4 minute read
Taniec
from MM Trendy #10 (100)
by MM Trendy
W tańcu
używam swojej energii
Advertisement
Przez 18 lat występowała w niemieckich teatrach. Teraz wraca do Polski i przejmuje balet Opery na Zamku. Lucyna Zwolińska stawia na taniec współczesny i w tym kierunku poprowadzi zespół.
ROZMAWIAŁA MAŁGORZATA KLIMCZAK / FOTO EIJI YAMAMOTO
Jak doszło do Pani współpracy z Operą na Zamku? W ubiegłym roku Kevin O’Day przygotował choreografię dla Opery na Zamku. Poznałam Kevina w Niemczech, tańczyłam kiedyś w jego przedstawieniu. Potem spotkałam go na konkursie choreograficznym w Ludwigshafen. Kiedy usłyszał, że szczecińska opera szuka kierownika baletu, zapytał, czy jestem zainteresowana tą pracą. Nawiązałam kontakt z dyrektorem, rozmawialiśmy o tym, że mogłabym poprowadzić warsztaty, żeby zobaczyć, jaki jest zespół i potem ewentualnie przejąć kierownictwo.
I jaki był ten zespół? Jakie było Pani pierwsze wrażenie?
Kiedy tu przyjechałam, był czas pandemii. Zauważyłam, że tancerze dawno nie mieli do czynienia z tańcem współczesnym, ponieważ wcześniej pracowali nad „Don Kichotem”. Zespół okazał się bardzo chętny do współpracy i chciał się wiele nauczyć. Prowadziłam zajęcia w dwóch grupach – dziesięć osób rano i dziesięć wieczorem. To były bardzo intensywne zajęcia. Dzięki temu, że miałam podzielonych tancerzy na grupy, mogłam wszystkich lepiej poznać i przekonać się, jak nimi pokierować.
Znała Pani wcześniej realizacje baletowe Opery na Zamku?
Nie. Wyjechałam do Niemiec w wieku 18 lat i spędziłam tam kolejne osiemnaście, więc nie miałam zbyt wielu kontaktów z ludźmi tańca w Polsce. Jedyną osobą, którą znałam, był Robert Bondara, którego spotkałam na konkursie choreograficznym w Hanowerze. Zdążyłam już jednak wszystkie spektakle obejrzeć na wideo, więc wiem, z czym się mierzę (śmiech).
Ale teraz już Pani pracuje nad tymi spektaklami, które są w repertuarze Opery na Zamku. Czy Pani zamierza coś
w nich zmieniać, udoskonalać? Weźmy na przykład „Don Kichota”. Jesteśmy jeszcze przed premierą, więc muszę ustalić pewne szczegóły z choreografem spektaklu i zobaczyć, w jakim kierunku to pójdzie. Szukamy też nowych rozwiązań w spektaklach repertuarowych. Kiedy czujemy, że coś nam nie idzie, nie gra – pracujemy nad tym, żeby znaleźć coś nowego.
Repertuar Opery na Zamku jest bardzo urozmaicony,
od „Romea i Julii” po takie spektakle współczesne, jak „Dzieci z dworca ZOO”. W jakim kierunku chciałaby Pani
pójść z baletem? Czego nauczyć zespół baletowy? Na pewno chciałabym pójść w kierunku bardziej współczesnym, nauczyć tancerzy, żeby częściej używali swojej naturalnej energii. Jest takie popularne określenie jak flow. Chodzi o to, żeby ruch był bardziej naturalny niż spięty. Napięcie w mięśniach też jest potrzebne, ale należy wiedzieć, kiedy jaki mięsień trzymać, a kiedy można puścić. Dlatego chciałabym popracować nad tym, żeby tancerze coś takiego znaleźli u siebie. Ważne jest też dla mnie, żebyśmy wszyscy pracowali jako grupa, czyli żebyśmy odstawili wszelkie problemy międzyludzkie i pracowali z szacunkiem i tolerancją wobec siebie. Dla mnie ogromnie istotne jest to, w jakiej atmosferze się pracuje.
Czy jest jakaś różnica między tancerzami w Polsce a tance-
rzami w Niemczech, gdzie Pani do tej pory pracowała? Na pewno wielką różnicą są możliwości – zespoły zagranicą mają większe szanse poznania przeróżnych stylów tanecznych. Jest dużo więcej perspektyw, jeśli chodzi o zapraszanie gościnnych choreografów oraz osób z zewnątrz, prowadzących treningi lub warsztaty.
Przede wszystkim system, w którym działają teatry niemieckie, jest zupełnie inny. Ja byłam zaangażowana w spektaklach czysto tanecznych, bardzo rzadko trafiały się opery i musicale. Również pensja była stała, a nie zależna od liczby spektakli, kontrakty były przedłużane co rok. A więc tam są zupełnie inne warunki pracy, które na pewno mają wpływ na rozwój i mentalność tancerzy.
Opera na Zamku zapewne będzie sięgać nie tylko po spektakle baletowe współczesne, ale też po klasyczne. Czy te klasyczne balety też będzie chciała Pani realizować bardzo
współcześnie? Na całym świecie są choreografie klasycznych baletów, które są robione na sposób współczesny. Nawet jeżeli to jest „Jezioro łabędzie” czy „Dziadek do orzechów”. Wszystko zależy od tego, czy choreografia jest w moim wykonaniu. Jeżeli będzie moja, to postawię na współczesną wersję tego baletu.
Jakich ma Pani mistrzów, jeżeli chodzi o choreografię? Na pewno Wiliam Forsythe wprowadził wielką zmianę w świecie tańca. Jedną z jego tancerek jest Cristal Pite i wspólnie z Feliksem Landererem są oni moimi ulubionymi choreografami, jeżeli chodzi o styl ruchowy. Moim osobistym wielkim idolem jest Susanne Linke, która w wieku ponad 70. lat przejęła kierownictwo w teatrze w Trewirze, gdzie pracowałam, i która kompletnie zmieniła moje pojęcie o tym, czym jest taniec.
Są już w planach tytuły spektakli, które zamierza Pani zre-
alizować od podstaw? Mamy wstępne rozmowy na temat premiery w maju. Na razie jeszcze nie będę zdradzać tytułu.
Ma Pani listę osób, które chciałaby zaprosić do współpracy?
Lista jest bardzo długa, ale wszystko zależy od możliwości, jakie tu będę miała. Czy będę robić spektakle z choreografią jednej osoby, dwóch czy trzech? Z tym się wiążą określone koszty.
Jakie emocje towarzyszą Pani po powrocie do kraju? Na razie towarzyszy mi chaos (śmiech). To jest dla mnie nowa praca, nowe miejsce. Biegam, załatwiam różne sprawy. Wiele rzeczy jest dla mnie nowych, innych. Powoli się do wszystkiego przyzwyczajam.
Lucyna Zwolińska
Nowa kierowniczka baletu Opery na Zamku. Urodziła się w Polsce, naukę rozpoczęła w Szkole Baletowej w Bytomiu. Od 2003 roku kontynuowała edukację taneczną na stypendium w Wyższej Szkole Muzycznej i Sztuk Performatywnych we Frankfurcie nad Menem (Niemcy), gdzie tańczyła w utworach Georga Balanchine’a, Williama Forsythe’a, Marguerite Donlon i innych. W 2006 roku miała zaszczyt tańczyć gościnnie z The Forsythe Company w „Human Rights”. W 2007 roku dołączyła do Ballet Augsburg na trzy sezony i miała okazję wykonywać utwory Itzika Galili, Mauro Bigonzettiego, Kevina O’Daya, Amandy Miller, Cayetano Soto, Emily Molnar, Leo Mujica, Philipa Egly i innych. Od 2010 roku była częścią Ballet des Saarländisches Staatstheater w Saarbrücken. W 2020 roku otrzymała nagrodę kulturalną Zonta-Club Saarlouis i rozpoczęła pracę nad nowymi wspólnym projektem B&Z Productions z muzykiem Gabriele Basilico, z którym nadal współpracując, stworzyła w roku 2021 nowe choreografie dla Theater Trier (Niemcy), Dance Arts Faculty (Wlochy) oraz Step Up-Dance Limerick (Irlandia).