17 minute read
Sport
from MM Trendy #9 (111)
by MM Trendy
Monika Jackiewicz pomogła zdobyć drużynie brązowy medal w maratonie i ma apetyt na więcej
- Nie należę do osób, które po sukcesie muszą świętować. Cieszę się z medalu, mam motywację – mówi Monika Jackiewicz z MKL Szczecin, która w Monachium pomogła zdobyć drużynie brązowy medal w maratonie.
Advertisement
ROZMAWIAŁ JAKUB LISOWSKI / FOTO PAWEŁ RELIKOWSKI
Szybko wróciła pani do domu z Monachium. Będzie chwila na wytchnienie, wypoczynek czy jednak szybki powrót do obowiązków?
- Przez ostatnie miesiące byłam bardzo skupiona na mistrzostwach, więc wiele rzeczy, które miałam do załatwienia odwlekałam na po Monachium. Trochę się tego zgromadziło i teraz na spokojnie muszę wszystko pozałatwiać. Na razie jest taka burza mózgów, bo trzeba to wszystko w miarę mądrze poukładać także pod kątem następnych przygotowań, ale też z troską o zdrowie. Wróciłam z wielką satysfakcją i teraz chodzę po domu z uśmiechem na twarzy, więc zaplanowanie tego wszystkiego idzie nam o wiele łatwiej. Gorzej byłoby, gdyby skończyło się 4. miejscem, bo pozostałby niedosyt i byłabym skołowana. Teraz mam dużą dawkę motywacji, bo sukces daje kopa, a jeszcze wygrana Olki Lisowskiej jest czymś niesamowitym. Jej zwycięstwo pokazuje, że każda z nas może być w czołówce. Trzeba ciężko pracować, mieć też odrobinę szczęścia, żeby wszystko zagrało danego dnia.
Zadebiutowała pani w reprezentacji w maratonie, ale czy nie korci, by wrócić na krótsze dystanse. A może już całkowicie przekonała się Pani do maratonu i w nim widzi największą szansę na występ w igrzyskach?
- Bardzo spodobał mi się trening maratoński, więc na pewno zostanę przy maratonie, ale będziemy występy na krótszych dystansach wplatać w przygotowania. Trzeba mieć zapas prędkości, więc będę startować na piątkę, dychę czy połówkę. Jak myślę o igrzyskach, to skupiam się tylko w maratonie. To jest mój kierunek.
Ten brąz to nagroda za lata treningów, poświęceń, wydatków?
- Po biegu w Monachium czy na ceremonii wręczania medali byłam bardzo wzruszona, łzy mi same leciały po twarzy. Miałam przed oczami wspomnienia ciężkich chwil w swojej karierze, które musiałam pokonać, aby być na podium mistrzostw Europy. Nie zawsze jest kolorowo. Aby spełniać swoje marzenia, trzeba się poświęcić. Bez tego nie ma sukcesu. Ten medal był nagrodą za te wszystkie lata. Teraz jest olbrzymia radość i jednocześnie jeszcze większa motywacja.
Kto stoi za tym sukcesem?
- Olbrzymim wsparciem dla mnie jest mój narzeczony i jednocześnie trener Artur Olejarz. Tak naprawdę to dzięki jego determinacji, zaangażowaniu w moje przygotowania możemy się teraz cieszyć sukcesem. Moja najbliższa rodzina wspiera mnie od samego początku przygody ze sportem. Dlatego dziękuję za wsparcie władz klubu MKL Szczecin, dyrektora Kamila Witkowskiego oraz prezes Marceliny Gosiewskiej. Od tego sezonu pod swoje skrzydła przyjął mnie Adidas, jest to nieoceniona pomoc, bo nie muszę się już martwić o sprzęt sportowy. Od kilku lat mieszkam w Szczecinie, ale pochodzę z województwa warmińsko-mazurskiego z małej miejscowości Kazanice. Pan Tomasz Ewertowski, wójt gminy Lubawa, bardzo mi kibicuje i wspiera mnie w przygotowaniach. Jestem wdzięczna swoim przełożonym z 12 Brygady Zmechanizowanej za wyrozumiałość. Jeśli chodzi o kwestie logistyczne w przygotowaniach do startu na ME to wielokrotnie mogłam liczyć na pomoc sąsiada z osiedla pana Tadeusza Plata. Pan Tadziu wiele razy jechał obok mnie rowerem na długich treningach, żebym mogła ćwiczyć przyjmowanie płynów. Jest to nieoceniona pomoc, bo trening do maratonu jest czasochłonny i wymaga pomocy innych osób. Podziękowania należą się jeszcze Sławomirowi Pietruszce. Nieważne, o której godzinie zadzwonię z prośbą o pomoc. Sławek zawsze jest w gotowości. Jest jeszcze sporo osób, które się przyczyniły do spełnienia mojego sportowego sukcesu, nie sposób wszystkich wymienić, ale jestem wdzięczna każdej osobie, którą spotkałam na swojej drodze.
Ktoś już proponował zmianę klubu? Dzwonią menedżerowie z propozycjami?
- Nie myślę na razie o zmianie klubu. Doceniam współpracę z MKL. Nie ukrywam, że bardzo zależałoby mi na współpracy z jakimś sponsorem, który chciałaby zainwestować w mój rozwój. Start w Monachium jest dopiero moim drugim maratonem. Przygotowania trwały dość krótko z uwagi na przebiegnięty
w kwietniu maraton. Wiem, że stać mnie na bieganie na wysokim poziomie, bo są spore rezerwy, ale aby o tym myśleć, są potrzebne środki finansowe na zgrupowania wysokogórskie. Mam nadzieję, że zostanę objęta szkoleniem centralnym Polskiego Związku Lekkiej Atletyki i jak w kalendarzu pojawi się wyjazd do Kenii czy St. Moritz, to chciałabym, by pojechał ze mną również Artur [Artur Olejarz – trener i partner zawodniczki – red.]. Nie wyobrażam sobie, by miałoby go zabraknąć, a to już jest kwestia sfinansowania. Taki wyjazd wiąże się z sporymi kosztami. Muszę podkreślić, że mój sukces to wielka zasługa Artura, który wspiera mnie, poświęcił się mi, pomaga, wyciągnął na obecny poziom. Mam do niego pełne zaufanie, zawsze konsultujemy plany, pomysły, a jeśli trzeba – rozmawiamy też z bardziej doświadczonymi osobami.
Związek chce stworzyć grupę maratonek wokół mistrzyni Europy Aleksandry Lisowskiej?
- Na razie takich rozmów nie było, ale po zakończeniu sezonu takie ustalenia są możliwe. Póki co mamy medal, pokazałyśmy, że mamy spore możliwości i powinniśmy wejść w dobrze zorganizowane szkolenie. Igrzyska olimpijskie w Paryżu za dwa lata, a już od nowego roku będzie można uzyskiwać kwalifikacje. Fajnie byłoby razem trenować, próbować połączyć plany treningowe, bo ja mocno wierzę w taki grupowy trening. Większość krajów tak trenuje, tylko w Polsce często się zdarza, że większość zawodników trenuje samotnie. Powoli się to zmienia.
Mistrzostwo Lisowskiej i dla pani jest drogowskazem?
- Olkę znam bardzo dobrze. Razem wynajmowałyśmy mieszkanie w Olsztynie na studiach przez kilka lat. Chyba dlatego się tak mocno wzruszyłam, jak wchodziła na podium. Przypomniałam sobie, jak razem trenowałyśmy u śp. wspaniałego trenera Zbigniewa Ludwichowskiego, któremu zawdzięczamy naprawdę niesamowicie wiele i bardzo żałuję, że nie mógł zobaczyć na żywo naszych ostatnich sukcesów. Złoto Oli to naprawdę niesamowita dawka motywacji. Kiedy dobiegałam do mety i na tablicy zauważyłam nazwisko „Lisowska” na pierwszym miejscu to niesamowicie byłam szczęśliwa i mówiłam sobie „Boże kochany, co ona zrobiła”. Zasłużyła, bo wiem, jak ciężko trenuje i jakie robi postępy. Jej sukces będzie motywował mnie, jak i pozostałe dziewczyny do jeszcze większej pracy nas sobą. Wierzę, że dzięki temu zrobimy jeszcze spory postęp.
A była mała rzecz, której sobie Pani odmawiała w ostatnich miesiącach, bo „Monachium”, ale teraz to nadrobi?
- Jak biegałam przy Arkonce, to cały czas czułam zapach frytek i sobie mówiłam, że po powrocie z Monachium to na te frytki się tam wybiorę. Śmieję się teraz z tych obietnic. Przebiegłam jednak maraton i... chcę więcej. Zamiast frytek – zjem bardziej wartościowy owoc. Nie należę do osób, które po sukcesie muszą świętować. Cieszę się z medalu, mam motywację i to nakręciło mnie do dalszej pracy. Na tyle, ile mogę, to chcę się poświęcić, bym później nie miała sobie nic do zarzucenia. Chcę się skupić na tym, żebym była zdrowa, żeby wszystko ułożyło się w taką stronę, co umożliwi mi wypełnienie kwalifikacji olimpijskiej. Tym żyję. Małe świętowanie pewnie będzie, gdy wrócę do rodzinnego domu, bo już dawno tam nie byłam.
Podbijać piłkę jak Ronaldinho
W kraju, w którym wszyscy chcą strzelać gole jak Lewandowski, on zainspirowany techniką brazylijskiego piłkarza, zapragnął nauczyć się piłkarskich sztuczek. Dominik Bartoszewicz ze Szczecina zrezygnował z gry w piłkę nożną i od sześciu lat trenuje football freestyle.
ROZMAWIAŁ ŁUKASZ CZERWIŃSKI / FOTO ARCHIWUM DOMINIKA BARTOSZEWICZA
Freestyle jest zajęciem znanym, lecz nie do końca popular-
nym. Skąd u ciebie właśnie taka pasja? - Zaczęło się jeszcze w dzieciństwie, kiedy jak każdy grałem w piłkę nożną. Przez dwa lata trenowałem w Pogoni Szczecin i zawsze lubiłem podczas treningu bawić się piłką. Imponował mi wtedy brazylijski piłkarz Ronaldinho, ale nie wiedziałem jeszcze, czym jest freestyle, czyli sztuka wykonywania trików piłkarskich. Widząc to, co robi z piłką Ronaldinho, próbowałem powtarzać jego sztuczki.
Zrezygnowałeś z tradycyjnych treningów piłkarskich czy łą-
czysz te zajęcia?- Rekreacyjnie w piłkę nożną gram do tej pory, ale już coraz rzadziej. Bardziej postawiłem na football freestyle i chciałbym w przyszłości otworzyć w Szczecinie swoją szkółkę wykonywania trików piłkarskich.
Rekreacyjna gra wiąże się jeszcze z występami w jakimś lo-
kalnym klubie?- Już nie. W tej chwili to tylko gra z kolegami na orliku. Wyłącznie dla zabawy. Od czego zacząłeś naukę football freestyle?- Początki zawsze są trudne. Zaczynałem od samych kapek (podbijanie piłki stopami), bo jest to podstawa do wykonywania kolejnych ćwiczeń. Bez tego nie da się przejść do robienia sztuczek. Po opanowaniu kapek, moim pierwszym trikiem, jaki zrobiłem, było dookoła świata. Później podnosiłem sobie poziom i uczyłem się coraz trudniejszych trików. Jak długo już trenujesz freestyle? - Minęło sześć lat, odkąd rozpocząłem profesjonalne treningi. Gdzie można zobaczyć twoje pokazy? - Najczęściej pod Morskim Centrum Nauki na Łasztowni. Występuję też na różnych imprezach zarówno prywatnych, jak i publicznych. Zdarza się występować na urodzinach, ale na weselach jeszcze nie miałem okazji.
Mówiłeś, że do freestyle zainspirował cię Ronaldinho, a czy
jest w tej dyscyplinie ktoś, na kim się teraz wzorujesz? - Oczywiście. To zawodnik football freestyle z Norwegii – Erlend Fagerli, który jest mistrzem świata. Sztuczki, które on wykonuje, dla innych wydają się niemożliwe. Robi z piłką takie cuda, których ja na ten moment nie jestem w stanie wykonać. Brałeś kiedyś udział w zawodach football freestyle? - Brałem udział w mistrzostwach międzynarodowych w Lubaszu i w mistrzostwach Polski do lat 18. W obu przypadkach udało się dojść do ćwierćfinału.
Jaką wiążesz z tym przyszłość? - Na ten moment nie planuję udziału w zawodach. Odbyły się co prawda otwarte mistrzostwa świata w Pradze, ale w tym roku nie chciałem jeszcze brać udziału. Na razie chcę się skupić na samych treningach i doszlifować jeszcze kilka trików. Bardziej traktuję to jako zabawę i nie wiążę z tym swojej zawodowej przyszłości. Z freestyle nie da się wyżyć, ale daje możliwość zarobku.
Przed występem przygotowujesz sobie jakiś układ do wybra-
nej muzyki czy działasz bardziej spontanicznie? - Mam jedną choreografię pod wybrany podkład muzyczny i na swoich występach bardzo często ją prezentuję. Ale częściej, jak sama nazwa freestyle nakazuje, działam spontanicznie i robię sztuczki, które akurat przyjdą mi do głowy. Zawsze staram się wplatać do tego podstawy breakdance.
Umiejętność panowania nad piłką to tylko część sztuki freestyle. Do wykonania wielu sztuczek musisz być odpowiednio wygimnastykowany. Czy to też jest stałym elementem Two-
jego treningu? Często łapiesz kontuzje? - Na początek zawsze musi być rozgrzewka, moja trwa minimum pół godziny. Jeśli chodzi o kontuzje, to ryzyko jest podobne jak przy tradycyjnej grze w piłkę nożną. Często przytrafiały mi się przy upadkach i trudniejszych trikach. Zdarzyło mi się, że kostka wykręciła się w nienaturalny sposób.
Z reguły robisz sztuczki z jedną piłką czy próbujesz z kilkoma
naraz albo różnymi rodzajami piłek? - Na ten moment używam tylko jednej piłki. Mam kilka pomysłów, których na razie nie będę zdradzał.
Prowadziłeś już jakieś warsztaty? - Jeszcze nie miałem okazji, ale podczas treningów najczęściej na Łasztowi w godzinach wieczornych dużo dzieci przygląda się z zainteresowaniem. Nawet jak ktoś nie interesuje się na co dzień piłką nożną, to chętnie podziwia sztuczki. Wtedy też nawiązuję interakcje. Myślałeś o udziale w talent show? - Zgłosiłem się do programu Mam Talent. Brałem udział w castingu internetowym i czekam na odpowiedź.
Czyli w najbliższej edycji możemy się ciebie spodziewać?
- Mam nadzieję, że tak. W poprzedniej edycji się nie udało, więc mam nadzieję, że tym razem będzie inaczej.
Sprawdź swój stan zdrowia!
Pakiety badań dla kobiet i mężczyzn.
Oddech dla duszy, ulga dla ciała
Terapia czaszkowo-krzyżowa
Jest furtką do uwolnienia nagromadzonych emocji, szansą na zbalansowanie energii i po prostu godziną odprężenia dla ciała. Terapia czaszkowo-krzyżowa w sposób holistyczny wpływa na funkcjonowanie człowieka i jest w stanie pomóc tam, gdzie inne metody nie sięgają. Można przekonać się o tym, odwiedzając Asgard, profesjonalny gabinet terapii Doroty Kmity w Szczecinie.
Czas terapii można porównać do stanu, w którym oddajemy się błogiej ciszy. Ciszy, podczas której terapeuta “słuchając” płynu mózgowo-rdzeniowego dotykiem delikatnym jak muśnięcie skrzydeł motyla reguluje pracę układu nerwowego. Celem jest odzyskanie równowagi w ciele i uwolnienie nagromadzonych emocji. Co jednak ważne, dobrostanu zażywają nie tylko mięśnie i stawy, ale przede wszystkim organy - to w końcu one są najważniejsze dla odpowiedniego funkcjonowania. Jeśli organy czują się dobrze, to i duszy jest lżej. - Jeszcze kilka lat temu osoby, które odwiedzały mój gabinet, często nie wiedziały, czym jest terapia czaszkowo-krzyżowa, jak działa i jakich efektów można się spodziewać - wyjawia Dorota Kmita. - Dziś nie muszę praktycznie nic tłumaczyć. Ludzie stali się bardziej otwarci, bardziej świadomi siebie i swoich potrzeb. Cieszy mnie to, ponieważ świadomość i chęć zmiany to bardzo ważny proces w dochodzeniu do zdrowia. W Asgardzie każda terapia jest dobierana indywidualnie do potrzeb klienta. Dla jednych to refleksologia twarzy i stóp, która pobudza krążenie i usuwa toksyny z organizmu, dla innych wyżej opisana terapia czaszkowo-krzyżowa czy też upiększający lifting japoński. Pani Dorota jako terapeutka zawsze stara się zapewnić komfort i jak najlepsze warunki, w których zdrowie może się manifestować. Sprzyja temu zrównoważona przestrzeń i wystrój gabinetu, a także oczyszczająca woń kadzidła. Możliwości, jakie oferuje Asgard, są skierowane do wszystkich, bez względu na wiek czy płeć. - Terapia pomaga złagodzić ból, usunąć stare wzorce, pomaga uwolnić emocje i traumy albo po prostu pomaga się zrelaksować - wyjaśnia pani Dorota. - W zależności kto czego potrzebuje. Nasz organizm jest jak inteligentny system. Poradzi sobie ze wszystkim, tylko w odpowiednim czasie należy mu zaufać i nie przeszkadzać w procesie zdrowienia. Często terapia jest prowadzona równocześnie z innymi terapiami, np. psychologicznymi. Jest to świetne uzupełnienie. A ile spotkań jest potrzebnych, aby poczuć efekty? Zdarza się, że dla jednych wystarczą już dwie - trzy terapie, inni potrzebują trochę więcej. Zależy to od tego, z czym się osoba zmaga i czego potrzebuje jej organizm. Pani Dorota czuwa nad wszystkim samodzielnie. Jak mówi - praca jest jej pasją, którą buduje od przeszło 15 lat. Nieustanny rozwój zaprowadził ją aż na stanowisko asystentki w Europejskim Centrum Terapii we Wrocławiu, które jest akredytowane przez Brytyjską Szkołę Craniosacral Therapy Educational Trust Michaela Kerna. Wiedzą i umiejętnościami, które zdobywa, chętnie dzieli się w zaciszu Asgardu. Wszystko to z miłości do ludzi.
Więcej można dowiedzieć się na www.asgard-terapia-ciala.pl oraz kontkatując się bezpośrednio z Dorotą Kmitą.
ASGARD Dorota Kmita tel. 609 681 109 ul. Wincentego Pola 1B, Szczecin www.asgard-terapia-ciala.pl
#reklama
Trening Językowy - nieszablonowa nauka języków obcych
Często uczymy się języka wiele lat, a cały czas czujemy, że stoimy w miejscu. Z jednej strony znamy zasady gramatyczne, ale ciężko jest nam wykorzystać je w autentycznej konwersacji. Na myśl o rozmowie w języku obcym nasze serce zaczyna bić szybciej i czujemy ucisk żołądka. Strach przed popełnieniem błędu skutecznie paraliżuje i nagle w głowie pojawia się jedna wielka pustka. Co więcej? Żyjemy szybko. Mnóstwo dodatkowych obowiązków sprawia, że nie mamy czasu na naukę. Nie wiemy też, jak zaplanować cały proces. Jesteśmy przyzwyczajeni do wkuwania słówek na pamięć i monotonnego wypełniania ćwiczeń w książkach.
To wszystko sprawia, że zapał do pracy szybko gaśnie, a my zostajemy z poczuciem, że nie mamy talentu do nauki języka. Trening Językowy doskonale zna problemy osób uczących się języka i znalazł kilka rozwiązań!
Dlaczego Trening Językowy?
Gdy mowa o nauce języka, wystarczy dobre zaprojektowany plan nauki. W naszej szkole każdy Kursant otrzymuje autorski planer nauki - listę zadań na każdy dzień tygodnia do samodzielnej pracy. Planer zakłada codzienną, ale krótką naukę - to świetne rozwiązanie dla osób, które mają mało czasu. W Treningu Językowym stawiamy na rozmowę i uczenie się naturalnego języka. Zadania, które projektujemy, opierają się niemal w 100% na mówieniu. Ćwiczymy rozmowę i pokazujemy, jak radzić sobie ze stresem i w sytuacjach, kiedy nie pamiętasz słówka czy nie rozumiesz swojego rozmówcy. Korzystamy z autentycznych źródeł, tj. podcastów, artykułów i filmików. Pokazujemy naszym Kursantom żywy język, a nie sztuczne, podręcznikowe dialogi. Posiadamy różnorodne karty konwersacyjne oraz gry językowe, które rozwijają umiejętności komunikacyjne i ożywiają dyskusje. To, co jest dla nas bardzo ważne, to aktualna wiedza na temat pracy mózgu, pamięci i motywacji. Pokazujemy naszym Kursantom skuteczne, a zarazem proste metody nauki. Tak naprawdę bardzo mało osób porusza temat efektywnej nauki i wciąż królują techniki, które dają tylko iluzję wiedzy. W Treningu Językowym dowiesz się, jak uczyć się bez książek i zapamiętać na lata, a nie na chwilę. Kursy językowe i nie tylko
Specjalizujemy się w nauczaniu osób dorosłych w małych, 4 os. grupach. Kameralne zespoły zapewniają wspierającą atmosferę i pozwalają przełamać strach przed rozmową na forum. W Treningu Językowym znajdziesz zarówno kursy ogólne, biznesowe, a także specjalistyczne. W ofercie kursów branżowych posiadamy język angielski dla księgowych i logistyków. Nowością w tym roku jest kurs języka angielskiego dla osób z branży
HR (human resources). Trening Językowy prowadzi także kursy specjalistyczne dla firm. Języki obce zdecydowanie ułatwiają codzienne kontakty i pomagają budować szczerą relację z partnerami biznesowymi. Dodatkowo szczecińska szkoła prowadzi warsztaty gramatyczne - Gramatyka w pigułce, kafejkę językową online oraz webinary o efektywnej nauce. W tym roku stworzyliśmy też pierwsze grammariusze, czyli zestawy ćwiczeń do samodzielnej pracy. Opierają się one o zasady neurodydaktyki, czyli nauki przyjaznej mózgowi.
Czy język norweski jest potrzebny?
Ogromne zapotrzebowanie na języki północnoeuropejskie widać szczególnie w naszym rejonie. Szczecin i całe województwo zachodniopomorskie przyciąga firmy ze skandynawskim kapitałem. Przedsiębiorstwa szukają specjalistów ze znajomością języków. To daje możliwości dobrze płatnej pracy i rozwoju. Przygodę z językami skandynawskimi warto zacząć właśnie od norweskiego. Jest zdecydowanie najłatwiejszy w nauce. Kiedy opanujesz norweski, bez problemu zrozumiesz Szweda czy Duńczyka. Języki te są bardzo podobne. Norwegia jest także niepowtarzalnym kierunkiem podróżniczym oraz uchodzi za jeden z najlepszych krajów do życia.
Jeśli chcesz dołączyć do Treningu Językowego to obiecuje-
my, że: będzie intensywnie, i jak zawsze u nas, z naciskiem na komunikację; będzie komfortowo, swobodnie i bez stresu; będzie autentycznie, bo uczymy się lepiej, korzystając z realnego kontekstu i żywego języka; będzie nieszablonowo, bo chcemy, żebyście nie tylko skupili się na dobiegnięciu do celu, ale także na procesie.
O założycielce Treningu Językowego:
Filolog języka angielskiego i norweskiego, certyfikowany coach oraz psycholog motywacji. Jestem absolutnie zafascynowana neurodydaktyką, czyli nauką przyjazną mózgowi. Moja szkoła powstała z pasji do języków obcych i nauczania. Projektuję kursy językowe w oparciu o wiedzę psychologiczną i to, jak działa mózg i nasza pamięć. Wierzę, że każdy jest w stanie nauczyć się języka obcego przy odpowiednim nastawieniu i metodach. W wolnych chwilach uprawiam sport, wyszukuję przepisy na odchudzone desery oraz pomysły na nietuzinkowe lekcje!
Agnieszka Fronczak - lektor języka angielskiego i norweskiego www.treningjezykowy.pl
Profesjonalne korepetycje z matematyki dla dzieci, młodzieży i dorosłych
Matura i egzamin ósmoklasisty spędzają sen z powiek każdego ucznia. Przedmiotem, który sprawia najwięcej problemów, jest matematyka, dlatego też rodzice już od sierpnia szukają pomocy dla swoich dzieci. Innymi słowy - szukają korepetycji. Jedną z korepetytorek na szczecińskim rynku jest Katarzyna Klukowska, która prowadzi swoje zajęcia jako k3.
- Uczę matematyki od 11 lat, a od czterech lat poświęciłam się temu całkowicie – mówi Katarzyna Klukowska. - Przekazuję wiedzę w taki sposób, aby każdy zrozumiał matematykę. Unikam wkuwania teorii czy reguł, wolę, jak uczniowie sami dostrzegają, skąd wzięły się dane wzory i dlaczego mamy ich użyć w danym momencie. Zawsze dostosowuję się do poziomu ucznia, odkrywam jego sposób myślenia i dzięki temu szybko wyłapuję błędy w rozumowaniu. Moim zadaniem jest, aby każdy po zajęciach wyszedł z większą wiedzą i przede wszystkim z uśmiechem.
- Ten rok szkolny jest na pewno wyjątkowy, ponieważ obecni maturzyści są pierwszym rocznikiem, który ukończył nową 8-letnią szkołę podstawową – mówi korepetytorka. - Formuła matury z każdego przedmiotu zmieniła się, zadania będą trudniejsze, a materiału jest więcej niż w ubiegłych latach. Dodatkowym problemem jest dwuletnie nauczanie zdalne, które spowodowało, że większość nauczycieli nie wyrobiło się z podstawą programową. Brak książek oraz próbnych arkuszy maturalnych opracowanych w nowej formule również nie pomaga.
Rozwiązaniem na to wszystko, może być oferta k3. Do wyboru:
- całoroczny kurs przygotowujący do matury podstawowej
w formule 2023: w każdy poniedziałek od 3 października do 24 kwietnia w godzinach od 17 do 19.30; w każdą środę od 5 października do 26 kwietnia w godzinach od 17 do 19.30;
- całoroczny kurs przygotowujący do egzaminu ósmoklasi-
sty: w każdy czwartek od 6 października do 18 maja w godzinach 16.30 do 17.30.
- autorskie repetytorium, które w szybki i łatwy sposób wyjaśniają zagadnienia matematyczne oraz pokazowe arkusze maturalne - do kupienia w postaci e-booka poprzez kontakt z k3 na social mediach.
Więcej na: FB: @klukowskakorepetycje | IG: @klukowska_korepetycje Ul. Niemcewicza 26 pokój 404, Szczecin +48 791 08 08 18 | k3korepetycje@gmail.com