OKAZJONALNIK AKADEMICKI DA STUDNIA ISSN 1 732-9000 PAŹDZIERNIK 201 1
46. D ZIELMY SIĘ
OKAZJONALNIK AKADEMICKI DA STUDNIA ISSN 1 732-9000 201 1
GRUDZIEŃ
PODAJ D ALEJ O KAZJONALNIK AKADEMICKI DA STUDNIA ISSN 1 732-9000 D ZIELMY SIĘ[46], GRUDZIEŃ 201 1
[WYDAWCA / ADRES REDAKCJI ] D USZPASTERSTWO AKADEMICKIE OO . J EZUITÓW 24, 87-1 00 TORUŃ 056 6554862 WEW. 25 TEL.
UL. PIEKARY
WWW. DA. UMK. PL REDAKCJA@ PODAJ - DALEJ . INFO WWW. PODAJ - DALEJ . INFO
ANNA CABAN [REKLAMA]
J USTYNA N YMKA [RED . NACZ.] O . KRZYSZTOF D OROSZ [OPIEKUN ] ALICJA KACZMAREK, ANNA WOSIAK, EWELINA G AJEWSKA [KOREKTA] RAFAŁ J ERZY J URKOWSKI , DTP@ PODAJ - DALEJ. INFO [DTP] [WSPÓŁPRACA] ANNA CABAN , O LGA M ĄDROWSKA, M AGDA J ÓŹWIAK, AGNIESZKA SZCZEPAŃSKA, M ARCIN O GIŃSKI , PAWEŁ LUBRAŃSKI , O . G RZEGORZ D OBROCZYŃSKI SJ, ALEKSANDER WIERSZYCKI , M AŁGORZATA M ACIEJEWSKA, PAULINA B RUŹDZIAK, J OANNA FELCZAK, M ATEUSZ G AWROŃSKI , M AGDALENA KOTWICA, PAULINA G AJEWSKA, M ARIUSZ SLONINA,
J ACEK B LUMENSZTAIN
J AK ŚWIĘTY M IKOŁAJ CZY JAK ŚWIĘTA RODZINA? .04
[REKLAMA] REKLAMA@ PODAJ - DALEJ . INFO , WWW. PODAJ - DALEJ . INFO / REKLAMA
REDAKCJA ZASTRZEGA SOBIE PRAWO DO SKRACANIA I ADIUSTACJI TEKSTÓW ORAZ ZMIANY TYTUŁÓW.
O ILE NIE ZAZNACZONO INACZEJ, PUBLIKOWANE MATERIAŁY OBJĘTE SĄ LICENCJĄ
CREATIVE COMMONS U ZNANIE AUTORSTWA U ŻYCIE N IEKOMERCYJNE 3.0 HTTP:// CREATIVECOMMONS. ORG / LICENSES/ BY- NC/3.0. AUTORZY MAJĄ PRAWO ZMIANY LICENCJI . [ARCHIWUM ] WWW. PODAJ - DALEJ . INFO / ARCHIWUM
[KARTY Z KALENDARZA] AGNIESZKA REMBOWSKA [OKŁADKA WEWNĘTRZNA] I MIENINY O . LESŁAWA - M ICHAŁ PRZEWOŹNY REDAKCJA PODAJ D ALEJ PRZEPRASZA M AŁGORZATĘ M ACIEJEWSKĄ 43. NRZE PERIODYKU . ZA UŻYCIE ZDJĘCIA Z J EJ WIZERUNKIEM , KTÓRE UKAZAŁO SIĘ W
M ONIKA FILIŃSKA 1 0. Z DZIENNIKA WOLONTARIUSZKI (1 999-201 1 ) KATARZYNA KOSTAŃSKA
1 2. U RATUJ (MÓJ ) ŚWIAT KATARZYNA KOSTAŃSKA
1 2. O DDANIE 1 2. D LA N IEGO
AGNIESZKA KIJAK
TO , CO DRZEMIE W KAŻDYM Z NAS, CZYLI WOJTEK WERNER O WOLONTARIACIE .06
PAWEŁ LUBRAŃSKI
1 6. SKAUTING - PRZYGODA ŻYCIA
M ICHAŁ PAŁAMARZ-PODGÓRNY
1 4. N IE ZAPOMINAĆ O TYM , DLACZEGO CZŁOWIEK TU JEST
AGNIESZKA KIJAK
EWELINA G AJEWSKA
Z PUNKTU WIDZENIA EGOISTY .08 M ARCIN O GIŃSKI
PASJA .08
PAULINA M AŁKOWSKA
1 8. M ÓJ PIERWSZY RAZ...
PODZIELĘ SIĘ CZASEM
.02
Grudzieñ to szczególny czas. Czas oczekiwania, czas dawania, czas postanowienia! Jak co roku zastanawiamy siê, czy bilans mijaj¹cego roku jest dodatni, czy ujemny. Czy uda³o mi siê zrobiæ to, co postanowi³em? Czy da³em sobie szansê na zrealizowanie marzenia, które odk³adem z roku na rok? Czy znalaz³em czas dla dawno niewidzianego przyjaciela? Pomog³em komu , kto ewidentnie mnie potrzebowa³? Czy zrezygnowa³em ze swojego czasu na rzecz kogo innego? Na te i inne pytania bêdziemy szukaæ odpowiedzi w najbli¿sze dni. Przypomnimy sobie sytuacje, kiedy byli my najszczê liwszymi lud mi na wiecie, kiedy u miech nie schodzi³ nam z twarzy, kiedy poranne wstawanie by³o najwiêksz¹ rado ci¹, bo wiedzieli my, ¿e kto na nas czeka. Ale przed oczami stan¹ nam te¿ chwie, kiedy nie mieli my si³y ruszyæ rêk¹, kiedy wspomnienia wyciska³y ³zy z oczu, a ból by³ tak ciê¿ki do ud wigniêcia, ¿e sami nie dawali my rady. Cokolwiek siê wydarzy³o, by³o nasze! I nie chodzi o to, aby rozpamiêtywaæ w nieskoñczono æ to, czy post¹pili my s³usznie, czy nie powiedzieli my jednego zdania za du¿o, czy nikogo nie zawiedli my. Chodzi o to, aby pój æ dalej, wyci¹gn¹æ wnioski, podnie æ wysoko czo³o, zadzieraj¹c przy tym nos, i byæ sob¹. Byæ sob¹ i dzieliæ siê z innymi! Czasem, u miechem, rado ci¹, u ciskiem d³oni! N YMKA WSTĘPNIAK
AUTOR: J USTYNA TAGI :
WWW: PODAJ - DALEJ . INFO / NODE/3753
PD46.DZIELMY SIĘ, WWW.PODAJ-DALEJ.INFO
,
JAK ŚWIĘTY MIKOŁAJ CZY JAK ŚWIĘTA RODZINA? TO ZACZEPNE PYTANIE, KTÓRE PEWNEGO POPOŁUDNIA ZRODZIŁO SIĘ W MOJEJ GŁOWIE, SKŁONIŁO MNIE DO SKONFRONTOWANIA DWÓCH OBRAZÓW OBDAROWYWANIA BLISKICH CZASOWI ORAZ ATMOSFERZE ŚWIĄT BOŻEGO N ARODZENIA. J AK ŚWIĘTY M IKOŁAJ CZY JAK ŚWIĘTA RODZINA? CZY JEST COŚ, CO SZCZEGÓLNIE ICH ODRÓŻNIA? A JEŚLI JEST, TO KOGO WOLAŁBYM NAŚLADOWAĆ? KTO JEST MI BLIŻSZY? A MOŻE UDA MI SIĘ ODNALEŹĆ RAMĘ, KTÓRA POZWOLI POŁĄCZYĆ TE DWA OBRAZY W JEDEN CAŁKIEM ZGODNY PEJZAŻ?
CORAZ BLIŻEJ ŚWIĘTA...
wania, jakich rzeczy najbardziej nam potrzeba. Nic zatem dziwnego, ¿e akurat kto taki zosta³ maskotk¹ producentów, detalistów i us³ugodawców, którzy przez ca³y rok staraj¹ siê nam wyt³umaczyæ, dlaczego potrzebujemy w³a nie tego, co oni nam oferuj¹. Sami nie mogliby znale æ lepszego rzecznika w³asnych interesów. Miko³aj obecnie nie pe³ni ju¿ nawet funkcji wychowawczej , polegaj¹cej na straszeniu niegrzecznych dzieci rózg¹, poniewa¿ móg³by sp³oszyæ potencjalnych klientów. Ka¿dego roku kolejne reklamy przedstawiaj¹ w setkach ods³on zrêcznie wykonan¹, zabawn¹ i lekkostrawn¹ karykaturê tej postaci, lecz pomimo to popularno æ pana w czerwonym kubraczku i miesznej czapce wcale nie maleje. Skoro tak jest, wypada zapytaæ: dlaczego o tej jednej porze roku budzi siê w ludziach co , co sprawia, ¿e niemal wszyscy nabieraj¹ pragnienia, by byæ w³a nie jak Miko³aj i obdarowywaæ innych tak jak on? N AŚLADOWAĆ TATĘ
My lê, ¿e pró¿no by³oby poszukiwaæ odpowiedzi na to pytanie w zwyczajach, tradycji czy zwyk³ym poczuciu obowi¹zku wobec bli nich. Mo¿e niektórzy faktycznie tak to prze¿ywaj¹, aczkolwiek mam pewn¹ teoriê, ¿e zbli¿aj¹cy siê czas wi¹t Bo¿ego Narodzenia w szczególny sposób oddzia³uje na uczucia. Przygl¹daj¹c siê im baczniej, mo¿na zauwa¿yæ, ¿e to, co dzieje siê w nas i sk³ania do dzielenia siê, stanowi fragment zawrotnej perspektywy dokonuj¹cych siê w³a nie wydarzeñ, co prawda niewidzialnych, lecz nie oznacza to wcale, ¿e s¹ to zdarzenia nierzeczywiste. Oto sam Bóg obdarowuje wiat ludzi najcenniejszym skarbem czê ci¹ siebie, swoim Synem. Nie sposób, by cz³owiek jako stworzenie pozostawa³ obojêtny wobec takiego aktu samego Stwórcy. Wierzê, ¿e ka¿dy z nas ma w sobie wra¿liwo æ powoduj¹c¹, i¿ bardziej lub mniej wiadomie zostaje poruszony tym dzia³aniem Boga, a przez to zaczyna Go najzwyczajniej na ladowaæ, tak jak dziecko na laduje swoich rodziców i nie ma tym nic dziwnego. SZOPKA NIEKONIECZNIE SENTYMENTALNA
Nim z wystaw sklepowych zniknê³y do koñca znicze, tudzie¿ u miechniête, szczerbate dynie, maski potworów oraz inne przebrania i akcesoria s³u¿¹ce do skutecznego straszenia w celu wymuszania s³odyczy, sw¹ ekspansjê rozpoczê³a armia czekoladowych Miko³ajów, przegrupowuj¹ca, pocz¹tkowo nie mia³o, swe oddzia³y na s¹siednich pó³kach. Ten groteskowy zgo³a obraz od kilku ju¿ lat przypomina mi, ¿e w krainie komercji i marketów rozpoczyna siê kolejna kampania, tym razem pod sztandarem worka pe³nego prezentów. W krótkim czasie witryny przy ulicach handlowych rozb³yskaj¹ wielobarwnym wiat³em choinkowych lampek, spada sztuczny nieg i w scenerii drzew iglastych pojawia siê g³ówny bohater tego widowiska. U miechniêty, rumiany, jowialny, przybrany zwykle w czerwony zimowy strój z dziwn¹ czapk¹, brodaty ulubieniec dzieci Miko³aj. Spogl¹da na przechodniów niemal ze wszystkich okien, mo¿na go spotkaæ na rogu ulicy, na pó³ce w sklepie, ma³ego, wiêkszego, ¿ywego lub tylko plastikowego. Nic zatem dziwnego, ¿e wielu maluchów marszczy swoje liczne czó³ka zastanawiaj¹c siê: Który w koñcu jest ten prawdziwy? . Bo przecie¿ to oczywiste i naturalne, ¿e prawdziwy mo¿e byæ tylko jeden z nich i na pewno jest kim wiêcej ni¿ tylko specjalist¹ od zimowego wizerunku zatrudnianym przez liczne firmy. Sk¹d zatem bierze siê ca³a reszta? Zak³opotani rodzice wspinaj¹ siê na wy¿yny twórczo ci, aby przedstawiæ swoim pociechom wiarygodne wyt³umaczenie, dlaczego ten pan, nie bêd¹c Miko³ajem, jednak nim jest i jak to siê dzieje, ¿e wszystkie prezenty naprawdê pochodz¹ od niego. No w³a nie prezenty.
