3 minute read

One season wonder?

Tak brzmiała większość światowych nagłówków po dopiero co zakończonym sezonie 2017/18. Wszystkie z nich dotyczyły jednego gracza z czerwonej strony Liverpoolu – Mohameda Salaha. Ten wówczas 26-letni Egipcjanin przebojem wdarł się do piłkarskiego topu. Mimo tego, że Liverpool w lidze zajął czwarte miejsce, to sensacyjnie doszedł do finału Ligi Mistrzów.

KACPER KOSTERNA

Advertisement

Niestety finał nie był udany zarówno dla Mo jak i całego Liverpoolu. Salah z powodu kontuzji barku musiał przedwcześnie zakończyć rywalizację po zaledwie pół godzinie gry. Nie przeszkodziło to prawoskrzydłowemu wykręcić kosmicznych liczb przez cały sezon. W pięćdziesięciu pięciu występach Egipcjanin aż czterdzieści cztery razy umieszczał piłkę w siatce oraz szesnaście razy asystował przy bramce. Po tak wspaniałym sezonie, pełnym przepięknych bramek, świetnych dryblingów oraz wspólnych celebracji z Sadio Mané oraz Roberto Firmino, kibice The Reds wierzyli, że upragnione trofeum ligowe jest coraz bliżej Anfield, a dziennikarze sportowi na całym świecie zadawali sobie pytanie, czy Mo Salah powtórzy ten jakże udany sezon?

Aktualnie mamy końcówkę trzeciego kwartału 2020 roku, za sobą dopiero dwie kolejki sezonu 2020/21, a nasz egipski skrzydłowy ma już na swoim koncie hattricka zdobytego w pierwszej kolejce przeciwko drużynie Leeds. Co prawda sezon 2018/19 oraz 2019/20 nie były aż tak przebojowe w wykonaniu ,,Faraona”, jednak wciąż był jednym z najważniejszych oraz najbardziej bramkostrzelnych zawodników klubu z Anfield Road. W poprzednim sezonie znalazł się również w piątce najlepszych asystentów ligi. Przez trzy lata pobytu w Liverpoolu Mo pobił i wciąż pobija rekordy zarówno klubowe jak i ligowe. Zdobył on najwięcej bramek w jednym sezonie od kampanii 1995/96 i pobił klubowy rekord należący dotychczas do Fernando Torresa, który pierwsze pięćdziesiąt bramek zdobył w 72 meczach. Egipcjaninowi wystarczyło do tego jedynie 69 spotkań. Jest on również na drugim miejscu w ilości zdobytych bramek (70) przy rozegranych stu meczach. Przed nim plasuje się jedy

nie ikona angielskiej piłki – Alan Shearer. Za prawoskrzydłowym The Reds są tacy zawodnicy jak Ruud Van Nistelrooy, Sergio Agüero, czy Fernando Torres.

Zostaje nam przemyśleć, jaki będzie sezon 2020/21 dla naszego egipskiego snajpera? Zdecydowanie jest to okropnie trudne zadanie. Z jednej strony wcześniej wspomniany hat-trick z podopiecznymi Marcela Bielsy oraz po dwóch kolejkach największa ilość wykreowanych sytuacji, z drugiej jednak sytuacje nie do przewidzenia jak kontuzje. Miejmy nadzieję, że tak jak w poprzednich sezonach, tak i w tym większe kontuzje będą omijać ulubieńca fanów Liverpoolu szerokim łukiem. To, o czym również warto wspomnieć po pierwszych dwóch spotkaniach, to bardzo duży luz oraz świeżość w grze Salaha. Zdecydowanie w końcówce zeszłego sezonu tego brakowało. Widać to głownie po ruchach oraz dryblingu Egipcjanina. Nie traci głupio piłki, z ogromną łatwością porusza się po boisku oraz tak samo prosto mija rywali. Ważne jest również to, że nie biega rozkojarzony po placu gry (co niestety ostatnimi czasy zdarza się naszemu brazylijskiemu magikowi). Nie ma też co się zbytnio napalać, gdyż w piłce jest jak w życiu - występują częste wzloty oraz upadki.

Podsumowując, po pierwszych kolejkach Premier League osobiście jestem przekonany, że nowy sezon będzie należeć do Mo Salaha. Może nie być on tak dobry, jak ten na przełomie 2017 i 2018 roku, lecz już teraz wiem, że Egipcjanin będzie liczyć się w walce o trzecią już koronę króla strzelców. Jestem również tego zdania, że Mo Salah nie jest i nigdy nie był gwiazdą jednego sezonu, gdyż jest on nieprawdopodobnie ważna postacią na Anfield. Pokazują to nie tylko wspaniałe liczby, czy rekordy, ale też same występy oraz słowa kolegów z drużyny, którzy są pod niemałym wrażeniem występów ,,Faraona”.

ONE SEASON WONDER?

Tak brzmiała większość światowych nagłówków po dopiero co zakończonym sezonie 2017/18. Wszystkie z nich dotyczyły jednego gracza z czerwonej strony Liverpoolu – Mohameda Salaha. Ten wówczas 26-letni Egipcjanin przebojem wdarł się do piłkarskiego topu. Mimo tego, że Liverpool w lidze zajął czwarte miejsce, to sensacyjnie

This article is from: