W oparach prawa autorskiego
Ursus – nowe otwarcie
High-tech wkracza do ula
NUMER 3 (46) MARZEC 2015
NAUKA / TECHNOLOGIE / GOSPODARKA / CZŁOWIEK
Zielona energia na domowym dachu
3
EDYTORIAL
4
TRENDY
8 9
Niech zaświeci jasna strona mocy! 10 przełomowych technologii 2015
NA CZASIE
Konkurs „Innovators Under 35”
KREATYWNI
Młodzi metalurdzy z AGH nagrodzeni za stal damasceńską
12 KREATYWNI 15 NA CZASIE
Ursus – nowe otwarcie
High-tech wkracza do ula, czyli Projekt „Maja”
18 TRENDY 24 PREZENTACJE 33 NA OKŁADCE
Zielona energia na domowym dachu
Człowiek wolny, a w niewoli
W międzynarodowym gronie o górnictwie rud miedzi
Wydawca:
Fundacja dla Akademii Górniczo-Hutniczej im. Stanisława Staszica w Krakowie
Jerzy KICKI
Prezes Fundacji dla AGH
Artur DYCZKO
Dyrektor działu wydawniczo-kongresowego Fundacji dla AGH Dyrektor Zarządzający Projektu Teberia
Jacek SROKOWSKI Redaktor naczelny jsrokowski@teberia.pl
Biuro reklamy: reklama@teberia.pl
Studio graficzne:
Tomasz CHAMIGA
tchamiga@teberia.pl
Adres redakcji:
Fundacja dla Akademii Górniczo-Hutniczej im. Stanisława Staszica w Krakowie, pawilon C1 p. 322 A Al. Mickiewicza 30, 30-059 Kraków tel. (012) 617 46 04, fax. (012) 617 46 05 e-mail: redakcja@teberia.pl, www.teberia.pl f-agh@agh.edu.pl, www.fundacja.agh.edu.pl NIP: 677-228-96-47, REGON: 120471040, KRS: 0000280790
Konto Fundacji:
Bank PEKAO SA, ul. Kazimierza Wielkiego 75, 30-474 Kraków, nr rachunku: 02 1240 4575 1111 0000 5461 5391 SWIFT: PKO PPLPWIBAN; PL 02 1240 4575 1111 0000 5461 5391 Redakcja nie odpowiada za treść ogłoszeń. © Copyright Fundacja dla AGH Wszelkie prawa zastrzeżone. Żaden fragment niniejszego wydania nie może być wykorzystywany w jakiejkolwiek formie bez pisemnej zgody wydawcy.
EDYTORIAL
Niech zaświeci jasna strona mocy!
Z
ortrax M200, stworzona przez olsztyńską firmę drukarka 3D zajęła pierwsze miejsce, wśród 400 urządzeń tego typu, w międzynarodowym prestiżowym rankingu serwisu 3DHubs.com - czytając co rusz informacje na temat sukcesów polskich innowatorów serce się raduje. Niestety, tego rodzaju wiadomościom trudno się przebić w natłoku politycznych awantur naszego codziennego, polskiego życia. Ufam, a przynajmniej mam nadzieję, że 11 czerwca - kiedy to podczas uroczystej gali poznamy laureatów pierwszej polskiej edycji prestiżowego konkursu„Innovators Under 35”, organizowanego przez magazyn „MIT Technology Review”
- polska polityka zejdzie w cień polskiej innowacyjności. Dziś nikt nie wie, kim będą laureaci konkursu. Może to być Olga Malinkiewicz specjalistka od energii słonecznej, a może Kinga Panasewicz, autorka projektu synchronizacji impulsów nerwowych w mózgu, a może jeszcze ktoś inny? Kandydatów reprezentujących jasną stronę polskiej mocy jest wielu. I oby oni w 11 czerwca cieszyli się uznaniem i szacunkiem, oby to oni byli wzorami dla młodych Polaków. Może wreszcie nasi politycy będą mieli się na kim wzorować?
Teberia 3/2015
Jakub Michalski
3
TRENDY
MIT Technology Review:
10
przełomowych
technologii 2015
W zeszłym roku, świat podbiły nowoczesne drony sprawdzające się w niemal każdej sytuacji, postępy w mapowaniu mózgu, innowacje w dziedzinie wykorzystania źródeł odnawialnych i drukarki 3D. Zobaczmy jakie wynalazki MIT Technology Review wytypował w tym roku.
T
rudno oszacować wartość i znaczenie nowych technologii, bo nie wszystkie możemy oceniać pod tym samym kątem. Niektóre z nich okażą się przełomowe dla społeczeństwa pod względem użyteczności, inne zachwycą innowacyjnością i ustanowią początek zupełnie nowej drogi w dziedzinie technologii. W zestawieniu przedstawiamy bardzo różnorodne propozycje, jednak o każdej z nich, z pewnością zrobi się wkrótce głośno.
Magic Leap
dzieliśmy do tej pory zazwyczaj dzięki stereoskopii. Która wykorzystywała różnicę konta widzenia naszych oczu oczu. Następnie obrazy 3D zaczęły pojawiać się na wielkim ekranie. Magi Leap proponuje jednak coś zupełnie innego. Magic Leap chce rozszerzać rzeczywistość bez pomocy ekranów. Mały projektor wyśle obraz na soczewki Twoich oczu. Światło z projektora będzie mieszać się z tym „normalnym”, a wirtualne obiekty zobaczyć będzie można obok tych prawdziwych.
Pod koniec zeszłego roku, Google, Qualcomm i Legendary Pictures zainwestowały 543 miliony dolarów w mały amerykański start-up Magic Leap. Hasło firmy brzmi „Czas przywrócić magię do świata.” W jaki sposób? Oczywiście, dzięki rozszerzonej rzeczywistości. Wirtualne, trójwymiarowe obiekty wiTeberia 3/2015
4
TRENDY Mowa o Fotosyntezie C4, procesie umożliwiającym szybki wzrost roślin. Eliminuje on fotooddychanie roślin, które wymaga dużych nakładów energii i wody. Fotosynteza jest bardziej wydajna, a biomasa szybciej produkowana. Innymi słowy, rośliny rosną szybciej i nie potrzebują tak dużo wody.
Płynna biopsja
Nowoczesne odsalanie wody
Obecnie, około 700 milionów ludzi na całym świecie nie ma wystarczającego dostępu do czystej wody. W przeciągu 10 lat, liczba ta prawdopodobnie wzrośnie do 1.8 miliarda. Pobieranie wody z oceanów może okazać się dla nich jedynym ratunkiem. Przy wciąż rosnącej populacji naszej planety, zapasy czystej wody mogą wkrótce się skończyć. W Izraelu powstały nowe zakłady zajmujące się odsalaniem wody morskiej. Nowa metoda jest znacznie tańsza niż dotychczasowa dzięki zamontowanym pompom, które pozwalają działać na wielką skalę.
Wzrost zachorowań na raka jest ogromnym problemem również w Europie, jednak największe żniwo choroba ta zbiera w Chinach. Zanieczyszczenia przemysłowe i wysoki wskaźnik palenia sprawia, że rak jest uważany tam za najczęstrzego zabójce. Jak wynika z badań, 27 proc. osób, które co roku umierają z tej przyczyny to Chińczycy. Jest jednak szansa, że to się odmieni. Doktor Dennis Lo, pracuje nad metodą, która pozwoli wykryć raka za pomocą badania krwi. Tak duże uproszczenie procesu diagnozy, pozwoli na wcześniejszą reakcję i większe szanse na powrót do zdrowia.
Fotosynteza na miarę czasów
Zaawansowane urządzenie genetyczne, nad którym pracują naukowcy, może przyczynić się do zwiększenia wydajności upraw i wyżywienia miliardów ludzi.
Teberia 3/2015
5
TRENDY
Project Loon
Wkrótce miliardy ludzi będzie mogło uzyskać dostęp do internetu dzięki balonom wypełnionym helem. Google zamierza wysłać je do miejsc, w których tradycyjne sposoby zawodzą. Gigantyczne balony mogą wznosić się nawet na 20 kilometrów nad poziomem morza. Każdy z nich posiada skrzynkę zasilaną energią słoneczną, która łączy się z sieciami komunikacyjnymi i udostępnia internet do naziemnych urządzeń. To nie jedyny tego typu pomysł. W ostatnim czasie Facebook kupił firmę produkującą drony, które również mają być zasilane energią słoneczną.
Apple Pay
Apple postanowił ulepszyć płatności mobilne. Sprytne technologiczne połączenie, pozwoli na szybsze i bezpieczniejsze kupowanie za pomocą telefonicznych fal.
Apple Pay działa automatycznie, gdy zbliżysz telefon do terminala i przyłożysz do niego swój kciuk. Nie potrzebny już będzie Google Wallet, PayPal czy PIN.
Sztuczny mózg
Naukowcom udało się stworzyć miniaturowy mózg składający się z ludzkich komórek. Po co? Da im to możliwość przyglądania się zmianą jakie zachodzą pod wpływem różnych substancji w tym kluczowym dla człowieka organie.
Teberia 3/2015
6
TRENDY
Pozwoli to również na obserwowanie rozwoju mózgu, co z czasem może dać odpowiedź na wiele pytań związanych z chorobami neurologicznymi.
