Polska energia prosumencka
Biznes na skrzydłach
Innowacje na szynach
NUMER 2 (45) LUTY 2015
NAUKA / TECHNOLOGIE / GOSPODARKA / CZŁOWIEK
RoboCORE – przed nami era robotów osobistych
3 NA CZASIE 6 TRENDY 8 TRENDY 10
EDYTORIAL
Co to znaczy Obywatelska?
Polska energia prosumencka
Polacy wolą słuchać niż czytać!
Polska Blogosfera 2014 Zawód: bloger
16 NA CZASIE 17 NA CZASIE
Wydawca:
Fundacja dla Akademii Górniczo-Hutniczej im. Stanisława Staszica w Krakowie
Jerzy KICKI
Prezes Fundacji dla AGH
Artur DYCZKO
Dyrektor działu wydawniczo-kongresowego Fundacji dla AGH Dyrektor Zarządzający Projektu Teberia
Jacek SROKOWSKI Redaktor naczelny jsrokowski@teberia.pl
Innowacje na piłkarskim stadionie
Tramwaj pełny wyzwań naukowych
20
NA OKŁADCE
RoboCORE – przed nami era robotów osobistych
28 BIZNES 37 BIZNES
Kto nam dał skrzydła?
Wybitnie lekki odrzutowiec
39
PREZENTACJE
Globalna Grupa KGHM: jedna marka i wspólne wartości
Biuro reklamy: reklama@teberia.pl
Studio graficzne:
Tomasz CHAMIGA
tchamiga@teberia.pl
Adres redakcji:
Fundacja dla Akademii Górniczo-Hutniczej im. Stanisława Staszica w Krakowie, pawilon C1 p. 322 A Al. Mickiewicza 30, 30-059 Kraków tel. (012) 617 46 04, fax. (012) 617 46 05 e-mail: redakcja@teberia.pl, www.teberia.pl f-agh@agh.edu.pl, www.fundacja.agh.edu.pl NIP: 677-228-96-47, REGON: 120471040, KRS: 0000280790
Konto Fundacji:
Bank PEKAO SA, ul. Kazimierza Wielkiego 75, 30-474 Kraków, nr rachunku: 02 1240 4575 1111 0000 5461 5391 SWIFT: PKO PPLPWIBAN; PL 02 1240 4575 1111 0000 5461 5391 Redakcja nie odpowiada za treść ogłoszeń. © Copyright Fundacja dla AGH Wszelkie prawa zastrzeżone. Żaden fragment niniejszego wydania nie może być wykorzystywany w jakiejkolwiek formie bez pisemnej zgody wydawcy.
EDYTORIAL
Co to znaczy Obywatelska?
C
zy sojusz Prawa i Sprawiedliwości, Twojego Ruchu i Sojuszu Lewicy Demokratycznej jest możliwy? Na pierwszy rzut oka to mało prawdopodobne. Jednak właśnie taka koalicja, przy wsparciu Polskiego Stronnictwa Ludowego, przegłosowała w Sejmie ustawowe duże wsparcie dla niewielkich odnawialnych źródeł energii. Podczas głosowania 20 lutego br. posłowie odrzucili poprawkę Senatu, która likwidowała wsparcie dla przydomowych, niewielkich – o mocy do 10 kW – odnawialnych źródeł energii. Nie pomogły nawoływania szefa komisji nadzwyczajnej ds. energetyki i surowców energetycznych Andrzeja Czerwińskiego (PO), który przekonywał w wystąpieniu przed głosowaniem, że zapis prosumencki „może pomóc” grupie 200
tys. właścicieli mikroinstalacji, jednak - jak zaznaczył - na tę pomoc „ma się złożyć” ogół obywateli. Według niego „pytanie podstawowe” dotyczy roli, jaką powinno w tej sytuacji odgrywać państwo. Czy „parlament ma bronić Bogu ducha winnych ludzi”, czy ma tworzyć warunki dla 200 tys. osób, które „będą robić interes dlatego, że wszyscy się na to złożą” - pytał. Przywracając poprawkę o wsparciu dla małych instalacji OZE w Sejmie doszło do rzadko spotykanej koalicji – za przywróceniem wsparcia głosowała prawie cała opozycja z Prawem i Sprawiedliwością. Twoim Ruchem i Sojuszem Lewicy Demokratycznej. Wiadomo, że głosy samej opozycji nie wystarczyłyby, więc do tej koalicji dołączyli posłowie z Polskiego Stronnictwa Ludowego.
Teberia 2/2015
3
EDYTORIAL Przeciw była tylko Platforma Obywatelska. W efekcie, 227 posłów głosowało za przywróceniem wsparcia, 200 było przeciw a 9 wstrzymało od głosu. Odrzucenie senackiej poprawki wywołało niemal furię wśród polityków Platformy Obywatelskiej. „Sejm w tej chwili przegłosował nie tylko droższy prąd w domach tych, którzy np. w blokach czy kamienicach czynszowych nie mogą produkować na swoje potrzeby, ale też przegłosował franczyzę w domach jednorodzinnych, czyli wypożyczanie paneli przez duże firmy dziesiątkom albo setkom gospodarstw po to, by czerpać zyski z nadprodukcji prądu z tych paneli” - powiedział przewodniczący klubu parlamentarnego PO Rafał Grupiński dziennikarzom po głosowaniu. Jego zdaniem posłowie ulegli lobby producentów paneli fotowoltaicznych. Jednak czym są interesy producentów paneli w stosunku do interesów koncernów energetycznych, w dużej mierze kontrolowanych przez Państwo, czyli
aparat władzy. Trochę trudno zrozumieć postawę partii, która w członie nazwy ma przymiotnik „Obywatelska” skoro tak de facto swoją postawą blokowała rozwój energetyki prosumenckiej, czyli... obywatelskiej. Jeden z komentatorów publicystycznych słusznie zauważył, iż zablokować rozwój energetyki obywatelskiej to tak jakby ćwierć wieku temu zablokować rozwój internetu w imię interesu ówczesnego monopolisty telekomunikacyjnego. Oddając część kontroli nad wytwarzaniem energii małym wytwórcom, de facto gospodarstwom domowym, oddać też trzeba będzie część władzy. I to być może najbardziej boli.
Teberia 2/2015
Jakub Michalski
4
NA CZASIE
Polska energia prosumencka Posłowie uchwalili ustawę o odnawialnych źródłach energii (OZE) promującą rozwój tzw. energetyki prosumenckiej. Najważniejszą zmianą w stosunku do obecnie obowiązujących przepisów z zakresu wspierania OZE jest wprowadzenie w miejsce systemu świadectw pochodzenia energii, systemu aukcyjnego. Zgodnie z ustawą rząd ma decydować, ile energii odnawialnej potrzebuje. Jednak najważniejszą zmianą jest to, że ustawa zawiera również rozwiązania promujące rozwój tzw. energetyki prosumenckiej, które polegają na zużywaniu
wytwarzanej energii elektrycznej z OZE na potrzeby własne i sprzedawaniu jej nadwyżek do sieci elektroenergetycznej. Zgodnie z ustawą posiadacze przydomowych mikroinstalacji o mocy do 10 kW mają zagwarantowane odkupienie „zielonej” energii po cenie gwarantowanej i wyższej niż rynkowa. Dzięki ustawie OZE możliwe będzie również wdrożenie schematu zoptymalizowanych mechanizmów wsparcia dla producentów energii elektrycznej z OZE ze szczególnym uwzględnieniem generacji rozproszonej opartej o lokalne zasoby OZE.
Teberia 2/2015
6
NA CZASIE Podczas głosowania 20 lutego br. posłowie odrzucili poprawkę Senatu, która likwidowała wsparcie dla przydomowych, niewielkich – o mocy do 10 kW – odnawialnych źródeł energii. Przyjęte przez posłów zapisy gwarantują właścicielom instalacji do 10 kW prawo do odsprzedaży nadwyżek energii znacznie powyżej rynkowych cen. Małe instalacje zostały podzielone na dwie grupy – o mocy do 3 kW i od 3 kW do 10 kW. W przypadku tych pierwszych wsparcie miałoby wynieść ok. 75 gr na kWh w ciągu piętnastu lat, w przypadku drugiej grupy ok. 40-70 gr. za kWh. Takie wsparcie ma obowiązywać, aż do chwili, gdy w całej Polsce instalacje do 3 kW będą miały łączną moc 300 MW a instalacje od 3 do 10 kW będą miały łączną moc 500 MW (łącznie 800 MW). Zwolennicy wsparcia dla mikroinstalacji wskazują, że dzięki temu rozwiązaniu każdy będzie mógł sobie produkować energię i ją sprzedawać. W praktyce ten powszechny i obywatelski zapis, jak to widzą jego zwolennicy, zostanie ograniczony do osób dość majętnych, ponieważ np. instalacja fotowoltaiczna o mocy blisko 3 kW kosztuje ok. 25 tys. zł. Przyjęte niespodziewanie rozwiązania krytykują przedstawiciele firm energetycznych (zrzeszonych w Polskim Komitecie Energii Elektrycznej). „Przyjęte zapisy dotyczące taryf gwarantowanych oznaczają odejście od jednej z głównych idei ustawy, tj. realizowania rozwoju OZE z uwzględnieniem racjonalności ekonomicznej rozumianej jako akceptowalny, możliwie najniższy koszt
dla obywateli i dla gospodarki. Za pieniądze, które zostaną wydane – zgodnie z przyjętą ustawą – na wsparcie mikroinstalacji można by wyprodukować dwa razy więcej energii zielonej z tańszych instalacji (zaproponowane 750 zł versus poniżej 400 zł z obecnie produkujących). Powinniśmy racjonalizować wydatki i uczyć się na błędach innych, a nie je powielać” - powiedział tuż po głosowaniu dyrektor biura Polskiego Komitetu Energii Elektrycznej Andrzej Kania. Zdaniem PKEE, by stać się prosumentem trzeba spełnić szereg warunków. Przede wszystkim trzeba być zamożnym. To oferta dla tych, którzy mają dom i mogą sobie na nim lub – w przypadku niewystarczającej konstrukcji dachu – na działce, zainstalować panele słoneczne, inwestując kilkanaście – kilkadziesiąt tysięcy złotych. Wszyscy inni, których na to nie stać lub którzy mieszkają w budynkach wielorodzinnych, będą dopłacać do tych posiadających OZE w swoich rachunkach za energię elektryczną. Pieniądze na zwrot z inwestycji nie wezmą się znikąd, tylko z portfela obywateli – zwraca uwagę Komitet. Zwolennicy nowych rozwiązań zwracają jednak uwagę, że ceny paneli fotowoltaicznych będą spadać, w miarę jak będzie ich przybywać, a ustawa z zapisem prosumenckim stanie się impulsem do rozwoju OZE w Polsce. Teraz dokument trafi do podpisu prezydenta.
Teberia 2/2015
jm
7
TRENDY
Polacy wolą słuchać niż czytać! Polacy nie czytają książek, wolą je słuchać. Na tym swój sukces opiera serwis internetowy Audioteka, największa cyfrowa biblioteka audio.
W
edług danych Biblioteki Narodowej 19 mln Polaków nie przeczytało w minionym roku ani jednej książki, i aż 10 mln nie posiada nawet jednej książki w domu! To sytuuje Polskę na jednym z ostatnich miejsc w Europie pod względem czytelnictwa. Być może remedium na tę sytuację jest rosnąca moda na słuchanie książek? Audiobooki cieszą się
coraz większą popularnością, jak wynika z danych udostępnionych przez serwis Audioteka.pl. Audioteka ustanowiła nowe rekordy w 2014 roku: 139 audiobooków kupionych w jednej transakcji to efekt akcji urodzinowej, w ramach której ogłoszono konkurs na największą ilość audiobooków kupionych jednorazowo przez
Teberia 2/2015
8
TRENDY jednego użytkownika. Serwis pobił też inne rekordy - 50% wzrost liczby pobrań audiobooków w minionym roku w Polsce, ponad 40% wzrostu obrotu w kraju i prawie 70% wzrostu obrotu na świecie. Audioteka pokusiła się o dalsze wyliczenia: rekordzista, który kupił 139 audiobooków za jednym razem zapewnił sobie rozrywkę na minimum 81 dni! Czy audiobooki staną się jednym z bardziej popularnych trendów tego roku? Rok 2014 dla Audioteki stał pod znakiem dynamicznych zmian. Serwis umocnił swoją pozycję lidera rynku audiobooków w kraju i kontynuował ekspansję na rynkach zagranicznych, rozpoczynając działalność we Francji, w Niemczech, we Włoszech, w Hiszpanii i krajach latynoamerykańskich (głównie w Meksyku) oraz w Szwecji. - Jesteśmy zadowoleni, że przyciągamy do słuchania audiobooków coraz więcej ludzi. W tym nośniku tkwi gigantyczny potencjał. Audiobooki wygrywają tym, że można ich słuchać praktycznie zawsze i wszędzie, również w nietypowych okolicznościach i że jest to czas współdzielony z innymi aktywnościami, jak bieganie, spacerowanie, gotowanie, prowadzenie samochodu. To niezwykle ważne przy obecnym tempie życia naszego społeczeństwa - mówi Marcin Beme, Prezes Audioteki. - Wierzymy, że to dopiero początek mody na audiobooki, które bez wątpienia zasługują na oddzielne miejsce na rynku książki. Audiobooki oferują coś więcej niż fabułę, są samodzielnym dziełem sztuki
wzbogaconym o interpretację lektora, często tworzą wspaniały teatr wyobrażni wypełniony efektami dźwiękowymi czy muzyką - dodaje Beme. Obecnie Audioteka prowadzi działalność w kilkunastu krajach. Lokomotywą całego przedsięwzięcia jest nadal polski sklep audioteka.pl. - Rozwój Audioteki zawdzięczamy ciągłej pracy nad poszerzeniem kontentu i zdobywaniu nowych użytkowników. W 2014 roku podpisaliśmy umowy z 50 nowymi wydawnictwami, w tej chwili pracujemy już z ponad 300 dostawcami treści - mówi Marcin Beme - Kobiety czytają więcej książek, a mężczyźni słuchają więcej audiobooków. Podobnie jak w latach ubiegłych, naszymi słuchaczami w roku 2014 byli głównie mężczyźni, ale w tym roku chcemy odwrócić trochę ten trend. W Niemczech i Szwecji, czyli na dwóch rozwiniętych audiobookowych rynkach, na których zaczęliśmy działalność, odbiorcami książek w formie audio są głównie kobiety. Brak aktywności kobiet na tym rynku to oznaka jego ciągłego wczesnego etapu rozwoju, tak więc w tym roku w Polsce postawimy na kobiety i do nich będziemy kierować naszą komunikację. Do realizacji tego celu potrzebujemy jednak właściwego kontentu, nad którym bardzo intensywnie pracujemy - komentuje Beme.
Teberia 2/2015
jm
9
TRENDY
Polska Blogosfera 2014
Zawód: bloger Z pisania blogów można się utrzymywać. Nie wystarczy jednak sam pomysł i coś ciekawego do powiedzenia. Trzeba poświęcić się tej działalności, pisać systematycznie, a tekst uzupełniać dużą aktywnością w sferze, o której traktuje blog.
R
ecepta na sukces to duże grono czytelników. By je zdobyć, trzeba opisywać to, co ludzi interesuje, w sposób niepowtarzalny i poszerzający ich wiedzę. Bardzo ważna jest również kwestia zaufania. – Dla blogera niezwykle ważne jest to, aby być wiarygodnym, bo to jest jego jedyna moc, jedyna przewaga rynkowa – mówi Dorota Szostek-Rejowska, group product manager Grupy Onet. – Czytelnicy ufają, że jeśli dany bloger, którego czytam, po-
leca mi jakiś produkt, to znaczy, że on go przetestował i nie ukrył przede mną wad. To jest różnica pomiędzy reklamą, którą się wykupuje w mediach tradycyjnych czy artykułach sponsorowanych, a reklamą, którą może zrobić bloger. W praktyce oznacza to, że bloger może być sponsorowany, może pisać o tym, co podsunęli mu specjaliści od marketingu, musi jednak o tym informować i uczciwie opisać reklamowany towar czy usługę. Nie może bowiem utracić wiarygodności.
Teberia 2/2015
10
TRENDY
Teberia 2/2015
11
TRENDY
Teberia 2/2015
12
TRENDY
Teberia 2/2015
13
TRENDY
Teberia 2/2015
14
TRENDY – Bardzo dużo blogerów zaczęło na blogowaniu zarabiać – ocenia Dorota Szostek-Rejowska. – Niektórzy z nich doszli do takiej wprawy i perfekcji, że stał się to ich główny zawód. Znam osobiście kilku blogerów, którzy zrezygnowali z pracy na etacie i utrzymują się tylko z pisania bloga. Oczywiście przy tym jest wiele różnych elementów, które wymagają pracy – blogerzy robią projekty poboczne, współpracują z różnymi markami, są ambasadorami. Natomiast potrafią z tego utrzymać siebie i całą rodzinę. Z raportu „Polska Blogosfera 2014” serwisu Zblogowani.pl wynika, że blogi najczęściej prowadzą ludzie pomiędzy 19. a 35. rokiem życia. Z tej grupy pochodzi niemal 70 proc. autorów. Jednocześnie 85 proc. blogów prowadzą kobiety. Najwięcej, bo 21,6 proc. polskich blogów, poświęconych jest kuchni. Kolejne miejsca zajmują tematy związane z urodą (14,6 proc.) oraz szeroko pojętym lifestylem (13,2 proc.). Czytelnicy natomiast najczęściej sięgają po tematykę lifestyle’ową. Tego typu blogi czyta 39 proc. kobiet i 22 proc. mężczyzn. Tematyka kulinarna interesuje 37 proc. kobiet i 20 proc. mężczyzn, natomiast
refleksje i porady blogerów poświęcone urodzie interesują 39 proc. kobiet i 2 proc. mężczyzn. – Żeby blog zarabiał, musi przede wszystkim mieć dużą wartość i wysoką jakość – zwraca uwagę przedstawicielka Grupy Onet. – Nigdy nie będzie się dużo zarabiało na blogu, który jest prowadzony od przypadku do przypadku, za którym nie stoi ciężka praca blogera i który dotyczy życia potocznego. Sukces można odnieść również prowadząc bloga o tematyce biznesowej. Ubiegłorocznym laureatem konkursu na Blog Roku został Michał Szafrański, piszący bloga „Jak oszczędzać pieniądze”. – Najczęściej blogerzy, którzy zarabiają, piszą teksty lifestyle’owe czy związane z modą i urodą, w przypadku Michała Szafrańskiego mówimy o całym obszarze finansowym – podkreśla Dorota Szostek-Rejowska. – Dotyczy to aspektu finansowego z naszego życia. Bardzo istotne jest to, by prowadzenie bloga było przemyślanie, by to było robione z pasją, bo wtedy idzie za tym jakość, a wtedy można robić bardzo fajne projekty. źródło: Newseria Biznes
Teberia 2/2015
15
NA CZASIE
Innowacje na piłkarskim stadionie Pierwszoligowy klub piłkarski GKS Katowice, jako jedyny w Europie zwraca pieniądze za przegrane i zremisowane mecze.
