Paclan Magazyn nr 5

Page 1


2


3

WSPÓLNE GOTOWANIE nabiera tempa Gdy w kwietniu pracowaliśmy nad organizacją pierwszej edycji warsztatów kulinarnych dla Paclana, mieliśmy nadzieję, że to dopiero początek cyklicznej imprezy, ale konkretnych planów nie było. Między przystawkę a daniem głównym podczas wrocławskiej edycji już wiedzieliśmy, że pomysł był strzałem w dziesiątkę.


4

te spotkania cyklicznie, a będziemy za wami jeździć po całej Polsce. Tak „Gotuj z Paclanem” zagościło w harmonogramie działań dla marki, ale wrocławscy miłośnicy kulinariów na kolejne spotkanie będą musieli poczekać, aż zakończymy tournee po Polsce - każde miasto skompletuje swoją własną publikę.

W

W organizacji wspólnego gotowania nie jesteśmy bynajmniej prekursorami - rozmaite warsztaty, szkoły i spotkania prowadzone są pod szyldem niejednej marki z branży FMCG. U podstaw „Gotuj z Paclanem” leży założenie: na pierwszy plan wysuwa się nie to, co znajduje się w ofercie marki, lecz to, co ma do przekazania osoba prowadząca warsztaty. Paclan dostarcza produkty, z których uczestnicy korzystają w trakcie kulinarnych eksperymentów, ale prawdziwą gwiazdą warsztatów jest zawsze szef kuchni restauracji, którą wybraliśmy na miejsce spotkania. Taki model spotyka się z uznaniem ze strony uczestników, a to dla nas najcenniejsze wyróżnienie. Pierwszą edycję „Gotuj z Paclanem” poprowadziliśmy we wrocławskiej restauracji Marina. O ile logistycznie wszystko było dopięte na ostatni guzik, opinii uczestników nigdy nie można być pewnym. Pierwszy w menu tatar z łososia drużyny z poszczególnych stolików szykowały jeszcze niejako solo, przy florenckiej zupie cebulowej na sali znali się już wszyscy, a po filecie z kaczki padł pomysł: organizujcie

Z początkiem lipca zawitaliśmy do Trójmiasta, gdzie charyzmatyczny szef kuchni restauracji Petit Paris oczarował uczestniczki i zdradził sekrety przygotowania dań kuchni francuskiej. Podczas gdy we Wrocławiu blogosfera była reprezentowana jeszcze dość skromnie, w trójmiejskiej edycji autorki blogów kulinarnych wzięły udział licznie. Co nas zaskoczyło? Stwierdzenie wielu uczestniczek, że jesteśmy pierwszą marką, która organizuje warsztaty na przykład w Gdyni, a nie zaprasza wszystkich jedynie do siebie, do stolicy. Cóż, przewrotnie, kolejna edycja „Gotuj z Paclanem” odbędzie się właśnie w Warszawie - o tym zadecydowali


5 internauci zainteresowani wzięciem udziału w spotkaniu, którzy mogli typować swoje miasto na facebookowym profilu Paclan.

Opinie uczestniczek warsztatów potwierdziły to, co wydaje się naturalne, ale o czym najwyraźniej sporo podmiotów organizujących podobne eventy zapomina. To nie produkt, który znajduje się w ofercie marki-sponsora, jest najważniejszy, ale atmosfera, którą buduje osoba prowadząca warsztaty. Nie możemy przyrównywać naszego portfolio działań prowadzonych dla marki do tych, za którymi stoją milionowe budżety, jednak okazuje się, że nakłady finansowe to nie wszystko. Żadna ilość darmowych gadżetów czy fundowanie noclegów w luksusowych hotelach nie zastąpią miłośnikom kuchni możliwości uczestnictwa w spotkaniu, którego prowadzący z pasją przekazuje wiedzę i praktyczne umiejętności. Dla nas największą nagrodą jest przyglądanie się prawdziwym entuzjastom kulinariów w trakcie pracy. Jednym z głównych założeń w komunikacji marki Paclan jest odkłamanie mitu postrzeganej pejoratywnie „kury domowej” i ukazanie, że prace związane z prowadzeniem domu mogą być źródłem prawdziwej przyjemności, a nie jedynie powszednim obowiązkiem. Relacje uczestniczek „Gotuj z Paclanem” z naszych spotkań są najlepszym dowodem na to, że krzewienie tego rodzaju przyzwyczajeń wcale nie musi być trudne.


