teberia 2

Page 1

G O S P O D A R K A

N A U K A

L U D Z I E

KOSMOS NA DŁONI

STUDENCI POLITECHNIKI WARSZAWSKIEJ KONSTRUUJĄ PIERWSZEGO POLSKIEGO SATELITĘ

ENERGIA 2030

TYSIĄCE FARM WIATROWYCH I BIOGAZOWNI - CZY TAK BĘDZIE WYGLĄDAŁA ZA 20 LAT POLSKA ENERGETYKA?

NASZA–KLASA OZNACZA INTERNET Nr 2•11/2009

ROZMOWA Z TWÓRCĄ PORTALU MACIEJEM POPOWICZEM

ISSN 2080-7392

PRZYSZŁOŚĆ WEDŁUG NOKII

FINOWIE MAJĄ PLAN JAK RZĄDZIĆ RYNKIEM TELEFONÓW KOMÓRKOWYCH


SPIS TREŚCI

24

42

30 OD WYDAWCY Rewolucja u bram

SPOŁECZEŃSWO 4

System Niepełnosprawny

6

TECHNOLOGIE

FELIETON Racjonalnie nieracjonalni

WYDARZENIA Kraj

T W Ó R C Z A N AT U R A E N E R G I I

Świat Musimy otworzyć się na ryzyko Rozmowa z Anetą Wilmańską, z-cą prezesa PARP

36

inwestycje w nowe moce rozwój sieci dystrybucyjnych odnawialne źródła energii ekologiczne technologie

Innowacje - pewny biznes W co warto inwestować

8–13 14–15 16–17

Polska ma potencjał rozwojowy.

20–23

24–29

Finowie chcą rządzić globalnym rynkiem i wiedzą jak to zrobić

Grupa TAURON jest liderem sprzedaży energii elektrycznej w Polsce i drugim pod względem wielkości jej producentem. W skład holdingu wchodzą spółki zajmujące się wydobyciem węgla, wytwarzaniem, dystrybucją oraz sprzedażą energii elektrycznej i ciepła. Grupa obejmuje swoim działaniem 17 procent powierzchni kraju.

Rozmowa z Maciejem Popowiczem, założycielem portalu nasza-klasa.pl

42–45

PERSPEKTYWY Tysiące farm wiatrowych i mikrobiogazowni - czy tak będzie wyglądała polska energetyka za 20 lat?

46–49

NAUKA I GOSPODARKA Naukowcy z Zabrza opracowują plan modernizacji polskiego przemysłu koksowniczego

50–53

KREATYWNI Sylwetki młodych naukowców

SPOTKANIA Nasza-klasa oznacza Internet

39–41

Studenci Politechniki Warszawskiej tworzą pierwszego polskiego satelitę

Inteligentna koksownia

ŚWIAT Nokia trzęsie światem: Plan przeobrażenia króla komórek

Studencki satelita poleci w kosmos. Na gapę

Energia jutra

18

NAUKA I GOSPODARKA Polskie specjalizacje przyszłości

Marnujemy duży potencjał osób niepełnosprawnych

30–35

54–56

FELIETON Państwo dobrobytu a innowacyjność

58

TECHNOLOGIE

46

www.tauron-pe.pl N r 2 L I S TO PA D 2 0 0 9

Czas SOA

Architektura oparta na usługach wkracza na salony informatyczne

36–38

TEBERIA


OKIEM WYDAWC Y • JERZY KICKI

Rewolucja u bram „Nikt już nie zna sam siebie, nikt nie pojmuje żywiołu, w którym płynie i działa (…). Młodych ludzi porywa wir czasu, bogactwo i szybkość – oto, co podziwia świat i ku czemu dąży każdy z nas. Oświecony świat prześciga się we wszelkich możliwościach ułatwienia komunikacji” – to cytat, który przytoczył znany dziennikarz niemiecki Stefan Klein w jednej z najciekawszych swoich publikacji – „Czas. Przewodnik użytkownika”. Można by pomyśleć, że autor tych słów był zasypywany stertą e-maili, a tymczasem słowa te napisał Johann Wolfgang Goethe w liście do przyjaciela, Karla Friedricha Zeltera w 1825 r. Kilkadziesiąt lat później, jeden z pierwszych posiadaczy maszyny do pisania Remmingtona Samuel Langhorne Clemens, czyli Mark Twain, tak pisał do brata: „Próbuję opanować tę nową nowomodną maszynę do pisania. (…) Ma kilka zalet, dzięki którym sądzę, że będzie drukować szybciej, niż ja potrafię pisać”. Już wtedy trwał wyścig z czasem, który ma się jednak nijak do naszej współczesności, a dzieje się tak z powodu nowych mediów elektronicznych z Internetem w roli głównej. To, co jeszcze wczoraj było nowością, dziś już przestaje nią być, często już coś nowego czeka w kolejce i zmienia radykalnie nasze postrzeganie roli internetu. Po fali serwisów społecznościowych, blogowaniu, mikroblogowaniu, mamy też wielkie przenosiny reklamodawców do Internetu. Trafnie to przepowiedział już w 2000 r. jeden z francuskich analityków pisząc, iż „reklama w Internecie jest jak tsunami. To zjawisko przypomina ocieplenie klimatu, mówimy o tym, jako o czymś odległym… A tymczasem widzimy już góry lodowe pływające wokół wybrzeży Nowej Zelandii.” Odejście reklamodawców do Internetu oznacza katastrofę dla prasy codziennej i nie wystarczy kontrofensywa, jaką przygotowuje potentat na rynku prasy, Rupert Murdoch i kilku innych wydawców, którzy zamierzają pobierać opłaty za Internetowe wydania swoich gazet. Wiele wskazuje, iż przepowiednia amerykańskiego specjalisty od dziennikarstwa, Philipa Meyera, iż „w 2043 r. ukaże się ostatnia gazeta w papierowej formie, jaką dziś znamy” może sprawdzić się znacznie wcześniej. Olbrzymie redukcje, jakie dotknęły prasę, każą również nam poszukiwać nowych rozwiązań w zakresie dotarcia do coraz szerszego grona Czytelników. Uważam, iż wiele tu może zmienić upowszechnienie papieru elektronicznego. Myślę, że takie tsunami powoli zbliża się nie tylko do wydawców czasopism, ale i do naszych bibliotek.

TEBERIA

Nie wszyscy to dostrzegają, a niektórzy wręcz nie chcą tego dostrzegać. Nowe spojrzenie na funkcjonowanie czasopism i bibliotek wiąże się z wejściem na rynek coraz doskonalszych czytników e-booków (o pierwszym polskim urządzeniu wykorzystującym pomysł papieru elektronicznego, opracowywanym przez Kolportera – czytniku eClicto pisaliśmy w poprzednim numerze), które łączą zalety istniejących już mediów, bezprzewodowość Internetu oraz zawartość coraz szerszej grupy bibliotek wirtualnych. Ostatnie kilkanaście miesięcy to prawdziwy wysyp czytników e-booków, m.in. Cybook francuskiej firmy Bokeen, CoolER angielskiej Interead, czy Iliad i DR1000 zależnej spółki Philipsa iREX Technologies. Ostatnio na światowym rynku zaprezentowała swój czytnik nazwany Nook grupa Barnes&Noble. Ma mieć on dostęp do kilku tysięcy książek i czasopism po atrakcyjnych cenach, umożliwiać korzystanie z kilkumilionowej oferty Google Books oraz… posiadać funkcję pożyczania książki innemu użytkownikowi czytnika. W drodze na rynek jest czytnik znanej z produkcji odtwarzaczy MP3 firmy Creative, a właśnie wkracza na polski rynek słynny Kindle. Taki wysyp tych urządzeń może oznaczać tylko jedno – coraz ostrzejszą rywalizację o klienta i obniżenie ceny urządzenia, a wtedy elektroniczny dostęp do zbiorów bibliotecznych stanie przed nami otworem. Należy zaznaczyć, że umożliwia on coś, czego klasycznym bibliotekom nie da się nigdy osiągnąć, a mianowicie jednoczesny dostęp wielu użytkowników i kolekcję biblioteki cały czas na odległość ręki. Warto zauważyć, że Ci, którzy problem innych bibliotek – „bibliotek przyszłości”, dostrzegają, prowadzą ogromne prace mające na celu digitalizację zbiorów na wielką skalę. Najbardziej znany jest projekt Gutenberg rozpoczęty w 1971 r., czy Super Journal – trzyletni projekt zrealizowany w latach 1996–1998 w Wielkiej Brytanii. Do nich nawiązuje projekt Polskiej Biblioteki Internetowej. Pojawienie się czytnika eClicto, a także kolejnych, na polskim rynku wręcz wymusza uwzględnienie tego faktu również i w odniesieniu do strategii funkcjonowania naszego czasopisma. Jeżeli mamy pisać o innowacjach, to musimy je też wykorzystywać. Prowadzimy w tej sprawie rozmowy z Kolporterem i wierzę, że uda nam się wypracować interesującą formułę współpracy. A póki co, przed nami kolejny, drugi numer naszego czasopisma (poprzedni dostępny na stronach portalu teberia.pl). ¢ N r 2 L I S TO PA D 2 0 0 9


KOMENTARZ • JACEK SROKOWSKI

Listy do Redakcji

redakcja@teberia.pl

Czwórka z plusem

Bardzo ciekawe pismo, choć niektóre materiały są zbyt specjalistyczne – ale w końcu chcecie kierować je, jak się domyślam, do ludzi związanych z naukami technicznymi, a nie do „zwykłych” czytelników z ulicy. Musicie jednak mocniej wejść w uczelnie wyższe – a zwłaszcza politechniki – z dystrybucją pisma, bo tam jest wasz „rynek czytelniczy”. Dużo więcej miejsca należy zresztą poświęcić dokonaniom młodych naukowców, którzy są pasjonatami tego, co robią i potrafią wymyślać naprawdę innowacyjne rzeczy (mam kilku kolegów w różnych studenckich kołach naukowych, więc wiem o czym piszę). Podsumowując, moja ocena jak na pierwszy numer: czwórka z plusem (plus za sam pomysł). Student Politechniki Śląskiej

Racjonalnie nieracjonalni

Dobre wrażenia

Obejrzałem dość szybko, więc uwagi mało konkretne. Pierwsze wrażenie: doskonałe, profesjonalne pismo. Bogdan Miś Zabrałem się niedawno za wypełnienie wniosku na dotację unijną. Mniejsza o to, na co chciałem pozyskać pieniądze. Pomyślałem, że skoro na rynku brakuje funduszów na rozwój naszego projektu, to pozyskam je ze środków strukturalnych. Przyznam szczerze, iż wiedzy mi nie przybyło od samego wypełniania wniosku. Mój 9-letni syn, kiedy ma problem z jakimś zadaniem domowym i myśli nad nim intensywnie, to często rzuca hasłem „czacha dymi”. Tak i u mnie „czacha dymiła”, kiedy zastanawiałem się nad kolejnymi punktami wniosku: „wartość bazowa”, „wartość docelowa”, „wskaźnik produktu”, „wskaźnik rezultatu” itd. Pomyślałem wtedy, że tak naprawdę nie chodzi o to, by urzędnikom przedstawić dobry merytorycznie projekt, ale dobrze wypełnić wniosek, by sięgnąć po unijną kasę. Cóż, może w ten sposób krzywdzę niektórych fachowców od przyznawania funduszy strukturalnych, ale wydaje mi się, że nie jestem odosobniony w wyciąganiu takich radykalnych wniosków. Już kilku przyjaciół, którzy skorzystali z dobrodziejstw programów unijnych przekonywało mnie, że na początku to wydaje się trudne, ale jak się wgryzę w formularze, to kasa poleci jak z „jednorękiego bandyty”. No, może w tej chwili to nie najlepsze porównanie. A że coś jest nie tak z wydawaniem unijnych pieniędzy, a moje zastrzeżenia są poniekąd słuszne, utwierdza mnie lektura jednego z ostatnich wydań tygodnika „Polityka”, gdzie Ewa Winnicka już na samym wstępie pisze „Nie ma wielkiego znaczenia nawet sens i cel wydatków. Najważniejsze to dobrze napisać wniosek”. Coś więc trzeba zrobić, by lepiej spożytkować unijne pieniądze, tym bardziej, że z roku na rok, aż do 2015 r., będzie ich przybywać. A gra toczy się o wysoką stawkę, modernizację Polski. Dla wielu młodych ludzi w Polsce środki unijne stały sie tym, czym dla ich kreatywnych rówieśników ze Stanów Zjednoczonych fundusze kapitału ryzyka. Bez nich niejeden wynalazek z Doliny Krzemowej nie ujrzałby światła dziennego. Nie byłoby Google i wielu innych cudów technologicznych. Venture Capital jest formą finansowania innowacyjnych – a przez to obarczonych

TEBERIA

ryzykiem – projektów inwestycyjnych. Fundusze typu VC pojawiły się na rynku, kiedy okazało się, że banki nie są skore finansować projekty obarczone wysokim ryzykiem. Kapitał ryzyka inwestuje w innowacje w zamian za partycypowanie w dużej części w zyskach z tego rodzaju przedsięwzięć. W Polsce znaczenie funduszy typu Venture Capital we wspieraniu innowacyjności jest marginalne, bo i marginalne jest miejsce Polski na mapie technologicznej świata. Trzeba stworzyć coś naprawdę innowacyjnego, żeby zwrócić na siebie uwagę. W ten sposób pierwszy duży zastrzyk gotówki wpłynął na konto twórców portalu nasza-klasa.pl, których projekt zainteresował fundusz braci Samwer. Polskim innowatorom pozostaje substytut kapitału ryzyka, jakim jest Program Operacyjny „Innowacyjna Gospodarka”. Do ostatniej rundy konkursowej na dotacje na e-usługi zgłosiło się kilka tysiący przedsiębiorców, wśród których wielu to młodzi ludzie, których jedynym kapitałem jest pomysł. Problem jednak w tym, że PO „Innowacyjna Gospodarka” ma z ryzykiem tyle wspólnego, co grudzień z lipcem. Po stronie instytucji państwowych, które dysponują środkami unijnymi ryzyko nie leży. Ono leży po stronie przedsiębiorców. Projekt się nie sprawdzi, cel nie zostanie zrealizowany, pieniądze trzeba zwrócić. Mniejsza o to, jeśli będzie to kilkanaście tysięcy złotych, gorzej, jeśli jest to kilkaset tysięcy złotych. Urzędnicy państwowi tłumaczą to tym, że zarządzają pieniędzmi publicznymi i muszą je wobec tego wydawać racjonalnie, tak by nie trafiły do kombinatorów i wszelkiej maści cwaniaków. Problem tylko w tym, że w całej tej racjonalności popadamy w nieracjonalność, bo w ten sposób nigdy nie zbudujemy innowacyjnej gospodarki. Czym będziemy mogli konkurować w Europie? Tanią siłą roboczą? Pocieszające jest, że urzędnicy Polskiej Agencji Rozwoju Przedsiębiorczości, która jest największym depozytariuszem pieniędzy unijnych na innowacyjną gospodarkę, zdają sobie sprawę z tego, że muszą otworzyć się na ryzyko, jakie wiąże się z innowacjami. Jeśli się im ¢ uda, to dopiero będzie innowacja. N r 2 L I S TO PA D 2 0 0 9

Wiara w mity

Na pierwszy rzut oka: ciekawe. Podoba mi się, że zwracacie uwagę na rolę przemysłu ciężkiego dla rozwoju sektora innowacji, bo tam są duże pieniądze i tak naprawdę, to na nim opiera się większość innowacji (choć mało znanych osobom spoza branży). Boję się jednak tego, żeby przy pochwałach innowacji, nie zapomnieliście o człowieku, bo nie wierzę, że same technologie rozwiążą wszystkie problemy Polski i świata. Takie myślenie jest wiarą w mity. Rynek innowacji w świecie też jest zdominowany przez wielkie koncerny, które – niestety w znacznej części – sporo innowacji ograniczały do kreatywnej księgowości i sztuczek finansowych, co skończyło się obecnym kryzysem. Tak więc poza innowacyjnością, należy także stawiać na demokratyzację gospodarki, aby główne decyzje nie zapadały tylko w zaciszach wielkich koncernów, bo wcale nie ma wtedy pewności, że te innowacje będą służyć społeczeństwu.

Emerytowany inżynier (nazwisko do wiadomości redakcji)

Kibicuję eClicto

Bardzo ciekawy jest wywiad z panią Anną Sieńko, dyrektorem generalnym IBM Polska. Jestem z Wrocławia, więc wiem, że IBM stawia także mocno na moje miasto. Cieszy mnie, że firma ma tak dalekosiężne plany i naprawdę futurystyczną wizję, której brakuje niejednokrotnie polskim przedsiębiorcom, ale w końcu bazuje ona na wieloletnim doświadczeniu. Kibicuję także pomysłowi eClicto – mój brat, który mieszka w Stanach Zjednoczonych, nie rozstaje się już z kindlem, więc cieszy mnie, że i w Polsce mamy szansę doczekać się podobnego urządzenia (liczę tylko, że cena nie będzie z kosmosu:). Mam sentyment do książek papierowych, ale w końcu nie można poprzestać na sentymentach i tradycji, skoro świat idzie naprzód, a taki czytnik „książek elektronicznych” nie tylko nie zabije rynku czytelniczego, ale wprost przeciwnie – może mu pomóc, otwierając nowe możliwości i zwiększyć czytelnictwo wśród młodych ludzi (którzy już nie będą ograniczać się do czytania mailów i sms-ów). Igor Kasprzyk

Nie zapominajmy o historii

Skupiacie się na bieżących innowacjach, ale może warto byłoby zająć się także historycznymi osiągnięciami polskiej myśli technicznej, które były znaczne nie tylko w Polsce międzywojennej (mieliśmy wówczas mnóstwo patentów, choć niektóre idiotyczne, jak np... składany klęcznik), ale też w PRL (biorąc pod uwagę blokadę na przepływ myśli technicznej z Zachodu, musieliśmy poprzestać na własnych rozwiązaniach, niejednokrotnie wykonanych w siermiężnych warunkach, ale jednak użytecznych i często naprawdę odkrywczych). Nie zapominajmy więc o historii, bo i Polacy mają się czym pochwalić.

Zbigniew Gruszka, Warszawa N r 2 L I S TO PA D 2 0 0 9

* Skąd ta nazwa – Teberia? …Otóż gdy pojawił się gotowy projekt witryny – portalu niestety nie było nazwy. Sugestie i nazwy sugerujące jednoznaczny związek ze Szkołą Eksploatacji Podziemnej typu novasep zostały odrzucone i w pierwszej chwili sięgnąłem do czasów starożytnych, a więc bóstw ziemi, podziemi i tak pojawiła się nazwa Geberia, bo bóg ziemi w starożytnym Egipcie to Geb. Pierwsza myśl to Geberia, ale pamiętałem o zaleceniach Ala i Laury Ries, autorów znakomitej książeczki „Triumf i klęska dot.comów”, którzy piszą w niej, że w dobie Internetu nazwa strony internetowej to sprawa życia i śmierci strony. I dalej piszą „nie mamy żadnych wątpliwości, co do tego, że oryginalna i niepowtarzalna nazwa przysłuży się witrynie znacznie lepiej niż jakieś ogólnikowe hasło”. Po kilku dniach zacząłem przeglądać wspaniała książkę Paula Johnsona „Cywilizacja starożytnego Egiptu”, gdzie spotkałem wiele informacji o starożytnych Tebach (obecnie Karnak i Luksor) jako jednej z największych koncentracji zabytków w Egipcie, a być może na świecie. Skoro w naszym portalu ma być skoncentrowana tak duża ilość wiedzy i to nie tylko górniczej, to czemu nie teberia. Jerzy Kicki Przewodniczący Komitetu Organizacyjnego Szkoły Eksploatacji Podziemnej

Portal teberia.pl został utworzony pod koniec 2003 roku przez grupę entuzjastów skupionych wokół Szkoły Eksploatacji Podziemnej jako portal tematyczny traktujący o szeroko rozumianej branży surowców mineralnych w kraju i za granicą. Magazyn ,,teberia” nawiązuje do tradycji i popularności portalu internetowego teberia.pl, portalu, który będzie zmieniał swoje oblicze i stawał się portalem wiedzy nie tylko górniczej, ale wiedzy o otaczającym nas świecie. Adres redakcji: Fundacja dla Akademii Górniczo-Hutniczej im. Stanisława Staszica w Krakowie pawilon C1 p. 322 A al. Mickiewicza 30 30-059 Kraków tel. (012) 617 - 46 - 04 fax. (012) 617 - 46 - 05 e-mail: redakcja@teberia.pl www.teberia.pl” www.teberia.pl Redaktor naczelny: Jacek Srokowski (jsrokowski@teberia.pl) Sekretarz redakcji: Dariusz Zalega (dzalega@teberia.pl) Biuro reklamy: Małgorzata Boksa (reklama@teberia.pl) Studio graficzne: Greenhouse sp. z o.o. Katowice Projekt graficzny: Urszula Radosz-Sajdak Druk: Tolek, Mikołów Okładka: Cyclus Print 150 g, Środki: Cyclus Print 80 g Wydawca: Fundacja dla Akademii Górniczo-Hutniczej im. Stanisława Staszica w Krakowie prezes: Jerzy Kicki f-agh@agh.edu.pl www.fundacja.agh.edu.pl NIP: 677-228-96-47 REGON: 120471040 KRS: 0000280790 Konto Fundacji: Bank PEKAO SA ul. Kazimierza Wielkiego 75 30-474 Kraków nr rachunku: 02 1240 4575 1111 0000 5461 5391 SWIFT: PKOPPLPW IBAN; PL 02 1240 4575 1111 0000 5461 5391

Redakcja nie odpowiada za treść ogłoszeń. (C)Copyright Fundacja dla AGH Wszelkie prawa zastrzeżone. Żaden fragment niniejszego wydania nie może być wykorzystywany w jakiejkolwiek formie bez pisemnej zgody wydawcy.

TEBERIA


WYDARZENIA

WYDARZENIA

Promotech Innowacja popłaca

Miliony w atom Rząd przyjął uchwałę, na podstawie której minister gospodarki otrzyma z ogólnej rezerwy budżetowej 3 mln 676 tys. zł na rozwój energetyki jądrowej. Środki zostaną przeznaczone na zaplecze naukowo-badawcze oraz szkolenia kadr. Ponad 1 mln zł dotacji otrzyma też Państwowa Agencja Atomistyki. Pierwsze szkolenia polskiej kadry przez zagraniczne instytucje, m.in. przez francuską agencję rządową AFNI, mają rozpocząć się jeszcze w tym roku. Rząd zakłada, że w 2020 r. zostanie uruchomiona pierwsza elektrownia atomowa w Polsce, po roku-dwóch kolejna. Za realizację inwestycji jest odpowiedzialna Polska Grupa Energetyczna (PGE). Rządowy harmonogram daje PGE czas do końca 2013 r. na wybór ostatecznej lokalizacji elektrowni. PAP – Nauka

Od 2010 roku Dom już tylko z internetem Rząd ma zająć się ustawą, rewolucjonizującą dostęp do Internetu. Inwestycje w infrastrukturę internetową mają stać się dla gmin równie ważnym zadaniem, jak budowa dróg czy kanalizacji. Ustawa ma wejść w życie już w styczniu 2010 r. Od tego momentu każdy nowy dom wielorodzinny oprócz prądu czy wody będzie musiał mieć też łącze internetowe. I to wyłącznie światłowodowe. Ustawa zmusza też drogowców, by przy każdej nowej lub remontowanej ulicy kładli rurę, którą może być poprowadzony światłowód i zobowiązuje miejskie wodociągi oraz firmy energetyczne do wpuszczania kabla w swoje rury czy zawieszania PAP – Nauka go na słupach.

TEBERIA

Po raz pierwszy na tak dużą skalę w Europie E-matura dla pionierów Około pięć tysięcy maturzystów z całej Polski przystąpiło 29 października do pierwszego w Polsce próbnego egzaminu z matematyki, który przeprowadzony został przez internet. Projekt „E-matura z matematyki” przygotowała Politechnika Łódzka. Tegoroczni maturzyści są pierwszym rocznikiem po ponad 25-letniej przerwie, który obowiązkowo zdaje na maturze pisemny egzamin z matematyki. Jak poinformowała rzeczniczka PŁ Ewa Chojnacka, projekt uczelni to pierwszy w Polsce i pierwszy na tak dużą skalę w Europie próbny egzamin maturalny z matematyki przeprowadzony drogą elektroniczną. Do udziału w nim zaproszono ok. 5 tysięcy maturzystów z 200 szkół z całej Polski, którzy zasiedli przed komputerami podłączonymi do internetu, by zmierzyć się z „królową nauk”. – Nasz egzamin odpowiada poziomowi podstawowemu oficjalnej próbnej matury z matematyki – powiedziała Chojnacka. Projekt ma na celu pokazanie możliwości wykorzystania technologii informatycznych do egzaminowania i oceniania prac oraz przeprowadzenie badań i analizy takiego sposobu sprawdzania wiedzy i kompetencji uczniów. Ponieważ egzaminatorem w tym projekcie jest komputer, wymagało to opracowania zaawansowanego oprogramowania, którego autorami są informatycy z Instytutu Mechatroniki i Systemów Informatycznych PŁ. Sprzęt komputerowy o wartości 150 tys. zł, który posłuży m.in. do przeprowadzenia egzaminu, sfinansował IBM Polska. PAP – Nauka

Białostocki Promotech postawił na rozwój poprzez innowacyjność. Dział badawczo-rozwojowy przedsiębiorstwa opracował i wykonał w minionych trzech latach kilkanaście wyspecjalizowanych urządzeń, unikatowych w skali światowej. Swoje propozycje pokazali na największych targach spawalniczych w Essen (Niemcy). – Firma nawiązała kontakty z kontrahentami z 49 krajów świata, które teraz „przekuwa” na konkretne kontrakty – mówi współwłaściciel Promotechu, Zbigniew Gołąbiewski. – Konkurencja jest ogromna. Aby nie wypaść z gry, trzeba być innowacyjnym. Największym zainteresowaniem potencjalnych klientów cieszą się dwa najbardziej technicznie zaawansowane urządzenia do cięcia plazmą lub tlenem, wyprodukowane przez Promotech – wypalarka do rur oraz wycinarka do włazów. Wypalarka do rur umożliwia spawanie najbardziej skomplikowanych złącz rurowych w nowoczesnych konstrukcjach obiektów typu stadiony itp. Z kolei wycinarka otworów do wież elektrowni wiatrowych to pierwsze w skali światowej mobilne urządzenie, które wycina otwory pod właz wejściowy przy minimalnym udziale operatora. PAP – Nauka

Firmy bez www Aż połowa polskich firm nie ma żadnego serwisu www, wyliczył „Puls Biznesu”. Tymczasem, jak przekonuje dyrektor Google na rynki wschodzące, bez strony w internecie firma nie zaistnieje na rynku. Zdaniem cytowanego przez dziennik Mohammada Gawdata z Google, 40 proc. konsumentów szuka informacji właśnie w internecie. Polscy konsumenci dogonili już Zachód pod względem częstotliwości korzystania z tego narzędzia, w przeciwieństwie do przedsiębiorców, którzy wciąż nie wiedzą, jak wykorzystać sieć do promocji swojego biznesu. Widząc w tym spore pole do zagospodarowania, Google planuje zwiększenie zatrudnienia w ośrodku programistyczno-inżynieryjnym w Krakowie, a także przygotowuje nowe usługi – sprzedaż reklam na polskiej stronie serwisu YouTube.

Premia dla najlepszych Reforma szkolnictwa wyższego jest konieczna, zyskają na niej zarówno studenci, jak i uczelnie – uważa minister nauki, Barbara Kudrycka. Rząd szykuje prawdziwą rewolucję w polskiej nauce. Tekst: Konrad Markowski

D

uch konkurencyjności musi zagościć w polskim szkolnictwie wyższym – z takiego założenia wyszedł rząd, przyjmując nowelizację ustawy Prawo o szkolnictwie wyższym oraz ustawy o stopniach naukowych i tytule naukowym. Rządowe zmiany stanowią drugi etap reformy nauki i szkolnictwa wyższego, a dotyczą trzech obszarów: nowego modelu zarządzania szkolnictwem wyższym, spraw związanych z karierą naukową oraz reformy studiów i praw studenckich.

KNOW to miliony Wśród najważniejszych zmian jest stworzenie mechanizmu wyłaniania Krajowych Naukowych Ośrodków Wiodących, tzw. KNOW-ów, czyli „ośrodków, które prowadzą badania naukowe na najwyższym poziomie”. Już za trzy lata mają zostać wyłonione pierwsze cztery KNOW-y, którymi będą najlepsze w kraju wydziały lub kierunki studiów. Ośrodki te mają być wybierane w drodze konkursu przez komisje z udziałem międzynarodowych ekspertów. A walczyć jest o co – wydział uczelni, który otrzyma status KNOW, dostanie ponad 10 mln zł rocznie przez 5 lat. Te dodatkowe środki mają pochodzić ze specjalnie utworzonego funduszu projakościowego. Zmiany dotyczą też dziedziny, która jest prawdziwą bolączką polskiego szkolnictwa wyższego, co na własnej skórze odczuwają sami studenci – wieloetatowości pracowników dydaktyczno-naukowych. Naukowiec, który będzie chciał podjąć drugie zatrudnienie (trzeci etat będzie zabroniony) lub prowadzić działalność gospodarczą, będzie musiał uzyskać zgodę rektora lub kierownika jednostki naukowej.

Łatwiejsza habilitacja Doraźna komisja złożona z fachowców, w której większość będą stanowić recenzenci zewnętrzni, ma oceniać osoby ubiegające się o habilitację. Na ocenę wpłyną zwłaszcza te osiągnięcia dotyczące opublikowanych wyników badań, w których kandydat na doktora habilitowanego brał udział. Prawie dwukrotnie – do pół roku – ma skrócić się sama procedura nadawania stopnia doktora habilitowanego. N r 2 L I S TO PA D 2 0 0 9

rys. Marcin Bondarowicz

Rząd stawia na rozwój energetyki jądrowej

N r 2 L I S TO PA D 2 0 0 9

Pojawiły się jednak także plany, które studentom mogą nie przypaść do gustu – Ministerstwo Nauki i Szkolnictwa Wyższego planuje ograniczenie możliwości bezpłatnego studiowania drugiego kierunku. Każdy student uczelni państwowej otrzyma pulę punktów ECTS (Europejski System Transferu Punktów), która zapewni mu darmowe studia na jednym kierunku. Zgodnie z propozycją, student na studiach pięcioletnich nie będzie mógł przekroczyć 300 punktów ECTS (w systemie ECTS każdy rok studiów to 60 punktów wykorzystywanych na egzaminy i zaliczenia wykładów i ćwiczeń). Student otrzyma dodatkowe 30 punktów rezerwowych. Student, który będzie chciał podjąć studia na drugim kierunku, będzie musiał za nie zapłacić lub znaleźć się w grupie 10 proc. najlepszych studentów na roku (z badań MNiSW wynika, że obecnie także 10 proc. studiuje na więcej niż jednym kierunku), co ma ograniczyć studiowanie drugiego kierunku przez osoby ze słabymi wynikami w nauce.

Więcej samodzielności Zmienić się ma także ustrój uczelni publicznej, m.in. poprzez dopuszczenie trybu konkursowego w powoływaniu rektora. Kandydat na rektora będzie musiał mieć co najmniej stopień doktora, a także doświadczenie menedżerskie. Idąc za ciosem, ministerstwo zapowiedziało zwiększenie autonomii programowej uczelni, które będą mogły samodzielnie kształtować programy studiów. Zaproponowano ponadto katalog bezpłatnych usług dla wszystkich studentów, w tym także uczelni niepublicznych. Darmowe byłyby np. egzaminy (także poprawkowe i komisyjne), egzamin dyplomowy, a także złożenie i ocena pracy dyplomowej. MNiSW poinformowało, że propozycje dotyczące szkolnictwa wyższego są związane z przyjętym przez rząd w grudniu 2008 r. pakietem pięciu ustaw reformujących naukę, które obecnie omawiane są w sejmowej Komisji Edukacji, Nauki i Młodzieży. ¢ TEBERIA


WYDARZENIA

WYDARZENIA

Jak budować, to energooszczędnie

Monitorowanie przez sieć 8 października w Polsce ruszył opracowany przez Google i sprawdzony już w kilku krajach system monitorowania grypy, który pozwoli zauważyć wzrost aktywności wirusa nawet o 2 tygodnie wcześniej niż jest to możliwe przy tradycyjnych metodach epidemiologicznych. Firma Google od lat badała, jakie hasła są najczęściej wyszukiwane i jak się to ma do różnych zjawisk. Na przykład wiosną więcej osób chce się czegoś dowiedzieć o alergii, a latem – o poparzeniu słonecznym. Tak powstała idea wykorzystania analizy zapytań do celów medycznych. Google Flu Trends to narzędzie, które pozwala oszacować niemal w czasie rzeczywistym aktywność wirusa grypy w danym kraju, a ponadto może stanowić wczesne ostrzeżenie przed nowymi epidemiami. Każdego roku w sezonie grypowym wzrasta liczba zapytań dotyczących tej choroby. Flu Trends jest w stanie szacować poziom aktywności wirusa grypy w dowolnie wybranym okresie i pokazuje aktywność wirusa grypy niemal w czasie rzeczywistym – osoby, które źle się czują, zaczynają poszukiwać w sieci charakterystycznych haseł. Stworzone przez Google.org, filantropijną część Google, Flu Trends dostępne jest pod adresem: www.google.org/flutrends. PAP – Nauka

Telefon dla seniora Osoby powyżej 50. roku życia to najszybciej rosnąca grupa użytkowników komórek Co drugi Polak powyżej 50. roku życia ma telefon komórkowy, a jeszcze trzy lata temu w tej grupie wiekowej z komórki korzystał co piąty – wynika z badania przeprowadzonego przez Ericsson Consumer Lab. Zdaniem ekspertów ten wzrost sprawi, że na rynku będą pojawiały się oferty sieci komórkowych skierowane dla tej części społeczeństwa. Badanie pokazuje, że osoby powyżej 50. roku życia to najszybciej rosnąca grupa użytkowników komórek (wzrost z 23 proc. w 2006 r. do 54 proc. w br.). 85 proc. Polaków korzysta z telefonów komórkowych – to o 13 proc. więcej niż w 2006 roku. Zdaniem analityka firmy Audytel, Grzegorza Bernatka, kupowanie przez osoby powyżej 50. roku życia telefonu komórkowego wynika z „nacisków” młodszych pokoleń, które chcą kontaktować się z rodzicami taniej (np. w jednej sieci) oraz w każdej chwili. Według redaktora naczelnego serwisu Telepolis.pl, Witolda Tomaszewskiego, „komórki” dla osób powyżej 50. roku życia to ciekawy segment rynku, który można wykorzystać przy odpowiedniej edukacji przyszłych klientów i uświadomieniu im zalet telefonii komórkowej, a przede wszystkim obaleniu mitu, że telefonia komórkowa jest droga. Badania Ericsson Consumer Lab zostały przeprowadzone w okresie marzec–maj 2009 r.

10

TEBERIA

Zawieszona policja Krajowy System Informacyjny Policji (KSIP), ogromna baza danych o kradzieżach i osobach poszukiwanych, nadaje się do wymiany. Stale się zawiesza i psuje, a znalezienie potrzebnej informacji graniczy z cudem, poinformowali „Rzeczpospolitą” funkcjonariusze. System to centralna baza, w której są miliony danych, m.in. blisko 107 tys. poszukiwanych osób i ok. 2,6 mln zgubionych i skradzionych rzeczy. Komenda Główna ogłosiła w związku z tym konkurs „KSIP przyjazny dla użytkownika”. Zwrócono się do policjantów i pracowników policji, by przedstawili propozycje, jak nowy mk system ma wyglądać.

Marek Darecki, prezes zarządu WSK „PZL Rzeszów”.

Centrum badawcze dla WSK „PZL Rzeszów” Na terenie WSK „PZL Rzeszów” utworzone zostanie Centrum Badawczo-Rozwojowe Napędów Lotniczych. Wartość projektu, finansowanego z programu Rozwój Polski Wschodniej, wynosi ponad 176 mln zł. Celem projektu jest zbudowanie silnego zaplecza badawczo-rozwojowego dla WSK oraz firm przemysłu lotniczego skupionych w „Dolinie Lotniczej”. W opinii rzecznika WSK Rzeszów, Andrzeja Czarneckiego, po okresie intensywnej modernizacji firma osiągnęła światowy poziom w zakresie zdolności produkcyjnych i najnowszych technik organizacji produkcji. – Ale konkurencja jest na tym rynku spora i jedyną metodą utrzymania naszej pozycji jest osiągnięcie zdolności projektowania, badań i rozwoju napędów lotniczych. Dzięki centrum będzie to możliwe – uważa Czarnecki. Władze WSK chcą również – poprzez centrum – zacieśnić współpracę z utworzonym przy Politechnice Rzeszowskiej Laboratorium Badań Materiałów dla Przemysłu Lotniczego oraz krajowymi ośrodkami badawczymi skupionymi w Centrum Zaawansowanych Technologii „AERONET – Dolina PAP – Nauka Lotnicza”.

N r 2 L I S TO PA D 2 0 0 9

Nauka wyszła na ulice N

aukowcy coraz częściej schodzą ze swych piedestałów, by tych starszych i młodszych zwykłych śmiertelników przekonać, że nauka to ciekawa sprawa. Pomysł na festiwal nauki jest w zasadzie dość prosty – zebrać grono pasjonatów, poszerzyć je o szkoły wyższe, no i uderzyć do odpowiednich sponsorów. Sukces wydaje się wtedy murowany. Tak jak przy XIII już Festiwalu Nauki, który odbył się pod koniec września w Warszawie. Łatwiej chyba wymienić zagadnienia, których nie poruszano tam na licznych spotkaniach, niż te, o które była mowa – od ekonomii po historię ziemniaka na polskim stole, poprzez całą paletę zagadnień związanych z nowoczesnymi technologiami. Jak zresztą piszą sami organizatorzy festiwalu w manifeście „Dlaczego to robimy?”: „Nakłady na naukę w budżecie państwa są od dawna w Polsce żenująco niskie. Trzeba tę sytuację zmienić i przekonać nie tylko polskich polityków, ale i społeczeństwo, że warto inwestować w naukę. (…) Od poziomu nauki, jej wykorzystania i dobrego wykształcenia społeczeństwa zależeć będzie, czy będziemy rozumieli świat i umieli w nim działać. Festiwal Nauki to wkład środowiN r 2 L I S TO PA D 2 0 0 9

Fot. Bogdan Kułakowski

Google szuka grypy w Polsce

Energia w budynkach jest przede wszystkim wykorzystywana do ogrzewania, na ten cel przeznaczanych jest ponad 71 proc. wszystkich mieszkaniowych potrzeb energetycznych. Taka sytuacja jest spowodowana słabą termoizolacyjnością polskich domów i mieszkań – podkreślono w raporcie przygotowanym przez Rockwool Polska. Na szczęście, jak podkreśla raport Rockwool, obecnie Polska zaliczana jest do unijnych liderów w zakresie poprawy efektywności wykorzystania energii do ogrzewania mieszkań. Spowodowane jest to przede wszystkim wprowadzeniem energooszczędnych technologii PAP – Nauka budowlanych.

ska naukowego w budowanie myślącej, lepszej Polski”. Nic dodać, nic ująć. Festiwalowi, odbywającemu się w Warszawie pozazdrościł i Śląsk, gdzie po raz piąty zorganizowano – również pod koniec września, Śląską Noc Naukowców. Ta impreza to część ogólnoeuropejskiej inicjatywy, która – zgodnie z zamysłem Komisji Europejskiej – od lat zachęca młodych ludzi do poszerzania wiedzy i wyboru zawodu naukowca. W tym roku Noc po raz po raz pierwszy współorganizowały trzy największe uczelnie regionu: Uniwersytet Śląski, Akademia Ekonomiczna oraz Politechnika Śląska, która dotąd sama patronowała imprezie. Podobnie jak w Warszawie wykłady, pokazy, warsztaty i konkursy dotyczyły różnych dziedzin nauki - od biologii, przez nauki ścisłe, humanistyczne do ekonomicznych. Ba, nie zabrakło nawet wirtualnej sekcji żaby oraz dyskusji o tym, czy roboty mogą myśleć. „Na tę jedną noc katedra przestanie odgradzać profesorów od reszty świata” – zachwalają inicjatywę jej organizatorzy. I tak też było, o czym przekonaliśmy się na własne oczy. KM TEBERIA

11


WYDARZENIA

IBM postawił na Polskę Kraków: Centrum Innowacji w Biznesie W Krakowie ruszyło Centrum Innowacji w Biznesie powołane przez IBM, m.in. dla wsparcia rozwoju IT i nowatorskich umiejętności biznesowych w regionie. Jak zapewniają przedstawiciele firmy, nowe Centrum udostępni technologie IBM oraz wiedzę ekspertów firmy, by pomóc polskim przedsiębiorcom wykorzystać możliwości infrastruktury cyfrowej w kluczowych rozwijających się sektorach gospodarki, takich jak bankowość, służba zdrowia, sektor publiczny, energetyczny i telekomunikacyjny. Centrum umożliwi swoim klientom i partnerom biznesowym dostęp do całego portfolio oprogramowania IBM, co pomoże zademonstrować innowacyjne technologie i przetestować nowe rozwiązania dla powstających dziedzin IT. – Kraków od lat stawia na innowacyjność, na krakowskich uczelniach rozwijana jest zaawansowana wiedza techniczna – powiedziała Anna Sieńko, dyrektor generalna IBM Polska. – IBM w 2005 r. otworzył Laboratorium Oprogramowania w Krakowie – nowe centrum jest kolejnym krokiem w rozwoju naszej współpracy z Krakowem w zakresie budowy lokalnej społeczności informacyjnej.

Wrocław: Centrum usług informatycznych Firma IBM i rząd Polski podpisały umowę o dofinansowanie z Programu Operacyjnego Innowacyjna Gospodarka budowy centrum usług informatycznych we Wrocławiu. Ośrodek będzie świadczyć te usługi dla klientów w Europie. – W ramach umów, które u podpisaliśmy, otrzymamy 12

TEBERIA

WYDARZENIA u ok. 100 mln zł, w tym 85 mln zł z funduszy Unii Europejskiej – poinformowała dyrektor generalna IBM Polska Anna Sieńko. Nie chciała jednak zdradzić całkowitej wartości inwestycji. Powiedziała tylko: – Całość nakładów, jakie poniesie IBM, to przede wszystkim środki przeznaczone na edukację i rozwój pracowników. W centrum znajdzie zatrudnienie 2 tys. osób, m.in. absolwenci kierunków technicznych i inżynieryjnych polskich uczelni, jak również doświadczeni pracownicy branży IT. Nowy ośrodek dołączy do światowej sieci centrów IBM dostarczających usługi IT. Centra te monitorują, utrzymują i wspierają infrastrukturę informatyczną oraz zarządzają infrastrukturą IT dla klientów z całego świata. Centrum ma zacząć działalność wiosną 2010 r. PAP – Nauka

Jak sprzedać wiedzę? Od 28 do 30 października Kraków gościł uczestników zjazdu Stowarzyszenia Profesjonalistów Transferu Europejskiej Nauki i Technologii (Association of European Science & Technology Transfer Professionals – ASTP). To pierwsze spotkanie w Polsce tej międzynarodowej grupy specjalistów w dziedzinie zarządzania własnością intelektualną. Celem zjazdu była promocja transferu technologii i wiedzy między nauką a przemysłem. ASTP (www.astp.net) zrzesza ponad 500 członków z 35 krajów, głównie ekspertów pracujących na rzecz publicznych instytucji naukowych. PAP – Nauka

W trosce o jakość kształcenia Unijna dotacja dla systemu Plagiat.pl

Energia na start, a kapitał dla energii Dla innowatorów, szczególnie z branży technologii energooszczędnych i OZE, Euro-Centrum Park Naukowo-Technologiczny w Katowicach proponuje od listopada br. ofertę projektów „Energia na start” i „Kapitał dla energii”. Szacuje się, że tylko 10 na 100 akademickich pomysłów wychodzi na światło dzienne. Zaledwie jeden z nich ma w Polsce szansę na sukces rynkowy i dlatego Euro-Centrum Park NaukowoTechnologiczny w Katowicach zamierza poprawić te statystyki. Pomysłowi studenci i doktoranci, absolwenci oraz inni pomysłodawcy mają teraz możliwość, by, po pierwsze – bezpłatnie przeszkolić się z zakresu m.in. zakładania firmy, po drugie – razem ze specjalistami rozwijać własne innowacje, a także liczyć na wsparcie kapitałowe zakładanej firmy. Wybrane przedsięwzięcia mogą też liczyć na wsparcie kapitałowe do 200 tys. euro. Oferta projektów jest przeznaczona dla studentów i absolwentów wszystkich kierunków, a także pomysłodawców z całej Polski, przy czym priorytetowo są traktowani chętni o zainteresowaniach badawczych z obszaru odnawialnych źródeł energii i technologii energooszczędnych. Szczegóły: www.energianastart.pl oraz www.kapitaldlaenergii.pl PAP – Nauka

Mazowsze:

Innowatorzy do dzieła Młodzi autorzy twórczych prac doktorskich zawierających innowacyjne rozwiązania, nadające się do zastosowania w praktyce, mogą rywalizować o tytuł „Innowatora Mazowsza”. Konkurs, organizowany przez samorząd województwa mazowieckiego, jest także skierowany do małych i średnich firm, proponujących innowacyjne i nowatorskie rozwiązania. Termin nadsyłania zgłoszeń upływa 30 listopada. Laureaci zostaną wyłonieni w dwóch kategoriach: „Młoda Innowacyjna Firma” oraz „Innowacyjny Młody Naukowiec”. PAP – Nauka w Polsce Szczegóły www.mazowia.pl

N r 2 L I S TO PA D 2 0 0 9

ABB stawia na młodych Firma ABB Poland ogłosiła konkurs obejmujący obronione prace magisterskie, inżynierskie oraz doktorskie, z następujących dziedzin: elektroenergetyka, automatyka i diagnostyka przemysłowa, energoelektronika, inżynieria i zarządzanie procesami wytwarzania, zaawansowane technologie i systemy inżynierskie, technologie i systemy informatyczne, nanotechnologia i inżynieria materiałowa w zastosowaniach przemysłowych. Nagrody przyznane będą za opracowanie indywidualne lub zbiorowe. Konkurs jest dwuetapowy, a termin zgłoszeń do pierwszego etapu upływa 15 listopada br. Koncern ogłosił również konkurs ABB IT Challenge 2009/2010, który obejmuje obronione prace dyplomowe dotyczące nowych technologii informatycznych. Zgłoszenia należy nadsyłać do 15 grudnia br. Szczegóły konkursów: www.abb.pl/konkurs

Nowe centrum badawcze rozwija się pod skrzydłami Uniwersytetu Jagiellońskiego

Milion czterysta tysięcy złotych unijnego dofinansowania otrzyma elektroniczny system Plagiat.pl, który umożliwia m.in. kontrolę antyplagiatową prac studenckich. Pieniądze zostaną przeznaczone na integrację elektronicznych systemów obsługi studentów uczelni niepublicznych z systemem Plagiat. pl. Fundusze zostały przyznane w ramach działania „8.2 Programu Operacyjnego Innowacyjna Gospodarka”. – Otrzymanie dotacji z UE jest dla nas wymiernym świadectwem wsparcia działań na rzecz poprawy jakości kształcenia w Polsce – deklaruje dr Sebastian Kawczyński, prezes Plagiat.pl. Serwis Plagiat.pl istnieje od połowy 2003 r. Świadczy usługi zarówno dla szkół wyższych, firm komercyjnych, jak i instytucji publicznych. Zajmuje się nie tylko dostarczaniem rozwiązań informatycznych, lecz także tworzeniem, wdrażaniem i ewaluacją procedur antyplagiatowych. Władzom uczelni umożliwia zarówno kontrolę antyplagiatową prac studenckich, jak i ich ochronę przed nieuprawnionym wykorzystywaniem. System chroni przed plagiatowaniem prace powstające na 88. uczelniach, w tym w najbardziej renomowanych szkołach prywatnych i publiczPAP – Nauka nych.

Unijne wsparcie dla Parku LifeScience Jagielloński Park i Inkubator Technologii dedykowany naukom przyrodniczym (Park LifeScience) w Krakowie otrzyma 125 mln zł wsparcia z funduszy unijnych w ramach Programu Operacyjnego Innowacyjna Gospodarka 2007–2013. Umowę w tej sprawie podpisali przedstawiciele Polskiej Agencji Rozwoju Przedsiębiorczości (PARP) oraz spółki Jagiellońskie Centrum Innowacji (JCI), powołanej przez Uniwersytet Jagielloński dla zarządza Parkiem. Unijna dotacja zostanie przeznaczona na drugi etap rozbudowy Parku LifeScience, który prowadzony jest od marca tego roku. Powstaną dwa nowe budynki: „Bioinkubator” i „Park Technologiczny II”. Pierwszy budynek, „Park Technologiczny I” został oddany do użytku kilka miesięcy temu. Cały projekt zakłada utworzenie w sąsiedztwie III Kampusu Uniwersytetu Jagiellońskiego najwyższej jakości infrastruktury naukowo-badawczej w dziedzinie nauk przyrodniczych. Na terenie kompleksu znajdzie zatrudnienie łącznie około 500 naukowców. Wartość całego projektu szacuje się na 200 mln zł.

N r 2 L I S TO PA D 2 0 0 9

V Targi Technicon Innowacje w Polsce Naukowcy, wynalazcy, innowatorzy i firmy technologiczne spotkali się 28 i 29 października w Gdańsku, by zaprezentować swoją ofertę dla gospodarki. Targi Techniki Przemysłowej, Nauki i Innowacji Technicon Innowacje 2009 odbyły się w ramach Globe Forum Poland 2009 – imprezy społeczno-gospodarczej, organizowanej corocznie w Sztokholmie. Po raz pierwszy konferencja ta odbyła się poza Szwecją – właśnie w Polsce. Hasło spotkania w Gdańsku brzmiało: „Business Innovation for Sustainable Growth”. PAP – Nauka

Polskie uczelnie nagrodzone przez Hewlett-Packard Trzy polskie uczelnie: Politechnika Warszawska, Uniwersytet Śląski i Wyższa Szkoła Informatyki Stosowanej i Zarządzania otrzymały granty edukacyjne od firmy Hewlett-Packard w ramach projektu „Innovation in Education Grant”. Wśród tegorocznych nagrodzonych znajduje się 50 placówek edukacyjnych z piętnastu krajów. Każda ze zwycięskich szkół otrzymała sprzęt komputerowy o wartości ponad 100 tys. USD oraz dotację pieniężną w wysokości 10 tys. USD. Jak informuje rzeczniczka prasowa UŚl, Magdalena Ochwat, nagrodzony projekt pt. „Teaching chemoinformatics in a mobile and Interactive environment” będzie realizowany w Instytucie Chemii UŚl przez dwa lata. Nagrodzony projekt Wyższej Szkoły Informatyki Stosowanej i Zarządzania dotyczył wykonania mapy sieci radiowych dostępnych w okolicach Warszawy, w paśmie 2,4 i 5 GHz. Wśród nagrodzonych znalazł się również Wydział Elektroniki i Technik Informacyjnych Politechniki Warszawskiej. Nagrodzony projekt zakładał modernizację metod nauczania w zakresie inżynierii oprogramowania przy wykorzystaniu nowoczesnych urządzeń typu tablet PC. PAP – Nauka

TEBERIA

13


WYDARZENIA

WYDARZENIA

Harvard znów na czele

Atomowe bateryjki

Wielka Brytania i USA królują na liście najlepszych uczelni Brytyjskie i amerykańskie uczelnie dominują na liście najlepszych szkół wyższych na świecie, opublikowanej w piśmie „Times Higher Education Magazine”. Zestawienie otwiera po raz kolejny amerykański Uniwersytet Harvarda. Do pierwszej piątki trafiły jeszcze brytyjskie uniwersytety Cambridge (2 miejsce), University College London (4) oraz Oksford i Imperial College London (5 ex aequo). Najlepsze uczelnie amerykańskie to Yale (3), University of Chicago (7), Princeton (8), Instytut Technologiczny Massachusetts (9) i Kalifornijski Instytut Technologiczny (10). Najlepsze uczelnie na liście spoza kręgu anglosaskiego to Federalny Instytut Technologiczny w Zurychu (20), École Normale Superieure w Paryżu (28), Szkoła Politechniczna w Paryżu (36), Politechnika Federalna w Lozannie (42), Trinity College w Dublinie (43) i Uniwersytet w Amsterdamie (49). Listę opracowano uwzględniając takie kryteria, jak ankieta wśród 10 tys. naukowców, liczba studentów na jednego pracownika naukowego, liczba studentów zagranicznych oraz liczba publikacji naukowych. Nie brano pod uwagę opinii studentów o uczelniach. W sumie w pierwszej 100 znalazły się 32 uczelnie amerykańskie i 18 brytyjskich. PAP – Nauka

Wielki Paryż otoczony innowacjami Już za kilka lat stolicę Francji i jej peryferie ma opasywać automatyczne metro o łącznej długości 130 km. Przewiduje to projekt tzw. Wielkiego Paryża, przyjęty przez francuski rząd. Projekt wielkich inwestycji państwowych w regionie paryskim w ciągu najbliższej dekady ogłosił w kwietniu prezydent Nicolas Sarkozy. Plan zakłada przede wszystkim lepsze połączenie komunikacyjne peryferii metropolii z jej centrum, stworzenie nowych ośrodków gospodarczych na przedmieściach, przemianę Paryża w miasto bardziej ekologiczne. Jednocześnie, w najbliższych latach pod Paryżem ma wyrosnąć około dziesięciu centrów gospodarczych, takich jak przyszły ośrodek innowacji technologicznych w Saclay, niedaleko Wersalu, wzorowany na kalifornijskiej Dolinie Krzemowej. Według twórców projektu, dzięki tym inwestycjom w ciągu 15 lat powstanie w regionie paryskim dodatkowych 800 tysięcy miejsc pracy. Na cały projekt Wielkiego Paryża przewidziano 35 mld euro. Projekt Wielkiego Paryża jest uważany za największy od czasu słynnej XIX-wiecznej przebudowy Paryża przez barona Haussmanna, który kazał zbudować wielkie bulwary i stworzyć oś widokową Pól Elizejskich.

Bruksela zapowiada:

50 mld euro więcej na czyste technologie energetyczne Co najmniej 50 mld euro trzeba będzie dodatkowo wydać do 2020 r. w Unii Europejskiej na przyjazne dla środowiska technologie energetyczne – ogłosiła Komisja Europejska. Wskazując różne źródła finansowania, nie zapowiedziała jednak nowych pieniędzy z budżetu UE do 2013 roku. Wśród różnych źródeł finansowania wielomiliardowych inwestycji, KE wymienia przede wszystkim sektor prywatny, krajowe nakłady publiczne oraz ograniczone wsparcie z budżetu UE na badania naukowe i kredyty Europejskiego Banku Inwestycyjnego. W planie KE szacuje koszty inwestycji w różne technologie: w energię wiatrową – 6 mld euro, w słoneczną – 16 mld euro, energię z biomasy – 9 mld euro, energię nuklearną IV generacji – 7 mld euro, inwestycje w „inteligentne eko-miasta” (gdzie redukcja emisji CO2 sięgnie co najmniej 35–40 proc. w porównaniu z 1990 r.) – 11 mld, technologie CCS – 13 mld euro. PAP – Nauka

14

TEBERIA

Izotopowa bateryjka wielkości małej monety może być źródłem zasilania przez setki lat i dać w tym czasie milion razy więcej energii niż typowe baterie – informuje serwis BBC Technology. Opracowana przez naukowców z University of Missouri bateria wykorzystuje rozpad radioaktywnych izotopów. Gromadząc emitowane przez nie naładowane cząstki, można uzyskać użyteczny ładunek elektryczny. Zdaniem twórców, w normalnych warunkach użytkowania izotopowe baterie ich pomysłu nie będą stwarzać zagrożenia. PAP – Nauka

Elektryczny pojazd 2009 roku Mitsubishi i-MiEV – miejski samochód elektryczny Mitsubishi – został wybrany „Elektrycznym pojazdem roku 2009”. Nagrodę wręczono podczas ceremonii GreenFleet w Guildhall, w Londynie. Nastąpiło to jeszcze przed wejściem pojazdu na rynek europejski, które planowane jest na koniec przyszłego roku. W uzasadnieniu werdyktu można przeczytać, że czteromiejscowe Mitsubishi i-MiEV doceniono za praktyczność, zasięg i czas ładowania. Wysoko oceniono również prostotę użytkowania. Wprowadzenie modelu i-MiEV na rynek japoński w lecie br., to pierwszy sukces programu ochrony środowiska „Environmental Vision 2020”, realizowanego przez Mitsubishi Motors. PAP – Nauka

N r 2 L I S TO PA D 2 0 0 9

Podpatrzyli wieloryby Oślizłe statki

Volvo myśli o ekologii Czysta fabryka Fabryka kabin Volvo Trucks w Umea wkrótce będzie całkowicie neutralna pod względem emisji CO2. Ma się to stać dzięki zastąpieniu propanu eterem dimetylowym (DME) oraz redukcji zużycia energii, polegającej na wykorzystaniu zimnych wód podziemnych do chłodzenia urządzeń przemysłowych. Volvo inwestuje znaczne środki w zwiększenie sprawności energetycznej zakładu. W ciągu ostatniej dekady zużycie energii spadło o 30 %, w przeliczeniu na wyprodukowaną kabinę, przy jednoczesnym rekordowym wzroście produkcji. Tzw. cele środowiskowe Volvo Trucks zakładają m.in., że wszystkie duże zakłady produkcyjne firmy muszą do 2010 r. osiągnąć neutralność pod względem emisji CO2. Obecnie ok. 90 % energii zużywanej przez fabrykę pochodzi ze źródeł odnawialnych. Najbardziej radykalne oszczędności energii dotyczą fabrycznego systemu chłodzenia. W pobliżu rzeki Ume i fabryki Volvo płynie podziemna rzeka, w której woda ma stałą, bardzo niską temperaturę. Lodowata woda z tej rzeki jest pompowana 2 km rurociągiem do fabryki i wykorzystywana w różnego rodzaju systemach chłodzących, zastępując klasyczne chłodnie, w których wcześniej stosowano np. freon.

N r 2 L I S TO PA D 2 0 0 9

Dzięki pokryciu wydzielającym śluz materiałem, statki i okręty mogłyby się poruszać zużywając o 20 proc. mniej energii – informuje „New Scientist”. Podobna do żelatyny powłoka ulegałaby ciągłemu zmywaniu, co uniemożliwiałoby przywieranie do kadłuba morskim zwierzętom oraz roślinom. Mimo stosowania trujących powłok, osiedlające się na kadłubie organizmy znacznie zwiększają opór wody, co wymaga okresowego, kosztownego czyszczenia w suchym doku. Nad wydzielającym śluz kadłubem pracuje zespół Rahula Ganguli z firmy Teledyne Scientific w Thousand Oaks (Kalifornia). Badania finansuje amerykański Departament Obrony. Inspiracją dla wynalazku była skóra wieloryba, pokryta mikroskopijnymi kanałami, z których wydziela się śluz zawierający enzymy, uszkadzające błony komórkowe glonów i bakterii. To właśnie mikroorganizmy sprawiają, iż podłoże staje się na tyle szorstkie, że mogą się do niego przyczepiać większe organizmy. Sztuczna wersja wielorybiej skóry jest pokryta metalową siatką z otworami, przez które przeciska się substancja, której lepkość PAP – Nauka rośnie w kontakcie z wodą morską.

Nowy pomysł z Japonii Unicyklem po ulicy Japoński koncern samochodowy Honda zaprezentował w Tokio nowy osobisty środek transportu – unicykl – mogący poruszać się w każdym wybranym kierunku. Przedstawiciele firmy poinformowali, że trasa jazdy jest wybierana pod działaniem wagi unicyklisy, który chcąc zmienić kierunek lekko odchyla się w odpowiednią stronę. Wehikuł, o zarejestrowanej nazwie U3-X, napędzany jest za pomocą baterii jonowo-litowej. Może poruszać się po zwykłej drodze bez doładowywania baterii przez godzinę z prędkością 6 kilometrów na godzinę. Na ponowne naładowanie baterii potrzeba około 90 minut. Prezes Hondy, Takanobu Ito (na zdjęciu), powiedział podczas prezentacji, że unicykl już w niedalekiej przyszłości „może stać się bardzo efektywnym indywidualnym środkiem transportu”. Wygodny w eksploatacji jednokołowy U3-X ma 65 centymetrów wysokości i waży mniej niż 10 kilogramów. Zdaniem konstruktora Sinitiro Kobayasi, zbudowany przez niego środek transportu „jest bezpieczny w eksploatacji i z powodzeniem może być wykorzystywany przez uczniów do pokonywania drogi z domu do szkoły i odwrotnie”. PAP – Nauka

Domowa turbina wiatrowa nagrodzona Brytyjska firma wygrała nagrodę ekologiczną w wysokości pół miliona euro za opracowanie domowej turbiny wiatrowej „RidgeBlade”, która leży płasko na pochyłych dachach. Przedstawiciel spółki Power Collective, Dean Gregory (na zdjęciu w środku) powiedział, że firma wykorzysta holenderską nagrodę Green Challenge (Zielone Wyzwanie) do wdrożenia produkcji rynkowej nowej turbiny. Nagroda Green Challenge została ufundowana w 2007 roku przez holenderską loterię. PAP – Nauka

Telefon komórkowy na metanolu Japoński koncern elektrotechniczny Toshiba zbudował nowy model telefonu komórkowego, mogącego pracować tylko na metanolu, bez potrzeby doładowywania z sieci elektrycznej. Ten niewielki rozmiarami telefon jest prawie dwa razy cieńszy od skonstruowanej w 2005 r. unikatowej „komórki” – poinformowali przedstawiciele firmy. Konstruktorzy twierdzą, że jednorazowe wpuszczenie 3,5 mililitra metanolu zapewnia nieprzerwaną pracę aparatu przez 320 godzin. PAP – Nauka

TEBERIA

15


WYDARZENIA

WYDARZENIA

z funduszy strukturalnych korzystamy z pomocy ekspertów zewnętrznych przy ocenie projektów, co ogranicza ryzyko podejmowania błędnych decyzji. Posiłkujemy się ich ekspertyzami, bowiem mamy świadomość, że zarządzamy dużymi środkami publicznymi i musimy to robić w sposób racjonalny, przemyślany oraz profesjonalny. Gdy mamy do czynienia z często bardzo skomplikowanymi projektami zgłaszanymi przez przedsiębiorców z przeróżnych dziedzin, niejednokrotnie dokonanie ich oceny jest sprawą trudną. Wyzwaniem jest odpowiednie zdefiniowanie innowacyjnych projektów i przyjęcie przejrzystych kryteriów, by wybrać te najlepsze.

Fot. PARP

No właśnie, jak? Przecież innowacje są obarczone z natury dużym czynnikiem ryzyka, a jednocześnie PARP, który zarządza środkami publicznymi, musi praktycznie do zera eliminować czynnik ryzyka.

Musimy otworzyć się na ryzyko Rozmowa z Anetą Wilmańską, zastępcą prezesa Polskiej Agencji Rozwoju Przedsiębiorczości

Bardzo trudno pogodzić te dwie kwestie. Próbujemy to robić poprzez szereg kryteriów, jakie my stawiamy, jakie stawiają ministerstwa odpowiedzialne za działania i członkowie komitetu monitorującego. Niemniej jest to dla nas ogromne wyzwanie, ponieważ, jeśli chcemy wspierać tych najbardziej innowacyjnych, musimy się liczyć z ryzykiem, jakie niosą za sobą projekty najbardziej innowacyjne. Obecne zasady prawne, które nas obowiązują, nie do końca nam na to pozwalają. Pojawia się zatem problem, jak wyselekcjonować te najbardziej innowacyjne, w tym ryzykowne przedsięwzięcia. Doświadczenia nasze wskazują, że warto rozważyć, oprócz przyjętych, też inne sposoby wyboru projektów, tych niestandardowych. Nie ukrywam też, że wskazane byłoby inne podejście służb kontrolnych, w tym kontrolujących przedsięwzięcia po zakończeniu realizacji projektów. Obecnie ten system jest dość sztywny. Jestem za przejrzystością i postępowaniem zgodnie z zasadami, ale bez odrobiny elastyczności trudno realizować przedsięwzięcia biznesowe, szczególnie te nieoparte na rutynie i wypracowanych wcześniej wzorcach.

Na świecie żyje ponad 6,5 miliarda ludzi. W 2050 r. będzie nas 9 miliardów.

Chrońmy zasoby naturalne!

Czyli prawdziwie innowacyjne projekty mają niewielkie szanse? Zaskoczyły Państwa te kolejki chętnych na dofinansowanie e-usług? Podejrzewaliśmy, że będzie duże zainteresowanie. Na organizowane spotkania informacyjne przychodziło wielu zainteresowanych. Podjęliśmy starania, by zmienić sposób przyjmowania wniosków, bo rozporządzenie ministra rozwoju regionalnego stanowi, że liczy się się kolejność składania wniosków. Ona nie jest najważniejsza i staraliśmy się to wyraźnie akcentować w naszych komunikatach. Przede wszystkim ważna dla nas była i jest jakość projektów. Ponadto prosiliśmy Regionalne Instytucje Finansujące przyjmujące wnioski o odpowiednie przygotowanie gwarantujące sprawną obsługę dużej liczby oczekujących wnioskodawców. Po trzech godzinach kolejek z oczekującymi już nie było, w niektórych RIF kolejek nie było wcale.

16

TEBERIA

wyłączona ze wsparcia. W pierwszej rundzie konkursu na ok. 1400 wniosków tylko ok. 35 proc. uzyskało dofinansowanie, bo spełniało odpowiednią jakość. Po ostatniej, III rundzie spodziewamy się nawet 2-3 tys. wniosków. Trudno przypuszczać, że te wszystkie projekty będą dobre. Chcemy wybierać najlepsze projekty, dlatego też monitorujemy efekty już realizowanych i analizujemy możliwości wprowadzenia ewentualnych zmian, również dlatego, aby ograniczyć przypadki, w których przedsiębiorcy, którym nie uda się zrealizować celów projektu, będą musieli zwracać dotację. Jest to też w naszym interesie, gdyż chcemy osiągnąć założone w Programie Operacyjnym Innowacyjna Gospodarka cele.

Zatem na jaką jakość stawia PARP? Ta jakość to chyba nie kolejne sklepy internetowe?

PARP z uwagi na słabość kapitału ryzyka na polskim rynku pełni niejako funkcję quasi-funduszu typu venture capital. Ma Pani świadomość, że spoczywa na was duża odpowiedzialność w kwestii rozwoju rynku e-usług?

Zdecydowanie stawiamy na jakość projektów. Pomoc dla tworzenia sklepów internetowych od początku była

Uzupełniamy źródła finansowania inwestycji przedsiębiorców. W przypadku współfinansowania projektów N r 2 L I S TO PA D 2 0 0 9

Ależ mają. Takich oczekujemy. Rozmawiał: Konrad Markowski

W dniach 26–29 października Polska Agencja Rozwoju Przedsiębiorczości przeprowadziła trzeci konkurs na unijną pomoc dla osób prowadzących usługi w formie elektronicznej. Dofinansowanie mogą uzyskać mikro- i małe przedsiębiorstwa, które działają nie dłużej niż 12 miesięcy i wytwarzają produkty cyfrowe konieczne do świadczenia e-usług. W trzecim naborze do rozdysponowania jest ponad 135 mln zł. Środki pochodzą z unijnego Programu Operacyjnego Innowacyjna Gospodarka. Jeden projekt może otrzymać od 20 tys. zł do 1 mln zł unijnego wsparcia. Przedsiębiorca musi jednak wyłożyć wkład własny w wysokości 15 proc. Na dotacje na e-usługi w latach 2007–2013 przewidziano 385,6 mln euro. Wartość dotychczas podpisanych umów to 375,7 mln zł. W związku z tym do rozdysponowania jest jeszcze ponad 1 mld zł. Kolejne nabory – przynajmniej dwa – zaplanowano w 2010 r. N r 2 L I S TO PA D 2 0 0 9

Nasz magazyn drukujemy w 100 % na papierze z recyklingu.

TEBERIA

17


WYDARZENIA

Fot. arch.

Innowacje – pewny biznes

N

W co warto inwestować? – znamy wyniki globalnego rankingu firmy Frost & Sullivan

anomateriały, elastyczna elektronika, zaawansowane baterie i rozwiązania z zakresu przechowywania energii, inteligentne materiały, zielona informatyka, ogniwa słoneczne CIGS, integracja 3D, systemy autonomiczne, biała biotechnologia oraz lasery – to zwycięzcy globalnego rankingu firmy Frost & Sullivan na najatrakcyjniejsze pomysły dla inwestorów. Jak podkreśla Frost & Sullivan, nawet 85 proc. nowych technologii na całym świecie nie trafia do użytku komercyjnego i kończy w tzw. Dolinie Śmierci, czyli wirtualnej przepaści, która oddziela stosowane badania naukowe od praktycznego zastosowania danej technologii. Brakuje bowiem informacji dla inwestorów, jak mają się poruszać po terenie innowacji, gdzie wizjonerskie projekty mieszają się z miałkimi. Dlatego F&S przygotowała tę krótką, obejmującą dziesięć pozycji, listę popularnych i obiecujących platform technologicznych. W ocenie tej firmy, posiadają one znaczący potencjał wprowadzenia głębokich zmian w wielu branżach na całym świecie, co stwarza inwestorom potencjalnie wysoką stopę zwrotu z inwestycji. Nanomateriały, w tym nanorurki oraz nanocząstki, od wielu lat są przedmiotem szeroko zakrojonych działań badawczo-rozwojowych prowadzonych na całym świecie. Sprzyja temu postęp w rozwoju produktów wykorzystujących zdobycze nanotechnologii. Można oczekiwać również rozkwitu elastycznych produktów elektronicznych, takich jak np. inteligentne tworzywa sztuczne stosowane w ultracienkich chipach oraz elastyczne, drukowane baterie, które znajdą zastosowanie w wielu gałęziach przemysłu, w tym w urządzeniach medycznych oraz w sektorze elektroniki użytkowej. Rynki ogniw cienkowarstwowych (ang. Thin Film Batteries – TFB), zaawansowanych technologicznie akumulatorów oraz rozwiązań z zakresu przechowywania energii, nadal będą rozwijać się dzięki prowadzonym na szeroką skalę pracom badawczo-rozwojowym. Technologie te znajdą zastosowanie w przemyśle zbrojeniowym, np. modernizacji ekwipunku oraz odzysku wytwarzanej przez ludzi energii. Będą też wykorzystywane w produktach konsumenckich, takich jak urządzenia przenośne, czy pojazdy elektryczne. Rynki materiałów inteligentnych, w tym również autonomicznych, samonaprawiających się tworzyw sztucznych oraz inteligentnych polimerów stosowanych w biomedycynie, również są świadome nadchodzących zmian i starają się do 18

TEBERIA

nich dostosować. Posiadają one ogromny potencjał związany z bardzo szeroką gamą gałęzi przemysłu. – Z naszych ustaleń wynika, że najszybciej rozwijać się będą materiały piezoelektryczne, tak przydatne w wytwarzaniu oraz detekcji dźwięku, generowaniu wysokich napięć, elektronicznym generowaniu częstotliwości, mikrobalansowaniu oraz ultradokładnym wyostrzaniu urządzeń optycznych – ocenia Ankit Shukla z Frost & Sullivan Technical Insights Group. – Umieściliśmy zaawansowane, zielone technologie informatyczne na liście naszych 10 hitów ze względu na to, że 18 proc. energii na świecie jest zużywane przez sektor informatyczny – stwierdza Beatrice Shepherd, dyrektor generalny F&S. – W czasach, kiedy wszyscy starają się obniżać koszty działalności, spodziewamy się w tym obszarze znaczących wyników osiągniętych w krótkim czasie. Firma ta przewiduje także, że dzięki swej przewadze technologicznej, niskim kosztom produkcji oraz wysokiej stopie zwrotu, technologia CIGS (ang. Copper Indium Gallium Selenide) pozwoli w najbliższych latach na znaczne podniesienie udziału energii słonecznej w całkowitym bilansie energetycznym świata. Według prognoz, koszty modułów spadną w ciągu czterech lat nawet o 45 proc., co da wszystkim graczom obecnym na rynku CIGS ogromne możliwości ekspansji na nowe obszary. Zdaniem F&S kolejną, ważną technologią będą materiały autonomiczne. Większość osiągnięć i przełomów technologicznych dotyczących systemów autonomicznych bierze swój początek w projektach i zastosowaniach wojskowych. Jednakże zapotrzebowanie na rynku cywilnym również rośnie, dzięki takim obszarom, jak pierwsza pomoc, bezpieczeństwo narodowe itp. Biała biotechnologia polega na wykorzystaniu mikroorganizmów oraz katalizatorów biologicznych, takich jak enzymy, do wytwarzania opartych na bazie biologicznej chemikaliów, materiałów i paliw. Szacuje się, że potencjalna wielkość rynku chemikaliów wykorzystujących białą biotechnologię do 2014 r. przekroczy wartość 72 mld USD. Analitycy przewidują także wzrost zapotrzebowania na lasery – tak wysokiej mocy (używane do cięcia i spawania), jak i te oparte na ciałach stałych, włóknach, diodach, CO2 oraz neonach helowych. Pytanie brzmi: czy polskim naukowcom i przedsiębiorkm/PAP – Nauka com uda się „wskoczyć” na te rynki? N r 2 L I S TO PA D 2 0 0 9


NAUKA i GOSPODARKA

NAUKA i GOSPODARKA

Polskie specjalizacje przyszłości W dyskusjach o modernizacji rodzimej gospodarki często przewija się tęsknota za mityczną „polską Nokią”. W tęsknocie tej wyraża się pragnienie, by intelekt i talent dużego przecież, europejskiego społeczeństwa znajdował lepsze ujście, niż zarobkowa lub trwała emigracja informatyków, naukowców, a także chwalonych na świecie rzemieślników budowlanych. Czy jednak mamy szansę na „polską Nokię”, czy też może zwodzimy sami siebie trwoniąc skąpe zasoby materialne i emocjonalne, szukając – jak Koziołek Matołek – czegoś, co jest bardzo blisko? Tekst: Edwin Bendyk

20

TEBERIA

że wielu ekspertów, jak np. prof. Adam Mazurkiewicz, szef radomskiego Instytutu Technologii Eksploatacji, twierdzi, że należy porzucić marzenie o innowacjach przełomowych i skoncentrować się na rozwoju innowacji przyrostowych (inkrementalnych). Mówiąc prościej, lepiej zająć się rozwijaniem istniejących technologii, niż inwestować w technologiczne rewolucje.

Strategia pilnie poszukiwana Nie wymyśliliśmy Internetu, jednak mamy takie polskie innowacje, wykorzystujące rozwojowy potencjał Internetu, jak Gadu-Gadu i nasza-klasa.pl. Nie wymyślimy samolotu pasażerskiego, lecz możemy uczestniczyć w globalnym podziale pracy innowacyjnej, tworząc dla istniejących producentów nowe rozwiązania turbin, sprzęgieł itp. Nie skonstruujemy w Polsce silnika wysokoprężnego, możemy jednak produkować supernowoczesne konkurencyjne autobusy. Pielęgnacja innowacyjności przyrostowej jest niezwykle N r 2 L I S TO PA D 2 0 0 9

rys. Marcin Bondarowicz

Z

akończony w lutym 2009 r. Narodowy Program Foresight Polska 2020 wieńczą konkluzje, że nasz kraj dysponuje całkiem niezłym potencjałem rozwojowym, tyle tylko, że w wielu dziedzinach ulega on szybkiej degradacji (m.in. na skutek starzenia się wykwalifikowanych kadr i powstawania pokoleniowych luk kompetencyjnych), a na dodatek jest bardzo rozproszony. Owszem, prowadzimy jednak ciekawe badania w wielu awangardowych dziedzinach nauki i techniki, jak nanotechnologia, spintronika, fizykochemia zjawisk powierzchniowych, technologie lotnicze, robotyka. Wyniki tych badań mogłyby stać się podstawą interesujących, komercyjnych technologii, często brakuje im jednak odpowiedniej intensywności, by wyprowadzić je ze skali laboratoryjnej do półtechnicznej. Jeszcze trudniej znaleźć zaplecze przemysłu gotowego do inwestycji w komercjalizację technologii, co zazwyczaj wiąże się ze znacznie większymi nakładami, niż na same badania. Nic zatem dziwnego,

N r 2 L I S TO PA D 2 0 0 9

TEBERIA

21


NAUKA i GOSPODARKA

ważna, bo sprzyja poprawie ogólnej kultury proinnowacyjnej i infrastruktury dla innowacji: laboratoriów pomiarowych, analitycznych, kształcenia. Teza, by koncentrować się na innowacjach przyrostowych nie oznacza wszakże, że nie można by sformułować rozwojowej wizji, a na jej podstawie strategii, w której wskazane byłyby obszary i potencjalne specjalizacje mogące stać się polską domeną. Wyłonienie się takich specjalizacji zależeć będzie od synergii kilku czynników: kapitału intelektualnego, czyli potencjału badawczo-rozwojowego umożliwiającego rozwój konkretnej dziedziny; kapitału finansowego; infrastruktury gospodarczej, czyli istnienia przedsiębiorstw gotowych do komercjalizacji nowych produktów i usług; kapitału kulturowego, czyli istnienia pozytywnych norm kulturowych, sprzyjających rozwojowi konkretnych dziedzin; w końcu kapitału społecznego, czyli społecznej gotowości do angażowania się w działalność innowacyjną. Synergia wszystkich tych czynników jest kluczem do sukcesu. Widać wyraźnie, że np. biotechnologia, w której to dziedzinie Polska dysponuje wysokiej jakości kapitałem intelektualnym, nie rozwija się w sposób adekwatny do tego potencjału ze względu na ewidentne niedostatki innych czynników, w szczególności brak przedsiębiorstw gotowych komercjalizować wyniki badań biotechnologicznych oraz dominujące w społeczeństwie konserwatywne normy kulturowe, uniemożliwiające rozwój wielu kierunków zastosowań biotechnologii w rolnictwie i medycynie (opór wobec żywności modyfikowanej genetycznie, opór wobec technik medycznych opartych na manipulacjach genetycznych). Odmienna sytuacja panuje w sektorze lotniczym, którego sukces jest właśnie wynikiem wspomnianej synergii.

Oprzeć się na tym, co mamy Przyjmując powyższą linię analizy można założyć, że największe szanse rozwoju, w perspektywie najbliższych dwóch dekad, mają sektory o najlepszej infrastrukturze przemysłowej i kapitałowej, czyli szeroko rozumiana branża energetyczno-surowcowa. KGHM, Orlen, PGE, PSE mogłyby być lokomotywami rozwoju nowoczesnych sektorów gospodarki, tym bardziej, że i tak muszą w najbliższych dekadach zainwestować olbrzymie środki w modernizację. Czy będzie to jednak modernizacja skoncentrowana jedynie na odtworzeniu zdekapitalizowanych, tradycyjnych mocy wytwórczych, czy też polegać ona będzie na „ucieczce do przodu”? Wszystko zależy od tego, czy kierujący tymi sektorami na poziomie przedsiębiorstw i na poziomie państwowego, właścicielskiego nadzoru politycznego właściwie identyfikują, w jakim kierunku rozwijać się będzie po kryzysie globalny kapitalizm. Uważna analiza strategii liderów globalnego ładu wskazuje jednoznacznie, że w najbliższych latach czeka nas transformacja do tzw. zielonego kapitalizmu (Green capitalism), polegająca na dekarbonizacji gospodarki, radykalnym zwiększeniu jej efektywności surowcowej i energetycznej, dywersyfikacji źródeł surowców i energii. Sukces tej transformacji zależy, z jednej strony, od sukcesu rozwoju nowych technologii, co wymaga nie tylko nakładów na badania w znanych już kierunkach rozwoju, jak alternatywne źródła energii lub technologie chemicznego przetwórstwa węgla, lecz, z drugiej strony, również od poszukiwania nowych 22

TEBERIA

NAUKA i GOSPODARKA

rozwiązań przez łączenie wyników badań z odległych od siebie do niedawna dziedzin, jak np. wykorzystanie organizmów biologicznych do ekstrakcji surowców i utylizacji zanieczyszczeń lub konwergencja sieci energetycznej z siecią teleinformatyczną. Warunkiem koniecznym, lecz niewystarczającym do przekraczania dyscyplinarnych granic są inwestycje w badania i rozwój. By jednak przyniosły one właściwy efekt, potrzebna jest transformacja kulturowa, akceptacja wartości „zielonego kapitalizmu”. Tylko wówczas zmieni się nastawienie kognitywne, dzięki czemu dzisiejsze zagrożenia będą traktowane jako rozwojowa szansa. Klasycznym przykładem takiej transformacji jest zapoczątkowana kilka lat temu zmiana strategii koncernu General Electric. Po redefinicji strategii lokomotywą rozwoju tego koncernu jest kierunek określany jako ecoinnovation. Koncern upatrując swoją wielką szansę w „zielonym kapitalizmie”, zamiast walczyć z ograniczeniami dla działalności gospodarczej, wynikającymi z wdrażania proekologicznych regulacji, stał się głównym w USA orędownikiem opodatkowania emisji dwutlenku węgla. Jeśli nasze potencjalne lokomotywy rozwoju będą zdolne do podobnej transformacji technologicznej i kulturowej, to w perspektywie dwóch dekad związane z nimi sektory gospodarki mogą stać się polską specjalnością, opierając się na takich kluczowych technologiach (odwołuję się do wyników NPF Polska 2020), jak m.in. nowoczesna karbochemia, synergia jądrowo-węglowa, poligeneracja, biotechnologiczne przetwórstwo surowców i utylizacja zanieczyszczeń, inteligentne sieci energetyczne, rozproszone systemy energetyczne. By tak się stało, potrzebne są śmiałe przekrojowe, interdyscyplinarne strategie, łamiące zastane schematy myślowe. Wyobrażam sobie, że kapitał intelektualny związany z badaniami biologicznymi można by lepiej wykorzystać, angażując go w sektor energetyczny, a nie w żywnościowy. Wyobrażam sobie, że integracja teleinformatyki z energetyką może zrewolucjonizować nie tylko samą energetykę, lecz również walnie przyczynić się do rozwiązania problemów cyfrowego wykluczenia, etc. Wyobrażam sobie, że szansą rozwojową polskiego rolnictwa może być jego względne technologiczne zacofanie. Czy musimy je modernizować zgodnie ze schematami intensywnej technologicznie wielkotowarowej transformacji? Co nam ona da? Czy w tej konkurencji będziemy mieli szansę w wyścigu z przemysłem rolniczym Brazylii, Kanady, USA? Czy może lepiej zakwestionować ten schemat i wykorzystać najnowsze zdobycze nauk biologicznych, jak choćby wspomagane przez genetykę metody selekcji, do tego, by „unowocześnić tradycję”, nie rezygnując z niej jednak, lecz traktując ją jako czynnik różnicujący na globalnym rynku?

