SILVA-NATURA-ECOLOGIA NR3

Page 1


Dla naszych czytelników podajemy kupon rabatowy, do wykorzystania w sklepie internetowym www.sylveco.pl. Po wpisaniu hasła “silva” w pole kuponu rabatowego można zyskać 10% zniżki na zakupy.Ważność kuponu od 1 lipca do 30 września 2014 roku.

SYLVECO Producent kosmetyków naturalnych Zakład produkcyjny: ul. Załęska 93, 35-302 Rzeszów tel. (17) 771 38 30, (17) 771 38 34 fax: (17) 771 38 35 e-mail: biuro@sylveco.pl współpraca reklamowa: marketing@sylveco.pl

SILVA-NATURA-ECOLOGIA katalog pełen naturalnych inspiracji wydanie letnie Opracowanie: teksty: Monika Kujawska, Elżbieta Typek Joanna Typek skład: Daniel Rodríguez Enríquez rysunki: Katarzyna Typek Wszelkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie i publikacja bez zgody autora zabronione.


L

ato, lato, lato wszędzie… potwierdzi to z pewnością każdy, kto szykuje się do wyjazdu wakacyjnego lub właśnie jest na urlopie! Na tę porę roku i chwilę odpoczynku czekają wszyscy. Niekiedy plany wakacyjne snujemy już od zimy, zastanawiając się gdzie wyjechać, co zobaczyć lub po prostu odpocząć. Nawet jeśli daleki wyjazd, czy dłuższa przerwa w pracy są możliwe, to każdy powinien pamiętać chociażby o krótkim spacerze. Ale chyba do tego nikogo nie trzeba zachęcać?! Słońce i ciepłe powietrze kuszą już od rana aż do późnych godzin wieczornych. Nasze kontakty z promieniami słonecznymi najszybciej zdradza skóra w postaci opalenizny. Aby jak najdłużej cieszyć się tym efektem, powinniśmy pamiętać o właściwej pielęgnacji i to nie tylko zewnętrznej. Zagadnieniom tym poświęcamy uwagę w letnim wydaniu „Silva-natura-ecologia”. Życząc wszystkim udanego, odpoczynku, wspaniałych wakacyjnych wrażeń, zapraszamy do lektur y i oczywiście poznawania naszych kosmetycznych propozycji – najlepiej na własnej skórze! •



Brzozowe tajemnice


N

a postawione pytanie: co różni brzozę od innych drzew, można by odpowiadać przez cały dzień… Ale takim pierwszym stwierdzeniem, które przychodzi na myśl jest: kora! Tak, kora brzozy niewątpliwie jest niepowtarzalna i każdy bez problemu potrafi odróżnić ją od pozostałych drzew. Czy jednak ten unikalny wygląd nie jest również sygnałem, że brzoza może posiadać niezwykłe właściwości? Różnorakie zastosowania brzozy w medycynie, jak i jej znaczenie magiczne, prezentowane były już w poprzednich wydaniach naszego katalogu. Tym razem chwila uwagi należy się samej korze, która od dawien dawna służy jako surowiec do wyrobu przedmiotów codziennego użytku, a także wykorzystywana jest jako źródło unikalnych substancji leczniczych. Na wigwamy, kosze i buty

W czasach, kiedy o takich wynalazkach, jak syntetyczne materiały, nawet jeszcze nie myślano, wszelkie przedmioty, odzież, pożywienie i lekarstwa były pochodzenia naturalnego. Jednym z powszechniej wykorzystywanych „materiałów” była właśnie kora brzozy. Mieszkańcy Europy, Azji i Ameryki, czyli obszarów na których występuje brzoza, znali doskonale właściwości kory.

Służyła im między innymi do uszczelniania pokryć dachowych i ścian domów, czy wigwamów. Wykorzystywano ją także do budowy łodzi, a to z tego powodu, iż mimo swej delikatności i lekkości, była jednocześnie bardzo wytrzymała i doskonale zabezpieczała przed wilgocią. Lapończycy i Finowie słynęli niegdyś z wyrabianych z kory brzozowej butów i koszy. Również w Polsce wytwarzane były różnorakie pojemniki, koszyki, tabakierki o bardzo dobrych właściwościach izolacyjnych i antybakteryjnych. Powszechne w użyciu były także korowe wkładki do butów, które zapobiegały nadmiernej potliwości i jednocześnie przynosiły ulgę zmęczonym stopom. Kora brzozy była także powszechnym lekiem przeciwko szkorbutowi. Przykładano ją bezpośrednio na wrzodziejące rany, a wywar z drobno pokrajanej kory stosowano wewnętrznie, jeżeli chorobie towarzyszyła zimnica. Najdogodniejszą porą do zbierania kory była wczesna wiosna.W tym samym czasie kiedy zakończono zbiór oskoły, czyli soku wypływającego po nacięciu pnia, korę zdejmowało się najłatwiej.W Polsce tę najbardziej zewnętrzną warstwę nazywano „brzostą”. Ściągnięcie wierzchniej kory, bez nadwyrężenia spodniej brunatnej, nie szkodziło dalszemu rozwojowi brzozy,

a w ciągu 6-7 lat drzewa pokrywały się nową korą, ale nie tak już gładką, jak pierwsza.

Pogromca rodników Czy nasi przodkowie zastanawiali się kiedyś, dlaczego żywność w pojemnikach


z brzozowej kory tak dobrze się przechowuje, nie ulegając zepsuciu? Może kilkaset lat temu, nie było to tak istotne. Bardziej liczyła się praktyka. Przyszedł jednak i czas na dociekania i naukowe analizy. Dziś wiemy, że głównym składnikiem, decydującym o przeciwgrzybicznych i przeciwba-

kteryjnych właściwościach kory, jest betulina, która po raz pierwszy została wyizolowana w 1788 roku.To właśnie ten związek zabezpiecza korę brzozy przed procesami gnilnymi, nawet jeśli drewno jest już zbutwiałe. O betulinie pisaliśmy niejednokrotnie.Tym razem chcemy zwrócić uwagę na zdolności antyoksydacyjne tego związku, który bardzo często wykorzystujemy w naszych produktach. Aby zrozumieć na czym polega antyoksydacyjne działanie, musimy wiedzieć czym w ogóle są wolne rodniki. Wolne rodniki to atomy o nieparzystej liczbie elektronów, powstałe w wyniku przemian wewnątrzkomórkowych . Głównym celem takiego atomu – wolnego rodnika, jest „znalezienie dla siebie pary”. Działanie to jest bardzo bezwzględne, ponieważ chcąc posiąść dla siebie drugi elektron, wolny rodnik atakuje nawet prawidłowe atomy, a poprzez zabranie wolnego elektronu napotkanemu „sąsiadowi”, czyni go swoim następcą. Powstały nowy wolny rodnik musi poradzić sobie w podobny sposób. Efektem tych „ataków” są uszkodzone błony komórkowe, a nawet zniszczenia w DNA. Defekty te są przyczyną starzenia się i obumierania komórek, co w ogólnym stanie organizmu uwidacznia się w postaci zaburzeń funkcjonowania narządów, układów, a zmiany na poziomie DNA stają się

przyczyną chorób nowotworowych. Oznaki starzenia się, utrata elastyczności skóry i powstawanie zmarszczek to również efekt niszczycielskiego oddziaływania wolnych rodników na lipidy, będące elementami budulcowymi naskórka.Wolne rodniki są naturalnym rezultatem przemian zachodzących w komórkach, ale ich ilość może ulegać zwiększeniu i wówczas stają się zagrożeniem dla naszego zdrowia. Niewłaściwy tryb życia, przebywanie w zanieczyszczonym środowisku, dieta bogato energetyczna i wysoko przetworzona, palenie papierosów, leki – to czynniki wpływające na zwiększone powstawanie wolnych rodników. Jak możemy pomóc naszemu organizmowi? Oczywiście organizm sam dąży do naprawy, dzięki obecności związków łagodzących działanie wolnych rodników. Do takich neutralizatorów należy np. glutation, związek peptydowy o właściwościach antyoksydacyjnych. Niestety wraz z wiekiem ilość glutationu ulega zmniejszeniu. Innym sposobem walki z wolnymi rodnikami są przeciwutleniacze, które dostarczamy z zewnątrz wraz z pokarmem (świeże warzywa i owoce) lub w dodatkowej suplementacji witaminowej. Do substancji o właściwościach antyoksydacyjnych należy także betulina. Możemy stosować ją nie tylko na skórę, ale również dzięki ⇾


preparatom o dokładnie zbadanym składzie, możliwe jest również przyjmowanie doustne. Ekstrakty z kory brzozy zawierające w swym składzie betulinę stosowane zewnętrznie chronią skórę przed wolnymi rodnikami. Regularne podawanie wodnej zawiesiny betuliny i kwasu betulinowego w zalecanych dawkach, działa korzystnie na układ immunologiczny, zapobiegając chorobom cywilizacyjnym, a także przynosi pomoc w zaistniałych już dolegliwościach. Dziegieć

Równie ważną substancją otrzymywaną z kory brzozowej jest dziegieć. Pozyskiwany niegdyś na masową skalę, był ważnym towarem eksportowym w Polsce od XV do XIX wieku. Dziegieć wytwarzany był w procesie suchej destylacji z kory zebranej ze ściętych, specjalnie do tego przygotowanych, dołach ziemnych. Surowiec ten był powszechnie używany do zaprawiania skór i płócien lnianych, a także odzieży wełnianej.Właściwości dziegciu sprawiały, że zabezpieczał on przed wilgocią i zmiękczał posmarowane wyroby, zaś zapach odstraszał wszelkie gryzonie. Dziegieć brzozowy stosowany był także do uszczelniania beczek, drewnianych pojemników, do smarowania kół, a także jako klej do mocowania grotów

strzał.Tej mazistej substancji o charakterystycznej woni używano także w medycynie ludowej na różnorakie choroby skórne. Jeszcze do niedawna Pix Betulae, czyli dziegieć brzozowy, dostępny był w aptece jako składnik preparatów przeciwłuszczycowych. Został jednak wycofany z powodu obecności kancerogennych czynników, które powstają w procesie destylacji. Jak widzimy możliwości wykorzystania brzozowej kory jest bez liku… Z leczniczych właściwości możemy korzystać bez przeszkód, za to niewiele osób potrafi zrobić obecnie samemu buty, czy pojemniki z kory brzozy. Drzewo to inspiruje jednak w dalszym ciągu designerów. Tapety z motywem brzóz, a nawet kawałki pni, czy gałęzie to obecnie najnowsze trendy wystroju europejskich wnętrz. Aby być „na czasie” niekoniecznie musimy mieć zasobny portfel. Wystarczy wybrać się na spacer i na pewno uda nam się zdobyć kilka średniej grubości gałązek brzozy. Możemy z nich zrobić na przykład ramkę na zdjęcie. Wystarczy złączyć gałązki tak, by tworzyły prostokąt lub kwadrat i związać je lnianym sznurkiem lub czerwoną płócienną wstążką. Na tekturę naklejamy ulubione zdjęcie, a następnie przy pomocy dobrego kleju przymocowujemy ją do naszej ramki. I ekoramka, w dodatku hand made, gotowa! • Autor: Joanna Typek.


Niebezpieczne zwiÄ…zki



U

rlopowy okres to czas przede wszystkim przeznaczony na relaks i doładowanie wewnętrznych „akumulatorów”, i to nie tylko w przenośni. Korzystanie z uroków lata, świadome i rozsądne, pozwala na fizyczny i psychiczny odpoczynek. A przydaje się on nawet zagorzałym pracoholikom. Pamiętajmy jednak o jednym: korzystać nie znaczy nadużywać… Słońce uzależnia. Dziesięć minut wylegiwania na plaży wystarczy, by skóra zaczęła wytwarzać wit. D, która umożliwia produkcję hormonu z grupy endorfin, zwanego hormonem szczęścia. Rozsądna dawka promieni słonecznych wzmacnia nasze kości,

a poza tym zmniejsza apetyt, szczególnie na słodycze, dlatego latem najłatwiej jest pozbyć się dodatkowych kilogramów! Druga strona medalu jest mniej przyjemna, zbyt długie przebywanie na słońcu bez odpowiedniej ochrony może być przyczyną przedwczesnego starzenia się skóry, przebarwień, pojawiania się znamion, a w najgorszym przypadku nowotworów skóry. Konsekwencje kąpieli słonecznych mogą ujawnić się dopiero za kilka, czy kilkanaście lat. Co zatem robić, żeby cieszyć się wakacyjnym słońcem i jak dbać o skórę, aby korzystanie z letnich promieni słonecznych nie okazało się niebezpiecznym związkiem?! Chronimy skórę

„Primum non noncere”, czyli po pierwsze nie szkodzić! Powtarzamy zgodnie za Hipokratesem, pamiętając o swojej skórze. Ma nam służyć w jak najlepszej formie przez cale życie. Do tego potrzebna jest nam odpowiednia ochrona. A w tym celu najlepiej działać z różnych stron. Naszą skórę chronimy kompleksowo: od zewnątrz i od wewnątrz. Na pierwszy plan wysuwa się krem

(z wysokim!) filtrem, który odpowiednio zastosowany uchroni nas m.in. przed poparzeniami słonecznymi. Krem ten, aby spełniał dobrze swoją rolę, musi być równomiernie rozprowadzony. Oprócz części ciała najbardziej narażonych na promienie słoneczne jak: twarz, ręce, nogi i plecy, pamiętamy również o posmarowaniu miejsc często przez nas zaniedbywanych w czasie opalania tj. wierzchniej strony dłoni i stóp, zagłębienia pod szyją, a nawet nasady włosów. Jeżeli zamierzamy wylegiwać się na plaży przez dłuższy czas, nie zapominajmy o kilkakrotnym użyciu kremu, gdyż część kosmetyku może zostać zmyta w czasie kąpieli w morzu, czy jeziorze, a pozostała część wytarta przez nas ręcznikiem. A gdy przypadkiem zapomnimy o prawidłowej ochronie, a słońce da się naszej skórze we znaki, warto sięgnąć po balsam po opalaniu zawierający ziołowe składniki regenerujące i natłuszczające oleje roślinne.W tym wypadku pamiętajmy również o delikatnych, regenerujących żelach myjących, aby nie narażać skóry na dodatkowe wysuszenie i podrażnienia. ⇾


Działamy od wewnątrz

Tabletki z beta karotenem ochronią naszą skórę od wewnątrz. Substancja ta, odkładając się w komórkach, działa jak parawan, dzięki niej promieniowanie nie ma dostępu do jądra komórkowego, nie uszkadza go. Zażywanie preparatów z beta karotenem musimy rozpocząć przynajmniej trzy tygodnie przed planowanym wypoczynkiem, stosować je w trakcie opalania, jak również po powrocie z urlopu. Beta karoten działa nie tylko ochronnie, ale również poprawia koloryt naszej opalenizny, utrzymując ten stan przez dłuższy czas. Warto wiedzieć również, że niektóre rodzaje pokarmów mogą wspomóc naszą ochronę

przed słońcem. Pewne naturalne cząsteczki, takie jak karotenoidy, witamina C i E, znajdująca się w owocach i warzywach, np. w marchewce, przyczyniają się do lepszej fotoprotekcji. Jednak pamiętajmy o tym, że w żadnym wypadku nie zastąpią one dobrych produktów do ochrony przeciwsłonecznej, gdzie dawki składników czynnych są znacznie większe niż w pokarmach. Nie zapominamy o oczach

W słoneczne dni nie zapominajmy o ochronie oczu (temat ten szerzej prezentujemy w artykule „Dbamy o oczy”). Intensywne słoneczne światło nie służy dobrze naszym oczom, gdy do tego jeszcze dołączy wiatr, piasek czy morska woda, może pojawić się już problem. Dlatego też musimy pamiętać o zabraniu do wakacyjnego bagażu odpowiednich okularów przeciwsłonecznych, najlepiej z soczewkami w kolorze szarym lub brązowym (zapewniają najlepszy kontrast widzenia), z filtrem zatrzymującym promieniowanie UV (chroni siatkówkę) i powłoką antyrefleksyjną (likwiduje męczące wzrok odblaski). Latem oczy wysychają szybciej, dlatego warto mieć zawsze pod ręką nawilżające krople do oczu z hialuronianem sodu (dostępne w aptekach).

W tym przypadku równie dobrze sprawdza się również krem pod oczy, najlepiej z chabrem bławatkiem i świetlikiem łąkowym. Składniki aktywne kremu poprawiają sprężystość skóry wokół oczu, podrażnionej przez słońce. A poza tym

Zniszczone i przesuszone włosy w okresie letnim to też sprawka promieni słonecznych. Dlatego też wybierając się na spacer lub na plażę w słoneczny dzień, chrońmy swoją czuprynę kapeluszem lub chustą.Warto również zaopatrzyć się w kosmetyki do pielęgnacji włosów z filtrami UV. Pamiętajmy, aby po przyjściu z plaży lub basenu opłukać włosy z soli morskiej, piasku lub chloru i nałożyć na nie kosmetyki regenerujące. Skóra ust, jako delikatniejsza i bardziej wrażliwa, niż skóra reszty twarzy, również potrzebuje być chroniona. Zawsze przed wyjściem na zewnątrz należy nałożyć na usta pomadkę z filtrem UV, najlepiej, jeśli jego SPF wynosi nie mniej niż 15. Pamiętajmy także o tym, że jednorazowe nałożenie pomadki nie wystarcza. Najlepiej, jeśli mamy ją przy sobie i co jakiś czas nakładamy świeżą warstwę. Dobrze jest również pamiętać, by od czasu do czasu zastosować peeling złuszczający naskórek ust. Zabieg taki wspomaga nawilżające i odżywcze działanie pomadek.


I przede wszystkim „Dobra woda zdrowia doda” – tak mawiali wielcy tego świata i mieli rację! Człowiek w ponad połowie składa się z wody. Latem, kiedy temperatury są wysokie, potrzebujemy dużej ilości płynów, ponieważ organizm, pocąc się, wypłukuje minerały i traci wodę, która jest niezbędna do podtrzymywania różnych funkcji życiowych. Dlatego o tej porze roku nie powinniśmy rozstawać się z butelką wody - należy wypijać jej dziennie ok. 2, 5 litrów, w upalne dni - jeszcze więcej. Najlepsza na upały jest

czysta woda, bez smakowych dodatków chemicznych. Woda mineralna niegazowana dobrze gasi pragnienie, a do tego korzystnie działa na organizm, w tym także skórę. Nie wszyscy jednak lubią czystą wodę, dlatego też jej smak możemy urozmaicić dodając do niej naturalne dodatki jak. np. sok z cytryny, sok ze świeżych owoców czy liście mięty, które oprócz orzeźwienia pozytywnie wpłyną na nasz układ trawienny. Latem również nie zapominajmy o herbatach ziołowych - mają ciekawe smaki, a do tego korzystnie wpływają na

Letni napój odżywczoregenerujący:

1.5 lub 2 szklanki owoców jagodowych (świeżych lub mrożonych) szklanka domowego mleka migdałowego lub wody garść szpinaku 1 łyżka nasion chia (opcjonalnie) 1 łyżka syropu klonowego lub z agawy 1 łyżka pszczelego pyłku (do posypania) Wykonanie: Zmiksować wszystkie składniki. Przelać do szklanki i posypać pyłkiem. (Przepis Agnieszki Parachoniak – fascynatki zdrowego stylu życia, autorki bloga: http://gugaskitchen.wordpress.com)

nasze zdrowie - oczyszczają organizm, wspomagają pracę różnych organów, poprawiają stan cery, pobudzają trawienie. Podane na zimno z kostkami lodu sprawdzą się pierwszorzędnie w trakcie letnich posiłków na świeżym powietrzu. Na letni skwar dobre są też soki - pełne witamin i minerałów, jednak nie te ze sklepowej półki (zawierają m.in. dużo cukru i konserwanty) tylko robione własnoręcznie w domu. Zaopatrzeni w wyżej wymieniony zestaw na urlop możemy spokojnie ruszać na zasłużony odpoczynek. Cel: opalanie, kierunek: plaża!! • Autor: Elżbieta Typek


Miętowa

propozycja

P

onoć była kiedyś boginką, w dodatku kochanką Hadesa – króla podziemi. Jej losy nie są dokładnie znane… Jedni mówią, że zemściła się na niej rozgniewana za zdradę męża, jego żona Persefona. Inna wersja przekazu głosi, iż to Hades, chcąc uchronić kochankę, zamienił ją w roślinę o wiecznie świeżym zapachu i smaku przynoszącym orzeźwienie. Czy wiemy o kim mowa? Kto będzie bohaterką tego artykułu? Otóż na imię jej… mięta, a jako bogini w krajach śródziemnomorskich znana była jako Mente lub Minte. ⇾



Wśród narodów słowiańskich przedstawiona legenda nie znajduje podobnego odzwierciedlenia. Może jedynie z wyjątkiem pewnych zaleceń, które odnajdujemy na kartach najstarszych zielników, gdzie mięta zaliczana była do afrodyzjaków! Również wyrażenie „czuć do kogoś miętę” w jakiś sposób nawiązuje do miłosnej historii greckich bogów. W polskich tradycjach mięta również odgrywała niemałe znaczenie. Roślina ta była powszechnie występującym komponentem wianków, plecionych przez dziewczęta przy okazji świętojańskich obrzędów (o „sobótce” szerzej piszemy w artykule „Czarodziejskie zioła”). Nie zapominamy o mięcie i obecnie, kiedy przygotowujemy wianki poświęcane w kościele na zakończenie oktawy Bożego Ciała. Jest to niewątpliwie jedna z najbardziej znanych roślin zielarskich, ropoznawana przez wszystkich dzięki charakterystycznej woni i świeżemu smakowi, określanym jako „miętowe”. W ludowym lecznictwie roślina ta była powszechnie wykorzystywana. Mocne napary z mięty stosowano w bólach żołądka, biegunkach, zatruciach pokarmowych i zaparciach. I dziś właściwości lecznicze mięty z pewnością wszystkim są bardzo dobrze znane, a zwłaszcza tym osobom, które cierpią na niestrawność związaną ze spożywaniem tłustych,

smażonych potraw. I rzeczywiście w takiej sytuacji mięta sprawdza się najlepiej, działa rozkurczająco, żółciopędnie i żółciotwórczo. Głównym składnikiem odpowiedzialnym za zapach, smak, a przede wszystkim właściwości – jest olejek miętowy. Znajduje on zastosowanie nie tylko jako dodatek do preparatów stosowanych w dolegliwościach układu pokarmowego, ale wykorzystywane są również jego właściwości przeciwbakteryjne.W przypadku bólu gardła i nieżytów górnych dróg oddechowych, olejek miętowy jest powszechnym składnikiem tabletek do ssania i płukanek.Warto zauważyć, że lekarstwo to możemy mieć w zasięgu ręki – mięta bardzo łatwo adaptuje się do każdych warunków. Nawet jeśli nie jesteśmy posiadaczami ogródków, nic nie stoi na przeszkodzie aby mieć na co dzień świeże listki! Mięta nie należy do bardzo wymagających roślin, wystarczy jej średniej wielkości doniczka i regularne podlewanie. Pamiętajmy, że mięta to nie tylko surowiec leczniczy, ale również przyprawa. A na lato jest to najlepsza towarzyszka wszelkich napojów, deserów i sałatek owocowych! Marokańska herbata

O tym, że mięta sprawdza się najlepiej w upały wiedzą

Marokańczycy. Mocno posłodzona herbata z dodatkiem tego zioła, to tradycyjny napój marokański. A ponieważ i w naszym kraju letnie skoki temperatur sprawiają, że czujemy się jak w Afryce – miętowa herbata będzie idealnym rozwiązaniem! Przygotowując porcję na dwie osoby, wsypujemy do czajniczka 2 łyżeczki zielonej herbaty i zalewamy ½ szklanki wrzątku. Po upływie 1 minuty, kiedy listki herbaty zmiękły i oddały gorycz, wylewamy ostrożnie wrzątek, pozostawiając herbatę w czajniczku. Dodajemy około 2-3 pęczków mięty dobrze rozgniecionej w rękach i zalewamy 1 litrem zagotowanej wody. Pozostawiamy pod


przykryciem do zaparzenia dodając 5 łyżeczek herbaty. Dla niesłodzących ilość ta może być trochę szokująca, ale dodatek cukru nie jest w tym wypadku obojętny, ponieważ posiada on również właściwości wychładzające nasz organizm w czasie letnich upałów. Herbatę popijamy z niewielkich szklanek, najlepiej tulipanowatego kształtu podanych na metalowej tacy. Nalewając herbatkę z czajniczka, możemy spróbować uczynić to w tradycyjny marokański sposób, a mianowicie dokonujemy tej czynności z dość dużej wysokości, tak aby na powierzchni szklanek pojawiła się pianka. Potpourri z miętą

Wysuszoną miętę nasi przodkowie nosili w woreczkach

płóciennych przy sobie, gdyż wierzyli, że uchroni ich przed kłopotami duchowymi i materialnymi. Na wszelki wypadek, aby tradycji stała się zadość warto przygotować woreczek z miętowymi listkami i trzymać go na przykład w szafie z ubraniami czy bielizną. Takie potpourri bardzo prosto można wykonać samemu. W tym celu w słoneczny, suchy dzień zbieramy: miętę, lawendę i płatki róży, które następnie rozkładamy w domu na ściereczce lub papierze. Po zasuszeniu, mieszamy nasze składniki razem, wkładamy do płóciennych woreczków i umieszczamy w szafie, łazience lub w pobliżu łóżka. Niezwykłą moc mięty z pewnością odczujemy zmysłem węchu, a kto wie czy roślina ta nadal nie posiada właściwości „ochronnych”. Jeśli mięta będzie mieć do pomocy lawendę, to mole niewątpliwie poczują się nieproszonymi gośćmi!

Kąpiel z boginią

Mente Mięta przynosi pomoc nie tylko po podaniu doustnym, również preparaty do stosowania zewnętrznego charakteryzują się leczniczymi właściwościami. Olejek zawarty w mięcie wykazuje działanie przeciwświądowe i łagodnie znieczulające, dlatego też bardzo często znajduje zastosowanie jako składnik leczniczych maści i kosmetyków. Mając do dyspozycji większe zapasy mięty warto skusić się na odprężającą kąpiel. W tym celu należy 100 g ziela lub liści mięty zaparzyć z dwoma litrami wrzątku. Napar wlewamy do wanny. Chcąc wzbogacić naszą kąpiel możemy dodać kostkę drożdży piekarniczych i 2 łyżki oliwy lub oleju lnianego. Temperatura wody nie powinna być gorąca, a w kąpieli przebywamy około 30 minut, polewając ciało wodą. Kąpiel miętowa zalecana jest szczególnie dla osób nerwowo wyczerpanych, wycieńczonych chorobą, a także cierpiących na problemy skórne i dolegliwości reumatyczne. Po kąpieli jeśli chcemy dłużej pozostawać otuleni miętowym zapachem i świeżością, możemy stosując delikatny masaż, posmarować się balsamem z dodatkiem mięty. Boginka Mente na pewno podzieli się z nami swoimi właściwościami, które zauważymy na własnej skórze, a także w poprawie samopoczucia! • Autor: Joanna Typek


Ajurweda



G

łównym przywilejem urlopowicza jest – mówiąc w dużym skrócie i uogólnieniu, „ robienie nic” czyli po prostu słodkie leniuchowanie. Oczywiście każdy ma swoją wersję odpoczynku, odrywania się od codzienności i nie wszyscy wybierają dwutygodniowe leżenie na plaży – wolą na przykład poznawać zabytki historyczne, wspinać się po górach lub też żeglować. Wakacje to również dobry czas na wprowadzanie zmian w naszym życiu, na wdrażanie nowych nawyków. Decydując się na odpoczynek poza domem w pewien sposób zawsze będziemy niejako zdani na przyswajanie czegoś nowego, z czym nie mamy do czynienia na co dzień. Przede wszystkim będą to nowe miejsca, nowi ludzie, nowe sytuacje, nowe widoki, jedzenie, zapachy… Wszystkie te doświadczenia pozostają w pamięci i uwalniają się z niej czasem przy udziale naszej świadomości, a czasem też „odtwarzają się” w niespodziewanych momentach. Wyjazdy w nowe miejsca stają się pewną gimnastyką dla naszego umysłu, przyzwyczajonego do codziennej rutyny. I nawet nie musi to być jakaś odległa wyprawa, czasem nawet wystarczy: „wsiąść do pociągu byle jakiego…”. Czas na zmiany

Nie zawsze jednak można wybrać się gdzieś wprost

przed siebie. Ale nawet pozostając w domu możemy pomyśleć o jakiejś odskoczni od codzienności, czy drobnych zmianach. Może to być na przykład modyfikacja nawyków żywieniowych, kosmetycznych, czy nawet trybu życia. Oczywiście chodzi tu o zmiany prozdrowotne i służące poprawie naszej kondycji. Okres wakacji i urlopu jest bardzo dobrym czasem na wprowadzanie wszelkich nowości, zwłaszcza jeśli będą pozytywnie procentować na przyszłość. Pozostaje pytanie czym się kierować, jeśli zewsząd tyle propozycji i każdy zapewnia, że jego styl życia i wybory są najlepsze. Oczywiście dobór diety i sportów przede wszystkim zależy od naszego stanu zdrowia i wykonywanej pracy, dlatego zanim podejmiemy decyzję, powinniśmy skonsultować ją z lekarzem, dietetykiem, czy doświadczonym instruktorem sportowym. Zaczynając jednak małymi krokami, możemy wprowadzić pewne zmiany „na własną rękę”, opierając się na wytycznych, praktykowanych już od lat. Jedną z takich propozycji jest ajurweda. Wiedza

o zdrowym życiu Ajurweda to system medyczno-filozoficzny spisany w starożytnych księgach indyjskich. Bezpośrednie tłumaczenie słowa ajurweda

przynosi nam odpowiedź czego dotyczy ten system. „Ajur” – czyli życie, siła witalna, zaś „weda” to wiedza, zatem ajurweda to wiedza o zdrowym życiu. System ten uczy nas jak na co dzień dbać o zdrowie, a także jak zwalczać choroby, kiedy się pojawią. W ujęciu ajurwedy podstawą utrzymania zdrowia, czyli pełnej harmonii i równowagi

organizmu jest wprowadzenie w codzienny rytm życia określonego porządku i stałych zasad. Nie jest to łatwym zadaniem, ponieważ wymaga od nas pewnej dyscypliny i pracy nad sobą. Dokładne poznanie wytycznych ajurwedy przekracza łamy niniejszego artykułu, stąd na początek podane zostaną podstawowe zasady, jakie można wprowadzić do naszego


codziennego rytmu dnia. Po pierwsze nasze czynności powinniśmy podporządkować naturalnym rytmom, jakie zachodzą w przyrodzie. Dlatego też, aby obudzić się rześkim, należy uczynić to przed wschodem słońca, gdyż późniejsze wstawanie jest przyczyną problemów z pobudką i ociężałości w ciągu dnia.W miarę możliwości nie powinno

się korzystać z budzika. Budzenie powinno przebiegać łagodnie.Według wytycznych ajurwedy, przed wstaniem z łóżka, kilka minut należy poświęcić na uporządkowanie myśli, a dokładniej ukierunkowanie ich w pozytywną stronę tak, by były niejako „napędem” na cały dzień. Kolejne kroki, jakie zaleca ajurweda, to

higiena ciała, a do niej należy: oczyszczenie języka z nalotu, który zgromadził się przez noc, a następnie wypicie szklanki ciepłej wody. Bardzo ważnym etapem jest „gandusz”, czyli płukanie ust olejem sezamowym lub słonecznikowym. W tym celu bierzemy do ust łyżkę oleju o temperaturze pokojowej i nie połykając, obracamy przez kwadrans w jamie ustnej, tak by dotarł do wszystkich jej zakamarków. Po kwadransie olej wypluwamy i płuczemy usta. Praktykowanie tego zabiegu codziennie przywraca harmonię, a także wzmacnia organizm. Poza tym przetrzymywanie i przemieszczanie oleju w ustach stanowi masaż mięśni szczęk, policzków, dziąseł i całej jamy ustnej, a także pozwala zachować ruchomość kości formujących czaszkę. Jak twierdzą praktykujący tę metodę, „gandusz” upiększa i rozświetla twarz, wzmacnia energię witalną w całym ciele, a także leczy wargi i dziąsła. Po tym zabiegu przystępujemy do dalszej higieny ciała: myjemy zęby, oczy, twarz i oczyszczamy nos (w tym celu wkraplamy do nozdrzy po jednej kropli oleju sezamowego po to, by nawilżyć i pobudzić zmysłu węchu). Kolejnym etapem jest wypróżnienie. Jeśli mamy problemy z tą czynnością fizjologiczną, ajurweda zaleca wypicie dwóch

szklanek wody i wykonanie kilku ćwiczeń napinających mięśnie brzucha i miednicy. Zanim weźmiemy poranny prysznic, wskazane jest wykonanie masażu, który zapewni nawilżenie skóry i odprężenie. Po masażu, myjemy się nie używając jednak środków toaletowych, tak aby skóra pozostała nasączona olejem. Dla zapewnienia harmonii i optymistycznego nastroju, dobrze jest poświęcić chwilę czasu na wykonanie ćwiczeń fizycznych, wykorzystując pozycje jogi, a także ćwiczeń oddechowych zwanych „pranajama”. Po dokonaniu higienicznych czynności, napełnieni pozytywnymi myślami, przystępujemy do spożycia śniadania, a następnie do codziennej pracy, którą staramy się wykonywać jak najlepiej potrafimy. W ciągu dnia pamiętamy o obfitym południowym posiłku, który powinien być przyjmowany regularnie, jedzony nieśpiesznie i w spokoju. Jeśli to możliwe, zalecana jest krótka sjesta lub nieforsowny spacer. Porę wieczorną należy poświecić na wykonywanie zajęć sportowych, artystycznych lub kontaktów z bliskimi, najlepiej na łonie natury. Lekka kolacja powinna być spożywana wczesnym wieczorem. Aby sen przyniósł odpoczynek, ajurweda zwraca uwagę, by kłaść się spać przed godziną 22-gą, poświęcając chwilę czasu ⇾


na refleksję nad przeżytym dniem. Zalecenia wydawać by się mogły proste do wykonania, tymczasem w codziennej gonitwie mogą okazać się trudne do wdrożenia. Okres wakacji, urlopu może być jednak idealnym czasem na wprowadzenie opisanych zasad, które z czasem staną się rutynowymi czynnościami. Efekty tych pozornych zmian z pewnością będą procentować na naszym samopoczuciu i zdrowiu. Pranajama

czyli ćwiczenia oddechowe

Świadomie pogłębiany oddech to jedna z ważniejszych zasad ajurwedy. Możemy wykonywać to ćwiczenie na kilka sposobów, pamiętając o otwartym oknie lub przebywaniu w tym

czasie na świeżym powietrzu. Pranajamę warto wykonywać kilka razy dziennie, wpływa korzystnie na procesy myślenia i poprawia samopoczucie.

wykonujemy w naturalny sposób. Ćwiczenie powtarzamy 20 razy w szybkim tempie, napinając się przy wydechu i rozluźniając przy wdechu.