6

Co nowego... PISZEMY KSIĄŻKĘ NA 20-LECIE!

ALUMINIUM PONAD NORMĘ

Dzień po dniu, miesiąc po miesiącu... 20 lat Paclana w Polsce minęło w mgnieniu oka. Rok 2013 będzie dla nas szczególny, bo jubileuszowy. Z tej okazji, z inicjatywy Marketing Managera Macieja Słojewskiego, powstaje książka, która udokumentuje historię marki od chwili, gdy zagościła w naszym kraju. Będzie sporo wspomnień tych z nas, którzy z firmą związani są od samego początku jej istnienia, unikalne fotografie, retrospektywa opakowań produktów czy kreacji reklamowych na przestrzeni lat, jak i historia rozmaitych przedsięwzięć i akcji, które mieliśmy przyjemność inicjować.

Przyzwyczailiśmy już konsumentów i konkurencję do tego, że zawsze jesteśmy o krok do przodu. Tym razem udoskonalamy folię aluminiową, która - w sprzedaży od listopada - będzie grubsza, niż przewidują rynkowe standardy. A przez to niezastąpiona.

W raczej kameralnym gronie odbyliśmy już pierwsze spotkanie, podczas którego była okazja do powspominania pierwszych lat Paclana w Polsce i sporządzenia notatek potrzebnych do redakcji jubileuszowej książki. Każdy, kto chciałby się podzielić swoimi wspomnieniami, anegdotami czy fotografiami, proszony jest o kontakt z pomysłodawcą.

Srebrzysta rolka to bez wątpienia jeden z najbardziej wszechstronnych i pożądanych przedmiotów w szufladzie zarezerwowanej dla kuchennych pomocy. Folia aluminiowa sprawdza się do pakowania kanapek czy innych przekąsek, przykrywania produktów przechowywanych w lodówce, a także w trakcie pieczenia - zarówno w piekarniku, jak i na grillu. Nowa folia od Paclana jest jeszcze trwalsza od poprzedniej wersji, gwarantując maksymalny komfort użytkowania. Produkt został pogrubiony o 20% względem standardu rynkowego, nie tracąc nic ze swojej elastyczności i łatwości nadawania kształtu. Folia jest całkowicie bezzapachowa i bezpieczna dla przechowywanej czy przyrządzanej w niej żywności. Aluminium Extra Strong pojawi się na sklepowych półkach w listopadzie.


7

Kilka wrażeń z kraju,

gdzie slow jest naturalne jak kształt pizzy

U

Urlop. Wyczekiwany, planowany, no kiedy w końcu, kiedy? Dla pracusiów bywa niespodziewaną traum – nagle trzeba przestawić się na zupełnie inny tryb życia. I co tu robić – bez komputera, komórki, terminarza, gdy człowiek nagle okazuje się NIEPOTRZEBNY?

Na szczęście nie doświadczam już aż takiej traumy. Zastanawiałam się, dlaczego urlop nie wydaje mi się czymś tak drastycznie wyczekiwanym, nie jest wielką zmianą, choć poza domem lubię być bardzo. I wiem : ) Coraz częściej wiele wakacyjnych elementów po prostu przemycam na co dzień. Nie tylko podczas weekendów, właśnie często w środku tygodnia, zupełnie niespodziewanie, żeby nie żyć tylko od weekendu do weekendu, czy od urlopu do urlopu. Długie spacery, często późne i długie śniadania (no, taką mam pracę, że czasem mogę sobie na to pozwolić), nocne czytanie, weekendowe ucieczki za miasto, domowe spa, rytuały dla przyjemności, rower, rolki, joga w ogródku – kiedy tylko znajdę chwilkę dla siebie. No i nie bez znaczenia jest, że lubię swoją pracę, choć oczywiście czasem jest jej po prostu za dużo i chciałoby się doładować akumulatory.


