5 minute read
STANISŁAW BAREJA JAKIEGO NIE ZNACIE
CO MOGŁEM, TO ZAŁATWIŁEM
W sw oim krótkim , bo 58-letnim życiu, naznaczonym ciężką chorobą serca i udarem m ózgu, nakręcił zaledw ie 14 film ów i seriali. Aż 16 jego scenariuszy poszło do kosza. W czasach PRL nie był pupilem w ładzy ani pieszczochem środow iska. Nigdy nie zapisał się do partii i m ocno w spierał opozycję. Człow iekiem , który nie cierpiał go najbardziej, był Kazim ierz Kutz, m im o że razem studiow ali w Państw ow ej W yższej Szkole Film ow ej w Łodzi na Wydziale Reżyserii i należeli do nieform alnej grupy przyjaciół, zw anej Kolektyw em . To Kutz w ym yślił pod koniec lat 60. określenie „bareizm ” na oznaczenie film ów źle zrobionych, pod publiczkę, dla niew ybrednych w idzów .
Advertisement
Za pomocą tego złośliwego określenia władze, prominenci środowiska filmowego i usłużni dziennikarze atakowali Stanisława Bareję, zarzucając mu niską jakość filmów, antysocjalistyczną wymowę, kłamstwa i nienawiść do klasy robotniczej, a termin „bareizm” stał się na długo synonimem kiczu w polskiej kinematografii. Skutkiem tego była niechęć reżyserów do obsadzania aktorów, którzy wcześniej grali u Barei. Dziś o twórcach kina moralnego niepokoju nikt już prawie nie pamięta, ustrój się zmienił, a filmy Barei wciąż mają wielomilionową widownię i należą do grona kultowych. Przykładem może być „Miś”. Miało tej komedii nie być, przynajmniej nie w takiej formie, jaką znamy obecnie. Najpierw „Misia” rozłożyła cenzura, żądając 37 skrótów i poprawek, później film przez rok przeleżał na półkach, by w końcu stać się obiektem ataku wspierających partię dziennikarzy. A jednak „Miś” przeżył i wygrywa we wszystkich rankingach na najbardziej kultową komedię w historii polskiego filmu. Zwrot Oczko się odlepiło temu misiu należy do najczęściej cytowanych i wszedł do języka potocznego. Cała komedia to wyborne dialogi, setki żartów (świetnych, rewelacyjnych i genialnych), doskonała intryga i śmieszny opis ustroju komunistycznego, który przecież śmieszny nie był, lecz po prostu straszny. Pamiętacie wypowiedź reżysera Zagajnego z tego filmu, kwintesencję komuny? Na każdą rzecz można patrzeć z dwóch stron. Jest prawda czasów, o których mówimy, i prawda ekranu, która mówi: „Prasłowiańska grusza chroni w swych konarach plebejskiego uciekiniera”. Zróbcie mi przebitkę zająca na gruszy... Nie, nie! Zamieńcie go na psa! Zamieńcie go na psa. Niech on się odszczekuje swoim prześladowcom z pańskiego dworu. Niech on nie miauczy… Dziś pojęcie „bareizm” jest stosowane w innym kontekście – na oznaczenie absurdalnych wypowiedzi, haseł, napisów i sytuacji jakby żywcem przeniesionych z czasów PRL. To kolejne zwycięstwo Barei, artysty, który nie doczekał ani uwielbienia za życia, ani upadku komunizmu, a którego nazwisko teraz, po 33 latach od jego śmierci, jest powszechnie znane i wciąż upamiętniane.