Oddychanie przeponowe

Oddychanie naprzemienne

– kładziemy się na plecach i uginamy nogi pod kątem 90 stopni. Jedną rękę umieszczamy na brzuchu, na wysokości pępka.Wciągamy powietrze nosem aż do uniesienia brzucha, po czym wypuszczamy powietrze. Ćwiczenie należy powtórzyć 20 razy, wdechy i wydechy wykonywać spokojnie i w rozluźnieniu, koncentrując się na odczuciach wewnętrznych. Oddychanie przyspieszone – ćwiczenie to wentyluje płuca

i powoduje napływ krwi do górnej części ciała. Siadając w pozycji wyprostowanej, wypuszczamy gwałtownie powietrze przez nos, wciągając brzuch.Wdech

– pozycja ciała dowolna, siedząca, leżąca lub stojąca. Palec wskazujący i środkowy kładziemy między brwiami w taki sposób aby kciuk mógł zablokować jedno nozdrze, a palec serdeczny – drugie. Na wdechu blokujemy prawe nozdrze, a wciągamy powietrze lewym. Następnie uciskamy lewe nozdrze, wypuszczając powietrze prawym. Potem zatykamy lewą dziurkę nosa wciągając powietrze prawą, po czym zatykamy prawą wypuszczając powietrze lewą. Postępujemy tak naprzemiennie, wykonując 12 cykli oddechowych. Ćwiczenie to relaksuje, harmonizuje i wzmacnia organizm. • Autor: Joanna Typek

Informacje wykorzystane w artykule zostały zaczerpnięte z książki „Medycyna ajurwedyjska” autorstwa Kiran Vyas i Marie Borrel.


Dbamy

o wzrok

W

zrok, smak, węch, dotyk to określenia zmysłów, czyli takich właściwości naszego organizmu, które pozwalają nam na pełne odczuwanie rzeczywistości. Odbiór tych wszystkich doznań możliwy jest za sprawą receptorów, czyli specjalnie przystosowanych narządów lub komórek. Stwierdzenia te mogą wydawać się banalne, ale gdybyśmy spróbowali wyobrazić sobie człowieka, który nie posiada zmysłów, to staję się to wręcz niemożliwe…⇾


Na ogół nie zdajemy sobie sprawy jak ważny jest prawidłowy stan narządów zmysłów. Jednak z chwilą kiedy dochodzi do zaburzeń pracy receptorów, zauważamy, że nasze codzienne funkcjonowanie staje się bardzo trudne. Jednym z najważniejszych zmysłów jest niewątpliwie wzrok. Dzięki zdolności widzenia, którą zawdzięczamy oczom, możemy odbierać kształty i kolory wszystkiego co nas otacza. Prawidłowe funkcjonowanie narządu wzroku wpływa również na kondycję całego organizmu i nasze samopoczucie. Potwierdzi to z pewnością każdy, kto ma problemy ze wzrokiem. Co możemy zrobić by dopomóc naszym oczom? Czy poza aptecznymi preparatami możliwe są sposoby, by zapobiegać lub nawet leczyć dolegliwości związane z narządem wzroku? Witamina A

przede wszystkim Jednym z ważniejszych czynników, wpływających na prawidłowe procesy widzenia, jest witamina A. Wraz z każdym bodźcem świetlnym witamina A staje się niezbędna do wytworzenia rodopsyny (purpury wzrokowej) – światłoczułego barwnika znajdującego się w siatkówce. Pod wpływem nawet najsłabszego impulsu światła dochodzi do przekształcania chemicznych struktur witaminy

A i jednocześnie następuje rozkład rodopsyny. Zjawiska te są częścią procesów związanych z widzeniem. Długotrwałe niedobory witaminy A prowadzą do zaburzeń ostrości widzenia, a ponadto stają się przyczyną wysuszenia i stwardnienia komórek rogówki oraz niedoboru warstwy ochronnej, jaką są łzy.W dalszej konsekwencji może dojść do całkowitego zatkania kanalików łzowych i spojówka ulega wysuszeniu, prowadząc do stanów zapalnych. Aby nie dopuścić do takich zaburzeń powinniśmy pamiętać o diecie, która dostarczy nam potrzebną ilość witaminy A. Głównym źródłem są przede wszystkim produkty pochodzenia zwierzęcego: masło, mleko i przetwory mleczne, wątróbka, tran i ryby. W pokarmach roślinnych znajdujemy karoteny, które są prekursorami witaminy A. Najważniejszy z nich to betakaroten występujący w warzywach i owocach o kolorze pomarańczowym, żółtym i zielonym (m.in.: marchew, dynia, pomidor, sałata, brokuły, zielony groszek, szpinak). Witamina A jest wrażliwa na światło i temperaturę, dlatego też w przypadku warzyw i owoców najlepiej spożywać je na surowo z dodatkiem tłuszczów, które ułatwiają przyswajanie. O prawidłowej podaży witaminy A powinny szczególnie pamiętać osoby pracujące przy komputerze, gdyż podczas patrzenia na monitor nasz wzrok narażony

jest na niezliczone ilości bodźców świetlnych. Wolne rodniki

a oko Karotenoidy to nie tylko beta-karoten. Do tej grupy związków należą także: luteina i zeaksantyna o właściwościach antyoksydacyjnych, czyli chroniących siatkówkę oka przed uszkadzającym działaniem wolnych rodników (o mechanizmie działania wolnych rodników piszemy w pierwszym artykule). Luteina i zeaksantyna występują w zielonych liściach, w tym również w takich warzywach jak szpinak, natka pietruszki, sałata (najbogatszym źródłem jest jarmuż). Szczególne „spustoszenia” wolne rodniki wywołują w siatkówce i plamce żółtej, która odpowiada za prawidłowe, ostre widzenie. Dlatego też tak niezbędna jest dieta bogata w składniki o właściwościach antyutleniajacych. Do najsilniejszych antyoksydantów należą: witamina E (występująca w olejach roślinnych, nasionach zbóż i orzechach) oraz witamina C (obecna w: czarnych porzeczkach, owocach cytrusowych, kiszonej kapuście, papryce, brokułach). Równie ważnymi związkami o właściwościach chroniących przed wolnymi rodnikami są antocyjany. Są to barwniki o odmiennej budowie jak karotenoidy, pełniące dodatkowo funkcje uszczelniania naczyń włosowatych.


W ten sposób zapewniają gałce ocznej prawidłowe ukrwienie i odżywienie. Antocyjany biorą także udział w syntezie purpury wzrokowej. Korzystne oddziaływanie tych związków uwidacznia się także w zapobieganiu zmianom miażdżycowym i chorobom serca. Gdzie szukamy antocyjanów? Ponieważ są to barwniki nadające roślinom kolor czerwony, niebieski lub fioletowy, znajdziemy je w: borówkach, porzeczkach, truskawkach, winogronach, aronii, czerwonej kapuście Najważniejszy

jest odpoczynek Dbając o dietę, nie zapominajmy również, że nasze oczy, podobnie jak i cały organizm potrzebują odpoczynku, a skóra wokół oczu – właściwej pielęgnacji. W stanach zmęczenia, a najlepiej jeszcze zanim do tego dojdzie, ważne jest, aby zrobić sobie przerwę podczas pracy przy komputerze.Wystarczy około 15 minut dziennie poświęcić dla oczu na ćwiczenia (propozycje poniżej), aby poprawić ciśnienie w gałce ocznej i polepszyć ostrość widzenia. W przypadku przemęczonego wzroku warto zastosować kompresy ze świetlika łąkowego, rumianku lub nawet zwykłej herbaty. Najpierw naparem prze mywamy oczy, a następnie

przykładamy saszetki na zamknięte powieki. Pamiętamy również o pielęgnacji powiek, wybierając kremy z dodatkiem chabra bławatka, świetlika łąkowego, rumianku lub babki lancetowatej. Palmiting czyli zasłanianie oczu

Siadamy przy stole lub biurku, opieramy wygodnie łokcie na blacie, plecy kark i głowa tworzą linię prostą. Obie dłonie układamy jedna na drugą i tak uginamy by spoczywały pod kątem prostym, tworząc coś w rodzaju koszyczków. Koszyczki nakładamy na twarz tak by do oczu nie dochodziło światło, ale byśmy mogli mrugać oczami. Czubki palców są skierowane do góry, dolne partie dłoni oparte na kościach. Oddychamy swobodnie licząc oddechy od 1 do 10 i z powrotem rozluźniamy się, oczy błądzą w czarnej pustce. Ćwiczenie powinno trwać od 2 do 10 minut. Przed otwarciem oczu postarajmy się zapamiętać ten stan odprężenia i powtarzajmy w myślach: moje oczy są coraz bardziej odprężone, mój wzrok poprawia się, widzę coraz lepiej i wyraźniej. Ta afirmacja stanowi sposób na programowanie mózgu, który włącza wewnętrzny program naprawczy. Masaż shiatsu dla upiększenia oczu i poprawy ostrości widzenia ⇾


Aby utrzymać oczy promienne, czyste i atrakcyjne lub usunąć ból oczu, ból głowy, ciężkość lub ciśnienie w głowie, jakie występują przy pisaniu, czytaniu lub oglądaniu telewizji, przeprowadza się następujący zabieg „shiatsu”: 1. Przy zamkniętych powiekach naciskamy czterema palcami ruchem skierowanym do góry trzykrotnie. 2. Przy zamkniętych powiekach naciskami czterema palcami ruchem skierowanym w kierunku skroni trzykrotnie. 3. Palcem wskazującym i środkowym naciskami w zagłębienia oczodołów przez około 15 minut. Podczas masażu należy pamiętać o unikaniu kontaktu paznokci ze skórą.