N
a niezwykle atrakcyjną promocję mogą liczyć fani, którzy zdecydują się na zakup karnetów. GKS Katowice będzie bowiem wszystkim karnetowiczom zwracał część kosztów, jakie ponieśli na zakup wejściówki za każdy mecz, w którym drużyna nie zdobędzie kompletu punktów. - Jest to rozwiązanie, którego nikt w Europie jeszcze na stadionach nie wprowadził. Oznacza to, że za każdy przegrany mecz karnetowicze otrzymają z powrotem 50 proc. ceny biletu, a w przypadku remisu zwrot będzie wynosił 25 proc. To rewolucyjny projekt, który sprawia, że GKS Katowice jest klubem innowacyjnym na europejską skalę - przekonuje Marcin Ćwikła, rzecznik prasowy katowickiego klubu. Nowatorskie rozwiązanie wprowadziła przy Bukowej firma Payment Solution z Niemiec, która będzie także sponsorem Premium GKS-u. - Cieszymy się, że rozmowy z klubem zostały sfinalizowane. Klub wyszedł z inicjatywą współpracy, ponieważ jest zainteresowany wpro-
wadzeniem nowatorskich udogodnień dla kibiców. Oprócz kart stykowych i elektronicznych, wprowadzimy system lojalnościowy. Zajmujemy się tym od dziesięciu lat, obsługujemy największe kluby piłkarskie i imprezy kulturalne – wyjaśnia Dominik Kowalski, dyrektor regionalny Payment Solution. Katowicki klub czerpie wzorce z klubów niemieckich. Możliwość korzystania z systemu bezgotówkowej płatności na obiekcie sportowym wprowadziło wiele klubów Bundesligi. Podobnie jak w niemieckich klubach dzięki nowej karcie kibica kibice nie tylko wejdą na stadion i kupią karnet czy bilet, ale także będą mogli za jej pośrednictwem nabyć klubowe gadżety lub skorzystać z oferty cateringowej. Zwrotu część kosztów za wyniki jednak u naszych zachodnich sąsiadów nie ma. Jest za to poziom rozgrywek, którego polscy kibice póki co mogą pozazdrościć niemieckim fanom futbolu.
Teberia 2/2015
jm
16
NA CZASIE
Tramwaj pełny
wyzwań naukowych Całkowicie niskopodłogowy, nowoczesny tramwaj, którego pracę można będzie monitorować zdalnie online, powstaje w wyniku współpracy uczonych z Politechniki Warszawskiej i zakładów PESA z Bydgoszczy.
K
ażde koło tramwaju będzie obracać się niezależnie, będzie w nim więcej miejsca dla pasażerów, a użyte do konstrukcji materiały kompozytowe wpłyną na lekkość pojazdu, co przełoży się na niższe zużycie energii, a przez to na ochronę środowiska. „W branży kolejowej za niskopodłogowy pojazd pasażerski uznaje się taki pojazd,
w którym udział niskiej podłogi, czyli tej na poziomie przystanku, wynosi minimum 70 proc. Pojazd całkowicie niskopodłogowy, czyli taki, gdzie stanowi ona 100 proc., zapewni pasażerom zwiększony komfort oraz większą liczbę miejsc siedzących” - wyjaśnia odpowiedzialny za projekt Łukasz Raszczyk z PESA Bydgoszcz.
Teberia 2/2015
17
NA CZASIE Dodaje, że osoby czuwające nad eksploatacją całego pojazdu zyskają natomiast możliwość dostępu do diagnostyki pojazdu w trybie online oraz do nieustannego monitorowania jego pracy i wskazań diagnostycznych w trakcie eksploatacji. Prototyp jest już zbudowany, ma za sobą pierwszą fazę testów. Projekt jest realizowany w konsorcjum z Wydziałem Transportu Politechniki Warszawskiej. Badania strony naukowej koordynuje prof. dr hab. inż. Andrzej Chudzikiewicz, prace inżynierów PESA nadzoruje Jacek Konop. Narodowe Centrum Badań i Rozwoju w ramach programu Demonstrator+ dofinansowało prace kwotą prawie 5 mln 180 tys. zł, natomiast wszystkie koszty projektu przekraczają 11,2 mln. zł. Projekt rozpoczął się w maju 2013r. i trwał do końca ubiegłego roku. Jak wyjaśniają Łukasz Raszczyk i Łukasz Będziński, w znanych nam tramwajach podłoga musi być miejscami podwyższona, ponieważ przebiega ponad osiami kół, tzw. wózkami pojazdu. Aby podłoga mogła być niska również w tych miejscach, trzeba zastosować w pojeździe całkowicie odmienne rozwiązania konstrukcyjne, niż te standardowo dostępne na rynku. Najwięksi dostawcy pojazdów szynowych mają w swojej ofercie tramwaje całkowicie niskopodłogowe, jednak nie powstał dotąd prototyp, który zawierałby tak nowoczesne rozwiązania w innych obszarach. W demonstracyjnym pojeździe zastosowano liczne innowacje. Konstruktorzy musieli przede wszystkim opracować innowacyjny układ biegowy,
który umożliwia niezależne sterowanie każdym kołem. Wózek napędowy zyskał nowoczesną, lekką ramę wózka, która umożliwia wykorzystanie niestandardowej osi (tzw. portalowej), łączącej koła. W konstrukcji prototypu pojazdu wykorzystane zostały materiały kompozytowe. Dzięki nim tramwaj jest lekki, zużywa mniej energii, a więc w mniejszym stopniu, niż klasyczne pojazdy szynowe, wpływa na środowisko naturalne. Pełne wyzwań naukowych przedsięwzięcie wymagało współpracy z Politechniką Warszawską. Badacze opracowali założenia teoretyczne oraz wstępną koncepcję układu biegowego tramwaju, a także przeanalizowali jego zachowanie dynamiczne. Za część badań odpowiedzialne były także specjalistyczne biura konstruktorskie, które wykonały obliczenia wytrzymałości doraźnej i zmęczeniowej konstrukcji i ustrojów nośnych. Oprócz zaawansowanych rozwiązań mechanicznych, w tramwaju zastosowano bardzo innowacyjny system sterowania i diagnostyki, umożliwiające między innymi zdalne monitorowanie pracy tramwaju w trybie online. W prototypie zamontowano ponad 40 km różnego rodzaju przewodów elektrycznych. Wszystkie połączenia elektryczne muszą zostać przetestowane. Za pomocą nowoczesnego, zautomatyzowanego środowiska symulacyjnoobliczeniowego, inżynierowie sprawdzą takie parametry jak ciągłość przewodów, a przede wszystkim symulują sygnały trafiające do różnych systemów pojazdu w trakcie eksploatacji.
Teberia 2/2015
18
NA CZASIE W ten sposób mogą odtworzyć różne scenariusze zachodzące podczas jazdy. Testy diagnostyczne będą przeprowadzane na specjalnie wyposażonym stanowisku uruchomieniowym na terenie firmy PESA. Oprócz tego pojazd zostanie sprawdzony podczas jazdy nadzorowanej; przejedzie aż 5 tys. km na wyznaczonej trasie w Warszawie. W trakcie tego testu będą zbierane różnego rodzaju informacje dotyczące zachowania dynamicznego, funkcjonowania systemów pokładowych i użytkowania pojazdu. Jeśli testy się powiodą, prototyp trafi do produkcji. Wyniki projektu są własnością i knowhow firmy. Dzięki zaangażowaniu funduszy publicznych, spółka stworzyła i jeszcze w tym roku przetestuje prototyp, z którym będzie mogła uczestniczyć w przetargach na zakup taboru tramwajowego nie tylko w kraju, ale również w Europie Zachodniej. „Tramwaj opracowano przede wszystkim z myślą o stworzeniu nowoczesnego, polskiego produktu eksportowego,
który umożliwi firmie wejście na ten segment rynku w krajach Europy Zachodniej. W tej chwili PESA uczestniczy w kilku ważnych postępowaniach przetargowych, w których złożono ofertę na pojazd będący rozwinięciem platformy tramwajów niskopodłogowych” - mówi Łukasz Raszczyk. Jak podkreśla, bez zaangażowania NCBR prototyp ten powstałby nawet kilka lat później. Współpraca z uczonymi z Wydziału Transportu Politechniki Warszawskiej sprawiła, że nastąpił przepływ posiadanej wiedzy nie tylko do, ale również z gospodarki. Zaangażowanie środków publicznych w podobne projekty korzystnie wpływa na rozwój branży kolejowej w kraju.
