MM Trendy #2 (104)

Page 1

LUTY 2022 NUMER 02 (104) / WYDANIE BEZPŁATNE

wielki powrót festiwalu Szczecin Jazz



#02

#spis treści luty 2022

28

#06 Newsroom

Inwestycje, wydarzenia, podsumowania, sukcesy, nowości

#16 Temat z okładki

Wielki powrót festiwalu Szczecin Jazz

#22 Edytorial

szczecinianka promuje polską kuchnię za granicą

#38 Sylwetka miesiąca

Rozmowa z psychologiem Pawłem Fortuną

#40 Książka i Komiks

Valentine’s Day, romantyczna sesja zdjęciowa

Recenzje i zapowiedzi najgorętszych tutułów

#28 Temat wydania

#42 Książki

Polish your kitchen, czyli jak

Weronika Sawicka, studentka

ze Szczecina, debiutuje powieścią

#44 Moda Patrycja Zawistowska, czyli Retrofem

#48 Zdrowie Turystyka medyczna okiem specjalistki

#56 Sport Dominik Dziąbek i dobre wejście do ligi

#58 Kronika towarzyska MAGAZYN MIEJSKI | NUMER 02/2022

3


#okładka: NA OKŁADCE: MARIANA MARTINEZ ZDJĘCIE: MATERIAŁY PRASOWE

FOTO Ella Estrella Photography / MUA & STYL Agnieszka Szeremeta

#02

Agata Maksymiuk

redaktor naczelna

#redakcja Nowy Rynek 3, 71-875 Szczecin tel. 91 48 13 341; fax 91 48 13 342 mmtrendy.szczecin@polskapress.pl www.mmtrendy.szczecin.pl Redaktor naczelna: Agata Maksymiuk

Wielkie debiuty i jeszcze większe powroty. Tak można podsumować zimowe dni w Szczecinie. Lokalna scena muzyczna wypełniła się artystami i artystkami, którzy nim się obejrzymy, uzupełnią line-upy popularnych w Polsce festiwali. Mówimy oczywiście o singlu Konrada Słoki, a także duecie Joanny Prykowskiej i Pawła Krawczyka. Czy powinniśmy się dziwić? W końcu utalentowanych osób nigdy nie brakowało w Szczecinie. To przecież stąd pochodzi Anna Jurksztowicz i jej syn Radzimir Dębski, Cleo, Katarzyna Nosowska czy formacja Tulia. Cieszymy się, że mamy możliwość zapowiadania kolejnych, którzy uzupełnią tę listę. Tak samo, jak cieszymy się z powrotu Szczecin Jazz. To wydarzenie, na które zawsze czekamy z niecierpliwością. Sylwester Ostrowski, dyrektor artystyczny festiwalu, co roku dostarcza niespodzianek. Tym razem największą z nich jest saksofonistka Candy Dulfer. Bilety na jej koncert rozeszły się w oka mgnieniu. Ale to nie ona (wyjątkowo) najbardziej przykuła naszą uwagę, zrobiła to wielka gala flamenco, która otworzy festiwal. Gorące hiszpańskie brzmienia połączą się z jazzowymi improwizacjami, przedstawiając nam jazz flamenco. Na tym atrakcje się nie skończą, bo wystąpią jeszcze Kinga Głyk, Wallace Roney Jr czy Dorrey Lin Lyles. Więcej przeczytacie kilka stron dalej. Kilka stron dalej możecie też przeczytać o Annie Hurning i jej blogu „Polish your kitchen”, Weronice Sawickiej, która zadebiutowała powieścią dla kobiet, zjawiskowej Patrycji Zawistowskiej, znanej jako Retrofem, a także o Ninie Manduk-Czyżyk, pracującej przy turystyce medycznej. Przygotowaliśmy też kilka recenzji książek i komiksów, żebyście wiedzieli po, co sięgnąć, gdyby ferie zaczęły się dłużyć.

4

Product manager: Ewa Żelazko tel. 500 324 240 ewa.zelazko@polskapress.pl Reklama: tel. 697 770 133, 697 770 202 mateusz.dziuk@polskapress.pl pawel.swiatkowski@polskapress.pl Redakcja: Monika Piątas Małgorzata Klimczak, Łukasz Czerwiński, Ewelina Żuberek, Bogna Skarul Prezes oddziału: Piotr Grabowski Marketing: Monika Latkowska Dział foto: Sebastian Wołosz, Andrzej Szkocki Skład magazynu: MOTIF studio Druk: F.H.U. „ZETA” Wydawnictwo: Polska Press Grupa sp. z o.o. ul. Domaniewska 45, 02-672 Warszawa Prezes: Tomasz Przybek

Dołącz do nas na www.facebook.com/ MagazynMMTrendy oraz Instagram.com/mm.trendy


#reklama


| NEWSROOM |

„Algorytm” to pierwszy singiel promujący solową płytę Konrada Słoki pt. „Stare śmieci”. Piosenka jest osobistą pocztówką muzyczną wysłaną z okazji Nowego Roku 2022. Artysta proponuje słuchaczom, aby nie poddawali się niepokojącej rzeczywistości, lecz szukali ukojenia w relacjach z bliskimi. Zwraca uwagę jednocześnie na ważne niuanse łączące ludzi, których nie sposób przedstawić za pomocą matematycznego wzoru. Premiera piosenki „Algorytm” odbyła się 17 stycznia 2022, a więc w tzw. Blue Monday, czyli w najbardziej depresyjnym dniu w roku. Termin ten został wyznaczony za pomocą wzoru matematycznego, a stan zdrowia psychicznego (według jego autora) można przedstawić za pomocą algorytmu. Teledysk w reżyserii Adama Barwińskiego zrealizował kolektyw filmowy Kinomotiv. Główne role zagrali aktorzy Teatru Współczesnego w Szczecinie: Ewa Sobiech i Grzegorz Młudzik. Zdjęcia do klipu odbyły się w klubokawiarni Sorrento w Szczecinie, która jest kolebką polskiego big-beatu. (red.)

6

fot. jakubwittchen.com

fot. Rafał Groth

Algorytm Konrada Słoki

ANIELI, nowy duet Joanny Prykowskiej i Pawła Krawczyka

ANIELI przedstawiają swój pierwszy singiel – czyli duet świetnie znanych muzyków w nowej odsłonie. Utwór „Jaśniejąca” ukazał się 21 stycznia nakładem Kayaxu. Piosence towarzyszył zrealizowany w Szczecinie teledysk z niezwykłą opowieścią o nich samych. Za zespołem ANIELI stoi jedna z najbardziej nietuzinkowych historii na polskiej scenie. Joanna Prykowska i Paweł Krawczyk od ponad 25 lat trafiają ze swoją muzyką do serc słuchaczy, jednak drogi obojga artystów przebiegały zupełnie inaczej. Aśka rozkochała polską publiczność pięknymi i nieoczywistymi piosenkami z zespołem Firebirds jeszcze w latach 90-tych. Paweł zmieniał kilka składów, aby stać się w końcu filarem i główną – obok Kasi Nosowskiej – postacią w jednym z najważniejszych zespołów w historii polskiej muzyki. ANIELI to dla każdego z nich nowy rozdział – dla Aśki wyczekiwany przez wielu powrót po latach nieobecności, dla Pawła pierwsza autorska kreacja po latach spędzonych w Heyu. Muzycznie ANIELI zabierają nas w świat eleganckich, atmosferycznych piosenek z wyraźnym okiem puszczonym w stronę lat 80. i 90. oraz artystów takich jak Sinead O’Connor, Tanita Tikaram, Roxy Music, Talk Talk a nawet Cocteau Twins i Portishead. (red.)


#reklama


| NEWSROOM |

#materiał partnerski

Osiedle Cicha Oaza pod Szczecinem. Spokój i harmonia dla Twojej rodziny Ciesz się nowym domem już w przyszłym roku

Wybierz dom z ogrodem pod Szczecinem i ciesz się Twoim nowym domem już w przyszłym roku. Pod Szczecinem w Dobrej powstaje osiedle Ciacha Oaza, które graniczy z malowniczą ścieżką transgraniczną, idealną dla rowerzystów, biegaczy, rolkarzy czy dla zwykłych spacerowiczów.

cińskiej otoczone zabudową jednorodzinną, które składać się będzie z 28 lokali mieszkalnych w zabudowie bliźniaczej oraz 5 domów jednorodzinnych, które będą realizowane w kilku etapach. Za sprzedaż inwestycji odpowiada firma assethome.pl ze Szczecina.

Posiadanie własnego domu pod miastem posiada szereg zalet. W porównaniu z mieszkaniem w zabudowie wielorodzinnej dom jest ostoją intymności i prywatności swoich właścicieli. Daje w zasadzie nieograniczone możliwości modernizacji i przebudowy w zależności od aktualnych potrzeb właścicieli.

Inwestycja jest zlokalizowana w cichym, spokojnym i urokliwym miejscu. Tuż przy ścieżce pieszo-rowerowej z Buku do przejścia granicznego w Blankensee. Ścieżka idealna dla rowerzystów, biegaczy, rolkarzy czy dla zwykłych spacerowiczów. Co pół kilometra umiejscowione zostały ławeczki, gdzie można odpocząć i nacieszyć oczy widokami.

Własny dom to przede wszystkim życie bliżej przyrody. Nawet jeśli ta przyroda ma charakter dwóch trawników, to świeże powietrze w kontekście problemów ze smogiem, które jak się okazało, są w Polsce całkowicie realne i groźne dla naszego zdrowia, ma ogromne znaczenie. Co może być przyjemniejszego w ciepły letni poranek od wypicia kawy w altanie lub na tarasie, nie mówiąc już o śniadaniu, podziwiając kwiatki w ogrodzie. Nie trzeba również się wybierać za siedem gór i lasów, żeby zrobić grilla. Cicha Oaza to nowoczesne i kameralne osiedle w Dobrej Szcze-

8

Trasa rowerowa Buk - Blankensee w miesiącach wiosennych i letnich jest oblegana przede wszystkim przez mieszkańców gminy Dobra oraz mieszkańców Szczecina ze względu na doskonałe usytuowanie wśród malowniczych terenów i pełną infrastrukturę. Długość opisywanej drogi rowerowej przekracza 7 kilometrów. Na ścieżce znajdują się miejsca postojowe wyposażone w ławki, stojaki na rowery i altany. Dodatkowo dla bezpieczeństwa skrzyżowanie z drogą powiatową zostało oświetlone lampami solarnymi.


#materiał partnerski

W pobliżu osiedla Cicha Oaza znajdują się szkoły, przedszkola, sklepy i punkty usługowe, ośrodki sportu i rekreacji oraz komunikacja miejska. Osiedle oddalone jest zaledwie 15 km od centrum Szczecina. W 1. etapie inwestycji, który jest aktualnie realizowany, powstanie 8 budynków jednorodzinnych dwulokalowych. Powierzchnia użytkowa lokali w zabudowie bliźniaczej wynosić będzie 130,10 m². Każdy lokal mieszkalny będzie 2-kondygnacyjny (parter + piętro) i oferuje salon z aneksem kuchennym, 3 pokoje, pomieszczenie gospodarcze, 2 łazienki, pralnię oraz garderobę na piętrze oraz garaż w bryle budynku z bezpośrednim przejściem do mieszkania. Inwestycja posiada również dodatkowe miejsce postojowe na posesji. Domy znajdują się na działkach o powierzchni od 352 do 549 m², które pozwolą mieszkańcom cieszyć się własną przestrzenią i swobodą na świeżym powietrzu w otulinie zieleni. Decydując się na dom poza centrum miasta, gdzieś na przedmieściach, wybieramy spokój i ciszę. Możemy do niego wrócić po ciężkim dniu pracy i w pełni się zrelaksować. Własny dom sprawdza się również świetnie w okresie letnim, kiedy możemy zaprosić na grilla czy inne przyjęcie na zewnątrz domu swoich znajomych, zrelaksować się wspólnie przy dźwiękach natury, wymieszanych z rozmowami z bliskimi. Dom to również znacznie lepsza decyzja w przypadku gdy lubi-

| NEWSROOM |

my zwierzęta. Nie oszukujmy się – w mieszkaniu będą się one męczyły, a na pewno będą miały dużo niższy komfort niż w domu z ogrodem. Mieszkanie na przedmieściach czy trochę poza miastem oznacza również brak problemów z parkowaniem, co z pewnością doceni ktoś, kto często musi być w centrum samochodem. Bardzo ważną kwestią jest również czynnik cenowy. Na przedmieściach, czy kilkadziesiąt kilometrów od miasta kupimy spory dom za podobne pieniądze, za jakie kupimy kilkudziesięciometrowe mieszkanie w centrum dużego miasta. Różnica w cenie za m2 jest ogromna. Jeżeli mamy więcej przestrzeni, to mamy również więcej możliwości. W domu bez problemu możemy zagospodarować pewne pomieszczenia z myślą o warsztacie, gabinecie, garderobie itp. W przypadku mieszkania, nawet trochę większego – będzie to jednak problematyczne. Zalet jest więcej – własny dom, oznacza, że mamy do dyspozycji pewną ilość własnej ziemi. Wspominaliśmy już wcześniej o przyjęciach ogrodowych, ale to nie wszystko. Ogród można bardzo ładnie zagospodarować, dzięki czemu będzie on ozdobą naszego domu. Chcesz poznać ten piękny projekt i dowiedzieć się więcej o ofercie dostępnych domów napisz do Nas lub zadzwoń.

Biuro sprzedaży assethome.pl Oddział Szczecin | Aleja Jana Pawła II 11, II piętro +48 500 511 550 | e-mail: biuro@assethome.pl

MAGAZYN MIEJSKI | NUMER 02/2022

9


| NEWSROOM |

#materiał partnerski

Szczecińska ekspansja Volvo Selekt. Nowy salon otworzył się na Ustowie Samochody marki Volvo dzięki kolejnej, drugiej już lokalizacji stały się jeszcze bardziej dostępne dla mieszkańców Szczecina i regionu. Przy rondzie Hakena, pod adresem Ustowo 56, swoją działalność rozpoczął kolejny salon samochodów używanych Volvo Selekt należący do Auto Bruno. Najwyższej jakości auta, dostępne są od ręki i czekają na nowych właścicieli. O szczegółach opowiedział nam Robert Smółko, dyrektor zarządzający Volvo Auto Bruno. Volvo Selekt otwiera się w nowej lokalizacji w Szczecinie - na Ustowie, przy rondzie Hakena. W jaki sposób salon wyróżni się pośród innych salonów samochodowych w tym miejscu? - Nasz nowy salon samochodów używanych Volvo Selekt na lewobrzeżnej części Szczecina powstał zgodnie z najnowszymi standardami Volvo. Funkcjonalność i wygoda pozwalają klientom czuć się jak w domu. Salon posiada wygodne miejsce do odpoczynku i rozmów przy kawie. Staraliśmy się stworzyć przytulne wnętrze, które pozwoli w przyjemny sposób spędzić z nami czas podczas zakupu samochodu. W ofercie klienci znajdą wiele modeli Volvo wraz z możliwością przetestowania ich na szczecińskich drogach. Salon powstał w budynku, w którym mieści się salon samochodów nowych Hyundai – marki należącej do Grupy Bemo, której również Auto Bruno jest częścią. Stanowimy więc jeden współgrający ze sobą organizm. To już drugi salon Volvo Selekt w mieście. Czym była podyktowana decyzja o jego uruchomieniu? Rosnące zainteresowanie? - To oczywiście też. Przede wszystkim kierowaliśmy się wygodą naszych klientów i możliwością ułatwienia dostępu do oferty samochodów używanych Volvo Selekt. Rozumiemy, że dla niektórych łatwiej dojechać na Ustowo, niż Prawobrzeże. Niektórzy pytają nas, czy nie boimy się konkurencji, bo przecież na Ustowie jest wiele innych konkurencyjnych marek. Odpowiadamy, że obecność salonów innych marek traktujemy jako szansę, nie zagrożenie. Jeśli potencjalny klient szuka samochodu, to na pewno odwiedzi wiele salonów, żeby wybrać auto idealne dla siebie. Nasza obecność w tym miejscu poszerzy wachlarz możliwości, a nasi doświadczeni doradcy będą robić wszystko aby wybór padł na markę Volvo (uśmiech). Jakie auta znajdziemy w ofercie Volvo Selekt na Ustowie?

10

Czy oferta będzie bliźniacza z ofertą z Prawobrzeża? - W ofercie naszego oddziału posiadamy przede wszystkim modele objęte programem Volvo Selekt, czyli spełniające najwyższe kryteria jakości wyznaczone przez koncern Volvo. Każdy z samochodów jest wnikliwie kontrolowany, stan techniczny potwierdzony jest stosownymi certyfikatami. Na potwierdzenie spełnienia standardów, nabywca takiego samochodu otrzymuje roczną gwarancję producenta rozpoczynającą się od dnia odbioru auta, mającą identyczny zakres jak gwarancja fabryczna obejmująca auta nowe. Używane samochody mają to do siebie, że każdy z nich jest inny, dlatego nie można powiedzieć, że oferta w obu naszych lokalizacjach będzie taka sama. Taka sama będzie na pewno jakość obsługi, zgodna ze standardami Volvo. Co ważne dla klientów - bez względu na to, w którym z naszym salonów samochodów używanych dokonają zakupu, odebrać będą mogli swoje auto w wybranej przez siebie lokalizacji, tam gdzie będzie im wygodniej. Proszę przypomnieć, jak wygląda transakcja sprzedaży używanego auta? Jaki jest czas oczekiwania na odbiór samochodu? - Dokonanie wyboru i złożenie zamówienie auta używanego jest bardzo wygodne i proste. Zapraszamy klienta do jednego z naszych oddziałów, gdzie przedstawimy pełną ofertę obu naszych punktów. Następnie zapraszamy na oględziny i jazdę testową wybranym samochodem. Po podjęciu wstępnej decyzji pomagamy dobrać finansowanie pojazdu. Przedstawiamy również ofertę ubezpieczenia oraz doposażenia samochodu w spersonalizowane akcesoria pozwalające spełnić wszelkie oczekiwania. Jeśli nowy nabywca skorzysta z naszej oferty finansowej i ubezpieczeniowej wszystko, dla jego wygody, załatwimy na miejscu, podczas jednej wizyty. W wielu wypadkach, możemy wyręczyć klientów z obowiązku rejestracji samochodu. Termin odbioru samochodu jest bardzo krótki. Większość naszych samochodów jest do odebrania niemal „od ręki”. Czas może się wydłużyć o kilka dni, potrzebnych na rejestrację, czy wyposażenie auta w zamówione akcesoria, ale nie powinien przekroczyć tygodnia.

