Po pamiętnym meczu z Aston Villą, nasuwa się nam wiele pytań, na które w większości musimy odpowiadać sobie sami. Nie jest tajemnicą to, iż zostaliśmy zdominowani przez The Villans. Zdecydowanie był to najgorszy mecz w wykonaniu Liverpoolczyków za kadencji Kloppa, który przyszło nam oglądać. W tej sytuacji nie powinniśmy bawić się w Pepa Guardiolę, szukając za wszelką cenę usprawiedliwienia kompromitującej klęski. Zdecydowanie warto spojrzeć dość krytycznym okiem na występy kilku zawodników, którzy zdecydowanie zagrali poniżej swoich umiejętności.
KLĘSKA NA
KACPER KOSTERNA
J
edyną istotną statystyką, w której Liverpoolczycy przeważali było posiadanie piłki, które wynosiło 70%. Niestety ten szczegół nie wniósł kompletnie nic do gry The Reds, która była strasznie ociężała. The Villans przeważali w strzałach, strzałach celnych oraz w stworzonych sytuacjach. Głównym powodem wygranej podopiecznych Deana Smitha była mniejsza ilość błędów, których niestety nie ustrzegła się głównie formacja The Reds. Najgorsze jest to, że były to błędy, których wstydziliby się juniorzy w akademii Liverpoolu. Już w 4. minucie drugi bramkarz The Reds podał piłkę w polu karnym pod nogi Jacka Grealisha, który wyłożył piłkę Oliiemu Watkinsowi na praktycznie pustą bramkę. Osiemnaście minut później wcale nie lepiej zachowali się Trent Alexander-Arnold oraz Joe Gomez. Prawy obrońca nie zdążył wrócić na swoją pozycję, a asekurujący go Gomez dziecinnie dał się ograć angielskiemu napastnikowi, co poskutkowało wynikiem 2:0 już w 22. minucie. Dziesięć minut później bramkę kontaktową zdobył Mo Salah. Egipcjanin zdecydowanie był najlepszą postacią w drużynie z Anfield. Pracował on zarówno w ataku (przy okazji strzelając dwie bramki) oraz pomagał gubiącemu się po prawej stronie obrony Aleksandrowi Arnoldowi. Niestety już po dwóch minutach po bramce Mo, John McGinn po strzale zza szesnastki podwyż40• Magazyn Polish Reds • www.facebook.com/PolishReds
szył prowadzenie Villi na 3:1. Niefortunnie dla Adriana piłka po drodze odbiła się od jednego z zawodników w czarnym trykocie, co utrudniło Hiszpanowi interwencję. Niestety po kolejnych czterech minutach gry, Oliie Watkins miał na swoim koncie hattricka. Wszystko za sprawą rzutu wolnego, którego egzekutorem był Ross Barkley. Zawodnicy Liverpoolu niczym zagubione dzieci we mgle patrzyli tylko jak piłka nad ich głowami zmierzała do Trezegueta, który dograł futbolówkę na głowę Watkinsa. Wielu kibiców, liczyło, że gra zawodników prowadzonych przez Kloppa w drugiej części spotkania ulegnie diametralnej zmianie. Osobiście liczyłem, że zawodnicy wyjdą zmotywowani niczym na pamiętny mecz z Barceloną. Liczyłem na waleczność, szybką grę z małą ilością kontaktów oraz szybkiego doskoku do