11 minute read
Inauguracje z prawdziwej „grubej rury
Inauguracje sezonu to zawsze bardzo ekscytujący moment dla kibiców. Powrót klubowej piłki po okresie wakacyjnym sprawia, iż życie fana futbolu wraca do normalności. Normal ności, którą tak wszyscy kochamy. I choć popularne przysłowie mówi, że „prawdziwych mężczyzn nie poznaje się po tym jak zaczynają, lecz jak kończą”, tak pewny start sezonu z wielki mi emocjami jest bardzo ważny w kontekście budowania morale drużyny. Liverpool nieraz tworzył zapierające dech w piersiach widowiska w pierwszej kolejce sezonu i właśnie najcie kawsze z tych występów zobaczycie w tym artykule. Zapraszam na Top 10 inauguracji sezonu przez The Reds!
MIKOŁAJ SARNOWSKI
Advertisement
Liverpool- Arsenal 1-1 15.08.2010r.
Na Anfield zawitał zespół Arsenalu. Podopieczni Arsėne'a Wengera przyjeżdżali do Liverpoolu jako trzeci zespół ubiegłego sezonu, więc liczyli na zwycięstwo. W pierwszej połowie mecz był bardzo szarpany, żaden z zespołów nie dominował wyraźnie nad drugim. Kluczowa dla przebiegu drugiej części spotkania była akcja z pierwszej doliczonej minuty. Joe Cole, który debiutował w tym meczu w barwach The Reds w Premier League, wyleciał z boiska z czerwoną kartką. Anglik brutalnym wślizgiem wyciął Laurenta Koscielnego biorąc nogi Francuza w tzw. kleszcze. Z uwagi na brak jednego zawodnika oczywiste było, że podopieczni Roya Hodgsona będą musieli bazować głównie na kontratakach. Taki plan na resztę pojedynku zaczął być jeczecze bardziej wskazany w 46. minucie, kiedy to David N'gog huknął jak z armaty w krótki róg bramki chronionej przez Manuela Almunię i wyprowadził The Reds na prowadzenie. Po utracie bramki The Gunners zaczęli stopniowo przejmować inicjatywę, dłużej utrzymywali się przy piłce, lecz nie mogli znaleźć sposobu na pokonanie Pepe Reiny, który dzielnie stawał na wysokości zadania. Gdy już fani z Liverpoolu witali się z gąską w ogródku, Hiszpan niestety postanowił zaprzepaścić swój cały wcześniejszy dorobek i w kuriozalny sposób wpakował sobie piłkę do siatki. Jak to dokładnie uczynił? Rosicky po
15.08.2010 r. Pepe Reina strzelił sobie bramkę i Arsenal zremisował na Anfield z Liverpoolem fot.: rtve.es
INAUGURACJE Z PRAWDZIWEJ „GRUBEJ RURY”!
Inauguracje sezonu to zawsze bardzo ekscytujący moment dla kibiców. Powrót klubowej piłki po okresie wakacyjnym sprawia, iż życie fana futbolu wraca do normalności. Normalności, którą tak wszyscy kochamy. I choć popularne przysłowie mówi, że „prawdziwych mężczyzn nie poznaje się po tym jak zaczynają, lecz jak kończą”, tak pewny start sezonu z wielkimi emocjami jest bardzo ważny w kontekście budowania morale drużyny. Liverpool nieraz tworzył zapierające dech w piersiach widowiska w pierwszej kolejce sezonu i właśnie najciekawsze z tych występów zobaczycie w tym artykule. Zapraszam na Top 10 inauguracji sezonu przez The Reds!
MIKOŁAJ SARNOWSKI
słał centrę w pole karne, Reina niepewnie wyszedł z linii bramkowej i Chamakh go uprzedził, lecz piłka trafiła w słupek, a bramkarz Liverpoolu zamiast ją złapać lub wybić poza pole gry, wbił ją sobie prosto do bramki. Niezwykle dramatyczny mecz, który fanów z czerwonej części Merseyside musiał boleć przez długi czas.
Liverpool- Chelsea 1-2 17.08.2003r.
Drugie otwarcie z gatunku tych nieprzyjemnych. Liverpool gościł u siebie londyńską Chelsea, która naszpikowana nowymi nabytkami (pięciu z nich zagrało od początku) zamierzała podbić Anfield. Jednak to stały bywalec w podstawowej 11stce the Blues, czyli bramkarz Carlo Cuducini błyszczał najbardziej. Kilkukrotnie uchronił swój zespół przed utratą gola. Ta nieskuteczność zemściła się na The Reds w 25 minucie. Chelsea przeprowadziła akcję prawą stroną boiska, a płaskie dośrodkowanie mocnym strzałem wykończył Veron. Lecz prawdziwe emocje miały dopiero nadejść w ostatnim kwadransie spotkania. Po wyrzucie z autu w pole karne, Wayne Bridge sfaulował El-Hadji Dioufa i sędzie podyktował rzut karny. Do piłki podszedł Michael Owen, lecz fatalnie przestrzelił. Szczęśliwie dla niego i wszystkich sympatyków Liverpoolu, arbiter postanowił powtórzyć jedenastkę, przez zbyt szybkie wyjście bramkarza za linię bramkową. Drugi raz Anglik się nie pomylił i doprowadził do remisu. The Reds ewidentnie zbyt szybko się rozluźnili po uzyskaniu wyrównującego trafienia, ponieważ 8 minut później Jimmy Floyd Hasselbaink otrzymał długie podanie, pięknym przyjęciem minął pilnującego go obrońcę i płaskim uderzeniem w długi róg bramki strzeżonej przez Jerzego Dudka dał Londyńczykom 3 punkty na inaugurację sezonu 03/04.
Middlesbrough- Liverpool 3-3 17.08.1996r.
W pierwszej kolejce zespół Roya Evansa czekała podróż do Middlesbrough. I rozpoczęła się ona naprawdę fantastycznie. W 4. minucie swoją pierwszą bramkę dla The Reds zdobył Stig Inge Bjørnebye. Niestety po 22 minutach Juninho przeprowadził rajd lewą stroną boiska i został sfaulowany w polu karnym, a 'wapniaka' na gola zamienił pewnym strzałem Fabrizio Ravanelli. Gospodarze cieszyli się z remisu niezwykle krótko, ponieważ już w 29. minucie kapitan Liverpoolu - John Barnes po centrze Jasona McAteera wyprowadził swój zespół na prowadzenie. Jakby komukolwiek mało było emocji w pierwszej połowie, w 36. minucie The Boro szybko rozegrali rzut wolny tuż pod polem karnym Liverpoolu i po płaskiej centrze przeszywającej pole bramkowe piłkę do siatki wpakował ponownie Ravanelli. W drugiej połowie piłkarze obu drużyn zwolnili trochę tempo strzelania, bo Robbie Fowler zdobył bramkę dla Liverpoolu 'dopiero' w 65 minucie. Kibice the Reds liczyli, że już trzeci raz ich ulubieńcy nie dadzą sobie wyrwać z rąk korzystnego wyniku. Ku ich rozczarowaniu nie udało się to. Na 9 minut przed końcem regulaminowego czasu gry w zamieszaniu w polu karnym Fabrizio Ravanelli oddał strzał, który wturlał się obok bezradnego Davida Jamesa i tym samym skompletował hat-tricka, a Liverpoolczycy musieli wracać do domów raptem z jednym punktem.
Mecz otwarcia z Watfordem w 2017 roku, to nieistety kolejny niefortunny występ bramkarza The Reds. Tym razem Mignolet dał się pokonać aż trzykrotnie fot.: theguardian.com
Watford- Liverpool 3-3 12.08.2017r.
