koła i organizacje studenckie zapraszają nas do przeprowadzenia warsztatów (np. LEWIATAN – na temat przedsiębiorczości). Współpracujemy z Izbami Przemysłowo-Handlowymi, z instytucjami państwowymi
fot. M. Kingsley, http://www.flickr.com/photos/coyotejack/2118463691/, CC-BY
m.in. z Urzędem Marszałkowskim, z Urzędem Miasta. Świadectwem współdziałania są coraz grubsze teczki zawierające oferty praktyk – ciągle pomnażamy kontakty. Zachęcamy do współpracy również kancelarie, agencje prasowe, turystyczne. Przypominamy się. Prowadzimy system informacji e-mailowej. To owoc wieloletniej pracy. Biuro Karier istnieje w Toruniu od...?
Nasze biuro ma ciekawą historię. Jest pierwszym biurem karier w Polsce (uśmiech pełen dumy). Powstało jesienią 1993r. Inicjatorem przedsięwzięcia był bardzo życzliwy Polsce brytyjski dyrektor Biur Karier John C. Franks (niestety, zmarł w zeszłym roku), który już w latach 80. uczynił pierwsze kroki, aby na polskich uczelniach powstały Biura Karier: miejsca spotkań świata uczelni i świata biznesu, pracy, gospodarki. Sam pracował w podobnej placówce i uważał, że jest niezbędne, by młodzi dostrzegali rozmaite ścieżki rozwoju i mieli możliwość dobrze przygotować się do tego czasu, kiedy już skończą studia i zaczną żyć poza murami uczelni. Długo szukał swojej drogi. Trafił na człowieka, który podsunął mu parę pomysłów, zmotywował do nauki i skończenia studiów. John C. Franks męczył się w pierwszej pracy. Dużo czasu poświęcił, by zachęcić polskie władze do utworzenia Biur Karier. Nastał stan wojenny i wszystko zostało zawieszone. Ale John C. Franks nie poddał się i wrócił po roku 89. Miał żonę Polkę, trochę mówił w naszym języku i doszedł do wniosku, że – kiedy zaczynała się transformacja – niezbędne były
Podaj Dalej 34: Pieniądze, www.podaj-dalej.info
Wywiad
miejsca przygotowujące młodych do życia poza uczelnią. Na czym polega misja Biur Karier?
Misją jest ułatwienie młodym ludziom startu w życie zawodowe. W Polsce kariera ma pejoratywny wydźwięk, karierowicz to ktoś, kto dąży do sukcesu za wszelką cenę. Chcemy ukazać karierę jako drogę, ścieżkę rozwoju. Kariera nie musi być związana tylko z wielkim biznesem. Rozumiemy karierę jako znalezienie pracy właściwej dla siebie, odpowiadającej umiejętnościom, zainteresowaniom, preferencjom, wartościom. Interesują nas całe spektra karier – począwszy od tych związanych z dużym przemysłem po nauczycielskie, artystyczne, w fundacjach, stowarzyszeniach. Korzystamy z brytyjskich doświadczeń i tamtejszej metodyki pracy, a jej adaptację do polskich realiów oraz wypracowanie własnych form pracy uważam za wielki sukces. Czym jeszcze może pochwalić się toruńskie Biuro Karier?
Sukcesem jest to, że ideę istnienia Biura Karier i stworzenie go w Toruniu uznano za dobry pomysł, że udało się je otworzyć, że działa i nieustannie się rozwija. Dziś możemy szkolić innych. Przy wielu projektach, np. przy Leonardo da Vinci, nasze biuro pełniło funkcje mentora. Teraz na prawie każdej uczelni są Biura Karier. To wielki sukces, iż idea ta rozprzestrzeniła się właśnie z Torunia na Polskę. Innym rodzajem sukcesów są osiągnięcia każdego doradcy: gdy widzi, że osoby, z którymi pracuje, dobrze sobie radzą. A radzą sobie? Z jakimi problemami, pytaniami studenci przychodzą do Biura Karier?
Pojawia się wiele pytań dotyczących np. przygotowywania dokumentów. Okazuje się to sporym problemem. Przygotowanie do rozmów, zarządzanie czasem, rozpoznawanie predyspozycji, panowanie nad stresem, nauka asertywności – to zagadnienia, które interesują studentów. Staramy się inspirować do przedsiębiorczości rozumianej jako radzenie sobie, docieranie do rozmaitych informacji. Okazuje się, że studenci nie wiedzą o wielu możliwościach. Staramy się być „skrzynką”. Zatem... W jaki sposób pokazać siebie w CV? Jak być atrakcyjnym kandydatem na pracownika?
Trzeba dobrze wykorzystać czas stu-
diów. Pokazać, że wybrany kierunek nie był przypadkiem, a pasją. Podczas rozmów kwalifikacyjnych to widać. Trzeba mieć świadomość, że w jakiejś dziedzinie jest się ekspertem, że na czymś się znamy naprawdę dobrze. Nie są konieczne dobre stopnie z każdego przedmiotu: lepiej wybrać jedną działkę. Warto budować różne doświadczenia. Niekoniecznie musi być to praca etatowa. Na początek niech to będzie praca wakacyjna, praktyki, wolontariat, fundacja (prace społeczne to wielki kapitał!). Pracodawca widzi, że nie marnowaliśmy czasu. Niech wie, że testowaliśmy przeróżne umiejętności, takie jak: organizowanie, planowanie, koordynowanie, informowanie, rozwiązywanie problemów, umiejętność prowadzenia rozmów z różnymi ludźmi i wiele innych. To też podstawa, by żądać (większego) wynagrodzenia. Po praktykach, wolontariacie wiele osób zostaje w instytucjach, w których się udzielały. Tworzy się wypracowana sieć kontaktów. Trzeba być świadomym, do kogo się zgłaszamy. Skoro chcemy być poważnie traktowani, tak też musimy traktować innych. Trzeba znać swoje umiejętności (realistyczne spojrzenie) i orientować się w przepisach dot. prawa pracy. To ważne, jaką umowę się podpisuje, także humanista musi to wiedzieć! Podstawowa wiedza gospodarcza o tym, jak się pieniądz zarabia jest przydatna każdemu. Czy uważa Pani, że przedsiębiorczość trzeba mieć we krwi?
Przedsiębiorczość: wrodzona czy nabyta? Ciężka sprawa. Myślę, że każdy w jakimś stopniu jest osobą przedsiębiorczą, bo chce sobie radzić w życiu. Jeżeli rozumiemy przedsiębiorczość jako zakładanie własnej firmy i prowadzenie działalności gospodarczej, to w Europie zainteresowanych tym jest ok. 5-6 %. Jeżeli przedsiębiorczość to dla nas kreatywność, zdolność do twórczego, innowacyjnego działania, to mogłabym powiedzieć, że ma się swoje predyspozycje, ale wiele zależy też od środowiska, które motywuje lub zniechęca. Populacja jest bardzo zróżnicowana. Osobiście uważam, że nie jest najgorzej. Nasi studenci mają dużo dobrych pomysłów. To dlaczego tylko nielicznym się udaje?
Ogromną barierą są koszty, wkład własny niezbędny do realizacji idei. Są projekty, kursy na biznes plany, inkubator
przedsiębiorczości, ale w stosunku do zainteresowania to kropla w morzu. Potrzeba kapitału na start to najważniejsza przeszkoda. Inna: żadne lub małe doświadczenie w pracy. To rodzi obawę, czy sobie poradzę. Powinno być więcej wsparcia doradczego. Firmy do lokalizacji fizycznej nie potrzebują dziś wiele, na początek często jest to lokalizacja wirtualna – oczywiście, są różne typy firm, do funkcjonowania niektórych potrzeba np. laboratorium, więc to zaplecze jest konieczne, ale to już inna historia… Czy brakuje kadry, która mogłaby się zająć pracą w tym zakresie? Czy zatrudniając pracowników, zwracają Państwo uwagę, by były to osoby przedsiębiorcze?
Kadra liczy obecnie 5 osób, w tym 1 rodzynek. Przewaga kobiet – to obrazuje zmianę na korzyść kobiet w obejmowaniu stanowisk (uśmiech). Przy wyborze pracowników nie liczy się wspomniana już płeć. Liczą się kompetencje. Nie licząc praktykantów, nie ma aż tak dużej rotacji pracowników. Nasi pracownicy lubią i umieją pracować z ludźmi, zdobywać informacje (ze wszystkich dziedzin, choć nie jest możliwe, żeby każdy znał się na wszystkim, dlatego podzieliliśmy się i opiekujemy się swoimi kierunkami, starając specjalizować się w poszczególnych typach zajęć), są ciekawi świata, tego, co się dzieje w otoczeniu, co się zmienia, jak się kształtuje rynek. Atutem jest doświadczenie w zakresie doradztwa. Mimo prowadzonej przez Biuro Karier działalności, mimo udzielania wsparcia na „Dobry Start”, wielu studentów boryka się ze znalezieniem pracy. Może to związek kondycji uniwersytetu z zapotrzebowaniami rynku?
UMK nie ma się czego wstydzić, jeśli chodzi o jakość kształcenia. Oczywiście, nad tym trzeba nieustannie pracować, świat ucieka. Czasami się zastanawiamy, kto do nas trafia: ci aktywni czy ci, co potrzebują pomocy. I jedni, i drudzy. Nie obserwuję jednak tego, że ludziom się nie chce. Nasi studenci chcą się rozwijać, są ciekawi świata, łamią stereotypy. Chcą coś ze swoim życiem zrobić. Muszą być tylko świadomi swoich umiejętności. Wydaje się oczywiste, a jednak... niekoniecznie tak jest, zależy do kogo się porównujemy. . Dziękuję za rozmowę.