STANISŁAW BAREJA NA PLANIE FILMOWYM. MIMO KŁÓD RZUCANYCH MU POD NOGI, NIGDY NIE TRACIŁ HUMORU Fot. Filmoteka Narodowa
Zasłużenie ogłoszony został w 2008 roku najlepszym reżyserem komediowym stulecia, choć przecież za życia koledzy reżyserzy pogardliwie nazywali go Wędliniarzem! Jego dziadek i ojciec prowadzili przed wojną firmę wędliniarską na warszawskim Mokotowie, a po wojnie, gdy rodzina Barejów przeprowadziła się do Jeleniej Góry, ojciec trafił do Państwowych Zakładów Przetwórstwa Mięsnego jako kierownik ubojni. Wątki dotyczące mięsa, szczególnie wędlin, często pojawiają się w filmach Barei. W „Misiu” parówki cielęce, będące rekwizytem na planie filmowym, zrobione zostały ściśle według przedwojennej receptury. Nieśmiertelny, uwielbiany przez kolejne pokolenia widzów mistrz polskiej komedii, Stanisław Bareja, powrócił teraz w obszernej biografii Macieja Replewicza, wydanej z okazji 90. rocznicy urodzin reżysera. Po raz pierwszy w książce pojawił się opis debiutanckiego filmu Barei, wojennej etiudy sprzed 66 lat, zamieszczono także kilkadziesiąt nieznanych zdjęć. Mistrza wspominają w niej także aktorzy i reżyserzy, wśród nich Jerzy Gruza, Krzysztof Kowalewski, Stanisław Tym, Jacek Fedorowicz. Książka Replewicza to gratka dla kinomanów, zwłaszcza miłośników filmowej twórczości i humoru Barei. To również ciekawe spojrzenie na rodzime komedie i rzeczywistość PRL. Mało kto wie, że Bareja, który nigdy nie ukrywał negatywnego stosunku do komunizmu, związał się z aktywnie z opozycją w 1977 roku. Wstąpił do KOR-u, a piwnicę swojego domu udostępnił na 10 lat na tajną drukarnię. W 1980 roku Bareja na dachu malucha przywiózł z Wiednia do Warszawy ważący 50 kg powielacz offsetowy (zdemontowany, owinięty namiotem i obłożony papryką i bakłażanami). Maszyna, nazywana „offsetem Barei”, pracowała potem dla podziemnego wydawnictwa NOWA i Solidarności Regionu Mazowsze. Autor książki starannie (choć drobnych błędów się nie ustrzegł) opisał prywatne i zawodowe życie Barei, pokazując, jak bardzo te dwie sfery były ze sobą związane. Reżyser niejednokrotnie korzystał z wątków wyjętych z historii własnej rodziny, a także znajomych, przyjaciół i kolegów po fachu. Opowieść pełna jest także informacji o Barei wszechstronnym – uzdolnionym plastycznie, potrafiącym świetnie gotować, znakomicie współpracującym z ludźmi (na aktorów nigdy nie krzyczał, zwykle dawał im wolną rękę, zezwalał na improwizację), o Barei
KONKURS Dzięki uprzejmości Zysk i S-ka (www.zysk. com.pl) mamy dla Was 2 egzemplarze książki Stanisław Bareja alternatywnie. Otrzymają je ci Czytelnicy, którzy pierwsi odpowiedzą na pytanie: Kto jest autorem tej opinii: Cała szkoła moralnego niepokoju nie jest warta jednego filmu Barei. Odpowiedzi wysyłajcie na adres: redakcja@ladysclub-magazyn.pl. Maciej Replewicz, Stanisław Bareja alternatywnie, Zysk i S-ka Wydawnictwo, Poznań 2019. Stron 464. prawym, pogodnym i odważnym, mimo szykan i krzywd, jakie go spotykały. Lektura tej książki sprawiła mi przyjemność, polecam ją z przekonaniem, ponieważ czuje się od pierwszej karty, że jej autor szanuje bohatera, docenia jego twórczość i potrafi w niej dostrzec to, czego wcześniej inni nie widzieli. Jako wielbiciel „Misia” i serialu „Alternatywy 4” sięgnąłem po nią bez wahania. W trakcie czytania doświadczyłem wielu odkryć, choć wydawało mi się, że o filmach Barei wiem dużo. Wiedzieliście na przykład, że w komedii z 1978 roku „Co mi zrobisz, jak mnie złapiesz” postać pewnej paryskiej damy, żony Newtona, wołającej z okna do męża Isaak, ty kończ tę rozmowę, na ciebie sznycel oczekuje (i odpowiedzi Newtona: Honyszke kojo! Niech oczekuje. Ty jego powiedz, że ja zaraz idę) zagrał sam Bareja? Autor wylicza wszystkie rólki, jakie Bareja, wzorem Alfreda Hitchcocka, zagrał w swoich filmach. Od tak ewidentnych, jak Krokodylowy w „Zmiennikach”, po śladowo obecne na ekranie, jak kobieta w czerwonym kapeluszu z „Bruneta wieczorową porą”. Te rólki były oczywiście żartami, a czasem po prostu formą oszczędności – taniej było zagrać samemu niż wynająć epizodystę bądź statystę (dlatego reżyser zagrał też właściciela polskich delikatesów w Londynie, któremu Ryszard Ochódzki przywiózł pamiątkowy święty kamyk z Jeleniej Góry – zamiast z Jasnej Góry). Książkę kończy pełna lista filmów i seriali Stanisława Barei i lista filmów, w których reżyser wystąpił jako aktor. Dla podsumowania własnego życia i warunków, w jakich pracował, Bareja mógłby posłużyć się cytatem Ochódzkiego z „Misia”: Co mogłem, to załatwiłem. Wprawdzie słowa te padły po wyjściu z toalety w komendzie milicji, KRYSTYNA PODLESKA I STANISŁAW TYM W KOMEDII „MIŚ” Z 1981 ROKU lecz my nadajmy im wymiar uniwersalny. Stanisław Bareja załatwił wiele. Zdecydowanie przyczynił się też do załatwienia poprzedniego systemu, za co mu chwała.
STANISŁAW BUBIN Fot. ARC