Dla jasno ci wyznam, ¿e w³a ciwie lubiê Miko³aja, u ci laj¹c lubiê prawdziwego wiêtego Miko³aja biskupa Miry. Niemniej jednak obrazem, który rysuje siê przed mymi oczyma, gdy my lê o dzieleniu siê, jest obraz wiêtej Rodziny w noc Bo¿ego Narodzenia. Dodam, ¿e nie chodzi mi wcale o rozkoszn¹, sielankow¹ stajenkê, urzekaj¹cego Jezuska w ¿³obku i wzbudzaj¹cych ciep³e uczucia pastuszków w podhalañskich strojach, ale raczej o niezbyt marketingow¹ i ma³o u¿yteczn¹ dla reklamy wizjê prawdziwych ludzi w jak najbardziej prawdziwej sytuacji. Spogl¹daj¹c na Józefa i Maryjê, dostrzegam parê ubogich ludzi, którzy na dobr¹ sprawê nie maj¹ w³a ciwie niczego, a ponadto, przy-
I KONA OBDAROWYWANIA
Niezale¿nie od tego, czy wêdruje samotnie z szerokim u miechem na twarzy mimo têgiego mrozu, czy otacza go szwadron le nych skrzatów zaprzêgaj¹cych renifery w niezwyk³e sanie, Miko³aj zawsze niesie ze sob¹ wielki wór pe³en prezentów. Ró¿ne s¹ teorie na temat techniki, jaka pozwala mu szturmowaæ ciasne nieraz kominy z takim obci¹¿eniem oraz jak udaje mu siê nastêpnie b³yskawicznie znikn¹æ, nim ktokolwiek spostrze¿e jego obecno æ. S¹ to jednak kwestie zupe³nie drugorzêdne wobec sprawy pierwszoplanowej, mianowicie prezentów, które zawsze pozostawia po sobie. Miko³aj niezaprzeczalnie sta³ siê wspó³czesn¹ ikon¹ obdarowywania szczodry, dobrotliwy i wyposa¿ony w niezwyk³¹ intuicjê wyczu-
ziemnie rzecz ujmuj¹c, w najbardziej niespodziewanym czasie i w niekoniecznie odpowiednim miejscu rodzi im siê dziecko. Potrafiê wyobraziæ sobie, jakie okre lenia pad³yby wspó³cze nie pod adresem mê¿czyzny na miejscu Józefa zapewne móg³by to byæ ca³kiem obszerny wyk³ad o nieodpowiedzialnym cz³owieku. Jednak¿e, gdy staram siê wej æ w zdarzenia oraz uczucia tamtej nocy, odnoszê wra¿enie, ¿e pomiêdzy nimi Maryj¹ i Józefem - nie by³o pretensji ani k³ótni, a pierwszego miejsca w ich sercach nie zajmowa³a troska o sprawy materialno-bytowe lub mocne niezadowolenie w³asn¹ sytuacj¹ socjaln¹ . Wrêcz przeciwnie widzê ich zwróconych ku sobie, pochylonych nad malutkim Jezusem i wpatrzonych w Niego, poniewa¿ to On jest tym, który obdarowuje, rzeczywistym g³ównym bohaterem wi¹t, choæ nie wiedzieæ czemu, mniej popularnym od Miko³aja. Dziêki Niemu z ich twarzy emanuje spokój i pe³nia, jakby w³a nie w tej chwili, wbrew wszelkiej logice, nie brakowa³o im ¿adnej rzeczy.
W KRĘGU MIŁOŚCI
.04
Niew¹tpliwie moje wyobra¿enie by³oby raczej kiepsk¹ d wigni¹ handlu, daleko mu równie¿ do tego, z czym kojarzy siê zwykle spe³nienie marzeñ. Pytanie brzmi zatem: dlaczego wybieram taki obraz, gdy my lê o dzieleniu siê? Dlaczego zamiast bogatego i hojnego Miko³aja wolê ludzi, którzy ani niczego nie maj¹, ani jak siê wydaje, niczego sobie nie daj¹? My lê, ¿e w³a nie oni wiêta Rodzina, tacy, a nie inni, ukazuj¹ najlepiej, o co naprawdê chodzi w dzieleniu siê. Ich zaufanie, spokój, jedno æ s¹ owocami najpiêkniejszego daru, jaki jeden cz³owiek mo¿e ofiarowaæ drugiemu mi³o ci. To w³a nie mi³o æ przep³ywaj¹ca nieustannie miêdzy nimi sprawia, ¿e s¹ oni najbardziej obdarowanymi spo ród ludzi, na przekór ubóstwu, w jakim przysz³o im ¿yæ. Nie bogactwo przynios³o im prawdziwe szczê cie, lecz mi³o æ, która przysz³a do nich wraz z Bogiem; mi³o æ, któr¹ potrafi¹ zarówno sobie dawaæ jak i od siebie przyjmowaæ. Mo¿na mieæ niewiele lub nie mieæ niczego, ale zawsze mo¿na obdarowaæ drugiego mi³o ci¹. Wydaje siê, ¿e ostatecznie to w³a nie mi³o æ jest równie¿ ram¹, która pozwala po³¹czyæ obraz wiêtej Rodziny z uczynkami wiêtego Miko³aja. Cokolwiek bowiem dajemy, czymkolwiek siê dzielimy, jest to cenne ze wzglêdu na mi³o æ przekazywan¹ w tym darze. Có¿ nam zatem pozostaje? Byæ bogatym w mi³o æ. A gdy brakuje mi³o ci? Pragn¹æ mi³o ci. A kiedy zabraknie nawet pragnienia? Zapragn¹æ samego pragnienia... I wszystko bêdzie dobrze.
BÓG, KOMERCJA, MIŁOŚĆ, ŚWIĘTA B OŻEGO N ARODZENIA
AUTOR: J ACEK B LUMENSZTAJN TAGI :
WWW: PODAJ - DALEJ . INFO / NODE/3725
PD46.DZIELMY SIĘ, WWW.PODAJ-DALEJ.INFO
Panu Bogu w sobie bardzo mocno. Bo - odnosz¹c siê do s³ów Pana Jezusa - Nigdy nie zbawisz siê sam. Zbawisz siê we wspólnocie . Wolontariat jest zawsze wspólnot¹ ludzi, którzy maj¹ jeden, wyra nie okre lony cel: pomoc. To jest te¿ rzecz, na której mi zale¿a³o. I jeszcze jedno, co , co dzieje siê w sposób naturalny: ¿eby Ci ludzie zawsze siê jako znali. I jestem te¿ za tym, by wolontariat wp³yn¹³ na rozwój cz³onków grupy. Je¿eli wolontariat nie rozwija wolontariuszy, to znaczy, ¿e to nie jest wolontariat. A.K.: J ak zaczyna³e dzia³aæ w wolontariacie? W.W.: U mnie to wszystko siê zaczê³o od Krakowa. By³a grupa wolontariatu w DA, w której z 30 osób zosta³y tylko 3. Zdarzy³o siê, ¿e siê spotkali my i to rozkrêcili my. G³osi³em ludziom wolontariat wszêdzie, gdzie to by³o mo¿liwe. I co siê okaza³o? ¯e ka¿dy cz³owiek nosi w sobie pragnienie wolontariatu. Najpierw przysz³o 10 osób, potem 20, 30, 40 i zaczêli my dzia³aæ w wielu akacjach. Podejmowali my Szlachetn¹ Paczkê (wówczas wi¹teczn¹ Paczkê), chodzili my do hospicjów, do domów dziecka, robili my akcje z bezdomnymi. A.K.: J ak to siê zaczê³o w Toruniu? W.W.: Do Torunia przyszed³em na tzw. magisterkê. Trafi³em tam przez Nowy York i Quito. Tak jakby, bo w planach mia³em w³a nie kolejno te dwa miejsca, a oba z ró¿nych powodów nie wypali³y. I jak okaza³o siê, ¿e zostajê w Toruniu na rok, to oczywi cie wszed³em w DA. Dowiedzia³em siê, ¿e wolontariat kiedy ju¿ istnia³ w DA, tylko umar³ mierci¹ naturaln¹. Wiêc chcia³em zrobiæ akcjê reanimacyjn¹. Bo jak mo¿e istnieæ DA bez wolontariatu? To jest niemo¿liwe, wtedy duszpasterstwo jest niep³odne. By³ wolontariat misyjny salezjañski. Dobra akcja, tylko nie to samo, co zwyk³y wolontariat. Jak siê okazuje, tworzenie grup wolontariackich wcale nie jest trudne. Wystarczy powiedzieæ, ¿e co takiego jest. Bo w ka¿dym z nasz to drzemie. Wiêc Ci ludzie siê znajdowali. A.K.: J ak wygl¹da³o pierwsze spotkanie? W.W.: Pamiêtam, ¿e stara³em siê bardzo dobrze przygotowaæ do tego spotkania. Sprawdzi³em wszystko, co mo¿liwe w Internecie, tzn. hospicja, domy dziecka, wietlice rodowiskowe, szpitale i wypisa³em to sobie w zeszycie. Chyba 3 dni siedzia³em nad tym, ¿eby mieæ konkret do zaproponowania wolontariuszom, gdzie mog¹ dzia³aæ i co mog¹ robiæ. Pamiêtam, ¿e spotkali my siê na dole, a jeszcze nie na górze w Niebie . Przysz³o kilka osób niedu¿o. I wtedy ustalali my: co robimy, jak dysponujemy swoim czasem, w jakim kierunku idziemy. I na tym pierwszym spotkaniu k³ad³em nacisk, ¿eby my dzia³ali wspólnie. Chocia¿ w dwie osoby, byle nie samemu. Mówi³em te¿ o tym, ¿e bêdziemy zapraszaæ go ci z ró¿nych powodów. Po pierwsze, poznajemy ciekawego cz³owieka, który robi co z jakiego powodu, a druga rzecz to motywuje do dobra. Z czasem uda³o siê wypromowaæ taki
TO , CO DRZEMIE W KAŻDYM Z NAS, CZYLI WOJTEK WERNER O WOLONTARIACIE ROZMOWA Z WOJTKIEM WERNEREM – J EZUITĄ – O SPRAWACH KLUCZOWYCH W FUNKCJONOWANIU NA PRZESTRZENI MIĘDZYLUDZKIEJ - O ISTOCIE WOLONTARIATU I ISTOCIE CHRZEŚCIJAŃSTWA, O WSPÓLNOCIE I POMOCY. H ASŁO PRZEWODNIE BRZMI : DZIAŁAĆ RAZEM.