źródło: PAP – Nauka w Polsce, www.naukawpolsce.pap.pl
Teberia 2/2015
19
NA OKŁADCE
RoboCORE – przed nami era robotów osobistych
Zbudowanie własnego robota jeszcze nigdy nie było tak proste – przekonują twórcy projektu RoboCORE, właściciele firmy Husarion - Dominik Nowak i Radosław Jarema. Od profesjonalnych robotów, przez takie, które mogą ułatwić życie, po roboty edukacyjne, tworzone przez dzieci – RoboCORE oferuje moduły umożliwiające ich skonstruowanie. Projekt można dofinansować na platformie Kickstarter.
Teberia 2/2015
20
NA OKŁADCE
Husarion
Radosław Jarema i Dominik Nowak są absolwentami Elektroniki i Telekomunikacji na krakowskiej Akademii Górniczej-Hutniczej. Radosław elektroniką interesował się już gdy miał 13 lat, budował wówczas głównie układy analogowe. Obecnie zajmuje się rozwojem sprzętu. Dominik jest doktorantem na AGH, wywodzącym się z zespołu bezprzewodowych sieci kontrolno-sterujących w Katedrze Elektroniki. Studiował także równolegle ekonomię na Uniwersytecie Ekonomicznym w Krakowie. Specjalizuje się w pisaniu niskopoziomowego kodu dla systemów wbudowanych, a „po godzinach” interesuje się historią. Stąd właśnie nazwa firmy Dominika i Radosława - Husarion, która zajmuje się tworzeniem elektroniki i oprogramowania dla robotów. Ostatnie półtora roku poświęcili na stworzenie RoboCORE.
Nie są sami – cały zespół składa się z pięciu osób. Nad RoboCORE pracowali także Krystian Dużyński, Grzegorz Gajoch oraz Michał Zieliński. Wszyscy razem już od lat są zaangażowani w wiele innowacyjnych projektów w dziedzinie elektrotechniki, automatyki, informatyki i telekomunikacji. Nie bez sukcesów – są także laureatami wielu nagród w lokalnych i międzynarodowych konkursach dotyczących robotyki, elektroniki i programowania. - Interesujemy się robotyką i robotami od dziecka, a w czasie studiów zaczęliśmy tworzyć swoje konstrukcje - m.in. sterowane przez Wi-Fi działa magnetyczne z kamerą – mówi Dominik Nowak. - Na sam pomysł założenia firmy tworzącej łatwe w użyciu komponenty wpadłem na spacerze w czasie wakacji nad morzem w Jastrzębiej Górze.
Teberia 2/2015
21
NA OKŁADCE Potem stworzyliśmy z Radkiem prototyp, zbudowaliśmy demonstracyjnego robota, przygotowaliśmy plany rozwoju i udało nam się pozyskać inwestora – dodaje.
Serce robota
W tym projekcie najważniejsza jest prostota i dostępność. Roboty składają się z mechaniki, elektroniki oraz oprogramowania. RoboCORE dostarcza dwie trzecie całości, czyli dwa ostatnie elementy. Jak twierdzą Dominik Nowak i Jarosław Jarema, dzięki nim każdy będzie mógł skonstruować swojego osobistego robota, skrojonego na własne potrzeby. Grupą docelową są tu zarówno profesjonaliści, jak i hobbyści.
Najważniejsze jest jednak samo urządzenie, nazywane przez jego twórców sercem robota. Istotne jest to, że RoboCORE nie wymaga konkretnego mechanicznego układu – ten zależy o twórcy robota, ograniczeniem jest jedynie jego wyobraźnia. Mogą to być więc klocki LEGO®, drewniany model czy konstrukcja z elementów metalowych. Najważniejsze – czyli układ elektroniczny i oprogramowanie - zostają dostarczone przez firmę Husarion.
Dla początkujących i profesjonalistów
RoboCORE może być stosowany w przypadku konstrukcji zdalnie sterowanych, może kontrolować mechaniczne silniki
Teberia 2/2015
22
NA OKŁADCE i moduły, współpracować z czujnikami i rejestrować dane pomiarowe. Komunikuje się ze światem za pomocą sieci Wi-Fi lub Bluetooth, wykorzystując do tego dodatkowy moduł Intel® Edison lub smartfon. Można go również podłączyć do komputera, tabletu i innych urządzeń z USB. RoboCORE integruje porty silników i czujników, jest też kompatybilny z zestawami LEGO® MINDSTORMS® NXT/EV3. Tak stworzonym robotem można zarządzać z dowolnego miejsca na świecie, a to dzięki oprogramowaniu, które nie musi być instalowane na żadnym urządzeniu, dostęp do niego znajdziemy w chmurze. Wystarczy do tego internetowa przeglądarka. Do zalet tego rozwiązania należy także możliwość oglądania świata oczami naszego robota, który znajduje się np. po drugiej stronie globu, w pokoju naszego dziecka, czy dzielenia się tym co robi robot z przyjaciółmi, znajomymi lub współpracownikami.
W przypadku oprogramowania celem twórców RoboCORE było znalezienie równowagi w jego zaawansowaniu, która zadowoli zarówno profesjonalistów, jak i początkujących. Z myślą o tych drugich zostały stworzone szablonowe algorytmy, dostępne na stronie internetowej. Dzięki temu na wstępie przygody z robotyką nie trzeba znać skomplikowanego języka do tworzenia oprogramowania, można krok po kroku uczyć się go na przykładach. Co ciekawe, twórcy RoboCORE planują w przyszłości stworzyć specjalną platformę z kursami programowania. Póki co, dzięki Web IDE (Integrated Development Environment), który jest zintegrowany w chmurze, użytkownik może napisać kod, skompilować go i przesłać gotowe oprogramowanie bezpośrednio z poziomu przeglądarki internetowej. Oprogramowanie nie tylko definiuje zachowanie robota, ale również interfejs użytkownika w przeglądarce internetowej. Użytkownik może również wysyłać różne polecenia do robota za pomocą skrótów klawiaturowych lub przycisków w interfejsie.
Teberia 2/2015
23
NA OKŁADCE
Do czego może służyć robot skonstruowany przy pomocy RoboCORE? Podpowiada Dominik Nowak: W przyszłości czeka nas coraz większe zapotrzebowanie na roboty pomagające starszym ludziom. Mamy starzejące się społeczeństwo, robot może być „służbą domową pracującą za darmo”. Taki robot powinien potrafić przynieść coś z lodówki, podać leki, zamknąć dom oraz umożliwić zdalne nim sterowanie poprzez np. członka rodziny będącego właśnie w biurze. Ta ostatnia funkcjonalność zahacza o bardzo, naszym zdaniem, przyszłościowy temat: teleobecność (ang. telepresence). Dzięki robotom będziemy mogli przenieść się w ciągu chwili w dowolne miejsce
na świecie i wchodzić tam w interakcję z otoczeniem. Np. towarzyszyć komuś w czasie spaceru, uczestniczyć w konferencji bez potrzeby podróżowania itd. Stworzenie najprostszego robota do teleobecności wymaga mechaniki z LEGO®, 38 linijek kodu i 40 minut pracy. Obecnie tego typu konstrukcje kosztują co najmniej kilka tysięcy dolarów. Z RoboCORE każdy może takie robić. Dodatkowo w grę wchodzą bardziej tradycyjne aplikacje robotów: sprzątanie, koszenie trawy, itp. Tylko wyobraźnia twórcy jest tu ograniczeniem i to, że RoboCORE jest zoptymalizowany pod kątem wykorzystania w robotach naziemnych, a nie latających – zauważa.
Teberia 2/2015
24
NA OKナ、DCE
Teberia 2/2015
25
NA OKŁADCE
Kostka przyszłości
Rewolucja w twoim domu
Jak zapewniają twórcy RoboCORE, zbudowanie prostego robota będzie możliwe nawet w godzinę, wszystko zależy od skomplikowania układu mechanicznego, na który trzeba będzie poświęcić najwięcej czasu. Jeśli zaś chodzi o koszty, to podczas trwania kampanii Kickstarter RoboCORE kosztuje 89 dolarów, zaś prostszy i mniejszy RoboCORE mini 59 dolarów. Po zakończeniu zbiórki na Kickstarter ceny urządzenia wzrosną odpowiedni do 119 i 85 dolarów.
- Dzięki rozwojowi robotyki możliwe będzie tworzenie robotów, które będą mogły być naszymi odpowiednikami w dowolnym miejscu na świecie i nie będą „Skype’ami na kółkach jak obecnie”, lecz humanoidalnymi istotami, którymi będziemy sterować z drugiego końca świata, tak jakbyśmy byli tam gdzie ro-
RoboCORE to mała kostka o wymiarach 115 na 125 mm. Co znajduje się w środku? Mikrokontroler STM32F4 z rdzeniem ARM Cortex-M4 taktowany zegarem 168 MHz, czyli jeden z najlepszych mikrokontrolerów dostępnych na rynku, odpowiedni do obsługi sieci czujników, starowania i automatyzacji. Dalej - porty hMotor dla silników DC z interfejsem sprzętowy enkoder, porty hSensor, porty hExt, port USB i Micro USB, Bluetooth 4.0, wejście na kartę mirco-SD, złącze hDBG oraz Wi-Fi.
Cały pomysł opiera się na założeniu, że pod względem robotów osobistych jesteśmy obecnie na podobnym etapie, jak byliśmy w latach 70. ubiegłego wieku pod względem komputerów osobistych. Wówczas komputery były przede wszystkim wykorzystywane w przemyśle i wojsku. Potrzeba było kilku marzycieli, by doszło do rewolucji, dzięki której dziś niemal każdy ma komputer w swoim domu. Pierwsi pasjonaci tworzyli swoje komputery w garażach. Jak twierdzą twórcy RoboCORE, podobna rewolucja czeka nas teraz w kwestii robotów, które obecnie wykorzystywane są przede wszystkim w przemyśle, biznesie i wojsku.
Teberia 2/2015
26
NA OKŁADCE bot – mówi Dominik Nowak. - Będzie on wykonywał rękami dokładnie te ruchy co i my. Będzie patrzył tam gdzie my patrzymy. To jest idea połączenia rzeczywistości wirtualnej z działaniem w realnym świecie. Dzięki temu wiele prac będzie mogło być wykonywanych bez potrzeby przemieszczania się w inne miejsca na świecie. Ponadto widzimy dużą przyszłość w rozwoju egzoszkieletów. Osobiście najbardziej podoba mi się wykorzystanie robotyki w celu uzupełnienia możliwości człowieka, a nie zastąpienia ich przez autonomiczną maszynę – zapewnia. Dzięki rozwojowi robotyki, w przyszłości możliwe będzie upowszechnienie robotów na użytek domowy i konsumencki, co z pewnością zmieni jakość naszego życia. I nie chodzi tu tylko o jego usprawnienie, ale realną pomoc w zmaganiu się codziennością, na przykład dla osób niepełnosprawnych czy chorych.
Co potrzebne jest do rewolucji? - Wierzymy w wolny rynek. Trzeba dać ludziom tanie i łatwe w użyciu narzędzia, a oni już wymyślą co z nimi robić i jak najlepiej rozwiązać potrzeby człowieka – mówi Dominik Nowak. - Kiedy tworzenie robotów będzie tańsze i łatwiejsze niż teraz, to powstanie wiele firm budujących roboty i rywalizujących o klienta - także ceną. Duża konkurencyjność wymusi ciągły postęp i obniżkę cen i tak roboty trafią pod strzechy. Uważamy, że kiedyś roboty będą w każdym domu, tak jak teraz komputery osobiste.
Aneta Żukowska
Teberia 2/2015
27
BIZNES
Kto nam dał skrzydła? Kto nas odział w pióry? – o polskim przemyśle lotniczym słów kilka O tym, że polski przemysł lotniczy ma się całkiem dobrze, słychać coraz głośniej. Nie bez powodu nazywa się go zresztą dumą polskiej gospodarki. 123 firmy, w których pracują 24 tysiące ludzi – to liczby dotyczące tzw. „Doliny Lotniczej”, która jest prawdziwym gigantem w Polsce południowo-wschodniej. Tylko w minionym roku sprzedano stamtąd części lotnicze o wartości 2 mld złotych. Ale jak zwykle bywa w takich przypadkach, entuzjazm studzą sceptycy. Spór w środowisku toczy się choćby o to, czy istotnie jesteśmy ważną częścią globalnego łańcucha dostaw dla najważniejszych firm lotniczych na świecie, czy jedynie miejscem tańszej siły roboczej. A firmy lotnicze na świecie to rynek niebagatelny. Tylko w 2012 r. przychody przemysłu lotniczego wyniosły ponad 690 mld dolarów i były one o 5,9 proc. wyższe niż rok wcześniej - wynika z najnowszego raportu firmy Deloitte. Jednocześnie zysk operacyjny całej światowej branży lotniczej wzrósł o 8,4 proc. i wy-
niósł 59,5 mld dolarów. Co ciekawe, rosną przychody z produkcji dla lotnictwa cywilnego, a spadają wytwórców sprzętu wojskowego. „Jeszcze kilka lat temu lotnictwo wojskowe stanowiło dwie trzecie całego sektora. W tej chwili jest to już niewiele ponad 50 proc.
Teberia 2/2015
28
BIZNES W ciągu kilku lat proporcje pomiędzy producentami samolotów wojskowych a samolotów pasażerskich powinny się wyrównać” – powiedział Jakub Podleśny z Deloitte. W przypadku lotnictwa cywilnego, w 2012 r. dwie największe firmy w tej branży, czyli Boeing i Airbus, przekroczyły poziom produkcji z poprzedniego roku, dostarczając 1189 samolotów. Według Deloitte, to najlepszy wynik osiągnięty w historii lotnictwa cywilnego. W sumie przychody tych dwóch producentów wyniosły 20,5 mld dolarów. Z analizy Deloitte wynika również, że i europejskie firmy lotnicze mają się coraz lepiej. „Wzrost przychodów w tym sektorze w USA wyniósł 5,1 proc., a europejskich firm 7,9 proc., choć trzeba zaznaczyć, że ich zysk operacyjny i zwrot z kapitału inwestycyjnego są wciąż niższe” – podkreślił Podleśny. W ten europejski sukces wpisuje się i Polska. Według ekspertów Deloitte, polski przemysł lotniczy jest coraz bardziej innowacyjny. 10-12 proc. przychodów w tym sektorze przeznacza się na badania i rozwój (w innych gałęziach gospodarki poziom ten nie przekracza 3 proc.).
I, co nie mniej istotne, 80 proc. przychodów stanowi tu eksport sprzętu do USA, Wenezueli, Indonezji, Włoch, Hiszpanii i Niemiec. A trzeba powiedzieć, że polski przemysł lotniczy ma długie i wspaniałe tradycje, sięgające początku lat dwudziestych minionego wieku. Co prawda, w latach 1921-23, produkowano samoloty na licencji (francuski Wibault 70), ale już w roku 1928, w Warszawie powstały Państwowe Zakłady Lotnicze, dla których Zygmunt Puławski zaprojektował serię nowoczesnych wówczas górnopłatowych myśliwców: PZL P.1, P.6, P.7 i P.11. Ostatni wariant, PZL P.24, był eksportowany do 4 krajów świata. Seryjnie produkowano ponadto bombowce o wdzięcznych, ekologicznych nazwach Karaś i Łoś, a także samoloty sportowe i łącznikowe. Przed 1939 rokiem, w PZL opracowano także projekty i prototypy samolotów myśliwskich i samolotu pasażerskiego PZL.44 Wicher. Perspektywy dla przemysłu lotniczego rozwinęły się wówczas tak dalece, że jeszcze przed wojną, wybudowano dwie nowe fabryki lotnicze: w Mielcu i w Rzeszowie.
Teberia 2/2015
29
BIZNES Po wojnie WSK-Okęcie rozwijała i produkowała głównie lekkie samoloty sportowe, szkolne, wielozadaniowe i rolnicze. Po 1989 roku zakłady powróciły do tradycyjnej nazwy, dziś funkcjonują jako PZL „Warszawa-Okęcie” S.A. Z kolei zakłady w Mielcu, stały się największym po wojnie polskim producentem samolotów w oparciu o silniki dostarczane przez - także prężnie działającą - WSK-PZL Rzeszów. Początkowo produkowano w Mielcu licencyjne samoloty radzieckie (MIG-15 i MIG-17), później także samoloty odrzutowe polskiej konstrukcji (TS-11 Iskra), ale za to na eksport - do „bratniego” ZSRR. Od lat 80. XX w. wytwórnia produkuje głównie własne wersje rozwojowe konstrukcji licencyjnych, jak samolot rolniczy PZL M18 Dromader i lekki samolot transportowy PZL M28 Skytruck/Bryza.
Po 1998 roku wytwórnia została przekształcona w spółkę o nazwie: Polskie Zakłady Lotnicze Sp. z o.o., w skrócie: PZL Mielec. Warto wspomnieć jeszcze o zakładach w Świdniku., wybudowanych w 1951 roku, będących jednym z głównych światowych producentów śmigłowców, a zwłaszcza szeroko rozpowszechnionego Mi-2. Od końca lat 80. to tu produkowany jest, zaprojektowany w Polsce śmigłowiec W-3 Sokół. Obecnie PZL Świdnik produkuje również lekki śmigłowiec PZL SW-4, szybowce i części dla innych światowych wytwórców takich jak Agusta, GKN, Cessna, Bell, a także części dla US Navy. Początek XXI wieku to dla polskiego przemysłu lotniczego dynamiczny okres. Polskie przedsiębiorstwa z branży skupiają się dziś w czterech ośrodkach.
Teberia 2/2015
30
BIZNES W Polsce południowo-wschodniej niezwykle prężnie rozwija się tzw. ‘Dolina Lotnicza”, w Wielkopolsce bardzo dobrze radzi sobie Stowarzyszenie Przedsiębiorców Przemysłu Lotniczego „Wielkopolski Klaster Lotniczy”, rozwijają się również ośrodki w Warszawie i Bielsku-Białej. Czy to już sukces na skalę światową? Jeśli tak, to co za nim stoi? Jak wspominałam wyżej, przemysł lotniczy z południowo-wschodniej Polski, będący w dużej części spuścizną tradycji zakładów w Mielcu i Rzeszowie, reprezentuje stowarzyszenie „Dolina Lotnicza”. W jej skład wchodzą dziś 123 firmy, zatrudniające 24 tysiące ludzi, notujące łączną sprzedaż na poziomie 2 mld dolarów. To także jeden z największych i najlepiej rozwijających się klastrów lotniczych w Europie. Dla zobrazowania dynamiki jego rozwoju, warto zwrócić uwagę na fakt, że w 2003 roku do stowarzyszenia należało zaledwie 18 firm zatrudniających 9 tys. pracowników, sprzedających wyroby na łączną kwotę 250 mln dolarów. Recepta na sukces? „Jesteśmy cenionymi, solidnymi partnerami, wdrażającymi z powodzeniem najnowocześniejsze techniki i technologie” – mówi Marek Darecki, prezes zarządu Stowarzyszenia Grupy Przedsiębiorców Przemysłu Lotniczego „Dolina Lotnicza” w wywiadzie dla biznes.onet.pl. „Mamy wysoko cenionych fachowców, zbudowaliśmy system kształcenia, który obecnie dopasowujemy do zmieniających się potrzeb. Mamy swoje biura inżynierskie, które wspólnie z zachodnimi lub ame-
rykańskimi partnerami, a coraz częściej samodzielnie, prowadzą badania nad projektami, dotyczącymi najnowocześniejszych silników czy konstrukcji. Budujemy kolejne. Jednocześnie jesteśmy wciąż konkurencyjni kosztowo na rynku pracy. A więc jesteśmy nowocześni, produkujemy wyroby o oczekiwanej jakości i niezawodne, dążymy do elity przemysłu lotniczego, do awansu do najwyższej ligi, a jednocześnie jesteśmy tańsi. Nic dziwnego, że coraz więcej światowych marek chce do naszej Doliny, lokuje tu swoje produkty.” Jak widać przyszłość Doliny rysuje się bardzo optymistycznie. Pozytywne sygnały napływają z rynku, wzrastają zamówienia, zwłaszcza w dziedzinie dużych silników samolotowych. Choć wydaje się, że Dolina jest tylko elementem długiego łańcucha dostawców części, szefowie polskich firm mają ambicje, aby w niedalekiej przyszłości ich inżynierowie pracowali nad gotowymi produktami. „Myślę, że kwestią przyszłości są kolejne takie przykłady, świadczące o niebywałym potencjale i możliwościach tego przemysłu” – mówi z dumą prezes Darecki. Ale nie wszyscy z równym optymizmem patrzą na przyszłość przemysłu lotniczego. -„Przecież polskiego przemysłu lotniczego już nie ma, są tylko zakłady z kapitałem zagranicznym. To kto na tym zyska?” - pyta Andrzej Frydrychewicz, niezwykle utalentowany i zasłużony konstruktor - m. in. pierwszego polskiego cywilnego samolotu odrzutowego.
Teberia 2/2015
31
BIZNES
„A przecież mieliśmy i mamy sukcesy komercyjne firm z rodzimym kapitałem w eksporcie lekkich samolotów i szybowców. Najwięcej sprzedano Wilg - ponad 1200 sztuk do 37 krajów. Ale umarły śmiercią naturalną, bo nie były modernizowane i unowocześniane dobre projekty - samolotu szkoleniowego Orlik czy bojowego Skorpiona, który przegrał konkurencję krajową z także uziemioną Irydą. Zabrakło wsparcia państwa lub rozsądnej polityki przemysłowej” - podsumował Andrzej Frydrychewicz. Faktem jest, że większość kluczowych zakładów przemysłu lotniczego w Polsce stała się oddziałami koncernów, produkujących samoloty (Airbus, Boeing, Lockheed Martin, Bombardier, Embraer) lub dostawcami podzespołów.
Zrzeszony w „Dolinie Lotniczej” WSK PZLRzeszów, to największy producent komponentów do silników lotniczych, należący do koncernu United Technologies Corp., wytwarzający również odlewy precyzyjne i przekładnie, stosowane w większości silników Pratt & Whitney. Z kolei PZL Mielec został w 2007 r. przejęty przez Sikorsky Aircraft, który zlecił dwa lata później produkcję helikopterów Black Hawk. Ponadto w styczniu 2010 r. zapadła decyzja o prywatyzacji kolejnego dużego zakładu produkcji śmigłowców - PZL Świdnik. Został przejęty przez włosko-brytyjski koncern AgustaWestland, po trwającej13 lat współpracy. Nie brakuje też entuzjastów takiego obrotu sprawy. - „To dobra sytuacja, że w Polsce duże zakłady zostały sprywatyzowane i znalazły się w rękach zagranicznych” – mówi z kolei Andrzej Rybka, dyrektor Doliny Lotniczej. - „Nowi właściciele przynieśli nie tylko kapitał i know-how, ale też marketing i rynki zbytu”. I rzeczywiście, trendy w branży wyznaczają dwa koncerny: amerykański Boeing i europejski EADS (European Aeronautic Defence and Space Company). Oba powstały w drodze fuzji, tworząc gigantyczne komplek-
Teberia 2/2015
32
BIZNES sy w trzech rodzajach działalności: przemysłu obronnego i kosmicznego, samolotów komercyjnych oraz helikopterów cywilnych i wojskowych. Ale to właśnie fuzje oraz koncentracja głównych dostawców podzespołów sprawiły, że zawęziło się pole dla innych samodzielnych podmiotów i produkcji kompletnych maszyn - nawet w Rosji, Brazylii i Chinach, nie mówiąc o Polsce. Jednak przedstawiciele Ministerstwa Gospodarki przekonują, że w ostatnich 20 latach przemysł lotniczy stał się jedną ze specjalności polskiej gospodarki. Mają o tym świadczyć dane o dynamice produkcji (dziewięciokrotny wzrost w ciągu dekady) i dużym eksporcie (80 proc. produkcji). W dużej mierze odpowiada za to offset, towarzyszący zakupom wyposażenia dla armii - np. umowa z Lockheed Martin Corporation (zakup F-16) czy z hiszpańską CASA (obecnie grupa EADS - dostawa 14 samolotów transportowych C-295). Sam offset LMC miał wartość ponad 6 mld dolarów, objął 31 projektów i ponad 140 zadań. W sierpniu 2013 r. Rada Ministrów wydłużyła o trzy lata umowę offsetową Skarbu Państwa z Avio S.p.A. Dzięki temu offsetobiorca, czyli „PZLKalisz,” będzie do 2016 r. eksportował
dla Avio, koła zębate oraz podzespoły skrzyń napędowych do silników turboodrzutowych. Wcześniej EADS zobowiązało się do transferu technologii i praw do utworzenia Centrum Serwisowego samolotu C-295 do zakładu EADS PZL „Warszawa- Okęcie”. Duże nadzieje wiązane są obecnie z offsetem na zakup 70 śmigłowców dla armii, na które Ministerstwo Obrony Narodowej przeznaczyło około 10 mld zł. Co istotne, wszystkie inwestycje zwycięzcy przetargu będą musiały być lokowane w polskim przemyśle zbrojeniowym. Wynegocjowanie offsetu stało się warunkiem koniecznym podpisania umowy - firmy z góry muszą określić, co dają w zamian za kontrakt. A kandydatów jest trzech: włosko-brytyjska AgustaWestland z maszyną AW149, amerykański Sikorsky z S-70i Black Hawk oraz europejski Airbus Helicopters ze śmigłowcem EC725 Caracal. AgustaWestland jest właścicielem PZL Świdnik. Jeśli przetarg wygra, w ramach offsetu otworzy jedyną na świecie linię produkcyjną śmigłowca AW149, będącego konstrukcyjnie najnowszą z proponowanych w przetargu maszyn. Amerykański potentat Sikorsky jest właścicielem zakładów PZL Mielec.
Teberia 2/2015
33
BIZNES
Gdyby Amerykanie wygrali kontrakt, to tu właśnie produkowane byłyby śmigłowce Black Hawk. Już teraz w PZL Mielec wytwarzane są kadłuby, belki ogonowe i podwieszenia do tych śmigłowców. Z kolei Airbus podpisał umowę o współpracy z łódzkimi państwowymi Wojskowymi Zakładami Lotniczymi nr 1. Jeśli przetarg wygra, oprócz montowania śmigłowców w Polsce, będzie również składać tu do nich silniki. Miałoby to się odbywać w należących do WZL-1 zakładach w Dęblinie. Ale – co ważne – Airbus od ośmiu lat współpracuje z Politechniką Łódzką i, bez względu na wynik przetargu, zamierza otworzyć biuro konstrukcyjne, w którym pracować ma stu inżynierów. Jest to o tyle istotne, że – jak powiedział Nicola Bianco, dyrektor zarządu PZL Świdnik - Polska zaledwie w 20 proc. wykorzystuje potencjał lotniczy, tj.
przede wszystkim istniejącą kadrę inżynierów i licznych absolwentów uczelni. A warunkiem dalszego rozwoju przemysłu lotniczego jest rozwój potencjału badawczo-rozwojowego i oferowanie własnych projektów i rozwiązań. Dlatego w „Dolinie Lotniczej” duży nacisk kładzie się na podniesienie jakości kształcenia przyszłych kadr dla przemysłu. Najlepszym przykładem jest choćby Centrum Zaawansowanych Technologii Aeronet, zrzeszające 400 naukowców, w 12 instytucjach naukowo-badawczych. - „Proste prace inżynieryjno-techniczne w branży są coraz częściej przekształcane w działalność B+R i prace konstrukcyjne - zapewnia dyrektor Andrzej Rybka. - „Dolinę Lotniczą” można uznać za jedno wielkie laboratorium. Tam np. wymyśla się i buduje konstrukcje elementów silników i śmigłowców, w których Polska stała się autentycznie jedną z potęg”. – „Absolutnie nie jest tak, że Dolina Lotnicza ma tylko wytwórcze znaczenie.
Teberia 2/2015
34
BIZNES Bardzo ściśle współpracuje tu ze sobą przemysł i nauka. Mamy sto rozwiązań innowacyjnych, kolejne pięćdziesiąt, a może i więcej jest w trakcie opatentowania” – mówi profesor Romana Śliwa z Politechniki Rzeszowskiej, zajmujący się obecnie tworzeniem nowych materiałów, z których można budować samoloty. – „Niektóre z rozwiązań wybiegają w przyszłość. Kompozyty niepalne, dające bezpieczeństwo pasażerom to są rozwiązania bardzo potrzebne nie tylko polskim, ale i światowym firmom” – tłumaczy. A rozwiązania te – jak to bywa dziś z nowoczesnymi technologiami - mnożą się na świecie w zastraszającym tempie. Jak podaje portal armia2.pl, naukowcy i inżynierowie z BAE Systems ujawnili wybrane technologie przyszłości, które mogą znaleźć zastosowanie w samolotach wojskowych i cywilnych około 2040 r. Pierwszą z nich jest addytywne drukowanie podczas lotu. Najnowocześniejsze pokładowe drukarki trójwymiarowe, za pomocą drukowania addytywnego i montowania przez roboty tworzą małe bezzałogowe statki powietrzne. Są one doskonale przystosowane do każdego scenariusza działania - mogą być grupą samolotów o dużej rozpiętości skrzydeł służących do długotrwałej obserwacji - lub bezzałogowymi wiropłatami ratującymi cywilów lub żołnierzy w niebezpiecznych sytuacjach. Po zakończeniu misji mogą się samodzielnie zutylizo-
wać, rozłączając poszczególne zespoły konstrukcji, albo lądować bezpiecznie w konfiguracji umożliwiającej ich ponowne użycie. Ciekawym pomysłem jest także transformer - uniwersalny samolot, złożony z kilku małych odrzutowców, w celu zwiększenia efektywności kosztowej przelotu, które może następnie rozdzielić i przystosować do dowolnego scenariusza działania. W przypadku przelotów dalekodystansowych można połączyć pod-samoloty, zwiększając zasięg odrzutowca i zmniejszając zużycie paliwa dzięki redukcji oporu aerodynamicznego. Jednak po osiągnięciu docelowego punktu podróży samolot może rozdzielić się i przystosować do aktualnej sytuacji – wykonując zadania ofensywne w przypadku ataku lub - bardziej przydatne cywilom - jak obserwacja czy dostarczanie ładunku. Pomysłem wprost z kina science-fiction jest również broń energetyczna, montowana na pokładach samolotów, zdolna do wystrzeliwania skupionej wiązki energii z prędkością światła. Już dziś na polu bitwy używane są urządzenia, które pozwalają na ochronę jednostek wojskowych przed pociskami kierowanymi lub moździerzowymi za pomocą skupionych wiązek energii.
Teberia 2/2015
35
BIZNES
W przyszłości można będzie zamontować je na pokładzie samolotu, co pozwoli wojskowym odrzutowcom na niszczenie celów w powietrzu z niespotykaną precyzją, przy niewielkich kosztach. Kolejne rozwiązanie - technologia Survivor - umożliwi odrzutowcom szybkie samodzielne naprawy uszkodzeń, doznanych podczas lotu. We wnętrzu węglowych nanoprzewodów, z których skonstruowany będzie samolot znajdować się ma płyn (klej), uwalniany w przypadku uszkodzenia. Te futurystyczne rozwiązania, to oczywiście lata pracy i olbrzymie nakłady finansowe. Tylko w 2013 r. firma BAE Systems zainwestowała w prace badawczo-rozwojowe... 117 milionów funtów ze środków własnych. A polski przemysł lotniczy? Stać nas na inwestowanie takich środków? Prezes Polskiej Agencji Informacji i Inwestycji Zagranicznych - Sławomir Majman, otwierając konferencję „Wizja przyszłości europejskiego przemysłu lotniczoobronnego” powiedział, że Polska może z powodzeniem rozwijać przemysł lotniczy, ponieważ ma potrzebny potencjał:
wykwalifikowane kadry, wsparcie rządu oraz akceptację społeczną dla wydatków obronnych”. Dodał również, że jesteśmy gotowi i chętni wspierać wszystkich inwestorów zagranicznych, którzy chcą przyjechać do Polski i rozwijać nasz przemysł lotniczy. Tylko, czy na pewno jeszcze nasz? Kto nam dał skrzydła? Kto nas odział w pióry? Nawiązujące do poezji Jana Kochanowskiego pytanie, postawione w tytule niniejszego tekstu, warte jest odpowiedzi. A tę znajdziemy w dalszej części Pieśni X. Szlachetne dusze, które swej dzielności / Macie zapłatę niebieskie radości, / Życzcie ojczyźnie, aby wam rodziła / Podobnych siła. Rzecz tylko w tym, czyja ojczyzna tak naprawdę ma szansę na skorzystanie z siły tego niewątpliwego potencjału...
Dominika Bara Źródła: www.natemat.pl; www.biznes.onet.pl; http://www. paiz.gov.pl; www.wyborcza.biz; www.lotniczapolska.pl; www.armia24.pl
Teberia 2/2015
36
BIZNES
Wybitnie lekki odrzutowiec
FLARIS LAR 1 – ultralekki odrzutowiec ma szansę stać się nową wizytówką polskiej lotniczej myśli konstruktorskiej. Czy stanie się polskim hitem eksportowym? – Przewagą naszego projektu jest innowacyjność. FLARIS LAR 1 to konstrukcja nowatorska w skali światowej. Nie ma obecnie na rynku takiego samolotu – podkreśla Rafał Ładziński, konstruktor i dyrektor projektu. FLARIS LAR 1 jest pierwszym na świecie biznesowo-rodzinnym odrzutowcem, który został wykonany w najnowszych technologiach preimpregnatów węglowych. Dzięki zastosowanym innowacjom powstała wybitnie lekka, a jednocześnie wytrzymała konstrukcja. Masa startowa samolotu to zaledwie
1500 kg, co czyni go prawie o połowę lżejszym od najbardziej zbliżonych konkurencyjnych konstrukcji. W ubiegłym roku w Wojskowej Akademii Technicznej w Warszawie przeprowadzono badania wytrzymałościowe skrzydła samolotu. Kompozytowa struktura skrzydła samolotu poddana została obciążeniom statycznym do 100%. Podczas statycznej próby wytrzymałościowej pomiary odkształceń i przemieszczeń w wybranych punktach potwierdziły założenia konstruktorów odrzutowca.
