NUMER 1(12) STYCZEŃ 2012
N AU K A • T E C H N O LO G I E • G O S P O DA R K A • C Z ŁOW I E K
POLSKIE LEKARSTWA, POLSKIE CHOROBY POKOLENIE 2.0 PODNIOSŁO BUNT CYFROWA CZY ANALOGOWA WŁADZA? BIZNES JAK U JULIUSZA VERNE’A
34
* Skąd ta nazwa – Teberia?
SPIS TREŚCI:
4 6 10 14 20 30 34 40 47 48
Pokolenie 2.0 podniosło bunt Władza cyfrowa czy analogowa? CES 2012 – nudy, nudy i jeszcze raz nudy Innowacje CES 2012
Leczymy po naszemu
Samotna wyspa chipów
Wirtualne leczenie, rzeczywiste problemy Nauka i biznes na… dnie
wydarzenia
KGHM: Inteligenta kopalnia Górnicza konsola
…Otóż gdy pojawił się gotowy projekt witryny – portalu niestety nie było nazwy. Sugestie i nazwy sugerujące jednoznaczny związek ze Szkołą Eksploatacji Podziemnej typu novasep zostały odrzucone i w pierwszej chwili sięgnąłem do czasów starożytnych, a więc bóstw ziemi, podziemi i tak pojawiła się nazwa Geberia, bo bóg ziemi w starożytnym Egipcie to Geb. Pierwsza myśl to Geberia, ale pamiętałem o zaleceniach Ala i Laury Ries, autorów znakomitej książeczki „Triumf i klęska dot.comów”, którzy piszą w niej, że w dobie Internetu nazwa strony internetowej to sprawa życia i śmierci strony. I dalej piszą „nie mamy żadnych wątpliwości, co do tego, że oryginalna i niepowtarzalna nazwa przysłuży się witrynie znacznie lepiej niż jakieś ogólnikowe hasło”. Po kilku dniach zacząłem przeglądać wspaniała książkę Paula Johnsona „Cywilizacja starożytnego Egiptu”, gdzie spotkałem wiele informacji o starożytnych Tebach (obecnie Karnak i Luksor) jako jednej z największych koncentracji zabytków w Egipcie, a być może na świecie. Skoro w naszym portalu ma być skoncentrowana tak duża ilość wiedzy i to nie tylko górniczej, to czemu nie teberia.
Jerzy Kicki
Przewodniczący Komitetu Organizacyjnego Szkoły Eksploatacji Podziemnej
Portal teberia.pl został utworzony pod koniec 2003 roku przez grupę entuzjastów skupionych wokół Szkoły Eksploatacji Podziemnej jako portal tematyczny traktujący o szeroko rozumianej branży surowców mineralnych w kraju i za granicą. Magazyn ,,teberia” nawiązuje do tradycji i popularności portalu internetowego teberia.pl, portalu, który będzie zmieniał swoje oblicze i stawał się portalem wiedzy nie tylko górniczej, ale wiedzy o otaczającym nas świecie. Adres redakcji: Fundacja dla Akademii Górniczo-Hutniczej im. Stanisława Staszica w Krakowie pawilon C1 p. 322 A al. Mickiewicza 30 30-059 Kraków tel. (012) 617 - 46 - 04 fax. (012) 617 - 46 - 05 e-mail: redakcja@teberia.pl www.teberia.pl” www.teberia.pl Redaktor naczelny: Jacek Srokowski (jsrokowski@teberia.pl) Z-ca redaktora naczelnego: Tomasz Siobowicz (tsiobowicz@ teberia.pl) Dyrektor Zarządzający Projektu Teberia: Artur Dyczko (arturd@ min-pan.krakow.pl) Biuro reklamy: Małgorzata Boksa (reklama@teberia.pl) Studio graficzne: Pigment design&media Wydawca: Fundacja dla Akademii Górniczo-Hutniczej im. Stanisława Staszica w Krakowie prezes: Jerzy Kicki f-agh@agh.edu.pl www.fundacja.agh.edu.pl NIP: 677-228-96-47 REGON: 120471040 KRS: 0000280790 Konto Fundacji: Bank PEKAO SA ul. Kazimierza Wielkiego 75 30-474 Kraków nr rachunku: 02 1240 4575 1111 0000 5461 5391 SWIFT: PKOPPLPW IBAN; PL 02 1240 4575 1111 0000 5461 5391 Redakcja nie odpowiada za treść ogłoszeń. (C)Copyright Fundacja dla AGH Wszelkie prawa zastrzeżone. Żaden fragment niniejszego wydania nie może być wykorzystywanyw jakiejkolwiek formie bez pisemnej zgody wydawcy.
EYTORIAL
Konflikt jaki wywołała w Polsce umowa ACTA to w pewien sposób konflikt Polski analogowej z Polską cyfrową. Polski analogowej, symbolicznie reprezentowanej przez rząd Donalda Tuska, która nie do końca rozumie mechanizmy społeczeństwa „sieciowego”. Polski cyfrowej, reprezentowanej przez pokolenie 2.0, dla którego Internet stanowi swoistą ojczyznę.
Pokolenie 2.0 podniosło bunt Dla dużej części ludzi w Polsce, zwłaszcza młodych ACTA oznacza pogwałcenie ich wolności i suwerenności. Do tej pory sieć była dla nich niczym nieosiedlona preria po której mogli hasać do woli, osiedlać się w dowolnych miejscach niczym dawni kolonizatorzy. Nagle w ich świadomości ACTA burzy ten ich intymny świat, nagle okazuje się, że ACTA pozwala inwigilować ich zamknięty krąg, już nie wiadomo czy podesłanie znajomemu na fejsie linka do filmiku lub przesłanie pliku z muzyką nie naraża ich na odwiedziny „analogowych” służb. To zakłóca ich poczucie wolności. Młodzież nie przyjmuje do wiadomości, że korzystanie z serwisów wymiany plików P2P jest nielegalne (ściślej nie utożsamiają tego z czymś złym), bo przecież każdy to robi. „Generacja Google`a, wychowana online jest przekonana o tym, że
TEBERIA /01/2012
wszystko, co cyfrowe, jest darmowe. Młode pokolenie przyswoiło sobie subtelną dynamikę rynku gospodarki niemal zerowych, marginalnych kosztów w taki sam sposób, w jaki my przyswoiliśmy sobie Newtonowską zasadę mechaniki, kiedy uczyliśmy się łapać piłkę.” – pisze Chris Anderson w słynnej już książce Free (polskie tłumaczenie „Za darmo”). Problem w tym, że tego nie przyjmują do wiadomości wielkie koncerny handlujące wytworami kultury, chcą regulacjami SOPA/PIPA (w Stanach Zjednoczonych) i ACTA (w układzie międzynarodowym) zatrzymać tę subtelną dynamikę rynku zerowych kosztów i cen. Nikt za to w „analogowym” świecie nie stara się nawet zrozumieć tego, że pokolenie 2.0 tak bardzo „polubiło” rynek zerowych cen, gdyż ich
szanse na godne życie jest już coraz bliższe zeru. Cięcie kosztów, maksymalizacja zysków w analogowej gospodarce sprawiło, że coraz mniej ludzi ma szansę, by legalną drogą nabyć dobra kultury. „Czy mogę mieć pretensje do pielęgniarki, że ściąga moją płytę z internetu, skoro zarabia pięćset złotych? Ceny kompaktów zostały wywindowane w kosmos na początku lat 90. i to przyczyniło się do rozwoju piractwa” – komentuje sprawę ACTA Krzysztof Grabowski, lider zespołu Strachy na Lachy.
nich latach stał się bardzo dochodowy. Stało się tak zaledwie w kilka lat. Jeszcze wciąż możliwa jest tu przysłowiowa kariera od pucybuta do milionera. Pokolenie 2.0 ma również tego świadomość, zdaje sobie sprawę, że jest to dziś jedna z niewielu przestrzeni, gdzie można funkcjonować bez wsparcia koterii i układów. Było i wciąż jest to możliwe, gdyż nad Internetem nie ciążą regulacje typu koncesje i pozwolenia, zależne od urzędniczego widzi mi się. Premier Tusk zapewnia, że ACTA niczego w tej kwestii nie zmieni, ale stracił swoją wiarygodność ograniczając proces konsultacji nad ACTA do elitarnego kręgu analogowego establishmentu. Pewnie, że piractwo w sieci to ogromny biznes, mający znamiona działalności przestępczej. Zapewne trzeba go w jakiś sposób poskromić, by chronić własność intelektualną. Ale, żeby coś z tym faktycznie zrobić, trzeba myśleć bardziej cyfrowo niż analogowo.
Protesty przeciw SOPA/PIPA i ACTA wpisują się zatem w pewien sposób w logikę protestów „Occupy Wall Street”, ludzi wykluczonych, pozbawionych szans. To swego rodzaju bunt antysystemowy. Nie przypadkiem jego symbolem jest maska Guya Fawkesa (angielskiego buntownika). Internet, ile by nie tworzył patologii, stworzył w Polsce nowy wymiar życia społecznego i gospodarczego. Edwin Bendyk, znany publicy- Jacek Srokowski sta Polityki zauważył niedawno, że sektor 2.0 tworzy dziś większy dochód niż cały przemysł górniczy w Polsce razem wzięty, który w ostat-
TEBERIA /01/2012
Władza w Polsce porzuca papier na rzecz e-papieru, bo jak podkreśla minister cyfryzacji Michał Boni, duża część społeczeństwa jest społeczeństwem sieci, władza nie może więc pozostać analogowa.
Władza cyfrowa czy analogowa?
TEBERIA /01/2012
2 sierpnia ubiegłego roku przejdzie do historii jako dzień, w którym Rada Ministrów po raz pierwszy korzystała wyłącznie z laptopów. W ten oto sposób zadebiutowała eRM – czyli elektroniczna Rada Ministrów. Każdy minister dostał wypasiony laptop (w cenie ok. 4,5 tys. zł). Oczywiście, złośliwi zauważyli od razu, że wcześniej premier obiecywał laptop dla każdego ucznia, a koniec końców to jedynie każdy z jego ministrów go otrzymał. Mało tego, wścibskie oko kamery zauważyło, że Donald Tusk do swojego urządzenia ma przyklejoną karteczkę z loginem i hasłem dostępu do systemu, ale co tu się dziwić, skoro rządzi się krajem 40-milionowym, w którym jest co robić (nie tylko kopać w gałę), można więc nie zapamiętać wszystkich liczb i haseł. Według Centrum Informacyjnego Rządu, w przyszłości, w ramach nowego systemu, przewiduje się wyeliminowanie na etapie prac Rady Ministrów obiegu dokumentów papierowych. Ministrowie - jak zaznacza CIR – „uzyskają także możliwość pracy nad tymi dokumentami w dowolnym miejscu z dostępem do Internetu”. W założeniu szefowie resortów będą mogli także tworzyć spersonalizowane „e-teczki” dokumentów z własnymi notatkami, adnotacjami, opiniami, prezentacjami, itd. Podczas posiedzenia rządu porządek obrad będzie wyświetlany na wszystkich komputerach. W sposób wyraźny będzie podświetlany aktualnie procedowany punkt. Po zakończeniu posiedzenia system tworzy raport – zestawienie decyzji podjętych podczas posiedzenia. O statusie prac informować ma kolorystyka: na zielono będą oznaczane dokumenty przyjęte, niebiesko – przyjęte ze zmianami, pomarańczowo – odroczone, a na czerwono – odrzucone. System ma też umożliwić monitorowanie aktywności wszystkich użytkowników, czyli premier będzie dokładnie wiedział, jak pracują jego ministrowie, bo czasami ministrowie „dają ciała”, przychodząc na posiedzenie nie przygotowani, co ponoć bardzo irytuje premiera. Chodzi więc nie tylko o oszczędność na papierze, a to był oficjalny powód dla którego Kancelaria Sejmu ogłosiła pod koniec ubiegłego roku przetarg na zakup 500 iPadów2 w najbogatszej wersji (64 GB i 3G). Według Kancelarii Sejmu wprowadzenie iPadów zmniejszy zużycie papieru o około 17 ton rocznie. Jak podliczyli dziennikarze „Gazety Wyborczej” wprowadzenie iPadów
START
do Sejmu kosztujące środowisko 37,5 kg CO2 zredukuje emisję dwutlenku węgla związaną z ograniczeniem zużycia papieru o 85,5 kg CO2. Różnica tych dwóch liczb daje ograniczenie emisji o skromne 48 kg CO2 rocznie. Dla porównania emisja CO2 przypadającą na obywatela Polski wynosi około 8 ton. Węglowy ślad polskiego posła zmaleje więc dzięki iPadom o około pół procent wartości rocznej. Jednak to założenie jest bardzo optymistyczne, gdyż jak ustaliliśmy nowa aplikacja nie wyklucza możliwości korzystania przez posłów z materiałów w postaci papierowej. Druki sejmowe dotyczące bieżącego posiedzenia Sejmu będą dostępne w specjalnie wyznaczonych miejscach w Kancelarii Sejmu. Pozostałe druki sejmowe, sprawozdania stenograficzne lub inne materiały związane z pracami Sejmu będą udostępniane posłom na życzenie. Ekologiczne podejście do sprawy kosztowała według nieoficjalnych informacji 1,75 mln zł. Każdy poseł otrzyma za darmo takie urządzenie, mimo, że biura poselskie otrzymują środki na zakup sprzętu biurowego. Dlaczego zdecydowano się właśnie na iPady (wszak są na rynku tańsze urządzenia)? Tego raczej nikt nie tłumaczy. - Głównym kryterium była cena. Udało się nam kupić urządzenia o kilkanaście procent tańsze niż kupowalibyśmy indywidualnie w sklepach. Przetarg był otwarty dla wszystkich - tłumaczył Jan Węgrzyn, zastępca szefa Kancelarii Sejmu. Wraz z urządzeniem posłowie dostaną karty SIM z miesięcznym limitem na przesył danych 2 GB, a każdy iPad będzie miał zainstalowaną specjalną aplikację sejmową. - Aplikacja przygotowana przez Ośrodek Informatyki Kancelarii Sejmu będzie umożliwiała posłom włączenie się do aktywnego systemu przekazywania informacji. Poseł będzie mógł np. pracować nad projektem ustawy, przesłać uwagi innym posłom, a także pracownikom Kancelarii Sejmu. W kolejnych wersjach planowane jest rozszerzanie aplikacji o nowe funkcjonalności. Strona internetowa jest stroną pasywną, przy pomocy której można uzyskiwać TEBERIA /01/2012
Cameron App Jak doniósł dziennik The Telegraph, szef brytyjskiego rządu David Cameron otrzymał specjalne oprogramowanie, które ma ułatwić mu wykonywanie obowiązków służbowych. „Spersonalizowaną aplikację” opracowywaną na służbowego iPada. Dzięki niej premier będzie mógł sprawdzić m.in. „aktualny stan kolejek w NHS (odpowiednik NFZ), statystyki dotyczące przestępczości, dane o bezrobociu i mnóstwo innych informacji”. Aplikacja będzie też zasysać najważniejsze wiadomości z Google i Twittera, by Cameron był zawsze na czasie. Aplikacja powinna trafić na Downing Street w marcu. Może w tej sytuacji warto pomyśleć o podobnych rozwiązaniach dla naszych posłów?