5
6
Temat numeru
Na raty Oj, pieniążki kochane, kiedy was dostanę, W jaki sposób los fortunę ześle mi? Może zagram w bingo, odwiedzę kasyno, Albo szóstkę w totolotka trafię dziś... Student
to ktoś, kto stara się przykładać do czegoś: dawniej – do nauki, dziś – coraz częściej zmuszony jest większą część czasu poświęcać na pracę zarobkową, by móc się utrzymać. Poznajcie historię studenta, który postanowił złożyć wniosek o kredyt studencki. Justyna Nymka
Wypowiedz się!
Czytaj i komentuj artykuł w Sieci: www.podaj-dalej.info/node/1219
Nic z tego! Żadne bingo, żaden totolotek, kasyna też w planach nie miałam. „Fortuna” trafiła do mnie dzięki uprzejmości banku. Być może, dla niektórych, kwota trzech tysięcy złotych, to żadna fortuna, jednak dla mnie, średniozamożnego studenta, były to już konkretne pieniądze. Ale od początku… Październik roku 2008. Kolejny rok studiów i pytanie, „co zrobić, aby choć trochę usamodzielnić się finansowo”? Praca? Świetny pomysł – tylko plan zajęć jakoś nie bardzo na to pozwala, bo zajęcia porozrzucane po całym dniu. Praca w weekend – to jest to! Pudło. Po miesiącu okazuje się, że więcej z tego szkody niż pożytku – zmęczenie plus brak czasu, aby przygotować się na zajęcia. Hmm… ale może tylko ja tak mam? Może inni potrafią tak zorganizować sobie czas, że bez żadnego problemu łączą studia z pracą, i jeszcze mają czas na zabawę? – Panie Boże, czy tylko ja jestem taką gapą i najprostsze rzeczy przychodzą mi z trudnością? – może lepiej nie odpowiadaj. „Samodzielność finansowa”, „koniec proszenia rodziców o pieniądze” – powoli te myśli zaczęły zamieniać się w marzenia, bo niby jak ja mam to
zrobić?! A tu niespodzianka. Sobotnie popołudnie, pokój akademikowy (ciasny), zza ściany (jednej i drugiej) słychać radosny śmiech, a do moich drzwi rozlega się pukanie. Podnoszę głowę, mówię „proszę”, klamka lekko drga i już po chwili w moim malutkim pokoju stoi Ona, jak się za chwilę okaże, moje zbawienie;-) Jak to zwykle w takich sytuacjach bywa, na stoliku pojawiła się herbata, a my zasiadłyśmy, aby przedyskutować losy świata. Nim się zorientowałam, zaczęłyśmy rozmawiać o kwestiach finansowych i właśnie wtedy, Ona powiedziała mi o… tak, doskonale Czytelniku się domyślasz, o KREDYCIE STUDENCKIM. Kuszenie
I tak dowiedziałam się między innymi tego, że o kredyt studencki mogą ubiegać się zarówno studenci dzienni, wieczorowi, zaoczni, jak i doktoranci. Miesięczna transza kredytu, to kwota 400 lub 600 złotych – kredytobiorca sam decyduje, jaka kwota będzie wpływała na jego konto. Pieniądze wypłacane sąod października do lipca włącznie, zazwyczaj przed 10tym każdego miesiąca. Bardzo dobrą wiadomością jest również to, że ist-
Podaj Dalej 34: Pieniądze, www.podaj-dalej.info
Studenci
nieje możliwość umorzenia części kredytu najlepszym studentom. Dzieje się tak w dwóch sytuacjach: 1) O umorzenie kredytu może starać się student, który znajduje się w trudnej sytuacji życiowej lub w przypadku trwałej utraty zdolności do spłaty zobowiązań (niepełnosprawność). 2) Umorzenie (20% kwoty) kredytu z tytułu ukończenia szkoły wyższej w gronie 5% najlepszych absolwentów (minus: całej uczelni, nie danego wydziału). Umorzenia dokonuje bank kredytujący na wniosek kredytobiorcy. Student zobowiązany jest dołączyć do podania o umorzenie zaświadczenie od dziekana, które potwierdzi wiarygodność danych. Mnie szczególnie spodobała się forma spłaty, a mianowicie to, że pierwszą ratę mogę wpłacić dwa lata po zakończeniu studiów. Jeśli chodzi o odsetki, to nie płaci się ich w trakcie studiów, jak i dwa lata po ich zakończeniu. Tym, co również „przemawia” za kredytem jest to, że kredyt studencki sumuje się, co oznacza, że ktoś, kto studiuje systemem bolońskim i nie zakończy swojej nauki na tytule magistra a rozpocznie studia doktoranckie, może korzystać z kredytu nawet przez 9 lat!
Wyprawa
Plusy plusami, ale o kredyt wcale nie jest tak łatwo… O kredyt mogą strać się studenci, których dochód miesięczny na jednego członka rodziny nie przekracza 2500 zł. Dodatkowym wymogiem, podobnie jak przy innych kredytach, jest obowiązek posiadania dwóch osób, które zechcą być poręczycielami. Na własnej skórze się przekonałam, może być to nie lada problemem. Na szczęście z pomocą pospieszyli rodzice, a szczególnie tata, o czym świadczy parafraza piosenki dla dzieci w wykonaniu Joszko Brody: Tatusiu kochany, ja mam do ciebie sprawę, Tatusiu, weź mnie na wyprawę. Tym razem to nie jest zabawa – wyprawa do banku to bardzo poważna sprawa. x2 Tatusiu, będziemy wypełniać podania, I stać będziemy w kolejkach od rana.
Mam kredyt! Co dalej?
Od złożenia papierów w banku do momentu otrzymania pierwszej wpłaty na konto mija kilka miesięcy. W zeszłym roku były to cztery miesiące, podczas których nie wiemy, czy mamy ten kredyt, czy jednak nie. Ja
miałam to szczęście, że urzędniczka, która jest odpowiedzialna za mój kredyt, powiedziała mi już przy składaniu papierów, że spełniam wszystkie warunki i dostanę go. Radości nie będę opisywała, niech wystarczy to, że od razu przeszłam do planowania tego, na co wydam MOJE pieniążki. I tak na mojej liście znalazł się nowy komputer, szalone zakupy, kurs językowy, założenie rachunku oszczędnościowego… Tak, jasne! Jak zaplanowałam, tak nic z tego nie zrobiłam. Komputer – ciągle ten sam, i gdyby nie zaprzyjaźniony informatyk, to już dawno by nie działał. Kurs językowy – przecież ja nie mam talentu do nauki języków, nawet język polski sprawia mi trudności. Rachunek oszczędnościowy – ja się tam na tym nie znam, nie będę się w to pakowała. Pieniądze – łatwo przyszły, łatwo poszły. Został kredyt, comiesięczne transze i odpowiedzialność, bo pożyczkę udzieloną przez bank trzeba będzie spłacić. Mimo to, gdyby ktoś dał mi szansę na zmianę decyzji, nie zrobiłabym tego. Dziś nie muszę się martwić pustym kontem, mogę skupić się na tym, aby znaleźć się w gronie 5% szczęśliwców, którym bank, chociaż w części umorzy kredyt.
7
8
Biali też śpiewają gospel Widzimy czasem na ekranach telewizorów roztańczonych czarnoskórych śpiewaków, bujających się przed ołtarzami amerykańskimi i angielskimi. A co powiecie na to, że niedługo tak będzie u nas?
K
Każdy fan muzyki gospel z niekwestionowaną pewnością powie, iż bawienie się encyklopedycznymi definicjami nie ma sensu. Aczkolwiek uwzględniając fakt, iż nie każdy z nas ma szerokie pojęcie o muzyce, szczególnie tej, która w Polsce nadal nie jest zbyt popularna, warto wspomnieć, że gospel to muzyka, której korzeni należy upatrywać w XIXwiecznej Ameryce Północnej. To tam, czarnoskórzy niewolnicy, chcąc zapomnieć choć na chwilę o trudach swojego życia, podśpiewywali sobie piosenki, których motywem przewodnim był Bóg, w którego bezgranicznie wierzyli. Proste rytmy i teksty oraz spontaniczne uniesienia stały się dla czarnej społeczności codziennością. Samo słowo gospel oznacza „dobrą nowinę”, a typowemu słuchaczowi kojarzy się z szalejącymi w prezbiterium czarnymi chórzystami. A już najlepiej, kiedy rzuci się hasło „Zakonnica w przebraniu” i wtenczas wszyscy wiedzą, czym jest muzyka gospel. Jednakże pierwszy kontakt z nią na żywo jest już przeżyciem zupełnie innej rangi. Jak to było ze mną?
Jak dziś pamiętam swój pierwszy koncert z chórem „Konin Gospel Choir”, który odbył się ponad dwa lata temu. Był to czwarty koncert urodzinowy chóru, którego gościem był muzyk z USA, Wayne Ellington. Wszyscy spodziewaliśmy się wielkiej gwiazdy, która współpracowała z takimi gigantami sceny muzycznej jak Elton John czy Tom Jones. Wayne jednak zaskoczył nas wszystkich. Od samego początku poraziła nas jego charyzma, podejście do ludzi i niesamowity głos. Zero „gwiazdowania”. Pełen magii koncert stał się dla mnie prawdziwym początkiem przy-
Agnieszka Emma Pawłowska gody z muzyką gospel, dzięki której poznałam ludzi, którzy zmienili moje życie, a przede wszystkim znalazłam idealny sposób na wyrażenie swojej wiary poprzez śpiew. Choć brzmi to górnolotnie, nie ma w tym krzty przesady. Po nim nastąpiły kolejne występy: z Peterem Francisem, Paulem Watsonem, Mietkiem Szcześniakiem oraz wieloma innymi, świetnymi artystami, których z przyjemnością często wspominam. Najciekawsze jednak były moje pierwsze koncerty w polskich kościołach katolickich. Miałam poważne wątpliwości: jak wierni, a przede wszystkim księża, zareagują na grupę szalejących na prezbiterium ludzi? Bywało różnie: jedni patrzyli na nas dość dziwnie, oczekując aż wreszcie zaśpiewamy coś po polsku albo przynajmniej trochę się uspokoimy, jedni uśmiechali się radośnie, włączali do tańca i podśpiewywali razem z chórem. Jednak jedno jest pewne: nikt nie był temu obojętny. I nie chodzi tu o to, iż chcę promować swój „band”. Podobne zjawiska obserwuję na każdym koncercie gospel, a byłam już na wielu. Chóry w Polsce
Chórów gospel w Polsce jest już ponad 60. Większość z nich ma już na koncie znaczące sukcesy w postaci wydanych płyt, koncertów z wielkimi osobowościami czy trasami w kraju, jak i poza jego granicami. I nawet, zazwyczaj czarnoskórzy goście z zagranicy, nie dziwią się już, iż większość śpiewaków gospel znad Wisły jest biała. Z dziwnymi uwagami dotyczącymi kwestii skóry można się raczej spotkać... wśród samych białych. Bo niby my, biali nie czujemy tego bluesa, nie rozumiemy czarnych dusz. Jak na tą sprawę zapatruje się
franciszkanin, ojciec Lech Dorobczyński, jednocześnie wielki sympatyk gospel i założyciel „Konin Gospel Choir” oraz „Przemyskiego Chóru Gospel”?: – Czy biali nie potrafią śpiewać gospel dlatego, że są... biali? Bzdura! Organizator jednego z największych festiwali gospel w Europie, Peter Steinvig z Danii, powiedział kiedyś: „Muzyka gospel przyszła od Afroamerykanów, ale Bóg wymyślił ją nie tylko dla nich”. Czy biali nie potrafią dobrze śpiewać gospel? Wystarczy popatrzeć na nasze polskie podwórko. Chociażby pierwsza dama gospel w Polsce – Ewa Uryga. Gdy śpiewa – czarni zatrzymują się, zaczynają jej słuchać, a po koncercie podchodzą do niej i mówią: „jestem pobłogosławiony Twym śpiewem”. Od kilku lat muzyka gospel prężnie rozwija się w naszym kraju. I coraz więcej jest dobrych artystów. Gabriela Rudawska z „Przemyskiego Chóru Gospel” – jako jedyna biała wokalistka – została zaproszona do nagrania piosenki z „The People`s Christian Fellowship Choir” – czarnoskórym chórem pastora Davida Daniela z Wielkiej Brytanii. Gdzie leży tajemnica DOBREGO śpiewania muzyki gospel? – pyta ojciec Lech. – Nie w wydawanych z siebie dźwiękach, bo gdybyśmy się zatrzymywali tylko na tym aspekcie, gospel nie różniłby się niczym od jazzu, bluesa czy nawet disco polo. Gospel to nie tylko styl muzyczny. Gospel musi stać się dla artysty stylem życia! Jeśli artysta będzie żył na co dzień wartościami ewangelicznymi, to właśnie ta WIARA uświęci jego MUZYKĘ. Są niestety w Polsce artyści, którzy tej prawdy nie rozumieją. Zdarzało się, że wychodziłem z koncertów, które były fantastycznie
Podaj Dalej 34: Pieniądze, www.podaj-dalej.info
Studnia, Gospel
przygotowane pod względem muzycznym i choreograficznym, ale jednak czułem wszechogarniającą pustkę. Perfekcyjność wrażeń artystycznych zabiła... ducha tej muzyki. Jeśli chcę się świetnie zabawić – idę na koncert artysty rozrywkowego. Kiedy chcę coś przeżyć – idę na koncert gospel. I artysta wykonujący gospel MUSI mi to zapewnić! Jeśli nie ma tego w planie – niech się zajmie innym rodzajem muzyki. Tak! Biali potrafią śpiewać gospel! I to wcale nie gorzej od czarnych! Dlaczego? Bo – jak mawia Ewa Uryga – dusza nie ma koloru. A gospel przecież jest muzyką duszy – mówi o. Lech. To coś więcej niż muzyka
Dla mnie, jak i znanych mi chórzystów i miłośników gospel, kolor skóry nie ma znaczenia. Znaczenie ma jedynie to, co poprzez muzykę wyrażamy. I mimo iż każdy z nas, wie czym jest gospel, jego „definicje” w ustach każdego brzmią inaczej. – To coś więcej niż muzyka – mówi dziennikarz „Wirtualnego Konina”, Piotr Czmil, który po godzinach w miarę wolnego czasu, śpiewa w chórze. – Każda piosenka, bez znaczenia czy jest to rock, pop, czy gospel, ma jakieś przesłanie. Autor zawsze, oprócz dopracowanych
brzmień, stawia na tekst, na przesłanie. W radiu słyszymy mnóstwo piosenek o miłości, zwłaszcza tej nieszczęśliwej. W zasadzie prawie wszystkie piosenki świata poświęcone są miłości, ale co z tego? Czy dzięki temu, że słyszymy piosenkę śpiewaną przez dziewczynę ze złamanym sercem, przekazywany przez nią tekst wpływa jakoś na nasze życie? – Nie. Muzyka gospel to genialne brzmienie wynikające z połączenia różnych stylów. W tej muzyce jest ukryta wielka duchowość. Siła pozytywnej relacji między człowiekiem, a Bogiem, czego może doświadczyć dosłownie każdy, kto tylko zechce otworzyć się na jej działanie. Ta siła potrafi zmienić życie człowieka... Na lepsze, oczywiście. Gdzie oprócz koncertów fani gospel się widują?
Głównie na warsztatach, które organizowane są w całej Polsce. Największe i najdłuższe odbywają się co roku w wakacje w małym miasteczku niedaleko Bydgoszczy, w Osieku. To tam spędziłam jedne ze swoich najpiękniejszych i niezapomnianych chwil życia, poznając niesamowitych ludzi z całego świata. To właśnie tam, po raz pierwszy życiu zobaczyłam na własne oczy jak ludzie pod wpływem silnych emocji
i świadectwa jednej z prowadzących warsztaty, Wandy Resse, przytulają się do zupełnie obcych sobie osób i płaczą. Sama uległam emocjom, które niczym katharsis odcisnęły piętno na całym moim życiu. A wzruszać i opowiadać o Bogu może każdy – nieważne, jaki ma kolory skóry, jakiego jest wyznania czy rangi społecznej. On jest najważniejszy
Najważniejszy jest właśnie Ten, dla którego śpiewamy – Bóg. I choć zarzuca się muzykom gospel, że w jednym tekście słowo Bóg występuje ze dwadzieścia razy, tak naprawdę każdy tekst jest na swój sposób inny, niepowtarzalny. Jeden z moich ulubionych tekstów to „Speak to me”, który opowiada w krótki, acz wzruszający sposób o relacji między człowiekiem a Bogiem, który dla nas jest Ojcem, nie tylko tym, który nas osądzi, ale także z tym, który idzie z nami przez całe życie. Za to zupełnie inny i niezwykle popularny „Happy day”, choć prosty – zawiera całą kwintesencję muzyki gospel. Niesie ze sobą nadzieję, radość i samego Boga w głosach ludzi go śpiewających. Ale żeby to wszystko ogarnąć, trzeba po prostu posłuchać, a najlepiej udać się na koncert gospel, których wbrew pozorom jest u nas naprawdę dużo...
Wypowiedz się!