Teberia 2/2015
37
BIZNES – Pomyślny wynik testów jest tym ważniejszy, że skrzydła Flarisa stanowią jeden z elementów wyróżniających samolot na rynku – Rafał Ładziński nie kryje swojej satysfakcji. – Projektując niezwykle lekką strukturę skrzydeł zachowaliśmy wszystkie normy bezpieczeństwa. Skrzydła naszego odrzutowca nie tylko zapewniają dobre osiągi samolotu, ale są demontowalne. Umożliwi to łatwe transportowanie i hangarowanie Flarisa. Obecnie dobiegają już końca badania wytrzymałościowe samolotu. Prace badawcze prowadzone są w laboratorium Wojskowej Akademii Technicznej równolegle z próbami systemów odrzutowca na lotnisku. To już ostatnie testy naziemne. Kolejnym krokiem będzie pierwszy lot odrzutowca. Wcześniej samolot został przebazowany do Wojskowych Zakładów Lotniczych Nr 2 w Bydgoszczy. Specjaliści firm Flaris i Metal-Master prowadzą tam kolejne próby systemów samolotu. Pod lupę została wzięta automatyka zespołu napędowego, układu paliwowego, układu hydraulicznego oraz nawigacji. Zespół pilotów doświadczalnych pod kierownictwem inż. Pilota Henryka Szkudlarza wraz z zespołem mechaników WZL2 przeprowadza tam prace końcowe, w tym wyważenie i niwelacje samolotu. – Z produkcją ruszamy w przyszłym roku. Zaczniemy od 10 sztuk rocznie. Potem będzie to kilkadziesiąt egzemplarzy. Kolejnym krokiem, po testach w locie, będzie więc zdobycie wymaganych certyfikatów – mówi Ładziński.
Odrzutowiec powstał w firmie jeleniogórskiej Metal-Master, producenta maszyn i urządzeń technologicznych dla przemysłu samochodowego. Flarisy będą produkowane z wykorzystaniem dotychczasowych doświadczeń w automatyzacji procesów oraz najnowszych technik wytwarzania. – Uważam, że w najbliższych dwóch, trzech dekadach przemysł lotniczy zostanie opanowany przez światowych liderów motoryzacji, których obecne rozwiązania często przewyższają te z przemysłu lotniczego. Już dziś na zachodzie Europy powstaje nowy przemysł zajmujący się implementacją technologii samochodowych w przemyśle lotniczym. To tam, na styku nauki, liderów przemysłu lotniczego i samochodowego powstają nowe branże – wyjaśnia Ładziński. Pomysłodawcy Flarisa nie kryją, iż chcieliby zwojować rynki zagraniczne. Światowa premiera polskiego samolotu odbyła się już podczas ubiegłorocznych jubileuszowych 50. International Paris Air Show Le Bourget. – Nasze stoisko odwiedziła ogromna liczba gości zainteresowanych zakupem – zarówno osób prywatnych jak i instytucji – podkreśla Rafał Ładziński. – Jesteśmy bardzo zadowoleni z ogromnego zainteresowania Flarisem. Szacowany koszt zakupu samolotu to ok. 1,5 mln euro.
Teberia 2/2015
dombar
38
PREZENTACJE
Globalna Grupa KGHM: jedna marka i wspólne wartości W ślad za międzynarodowym rozwojem i nową strategią, KGHM Polska Miedź integruje grupę kapitałową w ramach wspólnej identyfikacji korporacyjnej. Tradycyjna marka polskiego górnictwa miedziowego wraz z unowocześnionym logo obejmuje wszystkie spółki związane z produkcją i rozwojem bazy zasobowej. Elementem procesu integracji jest uruchomiona nowa strona internetowa www.kghm.com. Zmiana wizerunku KGHM jest wprowadzana stopniowo. Na początku grudnia ub.r. spółka zaprezentowała podstawowe założenia nowej identyfikacji korporacyjnej. Po zakończeniu procesu integracji, czyli w połowie tego roku, wszystkie kopalnie i projekty górnicze w Europie oraz Ameryce Północnej i Południowej posługiwać się będą wspólną marką KGHM, przy jednoczesnym zachowaniu dotychczasowych nazw prawnych. Ujednolicenie wizerunku korporacyjnego, stanowiące potwierdzenie statusu KGHM jako firmy globalnej o międzynarodowych standardach, wspiera cele biznesowe spółki zapisane w nowej strategii.
– Strategia KGHM zakłada szeroki program eksploracyjny w Polsce i na świecie, rekordowe inwestycje w posiadane aktywa oraz dalszą optymalizację produkcji. Programy eksploracyjne i inwestycyjne prowadzone będą na równi w Polsce i za granicą. W ciągu najbliższych sześciu lat udział produkcji miedzi z kopalń zagranicznych wzrośnie z 17% do 40% – i to pomimo planowanego zwiększenia możliwości wydobywczych w polskich kopalniach o około 2 mln ton rudy. Jesteśmy jedną firmą, mamy wspólne cele i pod jedną marką stawiamy czoło
Teberia 2/2015
39
PREZENTACJE strategicznym wyzwaniom – powiedział Herbert Wirth, prezes KGHM Polska Miedź S.A. Zmiana identyfikacji poprzedzona została kompleksowym badaniem wizerunku i reputacji KGHM na świecie. Wskazało ono pięć najważniejszych wartości podzielanych przez pracowników KGHM w Polsce, Kanadzie, Stanach Zjednoczonych i Chile. To bezpieczeństwo, współdziałanie, zorientowanie na wyniki, odpowiedzialność i odwaga. Wartości te są podstawą wszystkich działań KGHM – zarówno na globalnych rynkach surowcowych, jak i w ramach współpracy ze społecznościami lokalnymi. Bez względu na lokalizację kopalń i projektów górniczych, marka KGHM powinna kojarzyć się z tymi samymi wartościami i najwyższymi standardami. – Dla naszych kontrahentów i partnerów biznesowych nie ma znaczenia, gdzie wyprodukowaliśmy daną tonę miedzi. Liczy się nasza marka, która od ponad półwiecza stanowi gwarancję najwyższej jakości. To dlatego w ramach całej grupy unifikujemy działy zajmujące się sprzedażą, zakupami i procesami wspierającymi biznes. Jako silna grupa kapitałowa, możemy uzyskać lepsze warunki finansowania inwestycji oraz zakupu niezbędnego sprzętu. Poprzez fakt, że jesteśmy obecni na czterech kontynentach – po obu stronach Atlantyku i Oceanu Spokojnego – zyskujemy unikatową przewagę konkurencyjną i możliwość elastycznego reagowania na potrzeby rynku – powiedział Jarosław Romanowski,
I wiceprezes KGHM Polska Miedź S.A. ds. finansowych. Fundamentem strategii KGHM są innowacje, stąd w ramach całej grupy kapitałowej działać będzie wspólne Centrum Wiedzy, zapewniające dostęp do nowoczesnych technologii. Dla akcjonariuszy KGHM innowacje to większa efektywność zainwestowanego kapitału, zaś dla pracowników – gwarancja stabilności zatrudnienia i najwyższych standardów bezpieczeństwa. To także szansa rozwoju w globalnej i innowacyjnej firmie, zatrudniającej najwyższej klasy specjalistów. Już dziś – w ramach międzynarodowych programów wymiany – polscy, kanadyjscy, chilijscy i amerykańscy pracownicy KGHM zdobywają doświadczenie w różnych częściach świata. – Międzynarodowa różnorodność działających w KGHM kopalń i projektów jest naszą wielką siłą, ale też wyzwaniem. Jesteśmy jedną firmą, ale działamy na różnych kontynentach, w ramach odmiennych systemów prawnych, kultur i tradycji górniczych. Dlatego integracja całej grupy kapitałowej następuje stopniowo. Dumni z ponadpółwiecznej tradycji polskiego górnictwa miedziowego, stajemy się ambasadorem polskiego biznesu na świecie. Jednocześnie stale zmieniamy się, inwestujemy i pracujemy nad tym, by nasza globalna marka pomagała w realizacji biznesowej strategii, zakładającej rozwój polskich i międzynarodowych projektów – powiedział Marcin Chmielewski, wiceprezes KGHM Polska Miedź S.A. ds. korporacyjnych.
Teberia 2/2015
40
PREZENTACJE W ramach ujednolicania wizerunku korporacyjnego marka KGHM zyskała dodatkowy element graficzny. Jest nim minerał, którego trzyczęściowa konstrukcja symbolizuje wiedzę, współdziała-nie i rolę dla świata. Dzięki wiedzy i doświadczeniu pracowników, KGHM wydobywa i przetwarza cenne zasoby ziemi, umożliwiając rozwój nowoczesnego świata. Wiedza stanowi najcenniejszy zasób KGHM, zaś wieloletni i stabilny rozwój spółki jest w dużej mierze efektem współdziałania. Jednocześnie źródłem istnienia, rozwoju i sukcesu
spółki jest miedź – jeden z najbardziej niezwykłych metali na ziemi, od tysiącleci odgrywający kluczową rolę w rozwoju ludzkości. Odkrywając nowe pokłady możliwości, KGHM dostarcza światu kolejne cenne metale, a także doskonali efektywne i przyjazne środowisku metody wydobycia i przetwórstwa.
źródło: KGHM
Teberia 2/2015
41