16
Pomysłodajnia dobrych praktyk
Głos Nauczycielski
nr 27 – 28
5 – 12 lipca 2017
www.glos.pl
Wykorzystujemy packi na muchy, gramy w memory, „smażymy” też jajka sadzone
Nauka czytania, czyli
MATERIAŁY AUTORKI (4)
Gdyby tak można było grać i bawić się literami i wyrazami, a jednocześnie doskonalić technikę czytania? Tak właśnie zrobiłam, pracując z pierwszoklasistami. Efekt jest zadowalający, dlatego dzielę się pomysłami!
Do nauki czytania wykorzystywałam elementy programowania z Mistrzów Kodowania
JOANNA APANASEWICZ* Nauka czytania to jedno z głównych zadań w pierwszej klasie, przed którym stają zarówno uczniowie, jak i nauczyciele. Jest to proces żmudny i dla wielu trudny. Jak ułatwić dzieciakom opanowanie techniki, sprawić, by czytanie kojarzyło się z czymś przyjemnym, ciekawym i – przede wszystkim – nie zniechęcić do czytania w przyszłości? Myślę, że odpowiedzią na te pytania jest różnorodność naszych działań. Wyobraźcie sobie, że macie przed sobą tekst zapisany za pomocą chińskich znaków i jeden dzień na zapamiętanie każdego z nich. Po mniej więcej miesiącu lub dwóch ktoś każe wam czytać płynnie wyrazy lub zdania, wykorzystując jedynie tzw. czytanki w podręczniku. Czyż nie trąci rutyną, nudą? A gdyby tak można było grać i bawić się literami i wyrazami, a jednocześnie doskonalić technikę czytania? Tak właśnie zrobiłam, pracując w tym roku z pierwszoklasistami. Efekt jest zadowalający, stąd moja chęć podzielenia się pomysłami. Zapytałam moje koleżanki o to, czy ich pierwszoklasiści czytali, kiedy przyszli do I klasy. W zasadzie odpowiedzi mnie nie zaskoczyły. Na ogół tylko nieliczni uczniowie znali litery, pozostali wcale. Niektóre dzieci czytały pojedyncze wyrazy, a nawet całe zdania. Choć były i takie przypadki, że większość klasy czytała dość płynnie. Ta ostatnia sytuacja może wydawać się łatwiejsza, ale wtedy nauczyciel staje przed problemem dostosowania
sposobu pracy i zaspokojenia potrzeb uczniów czytających i tych, którzy tej umiejętności jeszcze nie posiadają. Dlatego wydaje mi się, że przygotowanie zestawu gier i zabaw doskonalących technikę czytania pozwoli zróżnicować naszą pracę. Po pierwsze, zawsze możemy przygotować dwie wersje zadań: łatwiejszą i trudniejszą, po drugie, wyrazy zawarte w zadaniach mogą być bazą do kolejnych działań, np. tworzenia zdań, opowieści, rebusów czy zagadek. Oczywiście, mówiąc o nauce czytania, warto mieć również na uwadze metodę, jaką obieramy, bo tych przecież jest wiele. W nauce czytania stosuję najczęściej metodę sylabową oraz czytanie globalne. Wcale nie dlatego, że uważam je za najlepsze, ale u mnie od lat się sprawdzają, poza tym wiele pomocy, które tworzę, opiera się na tych właśnie metodach. Kolejnym czynnikiem warunkującym powodzenie jest częstotliwość treningu. Ważne jest, aby
wprawki w czytaniu odbywały się jak najczęściej. Nie możemy swoich działań opierać na tym, co pierwszak wypracuje w domu. Owszem, są uczniowie, którzy mogą liczyć na pomoc rodziców (niektórzy czasem zbyt ambitnie podchodzą do tego zadania), ale jest też wielu takich, którzy nie mają z kim ćwiczyć. I tu pojawia się problem. Zetknęłam się z nim osobiście, dlatego w tym roku postanowiłam dołożyć wszelkich starań, żeby dzieci nauczyły się czytać w szkole, podczas zajęć. I myślę, że pod tym względem osiągnęłam sukces.