Jürgen Klopp i jego Liverpool w pierwszej kolejce sezonu 17/18 musieli stawić czoła ekipie Watfordu. Vicarage Road w tamtym czasie było terenem ciężkim, a Szerszenie drużyną, która potrafiła napsuć sporo krwi. I na potwierdzenie tejże tezy nie trzeba było długo czekać. Już w 8. minucie Stefano Okaka zdobył bramkę dla gospodarzy, wykorzystując dośrodkowanie z rzutu rożnego i z bliskiej odległości nie dal szans Mignoletowi na skuteczną interwencję. The Reds zabrali się do odrabiania strat i dopięli swego po 21 minutach. Szybką klepkę pomiędzy Mané, Moreno a Emre Canem wykończył Senegalczyk strzałem w prawy górny róg bramki. Jednakowoż domeną Liverpoolu w tamtym okresie była duża podatność na głupie błędy w defensywie, czego świadkiem kibice byli raptem po trzech minutach od uzyskania remisu. Watford przeprowadził akcję prawą flanką, dośrodkował płasko w pole karne, tam w wyniku walki wręcz na ziemię padli Matip i Okaka, a Trent Alexander-Arnold wybił piłkę wprost w leżącego kolegę z drużyny. Ta odbiła się pod nogi Abdoulaye'a Doucuré, który bez najmniejszych problemów wyprowadził gospodarzy na kolej
ne prowadzenie. W drugiej połowie Liverpoolczycy spięli się ostro i już po 10 minutach od rozpoczęcia gry doprowadzili do wyrównania. Debiutujący wówczas Mo Salah dał się sfaulować bramkarzowi Watfordu, a jedenastkę pewnie wykorzystał Roberto Firmino. Raptem 120 sekund później, Dejan Lovren zagrał długą piłkę do Firmino, który przelobował wychodzącego z bramki Gomesa, a futbolówkę do siatki wbił Salah rozpoczynając tym samym swój fenomenalny sezon strzelecki. Kibice The Reds już zaczynali świętować, lecz po raz kolejny dała się we znaki nieumiejętność w bronieniu przy stałych fragmentach gry i w 90 minucie wynik na 3-3 ustalił Britos. Bramka pełna kontrowersji, gdyż strzelec znajdował się na spalonym w momencie oddawania uderzenia, czyli w dobie VAR-u Liverpoolczycy wróciliby do Merseyside z 3 oczkami, a tak musieli zadowolić się raptem jednym punkcikiem.
Aston Villa- Liverpool 1-2 11.08.2007r.
Przejdźmy wreszcie do tych pozytywniejszych emocji. Mecz na Villa Park miał być przełamaniem, gdyż od trzech lat The Reds nie potrafili wygrać na inaugurację sezonu, a nowe nabytki, czyli Torres i Babel miały rozwiązać problem ze strzelaniem bramek. W 36. minucie Liverpool wyszedł na prowadzenie. Po dłu
gim podaniu Gerrarda strzał Torresa obronił co prawda bramkarz gospodarzy, lecz po tej interwencji do piłki dopadł Dirk Kuyt, który wstrzelił ją ponownie w pole bramkowe, a tam niefortunnie do własnej siatki wpakował ją Martin Laursen. Po tej bramce to rywale zaczynali powoli dochodzić do głosu, lecz do wyrównania doprowadzili dopiero w 86. minucie. Po zagraniu ręką w polu karnym Carraghera, jedenastkę pewnie wykorzystał Gareth Barry. To na szczęście nie załamało podopiecznych Rafy Beniteza, bo już minutkę później Liverpoolowi zwycięstwo dał kapitan Steven Gerrard, zdobywając absolutnie fenomenalnego gola bezpośrednio z rzutu wolnego.
Liverpool- Norwich 4-1 09.08.2019r.
