7 minute read

Wywiad z Kamilą Połchowską

WYWIAD POLISH REDS KAMILA POŁCHOWSKA

ROZMAWIAŁ MICHAŁ WOROCH

Advertisement

Cześć Kamila! Cieszę się, że zgodziłaś się na rozmowę z magazynem Polish Reds. Na wstępie powiedz kilka słów o sobie, ponieważ nie wszyscy czytelnicy w polskim środowisku Liverpoolu mogą Cię kojarzyć. – Hej! Mam na imię Kamila, Liverpoolowi kibicuję od 1998 roku. Już w wieku przedszkolnym starałam się oglądać mecze "The Reds", co zaowocowało tym, że z czasem cała moja rodzina zaczęła śledzić rozgrywki! Mieszkałam w ró¿nych zakątkach świata, co było problematyczne, jeśli chodzi o regularne oglądanie meczów, bycie w innej strefie czasowej niezbyt pomagało (śmiech). Dziele się swoją pasją i uwielbiam zarażać nią swoich znajomych. Nawet jeśli nie kibicują Liverpoolowi to starają się śledzić sytuację naszych ulubieńców.

Jak to się stało, że zaczęłaś kibicować Liverpoolowi? Jaka jest Twoja historia tej pięknej, piłkarskiej przygody?

– Z mojego pierwszego meczu pamiętam bardzo mało. To był marzec 98', tuż przed mundialem we Francji. Tata oglądając telewizję, zainteresował się meczem ligi angielskiej, Liverpoolu z Barnsley. Spotkanie zakończyło się wynikiem 3:2, ale nie pamiętam kto strzelał bramki dla obu ekip. Dwie rzeczy z tego meczu szczególnie utkwiły mi bardzo głęboko w pamięci. Był to bardzo młody Michael Owen i głośny, melodyczny doping z "You'll never walk alone" na czele! To sprawiło, że złapałam bakcyla.

cze. Możesz przedstawić naszym czytelnikom, którzy jeszcze nie byli na meczu Liverpoolu, proces kupna biletu na Anfield? Czy osoba "z ulicy" może po prostu przyjść na stadion przed meczem i kupić bilet w kasie?

– Pewnie, już tłumaczę! Kiedyś też byłam w takiej sytuacji, że chciałam wybrać się na mecz, ale nie wiedziałam co mam zrobić. Z czasem internet stał się bardziej powszechny. Było wiele ofert kupna biletów od osób „trzecich”, aczkolwiek nie byłam pewna, czy to legalne, więc postanowiłam zakupić swojego pierwszego membershipa, niestety bez żadnej historii ze strony klubowej. Wiadomo, że każdy rozpoczynający się proces jest ciężki i długi, ale w tym przypadku potrzeba trochę czasu. Na tych kartach kibica trzeba uzbierać historię kupowanych biletów na mecze. Na początku, dla osób które nie posiadają historii, polecam kupować bilety na mecze z rywalem niższej rangi tj. takim Southampton, West Hamem czy inne West Bromwich. Po spełnionych wymogach związanych z podstawową historią meczową, taka osoba jest w stanie zakupić bilet na mecz z bardziej prestiżowym rywalem jak Chelsea czy Arsenalem. Z czasem, posiadając bogatą historię, kibic jest w stanie spełnić kryteria już na wszystkie mecze domowe Liverpoolu, tak jak jest to w moim przypadku. Mecze wyjazdowe to już niestety inna "bajka". Są oczywiście inne sposoby kupna biletów, ale osobiście jestem przeciwna wspieraniu koników i wydawaniu kroci na bilet.

Kiedy można kupować bilety na mecze, żeby uzbierać tę historię na membershipie? – Sprzedaż biletów jest zawsze podzielony na 2 tury. Na pierwszą część sezonu bilety są sprzedawane w lipcu, a na drugą rundę w listopadzie. Jest co prawda możliwość kupna biletów przed meczem, ale to są już pojedyncze przypadki tzw. zwrotów, w momencie kiedy kibic zarezerwuje kupno biletu, ale jednak za niego nie zapłaci.