Rondo Hakena, Ustowo 56 Szczecin salon@autobruno.dealervolvo.pl autobruno.dealervolvo.pl Filip Wodziński, tel. 695 848 474 e-mail: f.wodzinski@autobruno.dealervolvo.pl Adrian Michałowski, tel. 797 917 586 e-mail: a.michalowski@autobruno.dealervolvo.pl


#reklama


| NEWSROOM |

fot. TVP

Legendarny szczeciński lokal zmienia swoje oblicze i powraca. Nowy Wiarus zaprasza! Szczecinianin w The Voice Senior - Coś podobnego?! - wykrzyknął Witold Paszt, słysząc już pierwsze tony utworu “Zabiorę cię Magdaleno” grupy Vox, w aranżacji szczecinianina Romana Rosińskiego. Uczestnik oczarował głosem jury The Voice Senor i wzruszył publiczność do łez swoją historią. Kapitalny występ zapewnił mu bilet do półfinału. Nigdy nie jest za późno, aby spełnić marzenia, to morał płynący z występu 67- letniego Romana Rosińskiego, szczecinianina i mieszkańca Morzyczyna, w The Voice Senior, show TVP2. Uczestnik uzbrojony w repertuar grupy Vox stanął na scenie Przesłuchań w ciemno i z miejsca zdobył serca jury oraz publiczności. Wrażenie jakie spłynęło na słuchaczy, było bez wątpienia olbrzymie, jednak najbardziej olśniony zdawał się sam Witold Paszt, założyciel grupy Vox i członek jury, który utwór “Zabiorę cię Magdaleno” zna od podszewki. Piosenkarz już od pierwszych tonów głosu szczecinianina wyraził dla niego uznanie i chętnie mu przyśpiewywał. Nic dziwnego, że jako pierwszy odwrócił swój fotel, aby włączyć Romana Rosińskiego do drużyny. Aprobatę i chęć współpracy z panem Romanem wyrazili również pozostali członkowie jury Piotr Cugowski i Maryla Rodowicz. Alicja Majewska, choć nie odwróciła swojego fotela, przyznała, że wykonanie utworu było bardzo ładne. Mieszkaniec Morzyczyna zdecydował, że w kolejnych odcinkach chce współpracować z Witoldem Pasztem. Efekty ich działań będzie można podziwiać w półfinale programu antenie TVP2 oraz w serwisie www.voicesenior.tvp.pl. (red.)

12

Bar Wiarus powstał zaraz po wojnie, w 1945 r. Jest miejscem, które dorobiło się wśród mieszkańców Szczecina wielu legend i opinii. W 2020 r. długoletni właściciele zamknęli lokal. Pod koniec 2021 r. trafił on w ręce Jakuba Ziemianina, który wziął na barki całą historię tego miejsca, postanawiając, że zmieni oblicze lokalu przy ul. Krzywoustego 53. Nowy Wiarus to przede wszystkim pyszne domowe jedzenie, za które odpowiada szefowa kuchni, Pani Tatiana. W menu dominuje tradycyjna polska kuchnia, jednak znajdzie się też kilka propozycji zaskakujących połączeniem smaków, na które warto zwrócić uwagę. Lokal został całkowicie wyremontowany i podzielony na dwie części: bistro oraz bar. Wejście do bistra znajduje się w narożniku budynku, natomiast do części barowej - od ulicy Krzywoustego. Przeznaczenie części barowej jest oczywiste, więc rozpisywać się nie będziemy. Godne uwagi jest - mające swój klimat, spokojne, oddzielone od baru - bistro, które jest duchem zmian tego miejsca. Można w nim smacznie zjeść i spędzić czas ze znajomymi. Wierzymy, że jeżeli dacie szansę Nowemu Wiarusowi, to wspólnie uda się stworzyć nową historię tego miejsca. Nowy Wiarus serdecznie zaprasza, ul. Krzywoustego 53!


#materiał partnerski

| NEWSROOM |

Olimpijczyk w nowej KIA Sportage!

Patryk Dobek jest brązowym medalistą igrzysk olimpijskich, który na dwa tygodnie przed wylotem do Tokio rozpoczął współpracę z Kia Polmotor, dealerem motoryzacyjnym, który wspiera rozwój sportu i sportowców w regionie.

niu uczestniczyli zaproszeni goście; klienci i sympatycy marki Kia, przedsiębiorcy i władze miasta. Nowy model zrobił na wszystkich bardzo dobre wrażenie, zupełnie zmieniona sylwetka auta, a także stylistyka wnętrza, która wyróżnia się dużym, zintegrowanym ekranem, sportową, spłaszczoną u dołu kierownicą i systemami, które zwiększają komfort prowadzenia auta, a także jego użytkowania przez pasażerów.

- Patryk Dobek dołączył do projektu Kia Polmotor Sport to my i reprezentuje naszą markę, użytkując od lipca model Kia Sportage - mówi Konrad Kijak, dyrektor marki Kia Polmotor. - Cieszę się, że nasza współpraca się rozwija, a nasz lekkoatleta przesiadł się do najnowszej wersji modelu, zaprojektowanej zgodnie z nową koncepcją marki Kia. Dodam, że jest pierwszym użytkownikiem w Polsce Nowej Kia Sportage. Patryk Dobek otrzymał kluczyki do Kia Sportage podczas premiery tego modelu, która odbyła się w koszalińskim salonie motoryzacyjnym Kia Polmotor w Koszalinie. Była to pierwsza premiera w Polsce, którą uczestnicy wydarzenia zapamiętają na długo. W wydarze-

Sportage wyróżnia się niskim poziomem emisji i mnogością wariantów. Dostępny jest z czterema rodzajami napędu: Mild Hybrid, klasyczną hybrydą (HEV) i hybrydowym typu Plug-in (PHEV). Każdy oferowany jest również w wersji GT-Line. - Patryk otrzymał Kia Sportage w wersji GT-Line, ze specjalnie zaprojektowanym oklejeniem, z pewnością zauważycie go na drodze - mówi Konrad Kijak. - Przed sportowcem sezon halowy, a w związku z tym sporo kilometrów do pokonania, chcemy, by czuł się w samochodzie bezpiecznie i komfortowo, a to wszystko zapewni naszemu reprezentantowi nowa Kia Sportage. Więcej informacji: www.kia.polmotor.pl

MAGAZYN MIEJSKI | NUMER 02/2022

13


| NEWSROOM |

SDS 2.0, czyli większa hala i większy basen Miasto pochwaliło się wizualizacjami nowego obiektu sportowego, który zastąpi dotychczasowy budynek SDS. Na basenie znajdzie się 8 torów o długości 25 metrów, a hala sportowa zostanie dostosowana do współczesnych wymogów licencyjnych - będzie nieco wyższa i większa. Trybuny pomieszczą 1,5 tysiąca miejsc. Co ciekawe w planach jest też utworzenie hali bokserskiej. Decyzja o przebudowie obiektu była podyktowana kłopotami obecnego kompleksu. Jak podał prezydent Piotr Krzystek - niebawem zostanie złożony wniosek do Programu Inwestycji Strategicznych. Koszt inwestycji szacuje się na 88,8 mln zł. Szczecin będzie starać się o maksymalne dostępne dofinansowanie, czyli 65 mln zł. Nowy SDS ma być realizowany w formule podobnej do tej ze stadionu miejskiego, czyli „zaprojektuj i wybuduj”. Firma, która podejmie się budowy, będzie odpowiedzialna za: przygotowanie pełnej dokumentacji na podstawie istniejącego programu funkcjonalno-użytkowego, zdobycie niezbędnych pozwoleń, rozbiórkę wysłużonych obiektów oraz budowę pływalni i hali sportowej. (red.)

14

fot. Sebastian Wołosz

fot. materiały prasowe

Szczecin w amerykańskiej produkcji filmowej

To już pewne, w lutym w Szczecinie ruszą zdjęcia do amerykańskiej produkcji filmowej. Głównymi bohaterami będą dźwigozaury, które wcielą się w dźwigozaury z Odessy. Jak zdradził Jason T. Madicus, producent z Kaliforni - to pierwszy z cyklu zaplanowanych tu filmów. Miasto wpadło w oko amerykańskiemu twórcy i zdecydował nawet o stworzeniu scenariusza dedykowanego Szczecinowi. Reżyserem najbliższego obrazu będzie Jakub Boruń, autor „Wilsona 7” (filmu o rzeźniku z Niebuszewa) oraz „Stoję za tobą”, zbierającego znakomite recenzje na niezależnych festiwalach filmowych. Szczegóły na temat produkcji nie są znane. Producent zapowiada jedynie, że na planie dojdzie do strzelaniny i na pewno ktoś zginie. Lokacja lutowych zdjęć jest już ustalona. Wiadomo, że producentowi zależy, by na drugim planie kadru pojawiała się na infrastruktura portowa. Szczecin będzie imitował Odessę. Tu ma dojść do spotkania z rosyjskimi szpiegami, a w finałowej scenie ma dojść do strzelaniny. (red.)



#materiał partnerski

fot. Sebastian Wołosz

| TEMAT Z OKŁADKI |

16


#materiał partnerski

| TEMAT Z OKŁADKI |

Hiszpański temperament JAZZU. Festiwal Szczecin Jazz powraca z gorącym repertuarem Jeśli jazz to muzyka wolności, a taniec to wolność totalna, to jazz flamenco musi być wszystkim tym, co jest ponad. Zniewalająca zmysły forma ekspresji artystycznej po raz pierwszy rozbrzmi na wielkiej scenie w Szczecinie w ramach festiwalu Szczecin Jazz 2022. I wiemy jedno, żadne słowa tego nie oddadzą. To trzeba usłyszeć, zobaczyć i wreszcie poczuć. Pierwszy koncert dla szerokiej publiczności już 28 lutego w Trafostacji Sztuki w Szczecinie. Atrakcji będzie jednak więcej. Każdy występ zaczyna się od próby. A próba do występu tancerek flamenco jest niemal gotowym przedstawieniem. Jednym ruchem potrafią wyrazić radość, miłość, smutek, żal czy tęsknotę. Techniki pracy rąk, szybkości stepu i gracji zazdroszczą im tancerze z całego świata. Podobno ich tajemnicą jest hiszpańskie duende, czyli nieuchwytny pierwiastek hiszpańskiej duszy, o jakiej większość ludzi może tylko pomarzyć. Cygańskie spódnice, kwiaty we włosach, złote kolczyki, wachlarze i charakterystyczne podkute buty hipnotyzują widzów i przenoszą ich do innego świata. Przez chwile można się zastanawiać, jak to się stało, że flamenco, którego kolebką jest południowo-hiszpańska Andaluzja, połączyło się z jazzem, którego domem jest Nowy Orlean. Ale wystarczy przypomnieć sobie początki jednej i drugiej formy, by zrozumieć zbieżności. Flamenco było artystycznym językiem andaluzyjskich Romów i Andaluzyjczyków z niższych klas społecznych. Tak wyrażali emocje, biedę, nieszczęśliwe miłości, społeczny ostracyzm - tak wyrażali siebie. Jazz, wykreowany przez potomków niewolników, był muzyką klasy robotniczej i niższych sfer, dawał upust emocjom, pozwalał poczuć się wolnym. W tym kontekście jazz

i flamenco wydają się dla siebie stworzeni. Zresztą nie tylko w tym, bo i w tym współczesnym również - gdzie tancerki wywołują łzy jednym spojrzeniem, a muzycy odbierają mowę improwizacjami.

Jazz flamenco na żywo W Szczecinie jazz flamenco rozbrzmi po raz pierwszy z tak dużym rozmachem na scenie Trafostacji Sztuki już 28 lutego. Dzień wcześniej najmłodsi będą mogli poczuć przedsmak głównego koncertu podczas zajęć „Flamenco dla dzieciaków”, które poprowadzi szczecińska Szkoła Tańca Milagro. Wielka gala odbędzie się w koprodukcji z Taller de Musics z Barcelony. Na scenie pojawią się Los Aurora, Chicuelo „Caminos” i cudowna Mariana Martínez. Artystka pochodzi z Wenezueli, a swoją taneczną przygodę rozpoczęła już w wieku 10 lat. Flamenco uczyła się w Hiszpanii od najlepszych, czyli: Farrucos, Manuela Carrasco, Juana Amaya i José Manuel „El Oruco”. Jak mówi - flamenco to niezwykle trudny taniec, nakazuje olbrzymie skupienie. Do tego dochodzi jazz, który jest wymagającą muzyką. I mimo, że cały nurt traktuje się jako muzykę ludową,

MAGAZYN MIEJSKI | NUMER 02/2022

17


| TEMAT Z OKŁADKI |

#materiał partnerski

Organizatorem i producentem festiwalu Szczecin Jazz jest Szczecińska Agencja Artystyczna. Patronem wydarzenia jest Miasto Szczecin.

to patrząc na jazz flamenco z technicznego punktu widzenia, to szalenie skomplikowana forma. Żeby ją dobrze przedstawić potrzeba olbrzymiej gotowości psychicznej. Cieszę się, że będę mogła wprowadzić uczestników Szczecin Jazz do tego świata.

Hiszpańskie rytmy w Szczecinie Nie zabraknie również mocnych wątków szczecińskich. W końcu właśnie w tym roku mija 20 lat, odkąd flamenco zagościło w naszym mieście. - Początki były skromne - wspomina Donata Liszczak, założycielka Szkoły Tańca Milagro. - W Szczecinie próżno było szukać tancerzy flamenco, instruktorów czy pokazów, dlatego z koleżankami jeździłyśmy do innych miast na warsztaty. Zapraszałyśmy też do nas tancerki. To co udało nam się nauczyć, żeby nie zapomnieć, ćwiczyłyśmy podczas spotkań. Po kilku latach zdecydowałyśmy się uruchomić własne szkoły. Tak w 2005 roku narodziło się Milagro. Dziś możliwości jest więcej. Jeżdżę do Andaluzji z moimi uczennicami. Nawet podczas pandemii udało nam się zorganizować podróż. Poznajemy kulturę, uczymy się tańca. Jednak, jak podkreśla, mimo upływu czasu, flamenco to nadal taniec tylko dla wybranych, taniec niszowy. - Flamenco jest chętnie oglądane - wyjaśnia. - Podoba się wszystkim i potrafi wypełnić sale. Ale z punktu tancerki, trzeba powiedzieć, że to taniec na całe życie. Rytm, koordynacja, emocje - to prawdziwy teatr tańca. Zawsze powtarzam, że z flamenco jest trochę jak z robieniem na drutach. Trzeba mieć w sobie cierpliwość i pasję, aby osiągnąć zakładane efekty. Tu nie da się nic przyspieszyć. Na pewno potrzeba też pewnej dojrzałości. Flamenco ma wiele styli. Najchętniej oglądane są te wesołe, i te wesołe tańczy się też lżej, choć nie prościej. Flamenco puro, które jest dość ponure, jest skierowane raczej do koneserów, prawdziwych miłośników.

Światowe gwiazdy jazzu Gorące hiszpańskie rytmy jazzu to jednak nie wszystko. W końcu już w grudniu Szczecińska Agencja Artystyczna, producent festiwalu, ogłosiła pierwszą gwiazdę festiwalu - saksofonistkę Candy Dulfer. - Bilety rozeszły się jak świeże bułeczki - zdradza Anna Lemańczyk, dyrektorka SAA. - Bardzo się cieszę, że ta zjawiskowa artystka wystąpi w Szczecinie. Choć zapraszam mieszkańców również na następne koncerty, szczególnie

18

na występ kolejnej wspaniałej kobiety. Tym razem będzie to przebojowa basistka ze śląska Kinga Głyk. - Koncert Kingi zaplanowany jest na 1 marca w sali słonecznej Filharmonii w Szczecinie - dodaje Sylwester Ostrowski, jazzman i dyrektor artystyczny festiwalu. - Z kolei 3 marca w sali kameralnej, również w Filharmonii, wystąpi syn przedwcześnie zmarłego na covid-19, genialnego trębacza, przyjaciela naszego festiwalu Wallace Roney’a oraz pianistki Geri Allen. Wallace Roney Jr. to przyszłość jazzu. Dopiero zaczyna profesjonalną karierę, a już słychać, że jest tak samo genialny, jak byli jego rodzice. Młodego trębacza na scenie wspierać będzie jego przyjaciel i saksofonista Emilio Modeste. Artystów tegorocznego line-upu tak naprawdę nie trzeba przedstawiać. Kinga Głyk jest uważana za najlepszą polską basistkę młodego pokolenia, a także wschodzącą gwiazdę muzyki jazzowo-bluesowej. W Europie podziwiana, w Polsce dopiero odkrywana. Oszałamiający talent 24-latki najlepiej podsumowują odsłony na YouTubie liczone w milionach wyświetleń. Artystka dorastała w muzycznej rodzinie i od dziecka grała w rodzinnej formacji. Kiedy poczuła się gotowa, zmieniła kierunek i rozpoczęła solową karierę. W 2016, czyli rok po sukcesie pierwszej autorskiej płyty pt. „Rejestracja”, wypuściła drugi album LIVE „Happy Birthday” i wtedy jej kariera rozszalała się na dobre. Candy Dulfer, holenderska saksofonistka nominowana wielokrotnie do nagrody Grammy. Na świecie sprzedano ponad 2,5 miliona egzemplarzy jej albumów. Na scenie występowała z największymi nazwiskami w muzyce m.in. Van Morrison, Maceo Parker, Sheila E., Mavis Staples, Lionel Richie, Beyoncé, Pink Floyd, Chaka Khan, Aretha Franklin. Jest laureatką nagrody Edison Jazz 2021 Lifetime Achievement Award, najbardziej prestiżowej nagrody muzycznej w Holandii. W 2007 roku album studyjny Candy Store. Album osiągnął drugie miejsce na liście Billboard’s Top Contemporary Jazz. Jej piosenki „Candy Store” i „L.A. Citylights” osiągnęły pierwsze miejsce na listach Smooth Jazz National Airplay w Stanach Zjednoczonych. A Wallace Roney? Cóż, syn jednej z największych legend jazzu. W Szczecinie wystąpi po raz pierwszy. Wszyscy doskonale pamiętamy koncert jego ojca w filharmonii w 2018 roku. Czy młody muzyk powtórzy jego sukces? Wiele na to wskazuje. U jego boku pojawi się Emilio Modeste, który przez lata grał z Rooneyem seniorem.


| TEMAT Z OKŁADKI |

fot. Sebastian Wołosz

fot. materiały prasowe

#materiał partnerski

MAGAZYN MIEJSKI | NUMER 02/2022

19


#materiał partnerski

fot. materiały prasowe

| TEMAT Z OKŁADKI |

W programie również występ fenomenalnej Dorrey Lin Lyles, którą można było usłyszeć podczas koncertu inaugurującego współpracę Szczecin Jazz i Grupy Mojsiuk. A także Aleksander Beets & Amersfoort Jazz Ensemble ft. Deborah Carter, Tomasz Chyła Quintet i Olga Tadel. - Podczas ubiegłorocznej edycji część koncertów musieliśmy przenieść do sieci - mówi Sylwester Ostrowski. - Oczywiście w tym roku jesteśmy gotowi na wszystko, bezpieczeństwo naszych artystów i gości jest najważniejsze. Jesteśmy jednak dobrej myśli, dlatego mamy nadzieję, że tym repertuarem uda nam się poderwać publiczność z miejsc i na chwilę oderwać od codziennych problemów. Jazz już nie raz udowodnił, że ma wręcz magiczną moc. Wierzę, że będzie tak i tym razem.

Trafostacja Sztuki w Szczecinie Kinga Głyk 1.03.2022 (wtorek) Filharmonia im. Mieczysława Karłowicza w Szczecinie Wallace Roney Jr - Emilio Modeste Quartet 3.03.2022 (czwartek) Filharmonia im. Mieczysława Karłowicza w Szczecinie Candy Dulfer 8.03.2022 (wtorek) Filharmonia im. Mieczysława Karłowicza w Szczecinie Aleksander Beets & Amersfoort Jazz Ensemble ft. Deborah Carter 9.03.2022 (środa) Radio Szczecin

Szczecin Jazz 2022

Tomasz Chyła Quintet 11.03.2022 (piątek) Jazzment Klub

„Flamenco dla dzieciaków” 27.02.2022 (niedziela) Trafostacja Sztuki w Szczecinie

Olga Tadel 12.03.2022 (sobota) Jazzment Klub

Gala Flamenco - Jazz w co-produkcji z Taller de Musics, Barcelona, Spain. Chicuelo „Caminos” Los Aurora 28.02.2022 (poniedziałek)

„Jazz na niedzielę” Dorrey Lin Lyles 13.03.2022 (niedziela), Parafia Ewangelicko-Augsburska pw. Świętej Trójcy w Szczecinie

20


#reklama


Val en t i n e ’ s Day


VA L E N T I N E ’ S D AY

VA L E N T I N E ’ S D AY

| EDYTORIAL |

MAGAZYN MIEJSKI | NUMER 02/2022

23


| EDYTORIAL |

24


VA L E N T I N E ’ S D AY

| EDYTORIAL |

VA L E N T I N E ’ S D AY MAGAZYN MIEJSKI | NUMER 02/2022

25


VA L E N T I N E ’ S D AY


| EDYTORIAL |

Foto: Ella Estrella Photography, FB: @EllaEstrellaPhotography, IG: @ella_estrella_photography Wystąpili: Iga Zub i Mateusz Olejnik Makijaż: Klaudia Sadoch

MAGAZYN MIEJSKI | NUMER 02/2022

27


| TEMAT WYDANIA |

28


| TEMAT WYDANIA |

Polish your kitchen, czyli jak szczecinianka promuje polską kuchnię za granicą Anna Hurning jest rodowitą szczecinianką, która w 2001 roku postanowiła wyjechać do Stanów Zjednoczonych. Dziś znów mieszka w Szczecinie i zajmuje się promocją naszego miasta i polskiej kuchni na skalę światową na swoim blogu o nazwie „Polish your kitchen”. AUTOR ŁUKASZ CZERWIŃSKI / FOTO ARCHIWUM PRYWATNE

Anna i jej mąż Mark poznali się w Stanach Zjednoczonych i tam też urodziła się ich nastoletnia już córka. To właśnie za Oceanem powstał pomysł stworzenia kulinarnego bloga o polskiej kuchni. - Pomysł zrodził się jeszcze w Stanach Zjednoczonych, jakieś 6 lat temu. W 2005 urodziła nam się córka i ważne dla mnie było, żeby znała swoje polskie korzenie. Pomyślałam sobie, że fajnie byłoby spisać wszystkie domowe przepisy, co zaczęłam robić w formie bloga. Wtedy pracowałam jeszcze na pełny etat, więc było to w okrojonej formie – wspomina Anna Hurning.

Powrót do Polski Anna i Mark pracowali w amerykańskim wojsku. Jej mąż jest emerytowanym żołnierzem zawodowym. - Mój mąż ciężko pracował i żartuje sobie, że on już wyrobił swoje godziny pracy na całe życie. Ja też pracowałam zawodowo w wojsku jako cywil. Nie było to moją pasją, a gotowanie jest dla nas przyjemnością – opowiada Anna. Trzy lata temu, już po przejściu Marka na emeryturę, zdecydowali się na przeprowadzkę do Polski, a ich wybór padł na

rodzinne miasto Anny, czyli Szczecin. Jak przyznaje, wielu znajomych zadziwiła decyzja o przeprowadzce z USA do Polski. - Zadecydowaliśmy, że przeprowadzimy się do Polski, żeby tutaj trochę pomieszkać. Ludzie bardzo nam się dziwią, że podjęliśmy taką decyzję. Po przyjeździe do Szczecina małżeństwo zdecydowało się poświęcić pasji gotowania i turystyce, a do rozwoju internetowej działalności namówili ich właśnie znajomi. - Po przyjeździe do Polski mieliśmy więcej czasu, żeby bardziej poświęcić się tej działalności. Za namową znajomych zaczęliśmy kręcić filmiki kulinarne i wrzucać je do sieci. Później pojawił się pomysł, żeby pokazać naszym odbiorcom Szczecin – mówi autorka bloga. - To jest nasze jedyne zajęcie i bardzo nam to odpowiada – dodaje.

Nauka polskiej kuchni W swoich filmach szczecinianka przedstawia różne przepisy dotyczące polskiej kuchni i pokazuje, jak je przygotować. Jak to się stało, że postanowiła zająć się gotowaniem?

MAGAZYN MIEJSKI | NUMER 02/2022

29


| TEMAT WYDANIA |

- U nas w domu zawsze się dużo gotowało, lubimy spędzać czas w kuchni, nie tylko przy polskich daniach. Kuchnia w naszym domu jest bardzo ważna i lubimy gotować nie tylko dla siebie, ale też dla naszych znajomych i rodziny – odpowiada. Każdy odcinek swojego internetowego programu Anna prowadzi w języku angielskim. Nie ukrywa, że jest on skierowany głównie do odbiorców ze Stanów Zjednoczonych, ale także innych krajów anglojęzycznych. Program ma jednak swoich fanów również w Polsce. - Największym naszym odbiorcą są Stany Zjednoczone, ale widzimy, że te filmiki są oglądane na całym świecie, głównie w krajach anglojęzycznych. Widzę, że oglądają nas również odbiorcy w Polsce, którzy być może chcą trochę poduczyć się języka. Autorka bloga podkreśla, że jej program jest też adresowany do osób, które mają polskie korzenie, ale nie urodziły się w naszym kraju. Mogą znać smak polskiej kuchni z dzieciństwa, lecz niekoniecznie potrafili odtworzyć te dania. Te filmiki mogą im w tym pomóc. A jakie polskie danie najbardziej lubi Mark? Kapuśniak! – odpowiada zdecydowanie mąż Anny. - Wcześniej był żurek. Nie lubi natomiast galarety - dodaje szczecinianka.

Szczecinie, ale także wyjazdy w różne zakątki Polski. - Zapraszamy naszych widzów, żeby podróżowali do Polski. Jest duży odzew od odbiorców, którzy planują wizytę. Ludzie wyjeżdżali w różnych momentach historii naszego kraju i dużo osób jest zaskoczonych zmianami, które zaszły – mówi Anna Hurning. Szczecinianka przyznaje, że czasami trudno im przywyknąć do życia w naszym kraju i zdarza się tęsknić za Stanami Zjednoczonymi, jednak na ten moment nie zamierzają wracać. Polska i USA to dwa zupełnie różne światy. - Życie w Polsce w porównaniu ze Stanami Zjednoczonymi jest trudne i inne. Myślę, że oboje potrzebujemy czasu, żeby przywyknąć do nowych realiów. Zdarzają nam się czasami momenty zwątpienia, ale czujemy, że tutaj jest teraz nasze miejsce. Cieszymy się, że nasza córka może teraz być blisko mojej rodziny i zaznać innego życia w sercu Europy – opowiada Anna.

Prace nad książką kucharską

Podróże drugą pasją

- Pracuję nad książką kucharską, która powinna ukazać się w ciągu najbliższych dni. Książka będzie miała tytuł „Polish your kitchen. My family table.” Będzie zawierała część przepisów, które są na blogu wraz ze zdjęciami – chwali się autorka.

Choć tematem przewodnim jest kuchnia, to małżeństwo nagrywa również filmy ze swoich podróży. Są to małe wycieczki po

Książka trafi głównie na rynek amerykański, ale została napisana, a także będzie drukowana w Szczecinie.

30


#materiał partnerski

| MODA |

kówka, MTV Raps i marzenia, żeby nosić się jak rówieśnicy zza oceanu były wyskocznią ku własnym projektom. W końcu moda, jak nic innego, potrafi wyrazić styl bycia i podkreślić przynależność do subkultury. Od pierwszych koszulek Standfor do dzisiejszych limitowanych linii minęło już ponad 15 lat, jednak styl, jakość i przesłanie, z jakim odzież jest tworzona, pozostały na tym samym wysokim poziomie. - Produkujemy własne dzianiny, nie kupujemy gotowych materiałów - podkreśla zespół. - Robimy dużo customowych rzeczy. Nasze kolekcje są limitowane. Zależy nam, aby nasi klienci otrzymywali najlepiej zaprojektowaną odzież, która przetrwa całe lata. Długą żywotność ubrań zapewnia produkcja w Polsce i staranne przygotowywanie każdej sztuki odzieży. Nie ma tu mowy o stosowaniu półproduktów z Azji. Niezależnie od tego, czy mowa o bluzie, czy t-shircie, jego powstanie poprzedza burza mózgów i konsultacja. Najlepszym przykładem jest seria bluz Camo, której przygotowanie zajęło cały rok. Specjalnie barwiona, gruba dzianina to unikatowy projekt, którego próżno szukać gdziekolwiek indziej. Specjalista odpowiedzialny za przygotowanie materiału przyznał, że w jego 30- letniej karierze nie miał jeszcze do czynienia z tak trudnym wzorem. Wyłącznie osoby zapisane do newslettera Standfor wkrótce będą miały możliwość podglądu linii i skorzystania z przedsprzedaży. Szykuje się prawdziwa gratka dla kolekcjonerów.

Marka Standfor więcej niż ubrania Kunszt i mistrzostwo to dwa słowa, które powinny przychodzić na myśl za każdym razem, gdy pada nazwa Standfor. Szczeciński brand odzieżowy przedkłada jakość nad ilość i przelewa tę filozofię w kolejne projekty swoich ubrań. A obok tych trudno przejść obojętnie. Standfor to projekt grupy przyjaciół, który wyrósł na kanwie hip-hopowej dekady początku lat 2000. Deska, graffiti, koszy-

Warto jednak podkreślić, że odzież Standfor, prócz strony www, jest dostępna w Szczecinie, skąd pochodzi, w Warszawie, w Cork w Irlandii, a niedługo także w Dublinie i w Lizbonie w Portugalii. - Przenosimy nasze biuro właśnie do Lizbony - zdradza Tomek, Standfor. - Gdzie będziemy rozwijać brand, wchodząc w kolaboracje z portugalskimi artystami. Mamy solidny plan i masę projektów. Jednym z nich jest wprowadzenie do sprzedaży linii… płaszczy. Styl bardziej stonowanej i eleganckiej serii nadal będzie inspirowany miastem i hip-hopem. Kolekcja ma być alternatywą dla osób, które są zabiegane i w szybki sposób - narzucając na bluzę płaszcz, chcą przyjąć bardziej oficjalny wygląd. Pojawią się też nowości dla pań i kilka inspirujących kolaboracji. - Zależy nam na promowaniu mistrzostwa i pasji naszych odbiorców - podkreśla Tomek. - Myślimy o projekcie, który będzie inspiracją dla młodych ludzi, którzy podobnie jak my 15 lat temu marzą, by stworzyć coś swojego. Chcemy udowadniać, że chcieć to móc, a odzież to znacznie więcej niż tylko moda. To styl bycia. www.standfor.pl

MAGAZYN MIEJSKI | NUMER 02/2022

31


| TEATR |

Dla dojrzałej duchem młodzieży i młodych duchem dorosłych Już 12 lutego na Dużej Scenie Teatru Współczesnego w Szczecinie odbędzie się premiera sztuki „Edukacja seksualna”. O przygotowaniach do spektaklu rozmawiamy z Michałem Buszewiczem, reżyserem i Martą Gosecką, pedagożką teatru. ROZMAWIAŁA AGATA MAKSYMIUK / FOTO KAROLINA BABIŃSKA

„Edukacja seksualna” to tytuł najbliższej premiery w Teatrze Współczesnym. To spektakl dla młodzieży czy dorosłych? Michał Buszewicz - „Edukacja seksualna” to sztuka dla dojrzałej duchem młodzieży i młodych duchem dorosłych. Staramy się wprowadzić trochę „powietrza” w nasz dialog o seksualności, a jednocześnie porozmawiać o ważnym aspekcie ludzkiego życia, który dotyczy praktycznie każdego. Napięcia, jakie narastają wokół tego tematu, wiążą się z naszą obyczajowością i przekonaniami kulturowymi, ale w żaden sposób nie powinny zamykać drogi do dyskusji. Chcemy to pokazać naszym widzom. Tylko czy na pewno jako społeczeństwo, mamy w sobie tyle otwartości? Jaką perspektywę postanowiliście przyjąć, aby dotrzeć do widzów? M.B. - To spektakl międzypokoleniowy. W obsadzie są osoby od 25. do 70. roku życia. Doświadczenia każdego z bohaterów są różne. Długo zastanawiałem się, jaką perspektywę przyjąć w rozmowie z młodymi ludźmi, i pomyślałem, że trzeba przyjąć uczciwą perspektywę. Czyli taką, w której pokażemy, na ile te wszystkie pokolenia miały szansę rozmawiać na temat seksu, a na ile nie doświadczyły tego wcale. Być może dla osób starszych dialog okaże się większym problemem. Mimo wszystko chcemy przełamać bariery i zbudować enklawę pełnego przyzwolenia na zadawanie pytań i dzielenie się doświadczeniami z zakresu własnej seksualności. W tworzeniu spektaklu uczestniczyła grupa doradcza złożona z młodzieży. Młodzież chętnie dzieliła się swoimi spostrzeżeniami?

32

M.B. Poprosiłem o utworzenie takiej grupy, bo zorientowałem się, że najmłodsza aktorka ma ponad dwadzieścia lat, czyli od deklarowanej grupy docelowej i tak dzieli ją dekada. Kiedy Dorota Kowalkowska – kreatorka życia teatralnego dla młodzieży – zaprosiła mnie we wrześniu do Teatru Łaźnia nowa na warsztaty z młodzieżą, młodzi ludzie podzielili się ważnym postulatem – jeśli robicie teatr dla nas, to zapytajcie nas co uważamy na temat, którym chcecie się zajmować. Stąd pomysł na grupę ekspercką, która towarzyszy wybranym etapom prób. Marta Gosecka - Młodzi ludzie na pewno są dziś dużo bardziej otwarci, niż nasi rodzice czy dziadkowie w ich wieku. Powodem jest powszechny dostęp do wiedzy w internecie i umiejętność korzystania z rzetelnych i sprawdzonych stron dotyczących seksualności. Jedni badają swoją seksualność, drugi poszukują swojej tożsamości i sprawdzają różne perspektywy. Kto kogo kocha, kto kogo pożąda? Widzę też, że młodzież - przynajmniej ta, z którą pracujemy, nie zamyka się w sobie tak mocno, nie odrzuca i nie neguje tego, co się z nią dzieje. Starsze pokolenia nie są tak otwarte. Rozpoczynając rozmowy z młodzieżą mieliście konkretne oczekiwania wobec historii, jakimi będą się z wami dzielić? M.G. - Podeszliśmy do tych rozmów bez oczekiwań, gotowi na wszystko. Liczyliśmy na otwartość młodzieży, choć mieliśmy świadomość, że nie wszystko powiedzą od razu. Udało nam się zbudować relacje, dzięki którym jeszcze teraz dzielą się z nami kolejnymi historiami. Każda z nich jest dla nas bardzo cenna. Młodzież uczestnicząca w projekcie jest bardzo różna, więc i te opowieści mocno różnią się od siebie. Dotyczą dojrzewania, tożsamości, relacji rodzinnych, relacji międzypokoleniowych. Na ile scenariusz jest inspirowany tymi relacjami? M.B. - Scenariusz nie powstawał na bazie tych opowieści.


Scenariusz powstał z mojej inwencji twórczej, z rozmów z aktorami, jedna scena z improwizacji. To złożony proces. Ale rola młodzieży jest tu nieoceniona. Bo to właśnie młodzież może reagować na scenariusz, na poszczególne sceny. W każdej chwili mogli powiedzieć - tak z tym się identyfikujemy, w tym się rozpoznajemy, a ta sytuacja wydaje nam się dziwna czy obca. Niesamowite jest, jak ci młodzi ludzie eliminują ze spektaklu nawet nieintencjonalne przejawy dziaderstwa. W ostatnim czasie sporą popularność zdobył brytyjski serial „Sex Education”. Sukces produkcji był zachęcający dla spektaklu? M.B. - Jest dość sporo nowych seriali, które podejmują temat seksualności - nie tylko „Sex Education”. „Big Mouth”, „Euforia”… Pochłonęlismy ich cały zestaw. Ale nie powiedziałbym, że cytowaliśmy bezpośrednio. To co, zrobiliśmy to skorzystaliśmy z pewnej atmosfery, formuły rozmowy, która wydaje mi się pewną zdobyczą tych produkcji. Jaką formę w takim razie przybierze sztuka? Trudno sobie wyobrazić, żeby była typowym otwartym dialogiem? Może raczej będzie serią opowieści? M.B. - I tu się pani myli, ponieważ wpisaliśmy w spektakl scenę, podczas której widzowie mogą zadawać pytania dotyczące seksualności i zwierzać się ze swoich historii. Sztuka ma formę wewnętrznej podróży, opartej na edukacji seksualnej jakiej doświadczyli bohaterowie. Postaramy się pokazać, jakie lekcje odebrali w swoim życiu i jak wpłynęły na sposób w jaki rozmawiają z innymi o seksie. Seks opowiadamy z perspektywy osobistych doświadczeń, ale i społecznych uwarunkowań. Jakie efekty chcielibyście, aby spektakl wywołał? Jakich reakcji oczekujecie? - To, co mi się marzy to sytuacja, w której ludzie zaczną rozmawiać o seksie bez duszenia tego w sobie. Wierzę, że ten spektakl ma szansę stać się wentylem, przez który spuścimy powietrze z balona dyskusji o seksualności. O pewnych rzeczach postaramy się opowiedzieć w zabawny sposób, ale z pełną wrażliwością i zrozumieniem. Przyjrzymy się trudnościom z jakimi zmagają się bohaterowie i pokażemy, że te trudności to wcale nie koniec świata, że czasem wystarczy spotkanie, żeby je rozwiązać. Strona wizualna spektaklu będzie równie intrygująca? M.B. – Tak, za scenografię odpowiada Dorota Nawrot a asystuje jej Michał Dobrucki. Na pewno warto zwrócić też uwagę na warstwę muzyczną. Stworzył ją Bartek Schmidt, szerzej znany jako Baasch. Choreografią zajęła się Katarzyna Sikora. Światłem Aleksander Prowaliński. Myślę, że dzięki tym osobom nasi widzowie odczują prawdziwą przyjemność oglądając ten spektakl. A chyba o to w seksie chodzi.


| SYLWETKA MIESIĄCA |

Twórcza adaptacja jest przejawem inteligencji

Rozmowa z Pawłem Fortuną Sytuacja kryzysowa może nauczyć nas konstruktywnego podejścia do zmian. Nie załamywać się, tylko działać, a można osiągnąć niespodziewane efekty - przekonuje nas o tym psycholog Paweł Fortuna. ROZMAWIAŁA MAŁGORZATA KLIMCZAK / FOTO ARCHIWUM PRYWATNE

W nowoczesnej gospodarce opartej na wiedzy coraz istotniejsze stają się cechy nieutożsamiane dotychczas z figurą biznesmena czy lidera, czyli związane z budowaniem efektywnych relacji i firmy opartej na wartościach, rozwijaniem talentów oraz przewodzeniem zmianom. Czy te zmiany widać w polskich firmach? Obszar biznesu jest tak szeroki, że każda generalizacja jest ryzykowna. Świadomość doskonalenia i ujawniania tego typu kompetencji dostrzegam w korporacjach z dojrzałą kulturą organizacyjną oraz w małych, dynamicznych i innowacyjnych firmach. Pozostaje jednak jeszcze mnóstwo organizacji, w których liderzy pojmują swoją rolę głównie przez pryzmat administrowania i kontroli. Życzyłbym sobie, żeby ich liczba była coraz mniejsza, ale człowiek jest tylko człowiekiem i nawet najbardziej nośne idee potrzebują czasu, żeby przejść z poziomu deklaracji do realizacji. Podczas jednego ze spotkań, w trakcie przerwy rozmieściłem w losowych miejscach tabliczki z imionami uczestników. Gdy wrócili, zajęli poprzednie miejsca z niezadowoleniem konstatując, że ktoś im pomieszał tabliczki… Czy opłaca się organizacji tworzyć atmosferę, w której pracownicy nie zgłaszają uwag i siedzą cicho? Opłaca, ale otwartość to rodzaj inwestycji. Kiedyś w jednym

34

z ezoterycznych programów widziałem jak dzwoniąca kobieta spytała osobę prezentującą się jako wróżka o to, czy jej mąż ją zdradza. Pani w studiu spytała: „A udźwignie pani odpowiedz?”. Po tym rozmowa się urwała i wszyscy usłyszeli charakterystyczny dźwięk braku połączenia. Trzeba nie tylko otwartości, by przyjmować informację zwrotną i inicjatywy. Konieczny jest dystans do siebie oraz dzielność. W mentalności wielu szefów konfrontacja z tego typu sygnałami jest kwalifikowana nie jako przyczynek do zysku, lecz raczej koszt psychiczny związany z ryzykiem doświadczania trudnych emocji. Warto przy okazji wspomnieć, że wartościowa jest informacja zwrotna, którą przekazuje się podwładnym. Znam projekty, w których pracownicy produkcji są oceniani każdego dnia. W jednym z przedsiębiorstw wyliczono, że w wyniku kształtowania kultury feed-backu produktywność wzrosła o kilka procent. Kierownik jest przewodnikiem zespołu i to w dużej mierze od niego zależy, czy wykorzysta potencjał pracowników, motywując ich do rozwinięcia najlepszych cech. Ale czy każdy kierownik chce, żeby pracownicy rozwijali swoje najlepsze cechy? Mam wrażenie, że niektórzy szefowie wolą tych mniej kreatywnych, ale posłusznych. Ale właśnie w mniemaniu wielu zwierzchników kluczowym potencjałem pracownika jest jego posłuszeństwo. Człowiek ma silną potrzebę kontroli, a gdy zostaje szefem jej siła może wzrosnąć. Jeśli ktoś traktuje miejsce pracy jako terytorium, którym włada, wtedy liczy się poddaństwo i czołobitność. Pracownicy, którzy spełniają tego typu oczekiwania zawsze się znajdą. Na szczęście z łatwością przychodzą mi na myśl liderzy, którzy zatrudniają, jak to mówią „mędrszych od siebie”, dają im swobodę działania i odpowiedzialność. Z takim nastawieniem inaczej buduje się zespół, inne cele pojawiają się również na horyzoncie aspiracji. Bardzo ważne są dobra wola i szacunek, które powinny leżeć u podstaw wszystkich relacji. Biorąc pod uwagę coraz częstsze doniesienia o mobbingu w pracy, zadajemy sobie pytanie, czy w polskich firmach szacunek do pracowników jest wciąż rzadko spotykany. Nie znam badań dających podstawę do tego typu uogólnień. Interesować nas powinna raczej skala mikro, z własnymi nawykami na czele. Pamiętajmy kto jest ofiarą mobbingu. To osoba, która przyszła do pracy… pracować. I to właśnie nie podoba się opresorowi, który czuje się zagrożony i zaczyna walczyć o swój status wszelkimi możliwymi sposobami. Szef może w ogóle tego nie zauważać, ponieważ mobber potrafi świetnie ukrywać swój program działania pod osłoną słodkich słów i licznych deklaracji współpracy. Dlatego alarmujące niech będą zwolnienia pracownika, jego błędy, oznaki braku satysfakcji. Podobne symptomy najczęściej są interpretowane jako wyraz złej woli pracownika, a mogą być reakcją na trudne do zniesienia napięcie. Dlatego tak ważny jest zwyczajny, ludzki kontakt lidera z podwładnymi.


| SYLWETKA MIESIĄCA |

Czy polscy szefowie chętnie tworzą miejsca pracy, które cechują się elastycznością i otwartością na różnorodność? Nie wiem. O to trzeba spytać ich samych. Im dłużej współpracuję z biznesem, tym częściej mam do czynienia z elastycznymi i światłymi ludźmi, ale to może wynikać ze specyfiki zadań, które realizuję. Posłużę się analogią. Są ludzie, którzy uczą podstaw języka, i są tacy, z którymi analizuje się niuanse tłumaczeń. Należę do tej drugiej grupy ekspertów, a stąd może płynąć mój nieuzasadniony optymizm. Podobno strach przed porażką i popełnianiem błędów osłabia innowacyjność i kreatywność. Jak temu zapobiegać? Obniżyć strach przed niepowodzeniem, co jest złożonym procesem. Ważne, żeby pamiętać, że nie boimy się porażek, lecz ich konsekwencji w postaci trudnych emocji, obniżenia samooceny, utraty szans a także odsunięcia się współpracowników i bliskich. Moc kształtuje się w każdym z tych wymiarów. To temat rzeka i chętnie kiedyś porozmawiamy wyłącznie o tym. Póki co rekomenduję moją książkę „Pozytywna psychologia porażki. Jak z cytryn zrobić lemoniadę”. W biznesie nie ma przypadków. Przez chwilę może sprzyjać szczęście. Długotrwały sukces to efekt doświadczenia, ciężkiej pracy i odpowiednich kompetencji umożliwiających skuteczne przywództwo. A jeśli przywódca nie ma odpowiednich kompetencji? Jak długo taka firma może funkcjonować? Jeśli pozycja rynkowa firmy nie zależy od bilansu zysków i strat, to może funkcjonować latami. Jeśli jednak jej status jest uzależniony od stosowności oferty, szybkości reagowania, wrażliwości na potrzeby klientów i pracowników, to należy przewidywać spektakularne kurczenie się i karłowacenie. Znam firmy, którym udało się zbudować markę znaną w całej Polsce, ale z powodu sztywności nastawień kierownictwa i jego ślepoty na możliwości są teraz jedynie drobnymi, rodzinnymi organizacyjkami.

szwedzkiej firmie standardem były warsztaty, w trakcie których przy jednym stoliku zasiadywali szef regionu central-east, doradca klienta, pracownik obsługi i mechanik. To było zgodne ze standardem i działo się w Polsce bez ujmy dla formalnych relacji. Pracownicy często nie chcą wychodzić przed szereg ze swoimi pomysłami, ponieważ mocno perspektywiczne myślenie bywa często krytykowane. Jak ich przekonać, żeby wychodzili ze swoimi nowatorskimi pomysłami? Przez wiele lat prowadziłem warsztaty z innowacyjności. Przed jednym z nich podeszli do mnie uczestnicy z gorącą prośbą, byśmy niczego nie wymyślali. I nie dlatego, że ktoś to może skrytykować. Powód był inny. Obawiali się, że każdy ich pomysł będzie musiał być wdrożony i odpowiedzialność za to poniosą oni sami. Myślę, że tak to najczęściej z zamrażaniem innowacji bywa… Wybuch pandemii Covid-19 spowodował, że weszliśmy w tryb permanentnych zmian. Izolacja, brak kontaktu ze współpracownikami, do jakiego przywykliśmy, praca zdalna, łączenie życia zawodowego z prywatnym, niepewność dotycząca pracy. Jak po dwóch latach takiego życia wrócić do normalności? Do jakiej normalności? Chodzi o cofnięcie zegara i wymazanie z pamięci proceduralnej tych wszystkich webinariów, półek wyczyszczonych z papieru toaletowego, inflacji, medialnej dezorientacji, obostrzeń i pogrzebów przedwcześnie zmarłych przyjaciół? To nie jest możliwe. Nigdzie nie wrócimy. Gramy kartami, które są na stole, bo, jak nauczył nas Viktor Frankl, co los zrządził, tym człowiek musi zarządzić. Zmiany były, są i będą, a przejawem naszej inteligencji powinna być twórcza adaptacja, a więc osiąganie rezultatów, które w innych warunkach byłyby poza zasięgiem. Od początku pandemii zainicjowałem kilkanaście projektów badawczych, niektóre są już ukończone i zwieńczone międzynarodową publikacją, napisałem dwie książki i poznałem wielu fantastycznych ludzi. Między innymi dwukrotnie odwiedziłem Szczecin, co wcześniej zdarzało się sporadycznie. Musimy się mądrze śpieszyć. Trzeba znaleźć czas na właściwe kontakty, sensownie wykorzystywać narzędzia komunikacji i dbać o relacje, żeby nikt z nas, pracując w trybie home office, nie zamienił się w „Homo office”.

Kiedyś pewien psycholog biznesu opowiadał, że próbował wprowadzić w jednej z firm skandynawskie standardy pracy oparte na tym, że szef funkcjonował w firmie na podobnych zasadach co pracownicy np. nie korzystał z przydzielonego mu miejsca parkingowego, nie był stawiany na piedestale. Po jakimś czasie pracownicy przestali go szanować. Czy Polacy są zwolennikami rządzenia autorytarnego w pracy?

Paweł Fortuna

Pracuję od lat ze skandynawskimi firmami i czegoś takiego nigdy nie dostrzegłem. Jeśli autorytet szefa zależy od przywilejów, to mamy do czynienia z fasadowym przywództwem. Lider, z którym chce się pracować, który szanuje pracowników i umożliwia im rozwijanie skrzydeł, nie potrzebuje „błyskotek”. W pewnej

Psycholog, pisarz, kompozytor, coach i trener biznesu. Trzykrotny laureat „Nagrody Teofrasta” miesięcznika „Charaktery” za najlepszą popularnonaukową książkę psychologiczną oraz trzykrotny laureat nagrody „Książka dla trenera” Polskiego Towarzystwa Trenerów Biznesu.

MAGAZYN MIEJSKI | NUMER 02/2022

35


| STYL ŻYCIA |

#materiał partnerski

Agnieszka od ślubów. Poznajcie autorkę sukcesu marki Butterfly Wedding Agnieszka Abramowicz, szerzej znana jako Agnieszka od organizacji ślubów, to przede wszystkim wulkan energii i entuzjazmu. Swoją markę zbudowała od podstaw ciężką pracą. Dziś chce nie tylko spełniać marzenia o doskonałych ślubach, ale też dzielić się swoją wiedzą z innymi. Nam zdradziła, jak udaje jej się urzeczywistniać nawet najbardziej wymagające plany. Zaczęła od bloga o dekoracjach ślubnych. Jednak szczerze przyznaje, że z interesem ruszyła dzięki… pokrowcom na krzesła, w które zainwestowała przy wsparciu ojca i które wypożyczała. Niepozorne działanie okazało się furtką do szeroko rozumianej branży ślubnej. Krok po kroku poszerzała zakres działań. Tworzyła dekoracje, przystrajała sale, doradzała parom młodym, a kiedy doradztwo zaczęło wykraczać poza temat ozdób, postanowiła zostać konsultantką ślubną. Dziś może pochwalić się statusem jednej z najlepszych na całym Pomorzu Zachodnim (ale zdradzimy, że działa nie tylko w naszym regionie). Organizuje śluby przede wszystkim w stylu glamour. Rozmach jest niemal jej znakiem rozpoznawczym, choć jak podkreśla - kameralnym weselem zajmie się z równą przyjemnością. Za 10 lat widzi się jako właścicielkę salonu ślubnego, ale takiego z prawdziwego zdarzenia, gdzie pod jednym dachem będą czekały wszystkie najważniejsze usługi. Pary będą mogły tam obejrzeć dekoracje, pomyśleć nad garderobą, wybrać salę, muzykę i co tylko ich dusza zapragnie, a przyszłe konsultantki będą mogły się tam szkolić. Jak zapewnia pani Agnieszka będzie jak na filmach. Jednak wszystko po kolei. Obecnie jest na półmetku uruchomienia stacjonarnej wypożyczalni dekoracji ślubnych w Szczecinie. Wiele wskazuje na to, że pierwsze pary przekroczą próg tego miejsca już na wiosnę.

36

Równocześnie nie przestaje zabiegać o rozwój zawodu wedding plannerki. Regularnie organizuje szkolenia, podczas, których można zdobyć wiedzę potrzebną do rozpoczęcia pracy w zawodzie. Najlepszym dowodem skuteczności jej szkoły są osoby, które już po pół roku samodzielnie biorą się za organizację wesel. Jak mówi - najważniejsze to chęci. Choć potrzebne są też mocne nerwy, cierpliwość i dobra organizacja. To praca, w której łatwo się zakochać, ale której nie trzeba poświęcać się bezgranicznie. - To prawda, że pary potrafią nawet w środku nocy wysłać zapytanie, ale to my ustalamy, jak wygląda nasza dyspozycyjność - wyjaśnia specjalistka. - Dlatego myślę, że nawet osoby już aktywne zawodowo mogą podjąć się pracy wedding plannerki w charakterze drugiego etatu. Przy dobrej organizacji własnego kalendarza wszystko można ze sobą pogodzić. A jeśli są chęci ku temu to warto. Jak mówi pani Agnieszka - nawet po tylu latach pracy nadal wzrusza się na ślubach. Ceremonia jest ukoronowaniem jej pracy. Podobnie jak przyjaźnie, które nawiązuje z parami młodymi. Bo choć ślub byłaby w stanie zorganizować w dwa dni, to jednak większość par spędza z nią średnio rok. Na zakończenie nie da się jednak nie wspomnieć, że choć ciężka praca to pierwszy czynnik sukcesu pani Agnieszki, to ten drugi kluczowy składnik to rodzina. Rodzina, która nie tylko rozumie pasję żony i mamy, ale też wspiera w pomysłach i ich realizacjach. To dzięki nim pani Agnieszka jest dziś tym, kim jest, czyli Agnieszką od organizacji ślubów. Dowiedz się więcej! www.butterfly-wedding.pl FB: @butterflyweddingpoland IG: @butterflyweddingpoland mail: butterflyszczecin@gmail.com | tel. +48 500 646 130



| MUZYKA |

#materiał partnerski

Szczecin Jazz napędza Grupa Mojsiuk To już pewne Szczecin Jazz i Grupa Mojsiuk połączyli siły. Współpracę zainicjował kameralny koncert wspaniałej Dorrey Lin Lynes w salonie Mercedes Mojsiuk przy ul. Pomorskiej 88. Są już też plany wobec dalszych działań. O szczegółach opowiedzieli nam Hanna Mojsiuk, współwłaścicielka salonów Mercedes-Benz w regionie,

fot. materiały prasowe

oraz Sylwester Ostrowski, dyrektor artystyczny Szczecin Jazz.

Szczecin Jazz rozpoczyna współpracę z Grupą Mojsiuk. O jakiej współpracy mówimy? - Mecenat, patronat, może partnerstwo?

Mercedes Mojsiuk przy ul. Pomorskiej 88 to była prawdziwa, muzyczna uczta. Charyzmatyczna Dorrey Lin Lynes i zespół zrobił na gościach gigantyczne wrażenie.

Hanna Mojsiuk - Sylwester Ostrowski już od pierwszego spotkania zrobił na mnie bardzo dobre wrażenie. To prawdziwy artysta, pasjonat, człowiek z wizją, którą zaraża innych. Szczecin Jazz to jedno z najbardziej spektakularnych wydarzeń artystycznych w naszym regionie. Marka, która przyciąga tłumy melomanów. Jest to muzyczna i artystyczna gwarancja najwyższej jakości – zupełnie jak Mercedes. Jesteśmy marką premium i Szczecin Jazz to również wydarzenie premium. Pomyśleliśmy, że idealnie do siebie pasujemy i warto podjąć współpracę. Już pierwszy koncert pokazał, że nasze przeczucia się sprawdziły. Koncert w salonie

Sylwester Ostrowski - To prawda, nasze marki doskonale do siebie pasują. Tę więź mocno poczuliśmy podczas pierwszego koncertu inaugurującego naszą współpracę. Cieszymy się, że po wielu spotkaniach, przy okazji różnych biznesowych i kulturalnych wydarzeń, udało nam się nawiązać tak bliską relację. Marka Mojsiuk to dla nas synonim wiarygodności, siły, unikatowości i luksusu. Projekt Szczecin Jazz, jest stosunkowo młodym projektem, ma zaledwie 7 lat, ale wspiera nas Szczecińska Agencja Artystyczna i Miasto Szczecin. Dołożymy wszelkich starań, żeby utrzymać wysoką jakość z jaką jest utożsamiany nasz partner.

38


#materiał partnerski

| MUZYKA |

czyć na taki przebieg zdarzeń?

fot. materiały prasowe

H.M. - Warto podkreślić że Grupa Mojsiuk to autoryzowany dealer marek Mercedes-Benz, Peugeot, Opel, Citroen, Honda. Nasze salony znajdują się w Szczecinie oraz Starych Bielicach/k. Koszalina. Wsparcie polega na mecenacie. Wspieramy też Szczecin Jazz poprzez użyczanie samochodów na potrzeby artystyczne projektu. To duże zaangażowanie, a nie wykluczamy jeszcze bliższej współpracy przy kolejnych projektach. Jesteśmy otwarci na pomysły, a wiemy, że Sylwester Ostrowski to bardzo kreatywny człowiek. Możemy więc spodziewać się ciekawych projektów, jak choćby koncert inaugurujący naszą współpracę. Dorrey Lin Lynes, nasi szanowni goście, piękny wieczór – mamy nadzieję, że to dopiero początek podobnych inicjatyw.

Współpraca ma charakter lokalny czy krajowy? H.M. - Powiedziałabym nawet, że międzynarodowy! Bo przecież na Szczecin Jazz przyjeżdżają artyści z całego świata, a koncerty przyciągają miłośników jazzu nie tylko ze Szczecina. Liczymy na doskonałą frekwencję na koncertach, bo 12 wydarzeń w ramach Szczecin Jazz 2022 zapowiada się imponująco. To będzie prawdziwa muzyczna uczta. S.O. - Zaczniemy od mocnego światowego akcentu, czyli występu Candy Dulfer, następnie Wallace Roney Jr, Gala Flamenco - Jazz i Kinga Głyk. Ale jednocześnie cały czas będziemy podkreślać naszą lokalną działalność. Gwiazdy wielkiego formatu i możliwość współpracy z nimi jest dla nas olbrzymim wyróżnieniem i ukoronowaniem tego, co robimy, ale mamy świadomość, że odwiedziny tych artystów to często jednorazowe wydarzenia, a muzycy ze Szczecina są tu zawsze. Dlatego chcemy wspierać ich działalność i pomagać w rozwoju. Jesteśmy przekonani, że partnerstwo z Grupą Mojsiuk nam w tym pomoże. Wsparcie tak silnej firmy zwykle wiąże się z przedsięwzięciami takimi jak - cykl koncertów, tournée, album muzyczny czy inne projekty realizowane online. Czy tu również możemy li-

S.O. - Zaczniemy od koncertów festiwalowych. Nie mogę jeszcze zdradzić, co będzie naszym kolejnym punktem współdziałania, ale mam już kilka pomysłów. Na pewno można spodziewać się rozmachu jaki pamiętamy z Jazz Forum Showcase Powered by Szczecin Jazz i zaskoczenia jakie wywołał koncert Erykah Badu w naszym mieście. Jak powinniśmy postrzegać jazz przez pryzmat tej współpracy? Może są artyści, których już można zapowiedzieć, że wystąpią w ramach wspólnej sceny? Lub może artyści, którzy chcielibyście, aby wystąpili? H.M. - Mamy wiele marzeń i planów do realizacji. Wiele zależy od tego, czy wydarzenia będzie można organizować na żywo i czy będą one większe niż te, które z powodu pandemii dopuszczalne są na ten moment. Jazz to szlachetny gatunek muzyczny, ludzie słuchający jazzu to zazwyczaj smakosze muzyki, osoby o niebywałej inteligencji i klasie. My znamy naszych klientów. Wiemy, że nasze samochody wybierają klienci świadomi, pasjonaci motoryzacji, osoby, które cenią sobie komfort, wygodę i elegancję. Tutaj następuje więc idealne połączenie – naszych odbiorców łączy mnóstwo wspólnych cech. Wyobrażam sobie, że nasz klient to jednocześnie miłośnik jazzu, który w swoim samochodzie będzie słuchać najsłynniejszych standardów. To wszystko do siebie tak idealnie pasuje, że zastanawiam się dlaczego nasza współpraca nie miała miejsca wcześniej.


| KSIĄŻKA |

„Glossy. Historia Vogue” Nina-Sophia Miralles - wyd. OsnoVa

Najbardziej popularne czasopismo o modzie na całym świecie wzbudza wiele emocji. Dla zwykłego śmiertelnika jawi się jako symbol luksusu, wielkiego świata, o którym można tylko pomarzyć. Jednak dla pracowników i byłych pracowników jest to miejsce, które nie jawi się już tak różowo. Książka „Glossy” to więcej niż historia magazynu „Vogue”. To wciągająca opowieść o namiętności i władzy, o wielkich fortunach, o sukcesach i skandalach, o projektantach i modzie - tej z wybiegów i tej zza kulis, o wielkich fotografach i autorach, a przede wszystkim o charyzmatycznych kobietach (i kilku mężczyznach), które stały i stoją na czele magazynu. Książka jest także opowieścią o podległym traktowaniu kobiet, o piśmie dla kobiet, którym finansowo zarządzali zawsze mężczyźni i przesuwali kobiety jak marionetki ze stanowiska na stanowisko. O nisko opłacanych pracownikach, którym nie starczało na czynsz, a od których oczekiwano, że będą reprezentacyjnie wyglądać. To książka o zakłamaniu i hipokryzji świata, do którego wielu aspiruje, a potem się nim rozczarowuje, chyba że pozostaje w sferze wyobrażeń.

„Bez oklasków”

Kamila Drecka, Jan Englert, Wydawnictwo Otwarte Aktor filmowy, teatralny i telewizyjny, pedagog w szkole aktorskiej,

40

dyrektor Teatru Narodowego w Warszawie. Jan Englert w życiu pełnił wiele ról i o wszystkich skrzętnie opowiada dziennikarce Kamili Dreckiej w szczerej rozmowie. Jest w tej rozmowie otwarty w wyznaniach i poglądach. Jan Englert mówi o sobie, że jest złożony z wielu Englertów. To spojrzenie ważne, bo aktor należy do najważniejszych postaci świata artystycznego ostatnich 50 lat. W tych rozmowach rysuje swój obraz trochę inny niż nam się może wydawać. W książce porusza także sprawy bardzo aktualne dotyczące czasów pandemii i tego, jak poradził sobie z zamkniętymi teatrami i pracownikami bojącymi się wirusa.

„Dizajn miejsc codziennych” Aleksandra Koperda, wyd. Znak Koncept

W ostatnich latach tematyka dizajnu cieszy się dużą popularnością, a szczególnie programy telewizyjne o projektowaniu wnętrz. Mimo to odwiedzając mieszkania znajomych można odnieść wrażenie, że te mieszkania są kompletnie bezosobowe. Dobry dizajn jest na wyciągnięcie ręki. Wystarczy go dostrzec i umiejętnie zaadaptować do własnych potrzeb.

Ta książka pomoże zrozumieć istotę wzornictwa, poznać klasyczne elementy dizajnu i znaleźć inspiracje. Aleksandra Koperda wprowadza czytelników do świata dizajnu. Dzięki niej można zobaczyć, jak mieszkają mistrzowie projektowania przestrzeni, poznać ponadczasowe modele mebli określane mianem klasyki i wiodące trendy oraz zyskać wskazówki, jak łączyć na pozór zwykłe przedmioty z wyrafinowanymi drobiazgami. Autorka zdradza adresy sklepów ze starociami, fabryk mebli, pchlich targów, cepelii i showroomów.

„Murale Szczecina”

Anna Ciabach, Stanisław Ruksza, wyd. TRAFO Trafostacja Sztuki w Szczecinie “Murale Szczecina” to popularyzatorski album najciekawszych realizacji z tej dziedziny w naszym mieście i zarazem opowieść artystów o szczecińskiej sztuce miejskiej kilku ostatnich dekad. W możliwie przystępny, acz nielinearny sposób, publikacja pokazuje historię, aktualną sytuację i potencjał środowiska oraz kilka fascynujących miejskich legend. Redaktorzy – Anna Ciabach i Stanisław Ruksza, rozmawiają m.in. z Lumpem, Krazem i Mariuszem Warasem – twórcami, którzy od lat zajmują się street artem i muralami. Wywiady ilustruje fotograficzny przegląd najważniejszych realizacji. Publikacji towarzyszy mapa, z którą można zwiedzać szczecińskie murale. Murale w Szczecinie

mają w ostatnich latach swoją głośną historię. Powstawały w różnych miejscach miasta, miały różną tematykę, wiązały się z nimi różne akcje społeczne i artystyczne, aż w końcu powstała szczecińska książka.

„Zwycięska rodzina. Venus, Serena i droga do sukcesu” Bart Davis, Richard Williams, Wydawnictwo: Replika

Inspirująca i motywująca historia ojca, który jeszcze przed narodzeniem swoich córek - Venus i Sereny - przygotował dla nich odważny plan na życie, który realizowany systematycznie i konsekwentnie, zaowocował jednym z największych sukcesów w historii zawodowego tenisa. Richard Wiliams od najmłodszych lat zmuszony walczyć z przeciwnościami losu stworzył kochającą się rodzinę i wychował dwie wspaniałe gwiazdy tenisa. Ale to nie jest tylko historia o sporcie. To również historia o amerykańskim rasizmie z początku XX wieku na południu Stanów Zjednoczonych. To książka, która opisuje trudne życie i trudny start, a raczej brak możliwości startu dla osób ciemnoskórych. Richard Wiliams miał szczęście, bo miał mądrą mamę i wujka w Chicago. Dzięki nim miał szansę wybić się ponad przeciętność, wprowadzić w życie swoje marzenia i radośnie oznajmić światu, że mimo przeciwności losu wiele osiągnął. Tę książkę czyta się jak dobrą literaturę sensacyjną.


| KOMIKS |

Plansze Europy. Młodość Blueberry’ego, tom 2 Scenariusz: Jean-Michel Charlier, François Corteggiani / Rysunki: Colin Wilson

Drugi tom zbiorczy opowieści o wczesnych przygodach słynnego komiksowego bohatera Dzikiego Zachodu – Mike’a Blueberry’ego! Album zawiera aż sześć epizodów: „Demony Missouri”, „Kansas w ogniu”, „Piekielny rajd”, „Bezlitosny pościg”, „Trzej obcy w Atlancie” i „Cena krwi”. Trwa wojna secesyjna. Oddział porucznika Blueberry’ego zostaje wysłany na pogranicze stanów Kansas i Missouri, gdzie trwają krwawe walki między zwolennikami Północy i Południa. Mike otrzymuje tajne zadanie odszukania kryjówki konfederackiego pułkownika Quantrilla. W cywilnym ubraniu wyrusza na samobójczą misję... Później czekają go kolejne krwawe bitwy na linii frontu i niewiarygodne przygody na tyłach wroga! Młody bohater jak zwykle spotka na swojej drodze szaleńców, bandytów, wiernych przyjaciół i piękne kobiety.

Abe Sapien. Mroczne i straszliwe, tom 2 Scenariusz: Mike Mignola, Scott Allie / Rysunki: Max Fiumara, Sebastián Fiumara

Drugi tom opowieści o Abie Sapienie, jednym z najważniejszych agentów Biura Badań Paranor-

malnych i Obrony, który w czasie apokalipsy zaczyna działać na własną rękę, aby rozwiązać tajemnicę swojego przeznaczenia. Abe przemierza Amerykę zmienioną w piekło. Spotyka różnych ludzi, którym pomaga w walce z bestiami i zagrożeniami okultystycznymi. Jedni go za to doceniają, inni uważają za wcielenie zła... Tymczasem własną podróż na północny kraniec świata odbywa nekromanta, który jest zdeterminowany, aby dzięki nadprzyrodzonym mocom zapewnić sobie poczesne miejsce w zmieniającej się rzeczywistości. Klimatyczna rozgrywka pomiędzy wieloma mrocznymi siłami stanowi preludium do tomu „BBPO: Znany diabeł” – ostatniego rozdziału sagi o Hellboyu.

Hill House Comics. Daphne Byrne Scenariusz: Laura Marks / Rysunki: Kelley Jones

Ostatni z pięciu albumów kolekcji poświęconej grozie i horrorowi, której pomysłodawcą i jednym z autorów jest Joe Hill, amerykański pisarz specjalizujący się w horrorach i mrocznej fantasy. Nowy Jork, koniec XIX wieku.

Umiera ojciec czternastoletniej Daphne, a matka staje się ofiarą spirytystów obiecujących jej nawiązanie kontaktu z duchem męża. Kiedy Daphne usiłuje wyzwolić matkę spod wpływu szarlatanów, poznaje Brata – nadprzyrodzoną istotę nawiedzającą ją w snach i na jawie. Czy to demon, czy halucynacja? I czego chce od Daphne? Może zostanie jej sprzymierzeńcem, a może przyniesie jej zgubę? Szykuje się krwawa rozprawa z okultystami dążącymi do celu znacznie straszniejszego niż wykorzystywanie łatwowiernych pogrążonych w żałobie wdów...

Komiks dla dorosłych. Sandman. Kraina Snów, tom 3 [wydanie III] / Scenariusz: Neil Gaiman Rysunki: Kelley Jones, Malcolm Jones III, Charles Vess, Colleen Doran

Trzeci tom jednej z najpopularniejszych i najbardziej uznanych powieści graficznych wszech czasów w nowym wydaniu. „Sandman – Kraina Snów” to cztery wyjątkowe historie: „Kaliope”, „Sen tysiąca kotów”, „Fasada” i najbardziej znana – „Sen nocy letniej”. Ta ostatnia to jedyna opowieść komiksowa nagrodzona World Fantasy Award w kategorii najlepsza krótka opowieść fantastyczna. Dodatkowo

tom zawiera także oryginalny scenariusz Neila Gaimana do historii „Kaliope” z uwagami scenarzysty i rysownika. Autorem scenariusza jest wielokrotnie nagradzany pisarz, scenarzysta komiksowy i filmowy Neil Gaiman

Wiedźmin. Wiedźmi lament, tom 6 Scenariusz: Bartosz Sztybor / Rysunki: Vanesa R. Del Rey

Płomienie strzelają w górę: to wiedźma płonie na stosie. Geralt rozgląda się za kolejnym zleceniem, jednak obraz egzekucji wciąż staje mu przed oczami niczym złowieszcza przestroga. Kiedy zostaje porwana córka miejscowego bogacza, wiedźmin szybko przekonuje się, że wcale nie chodzi o misję ratunkową. Coś go dręczy, coś w głębi duszy, coś, przed czym nie ma ucieczki… Autorem scenariusza jest Bartosz Sztybor („Wiedźmin: Zatarte wspomnienia”), a rysunki stworzyła Vanesa R. Del Rey („Briggs Land”). Album zawiera materiały pierwotnie opublikowane w zeszytach #1–4 serii „The Witcher: Witch’s Lament”. Niniejsze wydanie zbiera w jednym tomie całość monumentalnej opowieści o życiu, śmierci, triumfie i odkupieniu, która zgłębia naturę bohaterstwa i poświęcenia.

MAGAZYN MIEJSKI | NUMER 02/2022

41


| KSIĄŻKI |

Weronika Sawicka, studentka ze Szczecina, debiutuje powieścią Weronika Sawicka pochodzi ze Szczecinka, ale większość swojego dorosłego życia spędziła w Szczecinie. Ma dopiero 22 lata, a za nią już premiera pierwszej powieści „Bad Girl”. Czy zawsze chciała być pisarką? Jak dostała szansę na wydanie książki? I jak zareagowali na to jej bliscy? Przekonajcie się sami. ROZMAWIAŁA MONIKA PIĄTAS / FOTO AGATA WYSOCKA

O czym jest twoja debiutancka książka „Bad Girl”? - Jest to historia o dziewczynie Sam, która ma jasno określony cel w życiu. Nie chce się rozpraszać niepotrzebnymi zdarzeniami i osobami na swojej drodze. Życie jednak ma dla niej inne plany, które całkowicie zmieniają jej punkt widzenia. To powieść o miłości, marzeniach i przyjaźni z silną kobietą w roli głównej. Zawsze chciałaś być pisarką? Jak narodziła się ta pasja? Może studia pchnęły cię w tym kierunku? - Jeszcze w liceum miałam małe marzenie, żeby kiedyś napisać książkę. Lubiłam czytać i raz nawet próbowałam coś napisać – nie wyszło, ale się nie przejęłam, tak miało być. Pomyślałam, że może za kilka lat znów spróbuję. Jednak od zawsze ciągnęło mnie bardziej do czytania niż samodzielnego tworzenia. Tak naprawdę dopiero pisząc „Bad Girl”, zdałam sobie sprawę, ile radości mi to daje, byłam podekscytowana każdym rozdziałem. Jest to coś, co mogłabym robić na stałe. A widząc reakcje osób, które przeczytały książkę – serce eksploduje (uśmiech). A studia? Na dziennikarstwo też trafiłam z przypadku (śmiech). Książka powstała raczej w niecodziennych warunkach, między studiami i kończeniem pracy dyplomowej. Opo-

42

wiedz, jak to się stało, że zdecydowałaś się na pisanie w tak pracochłonnym okresie? - Rok temu dostałam informację o konkursie pisarskim od przyjaciółki. Wydawnictwo Kobiece szukało autorki powieści, która znalazłaby się w portfolio ich imprintu Zespołu Niegrzecznych Książek. Był tytuł, gotowa okładka, brakowało treści. Pomyślałam, że skoro okładka jest fioletowa, a uwielbiam ten kolor (śmiech), pomysł ciekawy – to postanowiłam zaszaleć. Myślałam, że nie spodoba mi się w procesie tworzenia i odpuszczę, ale z każdą stroną było coraz lepiej. Sama siebie zaskoczyłam, bo mam naprawdę słomiany zapał (śmiech). Koniec nadsyłania gotowych książek w konkursie pokrywał się z wysłaniem skończonej pracy licencjackiej. To był czas intensywnej pracy nad ukończeniem studiów, ale musiałam ustalić sobie hierarchię ważności. Chciałam skoncentrować się na książce, bo uwierzyłam w tę historię. Wiedziałam, że licencjat i tak napiszę, więc postawiłam wszystko na jedną kartę. Skupiłam się na książce i się opłaciło. A! I oczywiście się obroniłam! (śmiech). Jak uważasz, co wpłynęło na sukces twojej powieści? - Starałam się stworzyć historię, która nie powiela istniejących schematów. Wiadomo, że trudno

stworzyć coś, czego jeszcze nikt nie napisał. Ale postanowiłam wymyślić coś, co sama chciałabym przeczytać. Udało mi się odejść od popularnych wzorów, ale mimo to nie jest to aż tak bardzo oryginalna historia. Jednak chyba musi mieć w sobie to coś, co przykuło uwagę wydawnictwa (uśmiech). „Bad Girl” to romans, a nawet erotyk. Jak zareagowali Twoi bliscy na książkę? - Kiedy dowiedziałam się, że wygrałam, zaczęłam udostępniać informacje na swoich mediach społecznościowych. Zaczęły się telefony. Zadzwonił do mnie wujek i zapytał wprost, czy napisałam książkę o seksie (śmiech). Musiałam tłumaczyć, że to historia miłosna, komedia romantyczna, a nie książka o seksie. Szufladkowanie wręcz mnie irytowało, takie były wymogi konkursu, które spełniłam. Pamiętam, że zadzwoniła do mnie mama, była zapłakana i myślałam, że coś się stało. A ona się wzruszyła, bo przeczytała książkę. Mówiła, że bardzo jej się podoba i jest dumna. To dla mnie najważniejsza opinia. A utożsamiasz się z bohaterką? - Główna bohaterka Sam to silna kobieta. Dostała sporo moich cech, nie do końca świadomie. Poczucie humoru, które przewija się przez całą książkę, jest totalnie moje. Żarty są czerpane z życia – sama ich uży-


| KSIĄŻKI |

wam albo słyszałam u znajomych. Myślę, że jest to osoba, którą może kiedyś chciałabym być. Ma cechy, które chciałabym mieć, na przykład pewność siebie i determinacja, ale nie jestem chyba jeszcze w tym momencie życia. Ale Sam ma też mnóstwo wad, dzięki którym jest bardziej realna. A co powiesz o sytuacjach w książce? Nawiązują czasem do twoich własnych historii, pragnień, fantazji? - Nie, całkowicie to zmyśliłam. Jedynie motyw dążenia do spełnienia marzeń mógłby w jakimś stopniu mnie dotyczyć. Ale przy problemach i przeszkodach na tej drodze puściłam już wodzę fantazji. Książka wydana jest pod twoim nazwiskiem przy angielskim tytule. Nie myślałaś, żeby napisać ją pod pseudonimem? - Myślałam. Wiele autorek pisze pod takimi pseudonimami, że zastanawiam się, czy to Polka. Jak zaczęłam tworzyć tę książkę, rozważałam,

co będzie, jeśli wygram. Zastanawiałam się, czy chciałabym, żeby ktoś wiedział, że ten erotyk-romans napisałam ja. Ale kiedy okazało się, że wygrałam – byłam tak dumna, że zrezygnowałam z pomysłu, niech świat wie, że to ja (śmiech). Przeszło mi przez myśl, żeby napisać „Werka Sawicka”, bo nie lubię swojego pełnego imienia (śmiech). Czyli jesteś zadowolona z efektu końcowego? Po upływie czasu zmieniłabyś coś w treści albo procesie twórczym? - Sprawdzając już skończoną książkę, zastanawiałam się czy naprawdę ja to napisałam (śmiech). Nie chciałabym nic zmienić, dodać czy odjąć – jest idealna. Spędziłam na pisaniu 4 miesiące i miałam tylko jedną przerwę na 2 tygodnie przez zaliczenia na studiach. Myślę, że jak na pierwszą książkę to całkiem niezły czas. Z aktualną wiedzą pewnie napisałabym szybciej. Ale i wtedy bardzo dobrze rozłożyłam sobie poszczególne

rozdziały w czasie. Jak już mówimy o rozdziałach. Każdy kolejny to tytuł piosenki. - Tak i jest ich 59! (śmiech). Częściowo są to piosenki, które akurat słuchałam albo które lubię i pasowały do klimatu danej części. A w niektórych nawet sens utworu pasuje do akcji! Można je sobie włączyć i wczuć się w klimat podczas czytania. Możemy czekać na więcej? Wydanie pierwszej książki na pewno otwiera drogę do zawodu. Czujesz, że teraz twoje życie potoczy się inaczej? - Dostałam już kilka zapytań, czy napiszę kontynuację lub nową książkę. Głównie do recenzentów. Ogromnie się cieszę, że ludziom podoba się mój styl, moje żarty. Oczywiście, że chciałabym pisać dalej. Powoli pracuję nad inną historią, może coś z tego będzie. Znalazłam drogę, którą chciałabym iść, dopóki chciano by to czytać.

MAGAZYN MIEJSKI | NUMER 02/2022

43


| MODA |

Wierzę w romantyzowanie swojego życia Romantycznie, kobieco, stylowo - tak chce wyglądać Patrycja Zawistowska, czyli Retrofem - młoda szczecinianka, która zainteresowała się stylem retro. Dzięki swoim stylizacjom jest kolorowym ptakiem szczecińskich ulic, gdzie, niestety, królują dżinsy z dziurami i szaro-bure kurtki. Jak mówi chciałaby zachęcić innych do zmiany garderoby, w końcu życie jest tylko jedno i szkoda zmarnować je, przejmując się opiniami obcych ludzi. ROZMAWIAŁA MAŁGORZATA KLIMCZAK / FOTO MAREK PETRAS @RETROFEM

Skąd u pani wzięło się zainteresowanie stylem pin-up? Pamiętam, że pod koniec liceum na lekcjach z informatyki natknęłam się przez przypadek na blog poświęcony tematyce stylu retro, gwiazdach starego Hollywoodu oraz popularnych wtedy blogerek, które inspirowały się modą dawnych lat. Bardzo wciągnęłam się w lekturę i czytałam go dosyć regularnie, za każdym razem coraz bardziej zaciekawiona i zachwycona zdjęciami, które tam znalazłam przedstawiające zadbane kobiety z idealnym makijażem, perfekcyjnie ułożonymi fryzurami, ubrane w przepiękne sukienki. Odkąd pamiętam, należałam do kształtniejszych dziewczyn, co było powodem moich ogromnych kompleksów, zawsze miałam wrażenie, że większość ubrań z sieciówek źle na mnie leżała. Kiedy odkryłam styl, który podkreśla kobiecość i wygląda świetnie na każdej sylwetce, coraz bardziej chciałam go spróbować! Na początku próbowałam złożyć stylizacje zainspirowane retro z ubrań, które miałam w szafie, jednak po skończeniu liceum i zaczęciu mojej pierwszej pracy, za pierwszą wypłatę kupiłam sobie prawdziwą sukienkę inspirowaną latami 50., które wtedy podobały mi się najbardziej. Pamiętam ją do dzisiaj - czarna w urocze wisienki, ołówkowy krój, wiązana na szyi, z gołymi plecami. Nigdy wcześniej nie czułam się tak pięknie jak właśnie w tamtej chwili. Wtedy moja przygoda zaczęła się na dobre. Był to rok 2015. Przez te lata mój styl bardzo się zmienił. Odeszłam od typo-

44

wego uroczego pin-upu i pokochałam bardziej elegancką, dojrzałą modę z lat 40., jednak sporadycznie zdarza mi się wrócić do kropek i kwiatów. Jak powstają pomysły na sesje zdjęciowe w stylu pin-up? Ja te sesje wyglądają? Bywa różnie - czasami najpierw zainspiruje mnie jakieś miejsce, a czasami wymyślam wszystko dostosowując to pod stylizację, którą chcę ze sobą zabrać na zdjęcia. Bardzo ważne jest dla mnie, aby wszystko do siebie pasowało. Na początku mojej przygody z sesjami zdjęciowymi w stylu retro potrafiłam zabrać bardzo uroczą, pin-up’ową sukienkę do miejsca, które całkowicie nie pasowało do mojego wyglądu (przykładowo las w pochmurny dzień), teraz nie wyobrażam sobie takiej sytuacji. Zawsze zwracam wielką uwagę na kolory i, aby klimat mojej stylizacji odpowiadał klimatowi miejsca, co dodaje zdjęciom charakteru i wyglądają one bardziej profesjonalnie. Oprócz ubrań oraz dodatków zazwyczaj zabieram również ze sobą przedmioty vintage z mojej kolekcji: przykładowo stary aparat, magazyn z lat 40. albo 50., kompaktowe vintage lusterko ze szminką stylizowaną na starą czy nawet porcelanową filiżankę w zestawie z talerzykiem. Takie małe dodatki robią naprawdę wspaniałą robotę i pomagają jeszcze bardziej wczuć się w atmosferę. Kto wymyśla pani stylizacje i skąd bierze pani stroje w takim stylu? Stylizacje wymyślam ja sama. Nie sprawia mi to żadnej trudności, ani nie zajmuje dużo czasu, ponieważ chodzę tak ubrana na co dzień, nie jest to dla mnie styl tylko na specjalne okazje czy też zdjęcia. Na początku wszystkie moje ubrania oraz dodatki kupowane były za ciężko zarobione pieniądze, głównie zamawiane z zagranicznych sklepów internetowych albo Etsy. Na chwilę obecną jako, że retro modelingiem zajmuję się już dobre kilka lat, mam przyjemność współpracować z bardzo wieloma sklepami, zarówno dużymi, jak i tymi mniejszymi, które w swojej ofercie mają ubrania i dodatki w stylistyce dawnych lat. Współpracujemy zawsze na zasadzie barterowej - oni wysyłają mi swoje produkty, ja odsyłam im zdjęcia z sesji zdjęciowej, na której miałam na sobie przykładowo ich sukienkę, następnie publikuję je u siebie na instagramie oznaczając ich sklep, a sukienka zostaje u mnie w szafie. Jestem naprawdę bardzo wdzięczna i szczęśliwa, że udało mi się dojść do tego momentu mojej „kariery” (śmiech), ponieważ tego typu ubrania potrafią być naprawdę drogie, szczególnie, jeżeli wykonane są z naturalnych materiałów. Próbując kiedyś powiększyć swoją garderobę wydawałam prawie każdy zarobiony grosz, teraz nie wydaję praktycznie nic, a w szafie ciągle jest coraz mniej miejsca. Nigdy nawet o tym nie śniłam, a jednak tak się wydarzyło. Ma pani swoje ulubienice, jeśli chodzi o styl pin-up? Jest naprawdę bardzo wiele kobiet, które podziwiam, większość z nich obserwuję na Instagramie, gdzie regularnie wrzucają zdjęcia. Jedną z moich ulubionych retro blogerek jest Idda Van Mun-


| PASJE |

ster, którą obserwuję od lat. Kiedyś jej stylizacje były bardzo pin up’owe, teraz jej styl jest bardziej klasyczny, stonowany, lekko folkowy- jednak w takim wydaniu podoba mi się chyba jeszcze bardziej. Kolejną osobą jest Nelson Anyways, dla mnie bezkonkurencyjnie ikona francuskiego retro. Niestety ostatnio trochę wycofała się z modelingu, zmieniła nazwę na instagramie, usunęła większość starych zdjęć i na chwilę obecną zajmuje się tylko swoimi artystycznymi projektami przy okazji zmieniając swoją estetykę bardziej na lata 70., które nie są mi bliskie, dlatego trochę ubolewam nad tą nagłą zmianą. Oprócz tych dwóch pań, które są moimi inspiracjami bardzo lubię jeszcze Ashlyn Coco, Camilla Vintage, S Nova Vintage, Fiore Vanil

i Shirinatra. Zakończę tu, bo naprawdę mogłabym wymieniać w nieskończoność (śmiech). Czy czuje pani konkurencję, jeśli chodzi o modelki pin-up? W Szczecinie pojawiło się ich kilka. W Szczecinie niestety nie mamy retro community, które znaleźć można w wielu innych Polskich miastach. Ja osobiście kojarzę może 2-3 dziewczyny w naszym mieście, które również interesują się modą dawnych lat. Każda z nas ma jednak zupełnie inny styl, skupia się na innej estetyce oraz zajmuje się trochę innymi rzeczami, dlatego według mnie nie ma tu miejsca na rywalizację (uśmiech). Niektóre dopiero zaczynają swoją przygodę, inne siedzą w tych

MAGAZYN MIEJSKI | NUMER 02/2022

45


| MODA |

klimatach dłużej. Ja każdej z nich dopinguję i mam nadzieję, że kiedyś będzie nas tutaj więcej, a w naszym mieście zaczną być organizowane wydarzenia dla wielbicieli vintage, co niestety obecnie trochę u nas leży. Z niecierpliwością czekam na ten moment. Czy wiąże pani swoją przyszłość z modelingiem? Myślę, że w przyszłości do pewnego wieku nadal będę się tym zajmowała, tak długo jak wciąż będę zadowolona z efektów sesji. Moim małym marzeniem jest zacząć kiedyś zarabiać na współpracach, jednak przy takiej niszy, jaką się zajmuję niestety jest to bardzo trudne, szczególnie mieszkając w Polsce. Jako, że u nas w kraju mamy tylko kilka retro sklepów zapotrzebowanie na płatne retro sesje zdjęciowe jest też bardzo małe, gdzie za granicą zarabianie na tym jest znacznie łatwiejsze. Na chwilę obecną ja sama traktuję to wszystko bardziej na luzie, trochę jako hobby, częściowo jako pracę ze względu na współpracę z firmami oraz produkty, które od nich dostaję. Myślę, że taki układ również ma swoje plusy, pozwala mi to na większą samowolę, co jest dla mnie bardzo ważne. Jestem perfekcjonistką, mam swoje wizje w głowie i podoba mi się to, że mogę robić większość rzeczy po swojemu, własnym tempem. Nie wiem, co będzie w przyszłości, jednak jestem pewna, że w najbliższym czasie nie wyobrażam sobie rezygnować z tego, co kocham robić (uśmiech). Uczyła się pani fotografii i wizażu. Która z tych dziedzin jest pani bliższa? Uczyłam się wizażu i stylizacji, kosmetologii, fotografii oraz grafiki komputerowej. Zdecydowanie najbliższa jest mi fotografia oraz obróbka zdjęć. Wybrałam się na te kursy chcąc się trochę usamodzielnić - współpracując z wieloma firmami często gonią mnie terminy, co potrafiło być naprawdę stresujące. Często miałam sytuacje, że z różnych powodów nie mogłam umówić się na sesję z ulubionymi fotografami, sesje były czasami przesuwane, a spotykając się z nowymi osobami, często kończyło się na tym, że czekałam na zdjęcia miesiącami, co było problematyczne. Aby ułatwić sobie życie wybrałam

46

się na 2-letnie kursy, a skończyło się na tym, że jest to coś, co naprawdę daje mi frajdę. Mam też poniekąd szczęście, ponieważ mój narzeczony również interesuje się fotografią, przez co zdarza mi się go trochę wykorzystać kiedy potrzebuję zdjęć „na teraz”. Dzielimy się oczywiście pracą: on robi zdjęcia, ja je później obrabiam. Bardzo podoba mi się ten układ, ponieważ edycja zdjęć daje mi niesamowitą frajdę. Na rocznym kursie z grafiki komputerowej niestety przez 3/4 czasu uczyliśmy się wektorów i projektowania logotypów, a zajęć z Photoshopa było naprawdę mało… dlatego jeszcze wiele rzeczy muszę się w tej kwestii nauczyć, ale daję radę. Patrząc na stare zdjęcia, które obrobiłam, zdecydowanie widzę poprawę, a to liczy się najbardziej. A co pani sądzi o stylu szczecinianek? Powiem tak - zdecydowanie zauważyłam różnice na ulicach na przestrzeni lat. Spacerując spotykam coraz więcej kobiet, które eksperymentują ze swoim stylem i chcą się jakoś wyróżniać, jednak szczerze mówiąc i tak odnoszę wrażenie, że większość kobiet z naszego miasta sięga po najbardziej bezpieczne opcje. Oczywiście nie ma w tym nic złego! Każdy ma prawo wyglądać tak, jak chce i tak, jak czuje się najlepiej. Wszyscy mamy inne priorytety, upodobania, niektórzy po prostu nie chcą się rzucać w oczy. Czasami wzrok innych ludzi na ulicy potrafi być uciążliwy, dlatego też wiele osób boi się wyjść ze swojej strefy komfortu. Sama jestem osobą bardzo nieśmiałą, dużo czasu zajęło mi przyzwyczajenie się do atencji, komentarzy (niestety nie zawsze miłych) oraz robienia mi ukradkiem zdjęć. Stwierdziłam jednak, że ważniejsze jest dla mnie zadowolenie z mojej garderoby oraz wyglądu i staram się nie przejmować ludźmi dookoła. Wierzę w romantyzowanie swojego życia i czucie się głównym bohaterem swojej historii. Dlatego chciałabym zachęcić osoby, które obawiają się zaryzykować: życie jest tylko jedno! Szkoda zmarnować je przejmując się opiniami obcych ludzi. Piszę to oczywiście w kontekście ubrań... chociaż może i wszystkiego innego (uśmiech).


#materiał partnerski

| ZDROWIE |

W pogoni za piękną skórą Profesjonalne podejście, metody pracy opierające się o naturalne mechanizmy organizmu i certyfikowane kosmetyki - kierunek obrany przez gabinet Beauty skin jest wyraźny, a co najważniejsze skuteczny. Swój wygląd w ręce Weroniki Gajdka powierzają klienci z całego Szczecina i okolic oraz chętnie dzielą się efektami przeprowadzanych kuracji. Żeby udać się na wizytę w gabinecie Beauty skin trzeba zarezerwować termin z kilkutygodniowym wyprzedzeniem, ale to wizyta, na którą warto zaczekać. Weronika Gajdka to prawdziwa profesjonalistka. Z wykształcenia biotechnolog, kosmetolog i pedagog. Była również wykładowcą w jednej ze szczecińskich szkół, a obecnie prowadzi jednostkę szkoleniową Medical Estetic, w której uczy jak bezpiecznie wykonywać różnorodne zabiegi. Wiedzę zdobytą podczas studiów i szkoleń sprawnie przekuwa w wysokiej jakości opiekę nad skórą swoich klientów. Już od pierwszego spotkania zaczyna działać - szczegółowy wywiad, ustalenie przyczyn, wskazanie najskuteczniejszych metod, a także ustalenie najlepszej i najbezpieczniejszej pielęgnacji domowej. Nie ma tu miejsca na przypadki. Proponowane przez nią zabiegi opierają się na niwelowaniu defektów skórnych, ale także sięgają do ich przyczyn starając się je wyeliminować. Technologie stosowane w salonie są bezpieczne i unikatowe, a w połączeniu z wiedzą, doświadczeniem i certyfikowanymi preparatami zabiegowymi przynoszą wymierne efekty. Każda osoba, pojawiająca się w gabinecie może liczyć na solidną dawkę edukacji w temacie zdrowej i prawidłowo funkcjonującej skóry oraz właściwej pielęgnacji. Choć jak zauważa właścicielka gabinetu - klienci są coraz bardziej świadomi - wiedzą jakie są dostępne technologie na rynku, które są bezpieczne oraz jakie składniki powinny być zabronione w kosmetykach pielęgnacyjnych. Największym zainteresowaniem cieszą się zabiegi na twarz - zabiegi przeciwtrądzikowe, niwelowanie przebarwień, usuwanie niedoskonałości spowodowanych noszeniem maseczek, ale też zabiegi spowalniające procesy starzenia, w tym fotostarzenia, wywoływanego przez promienie słoneczne. Paleta dostępnych możliwości jest jednak znacznie większa i wciąż jest rozwijana. Niedawno do oferty dołączył zabieg Geneo. To nowoczesna metoda, która oczyszcza, złuszcza i dotlenia skórę, jednocześnie dostarczając jej wielu odżywczych składników. Zabieg można łączyć z innymi technologiami dostępnymi w salonie Beuty skin. Drugą nowością jest Storz Medical, urządzenie przeznaczone do walki z cellulitem i nadmiarem lokalnej tkanki tłuszczowej. Jego działanie opiera się na akustycznej fali

uderzeniowej i pozwala na m.in. modelowanie sylwetki, zwalczanie cellulitu, poprawę elastyczności i jędrności skóry . Wszystkie zabiegi przeprowadzane są w sposób bezpieczny w odpowiednich warunkach. Weronika Gajdka logicznie planuje zabiegi, układa beauty plan i konsekwentnie dąży do poprawy jakości skóry swoich klientów. Chętnie dzieli się swoją wiedzą i nie ukrywa swojego wykształcenia, opowiadając również o nowych kursach, które ukończyła. Ciągle rozwija się stale wprowadzą nowości do oferty zabiegowej. Pracuje na kosmetykach mało popularnych, ponieważ zawsze wybiera perełki o najlepszych możliwych składach. Serdecznie zapraszam do skorzystania z oferty Beuty skin.

Więcej można dowiedzieć się odwiedzając: FB: @beautyskinszczecin | IG: @beautyskin.szczecin www.booksy.com/beauty-skin-weronika-gajdka tel: 793 77 55 25

MAGAZYN MIEJSKI | NUMER 02/2022

47


| ZDROWIE |

Turystyka medyczna w Szczecinie okiem ekspertki Nazywam się Nina Manduk-Czyżyk. Jestem doradcą medycznym, od ponad siedemnastu lat zajmuję się chirurgią plastyczną oraz medycyną estetyczną. Nie jestem lekarką. Moim celem zawodowym jest skuteczne doradzanie i profesjonalna opieka nad pacjentami, którzy poszukują najlepszej kliniki, najlepszego chirurga plastyka, a także specjalisty medycyny estetycznej czy stomatologii. Tak na swoim blogu przedstawia się Nina Manduk-Czyżyk, która od lat zajmuje się turystyką medyczną - pomaga ludziom mieszkającym za granicą znaleźć odpowiednią usługę medyczną w Polsce, a głównie w Szczecinie. Szczecin jest bowiem idealnym miejscem dla turystyki medycznej. Mekką, do której obcokrajowcy przyjeżdżają od lat. AUTOR LESZEK WÓJCIK / FOTO ARCHIWUM PRYWATNE

- Można powiedzieć, że jest zagłębiem, szczególnie w dziedzinie chirurgii estetycznej i stomatologii. W ciągu 17 lat z moich porad skorzystało mnóstwo pacjentów. Głównie z Wielkiej Brytanii, Irlandii i Skandynawii. Ale pojawiają się też pacjenci z Izraela i USA. Przyjeżdżają również Polacy na stałe mieszkający za granicą.

pacjentem będę się opiekować indywidualnie, wręcz prowadzić za rękę zarówno przed przybyciem na leczenie do Szczecina, w trakcie pobytu tutaj oraz potem po powrocie do domu. Ta droga i sposób prowadzenia działalności wcale nie są łatwiejsze. Wymagają bowiem większego nakładu czasu, uwagi i zaangażowania w historię każdego pacjenta, który do mnie przyjeżdża.

Na początku pani Nina działała w całej Polsce. Zwracającym się do niej osobom wyszukiwała odpowiednie kliniki w Gdańsku, Warszawie, Wrocławiu...

Pani Nina cały proces i drogę jaką przebywa pacjent, firmuje swoim nazwiskiem. Odpowiada za jego zadowolenie.

- Pacjent potrzebował leczenia, a ja szukałam dla niego najlepszego specjalisty w danej dziedzinie - tłumaczy. - Możemy nazwać taką działalność pośrednictwem medycznym. Aczkolwiek nie jestem typowym pośrednikiem, gdyż od początku mojej działalności, stroniłam od autokarów pacjentów. To nie była moja bajka. Zawsze priorytetem były dla mnie relacje z drugim człowiekiem, potencjalnym pacjentem, a także przynależność do regionu. Stąd rezygnacja z działalności na większą skalę i ograniczenie się do jednego miasta, Szczecina. Decyzja ta z kolei otworzyła drogę do niszowej działalności i obsługi bezpośredniej. - Jestem lokalną patriotką, a Szczecin ma do zaoferowania wyjątkowych specjalistów, jest też świetnie zlokalizowany logistycznie (lotnisko Goleniów, Berlin, port Świnoujście). Poza tym sytuacja, kiedy ja jestem w Szczecinie a osoba, która obdarzyła mnie zaufaniem, wybrała wskazaną klinikę i przebywa w klinice np. w Warszawie, zupełnie mi nie odpowiadała. Nie podobała mi się relacja na odległość, brak bezpośredniego kontaktu. Dlatego już po pierwszych latach działalności zdecydowałam, że każdym

48

- Trzeba pamiętać o dwóch rzeczach. Pierwsza, turyści medyczni przybywający do Szczecina najczęściej nie znają języka polskiego, naszych obyczajów, bazują na stereotypach o Polsce. Nic zatem dziwnego, że często czują się zagubieni. Druga rzecz to stres. Nie ma chyba osoby, która nie przeżywałaby zbliżającej się operacji, szczególnie w obcym kraju. Nie denerwowała się zaplanowanym zabiegiem. To trudny moment dla każdego nawet mając świadomość, że wybrało się najlepszego specjalistę i klinikę. Dlatego obecność kogoś, kto powie słowo pocieszenia i otuchy, jest nie do przecenienia. Jak trafić na panią Ninę? Obecnie, po 17 latach działalności i tworzenia marki „Mediconsult Nina Manduk-Czyżyk” poczta pantoflowa, czyli rekomendacja jest najlepszym marketingiem. Nie bez znaczenia jest też oczywiście sam internet – strona internetowa, to podstawa. Z tym, że nawet najlepsza strona internetowa nie sprawdzi się, jeżeli nie będzie oparta na najlepszych specjalistach z regionu, z wieloletnim stażem i świetnym zapleczem medycznym. I właśnie z takimi miejscami współpracuje Nina Manduk-Czyżyk.


| ZDROWIE |

(...) już od dawna turyści medyczni nie odwiedzają nas tylko dlatego, że u nas jest tanio. Te czasy minęły. W Polsce ceny usług medycznych komercyjnych znacznie wzrosły na przestrzeni ostatnich lat. A mimo wszystko pacjenci z zagranicy przyjeżdżają. Mamy już bowiem wyrobioną renomę i znani jesteśmy ze świetnej jakości.

Czego najczęściej szukają w Szczecinie zagraniczni pacjenci? Zabiegów z zakresu chirurgii plastycznej: plastyki brzucha, liposukcji (odsysanie tkanki tłuszczowej), przeszczepu tkanki tłuszczowej, powiększenia lub podniesienia piersi a także ich redukcji. Poza tym szeroko pojętych liftingów twarzy. Bardzo często obcokrajowcy przyjeżdżają też do Szczecina leczyć zęby oraz by je upiększyć (stomatologia estetyczna). Popularna jest też ortopedia. Turystyka medyczna przyciąga zagranicznych pacjentów do Szczecina od lat - to nie jest nowe zjawisko. Na początku największym magnesem była niższa cena (w porównaniu do tej oferowanej w kraju turysty medycznego). - Jednak już od dawna turyści medyczni nie odwiedzają nas tylko dlatego, że u nas jest tanio. Te czasy minęły. W Polsce ceny usług medycznych komercyjnych znacznie wzrosły na przestrzeni ostatnich lat. A mimo wszystko pacjenci z zagranicy przyjeżdżają. Mamy już bowiem wyrobioną renomę i znani jesteśmy ze świetnej jakości. Jest to marka wypracowana przez branżę przez lata. Jednak obecnie mam wrażenie, że przyjeżdża innego rodzaju turysta. Jemu już nie chodzi tylko o jak najniższą cenę, ale też o najwyższą jakość i, co bardzo ważne, gwarancję bezpieczeństwa. Luksus spokoju. Z rozmów z moimi klientami wiem, że są

zadowoleni z oferowanych im warunków oraz fachowej obsługi. Jest to obsługa na poziomie premium. Ze względu na markę jaką Szczecin wypracował sobie na przestrzeni lat, turystyka medyczna bardzo się rozwinęła. - Niestety koronawirus odcisnął chwilowo swoje piętno na rynku. Z rozmów branżowych wiem, że od dwóch lat pacjentów zagranicznych jest w Szczecinie mniej - z powodu lockdown’ów w naszym i ich krajach, zamkniętych granic, wstrzymanych lotów... Paradoksalnie jednak, COVID pokazał też ogromną moc branży. Pomimo tylu obostrzeń, testów, szczepionek, zmieniających się przepisów... pacjenci wciąż do nas przyjeżdżają i darzą nasz region dużym zaufaniem. To pokazuje siłę jaką ma marka turystyki medycznej w Szczecinie. Dzięki swojemu wieloletniemu doświadczeniu pani Nina rozszerzyła swoją działalność o doradztwo biznesowe i marketingowe w prywatnych placówkach medycznych. Dodatkowo popularyzuje powszechną wiedzę o medycynie prowadząc cotygodniową audycję Klinika Piękna w szczecińskim Radiu Super FM, gdzie rozmawia z lekarzami różnych dziedzin medycyny o zdrowiu, profilaktyce i leczeniu.

MAGAZYN MIEJSKI | NUMER 02/2022

49


| ZDROWIE |

Burak zdrowe i niedocenione warzywo! betainie, która odpowiada za kolor. Dzięki niej, osoby spożywające buraki mogą liczyć na lepszą odporność, zapobiec przedwczesnemu starzeniu się, a także w pewnym stopniu zapobiec nowotworom. Burak zawiera w sobie wiele składników mineralnych. Jest bogaty w cynk, magnez, potas, żelazo, fosfor. Zawiera również witaminy z grupy B, C, E, K, A.

Burak jest bogaty w mikroele-

starzeniu się. Nie wszyscy

menty i witaminy. Sprawia to,

o tym wiedzą, ale syrop z bura-

że to skromne warzywo jest

ka działa doskonale na kaszel

nieocenione dla zdrowia. Dzię-

i przeziębienie - jak go zrobić?

ki spożywaniu odpowiedniej

TEKST KATARZYNA BIL / FOTO ARCHIWUM

ilości buraka możemy wzmoc-

Burak ma wiele wartości odżywczych, a nawet leczniczych. Buraki przez wielu są określane jako superfoods. Warzywo swoje właściwości lecznicze zawdzięcza

nić naszą odporność, a nawet zapobiec przedwczesnemu

Specjaliści polecają picie surowego soku z buraków. Gotowanie nie jest zalecane, ponieważ składniki mineralne zawarte w burakach rozpuszczają się w wodzie. Dobrym zwyczajem jest też pieczenie ich w piekarniku i obieranie ze skórki dopiero przed spożyciem. Jak przygotować sok z buraka? - Najprościej przygotować surowego buraka w sokowirówce lub wyciskarce wolnoobrotowej. Powstanie nam wtedy pyszny sok z mnóstwem wartości odżywczych. 2-3 buraki należy umyć, obrać i wrzucić do wyciskarki. Do soku warto także wycisnąć jabłko lub marchewkę, by zneutralizować mdły smak warzywa. A jak przygotować syrop z buraków? - Buraka ścieramy na tarce i gotujemy przez około pół godziny. Po przestudzeniu dodajemy około 4 łyżek miodu i odrobinę soku z cytryny. Taka mikstura jest doskonała na pierwsze objawy przeziębienia. Pamiętajcie! Syrop przechowujemy w lodówce.


#materiał partnerski

| ZDROWIE |

boru najskuteczniejszych środków działania i zapewnienia długotrwałych efektów. Bogata oferta RevitaMed to m.in.: zabiegi z użyciem osocza bogatopłtkowego, biostymulacja skóry, bardzo popularny kwas hialuronowy, mezoterapia igłowa lub mikroigłowa aby utrzymac lub poprawić kondycje skóry. Elektrokoagulacja naczynek, terapia kwasami Purles, terapia kosmoceutykami Hydropeptide, Dermaquest, Dermalogica czy wszelkiego rodzaju zabiegi podologiczne - które należą do jednych z najpopularniejszych. - Lubimy wyzwania - przyznaje mgr Magdalena Pruszak. - Im większy efekt końcowy, tym większa satysfakcja. Zmiany skórne, przerośnięte paznokcie, grzybica, odciski, kurzajki - nic nie jest nam straszne. Dlatego nie rezygnuję z żadnego pacjenta, nawet jeśli wiąże się to z dojazdem do jego domu czy wykroczeniem poza standardową ofertę. Zdarzyło nam się nawet przygotowanie specjalnego obuwia, dla pacjenta z dużą deformacją stopy.

Kosmetologiczna jakość, medyczne podejście. Prezentujemy gabinet RevitaMed Holistyczne podejście do zdrowia i urody to już nie nisza, a podstawa długotrwałej młodości. Wyłącznie gabinety, które prowadzą pacjenta w sposób świadomy, stawiając na stymulację naturalnego piękna, są w stanie zagwarantować upragnione efekty. Wśród tych gabinetów zdecydowanie można wymienić RevitaMed, gdzie profesjonalizm góruje nad wszelkimi modami. Gabinet RevitaMed, to 9 lat doświadczenia, które od samego początku było ukierunkowane na kompleksową i medyczną opiekę nad pacjentem. Bez względu na to czy mowa o relaksacji, pielęgnacji, kosmetologii, podologii czy medycynie estetycznej, wszelkie wątpliwości są konsultowane z lekarzami, a w razie potrzeby opieka jest poszerzana. - Współpracujemy zarówno z dietetykami klinicznymi, trenerami personalnymi, jak i lekarzami specjalistami czy chirurgami - wyjaśnia mgr Magdalena Pruszak, założycielka RevitaMed. - Budowanie świadomości wśród naszych pacjentów, jest dla nas kluczowe. Samo wykonanie zabiegu w wielu przypadkach daje jednorazowy efekt i pozwala na powrót problemu. Konsultacja i wstępna ocena to możliwość wy-

W tym miejscu warto zaznaczyć, że z usług gabinetu korzystają również sportowcy i tancerze, których stopy wymagają szczególnej opieki i wkładek odciążeniowych, które można wykonać na miejscu. Równie mocnym zainteresowaniem są darzone zabiegi ukierunkowane na zachowanie młodości i doskonałej kondycji organizmu. W gabinecie pracuje się na kosmeceutykach HydroPeptide, w których dzięki doświadczonemu zespołowi genetyków i naukowców wykorzystano przełomowe reguły epigenetyczne. Zasady te opierają się na modulacji ekspresji genów pod wpływem różnego rodzaju czynników zewnętrznych. Sprawia to, że te kosmeceutyki działają zdecydowanie głębiej i zauważalnie intensywniej od ogólnodostępnych kosmetyków na rynku. - Skupiamy się na stymulacji skóry i wydobywaniu naturalnego piękna - wyjaśnia założycielka RevitaMed. - Próżno szukać tu zabiegów, które w sposób sztuczny modelują wygląd. Edukujemy jak ważna jest domowa pielęgnacja i pomagamy dobrać najskuteczniejszą terapię, nierzadko połączoną z zabiegami z medycyny estetycznej aby mocniej zastymulować, pobudzić pracę komórek skórnych, a nie je wyręczać. Przychodzą do nas panie po ciąży pragnące wrócić do dawnej sylwetki, osoby dojrzałe uciekające przed zmarszczkami czy też ci, którzy mają świadomość, jak ważne jest utrzymywanie jakości skóry na wysokim poziomie. Każdemu jesteśmy w stanie pomóc, również tym szukającym po prostu relaksu i odprężenia. Nasza oferta obejmuje masaże relaksacyjne, również dla par, co jest niepowtarzalną okazją na organizację wizyty z partnerem czy przyjaciółką. Wizytę w RevitaMed należy umawiać ze średnio tygodniowym wyprzedzeniem. Zapisy są dostępne pod telefonem, mailem, ale też za pośrednictwem mediów społecznościowych i portali bookingowych.

al. Piastów 8/2, Szczecin MAGDALENA PRUSZAK tel.: 517 857 583 | e-mail: kontakt@revitamed.eu www.revitamed.eu | www.facebook.com/revitamed

MAGAZYN MIEJSKI | NUMER 02/2022

51


| PODRÓŻE ZDROWIE |

#materiał partnerski

Tlenoterapia normobaryczna dostępna w Szczecinie. Sposób na kompleksową regenerację ciała chu. Całą pracę wykonuje tu podwyższone ciśnienie atmosferyczne sięgając do 1500 hPa i wspomniana mieszanka gazów. Efektem jest kompletne odżywienie komórek i pobudzenie ich do działania. Odpowiednia stymulacja pozwala m.in.: zwalczyć infekcje, usunąć substancje toksyczne z organizmu, złagodzić zmiany trądzikowe i łuszczycowe, zregenerować organizm po intensywnym wysiłku i zwiększyć wydolność, uzupełnić rehabilitację pourazową, a nawet doprowadzić do remisji powikłań nieleczonej cukrzycy czy wzmocnienia układu odpornościowego. Z terapii chętnie korzystają rodzice z dziećmi zmagającymi się z autyzmem i ADHD.

W komorze normobarycznej panuje podwyższone ciśnienie oraz odpowiednio dobrany skład powietrza. Dzięki lepszemu dotlenieniu procesy regeneracyjne zachodzą szybciej w wyższym ciśnieniu atmosferycznym. Ciśnienie atmosferyczne w komorze wynosi około 1500 hPa. Składniki powietrza: tlen 34-40%, dwutlenek węgla 0,5-2,0 %, wodór - 0,5. Wyższe ciśnienie powoduje większą przyswajalność tlenu, niż podczas oddychania zwyczajnym powietrzem atmosferycznym. Dotlenienie organizmu - powietrze nasycone tlenem, dotlenia wszelkie komórki organizmu. Dwutlenek węgla we wdychanym powietrzu powoduje jeszcze lepsze przyswajanie tlenu. Wodór spowalnia podziały komórek i wydłuża ich życie. Zwalcza też wolne rodniki i przeciwdziała procesom starzenia. Komora normobaryczna to naturalna, całkowicie bezpieczna i skuteczna terapia tlenowa. Opiera się na dostarczeniu do organizmu bardzo dużej ilości tlenu w podwyższonym ciśnieniu atmosferycznym sięgającym do 1500 hPa. Terapia polega na pobycie w komorze i swobodnym oddychaniu. W Szczecinie dostępna od ręki pod adresem Bałkańska 13. Kameralna przestrzeń z wygodnymi fotelami i… odpowiednio dobrana mieszanka gazów (tlen, dwutlenek węgla i wodór). Tylko tyle i aż tyle, czeka w komorze przy Bałkańskiej 13. Od klienta wymaga się jedynie obecności i swobodnego odde-

52

Tlenoterapia normobaryczna wspomaga regenerację, wspiera odporność organizmu oraz podnosi wydolność organizmu. Zalecana zarówno dla zdrowych, jak i chorych, sportowców oraz ludzi dbających o zdrowie. Wspiera stany po zabiegach chirurgicznych, pomaga w autyzmie, ADHD i po porażeniu mózgowym. Wspomaga walkę z nadwagą, alergiami, bezsennością, potencją. Pacjenci mający problemy z aparatem ruchowym, problemami ze szpikiem kostnym, chorobami wątroby czy po udarze mózgu, odnotowywali radykalną poprawę stanu zdrowia. Należy jednak pamiętać, iż wspomniana metoda nie zastępuje antybiotykoterapii czy chirurgii. Pojedyncza sesja trwa 2 godziny, istnieje możliwość wykupienia noclegu w komorze.

Do komory można przyjść samodzielnie, z partnerem, z grupą przyjaciół czy rodzicem - w przypadku dzieci. Doskonałym uzupełnieniem terapii tlenowej jest Woda Redox. To jonizowana woda alkaliczna z własnego ujęcia, po procesie jonizacji, bez żadnych dodatków, w tym smakowych lub spożywczych. Dzięki niej mamy możliwość dostarczenia naszemu ciału cząsteczkowy wodór, powstrzymujący rodniki hydroksylowe, odpowiedzialne za starzenie się komórek. Ogromną zaletą cząsteczkowego wodoru jest to, że nawet jeśli przyjmie się go w bardzo dużych ilościach, nadmiarowe cząsteczki zwyczajnie przenikają poza ciało. Zbyt duża ilość pozostałych antyoksydantów może stanowić obciążenie dla wątroby. Cząsteczkowy wodór zwyczajnie się rozprasza, nie powodując żadnych negatywnych reakcji i nie zużywając energii w celu jego rozłożenia. Na miejscu istnieje również możliwość zakupu specjalnego filtra do domowej wody. Więcej informacji na temat terapii tlenem oraz możliwości cząsteczkowego wodoru można uzyskać pod adresem: www.normobaria.szczecin.pl lub bezpośrednio pod adresem Bałkańska 13. ul. Bałkańska 13, Szczecin tel: 506 983 759 | email: kontakt@normobaria.info www.normobaria.szczecin.pl


#materiał partnerski

Seksownie, oryginalnie i z klasą Wyjątkowy i zmysłowy - taki jest każdy udany prezent dla niej. Szczególnie jeśli chodzi o walentynki. A czy można prosić o coś bardziej kobiecego i seksownego, niż półprzezroczyste koronki? Te najoryginalniejsze znaleźliśmy w ofercie Sex Shopu 914 w centrum Szczecina. Tak jak każda kobieta marzy o zmysłowej bieliźnie, tak i każdy mężczyzna marzy, by móc oglądać swoją kobietę w tej bieliźnie. Właśnie, dlatego walentynki są doskonałym czasem na spełnianie swoich najskrytszych pragnień. Niezmiennie od lat najbardziej pożądaną bielizną jest ta uszyta z koronki. Materiał nie tylko pięknie się układa, ale też podnosi seksapil i pewność siebie. Do tego podgrzewa atmosferę w sypialni. W ofercie Sex Shopu 914 można znaleźć cały przekrój najpiękniejszych kobiecych kreacji począwszy od zmysłowych halek do spania, przez lekkie szlafroki, aż po komplety - stanik, majtki i pas do pończoch.

| ZDROWIE |

Dla odważnych dostępna jest również typowa bielizna erotyczna w stylu bodystocking. To nic innego jak delikatne, zmysłowe pończochy pokrywające siatką całe ciało. Bielizna choć zakrywa wiele to podkreśla najdrobniejsze atuty kobiecej figury przez co panie stają się jeszcze bardziej pociągające. Oczywiście to nie wszystko, bo na półkach salonu czekają również gorsety oraz body - półotwarte i całkowicie otwarte. Wybór jest tak duży, że każdy znajdzie coś dla siebie i spełni niejedną fantazję. Jednak aby uwieść, a nie zniechęcić wybierając prezent należy wziąć pod uwagę po pierwsze, charakter partnerki, by czuła się swobodnie w nowym komplecie. Po drugie, rozmiar, żeby czuła się wygodnie. A z tym w Sex Shopie 914 nie ma najmniejszego problemu. Rozmiarówka dostępnych modeli bielizny jest tzw. rozmiarówką dopasowującą się. W przypadku bodystocking rozmiar jest uniwersalny, ponieważ materiał podobnie jak ten znany nam z pończoch współgra z ciałem. Przy wyborze liczy się również jakość. Warto wybierać zaufane marki i wiodących producentów. Na pewno są nimi Livia Corsetti oraz Obsessive. Projekty tych firm odznaczają się wysoką jakością materiału oraz dokładnym wykończeniem. Odwiedzając Sex Shop 914 w oko wpadną już same opakowania produktów tych marek. To wręcz gotowy prezent! A jeśli przy wyborze zabraknie pewności siebie, można zdać się na bon podarunkowy o dowolnej kwocie i wrócić do salonu razem z partnerką.


| ZDROWIE |

#materiał partnerski

Więcej niż chillout! Wyobraź sobie, że bez żadnego wysiłku unosisz się na powierzchni wody. Odnosisz wrażenie, że Twoje ciało rozpływa się i przestaje istnieć. Po prostu znajdujesz się w stanie nieważkości, wolny jak astronauta w warunkach zerowej grawitacji… Właścicielami Floating Chillout są Agnieszka Kantor i Dawid Augustyniak. Prowadzą miejsce, w którym można skorzystać min. z wyjątkowej Japońskiej sauny Ganbanyoku oraz profesjonalnych zbiegów prowadzonych przez samego pana Dawida. Jednak to o czym dziś napiszemy to pierwszy w Szczecinie Floating.

Kabina Floating Rest – Dostępna również dla par Przestronne, dźwiękoszczelne pomieszczenie wypełnione wodą, zawierającą rozpuszczony roztwór angielskiej soli Epsom. Działanie urządzenia opiera się na zasadzie nieważkiego pływania oraz doskonałej symulacji środowiska Morza Martwego, dzięki czemu stanowi doskonałe narzędzie naturalnej odnowy ciała i umysłu. Floating czyli Terapia Ograniczonej Stymulacji Środowiskowej R.E.S.T polega na redukcji około 90% bodźców zewnętrznych. W trakcie sesji w kapsule panuje głęboka cisza, spokój, błogie ciepło oraz stan zbliżony do stanu lewitacji, wywołując odczucia podobne do tych, których doświadcza dziecko w łonie matki. Osoba przebywająca w kapsule nie odczuwa jakichkolwiek bodźców działających na zmysł słuchu, wzroku, dotyku czy też powonienia, dzięki czemu jej mózg relaksuje się i osiąga stan głębokiej medytacji (falTheta). Podczas sesji floatingu ciało i umysł odpoczywają. Regenerują się 4-5 razy szybciej niż w czasie snu. Organizm produkuje substancje przeciwbólowe oraz endorfinę, hormon szczęścia. Usuwa natomiast hormon stresu, kortyzol. Dzięki temu floating pozytywnie wpływa na psychikę, ciało, skórę, mięśnie, stawy i kręgosłup. Redukuje trądzik, wspomaga leczenie alergii. Korzystnie wpływa też na gojenie się ran, podrażnień, zmniejszenie siniaków i obrzęków. Dlatego właśnie zabiegi floatingu od lat cieszą się ogromnym powodzeniem wśród profesjonalnych sportowców, w tym olimpijczyków, mistrzów świata, zawodników wielu dyscyplin. Korzystają oni z terapii Float Rest w podniesieniu efektywności treningu, regeneracji psychiki. Z terapii w kapsule może korzystać każdy, niezależnie od wieku, płci czy problemów, z jakimi zmaga się na co dzień. Mogą z niej korzystać dzieci, kobiety w ciąży, osoby starsze, wszyscy potrzebujący odprężenia i zniwelowania stresu.

54

Stan głębokiego relaksu jaki osiąga się podczas sesji floatingu, to niezwykłe doświadczenie, wręcz z pogranicza jawy i snu, Po prostu znajdujesz się w stanie nieważkości, odlatujesz, jak astronauta w warunkach zerowej grawitacji. Serdecznie zapraszamy.


Ludzie, którzy wychodzą ze zbiornika maja wrażenie, że świat się zmienia w trakcie ich nieobecności i są tym zachwyceni. Mówią o świeżości umysłu i o widzeniu rzeczy na nowo i opisują świat, jako świeższy, nowszy, bardziej pozytywny i żywy...

Stan Nieważkości Głęboki Relaks Uwolnienie Umysłu Zapraszamy również na profesjonalne masaże oraz do Sauny Ganbanyoku. ul. Iwaszkiewicza 20, lok. U4 Szczecin (Prawobrzeże) telefon: 662 002 770 , 512 858 384 kontakt@floatinghillout.pl floating_chillout_szczecin Floating-Chillout

www.floatingchillout.pl


| SPORT |

Dominik Dziąbek i dobre wejście do ligi Rok temu, jego transfer z Hutnika Szczecin do występującego w pierwszej lidze Chrobrego Głogów odbił się w kraju szerokim echem. Dużo emocji nie wzbudzały jednak umiejętności piłkarskie, a jego poruszająca historia. Chłopak, który wychował się w domu dziecka, dostał szansę na piłkarską karierę. Dominik Dziąbek szybko udowodnił swoją piłkarską wartość, a w rozmowie z nami zdradza, jakie ma cele na nowy rok i ocenia swój piłkarski rozwój. ROZMAWIAŁ ŁUKASZ CZERWIŃSKI / FOTO ARCHIWUM

Co u Ciebie słychać? Jak się żyje w Głogowie? Jestem zdrowy, a to zawsze było dla mnie najważniejsze. W Głogowie mieszka mi się bardzo dobrze, ale na pewno to spokojniejsze miasto niż Szczecin. Wszystko idzie w dobrym kierunku, a nowy rok stawia przede mną nowe cele. No właśnie. Jakie masz postanowienia noworoczne? Na pewno chciałbym spędzać więcej czasu na boiskach pierwszej ligi, który będzie przekładał się na liczby. Chciałbym notować więcej asyst, a także poprawić swój dorobek strzelecki. Jak podsumujesz swój pierwszy rok spędzony w Chrobrym? Od samego początku był to dla mnie duży szok. Myślę, że miałem dobre wejście do ligi, a na pewno pomogła mi bramka strzelona w meczu z Radomiakiem Radom. Pozwoliła mi się oswoić i dodała odwagi. Ten czas to dla mnie duże doświadczenie i to nie tylko na boisku, bo nauczyłem się dużo w życiu. To był dla mnie pozytywny rok. Jak przyjęła Cię szatnia w Głogowie? Czujesz się już pełnoprawnym członkiem drużyny? Na samym początku na pewno byłem spięty. Poznałem kilku zawodników, których znałem z telewizji czy gier komputerowych. Możliwość dzielenia z nimi szatni była dla mnie takim pozytywnym stresem. Na początku bardzo dużo pomógł mi Mikołaj Lebedyński, za co bardzo mu dziękuję. Inni koledzy też zawsze chętnie pomagali, a po roku czuję się już pełnoprawnym członkiem klubowej szatni. Chcę się za to odwdzięczyć najlepiej jak mogę, czyli swoją grą na boisku. Twój transfer do Chrobrego wzbudził duży szum medialny w całym kraju. Czy przeszkadzało Ci to w Twoich pierwszych dniach? Czułeś to spojrzenie całej Polski, która była ciekawa, jak się zaprezentuje ten chłopak z czwartej ligi?

56

Może mi to nie ciążyło, ale cenię swoją ciężką pracę, która zaprowadziła mnie tu gdzie jestem. Było dużo wywiadów, w których musiałem odpowiadać na te same pytania. Oczywiście z szacunkiem starałem się wypaść jak najlepiej, ale po kilku dniach stawało się to irytujące. Ja chciałem po prostu na boisku pokazać na co mnie stać. Przyszedłem do Chrobrego spełniać swoje cele i marzenia, ale również pomóc drużynie w osiąganiu jak najlepszych wyników. Nigdy nie lubiłem rozgłosu wokół siebie, więc jak tylko mogłem, to się od tego wyłączyłem i wyszło mi to na dobre. Zagrałeś też kilka spotkań w rezerwach Chrobrego na poziomie czwartej ligi. Gdybyś miał porównać poziomem tą dolnośląską z zachodniopomorską, są zbliżone, czy któraś jest jednak lepsza? Bardzo dobre pytanie! Drugi zespół Chrobrego jest bardzo młody kadrowo. Tam młodzi zawodnicy mają się przygotowywać na poziomie czwartej ligi do wejścia w szeregi pierwszego zespołu. W każdym sezonie drużyna rezerw Chrobrego plasuje się w ligowej czołówce. Miałem przyjemność rozegrać tam kilka spotkań i jeśli chodzi o poziom, to jestem pewny, że zachodniopomorska czwarta liga jest mocniejsza. Zapewniam, że to nie tylko moje zdanie. Jaką rolę w Twoim życiu odgrywa w tej chwili trener Ivan Djurdjevic? Od samego początku trener mi bardzo pomógł. Sama możliwość zaprezentowania się podczas testów to jedno, a drugie to fakt, że na mnie postawił. Trener wyciągnął do mnie pomocną dłoń, a reszta zależała od mojej pracy i myślę, że swoją postawą i zaangażowaniem się odpłaciłem. Na samym początku trener Ivan pytał się dosłownie o wszystko. Ja starałem się pokazać, że jest wszystko ok, dam sobie radę i nie musi się o mnie martwić. Od początku do teraz czuję jego pomoc i wsparcie, a ja staram się odwdzięczać na boisku.


| SPORT |

Po tym roku czujesz się lepszym piłkarzem? Co poprawiłeś w swojej grze? Myślę, że tak. Ten rok to bardzo dużo czasu, a samo trenowanie z zawodnikami o takim doświadczeniu już dużo daje. Kolejne mecze rozegrane na poziomie pierwszej ligi również dużo mnie nauczyły. Dało mi to dużo spokoju i pozwoliło spojrzeć z innej strony na moją grę, którą zacząłem dokładniej analizować. Teraz każde moje zachowanie na boisku jest bardziej przemyślane. Poprawiłem także samo ustawianie się na boisku. Wiadomo, że jest jeszcze dużo do poprawy, ale to pokazuje, że ciężka praca daje efekty. I nie chodzi tylko o sam trening, ale także skupienie na spotkaniach z trenerami i analizach naszej gry. Dominik Piła, Twój kolega z zespołu i również młodzieżowiec, a także konkurent do gry, ma już za sobą debiut w reprezentacji, a ostatnio podpisał kontrakt z Lechią Gdańsk. Jest to dla Ciebie trochę taki wyznacznik kariery? Dominik jest bardzo skromną osobą i gra w pierwszej lidze czy debiut w kadrze młodzieżowej go nie zmieniły. Dalej robi swoje i ciężko pracuje. Jest świetnym przykładem, że grając w mniejszym

klubie, też można dostać powołanie do kadry. Może nie jest moim wyznacznikiem, ale pokazuje, że można wyżej i lepiej. Bardzo mu kibicuję i trzymam za niego kciuki. Myślę, że nigdy nie odbije mu sodówka i może być przykładem dla młodszych kolegów. Można powiedzieć, że w Chrobrym macie taki szczeciński obóz, bo doszło kilku chłopaków na wypożyczenie, a w kadrze są także piłkarze z przeszłością w Szczecinie. Faktycznie tak jest, że mocna z was ekipa, czy nie koniecznie trzymacie się wszyscy razem? Rzeczywiście pozostali zawodnicy śmieją się, że z nas szczecińska banda i żartują, żeby jeszcze więcej zawodników z naszego miasta zasilało Chrobrego. Michał Żukowski, Hubert Turski, Mateusz Bochnak i Mikołaj Lebedyński oni wszyscy byli w Szczecinie i na pewno dzięki temu jest mi też raźniej. Może nie trzymamy się wszyscy razem, może też z powodu różnicy wieku, ale na pewno każdemu z nas jest raźniej i to udowadnia, że Szczecin ma jakościowych zawodników.

MAGAZYN MIEJSKI | NUMER 02/2022

57


foto. Sebastian Wołosz

| KRONIKA TOWARZYSKA |

Muzyczna uczta w salonie

Mercedes Mojsiuk Grupa Mojsiuk i Szczecin Jazz połączyli siły. Z tej okazji w salonie przy ulicy Pomorskiej odbył się koncert inauguracyjny. Na scenie prócz doskonale wszystkim znanych twarzy brygady Szczecin Jazz pojawiła się charyzmatyczna Dorrey Lin Lyne. Goście wypełnili salę po brzegi i chetnię oklaskiwali utwory. Kolejne wspólne koncerty już wkrótce. (red.)

58


#reklama


foto. Sebastian Wołosz

| KRONIKA TOWARZYSKA |

XX Gala Biznesu w Szczecinie W hotelu Courtyard by Marriott w „Posejdonie” odbyła się XX Gala Biznesu. Gala odbywa się od 20 lat w pierwszej dekadzie stycznia. Jest jedną z ważniejszych imprez tego typu w naszym regionie, podczas której wręczane są Nagrody Gospodarcze Stowarzyszenia „Business Club Szczecin”. Podczas tej edycji Gali Kapituła BCS przyznała nagrody wybitnym firmom z regionu. Wręczone zostały także nagrody dla wybitnych osobowości ze świata biznesu i kultury. - To już XXX-lecie istnienia najstarszej w regionie organizacji gospodarczej – podkreśla Bogumił Rogowski, prezydent kapituły Business Club Szczecin. - Natomiast przyznawanie przez stowarzyszenie nagród dla osób i firm – to możliwie największy i najskuteczniejszy wpływ na rozwój regionu w aspekcie przedsiębiorczości, edukacji i kultury. Tradycyjnie w wydarzeniu uczestniczyły środowiska gospodarcze Szczecina i regionu, zaprzyjaźnione organizacje gospodarcze, parlamentarzyści oraz przedstawiciele władz samorządowych. (bs)

60


fot. Sebastian Wołosz

| KRONIKA TOWARZYSKA |

Koncert Prezydencki W tym roku podczas koncertu prezydenckiego w Filharmonii w Szczecinie zabrzmiały „Czułe struny”. Projekt, który swoją premierę koncertową miał właśnie w złotej sali, zdobył uznanie krytyków i melomanów, stając się bez wątpienia jednym z najważniejszych i największych wydarzeń artystycznych ostatniego roku. Projekt „Czułe struny” to zbiór dzieł Fryderyka Chopina wybranych przez Natalię Kukulską w porozumieniu z najlepszymi polskimi aranżerami. Jak zdradziła artystka - dotykamy muzyki Fryderyka Chopina. Muzyki niezwykle kunsztownej i pomnikowej. Na pewno wymaga to odwagi, ale jeżeli w muzykę wkłada się całe serce, profesjonalizm i spotykają się ludzie o takich wrażliwościach i talentach, jak moi goście, może z tego wyjść coś pięknego, nowego, a zarazem przypominającego nam o wielkości pierwowzoru. (red.)

MAGAZYN MIEJSKI | NUMER 02/2022

61


Naturalne dbanie o piękną skórę to podstawa naszej filozofii. Filharmonia Piękna to certyfikowany gabinet pracujący na najwyższej jakości kosmetykach

Tęsknisz za złotym odcieniem skóry? Walczysz z depresją i napięciem mięśniowym? Pierwsze w Szczecinie terapeutyczne i bezpieczne solarium Ergoline.

Dla fanów Trendów przez cały luty -10% na hasło MM Trendy! fb / GabinetKosmetycznyEunice 793 230 384 | ul. Odzieżowa 12C/4

Zapraszamy na domowe, ciepłe obiady! Polska, tradycyjna kuchnia przygotowywana przez doświadczonego kucharza. Dania mięsne z dodatkami, zupy oraz zestawy promocyjne!

Niemcewicza 26, Szczecin | tel. 884 085 951 | obiady.u.marcina@gmail.com Godziny otwarcia: poniedziałek - piątek 10 – 17 | sobota 10 - 16 | niedziela nieczynne www.obiady-u-marcina.business.site | FB / ObiadyuMarcina


#reklama


#reklama


Turn static files into dynamic content formats.

Create a flipbook
Issuu converts static files into: digital portfolios, online yearbooks, online catalogs, digital photo albums and more. Sign up and create your flipbook.