Czytaj i komentuj artykuł w Sieci: www.podaj-dalej.info/node/1211
9
10 Kalendarium
W kalendarzu... 7-1 2 grudnia Sprzedaż kart i produktów świątecznych UNICEF przez studentów z AIESEC WNEiZ UMK http://www.unicef.pl/
Targowisko sprzedaję myśli w kartonach wierszy
przy osiedlowym śmietniku biedak rozmawia z kotem – jesteś grubszy niż ja – lepiej ci się powodzi
Magda Jóźwiak
Magda Jóźwiak
7-1 3 grudnia Tydzień Ekonomisty http://www.aiesec.org/poland/torunumk/ 9 grudnia Impreza studencka w ramach Tygodnia Ekonomisty www.samorzad.umk.pl 1 1 grudnia Wieczór autorski M. Słoniny „Próba Słowa” Dom Muz (na ul. Podmurnej) 1 2 grudnia Globalne Miasteczko na WNEiZ UMK (praktykanci AIESEC i studenci Erasmus) http://www.aiesec.org/poland/torunumk/ 1 2/1 3 grudnia g. 21 Knedličkovy Maraton II czyli noc czeskich filmów Duszpasterstwo Akademickie ul. Piekary 24 1 3-1 5 grudnia Rekolekcje adwentowe (o. Maksymilian Nawara OSD) Kościół Akademicki oo. Jezuitów 1 7 grudnia g. 1 9 Projekcja filmu „Wolność jest w nas” Spotkanie z reżyserem R. Wieczyńskim i odtwórcą głównej roli A. Woronowiczem CSW 1 8 grudnia Spotkanie opłatkowe w DA Duszpasterstwo Akademickie ul. Piekary 24
UNICEF na Gwiazdkę 2009
Już po raz piąty UNICEF Polska organizuje ogólnopolską akcję studencką „UNICEF na Gwiazdkę”. W tym roku to szczególna okazja: UNICEF obchodzi 60. rocznicę istnienia. UNICEF jest twórcą idei kart charytatywnych. W 1 949 r., dziewczynka z Czech – Jitka namalowała dla UNICEF obrazek by podziękować za mleko, które organizacja dostarczała dzieciom poszkodowanym podczas II wojny światowej. W ten sposób narodził się pomysł, żeby UNICEF dystrybuował karty charytatywne, z których dochód wspierałby działania na rzecz dzieci. Od tej pory sprzedano ok. 5 mld kart. 7-1 2 grudnia studenci z międzynarodowej organizacji studenckiej AIESEC zorganizują punkty sprzedaży kart i produktów świątecznych UNICEF na WNEiZ,by bazując na pozytywnych doświadczeniach ubiegłych lat, propagować misję UNICEF. Fundusz Narodów Zjednoczonych na Rzecz Dzieci UNICEF jest organizacją, która aktywnie działa w ponad 1 60 krajach, walcząc o prawa każdego dziecka do zdrowia, edukacji, równości i ochrony. Kartki i upominki UNICEF, to doskonała jakość i ciekawe wzornictwo. To przede wszystkim wsparcie programów UNICEF ratujących życie dzieci w najuboższych regionach świata. Pamiętaj: 1 kartka to szczepionki przeciw polio dla 3 dzieci, 1 00 kartek to koszt rocznej opieki nad osieroconym dzieckiem w Afryce. Warto dokonać świadomego wyboru – wesprzyj akcję „UNICEF na Gwiazdkę 2009.”
Rozmowa z kotem
Dla pieniędzy poranek z mokrym śniegiem gra na harmonii Rumun jego dziecko lub siostra w jasno-różowym skafandrze drepcze nieopodal wyciąga ręce do przechodzącej kobiety nie potrafi odtrącić małych dłoni wiedzie mnie melodia chwyta za serce za zakrętem innej ulicy doczepiam do niej marzenia widzę obrazy szczęścia z niespełnieniem w tle nadchodzi dwóch strażników miejskich wiem że zaraz się skończy piosenka bez słów przepłoszą żebrzącego muzykanta poszuka kolejnej ulicy dla utworu na pięć minut i pomyśleć, że tak gra dla pieniędzy
Magda Jóźwiak
Podaj Dalej 34: Pieniądze, www.podaj-dalej.info
Warsztat, Humor
Teatrzyk pokolenie mp3
Wywiad z kombatantem Publicysta „Podaj Dalej”
Wczoraj, w rocznicę odzyskania niepodległości obchodził Pan 90-tą rocznicę urodzin. Co oznacza dla Pana niepodległość?
Kombatant
(flegmatycznie, po chwili namysłu, z lekkim rozmarzeniem i tęsknotą za dawnymi czasami)
No, najbardziej to lubię niepodległe. Ale podległe (chichot zadowolenia) też były miłe.
Publicysta „Podaj Dalej” (lekko zbity z tropu)
Hmm... ale niepodległość?
Kombatant
(znów po chwili namysłu)
Ech... Tuż po wojnie i potem, to się działo... Teatrzyk Pokolenie mp3
Hymn o św. Fiskusie
misterium parareligijne z cyklu „Święci na każdy dzień”
Spiker
Tego poranka wita się z Państwem Spiker. Dziś imieniny Fiskusa, Apatii. Główny patron dzisiejszego dnia jest uznawany za eksperta w kreowaniu spraw beznadziejnych. Za swoje błogosławieństwo oczekuje jednak wprost proporcjonalnej ofiary. Centralne obchody patronalne mają dziś miejsce w Urzędzie Skarbowym w Limanowej, ul. M. B. Bolesnej 9. Niewierzący mogą to zbadać empirycznie. Właśnie mamy relację z nabożeństwa przebłagalnego: Krysiu, czy się słyszymy?
p. Krysia
Publicysta „Podaj Dalej”
Co się działo? Rozumiem, że walczył Pan o niepodległość?
Kombatant (rozmarzony)
Ewka, córka ubecka, sekretarzowa z krośnieńskiego, ministrówna! Już tylko jej imię pamiętam – jak kwiat – Róża... Ech, co to za lata były...
Publicysta „Podaj Dalej” (poirytowany)
Domyślam się, że to ważne dla Pana postacie, ale mieliśmy rozmawiać o niepodległości. Czy miał Pan swój wkład w jej tworzenie, odzyskanie?
Witam Państwa. Jest tu gorąco i tłumnie, właśnie słyszą Państwo tradycyjny hymn przebłagalny do świętego Fiskusa, prowadzony przez chór Brata PIT...
Kombatant
(łączność się urywa... a w Limanowej śpiew)
Panie, panie kochany! Ja za dochód z tych wszystkich zarwanych nocy chodziłem na mecze hokeja...
Chór Pątników
Publicysta „Podaj Dalej”
Złota ty też nie pragniesz, bo to wszystko twoje cokolwiek na tej ziemi człowiek mieni swojem
…na mecze hokeja???
(ku czci św. Fiskusa)
(oburzony)
(jeszcze bardziej poirytowany i dodatkowo zgorszony wtrąca)
Kombatant
(kontynuuje, nagle wyraźnie ożywiony)
Lokalny Dyrektor Lokalnej Filii Teatrzyku Pokolenie mp3
…tak na mecze hokeja naszych z Ruskimi. I jak w siedemdziesiątym szóstym wygraliśmy z nimi 6 do 4-ech to im takiego o (pokazuje takiego o) pokazałem.
Kurtyna
(nie opada)
(Publicyście „Podaj Dalej” opada szczęka, na scenie opada Kurtyna, w ramach WOS-u dzieci zaczynają pobierać lekcje gry w hokeja, a Lew Starowicz pisze rozprawę pt: „Życie seksualne kibiców a sprawa polska”)
Św. Apatia
Mateusz Łapiński
(podczas nabożeństwa do św. Fiskusa oddaje wszystko oprócz złota, którego nie posiada. Oddaje również bieliznę osobistą oraz kurtynę. W związku z tym)
(rozpoczyna trwającą wiele miesięcy oktawę)
Mateusz Łapiński
Wypowiedz się!
homopoeticus.net
Wyraź swoją opinię o wierszach www.podaj-dalej.info/czytelnia/warsztat
11
12 Studnia
Kobieta-bankomat, czyli masz babo czegoś chciała Agnieszka Szczepańska
Przesadzam? Nie sądzę. Zaraz ktoś mi zarzuci, że przybieram „kościółkowy” ton. Trudno, niech zarzuca. Ale ilu z Was, Drodzy żonaci Panowie, trzyma w domu kasę? Ilu Waszych ojców, Drodzy studenci, garnęło się do zarządzania budżetem domowym? Nie, nie chcę nikogo krytykować, raczej pragnę zwrócić uwagę na problem. Co do krytyki, to skłonna byłabym wymierzyć ją w stronę kobiet. Dlaczego? Zapytaj siebie, kto tego mężczyznę traktuje jak nieporadny gatunek? Kto mu wmawia, że sobie nie poradzi, że nie ogarnie tematu: wydatki na rok 2010? Jak to kto, my kobiety! Bywam ostatnio dość często w miejscach użytku publicznego i gdzie się nie pojawię, tam wszem i wobec słyszę pogardę dla męskiej umiejętności zarządzania zasobami domowymi. W przychodni, w sklepie, na przystanku, w przedszkolu słychać jedno echo: „…no tak, musimy tego dopilnować, bo te nasze chłopy to sobie rady nie dadzą!” Masz ci los. Byle na tym się sprawa kończyła
Ale nam kobietom nie wystarczy „sukces” związany z brakiem dziury w domowym budżecie. Gdyż wszem i wobec domagamy się jeszcze wielkiego uznania za nasze zasługi. Bo przecież tyle na naszej głowie: obiad, dzieci, praca, dom, zakupy, pies, mąż i jeszcze to, aby starczyło do pierwszego. I po co to całe cierpiętnictwo? Masz babo, czegoś chciała – chciałoby się powiedzieć! Sama wykluczyłaś swojego ukochanego z bycia dla ciebie wsparciem. A teraz się dziwisz, szukając przy tym uznania i pragnąc pochylenia się nad twoim biednym losem. Ja się, nic a nic, nie dziwię, że twój mężczyzna przestał pomagać ci w sobotnim szale sprzątania, jeśli na każdym kroku tylko go krytykowałaś, że nie tak…, bo nie tak… Nie dziwię się, że przestał płacić rachunki (albo nawet nie zaczął), gdyż ciągle tylko słyszał upomnienia, by broń Boże nie przegapił terminu zapłaty, jak to zrobił parę lat temu, a ty do dziś nie możesz mu tego darować. I wielu innym „wycofaniom” z życia twojego chłopa też się nie dziwię. Jakby to kobieta była zbawicielem dla swojego mężczyzny!
A w ogóle sam fakt istnienia w obiegowej mowie pojęć „kobieta” i „facet” jako terminów używanych na określenie obu płci jest poniżej pasa! Mówmy albo „kobieta” i „mężczyzna” albo „baba” i „facet”. Trochę konsekwencji! Rozwiązanie?
Wracając do domowych finansów, stoję na stanowisku, by to właśnie mężczyzna (brr, nie facet) miał je w swej pieczy. Bo natura przecież do tego, m.in. go uposażyła. Kobieta nie posiada właściwych predyspozycji, by chociażby stoczyć bój z nieprzyjemną panią w urzędowym okienku albo przyjąć z dystansem fakt podwyższenia czynszu za mieszkanie. Nie stoję tu, oczywiście, na straży dominacji płci męskiej nad żeńską. Za żadną formą dominacji nie jestem. No, może za jedną: kobieto, niech zdominuje cię myśl, że mężczyzna w wielu sprawach poradzi sobie lepiej niż ty. Zwiąż sobie ręce, a jemu przekaż kasę! A o tym, jak wyszło jej to związanie, rozmawiałam z Joanną, dyrektorem oddziału jednego z banków w Polsce, mężatką, matką czwórki dzieci: Kto u Was trzyma kasę?
Joanna: Finansami domowymi od kilku lat zajmuje się mąż. Ja właściwie, jeśli chodzi o jakiekolwiek płatności (rachunki, raty kredytu itd.), nie mam żadnych obowiązków. To on dokonuje przelewów, płatności i czuwa nad wydatkami domowymi. Oczywiście, gdy chodzi o zakup np. jakiegoś mebla czy sprzętu, konsultujemy to, ale ostatnie słowo ma zawsze mąż i bierze za to odpowiedzialność. Dlaczego, przecież Ty jako dyrektor banku chyba dobrze sobie radzisz z finansami?
Tak, przez wiele lat to ja się zajmowałam budżetem domowym i pilnowałam, by wszystko było w terminie opłacone. Zmuszała nas do tego sytuacja życiowa. Mężowi w pewnym stopniu odpowiadało, że to ja pilnuję „kasy”, bo to jednak obowiązek… Mężczyźni lubią wygodę. Po kilku latach administrowania budżetem domowym (który w pierwszych la-
tach małżeństwa był bardzo skromny), byłam już tym zmęczona. I w pewnym momencie naszego życia ustaliliśmy, że te obowiązki przejmie mąż. W tej chwili bardzo dobrze sobie radzi, choć na początku trudno było mu się odnaleźć. Zapominał o niektórych rachunkach. A możesz zdradzić, co to był za moment? Co Was skłoniło do takiej zmiany?
Jak już wspomniałam, zaczęła mi ciążyć ta sytuacja – to po pierwsze. A po drugie, Kościół nam przyszedł z pomocą. Oboje jesteśmy we Wspólnocie Neokatechumenalnej. Finanse domowe to męskie zadanie i męskie obowiązki, gdyż to mężczyzna jest głową rodziny i on jako głowa ma dbać o byt rodziny. Czy służy Tobie jako żonie i matce takie rozwiązanie?
Bardzo. Jestem zadowolona, gdyż to mnie bardzo odciąża. Mam komfort psychiczny, płynący z tego, że ja się nie muszę o to martwić. Nie pilnuję portfela, tego, ile mamy do końca miesiąca, czy w ogóle mamy i czy wystarczy. Mąż o to dba, a nie ja. W pracy mam do czynienia z finansami, więc w domu od nich odpoczywam. Nie stresuje Cię ta sytuacja, że mąż zapomni o zapłaceniu jakiegoś rachunku?
Nie, teraz już nie. Czasem, przez naleciałości zawodowe zapytam, ale rzadko się to zdarza. Generalnie nie zajmuję się tym tematem. A mąż nie narzeka?
Nie, nie. Wręcz przeciwnie, choć na początku trochę się denerwował, bo musiał opanować bankowość internetową, hasła itd. Możesz powiedzieć, że takie rozwiązanie służy Waszemu małżeństwu?
Tak, zdecydowanie. Mąż zarządzający budżetem domowym to naprawdę świetne rozwiązanie, polecam takie rozwiązanie wszystkim małżeństwom, a w szczególności żonom. Kościół wie, co mówi. Dziękuję za rozmowę. www.podaj-dalej.info/node/1220
13
Podaj Dalej 34: Pieniądze, www.podaj-dalej.info
Najnowsze przedsięwzięcie studenckiej grupy teatralnej Zasłuchani to adaptacja „Antologii Spoon River” amerykańskiego poety Edgara Lee Mastersa, który opowiada o zmarłych spoczywających na cmentarzu Spoon River. Przedstawienie wyreżyserowała szefowa grupy – Agnieszka Zakrzewska. W oryginale umarłych jest 244, realizatorzy przedstawienia wybrali kilkoro – Dokonaliśmy wybo-
ru postaci tak, aby były powiązane tematem. Spoiwem łączącym losy postaci, które nie do końca akceptują, a nawet nie wierzą (nie wszystkie) w to, że już nie żyją lub zwyczajnie 'żyją dalej' po drugiej stronie, żałując że czegoś nie zrobiły jest obecny motyw muzyczny ich życia – tango. Dźwięki te nadają specyficzny klimat całości, która stanowi ostrzeżenie przechodniów mijających cmentarz na wzgórzu. Choć opowiadamy o świecie umarłych, chcemy poprowadzić spektakl w optymistyczną stronę, w stronę światła – deklaruje Agnieszka Zakrzew-
ska. Poszczególne sekwencje scen oddziela śpiewana pieśń o kruchości istnienia. Na scenie, wśród nader skromnej scenografii, widzimy opisanych przez Lee Mastersa bohaterów miasteczka, których losy się zazębiają. Poznajemy sylwetki, m.in., czarnowłosej akordeonistki, pięknej damy – łowczyni fortun i kochanków, sprzedawcy ze sklepu żelaznego, żołnierza. Każdy opowiada swoją historię. Każda jest inna. Każda jest równie ważna. Wszystkie mają uniwersalny charakter. On nie umiera. Poetycki, nacechowany emocjami tekst oddaje ogrom tragedii. Odzwierciedla wielką tajemnicę życia, którą czasami tak trudno nam pojąć. Tylko pozornie mówi o umarłych, oddając im głos – słowa tekstu skierowane są bowiem do tych, którzy żyją i wielokrotnie się mijają. Mijają się z miłością, mijają się z prawdą o sobie. Rany zasypują kolejnymi wrażeniami. I tylko niepokorne łzy moczą rząd rzęs. Hałasem zagłuszają ciszę – nie pomaga, krzyczy głośniej, nawet z zaświatów. Dla jednych granica między życiem i śmiercią może wiązać się z niepokojem, dla drugich z wiarą w ponowne spotkanie z tymi, którzy już odeszli i być może z szansą na porozumie-
www.podaj-dalej.info/node/1237
nie, którego mogło niekiedy zabraknąć jeszcze tu, na ziemi. Historia obrazuje także czas zawieszenia pomiędzy życiem i śmiercią – etap, w którym człowiek powoli zanika, stając się niejako przezroczystym, niewidzialnym. Powoli rozsypuje się, przemieniając w niebyt. Żywy trup. Martwy i ślepy na własną śmierć, której nie przyjmuje do wiadomości. Jednak, choć to monologi o złamanym życiu, to przekonują, że warto właśnie żyć. Nie ma ucieczki od ślepego losu. Antidotum to patrzenie przez szkiełka. By na końcu ujrzeć światło. Melancholijny nastrój, wszechobecne poczucie niespełnienia sprawiają, że – paradoksalnie – widz zaczyna chcieć, by spoglądając wstecz, nie zauważać pustych godzin, zawiedzionych ambicji, rozczarowań, dni pełnych goryczy i żalu. Nie chce tak po prostu przeminąć. Nie chce wypełniać kalendarza dniami bez własnego udziału. Dziwić się, że nic się nie da zrobić, że nic się nie da powtórzyć, naprawić, odmienić. Sztuka rodzi pytanie: czy nie czas skończyć z oczekiwaniem na coś, co może nigdy nie przyjść? Może lepiej samemu ruszyć z miejsca, pójść na spotkanie przeznaczenia? By nie zostawić sensu w cmentarnej glebie (może ona bowiem go nie przyjąć). W ten sposób rodzi się nowe życie. Utwór porusza najbardziej osobistą, niedostępną dla innych strunę duszy. Obyśmy tylko nie wszyscy spali – jak na tym wzgórzu – i zdołali odpowiedzieć na to wewnętrzne poruszenie, zanim będzie za późno. Jeżeli serca wam nie spłoną, to na darmo szukam słów, Jeżeli zadrżą i załkają, to w poezji mieszka Bóg („Ulotność”, Coma). W „Umarłych ze Spoon River”