Warto wszakże wziąć pod uwagę także inne jeszcze obszary potencjalnego rozwoju, gdzie jednak mamy mniejsze możliwości oddziaływania. Pierwszy obszar, to domena działania kapitału międzynarodowego. Wspominany już przykład przemysłu lotniczego pokazuje, że kapitał ten można zainteresować nie tylko prostymi inwestycjami w infrastrukturę produkcyjną, lecz także badawczo-rozwojową. Czy jest szansa, by fenomen branży lotniczej „sklonować” w innych dziedzinach? Odpowiedź na to pytanie zależeć w dużej mierze będzie od sukcesu strategii opisywanej podczas analizy rodzimych kapitałów rozwojowych. Gdy pokażemy, że nie jesteśmy jedynie imitatorami, staniemy się bardziej atrakcyjnym miejscem dla nowoczesnych, intensywnych technologicznie inwestycji w branżach, mających już w Polsce swoje przyczółki: elektronice, przemyśle motoryzacyjnym (już w tej chwili warto inwestować w kompetencje i kapitał intelektualny potrzebny do nieuchronnej transformacji tego przemysłu zgodnie z duchem „zielonego kapitalizmu”), chemii gospodarczej, przemyśle oświetleniowym, ceramice budowlanej, automatyce, by dać kilka tylko przykładów. W końcu też należy wspomnieć o sferze potencjalnego rozwoju, na którą będziemy mieli najmniejszy wpływ, która może być źródłem największych niespodzianek i źródłem najciekawszych rozwiązań. To olbrzymia sfera, odwołująca się do mobilizacji kapitału społecznego i kulturowego. Nie widać zasadniczych powodów, by w Polsce nie mogły rozwinąć się przemysły kultury zdolne do konkurencji na globalnym rynku.

Rozumiem przemysły kultury w bardzo szerokim znaczeniu: od tradycyjnych sektorów, jak produkcja filmowa i telewizyjna, przez nowe branże, jak produkcja gier komputerowych i serwisów internetowych, po mające olbrzymi potencjał rozwojowy sektory czasu wolnego i stylów życia. Polska może być „cool”. Nie jesteśmy tego w stanie jednak ani zadekretować, ani zaprogramować. Wiadomo jednak, co jest warunkiem koniecznym, by ten kulturowy potencjał rozwoju uruchomić. Podobnie, jak warunkiem modernizacji sfery gospodarki materialnej jest transformacja do zielonego kapitalizmu, tak warunkiem modernizacji i rozwoju przemysłów kultury jest transformacja do kapitalizmu kognitywnego. Jego istotą jest „kooperacja międzymózgowa”, czyli intensywna komunikacja twórczych jednostek w sieciach komunikacji oparta na nowych modelach zaangażowania i partycypacji. Efektem takiej kooperacji są tak radykalne innowacje społeczne i kulturowe, jak Wikipedia, ruch Open Source, cała sfera Googlenomics, czyli ekonomii Google. Warto dodać, że wartości kapitalizmu kognitywnego doskonale korespondują z wartościami zielonego kapitalizmu, wzajemnie się wzmacniając. Podsumujmy. Polska ma duży potencjał rozwojowy, który w perspektywie dwóch dekad może wykreować oryginalne ośrodki rozwoju o skali międzynarodowej, zarówno w sferze gospodarki materialnej, jak i symbolicznej. By ten potencjał uruchomić, nie wystarczą same inwestycje w infrastrukturę, w rozwój technologii. O wiele ważniejsza jest transformacja kulturowa do systemu wartości, który kieruje i będzie kierować logiką rozwoju systemu globalnego kapitalizmu. ¢

REKLAMA

www.teberia.pl na styku nauki i gospodarki teraz i Ty możesz być naszym dziennikarzem! zapraszamy do współpracy przy powstającym dziale „dziennikarstwo obywatelskie”.

Stać nas na oryginalność Jak widać, odwołując się tylko do rodzimych, zidentyfikowanych zasobów kapitałowych (rozumiejąc te zasoby w szerokim znaczeniu, nie tylko finansowym, lecz także intelektualnym, kulturowym, infrastrukturalnym i społecznym) jesteśmy w stanie sformułować politykę rozwojową stwarzającą szansę na wykreowanie ośrodków rozwoju, opierających się nie tylko na naśladowaniu, lecz także, w perspektywie dekady-dwóch, na oryginalnych technologiach i innowacjach. N r 2 L I S TO PA D 2 0 0 9

P O R TA L W N r 2 L I S TO PA D 2 0 0 9

N OW E J

O D S ŁO N I E TEBERIA

23


ŚWIAT

ŚWIAT

Nokia trzęsie światem: Plan przeobrażenia króla komórek

możliwości pobierania ponad 6 milionów utworów (które mogą być przechowywane bez ograniczeń) i której koszt jest wliczony w cenę telefonów Nokii ze średniej i wysokiej półki. – Jeśli będziemy umieli zachęcić ludzi muzyką i konkurować z piratami, wtedy wygramy wojnę. I wierzymy w to, że w ten sposób rewolucjonizujemy sposób korzystania przez ludzi z muzyki. Zebrani rzucają sobie nerwowe spojrzenia. – Nie chodzi tylko o muzykę – dodaje Ojanperä. – Chodzi o płacenie. Ostatnie słowo zawisa w powietrzu... – Chcemy wprowadzić zmianę w sposobie płacenia za muzykę. A Nokia chce nie tylko dokonać rewolucji w obrębie muzyki, lecz śmiem twierdzić, tu, w tym miejscu, że szybko staniemy się największą na świecie siecią mediów rozrywkowych. Ostatnia uwaga wywołuje uśmieszki przy każdym stole. Ojanperä czeka, aż ostatni chichot umilknie. – Możecie się śmiać i mówić: „O co chodzi? Nokia to przecież firma produkująca telefony komórkowe; nigdy nie wejdzie do przemysłu rozrywkowego.” Nie ma sprawy. Możecie się śmiać. Tak właśnie robili ludzie, gdy oświadczyliśmy, że zamierzamy być największą na świecie firmą produkującą telefony komórkowe – wtedy, gdy produkowaliśmy opony samochodowe i kalosze. W ubiegłym roku Nokia sprzedała 472 miliony telefonów komórkowych, uzyskując 70 miliardów dolarów dochodu i przynosząc 7 miliardów dolarów zysku. Jest 88 największą na świecie firmą pod względem zysków, liczy sobie ponad 1,1 miliarda klientów, sprzedaje swoje produkty w ponad 150 krajach i korzysta z systemu operacyjnego przetłumaczonego na ponad 180 języków. Udział Nokii w światowym rynku telefonów komórkowych jest większy, niż jej trzech następnych konkurentów razem wziętych. Mimo to, gdy proszę dyrektora naczelnego Olli-Pekka Kallasvuo o to, by

Światowy rynek telefonów komórkowych już należy do Nokii. W tej chwili Tero Ojanperä wprowadza na rynek największy na świecie system oferujący usługi, aplikacje i rozrywkę.

P

ośród zgromadzonych w restauracji, na dziedzińcu hotelu Greenwich w Tribece, panuje atmosfera jak na spotkaniu między pięcioma podupadającymi rodzinami Mafii i wschodzącym bałkańskim gangiem szukającym okazji, by wejść do gry. Zamiast bukmacherów, handlarzy narkotyków i aferzystów, mamy tu zagrożone wymarciem gatunki – muzyczne kierownictwo największych wytwórni płytowych, między innymi Warnera i Universal Music, oraz agenta z Beatles Apple Corps. Pomimo wyczuwalnego napięcia, typowego dla branży przeżywającej gwałtowną dekoniunkturę, panuje tu klimat spotkania po latach i wszyscy, sącząc koktajle, witają się ciepło z pozostałymi i przybierają pozę zadufanej wyższości, aby zrobić wrażenie, że są jeszcze w stanie pokazać lwi pazur. Mimo to, nikt z obecnych nie może zaprzeczyć, że dni koncernów płytowych zbijających majątek w przemyśle muzycznym są skończone. Gospodarzami wieczoru są: 43-letni zastępca prezesa Nokii ds. rozrywki i społeczności, Tero Ojanperä oraz założyciel Eurythmics i równocześnie konsultant Nokii, Dave Stewart. Tych dwóch stanowi dziwną parę: Stewart – uosobienie brytyjskiej rock-and-rollowości i Ojanperä z jego fińską, uczoną elektroinżynierskością. Lecz wsłuchując się uważnie w „okrągłe” zdania wypowiadane przez Ojanperä trudno jest oprzeć się jego magnetyzmowi, skrzyżowaniu Andy Warholowskiego mistyka i James Bondowskiego łobuza. Zanim obiad zostanie podany, Ojanperä stuka nożem w swój kieliszek z pinot noir, macha kawałkiem gazety w stronę swoich gości i rzuca parę stwierdzeń. 24

TEBERIA

– To jest dawna reklama Nokii. Głosi ona: Opona, której możesz zaufać... z firmy Nokia, – mówi. – Nokia jest wspaniałą firmą z Finlandii, do której dołączyłem w 1990 roku. W swojej historii produkowała świetne opony samochodowe i równie świetne kalosze. Zebrany tłum jest wyraźnie zmieszany; po chwili niezręcznego śmiechu powraca gwar przy stolikach. Ojanperä jest bliski utraty zainteresowania publiczności, lecz niezrażony kontynuuje: – Od tamtej pory staliśmy się firmą nr 1 w produkcji telefonów komórkowych na świecie, z niemalże 40-procentowym udziałem w rynku i ponad miliardem użytkowników. Obecnie, Nokia produkuje 13 telefonów co sekundę. Więc możecie sobie wyobrazić, ile ich zrobimy podczas waszego posiłku. Te liczby wydają się przemawiać do wyobraźni zebranych gości, którzy ponownie zwracają uwagę na tego ubranego na czarno dziwaka. – Lecz to nie te liczby są istotne – kontynuuje Ojanperä. – Istotne jest to, że świat to tętniące życiem miejsce. My, jako firma jesteśmy obecni w Indiach, Chinach, Afryce, Rosji i Stanach Zjednoczonych. Wyobraźcie sobie młodego chłopaka w Indiach, który dostaje do ręki swój pierwszy telefon: może posłuchać muzyki, zrobić zdjęcie, obejrzeć film lub nawet zrobić film. Na wiele sposobów to – podnosi w górę swój płaski telefon E71 – jest jego pierwszym komputerem, który łączy go z resztą świata po raz pierwszy. Ponieważ zebranie składa się z kierowników wytwórni muzycznych, Ojanperä przechodzi do omówienia usługi Nokia Comes With Music, która oferuje nieograniczone N r 2 L I S TO PA D 2 0 0 9

Fot. arch. NOKII

Tekst: Mark Borden

opisał Nokię, pierwszą rzeczą, którą mówi jest: – Nie jesteśmy firmą produkującą telefony komórkowe. Kontynuując dodaje: – Zaledwie trzy lata temu konkurowaliśmy z Motorolą, Sony Ericssonem i paroma koreańskimi graczami, nawet z Siemensem – opowiada mi w swoim biurze w Espoo, na przedmieściach Helsinek. – Środowisko konkurentów w tej branży na świecie zmieniło się i czasami trudno mi powiedzieć, w jakim przemyśle działamy obecnie i gdzie są granice. Ale proszę pamiętać, że w 2001 roku mówiłem o schowaniu Internetu w kieszeni. I teraz klienci zaczynają sobie zdawać sprawę z tego, że telefon nie służy jedynie do komunikacji za pomocą głosu – tu chodzi o informację. Gdy zacierają się granice, które oddzielają telewizję, komputery i telefony komórkowe, staje się coraz bardziej jasne, że los jakiegokolwiek urządzenia rozstrzygnie się w oparciu o jego zdolność do zbierania i prezentowania informacji na życzenie. I to właśnie telefon komórkowy wyłonił się jako unikatowe urządzenie, najważniejsze obecnie na światowym rynku. Nokii nigdy nie udało się wykorzystać swojej pozycji światowego lidera w sprzedaży telefonów komórkowych, aby osiągnąć podobną pozycję w Stanach Zjednoczonych, gdzie ma zaledwie 7 procent udziałów w rynku. Przez lata Nokia wydawała się zadowolona obierając za swój cel sprzedaży Europę, Azję i kraje rozwijające się – a nie ma wątpliwości, że potencjał tych regionów jest ogromny. Lecz ukazanie się iPhona z Apple, RIM-ów z BlackBerry, nowego PalmPre – w połączeniu ze stale zwiększającym się dostępem do szerokopasmowego Internetu poprzez te urządzenia – zaczęło trząść wygodną grzędą, na której usadowiła się Nokia. iPhone, iTunes i ogromnie popularny App Store (internetowy sklep firmy Apple z aplikacjami dla iPhone’a oraz iPoda Touch), o którym jeden z analityków powiedział,

N r 2 L I S TO PA D 2 0 0 9

TEBERIA

25


ŚWIAT

ŚWIAT

26

TEBERIA

N r 2 L I S TO PA D 2 0 0 9

otwartego oprogramowania, Linusa Torvaldsa, który stworzył Linuxa. Faktem jest, że Nokia poważnie zainwestowała nie tylko w rozwój i produkcję telefonów, ale także w badanie i analizę zachowań ludzi, którzy ich używają. Nokia wierzy, że istnieją trzy powody, dla których ludzie zaczynają stosować nowe technologie. Pierwszy to przetrwanie, drugi jest towarzyski, a ostatni to rozrywka. Wspólna nić pomiędzy tymi trzema może być z grubsza opisana jako kultura i Nokia włożyła dużo wysiłku, aby osiągnąć głębokie zrozumienie wszystkich kultur, pośród których działa. Prowadzi 10 laboratoriów badawczych na całym świecie, każde w oparciu o filozofię Otwartej Innowacji i współpracujące z lokalnym uniwersytetem – Berkley i Stanford w Bay Area, MIT i Cambridge w dwóch Cambridge, jak również ośrodkami w Hollywood, Helsinkach, Nairobi i Pekinie. Analitycy zdobywają wiedzę o tym, jakie są różne ludzkie potrzeby – oraz na co ich stać – poprzez „zanurzenie się” w lokalnym światku, co pozwala objąć i zrozumieć wiele aspektów ludzkiego życia. Tak więc, podczas gdy Apple, RIM i Palm oferują pojedyncze produkty, które są adresowane na elitarny, niszowy rynek, Nokia projektuje urządzenia tak, aby zadowolić każdą kieszeń i każdy apetyt na informację, stając się przy okazji czymś niezbędnym w całej Afryce i Azji. Efektem tych działań jest podział globalnej populacji na cieniutkie warstwy: jej 100-ileś modeli telefonów ma rozpiętość cenową od 10 do 700 dolarów, oferując najbardziej podstawowe funkcje przy niskiej półce aż do pełnego ich bogactwa przy wysokiej. – Dzięki dostarczaniu usług oraz skrojonej na miarę potrzeb i możliwości treści – nawet dla użytkowników z niskiej półki, stajemy się czymś na kształt krwioobiegu – mówi Ojanperä. Gdy spotykam Henry’ego Tirri, głównego analityka Nokii, który nadzoruje jej laboratoria badawczo-rozwojowe, ten wyjaśnia mi, że obecnie jego zespoły pracują nad stworzeniem telefonu, który wyczuwa to, co robi jego użytkownik (niech to będzie na przykład jogging), a następnie wybiera muzykę z osobistej biblioteki plików, tak aby pasowała do tej czynności. Jednym tchem przechodzi do opisu tego, jak jego laboratorium opracowało funkcje, takie jak kompas, który pokazuje muzułmańskim użytkownikom, w której stronie znajduje się Mekka, lub czytaną wersję usługi na wzór Craiglist (największy na świecie darmowy serwis ogłoszeniowy) dla krajów o wysokim poziomie analfabetyzmu. Niedawno, w kwietniu, firma uruchomiła w Indiach program pod nazwą Life Tools. Za 1,30 dolara na miesiąc użytkownicy mogą otrzymywać codziennie informacje z zakresu rolnictwa, edukacji i/lub rozrywki. Oprócz wyników krykieta i plotek z Bollywood, rolnicy dostają aktualną prognozę pogody i bieżące ceny upraw z trzech najbliższych targowisk. Ten pilotowy program został niedawno rozszerzony z jednej indyjskiej prowincji na dziesięć kolejnych, a Nokia jest w trakcie przystosowywania dla potrzeb Afryki i reszty Azji. Regularne, niewielkie płatności, nawet z małego ułamka dodanych do siebie populacji użytkowników, są w stanie szybko stać się strumieniem dochodów wyrażanym wieloma miliardami dolarów. Jak ujmuje to Nick Jones, czołowy analityk Gartner Group – Indie to miliard ludzi i kraj w dużej mierze rolniczy – jeśli dostaniesz dolara miesięcznie od 200 milionów rolników, to jest to dobry interes. Oczywiście, nie wszyscy oni kupią tę aplikację, lecz trzeba pamiętać, że oferowanie usług jest częścią szerszej wizji Nokii. N r 2 L I S TO PA D 2 0 0 9

Wejście na rynek Ovi było dużym krokiem naprzód, powiązanym z wysiłkiem, jaki Nokia podejmuje, aby poznać kulturalny obszar rządzony w tej chwili przez Apple. – Apple odgrywa dominującą rolę w Stanach – przyznaje Tirri. – Lecz w globalnej rozgrywce to zupełnie inny zawodnik. Osobiście, jestem zafascynowany prawem wielkich liczb. Nokia produkuje ponad milion telefonów dziennie, więc gdy opracowujemy jakąś innowację, możemy sprawić, że będzie w rękach ponad 400 milionów ludzi w naprawdę krótkim czasie. Podczas, gdy programiści w Stanach skupiali się dotychTero Ojanperä czas głównie na Apple, wydaje się to być tylko kwestią czasu, gdy rozmiar możliwości, które oferuje Nokia, stanie się dla Z naszą nich jasny. – Nokia jest środowiskiem, które oferuje programitechnologią stom większe możliwości – zauważa Jones z Gartnera. A to „wskaż i znajdź” stwarza większe możliwości również dla Nokii: – Jeśli jesteś i usługami w stanie wyciągnąć choćby tylko kilka dolarów więcej z każdego nawigacyjnymi jesteśmy telefonu – dodaje Jones – to oznacza potężny interes. zasadniczo Ovi to tylko jedno z wielu odgałęzień strategii, która ma w stanie na celu ponowne określenie misji i pozycji Nokii. W Trzecim zmienić świat w galerię, Świecie może to przekładać się na dostarczanie informacji w której potrzebnych rolnikom; na bogatszych rynkach przekłada się użytkownicy na rozrywkę i media. Ojanperä – jeden z architektów projekmogą robić porównania tu Ovi, który kiedyś prowadził zespół badawczy, a później różnych został szefem ds. strategii – wziął na siebie pokierowanie ofert, znaleźć tymi staraniami. Dwa lata temu przeniósł się z Finlandii do najlepszą cenę, Stanów Zjednoczonych, aby być bliżej najbardziej znanych a następnie złożyć na świecie twórców treści i mediów. Z siedziby głównej Nokii w Stanach, w burym kompleksie biurowym w White zamówienie za pośrednictwem Plains, 30 mil na północ od Manhattanu, po cichu doszedł Internetu. do współpracy multimedialnej z osobami, takimi jak reżyser Potrzebna technologia jest filmowy Spike Lee czy twórca „Heroes” Tim Kring. już dostępna Lecz to współpraca Ojanperä z Davem Stewartem najlepiej ilustruje głębię i skalę ambicji Nokii. Dla większości z nas Stewart kojarzy się z brzydszą połową przebojowego, muzycznego duetu lat 80. Eurythmics. Firma, taka jak Nokia – spragniona przedstawiciela w świecie pop-kultury – nie mogła lepiej trafić. Na dodatek do pracy z Annie Lennox (która zaowocowała ponad 75 milionami sprzedanych płyt), Stewart jest posiadaczem czarnej karty członkowskiej lobby Cannes/Davos/TED. Nagrywał przeboje z Mickiem Jaggerem, Tomem Pattym, No Doubt, Celine Dion i innymi znakomitościami (w sumie sprzedając ponad 100 milionów albumów). Od dawna jest przyjacielem współzałożyciela Microsoftu, Paula Allena (był on drużbą na ślubie Stewarta, który celebrował Deepak Chopra, a śpiewakami weselnymi byli Bono i Elton John). Pokazuje się z enfant terrible świata sztuki, Damienem Hirstem. (– Damian miał taki pomysł na dzieło, w którym zamierzał usunąć chirurgicznie swoje dłonie, a potem, no wiesz, przyszyć je z powrotem – mówi Stewart. – To było wariactwo, ale był gotów iść na całość. Znaleźliśmy jednego doktora w Meksyku, który zgodził się to zrobić, ale na szczęście w końcu zrezygnował.). W wolnym czasie Stewart prowadzi także firmę konsultingową z Choprą o nazwie DeepStew i jest dyrektorem kreatywnym amerykańskiego oddziału międzynarodowej agencji reklamowej Law Firm. W zeszłym roku otrzymał osobiste podziękowania od prezydenta Baraka Obamy za „American Prayer”, piosenkę, którą napisał z Bono i wykreował na film wideo pełen różnych sław lansujący Obamę. Spotkałem Stewarta pewnego popołudnia, we wrześniu zeszłego roku, w Morisson Hotel Gallery w Nowym Jorku Fot. arch. NOKII

Jednak łatwo byłoby założyć, że ponieważ Apple spisał się najlepiej przy tworzeniu luksusowej platformy cyfrowej (sprzętowej i programowej), która zaspokaja nowoczesne pragnienie na nieprzerwane bycie on-line i treść, przejdzie następnie do podboju świata. Nokia może i jest wolniejsza i nie tak sexi jak ta, jak ją nazywa Ojanperä „firma owocowa z Cupertino,” lecz ma niewyczerpaną cierpliwość, bardzo daleki zasięg i chęć, by uczyć się od konkurencji. Zapytany o to, jak to jest stawiać czoło Apple, Kallasvuo odpowiada: – Nauczyłem się z tym żyć, ale doceniam też to, co oni zrobili dla branży. Pokazali programistom i wdrożeniowcom, jakie są możliwości biznesowe. W odniesieniu do aplikacji to gra w to, kto przechyli szalę na swoją stronę, a my teraz już mamy sposób na to, aby powstrzymać ich wzrost. Nokia zamierza przechylić szalę na swoją stronę. Wystarczy spojrzeć na ten „sposób”, o którym mówi Kallasvuo: Ovi (po fińsku „drzwi”), centrum dystrybucji muzyki i gier oraz aplikacji w ofercie firmy, które jest jej przeciwwagą dla iTunes i App Store. Ovi jest jak na razie dostępny jedynie nielicznym z klientów Nokii, lecz gdy pojawił się na rynku w maju tego roku, ponad 50 milionów ludzi w 109 krajach natychmiast uzyskało dostęp do 20 000 aplikacji współpracujących z 50 różnymi modelami telefonów (Apple obecnie oferuje ponad 50 000 aplikacji na trzech modelach iPhone’a). Po uruchomieniu sprzedaży dyrektorzy Nokii stali nad mapą świata, a zielone światełka zapalały się w miejscach, gdzie ludzie zaczynali korzystać z Ovi: baza klientów była tak rozległa, że zobaczyli światła pojawiające się w miejscach, o których myśleli, że znajdują się pod wodą. Firmy działające w obszarze zaawansowanych technologii często mówią o tym, jak ich praca jest w stanie pomóc ludziom wspiąć się po drabinie społecznej. Zbyt często jednak ich produkty są zaprojektowane – i wycenione – z myślą o maleńkim podzbiorze rodzaju ludzkiego. iPhone lub BlackBerry Curve czy PalmPre nie robią zbyt dużo, aby poprawić jakość życia setek milionów użytkowników telefonów komórkowych w Indiach, którzy nie mają dostępu lub środków na plan taryfowy. Nokia zawsze była firmą z przekonaniami. Może chodzi o coś w (lodowatych) wodach socjalno-demokratycznej Finlandii, kraju ojca

Fot. arch. NOKII

że przyniesie w tym roku 1,2 miliarda dolarów – ustanowiły standard dla tego, co uważa się za doświadczenie mobilnego, dostosowującego się do użytkownika, dostępnego bez przerwy Internetu i zmusiły resztę konkurencji do galopu. Nokia odczuła „ugryzienie” ze strony Apple: w roku 2008 na całym świecie sprzedało się 139 milionów smartphonów, o 14 procent więcej niż w roku poprzednim. Z tej liczby 61 milionów pochodziło od Nokii, a 11,4 miliona zostało sprzedanych przez Apple, dając im odpowiednio 43,7 procent i 8,2 procent rynku. Lecz w pierwszym kwartale roku 2009 udział Nokii w rynku zmalał do 41,2 procent, podczas gdy Apple’a wzrósł do 10,8 procent. Kallasvuo mógł faktycznie mieć wizję tego, jak będzie wyglądała przyszłość stosunkowo wcześnie – Nokia wypuściła telefon, który był w stanie obsługiwać Internet już w 1996 roku – lecz można by się sprzeczać o to, czy jego firma była zadowolona ostro wchodząc w innowacje w kolejnych latach. W 2007 roku ogłoszono wypuszczenie Ovi, konkurenta dla platformy iTunes, lecz praktycznie nie wszedł on na rynek aż do czerwca tego roku. Telefon N97 z ekranem dotykowym, rzucony jako odpowiedź na iPhone’a, spotkał się z dość wstrzemięźliwymi recenzjami, głównie ze względu na to, że opiera się na niezdarnym systemie operacyjnym Symbian (Nokia kupiła Symbiana w 2008 roku). W chwili druku firma wciąż czekała na podpisanie umowy z amerykańskim operatorem.

TEBERIA

27


ŚWIAT

ŚWIAT

na Bowery, w tym, co kiedyś było znane jako rockowy klub CBGB. Gdy przychodzę, pomaga właśnie zawieszać kolekcję swoich zdjęć na wystawę, która ma się odbyć wieczorem następnego dnia. Rozwija odbitkę wykonanego przez siebie portretu francuskiej pierwszej damy Carli Bruni. Jest skąpana w słońcu, z rękami złożonymi jak do modlitwy i ręcznie skręconym papierosem w ustach. Mogłaby nosić tytuł „Madonna i skręt”. – Pracuję z nią nad albumem – mówi Stewart, który w lipcu wystąpił z Bruni w Radio City z okazji 91. urodzin Nelsona Mandeli. (W 2003 roku Stewart zorganizował „Koncert 46664” w Kapsztadzie, aby pomóc Mandeli podnieść wśród ludzi świadomość związaną z AIDS w Afryce i powołał do życia telefoniczną kampanię z datkami nawiązującą do numeru więziennego Mandeli.) Zadaniem Stewarta w Nokii jest nawiązywanie kontaktów pomiędzy firmą a ludźmi z talentem i nowymi pomysłami. Nie będąc pracownikiem etatowym, ma swój oficjalny tytuł: przedstawiciel ds. zmian. Stewart i Ojanperä byli sobie przedstawieni na Pokazach Elektroniki Użytkowej w Las Vegas, w 2006 roku i Ojanperä urzekł nieortodoksyjny styl bycia Stewarta. – Odkryliśmy obaj mocne, wzajemne zrozumienie dla idei tego, że telefon komórkowy to tak naprawdę tylko pusta skorupa – mówi Stewart. „I zgodziliśmy się również, że to zawartość jest ziarnem.” Tych dwóch spotkało się następnego dnia na śniadaniu i od tamtej pory nie minął nawet jeden dzień, kiedy by nie byli ze sobą w kontakcie. Tego lata, podczas dorocznego korporacyjnego spotkania Nokii w Helsinkach, Ojanperä zabrał Stewarta ze sobą. – Zapraszamy może 150 osób – mówi dyrektor generalny Kallasvuo. – Zwykle są to mężczyźni w ciemnych garniturach. A tu Tero wchodzi z facetem w białym garniturze. Zapytałem wtedy: „Kto to jest?” Stewart także wprowadził Ojanperä do swojego wewnętrznego kręgu. – Zabrałem Tero na spotkanie z Bono do jego domu na południu Francji – mówi Stewart. Nie trudno wyobrazić sobie Ojanperä w Chateau Bono, dyskutującego o tym, jak Nokia wykorzystuje technologie do tego, by pomóc podnieść się ludziom z biedy, lub wyobrazić sobie Bono dostrzegającego powab współpracy z Nokią. – Tero myśli w 3D przez cały czas – mówi Stewart. – Jest bardzo kontemplacyjnym typem, a to jest coś, co pociąga Bono. Misją Ojanperä i Stewarta było namówić Bono i U2 do wypuszczenia ostatniego albumu zespołu za pośrednictwem Ovi – plan ten jednak nigdy nie wszedł w życie. Niemniej ta wizyta podkreśla podejście Nokii do rozbudowywania tej części swojej działalności. Tam, gdzie Apple oddaje głos technologii (i potencjalnym zyskom), jak wtedy, gdy chodziło o podpisanie przez zdesperowane wytwórnie płytowe kontraktu z iTunes, lub zachęcenie twórców aplikacji do sprzedaży ich produktów poprzez App Store, Nokia widzi to jako proces przede wszystkim związany z budowaniem relacji z pojedynczymi jednostkami. Jak ujmuje to Stewart – Może to tak właśnie wygląda w związku z socjaldemokratyczną filozofią Finów lub może to po prostu ich humanistyczne podejście, ale Nokia faktycznie troszczy się o artystów. Dość niepoważnie pytam Stewarta o to, czy jego doświadczenie z Ojanperä nie jest mniej fascynujące, niż spędzanie czasu z kumplami, takimi jak Bono. – O nie, nie, nie. Możemy rozmawiać godzinami – odpowiada. – On jest osobą, która potrafi zrozumieć obydwa światy – kreatywności i technologii 28

TEBERIA

i tę rozległą, ogromną sieć połączeń między nimi oraz to, jak one są w stanie spotkać się ze sobą. To tak, jakby widział dwa wielkie statki unoszące się w przestrzeni, a jednocześnie poruszające się z prędkością setek mil na godzinę; z pomocą Nokii może doprowadzić do ich spotkania i połączenia. To, jak skutecznie Ojanperä jest w stanie połączyć kreatywność i technologię, może być najważniejszą kwestią dla Nokii w przyszłości. Lecz nikt nie może mu zarzucić ociągania się przy podejmowaniu decyzji. On i Stewart zaszli już tak daleko, że nawet stworzyli z niczego coś, co – mają nadzieję – stanie się globalnym wielokulturowym wydarzeniem muzyki pop. Stewart siedzi na sofie w swoim studio nagraniowym w Hollywood z piosenkarką, która nazywa się Cindy Gomez. Początkowo występowała ze Stewartem i jego 30-osobową orkiestrą, lecz jej życie zmieniło się w momencie, gdy Ojanperä skontaktował dyrektora ds. gier w Nokii, Marka Ollila ze Stewartem. – Mieliśmy pomysł na grę taneczną, lecz nie mieliśmy do niego jakiejś faktycznej treści, która by ją napędzała – mówi Ollila. – Wiedzieliśmy tylko, że chcemy, aby było to połączenie muzyki i gry oraz dostępne wyłącznie poprzez telefony komórkowe. Stewart zasugerował, aby Nokia zbudowała grę wokół Gomez. – Dave tak szybko to złapał – mówi Ollila. – Zobaczył jasno i wyraźnie, że ona może być gwiazdą, a zarazem użyć tej gry jako platformy do wypromowania siebie jako artystki. Gdy wpadam z wizytą, Stewart i Gomez właśnie nagrywają trzeci z pięciu muzycznych podkładów do gry ostatecznie nazwanej „Dance Fabulous”. W następnym tygodniu Gomez, która jak się okazało śpiewa w ośmiu językach – wliczając w to kantoński, hindi i mandaryński – udaje się do Berlina,

aby zająć się pracą nad „przechwytywaniem ruchu”, które zamieni jej (wspaniałą) cielesność w avatara (postać w wirtualnym świecie), który będzie osią gry. – Nie jestem pewien czy bylibyśmy w stanie ją po prostu wymyślić – mówi Ollila. Zanim „Dance Fabulous” trafiła na rynek w czerwcu tego roku – na jakieś 40 milionów telefonów Nokii – Stewart, który jest meneżerem Gomez, podpisał umowę ze swoim dawnym przyjacielem Jimmy Iovine z Universala. Piosenki z gry są obecnie sprzedawane poprzez internetowy sklep muzyczny Nokii (Nokia Music Store – witryna internetowa N r 2 L I S TO PA D 2 0 0 9

Nokii, gdzie można kupić pojedyncze piosenki), a także poprzez abonamentową usługę Comes With Music. Gomez załapała się również na pięciotygodniową europejską trasę koncertową – wspieraną przez Nokię – w salach w Helsinkach, Paryżu i Rzymie, a także zagrała dla 65 000 ludzi w Wiedniu, na koncercie pod nazwą Life Ball, z którego dochody były przeznaczone na cele walki z AIDS. – Niewiele ponad rok temu sprzedawałam meble w Toronto – mówi Gomez. – W tej chwili jestem pierwszą artystką, która debiutuje w grze, gdzie jednocześnie jestem taką jedną zwariowaną postacią. Po Life Ball Stewart i Gomez polecieli do Cannes, aby wziąć udział w festiwalu filmowym i spędzić kilka dni na „Octopus” – łodzi Paula Allena. – Skończyło się na tym, że występowaliśmy tam dla wszystkich – mówi Stewart – Quentina Tarantino, Juliette Binoche, Micka Jaggera. To było niezłe wariactwo. Na początku czerwca Stewart siedzi na pokładzie swojego prywatnego odrzutowca w Londynie w drodze na koncert w Yorkshire. Tydzień wcześniej był w studio razem z Mickiem Jaggerem, piosenkarką Joss Stone, kompozytorem muzyki do „Slumdog” A.R. Rahmanem i latoroślą reggae – Damianem Marleyem, aby nic nie mówiąc nikomu, popracować nad supergrupą, którą tworzy (zresztą to nie pierwsza taka supergrupa w przypadku Stewarta: The Travelling Wilburys powstali w jego ogrodzie, gdy gościł u siebie Boba Dylana i George’a Harrisona). Szczegóły w dalszym ciągu wymagają dopracowania, lecz jeśli plan się powiedzie, Nokia i najwięksi operatorzy komórkowi będą partnerami w zaprezentowaniu światu tego zespołu. Przed odlotem Stewart wspomina o jeszcze jednym projekcie, nad którym pracuje. – Napisałem opowiadanie o indyjskim chłopcu, który znajduje telefon Nokii i zaczyna grać w grę „Dance Fabulous” – mówi. – Jest całkiem niezły, ale także dość biedny. Namawia swoją rodzinę do tego, by pojechać do Bombaju na wielki turniej tańca. Jest tam postać grana przez Cindy, która ma być gospodarzem programu i z tego będzie historia miłosna, jak w „Slumdog”. Tak czy inaczej sprzedałem ten pomysł i to ma być film pod tytułem „Street Dancing”, a A.R. Rahman weźmie piosenki, które napisałem z Cindy i zremiksuje je w stylu Bollywood. Nieźle, nie? Kilka dni później siadam z Ojanperä w sali konferencyjnej w White Plains. Wspominam jego przemowę w hotelu Greenwich i to, jak brzmiała wtedy, gdy kierownicy wytwórni wydawali się być tak sceptyczni wobec tego, co wówczas mówił. Dyskutujemy Fot. arch. NOKII o współpracy z Universalem nad „Dance Fabulous” i o tym, że Nokia pozwala Stewartowi i Gomez sprzedawać ich muzykę na tyle różnych sposobów. Sugeruję, że inna firma mogłaby chcieć ograniczyć prawa do takiego projektu. Ojanperä przypomina mi, co powiedział tamtego wieczoru przy kolacji: – Myślę, że ludzie czują się lepiej, gdy pracują wspólnie i dzielą swoją twórczością. (– Powód, dla którego tak dobrze dogaduję się z Nokią, jest taki, że tak jak ja, oni również są otwartą treścią – zauważa Stewart.) – W Europie – mówi Ojanperä – dobiliśmy targu w kwestii licencji ze wszystkimi wielkimi. Nasz plan to zmienić cały ten rynek oraz N r 2 L I S TO PA D 2 0 0 9

to, jak wygląda dystrybucja muzyki i myślę, że to będzie lepsza perspektywa dla wszystkich. Mówi mi także, że podczas, gdy jego ambicją w stosunku do Nokii jest, by stała się największą światową bazą na potrzeby rozrywki, to jest to jedynie część jeszcze większej ambicji – bycia największą siecią na świecie – i kropka. Ponad rozrywką Nokia widzi w swojej bazie, liczącej ponad miliard osób, okazję do włączenia się w każdy rodzaj handlowej wymiany. Jednym z przykładów, który jest obecnie testowany w laboratoriach Nokii jest oprogramowanie, które rozpoznaje zdjęcia zrobione aparatem telefonu komórkowego; obraz taki jest swego rodzaju wizualnym kodem kreskowym, który następnie łączy użytkownika z listą informacji dostępnych przez Internet – dajmy na to – jaka jest najlepsza cena na parę butów Nike Air Force One, recenzją filmu lub numerem telefonu do rezerwacji w restauracji na wieży Eiffla. – Z naszą technologią „wskaż i znajdź” i usługami nawigacyjnymi jesteśmy zasadniczo w stanie zmienić świat w galerię, w której użytkownicy mogą robić porównania różnych ofert, znaleźć najlepszą cenę, a następnie złożyć zamówienie za pośrednictwem Internetu. Potrzebna technologia jest już dostępna – mówi Ojanperä. – Chcemy być częścią nowego łańcucha wartości, a na końcu chciałbym zarobić procent z każdej transakcji na świecie, która odbywa się za pomocą naszego telefonu. To wydaje się być jeszcze dość odległa przyszłość, jeśli chodzi o Nokię. Pracujący dla Apple ludzie pokazali, że „schowanie Internetu do kieszeni” w przypadku klientów z najwyższej półki może być niezmiernie lukratywną opcją. Lecz nawet przy wszystkich sukcesach Nokii w dolnych i środkowych warstwach rynku – i wszystkich dobrze ze sobą powiązanych wysiłkach Ojanperä – fińską firmę ciągle jeszcze czeka dużo pracy, zanim stanie się liderem, lub nawet tylko pretendentem w wybrednych umysłach amerykańskiej technoelity. – Nokia ciągle jeszcze nie wprowadziła identyfikacji z marką w rodzaju „Jestem użytkownikiem Nokii”, który mógłby się mierzyć z marką „Jestem użytkownikiem Apple” – mówi Jones, analityk Gartnera. – Nokia jest silniejsza w rozwiązaniach technologicznych, niż w oddziaływaniu na emocje, a one powinny iść ze sobą w parze. Jednak, jak ciągnie Jones, na dłuższą metę to nie będzie miało takiego znaczenia. – Spójrzmy na rzeczywistość: tu nie chodzi o ludzi z górnej półki. Rzeczywistość to ludzie środka i jeśli spojrzeć na liczby – Nokia jest właścicielem tego świata. Może nie zaznaczają się tak w świadomości użytkowników, ale z pewnością mają wiele do powiedzenia. – To gra o długiej perspektywie czasowej – kontynuuje Jones. – Zmienili całą strukturę organizacyjną firmy. Myślę, że są w stanie dopiąć swego. – W kategoriach biznesowych nie wierzę w rewolucję – mówi dyrektor Kallasvuo. Mówi o „ewolucji” Nokii w stronę bycia dostawcą treści: – Myślimy teraz o sobie jako o firmie urządzeń i usług, która jest głęboko zaangażowana w media, muzykę, gry i nawigację. Jednak to ciągle nie oznacza, że rewolucja nie jest w stanie w końcu przynieść czegoś zupełnie innego. Jak Kallasvuo mówi o Ojanperä: – Tero każdego dnia zaczyna coraz bardziej przypominać Dave’a Stewarta.

Dave Stewart: Powód, dla którego tak dobrze dogaduję się z Nokią, jest taki, że tak jak ja, oni również są otwartą treścią

Tłum. Tomasz Siobowicz

© Fast Company Magazine 2009

TEBERIA

29


SPOTKANIA

SPOTKANIA

Nasza-klasa oznacza Internet

Fot. Bogdan Kułakowski

Twierdzi, że nasza-klasa.pl dostarcza jedynie narzędzi internetowych, jest firmą technologiczną, nie generuje potrzeb i emocji. A jednak nasza-klasa.pl to coś więcej niż portal społecznościowy, nowoczesna platforma komunikacyjna. NK to dla wielu Polaków synonim Internetu. O początkach, teraźniejszości i przyszłości portalu nasza-klasa.pl opowiada nam jego twórca Maciej Popowicz.

30

TEBERIA

N r 2 L I S TO PA D 2 0 0 9

N r 2 L I S TO PA D 2 0 0 9

TEBERIA

31


SPOTKANIA

SPOTKANIA

Tak. Trzy tygodnie temu zaliczyłem pozytywnie egzamin magisterski na Uniwersytecie Wrocławskim (rozmowa przeprowadzona 23 października br. – red.).

Jaki był temat pańskiej pracy dyplomowej? Tworzenie portali internetowych na przykładzie „naszej-klasy”.

Poszedł Pan na łatwiznę. Skądże znowu. Zamiast wykonywać pracę odtwórczą, przedstawiłem własne doświadczenia z ostatnich trzech lat działalności w biznesie internetowym.

Czyli nie była to praca dyplomowa w obszarze informatyki, którą pan studiował? Niezupełnie. Był to swego rodzaju poradnik dla wszystkich osób, które chciałyby w przyszłości stworzyć biznes internetowy. Zwracałem uwagę zarówno na aspekty prawne, biznesowe, jak i technologiczne.

Gdyby miał Pan napisać tę pracę trzy lata temu, byłaby zgoła odmienna od tej właśnie obronionej? Myślę, że już dziś byłaby zupełnie inna niż ta, którą obroniłem niedawno. Ostatnie kilka miesięcy wniosło wiele nowych wątków, których nie uwzględniłem w swojej pracy.

To aż tak dynamiczny biznes? Śledząc w Internecie portal, mamy bardzo mało wiedzy na temat „kuchni” naszej-klasy. Tak. Same liczby świadczą o potencjale rozwojowym naszejklasy. Trzy lata temu było nas kilka osób, a dziś nad projektem pracuje 170 osób, w tym aż 60 programistów i to nie byle jakich, bo w naszym zespole są srebrni medaliści mistrzostw świata w programowaniu zespołowym. Zatrudniamy wielu „olimpijczyków” z Wrocławia i okolic, a także wyróżniających się studentów Uniwersytetu Wrocławskiego

i Politechniki Wrocławskiej. Proszę mi uwierzyć, że te osoby nie próżnują, mają co robić. To, co użytkownicy obserwują na monitorach komputerów jest tylko niewielką częścią ich pracy. Najtrudniejsza część pracy jest niewidoczna dla użytkowników – obsługa algorytmów i serwerów, które muszą udźwignąć największy ruch w polskiej sieci.

W wielu wywiadach podkreślał Pan, że nasza-klasa powstała z potrzeby komunikacji ze znajomymi. Czyżby tylko? Potrzeba kontaktu z przyjaciółmi była oczywiście punktem wyjścia. Kiedy nasz pomysł się przyjął, zaczęliśmy portal rozwijać w kierunku społecznościowym, a kiedy już ten krok osiągnęliśmy, przyszedł czas rozwoju NK w kierunku platformy komunikacyjnej, by nasi użytkownicy nie tylko odnajdywali znajomych, ale mogli się z nimi na bieżąco komunikować.

A co to oznacza, że nasza-klasa już jest nie tyle portalem społecznościowym, co nowoczesną platformą komunikacyjną? Przeciętnemu użytkownikowi naszej-klasy pewnie niewiele to mówi? Oznacza to w wielkim skrócie, że nasza-klasa jest miejscem, w którym użytkownicy mają możliwość wirtualnej komunikacji na wiele różnych sposobów. Nasza nowa usługa – „Śledzik”– pozwala śledzić na bieżąco znajomych, ich wpisy, czy, jak my je nazywamy – posty, a jednocześnie dzięki niej możemy wysłać krótką wiadomość do wielu znajomych naraz. Jako firma staramy się kompletować wiele innych narzędzi i usług komunikacyjnych zaspokajających potrzeby naszych Użytkowników.

Ciekaw jestem, czy te potrzeby wy tworzycie, czy wynikają one z faktycznego zapotrzebowania użytkowników? To my kreujemy narzędzia, ale ich rozwój wynika ze statystyk. Jeśli te narzędzia są wykorzystywane przez naszych użytkowników, są funkcjonalne, wówczas pracujemy nad

nasza-klasa.pl

P

olski serwis społecznościowy, którego celem jest odnawianie szkolnych kontaktów użytkowników. Serwis został utworzony 11 listopada 2006 roku przez studenta informatyki na Uniwersytecie Wrocławskim Macieja Popowicza. Nad jego utworzeniem pracowali również Paweł Olchawa, Michał Bartoszkiewicz oraz Łukasz Adziński. Nazwa portalu nawiązuje do tytułu piosenki Jacka Kaczmarskiego „Nasza klasa”. Szacowana wartość udziałów serwisu to około 150 mln złotych. Do kwietnia 2009 roku na portalu zostało utworzonych ponad 25 mln kont. Według portalu Alexa serwis jest drugą (po google.pl) najczęściej odwiedzaną stroną w Polsce [1]. Nasza klasa znalazła się też na siódmym miejscu wśród naj32

TEBERIA

szybciej rosnących w skali świata zapytań Google w 2008 roku. Serwis umożliwia użytkownikom odnalezienie swoich dawnych szkół oraz przyłączenie się do wybranych klas. Oprócz szkół nasza-klasa.pl prowadzi rejestr uczelni, jednostek wojskowych, organizacji harcerskich oraz klubów zainteresowań. Oprócz nich w bazie, w tzw. Nibylandii, są umieszczone fikcyjne szkoły. Użytkownicy mogą również wyszukiwać w bazie danych poszczególnych znajomych. Wyszukiwanie następuje według imion, nazwisk, pseudonimów szkolnych, wieku lub lokalizacji. Odnalezieni znajomi mogą zostać dodani do osobistej listy kontaktów. Możliwe jest także tworzenie galerii zdjęć (do których można linkować za

pomocą „pinezek” znajomych z listy), wymiana wiadomości pomiędzy profilami oraz blokowanie niepożądanych kontaktów. Każda zarejestrowana szkoła oraz klasa posiada odrębne forum dyskusyjne. Możliwe jest zakładanie forów tematycznych, komentowanie oraz ocenianie zdjęć i organizowanie ich w albumach, dodawanie komentarzy do profili użytkowników, wysyłanie wirtualnych prezentów oraz dedykowanie przebojów. 9 września 2009 roku nasza-klasa.pl wprowadziła nową funkcję do serwisu – śledzik. Jest to rodzaj mikrobloga. Użytkownik może kogoś śledzić (tzn. widzieć wpisy śledzonych osób) i być śledzony przez innych (tzn. widzieć jego wpisy mogą tylko osoby, które go śledzą). Wpisami mogą być też adresy według Wikipedia internetowe. N r 2 L I S TO PA D 2 0 0 9

Fot. Bogdan Kułakowski

Panie Maćku, możemy już zwracać się do Pana „Panie magistrze”?

nimi. My nie generujemy potrzeb, emocji. Jesteśmy firmą technologiczną, dajemy tylko narzędzia. Tak samo producenci telefonów dostarczają klientom urządzeń, ale nie decydują, o czym klienci będą rozmawiać.

Ale jest jeszcze coś takiego, jak odpowiedzialność operatorów sieciowych za jakość usług, funkcjonuje nawet termin tzw. inteligencji sieciowej. Oczywiście, bierzemy odpowiedzialność za treści pojawiające się na portalu, reagując na te niedozwolone, typu zdjęcia pornograficzne. Staramy się również pomagać osobom, których prawa zostały naruszone, np. pośredniczymy w kontaktach z policją i prokuraturą. Nasz Dział Obsługi Użytkownika odpowiada na wszelkie problemy userów portalu.

Naszą-klasę często określa się mianem serwisu randkowego, stawiając was w kontrze do Facebooka. Nie wiem, co miałoby to oznaczać, że nasza-klasa.pl zaspokaja „niskie”, wyłącznie rozrywkowe potrzeby użytkowników, a Facebook jest dedykowany wyłącznie „inteligentnym” odbiorcom? NK ma ponad 13 mln aktywnych użytkowników, to ponad 1/3 społeczeństwa polskiego, a co za tym idzie, możemy u nas znaleźć przedstawicieli wszystkich grup społecznych, w każdym wieku, parających się różnymi zawodami, którzy realizują tu różnorodne potrzeby, więc sprowadzanie NK do serwisu randkowego jest mocnym uproszczeniem. Dla wielu ludzi, szczególnie starszych, staliśmy się synonimem Internetu. Mając tę świadomość staramy się edukować naszych użytkowników, prowadząc ich za rękę przez Internet. To z myślą o nich tworzymy proste, zrozumiałe dla każdego użytkownika narzędzia komunikacyjne. Stawiamy na otwartość, integrację pokoleń, grup społecznych, podczas gdy Facebook jest zamkniętą społecznością. Może stąd biorą się pewne przekłamania i stereotypy.

Ma Pan swój profil na Facebooku? Oczywiście, że mam, tak jak na większości portali społecznościowych.

Zakładam więc, że czerpiecie Państwo inspiracje z zewnątrz, podobnie jak nasza-klasa.pl jest pierwowzorem dla innych twórców w sieci. N r 2 L I S TO PA D 2 0 0 9

Maciej Popowicz (ur. w 1984) – założyciel portalu nasza-klasa.pl, absolwent informatyki na Uniwersytecie Wrocławskim. Został jednym z najmłodszych polskich milionerów, po tym jak sprzedał niemieckiemu funduszowi venture capital European Founders 20 % udziałów w wartym ok. 20 mln złotych portalu społecznościowym w 2007r. W 2008 estoński fundusz Forticom kupił 70 proc. udziałów Naszej-Klasy.pl, z szacowaną wartością 150–200 mln zł. W 2007 roku otrzymał nagrodę Człowieka Roku Polskiego Internetu w wyniku głosowania Akademii Internetu w ramach Web Star Festival. według Wikipedia

Trudno nie powielać pewnych mechanizmów. To tak, jakby powiedzieć, że TVN24 kopiuje CNN, bo jest kanałem informacyjnym. Pewne elementy są wspólne dla wszystkich portali społecznościowych. Nie ma co się silić na unikatowość, choć oczywiście mamy wiele własnych, oryginalnych rozwiązań, z czego jesteśmy bardzo dumni.

Ale trudno powiedzieć, by nasza-klasa była od początku unikatowa. Przed wami już kilka lat funkcjonował amerykański portal classmates.com. To prawda, ale my poszliśmy krok dalej – tworząc wirtualne klasy, a nie tylko szkoły. Tego rozwiązania nikt przed nami nie stworzył.

Co jeszcze Pan podglądał tworząc naszą-klasę? Na rynku funkcjonowały już portale Facebook czy MySpace. Oczywiście, że ich podglądałem, jak i wiele innych portali. Czasami nie ma sensu wyważać otwartych drzwi, ale czasami także dzięki obserwacji rynku można znaleźć własną niszę.

W ostatnich trzech-czterech latach nastąpiła eksplozja portali społecznościowych o przeróżnych profilach. Czy można jeszcze, Pana zdaniem, stworzyć w sieci coś unikatowego? Czy naszaklasa zaskoczy jeszcze czymś nowym swoich użytkowników? Jak wspominałem wprowadziliśmy niedawno „Śledzika”. To jest rozwiązanie zbliżone do Twittera. Zresztą Facebook stworzył podobne narzędzie. Tyle, że my zrobiliśmy to na swój sposób, inaczej niż Twitter, inaczej niż Facebook. „Śledzik” przyjął się bardzo szybko i cieszy się powodzeniem, o czym świadczą liczby użytkowników korzystających z tego narzędzia.

Ponoć „Śledzik” to ruch mający zapobiec natarciu Twittera na polski rynek internetowy? TEBERIA

33


SPOTKANIA

SPOTKANIA

kopiować zagraniczne rozwiązania i rzucać je użytkownikom rodzimego Internetu.

Fot. Bogdan Kułakowski

Po „Śledziku” szykujecie kolejny produkt, czyli komunikator NKtalk. Wypowiadacie wojnę dotychczasowemu potentatowi Gadu-gadu?

Widzimy wielki potencjał w serwisach mikroblogowych i robimy wszystko, by NK rozwijała się i w tym kierunku. Mamy wiele ciekawych pomysłów, jak rozwijać „Śledzika”, jak wzbogacać to narzędzie.

Póki co ani Twitter, ani Facebook nie zdołały się zadomowić na polskim rynku, co Pana chyba nie martwi. Znajduje Pan na to jakieś wytłumaczenie? Polska jest specyficznym rynkiem, co dobrze widać na przykładzie Gadu-Gadu, które zdołało się oprzeć globalnemu komunikatorowi Skype. Podobnie jest z Allegro, które nie zostało zdominowane przez globalnego eBay`a. Tego faktu nie tłumaczy nawet wciąż niska znajomość języka angielskiego wśród Polaków, ponieważ wspomniane serwisy miały, lub mają polskie wersje językowe. Nasza-klasa jest fenomenem nie tylko w skali krajowej, ale i globalnej. Mamy największy w świecie współczynnik zaangażowania użytkowników, znacznie wyższy niż Facebook i MySpace, mamy znacznie wyższy współczynnik penetracji Internetu w Polsce niż Facebook w jakimkolwiek zakątku świata. Moim zdaniem to efekt bardzo innowacyjnych rozwiązań, jakie stosują polskie firmy internetowe, jak i dobrej znajomości Polaków, ich mentalności. Żeby w Polsce osiągnąć sukces, nie wystarczy

Słowo „wojna” brzmi bardzo dobrze medialnie, ale my tego nie traktujemy w ten sposób. Mogę powiedzieć tylko tyle, że ze swojej strony staramy się tworzyć jak najbardziej konkurencyjne produkty, a do tych będzie można zaliczyć NKtalk. Nie chciałbym jednak podawać żadnych szczegółów na ten temat, dopóki ten produkt nie będzie gotowy. Obecnie trwają jego wewnętrzne testy.

Internet otwiera ogromne szanse młodym ludziom na stworzenie poważnego biznesu, czego Pan jest najlepszym przykładem, uruchamiając naszą klasę na III roku studiów. Bo Internet jest miejscem, w którym liczy się pomysł i wytrwałość w dążeniu do celu, a nie jakieś tam układy. Internet jest transparentny, o sukcesie decydują wyłącznie użytkownicy sieci. W tak młodym wieku udało się nie tylko mnie, ale także twórcom takich serwisów, jak „Wykop” czy „Ceneo”.

Wystarczy tylko pomysł? Nie wystarczy. W naszym przypadku pomysł stanowił nie więcej niż 10 proc. sukcesu. Reszta, co może zabrzmi trywialnie, to ciężka praca, konsekwencja i skuteczność. No i trzeba mieć przy tym trochę szczęścia.

A pieniądze nie są ważne? W naszym przypadku nie miały większego znaczenia.

No, ale coś musieliście zainwestować w ten interes? Zainwestowaliśmy raptem 200 zł.

...?

na z przychodów, jakie generował portal. W pierwszym roku wszystko, co zarabialiśmy, wydawaliśmy na zakup serwerów, które mogły nadążyć za olbrzymim ruchem na NK. A że pieniądze od reklamodawców nie wpływały zawsze na czas, stąd pojawiały się problemy z wydajnością serwerów. Dopiero po jakimś czasie pojawił się u nas inwestor finansowy, co wiązało się z pierwszym poważnym zastrzykiem gotówki.

A tak z ciekawości, można wiedzieć, w co zostały zainwestowane wspomniane 200 zł? Przeznaczyliśmy je na zakup domeny i pierwszego współdzielonego serwera.

Gdziekolwiek się obejrzę, widzę w Państwa firmie samych młodych ludzi. Zatrudniamy głównie młodych, bo oni najlepiej rozumieją Internet, jego meandry. Zatrudniamy najlepszych, zarówno studentów, jak i absolwentów i adekwatnie do tego staramy się oferować im najlepsze z możliwych warunków pracy, wynagrodzenia, opieki socjalnej. Nasi pracownicy mają darmowe posiłki, opiekę lekarską i prawną, fundujemy karnety na basen czy inne zajęcia.

Pan sam nie zalicza się do osób wiekowych. Skończył Pan studia informatyczne i na tym chce Pan poprzestać? Nie. Planuję zrobić wkrótce studia MBA na jednej z zagranicznych uczelni.

Sądzi Pan, że polskim studentom informatyki brakuje wiedzy gospodarczej? Pytam Pana nie jako już doświadczonego biznesmena, ale świeżo upieczonego absolwenta informatyki. Oczywiście, że nie da się zrobić dobrego biznesu pisząc jedynie programy.

Zaraz, zaraz, panu i pańskim kolegom się udało.

To były jedyne własne pieniądze zainwestowane w portal nasza-klasa.pl Reszta naszych inwestycji była już finansowa-

Na początku działaliśmy intuicyjnie, na tzw. chłopski rozum, ucząc się wszystkiego od marketingu po finanse, stopniowo.

Ta nauka była ekspresowa, ale i bardzo efektywna. Owszem, tempo było szaleńcze. Wiele jednak doświadczeń i wiedzy wnieśli do naszej działalności inwestorzy. Pierwszy inwestor finansowy – bracia Samwer, właściciele funduszu European Founders, a następny inwestor branżowy – grupa Forticom, właściciel wielu ważnych portali społecznościowych w Rosji i krajach nadbałtyckich. To dzięki wniesionemu przez nich know-how, mogliśmy się tak sprawnie rozwijać.

A czy ma jakieś znaczenie miejsce, w którym powstaje naszaklasa, czyli Wrocław, który wyrasta na główny ośrodek IT w Polsce? To prawda, że Wrocław obok Poznania i Krakowa to dziś jeden z najmocniejszych ośrodków informatycznych w kraju. Niewątpliwie jedną z przyczyn takiego stanu rzeczy jest bardzo silne zaplecze naukowo-dydaktyczne, jak i dobry klimat dla biznesu IT. W przeciwieństwie do Warszawy, Wrocław przez lata był omijany przez duże koncerny IT, stąd informatycy we Wrocławiu, wśród których nie brakuje zdolnych i kreatywnych osób, decydowali się na własny biznes. Być może w tym też tkwi tajemnica sukcesu informatycznego Wrocławia. Paradoksalnie, to Wrocław dziś przyciąga wielkie koncerny informatyczne.

Pracuje Pan cztery lata w biznesie pt. nasza-klasa. Czy mimo młodego wieku nie ma Pan uczucia: wypaliłem się? Gdzieś tam po głowie chodzi mi zrobienie czegoś nowego, mam masę pomysłów, a drogę otwartą.

No i w końcu dochodzi Pan do punktu, w którym stwierdza: Nie, dość już tego, muszę coś zmienić w swoim życiu. Co wówczas? Po pierwsze, chciałbym odpocząć. Po drugie, zrobiłbym wspomniane studia MBA. A po powrocie, kto wie, może rozkręciłbym coś nowego? Ale na pewno byłaby to branża internetowa, bo ona wciąż ma duży potencjał i perspektywy. Rozmawiał: Jacek Srokowski

Portale społecznościowe na topie Facebook – jego głównym autorem jest Mark Zuckerberg z uniwersytetu Harvarda, który stworzył serwis społecznościowy wraz z grupą przyjaciół w lutym 2004 r., kierując go początkowo do wąskiej grupy studentów. Efekt? Serwis posiada obecnie 300 mln użytkowników na całym świecie, co miesiąc wgrywanych jest ponad 1 mld zdjęć oraz 10 mln filmów, a w 2008 r. 23-letni Mark Zuckerberg został najmłodszym miliarderem świata. Od maja 2008 r. działa polska wersja serwisu. MySpace – serwis założony w 2003 r. przez Toma Andersona i Chrisa DeWolfe’a. Konta w serwisie założyło już ponad 250 milionów 34

TEBERIA

osób z całego świata. Wykorzystywany obecnie m.in. przez młode grupy muzyczne, które umieszczają w nim próbki swojej twórczości. W 2005 r. MySpace został zakupiony przez medialnego potentata Ruperta Murdocha za 580 milionów dolarów. W czerwcu 2008 r. pojawiła się polska wersja MySpace. Twitter – założony w 2006 r. przez Jacka Dorseya, Ev Williamsa oraz Biza Stone’a. Udostępnia usługę mikroblogowania, umożliwiającą użytkownikom wysyłanie oraz odczytywanie tzw. tweetów (krótkich wiadomość tekstowa wyświetlana na stronie użytkownika oraz dostarczana pozostałym użytkownikom, którzy obserwują dany profil).

Grono – Piotr Bronowicz, Tomasz Lis i Wojciech Sobczuk uruchomili serwis w lutym 2004 r. Struktura serwisu opiera się na małych gronach zorientowanych na budowanie i utrzymywanie relacji (grona znajomych) oraz na wymianę opinii (grona tematyczne). W 2006 r. pojawił się inwestor – Piotr Wilam, współtwórca Onet.pl. Do marca 2008 r. użytkownicy Grono.net wgrali do swoich galerii prawie 22 miliony zdjęć. Rekordzista załadował na swoim profilu 68 015 fotografii. Epuls – został stworzony w 2002 r. przez szwedzką firmę Pixelate Graphics, na której czele stał Grzegorz Gorczyca – Polak, który spędził N r 2 L I S TO PA D 2 0 0 9

większość życia w Szwecji. W czerwcu 2006 r. działalność firmy została przeniesiona do Polski. Serwis przeznaczony jest przede wszystkim dla młodzieży do 20 roku życia. Miesięcznie strona ma około 250 milionów odsłon. Z początkiem 2005 r. współpracę z serwisem Epuls rozpoczął mBank – pierwszy internetowy bank w Polsce.

Fotka – serwis uruchomiony w lutym 2001 r. Jego właścicielem jest firma Interaktywna sp. z o.o., założona przez Rafała Agnieszczaka i Andrzeja Ciesielskiego. Serwis ma charakter otwarty i umożliwia publikację określonej liczby zdjęć użytkownika, ich ocen oraz N r 2 L I S TO PA D 2 0 0 9

komentowanie. Łączna liczba zarejestrowanych kont wynosi ok. 3,5 mln. wykop – założony w grudniu 2005 r. przez Piotra Chmolowskiego, wówczas ucznia szkoły średniej. Ideą wykopu.pl jest odnajdywanie interesujących informacji w Internecie i przedstawianie ich innym użytkownikom. Na każde „znalezisko” (informację) użytkownicy oddają dodatnie lub ujemne głosy (wykopy/zakopy). Statystyki wg Google Analytics pokazują 2,5 mln unikatowych użytkowników i ponad 33 miliony odsłon. Blip (Bardzo Lubię Informować Przyjaciół) – serwis społecznościowy, wzorowany na ame-

rykańskim Twitterze, łączący prowadzenie mikrobloga z komunikowaniem się w kręgu znajomych. Założony został w maju 2007 r. przez Marcina Jagodzińskiego i Zbigniewa Sobieckiego, a wkrótce został przejęty przez spółkę Gadu-Gadu S. A. 22 października br. liczba wiadomości wysłanych w ramach serwisu przekroczyła 10 milionów. goldenline – serwis skierowany głównie do „profesjonalistów”, związanymi z różnymi branżami gospodarki. Zarejestrowanych jest w nim kilkaset tysięcy osób aktywnych zawodowo, którzy występują podpisani własnym imieniem oraz nazwiskiem. Goldenline.pl jest wzorowany na amerykańskim serwisie Linkedin. TEBERIA

35


TECHNOLOGIE

TECHNOLOGIE

SOA – architektura oparta na usługach wkracza dumnie na salony informatyczne, kasując po drodze stare, sprawdzone programy monolityczne. Nikt jej nie zatrzyma. Zwycięży ten, kto się z nią szybko zaprzyjaźni i zrozumie. Tekst: Jacek Srokowski

P

Czas SOA

Fot. arch.

36

aradygmat SOA. Uff, brzmi nieciekawie. Definicja SOA, dla zwykłego zjadacza chleba, do których i ja się zaliczam, to jak wycieczka po wystawie prac abstrakcjonistów. Wielu je podziwia, ale mało kto rozumie. Bo SOA to koncepcja tworzenia systemów informatycznych, w której główny nacisk stawia się na definiowanie usług, które spełnią wymagania użytkownika. Pojęcie SOA obejmuje zestaw metod organizacyjnych i technicznych mający na celu lepsze powiązanie biznesowej strony organizacji z jej zasobami informatycznymi. Uwierzcie mi jednak, że termin ten wywołuje gorące dyskusje pomiędzy informatykami i programistami na całym świecie. Miłośnicy gier PC czy Playstation pewnie nigdy o SOA nie słyszeli, bo ona ma zastosowanie w aplikacjach biznesowych. U zwolenników tradycyjnych, monolitycznych systemów informatycznych, SOA budzi tyle skrajnych emocji, co u mnie prośba syna: „tato, złóż mi klocki lego” (nie okazuję tego dziecku, ale w środku mi się przewraca, zwłaszcza, gdy do złożenia jest duża paczka). – A synku, nie wolałbyś się pobawić samochodzikiem, tym, który kupił ci dziadek – pytam. – Nie, chcę klockami lego. Cóż, z samochodzikiem jest prościej, wystarczy go wypakować z pudełka i już służy do zabawy, a składanie lego to jedno, wielkie misterium, choć czasami można czerpać z tego przyjemność, widząc uśmiech na twarzy dziecka. Gorzej, gdy dziecku znudzi się samochodzik – nic z nim nie zrobisz, trafia do kąta, mimo że to taka fajna zabawka. Jakakolwiek przeróbka może skończyć się tym, że samochodzik zostanie zniszczony i już do niczego nie posłuży. Z klockami lego jest inaczej. Samochodzik z lego rozbierzesz, przerobisz i masz bazę policyjną. A jak się dziecku znudzi baza, zrobisz z niej helikopter policyjny. Z gruntu rzeczy, lego jest i droższe i bardziej pracochłonne, ale bardziej praktyczne, bo raz, że jest to zabawka efektowna, a dwa, że efektywna, służy latami. Podobnie jest z SOA. W oparciu o tę architekturę można zbudować spójny system

TEBERIA

N r 2 L I S TO PA D 2 0 0 9

N r 2 L I S TO PA D 2 0 0 9

z wielu aplikacyjnych klocków, a co ważniejsze, można ten system rozebrać, albo wyciągnąć z niego poszczególne klocki i włożyć nowe. Jest jeszcze jeden ważny atut pragmatyczny SOA – zdefiniowanie usług. Pomiędzy poszczególnymi departamentami firmy a działem IT jest ogromna luka w komunikacji. Nieporozumienia prowadzą do tego, że firma otrzymuje oprogramowanie, którego tak naprawdę nie potrzebuje. Często słyszy się słowa: „Zupełnie nie rozumiem tego, co mówi do mnie informatyk! To oprogramowanie nie pracuje tak, jak powinno!” Z drugiej strony informatycy mówią, że nie wiedzą, czego właściwie oczekują od nich użytkownicy danego oprogramowania. Co zrobić w takiej sytuacji? Standardowe aplikacje nie zapewniają rozwiązań doskonale dopasowanych do procesów biznesowych, aplikacje pisane na zamówienie są z kolei kosztowne i szybko przestają nadążać za rzeczywistymi wymaganiami użytkowników. Wysokie koszty wprowadzania firmowego oprogramowania, jak również utrudniający dynamiczny rozwój firmy brak elastyczności w zakresie procesów, wywołują regularną krytykę wprowadzanego oprogramowania ze strony kierownictwa i poszczególnych departamentów. Irytacja ta wynika z zasadniczych problemów związanych z wdrażaniem technicznych wymogów procesów, w aplikacjach dotyczących zarządzania działalnością firmy: przez długi czas nie istniała metoda zapewniająca odpowiednią

TRADYCYJNY PARADYGMAT

SOA PARADYGMAT

TEBERIA

37


SPOŁECZEŃSTWO

Fot. B. Kułakowski

TECHNOLOGIE

Głównym problemem SOA jest integracja aplikacji. To jest nasz zasadniczy cel, uproszczenie procesów integracyjnych, a tym samym zmniejszenie kosztów i przyspieszenie wdrożeń.

38

TEBERIA

W projekcie uczestniczy ok. 200 naukowców wspomnianych instytucji. Pierwsza faza projektu ma charakter naukowy, druga wdrożeniowy. Pierwszym z materialnych efektów prac konsorcjum będzie system informatyczny stworzony dla szpitala specjalistycznego im. Jana Pawła II w Krakowie, zbudowany w oparciu o paradygmat SOA. Polscy naukowcy pracują także nad sprzętowymi usługami SOA, czyli urządzeniami z wbudowaną inteligencją. – Takie urządzenie może mieć zastosowanie w monitoringu przemysłowym. Kamera może wychwytywać określone numery rejestracji bądź określone kształty. Co ważne, takie urządzenie działa autonomicznie, nie obciążając systemu głównego olbrzymią liczbą danych. W ten sam sposób pracujemy nad robotami, które mogłyby działać w zdefiniowanym obszarze, z wbudowaną logiką działań, mając do dyspozycji bezprzewodową łączność, baterię słoneczną, kamerę, czujniki pomiarowe. Takiego robota można by posłać w miejsca, w których człowiek nie powinien przebywać, zlecając mu zbadanie zanieczyszczenia danego środowiska. Samo urządzenie jest bardzo innowacyjne, bo zbudowane jest w oparciu o technologię FPGA i wszystkie jego funkcje wykonywane są sprzętowo a nie przez program i konwencjonalny procesor. Chodzi nam o to, by w oparciu o SOA zintegrować elementy oprogramowania i sprzętu – wylicza korzyści prof. Zieliński. Jego zdaniem, paradygmat SOA stwarza realną szansę obniżenia kosztów opracowywania i wdrożenia systemów. A to ma szczególne znaczenie w obszarze publicznym, gdzie instytucje pracują na wielu różnych aplikacjach i których nie są w stanie na bieżąco aktualizować. Istnieje bowiem cała gama programów typu Open Source (bezpłatne aplikacje dostępne w sieci) tworzonych zgodnie z paradygmatem SOA. I wiele firm oraz instytucji w oparciu o SOA buduje już systemy informatyczne wykorzystując do tego oprogramowania. Wszyscy pamiętamy, ile problemów (a jeszcze więcej kosztowało) przyniosło wdrożenie systemu informatycznego w ZUS-ie. Projektem polskich naukowców zainteresowało się wiele firm, zwłaszcza IBM, od którego konsorcjum otrzymało propozycję współpracy. Amerykański gigant już od dłuższego czasu wdraża aplikacje w oparciu o SOA. Pozostali dostawcy oprogramowania również budują swoje aplikacje zgodnie z paradygmatem SOA, gdyż daje to im gwarancję działania w przyszłości. Gorzej, że naukowcy z Polski w niewielkim stopniu będą mogli skomercjalizować wyniki swoich badań, bowiem Unia Europejska, finansująca badania, zabrania patentowania software’u. Ale z drugiej strony, co w tym złego, paradygmatu SOA też nikt nie opatentował. PS. Powyższy tekst budowany był na zasadzie paradygmatu SOA. Do tezy (specjalnej kompatybilnej szyny danych) podpinałem różne opinie, by zbudować spójny tekst, który powstawał w dynamiczny sposób. Zanim osiągnął ostateczny kształt, był aktualizowany, pewne fragmenty wypadały, inne były implementowane. Zapraszam na stronę www.teberia. pl, gdzie tekst będzie dostępny on-line. Jeśli ktoś uważa za słuszne, może go wzbogacić o nowe treści, a następnie zamieścić go w naszym serwisie >> dziennikarstwo obywatelskie. Zapraszam do zabawy. ¢ N r 2 L I S TO PA D 2 0 0 9

Marcin Królikowski już wkrótce może być pierwszym pracownikiem naukowym AGH na wózku inwalidzkim.

Fot. Bogdan Kułakowski

prof. Krzysztof Zieliński

semantykę dla spójnej prezentacji procesów biznesowych użytkownikom biznesowym, która równocześnie spełniałaby techniczne wymagania w zakresie mapowania tych procesów w aplikacjach. Obecnie, dzięki architekturze zorientowanej na usługi (SOA), otwiera się nowy rozdział, w którym rzeczywiste procesy biznesowe zaczynają odgrywać centralną rolę w procesie tworzenia oprogramowania. – Połączenie modeli procesów biznesowych z SOA pozwoli zlikwidować lukę między problemami zarządzania firmową działalnością a wdrażaniem rozwiązań informatycznych – uważa Mikołaj Matuszewski z IDS Scheer. W porównaniu z poprzednimi generacjami, nowe aplikacje bazujące na architekturze SOA umożliwiają dynamiczne projektowanie procesów biznesowych i ich błyskawiczne dostosowywanie do potrzeb firmy. Obecnie, modele zarządzania procesami biznesowymi wykorzystują działające w czasie rzeczywistym mierniki, które pozwalają na odpowiednie, natychmiastowe zestrojenie procesów i aplikacji. Problem tylko w tym, że to, co słuszne, niekoniecznie jest zrozumiałe i akceptowane przez biznes. – Niestety, zasadnie forsując SOA znowu budujemy w wielu ludziach biznesu mit, że jest jakieś uniwersalne rozwiązanie, że teraz IT będzie jak prąd z gniazdka, że to jest proste. Budujemy więc nierealistyczne oczekiwania, bo nie ma korzyści z IT bez wysiłku intelektualnego ze strony biznesu – komentuje na łamach „Computerworld” Jacek Pulwarski, szef IT w PP Porty Lotnicze Problem więc w tym, żeby rozgryźć SOA, znaleźć mechanizm szybkiego i prostego składania tych klocków. To tak, jak z klockami lego, jeśli rozrzucimy wszystkie klocki na podłodze, wymieszamy je, wtedy trudno nam znaleźć logikę mechanizmu tej zabawki. Jednak umiejętne usystematyzowanie poszczególnych elementów obraca wszystko w logikę działań. Towarzyszące dorosłemu w zabawie dziecko szybko „łapie” logikę tych działań i z czasem samo składa klocki. Tę umiejętność radzenia sobie z SOA obrali za cel naukowcy kilku polskich uczelni. Konsorcjum, w skład którego wchodzą: Akademia Górniczo-Hutnicza w Krakowie, Politechnika Wrocławska, Politechnika Poznańska, Uniwersytet Ekonomiczny w Poznaniu oraz Instytut Podstaw Informatyki PAN z Warszawy, realizuje od początku roku projekt finansowany ze środków unijnych „Nowe technologie informacyjne dla elektronicznej gospodarki i społeczeństwa informacyjnego oparte na paradygmacie SOA”. – Mimo całej zawiłości nazwy naszego projektu, w istocie badania te mają wzbogacić naszą wiedzę na temat środowiska SOA. Głównym problemem SOA jest integracja aplikacji. To jest nasz zasadniczy cel, uproszczenie procesów integracyjnych, a tym samym zmniejszenie kosztów i przyspieszenie wdrożeń – mówi prof. Krzysztof Zieliński, kierownik katedry informatyki AGH, koordynator projektu. – SOA jest obecnie głównym paradygmatem obowiązującym przy budowie dużych systemów informatycznych, zwłaszcza zorientowanych na usługi, a to właśnie rynek usług jest dominujący w gospodarkach wysoko rozwiniętych. Profesor Zieliński liczy, że efekty projektu, obliczonego na cztery lata, przyniosą zastosowanie praktyczne, zwłaszcza w obszarze: interaktywnych medycznych systemów telekonsultacyjnych, informacyjnych systemów medycznych, elektronicznego rynku złożonych usług biznesowych, systemach monitorowania środowiska i systemach nadzoru bezpieczeństwa, w sektorze telekomunikacji oraz budownictwa.

System niepełnosprawny Studenci niepełnosprawni na czołowych polskich uczelniach wyższych stanowią ponad 1 % ogółu uczących się, podczas gdy odsetek osób niepełnosprawnych w tej kategorii wiekowej sięga 3 %. Efekt – zaledwie 5 % osób niepełnosprawnych posiada wykształcenie wyższe. Niski poziom wykształcenia wśród osób niepełnosprawnych przekłada się zaś na wysokie bezrobocie, dwukrotnie wyższe niż w Unii Europejskiej. Tekst: Konrad Markowski

N r 2 L I S TO PA D 2 0 0 9

TEBERIA

39


S

tatystyki na uczelniach technicznych są jeszcze niższe, bo te studia nie należą do łatwych i przyjemnych. Co ma powiedzieć student niesłyszący, któremu tłumacz nie jest w stanie przetłumaczyć trudnego języka technicznego? Co ma powiedzieć student niewidzący, który nie zobaczy multimedialnych prezentacji? Co ma powiedzieć student ograniczony ruchowo, kiedy z trudnością porusza się po laboratoriach? Co gorsza, z wyników badań przeprowadzonych między innymi przez Fundację Instytut Rozwoju Regionalnego jasno wynika, że duża część uczelni nadal nie jest przygotowana na przyjęcie niepełnosprawnych kandydatów. Czyżby brakowało świadomości potencjału osób dysfunkcyjnych? Mimo to, jakby na przekór, z roku na rok przybywa osób niepełnosprawnych podejmujących studia.

Historia optymistyczna Marcin Królikowski, student IV roku Inżynierii Środowiska na Wydziale Geologii Geofizyki i Ochrony Środowiska Akademii Górniczo-Hutniczej, od 10 roku życia – gdy został potrącony przez samochód – porusza się na wózku inwalidzkim. Nie chciał być gorszy od swoich rówieśników, mając więc w sobie wiele woli i ambicji zaczął uprawiać sport, a raczej wiele sportów na raz: narciarstwo klasyczne, pływanie, maratony na wózkach inwalidzkich. W pierwszej z nich reprezentował nasz kraj na paraolimpiadzie w Nagano. W drugiej miał nominację do igrzysk w Atlancie. W maratonach zajmował czołowe miejsca w Europie. W wieku 26 lat stwierdził jednak, że sport nie zapewni utrzymania jemu i jego rodzinie, toteż podjął studia na AGH. Z nauką poszło mu równie łatwo jak ze sportem, zalicza się do wyróżniających się studentów na swoim wydziale. Ze sportu nie zrezygnował. Uprawia szermierkę i pływanie. Jego pasją są odnawialne źródła energii. Po studiach chciałby się zająć projektowaniem źródeł energii geotermalnej. – Ale mam też propozycję opracowania projektu wózka inwalidzkiego napędzanego baterią słoneczną. Zastanawiam się jednak, czy zajmować się zawodowo sprzętem rehabilitacyjnym. W AGH studiuje obecnie blisko 400 studentów niepełnosprawnych, najwięcej spośród wszystkich uczelni technicznych w kraju. Jako jednej z niewielu udało się przekroczyć „magiczny” wskaźnik 1 procenta. Nic dziwnego, AGH rozpoczęła intensywne działania na rzecz studentów niepełnosprawnych w roku akademickim 2000/2001, jako pierwsza uczelnia techniczna w Polsce. Dziś sale dydaktyczne wyposażane są w pętle induktofoniczne i nadajniki radiowe, a osoby niedosłyszące mogą wypożyczać indywidualne systemy wspomagające słyszenie FM, które poprzez współpracę z aparatami słuchowymi wspomagają je podczas zajęć. Studentom niesłyszącym pomaga na zajęciach tłumacz języka migowego. Do tej grupy studentów skierowany jest też specjalny lektorat języka angielskiego z wykorzystaniem tablicy interaktywnej. Studenci nie(do)słyszący mogą bezpłatnie korzystać z ksera, np. w celu robienia kopii notatek z zajęć. By ułatwić kontakt i włączenie osób niesłyszących w środowisko akademickie, organizowane są kursy języka migowego. W bibliotece mogą korzystać ze zbiorów w alternatywnej formie, a w czytelni 40

TEBERIA

SPOŁECZEŃSTWO

z powiększalnika tekstu, natomiast studenci niesłyszący mogą liczyć na pomoc pracownika znającego język migowy. Obecnie przygotowywana jest koncepcja utworzenia biblioteki cyfrowej dla osób nie(do)widzących. Studentom słabowidzącym wypożyczane będą przenośne powiększalniki tekstu, umożliwiające także czytanie tekstu z tablicy. Wdrażany jest program czytający i powiększający tekst, umożliwiający korzystanie z dowolnego komputera w AGH. Studenci nie(do)widzący mogą wypożyczać także dyktafony oraz mają również możliwość korzystania bezpłatnie z kserografu, w tym także z druku powiększonego. Osoby ograniczone ruchowo mają dostęp do wszystkich budynków i sal dydaktycznych. Andrzej Wójtowicz, kierownik biura ds. osób niepełnosprawnych AGH, uważa jednak, że jest jeszcze wiele do zrobienia, by ułatwić studiowanie osobom niepełnosprawnym. – Tak naprawdę, trzeba by wyburzyć większość budynków i postawić nowe, żeby zniknęły wszelkie problemy. Tyle, że poza murami uczelni nie będzie wcale lepiej, więc po co stwarzać iluzję świata doskonałego?

Historia mniej optymistyczna Prawdziwe schody zaczynają się faktycznie poza uczelnią. Trudno choćby o praktykę studencką. Jedyną dużą firmą, z którą AGH ma podpisane porozumienie w sprawie praktyk dla studentów niepełnosprawnych, jest Elektrociepłownia Kraków, należąca do grupy EdF. Prawdziwym problemem jest jednak znalezienie pracy. Paweł Sarzała skończył studia na Wydziale Inżynierii Mechanicznej i Robotyki, a także studia podyplomowe – „Nowoczesne Sieci i Usługi Telekomunikacyjne”. Skończył również liczne kursy, m.in. międzynarodowy kurs AutoCAD potwierdzony certyfikatem firmy Autodesk. Jego praca dyplomowa „Badania laboratoryjne cięgien z metalu z pamięcią kształtu” była jedną z pierwszych tego typu w Polsce. Cięgna mają szerokie zastosowanie: od astronautyki (stosowane do paneli słonecznych satelit) po medycynę (wszczepione do organizmu stentów udrożniających żyły naczynia krwionośne). Mimo to od trzech lat nie może znaleźć zatrudnienia w zawodzie. – Wszystko przez ten pojazd – wskazuje na wózek. Paweł doznał obrażeń w wypadku samochodowym na trzecim roku studiów. Sprawca wypadku – kierowca, który jechał pod prąd – uciekł z miejsca zdarzenia. Skutek: dwa lata był w śpiączce a obecnie porusza się na wózku inwalidzkim. – Kiedy wybudziłem się ze śpiączki, pierwsze myśli, jakie mnie naszły to – nie ukrywam – nie chcę dalej żyć w takim stanie. W końcu jednak zaakceptowałem obecną sytuację i musiałem się nauczyć żyć w nowym świecie – oglądanym z poziomu wózka inwalidzkiego. Sam fakt, że wróciłem na studia i jakoś funkcjonuję w życiu samodzielnie jest dla lekarzy dużym zaskoczeniem. Przez trzy kolejne lata przechodził rehabilitację po 12 godzin dziennie. Dzięki temu potrafi nawet stanąć i przejść kilka metrów. Mało tego, potrafi wejść po schodach, wciągając za sobą wózek. W firmie projektowej, gdzie mógłby wykonywać wyuczony zawód – zaproponowano mu pracę za... 600 zł. Na dodatek płaca byłaby w całości refundowana z PFRON-u. Koledzy z roku – dodajmy, pełnosprawni – otrzymali na początku 2000 zł na rękę. N r 2 L I S TO PA D 2 0 0 9

– Cwaniactwo grubszej wody – Pawłowi brakuje słów, które w pełni oddałyby jego emocje. – Facet spojrzał na gościa przykutego do wózka i pomyślał, że weźmie każde pieniądze. Nie byłem zainteresowany. On na to: OK, trochę dołożę. Pytam: ile? 100, 200, 300 zł? Nie mamy i tak o czym rozmawiać. Ja mam potrzeby, tak jak każda zdrowa osoba, a nawet większe, bo sprzęt dużo kosztuje. Mój wózek kosztuje 16 tys. zł, podczas gdy ze środków publicznych mogę liczyć na dofinansowanie w wysokości 1,6 tys. zł. Ostatecznie znalazł zatrudnienie w Biurze ds. Osób Niepełnosprawnych AGH. – Zastanawiam się, co do mojego życia wniosły studia, oprócz mojego ogólnego rozwoju intelektualnego. Paweł mieszka wciąż w akademiku, bo nie stać go na wynajęcie mieszkania poza Uczelnią nie mówiąc już o jego kupnie. Marcin Królikowski też liczy się z tym, że znalezienie pracy nie będzie łatwe, więc chce alternatywnie kontynuować naukę na studiach doktoranckich. Byłby pierwszym pracownikiem naukowym AGH na wózku inwalidzkim. Jak mówią nasi bohaterowie, zawsze pojawia się problem mentalny – czy osoba niepełnosprawna poradzi sobie ze wszystkim, czy będzie zawsze dyspozycyjna? Wystarczyłoby jednak przeprowadzić krótki wywiad na uczelni, by przekonać się, czy student opuszczał zajęcia czy nie, czy należy do osób solidnych, bądź nie itd. Tylko, komu będzie się to chciało zrobić? Powiedzą: fajnie, ale my na to nie mamy czasu. Tymczasem z badań przeprowadzonych w 2006 roku przez Stowarzyszenie przyjaciół Integracja i portal Pracuj. pl na grupie ponad 1400 użytkowników portalu wynika, że 80 proc. ankietowanych jest zdania, że niepełnosprawni nie mają lub raczej nie mają trudności z wykonywaniem swoich obowiązków zawodowych. Przekonanie to jest silniejsze wśród osób, które pracowały już z niepełnosprawnymi. Są oni także uważani za bardziej sumiennych i bezkonfliktowych pracowników. Niepełnosprawni absolwenci uczelni technicznych, o wysokich kwalifikacjach zawodowych, muszą zmagać się z bardzo poważnym problemem gettyzacji osób niepełnosprawnych w obszarze zakładów pracy chronionej, które zwykle nie należą do sektora zaawansowanych technologii. Polska ma, niestety, najniższy w Unii Europejskiej poziom zatrudnienia osób niepełnosprawnych na otwartym rynku pracy i to mimo rozbudowanego systemu wsparcia dla pracodawców zatrudniających osoby niepełnosprawne. W Polsce istnieje ponad 2 tys. zakładów pracy chronionej. W 2008 r. zatrudnionych było w nich ok. 178,5 tys. osób niepełnosprawnych. W tym samym czasie na rynku otwartym pracę miało niewiele ponad 42 tys. osób niepełnosprawnych. Co gorsza, zatrudnienie w zakładach pracy chronionej ma długookresowy charakter. W Holandii rząd nałożył zakładom pracy chronionej obowiązek, aby corocznie minimum 1,5 proc. (w Szwecji 5 proc.) niepełnosprawnych odeszło na otwarty rynek pracy. Obowiązkiem zakładów pracy chronionej jest dawanie niepełnosprawnym pracownikom możliwości odnalezienia się na otwartym rynku pracy. Jeśli nie przyniesie to powodzenia, mają oni szansę powrotu na dawne miejsce pracy. Zmianę podejścia do rozwiązywania problemów osób niepełnosprawnych postulują autorzy raportu rządowego N r 2 L I S TO PA D 2 0 0 9

Fot. Bogdan Kułakowski

SPOŁECZEŃSTWO

Paweł Sarzała:

Polska 2030. Ich zdaniem, obecnie, mimo kierowania na wsparcie tej grupy znaczących środków publicznych, efekty Zastanawiam są niewystarczające. Pieniądze powinny przede wszystkim się, co do wspierać te działania, które będą pozwalały wydobyć potenmojego życia cjał tych osób, a tym samym usamodzielnić je ekonomicznie. wniosły studia, Prymatem powinno być odchodzenie od wspierania edukacji oprócz mojego ogólnego czy zatrudnienia w systemach specjalnych na korzyść włąrozwoju czania niepełnosprawnych dzieci i dorosłych do systemów intelektualnego edukacji powszechnej oraz otwartego rynku pracy. Jak zauważa Grażyna Czop-Śliwińska z Centrum Karier AGH, w niektórych krajach europejskich oraz w Stanach Zjednoczonych, na podjęcie rewolucyjnych kroków miało niewątpliwy wpływ bardzo silne lobby osób niepełnosprawnych, które domagało się odpowiednich zapisów prawnych regulujących obligatoryjne zatrudnianie pracowników pochodzących z grup szczególnego zagrożenia bezrobociem lub z innych powodów wykluczonych z rynku pracy. Początkowy „przymus” przekształcił się w naturalne zjawisko, ponieważ uległ praktycznemu zweryfikowaniu pogląd na temat roli osoby niepełnosprawnej w środowisku pracy. Stopniowo firmy z własnej, nieprzymuszonej woli otwarły się na integrację grup zawodowych, zyskując jednocześnie na lansowanym przez nie zewnętrznym wizerunku. Może i nam w ten sam sposób udałoby się w końcu doce¢ nić potencjał osób niepełnosprawnych? TEBERIA

41


TECHNOLOGIE

TECHNOLOGIE

Studencki satelita poleci w kosmos. Na gapę

C

hoć w przestrzeń kosmiczną wysłano już ponad 60 satelitów, w których zamontowano urządzenia i podzespoły stworzone przez polskich naukowców, to do tej pory nie możemy pochwalić się sztucznym satelitą w 100 procentach zbudowanym w naszym kraju. Ale, być może, w przyszłym roku to się zmieni i czeka nas prawdziwa rewolucja. W kosmos wyruszy rakieta Vega, należąca do Europejskiej Agencji Kosmicznej, na pokładzie której ma znaleźć się PW-sat, czyli satelita zbudowany przez studentów i absolwentów wydziału Mechanicznego Energetyki i Lotnictwa Politechniki Warszawskiej, zrzeszonych w Studenckim Kole Austronautycznym. – Miejsce na rakiecie Vega mamy już zarezerwowane. Teraz musimy tylko dostarczyć satelitę, ale wszystko idzie w dobrym kierunku. Prace są z końcowej fazie – zapewnia opiekun koła, prof. dr hab. inż. Piotr Wolański. PW-sat waży niecały kilogram i jest nieco większy od kostki Rubika (100×100×113 mm). Jest satelitą typu CubeSat i w przyszłości będzie miał za zadanie wykazać wpływ promieniowania słonecznego i szczątkowego oporu atmosfery na zmianę trajektorii lotu satelity. Te badania pozwolą na opracowanie nowych sposobów sprowadzania z orbity satelitów, które po zużyciu stanowią tzw. „kosmiczne śmieci” i krążąc przez kilka lat zagrażają innym satelitom lub stacji kosmicznej. Pomiary będą wykonywane po rozłożeniu specjalnego „żagla” w trakcie poruszania się po orbicie. Ma on spowalniać ruch satelity w taki sposób, by umożliwić w krótkim czasie jego sprowadzenie do atmosfery, gdzie spłonie. Rafał Przybyła, absolwent Politechniki Warszawskiej, który jeszcze do niedawna był koordynatorem całego projektu wspomina początki swojego zaangażowania się w całe przedsięwzięcie. Zaczęło się w 2004 roku, gdy rozpoczynał studia na Wydziale Mechanicznym Energetyki i Lotnictwa PW. Przyznaje, że od zawsze interesował się lotnictwem i astronautyką, ale z biegiem czasu pasja osłabła. Do czasu, gdy szedł uczelnianym korytarzem i na tablicy zauważył zupełnie niepozorny plakacik formatu A4 informujący o spotkaniu Studenckiego Koła Astronautycznego. Nie wiedział nawet, że coś takiego istnieje na uczelni, ale postanowił tam pójść. – Potem dowiedziałem się, że koło krystalizowało już się od 1996 roku wśród studentów, którzy uczestniczyli w studenckich kampaniach lotów parabolicznych, organizowanych przez Europejską Agencję Kosmiczną u – wspomina Przybyła.

Waży niecały kilogram i jest nieco większy od kostki Rubika. Ale już w przyszłym roku PW-sat, czyli pierwszy polski satelita stworzony przez studentów i absolwentów Politechniki Warszawskiej może wyruszyć na podbój kosmosu i przyczynić się do zmniejszenia ilości „kosmicznych śmieci” krążących w przestrzeni.

Fot. arch.

Tekst: Tomasz Głogowski

42

TEBERIA

N r 2 L I S TO PA D 2 0 0 9

N r 2 L I S TO PA D 2 0 0 9

TEBERIA

43


TECHNOLOGIE

rys. Jacek Zygmunt

TECHNOLOGIE

u Cała zabawa polegała na tym, że studenci wszystkich specjalności z całej Europy zakładali czteroosobowe zespoły i razem opracowywali eksperyment wymagający stanu zero G, czyli stanu nieważkości, a raczej mikrograwitacji. 15 najciekawszych pomysłów miało szansę na realizację eksperymentu w prawdziwym samolocie. Maszyna wykonywała 15 paraboli, po czym lądowała i wykonywała kolejnych 15 paraboli. W czasie tych ewolucji od 20 do 30 sekund na pokładzie trwał stan nieważkości, wiernie odzwierciedlający warunki panujące w kosmosie. Co ciekawe, dokładnie w takich samych warunkach kręcono słynny film „Apollo 13”. – Koledzy pięciokrotnie wygrali konkurs i nad Atlantykiem robili parabole. Tylko jeden miał problemy z błędnikiem i w samolocie przesiedział z woreczkiem. Reszta dzielnie wytrzymała i to był początek Studenckiego Koła Astronautycznego – śmieje się Przybyła. Nagle, dzięki Politechnice, w jednym miejscu spotkali się ludzie, których łączył wspólny cel: astronautyka i wykonywanie kosmicznych eksperymentów. Opiekunem naukowym koła został profesor Wolański i pozostaje nim do dziś. – Wygrywaliśmy kolejne loty paraboliczne, ale w którymś momencie doszliśmy do wniosku: OK, teraz chcemy czegoś więcej – mówi Przybyła. W ten sposób studenci zaangażowali się w swój pierwszy poważny eksperyment związany z kosmosem. Skontaktowali się w firmą Delta U-Tech, która zajmowała się wykorzystaniem lin w przestrzeni kosmicznej i pomagali przy badaniach związanych z ustaleniem, do jakiej temperatury rozgrzeje się bardzo szybko nawijana linka w warunkach obniżonego ciśnienia w atmosferze z przewagą helu. Pierwsza myśl o budowie własnego satelity pojawiła się nieco później, gdy SKA zaangażowało się w projekty budowy europejskich satelitów, głównie SSETI Express. Poleciał on w kosmos w 2005 roku i działał tylko przez kilkanaście godzin. Baterie, w które był wyposażony miały uzupełniać się z paneli słonecznych. Okazało się jednak, że gdzieś wewnątrz systemu nastąpiło zwarcie. Satelita latał tylko do momentu, gdy skończyła się mu pierwotna energia. Potem zamilkł. 44

TEBERIA

Od samego początku był to ambitny projekt. W Polsce jeszcze nikt nie zdecydował się na budowę całego satelity od A do Z – od obudowy, po system sterowania. Polscy naukowcy i najlepsi studenci pracowali tylko nad poszczególnymi podzespołami, które wykorzystywano w misjach kosmicznych. Minęło sześć lat i dzieło jest prawie na ukończeniu. Atmosfery entuzjazmu nie psuje nawet fakt, że satelity typu CubeSat latają w kosmos... na gapę. Często jest bowiem tak, że rakieta ma 500 kilogramów nośności, a główny satelita, kosztujący miliony dolarów, waży około 400 kilogramów. Pozostaje więc jakieś 100 kilogramów, które można zagospodarować. – I można się więc pod coś podczepić – żartuje Rafał Przybyła. Dlatego PW-sat ma już zagwarantowany start, bo Europejska Agencja Kosmiczna przygotowuje się do wystrzelenia rakiety Vega. Rakieta miała polecieć już w 2007 roku, ale start przesunięto na przyszły rok. Dla młodych naukowców to dobra informacja, bo mają więcej czasu na przygotowanie satelity. Okazuje się, że tu nie ma miejsca na błędy, a statystyka jest bezlitosna. Około 60 proc. CubeSatów nie działa dobrze, w 20 proc. w ogóle się nie odzywa. Zostają wyrzucone w przestrzeń kosmiczną i nie ma z nimi więcej kontaktu. – Oczywiście nie chcemy znaleźć się w tych 20 procentach, dlatego przywiązujemy wagę do każdego szczegółu – zapewnia Przybyła. I nic to, że młodzi naukowcy od początku starali się wykorzystać do budowy satelity zwykłe rzeczy, które można znaleźć w sklepie, np. aptece i połączyć je z nowoczesną technologią. Ale czasem nawet oni mieli problemy, gdy pojawiła się zaawansowana elektronika. Na początku, do PW-sata mieli projektować ją studenci z MEL-u, ale szybko okazało się, że na zajęciach mają tylko podstawy elektroniki. Dlatego nawiązali współpracę z Studenckim Kołem Inżynierii Kosmicznej działającym na Wydziale Elektroniki Politechniki Warszawskiej i od tego czasu jest to już ich wspólny projekt. – W pewnym momencie okazało się, że znamy się na tyle dobrze na elektronice, by zrobić satelitę, N r 2 L I S TO PA D 2 0 0 9

a oni nie znają się na mechanice. Trzeba było połączyć siły – wspomina Przybyła. Ale stworzenie dobrze działającej w kosmosie elektroniki nie jest proste. Trzeba zaprojektować ją tak, by w momencie awarii system mógł automatycznie się zresetować. Satelita musi być zdolny sam się „oczyścić” i pracować prawidłowo. Jest też cała masa innych rzeczy, o które trzeba zadbać. Przede wszystkim należy zminimalizować pobór prądu, by uszkodzenie pojedynczego kawałka systemu nie spowodowało do razu awarii całości. PW-sata nie byłoby bez pomocy finansowej władz uczelni. Politechnika Warszawska od początku dofinansowywała projekt, zdarzało się też, że pomagały zagraniczne instytucje. Tak jak The Planetary Society, dzięki któremu młodzi naukowcy dostali za darmo 12 metrów kwadratowych niezwykle cienkiego materiału o nazwie mylar. – Mieli jedną prośbę. Byśmy o nich wspomnieli na stronie internetowej, gdy wyślemy satelitę w kosmos – mówi Przybyła i dodaje, że materiał z tzw. pamięcią kształtu, który jest szkieletem satelity, koło musiało już kupić od niemieckiej firmy. Do dziś trudno oszacować koszty całego przedsięwzięcia, bo badania cały czas trwają. Tak było m.in. z obudowami, których powstały już trzy wersje. Okazywało się, że obudowa ma w pewnym miejscu koncentrację naprężeń i najprawdopodobniej nie przetrwa startu. W innym przypadku obudowa była bardzo dobrze zaprojektowana, ale gdy przychodziło do integracji całego systemu okazało się, że jakieś urządzenie w środku satelity nie działa. Trzeba było wszystko rozkręcić. – To było kilkanaście godzin pracy. Okazało się, że obudowa jest nieefektywna i trzeba było zrobić kolejną, kasetową obudowę, która będzie miała system wyciągania i wkładania pojedynczych elementów. Jedna obudowa kosztowała około tysiąca złotych. Ale zdobyliśmy doświadczenie, bo gdybyśmy teraz robili drugiego satelitę, to trzy tysiące złotych mamy zaoszczędzone – mówi Przybyła. Koło dostało też dwa granty na około 10 tysięcy złotych i trzykrotnie wygrało konkurs organizowany przez studentów na projekty naukowe, dzięki którym do kasy wpłynęło 15 tys. zł. Teraz na stałe przy projekcie pracuje około 10 N r 2 L I S TO PA D 2 0 0 9

osób, zarówno studenci, jak i absolwenci. Ale przez lata przy budowie satelity pomagało od 40 do 50 osób. Jedni przyszli na chwilę, inni zostali na dłużej. Cały projekt może mieć w przyszłości wartość komercyjną, bo ważnym elementem satelity będzie specjalny żagiel służący do hamowania bez wykorzystania paliwa. Okazuje się, że w większości satelitów po 5-6 latach kończy się paliwo i zaśmiecają one kosmos. – Chcemy, aby stare satelity spalały się w powietrzu, ale jak przemieścić je na inne orbity? Pomysł jest taki, by nie wykorzystywać do tego paliwa, bo każdy kilogram dużo waży. Chcemy, by powstało coś, co będzie wykorzystywało naturalne siły występujące w kosmosie. Mówiąc obrazowo, tworzymy hybrydowego satelitę – mówi Przybyła. W przyszłości uczelnia mogłaby zarabiać na kosmicznej pasji studentów, po warunkiem, że wynalazki uda się opatentować. Niestety, międzynarodowy koszt patentu to minimum 25 tysięcy euro. Nie jest to więc tanie rozwiązanie. Jest też inny problem. Satelita, aby został uznany za pierwszego polskiego satelitę w przestrzeni kosmicznej, musi być zarejestrowany w kraju. Ale choć mamy Urząd Lotnictwa Cywilnego, to nie ma u nas instytucji, która tworzy rejestr statków kosmicznych. Może więc PW-sata trzeba będzie zarejestrować w Niemczech? Młodzi naukowcy mówią, że to byłaby ostateczność. Profesor Wolański chwali swoich podopiecznych i przekonuje, że wszyscy powinniśmy im kibicować. Jeżeli bowiem uda się wysłać PW-sata w przestrzeń kosmiczną, możemy zapoczątkować w ten sposób tworzenie się rodzimego przemysłu kosmicznego. – Taki przemysł to nie tylko drogie rakiety kosmiczne, ale cały związany z tym sprzęt i oprogramowanie. Na świecie dostarczają go firmy prywatne i świetnie na tym zarabiają. Nawet nie zdajemy sobie sprawy, ile rzeczy związanych z techniką kosmiczną ma zastosowanie w naszym codziennym życiu. Choćby nawigacja satelitarna, którą mamy w samochodach, albo system tworzenia map terenu, który fotografowany jest z kosmosu – mówi prof. Wolański. ¢

TEBERIA

45


PERSPEKTYWY

PERSPEKTYWY

Energia jutra

S

ynergetyka, jak nazywam energetykę postprzemysłową, będzie w 2030 roku czymś zupełnie innym, niż obecne sektory paliwowo-energetyczne (elektroenergetyka, górnictwo, gazownictwo, ciepłownictwo, sektor paliw płynnych). Przede wszystkim po polskich drogach będzie jeździć kilka milionów samochodów elektrycznych i powstanie kilka milionów terminali (na ogół prywatnych), umożliwiających połączenie tych samochodów z siecią elektroenergetyczną (w trybie „tankowania”, ale także w trybie pracy generatorowej). U prosumentów będzie – łącznie – po kilkaset tysięcy: kolektorów słonecznych, pomp ciepła, ogniw fotowoltaicznych i wiatraków przydomowych. Ze stacji wodorowych będą już „tankowane” samoloty. Ogniwa paliwowe, w tym bioogniwa, staną się powszechnymi technologiami. A jak będzie wyglądał polski system elektroenergetyczny, o krytycznym znaczeniu, jeśli uwzględni się transfer rynku paliw transportowych oraz paliw do produkcji ciepła na rynek energii elektrycznej (za przyczyną samochodu elektrycznego i pompy ciepła)? Na pewno dla obserwatora nie-elektroenergetyka (kierowcy jeżdżącego po kraju), będzie całkiem inny, niż obecnie. Będzie on widział głównie 4,5 tys. turbin wiatrowych na potężnych masztach (na północy zgrupowanych w wielkich farmach – 30–100 turbin, w pasie środkowym w średnich – 10–30 turbin, a w pasie południowym małych), u

Energetyka węglowa (maszyna parowa) dała początek społeczeństwu przemysłowemu, ukształtowała je. Transport oparty na ropie naftowej, elektroenergetyka systemowa (w tym atomowa) i energetyka gazowa dopełniły proces uzależnienia społeczeństwa przemysłowego od sposobu funkcjonowania energetyki. Na początku XXI wieku przyszedł czas na odwrócenie porządku – na zbudowanie przez społeczeństwo wiedzy energetyki zrównoważonej, zapewniającej światu i każdemu człowiekowi bezpieczeństwo energetyczne i ekologiczne. Energetyki pasującej do właściwości społeczeństwa wiedzy.

Fot. arch.

Tekst: prof. Jan Popczyk

46

TEBERIA

N r 2 L I S TO PA D 2 0 0 9

N r 2 L I S TO PA D 2 0 0 9

TEBERIA

47


PERSPEKTYWY

Energetyczna wieś Każdy będzie widział w gospodarstwach rolnych 100 tys. mikrobiogazowni, służących do utylizacji odpadów biodegradowalnych i zarządzania ryzykiem upraw na cele żywnościowe (poprzez dywersyfikację zbytu produktów roślinnych, czyli rozszerzenie tego zbytu na cele energetyczne). Nie każdy jednak będzie wiedział, że to jest ponad 2 tys. MW mocy elektrycznej zainstalowanej i około 2 tys. MW mocy dyspozycyjnej, a także 15 TWh rocznej produkcji energii elektrycznej i ponad 50 PJ ciepła. Ten sam obserwator będzie widział 3 tys. pojedynczych biogazowni na obszarach wiejskich, gdzie uprawiane będą... buraki energetyczne i kukurydza energetyczna. Nie będzie on jednak wiedział, że to jest 3 tys. MW mocy elektrycznej zainstalowanej i prawie tyle samo mocy dyspozycyjnej, i aż 45 TWh rocznej produkcji energii elektrycznej oraz ponad 250 PJ ciepła. Zarówno niewprawny obserwator, jak i elektroenergetyk-ciepłownik-gazownik, z daleka łatwo nie dostrzeże, czy zintegrowane z mikrobiogazownią/biogazownią źródło kogeneracyjne pracuje równolegle na system elektroenergetyczny, czy autonomicznie. Podobnie, nie dostrzeże łatwo, że bardzo często mikrobiogazownia/biogazownia nie jest zintegrowana ze źródłem kogeneracyjnym, a produkowany w niej biogaz (zielony gaz) jest transportowany w postaci LNG lub CNG, bądź zatłaczany do sieci gazowej (gazu ziemnego) i przesyłany w inne miejsce, gdzie jest odbiór ciepła, i tam wykorzystywany do produkcji skojarzonej. Za to inwestor finansowy, biotechnolog i rolnicy będą prawie wszystko wiedzieli o rynku mikrobiogazowni/biogazowni, o procesach zgazowania biomasy oraz ekonomice rolnictwa energetycznego i bardzo dużo będą wiedzieli o rynku energii elektrycznej. Wójt wiejskiej gminy, odpowiedzialny za zarządzanie kryzysowe w gminie i za infrastrukturę, przedsiębiorca działający na terenie gminy (właściciel gorzelni, dużej mleczarni, dużej obory, dużej chlewni, przetwórni owocowo-warzywnej, albo też cukrowni zamkniętej 20 lat wcześniej, w ramach restrukturyzacji cukrownictwa po akcesji Polski do UE) oraz grupa producencka rolników (uprawiających energetyczne buraki i kukurydzę) będą dalej rozwijać w 2030 roku gminne centrum ekologiczno-energetyczne, które powstawało w ciągu dwóch dekad wokół biogazowni utylizującej biomasę odpadową, dodatkowo zasilanej substratami w postaci kiszonki z roślin energetycznych, uprawianych w strefie energetycznej gminy. Centrum, oprócz biogazowni zintegrowanej ze źródłem kogeneracyjnym, będzie obejmować wytwórnię paliw płynnych drugiej generacji oraz wytwórnię uszlachetnionej biomasy stałej (pelet i brykietów)

Gaz dla miast Gazownik-elektroenergetyk-ciepłownik za 20 lat będzie wiedział o kilkunastu gazowych źródłach kogeneracyjnych na gaz ziemny o mocach elektrycznych 48

TEBERIA

wynoszących około 50 MW (w miastach powyżej 100 tys. mieszkańców), kilkudziesięciu takich źródłach o mocy kilka-kilkanaście MW (w miastach powyżej 50 tys. mieszkańców) oraz kilku tysiącach źródeł o mocy do około 1 MW (kogeneracja małej skali i mikrokogeneracja: w małych miejscowościach, w biurowcach, w obiektach użyteczności publicznej, u małych i średnich przedsiębiorców).

Wydajność w sieci Elektroenergetyk-sieciowiec, który w 2030 roku będzie patrzył na sieć napowietrzną poprzez pryzmat topologii (linii i stacji), będzie widział ją prawie taką jak w 2008 roku. Ale będzie wiedział, że w ostatnich dwóch dekadach nastąpiła wielka intensyfikacja (nawet dwukrotna) wykorzystania linii oraz stacji elektroenergetycznych (jako skutek innowacyjnego podejścia do zasobów sieciowych, osadzonego w nowych technologiach modernizacyjnych, związanych z wykorzystaniem przewodów wysokotemperaturowych, a także w nowych koncepcjach obciążalności dynamicznej urządzeń i zarządzania ich życiem, wspartych modelami statystyczno-probabilistycznymi i technologiami teleinformatycznymi).

samym będą się przygotowywać do ogłoszenia informacji, że zaczyna się epoka społeczeństwa wodorowego.

Bezpieczna przyszłość Wszystkie inwestycje (małe i bardzo duże) będą finansowane w 2030 roku ze środków własnych inwestorów i z kapitału giełdowego. Inwestorzy nie będą wypełniać misji, będą natomiast zarabiać i realizować dobre praktyki biznesowe. Widzialna ręka regulatora (państwa) nie będzie niszczyć niewidzialnej ręki rynku. Sojusz korporacyjno-polityczny nie będzie terroryzował społeczeństwa utratą bezpieczeństwa energetycznego. Państwo nie będzie podtrzymywać systemu podatku akcyzowego w obecnym kształcie, rodem z okresu rozkwitu społeczeństwa przemysłowego. Odbiorcy będą w naturalny sposób przyjmować ryzyko rynkowe; w przypadku zasilania z systemu elektroenergetycznego pogodzą się oni w szczególności z cenami energii elektrycznej (dostarczanej bezpośrednio przez wytwórców, albo przez

przedsiębiorstwa handlowe), które tylko trochę wolniej będą się zmieniać od cen akcji na giełdach kapitałowych. Jednakże odbiorcy (użytkownicy energii elektrycznej) będą mieli realną możliwość wyboru swojego paliwowo-technologicznego systemu zasilania w energię elektryczną (z sieci, za pomocą samochodu hybrydowego, z ogniwa paliwowego, z zasobnika energii elektrycznej). ¢ Tak będzie – może być – już za 20 lat. Prof. dr hab. inż. Jan Popczyk jest długoletnim pracownikiem Politechniki Śląskiej i znanym w środowisku orędownikiem energetyki rozproszonej. Jest członkiem Komitetu Problemów Energetyki PAN oraz Sekcji Systemu Elektroenergetycznego Komitetu Elektrotechniki PAN. Powyższy artykuł jest fragmentem wykładu inaugurującego nowy rok akademicki na Politechnice Śląskiej. Tytuł i śródtytuły pochodzą od redakcji.

Nowe elektrownie na starych miejscach Podobnie elektroenergetyk, który w 2030 roku będzie patrzył na wielkoskalowe źródła wytwórcze poprzez pryzmat lokalizacji, będzie je widział praktycznie tak jak 20 lat wcześniej. Tyle, że będzie wiedział, iż w ostatnich dwóch dekadach nastąpiła ich głęboka modernizacja: stare bloki węglowe zostały zastąpione nowymi o parametrach nadkrytycznych, o znacznie większych mocach i istotnie większych sprawnościach.

Przerobiony węgiel Górnik-chemik i zarazem energetyk jądrowy będzie widział w 2030 roku kilka wielkich instalacji czystych technologii węglowych (będą to instalacje na Śląsku i koło Legnicy), produkujących benzynę syntetyczną, gazy syntezowe i wodór, z wykorzystaniem reaktorów jądrowych jako źródeł ciepła. Paliwa z przeróbki węgla będą dystrybuowane do sieci rozproszonych źródeł poligeneracyjnych (także do rozproszonych instalacji wytwórczo-zasobnikowych).

Równowaga między energią a żywnością Politycy i rolnicy w UE zapomną w 2030 roku o tym, że była Wspólna Polityka Rolna. Rolnicy-przedsiębiorcy zdywersyfikują do tego czasu swoją działalność i przeznaczą 20 procent gruntów rolnych na uprawy energetyczne, po to, aby umożliwić sobie lepsze zarządzanie własnym ryzykiem rynkowym. Taka alokacja rolnictwa między segment żywnościowy a energetyczny zapewni rynkową równowagę cen żywności i energii, czyli zapewni korzyść dla całej gospodarki. Biotechnolodzy, z kolei, w 2030 roku będą mieli za sobą zwycięską batalię o dopuszczenie stosowania technologii GMO w rolnictwie energetycznym i będą oferowali wodór produkowany bezpośrednio z biomasy, bez przechodzenia przez fazę gazową. Tym N r 2 L I S TO PA D 2 0 0 9

Rozproszone źródła energii, scenariusz na rok 2030.

N r 2 L I S TO PA D 2 0 0 9

rys. Jarosław Augustyniak

u  nie uświadamiając sobie jednak, że to jest aż 9 tys. MW mocy zainstalowanej, ale tylko 900 MW mocy dyspozycyjnej i zaledwie 18 TWh wyprodukowanej rocznie energii elektrycznej.

PERSPEKTYWY

TEBERIA

49


NAUKA i GOSPODARKA

NAUKA i GOSPODARKA

Wirtualne koksowanie

Krótki przepis na dobry koks: garść dobrego węgla, odrobina intuicji i doświadczenia, szczypta szczęścia. Wszystko podgrzewamy na dużym ogniu, w temperaturze ok. 1000 °C od 15 do 36 godzin. Nikt jednak nie gwarantuje, że w ostateczności nie wyjdzie koksowy zakalec. Tekst: Konrad Markowski

50

TEBERIA

N r 2 L I S TO PA D 2 0 0 9

P

rodukcja koksu jest tak stara, że większość ludzi zapomniała już, że coś takiego się jeszcze produkuje, a mało kto wie, do czego on służy. W wyszukiwarce Google pod hasłem koks pojawia się więcej informacji o wszelakich sterydach, niż o podstawowym surowcu niezbędnym do produkcji stali. Koks ma przede wszystkim zastosowanie jako paliwo do wielkich pieców w hutach, zupełnie jest pomijany przez energetykę zawodową, rzadko stosuje się go w ogrzewnictwie, gdyż zwykły piec domowy nie wytrzymałby długo na koksie. Koks uwielbia bowiem „piekło” pieca hutniczego, ponieważ sam rodzi się w „piekle” baterii koksowniczej. Bateria koksownicza to jeden z największych i najbardziej skomplikowanych pieców przemysłowych. Koksowanie polega na odgazowaniu w temperaturze ok. 1000 °C drobno zmielonych mieszanek węgli koksujących (posiadających zdolność spiekania). Proces przebiega w piecach koksowniczych, tj. ceramicznych komorach rozdzielonych ścianami grzewczymi. N r 2 L I S TO PA D 2 0 0 9

Od prawidłowości doboru parametrów spalania gazu koksowniczego zależy nie tylko jakość produktów koksowania, ale również trwałość ceramiki baterii, oraz wielkość strat ciepła i związana z tym emisja zanieczyszczeń do otoczenia – tym większa, im bardziej warunki spalania odbiegają od optymalnych. Niestety, produkcja koksu, mimo że mamy już XXI wiek, w zbyt dużym stopniu zależy od intuicji ludzkiej, niż zautomatyzowanych procesów. Tylko ogromnemu doświadczeniu i wiedzy inżynierów przemysł koksowniczy zawdzięcza, że ciągle całkiem nieźle funkcjonuje. Z polskich koksowni wyjeżdża koks, który ma wzięcie w całym świecie. Polska – w czasach spowolnienia gospodarczego – stała się największym eksporterem tego surowca w świecie, a sprzedaż na rynkach zagranicznych sięgała w ostatnich latach 6 mln ton koksu. Tak jest teraz, ale bez modernizacji przyszłość tej branży stanie pod znakiem zapytania. TEBERIA

51


NAUKA i GOSPODARKA

Fot. Bogdan Kułakowski

NAUKA i GOSPODARKA

W najbliższej przyszłości indywidualna regulacja ciśnienia w komorze koksowniczej stanie się elementem najlepszej dostępnej techniki. To jeden z kilku celów projektu “Inteligentna koksownia...”.

52

TEBERIA

Opracowaniu efektywnych i ekologicznych rozwiązań dla rozwoju polskiego koksownictwa opartego na najnowocześniejszych technologach, służyć ma projekt badawczy „Inteligentna koksownia spełniająca wymagania najlepszej dostępnej techniki”. Badania i testy pochłoną blisko 60 mln zł w ciągu pięciu lat. Projekt, finansowany w większości z unijnych środków w ramach programu operacyjnego „Innowacyjna Gospodarka”, należy jak dotąd do największych, opartych na współpracy nauki z przemysłem. To także największy projekt tego typu, gdzie za całość odpowiada nie konsorcjum, a jedna instytucja – Instytut Chemicznej Przeróbki Węgla (IChPW) w Zabrzu. Przy badaniach współpracować będą też naukowcy m.in. z Akademii Górniczo-Hutniczej w Krakowie, Politechniki Śląskiej w Gliwicach i Instytutu Maszyn Przepływowych PAN w Gdańsku. Współpracę w ramach projektu zadeklarowały m.in. największe z polskich koksowni – Zdzieszowice z grupy ArcelorMittal, Przyjaźń z grupy Jastrzębskiej Spółki Węglowej (JSW), Kombinat Koksochemiczny Zabrze, a także producenci węgla – JSW i Kompania Węglowa. Doświadczeni technolodzy z koksowni, mający 30 i więcej lat doświadczenia, wiele rzeczy wykonują intuicyjnie. Dr Aleksander Sobolewski, kierownik projekt, z pewnym przymrużeniem oka zauważa, że jego koledzy w koksowniach pracują niczym supernowoczesne sieci neuronowe. – Nowoczesne modelowanie numeryczne wysiada przy nich. Problem tylko w tym, że tej wiedzy – często zapisywanej w zwykłych kajetach – nie da się przekazać, ot tak, młodszym pokoleniom, wychowanym na komputerach – mówi Sobolewski. – Chodzi nam o to, by po odejściu na emeryturę unikalna wiedza inżyniera Kowalskiego została w komputerze. Uwagę postronnych przykuwa sam przymiotnik „inteligentna”. Dlaczego autorzy nie zaproponowali przymiotnika: nowa, nowoczesna, albo nawet supernowoczesna? – Bo my nie chcemy stworzyć nowej, modelowej koksowni, tylko istniejące zakłady wyposażyć w odpowiednie pakiety wiedzy informatycznej, które pozwolą lepiej zarządzać, kontrolować i przewidywać procesy produkcji. Stworzenie modelowej koksowni byłoby szalenie drogim przedsięwzięciem. Zrobili to niedawno Japończycy, dysponujący wielokrotnie większym budżetem. Ich pro-

jekt Scope 21, gdzie testowano nowe rozwiązania, nowe materiały, nie oszołomił japońskich koksowników, bo koszty są zbyt duże, a efekty zbyt małe. Co gorsza, polskie koksownictwo jest specyficzne, bo wśród potentatów światowych jest jedynym, które ma tak wysoki poziom eksportu. Ponad połowa produkowanego w Polsce koksu trafia na rynki zagraniczne. Dlatego praca nad zaawansowanymi rozwiązaniami technologicznymi w polskich koksowniach jest tak bardzo konieczna. Większość koksowni w świecie produkuje na potrzeby własnych, zintegrowanych w jeden organizm hut. Występuje tam swoista monokultura, bo produkuje się przez lata jeden i ten sam koks dla jednego pieca metalurgicznego. Polscy koksownicy nie mają tego komfortu. Dziś pracują dla odbiorcy w Finlandii, jutro dla Niemców, a pojutrze wysyłają swój produkt za ocean. Niestety, piece hutnicze nie są uniwersalne, każdy rządzi się swoimi prawami. Nie wszyscy odbiorcy mają te same wymagania. Dla niektórych trzeba produkować bardzo dobry koks, a dla innych tylko dobry, bo on jest dużo tańszy. W ten sposób koksowania musi przeorganizowywać produkcję, choćby pod kątem doboru jakości wsadu, czyli węgla koksowego, z którego powstaje koks. – A tej wajchy nie da się przestawić w ciągu kilku minut, bo nie wszystko da się szybko zmienić i odpowiednio wyregulować np. temperaturę baterii – zauważa dr Sobolewski. – Numeryczna kontrola procesów na pewno pozwoli na zwiększenie elastyczności pracy koksowni. Projekt „Inteligentnej koksowni” ma w efekcie wypracować szereg produktów w postaci nowoczesnych systemów informatycznych. Pakiety wiedzy, o których wspomina szef projektu, to rozwiązania w dziedzinie sterowania, automatyki, kontroli procesu, procedur itp. W istocie chodzi o to, by komputer w sposób powtarzalny prognozował jakość, a nie człowiek. Na obecnym etapie prac powstają specjalne algorytmy, na podstawie których zostaną opracowane systemy informatyczne pod potrzeby branży koksowniczej. Algorytm to ciąg czynności, jakie należy wykonać, by rozwiązać konkretny problem; jest niezbędnym elementem wykorzystywanym przy konstruowaniu skomplikowanego oprogramowania komputerowego. A że koksowanie jest szalenie skomplikowanym procesem produkcyjnym, nikt dotąd nie pokusił się o jego stworzenie. Szansa taka się pojawiła wtedy, kiedy pojawiły się środki unijne. Naukowcy z ICHPW chcą w ramach prac badawczych stworzyć komputerowy model baterii koksowniczej, czego jeszcze nikt na świecie nie zrobił. To będzie swoisty symulator procesów produkcyjnych, jakby wirtualna bateria, za sprawą której będzie można odpowiedzieć na wiele dylematów koksowników. Inna rzecz, że wirtualna bateria będzie mogła posłużyć jako narzędzie dydaktyczne. Na niej będzie można przygotować studentów do zawodu koksownika. Innym z ważnych celów projektu jest stworzenie rodzimego systemu automatycznej regulacji ciśnienia w komorze koksowniczej. Niekontrolowane nadciśnienie w komorze powoduje, że z baterii wydzielają się opary gazu, zabójczego dla środowiska. – Człowiek przejeżdżając obok koksowni nie ma prawa czuć słodkich zapachów benzolu, związków smolistych i innych aromatów – twierdzi Sobolewski. N r 2 L I S TO PA D 2 0 0 9

W najbliższej przyszłości indywidualna regulacja ciśnienia w komorze koksowniczej stanie się elementem składowym Najlepszej Dostępnej Techniki. Niestety, polskie koksownie, póki co, nie dysponują takim systemem. W IChPW pracują nad stworzeniem polskiego, tańszego odpowiednika systemów stosowanych np. w Niemczech. Rodzime koksownie nie posiadają także zunifikowanych systemów monitorowania stanu technicznego baterii koksowniczej, który już od początku pracy baterii wyłapywałby usterki, co w efekcie przyczynia się do przedłużenia żywotności baterii. – To tak jak z chorobą, wcześnie zdiagnozowaną da się wyleczyć – zauważa kierownik projektu. Zważywszy, iż bateria pracuje w stanie permanentnym, przez 20–30 lat, system musi wykorzystywać bardzo wyrafinowane technologie, np. kamery termowizyjne czy sondy wysokotemperaturowe. Projekt zmierza również do efektywnego zagospodarowania całego strumienia produkowanego gazu koksowniczego, w którym zawartość wodoru wynosi aż 50 proc. Projekt „Inteligentna koksownia” nie koncentruje się wyłącznie na obszarze typowym dla koksowni. Obejmuje również system rozpoznawania złoża i wzbogacania węgla koksowego. Powstaną cyfrowe mapy złoża z uwzględnieniem parametrów jakościowych złoża. – Bez dobrego węgla nie da się zrobić dobrego koksu. Nasz system podpowie górnikom, po jaki węgiel sięgnąć, by dobrze się sprzedał. Inna rzecz, że polski przemysł koksowniczy otwiera się na węgle importowe, które będą się charakteryzować jesz-

cze większą zmiennością jakościową niż rodzimy węgiel. W przyszłym roku koksownia Zdzieszowice, należąca do koncernu ArcelorMittal, zamierza sprowadzić na własne potrzeby aż 3 mln ton węgla zza oceanu. Projekt jest dopiero na początku drogi. Jak szacują jego autorzy, do wykonania zostało ok. 80 proc. prac. Pracują nad nim dziesiątki osób, nad którymi czuwa Rada Konsultacyjna z prof. Aleksandrem Karczem (AGH) na czele. Z kolei Zespół Odbiorowy, składający się z praktyków, pilnuje, by praca naukowców była aplikowalna w zastosowaniu gospodarczym. Pracami Zespołu kieruje Andrzej Warzecha z Polskiego Koksu. Nie bez przyczyny wymieniamy te nazwiska, bowiem, jak twierdzą naukowcy w IChPW, wykonują oni dla projektu fantastyczną robotę. Innowacyjność projektu nie polega jedynie na stworzeniu nowoczesnych technologii, ale umiejętnym wdrożeniu tychże rozwiązań w praktyce. Zdaniem dr. Sobolewskiego, okres kryzysu to dobry czas na rozpoczęcie takiego projektu. Zagrożone sytuacją rynkową firmy szukają wówczas sposobów na wzmocnienie konkurencyjności, stawiając m.in. na nowe technologie i innowacje. Dzięki temu podmioty, które przetrwają kryzys, mogą wyjść z niego wzmocnione. – Na wdrażanie nowych rozwiązań do praktyki przemysłowej zdecydowanie nie byłby dziś dobry czas. Ale na rozpoczęcie badań, które za kilka lat dadzą bardziej nowoczesne i konkurencyjne rozwiązania – tak. Koniunktura z pewnością wróci, a wtedy będzie dobry moment na skorzystanie z tych rozwiązań – ocenia dr Sobolewski. ¢

Zamów prenumeratę miesięcznika Imię i Nazwisko:

.................................................................................................................................................

Stanowisko:

.................................................................................................................................................

Miesięcznik „teberia” można zaprenumerować, wykorzystując wypełniony formularz i przesłanie go:

Nazwa firmy:

..................................................................................................................................................

• faksem pod numer tel. 012 617-46-05,

..................................................................................................................................................

Adres:

..................................................................................................................................................

• pocztą elektroniczną na adres: f-agh@agh.edu.pl,

..................................................................................................................................................

..................................................................................................................................................

NIP:

..................................................................................................................................................

Tel./fax:

..................................................................................................................................................

Adres e-mail:

..................................................................................................................................................

• pocztą na adres: Fundacja dla AGH, Al. Mickiewicza 30, 30-059 Kraków. Informacje na temat prenumeraty można uzyskać pod numerem 012 617-46-04. Kontakt: Małgorzata Boksa

Warunki prenumeraty: Proponujemy prenumeratę miesięcznika „teberia”. Faktura za prenumeratę zostanie przesłana wraz z pierwszym zamówionym egzemplarzem. Koszty wysyłki pokrywa wydawnictwo. Zamawiam prenumeratę .................. egzemplarzy od ...................................... do ..................................... . Cena jednostkowa egzemplarza to: 6,99 zł (wtym 7% VAT). Wartość prenumeraty to: ................................................zł (w tym 7% VAT). Konto bankowe nr: 92 1240 4575 1111 0010 2098 7135 Bank PEKAO S.A Zamów roczną prenumeratę. 12 wydań tylko za 60 zł. Roczna prenumerata studencka to jedynie 42 zł! Przy większych zamówieniach udzielamy dodatkowych rabatów. Wysyłając powyższy formularz, wyrażam zgodę na przetwarzanie moich danych osobowych zgodnie z ustawą z dnia 29.08.1997 r. o ochronie danych osobowych (Dz. U. nr 133, poz. 883). Data: ....................................................................

N r 2 L I S TO PA D 2 0 0 9

Podpis: .....................................................................................

Pieczątka: ................................................................................

TEBERIA

53


KREAT Y WNI

KREAT Y WNI

Moja praca moim hobby

Łączyć wiedzę z potrzebami

Piotr Michalski

Daniel Reclik

Politechnika Śląska Fot. Bogdan Kułakowski

Politechnika Śląska

Gdy podejmowałem decyzję o wyborze kierunku studiów kierowałem się tylko i wyłącznie szansami na znalezienie dobrej pracy po studiach. Nie nastawiałem się wtedy na pracę naukową. O takim kierunku mojej kariery zdecydowałem na ostatnim roku studiów. Teraz jestem na początku swojej kariery naukowej, wszak tytuł doktora nauk technicznych to dopiero pierwszy stopień. Za dotychczasowe największe osiągnięcie uważam zdobycie Grand Prix w międzynarodowym konkursie na pracę z zakresu automatyki przemysłowej, w którym główną nagrodą był sprzęt elektroniczny dla mojego Wydziału oraz tygodniowy pobyt w Japonii. Wrażenia niezapomniane. Jestem też pomysłodawcą, współtwórcą i administratorem Pracowni Sensoryki i Sieci Przemysłowych, w której ciągle rozwijam swoje umiejętności, biorąc czynny udział w badaniach własnych Instytutu oraz pracach zlecanych przez partnerów przemysłowych. W pracy najbardziej pociąga mnie możliwość łączenia zdobytej wiedzy z realnymi potrzebami partnerów przemysłowych, toteż chcę dokładać wszelkich starań, by integrować działania prowadzone przez jednostki badawcze mojej uczelni z partnerami przemysłowymi, w celu lepszego wykorzystania potencjału polskich naukowców. W tym przydałby się jednak dobry system motywacyjny. Niestety, w tej chwili każda własna inicjatywa często jest doceniana tylko przez nieliczne grono najbliższych współpracowników.

Od szkoły średniej (Śląskie Techniczne Zakłady Naukowe w Katowicach!) interesowałem się automatyką i informatyką. Pierwotnie zamierzałem kontynuować studia doktoranckie w kierunku automatyki przemysłowej, jednakże dostałem bardzo ciekawą propozycję poszerzenia zakresu o zagadnienia informatyki i robotyki. Ponieważ uważam, że robotyka jest znacznie młodszą dziedziną nauki, zatem jest znacznie więcej do odkrycia w tej dziedzinie. Potem były studia na Wydziale Mechanicznym Technologicznym Politechniki Śląskiej w Gliwicach, gdzie kontynuuję pracę naukową. Od 2006 roku realizuję pracę doktorską w dyscyplinie Budowa i Eksploatacja Maszyn z zakresu planowania i optymalizacji ruchów robotów manipulacyjnych w przestrzeniach zadaniowych. Mam nadzieję, że na początku roku będą mógł już bronić pracę doktorską. Osiągnięcia? Na pewno opracowanie metody planowania ruchu robotów (dzięki której ukończyłem pracę doktorską), a ponadto 30 pełnoprawnych publikacji. Poza tym zdobyłem: stypendium Ministra Nauki i Szkolnicta Wyższego w okresie studiów, III miejsce w konkurcie Primus Inter Pares, nagrody rektorskie i dziekana Wydziału... Według mnie najważniejsze w życiu jest, aby mieć satysfakcję z tego, co się robi. Staram się postępować tak, aby moja praca była jednocześnie moim hobby. Najbardziej lubię momenty, gdy po długich godzinach pracy uzyskuje się zamierzone wyniki – to właśnie możliwość samorealizacji i rozwoju mnie przyciągnęła do uczelni technicznej.

54

TEBERIA

N r 2 L I S TO PA D 2 0 0 9

N r 2 L I S TO PA D 2 0 0 9

TEBERIA

55


KREAT Y WNI

Lubię odkrywać nieznane

Mariusz Hetmańczyk

Fot. Bogdan Kułakowski

Politechnika Śląska

Po studiach na kierunku Automatyka i Robotyka na Politechnice Śląskiej, rozpocząłem pracę nad doktoratem z dziedziny budowy i eksploatacji maszyn. Uważam, że studia ukierunkowane na nauki ścisłe dają możliwość rozwoju zawodowego oraz poczucie stabilizacji, choć nie należą do łatwych. Pomimo powstawania coraz to nowych kierunków studiów Wydział Mechaniczny Technologiczny PŚl oferuje nowoczesne spojrzenie na wiele aspektów inżynierii. W tej pracy najbardziej pociąga mnie możliwość realizacji własnych projektów, począwszy od koncepcji i wstępnego zarysu aż do działającego stanowiska. Drugim ważnym atutem mojej pracy jest poruszanie się w obszarach nauki, które dotąd nie były odkryte lub uznane zostały za mało atrakcyjne. Inspiruje mnie właśnie możliwość samodzielnej pracy naukowej oraz osiąganie wyznaczonych sobie celów. Na pewno satysfakcję dało mi choćby I miejsce, które zająłem w konkursie Automation Scholarship, organizowanym przez Mitsubishi Electric i MPL Technology dla studentów wyższych szkół technicznych w Polsce, czy mianowanie na eksperta branżowego w projekcie „Foresight na rzecz Automatyki, Robotyki i Techniki Pomiarowej”. Moje największe osiągnięcie zawodowe? Jeszcze przede mną. Na pewno przyszłość wiążę z automatyką przemysłową. Chciałbym pracować w wyuczonym zawodzie. Myślę, że pomimo światowego kryzysu zapotrzebowanie na inżynierów automatyków będzie stopniowo rosło. Ale moje zainteresowania nie są związane tylko z pracą. Pasjonuje mnie także historia i eksploracja fortyfikacji.

56

TEBERIA

N r 2 L I S TO PA D 2 0 0 9


F E L I E TO N • ŁU K A S Z F O LT Y N

Państwo dobrobytu a innowacyjność Powszechnym w naszych elitach (nie tylko politycznych) jest przekonanie, że model tzw. „państwa dobrobytu”, inaczej nazywanego „państwem opiekuńczym” – nie sprzyja rozwojowi gospodarki, w szczególności jej najbardziej innowacyjnej części. Rozwinięty system świadczeń socjalnych rzekomo „nie skłania ludzi do pracy, a młodzieży do nauki, nastawiając ich wyłącznie na wysuwanie roszczeń wobec państwa o zapewnienie im niemal wszystkiego, czego potrzebują”. Stawiany jest tu wzór USA – z rozwiniętą nowoczesną gospodarką przy nikłych zabezpieczeniach socjalnych ze strony państwa. Tymczasem można podać przykład państw z „rozbudowanym systemem socjalnym”, takim gdzie „państwo nie pozwoli, żeby człowiek nie miał za co żyć”, co nie przeszkodziło stać się ich gospodarkom nowoczesnymi, w dużym stopniu opartymi na innowacyjnych, nowoczesnych technologiach. Według najświeższego rankingu „European Innovation Scoreboard” liderem innowacyjności w Europie jest Szwecja, a w pierwszej piątce są jeszcze dwa kraje skandynawskie – Dania i Finlandia. Poza tym są jeszcze Niemcy (z „tradycyjnie” rozwiniętym systemem socjalnym, oraz Wielka Brytania, która – wbrew stereotypowi – także ma dosyć duże świadczenia socjalne, co potwierdzają Polacy, którzy tam wyjechali). Widać więc, że „państwo opiekuńcze” na pewno nie przeszkadza w rozwoju innowacyjnej gospodarki. Sądzę wręcz, że pomaga w tym. Główny strumień pomocy socjalnej na Zachodzie, a szczególnie w krajach skandynawskich, kierowany jest bowiem do rodzin z dziećmi. To one wymagają największej pomocy, gdyż utrzymanie dzieci nie tylko dużo rodzinę kosztuje, ale zmniejsza także możliwości zarobkowe rodziców.

58

TEBERIA

Jeśli więc dzieciom przy wsparciu państwa zapewni się odpowiednie warunki socjalne, to będą one mogły nie tylko uczyć się lepiej (i dłużej, zamiast szybko zacząć pracę), ale także rozwijać zainteresowania. Dorosłym zaś łatwiej będzie zrezygnować z pracy na etat, żeby założyć nową, innowacyjną firmę, obarczoną przecież z reguły dużym ryzkiem niepowodzenia. Dlaczego? Bo, gdy będą wiedzieli, że jeśli im się nie powiedzie, a nową pracę trudno będzie im znaleźć, to wtedy państwo im (i ich rodzinom) pomoże przetrwać. A co w takim razie z przykładem Stanów Zjednoczonych? Ten kraj ma najwyżej (obok Japonii) rozwiniętą innowacyjną gospodarkę, przy stosunkowo słabo rozwiniętym systemie świadczeń socjalnych (stosunkowo, bo mimo wszystko są w tym kraju pewne zabezpieczenia). Otóż USA są krajem szczególnym i stawianie go za wzór nie ma za bardzo sensu. Kraj ten ma znakomite warunki, jeśli chodzi o wielkość (duży i zwarty obszar), położenie (bariera oceaniczna oddzielająca od innych, potencjalnie wrogich mocarstw), warunki rolnicze i własne surowce naturalne. Ale przede wszystkim „od zawsze” przyciągał do siebie najzdolniejszych, zarazem najambitniejszych ludzi z całego świata. Ale nie tylko przyciągał ludzi, lecz także kapitał. Wszystko to złożyło się na gospodarczy sukces tego kraju, w dużej mierze niezależny od wewnętrznej polityki społecznej, której błędy były kompensowane wspomnianymi „przewagami” na konkurentami. Najnowszy kryzys, który właśnie „wyszedł” stamtąd, pokazuje jednak, że ten „amerykański sen” może nie trwać wiecznie, a sukces państw skandynawskich wydaje się mieć trwalsze podstawy… ¢

N r 2 L I S TO PA D 2 0 0 9

ww

w. z ie lon aen erg ia

Południowy Koncern Energetyczny SA ul. Lwowska 23 40-389 Katowice tel.: +48 32 774 20 00 fax: +48 32 774 21 02 e-mail: pke@pke.pl www.pke.pl

.pke

.pl



Turn static files into dynamic content formats.

Create a flipbook
Issuu converts static files into: digital portfolios, online yearbooks, online catalogs, digital photo albums and more. Sign up and create your flipbook.