Początek jakże dobrze nam znanego MISTRZOWSKIEGO sezonu i starcie Liverpoolu z beniaminkiem z Norwich. Przed meczem pojawiały się głosy, iż Kanarki mogą sprawić niespodziankę wicemistrzom Anglii, lecz na boisku nawet przez chwilę taka myśl nie przeszła nikomu przez głowę. The Reds kontrolowali grę i pierwszą bramkę zdoby
W 2019 r. nie było już niespodzianek, pewna wygrana z Norwich rozpoczęła marsza po upragiony tytuł mistrzowski fot.: weszlo.com
li już w 7. minucie za sprawą samobójczego trafienia Hanleya, który nieczysto trafił piłkę, próbując wybić dośrodkowanie Divocka Origiego. Po dwudziestu minutach było już 2-0 za sprawą Mohameda Salaha i jego dwójkowej akcji z Roberto Firmino, a po pół godzinie wynik podwyższył Virgil Van Dijk, zamieniając dośrodkowanie Alexandra-Arnolda z rzutu rożnego na bramkę. Strzelanie w tej połowie zakończył Origi, który zdobył również gola z głowy i to też po podaniu młodego prawego obrońcy. Niestety pierwsza część meczu nie obyła się bez pewnej skazy jaką był kontuzja Alissona Beckera. W drugiej połowie Liverpoolczycy spuścili nieco z tonu i Norwich wykorzystało to, zdobywając w 64. minucie bramkę honorową autorstwa Pukkiego.
Liverpool- West Ham 4-0 12.08.2018r.
Kolejna inauguracja sezonu na Anfield z czwórką z przodu, lecz o rok wcześniejsza. West Ham został ugodzony już po 19 minutach. Naby Keita rozprowadził piłkę na lewą stronę do Robertsona, który dośrodkował po ziemi do nabiegającego Salaha, a ten bezproblemowo zamienił je na gola. W drugiej minucie doliczonego czasu gry do pierwszej połowy wynik podwyższył Sadio Mané, dokładając nogę na pustą bramkę po dograniu Milnera. W 53 minucie Senegalczyk powiększył swój dorobek bramkowy, lecz bramka ta nie powinna zostać uznana, ponieważ znajdował się na pozycji spalonej. Wynik ustalił prawdziwym wejściem smoka Daniel Sturridge, który ledwo co zdążył wbiec na boisko, a już mógł cieszyć się z bramki po rzucie rożnym. Niesamowicie pewna wygrana Liverpoolczyków była zwiastunem naprawdę dobrej gry w przekroju całego sezonu, niestety, jak każdy dobrze pamięta, wtedy nie wystarczyła ona do zdobycia Mistrzostwa Anglii.
Crystal Palace- Liverpool 1-6 20.08.1994r.
Najbardziej okazałe zwycięstwo w całym zestawieniu. Prawdziwa demolka dokonana przez podopiecznych Roya Evansa rozpoczęła się od wykorzystanego rzutu karnego przez Jana Mølby'ego w 12. minucie. 120 sekund później było już 0-2, a strzelec pierwszej bramki zamienił się w asystenta przy trafieniu Steve'a McManamana, który po długim rajdzie ładnym strzałem w górny róg nie dał szans bramkarzowi. W
45. minucie gola dołożył Fowler, który wykorzystał katastrofalny błąd obrońcy nieudolnie wybijającego piłkę. Choć zaraz po przerwie Chris Armstrong dał niewielką nadzieję gospodarzom na odwrócenie losów spotkania, tak taki scenariusz nie miał szans się ziścić przy fantastycznie grających Liverpoolczykach. W 60 minucie. celnie główkował Ian Rush podwyższając wynik na 1-4. Dziesięć minut później swoją drugą bramkę zdobył McManaman, uderzając pod poprzeczkę z bliskiej odległości. Strzelanie zakończył legendarny walijski napastnik The Reds – Rush - ponownie głową, lecz tym razem po rzucie rożnym.
W 1994 roku na rozpoczęcie sezonu Liverpool urządził sobie ostre strzelaniena stadionie Crystal Palace. Bramki strzelali m.in. Ian Rush i Steve McManaman fot.: liverpoolecho.co.uk
Liverpool - Leeds United 4-3 12.09.2020r.
Tegoroczne otwarcie sezonu. Mistrz kraju kontra beniaminek, czyli na papierze sytuacja wydaje się być oczywista. Tak jednak nie było. Podopieczni Marcelo Bielsy napsuli sporo krwi The Reds, lecz głównie za sprawą indywidualnych błędów spotkanie to miało taki przebieg. Strzelanie rozpoczęli gospodarze już w 5 minucie. Po zagraniu piłki ręką w polu karnym przez Kocha jedenastkę wykorzystał Mohamed Salah. Pawie odpowiedziały w 12 minucie po pięknym rajdzie Harrisona, który ograł bezproblemowo Alexandra-Arnolda i Gomeza oraz nie dał szans Alissonowi. 20. minuta to już 2-1 dla Liverpoolu dzięki dośrodkowaniu Robertsona z kornera i główce Van Dijka. Strzelec drugiej bramki niestety zbytnio się po niej rozprężył, bo na kwadrans przed końcem pierwszej połowy popełnił katastrofalny błąd przy próbie opanowania górnej piłki pod własną bramką i Pa
trick Bamford doprowadził do wyrównania. Liverpool na szczęście schodził na przerwę z wynikiem 3-2, gdyż w 33. minucie Salah ustrzelił dublet po prawdziwej petardzie z woleja w okienko bramki Mesliera. 66 minuta to błąd Wijnalduma w kryciu i Leeds po zgrabnej akcji trzeci raz remis w tym spotkaniu dał Mateusz Klich. Podopieczni Jürgena Kloppa pokazali jednak ten gen zwycięzców, który niejednokrotnie przechylał szalę zwycięstwa na ich korzyść w ubiegłej kampanii i w 88. minucie wywalczyli drugi rzut karny, który ponownie wykorzystał Salah. Egipcjanin skompletował hat-tricka, a Liverpool rozpoczął sezon zgodnie z planem, czyli z trzema punktami.
Arsenal- Liverpool 3-4 14.08.2016r.
Sezon 16/17 rozpoczęty hitowym starciem. Starcia The Reds z The Gunners zawsze gwarantowały obfite emocje i tym razem sytuacja się powtórzyła i to jak! Lepiej w spotkanie weszli gospodarze, którzy za sprawą Theo Walcotta wyszli na prowadzenie w 33. minucie. Mogli to uczynić 90 sekund wcześniej, lecz Anglik zmarnował wówczas rzut karny. Tuż przed końcem pierwszej połowy Liverpool doprowadził do wyrównania. Philippe Coutinho podszedł do rzutu wol
I coś z najnowszej historii. Sezon 2020/2021 i wygrana z Leeds 4:3. Piękna bramka popisał się na egipski Bóg - Salah fot.: standard.co.uk
nego i przepiękny strzałem nie dał szans Čechowi. 4 minuty po rozpoczęciu drugiej części zespołową akcję The Reds wykończył Adam Lallana, a 7 minut później drugą bramkę w tym spotkaniu zdobył Coutinho, który bezbłędnie nabiegł na dośrodkowanie Clyne'a. W 63. minucie padła kolejna cudowna bramka tamtego popołudnia. Debiutant w koszulce Liverpoolu, Sadio Mané związał dwóch rywali na prawej stronie boiska i strzałem lewą nogą prosto w okienko przywitał się z fanami The Reds, a swojemu zespołowi dał spokojne prowadzenie. W takiej formie nie wytrzymało ono jednak nawet minuty, bo Oxlade-Chamberlain zdobył bramkę na 2-4 przy wydatnej pomocy bramkarza i przedłużył nadzieję na remis dla Arsenalu. Na kwadrans przed końcem meczu do nerwówki doprowadził Chambers, lecz Liverpool ostatecznie dowiózł do końca korzystny wynik i po prawdziwej uczcie dla oka zainkasował pełną pulę. Musicie przyznać, że kilka sezonów zapewniło Nam, kibicom The Reds, naprawdę emocjonujące inauguracje. A jaki mecz rozpoczynający ligowe zmagania jest Waszym faworytem w tym zestawieniu?