88
kultura, sztuka i rozrywka
Marzena Mróz
Do m pi sar z a j e st b r amą , pr z e z k tó r ą wch o dz i my do j eg o ż ycia Autorka: Marta Legieć | FOTO: KArol Kacperski
Między dwiema okładkami książki zebrała inspirujące opowieści o swoich ukochanych pisarzach. Przemierza świat ich śladami, śpi w ich łóżkach i wygląda przez ich okna, sprawdzając, jak roztaczający się widok determinował losy każdego z osobna i wpływał na twórczość. Marzena Mróz-Bajon pracuje nad drugą częścią „Domów pisarzy”. Swą książkę pisze w bliskim sercu Sopocie.
Wciąż jesteś w drodze. Trudno złapać cię na miejscu. Nawet kiedy umawiałyśmy się na to spotkanie, zastałam ciebie w Hiszpanii. Lubisz tak żyć, być wciąż w podróży? Żyję tak od lat, właściwie od kiedy pamiętam. Zawsze gdzieś biegnę, jestem w krótszej lub dłuższej podróży. Chyba nie potrafię zbyt długo usiedzieć w jednym miejscu. Jeszcze niedawno byłam na wyspie St. Maarten. W załodze Przemka Tarnackiego Ocean Challenge Yacht Club, brałam udział w największych regatach na Karaibach. Zajęliśmy piąte miejsce. Bardzo mnie to cieszy, bo żeglarstwo – zaraz po literaturze – jest moją wielką pasją. Czyli umiłowanie wody, podobnie jak książek, wiedzie cię przez świat. Hiszpania, w której teraz jesteś, to nie przypadek. Szukasz tam inspiracji do kolejnych rozdziałów książki, którą właśnie piszesz? Tak właśnie jest. W Hiszpanii, a konkretnie w Andaluzji, podążam tropem Federico Garcíi Lorki. Byłam w Grenadzie, z którą był bardzo związany. Jest tam dom należący do jego rodziny, w którym powstało muzeum pełne osobistych przedmiotów poety. Dotarłam też do Fuente Vaqueros, małej wioski, w której się urodził i wielu miejsc, z którymi był związany. Chłonę Andaluzję powoli i każdego dnia zachwyca mnie coraz bardziej. Do tego stopnia, że zaczynam myśleć, czy przypadkiem nie powinnam spędzić tu, w tej europejskiej Kalifornii, jeszcze więcej czasu. W drugim tomie twojej książki „Domy pisarzy” swoje mocne miejsce znajdzie również Gdańsk. Podobnie jak w pierwszej części „Domów pisarzy”, tak i w drugiej, każdy rozdział poświęcony jest innemu artyście. O Gdańsku i o Günterze Grassie, którego losy prześledziłam, myślałam od samego początku, jeszcze kiedy układałam spis treści pierwszego tomu. To bardzo ważna postać, niemiecki pisarz związany z Gdańskiem, który niósł to miejsce swojego urodzenia przez całe życie. A może to ono niosło jego? Ruszyłam tropem Grassa przez Wrzeszcz,
który kochał, znajdując nowe ślady, dzięki czemu, mam nadzieję, uzupełnię historię pisarza, która była już znana. Dzięki penetrowaniu zakamarków Gdańska, odkryłaś też to miasto dla siebie. Poznałam Gdańsk, jakiego wcześniej nie znałam. Również dzięki tobie, zagłębiałyśmy się w to miasto razem. Gdańsk stał mi się jeszcze bliższy i dużo bardziej go rozumiem. Każdy szczegół, który znajduję śledząc losy pisarza, gdzieś tam potem mocno żyje we mnie. Często wracam do tych wspomnień, a to sprawia, że przenoszę się, przeskakuję w wyobraźni w poznane miejsce – ruchem konika szachowego. Tak jest też z Gdańskiem. Dlaczego ruszyłaś tropem pisarzy? Kiedy rozważam podróż, myślę od razu o literaturze i o twórcach, którzy są związani z danym miejscem lub regionem. Bardzo rzadko ruszam w podróż bez celu. Oczywiście w moim rozumieniu bez celu, czyli bez literackiego kontekstu. Wydaje mi się, że fajnie jest podróżować z ideą, jakąkolwiek! Możemy podążać za literaturą, sportem czy kulinariami. Tropem sztuki, malarstwa, poszukując niesamowitych roślin. Taki wątek przewodni nadaje sens bliższej czy dalszej podróży. Trudno mi sobie wyobrazić bezczynne leżenie na plaży, zwłaszcza teraz, w tak trudnych czasach, kiedy w głowie kłębią się tysiące myśli, z którymi musimy dać sobie radę i w jakiś sposób je uporządkować. Dlatego podróż z tematem przewodnim może być nawet wybawieniem, chwilą pozwalającą przenieść się myślami w inne czasy, do innego niż nam współczesny świata. Czy skupienie się na szczegółach pomaga ci w odkrywaniu świata? Pamiętam naszą podróż na Sri Lankę, kiedy w jednym z maleńkich sklepów z drewnianymi rzeźbami długo przyglądałaś się niewielkiej figurce buddy. Oglądałaś ją z każdej strony, jakbyś skanowała szczegóły tak, by niczego nie zapomnieć.