Antyoksydacyjne smoothies: Zielone koktajle podbijają świat, stając się alternatywą dla „chlebowych” śniadań czy innych mącznych przekąsek. O ich pozytywnym wpływie na organizm najlepiej przekonać się samemu! Propozycja nr 1 :

Propozycja nr 2 :

1 szklanka liści jarmużu, 1 dojrzały banan, Pół żółtego melona, Pół szklanki wody, wszystkie składniki blendujemy do uzyskania jednolitej konsystencji.

1 szklanka jarmużu, 1 banan,1 pomarańcza, składniki blendujemy. Do każdego napoju polecany jest dodatek oliwy, dzięki której witaminy rozpuszczalne w tłuszczach będą lepiej przyswajalne.

Pamiątka z

wakacji

Urlop i wakacje sprzyjają oczom. Szczególnie zaś plażowanie, wypoczynek na hamaku lub tarasie, a także górskie wędrówki, czy spacery po łąkach i lesie. Wykorzystując ten czas na pełen relaks i wpatrywanie się w morze, drzewa, kwiaty lub niebo i przemieszczające się chmury, zapewniamy naszym oczom najlepszą kurację. A jeśli do tego będziemy pamiętać o świeżych ekologicznych warzywach i owocach, nie tylko oczy będą nam wdzięczne. Z pewnością szybko zauważymy poprawę ogólnej kondycji organizmu. A czy może być lepsza pamiątka z wakacji?! • Autor: Joanna Typek

Informacje z instrukcjami ćwiczeń pochodzą z książki dr Jadwigi Górnickiej „ Apteka natury”


Czarodziejskie zioła

R

ośliny i ich owoce, od początku istnienia człowieka, stanowiły źródło pożywienia. Wędrówki naszych praprzodków przyczyniły się do prawidłowego poznania roślin i wykorzystania ich do różnych celów. Odbywało się to bardzo powoli. ⇾


Z pomocą naszym pradziadom przyszły zwierzęta, które dzięki swojemu wyczulonemu instynktowi unikały roślin trujących.W miarę gromadzenia z pokolenia na pokolenie doświadczeń, powstawała wiedza o niezwykłych właściwościach roślin.Wiedza ta, przekazywana ustnie jedynie w bardzo wąskim gronie rodziny czy klanu, tworzyła krąg wtajemniczenia –stawała się atrybutem władzy, przedmiotem obrzędów, kultów religijnych bądź magii. W każdej grupie społecznej byli ludzie, którzy cieszyli się wśród współmieszkańców wielkim szacunkiem, gdyż posiadali wiedzę o leczniczej mocy roślin. Na naszym gruncie byli to znachorzy i znachorki oraz baby-zielarki, które nie tylko znały zastosowanie ziół, ale także wiedziały kiedy najlepiej je zbierać, aby ich skuteczność była największa.Wierzono, że najlepszych (magicznych wręcz) właściwości, nabierają rośliny w szczególnych dniach roku. Aby jednak rośliny posiadły te niezwykłe cechy –zbiory wymagały odpowiednich rytuałów. Jednym z ważniejszych obrzędów obchodzonych w lecie, była Noc Świętojańska.

Sobótki Noc świętojańska postrzegana jest jako magiczna nie tylko ze względu na jej znaczenie w religijnym kulcie, ale również dlatego, że zbiega się ze starożytnymi obchodami

letniego przesilenia słońca. Święto to przypada na okres, kiedy rośliny znajdują się w najlepszej fazie rozkwitu. Kwitnie bylica – nazywana matką ziół, żółtopomarańczowy dziurawiec, ruta, szałwia, mięta czy rumianek.Ta najkrótsza noc w roku uważana była za noc pełną dziwnych i niespotykanych zjawisk. Nazywana na południu Polski, Podkarpaciu i Śląsku sobótką lub sobótkami, na Warmii i Mazurach palinocką. Jako Noc Kupały, tzw. kupalnocka, utrwaliła się w tradycji Mazowsza i Podlasia. Była to noc niezwykła, magiczna, poświęcona przede wszystkim żywiołom wody i ognia, mającym oczyszczającą moc. Wierzono, że rozpalane podczas letniego przesilenia ogniska były w stanie ochronić ziemię przed klęskami i zapewnić obfite plony. Niedopalone reszki drewna rozrzucane były po polach, gdzie rosło zboże. Miało to chronić rośliny przed zniszczeniem przez choroby. Woda miała zadanie oczyszczające.W sobótki chodzono do rzek i potoków (najlepiej w tajemnicy, żeby nie zostać zauważonym) i obmywano się, by zapewnić sobie zdrowie. Dziewczętom taka kąpiel miała także zapewnić urodę.Ważne zadanie tego dnia pełniła też rosa, nazywana rosą św. Jana, której przypisywano właściwości lecznicze.Wykonanie niektórych receptur mogło się nie udać, jeśli zrywane rośliny

nie były pokryte ową rosą. Noc sobótkowa była obchodzona także jako święto urodzaju i płodności, związanego z kojarzeniem małżeństw. Przy ogniskach dobierano się w pary, śpiewano pieśni miłosne i weselne, nawiązując do całego obrzędu, jakim jest wesele. Dziewczyny, które nie posiadały kandydata na męża, plotły wianki. Wianki najczęściej robione były z: bylicy – wizytówka panien na wydaniu (rosła w ogródku każdej panienki), ruty – z której robione były obrączki ślubne dla małżonków, czy dziewanny, która miała odganiać złe moce.W dalszej części strumienia, czy jeziora, w miejscu, gdzie miał dotrzeć płynący wianek, zbierali się chłopcy (niektórzy w potajemnym porozumieniu z ukochaną), łowili wianki i udawali się na poszukiwania dziewczyny, która owy wianek uplotła. Przed północą odważniejsi wyruszali na poszukiwania mitycznego kwiatu paproci. Niesamowite opowieści o kwiecie paproci, na przestrzeni minionych wieków, wywarły tak silny wpływ na ludzi, zwłaszcza mieszkańców wsi i małych miasteczek, że każdy pragnął ujrzeć na własne oczy tę zjawiskową roślinę i przekonać się o jej magicznej mocy.Ten wspaniały kwiat, mieniący się cudownym blaskiem, miał przyciągnąć swym niezwykłym światłem śmiałka, który odważy się go zerwać. Była to bardzo kusząca wizja, bowiem kwiat


paproci zapewnić miał swemu znalazcy: zdrowie, bogactwo, dostatek i szczęście do końca jego dni, lecz by było to możliwe, musiał zostać spełniony jeden, najważniejszy warunek. Swoim dobrobytem i majątkiem posiadacz kwiatu paproci nie mógł się z nikim podzielić. W przeciwnym razie, straciłby wszystko, co posiada. Z tego względu poszukiwania kwiatu stały się nieodłącznym elementem obchodów słowiańskiego święta Kupały oraz na dobre zapisały w legendach przekazywanych z pokolenia na pokolenie.