8

Co ciekawe, tym razem podczas urlopu z największą uwagą przyglądałam się pracy właśnie. Pracy ludzi, którzy wykonują swoje proste zajęcia, a których podglądanie możliwe jest nawet prosto z ulicy. Oczywiście trzeba trochę wściubić nos w nie swoje sprawy, ale ja raczej nie mam z tym problemu :). Fascynowały mnie zajęcia, których technologia często nie zmieniła się od Średniowiecza. N a j ł a t w iej ocz ywiście z agl ądn ąć do otwartej kuchni lub piekarni. Produkcja drożdżowej focaccii, tradycyjnego pieczywa Ligurii, na bazie miejscowej oliwy z oliwek, w wersji podstawowej z grubą solą morską i rozmarynem, opiera się na przepisie nie zmienianym od czasów Średniowiecza. A jej smak nadal zachwyca, bo kluczem jest świeżość, zapach i brak sztucznych dodatków. Jak coś jest doskonałe, to po co to zmieniać? Oczywiście jest bardzo wiele odmian z przeróżnymi dodatkami – moim odkryciem była focaccia z karczochami – ale w największych ilościach sprzedaje się ta tradycyjna, najprostsza. I nikomu nie przyjdzie do głowy produkowanie jej z jakichś sztucznych mieszanek (no, może hipermarketom :) po to, żeby była świeża przez kilka dni. Cykl dnia małych liguryjskich miasteczek rozpoczyna się od pracy wszechobecnych mikro-piekarni. Zaczynają wcześnie, żeby przygotować dla rozleniwionych, późno wstających Włochów, świeże, pachnące drożdżami lokalne wypieki do, oczywiście, przepysznej porannej kawy. I czego więcej potrzeba na dobry początek dnia? Hmmm, wyjazdy w regiony nadmorskie zawsze kojarzą mi się z podglądaniem pracy na łodziach rybackich. Ludzie morza są z zupełnie innego świata – wolniejsi, spokojniejsi, zmęczeni wiatrem, małomówni. Patrzenie na rybaków wyciągających sieci zawsze mnie uspokajało. Dlaczego tym razem nie widzia-

łam nigdzie rybaków? Wyjaśnieniem tej zagadki może być po prostu zbyt późne wstawanie, ale i tak mnie to zastanawia :) Obfitość świeżych owoców morza i pysznych ryb, zwłaszcza miejscowych anchois, świadczyła o tym, że jednak gdzieś ta praca się toczy. No i wszechobecne łódki, “zaparkowane” nawet na balkonach i w ciasnych uliczkach. Szkoda, umknęło mi, choć nie kulinarnie :). I pesto. W Portovenere, małym uroczym porcie wpisanym na listę dziedzictwa Unesco, przycupniętym tuż obok obleganego przez turystów, głównie z Ameryki i Japonii, regionu Cinque Terre, można wszędzie dostrzec małe „manufaktury” tradycyjnego, zielonego pesto. W głębi widać starszych członków rodziny, ucierających masę za pomocą prostych przyrządów, żadna tam technologia, a w okienku stoi młoda sprzedawczyni (marketing musi być) z rustykalnie opakowanymi słoiczkami smakołyku. I jak ono smakuje! Pierwszy raz jadłam pizzę z samym zielonym pesto i mozerellą, bez


9 W tym roku zorganizowałam nadmorską, wakacyjną łazienkę. To bardzo proste – zamiast mydelniczki – wielka, morska muszla, w szklanych naczyniach piasek i kamyki, pachnące świeczki i dużo patyków. A ponieważ po powrocie z Włoch zawsze przez kilka dni unikam kawy (tak jest po prostu lepiej – potem powoli zapominam, jaką konsystencję pianki miało najlepsze cappuccino na świecie), więc wymyśliłam coś w zamian, ale o tym następnym razem, bo to trochę inna historia, chociaż też zainspirowana przemyśleniami wyjazdowymi. Natunaturally blog: www.slowlifebook.wordpress.com autorka użyczyła nam wpisu, jak i zdjęć, do Paclan Magazyn.

żadnych innych dodatków. Powinna nazywać się Pizzą Shreka – wygląda dosyć glutowato, ale smak jest nie do pobicia. I nie ma się co dziwić, bo to przecież sama prostota, a tajemnicą znowu są świeżutkie składniki – oliwa z ostatniego roku (w pierwszym roku oliwa jest wyraźnie ostra, potem łagodnieje), pachnąca bazylia, czosnek, orzeszki pinii i odpowiednio leżakowany parmezan, najlepiej 2-3 letni… Czy wiecie, że leżakujące sery, jak parmezan, we Włoszech przechowuje się w bankach sera? Niestety nie widziałam jeszcze takiego, ale jak tylko o tym usłyszałam to wiem, że kiedyś z pewnością się wybiorę do takiego banku. Pecunia non olet, ale sery…? Powrót z urlopu też dla wielu jest traumą. Chociaż zawsze trudno mi wrócić do nadmiaru obowiązków, bo najzwyczajniej wydajność spada, a zawsze nagromadzą się dodatkowe zaległości… to jednak dzięki kilku sprytnym sposobom często udaje mi się osłodzić sobie ten czas.