Internet DNA
Chcąc ułatwić leczenie chorób, naukowcy postanowili stworzyć sieć internetową, zawierającą próbki ludzkiego DNA. Chodzi o porównanie przypadków pacjentów i postępów ich choroby dopasowując ich za pomocą podobnego DNA. Jeśli lekarz dowie się, że jego pacjent ma raka, będzie mógł sprawdzić w sieci
osoby z podobnym DNA, które również przechodziły kurację. Sprawdzi na przykład jakie leki podawano i jak pacjent na nie reagował.
Naukowcy pracują nad materiałami, które pomimo swej niewielkiej wagi, są też bardzo wytrzymałe. Co więcej, nanomateriały są w stanie emitować światło albo zapewnić termoizolację.
Samochody, które mówią
Komunikacja pomiędzy samochodami pozwoli na wymianę informacji na temat sposobu jazdy w obrębie kilkuset metrów. Dzięki temu, będzie można poznać pozycję innego samochodu, jego prędkość, położenie kierownicy, a także inne przydatne dane.
Nawet najbardziej czujni kierowcy docenią pomoc, dzięki której będą mogli przygotować się na ewentualną, niebezpieczną sytuację. Wiecej na: Technology Review
Nano architektura
Z reguły to najcięższe materiały cechują się największą wytrzymałością. Jednak, gdy przyjrzymy się im w nanoskali, okazuje się, że może być inaczej.
źródło: Mediarun
Teberia 3/2015
7
NA CZASIE Do 31 marca 2015 r. można było zgłaszać się do pierwszej polskiej edycji prestiżowego konkursu„Innovators Under 35”, organizowanego przez magazyn „MIT Technology Review”, którego wydawcą jest Massachusetts Institute of Technology. Partnerem konkursu jest Fundacja na rzecz Nauki Polskiej.
Konkurs W
konkursie są wybierani liderzy innowacji, którzy nie ukończyli 35. roku życia, a „dzięki swojemu wkładowi w rozwój nowych technologii w nieoceniony sposób przyczyniają się do znalezienia odpowiedzi na wyzwania współczesnej rzeczywistości oraz poprawy życia wielu osób na świecie”. Do konkursu można nominować młodych przedsiębiorców, badaczy i wizjonerów – autorów projektów w takich dziedzinach technologii jak internet, biotechnologia, telekomunikacja, transport, materiały i energia. Profile zgłoszonych kandydatów oceni panel ekspertów. Nazwiska 10 zwycięzców polskiej edycji zostaną wyłonione na przełomie maja i czerwca i zaprezentowane podczas oficjalnej gali 11 czerwca 2015 r.
Wszyscy finaliści edycji regionalnych konkursu, w tym polskiej, automatycznie wezmą udział w finale globalnym w listopadzie 2015 r. Konkurs Innovators Under 35 jest organizowany od 1999 r. (od pięciu lat również poza Stanami Zjednoczonymi). Europejskie edycje konkursu odbyły się w dotąd w Niemczech, Francji, Włoszech i Hiszpanii. Wśród dotychczasowych laureatów konkursu znajdują się m.in.: Konstantin Novoselov - laureat fizycznej Nagrody Nobla w 2010 r. za badania nad grafenem, Max Levchin - założyciel firmy PayPal, David Karp - założyciel portalu społecznościowego Tumblr, Sergey Brin - współtwórca Google oraz Linus Torvalds - założyciel Linux.
Teberia 3/2015
8
KREATYWNI
Młodzi metalurdzy z AGH nagrodzeni za stal damasceńską
Studenci Akademii Górniczo-Hutniczej zdobyli wyróżnienie podczas prestiżowej międzynarodowej konferencji naukowej TMS Annual Meeting & Exhibition odbywającej się w dniach 15-19 marca w Orlando (USA). Uznanie jury zdobył stworzony przez nich nóż typu handżar wykonany z samodzielnie wytworzonej stali damasceńskiej. Wyróżnione dzieło studentów AGH - nóż typu handżar ze stali damasceńskiej.
144
. edycja konferencji TMS Annual Meeting & Exhibition, skupiającej każdego roku ponad 4000 specjalistów w dziedzinie materiałów (inżynierów, naukowców i przedsiębiorców z całego świata), była zarazem pierwszą, podczas której odbył się studencki konkurs „TMS Bladesmithing Competition”. Istotą konkursu było zaprezentowanie przez uczestników wykonanych przez nich ostrzy, które miały mieć wymiary od 20 do 120 cm długości.
W rywalizacji udział wzięło 25 uczelni, głównie z USA. Studenci metalurgii na AGH – Estera Machoń i Remigiusz Błoniarz z Wydziału Inżynierii Metali i Informatyki Przemysłowej - byli jedynymi przedstawicielami Polski w tym zestawieniu. Przy ocenianiu projektów jury brało pod uwagę kilka aspektów, m.in. jakość i wykonanie samego ostrza, prezentację wideo projektu czy szczegółowy raport z poszczególnych etapów wytwarzania ostrza (analizę chemiczną, materiałową, wytrzymałościową).
Teberia 3/2015
9
KREATYWNI
Proces odkuwania ostrza. Podium konkursu zostało obsadzone przez uczelnie amerykańskie: Oregon State University, University of Florida oraz Colorado School of Mines. Studenci Akademii Górniczo-Hutniczej otrzymali jedyne przyznane wyróżnienie (Honorable Mention). Młodzi metalurdzy nad skomplikowanym projektem handżaru pracowali przez kilka miesięcy w Kole Naukowym Przeróbki Plastycznej Metali Hefajstos. W 2014 roku otrzymali oni na realizację tego pomysłu Grant Rektorski. Projekt zatytułowany „Próba rekonstrukcji procesu wytwarzania i przetwarzania stali damasceńskiej z wykorzystaniem współczesnej technologii w zakresie elektrometalurgii i przeróbki plastycznej stali” zakładał otrzymanie materiału jak najbardziej zbliżonego do oryginału pod względem składu che-
micznego i mikrostruktury, który po przekuciu ujawni damasceński wzór na powierzchni. Warto zaznaczyć, że tego rodzaju stal, używana i wytwarzana od czasów starożytnych do średniowiecza, uznawana jest za jeden z najbardziej tajemniczych materiałów, trudnych do rozszyfrowania nawet dla specjalistów z zakresu inżynierii materiałowej. – Liczne badania wykazały obecność w oryginalnych egzemplarzach narzędzi wykonanych ze stali damasceńskiej nanostruktur, których wytwarzanie przy dzisiejszym zaawansowaniu techniki wymaga zaangażowania najnowocześniejszej aparatury i technologii z zakresu nanomateriałów. Odkrycia takie wskazują szansę na szersze niż można byłoby się spodziewać możliwości, jakie roztacza przed dziedziną
Teberia 3/2015
10
KREATYWNI
Nagrodzeni studenci AGH oraz Prezydent TMS Hani Henein.
inżynierii materiałowej tematyka stali damasceńskiej – mówi dr inż. Maciej Rumiński, opiekun naukowy projektu. – Naszym studentom udało się odtworzyć ten rodzaj stali z dużą dokładności i starannością. To wielkie osiągnięcie i cieszę się, że zostało ono docenione podczas konferencji na Florydzie – dodaje. Jak podkreślają twórcy noża, jego wykonanie nie byłoby możliwe bez współpracy z Muzeum Narodowym w Krakowie, które umożliwiło studentom dostęp do oryginalnych zabytków wykonanych ze stali damasceńskiej.
Wzór uzyskany na powierzchni ostrza.
źródło: AGH
Teberia 3/2015
11
NA CZASIE
Ursus – nowe otwarcie Ursus zaprezentował nowe modele ciągników ze znanej już od lat 60. serii C. To efekt czterech lat inwestycji i prac badawczo-rozwojowych. W tym roku spółka zamierza skoncentrować się na uruchomieniu produkcji nowych modeli na szeroką skalę. Na ten cel pójdzie część z 24 mln zł przeznaczonych na tegoroczne inwestycje. Spółka liczy na ożywienie sprzedaży zarówno na rynku krajowym, jak i zagranicznym. – Musieliśmy w ciągu czterech lat nadgonić 20 lat zaniedbań w rozwoju Ursusa. Na tę inwestycję przeznaczyliśmy potężne środki, zatrudniliśmy bardzo wielu ludzi – podkreśla Karol Zarajczyk, prezes zarządu Ursus SA. – Przez ostatnie cztery lata inwestowaliśmy w rozwój
produktów, uzyskaliśmy homologacje i obecnie ciągniki są gotowe do sprzedaży. Teraz musimy zainwestować środki obrotowe w uruchomienie ich produkcji na dużą skalę. Dzięki kilkuletnim inwestycjom (tylko w ubiegłym roku 17 mln zł) i stworzeniu
Teberia 3/2015
12
NA CZASIE największego w branży ośrodka badawczo-rozwojowego Ursus właśnie ogłosił rozpoczęcie produkcji nowych ciągników z serii C. Pierwsze pojazdy oznaczone literą C wyszły z fabryki Ursusa już w latach 60. ubiegłego wieku i cieszyły się bardzo dużą popularnością. Obecnie spółka wypuściła łącznie siedem modeli ciągników z serii C pracujących w zakresie mocy średnich. Najsłabszy model C350 ma 50 koni mechanicznych, a najmocniejszy C3102 – 102 konie mechaniczne. Nowe modele zostały zaprezentowane podczas niedawnych targów AGROTECH w Kielcach. Odświeżenie serii C to kolejna innowacja w obszarze produkcji po wprowadzonych w poprzednich dwóch latach nowych modelach w zakresie mocy od 50 do 180 koni mechanicznych, przeznaczonych głównie na eksport. Ursus liczy na to, że polscy rolnicy pozostaną wierni marce i będą chętnie kupować nowe modele tego producenta. Obecnie niemal połowa spośród ok. 1,5 mln ciągników w Polsce pochodzi z zakładów Ursusa. Krajowy popyt może napędzać wsparcie ze strony Ministerstwa Rolnictwa i Rozwoju Wsi. – W ramach modernizacji gospodarstw rolnych na zakup sprzętu rolniczego jest premia w wysokości 200 tys. zł przy udziale własnym 50-proc., dla młodych rolników 40-proc. Jest również program dla małych gospodarstw – 60 tys. zł premii na rozwój, za te środki również będzie można kupować maszyny i urządzenia – tłumaczy Marek Sawicki, minister rolnictwa i rozwoju wsi. Sawicki podkreśla, że choć wielu rolni-
ków już zmodernizowało swój sprzęt, są jeszcze gospodarstwa, w których wciąż wykorzystywane są ciągniki z lat 70. To głównie małe i średnie gospodarstwa i to właśnie do tej grupy skierowane jest wsparcie z ministerstwa. Dla Ursusa równie ważny jak rynek krajowy jest eksport. W 2014 r. ponad połowa przychodów spółki (ponad 122 mln zł przy łącznych przychodach na poziomie 224 mln zł) pochodziła z zagranicy, Wynikało to z realizacji dużego kontraktu na dostawę 3 tys. ciągników do Etiopii. Ciągniki Ursusa pracują jednak także m.in. w Czechach, Belgii, Holandii i Pakistanie. – W tegorocznych założeniach stawiamy zdecydowanie na zwiększenie wolumenu produkcyjnego zarówno ciągników, jak i maszyn rolniczych. Wszystko zależy od szybkości finalizacji rozmów dotyczących planowanych kontraktów zagranicznych. Cały czas bierzemy udział w programie Go Africa, który jest wspierany przez Ministerstwo Spraw Zagranicznych i Ministerstwo Gospodarki. Jednym z owoców tego programu jest podpisany przez nas w zeszłym roku i już w połowie zrealizowany kontrakt etiopski – tłumaczy Zarajczyk. Choć Ursus kojarzy się przede wszystkim z ciągnikami, spółka zamierza rozwijać także produkcję innych pojazdów. Zarajczyk tłumaczy, że Ursus produkuje także przyczepy, rozrzutniki, prasy rolujące, ładowacze czołowe, ale dużą szansę na dalszy rozwój widzi również w taborze miejskim. W Lublinie już jeździ 25 trolejbusów wyprodukowanych przez tę spółkę, a plany są jeszcze bardziej ambitne.
Teberia 3/2015
13
NA CZASIE – Dawno temu Ursus produkował autobusy, więc doszliśmy do wniosku, że przy tak chwiejnym europejskim rynku maszyn rolniczych powinniśmy dywersyfikować swoją działalność i aktywować wprowadzenie do oferty w pierwszej kolejności trolejbusu, a następnie autobusu elektrycznego. W tym segmencie będziemy bardzo mocno się rozwijać – zapowiada Zarajczyk. – Na dniach odbieramy homologację w pełni elektrycznego autobusu. W tej działalności bardzo duże znaczenie ma centrum badawczo-rozwojowe URSUS R&D oraz współpraca z Politechniką Lubelską i Wojskową Akademią Techniczną. To właśnie wespół z tą ostatnią uczelnią w ramach tajnego projektu Ursus opracował nowy układ przeniesienia napędu. Modernizacja i wyposażenie hali produkcyjnej w nowy sprzęt badawczo-rozwojowy pochłonie w latach 2014-2015 łącznie ok. 16 mln zł. Zarajczyk dodaje, że spółka otrzymała również 10 mln zł w ramach programu wsparcia Polski Wschodniej. – Nie przez przypadek nasze nowe produkty mają najdłuższą gwarancję na rynku. Nikt nie oferuje takich warunków, jeśli nie jest pewien jakości wytworzonych produktów. Laboratorium ma wspomagać dalszy rozwój właśnie pod kątem jakości naszych wyrobów – podkreśla Zarajczyk.
źródło: Biznes Newseria
Teberia 3/2015
14
KREATYWNI
High-tech wkracza do ula, czyli Projekt „Maja” Bardzo ciekawy projekt naukowy prowadzi w ramach Koła Naukowego „Elektroników” Wojciech Sojka, student III roku Elektrotechniki na Wydziale Elektrotechniki, Informatyki, Automatyki i Inżynierii Biomedycznej. Jak mówi, chodzi o wprowadzenie elektroniki do pszczelarstwa. Brzmi ciekawie i nowatorsko? Zdecydowanie tak. Pomysł studenta AGH polega na skonstruowaniu bezprzewodowej platformy kontrolno-pomiarowej, która będzie pomagała pszczelarzom w pozyskiwaniu większych zbiorów. Pomysł Wojciecha Sojki opiera się na dokładnym rozpoznaniu przy pomocy urządzeń elektronicznych tego, co dzieje się w pasiece, m.in. zmian wagi, wilgotności, temperatury czy widma akustycznego. Dokonując tego typu pomiarów można określać, jakie w ulach zachodzą zmiany związane z wyrajaniem się pszczół, pojawianiem pożytków, ilością miodu. Okazuje się, że mierząc wagę ula można monitorować zachowanie się pszczół i np. zapobiec ucieczce całego roju.
Ale w projekcie ważne jest nie tyle dokonywanie pomiarów, ale również wysyłanie danych do serwera zewnętrznego i powiadomień SMS za pośrednictwem wbudowanego modemu GSM. Dodatkowo sama sieć może być komponowana w typowe duże sieci gwiazdowe, czyli jeden moduł bazowy, który będzie odpowiadał za komunikację z główną bazą danych w Internecie, a pomniejsze moduły komunikacyjne współpracują ze sobą i nadsyłają te informacje do modułu bazowego.
Teberia 3/2015
15
KREATYWNI Można więc sobie wyobrazić pasiekę składającą się ze stu uli, z których każdy jest wyposażony w platformę pomiarową. Dane, które czujniki zbierają z pasieki, wysyłane są do modułu bazowego, a następnie przekazywane przez GSM do zewnętrznej bazy danych. Połączenie tych opcji daje nam możliwość przygotowywania np. alarmów kradzieżowych, czy zmian w organizacji ula związanych z występowaniem pożytków. – Pożytkami nazywamy wszystkie dobra możliwe do zebrania przez pszczoły w obrębie drzew, krzewów i roślin zielnych. Stanowią one swego rodzaju pastwiska pszczele, które dostarczają nektaru, pyłku czy kitu pszczelego. Źródłem pożytku dla pszczół są rośliny dziko rosnące i uprawne. Jeśli pszczelarz oczekuje na pojawienie się np. spadzi, to musi bardzo szybko dokonać reorganizacji w ulu, czyli nastawić rój na pracę, a nie na rozwój. Można to zrobić dokładając ramek. Aby wykryć coś takiego, pszczelarz musi codziennie zaglądać do
pasieki, a dzięki platformie pomiarowej ta kontrola może odbywać się zdalnie. Pszczelarze często mają pasieki wiele kilometrów od domu, dlatego taka platforma może zaoszczędzić dużo czasu, a nawet ostrzegać przed złodziejami. Krótko mówiąc: redukuje straty, maksymalizuje zyski – mówi Wojciech Sojka. – Wart podkreślenia jest też fakt, że po raz pierwszy próbujemy badać widmo akustyczne w ulu i dzięki niemu zbierać i analizować informacje dotyczące zachowania pszczół. Przypuszczamy, że z dźwięków dochodzących z ula można się dowiedzieć, czy zachodzą tam np. stany rojowe, czy też pszczoły są zdrowe i spokojnie pracują. Jeśli okaże się, że określone dźwięki można przyporządkować do danej sytuacji w ulu, to zbierając takie dane i porównując je z miejscem usytuowania pasieki, danymi meteorologicznymi i zanieczyszczeniem środowiska, będziemy w stanie wyznaczyć optymalne miejsca do uprawiania pszczelarstwa – mówi student AGH.
