Teberia 38

Page 1

Jak się ma B+R w Polsce?

Uwaga, nadjeżdża taxi ze smartfona

Społeczność biurek startupowców

NUMER 8 (39) SIERPIEŃ 2014

NAUKA / TECHNOLOGIE / GOSPODARKA / CZŁOWIEK

POLSKI BIZNES KOSMICZNY

Czy POLSA mu pomoże?


3 KREATYWNI 6 8 KREATYWNI KREATYWNI 10 NA CZASIE 13 NA CZASIE 15 NA CZASIE 18 NA CZASIE 21 EDYTORIAL

Nowa, stara ekonomia Torqway zadziwił świat Pokonali potentatów robotyki Sarmata, czyli polski system rozpoznawania mowy Nokia inwestuje w Polsce Philips partnerem polskich miast MODES wykryje radioaktywne materiały Zamiana węgla w gaz – eksperyment się powiódł

PREZENTACJE

23 NA CZASIE 26 SPOJRZENIA 28 TRENDY 38 NA OKŁADCE 44 TRENDY 54

KGHM uruchomił produkcję miedzi w kopalni Sierra Gorda w Chile Pieniądze na innowacyjne pomysły (B+R) = x – czyli o wydawaniu przez dodawanie i ewentualnych skutkach tych poczynań Uwaga, nadjeżdża taxi ze smartfona Teraz POLSA Społeczność biurek startupowców – krakowski coworking

Wydawca:

Fundacja dla Akademii Górniczo-Hutniczej im. Stanisława Staszica w Krakowie

Jerzy KICKI

Prezes Fundacji dla AGH

Artur DYCZKO

Dyrektor działu wydawniczo-kongresowego Fundacji dla AGH Dyrektor Zarządzający Projektu Teberia

Jacek SROKOWSKI Redaktor naczelny jsrokowski@teberia.pl

Biuro reklamy: reklama@teberia.pl

Studio graficzne:

Tomasz CHAMIGA

tchamiga@teberia.pl

Adres redakcji:

Fundacja dla Akademii Górniczo-Hutniczej im. Stanisława Staszica w Krakowie, pawilon C1 p. 322 A Al. Mickiewicza 30, 30-059 Kraków tel. (012) 617 46 04, fax. (012) 617 46 05 e-mail: redakcja@teberia.pl, www.teberia.pl f-agh@agh.edu.pl, www.fundacja.agh.edu.pl NIP: 677-228-96-47, REGON: 120471040, KRS: 0000280790

Konto Fundacji:

Bank PEKAO SA, ul. Kazimierza Wielkiego 75, 30-474 Kraków, nr rachunku: 02 1240 4575 1111 0000 5461 5391 SWIFT: PKO PPLPWIBAN; PL 02 1240 4575 1111 0000 5461 5391 Redakcja nie odpowiada za treść ogłoszeń. © Copyright Fundacja dla AGH Wszelkie prawa zastrzeżone. Żaden fragment niniejszego wydania nie może być wykorzystywany w jakiejkolwiek formie bez pisemnej zgody wydawcy.


EDYTORIAL

Nowa, stara ekonomia

T

ego lata stałem się beneficjentem nowego zjawiska zwanego shareconomy (na język polski to pojęcie można przetłumaczyć jako „ekonomia dzielenia się”). Szukając noclegu w Barcelonie znalazłem fajny i niedrogi pokój w serwisie Wimdu (jest to europejski odpowiednik popularnego amerykańskiego serwisu Airbnb). Centralnym ogniwem współczesnej „ekonomii dzielenia się” (bo taka też ekonomia dominowała u zarania dziejów) jest internet, w którym funkcjonują portale

i serwisy ułatwiające ludziom dzielenie się niemal wszystkim – począwszy od muzyki, zdjęć i wspomnień z wakacji, na mieszkaniach i samochodach kończąc. Nie musisz kupować samochodu, bo zawsze znajdzie się ktoś, kto cię podwiezie. Nie ma sensu rezerwować pokoju w hotelu, bo zawsze ktoś cię przenocuje. Nie potrzebujesz płacić za internet, bo zawsze ktoś ci go użyczy. Oczywiście pod warunkiem, że należycie się zrewanżujesz. W XXI wieku ekonomię konsumpcji wypiera ekonomia dzielenia się.

Teberia 8/2014

3


EDYTORIAL Mimo że zjawisko to staje się popularne dopiero od niedawna, to ekonomista Joseph Schumpeter zauważa, że pochodzenie współczesnej ekonomii wymiany wywodzi się od słynnego programu do wymiany muzyki Napster. To właśnie on był inspiracją do gospodarki opierającej się na wymianie dóbr z obcymi. Jednak pomysły ekonomii dzielenia się, które nie zyskają akceptacji tradycyjnych graczy, prędzej czy później poniosą klęskę. Tak właśnie było z Napsterem, który musiał zmierzyć się z tak ostrymi atakami firm fonograficznych, że w końcu zamknął działalność. Pomysł na dzielenie się muzyką zyskał nowy wymiar dzięki Spotify, który wykorzystuje tę samą technologię co Napstar, lecz zbiera środki na opłacenie producentów muzycznych. Ten model biznesowy przyjął się i odniósł sukces. Jednak w wielu dziedzinach „ekonomia dzielenia się” napotyka wciąż na opory tradycyjnego biznesu, gdzie szanse na kompromis są zdecydowanie mniejsze. Właściciele hoteli postanowili dać odpór sile Airbnb szukając wsparcia u polityków i prawodawców. 20 maja nowojorscy urzędnicy zawyrokowali, że mężczyzna, który wynajął część swojego mieszkania na trzy dni w ramach Airbnb powinien zapłacić 2400 dolarów kary za pogwałcenie obowiązujących w mieście przepisów hotelarskich. Airbnb zapowiedział, że zakwestionuje to postanowienie, ale nie jest powiedziane, że wygra.

pełnić rolę taksówkarzy. Jej pojawienie się w Europie zaowocowało serią protestów taksówkarzy w takich miastach, jak Londyn, Paryż czy Mediolan. Od niedawna aplikacja jest dostępna dla mieszkańców Warszawy. Pytanie, czy i u nas wywoła ona taksówkarskie protesty? Prof. Henry Faber z Uniwersytetu Princeton twierdzi, że firmy typu Uber przeprowadzą w transporcie rewolucję porównywalną z tym, czego w zakupach internetowych dokonał Amazon (szerzej na ten temat piszemy w dalszej części teberii). Nie trudno zauważyć, że „ekonomia dzielenia się” co żywo przypomina dawną Rewolucję Przemysłową, która również burzyła dotychczasowy porządek ekonomiczny. W tym świetle paryscy czy londyńscy taksówkarze, obrzucający kamieniami auta swoich kolegów po fachu z Uber, przypominają nieco brytyjskich luddystów, którzy na początku XIX w. niszczyli odbierające im pracę maszyny tkackie. Ostatecznie jednak nowe technologie i zbudowany w oparciu o nie nowy model gospodarczy zyskały poparcie społeczne, bo maszyny okazały się nie tyle groźne co pożyteczne. Ciekawe, czy współczesne aplikacje w równie istotny sposób zmienią rzeczywistość gospodarczą?

Jacek Srokowski

Równie wielki opór spotyka twórców amerykańskiego Ubera, aplikacji dzięki, której właściciele samochodów mogą Teberia 8/2014

4


Teberia 8/2014

5


KREATYWNI Torqway, nowatorski pojazd stworzony przez rodzinną firmę z Torunia zrobił furorę na tegorocznych targach wynalazków. Teraz jego pomysłodawcy chcą podbić zagraniczne rynki.

Torqway zadziwił świat Pomimo, iż pomysł jest całkiem nowy zdążył już zdobyć uznanie na wielu międzynarodowych imprezach targowych. Podczas 42 Targów Wynalazków w Genewie Torqway został nagrodzony złotym medalem w kategorii SPORT. Dwa prototypy pojazdu Torqway od początku wystawy wzbudzały ogromne zainteresowanie mediów oraz były nieustannie testowane przez zwiedzających, w tym przez m.in. Mera Genewy, Ambsadora Polski i Ministra Gospodarki Szwajcarii. Dzięki tej imprezie Torqway ma już za sobą także debiut w szwajcarskiej TV. Kolejna odsłona odbyła się w USA na Targach Wynalazków INPEX w Pittsburghu, z których pojazd wrócił ze złotym

medalem w kategorii ZDROWIE/FITNESS oraz bardzo prestiżową nagrodą za Najlepszy Wynalazek z Europy. Produkt w USA został okrzyknięty mianem Hitu Targowego. – To dla nas ogromny zaszczyt i radość, że Torqway postrzegany jest jako bardzo ciekawy i odkrywczy produkt – mówi Beata Paszke-Sobolewska, prezes firmy Torqway. Torqway to nietypowa konstrukcja, na pierwszy rzut oka podobna nieco do Segwaya. Polski pojazd wyposażony jest w dwa duże koła i dwa mniejsze, podest dla kierującego oraz dwa drążki po bokach, które – poruszane rytmicznie – przypominają nieco działanie orbitreka, stacjonarnego urządzenia fitness.

Teberia 8/2014

6


KREATYWNI – Wielu inżynierów, oglądając Torqwaya, zastanawiało się nad ideą zastosowanego napędu. Było dla nich wielkim zaskoczeniem, że ruch wahadłowy dźwigni zamienia się w ruch obrotowy koła. Mechanizm napędu to serce wynalazku skonstruowanego przez mojego męża Andrzeja Sobolewskiego – mówi Beata Paszke-Sobolewska. Dodaje, że Torqway może być używany w celu poprawy kondycji, koordynacji ruchowej, utraty wagi, jako sprzęt rehabilitacyjny lub rekreacyjny. Historia niezwykłego pojazdu zaczęła się niepozornie. Był rok 2008, państwo Sobolewscy z Torunia wraz z synem spędzali wakacje nad morzem. Jedną z atrakcji dla turystów był pokaz segwayów. Rodzinie bardzo się takie pojazdy spodobały. Odstraszyła ich jednak cena – 20-30 tys. zł od sztuki. – Mąż z synem zaczęli się zastanawiać, co tu wymyślić, aby stworzyć coś podobnego, ale tańszego. Zaczęło się rysowanie - wspomina na łamach toruńskiej Gazety Wyborczej pani Beata. Dla jej męża Andrzeja rysunki techniczne to pasja i sposób na życie. Jest inżynierem, od lat pracuje jako konstruktor maszyn w dużej toruńskiej firmie. Szkice torqwaya dopracowywał w czasie wolnym przez kilka lat. W 2011 r. projekty były na tyle zaawansowane, że konstruktor wystąpił o przyznanie patentu i zaczął myśleć o rozpoczęciu produkcji. Komercyjną stroną nowego pojazdu zajęła się żona. Odpowiada za pozyskiwanie funduszy, produkcję, księgowość, marketing i reklamę.

Pani Beata pukała do instytucji, aż trafiła do Krakowa, do funduszu JCI Venture. Powołało go Jagiellońskie Centrum Innowacji, jednostka Uniwersytetu Jagiellońskiego, która dzięki unijnemu wsparciu pomaga komercyjnie wdrażać wynalazki oraz rozwijać nowoczesne przedsięwzięcia biznesowe. – Na początku zobaczyli tylko rysunki, ale przekonałam ich, że warto w to zainwestować. Wyłożyli pieniądze na prototyp, a potem zapadła decyzja: powołujemy spółkę – opowiada Beata Paszke-Sobolewska. Spółka Torqway została powołana w lutym 2014 roku, a jej udziałowcami zostali JCI Venture oraz Beata i Andrzej Sobolewscy. Nadrzędnym celem firmy było opracowanie prototypu, a obecnie jest przygotowanie do produkcji oraz wprowadzenie na rynek krajowy i zagraniczny pojazdu Torqway. Obecnie firma przygotowuje się do masowej produkcji Torqway’a w 4 wersjach – dla dzieci, dla dorosłych, dla sportowców oraz wersji E-Torq – posiadającej własny generator prądu. Jego produkcja ma ruszyć na przełomie 2014 i 2015 roku. Przy założeniu, że pojazd ma być dobrej jakości i na częściach nie można oszczędzać, cena jednego torqwaya ma wynosić ok. 3,5 tys. zł.

Teberia 8/2014

źródło: Gazeta Wyborcza Toruń

7


TECHNOLOGIE KREATYWNI

Pokonali potentatów robotyki Oprogramowanie, które umożliwia robotom samodzielne decydowanie o tym, jak pokonywać przeszkody na drodze, stworzyła niewielka firma z Warszawy. Udało jej się zwyciężyć potentatów robotyki w zawodach M-ELROB organizowanych przez Wojskową Akademię Techniczną.

R

obot może zastąpić człowieka na polu walki, transportując np. amunicję lub dowolny inny towar. Wystarczy „nauczyć” go trasy, a potem pozwolić mu autonomicznie ją pokonywać. „Nasze oprogramowanie zdejmuje z człowieka ciężar odpowiedzialności za powtarzalną czynność transportu ładunku” - mówi konstruktor prototypowego robota i twórca oprogramowania, Łukasz Kszonowski.

Mobilny robot RI A-BOT to rozwiązanie dla przemysłu i sektora bezpieczeństwa. Robot porusza się na gąsienicach i może unieść ładunek o wadze do ok. 100 kg. Na otwartej przestrzeni podąża za punktami GPS, stosuje też nawigację wewnątrz budynków. Oprogramowanie, w jakie został wyposażony, pozwala mu na rozpoznawanie i omijanie przeszkód oraz identyfikację obszarów zagrożenia.

Teberia 8/2014

8


TECHNOLOGIE KREATYWNI „Nasz robot jest autonomiczny. Nie trzeba nim zdalnie sterować przez pilota, ponieważ sam decyduje o tym, jak wykona zadanie. To właśnie ta cecha pozwoliła nam zebrać największą ilość punktów na czerwcowych zawodach M-ELROB 2014. Żadna inna drużyna na tych międzynarodowych zawodach nie pokazała takiego rozwiązania” – zaznacza Kszonowski. Konkurencją, w jakiej brała udział firma Robotics Inventions, polegała na przetransportowaniu ładunku z jednego miejsca w drugie i cyklicznym odwiedzaniu tych miejsc z ładunkiem. „Na początku robot jechał za nauczycielem, w tym wypadku była to osoba w pomarańczowej koszulce. Robot wykrywał tę osobę i za nią podążał, a potem wracał po tej samej trasie. Inne drużyny jeździły na joysticku. Nasz robot nie wymagał ingerencji operatora, tylko nauczył się trasy sam jadąc za operatorem, później operator zniknął i robot sam musiał pokonywać przeszkody na trasie” – wyjaśnia Kszonowski. Taka umiejętność jest cenna w wielu scenariuszach bojowych. Zadania transportowe, które w obszarze walki mogą za ludzi wykonać roboty, to np. dostarczanie amunicji, pożywienia, środków medycznych czy dowolnego innego towaru. W zastosowaniach cywilnych RI A-BOT może być wykorzystany do monitorowania granic, patrolowania strategicznych instalacji i budynków lub informowania operatorów alarmem o zbliżających się intruzach.