Okej, wróćmy zatem do bardziej prywatnych kwestii. Jaki jest/był Twój ulubiony piłkarz Liverpoolu? Kto skradł Twoje serce i sprawił, że miłość do futbolu rosła każdego dnia?

– Moim pierwszym ulubionym piłkarzem był wcześniej wspomniany Michael Owen - nasze "Złote Dziecko". To była moja pierwsza, piłkarska miłość. Koszulki z jego nazwiskiem na plecach, plakaty ze sportowych magazynów na ścianie... - coś pięknego! Niestety, po jego odejściu do Realu miałam złamane serce. W 1998 roku, kiedy zaczęłam kibicować The Reds, debiutował Steven Gerrard. Od tamtego momentu zawsze był, jest i będzie moim „numero uno”. Po tym co osiągnął, po wielu meczach z nim w roli głównej - to były niezapomniane przeżycia! Miejmy nadzieję, że za kilka lat obejmie Liverpool, bo miło się go oglądało na ławce trenerskiej Rangersów i obecnie w Aston Villi. Później przyszedł Luis Surez, który szybko zyskał moją sympatię. Jeszcze w czasie gry w Holandii, kiedy reprezentował Ajax, byłam wielką fanką talentu Urugwajczyka. Przed Surezem nie mogę zapomnieć o "El Niño" - Fernando Torresie. Jeśli dobrze pamiętam to mieli grać wspólnie w ataku, ale niestety wiemy, jak ta historia się potoczyła. Po transferze Hiszpana do Chelsea ponownie miałam złamane serce i z pewnością nie tylko ja miałam takie odczucie w czerwonej rodzinie. Teraz oczywiście moim ulubieńcem jest Mo Salah. Mam nadzieję, że uda mu się grać w Liverpoolu do końca kariery, ale wszyscy dobrze wiemy, jak futbol potrafi być nieprzywidywalny. To jest moje TOP 5 ulubionych piłkarzy LFC.

– W czasie studiów mieszkałam 1,5 roku w Chile. Studiowałam na Uniwersytecie "La Catolica", który ma własną drużynę w chilijskiej ekstraklasie i często chodziłam na ich mecze. Pewnego razu z przyjaciółmi byłam na meczu reprezentacji, gdy Chile podejmowało Urugwaj. Ja, jako wielka fanka Sureza, założyłam koszulkę z jego nazwiskiem na plecach. Miejscowym to się bardzo nie spodobało, bo rok wcześniej Luis strzelił Chile aż 4 bramki. Byłam na meczu wyzywana, rzucano we mnie czym się dało, ale mi to nie przeszkadzało. Od tamtej pory moi bliscy z Chile nazywali mnie ''Kamisuarez'', ponieważ w Chile i Ameryce Południowej imię Kamila jest bardzo popularne. Stąd wzięła się moja ksywka w Chile i jednocześnie mój nick na Instagramie. Jedynie "10" odbiega od historii, bo związana jest ona z Michaelem Owenem.

Mieszkałaś w Chile, a obecnie mieszkasz w Stanach Zjednoczonych. Jak sobie radzisz z oglądaniem meczów? Strefa czasowa, w której się znajdujesz, z pewnością tego mnie ułatwia...

– Mieszkam w Kalifornii już ponad 2 lata. Wcześniej mieszkałam w Irlandii, gdzie spędziłam aż 15 lat życia. Czasami jest ciężko, szczególnie kiedy Liverpool rozgrywa mecze popołudniu i w weekendy muszę wstać o 7 rano, żeby obejrzeć mecz. Zdarza mi się nawet wstawać w środku nocy, żeby nie przegapić jakiegoś spotkania. W przypadku europejskich pucharów to mecze Ligi Mistrzów odbywają się w momencie, kiedy jestem aktualnie w pracy i zawsze jeden monitor mam przeznaczony do oglądania The Reds, a na drugim pracuję. W San Diego jest również specjalny bar fanów Liverpoolu, gdzie spotykają się kibice i wspólnie oglądają mecze. Jak tylko czas mi pozwala, udaję się w to magiczne miejsce.

ców. Na tę chwilę mam 40-50 t-shirtów z Liverbirdem na piersi. Specjalną perełką w mojej kolekcji jest koszulka z finałowego meczu w Stambule z 2005, któr¹ kupił mi mój tata. Została ona podpisana przez Iana Rusha, Stevena Gerrarda, Luisa Sureza, Jerzego Dudka, Pepe Reinę, Jamesa Milnera, Mo Salaha, Jürgena Kloppa i wielu innych! To jest zdecydowanie ta pamiątka, którą opraW 1998 roku, kiedy wię w ramkę i wywieszę na ścianie. zaczęłam kibicować The Reds, Kibicujesz The Reds od 1998. Jesteś w stanie debiutował Steven Gerrard. określić ile meczów Liverpoolu oglądałaś z tryOd tamtego momentu bun? Z pewnością jest to dość pokaźna liczba. – Dokładnie nie jestem w stazawsze był, jest i będzie moim nie określić jaka jest to liczba. Naj„numero uno” prawdopodobniej jest ich ok 40. Zawsze starałam się jeździć na 5-6 meczy w sezonie. Do tego dochodziły europejskie puchary, byłam na kilku finałach, niestety przegranych (śmiech). Moim ostatnim meczem na Anfield był mecz z Wolverhampton, w maju 2019, kiedy to walka o mistrzostwo toczyła się do ostatniej kolejki i finalnie nie udało nam się wygrać ligi, pomimo imponującego sezonu w wykonaniu The Reds.

Czym jest dla Ciebie kibicowanie Liverpoolowi?

– Najważniejsze jest dla mnie to, że dzięki Liverpoolowi mogę spotkać wielu fantastycznych ludzi. Mnóstwo moich przyjaciół i znajomych kibicuje The Reds. Będąc czerwoną rodziną łamiemy stereotypy dotyczące kibiców. Jesteśmy grupą osób, które lubią pomagać i hasło "You'll never walk alone" czy "This means more" nie są tutaj przypadkowe. Bierzemy udziały w różnych charytatywnych wydarzeniach, gdzie, chociażby w dość krótkim czasie udaje nam się uzbierać niemałą sumę pieniędzy na dom dziecka w Krakowie (aż 80 tysięcy złotych!). Jest to coś, co My, kibice Liverpoolu, chcemy sobą reprezentować. To fani tworzą atmosferę na trybunach i poza nimi. To jest nasza pasja i sens życia.

Kolekcjonujesz jakieś gadżety Liverpo olu? Zbierasz może bilety ze swoich meczów?

– Tak! Do dnia dzisiejszego mam jeszcze wcześniej wspomniane plakaty Michaela Owena, z francuskiego mundialu i nie tylko. Posiadam też sporą kolekcję koszulek. Staram się kupować trykoty z każdego sezonu, więc mój zbiór z roku na rok rośnie. Lubię też nosić starsze koszulki, które nie są już dostępne w sprzedaży i odkupowałam je często od innych kibi-

Kilka słów dla naszych czytelników na zakończenie?

- Pewnie! Cieszę się, że jesteście tutaj wszyscy z Nami. Jak tylko Wam zależy, żeby jechać na mecz to próbujcie! Wszystko jest do zrobienia. Nie ma co ukrywać, ale trafiliśmy najlepiej jak tylko mogliśmy z klubem, któremu kibicujemy. Liverpool Football Club jest wyjątkowy. Mamy ciężkie czasy przez pandemię, ale liczę, że wszyscy niedługo spotkamy się na Anfield.

This article is from: