Teberia 21

Page 1

Nowe zjawiska, nowe słowa

Materialination: Zmaterializuj pomysł!

Innowacje w podatkach

NUMER 2 (21) LUTY 2013

NAUKA / TECHNOLOGIE / GOSPODARKA / CZŁOWIEK

POLSKIE MARZENIA MOTORYZACYJNE



Spis treści: 4 6 10 11 12 14 16 20 22 28

EDYTORIAL

34 40 42

KREATYWNI

Polskie marzenia motoryzacyjne… zaczynają się spełniać

NA CZASIE

CeBIT: Dobre, bo polskie…

NA CZASIE

e-Podatki: krok w stronę cyfrowej Polski

NA CZASIE

Polska mobilna i wirtualna

NA CZASIE

Wyścigi na torach

KREATYWNI

TriHex do zadań specjalnych

iEKONOMIA

Innowacje w podatkach

iEKONOMIA

Pieniądze na innowacje

NA OKŁADCE

Nowe auto,nowa legenda

SPOJRZENIA

Niezły melanż, Milordzie! - albo rzecz o ewolucyjnym zaniku ogonka. Materialination: Masz projekt? Zmaterializuj go!

* Skąd ta nazwa –

…Otóż gdy pojawił się gotowy projekt witryny – portalu niestety nie było nazwy. Sugestie i nazwy sugerujące jednoznaczny związek ze Szkołą Eksploatacji Podziemnej typu novasep zostały odrzucone i w pierwszej chwili sięgnąłem do czasów starożytnych, a więc bóstw ziemi, podziemi i tak pojawiła się nazwa Geberia, bo bóg ziemi w starożytnym Egipcie to Geb. Pierwsza myśl to Geberia, ale pamiętałem o zaleceniach Ala i Laury Ries, autorów znakomitej książeczki „Triumf i klęska dot.comów”, którzy piszą w niej, że w dobie Internetu nazwa strony internetowej to sprawa życia i śmierci strony. I dalej piszą „nie mamy żadnych wątpliwości, co do tego, że oryginalna i niepowtarzalna nazwa przysłuży się witrynie znacznie lepiej niż jakieś ogólnikowe hasło”. Po kilku dniach zacząłem przeglądać wspaniała książkę Paula Johnsona „Cywilizacja starożytnego Egiptu”, gdzie spotkałem wiele informacji o starożytnych Tebach (obecnie Karnak i Luksor) jako jednej z największych koncentracji zabytków w Egipcie, a być może na świecie. Skoro w naszym portalu ma być skoncentrowana tak duża ilośćwiedzy i to nie tylko górniczej, to czemu nie teberia. Jerzy Kicki Przewodniczący Komitetu Organizacyjnego Szkoły Eksploatacji Podziemnej Portal teberia.pl został utworzony pod koniec 2003 roku przez grupę entuzjastów skupionych wokół Szkoły Eksploatacji Pod-ziemnej jako portal tematyczny traktujący o szeroko rozumianej branży surowców mineralnych w kraju i za granicą. Magazyn ,,te-beria” nawiązuje do tradycji i popularności portalu internetowego teberia.pl, portalu, który będzie zmieniał swoje oblicze i stawał się portalem wiedzy nie tylko górniczej, ale wiedzy o otaczającym nas świecie.

Wydawca:

Fundacja dla Akademii Górniczo-Hutniczej im. Stanisława Staszica w Krakowie

Jerzy KICKI

Prezes Fundacji dla AGH

Artur DYCZKO

Dyrektor działu wydawniczo-kongresowego Fundacji dla AGH Dyrektor Zarządzający Projektu Teberia

Jacek SROKOWSKI Redaktor naczelny

jsrokowski@teberia.pl

Biuro reklamy:

Małgorzata BOKSA reklama@teberia.pl

Studio graficzne:

Tomasz CHAMIGA tchamiga@teberia.pl

Adres redakcji:

Fundacja dla Akademii Górniczo-Hutniczej im. Stanisława Staszica w Krakowie, pawilon C1 p. 322 Aal. Mickiewicza 30, 30-059 Krakówtel. (012) 617 - 46 - 04, fax. (012) 617 - 46 - 05, e-mail: redakcja@teberia.pl, www.teberia.pl” www.teberia.pl f-agh@agh.edu.pl, www.fundacja.agh.edu.pl NIP: 677-228-96-47, REGON: 120471040, KRS: 0000280790

Konto Fundacji:

PREZENTACJE

Bank PEKAO SA, ul. Kazimierza Wielkiego 75, 30-474 Kraków, nr rachunku: 02 1240 4575 1111 0000 5461 5391 SWIFT: PKO PPLPWIBAN; PL 02 1240 4575 1111 0000 5461 5391

PREZENTACJE

Redakcja nie odpowiada za treść ogłoszeń. © Copyright Fundacja dla AGH Wszelkie prawa zastrzeżone.Żaden fragment niniejszego wydania nie może być wykorzystywany w jakiejkolwiek formie bez pisemnej zgody wydawcy.

ACT znaczy nowa jakość Górnictwo wobec kryzysu


EDY TORIAL >>

Polskie marzenia motoryzacyjne… zaczynają się spełniać

2012 r. produkcja aut w Polsce spadła aż o 23 proc., licząc rok do roku. Z taśm montażowych naszych fabryk zjechało tylko 635,8 tys. samochodów osobowych i dostawczych. I był to już czwarty z rzędu rok spadku produkcji aut w Polsce, która w 2008 r. wyniosła niemal 1 mln sztuk. Jeszcze w ubiegłym roku wartość produkcji sprzedanej branży motoryzacyjnej stanowiła 13,6 proc. produkcji całego przemysłu. 2013 rok zapowiada się jeszcze gorzej. Można powiedzieć, że polska motoryzacja sięgnęła dna. Tyle, że polska motoryzacja niewiele już ma wspólnego z polską myślą techniczną. Polski przemysł motoryzacyjny w obecnym kształcie to jedynie zagraniczne fabryki montujące samochody w Polsce - Fiata w Tychach, Opla w Gliwicach i Volkswagena w Antoninku. W tych kiepskich czasach dla motoryzacji w Polsce paradoksalnie ma ruszyć produkcja pierwszego od lat samochodu osobowego polskiej myśli technologicznej i to nie byle jakiego auta, bo supersportowego samochodu Arrinera. Kiedy w 2008 r. pojawiły się pierwsze informacje o tym, iż polscy inżynierowie wzięli się za skonstruowanie supersamochodu wielu przejęło je z niedowierzaniem, nie brakowało szyderczych uwag. Niestety, szybko okazało się, że scenariusz kreślony przez pesymistów zaczął się sprawdzać, gdyż debiut firmy Veno Automotive na warszawskiej giełdzie zbiegł się w czasie ze światowym kryzysem na rynkach finansowych. Jednak po pewnym czasie firmie udało się namówić do współpracy Lee Noble’a - legendarnego brytyjskiego konstruktora, który zbudował przeszło 2 tysiące sportowych aut, w śród nich legendarną już ultimę GTR. Sławny Brytyjczyk stał się akcjonariuszem firmy i prace ruszyły z kopyta. Udało się stworzyć prototyp auta, który został zaprezentowany wąskiemu gronu inwestorów. Zrodzony z pasji i miłości do motoryzacji... pojazd, który wygląda jakby został skradziony z parkingu Batmana...

Samochód został wyposażony w silnik, który dostarcza moc 650 KM. Daje to pewność, że samochód jeździ przynajmniej tak dobrze jak wygląda. Niepowtarzalna jest też karoseria, której kształty i lekka budowa pozwalają na wykorzystanie możliwości zamontowanego motoru. Poszycie nadwozia całkowicie jest wykonane z włókna węglowego. Do tego całkowicie płaskie podwozie i zmieniony tylny dyfuzor przyciągają auto do nawierzchni wytwarzając zwiększoną siłę docisku. Tym cackiem zainteresował się już nawet producent kultowego programu motoryzacyjnego „Top Gear”. Mało tego, spółka nawiązała współpracę z wiodącym zagranicznym wydawcą i producentem gier komputerowych i otrzymała propozycję dotyczącą przeniesienia supersamochodu Arrinera Hussarya do jednej z najbardziej popularnych gier wyścigowych na świecie. Obecnie trwają prace nad umową licencyjną pomiędzy kancelariami w USA i w Polsce, której podpisanie zaskutkuje pojawieniem się Hussarya w grze obok modeli takich marek jak Lamborghini, Ferrari, Pagani, Koenigsegg czy Bugatti. Co ważniejsze jednak, spółka nawiązała współpracę z Politechniką Warszawską, dzięki czemu zawiązane zostało konsorcjum pod nazwą „Inicjatywa transferu techniki lotniczej do przemysłu motoryzacyjnego ITTLePM”, będące platformą badawczą (na bazie supersamochodu Arrinera) dla innowacyjnych rozwiązań konstrukcyjnych proponowanych przez uczelnię oraz dla wieloletniego programu badawczego. O tyle to ważna informacja, iż zaczęto już powątpiewać w „polskość” Arrinery. Twórcom Arrinery udało się to o czym marzą zapewne twórcy projektu New Warsaw – młodzi inżynierowie z Wrocławia, którzy chcą wskrzesić kultową „Warszawę”. O projekcie piszemy w tym numerze. Zapraszam do lektury.

Jacek Srokowski zapraszamy do dyskusji napisz do nas

4

Teberia 21/2013


Teberia 21/2013

5


NA C Z A SIE >>

CeBIT: Dobre, bo polskie… Ponad 200 wystawców z Polski wzięło udział w hanowerskich targach CeBIT. Tegoroczny CeBIT był dla Polski szczególnie ważny, ponieważ nasz kraj był partnerem strategicznym tych targów. Targi otworzyli wspólnie premier Donald Tusk i kanclerz Niemiec Angela Merkel. Targi CeBIT (skrót od Centrum der Büro und Informationstechnik) to jedne z największych targi Technologii Informacyjnych i Komunikacyjnych (ITC). Odbywają się w Hanowerze od 1986 r. co roku w połowie marca – w tym roku między 5 a 9 marca. Znaleźć można na nich wszystko: hardware, software, usługi, logistykę. Podczas targów odbywają się nie tylko wystawy, ale także spotkania i seminaria. Ważnym elementem CeBIT jest tzw. giełda kooperacyjna, gdzie nawiązywane są nowe kontakty biznesowe. Przewodnim tematem tegorocznej edycji targów była „shareconomy” – coraz bardziej popularne w świecie biznesu dzielenie się wiedzą, zasobami, kontaktami i doświadczeniami, a także współużytkowanie dokumentów, infrastruktury, produktów i usług. Mowa też będzie o mobilność (mobility), chmurze obliczeniowej (cloud computing), dużych bazach danych (big data), biznesie społecznościowym (social business) oraz internecie rzeczy (internet of things). Stoiska i wykłady zgrupowane były w cztery obszary tematyczne: pro (rozwiązania dla przedsiębiorstw), gov (produkty i usługi dla sektora publicznego i służby zdrowia), life (produkty w działaniu i nowe modele biznesowe), lab (przełomowe innowacje i trendy jutra). Zdaniem ekspertów, udział w targach to nie tylko szansa na nawiązanie kontaktów. To także okazja, by rozwijać wiedzę i poznawać kierunki i trendy w rozwoju całej 6

Teberia 21/2013

branży telekomunikacyjnej i informatycznej. Według resortu gospodarki targi CeBIT to szansa na wypromowanie polskiego sektora teleinformatycznego. – Polska poszukuje zagranicznych firm, które mogłyby działać w naszych specjalnych strefach ekonomicznych – mówił w Hanowerze wicepremier, minister gospodarki Janusz Piechociński. - Chcemy pokazać potencjał polskiego sektora ICT [informatyka i telekomunikacja ]. I udowodnić, że Polska to kraj nowych technologii. – Choć kojarzymy się głównie z kopalniami, okazuje się, że więcej PKB od przemysłu węglowego przysparza nam sektor ICT. Jego wartość szacowana na 20 mld euro stawia nas w czołówce państw unijnych i na dziesiątej pozycji w świecie – podkreślał wiceminister gospodarki Dariusz Bogdan. Polski rynek wyceniany jest na 20 mld euro. Tylko w ciągu ostatnich dwóch lat w tej branży powstało w naszym kraju 4 tys. miejsc pracy. W porównaniu z Niemcami to niewiele – tam rynek wart jest 150 mld euro, ale to nasze firmy należą do najdynamiczniej rozwijających się w Unii Europejskiej. Najsilniej promowanym polskim osiągnięciem na tegorocznych targach CeBIT są nowoczesne czujniki podczerwieni, produkowane przez firmę Vigo Systems, powstałą z inicjatywy specjalistów Wojskowej Akademii Technicznej. Ich urządzenia trafiły między innymi na pokład łazika NASA Curiosity, który właśnie bada Marsa. Dzieła Vigo Systems obejrzała między innymi Merkel, która z bliska intensywnie wpatrywała się w malutkie urządzenie. jac


Najciekawsze polskie technologie na CeBIT

szą do gry stanie się wtedy telewizor, tablet, laptop czy smartfon. Ponadto jako pierwsza firma w Polsce GIC posiada certyfikację Apple w zakresie MFI (Made for iPad, iPod, iPhone) i może produkować iAkcesoria.

Kostka DICE+ - firma GIC DICE+ z zewnątrz wygląda jak standardowa biała kostka, natomiast jej wnętrze skrywa najnowocześniejsza technologia. Składają się na nią m.in. procesor, czujnik zbliżeniowy i akcelerometr oraz diody LED, które podświetlają cyfry, dopiero w momencie zatrzymania się kostki. Wynalazek jest pomysłem polskim i również tutaj jest produkowany. Elektroniczna dusza DICE+ również w większości powstaje w kraju. Z grą, DICE+ będzie się łączyło bezprzewodowo za pomocą Bluetooth 4.0, a plan-

System Proteus – Przemysłowy Instytut Automatyki i Pomiarów Proteus to ultranowoczesny, zintegrowany system przeznaczony do działań antyterrorystycznych i antykryzysowych. Działania służb mają wspomagać m.in. trzy wielofunkcyjne roboty, samolot bezzałogowy oraz mobilne centrum dowodzenia. System ma być w całości zintegrowany, co jest innowacją w skali światowej i stanowi poważne wyzwanie dla inżynierów pracujących przy projekcie.

Teberia 21/2013

7


NA C Z A SIE >>

Detektor podczerwieni – firma VIGO Systems SA W skład misji łazika MSL Curiosity wchodzą elementy wyprodukowane przez VIGO System, która jest światowym liderem w dziedzinie fotoniki. Curiosity bada geologię Marsa, promieniowanie docierające do powierzchni planety, monitoruje klimat, a także poszukuje śladów życia. Na pokładzie Curiosity zainstalowano różne instrumenty naukowe, w tym czułe spektrofometry przeznaczone do badania oparów materiałów, które powstaną w wyniku oświetlania określonych miejsc na powierzchni gruntu silnymi impulsami laserowymi. „

Infrastruktura na żądanie” (Infrastructure as a Service), usługi w tzw. chmurze

– firma Oktawave jest innowacyjną platformą infrastruktury na żądanie (IaaS), w ramach której można uruchomić, przetwarzać lub przechowywać dowolne zasoby - stronę WWW, aplikację biznesową, projekt startupowy lub rozwiązanie korporacyjne. Chmura firmy Oktawave jest dwa razy wydajniejsza od dotychczasowych rozwiązań.

8

Teberia 21/2013

Projekt Mobilny Konsument – Instytut Logistyki i Magazynowania Wspólny projekt badawczy Instytutu Logistyki i Magazynowania, sieci handlowej Piotr i Paweł, Krajowego Integratora Płatności SA - Transferuj.pl oraz firmy AMS SA. W wersji pilotażowej mieszkańcy Poznania i okolic mogli przy pomocy smartfonów nie tylko skompletować listę produktów, ale dzięki usłudze mobilnych płatności także od razu za nią zapłacić i tego samego dnia, o umówionej porze, otrzymać przesyłkę do domu. Aby zrobić zakupy, wystarczyło pobrać darmową aplikację mobilną RockPay, zeskanować kod produktu z plakatu, z umieszczonymi na nim wirtualnymi półkami oraz skompletować zamówienie.


Paczkomaty – firma InPost Paczkomaty InPost to system skrytek pocztowych, służący do odbierania paczek 24 godziny na dobę przez 7 dni w tygodniu. Są udogodnieniem zwłaszcza dla tych osób, które często dokonują zakupów w Internecie. Firma Integer posiada największą po Deutsche Post sieć paczkomatów w Europie.

Smarthome, system FIBARO – firma FIBAR Group

Procesor 8051 firmy Digital Core Design

Najszybszy na świecie procesor z rodziny 8051 układu DQ8025 – firma: Digital Core Design pod koniec zeszłego roku zaprezentowała procesor DQ80251, najszybszy na świecie układ z rodziny 8051. Dzięki nowatorskim rozwiązaniom, jego moc obliczeniowa jest ponad 50-krotnie większa od standardu opracowanego przez firmę Intel, czy też innych, konkurencyjnych rozwiązań. Procesor wykonuje więcej operacji, w krótszym czasie przy mniejszym zużyciu energii.

System FIBARO zmienia niezależne sterowanie sprzętem elektrycznym i elektronicznym w jeden współpracujący zespół urządzeń. Oparty jest na bezprzewodowej technologii Z-Wave, niwelującej potrzebę kucia ścian i zakładania dodatkowego okablowania. Dzięki temu może być instalowany zarówno w nowym, jak i już istniejącym obiekcie. FIBARO współdziała z różnorodnymi czujnikami np. ruchu, zalania, dymu, wilgotności, metanu, kontraktorami itp.

Rozszerzona rzeczywistość – Arbuzz Rozszerzona rzeczywistość, rzeczywistość wspomagana (augmentem realisty) to pojęcia określające połączenie świata rzeczywistego z wirtualnym, generowanym w pamięci komputerów. Niezwykle efektowne rozwiązanie wykorzystywane w kreacjach reklamowych, artystycznych, będące składnikiem wielu mobilnych aplikacji.

ZZ Braille Reader - Karol Stosikz Aplikacja umożliwia osobom z upośledzeniem wzroku czytanie eBooks, artykułów i notatek w telefonie. Może być także używana do nauki alfabetu Braille’a. Pliki tekstowe, które będą tłumaczone na alfabet Braille’a, mogą być przesłane z dowolnego miejsca.

Teberia 21/2013

9


NA C Z A SIE >>

e-Podatki:

krok w stronę cyfrowej Polski

Za dwa lata powinien ruszyć w pełni system e-Podatki. Resort finansów planuje, że w połowie 2015 r. będziemy mogli już nie tylko składać deklaracje drogą elektroniczną, ale również uzyskać dostęp do własnego konta podatnika, które ułatwi coroczne rozliczenia z fiskusem i kontakt z urzędem skarbowym. W tym roku nawet połowa deklaracji podatkowych zostanie złożona przez internet.

będzie następowało samoobliczenie należnego podatku. W związku z tym wydruk deklaracji podatkowej będzie służył obywatelowi tylko jako kopia papierowa – mówi Jacek Kapica. Dla podatników dużym ułatwieniem będzie to, że system automatycznie wyliczy należne składki. Każda osoba składająca deklarację będzie musiała je tylko potwierdzić.

– Dążymy do tego, żeby klient w administracji podatkowej, skarbowej czy celnej był obsługiwany tak jak klient w banku. Każdy ma swoje własne konto i wie, jakie są wpływy, jakie są naliczane z tego tytułu podatki, czy jest niedopłata, a na koniec roku jakie jest zestawienie w deklaracji podatków, z których jest rozliczany podatnik – wyjaśnia Jacek Kapica, wiceminister finansów w rozmowie z Agencją Informacyjną Newseria.

e-Podatki to tylko jeden z kilku pomysłów resortu finansów dotyczących cyfryzacji administracji. W 2015 r. mają ruszyć też e-Cło oraz e-Budżet. Pierwszy z tych systemów jest dedykowany dla przedsiębiorców. Umożliwi on m.in. elektroniczny obrót dokumentami związanymi z handlem zagranicznym oraz podatkiem akcyzowym. E-budżet, oparty na systemie Trezor, ma z kolei dać każdemu obywatelowi dostęp do informacji o finansach państwa. Informacje statystyczne i analityczne, które obecnie są drukowane co miesiąc, będą przez cały czas dostępne elektronicznie.

Składanie deklaracji podatkowych drogą elektroniczną szybko zdobywa zwolenników w Polsce. W styczniu 2008 r., kiedy system ruszył, w ten sposób złożono jedynie 500 deklaracji. W pierwszym miesiącu styczniu – aż 2,5 mln deklaracji. Jak podkreśla Jacek Kapica, wśród nich są różnego rodzaju dokumenty, składane zarówno przez przedsiębiorców, jak i indywidualnych podatników. Wiceminister szacuje, że łącznie w tym roku 8-10 mln deklaracji, czyli około połowy wszystkich składanych, może wpłynąć drogą elektroniczną. To, według Kapicy, pokazuje, jak duże jest zapotrzebowanie na rozwijanie systemu e-Podatki. Jak przyznaje, obecny system jest jedynie namiastką tego, co resort chce uruchomić w 2015 r., a najpóźniej na początku 2016 roku. – W przyszłości w sytuacji, kiedy dokumenty pracodawcy będą przesyłane do administracji, będą funkcjonowały jako zapis danych elektronicznych, na koncie podatnika 10 Teberia 21/2013

Wdrożenie systemów niesie ze sobą wysokie koszty. Jacek Kapica wymienia, że budżet e-Podatków to kwota rzędu 250 mln zł, e-Cła – 160 mln zl, a e-Budżetu – 100 mln zł. Część tych wydatków zostanie pokryta ze środków z Programu Operacyjnego Innowacyjna Gospodarka. – To jest na pewno poważna dźwignia finansowa, która pozwala nam stworzyć zupełnie nowe uwarunkowania oferty usługi publicznej, świadczonej obywatelom – podsumowuje Kapica.

Źródło: newseria


NA C Z A SIE >>

Polska mobilna i wirtualna Około 30 mld zł będzie kosztował powszechny dostęp do Internetu do 2020 roku. Połowa z tej kwoty ma pochodzić z programu Inwestycje Polskie, reszta z inwestycji prywatnych i funduszy unijnych. Zdaniem Michała Boniego, do zwiększenia zasięgu szybkiego Internetu przyczyni się również sprzedaż częstotliwości z pasma 1800 i 800 MHz. Odpowiedzialny za cyfryzację minister naciska na lokalne władze, by te przyspieszyły realizację projektów budowania sieci szerokopasmowej. W tej chwili sieć LTE pokrywa około połowy kraju, a Polska i tak jest na czwartym miejscu w Europie pod względem zasięgu. – Sprzedaż częstotliwości radiowych 1800 MHz, teraz 800 MHZ, moim zdaniem radykalnie przyspieszy rozwój internetu mobilnego, opartego o sygnał radiowy i częstotliwości radiowe – mówi Michał Boni, minister administracji i cyfryzacji. Przetarg na pasmo częstotliwości 1800 MHz umożliwiających oferowanie szybkiego dostępu do Internetu w mobilnej technologii LTE został rozstrzygnięty w lutym. Jeszcze w tym roku Urząd Komunikacji Elektronicznej chce przeprowadzić aukcję na rezerwację częstotliwości z pasma 800 MHz, które powinny być dla operatorów jeszcze atrakcyjniejsze. Kolejne wolne częstotliwości pojawią się po przejściu z analogowego sygnału TV na cyfrowy. – Więc miejsce będzie. Tak naprawdę potrzebne są pieniądze na inwestycje – mówi Michał Boni.

darstwa powinny mieć dostęp do internetu o prędkości co najmniej 30 Mbps. – To powinno być około 4 mld zł z pieniędzy unijnych w następnym okresie, ok. 6-8 mld zł z rynku i 15 mld zł z Inwestycji Polskich. Razem prawie 30 mld zł – to najlepsza droga do tego, żeby szybki internet był wszędzie dostępny – mówi szef resortu administracji i cyfryzacji. Równolegle z inwestycjami w mobilny internet trwa także rozbudowa sieci szerokopasmowej. Do 2015 r. województwa mają czas na zakończenie trwających projektów rozszerzenia szerokopasmowego dostępu do internetu. Jak uważa minister administracji i cyfryzacji, czasu nie jest dużo, ale prace zdecydowanie przyspieszyły. – Ostatnio rozmawiałem z wojewodami, by decyzje lokalizacyjne, które będą ważnym elementem całego procesu decyzyjnego, były podejmowane jak najszybciej. Mamy kalendarz, w których województwach kiedy one będą potrzebne. Więc mam nadzieję, że się wszyscy sprężą i że zdążymy – mówi Michał Boni. Województwom nic jednak nie grozi w przypadku ewentualnych opóźnień. Jak podkreśla Boni, każde z nich realizuje projekt we własnym tempie. Minister nie bierze odpowiedzialności za to, że część regionów rozpoczęła prace z opóźnieniami. Zapewnia jednak, że straty są odrabiane, a projekty – pod kontrolą. Źródło: newseria

Minister zapewnia, że i środki się znajdą. Zgodnie z Europejską Agendą Cyfrową, za siedem lat wszystkie gospoTeberia 21/2013 11


NA C Z A SIE >>

Wyścigi

na torach Wyprodukowany przez nowosądecką spółkę Newag elektryczny zespół trakcyjny z rodziny „Impuls” – jako pierwszy w Polsce – przekroczył prędkość 200 km/h. Próba została zrealizowana na odcinku Centralnej Magistrali Kolejowej, pomiędzy Psarami a Górą Włodowską. Czteroczłonowy elektryczny zespół trakcyjny to najnowszy produkt spółki. W pojeździe zastosowane zostały najnowocześniejsze podzespoły i rozwiązania technologiczne – dotyczy to w szczególności układu napędowego oraz systemów sterowania. Pojazdy przystosowane są do eksploatacji z prędkością do 160 km/h (na tyle tylko pozwala stan infrastruktury kolejowej w Polsce) i zapewnią wyższy komfort podróżowania (klimatyzacja, Wi-Fi, zamknięty układ WC, informacja wizualna i głosowa). – Bardzo konsekwentnie budujemy swoją pozycję rynkową, co znajduje odzwierciedlenie we wdrażanych przez nas innowacyjnych rozwiązaniach dla branży kolejowej. Jesteśmy bardzo dumni z tego, że dzięki najwyższym kompetencjom i wytężonej pracy udało nam się wyprodukować pierwszy w Polsce pojazd pasażerski, którego konstrukcja i parametry pozwoliły osiągnąć na polskich torach nieosiągalną dotąd prędkość. – powiedział Zbigniew Konieczek, Prezes Zarządu NEWAG S.A.

12 Teberia 21/2013

Pojazd zaprojektowany został przy współpracy z uznanym partnerem – firmą EC Engineering z Krakowa. Posiada wszystkie stosowne dopuszczenia do eksploatacji, wydane przez Urząd Transportu Kolejowego. Otrzymanie świadectwa zostało poprzedzone kompleksowymi badaniami pojazdu na torze doświadczalnym Instytutu Kolejnictwa w Żmigrodzie. – Zaawansowanie technologiczne naszej produkcji jest odpowiedzią na dynamicznie zmieniające się warunki rynkowe i potrzeby klientów. Podczas ostatniej próby pojazd osiągnął prędkość 211,6 km/h. wszystkie urządzenia i systemy zadziałały poprawnie i bez zastrzeżeń – poinformował Józef Michalik, Dyrektor Marketingu NEWAG S.A. Do końca maja br. wszystkie zamówione pociągi trafią do Kolei Dolnośląskich. Pięć składów Impuls kosztowa-


Pendolino wkrótce ruszy pod banderą InterCity.

z powodu stanu infrastruktury i tak nie pojedzie szybciej niż 200 km/h, więc tym bardziej podważana jest sensowność jego zakupu. Mało tego, PKP Intercity zamówiło pendolino bez systemu wychylnego pudła, który umożliwia szybsze pokonywanie łuków i jest znakiem rozpoznawczym pociągu. Złośliwi twierdzą, że Pendolino bez tzw. tiltingu jest jak iPhone bez dostępu do internetu. ło Koleje Dolnośląskie 81 mln zł. Dlatego w tej sytuacji polscy producenci (obok Newagu, także bydgoska Pesa) w tej sytuacji stawiają pod znakiem zapytania sens zakupu przez PKP IC 20 składów Pendolino od Alstomu. Za 20 pociągów Pendolino PKP Intercity zapłaci 1,6 mld zł (bez kosztów serwisu). A co więcej, na razie PKP Intercity ma pewien kłopot z finansowaniem projektu. Przewoźnik liczył, że połowę pieniędzy na zakup pociągów - 200 mln euro - otrzyma z unijnego programu Infrastruktura i Środowisko, resztę z kredytu z Europejskiego Banku Inwestycyjnego. Komisja Europejska jednak miała wątpliwości, czy dofinansowanie Pendolino nie zaburzy konkurencji na rynku. Ostatecznie dofinansowanie unijne będzie niższe. Tak czy inaczej, pierwszy pociąg trafi na testy do Polski już w sierpniu tego roku. Ale Pendolino mają zacząć wykonywać komercyjne połączenia w Polsce w 2014 roku. Pendolino to pociąg, który jest w stanie rozpędzić się do 250 km/h, ale w Polsce

O zaletach Pendolino ma jednak decydować nie tylko maksymalna prędkość, lecz także m.in. przyspieszenie, niezawodność i komfort podróżowania. Jednak i w tym względzie polscy producenci starają się nadganiać zagraniczną konkurencję. – Jeśli w przyszłości pojawi się zamówienie od polskiegoprzewoźnika na skład rozpędzający się do 200 km/h i więcej, podejmiemy, to wyzwanie – przekonuje Józef Michalik z Newagu.

jac.

Teberia 21/2013 13


KRE AT Y WNI >>

TriHex do zadań specjalnych Jakub Oleś i Marek Niewiadomski z Wydziału Inżynierii Mechanicznej i Robotyki AGH udowodnili, że po trzech latach studiów są w stanie skonstruować od podstaw robota inspekcyjnego, który w przyszłości może pracować w trudnych warunkach. Roboty kroczące mogą być wykorzystywane do badania niedostępnych dla człowieka terenów. Docierają tam gdzie nie radzą sobie urządzenia kołowe czy gąsienicowe. Mogą być wykorzystywane do mapowania terenu, czy badania zagrożonych obszarów. TriHex, powstał w ramach pracy inżynierskiej dwóch studentów AGH. Waży prawie trzy kilogramy, zbudowany jest z około pięćdziesięciu elementów (w tym w osiemnaście napędów) i porusza się w sposób trójpodporowy. Można nim sterować za pomocą komputera lub telefonu komórkowego i protokołu bluetooth, dzięki aplikacji stworzonej także w ramach pracy inżynierskiej. Wszystkie elementy które wchodzą w skład robota, z wyjątkiem napędów i części katalogowych, zostały zaprojektowane i wykonane w Katedrze Robotyki i Mechatroniki oraz przy udziale firm zewnętrznych. Marek Niewiadomski opracował układ sterowania robotem kroczącym sześcionożnym, podczas gdy Jakub Oleś zajął się konstrukcją mechaniczną robota. - W pracy inżynierskiej byłem odpowiedzialny także za opracowanie trajektorii ruchu robota. Jest to złożone zadanie, ponieważ robot ma sześć nóg i aż osiemnaście napędów - wyjaśnia Jakub Oleś. Drugi z współautorów pracy, Marek Niewiadomski, opracował część informatyczną oraz 14 Teberia 21/2013

algorytm chodu i elektronikę, w którą wyposażony jest robot. Prace nad nim trwały sześć miesięcy, w tym czasie adepci robotyki i mechatroniki projektowali, testowali oraz przygotowywali elementy składowe. Konstrukcja mechaniczna oraz elementy nóg wykonane są z tworzywa epoksydowego i aluminium. - TriHex ma kolisty kształt korpusu oraz sześć równomiernie rozmieszczonych nóg. Dzięki takiemu układowi możliwe jest definiowanie jego chodu w dowolnym kierunku. W praktyce oznacza to, że nasz robot nie ma ani przodu ani tyłu. Dzięki temu nie ma konieczności odwracania go, jeśli chcemy zadać mu inny kierunek ruchu - wyjaśnia współautor Jakub Oleś. Odnóża wyposażone w czujniki podłoża służą do poruszania się po terenie nierównomiernym i różnorodnie ukształtowanym. Dzięki czujnikom robot może wspinać się i schodzić po niewielkich schodach. Oprócz czujników odnóża zawierają element silikonowy stykający się z podłożem, który tłumi uderzenia o grunt, a także uniemożliwia poślizg. W urządzeniu zastosowano baterie o pojemności 4400 miliamperogodzin [mAh] dzięki czemu TriHex może pracować bez przerwy do czterdziestu minut.


Jak podkreśla promotor pracy dr inż. Wojciech Bochniak walory pracy inżynierskiej znacząco wzrastają w przypadku studentów, którzy od podstaw zaprojektowali i wykonali działające urządzenie. - To najlepszy dowód na to, że wiedza zdobyta podczas studiów znajduje praktyczne zastosowanie. Jako wykładowców cieszy nas to najbardziej. Konstruktorzy podejmują w najbliższym czasie studia drugiego stopnia, podczas których planują rozwinąć konstrukcję dodając do niej m.in. inne algorytmy chodu czy akcelerometr, dzięki któremu będzie w stanie zachować poziom, niezależnie od terenu w jakim będzie się poruszał. - Nic nie stoi na przeszkodzie aby rozwinąć możliwości robota. Dodanie dalmierzy pozwoli robotowi wybierać kierunek, w którym ma się poruszać, to sprawi że robot może być autonomiczny jeśli chodzi o wybór trasy - dodaje Marek Niewiadomski.

Anna Żmuda/blog naukowy AGH

Zdjęcia: Zbigniew Sulima, Biuletyn AGH"

Teberia 21/2013 15


16 Teberia 21/2013


iEKONOMIA >>

Innowacje w podatkach Polska gospodarka nie stanie się bardziej innowacyjna bez wprowadzenia ulg podatkowych dla firm inwestujących w badania i rozwój - stwierdzili eksperci firmy doradczej Deloitte. Wprowadzenie tego typu ulg proponuje Ministerstwo Gospodarki. Firmy będą mogły przekazywać 1 procent podatku CIT na rzecz wskazanych przez nie jednostek naukowych – wynika z projektu nowelizacji ustawy o CIT przygotowanego przez resorty: finansów oraz nauki i szkolnictwa wyższego. Projekt trafił właśnie do konsultacji społecznych. Rozwiązania są wzorowane na obowiązujących regulacjach dotyczących możliwości przekazywania 1 proc. podatku dochodowego od osób fizycznych na rzecz organizacji pożytku publicznego. – Celem jest stworzenie impulsu dla rozwijania współpracy pomiędzy sektorem przedsiębiorców, a jednostkami naukowymi. Priorytetem rządu jest rozwój nowoczesnej i innowacyjnej gospodarki – stwierdził minister Jacek Rostowski. Projekt przewiduje, że od 2014 roku w przypadku największych podatników dopuszczona zostanie możliwość przekazania podatku na rzecz maksymalnie trzech jednostek naukowych. – Dotyczyć to będzie sytuacji, w których 1 procent należnego podatku CIT wyniesie co najmniej milion złotych – zastrzega Ministerstwo Finansów. Resort szacuje, że w pierwszym roku wysokość odpisów mogłaby sięgnąć 60 mln złotych. Druga z propozycji zakłada, że prawa majątkowe do wynalazków, a co za tym idzie udział w zyskach po ich wdrożeniu, będą mieli tworzący je naukowcy, a nie jak dotąd uczelnie. – Nazywamy to uwłaszczeniem naukowców – wyjaśniła minister nauki i szkolnictwa wyższego Barbara Kudrycka. – Wynalazcy sami dostrzegą interes w tym, by ich rozwiązania technologiczne nie leżały na półkach. Dochody z wynalazku mają czerpać: naukowiec, firma oraz uczelnia. Jednak o tym, jak duże będą zyski tej ostatniej, ma zadecydować regulamin ustalony między naukowcem a tą instytucją. Wynalazca musiałby zapłacić uczelni za to, że korzystał z jej sprzętu i laboratoriów. Minister Kudrycka zastrzega jednak, że kwota, którą z wy-

nalazku dostanie uczelnia, będzie stanowić nie mniej niż jedną czwartą tego, co otrzyma naukowiec. - Przy naszym systemie funkcjonowania uczelni, instytucji naukowych i firm, nie liczmy na polską Nokię, Apple czy Samsunga – ocenia prof. Marek Chmielewski, wiceprezes Polskiej Akademii Nauk. Jego zdaniem największy problem to brak zaangażowania dużych firm w finansowanie projektów badawczych, a także archaiczne zasady funkcjonowania uczelni oraz instytucji naukowych. – Od wpompowania kilku dodatkowych milionów w obecny system nic się nie zmieni. Potrzebne są gruntowne reformy – dodaje profesor. - Darowizna na rzecz instytucji naukowych jest ciekawym pomysłem. Niestety, nie ma bezpośredniego związku z zachęcaniem przedsiębiorców do tego, by podejmowali oni większe ryzyko związane z prowadzeniem działalności badawczej – komentuje w rozmowie z Money.pl Magdalena Burnat-Mikosz z Deloitte. Do propozycji zwiększenia przez naukowców udziałów w zyskach z wdrażania patentów podchodzi dość ostrożnie. – Standardowo prawa autorskie do prac realizowanych przez pracownika danego zakładu należą do pracodawcy. W przypadku biznesu trudno chyba uregulować ten stosunek prawnie – ocenia propozycje resortu kierowanego przez Barbarę Kudrycką. Eksperci nie mają wątpliwości - polski system zachęt na badania i rozwój jest niekonkurencyjny. Dziś firmy, które decydują się na inwestowanie w badania, by zwiększyć jakość swoich produktów, mogą zaliczyć poniesione wydatki do kosztów uzyskania przychodu, ale nie mogą skorzystać z ulg za tworzenie innowacyjnych produktów. Nawet najbardziej innowacyjne gospodarki na świecie zachęcają przedsiębiorców do inwestowania w działalność badawczo-rozwojową. Tymczasem Polska oparła swój system finansowania B&R głównie na dotacjach (np. funduszach europejskich). Dlatego też Polska znajduje Teberia 21/2013 17


iEKONOMIA >> się daleko w rankingach innowacyjności, przegrywając chociażby z Czechami, Węgrami czy Chorwatami, którzy mają zachęty podatkowe w tym zakresie. Zdaniem ekspertów firmy doradczej Deloitte, która opublikowała raport „Przegląd zachęt na działalność B&R na świecie w 2012 r.” obiektywny, trwały i klarowny system ulg podatkowych pozwoliłby na wzrost nakładów ponoszonych przez firmy na B&R, ograniczając jednocześnie ryzyko niepowodzenia badań oraz podnosząc konkurencyjność naszego kraju.

Stąd aktualne jest niezmienne pytanie o to jak zachęcić przedsiębiorców do ponoszenia większych nakładów na ten cel. W świecie najczęściej stosowane są systemy hybrydowe, zarówno zachęt podatkowych jak i grantów. Takie systemy gwarantują zrównoważony rozwój działalności B+R i wzajemne uzupełnianie, w zależności od potrzeb konkretnej grupy przedsiębiorstw, a przede wszystkim tworzą długoterminową strategię wsparcia B+R, do czego Polska jest również zobowiązana przez Komisję Europejską, jako beneficjent funduszy UE.

Z najnowszej edycji raportu na temat zachęt wspierających działalność B+R, który Deloitte przygotowuje cyklicznie od 2010 r. wynika, że Polska plasuje się w gronie Państw, które premiują głównie import innowacji zamiast jej kreowania wewnątrz przedsiębiorstw.

W Polsce przedsiębiorcy mają obecnie do dyspozycji dwa rodzaje zachęt podatkowych. Mogą korzystać z ulgi na nabycie nowych technologii, pozwalającej na odliczenie od podstawy opodatkowania do 50 proc. wydatków na zakup nowej innowacyjnej technologii, stosowanej na świecie nie dłużej niż 5 lat. Dostępne są też comiesięczne odpisy od podstawy opodatkowania w wysokości do 20 proc. przychodów z tytułu działalności B+R, pod warunkiem jednak, że firma posiada status Centrum BadawczoRozwojowego (podmioty o rocznych przychodach na poziomie, co najmniej 1,2 mln euro, z których co najmniej 20 proc. pochodzi ze sprzedaży własnych usług B+R lub praw własności przemysłowych).

– Skutek jest taki, że 2/3 nakładów na działalność badawczo-rozwojową pochodzi w Polsce z budżetu państwa, a tylko jedna trzecia od prywatnych przedsiębiorców – proporcje te powinny być dokładnie odwrotne. W rankingu 1500 firm przeznaczających największe środki na działalność badawczo-rozwojową opublikowanym także przez KE nie znalazł się zaś żaden polski przedstawiciel – mówi Magdalena Burnat-Mikosz z Deloitte. Polska wciąż znajduje się na szarym końcu państw inwestujących w B+R. W 2011 r. nasz kraj zajął 23. miejsce wśród 27 państw członkowskich Unii Europejskiej w rankingu innowacyjności opracowanym przez Komisję Europejską. Dużo wyżej znalazły się takie kraje jak Czechy czy Węgier. W 2011 r. wydatki na działalność B+R w Polsce stanowiły 0,77 proc. PKB, przy średniej dla Unii Europejskiej na poziomie 1,26 proc. (dane Eurostat). W tym samym czasie liderzy w tym obszarze przeznaczyli odpowiednio: 3,37 proc. (Szwecja), 3,09 proc. (Dania), 2,84 proc. (Niemcy) i 3,78 proc. (Finlandia) PKB. „Unijny dokument „EUROPA 2020. Strategia na rzecz inteligentnego i zrównoważonego rozwoju sprzyjającego włączeniu społecznemu” nakłada na nasz kraj obowiązek zwiększenia wydatków na tę sferę do średniego rocznego poziomu 1,7 proc. PKB w 2020 r, a w całej UE mają one wynieść średnio 3 proc. – mówi Magdalena Burnat-Mikosz.

18 Teberia 21/2013

Taka konstrukcja systemu powoduje, że do każdej złotówki zainwestowanej w działalność B+R przedsiębiorca musi dołożyć 3 gr., podczas gdy we Francji, dzięki tamtejszym przepisom, z każdego zainwestowanego dolara przedsiębiorca odzyskuje ponad 40 centów. Obecny system dotacji powoduje także, że wsparcie otrzymuje tylko część zainteresowanych przedsiębiorców – z wyliczeń Ministerstwa Gospodarki wynika, że dofinansowanie przyznawane jest około 30 proc. wnioskujących podmiotów. Natomiast system wsparcia podatkowego charakteryzuje się przejrzystością, neutralnością oraz pewnością wsparcia i dlatego stanowi bardzo dobre uzupełnienie dofinansowania w ramach funduszy UE, szczególnie, że nie jest ograniczone w czasie dostępnością budżetu UE. – Pewny i efektywny system zachęt podatkowych to zmniejszenie ryzyka prac B+R, związanego z niepewnością badawczą, które dziś hamuje podejmowanie działań przez polskie przedsiębiorstwa. System zachęt podatkowych daje stabilność i przewidywalność, których firmy doświadczają w innych jurysdykcjach na świecie – granty w Polsce są bardzo atrakcyjnym systemem wspierania B+R, jednak żadna firma nie oprze swojej długoterminowej strategii rozwoju kompetencji B+R w Polsce na niepewnym systemie dotacji – tłumaczy Michał Turczyk z Deloitte.


Wychodząc tym potrzebom naprzeciw Ministerstwo Gospodarki zapowiada nową ulgę podatkową dla najbardziej innowacyjnych firm. Nowa ulga miałaby zastąpić mało efektywną i niedopasowaną do obecnych potrzeb rynkowych ulgę na nabycie nowych technologii. Jeżeli ta propozycja przejdzie to już od przyszłego roku będzie można odliczyć od podatku wydatki poniesione na badania i rozwój. Wicepremier i szef resortu Janusz Piechociński przyznaje, że może być trudno przekonać do tego Ministerstwo Finansów. – Proponujemy ulgę innowacyjną. Byłyby to odpisy w podatkach CIT i PIT. Takie rozwiązania są w niektórych krajach europejskich i tam się sprawdziły – mówi Janusz Piechociński. – My chcemy dać nowy impuls. W ostatnich latach z funduszy publicznych, nie tylko europejskich, ale i krajowych, wprawdzie znacząco zwiększyliśmy nakłady na to, co się nazywa badania i rozwój, ale najczęściej są to sale wykładowe, laboratoria i sprzęt. Propozycja nowej ulgi zakłada, że firma prowadząca prace badawczo-rozwojowe może skorzystać z preferencji podatkowych (przy rozliczaniu podatku dochodowego od osób fizycznych – PIT lub osób prawnych – CIT). – Myślę, że to rozwiązanie znajdzie szersze poparcie społeczne, ponad partyjnymi podziałami. Dzisiaj jesteśmy to winni polskiej przedsiębiorczości, bo wygasają te proste przewagi konkurencyjne sprzed kilku lat, oparte o niższe ceny kapitału ludzkiego, niższe ceny energii, niższe podatki czy opłaty lokalne – wyjaśnia szef resortu gospodarki. Ministerstwo Gospodarki, w którym powstał projekt, chce, by ulga obowiązywała od początku 2014 roku. Jest to część Programu Rozwoju Przedsiębiorstw do 2020 roku, który wpisuje się w nowy budżet Unii Europejskiej. Dzięki nowej uldze zwiększyć się ma innowacyjność polskich firm. – Chcielibyśmy, aby na styku poprzedniej i nowej perspektywy finansowania unijnego odwrócić proporcje. Aby były to wspólne wystąpienia przedsiębiorczości polskiej oraz nauki, które bardzo szybko, w odstępie kilku albo kilkunastu miesięcy pojawią się w realnej produkcji jako zaimplementowane wynalazki czy rozwiązania techniczne – zapowiada Janusz Piechociński.

i wejść w życie wraz z 2014 rokiem. Minister gospodarki obawia się jednak, że zastrzeżenia mogą pojawić się w Ministerstwie Finansów. Nowa ulga wiązałaby się bowiem z uszczupleniem wpływów do budżetu państwa. – Zapewne będzie to pole sporu z tymi, którzy w rządzie pilnują dochodów budżetowych. Ale w ramach równowagi gospodarczej nie wolno tylko oszczędzać, trzeba też inwestować. Inwestowanie w rozwój i praktyczne wdrażanie na co dzień innowacyjności w usługach i przemyśle jest jedyną szansą odbudowania większej niż dotąd konkurencyjności polskiej gospodarki – podkreśla wicepremier. Ministerstwo Gospodarki szacuje, że wprowadzenia takiej ulgi kosztowałby budżet państwa 1 mld 634 mln zł przez pierwsze cztery lata, ale od piątego roku dochody budżetu zaczęłyby się zwiększać. W piątym roku miałyby wynieść już 675 mln zł, wynikałoby to z rosnącego tempa wzrostu PKB. Jednak dzięki nowemu systemowi Polska na tle innych krajów regionu może stać się dużo bardziej konkurencyjna dla inwestorów planujących działalność naukowobadawczą. Poza tym będzie to model dużo bardziej sprawiedliwy i obiektywny niż obecny, w którym przyznane granty zależą od decyzji organu administracyjnego. – Wprowadzenie proponowanego modelu zachęt podatkowych, które promują i zachęcają do podejmowania działań badawczo-rozwojowych z pewnością przyczyni się do wzrostu innowacyjności zarówno w skali przedsiębiorstw, jak i całej gospodarki, a dzięki temu Polska stanie się dużo bardziej atrakcyjna dla inwestycji zagranicznych. Należy mieć na uwadze, iż firmy zagraniczne rozważające rozwijanie działalność B+R biorą pod uwagę m.in. Index B, jako wskaźnik atrakcyjności kraju – zmiana przepisów pozwoli Polsce na znalezienie się w pierwszej piątce najbardziej atrakcyjnych krajów na świecie (obecnie Polska zajmuje 3 miejsce od końca) – podsumowuje Michał Turczyk z Delloite.

Źródła: delloite, newseria, PAP – nauka w Polsce

Projekt znajduje się obecnie na etapie konsultacji międzyresortowych. Jeżeli poszczególne ministerstwa nie będą zgłaszały większych wątpliwości, to powinien on w drugiej połowie roku przejść całą ścieżkę legislacyjną Teberia 21/2013 19


iEKONOMIA >>

Pieniądze na innowacje

Będzie więcej pieniędzy na wsparcie innowacyjnych projektów naukowych, które mają szanse na rynkowy sukces. Sfinansuje je Narodowe Centrum Badań i Rozwoju (NCBiR) oraz prywatne fundusze kapitałowe. NCBiR chce zasypać tzw. Dolinę Śmierci, czyli lukę, która powstaje między publicznym i prywatnym finansowaniem projektów badawczo-rozwojowych. Mówiąc obrazowo między uczelnianym laboratorium a fabryką. NCBiR w ramach pilotażowego programu Bridge VC stworzy swoisty fundusz publiczno-prywatny, który będzie inwestował pieniądze publiczne (NCBiR) oraz prywatne, zarządzane przez fundusze venture capital. Na rynek trafi 420 mln zł: 220 mln zł to wkład publiczny NCBiR, pozostałą kwotę dołożą inwestorzy. Na jedną z dwóch planowanych umów wychodzi więc 100 mln zł, podzielone na dwa fundusze. Obecnie trwa analiza wniosków w konkursie na partnerów programu BRIdge VC. Jak podkreśla dyrektor NCBiR profesor Krzysztof Jan Kurzydłowski, przedsięwzięcie cieszyło się dużym zainteresowaniem. Rozstrzygnięcia można spodziewać się w najbliższych dniach. Potencjalnych inwestorów nie przestraszyła nawet kwota 50 mln zł, jaką musiały zadeklarować jako wkład w projekt. Wręcz przeciwnie. Jak podkreśla profesor Kurzydłowski, pojawiły się propozycje zaangażowania znacznie większych środków finansowych. Zainteresowane fundusze miały czas do 31 stycznia na zadeklarowanie chęci udziału w projekcie. – Jesteśmy w trakcie oceny wniosków, aplikacji, jakie dostaliśmy od różnych funduszy inwestycyjnych. Wygląda na to, że nasze przedsięwzięcie spotkało się z bardzo dużym zainteresowaniem – mówi dyrektor Narodowego Centrum Badań i Rozwoju. – Mamy w czym wybierać – zapewnia. Zgromadzone środki podzielone będą głównie pośród przedsiębiorców, którzy komercjalizują badania naukowe. O pieniądze będą mogli starać się wszyscy biorący udział w konkursach ogłaszanych przez Narodowe Centrum Badań i Rozwoju. W szczególności adresowany jest do firm i zespołów naukowych, mających konkretną wizję produktów, które miałyby szansę na rynkowy debiut. – Czyli dla tych, którzy mają pomysł na biznes oparty o badania i prace rozwojowe już dosyć skonkretyzowane – mówi prof. Krzysztof Jan Kurzydłowski. 20 Teberia 21/2013


W pierwszej kolejności mowa tu o przedsiębiorcach. Wymogiem, jaki będą im stawiać autorzy programu jest aktywna współpraca ze światem nauki. – Dlatego, żeby produkt był innowacyjny na bazie wiedzy, a nie tylko np. na bazie pomysłu organizacyjnego, żeby wymagał zaangażowania szarych komórek – tłumaczy szef NCBR. Gdzie trafią zebrane pieniądze? Oficjalnie NCBiR nie mówi o konkretnych sektorach, ale według informacji „Pulsu Biznesu” na celowniku inwestorów będą dwa obszary biomedycyna i teleinformatyka. Kolejnym, nowym przedsięwzięciem NCBR jest program „Wsparcie badań naukowych i prac rozwojowych w skali demonstracyjnej”. W pilotażowym przedsięwzięciu brać mogą udział przedsiębiorcy, jednostki badawcze i konsorcja. Zgłoszenia trwają do 2 maja. NCBR chce wspierać zwłaszcza duże zintegrowane przedsięwzięcia badawczo-rozwojowe nakierowane na komercjalizację wyników badań. Dofinansowane mogą być projekty o planowanym budżecie większym niż 5 mln zł, a maksymalna kwota dofinansowania wynosi aż 100 mln zł. Całkowity budżet programu NCBR, uwzględniający środki publiczne oraz prywatne, będzie wynosił ok. 830 mln zł, z czego środki z NCBR stanowić mają 500 mln zł. W ramach konkursu można uzyskać środki na budowę instalacji pilotażowych czy demonstracyjnych służących testowaniu nowych rozwiązań technologicznych wypracowywanych w organizacjach badawczych lub w przedsiębiorstwach. Ale możliwe jest też uzyskanie wsparcia na etapy poprzedzające budowę instalacji pilotażowych, a więc na badania przemysłowe, opracowanie technicznych studiów wykonalności czy prace przemysłowe. Dofinansowanie można pozyskać na innowacyjne technologie lub produkty, których skomercjalizowanie jest prawdopodobne. W ramach projektu nowa technologia lub produkt powinny być poddane walidacji czy testom w skali demonstracyjnej. NCBR zaznacza, że osoby, które chcą uzyskać środki w ramach konkursu powinny też zaplanować wykorzystanie instalacji pilotażowej czy demonstracyjnej po zakończeniu realizacji projektu. Zgłoszeniodawcy powinni mieć też plan wdrożenia swojego rozwiązania na skalę przemysłową. Adresatami konkursu są przedsiębiorcy, organizacje badawcze oraz konsorcja naukowe z udziałem przedsiębiorcy. Nabór wniosków będzie prowadzony od 19 marca do 2 maja tego roku. Szczegółowe informacje dostępne są na stronie internetowej.

Źródła: newseria, Puls Biznesu, PAP - Nauka w Polsce

Teberia 21/2013 21


NA OKŁ ADCE >>

Nowe auto, nowa legenda Studenci Politechniki Wrocławskiej chcą stworzyć nową Warszawę – legendarny polski samochód. Projekt New Warsaw czeka na wsparcie inwestorów. O polskiej motoryzacji myślimy w czasie przeszłym. Zwłaszcza o samochodach osobowych. Polskie konstrukcje spotkamy głównie na zlotach, gdzie stanowią kolekcjonerską ciekawostkę. Czasem napotkamy stary, zabytkowy model rodzimej produkcji, który wiezie nowożeńców. Równie rzadko natkniemy się dziś na polską markę, która służy jako typowy, codzienny środek transportu. W tym miejscu rodzi się pytanie. Skoro przeszłość polskich aut spoczywa głównie w rękach kolekcjonerów i pasjonatów, to gdzie szukać jej przyszłości? Wszystko wskazuje na to, że już tylko w pomysłach i determinacji marzycieli-optymistów. Jeśli spytać kogokolwiek, z czym kojarzą mu się polskie samochody, bez wahania wymieni Poloneza, Syrenę i Warszawę. Znajdą się i tacy, co wspomną o przedwojennym Asie i autach CWS. Rzadziej usłyszymy o takich ciekawostkach jak Ralf-Stetysz, PZInż 403 (Lux-Sport), Smyk, Prototyp 1.2, Mikrus albo Wilk. Oczywiście, obok wszystkich wymienionych marek pojawi się także Polski Fiat.

22 Teberia 21/2013


Teberia 21/2013 23


NA OKŁ ADCE >>

Wciąż nic, czy jednak coś? Nie jest prawdą, że w polskiej motoryzacji w ogóle nic się nie dzieje. Media donoszą, że różni konstruktorzy, projektanci albo firmy tworzą prototypy, którymi starają się zainteresować świat i zaprezentować możliwości polskiej myśli technicznej. Ostatnie doniesienia wskazują chociażby na ELV001, elektryczny samochód osobowy z Mielca. Prototyp ten powstał w ramach projektu „Budowa rynku pojazdów elektrycznych, infrastruktury ich ładowania – podstawą bezpieczeństwa energetycznego” dofinansowanego z funduszy UE. Kilka miesięcy wcześniej światło dzienne ujrzał prototyp polskiego mikrosamochodu elektrycznego - Eclipse stworzonego przez Radomskie Zakłady Naprawcze Taboru Kolejowego. Co jakiś czas pojawiają się podobne, prototypowe nowości. Słuch o nich szybko jednak ginie i póki co, sen o polskich autach ciągle pozostaje snem. Droga od pomysłu do seryjnej produkcji jest bardzo długa i uwarunkowana ekonomicznie, rynkowo. Owszem, ktoś mógłby podać przykład terenowego Honkera, ale trudno tu mówić o sukcesie, czy choćby mocnym akcencie. Następca Tarpana zyskał uznanie przede wszystkim naszych sił zbrojnych.

24 Teberia 21/2013

Wrocławska Warszawa Wiele osób podkreśla, że brakuje w Polsce samochodu, a nawet prototypu, który odwoływałby się do naszej, całkiem bogatej motoryzacyjnej historii. Chodzi więc o auto, które będzie nowoczesne, a jednocześnie pokaże ducha polskiej tradycji. I choć to podejście może wydawać się nadto abstrakcyjne, to taki właśnie twórczy koncept pojawił się za sprawą dwóch pasjonatów - Michała Koziołka i Michała Puchalskiego - studentów Wydziału Architektury Politechniki Wrocławskiej. Młodzi twórcy postanowili stworzyć nową Warszawę. Projekt ma na celu zaprezentowanie, jak mógłby dziś wyglądać samochód, który zakończył swój produkcyjny żywot w 1973 roku. W pracach uczestniczą także Rafał Czubaj, Adam Mally i Łukasz Myszyński. Projekt New Warsaw Wratislavia, jak nazywają swoje dzieło, zaprezentowali w kilku odsłonach. Były to cztery propozycje wyglądu nowej Warszawy, przedstawione internautom na jednym z portali społecznościowych. To oni wybrali ostatecznie jedną z nich. W gestii głosujących pozostawiono również wybór koloru przyszłego pojazdu. Najbardziej odpowiednim okazał się bordowy. W tym miejscu warto przypomnieć, że w podobny sposób wybrano nazwę dla polskiego następcy Fiata 125p - Poloneza. W 1978 roku wyłoniono ją w specjalnym plebiscycie dla czytelników „Życia Warszawy”.


Projekt

Dlaczego?

Wybrany projekt zawiera w sobie nutę typową dla starej Warszawy i wygląd, który ma coś w sobie z BMW serii 7, czy Chryslera 300C. Efekt jest naprawdę okazały i niezwykle oryginalny. Nie da się zaprzeczyć, że ma klasę. Jak podkreślają sami projektanci, nowa Warszawa nie będzie repliką starego samochodu, który ma być wyposażony w nowe felgi i blachę. Ma to być auto nowoczesne, luksusowe i zaskakujące. Innymi słowy ma zwracać na siebie uwagę.

W kontekście nowoczesności może się wydawać, że tworzenie luksusowego auta, dla którego pierwowzorem ma być stary i seryjny samochód, jest nieco dziwne. Michał Koziołka twierdzi jednak, że od zawsze inspirowała go polska motoryzacja i ubolewał nad tym, że w naszym kraju nie tworzy się już i nie produkuje polskich aut. Warto więc przypomnieć starą markę, w projekcie na miarę XXI wieku. Z kolei Michał Puchalski podkreśla, że samochody były z nim od zawsze i często w szkole, zamiast notatek, rysował modele aut. Twórcy twierdzą, że chcą wskrzesić polskie legendy - najlepiej wszystkie.

Co ciekawe, pojazd, który obecnie jest jeszcze modelem na kartce i zbiorem danych w programach graficznych, będzie wyposażony w silnik Chryslera 300C - Hemi V8 o pojemności 5,7 litra. Dzięki temu Warszawa ma zyskać moc 450 KM. Warto także dodać, że będzie stosunkowo lekka, jak na tę klasę pojazdów. Przewidywana masa to około 1600 kilogramów. Wnętrze luksusowego auta ma być nowoczesne a jednocześnie ponadczasowe. Zdaniem twórców, musi skutecznie poradzić sobie ze zmieniającymi się modami i trendami. Podobnie jak w nadwoziu, również tu nie zabraknie mariażu klasyki z nowoczesnością. Obok analogowych zegarów i innych staromodnych elementów pojawią się nowe technologie, w tym kamery czy stacja dokująca do tabletu, umieszczona na oparciach przednich siedzeń.

Zespół potrzebuje jednak pieniędzy na projekt. Jedną z opcji okazał się crowdfunding, dzięki któremu twórcy mieli nadzieję zdobyć 60 000 złotych. Jak do tej pory projekt wsparło niecałe 200 osób, zapewniając blisko 7 000 zł. Koziołka jest zdania, że Polacy chcą nowej marki, jednak nie jest pewien czy są w stanie uwierzyć w sukces projektu. Zdaniem młodego projektanta, bardziej prawdopodobne wydaje się, że auto szybciej znalazłoby nabywców za granicą, a to z kolei mogłoby wpłynąć na decyzję polskich konsumentów. Można się więc zastanawiać, czy w tym kontekście nadanie projektowi nazwy „New Warsaw Wratislavia” nie zyskuje nowego, praktycznego znaczenia.

Teberia 21/2013 25


NA OKŁ ADCE >>

Dla kogo? Nowa Warszawa nie będzie jednak autem dla każdego. Pojazd, który będzie miał na przodzie srebrnego orła ma pokazać, że warto mieć marzenia. Młodzi twórcy udowadniają tym samym, że przy odrobinie zapału można stworzyć coś od zera i praktycznie bez środków finansowych. Projektanci nie dopuszczają do siebie myśli, że coś może się nie udać. O tym zapomina wielu, a przecież obok samej technologii, w innowacjach liczą się przede wszystkim fascynacje, upór i determinacja. Tej młodym projektantom nie zabraknie. Michał Koziołka ma już na swoim koncie udany projekt Syrenki, stworzonej na Euro 2012. Samochód dumnie prezentował się przed Stadionem Narodowym w Warszawie, przy okazji meczu Polska-Anglia. Później prezentowany był na różnych polskich salonach i wystawach motoryzacyjnych. Co ciekawe, auto jest w stanie rozwinąć prędkość 250 km/h. Tymczasem, jeśli nowa Warszawa odniesie sukces, panowie myślą o kolejnych wcieleniach aut znanych z polskich dróg - Poloneza i Fiata. Jak twierdzą, grunt to iść za ciosem.

26 Teberia 21/2013

W tym miejscu warto wspomnieć, że wartość nowej Syrenki przekroczyła 260 tysięcy złotych. Nowa Warszawa to koszty na poziomie 200-280 tysięcy. Na chwilę obecną oznacza to, że prototyp samochodu będzie gościł na targach i wystawach, ale najprawdopodobniej nie wejdzie do seryjnej produkcji. Sami twórcy cieszyliby się, gdyby udało się stworzyć choćby pięć sztuk rocznie - dla kolekcjonerów gotowych zakupić New Warsaw Wratislavia. Koziołka podkreśla, że projekt wciąż potrzebuje wsparcia. Zespołowi udało nawiązać współpracę z firmami, które są gotowe zapewnić odpowiednie komponenty i zbudować prototyp. Zdaniem projektanta, samochód może być gotowy pod koniec 2013 roku.

Drapieżne polskie koty Gdyby studentom z Wrocławia udało się odnieść „warszawski” sukces, być może byłby on podobny do sukcesu innej polskiej konstrukcji - roadstera, który narodził się w stolicy. 25 stycznia 1990 roku powstało Studio Samochodowe Gepard. Jego założycielami byli Jan Borowski, Zbysław


Szwaj i Władysław Sawicki. Przedsięwzięcie przewidywało również zakład produkcyjny, który mieścił w Ośrodku Postępu Technicznego NOT w Warszawie. Produkowano w nim Geparda, którego debiut miał miejsce w 1990 roku na Międzynarodowych Targach w Poznaniu. Dwa lata później, przedsiębiorstwo przeniesiono do Mielca. W czasie pięciu lat wyprodukowano łącznie 7 sztuk roadstera. Powstawał on w ramach prób stworzenia polskoszwedzkiego samochodu sportowego. W 1995 roku zaprzestano produkcji i postanowiono wdrożyć cały projekt od nowa. Siedem lat później ukończono budowę nowej fabryki w Mielcu, a już w 2003 roku gotowy był nowy prototyp sportowego samochodu, tym razem pod nazwą Leopard. Dokładna nazwa to Leopard 6 Litre Roadster. Pierwsze założenia powstały w Szwecji. Właściwe prace projektowe prowadzono jednak w Mielcu i były one dziełem Zbysława Szwaja i Maksymiliana Szwaja. Nowy samochód zadebiutował w Paryżu w 2005 roku. Trzy lata później kontrolę na firmą przejęła niemiecka Car Technology GmbH, której właścicielem jest Manfred Fries. Co ciekawe, firma z Kolonii zajmowała się wówczas jedynie projektowaniem aut. Leopard produkowany jest ręcznie. Rocznie, mielecką fabrykę opuszcza maksymalnie 20 sztuk. Wynika to z przyjętej przez firmę polityki, według której, taka ilość pozwala zagwarantować najwyższą jakość wykonania samochodów. Auto wyposażone jest w LS-2, 6-cio litrowy silnik V8 o mocy 405 KM, który pozwala na osiągniecie prędkości do 250 km/h. Oczywiście, polski roadster nie

jest tworem, po który może sięgnąć każdy. Kupno tego samochodu to wydatek rzędu 100 000 euro.

Co dalej ze snem? Wydaje się, że dziś nie ma większych nadziei na to, by innowacje w polskiej motoryzacji, szczególnie w segmencie samochodów osobowych, mogły sprawić, by każdy Polak mógł stać się dumnym posiadaczem auta rodzimej produkcji. Trudno jednak nie docenić przedsięwzięć podejmowanych przez różnych pasjonatów, którzy próbują przeciwstawić się obecnej sytuacji. Warto trzymać kciuki za nowe pomysły polskich samochodów. Zarówno nowych marek, jak i tych, które czerpią z bardziej tradycyjnych wzorów. Nikt przecież nie obrazi się, gdy obok Leoparda zobaczy na drodze nową Syrenkę czy Warszawę. Niezwykle ważne jest to, że polscy konstruktorzy i projektanci są w stanie zaprezentować swoje motoryzacyjne idee i tym samym udowodnić, że nie wszystko jeszcze stracone. Jak mówi życiowa mądrość, pierwszym krokiem do wygrania bitwy jest chęć i determinacja do podjęcia wyzwania. Wrocławscy studenci podnieśli rękawicę.

Wojciech Andryszek

Teberia 21/2013 27


SPOJR ZENIA >>

28 Teberia 21/2013


Koń jaki jest każdy widzi. Ta prosta definicja z encyklopedii powszechnej Benedykta Chmielowskiego sugeruje, że świat odbieramy dzięki obrazom. Tymczasem nie wiedzielibyśmy, że zwierzę, o którym mówimy to koń, gdybyśmy go tak nie nazwali. Bo świat konstytuuje się w naszej głowie także poprzez język. Nasza tożsamość, sposób obrazowania i odbioru rzeczywistości, wszystko, co wiemy, to jak myślimy, to kim jesteśmy i jacy jesteśmy wszystko to dzieje się za pomocą słów. Język jest organizmem żywym, zmienia się tak, jak zmienia się świat i człowiek, jednak ostatnio proces ten zachodzi w sposób zauważalny, niemal namacalny. Gwałtowny rozwój języka następuje często wskutek epokowych wydarzeń, jak chociażby wynalezienie druku, odkrycia geograficzne, wielkie migracje ludzi, ale obecnie ogromną rolę odgrywa tutaj rozwój technologiczny. Nikt dziś nie ma wątpliwości, że telefonia komórkowa, a szczególności sms-y, Internet, a zwłaszcza portale społecznościowe i komunikatory zmieniły nasz sposób komunikowania się, a co się z tym wiąże, również sposób postrzegania rzeczywistości. Te stosunkowo nowe zjawiska wygenerowały nie tylko nowy język, ale także nowe zachowania językowe. Kontakt międzyludzki stał się łatwiejszy, częstszy, ale przy okazji zmieniła się jego jakość - i to na wielu płaszczyznach - od semantyki (zupełnie nowe słowa, związane na przykład z narzędziami informatycznymi lub zmiany znaczenia już istniejących słów), poprzez ortografię (brak znaków diakrytycznych), formę zapisu (skrótowce, emotikony), poprzez zmiany redagowania tekstów (krótkie informacje internetowe), po zupełnie nowe formy, wyrosłe na gruncie nowych możliwości technologicznych (blogi, memy internetowe, język komunikatorów internetowych i sms-ów). Wszystkie te zjawiska gwałtownie, acz niepostrzeżenie wpłynęły na współczesny sposób posługiwania się językiem.

Póki nas Admin nie zbanuje - nowe zjawiska, nowe słowa Rozwój informatyzacji otworzył przestrzeń dla nowych słów i znaczeń, a także - a nawet przede wszystkim – dla nowych zjawisk i zachowań społecznych i kulturowych. Określenia takie jak banować (zablokować), lajkować (z ang. ‘like’ – lubić) czy hejtować (z ang. ‘hate’ – nienawidzić) robią ostatnio sporą karierę, wchodząc na dobre do powszechnego języka. I chodzi tu nie tylko o samo używanie tych słów, ale rozpowszechnienie pewnego zjawiska społecznego. Można powiedzieć, że mamy do czynienia z pewną formą demokracji bezpośredniej. Teberia 21/2013 29


SPOJR ZENIA >> Użytkownicy portali społecznościowych i internauci w ogóle, mogą bezpośrednio wypowiedzieć się na każdy temat lub jednym kliknięciem „zalajkować coś” (polubić) lub „zhejtować” (znienawidzieć). Ta łatwość, z jaką internauci oceniają coś i wystawiają werdykty cieszy być może socjologów i demografów, bo pomaga im dokonać szybkiej analizy nastrojów i poglądów społecznych, najczęściej jednak – i to wydaje się być sporym zagrożeniem - tłumi lub wręcz wyklucza odpowiedzialność użytkownika sieci za słowo. O popularności takich zachowań świadczy chociażby powiedzenie „haters gonna hate”, używane przez internautów, logujących się do sieci. Kierunek, w jakim zmierza to zjawisko jest z pewnością interesującym polem zainteresowań socjologów, psychologów, medioznawców i innych naukowców, badających psychologię człowieka i relacje międzyludzkie. Galopująca informatyzacja przyczyniła się także do rozwoju neosemantyzmów, czyli do zmiany znaczeń słów już istniejących. Komórka, sieć, czat, mysz, ikona, portal czy forum używane są dziś powszechnie w zupełnie innym znaczeniu, niż kiedyś. O rewolucji językowej świadczyć może chociażby fakt, że kiedy ktoś mówi dziś np., że ma ikony w komórce, lub mysz na pulpicie, to znaczy zupełnie coś innego niż 30 lat temu.

W8! SMS! – krótka historia jeszcze krótszych wiadomości. Bardzo odczuwalną zmianę w sposobach komunikowania się spowodowało pojawienie się sms-ów. Ich specyfikę stanowi zwięzłość – informację zamknąć trzeba w 160 znakach. Od pierwszego, wysłanego 3 grudnia 1992 r., (inżynier Neil Papworth wykorzystał nowe medium, by przekazać życzenia wesołych świąt Richardowi Jarvisowi, dyrektorowi Vodafone w Newbury w Anglii), minęło już ponad 20 lat, to dość czasu, by wygenerować stałe zmiany w procesie komunikacji. Zwłaszcza, że ekspansja sms -a była imponująca! W 2005 r. przez sieci przepłynął już bilion (tysiąc miliardów) komunikatów, stanowiąc także podstawę rozwoju wielu usług biznesowych i to na całym świecie – na przykład w Afryce, gdzie z komórek korzysta już ok. 40 proc. mieszkańców, krótkie komunikaty są podstawą bezgotówkowego obrotu finansowego. Co piszemy w sms-ach? Najczęściej – pozornie - nic istotnego. Antropolodzy badający komunikację sms-ową zwrócili bowiem uwagę, że znaczna jej część – mimo, że jest pusta semantycznie (teksty typu „Jesteś?”, „Co u Ciebie?”, emotikony - np. sam uśmiech lub pytajnik) 30 Teberia 21/2013

wyraża bardzo wiele – to podtrzymanie więzi społecznej, wsparcie. Nawiązując do pierwotnych ludzkich rytuałów wymiany darów, badacze nazwali tę czynność pojęciem electronic gift giving (elektroniczna wymiana darów), którą rządzą reguły wzajemności, prywatności i posługiwanie się określonym kodem. W tym przypadku kod może mieć maksimum 160 znaków, a to przy specyfice języka polskiego, wymaga nie lada kreatywności. O ile angielski do takich operacji nadaje się doskonale, (dlatego i w polskich sms-ach pojawia się CU (See You) czy thx (thanks)), w języku polskim w pierwszej kolejności rezygnuje się z interpunkcji, znaków diakrytycznych, a co za tym idzie, z ortografii. Litery Ś Ń Ż Ą Ę Ł traktowane są jak archaizmy, które dawno wyszły z powszechnego użycia. Przyczyną takiego stanu rzeczy może być

PRZYKŁADY SKRÓTÓW UŻYWANYCH W SIECI

2DAY (today] - dzisiaj 4U (for you) - dla ciebie AFK (away from keyboard) - muszę odejść od klawiatury AFAIK ( as far as I know) – o ile wiem ASAP (as soon as possible) - tak szybko, jak tylko to możliwe B4 (before) - zanim B4N (by for now] - na razie BBL ( be back later ) – do zobaczenia Bd - będę BRB (be right back ) – zaraz wracam BTW (by the way] – przy okazji Cb - Ciebie CU (see you) - do zobaczenia EOD (end of discussion) - koniec tematu FYI (for you information) - tylko do twojej wiadomości F2F (face to face) – twarzą w twarz , osobiście GOK (God only knows) - Bóg jeden wie GR8 (great) - wspaniale


y

m.in. większa opłata jaką ponosimy za wysłanie sms-ów zawierających litery diakrytyczne czy troska o odbiorcę, który może korzystać z programów uniemożliwiających wyświetlania „ogonków”. Dlatego sformułowania: Czesc lub wręcz Cze, co slychac? nikogo nie dziwią, bez trudu zrozumie je każdy użytkownik telefonu komórkowego. Częściowo spowodowane jest to zapewne nieprzystosowaniem telefonów do języka polskiego i koniecznością pomijania polskich liter, ale skoro wszyscy rozumieją informacje podane w takiej formie, po co utrudniać sobie życie? Podobnie z interpunkcją, stosowaną już tylko do zapisu emotikonów. O wadze problemu świadczy chociażby fakt, że obchodzony 21 lutego Międzynarodowy Dzień Języka Ojczystego, w tym roku związany był w Polsce z akcją „Język polski jest ą-ę”, której celem była popularyzacja używania typowo polskich znaków takich

H8 (hate) - nienawidzę IC (i see) - tak, rozumiem IRL (in real life) - w normalnym życiu Jct – jak coś to… JK (just kidding) - to tylko żart KC – kocham Cię KHYF ( know how you feel ) – wiem co czujesz MYOB ( mind yor own business ) – pilnuj własnego nosa L8 (later)- później N/P ( no problem) - żaden problem PLZ (please) - proszę ROTFL ( rolling on the floor laughing) – tarzać się ze śmiechu po podłodze RU OK? (are you ok.?) - wszystko w porządku? SPK (speak) - mów! SUP ( what’s up) – co słychać ? Tb - Tobie THX (thanks) - dzięki U (you) - ty W8 (wait) - zaczekaj WB ( welcome back) - witamy ponownie XLNT (excellent) – wspaniale z/w – zaraz wracam

jak „ą”, „ę”, „ś”, „ż” i „ź”. Czy jednak nie jest tak, że polskie litery diakrytyczne utrudniają i wydłużają czas pisania wiadomości, co w świecie pędzącej informacji jest istotną wadą? Z drugiej jednak strony „ogonki” stanowią istotę naszego języka, dzięki nim wyrazy inaczej brzmią i co innego znaczą. Ostatecznie jest zasadnicza różnica, czy się „robi komuś łaskę” czy „laskę”... To niby wystarczy, by puryści językowi bili na alarm. Ale czy trzeba? Najnowsze publikacje relacjonujące badania nad wpływem esemesów na rozwój kompetencji językowych młodego pokolenia pokazują, że intensywne korzystanie ze skrótów w komunikacji SMS ma korzystny wpływ na ogólne władanie językiem. Jak to możliwe? Otóż podczas tegorocznego Kongresu Języka Polskiego uczestnicy panelu poświęconego przemianom języka pod

PRZYKŁADY EMOTIKONÓW

:-) Uśmiech :) Uśmiech od ucha do ucha ;-) Żart ;) od ucha do ucha :-( Smutek :-| Powaga. :^/ No... nie wiem... :-> He, he.. :-* Całus :-] Filutek. :-[ Smutny filutek... C:\> MS-DOS programista :-7 Ouupsss... :-|K- Jestem oficjalny. :-)} Mam krawat! :-# Usta mam zasznurowane. :-o> Czasem jednak krzyczę... :-O ...głośno... :-@ ...bardzo głośno... :’-| To takie smutne... :’-) Uśmiech do łez... -:-) Uśmiechnięty punk... -:-| Poważny punk...

-:-( prawdziwy punk nigdy się nie uśmiecha. :-D Uśmiech pełną gębą. :-P Język :-E Jestem miłym wampirem, :-F ale gdzie mój ząb :-/ sceptycznie podchodzę do tej sprawy :-{) wąsy. :-{)# Wąsy i broda {:-) berecik @:-) turban C=:-) kucharska czapka c):-) kowbojski kapelusz c|:-) melonik. (D:-) wojskowa czapka _|:-) indiański pióropusz (-) Hipis %*} Lekko zawiany :-` żuję gumę :-Q Jestem palaczem :-i niestety |-o zZ... zZ... zZ... Smacznie śpię!

Teberia 21/2013 31


SPOJR ZENIA >> wpływem nowych mediów zasugerowali, żeby nie mieszać dwóch rzeczy: degradacji języka używanego w codziennej komunikacji, która jest rzeczywiście faktem, od innowacji językowych związanych z pojawieniem się nowych form komunikacji. A taką innowacją jest właśnie stosowanie skrótów, wymagające wzmożonej wrażliwości językowej, a także posługiwania się złożonym kontekstem kulturowym, umożliwiającym właściwe odczytanie komunikatów. Jednak to skróty angielskie dominują w polskich sms-ach, dzięki czemu równie sprawnie porozumiewamy się z Holendrami, Francuzami, a nawet Japończykami. CU L8R (see you later - do zobaczenia ) i 4GV ME ( forgive me – wybacz mi ) rozumiane jest tak samo na całym świecie.

prezentują właśnie ten rodzaj kreacji. Istotnie bowiem, najważniejszą cechą tej aktywności jest kreatywność. Język zmienia się tu na wielu płaszczyznach, zarówno brzmieniowej jak i znaczeniowej, a następnie te utarte, funkcjonujące w przestrzeni memów klisze przenoszone są przez użytkowników do rzeczywistości. Szczególnie zauważalna jest tu zabawa fonetyką, ortografią i składnią. To stąd powszechność tzw. ‘cojapaczaizmu’ czy konstrukcji typu: jestę bogię (studentę, skoczkię itd.).

Skrótami wyrażamy zatem myśli, słowa. Ale jak krótko wyrazić emocje - żart, ironię, złość, smutek, radość? Do tego właśnie służą tzw. emotikony. Tę formę ekspresji zapoczątkował dwadzieścia lat temu Scott Fahlman, pracownik naukowy Carnagie Melon University, który zaproponował kolegom z uczelnianego forum dyskusyjnego: - „Do wyrażania zadowolenia i uśmiechu proponuję znak :-)”. Od tego czasu lista emotikonów znacznie się wydłużyła, a ich używanie cieszy się ogromną popularnością. Zwięzłość formy jest istotną cechą sms-ów, ale nie jedyną. Ten sposób komunikacji - jak każdy preferowany przez młodzież – doczekał się swoistego słownictwa i specyficznych przekształceń językowych. Na przykład - chętnie stosowane przez młodzież anglicyzmy przybierają formę spolszczoną (jak np. „sorki”, „oki”), i na odwrót - polskie wyrazy zapisane są jakby po angielsku („goopia”, „joosh”, „mooffie” czyli „mówię”, czy „jeshche”). Język sms-ów – mimo swojej zwięzłości - jest językiem kompletnym. Świadczy o tym fakt, że opracowano już sms-ową wersję Pisma Świętego. Dzieło to, o wdzięcznym tytule ‘Father n’hvn’, składa się z 58 tekstów omawiających pokrótce poszczególne księgi Biblii i stanowi kompilację zebranych i przetłumaczonych przez internautów fragmentów Świętej Księgi.

Mem jako fenomen, czyli „co ja pacze?” Ciekawym zjawiskiem, powszechnym przede wszystkim wśród młodzieży jest wszechobecność tzw. memów internetowych. Termin ten odnosi się do dowolnej porcji informacji (frazes, koncepcja, grafika czy film) rozprzestrzeniającej się pomiędzy powielającymi ją osobami za pośrednictwem sieci - komunikatorów i portali społecznościowych. Dostępne w sieci liczne strony, z których najpopularniejsze to kwejk.pl czy demotywatory.pl, 32 Teberia 21/2013

Poza zabawą ortografią, mem oferuje także zabawę formą. To stąd, nawiązujące do staropolszczyzny określenia ‘zacny melanż, Milordzie’ (o dobrej imprezie), czy ‘srogie piguły, Sebastianie’ (o anabolikach). Istotną, a właściwie immanentną cechą memów jest ich powtarzalność. Zwrotami tam obecnymi – chcąc nie chcąc – komentujemy rzeczywistość i to właśnie dzięki niej popularne konstrukcje językowe w nich obecne trafiają do języka codziennego i zajmują w nim całkiem dobrą pozycję.


Rozwój technologii hamuje rozwój języka? Dzięki rozwojowi technik informacyjnych mamy łatwy i szybki dostęp do ogromnej ilości informacji. Kosztem jakości języka? Być może. Ale wyniki badań przeprowadzonych wśród internautów przez ARC Rynek i Opinia wskazują, że na tej jakości niespecjalnie nam zależy. 20 % respondentów z grupy 519 przebadanych uważa, że polskie znaki nie są nam w ogóle potrzebne, choć w sytuacjach oficjalnych (pismach urzędowych, formularzach) używa ich aż 94 % internautów. A jak jest w sytuacjach nieoficjalnych? 67 % przebadanych omijało litery diakrytyczne w smsach, a 44% w komunikatorach. Trochę to znak czasów, bo po 45 roku życia, aż 86 % internautów przywiązuje wagę do poprawnej pisowni, a w grupie wiekowej 12 – 24 już tylko 34 %. Jednak proces ubożenia języka nie jest tylko polską specjalnością, ma zasięg międzynarodowy, tak jak międzynarodowy jest postęp technologiczny. Z badań włoskich naukowców wynika na przykład, że zasób słownikowy współczesnych języków jest coraz mniejszy. Dzieje się tak, gdyż nowe wyrazy pojawiają się wolniej niż w przeszłości, a stare szybciej przestają być używane. Podejrzewając, że nowoczesne narzędzia mogą zapobiegać powstawaniu nowych słów, uczeni - korzystając z bazy 10 milionów słów zdigitalizowanych przez Google Books, pochodzących z około 4% wszystkich istniejących książek, powstałych pomiędzy rokiem 1800 a 2008 - sprawdzili dynamikę 107 angielskich, hiszpańskich i hebrajskich wyrazów. Okazało się, że przez ostatnie 20 lat z języków zniknęło więcej wyrazów niż w analogicznym czasie we wcześniejszych okresach, przy jednoczesnym zmniejszeniu się liczby nowopowstałych. Głównymi podejrzanymi są m.in. automatyczne narzędzia do sprawdzania pisowni, powodujące, że w e-mailach i sms-ach wyrazy rzadziej używane oznaczane są jako błędne. Badania – badaniami, jednak każdy z nas sam doskonale wie, jakie ograniczenia narzuca nam krótka forma sms-ów, czy niezobowiązująca rozmowa na czacie internetowym (warto zwrócić uwagę, że służbowe rozmowy czy e-maile redagujemy w przemyślany i zgodny z powszechnie obowiązującymi normami sposób, niezależnie od technologii, z jakiej akurat korzystamy). Język jest redundantny (czyli po prostu przegadany), a człowiek z natury dąży do uproszczeń. Jeśli ma do tego narzędzia – będzie się nimi posługiwał najlepiej jak potrafi. Stąd popularność emotikonów i skrótowców. Czy to źle? Język potoczny, codzienny, zgodnie z naturą człowieka - zawsze dążył do uproszczeń, rozwijając prawdziwie nowe formy na obszarach literatury, nauki i sztuki, gdzie w końcu - niezależnie od upływu czasu zastygał - stając

się dokumentem i ilustracją swojej epoki. Co zostanie po nas, po naszym pokoleniu? Trochę mem-ów, trochę blogów, ale także język zamknięty w powieściach Pilcha, Gretkowskiej, Witkowskiego, Masłowskiej... W sam raz na zacny melanż i srogie piguły, Milordzie... ;)

Dominika Bara

Źródła: ww.polityka.pl opracowania24.com.pl kopalniawiedzy.pl

Teberia 21/2013 33


KRE AT Y WNI >>

Materialination: Masz projekt? Zmaterializuj go! Druk 3D przestał być przyszłością zarezerwowaną tylko dla badaczy – rewolucja już trwa, a Materialination chce by trafiła także pod przysłowiowe strzechy. Jak wiele innowacyjnych przedsięwzięć, Materialination powstało z braku. Kuba – jeden z członków zarządu – pracował nad startupem, związanym z elektroniką. Brakowało mu obudowy do niewielkiej części. Poszukując ofert firm, które mogłyby dla niego wykonać obudowę spotykał się z cenami sięgającymi nawet kilkuset złotych. Cena ta była bardzo duża, zwłaszcza, że Kuba nie był jeszcze do końca pewien jak ta obudowa ma wyglądać, jaki ma mieć dokładnie kształt. Miał być to dopiero prototyp obudowy. Zaczął więc szukać tańszych opcji i w ten sposób natrafił na druk 3D. Szybka kalkulacja wykazała, że kupując drukarkę 3D koszty produkcji kolejnych elementów do jego projektu będą niewielkie i choć jakość nie będzie idealna, to przy prototypowaniu nie ma to znaczenia – znaczenie ma za to niskokosztowa możliwość testowania kolejnych wersji. Tak to się zaczęło, a potencjał drukarek 3D przerósł oczekiwania Kuby, jak i jego kolegów z Materialination. Obecnie Materialination posiada dwie drukarki, pierwsza została kupiona w kwietniu 2012 roku. Każda kosztowała 1800 dolarów, plus koszt transportu i podatków – trzeba je było sprowadzać ze Stanów Zjednoczonych. Materialination zainaugurowało swoją działalność w lipcu ubiegłego roku, obecnie nad wszystkim czuwa czterech członków zarządu, szybko pojawili się także inwestorzy.

34 Teberia 21/2013


Teberia 21/2013 35


KRE AT Y WNI >>

Drukarka 3D w Twoim domu Złamane kółko od odkurza, dla którego producent nie przewidział zamiennika? Wydrukujesz je w drukarce 3D. W firmowej niszczarce zepsuło się koło zębatki, a nie chcesz kupować nowego urządzenia? Wydrukujesz je w drukarce 3D. Potrzebujesz nowego kurka do gazu? Wydrukujesz go w drukarce 3D. Brakuje części do urządzenia, które już wyszło z produkcji? Wydrukujesz je w drukarce 3D. A może brakuje ci koralów na wieczór? Albo maski na bal karnawałowy? Marzysz o niepowtarzalnej biżuterii, czy też ciekawym kształcie pedała do roweru. Wydrukujesz je w drukarce 3D. Możliwości nie są może jeszcze nieograniczone, ale ich pole poszerza się z zawrotną szybkością. I właśnie w przyszłe możliwości celuje Materialination, którego celem jest stworzenie społeczności wokół drukowania 3D. - Celem Materialination jest budowa i rozwijanie społeczności drukarek 3D, propagowanie samej idei – mówi Michał Frączek z Materialination. – Chodzi o to żeby dotrzeć z informacją o drukowaniu 3D do mainstreamu, do szerokiej publiczności. Żeby moja mama miała świadomość, że nie musi jakiejś drobnej rzeczy kupić, lecz może ją za niewielkie pieniądze wydrukować – dodaje. 36 Teberia 21/2013

Drukarka 3D zajmuje niewiele więcej miejsca niż standardowa drukarka. Jest jednak nieco wyższa i potrzebna nam jest jeszcze przestrzeń na tworzywo z którego będziemy drukować. A drukować w 3D można za pomocą różnych tworzyw. Funkcjonuje tu m.in. nieco droższy druk proszkowy, czy druk z żywicy utwardzalnej, pojawiają się eksperymenty druku z bardzo trwałego i wytrzymałego tworzywa nylonowego, jak i udane eksperymenty wymieszania tworzywa ABS z drewnianymi wiórami, którego efektem jest materiał w dotyku, fakturze i zapachu przypominający drewno. Można także skorzystać z materiałów rozpuszczalnych w wodzie i wydrukować z nich stelaż danego przedmiotu, który po pokryciu kolejną warstwą będzie mógł być wypłukany. Materialination chce jednak sprawić by wydruk 3D zawitał do domów, a tu potrzebny jest tańsze tworzywo do wydruku. W domowych drukarkach wykorzystuje się więc ABS (czyli materiału z którego produkowane są np. klocki Lego) oraz PLA (polikwas mlekowy, biodegradowalne tworzywo pozyskiwane z mączki kukurydzianej). W dotyku i w kolorze wydruku są prawie nie do rozróżnienia. A przede wszystkim niewiele kosztują. Kilogram tworzywa można mieć już za 50 zł, a z kilograma możemy na przykład wydrukować 20-30 części do kolejnych


Póki co, problemem jest także czas wydruku – nakładanie kolejnych warstw podczas drukowania trwa ciągle zbyt długo. Drukowanie kółka do odkurzacza zajmuje około godziny. Drukowanie jeszcze większych przedmiotów może trwać nawet kilka godzin. Problem jest jednak z pewnością do rozwiązania, prace już nad tym trwają.

Stwórz sobie rynek, czyli rewolucja zaczyna się w Krakowie drukarek 3D. Wydruk ludzika z klocków Lego kosztuje mniej niż 50 groszy, koszt druku obudowy na telefon zamknie się w złotówce. W całym procesie najdroższe jest wymodelowanie przedmiotu, który chcemy wydrukować, jest już jednak wiele stron skąd darmowo można pobrać gotowe projekty. Strony te powiązane są z forami, na których możemy się konsultować i wymieniać doświadczeniami z innymi użytkownikami drukarek 3D. Dobrym kontaktem są także uczelniane wydziały wzornictwa przemysłowego, których studenci mogą wykonać projekt w rozsądnej cennie. Rozwiązaniem jest także samodzielna nauka programów do projektowania w 3D.

Materialination to największa polska społeczność osób związanych i zainteresowanych drukiem 3D. Społeczność ma swoją siedzibę w biurze coworkingowym Kompany, gdzie w małym pomieszczeniu pracują dwie drukarki 3D. Każdy chętny może przyjść i zobaczyć jak wygląda proces drukowania, a nawet zamówić wydruk jakiegoś drobnego elementu. - Bardzo łatwo jest budować społeczność wokół czegoś tak fascynującego, to trochę samograj – przyznaje Michał Frączek. 1500 fanów na Facebooku, a dużo więcej zainteresowanych osób w świecie realnym. Teberia 21/2013 37


KRE AT Y WNI >>

Materialination dziennie odpisuje na kilkadziesiąt emaili w sprawie druku 3D. Wiele osób przychodzi do Kompany z prośbą o wydrukowanie jakiś drobnych przedmiotów. Członkowie Materialination jeżdżą na konferencje i inicjatywy związane z nowymi technologami, czy bezpośrednio z drukiem 3D. Współpracują z uniwersytetami, uczelniami technicznymi, organizują warsztaty dla wydziałów artystycznych, swoją inicjatywę i możliwości druku 3D prezentują także startupom. Wraz z HackerSpace Kraków organizują warsztaty budowy drukarek. - Obecnie jesteśmy tubą informacyjną dla osób zainteresowanych drukiem 3D, a nasz model biznesowy opiera się na pośredniczeniu pomiędzy użytkownikami drukarek, grafikami, a tymi którzy chcą mieć wydrukowane konkretne przedmioty. My będziemy pobierać prowizje od tych umów, które będą podpisywane w ramach społeczności, naszego portalu. To jest pomysł na teraz. Nowe możliwości i nisze ciągle się pojawiają – zaznacza Michał. Można więc powiedzieć, że Materialination tworzy rynek druku 3D, który w przyszłości będzie przestrzenią dla ich biznesu, jak i dla biznesu wielu innych firm. - Drukarki będą coraz tańsze, będzie je miało coraz więcej osób, a my chcemy dać im możliwość, żeby poza wykorzystaniem 38 Teberia 21/2013

takiej drukarki do swoich prywatnych czy firmowych celów, dodatkowo jeszcze na niej zarabiali. Docelowo w naszej społeczności znajdą się zarówno osoby, które mają drukarki 3D, jak i te, które potrafią projektować, czy osoby które mają ciekawe pomysły ale nie potrafią ich zamodelować. Na przykład: designer wymyśli stację dokującą do smartfona, zaprojektuje ją i wrzuci do serwisu ustalając dla projektu cenę. Jeśli komuś się on spodoba, będzie mógł ten projekt ściągnąć i wydrukować u siebie, jeśli ma drukarkę, a jeśli jej nie ma to pomożemy mu znaleźć osobę z drukarką najbliżej miejsca jego zamieszkania. Chcemy być trochę jak Allegro dla druku 3D. Wydaje nam się, że jest to najbardziej przyszłościowy i najbardziej skalowalny biznes, który można wybudować wokół druku 3D. Budujemy świadomość, nasz pomysł będzie działał, jeśli ludzie będą mieli drukarki 3D, dlatego pomagamy im je budować, kupować, walczymy o to, żeby społeczność skupiona wokół nas miała rabaty u producentów drukarek, przy czym my na tym nie zarabiamy. Oni będą dopiero naszymi przyszłymi partnerami. Organizujemy warsztaty dla tych, którzy projektują pod druk 3D, gdyż trzeba sobie uświadomić szanse i ograniczenia takiego projektu. A przede wszystkim opowiadamy o druku 3D, gdyż poza grafikami i drukarkami zwykli ludzie muszą mieć także świadomość, że drukowanie jest w ich zasięgu – dodaje.


Obecnie Materialination współpracuje już z wieloma branżami. Druk 3D staje się coraz popularniejszy w branży architektonicznej, gdzie klienci mogą zobaczyć projekt swojego domu w trójwymiarze, podobnie deweloperzy drukują przekrój piętra bloku czy rzut mieszkania przestrzennie, można także aranżować sobie wydrukowane meble w danym wnętrzu. Każde elektroniczne urządzenie potrzebuje obudowy – tę w formie prototypu można wydrukować w drukarce 3D. Materialination współpracuje także z producentem makiet, który wygrał przetarg na stworzenie makiety Poznania sprzed wieków, w wielkości 6 na 8 metrów. Dzięki temu, że część elementów może wydrukować w drukarce 3D prace idą znacznie szybciej i taniej, a artysta może wziąć kolejne zlecenia. Trwają również rozmowy ze środowiskiem medycznym. Na uczelniach potrzebne są m.in. nowe szkielety dla studentów do nauki, zaś lekarze mogą wydrukować sobie prototypy narzędzi ułatwiających im pracę podczas operacji, np. zakładek poprawiających dostęp do danej przestrzeni w ciele podczas zabiegu.

naśladowani dla niektórych firm może być Nokia, która zamiast budować prawne zasieki, wypuściły obudowę do swoich telefonów do druku 3D. Projekt można edytować i tworzyć dedykowane dla siebie obudowy. I to jest dobra droga, którą firmy powinny obierać w tej kwestii.

- Przychodzi też do nas dużo „złotych rączek”, którym coś się złamało, czegoś nie mogą dostać. A przynajmniej raz w tygodniu spotykamy się z jakimś pomysłem na wydruk 3D, o którym wcześniej nie myśleliśmy. Na przykład była osoba, która stwierdziła, że można wiele ciekawych przedmiotów produkować dla rowerzystów. Drukowaliśmy na przykład wentyle do rowerów w kształcie główek z „Gwiezdnych Wojen”, czy odpowiedni uchwyt do roweru ułatwiający noszenie go po schodach – mówi Michał Frączek.

W przyszłości będziemy mogli skanować wszystkie przedmioty, od filiżanki po rzeźbę w muzeum, którą po wydrukowaniu postawimy w ogrodzie. W ten sposób żaden designer nie będzie już nam potrzebny.

Co ciekawe, drukarkę 3D można sobie zrobić samemu, a wiele części wydrukować w innej drukarce 3D. Jak przyznaje Michał, obecnie w samym Krakowie buduje się 20 nowych drukarek. Wyzwaniem przyszłości jest jeszcze zagadnienie prawne związane z drukiem 3D, zwłaszcza w Polsce, gdzie zjawisko i technologia dopiero się rozwija. - Sama technologia druku 3D została uwolniona z obciążeń patentowych w 2005 roku. Od tamtego momentu powstały projekty drukarek, które samemu można sobie wybudować. Dopiero teraz dochodzimy do momentu, kiedy można zacząć się przejmować własnością intelektualną związaną z drukiem 3D. Są biblioteki z których można ściągnąć gotowe modele do wydruku na licencji Creative Commons, czyli można z nich korzystać na własny użytek. W Polsce nie jest to jeszcze jednak uporządkowane i trochę się boimy, że zagadnienia prawne mogą być obudowane zbyt dużą dozą biurokracji. Wzorem do

Wydrukuj sobie „Dyskobol” Myrona Drukowanie 3D sprzężone ze skanowaniem 3D rodzi kolejne nowe możliwości. - Skanery 3D jeszcze są drogie, ale już pojawiają się rozwiązania idące nieco „na skróty”, czyli wykorzystujące na przykład nakładki z Xboxa, które pozwalają sterować ruchami podczas gry. Taka nakładka wyposażona jest w dwie kamery, co w połączeniu z odpowiednim oprogramowaniem dostępnym za darmo, stwarza możliwość zrobienia modelu 3D danego przedmiotu. W ten sposób z moją żoną wydrukowaliśmy swoje figurki na tort weselny – mówi Michał.

- Można także zrobić serię zdjęć danemu obiektowi, po czym wysłać je do chmury obliczeniowej, skąd będziemy mieli gotowy model. Są już związane z tym aplikacje na smartfony. Na przykład przygotowane w ten sposób niektóre modele dzieł sztuki z Luwru są lepsze, niż te które Luwr zrobił sobie w ramach digitalizacji bardzo kosztownym sprzętem. Myślę, że już niedługo będzie to na tyle proste, że jeśli dziecku złamie się żołnierzyk, będziemy mogli żołnierzykowi zrobić zdjęcia, stworzyć model i szybko wydrukować nową zabawkę. Co to znaczy „niedługo”? - Już wiele razy źle oszacowałam szybkość zmian jakie następują w druku 3D. Jeśli sądziłem, że coś będzie dostępne za kilka miesięcy, pojawiło się za trzy tygodnie. W każdym razie owo „niedługo” nastąpi szybciej niż myślimy – zapewnia.

Aneta Żukowska

Teberia 21/2013 39


PRE ZENTAC JE >>

KOPALNIA PRZYSZŁOŚCI

KGHM testuje kombajn ścianowy

ACT znaczy nowa jakość KGHM Polska Miedź jako pierwszy koncern w świecie wykorzysta do eksploatacji złóż miedzi kombajny ścianowe, które do tej pory były używane w górnictwie węglowym. Obecnie w KGHM skały są urabiane materiałami wybuchowymi.

- Chcemy od tego odchodzić i już nie strzelać. Chcemy urabiać skały, skrawając je kombajnami - mówi mówi Paweł Markowski, dyrektor ds. produkcji KGHM Polska Miedź. Na świecie mechanicznie (kombajnami) urabia się jedynie skały miękkie, typu węgiel, sól. Pytanie co oznacza pojęcie skały miękkiej? Twardość skał mierzy się współczynnikiem wytrzymałość na ściskanie jednoosiowe, co upraszczając sprowadza się do wytrzymałości na ciśnienie. Skały miękkie to takie, których współczynnik nie przekracza 100 MPa. Skały, pomiędzy którymi występują złoża rud miedzi w kopalniach KGHM mają ten współczynnik znacznie wyższy, bo dochodzący nawet do 200 MPa. Obrazowo ujmując problem, zastosowanie kombajnu węglowego w złożu rud miedzi miałoby się tak, jak użycie byle jakiej wiertareczki z wiertłem „drewnianym” do wiercenia dziur w betonie. W tym przypadku jak wiadomo szansę ma jedynie wiertarka udarowa z porządnym wiertłem widiowym. I taką porządną wiertarką udarową z wiertłem widiowym ma być kompleks urabiający ACT, który przygotował dla KGHM światowy potentat – koncern Caterpillar. Prace nad wdrożeniem nowatorskiej technologii – przy wsparciu środków unijnych – trwały kilka lat. – Specjalnie do prób przygotowaliśmy wielkie bloki naszych skał, które zostały wykorzystane do prób technologicznych urabiania, żeby sprawdzić, czy założone 40 Teberia 21/2013

parametry się sprawdzają – wspomina Dorota Włoch, wiceprezes KGHM Polska Miedź, odpowiedzialna w koncernie za inwestycje i rozwój. Kompleks ma już także za sobą pierwsze próby w warunkach podziemnych, gdyż tzw. próby stanowiskowe zostały przeprowadzone w kopalni „Polkowice-Sieroszowice”. Wyniki testów, jak przekonują przedstawiciele KGHM są obiecujące. – W tym projekcie widzimy przede wszystkim szansę na to, że będziemy mogli odsunąć ludzi z miejsc pracy, gdzie jest największe zagrożenie, związane z tąpaniami, z wysoką temperaturą, zapyleniami i innymi trudny-


operacji technologicznych, efektywniejsze wykorzystanie zmianowego i dobowego czasu pracy, zmniejszenie ilości pracowników do obsługi maszyn i procesu strzelania, pełną automatyzację procesu urabiania i odstawy urobku, zmniejszenie kosztów przygotowania urobku do przeróbki – urobek o drobnym uziarnieniu. W ujęciu ekonomicznym oczekiwana jest wyższa efektywność poprzez obniżenie kosztów wydobycia oraz ułatwienie realizacji planów produkcyjnych.

mi warunkami pracy. Człowiek będzie mógł pracować w kabinie i za pomocą kamer sterować urządzeniem urabiającym rudę – przekonuje Dorota Włoch. Nie mniej ważne są jednak także aspekty ekonomiczne. Celem projektu jest bowiem opracowanie kompletnego rozwiązania w zakresie technologii eksploatacji cienkich złóż o miąższości 1,0 – 2,0 m z wykorzystaniem zdalnie sterowanych kombajnów i osiągnięcie możliwości eksploatacji cienkich pokładów złóż z minimalizacją zubożenia. Możliwości stosowania innych niż komorowo-filarowe systemy eksploatacji umożliwiających znacznie efektywniejszą wentylację i klimatyzację, zmniejszenie ilości

– Jeżeli mamy mówić o przełomie w KGHM dotyczącym ilości i jakości produkcji, to dla mnie jest właśnie przełom technologiczny – mówi prezes spółki Herbert Wirth. – Jednak konkretny przełom będzie możliwy wtedy, kiedy rzeczywiście zdobędziemy i wdrożymy nową technologię.

jac.

Teberia 21/2013 41


PRE ZENTAC JE >>

XXII Szkoła Eksploatacji Podziemnej

Górnictwo wobec kryzysu W Krakowie w dniach 18-22 lutego miała miejsce XXII Szkoła Eksploatacji Podziemnej, jedna z największych konferencji integrujących środowisko górnicze w Polsce. O randze imprezy, organizowanej przez Instytut Gospodarki Surowcami Mineralnymi i Energią Polskiej Akademii Nauk i Katedrę Górnictwa Podziemnego AGH, świadczą najlepiej liczby: 20 sesji tematycznych, 8 krajów biorących udział w sesjach, 255 wygłoszonych referatów i prezentacji, 518 zarejestrowanych uczestników z 98 firm i jednostek naukowo-badawczych, 4211 niezależnych transmisji w Internecie. - Nasze spotkanie w roku 2013 zostało zdominowane przez tradycyjny już temat ostatnich kilku spotkań - dobre praktyki i rekomendacje dla efektywnego działania branży górniczej. Termin ten znalazł swoje miejsce w codziennym języku kadry górniczej i liczymy , że nie pozostanie tylko terminem językowym, ale przełoży się na cenne inicjatywy i działania. Tych efektywnych działań będziemy w tym roku szczególnie potrzebowali w branży górnictwa węgla kamiennego wkraczającego w okres spowolnienia gospodarczego jak mówią optymiści, czy też kryzysu o jakim mówią pesymiści – mówi Jerzy Kicki Przewodniczący Komitetu Organizacyjnego. Obrady XXII Szkoły Eksploatacji Podziemnej otwierała sesja plenarna pt. „Górnictwo wobec kryzysu – zagrożenia, strategia, taktyka działania” – organizowana w trudnym okresie, który wielu nazywa jeszcze spowolnieniem gospodarczym, ale też wielu już wprost – kryzysem. Symptomów tej sytuacji w odniesieniu do górnictwa węgla kamiennego jest wiele. Najważniejsze z nich to: spadek zużycia i cen energii, duża ilość niesprzedanego węgla, rosnąca konkurencyjność importu i innych nośników energii. Mimo optymizmu płynącego z sali obrad, już po kilku dniach życie pokazało, że wymiar kryzysu może być potężny. 42 Teberia 21/2013

Oznacza to jedno: konieczność podjęcia działań zmieniających tą sytuację, a w szczególności obniżenia kosztów wydobycia węgla. Obecna sytuacja rodzi też pytanie: czy potrafi my skutecznie zarządzać kryzysem i ograniczyć jego skutki. Czy Eckhart Tolle, najbardziej wpływowy autor duchowych książek na świecie, pisząc iż „w każdym kryzysie ukryta jest szansa sukcesu” miał rację? Wiele optymizmu można było usłyszeć w wystąpieniu Prezesa Zarządu KGHM Polska Miedź SA Herberta Wirtha, ale też powodów tego optymizmu jest wiele, a najważniejszy to rosnąca cena miedzi na rynku światowym. Odmienna jest natomiast sytuacja w górnictwie rud cynku i ołowiu, gdzie mamy do czynienia ze spadkiem cen cynku, a przede wszystkim kończącymi się zasobami kopalni Olkusz-Pomorzany. Mówił o tym Prezes Zarządu ZGH Bolesław Bogusław Ochab. Ciekawym było wystąpienie Prezesa Tauron Wytwarzanie Alberta Kępki o perspektywach energetyki i konieczności współdziałania górnictwa i energetyki. Kilka ważnych referatów o otoczeniu gospodarczym węgla kamiennego i strategiach antykryzysowych w różnych sytuacja uzupełnia-


ło niewątpliwie interesujące obrady sesji. Obrady sesji zilustrował Przewodniczący Komitetu Organizacyjnego cytatem znakomitego aforysty niemieckiego Georga Lichtenberga: „Nie mogę powiedzieć, czy będzie lepiej gdy będzie inaczej, ale tyle rzec mogę, że musi być inaczej o ile ma być dobrze”. – Zakończona edycja Szkoły była ogromnie różnorodna. W programie znalazły się sesje, których pierwotnie nie przewidywaliśmy. Inna rzecz to wzrost znaczenia transmisji internetowej Szkoły, która cieszyła się ogromną popularnością nie tylko w kraju, ale również zagranicą. Wobec takiego zainteresowania chcemy na przyszłość stworzyć naszym „wirtualnym” uczestnikom możliwości zadawania pytań na zasadzie „on line” – zapowiada Jerzy Kicki. Zakończeniem konferencji były prezentacje wyższych uczelni przygotowane przez polskich i zagranicznych studentów uczestniczących w XXII Szkole Eksploatacji Podziemnej.

zem pomyśleć o przyszłości górnictwa. Spotkanie służy również promocji polskiego przemysłu wydobywczego. Jestem przekonany, że w przyszłym roku grono studentów biorących udział zarówno w spotkaniu jak i w Turnieju Wiedzy Górniczej znacznie się poszerzy. Chciałbym, aby pojawili się przedstawiciele krajów, w których obecna jest polska myśl techniczna – podsumowuje Jerzy Kicki.

jac.

- Międzynarodowe spotkanie studentów to naszym zdaniem doskonały pomysł, który zdał swój egzamin. Chodzi o to, aby studenci mogli się bliżej poznać i raTeberia 21/2013 43



Turn static files into dynamic content formats.

Create a flipbook
Issuu converts static files into: digital portfolios, online yearbooks, online catalogs, digital photo albums and more. Sign up and create your flipbook.