Przegląd Wielkopolski 2016 3

Page 1



ADRES: ul. Św. Marcin 80/82 61-809 Poznań tel.: 514 012 395 e-mail: redakcja@wtk.poznan.pl http://www.wtk.poznan.pl PRENUMERATA: Wydawca: Wielkopolskie Towarzystwo Kulturalne w Poznaniu adres jak wyżej (również wersja elektroniczna) Ruch S.A. www.prenumerata.ruch.com.pl e-mail: prenumerata@ruch.com.pl tel. 22 693 70 00 lub 801 800 803 w dni robocze w godzinach 7:00-17:00 Cena pren. rocznej: 40,00 zł Cena egz. 10,00 zł (w tym 5% VAT) ISSN 0860-7540 Indeks 371 335 REDAGUJE ZESPÓŁ: Anna Weronika Brzezińska Danuta Konieczka-Śliwińska (zastępca redaktora naczelnego) red. prowadząca Stanisław Słopień (redaktor naczelny) Wioletta Sytek (korekta) Layout i skład: JASART STUDIO tel.: 61 86 85 172; 695 531 791 www.jasartstudio.pl Dofinansowano ze środków: Urzędu Miasta Poznania i Samorządu Województwa Wielkopolskiego

SPIS TREŚCI 3 Od redakcji ARTYKUŁY

Józef Dobosz 4 Chrzest Mieszka I w średniowiecznej tradycji kronikarskiej Edward Skibiński 10 Postać księżniczki Dobrawy w świetle źródeł historycznych pisanych Andrzej Szymański 16 Chrzest Mieszka I i pierwsze podziały Wielkopolski Jan Gaspars 20 „Dzień triumfu, wolności, prawdy i dobroci…” Robert Kolasa 36 Obchody Tysiąclecia Państwa Polskiego na terenie Piły WIELKOPOLANIE

Kazimierz Taczanowski 41 Lorenz Breitinger (1907-1994) – zapomniany administrator apostolski w Warthegau Jan Grad 46 Krzysztof Kostyrko (1931-2015) krytyk i socjolog sztuki, działacz kulturalny, kulturoznawca Z KORESPONDENCJI WIELKOPOLAN

Michał Boksa, Andrzej Prinke 53 Korespondencja pomiędzy bp. Antonim Laubitzem (1861-1939) i prof. Józefem Kostrzewskim (1885-1969) z 1937 roku, dotycząca wykopalisk na Wzgórzu Lecha w Gnieźnie


RADA PROGRAMOWA: Maria Bochan (Piła) Piotr Gołdyn (Konin) Bohdan Gruchman (Poznań) Janina Małgorzata Halec (Leszno) Dzierżymir Jankowski (Poznań) Zbigniew Jaśkiewicz (Poznań) Tadeusz Krokos (Kalisz) Krzysztof Kwaśniewski (Poznań) Halina Lorkowska (Poznań) Witold Molik (Poznań) Janusz Pazder (Poznań) Jacek Sójka (Poznań) Bogdan Walczak (przewodniczący, Poznań) Stefan Wojnecki (Poznań)

SPACERY PO POZNANIU

Aneta Cierechowicz 59 Spacery po Poznaniu. Ulica Wrocławska Z WIELKOPOLSKI

Agata Skórzyńska 65 Poznańskie kulturoznawstwo ma czterdzieści lat. Eksperymenty, kontynuacje, aktualizacje Adam Kusz 69 25 konkursów wiedzy o ziemi gołanieckiej Z PÓŁKI WIELKOPOLANINA

Marta Machowska 72 Wojciech Kujawa, Dariusz Nowicki, Andrzej Rubajczyk, Zawsze wierni. Dzieje Policji Państwowej na Ziemi Słupeckiej w latach 19181939, Komendant Powiatowy Policji w Słupcy, Słupca 2013, ss. 122 Jerzy Mianowski 74 Pionierska monografia o hitlerowskiej okupacji Wągrowca 76 Noty o autorach 77 Summary

AUTORZY ZDJĘĆ NA OKŁADCE: I i II P. Namiota III Instytut Kulturoznawstwa UAM oraz J. Zydorowicz IV A. Cierechowicz


Przegląd Wielkopolski ● 2016 ● 3(113)

Od redakcji Krypta w Mogilnie na pierwszej okładce, podobnie jak katedra w Gnieźnie, Lednica i kościół NMP w Poznaniu na okładce drugiej kierują uwagę na problematykę związaną z 1050-leciem chrztu Mieszka I. Problematyki tej dotyczą artykuły: Józefa Dobosza Chrzest Mieszka I w średniowiecznej tradycji kronikarskiej, Edwarda Skibińskiego Postać księżniczki Dobrawy w świetle źródeł historycznych pisanych, a także Andrzeja Szymańskiego Chrzest Mieszka I i pierwsze podziały Wielkopolski. Podczas swojej drugiej pielgrzymki do Polski w roku 1983 św. Jan Paweł II przypomniał, że Poznań to „miejsce pośrodku najstarszej z ziem piastowskich, gdzie przed tysiącem z górą lat zaczęły się dzieje narodu, państwa i Kościoła”. Papieskie potwierdzenie, że „tu zaczęła się Polska”, przyjęliśmy z wdzięcznością i dumą. Do tego hasła w swoisty sposób odwołuje się przecież wielkopolska ideologia regionalna, rozumiana jako pielęgnowanie i rozwijanie niepowtarzalnego dziedzictwa społeczno-kulturowego Wielkopolski. Z drugiej strony dziedzictwo to bywa utożsamiane z negatywnie rozumianymi stereotypami Wielkopolski jako dzielnicy „polskiej”, „narodowej” i „patriotycznej”. Pisała o tym Barbara Wysocka i wydaje się, że chociaż odnosiła się do lat międzywojennych1, również w życiu społeczno-kulturalnym po roku 1989 znajdujemy potwierdzenie tego rodzaju tendencji. Badań nad regionalizmem wielkopolskim ostatniego 25-lecia brak, odwołuję się zatem do znanych mi z autopsji przykładów. W ruchu regionalnym uczestnicę od czterdziestu lat i potwierdzam, że wśród wielkopolskich regionalistów stereotypy w rodzaju: „Wielkopolska kolebka państwa polskiego”, „Poznań – stolica pierwszych Piastów”, „szczególne zasługi Wielkopolan dla obrony wartości narodowych”, „jedyne zwycięskie powstanie” są obecne, pozytywnie oceniane i upowszechniane. W roku 1989 dał

im wyraz na naszych łamach Zbigniew T. Wierzbicki, wskazując na szereg przewag Wielkopolski nad innymi regionami, które mogłyby stanowić socjologiczne przesłanki społeczno-kulturalnej autonomii tej dzielnicy. Należą do nich: wyjątkowa prężność regionu, imponujące wyniki spółdzielczości, czytelnictwa, chóralistyki, integracji i solidarności społecznej, poziom uświadomienia narodowego. Wielkopolskie Towarzystwo Kulturalne od dziesięciu lat jako motto swojej działalności używa zamiennie haseł „Tu zaczęła się Polska” i „Tu z a c z y n a się Polska”. Druga wersja ma oznaczać, że ciągle aspirujemy do tworzenia wzorów do naśladowania i dopingowania innych regionów do szlachetnej rywalizacji w rozwoju narodu. Może też znaczyć: Polska to nie tylko przeszłość i tradycja, lecz nasze zadanie na przyszłość. Być może myślenia o przyszłości nieco zabrakło w państwowych obchodach jubileuszu 1050-lecia. Były one wyjątkowe o tyle, że w odróżnieniu od tego, co działo się 50 lat temu, miały charakter państwowo-kościelny. Jan Gaspars przypomina wybitnego Wielkopolanina Zbigniewa Zakrzewskiego i udostępnia jego relację z dwóch poznańskich obchodów sprzed półwiecza – Milenium Chrztu Polski i Tysiąclecia Państwa Polskiego. Kto wie, że Jarosław Matysiak opublikował u nas piętnaście lat temu list Jana Jachowskiego, księgarza i wydawcy „Przeglądu Wielkopolskiego”, z 17 kwietnia 1966 roku na ten sam temat?2 W tym kontekście swoistym dopełnieniem tej problematyki jest tekst Roberta Kolasy o obchodach Tysiąclecia Państwa Polskiego na terenie Piły. Z braku miejsca nie możemy szerzej zarekomendować pozostałych tekstów tego numeru. Serdecznie polecamy ich lekturę! Stanisław Słopień

B. Wysocka, Regionalizm wielkopolski w II Rzeczypospolitej 1919-1939, Poznań 1981, s. 51-76.   J. Matysiak, List Jana Jachowskiego (1891-1977), księgarza i wydawcy „Przeglądu Wielkopolskiego” do przyjaciela, doktora Leona Wasilewskiego w Gdańsku, „Przegląd Wielkopolski” 2001, nr 3-4 (53-54), s. 69-72. 1 2

3


ARTYKUŁY Józef Dobosz

Chrzest Mieszka I w średniowiecznej tradycji kronikarskiej1 Geneza państwa polskiego, pierwsze dziesięciolecia jego działalności, rządząca dynastia oraz prowadzona przez nią polityka od narodzin historiografii naukowej w XIX stuleciu nieodmiennie wzbudzają zainteresowanie historyków. Początkowo dyskurs koncentrował się wokół narodzin państwa i dynastii, z czasem przesunął się ku kwestiom społeczno-ekonomicznym, a od XX wieku włączyli się doń w sposób aktywny archeolodzy. Pośród zagadnień związanych z narodzinami piastowskiego władztwa i jego wejściem do dziejów pisanych nieostatnie miejsce zajmują kwestie odnoszące się do wydarzeń z lat 60. X wieku, których kulminacją był chrzest pierwszego historycznego władcy piastowskiego – Mieszka I. Za-

gadnienie to jest od wielu dziesiątków lat wyzwaniem dla historyków przynajmniej z kilku powodów. Po pierwsze wynika to z kruchej podstawy źródłowej – faktu chrztu polańskiego władcy właściwie nie zauważyły przekazy z epoki, w której żył. Jedynie merseburski biskup Thietmar, autor znanej kroniki, piszący u progu XI stulecia podał nam garść informacji na ten temat. Na następne wzmianki źródłowe trzeba było czekać około sto lat. Nieco inaczej wydarzenia związane z chrztem Mieszka opisał Anonim tzw. Gall w pierwszych dziesięcioleciach XII wieku, a częściowo jego tropem podążali kolejni polscy dziejopisowie. Po drugie informacje zawarte w przekazach kronikarskich i rocznikarskich czasami znacząco się między sobą różnią (np. rozłożeniem akcentów i kolejnością zdarzeń zapisy kronikarskie, a przekazy rocznikarskie – najczęściej zresztą późne, bo w większości z XIII-XV wieku – niekiedy zadziwiającymi różnicami w datach). Po trzecie zaś zintensyfikowane, zwłaszcza po drugiej wojnie światowej, badania archeologiczne wciąż dostarczają nowych i interesujących materiałów do wczesnych dziejów dynastii i państwa piastowskiego (w tym najstarszego polskiego Kościoła), które zmuszają do stawiania niektórych pytań na nowo, a czasem nawet do reinterpretacji, wydawałoby się, pewnej już i dobrze ugruntowanej wiedzy.

Drzwi katedry w Gnieźnie, kwatera 11. Fot. Piotr Namiota

Niniejszy tekst jest poszerzoną o przypisy wersją wystąpienia na uroczystej sesji Rady Powiatu Kolskiego z okazji 1050-lecia chrztu Polski z kwietnia 2016 roku. 1

4


Przegląd Wielkopolski ● 2016 ● 3(113)

Mieszkowy chrzest niemal nie został zauważony przez piszących świadków epoki i gdyby nie merseburski biskup Thietmar i jego kronikarskie dzieło, znalibyśmy to ważne wydarzenie z perspektywy znacznie późniejszych przekazów. Odnajdujemy w tym pomniku dziejopisarskim kilka ustępów poświęconych panowaniu Mieszka I2, a jeden pośród nich, zresztą wtrącony przy opisie wydarzeń z pierwszych lat XI wieku jako retrospektywne uzupełnienie, odnosi się do lat ok. 965-992 i ukazuje skrótowo dzieje tego księcia3. Tutaj też dziejopis poświęca niewielki passus przyjęciu chrztu przez polańskiego władcę za sprawą żony, pójściu w jego ślady wszystkich poddanych, narodzinom następcy oraz pojawieniu się pierwszego biskupa. Najpierw więc do Mieszka przybywa Dobrawa i dochodzi do ich małżeństwa, następnie ma miejsce chrzest Piastowica, potem zaś przychodzi na świat ich syn – Bolesław Chrobry4. Tym tropem podążyli właściwie wszyscy kronikarze polscy opisujący wydarzenia z lat 966-968, aż do Jana Długosza, który dał własną, pełniejszą wizję dziejów państwa piastowskiego w początkowym okresie jego istnienia. Anonim tzw. Gall5 więc powtórzył w zasadzie to, co wiedział już Thietmar, ale u niego kolejność zdarzeń wyglądała następująco: najpierw Mieszko wyraził zgodę na zmia-

nę religii, następnie Dobrawa przybyła do kraju Polan, potem nastąpił chrzest, po nim małżeństwo i wreszcie przyjście na świat Bolesława Chrobrego. Biskup merseburski nie był zdziwiony małżeństwem chrześcijanki i poganina, a piszący sto lat później Anonim tzw. Gall już tego nie mógł zaakceptować i opisał rzecz zgodnie z duchem swych czasów. Nasz pierwszy kronikarz dodał też jeszcze jeden wątek, nieznany poprzednikowi – mianowicie napisał, że Mieszko do siódmego roku życia był ślepy i w dniu postrzyżyn w cudowny sposób odzyskał wzrok. Miał to być znak nawrócenia się w przyszłości polańskiego władcy i jego ludu6. Nie wspo-

Podziemia katedry w Gnieźnie. Fot. Piotr Namiota

Zob. Thietmar, Kronika, wyd., oprac. i tłum. M.Z. Jedlicki, Poznań 1953, ks. II, s. 58-59 (o podporządkowaniu Mieszka przez margrabiego Gerona), s. 88-93 (o bitwie pod Cedynią w 972 roku i zjeździe w Kwedlinburgu w 973 roku); ks. IV, s. 148-149 (o obecności Mieszka w 984 roku w Kwedlinburgu), s. 155-163 (wydarzenia od podarowania Ottonowi III wielbłąda w 985 roku do zajęcia Śląska przez Mieszka w 990 roku), s. 218-226 (wydarzenia związane z chrztem oraz stosunki rodzinne pierwszego historycznego Piasta). 3   Opisując wydarzenia z początku XI wieku, kronikarz podkreśla: „Ponieważ nie mogę przedstawić kolejno tego wszystkiego, co podług planu dzieła powinno być napisane, nie wstydzę się powrócić do niektórych spraw poniżej. […] Dlatego przedstawię resztę czynów znakomitego księcia Polan Mieszka, o którym pisałem szeroko w poprzednich księgach” – Thietmar, Kronika, op. cit., ks. IV, rozdz. 55, s. 218-219. 4   Ibidem, ks. IV, rozdz. 55-56, s. 218-223. 5   Warto zwrócić uwagę na odżywającą w ostatnich latach dyskusję nad pochodzeniem naszego pierwszego kronikarza i samym jego dziełem. Obecnie tropy prowadzą do Italii jako miejsca pochodzenia Anonima tzw. Galla, czasem wskazuje się też na Bamberg, w odróżnieniu od dawniejszego poszukiwania jego ojczyzny w świecie romańskim bądź na Węgrzech – starszą literaturę zestawia J. Dąbrowski, Dawne dziejopisarstwo polskie (do roku 1480), Wrocław 1964, s. 26-42, współcześnie w dyskusji uczestniczą m.in. Tomasz Jasiński, Jarosław Wenta, Edward Skibiński. Edycja i tłumaczenie: Anonim tzw. Gall, Kronika czyli dzieje książąt i władców polskich, wyd. K. Maleczyński, Kraków 1952, „Monumenta Poloniae Historica. Series Nova” t. 2; Anonim tzw. Gall, Kronika polska, tłum. R. Grodecki, oprac. M. Plezia, Wrocław 1989 (lub inne wyd.). 6   Anonim tzw. Gall, Kronika polska, op. cit., ks. I, rozdz. 5-6, s. 18-19 (tu o przybyciu Dobrawy, chrzcie i małżeństwie oraz jego owocu, czyli Bolesławie) oraz ks. I, rozdz. 4, s. 16-18 (o ślepocie małego Mieszka, cudownym odzyskaniu wzroku oraz przepowiedni chrystianizacji kraju Polan). 2

5


Chrzest Mieszka I w średniowiecznej tradycji kronikarskiej

mniał natomiast o pierwszym biskupie polskim – Jordanie. Współczesny Gallowi czeski kronikarz Kosmas z Pragi na fakt chrztu Mieszka nie zwrócił uwagi, podkreślił jedynie pod 977 rokiem śmierć Dobrawy oraz jej związek z Mieszkiem, dorzucając kilka niepochlebnych zdań o swej rodaczce7.

Katedra w Poznaniu. Fot. Piotr Namiota

Kolejni dziejopisowie porządku rzeczy ustalonego przez Anonima zwanego Gallem właściwie nie zaburzyli ani nowymi szczegółami, ani sposobem wykładu. Mistrz Wincenty, szerzej znany jako Kadłubek8, powtórzył Gallową wizję przyjęcia chrztu przez Mieszka bez zastrzeżeń, podlewając ją dość obficie sosem metafor. Odnajdziemy w tej erudycyjnej kronice, mieszczącej się w nurcie uczoności renesansu XII wieku, opowieść o ślepocie małego Mieszka (nieco skróconą w stosunku do przekazu Galla) i cudownym odzyskaniu przezeń

wzroku. Dalej dowiadujemy się o jego „zaślepieniu”, czego wyrazem miało być posiadanie siedmiu żon, a raczej nałożnic, które oddalił, wiążąc się z Dobrawą. Ów związek właśnie doprowadził do „łaski chrztu”, a w ślad za nim do przyjęcia chrześcijaństwa przez jego poddanych9. Piszący z perspektywy schyłkowego rozbicia dzielnicowego kronikarz wielkopolski starał się trzymać linii wytyczonej przez mistrza Wincentego, ale swój wywód o chrzcie Mieszka opatrzył datami. W świetle tego przekazu kwestia ta wyglądała następująco: Ten Mieszko w siódmym roku życia swego zrządzeniem boskim otrzymał światło oczu. I wreszcie roku Pańskiego 931 pojął za żonę Dobrochnę, siostrę św. Wacława. W roku następnym za namową żony i pod tchnieniem łaski boskiej przyjął chrzest z całym ludem lechickim, czyli polskim. Z tej żony w roku 937 zrodził syna, któremu na chrzcie świętym kazał nadać imię Bolesław, w roku zaś Pańskim 938 ustanowił Jordana biskupem Polski10.

Daty roczne to dowolna kombinacja kronikarza lub też jakieś trudne do określenia błędy kopisty. Wydarzenia związane z chrztem Mieszka i jego okolicznościami skrótowo opisują też dwie kroniki proweniencji śląskiej – Kronika polska (polsko-śląska) oraz Kronika książąt polskich. Pierwsza z nich opisuje odsunięcie przez księcia siedmiu żon (tutaj septem pelices – a więc siedem nałożnic czy też konkubin) i małżeństwo z Dobrawą, następnie chrzest w roku 966; zwraca również uwagę na znaną nam już opowieść o cudownym odzyskaniu wzroku przez Mieszka11.

Kosmas, Kronika Czechów, tłum. i oprac. M. Wojciechowska, Warszawa 1968, ks. 1, rozdz. 27.   O kronikarzu i jego dziele zob. J. Dąbrowski, Dawne dziejopisarstwo polskie, op. cit., s. 70-83, który zestawia starszą literaturę; ostatnio B. Kürbis, Wstęp [w:] Mistrz Wincenty (tzw. Kadłubek), Kronika polska, tłum. i oprac. B. Kürbis, Wrocław 1992. 9   Mistrza Wincentego zwanego Kadłubkiem Kronika polska, wyd. i oprac. M. Plezia, Kraków 1994, „Monumenta Poloniae Historica Series Nova” t. 11, ks. II, rozdz. 8-9, s. 36-38; Mistrz Wincenty (tzw. Kadłubek), Kronika polska, op. cit., ks. II, rozdz. 8-9, s. 49-50. 10   Kronika wielkopolska, wyd. B. Kürbis, Warszawa 1970, „Monumenta Poloniae Historica Series Nova” t. 8, rozdz. 10, s. 16 (tłumaczenie: Kronika wielkopolska, tłum. K. Abgarowicz, oprac. B. Kürbis, Kraków 2010, rozdz. 10, s. 55-56). O dziele, które za wydawczynią uznaję za twór pochodzący ze schyłku XIII wieku, zob. ostatnio E. Skibiński, Problem pochodzenia „Kroniki wielkopolskiej” [w:] Wielkopolska – Polska – Czechy. Studia z dziejów średniowiecza ofiarowane Profesorowi Bronisławowi Nowackiemu, red. Z. Górczak, J. Jaskulski, Poznań 2009, s. 189-198 oraz A. Krawiec, Kilka uwag na temat genezy „Kroniki wielkopolskiej” [w:] ibidem, s. 199-215. 11   Kronika polska, wyd. L. Ćwikliński [w:] Monumenta Poloniae historica, t. 3, Lwów 1878, s. 616. O tym zabytku średniowiecznego piśmiennictwa zob. Z. Wielgosz, Kronika polska w twórczości 7

8

6


Przegląd Wielkopolski ● 2016 ● 3(113)

Druga natomiast rozpoczyna opowieść od kwestii ślepoty małego księcia i jej symboliki, by przejść do odtrąconych siedmiu żon i zakończyć małżeństwem Mieszka z Dobrawą i przyjęciem chrztu (oba wydarzenia opatrzone są wspólną datą – 966)12. Oba przekazy są zbieżne z wcześniejszymi dziełami naszej historiografii, zwłaszcza z Anonimem tzw. Gallem oraz mistrzem Wincentym i w zasadzie niewiele wnoszą do naszej wiedzy o wydarzeniach z około roku 966. W odróżnieniu od swych starszych wzorców podają jednak roczną datę chrztu. Natomiast Dzierzwa w krótkiej zapisce podaje informację o odsunięciu przez Mieszka owych siedmiu żon (nałożnic), jego małżeństwie z córką czeskiego księcia Dąbrówką oraz nawróceniu się, nadmieniając, iż wie o tym z jakichś bliżej nieokreślonych roczników polskich13. Jan Długosz, który podał rozbudowaną narracyjnie, choć mocno anachroniczną wizję wydarzeń z lat 965-966, dokonał w zasadzie syntezy wszystkich dotychczasowych przekazów, doprawiając je więcej niż szczyptą własnych domysłów. Pod rokiem 965 opisał okoliczności małżeństwa polskiego księcia z Dobrawą oraz przyjęcie przezeń chrztu, zaś pod rokiem 966 ukształtowanie jednym aktem całego polskiego Kościoła. W świetle tego przekazu rysuje się nam następujący przebieg wydarzeń: Mieszko usunął siedem nałożnic; następnie wysłał poselstwo do czeskiego księcia Bolesława w sprawie małżeństwa z jego cór-

ką Dobrawą; Przemyślida dał odpowiedź, iż Mieszko musi przyjąć wiarę chrześcijańską, by pozyskać rękę jego córki, a w podobnym tonie odpowiedziała sama Dobrawa; książę Polan zwołał naradę w kwestii przyjęcia chrztu i pod wpływem Opatrzności Bożej podjęto decyzję o przyjęciu nowej religii; po tych wydarzeniach wysłano kolejne poselstwo do Czech, w wyniku którego uzyskano zgodę na małżeństwo; dalej nastąpiło uroczyste przybycie Dobrawy do Gniezna i po chrzcie księcia zawarto związek małżeński między Dobrawą i Mieszkiem. Tutaj właśnie mamy informację, że książę piastowski „przyjął w Gnieźnie chrzest święty”14, którego konsekwencją było zbudowanie w 966 roku, według relacji Długosza, całego polskiego Kościoła. Na jego struktury miały się składać dwie metropolie (gnieźnieńska i krakowska) oraz dalszych siedem diecezji (poznańska, włocławska, płocka, wrocławska, kamieńska, lubuska oraz chełmińska) – tempo zmian było więc w świetle informacji kronikarza ogromne, wiemy jednak, że Długoszowa relacja trąci prezentyzmem15. Przekazy kronikarskie o element datacji uzupełniają zapiski rocznikarskie, ale roczniki polskie, wokół których dyskusja nie zamiera od dwóch stuleci, podobnie jak kroniki, to nie bezpośredni świadkowie wydarzeń z lat 60. X stulecia. W znanych nam dzisiaj postaciach pochodzą z wieków XII-XV, choć być może niektóre z nich oparte są na starszych podstawach16. W sumie zawierają one sporo wzmia-

dziejopisarskiej klasztoru lubiąskiego [w:] Scriptura custos memoriae. Prace historyczne [księga pamiątkowa Profesor Brygidy Kürbis], pod red. D. Zydorek, Poznań 2001, s. 233-252. 12   Kronika książąt polskich, wyd. Z Węclewski [w:] Monumenta Poloniae historica, t. 3, op. cit., s. 437-438. O źródle tym więcej zob. J. Dąbrowski, Dawne dziejopisarstwo polskie, op. cit., s. 165-168. 13   Zob. Kronika Mierzwy, wyd. A. Bielowski [w:] Monumenta Poloniae historica, t. 2, Lwów 1872, s. 188. Na temat tego XIV-wiecznego dzieła zob. J. Dąbrowski, Dawne dziejopisarstwo polskie, op. cit., s. 120-122 oraz pełniej J. Banaszkiewicz, Kronika Dzierzwy. XIV-wieczne kompendium historii ojczystej, Wrocław 1979, a także E. Skibiński, Dzierzwa i kronikarz wielkopolski. Powrót problemu [w:] Scriptura custos memoriae, op. cit., s. 225-232. 14   Wydarzenia te opisuje Jan Długosz pod rokiem 965 – Roczniki czyli kroniki sławnego Królestwa Polskiego, ks. 2, Kraków 2009, s. 241-243 – zob. o tym J. Dobosz, Początki państwa i Kościoła polskiego w przekazie Roczników Jana Długosza, „Zeszyty Długoszowskie” 2010, nr 9, s. 85-94; idem, Jan Długosz o początkach państwa i Kościoła polskiego [w:] Powtórka przed… VI spotkania z historią dla uczniów szkół ponadgimnazjalnych, red. J. Dobosz, D. Konieczka-Śliwińska, Poznań 2012, s. 99-109. 15   J. Długosz, Roczniki, ks. 2, op. cit., s. 244-247, por. J. Dobosz, jak w przyp. 8. 16   Nie przytaczamy tutaj pełniejszych informacji o stanie badań nad polską annalistyką, gdyż wymagałoby to dużego artykułu przeglądowego, tymczasem zob. J. Dąbrowski, Dawne dziejopisarstwo polskie, 7


Chrzest Mieszka I w średniowiecznej tradycji kronikarskiej

nek o wydarzeniach z lat 965-968, ale są to wzmianki krótkie, ukazujące przybycie Dobrawy, chrzest Mieszka i narodziny ich syna Bolesława (późniejszego Chrobrego). W rocznikach pochodzenia wielkopolskiego odnajdujemy też zapiski o przybyciu biskupa Jordana (pod rokiem 968), natomiast późniejsze roczniki rodem z Małopolski akcentują ordynację na biskupstwo krakowskie Prohora (pod rokiem 968, 969 lub 970)17. Niektóre, jak Rocznik Sędziwoja z Czechla18 (autor był mniej więcej rówieśnikiem Jana Długosza), podały o chrzcie nieco bardziej rozbudowane informacje. Sędziwój tak pisał o interesujących nas wydarzeniach: Anno domini nongentisimo 65 Dobrochna Wrathislai ducis Bohemie filia et soror sancti Wenczeslai desponsatur Meskoni filio ducis Zemomysl, qui Mesca cecus natus fuit et Prage baptisatus divino miraculo lumen recepit19.

Zapiska jest krótka, choć interesująca o tyle, iż podaje Pragę jako miejsce chrztu Mieszka. Jej autor dokonał zabiegu streszczenia wydarzeń w następujący sposób: w 965 roku Dobrawa poślubiła Mieszka, który ochrzcił się w Pradze; prawidłowo, zgodnie z przekazem Anonima tzw. Galla, określił Mieszka jako syna Siemomysła, który urodził się ślepy, ale zmienił imię jego wybranki na Dobrochna oraz pomylił wyraźnie imię jej ojca (w rzeczywistości nie Wratysław, a Bolesław I Srogi). Następstwo w czasie jest więc takie jak u Thietmara – najpierw małżeństwo, potem chrzest księcia Mieszka. Skąd zaczerpnął rocznikarz informację o chrzcie w Pradze, trudno rozstrzygnąć, być może wzorcem były tutaj

wydarzenia z roku 1386 i przybycie poganina Jagiełły po chrzest na dwór swej przyszłej małżonki. Na podstawie połączenia przekazów kronikarskich i rocznikarskich historycy zbudowali model przebiegu wydarzeń związanych z chrztem Mieszka, ustalając ich kulminację na rok 96620. Chrzest Mieszka był w istocie aktem (chrzest jednostki), kamykiem, który uruchomił lawinę (chrystianizacja), ale najczęściej przyjmuje się, że akt chrztu władcy tak czy inaczej pociągał za sobą chrystianizację (przynajmniej formalną) jego ludu21. Był to więc swoisty akt założycielski nowej religii i jednocześnie symbol chrystianizacji Polski. Chrzest i proces chrystianizacji, który został dzięki niemu uruchomiony, to nie tylko zmiana religii, ale i głęboka, choć stopniowa czy też etapowa przebudowa cywilizacyjna. Najkrócej, acz nieco górnolotnie można powiedzieć, że dzięki wydarzeniom z początków drugiej połowy X wieku jesteśmy tym, kim jesteśmy i jesteśmy tu, gdzie jesteśmy. Jako potomkowie barbarzyńców przez wejście do Christianitas staliśmy się elementem cywilizacji Zachodu, z czasem czerpiąc z dorobku antyku – te trzy składniki stanowią dzisiaj o naszej tożsamości. Wydarzenia z lat 60. X stulecia są od wielu dziesiątków lat wyzwaniem dla historyków przynajmniej z kilku powodów, co już podkreśliłem na wstępie. Po pierwsze wynika to z kruchej podstawy źródłowej – faktu chrztu polańskiego władcy właściwie nie zauważyły, jak mogliśmy się przekonać wyżej, przekazy z epoki, w której żył. Po drugie informacje zawarte w przekazach kronikarskich i rocznikarskich

op. cit., s. 44-69, który zbiera starsze dociekania, nowszą literaturę zob. J. Dobosz, Monarcha i możni wobec Kościoła w Polsce do początku XIII wieku, Poznań 2002, s. 25-26, przyp. 44 oraz W. Drelicharz, Annalistyka małopolska XIII-XV wieku. Kierunki rozwoju wielkich roczników kompilowanych, Kraków 2003. 17   Więcej o zapiskach rocznikarskich na temat wydarzeń z lat 965-968 zob. J. Dobosz, Monarcha i możni…, op. cit., s. 25-32. 18   Sędziwój żył w latach 1410-1476 – zob. W. Drelicharz, Sędziwój z Czechla [w:] Polski słownik biograficzny, t. 36/1, z. 150, Kraków 1996, s. 394-399, o jego dziele ostatnio ibidem, Źródła i autor Rocznika Sędziwoja, „Studia Historyczne” 1993, z, 1, s. 141-147. 19   Rocznik Sędziwoja, wyd. A. Bielowski [w:] Monumenta Poloniae historica, t. 2, op. cit., s. 872. 20   Badania te swego czasu podsumowała B. Kürbis, Refleksje kronikarzy nad chrystianizacją Polski, „Nasza Przeszłość” 1988, t. 69, s. 97-114, por. J. Dobosz, Monarcha i możni…, op. cit., s. 24-40. 21   O kwestiach terminologicznych wokół chrztu i chrystianizacji zob. ostatnio R. Michałowski, Chrystianizacja Saksonii [w:] Chrystianizacja „Młodszej Europy”, red. J. Dobosz, J. Strzelczyk, M. Matla, Poznań 2016, s. 19-20. 8


Przegląd Wielkopolski ● 2016 ● 3(113)

czasami znacząco się między sobą różnią – zapisy kronikarskie rozłożeniem akcentów i kolejnością zdarzeń, a przekazy rocznikarskie, najczęściej zresztą późne, bo w większości z XIII-XV wieku, niekiedy zadziwiającymi rozbieżnościami w datach. Po trzecie zaś na wielką skalę prowadzone po drugiej wojnie światowej, szczególnie w ramach badań milenijnych, i trwające do dzisiaj badania archeologiczne wciąż dostarczają nowych i interesujących materiałów do wczesnych dziejów dynastii i państwa piastowskiego (w tym

najstarszego polskiego Kościoła)22 i zmuszają historyków do stawiania niektórych pytań na nowo, a czasem nawet do reinterpretacji pewnej, wydawałoby się, i dobrze już ugruntowanej wiedzy. Tym kwestiom warto chyba poświęcić osobno nieco czasu i miejsca, aby zapoznać się ze sposobami interpretacji przekazów źródłowych oraz podjąć próbę podsumowania efektów naukowych, popularyzacyjnych i edukacyjnych rozmaitych działań realizowanych w ramach obchodów 1050-lecia chrztu Mieszka I23.

Groby w podziemiach katedry w Poznaniu.Fot. Piotr Namiota 22   Zob. Z. Kurnatowska, Początki Polski, Poznań 2002, „Mała Biblioteka PTPN” t. 9; A. Buko, Archeologia Polski wczesnośredniowiecznej, wyd. 3, Warszawa 2011; P. Urbańczyk, Trudne początki Polski, Wrocław 2008; M. Kara, Najstarsze państwo Piastów – rezultat przełomu czy kontynuacji? Studium archeologiczne, Poznań 2009; idem, Wczesnośredniowieczne grodziska Wielkopolski w nowszych studiach archeologii (wybrane zagadnienia) [w:] Wielkopolska w dziejach. Archeologia o regionie, red. H. Machajewski, Poznań 2008, 137-152; idem, Stan badań dendrochronologicznych wczesnośredniowiecznych grodzisk z terenu Wielkopolski [w:] Osadnictwo i architektura ziem polskich w dobie Zjazdu Gnieźnieńskiego, pod red. A. Buko, Z. Świechowskiego, Warszawa 2000, s. 55-68; idem, Archeologia o początkach państwa Piastów (wybrane zagadnienia) [w:] Kolory i struktury średniowiecza, pod red. W. Fałkowskiego, Warszawa 2004, s. 253-317; Civitates Principales. Wybrane ośrodki władzy w Polsce wczesnośredniowiecznej, red. T. Janiak, D. Stryniak, Gniezno 1998; Gniezno w świetle ostatnich badań archeologicznych. Nowe fakty, nowe interpretacje, pod red. Z. Kurnatowskiej, Poznań 2001; A.M. Wyrwa, Gdecz – Giecz. Scire est reminisci. Krótka historia wydobywania z zapomnienia rezydencji piastowskiej, Dziekanowice–Lednogóra 2014; Tu się Polska zaczęła…, wydawnictwo pokonferencyjne pod red. H. Kóčka-Krenz, Poznań 2007, szczególnie s. 7-44 (gdzie starsza literatura); H. Kóčka-Krenz, Poznań in the 10th Century, Poznań 2011. 23   Spośród ważniejszych publikacji o charakterze naukowym lub popularnonaukowym, które ukazały się w 2016 roku, trzeba dzisiaj wskazać na: Chrystianizacja „Młodszej Europy”, red. J. Dobosz, J. Strzelczyk, M. Matla, Poznań 2016, (zob. wcześniejszy tom – Chrystianizacja Europy. Kościół na przełomie I i II tysiąclecia, red. J. Dobosz, J. Strzelczyk, Poznań 2014); 966 Poznańskie dziedzictwo, red. P. Matusik, „Kronika Miasta Poznania” 2016, nr 1 (tom monograficzny); P. Urbańczyk, Co się stało w 966 roku?, Poznań 2016 (początki państwa i chrześcijaństwa w Polsce w popularnym ujęciu archeologa) – pomijam tu wiele drobniejszych, choć często istotnych wypowiedzi, których nie brakowało w ostatnich miesiącach. Warto też przypomnieć o dwóch katalogach z wystaw, które można zobaczyć w wielkopolskich muzeach – Archeologiczne tajemnice palatium i katedry poznańskiego Ostrowa, red. M. Przybył, Poznań 2016 (wystawa w Muzeum Archeologicznym w Poznaniu) oraz Chrzest – św. Wojciech – Polska. Dziedzictwo średniowiecznego Gniezna. Katalog wystawy, Gniezno 2016 (wystawa w Muzeum Początków Państwa Polskiego w Gnieźnie).

9


Postać księżniczki Dobrawy w świetle źródeł historycznych pisanych

Edward Skibiński

Postać księżniczki Dobrawy w świetle źródeł historycznych pisanych Źródłem historycznym nazywamy materiał, z którego historycy czerpią poznanie o minionych zdarzeniach. To najprawdopodobniej jedna z najstarszych definicji źródła historycznego, bardzo przy tym upraszczająca jego zakres. W końcu XIX wieku teoretycy historii zaczęli rozwijać i uszczegóławiać definicję źródeł historycznych, zdając sobie sprawę, że nie jest łatwo wypracować takie ujęcie tego terminu, które zawierałoby w sobie całą jego komplikację. Zwracano uwagę, że źródła historyczne odnoszą się do świata człowieka, bo to właśnie dzieje człowieka są przedmiotem historii. Stanowią zatem nieskończony zbiór rzeczy, traktowanych jako pozostałości po działalności człowieka. W polskiej koncepcji źródła dopiero w połowie XX wieku Gerard Labuda wprowadził tu zawężenie, którego z dzisiejszego punktu widzenia nie da się już wybronić. Uznał mianowicie, że źródło historyczne jest wytworem pracy człowieka1, choć wiemy, że do rekonstrukcji dziejów przydatne bywa i zbadanie kodu genetycznego. Potwierdzają to prace Andrew Colina Renfrew, brytyjskiego archeologa i twórcy archeogenetyki, ostatnio stosowanej również w badaniach nad dynastią Piastów. W drugiej połowie XX wieku teoretycy historii zaczęli przyglądać się używanym w definicjach źródła metaforom, które przyrównywały je do śladów przeszłości czy też przydawały im zdolności np. odbijania przeszłości. Również czerpanie ze źródła informacji lub wspomnianego poznania zostało poddane krytyce.

Jednak samo słowo „źródło” jest przecież metaforą. Zatem może nie o dobór metafor tu chodzi, tylko o to, jaką funkcję pełnią one w języku. Zwrócił na to uwagę anglojęzyczny filozof Max Black. Stwierdził, że metaforyczne wyrażenie często bywa używane z powodu braku w języku jego literalnego ekwiwalentu2. Metafora wypełniająca lukę w słowniku jest dla M. Blacka odmianą katachrezy, którą cechuje jego zdaniem „użycie słowa w nowym znaczeniu w celu zlikwidowania dziury w słowniku; katachreza jest nałożeniem nowych znaczeń na stare słowa”3. Jednak sens metaforyczny może okazać się na tyle wystarczający dla danego słowa i na tyle użyteczny, że przyjmie z czasem znaczenie literalne. Spowoduje to zatem zatarcie się przenośnego znaczenia słowa. Black odwołał się do przykładu koloru pomarańczowego, który występuje obecnie również w niemetaforycznej postaci, w oderwaniu od katachrezy, którą zastosowano początkowo do barwy4. Z kolei George Lakoff i Mark Johnson na podstawie badań językowych stwierdzili, że „większa część naszego codziennego systemu pojęciowego ma naturę metafor”5. Wróćmy więc do pierwotnego znaczenia pojęcia źródła historycznego. Metafora ta zapewne miała się odwoływać do początku, tak jak rzeka swój początek bierze u źródła. Określenie to najprawdopodobniej na przełomie XVIII i XIX wieku wyparło funkcjonujące dotąd choćby w kręgu niemieckich teoretyków historii pojęcie Grundsatz – podstawa6. Widocznie mit początku stał się poręczniejszy

1   Ostatnie wydanie G. Labuda, Próba nowej systematyki i nowej interpretacji źródeł historycznych z posłowiem, Poznań 2010, s. 44. 2   M. Black, Metafora, przeł. J. Japola, „Pamiętnik Literacki” 1971, z. 3, s. 217-234, tu s. 223. 3   Ibidem. 4   Ibidem. 5   G. Lakoff, M. Johnson, Metafory w naszym życiu, przeł. T.P. Krzeszowski, Warszawa 2010, s. 30. 6   Zob. A. Kuligowska, Auffassung w koncepcji historii Ernsta Bernheima, Poznań 2013, s. 17.

10


Przegląd Wielkopolski ● 2016 ● 3(113)

w języku teorii i lepiej opisywał materiał, na którym historycy opierali rekonstrukcje przeszłości. Pojęcie źródła rozprzestrzeniło się i wpisało na stałe w refleksję historyczną. Polskie ‘źródło’ to angielskie source, francuskie source, niemieckie Quelle, rosyjskie источник i tak dalej. Tylko w przytoczonych przykładach, a moglibyśmy podać ich znacznie więcej, oznacza zarówno wypływ wody na powierzchnię, jak i podstawę warsztatu pracy historyka. Możemy więc uznać za Blackiem, że źródło w warsztacie historyka, ale i innym codziennym użyciu (np. w zwrotach: źródło informacji, źródło cytatu, źródło prawa) stało się martwą metaforą. Metaforyczny sens tego słowa nabrał więc znaczenia literalnego. Choć podstawowa cecha źródeł historycznych, jaką jest ich użyteczność w rekonstrukcji dziejów, zdawała się być niepodważalna, i ona jest dziś poddawana krytyce. Teoretycy pytają, czy faktycznie źródło nie jest tylko zasłoną dla historyka, jego alibi mającym wyłącznie potwierdzać przyjętą przez niego wizję przeszłości7. Skoro te same źródła prowadzić mogą do różnych wyników na temat dziejów, to czy sama historia, podobnie jak literatura, nie wymaga jedynie odpowiedniego retorycznego ułożenia treści?8 Sprawa rekonstrukcji historycznej nie przedstawia się jednak tak prosto. Praca ta nie polega przecież na wyciąganiu wprost informacji ze źródła, a następnie zestawianiu ich w porządku chronologiczno-rzeczowym i przedstawieniu w narracji, która ma przekonać, że tak właśnie było. Każda informacja wyciągnięta ze źródła musi zostać poddana krytyce historycznej, a na jej etapie analizie autentyczności i wiarygodności, by wreszcie zostać zinterpretowaną w kontekście historycznym, w jakim występuje. Jedną z fundamentalnych uwag poczynionych już przez historyków XIX wieku jest stwierdzenie, że źródło historyczne nie jest dla historyka samo

w sobie celem jego badania, a jedynie środkiem do tego celu. Wynika stąd nieodzowna potrzeba interpretacji źródła historycznego, stanowiąca podstawę metody historycznej. Historia intelektualnego wysiłku związanego z próbą zdefiniowania źródła historycznego trwa do dziś i zapewne trwać będzie tak długo, jak długo zajmować się będziemy historią jako nauką. Dodatkową komplikacją przyczyniającą się do powracania do definicji źródła historycznego i jej rewizji jest fakt, że w zbiorze rzeczy, które mogą się nim stać, cały czas zwiększa się liczba elementów. Jednak nie każda rzecz jest od razu źródłem historycznym. Jako taka stanie się nim dopiero w momencie, gdy historyk uzna ją za materiał nadający się do rekonstrukcji interesujących go zdarzeń. Jednym z wyznaczników jest bliskoczesność źródła wobec badanych wydarzeń. Czy zatem Kronika Galla może być źródłem do chrztu Mieszka I, skoro kronikarz pisał ją w czasach oddalonych o około 150 lat od tego wydarzenia? Z pewnością możemy na przykładzie jego dzieła prześledzić tradycję dotyczącą chrztu księcia Polan i stąd ważne jest jego uwzględnienie w badaniach nad tym tematem. Jednak jako źródło do dziejów samego chrztu traktowane być nie może. Poszerzający się zakres terminu „źródło historyczne” konstytuuje coraz mocniej zaznaczający się udział w badaniu historycznym nauk wspomagających historię. Odróżniam w ten sposób tzw. nauki pomocnicze historii, które jak klasycznie się określa, nie posiadają własnego odrębnego warsztatu badawczego (np. genealogia, sfragistyka, numizmatyka). Nie przeszkadza to jednak, by przedstawiciele owych nauk pomocniczych nie zgłaszali chęci ich emancypacji, co objawia się choćby w określaniu ich jako osobne dyscypliny badawcze. Po kilku uwagach wstępnych dotyczących źródła historycznego przejdźmy do tytułowe-

7   Zob. W. Wrzosek, Źródło historyczne jako alibi realistyczne historyka [w:] Historyk wobec źródeł. Historiografia klasyczna i nowe propozycje metodologiczne, praca zbiorowa pod red. J. Kolbuszewskiej i R. Stobieckiego, Łódź 2010, s. 23-38, tu s. 37-38. 8   O tej formie retorycznej historiografii zob. podstawowe prace Haydena White’a, w tym jego klasyczne dzieło Metahistory. The Historical Imagination in Nineteenth-Century Europe, Baltimore–London 1973. Pamiętać jednak należy, że H. White nie twierdzi, że forma retoryczna wyczerpuje treść dzieła historycznego, zob. np. ibidem, s. IX.

11


Postać księżniczki Dobrawy w świetle źródeł historycznych pisanych

go zagadnienia – wizerunku Dobrawy w pozostawionych o niej najstarszych przekazach. Do naszych czasów zachowały się trzy relacje, w różnych środowiskach, pod rządami różnych dynastii. Ich autorami są Thietmar, Kosmas i Gall Anonim, piszący na różnych dworach królewskich i reprezentujący tym samym różną optykę. Każdy z nich mówi o niej jednak wyłącznie w kontekście chrztu Mieszka I i co za tym idzie – jego małżeństwa z księżną z Czech. Analizując te źródła, prześledzimy ich wiarygodność oraz zinterpretujemy zawarte w nich informacje dotyczące Dobrawy. Thietmar był biskupem z Merseburga i kronikarzem najbliższym – spośród trzech wymienionych – czasom, gdy Mieszko I przyjmował chrzest. Do tego jako duchowny mógł posiadać wiedzę na temat chrystianizacji pogańskiego sąsiada, na przykład w przedmiocie erygowanego tam biskupstwa. Na temat Dobrawy pisze, że była ona pochodzącą z Czech szlachetną siostrą Bolesława Starszego, którą pojął za żonę książę Polan Mieszko i „która okazała się w rzeczywistości taką, jak brzmiało jej imię. Nazywała się bowiem po słowiańsku Dobrawa, co w języku niemieckim wykłada się: dobra”9. Thietmar już na wstępie chwali więc księżnę i jednoznacznie klasyfikuje – mówi o niej bowiem „wyznawczyni Chrystusa”10. To określenie stawia ją w opozycji do jej „małżonka pogrążonego w wielorakich błędach pogaństwa”. Przed Dobrawą stanęło odpowiedzialne zadanie nawrócenia Mieszka, dlatego jak relacjonuje Thietmar, „zastanawiała się usilnie nad tym, w jaki sposób mogłaby go pozyskać dla swojej wiary”. Księżna znalazła rozwiązanie sytuacji: Umyślnie postępowała ona przez jakiś czas zdrożnie, aby później móc długo działać dobrze. Kiedy mianowicie po zawarciu wspomnianego małżeństwa nadszedł okres wielkiego postu i Dobrawa starała się złożyć Bogu dobrowolną ofiarę przez wstrzymywanie się od jedzenia mięsa i umartwianie swego ciała, jej małżonek namawiał ją słodkimi obietnicami do złamania postanowienia. Ona zaś zgodziła się na to

w tym celu, by z kolei móc tym łatwiej zyskać u niego posłuch w innych sprawach. Jedni twierdzą, iż jadła ona mięso w okresie jednego wielkiego postu, inni zaś, że w trzech takich okresach. Dowiedziałeś się przed chwilą, czytelniku, o jej przewinie, zważ teraz, jaki owoc wydała jej zbożna intencja. Pracowała więc nad nawróceniem swego małżonka i wysłuchał jej miłościwy Stwórca. Jego nieskończona łaska sprawiła, iż ten, który Go tak srogo prześladował, pokajał się i pozbył na ustawiczne namowy swej ukochanej małżonki jadu przyrodzonego pogaństwa, chrztem świętym zmywając plamę grzechu pierworodnego11.

Tyle Thietmar. Pierwszy kronikarz dziejów Polski, Gall Anonim, z pozoru wydaje się mniej wiarygodny od Thietmara. Nie był świadkiem chrztu Mieszka ani sprowadzenia księżnej Dobrawy do Polski. Pisał ok. 150 lat później. W dodatku był obcokrajowcem. Mimo to przekazuje pewną tradycję dotyczącą pierwszej chrześcijańskiej małżonki księcia Polan. W jego dziele czytamy, że Mieszko w takich pogrążony był błędach pogaństwa, że wedle swego zwyczaju siedmiu żon zażywał. W końcu zażądał w małżeństwo jednej bardzo dobrej chrześcijanki z Czech, imieniem Dąbrówka. Lecz ona odmówiła poślubienia go, jeśli nie zarzuci owego zdrożnego obyczaju i nie przyrzeknie zostać chrześcijaninem. Gdy zaś on [na to] przystał, że porzuci ów zwyczaj pogański i przyjmie sakramenty wiary chrześcijańskiej, pani owa przybyła do Polski z wielkim orszakiem [dostojników] świeckich i duchownych, ale nie pierwej podzieliła z nim łoże małżeńskie, aż powoli a pilnie zaznajamiając się z obyczajem chrześcijańskim i prawami kościelnymi, wyrzekł się błędów pogaństwa i przeszedł na łono matki-Kościoła12.

Gall jest zatem oszczędniejszy w słowach, jednak i on podkreślił chrześcijańskie motywy Dobrawy, której misją stało się nawrócenie męża poganina. Spośród wymienionych kronikarzy najbardziej lakoniczny jest czeski kronikarz Kosmas.

Kronika Thietmara, przetł., wstępem i koment. opatrzył M.Z. Jedlicki, Poznań 1953, s. 218.   Ibidem, s. 220. 11   Ibidem. 12   Anonim tzw. Gall, Kronika polska, przekł. R. Grodecki, oprac. M. Plezia, wyd. 9, Wrocław 2008, s. 17. 9

10

12


Przegląd Wielkopolski ● 2016 ● 3(113)

Praski kanonik przyszedł na świat w roku 1045, a więc kilkadziesiąt lat po przybyciu Dobrawy na dwór Mieszka. O Dobrawie zapisał w swojej kronice jedno zdanie: „W roku od wcielenia Pańskiego 977. Zmarła Dąbrówka, która ponieważ była nad miarę bezwstydna, kiedy poślubiała księcia polskiego będąc już kobietą podeszłego wieku, zdjęła z swej głowy zawój i nałożyła panieński wianek, co było wielkim głupstwem tej kobiety”13. Co skłoniło kronikarza do przedstawienia Dobrawy jako starszej kobiety? Czy faktycznie wyszła za mąż w podeszłym wieku, czy też Kosmas chciał ją w ten sposób zdyskredytować? Inni kronikarze nic nie mówią na temat wieku Dobrawy w chwili zaślubin. Jak się okaże, i to zagadnienie można wyjaśnić. Przytoczyliśmy fragmenty kronik informujące o żonie Mieszka I. Dokonajmy teraz analizy ich wiarygodności i zinterpretujmy. By tego dokonać, we wszystkich przypadkach należy się odwołać nie tylko do kontekstu historycznego, w jakim powstały kroniki, ale i szerzej uwzględnić ich treść. Jak już wcześniej stwierdzono, nie chodzi bowiem ani o powtarzanie zawartości źródła, które ma stać się dla nas alibi, ani też samo źródło nie stanowi wyłącznego celu badania. Zanim Thietmar podał informację o poślubieniu Dobrawy przez Mieszka, zaznaczył, że przechodzi do przedstawienia reszty czynów „znakomitego księcia Polan”, o którym – jak twierdzi – pisał „szeroko w poprzednich księgach”. Jednak biskup merseburski poświęcił mu dotąd zaledwie kilka wzmianek. Skoro Dobrawa została wymieniona na kartach jego kroniki w związku z opowieścią o księciu Polan, zastanówmy się zatem, jak Thietmar przedstawia jego samego. Czeska księżna czyniła wysiłki, by zjednać małżonka do wiary chrześcijańskiej. W tym celu łamała wielki post raz lub może nawet trzy razy, chcąc w ten sposób zdobyć jego zaufanie i doprowadzić do tego, by liczył się z jej opinią. Wydaje się jednak, że pogańskiemu księciu nie mogło czynić to wielkiej różnicy, czy jego małżonka przestrzegała

postów, czy też nie. Jej poświęcenie byłoby dla niego zrozumiałe jedynie z chrześcijańskiego punktu widzenia, którego przecież w początkowym okresie ich małżeństwa według Thietmara nie reprezentował. Kronikarz pisze jednak, że to małżonek namawiał ją do łamania postów. Jakkolwiek nie zmienia to postawionej hipotezy o braku prawdopodobieństwa, by zrobiło to na księciu wrażenie, to jednak kronikarz podsuwa nam informację, że to Mieszko był sprawcą nieposłuszeństwa Dobrawy wobec Boga. Tekst Thietmara jednoznacznie określa Mieszka jako prześladowcę chrześcijan, gdy pisze, że Bóg wysłuchał Dobrawy, a „jego nieskończona łaska sprawiła, że ten, który Go tak srodze prześladował, pokajał się”. Thietmar pisze również: „potem urodziła zacna matka syna, bardzo do niej niepodobnego, sprawcę zguby wielu matek”. Mowa tu o Bolesławie Chrobrym, który po śmierci Mieszka pozostawione do podziału państwo „z lisią chytrością złączył […], wypędziwszy macochę i braci oraz oślepiwszy swoich zaufanych Odylena i Przybywoja”. Na kartach kroniki Thietmar wyraźnie uzewnętrznił swój negatywny stosunek do Bolesława, mimo że ten został przecież uznany za przyjaciela cesarza Ottona III, na którego dworze działał biskup merseburski. Pisze o Chrobrym następująco: „za zbędne uważam rozwodzić się dłużej nad tym człowiekiem, którego imienia i czynów lepiej by nam było nie znać wcale, gdyby Bóg wszechmocny zechciał tak zarządzić”. Skąd u kronikarza taka zajadłość wobec stronnika cesarskiego, jak określił go Brunon z Kwerfurtu? Odpowiedzią może być fakt, że ta część kroniki Thietmara powstała po śmierci Ottona III, gdy mógł on sobie pozwolić na taką krytykę. Negatywny stosunek kronikarza merseburskiego do Chrobrego pozwala postawić tezę, że jego działania to efekt pogańskich pozostałości za strony ojca. Mielibyśmy tu do czynienia z punktem widzenia biskupa, który nie chciał na równi stawiać Mieszka – władcy pogańskiego, który dopiero co przyjął chrzest, z innymi władcami hołdującymi chrześcijańskim tradycjom. Przedstawienie Mieszka w ne-

Kosmas, Kronika Czechów, przekł. i koment. M. Wojciechowska, Warszawa 1968, s. 149.

13

13


Postać księżniczki Dobrawy w świetle źródeł historycznych pisanych

gatywnym świetle umożliwia łatwiejszy atak na główny jego cel, którym miał być jego syn Bolesław Chrobry. Dobrawa stała się w tekście jedynie figurą przykładnej żony i chrześcijanki zmuszanej do grzechu przez męża poganina, której syn niepodobny do matki wdał się w ojca. Tendencyjność Thietmara wyraża się w jego podsumowaniu na temat obu władców: „Albowiem to, iż jego ojciec i on sam związani byli z nami zarówno przez małżeństwo, jak wielką przyjaźń, więcej nam przyniosło szkody niż dobrego w przeszłości, a i w przyszłości na dobre nam nie wyjdzie”14. W historiografii, zwłaszcza popularyzatorskiej, nasz pierwszy kronikarz Gall Anonim zyskał sobie opinię kronikarza tendencyjnego. Nie może to dziwić, skoro pisał jako poddany władcy polskiego. Mimo to przedstawia Mieszka jako władcę pogańskiego, napastującego sąsiednie ludy – w domyśle chrześcijańskie. Do tego, jak pisze Gall, „w takich pogrążony był błędach pogaństwa, że wedle swego zwyczaju siedmiu żon zażywał”. Cyfra ta wydaje się nieprzypadkowa. Siódemka występuje również w kontekście najważniejszego obrzędu pogańskiego – postrzyżyn, które praktykowane będą jeszcze długo po przyjęciu chrześcijaństwa15. Możemy więc przyjąć, że w tekście Galla użyta została jako cyfra symboliczna. Jedno z wyjaśnień dotyczących tej cyfry mówi, że symbolicznie oznacza ona „wiele” – również w chrześcijańskich tekstach (tak np. mistrz Wincenty, tzw. Kadłubek). Miałoby to swoje uzasadnienie w przypadku informacji podanej przez Galla. Wymieniona przez niego liczba żon, jakie posiadał Mieszko, nie jest zawrotna, zwłaszcza jak na władcę silnego plemienia. Jeżeli jednak owe siedem żon oznaczać ma, że książę miał ich po prostu wiele, zmienia się jednocześnie przesłanie tekstu. W porównaniu z kroniką Thietmara opowieść Galla jest krótsza i pozornie przedstawia znacznie mniej szczegółów. Jednak od biskupa merseburskiego niczego konkretnego się

nie dowiadujemy. Nie podaje ani okoliczności chrztu, ani nie opisuje samego obrzędu. Z pozoru zamierza przedstawić czyny „znakomitego księcia Polan”, który ożenił się ze szlachetną Dobrawą, by stwierdzić następnie, że po jej śmierci bez zezwolenia Kościoła poślubił mniszkę z klasztoru Kalbe16. Przy tej okazji właściwą sobie opinię na temat Mieszka wystawia, gdy pisze o wielkiej winie Ody: „Albowiem wzgardziła Boskim oblubieńcem dając pierwszeństwo przed nim człowiekowi wojny”. Gdy przedstawia zabiegi Dobrawy o przyjęcie przez Mieszka chrześcijaństwa, można odnieść wrażenie, że małżonkowie wcześniej nic o sobie nie wiedzieli. Księżna z Czech dopiero po poślubieniu Mieszka zobaczyła, że mąż jej jest pogrążony w błędach pogaństwa i obmyślała sposoby na przekonanie go do swojej wiary. W kwestii przyczyn małżeństwa Mieszka i Dobrawy wiarygodniejszy wydaje się Gall Anonim. W jego opowieści to księżna czeska stawia warunki księciu Polan, pod jakimi zawrą legalny związek małżeński. W końcu Mieszko starał się o dziedziczkę jednego z najznamienitszych wówczas rodów. Trudno wyobrazić sobie poganina, który wysuwa żądania wobec uległej Przemyślidówny. W opowieści Galla Dobrawa jest o wiele silniejszą figurą niż w kronice Thietmara. Polski kronikarz podkreśla, że przybywa ona do Mieszka z orszakiem, w którym znajdują się również dostojnicy kościelni. Rola Dobrawy w ochrzczeniu Mieszka jest zatem u Galla nieporównywalnie poważniejsza, niż przypisuje jej Thietmar, mimo pozornie bardziej detalicznego i dłuższego tekstu. Czy wspomniany już wyżej kronikarz Kosmas może być pomocny w zdobyciu innych jeszcze informacji na temat Dobrawy? W jednym zdaniu jej poświęconym wspomniał wyłącznie o jej podeszłym wieku i bezwstydzie związanym z tym, że mimo to zdecydowała się na małżeństwo. Zanim przejdziemy do analizy wiarygodności tej informacji, przyjrzyjmy się, jak praski kronikarz opisuje rodzinę

Kronika Thietmara, op. cit., s. 582.   Informacja o postrzyżynach Bolesława Chrobrego, również w wieku lat siedmiu, znajduje się na epitafium tego władcy, datowanym najwcześniej na drugą połowę XIII w. 16   Kronika Thietmara, op. cit., s. 222. 14 15

14


Przegląd Wielkopolski ● 2016 ● 3(113)

Dobrawy. Według Kosmasa Bolesław I, który był ojcem Dobrawy, w roku 967 „stracił razem z życiem księstwo krwią braterską występnie nabyte”17. Jednak dzięki Łasce Boga jego następca, syn noszący to samo imię co ojciec, okazał się niepodobny do ojca: „ów książę, drugi Bolesław, był to mąż najbardziej chrześcijański, prawowierny w wierze, ojciec sierot, obrońca wdów, pocieszyciel bolejących, pobożny protektor duchownych i pielgrzymów, znakomity fundator kościołów Bożych”. Podobne przymioty cechowały jego siostrę Mladę, a zatem i siostrę Dobrawy. Pisze o niej Kosmas: „dziewica poświęcona Bogu, uczona w Piśmie świętym, oddana religii chrześcijańskiej, obdarzona pokorą, miła w rozmowie, szczodra dobrodziejka ubogich i sierot i wszelką prawością obyczajów ozdobiona”. Według Kosmasa Mlada miała uczestniczyć w poselstwie do Rzymu, gdzie po zapoznaniu się z regułą św. Benedykta została wyświęcona przez papieża na opatkę. Daje to podstawy do twierdzenia, że właśnie Mladzie Czesi mogli zawdzięczać biskupstwo w Pradze. Informacje na temat Przemyślidów zapisane w kronice Kosmasa jedynie potwierdzają, że był to ród na tyle znaczący w chrześcijańskim świecie, że to raczej książę Polan musiał starać się o rękę Dobrawy i przystać na wszelkie postawione przez nią warunki. Pokazuje to również, że Mieszko był świadomy swoich politycznych wyborów i sam zdecydował się na przyjęcie chrześcijaństwa, co dawało mu możliwość pojęcia za żonę Przemyślidówny, z którą mógł mieć prawowitego syna – swego następcę, traktowanego na równi z chrześcijańskimi władcami. Zapewne i polityka dynastyczna odegrała tu niemałą rolę. Pozostaje jednak pytanie, dlaczego tak negatywnie odniósł się Kosmas do Dobrawy. Przede wszystkim zaś dlaczego nie wspomniał o niej jako siostrze Bolesława i Mlady. Być może chciał się skoncentrować na jej bardziej zasłużonym dla chrześcijaństwa rodzeństwie, jednak nawet wytykając jej rzekomo podeszły wiek, nie wspomniał o jej rodzeństwie. Moż-

na postawić tu śmiałe, choć prawdopodobne tezy, że Kosmas pomylił Dobrawę z inną osobą albo że przypisał jej starszy wiek niż w rzeczywistości, bo pogubił się w chronologii Piastowiczów. N. Novotny uznał, że praski kronikarz błędnie identyfikował Dobrawę z Odą. Gdyby jednak przyczyną zamieszania miała być pomyłka chronologiczna, Kosmas równie dobrzy mógłby uznać Dobrawę za żonę Bolesława Chrobrego, nie zaś Mieszka I. Wówczas jego słowa o zbyt posuniętym wieku księżnej jak na pannę na wydaniu wydawałyby się zrozumiałe. Błąd w kronice Kosmasa nie dziwi wobec faktu, że pomylił również Ottona II z Ottonem III. Podsumujmy więc nasze dotychczasowe rozważania. Niezbyt wiele przekazują nam kroniki na temat pierwszej chrześcijańskiej żony Mieszka I. Do tego z całą pewnością nie należy ich traktować jako relacje, które odnosiły się do rzeczywistości. Gall nie był świadkiem chrztu Mieszka, dlatego mógł przekazać jedynie tradycję na ten temat. Wydaje się ona jednak wiarygodniejsza, przynajmniej w zakresie roli, jaką odgrywała na dworze Dobrawa, od relacji Thietmara, żyjącego w czasach panowania syna Mieszka Bolesława Chrobrego. Od Kosmasa dowiadujemy się więcej o rodzinie Dobrawy niż o niej samej. Do tego kronikarz ten ma tendencję do mylenia aktorów wydarzeń. Wbrew powszechnemu mniemaniu również i Thietmarowi, uznawanemu przez polskiego tłumacza jego dzieła za wiarygodnego, łatwo postawić zarzut stronniczości. Na kartach kroniki przedstawił bowiem swój punkt widzenia, który każe mu niepochlebnie wyrażać się o pogańskim księciu, stawiającym pierwsze kroki w świecie chrześcijańskiej obyczajowości. Podobnie widzi również syna Mieszka i Dobrawy Bolesława – tak do matki niepodobnego. Dobrawa w jego opowieści stanowi raczej figurę retoryczną mającą potwierdzać pogański charakter jej małżonka i z całą pewnością odebrał jej Thietmar znaczenie, jakim szczycił się ród Przemyślidów, z którego pochodziła.

Kosmas, Kronika Czechów, op. cit., s. 140.

17

15


Chrzest Mieszka I i pierwsze podziały Wielkopolski

Andrzej Szymański

Chrzest Mieszka I i pierwsze podziały Wielkopolski W Roczniku kapitulnym krakowskim pod rokiem 965 mamy zapis „Dobrava venit ad Misconem”, a pod rokiem 966 „Mesco dux baptizatur”. Pierwszy zapis oznacza, że w roku 965 Dobrawa przybyła do Mieszka, a drugi, że Mieszko się ochrzcił. W historiografii zaczęła nabierać wiarygodności informacja, że chrzest nastąpił zapewne 14 kwietnia 966 roku, czyli w wielką sobotę, przed przypadającymi wówczas Świętami Wielkanocnymi1. Co robili Mieszko i Dobrawa w tym okresie od roku 965 aż po 14 kwietnia 966 roku? Dobrawa zapewne próbowała przekonać do siebie Mieszka I. Wszak była od niego starsza, była wdową, a może i rozwódką. Kronikarz Kosmas dodaje, że była multum improba, czyli nie nienagannej moralności2. Rzeczywiście według Thietmara łamała często post3. W średniowieczu post polegał nie tylko na wstrzemięźliwości od pokarmów mięsnych, ale także na wstrzemięźliwości płciowej. Nieistotne to specjalnie, jakie były relacje między Dobrawą a Mieszkiem, ale do chrztu doszło. Powstaje pytanie, gdzie

miał miejsce ten obrzęd. Odpowiedź jest jednoznaczna: nie ma pewności, gdzie się to odbyło. Wskazywane są miejscowości niepołożone na ziemiach polskich, takie jak Praga, sugerowana przez Rocznik Sędziwoja, a że należała ona do biskupstwa w Ratyzbonie, wymienia się i Ratyzbonę4. H. Łowmiański opowiada się za Kolonią, i to w roku 9655. Tomasz Jurek sugeruje Magdeburg na przełomie czerwca i lipca 965 roku oraz ewentualnie Kwedlinburg wiosną 966 roku, chociaż skłania się bardziej do pierwszej swojej koncepcji. Równocześnie Tomasz Jurek wyraźnie akcentuje, że nie mogło się odbyć coś takiego jak chrzest księcia pogańskiego bez akceptacji czy udziału cesarza Ottona Wielkiego6. Spośród miejscowości polskich spór trwa, czy miejscem chrztu był Poznań, co sugeruje Kronika polsko-śląska i ostanie wykopaliska w Poznaniu na Ostrowie Tumskim prowadzone przez H. Kóćkę-Krenz7, czy Ostrów Lednicki8. W odróżnieniu od tych koncepcji niespożyty Gerard Labuda opowiadał się za Gnieznem9. Pod koniec

1   Chociaż pojawiły się też domniemania, że mogło to nastąpić w wigilię na Zielone Świątki, czyli w przeddzień Zesłania Ducha Świętego – w roku 966, zob. G. Labuda, Pierwsze wieki monarchii piastowskiej, Poznań 2012, s. 54. Normy liturgiczne przewidywały wówczas chrzty w Wielką Sobotę, a także w wigilię Zesłania Ducha Świętego. T. Jurek, O czasie i okolicznościach chrztu Mieszka I, „Roczniki Historyczne” 2015, t. 81, s. 47. 2   S. Kętrzyński, Polska X-XI wieku, Warszawa 1961, s. 80; albo że była bardzo niegrzeczna. 3   Kronika Thietmara, tłum., wstęp i przyp. M.Z. Jedlicki, wyd. 2, Kraków 2002, ks. IV, rozdz. 55-56, (tam s. 82-83); J. Strzelczyk, Mieszko Pierwszy, Poznań 1992, s. 103, 106. 4   G. Labuda, Pierwsze wieki…, op. cit., s. 53; J. Strzelczyk, Mieszko Pierwszy, op. cit., s. 119; T. Jurek, O czasie i okolicznościach chrztu Mieszka I, op. cit., s. 50. 5   H. Łowmiański, Imię chrzestne Mieszka I, „Slavia Occidentalis” 1948, t. 19, a dokładniej idem, Początki Polski, 5, Warszawa 1973, s. 575-590; T. Jurek, O czasie i okolicznościach chrztu Mieszka I, op. cit., s. 43. 6   T. Jurek, O czasie i okolicznościach chrztu Mieszka I, op. cit., s. 46-50. 7   J. Strzelczyk, Mieszko Pierwszy, op. cit., s. 118-119, także s. 121. Odkrycie palatium Mieszka I, http://www.poznan.pl/palatium/ [dostęp: 28.05.2016]; T. Jurek, O czasie i okolicznościach chrztu Mieszka I, op. cit., s. 51. 8   T. Jurek, O czasie i okolicznościach chrztu Mieszka I, op. cit., s. 51. 9   Zob. J. Kłoczowski, Gerard Labuda – historyk wczesnego chrześcijaństwa polskiego [w:] Naukowe dzieło Profesora Gerarda Labudy, red. J. Dobosz, Poznań 2006, s. 55.

16


Przegląd Wielkopolski ● 2016 ● 3(113)

swego panowania Mieszko I w latach 990-992 w swoim dokumencie Dagome iudex, który znamy z odpisów, a w którym oddaje się pod opiekę Rzymowi, nazywa swoje państwo Shinesghe, czyli było to Państwo Gnieźnieńskie, co by wskazywało, że miejscem przyjęcia chrztu było raczej Gniezno10. Reasumując, chrzest Mieszko I przyjął na pewno w latach 965-966 i był to proces od pewnego czasu przygotowywany. Mieszko I jak gdyby do niego „dorastał”. Owe uroczystości, jakkolwiek rzeczywiście nie mogły się odbyć bez udziału czy zgody cesarza niemieckiego, to może odbyły się w którymś z tych wymienionych miast – Pradze, Ratyzbonie, Kolonii, Magdeburgu czy w Kwedlinburgu. Nie sposób wyobrazić sobie jednak, że żadnego akcentu tego wydarzenia nie było w Polsce, dla poddanych Mieszka I. Taka uroczystość musiała się odbyć i mimo że pretendują do tego Poznań, Ostrów Lednicki i Gniezno, to ostatnia miejscowość w świetle następnych wydarzeń, ważnych dla Kościoła, wydaje się najbardziej przekonująca. Jakie były przyczyny przyjęcia chrztu przez Mieszka I? Trzeba na początku od razu odrzucić jedną z nich, a mianowicie tę, że Mieszko I przyjął chrzest, aby uchronić swoje państwo przed najazdami niemieckimi (A. Naruszewicz). Takie stawianie sprawy jest z gruntu fałszywe. Nie znamy bowiem ani jednej wyprawy feudałów niemieckich w tym okresie, która stawiałaby sobie cele misyjne. Będzie takowa, ale dopiero w roku 1147 i będzie to wyprawa na Słowian połabskich i na Pomorzan Zachodnich11. Istotną przyczynę przyjęcia chrztu przez Mieszka I należy upatrywać w randze czy

wręcz doniosłości faktu przyjęcia chrztu. W średniowieczu władca tej rangi co Mieszko I, panujący nad znacznym obszarem, jeśli nie był chrześcijaninem, to nawet do wspólnego stołu zasiąść nie mógł z ówczesnymi władcami chrześcijańskimi. Dopiero fakt ochrzczenia czynił zeń równego innym władcom chrześcijańskim12. Drugą ważną przyczynę należy upatrywać w sytuacji zewnętrznej. Przyjęcie chrztu z Czech zrywało sojusz wielecko-czeski skierowany przeciwko Polsce. To też przemawia za tym, że Polska przyjęła chrzest za pośrednictwem czeskim13. Inną, zapewne także ważną przyczyną chrztu była chęć zlikwidowania ośrodków kultów pogańskich, i to wielu, ale chyba zwłaszcza kultu Swarożyca w Radogoszczy na terenach ówczesnych Wieletów. Teraz powstawały ośrodki kultu chrześcijańskiego, chociaż na pewno przyjmowane były na początku z oporami14. Należy podkreślić, że chrześcijaństwo dawało sakralizację władzy: jej wprowadzania, istnienia i działania z „woli Bożej”. I to też można uznać za przyczynę przyjęcia chrztu przez Mieszka I. Przez akt koronacji rzeczywiście władca „stawał się pomazańcem, podobnie jak kapłan”15. Pierwszym poznańskim (nieraz nazywanym polskim) biskupem misyjnym w roku 968 został Jordan16. Był nim aż do śmierci, która nastąpiła prawdopodobnie w roku 984. Po nim biskupem misyjnym, a potem diecezjalnym był Unger17. W latach 990-992, czyli tuż przed śmiercią Mieszka I, pojawił się dokument, który był konsekwencją przyjęcia chrztu przez Mieszka I. W tym dokumencie, zwanym Dagome iudex, Mieszko I wraz ze swoją drugą żoną Odą (Dobrawa zmarła w roku 97718),

10   Dagome iudex [w:] Wybór źródeł do historii Polski, t. 1, oprac. G. Labuda i B. Miśkiewicz, Poznań 1966, s. 63-64. 11   G. Labuda, Pierwsze wieki…, op. cit., s. 51; J. Strzelczyk, Mieszko Pierwszy, op. cit., s. 112-113. 12   Zob. G. Labuda, Pierwsze wieki…, op. cit., s. 58. 13   Na to zwrócił już uwagę G. Labuda w Studiach nad początkami państwa polskiego, Poznań 1946, s. 55-79 (wznowione w roku 1987 wyd. drugie). J. Strzelczyk, Mieszko Pierwszy, op. cit., s. 115. Zob. T. Jurek, O czasie i okolicznościach chrztu Mieszka I, op. cit., s. 41. 14   Zob. J. Strzelczyk, Mieszko Pierwszy, op. cit., s. 120. 15   G. Labuda, Pierwsze wieki…, op. cit., s. 58; J. Strzelczyk, Mieszko Pierwszy, op. cit., s. 117. 16   Kronika Thietmara, op. cit., ks. IV, rozdz. 56 (tam s. 83), a także ks. II, rozdz. 22 (tam s. 28). Zob. J. Strzelczyk, Mieszko Pierwszy, op. cit., s. 124. 17   T. Jurek, O czasie i okolicznościach chrztu Mieszka I, op. cit., s. 36, 38. 18   Ibidem, s. 36.

17


Chrzest Mieszka I i pierwsze podziały Wielkopolski

a także swoimi synami Mieszkiem i Lambertem (pominięty jest najstarszy syn Bolesław i najmłodszy Świętopełk) oddaje się pod opiekę Rzymowi. A oto treść owego dokumentu: Podobnie w innym tomie z czasów papieża Jana XV Dagome pan, Ote pani i synowie ich Mieszko i Lambert […] mieli nadać świętemu Piotrowi w całości jedno państwo, które zwie się Schinesghe z wszystkimi jego przynależnościami w obrębie następujących granic; najpierw z jednej strony „długie morze” wzdłuż granicy Prus aż do krainy, która zwie się Rusią, a granicą Rusi ciągnie się aż do Krakowa, od tego zaś Krakowa aż do rzeki Odry, prosto do miejscowości, która zwie się Alemure, a od tego Alemure aż do ziemi Milczan i od granicy Milczan prosto do Odry i stąd wzdłuż rzeki Odry aż do rzeczonego państwa Schinesghe19.

Ów dokument wykreśla granice państwa polskiego, nazywanego tu państwem gnieźnieńskim, w dosłownym brzmieniu Schinesghe. Konsekwencją przyjęcia chrztu przez Mieszka I było – oprócz dokumentu Dagome iudex – to, co stało się w roku 1000 w Gnieźnie. Właściwie już w grudniu 999 roku na jednym z dokumentów cesarskich pojawia się świadek Radzim-Gaudenty, brat biskupa (a potem świętego) Wojciecha, jako arcybiskup tytułu św. Wojciecha. Natomiast podczas synodu gnieźnieńskiego, w którym uczestniczył Otton III, w dniach 8-10 marca 1000 roku ogłoszono utworzenie metropolii gnieźnieńskiej. I tak Thietmar, zgodnie z zapisem roczników z Hildesheim, a także zgodnie z rocznikiem polskim (gnieźnieńskim) i lepiej zachowaną wersją kronikarza Kosmasa, potwierdza, że na zjeździe gnieźnieńskim utworzono metropolię

w Gnieźnie z arcybiskupem Radzimem Gaudentym, bratem męczennika Wojciecha. Tam też utworzono wówczas diecezję krakowską z biskupem Popponem, wrocławską z biskupem Janem, kołobrzeską z biskupem Reinbernem i poznańską z Ungerem. Protest przeciwko tej decyzji wniósł dotychczasowy biskup misyjny (poznański) Unger. W związku z tym pozostawiono mu statut biskupa poznańskiego, samodzielnego, podporządkowanego bezpośrednio Rzymowi. Pozostałe trzy diecezje były podporządkowane metropolii gnieźnieńskiej. Prawdopodobnie nie byłoby owego protestu Ungera, gdyby to on został arcybiskupem20. Były to pierwsze podziały (ale kościelne) państwa, które określamy jako państwo gnieźnieńskie (Schinesghe), według nomenklatury z Dagome iudex. Wielkopolska wchodziła zatem w skład tego państwa. Przyłączona została do niej, w początkach XII wieku, Krajna, czyli ziemie na północ od Nakła21. Pierwszy raz Wielkopolska została natomiast podzielona w roku 1138 na skutek wydzielenia dzielnicy senioralnej, w skład której wchodziła Ziemia Kaliska, inne części wschodniej Wielkopolski, w tym także Ziemia Gnieźnieńska22. Wielkopolskę otrzymał Mieszko III Stary, który z kolei, po złamaniu zasady senioratu w roku 1180, wydzielił księstwo wielkopolskie dla Odona, a po jego śmierci dla Władysława, księstwo kujawskie dla Bolesława i księstwo kaliskie w roku 1186 lub 1190 dla Mieszka Młodszego23. I mimo że brat Przemysła I – księcia poznańskiego z lat 1239-1257, nazywany Bolesławem Pobożnym, panujący od 1257-1278, nosił miano księcia kaliskiego i gnieźnieńskiego, owa ziemia nie została rozdzielona. Wręcz przeciwnie, to właśnie Bolesław Poboż-

Dagome iudex, op. cit., s. 63-64.   G. Labuda, Pierwsze wieki…, op. cit., s. 76-78. Potem Unger został podporządkowany arcybiskupowi Magdeburga, a po jego śmierci owa zależność ustała automatycznie. 21   A. Gąsiorowski, Granice Wielkopolski [w:] Dzieje Wielkopolski, t. 1, pod red. J. Topolskiego, Poznań 1969, s. 31. 22   A. Szymański, Czynniki i przesłanki warunkujące, że mówienie o regionie Wielkopolski Południowo-Wschodniej jest słuszne [w:] Nieznane artefakty regionalnego i lokalnego dziedzictwa kulturowego, red. nauk. S. Kowalska, Poznań–Kalisz 2011, s. 190. Autor jest tu innego zdania niż S. Zajchowska, Kształtowanie się regionu kaliskiego, „Rocznik Kaliski” 1977, t. 10, s. 42, która twierdzi, że pierwszy podział Wielkopolski nastąpił w roku 1102, gdy wydzielono ziemie dla Bolesława i Zbigniewa. Wręcz przeciwnie, Zbigniew otrzymał wówczas przecież Wielkopolskę wraz z Kaliszem. 23   A. Szymański, Czynniki i przesłanki warunkujące…, op. cit., s. 190-191. 19 20

18


Przegląd Wielkopolski ● 2016 ● 3(113)

ny użył w dniu 15 czerwca 1257 roku pierwszy raz sformułowania dux Poloniae Maioris, czyli książę Wielkopolski24. Aż po rok 1314 Wielkopolska składała się z dwóch księstw: poznańskiego i kaliskiego. Od roku 1314 aż po rok 1768 istniały utworzone z owych księstw województwa: poznańskie i kaliskie. W roku 1768 z województwa kaliskiego wydzielono województwo gnieźnieńskie. Przez następne 25 lat aż po rok 1793 istniały owe trzy województwa. Województwo gnieźnieńskie składało się z powiatów nakielskiego, kcyńskiego i gnieźnieńskiego. Województwo kaliskie składało się z powiatów kaliskiego, konińskiego i pyzdrskiego. Województwo poznańskie składało się z powiatów wałeckiego, poznańskiego, kościańskiego i Ziemi Wschowskiej25. Trudno przecenić dalekosiężne skutki przyjęcia chrztu przez Mieszka I26, ale warto podkreślić, że wprowadzenie chrześcijaństwa łączyło się automatycznie z likwidacją dotychczasowych kultów pogańskich. Wszak, jak wspomnieliśmy, była to jedna z ważnych przyczyn przyjęcia chrztu. Ów proces zaczynał się nieraz i przed faktem ochrzczenia. Ponadto chrześcijaństwo uznawało i popierało hierarchiczny porządek społeczny, wspierało władzę zwierzchnią, monarszą, bowiem na początku Kościół był całkowicie zależny od monarchy (władzy), i to zarówno organizacyjnie, jak i materialnie27. W okresie rozbicia dziel-

nicowego chrześcijaństwo odegrało ważką rolę pod względem organizacyjnym – wszak polskie ziemie obejmowała jedna metropolia gnieźnieńska, oraz duchowym i kulturowym. Chrześcijaństwo i kult św. Stanisława oraz św. Wojciecha były tym, co obok języka i wspólnej dynastii przecież łączyło Polaków28. W okresie renesansu polski przekład Biblii ks. Jakuba Wujka przyczynił się walnie do ukształtowania języka polskiego. A tematyka religijna, począwszy od Psałterza Dawidów pióra Jana Kochanowskiego, a skończywszy na przekładach biblijnych Czesława Miłosza, była nieprzerwanie w polskiej literaturze, w polskiej prozie, poezji i szeroko rozumianej sztuce, muzyce, rzeźbie i malarstwie etc29. Także w czasie zaborów Kościół katolicki był ostoją polskości, był instytucją, która jak katalizator przyspieszała kształtowanie się świadomości narodowej, formowanie się nowoczesnego narodu30. Tę pozytywną rolę Kościoła katolickiego w czasie zaborów dostrzegał nawet ojciec polskich ateistów Tadeusz Kotarbiński. Podobnie w czasie II wojny światowej Niemcy hitlerowskie i Związek Radziecki, mając pełną świadomość roli Kościoła katolickiego w życiu Polaków, poddały cały naród, a w tym i Kościół, okrutnym represjom. Tysiące kapłanów znalazło się w hitlerowskich obozach koncentracyjnych i łagrach radzieckich. Natomiast po zakończeniu II wojny światowej władze Polski Ludowej,

Ibidem, s. 191-192.   Ibidem, s. 192-199. 26   Ostatnio w znakomicie syntetycznym skrócie zrobił to T. Jasiński, Chrzest Polski, w artykule opublikowanym w Internecie, w podrozdziale zatytułowanym właśnie Skutki dalekosiężne przyjęcia chrztu przez Mieszka I i jego poddanych (rozdz. VII Przyczyny i skutki przyjęcia chrztu), http://chrzest966.pl/ chrzest-polski/ [dostęp: 31.05.2016]. 27   G. Labuda, Pierwsze wieki…, op. cit., s. 58. 28   T. Jasiński, Chrzest Polski, op. cit., rozdz. VII, podrozdz. 2. 29   Ibidem. O skutkach i znaczeniu chrześcijaństwa w polskiej kulturze zob. także artykuły dostępne w Internecie: H. Kóćka-Krenz, Następstwa kulturowe chrystianizacji państwa polskiego, http://chrzest966. pl/nastepstwa-kulturowe-chrystianizacji-panstwa-piastow/ [dostęp: 25.09.2016]; ks. A.M. Wierzbicki, Dziejowa moc chrztu narodów, http://chrzest966.pl/dziejowa-moc-chrztu-narodow/ [dostęp: 25.09.2016]; K. Marciniak, Kultura polska jako efekt przyjęcia chrztu przez Mieszka I, http://chrzest966.pl/kulturapolska-jako-efekt-przyjecia-chrztu-przez-mieszka-i/ [dostęp: 25.09.2016]; C. Grajewski, Konsekwencje przyjęcia chrześcijaństwa dla kultury muzycznej Polski, http://chrzest966.pl/konsekwencje-przyjeciachrzescijanstwa-dla-kultury-muzycznej-polski/ [dostęp: 25.09.2016]; W. Kawecki, Istota kulturowych kompetencji Kościoła wypływająca z wizji kultury Jana Pawła II, http://chrzest966.pl/istota-kulturowychkompetencji-kosciola-wyplywajaca-z-wizji-kultury-jana-pawla-ii/ [dostęp: 25.09.2016]. 30   T. Jasiński, Chrzest Polski, op. cit., rozdz. VII, podrozdz. 2. 24 25

19


Chrzest Mieszka I i pierwsze podziały Wielkopolski

a potem PRL, zwłaszcza w okresie stalinowskim, prześladowały Kościół katolicki i jego wiernych. Wielu biskupów (przykładowo biskup Antoni Baraniak – późniejszy arcybiskup metropolita poznański) i księży torturowano, więziono i próbowano moralnie złamać. Symbolem tego prześladowania był Prymas Tysiąclecia – arcybiskup, a potem kardynał Stefan Wyszyński. Nie można zapomnieć o rozważnej

wówczas, a przy tym bezkompromisowej roli Kościoła w odzyskiwaniu czy podtrzymywaniu podmiotowości przez Polaków. Działalność polskich opozycjonistów, działalność związku „Solidarność”, a przede wszystkim – jak pisze i ma w pełni rację T. Jasiński – „[…] postawa Jana Pawła II, zapoczątkowały upadek komunizmu i przywrócenie demokracji milionom ludów w Europie”31.

31   Ibidem. W tym poglądzie nie jest T. Jasiński odosobniony. Podobnie jawi nam się rola Jana Pawła II w opracowaniu publicystycznym, ale z wyraźnymi znamionami naukowości, autorstwa C. Bernsteina i M. Politi, Jego Świątobliwość Jan Paweł II i nieznana historia naszych czasów, przekł. S. Głąbiński, Warszawa 1997. W Internecie dostępny jest także film o znamiennym tytule Jan Paweł II – człowiek, który zmienił świat, https://www.gloria.tv/video/ZBb7fa6FNokf22vJC1ZCCrJSx [dostęp: 1.06.2016].

Jan Gaspars

„Dzień triumfu, wolności, prawdy i dobroci…” Dwa poznańskie obchody – Milenium Chrztu Polski i Tysiąclecia Państwa Polskiego – w oczach prof. Zbigniewa Zakrzewskiego Wspomnienia i niepublikowane źródła Przypadające w tym roku obchody 1050-lecia chrztu Polski oraz polskiej państwowości zbiegają się zarazem z 50-letnią rocznicą jednych z najbardziej doniosłych wydarzeń w powojennej historii Polski – obchodów Milenium Chrztu Polski i Tysiąclecia Państwa Polskiego. Kulminacja obydwu tych wydarzeń, które nabrały niezwykle dostojnego charakteru, a zarazem – ze strony ówczesnego aparatu komunistycznej władzy – kontekstu politycznego i propagandowego, przypadła na okres od kwietnia do lipca 1966 r. Uroczystości religijne poprzedziła jednak dużo wcześniej, bo zainicjowana już w 1957 r. przez prymasa Polski, Prof. Zbigniew Zakrzewski jako prorektor Wyższej Szkoły Ekonomicznej w Poznaniu. Fot. Witold Czarnecki, 1968, zdjęcie ze zbiorów Jana Gasparsa

20


Przegląd Wielkopolski ● 2016 ● 3(113)

ks. kardynała Stefana Wyszyńskiego, tzw. Wielka Nowenna, czyli ogólnopolski program duszpasterski przygotowujący Polaków do obchodów Milenium Chrztu Polski. Idea Wielkiej Nowenny zrodziła się, gdy prymas Wyszyński przebywał w przymusowym odosobnieniu. Nowenna była próbą wprowadzenia w codzienne życie Polaków treści spisanych przezeń rok wcześniej tzw. Jasnogórskich Ślubów Narodu. Ich tekst prymas Wyszyński spisał w miejscu przymusowego odosobnienia, w Komańczy dnia 16 maja 1956 r., w liturgiczne wspomnienie św. Andrzeja Boboli, który pół wieku później został uznany za jednego z patronów Polski. Zarówno Jasnogórskie Śluby, jak i Wielka Nowenna wpisywały się w nakreślony przez Prymasa Tysiąclecia program obrony ducha Narodu. Z kolei przygotowania do państwowych obchodów tysiąclecia polskiej suwerenności państwowej i kultury polskiej1 rozpoczęły się później; zostały rozpisane na lata 1960-1966 i ogłoszone uchwałą Sejmu PRL w 1958 r.2 Ich inauguracja odbyła się 16 lutego 1960 r. w Kaliszu, na plenarnej sesji Ogólnopolskiego Komitetu Frontu Jedności Narodu3. Przypomnienie tamtych wydarzeń stanowi wyjątkową okazję, by sięgnąć do niezwykle cennego źródła – niepublikowanych wspomnień naocznego świadka tamtych dni, a zarazem postaci nietuzinkowej, bo osoby niezwykle wówczas zaangażowanej naukowo i społecznie – prof. Zbigniewa Zakrzewskiego. Spisane na czterech stronach maszynopisu wspomnienia znajdują się w zbiorach rodziny profesora4. Dokument ów nie jest sygnowany. Nie tylko jednak rodzinna tradycja wskazuje autora. Potwierdza ją dodatkowo zamieszczona na odwrocie ostatniej strony maszynopisu, a sporządzona ręką małżonki profesora – Elżbiety Zakrzewskiej, adnotacja: „Wspomnienia Tatusia z obchodów »Millenium« w Poznaniu 17 IV 66”. Istotnie – tekst odnosi się

niemal wyłącznie do przypadających w dniu 7 IV 1966 r. poznańskich obchodów Milenium Chrztu Polski. Choć dokument ów nie jest datowany, to charakter tekstu zdaje się wskazywać, iż powstał on niemal „na gorąco”. Autor tekstu miał zresztą w zwyczaju spisywać „na żywo” swoje impresje z innych wydarzeń, których był świadkiem lub w takiż sam sposób uwieczniać swoje wspomnienia z podróży. Dzięki takiej relacji, „na gorąco”, tekst niniejszych wspomnień zdaje się zachowywać świeżość emocji towarzyszących świadkowi wydarzeń, a jednocześnie uwiarygodnia to jego obfitujący w szczegóły przekaz. Jedynie początek wspomnień opisuje i dokumentuje wydarzenia mające miejsce w przeddzień głównych obchodów. Czasem też pojawiają się osobiste refleksje autora. Ów skrzętnie przez rodzinę przechowywany dokument z racji niesprzyjającej do 1989 r. sytuacji politycznej nigdy nie został opublikowany. Ówczesny kontekst polityczny tłumaczy też, dlaczego maszynopis nie został sygnowany. Jest wielce prawdopodobne, iż tekst ów został zredagowany w celu okazjonalnego, jednorazowego odczytu w zamkniętym, zaufanym kole członków poznańskiego Klubu Inteligencji Katolickiej. Wg syna autora – Tomasza Zakrzewskiego – taki odczyt mógł mieć rzeczywiście miejsce w okresie obchodów Milenium w roku 1966. Należy tutaj dodać niezwykle istotny fakt, iż prof. Zakrzewski był bardzo aktywnym członkiem i późniejszym prezesem Klubu Inteligencji Katolickiej w Poznaniu. Nie była to jednak jedyna funkcja, którą pełnił. Zbigniew Zakrzewski urodził się 15 sierpnia 1912 r. w Puszczykowie pod Poznaniem, zmarł zaś w stolicy Wielkopolski dnia 19 sierpnia 1992 r. Był wybitnym ekonomistą (twórcą tzw. poznańskiej szkoły handlu) i prawnikiem, profesorem, rektorem i doktorem honoris causa Akademii Ekonomicznej w Poznaniu, pre-

1   H. Konopka, A. Konopka, Leksykon historii Polski po II wojnie światowej 1944-1997, Warszawa 2003, s. 253. 2   Uchwała Sejmu Polskiej Rzeczypospolitej Ludowej z dnia 25 lutego 1958 r. w sprawie obchodów Tysiąclecia Państwa Polskiego (M.P. z 1958 r. Nr 16, poz. 98). 3   R. Kozłowska, Uroczystości 1000-lecia Państwa Polskiego i XVIII wieków Kalisza, „Rocznik Kaliski” 1968, t. 1, s. 397-399. 4   Jedyny znany egzemplarz wspomnień – oryginał maszynopisu – znajduje się w zbiorach autora artykułu.

21


„Dzień triumfu, wolności, prawdy i dobroci…”

zesem i honorowym członkiem Poznańskiego Towarzystwa Przyjaciół Nauk, prezesem Zarządu Oddziału Polskiego Towarzystwa Ekonomicznego w Poznaniu, wiceprezesem i honorowym członkiem Towarzystwa Miłośników Miasta Poznania, pisarzem, działaczem społecznym, znawcą i miłośnikiem dziejów Poznania, a także honorowym obywatelem miasta Poznania. Szerokiej rzeszy poznaniaków znany był przede wszystkim za sprawą swych utrzymanych w tonie kronikarsko-gawędziarskim bezcennych wspomnień o Poznaniu lat międzywojennych5. W przeddzień religijnych i państwowych obchodów, w marcu 1966 r., prof. Zakrzewski wysłał do ówczesnego I sekretarza KC PZPR – Władysława Gomułki – krótki list. W sposób zwięzły i kurtuazyjny zawarł w nim sugestię, żeby rozdzielić uroczystości państwowe od kościelnych. Był to głos protestu – obywatelski apel sformułowany w imieniu społeczności ludzi wierzących – postulat, „iż nie powinno się łączyć obydwu tych uroczystości”6. Chodziło o to, by obydwa te wydarzenia nie kolidowały czasowo ze sobą. Uroczystości kościelne były zaplanowane znacznie wcześniej, toteż władze, poznawszy ich szczegóły, umyślnie zaplanowały urządzenie uroczystości państwowych w tym samym dniu i o tej samej porze w celu odciągnięcia wiernych od obchodów religijnych. Dotyczyło to zwłaszcza ważniejszych osób i przedstawicieli instytucji, ośrodków naukowych i kulturalnych, którzy byli zobo-

wiązani do uczestnictwa w oficjalnych uroczystościach. List ten mógł też – na podstawie późniejszych wspomnień Zakrzewskiego – stanowić swego rodzaju ostrzeżenie dla władz, żeby – jak to później określił sam jego autor – „nie robiono głupstw i jakoś zawrócono z niefortunnej drogi”7 prowokacji, konfrontacji, dyskredytowania i blokowania uroczystości kościelnych. Prof. Zakrzewski list ów zredagował na maszynie i wysłał jako anonim. Został on wysłany tradycyjną drogą pocztową do Warszawy, dotarł pod wskazany adres i został potraktowany jako wrogi. Niedługo potem autor anonimu stał się obiektem rozpracowania. W tym celu została założona sprawa operacyjnego rozpracowania kryptonim „Katedra”8. Prowadził ją Wydział III Komendy Wojewódzkiej Milicji Obywatelskiej w Poznaniu, gdzie została zarejestrowana pod numerem 8387. Z Protokołu brakowania akt9 wynika, iż teczka zawierająca akta sprawy operacyjnego rozpracowania krypt. „Katedra” liczyła 32 karty i została zniszczona 10.10.1984 r. Z Dziennika rejestracyjnego byłego Wojewódzkiego Urzędu Spraw Wewnętrznych w Poznaniu wynika, iż powyższą sprawę zarejestrowano 28.05.1966 r.10, zamknięto zaś już 12.08.1966 r.11 Z akt wynika więc, iż stosunkowo szybko rozpracowano autora tegoż anonimu. Metoda okazała się zaskakująco prosta, ale i technicznie wyrafinowana. W każdym razie w porażający sposób obnażyła stopień inwigilacji i kontroli obywateli w tym totalitarnym, komunistycznym syste-

5   Z. Zakrzewski, Przechadzki po Poznaniu lat międzywojennych, Poznań 1974; idem, Ulicami mojego Poznania. Przechadzki z lat 1918-1939, Poznań 1985; idem, Wspominam Poznań. Fakty i refleksje, Poznań 1986. 6   Przekaz wg świadectwa syna Zbigniewa Zakrzewskiego – Tomasza i córki – Marii Gaspars. 7   Z. Zakrzewski – wspomnienia z uroczystości Milenium Chrztu Polski (bez tytułu i daty), maszynopis, w zbiorach rodziny autora, s. 1. 8   W Archiwum Instytutu Pamięci Narodowej Oddział w Poznaniu (dalej: AIPN Po) zachowały się cztery dokumenty związane z tą sprawą: sygn. IPN Po 0051/1, Karta E-14 z kartoteki ogólnoinformacyjnej [dalej: KOI] byłej Komendy Wojewódzkiej Milicji Obywatelskiej [dalej: KW MO] Wojewódzkiego Urzędu Spraw Wewnętrznych [dalej: WUSW] w Poznaniu, 1 karta; sygn. IPN Po 00188/3, Karta z Dziennika archiwalnego spraw ewidencji operacyjnej sygn. II WUSW w Poznaniu (dot. nr 5726), s. 12; sygn. IPN Po 00193/1/1, Karta z Dziennika rejestracyjnego b. WUSW w Poznaniu (dot. nr rej. 8387), brak paginacji; sygn. IPN Po 00167/67, Protokół brakowania akt nr 61 z 10.10.1984 r. – akta operacyjne zespół II sygnatura II z lat 1955-1973 WUSW w Poznaniu (dot. sygn. 5726). 9   Ibidem. 10   AIPN Po, sygn. IPN Po 00193/1/1, Karta z Dziennika rejestracyjnego b. WUSW w Poznaniu (dot. numeru rej. 8387), [s.p.]. 11   AIPN Po, sygn. IPN Po 0051/1, Karta E-14 z KOI b. KW MO/WUSW w Poznaniu, 1 karta.

22


Przegląd Wielkopolski ● 2016 ● 3(113)

mie. Otóż jak wiadomo, wszystkie sprzedawane w PRL maszyny do pisania były rejestrowane – sprzedawcy musieli zapisywać dane kupujących ów reglamentowany produkt. Należy tu jednak od razu zaznaczyć, iż w celu ułatwienia identyfikacji takiej maszyny każdy jej egzemplarz – przynajmniej teoretycznie – powinien był posiadać nieznacznie się różniący, ale jednak odmienny krój czcionki. Tak więc na podstawie kroju czcionki służby mogły – przynajmniej w teorii – szybko ustalić właściciela maszyny. Anonim został wysłany z Poznania, a zatem obszar poszukiwań maszyny, na której został on zredagowany, znacznie się zawężał. Tak więc – jak po nitce do kłębka – tak na podstawie kroju czcionki służby szybko ustaliły wąski krąg podejrzanych. SB wytypowała trzech potencjalnych autorów „wrogiego” listu, gdyż różnice w kroju czcionek były tak nieznaczne, że trudno było ustalić konkretnego właściciela. Zakrzewski znalazł się rzecz jasna w tej trójce i został raz przesłuchany w tej sprawie przez funkcjonariuszy SB. Na początku się wyparł, ale jak dowiedział się, że prócz niego SB podejrzewa jeszcze dwie inne osoby – wówczas przyznał się, żeby nie obciążać ich zarzutami. W roku 1966 prof. Zakrzewski był u szczytu swej kariery, jako profesor zwyczajny, prorektor, były rektor ówczesnej Wyższej Szkoły Ekonomicznej w Poznaniu, a także osoba niezwykle zaangażowana społecznie, jako postać powszechnie znana i szanowana, o wyrobionym autorytecie, ciesząca się szacunkiem i sympatią nie tylko kadry naukowej, ale i szerokiej rzeszy studentów swej uczelni. Fakt, iż był on po prostu osobą zbyt wysoko postawioną, zbyt rozpoznawalną i respektowaną, zaważył z pewnością na tym, iż sprawę tę służby postanowiły bez większych konsekwencji zamknąć. Niemniej członkowie jego najbliższej rodziny – śp. żona i dzieci zgodnie poświadczali i poświadczają, iż przez okres ok. trzech miesięcy po zamknięciu owej sprawy usiłowano Zakrzewskiemu uprzykrzyć ży-

cie poprzez dość liczne i uporczywe telefony od nieznanych osób, insynuujące lub sugerujące nieprawdziwe sytuacje. Tak te wydarzenia wspomina syn Zbigniewa Zakrzewskiego – Tomasz: [Ojca] cechowała […] odwaga cywilna i bezkompromisowość […]. Wczesną wiosną 1966 roku ojciec odważył się napisać do ówczesnego I sekretarza PZPR Władysława Gomułki anonimowy list, w którym domagał się przesunięcia obchodów Tysiąclecia Państwa Polskiego, tak aby nie dublowały kościelnego Millenium. SB doszła do tego, kto był autorem listu na podstawie czcionki maszyny do pisania! […] W konsekwencji przez kilka miesięcy ojciec był nękany złośliwymi telefonami12.

Interesujący jest sposób, w jaki Służba Bezpieczeństwa potraktowała ów anonimowy list oraz gorliwość i konsekwencja, z jaką służby podeszły do tej sprawy. Rzutuje to poniekąd pośrednio na same ówczesne władze PRL, jako że SB bezpośrednio im przecież podlegała. Jak wynika z Dziennika archiwalnego spraw ewidencji operacyjnej, zredagowany w kurtuazyjnym tonie list, a w zasadzie apel prof. Zakrzewskiego został przez służby potraktowany jako anonim o „wrogiej treści”13. Taka interpretacja pokazuje stopień wyczulenia ówczesnych władz i służb. Na Karcie E-14 z KOI b. KW MO/ WUSW w Poznaniu zapisano: „Sprawa operac[yjnego]-rozprac.[owania] kryptonim »Katedra« Nr. Rej. 8387 prowadzona przez Wydz.[iał] III KWMO w Poznaniu została zakończona dn. 12.08.1966 r. ponieważ sprawca wrogich anonimów [w liczbie mnogiej(!) – przyp. J.G.] został ustalony / jest nim dwustronnie wymieniony figurant sprawy [Zakrzewski Zbigniew]. Materiały złożono [30.08.1966 r.] do Skład.[nicy] Mat.[eriałów] Operac.[yjnych] Wydz.[iału] »C« KWMO w Poznaniu za Nr. 5726/B”14. Jak zatem wynika z powyższego zapisu – anonim ów został z całą pewnością zarchiwizowany w postaci włączenia go do akt sprawy operacyjnego roz-

12   A. Suwart, „Przy nim nie wypadało być gorszym”, „Przewodnik Katolicki” 12 sierpnia 2007, nr 32, s. VII. 13   AIPN Po, sygn. IPN Po 00188/3, Karta z Dziennika archiwalnego spraw ewidencji operacyjnej sygn. II WUSW w Poznaniu (dot. numeru 5726), s. 12. 14   AIPN Po, sygn. IPN Po 0051/1, Karta E-14 z KOI b. KW MO/ WUSW w Poznaniu, 1 karta.

23


„Dzień triumfu, wolności, prawdy i dobroci…”

pracowania krypt. „Katedra”. Niestety niemal wszystkie materiały poznańskiej bezpieki dotyczące Zbigniewa Zakrzewskiego nie zachowały się do naszych czasów. Z dokumentów poznańskiego oddziału Instytutu Pamięci Narodowej wynika, iż akta były dwukrotnie niszczone. Zachowały się dwa protokoły ich brakowania15. Pozostałe zachowane dokumenty: 3 karty E-14 i 1 karta Mkr-3 z kartoteki ogólnoinformacyjnej byłego Wojewódzkiego Urzędu Spraw Wewnętrznych (WUSW) w Poznaniu, 1 karta E-14 z kartoteki odtworzeniowej Biura „C” MSW, 3 karty z Dziennika rejestracyjnego b. WUSW w Poznaniu oraz 2 karty z Dziennika archiwalnego spraw ewidencji operacyjnej sygnatura II WUSW Poznań wskazują, iż Zakrzewski był figurantem (tj. osobą rozpracowywaną przez Służbę Bezpieczeństwa) sprawy operacyjno-obserwacyjnej kryptonim „Klub”16, sprawy operacyjnego sprawdzenia kryptonim „Ekonomista”17 oraz wyżej wspomnianej sprawy operacyjnego rozpracowania kryptonim „Katedra”. Sprawa operacyjno-obserwacyjna kryptonim „Klub” dotyczyła Klubu Inteligencji Katolickiej w Poznaniu. W świetle zachowanych dokumentów wynika, iż prof. Zakrzewski był jednym z kilku figurantów tej sprawy. Jej głównym figurantem był ówczesny prezes poznańskiego KIK-u dr Mieczysław Luziński. „Niestety, dwie teczki zawierające dokumenty zgromadzone przez SB z materiałami dotyczącymi dr. Luzińskiego (w tych teczkach znajdowały się również informacje o inwigilacji współzałożycielki poznańskiego KIK-u

Anny Szeptyckiej), zostały wybrakowane, tj. zniszczone 25 kwietnia 1988 r.”18 Prof. Konrad Białecki wskazuje na fakt, iż większość założycieli i najbardziej aktywnych członków Klubu była poddana inwigilacji w ramach spraw ewidencyjno-obserwacyjnych19. W tym gronie nie mógł się nie znaleźć prof. Zakrzewski. Prof. Białecki na podstawie Wykazu członków Klubu Inteligencji Katolickiej – najbardziej aktywni w marcu 1959 r. – wylicza, iż „na 49 osób uważanych przez władze za najaktywniejszych członków Klubu rozpracowano w ramach spraw ewidencyjno-obserwacyjnych 17”20. Z zachowanych dokumentów IPN wynika, iż prof. Zakrzewski był osobą rozpracowywaną przez SB w ramach sprawy operacyjno-obserwacyjnej krypt. „Klub” od 12.09.1962 do 2.09.1963 r.21 Jednocześnie przywołany wyżej Wykaz jasno wskazuje, iż sprawy ewidencyjno-obserwacyjne w stosunku do najaktywniejszych członków prowadzono już co najmniej od marca 1959 r. Na Karcie E-14 z kartoteki ogólnoinformacyjnej b. KWMO/WUSW w Poznaniu zachowały się interesujące adnotacje: „1. Zakrzewski Zbigniew […], 11. Pochodzenie społeczne: inteligenckie, 12. Przynależność partyjna: bezpartyjny […], 15. Zajmowane stanowisko: rektor […], 17. Rozpracowany przez: Wydz.[iał] IV Gr II KWMO Poznań […] 18. jako /Podać charakter przestępstwa lub podejrzenia/: założyciel katol.[ickiego] stowarzysz. [enia] pod nazwą »KIK« w 1957 r. na terenie Poznania […] 19. W sprawie: operac-obserwacji […] 20. Kryptonim sprawy: Klub […] Data rejestracji: [nie podano], Numer rejestra-

AIPN Po: sygn. IPN Po 00167/67, Protokół brakowania akt nr 61 b. Wydz. „C” WUSW Poznań sygn. II z dnia 10.10.1984 r.; sygn. IPN Po 00167/71, Protokół brakowania akt nr 65 b. Wydz. „C” WUSW Poznań sygn. II z dnia 25.04.1989 r.; sygn. IPN Po 0211/1, Karta Mkr-3 z KOI b. KWMO/WUSW Poznań. 16   AIPN Po: sygn. IPN Po 0051/1, Karta E-14 z KOI b. KWMO/WUSW w Poznaniu; sygn. IPN Po 00188/2, Dziennik archiwalny spraw ewidencji operacyjnej sygnatura II WUSW Poznań (dot. nr 5229), k. 91; sygn. IPN Po 00193/1/1, wyciąg z Dziennika rejestracyjnego b. WUSW w Poznaniu (dot. numeru rej. 1500 i 1507). 17   AIPN Po, sygn. IPN Po 00193/1/1, Wyciąg z Dziennika rejestracyjnego w Poznaniu b. KW MO, brak paginacji. Sprawę rozpoczęto 11 IV 1964 r., a zakończono 25 VIII 1965 r. 18   K. Białecki, Klub Inteligencji Katolickiej w Poznaniu w latach 1956-1991, Poznań 2012, „Wielkopolska. Historia, Społeczeństwo, Kultura” 35, s. 142. 19   Ibidem, s. 141. 20   Ibidem, s. 141-142. 21   AIPN Po: sygn. IPN Po 00193/1/1, Wyciąg z Dziennika rejestracyjnego b. WUSW w Poznaniu (dot. numeru rej. 1500 i 1507); sygn. IPN Po 0051/1, Karta E-14 z KOI b. KWMO/WUSW w Poznaniu. 15

24


Przegląd Wielkopolski ● 2016 ● 3(113)

cyjny: 1501/1507, Sprawę w stos.[unku] do fig. [uranta] zaniechano dnia 2.9.63 z powodu: fig. [urant] wycofał się z działaln.[ości] politycz. [nej] prowadz.[onej] w ramach »KIK« (E 14 poz) […] Mater.[iały] dot.[yczące] fig.[uranta] znajd.[ują] się w spr.[awie] op[eracyjno]-obs.[erwacyjnej] Nr 1501, Akta sprawy złożono w Składnicy Materiałów Operacyjnych Wydz.[iału] »C« Poznań dnia 10.4.64 r. pod Nr 5229/B”22. Z powyższych informacji wynika, że sprawę zdjęto z ewidencji, a jej akta przekazano do archiwum dnia 10.04.1964 r. Następnego zaś dnia, tj. 11.04.1964 r., prof. Zakrzewskiemu założono sprawę operacyjnego sprawdzenia kryptonim „Ekonomista”23. Sprawę tę zakończono 25.08.1965 r.24 Jak podaje Kartoteka ogólnoinformacyjna b. Wydziału „C” KW MO w Poznaniu: „Sprawa operac[yjnego]-sprawdz. [enia] krypt. »Ekonomista« Nr. Rej. 7003 prowadzona przez Wydz. III w/m została zaniechana dnia 25.8.65 r. Materiały złożono do Skład. [nicy] Mat.[eriałów] Operac.[yjnych] Wydz. [iału] »C« KWMO w Poznaniu za Nr. 5229/B”25. Prof. Zakrzewski nigdy nie był członkiem PZPR, nie dał się też nigdy wciągnąć do współpracy przez Służbę Bezpieczeństwa. Podczas prób nakłonienia do zapisania się do Partii lub do współpracy z bezpieką np. w tzw. Biurze Paszportów, Zakrzewski konsekwentnie odmawiał, tłumacząc zawsze: „Marks mówił, że »religia to opium dla mas«, a ja jako osoba głęboko wierząca nie mogę tego przyjąć”26. Tak z kolei Zbigniewa Zakrzewskiego wspomina jego syn – Tomasz: „Był niedoścignionym wzorem uczciwości, pracowitości, rzetelności. Nigdy nie ukrywał swych poglądów religijnych i zaangażowania w życie Kościoła. Pamiętam, jak mówił do mnie: »Czyń tak, aby to, co robisz, podobało się Panu Bogu«”27. Co ciekawe, dodać należy, iż z czasem tradycją gościnnego

i otwartego domu profesorostwa Zakrzewskich stało się m.in. organizowanie regularnych spotkań w zamkniętym gronie rodziny i zaufanych znajomych, nieformalnych spotkań dyskusyjnych – tzw. dyskusji – na których podejmowano tematykę związaną z bieżącą polityką i kulturą – dyskusji często zdecydowanie krytycznych wobec panującej wówczas sytuacji polityczno-ustrojowej. Z racji swych wielorakich aktywności społecznych i naukowych był prof. Zakrzewski osobą znajdującą się w kręgu zainteresowań poznańskiej Służby Bezpieczeństwa. Nie tylko na uczelni, ale także udzielając się w wielu organizacjach i towarzystwach czy też działając w KIK-u – we wszystkich tych środowiskach był Zakrzewski narażony na stałą inwigilację i obserwację. Nie sposób w tym kontekście nie wspomnieć o niewątpliwie ważnej karcie, jaką prof. Zakrzewski zapisał w dziejach poznańskiego Klubu Inteligencji Katolickiej – nie tylko u jego zarania, ale także i w późniejszych latach, tj. w okresie pełnienia funkcji prezesa Klubu. Jak wynika z zapisu na Karcie E-14 z kartoteki ogólnoinformacyjnej b. KWMO/ WUSW w Poznaniu28, sama bezpieka traktowała prof. Zakrzewskiego jako założyciela poznańskiego KIK-u. I choć była to rzecz jasna obserwacja przesadna, to jednak wskazuje ona na stopień aktywności profesora i niewątpliwy ważny wkład w budowanie tego stowarzyszenia. Jak zauważa prof. Konrad Białecki: był związany z poznańskim KIK-iem niemalże od początku jego istnienia, mocno angażując się w jego budowę. W kolejnych latach, zarówno dzięki swojej pozycji w środowisku naukowym Poznania, jak i koncyliacyjnemu nastawieniu, jego rady dotyczące zarówno kierunków działania Klubu, jak i konkretnych posunięć w sprawach szczegółowych były bardzo uważnie słuchane29.

AIPN Po, sygn. IPN Po 0051/1, Karta E-14 z KOI b. KWMO/WUSW w Poznaniu.   AIPN Po, sygn. 00193/1/1, Wyciąg z Dziennika rejestracyjnego w Poznaniu b. KW MO, brak paginacji. 24   Ibidem; AIPN Po, Kartoteka Ogólnoinformacyjna b. Wydziału „C” KW MO w Poznaniu. 25   Ibidem. 26   Cytat wg świadectwa syna Zbigniewa Zakrzewskiego – Tomasza Zakrzewskiego. Wywiad w dniu 10 maja 2016 r. 27   Z. Zakrzewski, Ulicami mojego Poznania, cz. 2, Poznań 2006, s. 4. 28   AIPN Po, sygn. IPN Po 0051/1, Karta E-14 z KOI b. KWMO/WUSW w Poznaniu. 29   K. Białecki, op. cit., s. 436. 22 23

25


„Dzień triumfu, wolności, prawdy i dobroci…”

Tak z kolei prof. Białecki opisuje początki poznańskiego KIK-u oraz aktywność w nim prof. Zakrzewskiego: […] prof. Z. Zakrzewski [zaproszony jako konsultant na trzecie spotkanie Zarządu poznańskiego KIK-u] uważał, iż specjalnej uwagi wymaga tematyka „kręgu szerszego” i zasugerował uwzględnianie w nim zwłaszcza tych zagadnień, „odnośnie których istnieje w społeczeństwie stan zacofania lub błędnej interpretacji”, zwłaszcza takich, jak: katolicyzm a postęp nauki, katolicyzm a stan moralny społeczeństwa (oddziaływanie społeczne na młodzież), obrona pozycji papieża i Kościoła, rola Kościoła w rozwoju kultury polskiej30.

Z kolei w 1967 r. prof. Zbigniew Zakrzewski razem z m.in. prof. Józefem Kostrzewskim zostali „powołani na audytorów Archidiecezjalnego Synodu Poznańskiego”31. 19 grudnia 1979 r. prof. Zakrzewski wraz z prof. Januszem Gołaskim udali się do Gniezna na audiencję u prymasa Wyszyńskiego w sprawach dotyczących działalności poznańskiego KIK-u32. Jak pisze prof. Białecki: „W toku prowadzonych badań udało się ustalić, że w polu szczególnego zainteresowania SB znaleźli się między innymi: Mieczysław Luziński, Jerzy Ozdowski, Anna Szeptycka i Zbigniew Zakrzewski”33. Funkcję prezesa poznańskiego KIK-u prof. Zakrzewski sprawował od 23 kwietnia 1983 r. do 30 kwietnia 1984 r.34 Zbigniew Zakrzewski był człowiekiem idei i sumienia, nawet wówczas, gdy za postępowanie zgodnie z sumieniem przychodziło mu zapłacić wysoką cenę. Już w 1948 r. z powodu nieprzystających do obowiązującej linii poglądów na panujący po wojnie system ekonomiczny został on odsunięty od prowadzenia wykładów z ekonomii politycznej – dziedziny, którą bardzo się interesował. Wykłady te prowadził w latach 1946-1948 w szczecińskiej filii Akademii Handlowej w Poznaniu (dzisiej-

szy Uniwersytet Ekonomiczny w Poznaniu). Z kolei w 1962 r., po 3 latach kierowania swą uczelnią na stanowisku rektora, prof. Zakrzewski naraził się centralnym władzom i nie uzyskał poparcia dla dalszego pełnienia tej funkcji. Tak tę sprawę wspominał po latach: Ministerstwo nasze zawiadomiło, że z NRD przybędą do nas naukowcy, specjaliści z różnych, wyszczególnionych w jego piśmie dziedzin wiedzy. Wraz z kolegami, których poprosiłem o opinię, byłem przekonany, że trafnie odczytaliśmy intencje Ministerstwa, jak i ściśle naukowy charakter zapowiedzianej wizyty. Stąd też w jak najlepszej wierze zorganizowałem kilka spotkań z naszymi gośćmi, stosownie do reprezentowanych przez nich dyscyplin. Już w czasie ich pobytu doszły mnie słuchy, że Niemcy są wyraźnie niezadowoleni. Nikt nie wtajemniczył, że chodziło o coś zupełnie innego, o imprezę propagandową35.

Syn profesora – Tomasz Zakrzewski – wspomina: „w reakcji przeciwko agresji ZSRR na Węgry w listopadzie 1966 r. Ojciec napisał podanie do Towarzystwa Przyjaźni Polsko-Radzieckiej, żeby Go wykluczyć z członkostwa w tym gremium (do którego uczelnia bez pytania go wciągnęła w roku 1949)”36. Przez lata – dzięki ciężkiej pracy, karierze naukowej, pełnieniu wielu zaszczytnych funkcji, nieposzlakowanej opinii, zaletom charakteru oraz koncyliacyjnemu nastawieniu – profesor zbudował niezwykle poważany autorytet – autorytet, który potrafił np. zapanować nad wzburzoną rzeszą studentów w marcu 1968 r. Był jednym z niewielu pracowników uczelni, którzy w 1968 zdobyli zaufanie studentów. – W auli podczas uczelnianego wiecu panował ogromny tumult – wspominał ówczesny student, teraz profesor akademii [Uniwersytetu Ekonomicznego] Henryk Mruk. – Kiedy profesor Zakrzewski wstał, w auli zapanowała cisza. – Kochani – mówił – przed chwilą śpiewa-

Ibidem, s. 69, przyp. 29.   Ibidem, s. 116. 32   Ibidem, s. 221. 33   Ibidem, s. 132. 34   Ibidem, s. 436. 35   Z. Zakrzewski, Wspominam Poznań, op. cit., s. 283. 36   T. Zakrzewski, Profesor Zbigniew Zakrzewski (1912-1992) w oczach syna i w świetle źródeł, Poznań 2014, s. 13, niepublikowany maszynopis, w zbiorach rodziny autora. 30 31

26


Przegląd Wielkopolski ● 2016 ● 3(113)

liśmy hymn. Wszędzie, gdzie śpiewa się hymn, musi chodzić o ważne sprawy, których trzeba wysłuchać. Cała sala biła mu brawo. – Rektor z nami, rektor z nami! – skandowaliśmy. „Przemawiając starałem się nade wszystko zapanować nad emocjami zebranych. Mówiąc o niedostatkach w życiu publicznym, niejawności, próbowałem równocześnie ukazać niecelowość ulicznych przepychanek. Starałem się im wszystkim uzmysłowić, że mogą one odwrócić się przeciwko środowisku” – tak Zbigniew Zakrzewski wspominał 1968 rok w rozmowie z tygodnikiem „Wprost” w 1988 r.37

W czasie wystąpień studenckich w marcu 1968 r. prof. Zakrzewski zapisał w swym dzienniku: „[…] wypadki na uczelniach, manifestacje studenckie”. Tomasz Zakrzewski tak oto wspomina owe dni: „Ojciec jako prorektor podjął dialog ze studentami WSE [Wyższej Szkoły Ekonomicznej w Poznaniu], którzy wyczuli, że jest po ich stronie. Pamiętam, jak przyszedł z takiego spotkania do domu – łza Mu się w oku zakręciła i wyszeptał tylko: »studenci mają rację«”38. Oto fragment wspomnień prof. Zakrzewskiego, który w znamienny sposób obrazuje jego nieprzejednaną postawę, jaką wykazał m.in. w okresie uroczystości Milenium Państwa Polskiego, jak i w okresie protestów studenckich 1968 r.: Bywają takie sytuacje, kiedy powstaje konflikt między trwałymi wymaganiami sumienia a doraźnymi racjami, którymi kieruje się wielka polityka. Zdawałem sobie sprawę z tego, że stając po stronie jakiejś głęboko zapisanej we mnie wartości, poniosę określone konsekwencje. Z tym jeszcze pół biedy. Ale na tym nie koniec. Postępując w określony sposób miałem świadomość, że narażam tym samym na kłopoty życzliwych mi kolegów o odmiennych poglądach. Kłopoty wynikające stąd, że wiedzeni tą właśnie dla mnie przychylnością, pragnęliby mnie jakoś bronić. […] Wolałbym, żeby wszystko to szło na mój rachunek. Z okresu pełnienia funkcji prorektora dwa wydarzenia wryły mi się w pamięć jako dramatyczne i bolesne. Nie wda-

jąc się w szczegóły powiem tylko, że mam na myśli w kolejności chronologicznej – poznańskie Millenium ze swą kulminacją 14 kwietnia 1966 r. oraz wypadki marcowe w 1968 r. Kruszono wtedy kopie o rzeczy niebłahe. W jakimś jednak ogólnoludzkim spojrzeniu to, co jest ostatecznie największą w życiu wartością, jest nam wspólne. I jest to prawda, chociaż ludzie od początku świata chcieliby wszystko relatywizować, nierzadko dzieląc włos na czworo. To, co wtedy się działo, przeżywałem całym sercem. W końcu miałem jednak prawdziwą „intymną” satysfakcję. Pewne jej przejawy uzewnętrzniły się. Oto drobny epizod z tamtych lat. Któregoś dnia, kiedy po krótkim pobycie w naszym klubie pracowniczym przechodziłem wąskim korytarzem, ktoś zabiegł mi drogę. Był to młody człowiek, wyraźnie czymś przejęty. Jaki ujmująco prosty i wymowny gest – mocne uściśnięcie ręki. I bez słowa odszedł. Słowa były tu zbędne. Zrozumiałem, że chciał mi podziękować w imieniu kolegów i własnym. Za co? – zapytałem sam siebie. W moim postępowaniu w trakcie tych wydarzeń nie było nic szczególnego, po prostu byłem sobą39.

Tak pisał o nim jego współpracownik, znany poznański ekonomista – prof. Zdzisław Krasiński: Był i jest zawsze sobą, zawsze taki sam. Kieruje się zasadami moralnymi o tradycji dwóch tysięcy lat, nie trzeba zatem zgadywać co uczyni, jak postąpi w każdej prawie sytuacji. Będąc lojalnym wobec każdego bliźniego spotyka się z takimż odzewem z ich strony. Darzy wszystkich ogromnym zaufaniem. Bezwiednie na tym korzysta kierując ludźmi na tylu stanowiskach. Odpłacają się podobnym. Pomimo silnego, doniosłego głosu nigdy go nie podnosi. Timbre i natura są jednakowo łagodne40.

Z powodu niepoprawnego światopoglądu oraz poglądów politycznych zdecydował się prof. Zakrzewski na publikowanie niektórych swych prac pod pseudonimem „Tomasz Trzaska”. Pod tym pseudonimem opublikował m.in. biografię prof. Witolda Staniewicza41 – przed-

M. Bauer, Nazywali go Długi Bill, „Gazeta Wielkopolska” 18.08.1993, s. 4.   T. Zakrzewski, op. cit., s. 14. 39   Z. Zakrzewski, Wspominam Poznań, op. cit., s. 283-284. 40   Cyt. za: Konrad Białecki, op. cit., s. 435. 41   T. Trzaska [właśc. Z. Zakrzewski], Człowiek nauki i nieugiętej postawy – Witold Staniewicz 1887-1966 [w:] Byli wśród nas, praca zbiorowa pod red. F. Lenorta, Poznań 1978; Z. Zakrzewski, Witold Staniewicz 37 38

27


„Dzień triumfu, wolności, prawdy i dobroci…”

wojennego rektora Uniwersytetu im. Stefana Batorego w Wilnie, a także cykl artykułów w „Przewodniku Katolickim” pt. Być człowiekiem42. Te ostatnie traktowały na tematy dotyczące zagadnień etycznych. Również filozofia egzystencjalna niezwykle profesora interesowała. Zbigniew Zakrzewski był osobą głęboko wierzącą, człowiekiem niezwykle zaangażowanym społecznie, któremu nieobce były problemy duchowej kondycji człowieka43. Był również członkiem redakcji czasopisma „Zdrowie i Trzeźwość” propagującego m.in. abstynencję alkoholową. Zaangażowanie profesora w życie tak szerokiego spektrum organizacji świadczyło zarówno o bogactwie jego zainteresowań, jak i o głęboko humanistycznym i chrześcijańskim podejściu do problemów kondycji człowieka i jego egzystencji. Pod koniec życia prof. Zakrzewski niezwykle się angażował w życie swej parafii pw. św. Jana Kantego przy ul. Grunwaldzkiej w Poznaniu, a w 1988 r. opublikował jej monografię44. Anonimowe wydanie tej pracy świadczy o skromności profesora – skromności, która była jego charakterystyczną cechą. Jedyny zachowany w poznańskim oddziale IPN zespół akt odnoszący się do prof. Zakrzewskiego stanowią tzw. akta paszportowe45 z byłego Biura Paszportów Ministerstwa Spraw Wewnętrznych (BP MSW). Prof. Zakrzewskiemu raczej nie sprawiano problemów z wydawaniem zgody na wyjazd zagraniczny, choć powodów do podejrzeń ze strony aparatu bezpieczeństwa mogło być całkiem sporo. Jako przedstawiciel warstwy inteligenckiej utrzy-

mywał on kontakty z wieloma potencjalnie negatywnie nastawionymi do ustroju komunistycznego osobami. Wybierając się zaś za granicę, udawał się on w gościnę do rodziny lub odwiedzał znajomych – osoby pochodzące z tego samego przedwojennego, inteligenckiego i patriotycznego środowiska. Spośród zagranicznych destynacji wymienić należy przede wszystkim trzy: Paryż, Londyn i Rzym. Z analizy akt paszportowych wynika, iż szczególnie starał się o kontakt, czy to za granicą, czy to w Polsce, ze swym przyrodnim wujem (przyrodnim bratem matki Janiny z Dygatów Zakrzewskiej) – mieszkającym na emigracji w Londynie Stanisławem Dygatem – stryjem pisarza Stanisława Dygata. Stanisław Dygat senior (1891-1980) urodził się we Francji, w patriotycznej rodzinie polskich emigrantów. Jako obywatel francuski odbył służbę w wojsku francuskim i w randze podporucznika walczył w czasie I wojny światowej. W 1914 r., w pierwszych dniach wojny został ranny i aż do jej końca pozostał w niewoli niemieckiej w obozie pod Legnicą. Był Oficerem Legii Honorowej. W II RP pracował w dyplomacji i służbie konsularnej, był członkiem delegacji polskiej na konferencji rozbrojeniowej w Genewie, następnie konsulem generalnym RP w Trieście, a w 1940 r. konsulem w Tuluzie (aż do kapitulacji Francji). Przez krótki okres po zakończeniu II wojny światowej pełnił jeszcze funkcję konsula w Antwerpii, ale niebawem przeniósł się na stałe do Londynu, gdzie mieszkał aż do śmierci. Był polskim patriotą i zagorzałym antykomunistą46. W 1961

– człowiek dobrego czynu [w:] Na tropach bezprawia: Witold Staniewicz w areszcie śledczym, pod red. Z. Kaczmarka, Poznań 1995, „Zeszyty Biblioteki Głównej Akademii Rolniczej w Poznaniu” z. 2, s. 9-22. 42   T. Trzaska [właśc. Z. Zakrzewski], Być człowiekiem, „Przewodnik Katolicki” 1977, nr 31-35, cykl artykułów. 43   Z. Zakrzewski, Zwierzenia, bez daty, maszynopis, w zbiorach archiwum Poznańskiego Oddziału Polskiej Akademii Nauk; idem, Być odpowiedzialnym, b.d., maszynopis w zb. archiwum Poznańskiego Oddziału PAN; idem, Poszukując sensu życia, bez daty, maszynopis w zb. archiwum Poznańskiego Oddziału PAN; idem, O pełnię życia, „Informator Klubowy” (KIK) XI 1977, zb. archiwum Poznańskiego Oddziału PAN; idem, Refleksje nad postawą życiową, „Solidarność. Pismo Związku Zawodowego Akademii Ekonomicznej w Poznaniu” 9.12.1980, zb. archiwum Poznańskiego Oddziału PAN; idem, Doświadczam Boga, „Przewodnik Katolicki” 7.01.1990, nr 1, s. 1 i 4; E. i Z. Zakrzewscy, Żyć w harmonii, „Dzisiaj” 24-26.12.1990. 44   [Z. Zakrzewski], 50 lat parafii św. Jana Kantego w Poznaniu 1938-1988, Poznań 1988. 45   AIPN Po, sygn. EAPO 27091, Akta paszportowe Zbigniewa Zakrzewskiego, 58 stron; Karta PZ-26 z Kartoteki Biura Paszportów MSW (1 karta). 46   Z. Zakrzewski, Wspominam Poznań, op. cit., s. 340. 28


Przegląd Wielkopolski ● 2016 ● 3(113)

oraz 1966 r. prof. Zakrzewski odwiedził Paryż. Przebywał on wówczas w gościnie u swego wuja – mieszkającego na stałe w Paryżu polskiego emigranta – Tadeusza Święcickiego (1893-1973). Święcicki walczył w legionach Piłsudskiego, następnie pracował jako dziennikarz i redaktor, w latach 1934-1940 był kierownikiem paryskiego biura Polskiej Agencji Telegraficznej, po wojnie zaś pracował w Polskiej Sekcji Radia Francuskiego (obecnie polska sekcja Radio France Internationale). Co jednak najważniejsze – współpracował m.in. z Jerzym Giedroyciem, biorąc czynny udział w pracach nad paryską „Kulturą”. Tego rodzaju kontakty nie mogły nie interesować polskich służb. Nic więc dziwnego, że możliwość odwiedzenia rodziny w Paryżu stwarzały w zasadzie wyłącznie wyjazdy służbowe – na wykłady, konferencje lub kwerendy naukowe. Powróćmy jednak do pamiętnych obchodów roku 1966. Tak zapamiętał je Tomasz Zakrzewski: Dobrze pamiętam 17-ty dzień kwietnia [1966 r.] – obchody w Poznaniu Tysiąclecia Chrztu Polski i Państwa Polskiego. Wtedy dokonała się swoista konfrontacja, bo władza komunistyczna z Władysławem Gomułką na czele urządziła obchody państwowe na Placu Mickiewicza, natomiast uroczystości kościelne (z prymasem Wyszyńskim) miały się odbyć przy poznańskiej Katedrze. Ja jako 18-letni licealista musiałem być na tym pierwszym, Ojciec natomiast odważnie się kierował w stronę Katedry (tam też było dużo więcej uczestników). […] Ojciec imponował mi, kiedy okazywał swoją aktywność i wolę opowiedzenia się po właściwej stronie. Wiem, że kiedy zbliżało się Milenium Chrztu Polski, napisał (za co Go potem nękano telefonami) do I sekretarza KC PZPR W. Gomułki z sugestią, żeby rozdzielić w czasie obchody kościelne i państwowe. Jeszcze wcześniej zaś, inicjując powstanie Klubu Inteligencji Katolickiej w Poznaniu w 1957 r. naraził się na represje. Z materiałów Instytutu Pamięci Narodowej wiem, że w 1963 r. Służba Bezpieczeństwa sporządziła notatkę: „zaprzestał działalności

politycznej” (wtedy każdą niewielką krytykę komunizmu traktowano jako działalność polityczną)47.

W dniu 17 kwietnia 1966 r. w swoim dzienniku prof. Zakrzewski zapisał słowa, które mówią same za siebie – nie potrzebują żadnego komentarza: „Dzień triumfu, wolności, prawdy i dobroci…”. Oddajmy zatem głos samemu autorowi wspomnień48: Nie umiem tego opisać, to trzeba było widzieć i przeżyć. Poznań po raz drugi po wojnie przeżywał wielkie chwile. To jest chyba jedno z najbardziej dojrzałych miast w Polsce – możecie być dumni z miasta swego urodzenia. Do dnia 17.0449 narastała atmosfera niepokoju i czuło się, że to może być cisza przed burzą. Od 9 lat (nowenny) wiedziano, że na dni 16 i 17.04.66 przypadną w Gnieźnie i Poznaniu obchody Milenium Polski chrześcijańskiej. Szczegółowe przygotowania organizacyjne były nam wiadome od jesieni 1965 r. Władze zarządziły przed kilku tygodniami zorganizowanie w Gnieźnie i Poznaniu na te same dni i na te same niemal godziny centralnych, ogólnopolskich manifestacji i defilad ku uczczeniu 1000[-lecia] Państwa Polskiego, a w Gnieźnie ku uczczeniu 21-szej rocznicy… sforsowania Odry i Nysy. Równocześnie rozwinięto we wszystkich zakładach pracy akcję wyjaśniającą stosunek państwa do Kościoła, w której osobiście zaatakowano Prymasa i kilku innych członków Episkopatu. Udział w tych zebraniach miał być przymusowy. Święta Wielkanocne upłynęły w atmosferze powagi, ale i olbrzymiego wzburzenia umysłów. Na zebraniach otwarcie w dyskusji oceniono i tę kampanię, i konkurencyjność imprez państwowych jako nielicujące z obchodem Milenium Państwa Polskiego. Nie tylko bezpartyjni, ale i partyjni (i to niewierzący) wyrażali swą dezaprobatę dla posunięć rządu. Sytuacja stawała się psychicznie nie do zniesienia. Stugębna plotka dokonała reszty. Oto wiadomości, jakie podawano sobie z ust do ust (podaję zaczynając od niemal pewnych do zupełnie nieprawdopodobnych): wstrzymano w szpitalu im. Pawłowa (dawnym Przemienienia [Pańskiego w Po-

T. Zakrzewski, op. cit., s. 14-15.   Autor artykułu dla potrzeb redakcyjnych dokonał korekty dawnej pisowni, w nawiasach kwadratowych rozwinął skróty zastosowane w oryginalnym tekście, a także – celem większej klarowności – nieznacznie zmodyfikował interpunkcję. 49   17 kwietnia 1966 r. 47 48

29


„Dzień triumfu, wolności, prawdy i dobroci…”

znaniu]50) przyjmowanie nowych chorych, by stworzyć miejsce dla ofiar ewent.[ualnych] zamieszek; grożono, że kto nie pójdzie na manifestację państwową, będzie zwolniony z pracy, a partyjny – z partii; w Urzędzie do Spraw Wyznań w Prezydium [Wojewódzkiej Rady Narodowej w Poznaniu] spoczywały gotowe do rozplakatowania afisze szkalujące Prymasa; przygotowywano kukłę Prymasa, która miała być na manifestacji publicznie spalona; twierdzono, że wszystkie mosty na Warcie prowadzące na Ostrów Tumski będą zamknięte, że pociągi na trasie Poznań – Gniezno i z powrotem będą w dn. 16.04 wstrzymane, że wojsko ustawicznym ruchem swych pojazdów na trasie drogowej Poznań – Gniezno uniemożliwi przyjazd wszystkich biskupów i Prymasa – jak również obrazu Matki Boskiej – do Poznania itd., itd. Mówiono też, że wojska radzieckie okalają Poznań itd., itd. Jak plotka, to plotka. Na to nie ma rady. A teraz fakty z dni 8-15.04: władze istotnie wzmogły nacisk na udział w manifestacji, biskup Etter51 odwiedził władze oświadczając, iż Kościół nie weźmie odpowiedzialności za skutki niefortunnej decyzji urządzenia manifestacji konkurencyjnej. Do wszystkich mieszkań, do naszego także, wrzucono druczek z Fr.[ontu] Jedn.[ości] Narodu52 z apelem o udział w manifestacji z rodzinami. Po ulicach krążyły wzmocnione patrole, w świątyniach modlono się i księża gorąco apelowali o całkowity spokój, o niereagowanie na prowokacje, o niewszczynanie zamieszek. Ulice upstrzono natężoną jak

nigdy dekoracją – obok biało-czerwieni – czerwień. Afisze zawierały aluzję do listu biskupów polskich53. Publiczność zachowała się godnie, przeżywając wzburzenie w sumieniu. Nie było tradycyjnego dyngusu gawiedzi w Poniedziałek Wielkanocny, nie było żadnej radości, po raz pierwszy jakoś fałszywie zagrały barwy narodowe… Gazety przyznawały, że święta upłynęły dziwnie w spokoju. Powszechnie uznawano, że jest to cisza przed burzą, że jest to rzucenie wyzwania, próba sił. Ktokolwiek (również partyjni) kto miał jeszcze jakiekolwiek wątpliwości, przekonał się, że cała ta rozdmuchana i przeciągana w nieskończoność kampania antylistowa, antyprymasowa, stoi w rażącej dysproporcji do intencji listu, że po prostu chodziło o stworzenie atmosfery uniemożliwiającej przyjazd papieża i biskupów z całego świata do Polski. Publiczność zresztą przeżywała i nadal przeżywa ten policzek dla Polski. Do miejscowych władz musiały dojść informacje [o tym], co się w mieście dzieje, wiem też o listach pisanych do Warszawy z ostrzeżeniem, żeby nie robiono głupstw i jakoś zawrócono z niefortunnej drogi54. Tymczasem rosła potężna trybuna dla dostojników przed Uniwersytetem55, a na ulicach sąsiednich liczne ustawiono megafony.

Strona 2 I oto nadchodzą dni przełomu. Władze zarządziły cofnięcie zgody na przedtem zaakceptowane imprezy KIK56 – odczyty, min. prof. Kostrzew-

Chodzi o dzisiejszy Szpital Kliniczny Przemienienia Pańskiego Uniwersytetu Medycznego w Poznaniu przy ul. Długiej 1/2. 51   Bp Tadeusz Etter (1911-1984) – biskup pomocniczy poznański w latach 1959-1984. 52   Front Jedności Narodu (FJN) – organizacja społeczno-polityczna utworzona w 1952 r., która do 1956 r. działała pod nazwą Front Narodowy (FN). FJN obejmował związki zawodowe, partie polityczne (PZPR, ZSL i SD) oraz inne organizacje społeczne i społeczno-polityczne. Realizował cele polityczne PZPR i był jej podporządkowany. 53   List biskupów polskich do biskupów niemieckich z 18 listopada 1965 r. (nazywany później orędziem). Uważany jest za jeden z najważniejszych etapów pojednania polsko-niemieckiego po II wojnie światowej. 54   Być może autor wspomnień nawiązuje tu pośrednio także do własnoręcznie sporządzonego anonimu wysłanego do I sekretarza KC PZPR Władysława Gomułki. 55   Chodzi o teren placu Adama Mickiewicza w Poznaniu, w bezpośrednim sąsiedztwie tzw. Auli Uniwersyteckiej i Collegium Minus – budynku rektoratu Uniwersytetu im. Adama Mickiewicza w Poznaniu. 56   Klubu Inteligencji Katolickiej w Poznaniu. Doc. Olgierd Baehr wspominał: „Klub chciał zorganizować obchody na dużą skalę. Powysyłano nawet zaproszenia, ale któryś z przedstawicieli władz zadzwonił do prezesa Luzińskiego i grożąc karami zażądał odwołania całej imprezy. Ostatecznie obchody odwołano, wysyłając do osób uprzednio zaproszonych telegramy z informacją, że impreza nie odbędzie się ze względu na warunki atmosferyczne” (K. Białecki, op. cit., s. 144, przyp. 303). „W 1966 r. ostrzegano członków Klubu, poprzez rozmowy profilaktyczne, aby na przykład nie angażowali się w jakiekolwiek działania mające uświetnić obchody milenium chrztu Polski, co było najprawdopodobniej wynikiem 50

30


Przegląd Wielkopolski ● 2016 ● 3(113)

skiego57 i inn.[ych] z racji Milenium Chrztu Polski. To ostatni akt zaostrzania sytuacji. Dn.[ia] 14.04 ukazał się artykuł zawierający opinię Gomułki, że nie należy przeciwstawiać obu obchodów – chrztu i powstania Polski. Ukazała się mała, ale zawsze notatka o obchodzie gnieźnieńskim, kościelnym. Władze dowiedziały się z komunikatu Kurii, z ambon, o tym, że biskupi w ramach uroczystości poznańskich złożą wieniec na grobie Mieszka i Chrobrego i od razu zorganizowano i ogłoszono w prasie pójście delegacji Frontu J.[jedności] N.[arodu] z wieńcem do Złotej Kaplicy58. A jednak w Gnieźnie było niedobrze. Na obchodzie kościelnym i na mowie Prymasa było 15 tys., ale helikopter fruwający nad wiernymi zakłócał obrzędy i w pobliskich lokalach grzmiały szlagiery. Warto wiedzieć, że na kilka dni przed tym w Gnieźnie zorganizowano zebranie Frontu59 czy Z[wiązku] B[ojowników] o W[olność] i D[emokrację]60 wybitnie antykościelne, z mową I sekr.[etarza] Szydlaka61, posła ziemi gnieźnieńskiej – tenże został wygwizdany. W poznańskich dużych zakładach pracy robotnicy powiedzieli, że pójdą w niedzielę 17.04 na manifestację (Poznań), o ile dostaną za to wynagrodzenie. Ostatecznie

nie wiem czy w ogóle Cegielski62 musiał pójść. Ze szkół musieli iść – szkoły wyższe w całości, a ze szkół średnich – klasy wyższe. Oświadczyłem I sekr.[etarzowi]63, że pójdę najpierw na nabożeństwo dziękczynne do Katedry (godz. 10), a potem o ile mi się uda – na manifestację państwową, stoję bowiem na stanowisku Gomułki, że nie należy obu obchodów przeciwstawiać, a nie moja wina, że są konkurencyjne. Jeden z moich synów musiał iść, córka zaś była chora, więc nie poszła, choć grożono, że żadnych usprawiedliwień lekarskich nie będzie się uwzględniać. Jakoż nadeszły godziny poznańskich wielkich przeżyć. Sobota 16.04 wieczór. Słuchano w Poznaniu mowy gnieźnieńskiej Spychalskiego64, w której sprawę Milenium sprowadzono do polityki w stosunku do rządu w Bonn, do ataku na Amerykę za Wietnam, do stwierdzenia postępu w polskim rolnictwie wyrażonego we wzroście wydajności z ha, do ataku na hierarchię, oczywiście, i podobnych rzeczy. Tak oto marszałek Polski rozmienił Milenium jej na drobne. Wieczorem dnia 16 kwietnia olbrzymie tłumy poznaniaków zaczęły się gromadzić w rejonie Fary65, gdzie o godz. 20-tej przybył episkopat (60 biskupów) z Prymasem i z obrazem Matki

poleceń płynących z Warszawy. Kiedy Zarząd Klubu w marcu 1966 r. przygotował program, w którym między innymi zaplanowano zwiedzanie zabytków Poznania oraz wykład prof. Józefa Kostrzewskiego, wyjazd na wycieczkę szlakiem piastowskim […] kierownik Wydziału Spraw Wewnętrznych Prezydium Dzielnicowej Rady Narodowej Poznań-Stare Miasto nie wyraził zgody na zorganizowanie powyższych przedsięwzięć” (K. Białecki, op. cit., s. 144-145). 57   Prof. Józef Kostrzewski (1885-1969) – wybitny poznański archeolog. 58   Chodzi o Złotą Kaplicę zwaną też Kaplicą Królów Polskich w poznańskiej katedrze. Kryje ona sarkofag z prochami Mieszka I i Bolesława Chrobrego. 59   Front Jedności Narodu. 60   Związek Bojowników o Wolność i Demokrację (ZBoWiD) – organizacja kombatancka utworzona 2 IX 1949 r., w wyniku narzuconego zjednoczenia jedenastu działających od 1945 r. organizacji kombatantów i więźniów obozów hitlerowskich. Do 1989 r. Związek był politycznie i organizacyjnie podporządkowany PZPR. 61   Jan Marian Szydlak (1925-1997) – działacz komunistyczny i państwowy PRL, w latach 1960-1968 był I sekretarzem Komitetu Wojewódzkiego PZPR w Poznaniu. 62   Chodzi o pracowników ówczesnych Zakładów Przemysłu Metalowego H. Cegielski w Poznaniu, Przedsiębiorstwo Państwowe. 63   Najprawdopodobniej chodzi o I sekretarza Podstawowej Organizacji Partyjnej (POP) PZPR w ówczesnej Wyższej Szkole Ekonomicznej w Poznaniu (dzisiejszy Uniwersytet Ekonomiczny w Poznaniu). 64   Marian Spychalski, ps. „Marek”, „Orka” (1906-1980) – polski działacz partyjny i państwowy w okresie PRL, w latach 1944-1952 poseł do Krajowej Rady Narodowej i poseł na Sejm Ustawodawczy, w l. 1957-1972 poseł na Sejm PRL II, III, IV i V kadencji, członek Komitetu Centralnego i Biura Politycznego KC PZPR, prezydent Warszawy (1944-1945), przewodniczący Ogólnopolskiego Komitetu Frontu Jedności Narodu (1968-1971) i przewodniczący Rady Państwa PRL (1968-1970), szef Sztabu Głównego Gwardii Ludowej (1942), szef Sztabu Głównego Naczelnego Dowództwa Wojska Polskiego (1944), szef Głównego Zarządu Politycznego WP (1956), minister obrony narodowej PRL (1956-1968), Marszałek Polski (1963-1980). 65   Bazylika kolegiacka Matki Boskiej Nieustającej Pomocy i św. Marii Magdaleny w Poznaniu. Znajduje się nieopodal Starego Rynku, przy ul. Gołębiej. 31


„Dzień triumfu, wolności, prawdy i dobroci…”

Boskiej. Trudno opisać, co się tam działo. Owacje na cześć Prymasa nie miały końca. Ocenia się, że rejon Fary i ulic przyległych zapełnił tłum ok. 5 tys. Chociaż procesja była zabroniona, na ulicach śpiewano, w oknach ukazały się światełka i obrazy, nastrój był niezwykle podniosły. Już to dało społeczeństwu pewne odprężenie i poczucie siły moralnej. Co godzina przez całą noc odbywały się w Farze nabożeństwa celebrowane przez dostojników kościelnych. O godz. 12 w nocy mszę celebrował abp Wojtyła66, a kazanie miał abp Kominek67. Fara nie mogła pomieścić tych tłumów, więc nabożeństwa rozszerzyły swój zasięg daleko poza świątynię. Stojąc w gęstym tłumie na Gołębiej, tylko z trudnością łowiliśmy słowa Kominka, gdy mówił o tym, że zwraca się do wszystkich, partyjnych i nie partyjnych, wierzących i niewierzących – z miłością na wzór Chrystusa, że chodzi o świętość życia Polaków, a nie o liczebne sukcesy katolicyzmu itd. Obecni nocą poznaniacy w rejonie Fary łowili każde słowo Kominka, na twarzach malowało się przejęcie. Nastała niedziela, dn. 17.04 słoneczna i ciepła. Od wczesnego rana tłum gromadził się przed Farą. Jednocześnie ludzie pracy i młodzież musieli udawać się na miejsca zbiórek przed manifestacją wyznaczoną na godz. 11-tą. Stopniowo zaczęli się też gromadzić ludzie przed Katedrą, gdzie nabożeństwo dziękczynne przewidziane było na godz. 10-tą. Znalazłem się tam z Elżunią68, z tym że Elżunia przyłączyła się do zjednoczonych chórów wszystkich parafii poznańskich. Zająłem miejsce w pobliżu mostu Chrobrego po to, by móc w porę, zgodnie z przyrzeczeniem, przedostać się na manifestację państwową przed Uniwersytetem. Uroczystość kościelna na Ostrowie Tumskim opóźniła się jednak o ok. 1 godz. i 20 min, a to z następujących powodów. Po pierwsze – Prymas wdzięczny za sobotnie powitanie przez Poznań, odprawił dodatkowo nabożeństwo we Farze i miał kazanie. Po drugie – wbrew

zakazowi przeniesienia obrazu Matki Boskiej z Fary do katedry w procesji – procesja faktycznie się odbyła, bo olbrzymi tłum towarzyszył obrazowi, który miał być tylko przewieziony prywatnie.

Strona 3 Obraz posuwał się bardzo wolno. Auto Prymasa z nim samym podniesiono na Placu Kolegiackim w górę – o tym doniosły już tego wieczoru radia zagraniczne. Na placu przed Katedrą tłum wiwatował na cześć Prymasa i biskupów, a ci byli widocznie wzruszeni, choć gestami dawali do zrozumienia, że lepiej tego nie robić. Wielu ludzi miało łzy w oczach. Nabożeństwo na wolnym powietrzu przed Katedrą celebrował abp Baraniak. Na południowej wieży Katedry zawisł tekst polski Te Deum laudamus, na północnej wieży wisiał herb Poznania. Ze szczytów wież Katedry powiewały polskie chorągwie. Chór z udziałem, jako się rzekło, Elżuni – wykonywał pienia, m.in.: Ciebie Boga chwalimy, Gaude Mater Polonia, Bogu Rodzica i inne. Wierni włączali się do śpiewu. Tłum przed Katedrą, w miarę jak nabożeństwo się posuwało, gęstniał coraz bardziej. Byłem już bardzo spóźniony, gdy rozpocząłem odwrót z Katedry, idąc pod prąd mostem Chrobrego, ul. Wielką, Starym Rynkiem, ulicami Paderewskiego i Św. Marcin w stronę Zamku69. Zdziwiło mnie, że pomimo iż jest godz. ok. 11.20 – 11.40, pomimo iż było słychać z głośników przemówienie Gomułki na manifestacji, olbrzymi tłum ludzi pracy kierował się z zachodu na wschód, ku Ostrowowi Tumskiemu. Spotykałem wielu znajomych, którzy po prostu poinformowali, że nawiali z manifestacji. Jedni musieli się chyba wycofać już z miejsca zbiórek. Gdy dobrnąłem tam, gdzie byliśmy, my z WSE70, uderzył mnie niesamowity kontrast obu obchodów. Studenci w większości nawiali. Pracownicy nauki omawiali bieżące sprawy Uczelni. Nikt nie podejmował okla-

Abp Karol Wojtyła (1920-2005) – późniejszy papież i św. Jan Paweł II. W 1966 r. nosił tytuł arcybiskupa metropolity krakowskiego. 67   Bp Bolesław Kominek (1903-1974) – polski duchowny rzymskokatolicki, arcybiskup metropolita wrocławski w latach 1972-1974, kardynał od 1973. 68   Elżbieta (właść. Godzisława Elżbieta) Zakrzewska z d. Donimirska (1919-2003) – żona prof. Zbigniewa Zakrzewskiego. 69   Chodzi o tzw. zamek cesarski w Poznaniu, usytuowany na narożniku ul. Św. Marcin i pl. A. Mickiewicza. 70   Wyższa Szkoła Ekonomiczna w Poznaniu – w l. 1950-1974 nazwa dzisiejszego Uniwersytetu Ekonomicznego w Poznaniu. 66

32


Przegląd Wielkopolski ● 2016 ● 3(113)

sków i okrzyków, inicjowanych przez wtyczki z ZMS71. Nikt nie podjął śpiewanej na końcu Międzynarodówki. Dlaczego Międzynarodówki – co to ma do Milenium państwa polskiego? Również antyniemiecki ton przemówienia Gomułki kłócił się z istotą marksizmu i z Międzynarodówką. Na szczęście nie było kukły Prymasa, bo nie wiem, co by się działo. Gomułka ostro zaatakował Episkopat. Z dostojników był też Cyrankiewicz72 i Spychalski. Z zebrania wiała nuda. Na szczęście trwało to krótko, przyszedłem na koniec zabawy i tym więcej ludzi mogło jeszcze przeskoczyć na Ostrów Tumski, gdzie właśnie zaczął mówić Prymas. Co do mnie, szybko wskoczyłem do domu i zabrałem taksówką pozostałe w domu dzieci (prócz chorej córki) na Ostrów Tumski, gdzie w skupieniu słuchano kazania Prymasa, kazania przerywanego oklaskami, jak to się dzieje we Włoszech. Wszyscy byli wsłuchani w mowę Prymasa. Trudno to wszystko odnotować, co powiedział. Najwięcej uwagi poświęcił sprawie dobra moralnego, wolności Narodu, który tak bardzo jej pragnie, podnosił też potrzebę przebaczania, tak jak nakazał Chrystus. Pomyśleć, że pomimo całego natężenia propagandy ostatnich miesięcy, wszyscy zgromadzeni na Ostrowie Tumskim, w liczbie, jak ocenia agencja Reutera, ponad 100 tysięcy, co było widoczne, całkowicie aprobowali postawę Prymasa jako swoją własną. Rzucał się w oczy kontrast obu obchodów – kościelnego, który wydobywał wartości soborowe, moralne, a z historii Polski 1000-lecia to, co najwartościowsze – i państwowego, który sprowadzony został do podwórkowej gierki przeciwko Prymasowi oraz do odegrania „skrzypiącej płyty” antyniemieckiej i antyamerykańskiej. Jestem przekonany, że partia i rząd zdają sobie w pełni sprawę z kompletnego fiaska imprez gnieźnieńsko-poznańskich z punktu widzenia politycznego. Wszystko wyszło na dobre Kościołowi. Nie jestem tak wierzący, żebym widział w tym, jak tu powszechnie się sądzi, wstawiennictwo Matki Boskiej, ale jest zadziwiające, jak prawda umie zwyciężyć. Impreza poznańska nie miała w sobie nic z dewocji – ku zgorszeniu niektórych – w pobliżu obrazu wznoszono okrzyki na cześć

Prymasa, okrzyki aprobujące to, co jest prawdziwą wartością. Wielu ludziom otworzyły się oczy. Oczywiście Poznań na tym ucierpi, ale na to nie ma rady. Jeszcze raz stwierdzam – bądźcie dumni, że jest to Wasze miasto!!!

Strona 4 Jeszcze dalsze wieści z dni zwycięstwa. Były akty nawrócenia w owych dniach. Zdarzył się wypadek, że jakiś zagorzały partyjniak poznański, który z ciekawości zajrzał na Ostrów Tumski, doznał iście Pawłowego olśnienia. Powróciwszy do swych bliskich podarł ostentacyjnie legitymację partyjną i oświadczył, że szedłby na klęczkach, by być jeszcze raz możliwie najbliżej Prymasa, gdy przemawia. Według agencji Reutera na trasie między Gnieznem a Poznaniem wynoszącej, jak wiemy, 50 km zgromadziło się około ½ miliona ludzi. Chłopi Iwna, Kostrzyna, Swarzędza tworzyli szpaler na szosie, iluminowali domy, rzucali kwiaty na szosę, gdy przejeżdżali biskupi z prymasem. Auto prymasa posuwało się w tych warunkach bardzo powoli, ciągle przystając i wtedy dawano upust radości okrzykami i oklaskami. Wszystko sprzyjało Kościołowi po tylu dniach przygnębienia. Wspaniała słoneczna pogoda, a przede wszystkim chytrze zamierzona konkurencyjność imprez państwowej i kościelnej. Sądzi się, że gdyby nie ta konkurencyjność, która miała położyć imprezy kościelne, a w rzeczywistości doprowadziła do ich triumfu, nie byłoby takiego sukcesu ideowego i mniejsze tłumy wędrowałyby do katedr w Gnieźnie i Poznaniu. Przeciwstawienie radosnej imprezy kościelnej, dobrowolnej, pełnej powagi i umiaru, nacechowanej prawdziwymi wartościami ogólnymi i milenijnymi – przymusowemu spędowi ludzi pracy i młodzieży dla wysłuchania niewybrednych insynuacji i prymitywnych frazesów. Rezonans w mieście i na uczelni. Wszyscy dzielą się wrażeniami, ludzie poszukują się wzajemnie, by wymienić swe przeżycia i refleksje, w tramwajach, na ulicach widzi się twarze jakieś odmienione, pogodniejsze. W szkole aż kipi. Koledzy grupkami dyskutują. Wielu kolegów, których nie posądzałem o religijność, przyzna-

Związek Młodzieży Socjalistycznej – organizacja młodzieżowa powstała w 1957 r. w Warszawie przez połączenie Rewolucyjnego Związku Młodzieży i Związku Młodzieży Robotniczej. Była ideowo, politycznie i organizacyjnie podporządkowana PZPR. 72   Józef Cyrankiewicz (1911-1989) – polski działacz socjalistyczny i komunistyczny, członek władz PPS i PZPR, pięciokrotny premier RP i PRL w l. 1947-1952 i 1954-1970, przewodniczący Rady Państwa, przewodniczący Towarzystwa Przyjaźni Polsko-Radzieckiej w latach 1952-1955. 71

33


„Dzień triumfu, wolności, prawdy i dobroci…”

ło się szczerze, że byli pamiętnej nocy w Farze, że idąc na miejsce urzędowej manifestacji dało nura w bok, by jak najszybciej znaleźć się przed katedrą i posłuchać Prymasa. Ci, którzy nie mogli być na Ostrowie Tumskim rano, znaleźli się tam po południu, gdy odbywała się publiczna sesja73 Episkopatu z udziałem wiernych w Katedrze. Po południu była raczej inteligencja. Na sesji biskup Kowalski74 z Pelplina wygłosił referat na temat roli Kościoła w kulturze polskiej75. Jeszcze pod wieczór gromadziły się tam tłumy. Prymas ukazał się na balkonie gmachu arcybiskupiego i swobodnie przemawiał niekiedy żartując. A teraz jeszcze kilka słów o pogrzebowej imprezie państwowej. Publiczność reagowała na przemówienie Gomułki milczeniem. On umyślnie przerywał, by wywołać oklaski, na to umówieni ZMS-owcy musieli wznosić z góry umówione okrzyki, których nikt nie podejmował. Między młodzież ustawiono wojskowych. Dla oczarowania tłumów wypuszczono o godz. 12tej gołębie, dano salwy armatnie (wszyscy sądzili, że to już się zaczyna…), krążył też helikopter z żywym człowiekiem uwieszonym na linie. Ale to nic nie pomogło. We wszystkich gmachach okolicznych stacjonowało wojsko, u nas76 lotnicy. Wojsko stale krążyło po torach kolejowych na tyłach Uniwersytetu77. W kamienicach przy Św. Marcinie, w bramach pełno milicji w pogotowiu. Wieczorem 16.04. specjalnymi aparatami poszukiwano w kilku gmachach min. Po imprezie Gomułka i Cyrankiewicz pospiesznie się wycofali wśród szpaleru wojskowego, gdy tymczasem Prymas i biskupi krążyli po Poznaniu w powodzi oklasków, okrzyków, często nieporadnych, ale wzruszających. Jakiś robotnik stojący koło mnie przed Katedrą nagle zawołał: „Niech żyje nasza religia i jej Prymas” – wszyscy wtórowali mu z wielką mocą i radością. Od tych dni więcej ludzi odwiedza kościoły i spotyka się więcej aktów uczynno-

ści i życzliwości międzyludzkiej. Obchodowi w dn. 3 maja w Częstochowie rząd, zdaje się, przeciwstawia, nieoczekiwanie przywrócony do łask, jubileusz Konstytucji 3 maja, ale którz się na ten kolejny szwindel nabierze. W oczach Wielkopolski jej poseł, Spychalski, Gomułka całkowicie się zdyskredytowali. Jestem prawie pewien, że Prymasa gładko wykończą, że Poznań po raz drugi odpokutuje, ale tu wszyscy są odporni. Żegnajcie, módlmy się za naszych dostojników państwowych, przebaczajmy im, bo nie wiedzą, co czynią.

Z treści powyższych wspomnień wynika jasno, iż uroczystości kościelne w Poznaniu, ale również i w Gnieźnie (a także sam przejazd Prymasa na trasie z Gniezna do Poznania) – spotkały się z szerokim i entuzjastycznym przyjęciem ze strony mieszkańców tych ziem. I to pomimo wszystkich wielorakich i wyrafinowanych nieraz prób ich dyskredytowania, ograniczania i blokowania. Jak wspominają różnorakie źródła oraz świadkowie tamtych zdarzeń (w tym również sam autor przytoczonej relacji) – w dniu 17 kwietnia 1966 r. na placu przed poznańską katedrą zgromadził się wielki tłum poznaniaków (wg agencji Reutera – ponad 100 tys. osób). Tak wielka liczba zgromadzonych powinna mimo wszystko skłaniać do refleksji, jeśli weźmiemy pod uwagę, iż ogół liczby mieszkańców Poznania na rok 1966 wynosił 442 500 mieszkańców78, a trzeba pamiętać, że – w przeciwieństwie do państwowych obchodów – osoby te przybyły całkowicie dobrowolnie – często na przekór władzom i w niesprzyjających warunkach. I przychodzi jeszcze refleksja inna – nasuwająca się z porównania obchodów rocznicy chrztu Polski w roku 1966 oraz tej obchodzonej w roku obec-

„Po południu w katedrze odbyła się uroczysta i publiczna sesja episkopatu Polski, w której udział wzięli duchowni i wierni świeccy” – M. Fąka, Kościelne obchody milenijne w Archidiecezji Poznańskiej [w:] Milenium kontra Tysiąclecie 1966, pod red. K. Białeckiego, S. Jankowiaka, J. Miłosza, Poznań 2007, s. 143, cyt. za: K. Białecki, Obchody Milenium Chrztu Polski i Tysiąclecia Państwa Polskiego w Poznaniu w roku 1966, „Kronika Miasta Poznania” 2016, nr 1: 966. Poznańskie dziedzictwo, s. 237. 74   Bp Kazimierz Józef Kowalski (1896-1972) – polski duchowny rzymskokatolicki, biskup diecezjalny chełmiński w latach 1946-1972. 75   Prelekcja ta nosiła tytuł: Kościół w służbie Narodu (M. Fąka, op. cit.). 76   Najprawdopodobniej chodzi o Budynek Główny czyli tzw. „A” ówczesnej Wyższej Szkoły Ekonomicznej w Poznaniu, czyli dzisiejszego Uniwersytetu Ekonomicznego w Poznaniu przy al. Niepodległości 10. 77   Chodzi o budynki Uniwersytetu im. Adama Mickiewicza w Poznaniu. 78   Dane wg roczników statystycznych Głównego Urzędu Statystycznego. 73

34


Przegląd Wielkopolski ● 2016 ● 3(113)

nym. W dniu 17 kwietnia br. na placu przed poznańską katedrą zgromadziło się o wiele mniej osób niż w pamiętnym roku 1966! A przecież jest już wolna Polska, komunizm upadł i wydawałoby się, że jest za co dziękować Bogu, Kościołowi i jego wybitnym pasterzom z Prymasem Tysiąclecia na czele. Ziściło się bowiem marzenie pokoleń, „runęły mury” aparatu opresji i totalitarnego systemu – ziściły się modlitwy i dążenia milionów Polaków i katolików… Obchody Milenium Chrztu Polski przypadły dokładnie na środek okresu komunizmu w Polsce. Być może więc rok 1966 powinien być uznawany przez historyków za ko-

lejną ważną cezurę w periodyzacji tego okresu dziejów Polski – kolejną po roku 1956. Bo czyż z punktu widzenia duchowego – odnowienie aktu zawierzenia Matce Boskiej i powierzenie narodu polskiego pod Jej opiekę na kolejne 1000 lat – nie stanowiło momentu przełomowego, od którego proces zniewalania – także tego duchowego – narodu polskiego nie zaczął się odwracać, a walka o „rząd dusz” nie zakończyła się zwycięstwem Polski katolickiej – zawsze wiernej swym zobowiązaniom wynikającym z chrztu św. w roku 966? Polonia – esto semper fidelis!

Pierwsza strona maszynopisu wspomnień Z. Zakrzewskiego o Milenium Chrztu Polski. Zdjęcie ze zbiorów Jana Gasparsa

35


Obchody Tysiąclecia Państwa Polskiego na terenie Piły

Robert Kolasa

Obchody Tysiąclecia Państwa Polskiego na terenie Piły

36

Obchody 1000-lecia Państwa Polskiego były wielkim wydarzeniem w skali całego kraju. Władze państwowe i miejskie przywiązywały do niej wielką wagę. Akcja ta miała wymiar nie tylko propagandowy, ale związana była również z konkretnymi inwestycjami, których celem była poprawa infrastruktury państwa. Dlatego władze miejskie mogły liczyć na dotacje z budżetu centralnego i w ten sposób zrealizować wiele projektów na terenie miasta. Z czego korzyść odnieśli także mieszkańcy. Do realizacji tych planów rządzący chcieli zaangażować ludność Piły, wciągając ją w różnego rodzaju prace w ramach czynów

społecznych. W ten sposób oszczędzając koszty i korzystając z darmowej pracy pilan, władza mogła zrealizować niektóre z inwestycji. Przygotowania do obchodów 1000-lecia państwa i plany inwestycyjne z nimi związane rozpoczęły się 8 maja 1959 roku sesją nadzwyczajną Miejskiej Rady Narodowej (MRN). Wzięli w niej udział, poza radnymi, przewodniczący MRN Mieczysław Konieczny, jego zastępca Henryk Pankau, posłowie: Zygmunt Horowski, Czesław Hudowicz i Stanisław Binek, radni Wojewódzkiej Rady Narodowej (WRN)

Plan przebudowy centrum Piły na 1000-lecie

Budowa


Przegląd Wielkopolski ● 2016 ● 3(113)

Czyn społeczny z okazji obchodów 1000-lecia Państwa Polskiego. Zdjęcia ze zbiorów prywatnych

w Poznaniu: Julian Łado (wiceprzewodniczący Wojewódzkiego Komitetu Zjednoczonego Stronnictwa Ludowego), Kazimierz Chodkiewicz (przewodniczący Miejskiego Komitetu Frontu Jedności Narodu) i Włodzimierz Zajęcki (dyrektor NBP w Pile), przewodniczący Towarzystwa Rozwoju Ziem Zachodnich (TRZZ) – Jan Gruchała, przewodniczący pilskiego oddziału Polskiego Towarzystwa Historycznego (PTH) – Franciszek Żmidziński, przewodniczący oddziału Związku Bojowników o Wolność i Demokrację (ZBOWID) – Piotr Wysocki, komendant Szkoły Podoficerskiej MO – ppłk Wierzbicki, I sekretarz Komitetu Miejskiego Polskiej Zjednoczonej Partii Robotniczej (KM PZPR) w Pile – Mieczysław Misztal, I sekretarz Komitetu Miejskiego Związku Młodzieży Socjalistycznej (KM ZMS) w Pile – J. Pawlak, a także przedstawiciele Wojska Polskiego oraz Stronnictwa Demokratycznego (SD) i ZSL. Zebranie odbyło się w hotelu robotniczym Zakładów Naprawy Taboru Kolejowego (ZNTK). Ustalono podczas debaty, że władze miejskie włączają się w prace związane z obchodami 1000-lecia, które mają być realizowane w latach 1960-19661. Jesienią 1959 roku powołano Miejski Komitet (MK) Społecznego Funduszu Budowy Szkół (SFBS), którego celem była zbiórka pie-

niędzy od obywateli na budowę nowych szkół, sal gimnastycznych i internatów. Poza darowiznami wpłacanymi przez osoby prywatne pieniądze przekazywały także pilskie zakłady pracy2. Był to swoisty zabieg marketingowy, jakim posłużyła się władza, aby zdobyć fundusze na budowę placówek oświaty. Pieniądze pozyskane od mieszkańców nie były jedynym źródłem środków finansowych. Otrzymywano również fundusze z budżetu państwa, ale te zebrane od ludzi nie były bez znaczenia. Plany, jakie władza postawiła przed sobą, a które zamierzała zrealizować w okresie obchodów tysiąclecia, były bardzo ambitne. Obejmowały wiele inwestycji budowlanych, takich jak: budowa dwóch nowych szkół podstawowych, budowa obiektów dla szkoły naftowej, dla szkół budowlanych, budowa nowych budynków dla szkoły specjalnej, dobudowanie nowego skrzydła dla Szkoły Podstawowej nr 5, budowa internatu szkolnego, nadbudowanie dodatkowego piętra dla Zespołu Szkół Zawodowych (ZSZ), odbudowa auli przy Liceum Ogólnokształcącym, budowa sali gimnastycznej dla szkół podstawowych nr 2 i 4 oraz dla Zespołu Szkół Gastronomicznych (ZSG), budowa Domu Kultury Dzieci i Młodzieży, postawienie pomnika Stanisława Staszica, odbudowa stadionu miejskiego, budowa ośrodka

Archiwum Państwowe w Poznaniu oddział Piła (APPoP), Miejska Rada Narodowa (MRN) w Pile, Protokół z sesji nadzwyczajnej MRN w Pile z 8 V 1959, sygn. 193/7; Uroczysta sesja MRN w Pile, „Głos Pilski” 1959, nr 1, s. 2 i 3. 2   APPoP, MRN w Pile, Protokół z sesji Prezydium MRN w Pile z 10 IX 1959 r., sygn. 193/7. W latach 1959-1966 na SFBS mieszkańcy Piły wpłacili 9 milionów 200 tysięcy złotych; zob. „Ziemia Nadnotecka” 1966, nr 5 (62), s. 8. 1

37


Obchody Tysiąclecia Państwa Polskiego na terenie Piły

Oficjalne otwarcie Pilskiego Domu Kultury. Zdjęcia ze zbiorów prywatnych

wypoczynkowego „Płotki”, zagospodarowanie parku „Kalina”, budowa bazaru z placem targowym, budowa biblioteki miejskiej, odbudowa kościoła św. Jana Chrzciciela3, założenie Lasku 1000-lecia oraz budowa mostu drogowego i kładki dla pieszych przez rzekę Gwdę. Zaplanowano także wiele prac związanych z renowacją i przebudową ulic oraz budową nowej arterii miejskiej, a także ronda i skwerów. Poza planami budowlanymi przygotowywano uroczyste akademie, imprezy i rajdy4. Pierwszym zrealizowanym postulatem było wyremontowanie i oddanie do użytku auli w pilskim Liceum Ogólnokształcącym przy ul. Wincentego Pola, co miało miejsce 5 maja 1960 roku. Remont ten wykonano z pieniędzy, jakie zebrał SFBS (w sumie w ciągu 1959 roku zebrano 1 041 000 zł). Pieniądze funduszu posłużyły także do zagospodarowania ośrodka wypoczynkowego nad jeziorem Płotki. Udało się również wydać pierwszy naukowy periodyk, jakim był „Rocznik Pilski”. Młodzież szkolna została zaangażowana do akcji sadzenia drzew, aby stworzyć Lasek 1000-lecia. Zlokalizowano go między ulicami Warsztatową a Ceglaną. W sumie w ciągu kilku lat zasadzono 54 580 drzew na powierzchni 16 hektarów; były to głównie sosny, brzozy, dęby (czerwony, szypułkowy i bezszypułkowy), jarzębiny, kasztany i buki5.

Między 2 a 9 października 1960 roku zorganizowano uroczyste obchody pod nazwą Dni Piły. W czasie tych uroczystości na pl. Stanisława Staszica odbyły się wiece i manifestacje, w których wzięli udział działacze partyjni i miejscy. Był to oficjalny początek obchodów 1000-lecia Państwa Polskiego. W tych dniach otwarto wyremontowany Pilski Dom Kultury (PDK), odsłonięto pomnik Staszica oraz tablicę pamiątkową poświęconą chórowi „Halka” na budynku, w którym przed wojną śpiewali przedstawiciele polskiej mniejszości związanej ze Związkiem Polaków w Niemczech6. Mieszkańcy zostali włączeni do prac w ramach czynów społecznych. Dzięki ich wysiłkowi wykopano magistralę wodociągową przy ul. Śniadeckich oraz trzy place zabaw. Pracowali także przy budowie ogródków jordanowskich oraz ronda przy pl. Powstańców Wielkopolskich. W 1964 roku zakończono pierwszy etap budowy stadionu miejskiego oraz prace przy budowie ogródków jordanowskich, które oddano do dyspozycji mieszkańców, a rok później powstało obok nich kąpielisko miejskie7. W 1962 roku udało się dobudować nowe piętro z salami dydaktycznymi dla ZSZ w Pile przy ul. Teatralnej. W następnym roku zaadaptowano na przedszkole budynek przy ul. Bro-

Kościół Jana Chrzciciela funkcjonuje także pod nazwą kościół pod wezwaniem św. św. Janów.   APPoP, MRN w Pile, Protokoły z sesji Prezydium MRN w Pile z 31 V i 23 VIII 1960, sygn. 193/7. 5   APPoP, MRN w Pile, Protokół z sesji Prezydium MRN w Pile z 31 V 1960. Referat w sprawie obchodów Tysiąclecia Państwa Polskiego, sygn. 193/7. 6   APPoP, MRN w Pile, Protokół z sesji MRN w Pile z 25 X 1960, sygn. 193/7. 7   APPoP, MRN w Pile, Sprawozdanie z działalności MRN w Pile za okres 1962-1964, sygn. 193/11. 3 4

38


Przegląd Wielkopolski ● 2016 ● 3(113)

Plac Powstańców Wielkopolskich, obecnie plac Zwycięstwa. Zdjęcia ze zbiorów prywatnych

warnej. 1 września 1964 roku oddano do użytku nową szkołę podstawową (1000-latkę), która otrzymała nr 9. Mieściła się przy ul. Dzieci Polskich. Równocześnie zajęcia rozpoczęły się w nowym skrzydle SP nr 5. Dwa lata później udało się zakończyć budowę nowych obiektów dla SP nr 3 przy ul. Brzozowej oraz kompleksu budynków szkolnych z internatem dla Technikum Przemysłu Naftowego i Zasadniczej Szkoły Przemysłu Naftowego przy ul. Powstańców Wielkopolskich. Poza tym przedsiębiorstwo górnictwa naftowego oddało do użytku nowe przedszkole. Zbudowano także budynki przy ul. Śniadeckich dla Państwowego Zakładu Wychowawczego (szkoła specjalna), ale ponieważ były niewykończone, zajęcia w nich rozpoczęły się dopiero w 1967 roku8. Po oficjalnym zakończeniu obchodów zaczęto budowę kompleksu budynków dla Zespołu Szkół Mechanicznych, którą ukończono w 1971 roku. Powyższe inwestycje były sukcesem władzy i mieszkańców na polu rozbudowy infrastruktury szkolnej, z której skorzystali młodzi obywatele Piły. W 1965 roku rozpoczęła się budowa kładki dla pieszych, ponieważ do tej pory w mieście był tylko jeden most, na którym odbywał się ruch pojazdów i pieszych. Zaczęto także budowę zbiornika gazowego dla miasta. Rok później podjęto budowę mostu drogowego, w miejscu zburzonego mostu poniemieckiego,

który połączył ze sobą ul. Bieruta (obecnie 11 Listopada) z Browarną. Most został otwarty dopiero w 1968 roku i nadano mu imię Ludwika Waryńskiego9. W 1966 roku władze włączyły miasto do Sztafety Tysiąclecia. Trasa rozpoczynała się w Chełmie Lubelskim, przebiegała m.in. przez Piłę i kończyła w Kołobrzegu. Obchody połączono z Dniami Piły. Zorganizowano sesje naukowe dotyczące historii Piły i regionu, które odbywały się w auli Liceum Ogólnokształcącego. Za przebieg i tematykę sesji odpowiedzialna była Komisja Historyczna Wojewódzkiego Komitetu Związków Zawodowych (WKZZ). Zorganizowano spotkanie mieszkańców z kombatantami walk o Wał Pomorski i Berlin, które odbyło się 9 maja w klubie PDK. TRZZ przeprowadziła sesję naukową dotyczącą problematyki niemieckiej. W PDK odbył się przegląd zespołów estradowych z całego województwa poznańskiego. Odbył się również V Pilski Turniej Poetycki i festiwal amatorskich zespołów muzycznych i wokalnych. Poza tym udało się zorganizować osiem wystaw fotograficznych i plastycznych. Przeprowadzono także mecz piłki nożnej między reprezentacją Piły a Bad Liebenwerda (Niemiecka Republika Demokratyczna). Na zakończenie obchodów pilski zespół teatralny działający przy PDK wystawił spektakl pt. Nadanie praw miejskich Pile10.

APPoP, MRN w Pile, Protokół z sesji Prezydium MRN w Pile z 25 IX 1964 r., sygn. 193/12; Protokół z sesji Prezydium MRN w Pile z 29 X 1967 r., sygn. 193/21. 9   APPoP, MRN w Pile, Sprawozdanie z działalności MRN w Pile za okres od 1 VI 1965 do 31 XII 1965, sygn. 193/16; Protokół z sesji Prezydium MRN w Pile z 23 V 1968 r., sygn. 193/22. 10   Region w dniach 1000-lecia, „Ziemia Nadnotecka” 1966, nr 5 (62), s. 1. 8

39


Obchody Tysiąclecia Państwa Polskiego na terenie Piły

Ciekawym projektem była budowa nowego gmachu Biblioteki Miejskiej. Postanowiono, że biblioteka znajdzie się w budynku dawnego kościoła katolickiego pod wezwaniem św. św. Janów. Kościół ten był w ruinie od czasów wojny i w ten sposób – adaptowany na bibliotekę, zostałby odrestaurowany. Odbudowa kościoła miała mieć charakter propagandowy, ponieważ był to najstarszy budynek w mieście (pochodził z XV wieku) i zarazem świadczył o polskości Piły. W roku 1965 władza państwowa zmieniła zdanie i postanowiła zaadaptować kościół na salę ekspozycyjną Muzeum Stanisława Staszica z biblioteką i salą wykładową. Z tego pomysłu również się wycofano. Władze miejskie pisały w tej sprawie do Ministerstwa Kultury i Sztuki, ale nie otrzymały żadnej odpowiedzi. Nie odbudowano kościoła ani nie zbudowano nowego budynku dla Biblioteki Miejskiej11. Dlaczego władza zrezygnowała z tego projektu – trudno jednoznacznie odpowiedzieć. Najprawdopodobniej chodziło o koszty, które mogły być wyższe, niż gdyby

wybudowano nowy budynek, a po drugie zaważyła także polityka i stosunek władzy do Kościoła. Brak decyzji w kwestii odbudowy kościoła doprowadził w konsekwencji do zaniechania odbudowy pomnika polskiej kultury i architektury. W kolejnej dekadzie wyburzono ten historyczny obiekt, który miał wielkie historyczne znaczenie dla miasta. Oficjalne zakończenie obchodów Tysiąclecia Państwa Polskiego miało miejsce 12 października 1966 roku i łączyło się z otwarciem Domu Kultury Dzieci i Młodzieży im. gen. Karola Świerczewskiego oraz odsłonięciem pomnika Tysiąclecia dłuta poznańskiego rzeźbiarza Jerzego Sobocińskiego12. W uroczystościach wzięły udział władze partyjne, miejskie oraz mieszkańcy. Obchody 1000-lecia państwa, a szczególnie związane z nimi inwestycje budowlane, przy całej propagandowo-politycznej oprawie, z patriotycznymi hasłami, poprawiły jakość życia mieszkańców i były sukcesem.

Ruiny kościoła pod wezwaniem św. św. Janów. Zdjęcie ze zbiorów prywatnych

11   APPoP, MRN w Pile, Protokół z sesji Prezydium MRN w Pile z 31 I 1961 r., sygn. 193/7; Protokół z sesji Prezydium MRN w Pile z 29 V 1964 r., sygn. 193/11; Protokół z sesji Prezydium MRN w Pile z 28 X 1966 r., sygn. 193/18; Protokół z sesji Prezydium MRN w Pile z 5 IV 1967 r., sygn. 193/20. 12   Region w dniach 1000-lecia, op. cit., s. 1.

40


Przegląd Wielkopolski ● 2016 ● 3(113)

WIELKOPOLANIE Kazimierz Taczanowski

Lorenz Breitinger (1907-1994) – zapomniany administrator apostolski w Warthegau W historii Kościoła Rzymskokatolickiego podkreśla się szczególne zasługi osób świętych i błogosławionych, dając wiernym przykład do właściwego naśladowania. Uchodzą jednak uwadze postacie, których dzieje, bogate w doświadczenia, przez wiele lat były zapomniane, m.in. w Poznaniu czy w Wielkopolsce.

Lorenz Hilarius Breitinger

Do takich postaci zapomnianych należy ks. administrator Lorenz Breitinger OFMConv (1907-1994), którego warto przypomnieć w kontekście losów II wojny światowej i ziemi wielkopolskiej. W literaturze niemieckiej podkreśla się tylko jego wspomnienia z pobytu na wielkopolskiej ziemi praktycznie bez podania dalszych szczegółów. Lorenz Breitinger śluby zakonne złożył dnia 18.III.1932 r., przyjmując imię Hilary w zakonie franciszkanów konwentual-

nych, a święcenia kapłańskie otrzymał dnia 31.VII.1932 r. Po raz pierwszy spotykamy o. Hilarego Breitingera w Poznaniu w 1934 r., a więc w momencie jego przybycia do Grodu Przemysława. Breitinger przyjechał na zaproszenie ks. prymasa Augusta Hlonda do tutejszego kościoła św. Antoniego Padewskiego w charakterze proboszcza, w którym to miejscu nauczył się języka polskiego. Chodziło o to, by niemieccy katolicy w II RP nie byli pozbawieni możliwości odprawiania nabożeństw w swoim języku. Było to za zgodą niemieckich władz zakonnych. Co ciekawe, dnia 1.XII.1939 r. polscy franciszkanie musieli opuścić mury świątyni w Poznaniu. Pozostał w niej tylko duszpasterz katolików niemieckich o. Hilary Breitinger, który w dniu 26.V.1941 r. otrzymał pismo od Artura Greisera, gauleitera Kraju Warty, w sprawie dokonania rozdziału kościołów na polskie i niemieckie. Pamiętać musimy, że przybywając w 1934 r. do Poznania, chciał o. Breitinger uczcić postać zmarłego w tymże roku prezydenta Republiki Weimarskiej marszałka Paula von Hindenburga, który notabene pochodził z Poznania i był zwycięskim dowódcą wojsk niemieckich w bitwie pod Tannenbergiem w Prusach Wschodnich w 1914 r. Dla przypomnienia dodam, że niemiecka nazwa Tannenberg jest tożsama z polskim Grunwaldem. W świadomości Polaków zapamiętano zwycięstwo z 1410 r., natomiast w świadomości niemieckiej pozostała pamięć zwycięstwa Hindenburga nad wojskami rosyjskimi. Hermann von Treskow z Radojewa, weteran I woj41


Lorenz Breitinger (1907-1994) – zapomniany administrator apostolski w Warthegau

ny światowej, był honorowym członkiem poznańskiego Związku Hindenburga. Następnie spotykamy o. prałata Hilarego Breitingera w 1942 r. w momencie śmierci ks. kanonika Józefa Paecha (1880-1943), który był administratorem apostolskim dla katolików niemieckich w Warthegau. W tym miejscu należałoby dodać pewną ciekawostkę. Ks. Jacek Alojzy Hoszycki OFM (1908-1969) w 1942 r. pracował w Pabianicach, podejmując się pracy duszpasterskiej dla katolików języka niemieckiego i podpisując przy tym niemiecką volkslistę II grupy, do czego namówili go ks. Roman Gradolewski z Łodzi, franciszkanin ks. Holdte OFM z Wielunia, jak i siostra zakonna – matka przełożona Otylis z Pabianic. Ks. Jacek Alojzy Hoszycki pomagał także podczas niemieckiej okupacji ludności polskiej. Swoją życiową decyzję podjął na polecenie Hilariusa Breitingera. W 1949 r. podczas procesu w Łodzi ks. Hoszycki stwierdził, że volkslistę podpisał, by bronić prawdziwej wiary. W procesie łódzkim zauważono, że ks. Hoszycki miał być rzekomo rezydentem w łódzkiej kurii z ramienia Gestapo podczas II wojny światowej. Pamiętać należy, że władze PRL-u nagłaśniały sprawę rzekomych antypolskich postaw nie tylko księży katolickich, ale także świadków Jehowy. Przez stronę katolicką ks. Jacek Alojzy Hoszycki był traktowany jako ofiara represji stalinowskich. Podczas niemieckiej okupacji namiestnik Kraju Warty Artur Greiser Kościoł katolicki zrównał ze stowarzyszeniami o charakterze religijnym. W identycznej sytuacji znalazły się także grupy religijne o charakterze ewangelikalnym (na przykład baptyści i wolni chrześcijanie). Stąd dla katolików niemieckich stworzono jedną diecezję katolicką z siedzibą w Gnieźnie i Poznaniu. Była to osobna organizacja katolików niemieckich i w żaden sposób nie zajęła ona miejsca dotychczasowej polskiej archidiecezji gnieźnieńsko-poznańskiej, zarządzanej przez kilku zaledwie przedstawicieli polskiego duchowieństwa (na przykład ks. biskup Walenty Dymek). W latach 1939-1942 administratorem apostolskim w niemieckiej diecezji był ks. kanonik dr Józef Paech, który dokumenty kościelne sygnował jako „kie42

rownik Kościoła”. Ks. Paech wspólnie ze swoim pomocnikiem o. Hilarym Breitingerem w siedzibie Gestapo skarżyli się na niszczenie figur religijnych w powiecie leszczyńskim w 1940 r. Pragnęli także otwarcia dla wiernych większej liczby kościołów, na co nie wyrażała zgody niemiecka władza okupacyjna w latach 1939-1945. W listopadzie 1941 r. udzielił o. Breitinger ostatnich namaszczeń ks. Julianowi Mirochnie – swojemu współbratu zakonnemu polskiego pochodzenia, o czym wspominał po latach, przebywając już w Bawarii. Hilary Breitinger już jako administrator poznańsko-gnieźnieński dnia 25.VII.1942 r. w liście pasterskim krytykował administracyjne władze niemieckie za ograniczenia działalności religijnej. Okupacyjna władza niemiecka obawiała się trudnej do przewidzenia reakcji niemieckich katolików i poprzestano na ukaraniu kapłana grzywną oraz zakazem pisania listów pasterskich i odezw. Pomimo tego o. Hilary Breitinger pisał w Poznaniu adnotacje do papieża Piusa XII, m.in. w dniu 23.XI.1942 r. w obronie Kościoła w Wielkopolsce, zaznaczając, że liczne kościoły są zamknięte w przypadku, gdy wielu Niemców nie ma możliwości skorzystania z łaski płynącej z odprawionej mszy św. W liście do papieża Piusa XII Breitinger informował o niemożności odprawienia mszy św. także w katedrze w Gnieźnie. Gestapo podczas rewizji w mieszkaniu księdza na początku sierpnia 1942 r. skonfiskowało jego korespondencję wraz ze wspomnianym listem pasterskim i chciało go wydalić z Wielkopolski. W dniu 23.I.1943 r. Gestapo nakazało landratowi w Grodzisku Wlkp. sprawdzić, czy sugestie Breitingera są uzasadnione. Starsi mieszkańcy Poznania wspominali, że istniały jedynie pogłoski, jakoby ks. Hilary Breitinger miał być przymusowo wydalony do Radomia czy gdzieś w te okolice. Mówiło się w późniejszej wersji także o Wrocławiu. Fakt był jednak taki, że ks. Breitinger jako administrator pozostał w Poznaniu do 1945 r., kiedy to musiał wyjechać do prowincji franciszkańskiej w Austrii i Bawarii. Ks. Breitinger był nominalnie odpowiedzialny za duchowe dobro niemieckich katolików w Kraju Warty.


Przegląd Wielkopolski ● 2016 ● 3(113)

Ks. Hilarius Breitinger wspólnie ze swoim pomocnikiem – poznańskim kanonikiem narodowości niemieckiej ks. Albertem Steuerem (1874-1967) spowiadali więźniów w więzieniu przy ul. Młyńskiej. Ks. kanonik Albert Steuer podkreślał pozytywne aspekty pracy o. Breitingera. Steuer, Breitinger i kilku innych niemieckich księży zostało w styczniu 1940 r. zmuszonych przez Gestapo do napisania listu ukazującego okrucieństwa Polaków wobec mniejszości niemieckiej w 1939 r., co zostało upublicznione przez polską władzę ludową wydrukowaniem tekstu listu w „Głosie Wlkp.” dnia 18.IX.1945 r. (nr 202). Nikt ze strony polskiej, a zarazem socjalistycznej, nie podkreślił, że wspomniani księża zostali zmuszeni do napisania takiej dokumentacji w konkretnej sytuacji okupacyjnego zagrożenia istnienia organizacji kościelnej w Warthegau. Po II wojnie światowej nie wspominano szczególnie w Poznaniu postaci o. Hilarego Breitingera jako tutejszego administratora dla ludności niemieckiej. Postać ta nie zachowała

Strona tytułowa wspomnień Hilariusa Breitingera napisanych w 1984 r., a więc po 50 latach od przybycia do Grodu Przemysława. Recenzja: Czesław Łuczak, „Kronika Miasta Poznania” 1987, nr 1(44), s. 231-235

się w tutejszej świadomości. Nawet w archiwach państwowych i kościelnych, choć trudno w to uwierzyć (!), nie zachowały się na jego temat większe adnotacje. Sam zainteresowany nie nagłaśniał w szczególniejszy sposób swojej wojennej działalności, aż do 1984 r., kiedy to napisał wspomnienia z pobytu w Poznaniu w latach 1934-1945. Książka została zrecenzowana przez prof. Czesława Łuczaka w 1987 r., zapewne w związku z beatyfikacją ks. biskupa sufragana Michała Kozala (jego ordynariuszem był ks. biskup Karol Radoński z Włocławka). Nie przytaczano przy tym ciekawostki dotyczącej niemieckiego administratora apostolskiego w Warthegau w kontekście miasta Radomia, gdzie znane było w kręgach naukowych nazwisko Breitinger. Dopiero w 1987 r. w środowisku katolickim w Katowicach zauważono, że Breitinger był powszechnie znany w Wielkopolsce jako osoba wysoce kontrowersyjna, podejrzewana o przynależność do V kolumny, posiadająca nawet niemiecką radiostację. Także w 1987 r. starano się medialnie stworzyć wrażenie pewnego zastraszenia istnieniem obszernej „teczki z dokumentacją” z misji Breitingera do Lądu, która miała się jeszcze zachować przy żyjących świadkach tego wydarzenia (choć bez podania ich personaliów). Informację tę trudno obecnie zweryfikować, nie mając dostępu do omawianych źródeł archiwalnych (dokumentów nigdy przedtem ani później nie przytaczano). W Lądzie franciszkanin Hilarius Breitinger wraz z niemieckim werbistą o. Wiegge odwiedził bowiem w miejscu odosobnienia ks. biskupa Michała Kozala, gdzie o. Breitinger miał zostać podobno zniesławiony. Wspomnienia z obozu w klasztorze salezjańskim w Lądzie z 1940 r. napisał ks. dr Władysław Bartoń SDB (1906-1967). O. Czesław Kończal w 1959 r. uznał o. Breitingera (nie podając bezpośrednio jego personaliów) jedynie za rzekomego wysłannika nuncjusza apostolskiego z Berlina, który przybył z wizytą do ks. biskupa Michała Kozala. Tak naprawdę relacja z wizyty w Lądzie jest jednostronna, ukazująca tylko i wyłącznie postawę biskupa Michała Kozala, uznając rzekomo dziwną postawę o. Wiegge i o. Breitingera, gdy tak naprawdę z ust Brei43


Lorenz Breitinger (1907-1994) – zapomniany administrator apostolski w Warthegau

tingera miała paść propozycja, by bp Michał Kozal był administratorem apostolskim w Lublinie z ramienia papieża Piusa XII. Hilarius Breitinger w swoich wspomnieniach zauważył, że okręg Warty był uważany przez okupacyjne władze niemieckie za Mustergau, czyli okręg wzorcowy, z reglamentacją religijnego życia, wyczerpującą walką o utrzymanie opieki duszpasterskiej. Dla Breitingera, jak wspominał, była to nierówna walka z przewagą nazistowskiego państwa niszczącego ludzką nadzieję, partyzancką walką z urzędnikami Gestapo, które postępowało z Kościołem za pomocą perswazji i zastraszania, zauważając tajną współpracę okupacyjnych władz niemieckich z polskimi współwyznawcami. Breitinger zauważył polską politykę wobec volksdeutschów jako mniejszości narodowej w 1939 r. Polska w oczach Breitingera miała mieć historyczną misję do spełnienia w obozie państw słowiańskich. Wraz z częściową mobilizacją polskiego wojska w dniu 26.III.1939 r. dokonywano również inwigilacji ludności niemieckiej włącznie z uprowadzeniami i zabójstwami. Stąd, według wspomnień Breitingera, Niemcy przez „zieloną granicę” uciekali do Rzeszy (77 000 osób, 1 000 osób dziennie). Rewelacyjne informacje zapisać miała „Freiburger Zeitung” w lipcu i sierpniu 1939 r., na które to czasopismo powoływał się Hilarius Breitinger. Administrator z Wielkopolski po latach wspominał, jak polscy policjanci mieli zastrzelić ośmiu Niemców w okolicach miejscowości Babiak dnia 9.X.1939 r. W dobie socjalizmu podkreślano jedynie jednostronną ocenę postaci papieża Piusa XII, ukazując działalność niemieckich katolików podczas okupacji jako co najmniej kontrowersyjną. Przebywający na emigracji w Londynie ks. biskup Karol Radoński (1883-1951), interesujący się losami Kościoła na ziemiach polskich podczas niemieckiej okupacji, pozytywnie wypowiedział się o pracy o. Hilarego Breitingera już w 1942 r. Pamiętać musimy, że praca administratora apostolskiego Kraju Warty była dla o. Hilariusa Breitingera szczytem jego kariery z ramienia Watykanu (stosując w tym miejscu świecką terminologię). Dodajmy, że już w 1942 r. znalazły się głosy niesłusz44

nie oczerniające wielu hierarchów kościelnych, z którymi to poglądami polemizował ks. biskup K. Radoński (jego sufraganem był ks. biskup Michał Kozal). W środowisku katolickim w Katowicach w 1945 r. zauważono, że o. Breitinger nie szedł na rękę włazom niemieckim, dodatkowo zauważając, że los katolików niemieckich był w Wielkopolsce lepszy za czasów polskich niż podczas niemieckiej okupacji, kiedy to o. Breitinger wstawiał się także za katolikami polskimi. Ten pogląd jest zbieżny z oceną ks. biskupa K. Radońskiego. W 1992 r. papież Jan Paweł II wydał specjalne błogosławieństwo o. Hilaremu Breitingerowi w dniu jego urodzin, z okazji 60. rocznicy święceń, uznając jego niestrudzoną posługę kapłańską. Jednak podczas uroczystości beatyfikacji ks. biskupa Michała Kozala z Włocławka papież Jan Paweł II w homilii w dniu 14.VI.1987 r. w Warszawie nie wspomniał o postaci o. Hilarego Breitingera w kontekście jego wizyty w Lądzie u przyszłego błogosławionego. Papież dodał jedynie informację, że ks. biskup Michał Kozal był postacią bohaterską, jedną z tysięcy, co też podkreślano już w prasie katolickiej w 1947 r. Ten ciekawy wątek wypowiedzi papieża Jana Pawła II w kontekście ks. biskupa Michała Kozala jako jednego z tysięcy zamęczonych w obozach koncentracyjnych jest bardzo ciekawy, tym bardziej, że w Polsce istniał jeszcze ustrój socjalistyczny, który niestety jednostronnie oceniał wiele faktów historycznych, co widoczne było właśnie we wspomnianej prasie z 1947 r. Hilary Breitinger zmarł w 1994 r. w klasztorze Maria Eck w Bawarii, o czym nie zawiadomiła w szczególniejszy sposób prasa poznańska. Po II wojnie światowej żył jeszcze ks. kardynał August Hlond, któremu nie dane było w latach 1945-1948 wspominać o. Hilariusa Breitingera. Z innej strony nie możemy się takiej sytuacji dziwić. Ks. kardynał August Hlond miał tysiące innych bieżących spraw do załatwienia z władzami PRL-u, zdając sobie sprawę, że nikomu nie zależało na powracaniu do starych spraw, które dla żadnej ze stron nie były na rękę. W kontekście procesów w Norymberdze władze PRL-u złośliwie oczerniały wielu niemieckich księży o popieranie sys-


Przegląd Wielkopolski ● 2016 ● 3(113)

temu takiego, jaki był podczas kończącej się wojny. Stąd ewentualne przypominanie postaci o. Breitingera mogłoby tylko pogorszyć sytuację Kościoła Rzymskokatolickiego w Polsce. W takiej sytuacji jedynym wyjściem była stara rzymska maksyma mówiąca, że milczenie może być niekiedy złotem, z dodaniem: „cnota nad cnotami, trzymaj język za zębami”. Tylko strona niemiecka zachowała autentyczną wypowiedź o. Hilariusa Breitingera, wspominającą działalność polskiego wojska w Poznaniu i pod Kutnem, którą można obejrzeć na YouTube w Internecie (https://www. youtube.com/watch?v=-0OMy29_bQE).

Praca napisana na podstawie: Niemcy poznańscy ku czci Hindenburga, „Orędownik” 9.VIII.1934, R. 64, wyd. M P, nr 179, s. 3-4; W sprawie konkordatu, „Gość Niedzielny” [Katowice] 30.IX.1945, R. XVII, nr 34, s. 274; Niemiecki obóz przesiedleńczy w Gnieźnie w latach 1939-1945, praca zbiorowa pod red. Z.C. Wartela, Gniezno [2003], s. 152; J. Sziling, Hierarchia Kościoła rzymsko-katolickiego na ziemiach polskich wcielonych do Rzeszy w latach 1939-1945, „Acta Universitatis Nicolai Copernici. Nauki Historyczno-Społeczne. Historia” 1973, t. 9 (58), s. 283; Z. Waszkiewicz, Przyczyny zerwania konkordatu między Polską a Watykanem w 1945 r. (w świetle współczesnej literatury polskiej), „Acta Universitatis Nicolai Copernici. Nauki Historyczno-Społeczne. Nauki Polityczne” 1969, t. 3 (36), s. 103-121; K. Radoński, Papież a Polska, „Wiadomości Polskie” [Londyn] 15.XI.1942, R. III, nr 46 (140); M. Bieniasz, W ogniu doświadcza się złoto, „Gość Niedzielny” [Katowice] 31.V.1987, R. LXIV, s. 3-5; A. Kastory, Błogoslawiony Michał Kozal. „Otrzymał w Dachau łaskę poniżenia”, „Zwiastun Maryi” 2009, nr 1, s. 7-8; T. Bojarska, Cierniowa mitra, Warszawa 1969; O. Kiec, Albert Steuer (1874-1967). Ostatni niemiecki kanonik poznańskiej kapituły katedralnej, „Kronika Miasta Poznania” 1999, nr 4, s. 276-285; A. Chylewska-Tölle, „Amicus mihi Plato, magis amica veritas”. Pamięć i tożsamość w świetle wspomnień kanonika Alberta Steuera, „Studia Gnesnensia” 2011, t. 25, s. 397-411; M. Sprungala, Breitinger Hilarius. Apostolischer Administrator der Deutschen im Reichsgau Wartheland, „Ostdeutsche Gedenktage” 2007 [2008], s. 149-152; idem, Pater Hilarius Breitinger (1907-1994), „Jahrbuch Weichsel-Warthe” 2008, Vol. 54, s. 73-81; P. Bojarski, Niemcy idą do Berezy, „Gazeta Wyborcza” 4.I.2013; „Trybuna Robotnicza” [Katowice, Sosnowiec, Opole, Radom, Kielce, Rzeszów, Częstochowa] 7.IX.1949, nr 240 (1629), s. 3; „Życie Radomskie. Pismo codzienne Ziemi Kieleckiej” 30.VI.1950, nr 178 (2038), s. 4; ibidem, 1.VIII.1950, nr 209 (2069), s. 2; ibidem, 23.III.1955, nr 69B, s. 2; S. Ligarski, Jacek Alojzy Hoszycki OFM ofiara represji stalinowskich – studium przypadku, „Studia Franciszkańskie” 2006, t. 16, s. 201-216.

45


Krzysztof Kostyrko (1931-2015) – krytyk i socjolog sztuki, działacz kulturalny, kulturoznawca

Jan Grad

Krzysztof Kostyrko (1931-2015) – krytyk i socjolog sztuki, działacz kulturalny, kulturoznawca

Krzysztof Kostyrko. Fot. H. Mamzer

28 grudnia 2015 roku zmarł dr Krzysztof Kostyrko. Spoczął na zawsze w mogile na cmentarzu komunalnym w Poznaniu, na Junikowie, 7 stycznia 2016 roku. Przebył długą drogę życia, ale jak to zwykle bywa, za krótką, by zrealizować wszystkie plany, a miał jeszcze jedno ważne na koniec życia zamierzenie. Chciał napisać „alfabet wspomnień”. Zbierał do niego materiały, aby swój sposób widzenia

ludzi i postrzegania historycznych dziś zdarzeń – w których brał udział i które miał przywołać – skonfrontować z wypowiedziami innych „świadków historii” i możliwymi do uzyskania źródłami pisanymi. Byłoby to niewątpliwie bardzo interesujące autorskie spojrzenie na ludzi i czasy, w których żył i aktywnie uczestniczył w różnych sferach działalności publicznej. „Alfabet wspomnień” chciał zapoczątkować przedstawieniem postaci profesora Jerzego Kmity, serdecznego przyjaciela, twórcy poznańskiej szkoły metodologicznej, z którym przez wiele lat współpracował, któremu udzielał organizacyjnego wsparcia oraz redagowanych przez siebie łamów czasopism „Nurt” i „Sztuka” dla publikowania tekstów członków tej szkoły naukowej, ogłaszających nowe idee teoretyczno-metodologiczne i kulturoznawcze. Zdążył napisać jedynie pośmiertne wspomnienie o Jerzym Kmicie1. Wiele było dziedzin aktywności społeczno-zawodowej dr. Krzysztofa Kostyrki. Był historykiem i krytykiem sztuki, socjologiem, pracownikiem naukowym i nauczycielem akademickim, działaczem kulturalnym, publicystą, redaktorem czasopism społeczno-kulturalnych, politykiem i dyplomatą, współtwórcą poznańskich studiów kulturoznawczych, organizatorem i pierwszym dyrektorem Instytutu Kulturoznawstwa Uniwersytetu im. Adama Mickiewicza w Poznaniu2. Biorąc pod uwagę zakres jego zawodowej działalności, jej przedmiotowe ukierunkowanie, to stwierdzić należy, że dotyczy ona – najogólniej rzecz ujmując

K. Kostyrko, Odszedł Jerzy Kmita (1931-2012), „Kultura Współczesna” 2012, nr 3, s. 249-255.   Dane biograficzne Krzysztofa Kostyrki do 1980 roku zaczerpnięte zostały z materiałów Archiwum Uniwersytetu im. Adama Mickiewicza w Poznaniu, sygn. akt: 126/30; 128/397; 350/167; 350/280; 789/10. Informacje o losach rodziny do czasów powojennych pochodzą od Andrzeja Kostyrki, brata Krzysztofa, autora autobiograficznej opowieści Wspomnienia 1928-1946, Wydawnictwo Gęsie Pióro, Milanówek 2015. 1 2

46


Przegląd Wielkopolski ● 2016 ● 3(113)

– sfery upowszechniania kultury (sztuki, nauki, edukacji). To był również obszar jego zainteresowań poznawczych, czego rezultatem są opublikowane przezeń teksty naukowe. Związane merytorycznie z nimi było akademickie kształcenie pracowników instytucji kulturalnych, które zaowocowało inicjatywą uruchomienia uniwersyteckich studiów kulturoznawstwa w Poznaniu. Droga Krzysztofa Kostyrki do Poznania wiodła z małej wsi Wykno, położonej niedaleko Spały w ówczesnej gminie Budziszewice, w powiecie rawsko-mazowieckim, w województwie łódzkim (obecnie w gminie Ujazd, w powiecie tomaszowsko-mazowieckim), znanej głównie ze stacji kolejowej na trasie Tomaszów Mazowiecki – Koluszki. Tu wówczas mieszkali jego rodzice, Henryk Kostyrko i Teofila z domu Śliwińska3, w leśniczówce wybudowanej jako dworek myśliwski dla cara Mikołaja II. Ojciec był leśniczym w nadleśnictwie Regny. Krzysztof urodził się 2 lipca 1931 roku. Miał starsze rodzeństwo: siostrę Hannę oraz braci Piotra i Andrzeja4. Rodzina Kostyrków wielokrotnie zmieniała miejsce zamieszkania. Tak bowiem układały się życiowe i zawodowe losy ojca. Do sierpnia 1935 roku mieszkała w Wyknie, po czym osiadła w Suchedniowie, rodzinnym mieście ojca. W kwietniu 1945 roku, z obawy przed prześladowaniami ojca jako byłego członka AK,

przeniosła się w Poznańskie. Henryk Kostyrko znalazł zatrudnienie w leśnictwie Jeziory koło Puszczykowa. Zamieszkali w leśniczówce w Jeziorach. Tak rozpoczęły się związki Krzysztofa Kostyrki z Wielkopolską i Poznaniem. W czerwcu 1945 roku Henryk Kostyrko skierowany został do organizowania nadleśnictwa Trzebiatów na Pomorzu, a rok później (w czerwcu 1946 roku) powołano go na stanowisko nadleśniczego w miejscowości Lipusz koło Kościerzyny. Rodzina pozostała w Puszczykówku pod Poznaniem, by po krótkim czasie przeprowadzić się do Lipusza. W 1947 roku ojciec Krzysztofa Kostyrki został mianowany inspektorem Lasów Państwowych w Gdańsku, dokąd znowu przeniósł się z rodziną, by zamieszkać tu na dłużej. Krzysztof Kostyrko rozpoczął edukację szkolną w 1937 roku w I Szkole Powszechnej w Suchedniowie. Kontynuował ją w czasie okupacji niemieckiej w ramach legalnego szkolnego kształcenia, ale pozbawionego nauczania w zakresie literatury, historii i geografii Polski. Ukończył sześć klas do 1943 roku, po czym, przerobiwszy z siostrą program egzaminu gimnazjalnego, zdał egzamin do I klasy gimnazjum w Skarżysku Kamiennej, w którym od lutego 1945 roku rozpoczął naukę, dojeżdżając z Suchedniowa. Po przeprowadzce rodziny do Wielkopolski uczęszczał do klasy drugiej Państwowego Gimnazjum i Liceum im.

3   Krzysztof Kostyrko pochodził z rodziny o znamienitych tradycjach patriotycznych. Pradziadowie Stanisław i Emilia Peckowie działali w ruchu niepodległościowym w zaborze rosyjskim, na terenie Kieleckiego, uczestniczyli w powstaniu styczniowym 1863-1864 roku. Stanisław Peck zmarł w carskim więzieniu. Żona po jego śmierci założyła i prowadziła w Suchedniowie słynną w regionie pensję dla dziewcząt. Ojciec i stryj byli leśnikami, współdziałali w organizowaniu pierwszych parków narodowych w Polsce w latach dwudziestych XX wieku, a w czasie II wojny światowej należeli do Armii Krajowej w Świętokrzyskiem. Stryj Józef Kostyrko, inżynier, kierownik Zakładu Bioekologii Instytutu Badawczego Leśnictwa w Warszawie, był współzałożycielem – wraz z leśniczym z Puszczykowa Antonim Wiśniewskim i nadleśniczym Lasów Państwowych w Ludwikowie Gustawem Spława-Neymanem – Muzeum Przyrodniczego Wielkopolskiego Parku Narodowego w Puszczykowie, mieszczącego się obecnie w pobliskich Jeziorach, nad Jeziorem Góreckim. 4   Hanna i Piotr Kostyrkowie ukończyli po II wojnie światowej, podobnie jak Krzysztof, studia na Uniwersytecie Poznańskim, Andrzej – na Politechnice Gdańskiej. Hanna Kostyrko (1926-2004) była redaktorką, tłumaczką literatury z języka czeskiego, w tym popularnej serii bajek o Rumcajsie, Hance i Cypisku, autorką opracowań, miedzy innymi zbioru kołysanek ludowych i wierszy znanych poetów stylizowanych na kołysanki – Chodzi, chodzi Baj po ścianie, wyboru wierszy Pod niebem rodzinnym. Krajobraz w poezji oraz antologii podań i legend związanych z regionami i znanymi miejscowościami Polski – Klechdy domowe. Podania i legendy polskie. Piotr Kostyrko (1927-2010) kontynuował rodzinne tradycje zawodowe i został leśnikiem. Andrzej Kostyrko (ur. 1929), doktor nauk chemicznych, był pracownikiem naukowym Instytutu Badań Jądrowych w Świerku pod Warszawą.

47


Krzysztof Kostyrko (1931-2015) – krytyk i socjolog sztuki, działacz kulturalny, kulturoznawca

Bergera w Poznaniu (zwanego powszechnie „szkołą Bergera”). Po kolejnej zmianie miejsca zamieszkania kontynuował naukę w klasie trzeciej w gimnazjum w Kościerzynie (1946/19471947/1948). Naukę w czwartej klasie pobierał w latach 1948/1949-1949/1950 w I Państwowym Gimnazjum i Liceum w Gdańsku, uzyskując świadectwo dojrzałości. W okresie 1950/1951-1952/1953 studiował historię sztuki w ramach studiów pierwszego stopnia na Uniwersytecie Poznańskim, na ówczesnym Wydziale Humanistycznym (wkrótce przemianowanym na Filozoficzno-Historyczny), pracując od 1951 roku w Muzeum Narodowym w Poznaniu. Został zatrudniony na etacie instruktora oświatowego. Jako pracownik instytucji artystycznej należał w tym okresie do Związku Zawodowego Pracowników Kultury i Sztuki. Studiował pod kierunkiem znakomitych uczonych, profesorów: Gwido Chmarzyńskiego, ks. Szczęsnego Dettloffa, Janusza Deresiewicza, Włodzimierza Dworzaczka, Witolda Hensla, Stanisława Szczotki, Adama Wiegnera i innych nauczycieli akademickich. Egzamin dyplomowy złożył w dniu 22 czerwca 1953 roku z wynikiem bardzo dobrym, przed komisją w składzie: prof. dr Witold Hensel (przewodniczący), prof. dr Zdzisław Kępiński i prof. dr Gwido Chmarzyński. Swemu pierwszemu „wyuczonemu zawodowi” pozostał wierny, mimo różnych innych wykonywanych w późniejszym czasie profesji, nie zrywając poznawczego kontaktu ze sztuką współczesną. Studia drugiego stopnia odbył na Uniwersytecie Warszawskim w zakresie filozofii, kończąc je otrzymaniem tytułu magistra filozofii w 1955 roku. Podczas studiów, we wrześniu 1954 roku ożenił się z poznanianką Teresą Cierniak, którą poznał podczas studiów historii sztuki w Poznaniu. Spędzili ze sobą w małżeństwie 61 lat życia. Żona Teresa Kostyrko, obecnie na emeryturze, była nauczycielem akademickim na Uniwersytecie im. Adama Mickiewicza (w Instytucie Filozofii, następnie w Instytucie Kulturoznawstwa). Po studiach filozoficznych otrzymał mgr Krzysztof Kostyrko urzędowy nakaz pracy 48

„w resorcie szkolnictwa wyższego” i w konsekwencji skierowanie do pracy na poznańskim uniwersytecie na okres od 1 sierpnia 1955 roku do 31 lipca 1958 roku. Został zatrudniony w Katedrze Materializmu Dialektycznego i Historycznego Wydziału Filozoficzno-Historycznego Uniwersytetu Poznańskiego, w „charakterze pomocniczego pracownika nauki” na stanowisku zastępcy asystenta. Po roku zmienił miejsce pracy na Katedrę Historii Myśli Społecznej Wydziału Filozoficzno-Historycznego Uniwersytetu im. Adama Mickiewicza. Pracę kontynuował w Katedrze Socjologii reaktywowanej w wyniku „październikowej odwilży” 1956 roku. Poznał wówczas profesora Tadeusza Szczurkiewicza, z którym znajomość zaowocowała socjologicznymi zainteresowaniami, skonkretyzowanymi na zagadnieniach socjologii sztuki i środowiska artystycznego. Był jednym z aktywnych uczestników studenckiego ruchu kulturalnego skupionego wokół Klubu „Od nowa”, który od końca lat 50. do lat 70. XX wieku był prężną instytucją kulturalną, o czym napisał w artykule zamieszczonym w zbiorze tekstów przedstawiających Klub jako fenomen kulturowy tamtych lat. W grudniu 1958 roku został pracownikiem Komitetu Wojewódzkiego Polskiej Zjednoczonej Partii Robotniczej w Poznaniu. Nie stracił jednak związków z akademicką dydaktyką, prowadząc w latach 1958-1974 wykłady z przedmiotów: filozofia, zasady polityki kulturalnej i socjologia w Państwowej Wyższej Szkole Sztuk Plastycznych w Poznaniu, z organizacji kultury w Polsce Ludowej w Katedrze Etnografii Wydziału Filozoficzno-Historycznego UAM (1962/1963-1966/1967) i z lektoratu podstaw nauk politycznych na Wydziale Biologii i Nauk o Ziemi oraz Wydziału Matematyki, Fizyki i Chemii (1970). Na początku 1965 roku Krzysztof Kostyrko zrezygnował z pracy w aparacie partyjnym i objął stanowisko redaktora naczelnego poznańskiego miesięcznika społeczno-kulturalnego „Nurt”, powołanego z jego inicjatywy. Skupił wokół pisma środowisko intelektualne: dziennikarskie, publicystyczne, naukowe i artystyczne Poznania i Wielkopolski. W zapowiedzi otwierającej numer pierwszy mie-


Przegląd Wielkopolski ● 2016 ● 3(113)

sięcznika redakcja, informując o polityce pisma, stwierdzała między innymi: „Poważne znaczenie pismo winno mieć dla kręgów twórczych i naukowych, z jednej strony działając na rzecz ich wzajemnego przenikania się i zbliżeń umożliwiających im lepsze wzajemne zrozumienie się, z drugiej – prezentując, popularyzując i oceniając ich dorobek. W tym właśnie zespół redakcyjny widzi swoje naczelne zadanie”5. Współpraca z artystami i przedstawicielami nauki zapewniała czasopismu wysoki poziom merytoryczny. Ukazywały się interesujące reportaże, sprawozdania z dyskusji, eseje naukowe, artykuły popularnonaukowe i edukacyjne, teksty krytyczno-artystyczne i felietony. Na jego łamach prezentowano wybitnych przedstawicieli poznańskiej nauki. Publikowali tu znakomici twórcy, poeci, pisarze, plastycy, muzycy, ludzie świata nauki, wśród nich uczestnicy głośnej poznańskiej szkoły metodologicznej z Jerzym Kmitą i Leszkiem Nowakiem na czele. „Nurt” słynął z tematycznych cykli, które stanowiły źródło wiedzy dla szerokiego kręgu odbiorców, w tym uczniów i studentów. W opinii prof. dr. Tadeusza Szczurkiewicza Krzysztof Kostyrko „jako organizator i przez wiele lat redaktor naczelny miesięcznika społeczno-kulturalnego »Nurt« stworzył z tego czasopisma poznańskiego jeden z najpoważniejszych w skali krajowej miesięczników. Na wysokim poziomie postawił również dwumiesięcznik »Sztuka«, objąwszy funkcję naczelnego redaktora tego pisma”6. W 1973 roku oddał redagowanie „Nurtu” Kazimierzowi Młynarzowi, by objąć funkcję redaktora naczelnego wydawanego od 1946 roku czasopisma „Przegląd Artystyczny”, który w 1974 roku przekształcił w dwumiesięcznik „Sztuka”. Kierował nim do 1978 roku. Czasopismu temu nadał nową formę i wysoki poziom merytoryczny. Stało się ono forum wypowiedzi, prezentowania poglądów, stanowisk i koncepcji przez artystów plastyków,

krytyków, teoretyków, filozofów i historyków sztuki oraz miejscem omawiania i recenzowania wystaw dzieł sztuki i opiniowania „wydarzeń artystycznych”. Tu również publikowali swoje ustalenia przedstawiciele poznańskiej szkoły metodologicznej w ramach zainicjowanych przez Jerzego Kmitę cyklów „Sztuka wobec nauki” i „Jaką historię ma sztuka”. 10 maja 1973 roku obronił Krzysztof Kostyrko na Uniwersytecie Mikołaja Kopernika w Toruniu pracę doktorską z socjologii, napisaną pod kierunkiem prof. dr. Tadeusza Szczurkiewicza, zatytułowaną Społeczne wyznaczniki współczesnej sztuki plastycznej na podstawie badania twórczości poznańskich artystów plastyków w latach 1960-1963. Po doktoracie, w 1974 roku został zatrudniony na etacie adiunkta w Instytucie Kultury Ministerstwa Kultury i Sztuki w Warszawie, obejmując funkcję kierownika Zakładu Środowisk Artystycznych. W 1976 roku dr Krzysztof Kostyrko wystąpił do rektora UAM prof. dr. hab. Benona Miśkiewicza z inicjatywą powołania studiów kulturoznawczych i Instytutu Kulturoznawstwa, przedstawiając projekt opracowany wspólnie z prof. dr. hab. Jerzym Kmitą, współdziałając z doc. dr. hab. Walerianem Sobisiakiem. Studia kulturoznawcze miały kształcić wysoko wykwalifikowanych pracowników dla instytucji kulturalnych, wyposażać ich w szeroką teoretyczną i historyczną wiedzę o kulturze, pozwalającą na rozumienie dokonujących się przemian kulturowych, i wiedzę prakseologiczną konieczną do usprawniania instytucjonalnego systemu upowszechniania uczestnictwa w kulturze. W zamierzeniu autorów projektu poznańskiego kulturoznawstwa należało również kształtować w praktyce naukowo-badawczej kulturoznawstwo jako odrębną dyscyplinę nauk humanistycznych. Społeczno-edukacyjne i naukowe powody powołania studiów kulturoznawstwa przedstawił publicznie Krzysztof Kostyrko w wywiadzie udzielonym redakcji

Zapowiedź Redakcji, „Nurt” 1965, nr 1 [bez numeracji stron].   T. Szczurkiewicz, Opinia o dorobku naukowym dr. Krzysztofa Kostyrki, napisana w związku z wnioskiem uchwalonym przez Radę Wydziałową Wydziału Historycznego Uniwersytetu im. Adama Mickiewicza w Poznaniu o nadanie dr. Kostyrce tytułu docenta kontraktowego, Poznań, dnia 17 marca 1977 r., Archiwum UAM, sygn. akt 789/10. 5 6

49


Krzysztof Kostyrko (1931-2015) – krytyk i socjolog sztuki, działacz kulturalny, kulturoznawca

poznańskiego miesięcznika „Nurt”. Stwierdził w nim między innymi: Można wymienić dwie przesłanki u podstaw decyzji powołania studiów kulturoznawczych i Instytutu Kulturoznawstwa. Jedna natury praktycznej i druga – natury merytorycznej. Zdajemy sobie sprawę, że potrzeby instytucji podległych Ministerstwu Kultury i Sztuki (np. domy kultury), jak i instytucje artystyczne, które w pewnej mierze muszą organizować uczestnictwo w kulturze, muszą się zajmować jej upowszechnianiem, nie mają zabezpieczenia w postaci kształcenia kadr na poziomie uniwersyteckim. Oczywiście dotychczas istniejące humanistyczne wydziały uniwersyteckie (historia sztuki, polonistyka itd.) kształcą specjalistów określonych dziedzin, ale studia tego typu nie są dostosowane do rzeczonych potrzeb. Np. studia historii sztuki kształcą historyków sztuki, którzy mogą funkcjonować w muzeach, w urzędach konserwatorskich, ale nie kształcą krytyków sztuki, ani ludzi, którzy mogliby zajmować się w sposób kompetentny – jeśli chodzi o metody – upowszechnianiem kultury. Sprawą równie istotną dla powołania Instytutu Kulturoznawstwa jest stan nauk humanistycznych. Można powiedzieć bez specjalnej przesady, iż humanistyka podlega tym samym procesom, które obserwujemy w innych dziedzinach kultury, w szczególności procesowi specjalizacji. Wiemy doskonale, że specjalizacja ta przebiega nie tylko w sposób ukierunkowany szczególną problematyką instytucjonalnie wyodrębnionych dyscyplin, ale także parceluje obszar problemowy tychże dyscyplin. […] Ogólnie można powiedzieć, że obserwujemy proces zaawansowanej dezintegracji nauk humanistycznych. W związku z tym formułuje się potrzebę badań integracyjnych, interdyscyplinarnych, formułuje się potrzebę podejmowania problematyki, która pozwalałaby na tworzenie wspólnej płaszczyzny teoretyczno-metodologicznej dla dyscyplin szczegółowych, dla wyjaśniania ogólnych procesów rozwojowych kultury. I to jest ta potrzeba merytoryczna, na podstawie której formułujemy postulat powołania odrębnej dyscypliny wiedzy humanistycznej. Nazywamy ją kulturoznawstwem7.

Instytut Kulturoznawstwa został formalnie powołany przez Ministra Nauki, Szkolnictwa Wyższego i Techniki na Wydziale Historycznym UAM (1 stycznia 1985 roku Instytut Kulturoznawstwa wszedł w strukturę Wydziału Nauk Społecznych) zarządzeniem nr 60 z dnia 30 września 1976 roku. Funkcję dyrektora Instytutu dr Krzysztof Kostyrko pełnił do 31 sierpnia 1978 roku. W tym okresie był również kierownikiem Zakładu Teorii i Historii Kultury. Po rezygnacji ze stanowiska dyrektora kontynuował pracę w Instytucie na ½ etatu na stanowisku starszego wykładowcy do 30 września 1980 roku, sprawując opiekę naukowo-dydaktyczną nad dwunastoma pracami magisterskimi. Z dniem 1 września 1978 dr Krzysztof Kostyrko przeszedł do pracy w Komitecie Centralnym PZPR, na stanowisko zastępcy kierownika Wydziału Kultury; wkrótce został jego kierownikiem. W latach 1984-1988 pracował w służbie dyplomatycznej jako I radca (zastępca ambasadora) w Ambasadzie Polskiej Rzeczypospolitej Ludowej w Belgradzie. W 1990 roku przeszedł na emeryturę. Czas emerytury był dla dr. Krzysztofa Kostyrki okresem znacznej aktywności naukowej. Uczestniczył w badaniach nad stanem infrastruktury kulturalnej i upowszechniania kultury w nowych warunkach ustrojowych po 1989 roku, prowadzonych przez Instytut Kultury Ministerstwa Kultury i Sztuki. Był współautorem raportu o stanie kultury Kultura 1989-1997 opublikowanego przez Instytut Kultury8. Brał udział w konferencjach naukowych, między innymi w konferencji założycieli Polskiego Towarzystwa Kulturoznawczego 9 listopada 2001 roku. Był współzałożycielem, członkiem Prezydium Rady i wiceprezesem utworzonego w 2002 roku w Warszawie Stowarzyszenia Artystycznego „Sztuka”, członkiem Komitetu Honorowego Fundacji Instytut im. Jerzego Kmity i uczestnikiem seminariów naukowych Interdyscyplinarnego Zespołu Badawczego,

7   Nowe studia, nowy instytut. Rozmowa z dr. Krzysztofem Kostyrko – dyrektorem Instytutu Kulturoznawstwa UAM w Poznaniu, rozmawiał W. Jamroziak, „Nurt” 1977, nr 3, s. 1-2. 8   K. Kostyrko, Problemy kultury artystycznej w wybranych tytułach prasy w 1996 roku [w:] Kultura polska 1989-1997. Raport, pod red. T. Kostyrko, Warszawa 1997, s. 96-110.

50


Przegląd Wielkopolski ● 2016 ● 3(113)

odbywających się w Instytucie Kulturoznawstwa. Publikował artykuły z zakresu kulturoznawstwa i krytyczno-artystyczne. Jego całościowy dorobek piśmienniczy obejmuje prawie 100 tekstów o charakterze publicystycznym, popularnonaukowym i naukowym. Krzysztof Kostyrko był znaną i ważną postacią w środowisku kulturalnym Poznania i Wielkopolski, a także w ogólnokrajowym życiu artystycznym, głównie w latach 60. i 70. XX wieku. Wniósł istotny wkład w życie intelektualne i kulturalne regionu, stając się poznańskim i wielkopolskim działaczem kulturalnym. Uczestniczył, a także organizował i prowadził dyskusje dotyczące teoretycznych i historycznych zagadnień, współczesnej twórczości artystycznej, a także organizacji upowszechniania kultury i uczestnictwa w kulturze, polityki kulturalnej i edukacji. Jako znawca i krytyk sztuki zapraszany był do komisji konkursowych podczas przeglądów i prezentacji twórczości plastycznej i teatralnej. Był między innymi członkiem jury Kaliskich Spotkań Teatralnych. Wypowiadał się o twórczości plastycznej artystów poznańskich, których prace poddawał krytycznemu oglądowi, i charakteryzował z socjologicznej perspektywy poznańskie środowisko artystyczne. Był autorem (często wraz z żoną Teresą) wielu wprowadzeń, wstępów i komentarzy do wystaw artystycznych. Interesował się szczególnie twórczością Jana Berdyszaka, Stanisława Teisseyre’a i Ildefonsa Houwalta, rzeźbiarza Juliana Bossa-Gosławskiego. Był autorem wstępu do katalogu ostatniej wystawy Houwalta, jaka odbyła się w poznańskim Arsenale w roku 2009. Komentarz do wystawy malarstwa Andrzeja Fogtta i wypowiedź o lubuskim środowisku twórców-plastyków wieńczy aktywność Krzysztofa Kostyrki jako historyka i krytyka sztuki. Nie wiadomo, jakie faktyczne znaczenie dla kształtowania regionalnej polityki kulturalnej w czasach PRL miało sporządzone pod

jego i Alojzego A. Łuczaka kierunkiem i redakcją Studium do programu rozwoju kultury w Wielkopolsce (1974)9, chociaż miało być podstawą teoretyczną dla wojewódzkich władz partyjnych i państwowych do sformułowania koncepcji tej polityki, ale jest to niewątpliwie rzetelne opracowanie, w którym dr Kostyrko jako autor jego trzech rozdziałów wykorzystał swoje kompetencje socjologiczne i znajomość nie tylko kultury artystycznej Wielkopolski, ale też wiedzę o instytucjonalnej sferze upowszechniania uczestnictwa w kulturze regionu i kraju. Docent dr hab. Jerzy Kossak uznał Studium za wyróżniające się naukowym ujęciem spośród innych prac tego rodzaju ukazujących się wówczas w Polsce. Stwierdził: Zarówno w całej koncepcji Studium i Programu, jak i w autorskich partiach Studium praktycyzm w ujmowaniu złożonej problematyki rozwojowych procesów kulturowych nie ma nic wspólnego z tak popularnym w wielu opracowaniach, powierzchownym rozumieniem społecznego statusu zjawisk kultury; ostrości eksplikacji instrumentalnych funkcji kultur artystycznych towarzyszy jasna świadomość tego, iż poza sferą, która może być przedmiotem wyznaczania określonych zadań społecznych, istnieje sfera osobliwości zjawisk sztuki niepoddająca się arbitralnym rozstrzygnięciom, zależna jednak od szerszego podłoża działalności politycznej, gospodarczej i społeczno-wychowawczej10.

Krzysztof Kostyrko był w gronie założycieli Wielkopolskiego Towarzystwa Kulturalnego (1962) i został członkiem jego pierwszego zarządu. WTK tworzyli wraz z nim znakomici twórcy i przedstawiciele świata nauki, między innymi: Zbigniew Bednarowicz, Józef Burszta, Florian Dąbrowski, Witalis Dorożała, Stanisław Hebanowski, Dzierżymir Jankowski, Bogusław Kogut, Stanisław Kubiak, Jerzy Kurczewski, Kazimierz Młynarz, Kazimiera Nogajówna, Robert Satanowski, Stanisław Strugarek, Stefan Stuligrosz. Działalnością WTK interesował się przez następne lata, kiedy nie zasiadał już w jego władzach. Uważał bowiem,

9   Studium do programu rozwoju kultury w Wielkopolsce, praca zbiorowa pod red. K. Kostyrki i A.A. Łuczaka, Poznań 1974. 10   J. Kossak, Opinia naukowa, Archiwum UAM, sygn. akt 789/10.

51


Krzysztof Kostyrko (1931-2015) – krytyk i socjolog sztuki, działacz kulturalny, kulturoznawca

Krzysztof Kostyrko. Fot. H. Mamzer

że ma ono do spełnienia ważną rolę w życiu kulturalnym Wielkopolski. Brał udział w debatach dotyczących ruchu społeczno-kulturalnego, w tym w dyskusjach o WTK, odbywanych w redakcji miesięcznika społeczno-kulturalnego „Nurt”, między innymi w związku z nowym podziałem terytorialnym administracji pań-

stwowej w 1975 roku i następnie w 15. rocznicę powołania WTK (1978). Tadeusz Szczurkiewicz, wysoko oceniając tę sferę działalności Krzysztofa Kostyrki, stwierdził: „Inspirująca i twórcza jego działalność w dziedzinie organizacji życia kulturalnego wykazuje mutatis mutandis te same cechy nader wartościowe, które wykazują jego publikacje naukowe”11. Za wkład w życie kulturalne miasta i regionu uhonorowany został Nagrodą Miasta Poznania i Województwa Poznańskiego w dziedzinie upowszechniania kultury w 1969 roku. W 2012 roku na 50-lecie WTK otrzymał, podobnie jak inni współzałożyciele, Nagrodę Główną WTK – dyplom i statuetkę „Wielkopolskiego Pegaza”. Za działalność polityczną i społeczno-kulturalną został odznaczony Srebrnym Krzyżem Zasługi (1971), Krzyżem Kawalerskim Orderu Odrodzenia Polski (1975). W 2006 roku na uroczystości Jubileuszu 30-lecia Instytutu Kulturoznawstwa otrzymał odznakę „Zasłużony dla Województwa Wielkopolskiego” nadaną mu przez Marszałka Województwa Wielkopolskiego Marka Woźniaka. Gdyby żył, byłby dr Krzysztof Kostyrko gościem honorowym uroczystości 40-lecia Instytutu Kulturoznawstwa, który zakładał i którym w pierwszych latach jego istnienia kierował. Niestety, jubileuszu tego nie doczekał.

T. Szczurkiewicz, Opinia o dorobku naukowym dr. Krzysztofa Kostyrki…, op. cit.

11

52


Przegląd Wielkopolski ● 2016 ● 3(113)

Z KORESPONDENCJI WIELKOPOLAN Michał Boksa, Andrzej Prinke

Korespondencja pomiędzy bp. Antonim Laubitzem (1861-1939) i prof. Józefem Kostrzewskim (1885-1969) z 1937 roku, dotycząca wykopalisk na Wzgórzu Lecha w Gnieźnie Kapituła Metropolitalna

Gniezno, dnia 17 kwietnia 1937

Wobec rozpocząć się mających w tych dniach prac wykopaliskowych na terenie ogrodu prepozytalnego1, prosi Kapituła Metropolitalna o zajęcie się w pierwszym rzędzie nieruszonym jeszcze zwałem ziemi, którego górną kulturalną część należy dalej odrzucić do naszego użytku, a zbadane śmieciska pozostawić do wywózki. Powód naszego żądania jest ten, że gdy zniżony poziom można i później poddać badaniom, nieruszony zwał należy czym prędzej usunąć ze względu na konieczność przygotowania ogrodu do właściwego użytku. Kapituła powiadamia poza tym Pana Profesora uprzejmie, że zastrzega sobie wszelkie prawo do znalezisk na swoim terenie włącznie tych (sic!) zabytków, które już z tej ziemi pobrano do Poznania. Budując własne muzeum na tym terenie, nie możemy niczego oddawać do obcych zbiorów.

podp. X. Bp. Laubitz Prepozyt

Do J Wielmożnego Pana Dr. Kostrzewskiego Strzeszynek

L.dz. 78/37 Poznań. d. 24.IV.1937 Sew. Mielżyńskiego 26/27 Do Prześwietnej Kapituły Metropolitalnej na ręce Prepozyta Jego Ekscelencji Ks. Biskupa Antoniego Laubitza w G N I E Ź N I E W uprzejmej odpowiedzi na pismo z dnia 17 kwietnia b.r. odpowiadamy, co następuje. Prace wykopaliskowe na terenie ogrodu prepozytalnego rozpoczną się w dniu 26 b.m. Nie może1   Ogród prepozytalny – położony na Wzgórzu Lecha w Gnieźnie, na terenie wczesnośredniowiecznego grodu (IX-XI w.) – zalążka późniejszego miasta Gniezna.

53


Korespondencja pomiędzy bp. Antonim Laubitzem (1861-1939) i prof. Józefem Kostrzewskim (1885-1969)…

my zajmować się na razie nietkniętą jeszcze częścią dawnego nasypu i na nasz koszt rozwozić warstwy gruzów pokrywających warstwę zabytkową wczesnohistoryczną i starszą, bo praca ta rozpoczęta została nie przez nas i nie leży zupełnie w interesie muzeum czy nauki. Możemy się zająć warstwą zabytkową spoczywającą pod gruzami i ruinami historycznymi dopiero po zniesieniu tej warstwy i ewentualnej zgodzie urzędu konserwatorskiego na usunięcie murów. Natomiast musimy w interesie ratowania cennych zabytków, częściowo odkrytych przez wykopanie dołu na terenie już obniżonym, rozpocząć badania na tym terenie, w sąsiedztwie wykopanego dołu. Drzewo z konstrukcyj obecnie odkrytych i niestety w znacznej części zniszczonych nie może spoczywać przez dłuższy czas odkryte, narażone na niszczące działanie wpływów atmosferycznych, a można je będzie wydobyć dopiero po odkryciu całego budynku, którego część stanowi. Co do zabytków wydobytych wzgl. mających być wydobytymi przy dalszych badaniach, to postąpi się z nimi w myśl norm rozporządzenia Prezydenta Rzeczpospolitej z 1928 r. o ochronie zabytków. Na razie będą musiały być zabrane do Poznania 1/ dla prawidłowej rekonstrukcji i konserwacji 2/ dla opracowania 3/ dla uniknięcia zatracenia wartości zabytkowej przez pomieszanie okazów z poszczególnych wycinków czy warstw. Trudno je oddawać obecnie do Muzeum Diecezjalnego2, które jeszcze nie istnieje i którego zbudowanie jest jeszcze pod wielkim znakiem zapytania, jak wynika z oświadczenia Jego Ekscelencji Ks. Biskupa Laubitza w dniu 16 b.m. w czasie pobytu Komisji Wojewódzkiej w Gnieźnie, gdzie usłyszeliśmy zapowiedź, że jeżeli obecny plan muzeum nie zostanie zatwierdzony, to w ogóle Jego Ekscelencja odstąpi od budowy muzeum. Nawet po stworzeniu muzeum oddanie zabytków, kopanych za cudze fundusze, mogłoby wchodzić w rachubę tylko wówczas, gdyby był w muzeum tym fachowiec, prehistoryk, który zagwarantowałby odpowiednią pieczę nad zabytkami o tak wyjątkowym znaczeniu naukowym dla historii naszej kultury w centrum naszej państwowości. Odpis niniejszego pisma przesyłam P. Konserwatorowi Dr. Dalborowi3, w porozumieniu z którym prowadzone będą badania. Dział Przedhistoryczny Muzeum Wielkopolskiego podp. J. Kostrzewski kierownik

Kapituła Metropolitalna Gnieźnieńska Do WPana Dr. Kostrzewskiego Profesora Uniwersytetu w Poznaniu Kapituła Metropolitalna powiadamia WPana Profesora, że dalsze prace na terenie ogrodu prepozytalnego prowadzić będzie odtąd w myśl protokołu w dniach 16 kwietnia b.r. we własnym zarządzie, pod kierownictwem prehistoryka, któremu to zadanie powierzymy.

2   Inicjatorem jego powstania był ks. bp Antoni Laubitz. Na skutek wadliwej lokalizacji na zabytkowym terenie Wzgórza Lecha już na początku realizacji tego projektu doszło do konfliktu z władzami konserwatorskimi i prehistorykiem prof. Józefem Kostrzewskim. W rezultacie tych perturbacji Muzeum Archidiecezjalne w Gnieźnie zostało erygowane dopiero w 1989 roku, a otwarte w 1991 roku. Zlokalizowano je w zaadaptowanym na ten cel budynku przy ul. Kolegiaty 2, w bezpośrednim sąsiedztwie katedry. 3   Witold Dalbor (1905-1954) – historyk sztuki, uczeń prof. Szczęsnego Dettloffa, poznańsko-pomorski konserwator zabytków sztuki (1933).

54


Przegląd Wielkopolski ● 2016 ● 3(113)

Z końcem b. tygodnia kończy się więc okres prac Pana Profesora. Z przyszłym poniedziałkiem dotychczasowym pracownikom wstęp do ogrodu prepozytalnego jest wzbroniony, o ile nie wykażą się osobnym pisemnym pozwoleniem ze strony Kapituły. Kapituła ponawia ignorowane dotąd przez Pana Profesora żądanie zwrotu wszystkich wykopanych na Kapitulnym terenie przedmiotów z dołączeniem przynależnego wykazu. Zwrotu przesłanych skorup na razie nie żądamy z wyjątkiem tych części, które zaopatrzone są w znaki majstrów, wykonywujących te ceramiczne wyroby tu na miejscu, a znalezione były w roku ubiegłym i bieżącym na wspomnianym terenie. Kapituła Metropolitalna Podpisy X. Bp. Laubitz Ks. St. Krzeszkiewicz4 Ks. Edward van Blericq5 Gniezno, dnia 26 maj 1937 r.

30.V.1937 Do Jego Ekscelencji Ks. Biskupa Antoniego Laubitza w G N I E Ź N I E Potwierdzam odbiór listu Ekscelencji z 28 b.m. Do zawartego w nim zakazu dalszego prowadzenia badań na terenie ogrodu Ks. Infułata Krzeszkiewicza niestety zastosować się nie mogę z następujących powodów: 1/ Ze względu na brak podstaw prawnych do wydania podobnego zakazu, bo badania rozpoczęte z ramienia Działu Przedhistorycznego Muzeum Wielkopolskiego za zgodą Ks. Biskupa, która prawnie i tak nie była konieczna, prowadzę na podstawie upoważnienia Ministerstwa W.R. i O.P. z 20.VI.1927 nr. 97/27 i Urzędu Wojewódzkiego Poznańskiego z 15.V.1935 nr. K.K.I.3/11/35 w porozumieniu z władzą konserwatorską. 2/ z poczucia odpowiedzialności wobec nauki, bo przerwanie badań w tej chwili naraziłoby na zniszczenie dotychczas odkryte b. cenne naukowo części architektury wczesnopiastowskiej. 3/ ze względu na niemożliwość pozbawienia pracy i chleba 11 pracowników, zajętych przy tych badaniach, na zatrudnienie których uzyskałem środki z funduszów publicznych. Badania na terenie wspomnianym prowadzić więc będę nadal przy pomocy p. Witolda Hensla6, w razie zaś gdyby Ekscelencja podtrzymywał Swe stanowisko, musiałbym się zwrócić w tej sprawie zarówno do wyższych władz państwowych, jak i duchownych w celu obrony moich prac badawczych. W związku z powyższym pozwalam sobie zwrócić uwagę na brzmienie art. 11 i 41 rozporządzenia Prezydenta Rzeczpospolitej z 6.III.1928 o opiece nad zabytkami.   Ks. Stanisław Krzeszkiewicz (1868-1944) – filozof, sufragan w diecezji gnieźnieńskiej.   Ks. Edward van Blericq (1895-1946) – kanclerz kurii gnieźnieńskiej, od 1933 roku oficjał Trybunału Metropolitalnego i kanonik Kapituły Katedralnej Gnieźnieńskiej. 6   Witold Hensel (1917-2008) – archeolog i mediewista, syn wiceprezydenta Gniezna, uczeń prof. Józefa Kostrzewskiego, prof. Uniwersytetu Poznańskiego (1951-1956) i Uniwersytetu Warszawskiego (od 1954), dyrektor Instytutu Historii Kultury Materialnej PAN, członek rzeczywisty PAN; poseł na Sejm PRL IX kadencji z ramienia Stronnictwa Demokratycznego (1985-1989). 4 5

55


Korespondencja pomiędzy bp. Antonim Laubitzem (1861-1939) i prof. Józefem Kostrzewskim (1885-1969)…

Co do zwrotu zabytków pochodzących z amatorskich rozkopywań Waszej Ekscelencji, to zostaną one zwrócone częściowo w najbliższych dniach, częściowo zaś, o ile chodzi o przedmioty wymagające konserwacji, w ciągu czerwca. Zawiadamiam w końcu uprzejmie, że kopie niniejszego pisma wysyłam 1/ Jego Eminencji Ks. Prymasowi7, 2/ Urzędowi Wojewódzkiemu Poznańskiemu, P. Konserwatorowi Zakrzewskiemu8 Prof. Dr. J. Kostrzewski

Bp Antoni Laubitz. Źródło: K. Śmigiel, Biskup Antoni Laubitz 1861-1939, Gniezno 1994

Publikowane powyżej listy pochodzą z zespołu Ministerstwa Wyznań Religijnych i Oświecenia Publicznego w Archiwum Akt Nowych w Warszawie. Dotyczą one jednego z najdłuższych i najbardziej znanych międzywojennych sporów o kompetencje w zakresie badań archeologicznych, który trwał pomiędzy biskupem sufraganem gnieźnieńskim Antonim Laubitzem a prof. Józefem Kostrzewskim od marca 1936 roku do sierpnia 1938 roku w sprawie wykopalisk archeologicznych na Wzgórzu Lecha w Gnieźnie. W 1936 roku bp Antoni Laubitz postanowił zbudować na Wzgórzu Lecha Muzeum Diecezjalne i przed uzyskaniem zezwolenia władz świeckich na budowę samowolnie zlecił wykonanie wykopu pomiędzy ka-

tedrą a kościołem św. Jerzego, w wyniku czego uległy zniszczeniu wczesnośredniowieczne warstwy kulturowe. O fakcie tym powiadomił Państwowy Urząd Konserwatorski kierownik Biura Regionalnego Województwa Poznańskiego tegoż urzędu. Konserwator Zabytków Przedhistorycznych sprzeciwił się projektowanej lokalizacji muzeum i powiadomił o sprawie Muzeum Archeologiczne w Warszawie, na czele którego stał wówczas Roman Jakimowicz. Podczas długotrwałych negocjacji obie strony (administracja państwowa i kościelna) zawarły porozumienie, w wyniku którego przed pracami budowlanymi Wzgórze Lecha mieli komisyjnie przebadać archeolodzy. W skład komisji weszli dwaj członkowie (Józef Kostrzewski i Zygmunt Zakrzewski) oraz przewodniczący (Roman Jakimowicz). Osią dalszego sporu były potencjalne znaleziska archeologiczne. Bp Antoni Laubitz zastrzegł stronie kościelnej prawo do zabytków archeologicznych, które zamierzał włączyć do zbiorów planowanego Muzeum Diecezjalnego. Z kolei Józef Kostrzewski wskazywał na przepisy prawne, które prawo do znalezisk przyznawały instytucji finansującej prace wykopaliskowe. Zgodził się on ostatecznie na przekazywanie znalezionych zabytków Muzeum Diecezjalnemu pod warunkiem zatrudnienia przez nie profesjonalnego archeologa. Pracami wykopaliskowymi na Wzgórzu Lecha miał kierować Józef Kostrzewski. Komisja archeologiczna została powołana w kwietniu 1937 roku. Jej głównym osiągnięciem było wpisanie Wzgórza Lecha do rejestru zabytków. Strona kościelna nie zamierzała jednak stosować się do zaleceń komisji

Prymasem Polski był wówczas ks. August Hlond (1881-1946), arcybiskup gnieźnieński i poznański.   Zygmunt Zakrzewski (1867-1951) – numizmatyk, konserwator zabytków przedhistorycznych na okręg Wielkopolski i Pomorza w okresie II RP. 7 8

56


Przegląd Wielkopolski ● 2016 ● 3(113)

i w czerwcu 1937 roku odwołała się od decyzji uznającej wzgórze za zabytek. W marcu 1938 roku odrzucono odwołanie kurii biskupiej i potwierdzono wcześniejszą decyzję. Przez cały okres sporu bp Antoni Laubitz prowadził samowolne, amatorskie wykopaliska na Wzgórzu Lecha w Gnieźnie. W końcu kapituła wezwała policję celem usunięcia archeologów. Ostatecznie wykopaliska archeologiczne zostały zawieszone w sierpniu 1938 roku. Spór o wykopaliska na Wzgórzu Lecha dotyczył tego, czy strona kościelna musi bezwzględnie przestrzegać aktów prawnych regulujących postępowanie ze znaleziskami archeologicznymi (zwłaszcza ustawy o opiece nad zabytkami) oraz przekonania administracji kościelnej o wyższości prawa własności nad aktami prawnymi stanowionymi przez państwo. W sporze tym żadna ze stron nie odniosła zwycięstwa. Strona kościelna pozbyła się co prawda narzuconych jej administracyjnie archeologów, lecz ci nie zwrócili jej pozyskanych zabytków. Pierwszy autor listów, ks. Antoni Laubitz, był biskupem sufraganem gnieźnieńskim, działaczem narodowym i społecznym. Urodził się 7 czerwca 1861 roku w Pakości jako syn Konstantego i Joanny Nepomuceny z Drwęckich. Uczył się w szkole w Inowrocławiu, progimnazjum w Trzemesznie oraz w Gimnazjum św. Marii Magdaleny w Poznaniu, gdzie w 1884 roku zdał egzamin dojrzałości. Odbył studia teologiczne w Würzburgu. W 1888 roku otrzymał w Poznaniu święcenia kapłańskie. Był wikariuszem, administratorem (od 1895 roku) i proboszczem parafii św. Mikołaja w Inowrocławiu. Podczas pobytu w Inowrocławiu działał w stowarzyszeniach robotniczych tworzonych pod patronatem duchowieństwa, współorganizował Bank Ludowy, zorganizował ochronkę dla sierot (1896) oraz opiekował się trudną młodzieżą. Wspierał strajki szkolne w zaborze pruskim. W diecezji gnieźnieńskiej był: sędzią prosynodalnym (od 1911 roku), doradcą w komisji administracyjnej (od 1912 roku), dziekanem inowrocławskim (od 1916 roku), deputantem Seminarium Duchownego w Gnieźnie (od 1919 roku), prepozytem kapituły metropolitalnej w Gnieźnie oraz proboszczem parafii katedralnej i prefektem zakrystii (od 1920

roku), konsystorzem gnieźnieńskim i wikariuszem generalnym, wreszcie biskupem sufraganem gnieźnieńskim (konsekrowany w 1925 roku). Podczas pobytu w Gnieźnie odnowił katedrę, rozbudował seminarium duchowne, zbudował Dom Emerytów dla kapłanów. Opublikował dwa Prof. Józef Kostrzewski. Źródło: artykuły, w któ- Spuścizna Józefa Kostrzewskierych przedsta- go przechowywana w zbiorach wił wyniki swo- PAN Archiwum w Warszawie, ich amatorskich Oddział w Poznaniu badań archeologicznych w podziemiach i otoczeniu katedry gnieźnieńskiej (O początkach kościoła gnieźnieńskiego w świetle ostatnich badań wykopaliskowych, „Biuletyn Historii Sztuki”, R. 3: 1934/35, s. 9-24; Prehistoryczne odkrycia na Górze Lecha i w katedrze gnieźnieńskiej, „Z Otchłani Wieków”, R. 10: 1935, s. 33 i następne). Był szambelanem papieskim (od 1907 roku), protonariuszem apostolskim (od 1922 roku), biskupem tytularnym jasseńskim (od 1924 roku) oraz asystentem tronu papieskiego (od 1938 roku). Otrzymał medal pamiątkowy „Amico potius quam auxiliari suo” (1935) i Krzyż Komandorski Orderu Odrodzenia Polski z Gwiazdą (1938). Zmarł 17 maja 1939 roku w Gnieźnie. Został pochowany w podziemiach katedry gnieźnieńskiej. Drugi z korespondentów, prof. Józef Kostrzewski, czołowy polski prehistoryk i muzeolog, urodził się 25 lutego 1885 roku w Węglewie, pow. Poznań, w zamożnej rodzinie chłopskiej Teodora Stanisława i Elżbiety z Brońkańskich. Relegowany tuż przed maturą z gimnazjum gnieźnieńskiego za działalność patriotyczno-samokształceniową, maturę zdał dopiero w 1907 roku w Poznaniu, po czym podjął studia medyczne we Wrocławiu. Prze57


Korespondencja pomiędzy bp. Antonim Laubitzem (1861-1939) i prof. Józefem Kostrzewskim (1885-1969)…

rwał je po dwóch latach, po aresztowaniu go w Warszawie za udział w nielegalnym zjeździe młodzieżowych organizacji patriotycznych. Kolejne studia rozpoczął w 1909 roku w Krakowie w zakresie prehistorii i etnografii; po roku postanowił kontynuować studia prehistoryczne na Uniwersytecie Berlińskim, u pierwszego wykładowcy tej dyscypliny w Niemczech – prof. Gustafa Kossinny. Pierwszy rok studiów berlińskich przebiegał jedynie per procura, gdyż w rzeczywistości Kostrzewski przebywał w Londynie jako emisariusz tajnego Stowarzyszenia Patriotyczno-Religijnego „Eleusis”. Berlińskie studia uwieńczył doktoratem Die ostgermanische Kultur der Spätlatènezeit (1914) z oceną celującą. Już wcześniej objął etat drugiego konserwatora w Muzeum im. Mielżyńskich, należącym do Poznańskiego Towarzystwa Przyjaciół Nauk (PTPN), gdzie przeprowadził gruntowną reorganizację zbiorów i modernizację wystawy stałej. Włączył się też w działalność Towarzystwa Wykładów Naukowych, którego celem była próba zrekompensowania braku w Poznaniu uniwersytetu. W lutym 1918 roku uzyskał habilitację z prehistorii na Uniwersytecie Lwowskim, a w maju tegoż roku z jego inicjatywy reaktywowano Komisję Archeologiczną PTPN, powierzając mu funkcję sekretarza. Od listopada 1918 roku był sekretarzem Komisji Uniwersyteckiej, powołanej w celu założenia w Poznaniu pierwszej polskiej uczelni wyższej. W efekcie jej prac w styczniu 1919 roku powołano do życia pierwsze katedry Uniwersytetu Polskiego w Poznaniu (pierwotna nazwa Uniwersytetu Poznańskiego), w tym Katedrę Prehistorii z Józefem Kostrzewskim jako jej kierownikiem. Stanowisko to piastował następnie przed ponad 40 lat, bo do 1960 roku, z przerwami na okres II wojny światowej i na przymusową „emerytację” w okresie stalinowskim (1950-1956). W kwietniu 1919 roku wraz z profesorem historii sztuki UP – ks. Szczęsnym Dettloffem, zostaje tymczasowym kierownikiem byłego niemieckiego Muzeum Prowincjonalnego, przekształconego w Muzeum Wielkopolskie (obecnie Muzeum Narodowe w Poznaniu). Od listopada 1919 roku rozpoczął kilkuletnią batalię o połączenie obu poznańskich muzeów – dawnego nie58

mieckiego Muzeum Prowincjonalnego/Kaiser Friedrich-Museum oraz Muzeum im. Mielżyńskich, zakończoną sukcesem w roku 1923. W maju 1920 roku założył Polskie Towarzystwo Prehistoryczne. W 1933 roku kierownik szkoły w Biskupinie (pow. żniński) Walenty Schweitzer (vel Szwajcer) zawiadomił go o odkryciu licznych, dobrze zachowanych konstrukcji drewnianych, które Kostrzewski zinterpretował jako relikty „osady nawodnej kultury łużyckiej z wczesnej epoki żelaza”. Badania wykopaliskowe tego unikatowego na skalę europejską obiektu prowadził, z przerwą w czasie okupacji niemieckiej, do końca lat czterdziestych. Po wybuchu II wojny światowej opuścił Poznań, ukrywając się na terenie Generalnego Gubernatorstwa. W trudnych warunkach konspiracyjnych zdołał napisać pięć książek, które opublikował w pierwszych latach po wojnie. Do stolicy Wielkopolski powrócił w marcu 1945 roku i niezwłocznie przystąpił do odbudowy muzeum i zakładu uniwersyteckiego. W pierwszych miesiącach po wojnie zdołał też uzyskać samodzielność dla swej placówki muzealnej, przekształcając ją w Muzeum Prehistoryczne (od 1950 roku Muzeum Archeologiczne) w Poznaniu, a samemu obejmując funkcję jego dyrektora. Jednocześnie piastował stanowisko kierownika Katedry Archeologii UP. W październiku 1950 roku został przeniesiony po raz pierwszy na emeryturę. Pozbawiony kierownictwa katedry, prowadził nadal wykłady zlecone. Powtórne, ostateczne przejście na emeryturę na UP (tym razem na jego wniosek) dokonało się we wrześniu 1960 roku, zaś w Muzeum Archeologicznym w Poznaniu w 1958 roku. W ciągu prawie półwiecza działalności twórczej opublikował ponad 800 prac naukowych (w tym ponad 30 dużych monografii i podręczników). Jego zainteresowania naukowe koncentrowały się wokół całokształtu pradziejów Polski (z wyjątkiem epoki paleolitu), etnogenezy Słowian i początków państwa polskiego. Prowadził też szeroką działalność wydawniczą jako redaktor szeregu prac zbiorowych oraz czasopism. Zmarł 19 października 1969 roku w Poznaniu. Pochowany został na cmentarzu parafialnym na poznańskich Smochowicach.


Przegląd Wielkopolski ● 2016 ● 3(113)

SPACERY PO POZNANIU Aneta Cierechowicz

Spacery po Poznaniu. Ulica Wrocławska Jedna z najbardziej znanych i uczęszczanych ulic Poznania, usytuowana w centrum miasta blisko Starego Rynku – ulica Wrocławska. Miejsce, w którym wydarzyło się wiele ciekawych rzeczy i przez które przewinęło się wielu niezwykłych ludzi. Otwierano tu, zamykano, zmieniano asortyment i nazwy wielu sklepów, browarów, cukierni i piekarni. Rozkwitał handel i życie towarzyskie. Z tego powodu jego charakter wbrew pozorom niewiele zmienił się od setek lat. Początki ulicy sięgają już XIII wieku, gdy w 1253 roku wytyczono jej przebieg. Początkowo przecinał ją mur miejski z Bramą Wrocławską prowadzącą, jak sama nazwa wskazuje, przede wszystkim na Wrocław, ale też do Głogowa i Frankfurtu. Z nieistniejącą już dziś bramą wiąże się piękna legenda o mocy krzyża i niewinności. Krzyż pojawił się na bramie w XVI wieku i miał czuwać nad podróżnikami i skazańcami prowadzonym na szubienicę znajdującą się oczywiście poza miastem. Po jednym ze śledztw i procesie, przeprowadzonych bez zaangażowania i szacunku dla prawa, szedł tędy kat z niewinnym chłopcem. Ten zatrzymał się przed krzyżem, jak wielu innych przed nim, wymówił słowa modlitwy i… wydarzyła się rzecz niezwykła: rozległ się głos w jego obronie, który zmotywował władze do ponownego rozpatrzenia sprawy, tym razem tak jak należy. Znaleziono właściwego przestępcę, chłopaka uniewinniono, a krzyż umieszczono w katedrze, w Kaplicy Najświętszego Sakramentu (Świętego Krzyża, Górków), gdzie znajduje się do dziś. Po zburzonych w XIX wieku murach miejskich (w XV i XVI wieku przy Bramie Wrocławskiej funkcjonował szpital dla trędowa-

tych fundacji Gertrudy Reszlowej) i bramie pozostały jedynie ślady w postaci ich fragmentu i kolorowego bruku. Ulica biegnie od Starego Rynku w stronę centrum handlowego Kupiec Poznański i od 2012 roku pełni rolę deptaka, można zatem dość bezpiecznie, uważając na rowerzystów, pospacerować i podziwiać zabudowę. Niegdyś mieszkali tutaj piwowarzy, rzeźnicy i bednarze, a nieco bliżej rynku – kupcy i sukiennicy. Z biegiem lat zmieniali się właściciele kamienic i sklepów, ale propozycja handlowa nie ulegała jakimś drastycznym przemianom; zawsze można było tutaj coś zjeść i coś wypić. I to całkiem dobrego. Przyjrzyjmy się kamienicom po prawej stronie, idąc od ulicy Podgórnej. Wyobraźmy sobie (dziś niestety tego budynku nie ma), że w pierwszej z nich, mieszczącej się niegdyś na narożniku z ul. Podgórną, na początku XIX wieku mieszkał brat sławnego wówczas malarza Maksymiliana Antoniego Piotrowskiego – autora między innymi cenionego wtedy obrazu Śmierć Wandy. Brat artysty był mistrzem innego fachu, a mianowicie dbał o przyjemności cielesne. Otworzył w kamienicy hotel, a obok niego cukiernię. Inwestycja okazała się opłacalna, prosperowała na tyle dobrze, że właściciel postanowił ją jeszcze rozwinąć i powiększyć. Znalazł zatem ciekawsze miejsce, przy ulicy wówczas Berlińskiej, dziś 27 Grudnia, i tam przeniósł wszystko. Kamienicę przy ulicy Wrocławskiej sprzedał miastu, które przeznaczyło ją po remoncie na szkołę realną. Starania o jej otwarcie przeciągały się ze względów finansowych, gdyż rząd odmawiał kredytów na jej 59


Spacery po Poznaniu. Ulica Wrocławska

przygotowanie. Sprawa ciągnęła się od 1838 do 1853 roku, kiedy to szkołę wreszcie oddano do użytku publicznego. Wśród nauczycieli znalazł się Marceli Motty, autor popularnych niegdyś felietonów zatytułowanych Przechadzki po Poznaniu, oraz malarz Marian Jaroczyński (nauczał rysunku). Szkoła jednak nie przetrwała długo, bo w 1862 roku przeniesiono ją do budynku przy ulicy Strzeleckiej. Dziś zatem szkoły tu nie znajdziemy, ale duch nauczania unosi się wokół, gdyż w pobliżu funkcjonują aż cztery renomowane licea (św. Marii Magdaleny, nr 3 – im. św. Jana Kantego, nr 6 – im. Ignacego Jana Paderewskiego oraz nr 8 – im. Adama Mickiewicza), których uczniowie spacerują ulicą, a czasami świętują klasowe imprezy w okolicznych lokalach.

Kamienica nr 25, Hotel Saski

W sąsiedniej kamienicy mieścił się Hotel Saski, najstarszy w mieście obiekt tego typu. Początkowo był to budynek należący do klasztoru jezuitów i przeznaczony na drukarnię. Po likwidacji zakonu mieściła się w nim w XVII wieku piwiarnia. Potem rozpoczęła swoją działalność oberża uznawana za główny dom zajezdny Poznania, chętnie odwiedzany szczególnie w okresie karnawału. W podwórzu na lewo znajdowała się wielka sala balowa, zwana Salą Redutową (9 x 20 m), podobno niezbyt funkcjonalna, ale największa w mieście, więc organizowano tu bale, koncerty, reduty i uczty. W połowie XIX wieku budynek przestał pełnić funkcje gościnne i został przeznaczony na mieszkania prywatne, a na parterze pojawiły się sklepy. Uwagę zwraca fasada klasyczna 60

z elementami sztukatorskimi neobarokowymi. Z tyłu w murach gmachu znajdują się pozostałości murów miejskich. Hotel gościł wielu niezwykłych ludzi. Zatrzymał się w nim podobno znany malarz i pisarz Ernst Theodor Amadeus Hoffmann, który znalazł w Poznaniu pracę jako asesor rządowy. Wtedy to ożenił się z Marią Teklą Michaliną Rohrer-Trzcińską. Podobno była od niego wyższa, do tego dobra, cierpliwa i wybaczająca. Być może to wpłynęło na bardzo pozytywny stosunek artysty do Polaków. Hoffmann potępiał rozbiory i propagował postać szlachetnego Polaka – sentymentalnego kochanka. Wśród innych gości znalazł się między innymi Napoleon Bonaparte, który 11 grudnia 1806 roku podpisał w Sali Redutowej układ z elektorem saskim Fryderykiem Augustem, na mocy którego księstwo Saksonii stało się królestwem, a jego władca królem. Na pamiątkę tego właśnie wydarzenia hotel został nazwany Saskim. W roku następnym wybitny reżyser, aktor, dramatopisarz Wojciech Bogusławski dawał przedstawienia w Sali Redutowej, którą przystosował do potrzeb teatralnych, wypożyczając dekoracje z prywatnego teatru hrabiów Mycielskich, posiadających majątek w Kobylepolu. 80 lat później w tej samej sali gościła Gabriela Zapolska. Na elewacji znajduje się tablica z piaskowca upamiętniająca funkcję hotelu, wizytę Napoleona oraz występy Wojciecha Bogusławskiego.

Kamienica nr 25 – pamiątkowa tablica


Przegląd Wielkopolski ● 2016 ● 3(113)

Obok pod numerem 23 znajduje się kamienica zbudowana w roku 1783, zrujnowana przez wojny i powodzie, a odbudowana w latach 1898-1899 w stylu secesyjnym wg projektu Stanisława Boreckiego. Idąc dalej, warto zatrzymać się przy numerze 15 – Palazzo Rosso – to duża kamienica, która powstała z połączenia w XIX wieku dwóch domów na narożniku Wrocławskiej i Gołębiej (nr 6). Odnowiono ją w 2009 roku, co spotkało się z zachwytem wielu poznaniaków, czemu wyraz dali także internauci, uznając ją za najładniej odnowiony budynek w mieście. Trzy kondygnacje zachowały charakterystyczne dla renesansu podziały poziome i pionowe, nadające budowli wspaniały klasyczny charakter. Okna ujęte są w białe ramy na I i II piętrze oraz otoczone zdobieniami na trzecim: pod główkami znajdują się kartusze z symbolami takimi jak cyrkiel, lekarski kaduceusz bądź waga. Na dachu widać urocze okna wykuszowe pomiędzy górującymi elementami fasady, w tym wieżyczką na narożniku. Poziomy podział podkreślają eleganckie gzymsy. Całości dopełnia piękna bordowa barwa. W tym miejscu funkcjonował mały browar, którego odległym echem jest teraz działająca tu restauracja Ølbar. Kamienicę przebudowano w XIX wieku na zamówienie Brunona Józefa Szafarkiewicza nazywanego „poznańskim Wokulskim”, gdyż był oddanym społecznikiem-pozytywistą. Z wykształcenia i zamiłowania był przyrodnikiem, opublikował między innymi podręcznik Historia naturalna dla szkół, opracował także zielnik, z którego korzystali niemieccy floryści. Jako działacz realizujący hasło utylitaryzmu dążył do rozbudowy oraz unowocześnienia miasta. Na terenach Starołęki odkrył pokłady iłów i założył cegielnię, starał się też o rozwój komunikacji między Starym Rynkiem a obecnymi Alejami Marcinkowskiego. Filantropia oraz rozliczne inwestycje doprowadziły go w końcu do bankructwa finansowego. Pozostawił jednak po sobie wiele śladów, w tym piękną kamienicę, której fasadę niegdyś zdobiły liczne dekoracje o tematyce związanej z przemysłem. Po sąsiedzku znajduje się kamienica o numerze 13, również związana z gastronomią.

W XIX wieku znajdowała się tu oberża „Pod Rycerzem” serwująca piwo, a należąca do rodziny Batkowskich. Jak wspomina Marceli Motty, na ulicę często buchały opary słodkawego dymu, pochodzące z browaru założonego przez Andrzeja Batkowskiego w 1834 roku. Wykorzystał poznane w Warszawie tajniki warsztatu piwowarskiego. Wiedzę zdobył jeszcze przed powstaniem listopadowym, w którym wziął udział. Po jego upadku najpierw się ukrywał, potem jednak został aresztowany i dopiero po odbyciu kary wrócił do Poznania i zrealizował młodzieńcze plany, otwierając swój browar.

Kamienica pod numerem 13

Pod koniec życia siadywał w oknie na I piętrze i pozdrawiał z niego znajomych. Pomimo że powstańcze doświadczenie skończyło się dla pana Andrzeja dość przykro, nie przestał 61


Spacery po Poznaniu. Ulica Wrocławska

sprzyjać patriotycznym działaniom. Dowodem może być fakt, iż to właśnie u niego zbierała się w latach czterdziestych młodzież należąca do spisku „Wiarusów”. Spotkania przy kuflu piwa niestety zakończyły się dla nich w 1845 roku policyjnym nalotem, podczas którego aresztowano 50 członków, w tym przywódcę Maksymiliana Rymarkiewicza. Dziś mieści się tu Rosemary’s Hostel, więc zapewne młodych zapaleńców, tym razem podróży, spotkać można tu nadal. W domu tym mieściła się także cukiernia Antoniego Pfitznera i przetrwała cały okres zaborów, czego powodów było kilka: dobre i tanie wyroby, miła aparycja właściciela, który otwierając sklepik, miał 24 lata i zaskarbił sobie sympatię poznaniaków oddaniem zawodowi, otwartością i pogodą ducha, oraz to, że był w mieście jedynym polskim cukiernikiem. Gdy zmarł w 1887 roku, wielu poznaniaków szczerze go żałowało, powtarzając: „Szkoda, wielka szkoda naszego Pfitznera!”. Po sąsiedzku pod numerem 11 znajduje się równie urokliwa kamienica z połowy XV wieku, kupiona w połowie XVI wieku i przebudowana przez Jana Baptystę Quadro. Renesansowe uwielbienie ładu widoczne jest w wyraźnych poziomych podziałach fasady, eleganckich prostych gzymsach oddzielających kolejne kondygnacje, a także w nawiązaniu do wzorców antycznych, greckich, w kolumnach zdobiących przestrzenie między oknami i na szczycie ściany oraz wklęsło-wypukłymi łukami wieńczącymi szczyt tej fasady, jak i sąsiedniej. Pod numerem 9 znajduje się obecnie klub Proletariat. Jeszcze na początku XX wieku była tu cukiernia i kawiarnia Kurczewskiego. Fasadę zdobi sztukateria w typie secesji. Możemy podziwiać typowe dla tego okresu: słońce z falistymi promieniami, twarz kobiety i poniżej wąsacza, a nad oknami, między innymi biforiami, w półkolach znajdują się fantazyjne bogate sztukaterie z elementami roślinnymi i potworami; widać też ozdobne balkoniki. W porównaniu z innymi kamienicami ta wymaga remontu. Chociaż swoim zaniedbaniem wspiera atmosferę ewokowaną przez klub Proletariat, kierujący nasze skoja62

rzenia ku szaremu, podupadającemu także pod względem estetycznym światu PRL-u. W kamienicy pod 7 można skorzystać z propozycji restauracji włoskiej Trattoria Valpolicella. I tu warto unieść głowę, tym razem aby przyjrzeć się postaci przesiadującej na parapecie okna na I piętrze. Zadumany „wielbiciel” przerwał na chwilę granie i zapatrzył się na wędrowców przemierzających w pośpiechu lub turystycznym rozkojarzeniu ulicę Wrocławską. Idąc dalej ku rynkowi, warto rzucić okiem przez ramię na boczną elewację kamienicy nr 5. Znajduje się ona na rogu z ulicą Kozią. Zobaczymy wtedy interesującą elewację ceglaną z orłem. W tym budynku w latach 1941-1942 mieścił się punkt dowodzenia Związku Odwetu poznańskiego ZWZ, którego przywódcą był dr Franciszek Witaszek ps. „Warta”. Zawróćmy teraz i ruszmy w kierunku Kupca Poznańskiego. Na uwagę zasługuje ogromny punkt handlowy kontynuujący tradycje domu handlowego Deierling–Morgenstern. Obiekt ten powstał między ulicami Szkolną 5 a Wrocławską 6 w stylu secesyjnym. Był on pierwszym w Poznaniu obiektem handlowym zbudowanym z żelbetowego szkieletu nośnego, a powstał w latach 1904-1905. Inwestorem był największy wielkopolski kupiec żelazny – Jan Deierling, wywodzący się z rodziny bamberskiej. Jego wspólniczką w interesach była wdowa po kupcu Paulu Morgensternie. Na parterze i pierwszym piętrze znalazły się punkty handlowe. Powierzchnia była, i jest, ogromna: 1100 m² i nadal ma przeznaczenie handlowe. Na wyższych kondygnacjach ulokowano eleganckie apartamenty. Był to największy sklep w międzywojennym Poznaniu, wyposażony nawet w windy towarowe. Do połowy XX wieku funkcjonował tu sklep żelazny Jana Deierlinga. W latach 1990-2000 przeprowadzono gruntowną modernizację, a w 2008 renowację elewacji. W 2002 roku na mocy decyzji Wielkopolskiego Wojewódzkiego Konserwatora Zabytków budynek został wpisany do rejestru zabytków. Dzisiaj można tu korzystać z usług sklepu odzieżowego, obuwniczego i papierniczego. Elewacja ma charakter secesyjny, podkreślony jest układ wertykalny, ściany ozdobione


Przegląd Wielkopolski ● 2016 ● 3(113)

są ornamentami o tematyce roślinnej, a także różnego rodzaju postaciami, maskami. Uwagę zwracają piękne sztukaterie wokół okien (a od strony Szkolnej również piękne balkony). Szczyt wieńczy wklęsło-wypukły łuk. W jednej z kamienic między Gołębią a Jaskółczą, podobno przy Wrocławskiej 38 (dziś takiego numeru w ogóle nie ma, ale wspomina go Zygmunt Zakrzewski), mieściła się księgarnia Walentego Macieja Stefańskiego, księgarza, bibliotekarza i wybitnego działacza plebejskiego połowy XIX wieku. Jego zaangażowanie w sprawy społeczne i patriotyczne, agresywna agitacja doprowadziły do wydalenia go z Poznania. Spacerując, miniemy jeszcze kilka sklepów i restauracji. Kiedyś mieściły się tu inne punkty usługowe, których ogłoszenia ukazywały się między innymi w przewodnikach po mieście. Pod pojawiającym się w ogłoszeniach numerem 14 mieszkał w XVI wieku lekarz Józef Struś vel Strusiek. Był synem poznańskich mieszczan: piwowara i córki burmistrza. Urodził się w roku 1510; uczył się początkowo w szkole miejskiej przy kolegiacie św. Marii Magdaleny, a potem w Akademii Lubrańskiego. W latach 1525-1529 studiował kierunek lekarski na Akademii Krakowskiej; kontynuował naukę na Uniwersytecie w Padwie; jeszcze w trakcie studiów w 1535 roku otrzymał godność wicerektora uniwersytetu, a potem uzyskał tytuł doktora i profesora nadzwyczajnego medycyny teoretycznej, którą wykładał do 1537 roku. Po powrocie do Polski udał się jako poseł na dwór turecki, gdzie leczył sułtana Sulejmana I Wspaniałego. Wrócił na stałe do Poznania ostatecznie w 1541 roku, zakupił kilka nieruchomości i stał się jednym z najbogatszych patrycjuszy. Zmarł na dżumę, lecząc ubogą ludność podczas epidemii. Kamienica, w której przebiegło jego dzieciństwo, niestety nie przyciąga oka. Na razie, gruntowny remont ujawni bowiem jej urok. Na zakończenie spaceru i wspominania docieramy pod nr 16, gdzie znajduje się pub Kultowa. Otwarto go pod wpływem fascynacji zespołem Kult i dokonaniami Kazika Staszewskiego. Dominuje zatem muzyka rockowa; młodym bywalcom odpowiada luźna

atmosfera. Co prawda z zewnątrz i sąsiedzko lokal nie przyciąga oka, szczególnie jeżeli nasyciliśmy wzrok pięknymi odrestaurowanymi kamienicami w stylu klasycznym czy secesyjnym. Ku końcowi Wrocławskiej odprowadzają nas kolejne sklepy i restauracje. Na narożniku z Jaskółczą znajdowała się kiedyś apteka, powstała jako szósta w Poznaniu na zlecenie króla pruskiego Fryderyka Wilhelma III. Dziś już nie ma ani jej, ani jej następczyni. W przewodniku z 2003 roku pojawia się też informacja o pamiątkowej tablicy poświęconej udziałowi marynarzy w powstaniu wielkopolskim, mieszczącej się na budynku pod numerem 18. Autor cieszył się, że nie zaginęła i po wojnie powróciła na miejsce.

Pamiątkowa tablica poświęcona udziałowi marynarzy w powstaniu wielkopolskim

Dziś pod tym numerem znajduje się restauracja Chatka Babuni. Warto kilka kroków dalej zwrócić jeszcze uwagę na sklep z kapeluszami, który jest jednym z najdłużej utrzymujących się przy tej ulicy. Wrocławska należy do jednego z przyjemniejszych spacerowych szlaków. Od swoich początków zawsze wypełniał ją gwar i znajdowały się miejsca związane z życiem handlowym i towarzyskim. Zmieniali się właściciele. Zmieniały się nazwy lokali. Nie zmieniła się atmosfera: ulica restauracji, pubów, sklepów i spieszących przed siebie mieszkańców bądź przyjezdnych. Do jej odwiedzenia zachęcać nie trzeba, bo właściwie leży na szlaku każde63


Spacery po Poznaniu. Ulica Wrocławska

go, kto mieszka czy bywa w Poznaniu. Warto po prostu pamiętać, że stawiały na niej stopy osoby niezwykłe, wcale nie dlatego, że sławne,

ale dlatego, że zaangażowane w realizowanie swoich pasji. A to cecha bliska i nam.

Bibliografia: Boras Z., Trzeciakowski L., W dawnym Poznaniu, Poznań 1969. Motty M., Przechadzki po mieście, t. 1-2, Warszawa 1957. Poznań. Przewodnik po zabytkach i historii, red. J. Pazder, Poznań 2003. Poznań. Przewodnik po mieście, Poznań 1949. Wielkopolanie XIX wieku, t. 1, Poznań 1966. Zakrzewski Z., Ulicami mojego Poznania, Poznań 1985. Zdjęcia autorstwa Anety Cierechowicz.

Ogłoszenia z ul. Wrocławskiej

64


Przegląd Wielkopolski ● 2016 ● 3(113)

Z WIELKOPOLSKI Agata Skórzyńska

Poznańskie kulturoznawstwo ma czterdzieści lat. Eksperymenty, kontynuacje, aktualizacje Urodziny. Pożytki wieku średniego W 2016 roku Jubileusz 40-lecia obchodzi Instytut Kulturoznawstwa na Uniwersytecie im. Adama Mickiewicza w Poznaniu. „Poznańskie kulturoznawstwo”, bo tym mianem zwykło się określać Instytut, było jednym z pierwszych (obok Uniwersytetu Wrocławskiego i Łódzkiego) projektów naukowo-badawczych i dydaktycznych tego typu. Interdyscyplinarna perspektywa badawcza oraz propozycja dydaktyczna, jaką stanowić miały studia wyższe, były wówczas novum zarówno na mapie akademickiej humanistyki czy nauk społecznych, jak i w instytucjonalnych strukturach Akademii. Nie tylko zresztą w Polsce, bowiem takie integrujące, interdyscyplinarne podejście do badań nad kulturą kształtowało się dopiero również w humanistyce światowej (choćby w postaci cultural studies w świecie anglosaskim). Kulturoznawstwo musiało więc znaleźć sobie miejsce wśród bardziej uznanych dyscyplin badań kultury: filozofii, antropologii i etnologii, socjologii, ale także literaturoznawstwa czy nauk historycznych. I znalazło. Po czterdziestu latach to rozpoznany obszar badań, figuruje w wykazie dyscyplin naukowych, a Centralna Komisja do Spraw Stopni i Tytułów od ponad dekady przyznaje doktoraty i habilitacje z kulturoznawstwa. Niemały udział w uznaniu go za pełnoprawną dyscyplinę naukową mieli właśnie członkowie poznańskiego zespołu. Poznańscy kulturoznawcy także należeli do inicjatorów powołania Polskiego

Towarzystwa Kulturoznawczego, przyczynili się do utworzenia Komitetu Nauk o Kulturze Polskiej Akademii Nauk. W świadomości społecznej zadomowiły się już także studia kulturoznawcze jako kierunek kształcenia: o kulturoznawstwie coraz silniej myślimy więc jako o zawodzie, ponieważ absolwenci tego kierunku stanowią liczne i bardzo aktywne środowisko profesjonalne. W historii nauki czterdzieści lat to mało. Wystarczająco dużo jednak, aby „późny wnuk filozofii”1 (jak określał ten projekt jeden z jego intelektualnych fundatorów, Profesor Jerzy Kmita) dojrzał i bez kompleksów przemyślał swoje miejsce względem antenatów – nie tylko akademickiej filozofii zresztą, ale także innych naukowych prekursorów. Z powodzeniem powiedzieć można więc, że poznańscy kulturoznawcy z wieku młodzieńczego wkraczają w wiek średni, w którym wolno dokonywać podsumowań i bez obaw snuć plany na przyszłość. Pretekstem do tego jest właśnie Rok Jubileuszowy i szereg wydarzeń, które zainicjowano w ramach urodzin. W tym roku skoncentrowaliśmy się przede wszystkim na pokazaniu historii kulturoznawstwa jako kierunku studiów, a także na naszych absolwentach, ich profesjonalnych i życiowych losach. Dlatego 17 czerwca, podczas oficjalnych obchodów Jubileuszu odbył się Zjazd Absolwentów poznańskiego kulturoznawstwa z całej Polski. Poprzedził go jednak wyjątkowy, trwający ponad trzy tygo-

J. Kmita, Późny wnuk filozofii. Wprowadzenie do kulturoznawstwa, Poznań 2007.

1

65


Poznańskie kulturoznawstwo ma czterdzieści lat

dnie festiwal („Dni kulturoznawców”), dzięki któremu udało się zobaczyć kulturotwórczą, animacyjną, artystyczną i społeczną – profesjonalną działalność absolwentów kierunku. To oni, we współpracy z Instytutem, tworzyli program tych wydarzeń – do jego powstania przyczyniły się wszystkie najważniejsze instytucje kultury, organizacje pozarządowe i inicjatywy komercyjne, które dominują na kulturalnej mapie naszego miasta (ale także Wielkopolski i Polski). We wszystkich tych miejscach pracują dziś bowiem nasi absolwenci. Do programu wydarzeń obejmującego spektakle teatralne i operowe (m.in. premierę Borysa Godunowa w reżyserii Iwana Wyrypajewa w Teatrze Wielkim i spotkanie z reżyserem), koncerty, wykłady performatywne, warsztaty, debaty włączyły się więc m.in.: Teatr Wielki, Teatr Polski, Teatr Nowy, Teatr Muzyczny, Centrum Kultury Zamek, Centrum Sztuki Dziecka, Scena Robocza, Scena Wspólna, Fundacja Barak Kultury, Klubokawiarnia Meskalina i wiele innych miejsc i przedsięwzięć. Program ten aktywnie współtworzyli też obecni studenci kierunku, którzy zasilają już scenę artystyczną i życie kulturalne miasta. Na jeden dzień reaktywowaliśmy legendarny DKF Akademicki na Wydziale Nauk Społecznych, stworzony przez kulturoznawców właśnie. W Centrum Kultury Zamek odbyła się debata na temat profesjonalnych losów naszych absolwentów. Powstał także film o Instytucie, zrealizowany przez Jacka Zydorowicza; swoją premierę miała także publikacja podsumowująca 40 lat naszego istnienia: Kultura do poznania – kultura do tworzenia pod redakcją Marianny Michałowskiej i Joanny Ostrowskiej2. Czterdzieste urodziny to jednak także program naukowy – są pretekstem do podsumowania osiągnięć badawczych poznańskich kulturoznawców, ale także do dyskusji na temat projektowanych przez nas na przyszłość perspektyw metodologicznych i tematów badań. Program ten zainaugurowaliśmy Wykładami Otwartymi IK – seminarium naukowym, podczas którego dorobek i plany na przyszłość pre-

zentują wszystkie zakłady, które dziś współtworzą strukturę Instytutu, ale na które w kolejnych miesiącach chcemy również zapraszać wybitnych reprezentantów polskiego środowiska humanistycznego. Zwieńczeniem programu naukowego będzie zaś III Zjazd Polskiego Towarzystwa Kulturoznawczego, który odbędzie się właśnie w IK. To prestiżowa i największa zarazem kulturoznawcza inicjatywa konferencyjna w Polsce i pretekst do spotkania ogólnopolskiego oraz międzynarodowego środowiska badaczy kultury. Zjazd zaplanowany na wrzesień 2017 roku odbędzie się pod hasłem „Kultury w ruchu. Migracje, transfery, epistemologie” – będzie, jak zwykle, pretekstem do pytania o specyfikę kulturoznawstwa, aktualne perspektywy rozwoju naukowego, ale także – tym razem – o miejsce tej dyscypliny w zmieniającej się dynamicznie kulturze i coraz bardziej problematyzujących się warunkach życia zbiorowego.

Początki. Eksperyment Instytut funkcjonuje od 1976 roku. Początkowo nosił nazwę Studium Kulturoznawstwa i działał w strukturze Wydziału Historycznego. Od 1985 roku jest już jednostką w ramach Wydziału Nauk Społecznych. Inicjatorami powołania kulturoznawstwa w Poznaniu byli Profesor Walerian Sobisiak, Profesor Jerzy Kmita oraz Doktor Krzysztof Kostyrko. To z ich dyskusji zrodził się eksperymentalny i ekstrawagancki, jak na ówczesne czasy, projekt, o którym Doktor Kostyrko tak mówił w wywiadzie dla „Nurtu” w 1977 roku: „Chcielibyśmy więc dać rzetelne podstawy teoretyczne wiedzy o kulturze, a jednocześnie wyposażyć studentów w pewne umiejętności praktyczne pozwalające im pełnić po ukończeniu studiów różne role społeczne”3. Na czym ów eksperyment miał polegać? O jego specyfice świadczy rodowód założycieli: Prof. Jerzy Kmita był współtwórcą metodologicznej szkoły poznańskiej, rozwijał, jeszcze w ramach Instytutu Filozofii, zaawansowany teoretycznie projekt badań z zakresu epistemologii humanistyki, a także

2   Kultura do poznania – kultura do tworzenia/Culture to Meet – Culture to Create, red. M. Michałowska, J. Ostrowska, Poznań 2016. 3   Zob. „Nurt” 1977, nr 3.

66


Przegląd Wielkopolski ● 2016 ● 3(113)

– spopularyzowaną później – oryginalną teorię kultury (tzw. społeczno-regulacyjną). Prof. Walerian Sobisiak był z kolei zastępcą kierownika Studium Turystyki i Kultury, jednostki, z której organizacyjnie wyewoluowało kulturoznawstwo, a która zadecydowała o praktycznym ukierunkowaniu studiów. Był także etnografem, który teoretyczne zaplecze nauk o kulturze (antropologii) chciał integrować z programem badań empirycznych. Doktor Krzysztof Kostyrko, historyk i krytyk sztuki, poza działalnością naukowo-badawczą był niezwykle aktywnym animatorem życia artystycznego i kulturalnego, założycielem i wieloletnim redaktorem naczelnym czasopisma społeczno-kulturalnego „Nurt”, w końcu także dyplomatą. Do grona współpracowników zaprosili wówczas reprezentantów bardzo różnych kierunków humanistycznych i społecznych. Ostatecznie zespół Instytutu Kulturoznawstwa w latach 70. współtworzyli więc historycy sztuki, poloniści, filozofowie, absolwenci socjologii, etnologii, historii i psychologii. Do grona poznańskich badaczy weszli nieżyjący już Profesorowie Krystyna Zamiara, Urszula Kaczmarek, Zbigniew Gierszewski, Jacek Chłopocki. Wśród absolwentów różnych kierunków humanistycznych i społecznych znaleźli się wykładowcy związani z Instytutem przez wiele lat: Profesor Anna Zeidler-Janiszewska, Profesor Małgorzata Henrykowska, Doktor Krystyna Kuklińska i, zmarły niedawno, Profesor Piotr Piotrowski. Reprezentantami, wyjściowo, różnych dyscyplin są też Profesorowie współtworzący zespół badawczy IK po dziś dzień: Jan Grad, Anna Grzegorczyk, Ewa Rewers, Jacek Sójka. To właśnie specyfika naukowa, szczególny sposób myślenia o przygotowaniu studentów i interdyscyplinarność zespołu stanowiły trzy kluczowe właściwości poznańskiego eksperymentu. Po pierwsze, na poznańskim kulturoznawstwie chciano integrować zaawansowane badania teoretyczne (których początkiem były właśnie prace szkoły poznańskiej) z przygotowaniem zawodowym pracowników kultury. W zamyśle rzetelne wykształcenie humanistyczne służyć miało profesjonali-

zacji działalności kulturalnej, ale także zdjęciu z zaangażowanych w nią zawodowo osób etykietki „kaowca” – niesławnej postaci peerelowskiego imaginarium. Po drugie – Instytut miał być autorską szkołą teoretyczną, program badawczy rzeczywiście bowiem rozwijał się w pierwszych latach (a i długo później) wokół koncepcji teoretycznych Profesora Kmity. Po trzecie wreszcie jednak – przyszłość Instytutu jego założyciele upatrywali także w zróżnicowanych kompetencjach i zainteresowaniach badawczych kadry. Od początku zatem kulturoznawstwo miało być perspektywą interdyscyplinarną.

Kontynuacje. Humanistyka zintegrowana Jerzy Kmita określił ostatecznie ten projekt mianem „humanistyki zintegrowanej”, która refleksję metodologiczną i metateoretyczną nad różnymi dziedzinami badań kulturowych połączy z rozwijaniem programu badań szczegółowych nad konkretnymi dziedzinami kultury: nauką, sztuką, obyczajem4. Od początku zatem w obszarze zainteresowań poznańskich badaczy znajdowały się historia i filozofia nauki, teoretyczna historia nauki i metodologia nauk o kulturze, historia kultury, ale także teatr, literatura, film, sztuki plastyczne (potem wizualne). Z czasem zakres tych zainteresowań zaczął się radykalnie poszerzać. Profesor Kmita zbudował ścisłe grono współpracowników – do najważniejszych osób należały Profesor Krystyna Zamiara i Profesor Teresa Kostyrko, a także kolejne pokolenia uczniów, którzy rozwijali wyjściowe założenia jego propozycji teoretycznej. Od pewnego momentu jednak w obszar zainteresowań badawczych pracowników Instytutu wkraczać zaczęły także inne tradycje teoretyczne. Niezwykle ważnym momentem było tu utworzenie Zakładu Kultury Współczesnej, którym przez wiele lat kierowała Profesor Anna Zeidler-Janiszewska. W tym Zakładzie właśnie coraz intensywniej zaczęto wprowadzać do polskiej myśli humanistycznej światowe orientacje intelektualne: teorię krytyczną, poststrukturalizm i dekonstrukcję, post-

4   J. Kmita, Późny wnuk filozofii. Referat z okazji trzydziestolecia kulturoznawstwa w Poznaniu [w:] idem, Późny wnuk filozofii, op. cit., s. 229.

67


Poznańskie kulturoznawstwo ma czterdzieści lat

modernizm, współczesną teorię sztuki (zwłaszcza awangardy i neoawangardy) i krytyczną filozofię kultury ostatnich dekad XX wieku. Z czasem też badaczki i badacze z IK zaczęli rozwijać własne perspektywy: badania nad kulturą gospodarczą (Prof. Jacek Sójka), badania nad kulturą artystyczną (Prof. Grzegorz Dziamski), semiotykę kultury (Prof. Anna Grzegorczyk), badania nad kulturą audiowizualną i mediami (początkowo Prof. Małgorzata Hendrykowska, następnie Prof. Wojciech Chyła), kulturowe studia miejskie (Prof. Ewa Rewers) czy performatykę (Prof. Juliusz Tyszka). Te zainteresowania przekładają się na dzisiejszą strukturę organizacyjną w IK, ale także na program kształcenia studentów. Autorski zamysł teoretyczny wypracowany w Poznaniu zaczął więc wchodzić także w żywy dialog z najnowszymi osiągnięciami humanistyki światowej. To kolejna cecha poznańskich kulturoznawców – zdolność do uczestnictwa w zmianie i dyskusji z najnowszymi nurtami intelektualnymi. Dowodem na to niech będzie jedna z publikacji pokazujących drogę intelektualną poznańskiego ośrodka – od źródeł tzw. kmitologii, które tkwią w humanistyce światowej pierwszej połowy XX wieku (niemieckie nauki o kulturze i hermeneutyka, filozofia analityczna, marksizm, pragmatyzm), przez opracowanie społeczno-regulacyjnej koncepcji kultury, po żywy i krytyczny dialog z takimi przedstawicielami postmodernizmu i poststrukturalizmu jak Richard Rorty czy Michel Foucault5. Mam tu na myśli oczywiście Późnego wnuka filozofii. Wprowadzenie do kulturoznawstwa – zbiór pism Jerzego Kmity, który ukazał się z okazji trzydziestolecia Instytutu.

Aktualizacje. Wprowadzenie do kultury ponowoczesnej W rozmowie pracowników Instytutu, opublikowanej w książce jubileuszowej, Profesor Ewa Rewers wspomina: „Prawdą jest,

że Kmita ortodoksyjnie nie wymagał, żebyśmy trzymali się litery jego koncepcji i języka, tylko starał się, żebyśmy nie wypisywali głupstw. Dawał nam dużą swobodę w rozwijaniu własnych koncepcji”6. Poznańskie kulturoznawstwo tym samym, zapoczątkowane autorskim pomysłem teoretycznym, z czasem stało się szkołą intelektualną, w której rozwijano inne, również autorskie projekty. „Kmitologia” ma oczywiście swoich kontynuatorów i krytycznych komentatorów po dziś dzień, ale uczniowie Profesora proponowali również własne perspektywy: badania nad uczestnictwem w kulturze, kulturą tradycyjną i obyczajem – Profesora Jana Grada, badania nad komunikacją międzykulturową Profesora Andrzeja Zaporowskiego czy kulturowa analiza muzyki – autorski projekt Profesora Krzysztofa Moraczewskiego. Wszystkie te propozycje nadal silnie ukierunkowane są na metodologiczne i metateoretyczne zagadnienia, a te swój początek mają właśnie w zainteresowaniach Kmity. Pokolenie poznańskich kulturoznawców wyrosłe z Zakładu Kultury Współczesnej zwracało się z kolei ku innym tradycjom, o których wspomnieliśmy – dziś pokolenie to wychowało już także swoich uczniów i kontynuatorów. Jedną z najbardziej widocznych zmian jest zwrócenie się, poza dotychczasowymi tradycjami intelektualnymi, także ku modelowi światowych studiów kulturowych, w którym pracuje dziś wielu młodszych badaczy zainteresowanych praktykami kultury intelektualnej, artystycznej i popularnej, życiem codziennym czy nowymi mediami. Tak zatem jak trzydzieści lat Instytutu rekapitulowała słynna praca Kmity, legitymizująca projekt „humanistyki zintegrowanej”, tak przy okazji kolejnych, czterdziestych urodzin ukazuje się kolejna, bardzo ważna książka: Kulturoznawstwo, czyli wprowadzenie do kultury ponowoczesnej Grzegorza Dziamskiego7. Poza rozpoznanymi tradycjami światowej humanistyki, na których projekt polskie-

Ibidem.   Kulturoznawstwo jako instytucja i dyscyplina – o Instytucie Kulturoznawstwa rozmawiają: Grzegorz Dziamski, Jan Grad, Anna Grzegorczyk, Teresa Jerzak-Gierszewska, Ewa Rewers, Jacek Sójka, Juliusz Tyszka i Andrzej Zaporowski, rozmowę przeprowadziła i zredagowała M. Michałowska [w:] Kultura do poznania – kultura do tworzenia, op. cit., s. 18. 7   G. Dziamski, Kulturoznawstwo, czyli wprowadzenie do kultury ponowoczesnej, Gdańsk 2016. 5 6

68


Przegląd Wielkopolski ● 2016 ● 3(113)

go kulturoznawstwa opierano, autor wskazuje właśnie na tradycję brytyjskich studiów kulturowych, na dorobek szkoły z Birmingham, a w końcu na studia feministyczne, postkolonialne czy gender studies jako perspektywy zasilające dziś myślenie kulturoznawcze. W ten sposób perspektywa kulturoznawstwa może zostać, zdaniem autora, poszerzona, a jednocześnie zachowa swój interdyscyplinarny charakter i odróżni się od tzw. starych, dyscyplinowych badań. Uwzględnienie tradycji anglosaskich powoduje jednak, że kulturoznawstwo staje się odpowiedzią na swój czas, na „tu i teraz”, na doświadczenia kulturowe ludzi zaangażowanych w dzisiejszy świat ze wszystkimi zmianami, którym on podlega i problemami, które z sobą przynosi. Złożonym projektem

intelektualnym kulturoznawstwo w Poznaniu było od początku. Świetnie pokazuje to autor, zwracając uwagę, jak ogromne znaczenie miały w Polsce zaawansowane metodologicznie badania nad kulturą symboliczną. Ten projekt intelektualny to rdzeń, którego kulturoznawstwo nie chce porzucić. Dziś jednak chce być także krytycznym i wrażliwym projektem społecznym – odpowiedzą na „kulturę ponowoczesną” w jej zmiennym, pluralistycznym i konfliktowym charakterze. W tym celu włącza do własnego myślowego horyzontu także krytyczne studia nad zróżnicowanymi doświadczeniami kulturowymi różnych ludzi i społeczności, aby analizować je i opisywać, ale zarazem aby aktywnie współtworzyć demokratyczną sferę publiczną i sprawiedliwe życie zbiorowe.

Adam Kusz

25 konkursów wiedzy o ziemi gołanieckiej Podstawowym celem działania powstałego w 1990 r. Towarzystwa Miłośników Ziemi Gołanieckiej jest popularyzacja wiedzy o własnym regionie, a więc ziemi gołanieckiej, Pałukach i Wielkopolsce. Inicjatywy stowarzyszenia skierowane są do osób dorosłych, młodzieży

i dzieci. Jedną z form działania na rzecz dzieci jest organizowany corocznie od 1992 r. konkurs wiedzy o ziemi gołanieckiej dla uczniów szkół podstawowych miasta i gminy Gołańcz. Wspólne działanie TMZG z Gołanieckim Ośrodkiem Kultury oraz współpraca z dyrek-

XXV konkurs w Regionalnej Izbie Tradycji

Zwycięska drużyna

69


25 lat konkursów o ziemi gołanieckiej

cjami szkół, a także władzami samorządowymi pozwoliły na kontynuowanie tej formy popularyzacji regionu przez kolejne lata. Corocznie określany jest zakres tematyczny konkursu i wskazywana jest podstawowa literatura. Zaleca się szkołom organizację wewnątrzszkolnych eliminacji, by wyłonić drużynę szkolną. Tematyka konkursu od początku obejmowała dzieje miasta i wsi, znajomość zabytków kultury, miejsc pamięci narodowej, ciekawych obiektów przyrodniczych oraz wybitnych postaci związanych z regionem. W niektórych latach zawężano i uszczegółowiano tematykę konkursu. W 1999 r. – roku 600-lecia miasta – konkurs obejmował tylko dzieje Gołańczy i wybitne postacie z nią związane. W 2005 i 2012 r. konkurs przebiegał pod hasłem „Z gołanieckiej ziemi rodem”, a w 2015 r. „Znani i mniej znani z ziemi gołanieckiej” i obejmował sylwetki ludzi związanych z regionem, którzy urodzili się na ziemi gołanieckiej, a prowadzili działalność naukową i kulturalną w innych regionach kraju, oraz tych, którzy znaczną część swego życia poświęcili tutejszej ziemi. W roku 2007, kiedy w gminie obchodzono Rok Karola Libelta, temat konkursu brzmiał „Karol Libelt – Czeszewo, Kujawki, Brdowo”, czyli miejsca związane z bohaterem konkursu. Były też konkursowe hasła: „Gołańcz – Powstanie Wielkopolskie”, „Gołańcz – Smogulec – Czeszewo, były miastem”, „Obiekty sakralne w gminie”. Finał konkursu organizowany jest w Regionalnej Izbie Tradycji podczas trwających w czerwcu Dni Ziemi Gołanieckiej. Uczestniczą w nim trzyosobowe drużyny ze wszystkich szkół podstawowych miasta i gminy. W niektórych latach wprowadzono do konkursu przygotowane wcześniej przez uczestników prezentacje wsi, ciekawych obiektów lub znanej postaci. Przy ocenie prezentacji uwzględniano opanowanie pamięciowe tekstu, płynność wypowiedzi, poprawność językową, poprawność merytoryczną treści zawartych w wypowiedzi, zastosowanie rekwizytów, wykorzystanie określonego czasu wypowiedzi. Uczniowie wykazywali się ciekawymi pomysłami, posługując się zdjęciami i przygotowanymi planszami. Układali piosenki i rymowanki o swojej wsi. Demonstrowano też dawne naczynia i sprzęt kuchenny, a nawią70

zując do tradycji wiejskiej, jedna z drużyn swoją prezentację zakończyła zaproszeniem do degustacji wiejskiego chleba ze smalcem. W roku 2005 uczniowie przedstawiali patronów swych szkół, a są nimi Mikołaj Kopernik, Stanisław Staszic, dowódca z okresu powstania wielkopolskiego Włodzimierz Kowalski oraz długoletni kierownik szkoły Norbert Przybylski. W innych latach dzieci przygotowywały prezentacje multimedialne swojej miejscowości, patrona szkoły, swojego kościoła parafialnego itp. Ocenie podlegało wtedy ogólne przygotowanie wizualne, dobór treści, ich poprawność merytoryczna, dobór materiałów wizualnych, poprawność językowa itp. Pozwala to na wykorzystanie nowoczesnych środków technicznych w poznawaniu wiedzy historycznej. Podczas finału konkursu uczestnicy rozwiązują testy pisemne lub krzyżówki o tematyce związanej z konkursem, odpowiadają na pytania ustne oraz rozpoznają obiekty zabytkowe lub ich elementy na przedstawionych zdjęciach. Suma punktów za przygotowaną prezentację, test pisemny i odpowiedzi ustne decyduje o zwycięstwie w konkursie. Dwudziesty piąty konkurs wiedzy o ziemi gołanieckiej, który odbył się 9 czerwca 2016 r. pod hasłem „Zamek w Gołańczy – historia i legenda”, związany był z przypadającą w tym roku 360. rocznicą walki obrońców gołanieckiego zamku z najeźdźcą szwedzkim. Drużyny odpowiadały m.in. na pytania: który święty, według legendy, uratował obrońców zamku?, w którym roku po raz pierwszy występuje w źródłach pisanych informacja o zamku w Gołańczy?, jaka jest największa wysokość ceglanego muru obronnego przy zamku? itp. Wszystkie dzieci wykazały się dużą wiedzą, a zwycięzcą konkursu została drużyna ze Szkoły Podstawowej im. Norberta Przybylskiego w Smogulcu w składzie: Klaudia Kędziora, Klaudia Kalka i Remigiusz Dereziński, przygotowująca się pod kierunkiem nauczycielki Marii Niezgody. Zwycięzcy i pozostali uczestnicy konkursu otrzymali, podobnie jak w latach poprzednich, wartościowe nagrody książkowe ufundowane przez Miasto i Gminę Gołańcz. Szkoły otrzymały okolicznościowe dyplomy. Wręczenia nagród dokonuje burmistrz miasta


Przegląd Wielkopolski ● 2016 ● 3(113)

i gminy lub w jego zastępstwie inny przedstawiciel władz samorządowych. W finałach gminnych dwudziestu pięciu przeprowadzonych konkursów udział wzięło około 300 uczestników. Przypomnijmy, że zwycięzcami pierwszego konkursu w 1992 r. byli ówcześni uczniowie Szkoły Podstawowej im. ppłk. Włodzimierza Kowalskiego w Gołańczy – Robert Nikiel, Dariusz Rajmund i Artur Żmudziński. W dotychczasowych konkursach Szkoła Podstawowa w Gołańczy zwyciężyła 9 razy, Szkoła Podstawowa w Panigrodzu 8 razy, Szkoła Podstawowa w Morakowie oraz w Smogulcu po 4 razy. Są też tacy uczniowie, którzy dwukrotnie znaleźli się wśród zwycięz-

ców konkursu; np. w latach 2001-2002 – Natalia Aleksandrowska, Aldona Sucha i Dariusz Świtaj, w l. 2004-2005 – Dariusz Aleksandrowski, w l. 2005-2006 Mateusz Aleksandrowski i Michał Niespodziany, a w l. 2012-2013 Magdalena Gaszyńska. Odbywające się przez lata konkursy o tematyce regionalnej przyczyniają się do zwiększenia zainteresowania uczniów kulturą, przyrodą i historią swojej małej ojczyzny. Cieszą się one wśród uczniów dużym zainteresowaniem, co jest związane z zaangażowaniem nauczycieli i pozytywnym stosunkiem dyrekcji szkół. Ilustracje pochodzą ze zbiorów Gołanieckiego Ośrodka Kultury. Drużyna, która zajęła II miejsce, po wręczeniu nagród

Uczestnicy konkursu z opiekunami i organizatorami

71


Z PÓŁKI WIELKOPOLANINA Marta Machowska

Wojciech Kujawa, Dariusz Nowicki, Andrzej Rubajczyk, Zawsze wierni. Dzieje Policji Państwowej na Ziemi Słupeckiej w latach 19181939, Komendant Powiatowy Policji w Słupcy, Słupca 2013, ss. 122 24 lipca obchodzimy w całej Polsce Święto Policji, ustanowione w 1995 roku. Jego celem jest upamiętnienie powołania w 1919 roku polskiej Policji Państwowej, wyrażenie uznania dla policjantów oraz uczczenie poległych na służbie funkcjonariuszy. W powiecie słupeckim obchody w 2013 roku zbiegły się z promocją książki poświęconej przedwojennej policji Ziemi Słupeckiej: Zawsze wierni. Dzieje Policji Państwowej na Ziemi Słupeckiej w latach 1918-1939 autorstwa Wojciecha Kujawy, Dariusza Nowickiego i Andrzeja Rubajczyka. Książka wydana została przez Komendanta Powiatowego Policji w Słupcy. Niewielkich rozmiarów pracę cechuje dość nowatorski charakter. Poruszony przez autorów temat nie był jak dotąd przedmiotem wnikliwszych badań historycznych. Na uwagę zasługują sami autorzy, ponieważ żaden nie jest zawodowym historykiem – wszyscy są czynnymi funkcjonariuszami Komendy Policji Powiatowej w Słupcy. Wojciech Kujawa, z wykształcenia dziennikarz i specjalista z zakresu zarządzania i bezpieczeństwa, oraz Andrzej Rubajczyk, absolwent filologii polskiej specjalności 72

dziennikarstwo multimedialne, zajmują stanowiska detektywów Wydziału Kryminalnego. Dariusz Nowicki, dyplomowany pedagog, jest Asystentem Jednoosobowego Stanowiska ds. Prewencji Kryminalnej Wydziału Prewencji i Ruchu Drogowego. Autorów łączy praca w policji oraz zainteresowania historyczne, które postanowili wykorzystać, pisząc wspomnianą książkę. Książka podzielona została na pięć rozdziałów. W pierwszym z nich autorzy zarysowali sytuację odradzającej się po 123 latach zaborów Polski, skupiając się szczególnie na dziejach Słupcy i Ziemi Słupeckiej. Nakreślone tło jest szerokie, szczególnie jak na wymagania książki regionalistycznej. Prócz elementów historii politycznej poruszone zostały kwestie wyznaniowe, etniczne, gospodarcze czy administracyjne. Drugi, najdłuższy rozdział poświęcony został Policji Państwowej w Polsce w okresie międzywojennym. Konieczne było poruszenie kwestii związanej z samym powstaniem Policji Państwowej, która została powołana 24 lipca 1919 roku, a istniała do 15 sierpnia 1944 roku. Dalej opisano, jak formowała


Przegląd Wielkopolski ● 2016 ● 3(113)

się policja na Ziemi Słupeckiej. Autorzy nie szczędzą szczegółów, podając dokładnie liczbę posterunków policji w powiecie, ich umiejscowienie, liczbę pracujących funkcjonariuszy, a także dokładne wyposażenie posterunków. Opisano także funkcjonowanie jednostek od momentu ich powstania. Dzięki lekturze książki czytelnik może wyobrazić sobie służbę w policji na co dzień. Ciekawym wątkiem jest Rodzina Policyjna – organizacja obejmująca opieką rodziny policjantów, którzy zginęli na służbie, a która organizowała spotkania wigilijne i kolonie dla dzieci. Dodatkowo w osobnym podrozdziale autorzy opisali sprawy, jakimi zajmowała się walcząca z przestępczością słupecka policja, uwzględniając każdy z posterunków istniejących w rejonie. Badania jednak determinowały zachowane źródła, niestety, jak zazwyczaj bywa, niekompletne. Rzutowało to na pewne luki w treści książki. Trzeci rozdział poświęcony został wojnie i okupacji, począwszy od września 1939 roku, poprzez okupację niemiecką, sowiecką, na obozach w Kozielsku, Starobielsku i Ostaszkowie kończąc. Wielu policjantów w tych obozach zakończyło swoje życie, szczególnie w Ostaszkowie, który stał się specjalnym obozem „policyjnym”. W rozdziale czwartym ukazane zostały sylwetki funkcjonariuszy słupeckiej policji. W ostatnim zaś zaprezentowane zostały formy upamiętnienia policjantów z powiatu słupeckiego, między innymi za pomocą Alei Dębów Katyńskich w Słupcy. Tak skonstruowana książka daje czytelnikowi całościowy obraz tworzenia się i funkcjonowania policji na Ziemi Słupeckiej w odrodzonej Polsce, a także obecnej pamięci o niej. Wielką zaletą książki jest duża ilość źródeł, do których udało się dotrzeć autorom. Korzystali między innymi ze zbiorów Archiwum Państwowego w Poznaniu oraz w Koninie. Co więcej, nie ograniczali się do źródeł zastanych, ale także przeprowadzili rozmowy z mieszkańcami powiatu, których przodkowie – rodzice, dziadkowie – działali w przedwojennej policji. Autorzy pracy korzystali zarówno z ich relacji ustnych, jak i zbiorów fotografii i dokumentów, które później dołączyli do książki. To właśnie fragmenty zbiorów rodzinnych: portrety, zdję-

cia z rodziną, zdjęcia z wizyty w teatrze czy listy z obozów, uatrakcyjniają publikację i sprawiają, że opisani w niej ludzie i zdarzenia są bardziej rzeczywiste. Bazując na wspomnieniach oraz wycinkach prasowych, udało się również skonstruować kilka bardziej dogłębnych biogramów policjantów, dzięki czemu przestali być anonimowymi postaciami znanymi jedynie z imienia i nazwiska. Niewątpliwie autorzy włożyli wiele pracy w pisanie omawianej książki. Niestety nie ustrzegli się również pewnych potknięć. W tekście zdarzają się dość liczne usterki językowe, niepoprawna składnia oraz błędy stylistyczne. Czasami mogą one zmieniać sens wypowiedzi. Za przykład niech posłuży fragment, w którym autorzy piszą, iż jednym z problemów odrodzonej Polski „był fakt, że nie usunięto Niemców z terenów zaboru pruskiego” (s. 6). Użyta tutaj zbitka słów przywodzi na myśl negatywne skojarzenia, które nie były zapewne intencją autorów. W książce nie zawsze są rozwijane skróty, które dla funkcjonariuszy policji są oczywiste, dla czytelnika – niekonieczne. Jednak to co najbardziej przeszkadza historykowi, to niespójność czasów i brak przypisów. Prowadząc narrację, autorzy naprzemiennie stosują czas przeszły i teraźniejszy, co wprowadza chaos czytelniczy. Co się tyczy braku przypisów – wielka szkoda, iż mimo że korzystali z obszernej podstawy źródłowej oraz literatury, nie odwoływali się do konkretnych prac. Z jednej strony ułatwiłoby to zainteresowanemu tematem czytelnikowi znalezienie konkretnych informacji, z drugiej zaś nadało pracy bardziej naukowy charakter oraz uwiarygodniło podawane dane. Rozumiem jednak, że brak wykształcenia historycznego tłumaczy owe braki warsztatowe. Mimo powyższych uwag warto polecić czytelnikowi omawianą książkę. Z jednej strony jest to ciekawa pozycja historyczna, z drugiej cenne źródło regionalistyczne. To właśnie dla mieszkańców powiatu słupeckiego zapoznanie się z dziejami policji i policjantów, którzy pilnowali porządku regionu w trudnych czasach międzywojennych, a także oddali życie, pozostając „zawsze wiernymi”, jest kolejną furtką do poznania dziejów małej ojczyzny. 73


Pionierska monografia o hitlerowskiej okupacji Wągrowca

Jerzy Mianowski

Pionierska monografia o hitlerowskiej okupacji Wągrowca Władysław Purczyński, Swastyka nad miastem. Okupacyjne dzieje Wągrowca i losy mieszkańców ziemi wągrowieckiej 1939-1945, wyd. drugie rozszerz., Wągrowiecka Oficyna Wydawnicza, Wągrowiec 2014, ss. 616 darmo było szukać jej w księgarniach, a nawet sam autor pozbył się prywatnych egzemplarzy.

BADAWCZY NIEDOSYT

Takiej monografii Wągrowiec nigdy jeszcze nie doświadczył. Wiekopomne dzieło o hitlerowskiej okupacji napisał wągrowczanin Władysław Purczyński, lokalny historyk, pedagog, samorządowiec i dziennikarz, współpracujący z „Głosem Wągrowieckim”. Tej pracy nie mogła napisać nikt inny niż mieszkaniec tego miasta, wągrowczanin z krwi i kości, znający prawie każdy zakątek Jakubowego grodu i jego historii, osoba powszechnie znana i szanowana, której zaufali ludzie i przekazali liczne dokumenty, osobiste pamiątki, zdjęcia i wspomnienia. Pierwsze wydanie monografii rozeszło się błyskawicznie, czego nikt się nie spodziewał. Po trzech miesiącach na 74

W czym tkwi siła tej książki? Przede wszystkim po raz pierwszy w powojennych dziejach Wągrowca ukazała się obszerna monografia przedstawiająca sytuację miasta i jego mieszkańców w mrocznych czasach hitlerowskiej okupacji. A po drugie – to jest dzieło na wskroś pionierskie, wymagające od autora wręcz benedyktyńskiej pracy, staranności przy selekcji materiałów i ocenie ich wartości. Drugie wydanie pracy też ukazało się w nakładzie 300 egzemplarzy i niewątpliwie szybko zniknie z półek księgarni. Po pierwszym wydaniu publikacji autor czuł badawczy niedosyt. „Uznałem za konieczne kontynuowanie badań i poszukiwanie materiałów, zwłaszcza w odniesieniu do wysiedleń ludności do Generalnego Gubernatorstwa w latach 1939-1941 i działalności konspiracyjnej” – mówi Władysław Purczyński.

WYSIEDLENIA Na terenie powiatu wągrowieckiego hitlerowski okupant dokonał masowych wysiedleń, przesiedleń i osiedlania Niemców oraz rugów. Trudno dziś ustalić pełną listę tych migracji wymuszonych przez Niemców. Autor ustalił imienny spis 58 rodzin wysiedlonych z Wągrowca 8 grudnia 1939 r. do Generalnego Gubernatorstwa oraz wysiedlonych z powiatu wągrowieckiego, który obejmuje prawie 60 rodzin. Z niektórych miejscowości brak jest danych, bowiem wysiedlano całe wsie,


Przegląd Wielkopolski ● 2016 ● 3(113)

np. Kujawki. Purczyński dotarł też do list transportowych z obozu przejściowego na Głównej w Poznaniu i sporządził imienne wykazy wysiedlonych w maju 1940 r. do Międzyrzecza Podlaskiego, Kraśnika i Sokołowa Podlaskiego. Ogółem na tych listach znalazło się ponad 500 rodzin. Trzecia fala wysiedleń, w wyniku której wywieziono 943 osoby, miała miejsce 24 lutego 1941 r.

KONSPIRACJA Nowe spojrzenie autora na działalność konspiracyjną wągrowczan przyniosły zachowane wspomnienia Kazimierza Wyrembka, które jednocześnie są jego oświadczeniem i zeznaniem. Wyrembek opisuje m.in. pierwsze konspiracyjne spotkanie wągrowieckich harcerzy w październiku 1939 r. przy grobowcu Keglów w Durowie oraz podziemną działalność druhów Ludwika Gruszki i Feliksa Tylmana. Szeroko przedstawił działalność Tylmana w Ekspozyturze Wywiadowczej Wojskowej Służby Kobiet ZWZ-AK. Feliks Tylman w styczniu 1941 r. został zaprzysiężony do tej Ekspozytury przez Wandę Gajewską i dostarczał informacje o produkcji zbrojeniowej m.in. zakładów Erge-Motor Roberta Gunscha w Poznaniu, gdzie pracował. Raporty wywiadowcze przekazywał do końca kwietnia 1943 r. Po dekonspiracji siatki wywiadowczej Tylman zginął zastrzelony na ulicy przez Gestapo podczas ucieczki. Po raz pierwszy mamy do czynienia z w miarę pełnym obrazem konspiracyjnej działalności nie tylko w Wągrowcu, ale i poza nim oraz w Generalnym Gubernatorstwie. Autor porządkuje informacje na temat całego ruchu konspiracyjnego w mieście i powiecie oraz przedstawia rozbicie wągrowieckiej konspiracji w sierpniu – październiku 1944 r. Poznajemy też sylwetki aresztowanych członków Szarych Szeregów, w większości pomordowanych w obozach koncentracyjnych, m.in.: Bolesława Beltera, Stefana Guzka, Edmunda Koczorowskiego, Stanisława Rybickiego, Stefana Li-

szewskiego, Mariana Koperskiego, Mariana Neumanna, Stefana Sprutty, Wojciecha Jakubowskiego, Wincentego Matuszczaka, Floriana Musielaka, Stanisława Rybickiego, Zdzisława Ziółkowskiego i Kazimierza Wyrembka, który wraz z Jakubowskim przeżył hitlerowski terror. Nowością jest omówienie udziału wągrowieckich wysiedleńców w ruchu oporu w Generalnym Gubernatorstwie. „Spośród ponad dwóch tysięcy wysiedleńców z przymusu lub z »własnej woli« pewna grupa włączyła się do tamtejszego ruchu oporu, gównie w struktury Związku Walki Zbrojnej, później Armii Krajowej” – pisze autor. Na podstawie kilkunastu przykładów wspomnień wysiedleńców tworzy się dość żywy obraz konspiracyjnej działalności, lecz niepełny z oczywistych względów.

TRAGICZNY BILANS A jaki jest bilans wojennych strat w ludności na obszarze powiatu wągrowieckiego? Edward Serwański podaje, że w naszym powiecie stwierdzono 752 wypadki pozbawienia życia, a 258 jest prawdopodobnych. Z tej pierwszej liczby 206 osób straciło życie w wyniku działań wojennych poprzez egzekucje. Purczyński spróbował ustalić imienną listę mieszkańców powiatu, którzy polegli w działaniach wojennych, zginęli w egzekucjach, zostali zamordowani w obozach lub utracili życie wskutek pracy przymusowej, chorób, wycieńczenia oraz innych form hitlerowskiej polityki eksterminacyjnej w latach 1939-1945. Na tej niepełnej liście znalazło się 706 nazwisk, a z tej liczby najwięcej z Wągrowca (102), Mieściska (51), Skoków (46), Gołańczy (44), Damasławka (28), Wapna, (25), Panigrodza (24), Rybowa (22) Morakowa (20). Wielkim walorem pracy są bogate aneksy, w tym wybrane źródła, obejmujące 21 artykułów z prasy polskiej i niemieckiej, 78 fotokopii i 5 map. W pracy zamieszczono 362 unikalne zdjęcia, a na końcu indeks ponad 2500 nazwisk.

75


Noty o autorach

Noty o autorach Aneta Cierechowicz – absolwentka Uniwersytetu im. Adama Mickiewicza w Poznaniu, filolog polonista, nauczyciel dyplomowany, koordynator działań teatralnych i artystycznych. Zainteresowania: literatura, teatr, Poznań (zabytki, postaci historyczne związane z miastem). Autorka publikacji literackich i dydaktycznych na poziom ponadgimnazjalny. Józef Dobosz – prof. dr hab., pracownik naukowy w Instytucie Historii Uniwersytetu im. Adama Mickiewicza w Poznaniu, kierownik Pracowni Bohemistycznej. Zajmuje się dziejami polskiego Kościoła w średniowieczu, najstarszymi dziejami dokumentu na ziemiach polskich, a także najdawniejszymi dziejami miast polskich, zagadnieniami ustrojowymi i gospodarczymi oraz biografistyką, historią prawa książęcego w Polsce piastowskiej, polskim rozbiciem dzielnicowym i relacjami polsko-czeskimi w kontekście środkowoeuropejskim. Jan Gaspars – historyk sztuki, specjalista w zakresie architektury Poznania przełomu XIX i XX wieku, doktorant Wydziału Historycznego Uniwersytetu im. Adama Mickiewicza w Poznaniu, przewodnik PTTK po Poznaniu i okolicach, autor artykułów o historii i architekturze Poznania. Jan Grad – profesor nadzwyczajny Uniwersytetu im. Adama Mickiewicza w Poznaniu, kierownik Zakładu Badań nad Uczestnictwem w Kulturze Instytutu Kulturoznawstwa. Robert Kolasa (ur. 1976) – absolwent Uniwersytetu Szczecińskiego (US), na którym uzyskał tytuł zawodowy magistra historii (2001 r.) oraz magistra politologii (2004 r.). W 2015 roku obronił dysertację doktorską w Instytucie Historii i Stosunków Międzynarodowych US pod kierunkiem dr. hab. Andrzeja Aksamitowskiego. Zatrudniony w Zespole Szkół Ekonomicznych w Pile w charakterze nauczyciela historii i wiedzy o społeczeństwie. Autor wielu artykułów dotyczących powojennych dziejów Piły. Adam Kusz (ur. 1946) – mgr matematyk, regionalista, współzałożyciel i prezes Towarzystwa Miłośników Ziemi Gołanieckiej. Zajmuje się historią ziemi gołanieckiej; autor kilku publikacji i wielu artykułów z zakresu historii regionu w prasie lokalnej i regionalnej. Marta Machowska (ur. 1990) – mgr historii i etnologii. Doktorantka w Instytucie Etnologii i Antropologii Kulturowej Uniwersytetu im. Adama Mickiewicza w Poznaniu. Interesuje się niematerialnym dziedzictwem kulturowym, kulturą ludową i jej współczesnymi formami, kulturą wsi oraz rękodziełem ludowym. Prowadzi badania wśród współczesnych twórców ludowych. Jerzy Mianowski (ur. 1949) – mgr, geograf ekonomiczny, dziennikarz, redaktor naczelny „Głosu Wągrowieckiego”, prezes zarządu Stowarzyszenia Prasy Lokalnej, założyciel i prezes zarządu Wągrowieckiego Stowarzyszenia Społeczno-Kulturalnego im. Stanisława Przybyszewskiego, członek zarządu Towarzystwa Przyjaciół Ziemi Pałuckiej, regionalista, fotoreporter, krajoznawca. Andrzej Prinke (ur. 1948) – archeolog, etnograf. W latach 1970-2014 pracownik Muzeum Archeologicznego w Poznaniu. Specjalizacje: epoka kamienia w Wielkopolsce, analogie etnograficzne, petroarcheologia, tworzenie praktycznych narzędzi informatycznych (bazy danych, portale internetowe, systemy GIS), historia archeologii polskiej. Koordynator ze strony polskiej pięciu długofalowych projektów europejskich w ramach programów INCO-COPERNICUS i CULTURE 2000. Edward Skibiński – prof. dr hab., pracownik naukowy w Instytucie Historii Uniwersytetu im. Adama Mickiewicza w Poznaniu, filolog klasyczny i historyk, specjalizuje się w źródłoznawstwie średniowiecznym i XX wieku, a także teorii źródłoznawstwa i metodyce historycznej. 76


Przegląd Wielkopolski ● 2016 ● 3(113)

Agata Skórzyńska (ur. 1977) – kulturoznawczyni, doktor nauk humanistycznych, pracuje jako adiunkt w Zakładzie Kulturowych Studiów Miejskich Instytutu Kulturoznawstwa Uniwersytetu im. Adama Mickiewicza w Poznaniu. W latach 2012-2016 była zastępcą dyrektora IK UAM w Poznaniu. Andrzej Szymański – dr nauk humanistycznych w zakresie historii. Interesuje się historią gospodarczą, regionalista, autor około 30 prac naukowych, w tym książki Rzemiosło i przemysł miejski w Wielkopolsce w drugiej połowie XVIII wieku (Poznań 2015). Kazimierz Taczanowski – historyk zajmujący się genealogią, historią wojskowości, historią religii. Autor posiada publikacje w „Roczniku Przemyskim”, „Roczniku Kaliskim”, czasopiśmie genealogiczno-heraldycznym „Gens”, czasopismach regionalnych.

Summary Józef Dobosz, The baptism of Mieszko I in medieval chronicle tradition Over the past few decades, the baptism of the first historical Piast ruler, Mieszko I, has presented a major challenge for historians. There are several reasons for this. The most important one is a poor source base. This paper seeks to explore one of the most essential sources – chronicle accounts. The baptism of Mieszko was barely mentioned by chronicles written during his lifetime. It was only Thietmar, the Bishop of Merseburg and the author of a renowned early eleventh-century chronicle, who offered some information on the subject. In the early decades of the twelfth century, the events pertaining to the baptism of Mieszko I were recounted by the so-called Gallus Anonymous in a slightly different vein. Successive Polish historians, from Wincenty Kadłubek to Jan Długosz, wrote – to some extent – along the storyline adapted from Gallus. Substantial differences between pieces of information contained in these usually late chronicle accounts are nevertheless not uncommon (these include, e.g., discrepancies in focus and emphasis, the sequence of events, occasionally astonishing differences in dates) Edward Skibiński, The character of princess Dobrava in the light of the written historical sources Chronicles do not give us much information about the first Christian wife of prince Mieszko I Dobrawa. These sources are not testimonies of the people who personally knew Dobrawa. Gall was not a witness to the baptism of Mieszko I, thus he could only pass the tradition concerning the event. However, it seems more reliable, at least in terms of the role played by Dobrawa, than the story written by German chronicler Thietmar, who lived in the time of the reign of Mieszko’s son Boleslaw Chrobry. Our next source – Czech chronicle written by Kosmas tells us more about the family of Dobrawa than about her. In addition, the chronicle tends to confuse historical persons for example Mieszko and Boleslaw Chrobry. Similarly Thietmar, considered by historians to be the author of a credible narrative, seems pretty biased. For he is first and foremost a critic of Boleslaw Chrobry and consequently his father Mieszko. Dobrawa in his story is opposed to her husband Mieszko and her son Boleslaw, as the only good person. Nevertheless, due to all these sources we can get some idea who she actually was and allow to put her in a place next to her famous sister Mlada. Andrzej Szymański, The baptism of Mieszko I and the early fragmentation of Greater Poland It is believed that Mieszko I was baptized on the 14th April 966. However, according to scientific research, this event might have happened in other locations as well, for example, Köln in 965, Magde77


Summary

burg or Quedlinburg in 966. What is more, Mieszko I might have been baptized in 966 in Prague or Ratisbonne, or in Ostrow Lednicki in Poznan or in Gniezno, too. The reasons for the baptism were as follows: 1) the significance of baptism in the Medieval Ages 2) the collapse of the Czech and Vielet alliance 3) an attempt to eliminate the dominating cult of the pagan god Svarozyc 4) a Christian ruler was considered to be the anointed one. Bishop Jordan 968-982, Bishop Unger 982-1000/1012, Dagome Iudex document. The fragmentation of Greater Poland – in 1000 A.D. into Poznan Diocese and Gniezno Diocese. In 1138 the eastern part of Greater Poland (Gniezno Area and Kalisz Area) was transformed into the Seniorate Province. From 1180 Odon ruled the Duchy of Greater Poland and he was succeeded by Vladislav, Boleslav ruled the Duchy of Kuyavia and Mieszko the Younger ruled the Duchy of Kalisz. Until 1314 Greater Poland consisted of the Duchy of Poznan and the Duchy of Kalisz, which between 1314 and 1768 formed Poznan Voivodship and Kalisz Voivodship. They were later divided into Gniezno Voivodship and Kalisz Voivodship. The baptism of Poland and its consequences for the Polish nation. Jan Gaspars, “The day of triumph, of liberty, of truth and the goodness…”. Two celebrations in Poznan – the Millennium of Poland’s Adoption of Christianity and the One Thousandth Anniversary of the Polish State – described by prof. Zbigniew Zakrzewski. Memories and unpublished sources. The article shows the unpublished memories and sources of prof. Zbigniew Zakrzewski about two celebrations in Poznan in 1966 – the Millennium of Poland’s Adoption of Christianity and the One Thousandth Anniversary of the Polish State. On April 17, 1966, Poznań became the site of an exceptional confrontation. On the one hand, a massive rally organized by the Communist Government and led by First Secretary of the Polish Workers’ Party Władysław Gomułka was held at Adam Mickiewicz Square to commemorate the One Thousandth Anniversary of the Polish State. On the other hand, crowds gathered in front of the Cathedral on Cathedral Island under the leadership of Primate Stefan Wyszyński to celebrate the Millennium of Poland’s Adoption of Christianity. This concurrence of dates was no accident, and rather resulted from a rivalry between the Communists and the Catholic Church for “control of souls”. The Communists authorities did their best to interfere with the religious celebrations in order to disturb and decrease the enthusiasm of residents of Poznan. Robert Kolasa, Celebration of the 1000-th Anniversary of the Polish State in Pila The article concerns the celebrations of the millennium of the Polish State which were organized by the Polish authorities in Pila. It was an important event not only for the whole country but also for Pila residents, which the author focuses mainly on. He shows what construction projects in urban infrastructure were completed during the celebrations of the millennium, what methods were used by the leaders to involve Pila residents through “social actions” and also a propaganda aspect of these celebrations.

78


Przegląd Wielkopolski ● 2016 ● 3(113)

Informacje dla autorów „Przeglądu Wielkopolskiego” Redakcja przyjmuje do publikacji wyłącznie teksty dotychczas niepublikowane, wzbogacające wiedzę o Wielkopolsce, pomocne w nawiązywaniu i podtrzymywaniu więzi emocjonalnych z regionem i Polską, ukazujące przykłady działań ku pożytkowi wspólnemu. Pod uwagę bierze wartość merytoryczną, komunikatywność oraz walory czytelnicze tekstu. Redakcja prosi o przesyłanie materiałów proponowanych do publikacji w postaci elektronicznej (preferowany MS Word), na adres: redakcja@wtk.poznan.pl. Tekst prosimy przesłać wraz z wypełnioną KARTĄ AUTORA. Prosimy o przestrzeganie poniższych wymogów formalnych: Objętość – odpowiednio: – artykuły problemowe: nie więcej niż 36 tys. znaków łącznie ze spacjami (ok. 20 stron), – relacje, komunikaty, informacje: nie więcej niż 12 tys. znaków łącznie ze spacjami (ok. 5 stron), – listy do redakcji: nie więcej niż 6 tys. znaków łącznie ze spacjami (ok. 1 strona), – ogłoszenia, zapowiedzi przedsięwzięć: nie więcej niż 3 tys. znaków łącznie ze spacjami (ok. 0,5 strony). Struktura tekstu: W lewym górnym narożniku imię i nazwisko autora. Tytuł tekstu na środku, czcionką pogrubioną. Pod tytułem prosimy o podanie słów-kluczy (od 5 do 10). Tekst powinien być przygotowany wg schematu: wprowadzenie, kolejne części opatrzone śródtytułami, podsumowanie. Karta autora: W KARCIE AUTORA prosimy zamieścić krótką notę z podstawowymi informacjami o autorze, jak przykładowo: rok urodzenia, wykształcenie, specjalność, wykonywany zawód, zainteresowania. Przykład: Jan Kowalski (ur. 1956), mgr, historyk i regionalista. Kustosz w Muzeum Regionalnym w Pcimiu Dolnym. Zajmuje się historią Pcimia i okolic, autor licznych publikacji z zakresu historii i kultury regionu (wzór I). W przypadku artykułu problemowego prosimy o zamieszczenie w KARCIE AUTORA również tytułu w wersji angielskiej oraz streszczenia w języku angielskim, objętość 500-1500 znaków łącznie ze spacjami (wzór II). Przypisy dolne: – Artykuł w czasopiśmie: Z. Kłodnicki, Polski Atlas Etnograficzny – historia, stan obecny i perspektywy, „Lud” 2001, t. 85, s. 239-275. – Rozdział w pracy zbiorowej: M. Witaszek-Samborska, Składnia [w:] Słownik gwary miejskiej Poznania, pod red. M. Gruchmanowej i B. Walczaka, Warszawa–Poznań 1997, s. 47-48. – Książka: A.A. Krysiński, Jak należy mówić i pisać po polsku, Warszawa 1920, s. 4. W przypadku braku przypisów prosimy o sporządzenie oddzielnej bibliografii wg powyższych wytycznych, podając maksymalnie 10 pozycji. Materiał ilustracyjny: – Do tekstu można załączyć materiał ilustracyjny (maksymalnie 8 pozycji); redakcja zastrzega sobie dokonanie ostatecznego ich wyboru. – Proponowane przez autora ilustracje powinny być ponumerowane. Spis ilustracji prosimy zamieścić pod tekstem artykułu. Spis powinien zawierać: tytuły ilustracji wraz z danymi dotyczącymi ich autorów i roku powstania, np.: – Il. 1. Widok na miasto. Fot. M. Kowalski, 2010 – Il. 2. Mapa powiatu gnieźnieńskiego z 1940 roku, ze zbiorów prywatnych autora – W przypadku korzystania z fotografii cudzego autorstwa (przedruków, zbiorów muzealnych, bibliotecznych) wymagana jest zgoda właściciela (wydawcy) lub posiadacza praw autorskich. Załatwienie formalności leży po stronie autora. – Ilustracje w postaci elektronicznej JPG, o rozdzielczości 300 dpi, prosimy przysyłać jako załączniki poczty elektronicznej ponumerowane zgodnie z numeracją przyjętą w spisie ilustracji. Po wpłynięciu tekstu autor otrzyma potwierdzenie od sekretarza redakcji. O skierowaniu tekstu do druku decyduje Kolegium Redakcyjne zbierające się raz na kwartał. Wszystkie teksty zostają poddane wewnętrznym recenzjom merytorycznym, a następnie zostają skierowane do korekty językowej i stylistycznej. Redakcja zastrzega sobie prawo dokonywania skrótów oraz zmian w tekstach, a także publikowania tekstów we fragmentach lub całości w Internetowym Przeglądzie Wielkopolskim. Napisanie i zgoda na publikację tekstu odbywa się w ramach pracy wolontariackiej/społecznej. UWAGA Przesłanie do redakcji tekstu spełniającego wymogi rzeczowe oraz formalne nie nakłada na nią obowiązku publikacji, jeśli tekst ten nie był uprzednio zamówiony. Materiałów niezamówionych redakcja nie zwraca. 79


KRS nr 0000103054 Szanowna Pani, Szanowny Panie, Drodzy Czytelnicy, Wielkopolskie Towarzystwo Kulturalne prosi o wsparcie jego działalności poprzez przekazanie 1% podatku. Jesteśmy organizacją pożytku publicznego. Wystarczy w swoim zeznaniu podatkowym wskazać numer KRS Wielkopolskiego Towarzystwa Kulturalnego w Poznaniu: 0000103054. Działamy od roku 1962. Zrzeszamy osoby oraz lokalne stowarzyszenia społeczno-kulturalne. Motto naszych prac to: „Dbajmy o nasze Małe Ojczyzny. Tutaj zaczyna się Polska...”. Kultywujemy idee regionalizmu wielkopolskiego. Wspieramy inicjatywy indywidualne oraz zbiorowe na rzecz kultury i edukacji. Wydajemy kwartalnik „Przegląd Wielkopolski” (także w wersji internetowej), prowadzimy Ośrodek Regionalizmu Wielkopolskiego, organizujemy Dni Wielkopolski. Za zasługi dla kultury Wielkopolski przyznajemy Nagrodę Główną. Działamy wyłącznie na zasadzie pracy społecznej naszych członków, sympatyków i wolontariuszy. Uzyskane od Darczyńców środki wykorzystamy na pokrycie kosztów technicznych, jak: druk, poczta, materiały oraz tak zwany „udział własny”, jeśli nasze projekty dofinansują instytucje samorządowe. Wielkopolskie Towarzystwo Kulturalne ul. Święty Marcin 80/82 61-809 Poznań Więcej informacji: www.wtk.poznan.pl; e-mail: biuro@wtk.poznan.pl; tel. 514 012 395 80




Turn static files into dynamic content formats.

Create a flipbook
Issuu converts static files into: digital portfolios, online yearbooks, online catalogs, digital photo albums and more. Sign up and create your flipbook.