Robot został zaprojektowany do przeszukiwania różnych terenów, tuneli, czy budynków, mapowania, rozpoznawania i neutralizacji (poprzez wskazanie laserem) ruchomych i stacjonarnych obiektów. Platforma RI A-BOT składa się z modułów, które można dostosowywać do określonych zadań, a także rozbudowywać na potrzeby nowych funkcji. „Prezentując się na zawodach staraliśmy się pokazać głównie oprogramowanie autonomii, które może działać na każdym robocie, nie tylko na naszej platformie. Można je założyć na dowolny pojazd, który pokonywałby trasę cyklicznie lub jednokrotnie i aktualnie wdrażamy je na różnego rodzaju platformach dla kilku partnerów – produkt autonomii już jest na rynku. To nasza propozycja m.in. dla platform powstających w innych firmach czy instytutach naukowych” – mówi Kszonowski. Ocenia, że wygrana konkursie organizowanym przez Wojskową Akademię Techniczną, jest dla firmy Robotics Inventions prestiżowa. Udział w tym konkursie służył m.in. znalezieniu potencjalnych klientów wśród firm startujących w tym konkursie. Zwycięskie oprogramowanie powstało dzięki dofinansowaniu z PO IG przyznanemu firmie przez PARP.

Teberia 8/2014

źródło: PAP – Nauka w Polsce / www.naukawpolsce.pap.pl

9


KREATYWNI

Sarmata,

czyli polski system rozpoznawania mowy Sarmata to system komputerowy, który rozpoznaje polskie słowa. Większość podobnych technologii jest opartych na języku angielskim. Konstruktorzy z AGH „nauczyli” swój system rozpoznawać tysiąc polskich komend. Tym samym otworzyli Polakom możliwość głosowego komunikowania się z urządzeniami cyfrowymi. Pierwsze wdrożenia nastąpią w telekomunikacji.

D

zięki aplikacji do obsługi tzw. interfejsu głosowego użytkownicy systemu będą mogli wydawać swojemu telefonowi, tabletowi czy komputerowi polecenie, zamiast używać myszy czy ekranu dotykowego. Firmy telekomunikacyjne, które zdecydują się na zakup systemu Sarmata, nie będą musiały zatrudniać telefonistów. Wystarczy, że klient poprosi o połączenie z działem obsługi klienta, sekretariatem czy magazynem – system sam automatycznie

przełączy go na odpowiednią linię, bez klikania przyciskami w komórce. Komercjalizacją Sarmaty zajmuje się uczelniany spin-off Techmo – spółka technologiczna, której współwłaścicielem jest spółka celowa AGH, a zarządzają nią badacze i twórcy rozwiązania: dr inż. Bartosz Ziółko i mgr inż. Dawid Skurzok, prof. dr hab. inż. Mariusz Ziółko, dr inż. Jakub Gałka i mgr inż. Tomasz Jadczyk, będący również współwłaścicielami spółki.

Teberia 8/2014

10


KREATYWNI

Techmo to akronim słów: technologie mowy. Przetwarzanie mowy i języka naturalnego na tekst pisany to jedno z ważnych wyzwań współczesnej nauki. Zastosowań technologii mowy jest wiele. W laboratoriach AGH opracowywane są m.in. systemy rozpoznawania mowy. „Rozpoznawanie mowy składa się z kilku etapów. Pierwszym jest odpowiednia rejestracja dźwięku, kolejnym jest podział tego dźwięku na fragmenty, czyli segmentacja, następnie przeprowadzamy parametryzację, a więc dobór liczb, które będą reprezentować dany fragment nagrania. Ten zestaw liczb możemy porównać z wcześniejszymi nagraniami, postawić hipotezy, a następnie przejść do modelowania językowego. Wykorzystujemy do tego m. in. statystyki występowania słów, wypowiedzi na różne tematy” – mówi dr Ziółko.

Jak tłumaczy, stworzenie takiego systemu dla języka polskiego to duże wyzwanie. Do tego typu badań potrzebne są gotowe nagrania, teksty. Badania nad systemami anglojęzycznymi rozpoczęły się 60 lat temu, ale w Polsce rozwijane są zaledwie od dekady. System taki musi zostać „wytrenowany” - w tym celu podaje mu się wzorce danych słów. To proces czasochłonny, a żeby go uprościć, tworzy się specjalne programy komputerowe, które dzielą długie nagrania na mniejsze fragmenty – na przykład na zdania albo słowa. Te mniejsze fragmenty zostają rozpoznawane automatycznie. Trudności potęguje fakt, że dla naszego języka nie ma jeszcze oprogramowania działającego niezawodnie na wielkich słownikach. Choć technologie te są dopiero rozwijane, spółka Techmo już rok temu „wyszła

Teberia 8/2014

11


KREATYWNI na rynek”, żeby aktywnie szukać klientów w branży IT. Dzięki temu na etapie wdrożenia można jeszcze wszystko dostosować do indywidualnych potrzeb partnera biznesowego. „Sarmata sprawdzi się m.in. w systemach automatycznego odpowiadania, kiedy dzwonimy na automat i rozmawiamy z maszyną. Podobne wdrożenie to rozmowa z automatyczną sekretarką i system przełączania. Kolejne zastosowanie to dzwonienie na infolinię czy do banku, żeby słownie zrealizować przelew” - tłumaczy jeden ze współzałożycieli spółki Dawid Skurzok. Dodaje, że spółka udziela przyszłym klientom, już na wczesnym etapie współpracy, wsparcia technicznego. W ten sposób do konkretnych projektów zatrudniani są pracownicy. Uczelnia nie mogłaby oddelegować swoich badaczy do obsługi specjalnego oprogramowania, byłoby to nieracjonalne wykorzystanie kapitału intelektualnego. Naukowcy pracują więc nad innowacyjnymi rozwiązaniami, a spółka, zgodnie z profilem swojej działalności, poszukuje i wspiera klientów. Prawa własności intelektualnej do systemów pozostają w AGH. „Uczelnia ma swoje sposoby działania, które nie są wystarczająco szybkie dla rynku. AGH udziela licencji, ale jeśli trzeba coś dorobić pod kątem współpracy systemu Sarmata z produktem innej firmy, to usługę świadczy Techmo – wyjaśnia szczegóły prezes spółki dr Ziółko. - Spin-off skojarzony z uczelnią świetnie nadaje się do tego, by zająć się takimi praktycznymi drobiazgami.”

Jego zdaniem ta działalność nie tylko nie koliduje, ale uzupełnia się z pracą naukową. „Projekty badawczo-rozwojowe prowadzimy w tej samej tematyce, w której działa spółka. Zajęcia ze studentami prowadzimy też z przetwarzania mowy i z programowania, a nowe projekty często zgłaszamy jako konsorcjum spółki i uczelni, żeby część zadań realizować tu, a część tam. Obecnie jest to symbioza” – podsumowuje Bartosz Ziółko. Technologie mowy mogą w przyszłości pozwolić nam na głosowe komunikowanie się z komputerami. Już teraz są dostępne automatyczne tłumaczenia, wyszukiwanie głosowe, systemy automatycznej obsługi klienta. Sarmata jest wciąż rozwijanym projektem. System można dostosować zarówno do konkretnego mówcy, jak i uruchomić w trybie modelu ogólnego. System osiągnął skuteczność 97,7 proc. w testach, podczas których musiał, w warunkach rozmowy telefonicznej, rozpoznawać słowa kluczowe przewidziane do użycia w centralach telefonicznych, takich jak cyfry lub typowe nazwy działów w firmach.

Teberia 8/2014

źródło: PAP – Nauka w Polsce / www.naukawpolsce.pap.pl

12


NA CZASIE

Nokia inwestuje w Polsce Nokia zwiększa zatrudnienie w polskich centrach badawczorozwojowych. Od początku ubiegłego roku spółka zatrudniła w naszym kraju ponad 750 osób i wciąż zamierza przyjmować. Rozwój części badawczej Nokii napędzają przede wszystkim prace nad nowymi technologiami przesyłu, w tym LTE Advanced i w przyszłości 5G.

N

okia kontynuuje inwestycje w centra R&D w Polsce. W tamtym roku zatrudniliśmy ponad 450 osób we Wrocławiu, a w tym roku w pierwszym półroczu ponad 300 osób – wylicza w rozmowie z agencją informacyjną Newseria Biznes Bartosz Ciepluch, dyrektor Europejskiego Centrum Oprogramowa-

nia i Inżynierii Nokia. Jest to związane z nowymi inwestycjami, a także oczekiwaniami ze strony operatorów. Chcą nowych funkcjonalności, które pozwolą im lepiej korzystać z własnego biznesu, dlatego trzeba je zaimplementować i przetestować. To właśnie robią inżynierowie we Wrocławiu i Krakowie.

Teberia 8/2014

13


NA CZASIE Ciepluch dodaje, że to na pewno nie koniec rozwoju Nokii w obszarze badań i rozwoju w Polsce. Nasz kraj jest dla tej spółki ważnym i cały czas rosnącym rynkiem. Nie chce jednak określać konkretnych planów, bo te są dynamiczne i zmieniają się z kwartału na kwartał. Polscy inżynierowie pracują przede wszystkim nad nowymi technologiami teleinformatycznymi. Operatorzy sieci, jak podkreśla Ciepluch, cały czas poszukują nowych rozwiązań i do zadań działu R&D Nokii należy ich opracowanie i wdrożenie. Podstawowe badania dotyczą znanej od 1999 r. technologii WCDMA (Wideband Code Division Multiple Access), która jest najpopularniejszą technologią w systemach 3G. Nokia prowadzi też prace nad technologią LTE (Long Term Evolution, system 4G), a także nad jeszcze szybszą technologią LTE Advanced. Technologia LTE Advanced jest rozwinięciem LTE, czyli oferuje znacznie większą szybkość niż standardowy przesył. W Niemczech została przygotowana prezentacja na temat maksymalnej przepustowości technologii LTE i osiągnęliśmy 3,8 Gbit/s, co już jest dość dobrą szybkością na użytek indywidualny – mówi Ciepluch. Dodaje: Natomiast w sferze planowania jest też technologia

5G, która pod strzechy wejdzie w okolicach 2020 roku. Nowe inwestycje badawczo-rozwojowe Nokii mają dotyczyć przede wszystkim technologii radiowych i poprawy wydajności dostępnego spektrum częstotliwości, a także przyspieszeniem łączy internetowych. Spółka zajmuje się między innymi stacjami bazowymi. Z uwagi na nowe inwestycje i zwiększone zatrudnienie Nokia zamierza też kontynuować i zacieśniać współpracę z uczelniami. W ten sposób spółka pozyskuje do pracy, zwłaszcza w największym swoim centrum we Wrocławiu, utalentowanych absolwentów. Przede wszystkim dotyczy to studentów kierunków ścisłych, takich jak: informatyka, elektronika, automatyka czy fizyka i matematyka. W ramach współpracy z uczelniami wrocławskimi proponujemy dokształcanie studentów w dziedzinie nowych technologii. To będzie kontynuowane. Jednocześnie razem z wrocławskimi firmami informatycznymi myślimy o stworzeniu czegoś całkowicie unikatowego w tym zakresie – zdradza Ciepluch.

Teberia 8/2014

źródło: Newseria Biznes

14


NA CZASIE

Philips partnerem polskich miast

P

olskie miasta szukają innowacyjnych rozwiązań, które pozwolą im stawać się bardziej smart. Coraz częściej w tym celu nawiązują współpracę z prywatnymi firmami. Przykładem może być partnerstwo holenderskiego koncernu Philips i Warszawy oraz Wrocławia. Dzięki temu w stolicy Polski mogą powstać m.in. nowe rozwiązania lokalizacyjne oraz związane ze służbą zdrowia. Wrocław stawia z kolei na łączenie innowacji i piękna miasta. Efekty współpracy będą widoczne za 2-3 lata. – Do 2050 roku 70-75 procent populacji będzie żyło w miastach.

Z racji tego, że żyjemy w coraz gęściej zaludnionych skupiskach, musimy zacząć zachowywać się w inny sposób. Jako społeczność prywatnego sektora nie możemy żyć w przekonaniu, że zdołamy sami uporać się z tymi wyzwaniami, musimy więc współpracować z innymi stronami – mówi Joost Leeflang, prezes Philips na region Europy Środkowo-Wschodniej. Ze względu na prognozy, które mówią o przyroście liczby mieszkańców w miastach, metropolie muszą stawać się coraz bardziej innowacyjne i przyjazne, a to wymaga współpracy biznesu i administracji.

Teberia 8/2014

15


NA CZASIE

Nowoczesne technologie, takie jak diodowe oświetlenie ulic, w połączeniu z inteligentnymi systemami miejskimi mogą dać oszczędność rzędu 70 proc. To niebagatelna kwota, bo oświetlenie to nawet 20 proc. całej miejskiej konsumpcji energii. W czasie Polsko-Holenderskiego Forum Gospodarczego Philips podpisał z przedstawicielami miast dwa porozumienia, które powołują Otwartą Platformę Innowacji. Jeden list intencyjny został zawarty z Warszawą, a drugi z rumuńskim miastem Kluż-Napoka. Natomiast z Wrocławiem holenderski koncern będzie działał w ramach przygotowania stolicy Dolnego Śląska do roli

Europejskiej Stolicy Kultury w 2016 r. i gospodarza światowych igrzysk sportowych rok później. – Nasza współpraca doprowadzi do skonstruowania wspólnego projektu w ramach instrumentu Horizon 2020. Jest to nowy instrument Komisji Europejskiej, który dotyczy projektów demonstracyjnych między innymi w zakresie inteligentnych miast – tłumaczy Michał Olszewski, wiceprezydent Warszawy. – Efektów spodziewamy się w ciągu najbliższych dwóch lat, nie wcześniej, z tego względu, że wszystkie projekty realizowane w ramach Horizon 2020 muszą mieć przeprowadzoną fazę badawczo-rozwojowa.

Teberia 8/2014

16


NA CZASIE Porozumienie z Warszawą ma pozwolić m.in. na rozwój małych i średnich przedsiębiorstw oraz włączanie do projektu innych miast. Z kolei Wrocław ma stać się liderem innowacyjności na skalę europejską. Olszewski przypomina, że w stolicy przeprowadzono już pierwsze działania wspólnie z Philipsem. – Pierwszy przedsięwzięcie już za nami, ponieważ na COP 19 [szczyt klimatyczny ONZ, który odbył się w listopadzie 2013 roku – red.] zostało zrealizowane kompleksowe oświetlenie na moście Poniatowskiego z zastosowaniem technologii LED. Ten projekt finansowany z Europejskiego Banku Odbudowy i Rozwoju pozwoli nam dzisiaj pokazać bardzo dużą oszczędność, jaką daje zastosowanie technologii LED w oświetleniu – podkreśla Olszewski. Dodaje, że Warszawa widzi możliwości współpracy z Philipsem nie tylko w zakresie oświetlenia, lecz także w zakresie rozwoju inteligentnych miast, czyli takich, w których usługi oparte są na mikrolokalizacji w technologii Bluetooth oraz monitorowaniu zdrowia osób starszych i niepełnosprawnych. – Z dotychczasowych doświadczeń wiemy, że kiedy miasto współpracuje z firmami prywatnymi, a nawet, kiedy robi to wspólnie wiele miast, powstaje znacznie

więcej synergii, rodzi się więcej nowych pomysłów, a w przyszłości kolejne problemy rozwiązywane są coraz szybciej – przekonuje Joost Leeflang. – Otwarta Platforma Innowacji oznacza, że łączymy różne miasta i możliwości różnych ośrodków badawczych z możliwościami ośrodków badawczych Philipsa. Na takiej współpracy skorzystać chce także Wrocław, który w rozwoju stawia na innowacyjność i nowoczesną gospodarkę opartą na badaniach naukowych. Mogą na tym zyskać nie tylko mieszkańcy, lecz także wrocławscy przedsiębiorcy i naukowcy. – Szukamy partnerów do tej współpracy, chcemy korzystać z doświadczeń innych firm, ale chcemy je łączyć z firmami wrocławskimi. Uważamy, że są one kreatywne, szukają nowych obszarów swojej aktywności. Mamy parki technologiczne, Wrocławskie Centrum Badań EIT+, mamy miasto, które się zmienia, i to są obszary naszej współpracy. Chcemy łączyć innowacyjność z pięknem, więc szukamy dobrych partnerów dla realizacji naszych planów – wyjaśnia Adam Grehl, wiceprezydent Wrocławia.

Teberia 8/2014

źródło: Newseria Biznes

17


NA CZASIE

MODES wykryje radioaktywne materiały Z pomocą polskich naukowców międzynarodowa grupa fizyków wybudowała prototyp ruchomego modułowego systemu wykrywania materiałów radioaktywnych i jądrowych o specjalnym znaczeniu - MODES SNM. Badacze z Narodowego Centrum Badań Jądrowych odpowiadali za badania nad innowacyjnym układem detektorów wykorzystujących sprężony gaz. Projekt MODES SNM o wartości 3,3 mln euro (dofinansowany środkami Unii Europejskiej w wysokości 2,4 mln euro) dobiega końca. Prototyp innowacyjnego urządzenia służącego do wykrywania

materiałów radioaktywnych i jądrowych o specjalnym znaczeniu (Special Nuclear Materials) został pomyślnie przetestowany w największych węzłach przeładunkowych.

Teberia 8/2014

18


NA CZASIE

S

pecjalny samochód dostawczy, na którym zamontowano urządzenie, przejechał ponad 6000 tys km zatrzymując się m.in. w portach morskich w Rotterdamie i Dublinie, lotnisku Heathrow w Londynie czy na terenie centrów logistycznych Zurichu i Brukseli. Tam badacze wykonali serie testów w warunkach normalnej, rutynowej pracy. Otrzymane wyniki są zgodne z rezultatami wypracowanymi w laboratoriach i pozwalają na wprowadzenie systemu do prac m.in. na potrzeby służb granicznych i celnych. „Wykrywanie specjalnych materiałów jądrowych, a więc tych zawierających wzbogacony uran czy pluton nie jest prostym zadaniem” – tłumaczy prof. dr hab. Marek Moszyński z Zakładu Fizyki Detektorów NCBJ – „w celu ich wykrycia niezbędna jest detekcja promieniowania neutronowego i gamma tak aby zwiększyć czułość urządzenia wobec naturalnego tła. Ma to szczególne znaczenie w przypadkach, kiedy takie materiały są ukryte pod osłonami w takich miejscach jak kontenery czy naczepy ciężarówek. Pomiar z wykorzystaniem systemu MODES SNM jest krótki i bardzo skuteczny, dlatego jesteśmy przekonani, że znajdzie on szerokie zastosowanie”. W budowie systemu MODES SNM wykorzystano nowatorską technologię budowy detektorów w oparciu o wyspecja-

lizowane scyntylatory gazowe wysokiego ciśnienia (pracujących nawet przy 200 atmosferach). W porównaniu z dotychczasowymi rozwiązaniami wykorzystującymi kryształy scyntylacyjne są one dużo trwalsze i tańsze w eksploatacji. „Prototyp urządzenia MODES SNM składa się z dziewięciu modułów detektorów” – mówi dr Łukasz Świderski, kierownik Zakładu Fizyki Detektorów NCBJ – „Pięć z nich zawiera po 2 cylindry wypełnione helem 4 i odpowiada za detekcję neutronów prędkich. W dwóch modułach znajdują się po dwa cylindry wypełnione helem 4, których wewnętrzne ścianki pokryte są litem 6, są więc dodatkowo czułe na neutrony spowolnione. 2 detektory promieniowania gamma wypełnione są ksenonem. Taki układ w połączeniu z innowacyjnym zespołem elektronicznym i dedykowanym układem analizy danych pozwala na bardzo dokładną identyfikację materiałów radioaktywnych”.

Teberia 8/2014

19


NA CZASIE System MODES SNM może pracować kilka godzin bez konieczności posiadania zewnętrznego źródła zasilania. Końcowi użytkownicy cenią sobie również przyjazny panel użytkownika, który może być zsynchronizowany z aplikacjami na smartfony czy tablety. Wyświetlane i głosowe sygnały alarmowe informują o wykryciu zagrożenia, a po wykonaniu dłuższych pomiarów można również zidentyfikować źródło promieniowania jak i zastosowane osłony. Urządzenie spełnia ponadto warunki Międzynarodowej Agencji Energii Atomowej dla przenośnych skanerów promieniowania. Koordynatorem prac jest Uniwersytet w Padwie (Włochy). Grupa polskich naukowców brała udział przy badaniach nad innowacyjnym układem detektorów. Odpowiadała m.in. za sprawdzeniem czułości urządzeń, oszacowaniem czasu niezbędnego do wykrycia zadanej aktywności jak i zoptymalizowania parametrów pracy w celu zapewnienia możliwie wysokiego prawdopodobieństwa wykrywalności przy jednoczesnej redukcji liczby fałszywych alarmów. Oprócz naukowców z NCBJ nad projektem pracowali również badacze ze

Szwajcarii i Wielkiej Brytanii oraz służby celne z Irlandii. Projekt MODES SNM jest wyjściem naprzeciw potrzebom zapobiegania przemytowi materiałów radioaktywnych i jądrowych, co ma szczególne znaczenie wobec „otwarcia granic” i swobodnego przepływu ładunków w Unii Europejskiej. Tylko w roku 2012 władze celne Unii Europejskiej obsłużyły 139 mln zgłoszeń przywozowych (250 mln artykułów), 105 mln zgłoszeń wywozowych (224 mln artykułów) oraz 17 mln zgłoszeń tranzytowych. Szybkie i efektywne wykrywanie materiałów niebezpiecznych może uchronić przed zamachami terrorystycznymi.

jm

źródło: Narodowe Centrum Badań Jądrowych

Teberia 8/2014

20


NA CZASIE

Prowadzony od końca czerwca w katowickiej kopalni Wieczorek eksperyment podziemnego zgazowania węgla, czyli zamiany węgla w gaz, przebiega zgodnie z planem; można mówić o sukcesie – oceniają prowadzący tę próbę naukowcy z Głównego Instytutu Górnictwa (GIG).

Zamiana węgla w gaz

– eksperyment się powiódł

Z

daniem ekspertów, zgazowanie węgla może być w przyszłości z powodzeniem stosowane w polskich kopalniach, zwłaszcza tam, gdzie wydobycie jest utrudnione lub pozostały resztki tego surowca. Zamiana węgla w gaz, który na powierzchni posłuży do produkcji energii, może też uczynić węgiel bardziej ekologicznym. Należąca do Katowickiego Holdingu Węglowego kopalnia Wieczorek jest pierwszym w Europie czynnym zakładem górniczym, w którym pracuje instalacja do zgazowania węgla.

Eksperyment trwa od 30 czerwca. „Myślę, że możemy już zacząć mówić o sukcesie, ponieważ po siedmiu tygodniach eksperyment nam się udaje. Przebiega zgodnie z naszymi założeniami, zgodnie z tym, co chcieliśmy uzyskać” - powiedział podczas wtorkowego spotkania z dziennikarzami prof. Krzysztof Stańczyk z GIG. Podziemne zgazowanie węgla polega na doprowadzeniu do zapalonego złoża węgla tzw. czynnika zgazowującego (np. powietrza lub pary wodnej) i odbiorze wytworzonego gazu na powierzchni.

Teberia 8/2014

21


NA CZASIE Najważniejsze jest umiejętne sterowanie podawaniem czynnika zgazowującego tak, by uzyskać temperaturę umożliwiającą wytwarzanie gazów o określonym składzie. Uzyskiwany w ten sposób gaz można użyć do wytwarzania ciepła i elektryczności w energetyce; może zastąpić gaz ziemny w chemii, można go także użyć do wytwarzania paliw płynnych. Naukowcy próbowali w Wieczorku różnych mediów zgazowujących: powietrza, tlenu, pary wodnej, dwutlenku węgla. Nauczyli się kontrolować proces – jak ocenił Stańczyk – nawet bardziej, niż się spodziewali. Dyrektor kopalni Wieczorek Marek Pieszczek uważa, że tę technologię można z powodzeniem wykorzystać w zasobach resztkowych i tych, których nie można było wydobyć tradycyjnymi metodami, np. gdy złoża są położone zbyt głęboko. Ocenił, że tego typu instalacja jest bezpieczna dla załogi i środowiska. Podczas eksperymentu zgazowano dotychczas 200 ton węgla. „Jestem umiarkowanym optymistą i uważam, że ta technologia może stać się jedną z metod stosowanych w górnictwie” - powiedział dyrektor. Zaznaczył, że jeszcze nie wiadomo, czy zgazowanie węgla na dużą skalę będzie opłacalne. Według prof. Stańczyka, produkcja gazu z węgla będzie zdecydowanie tańsza niż tradycyjne wydobycie i możliwe, że w dalszej przyszłości właśnie tak będzie wyglądało górnictwo. Przypomniał, że eksploatacja węgla na bardzo dużych głębokościach jest bardzo trudne i nieopłacalne.

Instalacja do zgazowania węgla nie wymaga tworzenia aż tak kosztownej infrastruktury. „W porównaniu z klasycznym wydobyciem, które polega na tym, że trzeba zbudować kopalnię, później posłać tam tysiące ludzi, żeby wydobyli węgiel, to wydaje się zdecydowanie tańsze” - ocenił prof. Stańczyk. Według niego technologia zgazowania nie wymaga budowania nowych kopalń, czy nawet wykorzystywania istniejących, wystarczy dostać się do złoża węgla, wydrążyć otwory do podania czynnika zgazowującego i odbioru gazu. Zaznaczył, że węgiel zgazowany daje tyle samo energii co wydobyty. Dużo zależy od sprawności spalania tak uzyskanego gazu – zaznaczył. Pilotażowa instalacja składa się z dwóch głównych części. Pierwsza, podziemna, zlokalizowana jest 400 m pod powierzchnią, a jej najważniejszym elementem jest georeaktor zgazowania. W drugiej części, na powierzchni, znajdują się elementy zasilania georeaktora oraz odbioru, oczyszczania i utylizacji gazu. Eksperyment realizowany jest w ramach programu badań naukowych i prac rozwojowych „Zaawansowane technologie pozyskiwania energii”, finansowanego przez Narodowe Centrum Badań i Rozwoju. Po zakończeniu eksperymentu naukowcy mają zbudować wielokrotnie większą, demonstracyjną instalację zgazowania.

Teberia 8/2014

źródło: PAP – Nauka w Polsce / www.naukawpolsce.pap.pl

22


TECHNOLOGIE PREZENTACJE

KGHM uruchomił produkcję miedzi w kopalni Sierra Gorda w Chile

K

GHM rozpoczął pod koniec lipca przerób rudy na koncentrat miedzi w zakładzie przeróbczym Sierra Gorda w Chile - największej polskiej inwestycji zagranicznej. To jeden z największych i najszybciej zrealizowanych projektów górniczych na świecie.

Jesienią planowane jest uroczyste otwarcie kopalni z udziałem przedstawicieli władz państwowych Polski, Chile i Japonii. W kopalni zakończone zostały prace związane z uruchomieniem wszystkich elementów infrastruktury niezbędnych do produkcji koncentratu miedzi.

Teberia 8/2014

23


TECHNOLOGIE PREZENTACJE Poza samą odkrywką, z której już w kwietniu zdjęty został cały nadkład składający się łącznie ze 192 mln ton materiału, uruchomione zostały zakłady, w których odbywa się kruszenie, mielenie i flotacja. Woda do kopalni jest doprowadzona z wybrzeża oceanu rurociągiem o długości 143 km, a jej niezbędne rezerwy składowane są w zbiorniku o pojemności 750 tys. m3. – Realizując ten projekt, narzuciliśmy sobie i naszym partnerom ogromne tempo. Zależało nam, by przy zachowaniu najwyższych standardów bezpieczeństwa pracy i ochrony środowiska możliwie najlepiej wykorzystać potencjał kopalni – mówi Herbert Wirth, prezes zarządu KGHM. – Od momentu pierwszych odwiertów do faktycznego rozpoczęcia

produkcji minęło zaledwie dziesięć lat. To ewenement na skalę światową i dowód najwyższych kompetencji naszej kadry menedżerskiej. Po okresie rozruchu, który zgodnie z harmonogramem ma się zakończyć na początku 2015 roku, Sierra Gorda będzie produkować około 120 tys. ton miedzi, 50 mln funtów molibdenu i 60 tys. uncji złota rocznie. Prognozowana średnioroczna produkcja w ciągu ponad 20-letniego okresu eksploatacji kopalni, uwzględniając uruchomienie drugiej fazy projektu, wyniesie około 220 tys. ton miedzi, 25 mln funtów molibdenu i 64 tys. uncji złota. Dodatkowy potencjał produkcyjny tkwi w przerobie rudy tlenkowej poddawanej procesowi ługowania.

Teberia 8/2014

24


TECHNOLOGIE PREZENTACJE W ramach prowadzonych testów wyprodukowane już zostały w tej technologii pierwsze katody miedzi. – Dzięki uruchomieniu produkcji w Sierra Gorda zdołamy obniżyć średnioważony jednostkowy koszt produkcji w całej Grupie KGHM. Dzięki temu zwiększy się bezpieczeństwo operacyjne spółki – wyjaśnia Jarosław Romanowski, I wiceprezes KGHM ds. finansów. – Wpływ na to mają przychody ze sprzedaży dodatkowych produktów, które będą powstawały w Sierra Gorda, głównie złota i molibdenu, którego ceny są aktualnie o niemal jedną czwartą wyższe od początkowo zakładanych. Pierwszy transport koncentratu miedzi z kopalni Sierra Gorda zostanie wysłany we wrześniu. – Do momentu zatwierdzenia przez chilijski Sąd Najwyższy pozwoleń środowiskowych dla portu w Antofagaście, transport z kopalni do portów odbywać się będzie przy pomocy alternatywnych rozwiązań – mówi Maciej Ściążko, dyrektor generalny projektu. – Połowa wyprodukowanego w kopalni koncentratu miedzi trafiać będzie do japońskich hut Grupy Sumitomo, do której należy mniejszościowy pakiet udziałów w Sierra Gorda. Pozostała część produkcji będzie sprzedawana na innych rynkach. Drugi etap projektu rozpocznie się zaraz po tym, jak obecnie przygotowana infrastruktura osiągnie maksimum swoich mocy produkcyjnych. Konieczne będzie też odpowiednie przygotowanie technologii.

Finansowanie projektu ma pochodzić z zysków z pierwszego jego etapu. Prezes miedziowego giganta zapowiada, że według wstępnych założeń uda się to osiągnąć w 2019 r. Stopniowo – po uruchomieniu pierwszej fazy projektu – będzie realizowany kolejny etap, który ma doprowadzić do średniorocznego wydobycia w ciągu planowanego ponad 20-letniego okresu eksploatacji kopalnie na poziomie 220 tys. ton miedzi, 25 mln funtów molibdenu i 64 tys. uncji złota. – Druga faza projektu to przede wszystkim zwiększenie zdolności produkcyjnej samej kopalni, a co za tym idzie zwiększona ilość koparek i dobudowanie nowych modułów ZWR (Zakładu Wzbogacania Rudy) – wyjaśnia Herbert Wirth. Prezes KGHM zastrzega jednak, że realizacji drugiej fazy zależy od spełnienia wszystkich koniecznych do tego wymagań – maksymalizacji wydobycia przy obecnej infrastrukturze, rozwoju technologii i zapewnieniu finansowania, czyli dostępu do rynków zbytu i cen. Sierra Gorda jest spółką typu joint venture, zarządzaną przez KGHM International i należącą do Grupy KGHM (55%), Sumitomo Metal Mining (31,5%) oraz Sumitomo Corporation (13,5%). Kopalnia jest zlokalizowana na pustyni Atacama w regionie Antofagasta, będącym największym zagłębiem miedzi w Chile. Jac

Teberia 8/2014

25


NA CZASIE

Pieniądze na innowacyjne pomysły Nawet na 200 mln zł dofinansowania mogą liczyć naukowcy z innowacyjnymi pomysłami dla przemysłu metali nieżelaznych. Na granty po połowie złożą się KGHM oraz Narodowe Centrum Badań i Rozwoju. Do 22 września konsorcja naukowe mogą składać wnioski w drugim konkursie w ramach programu CuBR, planowany jest jeszcze trzeci konkurs. – Nasze złoże jest niezwykle trudne i bez partnerów ze strony naukowej projektowej nie bylibyśmy w stanie tak efektywnie go eksploatować, przerabiać i wytwarzać naszych produktów – podkreśla Agata Juzyk, dyrektor Departamentu Badań i Rozwoju w KGHM Polska Miedź. CuBR to wspólne przedsięwzięcie Narodowego Centrum Badań i Rozwoju i KGHM. Obie strony wspólnie stwo-

rzą budżet i będą definiowały wyzwania, które stoją przed sektorem metali nieżelaznych w Polsce. Na te wyzwania odpowiadać mają innowacyjne jednostki naukowe i przedsiębiorstwa z całego kraju. Budżet programu CuBR to łącznie 200 mln zł, KGHM może też przyznać dodatkowe wynagrodzenie wybranym projektom. Fundusze są dostępne w trzech konkursach, a w każdym z nich w czterech niezależnych dziedzinach, m.in. w górnictwie i geologii oraz przeróbce rud. W pierwszym konkursie zakończyła się już procedura oceny merytorycznej wniosków, a nabór wniosków do drugiego konkursu rozpoczął się 24 lipca i potrwa do 22 września. Planowany jest jeszcze jeden konkurs.

Teberia 8/2014

26


NA CZASIE Cały program potrwa 10 lat, a Juzyk dodaje, że sama procedura rozstrzygania konkursów może trwać nawet dwa lata. To nie jedyna inicjatywa finansowania naukowców zajmujących się badaniami dla przemysłu surowcowego. Komisja Europejska wspiera ten obszar poprzez inicjatywę „EIP on Raw Materials”, w ramach której do 2020 r. ma zostać wdrożonych do 10 innowacyjnych programów pilotażowych dotyczących np. wydobycia lub recyclingu metali oraz co najmniej trzy metody zastąpienia rzadkich surowców. – Bardzo mocno zaangażowaliśmy się w tworzenie Węzła Wiedzy i Innowacji w zakresie surowców mineralnych. Udało nam się przekonać partnerów konsorcjum, którzy pochodzą z 11 krajów, żeby jedno z tzw. colocation centers było we Wrocławiu, czyli w centrum przemysłu metali nieżelaznych w Polsce. Będziemy bardzo starali się rozwijać ten przemysł i tworzyć wokół KGHM-u ekosystem, który nie tylko będzie zapewniał sukces i rozwój naszej firmie, lecz także szeregowi mniejszych podmiotów, które działają i dostarczają nowych technologii – zapowiada Juzyk. Takim przedsięwzięciem jest powołany w połowie lipca Instytut Autostrada Technologii i Innowacji (o inicjatywie szerzej pisaliśmy w ostatnim wydaniu teberii - red.). Umowę powołującą tę organizację podpisało 17 uczelni, w tym liderzy konsorcjum, czyli Politechnika Wrocławska i Akademia Górniczo-Hutnicza. W ramach Instytutu współpracować będą też dwa ośrodki badawcze oraz trzy przedsiębiorstwa, w tym właśnie KGHM.

Jak podkreśla Juzyk, właśnie takiej współpracy oczekują naukowcy. Ocenia, że są oni gotowi na tworzenie innowacyjnych rozwiązań, a dzięki wsparciu biznesu mogą lepiej nakierować swoje wysiłki badawcze. KGHM skorzysta nie tylko w Polsce – dyrektor obiecuje, że spółka będzie promować polskich naukowców również poza granicami przy swoich międzynarodowych projektach. Juzyk oczekuje, że dużą rolę we wspieraniu takich inicjatyw będą miały środki unijne. W perspektywie budżetowej 2014-2020 pieniądze w Brukseli mają być nakierowane na promowanie innowacyjności. – Liczymy na to, że uda się pozyskać środki zarówno na Instytut, jak i na działania w ramach Węzła Wiedzy i Innowacji w zakresie surowców mineralnych na rozwój tego sektora. Będziemy uczestniczyli aktywnie w pozyskiwaniu tych środków i będziemy realizowali z nich projekty innowacyjne, a więc wyższego ryzyka. Finansowanie publiczne zawsze pomaga trochę to ryzyko zmitygować – podkreśla Juzyk. Dodaje, że nie wyklucza kolejnych inicjatyw KGHM-u z NCBiR, chociaż na razie priorytetem jest zakończenie programu CuBR. Spółka będzie również uczestniczył w programie „Horyzont 2020”. Jest on organizowany przez Ministerstwo Nauki i Szkolnictwa Wyższego, a w jego ramach na badania i rozwój dostępnych będzie nawet 80 mld euro z funduszy unijnych.

Teberia 8/2014

źródło: Newseria Biznes 27


TECHNOLOGIE SPOJRZENIA

(B+R) = x

– czyli o wydawaniu przez dodawanie i ewentualnych skutkach tych poczynań Według raportu Badania i rozwój w Polsce. Raport 2014, przygotowanego przez firmę doradczą Deloitte, rośnie liczba firm w Europie Środkowej, które zamierzają zwiększyć wydatki na badania i rozwój (B+R) w najbliższym czasie. Tendencja ta obecna jest zresztą na całym świecie, co potwierdzają opracowania Komisji Europejskiej The 2013 EU Industrial B+R Investment Scoreboard, mówiące że nakłady największych firm na badania i rozwój wyniosły w 2012 roku o 6,2 proc. więcej niż rok wcześniej. I choć powszechnie wiadomo, że dobre inwestycje zwykle przekładają się na zyski, w polskich warunkach nie zawsze było to takie oczywiste. B+R - czyli właściwie co?

Pod tymi zmiennymi kryją się dwa słowa - badania i rozwój, których sens jest powszechnie znany. Jednak w przemyśle przez B+R rozumie się dwa wzajemnie powiązane procesy w wyniku których - przez zastosowanie innowacji technicznych - powstają nowe produkty albo nowe postaci produktów.

Z kolei, według oficjalnej nomenklatury Głównego Urzędu Statystycznego, działalność B+R to systematycznie prowadzone prace twórcze, podjęte dla zwiększenia zasobów wiedzy o człowieku i kulturze oraz poszukiwanie nowych rozwiązań dla tej wiedzy. Co ważne działania te służą wyłonieniu rozwiązań,

Teberia 8/2014

28


SPOJRZENIA

nie wynikających w sposób oczywisty z dotychczasowego stanu wiedzy. Szczególnie interesującym wątkiem w tym kontekście są oczywiście nakłady na działalność badawczo-rozwojową. Obejmują one środki bieżące, poniesione na badania podstawowe, stosowane i prace rozwojowe oraz środki trwałe związane z działalnością B+R. Miernikiem służącym do określenia ich wielkości jest wskaźnik GERD (ang. Gross Domestic Expenditure on R&D). Tyle teoria. A jak wygląda to w praktyce?

Krzywa rośnie

The 2013 EU Industrial B+R Investment Scoreboard to przygotowywane co roku przez Komisję Europejską zestawienie danych, obejmujących 2 tysiące firm z całego świata, przeznaczających najwięcej środków (w sumie ponad 90 % w skali globalnej) na badania i rozwój. W tym gronie znalazło się 658 firm ze

Stanów Zjednoczonych, 527 z siedzibą w Unii Europejskiej, 353 mieściły się w Japonii, a pozostałe 462 firmy miały swoje centrale w innych państwach, m. in. w Chinach, Korei Południowej, Indiach, Brazylii, Kanadzie, Australii czy Szwajcarii. Jakie branże dominowały? Najwięcej firm (264) zajmowało się produkcją komputerów, 156 firm reprezentowało sektor farmacja i biotechnologia, 151 - oprogramowanie i usługi komputerowe. Nieco mniej (139) zajmowało się produkcją sprzętu elektronicznego i elektrycznego oraz inżynierią przemysłową (116). Co ciekawe - z wszystkich firm inwestujących w B+R na czele rankingu nie znalazła się firma z branży komputerowej, farmaceutycznej czy IT, ale... niemiecki Volkswagen, który w 2012 roku przeznaczył na ten cel 9,5 mld euro. Za nim uplasował się koreański Samsung, którego wydatki wyniosły 8,3 mld

Teberia 8/2014

29


TECHNOLOGIE SPOJRZENIA euro. Dopiero w następnej kolejności plasują się giganci branży informatycznej z USA – Microsoft (7,9 mld euro) oraz Intel (7,7 mld euro ). Branżę motoryzacyjną reprezentuje, poza Volkswagenem, japońska Toyota (7,1 mld euro), a farmaceutyczną - szwajcarskie Roche (7 mld) i Novartis (6,9 mld). Największy wzrost wydatków w porównaniu z rokiem 2011, zaobserwowano w firmach zajmujących się motoryzacją lub nowymi technologiami i IT. Najbardziej spektakularny (bo aż o 77,6 proc.) wzrost nakładów na B+R zanotował producent samochodów Tata Motors z Indii. Amerykański gigant 3M wydał w 2012 roku o 57,7 proc. więcej niż w roku poprzednim, a włoski FIAT o 51,5% proc. Dla porównania - Volkswagen, zwycięzca całego zestawienia, zanotował wzrost nakładów o 32,1 proc., a chińskie Huawei przeznaczyło o 30,3 proc. więcej niż

przed rokiem. Z kolei spadek nakładów zanotowały m.in. Renesas (japońska firma produkująca układy elektroniczne) – o 24,9 proc., Hitachi (koncern technologiczny z siedzibą w Tokio) – o 17,3 proc., Boeing (producent samolotów z USA) – o 17,1 proc. Fińska Nokia wydała mniej o 15,1 proc., a największa firma farmaceutyczna świata – Pfizer z USA – mniej o 14 proc. Spośród państw Unii Europejskiej zdecydowanym liderem są Niemcy (130 firm z takimi tuzami biznesu jak Volkswagen, Daimler, Bosch, Siemens, BMW, czy Bayer na czele). Wysoko plasują się Wielka Brytania (107 przedsiębiorstw) i Francja (75 firm). Kolejne kraje wyraźnie odstają od czołowej trójki – firm szwedzkich było w zestawieniu 40, holenderskich – 35, włoskich – 30, duńskich – 25, fińskich – 20, a hiszpańskich – 16, belgijskich – 13, austriackich – 12, a irlandzkich – 11. Inne kraje z UE miały tylko kilku swoich przedstawicieli, a niektóre - żadnego. Do tych ostatnich zaliczyć trzeba niestety, Polskę.

Polska krzywa wychodzi na prostą…?

Bo obecnie Polska ma jeden z najniższych w Unii Europejskiej wskaźnik nakładów na badania i rozwój w relacji do PKB - tylko 0,9 proc.! A przecież i tak polskie nakłady na badania i rozwój istotnie wzrosły na przestrzeni ostatniego dziesięciolecia. W latach 2002 – 2010 skumulowany wzrost ich wartości w Polsce sięgnął 122,5 proc., podczas gdy wzrost dla całej Unii Europejskiej wyniósł 27,4 proc. – wynika z raportu Rynek B+R w Polsce. Teberia 8/2014

30


SPOJRZENIA Wsparcie działalności badawczo-rozwojowej przedsiębiorstw z października 2012 roku, opracowanego przez Zespół Doradztwa Europejskiego EAST z grupy Taxand na zlecenie Polskiej Agencji Informacji i Inwestycji Zagranicznych (PAIiIZ). Daje to roczną dynamikę wzrostu wydatków na B+R w Polsce na poziomie średnio 10,5 proc. w latach 2002-2010 wobec 3,1 proc. w całej UE. Spośród polskich firm najwięcej nakładów na badania i rozwój w roku 2012 przeznaczyło Asseco Poland – 16,1 mln euro (był to jednak spadek o 0,6 proc. w porównaniu do roku 2011). Duży wzrost wydatków na B+R (aż o 132 proc.) zanotował Bank Ochrony Środowiska, przeznaczając na ten cel prawie 15 mln euro. 7,4 mln euro (wzrost o11,9 proc.) wydała Netia, a niespełna 6 mln euro - firma Comarch (mniej o 2,4 proc. niż rok wcześniej). Mimo, że polskie firmy nie prezentują się najlepiej na tle światowych potentatów, prognozy są optymistyczne. Według przywoływanego już raportu Badania i rozwój w Polsce.

Raport 2014, liczba firm, które planują zwiększyć wydatki na badania i rozwój, rośnie. W perspektywie dwóch najbliższych lat taki plan ma ponad 47 proc. badanych przez Deloitte firm z Polski, a w perspektywie 5-letniej, zwiększenie nakładów na ten cel planuje aż 61 proc. respondentów. Dlaczego jednak działania te podejmuje się dopiero teraz? Może dlatego, że – jak twierdzi zastępca dyrektora Narodowego Centrum Badań i Rozwoju, Leszek Grabarczyk - przedsiębiorcy chętniej wydawaliby środki na B+R, gdyby - podobnie jak to ma miejsce w wielu innych krajach - mogli liczyć u nas na ulgi podatkowe z tego tytułu. Teraz nawet nie opłaca się im wykazywać takich inwestycji, bo nie są one kwalifikowane jako koszty, podobnie jak wydatki bieżące.

Podatkowe El Dorado…

Co prawda, przedsiębiorcy w Polsce mogą obecnie korzystać z dwóch rodzajów zachęt podatkowych, ale liczne obostrzenia skutecznie paraliżują ewentualne zakusy płatnika.

Teberia 8/2014

31


SPOJRZENIA Możliwe jest bowiem skorzystanie z ulgi na nabycie nowych technologii, pozwalającej na odliczenie od podstawy opodatkowania do 50 proc. wydatków na zakup innowacyjnej technologii, a także - comiesięczne odpisy od podstawy opodatkowania do 20 proc. przychodów z tytułu działalności B+R, a nawet zwolnienia z podatku od nieruchomości, podatku rolnego i leśnego do wysokości 200 tys. euro w okresie do 3 lat. Jednak warunkiem skorzystania z tych ulg jest posiadanie przez firmę statusu centrum badawczo-rozwojowego, którego uzyskanie nie jest wcale takie łatwe. Wymagane są bowiem roczne przychody na poziomie co najmniej 1,2 mln euro, z których co najmniej 20 proc. pochodzić ma ze sprzedaży własnych usług B+R lub praw własności przemysłowych. Ot, typowe polskie wspieranie przedsiębiorców przez przyjazne państwo…. Tymczasem chociażby w sąsiednich Czechach, przedsiębiorcy mogą skorzystać ze specjalnej ulgi podatkowej w wysokości 200 proc. (!) kosztów na wdrażanie projektów B+R oraz z dziesięcioletniej ulgi podatkowej na podatek dochodowy (CIT), obejmującej inwestycje w ośrodki technologiczne i centra usług strategicznych. Czyli... można? Szczęśliwie, przepisy w Polsce nie są

wieczne - obecnie trwają bowiem prace nad zmianami w zachętach podatkowych

na B+R, które obejmują m.in. propozycje rozszerzenia rodzajów kosztów kwalifikujących się do zachęt podatkowych. Ministerstwo Gospodarki w dokumencie Program Rozwoju Przedsiębiorczości 2020 proponuje, by przedsiębiorstwa prowadzące prace B+R miały możliwość odliczenia od podatku należnego 26 proc. kosztów prowadzonych działań badawczo-rozwojowych, i jednoczesnego odliczenia 100 proc. kosztów tych prac od podstawy opodatkowania. Wszystko to, oczywiście dopiero plany i zamiary, na razie w pewnej odległości od właściwiej ścieżki legislacyjnej. Czemu więc – mimo to - obserwujemy w Polsce wzrost wydatków? Oczywiście dzięki dotacjom – rządowym oraz unijnym. Obszerną listę tych dotacji i programów znaleźć można w raporcie Rynek B+R w Polsce. Wsparcie działalności badawczo-rozwojowej przedsiębiorstw.

Teberia 8/2014

32


SPOJRZENIA Zestawienie to obejmuje - poza programami adresowanymi wyłącznie do firm planujących prace badawczo-rozwojowe - również programy wykraczające poza sferę B+R, jednak mogące okazać się wsparciem także dla firm planujących wydatki na innowacje, takie jak rządowy Program wspierania inwestycji o istotnym znaczeniu dla gospodarki polskiej na lata 2011-2020, specjalne strefy ekonomiczne (SSE) czy regionalne programy operacyjne. Głównym dysponentem środków w tej ostatniej grupie programów jest Narodowe Centrum Badań i Rozwoju (NCBR), które tylko w 2014 r. ma do rozdysponowania na projekty badawczo-rozwojowe ponad 5,3 mld zł. Największe środki (830 mln zł) będą dostępne w programie Demonstrator+ obejmującym dofinansowanie projektów demonstracyjnych (np. prototypów linii technologicznych) i instalacji prezentujących efekty badań. Poza tym NCBR proponuje, cieszący się dużym zainteresowaniem program InnoTech, w którym dotacje można otrzymać na badania przemysłowe i prace rozwojowe ukierunkowane na opracowanie i wdrożenie innowacyjnych technologii, produktów lub usług. Ważnym programem dotacyjnym jest też Gekon (Generator Koncepcji Ekologicznych), który wspiera projekty proekologiczne (420 mln zł), a także wiele innych – m.in. specjalny program dla sektora lotniczego, programy InnoMed i Strategmed dla sektora medycznego, program BLUE GAS dla projektów związanych z rozwojem technologii wydobycia gazu łupkowego oraz pilotażowy program BRIdge Badanie Rozwój Innowacje.

Czynnik ludzki

Programów dużo, a i pieniędzy na ten cel też nie mało. Jednak o potencjale rozwoju sektora B+R w Polsce świadczy dostęp do wykwalifikowanych kadr - w Polsce na 1000 mieszkańców w wieku 20-29 lat w 2010 roku 15 było absolwentami kierunków technicznych. Udział ten wzrasta w Polsce nieprzerwanie od 2001 roku, a w 2010 przekroczył średnią unijną – wynika z danych Eurostatu. Jednocześnie liczba zatrudnionych w sektorze B+R w Polsce utrzymuje się na poziomie około 0,5 proc. ogółu zatrudnionych, znacząco poniżej średniego poziomu Unii Europejskiej. Dlatego ciekawym pomysłem jest wykorzystywanie infrastruktury badawczej, która powstała za miliardy euro z poprzedniej perspektywy finansowej UE. NCBR prowadzi projekt wsparcia zarządzania infrastrukturą badawczą „SIMS”, w ramach którego umożliwia kilkutygodniowe warsztaty i szkolenia dla ponad 100 naukowców z Polski, zarządzających infrastrukturą badawczą. Są one realizowane w Instytucie Fraunhofera w Niemczech i w laboratoriach IBM w Stanach Zjednoczonych. Chodzi o stworzenie w Polsce grupy 200-300 profesjonalistów, którzy będą specjalistami w zarządzaniu infrastrukturą badawczą, tak by można ją z jak najlepszym efektem wykorzystywać także w przedsięwzięciach komercyjnych. Duże projekty inwestycyjne, polegające na utworzeniu lub rozbudowie centrów badawczo-rozwojowych, mogą liczyć

Teberia 8/2014

33


SPOJRZENIA na pomoc z programu wspierania inwestycji o istotnym znaczeniu dla gospodarki na lata 2011 – 2020. Warunkiem jest utworzenie 35 nowych miejsc pracy w regionie o wysokim bezrobociu wśród osób z wyższym wykształceniem. W ramach tego programu do wzięcia wciąż jest ok. 670 mln zł (umowy o dofinansowanie mogą być podpisywane do 31.12.2015). Równie interesującym rozwiązaniem, pomagającym w pozyskaniu funduszy na B+R, jest tworzenie klastrów, czyli specyficznych zgrupowań firm, które - konkurując ze sobą, tworzą wspólny ekosystem. Najbardziej znanym przykładem klastra jest Dolina Krzemowa. W Polsce termin ‘klaster’ stał się popularny za sprawą 220 mln złotych, które na ich tworzenie przeznaczyła Polska Agencja Rozwoju Przedsiębiorczości (PARP). W efekcie powstało 250 klastrów, których jakość jest różna.

W większości należących do klastrów firm, udział wydatków na badania i rozwój nie przekroczył, niestety, 25 procent. Ciekawym wyjątkiem jest Dolina Lotnicza - klaster, złożony ze 103 podmiotów leżących między Świdnikiem, Mielcem i Rzeszowem. Współpracują tu ze sobą dostawcy wysokiej jakości komponentów dla branży, laboratoria testujące odporność materiałów i producenci (np. helikopterów Black Hawk). Przebywający z wizytą w Rzeszowie Louis Chenevert, szef United Technologies, największego pracodawcy Doliny Lotniczej, tłumaczył, że dobra pozycja Polski na rynku lotniczym to efekt zapewnienia dopływu nowych pracowników, a już w ciągu najbliższych trzech lat będzie potrzebnych 4 tys. następnych, o których członkowie klastra będą ze sobą musieli konkurować. – Zagwarantowanie sobie podaży nowych kadr było od

Teberia 8/2014

34


SPOJRZENIA początku jednym z głównych celów, dla którego dziesięć lat temu powołaliśmy klaster. W edukację i system szkolenia, który zaczyna się już w przedszkolu, zainwestowaliśmy ponad 130 mln złotych – tłumaczy Marek Darecki, prezes WSK PZL Rzeszów, a jednocześnie szef Stowarzyszenia Dolina Lotnicza. Dolina Lotnicza jest istotnie świetnym przykładem, zarówno inwestowania w potencjał ludzki, jak i efektywnej współpracy. Ale nie jedynym. Jak donosi „Puls Biznesu”, polscy naukowcy mogą wkrótce łączyć siły w wirtualnych instytutach badawczych. Belgowie, którym udało się to blisko 20 lat temu, wróżą nam 7,5 tys. miejsc pracy i megainwestycje. Mowa o Wirtualnym Instytucie Badawczym (WIN). Eksperci szacują, że jeśli w ciągu 10 lat Polska zainwestuje 150 mln euro w takie ośrodki i rozwój transferu technologii, powtórzy belgijski sukces. Według symulacji może w ten sposób powstać 60 nowych firm z 2,5 tys. miejsc pracy i 5 tys. miejsc pracy w firmach współpracujących. To interesująca informacja, zwłaszcza w kontekście raportu Komercjalizacja badań naukowych w Polsce – bariery i możliwości ich przełamania. Wynika z niego, że potrzebne jest rynkowe otwarcie instytucji naukowych oraz gwarancja praw majątkowych naukowców do ich wynalazków. Prof. Witold Orłowski, główny doradca ekonomiczny PwC, w tym widzi bowiem zasadnicze przyczyny, blokujące rozwój rynku badań naukowych. Najważniejsza z nich to brak klarownych reguł współdziałania.

Naukowcy nie angażują się w komercjalizację efektów swojej pracy z powodu braku – jak mówi raport - jasnych zasad dotyczących praw własności intelektualnej, w tym braku zapewnienia wynalazcom rzeczywistego, znacznego udziału w zyskach z komercjalizacji. Zauważalny jest również brak umiejętności współpracy z biznesem. - Niska jakość oferty podażowej ze strony nauki skutecznie zniechęca przedsiębiorstwa do prób współpracy – wskazuje raport. Z kolei przedsiębiorcy wykazują wyraźny brak zainteresowania innowacjami. Związane jest to z niewielkim doświadczeniem we współpracy biznesu z nauką, słabym rozwojem rynków finansowych w dziedzinie finansowania innowacji oraz niewykształconym mechanizmem transmisji nauki do gospodarki. Wnioski z raportu są więc jednoznaczne. A jaka jest recepta na poprawę? Prof. Orłowski wskazuje m.in. na konieczność zwiększenia zainteresowania badaczy komercjalizacją poprzez przekazanie im praw autorskich do wynalazku, ustalenie jasnych zasad rozliczania kosztów wykorzystania infrastruktury badawczej, pomoc w zakładaniu i prowadzeniu firm oraz intensywną działalność edukacyjną, promującą przedsiębiorczość. W odniesieniu do instytucji naukowych potrzebne są zachęty do akceptacji biznesowej aktywności pracowników, a także bezwzględne ograniczenie dostępności do łatwego finansowania, zmniejszającego presję na zmiany – podkreśla. Pomogą też fundusze unijne, m.in. w ramach, wartego ponad 7,6 mld euro,

Teberia 8/2014

35


SPOJRZENIA Programu Operacyjnego „Inteligentny Rozwój”, w którym kładzie się szczególny nacisk na współpracę nauki z biznesem. Premiowane będą zwłaszcza projekty, prowadzone w ramach konsorcjów przedsiębiorstw, jednostek naukowych oraz innych podmiotów, np. parków naukowo-technologicznych. Program sfinansuje cały proces powstawania innowacji lub jego wybrane elementy – od fazy badań naukowych, poprzez prace rozwojowe i badania przemysłowe, etap prac demonstracyjnych, aż po wdrożenie wyników badań w działalności gospodarczej. Inną odpowiedzią na problem porozumienia na linii nauka-biznes jest także Program Badań Stosowanych, który od

2012 roku wspiera naukowców i przedsiębiorców w zakresie badań naukowych ukierunkowanych na wykorzystanie ich wyników w praktyce. Celem programu jest wzmocnienie współpracy pomiędzy jednostkami badawczymi i przedsiębiorcami zainteresowanymi zastosowaniem wyników badań w prowadzonej działalności gospodarczej. W sumie w ramach Programu Badań Stosowanych, Narodowe Centrum Badań i Rozwoju przyznało dofinansowanie na realizację około 500 projektów. Obszary objęte programem obejmują nauki chemiczne, geologię, górnictwo, budownictwo, technologie informacyjne, elektronikę, automatykę i robotykę, energetykę, technologie materiałowe, mechanikę i transport, nauki

Teberia 8/2014

36


SPOJRZENIA medyczne i farmaceutyczne, nauki biologiczne, rolnicze, leśne i weterynaryjne, a także kierunki interdyscyplinarne.

UE – płaci, ale i wymaga

Nieporozumienia na linii nauka-biznes to nie jedyna bolączka kulejących programów B+R. Zdaniem prezesa Polskiej Izby Przemysłu Chemicznego, Tomasza Zielińskiego, polskie firmy chemiczne przeznaczają mniej środków na badania i rozwój, bo większych kosztów wymaga dostosowanie się do wymogów unijnej polityki klimatycznej. – Mamy wiele różnych zjawisk w postaci polityki klimatycznej, regulacji typu REACH [rozporządzenie w sprawie rejestracji, oceny, udzielania zezwoleń i stosowanych ograniczeń w zakresie chemikaliów – red.], co nas trochę obciąża kosztowo. Gdybyśmy nie musieli wydawać pieniędzy na wszystkie regulacje emisyjne, legislacje środowiskowe, klimatyczne i energetyczne, moglibyśmy dużo więcej środków przeznaczać na rozwój nauki – wyjaśnia Zieliński. Sytuacja jest tym trudniejsza, że wydatki na B+R polskiego przemysłu chemicznego w porównaniu ze światowymi koncernami tej branży są bardzo nieznaczne. - Chcemy to zmienić i dlatego planujemy jako Polska Izba Przemysłu Chemicznego program sektorowy Innochem. Będziemy go realizować z Narodowym Centrum Badań i Rozwoju. Program, który jest pierwszym tak dużym projektem dla przemysłu chemicznego, ma zacząć działać od 2015 roku. Izba liczy, że dzięki niemu firmy z branży zaczną więcej wydawać na wdrażanie innowacyjnych rozwiązań.

Bo rzeczywiście, wiele w kwestii wydatków na B+R się zmienia. Wsparcie rozlicznych instytucji - od rządowych po unijne – przynosić zaczyna zamierzone efekty. Wzrasta znaczenie i postrzeganie B+R w polskich firmach, wzrasta tendencja wpisywania działalności badawczo-rozwojowej w model działalności firmy. Badania i Rozwój stają się integralną częścią prowadzenia biznesu i budowy przewagi konkurencyjnej. Przedsiębiorcy zauważają, że nakłady na B+R pośrednio przekładają się na osiągane wyniki finansowe i na tworzenie nowych miejsc pracy. Zresztą – zgodnie z wnioskami z przywoływanego na wstępie raportu – publiczne wydatki na B+R są na wystarczającym poziomie w relacji do PKB. Niezwykle niskie są natomiast wydatki prywatne i to przede wszystkim należy zmienić. Jak? Głównie poprzez bardziej efektywne zachęty podatkowe – tak dla polskich, jak i zagranicznych przedsiębiorców. Na razie jednak, poza obietnicami Ministerstwa Gospodarki, zawartymi w Programie Rozwoju Przedsiębiorczości 2020, nie obserwuje się żadnych konkretnych działań w tym kierunku. Bo przecież ogólna tendencja jest zadowalająca…

Dominika Bara

Źródła: http://www.biznes.newseria.pl; http:// inteligentny-rozwoj.com.pl; http://www. forbes.pl/

Teberia 8/2014

37


TRENDY

Uwaga, nadjeżdża taxi ze smartfona

Uber, czyli aplikacja na smartfony oferująca przewóz osób, wchodzi do Polski. Eksperci są zgodni, że może zagrozić tradycyjnym korporacjom taksówkarskim. Czy podbije rynek nad Wisłą, tak jak zrobił to w innych krajach? Dynamiczny rozwój firm, wykorzystujących aplikacje mobilne na rynku przewozu osób w aglomeracjach miejskich trwa już od kilku lat. Największe firmy nie ograniczają się do już rynków krajowych, ale realizują ekspansję zagraniczną. Charakterystyczną cechą większości lokalnych rynków przewozu osób w Europie Zachodniej czy USA jest wysoki poziom regulacji. Najczęściej dotyczy to

regulacji w zakresie ograniczenia dostępu do „zawodu”, liczby taksówek, sposobu zamawiania taksówki (np. silne uregulowanie sposobu zamawiania taksówki przez telefon), możliwości uelastycznia opłat za przewóz itp. Przykładem jednej z bardziej kontrowersyjnych regulacji funkcjonujących w Paryżu jest wnoszenie opłaty przez klienta również za czas dojazdu taksówki na miejsce odbioru.

Teberia 8/2014

38


TRENDY Próby deregulacji poszczególnych rynków przebiegają dość powoli i zazwyczaj wywołują gwałtowny opór tradycyjnie działających korporacji taksówkarskich. Przykładem mogą być protesty wywołane w tym miesiącu przez „tradycyjnych” taksówkarzy we Francji, obawiających się zmian w prawie, które mogłyby pogorszyć ich pozycję konkurencyjną. Celem tych ataków były firmy stosujące nowy model biznesowy, czyli głównie Uber czy SnapCar. Zmiany w prawie francuskim dotyczyły dość zabawnej, z naszej perspektywy, regulacji polegającej na wprowadzeniu 15 minutowego opóźnienia, które musi wystąpić pomiędzy wezwaniem taksówki a zabraniem pasażera. Związki zawodowe taksówkarzy żądały nawet 30 minutowego opóźnienia. Wygląda na to, że broni nie złożyła żadna ze stron – ani coraz mocniejsze „nowe” firmy ani tradycyjni taksówkarze. Opór taksówkarzy i państwa we Francji jest właściwie zrozumiały. Istniejący model rynkowy zapewnia korzyści obu tym stronom – taksówkarz za bardzo kosztowną licencję uzyskuje dostęp do lukratywnego rynku z wysokimi barierami wejścia. Dzieje się to oczywiście kosztem pasażerów, którzy są zadowoleni z wysokiej jakości usług świadczonych przez francuskich taksówkarzy, ale coraz częściej zastanawiają się nad tym, czy usługi przewozu nie mogłyby być tańsze. W przeszłości, tradycyjnym firmom taksówkarskim we Francji udawało się ograniczać wpływy nowych trendów, czego przykładem może być upadek firmy Easytake (2012 rok), która wykorzystała zmiany w prawie z 2009 roku i rozpoczęła świadczenie usług przewozowych konkurencyjnych do tradycyjnych taksówek. Podobne przepychanki trwają już od kilku lat, z mniejszym lub większym natężeniem, w innych krajach Europy i poszczególnych stanach czy miastach USA. Nacisk na ustawodawców ze strony nowych graczy zwiększa się wraz ze wzrostem znaczenia tych ostatnich. Można śmiało powiedzieć, iż na światowych rynkach przewozu osób w aglomeracjach miejskich trwa rewolucja.

Kto się dzieli rynkiem?

Sposób działania firm z rynku przewozu osób w poszczególnych krajach jest zróżnicowany ze względu na odmienne regulacje prawne na lokalnych rynkach. Teberia 8/2014

39


TRENDY Dodatkowo, poszczególne firmy, działające na tym danym rynku lokalnym, działają często w oparciu o nieco odmienne modele biznesowe, np. Uber i Lyft w USA. W dużym uproszczeniu, podmioty działające na rynku przewozu osób w aglomeracjach miejskich można podzielić na następujące grupy: Korporacje taksówkarskie tradycyjne - firmy, działające na ściśle uregulowanym rynku przewozów taksówkarskich. W tych firmach klient kontaktuje się z centralą (dyspozytornią), która następnie łączy się z kierowcą i przekazuje zlecenie przewozu osób. Występuje tu zawsze relacja: Klient - Korporacja - Kierowca. Usługi premium - firmy, działające równolegle do korporacji taksówkarskich, bazujące na ogólnych przepisach związanych z prowadzeniem działalności gospodarczej. Firmy te nie koncentrują się na rynku masowym, ale raczej dostarczają usługi o wyższym standardzie i ukierunkowanych na nisze rynkowe (np. klient biznesowy). Zazwyczaj posiadają własną flotę pojazdów. Niektóre z tych firm, wykorzystując zmiany w prawie i technologię, zaczynają wchodzić na rynek masowy.

P2P dla wszystkich - firmy, wykorzystujące aplikacje na urządzenia mobilne, z których korzystają kierowcy współpracujący z firmą (zazwyczaj nie są to taksówkarze), którzy zazwyczaj działają na podstawie ogólnych przepisów o prowadzeniu działalności gospodarczej. W tym modelu, klienci bezpośrednio kontaktują z kierowcą, czyli osobą odpowiedzialną za usługę przewozu. Dodatkowo, firmy te zapewniają kierowcom obsługę płatności wykorzystując często innowacyjne rozwiązania w tym obszarze. Niektóre firmy, na przykład Uber, zapewniają również współpracującym kierowcom finansowanie zakupu aut. W niektórych krajach firmy z tej grupy posiadają własne floty pojazdów. W Polsce takie firmy nie działają. Firmy te działają na rynku masowym i są bezpośrednim konkurentem korporacji taksówkarskich. P2P dla taksówkarzy - firmy, które koncentrują się na dostarczeniu zaawansowanej platformy technologicznej, umożliwiającej pozyskanie klientów końcowych bez pośrednictwa centrali, oraz mniejszego lub większego wsparcia sprzedażowego, marketingowego czy organizacyjnego. W odróżnieniu od modelu „P2P dla wszystkich”, klientami takich firm mogą być albo niezależni taksówkarze albo korporacje taksówkarskie. W taki sposób działają w Polsce firmy iTaxi, myTaxi i Taxi5. Dwie pierwsze kierują swoje usługi głównie do niezależnych taksówkarzy, a ostatnia do korporacji taksówkarskich. Takie firmy mogą również dostarczać rozwiązania z zakresu obsługi płatności. Oczywiście powyższy podział jest uzależniony od poziomu i rodzaju regulacji

Teberia 8/2014

40


TRENDY na danym rynku. Przykładowo, w Polsce nie występuje model trzeci, który jest charakterystyczny dla większości działań biznesowych firmy Uber. Bardzo ważną cechą charakterystyczną dwóch ostatnich grup jest silne wykorzystanie mediów społecznościowych w realizowanym modelu biznesowym.

Uber, główny gracz na światowym rynku

Uber to największa firma w Stanach Zjednoczonych i na świecie, działająca na rynku przewozów osób w aglomeracjach miejskich. Początki firmy Uber sięgają 2009 roku. W kolejnym roku właściciele pozyskali finansowanie od grupy aniołów biznesu w kwocie 1,25 milionów dolarów. W kolejnych rundach Uber pozyskał kilkaset milionów dolarów, uzyskując wycenę pre-money (przed inwestycją) na poziomie 3,4 mld dolarów.* Jednym z ważniejszych inwestorów został Google Ventures (inwestycja w kwocie około 258 milionów dolarów). Firma realizuje dynamiczną ekspansję zagraniczną i jest już obecna w 26 krajach.

Ceny przewozów autami firmy Uber zmieniają się w zależności od popytu. Cena za przejazd może więc być wyższa nawet 7-8 razy w porównaniu do cen w dniu o niskim popycie. Zwyczajowo, ceny są wyższe w noce z piątku na sobotę i z soboty na niedzielę, a także w dni świąteczne. Zróżnicowanie cen pozwala firmie zachęcać taksówkarzy do pracy w godzinach szczytu, a także pozyskiwać nowych współpracowników. Takie podejście umożliwia szybsze zrealizowanie zamówienia na przejazd osobie, która jest gotowa zapłacić za ten przejazd więcej niż przeciętnie i nie chce czekać dłużej na przyjazd taksówki tańszej. Oczywiście, wielu klientów Ubera było niezadowolonych z faktu, iż ceny się zmieniają, ale według mnie, długofalowo, to dobry kierunek dla konsumentów. Ostanie informacje, które płyną z Ubera zarysowują bardzo ambitną strategię tej firmy. Zakłada ona przekształcenie Ubera w firmę logistyczną, a nie tylko firmę zajmującą się przewozem osób. Plany zakładają wprowadzenie bezosobowych pojazdów testowanych przez Google czy

Teberia 8/2014

41


TRENDY

dronów podobnych do tych, które sa testowane przez Amazon. Znamienna jest zmiana hasła firmy Uber z „Everyone’s private driver” na “Where lifestyle meets logistics” . Zainteresowanym polecam “Uber Might Be More Valuable Than Facebook Someday. Here’s Why” Oprócz firmy Uber na rynku przewozów osób w aglomeracjach miejskich działa wiele innych silnych startupów, a w tym miedzy innymi: Lyft z USA, Hailo z Wielkiej Brytanii (inwestorem jest tu m.in. Richard Branson), SideCar z USA, GetTaxi z Izraela czy myTaxi z Niemiec, SnapCar (koncentruje się na segmencie „business”), Allocab i LeCab z Francji oraz Taxibeat z Grecji. Każda z nich nieco inaczej pozycjonuje się na rynku. W przypadku ekspansji zagranicznej, firmy bardzo często dostosowują swoje modele biznesowe do specyfiki danego rynku.

Rynek polski

Rynek przewozów osobowych w miastach w Polsce, jak i inne rynki w Europie Środkowo-Wschodniej, nie jest tak silnie uregulowany jak inne rynki zagraniczne, np. wspomniany już rynek francuski.

Wydaje się, że cechą charakterystyczną rynku polskiego i innych rynków środkowoeuropejskich jest dość duża koncentracja przewozów osób w rękach korporacji taksówkarskich. Czy ma to związek z brakiem zaufania do niezależnych taksówkarzy? Najważniejszymi graczami spośród „nowych” firm są trzy pomioty, czyli myTaxi, iTaxi oraz Taxi5. Dwie pierwsze działają bezpośrednio na rynku P2P (peer-to-peer), współpracując bezpośrednio z niezależnymi taksówkarzami. iTaxi dopuszcza współpracę z korporacjami taksówkarskimi, choć nie do końca rozumiem, w jakich warunkach byłoby to możliwe. Jedynym scenariuszem, który przychodzi mi do głowy byłaby współpraca z daną korporacją w mieście, które jest całkowicie przez nią zdominowane lub korporacją, która chce wzmocnić własną pozycję w danym mieście (zakładam, iż korporacja musiałaby działać pod marką iTaxi, bo czy podejście typu „private label” wchodziłoby w grę?).

Teberia 8/2014

42


TRENDY Podsumowując, nie widzę wiele korzyści dla korporacji taksówkarskiej płynące z współpracy z iTaxi. Według mnie zarówno iTaxi, jak i MyTaxi stanowią konkurencję dla każdej korporacji taksówkarskiej. Taxi5 nastawia się głównie na współpracę z korporacjami taksówkarskimi. Klientami firmy będą prawdopodobnie małe i średnie korporacje. Strategia Taxi5 właściwie zakłada wspieranie tych, którzy się muszą bronić przed nowymi trendami. Małe i średnie korporacje rzeczywiście mogą mieć problem z dostosowaniem się do nowej rzeczywistości. Brak jakiegokolwiek działania z ich strony przy jednoczesnym wzroście popularności aplikacji iTaxi czy myTaxi może rzeczywiście powodować powolny odpływ kierowców i klientów. MyTaxi to firma z Niemiec, o silnym wsparciu znaczących koncernów niemieckich, a w tym firmy Daimler AG i Deutsche Telekom AG. iTaxi to firma polska, w którą zainwestował Łukasz Wejchert. Firma Taxi5 jest wspierana przez rodzimy fundusz VC, Satus Venture. Warto też wspomnieć, że duże korporacje taksówkarskie dostrzegają nowe trendy i mniej lub bardziej skutecznie próbują się do nich dostosować. Przykładem może być EleTaxi, które stworzyło sieć partnerską w całym kraju i wprowaziło własną aplikację mobilną. Dlaczego „nowe” firmy wygrywają? Według mnie, głównymi powodami powodzenia nowych trendów na rynkach przewozu osób w aglomeracjach miejskich z punktu widzenia konsumenta będą między innymi: niższy koszt usługi

przewozu, szybszy dostęp konsumenta do usługi przewozu, bezpośredni kontakt konsumenta z kierowcą, możliwość oceny przez konsumenta kierowcy i samochodu oraz ocena jakości nie firmy, ale konkretnej osoby. Z punktu widzenia kierowcy zmiany na rynku prawdopodobnie spowodują między innymi: możliwość uzyskania wyższego wynagrodzenia, większą elastyczność pracy kierowcy, niezależność od jakichkolwiek struktur organizacyjnych. Wydaje się, że polski rynek przewozu osób dopiero czekają zmiany. Niestety wcale nie muszą one szybko nastąpić, choć byłoby dobrze mieć większy wybór już dziś.

Mariusz Malec

Autor jest specjalistą w obszarze rynków kapitałowych. Doradza przedsiębiorcom w zakresie budowania firmy i inwestycji Venture Capital. Prowadzi blog. www.private-equity.pl

źródło: www.private-equity.pl

* Uber pozyskało właśnie z kolejnej rundy dofinansowania 1,2 mld dolarów funduszy venture osiągając łącznie wartość 17 mld dolarów. Dzięki temu aplikacja stała się cztery razy droższa niż jeszcze rok temu i wiedzie prym na liście najcenniejszych startupów na świecie. Kilka dni temu firma rozpoczęła działalność w Warszawie.

Teberia 8/2014

43


NA OKŁADCE

Teraz POLSA

Skłócone partie polityczne przemówiły w lipcu jednym głosem. A właściwie 434 głosami, bo tylu posłów opowiedziało się za powołaniem do życia POLSY, czyli Polskiej Agencji Kosmicznej. Jednak ci, którzy widzą już biało-czerwoną flagę na srebrnym globie srodze się zawiodą: POLSA będzie miała więcej wspólnego z biurokracją, niż z podbojem kosmosu. Nie zawiodą się za to być może polscy przedsiębiorcy sektora kosmicznego, którym powstanie POLSY ma dodać skrzydeł.

Polska specjalność

Wbrew temu, co można by wywnioskować z pojawiających się w prasie nagłówków, Polska nie musi wyruszać na podbój kosmosu – znajduje się tam bowiem już od dawna. W przestrzeń kosmiczną poleciało ponad 70 urządzeń skonstruowanych w Polsce, przede wszystkim w Centrum Badań Kosmicznych Polskiej Akademii Nauk (CBK PAN).

Sonda Rosetta zabrała na powierzchnię komety 67P/Czuriumow-Gierasimienko polskie „młotki” służące do wgryzienia się w jej ciało i przeprowadzenie badań (wbijanie termometrów w rozpędzoną w przestrzeni kosmicznej skałę pozbawioną grawitacji nie jest takie proste), a sondy Mars Express i Venus Express korzystały z polskich urządzeń pomiarowych.

Teberia 8/2014

44


NA OKŁADCE

Najdroższym do tej pory przedsięwzięciem było skonstruowanie satelitów badawczych, Lema i Heweliusza, które pełnią już swoją służbę na orbicie. Odbiorcą wielu polskich urządzeń i instrumentów jest Europejska Agencja Kosmiczna (ESA), która za pieniądze płynące z państw członkowskich zleca projekty poszczególnym podmiotom. – W kilku dziedzinach przemysłu kosmicznego nasze technologie wyprzedzają to, czym dysponują inne kraje. W tych właśnie niszach czujemy się dobrze i to właśnie one powinny być naturalnym kierunkiem rozwoju dla polskiej branży kosmicznej – mówi radiu TOK FM prof. Marek Banaszkiewicz, dyrektor Centrum Badań Kosmicznych PAN. – Do ESY zaczęli nas zapraszać, bo zobaczyli, że mamy bardzo wysoki poziom umiejętności budowania instrumentów, niektórych typów oczy-

wiście, bo nie wszystkich. Robimy to taniej i często jesteśmy solidniejszym dostawcą, właśnie ze względu na duże doświadczenie, zakumulowane przez lata. Mamy cztery obszary, w których nasze instrumenty są rzeczywiście na poziomie światowym. Najstarszym są spektrometry rentgenowskie, używane do badań słońca, które robi nasza grupa wrocławska – to jest grupa, która dzięki szczęśliwym zbiegom okoliczności ma w tej chwili unikalną pozycję na świecie dlatego, że współpracuje z jednej strony w dużym projekcie Europejskiej Agencji Kosmicznej, a z drugiej od lat nieprzerwanie współpracuje z Rosją. Drugi to badanie fal plazmowych, tak zwane radiospektrometry. Trzeci to jest nowe pole, w którym jesteśmy prawie najlepsi na świecie, jeśli nie najlepsi. To jest to, co znajdowało się na sondzie Rosetta, czyli wszystkie urządzenia wbijające.

Teberia 8/2014

45


NA OKŁADCE Czwarta specjalizacja to dziedzina, w której CBK nie prowadzi własnych badań, ale buduje instrumenty – to dziedzina astronomii wysokich energii. Budujemy przyrządy do przetwarzania danych – dodaje. ESA, czyli European Space Agency, to międzynarodowa organizacja działająca od 1975 roku. Choć jej członkowie to kraje europejskie, to sama agencja nie jest częścią struktur unijnych. Polska jest członkiem agencji od dwóch lat i wpłaca do jej budżetu ponad 30 mln euro rocznie. W zamian za to krajowe ośrodki badawcze i firmy mogą brać udział w projektach realizowanych przez agencję i korzystać z wyników badań i produktów agencji. Do najbardziej znanych

należy chyba system nawigacyjny Galileo, który miałby stanowić europejską alternatywę dla amerykańskiego systemu GPS i rosyjskiego GLONASS’a, teleskop Hubble’a (wspólnie z NASA), a z mniej praktycznych – niezrealizowany jeszcze projekt KEO, czyli kapsuła czasu której zadaniem będzie przeczekanie na orbicie pięciuset wieków i powrót na ziemię. W kapsule znajdzie się płyta DVD (wraz z instrukcją budowy odtwarzacza DVD, gdyż za 50 tysięcy lat może już ich nie być) z encyklopedią zawierającą całą ludzką wiedzę, diament zawierający w sobie kroplę ludzkiej krwi oraz próbki powietrza, wody i ziemi. Na diamencie wygrawerowany zostanie ludzki genom.

Teberia 8/2014

46


NA OKŁADCE

Przemysł sprowadzony na ziemię

Drugim aspektem polskiej obecności w przestrzeni kosmicznej jest rozwijający się komercyjny przemysł kosmiczny. W październiku 2012 roku powstał Związek Pracodawców Sektora Kosmicznego (ZPSK), który zrzesza już ponad 20 polskich firm i instytucji badawczych. Znajdują się tam firmy o bardzo różnych profilach, od producentów robotów (Robotics Inventions), przez firmy przetwarzające informację przestrzenną (Geosystems Polska) aż po spółki Polskiego Holdingu Obronnego. – Polski przemysł kosmiczny jest bardzo młody, chociaż jego podstawy były budowane od kilkudziesięciu lat przez jednostki badawcze takie jak Centrum Badań Kosmicznych PAN, które brało udział w kilkudziesięciu misjach kosmicznych – mówi Paweł Wojtkiewicz, dyrektor biura Związku Pracodawców

Sektora Kosmicznego. – Niezbędny zatem jest pewien okres inkubacji polskiego sektora kosmicznego, po zakończeniu którego polskie przedsiębiorstwa będą mogły oferować produkty i usługi na europejskim rynku kosmicznym. Przemysł kosmiczny jest jednym z bardziej innowacyjnych przemysłów, ale też jednym z trudniejszych. Trzeba dysponować odpowiednimi technologiami, spełniać rygorystyczne standardy i posiadać szereg certyfikatów.

Teberia 8/2014

47


NA OKŁADCE Jednak aktywność polskich firm i ilość podmiotów, które zgłosiły wnioski w ostatnich dwóch konkursach ogłoszonych przez ESA dla polskich przedsiębiorstw napawa optymizmem. Polski przemysł kosmiczny ma szansę w przyszłości odgrywać kluczową rolę i stać się dostawcą specjalistycznych rozwiązań. Jakich? Z odpowiedzią na to pytanie musimy jeszcze poczekać, co najmniej 2 lata – dodaje. Dla wielu firm wstępem do współpracy z Europejską Agencją Kosmiczną był program PECS (ang. Plan for European Cooperating State), przeznaczony dla krajów będących dopiero kandydatami do ESY. Dzięki programowi firmy z kraju kandydującego mogą starać się o udział w projektach, przy czym sam kandydat nie musi jeszcze uiszczać składki członkowskiej.

– Nasza firma zrealizowała w 2011 roku projekt finansowany ze środków PECS – mówi Przemysła Turos, Dyrektor ds. Operacji spółki GEOSYSTEMS Polska, współtworzącej system nawigacji AutoMapa® i serwis Targeo®. – Zaproponowaliśmy wdrożenie dla obszaru całego kraju oraz twórcze rozwinięcie usługi testowo przeprowadzonej wcześniej w kilku krajach Europy. Polegała ona na oszacowaniu aktualnego stanu zasobów węgla związanego w drzewostanach oraz zmian tego zasobu w odniesieniu do roku bazowego Protokołu z Kioto. Przyrost węgla związanego w roślinności wynika z pochłaniania atmosferycznego dwutlenku węgla. W toku prac przetworzyliśmy kilkadziesiąt scen satelitarnych oraz wykonaliśmy integrację informacji uzyskanej z ich analizy z danymi inwentaryzacyjnymi pozyskanymi w terenie.

Teberia 8/2014

48


NA OKŁADCE Na podkreślenie zasługuje fakt owocnej współpracy z Ministerstwem Środowiska oraz Dyrekcją Generalną Lasów Państwowych, dzięki którym uzyskaliśmy dostęp do danych naziemnych. Celem projektu było nie tylko dostarczenie informacji na potrzeby raportowania wymaganego Protokołem z Kioto, ale także zainteresowanie potencjalnych odbiorców możliwościami wynikającymi z zastosowań obrazowania satelitarnego. Obrazy satelitarne to nie tylko mapy, ale obiektywna, precyzyjna i aktualna informacja użyteczna w bardzo wielu, czasem zaskakujących dziedzinach. Zastosowana metoda nie zastąpi używanych dotychczas źródeł informacji o absorpcji atmosferycznego dwutlenku węgla, jednak realizowana w cyklu trzy lub pięcioletnim może stać się uzupełnieniem, służąc ocenie i kalibracji obecnie stosowanych modeli. Z kolei mapy satelitarne stanowią wartość samą w sobie, obrazując dynamikę zmian środowiska. Obecnie realizujemy kolejny kontrakt z ESA, tym razem z dziedziny zarządzania kryzysowego i przymierzamy się do dalszych przetargów jako członek międzynarodowych konsorcjów – dodaje. Poza zleceniami agencji kosmicznych i poza projektami zamawianymi przez instytucje publiczne, przedsiębiorstwa sektora kosmicznego z powodzeniem komercjalizują swoje produkty i przystosowują je do szerszego grona odbiorców. Śląskie Centrum Naukowo-Technologiczne Przemysłu Lotniczego podpisało niedawno z ESĄ umowę dotyczącą budowy paneli kompozytowych, które służą

do budowy obiektów kosmicznych, jak i są również wykorzystywane w innych gałęziach przemysłu. Firma Robotics Inventions z Warszawy zaprojektowała w ramach programu PECS wirtualny system do sterowania robotami, ale dla masowego odbiorcy produkuje m.in. roboty sprzątające. – Jako przedsiębiorstwo wykorzystujące technologie satelitarne od prawie 20 lat możemy pochwalić się szeregiem grup klientów – mówi Przemysław Turos. – Podzieliłbym ich jednak na dwie główne grupy: specjalistów i użytkowników masowych nie posiadających przygotowania specjalistycznego. Na przykładzie rozwiązań informatycznych można zauważyć różnice w ofercie dla obu tych grup. Użytkownicy profesjonalni wykonują często niestandardowe operacje, tworząc na przykład własne złożone procedury analiz danych satelitarnych. Stosują niskoprzetworzone źródła, często pochodzące z nietypowych sensorów np. radarowych. Użytkownicy ci potrzebują więc narzędzi o szerokich możliwościach, elastycznych i wszechstronnych. Przykładem takiego wszechstronnego systemu jest ERDAS IMAGINE (system przetwarzania informacji o stanie powierzchni danego terenu). Z kolei użytkownik nie będący specjalistą poszukuje odpowiedzi na pytanie – np. jak dojechać do najbliższego hotelu. Dla tej grupy odpowiednie będą wysoko przetworzone dane – czyli informacja przestrzenna – mapy, które są podstawą systemów nawigacji samochodowej, takich jak nasza AutoMapa.

Teberia 8/2014

49


NA OKナ、DCE

Teberia 8/2014

50


NA OKナ、DCE

Teberia 8/2014

51


NA OKŁADCE

Co z tą POLSĄ?

Skoro w przemyśle kosmicznym radzimy sobie tak dobrze, to po co nam właściwie POLSA? – W ocenie przedsiębiorstw główne zadanie POLSY powinno polegać na koordynacji działań i wysiłków administracji tak, aby składka, którą Polska wpłaca do ESA i Unii Europejskiej na programy kosmiczne wróciła do polskich przedsiębiorstw w postaci kontraktów i projektów – mówi Paweł Wojtkiewicz. – Uzyskanie zadowalające zwrotu geograficznego na poziomie ok. 80% jest realne, ale do tego potrzebne jest współdziałanie wszystkich podmiotów sektora kosmicznego w Polsce: firm, instytucji badawczych, związków pracodawców, organizacji pozarządowych oraz administracji. Sam lobbing na rzecz polskich firm w takich ciałach jak ESA jest też bardzo ważny. Jak pokazują przykłady „starszych” państw-członków ESA, ten kto ma sprawniejszą administrację i agencję, ten posiada silniejszy przemysł kosmiczny – dodaje. Lobbing w Paryżu (tam znajduje się siedziba Agencji) to jednak nie wszystko. Zwolennicy powołania agencji wskazują na wiele innych, pozytywnych efektów które przynieść może działalność agencji, takich jak nowe miejsca pracy w sektorze high-tech, zatrzymanie w Polsce inżynierów i specjalistów, szansa na krok ku gospodarce opartej na wiedzy. W całej Europie ilość miejsc pracy związanych z przemysłem kosmicznym szacuje się już na ok. 800 tys. Projekt ustawy o powołaniu POLSY powierza agencji różnorakie zadania. Będzie ona miała, m.in. przygotowywać i wdrażać główne kierunki badań istotnych z punktu

widzenia interesu państwa, reprezentować Polskę na arenie międzynarodowej, prowadzić rejestr obiektów w przestrzeni kosmicznej czy przygotowywać normy i specyfikacje techniczne dotyczące przemysłu kosmicznego. Na wykonanie wszystkich tych zadań Agencja ma otrzymać budżet w wysokości od 5 do 10 mln złotych. – ZPSK oczekuje od agencji przede wszystkim koordynacji działań administracji na rzecz silnego sektora kosmicznego w Polsce – mówi Paweł Wojtkiewicz. – Firmy zrzeszone w Związku chciałyby po stronie administracji posiadać partnera, z którym mogłyby nawiązać dialog wokół tematów strategicznych jak i merytorycznych. Potrzebne jest także silne wsparcie polskich podmiotów na forum ESA. ZPSK nie było konsultowane podczas tworzenia ustawy o Agencji, mamy jednak nadzieję, że w przyszłości jej działania będą konsultowane ze środowiskiem, do którego wsparcia została powołana.

Teberia 8/2014

52


NA OKŁADCE – Powstanie Agencji jest ze wszech miar pożądane – komentuje Przemysław Turos. – Wiąże się z przystąpieniem Polski do Europejskiej Agencji Kosmicznej. Biorąc pod uwagę, że do ESA przystąpiliśmy już prawie dwa lata temu posuniecie to wydaje się być nawet mocno spóźnione. Podstawą działania Agencji ma stać się opracowany w Ministerstwie Gospodarki zarys polskiej polityki kosmicznej. Jego zapisy są jednak bardzo ogólne i nie wynika z niego spójny plan rozwoju i strategia zastosowania technologii kosmicznych w różnych dziedzinach gospodarki. Pierwszymi zadaniami Agencji powinny stać się więc rozwinięcie polityki kosmicznej w kierunku planu na poziomie operacyjnym i taktycznym. Aby istnienie Polskiej Agencji Kosmicznej miało głębszy sens należy zadbać o komunikację pomiędzy Agencją, a ministerstwami i urzędami reprezentującymi dziedziny gdzie technologie kosmiczne i satelitarne mają bezpośrednie zastosowanie. Niestety, z tego co do nas dociera, zainteresowanie tematem w wielu resortach jest niewielkie.

Kosmos na poważnie

Specjaliści i przedsiębiorcy z sektora kosmicznego przekonują o jego świetlanej przyszłości i o zyskach, jakie czekają nieustraszonych inwestorów. W Polsce rozwój badań kosmicznych przyśpieszy nie tylko powstanie POLSY, ale też zrealizowanie założeń Krajowego Planu Rozwoju Sektora Kosmicznego w Polsce na lata 2014-2020, przyjętego w tym roku przez Radę Ministrów. Jego kluczowym elementem jest budowa pierwszych polskich satelitów obserwacyjnych, które

mógłby być wykorzystywane przez organy administracji (np. do monitorowania powodzi czy pożarów) oraz przez wojsko. Zdaniem ekspertów ESY, każde euro ulokowane w kosmosie przynosi gospodarce sześć euro zysku, a podczas samych badań przestrzeni kosmicznej powstaje wiele urządzeń, które mogą potem znaleźć bardziej przyziemne zastosowania. Zdaniem Antonio Tajaniego, komisarza UE do spraw przemysłu i przedsiębiorczości prawdziwą żyłą złota ma być system Galileo – w ciągu dwudziestu lat działania ma przynieść gospodarce ok. 90 mld euro. Szkoda tylko, że zgodnie z planem system miał zacząć przynosić te ogromne zyski już osiem lat temu, a niedawne umieszczenie dwóch nowych satelitów systemu na nieodpowiednich orbitach zapewne nie posunie sprawy naprzód. Pozostaje mieć nadzieję, że polski satelita będzie miał więcej szczęścia. I że będzie „polski” nie tylko z nazwy.

Teberia 8/2014

53

Piotr Pawlik


TRENDY

Społeczność biurek startupowców – krakowski coworking Co jest ważne w biznesie? Innowacyjne podejście i kontakty. Jest to istotne zwłaszcza dla firm, które dopiero ruszają na podbój rynku. Nie tylko szeroką sieć kontaktów, ale również codzienną dawkę inspiracji, wzajemną motywację, własne biurko w pobudzającej atmosferze, a czasem także usługi księgowe gratis – to właśnie może zaoferować przedsiębiorcom coworking. Jak się okazuje ta forma pracy przypadła do gustu w Krakowie, który staje się polskim centrum wolnych strzelców.

Outsourcing vs freelancer

Poza jednymi z najpiękniejszych zabytków w Polsce, Kraków słynie także jako europejskie centrum oferujące usługi outsourcingowe. Za tworzenie tysięcy miejsc pracy w tej dziedzinie miasto nie raz zostało już uhonorowane nagrodami. Przedstawiciele firm zajmujących się outsourcingiem podkreślają, że Kraków

spełnia wszystkie wymogi inwestorów, na które składają się: wykwalifikowana kadra, silna baza akademicka oraz rozwinięta infrastruktura. W 2013 roku w Krakowie działało około 50 firm świadczących usługi outsourcingu, zatrudniając blisko 30 tys. pracowników.

Teberia 8/2014

54


TRENDY

2014 rok zostanie zamknięty z jeszcze lepszymi wynikami. Brzmi doskonale, lecz przyszłość nie musi być już tak kolorowa – firmy korzystające z usług outsourcingowych poszukują coraz to tańszych lokalizacji. Jest więc bardzo prawdopodobne, że za kilka lat będą się wycofywać do rozwijających się krajów na wschodzie Europy, które z powodzeniem będą konkurować z Polską niższym wynagrodzeniem dla swoich pracowników. Jakie jest zatem rozwiązanie? Wysokokwalifikowani i niezależni specjaliści pracujący na własny rachunek, czyli wolni strzelcy. A tych pod Wawelem jest coraz więcej. Świadczy o tym rozwijająca się sieć coworkingowa.

Coworking

Idea coworkingu - z ang. wspólna praca - wywodzi się ze Stanów Zjednoczonych. Termin opisujący zjawisko pojawił się

już w 2005 roku, trudno jednak powiedzieć, komu można przypisać zainicjowanie tego ruchu. Uznaje się, że pierwszy był Brad Neuberg, który właśnie w 2005 roku stworzył przestrzeń do wspólnej pracy w San Francisco – Hat Factory. Natomiast w 2006 roku na Manhattanie powstał ruch Jelly, który założył 27-letni informatyk Amit Gopta. Pierwotnie wspólne spotkania w celu wspólnego pracowania odbywały się w knajpach, prywatnych mieszkaniach, garażach, z czasem zaczęto wynajmować przestrzeń w galeriach sztuki i adaptować na biura stare magazyny. Wreszcie idea coworkingu nabrała rozmachu i dziś cieszy się ogromną popularnością na całym świecie. Biura coworkingowe są przestrzenią przede wszystkim dla młodych firm, najczęściej freelancerów.

Teberia 8/2014

55


TRENDY

Z jednej strony nie stać ich na wynajem kosztownego biura, a z drugiej nie potrzebują takowego – wystarczy im biurko w przystosowanej do pracy przestrzeni, z którego mogą korzystać w elastycznych godzinach. Obecnie oferta coworkingowa jest dużo szersza – za kilkaset złotych za wynajem mamy nie tylko własne biurko, ale także porządne zaplecze do pracy – szybki Internet, dostęp do drukarki, ksera, skanera, sale konferencyjne, estetyczne miejsce na spotkania z klientami, wspólną kuchnię z nielimitowaną kawą, herbatą i wodą w cenie wynajmu, przestrzeń dla odpoczynku, a i czasem prysznic, adres korespondencyjny dla firmy, coraz częściej dochodzą do tego usługi księgowe. Jedyne więc czego potrzebujemy by zacząć pracę to własny laptop. Rozwój coworkingu jest ściśle spleciony z rozwojem technologii i Internetu we współczesnym świecie, dzięki którym przedstawiciele wolnych zawodów mogą pracować w domu. Możliwości nie zawsze jednak przekładają się na efektywne warunki – niektórzy nie chcą mieszać przestrzeni prywatnej z tą przeznaczoną na pracę, inni nie mają warunków ze względu na rodzinę, hałaśliwe otoczenie,

czy też po prostu nie są w stanie skupić się i zmobilizować w tak miłej odpoczynkowi przestrzeni. Inni w domu zatracają się w pracy i właściwie nie odchodzą od komputera. Do tego brak towarzystwa może wpłynąć na trudności ze zdystansowaniem się do własnych projektów, pojawia się też poczucie wyobcowania i brak mobilizacji. Coworking wydaje się więc idealną odpowiedzią. Jak zgodnie podkreślają wynajmujący biura coworkingowe – najważniejsza jest atmosfera. Choć każdy pracuje nad niezależnym projektem, siły można łączyć, a z pewnością wzajemnie się motywować. Trudno przecenić także wymianę pomysłów, zwłaszcza jeśli koledzy z biurek obok zajmują się zupełnie innymi dziedzinami i mogą spojrzeć na nasz problem z odmiennej perspektywy. No i wreszcie coś niezbędnego dla młodych freelancerów – możliwość nawiązania nowych kontaktów biznesowych, których z pewnością nie znajdziemy w domowym zaciszu.

Wspólna praca po krakowsku

W Krakowie pierwsze biuro coworkingowe - BNG Biura-Na-Godziny - powstało w 2009 roku przy ulicy Dunajewskiego. Firma działa do dziś i wraz z partnerami

Teberia 8/2014

56


TRENDY swoją ofertę rozszerzyła do kilku lokalizacji w mieście. Biura można wynająć w ramach AIP Business Link na ul. Mogilskiej, w ramach Creative Coworking na ul. St. Przybyszewskiego, a także na ulicach Królewskiej i Lubańskiej. W bibliotece na ulicy Rajskiej można wynająć sale wykładowe. To tylko początek licznych wspólnych biur pod wynajem w mieście królów. Poza BNG, AIP Business Link oraz Creative Coworking należą do nich także m.in. Bióro na ul. Dietla, Studio Kreatywnej Współpracy na ul. Lea, Rise na ul. Królewskiej, Colab na ul. Romanowicza, czy Wytwórnia na ul. Ślusarskiej. Konkurencja jest więc coraz większa, stąd krakowskie biura coworkingowe prześcigają się także w coraz szerszej ofercie. Liczy się już nie tylko ciekawe i komfortowe miejsce pracy, ale także szereg usług dodatkowych, w tym własna sekretarka, promocyjne ceny wynajmu sali konferencyjnych, a także licz-

ne szkolenia dotyczące rozwoju firmy i rozwoju osobistego. Krakowskie biura łączą także siły z innymi w całej Polsce, dzięki czemu freelancer, który podróżuje po kraju, może komfortowo mieć swoje biurko w wybranych miastach. Dzięki wspólnemu składaniu się na przestrzeń biurową, ceny za wynajem biurka są w zasięgu większości wolnych strzelców. Nie ma też zbyt wielkich różnic między poszczególnymi biurami coworkingowymi – biurko na godzinę to około 15 zł, na dzień około 35 zł, a miesięczny abonament to około 420 zł. Można je także elastycznie wynajmować tylko pięć dni w miesiącu, czy na pół dnia.

Krakowscy freelancerzy

Kto poszukuje biurka do pracy? Przede wszystkim freelancerzy i startupy. Ci pierwsi reprezentują wiele dziedzin – według przedstawicieli BNG są to przede wszystkim graficy, informatycy, przedstawiciele zawodów kreatywnych, zdarzają się także pisarze.

Teberia 8/2014

57


TRENDY

Coworkingiem są także zainteresowani projektanci, architekci, marketingowcy, PR-owcy, tłumacze, dziennikarze – słowem wszystkie te zawody, które wymagają działań twórczych. Z drugiej strony mamy tych, którzy myślą analitycznie, a tu przede wszystkim startupy – czyli młode, innowacyjne firmy, których przedsięwzięcie wiąże się z dużym ryzykiem. Firmy te oscylują głównie wokół branży IT, w tym aplikacji mobilnych. Kraków słynie z doskonale wykształconych specjalistów w dziedzinie technologii, świetnych grafików i programistów, dlatego właśnie swoje oddziały zakłada tu wiele zagranicznych firm. Młodzi, zdolni i wykształceni ludzie z głowami pełnymi pomysłów nie chcą jednak ich oddawać na użytek dużych korporacji. Chcą sami spróbować swoich sił w biznesie, a w przyszłości może stać się potęgą taką jak Facebook, Apple, Skype, czy Google, które także były startupami.

Droga wolnego strzelca jest też dobrą odpowiedzią na problemy ze znalezieniem satysfakcjonującej pod względem rozwoju zawodowego pracy. Coraz popularniejszą strefą dla krakowskiego coworkingu jest dzielnica Zabłocie, która kusi niskimi cenami wynajmu w swoich industrialnych przestrzeniach – stare hale fabryczne i poprzemysłowe budynki dają także wiele możliwości jeśli chodzi o ciekawą i pomysłową aranżację wnętrza. Mają tu swoje pracownie artyści, powstają nowe lokale restauracyjne i barowe, nie zabrakło więc też miejsca dla młodego biznesu – według szacunków na Zabłociu obecnie przypada kilkanaście startupów na kilometr kwadratowy. Co istotne, łączą się one w społeczności. Krakowską specjalnością staje się bowiem nie tylko coworking, ale również tworzenie wspólnot startupowców.

Teberia 8/2014

58


TRENDY

Tak działa Colab na ul. Romanowicza, który poza biurkiem oferuje również kontakt z aniołami biznesu i inwestorami oraz pomoc przy starcie startupu i jego promocji. Założyciele Colabu – Dominik Dryja, Jakub Krzych, Paweł Nowak, Marek Przystaś oraz Zbigniew Woźnowski sami prowadzą startupy, znają więc potrzeby, jak i wymagania młodych firm. Do Colabu należą także Richard Lucas oraz Rafał Han – znani w Krakowie inwestorzy. Na Zabłociu swoją siedzibę ma także firma Deutsche Telekom, która prowadzi tu siedzibę swojego Centrum Innowacyjności dla startupów z Europy ŚrodkowoWschodniej hub:raum. W industrialnej przestrzeni działa również Wytwórnia, mającą zupełnie inny profil, choć cechą wspólną jest także ukierunkowanie na tworzenie społeczności. Jak zachwalają swoje miejsce założyciele: „Wytwórnia została założona przez grupę przyjaciół

studiujących m.in. na uczelniach technicznych i artystycznych, zajmujących się projektowaniem przedmiotów użytkowych, interaktywnych instalacji oraz grafiki użytkowej, którzy zdali sobie sprawę, że nie ma miejsca, w którym mogliby pracować nad swoimi projektami. Stworzyli więc wspólnie otwartą pracownię, prototypownię i warsztat, w której można realizować swoje pomysły. W Wytwórni nie trzeba koniecznie wytwarzać – można zrobić makietę na zajęcia, polakierować ramę, wywołać film w ciemni, szyć ubrania, zorganizować warsztaty, czy popracować na swoim komputerze korzystając z przestrzeni co-workingowej”. W Wytwórni obowiązuje też prospołecznościowy regulamin – przestrzeń dla członków otwarta jest całą dobę i wszystkie dni w tygodniu, nie ma przypisanych biurek, a wszystkie narzędzia są wspólne – także te przyniesione przez kogoś powinny w miarę możliwości być udostępnione innym.

Teberia 8/2014

59


TRENDY

Tradycyjnie organizowanych jest tu wiele warsztatów, szkoleń, a także imprez integrujących członków społeczności.

omgkrk

Jednak nie liczy się tylko Zabłocie, lecz cały Kraków – i co ciekawe – młodzi i twórczy działają już pod wspólną flagą, a jest nią we współczesnym wirtualnym świecie hasztag. #omgkrk został spontanicznie stworzony pod koniec 2013 roku, gdy na zaproszenie funduszu inwestycyjnego Innovation Nest do Krakowa przybył Tyler Crowley, który pomaga miastom budować silne społeczności technologiczne.

Crowley, który z sukcesem brał udział w tworzeniu społeczności startupów m.in. w Los Angeles, wymienił kluczowe czynniki dla rozwoju w tej dziedzinie. Należą do nich liczne tematyczne spotkania, sztab zaangażowanych osób, a także firmy, które świecą przykładnym sukcesem i inspirują do działania innych. We wszystkie te elementy Kraków jest wyposażony, o czym już pisaliśmy na łamach Teberii m.in. przy temacie społeczności Hive53. Z wymienionych przez Crowley’a elementów brakowało tylko hasztaga jednoczącego krakowskie startupy – w drodze głosowania został wybrany właśnie omgkrk.

Teberia 8/2014

60


TRENDY Pod tą internetową flagą należy szukać wszelkich informacji dotyczących startupów i branży technologicznej w Krakowie. - Według mnie #omgkrk oddaje to, jak funkcjonuje Kraków i nasza startupowa scena: zawsze z dystansem do siebie i uśmiechnięta, ale jednocześnie energiczna i duża na tyle, że robi pozytywne wrażenie na odwiedzających Kraków gościach – mówił dla lovekrakow.pl Paweł Nowak, twórca Presspada, jednego z krakowskich startupów, a także aktywny działacz krakowskiej społeczności startupowej. Rozwój przestrzeni dla coworkingu w połączeniu z silną i dynamiczną społecznością startupową, mają szansę przekształcić Kraków z miasta wielkich firm typu call center w miasto dynamicznych startupów i freelancerów. I co najważniejsze, jak pokazują ostatnie lata zjawiska te nie są tylko chwilową modą lecz stabilnym trendem.

Jak podkreślają startupowi aktywiści z Krakowa, w stolicy małopolski tworzy się nowy typ przedsiębiorczości. - Kraków jest wyjątkowym miejscem pod względem liczby startupów i technologii nad którymi pracują te firmy. Podczas, gdy Warszawa wydaje się bardziej korporacyjna, krakowskie firmy kształtują nowy typ przedsiębiorczości w Polsce. Zwinny, nowoczesny i na światowym poziomie, jeśli chodzi o charakter projektów. Z tego powodu jesteśmy na niezłej drodze, aby Kraków był taką naszą „Doliną Krzemową” – komentuje dla antyweb.pl Joanna Oparcik, project manager w firmie zajmującej się technologią ibeaconów – Estimote.

Teberia 8/2014

61

Aneta Żukowska



Turn static files into dynamic content formats.

Create a flipbook
Issuu converts static files into: digital portfolios, online yearbooks, online catalogs, digital photo albums and more. Sign up and create your flipbook.