TEBERIA /01/2012
informacje. Aplikacja ma umożliwić aktywne włączenie się do projektu – tłumaczą nam przedstawiciele Biura Prasowego Kancelarii Sejmu Pierwsza wersja aplikacji dla posłów jest już gotowa. Obecnie jest ona doskonalona we współpracy z klubami poselskimi i komisjami sejmowymi. Aplikacja ta działa niezależnie od tego, czy tablet ma połączenie z Internetem. Dane są aktualizowane, kiedy urządzenie znajduje się w zasięgu sieci bezprzewodowej. Niektóre rodzaje danych są aktualizowane także wtedy, gdy tablet znajduje się w zasięgu sieci GSM. W przypadku braku dostępu do sieci poseł będzie miał dostęp do ostatniej wersji danych, zaktualizowanej w momencie, gdy urządzenie było w zasięgu sieci. Próbowaliśmy uzyskać odpowiedzi na dodatkowe pytania, m.in.: czy aplikacja sejmowa będzie akceptowana przez Apple, bo jak zapewne każdy użytkownik sprzętu spod znaku nadgryzionego jabłka wie, każda aplikacja pod to urządzenie musi zostać zaakceptowana przez Apple i umieszczona w App Store? No, ale oczywiście są możliwe alternatywne rozwiązania. Niestety, na razie nie. Według informacji biura prasowego Sejmu wybór rozwiązania nie został jeszcze podjęty. Inną sprawą jest, czy posłowie zaakceptują iPada, jako swoje narzędzie pracy, bo jak uczciwie przyznaje poseł Stefan Niesiołowski (PO) już ze swoją komórką ma on duże trudności, a z wielu różnych funkcji, poseł Niesiołowski potrafi użyć dwóch: zadzwonić i odebrać telefon. Z kolei prezes PiS Jarosław Kaczyński pokazał się swego czasu z iPadem, tyle, że jak donoszą jego współpracownicy, urządzenie go nie przekonało, odłożył je na półkę i nie korzysta. Janusz Piechociński z PSL, członek sejmowej komisji innowacyjności i nowoczesnych technologii jest zdania, że bez szkoleń z obsługi z iPada
START
się nie obejdzie. Wszak posłowie, w swojej masie, nie należą do pokolenia cyfrowego, nie chcą lub nie potrafią korzystać z sieci, co potwierdziły wyniki eksperymentu MediaFun Magazynu przeprowadzonego w lutym 2011 roku, zaledwie 14 proc. posłów odpowiedziało drogą elektro-
niczną na pytania od obywateli. Naszą uwagę zwrócił też dość znamienny fakt, iż na czele sejmowej Komisji Innowacyjności i Nowoczesnych Technologii stanął niedawno poseł Mieczysław Golba (Solidarna Polska), przedsiębiorca z Jarosławia, który zanim został posłem prowadził tartak i zakład stolarski. Oczywiście, nikt z nas nie przesądza, iż to był nietrafiony wybór. Po prostu, trochę nas to zastanawia. Czy zatem wyposażenie władzy w cyfrową technologię przeniesie ją z świata analogowego do świata cyfrowego? Każdy sam niech odpowie sobie na to pytanie. Michał Jakubowski
TEBERIA /01/2012
CES 2012 – nudy, nudy i jeszcze raz nudy Rekordowa liczba odwiedzających targi – 153 tys. (4 tys. więcej od rekordowego poprzedniego roku); rekordowa liczba wystawców – 3,1 tys. na rekordowo wielkiej liczbie metrów kwadratowych – 1,86 mln; rekordowa liczba odwiedzających z zagranicy – 34 tys. oraz rekordowa liczba nowych produktów pokazanych na targach – 20 tys. – mimo tego wszystkiego tegoroczne targi Consumer Electronic Show (CES) w Las Vegas przejdą do historii jako jedne z najnudniejszych w historii.
Przez trzy dni w zeszłym tygodniu – od wtorku do czwartku – amerykańskie miasto hazardu Las Vegas na chwilę przestało grać w jednorękich bandytów i poszło oglądać elektroniczne gadżety 2012 roku. Byliśmy też tam i my, i to co zobaczyliśmy raczej nas rozczarowało – zarówno pod względem tego, co na targach zostało pokazane, jak i samej organizacji tego wielkiego przedsięwzięcia. 10
TEBERIA /01/2012
Wcale nie są przesadzone komentarze, że największym zwycięzcą tegorocznego CESa był Apple. Przechadzając się po stoiskach właśnie takie wrażenie można było odnieść – nie dość, że w ujęciu liczbowym jestem przekonany, że najwięcej ze wszystkich wystawianych produktów stanowił osprzęt do produktów Apple’a, to na dodatek jedna z hal nazwana była po prostu… iLounge, gdzie tylko i wyłącznie prezentowane
były produkty związane z iPhone’ami, iPadami, iPodami i Makami. To trochę tak, jakby cały Macworld wystawiał się przy okazji na targach CES. Ale to jeszcze nie koniec – patrząc na to, co największe firmy technologiczne świata miały do zaprezentowania w tym roku w Las Vegas nie da się nie odnieść tego do produktów Apple’a. Z której strony by nie patrzeć, jak na dłoni widać, że głównym innowatorem rynku technologicznego jego Apple, a konkurenci próbują odpowiadać prezentując alternatywne produkty. Tegoroczny CES zdominowany był przez trzy kategorie produktów: tablety, ultrabooki oraz telewizory. I we wszystkich tych kategoriach wyraźnie widać piętno Apple’a, zarówno tam, gdzie Apple jest już obecny, jak i w tych, w których jeszcze go nie ma. W tabletach jest oczywistym, że rynek ciągle dąży do zniwelowania ogromnego sukcesu iPada, choć wciąż większość nowych produktów wygląda na mniej lub bardziej na klony tabletu Apple’a. Ultrabooki – cokolwiek by mówić o ich innowacyjności – w prostej linii wyglądają jak odpowiedź zarówno Intela, jak i producentów poszczególnych komputerów PC na MacBooka Air. W kategorii telewizorów z kolei, jak na dłoni widać, że brakuje w nich innowacyjności Apple’a – niby każdy z topowych producentów zaprezentował własny pomysł na SmartTV, czyli połączenie treści internetowych z usługami telewizyjnymi, niby każdy spróbował uprościć niezwykle skomplikowany system interfejsu użytkownika sprzętu telewizyjnego, niby każdy zaprezentował nowy typ urządzenia sterującego (nowoczesne dotykowe piloty, specjalne tablety, itd.), ale wydaje się, że to wciąż dreptanie w miejscu i telewizor potrzebuje prawdziwego wstrząsu z zewnątrz.
START
lucjonizować telewizor jest Apple” i naprawdę trudno się z nim nie zgodzić. W końcu od co najmniej dwóch lat jest niemal pewne, że Apple wejdzie na rynek telewizorów i producenci mieli mnóstwo czasu, aby zrewolucjonizować telewizory, czym można by odwrócić bardzo negatywny trend sprzedażowy na tym rynku. Dotychczasowe innowacje na
rynku telewizyjnym ostatnich lat, na czele z 3D, okazały się niewystarczające by pchnąć w rynek nowe życie. Sprzedaż telewizorów przynosi coraz większe straty dosłownie wszystkim, którzy na tym rynku działają: Sony, Panasonic, LG i Samsung – wszyscy oni notują straty na tej działalności od długich lat (a Sony, czy Panasonic od co najmniej… ośmiu). Paradoksalnie jedną z niewielu szans na odwrócenie tego bardzo negatywnego trendu może przynieść debiut Apple’a na tym rynku. W oficjalnej biografii Steve’a Jobsa, w jednym z ostatnich jej rozdziałach, cytowany jest Jobs, który mówi, że w końcu rozgryzł problem jaki leży u podstaw odpowiedniego podejścia Były CEO Apple, John Sculley, który odwie- do zarządzania telewizorem przez użytkownika. dził targi i rozmawiał z kilkoma dziennikarzami Istnieje duże prawdopodobieństwo, że już w tym stwierdził, że „jedyną firmą, która może zrewo- roku dowiemy się, czy miał rację. TEBERIA /01/2012
11
KULTURA
Nie można się również oprzeć wrażeniu, że z każdym rokiem maleje znaczenie największych masowych targów na świecie. CES 2012 był ostatnim, na którym wystawia się Microsoft, który do tej pory miał bardzo uprzywilejowaną pozycję otwierając swoją konferencją targi i posiadając najbardziej eksponowane miejsce głównej hali. Tym sposobem na kolejnej edycji targów w 2013 r. zabraknie dwóch czołowych firm technologicznych świata – Apple’a, który na CESie nie wystawia się od dawien dawna, oraz Microsoftu, który nie będzie obecny po raz pierwszy. To tylko potwierdza fakt, że technologiczny marketing będzie coraz częściej dążył do dedykowanych imprez poszczególnych największych graczy. W dobie coraz bardziej postępującej globalizacji informacji takie imprezy są bardziej skuteczne, ponieważ przyciągają uwagę świata tylko do konkretnej marki czy firmy.
START
ja swoje działania firma zarządzana przez Paula Jacobsa. Qualcomm to dziś nie tylko dostawca chipów do ponad 80% aktualnie sprzedawanych smartfonów, ale także pionier w rozwoju technologii medycznych, kolorowego e-inku, technologii lokalizacyjnych i poszerzonej rzeczywistości. Rozmach działań przekładał się na gęsto oblegane stoisko na targach CES. Widać jak na dłoni, że Qualcomm jest dziś na bardzo wysokiej fali wzrostu zainteresowania swoją działalnością. Dużym zainteresowaniem odwiedzających i mediów cieszyło się także stoisko Nokii. Widać było naturalną ciekawość wokół nowych smartfonów fińskiego producenta z systemem Windows Phone. Prezenterzy mieli mnóstwo roboty tłumacząc zainteresowanym podstawy systemu Microsoftu, co z kolei skłania ku refleksji, że jeszcze przed obiema firmami bardzo dużo pozytywistycznej pracy związanej z promocją podstawowych wartości systemu operacyjnego. Na CESie widać było również, które największe firmy technologiczne świata są dziś w odwrocie – stoiska RIM, Motoroli, czy Panasonica, mimo że całkiem spektakularne i wielkie, nie cieszyły się zbytnią popularnością wśród zwiedzających.
Brakowało w tym roku na CES czegoś olśniewającego. W zalewie mniej lub bardziej przydatnych nowinek technologicznych, brak było czegoś naprawdę spektakularnego, czegoś co mogłoby zrobić globalną karierę. Trudno wyrokować, czy wpływ na to mają raczej negatywne emocje wokół światowej ekonomii, ale fakt faktem, że tegoroczny CES był dość… smutny i bez entuzjazmu. Choć z drugiej strony, konstrukcja stoisk poszczególnych największych firm technologicznych świata oraz zainteresowanie nimi Już wkrótce kolejne wielkie targi branży odwiedzających mógł dać pogląd na to, kto dziś technologicznej – Mobile World Congress w Barrozdaje karty. celonie, które powinny przynieść odpowiedź na Zdecydowanie największym powodzeniem to, jaki będzie ten rok dla branży technologiczcieszyło się stoisko Samsunga, który prezen- nej: czy nudny, jak wskazuje na to tegoroczny tował na nim całe portfolio swoich produktów. CES, czy może znowu wszystko to, co najciekawNie trzeba być znawcą rynku by dostrzec, że to sze będzie miało miejsce na rynku mobilnym. W właśnie ta koreańska firma jest dziś głównym Barcelonie wystawiać się będą w większości ci rozdającym karty na rynku tech. Aby dostać się sami gracze (podobnie jak w Las Vegas, na MWC na stoisko Samsunga trzeba było niejednokrot- zabraknie również Apple’a), więc otwartym pozostaje pytanie, czy czasem nie przytrzymali nie swoje odczekać w kolejce. najgorętsze premiery na prezentację pod koniec Widać też było, jak wielką ofensywę przy- lutego w Barcelonie. puścił Intel, który po kilku latach innowacyjnej posuchy wraca na rynek nie tylko potężnym Przemysław Pająk portfolio ultrabooków (ma się ich pojawić co naj- www.spidersweb.pl mniej 75 na rynku w tym roku), ale także smartfonami i oprogramowaniem. Do miana jego najpoważniejszego konkurenta wyrasta Qualcomm i nie chodzi tu tylko o rynek procesorów, ale o rozmach z jakim rozwi-
TEBERIA /01/2012
13
NA CZASIE
Gniazdo elektryczne SafePlug może zmniejszyć zużycie energii nawet do 30 proc. SafePlug zaprojektowano jako uzupełnienie systemu automatycznego zarządzania energią w domu. Gniazdka kontrolują i monitorują zużycie energii elektrycznej każdego urządzenia, nawet po przepięciu go do innego gniazda.
Padfone łączy cechy smartfona i tabletu w jednym urządzeniu. Pozwala konsumentom na wybór rozmiaru ekranu, który najlepiej odpowiada ich oczekiwaniom. Podobnym rozwiązaniem pokazanym w ubiegłym roku była Motorola Atrix, obecnie dostępna w sprzedaży.
RCA USB Charger Wall Plate łączy standardowe gniazdo elektryczne z portem USB.
14
TEBERIA /01/2012
Innowacje CES 2012
Basis Zegarek naręczny z funkcją kontroli zdrowia. Sensory wbudowane w zegarek zbierają dane o rytmie i częstości uderzeń serca, ilości spalonych kalorii, aktywności fizycznej i o wypoczynku. Bezprzewodowo łączy się z internetem, gdzie na spersonalizowanej stronie dane są magazynowane i przetwarzane.
Devialet D-Premier: w pełni konfigurowalny zestaw audio.
MyFord Mobile App umożliwia sterowanie niektórymi funkcjami samochodów elektrycznych Focus; za pośrednictwem smartfona lub strony internetowej kierowcy mogą kontrolować poziom naładowania akumulatorów, zaplanować przystanki w dłuższej trasie, zlokalizować stacje ładowania itp.
TEBERIA /01/2012
15
Libratone Live Głośnik AirPlay 360° stereo.
`Aparaty Lytro wprowadzają nowy sposób robienia zdjęć - użytkownicy po wykonaniu fotografii mają czas na zastanowienie się, nad ostrością.
Nest Learning Thermostat(TM), czyli pierwszy na świecie termostat, który uczy się preferencji użytkownika.
16
TEBERIA /01/2012
NA CZASIE
Plantronics Calisto 835 to zestaw głośnomówiący, który łączy się z telefonami komórkowymi i stacjonarnymi.
Razer Blade to laptop do gier w aluminiowej obudowie.
SonicBlade: pierwszy na świecie głośnik wyprodukowany ze szkła.
TEBERIA /01/2012
17
NA CZASIE
Sonomax, słuchawki, które dopasują się do uszu w 4 minuty.
