3 minute read

AKTOR-TRAKTOR

Next Article
U NAS

U NAS

Pawła Palcata Narzekanie

Tak, drogi panie taksówkarzu, zawód jak każdy inny. Tylko okoliczności i warunki są zmienne. Pan być może ma pretensje, że nie jest Robertem Kubicą, ja – że nie jestem Seanem Pennem, a pani z kiosku, w którym obaj kupujemy papierosy, że nie ona jest Grażyną Kulczyk. A przecież te sławy mogłyby nam co najwyżej buty czyścić!

Advertisement

AKTOR-TRAKTOR

Aktor – zawód, jak każdy inny – powiedziałem taksówkarzowi, płacąc za kurs. Skąd wiedział, czym się zajmuję? Nie jestem z tych, którzy zawód wymieniają przed nazwiskiem, gęby znanej nie mam, a i kierowca, jak się okazało, bywalcem teatru nie był. Zdradził mnie adres domu aktora – oczywiste jak karuzela pytań, teorii, prawd życiowych wirujących z jego ust podczas jazdy, zakończonej obowiązkowym: „Moja córka też chce na aktorstwo”. Człowiek zmęczony chce tylko do domu dojechać, a tu trzeba uśmiech przylepić, głową potakiwać i pełnymi zdaniami pięknie odpowiadać, jako że z natury i wychowania miłą osobą jestem. Taksówkarz, wiadomo, na ludziach się zna i wyczuł, skubany, że źle przed nim gram: „Oj, ciężko, panie, wszystkim teraz ciężko. I wam, aktorom, pewnie też”.

Tak, i co z tego, panie kierowco? Tylko dlaczego mam od razu wtórować panu w narzekaniu? Czynność, którą pan tak pięknie opanował, każdemu przynosi złudne uczucie ulgi i my, aktorzy, nie jesteśmy inni. Narzekamy na rolę w nowym spektaklu, na niższą niż oczekiwaliśmy stawkę. Biadolimy nad partnerami ze sceny, że tacy i owacy, że publiczność martwa jak ściana. Lamentujemy gorzko, że kostium źle uszyty, światło źle ustawione, scenariusz źle napisany i w ogóle wszystko źle, źle, źle! A my przecież robimy, co do nas należy, tak bardzo się staramy! Godzinę przed spektaklem przychodzimy (kawę w bufecie wypić), aparat mowy rozgrzewamy (dyskutując w palarni, bo przecież znamy się na wszystkim), o tężyznę fizyczną dbamy na równi z urodą (klepiąc się nawzajem po plecach). To o co chodzi? Dlaczego nikt tego nie ceni? Bo… I tak oto koło się zamyka.

Tak, drogi panie taksówkarzu, zawód jak każdy inny. Tylko okoliczności i warunki są zmienne. Pan być może ma pretensje, że nie jest Robertem Kubicą, ja – że nie jestem Seanem Pennem, a pani z kiosku, w którym obaj kupujemy papierosy, że nie ona jest Grażyną Kulczyk. A przecież te sławy mogłyby nam co najwyżej buty czyścić! O tak, narzekać lubimy. Tylko co z tym paskudnym nawykiem zrobić?

M oże, w ró c i ws z y d o d o m u, z a m i a s t spowiedzi na facebooku pt. „Mam doła. Świat mnie nie rozumie”, warto zapisać rozmowę z taksówkarzem? Czasu poświęcimy na to tyle samo, tylko że status w portalu społecznościowym w scenariusz się raczej nie przerodzi. Może warto potem nastawić alarm w budziku dziesięć minut wcześniej – tylko i aż – po to, żeby rano zrobić parę przysiadów, zyskać trochę więcej energii i przelać ją potem na publiczność? Może wystarczy walnąć się porządnie w pysk i spojrzeć na rzeczywistość wyraźniej niż załzawiony Mickiewiczowski Konrad? Może, może, może… Wątpliwe to recepty. Jednak mam poczucie, że nieustanne kwestionowanie siebie (i tylko siebie) stanowi realną motywację dla aktora, przyzwyczajonego (przynajmniej w teorii) do bycia ocenianym.

Nie jest moją ambicją wskazywanie kierunku do lepszego życia zawodowego, bo nie po drodze mi z autorami przewodników psychologicznych, zalegających półki w księgarniach. Nie mam też tęgiego umysłu jak Seneka czy Bauman, aby filozofować o lepszym bycie. Jestem prostym chłopakiem z małego miasta w Wielkopolsce, którego wkurza narzekanie. I tyle. Nie podoba się to won! Jest w końcu wiele zawodów na „a” – atokarz, apiekarz, aślusarz…

Ot, widzi pan, panie taksówkarzu, takie to moje refleksyjne… narzekanie.

This article is from: