ADRES: ul. Św. Marcin 80/82 61-809 Poznań tel.: 514 012 395 e-mail: redakcja@wtk.poznan.pl http://www.wtk.poznan.pl PRENUMERATA: Wydawca: Wielkopolskie Towarzystwo Kulturalne w Poznaniu adres jak wyżej (również wersja elektroniczna) Ruch S.A. www.prenumerata.ruch.com.pl e-mail: prenumerata@ruch.com.pl tel. 22 693 70 00 lub 801 800 803 w dni robocze w godzinach 7:00-17:00 Cena pren. rocznej: 40,00 zł Cena egz. 10,00 zł (w tym 5% VAT) ISSN 0860-7540 Indeks 371 335 REDAGUJE ZESPÓŁ: Anna Weronika Brzezińska Małgorzata Cichoń Danuta Konieczka-Śliwińska (zastępca redaktora naczelnego) Stanisław Słopień (redaktor naczelny) Mikołaj Smykowski (sekretarz redakcji) Paweł Śliwa Wioletta Sytek (korekta) Layout i skład: JASART STUDIO tel.: 61 86 85 172; 695 531 791 www.jasartstudio.pl Dofinansowano ze środków: Urzędu Miasta Poznania i Samorządu Województwa Wielkopolskiego
SPIS TREŚCI 3 Od redakcji Roman Dziergwa 4 Wielokulturowa Wielkopolska okiem „Wielkopolanina południowego” Karolina Dziubata 14 Stowarzyszenia jako miejsca zbiorowej pamięci o Kresach Wschodnich Ryszard Kowalczyk 24 Zadania czasopism regionalistycznych we współczesnej Polsce Kazimierz Taczanowski 44 Zapomniana pieśń Kazimierz Taczanowski 49 Zapomniany patronat generała Józefa Hallera z Poznania WIELKOPOLANIE
Mariusz Marzyński 53 Ks. Kazimierz Stankowski, organizator duszpasterstwa wojskowego ziemi wielkopolskiej Izabella Kopczyńska 57 Bernard Chrzanowski – wychowawca młodego pokolenia Z WIELKOPOLSKI
Dawid Abramowicz 62 Widok z góry na moją [małą] ojczyznę Aneta Cierechowicz 64 Spacery po poznańskich uliczkach: Mielżyńskiego Wiesława Grobelna 69 Śremskie obchody Międzynarodowego Dnia Ziemi – 2016
RADA PROGRAMOWA: Maria Bochan (Piła) Piotr Gołdyn (Konin) Bohdan Gruchman (Poznań) Janina Małgorzata Halec (Leszno) Dzierżymir Jankowski (Poznań) Zbigniew Jaśkiewicz (Poznań) Tadeusz Krokos (Kalisz) Krzysztof Kwaśniewski (Poznań) Halina Lorkowska (Poznań) Witold Molik (Poznań) Janusz Pazder (Poznań) Jacek Sójka (Poznań) Bogdan Walczak (przewodniczący, Poznań) Stefan Wojnecki (Poznań)
Z KORESPONDENCJI WIELKOPOLAN
Karolina Baranowska, Michał Boksa 71 List Cyryla Ratajskiego (1875-1942) do ks. Stanisława Kozierowskiego (1874-1949) z 1921 roku Z PÓŁKI WIELKOPOLANINA
Dagmara Nowakowska 74 W hołdzie zasłużonemu Wielkopolaninowi Zbigniew Jaśkiewicz 77 Wspomnienia prawdziwego Wielkopolanina 81 Noty o autorach 82 Summary 83 Informacje dla autorów
Przegląd Wielkopolski ● 2016 ● 2(112)
Od redakcji W poznańskim kinie Apollo 5 grudnia 2015 roku w ramach dorocznych Dni Wielkopolski odbyła się dyskusja „Wielokulturowa Wielkopolska?”. Paneliści (germanista prof. Roman Dziergwa, etnolog Łukasz Kaczmarek, historyk Jarosław Biernaczyk) oraz liczni dyskutanci proponowali własne odpowiedzi na pytania: czy współczesną Wielkopolskę można uznać za region kulturowy, co oznacza wielokulturowość w przypadku Wielkopolski, w jakich formach przejawiała się wielokulturowość w przeszłości Wielkopolski, a jak to wygląda obecnie, jakie są perspektywy Wielkopolski „wielokulturowej”. Zdaniem prof. Romana Dziergwy wielokulturowość może stanowić wyzwanie, ale także i szansę na przyszłość dla Wielkopolski, a współcześni migranci – przyczynić się do istotnego skoku gospodarczego i cywilizacyjnego oraz wzbogacenia kulturowego oblicza regionu. Dobrze rozwinięty i ukorzeniony, wsparty gęstą siecią społecznych, gospodarczych i kulturalnych organizacji i stowarzyszeń regionalizm może podnosić atrakcyjność i konkurencyjność rodzimej wielkopolskiej kultury także w oczach przybyszów. Efektem otwarcia się i poznawania przez Wielkopolan innych nacji i kultur może być natomiast tzw. nowy regionalizm. Czym będzie nowy regionalizm? Czy nadal „ruchem społecznym, którego ideologią jest pielęgnowanie i krytyczne rozwijanie dziedzictwa regionu społeczno-kulturalnego po to, aby optymalnie uczestniczyć w realizacji celów większej zbiorowości (narodu, państwa), nie tracąc własnej tożsamości jako nieodłącznej i specyficznej części większej zbiorowości, pełniącej w owej zbiorowości niepowtarzalną, choć zmieniającą się rolę”? „Patriotyzmem lokalnym, który tak samo mieści się w patriotyzmie ogólnonarodowym, jak związek ze znaną nam osobiście »ojczyzną prywatną« mieści się w związku z całością »ojczyzny ideologicznej«”? Autorem tej definicji sprzed prawie czterdziestu lat jest prof. Krzysztof Kwaśniewski, znaki zapytania są moje.
Uczestnicy grudniowej dyskusji – pisał o tym w poprzednim numerze Jędrzej Krystek – byli zgodni co do kwestii podstawowej. Różnice religijne, światopoglądowe i etniczne nie mogą powodować wykluczenia ze wspólnoty narodowej lub państwowej – zmieniającej się, dynamicznej, silnej siłą między innymi swych regionów i regionalistów. Zdania były podzielone co do sposobu rozumienia wielokulturowości oraz co do tego, czy i w jakim sensie Wielkopolska jest regionem jednolitym kulturowo. Wśród przejawów bogactwa i różnorodności kultury wielkopolskiej nie sposób pominąć czasopism regionalistycznych. Nasz kwartalnik jest jednym z nich od trzydziestu lat i przez cały ten czas uznaje je za instytucje ruchu regionalnego równie ważne jak stowarzyszenia. Tekst prof. Ryszarda Kowalczyka to także okazja do refleksji i wniosków nad drogą, którą przeszliśmy wspólnie z czasopismami w całym kraju. Autor wyodrębnił i omówił dziewięć charakterystycznych zadań (swoistych powinności) czasopism regionalistycznych, ukazujących się we współczesnej Polsce: kształtowanie świadomości i więzi regionalistycznej oraz postaw regionalistycznych; przekazywanie dorobku kulturowego regionu oraz międzypokoleniowego doświadczenia kulturowego; integracja regionu, aktywizacja kulturalna mieszkańców, kształtowanie kapitału kulturowego oraz budowanie spójności społecznej; badanie, utrwalanie i upowszechnianie historii regionu oraz wiedzy o regionie; umacnianie tożsamości regionu i związanej z nim symboliki; werbalizacja regionu i promocja ruchu regionalistycznego; wpływ na partycypację obywatelską i rozwój regionu; podtrzymywanie zainteresowania wielokulturowością i szerzenie tolerancji kulturowo-etnicznej; kształtowanie kultury dialogu publicznego. Niech ogólnopolska perspektywa tekstu prof. Ryszarda Kowalczyka zostanie przez naszych Czytelników potraktowana zgodnie z zasadą „myśleć globalnie, działać lokalnie”… Stanisław Słopień 3
Wielokulturowa Wielkopolska okiem „Wielkopolanina południowego”
Roman Dziergwa
Wielokulturowa Wielkopolska okiem „Wielkopolanina południowego” Wprowadzenie Historyczną i współczesną Wielkopolskę można uznać za region wielokulturowy w różnych aspektach. Od wielu wieków rozwijało się tutaj osadnictwo niemieckie i żydowskie, istniały wsie i przysiółki olęderskie, w XVIII w. przywędrowała i została osiedlona ludność bamberska, pojawiali się luteranie i bracia czescy, mieszkała ludność „wyspowa”, taka jak Serbowie łużyccy; na jej południu można było spotkać ludność śląską np. z okolic Byczyny i Kluczborka lub dalej, bardziej na zachód spod Milicza; po drugiej wojnie światowej pojawili się migranci polityczni z Grecji. Listę tę da się jeszcze kontynuować. Można by się długo zastanawiać, w jakich momentach historycznych do Wielkopolski docierały największe grupy osadników, co było przyczyną zaistnienia fal osadniczych oraz jakie są ślady innych kultur we współczesnym krajobrazie społecznym Wielkopolski, współkształtowanym od kilkunastu już lat przez przynależność kraju i regionu do Unii Europejskiej, ale także przez wiele mniejszych wewnątrzeuropejskich migracji politycznych i ekonomicznych. Jeśli przyznamy rację autorom koncepcji stopniowego obniżania się poziomu cywilizacyjnego w miarę przesuwania się na wschód Europy, to obecne migracje mają to do siebie, że następują z reguły dokładnie odwrotnie – ze wschodu na zachód i z południa na północ. W mojej opinii wielokulturowość może stanowić wyzwanie, ale także i szansę na przyszłość dla Wielkopolski, a współcześni migranci, niezależnie od tego, czy uda im się zasymilować, akulturować czy zachowają swoją kulturową odrębność (zresztą niekiedy bardzo interesującą i atrakcyjną) i które obszary Wielkopolski mogłyby być najbardziej zainteresowane pozyskaniem migrantów, biorąc pod uwagę czynniki ekonomiczne (tworzenie 4
nowych miejsc pracy i rozwój gospodarczy), mogą przyczynić się do istotnego skoku gospodarczego i cywilizacyjnego i wzbogacenia kulturowego oblicza regionu. Istnieje w tej chwili obok działań rządu sporo instytucji i organizacji społecznych, kościelnych i innych z terenu Wielkopolski zajmujących się na co dzień kwestiami migracji i czynnie włączających się w niezbędną pomoc. Dobrą odpowiedzią na wyzwanie wielokulturowości może być istniejący w Wielkopolsce od czasów zaborów tradycyjnie dobrze rozwinięty i ukorzeniony, wsparty gęstą siecią społecznych, gospodarczych i kulturalnych organizacji i stowarzyszeń, system regionalizmu, dzięki któremu nasza rodzima wielkopolska kultura może być konkurencyjna, a nawet wysoce atrakcyjna dla przedstawicieli migrujących nacji. Z drugiej strony nie wydaje mi się, żeby sama Wielkopolska mogła kiedykolwiek stać się tyglem kulturowym (melting pot, Schmelztiegel) na miarę Stanów Zjednoczonych czy obecnie Niemiec, ponieważ nie posiada mimo wszystko – z racji raczej niewielkiego terytorium i zróżnicowanego rozwoju gospodarczego – wystarczającego potencjału, który umożliwiłby szybką absorpcję i akulturację przyjeżdżających tu ludzi. Podróżujący w latach dwudziestych po pierwszej wojnie światowej po Polsce środkowo-wschodniej pisarz niemiecki pochodzenia żydowskiego Alfred Döblin określał ten deficyt żartobliwie mianem „niewystarczającego zgryzu”. Jednak wskutek otwarcia granic Polski i wejścia do strefy Schengen w niespodziewany i nieoczekiwany sposób pojawiły się takie nowe i pozytywne zjawiska w obszarze gospodarczym i kulturowym jak (re)integracja potomków historycznych mniejszości narodowych oraz rekoncyliacja w stosunkach polsko-
Przegląd Wielkopolski ● 2016 ● 2(112)
i żydowsko-niemieckich. Na polskich uczelniach studiuje coraz więcej zagranicznych studentów. Z drugiej strony np. potomek żyjącej w Polsce od wielu stuleci ludności tatarskiej Selim Chazbijewicz jest wybitnym polskim politologiem, pisarzem, publicystą i doktorem habilitowanym nauk humanistycznych, profesorem nadzwyczajnym Uniwersytetu Warmińsko-Mazurskiego w Olsztynie. Można znaleźć wiele dalszych przykładów. Bowiem otwartość na przedstawicieli innych nacji i kultur rodzi i stymuluje lepsze samopoznanie oraz większy szacunek i respekt dla obcych nacji i kultur, stanowiąc silną podstawę i solidne korzenie tzw. nowego regionalizmu.
Śladami utraconej pamięci w południowej Wielkopolsce Po przystąpieniu naszego kraju do Unii Europejskiej w roku 2004 znacznie wzrosło zainteresowanie mało znaną dotąd kulturą i literaturą tworzoną w języku niemieckim przez żyjących w przeszłości w południowej Wielkopolsce w formie pewnej specyficznej symbiozy Niemców i Żydów oraz Polaków, piszących po polsku – ale także częściowo publikujących w języku niemieckim. Doszło do tego zarówno w konsekwencji radykalnych zmian politycznych, w tym epokowego przełomu demokratycznego znanego pod nazwą „jesieni ludów”, jak i awangardowej technologii Internetu i sprokurowanego przez nią technologicznego skoku informatycznego. Nie do przecenienia była także swoboda podróżowania po przystąpieniu do strefy Schengen i „wygenerowane” przez nią coraz częstsze przyjazdy i wizyty potomków mniejszości narodowych w regionie oraz próby (re)integracji tych środowisk, które w wielu przypadkach doprowadziły do nader pomyślnych i obiecujących na przyszłość rezultatów. Sporo pozytywnych faktów można przypisać działalności bibliotek i fundacji, lokalnych towarzystw naukowych i regionalnych, osób prywatnych (mecenasów kultury i sponsorów), umowom o współpracy partnerskiej z miastami niemieckimi, badaniom genealogicznym oraz aktywnościom naukowym (prace magisterskie i doktoraty). W końcu zaczęto
wydawać w znów demokratycznej Polsce czasopisma oraz literaturę regionalną poświęconą właśnie wielokulturowej historii regionu, organizować wystawy i spotkania, sesje naukowe, występować z inicjatywami tablic pamiątkowych. Upamiętnieniu przeszłości sprzyja i służy w południowej Wielkopolsce działalność regionalnych mediów (w tym np. dobrze rozwiniętej prasy regionalnej, telewizji Proart w Ostrowie i radia SUD w Kępnie). Doprowadziło to w wielu przypadkach do uświadomienia i popularyzacji wiedzy o wielonarodowym i wielokulturowym charakterze regionu. W tym miejscu należy przypomnieć, że pogląd ten był kiedyś ostro zwalczany przez władzę komunistyczną, która dopuszczała czy tolerowała świadomą dewastację i barbarzyńskie niszczenie obiektów sakralnych i innych świadectw materialnych i niematerialnych kultury niemieckiej bądź żydowskiej (np. synagog i kirkutów), skazując je na niebyt i zapomnienie. Wszelako dziś dzięki wyjątkowo fortunnej, a być może wręcz epokowej konstelacji warunków i okoliczności historycznych oraz licznych integracyjnych funduszy europejskich szybko i sprawnie postępuje odbudowa wspólnego dziedzictwa kulturowego i świadectw kultury materialnej (należy do nich zaliczyć w południowej Wielkopolsce np. przebudowę i modernizację synagogi w Ostrowie oraz w przyszłości być może w Kępnie, remont wieży ciśnień w Ostrzeszowie – ma tam w przyszłości powstać lokalny ośrodek dokumentacji fotograficznej, oraz prowadzoną od wielu lat działalność kulturotwórczą i rewitalizacyjną na historycznej linii kolejowej Ostrzeszów – Namysłaki). Co najważniejsze, wbrew różnym obawom i niekiedy nieco kasandrycznym przepowiedniom rośnie szacunek i respekt dla osiągnięć cywilizacyjnych i kulturowych mniejszości żydowskiej i niemieckiej oraz innych (w tym także polskich, które popadły w okresie powojennym w zapomnienie). Procesy te posuwają się powoli, choć konsekwentnie do przodu ze znacznymi oporami i tarciami, ponieważ we wzajemnych stosunkach nadal jeszcze mocno trzymają się głęboko tkwiące korzeniami 5
Wielokulturowa Wielkopolska okiem „Wielkopolanina południowego”
w podglebiu ignorancji i braku zrozumienia rudymenty stereotypowego myślenia i resentymenty niebędące już wcale konsekwencją zaborów, lecz późnym skutkiem dwudziestowiecznych totalitaryzmów – hitleryzmu i stalinizmu, II wojny światowej, masowych egzekucji i wywózki ludności polskiej, Holocaustu ludności żydowskiej, a następnie wysiedlenia i wypędzenia Niemców z tych terenów. Jednakże z drugiej strony coraz częściej mamy do czynienia z przykładami świadczącymi o tym, że na terytorium regionu po wielu latach dochodzi do daleko posuniętej (re)integracji kulturowej i gospodarczej ludności polskiej, niemieckiej i żydowskiej, a nawet sporadycznie osób narodowości włoskiej, ukraińskiej i innych, do spontanicznych powrotów po latach do stron ojczystych potomków mieszkających tu niegdyś rodzin, a nawet do pewnej restytucji i rekuperacji historycznej wielokulturowej świadomości społecznej. I tak zupełnie niedawno, bo w dniu 24 lutego 2016 r., dzięki wielce sprzyjającym okolicznościom, w tym przychylności zarządu miasta Ostrowa oraz dyrekcji Ostrowskiego Centrum Kultury badacze z ostrowskiego ośrodka badań nad historią Żydów w południowej Wielkopolsce, powołanego po utworzeniu w uratowanej i wyremontowanej XIX-wiecznej synagodze forum kultury, mogli oddać pod krytyczny osąd czytelników pierwszy po drugiej wojnie światowej tom zbiorowy poświęcony lokalnej społeczności żydowskiej1. Zgromadzone w nim artykuły, referaty i glosy – plon dwóch konferencji naukowych – opisują życie tej społeczności wieloaspektowo pod rożnym kątem, poprzez różny pryzmat i optykę. Przybliżają je poprzez analizę najrozmaitszych aspektów cząstkowych, sposobu, w jaki przejawiało się życie społeczności żydowskiej, zarówno jej kierowników duchowych, jak i członków. Obok przyczynków opisujących bardzo ogólnie – na poziomie makro – dzieje grup wyznaniowych, można zapoznać się w niej m.in. z ważnymi rodami i rodzinami żydowskimi, mającymi niebagatelny wpływ na rozwój tutejszych miejscowości oraz z życiem zasłużo1
6
nych i ważnych postaci tej społeczności, także poprzez ich działanie i znaczenie wychodzące poza lokalną wspólnotę. Dowiadujemy się o sprawach związanych z kulturą, życiem duchowym, ale i materialnymi śladami pobytu i działalności na tych terenach Żydów, co pozostawiło namacalne, bo materialne artefakty w architekturze wielu naszych miast, a także wsi. Do tego dochodzą interesujące przykłady spojrzenia na żydowskich współobywateli okiem obserwatorów spoza tej wspólnoty, reprezentujących inną nację i religię. Oprócz artykułów odwołujących się do lat międzywojnia zamieszczono w publikacji także przyczynek, opisujący sposób układania sobie dalszego życia w pierwszych latach powojennych przez Żydów ocalałych z tragedii Holocaustu. Opracowanie wieńczą artykuły dotyczące aktualnych odniesień do historii i tradycji żydowskich. Można do nich zaliczyć projekty ożywienia języków żydowskich, w tym jidysz, które niegdyś w sposób zupełnie naturalny tworzyły koloryt życia ulicznego polskich i wielkopolskich miejscowości. Zainteresować może także intrygujący projekt zmierzenia się współczesnej literatury z kwestią Holocaustu i próby odnalezienia nowego języka literatury dla opisu tego traumatycznego fenomenu. Ważne jest, że zaprezentowany tom został zaplanowany tak, aby stanowić wielostronną inspirację do kolejnych inicjatyw naukowych, kulturalnych, literackich w celu przywrócenia utraconej, bo w większości zniszczonej pamięci i zatartych upływem czasu bądź wręcz zasypanych jej śladów i przejawów. Twórcy kultury w regionie południowej Wielkopolski mają ponadto od lat wiele szczegółowych planów i projektów związanych np. z: – edycjami tekstów beletrystycznych, wspomnieniowych i historycznych (dalszej „odolanowskiej” części wspomnień Arthura Rhode, „ostrowskich” powieści Leo Hirscha i działających na terenie południowej Wielkopolski pisarzy niemieckich: Theo Harycha i Edzarda Schapera, – przygotowaniem i organizowaniem spotkań, odczytów, wystaw i sesji naukowych
Lokalna społeczność żydowska, pod red. K. Morty, Ostrów Wielkopolski–Wrocław 2015.
Przegląd Wielkopolski ● 2016 ● 2(112)
poświęconych literaturze południowej Wielkopolski, ze szczególnym uwzględnieniem aspektu niemieckojęzycznego i żydowskiego oraz transgranicznego, – wspieraniem badań naukowych (prac magisterskich i doktorskich, monografii i książek profesorskich) w ośrodkach wrocławskim i poznańskim (Instytut Zachodni) oraz upowszechnieniem wyników tych badań (np. w muzeach regionalnych, prasie i w przewodnikach turystycznych), – działalnością domów kultury, bibliotek i szkół, – wymianą międzynarodową z odpowiednimi instytutami naukowymi za granicą (Niemcy, Izrael, Stany Zjednoczone), – popularyzacją wiedzy historycznej o regionie w prasie ogólnopolskiej i lokalnej, w radiu i w telewizji, w ramach Unii Europejskiej (promocja regionów). Do tej pory udało się zrealizować wiele z tych projektów, w międzyczasie pojawiły się nowe, są jednak takie, które z różnych powodów (głównie finansowych) nie doczekały się do dziś urzeczywistnienia.
ście stanowiąc dla żyjących w ciężkich warunkach – na obczyźnie bądź wychodźstwie – migrantów solidny fundament formacyjno-osobowościowy i trwały drogowskaz. I tak w Sonetach ostrzeszowskich niemieckiego pastora Arthura Rhode najmocniej doszło do głosu w poetyckim przetworzeniu zjawisko narastającego już pod koniec XIX wieku (i tak pilnie aktualnego również dzisiaj) ruchu migracyjnego wraz z jego negatywnymi skutkami psychosocjologicznymi, takimi choćby jak alienacja i tęsknota („Na obczyznę teraz ci ludzie podążyli, którzy kiedyś na ziemi rodzinnej chleb znajdowali, I do niej ciągle przywiązani tęsknią”2). Wszyscy wiemy, że pojęcia tożsamości „od zawsze” używało się w celu podkreślenia potrzeby niepowtarzalności jednostki lub grupy, a wyrastała ona z potrzeby unikatowości oraz głęboko ludzkiego pragnienia szukania i autonomicznego kreowania sensu życia.
Nowa książka o wielokulturowości w południowej Wielkopolsce Główną oś tematyczną wydanej przeze mnie w roku 2015 książki poświęconej wielokulturowości regionu (Dziedzictwo wielokulturowego pogranicza a tożsamość. Obraz południowych rubieży Wielkopolski w literaturze polskiej i niemieckojęzycznej XIX i XX wieku, ANC, Ostrzeszów–Poznań 2015) stanowi historyczny obraz, swoiste imago przekazywane przez dzieła prozatorskie i liryczne pisarzy polskich i niemieckojęzycznych (Polaków, Żydów i Niemców) w konfrontacji z pojęciem tak chętnie ostatnio kwestionowanej, a przynajmniej podawanej w wątpliwość tożsamości. Jej rola bywa często niedoceniana bądź z powodów ideologicznych odrzucana, jednak w opisanych przeze mnie świadectwach literatury to właśnie tożsamość wychodzi zwycięsko, rysując się szczególnie ostro i wyrazi R. Dziergwa, Dziedzictwo wielokulturowego pogranicza a tożsamość. Obraz południowych rubieży Wielkopolski w literaturze polskiej i niemieckojęzycznej XIX i XX wieku, Ostrzeszów–Poznań 2015, s. 111. 2
7
Wielokulturowa Wielkopolska okiem „Wielkopolanina południowego”
Tożsamość człowieka to wizja własnej osoby, trwałe przekonanie o tym, kim jest. Nie ma innej możliwości tworzenia obrazu własnej osoby, koncepcji samego siebie czy identyfikowania się, jeżeli nie ma dla grupy społecznej jako punktu odniesienia ważnych autorytetów i doniosłego dziedzictwa kulturowego. Jednostka konstruuje bowiem swoje ja w obszarze wyznaczonym przez kulturę danej grupy i zbiorowości. I tak tożsamość osobista jest odpowiedzią na pytanie dotyczące danych związków z płcią, wiekiem, rodziną, językiem, religią, wyznaniem, narodowością, wykształceniem, pracą, pozycją socjalno-ekonomiczną oraz poglądami politycznymi3. Doniosłe słowa na ten temat pozostawił w jednej ze swoich najważniejszych książek Pamięć i tożsamość papież Jan Paweł II4. Warto o nich pamiętać.
Wielokulturowość na przykładach z południa Nieomal zapomniana po śmierci i nigdy niecytowana w okresie blisko 150 lat publikacja ostrzeszowskiego pastora Carla Rohnstocka, skierowana przeciwko ostrzeszowskiemu kupcowi i aktywiście społecznemu Gustawowi Marwegowi5, mimo napastliwego charakteru i mentorskiego tonu była interesującym przejawem i dowodem na różnorodność życia społecznego i kulturalnego wśród mieszkańców niepozornego miasteczka na rubieżach Prowincji Poznańskiej, ponieważ prezentowała ówczesne koncepcje popularnej medycyny – homeopatii, związane z nią konflikty, swary i spory wraz z ich lokalną „temperaturą”. Przynależność narodowa adwersarzy, która w toku skomplikowanych relacji polsko-niemieckich w XIX i XX wieku często bywała i bywa przeceniana, nie odgrywała w tym przypadku żad-
nej specjalnej roli, ponieważ dyskusja była prowadzona w perfekcyjnym języku niemieckim. Zresztą w wielu przypadkach nie bywał to od razu konflikt ekonomiczny pod hasłem „swój do swego”, a walka społeczna czy polityczna ludności polskiej przeciwko uciskowi germanizacyjnemu w Prowincji Poznańskiej artykułowała się nie tylko w strajkach szkolnych czy frontach późniejszego powstania wielkopolskiego. Równie dobrze po pewnej małej zamianie ról Polak i ostrzeszowianin Gustaw Marweg mógł być kupcem niemieckim (a właściwie nim był niezależnie od swojej polskiej narodowości i uczuć patriotycznych), a pastor Carl Rohnstock polskim duchownym (tylko że ewangelikiem głoszącym swoje kazania i po polsku, i po niemiecku), wszelako obiektywnym polem sporu była z natury apolityczna medycyna. Po wybuchu pierwszej wojny światowej zwolennik wilhelmińskiego konserwatyzmu – Arthur Rhode uprawiał w wielu wojennych tekstach publicystycznych krytykę jego zdaniem zbyt propolskiej, a także filosemickiej czy wręcz prożydowskiej polityki pruskiego rządu Prowincji, dążącego w tym momencie historycznym – co ciekawe – do złagodzenia czy wręcz zatarcia napięć i konfliktów narodowościowych w ciężkich i obfitujących w różne wyrzeczenia czasach wielkiej wojny. Krytyka ta zdaniem pastora dotyczyła zwłaszcza ponadwyznaniowej i co za tym idzie – zbyt ugodowej wobec polskiej i żydowskiej części ludności postawy władz Prowincji. Dochodziło nawet do paradoksalnych sytuacji, w których obywatele niemieccy działający w Towarzystwie Marchii Wschodniej, a więc Hakacie (w tym sam Arthur Rhode), stawali się niewygodni dla rejencji pruskiej w ramach realizowanej wtedy koncyliacyjnej i pojednawczej – także ze względu na wysiłek wojenny
http://pl.wikipedia.org/wiki/To%C5%BCsamo%C5%9B%C4%87_osobowa [dostęp: 8.07.2016]. Jan Paweł II, Pamięć i tożsamość, Kraków 2005. Zob. np. znamienne stwierdzenie polskiego papieża: „Tożsamość kulturalna i historyczna społeczeństw jest zabezpieczana i ożywiana poprzez to, co mieści się w pojęciu narodu. Oczywiście trzeba bezwzględnie unikać pewnego ryzyka, ażeby ta niezbywalna funkcja narodu nie wyrodziła się w nacjonalizm. XX stulecie dostarczyło nam pod tym względem doświadczeń skrajnie wymownych, również w świetle ich dramatycznych konsekwencji”, s. 72. 5 C. Rohnstock, Bombastus redivivus oder Das homöopathische Priesterthum in Schildberg. Sechs humoristisch-kritische Briefe, Ostrowo 1860. 3 4
8
Przegląd Wielkopolski ● 2016 ● 2(112)
– polityki w stosunku do innych narodowości (w tym Polaków i Żydów). Z drugiej strony nie da się – nawet dzisiaj – w żaden sposób udowodnić niemieckiemu autorowi w jego wspomnieniach konsekwentnej orientacji antyżydowskiej czy antysemickiej, a gdyby o takim nastawieniu dało się hipotetycznie w ogóle mówić, byłoby ono w swych subtelnych niuansach raczej dość zbieżne z ogólnym nastawieniem społeczeństwa Niemiec wilhelmińskich. „Żydowskim współobywatelom” składano oficjalnie na łamach ówczesnej prasy urzędowej najlepsze życzenia z okazji ich ważnych świąt6. A więc tolerancja dla innych narodowości była propagowana w urzędowych organach prasowych. Te skromne zaczątki tolerancji narodowościowej zostały jednak bezpowrotnie zniweczone przez późniejsze wojny. Z kolei polskiej pisarce powieści historycznych Jadwidze Żylińskiej jako dziecku najbardziej imponowały podczas pobytu w Ostrzeszowie wycieczki pod pobliskie wzgórze, Bałczynę, i rosnące pod nim żyto Niemca, pana Freudenreicha. Obrazy te – w dzieciństwie – musiała sobie dopiero przyswajać, aby dojść do całkiem prostego wniosku dotyczącego budowania świata, a mianowicie: „Że nic nie należy samo do siebie, ale należy do większej całości. Powoli w wyobraźni następowało budowanie świata”7. Charakterystyczne dla pogranicznego regionu południowej Wielkopolskie elementy transgraniczne egzystowały w jej świadomości w dwóch wersjach. Autorka miała okazję poznać język niemiecki już w dzieciństwie, bowiem była wychowywana w domu rodzinnym przez tzw. Kinderwärterin (opiekunkę dla dzieci) o nazwisku Helene Schrell. Znała go z dziecinnego pokoju poprzez baśnie braci Grimmów, przysłowia i rymowanki. Z biegiem czasu doceniła w pełni walor dwóch niemieckich przysłów. Najbogatszy jednak był jej repertuar bajkowy. Po latach spotkała się z tym językiem w drugiej wersji: posługiwali się nim przedsta 8 9 6 7
wiciele tolkienowskiego państwa Mordor („Ci, co czytali Tolkiena, wiedzą, jak złowroga treść obejmuje to miano, a ci, co spotkali się z tym językiem podczas drugiej wojny światowej, nie potrzebują żadnych objaśnień”8). Jeszcze później Żylińska przypomniała sobie język niemiecki jako potoczną mowę obywateli miasta Siegburg. Te trzy wersje miały nakładać się niczym trzy warstwy geologiczne jedna na drugą, każda przynależna do innej formacji i wzajemnie nieprzenikalna. Mając dopiero trzy lata, autorka bywała już w Berlinie u dziadków na Flensburger Strasse 9. Berlin West. Tego adresu musiała nauczyć się na pamięć. Berlin był zbyt wielki na jej spostrzegawczość: Na szczęście nie zgubiłam się ani u Wertheima, ani w Tiergartenie, gdzie Januszek i jego kolega Egon sadzali mnie sobie na ramiona i galopowali w charakterze rumaków. Pierwszym wielkim miastem, które zapamiętałam był Poznań. I znów najpierw Mama pokazała mi szyny – było to na moście kolejowym w Ostrzeszowie – które prowadziły w kierunku Poznania, a w drugą stronę do Kępna, co stwarzało zawrotne perspektywy podróży, na razie zamykających się między Kępnem i Poznaniem, co bynajmniej nie stanowiło kresu możliwości. […] Koleją można było zajechać wszędzie. Cała kula ziemska była opasana nie tylko południkami i równoleżnikami, lecz szynami kolejowymi9.
Szerokie tło zmian społecznych i mentalnościowych po katastrofie II wojny światowej, w tym postawa wobec „swoich” i nowych „swoich” i nowych „obcych”, stanowiło w wyróżnionej prestiżową nagrodą Nike w roku 2011 powieści Mariana Pilota pt. Pióropusz niezbędny fundament i tło dla przedstawienia procesu dojrzewania głównego bohatera do własnej twórczości literackiej i stopniowego wejścia w życie kulturalne wielkiego miasta. Pisarz poddał tematyzacji na wielu stronach powieści stosunek – własny, swojej rodziny, rówieśników i starszych mieszkańców rodzinnej wsi, leżącej na południu Wielkopolski – do nowych „obcych” przybyłych po drugiej wojnie
Np. na łamach ostrzeszowskiego prasowego organu powiatowego „Schildberger Kreisblatt”. J. Żylińska, Podróż w głąb czasu (wspomnienia), Poznań 2001, s. 74. Ibidem, s. 43. M. Pilot, Pióropusz, Kraków 2010, s. 52. 9
Wielokulturowa Wielkopolska okiem „Wielkopolanina południowego”
światowej „zza Buga” oraz do autochtonicznych Niemców i przedstawicieli innych narodowości, którzy po katastrofie wojennej zdecydowali się na pozostanie w Polsce Ludowej. Ta prawdziwie egzystencjalna decyzja wymuszała określone wybory i opcje polityczne, relatywizowane do pewnego stopnia przez tradycyjny konserwatyzm i przysłowiowe zacofanie wielkopolskiego środowiska wiejskiego, gdzie np. idea „kołchoźnictwa” nigdy w praktyce nie zaistniała, a jeśli już – to jedynie w postaci organizowanych pod przymusem spółdzielni produkcyjnych i PGR-ów, których zresztą w porównaniu z innymi państwami tzw. bloku socjalistycznego było w całej Polsce niewiele. W narracji powieściowej Pilota wśród osób pozostałych w rodzinnej wiosce po wojnie znajdują się osoby niepiśmienne, w tym jego własny ojciec (w powieści podpisuje się krzyżykiem) i przedwojenni Niemcy – tutejsi autochtoni. Jednocześnie autor z przykrością i boleśnie konstatuje nieobecność niemieckiej rodziny Lipscherów we wsi i opisuje przybycie nowych polskich „obcych” – repatriantów „zza Buga”, rodziny Krajonków, porównywanych przez niego na podstawie wędrownego trybu życia i braku „ustatkowania” – co ciekawe – do Cyganów. Przyznaje przy tym niemieckiej rodzinie Lipscherów automatycznie wyższy poziom cywilizacyjny od przybyłych zza Buga Polaków: […] Samo bauerstwo Lipscherów wcale żadnym bauerstwem już nie było – prawie zabugorstwo, czyste chaziajstwo to teraz było. […] Żyli sobie chaziaje na Bóg zdarz, bez najmniejszego zarządu, bez porządku, bez starania i większej myśli. Rano ciężko im było wstać i nie wstawali, a kiedy już wstali, zapominali znowu iść do łóżka spać”10. Oprócz niestałego trybu życia i bałaganu repatrianci wprowadzili zwyczaj pędzenia bimbru i ustawicznego goszczenia się, ponieważ po przesiedleniu w nowych stronach brakowało im dawnych krewnych, przyjaciół i znajomych: 12 13 14 10 11
10
Ibidem, s. 143. Ibidem, s. 145. Ibidem, s. 157. Ibidem, s. 166. Ibidem, s. 177.
„Pędzili bimber. Pasjami też kochali się gościć, że zabugorze przecież, to nigdzie tu w pobliżu nie mieli swojaków, dopiero gdzieś pod Twardą Górą, w Kluczborku, pod Oleśnicą, zrywali się niespodzianie i ruszali wielkim taborem, gospodarkę ostawiając na łasce nawet nie Boga, a ludzi, jechali co do nogi wszyscy, zabugorz do zabugorzy swoich, tam znowu żenić się – bo i interesy za jednym zamachem ubijali jedni z drugimi, szły handelki różne, targi, szaberki. I wstydu ani tajemnicy przed światem nie miały ciubaryki zza Buga żadnej (!)”11. Nowo przybyli byli dobrze zintegrowani i zwarci i nawet w chwilach ostatniego pożegnania zachowywali się solidarnie. Jednak mimo niewątpliwej przewagi ekonomicznej i cywilizacyjnej nad nowymi lokatorami-Zabużanami mieszkający przed wojną w Siedlikowie Niemcy – Lipscherowie nie zapisali się podczas okupacji dobrze w pamięci mieszkańców wioski. Mimo to Zabużanie mieli dopuścić się jeszcze gorszych czynów: „Dojczówkę cisi spalili, samego Ciucia zaś mieli po cichu wywieźć gdzieś na Śląsk i tam zamknąć za drutami w łagrze”12. Pilot opisywał obszernie w prześmiewczy sposób przywieziony przez przesiedleńców nędzny dobytek i ich metody gospodarowania, nazywając ich żartobliwie „psujami”13: „Niszczołowie zalęgli się na Lipszerówce wielcy. Stamtąd z Rusieji przywieźli ledwie swoje portki i każda panna po fartuchu; zaś to co po Lipscherach zastali, zdarli, potargali i roznieśli te ciubaryki w jeden moment”. Niemniej mimo ekonomicznej mizerii polskiego powojnia niektórzy z przybyłych Zabużan wspominali z nostalgią zasłyszane w ich rodzimej wiosce opowieści o rzekomo „rajskich” warunkach życia w sowieckich kołchozach, nie dostrzegając fasadowości planowej „gospodarki niedoboru”14. Marian Pilot przedstawił obszernie dylematy i stosunki między różnymi narodowościami południowej Wielkopolski po katastrofie drugiej wojny światowej także, a może nawet przede
Przegląd Wielkopolski ● 2016 ● 2(112)
wszystkim, poprzez pryzmat wielokulturowości tych terenów oraz różnicy poziomów cywilizacyjnej ludności polskiej, autochtonicznej niemieckiej i „repatriowanych” po wojnie polskich Zabużan. Po ukończeniu ostrzeszowskiego seminarium ewangelickiego jego adept Niemiec Emil Irmler był w okresie międzywojennym nauczycielem w kilku szkołach – co ciekawe – po polskiej stronie granicy m.in. w położonych niedaleko Międzyborza Kątach Śląskich i Pisarzowicach – miejscowości granicznej oddalonej o ok. pięć kilometrów od niemieckiego Sycowa (Gross Wartenberg). W rozdziale swoich wspomnień zatytułowanym W seminarium w Ostrzeszowie (1922-1927) Irmler pozostawił nader interesujący opis nauki w ostrzeszowskim seminarium oraz kilku podróży do Ostrzeszowa z ówczesnej niemieckiej kolonii, wsi Joanki k. Kalisza, gdzie mieszkali jego rodzice. Opis ten ukazywał polsko-niemieckie stosunki narodowościowe raczej w koncyliacyjny i życzliwy sposób unikający pokazywania konfliktów i zadrażnień. Trudne życie Edzara Schapera, niemieckiego pisarza, urodzonego w Ostrowie, przebiegało pomiędzy trybami, a właściwie kamieniami młyńskimi historii XX wieku. Jako „tragiczny alegorysta” dwudziestowiecznego koszmaru, swoisty „Orfeusz w piekle XX wieku” (Józef Wittlin) ucieleśniał los wielu bezimiennych ludzi. Jest rzeczą interesującą, że chodziło o pisarza, który z wyjątkiem kilku lat młodości nigdy dłużej nie mieszkał w Niemczech. Przedtem i potem na tych terenach była Polska. Schaper opisywał życie ponad granicami i poza liniami frontów. I ludzi na utraconych posterunkach. Urodził się w roku 1908 w Ostrowie, gdzie służbowo został przeniesiony jego ojciec – administracyjny inspektor lazaretów. Wybuch pierwszej wojny światowej miał zburzyć tę idyllę. Schaper uciekał ze swoimi polskimi kolegami ze szkoły w imaginacyjne podróże, uczył się polskiego i poznał okruchy jidysz. Zresztą jedna z sióstr miała potem wyjść za mąż za żydowskiego architekta, a druga za żydowskie-
go lekarza. Jednak już wczesne lata szkolne w Ostrowie miały wróżyć nadchodzącą katastrofę. Także w twórczości Schapera trudno znaleźć aluzje do animozji narodowościowych między narodowościami zamieszkującymi południową Wielkopolskę. Ostrowski autor żydowskiego pochodzenia Leo Hirsch awansował w drugiej połowie lat trzydziestych do roli jednej z ważniejszych osobistości w żydowskim kręgu kulturowym w Berlinie, który powstał po utworzeniu w lecie 1933 roku po objęciu władzy przez nazistów „fasadowego” Związku Kulturalnego Niemieckich Żydów. W duchu faworyzowanej przez Martina Bubera idei edukacji Hirsch popierał w następnych latach jako krytyk, dramaturg, praktyk teatru, pisarz i tłumacz próby „rekonstrukcji” żydowskiego życia kulturalnego w narodowosocjalistycznych Niemczech. Leo Hirsch (1903-1943) dorastał jako najstarszy syn kupca towarów kolonialnych Hermanna Israela Zwi Hirscha i jego żony Berthy Hirsch z domu Selka w lokalnej ostrowskiej ortodoksyjno-żydowskiej rodzinie. Rodzina posiadała kamienicę przy ulicy Kaliskiej 6, istniejącą do dzisiaj. Hirsch uczęszczał w Ostrowie do Królewskiego Gimnazjum. Zapewniało ono solidną bazę edukacji, toteż przyszły pisarz władał poza językiem niemieckim i jidysz także językiem polskim, mówił po angielsku i trochę po rosyjsku. Jego późniejsze powieści, opowiadania, krytyki i relacje prasowe popadły w piekle II wojny światowej i morderczych trybach politycznych totalitaryzmów XX wieku niemal zupełnie w niepamięć, podobnie jak osoba ich autora. Dotyczyło to także wartościowych tekstów prozatorskich związanych z regionem ostrowskim. Pierwsza opublikowana powieść Leo Hirscha o silnym zabarwieniu autobiograficznym Lampion (1928)15, utrzymana w mocno ekspresjonistycznej manierze, opisywała na tle mocno osobliwej historii miłosnej rozgrywającej się po pierwszej wojnie światowej na obecnie polskich terenach byłego niemieckiego zaboru trudne próby samookreślenia się i odnalezienia własnej tożsamości przez protagonistę,
L. Hirsch, Lampion, ein kleiner Roman, Mährisch-Ostrau 1928.
15
11
Wielokulturowa Wielkopolska okiem „Wielkopolanina południowego”
Żyda – Lampiona. Całkiem podobnie do samego autora, który w wieku 17 lat postanowił zerwać z duchową ograniczonością środowiska i w obawie przed antysemickimi „tumultami” w już polskim miasteczku Ostrowie wyjechał na studia do Monachium. Jednak nawet tam wśród żydowskiej części ludności Lampion spotykał się z całkowitym brakiem zainteresowania wydarzeniami na terenie byłej już monarchii pruskiej. Podczas wspólnej wieczerzy szabasowej z zarządem gminy żydowskiej w Monachium jego starania na rzecz uświadomienia powagi sytuacji nie doprowadzają bynajmniej do oczekiwanej deklaracji solidarności ze wschodnimi współwyznawcami, lecz przeciwnie skutkują dyskredytującą oceną rewolucyjnych zrywów w Niemczech jako „wschodnio-żydowskiej republiki rad”. Wtedy to blady jak śmierć Lampion wstaje i opuszcza budynek, wypowiadając znamienne słowa „Jestem polskim Żydem”. Wkrótce decyduje się na tymczasowy powrót do Polski. Z kolei powieść Theo Harycha Za czarnymi lasami16, umiejscowiona na „południowym cyplu” ówczesnej Prowincji Poznańskiej, oddawała jej niepowtarzalny koloryt i wielonarodowy charakter, zawierając olbrzymią ilość nader plastycznie przedstawionych szczegółów życia i pracy jej mieszkańców oraz werystyczno-naturalistycznych, wysoce drastycznych opisów „skrzeczącej” rzeczywistości społecznej okresu przed pierwszą wojną światową.
Konflikty i wojny O dziwo, konflikty narodowościowe odgrywały w opisie Edzarda Schapera i Theo Harycha niewielką rolę. Doszły one do głosu dopiero po powstaniu wielkopolskim i odrodzeniu państwa polskiego na terenie południowej Wielkopolski. Jest tragiczną ironią losu, że sam pisarz po pozornym ułożeniu sobie egzystencji w NRD-owskim Berlinie nie podołał presji politycznej totalitarnego państwa, zadając sobie
własną ręką śmierć w 55 roku życia17. Dopiero jego synowi i wnukowi Petera – Horstowi Harychowi udało się przerwać zaklęty krąg rodzinnego fatalizmu. Wspominany już Arthur Rhode oceniał z perspektywy czasu negatywnie działalność Wojciecha Korfantego i polsko-niemieckie walki na Śląsku w latach 1919-1921. Niekorzystny i mało pozytywny był również pozostawiony przez niego na kartach wspomnień wizerunek marszałka Józefa Piłsudskiego. Jak można się domyślić – w końcu oprócz jego twórcy także i odrodzone państwo polskie nie uzyskało u niemieckiego autora, nota bene jego późniejszego obywatela, ani cienia sympatii czy empatii, zupełnie nie mówiąc już o obiektywnej ocenie roli historycznej Marszałka. Zniszczenie miasta Kalisza w 1914 roku przez wojska pruskie miało stanowić pretekst dla rozpętania terroru wojennego w pełnym nasileniu. Była to zapowiedź groźnego charakteru dopiero rozpoczynającej się wojny, ostrzeżenie na przyszłość pod adresem ludności podbijanego terytorium. Do 1918 roku było już wiele takich miast jak Kalisz, zwłaszcza na froncie zachodnim, głównie w Belgii i Francji (Louvain i Reims), zniszczonych przez wojska pruskie w wyniku strachu przed „wolnymi strzelcami”, ale i także dla zastraszenia miejscowej ludności. Ćwierć wieku później ta sama cyniczna motywacja pojawiła się podczas barbarzyńskiego ataku bombowego na polski Wieluń 1 września 1939 i zmasowanego ostrzału polskiego posterunku wojskowego na Westerplatte we wczesnych godzinach porannych przez wojska nazistowskie. I tak wielkie wojny XX wieku przyczyniły się w walny, ale i wysoce fatalny sposób do zaostrzenia konfliktów narodowościowych i zaniku idei tolerancji i porozumienia między narodami nie tylko w Wielkopolsce. W swojej analizie przyczyn pierwszej wojny światowej pastor Rhode był głęboko przekonany, że Bóg może przyznać zwycięstwo tylko nie-
T. Harych, Hinter den schwarzen Wäldern. Geschichte einer Kindheit, Berlin 1951. Zob. fragment nekrologu NRD-owskich pisarzy, kolegów po piórze Theo Harycha: „Jego przedwczesna śmierć odbiera niemieckiej literaturze współczesnej jeden z jej najmocniejszych talentów”. M. Reso, Nachwort [w:] T. Harych, op. cit., s. 437. 16 17
12
Przegląd Wielkopolski ● 2016 ● 2(112)
mieckim oddziałom zbrojnym, z drugiej strony jednak ubolewał, że wojna kosztuje wiele ofiar i łatwo może przerodzić się w krwawą wojnę na wyniszczenie i trwałą wojnę pozycyjną. W nakreślonym przez niego obrazie wielonarodowościowego społeczeństwa wielkopolskiego pierwszego okresu wojny na pierwszy plan wysuwały się spowodowane wojną zjawiska kryzysowe i dokuczliwe deficyty, które wywoływały z reguły u niego słowa głębokiej krytyki. Pastor kierował pod adresem swoich parafian wiele upomnień i apeli, tworzył godne do naśladowania wzorce i przykłady, z upodobaniem inspirował ich do myślenia o ekonomicznej stronie wojny, cieszył się najwyraźniej z pewnych sukcesów w wysiłkach na rzecz chrystianizacji i misjonowania żołnierzy, w końcu apelował o humanitarne traktowanie ludności cywilnej przez wszystkie strony wojny. Jedynie z wielką trudnością można było się oprzeć wrażeniu, że często działania te bywały podejmowane na próżno i na darmo z mało widocznym lub wręcz niewidocznym efektem. Pierwsza część kroniki parafii skalmierzyckiej pastora Rutza obejmowała końcowy okres I wojny światowej widziany z perspektywy małej miejscowości usytuowanej na kresach ówczesnej monarchii Hohenzollernów. Autor opisywał tam w niej blaski i cienie codziennego życia ludności Skalmierzyc. Siłą rzeczy najwięcej uwagi poświęcał pastor Rutz parafii ewangelickiej, na której czele stał w tym czasie. Była to więc zazwyczaj charakterystyka skalmierzyckich Niemców, którzy stanowili zdecydowaną większość jego parafian. Na kartach kroniki można było jednak odnaleźć także niektórych miejscowych Polaków oraz Żydów. Autor przekazał czytelnikom także szereg informacji dotyczących dwu sąsiadujących ze Skalmierzycami miast, mianowicie Kalisza i Ostrowa. Kalisz był miastem, które pastor Rutz niejednokrotnie sam odwiedzał podczas opisywanego okresu. Z Ostrowem natomiast związanych było wielu stykających się z nim Niemców, którzy na co dzień pracowali w Skalmierzycach na kolei, w urzędzie celnym bądź w straży granicznej.
Wielokulturowość Wielkopolski – próba podsumowania Generalnie rzecz biorąc, historyczny obraz południowych rubieży Wielkopolski w literaturze polskiej i niemieckojęzycznej, wyłaniający się ze wspomnianego literaturoznawczego studium, nie jest homogeniczny. Jest za to z pewnością wielokulturowym i wielonarodowościowym patchworkiem utkanym z materii oraz mentalnościowo-psychologicznych atrybutów wielkopolskiego pogranicza. I taka jest Wielkopolska do dzisiaj. W zależności od okresu historycznego, warunków życiowych, tożsamości narodowej i kulturowej, pozycji społecznej i zawodowej obraz ten jest za każdym razem inny, różnorodny i często rozbieżny. Możemy nawet mówić o jego wspólnych elementach – miłości do stron rodzinnych, kolorycie lokalnym, miejscowym klimacie i specyficznej atmosferze, zwłaszcza w twórczości lirycznej, gdzie występuje najwięcej podobnych elementów, rzadko zupełnie odmiennie interpretowanych przez różniących się tożsamością narodową twórców. Na szczęście trudno było upolitycznić z natury apolityczną przyrodę, lecz znacznie łatwiej określone obiekty historyczne. Świat tutaj opisany – który w większości swoich elementów odszedł już do przeszłości – jeszcze raz dobitnie wskazuje na znaczącą rolę wielokulturowego pogranicza, które zawsze i wszędzie bywało nie tylko wdzięczną pożywką, żyznym podglebiem i inspiracją dla autentycznej i spontanicznej twórczości artystycznej, ale i także dla związanego z gospodarczym współzawodnictwem i konkurencją przyśpieszonego rozwoju gospodarczego i cywilizacyjnego. Tak też zawsze było. I tak wielokulturowość to wyzwanie, ale także i wielka szansa na przyszłość dla Wielkopolski, a współcześni uchodźcy polityczni i migranci ekonomiczni, niezależnie od tego, czy ulegną procesom akulturacji, asymilacji, czy też zachowają swoją specyfikę i odrębność kulturową, mogą w istotny sposób przyczynić się do odbudowy, modernizacji i umocnienia gospodarki i kultury naszego regionu i ojczyzny.
13
Stowarzyszenia jako miejsca zbiorowej pamięci o Kresach Wschodnich
Karolina Dziubata
Stowarzyszenia jako miejsca zbiorowej pamięci o Kresach Wschodnich W zachodniej Polsce, na pograniczu trzech województw – lubuskiego, wielkopolskiego i dolnośląskiego leży Ziemia Wschowska. Jej stolicą jest Wschowa – niegdyś znaczący ośrodek gospodarczy, menniczy i religijny, obecnie bliżej nieznana miejscowość „gdzieś w okolicach Leszna”. Poza pracownikami instytucji kultury i entuzjastami historii miejscowości niewiele osób dostrzega ogromne dziedzictwo kulturowe Wschowy. Dziedzictwo, które obejmuje więcej niż tylko lokalną historię. Na kulturowy krajobraz miasta składają się bowiem elementy przywiezione przez ludzi z najdalszych zakątków Polski, a wraz z nimi pamięć o wydarzeniach, które spowodowały ich przyjazd do Wschowy. Na skutek działań politycznych po zakończeniu II wojny światowej granica polsko-radziecka uległa znaczącym zmianom. Korekta wschodniej granicy Polski, dokonana na podstawie umowy zawartej pomiędzy Rzecząpospolitą a Związkiem Radzieckim w 1944 roku, przesunęła ją na zachód1. Ziemie nazywane Wschodnimi Kresami II RP znalazły się po stronie radzieckiej, a zamieszkujący je Polacy stali się polskimi emigrantami. Jednocześnie do Polski inkorporowano tereny należące do tej pory do Niemiec – tzw. Ziemie Odzyskane. Decyzją zwycięzców II wojny światowej zmuszono setki tysięcy ludzi, by wrócili do swojego kraju, skąd de facto wcale nie wyjeżdżali. W latach 40. XX w. doszło więc do masowych przemieszczeń Polaków, Niemców, Żydów, Ukraińców, Białorusinów oraz przedstawicieli wielu innych narodowości stanowiących mniejszości etniczne.
Migracje w największym stopniu dotyczyły Polaków i Niemców. Każdy z nich „wracał” do swojej ojczyzny. Wielu Polaków opuściło swoje rodzinne miejscowości. Część z nich zrobiła to z powodu nacjonalistycznych działań rodzącego się państwa ukraińskiego. Szczęście w nieszczęściu mieli ci, którzy wyjechali przed wkroczeniem do ich domów członków Ukraińskiej Powstańczej Armii (UPA). Kierowani wizją niepodległej Ukrainy banderowcy (nazwa pochodzi od nazwiska przywódcy – Stepana Bandery) dążyli do usunięcia ze swoich ziem ludności pochodzenia innego niż ukraińskie. Działania te cechowało okrucieństwo. Polacy, którzy przeżyli ich agresję, do dnia dzisiejszego noszą w sobie bolesną traumę tych wydarzeń. Ukraińców jednak było więcej niż tych należących do UPA. Mieszkali oni po sąsiedzku z Polakami – czy to w sąsiednich domach, czy wsiach, razem się wychowywali i prowadzili gospodarstwa. Obok zerwanych przez ukraiński etnonacjonalizm więzi społecznych wiele znajomości przetrwało. To dzięki nim Polakom udawało się uniknąć śmierci. Ukraińcy, którzy nie brali udziału w krwawych marszach UPA, ostrzegali swoich polskich sąsiadów. Ci, którzy otrzymali ostrzeżenie, pakowali swój dobytek i wyjeżdżali do Polski. Wschowę przed 1945 rokiem zamieszkiwała głównie ludność pochodzenia niemieckiego. Po zmianie granic Niemcy tak samo jak Polacy musieli wyjechać do swojego kraju. W wyniku przemieszczeń powojennych ludność Wschowy uległa niemal całkowitej wymianie2. Do miejsc zamieszkania dotychczasowych wschowian zaczęli wprowadzać się
1 Przesiedlenie ludności polskiej z Kresów Wschodnich do Polski 1944-1947, wybór, oprac. i red. dokumentów S. Ciesielski, Warszawa 2000, s. 13. 2 B. Ratajewska, Materiały archiwalne do dziejów Wschowy, Leszno 2013, s. 47.
14
Przegląd Wielkopolski ● 2016 ● 2(112)
Polacy. W poszukiwaniu nowego domu mniej problemów mieli ci, którzy wyjeżdżając z rodzinnej miejscowości, zdołali zebrać dokumenty świadczące o ich majątku w rodzinnych stronach. Wykazując je przed władzami Państwowych Urzędów Repatriacyjnych, mogli starać się o lepsze ziemie. Kiedy nowi osadnicy Wschowy zakwaterowali się w pozyskanych, kupionych czy przejętych domostwach, miało rozpocząć się ich „nowe życie”. Wielu wysiedleńców jednak wciąż żywiło nadzieję, że uda im się wrócić w rodzinne strony. Nadzieja ta wytworzyła wśród nich atmosferę tymczasowości, przejawiającą się w dość obojętnym stosunku do nowego miejsca zamieszkania. Kresowianie, którzy przekonani byli, że niedługo wrócą do swoich domów, niezbyt dbali o „tymczasowe” lokum. Nie widzieli bowiem sensu w interesowaniu się miejscem, które za chwilę się opuści.
[…] wszyscy marzyli o tym, że wrócą i kompletnie nie dbali o gospodarstwa. To co teraz wyjedziecie na ziemię lubuską czy te rejony, to są tak zwane ziemie odzyskane, to były walące się płot, jak coś się zepsuło to nikt tego nie naprawiał, bo zaraz albo Niemcy przyjdą albo my zaraz sobie wyjedziemy tam. I dopiero właściwie od niedawna, lata 80. ludzie się zabrali, potraktowali to jak swoje3. Nikt się do tego nie przykładał, płot się walił, ściany. To było w ogóle charakterystyczne dla tych ludzi Wschodu4.
„Ludzie Wschodu” zostali jednak na zachodzie Polski. Nie było możliwości powrotu w rodzinne strony. To Ziemia Wschowska musiała stać się ich nową małą ojczyzną. We Wschowie osiedlili się ludzie z różnych stron. Nowi jej mieszkańcy pochodzili bowiem z Kresów Wschodnich II Rzeczypospolitej, obejmujących m.in. tereny dzisiejszej Litwy,
Pomnik Kresowian we Wschowie. Fot. K. Dziubata, 2015
FR – fragment rozmowy przeprowadzonej w ramach moich badań terenowych do pracy licencjackiej. FR.
3 4
15
Stowarzyszenia jako miejsca zbiorowej pamięci o Kresach Wschodnich
Białorusi i Ukrainy. Nie od razu też osiedlili się we Wschowie. Bardzo wielu wysiedlonych z Kresów Wschodnich, zanim trafiło na Ziemię Wschowską, mieszkało w różnych miejscach. Mapa miejscowości, w których się znaleźli, obejmuje tereny niemal całej Polski. Wszystkich jednak łączyło doświadczenie wysiedlenia – przymusowego opuszczenia domu, w którym się urodzili. O wychowaniu trudno jest mówić, ponieważ bardzo wiele osób wyjechało z Kresów, mając zaledwie kilka lat. Zostali niejako wyrwani z rodzinnych stron, co jeszcze dobitniej wskazuje na traumatyczny charakter wysiedleń. Ta „wspólnota losu”5 nie raz spowodowała porozumienie pomiędzy przybyłymi na Ziemię Wschowską Kresowianami.
Fotografia kobiety przesiedlonej z Kresów Wschodnich (Busk 1942). Fot. K. Dziubata, 2015
Dzisiaj, 70 lat od czasu kiedy we Wschowie zaczęli osiedlać się ludzie z Kresów, temat „wysiedlonej pamięci” jest wciąż żywy. Na terenie miasta działają organizacje zrzeszające osoby pochodzące z Kresów Wschodnich, których celem jest upamiętnianie polskiej historii tych terenów. W krajobrazie miejskim Wschowy odnaleźć można miejsca spotkań tych, którzy o Kresach pamiętają i pamięć tę pielęgnują. Przestrzeniami, w których osoby pamiętające o Kresach mogą wspólnie o tę pamięć dbać, są trzy stowarzyszenia: Ogólnopolskie Stowarzyszenie Huta Pieniacka, Komitet Pamięci Polaków Przybyłych z Kresów Wschodnich oraz Koło Terenowe Związku Sybiraków. Celem artykułu jest scharakteryzowanie wyżej wymienionych stowarzyszeń w kontekście koncepcji miejsc pamięci autorstwa Pierre’a Nory. Zgodnie z tą koncepcją stowarzyszenia, które zostaną opisane w dalszej części artykułu, są w znaczeniu metaforycznym właśnie miejscami pamięci (lieux de mémoire). Jak zauważył Andrzej Szpociński, Nora, posługując się terminem „miejsce pamięci”, nigdzie go tak naprawdę nie zdefiniował. W interpretacji polskiego socjologa są to takie elementy przestrzeni, które powstały na skutek odwoływania się grupy do przeszłości, czyli wspominania. Dlatego też Szpociński proponuje dokonanie zmiany w terminie wprowadzonym przez Norę i zastąpienie „miejsc pamięci” „miejscami wspominania” – miejscami, w których się wspomina6. Leksykon Modi memorandi termin „miejsce pamięci” ujmuje w dwojakim znaczeniu – topograficznym i metaforycznym7. W pierwszym ujęciu chodzi o dosłowne miejsce, miejsce upamiętniania – pomnik, tablicę pamiątkową, zabytek, cmentarz, muzeum itp. Znaczenie metaforyczne odwołuje się do propozycji Nory, wedle którego miejscami pamięci mogą być również wydarzenia, procesy, postaci, artefakty czy symbole. W moim artykule koncepcję lieux de mémoire odnoszę, oprócz aktów komemoracji związanych z „miejscami upamiętniania” w przestrzeni miejskiej Wscho-
5 A. Rzepkowska, Sybiracy: wspólnota – pamięć – narracja. Studium antropologiczne, Łódź 2009, „Łódzkie Studia Etnograficzne” t. 48, s. 59. 6 A. Szpociński, Miejsca pamięci (lieux de mémoire), „Teksty Drugie” 2008, t. 4, s. 11-12. 7 Modi memorandi. Leksykon kultury pamięci, red. M. Saryusz-Wolska, R. Traba, Warszawa 2014.
16
Przegląd Wielkopolski ● 2016 ● 2(112)
wy, także do działań, które służą podtrzymywaniu, przekazywaniu i materializowaniu pamięci o przeszłości. Do takich praktyk należy organizowanie się w grupy osób pochodzenia kresowego i w konsekwencji powstanie stowarzyszeń działających pod szyldem pamięci o wydarzeniach z kresowej przeszłości. Artykuł napisany został na bazie mojej pracy licencjackiej pt. Pamięć Kresowian wschowskich. Antropologiczna analiza wspomnień osób wysiedlonych z Kresów Wschodnich na przykładzie mieszkańców Wschowy powstałej w IEiAK UAM pod kierunkiem dr Małgorzaty Rajtar w roku 2015.
Stowarzyszenie Huta Pieniacka Huta Pieniacka była jedną z polskich wsi znajdujących się do roku 1945 na terenie II Rzeczypospolitej Polskiej w obwodzie lwowskim. Ze względu na mieszkającą w niej wyłącznie ludność pochodzenia polskiego nazywana była wsią czysto polską. W roku 1944 w Hucie Pieniackiej miała miejsce eksterminacja zamieszkującej miejscowość cywilnej ludności polskiej, dokonana przez 4. Pułk Policyjny z 14. Dywizji Grenadierów SS Galizien (jednostkę wojskową utworzoną wiosną 1943 przez III Rzeszę z ukraińskich ochotników z Galicji) oraz oddziały Ukraińskiej Powstańczej Armii i ukraińskich chłopów. Nad ranem 28 lutego Hutę Pieniacką zaatakowano przy użyciu broni maszynowej i moździerzy. Po ostrzelaniu do wsi wkroczyli grenadierzy i partyzanci ukraińscy dowodzeni przez oficera niemieckiego. Uzbrojeni Polacy opuścili miejscowość przed nadejściem policji i wojska, pozostawiając w domach kobiety, dzieci oraz osoby w podeszłym wieku. Ukryli się w lesie, skąd mogli obserwować to, co się dzieje we wsi. Decyzję tę podjęto, myśląc, że niemiecko-ukraińska formacja jedynie przeszuka pozostawione w miejscowości osoby – bez represji i aktów zbrojnych. Jednak po wkroczeniu
napastników część mieszkańców rozstrzelano na miejscowym cmentarzu. Pozostałych spędzono do kościoła, skąd w grupach liczących po kilkanaście osób wyprowadzano do stodół, zamykano i podpalano. Tych, którzy próbowali ucieczki, zabijano. Dobytek mieszkańców w postaci inwentarza, przedmiotów codziennego użytku oraz żywności został zrabowany, a domy zniszczone8. Dzisiaj Huta Pieniacka nie istnieje. To miejsce, którego brakuje na mapie. Nie ma dróg, zmieniona została topografia terenu, zrobiono wszystko, aby zatrzeć ślady po ludziach – mieszkających tam niegdyś Polakach. To pustkowie, na którym gdzieniegdzie zauważyć można jedynie niewielkie ruiny przydrożnych kapliczek9. Tragedię Huty w dobitny sposób wyrażają relacje osób, które ją przeżyły. Na ich podstawie powstał w 2008 krótkometrażowy film dokumentalny pod tytułem Skrawek piekła na Podolu w reżyserii Jolanty Kessler-Chojeckiej. Ci, którzy ocaleli z ataku na Hutę, łamiącym głosem dają świadectwo traumatycznych przeżyć: Było to niedaleko Huciska Brodzkiego. Bo Hucisko Brodzkie było widać z naszego terenu, a to było tak troszkę w lewo, koło Czernicy. No i wtedy, pierwszy raz w życiu… zobaczyłem… coś strasznego. Nigdy przedtem… i nigdy potem… nie widziałem tak straszliwie zmasakrowanych ludzi. Żegliński był bez ubrania, w resztkach bielizny, czaszkę miał rozgniecioną, miał rany na piersiach, miał zrobione tak zwane rękawiczki… Nie wiecie państwo na pewno, co to znaczy. Otóż rękawiczki robili ci nacjonaliści. Banderowcy z UPA. W ten sposób, że nacinali skórę, tu, wokół łokcia i ściągali tę skórę z ręki aż poza dłoń. Ojciec poszedł obrządzać. Bo my do wioski szli nocować, bo baliśmy się, mieszkaliśmy tak na brzegu, pod lasem. No i ojca przyprowadzili, ale tak zbili, że już koszuli nie miał na sobie tylko kołnierzyk. I ojciec przyszedł i mówi: dzieci kochane… kto z was przeżyje, zmówcie Ojcze
8 http://hutapieniacka.blogspot.com/2012/09/huta-pieniackana-podstawie-stopa-j.html [dostęp: 18.05.2014]. 9 Lukas, Miejsce, którego nie ma na mapie, http://zw.pl/news/miejsce-ktorego-nie-ma-na-mapie,7430 [dostęp: 16.07.2016].
17
Stowarzyszenia jako miejsca zbiorowej pamięci o Kresach Wschodnich
Nasz… […]. I ja jedna zostałam z dziewięciu dzieci. Miałam 11 lat10.
W czasie tragicznych wydarzeń w Hucie Pieniackiej przebywało około tysiąca osób. Byli to rdzenni mieszkańcy miejscowości, a także ludność, która w wyniku represji UPA znalazła się tam, uciekając z innych wsi. Z ataku ocalało kilkunastu mieszkańców11. Wśród nich była matka założycielki Stowarzyszenia Huta Pieniacka. Jej bliscy bardzo często poruszali temat Huty. Na organizowanych wspólnie zjazdach rodzinnych rozmawiano o tym, kto co pamięta, ile osób przeżyło, kto jeszcze żyje, kto już odszedł. Za sprawą opowiadań rodziców, a w szczególności matki, zrodził się pomysł powołania stowarzyszenia zrzeszającego ocalałych z Huty Pieniackiej wraz z ich rodzinami. Przełomowym momentem, który miał bezpośredni wpływ na decyzję o utworzeniu takiego zrzeszenia, był wyjazd pomysłodawczyni do Huty Pieniackiej. Na miejscu zobaczyła ona coś, co uświadomiło jej, jak bardzo potrzebne jest powołanie takiej organizacji. Był to zaniedbany wiejski cmentarz. Widok poprzewracanych nagrobków i rozrastających się krzaków, które zakrywały niemal całą powierzchnię cmentarza. Jakiś czas później kobieta zauważyła, że także inne osoby interesują się żywo kresową przeszłością. Spotykała, czasem przypadkowo, ludzi, którzy jeździli do Huty w tym samym celu – zobaczyć miejsce, z którego pochodzą ich rodzice, dziadkowie, bliscy. Stowarzyszenie Huta Pieniacka powstało w 2008 roku. Na stronie internetowej organizacji przeczytać można, iż jego celem jest przede wszystkim „upamiętnianie ofiar ludobójstwa dokonanego w czasie II wojny światowej na Polakach zamieszkujących Kresy II Rzeczypospolitej, w szczególności zaś ofiary zbrodni popełnionej przez oddziały SS Galizien i UPA 28 lutego 1944 roku w Hucie Pieniackiej”, a także „propagowanie wiedzy o tragicznej historii południowo-wschodnich rubieży II RP”12. Organizacja zrzesza osoby z Huty i ich potomków, a 12 13 10 11
18
także sympatyków, czyli osoby, które popierają działalność stowarzyszenia i same chcą mieć udział w dążeniu do upamiętnienia poległych Kresowian. Prezeska podsumowuje cel stowarzyszenia jako „godne upamiętnienie” – postawienie nagrobków osobom zmarłym w Hucie. Poza działalnością komemoracyjno-edukacyjną Stowarzyszenie Huta Pieniacka zajmuje się również opieką nad materialnym dziedzictwem Kresów Wschodnich, w szczególności zaś tym, co pozostało po Hucie i po okolicznych miejscowościach. Przy współpracy z Radą Ochrony Pamięci Walk i Męczeństwa stowarzyszenie odrestaurowało i zabezpieczyło wiejski cmentarz w Hucie – jedyny materialny ślad po polskiej wsi. W 2011 roku natomiast rozpoczęło prace na polskim cmentarzu wojskowym z lat 1914-1920 w Brodach. Stowarzyszenie skupia na dzień dzisiejszy około 80 członków. Siedziba organizacji mieści się we Wschowie, zrzeszając ludzi z całej Polski i z zagranicy. Większość z nich stanowią potomkowie rodzin przybyłych z Huty Pieniackiej, rozpierzchnięci od Polski po Stany Zjednoczone. Zaledwie kilkoro z nich urodziło się w Hucie i pamięta wydarzenia z lutego 1944 roku. Spotykają się oni od 2006 roku w każdą rocznicę w miejscu, gdzie niegdyś istniała miejscowość, by wspólnie obchodzić uroczystości związane z upamiętnianiem zbrodni: Od kilku lat organizujemy ze Stowarzyszeniem Motocyklowego Rajdu Katyńskiego zloty motocyklowe w Hucie Pieniackiej. Tego jednego dnia Huta ożywa. Każdego roku przybywa ponad 100 motocyklistów z całej Polski, którzy uczestniczą we mszy świętej w intencji pomordowanych. To niezwykłe wydarzenia – w miejscu, gdzie dokonano tak makabrycznej zbrodni, gdzie nie ma nic, znów gromadzą się ludzie – Ocaleni, motocykliści, Polacy mieszkający na Ukrainie. Nocą przy ognisku rozbrzmiewają patriotyczne pieśni, toczą się nocne Polaków rozmowy…13
Stowarzyszenie, jak twierdzi sama jego prezeska, charakteryzuje poczucie wspólnoty,
Cytaty z filmu Skrawek piekła na Podolu, reż. J. Kessler-Chojecka, Polska 2008. E. Siemaszko, Bilans zbrodni, „Biuletyn IPN” 2010, nr 7-8, s. 77-94. Ibidem. http://hutapieniacka.blogspot.com/2012/09/o-stowarzyszeniu.html [dostęp: 19.05.2015].
Przegląd Wielkopolski ● 2016 ● 2(112)
które łączy osoby pochodzące z Huty. Kobieta opowiadała o organizowanych wyjazdach, w których uczestniczy z roku na rok coraz więcej ludzi. Według niej ocaleni z ukraińskiego ludobójstwa „odnajdywali się po to, żeby teraz być razem w stowarzyszeniu”14. Huta Pieniacka stanowi dla nich symbol tego, co działo się z polską ludnością na dawnych Kresach II Rzeczypospolitej15.
się widziały, mówiła jej, że „to musi zostać upamiętnione!”17. Słowa szwagierki do tego stopnia zapadły jej w pamięć, że misja upamiętnienia wydarzeń z lutego 1943 w Parośli stała się głównym celem jej życia, a nawet, jak sama to ujęła, „życiowym obowiązkiem”. W latach 80. mobilizowana słowami bliskich kobieta zaczęła starać się o organizację wyjazdu na Ukrainę. Kiedy tylko pojaTablica pamiątkowa Koła wiła się możliwość ponowneKomitet Pamięci Polaków Sybiraków. Fot. K. Dziubata, go ujrzenia rodzinnych stron, Przybyłych 2015 mąż informatorki bardzo chciał z niej skorzystać. Było to jedz Kresów Wschodnich nak przedsięwzięcie na tyle skomplikowane, Druga ze wschowskich organizacji rówże przez prawie 20 lat nie doszło do skutku. nież zajmuje się upamiętnianiem polskich ofiar Potrzebny był samochód i uprawniony kierowterroru Ukraińskiej Organizacji Nacjonalistów. ca, a także odpowiednie ubezpieczenie, którego Zrzesza ona jednak wyłącznie mieszkańców nie udało się zdobyć. Jedynym sposobem, któpowiatu wschowskiego. Wśród jej członków ry umożliwiłby wyjazd do Parośli, było otrzyznajdują się osoby ze Wschowy oraz okolicznych miejscowości, między innymi z Przyczy- manie zaproszenia od kogoś z Ukrainy, co z braku odpowiednich znajomości stało się nieny Górnej, Osowej Sieni i Starego Strącza. Osobą, która przyczyniła się do powstania możliwe. Dopiero w 2002 roku, przy pomoKomitetu Pamięci Polaków Przybyłych z Kre- cy urzędnika z Głogowa (woj. dolnośląskie), sów Wschodnich, jest mieszkająca we Wscho- grupie zainteresowanych udało się wyjechać wie żona Kresowiaka ocalałego z masakry do- do Parośli. Kolejny wyjazd miał miejsce pięć konanej przez UPA w jego rodzinnej miejsco- lat później. Uczestniczyło w nim 7 osób. Do wości na Wołyniu. Przez wzgląd na tragiczne poprzedniej grupy dołączyli również inni, któdoświadczenia męża postanowiła ona upamięt- rzy pragnęli, a nie mieli wcześniej takiej możliwości, jeszcze raz spojrzeć na miejscowości, nić ofiary „banderowskiego ludobójstwa”. Tym jednak, co miało największy wpływ z których pochodzili. Podczas drugiego pobytu na utworzenie Komitetu, były niespełnione na byłych Kresach Wschodnich uczestnikom marzenia męża i jego siostry, którzy pragnę- wyjazdu udało się dotrzeć do Ukraińca, który li upamiętnienia zmarłych z Parośli – miejsca w 1974 roku postawił w Parośli pomnik popierwszej masowej zbrodni UPA na Wołyniu. święcony zamordowanym Polakom. WłasnoW miejscowości miała zostać ufundowana ta- ręcznie odlany z betonu pomnik z epitafium blica pamiątkowa dająca świadectwo dokona- w języku ukraińskim dał impuls do kolejnego nej w tym miejscu masakry, poza tym jako do- przedsięwzięcia. Prezeska komitetu postanowód zbrodni banderowców miała być wydana wiła obok betonowego pomnika ufundować książka, po to, „żeby świat się o tym dowie- tablice w języku polskim. Pierwsze spotkania Komitetu Pamięci Podział”16. Prezeska stowarzyszenia opowiadała mi, jak siostra jej męża za każdym razem, kiedy laków Przybyłych z Kresów Wschodnich mia 16 17 14 15
FR. Lukas, Miejsce, którego nie ma na mapie, op. cit. FR. FR. 19
Stowarzyszenia jako miejsca zbiorowej pamięci o Kresach Wschodnich
ły miejsce w 2008 roku. Zostały zorganizowane po to, żeby w jednym miejscu spotkali się wszyscy ci, którzy pochodzą z Kresów i mieszkają we Wschowie. Ich pomysłodawczyni wspominała, że zdecydowała się zaaranżować takie spotkania ze względu na międzysąsiedzkie stosunki mieszkańców Wschowy. Mówiła, że ludzie wiedzieli nawzajem, skąd pochodzą. Wiedzieli, kto jest z Kresów, a kto nie. Bali się jedynie do tego przyznawać i głośno opowiadać o swoich doświadczeniach. Wydarzenia, których byli świadkami w rodzinnych stronach, zostawiły ranę uniemożliwiającą tworzenie więzi społecznych z innymi, być może tak samo doświadczonymi osobami. Na jedno z pierwszych zebrań organizowanych przez Komitet Pamięci Polaków przybyła ponad setka osób. W rozmowie o działalności stowarzyszenia jego założycielka opowiadała: Ja myślałam, że to tam tak przyjdzie parę tych ludzi. […] Proszę panią, pełniutki Dom Serca. Przyszło tyle tych ludzi, że ja nie wiedziałam, jak się odnaleźć. Kresowianie mieszkający we Wschowie. Każdy tam sobie usiadł i wszystko ładnie, było 100 z czymś miejsc. I tak w pewnym momencie wychodzi z toalety mężczyzna. Wraca i naprzeciwko niego staje inny mężczyzna. I stoją tak chwilę w milczeniu. Potem któryś się odzywa, już nie wiem który: a co ty tutaj robisz? A ten drugi: a ty co robisz? No ja z Kresów. Ja też z Kresów. Mieszkali w tej samej wsi. Nikt się do tego nie przyznawał. To, co się działo na tym opłatku, to mnie przerosło na wszystkie strony […] I tak ci ludzie zaczęli przychodzić na te spotkania i podnosić głowy […]18.
Niedługo po spotkaniu Komitet ze wsparciem burmistrza zaczął starać się o wybudowanie we Wschowie pomnika Kresowian. Realizacja planu okazała się jednak być prawie tak samo trudnym wyzwaniem jak wcześniejszy wyjazd na Ukrainę. Problem pojawił się już na samym początku: jak pomnik ma wyglądać? Odrzucono pomysł wypisania na nim nazwisk poległych, ponieważ wszystkich nie udałoby się rozpoznać. Nie można było pozwolić sobie na pomyłkę lub brak chociaż jednego nazwiska. Rozwiązaniem okazały się miejscowości. FR.
18
20
Przez kilkanaście spotkań Komitetu zbierano od wschowskich Kresowian informacje o ich rodzinnych miejscowościach, w razie potrzeby pomagając sobie informacjami zawartymi w źródłach historycznych. Pomnik Kresowian odsłonięto we Wschowie w 2008 roku. Uroczystość ta spotkała się z niemal tak samo entuzjastycznym przyjęciem jak pierwsze zebranie stowarzyszenia. Prezeska Komitetu, przypominając sobie wszystkie te wydarzenia, przyznała, że nie zdawała sobie sprawy, jak bardzo było to potrzebne. Mówiła o tym, że do dnia dzisiejszego nie ma spotkania, na którym nie odnajdywaliby się starzy znajomi, przyjaciele z kresowej wsi: „Ja proszę panią sobie nie wyobrażam, żeby tego pomnika nie było. Żeby ci ludzie się nie odnaleźli, żeby ci ludzie się nie odbudowali. Bo potem stawali przy pomniku i rozpoznawali się”. Zgromadzenie zdaniem jego założycielki nie jest formalnym stowarzyszeniem, a raczej „prostą formą, która prowadzi do stowarzyszenia”. Przewodnicząca Komitetu Pamięci Polaków nie chce przekształcać go w stowarzyszenie, ponieważ nie interesuje jej rozliczanie składek czy przedstawianie urzędnikom raportów z jego działalności. Celem stowarzyszenia ma być stworzenie przestrzeni dla osób pochodzących z Kresów Wschodnich, w której mogliby się wypowiedzieć i wyrzucić z siebie ciężar przeżytej tragedii. Przestrzeni, w ramach której mogliby wspominać to, czego byli świadkami, dzieląc się wspomnieniami z innymi Kresowianami – często odnalezionymi po latach sąsiadami z tej samej wsi.
Związek Sybiraków Koło terenowe we Wschowie Związek Sybiraków jako polska organizacja zrzeszająca osoby, które doświadczyły przymusowych deportacji w głąb Związku Radzieckiego, powstał w 1928 roku w Katowicach za sprawą żołnierzy 5. Dywizji Syberyjskiej. Jego celem była przede wszystkim pomoc zesłańcom na Sybir. W tym miejscu należy zwrócić uwagę na specyfikę słów „Sybir”
Przegląd Wielkopolski ● 2016 ● 2(112)
oraz „sybirak”. Jak podaje Komisja Historyczna Związku Sybiraków19, „Sybir” nie jest dla nich pojęciem geograficznym, ale symbolem represji caratu, później Stalina i zwolenników jego władzy i zamiarów wobec Polski i Polaków. Oznacza zatem ogół masowych deportacji na terytorium carskiej Rosji i ZSRR, łagrów, więzień oraz związaną z nimi zesłańczą, polską martyrologię. Sybirakami natomiast nazywają siebie osoby, które stały się ofiarami deportacyjnych akcji władz ZSRR. Do Związku należeć mogą osoby deportowane w głąb Rosji, które udokumentowały swoje zesłanie. II wojna światowa spowodowała zakończenie działalności Związku. Został on reaktywowany po upadku komunizmu w 1988 roku, by zgodnie ze swoim statusem kontynuować dzieło zapoczątkowane 60 lat wcześniej 20. Obecnie organizacja obejmuje ponad 85 tysięcy członków w 56 oddziałach wojewódzkich i ponad 400 kołach terenowych, stając się najliczniejszą organizacją kombatancką w kraju21. Organizacja w swojej działalności nawiązuje do żałoby narodowej po wszystkich zesłaniach Polaków na przestrzeni wieków. Zaliczają się do nich deportacje uczestników konfederacji barskiej, powstania kościuszkowskiego, powstania listopadowego, powstania styczniowego, zsyłki inteligencji polskiej, żołnierzy, osadników, leśników oraz cywilów w latach 1940-1941, a także wywózki doby PRL-u, między innymi górników śląskich w latach 1944-1945. Związek skupia się również na badaniu i upamiętnianiu wkładu polskiej inteligencji w kulturę Syberii oraz losów polskiego duchowieństwa na zesłaniu. Tego samego roku, kiedy reaktywowany został polski Związek Sybiraków, we Wschowie powstało jego koło terenowe, podlegające oddziałowi w Górze (woj. dolnośląskie). Na początku swojej działalności, a więc w 1989 roku wschowskie koło liczyło zaledwie 15 osób. Wiązało się to z określoną procedurą osiągania członkostwa, zgodnie z którą osoba
zainteresowana dołączeniem do Związku Sybiraków zobligowana jest do ukazania władzy sądowniczej dokumentów potwierdzających jej pobyt na zesłaniu. W sytuacji, kiedy starający się o członkostwo nie jest w stanie samodzielnie udowodnić tego, że w istocie jest sybirakiem, pomocne są świadectwa innych zesłańców. W procesie sprawdzania ich wiarygodności pytani są oni bowiem o nazwiska Polaków spotkanych na Sybirze. W grudniu 1989 roku Koło Sybiraków we Wschowie liczyło już ponad 50 członków, którymi byli mieszkańcy całego powiatu wschowskiego – Wschowy oraz między innymi Szlichtyngowej, Łysin, Dębowej Łęki, Jędrzychowic i Kandlewa. Zarząd Koła organizował raz lub dwa razy w miesiącu spotkania, podczas których wschowscy sybiracy nie tylko otrzymywali informacje od oddziału w Górze i zarządu głównego w Warszawie, ale także mogli ze sobą spędzać czas i porozmawiać. Oprócz zebrań grupa spotykała się również na różnego rodzaju wycieczkach, takich jak pielgrzymka do Grodźca Opolskiego, gdzie znajduje się obraz Matki Bożej Patronki Sybiraków. W październiku 1998 roku w jednym ze wschowskich kościołów wmurowana została tablica pamiątkowa „w hołdzie zmarłym i pomordowanym ofiarom deportacji na Sybir”. W uroczystej ceremonii odsłonięcia brali udział niemal wszyscy członkowie wschowskiego Koła Sybiraków. Do dzisiaj każdego roku, w Dniu Sybiraka (17 września) w tym właśnie kościele odprawiana jest msza święta w intencji zmarłych i żyjących sybiraków. We Wschowie żyje dzisiaj niewielu sybiraków. W moich badaniach udało mi się dotrzeć do dwóch osób, które doświadczyły zesłania i należą do Związku. Każde z rozmówców wykazywało żal związany ze zmniejszaniem się liczby członków Koła. Nie mieli wątpliwości, co się z nim stanie, kiedy umrą jego ostatni członkowie. Jeden z nich, obecny prezes, powiedział wprost:
19 Komisja Historyczna Związku Sybiraków, Sybiracy – szkic historyczny, archiwum domowe jednego z rozmówców podczas badań do pracy licencjackiej. 20 http://zwiazeksybirakow.strefa.pl/StatutZSnowy.htm [dostęp: 24.05.2014]. 21 http://www.sybiracyzg.pl/?cat=8 [dostęp: 23.05.2015].