Teberia 3/2015
16
NA CZASIE
– Z jednej strony chcielibyśmy udostępnić pszczelarzom w miarę tanią platformę do stosowania w pasiekach, aby zwiększyć zbiory. Z drugiej strony chcemy się przyjrzeć pewnym parametrom, które – jak wynika z naszych rozpoznawczych badań – nie zawsze są dobrze udokumentowane, a dotyczą tego, jak ul pracuje, jakimi parametrami się charakteryzuje, jak reaguje na zmienność warunków atmosferycznych i jak one wpływają na żywotność pszczół i ich wydajność – mówi mgr inż. Łukasz Krzak, opiekun Koła Naukowego „Elektroników”. Jak wygląda platforma kontrolno-pomiarowa? Jej podstawą jest waga o rozmiarach około 50 na 50 cm, o grubości do 10 cm. Wmontowane są w nią mikrokontroler, czujniki wilgotności i temperatury na zewnątrz i wewnątrz ula, czujnik dźwięku, czujnik ruchu i modem do komunikacji bezprzewodowej. Całość będzie zamontowana pod ulem,
a do środka będą wprowadzone tylko niezbędne czujniki. Chodzi o to, aby jak najmniej ingerować w budowę ula. Platforma jest tak pomyślana, aby moduły pomiarowe były całkowicie niezależne od zasilania, ma mieć własny akumulator. W przyszłości naukowcy planują opracować inne rozwiązania dostarczające prąd, tańsze i efektywniejsze. Prototyp urządzenia naukowcy przedstawili na czerwcowych Targach Projektów Akademickich, gdzie cieszył się dużym zainteresowaniem. W sierpniu ubiegłego roku projekt zgłoszono do międzynarodowego konkursu STM32 Internet of Things Design Challenge 2014 organizowanego przez firmę STMicroelectronics, którego celem było promowanie projektów wpisujących się w idee Internetu rzeczy. Projekt „Maja” zwyciężył, pokonując około 100 innych projektów, a wręczenie nagród odbyło się na prestiżowych targach Electronica 2014 w Monachium.
Teberia 3/2015
17
KREATYWNI I co dalej? Będzie ul, a w nim czujniki, które będą zbierały dane. – Pewne dane bezpośrednio świadczą o tym, co dzieje się w ulu. Jeżeli temperatura wzrasta, to jesteśmy w stanie szybko wyciągnąć z tego wnioski, choć trzeba je korelować z porą dnia, roku czy pogodą. Najbardziej nie jesteśmy pewni pomiarów akustycznych, bo jest to nowość, którą dopiero chcemy zbadać. Ciekawi jesteśmy, czy da się zobaczyć w widmie coś, co świadczy o danym zachowaniu pszczół – wyjaśnia mgr inż. Łukasz Krzak. Jednakże aby dane miały wartość, należy je prowadzić kilka lat i umiejętnie analizować. – My jesteśmy inżynierami i chcemy stworzyć narzędzie, które dostarczy dużą ilość danych naukowcom badającym zachowania owadów. To oni jako specjaliści będą analizować przekazywane przez nas informacje i być może uzyskają odpowiedź na pytanie o przyczyny ginięcia całych rodzin pszczelich – podkreśla Wojciech Sojka. Pierwsze prace nad „Projektem Maja” były realizowane w Kole Naukowym Elektroników, gdzie czuwali nad nim mgr inż. Łukasz Krzak i dr inż. Cezary Worek. Od kilku miesięcy Wojciech Sojka rozwija swój projekt w założonym przez siebie startupie. Powstały kolejne wersje urządzeń, które w połowie kwietnia mają trafić do pierwszej grupy pszczelarzy i badaczy wspierających idee tworzenia systemu monitorowania pasiek pszczelich. Informacje o masowym ginięciu pszczół dochodzą z różnych stron. Podejrzewa się, że przyczyną są środki ochrony roślin uprawnych, jak również masowe występowanie roztocza Varroa destructor, który jest nosicielem wielu zabójczych
dla pszczół wirusów. W Unii Europejskiej już od dwóch lat obowiązuje zakaz używania pestycydów, żeby chronić te owady. Dane zdobyte przez naukowców z Akademii Górniczo-Hutniczej byłyby niezwykle istotne dla wielu dziedzin gospodarki. I nie chodzi tylko o bezpośredni interes pszczelarzy, rolników i sadowników, ale nas wszystkich, bo w bezpośrednim sąsiedztwie pasiek obserwuje się o 50, a nawet 60 proc. większe zbiory, a lepsze zbiory oznaczają niższe ceny żywności. Niezwykle istotne jest także, aby zapobiec sytuacji, która ma miejsce w Chinach, gdzie ludzie ręcznie zapylają kwiaty. Tak dzieje się np. w powiecie Hanyuan w Syczuanie, słynącej z produkcji gruszek. Tam, gdy grusze pokrywają się kwiatami, rolnicy muszą zapylać je specjalnymi pędzelkami zrobionymi z kurzych piór osadzonych na bambusowych kijach. Dawniej zapylaniem zajmowały się pszczoły, ale one od lat już tam nie występują. Ekolodzy ostrzegają, że podobny scenariusz grozi całemu światu, a według danych ONZ spośród stu głównych gatunków roślin uprawnych, dostarczających ludziom 90 proc. pożywienia, aż 71 jest zapylanych przez pszczoły.
Ilona Trębacz źródło: blog naukowy AGH
Teberia 3/2015
18
NA OKŁADCE
Zielona energia na domowym dachu Niezależność energetyczna czy też zdywersyfikowane źródła energii, to tematy które zaprzątają głowy wysoko postawionych urzędników w całej Unii Europejskiej. Obecnie trwa walka o to, by również przykładowy Kowalski mógł osiągnąć tę niezależność, a jednocześnie by mógł na tym zarabiać.
Teberia 3/2015
19
NA OKŁADCE
Energia, która wraca
Energia z OZE, czyli odnawialnych źródeł energii, pochodzi najczęściej z wiatru, promieniowania słonecznego, opadów, geotermii, morskich pływów i fal oraz biomasy. Według badań BP Statistical Review of World Energy 2014, odnawialne źródła energii w 2013 roku zaspokajały w 8,9 proc. zapotrzebowania ludzkości na energię. Badania U.S. Energy Information Administration wskazywały na 11 proc., a gdy dodać do tego opalanie drewnem i biomasą wynik oscyluje przy 19 proc. Źródłem energii, które jest najintensywniej wykorzystywane jest ta pochodząca z grawitacji wody - w 2013 roku odpowiadała za 71 proc. energii z odnawialnych źródeł. Drugi w kolejności wiatr – 12 proc., dalej biomasa i biopaliwa – 7,7 proc., energia słoneczna – 2,4 proc. i wreszcie energia geotermalna – 1,4 proc. Według szacunków do 2020 roku energia wiatrowa i słoneczna będą produkowały podobną ilość energii co hydroenergetyka.
Do 2020 roku udział energii odnawialnej ma przekroczyć 20 proc. Co ciekawe, najobfitszym źródłem energii odnawialnej jest energia słoneczna - do powierzchni Ziemi dociera 89 petawatów mocy, a to jest około 6000 razy więcej niż wynosi zapotrzebowanie ludzkości (około 15 terawatów). Choć rozwój energii odnawialnych wydaje się pewną przyszłością, rodzi także wiele kontrowersji. Krytycy przede wszystkim wskazują na wciąż zbyt wysokie koszty inwestycji, zagrożenia ekologiczne, zdrowotne, niekoniecznie jasne relacje między elektrowniami wiatrowymi i słonecznymi a tradycyjnymi elektrowniami, wątpliwościom poddawany jest także wpływ na całkowitą emisję CO2.
Zielono w Polsce
W 2001 roku energia odnawialna w Polsce stanowiła jedynie 2,4 proc. zapotrzebowania na energię, w roku 2002 – 2,5 proc., w roku 2003 – 2,65 proc., w 2010 roku – 7,7 proc. Zgodnie z założeniami pakietu klimatyczno-energetycznego udział energii ze źródeł odnawialnych powinien do 2020 roku wzrosnąć do 15 proc.
Teberia 3/2015
20
NA OKŁADCE Od 2009 do 2014 roku liczba zainstalowanych w Polsce mocy pochodząca NA OKŁADCE z odnawialnych źródeł energii rosła w tempie 18-40 proc. rocznie. Wzrost dotyczył głównie farm wiatrowych i elektrowni na biomasę. Niestety pod koniec 2014 roku rozwój zdecydowanie został zahamowany. Według danych Urzędu Regulacji Energetyki na koniec września 2014 roku moc OZE zainstalowana w Polsce wynosiła około 5843 MW. Co ciekawe, w 2013 roku nie wiele mniej, czyli 5511 MW. W ostatnim czasie można było więc zaobserwować spadek inwestycji w farmy wiatrowe, a to właśnie w nich zainstalowanych jest najwięcej mocy - 3600 MW. Problemem był przede wszystkim wadliwy i nieefektywny system finansowego wsparcia dla odnawialnych źródeł energii. Eksperci wskazywali na nadpodaż zielonych certyfikatów – przez to, że jest ich za dużo, ich cena spadła, a wraz z nią opłacalność inwestycji. Innym problemem jest utrudniony dostęp do sieci elektroenergetycznej - często nie sposób jest przyłączyć np. mikroinstalację fotowoltaiczną do sieci, gdyż zakłady energetyczne nie są przygotowane do obsługi prosumentów. Jak dla Gazety Wyborczej tłumaczył Bogdan Szymański, ekspert w dziedzinie fotowoltaiki: Rynek elektroenergetyczny jest opanowany przez wielkich graczy, którzy niechętnie patrzą na tego typu konkurencję. Skutecznie ogranicza ją także sposób rozliczeń za energię. Osoby fizyczne są na tym tle dyskryminowane w stosunku do firm, gdyż zgodnie z prawem za każdą kilowatogodzinę (kWh) sprzedanej energii otrzymują zaledwie 80 proc.
średniej ceny z poprzedniego roku, czyli obecnie ok. 14 gr. Dla porównania cena zakupu energii elektrycznej z opłatami to ok. 65 gr (brutto) za 1 kWh. Teraz ta sytuacja ma się zmienić, a nadzieją jest wdrożenie ustawy o odnawialnych źródłach energii i dotacji z NFOŚiGW w programie „Prosument”. Prace nad tymi dokumentami trwały ponad 4 lata.
Prosument ma głos
Ustawa o odnawialnych źródłach energii została podpisana przez prezydenta Bronisława Komorowskiego 11 marca 2015 roku i wejdzie w życie po 30 dniach od jej opublikowania. Zapisy dotyczące systemu aukcyjnego i taryf gwarantowanych będą obowiązywały od 1 stycznia 2016 roku.
Teberia 3/2015
21
NA OKŁADCE Dzięki ustawie o OZE inwestorzy będą mogli się cieszyć stabilniejszymi niż dotychczas warunkami legislacyjnymi. Zostaną także wprowadzone taryfy gwarantowane dla instalacji prosumenckich, które zastąpią dotychczasowe tak krytykowane zielone certyfikaty. Właściciele instalacji o mocy do 3 kW otrzymają gwarancję sprzedaży energii po cenie ok. 75 gr/kWh, zaś w przedziale 3-10 kW po cenie do 70 gr/kWh. Podmioty, które otrzymają dofinansowanie będą miały rządową gwarancję dofinansowania przez 15 lat. Jak czytamy w komunikacie Kancelarii Prezydenta RP: W celu wdrożenia zoptymalizowanych mechanizmów wsparcia dla producentów energii elektrycznej z OZE, ze szczególnym uwzględnieniem generacji rozproszonej, opartej o lokalne zasoby OZE, ustawa m.in. wprowadza instytucję sprzedawcy zobowiązanego, określa mechanizmy przeciwdziałania nadpodaży świadectw pochodzenia, określa zasady monitorowania i ustalenia średniej ważonej ceny, po jakiej zbywane są prawa majątkowe wynikające ze świadectw pochodzenia, wprowadza aukcyjny system sprzedaży energii oraz procedurę oce-
ny formalnej wytwórców energii elektrycznej z odnawialnych źródeł energii zamierzających przystąpić do udziału w aukcji, wprowadza opłaty OZE oraz ustanawia Operatora Rozliczeń Energii Odnawialnej S.A., eliminuje możliwość nadkompensaty wsparcia oferowanego dla producentów energii z OZE w rozdziale 4 ustawy z inną pomocą publiczną i pomocą de minimis, a także reguluje zasady korzystania z mechanizmów wsparcia przez zmodernizowane instalacje odnawialnych źródeł energii. Czy ustawa przyczyni się to do rozwoju branży OZE, okaże się w najbliższych latach. Zdaniem zwolenników zielonej energii, aby energetyczny ruch prosumencki stał się faktem, stosowne ustawy to dopiero punkt wyjścia. Inne działania to edukacja społeczeństwa w zakresie odnawialnych źródeł energii, a jednocześnie wprowadzenie szeregu działań administracyjnych ułatwiających działanie prosumentom. Najważniejszą jednak kwestią jest zachowanie zdrowej konkurencyjności na rynku. Jak wskazują eksperci, tej ostatniej kwestii zagrażają rządowe plany konsolidacji sektora energetycznego.
Teberia 3/2015
22
NA OKŁADCE
Czy to się opłaca?
Pytanie czy nowe preferencje dla przydomowych instalacji dla zielonej energii przełożą się na wzrost takich instalacji? Jak mówiła dla Polskiego Radia Iwona Jarzębska z RWE, skłonność do inwestycji prosumenckich deklaruje co piąty Polak. Według badania CBOS 77 proc. procent Polaków chcia-
łoby zwiększenia inwestycji w sektorze odnawialnym. Przede wszystkim inwestycje miałyby dotyczyć paneli fotowoltaicznych na dachu domu. Poza spodziewanymi korzyściami ekonomicznymi, statystyczny Kowalski ceni sobie również energetyczną niezależność. Nie ma sensu kupować zbyt dużej, a co za tym idzie przesadnie drogiej instalacji. Tak naprawdę opłacalna jest produkcja na własne potrzeby – mówił natomiast dla portalu reo.pl Mariusz Klimczak, Prezes BOŚ Banku.
Teberia 3/2015
23
NA OKŁADCE
Koszty instalacji przydomowych są zróżnicowane ze względu na ich moc, producenta, długość gwarancji oraz powierzchnię. Przyjmuje się, że dla domu jednorodzinnego zakup paneli fotowoltaicznych to koszt minimum 20 tysięcy złotych. Do tego dochodzi okablowanie, uchwyty, złączki, akumulatory, które będą kosztować kolejne kilka tysięcy złotych. W zależności od pogody i pory roku z czterech paneli PV można dziennie produkować około 5 kW energii (zimą około 1,5 kW). Jak mówi dla Money.pl Mariusz Knutel z Solar Investment Group: szacowany koszt budowy małej elektrowni fotowoltaicznej o mocy 40 kW produkującej rocznie energię około 38 544 KWh to 220 tys. zł netto, czyli około 270 tys. zł brutto. W przypadku elektrowni wiatrowych koszt instalacji, to około 40 tys. zł, do tego za turbinę zapłacimy do 20 tys., zaś za konieczną wizję lokalną dla prawidłowego ustawienia turbiny – do 3 tys. zł. Jak więc, widać bez dopłat trudno w ogóle zacząć. Prosumenci mogą skorzystać ze wsparcia Narodowego Funduszu Ochrony Środowiska i Gospodarki Wodnej. W ramach programu „Prosument” można otrzymać dotację na poziomie 20-40 proc. inwestycji, zaś jeśli połączymy to z preferencyjnym kredytem, możemy otrzymać w sumie 100 proc. wsparcia inwestycji. Produkując 4 kW energii, nasza minielektrownia nie tylko dostarcza prądu wystarczającego do obsługi domu, ale jednocześnie generuje nadprodukcję,
którą można odsprzedać. Co ważne, założenie instalacji o mocy do 40 kW nie wymaga pozwolenia na budowę. Jeśli mamy warunki techniczne, przyłączamy się do sieci niskiego napięcia, która jest doprowadzona do każdego gospodarstwa domowego. Przy obecnych zmianach prawnych szacuje się, że instalacje zwrócą się po 8-10 latach od inwestycji. Niebagatelne znaczenie ma gwarancja państwa odkupu energii przez 15 lat. Według zwolenników zielonej energii w ostatecznym rozrachunku na rozwoju energetyki obywatelskiej skorzystamy wszyscy. Do dalszych korzyści zalicza się zmniejszenie emisji CO2, rozwój terenów rolniczych oraz stworzenie nowych miejsc pracy. Przeciwnicy odnawialnych źródeł energii przypominają jednak, że zanim to się stanie, za dopłaty dla prosumentów zapłacą inni podatnicy.
Teberia 3/2015
Aneta Żukowska
24
TRENDY
Człowiek wolny, a w niewoli
– w oparach prawa autorskiego Samuel Johnson – osiemnastowieczny pisarz angielski – powiedział onegdaj, że „tylko dureń nie pisze dla pieniędzy”. Coś w tym pewnie jest, bo przecież – wbrew różnym artystycznym ruchom, prądom czy ideom sugerującym, że prawdziwa sztuka wznosi się ponad wartości materialne - każda praca twórcza powinna być wynagradzana, a każdy przedmiot tej pracy powinien być prawnie chroniony. Jednak wraz z rozwojem cywilizacji pytania o to, co jest, a co nie jest pracą twórczą, gdzie zaczyna się i gdzie kończy jej przedmiot, stają się coraz bardziej istotne.
Faktem jest, że związek ewolucji prawa autorskiego z rozwojem nowych technologii jest bardzo czytelny, (nawet fachowa literatura nazywa prawo autorskie dzieckiem postępu technicznego), dlatego pewnie same regulacje prawne
w tej dziedzinie są tworem stosunkowo młodym. Starożytni twórcy na przykład, obawiali się przede wszystkim, by powielane kopie były jak najbardziej zgodne z oryginałem. Tego rodzaju wątpliwości znaleźć można już w listach Cycerona.
Teberia 3/2015
25
TRENDY Na nieuzasadnione przerabianie dzieł, naśladownictwo czy przywłaszczanie autorstwa przez innych, skarżyli się Horacy i Owidiusz, ale dopiero Marcjalis (40-104 n.e.) nazwał te działania plagiatem (od ‘plagium’, czyli brania w niewolę człowieka wolnego). Niewiele to jednak zmieniło, prawo wciąż nie regulowało problemu. Pewną zmianę w podejściu do autorstwa spowodował wynalazek Gutenberga, ale i tu prawo bardziej chroniło księgarzy niż autorów. Przełomem okazał się, ogłoszony w Anglii w 1710 r., Statut Królowej Anny, ustanawiający wyłączne prawo autora do decydowania o oddaniu dzieła do druku. Akt ten zapoczątkował prawdziwy wysyp podobnych uregulowań w całej Europie. W tym samym czasie, w 1789 roku, na kontynencie amerykańskim prawo stanu Massachusetts potwierdzało prawo autora do stworzonego przez niego dzieła, a rok później federalna ustawa o prawie autorskim ustanawiała ochronę książek, map lądowych i morskich. Była to konsekwencja zapisów Konstytucji amerykańskiej „zapewniającej autorom i wynalazcom, na określony czas, wyłączne prawo do ich pism i wynalazków”. XIX-wieczna Polska, z wiadomych przyczyn, nie miała szans na własne ustawodawstwo. Ale po odzyskaniu niepodległości, już w 1920 roku Polska ratyfikowała międzynarodowy akt „konwencję berneńską o ochronie dzieł literackich i artystycznych”, a w 1926 r. Sejm uchwalił ustawę o prawie autorskim, ustanawiającą ochronę cywilną i karną praw osobistych i majątkowych twórców.
Na nową ustawę o prawie autorskim musieliśmy czekać aż do roku 1952. Ta zaś przetrwała aż do roku 1994, kiedy to Sejm uchwalił ustawę, obejmującą ochroną obok utworów (również programów komputerowych), także artystyczne wykonania, fonogramy i wideogramy, nadania radiowe i telewizyjne. Wśród licznych nowelizacji tej ustawy, najważniejszą była ta z 1 kwietnia 2004 roku, inkorporująca do polskiego prawa unijne instytucje prawa autorskiego. Nie bez znaczenia dla rozwoju polskiego prawa autorskiego i jego stosowania miało powstanie w 1918 roku, pierwszej w Polsce organizacji zarządzającej prawami autorskimi - Związku Autorów i Kompozytorów Scenicznych, która działa aż do dziś pod nazwą Stowarzyszenie Autorów ZAiKS. A przyznać trzeba, że jest to stowarzyszenie o celach szczytnych, sercu wrażliwym, w działaniu zaś gorliwe.
ZAiKS czuwa
Od pewnego czasu bowiem powszechne poruszenie wywołuje informacja, że ZAiKS zamierza wprowadzić nową opłatę. Chodzi mianowicie o smartfony i tablety, traktowane jak inne nośniki danych, których dotyczy tzw. opłata reprograficzna. Organizacja zapewnia, że owa dodatkowa opłata nie wpłynie na ceny urządzeń w Polsce. Jednak zdecydowanie inne zdanie ma w tej kwestii Związek Importerów i Producentów Sprzętu Elektrycznego i Elektronicznego (ZIPSEE), który - inicjując ogólnopolską akcję „Nie płacę za pałace” – zwraca uwagę na –
Teberia 3/2015
26
TRENDY łagodnie mówiąc - zbyt nonszalanckie dysponowanie środkami, które naprawdę powinny trafić do artystów. A na środki te „zrzucają się” wszyscy – „pan, pani, społeczeństwo”, a ściślej np. wszystkie podmioty, które w swojej działalności wykorzystują muzykę objętą prawami autorskimi. Są to m.in.: nadawcy radiowi i telewizyjni, operatorzy sieci kablowych, właściciele kin, lokali, sklepów, zakładów usługowych, agencje artystyczne, teatry, domy kultury, muzea, producenci płyt i dostawcy usług internetowych. W ciągu roku ZAiKS obsługuje ok. 70 tys. umów licencyjnych, inkasując ok. 300 mln zł z tantiem (w 2011 r. - ponad 304 mln zł, w 2012 r. - ponad 300 mln, a w roku 2013 ponad 310 mln zł). Pieniądze dzieli między twórców, których utwory zostały wykorzystane. Około 96 proc. polskich autorów otrzymuje za pośrednictwem ZAiKS-u tan-
tiemy na poziomie I grupy podatkowej, czyli do 85 tys. zł. rocznie. Kolejne 3 proc. uprawnionych otrzymuje od 85,5 tys. zł do 500 tys. zł, a mniej niż 1 proc. autorów otrzymuje powyżej 500 tys. zł. W 2013 r. twórcom krajowym ZAiKS wypłacił ok. 220 mln zł, obcokrajowcom niecałe 85 mln zł. Wychodzi na to, że polscy artyści od ZAiKS-u dostają średnio 16 tys. zł. rocznie, czyli niewiele ponad 1300 zł miesięcznie. Czy ZAiKS rozdziela pieniądze artystom całkowicie charytatywnie? Nie. W sprawozdaniu finansowym ZAiKS-u podano, że w zeszłym roku organizacja wydała na wynagrodzenia dla 471 osób pracujących na etacie w tej instytucji prawie 59,3 mln zł. Biorąc pod uwagę liczbę etatów w ZAiKS-ie łatwo można wyliczyć, że średnia miesięczna pensja etatowego pracownika tej instytucji to prawie 10,5 tys. zł. Ale wydatkiem, który przelał czarę
Teberia 3/2015
27
TRENDY goryczy i przez który właśnie zainicjowano akcję „Nie płacę za pałace”, jest „zespół budynków o charakterze dworsko–pałacowym” w Janowicach pod Tarnowem, zakupiony przez związek za 4,6 mln zł, w którym ma powstać nowoczesne Centrum Pracy Twórczej. Mimo że zakup sfinalizowano, w ZAiKS-ie nadal działa 10-osobowy zespół, który ma opracować sposób wykorzystania obiektu i jego promocji. Jednak według ZAiKS-u kampania „Nie płacę za pałace” uderza w artystów, reprezentowanych przez stowarzyszenie i szkodzi polskiej kulturze. - Działania te wymierzone są w sposób świadomy przede wszystkim w twórców - co odbija się negatywnie na całej polskiej kulturze. Czy jako społeczeństwo możemy sobie pozwolić na atak na ludzi kultury ze strony wąskiej grupy producentów i importerów, reprezentującej wyłącznie handlowe interesy? - pytają pracownicy ZAiKS-u. Odpowiadając na zarzuty stowarzyszenia, Michał Kanownik - dyrektor ZIP-
SEE tłumaczy portalowi Wirtualnemedia.pl, że chodzi o coś zupełnie innego. - Nie uderzamy w artystów. Chcemy, by twórcy w końcu zaczęli dostawać swoje pieniądze - wyjaśnia. - Opłata reprograficzna funkcjonuje od wielu lat - jest odprowadzana np. od czytanych płyt, kart pamięci, kserokopiarek, papieru i jest dodawana do ceny tych produktów. Widzimy, że te pieniądze niestety nie trafiają do twórców. Stąd uważamy, że rozszerzenie opłaty reprograficznej o smartfony i tablety, dekodery, aparaty, nie zwiększy dochodowości twórców, ale wręcz dodatkowo zagmatwa sytuację finansową organizacji zbiorowego zarządzania i - tym samym - jeszcze bardziej ograniczy artystom dostęp do zgromadzonych tam środków - podsumowuje Kanownik. Z kolei zdaniem dyrektora generalnego Stowarzyszenia Autorów ZAiKS Krzysztofa Lewandowskiego, to minister kultury zobowiązany jest do ustalenia listy i stawki wynagrodzeń, jaką poszczególne nośniki są obciążane.
Teberia 3/2015
28
TRENDY Również zdaniem prof. Doroty Sokołowskiej z Uniwersytetu Adama Mickiewicza w Poznaniu, kwestie te powinny być uporządkowane przez rozporządzenie wykonawcze ministra kultury, które w obecnej formie jest nieprecyzyjne. Jednak smartfony i tablety powinny się znaleźć na tej liście ze względu na możliwości powielania utworów, jakie oferują. Również zdaniem artystów, brak regulacji prawnych w tym zakresie przynosi straty. Kompozytor i muzyk Marek Kościkiewicz twierdzi, że polscy twórcy tracą na braku regulacji prawnych, które pozwalałyby rekompensować im straty z tytułu korzystania np. z plików muzycznych na smartfonach i tabletach. Dodał, że opłata ta umożliwia użytkownikom prywatnym przechowywanie plików na własny użytek, i chodzi tylko, by nie były one wykorzystywane komercyjnie.
Zgodnie z obecnie obowiązującym rozporządzeniem opłaty są pobierane m.in. od kserokopiarek, skanerów, magnetowidów oraz czystych nośników, a więc kaset magnetofonowych, kaset VHS, płyt CD, DVD, Blu-Ray i papieru do kopiarek. Czy opłata będzie dotyczyła np. smartfonów, tabletów, odtwarzaczy mp3 jeszcze nie wiadomo, ale interesującym problemem jest przede wszystkim fakt, czy opłata reprograficzna jest uzasadniona, skoro w świetle prawa kopiowanie na własny użytek jest legalne? Czego by jednak nie napisać o pazerności polskiego fiskusa i stowarzyszeń pokroju ZAiKS-u, przyznać trzeba, że obowiązujące w Polsce opłaty reprograficzne od urządzeń elektronicznych i nośników należą do najniższych w Europie. Za przykład mogą posłużyć komputery PC. I tak – w Belgii opłata reprograficzna od takiego urządzenia to 0 euro, w Chorwacji – 0,79 euro, na Litwie – 5,80 euro, w Rosji – 1 proc. ceny, w Turcji – 0,5 proc., na Łotwie 2,85 proc., a w Holandii – 5 euro. W naszym kraju jest ona obecnie na poziomie 0 proc., ale opłatę pobiera się za komputerowy dysk twardy - 1 proc. i nagrywarkę komputerową płyt HD DVD lub Blu-Ray – 1,89 proc. W efekcie, jak mówią eksperci ZAiKS-u, w Polsce wpływy z tytułu opłaty wynoszą 1,7 mln euro rocznie. Dla porównania we Francji jest to 190 mln euro, a w Niemczech 200 mln euro. Temat opłaty reprograficznej, wywołany przez planowane opodatkowanie tabletów i smartfonów, jest oczywiście tylko elementem szerokiej problematyki prawa autorskiego, dość skomplikowanej,
Teberia 3/2015
29
TRENDY zwłaszcza w dynamicznie zmieniającym się świecie nowoczesnych technologii. Nie dziwi więc fakt, że zagadnienia ochrony prawa autorskiego budzą największe emocje przede wszystkim wśród internautów. Kluczowe znaczenie ma art. 23 § 1 Ustawy o prawie autorskim i prawach pokrewnych: „Bez zezwolenia twórcy wolno nieodpłatnie korzystać z już rozpowszechnionego utworu w zakresie własnego użytku osobistego”. Oznacza to, że o ile utwór został już opublikowany, można pobierać go z dowolnego źródła. Prawo łamie dopiero ten, kto rozpowszechnia chronione materiały lub wykorzystuje je komercyjnie, nie posiadając zgody właściciela praw. Podobne przepisy obowiązują również między innymi w Kanadzie i Hiszpanii. Do niedawna wśród tych krajów była również Holandia. W odróżnieniu od obowiązującej w Polsce opłaty reprograficznej, mającej rekompensować twórcom wyłącznie straty wynikające z prawa konsumentów do kopiowania legalnie nabytych utworów na własny użytek, opłata wprowadzona w Holandii (5 euro) była swego rodzaju podatkiem od piractwa. Miała ona rekompensować dodatkowo straty poniesione w wyniku pozyskiwania utworów z nielegalnych źródeł. Firmy, zmuszone do podniesienia cen swoich produktów, uznały, że legalizowanie w ten sposób pirackich kopii jest sprzeczne z unijną dyrektywą 2001/29, dotyczącą prawa autorskiego i wytoczyły proces holenderskiemu państwu, domagając się obniżenia opłaty tak, aby pokrywała wyłącznie straty po-
noszone przez artystów w wyniku sporządzania prywatnych kopii z legalnych źródeł. Trybunał Sprawiedliwości Unii Europejskiej przyznał rację skarżącym. W tej sytuacji trudno mieć złudzenia, że któraś z polskich organizacji, broniących praw twórców nie spróbuje podważyć naszego krajowego prawa. Dlatego warto zawczasu zastanowić się, jakie mogą być konsekwencje tej wymuszonej rewolucji.
Casus japoński i amerykańskia „doctrine of first sale”
Dobrym przykładem jest japoński rynek muzyczny. W 2011 roku był jednym z najszybciej rozwijających się na świecie – według niektórych prognoz miał wkrótce prześcignąć pod względem wartości rynek amerykański. Ale w czerwcu 2012 roku, pod wpływem lobby twórców, japoński parlament uchwalił nowe przepisy, zgodnie z którymi za nielegalne pobieranie muzyki czy tworzenie kopii zawartości nośników (CD lub DVD) grozi kara więzienia do dwóch lat i grzywna sięgająca 2 milionów jenów (ok. 20 tys. dolarów), zaś za udostępnianie utworów bez pozwolenia – nawet 10 lat więzienia i 10 milionów jenów grzywny. Początkowo wydawało się, że przepisy odniosły spodziewany skutek – według danych za 2012 rok japoński rynek muzyczny zwiększył się o 4 proc., podczas gdy w innych krajach rozwiniętych obserwowano raczej stagnację lub spadki. Ale już w pierwszym kwartale 2013 roku, choć sprzedaż całych muzycznych
Teberia 3/2015
30
TRENDY albumów w formie cyfrowej zwiększyła się o 60 proc., nastąpił spadek sprzedaży pojedynczych utworów oraz teledysków, w ten sposób cały segment muzycznych usług internetowych zmalał o 30 proc. Dane za cały 2013 rok były jeszcze bardziej znamienne - zgodnie z nimi japoński rynek fonograficzny (obejmujący zarówno tradycyjne, jak i internetowe formy dystrybucji) skurczył się o 17 proc. Analitycy są zdania, że mieszkańcy Japonii tak bardzo obawiają się kary, że wielu z nich, nie chcąc ryzykować, zrezygnowało z dostępu do multimediów w Sieci w jakiejkolwiek formie. I może tu właśnie jest problem – branża rozrywkowa, ścigając i karząc swoich potencjalnych odbiorców, podcina gałąź, na której siedzi. Potwierdzają to wyniki badań przeprowadzonych przez różne organizacje, między innymi w Polsce, Niemczech, Wielkiej Brytanii i USA. Wynika z nich, że piraci wydają na różne dobra kultury kilkakrotnie więcej pieniędzy niż osoby nieuczestniczące w nieformalnym obiegu treści. Dotyczy to także branży filmowej - zainteresowanie korzystaniem z płatnej usługi dostępu do aktualnych nowości filmowych w Internecie zadeklarowało 74% internautów. 32 proc. ankietowanych przez
PISF byłoby nawet w stanie zapłacić za taką usługę więcej, niż za bilet do kina. Główne powody, dla których Polacy tak chętnie ściągają filmy z nieautoryzowanych źródeł internetowych, to, poza ceną, ograniczony wybór i mała aktualność tytułów oferowanych w formie cyfrowej przez legalnych dostawców obecnych w Polsce. Usługi umożliwiające legalne oglądanie w Sieci nowych filmów i seriali przy zachowaniu umiarkowanej ceny, mogłyby więc odnieść sukces porównywalny z serwisami streamingu muzyki. To, że efekty działania prawa autorskiego, przypominają wylewanie dziecka z kąpielą, nie jest niczym nowym. Ale walka z próbą udostępniania sztuki masom, trwa nieodparcie od dawna, i to z różnym skutkiem. Przykładem może być chociażby serwis MP3.com, powstały w 1997 roku, umożliwiający użytkownikom “przechowywanie” cyfrowych kopii oryginalnych nagrań, celem odsłuchiwania ich w każdym miejscu z dostępem do Internetu. W 2000 roku za ten proceder nałożono nań karę 118 milionów dolarów odszkodowania i wkrótce witryna mp3.com została kupiona przez CNET. Z kolei MP3 Tunes - inny pomysł twórcy MP3.com., był programem umożliwiającym lokalizowanie w sieci utworów
Teberia 3/2015
31
TRENDY muzycznych. W listopadzie 2003 roku proces wytoczył mu EMI. Po czterech latach sporu MP3 Tunes złożył wniosek o upadłość. Więcej szczęścia miały wyszukiwarki internetowe. Google i Amazon zostały pozwane za prezentowanie w wynikach wyszukiwania miniatur zdjęć ze stron. Ostatecznie sąd uznał, że takie ustawienie wyszukiwarki zgodne jest z doktryną dozwolonego użytku. Co ciekawe, przedmiotem pewnego długoletniego procesu sądowego w Stanach Zjednoczonych była także nasza dobra znajoma, staruszka-kaseta video. Zresztą amerykańskie sądy mają wyjątkowo dużo pracy w przedmiocie przepisów prawa autorskiego. Interesujący problem rozstrzygano np. w sprawie Kirtsaeng v. John Wiley & Sons. Amerykańskie przepisy przewidują, że posiadacz praw autorskich ma prawo decydować wyłącznie o kształcie pierwszej transakcji, nie ma wpływu na dalszy obrót konkretnym egzemplarzem. Pozwala to jednym swobodnie pozbywać się używanych przedmiotów, a innym wchodzić w ich posiadanie. Ale czy opisana zasada stosuje się także do przedmiotów wyprodukowanych poza terytorium Stanów Zjednoczonych? Jeśli sąd uznałby, że nie - każda kolejna sprzedaż jakiegoś przedmiotu wymagałaby zgody posiadacza praw autorskich. A ponieważ niemal każdy produkt w obrocie jest przedmiotem prawa autorskiego - także ten np. sprzed I wojny światowej - dotarcie do posiadaczy praw mogłoby okazać się niemożliwe. W jaki na przykład sposób konsument miałby kontaktować
się np. z posiadaczem praw autorskich do produkowanej w Chinach uszczelki? Szczęśliwie sąd rozstrzygnął, że zasada pierwszego odsprzedania („doctrine of first sale”) amerykańskiego prawa autorskiego stosuje się również do utworów wyprodukowanych i sprzedanych po raz pierwszy poza terenem USA. Ale przykład ten świetnie pokazuje, w jaki sposób decyzje posiadaczy praw autorskich mogą wpływać na kształt całej gospodarki.
Casus pewnego polityka
Tymczasem na rodzimym podwórku ofiarą działalności ZAiKS- u, stał się zupełnie niedawno pewien polityk. Prezentując hasło swojej kampanii wyborczej, wyszedł na scenę w rytm fanfar z „Main Title” - motywu muzycznego, rozpoczynającego wszystkie części „Gwiezdnych wojen”. Autorem tego utworu, nagranego w 1977 r., jest amerykański kompozytor John Williams. Ryszard Nowosadzki, dyrektor katowickiego okręgu Stowarzyszenia Autorów ZAiKS twierdzi, że nagranie zostało wykorzystane nielegalnie. Czyżby organizatorzy konwencji wyborczej mieli prosić o umożliwienie wykorzystania utworu, samego Johna Williamsa? Otóż nie, wystarczyło zapytać ZAiKS. Ponieważ tego nie zrobiono, ta czujna instytucja może domagać się w imieniu twórców zadośćuczynienia. Jakiej wielkości? - Potrójnej wysokości należnego wynagrodzenia – zapewnił dyrektor ZAiKS. - Ta zasada zapisana jest w artykule 79 ustawy o prawie autorskim...
Teberia 3/2015
32
TRENDY A swoją drogą, czyżby przepisy polskiego prawa były tak skomplikowane, że nie rozumieją ich nawet ci, którzy je stanowią? Na osłodę i ku pokrzepieniu serc, przytoczyć wypada, że według niektórych doktryn rozwoju społeczeństwa, korzystanie z majątkowych praw autorskich i patentów jest w ogóle nieuzasadnione. Argumentem jest tu fakt, że we wszechświecie wszelkie rozwiązania i idee są z góry możliwe, a więc człowiek ich nie tworzy, lecz odkrywa. Odkrywca może czerpać dochody ze swego odkrycia, ale nie może mieć ustawowego monopolu na korzystanie z właściwości wszechświata, które są wspólnym dobrem wszystkich ludzi. Ponadto – korzystanie przez innych z tych odkryć lub ich kopiowanie nie przynosi ich posiadaczowi czynnej straty, a co najwyżej brak zysku. Coś w tym z pewnością jest, choć – jak mniemam – polski fiskus i w tej sytuacji znalazłby miejsce na ustanowienie odpowiedniego podatku. Zmarły niedawno słoweński pisarz Żarko Petan powiedział kiedyś - Wszystko jest u nas na opak: opodatkowali rozum zamiast głupoty. Tymczasem w Polsce na opak nie jest. Nie wiadomo, czy myśl ta przyświecała działaczom ZAiKS-u, (i czy tantiemy z wykorzystania tej myśli trafiły do Słowenii?) dość, że nonszalancja jak zwykle triumfuje.
ZAiKS, usiłując sprostać problemom XXI wieku, posługuje się metodami sprzed lat dwustu, obciążając odbiorców kultury kolejnym podatkiem, związkowcy z innymi związkowcami szarpią się o kasę dla jednych i drugich, artystami nikt specjalnie się nie przejmuje, wszak „choć mają spodnie podarte, jednak viva de l’arte!”, a szaraków-Polaków można opodatkować od używania byle nośnika, bo jedna danina - w tę lub w tę - różnicy nikomu nie zrobi. Coraz wyraźniej widać przy tym, że technologie rozwijają się szybciej niż ludzka refleksja nad nimi - szczególnie zaś w Kraju nad Wisłą. Tu refleksja nigdy nie była mocną stroną tych, którzy dzielą kasę – no chyba, że refleksja nad ich własnym trzosem...
Dominika Bara Źródła: wyborcza.biz; TechDirt; MarketWatch, http:// conasuwiera.pl; zaisk.org.pl; natemat.pl
Teberia 3/2015
33
NA CZASIE
W międzynarodowym gronie o górnictwie rud miedzi Wychodząc naprzeciw szansom i wyzwaniom przed jakimi stoi górnictwo rud miedzi w aktualnej sytuacji makroekonomicznej, Stowarzyszenie Inżynierów i Techników Górnictwa Oddział w Lubinie oraz Związek Pracodawców Polska Miedź, organizują już po raz trzeci Międzynarodowy Kongres Górnictwa Rud Miedzi, który odbędzie się w dniach 16-18 września 2015r. w Lubinie.
Wiodącymi tematami Kongresu będzie problematyka pozyskiwania i udostępniania złóż oraz techniczne, technologiczne i organizacyjne aspekty prowadzenia działalności górniczej. Kolejna edycja Kongresu, wyniki prowadzonych rozmów i dyskusji, mają szansę wpłynąć na skuteczność dalszych przedsięwzięć firm górniczych w zakresie poprawy efektywności oraz bezpieczeństwa działalności wydobywczej i biznesowej. - Jesteśmy przekonani, iż po raz kolejny Lubin stanie się ważnym miejscem spotkania szerokiego grona przedsta-
wicieli firm górniczych oraz jednostek naukowo-badawczych. Liczymy na stworzenie dogodnego forum wymiany doświadczeń i wiedzy, które pozwolą na identyfikację najistotniejszych problemów, szans i wyzwań stojących przed firmami górniczymi oraz na określenie uwarunkowań efektywnego funkcjonowania górnictwa rud miedzi w globalnej gospodarce - mówi Paweł Markowski, dyrektor naczelny ds. produkcji górniczo-hutniczej KGHM, który jest ponadto prezesem zarządu lubińskiego oddziału SITG oraz przewodniczy Komitetowi Organizacyjnemu Kongresu.
Teberia 3/2015
34
NA CZASIE O tym dlaczego warto wziąć udział w tym wydarzeniu przekonuje prof. Monika Hardygóra, przewodnicząca Rady Naukowej III Międzynarodowego Kongresu Górnictwa Rud Miedzi. - Międzynarodowy Kongres Górnictwa Rud Miedzi to doskonała okazja do dyskusji na styku świata nauki i przemysłu. Tegoroczna edycja będzie już trzecią w historii. KGHM jest dziś firmą globalną, która posiada kopalnie nie tylko w Polsce, ale również w Chile, Kanadzie i Stanach Zjednoczonych. Sieć międzynarodowych kontaktów biznesowych może przyciągnąć uwagę całego świata. Górnictwo przechodzi innowacyjną rewolucję. Sądzę, że największe osiągnięcia w tej dziedzinie - krajowe oraz zagraniczne - zostaną zaprezentowane podczas tego wydarzenia. Najnowsze osiągnięcia techniki będzie można poznać
na wystawie towarzyszącej kongresowi. Uczestnictwo w wydarzeniu daje szansę obejrzenia polskich kopalń miedzi na własne oczy. W programie przewidziano szereg wizyt technicznych w oddziałach KGHM. Dodatkowo, tematyka referatów skupia uwagę uznanych autorytetów naukowych. - Prezentacje mogą odnosić się do technologii i zagadnień naukowo-badawczych z dziedziny górnictwa rud miedzi, a także rozwiązań możliwych do wdrożenia w geologicznych warunkach funkcjonowania KGHM. Liczymy na referaty z Politechniki Wrocławskiej, Krakowskiej, AGH, uniwersytetów i uczelni zgłębiających materie branży górniczej. Istotna jest również problematyka mechaniki, elektroniki i elektryki.
Teberia 3/2015
35
NA CZASIE Prezentowane referaty zostaną opublikowane w czasopismach Mining Science oraz Cuprum w polsko-angielskiej wersji językowej - dodaje prof. Hardygóra. Dyrektor Paweł Markowski zdradza, że organizatorzy otrzymali już ponad 20 zgłoszeń od firm, które chcą zaistnieć ze swoimi wynalazkami podczas tegorocznego kongresu. - Firmy te uczestniczyły w ubiegłorocznych edycjach. Do Lubina przyjeżdżają światowi producenci, tacy jak Atlas Copco, Sandvik, czy Joy. Wizytują nas także przedstawiciele firmy Codelco, którzy czerpią wiedzę z pokładów KGHM - wyjaśnia szef Komitetu Organizacyjnego. - Kongres przybiera formułę naukową. Praktycy mogą prezentować efekty swoich prac podczas wydarzeń towarzyszących prelekcjom, na przykład na wystawie. Prezentacja merytoryczno-naukowa z elementem innowacyjności może zostać wygłoszona w referacie. Kongres skupia się na problemach i wyzwaniach współczesnego górnictwa. Kopalnie KGHM należą do najlepiej zautomatyzowanych i zelektronizowanych na świecie. Za 20 lat dzisiejsze osiągniecia techniki będą niewystarczające. Bez napływu nowych rozwiązań nauki i technologii staniemy w obliczu poważnego problemu w przemyśle górniczym - podkreśla dyrektor
Markowski, który odnosi się także do sytuacji w jakiej znajduje się górnictwo rud miedzi na świecie. - Wyzwaniem na pewno będzie poszukiwanie ekonomicznych sposobów produkcji miedzi przy towarzyszącym spadku zawartości tego metalu w złożach. Światowe koncerny, które dotychczas eksploatowały złoża w kopalniach odkrywkowych, rozpoczną produkcję podziemną. Przykład stanowi górnictwo w Chile, gdzie 70 proc. kopalń to kopalnie odkrywkowe, natomiast w 30 proc. prowadzona jest eksploatacja podziemna. W najbliższych latach tendencja ulegnie odwróceniu. Większość kopalń będzie miało charakter głębinowy. To dla KGHM duża szansa na wzmocnienie wartości firmy na rynku. Stosując najwyższej klasy technologie możemy sprzedawać know-how. III Międzynarodowy Kongres Górnictwa Rud miedzi odbywa się pod Honorowym Patronatem Prezesa Zarządu KGHM Polska Miedź SA Herberta Wirtha. Zgłoszenia referatów można przesyłać na adres Sekretariatu Kongresu do 15 kwietnia 2015 r. Więcej informacji: http://www.sitglubinkongres.pl/o-kongresie/ źródło: KGHM
Teberia 3/2015
36