Agnieszka Kijak: Czym jest dla Ciebie wolontariat? Wojtek Werner: Wolontariat to jest chrze cijañstwo w czynie. Bo je¿eli chrze cijañstwo ma siê ograniczaæ tylko do modlitwy, to nie jest to chrze cijañstwo. Chrze cijañstwo, które wychodzi na ulice, do cz³owieka potrzebuj¹cego, który szuka bardzo Pana Boga, czyli szczê cia i mi³o ci to jest chrze cijañstwo. I zawsze bêdê promowaæ wolontariat, bo to jest najlepsza forma chrze cijañstwa i bêdê o tym mówi³ g³o no. Wolontariat jest tym, do czego zachêca³ Pan Jezus. Cokolwiek zrobicie jednemu z tych braci moich najmniejszych, mnie cie uczynili . I to jest czysty wolontariat. W zasadzie nie mam ¿adnej korzy ci, ale co , co robiê dla tego drugiego. A tak naprawdê tych korzy ci jest mnóstwo. Mówi siê, ¿e wolontariat to dzia³anie w sposób bezinteresowny. Ka¿dy z nas, jako cz³owiek, ma w tym jaki swój interes. Tylko, ¿e to s¹ interesy na zupe³nie innej p³aszczy nie. Bo je¿eli ten interes jest wa¿niejszy ni¿ wolontariat, to dla mnie to ju¿ nie jest wolontariat. Ka¿dy cz³owiek jako tam ma potrzebê bycia potrzebnym, poczucia, ¿e jego ¿ycie jako s³u¿y ¿yciu drugiemu. Uwa¿am, ¿e je¿eli kto jest wolontariuszem, to de facto przekazuje ¿ycie. W tych ludziach jest tak potê¿na si³a To jest taka maszyneria, która - jak zostanie napêdzona to idzie i rozwala wszystko w sposób taki bardzo pozytywny i mocny. Rozwala trochê ludzkie serca i rozk³ada na kawa³ki. Wolontariusze maj¹ rozpalaæ serca innych ludzi, bo serca wolontariuszy ju¿ p³on¹ t¹ Mi³o ci¹. Na tym to polega, ¿e cz³owiek nie potrafi zapaliæ serca drugiego cz³owieka, je li sam nie p³onie. Naprawdê to jest niesamowite, ¿e cz³owiek, który pracuje w wolontariacie, mo¿e byæ uczestnikiem takiej fizycznie do wiadczalnej Mi³o ci, takiego namacalnego dotkniêcia Mi³o ci¹. Nagle jeste , pomagasz drugiemu cz³owiekowi i widzisz, ¿e to po prostu dzia³a. Chodzi o to, ¿e im wiêcej dasz, to jeszcze wiêcej dobra do Ciebie wróci. Chodzi o to, ¿eby dawaæ ludziom i ¿eby dziêki temu otrzymywaæ, ale przede wszystkim dawaæ. I okazuje siê, ¿e swoim dawaniem autentycznie zmieniam wiat, siebie, tego drugiego cz³owieka. I to dzia³a jak skuteczna trucizna: zatruwa serca ludzi Mi³o ci¹. I jest jeszcze jedna rzecz, któr¹ zrozumia³em w wolontariacie podczas jednej z akcji w Krakowie. ¯e nie chodzi tylko o te wszystkie rzeczy, które s¹ dotykalne, np. konkretn¹ pomoc naukow¹ czy ¿ywno ciow¹, paczkê, zmianê pampersa. To wszystko to tylko dodatek. Bardzo wa¿ny dodatek, bo materialny, ale w wolontariacie chodzi o co wiêcej. Meritum to jestem . I to jest odpowied na to, co Pan Bóg mówi o sobie: Jestem, który jestem . Wolontariusz to jest cz³owiek, który troszeczkê zaczyna siê zachowywaæ, tak jak Pan Bóg. Pozwala dzia³aæ
styl, ¿eby te osoby siê znajdowa³y: opowiada³y i zachêca³y, a potem szli my z tymi akcjami. A.K.: A pierwsza akcja? W.W.: Pierwsze nasze akcje to chyba by³y wyj cia do domu dziecka i hospicjum. A pierwsza taka du¿a to Szlachetna Paczka. Jak robili my te paczki, bardzo mi na tym zale¿a³o, ¿eby ca³e Duszpasterstwo Akademickie wziê³o w tym udzia³. Zawsze uwa¿a³em, ¿e DA dzia³a, aby jednoczyæ ludzi. Je li jest grupa modlitewna, to niech ona wspiera wolontariat. Jak mamy akcjê Szlachetna Paczka, to niech oni modl¹ siê za nas. ¯eby wszyscy ludzie, którzy s¹ w DA, wziêli za to odpowiedzialno æ, ¿eby my robili to razem, jako jedna, wspólna si³a. I tak wszyscy przynosili te rzeczy do paczek, pomagali nam je sk³adaæ, pó niej rozwozili: by³o szukanie kierowców, samochodów. I bra³o w tym udzia³ ca³e DA. I my lê, ¿e to jest te¿ taki ogromny pozytyw. A.K.: Dlaczego nazwa N iebo ? W.W.: Pan Jezus mówi o czym takim, ¿e: Królestwo Bo¿e jest po ród Was . I mo¿emy sobie wmówiæ, ¿e to s¹ tylko s³owa Pana Jezusa, który mówi metaforycznie. Ale - tak jak mówi³em osobom, które zachêca³em do wolontariatu - je¿eli nie wejdziesz do Nieba teraz, to Niebo bêdzie dla Ciebie zamkniête pó niej. Je¿eli nie otworzysz teraz, tam na górze, w domku DA drzwi fizycznych do Nieba , to mo¿esz przeoczyæ te drzwi w Niebie po mierci, bo mo¿esz nie byæ zainteresowany. Pan Jezus mówi o tym, ¿e Nikt nie zostanie potêpiony, je¿eli nie bêdzie tego chcia³ . Ka¿dy wejdzie do nieba, je li bêdzie tego chcia³. Tu chodzi o nasze pragnienia i odpowied na te pragnienia, czyli nasze uczynki. Je¿eli chcesz Nieba tu, na ziemi, to stwórzmy to Niebo i wtedy Niebo stanie przed nami otworem. Pan Jezus mówi: Królestwo Bo¿e jest po ród Was , to znaczy w relacjach, dlatego w³a nie mówiê o tej wspólnocie. Nigdy wolontariusz nie idzie sam i co tam robi. I to jest to Królestwo Bo¿e, które rodzi siê miêdzy nami. Ta przestrzeñ Mi³o ci i Dobra. Bo wolontariat to jest dok³adnie Niebo na ziemi, tworzenie przestrzeni Nieba. Ale nie pamiêtam dok³adnie, od kogo to wysz³o. Natomiast uwa¿am, ¿e jest to nazwa genialna. Spotykamy siê na górze, w salce Niebo podejmujemy decyzje i zstêpujemy pó niej na ziemiê. A.K.: Ostanie zdanie-przes³anie?? W.W.: Mo¿na mówiæ i filozofowaæ na temat wolontariatu. Tylko, ¿e chodzi o dzia³anie. I to wszystko zawiera siê w tym, co powiedzia³em. A potem jest odpowied na to: ¿ycie cz³owieka. Natomiast to, co jest absolutnie najwa¿niejsze, to BYCIE z cz³owiekiem.
AUTOR: AGNIESZKA KIJAK
.06
TAGI: BYĆ, CHRZEŚCIJAŃSTWO, DAWANIE, DUSZPASTERSTWO, MIŁOŚĆ, NIEBO, WOLONTARIAT,
WWW: PODAJ-DALEJ.INFO/NODE/3742
PD46.DZIELMY SIĘ, WWW.PODAJ-DALEJ.INFO
Z PUNKTU WIDZENIA EGOISTY „D ZIELMY SIĘ!” TO HASŁO SZLACHETNE I GODNE POCHWAŁY, OCZYWIŚCIE. W PRZECIWIEŃSTWIE DO EGOIZMU , KTÓRY JEST SPOŁECZNIE NAPIĘTNOWANY. PO ZWOLĘ SOBIE JEDNAK ZACZEPNIE ZAPYTAĆ – WŁAŚCIWIE DLACZEGO ?