wystąpili: Alicja Bogacka, Agnieszka Ryzner, Agata Ptaszek, Ania Kurdubska i Karolina Bogusławska, Magda Kotwica, Agnieszka Zakrzewska, Paweł Lubrański, Marcin Drewek, Mariusz Słonina. Światło i obsługa techniczna – Justyna Rochon. Scenografia – Justyna Rochon i Agnieszka Zakrzewska. Premiera odbyła się 22.11.09 o godz. 20 w Duszpasterstwie Akademickim przy Kościele oo. Jezuitów w Toruniu. Katarzyna Wiśniewska
fot. M. Łapiński
Listopadowe requiem: Umarli ze Spoon River
Kulturalnik
14 Fel-je-tą
O pomnikach „Wybudowałem pomnik trwalszy niż ze spiżu Strzelający nad ogrom królewskich piramid (…)” Horacy Mateusz Łapiński Za jeden pomnik
„Umówmy się pod Kopcem” mówią autochtoni lub emigranci na dobre zasiedzeni w Kopiernikowie. Natomiast przyjezdni na chwilę lub dorośli spotykają się pod statecznym, dostojnym Kopernikiem. Oczywiście tym na Rynku Staromiejskim. Choć moja koleżanka kiedyś myślała, że chodzi o fabrykę pierników i mało co nie wylądowała na Żółkiewskiego, to jednak pomnik Astronoma jest w Toruniu jeden i dla większości (zwłaszcza wycieczkowej) stanowi jedyny punkt odniesienia w mieście. Jego lokalizacja to efekt niewątpliwie udanej inwestycji włodarzy, którzy, chcąc uczcić jego pamięć, postawili ów monument, a zarazem punkt orientacyjny. I można stawiać oznakowania mówiące, że do katedry to tam, a do WC to w drugą stronę – Kopernik jest jeden, tak jak jeden jest punkt zero w układzie współrzędnych. Wyschnięte źródła wstydu
Znaczenia pomnika Wielkiego Astronoma w mieście Toruniu nie sposób kwestionować. Natomiast w jego cieniu dorobiliśmy się także kilku innych, nie mniej interesujących rzeźb, o których warto wspomnieć. Kolejne przedstawienia znanych postaci to Jan Paweł II w dwóch odsłonach. Po raz pierwszy przy katedrze, po raz drugi na Jordankach. Pierwszy w proporcjach, nazwijmy to, ludzkich. Drugi, przypominający Papieża, ale wyrażający pewne zadumanie. Może przelicza koszty produkcji swego oblicza na świece Caritas lub nowe miejsca pracy. I sumuje z kwotą, którą zapłacono za położoną naprzeciwko fontannę Cosmopolis. Chyba jedyną na świecie, którą popsuła woda. I to w środku sezonu turystycznego... Ale dość tego. Miejski rezerwat
Pozostając w tematyce okołowodnej, niewątpliwie należy przedstawić Flisaka, jednego z bliższych sąsiadów
Mikołaja K. Choć mniejszy gabarytowo i jego rola w świecie była skromniejsza, to jednak uwolnił miasto od żabiej plagi i pomnik mu za to. Warto zauważyć, że smyczek ma drewniany – miasta niestety nie stać na regularne wyposażanie go w profesjonalny, metalowy. Powód? Notorycznie był kradziony przez łowców relikwii. Od postaci Flisaka przejdźmy do pomników zwierzęcych i nie tylko. Pierwsze to żaby będące istotnym elementem pomnika owego muzykanta. A podążając ich tropem, na miejsce ich gehenny, czyli na dzisiejszy Bulwar Filadelfijski, dochodzimy do punktu, gdzie kiedyś stał pomnik upamiętniający rzeź łabędzi, ofiar złożonych na ołtarzu walki z ptasią grypą w Toruniu. Nie wiedzieć czemu, wiklinowy łabędź w pozycji startu do lotu, mający być niewątpliwie atrakcją turystyczną Camusowego Oranu XXI wieku, znikł. Może odleciał. Choć w sumie to i dobrze, że go nie ma. Osobiście ustawiłbym tam gigantyczną Wilgotną Karimatę, upamiętniającą maty odkażające, miło witające w owym czasie pasażerów toruńskiego MZK na przystankach oraz kierowców jadących do miasta od strony Bydgoszczy. Pomnik co krok, zwierzę co krok
Z innych pomników zwierzęcych, na niewątpliwie nowy symbol miasta Torunia wyrasta (a może już wyrósł?) niejaki Filuś, piesek profesora Filutka, znanego ze starego „Przekroju”. Sympatyczny i ciekawy pomysł, choć przysparzający wielu problemów. Zapytacie: jakich? Mały psiak ma już absolutnie wytarty łebek, w dodatku jest on bardzo blisko płyty Rynku. Podejrzewam, że za kilka lat, będziemy głaskać już bruk. Jaki problem jest z lokalizacją? Wyobraźmy sobie sytuację: jedzie student rowerem od kościoła Wniebowzięcia NMP, słucha muzyki z mp4, chce skręcić w Chełmińską, w kierunku teatru i nagle BACH!!! Wpada biedak na grupę nie-
mieckich emerytów, którzy zachwyceni pomnikiem pochylili się, i z przejęciem, jakby odizolowani od świata, powtarzają: – „Seht, wie schoener Hund!” Student w szoku, zbiera siebie oraz rower, cierpiące na reumatyzm turystki pozostają w pochylonej pozycji do końca życia, a starsi panowie krzyczą, że nie ma co ich atakować, bo nie służyli w Wehrmachcie. Wypadku nie łagodzi fakt, że wycieczka jest z zaprzyjaźnionej Getyngi. Solidny jak słoń
Kolejnym z nabytków architektonicznych naszego miasta jest Słoń. Słoń stojący u zbiegu Szerokiej i Rynku Staromiejskiego. Nie miałem pojęcia, jaki ma on związek z miastem. Czyżby krewny naszego Flisaka musiał kiedyś wypędzić plagę tych sympatycznych olbrzymów? Być może tak, bo legenda mówi, że w XVII w. słonie niszczyły plantacje elany na terenach dzisiejszego Rubinkowa, uprawianej przez niewolników pozostałych w Toruniu po potopie szwedzkim. Ale to tylko legenda. Otóż jednak słyszałem stosunkowo niedawno o pewnym stosunkowo niedawnym wydarzeniu, stosunkowo logicznie uzasadniającym obecność Słonia na Szerokiej. Gdy otwierano tę ulicę po poprzednim remoncie płyty chodnikowej, po trotuarze przeszedł prawdziwy słoń. Jak łatwo się domyślić, jego spacer miał być demonstracją trwałości wykonanej roboty. Patrząc na to z tej strony, doprawdy nie wiem, jak interpretować fakt, że po kilkunastu latach wymieniono nawierzchnię w sposób kompletny. Chyba płyty nie były tak retro, jak obecny bruk. Ale na wszelki wypadek, oprócz psów, kotów, ludzi i gołębi, większe zwierzęta tamtędy już nie chodzą. Jak mówi przysłowie: jaki chodnik, taki słoń. Wóz czy przewóz? Pod niebem gwiazd po tytuł jedziemy
Zmierzając ku końcowi naszej wyprawy szlakiem pomników Torunia,
Podaj Dalej 34: Pieniądze, www.podaj-dalej.info
PS. Po napisaniu tego felietonu, okazało się, że pewnego dnia także Słoń zniknął. Czyżby przygotowywał się do testowania nowego mostu pomiędzy prawo- i lewobrzeżnym Toruniem? www.podaj-dalej.info/node/1171
Magda Jóźwiak
przechodząc obok m.in. Kargula i Pawlaka, obrazujących zapewne zachwyt mieszkańców nad budową multipleksu, Osła o wdzięcznym imieniu Pręgierz, dalej koło Smoka na Podzamczu, potem Piernikarską, dochodzimy przez Browarną do Rynku Nowomiejskiego. I jeszcze do niedawna mogliśmy usłyszeć tu muzykę. Skąd? Z samochodu? Z czyjejś głośno nastawionej mp4? Nie! Z wózka! Z autentycznego wózka (koła, platforma, barierki, dyszel), który stoi na rogu płyty Rynku, na skrzyżowaniu Browarnej i Ślusarskiej. Co tam 60 tys. zł za jego postawienie, w porównaniu z 3,5 mln na fontannę Cosmopolis! Nie ma to tamto – jak nie gra na placu Rapackiego, to chociaż ta melodyjka ożywiała nieco senne Nowe Miasto. Może po renowacji zagra jak za dobrych dni. Warto jednak zadumać się nad symbolicznym wymiarem owego wózka, nie tylko pamiątki po „polskim westernie”, kręconym w naszym mieście. To na nim Toruń pojedzie po tytuł ESK 2016! Wszak ścieżka skojarzeniowa jest prosta: Kopernik – nieboskłon – gwiazdy – Wielki Wóz – mały wózek – Droga Mleczna – droga po tytuł. A nie prościej jest wykorzystać do tego celu „Rejsową” Katarzynkę? Na pewno byłoby taniej. Konkludując, chciałbym w trzech zdaniach nawiązać do mojego ulubionego autora, niejakiego K. I. Gałczyńskiego, który napisał swego czasu wiersz pt. „Pomnik studenta”. Aż dziw, że takowy nie powstał jeszcze w naszym mieście, gdzie prawie 20% mieszkańców to żacy. Może kiedyś się doczekamy, „bo my torunianie, my lubim pomniki”. Bo nas stać.
Can you lend me...? Can I borrow...?