Tablet Sony S1 ma kształt zainspirowany złożoną kartką. Jest ergonomiczny i wygodnie leży w dłoni
HTC Amaze 4G: Jeden z najszybszych smartfonów. HTC Amaze 4G z procesorem 1.5 GHz dualcore, działa na systemie operacyjnym Android 2.3. Wyposażono go w 4,3-calowy wyświetlacz LCD Super QHD i aparat fotograficzny z matrycą 8-megapikselową.
WiPNET łączy Wi-Fi i Ethernet oraz usługi telewizyjne. Wystarczy wymienić istniejące gniazda antenowe do TV kablowej na porty WiPNET
18
TEBERIA /01/2012
NA CZASIE
Bryndza i jaja w polskiej farmacji? Na pewno tak. I to zarówno dosłownie jak i w przenośni. Polski geniusz - dosłownie, metafora - niestety w zderzeniu z rzeczywistością.
Leczymy po naszemu – czyli polskie recepty dla światowej farmacji Szum wokół ustawy refundacyjnej, a zwłaszcza emocje, związane z listą leków refundowanych uświadamiają, z dawna nabrzmiały, problem dostępu polskich pacjentów do najbardziej nowoczesnych leków. Najprościej rzecz wygląda tak: Koncerny farmaceutyczne z jednej strony, z drugiej wciąż zmieniające się przepisy prawa, a pośrodku zdezorientowany pacjent i – przygniatającego go jego własne ‘dobro’ - odmieniane przez wszystkich i przez wszystkie przypadki. Są jednak ludzie, są instytucje dla których zdrowie człowieka waży się ponad partyjnymi i finansowymi interesami. 20
TEBERIA /01/2012
Farmacja szansą dla gospodarki? Do postawienia tego pytania skłania fakt, że - jak czytamy w „Planie rozwoju i konsolidacji finansów 2010 – 2011 (Propozycje)” - zwiększenie wydatków na badania i rozwój jest jednym z głównych zadań dotyczących wzrostu innowacyjności gospodarki polskiej. Ten, przygotowany pod kierownictwem ministra Michała Boniego, dokument dowodzi, że do 2030 r. wzrost gospodarczy będzie w Polsce stymulowany tylko wtedy, gdy zaczniemy sięgać po przełomowe innowacje. Firma CASE Doradcy podkreśla z kolei,
że dotyczą one między innymi właśnie sektora farmacji i biotechnologii. Działalność badawczorozwojowa, prowadzona przez krajowe firmy z tej branży, już teraz odgrywa istotna rolę w sektorze przemysłu chemicznego, a jej znaczenie jeszcze wzrośnie, ponieważ dynamika nakładów na badania i rozwój w krajowym przemyśle farmaceutycznym jest wyższa niż w innych gałęziach polskiego przemysłu chemicznego.
farmaceutycznych jest wysoki udział wydatków na badania. - Są absolutnym liderem, wydając ponad 15 proc. na badania i rozwój. Porównując inne branże, tradycyjnie kojarzone z innowacjami (jak np. sektor IT) – widzimy, że wydają one o 50 proc. mniej na ten cel. Lotnictwo i obrona, naturalnie kojarzone z badaniami i rozwojem – czterokrotnie mniej, nie mówiąc o telekomunikacji, gdzie nakłady są dziesięciokrotnie mniejsze. Udział innowacyjnych firm farmaceutycznych w Jak wynika z raportu PricewaterhouseCoo- łącznym wpływie całego sektora na gospodarkę pers o znaczeniu innowacyjnych firm farmaceu- wynosi 60 proc. – mówi Ignatowicz. tycznych dla krajowej gospodarki, wpływ innowacyjnych firm farmaceutycznych na wartość Z kolei - według szacunków PwC - dzięki nadodaną wzrósł w latach 2006-2010 z 0,67 proc. kładom na badania kliniczne, suma bezpośredPKB do 0,80 proc. PKB w 2010 r., a to znaczy, nich wpływów firm farmaceutycznych do budżeże rynek farmaceutyczny rozwijał się znacznie tu państwa wynosi ponad 220 mln zł, licząc tylko podatki bezpośrednio płacone przez sponsorów i firmy badawcze. W 2010 r. innowacyjne przedsiębiorstwa farmaceutyczne zawarły ok. 50 tysięcy umów z dostawcami różnych produktów i usług na łączną kwotę ok. 7,2 mld zł. Firmy innowacyjne mają w Polsce siedem fabryk leków, skąd farmaceutyki trafiają na 80 rynków całego świata. Wartość ich eksportu w 2010 r. wyniosła ok. 3,6 mld zł. Roczna produkcja to ok. 20 mln opakowań.
szybciej niż cała polska gospodarka! Jeszcze bardziej krzepiący jest fakt, że – według tego raportu - w ciągu najbliższych pięciu lat wpływ branży farmaceutycznej na polski PKB może jeszcze wzrosnąć, sięgając 1 proc. PKB.
Od 2004 r. branża farmaceutyczna sfinansowała w Polsce inwestycje warte blisko 6,7 mld zł. Były to głównie środki na stworzenie nowych linii produkcyjnych albo modernizację już istniejących. Dziesięć najbardziej aktywnych firm przeznaczyło na ten cel ok. 2,8 mld zł, co stanowiło ok. 40 proc. projektów branży sfinansowanych w latach 2004-2009 r. Pięć firm to koncerny innowacyjne. Zainwestowały łącznie ok. 1,6 mld zł.
Mariusz Ignatowicz, partner w PwC Polska podkreśla, że rynek farmaceutyczny w Polsce jest wart ponad 20 mld zł, co czyni z niego szósty ryW 2010 r. wszystkie firmy farmaceutyczne nek europejski, a charakterystyczną cechą firm w Polsce zatrudniały bezpośrednio 31 tysięcy TEBERIA /01/2012
21
pracowników – co stanowi ok. 0,23 proc. wszyst- stycznego, krajowy sektor farmaceutyczny jest kich zatrudnionych. niekwestionowanym liderem przetwórstwa przemysłowego, jeśli chodzi o względną liczbę Raport PwC wskazuje również czynniki, przedsiębiorstw innowacyjnych. W latach 2007 zwiększające pozytywny wpływ branży farma- – 2009 aż 56 procent przedsiębiorstw farmaceutycznej na polską gospodarkę. Są to: relatyw- ceutycznych wprowadziło innowacje – albo innie duża liczba mieszkańców, wdrożenie standar- westując w rozwój wytwarzanych leków, albo w dów Unii Europejskiej, wspomagających bliższe unowocześnianie zakładów. relacje biznesowe Polski z innymi rynkami Unii i zwiększoną przejrzystość procesów administra– To efekt rosnących wymogów rynku – cyjnych. Komentarze uczestników rynku, zebra- mówi „Rz” Paweł Tyszka z firmy Euler Hermes, ne przez PwC, sugerują jednak, że w porównaniu która przygotowała niedawno raport na temat do bardziej rozwiniętych krajów, Polsce brakuje perspektyw rozwoju firm długofalowej wizji, jak powinna kształtować się farmaceutycznych. – Bez polityka lekowa. Ze względu na ograniczenia fi- nakładów inwestycyjnych nansowe oraz długi proces decyzyjny dotyczący na dłuższą metę trudno refundacji, na rynek wprowadzane są tylko nie- byłoby im zaistnieć. Mają liczne leki innowacyjne, co odróżnia Polskę od też na ten cel środki, bo bardziej rozwiniętych krajów. Istnieje też ryzy- w porównaniu z innymi ko, że nowa ustawa refundacyjna, (wprowadza- uczestnikami rynku farjąca m. in. sztywne ceny i marże na leki refun- maceutycznego produdowane oraz zakaz reklamy aptek) będzie mieć cenci leków wykazują donegatywny wpływ na rozwój branży. brą rentowność – dodaje.
Sukcesy wbrew warunkom – rozwój badań w Polsce Zdaniem Moniki Stefańczyk – analityka rynku farmaceutycznego firmy PRM – polskiego przemysłu farmaceutycznego nie można nazwać innowacyjnym. Polskie firmy mają zbyt mało środków finansowych, aby pozwolić sobie na wieloletnie badania kliniczne leków, które jednocześnie opatrzone są bardzo dużym ryzykiem niepowodzenia. Niejednokrotnie jedynym wyjściem jest poszukiwanie funduszy europejskich, które mogłyby pomóc w rozwijaniu nowych leków – tak robi kilka firm, prowadzących prace nad innowacyjnymi preparatami. Stanowią one jednak wyjątki potwierdzające regułę, to np. Adamed, Mabion, Celon Pharma. Innowacyjne leki trafiają do refundacji niezwykle rzadko, a w związku ze złą sytuacją budżetową - w najbliższych latach to się na pewno nie zmieni. Firmy polskie napotykają również inne trudności – ich leki nie zawsze są najtańsze – nie wytrzymują konkurencji z dużymi koncernami, również producentami generyków.
Jednym z liderów w zakresie wydatków na badania i rozwój jest Bioton, jedyny krajowy reprezentant branży, który trafił do rankingu najbardziej innowacyjnych firm przygotowanego przez Komisję Europejską. Zajął 708. miejsce wśród tysiąca europejskich przedsiębiorstw uwzględnionych w rankingu, w którego czołówce od lat znajdują się międzynarodowe koncerny farmaceutyczne. W 2009 r. – według danych pozyskanych od spółki przez firmę CASE Doradcy – Bioton przeznaczył na badania i rozwój leków generycznych 7,4 mln zł, a innowacyjnych – 9,5 mln zł. W ubiegłym roku nakłady na leki generyczne zmalały do 1 mln zł, firma wyłożyła zaś 16 mln zł na rozwój preparatów z zakresu biotechnologii. W 2012 r. planuje przeznaczyć na działania badawczo-rozwojowe aż 46,4 mln zł.
Jak widzimy możliwości niby są. Jednak A jednak według Instytutu Badań nad Gofundusze to nie wszystko, potrzeba jeszcze wyspodarką Rynkową, który bazuje w swoich wyliczeniach na danych Głównego Urzędu Staty- bitnych umysłów i dobrych pomysłów. A i tych 22
TEBERIA /01/2012
– na szczęście - nam nie brakuje.
Wyciszanie genów w Łomiankach Świetnie wyposażone laboratoria w Stanach Zjednoczonych, Japonii, Europie Zachodniej, badacze pracujący za porządne pieniądze, to wyobrażenie nowoczesnych, wiodących na świecie metod nauki i marzenie każdego naukowca w Polsce. Tak się wydaje. Jednak by zobaczyć, jak pracuje się nad lekami najnowszych generacji, nie trzeba wybierać się w daleką podróż - wystarczy pojechać do podwarszawskich Łomianek. Grzyb pleśniowy Penicillium chrysogenum, hamujący rozwój bakterii gronkowca, związek wyizolowany z grzybni Penicillium citrinum, będący podstawą statyn obniżających cholesterol we krwi, komórki ludzkie lub zwierzęce, będące bazą przeciwciał monoklinalnych, które - poza onkologią - znalazły zastosowanie w leczeniu chorób o podłożu zapalnym – to przykłady wykorzystania obserwacji przyrody w farmacji. Naukowcy z Łomianek też czerpią z darów natury. – Przeciwciała monoklonalne to olbrzymie białka. Problem z ich wykorzystaniem polega na tym, by na komórce, na przykład rakowej, znaleźć receptor, w który są wycelowane – opowiada dr Maciej Wieczorek, założyciel i prezes polskich firm biofarmaceutycznych Celon Pharma oraz Mabion SA, pracujących nad innowacyjnymi lekami. – Ten wymóg łatwiej spełnić np. w chłoniakach, ale znacznie trudniej w guzach litych, gdzie populacja komórek nowotworowych jest bardzo różnorodna. Dlatego Celon wiąże dziś największe nadzieje z technologią, zwaną wyciszaniem genów - ideą genetyków Andrew Fire’a i Craiga Mello, uhonorowanych w 2006 r. Nagrodą Nobla.
NA CZASIE
nia nad tą koncepcją – mówi szef Celon Pharma, która - otrzymując największe w dziedzinie prowadzonych w Polsce badań naukowych dofinansowanie z Unii Europejskiej - znalazła się w tej ścisłej czołówce. Praca badaczy polega na metodycznym poznaniu biologii nowotworu, a następnie wyłączaniu szkodliwych genów za pomocą fragmentów RNA. Dr Monika Lamparska-Przybysz, kierująca w Celonie Działem Badawczo-Rozwojowym, tłumaczy – Informacja genetyczna przechowywana jest w jądrze komórki. Z podwójnej spirali DNA zostaje przepisana na inny nośnik: RNA, który wydostaje się z jądra i trafia do rybosomów, gdzie na podstawie owej informacji powstają białka. Także te szkodliwe, których chcielibyśmy się pozbyć. Dlatego wprowadzamy do komórki niewielki fragment wytworzonego sztucznie RNA, by na zasadzie negatywu doczepił się do nici, która transportuje informację z jądra, a następnie ją rozbił. Dzięki temu informacja z RNA nie dotrze do rybosomu i szkodliwe białko nie powstanie. Mowa tu o mRNA, czyli messenger RNA – informacyjnym kwasie rybonukleinowym, który jest posłańcem przenoszącym informacje między jądrem a rybosomem. Prace w Celonie rozpoczęto od zaprojektowania pierwszych 15 sekwencji RNA. Po trzech miesiącach wprowadzono je do hodowli komórek. Dwa dni później dr Przybysz zobaczyła, że komórki umierają: były skurczone, oderwane od podłoża. – To był sygnał, że nasze RNA zadziałało. Zadaniem naukowców jest zatem projektowanie tzw. siRNA (czyli small interfering RNA), które wiąże się z komórkowym mRNA i tnie go na kawałki, uniemożliwiając kodowanie białka.
Obecnie udało się określić geny, których wyciszenie może okazać się istotne w leczeniu raka piersi, płuca, prostaty i jelita grubego. Wyniki badań na liniach komórkowych są obiecujące, podobnie jak na zwierzętach. Czas teraz na badania kliniczne u ludzi, które wkrótce mają się rozpocząć. – To będzie prawdziwy sprawdzian – Jesteśmy w awangardzie, bo tylko 10 firm – nie ukrywa dr Maciej Wieczorek. Kłopot może na świecie prowadzi już zaawansowane bada- wynikać z faktu, że siRNA jest mało stabilne i po TEBERIA /01/2012
23
NA CZASIE wprowadzeniu do ustroju szybko ulega degradacji, jak każde białko. Koncepcja leczenia, związana z wyciszaniem genów chorobotwórczych, nie konkuruje z innymi metodami - jest po prostu inną opcją leczenia. Ale, w porównaniu z tradycyjną chemioterapią, może być pozbawiona wielu działań niepożądanych, takich jak np. odczuwane dotychczas przez pacjentów nudności, spadek wagi, łysienie. Przeciwciała monoklonalne działają na receptory, które nie są obecne we wszystkich guzach, więc ich zastosowanie jest zawężone tylko do starannie wyselekcjonowanej grupy pacjentów. Wykorzystanie siRNA też nie stanie się pewnie metodą uniwersalną. Ale to nowy trop, z którym wielu ekspertów wiąże spore nadzieje – mówi dr Monika Lamparska-Przybysz
„A w Krakowie na Brackiej pada deszcz…” ... I może właśnie dlatego krakowski zespół z Instytutu Farmakologii PAN, pod kierunkiem prof. Andrzeja Pilca, laureata prestiżowej nagrody im. Jędrzeja Śniadeckiego za wybitne rezultaty badań naukowych, opracowuje nowy specyfik przeciwko… depresji i stanom lękowym. Nowy lek bazuje na innowacyjnej strategii, tzw. allosterii, czyli – mówiąc prościej – wiązaniu farmaceutyku z receptorami w innych miejscach, niż czynią to tradycyjne leki. Choć na rynku są już dostępne dwa specyfiki allosteryczne (jeden dopuszczony do leczenia przewlekłej niewydolności nerek, drugi – HIV), na efekty prac krakowskich biotechnologów trzeba zaczekać co najmniej 8 lat. - Ponieważ wdrożenie leku do sprzedaży pacjentom leży poza naszymi możliwościami, jego rezultaty w postaci związków o potwierdzonym działaniu terapeutycznym zostaną opatentowane i odsprzedane zainteresowanym firmom – obiecują autorzy projektu na swojej stronie internetowej www.modall.pl.
go raka piersi, powoduje kompletną lub niemal kompletną remisję choroby i zniknięcie guzów. To przełom w dziedzinie chemioterapii raka piersi - uważają szczecińscy naukowcy, pracujący pod kierunkiem prof. Jana Lubińskiego z Międzynarodowego Centrum Nowotworów Dziedzicznych Pomorskiej Akademii Medycznej w Szczecinie. O swoim odkryciu poinformowali na konferencji prasowej. Do tej pory w tradycyjnej chemioterapii w takich przypadkach stosowano tzw. taksany, które - jak wykazali w swoich badaniach naukowcy ze Szczecina - są nieskuteczne. Wszystko zaczęło się od identyfikacji genu, który w zmutowanej postaci może gwałtownie zwiększyć ryzyko zachorowania na raka piersi i jajnika. Dziesięć lat temu profesor Jan Lubiński przygotował ze współpracownikami test DNA, który identyfikuje tę mutację w naszej populacji. Podobny test już wymyślono za granicą, ale kosztował trzy tysiące euro i dawał wyniki po kilka tygodniach. Szczeciński produkt był mniej czuły, ale wyniki pokazywał już po trzech dniach i był sześćdziesiąt razy tańszy! To był sukces – jako jedyna w świecie szczecińska uczelnia mogła przeprowadzić badania na masową skalę – przeprowadzono dwieście tysięcy testów, co pozwoliło zidentyfikować ponad pięć tysięcy osób z mutowanym genem. Dziś i jedno, i drugie pracuje na wartość spółki – Read-Gene rozprowadza test w internecie, a unikalna baza danych pacjentek umożliwia prowadzenie dla firm farmaceutycznych badań klinicznych nowych leków, co daje spółce zarobek. W tym czasie na szczecińskiej uczelni opracowano następne testy DNA, szukające kolejnych nowotworów. Sześć już opatentowanych oferuje internetowy sklep Read-Gene – laboratoria PUM badają nadesłane przez klientów próbki krwi lub śliny i, za kilkaset złotych, oceniają predyspozycje do zachorowania na raka. Teraz badacze pracują nad testem dla populacji z rejonu Morza Bałtyckiego, co powinno za kilka miesięcy otworzyć się na dużo większy rynek. Trwają już rozmowy z dystrybutorami.
Ale testy, rozprowadzane również na zagranicznych rynkach, mają być tylko punktem wyjścia do międzynarodowej kariery Read-Gene. Platynowy biznes profesora Lubińskiego Główną ambicją Lubińskiego jest zapobieganie Podawanie w chemioterapii przedoperacyj- chorobom nowotworowym, a celem spółki zaranej cis-platyny kobietom, które są nosicielkami bianie na tej prewencji. A skoro, zgodnie z dzizmutowanego genu BRCA1 i mają rozpoznane- siejszą wiedzą medyczną, choroba nowotworowa 24
TEBERIA /01/2012
zależy m.in. od genów i środowiska zewnętrznego, w tym odżywiania, Read-Gene proponuje pacjentom opracowanie specjalnej diety. Dlatego w internetowym sklepiku znalazły się produkty, które pozwalają ją stosować. Najnowsze odkrycie prof. Lubińskiego dotyczy selenu - miałby on wpływać na rozwój choroby (przy czym niebezpieczna może być i zbyt mała, i zbyt duża dawka, wszystko zależy od indywidualnego układu genów). Selen to popularny pierwiastek obecny m.in. w glebie oraz produktach spożywczych. Read-Gene otworzył więc dział z selenową żywnością. W ramach marży w każdej partii towaru uczeni dokładnie mierzą poziom pierwiastka, by pacjent mógł precyzyjnie dobrać odpowiednią dawkę w zależności od tego, czy kupi pasztetową, makaron czy łopatkę. Środowisko naukowców jest jednak podzielone. Kierownik Kliniki Onkologii i Radioterapii Gdańskiego Uniwersytetu Medycznego prof. Jacek Jassem nie kryje oburzenia: – Dieta antyrakowa w internetowym sklepiku? Ryzyko raka związane jest z selenem w diecie? Dowody na to są bardzo słabe. Taka działalność nie licuje z godnością naukowca.
Tymczasem prof. Lubiński ma na koncie nowatorskie badania i patenty potwierdzające dotychczasowe odkrycia i współpracuje z guru światowej onkologii prof. Stevem Narodem z Toronto. Wyniki badań, dotyczące selenu już zgłosił do międzynarodowego urzędu patentowego. – To jeszcze nie standard leczenia, ale możliwość, którą dajemy pacjentowi, by zwiększyć jego szanse. Gdybym go jej pozbawił, to właśnie byłoby nieetyczne – zapewnia.
Czerniak zżera… NFZ - onkologia spersonalizowana profesora Mackiewicza Prof. Andrzej Mackiewicz - Kierownik Zakładu Diagnostyki i Immunologii Nowotworów Wielkopolskiego Centrum Onkologii oraz Katedry Biotechnologii Medycznej Uniwersytetu Medycznego im. Karola Marcinkowskiego w Poznaniu to jeden z najwybitniejszych immunologów w Europie. Prace nad szczepionką na raka skóry, które rozpoczął kilkanaście lat temu, były bardzo trudne. Czerniak to wyjątkowo podstępny nowotwór, oporny na leczenie, ale długi i mozolny trud się opłacił. Profesor wynalazł specyfik, TEBERIA /01/2012
25
który zatrzymuje nowotwór, a nawet całkowicie go leczy. - Dlaczego właściwie zająłem się czerniakiem? – pyta - Czerniak jako model badawczy jest bardzo interesującym nowotworem. Czasami człowiek własnymi siłami potrafi go zahamować. To był przypadek – wspomina. – Do komórek czerniaka mysiego wprowadziliśmy gen kodujący pewien rodzaj białka. Tak zmodyfikowane komórki przestały się rozwijać po wstrzyknięciu myszkom. To był początek prac nad opracowaniem i rozwojem leczniczej szczepionki czerniakowej – opowiada. Preparat, który podawany jest chorym to unieśmiertelnione komórki czerniaka, zmodyfikowane genetycznie. Kilkanaście lat temu pobrano je od chorych, poddano specjalnej obróbce i zamrożono w ciekłym azocie. Po rozmrożeniu i podaniu chorym wytwarzają białko, które dostarcza dodatkowej stymulacji układowi immunologicznemu, zmuszając go do rozpoznawania komórek nowotworowych i ich niszczenia. Brzmi świetnie? Tak, ale to nie wystarczy, by wszedł na rynek, a wymogi dotyczące rejestracji leku są bardzo restrykcyjne i kosztowne. Mimo, że z nazwy jest to szczepionka, to jednak ma działanie terapeutyczne, ponieważ podaje się ją choremu już w trakcie choroby. Lek pobudza układ odpornościowy pacjenta, a organizm samodzielnie zwalcza nowotworowe komórki. - To innowacyjne i stosunkowo tanie postępowanie, a jednak wciąż borykam się z problemami finansowymi - mówi lekarz i dodaje, że kiedy ponad 15 lat temu znalazł ponad setkę chorych, którzy zgodzili się wziąć udział w eksperymentalnym leczeniu, nie spodziewał się, że nadejdzie taki dzień, gdy będzie musiał odmówić im podawania szczepionki. - Początkowo badania były finansowane z Komitetu Badań Naukowych, potem znalazłem prywatnego sponsora, w końcu finansowałem je z własnej kieszeni, ale i te środki się skończyły mówi profesor. Dodaje, że wielokrotne obietnice pomocy wygłaszane przez rząd zawsze kończyły się na słowach. A bez dokończenia badań lek nie ma szans na zarejestrowanie i refundację z NFZ. Jak twierdzi prof. Mackiewicz, dzięki jego szczepionce 128 pacjentów chorych na czernia26
TEBERIA /01/2012
ka nie tylko żyje, pracuje, ale i nie odczuwa żadnych ubocznych skutków leczenia. Szczepionkę trzeba jednak przyjmować co miesiąc – jej koszt to tysiąc złotych miesięcznie. Tymczasem NFZ nie chce finansować terapii, stawiając na leczenie droższym ipilimumabem. Chorzy, którzy raz w miesiącu przyjmują lek, są przerażeni. - To dla nas wyrok śmierci – mówią - Niestety, badania pokazują, że przerwanie leczenia powoduje nawrót choroby - mówi bezradnie prof. Mackiewicz.
Niezła bryndza… dla chorych na Alzheimera Wrocławscy naukowcy stworzyli substancję, która spowalnia chorobę Alzheimera. Otrzymali ją z… wydzieliny gruczołów mlecznych owiec. Produkcja preparatu powinna się rozpocząć jeszcze w tym roku - mówi prof. Antoni Polanowski, biochemik z Uniwersytetu Wrocławskiego. - Najpierw pojawi się na rynku jako leczniczy dodatek do żywności, a po zakończeniu kolejnych badań klinicznych, w ciągu czterech-pięciu lat trafi do aptek jako lek. Sukces polskich badaczy to kolostrynina białkowy kompleks z siary, wydzieliny gruczołów mlecznych owiec. Siara pojawia się u samic wszystkich ssaków tuż po porodzie i jest naturalną szczepionką. Zawiera dużo przeciwciał, które wzmacniają system odpornościowy noworodka. Najwięcej jest ich w pierwszych godzinach po porodzie. Preparat przebadano na 150 chorych. Tabletki z kolostryniną, które podawano ochotnikom, hamują powstawanie w mózgu tzw. amyloidowych płytek starczych, charakterystycznych dla choroby Alzheimera. Według naukowców badani szybciej się koncentrowali, sprawniej kojarzyli, zmniejszały się u nich zaburzenia pamięci. Poprawa była widoczna zwłaszcza we wczesnej
i średnio zaawansowanej fazie choroby. - Byliśmy pod wrażeniem - przyznaje jeden z lekarzy prowadzących badania kliniczne, dr Jerzy Leszek z Kliniki Psychiatrycznej we Wrocławiu, wicedyrektor fundacji Alzheimerowskiej przy wrocławskiej Akademii Medycznej. - Nastrój leczonych poprawiał się tak znacząco, że wychodzili ze stanów depresyjnych, wreszcie zaczynali się uśmiechać. Sprawniej się poruszali. Rodzicami tego odkrycia są prof. Józef Lisowski i doc. Maria Janusz z Instytutu Immunologii i Terapii Doświadczalnej PAN we Wrocławiu, którzy wysunęli hipotezę, że białka z siary owiec mogą być użyte w leczeniu choroby Alzheimera. Firma biotechnologiczna ReGen Therapeutics Plc z Londynu odkupiła od wrocławian patent i postanowiła przeprowadzić badania kliniczne na dużą skalę. W tym celu niezbędne było pozyskanie dużych ilości preparatu. Londyńczycy zwrócili się z tym do laboratorium w Oksfordzie, a także do jednej z placówek niemieckich. Jednak próby Niemców i Anglików nie powiodły się, preparat nie był aktywny. Współpracę zaproponowano więc profesorom Antoniemu Polanowskiemu i Tadeuszowi Wiluszowi z Instytutu Biochemii i Biologii Molekularnej Uniwersytetu Wrocławskiego, którzy od lat zajmują się białkami. Koordynowane przez profesora Polanowskiego badania, objęte klauzulą tajności, prowadzono we Wrocławiu oraz w Niemczech, Anglii i USA. Zakończyły się sukcesem - opracowano metodę pozyskiwania kolostryniny w skali przemysłowej, a nie, jak dotąd, laboratoryjnej. I ta metoda została kupiona od wrocławian przez Brytyjczyków i zabezpieczona w 2005 roku międzynarodowym patentem.
NA CZASIE
ratoryjne - mówi prof. Polanowski. - Niestety, w Polsce wciąż brak firm gotowych wyłożyć olbrzymie kwoty na dalsze kosztowne badania. Mamy wiedzę, nie mamy pieniędzy. Kolostrynina będzie produkowana przez firmę Sterling Technology w USA. - Żeby wprowadzić nowy lek na rynek, potrzeba około pół miliarda dolarów i dziesięciu lat badań. Wrocławski preparat przeszedł już większość z nich, pozostała tylko ostatnia faza kliniczna. Wyniki są bardzo zachęcające - mówi prof. Polanowski. Wyizolowanie z siary owiec i krów nieznanego dotąd białka, czyli najnowsze odkrycie profesora, będzie można wykorzystać natomiast w chorobie Parkinsona. To białko nazywa się NPPOL. NP - jak nonapeptyd, POL - jak Polanowski i .. właśnie zgłoszone zostało do opatentowania w Londynie
O rany! - opatrunki z lnu Dziesięć lat temu profesor Jan Szopa-Skórkowski z Instytutu Biochemii i Biologii Molekularnej Uniwersytetu Wrocławskiego rozpoczął badania nad właściwościami genetycznie modyfikowanego lnu, a w 2008 roku lekarze z Wojskowego Szpitala Klinicznego przeprowadzili pierwsze badania kliniczne nad leczniczym działaniem wykonanych z niego opatrunków. Pierwszy „cud” dokonał się u 56-letniego mężczyzny, który od 1981 roku bezskutecznie leczył owrzodzenie żylne. Po zaledwie 12 tygodniowej terapii opatrunkami lnianymi jego rany, w tym największa o średnicy przeszło 9 centymetrów, znikły całkowicie. Taki wynik zaskoczył nawet samych twórców opatrunków, nie mówiąc o wyleczonym pacjencie.
Czym się różni opatrunek z lnu od zwykłego z bawełny? - Jest biologicznie czynny i przepuszcza powietrze. Poza tym substancje zawarte w lnie mają charakter leczniczy - wyjaśnia prof. Jan Szopa-Skórkowski z Uniwersytetu Wrocławskiego, którego zespół uzyskał len nowej generacji. Jeszcze do niedawna projekt był zagrożony, gdyż brakowało pieniędzy na drogie badania, testy i realizację kolejnych faz projektu. Na szczęś- Oddaliśmy wszystko, nawet notatki labocie w maju, nieco niespodziewanie, Ministerstwo TEBERIA /01/2012
27
i stadium zaawansowania infekcji organizmu - mówi dr inż. Sieńczyk. NA CZASIE Oprócz markerów nowotworowych, jako cząsteczki informacyjne wykorzystywane są także specyficzne białka bakteryjne i wirusowe, Nauki zdecydowało się na dofinansowanie tego świadczące o obecności patogenów w organizmie, projektu. Resort zdecydował się na przekazanie białka receptorowe, enzymatyczne czy inne biał6 milionów złotych, z których ogromna część zo- kowe elementy komórek, których nadekspresja stanie przeznaczona na kontynuowanie badań albo nieprawidłowa lokalizacja świadczy o stanie laboratoryjnych. Niestety, to nie jest wystarcza- chorobowym organizmu.Duża część stosowająca kwota. Jeśli w przyszłości lniane opatrunki miałyby być refundowane przez NFZ, kolejne badania kliniczne są do tego celu niezbędne. Badania będą musiały obejmować grupę około 100 osób z najcięższymi przypadkami owrzodzeń i ran. Niestety, pieniędzy z resortu wystarczy jedynie na 20 osób. I na ten problem znaleziono rozwiązanie, bowiem... chorzy zdecydowali się na opłacanie leczenia z własnej kieszeni. Cóż…
Ale jaja… w diagnostyce! Niezwykłą metodę, przyspieszającą diagnostykę chorób nowotworowych, opracował dr inż. Marcin Sieńczyk z Wydziału Chemicznego Politechniki Wrocławskiej. W swojej metodzie wykorzystał… żółtka jaj kurzych. Ta tania i niezwykle efektywna metoda polega na otrzymywaniu specyficznych i wysoce selektywnych przeciwciał, zlokalizowanych w żółtkach jaj kur, które - po immunizacji specyficznymi cząsteczkami markerowymi (antygenami) - produkują określone przeciwciała o pożądanej specyficzności (IgY). Metoda ta jest nieinwazyjna, szybka i znacznie bardziej opłacalna od dotychczas stosowanych. Zwierzęta nie muszą być ranione, a proces nie wymaga użycia dużych ilości antygenów do uzyskania wysokiej i długotrwałej odpowiedzi immunologicznej.
nych współcześnie metod diagnostycznych wykorzystuje przeciwciała jako te czynniki, które w wysoce specyficzny i selektywny sposób rozpoznają określone czynniki markerowe w płynach ustrojowych. Jednak otrzymanie odpowiednio dużej do zastosowania w diagnostyce ilości określonych przeciwciał jest bardzo kosztowne. Dotychczas stosowane metody produkcji przeciwciał wykorzystywały zwierzęta (myszy, - Podstawowym założeniem projektu jest króliki, kozy), co – abstrahując od rozterek natuuzyskanie specyficznych przeciwciał klasy IgY ry etycznej – znacznie zwiększało koszty badań. skierowanych przeciwko ludzkim białkom mar- Podnosiła je także konieczność izolacji, spośród kerowym do wczesnego wykrywania nowotwo- wszystkich obecnych we krwi przeciwciał tych, rów oraz przeciwko białkom bakteryjnym i wi- które wykazują pożądane właściwości. Zdaniem rusowym w celu szybkiego oznaczania rodzaju dr. Inż. Sieńczyka opracowanie technologii pro28
TEBERIA /01/2012
dukcji specyficznych IgY umożliwi tanią produkNiestety, nie wszyscy to rozumieją. W znakocję powszechnie dostępnych testów diagnostycz- mitej większości ów geniusz zderza się bowiem nych do wykrywania niemal każdego antygenu. z betonem ciągłego braku funduszy. Doskonałe patenty sprzedaje się zagranicznym koncernom, Powodzenie tej metody pozwoli także na od których za chwilę i tak kupimy leki i to za naznaczne obniżenie cen testów diagnostycznych, prawdę ciężką forsę. Zupełnie beztrosko rezyga także da szanse na zwiększenie zakresu wyko- nujemy z inwestycji, które na pewno się opłacą. nywanych analiz. Straci na tym… kto? NFZ? Ministerstwo ZdroW przypadku chorób nowotworowych nie- wia? Być może, ale to organy nieskłonne do rezwykle istotny jest czas – diagnostyki i leczenia. fleksji. Ostatnim ogniwem tego łańcucha zawsze Sukces terapii wielu chorób jest uzależniony od jest pacjent, jego zdrowie, a właściwie życie, bo wczesnego ich wykrycia. Dlatego metoda znacz- opisane wyżej przykłady w większości dotyczyły nie skracająca czas diagnostyki jest niezwykle leków na choroby śmiertelne. potrzebna. A może dla NFZ-tu i Ministerstwa Zdrowia - Stwierdzenie obecności i określenie pozio- dobry pacjent to martwy pacjent? Z ekonomiczmu szeregu czynników markerowych w płynach nego punktu widzenia, a innego te instytucje ustrojowych pozwala na postawienie wczesnej przecież nie uznają, na pewno tak. diagnozy i rozpoczęcia terapii zanim objawy choroby stają się widoczne. Zyskany czas znacz- Dominika Bara nie zwiększa szanse na powodzenie leczenia. W artykule wykorzystano informacje zawarte na stroWspółczesna diagnostyka medyczna pozwala nach: wykryć nie tylko obecność specyficznych cząste- http://www.ekonomia24.pl/artykul/714005.html? czek, ale także dokładnie określić ich stężenie. print=tak&p=0 Nowe metody diagnostyczne służą więc jako narzędzie wczesnego ostrzegania dostarczając in- http://www.ekonomia24.pl/artykul/537543,714005-Informacji niezbędnych dla skutecznego leczenia nowacyjna-polska-farmacja-szansa-dla-gospodarki.html - tłumaczy naukowiec. http://www.pulsmedycyny.com.pl/index/archiwum/ A sukces jest tu w zasięgu ręki, gdyż dr inż. Sieńczyk jest laureatem pierwszej edycji programu „Lider”, zainicjowanego przez Narodowe Centrum Badań i Rozwoju. W programie tym laureaci musieli wykazać, że są przygotowani do podjęcia samodzielnej pracy badawczej wraz z utworzonymi przez siebie zespołem nad projektem, który znajdzie zastosowanie w praktyce. Na jego realizację każdy z nich otrzyma nawet do 1 mln zł.
Mamy wiedzę, nie mamy pieniędzy…
5954,wyciszanie,gen%C3%B3w,nadziej%C4%85.html P. Walawski: Cząsteczki nadziei. Polskie leki najnowszej generacji. http://www.polityka.pl/nauka/zdrowie/1503149,1, polskie-leki-najnowszej-generacji.read http://www.medonet.pl/zdrowie-na-co-dzien,artykul ,1652867,3,przelomowe-odkrycie-na-ktore-zabraklopieniedzy,index.html http://kopalniawiedzy.pl/prof-Jan-Lubinski-BRCA1-cisplatyna-rak-piersi-nowotwor-nowotwory,5197 http://www.read-gene.com/pl/informacje/struktura-firmy
Ta smutna konkluzja profesora Polanowskiego, dotycząca badań nad kolostryniną po- http://www.roik.pl/dr-sienczyk-wie-jak-przyspieszycsłużyć może do opisu całego świata polskiej na- diagnoze-w-chorobach-nowotworowych/ uki. A jednak przedstawione wyżej przykłady są krzepiące. Mamy oto do czynienia z budującym obrazem działań niezwykłych ludzi, ich odkryć, determinacji w dążeniu do celu, heroicznej walki o fundusze wbrew głupim przepisom i ludziom za nie odpowiedzialnym. Warto mieć świadomość, że nauka w Polsce dysponuje wspaniałym potencjałem, którego nie wolno zaprzepaścić.
TEBERIA /01/2012
29
Wszyscy ubezpieczeni Polacy już od dekady powinni mieć elektroniczne karty ubezpieczenia zdrowotnego. Nie byłoby wtedy tak wielkiej awantury o recepty, a NFZ lepiej kontrolowałby wydatki na leczenie. Ale takie karty mają tylko pacjenci na Śląsku, a ich twórcę za karę, że je wprowadził włóczono po sądach
Samotna wyspa chipów Ustawa o refundacji leków już została zmieniona. Po proteście lekarzy zdjęto z nich obowiązek sprawdzania, czy pacjent, któremu wypisują receptę jest ubezpieczony. W tym sporze lekarze mieli rację. Skoro NFZ, który dysponuje centralnym wykazem ubezpieczonych nie wydaje pa30
TEBERIA /01/2012
cjentom dokumentu poświadczającego prawo do bezpłatnego leczenia i leków ze zniżką, dlaczego oni mają się tym zajmować? Zgodnie z prawem elektroniczną kartę ubezpieczenia powinni mieć wszyscy ubezpieczeni w Polsce. Ale nie ma ich nikt poza „samotną wyspą
chipów”, czyli województwem śląskim. Tu pacjentom służą za dowód ubezpieczenia karty chiNA CZASIE powe. Wprawdzie i na Śląsku lekarze przybijali na receptach pieczątki z dopiskiem „refundacja do decyzji NFZ”, ale robili tak przede wszystkim wydatkami i ogranicza ryzyko nadużyć, takich dlatego, że nie podobały im się też inne przepisy jak wypisywanie fałszywych recept, czy żądanie z nowej ustawy. pieniędzy za hospitalizacje, których tak naprawdę nie było. Karta pełni nie tylko rolę dokumentu poKiedy na Śląsku wprowadzono elektroniczny świadczającego prawo do leczenia. Jest też ważRUM, reszta szpitali i poradni w kraju wypełniała stosy papierowych sprawozdań i raz na miesiąc zawoziła do swojej kasy chorych. Dziś system szczegółowego elektronicznego sprawozdawania leczenia na wzór śląskiego działa już w całej Polsce. Jest jednak jedna różnica - nigdzie indziej nie wprowadzono kart dla pacjentów.
nym elementem elektronicznego rejestru usług medycznych, czyli RUM-u, który wprowadził Andrzej Sośnierz, były szef Śląskiej Kasy Chorych. To system, w którym są zapisywane i przesyłane na bieżąco, kiedyś do kasy chorych, a teraz do NFZ dane o wszystkich udzielonych nam poradach, wypisanych receptach, hospitalizacjach i badaniach. Taki RUM daje pełną kontrolę nad
A karta jest ważna nie tylko dlatego, że stanowi klucz do systemu. W poradni czy szpitalu pielęgniarka wprowadza kartę do czytnika, a wtedy uzyskuje natychmiastowy dostęp do moich danych. Może bez „ręcznego” szukania w komputerze wydrukować mi receptę czy skierowanie. Ważne jest też jednak to, że używając karty składam swój podpis na recepcie czy sprawozdaniu ze szpitala przesyłanego później do NFZ. Poświadczam więc, że naprawdę skorzystałam z leczenia, za które teraz poradnia czy szpital chce pieniędzy z moich składek. TEBERIA /01/2012
31
NA CZASIE
Dlatego właśnie karta ogranicza możliwości nadużyć, czy wręcz oszustw, jak wypisywanie recept na „martwe dusze”, do którego dochodziło w wielu regionach kraju, ale nie na Śląsku. Dzięki karcie można też z łatwością prześledzić jak pacjent był leczony, jakie zapisano mu leki, czy nie mnożono niepotrzebnych badań, byleby tylko dostać za to więcej pieniędzy. Lekarzom na początku wcale się to nie podobało. Skarżyli się, że będą godzinami ślęczeć przy komputerach, że nie znają programu. Bali się też kontroli. Jak się okazało słusznie: w pierwszych dwóch latach funkcjonowania RUM przyniósł w województwie śląskim kilkadziesiąt milionów oszczędności. Z nawiązką zwróciły się więc wydatki - system wraz z kartami kosztował niespełna 30 mln zł (poradnie i szpitale oprogramowanie otrzymały za darmo, ale za własne pieniądze musiały kupić sobie komputery). Wtedy wydawało się to niektórym zbytkiem. Dziś zapewne nikomu nie przyszłoby do głowy głoszenie takich opinii.
skiej kasy chorych chciały iść inne, w tym małopolska, ale przeszkodził w tym minister zdrowia w rządzie SLD Mariusz Łapiński. Miał własny śmiały plan - kupienie systemu RUM i komputerów dla wszystkich szpitali i przychodni w Polsce za pieniądze z Banku Światowego. Jednocześnie zarzucił Sośnierzowi, że ten chciał narzucić śląski system całej Polsce i za karę doprowadził do jego odwołania. Powołani przez Łapińskiego urzędnicy pospiesznie złożyli zaraz doniesienie do prokuratury w sprawie kart. W 2003 r. ogólnopolski RUM wpisano do umowy offsetowej na dostawę samolotów F16. System miał być budowany za amerykańskie pieniądze - ok. 1 mld zł, czyli dużo drożej niż ten, który wprowadzono na Śląsku. Nic z tego jednak nie wyszło. Plany odżyły, kiedy szefem NFZ został Jerzy Miller. Najpierw chciał skorzystać ze śląskich doświadczeń, uczynił Sośnierza swoim doradcą, ale potem uznał, że ten system jest zbyt restrykcyjny. W 2006 roku miejsce Millera w NFZ zajął… Sośnierz.
Przygotował plan wprowadzenia nowego systemu z kartami w całej Polsce, ale nie zdążył, bo już w następnym roku został odwołany ze stanowiska. Potem Jerzy Miller, już jako szef MSW chciał powiązać kartę ubezpieczenia z dowodem osobistym - kosztowny i ambitny plan, z któreDziś śląski RUM jest już przestarzały. Na go też nic nie wyszło. Prawdopodobnie dlatego karcie chipowej mieści się niewiele danych. Już właśnie, że był zbyt kosztowny i ambitny, bo dawno powinna ją zastąpić dużo nowocześniej- wokół takich planów zawsze zaczyna się walka sza karta, na której możnaby zapisywać wszyst- potężnych firm o wpływy. kie dane o leczeniu, wyniki badań. Dzięki temu Działające przy Ministerstwie Zdrowia Cenlekarz wkładając ją do czytnika uzyskiwałby automatycznie informację na przykład gdzie się trum Systemów Informatycznych też ma swój leczyliśmy, jakie leki zażywamy. To byłoby szcze- projekt informatyzacji ochrony zdrowia i to wart gólnie pożyteczne w przypadku ludzi starszych, ponad 700 mln zł. Pieniądze mają pochodzić z którzy nierzadko wędrują od lekarza do lekarze funduszów pomocowych Unii Europejskiej. Zreu każdego kolejno dostając recepty na podobne alizowało nawet program pilotażowy, ale o jego leki, które zażywane w nadmiarze, nie tylko nie rezultatach nie wiadomo wiele, poza tym, że pomagają, ale wręcz potęgują objawy wielu cho- przyglądała mu się niedawno NIK i wykryła, że zmarnowano grube miliony, których UE na pewrób. no nam już nie da. W rezultacie nie mamy nic - ani elektroW planach Sośnierza karta miała też stać się elektroniczną receptą. Zniknąłby więc kolejny nicznej karty ubezpieczenia zdrowotnego, ani problem - w myśl nowych przepisów z błędnie nowych dowodów. Po nowelizacji ustawy o relub nieczytelnie wypełnionym druczkiem może- fundacji leków, lekarzom wprawdzie nie grozi my być odesłani z powrotem do lekarza, bo apte- już kara za wypisanie recepty nieubezpieczonekarz w obawie przed karą z NFZ będzie się bał ją mu pacjentowi. Nie znaczy to jednak wcale, że w ogóle nie musimy nigdzie tego udowadniać. poprawić i wydać nam leki ze zniżką. To wszystko się jednak nie udało. Śladem ślą- Emeryt czy rencista musi pokazać w przychodni 32
TEBERIA /01/2012
Najbardziej znaną, a zarazem największą na świecie aplikacją wykorzystującą karty identyfikatora pacjenta jest niemiecki system Versichertenkarte. W początkowym okresie, w roku 1993 wprowadzono milion kart i 2000 terminali. W roku 1994 przystąpiono do wdrażania systemu na skalę krajową, a już w latach 1995-1997 w obiegu było 78 milionów kart, a w placówkach opieki zdrowotnej zainstalowano ponad 400 000 czytników. Versichertenkarte jest dziś u naszych zachodnich sąsiadów jednym z podstawowych dokumentów bez których nie sposób funkcjonować. i szpitalu tzw. odcinek z ZUS. Inni wybierając się do lekarza muszą prosić pracodawcę o papierowe zaświadczenie (RMUA), że opłaca za nas składki zdrowotne. Takie zaświadczenie ważne jest tylko miesiąc, więc ludzie obawiając się, że choroba ich zaskoczy biorą je na wszelki wypadek. Dla kadrowych i księgowych w dużych firmach to teraz prawdziwe utrapienie. I to w czasach kiedy przeróżne karty swoim klientom na potęgę wydają stacje benzynowe i supermarkety! Może więc ich wzorem, skoro nie udają nam się wielkie projekty, powinniśmy wrócić do mniejszych. I pacjentom i lekarzom bardzo by ulżyło. Judyta Watoła
autorka jest dziennikarzem Gazety Wyborczej TEBERIA /01/2012
33
Wirtualne leczenie, rzeczywiste problemy
Telemedycyna, czyli świadczenie usług medycznych na odległość to może już nie całkiem nowe zjawisko w medycynie, ale w Polsce to nadal świeża dziedzina, która może okazać się niezłym panaceum na bolączki rodzimej służby zdrowia. A jednak trudno jej zaistnieć w Polsce. Telemedycyna w znaczeniu takim, jak sobie to wyobrażają niektórzy, iż chorzy nie będą musieli odwiedzać lekarza (gdyż ten ich zbada na odległość) - jest wciąż pieśnią przyszłości. Niemniej kuszącą, bo mogłoby to wyglądać w następujący sposób: łazienkowa waga oraz aparaty do pomiaru ciśnienia i poziomu cholesterolu, połączone za pomocą komunikacji bluetooth z komputerem, przesyłają nasze wyniki do lekarza rodzinnego, a on mailem przysyła zalecenie, by wobec poprawy zmniejszyć dawki zażywanych leków. Eh, perspektywa kusząca, ale wciąż odległa. Te l e m e d y c y na stosowana w polskiej medycynie nie ma aż tak mocno zaawansowanego wymiaru technologicznego. Powszechnie już stosowane badania telekardiologiczne, polegają na tym, iż pacjent ma przyłożone do ciała elektrody, monitorujące pracę jego serca, dokonuje zapisu i wysyła dane do lekarza za pośrednictwem telefonu stacjonarnego lub komórkowego. Wielu pacjentów zawdzięcza tej wydawałoby się prostej usłudze przynajmniej spokój, jeśli nie życie – uważają specjaliści. Telemedycyna wobec kryzysu powszechnego systemu zdrowia może jednak odegrać znaczącą rolę. Dzięki niej można zwiększyć dostęp do świadczeń zdrowotnych, zwłaszcza w tak kluczowych obszarach jak kardiologia oraz wyrównać dysproporcje występujące w różnych regionach Polski. – Dawniej proporcja między świadczącymi usługi medyczne a ich odbiorcami przemawiała 36
TEBERIA /01/2012
na korzyść tych drugich. Obecnie na każdego lekarza przypada kilkanaście osób. Społeczeństwo się starzeje i sytuacja jeszcze się pogorszy. W systemie telemedycyny jeden lekarz odpowiednio wyposażony pod względem technicznym będzie mógł świadczyć usługi wielu pacjentom, żyjącym nawet w odległych, trudno dostępnych regionach – tłumaczy prof. Ryszard Tadeusiewicz z AGH, znany nie tylko w Polsce specjalista w dziedzinie telemedycyny. Zdalna opieka to najlepsze rozwiązanie dla pacjenta, który pozostaje w domu. Korzyść płynie też z ekonomicznego punktu widzenia – koszt takiej opieki jest znacznie niższy. – Dzięki telemedycynie możliwe jest udzielenie skutecznej pomocy przy niewielkiej liczbie personelu medycznego oraz nadzór nad prawidłowym przebiegiem rehabilitacji – mówi prof. Ryszard Tadeusiewicz. Obszarem, w którym telemedycyna może wykazać się największą efektywnością (przynajmniej w Polsce) są telekonsultacje, coraz częściej wykorzystywane w naszej służbie zdrowia. Telekonsultacje odgrywają szczególną rolę na wsi i w miasteczkach. Umożliwiają bowiem małym ośrodkom medycznym dostęp do szybkich konsultacji wysokiej klasy specjalistów medycznych, jak również do aktualnych informacji, szkoleń i danych medycznych. Przykładem bardzo udanego systemy telekonsultacyjnego jest aplikacja TeleDICOM, która powstała dzięki połączenie wiedzy informatycznej i medycznej, a ściślej współpracy naukowców AGH z lekarzami z krakowskiego Szpitala Specjalistycznego im. Jana Pawła II. Prof. Krzysztof Zieliński z Wydziału Elektrotechniki, Automatyki, Informatyki i Elektroniki AGH wyjaśniając koncepcję TeleDICOM odwołuje się do przykładu: „Szpital w Tarnowie wykonuje zabiegi koronarografii, ale nie ma tam oddziału kardiochirurgii. Kiedy lekarze widzą trudny przypadek, mogą z użyciem tego oprogra-
mowania połączyć się ze szpitalem w Krakowie. Dane medyczne uzyskane podczas badania mogą oni niemal natychmiast i interaktywnie skonsultować z ekspertami z Krakowskiego Szpitala Specjalistycznego im. Jana Pawła II. Chirurdzy zastanowią się, co zrobić z takim pacjentem - czy go natychmiast przywieźć do Krakowa i położyć na stole operacyjnym, czy można jeszcze poczekać, czy podjąć jeszcze jakąś inną decyzję”. Podejmowanie szybkich decyzji jest niezwykle ważne zwłaszcza w kardiochirurgii. - Zanim rozwinęła się telemedycyna, lekarze, którzy mieli do czynienia ze skomplikowanymi przypadkami, musieli wsiadać w samochód i jechać do odległego szpitala z wynikami badań pacjenta zapisanymi na płytce CD. To zdecydowanie wydłużało czas podejmowania decyzji - wyjaśnia dr Andrzej Gackowski z krakowskiego szpitala.
TECHNOLOGIE
COM. TeleDICOM stanowi doskonałą odpowiedź na problem dostępu do specjalistycznych świadczeń, gdyż pozwala lekarzom w sposób zdalny i interaktywny konsultować między sobą wyniki badań obrazowych swoich pacjentów. Narzędzie, po 4 latach od chwili wprowadzenia jest już wykorzystywane w ponad trzydziestu szpitalach i ośrodkach w Polsce południowej. Te same dane mogą jednocześnie analizować eksperci z klinik w Krakowie, Zabrzu i Aninie - trzech najważniejszych polskich ośrodków kardiologicznych.
- Obrazowe dane medyczne pochodzące na przykład z tomografii komputerowej, koronarografii albo ultrasonografii mogą być jednocześnie analizowane w różnych placówkach medycznych i k o m e n to w a n e przez ekspertów - mówi prof. dr Zieliński. Jeżeli dane mają, jak w przypadku koronarografii, formę filmu, to przy zatrzymaniu animacji ta sama klatka pojawia się na monitorach wszystkich lekarzy. Specjaliści mogą mierzyć na przykład przekroje naczyń krwionośnych, przedyskutować właśnie tę a nie inną klatkę, na której kontrast rozłożony jest odpowiednio dla szczegółowej analizy. Dodatkowo dzięki oprogramowaniu może dokonać pomiaChoroby układu krążenia są w Polsce naj- rów, np. grubości aorty czy prędkości przepływu częstszą przyczyną zgonów. Blisko 3 miliony krwi przez zastawki. Lekarze mają do dyspozycji osób jest z tego powodu niepełnosprawnych. kolorowe kursory, dzięki którym wskazują wyJedna z przyczyn takiego stanu rzeczy to słaby brany fragment obrazowego wyniku badania, by dostęp do świadczeń kardiologicznych. Potwier- zwrócić uwagę na ważne obszary. dza to fakt, że o ile w miastach z powodu chorób układu krążenia umiera 417 osób na 100 tysięcy Jeden z twórców systemu, dr Łukasz Czemieszkańców, to na wsiach – 505 osób na 100 kierda, podkreśla wyjątkową cechę aplikacji jaką tysięcy. Liczby najlepiej obrazują skalę proble- jest interaktywność - Większość systemów konmu, ale i potencjał nowoczesnych technologii, w sultacyjnych nie jest interaktywna. Interaktywnaszym konkretnym przypadku aplikacji TeleDI- ność w systemie TeleDICOM polega na tym, że - Kluczowe dla współczesnej medycyny jest dzielenie wiedzy eksperckiej. Ostatnio zdarzyły się przypadki śmiertelne, gdyż przez tydzień nie było w szpitalu radiologa. Coraz częściej nie jest problemem samo przeprowadzenie badania. Kłopot może polegać na znalezieniu eksperta, który oceni, co jest na obrazie i jaka diagnoza powinna być postawiona. Tomograf może być niebawem w każdym szpitalu, ale nie wszędzie będzie odpowiednio wykwalifikowana kadra, która będzie potrafiła zinterpretować złożone przypadki. W takich sytuacjach możliwość przesłania danych i bezpośredniej konsultacji jest nieoceniona - przekonuje profesor Zieliński.
TEBERIA /01/2012
37
Oprócz codziennych konsultacji, specjaliści organizują tzw. „wieczory kominkowe”. - UmaTECHNOLOGIE wiamy się w sieci. Każdy z nas może być w swoim miejscu pracy albo po prostu w domu, z laptopem na kolanach. Na monitorze wyświetlają się dowolna liczba uczestników (lekarzy) z różnych nam te same dane obrazowe. Wspólnie omawiaośrodków medycznych dołącza do tej samej sesji my najtrudniejsze przypadki i zastanawiamy się konsultacyjnej i w tym samym czasie pracuje nad nad optymalnym sposobem leczenia - mówi dr wynikami badań, który właśnie są omawiane. Ich Gackowski. widoki są w pełni zsynchronizowane. Jeśli lekarz np. w Sanoku zatrzymuje obraz badania koronaPrace nad systemem trwały prawie osiem rograficznego i powiększa go na klatce szóstej, lat. Trzy lata temu wystartowała jego pilotażowa pozostali uczestnicy też to widzą. Użytkownicy edycja. - To jedyny tego typu system w Polsce, naszego systemu mają możliwość wchodzenia nie spotkałem się z podobnym także na świecie. w interakcję z pozostałymi uczestnikami sesji Cały czas pracujemy nad jego udoskonaleniem konsultacyjnej. Takie rozumienie systemów te- dodaje prof. Zieliński. lekonsultacyjnych jest jak dotąd bardzo rzadkie Ze względu na poufny charakter danych oso-
i odróżnia aplikację TeleDICOM od innych rozwiązań. System wyposażony jest również w możliwość komunikacji głosowej oraz czatowania. Tym samym interakcja jest pełna i dotyczy nie tylko synchronizacji widoku, ale również komunikacji głosowej. - To nic innego jak przeniesienie klasycznego konsylium lekarskiego do wirtualnej przestrzeni - mówi prof. Krzysztof Zieliński. 38
TEBERIA /01/2012
bowych pacjentów oraz wyników badań, dużo uwagi zwrócono na zastosowanie odpowiednich mechanizmów bezpieczeństwa, uniemożliwiających przechwycenie lub zmodyfikowanie tych danych przez osoby niepowołane. Podstawą systemu jest bezpieczna transmisja danych otrzymywanych z ośrodków lokalnych. Przesyłana treść jest zaszyfrowana, a kompletność danych gwarantowana - transmisja działa na zasadzie wszystko albo nic: dostęp do danych jest możliwy wyłącznie w przypadku w 100% bezbłędnej
transmisji. TeleDICOM jest zabezpieczony na okoliczność problemów z siecią – transmisja przerwana z dowolnego powodu zostaje automatycznie wznowiona np. po usunięciu awarii. Oprogramowanie było testowane już w układzie międzynarodowym, m.in. ze szpitalem w Berlinie, z Francją, a nawet organizowano sesje przez Atlantyk - w trudnych przypadkach jest więc możliwość konsultacji w skali globalnej. Obecnie realizowanych jest ponad 200 konsultacji miesięcznie, a od początku wdrożenia liczba ta przekroczyła już 5 tys. Do tej pory krakowscy lekarze połączyli się ze specjalistycznymi ośrodkami w Dreźnie, Glasgow, Lionie czy Chicago.
I choć telemedycyna, co pokazuje opisany system TeleDICOM przysparza namacalnych korzyści pacjentom, szpitalom, a także Państwu, to niestety, jak twierdzą eksperci brakuje zainteresowania organów państwowych, finansów, regulacji prawnych i przekonania, że telemedycyna naprawdę pozwala zmniejszyć koszty opieki medycznej. Co więcej, według raportu Centrum Systemów Informatycznych Ochrony Zdrowia, nie wszystkie szpitale w Polsce dysponują rzeczą dziś niezbędną (obok telefonu), by zdalnie monitorować stan zdrowia i utrzymywać kontakt z pacjentami. Aż jedna trzecia szpitali przebadanych przez CSIOZ nie miała w 2010 r. dostępu do Internetu. Tylko pięć z blisko 190 placówek wykorzystywało Internet w kontaktach z pacjentem do uzgadniania terminów w przychodni przyszpitalnej, a w czterech (czyli 2 proc. badanych) dostęp do globalnej sieci służył do uzgadniania hospitalizacji. A to nie wszystko. Małgorzata Rusin wskazuje, że wdrażanie rozwiązań telemedycznych rodzi wiele pytań natury prawnej.
I o ile TeleDICOM jest narzędziem skutecznym, o tyle funkcjonuje w mało doskonałym otoczeniu. Małgorzata Rusin, kierownik zespołu technologii informatycznych i telemedycznych krakowskiej lecznicy podkreśla, że szpital nie traktuje telekonsultacji jako usługi prywatnej, co znaczy, że lecznice nie ponoszą żadnych kosztów telekonsultacji. Placówka przyjmuje wyniki - Jak choćby to, gdzie leży odpowiedzialność do konsultacji bez różnicy - czy dotyczą pacjen- za telekonsultację? ta hospitalizowanego w jednostce, czy pacjenta Obecnie taka konsultacja może być tylko „zdalnego”. podpowiedzią dla innego lekarza. - Mimo że ponosimy wszelkie koszty utrzymania systemu, w tym personalne, nie pobieramy obecnie za telekonsultacje żadnych opłat. Istnieje ryzyko, że gdybyśmy je wprowadzili, część placówek zrezygnowałaby z konsultacji mówi Małgorzata Rusin na łamach portalu rynekzdrowia.pl. Szpital jest jednak zmuszony do występowania o dofinansowanie z zagranicy. Ponad 2 mln euro wsparcia udzieliły mu Norwegia, Islandia a nawet Liechtenstein, gdzie nie jest już kwestionowana większa skuteczność tej metody i efektywność w porównaniu do medycyny tradycyjnej. Powód? Narodowy Fundusz Zdrowia nie chce finansować żadnych świadczeń z zakresu telemedycyny, bo - jak argumentują urzędnicy nie ma ich w katalogu świadczeń, finansowanych z pieniędzy publicznych.
Możemy sobie jednak wyobrazić ekstremalną sytuację, że na podstawie przysłanych badań pacjent nie zostanie zakwalifikowany do zabiegu i nie będzie to dla niego korzystne. Pytanie, kto ponosi za to odpowiedzialność? Michał Jakubowski
Źródła: AGH, PAP/Nauka w Polsce, Rynek Zdrowia
TEBERIA /01/2012
39
Nauka i biznes na‌ dnie
Ponad 70% powierzchni ziemi pokrywają morza i oceany. Podwodne tereny wykorzystujemy na razie w ograniczonym stopniu, głównie eksploatując ukryte tam bogactwa. Chociaż kolonizacja morskiego dna i podwodne podróże to wciąż fantastyka spod znaku Juliusza Verne’a, to nowy projekt polskich naukowców może być krokiem w kierunku realizacji snów o życiu pod wodą, a przynajmniej o przeżyciu tam kilku nocy. I to w całkiem luksusowych warunkach! Podróże podwodne można porównać do podróży kosmicznych, gdyż obie aktywności były przez długi czas niedostępne dla szerszej publiczności i wymagały od potencjalnych uczestników profesjonalnych umiejętności na wysokim poziomie. Rozwój sektora turystyki kosmicznej umożliwił loty w kosmos każdemu, kto jest w stanie zapłacić odpowiednią kwotę. Podobne tendencje możemy również zaobserwować w coraz dynamiczniej rozwijającym się sektorze turystyki podwodnej. I nie chodzi tu tylko o pojawiające się wciąż szkoły nurkowania. Celem jest raczej znalezienie sposobu na umieszczenie turysty pod wodą (najlepiej bez akwalungu na plecach), wraz z hotelowym pokojem i być może małą łodzią podwodną, służącą do wycieczek na rafy koralowe i w morskie głębiny.
Ślub w nautilusie
jące kryteria luksusowych hoteli. Jedną z możliwości jest skorzystanie z oferty Jules’ undersea lodge, istniejącego od 1972 roku podwodnego laboratorium, przekształconego 26 lat temu w podwodny bungalow do wynajęcia. Jules zakotwiczony jest 7 metrów pod wodą w pobliżu Key Largo na Florydzie i zapewnia przeżycia bliższe raczej podmorskim podróżom Juliusza Verne’a niż urlopowi w kurorcie. Wyglądem przypomina metalową puszkę, a dostać się do niego można tylko nurkując. W środku czekają na nas dwie sypialnie, salon i kuchnia, ciepłe prysznice oraz DVD. Właściciele szczególnie zachwalają widoki, gdyż budynek spełnia rolę sztucznej rafy i stanowi schronienie dla wielu ciekawych gatunków ryb. Popularnością cieszą się podwodne wesela, na których małą liczbę gości rekompensuje posiłek przygotowany przez nurkującego szefa kuchni.
W Europie również można spędzić noc pod Aktualnie istnieje niewiele miejsc oferująwodą. Możliwość taką daje Utter-Inn, domek do cych podwodne wakacje, a istnieje żadne spełnia42
TEBERIA /01/2012
wynajęcia na jeziorze Mälaren w Szwecji. Projekt autorstwa artysty Mikaela Genberga składa się z dwóch części: ponad powierzchnią wody unosi się mała, czerwona chatka okolona tarasem. Pod wodą zaś znajduje się stalowy sześcian, odpowiadający rozmiarami części nawodnej, do którego dostać się można rurą łączącą obie części. Jezioro od środka podziwiać można przez kilka szyb znajdujących się w ścianach budowli. Do konstrukcji pomyślanych z większym rozmachem należą dwa projekty, będące wciąż w fazie realizacji. Jeden z nich, Hydropolis, ma stanąć u wybrzeży Dubaju, emiratu słynnego już z zamiłowania do nowoczesnej architektury. Hydropolis miałoby odpowiadać typowym luksusowym hotelom, z tą różnicą że umożliwiałoby mieszkanie 20 metrów pod powierzchnią Zatoki Perskiej. Do jednego z 220 pokojów hotelowych można będzie dostać się przy pomocy podmorskiej kolejki, łączącej część mieszkalną budynku z częścią lądową, wyposażoną w różnego rodzaju obiekty turystyczno-rekreacyjne. Kluczowym elementem są oczywiście wielkie okna w pokojach, umożliwiające podziwianie podwodnej natury.
SPIN OFF
ukowcy. Dr hab. inż. Lech Rowiński z Katedry Teorii i Projektowania Okrętów Politechniki Gdańskiej jest autorem projektu znanego pod nazwą Water Discus. Konstrukcja o której mowa ma szansę zrewolucjonizować rynek podwodnej turystyki i umożliwić przebywanie pod wodą w zupełnie inny sposób.
Water Discus będzie składał się z kilku dysków o różnych średnicach. Trzon konstrukcji i jej największą atrakcję będą stanowiły dwa bliźniacze dyski połączone pionowym korytarzem. W zanurzonym kilka metrów pod wodą dolnym dysku, zostaną ulokowane pokoje hotelowe. Główny element wystroju wnętrza będą stanowiły olbrzymie okna z widokiem na rafę koralową i inne obiekty w sąsiedztwie konstrukcji. Ponadto dysk będzie obracał się powoli wokół własnej osi, co zapewni wszystkim gościom hotelowym równie atrakcyjny i zmieniający się widok z okien. Natomiast drugi dysk, wznoszący się kilka metrów ponad powierzchnią wody, oprócz funkcji balastu dla dolnego dysku, będzie również służył jako pokład słoneczny i przestrzeń rekreacyjna dla osób chcących skoDrugi z wspomnianych projektów, Poseidon rzystać z innych zalet pobytu nad morzem. Undersea Resort, zlokalizowany ma być na jednej z wysepek Fidżi. Podwodny korytarz znajDwa główne dyski będą otoczone przez dodujący się 15 metrów pod wodą będzie stanowił wolną ilość mniejszych dysków zawierających bazę dla modułów mieszkalnych. Same moduły różne hotelowe atrakcje i obiekty, np. restauracje, mają być w 70% przykryte przeźroczystą ścianą recepcje czy centrum sportów wodnych. Liczba z tworzywa sztucznego umożliwiającą podziwia- dysków, ich przeznaczenie i układ, wszystko to nie dna morza. Do kompleksu dostaniemy się może być „szyte na miarę” potrzeb danego klienspecjalną windą, oczywiście pod warunkiem, że ta. Cała konstrukcja opierać się będzie na trzech mamy 30 tys. dolarów, które chcielibyśmy prze- nogach, stanowiących jedyną ingerencję w dno znaczyć na tygodniowy pobyt w Poseidonie. morskie.
Water Discus
- Water Discus to pierwsza tego typu konstrukcja na świecie - mówi dr Lech Rowiński. Głos w sprawie turystycznej kolonizacji dna Dotychczas powstawały projekty podwodnych morskiego zabrali ostatnio również polscy na- hoteli, lecz nie mają one nic wspólnego z naszym TEBERIA /01/2012
43
czoną możliwością zmiany lokalizacji – podkreśla. - Oznacza to również ogromne ułatwienie SPIN OFF w przypadku przeprowadzania zmian wystroju wnętrza hotelu. Dowolnie wybrany dysk można projektem poza widokiem wody za oknem poko- bowiem po prostu wymienić na nowy. Elastyczna konstrukcja Water Discus umożliwia budowę ju. całych kompleksów hotelowych. Co ważne, każTwórcy projektu mają nadzieję, że Water dorazowo projekt jest szyty na miarę i dostosoDiscus nie będzie przypominał budynków w ro- wuje się go do specyfiki otoczenia i odbiorców. dzaju opisanej powyżej Jules’ Undersea Lodge, To właśnie mobilność i modułowość stanoi że umożliwi przebywanie pod wodą w mniej wią wedle twórców kluczową cechę projektu, spartańskich warunkach. Jak podkreśla twórca koncepcji, oprócz komfortu, bardzo ważne jest wyróżniającą ich na tle przedsięwzięć w rodzarównież bezpieczeństwo. - Nasza konstrukcja ju Hydropolis czy Poseidon. Te ostatnie są konopracowana została pod kątem zapewnienia strukcjami trwale ingerującymi w środowisko rzeczywistego bezpieczeństwa i subiektywnego dna morza i nie nadają się do relokacji, tym sapoczucia bezpieczeństwa u mieszkańców i użyt- mym przypominają bardziej konwencjonalne kowników obiektu. Aranżacja architektoniczna hotele, z tym że umieszczone pod wodą. konstrukcji i wystrój wnętrz ograniczać będą W najbliższej przyszłości dwa miejsca na odczucia klaustrofobiczne do minimum. Zakładamy, że będzie to tylko lekki dreszczyk emocji. ziemi mają szansę ujrzeć pierwsze podwodne Chcemy, by obiekt był budowany i eksploatowa- hotele polskiej produkcji. - Choć Water Discus ny jak statek pod nadzorem okrętowych towa- może stanąć gdziekolwiek, to aktualnie rozwarzystw klasyfikacyjnych - wyjaśnia dr Lech Ro- żane są przede wszystkim Malediwy, ze względu na sprzyjające tam warunki do wakacji i sportów wiński. wodno-podwodnych. Sprzyja ponadto duża ilość Co ważne, dolny mieszkalny dysk został za- raf, a co za tym idzie, bogactwo życia morskiego, projektowany w taki sposób, by wykazywał na- oraz odpowiednio głęboka woda - wyjaśnia dr turalną tendencję do wypłynięcia. W przypadku Lech Rowiński. Na szczęście mieszkańcy Polski nie będą ewentualnego zagrożenia, moduł przeznaczony dla gości hotelowych po prostu się wynurzy, na- musieli spędzić kilku godzin w samolocie, by wet jeśli na skutek wypadku budynek zostanie obejrzeć budynek. Planowany jest bowiem prototyp, który w ciągu dwóch lat powinien stanąć pozbawiony energii. w porcie w Gdyni. - Rozpoczęliśmy już prace proInnowacyjność budynku, abstrahując od jektowe i badania niezbędne do zaprojektowania kwestii czysto technologicznych, polega na od- bezpiecznego urządzenia. Za dwa lata powinnimiennej niż w konkurencyjnych projektach fi- śmy rozpocząć badania prototypu w warunkach lozofii budowania tego typu obiektów. Water naturalnych w Gdyni. Wykonają go polskie zaDiscus nie będzie zwykłym budynkiem – bę- kłady stoczniowe. Dolny dysk będzie miał średdzie raczej stacjonarnym statkiem o modułowej nicę 27m a górny dysk 36m. Wysokość całkowita budowie. - Nasz Obiekt nie jest typowym po- od dna morza do najwyższego punktu na dachu mieszczeniem podwodnym, lecz obiektem pod- dysku górnego wyniesie 25m – dodaje. Prototyp wodno-nawodnym posiadającym cechy statku, posłuży przede wszystkim do badań bezpieczeńprzede wszystkim cechę pływalności. Zbudowa- stwa, jednak niewykluczone, iż zostanie otwarty ny w stoczni będzie mógł zostać przetransporto- dla publiczności i stanowić będzie miejską atrakwany do dowolnego miejsca na ziemi. Mobilność cję turystyczną. naszego hotelu umożliwi ponadto przeglądy techniczne i okresowe remonty, a w przypadku zmiany warunków środowiskowych lub ekonomicznych, moduły Water Discus mogą zostać przeniesione w inne miejsce. Dzięki temu, koncepcja Water Discus daje także możliwość zamieszkania pod wodą na stałe, z nieograni44
TEBERIA /01/2012
Nisza Water Discus nie jest jednak tylko ciekawostką technologiczną, bowiem narodził się z inspiracji dwojakiego rodzaju. Z jednej strony, inspiracji czysto naukowej. Autorzy projektu, pragnęli
wykorzystać znane im technologie, by stworzyć projekt, który w bezpieczny i innowacyjny sposób przybliżyłby ludziom podwodny świat. Tak, by osoby niezajmujące się nurkowaniem mogły przeżyć kilka chwil pod wodą i poczuć się jak bohaterowie powieści Juliusza Verne’a. Pomysł nie powstał jednak w próżni. Istotną jego częścią było rozpoznanie niszy na rynku i zaplanowanie całego przedsięwzięcia jako przedsięwzięcia komercyjnego. Dlatego właśnie, choć Water Discus mógłby równie dobrze funkcjonować jako stacja badawcza, został pomyślany przede wszystkim jako hotel. W wywiadzie dla „Gazety Wyborczej” dr Lech Rowiński, będący nie tylko autorem koncepcji technicznej Water Discus, ale również jednym ze współzałożycieli spółki Deep Ocean Technology zajmującej się komercyjną realizacją projektu, przyznaje, że projekt idealnie pasował do rozwijanej od jakiegoś czasu na Malediwach idei Scuba&Spa. - Jeden z kolegów prowadzi firmę, która udostępnia turystom statki do nurkowania na Malediwach. Z czasem stwierdził, że istnieje potrzeba uatrakcyjnienia pobytu turystom i zaoferowania im możliwości dłuższego pobytu pod wodą, a przy okazji także dla ich żon, by w czasie gdy panowie zajmują się nurkowaniem one mogły zająć się swoją urodą, czyli połączenie scuba and spa – wyjaśnia. Water Discus jest zatem naturalnym rozwinięciem tej idei, pozwoli bowiem nurkom jeszcze więcej cza-
su spędzać pod wodą, a osobom które nie uprawiają tego sportu, przekonać się na własne oczy co tracą. Ponadto, rozmiary obiektu umożliwią wzbogacenie oferty Spa o typowe usługi hotelarsko-rekreacyjne.