Czy powinnam dzieliæ siê z innymi 24 godziny na dobê, czy tylko w ograniczonym czasie, powiedzmy, od 7 do 15? Od poniedzia³ku do pi¹tku, niczym urz¹d, czy równie¿ w soboty i w niedziele? I pytanie, które powinno zostaæ postawione na pierwszym miejscu: czym mam siê dzieliæ? Fakt, kpiê sobie. Odpowied przecie¿ jest prosta sob¹, rzecz jasna. Tu jednak rodzi siê problem, poniewa¿ panie (choæ s³yszy siê tak¿e o panach), które dziel¹ siê sob¹, nie uchodz¹ raczej za wzór do na ladowania. W³a ciwie spotkaj¹ siê z ostracyzmem i brakiem szacunku. Co wiêksi hipokryci oficjalnie dystansuj¹ siê od nich, grodz¹c siê szczelnie murem pogardy, by pod os³on¹ nocy korzystaæ z ma³o subtelnie reklamowanych s³odyczy Jasne, znów ironizujê, ka¿dy bowiem wie, ¿e nie o tego typu wspólnotow¹ dzia³alno æ chodzi. POZORNIE WYRAŹNY KONTRAST
Po tym przyd³ugim wstêpie przejdê wreszcie do rzeczy. Wyobra my sobie arenê walk bokserskich, czyli ring (przyznajê, ta metafora mo¿e s³usznie wydawaæ siê trochê groteskowa, ale dobrze obrazuje istotê rzeczy). Z jednej strony mamy altruizm (od ³aciñskiego alter inny, drugi), czyli postawê bezinteresowno ci, nastawienie na bliski kontakt z drugim cz³owiekiem, na pomoc, która nie zak³ada podziêkowania i nie oczekuje go. Ten jegomo æ skromnie czeka na pocz¹tek walki, któr¹ prawdopodobnie przegra walkowerem (bo czy altruizm mo¿e siê biæ?), grzecznie siedz¹c na sto³ku. Zapewne jeszcze u miecha siê szeroko i pozdrawia wszystkich uprzejmie. W przeciwnym naro¿niku do walki gotuje siê egoizm zupe³nie odmienny od altruistycznego sposób widzenia wiata i sytuowania swojego ja w rzeczywisto ci. Samolubne ja bowiem nie ma pokory, bezceremonialnie tworzy swój w³asny wiat, w którego centrum zasiada niczym w³adca absolutny. Egoista nie znosi, kiedy kto inny zaskarbia sobie uwagê otoczenia i jest przez nie wielbiony. Jego podstawowy postulat brzmi: JA tu jestem, wiêc na MNIE patrzcie i TYLKO MNIE s³uchajcie! . Taka postawa ma wiêc trochê z tyranii, nieprawda¿? Wracam jednak do metafory bokserskiej egoizm zatem to ten typ zawodnika, który miota siê po ringu, nachalnie zabiegaj¹c
o uwagê widza i prezentuj¹c swoj¹ si³ê oraz pewno æ siebie (bêd¹c¹ zmiksowan¹ papk¹ brawury i bezczelno ci). Brakuje jeszcze sêdziego, równowa¿¹scego temperamenty bokserów. To asertywno æ. Sêdzia teoretycznie powinien byæ neutralny, absolutnie niestronniczy. Asertywno æ jednak nie tyle neutralizuje skrajno æ miêdzy interesowno ci¹ i bezinteresowno ci¹, co ³¹czy je. Niemo¿liwe? Jak mo¿na wyczytaæ w m¹drej ksiêdze, cz³owiek asertywny to taki, który potrafi zadbaæ o SWOJE interesy, otwarcie wyra¿aj¹c W£ASNE zdanie, i skutecznie broniæ przys³uguj¹cych MU praw. Jednocze nie szanuje i stara siê zrozumieæ zdanie INNYCH. Wydaje mi siê zatem, ¿e asertywno æ wybiera z egoizmu i altruizmu to, co najlepsze. Postawa egocentryczna nie jest przecie¿ wy³¹cznie z³a. Nie mo¿na o niej orzec jednoznacznie, ¿e jawi siê jako sprawca cierpienia drugiej osoby. D OBRY, ZŁY I TEN TRZECI
Mo¿na uj¹æ sprawê jeszcze inaczej, rozró¿niaj¹c egoizm analogicznie do cholesterolu na ten dobry i ten z³y . W wydaniu westernowym bêdziemy mieli pozytywnego bohatera i czarny charakter dwie perspektywy w tej samej rzeczywisto ci. Gdyby nie dobry egoizm w wymiarze ogólnoludzkim, wspólne przekonanie o s³uszno ci pewnych racji, nie zosta³oby zniesione niewolnictwo, nie by³oby mowy o d¹¿eniu do równouprawnienia (nie tylko w zakresie p³ci), medycyna sta³aby w miejscu. Aby co zmieniæ na lepsze, nale¿y czasami si³¹ argumentów przekonaæ innych do swojej racji lub robiæ co wbrew wiatu z jego sztywnym schematem spo³ecznym i momentami niedorzecznym tradycjonalizmem. S³uszny egoizm ma wymiar nie tylko ponadindywidualny, ale równie¿ jednostkowy, wtedy gdy cz³owiek walczy o zas³u¿ony awans, stara siê odsun¹æ od siebie cierpienie (jakiekolwiek - powa¿ny problem czy b³ahostkê) lub te¿ najzwyczajniej w wiecie chce zrelaksowaæ siê zanurzyæ w wannie pe³nej aromatycznej wody albo poczytaæ w spokoju ksi¹¿kê. Przewrotnie nazywam to egoizmem, bo mimo ¿e przecie¿ w tym czasie koncentrujê siê wy³¹cznie na sobie, to w gruncie rzeczy nie ma w tym nic z³ego. Nie idzie tu przecie¿ o hedonizm, czyli - mówi¹c w du¿ym skrócie - d¹¿enie do szczê cia za wszelk¹ cenê, prawie po trupach. Nie mylê siê chyba, stwierdzaj¹c, ¿e to przecie¿ dobrze, ¿e mamy poczucie w³asnej warto ci? Bo czy pragnienie bycia szczê liwym to rodzaj etycznie niepoprawnego d¹¿enia? Powinno siê ich zaprzestaæ na rzecz ascezy i umartwiania albo totalnego oddania w s³u¿bie spo³eczeñstwu? Wolontariat,
.08
o którym szczególnie wiele mówi siê w okresie przed wi¹tecznym jest warto ci¹ w sposób niepodlegaj¹cy dyskusji. Niemniej, odrobina egoizmu, a ju¿ tym bardziej postawa asertywna, nie stani¹ siê przyczyn¹ apokalipsy. Sadzê, ¿e nikt siê od tego nie rozchoruje. Nie s¹ to bynajmniej rewolucyjne zakusy czy próby wywracania systemu warto ci do góry nogami. Rzecz w tym, ¿e dzisiejsze idee nie s¹ ani krystaliczne, ani nie maj¹ wyra nie zaznaczonych granic. S¹ jak ten trzeci , gdzie pomiêdzy wiatami, na styku postaw. Wiele z nich zazêbia siê, jak to ma miejsce w przypadku altruizmu, egoizmu i asertywno ci. Ot, takie lu ne rozmy lanie na temat relatywizmu.
AUTOR: E WELINA G AJEWSKA
TAGI : ALTRUIZM , ASERTYWNOŚĆ, EGOIZM , RELATYWIZM
WWW: PODAJ - DALEJ . INFO / NODE/3730
PASJA
WARSZTAT
Zatrzymaæ chwilê w g³owie mieæ j¹ Zachowaæ kosztowaæ cieszyæ siê To wszystko co mi mo¿esz daæ A ja to mam Tak bez autoryzacji abonamentu prowizji Tylko z dawk¹ z³udzeñ
M ARCIN O GIŃSKI
TAGI : CHWILA, EMOCJE, OPŁATY,
AUTOR:
WWW: PODAJ - DALEJ . INFO / NODE/3732
PD46.DZIELMY SIĘ, WWW.PODAJ-DALEJ.INFO
Z DZIENNIKA WOLONTARIUSZKI (1 999-201 1 ) 1 999 – POCZĄTEK
Odk¹d pamiêtam, zawsze stara³am siê przebywaæ w ród ludzi, garnê³am siê do nich, bo lubiê ludzi, s¹ dla mnie wa¿ni, lubiê rozmowy z nimi, lubiê pomagaæ. Do dzisiejszego popo³udnia wszystko by³o oczywiste. A tu zaskoczenie. Nigdy, przenigdy, nie spodziewa³am siê, ¿e ktokolwiek, kiedykolwiek zwróci uwagê, na to moje zami³owanie do pomagania ludziom. Od mojego instruktora zajêæ modelarskich w grudzi¹dzkim MDK u otrzyma³am propozycjê zostania wolontariuszk¹. Pad³ argument: Moni ... ty przecie¿ dzia³anie i bycie dla drugiego cz³owieka masz we krwi. Moni , ch³opaki z placówki opiekuñczej u Sióstr El¿bietanek, potrzebuj¹ ciekawych zajêæ. Zróbmy dla nich zajêcia modelarskie: latawce i balony na ogrzane powietrze. Yyy... pomy lê wyb¹ka³am. Wiêc pomy lmy... dobrze, chêtnie pomogê w prowadzeniu tych zajêæ. Modelarstwo to moja pasja. Ale o co chodzi z tym byciem wolontariuszem? My l!!! A tak! Encyklopedia! Zobaczmy, co tam napisano: wolontariusz (z ³ac.) osoba pracuj¹ca bez wynagrodzenia. Wychodzi na to, ¿e od dzisiaj czê æ mojego pomagania , bêdzie mia³a oficjaln¹ nazwê: wolontariat. Dziwne uczucie, doprawdy. Istoty pomagania, jak¹ jest bezinteresowno æ i rado æ dawania swojej uwagi, mi³o ci innym to nie zmienia. PIERWSZE ZAJĘCIA
(...) Pawe³ek jest niepe³nosprawny, mimo to, dajemy radê: on swoimi d³oñmi ze zro niêtymi placami, ja swoimi, zdrowymi. I nawet nie le siê uzupe³niamy zadziwiaj¹ce! Nie przypuszcza³am, ¿e dziel¹c siê swoj¹ pasj¹ z innymi lud mi, mo¿na sprawiæ im tyle rado ci. 2000 – M INĄŁ ROK
(...) Min¹³ rok pracy wolontariackiej. Rozpoczyna siê kolejny. Bardzo wa¿ny rok. W maju matura, a potem decyzja, co dalej. Nie jest ³atwo. Serce chcia³oby pozostaæ tu, w Grudzi¹dzu, blisko moich kochanych urwisów z placówki, zaprzyja nionych sióstr el¿bietanek, przyjació³ z M³odzie¿owego Domu Kultury, a rozum podpowiada: id dalej, ucz siê, rozwijaj! (...) Miniony rok by³ niesamowitym czasem wype³nionym nauk¹ oraz wolontariatem. Szczególnie wolontariat sta³ siê intensywnym czasem poznawania siebie, swoich reakcji na drugiego cz³owieka, czasem nauki nawi¹zywania relacji, stawiania granic, odpowie-
dzialno ci za siebie i za drugiego. KTO BY POMYŚLAŁ...