English Corner
Neither a borrower nor a lender be; For loan oft loses both itselfand friend
William Shakespeare, „Hamlet”
W trzeciej scenie I aktu „Hamleta” Szekspir ostrzega ustami Poloniusza o potencjalnych niebezpieczeństwach związanych z wypożyczaniem i pożyczaniem. By zrozumieć, o czym mowa, warto przypomnieć różnicę między czasownikami „borrow” oraz „lend”. Nierzadko sprawiają one kłopot Polakom, uczącym się języka angielskiego.
borrow – pożyczyć od kogoś (skądś), wypożyczyć od kogoś (skądś), np.: „I’m going to borrow some books from the library.” (Zamierzam wypożyczyć kilka książek z biblioteki.) „I sometimes borrow money from my friends.” (Czasem (wy)pożyczam pieniądze od przyjaciół.) lend – pożyczyć komuś, wypożyczyć komuś „I can lend you my notes.” (Mogę ci pożyczyć swoje notatki.) „I will lend you my umbrella. It’s raining.” (Pożyczę ci mój parasol. Pada deszcz.) Stąd, kiedy chcesz poprosić, by ktoś pożyczył ci np. słownik, możesz to powiedzieć na dwa sposoby i to jakiego czasownika użyjesz, uzależnione będzie od tego, jak zaczniesz pytanie: od „Czy ty…” lub „Czy ja…”: „Czy ty możesz mi pożyczyć swój słownik?” Can you lend me your dictionary?
„Czy ja mogę (wy)pożyczyć twój słownik?” Can I borrow your dictionary?
Ty mi (wy)pożyczasz, a ja od ciebie pożyczam. Skomplikowane? Może więc warto posłuchać jeszcze raz Szekspira („Hamlet” w przekładzie St. Barańczaka): „Sam nie pożyczaj i innym nie dawaj, Przepadnie często i grosz, i przyjaciel.” Wierzmy jednak, że przy zachowaniu właściwych proporcji szekspirowski scenariusz wydarzeń nie sprawdzi się, a potencjalne problemy z poprawnym stosowaniem czasowników „borrow” i „lend” nie zniechęcą czytelników do codziennej życzliwości, wyrażanej również w formie wypożyczania i użyczania swojej własności. Nie tylko bowiem w naszym języku stwierdzono, że pieniądze to nie wszystko: „Money isn’t everything” („Oxford Dictionary of English idioms”, 1994). www.podaj-dalej.info/node/1175
15
16 Temat numeru
Pieniądzu święty stróżu mój, ty zawsze przy mnie stój
I mówisz, że wierzysz w Boga? Moim bogiem jest Pieniądz! To o nim najczęściej myślę. To on nie pozwala mi żyć, tylko napędza we mnie strach. Ledwie co otworzę rano oczy, już o nim myślę: jak go zdobyć i pomnożyć. Cudzołożę z Pieniądzem!
Pieniądz omamił mi serce
– Więc ile ich masz? Dwa? Każde należące do kogoś innego? – Nie, jedno. Bije tak jakby było jedno, a kocha tak jakby dwa były. – Jak to możliwe? – Ponieważ nie kocha prawdziwie, a połowicznie. Wytłumaczę Ci. Zdradziłeś kiedyś żonę? Nie odpowiadaj. Nie o to chodzi, byś odpowiadał. Ja mam takie doświadczenie. Zdradziłam. I wiesz, co to znaczy połowicznie kochać? Połowicznie kochać oznacza żyć w ciągłym napięciu z powodu świadomości, że mąż nic nie wie o zdradzie. Rozumiesz? Wspólny obiad, wspólne łóżko, wspólne dzieci i moje rozpołowione serce. Formalnie w małżeństwie, a serce gdzieś daleko. Głupia byłam, tyle lat…W końcu maska spadła. Przyznałam się i poprosiłam o wybaczenie. I wiesz, co się stało? Odzyskałam serce. Zapytasz: po co? Abym mogła je dać na nowo swojemu mężowi. Rozumiesz, co chcę Ci powiedzieć? Moja pożądliwość cały czas we mnie mieszka. Często się odzywa i nagabuje znów do sercowej schizofrenii, do skoku w bok. Jako, że mąż wie o mojej skłonności, doświadczam wsparcia od niego. Dzielę się z nim doświadczeniem każdej emocjonalnej zdrady . Proszę go zawsze o wybaczenie. I wiesz co? Za każdym razem mi wybacza, za każdym; a przez to, że wybacza, doświadczam tego, że jestem kochana. Wierzę w Pieniądza, boga wszechmogącego
Widzisz, gdzie leży problem? Problem jest w Tobie i we mnie, ponieważ wciąż udajesz i nic Ci nie wychodzi. Niuans tkwi w tym, że żyjesz z rozdwojonym
sercem. Klękasz, bijesz się w piersi: „moja wina, moja wina, moja bardzo wielka wina”, a serce wciąż nie chce się odkleić od Pieniądza. Chodzisz do kościoła latami, tak jak ja do tego męża wracałam – tyle lat w kłamstwie. I co? I mówisz, że wierzysz w Boga? W sercu nosisz ogromny lęk, bo przecież kryzys i kolejny miesiąc bez pracy. Jasne, sam bać się nie przestaniesz, ale skończ już tę maskaradę. Powiedz Bogu: moim bogiem jest Pieniądz! To o nim najczęściej myślę. To on nie pozwala mi żyć, tylko napędza we mnie strach. Ledwie co otworzę rano oczy, już o nim myślę: jak go zdobyć i pomnożyć. Cudzołożę z Pieniądzem! Taka jest prawda o moim sercu. Co, gorszą Cię te słowa? Niepotrzebnie. Bóg się Tobą nie gorszy, więc i Ty sobie odpuść. Spójrz na karty Starego Testamentu: ile tam niewierności ze strony Narodu Wybranego, ile bałwochwalstwa i wchodzenia w porozumienia z obcymi narodami, oddawania kultu idolom. Biblia sama mówi o tym, że Izrael cudzołoży z obcymi bogami. Dlaczego my mamy być łaskawsi wobec siebie dziś? Jeśli wtedy Naród Izraelski układał się z obcymi bogami, nie opierając się na Bogu, to czym my się dzisiaj różnimy od tamtych ludzi? Niczym. Ty również dzisiaj zamiast opierać swoje życie na Bogu, opierasz je na bożku. Budujesz swoje życie na Pieniądzu! Wszystko uzależniasz od niego. Nawet Twój stan emocjonalny jest pod jego wpływem! Spod twej obrony, uciekamy święty Pieniądzu
Żałosny to obraz, czyż nie? Jeszcze większy żal ściska, gdyż tak funkcjonuje wie-
le osób w Kościele, określanych mianem chrześcijan. Myślę, że papierkiem lakmusowym ‘chrześcijanina w chrześcijaninie’ jest to, w jaki sposób przeżywa on czas, gdy brakuje mu Pieniądza. Czy jest to czas przeklęty, nieudany, czy może czas doświadczenia Kogoś, kto okazuje się większy od Pieniądza, Kogoś, kto podtrzymuje życie w tym czasie i nie daje zginąć? Wyeliminuj tego drugiego boga, a wtedy będzie miał szansę w końcu zadziałać z mocą Bóg Prawdziwy. Ma On wtedy dopiero możliwość okazania się Bogiem dla Ciebie. Stoi jednak przed Tobą pytanie: czy w ogóle chcesz, by Bóg okazywał się Bogiem w Twoim życiu? Gdyż może nadal chcesz opierać swoje życie na Pieniądzu? To ważne pytanie, bo wymusza niejako na Tobie konfrontację z tym, jaki jesteś naprawdę. Zatem, jeśli doświadczasz dziś sytuacji braku Pieniądza, to masz komfortowe warunki, by Bóg okazał się Bogiem w tym doświadczeniu, by zabezpieczył Ci ten czas! Ha, to jest dopiero przewrót i odkrycie! To jest to, co mnie urzeka w chrześcijaństwie! Bóg jest Panem Twojej historii, każdego doświadczenia, czasu i każde doświadczenie (braku czy nadmiaru) jest dobre, bo jest od Niego. Pytanie: czy Ty w to wierzysz? Jak nie, to Mu to powiedz i proś, by Cię przekonał, że ten czas braku Pieniądza jest dla Ciebie dobry i Tobie potrzebny. Zobaczysz wtedy, że z jednym sercem żyje się inaczej. Zobaczysz, że Jeden Bóg – wystarczy. Resztę zrobi On. Zabezpieczy Ci każdy moment życia... A jeśli myślisz, że wtóruję tym, którzy migają się od pracy, to nic nie zrozumiałeś…
www.podaj-dalej.info/node/1172
Agnieszka Szczepańska
Podaj Dalej 34: Pieniądze, www.podaj-dalej.info
Studnia, Sonda
Spójrz, sto złotych! czyli co byś zrobił, gdybyś je znalazł? Często zadawane jest nam pytanie: co byś zrobił/a, gdybyś wygrał/a na loterii... i tu z reguły padają astronomiczne liczby, o których posiadaniu większość z nas może tylko pomarzyć. Redakcja „Podaj Dalej” postanowiła sprawdzić, co ludzie by zrobili ze znalezionymi na ulicy 1 00 złotymi. Prawda, że bardziej realne? Ankieta została przeprowadzona w Toruniu, w dniach 01 . i 07.1 1 . br. Odpowiedzi przedstawione zostały na rysunku obok. Kto jeszcze nie znalazł stu złotych, tego mu życzę, a kto już ma to za sobą, niech mu się przydarzy repeta. Bo jak powiedział kiedyś Woody Allen: Posiadanie pieniędzy jest lepsze niż nędza. Z powodów czysto finansowych.