Gramy również w memory, ale nie takie zwykłe, tylko wykonane na zakrętkach od słoików
Wyobraźcie sobie, że macie przed sobą tekst zapisany za pomocą chińskich znaków i jeden dzień na zapamiętanie każdego z nich. Po mniej więcej miesiącu lub dwóch ktoś każe wam czytać płynnie wyrazy lub zdania, wykorzystując tzw. czytanki w podręczniku. Czyż nie trąci nudą? Spośród różnorodnych aktywności wybrałam te, które moim zdaniem spodobały się dzieciakom najbardziej, a właściwie dawały im poczucie świetnej zabawy, a nie żmudnej nauki. W pierwszej fazie nauki czytania bardzo mocno skupiłam się na utrwalaniu liter. To bardzo ważne, aby dziecko nie zastanawiało się zbyt długo nad tym, jaka to litera, gdyż czas odczytania wyrazu wydłuża się, a tym samym utrudnia syntezę. Bardzo ważną rolę odgrywa tu również dobrze rozwinięta percepcja słuchowa, bez której, niestety,
nie można osiągnąć zbyt dobrych efektów. Nie skupiam się jednak tylko na głoskowaniu. Bynajmniej. Uważam, że dzieci przychodzą często z przedszkola „przegłoskowane”, co bardzo często przekłada się na naukę czytania. Stawiam na doskonalenie umiejętności wyodrębniania tych głosek czy sylab w izolacji. Dlatego też przygotowuję mnóstwo materiału obrazkowego, różnorodne loteryjki (obrazkowe, sylabowe), rebusy fonetyczne itp. Kiedy poznamy już kilka liter i da się ułożyć z nich kilka sylab lub prostych wyrazów, zaczynamy pracę na materiale literowym i sylabowym. Wykorzystujemy wtedy m.in. loteryjki, domina, packi na muchy, gdzie dzieciaki mają za zadanie znaleźć wypowiedzianą przeze mnie literę czy sylabę i pacnąć ją. Nie ma nic zabawniejszego dla nich, jak
pacanie po wielkich arkuszach papieru w poszukiwaniu wyrazów. Gramy również w memory, ale nie takie zwykłe, tylko wykonane na zakrętkach od słoików. „Smażymy” też jajka sadzone. Za pomocą łopatek kuchennych odwracamy kartoniki w kształcie jajek, na których zapisane są wyrazy do czytania i szukamy dwóch takich samych, rymujących się czy pasujących do siebie, np. żółte słońce. Cenię sobie gry i zabawy, które są uniwersalne, czyli takie, w które można „włożyć” różnorodne treści i wykorzystywać przez cały rok, na każdej niemal aktywności. Jedną z takich gier jest bingo. Zasady są bardzo proste. W naszym
przypadku były to bardzo często wyrazy z liter, które poznawaliśmy. Zadaniem prowadzącego jest losowanie kartoników z elementami i nazywanie ich, a grający w tym czasie odszukują je na swoich planszach. Po znalezieniu czterech elementów w rzędzie pionowym lub poziomym należy zawołać „Bingo!”. I w tym momencie można zakończyć zabawę, ale w mojej klasie ta gra ma ciąg dalszy. Gramy do momentu, aż wszyscy będą mogli zawołać długo wyczekiwane hasło i najciekawsze jest to, że najbardziej zawsze cieszą się ci, którzy to bingo zdobywają na samym końcu. Po jakimś czasie wykonałam uniwersalne plansze do gry, ponieważ ciągłe drukowanie zużywało masę papieru. Wydrukowałam kratownice w układzie 3x3 i 4x4 a następnie zalaminowałam je. W ten sposób uczniowie mogli sami wpisywać wyrazy z określonego zestawu, którym się akurat zajmowaliśmy, np. wyrazy z „ó”, nazwy ptaków czy miast. Choć czasem, kiedy zależało mi na czasie, tworzyłam gotowe zestawy. Jest pewna strona, na której można wygenerować własne plansze (myfreebingocards.com/ bingo-card-generator). Kolejną, bardzo uniwersalną grą jest kaboom. To od niedawna bardzo popularna gra w klasach młodszych – i nie tylko. Do jej wykonania potrzebujemy drewnianych patyczków po lodach lub patyczków laryngologicznych (do nabycia w aptece). Na końcach zapisujemy wyrazy, które uczniowie mają odczytać, a na którymś z kolei, np. co piątym, zapisujemy wyraz KABOOM. Wrzucamy wszystkie patyczki do puszki i losujemy, po kolei odczytując wyrazy. Jeśli zadanie wykonamy