21
Stowarzyszenia jako miejsca zbiorowej pamięci o Kresach Wschodnich
Ja się zastanawiam, bo teraz coś tam robię, ale jak coś się stanie, to ja nie wiem, komu to przekazać. Bo to wszystko jest w takim wieku, że… Najmłodszy to jest 62 lata, no a tak to ponad 80. Związek chyba zniknie z biegiem czasu22.
Jest to jednak naturalny bieg wydarzeń, z czego doskonale zdają sobie sprawę obecni członkowie Koła. Na miarę swoich możliwości, ograniczanych niejednokrotnie przez podeszły wiek i ciężkie choroby, starają się jednak utrzymywać działalność organizacji i uczestniczyć w coraz rzadziej organizowanych spotkaniach członkowskich.
Podsumowanie Z powyższej charakterystyki wynika, że wschowskie stowarzyszenia spełniają kryterium wyznaczone przez Szpocińskiego w kon-
Ratusz we Wschowie. Fot. K. Dziubata, 2014
FR. A. Szpociński, Miejsca pamięci…, op. cit.
22 23
22
tekście umiejscowienia pamięci23. Są zinstytucjonalizowanymi formami zbiorowych wspomnień przeszłości – miejscami, w których ludzie jako członkowie grupy odwołują się do zdarzeń minionych, czyli wspominają. Stowarzyszenia te (czy jak w przypadku drugiego z omawianych przeze mnie zrzeszeń – komitet) są sformalizowanymi organizacjami, które mają na celu zaspokajanie określonych potrzeb ich członków. Potrzebami tymi w Stowarzyszeniu Huta Pieniacka i Komitecie Pamięci Polaków Przybyłych z Kresów Wschodnich są upamiętnienie i przekazywanie pamięci o ofiarach nacjonalizmu ukraińskiego z drugiej połowy XX wieku, wraz z jednoczesną integracją i umacnianiem więzi społecznych pomiędzy osobami doświadczonymi w podobny sposób. Związek Sybiraków, którego koło terenowe
Przegląd Wielkopolski ● 2016 ● 2(112)
znajduje się we Wschowie, oprócz wymienionych wyżej elementów stawia sobie również za cel prawno-finansową pomoc jego członkom. Wspólnym mianownikiem wszystkich organizacji jest poczucie obowiązku świadczenia o przeszłości24 – o wydarzeniach, za sprawą których członkowie poszczególnych stowarzyszeń trafili właśnie do nich. Opisane przeze mnie „założycielskie” wydarzenia z działalności wszystkich trzech organizacji wskazują na zbiorowy charakter pamięci osób wchodzących w ich skład, bowiem spełnia ona niejako funkcję łącznika – jest tym, co łączy ludzi w ramach danej grupy. W Stowarzyszeniu Huta Pieniacka jest to pochodzenie z Huty i pamięć o dramatycznych wydarzeniach, które miały w niej miejsce w 1944 roku. Komitet Pamięci Polaków odwołuje się do morderstw dokonywanych na Polakach na
dawnych Kresach Wschodnich. Członków Związku Sybiraków łączy natomiast doświadczenie zsyłki w głąb Rosji Sowieckiej. Każda z tych grup jest „wspólnotą losu”, czyli wspólnotą opartą na doświadczeniu podzielanym przez jej członków25. Jeżeli funkcjonowanie każdej z tych organizacji nazwać można życiem zbiorowym, ponieważ opiera się na wspólnym działaniu osób jako członków zbiorowości, to wszystko co dzieje się w ramach tych organizacji – wyjazdy do miejsc pochodzenia (a jednocześnie miejsc masowych zbrodni), obchodzenie rocznic tragicznych wydarzeń, spotkania członków wspólnoty – jest świadomym odniesieniem do przeszłości, a więc tym, co Barbara Szacka nazwała pamięcią zbiorową26. Stowarzyszenia natomiast jako miejsca, w których się tę pamięć pielęgnuje, są więc miejscami pamięci zbiorowej.
Bibliografia Komisja Historyczna Związku Sybiraków, Sybiracy – szkic historyczny, archiwum domowe jednego z rozmówców podczas badań do pracy licencjackiej. Modi memorandi. Leksykon kultury pamięci, red. M. Saryusz-Wolska, R. Traba, Warszawa 2014. Nora P., Czas pamięci, przeł. W. Dłuski, „Res Publica Nowa” 2001, t. 154, nr 7, s. 37-43. Przesiedlenie ludności polskiej z Kresów Wschodnich do Polski 1944-1947, wybór, oprac. i red. dokumentów S. Ciesielski, Warszawa 2000. Ratajewska B., Materiały archiwalne do dziejów Wschowy, Leszno 2013. Rzepkowska A., Sybiracy: wspólnota – pamięć – narracja. Studium antropologiczne, Łódź 2009, „Łódzkie Studia Etnograficzne” t. 48. Siemaszko E., Bilans zbrodni, „Biuletyn IPN” 2010, nr 7-8, s. 77-94. Skrawek piekła na Podolu, reż. J. Kessler-Chojecka, Polska 2008. Szacka B., Historia i pamięć zbiorowa, „Kultura i Społeczeństwo” 2003, nr 4, s. 3-15. Szpociński A., Miejsca pamięci (lieux de mémoire), „Teksty Drugie” 2008, t. 4, s. 11-20.
A. Rzepkowska, Sybiracy…, op. cit., s. 172-199. Ibidem, s. 59. 26 B. Szacka, Historia i pamięć zbiorowa, „Kultura i Społeczeństwo” 2003, nr 4, s. 4. 24 25
23
Zadania czasopism regionalistycznych we współczesnej Polsce
Ryszard Kowalczyk
Zadania czasopism regionalistycznych we współczesnej Polsce Ważnym kryterium definiowania czasopiśmiennictwa regionalistycznego – a także zadań, celów, ról i funkcji tej kategorii prasy – jest charakterystyczny zakres jego zainteresowania tematycznego1. Jednak zawartość periodyku regionalistycznego powinna także wykazywać się genetycznym związkiem z terytorium, na którym jest kolportowany. Związek ten w przypadku czasopism regionalistycznych powinien być ścisły, mocny i trwały. Ma on także charakter nie tylko geograficzny i historyczny, zakorzeniony w określonym środowisku naturalnym oraz jego dziejach kulturowych i gospodarczych, ale przede wszystkim społeczny, zatem w pewnym stopniu również, a może nade wszystko – mentalny. To, jak ludzie myślą i mówią o swoim otoczeniu, a także o sobie samych, nie zależy przecież tylko od swoistych cech środowiska ich życia oraz charakterystyki jego złożonych przeobrażeń historycznych. Jest odwrotnie: to ludzie, werbalizując (opisując) i sygnifikując (nazywając) środowisko i konstruując jego społeczny obraz (co jest zgodne z ideą konstruktywizmu społecznego2), nadają tym elementom (także historycznym wydarzeniom i ich bohaterom) pewne szczególne cechy, które podlegają również wartościowaniu (aksjologia regionalna). Zjawisko to zachodzi w procesie dynamicznej, a zatem również wybiórczej, selekcji informa-
cji oraz poprzez podejmowanie określonych działań popularyzatorskich, w tym w dziedzinie prasowo-wydawniczej. W ten sposób czasopisma regionalistyczne, uczestnicząc w regionalnym systemie komunikowania społecznego, biorą także udział w procesie kształtowania tożsamości i symboliki regionu, czego wyrazem jest wykaz odpowiednich zadań, jakie realizują w praktyce. Możemy wyodrębnić katalog różnych zadań periodyków regionalistycznych, co stanowi naturalną konsekwencję zróżnicowania tematycznego tych czasopism oraz zasadniczego celu działania. Tam zaś, gdzie występują jasno określone cele, tam na ogół pojawiają się konkretne sposoby praktycznego ich urzeczywistniania, a wraz z nimi określone zadania, które są następstwem zasadniczych powinności czasopism regionalistycznych wobec swoich środowisk, ich swoistych ról, jakie powinny odgrywać w regionie, do których możemy zaliczyć: 1. kształtowanie wśród mieszkańców świadomości regionalnej oraz budowanie więzi zarówno regionalnej, jak i regionalistycznej, czyli opartej na idei regionalizmu i odpowiednich czynnikach wpływu o charakterze społeczno-kulturalnym; 2. podejmowanie działań zmierzających do upodmiotowienia kulturowego społeczno-
1 Zob.: W. Chorązki, Prasa regionalistyczna w okresie transformacji [w:] Regionalizm – lokalizm – media, pod red. E. Chudzińskiego, Bochnia–Warszawa 2001, s. 122; E. Chudziński, Prasa regionalna i regionalistyczna [w:] Słownik wiedzy o mediach, pod red. E. Chudzińskiego, Warszawa–Bielsko-Biała 2007, s. 130-131; J. Jarowiecki, Prasa wydawana w Krakowie – przedmiotem badań nad prasą lokalną, „Rocznik Historii Prasy Polskiej” 2011, z. 1-2; W.M. Kolasa, A. Paszko, Małopolskie media lokalne i regionalne w świetle analiz statystycznych [w:] Polskie media lokalne na przełomie XX i XXI wieku, pod red. J. Jarowieckiego, A. Paszko, W.M. Kolasy, Kraków 2007, s. 223; R. Kowalczyk, Czasopiśmiennictwo regionalistycznego w Polsce, Opole 2013, s. 20-25. 2 Zob.: P.L. Berger, T. Luckmann, Społeczne tworzenie rzeczywistości. Traktat z socjologii wiedzy, przeł. J. Niżnik, Warszawa 2010; S. Ossowski, Analiza socjologiczna pojęcia ojczyzny [w:] idem, O ojczyźnie i narodzie, Warszawa 1984, s. 18-26; M. Wendland, Konstruktywizm komunikacyjny, Poznań 2011.
24
Przegląd Wielkopolski ● 2016 ● 2(112)
ści regionalnej oraz budowanie podstaw kulturowych społeczeństwa obywatelskiego, w tym pozytywnego kapitału kulturowego, wspierającego kulturowy rozwój regionu oraz popierającego idee regionalizmu; 3. działalność w dziedzinie edukacji regionalnej, w tym edukacji kulturowej i edukacji historycznej, podtrzymującej zainteresowanie tradycją regionu oraz przesłaniem społeczno-kulturowym regionalizmu. Biorąc pod uwagę powyższe swoiste powinności (role) czasopism regionalistycznych, do zasadniczych ich zadań możemy zaliczyć następujące: 1. kształtowanie świadomości i więzi regionalistycznej oraz postaw regionalistycznych; 2. przekazywanie dorobku kulturowego regionu oraz międzypokoleniowego doświadczenia kulturowego; 3. integrację regionu, aktywizację kulturalną mieszkańców, kształtowanie kapitału kulturowego oraz budowanie spójności społecznej; 4. badanie, utrwalanie i upowszechnianie historii regionu oraz wiedzy o regionie; 5. umacnianie tożsamości regionu i związanej z nim symboliki; 6. werbalizację regionu i promocję ruchu regionalistycznego; 7. wpływanie na partycypację obywatelską i rozwój regionu; 8. podtrzymywanie zainteresowania wielokulturowością i szerzenie tolerancji kulturowo-etnicznej; 9. kształtowanie kultury dialogu publicznego. Już pod koniec lat 50. XX wieku Janusz Deresiewicz sformułował celne i nadal aktualne uwagi dotyczące zawartości czasopisma regionalistycznego oraz jego głównych powinności, zadań i funkcji, gdy w przedmowie do pierwszego numeru „Rocznika Pilskiego” napisał: „Rocznik powinien przynosić pogłębio-
ne opracowania zagadnień aktualnych i historycznych oraz dostarczać dokumentację chwili bieżącej”3. Poniżej spróbujemy pokrótce omówić te zasadnicze bodaj zadania (powinności) przewidziane dla współczesnych czasopism regionalistycznych.
1. Kształtowanie świadomości i więzi regionalistycznej oraz postaw regionalistycznych Wśród zasadniczych zadań periodyków regionalistycznych znaczącą rolę, być może podstawową, odgrywają obowiązki w dziedzinie podtrzymywania, umacniania i rozwijania świadomości i więzi regionalistycznej. Kształtuje się ona bowiem pod wpływem zarówno określonych przedsięwzięć edukacyjnych4, jak również w procesie praktykowania aktywności indywidualnej oraz zbiorowej, w tym także poprzez ukierunkowane zaangażowanie społeczne mieszkańców5. W jakimś sensie czasopiśmiennictwo regionalistyczne można traktować w kategoriach zewnętrznego czynnika wpływu na odbiorcę, dla którego jest ono środkiem oddziaływania, któremu może się biernie poddawać, przyjmując jego przesłanie i propozycje, bądź odwrotnie – aktywnie przeciwstawić czy polemizować z głoszonymi ideami, wartościami, normami, projektami. W praktyce periodyków regionalistycznych nie występują jednak takie modelowe podziały, lecz mamy raczej do czynienia z systemem mieszanego odbioru treści czasopisma, tzn. akceptowania jednych kwestii, myśli, zagadnień, a nieprzyjmowania i nieaprobowania innych. Nie ulega jednak wątpliwości, że samo zapoznawanie się z zawartością czasopisma regionalistycznego powoduje stosowne, mniejsze lub większe, zmiany w świadomości odbiorcy oraz tworzy rodzaj mentalnej więzi regionalistycznej między nim a nadawcą. Periodyki regionalistyczne, kształtując świadomość mieszkańców regionu w duchu
J. Deresiewicz, Przedmowa, „Rocznik Pilski” 1959, t. 1, s. 7-8. Zob. J. Gajda, Pedagogika kultury w zarysie, Kraków 2006. 5 Zob. R. Szul, Regionalizm. Refleksje na temat ewolucji idei i praktyki regionalizmu w Europie [w:] Region i regionalizm w socjologii i politologii, pod red. A. Pawłowskiej, Z. Rykla, Rzeszów 2012. 3 4
25
Zadania czasopism regionalistycznych we współczesnej Polsce
odpowiadającym ich założeniom ideowym oraz budując zgodną z tymi przesłankami więź regionalistyczną, pełnią szereg ważnych funkcji, w tym funkcje poznawcze, edukacyjne, identyfikacyjne, stymulujące, integracyjne, organizacyjne, prognostyczne. W gruncie rzeczy są to funkcje o charakterze kulturotwórczym, które łączą refleksję nad przeszłością i teraźniejszością regionu z wizją jego przyszłości, konstruowanej w procesie jej szerokiej werbalizacji6. Czasopisma regionalistyczne jako element i czynnik identyfikacji zbiorowości lokalnej i regionalnej7 sprzyjają także formowaniu się odpowiednich postaw politycznych, w szczególności postaw demokratycznych i proobywatelskich8, dla których interes regionu (oparty także o jego tradycję kulturową) stanowi ważny element działalności w sferze polityki publicznej. Na bazie postawy politycznej (opierającej się również na interesie regionu) ukształtowanej w procesie oddziaływania między innymi czasopiśmiennictwa regionalistycznego, może dojść do uformowania się względnie zintegrowanej swoistej kulturowej wspólnoty regionalnej9, być może także wspólnoty o charakterze politycznym10.
Czasopismo regionalistyczne, zajmując się niejako uprawą naszego umysłu (cultura animi), kształtuje, pielęgnuje i doskonali pewien typ świadomości regionalistycznej, a także postawy i predyspozycje zgodne z założeniami ideologii regionalistycznej. Zatem zawartości tematycznej i sposobowi narracji periodyków regionalistycznych powinna też towarzyszyć pewna generalna idea, której wyrazem jest z jednej strony motywacja edukacyjna autorów tekstów, dostarczających odbiorcom szerokiej i rzetelnej wiedzy, z drugiej zaś ich umiejętności pedagogiczne i dziennikarskie, zachęcające odbiorcę do refleksji nad rzeczywistością za pomocą odpowiednich zabiegów stylistyczno-narracyjnych11. Świadomość regionalistyczna i więź lokalna oraz towarzysząca im mentalność tworzą swoisty klimat społeczny, występujący w określonym środowisku. W olbrzymim stopniu elementy te są współkształtowane przez media lokalne12, w tym przez periodyki o charakterze regionalistycznym, których zawartość wywołuje nie tylko stosowny rezonans w opinii publicznej, lecz również ma ważki wpływ na kształt tożsamości regionalnej13, postawę, zachowanie, poglądy i opinie jej odbiorców,
Zob.: G. Banaszak, J. Kmita, Społeczno-regulacyjna koncepcja kultury, wyd. 2 rozsz., Warszawa 1994; M. Wendland, Konstruktywizm komunikacyjny, op. cit.; idem, Perspektywa konstruktywistyczna jako filozoficzna podstawa rozważań nad komunikacją, „Kultura i Edukacja” 2011, nr 4, s. 30-47. 7 Zob. Socjologia a antropologia, pod red. E. Tarkowskiej, Wrocław 1992. 8 Zob.: Z. Anculewicz, Prasa lokalna i sublokalna Warmii i Mazur i jej rola w kształtowaniu postaw proobywatelskich po roku 1989, „Echa Przeszłości” 2004, t. 5, s. 235-245; B.J. Balcerowicz, O niektórych aspektach regionalizmu, mediach regionalnych i lokalnych, a demokracji na szczeblu lokalnym [w:] Media regionalne i lokalne a demokracja na szczeblu lokalnym, pod red. W. Furmana i K. Wolnego, Rzeszów–Kielce 1998, s. 73-119; J. Flankowska, Lokalne i regionalne środki przekazu w procesie demokratyzacji społeczeństw Europy Środkowej i Wschodniej. Sprawozdanie z konferencji, „Studia Medioznawcze” 2001, nr 1, s. 127-130; Wychowanie obywatelskie, pod red. Z. Melosika i K. Przyszczypkowskiego, Poznań–Toruń 1998. 9 Zob.: Kultura i media, oprac. G. Dobroczyński, Warszawa 1996; Media w procesie kształtowania wspólnot lokalnych, red. D. Detka, Kielce 2009; Media w procesie kształtowania wspólnot lokalnych, red. I. Sinkiewicz, M. Niewczas-Sochacka, Kielce 2010; M. Sokołowski, Media wobec kulturowych przemian współczesności, Olsztyn 2003; J. Waszkiewicz, Od komunikacji do wspólnoty, Wrocław 2002; Współczesna rola oraz zadania mediów regionalnych i lokalnych, red. J.B. Hałaj, Rzeszów 2007. 10 Zob.: Media lokalne a demokracja lokalna, pod red. J. Chłopeckiego i R. Polaka, Rzeszów 2005; J. Węc, Regionalizacja w państwach Unii Europejskiej, „Przegląd Zachodni” 1994, nr 2. 11 Zob.: J.Z. Lichański, Badania nad retoryką w Polsce. Wprowadzenie do bibliografii, „Forum Artis Rhetoricae” 2012, nr 1, s. 27-67; Z. Melosik, Edukacja i przemiany kultury współczesnej, czyli czy teoria ponowoczesna jest pedagogice potrzebna, „Teraźniejszość – Człowiek – Edukacja” 1999, nr 3, s. 27-41. 12 Zob. R. Kowalczyk, Rynek współczesnych mediów lokalnych w Wielkopolsce (studium medioznawczo-politologiczne), Poznań 2011, s. 52-77. 13 Zob. K. Wasilewski, Rola prasy lokalnej w procesie budowania tożsamości „małych ojczyzn” na przykładzie Ziemi Lubuskiej 1945-1999 [w:] Komunikologia. Teoria i praktyka komunikacji, red. E. Kulczycki, M. Wendland, Poznań 2012, s. 223-240. 6
26
Przegląd Wielkopolski ● 2016 ● 2(112)
a także na podzielane przez nich wspólne wartości i normy14. W rezultacie możemy także mówić o ważnej roli czasopiśmiennictwa regionalistycznego w dziedzinie umacniania tożsamości kulturowej regionu15, traktując periodyki regionalistyczne zarówno jako właściwą regionowi formę wyrazu kulturowego, jak i przejaw jego różnorodności kulturowej16.
2. Przekazywanie dorobku kulturowego regionu oraz międzypokoleniowego doświadczenia kulturowego Periodyki regionalistyczne, biorąc udział w zwerbalizowanej społecznej interakcji symbolicznej, nie tylko przekazują odbiorcom dorobek kulturowy regionu oraz jego tradycje (niekiedy w ten sposób wręcz ocalają tradycję regionu przed niepamięcią). Uczestnicząc w dialogu publicznym, także przetwarzają, modyfikują oraz weryfikują starą tradycję regionu, a w ostateczności również wytwarzają podstawy nowej tradycji, odpowiadającej zainteresowaniom, potrzebom i aspiracjom współczesnego pokolenia17. W każdym procesie kulturowym występuje bowiem dążenie nie tylko do zachowania ciągłości tradycji kulturowej regionu, ale także potrzeba wprowadzania do
niej nowych elementów, niekiedy uzasadnianych tradycją jako postacią swoistej ideologii regionalnej. Niemniej tradycja jako taka zawsze pozostaje ważnym komponentem tożsamości każdego społeczeństwa. Dlatego, jak pisze Stefan Nowak: Bez elementów kontynuacji musiałoby nastąpić załamanie wszelkich reguł ludzkiego zachowania i opartych na nich reguł funkcjonowania każdego systemu społecznego. […] Nie mogłaby dokonać się nieustanna adaptacja społeczeństwa do zmieniających się warunków i musiałaby ustać wszelka jego dynamika18.
Są czasopisma regionalistyczne także naturalnym wewnętrznym wyrazem kultury regionu oraz środkiem jej transmisji, wzbogacania i przekształcania – tym samym są czynnikiem kulturowego rozwoju regionu. Rola kultury w tym procesie na ogół jest niedoceniana, chociaż pełni ona szereg ważnych funkcji zarówno z punktu widzenia gospodarczego i społecznego, jak i politycznego. Wartość czasopiśmiennictwa regionalistycznego – także jego zadań, ról, celów i funkcji – wyraża się w szczególnej własności bycia środkiem transmisji nie tylko dziedzictwa kulturowego19 jako takiego20, ale również
14 Zob.: M. Gierula, Znaczenie mediów lokalnych w życiu społeczności lokalnych [w:] Polskie media lokalne na przełomie XX i XXI wieku, op. cit., s. 109-120; R. Kowalczyk, Prasa lokalna w perspektywie zmiany społecznej [w:] Polskie media lokalne na przełomie XX i XXI wieku, op. cit. s. 121-132; idem, Zadania mediów lokalnych w społeczeństwie obywatelskim [w:] Media dawne i współczesne, t. 4, praca zbiorowa pod red. B. Kosmanowej, Poznań 2009, s. 83-94; S. Michalczyk, Media lokalne w budowaniu tożsamości lokalnej. Aspekty teoretyczne [w:] Prasa lokalna Dolnego Śląska, pod red. J. Jarowieckiego, G. Niecia, Wrocław 2007, s. 61-73. 15 Zob.: H. Owczarek, Tożsamość kulturalna a społeczeństwo, „Monitor Wielkopolski” 2002, nr 11, s. 12-13; M.S. Szczepański, Tożsamość regionalna – w kręgu pojęć podstawowych i metodologii badań [w:] Badania nad tożsamością regionalną. Stan i potrzeby, red. nauk. A. Matczak, Łódź–Ciechanów 1999. 16 Co jest zgodne z zasadami i celami Konwencji UNESCO w sprawie ochrony i promowania różnorodności form wyrazu kulturowego, sporządzonej w Paryżu dnia 20 października 2005 roku, do której Polska przystąpiła w 2007 roku (Dz. U. 2007, Nr 215, poz. 1585). Zob. A. Roguska, Mass media lokalne w umacnianiu kulturowej tożsamości regionalnej [w:] Uniwersalizm i tradycja w kulturze, cz. 1: Wybrane aspekty, pod red. M. Danielak-Chomać, A. Roguskiej, Siedlce 2008, s. 41-72. 17 J.B. Thompson, Media i nowoczesność. Społeczna teoria mediów, tłum. I. Mielnik, Wrocław 2006. 18 S. Nowak, Wstęp, Ciągłość i zmiana tradycji kulturowej, praca zbiorowa pod red. S. Nowaka, Warszawa 1989, s. 5. 19 Zob. Edukacja regionalna. Dziedzictwo kulturowe w zreformowanej szkole, praca zbiorowa pod red. S. Bednarka, Wrocław 1999. 20 Zob.: J. Hajduk-Nijakowska, Proces odbioru przekazów medialnych jako czynność kulturowo usytuowana [w:] Kultura medialnie zapośredniczona. Badania nad mediami w optyce kulturoznawczej, red. nauk. W. Chyła, M. Kamińska, P. Kędziora, M. Kosińska, Poznań 2010, s. 193-202; eadem, Kulturowy kontekst komunikowania [w:] Komunikologia, op. cit., s. 149-160; Nieznane artefakty regionalnego i lokalnego dziedzictwa kulturowego, red. nauk. S. Kowalska, Poznań–Kalisz 2011.
27
Zadania czasopism regionalistycznych we współczesnej Polsce
międzygeneracyjnego czy międzypokoleniowego21 doświadczenia kulturowego22, wyznaczając także horyzonty dla przeobrażeń kultury w jej rozległych obszarach wzajemnych asocjacji23. Czasopisma regionalistyczne w sposób symboliczny przenoszą do społecznej pamięci dziedzictwo kulturowe regionu, które jest żywą spuścizną po poprzednich pokoleniach – w swoisty sposób nawiązujemy bowiem do niej w życiu codziennym24. W dziedzictwie kulturowym możemy wydzielić elementy ogólnonarodowe oraz lokalne, w tym dziedzictwo regionalne, które nie licząc zabytków architektury i budownictwa, mieści w sobie również „dziedzictwo przemysłowe, architekturę wernakularną, krajobrazy kulturowe, dziedzictwo niematerialne, dziedzictwo podwodne itd. Na tę niejednorodność nakładają się znaczne odmienności pomiędzy poszczególnymi »typami« dziedzictwa”25. Naturalna współobecność w jednym czasie wielu pokoleń (generacji) w sposób nieunikniony wytwarza nie tylko swoistą więź międzypokoleniową, lecz prowadzi także do konfliktu pokoleń26. Problem konfliktu międzypokoleniowego Margaret Mead wyraziła następująco: Gdy znaczna liczba osób w młodym wieku znajdzie się w podobnej sytuacji, służą oni sobie wzajem za wzór i odrzucają przykłady zachowania postulowane przez dorosłych ze środowiska,
do którego aspirują; nauczyciele i zwierzchnicy traktowani są jako reprezentanci obcej władzy, którą należy przechytrzyć i której nie należy się podporządkowywać27.
Stefan Czarnowski, podnosząc zagadnienie ciągłości kulturowej i dorobku kulturowego pokolenia, stwierdził: Każde nowe pokolenie wnosi do […] kultury coś nowego, przystosowuje część elementów dawnych do swoich potrzeb aktualnych, ale czyni to opierając się na gruncie dawnej kultury w jej całokształcie. Zachodzi tu zjawisko podobne do przekazywania własności w spadku28.
Trzeba jednak podkreślić, iż elementy czasowo-przestrzenne i doświadczenie historyczne są dla członków pokolenia wspólne. Natomiast dzielą je konkretne warunki ekonomiczne, kulturowe, społeczne, w jakich żyli, socjalizowali się i dojrzewali, przyswajając określone idee, normy, wartości, zachowania oraz kształtując wiedzę, postawę, charakter, osobowość29. Ma to niebagatelne znaczenie w dziedzinie obrazowania kontekstu kulturowego, w jakim dochodzi do komunikacji medialnie zapośredniczonej, który charakteryzuje się przecież znacznym zróżnicowaniem. Jest to szczególnie ważne w kulturach typu ludowego, które cechują się wysokim kontekstem kulturowym, to znaczy, że potrzebują one nie tylko więcej narracji opisowej i odwołującej się do
21 Zob.: S. Czarnowski, Kultura, wyd. 3, Warszawa 1948; M. Herzfeld, Antropologia. Praktykowanie teorii w kulturze i społeczeństwie, przekł. M.M. Piechaczek, Kraków 2004; M. Mead, Kultura i tożsamość, przeł. J. Hołówka, Warszawa 1978; J. Mikułowski-Pomorski, Pokolenie jako pojęcie socjologiczne, „Studia Socjologiczne” 1968, nr 3-4; Słownik socjologii i nauk społecznych, pod red. G. Marshalla, red. nauk. polskiego wyd. M. Tabin, Warszawa 2004, s. 240; K. Olechnicki, P. Załęcki, Słownik socjologiczny, wyd. 3, Toruń 1999, s. 69. 22 Zob.: M. Mead, Kultura i tożsamość, op. cit.; Międzygeneracyjna transmisja dziedzictwa kulturowego, pod red. J. Nikitorowicz, J. Halickiego, J. Muszyńskiej, Białystok 2003. 23 M. Kranz-Szurek, Kultura lokalna a globalizacja kulturowa – próba oceny zjawiska, „Rocznik Nauk Społecznych” 2012, nr 2, s. 11, przypis 1. 24 A.W. Brzezińska, W poszukiwaniu korzeni kulturowych [w:] Edukacja regionalna. Dziedzictwo kulturowe w zreformowanej szkole, praca zbiorowa pod red. S. Bednarka, Wrocław 1999, s. 193. 25 Raport na temat funkcjonowania systemu ochrony dziedzictwa kulturowego w Polsce po roku 1989, pod red. J. Purchli, Kraków 2008, s. 9-10. 26 Zob.: A. Kamińska, Kategoria pokolenia w badaniach nad społeczeństwem i kulturą, „Kultura i Historia” 2007, nr 11; K. Wyka, Pokolenia literackie, Kraków 1977. 27 M. Mead, Kultura i tożsamość, op. cit., s. 77. 28 S. Czarnowski, Kultura, op. cit., s. 194. 29 Zob. J. Mikułowski-Pomorski, Pokolenie jako pojęcie socjologiczne, op. cit., s. 267-281.
28
Przegląd Wielkopolski ● 2016 ● 2(112)
przykładów z życia przeciętnego człowieka, ale także narracji operującej językiem popularnym, a nie specjalistycznym, który ogranicza jednoznaczne odkodowanie tekstu przez niewyrobionego odbiorcę30. W konsekwencji podejmowania działań w dziedzinie przekazywania dorobku kulturowego regionu oraz międzypokoleniowego doświadczenia kulturowego, periodyki regionalistyczne stają się ważną częścią kultury regionalnej i czynnikiem jej przeobrażeń31. Zasadniczym bowiem zadaniem regionalizmu jest pobudzanie życia kulturalnego i naukowego regionu, co stanowi przecież ważny czynniki stymulujący wzrost gospodarczy32.
3. Integracja regionu, aktywizacja kulturalna mieszkańców, kształtowanie kapitału kulturowego oraz budowanie spójności społecznej Na czasopiśmiennictwo regionalistyczne możemy spoglądać również z perspektywy ważnego czynnika motywującego33 prorozwojowe i proinnowacyjne tendencje społeczne34, w znaczeniu środka przekazywania zarówno teraźniejszych, jak i przeszłych doświadczeń, a także jako narzędzia mobilizacji, kontroli i krytyki społecznej35 oraz integracji społecznej, budowania zaufania36 i kapitału społecznego37, w tym kapitału intelektualnego38. Wska-
Zob. S. Hall, Kodowanie i dekodowanie, „Przekazy i Opinie” 1987, nr 47-48, s. 58-72. Zob.: L. Dyczewski, Kultura polska w procesie przemian, Lublin 1993; idem, Trwałość i zmienność kultury polskiej, Lublin 2002; M. Kranz-Szurek, Kultura lokalna a globalizacja kulturowa…, op. cit. 32 Zob.: P. Chmieliński, Budowa kapitału społecznego na wsi na przykładzie rozwoju program Leader, Warszawa 2009; Communication on European agenda for culture in a globalizing world, 2007; M. Kranz-Szurek, Kultura lokalna a globalizacja kulturowa…, op. cit. 33 Strategia rozwoju kapitału społecznego, Ministerstwo Kultury i Dziedzictwa Narodowego, Warszawa, 1 czerwca 2012 r. 34 Zob.: Innowacyjność w nauce, edukacji i gospodarce, pod red. J. Błażejowskiego, Gdańsk 2005; M. Suchacka, Kulturowe uwarunkowania oraz efekty tworzenia klimatu innowacyjnego w tradycyjnym regionie przemysłowym (na przykładzie województwa śląskiego)¸ „Transformacje” 2010, nr 1/2, s. 52-62; Wiedza, innowacyjność, przedsiębiorczość a rozwój regionów, pod red. A. Jewtuchowicz, Łódź 2004. 35 Zob. S. Kotylak, Kontrola społeczna administracji w kontekście rozwoju społeczeństwa informacyjnego, „Zeszyty Naukowe. Ekonomiczne Problemy Usług. Uniwersytet Szczeciński” 2009, nr 35, cz. 2, s. 121-135. 36 Zob.: F. Fukuyama, Zaufanie. Kapitał społeczny a droga do dobrobytu, tłum. A. i L. Śliwa, Warszawa–Wrocław 1997; Jak Polacy przegrywają, jak Polacy wygrywają, red. M. Drogosz, Gdańsk 2005; B. Lewenstein, Społeczeństwo rodzin czy obywateli – kapitał społeczny Polaków okresu transformacji, „Societas/Communitas” 2006, nr 1; Modernizacja Polski. Kody kulturowe i mity, red. J. Szomburg, Gdańsk 2008; M. Mularska-Kucharek, Zaufanie jako fundament życia społecznego na przykładzie badań w województwie łódzkim, „Studia Regionalne i Lokalne” 2011, nr 2, s. 76-91; P. Sztompka, Zaufanie. Fundament społeczeństwa, Kraków 2007; A. Zybała, Wyzwania w sektorze publicznym, „Animacja Życia Publicznego” 2013, nr 1. 37 Zob.: Kapitał ludzki i kapitał społeczny a rozwój regionalny, red. nauk. M. Herbst, Warszawa 2007; M. Leszczyński, Kapitał ludzki jako zasób regionalny, „Biblioteka Regionalisty” 2010, nr 10, s. 95-102; R.D. Putnam, Samotna gra w kręgle, przekł. P. Sadura i S. Szymański, Warszawa 2008; A. Richert-Kaźmierska, Osoby w wieku powyżej 55 lat jako potencjał rozwojowy regionu oraz możliwości jego wykorzystania, „Zarządzanie Publiczne” 2010, nr 4, s. 71-82; K. Sierocińska, Kapitał społeczny. Definiowanie, pomiar i typy, „Studia Ekonomiczne” 2011, nr 1, s. 69-86; B. Skubiak, Narzędzia aktywizacji kapitału społecznego w regionie, „Barometr Regionalny. Analizy i Prognozy” 2012, nr 2, s. 79-84. 38 Zob.: L. Edvinsson, M.S. Malone, Kapitał intelektualny, przekł. M. Marcinkowska, Warszawa 2001; M. Kalisiak-Mędelska, Kapitał intelektualny – wybrane narzędzia pomiaru, „Biblioteka Regionalisty” 2010, nr 10, s. 71-82; M. Kozak, Ocena wpływu kapitału intelektualnego na rozwój gospodarczy regionów, „Organizacja i Zarządzanie” 2011, nr 4, s. 109-127; A. Kwilecki, Region i badania regionalne w perspektywie socjologii, „Ruch Prawniczy, Ekonomiczny i Socjologiczny” 1992, nr 2, s. 42; Raport o kapitale intelektualnym Polski, pod red. M. Boniego, Warszawa 2008. 30 31
29
Zadania czasopism regionalistycznych we współczesnej Polsce
zując na ważną rolę czasopiśmiennictwa regionalistycznego w dziedzinie kształtowania systemu motywacyjnego mieszkańców regionu, należy również zauważyć, że motywacji jednak „nie buduje się apelując do rozumu czy poczucia obowiązku, ale w procesie kreowania pozytywnych doświadczeń społecznych w różnych dziedzinach życia społecznego oraz na różnych jego poziomach”39. Pojawiająca się w tym kontekście problematyka budowania zaufania społecznego jako ważnego zadania periodyków regionalistycznych wymaga odniesienia się w ich praktyce do takich zasadniczych cnót ludzi jak: odpowiedzialność, lojalność, oszczędność, poczucie obowiązku, pragmatyzm, racjonalne rozwiązywanie problemów, uczciwość, umiejętność współpracy i podejmowania ryzyka40. Polska jest jednak zaliczana do krajów o bardzo niskim poziomie zaufania społecznego41. Według Krystyny Skarżyńskiej przyczynami tego stanu rzeczy są rozpowszechnione symptomy osobowości autorytarnej, autokratycznej i makiawelicznej oraz historyczne dziedzictwo generujące nieufność (zabory, II wojna światowa, realny socjalizm, transformacja ustrojowa, przykłady zachowań aferalnych elit politycznych i ekonomicznych, integracja europejska)42. Cechą charakterystyczną społeczeństwa polskiego jest także swoista familijność, której konsekwencją na ogół jest zaufanie ograni-
czone do najbliższego kręgu rodzinnego43. Dodatkowo czymś kuriozalnym w naszej sytuacji jest wykazywanie większego zaufania do administracji Unii Europejskiej aniżeli do administracji własnego kraju44. W społeczeństwie demokratycznym, w którym status formalny i społeczny władz i administracji publicznej powinien być wysoki, kwestia zaufania wydaje się być zagadnieniem fundamentalnym. Czasopisma regionalistyczne, zwłaszcza periodyki wyspecjalizowane o charakterze naukowym i popularnonaukowym, mogą być postrzegane w kategoriach szczególnego zbiorowego intelektualisty. Zawierają one bowiem szereg pouczających myśli i przesłań dla mieszkańców regionu, które opierają się na określonych wartościach i normach kultury intelektualnej45. W rezultacie działalność edukacyjno-intelektualna czasopism regionalistycznych może być przykładem czynnika wsparcia dla rozwoju w regionie odpowiedniego kapitału społecznego46, który opiera się na pozytywnych ideałach, normach i wzorach życia indywidualnego i społecznego47, co ma ważne znaczenie dla pomyślności ludzi oraz ogólnego dobrobytu48. Współcześnie kapitał społeczny jest bowiem postrzegany bardzo szeroko, nie tylko zatem w kategoriach tradycyjnych zasobów ludzkich49, lecz także w kategoriach zasobów obywatelskich czy pojęcia „obywa-
Strategia rozwoju kapitału społecznego, op. cit., s. 2. Zob.: F. Fukuyama, Zaufanie, op. cit., s. 39; J. Habermas, Teoria działania komunikacyjnego, t. 1: Racjonalność działania a racjonalność społeczna, przeł. A.M. Kaniowski, Warszawa 1999. 41 Zob.: J. Czapiński, Molekularny rozwój Polski [w:] Modernizacja Polski, op. cit., s. 95-102; Diagnoza społeczna 2007, red. J. Czapiński, T. Panek, Warszawa 2007, s. 258. 42 Zob. K. Skarżyńska, Czy jesteśmy prorozwojowi? Wartości i przekonania ludzi a dobrobyt i demokratyzacja kraju [w:] Jak Polacy przegrywają, op. cit., s. 84-87. 43 Zob. B. Lewenstein, Społeczeństwo rodzin czy obywateli, op. cit., s. 168-175. 44 Zob. A. Zybała, Wyzwania w sektorze publicznym, op. cit., s. 10. 45 P. Bourdieu, Reguły sztuki. Geneza i struktura pola literackiego, przekł. A. Zawadzki, Kraków 2001, s. 202. 46 Zob.: Kapitał ludzki i zasoby społeczne wsi. Ludzie – społeczność lokalna – edukacja, pod red. K. Szafraniec, Warszawa 2006; M. Theiss, Krewni – znajomi – obywatele. Kapitał społeczny a lokalna polityka społeczna, Toruń 2007. 47 Zob. M. Theiss, Krewni – znajomi – obywatele, op. cit. 48 Zob. Uwarunkowania rozwoju kapitału ludzkiego w rolnictwie i na obszarach wiejskich, red. nauk. A. Sikorska, Warszawa 2011. 49 Zob.: K. Cichy, Kapitał ludzki w modelach i teorii wzrostu gospodarczego, „Zeszyty Studiów Doktoranckich. Wydział Ekonomii. AE Poznań” 2005, nr 23, s. 5-12; S.R. Domański, Kapitał ludzki i wzrost gospodarczy, Warszawa 1993. 39 40
30
Przegląd Wielkopolski ● 2016 ● 2(112)
telskości”50 i autorytetu, zarówno zinstytucjonalizowanego, jak i spersonalizowanego51, oraz potencjałów kulturowych, które w społeczeństwie polskim – jak już wspominano – znajdują się nadal na stosunkowo niskim poziomie52. W wielu badaniach potwierdza się, iż jakość kapitału społecznego ma silny i wieloraki wpływ na trzy zasadnicze obszary teorii i praktyki życia człowieka, a mianowicie na sferę ekonomiczną, społeczną i polityczną53. Nie mniejszy jest wpływ pozytywnego kapitału społecznego na rozwój kulturalny regionu54. W praktyce występują różne rodzaje kapitału społecznego, w tym kapitał więzi (obejmuje relacje rodzinne, sąsiedzkie, etniczne), kapitał pomostowy (dotyczy relacji ze znajomymi, kolegami, członkami stowarzyszeń) oraz kapitał połączeń (wiąże różne warstwy społeczne). Uważa się, że dla rozwoju zarówno społeczno-kulturowego, jak i gospodarczego kapitał pomostowy i kapitał połączeń są najważniejsze55. Niemniej istotna jest rola czasopism regionalistycznych w szeroko rozumianej aktywizacji kulturalnej mieszkańców56, gdzie pełnią one funkcje nie tylko poznawcze57 i krytyki społecznej, lecz również funkcje motywacyjne i prognostyczne. Istnienie tych czasopism jest także wyrazem kulturowej samoaktywizacji społeczności regionalnej (lokalnej), która tworząc odpowiedni klimat społeczny, oddziałuje
na społeczeństwo nie tylko w wymiarze intelektualno-ideowym, lecz również praktycznym, kształtując szeroko rozumianą kulturę opartą na aktywności społecznej58. Czasopisma regionalistyczne są także czynnikiem wsparcia dla wielu innych środowisk społecznych w ich inicjatywach o charakterze edukacyjnym oraz kulturalnym, zwłaszcza w dziedzinie komunikowania i popularyzowania ich pomysłów, projektów, przedsięwzięć, a także informowania o problemach i wyzwaniach. W ostateczności periodyki regionalistyczne, pragnąc jak najlepiej służyć swojemu regionowi, stanowią niemniej ważne środowisko przedstawiania i artykułowania określonych kulturowych deficytów oraz potencjałów rozwojowych drzemiących w danym regionie. Na poziomie lokalnym bowiem występuje na ogół problem ukrytego potencjału kulturalnego, którego wartości oraz dorobek są szerzej nieznane. Należy zwrócić uwagę w szczególności na osiągnięcia oraz inicjatywy – często bardzo cenne, lecz nie zawsze realizowane – wybitnych osobowości, w tym regionalistów, krajoznawców, animatorów kultury, artystów, literatów, poetów. Zadaniem czasopiśmiennictwa regionalistycznego jest także dążenie do identyfikowania dysproporcji rozwojowych, występujących między poszczególnymi obszarami regionu.
50 Zob. E. Shils, Co to jest społeczeństwo obywatelskie?, przekł. D. Lachowska [w:] Europa i społeczeństwo obywatelskie, przygot. K. Michalski, Kraków 1994; Ch. Handy, Głód ducha. Poza kapitalizm. Poszukiwanie sensu w nowoczesnym świecie, przeł. J. Pieńkiewicz, Wrocław 1999. 51 Zob.: A. Rynio, Autorytet osób znaczących w kształtowaniu osobowości dojrzałej, „Ethos” 1994, nr 4, s. 121-129; I. Wagner, Stałość czy zmienność autorytetu. Pedagogiczno-społeczne studium funkcjonowania i degradacji autorytetu w zmieniającym się społeczeństwie, Kraków 2005. 52 Zob.: H. Domański, Społeczeństwa europejskie. Stratyfikacja i systemy wartości, Warszawa 2009; J.T. Hryniewicz, Endo- i egzogenne czynniki rozwoju gospodarczego gmin i regionów, „Studia Regionalne i Lokalne” 2000, nr 2; Kapitał ludzki jako czynnik przewagi konkurencyjnej, praca zbiorowa pod red. D. Kopycińskiej, Szczecin 2009; E. Shils, Co to jest społeczeństwo obywatelskie?, op. cit. 53 Zob. M. Theiss, Krewni – znajomi – obywatele, op. cit., s. 76-101. 54 Zob.: Kapitał ludzki i zasoby społeczne wsi, op. cit.; M. Theiss, Krewni – znajomi – obywatele, op. cit., s. 101-103. 55 Zob.: M. Dudek, P. Chmieliński, Znaczenie kapitału ludzkiego – uwagi teoretyczne [w:] Uwarunkowania rozwoju kapitału ludzkiego w rolnictwie…, op. cit.; Rozwój regionalny w Polsce. Raport 2009, Ministerstwo Rozwoju Regionalnego, Warszawa, maj 2009, s. 65. 56 Zob. Kulturalne potencjały i deficyty miast powiatowych, raport przygotowany przez P. Landsberga, M. Poprawskiego, P. Kieliszewskiego we współpracy z M. Mękarskim, Poznań–Warszawa 2010. 57 Zob. Badania nad tożsamością regionalną, op. cit. 58 Zob. A.W. Brzezińska, Samoaktywizacja jako czynnik kształtujący społeczność regionalną – przypadek Żuław, „Polityka Społeczna” 2011, nr specjalny: Aktywizacja społeczna a rozwój społeczności, s. 34-38.
31
Zadania czasopism regionalistycznych we współczesnej Polsce
Dlatego działając w obrębie określonego regionu, mogą periodyki regionalistyczne wskazywać nie tylko na zróżnicowanie w poziomie rozwoju jego konkretnych obszarów składowych (na przykład w odniesieniu do województwa wskazywać na powiaty, natomiast w powiatach – wskazywać na gminy, zaś w gminach – na jej poszczególne miejscowości czy sołectwa; w stosunku do miast można wskazywać na dzielnice bądź osiedla), ale również identyfikować przyczyny tego stanu rzeczy, pełniąc z jednej strony funkcję diagnostyczną, z drugiej zaś funkcję kontrolną. Przedstawiać zatem (według przyjętych kryteriów) obszary, których poziom rozwoju znacząco odstaje od innych podobnych, a zatem z punktu widzenia interesu lokalnego i regionalnego stanowi zagrożenie dla obowiązującej w Unii Europejskiej polityki spójności59, w szczególności spójności społecznej60. Przeciwieństwem spójności (kohezji) będzie skala nierówności, które występują między terytorialnie wyodrębnionymi częściami regionu ze względu na przyjęte kryteria (w zależności od rodzaju badanej spójności – ekonomicznej, społecznej czy terytorialnej). Spójność bowiem najczęściej rozumiana jest jako stopień, do którego rozbieżności w zakresie dobrobytu społecznego i gospodarczego między różnymi obszarami regionu są politycznie i społecznie tolerowane. Jak już nadmieniano, wyodrębnia się
spójność ekonomiczną, społeczną i terytorialną. Badanie spójności ekonomicznej opiera się na pomiarze poziomu ogólnej aktywności gospodarczej poszczególnych obszarów regionu, którą mierzy się wskaźnikiem PKB lub innymi jego pochodnymi. Poziom spójności społecznej, która oznacza określony stopień rozwoju społecznego lub ekonomiczno-społecznego regionu i obejmuje zjawiska występujące na rynku pracy oraz warunki życia mieszkańców, określamy wskaźnikami ubóstwa czy marginalizacji społecznej. Spójność terytorialna natomiast oznacza odpowiednią skalę powiązań gospodarczych między poszczególnymi obszarami regionu i jest mierzona przez wskaźnik dostępności lub mierniki natężenia, które charakteryzując zjawiska gospodarcze i społeczne zachodzące na poszczególnych obszarach regionu, wyznaczają tym samym obszary centralne (metropolitalne), pośrednie bądź też peryferyjne (ultraperyferyjne)61.
4. Badanie, utrwalanie i upowszechnianie historii regionu oraz wiedzy o regionie Patrząc na regionalizm i periodyki regionalistyczne z perspektywy badań historycznych62, zwłaszcza historii regionalnej63, nie sposób nie zauważyć ich ważnego miejsca wśród źródeł do tych badań64 oraz roli, jaką odgrywają
59 Zob. J. Łukaszewski, Cel – Europa. Dziewięć esejów o budowniczych jedności europejskiej, Warszawa 2002. 60 Zob.: Spójność społeczno-ekonomiczna – implikacje regionalne, praca zbiorowa pod red. K. Głąbickiej, Radom 2004; L.J. Jasiński, Spójność ekonomiczna regionów Polski na tle krajów Unii Europejskiej, Warszawa 2005, s. 11; W. Molle, Ekonomika integracji europejskiej, tłum. P. Kuropatwiński i in., Gdańsk 2000, s. 442. O dysproporcjach w rozwoju regionów Polski pisał między innymi Stanisław Korenik, Dysproporcje w rozwoju regionów Polski – wybrane aspekty, Wrocław 2002. 61 Zob. K. Głąbicka, Spójność społeczno-ekonomiczna w integrującej się Europie [w:] Spójność społeczno-ekonomiczna, op. cit., s. 46-64. 62 Zob.: D. Konieczka-Śliwińska, Region i regionalizm w badaniach historycznych [w:] „Duża i mała ojczyzna” w świadomości historycznej, źródłach i edukacji, pod red. B. Burdy, M. Szymczak, Zielona Góra 2010, s. 11-22; J. Lachendro, Wykaz czasopism wydawanych w województwie krakowskim w latach 1918-1939 przydatnych w badaniach regionalnych, „Małopolska” 2005, nr 7, s. 221-248. 63 Zob.: O uprawianiu i znaczeniu historii regionalnej, red. C. Niedzielski, Ciechanów–Toruń 1991; W. Rusiński, W sprawie historii regionalnej, „Kwartalnik Historyczny” 1974, nr 81. 64 Zob.: B. Krzywobłocka, Prasa jako źródło historyczne [w:] Metody i techniki badawcze w prasoznawstwie, t. 3, red. M. Kafel, Warszawa 1971; Prasa regionalna jako źródło do badań historycznych okresu XIX i XX wieku, pod red. J. Nowosielskiej-Sobel, G. Straucholda, T. Ślepowrońskiego, Wrocław 2011; J. Śniadecki, Prasa jako źródło do badań powstania wielkopolskiego [w:] Czyn zbrojny powstania wielkopolskiego 1918-1919, red. nauk. B. Polak, Koszalin 1984, s. 109-118.
32
Przegląd Wielkopolski ● 2016 ● 2(112)
w tej dziedzinie65. Na potrzebę kompleksowych i interdyscyplinarnych badań historii regionu zwracał uwagę Marceli Kosman, pisząc: „Historia lokalna nigdy nie będzie zaściankową, jeśli w sferze jej zainteresowań pozostaną zagadnienia nie wycinkowe, lecz potraktowane kompleksowo, interdyscyplinarnie”66. Stąd też – mając w pamięci uwagi Jerzego Topolskiego, że dzieje regionu powinny być objęte „integralnie ujętym światłem syntezy”67 – nie sposób stworzyć dobrej syntezy historii regionu, wsi czy miasta, nie korzystając z zawartości czasopiśmiennictwa regionalistycznego68. Na przykład w trakcie badania dziejów społeczności regionalnej czy lokalnej, zmian zachodzących w jej mentalności i obyczajowości, roli miejscowych organizacji i autorytetów, przeobrażeń politycznych, gospodarczych, kulturowych czy w dziedzinie organizacji życia zbiorowego oraz zagospodarowania przestrzeni publicznej69. Zwracał uwagę na ten problem znany poznański prasoznawca, Jan Załubski, stwierdzając: Periodyk regionalny, fachowo redagowany i regularnie ukazujący się, to jak gdyby permanentnie weryfikowana i aktualizowana monografia, pisana zespołowo i przedstawiana do oceny wielu środowisk, także naukowych. Regionalne czasopismo, w przeciwieństwie do książki, daje możliwość wypowiadania się na określo-
ny temat ludziom różniącym się oceną zdarzeń, reprezentującym odmienne poglądy czy specjalizacje naukowe. Umożliwia także kontynuację wątków tematycznych, inicjowanie nowych badań70.
Wskazując na potrzebę prowadzenia badań historii regionu oraz jej złożoną materię, Marceli Kosman zauważył: Historia regionalna jest skomplikowana w nie mniejszym stopniu niż badania całego kraju czy kontynentu, składać się na nią zaś winny zarówno ujęcia monograficzne w wąskim znaczeniu, jak i problemowe oraz wymagające (przeważnie te z odległej przeszłości) znacznej sprawności warsztatowej. Nie każdy autor jest w stanie udźwignąć ich ciężar, stąd konieczna jest korelacja w sensie stałej współpracy różnych dyscyplin i środowisk71.
W periodykach regionalistycznych otrzymujemy nie tylko lepiej lub gorzej odmalowany obraz życia mieszkańców, ale także mnóstwo różnorodnych danych zebranych przez autorów tekstów (liczb, map, zestawień, porównań, ustaleń, opinii, poglądów, uchwał, dezyderatów, wypowiedzi, polemik, odezw), których wartość historyczna jest tym większa, im bardziej dane te były szczególne, unikatowe bądź ulotne. Możliwość wykorzystania czasopiśmiennictwa regionalistycznego jako swoistego dokumentu72 oraz źródła do póź-
Zob.: Z. Dworecki, Rola, znaczenie i dorobek „Rocznika Nadnoteckiego” w badaniach regionalnych historii XIX i XX wieku, „Rocznik Nadnotecki” 1999, t. 30, s. 17-23; S. Dziki, W. Chorązki, Media lokalne i regionalne [w:] Dziennikarstwo i świat mediów, pod red. Z. Bauera, E. Chudzińskiego, wyd. 2 rozsz., Kraków 2000, s. 129; G. Labuda, Zadania i cele historii regionalnej w systemie historiografii, „Rocznik Kaliski” 1977, t. 10; Mazowsze i Podlasie w badaniach historycznych, red. nauk. B. Dymek, Warszawa–Płock 1994. 66 M. Kosman, Pojęcie regionu w przemianach cywilizacyjnych. Z rozważań nad Wielkopolską [w:] Prasa regionalna w Wielkopolsce, praca zbiorowa pod red. M. Kosmana, Poznań 2000, s. 202. 67 J. Topolski, Wstęp [w:] Dzieje Wielkopolski, t. 1, pod red. J. Topolskiego, Poznań 1969, s. 16. 68 Zob. J. Załubski, Wielkopolskie czasopisma regionalne, „Kronika Wielkopolski” 1983, nr 3/4. 69 Zob. Cele teoretyczne i praktyczne w badaniach kultury regionów, praca zbiorowa pod red. J. Damrosza, Warszawa 1987. 70 J. Załubski, Wielkopolskie czasopisma regionalne, op. cit., s. 120-121. 71 M. Kosman, Pojęcie regionu w przemianach cywilizacyjnych, op. cit., s. 202-203. 72 We wstępie do Bibliografii zawartości „Kroniki Wielkopolski” 1973-1995 funkcję dokumentacyjną tego czasopisma regionalistycznego wyrażono następująco: „Jest więc »Kronika Wielkopolski« lustrem, w którym odbija się historia regionu, jego rozwój, zachodzące tu przemiany. Czasopismo nabrało zatem, z upływem lat, wartości dokumentu, i jako takie pozostaje w orbicie zainteresowań – nie tylko historyków, ale także osób interesujących się stanem i rozwojem Wielkopolski, w tym na pewno regionalistów i dziennikarzy” (Bibliografia zawartości „Kroniki Wielkopolski” 1973-1995, oprac. Z. Drozdowska, Poznań 1995, s. 7). 65
33
Zadania czasopism regionalistycznych we współczesnej Polsce
niejszych badań historycznych i ich popularyzacji73 dostrzegali również jego wydawcy74. Periodyki regionalistyczne, chcąc być wiarygodne, nie powinny jednak wypaczać relacjonowanej przez siebie rzeczywistości, lecz wykazywać się tolerancją aksjologiczno-moralną, polityczną, kulturową, narodowo-etniczną, religijną, światopoglądową, poszanowaniem dla faktów i ich szczególnych związków oraz prawa do posiadania odmiennych racji, poglądów, opinii75. Ich cechą charakterystyczną powinno być umiarkowanie w sądach i ocenach wydarzeń i osób, a także utrzymywanie stosownego dystansu wobec zarówno politycznych, jak i ekonomicznych czynników wpływu, co w praktyce wcale nie było i nie jest takie łatwe. Pojawiające się w tym kontekście zagadnienie tzw. prawdy historycznej podnosiło wielu autorów, w tym także Tadeusz Łepkowski, który jeszcze przed przełomem polityczno-ustrojowym 1989 roku ostrzegał: Długotrwałe konsumowanie półprawd, deformacje psychologiczne i utrata wrażliwości moralnej stały się groźne dla prawdy historycznej […]. Nie jest prawdą, że tworzeniu i utrzymaniu trujących białych plam sprzyja tylko pragnąca wciąż rządzić świadomością społeczną władza […]. W pewnym stopniu do kontynuacji zaciemniania historii białymi plamami przyczynia się również ekstremistyczna część opozycji76.
W miarę całościowa i strukturalnie uporządkowana wiedza o regionie obejmuje szereg powiązanych ze sobą zasobów informacji,
wśród których znajdują się: 1) wiedza o regionalnym środowisku przyrodniczym i problematyce ekorozwoju (mikro- i mezoekologia); 2) wiedza o regionalnej topografii (mikro- i mezogeografia); 3) wiedza o regionalnych wydarzeniach historycznych, bohaterach, miejscach kultu, stanowiskach archeologicznych, zabytkach, zmieniających się historycznie strukturach życia politycznego i administracyjnego (historiografia regionalna); 4) wiedza socjologiczna o społeczności regionalnej i jej kulturze oraz przeobrażeniach (socjologia regionalna i regionalna antropologia kulturowa); 5) wiedza o regionalizmie językowym, gwarze, literaturze regionalnej i czasopiśmiennictwie regionalnym (językoznawstwo, literaturoznawstwo i prasoznawstwo regionalne); 6) wiedza o regionalnej kulturze materialnej (architektura, urbanistyka) oraz niematerialnej (twórczość artystyczna i rzemieślnicza, obyczaje i zwyczaje, folklor regionalny) – etnografia regionalna77. Zadania współczesnego czasopiśmiennictwa regionalistycznego nie ograniczają się jednak do odkrywania i pokazywania mieszkańcom historii regionu oraz artykułowania szeroko rozumianej kultury regionalnej i lokalnej, a wraz z nią wiedzy o regionie. Niemniej istotną ich funkcją jest także informowanie o ważnych wydarzeniach kulturalnych, działalności instytucji kultury, aktywności organizacji pozarządowych zajmujących się promowaniem i upowszechnianiem kultury oraz inicjatywach samorządu terytorialne-
73 Problematykę wykorzystania czasopiśmiennictwa regionalistycznego w edukacji regionalnej, zarówno historycznej, jak i obywatelskiej, podnosił między innymi Jerzy Maternicki, Edukacja historyczna młodzieży – problemy i kontrowersje u progu XXI wieku, Toruń 1998 oraz Andrzej Stępnik, Trzy modele historii regionalnej w nauczaniu szkolnym, „Kultura i Historia” 2002, nr 3. 74 Zob.: A. Bojakowski, 35 lat Legnickiego Towarzystwa Naukowego. „Szkice Legnickie” – kompendium wiedzy o regionie, „Problemy Społecznego Ruchu Naukowego” 1996, nr 1, s. 191-195; Z. Dworecki, Rola, znaczenie i dorobek „Rocznika Nadnoteckiego”, op. cit., s. 17-23. W pierwszym numerze „Szkiców Koźmińskich”, kwartalnika wydawanego przez Towarzystwo Miłośników Koźmina Wlkp. od 1988 roku, stwierdzono: „Rozpoczynając wydawanie »Szkiców Koźmińskich« liczymy, iż staną się one inspiracją do badań nad historią i kulturą Ziemi Koźmińskiej, miejscem popularyzowania ich wyników, co w przyszłości przyczyniłoby się do opracowania monografii naszego miasta” (Do Czytelników, „Szkice Koźmińskie” 1988, nr 1, s. 3). Zob. „Kwartalnik Wrzesiński” 1998, nr 1, s. 3. 75 Zob. Faktografia w badaniach historycznych, pod red. K. Kleszczowej, J. Gwioździk, Katowice 2009. 76 T. Łepkowski, Uparte trwanie polskości. Nostalgie, trwanie, nadzieje, wartości, Londyn 1989, s. 90. 77 Zob. M.S. Szczepański, Tożsamość regionalna…, op. cit., s. 8. 78 Zob. R. Kowalczyk, Samorząd terytorialny jako uczestnik komunikacji społecznej, „Przegląd Politologiczny” 2011, nr 4.
34
Przegląd Wielkopolski ● 2016 ● 2(112)
go78. Z tej racji czasopisma regionalistyczne są zarówno wyrazem, jak i środkiem transmisji dorobku regionalnej kultury wysokiej i popularnej. W istocie są periodyki regionalistyczne także miejscem, w którym dochodzi do zderzenia kultury popularnej i kultury wysokiej. Jest to w szczególności zderzenie o charakterze ideologicznym, gdzie występują przykłady „uprawomocniania porządku” (reprezentujące idee tradycjonalistyczne, konserwatywne, elitarystyczne, prawicowe) oraz „demaskowania nieprawdy” (wyrażane przez ideały lewicowe)79. Jednak – jak zauważa Marek Krajewski: „Znaczenia poszczególnych elementów, wartości i dzieł kultury są więc zmienne, historyczne, nie wynikają z ich własności, formy czy treści, ale z tego, kto ich używa […], kto dokonuje ich oceny, kto patrzy i klasyfikuje”80.
5. Umacnianie tożsamości regionu i związanej z nim symboliki Na tożsamość kulturową regionu spojrzeć można z wielu perspektyw strukturalnych oraz opisowo-analitycznych. Należą do nich na przykład perspektywy: 1) psychologiczna – wyraża się w indywidualnej identyfikacji z regionem, jego mieszkańcami oraz kulturą regionalną;
2) socjologiczna – opiera się na poczuciu odrębności, funkcjonującym w świadomości zbiorowej mieszkańców regionu; 3) geograficzna – osadza życie indywidualne i zbiorowe w ramach konkretnego terytorium, miejsca i przestrzeni o charakterystycznych cechach naturalnych; 4) etnograficzna – umożliwia właściwe odczytywanie i zrozumienie znaczenia symboli regionalnej kultury materialnej i niematerialnej (duchowej) w ramach regionalnego dziedzictwa kulturowego; 5) historyczna – wyraża indywidualny i społeczny związek z dziejami regionu, w tym z jego bohaterami oraz instytucjami; 6) ekonomiczna – oznacza regionalną wspólnotę gospodarczą81. Ważnym elementem tożsamości regionu jest jego obszar symboliczny82. Do tej kategorii możemy zaliczyć, poza typowymi symbolami gmin, powiatów i województw, jakimi są ich herb, flaga, insygnia, emblematy83, na przykład takie elementy jak: muzea, pomniki i tablice pamięci narodowej84, parki krajobrazowe, szlaki turystyczno-krajoznawcze85 oraz szlaki pamięci86 i dziedzictwa kulturowego87, nazwy i nazewnictwo miejscowe88, tzw. onomastyka społeczna, gdzie występują nie tylko typowe antroponimy jako nazwy osobowe oraz
Zob. M. Krajewski, Kultury kultury popularnej, wyd. 2, Poznań 2005, s. 16-17. Ibidem, s. 20. 81 Zob. M.S. Szczepański, Tożsamość regionalna…, op. cit., s. 184-185. 82 Zob. J. Kurczewska, Władza lokalna i symbole [w:] Człowiek – miasto – region. Związki i interakcje, pod red. G. Gorzelaka, M. S. Szczepańskiego, W. Ślęzak-Tazbir, Warszawa 2009, s. 200-201. 83 Zezwalają na to przepisy Ustawy z dnia 21 grudnia 1978 roku o odznakach i mundurach (Dz. U. 1978, Nr 31, poz. 130 ze zm.). Szerzej o sformalizowanej prawnie symbolice gmin zob. S. Gardocki, Symbole gmin w polskim prawie administracyjnym [w:] Samorząd gminny w III Rzeczypospolitej. Doświadczenia i perspektywy, pod red. M. Klimka, J. Czerwa, B. Więckiewicza, Lublin 2013, s. 78-91. 84 Zob.: J. Jajor, Miejsca pamięci Powstania Wielkopolskiego 1918-1919 na Ziemi Jarocińskiej, Kalisz 2006; R. Pyrzyński, Wielkopolskie pomniki i tablice pamięci narodowej, Poznań 2004. 85 Zob. Kształtowanie jakości produktu turystycznego regionu z zachowaniem rozwoju zrównoważonego, pod red. G. Gołembskiego, Warszawa 2004. 86 Zob. B. Jałowiecki, E.A. Sekuła, Miejskie szlaki pamięci, „Studia Regionalne i Lokalne” 2009, nr 4, s. 5-20. 87 Zob.: D. Matyaszczyk, Szlaki dziedzictwa kulturowego w Wielkopolsce na przykładzie „Szlaku Napoleońskiego”, „Studia Periegetica” 2008, z. 2, s. 131-152; idem, Koncepcje rozwoju województwa wielkopolskiego w zakresie środowiska kulturowego, „Przegląd Wielkopolski” 2000, nr 1/2, s. 67-71. 88 Zob. E. Rzetelska-Feleszko, Rola nazewnictwa w tworzeniu poczucia regionalnego [w:] Region, regionalizm – pojęcia i rzeczywistość, pod red. K. Handke, Warszawa 1993, s. 151-160. 79 80
35
Zadania czasopism regionalistycznych we współczesnej Polsce
toponimy jako nazwy miejscowe, geograficzne89, ale także chrematonimy, do których zalicza się nazwy wszelkich wytworów kultury, w tym nazwy wydarzeń, inicjatyw społecznych, dzieł artystycznych, produktów medialnych, firm, artykułów, instytucji, zrzeszeń. Ze względu na zakres przestrzenny szlaków turystycznych możemy wyodrębnić szlaki regionalne (o zasięgu województwa czy regionu geograficznego, które w swoisty sposób uzupełniają szlaki krajowe, umożliwiając zwiedzanie regionu) oraz szlaki lokalne (ułatwiają dojazd do interesujących miejsc rekreacji, wydarzeń historycznych, zabytków, obszarów przyrodniczo cennych lub służą zaawansowanej rekreacji, między innymi szlaki terenowe czy wyczynowe)90. Elementy te stanowią również widoczny wyraz utrwalania – w sposób charakterystyczny dla danego regionu – pamięci zbiorowej, która dla Barbary Szackiej oznacza „świadomość trwania w czasie grupy, a także zespół wyobrażeń o jej przeszłości, jak i wszystkie należące do tej ostatniej postacie i wydarzenia w najrozmaitszy sposób upamiętniane”91. Pamięć zbiorowa (pamięć społeczna), chociaż niejednorodna92, staje się jednak oparciem dla zbiorowej tożsamości, która „wymaga nieustannej pracy – zapominania, zapamiętywania i przypominania. Są to procesy nieświado-
me, bezrefleksyjne, będące wynikiem rozmaitych procesów społecznych, albo świadome, intencjonalne, wiodące do celowych zmian”93.
6. Werbalizacja regionu i promocja ruchu regionalistycznego W tematycznie zróżnicowanym czasopiśmiennictwie regionalistycznym następuje autentyczny i pierwotny zarazem proces werbalizowania środowiska naturalnego94 i społecznego95, czyli także jego sygnifikacji – nazywania. Stanowi on namacalny i naturalny zarazem wyraz różnorodności form i sposobów jego percepcji, postrzegania, odbioru i konceptualizowania96. Służy on również do różnicowania środowiska, w konsekwencji do rozpoznawania na podstawie określonych kryteriów swojego lokalnego kręgu wśród wielu innych jemu podobnych97. Według Pierre’a Bourdieu akt werbalizowania środowiska, który polega na jego oznaczaniu (werbalizowaniu) i nazywaniu (sygnifikowaniu), jest aktem swoistego prestidigitatorstwa, tworzącym (powołującym zatem do życia społecznego) de facto różnicę: „akt instytucji jest aktem magii społecznej, który może stworzyć różnicę ex nihilo, lub też (jak to częściej bywa) eksploatując, by tak rzec, różnice już wcześniej istniejące […]”98. Proces werbalizowania i sygnifikowania środowiska, jaki wy-
Zob. M. Mikołajczak, „Tropy topografii”. Związki między regionalizmem i miejscem w twórczości lubuskiej, „Ruch Literacki” 2010, z. 1, s. 93-106. 90 Zob. Turystyka w Polsce w warunkach integracji europejskiej i globalizacji rynku światowego, pod red. I. Jędrzejczyk, W. Młynarskiego, Katowice 2003. 91 B. Szacka, Pamięć społeczna a identyfikacja narodowa [w:] Trudne sąsiedztwa. Z socjologii konfliktów narodowościowych, pod red. A. Jasińskiej-Kani, Warszawa 2001, s. 38. 92 M. Golka, Pamięć społeczna i jej implanty, Warszawa 2009, s. 25-34. 93 L. Nijakowski, Polska polityka pamięci. Esej socjologiczny, Warszawa 2008, s. 18-19. 94 Zob. Problemy percepcji i oceny estetycznej krajobrazu, pod red. K.H. Wojciechowskiego, Lublin 1986. 95 Zob.: Z. Dulczewski, Florian Znaniecki jako twórca metody autobiograficznej [w:] Florian Znaniecki i jego rola w socjologii, praca zbiorowa pod red. A. Kwileckiego, Poznań 1975; L. Korporowicz, Tworzenie sensu. Język – kultura – komunikacja, Warszawa 1993, s. 58-79; P. Sztompka, Socjologia, Kraków 2002, s. 24-25, 42, 592-593; A. Wyka, Badacz społeczny wobec doświadczenia, Warszawa 1993, s. 35, 44. 96 Zob.: A. Gąsior-Niemiec, Pole, habitus i imago regionis. Propozycja alternatywnego podejścia do analizy regionu, „Studia Regionalne i Lokalne” 2004, nr 4, s. 13-36; R. Kowalczyk, Media jako forma przedstawień zbiorowych polityki i jej teoriopoznawcze uwarunkowania, „Środkowoeuropejskie Studia Polityczne” 2012, nr 3, s. 215-232; idem, Uwarunkowania epistemologiczne obrazowania rzeczywistości politycznej w mediach, „Przegląd Politologiczny” 2012, nr 4, s. 171-183. 97 Zob. P. Bourdieu, Language and Symbolic Power, transl. by G. Raymond and M. Adamson, Cambridge 1991. 98 Ibidem, s. 119. 89
36
Przegląd Wielkopolski ● 2016 ● 2(112)
stępuje w czasopismach regionalistycznych, można wyjaśniać zgodnie z założeniami paradygmatu interpretatywnego, a zatem bazującego na osiągnięciach między innymi etnometodologii, fenomenologii, interakcjonizmu symbolicznego, socjologii egzystencjalnej i refleksyjnej, wykorzystujących wielorako metodę autobiograficzną w badaniach społecznych, w tym tzw. wskaźnik humanistyczny Floriana Znanieckiego i Williama Isaaca Thomasa. Jak pisał bowiem Zygmunt Dulczewski, socjolog powinien widzieć społeczeństwo tak, „jak przedstawia się samemu osobnikowi, który w nim żyje i działa, aby zdać sobie sprawę z tego, czym jest ono dla tego osobnika jako jego otoczenie. W jakim charakterze składające je przedmioty wchodzą w skład jego konsekwentnej świadomej osobowości”99. Mówiąc o procesie werbalizacji regionu i organizacji regionalizmu, trzeba pamiętać, na co zwraca uwagę Anssi Paasi, że „terytoria i ich tożsamości oraz granice są społecznymi, politycznymi i ekonomicznymi konstruktami […], które mogą być słabo obecne w życiu codziennym zwykłych ludzi, co oznacza, że są one reprezentacjami publicznymi, które dosłownie zajmują miejsce w sferze […] dyskursów”. Dlatego region można postrzegać jako „konstelację przestrzenną, w ramach której działa władza, złożona z obrazów, dyskursów, strategii oraz innych praktyk społecznych, politycznych, ekonomicznych, administracyjnych i kulturowych, które przeniknięte są stosunkami władzy”100. Złożony proces werbalizacji i sygnifikacji środowiska, jaki występuje
w praktyce czasopiśmiennictwa regionalistycznego, ma zasadniczy bodaj wpływ na kształt patriotyzmu lokalnego i regionalnego, a w dalszej kolejności na funkcjonowanie jego organizacyjnej formy – ruchu regionalistycznego101. Regionalizm można bowiem traktować w kategoriach idei bądź ideologii, która jest „wyrazem emancypacyjnych dążeń i aspiracji regionów (ziem) o historycznie ukształtowanych odrębnościach etniczno-kulturowych”102. Tradycje polskiego społeczno-kulturalnego ruchu regionalnego (regionalistycznego) podtrzymuje współcześnie między innymi Ruch Stowarzyszeń Regionalnych Rzeczypospolitej Polskiej (RSR RP), ogólnopolski związek stowarzyszeń działający od 2002 roku103. RSR RP stawia przed sobą następujące główne cele: „rozwijanie idei regionalizmu w ścisłym powiązaniu z kształtowaniem i utrwalaniem tożsamości narodowej, wspomaganie działalności stowarzyszeń regionalnych oraz zwiększanie ich roli w kreowaniu życia społecznego, szerzenie idei służby społecznej na rzecz ochrony dziedzictwa narodowego”104. Charakterystycznymi cechami postawy i zachowania członków i sympatyków regionalnego ruchu społeczno-kulturalnego jest zarówno pozytywny, jak i silny związek mentalny i organiczny z ziemią, na której żyły pokolenia przodków i żyją pokolenia ich następców oraz dzięki której żyją. Ruch ten przypisuje czasopiśmiennictwu regionalistycznemu ważną rolę dokumentacyjną, poznawczą, edukacyjną, inspirującą, popularyzatorską105. W Karcie regionalizmu polskiego, uchwalonej 25 września 1994 roku
Zob. Z. Dulczewski, Florian Znaniecki jako twórca metody autobiograficznej, op. cit., s. 77-83. Podaję za: A. Gąsior-Niemiec, Pole, habitus i imago regionis, op. cit., s. 27. 101 Zob.: A.J. Omelaniuk, Regionalizm polski u progu XXI wieku, Wrocław–Ciechanów 1994; idem, Regionalizm w Polsce na przełomie tysiącleci, Wrocław–Gorzów Wlkp. 2002; E. Rutkowska, Ruch regionalny w obszarze Babiej Góry w kontekście zmian wywołanych II wojną światową, „Rocznik Babiogórski” 2009, t. 11, s. 155-180. 102 E. Chudziński, Między regionalizmem a lokalizmem. Uwagi o tożsamości mediów [w:] Polskie media lokalne na przełomie XX i XXI wieku, op. cit., s. 99. 103 Zob.: A.J. Omelaniuk, Kongresy Regionalnych Towarzystw Kultury w Polsce, materiał elektroniczny, 100804_omelaniuk_kongresy_rtk.pdf [dostęp: 12.03.2013]; idem, 30 lat Krajowej Reprezentacji Regionalnych Towarzystw Kultury, materiał elektroniczny, 110630_omelaniuk_30_lat_krajowej_reprezentacjii.pdf [dostęp: 12.03.2013]. 104 Cyt. za: http://www.wtk.poznan.pl/www2/rsr/inne.html [dostęp: 12.11.2012]. 105 Zob. A.J. Omelaniuk, Współczesny regionalizm a media [w:] Regionalizm, lokalizm, media, pod red. E. Chudzińskiego, Bochnia–Warszawa 2001, s. 15-22. 99
100
37
Zadania czasopism regionalistycznych we współczesnej Polsce
na V Kongresie Regionalnych Towarzystw Kultury we Wrocławiu, zapisano bowiem: „Środki masowego przekazu powinny oprócz popularyzacji światowego i ogólnopolskiego dorobku kulturalnego przybliżać także wartości i dorobek kultury regionów”.
7. Wpływanie na partycypację obywatelską i rozwój regionu Nie ulega wątpliwości, że tradycje kulturowe danego regionu, w tym tradycje regionalizmu społeczno-kulturowego podtrzymywane przez czasopiśmiennictwo regionalistyczne, tworzą odpowiedni grunt dla świadomej i aktywnej partycypacji obywatelskiej w regionie106. Dlatego „jakość i charakter obywatelskiej partycypacji zależy od pewnych cech, które są rezultatem umiejscowienia społeczności lokalnej w określonej przestrzeni geograficznej. Krótko mówiąc, region, w jakim jest położona gmina, jest nośnikiem określonej wiązki cech kulturowych, które wywierają wpływ na poziom i charakter partycypacji obywatelskiej”107. Niemniej wskazać należy, że w Polsce, która charakteryzuje się stosunkowo wysokim poziomem homogeniczności kulturowej, zarówno poczucie więzi, jak i przynależności regionalnej są względnie słabe108. Warto również zwrócić uwagę na pomijaną na ogół w dyskursie publicznym problematykę partycypacji w życiu społecznym dzieci
i młodzieży do 18 roku życia. Tworzenie warunków do aktywnej partycypacji tej kategorii społeczno-demograficznej w życiu publicznym (na przykład w postaci Młodzieżowych Rad Gmin, a także uczestnictwa w redagowaniu czy kolportowaniu czasopisma regionalistycznego) jest przejawem troski o przyszły kształt osobowości i cech społecznych tych osób oraz charakter społeczeństwa obywatelskiego i demokracji w naszym kraju. Dlatego ich doświadczenie współuczestnictwa w życiu społeczności lokalnej jest bezcenne, wyzwala bowiem już od najmłodszych lat zainteresowanie sferą publiczną oraz kształci niezbędne cechy charakteru człowieka, wymagane w czasie aktywnej i odpowiedzialnej partycypacji społecznej109. Niestety większość młodzieży, jak wynika z badań Andrzeja Lebiotkowskiego nad udziałem mediów w procesie kształtowania poglądów politycznych młodzieży, nie czyta prasy (58,12%)110, tym bardziej czasopism społeczno-kulturalnych i wyspecjalizowanych, do których możemy zaliczyć także periodyki regionalistyczne. Stanowiąc nośnik i strumień wielu zagregowanych informacji i zwerbalizowanych wartości, norm oraz poglądów o regionie, w jakimś sensie są czasopisma regionalistyczne także jednym z czynników rozwoju regionalnego w społeczeństwie opartym na refleksyjnej wiedzy i informacji111 oraz innowacji
106 Zob. J. Bartkowski, Tradycja i polityka. Wpływ tradycji kulturowych polskich regionów na współczesne zachowania społeczne i polityczne, Warszawa 2003. 107 A. Peisert, M. Kotnarowski, Tradycje obywatelskie polskich regionów a partycypacja obywatelska [w:] Diagnoza partycypacji publicznej w Polsce, t. 1: Dyktat czy uczestnictwo?, pod red. A. Olech, Warszawa 2012, s. 250. 108 Zob.: J. Bartkowski, Tradycja i polityka, op. cit., s. 29-31; P.B. Sztabiński, F. Sztabiński, Przywiązanie do miejsca zamieszkania jako wymiar polskiego tradycjonalizmu [w:] Elementy nowego ładu, pod red. H. Domańskiego, A. Rycharda, Warszawa 1997, s. 266. 109 Zob. M. Brzozowska-Brywczyńska, Partycypacja publiczna dzieci, „Analizy i Opinie” 2013, nr 4. 110 Zob. A. Lebiotkowski, Media w procesie kształtowania współczesnych poglądów politycznych na przykładzie dorastającej młodzieży powiatu nowotomyskiego, Nowy Tomyśl 2013, s. 134. 111 Zob.: K. Brendzel-Skowera, A. Puto, Przedsiębiorczość w rozwoju regionalnym, „Zeszyty Naukowe Politechniki Częstochowskiej. Zarządzanie” 2011, nr 2, s. 127-137; W.M. Gaczek, Gospodarka oparta na wiedzy w regionach europejskich, Warszawa 2009; Gospodarka oparta na wiedzy. Materiały do studiowania, pod red. B. Poskrobko, Białystok 2011; J. Korol, P. Szczuciński, Ilościowa ocena zróżnicowania poziomu kapitału ludzkiego i infrastruktury społeczeństwa informacyjnego w regionach Polski w latach 1999-2006, „Studia i Prace Wydziału Nauk Ekonomicznych i Zarządzania. Uniwersytet Szczeciński” 2009, nr 15, s. 141-155; A. Kukliński, Gospodarka oparta na wiedzy. Wyzwania dla Polski XXI wieku, Warszawa 2001; A. Nowakowska, Z. Przygodzki, M.E. Sokołowicz, Region w gospodarce opartej na wiedzy – kapitał ludzki, innowacje, korporacje transnarodowe, Warszawa 2011; A. Olechnicka,
38
Przegląd Wielkopolski ● 2016 ● 2(112)
i kreatywności112. Nie można przecież nie doceniać ogromnej kreatywnej roli kultury, w tym kultury regionalnej wraz z jej typowym zestawem wartości, norm, obyczajów, zachowań i postaw, w procesie rozwoju społeczno-ekonomicznego danego terytorium113. Współczesny bowiem pogląd na człowieka ekonomicznego (homo oeconomicus114) uległ znaczącemu przewartościowaniu. „Człowiek biznesu końca XX wieku działa w kulturze i społeczeństwie innego typu niż świat, z którego wywodzi się homo oeconomicus”115. Dlatego bodaj zasadniczym wyrazem tej jakościowej zmiany jest uznanie elementów kulturowych, społecznych i psychologicznych za ważne czynniki determinujące nasze zachowanie produkcyjne, merkantylne i konsumpcyjne. Pisze o tym na przykład Józef Kozielecki, zauważając, że „ekonomia to nie tylko badanie dobrobytu, ale również badanie człowieka. Zresztą prawda o bogactwie jest także prawdą o człowieku”116. Myśląc o zadaniach czasopism regionalistycznych w indukowaniu rozwoju społeczno-kulturowego i ekonomicznego regionu, należy wskazać na tkwiący w ich działaniu olbrzymi potencjał kreatywności. Skutkiem kreatywności jest powstanie nie tylko nowych produktów i usług, lecz także nowych idei oraz sposobów
rozumienia (konceptualizowania), zachowania i działania. Kreatywny człowiek to człowiek twórczy, tworzący dzieła (pojęcia, idee, pomysły) o oryginalnym charakterze. Dlatego charakter kreatywny mają tylko takie efekty (idee, działania, dzieła), dzięki którym powstaje coś nowego (oryginalnego). Kreatywność jest nie tylko rezultatem naszej wiedzy, doświadczenia i wyobraźni, lecz również czynnikiem ich kształtowania i zmiany. Wytwarzając nowe znaczenie, pełni kreatywność wobec wyobraźni funkcję regulacyjną i kontrolną, tworzy gust (smak wewnętrzny). Kreatywność wyznacza ścieżki postępu ludzkości. Niewątpliwie czasopisma regionalistyczne są środowiskiem, w którym pojawia się wiele kreatywnych idei, myśli, koncepcji, intencji, planów, działań, przedsięwzięć, w obrębie obszarów ich bezpośredniego tematycznego zainteresowania oraz aktualnych możliwości i potrzeb. Towarzyszy im pomysłowość w odniesieniu do sposobów rozwiązywania problemów w sferze zachowania dziedzictwa kulturowego regionu, ochrony jego bioróżnorodności, eksploracji turystycznej oraz zapewnienia postępu w rozwoju regionu na drodze zrównoważenia interesów ludzi i przyrody. Szczególną kreatywność periodyków regionalistycznych ob-
Rozwój regionalny w warunkach gospodarki informacyjnej, „Studia Regionalne i Lokalne” 2000, nr 4, s. 37-50; K. Pawłowski, Społeczeństwo wiedzy szansą dla Polski, Kraków 2004; Region w gospodarce opartej na wiedzy, pod red. A. Jewtuchowicz, Łódź 2007; Wiedza w gospodarce, społeczeństwie i przedsiębiorstwach. Pomiary, charakterystyka, zarządzanie, pod red. K. Piech, E. Skrzypek, Warszawa 2007; Zarządzanie edukacją a kreowanie społeczeństwa wiedzy, pod red. E. Walkiewicz, Gdańsk 2002; L. Zienkowski, Wiedza a wzrost gospodarczy, Warszawa 2003. 112 Zob.: Analiza potrzeb i rozwoju przemysłów kreatywnych. Raport końcowy, oprac. M. Mackiewicz, B. Michorowska, A. Śliwka, współpr. M. Grochowski, Warszawa, listopad 2009; Economy of Culture in Europe, Bruksela 2006. 113 Zob.: I. Bittner, Homo oeconomicus, Łódź 2009; T.G. Grosse, Przegląd koncepcji teoretycznych rozwoju regionalnego, „Studia Regionalne i Lokalne” 2002, nr 1, s. 26-31; K. Kocurek, Oddziaływanie polityki kulturalnej na rozwój regionalny, „Zeszyty Naukowe. Uniwersytet Ekonomiczny w Krakowie” 2011, nr 858, s. 27-37; D.S. Landes, Kultura przesądza prawie o wszystkim [w:] Kultura ma znaczenie. Jak wartości wpływają na rozwój społeczeństw, red. L.E. Harrison, S.P. Huntington, przekł. S. Dymczyk, Poznań 2003, s. 42-58; idem, Bogactwo i nędza narodów. Dlaczego jedni są tak bogaci, a inni tak ubodzy, przeł. H. Jankowska, Warszawa 2000; M. Lechicka-Kostuch, Region uczący się jako koncepcja zarządzania rozwojem wspólnot regionalnych, „Prace i Materiały Wydziału Zarządzania Uniwersytetu Gdańskiego” 2011, z. 2, cz. 2, s. 113-124; M. Weber, Etyka protestancka a duch kapitalizmu, tłum. J. Miziński, Lublin 1994; idem, Gospodarka i społeczeństwo, przeł. D. Lachowska, Warszawa 2002. 114 Szeroko pisze o tym między innymi Ireneusz Bittner, Homo oeconomicus, op. cit. 115 Zob. B. Pogonowska, Kulturalny kontekst kształtowania się człowieka biznesu [w:] Wizerunek człowieka gospodarującego, pod red. A. Węgrzeckiego, Kraków 2000, s. 174. 116 J. Kozielecki, Człowiek wielowymiarowy, Warszawa 1998, s. 204. 39
Zadania czasopism regionalistycznych we współczesnej Polsce
serwujemy w płaszczyźnie artystycznych form wyrazu kultury regionalnej. Kreatywność jest bowiem umiejętnością odkrywania i zmieniania rzeczywistości nie tylko za pośrednictwem tradycyjnych narzędzi nauki i przemysłu, lecz również poprzez artystyczną refleksję i sztukę. W rezultacie czasopiśmiennictwo regionalistyczne można traktować jako część sektora kreatywnego, wytwarzającego nowe znaczenie społeczne. Wykazują się bowiem periodyki regionalistyczne nie tylko pomysłowością i oryginalnością w pokazywaniu, ujmowaniu i konceptualizowaniu złożonej rzeczywistości regionalnej, lecz również opierając się na określonych zasobach intelektualnych, wnoszą cenny wkład w badanie i rozwój regionu oraz kształtowanie tożsamości regionalnej jego mieszkańców117.
8. Podtrzymywanie zainteresowania wielokulturowością i szerzenie tolerancji kulturowo-etnicznej Swoiste zakorzenienie w kulturze danego regionu „ułatwia przyswajanie wartości uni-
wersalnych oraz koegzystencję z innymi kulturami (regionalnymi, narodowymi) i ich akceptację”118, co widać wyraźnie w społecznościach zamieszkujących regiony dziedziczące tradycje wielokulturowości119, w tym regiony tzw. pogranicza120, gdzie ukazują się przykładowo takie czasopisma jak: „Borussia” (Olsztyn), „Dolny Śląsk” (Wrocław), „Krasnogruda” (Sejny), „Kresy” (Lublin), „Masovia” (Giżycko), „Pogranicza. Szczeciński kwartalnik kulturalny” (Szczecin), „Pogranicze. Studia społeczne” (Białystok), „Pomerania” (Gdańsk), „Rocznik Mazurski” (Szczytno), „Studia Angerburgica” (Węgorzewo), „Śląsk” (Katowice), „Tygiel Kultury” (Łódź), „Ziemia Kłodzka” (Kłodzko), „Znad Pisy” (Pisz). Periodyki te nawiązują nie tylko do swojej historycznej wielokulturowości121 i pograniczności122, w tym tradycji czy odmienności językowych oraz narodowo-etnicznych (nadając im wysoką wartość123), ale również wychodzą poza dotychczasową wąsko terytorialnie i tematycznie rozumianą formułę programowo-redakcyjną, uprawiając swoisty dialog na po-
Analiza potrzeb i rozwoju przemysłów kreatywnych, op. cit. E. Chudziński, Regionalizm. Idea – realizacje – instytucje, Warszawa 2010, s. 35. 119 Zob.: ibidem; E. Gładkowska, Zrozumieć czas. Obecność wielokulturowej tradycji Warmii i Mazur na przykładzie działalności społeczno-kulturalnej i twórczości Hieronima Skurpskiego, Olsztyn 2003; M. Golka, Imiona wielokulturowości, Warszawa 2010; idem, Oblicza wielokulturowości [w:] U progu wielokulturowości, red. M. Kempny, A. Kapciak, S. Łodziński, Warszawa 1997; H. Mamzer, Tożsamość w podróży. Wielokulturowość a kształtowanie tożsamości jednostki, Poznań 2003; Wielokulturowość Zagłębia Dąbrowskiego, pod red. D. Rozmusa, S. Witkowskiego, Sosnowiec 2009. 120 Zob.: G. Babiński, Pogranicze polsko-ukraińskie, etniczność, zróżnicowanie religijne, tożsamość, Kraków 1997; B. Domagała, Mniejszość niemiecka na Warmii i Mazurach, Olsztyn 1996; Edukacja, tradycje, rzeczywistość, przyszłość. Materiały pokongresowe I Zachodniopomorskiego Kongresu Edukacyjnego, pod red. C. Plewki, Szczecin 2005; A. Kłoskowska, Tożsamość i identyfikacja narodowa w perspektywie historycznej i psychospołecznej, „Kultura i Społeczeństwo” 1992, nr 1; idem, Wielokulturowość regionów pogranicza [w:] Region, regionalizm – pojęcia i rzeczywistość, op. cit.; Kultura jak przedmiot badań geograficznych, pod red. E. Orłowskiej, Wrocław 2002; J. Róg, Socjologiczny aspekt problemów badawczych pogranicza polsko-czeskiego [w:] Pogranicze – kultura – religia, pod red. J. Tutaja, Wałbrzych 2004; A. Sadowski, Pogranicze. Studia społeczne. Zarys problematyki, „Pogranicze” 1992, nr 1; R. Szwed, Kultura i tożsamość wschodniego pogranicza Polski, „Sprawy Narodowościowe” 2010, z. 36, s. 51-76; C. Trosiak, Procesy kształtujące pogranicze polsko-niemieckie po II wojnie światowej, Poznań 1999; Wybrane problemy życia społecznego na pograniczach, pod red. Z. Kurcza, Wrocław 2002. 121 Zob. M. Bieniek, Wielokulturowe dziedzictwo oraz losy ludności Warmii i Mazur po 1945 roku. Przegląd tematyki i literatury przedmiotu pod kątem nauczania dziejów regionu, „Przegląd Wschodnioeuropejski” 2010, nr 1, s. 267-296. 122 Zob. A. Gierczuk, Rola „Ziemi Kłodzkiej” w budowaniu tożsamości regionalnej [w:] Pogranicze – kultura – religia, op. cit., s. 143-148. 123 Zob. A. Skudrzykowa, Różnorodność to wartość, „Regionalne Studia Polityczne Humanitas” 2010, nr 1, s. 83-85. 117 118
40
Przegląd Wielkopolski ● 2016 ● 2(112)
graniczu kultur i cywilizacji124. W ten sposób przeciwstawiają się również swoistej asymilacji językowej, podtrzymując zainteresowanie językiem grupy narodowo-etnicznej, z której się wywodzą ich twórcy, bądź odmianą regionalną języka polskiego125. W rezultacie czasopisma te wykazują się tolerancją kulturowo-etniczną oraz wrażliwością na odmienności i pozytywnym stosunkiem do innych126. Kładą nacisk na wymianę doświadczeń międzykulturowych127, przezwyciężają narastające latami uprzedzenia i stereotypy128. W tym obszarze zwrócić należy także uwagę na problematykę poprawności politycznej129 oraz zagadnienie tzw. innego130. Pojawiająca się w tym kontekście kategoria „innego” oznacza zarówno swojego (chociaż nie zawsze podzielającego moje racje, czyli w tym ujęciu obcego), jak i obcego (mogącego podzielać moje racje, lecz niebędącego swoim)131. W kontakcie z innym i obcym występuje naturalny dystans, o którym pisał Ryszard Kapuściński:
Doświadczenie ludzkie dowodzi, że w pierwszym momencie, w pierwszym odruchu człowiek reaguje na Innego z rezerwą, powściągliwie, nieufnie czy wręcz niechętnie, a nawet wrogo. My wszyscy, ludzie, na przestrzeni dziejów zadaliśmy sobie zbyt wiele ciosów, zbyt wiele bólu, żeby było inaczej. Stąd całe cywilizacje odznaczały się owym poczuciem obcości wobec Innego132.
Naprzeciw tym pozytywnym tendencjom w działalności wielu periodyków regionalistycznych zdają się również wychodzić czasopisma niektórych mniejszości narodowych i etnicznych w Polsce, między innymi mniejszości białoruskiej zamieszkującej wschodnią Białostocczyznę, która wydaje periodyk informacyjno-kulturalny pod nazwą „Czasopis”133, czy mniejszości niemieckiej w Opolskiem, gdzie ukazywały się między innymi „Zeszyty Edukacji Kulturalnej/Hefte für Kulturbinding”134, oraz mniejszości litewskiej mieszkającej na północno-wschodnim Podlasiu – gdzie ukazuje się dwutygodnik społeczno-kulturalny
Zob. Dialog na pograniczu kultur i cywilizacji, pod red. T. Palecznego, M. Banasia, Kraków 2009. O tych zagadnieniach pisze między innymi Roman Szul, Sytuacja językowa w Europie – między regionalizmem a integracją europejską, „Studia Regionalne i Lokalne” 2003, nr 3, s. 29-60. Zob. J. Sobczak, Europejska Karta Języków Regionalnych lub Mniejszościowych jako instrument integracji międzynarodowej, „Rocznik Integracji Europejskiej” 2009, nr 3, s. 25-46. 126 Zob.: Z. Baumann, Dwa szkice o moralności ponowoczesnej, Warszawa 1994; M. Buchowski, Zrozumieć innego. Antropologia racjonalności, Kraków 2004; R. Kapuściński, Ten Inny, Kraków 2007. 127 M. Golka, Doświadczanie tożsamości w warunkach wielokulturowości, „Przegląd Zachodni” 2012, nr 1, s. 3-16. 128 Zob.: W. Browarny, Projekty lokalnej tożsamości w czasopismach kulturalnych po 1989 roku [w:] Media lokalne w świecie wolności i ograniczeń, pod red. I. Borkowskiego i A. Woźnego, Wrocław 2003, s. 261-265; J. Kurek, K. Maliszewski, W poszukiwaniu przebaczenia, „Śląsk” 2011, nr 12, s. 55-57; Media lokalne w przeciwdziałaniu dyskryminacji rasowej i etnicznej, pod red. S. Zgliszczyńskiego, Warszawa 2007; Narody i stereotypy, pod red. T. Walas, Kraków 1995; H. Orłowski, „Atlantyda Północy” albo o dorobku kulturowym „Borussii”, „Borussia” 1997, nr 14, s. 280-287; A. Pyda-Grajpel, Regionalizm, wielokulturowość i międzykulturowość w edukacji muzycznej – stan obecny i perspektywy, „Prace Naukowe Akademii im. Jana Długosza w Częstochowie. Pedagogika” 2010, t. 19, s. 193-204. Zob. Konwencja ramowa Rady Europy o ochronie mniejszości narodowych, którą Polska podpisała 1 lutego 1995 roku, oraz Ustawa o mniejszościach narodowych i etnicznych oraz o języku regionalnym z dnia 6 stycznia 2005 roku (Dz. U. 2005, Nr 17, poz. 141). 129 A. Szahaj, E pluribus unum? Dylematy wielokulturowości i politycznej poprawności, Kraków 2004. 130 J. Habermas, Uwzględniając Innego. Studia do teorii politycznej, przeł. A. Romaniuk, Warszawa 2009. 131 Z. Baumann, Dwa szkice o moralności ponowoczesnej, op. cit., s. 70. 132 R. Kapuściński, Ten Inny, op. cit., s. 59. 133 Zob. A. Chodubski, „Czasopis” wobec własnej kultury i tożsamości, „Media Dawne i Współczesne” 2011, nr 1, s. 53-62. 134 Zob. D. Baran, Prasa na Opolszczyźnie w pierwszych latach transformacji ustrojowej 1989-1992, „Global Media Journal – Polish Edition” 2007, nr 1, s. 93-96. O prasie mniejszości niemieckiej na Śląsku zob. J. Glensk, Transformacja prasy niemieckiej na Śląsku [w:] Pięciolecie transformacji mediów 19891994, pod red. A. Słomkowskiej, Warszawa 1995, s. 310-315. 124
125
41
Zadania czasopism regionalistycznych we współczesnej Polsce
„Aušra” (Jutrzenka)135. Czasopisma te są świadectwem z jednej strony tradycji kulturowej danej mniejszości narodowo-etnicznej, z drugiej zaś współczesnej sytuacji tej mniejszości, żyjącej na ogół w regionach pogranicza, na styku różnych kultur i dziedziczącej nie zawsze pozytywne doświadczenia historyczne. Myśląc o wielokulturowości i pograniczu, nie sposób nie wspomnieć o tzw. Ziemiach Odzyskanych136. Warto zwrócić uwagę na ukształtowanie się na tych terytoriach nowej sytuacji narodowo-etnicznej i kulturowej, która powstała po zakończeniu II wojny światowej w wyniku wysiedlenia z nich Niemców oraz zasiedlenia przez ludność polską między innymi z Kresów Wschodnich II RP oraz różne mniejszości narodowo-etniczne i wyznaniowe przesiedlone z Polski południowo-wschodniej (w szczególności ludność ukraińska i łemkowska), których kultura zderzała się ze sobą oraz z kulturą autochtonów. Okoliczności te mocno przeorywały dotychczasową kulturę osiedleńców i prowadziły do powstania względnie nowej kultury tych społeczności i nowej tożsamości137. W ramach stosunku do własnej kultury możemy bowiem mówić – zgodnie z sugestią Antoniny Kłoskowskiej – o trzech jego rodzajach: ambiwalencji (nie odrzucamy własnej kultury, lecz nie w pełni się z nią utożsamiamy, nie uznajemy też nowej kultury), poliwalencji (przyswajamy elementy różnych kultur oraz częściowo identyfikujemy się z ich heterogenicznymi elementami, prowadzi to do kosmopolityzmu kulturowego) oraz biwalencji
(oznacza równy i równoczesny udział w dwu kulturach oraz akceptację podwójnej identyfikacji narodowej)138.
9. Kształtowanie kultury dialogu publicznego Rezultatem funkcji edukacyjno-kreacyjnej periodyków regionalistycznych powinien być nie tylko wzrost ogólnej wiedzy odbiorców przekazów prasowych (edukacja), lecz także wykreowanie odpowiednich opinii, poglądów, postaw, zachowań wobec szeroko rozumianego dziedzictwa kulturowego regionu (wychowanie regionalne), czyli również kreacja stosownych jego wyobrażeń i wzorców, do których one się odnoszą. W dziedzinie prawidłowego (oczekiwanego) uprawiania dialogu publicznego przez media, a wraz z nim pełnienia odpowiedzialnej funkcji kulturowej oraz obywatelskiej i politycznej, występuje wiele problemów, na jakie zwracają uwagę nie tylko badacze tych zagadnień139, lecz także praktycy. Na przykład redaktor naczelny „Rzeczpospolitej”, Maciej Łukasiewicz, zauważył: Coraz częściej pojawia się opinia, że media nie służą dobrze polskiej demokracji ani nie budują mądrego społeczeństwa obywatelskiego. Że mając głębokie przekonanie o swojej niezwykłej mocy w kreowaniu sceny politycznej, zapominają o swej misji i posłannictwie na rzecz prawdy, niezależności i uczciwości. Muszę szczerze przyznać, że coraz częściej, codziennie – w zawodowym odruchu, czytając, słuchając i oglądając tyle, ile się da – zaczynam podzielać ten
Zob. K. Wójcikowska, Mniejszość litewska w Polsce, „Infos” 2013, nr 7, s. 3. Ziemie Odzyskane – Ziemie Zachodnie i Północne 1945-2005, pod red. A. Saksona, Poznań– Słupsk 2006. 137 Zob.: J. Chałasiński, Nowe społeczeństwo Ziem Odzyskanych i jego przemiany w świetle liczb i pamiętników, Warszawa 1965; I. Machaj, Społeczno-kulturowe konteksty tożsamości mieszkańców wschodniego i zachodniego pogranicza Polski, Warszawa 2005; Przemiany świadomości społecznej mieszkańców województw zachodnich i północnych w latach 1945-1979, Wrocław 1979; A. Sakson, Odzyskiwanie Ziem Odzyskanych [w:] Ziemie Odzyskane – Ziemie Zachodnie i Północne…, op. cit., s. 291-307. 138 Zob.: A. Kłoskowska, Tożsamość i identyfikacja narodowa…, op. cit.; idem, Wielokulturowość regionów pogranicza, op. cit., s. 97-104. 139 Zob.: J. Braun, Potęga czwartej władzy, Warszawa 2005; Czwarta władza? Jak polskie media wpływają na opinię publiczną, pod red. W. Nentwiga, Poznań 1995; B. Gąciarz, W. Pańków, Dialog społeczny po polsku – fikcja czy szansa, Warszawa 2001; R. Kowalczyk, Między polityką a dziennikarstwem. Szkice politologiczno-prasoznawcze, Poznań 2004; Media i władza, pod red. P. Żuka, Warszawa 2006; A. Zybertowicz, Dialog społeczny na poziomie lokalnym w Polsce [w:] Dialog w kulturze, pod red. M. Szulakiewicza i Z. Karpusa, Toruń 2003, s. 393-412. 135
136
42
Przegląd Wielkopolski ● 2016 ● 2(112)
pogląd. Oczywiście, nie jestem naiwny, wiem, że tradycyjne idealistyczne założenia na temat służby mediów wobec społeczeństw zaczynają odchodzić w przeszłość. Świat, w którym te zasady obowiązywały na serio, jest coraz bardziej zapominany. Że dziś media są częścią wielkiego biznesu i mogą, choć nie muszą, być wykorzystywane w jego nakręcaniu. Natomiast ciekaw jestem, jaki też wielki biznes w Polsce może być zainteresowany w pokazywaniu i wywiadowaniu w nieskończoność grona kilkunastu, a raczej kilkudziesięciu ciągle tych samych, szkodliwych dla Polski cyników, głupców i nawiedzonych. Koledzy, to my sami to robimy – z lenistwa, z niechlujstwa, z niewiary, że w tym kraju są inni, naprawdę mądrzy ludzie, których trzeba poszukać. Dlatego właśnie tak kręci się ta karuzela140.
Nie ulega wątpliwości, że czasopisma regionalistyczne są również kulturowym wyrazem istniejących w społeczeństwie podziałów ideowych (na przykład: na prawicę i lewicę, słowianofilów i okcydentalistów, postępowców i konserwatystów, liberałów i republikanów, narodowców i kosmopolitów, wierzących i niewierzących, postsolidarnościowców i postkomunistów). Dlatego głosząc określone myśli, ideały, wartości, normy, postawy, zachowania,
stają się uczestnikiem regionalnego dyskursu ideologicznego141. Tym samym partycypują w życiu politycznym wspólnoty regionalnej, które jednak nie ma charakteru jednorodnego (jednowymiarowego), opartego na jednolitej podstawie, lecz jest pluralistyczne, osadzone na różnych projektach ideowych. Na przykład na ideach lewicowych i prawicowych142, postsolidarnościowych143, konserwatywnych144, liberalnych145, narodowych146, chrześcijańsko-demokratycznych147, ludowych148, niepodległościowych149, anarchistycznych150. Dla Ryszarda Legutki współczesne dyskursy ideologiczne są często „zestawem pojęć, skojarzeń, interpretacji, które bardziej – by użyć metafory – unoszą się w powietrzu, znamionując pewną atmosferę, niż stanowią względnie dobrze usystematyzowaną i skonceptualizowaną wypowiedź”151. Periodyki regionalistyczne, uczestnicząc w regionalnej dyskusji publicznej, powinny zwracać uwagę na to, że odpowiedzialna dysputa w demokratycznym państwie potrzebuje nie tylko rzetelnej informacji, lecz również ożywionej wymiany zdań, opinii, ocen, postulatów, poglądów, polemiki152.
M. Łukasiewicz, Głupia czwarta władza, „Rzeczpospolita” 2005, 19-20 marca. Zob. Jaka Polska? Czyja Polska? Diagnozy i dyskusje, pod red. P. Kosiewskiego, Warszawa 2006. 142 Zob. T. Godlewski, Lewica i prawica w świadomości społeczeństwa polskiego, Warszawa 2008. 143 Zob.: L. Habuda, Prawa i Sprawiedliwości Rzeczpospolita Polska. Aksjologia, ustrój, uprawianie polityki, obywatelskie społeczeństwo, Opole 2010; A. Małkiewicz, Rząd Marcinkiewicza, Wrocław 2006. 144 Zob.: A. Górski, Myśli reakcyjne, Warszawa 1994; A. Nikiel, Narodowy konserwatyzm, Wrocław 1996; A. Wielomski, Dekalog konserwatysty, Warszawa 2006. 145 Zob.: Idee gdańskiego liberalizmu, pod red. D. Tuska, Gdańsk 1998; D. Karnowska, W kierunku liberalizmu? Recepcja idei liberalnych w Polsce w warunkach transformacji ustrojowej, Toruń 2005; J. Szacki, Liberalizm po komunizmie, Warszawa 1994. 146 Zob. C. Maj, E. Maj, Narodowe ugrupowania polityczne w Polsce 1989-2001, Lublin 2007. 147 Zob. M. Wrzeszcz, W kierunku polskiej chrześcijańskiej demokracji, [Warszawa ca 1991]. 148 Zob. Polskie Stronnictwo Ludowe. Żywią, bronią i gospodarują. Dokumenty programowe, Warszawa 1992. 149 Zob.: A. Anusz, Ł. Perzyna, Konfederacja. Rzecz o KPN, Warszawa 2009; Konfederacja Polski Niepodległej na drodze do wolności, pod red. M. Wenklara, Kraków 2011. 150 Zob.: R. Antonów, Pod czarnym sztandarem. Anarchizm w Polsce po 1980 roku, Wrocław 2004; R. Górski, Demokracja uczestnicząca w samorządzie lokalnym, Poznań 2003; P. Malendowicz, Polski ruch anarchistyczny wobec współczesnych wyzwań politycznych, Piła 2007. 151 R. Legutko, Dzisiejsze dyskursy ideologiczne [w:] Jaka Polska? Czyja Polska?, op. cit., s. 16. 152 Zob.: J. Habermas, Teoria działania komunikacyjnego, op. cit.; R. Kowalczyk, Między polityką a dziennikarstwem, op. cit., s. 82-92; Ch. Lasch, Bunt elit, tłum. D. Rodziewicz, Kraków 1997. 140 141
43
Zapomniana pieśń
Kazimierz Taczanowski
Zapomniana pieśń Istnieje wiele takich pieśni, których melodie posłużyły do stworzenia znanych nam hymnów różnych państw. Obecnie najbardziej znaną pieśnią jest hymn angielski (jego melodię zaczerpnięto do hymnu Liechtensteinu), także hymn USA, choć w Kościele katolickim melodia ta, śpiewana podczas nabożeństw, związana jest z postacią Jezusa ukrytego w Hostii1. Pomimo tak bogatej tradycji muzyczno-literackiej postaram się problematykę zawęzić tylko do jednego wybranego, praktycznie zapomnianego zagadnienia, nie tylko religijnego, ale mającego także znaczenie historyczne. Problematyka ta w okresie międzywojennym XX wieku była znana w Poznaniu, choć sprawy nie nagłaśniała ówczesna lokalna prasa. Na samym początku należałoby zaznaczyć, że słynny niemiecki Kaiserlied, znany na świecie bardziej do słów „Deutschland, Deutschland...”, miał swoje odzwierciedlenie w Die Wacht am Rhein. Dla ludności niemieckiej rzeka Ren była utożsamiana z tym właśnie narodem, co szczególnie ukazywano w muzyce Ryszarda Wagnera, choć już w XIX wieku władze francuskie uznały rzekę Ren jako naturalną granicę z Niemcami (stara tradycja rzymska wywodząca się jeszcze od Gajusza Juliusza Cezara). Takie francuskie stanowisko prezentował także Ignacy Rzecki w powieści Lalka Bolesława Prusa, gdyż był
przekonany, że jedynie u boku Napoleona III – prezydenta Republiki Francuskiej, Polska odzyska wolność. Obecnie możemy stwierdzić, że polityka niemieckiego kanclerza Otto von Bismarcka po 1870 r. na długie lata nie pozwa-
1 Katolicka pieśń: „Jezu, miłości Twej, ukryty w Hostii tej...”; hymn angielski: God save the Queen; hymn Liechtensteinu: Oben am jungen Rhein – do 1963 r. pierwsza linijka brzmiała: „Oben am deutschen Rhein”, piąta – „Im deutschen Vaterland”, natomiast w dalszym tekście hymnu zaznaczono: „Auf Deutschlands Wacht”; hymn amerykański: Star-spangled banner.
44
Przegląd Wielkopolski ● 2016 ● 2(112)
lała Polakom nawet marzyć o wolności swojego państwa (choć patriotyzm Polaków nigdy nie zginął). W takim kontekście sprawę rzeki Ren jako granicy państwowej musiał także zaakceptować znany nam z literatury Ignacy Rzecki. W tym miejscu chciałbym omówić zupełnie nieznaną pieśń powstałą w 1928 r.2, zatytułowaną Zions herrliche Hoffnung, która posiada bardzo bogaty kontekst historyczny z pierwszej połowy XX w. nie tylko na terenach niemieckich, ale także w Polsce. Z lokalnej świadomości byłych niemieckich mieszkańców Poznania wynika, że wspomniana pieśń mogła już powstać w 1905 r., choć religijne śpiewniki podają datę 1928 r. W literaturze niemieckiej omówiony jest problem Świadków Jehowy także w kontekście II wojny światowej, lecz zaznaczyć należy, że nie poruszano w tejże literaturze tematu pieśni Zions herrliche Hoffnung. Z niemieckiej literatury dowiadujemy się jedynie, że naziści uważali Świadków Jehowy za wrogów poprzez rzekome podobieństwo strukturalne odpowiednich sobie ideologii. Świadkowie Jehowy zostali przez III Rzeszę uznani za społeczność totalitarną opartą na zasadach teokracji (dyktatorskie rządy Jehowy). Stąd Badaczy Pisma św. w państwie Hitlera zepchnięto na margines (byli zwalniani z pracy, członkom wspólnoty religijnej nie płacono rent czy zasiłków dla bezrobotnych). Badacze Pisma św. utrzymywali się z funduszów pochodzących z USA, co w państwie Hitlera uważane było za co najmniej podejrzane. Stąd wspomniana pieśń krążyła jedynie wśród Świadków Jehowy, gdy społeczeństwo niemieckie zapamiętało samą melodię swojego narodowego hymnu. W dniu 20.VIII.1939 r. wysłano z Poznania list z życzeniami na konwencję mającą odbyć się w USA w dniach 2-4.IX.1939 r., które to życzenia podpisał sekretarz Badaczy Pisma św. o inicjałach P.M.3 Pamiętać musimy, że zebra-
nia Badaczy Pisma św. odbywały się w styczniu 1940 r. tylko w Warszawie, gdy na przykład w Łodzi były przez władze okupacyjne całkowicie zabronione4. Sprawa wynikała z faktu, że po kampanii wrześniowej 1939 r. Badacze Pisma św. mieli sześć tygodni przerwy w zebraniach religijnych. Cała działalność została rozwiązana oprócz protektoratu Warszawy, gdzie odbywały się nabożeństwa w formie cotygodniowych zebrań. List do amerykańskiej centrali wysłał A. Cieślak, będący sekretarzem Międzynarodowego Zarządu w Polsce5. Osoba z kręgów warszawskich Badaczy Pisma św., ze społeczności rosyjskiej, podpisująca się inicjałami D.W., w maju 1940 r. podaje, że ludzkość przeżyła ciężkie chwile zgodnie z przepowiedniami Chrystusa, oczekując lepszego jutra. Autor listu do amerykańskiej centrali zaznaczył, że na terenie III Rzeszy nie ma zebrań Świadków Jehowy, gdyż część członków jest w więzieniu. Duża liczba Świadków Jehowy wyjechać miała na roboty (na ochotnika) do Rzeszy, gdy niektórzy przygotowywali się do podróży. Zebrania miały odbywać się jedynie w Generalnej Guberni. Chcąc przeżyć, autor listu w okresie niemieckiej okupacji zajmował się handlem maszynami do szycia6. W takim kontekście, m.in. dla niemieckich mieszkańców Poznania związanych z ruchem Świadków Jehowy lat 1939-1945, pełna ufności pieśń Zions herrliche Hoffnung ukazuje eschatologiczną wizję zawierzenia człowieka w kontekście niebieskiego Jeruzalem. Szczególnym aspektem jest wizja niebiańskich murów, które chroniąc człowieka, nie będą zdobyte w żadnej wojnie. Idea pieśni była zgodna z czasopismem Świadków Jehowy „Brzask Nowej Ery i Zwiastun Obecności Chrystusa”. Religijne określenie wojny w omawianej pieśni spowodowało pewien niepokój w III Rzeszy pod rządami Adolfa Hitlera, którego funkcjonariusze posiadali dość szczegółową wiedzę na temat działalności niemieckich Ba-
Gesänge zum Preise Jehovas, Magdeburg [1928], s. 49. List z Poznania pisany dnia 20.VIII.1939 r. przez tutejszego sekretarza podpisującego się inicjałami P.M., „Brzask Nowej Ery i Zwiastun Obecności Chrystusa” listopad 1939, vol. 8, no. 11, s. 176. 4 List z Warszawy pisany dnia 24.I.1940 r. przez osobę podpisującą się inicjałami D.W., ibidem, kwiecień 1940, vol. 9, no. 4, s. 62. 5 A. Cieślak, List z Polski, ibidem, czerwiec 1940, vol. 9, no. 6, s. 95-96. 6 D.W., List z Warszawy z dnia 11 maja 1940, ibidem, lipiec 1940, vol. 9, no. 7, s. 112. 2
3
45
Zapomniana pieśń
daczy Pisma św., także w niemieckim Posen. Powstał problem wyrzeczenia się wiary przez Badaczy Pisma św. pod silną presją hitlerowców, kiedy to niejeden członek wspomnianego ruchu stracił z oczu religijny cel swojego życia w warunkach obozu koncentracyjnego. Pamiętać należy, że wyrzeczenie się wiary, umożliwiające wyjście z obozu koncentracyjnego, wiązało się nie tylko z tak zwaną wolnością poza obozem, ale raczej z wezwaniem do odbycia służby wojskowej, która przecież była sprzeczna z wyznawaną wiarą. Pamiętać musimy, że w warunkach wojennych niejeden żołnierz ginął podczas walki. Choć pieśń Zions herrliche Hoffunung dotyczy postawy religijnej Badaczy Pisma św., to jednak zawiera ona kilka punktów zbieżnych z teologią katolicką. Mowa jest w pieśni o wyżynach niebieskich, źródłach wody życia, kiedy to niebieskie Jeruzalem postawione jest na skale, której siły piekielne nie zdobędą. Dla władzy hitlerowskiej sama melodia Zions herrliche Hoffnung, zbieżna z hymnem narodowym „Deutschland, Deutschland...”, była czymś podejrzanym. Pamiętajmy: pieśń religijna powstała w 1928 r., podczas gdy Friedrich Ebert jako prezydent Republiki Weimarskiej uznał nowy hymn państwowy w 1922 r. Stąd też za zaśpiewanie pieśni religijnej do melodii hymnu państwowego Świadkowie Jehowy mieli być w Republice Weimarskiej zdelegalizowani. Poza tym hitlerowcy, zdobywając władzę w Niemczech w 1933 r., wychodzili z założenia, że po zakończonej II wojnie świa-
„Neuköllner Tageblatt” 12.V.1933, nr 111
46
towej nastąpi tysiącletnia rzesza szczęśliwego pokoju na ziemi niemieckiej. Dla Badaczy Pisma św. nastąpić miał właśnie okres wielkiego ucisku, z licznymi wojnami, kiedy to nastąpić miało tysiącletnie królestwo Jezusa pod rządami Jehowy. Do tego należy dodać fakt, że podczas działań zbrojnych w latach 1939-1945, gdy przywódcom wojskowym w III Rzeszy brakować zaczęło żołnierzy, Badacze Pisma św., wierni swojemu wyznaniu, a zarazem odmawiający używania broni i wstępowaniem do Wehrmachtu, uznani zostali wręcz za margines społeczny mający niejasne wizje końca świata (byli wręcz utożsamiani przez hitlerowców z pijakami czy narkomanami). Sprawa miała także związek z niemieckim Posen. Społeczeństwo polskie oficjalnie uznawało „Deutschland, Deutschland...” za hymn państwowy Republiki Weimarskiej, a także III Rzeszy, choć reminiscencje I wojny światowej miały w tym przypadku także swoje znaczenie. Społeczeństwo polskie w okresie 20-lecia międzywojennego nie interesowało się sprawami Badaczy Pisma św., działających najczęściej na poznańskiej Wildzie w kręgach robotniczych. Wprawdzie znane było wśród poznaniaków czasopismo „Strażnica”, to jednak nikomu ze społeczności katolickiej nie przyszłoby do głowy zaglądać do śpiewnika omawianej organizacji religijnej. Stąd, choć sama melodia hymnu niemieckiego znana była poznaniakom, którzy dobrze pamiętali Prusaków, jak i język niemiecki, to jednak melodia niemieckiej pieśni narodowej nie była w żaden sposób
Przegląd Wielkopolski ● 2016 ● 2(112)
utożsamiana ze słowami pieśni religijnej Zions herrliche Hoffung, gdyż według wszelkiego prawdopodobieństwa nikt z ówczesnej strony katolickiej nie słyszał o jej istnieniu. Propagandowa niemiecka gazeta, wychodząca w Poznaniu (a raczej w niemieckim Posen) pod nadzorem NSDAP, „Ostdeutscher Beobachter”, opisała historię powstania hymnu niemieckiego „Deutschland, Deutschland...”, jednak w żaden sposób nie wspomniała o postawie religijnej niemieckich Badaczy Pisma św. i ich pieśni religijnej7. W niektórych kręgach niemieckich wydawało się, że Badacze Pisma św. na swoich kongresach śpiewają hymn niemiecki. Pamiętać jednak musimy, że poglądy takie głosiły osoby „z zewnątrz”, czyli niezorientowane w religijnej postawie Badaczy Pisma św., dla których najważniejszą sprawą była ojczyzna niebieska przeciwstawiona szatańskiemu ziemskiemu światu, którego przeznaczeniem była rychła zagłada w kontekście restytucji niebiańskiego królestwa. Do 1939 r. władze miasta Poznania nie rozróżniały do końca odłamów Badaczy Pisma św.8 Po II wojnie światowej, kiedy to w społeczeństwie polskim reminiscencje niemieckie były jednoznaczne, wśród Badaczy Pisma św. powstały już zupełnie inne ciekawostki religijne zapisane w 1948 r.9 Dotyczyły one także miasta Poznania, kiedy to na stadionie klubu piłkarskiego „Olimpia” odbywały się zgromadzenia Świadków Jehowy, na których, co ciekawe, śpiewano także katolickie pieśni religijne. W tym miejscu wspomnę tylko ich istnienie. Nikt już w tym momencie nie powracał w Poznaniu do niemieckiej pieśni Zions herrliche Hoffung, której kontekst religijny i historyczny pozostał dla wielu niezrozumiały. Omawiana pieśń przeszła po prostu w świadomości poznaniaków do lamusa historii. Można także dodać, że w kręgach socjalistycznych
organów państwowych w PRL-u przynajmniej oficjalnie nie mówiło się o niemieckim pochodzeniu melodii Zions herrliche Hoffnung, gdyż w latach 50. podkreślano amerykańską propagandę religijną godzącą w socjalistyczny ustrój PRL.
„Życie Radomskie. Pismo codzienne Ziemi Kieleckiej” 23.III.1955, nr 69B, s. 2
Co ciekawe w kontekście miasta Poznania – uważano, że Świadkowie Jehowy posiadali swój punkt kolportażu prasy we wsi Junikowo pod Poznaniem, bez dodania dokładniejszych danych o wspomnianej dzielnicy Grodu Przemysława10. Jak pamiętam, na przykład w „Głosie Wielkopolskim” z przełomu lat 80. i 90. XX wieku były prezentowane fotografie z chrztów ludzi dorosłych.
„Ostdeutscher Beobachter” [Posen] 26.VIII.1941, Jg. 3, nr 236, s. 3. Na marginesie działalności Badaczy Pisma Świętego, „Orędownik” 18.II.1936, R. 66, nr 40, wyd. M P, s. 3. 9 Pieśni brzasku tysiąclecia z nutami. Wyborny zbiór hymnów i duchowych pieśni, Chicago 1948, s. 252, 323. 10 „Życie Radomskie. Pismo codzienne Ziemi Kieleckiej” 23.III.1955, nr 69B, s. 2. 7
8
47
Zapomniana pieśń
nych słów i melodii Franciszka Karpińskiego, który nota bene przynależał do loży masońskiej. W nowszych śpiewnikach Badaczy Pisma św. już nie cytuje się omawianych przeze mnie utworów literacko-muzycznych. Ich miejsca zajęły już współcześniejsze melodie. Jak wielokrotnie zaznaczano, że nie należy się trzymać starej historii, tylko iść z postępem. Jedynie na niemieckich stronach internetowych przypomniano sobie tę niesamowitą zbieżność muzyczną „Deitschland, Deutschland...” i Zions herrlich Hoffnung. Władze PRL-u uznały mistykę Badaczy Pisma św. za ponurą, pełną ludzkiej niepewności i zastraszenia (mistyka wysoce katastroficzna).
Pieśń Badaczy Pisma św. Z tej łez doliny to katolicka pieśń Z tej biednej ziemi, z zachowaniem identycznych słów i melodii. Natomiast pieśń Badaczy Pisma św. Kiedy ranne zorze to katolicka pieśń Kiedy ranne wstają zorze, z zachowaniem identycz48
Przegląd Wielkopolski ● 2016 ● 2(112)
Kazimierz Taczanowski
Zapomniany patronat generała Józefa Hallera z Poznania „Trybuna Robotnicza”, która swoją główną siedzibę miała w Katowicach, w 1946 r. obejmowała swoim zasięgiem także Kraków, Wrocław, Częstochowę, Rzeszów i Kielce, a w 1948 r. rozszerzyła go także na Sosnowiec i Opole. Z „Trybuny Robotniczej” z lat 19461948 można się dowiedzieć, choć bez większego rozgłosu, że generał Józef Haller był jeszcze za życia patronem ulic w Rybniku, Dąbrówce Małej, Katowicach i Nowym Bytomiu1. Łódzki „Orędownik” – ilustrowany dziennik narodowy i katolicki, w 1937 r. już na pierwszej stronie odnotował, że jeden z rozkazów generała Józefa Hallera został sfałszowany. Z artykułu dowiadujemy się, że generał, działając m.in. w Moskwie, w 1918 r. miał osobiście znać ówczesnego pułkownika Żymierskiego. Wspomniany fakt tłumaczyć może, dlaczego w 1945 r. Józef Haller – sanacyjny generał – był w różnych miejscach Polski patronem ulic, gdy marszałkiem socjalistycznej Polski
„Ilustrowany Kurier Codzienny” 11.V.1931, nr 20 (329), dodatek nr 129, s. 2
był nie kto inny jak Michał Rola-Żymierski (1890-1989)2. Na ziemi łódzkiej w latach 30. XX wieku pozostała pamięć o generale Hallerze także w kontekście obchodów jego imienin, co odnotowało tutejsze czasopismo „Rozwój”3. Krakowski dodatek do „Ilustrowanego Kuriera Codziennego” odnotował, że w kopalni w Wieliczce, a dokładniej w komorze Hallera, w 1931 r. odbył się kurs związany z pozorowanym atakiem gazowym, w którym uczestniczyli robotnicy w maskach przeciwgazowych. Na fotografii można zauważyć prezydenta [?] dr. Friedberga i starostę krakowskiego dr. Władysława Wnęka. Dzięki relacji prasowej dowiedzieć się możemy, że generał Józef Haller był nie tylko patronem ulic, ale także komory w znanej wszystkim kopalni soli. Krótko przed wybuchem II wojny światowej w Poznaniu powstał bardzo ciekawy wątek patronatu ulicy Hallera na poznańskim Junikowie. Dla nikogo ze starszych mieszkańców wspomnianej dzielnicy nie było zaskoczeniem, że w omawianym przypadku chodziło o postać jakże zasłużonego dla polskości generała broni Józefa Hallera (1873-1960), który w tym momencie był jeszcze osobą żyjącą, noszącą nazwisko Józef Haller de Hallenburg, zamieszkałą do 1939 r. w Gorzuchowie niedaleko Grudziądza. Do wiosny 1931 r. przy ul. Słowackiego 19/21 w Poznaniu, a więc w Domu Tramwajarza, mieszkała omawiana przez nas historyczna postać, którą warto w niniejszym artykule upamiętnić właśnie w kontekście patronatu ulicy w Poznaniu, w dzielnicy Junikowo, co praktycznie nie zostało odnotowane w lokalnej literaturze.
1 „Trybuna Robotnicza” 29.VI.1946, R. IV, nr 176 (488), s. 10; 29.IX.1946, R. IV, nr 267 (579), s. 12; 16.I.1948, nr 16 (1044), s. 5; 2.III.1948, nr 61 (1089), s. 4. 2 „Orędownik” 7.VIII.1937, R. 67, nr 179, wyd. Ł, s. 3-4. 3 „Rozwój” 21.III.1930, nr 79, s. 2.
49
Zapomniany patronat generała Józefa Hallera z Poznania
Sprawa patronatu ulic jest bardzo ciekawa ze względu na antysanacyjną postawę generała Hallera w dwudziestoleciu międzywojennym, a właśnie w okresie istnienia sanacji w Polsce ów problem historyczny wystąpił. Niemieckie władze hitlerowskie, przyłączając w 1942 r. Junikowo – podległe dotychczas gminie Komorniki – do miasta Poznania, zupełnie nie zwróciły uwagi na polną ścieżkę, która nosiła patronat polskiego bohatera narodowego Józefa Hallera. Obecnie trudno jest nam dociec, jakie były tego przyczyny.
Najbliższa rodzina generała Józefa Hallera na łamach prasy w Toruniu nie poruszyła zagadnienia patronatu ulic w Poznaniu, jak i w Toruniu4. Także trudno było znaleźć informacje o patronacie ulic generała Hallera w 2011 r., w Archiwum 12 Brygady Zmechanizowanej w Szczecinie, której patronuje dowódca Błękitnej Armii, a która posiada osobiste kontakty z najbliższą rodziną swojego Patrona.
Mapa miasta Poznania z 1946 r.
Niemiecka mapa miasta Poznania z 1942 r.
Mapa miasta Poznania z 1945 r.
4
50
W świadomości Polaków ul. Hallera na poznańskim Junikowie została przemianowana w 1945 r. na ul. Sieradzką, stąd też mapa miasta Poznania z 1946 r. ukazywała już nieaktualne informacje.
M. Litwin, Błękitny ślad, „Gazeta Miejska” (Toruń) z 13 stycznia 2000, nr 1 (44).
Przegląd Wielkopolski ● 2016 ● 2(112)
Mapa miasta Poznania z 1946 r.
Istniała zbieżność niedokładności wydawanych w 1945 r. map zarówno w Poznaniu, jak i w Toruniu. Na mapie miasta Poznania z 1945 r. zaznaczona jest ul. Grunwaldzka. Prawdą jest, że ulica o takiej nazwie istniała zawsze w pamięci mieszkańców podpoznańskiego Junikowa, a także całego Poznania. Jednak w latach 1946-1950 fragment ul. Grunwaldzkiej od ul. Jugosłowiańskiej do granic miasta Poznania nosił nazwę ul. Budziszyńskiej, na miejsce niemieckiej nazwy Oppelnerstrasse z lat 1939-1945 (dla Niemców była to ul. Opolska!). Natomiast ul. Grunwaldzka do ul. Jugosłowiańskiej nazywana była w latach 1939-1945 Tannenbergstrasse na cześć zwycięstwa Hindenburga, rodem z Poznania, nad Rosjanami pod Tannenbergiem, podczas I wojny światowej. Obecnie ul. Budziszyńska w Poznaniu kojarzy się tylko z byłą już zajezdnią tramwajową i nieco krótszą boczną ulicą. I co jeszcze jest ciekawego: w 1946 r. poznańskie fortyfikacje nie były tajemnicą dla lokalnej władzy socjalistycznej, choć dostęp na przykład do Fortu VIII był bardzo utrudniony. Mapy miasta Poznania z późniejszego okresu tereny fortyfikacyjne zaznaczały jako tereny zielone lub co najwyżej jako magazyny firm państwowych bez jakichkolwiek bliższych informacji historycznych. Chodziło o to, by imperialistyczny wróg niczego się nie domyślił.
Mapa miasta Poznania z 1945 r.
W tym miejscu możemy dodać, że w 1997 r. ul. Sieradzka w Poznaniu została powiększona o nowo wybudowane bloki przeznaczone na wynajem, związane z Invest Bankiem z ul. Zwierzynieckiej, które praktycznie pod względem architektonicznym całkowicie zmieniły pierwotny układ ulicy willowej. Ulica Sieradzka stała się miniaturowym osiedlem z dodatkową starszą prostą częścią położoną pomiędzy ul. Grunwaldzką i Bełchatowską. W 1946 r. ul. Bełchatowska nazywała się Wołowska. Pamiętać też musimy, że przez wiele lat zarówno ul. Hallera, jak i Sieradzka miały charakter prostej drogi polnej. W opinii starszych mieszkańców Poznania jedynie młodzież była zainteresowana mieszkaniami przy ul. Sieradzkiej po 1997 r., w których jakże często było słychać głośną muzykę dyskotekową. 51
Zapomniany patronat generała Józefa Hallera z Poznania
W latach 1945-1961 istniało przekonanie wśród starszych mieszkańców Poznania, jakoby ul. gen. Hallera miała być położona na poznańskim Marcelinie, w okolicach „alei Zgorzeleckiej”. Przy obecnym stanie badań ta informacja jest trudna do zweryfikowania w kontekście istnienia ul. Hallera na poznańskim Górczynie po 1945 r.
Mapa miasta Poznania z 1945 r. była niedokładna jeszcze pod innym względem. Wynikało z niej bowiem, że w Poznaniu nie istniała ul. gen. Edmunda Taczanowskiego, a przecież została ona ustanowiona poza granicami miasta już w 1938 r. W 1945 r. ul. Taczanowskiego miała być częścią ul. Jugosłowiańskiej. Tak w rzeczywistości nie było, gdyż starsi mieszkańcy pamiętali zarówno ul. Taczanowskiego, jak i ul. Jugosłowiańską.
Podobnie niedokładna była mapa miasta Torunia wydana około 1945 r. Na planie istniały jeszcze ulice: Józefa Hallera, Napoleona i sanacyjnego generała Gustawa Orlicz-Dreszera (1889-1936). Pamiętać musimy, że w 1939 r. okupacyjne władze niemieckie zamieniły ul. Hallera w Toruniu na Heinrich von Plauenstrasse. W 1945 r. patronem pierwotnej ul. Hallera był już Julian Marchlewski. Co ciekawe: jeden z toruńskich fortów nosi obecnie zarówno niemiecki patronat Heinricha von Plauen, jak i polski króla Bolesława Chrobrego. Dla starszych mieszkańców Torunia sprawa patronatu ul. Hallera była trochę kłopotliwa z dwóch względów. Po pierwsze: ulica położona była na Podgórzu – w dzielnicy, którą dość późno przyłączono do miasta. Po drugie: zabudowa Podgórza przez wiele lat była przynajmniej częściowo jeszcze drewniana. To nie przystawało do tak wielkiego, a zarazem żyjącego jeszcze polskiego patrona Błękitnej Armii, który zaślubił Polskę z morzem w okresie międzywojennym5. Na koniec musimy pamiętać, że generał broni Józef Haller zmarł w Londynie, a więc mieście, w którym działała słynna angielska stacja radiowa BBC. W Londynie zmarł także jego adiutant – generał brygady Tadeusz Malinowski (1888-1980) – obydwaj spotkali się przed wielu laty w Gnieźnie. Po 1945 r. Londyn kojarzył się władzom PRL-u jedynie z wrogą imperialistyczną propagandą. Obydwaj w swoich wspomnieniach nie poruszyli sprawy patronatu ulicy Hallera w Poznaniu, jak i w Toruniu czy innych miejscowościach6. Stąd generał Haller i jego działalność w okresie sanacji przez władzę socjalistyczną, na przykład w Poznaniu, była niemile widziana, kiedy to nikomu nie przychodziło do głowy porównywać w Poznaniu nowoczesną czy wręcz młodzieżowo-dyskotekową ul. Sieradzką z postacią tak wielkiego generała, jakim był Józef Haller.
5 Przy ul. Hallera w Toruniu znajdowały się koszary wojskowe: poz. 43, Wykaz z dnia 8 marca 1933 r. wydanych koneserów budowlanych w lutym 1933 r.: „Ogłoszenia Magistratu miasta Torunia” 11 marca 1933, R. X, nr 7, s. 3; „Ogłoszenia Zarządu Miejskiego w Toruniu” 25 czerwca 1938, R. XV, nr 27, s. 3; ibidem, 14 października 1938, R. XV, nr 42, s. 10. 6 J. Haller, Pamiętniki z wyborem dokumentów i zdjęć, [Warszawa] 2014, s. 508.
52
Przegląd Wielkopolski ● 2016 ● 2(112)
WIELKOPOLANIE Mariusz Marzyński
Ks. Kazimierz Stankowski – organizator duszpasterstwa wojskowego ziemi wielkopolskiej Proboszcz krotoszyński w latach 1921-1929, pułkownik Wojska Polskiego i dziekan okręgu generalnego poznańskiego oraz pomorskiego, kapelan w Potulicach, wikariusz w Inowrocławiu, komendarz w Ostrowie nad Gopłem, asesor pierwszy dekanatu krotoszyńskiego, rektor Bractwa Księży Misjonarzy, inspektor nauki religii w szkołach powszechnych powiatu krotoszyńskiego, delegat arcybiskupi przy egzaminach w seminariach nauczycielskich, prezes związku kapłanów „Unitas” na okręg krotoszyńsko-koźmiński, wielki i gorliwy czciciel Najświętszego Serca Jezusowego i Maryi, odznaczony biało-czerwoną wstęgą Krzyża Walecznych, zasłużonymi pod Lwowem „Orlętami” i „Mieczami Hallerowskimi”, zasłużony kapłan na każdym polu pracy duszpasterskiej i społecznej. Ks. Kazimierz Antoni Stankowski urodził się 1 marca 1878 roku w Kruszwicy koło Inowrocławia. Pochodził z bardzo znanej rodziny katolickiej. Jego rodzicami byli lekarz i społecznik Klemens Stankowski (1845-1926) i Jadwiga z Prusinowskich Stankowska (1854-1919). Z domu rodzinnego wyniósł umiłowanie tego, co wielkie, święte i szlachetne. Wyniósł przede wszystkim ducha ofiarnej pracy dla chwały Boga i Ojczyzny. Po ukończeniu gimnazjum w Inowrocławiu i Wągrowcu, gdzie 8 marca 1900 roku uzyskał świadectwo dojrzałości, mógł wybrać sobie dowolny, a zarazem wygodny zawód. Jego serce jednak poczuło powołanie do kapłaństwa. Został słuchaczem teologii w Seminarium Duchownym w Poznaniu i Gnieźnie. Mając 25 lat, stanął u szczytu swoich wielkich pragnień i marzeń, a mianowicie 13 grudnia 1903 roku przyjął święcenia kapłańskie. Po święceniach władze kościelne przeznaczyły go jako kapelana do Potulic koło Nakła. Był tam członkiem i starostą „Straży” na po-
Ks. Kazimierz Stankowski
wiat bydgoski. Prowadził bardzo aktywną działalność społeczno-narodową. W czasie strajku szkolnego dzieci o mowę ojczystą stanął przed trybunałem pruskim, gdzie godnie i stanowczo bronił praw tamtejszej społeczności. Zdecydo53
Ks. Kazimierz Stankowski – organizator duszpasterstwa wojskowego ziemi wielkopolskiej
wanie i uparcie potępiał politykę germanizacyjną, za co był wielokrotnie karany wyrokami sądowymi. Po czterech latach pracy duszpasterskiej w Potulicach został powołany na wikariat do Inowrocławia, gdzie pod wytwornym kierownictwem proboszcza, późniejszego biskupa sufragana gnieźnieńskiego ks. Antoniego Laubitza1 rzucił się w wir pracy wielkomiejskiej. Służył niestrudzenie na ambonie, głosząc kazania, i w konfesjonale, słuchając spowiedzi. Najwięcej czasu poświęcił walce z alkoholizmem. Był głównym organizatorem i animatorem działań powstałego w 1907 roku Towarzystwa Abstynentów „Wyzwolenie”. W 1909 roku wybrany został do składu Zarządu Głównego Związku Towarzystw „Wyzwolenie” w Poznaniu. Napisał kilka drobniejszych rozpraw o zgubnych skutkach pijaństwa. Dbał również o podniesienie poziomu oświaty wśród Polaków. Występował z licznymi prelekcjami i przemawiał na wiecach oświatowych. W 1908 roku założył wspólnie z ks. Antonim Laubitzem Towarzystwo Kobiet „Zgoda”, którego zadaniem była popularyzacja kultury chrześcijańskiej. Ks. Stankowski przez cały czas głosił także Słowo Boże na niezliczonych misjach parafialnych i rekolekcjach. Ponadto nie bał się żadnych chorób zakaźnych, o czym świadczy fakt, iż zawsze śpieszył do chorych z pociechą religijną. W 1912 roku objął stanowisko komendarza w Ostrowie nad Gopłem na ziemi kujawskiej. W zaciszu wiejskiej parafii pracował dla Boga i Ojczyzny. Był tam m.in. prezesem kółka rolniczego. Poświęcił również wiele czasu dla ukochanej pracy misyjnej, aby pozyskać dla Boga jak najwięcej zagubionych dusz. W całej archidiecezji gnieźnieńskiej nie było chyba parafii, w której nie służyłby chętną i ofiarną pracą misyjną. Talent, a przede wszystkim większe pragnienie poświęcenia się Bogu spowodowały, że wstąpił jako misjonarz czynny do Związku Księży Misjonarzy „Dobrego Pasterza”. W parafii ostrowskiej zastał go wybuch I wojny światowej. Wstąpił w szeregi młodego wojska odradzającej się ojczyzny. Jako kapelan Batalionu Nadgoplańskiego uczestniczył
w powstaniu wielkopolskim. Jako kapelan wojsk wielkopolskich udał się na odsiecz Lwowa, a w 1920 roku wziął udział w wojnie polsko-bolszewickiej. W pracy garnizonowej bardzo starannie organizował duszpasterstwo wojskowe na ziemi wielkopolskiej. Jako kapłan-żołnierz odznaczony został biało-czerwoną wstęgą Krzyża Walecznych, zasłużonymi pod Lwowem „Orlętami” i „Mieczami Hallerowskimi”. Po odzyskaniu niepodległości prymas polski ks. kardynał Edmund Dalbor2 powierzył w 1921 roku ks. Kazimierzowi Stankowskiemu parafię pw. św. Jana Chrzciciela w Krotoszynie. Jako kapłan, pułkownik i dziekan okręgu poznańskiego i pomorskiego opuścił ostatecznie szeregi Wojska Polskiego, aby z całym zaangażowaniem poświęcić się pracy duszpasterskiej i parafialnej w Krotoszynie. Po przybyciu ks. Stankowskiego parafia krotoszyńska od razu poczuła, że przybył kapłan energiczny, odznaczający się gorliwością w służbie Bożej, miłujący ład i porządek. Rozpoczynając posługę kapłańską w Krotoszynie, obrał sobie zawołanie Instaurare omnia in Christe – wszystko odnowić w Chrystusie. Wypełniając tę maksymę, rzucił się wówczas w wir pracy dla zbawienia i uświęcenia dusz mieszkańców ziemi krotoszyńskiej. Charakterystyczną cechą jego pracy duszpasterskiej było szerzenie kultu Najświętszego Serca Jezusowego. Serdecznie zachęcał do poświęcania się rodzin Boskiemu Sercu. Domagał się, by co miesiąc choć jeden członek rodziny przystępował do spowiedzi pierwszopiątkowej i komunii św. Przypominał, że rodzina poświęcona Sercu Jezusowemu powinna wspólnie wieczorem odmawiać pacierze. Doprowadził nie tylko do tego, że niemal wszystkie rodziny krotoszyńskie poświęciły się Bożemu Sercu, ale i wpłynął na decyzje zarządu miasta i w 1921 roku poświęcił siebie i całą parafię krotoszyńską Najświętszemu Sercu Jezusowemu i NMP. Miasto Krotoszyn jako pierwsze w województwie poznańskim publicznie złożyło tego rodzaju akt przysięgi. Ponadto dla szerzenia kultu Najświętszego Sakramentu propagował w każdy czwartek mszę św. z wy-
Ks. bp Antoni Laubitz (1861-1939) – biskup pomocniczy archidiecezji gnieźnieńskiej. Ks. kardynał Edmund Dalbor (1869-1926) – arcybiskup gnieźnieński i poznański, w latach 19151926 prymas polski. 1 2
54
Przegląd Wielkopolski ● 2016 ● 2(112)
stawieniem Najświętszego Sakramentu, by tym nabożeństwem podkreślić, że „w tej Hostii jest Bóg żywy, choć ukryty, lecz prawdziwy”. Dla większego związku parafian z Najświętszym Sakramentem wprowadził prywatną adorację. Polegała ona na tym, że każdego dnia od rana do wieczora adorowały co godzinę dwie osoby. Tak więc prywatne nabożeństwo eucharystyczne zakorzeniło się szybko w Krotoszynie, a w kościele było zawsze więcej adoratorów, niż tego wymagano. Ponadto zachęcał gorliwie do nabożeństwa majowego, październikowego oraz uczęszczania na roraty. Krzewił również Żywy Różaniec Ojców, Matek, Młodzieńców i Panien. Ks. Stankowski zajął się również uporządkowaniem kościoła i jego otoczenia. Zakupił dla parafii ogródek położony za plebanią przy ul. Polnej, aby w ten sposób powiększyć plac przykościelny. Zarządził także przebicie piwnic pod kościołem, by w ten sposób udostępnić przepływ powietrza potrzebnego na osuszenie zawilgoconego kościoła. Ponadto uporządkował oraz zarządził zamurowanie poszczególnych piwnic, a także grobów rodzinnych, aby zapobiec ewentualnym nadużyciom. Wewnątrz kościoła przedłużył chór muzyczny, wydzielając w ten sposób część dla śpiewaków. Ks. proboszcz dbał o to, by chór kościelny śpiewał jak najczęściej. Zachęcał osobiście do wspólnego śpiewu, zwłaszcza pieśni maryjnych, tłumacząc, że „kto śpiewa, dwa razy się modli”. W tym czasie organistą był Henryk Wojciechowski, który przejął tę funkcję po swoim ojcu Pawle Wojciechowskim. Cały Krotoszyn czekał z niecierpliwością na popisy chóru kościelnego podczas pasterki. Ponadto zarządził odmalowanie kościoła miejscowym malarzom. Pomimo ogromnej pracy wewnątrz kościoła nie zaniedbywał pracy biurowej dotyczącej parafii krotoszyńskiej. Sam prowadził biuro parafialne (chrzty, śluby, pogrzeby), gdyż brakowało wówczas wykwalifikowanego personelu. Pracy było bardzo dużo, ponieważ Krotoszyn w tym czasie liczył ok. 10 tys. wiernych. Zajmował się także akcją antyalkoholową, dzięki której przyczynił się do zmniejszenia pijaństwa
w Krotoszynie i okolicy. Uporządkował kwatery na cmentarzu parafialnym, gdyż w czasie I wojny światowej grzebano krotoszynian bez zachowania należytego porządku. Zarządził ich uszeregowanie, jednocześnie powiększając cmentarz. Przy pomocy sznurów, tyczek i łopat na nowo wytyczono szeregi grobów. Liczne groby zostały przesunięte o 2-3 metry. Wiele było wówczas krzyku ze strony parafian, że ks. Stankowski odciął w ten sposób niejednemu zmarłemu głowę lub nogi. Pod tym względem był jednak nieustępliwy, opierając się na zasadzie „porządek musi być”. Ponadto w pobliżu cmentarza wybudował dom dla grabarza. Za czasów ks. Stankowskiego wikariuszem był m.in. ks. Kornel Wierzbicki3 , kapelan pomocniczy 56. Pułku Piechoty Wlkp. To on w 1926 roku założył kwaterę wojskową na cmentarzu parafialnym, gdzie przeniesiono groby uczestników walk o niepodległość z różnych stron cmentarza. Ks. Stankowski należał także do Rady Miejskiej, ciesząc się tam wielkim autorytetem. Często mówiono o nim, że „jest nie tylko naszym proboszczem, ale i naszym burmistrzem”. Założył również ochronkę dla niemowląt, którą w 1925 roku przejęło miasto. Wszyscy parafianie cenili, kochali, a nawet uwielbiali ks. Stankowskiego. Wojsko użyczało orkiestry na uroczystą procesję Bożego Ciała. Najwyżsi dostojnicy miejscy i wojskowi chętnie asystowali podczas procesji z Najświętszym Sakramentem. Ponadto aż 19 razy prowadził pielgrzymki krotoszyńskie na Jasną Górę przed oblicze Czarnej Madonny. W pielgrzymkach tych brało udział po kilkaset osób. Jako pierwszy poprowadził procesję z zapalonymi świecami po wałach jasnogórskich, a zwyczaj ten ostatecznie się upowszechnił. Troszcząc się przede wszystkim o chwałę Bożą, zorganizował jako pierwszy w dekanacie krotoszyńskim Kongres Eucharystyczny na chwałę utajonemu w Najświętszym Sakramencie Panu Jezusowi. Odbył się on w maju 1927 roku, a przewodniczył mu osobiście prymas polski ks. kardynał dr August Hlond4. Mimo ogromu pracy w parafii
3 Za czasów ks. Kazimierza Stankowskiego wikariuszami byli: ks. Stanisław Namysł 1922, ks. Walerian Zimmer 1922-1925, ks. Aleksander Sterczewski 1924-1925, ks. Kornel Wierzbicki 1925-1929. 4 Ks. kardynał dr August Hlond (1881-1948) – prymas polski w latach 1926-1946, następnie arcybiskup gnieźnieński i warszawski, Sługa Boży.
55
Ks. Kazimierz Stankowski – organizator duszpasterstwa wojskowego ziemi wielkopolskiej
krotoszyńskiej brał cały czas udział w licznych misjach parafialnych, służąc chętnie pomocą i wsparciem. Wziął także udział w pielgrzymce do Lourdes, po powrocie z której przy pomocy zacnych parafian postawił grotę Matki Bożej z Lourdes przy kościele św. Jana Chrzciciela. Był wielkim czcicielem Matki Bożej. Spędzał wiele chwil przy grocie na modlitwie, a także z okna swojego pokoju często okiem i modlitwą wybiegał w stronę groty. 13 grudnia 1928 roku obchodził srebrny jubileusz 25-lecia święceń kapłańskich. Codziennie zasiadał w konfesjonale, często odmawiał brewiarz w kościele, dając osobisty przykład adoracji Najświętszego Sakramentu. Jego spojrzenie na główny ołtarz przypominało serdeczny stosunek do Jezusa. Miłość do Jezusa była wypisana w jego spojrzeniu, na jego obliczu. Pełnił także obowiązki pierwszego asesora dekanatu krotoszyńskiego i inspektora nauki religii w szkołach powszechnych powiatu krotoszyńskiego oraz prezesa Związku Kapłanów „Unitas” na okręg krotoszyńsko-koźmiński. Po trzech atakach serca Krotoszyn tracił jednego z najdzielniejszych swoich proboszczów. Nie wyobrażano sobie życia parafialnego bez ukochanego księdza proboszcza. Zmarł nagle, opatrzony sakramentami św. 3 sierpnia 1929 roku, w sobotę o godz. 10, po odprawieniu porannej mszy św. Miał 51 lat, a w Kroto-
szynie proboszczował przez 8 lat. Jego pogrzeb stał się imponującą manifestacją ogromnego, a zarazem powszechnego przywiązania do zmarłego proboszcza. Kondukt żałobny wyruszył z kościoła św. Jana Chrzciciela o godz. 11. Przemieszczał się przez Rynek, dalej ul. Koźmińską, docierając na cmentarz parafialny. Na początku konduktu podążali przedstawiciele ok. 80 towarzystw z Krotoszyna ze sztandarami oraz delegacje z wieńcami. Obecna była delegacja 55 pp z Leszna i 56 pp z Krotoszyna. Kondukt żałobny prowadził ks. bp Antoni Laubitz w asyście ok. 60 księży. Przed trumną szedł delegat Związku Powstańców w asyście delegata oficera rezerwy Wojska Polskiego i delegata Związku Hallerczyków, niosąc na atłasowej poduszce wszystkie ordery i odznaczenia zmarłego proboszcza. Bezpośrednio za trumną podążała pogrążona w smutku rodzina, a w dalszej części niezliczone tłumy wiernych krotoszynian. Konduktowi towarzyszyła orkiestra 56. Pułku Piechoty Wlkp. Udział wzięli członkowie Magistratu i Rady Miejskiej. Uczestniczył m.in. burmistrz Józef Klemczak5 oraz starosta z małżonką. Szpaler trzymała Ochotnicza Straż Pożarna, Bractwo Strzeleckie oraz Związek Powstańców i Wojaków. Nad grobem ulubiony chór kościelny ks. Stankowskiego połączony z orkiestrą wykonał pieśń W mogile ciemnej śpisz na wieki, po czym złożono trumnę do grobu. Liczne organizacje, na życzenie zmarłego księdza, w miejsce wieńców złożyły datki na budowę pomnika Najświętszego Serca Jezusowego w Poznaniu. Ks. Stankowski spoczywa w rodzinnym grobowcu na cmentarzu parafialnym w Krotoszynie, po lewej stronie przy głównym wejściu, wraz z rodzicami i siostrą Ewą Stankowską (1897-1918). Dekanat krotoszyński po śmierci ks. Kazimierza Stankowskiego stracił kapłana znanego z gorliwości w całej archidiecezji. Śmierć jego odbiła się żałosnym echem w szerokich kołach nie tylko parafii krotoszyńskiej, ale i całej archidiecezji poznańskiej i gnieźnieńskiej.
Nagrobek kapłana
5
56
Józef Klemczak – burmistrz Krotoszyna w latach 1919-1930.
Przegląd Wielkopolski ● 2016 ● 2(112)
Izabella Kopczyńska
Bernard Chrzanowski – wychowawca młodego pokolenia Przedstawienie postaci Bernarda Chrzanowskiego nie należy do rzeczy łatwych z uwagi na jego liczne osiągnięcia i zajmowane stanowiska, zarówno w życiu społecznym, jak i politycznym. Niniejszy artykuł ma na celu przedstawienie Bernarda Chrzanowskiego jako opiekuna młodzieży, jego roli w edukacji młodych ludzi, a także tego, w jaki sposób kształtowało się u Chrzanowskiego spojrzenie na edukację i jej potrzeby. Bernard Kazimierz Chrzanowski urodził się 27 lipca 1861 roku w Wojnowicach pod Bukiem. Jego ojciec pracował jako zarządca majątku hrabiego Rogera Raczyńskiego; brał udział w powstaniu styczniowym i pomagał powstańcom w emigracji do Europy Zachodniej1. Matka Bernarda Bronisława była córką słynnego skrzypka Karola Lipińskiego. Wychowany został w duchu tradycji i patriotyzmu. Dom rodzinny dał mu podstawy jego przyszłej postawy moralnej i patriotycznej. Swoją edukację rozpoczął w Gimnazjum św. Marii Magdaleny w Poznaniu w roku 1871. Szkolne świadectwa wskazują, że najbardziej lubił przedmioty humanistyczne, jednak największym zainteresowaniem obdarzył historię ojczystą2. W czasie swojej nauki w gimnazjum przynależał do tajnego stowarzyszenia młodzieży gimnazjalnej znanego pod nazwą Towarzystwo Tomasza Zana. Chrzanowski przewodniczył jednemu z kółek i został prezesem poznańskiego koła Towarzystwa w latach 1878/1880. Zdaniem Chrzanowskiego To 3 k. 37. 4 5 6 7 1
2
warzystwo Tomasza Zana było „narodzinami pracy oświatowej nad sobą samym i równocześnie nad bliźnimi”3. Chrzanowski, będąc młodym człowiekiem, rozumiał pojęcie patriotyzmu poprzez naukę historii i języka polskiego. Jak sam stwierdził w swoich wspomnieniach, historia zawsze go interesowała: „Nęciła mnie zawsze historia. Polubiłem ją już w naszych tajnych kołach gimnazjalnych Zanowskich”4. W czasie nauki w Gimnazjum św. Marii Magdaleny otrzymał stypendium Towarzystwa Naukowej Pomocy5. Dnia 24 stycznia 1880 roku uzyskał świadectwo maturalne. Zdecydował się studiować na wydziale filozoficznym Uniwersytetu Jagiellońskiego ze względu na swoje zainteresowania historyczne. Wiedział jednak, że powinien zdobyć zawód niezależny, dający mu solidne podstawy. Uważał, że wykształcenie prawnicze zapewni mu odpowiedni byt i jednocześnie sposobność pomocy ludziom niesprawiedliwie osądzonym. W celu zdobycia zawodu prawnika udał się na studia do Berlina w 1881 roku, gdzie podjął naukę na wydziale prawa Uniwersytetu Fryderyka Wilhelma6. Do ojczyzny powrócił w roku 1890. Zamieszkał w Poznaniu i otworzył kancelarię prawną. Od tego czasu zaczyna się rola Chrzanowskiego jako społecznika oświatowego. W tym samym roku został członkiem Komitetu Towarzystwa Pomocy Naukowej na miasto Poznań, a po odzyskaniu niepodległości członkiem Głównego Komitetu7.
G. Łukomski, Bernard Chrzanowski syn ziemi opalenickiej, Opalenica 1988, s. 3. Ibidem, s. 4. Biblioteka Raczyńskich [dalej: BR], Papiery Bernarda Chrzanowskiego, Wspomnienia, sygn. 1375, Ibidem. G. Łukomski, Bernard Chrzanowski syn ziemi…, op. cit., s. 3. Ibidem. Ibidem. 57
Bernard Chrzanowski – wychowawca młodego pokolenia
Dnia 19 lipca 1890 roku został wybrany na prezesa poznańskiego Towarzystwa Gimnastycznego „Sokół”8. Swoją działalność w organizacji w znacznej mierze opisał w książce pt. Z niewoli do wolności. Jest to zbiór przemówień oraz szkiców i esejów, dotyczących rozwoju organizacji i głównych problemów, z którymi przyszło mu się borykać jako prezesowi „Sokoła”9. Już w 1893 roku przyjął zaproponowaną mu funkcję wiceprezesa pierwszego wydziału Związku Sokołów Wielkopolskich. Jak czytamy w jego wspomnieniach: „Sokół potrzebował przecież prawnika wobec pruskiej władzy, a zapału u prezesa”10. W 1895 roku, po zrzeknięciu się prezesury przez Krzymińskiego, Chrzanowski został prezesem związku. Funkcję tę sprawował do roku 1921. Przez ten czas czuwał nad kształtowaniem się młodego pokolenia przynależącego do Towarzystwa Sokół. Główna działalność tej organizacji skupiała się na gimnastyce i ćwiczeniach fizycznych, ale miała też wydźwięk patriotyczny, bowiem wielu członków przekształciło się w żołnierzy, działaczy politycznych i narodowych, będących później uczestnikami powstania wielkopolskiego. Zdaniem Bernarda Chrzanowskiego warunkiem prowadzenia skutecznej walki narodowej z zaborcą i jednocześnie podstawowym zadaniem inteligencji polskiej w zaborze pruskim było szerzenie oświaty wśród całej ludności polskiej. Od 1894 roku służył pomocą prawną i oświatową organizacji „Warta”, założonej przez mieszkanki Poznania i mającej za cel wykształcenie oraz opiekę nad dziećmi, prowadzącej m.in. tajną naukę czytania i pisania. W 1898 roku został członkiem zarządu tej organizacji i występował jako obrońca skarżonych przez władze niemieckie11. W tym wzglę-
dzie Chrzanowski i tu wykazał się odwagą i lojalność wobec tajnego towarzystwa Tomasza Zana, bowiem został obrońcą młodzieży w głośnych procesach uczniów (m.in. w procesie poznańskich uczniów w 1901 roku oraz uczniów z gnieźnieńskiego gimnazjum w 1903 roku). Dnia 21 grudnia 1898 roku zamieszczono w poznańskiej prasie, m.in. w „Gońcu Wielkopolskim”, wiadomość o powstaniu Towarzystwa Wykładów Ludowych im. Adama Mickiewicza, którą podpisali dr Antoni Chłapowski, dr Tomasz Drobnik, dr Bolesław Krysiewicz, dr Jan Nepomucen Szuman oraz Joachim Sołtys12. Miejscem organizowanych wykładów był hotel Bazar. Odbywały się one bezpłatnie. Zapraszano najlepszych wykładowców, przeważnie z Poznania, znawców literatury, historii, medycyny, astronomii13. Obok pracy społecznej Chrzanowski rozpoczął działalność polityczną. Założył razem z przyjaciółmi w Poznaniu tygodnik „Przegląd Poznański”. Ukazywał się on przez okres dwóch lat od 1894 do 1896 roku14. Chrzanowski został wybrany przez polskich wyborców posłem do parlamentu niemieckiego w Berlinie. Reprezentował okręg poznański w latach 1901-1910. W parlamencie był głosem ludzi dyskryminowanych kulturalnie i ekonomicznie. Największą uwagę zwracał na niesprawiedliwe prawa godzące w dzieci i młodzież szkolną15. Jednak najważniejszą z jego ról i stanowisk zajmowanych w dwudziestoleciu międzywojennym było stanowisko kuratora okręgu poznańskiego w niepodległym państwie polskim. Postanowieniem Naczelnika Państwa Józefa Piłsudskiego z 24 stycznia 1921 roku został powołany na stanowisko kuratora Okręgu Szkol-
M. i L. Trzeciakowscy, W dziewiętnastowiecznym Poznaniu. Życie codzienne miasta 1815-1914, Poznań 1982, s. 460. 9 G. Łukomski, Bernard Chrzanowski (1861-1944). Biografia Polaka zachodniokresowego, Opalenica 2005, s. 152. 10 BR, Papiery Bernarda Chrzanowskiego, op. cit., k. 91-92. 11 G. Łukomski, Bernard Chrzanowski syn ziemi…, op. cit., s. 9. 12 Idem, Bernard Chrzanowski (1861-1944), op. cit., s. 164. 13 Idem, Bernard Chrzanowski syn ziemi…, op. cit., s. 11. 14 M. i L. Trzeciakowscy, W dziewiętnastowiecznym Poznaniu, op. cit., s. 488. 15 G. Łukomski, Bernard Chrzanowski syn ziemi…, op. cit., s. 9. 8
58
Przegląd Wielkopolski ● 2016 ● 2(112)
nego Poznańskiego16. Sam wspomina: „Brakło mi odwagi, aby przyjąć ten urząd. Nie byłem pedagogiem. Tytułem do objęcia tego urzędu mogła być jedynie moja praca oświatowa w czasach niewoli”17. Sprawował funkcję kuratora do roku 1928. Szczególną rolę odegrał Chrzanowski w czasie ujawnienia już w wolnym państwie polskim Towarzystwa Tomasza Zana w dniu 3 stycznia 1920 roku. Zdaniem Zygmunta Kaczmarka to właśnie Bernarda Chrzanowski reaktywował Towarzystwo Tomasza Zana w 1920 roku18. Jeden z uczestników uroczystości zapamiętał słowa jego przemówienia: Jesteśmy szczęśliwi, że w chwili wyzwolenia naszej Ojczyzny z niewoli zaborczej, chwili, której przez cały wiek XIX-ty wyczekiwały cztery generacje Polaków, chwili, do której droga prowadziła przez potok krwi powstańców i męczeństwo najlepszych synów narodów – my witamy tę chwilę z największą radością, ale i z uczuciem dumy, że spełniliśmy choć w wąskim zakresie swój obowiązek wobec Ojczyzny19.
Chrzanowski pokładał duże nadzieje w młodzieży przynależącej do Towarzystwa Tomasza Zana. Określił w swoim przemówieniu, że owo ujawnione Towarzystwo to nowe zasadzone drzewo, które ma te same cele, ale rozwijać się będzie ono jawnie pod okiem starszych wychowawców. Wiedział, że były osoby wątpiące w działalność Towarzystwa Tomasza Zana w odrodzonym państwie polskim, ponieważ uważały, że tajność dodawała temu stowarzyszeniu wytrwałości w działaniu, które zmierzało do wspólnego celu podtrzymywania polskości w czasach niewoli20. Jednak w przemówieniu do młodzieży 3 stycznia 1920 roku,
chcąc tchnąć w młodych ludzi przekonanie, że wierzy w ich zaangażowanie, powiedział, że miłość jest podstawą przyszłego plonu Towarzystwa Tomasza Zana dla Polski21. We wspomnieniach Chrzanowski wyraża duży szacunek dla Towarzystwa Tomasza Zana, m.in. pisząc: „Do dzisiaj mam dla tej naszej organizacji wielki szacunek, podziwiam obowiązkowość, karność, koleżeńskość, zachowanie tajemnicy. Nie odkryto naszego związku ani też żadnego koła”22. Chrzanowski przynależał do Towarzystwa Tomasza Zana już w czasach gimnazjalnych, jednak na tym jego rola się nie skończyła. W późniejszych latach stał się on opiekunem Towarzystwa. W zbiorze materiałów archiwalnych znajdujących się w spuściźnie po Marianie Paluszkiewiczu, dotyczących historii Towarzystwa Tomasza Zana, nazwisko Chrzanowskiego wspominane jest wielokrotnie, podkreślając przy tym jego rolę jako opiekuna tegoż Towarzystwa. Sam Chrzanowski wspomina, że w czasie Wielkiej Wojny należał do komitetu opiekującego się młodzieżą Towarzystwa Tomasza Zana23. W organizacji Towarzystwa brał czynny udział. Wygłaszał czasem wykłady, m.in. w 1912 roku wygłosił wykład pt. Oświata ludowa i jej pracownicy24. W czasie sprawowania urzędu pierwszego kuratora okręgu poznańskiego Bernard Chrzanowski otrzymał w 1922 roku zarządzenie Ministerstwa Oświecenia, które zakazywało działalności wszelkich kółek gimnazjalnych25. Od razu odwołał się w imieniu Towarzystwa Tomasza Zana, argumentując to długą tradycją i historią oraz rolą, jaką odgrywało w czasie zaborów. Wspomina Chrzanowski, że w nim jako młodym człowieku Towarzystwo kształci-
Idem, Bernard Chrzanowski (1861-1944), op. cit., s. 255. BR, Papiery Bernarda Chrzanowskiego, op. cit., k. 633. 18 Z. Kaczmarek, Towarzystwo Tomasza Zana w Wielkopolsce i na Pomorzu (1920-1939), Warszawa 1985, s. 1. 19 BR, Materiały Mariana Paluszkiewicza, Wspomnienia i biografie byłych członków TTZ Poznań, sygn. 2703. 20 Przemówienie to opublikowano w czasopiśmie „Brzask” w styczniu 1920 roku. 21 BR, Papiery Bernarda Chrzanowskiego, op. cit., k. 71. 22 Ibidem, k. 68. 23 Ibidem, k. 69. 24 Ibidem, k. 68. 25 Ibidem, k. 77. 16 17
59
Bernard Chrzanowski – wychowawca młodego pokolenia
ło polskość, w zamian mógł dać Towarzystwu opiekę i budzić do życia społecznego w nowej Polsce, stając się zwierzchnikiem ratującym istnienie tego Towarzystwa26. Przekonania Chrzanowskiego o istocie edukacji obrazują jego słowa wypowiedziane w roku 1919 na Zjeździe Instytucji Oświatowych w Warszawie: Jakie wychowanie obywateli, taką potęga państwa. Podstawą wychowania szkoła; ona zatem i podstawą państwa. Od niej zależy możność zrozumienia istoty państwa i jego potrzeb, odczucia przez Polaków idei Polski27.
Niektórzy historycy mogą oponować, że po odzyskaniu niepodległości rola tajnych stowarzyszeń, których celem była nauka historii ojczystej, straciła sens istnienia. Jednak zdaniem Chrzanowskiego rola edukacji narodowej nie skończyła się wraz z rokiem 1919, lecz odwrotnie, weszła w nowy ważny etap. Uważał, że wychowanie młodego pokolenia w duchu patriotyzmu to podstawa edukacji i społeczeństwa odrodzonego państwa polskiego28, a organizacje pozaszkolne mają w tym względzie bardzo dużo do zrobienia w XX wieku. Na wyżej wspominanym Zjeździe w swoim referacie Chrzanowski podkreślił, że cała działalność oświatowa pozaszkolna w przyszłej Polsce powinna powstawać i rozwijać się pod hasłem społecznej samopomocy, jako dzieło społeczeństwa bez pomocy rządowej29. Jego tok myślenia wskazywał, że zasady wyniesione z czasów niewoli powinno się przenieść do czasów mu współczesnych, mając na uwadze towarzystwa samokształceniowe. Potwierdzenie znajdziemy w jego słowach, że człowiek nie kształci się dla siebie, lecz dla drugich, dlatego nabytą wiedzą należy służyć innym, którzy jej nie posiadają30. Hasła samopomocy
w oświacie pozaszkolnej uważał Chrzanowski za podstawę wychowania młodego pokolenia, jak i za spadek po czasach niewoli w XIX wieku. Bernard Chrzanowski według Stefana Papée dążył do udoskonalenia polskiej szkoły przez całe życie31. Z tym faktem należy się w pełni zgodzić, bowiem Chrzanowski od najmłodszych lat utożsamiał się ze szkołą polską. Świadczy o tym jego działalność w kręgach Towarzystwa Tomasza Zana, następnie w Towarzystwie Pomocy Naukowej, a uwieńczeniem jego wysiłków dla doskonałości polskiej szkoły była jego praca na stanowisku pierwszego kuratora okręgu poznańskiego. Już w roku 1919 Chrzanowski uważał, że na szkole i wychowaniu młodego pokolenia powinno skupić państwo całą swą uwagę i że to szkoła jest wyrazem dzieła państwa. Uważał brak szkoły polskiej za największą klęskę narodową. Jego zdaniem szacunek do narodu zdobywa się, poznając jego historię. Rozumiał tę ideę i przez całe swoje życie dążył do wychowania młodzieży poprzez naukę. Na IV Powszechnym Zjeździe Historyków Polskich w Poznaniu, odbywającym się od 6 do 8 grudnia 1925 roku, wyraził swój pogląd na temat nauczania historii. Uważał, że wychowanie młodych obywateli odrodzonego państwa polskiego dokonać się może poprzez edukację szkolną. Był przekonany, że punktem wyjścia do zrozumienia historii jest jej nauka, a pomocny w tym ma być w szkole podręcznik napisany przez historyka, który doskonale zna historię i przedstawia ją w taki sposób, by forma przekazu zainteresowała dzieci, a zarazem ułatwiła pracę nauczycieli32. Po roku 1928, kiedy przestał sprawować funkcję kuratora Okręgu Szkolnego Poznańskiego, zajął się polityką. W latach 1935-1938 był senatorem. W roku 1939 został wysiedlony
Ibidem. B. Chrzanowski, Organizacje oświatowe a Państwo, „Przegląd Oświatowy. Miesięcznik Towarzystwa Czytelni Ludowych w Poznaniu” 1919, z. 5, s. 113. 28 Ibidem, s. 114. 29 Ibidem. 30 S. Papeé, Bernard Chrzanowski, Poznań 1928, s. 16. 31 Ibidem, s. 38. 32 Pamiętnik IV Powszechnego Zjazdu Historyków Polskich w Poznaniu, 6-8 grudnia 1925, 2: Protokoły, wyd. K. Tyszkowski, Lwów 1927, s. 13. 26 27
60
Przegląd Wielkopolski ● 2016 ● 2(112)
z rodziną do Warszawy. Przeprowadził się do miejscowości Królewska Góra i tam zmarł 12 grudnia 1944 roku33. Pierwszy autor biografii Bernarda Chrzanowskiego Stefan Papée tak o nim napisał: Potomność postawi Chrzanowskiego na pewno w jednym szeregu ze Stanisławem Staszicem, Karolem Marcinkowskim, Maksymilianem Jackowskim i ks. Piotrem Wawrzyniakiem – jako gorliwego krzewiciela oświaty, niezmordowanego działacza i gorącego patriotę…34
stępująco: „Niesłychanie ruchliwy na różnych polach pracy narodowej, prezes Sokoła, współdziałał w tworzeniu w Poznaniu zaczątków harcerstwa”35. Z kolei w publikacji Towarzystwo Naukowej Pomocy w Wielkopolsce 1841-1939 Witold Jakóbczyk, przy okazji podania informacji o sprawowaniu przez Chrzanowskiego funkcji sekretarza Towarzystwa Pomocy Naukowej napisał: „…niezwykle ofiarny działacz typu »sługa narodu«”36.
W swoich wspomnieniach Zbigniew Zakrzewski oceniał postać Chrzanowskiego na 35 36 33 34
G. Łukomski, Bernard Chrzanowski syn ziemi…, op. cit., s. 13. S. Papeé, Bernard Chrzanowski, op. cit., s. 46. Z. Zakrzewski, Przechadzki po Poznaniu lat międzywojennych, Warszawa–Poznań, 1983, s. 156. W. Jakóbczyk, Towarzystwo Naukowej Pomocy w Wielkopolsce 1841-1939, Poznań 1985, s. 71.
61
Z WIELKOPOLSKI Dawid Abramowicz
Widok z góry na moją [małą] ojczyznę Tramwaj dalej nie pojedzie. To dębiecka pętla na peryferiach Poznania. Trzeba wysiąść, rozejrzeć się, popatrzeć na boki, uważnie przejść na drugą stronę ulicy po świeżo odmalowanych pasach i popędzić na wiecznie spieszący się autobus linii 75. Po dwóch minutach spokojnego truchtu uśmiechający się kierowca zaprasza mnie do dobrze mi znanego miejskiego pojazdu marki MAN NL202, zamykając po chwili drzwi i ruszając przez ulice osiedla Świerczewo. Wszechobecny nastrój codzienności niby niezmiennej, pachnącej w ten sam sposób od kilkudziesięciu lat przebija się przez szyby zapełniającego się z każdym kolejnym przystankiem autobusu, przypominając mi o tym, że jestem w domu. Moja mała ojczyzna, najbardziej mi bliska jednostka administracyjna, jest dla mnie miejscem wchodzenia małymi krokami w wielki Świat, psychofizycznym obszarem wytyczonym przez niewidzialne granice, naznaczone przez system i środowisko geograficzne obejmujące mnie odpowiednią troską. Z początku traktowana jako „naturalne środowisko człowieka”. Aktualnie jej postrzeganie wykracza poza pierwotny sens, który tejże kategorii nadał jej twórca – Stanisław Ossowski. Co więcej, współczesne spojrzenie na małą ojczyznę nie skłania się tylko ku środowisku geograficznemu, określonej przestrzeni, w której dominuje dana kultura, z którą człowiek się utożsamia i w której wychowuje się, ale też dotyczy aspektów wychowania obywatelskiego i budowania postaw prospołecznych za pośrednictwem samorządów. Moja mała ojczyzna 62
– Świerczewo to nie tylko miejsce krzepnięcia podstaw kulturowych i wychowawczych mojego i kolejnych pokoleń, ale przede wszystkim przestrzeń kształtowania ludzi – obywateli. Świerczewo to też miejsce mojego wychowania i budowania mojego obywatelstwa. Aspekty historyczne, kulturowe i środowiskowe, które w kontekście małej ojczyzny odgrywają niezwykle istotne znaczenie, skłaniają mnie do rozpoczęcia przeglądu wybranych, najważniejszych elementów i miejsc, które znajdując się w granicach mojej małej ojczyzny, stanowią dla mnie fundament poznawczy ludzi, przyrody – Świata. Obszar Świerczewa ograniczony danymi granicami (linia kolejowa, teren wojskowy, droga powiatowa, granica obszaru przyrodniczego) kryje w sobie zarówno skarby przyrodnicze, przekształcane przez człowieka, jak też materialne dzieła pracy rąk ludzkich. Nieopodal mojego domu, pomiędzy osiedlem Powstańców Śląskich, barakami wzdłuż ulicy Opolskiej – pozostałościami po dawnych koszarach wojskowych i poligonie wojskowym, a linią kolejową Poznań – Wrocław, ponad doliną Strumienia Górczynka góruje wzniesienie zajmowane przez zabytkowy cmentarz. Powstały w drugim dziesięcioleciu XX w. cmentarz mieści się przy ulicy Samotnej i jak dotąd nigdy nie był tak samotny jak dziś. Ponad 4 lata temu, 28 lutego 2011 r. zmarła mieszkająca prawie w samym jego geometrycznym centrum pani Jadwiga Sadowska. Laureatka Złotego Medalu Opiekuna Miejsc Pamięci Narodowej oraz Białej Pyry roku 2009 „Ga-
Przegląd Wielkopolski ● 2016 ● 2(112)
zety Wyborczej” otrzymała odznaczenia za wdzięczność za 52-letnią opiekę nad cmentarzem i grobami zmarłych Polaków poległych w obozach koncentracyjnych w Dachau, Auschwitz, Mauthausen, ofiar niemieckich nalotów wojennych i ludzi kultury i sztuki. Niezwykle utkwił mi w pamięci zadbany pomnik poznańskiego kompozytora Bolesława Gryfa-Marcinkowskiego, twórcy znanej pieśni Czuj duch oraz Stanisława Jaxa, powstańca wielkopolskiego. Moją ciekawość i zainteresowanie budzą nieprzemijalnie historie bohaterów książki Marianna i róże, których grób – Marianny i Michała Jasieckich jeszcze niedawno było można odnaleźć, spacerując po cmentarzu. Historia tego miejsca jest długa i kryje w sobie wiele zagadek, tych przeze mnie poznanych, jak też nadal przede mną skrywanych, które motywują mnie do dalszych poszukiwań. Wszystko to sprawia, że cmentarz przy ulicy Samotnej jest istotnym miejscem w kształtowaniu mnie – człowieka i obywatela w granicach mojej małej ojczyzny. Bardzo często przemieszczam się po Świerczewie, używając do tego „dwóch kółek”. Około pięć minut jazdy rowerem dzieli samotny cmentarz od największego kompleksu przyrodniczego znajdującego się na terenie Świerczewa – Glinianek, tzw. Szacht. Jest to przyrodniczy obszar powstały po zakończeniu działalności wydobywczej surowców – gliny i iłów, przy pomocy których prowadzono produkcję cegieł. Przemysł cegielniany odgrywał w rozwoju Poznania istotną rolę i rozwijał się już w połowie XIX w. Krajobraz Glinianek zdominowany jest przez zbiorniki wodne – stawy oraz stosunkowo dużą powierzchnię terenów zalesionych i łąk zajmujących dolinę Strumienia Junikowskiego. Cały obszar podlega uwadze samorządu terytorialnego – Rady Osiedla Świerczewo, która rozpoczęła współpracę na rzecz rozwoju obszaru z burmistrzem miasta Luboń. W moich oczach Glinianki to też miejsce, do którego porównywał będę wszystkie podobne kompleksy, gdyż Glinianki (mimo iż powstały po zakończonej działalności człowieka) same w sobie stanowią dla mnie kompendium wiedzy o funkcjonowaniu
ekosystemów. Co więcej, Glinianki to teren odpowiedzialnych zabaw i spędzania czasu z przyjaciółmi, wspólnego obcowania z naturą, odkrywania i utrzymywania nieskażonych znajomości i przyjaźni. Powracając do nowoczesnego rozumienia małej ojczyzny, warto zwrócić uwagę na aspekt wychowawczy realizowany głównie za pośrednictwem samorządów, ale też szkół prowadzących edukację środowiskową i związków wyznaniowych. Bardzo ważnym początkowo aspektem wychowawczym była dla mnie współpraca z miejscową parafią i uczestnictwo w jej grupach, które funkcjonują na terenie parafii. Kongregacja księży filipinów działających przy kościele pw. Najświętszej Marii Panny stworzyła mi możliwość, ale też moim rówieśnikom, niesienia pomocy dzieciom ze szkoły podstawowej w zagospodarowaniu ich wolnego czasu i uzupełnianiu braków związanych z edukacją. Również powstanie scholi młodzieżowej na terenie mojej parafii zaowocowało tym, że już od 9 lat aktywnie realizuję moją pasję – śpiewanie na głosy pod profesjonalną opieką. Wpływ samorządu terytorialnego również nie przeszedł obok mnie niezauważony – wiele działań i problemów podejmowanych przez poprzednie kadencje i poprzednich radnych osiedla skłoniło mnie do wypróbowania moich szans w działaniu na rzecz społeczności lokalnej, której aktualnie bez wytchnienia się poświęcam. Jednak Świerczewo to znacznie więcej historii, znacznie więcej kultury i podejmowanych działań na rzecz rozwoju mojego i moich rówieśników. Świerczewo to Fort IX, stanowiący fragment wielkiej Twierdzy Poznań. Świerczewo to kompleks boisk i terenów sportowo-rekreacyjnych, siłowni, sklepów i miejsc, w których przebywałem i nadal przebywam. Co więcej, tutaj uczęszczałem zarówno do Szkoły Podstawowej nr 79 im. Arkadego Fiedlera, jak do Gimnazjum nr 44 im. Mariusza Zaruskiego. Świerczewo to wreszcie społeczność – dla mnie jedyna w swoim rodzaju, w której znajdę wsparcie zawsze, kiedy będę tego potrzebował. To ludzie, którzy przekazali 63
Widok z góry na moją [małą] ojczyznę
mi w dzieciństwie wiele mądrości, od których dużo się nauczyłem, ale to też ludzie, którzy liczą na mnie i na moją pomoc. Czasami bywa tak, że z niecierpliwością czekam na autobus. Oczekuję go z wielką nadzieją na opuszczenie mojego osiedla, mojej małej ojczyzny. Czasami mam ochotę poznać coś, czego jeszcze nie poznałem, coś, co z założenia jest nowe, jeszcze niepoznane, co nadal oczekuje na odkrycie… Oczekiwany autobus podjeżdża, kierowca pojazdu o numerze 75 jak zwykle pospieszne zamyka drzwi
i rusza, rozwożąc pasażerów między przystankami. Wtedy ponownie przypominam sobie zapach powietrza zamkniętego w autobusie – zamkniętego między tymi samymi szybami, za którymi są te same widoki i te same twarze. Po kilku chwilach należy opuścić pojazd i udać się w kierunku pętli tramwajowej na Dębcu, wbiec pospiesznie do tramwaju, wygodnie usiąść i odjechać w stronę centrum miasta. To już nie są moje rejony, ale mimo wszystko dobrze je znam – kiedyś bowiem nauczono mnie mechanizmu funkcjonowania Świata.
Aneta Cierechowicz
Spacery po poznańskich uliczkach: Mielżyńskiego Spacer po ulicy Seweryna Mielżyńskiego warto zacząć od placu Cyryla Ratajskiego. Niegdyś stała na nim piękna rzeźba przedstawiająca Perseusza uwalniającego Andromedę z łap smoka. Jej autorem był profesor berlińskiej Akademii Sztuk Pięknych Johannes Pfuhl. Zdobiła plac od końca XIX wieku do 1945 roku, kiedy to uległa zniszczeniu podczas walk o miasto. Dziś plac realizuje ówczesne
Pl. Cyryla Ratajskiego z rzeźbą Perseusza, kartka pocztowa
64
założenie i stanowi małą oazę zieleni w centrum miasta. Stąd rozciąga się dobry widok na jedną z ciekawszych ulic Poznania. Uliczka ta została wytyczona w I połowie XIX wieku i stanowiła część ulicy Młyńskiej, którą w II połowie XIX wieku podzielono na Dolną i Górną. Górną nazwano – w 1891 roku – ulicą Wiktorii na cześć żony cesarza niemieckiego Fryderyka III, która w roku 1888 odwiedziła zniszczony powodzią Poznań. Po roku 1918 nazwę zmieniono, dzieląc przy okazji ulicę na dwie części, czyli obecne: Mielżyńskiego i Gwarną. Nazwa drugiej części miała sugerować duży ruch, ale podobno policjanci stali wtedy przy zbiegu ulic po to, by kierować brakiem ruchu. Na jakiś czas (1925-1939) Gwarna została przemianowana na ulicę Bronisława Pierackiego, ówczesnego ministra spraw wewnętrznych, zamordowanego przez Ukraińców. Część pierwsza od placu Cyryla Ratajskiego do narożnika, na którym dziś wznosi się Okrąglak, została nazwa-
Przegląd Wielkopolski ● 2016 ● 2(112)
na imieniem Seweryna Mielżyńskiego, który właśnie tutaj w roku 1874 utworzył muzeum. Był patriotą (za udział w powstaniu listopadowym został odznaczony Orderem Virtuti Militari) i mecenasem kultury; ośrodkiem jego działalności artystycznej był Miłosław. Na początku XX wieku znajdowały się przy tej ulicy koszary 1 Pułku Królewskich Strzelców Konnych. Spacerując od strony placu, po prawej stronie warto przyjrzeć się drugiemu z kolei budynkowi pod numerem 27/29. Mieści się tu Poznańskie Towarzystwo Przyjaciół Nauk. Założył je w 1857 roku dr Kazimierz Szulc. Na czele zarządu początkowo stanął znany wówczas filozof August hr. Cieszkowski, jego następcami byli m.in. Tytus hr. Działyński, Karol Libelt, Heliodor Święcicki i inni bardzo szanowani obywatele Poznania. Seweryn Mielżyński kupił w 1872 roku dom i parcelę, na której wzniesiono bibliotekę, muzeum oraz sale posiedzeń. Codziennie można zatem było spotkać na uliczce zaangażowanych w losy Poznania i Polski dżentelmenów w eleganckich strojach. Skręcali z ulicy w zaciszny dziedziniec. Dzisiaj i my możemy umknąć przed zgiełkiem wielkiego miasta i przez piękny, ozdobny i monumentalny portal wejść na urokliwy dziedziniec z pomnikiem Adama Mickiewicza. Panuje tu spokój i cisza sprzyjające zanurzeniu się w świat nauki i literatury. Na ścianach budowli można oglądać tablice poświęcone zasłużonym
Polakom – uczonym, społecznikom i artystom, np. Heliodorowi Święcickiemu, Cyrylowi Ratajskiemu, Pawłowi Edmundowi Strzeleckiemu, Adamowi ks. Czartoryskiemu. Warto pamiętać, że dewiza PTPN-u brzmiała unguibus et rostro (pazurami i dziobem), gdyż działalność Towarzystwa była elementem walki o zachowanie polskości Wielkopolski. W roku 1918, po odzyskaniu niepodległości, główny cel PTPN zmienił się: teraz członkowie dążyli do powołania w Poznaniu uniwersytetu, który powstał 7 maja 1919 roku i nazwany został Wszechnicą Piastowską. Idąc dalej, mijamy pod numerem 23 Art Hostel, przystosowany do przyjmowania studentów, licznych grup turystycznych i rodzin z dziećmi. Z jego okien można podziwiać bryłę Okrąglaka i fasady kamienic naprzeciwko. Budowany w latach 1906-1909 podobną funkcję pełnił hotel „Monopol” na dawnym placu Gwarnym, czyli w miejscu, gdzie dziś zbiegają się ulice Fredry i Mielżyńskiego.
Hotel „Monopol”, kartka pocztowa
Zrujnowany po II wojnie światowej, został przebudowany i przeznaczony na siedzibę Technikum Kolejowego.
Dziedziniec PTPN z pomnikiem Adama Mickiewicza
65
Spacery po poznańskich uliczkach: Mielżyńskiego
Widok na Technikum Kolejowe
Idąc dalej od PTPN w kierunku ulicy Fredry, mijamy kilka kamienic. Warto zwrócić uwagę na tę pod numerem 21. Możemy podziwiać budowlę o oryginalnym charakterze. To zabytkowa kamienica Posener Bauhütte, należąca do dawnego poznańskiego stowarzyszenia budowlanego (Bauhütte, dokładnie: Poznańskie Stowarzyszenie Architektów i Budowniczych), zbudowana w 1912 roku. Był to pierwszy w Poznaniu własny dom cechowy. Podobno spotykali się tam też poznańscy masoni… Jeszcze do niedawna można było na parterze zajrzeć do kawiarenki i skosztować niekoniecznie wiedeńskich rarytasów. Fasadę kamienicy zdobi wspaniały wykusz. Rzeźby wykonał Edmund Kunze, wykorzystując symbole budowlane związane z cechem i masonerią: w szczycie znajduje się głowa św. Józefa – patrona stolarzy i cieśli, a na wspornikach podobizny Leonarda da Vinci i Petera Fischera. Obok pod numerem 19 wznosi się zaniedbana kamienica z uroczym zwieńczeniem ozdobionym roześmianym słońcem – wyraz nadziei budowniczych, że i ona odzyska kiedyś piękny wygląd. Na parterze znajdują się sklepiki. Prawdopodobnie tu znajdował się w połowie XIX wieku (1857) klasztor sercanek (sióstr zakonu Sacré-Coeur) wraz ze szkołą. Na ulicy mijali się zatem zadumani nad losami kraju dżentelmeni i skupione na sprawach 66
boskich i wychowawczych siostry w czarnych habitach z pelerynką z białym kołnierzykiem, w czarnym czepku i welonie z białą otoczką wokół twarzy. Na piersiach wisiał krzyż, a u boku różaniec. Budynek klasztorny miał wielki ogród opasany murem, ciągnący się aż do obecnej ulicy Fredry. Sercanki zajmowały się wychowywaniem panien z lepszych rodzin. Zakonnice były Polkami i Francuzkami, a przełożoną była panna Józefa Chłapowska, córka podziwianego generała Dezyderego Chłapowskiego, która wstępując do klasztoru, wniosła duży posag. Pomieszczenia klasztorne były jednak za ciasne, a ich umiejscowienie w centrum miasta uznano za niestosowne. Niebawem więc sercanki rozpoczęły budowę klasztoru, wówczas za miastem, na Górnej Wildzie. Nie dane było im tam jednak zostać zbyt długo. Polityka Kul-
Strój siostry z zakonu Sacré-Coeur
Przegląd Wielkopolski ● 2016 ● 2(112)
turkampfu zmusiła je do opuszczenia nowej siedziby. Dziś siedziba sercanek, czyli Zgromadzenia Najświętszego Serca Jezusa Sacré Coeur, znajduje się w Pobiedziskach przy ulicy Klasztornej 12. Miejsce zajmowane przez sercanki przy ulicy Mielżyńskiego szybko zagospodarowano i stanęła tam niemiecka oberża „Pod Pięknym Widokiem”, chociaż dzisiaj trudno sobie wyobrazić, jaki widok mogli podziwiać jej klienci. W jednej z kamienic również po tej stronie mieszkał w XIX wieku Stanisław Egbert Koźmian (ur. w 1811 we Wronowie, zm. w 1885 w Poznaniu), znany pisarz, a także tłumacz, autor przekładów utworów Williama Szekspira. Po powstaniu listopadowym został zmuszony do emigracji, ale w 1849 otrzymał prawo zamieszkania w Poznańskiem. W 1875 wraz z Józefem Paszkowskim i Leonem Ulrichem, znanymi tłumaczami dzieł Szekspira, wydał Dzieła dramatyczne wielkiego Anglika, dzięki którym cała trójka zyskała sławę trwającą do dziś. Przy pracy nad tym zbiorem pomagał Józef Ignacy Kraszewski, którego muzeum mieści się przy ulicy Wronieckiej 17. Gdy dotrzemy do Technikum Kolejowego, zawróćmy w stronę placu Cyryla Ratajskiego. Po drugiej stronie ulicy wznosi się znany
wszystkim poznaniakom gmach zwany Okrąglakiem. Wcześniej na tym właśnie miejscu znajdował się Bank Cukrownictwa, który uległ zniszczeniu podczas II wojny światowej. W latach 1949-1954 na jego miejscu wybudowano zatem Powszechny Dom Towarowy, tzw. Pedet, według projektu Marka Leykama. Dziś, szczególnie po zabiegach rewitalizacyjnych, możemy podziwiać dziewięciopiętrowy budynek w kształcie walca, z położoną centralnie klatką schodową. Swoim wyglądem i konstrukcją nawiązywał do tradycji modernizmu. W ramach odnowienia zaprojektowano szybkobieżne windy i zastosowano najwyższej jakości materiały wykończeniowe: trawertyn, granit i szkło hartowane. Modernizacja trwała rok, zakończyła się we wrześniu 2012. Nowy Okrąglak został podzielony na dwie części: podziemia oraz parter mają przeznaczenie handlowe, a pozostałe dziewięć pięter – biurowe. Na każdym piętrze jest aż 75 okien, co daje oryginalny efekt tak na zewnątrz, jak wewnątrz budowli. Odtworzono też betonową balustradę na tarasie na szczycie budynku, która również wykorzystuje motyw koła. Dziś Okrąglak nie budzi już takich emocji i zachwytów jak kiedyś. Tego typu wielopiętrowych budynków ze sklepami i biurowcami Poznań ma już bardzo wiele. Pod numerem 20 natomiast znajduje się Poznańska Galeria Nowa i Stowarzyszenie Twórcze NOWA. Wystawiali tu swoje prace liczni artyści, np. Michał Bugalski, Jerzy Grabowski, Daniel Koniusz, Teresa Pągowska, Mateusz Piestrak, Cezary Staniszewski, Ignacy Witz. Wystawy odbywają się cyklicznie, jak i prezentacje showroomów, co stało się znakiem rozpoznawczym galerii. Uliczka dziś wygląda na zagubioną: nie jest ani główną drogą, ani urokliwym zaułkiem. Łączy plac ze zbiegiem ulic Fredry i 27 Grudnia. Nie ma w niej
Bank Cukrownictwa
67
Spacery po poznańskich uliczkach: Mielżyńskiego
Okrąglak
nic, co zachęcałoby do wybrania jej na miejsce spaceru. Biegną tu jeszcze szyny tramwajowe, a podłoże jest nierówne i wyboiste. Na poboczu stoi jak wszędzie wiele samochodów, które podkreślają jeszcze bardziej jej charakter ulicy bocznej, łącznikowej, przez którą się przebiega w określonym kierunku bez zamiaru
zatrzymania w jakimś interesującym miejscu. Pozostały na niej ślady dawnego piękna, ale prawie nie zwracamy na nie uwagi. Zachęca do zatrzymania się tylko dziedziniec PTPN, w którym można poczuć atmosferę zadumy i kontaktu z kulturą.
Bibliografia Boras Z., Trzeciakowski L., W dawnym Poznaniu, Poznań 1969. Motty M., Przechadzki po mieście, t. 1-2, Warszawa 1957. Poznań od A do Z. Leksykon krajoznawczy, pod red. W. Łęckiego i P. Maluśkiewicza, Poznań 1998. Autorem zdjęć jest Mateusz Cierechowicz.
68
Przegląd Wielkopolski ● 2016 ● 2(112)
Wiesława Grobelna
Śremskie obchody Międzynarodowego Dnia Ziemi – 2016 „Park należy do społeczeństwa, jest naszym nieocenionym skarbem, zaświadcza o pracowitości i umiłowaniu przyrody kolejnych pokoleń śremian. Korzystając z jego ofert, dbajcie o jego piękno i nie pozwólcie, aby go niszczono”. Marian Dominiczak 22 kwietnia 2016 r. po raz XXV Towarzystwo Miłośników Ziemi Śremskiej zorganizowało w Śremie spotkanie pokoleń z okazji Dnia Ziemi. Tradycyjnie rozpoczęło się ono przy Kopcu Reymonta w Parku Miejskim im. Powstańców Wielkopolskich 1918/1919 w Śremie. Park ten został założony w 1888 r. przez Towarzystwo ku Upiększaniu Miasta (była to pierwsza nazwa dzisiejszego TMZŚ), w skład którego wchodzili Polacy, Niemcy i Żydzi. Zakupili wtedy dwumorgowy plac z przeznaczeniem na plac zabaw, który stał się zaczątkiem dzisiejszego parku zajmującego ponad 48 ha. Jego szybki rozwój nastąpił po odzyskaniu niepodległości. Zwiększono obszar parku i posadzono tysiące drzew. Tylko w 1926 r. posadzono 5000 sosen, 500 robinii akacjowych i 200 olch. Niestety podczas II wojny światowej park uległ znacznej dewastacji, a Polakom nawet wstęp był zakazany. Dynamiczny rozwój odnotowano w latach 1966-1975, gdyż Towarzystwo uzyskało wtedy ogromne wsparcie ze strony władz miasta. Powstały wówczas liczne aleje, ogród róż, rzeźby parkowe, ogródek jordanowski, minizoo, odsłonięto pomnik Dobosza, a sam park w 1969 r. otrzymał nazwę Park Miejski im. Powstańców Wielkopolskich 1918/1919. Kiedy w latach późniejszych znów zaczął podupadać, w 1987 r. zawiązał się Społeczny Komitet Ochrony i Rozbudowy Parku działający przy Towarzystwie Miłośników Śremu, który do dziś, w miarę swych możliwości, dba o park. Pierwszym przewodniczącym tego Komitetu był Marian Dominiczak, a od kilku lat jest Włodzimierz Szymański. Utworzenie
parku miejskiego stało się dla mieszkańców oraz regionalistów naszego grodu celem działań społecznych i tworzeniem przyjaznego śro-
Fot. Katarzyna Baksalary
69
Śremskie obchody Międzynarodowego Dnia Ziemi – 2016
dowiska. Od kilkudziesięciu lat z okazji Święta Ziemi odbywają się w nim Parkowe Spotkania Pokoleń, podczas których dorośli, ale przede wszystkim młodzież, sadzili i sadzą drzewka i krzewy dostarczane przez Zakład Doświadczalny PAN w Kórniku oraz Nadleśnictwa Babki, Piaski i Konstantynowo, przy współpracy ze „Spójnią” w Nochowie. Dzięki sponsorom każdego roku, przy różnych okazjach, dostarczane są nowe sadzonki. W parku można znaleźć interesujące okazy bardzo starych drzew, np. metasekwoję chińską, wiąz szypułkowy czy aleję drzew trójigliczni. Na 125-lecie TMZŚ w 2012 r. posadzono kilkanaście tulipanowców, kasztanowców i perukowców. W parku jest też wiele pamiątkowych dębów, np. Dąb Jana Pawła II, Dąb 120-lecia TMZŚ, Dąb 60-lecia Biblioteki Publicznej i Dąb 150-lecia LO w Śremie, Dąb 100-lecia ZHP i 135-lecia Chóru Moniuszko w Śremie, Dąb ks. P. Wawrzyniaka, Janusza Waligóry, Piotra Wachowiaka oraz Lipa Mariana [Dominiczaka]. Na tegoroczne obchody Dnia Ziemi również zaplanowano sadzenie okolicznościowych drzewek. Zaproszono do współpracy śremskie organizacje pozarządowe. 22 kwietnia w parku zebrało się ponad 100 osób. W uroczystości udział wzięli przedstawiciele władz miasta i powiatu, zaprzyjaźnionych instytucji, delegacje 22 śremskich organizacji pozarządowych, 3 grupy przedszkolaków, uczniowie szkół ponadgimnazjalnych oraz śremskie media – prasa i TV Osiedlowa Relax. Wszystkich powitał prezes TMZŚ Jerzy Naskręt, zapraszając na początek do obejrzenia wesołego występu dzieci z Przedszkola nr 2 „Słoneczna Gromada”, które deklamowały piękne wiersze o przyrodzie, śpiewały i tańczyły. Za wspaniały pokaz artystyczny otrzymały gromkie brawa i słodkie upominki. Na takim spotkaniu nie mogło zabraknąć okolicznościowego wystąpienia, w którym prezes Jerzy Naskręt podkreślił rolę zieleni w codziennym życiu człowieka. Mówił, że „odpowiednie warunki wypoczynku na terenach zieleni mają bezpośredni wpływ na regenerację sił, a co za tym idzie, na poprawę stanu zdrowia społeczeństwa. […] Młodzież, spędzając wolny czas na terenach zielonych, uczy się od najmłodszych lat zasad obcowania z przyrodą, 70
wyrabia w sobie szacunek dla środowiska naturalnego, a przez gry i zabawy na świeżym powietrzu – instynkt społeczny”. Wspomniał też, jak ważne jest tworzenie terenów zielonych przy realizacji nowych inwestycji budowlanych. Następnie Włodzimierz Szymański – wiceprezes TMZŚ i obecny przewodniczący Społecznego Komitetu Ochrony i Rozbudowy Parku działającego przy TMZŚ, odpowiedzialny za przygotowanie nasadzeń, wyjaśnił, że przy torze saneczkowym, nieopodal Kopca Władysława Reymonta, przygotował polankę, na której przybyłe delegacje reprezentujące 22 śremskie organizacje otrzymają po drzewku wraz z identyfikatorem i będą mogły osobiście je posadzić. W przygotowaniu terenu i rozdzielaniu sadzonek pomagali również uczniowie Zespołu Szkół Politechnicznych. Jednej z organizacji sam burmistrz Śremu pomagał przy sadzeniu drzewka. Różnica wiekowa uczestników była ogromna, od kilkuletniego chłopca do prawie dziewięćdziesięcioletnich emerytów i kombatantów. Wśród sadzących byli przedstawiciele m.in. klubów sportowych (rowerowe, strzeleckie, wędkarski, kręglarski), członkowie towarzystw kulturalnych i społecznych, związków nauczycieli, byłych żołnierzy zawodowych, inwalidów i seniorów. Wszyscy z ogromnym zaangażowaniem sadzili wybrane przez siebie drzewka i zawieszali na nich identyfikatory swojej organizacji. W tym czasie druga grupa uczniów ZSP wykonała prace porządkowe w Ogrodzie 120-lecia Parku założonym w 2008 r. Tego dnia posadzono 28 drzewek. Organizacje zasadziły 22 drzewka: jesiony i graby, natomiast organizatorzy wraz z uczniami ZSP dosadzili jeszcze 6 katalp. Uroku całej imprezie dodała wspaniała słoneczna pogoda, a uroczystość zakończono wspólnym posiłkiem – grochówką. Cieszy nas, że w parku odbywa się coraz więcej imprez środowiskowych, np. Dni Śremu, koncerty muzyczne oraz wiele imprez sportowych. Park żyje, jest „płucami” miasta, miejscem sportu, rekreacji, zabaw, spacerów oraz wypoczynku, a utworzona w 2004 r. ścieżka dydaktyczna historyczno-przyrodnicza z 24 znajdującymi się przy niej różnymi obiektami pozwala zwiedzającym na wzbogacenie wiedzy przyrodniczej, ale również na temat historii naszego miasta i kraju.
Przegląd Wielkopolski ● 2016 ● 2(112)
Z KORESPONDENCJI WIELKOPOLAN Karolina Baranowska, Michał Boksa
List Cyryla Ratajskiego (1875-1942) do ks. Stanisława Kozierowskiego (1874-1949) z 1921 roku
Poznań, dnia 2. marca 1921. Plac Nowomiejski 4.1
Wielmożny Ksiądz Kozierowski, Proboszcz Skórzewo2 per Poznań 7. Kochany Przyjacielu! Większość kolegów oświadczyła się w zasadzie za zjazdem koleżeńskim3, jeden tylko dał odpowiedź odmowną a trzech nie odpowiedziało dotychczas zgoła. Dzień 9. marca 1921 jest dla wielu nieodpowiedni, szczególnie dla księży, słuchających spowiedzi wielkanocnej. Pozatem jest to czas przełomowy dla Polski, bo sprawy Górnego Śląska i Wilna nie są załatwione4. Sądzę, że należy zjazd odroczyć do początku maja, kiedy i horyzont polityczny będzie nastrajał do wesela, a i pogoda będzie więcej sprzyjała. Proponuję urządzić zjazd w poniedziałek dnia 2. maja 1921, przyczem pozwalam sobie poprosić wszystkich kolegów ze żonami na obiad w domu swoim w Puszczykówku. Program: około godziny 11 msza św. u Bernardyn5, odprawiona przez ks. prof. Janickiego6 i zwiedzenie gimnazjum7, o godzinie 12 wspólna fotografia, o godzinie 12 1/2 wyjazd samochodami do Puszczykówka na obiad i podwieczorek, wieczorem teatr w Poznaniu. Proszę uprzejmie o wyrażenie zgody na odroczenie zjazdu do 2. maja 1921 oraz program powyżej nakreślony. Z serdecznem pozdrowieniem Cyryl Ratajski Obecnie plac Cyryla Ratajskiego w Poznaniu. Wieś w powiecie poznańskim, w gminie Dopiewo, granicząca z Poznaniem. W latach 1910-1929 proboszczem kościoła pw. św. św. Marcina i Wincentego w Skórzewie był Stanisław Kozierowski. 3 Zjazd absolwentów Gimnazjum św. Marii Magdaleny w Poznaniu. 4 Chodzi o plebiscyt na Górnym Śląsku z 20 marca 1920 roku oraz o tzw. Litwę Środkową (organizm państwowy istniejący między październikiem 1920 a kwietniem 1922 roku na Wileńszczyźnie), będącą przedmiotem sporu polsko-litewskiego. 5 W kościele Przemienienia Pańskiego, należącym dawniej do bernardynek, a obecnie do Zgromadzenia Sióstr Miłosierdzia św. Wincentego à Paulo, przy zbiegu ulic Długiej i Garbary w Poznaniu. 6 Julian Janicki (1859-1943) – ksiądz, pedagog, w latach 1893-1931 nauczyciel religii w Gimnazjum św. Marii Magdaleny w Poznaniu. 7 Gimnazjum św. Marii Magdaleny w Poznaniu. 1 2
71
List Cyryla Ratajskiego (1875-1942) do ks. Stanisława Kozierowskiego (1874-1949) z 1921 roku
Publikowany powyżej list pochodzi z marca 1921 roku, kiedy to Cyryl Ratajski i Stanisław Kozierowski organizowali zjazd koleżeński absolwentów Gimnazjum św. Marii Magdaleny w Poznaniu z 1896 roku. Obaj zdali wtedy maturę w tymże Gimnazjum. Obaj też należeli do działającej w jego murach tajnej młodzieżowej organizacji niepodległościowej – Towarzystwa Tomasza Zana. List pochodzi ze spuścizny Stanisława Kozierowskiego, przechowywanej w Archiwum Polskiej Akademii Nauk w Warszawie Oddział w Poznaniu.
Cyryl Ratajski
Autor listu, Cyryl Ratajski, był prawnikiem, działaczem politycznym i gospodarczym. Urodził się 3 marca 1875 w Zalesiu Wielkim koło Gostynia jako syn Wojciecha i Teofili z Filipowskich. W 1900 roku ukończył prawo na uniwersytecie berlińskim, a następnie odbywał praktyki sądowe w Torgau, Naumburgu oraz Berlinie. Pierwszą kancelarię adwokacką otworzył w Raciborzu. W tym czasie związał się z Polskim Towarzystwem Demokratycznym i bronił polskości na Śląsku Opolskim. Od 1908 roku był żonaty ze Stanisławą May, z którą miał dwóch synów: Ziemowita i Kordiana. W 1911 roku przeniósł się wraz z rodziną do Poznania, gdzie przejął po zmarłym teściu fabrykę nawozów fosforowych i założył kolejną kancelarię adwokacką. Od 1916 roku był członkiem Ligi Narodowej. 72
W latach 1922-1934 pełnił funkcję prezydenta miasta Poznania, z przerwą od 17 listopada 1924 roku do 15 czerwca 1925 roku, kiedy to objął tekę ministra spraw wewnętrznych. Był współorganizatorem Powszechnej Wystawy Krajowej w 1929 roku. Pełnił też funkcję prezesa Poznańskich Kolei Elektrycznych. Był członkiem, generalnym sekretarzem, podskarbim zarządu i członkiem honorowym Poznańskiego Towarzystwa Przyjaciół Nauk (PTPN) oraz współzałożycielem Towarzystwa Turystycznego w Poznaniu i Towarzystwa Miłośników Miasta Poznania. Na początku 1940 roku został wysiedlony do Generalnego Gubernatorstwa. Jesienią 1940 roku osiadł w Warszawie, gdzie działał w konspiracji jako główny delegat rządu RP na Generalne Gubernatorstwo. Został odznaczony Orderem Polonia Restituta I i II klasy, orderem Virtuti Militari V klasy, francuską Legią Honorową III klasy oraz czeskim orderem Białego Lwa. Zmarł 19 października 1942 roku w Warszawie, gdzie został pochowany na cmentarzu Powązkowskim pod konspiracyjnym nazwiskiem Celestyn Radwański. W 1963 roku jego szczątki przeniesiono na Cmentarz Zasłużonych Wielkopolan w Poznaniu. Adresatem zaprezentowanego listu był Stanisław Kozierowski, ksiądz i historyk. Urodził się 28 września 1874 roku w Trzemesznie jako syn Floriana Apolinarego i Antoniny z Buszkiewiczów. Studia teologiczne oraz filozoficzne odbył w Poznaniu i Gnieźnie. Święcenia kapłańskie uzyskał w 1899 roku. W pierwszych latach kapłaństwa pracował wśród polskich emigrantów w Westfalii. Następnie był proboszczem w Siemianicach (pow. kępiński), a od 1910 roku w Skórzewie pod Poznaniem. W grudniu 1918 roku został posłem w Polskim Sejmie Dzielnicowym w Poznaniu, a następnie członkiem Naczelnej Rady Ludowej w trakcie powstania wielkopolskiego. Był członkiem komisji organizującej Uniwersytet Poznański (UP). W 1920 roku uzyskał na tej uczelni habilitację z zakresu nauk pomocniczych historii. W 1929 roku został profesorem tytularnym na Wydziale Humanistycznym UP, zaś w 1931 roku honorowym kanonikiem kapituły metropolitalnej w Gnieźnie.
Przegląd Wielkopolski ● 2016 ● 2(112)
Był członkiem Komisji Językowej, Komisji Geograficznej i członkiem korespondentem Polskiej Akademii Umiejętności, członkiem Komisji Historycznej i przewodniczącym Wydziału Historyczno-Literackiego PTPN, redaktorem „Roczników Poznańskiego Towarzystwa Przyjaciół Nauk”, wicedyrektorem Instytutu Zachodniosłowiańskiego, wicedyrektorem Instytutu Bałtyckiego w Toruniu oraz wiceprezesem Polskiego Towarzystwa Heraldycznego. Od 1929 roku był członkiem Wojewódzkiej i Ministerialnej Komisji Toponomastycznej, zaś w latach 1945-1947 konsultantem Ministerstwa Spraw Wewnętrznych i Ministerstwa
Polskich Kolei Państwowych w akcji spolszczania i ustalania nazw miejscowych na ziemiach odzyskanych. Jego dorobek naukowy obejmuje głównie prace genealogiczno-heraldyczne i onomastyczne, m.in. Studia nad pierwotnym rozsiedleniem rycerstwa wielkopolskiego I-XII (1913-1933), Badania nazw topograficznych dawnej zachodniej i środkowej Wielkopolski I-II (1921-1922), Badania nazw topograficznych wschodniej Wielkopolski I-II (1926-1928), Obce rycerstwo w Wielkopolsce w XIII-XVI wieku (1929). Zmarł 1 lutego 1949 roku w Winnej Górze. Został pochowany w Trzemesznie.
Ks. Stanisław Kozierowski
73
Z PÓŁKI WIELKOPOLANINA Dagmara Nowakowska
W hołdzie zasłużonemu Wielkopolaninowi Jarosław Maciejewski – in memoriam, red. J. Fiećko, K. Trybuś, Wydawnictwo „Poznańskie Studia Polonistyczne”, Poznań 2014, ss. 127 Profesor Jarosław Maciejewski (1924-1987) był bez wątpienia jedną z najbardziej wyrazistych postaci w powojennej Wielkopolsce. W historii zapisał się jako wybitny znawca i badacz literatury, przede wszystkim romantyzmu, znakomity uczony Uniwersytetu im. Adama Mickiewicza, historyk teatru poznańskiego, regionalista, kronikarz wydarzeń Poznańskiego Czerwca ’56, autor m.in. książek Słowacki w Wielkopolsce (1955), „Wielkopolskie” opowiadania Henryka Sienkiewicza (1957), Gdy gościł w Wielkopolszcze. Adam Mickiewicz w Wielkim Księstwie Poznańskim 1831-1832 (1958), „Kordian”. Dramatyczna trylogia (1961), „Kordian” Juliusza Słowackiego (1964), Trzy szkice romantyczne. O „Dziadach”, „Balladynie”, Epilogu „Pana Tadeusza” (1967), Mickiewicza wielkopolskie drogi. Rekonstrukcje i refleksje (1972), Poznański Czerwiec 1956 [red. razem z Zofią Trojanowiczą] (1981), Teatry poznańskie w latach panowania króla Stanisława Augusta (1986) oraz wielu artykułów i szkiców historycznoliterackich. Był człowiekiem o zdecydowanych i odważnych poglądach politycznych. Wspierał opozycję w czasach władzy PRL, sam był członkiem „Solidarności”. Odegrał ważną rolę w staraniach o poznański pomnik Ofiar Czerw74
ca 1956. Jego działalność i zaangażowanie w życie publiczne wykraczały daleko poza wąską dziedzinę naukową. W dniu 5 listopada 2012 roku w Sali Lubrańskiego Collegium Minus Uniwersytetu im. Adama Mickiewicza w Poznaniu odbyła się sesja poświęcona Profesorowi Jarosławowi Maciejewskiemu w 25. rocznicę Jego śmierci. Sesję przygotowali pracownicy Instytutu Filologii Polskiej UAM – przyjaciele, współpracownicy i studenci autora Dziejów poznańskiej polonistyki uniwersyteckiej, dziś adiunkci i profesorowie. Honorowy patronat nad wydarzeniem objął Rektor Uniwersytetu JM prof. dr hab. Bronisław Marciniak. W spotkaniu wzięła udział również Rodzina Jarosława Maciejewskiego. Pokłosiem sesji jest książka Jarosław Maciejewski – in memoriam, która ukazała się nakładem Wydawnictwa „Poznańskie Studia Polonistyczne”. Zamysł tego przedsięwzięcia trafnie definiują słowa dyrektora IFP, prof. dr. hab. Krzysztofa Trybusia, i jednocześnie współredaktora publikacji: „Sens takich konferencji polega na uobecnianiu przeszłości i przywracaniu wielkich autorytetów, bez których ciągłość tradycji uniwersyteckich jest niemożliwa” [s. 16]. Takim autorytetem był niewątpliwie Jarosław Maciejewski.
Przegląd Wielkopolski ● 2016 ● 2(112)
Autorzy zamieszczonych w książce szkiców (jest ich siedem) przedstawili wielowymiarową działalność Profesora Jarosława Maciejewskiego. Zbiór otwiera tekst Tomasza Lewandowskiego Jarosław Maciejewski – postać publiczna i człowiek Uniwersytetu. Autor artykułu przywołuje postać Profesora Maciejewskiego jako współtwórcy poznańskiej polonistyki, wpisując jego działalność w chronologię dziejów tej instytucji. Wspomina charyzmatycznego nauczyciela akademickiego, przyjaciela młodzieży akademickiej, zawsze zaangażowanego w jej sprawy, ale również wizerunek „człowieka wielkiego formatu, obrońcy kultury, wolności, etosu nadziei, praw obywatelskich” [s. 17]. Tomasz Lewandowski, dziś profesor w Zakładzie Literatury Pozytywizmu i Młodej Polski IFP, podkreśla, że czas uniwersyteckiej aktywności Profesora Maciejewskiego to jednocześnie czas zmagań z ówczesnym systemem, narzuconymi zmianami w modelu studiowania, to czas oszczerstw rzucanych przeciw wielkim autorytetom ówczesnej humanistyki, zgubny dla odrodzonych po wojnie tradycji akademickich. Jak pokazuje Lewandowski, przez dziesięciolecia swojej pracy Jarosław Maciejewski łączył badania naukowe z obowiązkami związanymi z pełnieniem różnych funkcji na Uniwersytecie: prodziekana ds. studenckich, kierownika Zakładu Literatury Polskiej XIX wieku, dyrektora Instytutu Filologii Polskiej, prorektora ds. studenckich, zawsze kierując się prawdą i troską o akademickie wartości, częstokroć na przekór ówczesnej władzy. Profesor Maciejewski był także aktywnym działaczem opozycji, członkiem związków zawodowych, zaangażowanym w walkę o dobro swojej małej ojczyzny. Tomasz Lewandowski pisze:
ny Kowalczykowej Jarosław Maciejewski o romantyzmie koncentruje się wokół trzech fundamentalnych dla twórczości naukowej Profesora zagadnień, jak pisze autorka artykułu – „stale i mocno się zazębiających tematów romantycznych” [s. 38], mianowicie Słowackiego, Mickiewicza i Wielkopolski. Kowalczykowa podkreśla wagę prowadzonych przez Profesora drobiazgowych poszukiwań faktograficznych, odkryć materiałowych i eksploracji tekstologicznych dla zupełnie nowych ustaleń w badaniach nad polskim romantyzmem, chociażby tak istotnych jak związki wieszczów z Wielkopolską, nowe interpretacje wczesnej twórczości Słowackiego i Epilogu Pana Tadeusza Mickiewicza. Jerzy Fiećko w swoim artykule Jarosława Maciejewskiego romantyczne drogi koncentruje uwagę wokół strategii tematycznych i metodologicznych Profesora. Autor tekstu – ostatni uczeń Profesora Maciejewskiego, dziś profesor i kierownik Zakładu Literatury Romantyzmu IFP, skrupulatnie rekonstruując warsztat metodologiczny autora Florenckich poematów Słowackiego, podkreśla Jego przywiązanie do dawnych tradycji filologicznych i związany z tym wybór metod badawczych: biografistyki, faktografii czy genetyzmu, i, co się z tym wiąże, dystans Profesora wobec „mód literaturoznawczych” z marksizmem na czele. Fiećko przedstawia konsekwentnie wypracowywany przez Jarosława Maciejewskiego model badań literaturoznawczych jako wyraźnie pozostający poza ówczesnym naukowym mainstreamem i pokazuje, w jaki sposób wybór badawczej drogi Profesora rzutował na recepcję Jego naukowej twórczości we współczesnym środowisku badaczy romantyzmu. Fiećko pisze:
Autor Dziejów poznańskiej polonistyki uniwersyteckiej pozostawił nam i następnym pokoleniom nauczycieli akademickich wiele. Pozostawił to, co bezcenne – dobrą pamięć o wybitnym uczonym, humaniście i wychowawcy, pamięć o prawym człowieku obdarzonym autentycznym, zasłużonym autorytetem [s. 35].
Maciejewski zaliczał siebie do szkoły innej, bardziej tradycyjnej, mocniej przywiązanej do konkretu, kontekstu, faktu. Ale, powtórzę, był także detektywem hipotez, tropicielem zdarzeń literackich, które miały szansę zaistnieć, ale się nie spełniły [s. 67].
Trzy kolejne artykuły przybliżają działalność Profesora Maciejewskiego jako badacza literatury i teatru doby romantyzmu. Tekst Ali-
Inny wątek romantycznych eksploracji autora Mickiewicza wielkopolskich dróg porusza Elżbieta Nowicka. W artykule Rozważny i romantyczny (Jarosław Maciejewski jako ba75
W hołdzie zasłużonemu Wielkopolaninowi
dacz dramatu i teatru) autorka przybliża charakterystyczne dla Profesora sposoby myślenia, badania i pisania o dramaturgii i teatrze romantycznym. Nowicka pokazuje stosowane przez Jarosława Maciejewskiego metody rozważnego rekonstruowania „potencjalnych zdarzeń artystycznych” i „możliwych inspiracji” na podstawie drobiazgowych poszukiwań śladów i kontekstów, które zaowocowały cennymi rozpoznaniami i spostrzeżeniami dotyczącymi dramatu romantycznego (m.in. związki Kordiana z teatrem bulwarowym) czy teatralnej historii Poznania i Wielkopolski. Z kolei artykuł Zofii Dambek, Elżbiety Lijewskiej i Jerzego Borowczyka Jarosław Maciejewski – regionalista przybliża pasje i fascynacje autora Trzech szkiców romantycznych szeroko pojętą kulturą rodzimej Wielkopolski, których owocem były opracowania dotyczące przede wszystkim Słowackiego i Mickiewicza, ale także Sienkiewicza czy Pola i ich związków z regionem. Autorzy artykułu – kontynuatorzy regionalnych poszukiwań Profesora, związani z Pracownią Dokumentacji Literackiej IFP – przedstawili wprowadzone przez Profesora nowatorskie metody badań nad regionem, które obejmowały charakterystyczne dla dzielnicy zjawiska kulturowe, recepcję konkretnych twórców, preferencje odbiorców czy interregionalne inspiracje; uwzględniały zarówno fakty historyczne, jak również literacką legendę. Zaakcentowali także niebagatelną rolę Profesora Maciejewskiego dla „reaktywowania szlaku Mickiewicza w Wielkopolsce” i odrodzenia lokalnego kultu wieszcza. Wiesław Ratajczak i Radosław Okulicz-Kozaryn, autorzy artykułu Romantyk polski w Watykanie. Karol Wojtyła – Jan Paweł II w oczach Jarosława Maciejewskiego, skupili uwagę na tekstach Jarosława Maciejewskiego dotyczących związków łączących Karola Wojtyłę – Jana Pawła II z literackim dziełem romantyków. Szkice Profesora w sugestywny sposób uwypukliły i scharakteryzowały wielowymiarową rolę literatury w „życiu-dziele” papieża.
76
Maciejewski dowiódł – piszą autorzy tekstu – zdolności kultury polskiej do upominania się o godność indywiduum poddanego przemocy, akcentując w duchowej biografii Karola Wojtyły przede wszystkim rolę lektur romantycznych: Słowackiego, Mickiewicza, Krasińskiego, Norwida, Cieszkowskiego, Libelta, Trentowskiego… Podkreślił też znaczenie lektur późnoromantycznych, zwłaszcza Kasprowicza i Wyspiańskiego, a także bardzo późnoromantycznych – Zegadłowicza. Przypominał przy tym wartość teatralnych doświadczeń Wojtyły i, oczywiście, jego twórczość oryginalną [s. 98].
Ostatni artykuł, autorstwa Krzysztofa Trybusia Wiersze Jarosława Maciejewskiego, przybliża nieznaną, dotąd niepublikowaną twórczość poetycką Profesora. Składają się na nią wiersze dla przyszłej żony oraz kilka „maszynopisowych zbiorków” z lat czterdziestych. Autor tekstu traktuje liryki Profesora jako uzupełnienie biograficznych dociekań. Próby te – pisze Trybuś – stanowią po latach ciekawe świadectwo biograficznej autorefleksji młodego człowieka, studenta polonistyki, który przyglądał się sobie i światu [s. 105].
Całość zamyka szczegółowy spis publikacji Jarosława Maciejewskiego opracowany przez Jerzego Fiećkę. Książka Jarosław Maciejewski – in memoriam to zbiór ważnych głosów utrwalających pamięć i przybliżających wieloaspektową działalność autora Mickiewicza wielkopolskich dróg. Być może, używając języka Profesora, stanie się ona przyczynkiem do napisania obszernej i wyczerpującej biografii Jarosława Maciejewskiego. Oprócz tekstów w publikacji zamieszczono również fotografie. Widać na nich Profesora pochylonego nad książkami, pochłoniętego dyskusją w gronie naukowców, ale również skupionego przy partii szachów, podczas wakacyjnego wypoczynku, w gronie rodzinnym. Są to szczególne pamiątki, które, oprócz naukowego autorytetu, pokazują jeszcze jedno oblicze Profesora – uśmiechniętego, pogodnego człowieka.
Przegląd Wielkopolski ● 2016 ● 2(112)
Zbigniew Jaśkiewicz
Wspomnienia prawdziwego Wielkopolanina Stanisław Wisniewski, Melchior Roman Wiśniewski, Wspomnienia, Poznań 2012, ss. 329 + 24 nlb. Kogo można dziś uznać za „prawdziwego” Wielkopolanina? Jakie cechy, typowe dla mieszkańców Wielkopolski, chcielibyśmy, aby były powszechnie kultywowane? W szukaniu odpowiedzi na te pytania pomocą może być lektura Wspomnień koninianina, Stanisława Wisniewskiego, uzupełniona wspomnieniami jego ojca, Melchiora Romana z niemieckich obozów internowania w okresie I wojny światowej. Wspomnienia wydane zostały nakładem Krystyny i Andrzeja Mikoszów, w ich redagowaniu uczestniczył również Bartłomiej Mikosz, wszyscy – bliscy krewni obu autorów. Jest to wspaniała lektura obrazująca bardzo plastycznie życie w Polsce – jak to określa sam autor – powiatowej, na przestrzeni ponad 60 lat. Stanisław Wisniewski (tak życzył sobie, by pisać jego nazwisko) w grubym tomie spisał dzieje swoje i swojej rodziny, obejmujące wydarzenia począwszy od 1914 roku do końca lat 70. Mamy zatem historię życia rodziny wielkopolskiej pokazaną na szerokim tle wydarzeń, jakie wypełniły lata od wybuchu I wojny światowej aż do czasów najnowszych, a więc przez bardzo trudną budowę odrodzonej Polski po 1918 r., następnie przez okres okupacji hitlerowskiej, aż wreszcie po równie trudną budowę nowej Polski. Socjalistycznej zresztą, jak nie waha się autor określać ustrój PRL-owskiej ojczyzny. Stanisław Wisniewski (ur. 2 kwietnia 1903 r. w Wilczynie, zm. 17 kwietnia 1983 r. w Łodzi) uczęszcza do szkoły w Kleczewie i tam
przeżywa pierwsze wzruszenia patriotyczne, gdy wybucha I wojna światowa. Wczesne dojrzewanie młodego człowieka przyspiesza internowanie ojca, Melchiora Romana. Po jego powrocie w 1916 r. rodzina przenosi się do Konina, gdzie młody Stanisław chodzi do szkoły handlowej, przekształconej wkrótce w Gimnazjum Humanistyczne. Było to ważne wydarzenie, gdyż edukacja gimnazjalna mogła się teraz zakończyć maturą, uprawniającą do podjęcia studiów. Wkrótce jednak wybucha nowa wojna – z Rosją Radziecką. Do formowanej w pośpiechu armii polskiej zgłasza się ochotniczo siedemnastolatek Staszek Wisniewski – razem z bratem Hieronimem, ze swoimi szkolnymi kolegami, a także nauczycielami. Walczy z bolszewikami początkowo w okolicach Płocka, później przerzucony zostaje na Wołyń, by w końcu trafić na Litwę. Po wojnie wraca do Konina i tu kończy szkołę średnią, zdając maturę w 1923 r. Marzy o studiach. Podejmuje próbę studiów prawniczych w Warszawie, lecz musi zrezygnować z braku środków do życia. Po powrocie do Konina przyjmuje posadę inspektora szkolnego w Tuliszkowie, a następnie w Rychwale. Nie rezygnuje jednak z zamiaru ukończenia studiów. W 1926 r. zjawia się w Poznaniu, by tu kontynuować edukację w świeżo utworzonej Wyższej Szkole Handlowej. Studia w Poznaniu (w dalszym ciągu utrzymuje się sam, dorabiając w różny sposób) przynoszą mu wiele 77
Wspomnienia prawdziwego Wielkopolanina
sukcesów i satysfakcji. Z dużym powodzeniem pracuje w uczelnianej Bratniej Pomocy, pełniąc nawet funkcję prezesa. Z zapałem pracuje też przy organizacji PeWuKi, czyli Powszechnej Wystawy Krajowej. Jest przekonany, że było to dzieło o wielkim znaczeniu, porównywalne do COP-u czy budowy miasta i portu w Gdyni. Pisze o niej: „Wystawę tworzył cały naród, wszystkie dzielnice i ośrodki, wszystkie grupy zawodowe, społeczne i polityczne”. Po ukończeniu studiów Wisniewski trafia do Wielunia, gdzie wakowało stanowisko zastępcy inspektora samorządu gminnego. Tam się żeni i rodzi mu się syn Andrzej. Pracuje z zapałem, starając się przetrwać najgorszy okres kryzysu ekonomicznego. Wiosną 1933 r. przenosi się do Łęczycy, gdzie obejmuje stanowisko inspektora samorządowego, a kilka lat później dyrektora Komunalnej Kasy Oszczędności. W dalszym ciągu z wielkim zapałem oddaje się pracy zawodowej i społecznej. Czyni wiele trafnych spostrzeżeń dotyczących stopniowego uspołeczniania ludności w warunkach budowania młodej polskiej państwowości. Za szczególnie ważny uważa tu rozwój samorządności, czyli podejmowanie najważniejszych decyzji przez organa przedstawicielskie. Uważa, że przekłada się ona bezpośrednio na rozwój ekonomiczny w powiecie. Pisze m.in.: „Trudno sobie wyobrazić, by starosta, burmistrz czy wójt odważył się na wykonanie czegoś, co – w ramach przepisów – nie było rezultatem narady i decyzji organu przedstawicielskiego, tzn. rady czy jej organu wykonawczego. W pracach, z którymi się stykałem, nie widziałem w społeczeństwie podziału na »my« i »oni«”. W Łęczycy zastaje go wojna. Pod koniec sierpnia 1939 r. dostaje kartę mobilizacyjną i odtąd datuje się jego kolejna wojenna tułaczka. W Kutnie przeżywa pierwsze bombardowanie niemieckie, którego ofiarą pada ludność cywilna. Straszliwy obraz zmasakrowanych ciał na długo pozostał mu w oczach: „[…] sterczące w niebo ręce pomordowanych, leżących na wozach, przewożących ich na wieczny spoczynek, wołały na cały świat o nowym wybuchu teutońskiej furii. Potem furia ta… rosła stale, aż zamknęła się na naszych ziemiach potworną liczbą 6 milionów pomordowanych 78
ludzi”. Wraz ze swoim oddziałem Wisniewski ewakuuje się do Lublina, a następnie do Lwowa. Tam przeżywa zaskoczenie, jakie towarzyszyło wejściu Armii Czerwonej do Polski, nie w roli sojuszników w walce z Niemcami – jak się niektórzy łudzili – lecz kolejnych okupantów. W pośpiechu ucieka ze Lwowa, dzięki czemu udaje mu się uniknąć wywiezienia do Katynia, Kozielska i Ostaszkowa. Wraca na krótko do Łodzi. Będąc poszukiwany przez Niemców, postanawia przenieść się do Lublina, gdzie może liczyć na pomoc brata Hieronima. Szukając bezpiecznego schronienia i pracy, trafia do Niedźwiady Dużej w powiecie Opole Lubelskie, gdzie zatrudnia się przy pracach melioracyjnych. Szybko też trafia do konspiracji, do Związku Syndykalistów Polskich, a w wyniku jego przeorganizowania do Armii Krajowej. Jako oficer Wojska Polskiego zostaje szybko dowódcą podokręgu AK w tamtym terenie. Z największym przygnębieniem odnotowuje fakt głębokiego podziału politycznego w polskim społeczeństwie, utrzymującego się mimo okupacji niemieckiej i mimo wynikającej z niej groźby fizycznego i duchowego wyniszczenia polskiego narodu. Był to podział na zwolenników komunizmu i jego przeciwników, który przekładał się na krwawe nieraz, bratobójcze konflikty między partyzantami Gwardii Ludowej a oddziałami Armii Krajowej. W Lubelskiem pozostaje do końca wojny. Ze służby w Armii Krajowej poczuł się zwolniony 19 stycznia 1945 r. w momencie jej rozwiązania. Wycieńczony wojną, niedożywieniem i ciężką pracą organizm zaczął odmawiać posłuszeństwa. Pojawiła się gruźlica. Dla ratowania zdrowia niezbędna była zmiana klimatu i wyjazd w góry. Wisniewski przenosi się wraz z rodziną do Nowego Targu, gdzie udaje mu się znaleźć pracę w bankowości. Początkowo w Komunalnej Kasie Oszczędności, następnie w Narodowym Banku Polskim. Z czasem do obszaru jego działalności włączono także Oddział NBP w Zakopanem. Odnosi wiele sukcesów zawodowych, kierując wzorowo powierzonymi mu placówkami i przyczyniając się do rozwoju gospodarczego na swoim terenie. Wciąż jego pasją jest działalność społecznikowska, współpraca z ludźmi. Dużo się uczy od miejscowej ludności, poznaje ich obyczaje i zasady współ-
Przegląd Wielkopolski ● 2016 ● 2(112)
życia. W tym też czasie wstępuje do Polskiej Partii Socjalistycznej, tak uzasadniając swoją decyzję: „[…] w programie PPS widziałem rzeczywiste dążenie do realizacji ustroju sprawiedliwości społecznej, pokrywające się z celami nauki społecznej chrystianizmu”. Gdy dwa lata później ogłoszono połączenie PPS z PPR po dłuższych dyskusjach jego grupa podjęła decyzję o niewystępowaniu z nowej partii – PZPR. W dalszym ciągu udziela się społecznie, energicznie wspierając ruch spółdzielczy, pomagając szkolnictwu, harcerstwu, wspierając rzemiosło. W Zakopanem zostaje wybrany radnym Miejskiej Rady Narodowej, przewodniczącym komisji i Konwentu Seniorów, a nawet przewodniczącym sesji Rady. Gdy w 1962 r. opuszcza Podhale, by wrócić do Konina, żegna go z żalem miejscowa ludność, liczne organizacje i zakłady pracy. Jak sam pisze, bardzo dobre świadectwo wystawia mu i miejscowy proboszcz, i Komitet Powiatowy PZPR. Wraca w rodzinne strony. Z Koninem czuł się najbardziej związany. Pisze o tym mieście z wielką serdecznością, a zarazem jest dumny z jego rozwoju i osiągnięć: „Po 40 latach wędrówek po Polsce wróciliśmy w 1962 roku do naszego miasta. Spełniło się moje od lat pragnienie. Wróciliśmy tu, by pozostać już na zawsze – do końca życia”. Zmiana miejsca pracy i zamieszkania nie zmienia jego zapału i chęci dbania o dobro publiczne. Na stanowisku dyrektora konińskiego Narodowego Banku Polskiego sprawdza się jako bardzo dobry organizator i menedżer. Troszczy się o rozwój placówki, doskonali organizację, szkoli pracowników, dba o ich warunki socjalne. Ale doskonale zdaje sobie sprawę, że bank musi widzieć swoją pracę szeroko, nie może ograniczać się jedynie do przestrzegania przepisów. Pisze: „jako zasadę w naszych działaniach ekonomicznych przyjęliśmy hasło realizowane w Banku: pracownik ekonomiczny nie może być urzędnikiem, nie może pozostawać tylko pracownikiem, powinien stać się działaczem ekonomicznym, bo tylko jako działacz osiągnąć może określone cele”. Sam realizuje te założenia w praktyce. Kierując bankiem, stara się pomóc różnym podmiotom gospodarczym, począwszy od gigantów jak Kopalnia Węgla czy Huta Aluminium,
na małych przedsiębiorstwach i spółdzielniach skończywszy. Szczególnie dba o potrzeby wsi, które – jak pisze – pozostawały w cieniu olbrzyma, jakim był rozwijający się wielki przemysł. Do realizacji tych zadań szuka sojuszników nie tylko wśród działaczy ekonomicznych. Przede wszystkim zwraca się do samorządów wszystkich szczebli, administracji państwowej, także do władz PZPR. Ale przeszkód nie brakowało i to nieraz w najmniej spodziewanych okolicznościach. Oto jeden z przykładów: „Wieś Zastruże była mocno zapóźniona w rozwoju kultury. Główną formą rozrywki kulturalnej była wódka – i to dla starszej, jak i młodszej generacji męskiej. Nadarzała się wówczas wyjątkowa okazja otrzymania darmo wystarczającej ilości materiałów budowlanych […] Spowodowałem ogólne zebranie mieszkańców wsi. Uchwalono budowę, wybrano Komitet Budowy z Marianem Kułackim jako przewodniczącym. Przez dłuższy czas Komitet nie podjął żadnych prac. Moje interwencje zbywane były milczeniem. Nie rozumiałem tego. W czasie rozmowy z przewodniczącym GRN Leszkiem Parusem zapytałem, co o tym sądzi. Odpowiedź była krótka: »Jeżeli p. Kułacki zechce, dom będzie pobudowany, jeżeli nie zechce – nie będzie pobudowany«. Okazało się, że nie zechciał”. Czy Stanisława Wisniewskiego można nazwać „prawdziwym” Wielkopolaninem? Jest to pytanie, które pozostawiam Czytelnikom. Z całą pewnością nie był Wielkopolaninem typowym: nie wychowywał się w zaborze pruskim, nie nawiązywał do kultury i obyczajowości niemieckiej. Ani razu nie wspominał powstania wielkopolskiego ani też Czerwca ’56 jako wydarzeń kształtujących tożsamość Wielkopolan. Natomiast przez całe swoje życie starał się służyć i pomagać ludziom, czyli w praktyce realizował idee pracy organicznej, a więc tradycji, z której Wielkopolanie są najbardziej dumni. Wartości, jakie Wielkopolanin Wisniewski cenił wysoko, to dbanie o interes ogółu, nieprzekładanie prywaty nad dobro publiczne, praworządność i szacunek dla władz, a przede wszystkim samorządność rozumiana jako dokonywanie czynów ważnych wspólnym wysiłkiem. Ideą, do której był najbardziej przywiązany, była samorządność najmniejszych społeczności. Pisze o tym jednoznacznie: „Praca w bankowo79
Wspomnienia prawdziwego Wielkopolanina
ści była głównym tematem mego życia zawodowego. Wyżywałem w niej cały swój instynkt społeczny, czułem się w niej dobrze. A jednak […] czegoś brakowało, czegoś szerszego, ludzkiego. […] Powinienem był chyba ukończyć prawo i zostać politykiem, skończyłem jednak ekonomię i zaraz na początku mej pracy zawodowej los zetknął mnie z samorządem – a to był właśnie teren, do którego mnie cała moja konstrukcja psychiczna i uczuciowa pociągała”. Samorządy, jego zdaniem, powinny być niezbędnym partnerem administracji państwowej i wszystkich podmiotów gospodarczych, gwarantującym demokratyczny porządek życia społecznego. Gdzie mógł, starał się wzmacniać samorządy, sam też będąc radnym i członkiem wielu komisji. Gdzie tylko się znalazł, wspierał tę działalność, doradzając i wprowadzając właściwe rozwiązania. Sam uczestniczył w różnych zespołach, pomagając takim organizacjom jak harcerstwo, spółdzielnie pracy, szkolnictwo. Wielokrotnie miał okazję przekonać się, jak różne mechanizmy kierują ludzkim zachowaniem i jak trudno jest przekonać ludzi do szanowania i pielęgnowania takiego narzędzia demokracji, jakim jest samorządność. Stanisław Wisniewski był prawdziwym polskim patriotą. Charakterystyczne jest, że na początku swoich wspomnień umieszcza słowa pieśni patriotycznych, takich jak Nie dbam jaka spadnie kara, Z dymem pożarów, Za Niemen precz, zapamiętane z domu rodzinnego, a które towarzyszyły mu od wczesnej młodości. Wielkim przeżyciem była dla niego wizyta marszałka Józefa Piłsudskiego w Koninie w lipcu 1921 r. Z kolei w czerwcu 1927 r. z wielkim wzruszeniem uczestniczył w uroczystości złożenia prochów Słowackiego na Wawelu. Swój patriotyczny obowiązek traktował bardzo poważnie. Uważał, że budowanie świadomości i dumy narodowej opierać się powinno nie na tradycjach walk zbrojnych i zwycięstw oręża polskiego, lecz na dziełach twórczych, osiągniętych „wspólną pracą i zgodą narodową”. W 1938 r. w Łęczycy wygłosił przemówienie z okazji Święta Konstytucji 3 maja: „Ustalam temat: nie zwycięstwa bojowe (Grunwald, Chocim, Wiedeń) powinny być naczelnym przedmiotem kultu narodowego, lecz właśnie dzień 3 maja, dzień myśli i decyzji narodowej. 80
Dzień, w którym stwierdzono, że narodem jesteśmy wszyscy, że tylko taki właśnie naród zapewnić może istnienie sobie i swemu państwu, że świadomość tego i dziś winna jednoczyć nasze wysiłki dla sprawy ojczystej […]”. Do najciekawszych fragmentów książki należą wrażenia autora z okresu pierwszych lat niepodległości kraju. Wisniewski uważał, że „cudem nad Wisłą” można nazwać nie tylko zwycięstwo nad bolszewikami w 1920 r., lecz także fakt, że w tym okresie w wielkim trudzie udało się scalić ziemie polskie w jedno państwo, stworzyć odpowiednie struktury, mimo oczywistych przeszkód, różnic między ziemiami trzech zaborów, a także wielu wewnętrznych konfliktów, uprzedzeń, sprzeczności interesów. Można się uśmiechnąć, czytając przytoczoną anegdotę o petycji, którą w owym czasie górale z pewnej wsi na Podhalu wysyłali do cesarza Austrii, skarżąc się na zbyt wysokie podatki nakładane na nich przez polski rząd! Ale już w samym Koninie opisuje Wisniewski hałaśliwą grupę ludzi, którzy po ogłoszeniu niepodległości Polski protestowali – „precz z białą gęsią”, mając na myśli polskiego orła. Stanisław Wisniewski patrzył na otaczający go świat uważnym i trzeźwym okiem. Bardzo dbał o dobro swojej rodziny, ale też w równym stopniu troszczył się o współziomków, angażując się w bardzo ważne – jego zdaniem – działania polityczne i społeczne. Podobny ton dominuje w dołączonych do książki Wspomnieniach z niemieckich obozów internowania w okresie I wojny światowej pióra ojca naszego bohatera, Melchiora Romana Wiśniewskiego. Ten znacznie krótszy tekst, równie ciekawy, obejmuje lata 1914-1916 i zasługuje na odrębne omówienie. Na zakończenie warto zwrócić uwagę na przedmowę pióra Andrzeja Mikosza. Andrzej znał i podziwiał wujka Stanisława, w pełni też docenia wielkie dzieło krewniaka. Wydaje się jednak, że jako przedstawiciel młodszego (o dwie generacje) pokolenia nie w pełni rozumie wszystkie okoliczności, w jakich działał Stanisław Wisniewski. Jako przykład służyć może jego zaskoczenie, że ktoś – tak jak nasz Wielkopolanin – może służyć Ojczyźnie, będąc jednocześnie dobrym katolikiem, członkiem komunistycznej PZPR, a przede wszystkim porządnym człowiekiem.
Przegląd Wielkopolski ● 2016 ● 2(112)
Noty o autorach Michał Sylwester Boksa (ur. 1973). Historyk archiwista. Pracuje w Polskiej Akademii Nauk Archiwum w Warszawie Oddział w Poznaniu. Zainteresowania: historia, historia gospodarcza, regionalistyka, ekonomia. Autor licznych publikacji z zakresu historii i kultury Wielkopolski oraz biogramów wybitnych Wielkopolan. Aneta Cierechowicz. Absolwentka Uniwersytetu im. Adama Mickiewicza w Poznaniu, filolog polonista, nauczyciel dyplomowany, koordynator działań teatralnych i artystycznych. Zainteresowania: literatura, teatr, Poznań (zabytki, postaci historyczne związane z miastem). Autorka publikacji literackich i dydaktycznych na poziom ponadgimnazjalny. Roman Dziergwa. Prof. zw. dr hab., kierownik Zakładu Polsko-Niemieckich Stosunków Literackich w Instytucie Filologii Germańskiej Uniwersytetu im. Adama Mickiewicza w Poznaniu. Obszary badawcze: polsko-niemieckie i polsko-austriackie stosunki literackie, Heinrich i Thomas Mann, Erich Maria Remarque, wolnomularstwo a literatura, historia filmu w Niemczech i Polsce, adaptacje filmowe literatury niemieckojęzycznej, kultura techniki i sportu, literatura regionalna. Karolina Dziubata. Studentka IV roku etnologii w Instytucie Etnologii i Antropologii Kulturowej Uniwersytetu im. Adama Mickiewicza w Poznaniu. Interesuje się antropologią pamięci, antropologią turystyki, antropologią wizualną (w szczególności fotografią), etnologią Polski, muzyką i rękodziełem. Izabella Kopczyńska. Absolwentka Uniwersytetu im. Adama Mickiewicza w Poznaniu na kierunku historia specjalność archiwistyka i zarządzanie dokumentacją. Interesuje się między innymi tematyką tajnych stowarzyszeń samokształceniowych młodzieży. Ryszard Kowalczyk (ur. 1959). Prof. zw. dr hab., politolog i medioznawca, kierownik Zakładu Dziennikarstwa na Wydziale Nauk Politycznych i Dziennikarstwa Uniwersytetu im. Adama Mickiewicza w Poznaniu. Zajmuje się badaniami mediów lokalnych i regionalnych oraz ideą i praktyką regionalizmu w Polsce. Autor szeregu książek z tej tematyki, w tym: Media lokalne w Polsce, t. 1-3 (2008); Rynek współczesnych mediów lokalnych w Wielkopolsce (2011); Współczesna prasa lokalna w Wielkopolsce (2012); Czasopiśmiennictwo regionalistyczne w Polsce (2013); Czasopisma regionalistyczne w Wielkopolsce w latach 1945-2012, t. 1-2 (2014-2015); O mediach lokalnych, regionie i regionalizmie (2015). W przygotowaniu: Wielkopolskie szkice regionalistyczne, t. 1-4 (2016). Mariusz Marzyński. Historyk, absolwent Uniwersytetu Wrocławskiego. Członek Towarzystwa Miłośników i Badaczy Ziemi Krotoszyńskiej. Autor książki biograficznej pt. Ksiądz dziekan Ludwik Reszelski (1882-1968), świątobliwy ojciec dekanatu krotoszyńskiego, ponadto autor ponad 50 opracowań opublikowanych m.in. w książce Krotoszyn i okolice. Opracowania i materiały źródłowe, a także czasopismach „Rzecz Krotoszyńska. Tygodnik lokalny” i „Opiekun. Dwutygodnik diecezji kaliskiej”. Dagmara Nowakowska. Doktorantka w Zakładzie Literatury Romantyzmu Instytutu Filologii Polskiej Uniwersytetu im. Adama Mickiewicza w Poznaniu. Współautorka przewodnika literackiego Na tropach Mickiewicza w Wielkopolsce. Kazimierz Taczanowski. Historyk zajmujący się genealogią, historią wojskowości, historią religii. Autor posiada publikacje w „Roczniku Przemyskim”, „Roczniku Kaliskim”, czasopiśmie genealogiczno-heraldycznym „Gens”, czasopismach regionalnych.
81
Summary
Summary Roman Dziergwa, The Polycultural Character of Greater Poland in the Eyes of its „Southern“ Inhabitant The polyculturalism can be a challenge, but also an opportunity for the future of the polish region named “Greater Poland” and contemporary migrants, regardless of whether they are able to assimilate, aculturate or maintain their cultural distinctiveness (sometimes even very interesting and attractive), and which areas of Greater Poland could be the most interested at attracting migrants, taking into account economic factors (job creation and economic development). It can also contribute to a significant jump of economic and civilizational and cultural enrichment of the region. There is currently a lot next to the actions of the government institutions and social organizations, religious and other associations dealing with everyday issues of migration and actively intervening into the necessary assistance. A good response to the challenge of polyculturalism may be a in Greater Poland since the time of annexations existing, traditionally well developed and rooted system of regionalism, supported by a dense network of social, economic and cultural organizations and associations, whereby our native culture can be competitive, even highly attractive for representatives of migrant nations. On the other hand, I do not think that the region could ever become "a melting pot” of culture to measure the United States, and now in Postwar Germany, because it does not have anyway a large territory and diversified economic development of sufficient capacity that would allow rapid absorption and acculturation of people coming here. So the polycultural issue rather a challenge, but also a great opportunity for the future of Greater Poland, and modern political refugees and economic migrants. But however it can significantly contribute to the modernization and strengthening of the economy and culture of our region and country. Karolina Dziubata, Associations as places of collective memory of Eastern Borderlands The main theme of this work are associations based on memory of people displaced from Eastern Borderlands of the II Polish Republic who live today in Wschowa. As a resident of Wschowa and a member of family which comes from the Eastern Borderlands I made an attempt of anthropological analysis of memories of these people. I was interested in mentions of displacing. The work is based on narrations which were collected in field researches by technique of the biographical interview. I am focused on motifs which are interesting for the anthropologist and also paying attention to collective aspect of the memory and communities of people from the Eastern Borderlands in Wschowa. Those people try to care about their memoirs, therefore there were created three associations which link to the borderland memory. In this article my task is to characterize those associations in the context of the concept „lieux de memoires” by French historian Pierre Nora. I want also to show the role of memories in associated communities. Ryszard Kowalczyk, The tasks of regional periodicals in contemporary Poland The author has identified and discussed nine specific activities (specific duties) regional magazines, appearing in today’s Poland, to which he included tasks in the field: 1. raise the awareness and ties regionalistic and attitudes regionalistic; 2. transmission of cultural heritage of the region and inter-cultural experience; 3. integration of the region, cultural activation residents, shaping the cultural capital and social cohesion; 4. research, preservation and dissemination of the history of the region and knowledge of the region; 5. strengthening the identity of the region and the associated symbolism; 6. verbalization of the region and promote regionalistic traffic; 7. impact on civic participation and development of the region; 8. sustain interest in multiculturalism and the spread of cultural-ethnic tolerance; 9. shaping the culture of public dialogue. Izabella Kopczyńska, Bernard Chrzanowski- educator of the young generation. Bernard Chrzanowski was a social and political activist. He was born in 1871 in Wojnowice. His education was started in middle school Marii Magdaleny in Poznan. During study in middle school he was in seceret Association of Tomasz Zan. Chrzanowski in memories told about this organization was begin of the work educational. Chrzanowski finished law studies in Berlin and in 1890 moved to Poznan. In this same year he became member Association Scientist Help and he was chosen to president Association Gymnastics „Sokół”. In 1898 Chrzanowski establishmented Association of folk lectures „Adama Mickiewicza”. On meeting this organization were being organised lectures on the history, literatures, medicines and astronomy. Chrzanowski was one with the important people in history Association of Tomasz Zan. He was a guardian this organization. He took a part during come out Association Tomasz Zan in 1920. In 1921 he became School Superintendent District School of Poznan. In years 1935 to 1938 he was a senator. He died in 1944. 82
Przegląd Wielkopolski ● 2016 ● 2(112)
Informacje dla autorów
Redakcja przyjmuje do publikacji wyłącznie teksty dotychczas niepublikowane, wzbogacające wiedzę o Wielkopolsce, pomocne w nawiązywaniu i podtrzymywaniu więzi emocjonalnych z regionem i Polską, ukazujące przykłady działań ku pożytkowi wspólnemu. Pod uwagę bierze wartość merytoryczną, komunikatywność oraz walory czytelnicze tekstu. Redakcja prosi o przesyłanie materiałów proponowanych do publikacji w postaci elektronicznej (preferowany MS Word), na adres: redakcja@wtk.poznan.pl. Tekst prosimy przesłać wraz z wypełnioną KARTĄ AUTORA (zob. wzór niżej). Prosimy o przestrzeganie poniższych wymogów formalnych:
Objętość – odpowiednio: – artykuły problemowe: nie więcej niż 36 tys. znaków łącznie ze spacjami (ok. 20 stron), – relacje, komunikaty, informacje: nie więcej niż 12 tys. znaków łącznie ze spacjami (ok. 5 stron), – listy do redakcji: nie więcej niż 6 tys. znaków łącznie ze spacjami (ok. 1 strona), – ogłoszenia, zapowiedzi przedsięwzięć: nie więcej niż 3 tys. znaków łącznie ze spacjami (ok. 0,5 strony). W lewym górnym narożniku powinny się znajdować: imię i nazwisko autora oraz jego afiliacja. Tytuł tekstu na środku, czcionką pogrubioną. Pod tytułem prosimy o podanie słów-kluczy (od 5 do 10). Struktura tekstu powinna być przygotowana wg schematu: wprowadzenie, kolejne części opatrzone śródtytułami, podsumowanie. W przypadku artykułu problemowego prosimy o dołączenie tytułu w wersji angielskiej oraz streszczenia w języku angielskim (objętość 500-1500 znaków łącznie ze spacjami); prosimy to zamieścić w KARCIE AUTORA. Również w KARCIE AUTORA prosimy zamieścić krótką notę z podstawowymi informacjami o autorze, jak (przykładowo): rok urodzenia, wykształcenie, specjalność, wykonywany zawód, zainteresowania. Przykład: Jan Kowalski (ur. 1956), mgr, historyk i regionalista. Kustosz w Muzeum Regionalnym w Pcimiu Dolnym. Zajmuje się historią Pcimia i okolic, autor licznych publikacji z zakresu historii i kultury regionu. Przypisy dolne: – Artykuł w czasopiśmie: Z. Kłodnicki, Polski Atlas Etnograficzny – historia, stan obecny i perspektywy, „Lud” 2001, t. 85, s. 239-275. – Rozdział w pracy zbiorowej: M. Witaszek-Samborska, Składnia [w:] Słownik gwary miejskiej Poznania, pod red. M. Gruchmanowej i B. Walczaka, Warszawa–Poznań 1997, s. 47-48. – Książka: A.A. Krysiński, Jak należy mówić i pisać po polsku, Warszawa 1920, s. 4. – Stosujemy również zapisy: – Op. cit., np. J. Łoś, op. cit, s. 236. – Ibidem. W przypadku braku przypisów prosimy o sporządzenie oddzielnej bibliografii wg powyższych wytycznych, podając maksymalnie 10 pozycji.
83
Informacje dla autorów
Materiał ilustracyjny: – Do tekstu można załączyć materiał ilustracyjny (maksymalnie 8 pozycji); redakcja zastrzega sobie dokonanie ostatecznego ich wyboru. – Proponowane przez autora ilustracje powinny być ponumerowane. Spis ilustracji prosimy zamieścić pod tekstem artykułu. Spis powinien zawierać: tytuły ilustracji wraz z danymi dotyczącymi ich autorów i roku powstania, np.: – Il. 1. Widok na miasto. Fot. M. Kowalski, 2010 – Il. 2. Mapa powiatu gnieźnieńskiego z 1940 roku, ze zbiorów prywatnych autora – Il. 3. Strój ludowy z okolic Krobi, zdjęcie ze zbiorów Muzeum Regionalnego w Lesznie – W przypadku korzystania z fotografii cudzego autorstwa (przedruków, zbiorów muzealnych, bibliotecznych) wymagana jest zgoda właściciela (wydawcy) lub posiadacza praw autorskich. Załatwienie formalności leży po stronie autora. – Ilustracje w postaci elektronicznej JPG, o rozdzielczości 300 dpi, prosimy przysyłać jako załączniki poczty elektronicznej ponumerowane zgodnie z numeracją przyjętą w spisie ilustracji. Po wpłynięciu tekstu autor otrzyma potwierdzenie od sekretarza redakcji. O skierowaniu tekstu do druku decyduje Kolegium Redakcyjne zbierające się raz na kwartał. Wszystkie teksty zostają poddane wewnętrznym recenzjom merytorycznym, a następnie zostają skierowane do korekty językowej i stylistycznej. Redakcja zastrzega sobie prawo dokonywania skrótów oraz zmian w tekstach, a także publikowania tekstów we fragmentach lub całości w Internetowym Przeglądzie Wielkopolskim. KARTA AUTORA – wzór 1. Imię i nazwisko 2. Afiliacja 3. Adres do korespondencji 4. Adres elektroniczny 5. Telefon 6. Tytuł tekstu w j. polskim 7. Słowa klucze 8. Tytuł tekstu w j. angielskim (dotyczy tekstów problemowych) 9. Streszczenie w j. angielskim (dotyczy tekstów problemowych) 10. Nota o autorze 11. Liczba załączników (np. zdjęć) 12. Data wpłynięcia (wypełnia sekretarz redakcji) Tekst prosimy przesłać na adres: pw@ngo24.pl UWAGA Przesłanie do redakcji tekstu spełniającego wymogi rzeczowe oraz formalne nie nakłada na nią obowiązku publikacji, jeśli tekst ten nie był uprzednio zamówiony. Materiałów niezamówionych redakcja nie zwraca. Redakcja zastrzega sobie prawo dokonywania skrótów oraz zmian w tekstach, a także publikowania tekstów we fragmentach lub całości w serwisie internetowym Wielkopolskiego Towarzystwa Kulturalnego.
84