Mateusz Łapiński
17
18 Słowo od Jezuity
Kantor wymiany biblijnych walut
www.podaj-dalej.info/node/1213
i przez dotykanie pogańskich walut i obracanie nimi uważani byli za gorszycieli, chociaż wykonywali akceptowane powszechnie usługi. Może więc wypędzenie „cinkciarzy” (J 12, 13-15), oprócz symbolicznego znaku oczyszczenia świątyni, było karą za zwykłe zdzierstwo? Tragiczny akt zdrady Judasza (Mt 27, 1-5) ma wymierną cenę. Pozyskane 30 srebrników to ok. 12 000 zł. Czy było warto?
Moneta / Objaśnienie / Wartość PLN • As – assarius, moneta z brązu, równa 4 qudransom (Mt 10, 29; Łk 12, 6) – 6,25 • Derejk – (bita przez króla Dariusza I, stąd nazwa), moneta perska, równowartość greckiego startera (Ezd 8, 27; 1 Krn 29,7) – 400 • Denar – moneta srebrna, ekwiwalent 16 asów (1/4 tetradrachmy albo 1/100 miny). Dniówka niewykwalifikowanego robotnika w czasach Jezusa wynosiła 1 denar (Mt 18, 28; 20, 2; 22, 19) – 100 • Drachma – moneta grecka, ekwiwalent rzymskiego denara (Tb 5, 15; Łk 15, 8-9) – 100 • Dwudrachma – 2 drachmy – 200 • Lepton – najmniejsza jednostka monetarna w Nowym Testamencie, początkowo grecka, przyjęta przez Rzymian, o wartości 0.5 kwadransa (Mk 12, 42; Łk 12, 59) – 0,78 • Mina – odpowiednik wagowy 50 sykli albo 100 drachm (Ne 7, 71-72; Łk 19, 11-27) – 10 000 • Quadrans – 0.25 asa (Mt 5, 26; Mk 12-42) – 1,56 • Srebrnik – 4 denary/drachmy – 400 • Stater / Sykiel (szekiel) – odpowiednik 4 drachm (tetradrachmy – Mt 17, 27). Podstawowa hebrajska jednostka wagowa, jako moneta odpowiada 1 starterowi – 400 • Talent – największa jednostka wagi, 3 600 sykli, jako jednostka monetarna odpowiada 6 000 drachmom – 600 000 Polecam: M.D. Coogan, Monety, „Słownik wiedzy biblijnej”, Warszawa 1996, 530-531. Tamże, Zmieniający pieniądze, 824-825. Waluta watykańska... „Bóg zapłać” :)
Za Mateuszem Celnikiem spisał, o. Grzegorz „O. Qchmistrz J” Dobroczyński SJ
Pieniądze szczęścia nie dają. Jednak znajomość kursu wymiany złotówki na euro i dolara pomaga na przykład taniej zaplanować podróż w dalekie kraje. A jak to jest z wyprawą w świat Biblii? Otwarcie mojego kantora zawdzięczam Mateuszowi Celnikowi, który pozostawił najwięcej wzmianek o monetach i walutach z czasów Jezusa. Dla orientacji w mnogości walut biblijnych, dokonamy ich wymiany na… złotówki. Zacznijmy od ustalenia kursu denara, płaconego jako wynagrodzenie za jeden dzień pracy siły niefachowej. Przyjmijmy, że odpowiada to pojęciu „płacy minimalnej”, która w Polsce, w roku 2009, wynosi 1276 zł (brutto). Przy 40-godzinnym tygodniu pracy, stawka godzinna wynosi ok. 8 zł. Dzień pracy, jak dowiadujemy się z „Przypowieści o robotnikach w winnicy” (Łk 20, 116) trwał 12 godzin. Nasz biblijny robotnik, mógłby więc zarobić 96 zł. Przyjmijmy, jednak, zważywszy na hojność pracodawcy, że zaokrąglono jego wypłatę do 100 zł. Z pomocą listy poniżej możemy zabrać się do lektury biblijnej. Przypowieść o talentach (Mt 25, 14-30) mówi o biblijnym milionerze. Dał on jednemu słudze 3 miliony (5 talentów), drugiemu 1 milion (2 talenty) a trzeciemu pół miliona. Warto zaryzykować – zachęca ta opowieść. Obok bogaczy, ewangelicznego życia nauczają ubodzy: wdowa (Mk 12, 42), która wahała się zapewne czy wrzucić jeden czy też dwa pieniążki do skarbony, wyzbyła się „całego swego mienia”, którego wartość wynosiła ledwie 1,56 zł! Św. Piotr, jako wędkarz, mógłby długo się chwalić, jak dobrze „brała ryba”, skoro premią za połów była moneta (stater) o wartości 400 zł, gdyby nie fakt, że zarzucił wędkę na słowo Jezusa, a zysk poszedł na opłatę podatku świątynnego za dwie osoby (Mt 17, 27). Według zasad, określonych w Księdze Wyjścia (30, 11-16), każdy dorosły mężczyzna miał płacić pół sykla rocznie na potrzeby świątyni. W czasach Jezusa, podatek ten płacono przed Paschą. Stąd też na „dziedzińcu pogan”, dla obsługi pielgrzymów stały liczne „kantory wymiany walut”. Ponieważ ich właściciele brali aż 8% prowizji
Piekary24. Mocni Słowem W dniu 28 października w toruńskiej Cafe Katarynka miało miejsce bezprecedensowe wydarzenie. Po raz pierwszy na kulturalnej mapie Piernikowa miała okazję zaprezentować się Grupa Literacka Piekary 24. Nie słyszeliście jeszcze o niej? W takim razie krótki cytat: „(...) ukonstytuowała się w wakacje 2009 drogą esemesowo-mailową, kiedy to mateusz.lapinski (to nie jest blaga!) wyszedł spod prysznica z myślą zainicjowania takiego przedsięwzięcia. Podzielił się tą ideą z Kasią Wiśniewską i Mariuszem Słoniną i tak wyszło. W jej skład wchodzą ludzie, którzy dotąd dzielili się swoją twórczością na łamach okazjonalnika studenckiego 'Podaj Dalej'(...).” Skąd pochodzi powyższa fraza? Z pierwszego tomiku wierszy zebranych GL Piekary 24, zatytułowanego „Fabryka Słowa”, którego premiera odbyła się podczas owego październikowego wieczoru. W ramach Grupy Literackiej Piekary 24 swoje utwory zaprezentowali: Magda Jóźwiak, Paweł Lubrański, Kuba Wolski, Kasia Wiśniewska, Mariusz Słonina, gość specjalny, Wojtek Werner SJ oraz niżej podpisany. Imprezę uświetnili graficznie: Ania Caban (projekt slajdów i animacji oraz ich obsługa) oraz muzycznie Tomek Cienkowski (gitara klasyczna) i Ewelina Motylewska (flet poprzeczny). Skąd nazwa Piekary 24? Jest to nasz wspólny mianownik, adres Duszpasterstwa oo. Jezuitów w Toruniu, gdzie wszyscy się spotkaliśmy. Nasza twórczość jest bardzo zróżnicowana i nie posiada zwartego programu twórczego, oprócz jednego nieformalnego założenia – wyrażać siebie Słowem. Ponadto miejscem w Sieci, która służy do doraźnego publikowania wierszy jest strona: www.homopoeticus.net – „(...) portal zainicjowany przez redaktorów Podaj Dalej. Jego korzenie sięgają czasu powstania rubryki poetyckiej Warsztat – przestrzeni, w której studenci mogli sprawdzić i promować swoje umiejętności literackie. Młodzi piszący długo nosili się z zamiarem otworzenia szuflad dla świata wirtualnego. Wydeptali własne ścieżki słowa, po których do tej pory chodzili sami. Teraz zapraszają do wspólnej wędrówki.” Zgodnie z powyższymi słowami zapraszamy do wspólnej wędrówki – do pisania i publikowania swoich utworów, do lektury naszego tomiku „Fabryka Słowa” dostępnego pod adresem: www.homopoeticus.net/fabryka. Poza tym, już 11.12.2009 o g. 19:00 w Domu Muz (na ul. Podmurnej) będzie miała miejsce promocja tomiku wierszy pt. „Próba Słowa” autorstwa naszego kolegi Mariusza – zapraszamy! Będzie możliwość spotkania się „na żywo”. Zapraszamy do obejrzenia mini-fotoreportażu z naszego spotkania w Cafe Katarynka (strona obok). Zdjęcia dostępne również na stronach: www.homopoeticus.net/fabryka, picasa.googleweb.com/mariusz.slonina/FabrykaS lowa oraz www.podaj-dalej.info/node/1238. Mateusz Łapiński
Piekary24. Mocni Słowem
Wieczór literacki, Cafe Katarynka, 28.1 0.2009, www.homopoeticus.net/fabryka (fot. M. Słonina)
Duszpasterstwo Akademickie oo. Jezuitów, 22.1 1 .2009 (fot. M. Łapiński) więcej: www.podaj-dalej.info/node/1 237 lub www.picasaweb.google.pl/mariusz.slonina/SpoonRiver
Teatr Zasłuchani – „Umarli ze Spoon River”