Z ielna Matka Zaraz po św. Janie szykowano się do żniw, jednych z najważniejszych wydarzeń odbywających się na wsi. Były sprawą całej społeczności wiejskiej, uczestniczył w nich każdy, komu tylko pozwalały siły. Na Lubelszczyźnie czas rozpoczęcia zbiorów wyznaczał głos przepiórki. Najodpowiedniejszymi dniami do rozpoczęcia żniw była środa i sobota (dni poświęcone Matce Bożej). Pracy najczęściej towarzyszyły pieśni, które pozwalały zapomnieć o zmęczeniu, ale również nadawały właściwy rytm pracy żniwiarzy. Pierwszym zżętym kłosom przypisywano szczególne znaczenie m.in. wierzono, że opasanie się w pasie takimi kłosami przyniesie ulgę w bólach krzyża. Pierwszy zaś snop miał przynieść gospodarzowi dobro i dostatek. Po skończeniu żniw

następowały dożynki. Obchody dożynek rozpoczynały się wiciem wieńca z pozostawionych na polu kłosów zbóż, kiści czerwonej jarzębiny, orzechów, kwiatów, owoców, kolorowych wstążek.Wieniec dożynkowy zwany był „plonem” i niosła go na wyciągniętych rękach najlepsza żniwiarka z pomocą parobków i innych żeńców. Za nią postępował orszak odświętnie ubranych żniwiarzy, niosąc na ramionach przybrane kwiatami wyczyszczone kosy i sierpy. Zielone bukiety z ziół, traw warzyw i owoców, to nieodłączny wizerunek święta Matki Boskiej Zielnej. W zależności od regionu, bukiety te nazywane były: równiankami, kępkami, rózgami, ograbkami, zielem. Poświęcenie owych bukietów miało oznaczać podziękowanie Bogu i naturze za całe zbiory zebrane w danym roku (to co wyrosło na polu i łące). W bukietach znajdowały się różnorakie zioła m.in. rumianek, szałwia czy macierzanka (o działaniu kojącym), wrotycz – jego zasuszone ziele noszono w modlitewniku do kościoła (podobno zapobiegał zaśnięciu podczas nudnego kazania), kminek na lepsze trawienie, czy ziele dziurawca. Do ziół dodawano również zboża, będące symbolem życia i obfitości zbiorów; mogła to być pszenica, żyto, owies, a ponadto w wiankach często obecny był len, czy mak, który podkładano płaczliwym dzieciom pod poduszkę. Święcono

także owoce, które nabijano na patyczki m.in. jabłka i gruszki, a także warzywa np. marchewkę, czy małe główki kapusty. Poświęcone bukiety miały przez cały rok chronić ludzi i zwierzęta przed wszelkim złem, szkodnikami, robactwem, burzami i piorunami. Czasem zostawiano je przy zaoranym polu, by czarodziejskie moce zwalczyły larwy i robactwo. W domu bukiety umieszczano na widocznym miejscu, lub za świętym obrazem czy krzyżem. Sama obecność tych ziół odpędzała nieszczęścia i złe duchy. Maryjne bukiety miały duże zastosowanie w odczynianiu uroków. Dymem z ziół okadzano izby, zwierzęta i pomieszczenia gospodarcze. Wiązanki ziół wkładano pod fundamenty nowo budowanych domów. Starych bukietów nigdy nie wyrzucano, tylko palono, a popiół rozrzucano po polach. Polskie łąki nadal obfitują w rośliny o właściwościach leczniczych, coraz częściej uprawiamy je w ogródkach, czy na balkonach. Nie zapominając o pięknych rodzimych tradycjach i szczególnych dniach w roku, ziołowe bukiety, czy wianki możemy upleść także i w inne dni, np. podczas letniej wędrówki.Taka ozdobna pamiątka będzie również idealnym prezentem z wakacji dla najbliższych, a zapach zatrzymany w ususzonych roślinach, jak wehikuł czasu, będzie przenosił nas do lata!• Autor: Elżbieta Typek


Podróże małe i duże


Z

wizytą w kolonii Wanda.

Wakacje to czas podróży i poznawania nowych miejsc. Dla jednych będą to wycieczki i odpoczynek w Polsce. Niektórzy z nas, zachęceni ciekawymi ofertami egzotycznych podróży, udadzą się w odległe strony. Może jednak się okazać, że nawet wyprawa za ocean będzie niespodziewanym spotkaniem z rodakami i polskimi zwyczajami podtrzymywanymi przez polskich potomków.W taką podróż zabiera nas dziś Monika Kujawska – doktor etnologii, badająca zwyczaje etnomedyczne, jakie zachowały się wśród Polonii argentyńskiej. ⇾


W

szesnastotysięcznej Wandzie, położonej nad rzeką Paraną, na pograniczu argentyńsko-brazylijskoparagwajskim, po stronie argentyńskiej, w prowincji Misiones, mieszkają imigranci z Polski i ich potomkowie. W tej samej miejscowości żyją również imigranci z innych krajów europejskich, rodzimi Argentyńczycy oraz przybysze z Paragwaju i Brazylii, głównie Metysi. Do miasteczka zaglądają Indianie MbyaGuarani, rdzenni mieszkańcy tego regionu.Trzydzieści sześć kilometrów na wschód od Wandy znajduje się rozległa, choć dziś słabo już zaludniona wieś – kolonia Gobernador J.J. Lanusse. Skład etniczny tej wsi prezentuje się podobnie jak w Wandzie. Obydwie kolonie założone zostały w 1936 roku przez spółkę prywatną

– Colonizadora del Norte o kapitale mieszanym polsko-argentyńskim. Spółka ta sprzedawała działki dwudziestopięciohektarowe rolnikom z Polski.Wielu z nich, skuszonych dobrą ceną ziemi, sprzedało dobytek w Polsce i zabrawszy najpotrzebniejsze sprzęty oraz narzędzia wyruszyło do Argentyny. Szybko jednak porzucili oni sierpy i kosy. Ziemia, na której osiedli, wymagała karczunku, zatem to maczeta i siekiera okazały się najbardziej przydatne. Ponadto lokalizacja tych kolonii rolniczych w strefie subtropikalnej nie rokowała dobrze plonom żyta i innych zbóż. Za to świetnie rósł maniok, do którego z czasem przyzwyczaili się rolnicy z Polski, i to do tego stopnia, że pewna pionierka, dziewięćdziesięciotrzyletnia staruszka, wyznała, że „ten

maniok lepszy jak kartofle”. Dziś kolonia Wanda jest miasteczkiem gminnym i poza nielicznymi gospodarstwami na obrzeżach utraciła swój rolniczy charakter, niemniej niemal wszyscy mieszkańcy posiadają ogrody przydomowe. Wanda została założona przy szosie narodowej nr 12, co zapewniło jej szybki rozwój infrastruktury i przekształcanie się w centrum miejskie. Kolonia Lanusse nigdy nie miała tego szczęścia, została zelektryfikowana dopiero na początku XXI wieku. Pierwotnie mieszkało tam dużo więcej rodzin polskiego, ukraińskiego i białoruskiego pochodzenia niż w Wandzie. Czas działał jednak na niekorzyść Lanusse.Wiele rodzin opuściło tę kolonię i przeniosło się do Wandy. Inni wybrali życie w wielkim mieście i wyjechali do Buenos


Aires, Kordoby i Mendozy. Grupa imigrantów z Polski w tych koloniach jest już dziś nieliczna, reprezentowana przez osoby w wieku od 71 do 93 lat. Moje badania prowadziłam głównie wśród potomków imigrantów, przedstawicieli pierwszej i drugiej generacji urodzonej w Argentynie. Kiedy przybyłam po raz pierwszy do kolonii Wanda w kwietniu 2007 roku, spotkałam się z niezwykłą życzliwością tamtejszej społeczności polonijnej. Mieszkańcy zaskoczeni natomiast wydali się tematem, który chciałam realizować w trakcie rozmów i wywiadów: „lecznictwo domowe? Znachorzy?”. Kręcili głowami, ale nie protestowali, kiedy prosiłam o spotkanie. Ówczesna Prezes Związku Polaków w Wandzie, Maria Jejer, tłumaczyła, że do tej pory nikt ich o takie informacje nie prosił. Owszem, zjawiali się dziennikarze i badacze, ale pytali głownie o przeszłość, o historię kolonii Wanda i Lanusse. Informatorom z łatwością przychodziło opowiadanie o czasach pio-

nierskich, o zmaganiu się z subtropikalną dżunglą, o uprawie ziemi, o zwyczajach polskich, które zachowali, o stosunkach z Metysami i Indianami. Natomiast z trudnością i nawet z niechęcią, szczególnie mężczyźni, odpowiadali na pytania dotyczące kwestii zdrowotnych, chyba że stanowiły one część opowieści o heroicznych trudach pionierów polskich, walce z insektami, braku dostępu do lekarzy i podstawowej opieki zdrowotnej. Moje badania prowadziłam w trakcie kilku etapów w latach 2007, 2009 i 2011. Mimo początkowych trudności, zebrałam bogaty materiał z zakresu etnomedycyny i etnobotaniki medycznej. Medycyna

komplementarna

Polonii z Misiones Medycyna tradycyjna polskich imigrantów to zespół wiedzy i praktyk leczniczych, które przywieźli ze sobą do