(...) Dzisiaj podczas zajêæ mia³a miejsce sytuacja, która wszystko mi wyja ni³a, pokaza³a dalsz¹ drogê, pomog³a podj¹æ kluczow¹ decyzjê. Podczas treningu lotów latawcowych pojawi³ siê problem. Jeden z ch³opców, który jest g³ównym konstruktorem latawca, ma problemy z chodzeniem, a to on powinien biec z latawcem. Przerazi³am siê, co zrobiæ, by choæ trochê z³agodziæ smutek Krystiana, który na pewno zdaje sobie sprawê ze swoich ograniczeñ. Podbieg³am do Krystiana i poprosi³am, by to on wypuszcza³ latawiec, poniewa¿ jako g³ówny konstruktor jest odpowiedzialny za budowê modelu i za jego starty. Udany start latawca to po³owa sukcesu. Tomek lubi biegaæ, to siê przy okazji wybiega, holuj¹c latawiec powiedzia³am. I zadzia³a³o. Krystian z energi¹ ustawi³ Tomka pod wiatr, poda³ mu szpulê z link¹ do holowania, chwyci³ latawiec i niczym prawdziwy szef z u miechem na twarzy - wyda³ sygna³ do startu. Obserwowa³am zmagania Krystiana i Tomka z wiatrem, z latawcem. To chcia³abym robiæ - pracowaæ z osobami niepe³nosprawnymi i dla nich. (...) Kto by pomy la³, ¿e dziêki wolontariatowi znajdê dalsz¹ cie¿kê mojego ¿ycia, nie wiem, czy powo³anie, ale pasjê i zawód z pewno ci¹. Kto by pomy la³, ¿e moim wyborem nie bêd¹ studia medyczne, jak wszyscy siê spodziewali, ale pedagogika specjalna. POŻEGNANIE Z PLACÓWKĄ
(...) Trudny dzieñ. Dzieñ po¿egnania z placówk¹. Po wakacjach ju¿ nie wrócê na regularne zajêcia w placówce. Moje stopy pod koniec wrze nia skieruj¹ siê kilkadziesi¹t metrów dalej, na peron dworca Grudzi¹dz Przedmie cie. Wsi¹dê w poci¹g do Torunia i pojadê dalej, by zdobywaæ wiedzê m.in. o tym, jak profesjonalnie pomagaæ osobom niepe³nosprawnym. (...) Podczas po¿egnania mój instruktor, z którym prowadzili my zajêcia, rozwijali my wolontariat w Grudzi¹dzu, powiedzia³ jedno zdanie, którego ka¿de s³owo grawerowa³o siê w moim sercu, kiedy tylko dociera³o do wiadomo ci: ¯yczê Tobie, by nadal rozwija³a w sobie ten dar bycia z innymi i dla innych, by nadal nios³a rado æ ludziom. To wystarczy. 201 0 – WIERSZ
(...) Od moich przyjació³ z zaprzyja nionej rodziny, której pomagam, otrzyma³am dzi ma³¹ karteczkê z wierszem ks. Mieczys³awa Maliñskiego:
Dawaj Dawaj to, co masz, czym jeste . Dawaj przedmioty, ale nade wszystko dawaj siebie, swoj¹ opiekê, swoj¹ pomoc, swoje wspó³czucie. Dawaj póki czas, póki masz co dawaæ, póki masz rzeczy, póki masz si³y, póki staæ ciê na serdeczn¹ troskê, na wspó³czucie, na u miech i rado æ. Dawaj swoj¹ pomoc, dawaj siebie samego póki ciê jeszcze trochê jest. Jak¿e wa¿ne s³owa. Dziêkujê. N IE UCIEC
(...) Jedna z najtrudniejszych sytuacji w ponad 1 0 letnim okresie mojej pracy wolonariackiej. Jako wolontariusze z grupy wolontariatu Niebo dzia³aj¹cej w Duszpasterstwie Akademickim oo. Jezuitów Studnia , zorganizowali my akcjê Zaj¹czek . Postanowili my uczyniæ, co w naszej mocy, by rodzina, która ¿y³a w trudnych warunkach materialnych, mog³a godnie prze¿yæ tegoroczne wiêta wielkanocne. Po kilkunastu dniach akcji przygotowali my kilka poka nych pude³ z podarkami od Zaj¹czka . Kiedy dotarli my na miejsce, okaza³o siê, ¿e groza warunków, w jakich ¿yje ta rodzina, przeros³a nasze najstraszniejsze wyobra¿enia. W jednej chwili poczu³am wstrz¹s, niedowierzanie, z³o æ i ból po³¹czony z buntem, z zupe³n¹ niezgod¹ na to, ¿e ludzie w XXI wieku mog¹ ¿yæ w tak trudnych warunkach: bez ciep³ej wody, ³azienki, pod³ogi w czê ci pomieszczeñ. Mia³am ochotê uciec.
201 1 – N AJWAŻNIEJSZY JEST DOBRY FUNDAMENT
M ONIKA D OROTA FILIŃSKA
.1 0
(...) Dzi pewna osoba, z której zdaniem bardzo siê liczê, wyra nie podda³a w w¹tpliwo æ szczero æ intencji i celu mojej pracy wolontariackiej. Sk³oni³o mnie to do szczerej rozmowy w modlitwie z Panem Jezusem. Podczas modlitwy przypomnia³am sobie s³owa wiersza Matki Teresy z Kalkuty. Zrozumia³am. Dziêkujê Ci Panie za ten wielki dar pragnienia bycia dla Ciebie i z Tob¹, bêd¹c lisko drugiego cz³owieka, w którym i Ty mieszkasz.
AUTOR:
TAGI : BYĆ DLA INNYCH , LUDZIE, POMOC, WOLONTARIAT
WWW: PODAJ - DALEJ. INFO / NODE/3729
PD46.DZIELMY SIĘ, WWW.PODAJ-DALEJ.INFO
U RATUJ (MÓJ ) ŚWIAT D WUDZIESTA PIERWSZA CZTERDZIEŚCI DWIE. SIEDZĘ NA WYGODNEJ KANAPIE PRZYKRYTA WEŁNIANYM KOCEM . S TOJĄCA NA STOLIKU OBOK LAMPA PRÓBUJE BLADYM ŚWIATŁEM OGARNĄĆ MYŚLI . WIECZÓR ZDAJE SIĘ WYDŁUŻAĆ W NIESKOŃCZONOŚĆ, A WOKÓŁ TELEWIZOR, KSIĄŻKA, JAKIŚ BRUKOWIEC I ... CISZA.
Siódma trzydzie ci. Jasna, ciep³a kuchnia i lodowate kafelki pod stopami. Koñczê przygotowywaæ niadanie. P³atki, mleko, trochê miodu. Znów nie zrobi³am zakupów. W sumie co za ró¿nica? Jeszcze kawa, tak, ona pozwoli przez chwilê popatrzeæ na ten dzieñ inaczej. Dziewi¹ta dziesiêæ. Ulica. Idê. Wokó³ ¿egnaj¹ce siê na ca³y dzieñ pracy pary, którym okazywanej czu³o ci wystarczy³oby na tydzieñ roz³¹ki. Muszê zd¹¿yæ do biura. Mam wa¿ne spotkanie. Potrzebuj¹ mnie. Potrzebuj¹? Dwunasta piêædziesi¹t osiem. Chyba zamówiê pizzê. Kole¿anka z pokoju obok tak¿e ma na ni¹ ochotê. Uk³adam stosy papierów, d³ugopisy le¿¹ idealnie prostopadle do krawêdzi biurka. Wychodzê do toalety. Jestem g³odna... Osiemnasta trzydzie ci trzy. Wracam do domu. K³adê torbê na fotelu, zdejmujê p³aszcz, zrzucam buty. Nie muszê siê u miechaæ, chyba ¿e chcia³abym zagraæ tragifarsê przed sob¹. Siadam z nogami za³o¿onymi na pufê i... nic mi siê nie chce. Jestem mê¿atk¹. Mam dwadzie cia siedem lat. Znalaz³am kiedy szczê cie... i mi³o æ. Mój ukochany jest niesamowity, ratuje wiat, ale du¿o pracuje i nigdy nie ma go w domu. W domu? W mojej pustelni tak, to zdecydowanie bardziej trafne okre lenie. Wpada czasami na noc, je li nie jest w delegacji. Na niadanie nigdy nie ma czasu, a kolacja to moment biznesowych rozrachunków. Mamy wietny samochód i staæ nas na egzotyczne wakacje ka¿dego roku. Nie mogê przecie¿ narzekaæ. Muszê byæ szczê liwa. Niejedna bez zmru¿enia oka zajê³aby moje miejsce. Jest cudownie. Idylla. wiat idealny. Szkoda, ¿e tak cholernie samotny...
KASIA KOSTAŃSKA
Kobieta, która kocha, umiera za każdym razem, gdy tracisz chwilę przeznaczoną dla niej na ratowanie świata. AUTOR:
TAGI : RATUNEK, SAMOTNOŚĆ, ŚWIAT WWW: PODAJ - DALEJ . INFO / NODE/3724
O DDANIE oddaj mi serce a zobaczysz co zrobiê
bêdê je tuliæ i ca³owaæ bez koñca pie ciæ bêdê najczulszym dotykiem o który motyl zazdrosnym siê stanie bêdê przy tobie czy ¿ycie czy mieræ i co tam ciê spotka ja bêdê przy tobie bêdê w têsknocie w pragnieniu najwiêkszym bêdê na dzieñ dobry i powiem dobranoc
AUTOR: KASIA KOSTAŃSKA BÓG, MODLITWA, ODDANIE, SERCE
amen
by wiedzia³ ¿e jestem i ¿e bêdê zawsze dla ciebie do koñca na wieczno æ
w oddaniu bêdê codziennym wspania³ym by odnalaz³ we mnie pocz¹tek i koniec
TAGI :
WWW: PODAJ - DALEJ . INFO / NODE/3728
DLA NIEGO
AGNIESZKA KIJAK
.1 2
Moje ³zy na twojej d³oni zbyt drogie s¹ dla Ciebie aby móg³ je pozostawiæ w³asnemu biegowi na moim policzku Moje s³owa spijasz z moich ust zbyt cenne mówisz zbyt m¹dre nie pozwolisz by porwa³ je wiatr w nat³oku i gwarze mojego ¿ycia Mój u miech tak szczery tylko dla Ciebie poch³aniasz do serca swego nie chcesz go straciæ nigdy nawet w smutku prosisz o wiêcej Ca³¹ mnie masz - przecie¿ wiesz A ja czekam a¿ kolejny wiersz stanie siê znów marzeniami na czystej kartce
AUTOR:
TAGI : DAWANIE, MARZENIA, ON , ONA
WWW: PODAJ - DALEJ . INFO / NODE/3740
PD46.DZIELMY SIĘ, WWW.PODAJ-DALEJ.INFO
P. L. : J ak z m o¿l i wo ci ¹ u czestn i czen i a we M szy wi êtej i przyjm owan i a sakram en tów, zw³aszcza ¿e s¹ to tak od l eg³e od si ebi e m i ejs c a? K. K. : Wiadomo, ¿e wiêkszo æ tych ludzi nie mog³aby dojechaæ, ze wzglêdu na odleg³e miejscowo ci; od niektórych dzieli³o nas ponad 1 00 km, wspó³brat doje¿d¿a³ ponad 300 km. Raz w miesi¹cu trzeba dotrzeæ do tych ludzi. Doje¿d¿ali my do nich. Warto pamiêtaæ, ¿e ludzie tam nie s¹ zamo¿ni. £atwiej jest dojechaæ ksiêdzu, ni¿ wszystkim zebraæ siê i dotrzeæ do ko cio³a. Czy to w Paw³odarze, czy w Astanie wierni przebywali d³ugo w ko ciele. Ko ció³ musia³ byæ ogrzewany, gdy¿ ci ludzie byli od rana: panie z Apostolstwa Modlitwy modli³y siê na ró¿añcu, dzieci by³y na katechezie itd. Jak by³y siostry zakonne, to pomaga³y. Potem by³a Msza wiêta i koniec chyba ¿e kto mia³ jakie jeszcze zajêcia. Oko³o 5 6 godzin ludzie spêdzali w ko ciele, a potem rozchodzili siê i wracali do domów. P. L. : N i e d a si ê u kryæ, ¿e te od l eg³o ci to przeszkod a, a czy ojci ec m óg³by wskazaæ jaki e jeszcze i n n e tru d n o ci n a tych pl acówkach m i syjn ych ? K. K. : Generalnie Rosja to kraj chrze cijañski. Ro¿ne s¹ relacje Ko cio³a prawos³awnego z katolickim, ale generalnie wiadomo, kto jest katolikiem. Ale ju¿ Kazachstan czy Kirgizja to kraje muzu³mañskie i tam Ko ció³ katolicki jest ma³y. Czêsto za³atwianie takich spraw, jak wizy, pozwolenia od Komisji do spraw religii, by³o bardzo mêcz¹ce. Ko ció³ katolicki pracuje odmiennie ni¿ inne grupy chrze cijañskie, które oficjalnie nigdy nie wystêpuj¹. Ko ció³ zawsze wystêpuje jako Ko ció³. Budynki s¹ znakowane, Ko ció³ jest oficjalnie zarejestrowany ze wzglêdu na procedurê rejestracji wspólnot chrze cijañskich. Faktem jest, ¿e muzu³manie boj¹ siê wszystkiego, mo¿e nawet za bardzo boj¹ siê te¿ ekstremistów, a pod tê walkê z ekstremistami podpadaj¹ ró¿ne grupy chrze cijañskie. Na przyk³ad w Jalalabadzie, gdzie 6 lat temu zak³adali my z bratem Damianem parafiê pw. b³. Matki Teresy z Kalkuty, to nikt nie wiedzia³, czym jest Ko ció³ katolicki. Dla nich chrze cijanie to w wiêkszo ci s¹ prawos³awni. Takim znakiem, wyt³umaczeniem by³y: osoba papie¿a Jana Paw³a II i Matki Teresy z Kalkuty. I wtedy czêsto siê s³ysza³o: aha! to jest Ko ció³ katolicki. Ko ció³ jest ma³y i pokorny. Na przyk³ad w Jalalabadzie znajduje siê oko³o 30 40 meczetów, ma³y ko ció³ prawos³awny i nasz ko ció³ek . Muzu³manie nas toleruj¹. Jak by³y etniczne walki miêdzy Kirgizami a Uzbekami, dochodzi³o do zniszczeñ domów, hoteli, ale ko cio³ów nie ruszono, nie tkniêto równie¿ meczetów. P. L. : J aki e by³y reakcje n a ksi êd za katol i cki ego? K. K. : Trzeba by³o wyt³umaczyæ, ¿e jest siê katolikiem, ale ogólnie pozytywne. Nie mia³em sytuacji przykrych. Mo¿e w ród skrajnych muzu³manów s¹ sytuacje, kiedy dochodzi do ekscesów. Wielokrot-
N IE ZAPOMINAĆ O TYM , DLACZEGO CZŁOWIEK TU JEST Z O . KRZYSZTOFEM KOROLCZUKIEM , JEZUITĄ I MISJONARZEM ROZMAWIA PAWEŁ LUBRAŃSKI .
Pawe³ Lu brañ ski : N i e tak d awn o przyby³ ojci ec d o wspól n oty ksi ê¿y jezu i tów w Toru n i u . Wróci ³ ojci ec z m i sji . G d zi e ojci ec by³ n a m isjach i gd zi e rozpocz¹³ m i syjn e pos³u gi wan i e? O. Krzysztof Korol czu k: Mam nadziejê, ¿e nie wróci³em jeszcze z misji. Jestem tylko chwilowo, ze wzglêdu na stan zdrowia. Za rok, dwa raczej tam wrócê. Pracowa³em od 1997 roku w dawnym ZSRR; w azjatyckiej czê ci Rosji, na Syberii, w Kazachstanie (m.in. w mie cie Paw³odar), a ostatnie 6 lat ju¿ po probacji w Kirgizji na po³udniu, w miejscowo ci Jalalabad. Przez parê lat by³em socjuszem magistra nowicjatu w Rosji. Pracowa³em równie¿ w Nowosybirsku. P. L. : Ki ed y s³yszê Kazach stan , Ki rgi zja, to m am skojarzen i e z m ro n ¹ zi m ¹, zes³añ cam i i wi ê n i am i pol i tyczn ym i . Czy m o¿e n am ojci ec przybl i ¿yæ ten regi on , w którym pos³u gi wa³? K. K. : Niew¹tpliwie pó³nocna czê æ zwi¹zana jest z zimnem, a tak¿e z tragiczn¹ przesz³o ci¹ Polaków: wcze niejsz¹ i najbli¿sz¹ (II wojna wiatowa). Pracuj¹c w Kazachstanie, spotka³em w Astanie i w miejscowo ciach wzd³u¿ rzeki Iszym ludzi, którzy pamiêtali wywiezienie. Byli to g³ównie Polacy, mieszkaj¹cy poza granicami Rzeczypospolitej, osoby z okolic Kamieñca Podolskiego, ¯ytomierza, zes³ani jeszcze w latach 30. XX wieku w ten region. To by³o co strasznego, wywo¿ono ich, zostawiano samych sobie, bez domów, bez niczego. Ludzie ci musieli do zimy wykopaæ sobie ziemianki, ¿eby jako prze¿yæ. By³ tam g³uchy step, nic wiêcej. Je¿eli chodzi o Kirgizjê, to jedna z piêciu rodkowoazjatyckich by³ych republik sowieckich. Wiêkszo æ ludno ci to muzu³manie. Pracowa³em na po³udniu kraju, w Jalalabadzie. To czê æ kraju zdecydowanie bardziej muzu³mañska. Po³udnie Kirgistanu bardzo ró¿ni siê od pó³nocnej czê ci kraju zarówno pod wzglêdem klimatycznym, jak i kulturowym, co ma równie¿ wp³yw na pracê misyjn¹ w naszych niewielkich wspólnotach. P. L. : N a czym pol ega ojca praca m i syjn a? K. K. : By³a to podstawowa praca misyjna. Oprócz parafii w Jalalabadzie misjonarze odwiedzali oko³o 30 rozsianych po ca³ym kraju katolickich wspólnot, gdy¿ w tych miejscowo ciach by³ tylko jeden ko ció³, ale by³o kilka punktów, w których znajdowali siê wierni, w ma³ych grupach (od kilkunastu do kilkudziesiêciu osób), wiêc Msza wiêta by³a odprawiana w prywatnych mieszkaniach. Trzeba by³o raz w miesi¹cu odwiedziæ z Msz¹ wiêt¹. Taki objazd zaczyna³o siê ju¿ w sobotê po po³udniu, w niedzielê Msza wiêta w mie cie, a pó niej jecha³o siê jeszcze na 2 3 Eucharystie. W zakres pracy wchodzi³a równie¿ katecheza dzieci, sakramenty, przygotowanie do ma³¿eñstwa, du¿o pracy charytatywnej (pomoc w domach inwalidów, domach dziecka, domach starców, wiêzieniach).
.1 4
nie proszono mnie, ¿ebym przeszed³ na islam. Raz podczas tych niepokojów zwi¹zanych z demonstracjami odno nie karykatur Mahometa. Drugi raz, jak pomagali my przyjecha³y Siostry Matki Teresy i pomogli my ponad 11 00 rodzinom uzbeckim, których domy zosta³y zniszczone, spalone podczas walk etnicznych. Kiedy kupowali my potrzebne rzeczy na du¿ym rynku, podszed³ muzu³manin i mówi: jeste cie dobrzy, pomagacie ludziom poszkodowanym w czasie konfliktu, ale tylko jednego brakuje, ¿eby przyj¹³ islam i bêdziesz zbawiony. Doceniono to, co Ko ció³ robi³, jednak mówiono: fajni jeste cie, ale wiêksz¹ rado ci¹ by³oby, kiedy przyjêliby cie islam. P. L. : Czy wyjazd n a m i sje to szczegól n e powo³an i e? K. K. : Nie oddzielam tego. Dla mnie jest to jedno. Czy jestem w Polsce, w Toruniu, czy tu jestem, czy nie, mog¹ mnie zast¹piæ dziesi¹tki osób. Ale trudniej jest pojechaæ na takie placówki. Warunki, sytuacja: chrze cijañstwo jest w mniejszo ci, chwilami na granicy prze ladowania, nic mu nie sprzyja. To jest wielkie wyzwanie i czujê, ¿e mo¿na wiele tam zrobiæ. Zawsze powtarza³em kiedy muzu³manie mnie zaczepiali, pytaj¹c kim jestem, co tu robiê skoro muzu³manie s¹ w Europie, to dlaczego chrze cijanie maj¹ st¹d uciekaæ? Bêd¹ chrze cijanie, je¿eli my tam bêdziemy, je¿eli Ko ció³ bêdzie, a je¿eli Ko ció³ siê wycofa, to ci ludzie strac¹ swoje korzenie i zostan¹ sami. P. L. : J aki e cech y powi n i en posi ad aæ m i sjon arz? K. K. : Chêæ s³u¿enia innym ludziom w ró¿nych warunkach, bardzo czêsto ró¿nych od tych w Polsce. Otwarcie na kontakt z innymi religiami, szacunek dla tych religii. Nie mo¿e zapominaæ o ewangelizacji. I to, czego do wiadczy³em w tych krajach dzie³a mi³osierdzia, które nieraz wiêcej znacz¹ i mówi¹, czym Ko ció³ jest rzeczywi cie. Pamiêtam, kiedy spotka³em pewn¹ Kirgizkê, która pierwszy raz przysz³a, powiedzia³a, ¿e jej mama mówi³a: je¿eli chcesz szukaæ mi³osierdzia, to id do chrze cijan. Byæ otwartym, widzieæ inne religie. Nie zapominaæ o tym, dlaczego cz³owiek tu jest; wspieraæ wiarygodno æ Ko cio³a ewangelizacj¹ i dzie³ami mi³osierdzia. P. L. : Co d a³y ojcu m i sje? K. K. : To wielkie s³owo. W takim wschodnim pojêciu, w Ko ciele prawos³awnym mówi siê: po co idzie cz³owiek do klasztoru w monastyr? ¯eby siê nawróciæ, ¿eby zbawiæ swoj¹ duszê. Na misjach jest to droga cz³owieka do Boga, realizacja powo³ania, nawrócenia. P. L. : Dzi êku jê za rozm owê.