10

Smakołyki ze śliwkami Jesienne menu trudno wyobrazić sobie bez owoców, które o tej porze roku w Polsce są wyjątkowo aromatyczne i dostępne w dowolnych ilościach. Na warsztat weźmiemy zatem śliwki. Poniżej kilka przepisów - życzymy udanych eksperymentów kulinarnych i, rzecz jasna, smacznego! Drożdżowe bułki ze śliwkami 12 bułeczek śliwki ok 12 sztuk 400g mąki pszennej (do wypieków drożdżowych) 70 g cukru 1 saszetka suszonych drożdży 100 ml letniego mleka 3 jajka 150g miękkiego masła

• • • • • • •

Do miski przesiać mąkę a następnie dodać cukier, mleko, jajka, drożdże oraz szczyptę soli. Wymieszać wszystko razem a następnie wyrabiać ręką przez ok 10 minut. Potem stopniowo dodawać masło cały czas wyrabiając ciasto. Przykryć ściereczką i odstawić na godzinę lub 1,5 aby urosło. Kiedy ciasto już wyrośnie, należy je wyłożyć na uprószony mąką blat i podzielić na 12 równych części. Formować małe placuszki i w każdy z nich wsadzać po dwie półówki śliwek. Dokładnie zalepiać brzegi i formować kształt okrągłych bułeczek. Znowu odstawić na około godzinę do wyrośnięcia. Piekarnik nagrzać do 180 stopni. Blachę wyłożyć papierem i ułożyć na niej bułeczki (pamiętajmy aby nie kłaść ich zbyt blisko siebie, bo rosnąc w piekarniku pozłączają nam się). Wstawić do piekarnika, piec ok 30 minut, aż się ładnie zarumienią.


11

Schab ze śliwką schabu bez kości • 1-1,5kg • 24 cebule ząbki czosnku • śliwki(ok 200g) • 1 kostka bulionowa • olej lub oliwa z oliwek(np. wołowa) • przyprawy: sól, pieprz, majeranek, • papryka słodka i ostra, ziele angielskie, liść laurowy Schab oczyścić a długim i ostrym nożem zrobić w schabie otwór (przez środek) i upchać tam śliwki. Schab nasmarować olejem/oliwą i natrzeć przyprawami. Cebulę i czosnek pokroić w krążki i obłożyć nimi schab. Schab najlepiej odłożyć na kilka godzin, aby poleżał w przyprawach. Do brytfanki wlewamy olej, aby przykryć całe dno i podsmażyć na nim z każdej strony nasz schab na rumiany kolor. Następnie schab zalać wodą, aby w większości przykryć mięso, dodać kostkę bulionową, kilka śliwek, ziele angielskie, liść laurowy. Dusić pod przykryciem na małym ogniu, przez ok 1-1,5 godziny co jakiś czas przewracając. Pod koniec duszenia zdjąć przykrywkę, aby woda trochę odparowała.

Śliwkowy sos BBQ większego rozmiaru • 1ok.pomidor • łyżka5 śliwek • ząbekmasła czosnku • łyżka miodu • łyżka sosu sojowego • łyżeczka pieprzu cayenne •

Pomidora sparzyć, obrać ze skórki, usunąć gniazda (nasiona i sok) i pokroić drobno. Śliwki również pokroić w kostkę (usuwając oczywiście pestki). W małym garnku rozgrzać masło, wrzucić drobno posiekany czosnek i zagotować. Następnie dodać pomidora, śliwki, miód, sos sojowy i przyprawy i dusić to na większym ogniu przez ok 15 minut, aż sos zgęstnieje. Dodatkowo można go zmiksować blenderem.



Turn static files into dynamic content formats.

Create a flipbook
Issuu converts static files into: digital portfolios, online yearbooks, online catalogs, digital photo albums and more. Sign up and create your flipbook.