Misiones.W ramach tej medycyny wyróżnić można dwa podstawowe sektory, to jest lecznictwo domowe i specjalistyczne.W Polsce medycyna domowa opierała się w dużej mierze na ziołolecznictwie oraz wykorzystaniu elementów zwierzęcych.W wyniku emigracji na nowy kontynent, do strefy subtropikalnej, praktyki domowe oparte na stosowaniu roślin leczniczych uległy znacznemu zubożeniu. Imigranci rozpoznali w Misiones jedynie 19 roślin znanych z Polski, za pomocą których trudno było odtworzyć całe bogactwo fitoterapii rodzimej. Były to głównie rośliny, które przybyły do Ameryki Południowej z basenu Morza Śródziemnego wraz z konkwistadorami i kolonizatorami hiszpańskimi bądź zostały przywiezione przez migrantów z Niemiec (np. krwawnik i wrotycz). Sami Polacy przywieźli ze sobą niewiele roślin leczniczych.Wśród nich znalazły się bylica piołun, rumianek i mięta. Niemniej, w Misiones Polacy stopniowo nauczyli się wykorzystywać lokalną florę do celów leczniczych. Następowało to na drodze bezpośrednich i pośrednich kontaktów z Metysami oraz, w mniejszym stopniu, z Indianami MbyaGuarani. Obecnie potomkowie Polaków stosują bardzo dużą liczbę roślin w lecznictwie domowym.W trakcie badań udokumentowałam użycie blisko 130 gatunków botanicznych, z których ponad 100


występuje również w etnomedycynie Metysów, co świadczy o intensywności w przekazywaniu wiedzy ziołoleczniczej przez tę społeczność polskim osadnikom i ich potomkom. Przekaz wiedzy ułatwiają z pewnością małżeństwa mieszane, które były coraz częściej zawierane w ostatnich trzech dekadach. Drugim sektorem medycyny tradycyjnej było lecznictwo specjalistyczne.W grupie imigrantów znalazły się osoby, które potrafiły leczyć choroby sposobami magicznymi, nastawiacze kości oraz kobiety potrafiące przyjmować porody

i udzielać porad tak w okresie pre-, jak i postnatalnym. Do najczęściej wymienianych technik specjalistycznych należało „zamawianie”, polegające na wypowiadaniu stosownych formuł magicznych lub modlitw w obecności chorego. Niektórzy Polacy pamiętają czynności towarzyszące zamawianiu, takie jak palenie lnianych sznurków czy skrapianie wodą. Do najczęściej zamawianych chorób i symptomów należały uroki, roża/liszaj stanowiące tzw. „choroby ludowe” oraz bóle zębów i bóle gardła. Spośród nich jedynie uroki zamawia

się do dziś według sposobów znanych jeszcze z Polski. Te elementy medycyny tradycyjnej, które przetrwały do dnia dzisiejszego, stanowią część medycyny komplementarnej Polaków z Misiones, która ponadto składa się z przejętych od lokalnej ludności i synkretyzowanych koncepcji na temat rożnych dolegliwości oraz z domowych i specjalistycznych metod i technik terapeutycznych. Polacy i ich potomkowie nauczyli się „zamawiać” szereg chorób od lokalnej ludności metyskiej. Do najważniejszych z nich należą: empacho (znane w całej Ameryce Łacińskiej), kamburu-yeré, fuego de San Antonio i rendidura. Niektórzy radzą sobie samodzielnie z tymi dolegliwościami, inni zaś udają się do lokalnych specjalistów wywodzących się z imigrantów paragwajskich oraz potomków polskich osadników. Innymi lokalnymi specjalistami niebiomedycznymi, odwiedzanymi przez członków Polonii są zielarze (naturistas) oraz kręgarze (hueseros). Inni specjaliści, tacy jak homeopaci, akupunkturzyści oraz dietetycy nie cieszą się popularnością w regionie. Miejsca

pozyskiwania

roślin leczniczych W polskiej kulturze ludowej rośliny lecznicze pozyskiwane


były głównie ze stanu dzikiego. Udawano się po nie na miedze, łąki, rzadziej do lasu. Niewiele roślin leczniczych uprawiano w ogrodach przydomowych. W tym względzie dokonała się duża zmiana w procesie migracji. Obecnie to właśnie ogrody przydomowe stanowią główne miejsca, w których uprawia się zioła, także te, które pozyskiwane są z naturalnych stanowisk. Wynika to głównie z faktu, że w Polsce zawsze brakowało chłopom ziemi, dlatego „aptekę” stanowiły wolne skrawki ziemi. W Misiones Polacy mieli ziemi pod dostatkiem mogli zakładać duże ogrody. Ponadto, ziołolecznictwem zajmują się głównie kobiety, które również opiekują się ogrodami. One zdecydowanie rzadziej udają się do lasu, na pole i pastwisko, stąd lepiej znają rośliny rosnące blisko domu oraz wzdłuż ścieżek. Ogrody przydomowe pełnią szczególną rolę wśród miejsc uprawnych, zgoła inną niż pola, pastwiska i las użytkowy. Należą one bardziej do sfery domowej niż produkcyjnej. Dlatego ich kompozycja i dobór roślin odzwierciedla potrzeby i preferencje rodziny, zarówno w kwestiach odżywiania się, leczenia, jak i estetyki. Mają one przez to bardziej zindywidualizowany wygląd i charakter niż działki rolne. Ogrody, co oczywiste, cechują się też dużo większą różnorodnością roślin niż pola

uprawne. Spośród 129 gatunków leczniczych stosowanych przez Polonię, aż 76 taksonów rośnie w ogrodach przydomowych. Są to zarówno rośliny, które zostały celowo posadzone lub posiane, jak również te, które są chronione, tolerowane, a same rozsiały się w ogrodzie. Niektóre z nich są używane jedynie do celów leczniczych, inne są także pożywieniem, jeszcze inne mają podwójną funkcję – ozdobną i leczniczą albo magiczną i leczniczą. Polacy przywieźli ze sobą kilka roślin leczniczych, które posadzili w ogródkach. Były to bylica piołun, rumianek oraz mięta. Wszystkie te rośliny są uprawiane do dziś przez potomkinie polskich osadników i stanowią „swojski” element ogrodów przydomowych. Ich uprawa ma nie tylko wymiar utylitarny, ale również emocjonalny – jest wyrazem przywiązania do tradycji. Poprzez ciągłość w uprawie określonych gatunków leczniczych przekazywana jest również wiedza o ich zastosowaniu. Ogrody przydomowe odgrywają zatem ważną rolę w transferze wiedzy leczniczej i botanicznej. Wśród 12 najważniejszych, najczęściej występujących gatunków leczniczych w ogrodach, oprócz wyżej wymienionych, znalazły się ponadto: salvia (Lippia alba), cocú (Allophylus edulis), pitanga (Eugenia uniflora), cedrón (Aloysia citriodora), aloes (Aloe saponaria), pomarańcza

(Citrus sinensis), palczatka cytrynowa (Cymbopogon citratus), rozmaryn (Rosmarinus officinalis) oraz werbena (Verbena spp.). Chociaż ogrody odgrywają najważniejszą rolę w zabezpieczaniu polskich rodzin w Misiones w roślinne zasoby lecznicze, to rośliny są również pozyskiwane z innych miejsc, takich jak obszary ruderalne, pastwiska, pola, brzeg lasu oraz z lasu. Członkowie społeczności polonijnej mają również zwyczaj wymieniania się roślinami między sobą. Stosunkowo najmniejszy udział w ich farmakopei mają rośliny oraz produkty roślinne nabywane w sklepach, na straganach i w aptece. Wśród mieszkańców Wandy, potomków Polaków, tylko nieliczni posługują się jeszcze językiem polskim na co dzień, niemniej pamięć o przodkach i ojczystych stronach jest tam żywa. Mieszkańcy Wandy są bardzo otwarci na kontakty z rodakami, nawiązywanie nowych znajomości i okazują duże zainteresowanie oraz gościnność wciąż nielicznym Polakom, którzy zapuszczają się w ten egzotyczny zakątek Ameryki Południowej. • Autor: Monika Kujawska

Na zdjęciach autorstwa Moniki Kujawskiej, uwiecznione zostały przydomowe ogródki polskich imigrantów.


Dla naszych czytelników podajemy kupon rabatowy, do wykorzystania w sklepie internetowym www.sylveco.pl. Po wpisaniu hasła “silva” w pole kuponu rabatowego można zyskać 10% zniżki na zakupy. Ważność kuponu od 1 lipca do 30 września 2014 roku.

SYLVECO Producent kosmetyków naturalnych Zakład produkcyjny: ul. Załęska 93, 35-302 Rzeszów tel. (17) 771 38 30, (17) 771 38 34 fax: (17) 771 38 35 e-mail: biuro@sylveco.pl współpraca reklamowa: marketing@sylveco.pl


Turn static files into dynamic content formats.

Create a flipbook
Issuu converts static files into: digital portfolios, online yearbooks, online catalogs, digital photo albums and more. Sign up and create your flipbook.