Jak wdrażać innowacje Od idei turystycznego „kolonizowania” raf koralowych i identyfikacji niszy na rynku, droga do zrealizowania projektu jest jednak daleka. Oprócz naukowców z Politechniki Gdańskiej i przedsiębiorców znających rynek usług typu Scuba, w realizacji projektu bierze udział szereg innych podmiotów. Podobnie jak sam projekt, również konsorcjum zajmujące się jego realizacją składa się z kilku modułów. Trzon projektu stanowi idea zbudowania podwodnego hotelu oraz technologia umożliwiająca jego wykonanie. Jednak projekt naukowy, aspirujący do zdobycia klientów i zaistnienia w świecie komercyjnym, wymaga również silnego wsparcia biznesowego, racjonalnego zarządzania oraz skutecznego marketingu. Jak zdradza dr Lech Rowiński, choć Deep Ocean Technology nie zdobyła jeszcze konkretnego zamówienia, prowadzi w tym zakresie rozmowy oraz zakrojoną na szeroką skalę akcję promocyjną. Ponadto, projekt Water Discus zabezpieczony został patentem, TEBERIA /01/2012
45
SPIN OFF
gałęzią przedsięwzięcia są rozwijane przez spółkę technologie turystycznych pojazdów podwodnych, będące „naturalnym wsparciem, a równocześnie rozwinięciem idei Water Discus”. Spółka pragnie rozwijać zarówno technologie załogowych, jak i bezzałogowych pojazdów podwodnych. Pierwsze z nich, mogłyby odnieść sukces w turystyce podwodnej, umożliwiając grupowe spędzanie czasu pod wodą, dać osobom nienurkującym możliwość zbadania głębin morza. Jak na razie jednak, ta gałąź gospodarki wciąż nie cieszy się dużym zainteresowaniem klientów i inwestorów – być może pojawienie się podwodnych hoteli zmieni ten stan rzeczy. Zwłaszcza, że w przyszłości, turystyczne łodzie podwodne mają stać się częścią standardowego wyposażenia hoteli Water Discus. Przeznaczeniem pojazdów bezzałogowych jest zaś przemysł i cele badawcze. Mogą stanowić wsparcie przy wydobyciu surowców, prowadzić badanie archeologiczne, lub służyć do realizacji innych projektów z zakresu architektury podwodnej.
zarejestrowanym w kilkudziesięciu krajach na całym świecie, a jego ambasadorem stanie się wkrótce planowany w Gdyni prototyp konstrukcji. Oprócz reklamy w mediach (szczególnie artykuły i wywiady), ważnym elementem marketingu jest obecność na międzynarodowych targach branżowych. Do tej pory Water Discus był prezentowany m.in. na targach Baltexpo i Technicon Innowacje w Polsce (gdzie zdobył złoty medal), oraz na Maldives Hotel and Trade Exhibition. Sam Water Discus może zresztą w przyszłości Ponieważ Malediwy są najbardziej prawdopodobnym miej- pełnić inne, niż tylko turystyczne, funkcje. Jeśli scem realizacji inwestycji, firma postarała się o projekt się przyjmie, nic nie stoi na przeszkodzie by był wykorzystywany do celów mieszkalnych, otworzenie tam dodatkowego biura. lub jako mobilna stacja badawcza. W projekt zaangażowane są również inne trójmiejskie firmy dysponujące niezbędną wieDo podboju dna morskiego droga jeszcze dzą, technologiami oraz doświadczeniem i kontaktami biznesowymi. Stocznia Crist i Okrętowe daleka. Miejmy jednak nadzieję, że podbój ten biuro konstrukcyjne StoGda zapewnią narzędzia nabierze rozpędu za dwa lata, kiedy gdyński do wykonania konstrukcji, a firma Marine Proje- prototyp Water Discus wejdzie w fazę testów. cts będzie odpowiedzialna za ekskluzywne wy- Na uwagę zasługuje nie tylko sama technologia, kończenie wnętrza hotelu. Nad jego bezpieczeń- ale również profesjonalizm i spójność jego kostwem czuwać będą naukowcy z Politechniki mercjalizacji. Spółka rozpoznała niszę na rynku Gdańskiej. Skorzystanie z gotowych już rozwią- i konsekwentnie dąży do jej zapełnienia. Sam zań umożliwi efektywniejszą produkcję kolej- produkt zaś jest elastyczny, co wróży mu dużą nych obiektów, a dzięki elastyczności i moduło- odporność na fluktuacje rynku, oraz przyszłośwości projektu, gotowe już hotele będzie można ciowy, gdyż wraz z planowanym rozwojem wielozadaniowych pojazdów podwodnych rokuje łatwo modyfikować w dowolny sposób. nadzieje na długoletnią działalność. Przyszłość Water Discus ma kosztować ok. 25-30 mln pokaże, jak mobilny i modułowy Water Discus euro, jak zastrzegają jednak autorzy, cena w du- wypadnie na tle swojej bardziej konwencjonalżej mierze zależy od rozmiarów obiektu i wykoń- nej konkurencji. Popłynie na fali czy zatonie w czeluściach oceanu? czenia wnętrz.
Przyszłość Deep Ocean Technology nie ogranicza się jednak tylko do budowy hotelu umożliwiającego bierną obserwację rafy. Drugą, przyszłościową 46
TEBERIA /01/2012
Piotr Pawlik
Facebook wybrał Warszawę
WYDARZENIA
Studencki satelita poleci w kosmos
Przedstawiciele Facebooka z oddziału w Dublinie, który odpowiadał za nasz kraj, w ostatnich tygodniach odwiedzili w Polsce agencje marketingowe specjalizujące się w mediach społecznościowych i nie ukrywali, że szukają miejsca na Przedstawiciele Facebooka z oddziału w Dubwłasne biuro. Wybór nie trwał długo. Ostatecznie społecznościowy gigant podjął decyzję, że linie, który odpowiadał za nasz kraj, w ostatnich tygodniach odwiedzili w Polsce agencje markenowy oddział powstanie w Warszawie tingowe specjalizujące Początkowo wydawało się, że największe się w mediach społeczszanse mają dwa największe w Polsce ośrodki innościowych i nie ukryformatyczne, czyli Kraków i Wrocław. Na Facebowali, że szukają miejoku powstały nawet grupy „Wybieram Wrocław” sca na własne biuro. i „Tak dla biura FB w Krakowie”. Wybór nie trwał długo. - Byłoby świetOstatecznie społecznie, gdyby firma nościowy gigant podulokowała się w jął decyzję, że nowy Krakowie. Będzieoddział powstanie w my w miarę naWarszawie szych możliwości Początkowo wydalobbować za tym wało się, że najwięk- mówił Filip Szasze szanse mają dwa tanik z wydziału największe w Polsce ds. informacji i ośrodki informatyczpromocji krakowne, czyli Kraków i skiego ratusza. Wrocław. Na Facebooku powstały nawet O lokalizację polskiego biura grupy „Wybieram Wrocław” i „Tak dla biura FB Facebooka sta- w Krakowie”. - Byłoby świetnie, gdyby firma ulokowała się rali się również samorządowcy i w Krakowie. Będziemy w miarę naszych możliinternauci m.in. wości lobbować za tym - mówił Filip Szatanik z z Katowic, Szcze- wydziału ds. informacji i promocji krakowskiego cina i Białegosto- ratusza. O lokalizację polskiego biura Facebooka staku. Urzędnicy z Katowic zapowia- rali się również samorządowcy i internauci m.in. dali nawet, że są z Katowic, Szczecina i Białegostoku. Urzędnicy gotowi osobiście z Katowic zapowiadali nawet, że są gotowi osowybrać się do Kalifornii, by lobbować za swoim biście wybrać się do Kalifornii, by lobbować za swoim miastem. miastem. Naturalnym faworytem wydawała się jednak Naturalnym faworytem wydawała się jednak Warszawa, gdyż to co ukrywać polski oddział Fa- Warszawa, gdyż to co ukrywać polski oddział Facebooka będzie się zajmował głównie sprawami cebooka będzie się zajmował głównie sprawami związanymi z marketingiem i reklamą, a to jest związanymi z marketingiem i reklamą, a to jest domena stolicy, gdzie mają siedziby najwięk- domena stolicy, gdzie mają siedziby największych agencji reklamowych i domów mediowych. szych agencji reklamowych i domów mediowych. Jak wynika z informacji Presserwisu ruszyła już Jak wynika z informacji Presserwisu ruszyła już rekrutacja pierwszych pracowników do warszaw- rekrutacja pierwszych pracowników do warszawskiego oddziału firmy. mj skiego oddziału firmy. mj
Rozpoczynamy cykl publikacji, które pozwolą przybliżyć znaczenie nowoczesnych technologii w polskim górnictwie rud miedzi, pozwolą nakreślić obraz inteligentnej kopalni przyszłości.
KGHM: Inteligenta kopalnia Górnicza konsola Trudno wyobrazić sobie rozwój nowoczesnych technologii bez takich metali jak miedź i srebro, które wykorzystywane są do produkcji przewodów czy układów scalonych. Ich największym producentem w Europie, a czołowym w świecie jest KGHM Polska Miedź. Koncern z Lubina stoi dziś przed poważnymi wyzwaniami inwestycyjnymi z uwagi na kończące się zasoby surowców. Głównym z nich jest budowa kopalni Głogów Głęboki. To strategiczna inwestycja KGHM, ponieważ umożliwi dostęp do bogatych złóż rud miedzi, położonych poniżej poziomu 1200 m. Panujące na takiej głębokości ciężkie warunki środowiskowe (m.in. bardzo wysokie temperatury pierwotne skał) zmuszają do poszukiwania rozwiązań zapewniających zdalne sterowania maszynami i urządzeniami oraz kompletny monitoring procesu produkcji. Głogów Głęboki staje się powoli synonimem inteligentnej kopalni. - W tej chwili przy systemie filarowo-komorowym ze strzelaniem na przodku pracuje bardzo dużo osób. Przebywają w trudnych warunkach - wysokiej temperaturze i pod wpływem ciągłego stresu - mówi Herbert Wirth, prezes KGHM. – Pracujemy nad tym, aby KGHM stał się nie tylko coraz bardziej liczącym się w świecie producentem, ale również nowoczesną i innowacyjną firmą. Byłbym usatysfakcjonowany, gdyby udało się wdrożyć ideę inteligentnej kopalni, czyli kopalni praktycznie bez ludzi pracujących na dole, wykorzystującej sieci neuronowe. Nowa technologia pozwoli na pełną automatyzację procesu i praktycznie wycofanie gór48
TEBERIA /01/2012
ników z przodka. Jednym z bardzo ważnych elementów ciągu technologicznego w kopalniach KGHM Polska Miedź S.A. jest system odstawy i transportu urobku. Obecny system odstawy urobku w O/ZG „Polkowice-Sieroszowice” składa się z sieci przenośników taśmowych, zbiorników retencyjnych oraz krat wysypowych, wyposażonych w hydrauliczne młoty, służące do rozdrabniania urobku (skał) w celu dalszego transportu. Kraty (punkty wysypowe rudy), rozmieszczone na przenośnikach taśmowych, pośredniczą w przeładunku urobku z wozów odstawczych i ładowarek na system odstawy poziomej (taśmociągi). Obsługę krat wysypowych stanowi z reguły jeden pracownik, odpowiedzialny za nadzór nad całym zespołem urządzeń kraty oraz lokalne sterowanie młotem hydraulicznym do rozbijania brył. Trudne warunki środowiskowe takie, jak podwyższona temperatura powietrza, zapylenie czy hałas czynią jego stanowisko pracy bardzo uciążliwym. Dodatkowo, zjawiska tąpań oraz zagrożenia gazowe, zwłaszcza dla krat zlokalizowanych blisko frontów wydobywczych, obniżają poziom bezpieczeństwa pracownika. Wyjściem naprzeciw opisanym problemom jest wdrażany obecnie systemu zdalnie sterowanej kraty wysypowej w kopalni ZG „PolkowiceSieroszowice”. Rozwiązanie to umożliwia zdalne sterowanie punktem wysypowym z bezpiecznego rejonu kopalni. System zdalnego sterowania punktami wysypowymi, oprócz względów bezpieczeństwa, ma na celu zwiększenie efektywności pracy na stanowisku operatora. System przewiduje możli-
wość sterowania trzema punktami wysypowymi z jednego zdalnego stanowiska operatorskiego. Rozwiązanie takie podnosi efektywność pracy operatora oraz umożliwia elastyczne reagowanie na zmiany natężenia pracy na froncie wydobywczym oddziału górniczego. Sterowanie zdalne urządzeniem do rozbijania brył odbywa się przy pomocy pulpitu typu PS-7, wyposażonego w manipulatory oraz monitory umożliwiające dokładną obserwację sta-
PREZENTACJE
stan pracy wszystkich urządzeń, wchodzących w skład instalacji punktu załadowczego, a także umożliwia monitorowanie podstawowych parametrów roboczych. Komunikacja pomiędzy stanowiskiem sterowniczym, a punktem wysypowym w całości oparta jest o transmisję światłowodową, zarówno obraz z kamer, łączność głosowa jak i dane sterownicze przesyłane są drogą optyczną. Wdrożenie systemu zdalnego sterowania w operacjach rozdrabniania urobku na punktach wysypowych to nie tylko przełom w dziedzinie poprawy bezpieczeństwa, ale również milowy krok w kierunku automatyzacji procesu wydobycia. Po okresie testów i wdrażania się pracowników do obsługi nowego systemu, okazało się, że czasy wykonywania identycznych operacji w trybie lokalnym i zdalnym są bardzo podobne. Stąd, można wnioskować, że możliwość sterowania z jednego miejsca kilkoma punktami wysypowymi znacząco zwiększy efektywność pracy oraz umożliwi elastyczne reagowanie na zmiany ilości urobku dostarczanego na punkty wysypowe. Planowane zastosowanie rozwiązań z dziedziny rozszerzonej rzeczywistości powinno dodatkowo zwiększyć wydajność pracy operatora zdalnego.
nowiska załadowczego. W dużym uproszczeniu, jest to swoista, przemysłowa konsola Xboxa lub PlayStation. Manipulator lewy (joystick) steruje ruchami wysięgnika, natomiast prawy ruchami ramienia i młota do rozbijania brył. Operator systemu ma do dyspozycji widok z pięciu kamer zainstalowanych w rejonie kraty wysypowej. Pulpit zdalnego sterowania typu PS-7 zawiera trzy monitory, klawiaturę oraz mysz optyczną. Za pomocą myszy operator dostosowuje rozmieszczenie poszczególnych widoków z kamer na monitorach oraz ma możliwość sterowania kamerą obroto- jac wą i zoomem tejże kamery. Środkowy monitor domyślnie wyświetla obraz z kamery obrotowej, który jest podstawowym widokiem umożliwiającym zdalną pracę. Pod środkowym monitorem znajduje się wyświetlacz ciekłokrystaliczny, który pokazuje
TEBERIA /01/2012
49