www.glos.pl 21 – 28 grudnia 2016
E
K
L
A
M
A
R
E
K
L
Głos Nauczycielski
Wywiad
Możemy uczniom różne rzeczy proponować i zachęcać, jednak takich, którzy nie chcą się angażować, nie zmusimy. Staramy się robić różne rzeczy w mniejszych grupach, które ośmielają. Wczoraj byliśmy na projekcji filmu „Snowden”. Zaprosiłam po niej do szkoły przedstawicieli fundacji Panoptykon, która zajmuje się inwigilacją w internecie. Obserwowałam reakcje uczniów, gdy prelegentka mówiła, że to, co teraz umieszczają w sieci, będzie miało znaczenie i za 10 lat. Zapadła totalna cisza, jakby nagle zdali sobie sprawę, że może nie warto wrzucać wszystkich zdjęć z „osiemnastek”. Mamy też Łazik Teatralny, chętni uczniowie raz w miesiącu chodzą razem do teatru. Bilety dzięki długoletniej współpracy są dużo tańsze. Do tego uczy Pani angielskiego i to tak, że uczniowie osiągają pułapy 88,5 proc. na rozszerzonym i 97,1 proc. na podstawowym poziomie matury. Co Pani daje ta praca? – Ogromną satysfakcję, radość z sukcesów tej młodzieży. W klasach z poziomem rozszerzonym to pięć godzin angielskiego w tygodniu. Wystarczy, by i nauczyć, i poznać. W liceum uczniowie są na tyle plastyczni, że z dziecka, które jest szarą myszką, można zrobić kogoś naprawdę fajnego, trzeba tylko do-
ćwiczenia dykcji, przygotowywania performance’ów. Znalazłam wspaniały team szkoleniowy: aktora Jakuba Snochowskiego oraz Annę Rochowską, pedagoga teatru. Młodzież dzięki nim robi różne ciekawe rzeczy, na przykład „szeptanki”. Podchodzili do kolegów i nauczycieli i szeptali im do ucha wiersze. W tym roku TFAŻ wygrał przygotowany przez nich spektakl „Sto Dziad” na podstawie „Dziadów”. Dzieciaki same dostosowały tekst. Niezwykle zdolna uczennica Helena Urbańska była reżyserem i guślarzem. Do tej klasy mamy wielu kandydatów, podobnie jak do architektonicznej. Z kolei pomysł na klasę architektoniczną powstał w tramwaju linii 10. Jadąc rano do pracy, przysłuchiwałam się rozmowie studentów architektury, którzy narzekali, że zajęcia z rysunku są bardzo trudne i trzeba się było uczyć wcześniej. Pomyślałam wtedy, że może dobrze byłoby stworzyć taką klasę, która dałaby szansę zainteresowanym poznania rysunku. Udałam się więc na Politechnikę Warszawską do pani prorektor, która wskazała profesora Adama Suflińskiego. Zgodził się z nami współpracować. Zajęcia architektoniczne odbywają się raz w tygodniu po lub przed innymi lekcjami. Z roku na rok coraz więcej uczniów z tej klasy dostaje się na wymarzoną architekturę, również na studia zagraniczne. A
M
A
R
E
K
L
A
M
A
R
tknąć skrzydła motyla. Brakuje tego dodatkowego roku, bo ze wszystkim musimy się spieszyć, natomiast w sensie wychowawczym wypuszczamy ludzi dojrzałych, świadomych tego, czego chcą, choć przychodzą bardzo labilni. Czasem trzeba z nimi spędzić długie godziny, by dowiedzieć się, w czym to dziecko może być dobre. Bywa, że wybierając jakiś profil, realizują bardziej wizję rodziców niż własną. Dopiero po pierwszym roku okazuje się, że albo nie dają rady, albo szczerze tego nienawidzą. W dodatku są obciążane przez rodziców dodatkowymi zajęciami, na które pędzą taksówkami. Z tego rodzą się problemy zdrowotne. Ja swoim uczniom mówię jasno, jeśli będą się u mnie dobrze uczyć, nie muszą chodzić na żadne korepetycje. Jestem w stanie zrealizować program, pobawić się, zrobić coś, co lubią, także z wykorzystaniem nowoczesnej technologii, dzięki piosenkom, filmom. Jak się buduje dobre relacje z uczniami? – Zostaję po lekcjach, często ze sobą gdzieś wyjeżdżamy, ostatnio byliśmy na Podlasiu, ale też w Pradze i w Berlinie. By poznać klasę, którą dostałam krótko przed maturą, zabrałam młodzież na weekend do Krakowa. Przegadaliśmy ze sobą dwie noce. Z tą klasą byłam E
K
L
A
M
A
R
E
K
L
A
M
tylko cztery miesiące, ale do tej pory mam z nimi bardzo dobre relacje. Telefony od uczniów i rodziców odbieram zawsze. Jeśli napiszą mi SMS-a o 22.30, mogą być pewni, że odpowiem. Ale starają się tego nie robić. Budując to nasze porozumienie, wiemy, jakiej granicy nie możemy przekroczyć. A przede wszystkim mówimy sobie prawdę i szanujemy się nawzajem. Uczę ich szczerej rozmowy, nawet na bardzo trudne tematy. Imponująca była liczba zgłoszeń Pani kandydatury do naszego Konkursu Nauczyciel Roku. Wpłynęło ich aż 11, każde przygotowała inna klasa, której była Pani wychowawczynią, wraz z rodzicami z różnych lat i różnych szkół. Wiemy też, że uczniowie i absolwenci często traktują Panią jak rodzinę… – Znalezienie się w grupie Nominowanych do tytułu Nauczyciel Roku 2016 było największym wyróżnieniem w mojej 18-letniej karierze nauczycielskiej. Miło mi, że uczniowie doceniają to, co robię. To była ogromna praca logistyczna z ich strony, żeby zebrać tyle pokoleń i przygotować zgłoszenia. Swoją zawodową drogę rozpoczęłam w gimnazjum, w drugim roku jego istnienia. I kompletnie nic nie umiałam. Przypominam sobie swoją bezradność i pewną A
R
E
K
L
A
M
A
R
E
13
nonszalancję, z jaką wykonywałam ten zawód. Sama kończyłam klasę biologiczno-chemiczną, 99 proc. moich znajomych to lekarze, a ja zdecydowałam się na studia lingwistyczne. Robiłam dwie specjalizacje, nauczycielską i tłumaczeniową. To wpływ tradycji rodzinnych? – Nie, absolutnie, moi rodzice zajmują się czymś zupełnie innym. Ale rodzina z mężem, synem i moją mamą na czele bardzo mnie wspiera. Tak naprawdę to, że zdecydowałam się pozostać nauczycielką, zawdzięczam mojej pierwszej klasie wychowawczej, którą objęłam w drugim roku swojej pracy. To była bardzo miła klasa, ale ogromnie zaniedbana, z trudnych środowisk. Gdy w pierwszej gimnazjum pojechaliśmy na wycieczkę do Łazienek Królewskich, okazało się, że 70 proc. uczniów jedzie tam po raz pierwszy. To była dla mnie bardzo trudna, ale wartościowa lekcja, dużo się dzięki temu nauczyłam i zrozumiałam, że w ogóle chcę uczyć. Poczułam, że w tym zawodzie mam realny wpływ na kształtowanie osobowości młodych ludzi. I że tak wiele ode mnie zależy. 80 proc. uczniów tej klasy ukończyło studia. Gdy ci, których uczyłam 15 lat temu, wysyłają mi nadal życzenia imieninowe, to wiem, że było warto. ◘ Dziękuję za rozmowę. K
L
A
M
A
R
E
K
L
A
M
A
„MAMY KOTA NA PUNKCIE MLEKA” – TO EDUKACJA I DOBRA ZABAWA! Głównym celem projektu „Mamy kota na punkcie mleka” jest wzmocnienie pozytywnego wizerunku mleka i produktów mlecznych pochodzących z Polski. Dzięki ciekawej formie inicjatorzy projektu przedstawiają korzyści z wprowadzenia do codziennej diety mleka i jego przetworów. Nie od dziś wiadomo, że „czym skorupka
za młodu nasiąknie….” dlatego też poprzez projekt „Mamy kota na punkcie mleka” chcemy dotrzeć do dzieci, które, dzięki zabawie naucza się o walorach mleka i jego przetworach przenosząc w ten sposób zdrowe nawyki żywieniowe na swoich rodziców i otoczenie. Strategia działań opiera się więc na odpowiednim połączeniu i zrównoważeniu w programie wartości edukacyjnej i rozrywkowej, wpływając tym na wybory i postawy dzieci w wieku wczesnoszkolnym.
Projekt „Mamy kota na punkcie mleka” adresowany jest do uczniów szkół podstawowych, głównie tych najmłodszych, z nauczania wczesnoszkolnego. Jak do niego dołączyć?
To proste! Wypełnij deklarację rejestracyjną i odeślij ją na adres promocja@izbamleka.pl lub pocztą tradycyjną na adres: Polska Izba Mleka ul. Mickiewicza 7 lok. 23 15-213 Białystok
Na stronie www.kochammleko.pl znajduje się
kompendium wiedzy na temat mleka i przetworów mlecznych oraz informacje, dotyczące zawartości czy przetwarzania mleka. W zakładce Mruczek Samouczek – znajdziecie wszystkie ciekawostki o mleku! Są także edukacyjne gry. Można nawet przygotować swój własny komiks czy zrobić memy! Cyklicznie organizowane są również konkursy! W ramach kampanii przewidziane są: mate-
riały edukacyjne, konkursy, spotkania z bohaterem, gadżety programu.
Liczba materiałów edukacyjnych jest ograniczona. Udział w projekcie jest całkowicie bezpłatny. Regulamin i deklaracja przystępnie do programu na www.kochammleko.pl
„Mamy kota na punkcie mleka” to projekt Sfinansowany z Funduszu Promocji Mleka prowadzony przez Polską Izbę Mleka we współpracy z Polską Federacją Hodowców Bydła i Producentów Mleka
00350
R
nr 51 –52