AUTOR: PAWEŁ LUBRAŃSKI
TAGI: KOŚCIÓŁ, MISJE, MIŁOSIERDZIE, MODLITWA
WWW: PODAJ-DALEJ.INFO/NODE/3745
PD46.DZIELMY SIĘ, WWW.PODAJ-DALEJ.INFO
SKAUTING - PRZYGODA ŻYCIA TRAFIŁEM DO SKAUTINGU PONAD 1 0 LAT TEMU. BYŁA TO ODPOWIEDŹ BOGA NA POSZUKIWANIA MŁODEGO CZŁOWIEKA, KTÓRY NIE DO KOŃCA WIEDZIAŁ, CO ZROBIĆ ZE SWOIM ŻYCIEM. DOM, SZKOŁA, KOLEDZY, SPORT, TELEWIZJA, KOMPUTER. N ORMALKA. JEDNAK CZY TAKIE ŻYCIE DAJE SZCZĘŚCIE? PONIEKĄD TAK, ALE... WSZYSTKO PRZEZ DUCHA ŚWIĘTEGO
Po przeprowadzce na warszawskie Bielany, upodoba³em sobie Mszê wiêt¹ o godzinie 9:30 w mojej nowej parafii parafii wiêtego Zygmunta. Mia³em tam sta³e miejsce, w bocznej kaplicy, gdzie co tydzieñ mo¿na mnie by³o spotkaæ. Dwa tygodnie po swoich 18-tych urodzinach zaspa³em... Obudzi³em siê o godzinie 9:22 i stwierdzi³em, ¿e ju¿ nie zd¹¿ê do ko cio³a. Poszed³em wiêc na Eucharystiê o 11 by³a to Msza dla dzieci. Og³oszenia zbli¿a³y siê do koñca, gdy do ambony podszed³ m³ody mê¿czyzna w mundurze. Dowiedzia³em siê wtedy, ¿e s¹ w Polsce Skauci Europy - Stowarzyszenie Harcerstwa Katolickiego Zawisza . Harcerz zacz¹³ zapraszaæ ch³opców w wieku 12-17 lat do dru¿yny harcerskiej dzia³aj¹cej w Lasku Bielañskim. Pomy la³em sobie wtedy - No tak, za pó no... . Po chwili okaza³o siê, ¿e zaprasza te¿ starszych, którzy byli kiedy harcerzami albo nie byli, a chcieliby spróbowaæ do powstaj¹cej ekipy wêdrowników. Wtedy, patrz¹c na o³tarz, us³ysza³em w sercu Id do niego . Poszed³em. Pozna³em Bartka, trochê mi poopowiada³, wzi¹³ ode mnie numer telefonu i powiedzia³, ¿e jaki szef do mnie zadzwoni. Zadzwoni³ po kilku dniach, spotkali my siê, pojecha³em na pierwsz¹ wêdrówkê, na której zmarz³em (by³ to marzec), podar³em spodnie o drut kolczasty, ale pozna³em wietnych ludzi, którzy ¿yj¹ wedle okre lonych zasad, dla których wiara jest podstaw¹ ¿ycia nie tylko w teorii. Coraz bardziej wchodzi³em w skauting, poznawa³em nowe osoby, za³o¿y³em mundur, by³y oczywi cie momenty kryzysowe, gdy nie wiedzia³em, czy to jest dla mnie, ale z pomoc¹ Boga przetrwa³em je. I w ten sposób minê³o ju¿ 10 lat... SKAUCI EUROPY
Co mnie tak zachwyci³o? Przecie¿ mia³em swoje pouk³adane ¿ycie, powoli zaczyna³em my leæ o studiach, chodzi³em do ko cio³a, czas wolny potrafi³em sobie zagospodarowaæ. A tu nagle jakie dodatkowe obowi¹zki. Sk¹d ja wezmê czas na to? Braterstwo. Przygoda. Jasne, okre lone zasady. M³odzi ludzie z pasj¹. S³u¿ba dla innych. Poznawanie Boga. Sta³y spowiednik. Opiekun Drogi. Wymarsz Wêdrownika. Semper Parati. Wêdrówka w Rumunii. Próba Szlaku... Takie has³a us³ysza³em na pocz¹tek. Przeczyta³em te¿ w ulotce otrzymanej od Bartka: Stowarzyszenie jest ruchem wychowawczym, pos³uguj¹cym siê metod¹ harcersk¹, opartym na zasadach religii rzymskokatolickiej oraz uczestnicz¹cym w wielkiej wspólnocie wiary i dzia³ania, jak¹ jest Federacja Skautingu Europejskiego. [ ] Dru-
g¹, oryginaln¹ cech¹ skautingu jest, wydawa³oby siê «szalony» pomys³ wychowania m³odych przez m³odych. Dziêki Prawu Harcerskiemu akceptowanemu przez wszystkich, m³odzi s¹ odpowiedzialni jedni za drugich, wykonuj¹c bardzo konkretne zadania w zastêpie . Sama Federacja powsta³a 1 listopada 1956 roku w Kolonii, za³o¿yli j¹ m³odzi Francuzi i Niemcy, jako odpowied na postêpuj¹c¹ sekularyzacjê, a tak¿e niew³a ciwy wed³ug nich kierunek obrany przez ówczesnych szefów skautingu. Przez kilka lat tworzony by³ program nowej organizacji, jednak od samego pocz¹tku by³ on oparty o trzy filary: - skauting Baden-Powella, wzbogacony my l¹ francuskiego jezuity ojca Jacquesa Sevina, - wiara katolicka, - jedno æ i braterstwo w Europie. W Polsce Skauci Europy zaczêli pojawiaæ siê w latach 80. ubieg³ego wieku i uczestniczyæ w pielgrzymkach do Czêstochowy. Stowarzyszenie Harcerstwa Katolickiego Zawisza , które powsta³o w Lublinie, zosta³o przyjête oficjalnie do FSE w 1997 roku. W 2003 roku Federacja zosta³a uznana przez Papiesk¹ Radê ds. wieckich jako miêdzynarodowe prywatne stowarzyszenie wiernych na prawie papieskim. W chwili obecnej w Europie jest 55000 skautów, w Polsce liczba zbli¿a siê do 2500 osób. ŻYCIE CODZIENNE
Oczywi cie, mog¹ byæ wznios³e idea³y, super pomys³y, ale jak je zrealizowaæ? Metoda skautowa jest dostosowana do wieku oraz do p³ci. Czego innego potrzebuj¹ ch³opcy w wieku 10 lat, czego innego kobiety maj¹ce lat 19... Dlatego te¿ najlepiej przej æ przez ca³¹ formacjê harcersk¹, od wilczka do przewodniczki/wêdrownika. Ale nic nie stoi na przeszkodzie, by wst¹piæ do skautingu, bêd¹c ukszta³towan¹ osob¹. Z co najmniej dwóch powodów: po pierwsze, by pog³êbiæ swoj¹ w³asn¹ formacjê, jeszcze bli¿ej zaprzyja niæ siê z Jezusem i wcieliæ w ¿ycie idea³y zawarte w Prawie Harcerskim; po drugie, by s³u¿yæ innym, daæ dzieciom i m³odzie¿y (którzy nie wiedz¹, co zrobiæ ze swoim ¿yciem, marnuj¹ je przed komputerem) mo¿liwo æ uczestniczenia w tej wielkiej przygodzie. Osobi cie uwa¿am, ¿e skauting jest jedn¹ z najlepszych metod wychowawczych. W Polsce przez ostatnie lata próbowali my zrozumieæ, o co w tym tak naprawdê chodzi, czym siê ró¿ni od harcerstwa, jak zrobiæ, aby te zasady wprowadziæ w ¿ycie i zwiêkszyæ liczbê skautów, nie zaniedbuj¹c jako ci i nie zmniejszaj¹c wymagañ. I uda³o siê. W zesz³ym roku po raz pierwszy przekroczyli my liczbê 2000 osób w Polsce, teraz liczba ta zbli¿a siê do 2500. Jednocze nie nowe jednostki wcale nie odbiegaj¹ poziomem od tych, które maj¹ ju¿ d³ug¹ tradycjê. Rodzice i spo³eczeñstwo w wielu miastach widzi w skautingu alternatywê dla swoich dzieci formacjê, która zapewnia z jednej strony po-
trzebê przygody, przyja ni, odkrywania wiata, ale nie zapomina o s³u¿bie innym, kszta³towaniu charakteru, a przede wszystkim o d¹¿eniu do wiêto ci. A wszystko to w oparciu o wspólnotê, nie zapominaj¹c o indywidualno ci ka¿dego cz³owieka.
JEDNOŚĆ ŻYCIA
Co mi da³o te 10 lat? Mo¿e nie odmieni³y mojego ¿ycia o 180°, ale o 150° to na pewno... Zyska³em nowe spojrzenie na wiat, na innych ludzi, na podej cie do ¿ycia... A przede wszystkim zyska³em prawdziwego przyjaciela Jezusa Chrystusa. Od samego pocz¹tku chcemy przekazywaæ naszym podopiecznym, ¿e harcerzem jest ten, któremu siê chce oraz ¿e harcerzem nie jest siê tylko na zbiórkach, czy na obozie, harcerzem powinno siê byæ w ka¿dej sytuacji, w ka¿dym miejscu, do którego siê trafi...
NAJBLIŻSZE PLANY
Rok harcerski jest w pe³ni, co tydzieñ zastêpy maj¹ swoje zbiórki, odbywaj¹ siê wêdrówki, ró¿ne spotkania lokalne, jak i miêdzynarodowe. Z ciekawszych wydarzeñ, w najbli¿szym czasie, odbêd¹ siê: - warsztaty piewu w okolicach Warszawy (5-8 stycznia), - wêdrówka zimowa jarem Raduni dla wêdrowników (6-8 stycznia), - Wej cie Skauta - minikurs dla wszystkich zainteresowanych poznaniem i s³u¿b¹ w skautingu Warszawa (25-26 lutego) - wiêto Federacji dla harcerek, harcerzy, kandydatów oraz ich rodziców z pó³nocnej Polski, Grudzi¹dz (23-24 marca) - Wielkie Harce Majowe w oparciu o fabu³ê Ogniem i mieczem , zamek w Czersku nad Wis³¹ stanie siê Zbara¿em , a walczyæ o niego bêdzie 150 zastêpów harcerzy z ca³ej Polski. Jestem wdziêczny Duchowi wiêtemu, ¿e nie pozwoli³ mi 10 lat temu powiedzieæ nie , jestem wdziêczny za wszystkie przygody oraz za wszystkich ludzi, których mog³em spotkaæ dziêki skautingowi. Jestem wdziêczny za to, ¿e mog¹c s³u¿yæ innym, przede wszystkim kszta³towa³em siebie, poniewa¿ nic nie daje wiêkszego szczê cia ni¿ s³u¿ba innym, szczególnie tym najmniejszym... Wiêcej informacji o Skautach Europy znajdziecie na stronie: www.skauci-europy.pl
PRZYRZECZENIE HARCERSKIE:
.1 6
Na mój honor, z ³ask¹ Bo¿¹, przyrzekam ca³ym ¿yciem s³u¿yæ Bogu, Ko cio³owi, mojej Ojczy nie i Europie chrze cijañskiej, w ka¿dej potrzebie nie æ pomoc bli nim i przestrzegaæ Prawa Harcerskiego .
AUTOR: M ICHAŁ PAŁAMARZ-PODGÓRNY
TAGI: HARCERSTWO, SKAUTING
WWW: PODAJ-DALEJ.INFO/NODE/3744
PD46.DZIELMY SIĘ, WWW.PODAJ-DALEJ.INFO
M ÓJ PIERWSZY RAZ... J A I DZIECI ? KTO BY POMYŚLAŁ. ZACZYNAŁAM MIEĆ OBAWY, CZY MOŻE I MNIE DOTYCZY ZJAWISKO NAZYWANE PRZEZ NIEKTÓRYCH BRUTALNIE DZIECIOWSTRĘTEM . U ZASADNIONE CZY NIE, NIE WIEM . ZRESZTĄ TERAZ NIE CZAS SIĘ NAD TYM ZASTANAWIAĆ, BO TEGO , CO SIĘ ZDARZYŁO , NIC JUŻ NIE ZMIENI .
I co? Idziemy do domu dziecka? , pad³o pewnego razu pytanie. Pomys³ zyska³ aprobatê wiêkszo ci zgromadzonych. Oczywi cie niektórym wyj cie kolidowa³o z wcze niejszymi planami, ale w koñcu uda³o siê ustaliæ termin. Nasz plan ogranicza³ siê jedynie do ustalenia terminu, reszta jak zwykle by³a spontanicznym dzia³aniem (to chyba co , co najlepiej nam wychodzi). Wracaj¹c do pytania, to powinna zapaliæ mi siê w g³owie czerwona lampka z napisem: Uwaga! , po czym powinno staæ siê co , co by mnie za wszelk¹ cenê od tego pomys³u odwodzi³o. Ale nie. Nic takiego nie nast¹pi³o. Dobrze to czy le nie wiem. Chocia¿, patrz¹c z perspektywy czasu, przychylam siê do wniosku, ¿e nie by³o to do koñca z³e.
w¹. Dziwne by³o tylko to, ¿e nie odezwa³ siê mój zupe³nie irracjonalny lêk przed nieznanym, przed wej ciem w nowe miejsca, miêdzy obcych ludzi, który towarzyszy mi odk¹d tylko pamiêtam. By³am niespotykanie spokojna, a dotychczas mia³am ma³o sytuacji, w których by³am tak spokojna. Dziwne. W koñcu dotarli my na miejsce. Po krótkim oczekiwaniu wpuszczono nas do rodka. W zwi¹zku z tym, ¿e by³ to czas przed wi¹teczny, podczas tej wizyty mieli my okazjê pomóc trochê w przygotowywaniu wystroju pomieszczeñ, np. w ubieraniu choinek. Dziêki temu mogli my równie¿ zapoznaæ siê z funkcjonowaniem instytucji, jak¹ jest dom dziecka. Mogli my na w³asne oczy zobaczyæ, jak wygl¹da ¿ycie codzienne. I choæ by³a to tylko namiastka, to jednak dawa³a pewien obraz rzeczywisto ci. PIERWSZE SPOTKANIE
W. jak zwykle biega³ wszêdzie, a my do æ spontanicznie podzielili my siê na mniejsze grupki i rozeszli my siê po poszczególnych piêtrach. Moja grupa mia³a mi³¹ pogawêdkê z jedn¹ z pañ wychowawczyñ, która u wiadomi³a nam kilka istotnych spraw w zwi¹zku z ewentualnymi kontaktami z podopiecznymi. Kiedy skoñczyli my zapoznawanie siê z terenem, zatrzymali my siê na jednym z piêter - bodaj¿e na drugim - i wspierali my dzieciaki w dekorowaniu drzewka. Tak nam min¹³ czas bardzo szybko. Dane nam by³o równie¿ uczestniczyæ, choæ chyba nie powinni my, w rozmowie wychowawczej pani dyrektor z dzieæmi z jednej grupy. By³a to rozmowa do æ delikatna, ale pojawi³ siê pewien problem, w rozwi¹zaniu którego mogli my okazaæ siê pomocni. Mimo i¿ by³ to pi¹tek, czyli dzieñ w którym nie ma tzw. odrabianek, to pojawi³a siê potrzeba, a nawet konieczno æ powtórzenia pewnej partii materia³u z historii z pewn¹ dziewczynk¹. Na wolontariuszy pad³ blady strach. Zapad³a cisza. W oczach widaæ by³o przera¿enie, w g³owach k³êbi³y siê my li o jak najszybszej ewakuacji. Ka¿dy spogl¹da³ na kogo innego b³agalnym wzrokiem. W czasie tego naszego zawieszenia pani dyrektor wysuwa³a argumenty, ¿e to nic trudnego, ¿e wystarczy tylko powtórzyæ, ¿e to tylko pó³ godzinki itd. Znowu odpowiedzia³a jej cisza pe³na napiêcia. I dosz³o do zdrady. Tak, do zdrady. Nie wiedzieæ czemu, moja w³asna, prywatna, osobista prawa rêka posz³a w górê i jeszcze dodatkowo klepnê³am, ¿e w sumie to ja mogê. A gdzie w rodku inny g³os krzycza³: Co ty robisz? Czy ty siê w ogóle s³yszysz?! Zastanów siê nastêpnym razem, zanim co powiesz, i to porz¹dnie zastanów, nawet i kilka razy .
PRZYGOTOWANIA
Klamka zapad³a. Zbiórka pod domkiem, a ¿e zima by³a, to przenie li my siê do rodka i umiejscowili my w okolicy schodów. I siê zaczê³o. Teoria - tzn. pogadanka o dzieciach, o domu dziecka, o specyfice itd. - w wykonaniu naszego ówczesnego koordynatora stanowi³a do æ oryginalne po³¹czenie. Do tego jeszcze nasze pytania, które mog³y doprowadziæ do za³amania. Jednak W. dzielnie walczy³, odpowiadaj¹c na ka¿de, co zapewniam, nie by³o ³atwym zadaniem. I generalna zasada: Po prostu b¹d cie sob¹ . wietna rada, nie ma co. Tylko co to znaczy: byæ sob¹. Czy ja wiem, kim tak naprawdê jestem? Ale to temat na inn¹ okazjê. X: A co mam zrobiæ, je li dziecko podejdzie do mnie i zacznie mnie kopaæ. Czy mogê mu oddaæ? W: Tak, mo¿esz. To znaczy NIE! Nie mo¿esz. Mo¿esz wtedy np. zapytaæ, czy lubi graæ w pi³kê. X: A mogê je odes³aæ do ciebie i powiedzieæ, ¿e ciebie mo¿e skopaæ? W: Mo¿esz. Tak mniej wiêcej wygl¹da³o nasze przygotowanie teoretyczne. A po pytaniu o to, kto by³ w domu dziecka (jakkolwiek brzmi¹cym) rzuconym w t³um, ka¿dego (ale nie W.) mog³y dopa æ w¹tpliwo ci co do celowo ci i ewentualnych korzy ci naszej wizyty, poniewa¿ zg³osi³a siê jedna osoba.
STRASZNE ZADANIE
S³owo siê rzek³o, wiadomo co dalej. W tym momencie prawdopodobnie jedyn¹ zadowolon¹ osob¹ by³a pani dyrektor. To by³ koniec
ROZEZNANIE TERENOWE
Nie zra¿eni tym, po teoretycznym przygotowaniu, ruszyli my w kierunku ulicy Bydgoskiej. Szli my, umilaj¹c sobie czas rozmo-
.1 8
naszej wizyty w domu dziecka. Naszej , poniewa¿ wszyscy kierowali siê do drzwi wyj ciowych, a ja zosta³am sama. Zostawili mnie SAM¥ w ród obcych ludzi, w obcym miejscu. To¿ to siê nie godzi! Wtedy tak mi siê wydawa³o, ale przecie¿ sama nie by³am;) Na dodatek W. zapyta³ jeszcze, czy sobie poradzê i trafiê do domu. A sk¹d ja mia³am to wiedzieæ?! Odpowiedzia³am, ¿e jasne, dam radê (choæ przekonania w tym nie by³o). Potem jeszcze nak³ama³ dziewczynce, ale o tym mo¿e innym razem. S³uchaj¹c go, prawdopodobnie sama mia³am zdziwion¹ minê. Na szczê cie dziewczynka nie zwraca³a na razie na mnie uwagi, tzn. na moj¹ mimikê, ale do æ uwa¿nie s³ucha³a i chyba nawet uwierzy³a w bajki opowiedziane przez W. mo¿e to i dobrze, bo przynajmniej nie zignorowa³a mnie. Zadanie jasno okre lone, wiêc do dzie³a. Powtarza³y my materia³, choæ dziewczynka bardzo szybko siê zniechêci³a, gdy¿ stwierdzi³a, ¿e ona ju¿ wszystko wie. Ciekawe za³o¿enie. W koñcu to nie mnie mia³o zale¿eæ, ¿eby jak najszybciej i najskuteczniej powtórzyæ materia³. Zaczê³o siê kombinowanie na ró¿ne sposoby: branie mnie na lito æ albo straszenie mnie, ¿e powie, ¿e siê nad ni¹ znêcam. To id i powiedz, proszê bardzo, droga wolna , powiedzia³am jej. Posz³a, ale po kilku minutach wróci³a z nastawieniem, ¿e jednak dokoñczymy. Nie powiem, ¿e by³o ³atwo, ale po co tam jednak zosta³am. Z ró¿nymi przerywnikami, ale uda³o siê powtórzyæ wszystko. Co prawda, czas przeznaczony na historiê znacznie siê wyd³u¿y³, ale nic to, nie o to przecie¿ chodzi. Uff. Uda³o siê, ale czy mia³o to potem odzwierciedlenie w szkole, tego niestety nie wiem. Wiem jedynie, ¿e bardzo du¿o zale¿a³o od tej dziewczynki, od jej nastawienia. Bo je li podchodzi³a do tego od razu na nie , to mog³am tam nawet na rzêsach stawaæ i nic z tego by nie wysz³o. Mo¿na? Mo¿na. Okaza³o siê, ¿e nie jest ze mn¹ tak le, ¿e jeszcze co potrafiê, choæ do tej pory zupe³nie nie widzia³am siê w takiej lub podobnej roli, zw³aszcza bior¹c pod uwagê moje przekonanie o braku cierpliwo ci do znoszenia czyich humorów. A jednak. Tak w³a nie zaczê³a siê na dobre moja przygoda z domem dziecka. Mo¿e nie zawsze by³o ³atwo, ale w³a nie o to chodzi;) Du¿o wa¿niejsze jest to, co dzieje siê jakby pomiêdzy, co , czego nie da siê ³atwo opisaæ. Bo tak naprawdê dajemy niewiele, ale w zamian zyskujemy du¿o wiêcej, gdy¿ - jak mo¿emy przeczytaæ w Dziejach Apostolskich - Wiêcej szczê cia jest w dawaniu ani¿eli w braniu .
AUTOR: PAULINA M AŁKOWSKA
TAGI : DZIENNIK, POMOC, WOLONTARIAT
WWW: PODAJ - DALEJ. INFO / NODE/3736
PD46.DZIELMY SIĘ, WWW.PODAJ-DALEJ.INFO