4 minute read
STARLINK POŁĄCZENIE Z GWIAZD
Gdy satelity Starlink zaczęły pojawiać się na polskim niebie, wzbudziły ogromne zdziwienie, ciekawość, a nawet strach. Pędzących po nocnym niebie Starlinków nie da się pomylić z niczym innym. Można je zaobserwować gołym okiem jako świecące punkty poruszające się w linii prostej, jeden za drugim. To nie samoloty wojskowe, satelity szpiegowskie, ani tym bardziej UFO. To tylko wyjątkowo efektowne (i efektywne) łącze internetowe.
JAK TO DZIAŁA?
Urządzenie odbiorcze, czyli niewielki talerz satelitarny, komunikuje się z najbliższym satelitą na orbicie. Po otrzymaniu żądania satelita łączy się z położoną najbliżej odbiorcy stacją bazową na Ziemi. Dane są wysyłane przez stację naziemną do satelity i stamtąd kierowane bezpośrednio do odbiorcy. Cały proces trwa zaledwie 20-40 milisekund.
Aktualnie po orbicie Ziemi porusza się prawie 3500 satelitów Starlink. Są one podzielone na grupy, poruszające się na 3 różnych wysokościach: 1150 km, 550 km oraz 340 km. To na tym ostatnim, najniższym poziomie ma pracować zdecydowana większość urządzeń. Projekt spotkał się z ogromną krytyką i zarzutem zaśmiecania orbity okołoziemskiej, która i tak jest dosyć zatłoczona. Satelity posiadają niezwykle zaawansowane systemy, pozwalające im na omijanie dryfujących w przestrzeni odpadów. Ma to na celu nie tylko ich ochronę przed zniszczeniem, ale także zapobieganie generowaniu kolejnych kosmicznych śmieci. Każdy satelita Starlink ma żywotność określoną na 5 lat. Po tym czasie będzie musiał być zastąpiony przez kolejnego. Wyeksploatowane urządzenia są skonstruowane w taki sposób, by w całości spalać się po wejściu w atmosferę.
Do roku 2027 po orbicie będzie krążyć łącznie aż 12 tysięcy satelitów – taka ilość zapewni niezakłócony dostęp do internetu na całej planecie. Do tego czasu usługa nie będzie w pełni funkcjonalna – choć jest dostępna odpłatnie w 27 krajach świata (i nieodpłatnie w dwóch), trzeba się liczyć z tym, że to wciąż wersja beta. Oznacza to, że internet będzie dostępny tylko wtedy, gdy w zasięgu anteny znajdzie się chociaż jeden satelita.
Spadaj Ce Gwiazdy
3 lutego 2022 wystrzelono na orbitę kosmiczny pociąg o numerze G4-7, czyli kolejnych 49 satelitów Starlink. Niestety aż 40 z nich zostało uszkodzonych jeszcze przed dotarciem na docelową orbitę. Winny był tu rozbłysk słoneczny. Silny podmuch wiatru słonecznego wpłynął na gęstość atmosfery, uniemożliwiając satelitom osiągnięcie docelowej wysokości i dosłownie zepchnął je z powrotem na Ziemię. Zdaniem ekspertów tej awarii dało się uniknąć – wiedzą o tym także obserwatorzy zórz polarnych. Winę za utratę satelitów ponosi więc sama firma. Według różnych szacunków to niedopatrzenie mogło kosztować SpaceX nawet 20 milionów dolarów plus koszt lotu, czyli kolejne 30 milionów dolarów. Z drugiej strony warto docenić, że to pierwsze satelity, które zostały utracone od początku realizacji programu, czyli od 23 maja 2019. To tylko potwierdza, jak bardzo niezawodne są rakiety typu Falcon. Nowe satelity są wynoszone na orbitę dwa razy w miesiącu.
Ta dosyć kosztowna wpadka na szczęście skończyła się wyłącznie na stosunkowo niewielkich kosztach i odrobinie złego PR-u. Satelity Starlink są na tyle małe i lekkie, że w całości spaliły się w atmosferze – waga jednego urządzenia to 227-295 kilogramów. Dodatkowo są one projektowane w taki sposób, by spadając w atmosferę, zawsze rozpadały się na mniejsze elementy. Dla Elona Muska dużo większym zmartwieniem były z pewnością straty wizerunkowe. Te udało się jednak bardzo szybko odpracować – z dużą nawiązką.
Pomoc Ukrainie
Jedną z sytuacji, w których internet satelitarny jest nieoceniony, są konflikty zbrojne. Standardowa infrastruktura może być celowo odłączona przez nieprzyjaciela lub łatwo uszkodzona wskutek ostrzału rakietowego. Elon Musk został poproszony o pomoc przez samego Mychajłę Fedorowa – wicepremiera
Ukrainy. Reakcja była niemal natychmiastowa. Wystarczyło 10 godzin, by sieć została przeprogramowana i mogła zacząć działać na terytorium Ukrainy, korzystając ze stacji bazowej uruchomionej kilka miesięcy temu w Polsce. W ciągu kolejnych dwóch dni do objętego wojną kraju dojechała też ciężarówka pełna zestawów odbiorczych. Druga partia dotarła do Ukrainy dwa tygodnie później.
Terminale otrzymane przez Ukrainę zostały przystosowane do zasilania z samochodowej instalacji 12 V, więc nawet brak prądu nie utrudni komunikacji ze światem. Mogą także pracować w czasie jazdy. Najłatwiejszym sposobem na przerwanie transmisji jest zniszczenie urządzenia... i niestety okazało się, że to łatwiejsze, niż może się wydawać. Posiłkując się informacjami od jednego z badaczy na Uniwersytecie w Toronto, Elon Musk przyznał, że sygnał ze Starlinka może zostać namierzony i wykorzystany do przeprowadzenia nalotu. Właściciel SpaceX radzi Ukraińcom, by używali Starlinka tylko do naprawdę ważnych celów i maskowali anteny kamuflującymi barwami. Swoją drogą wydawanie takich ostrzeżeń na Twitterze nie jest zbyt rozsądnym pomysłem, nawet biorąc pod uwagę fakt, że portale społecznościowe w Rosji zostały zablokowane dzień wcześniej. Rosja podjęła też próbę zagłuszenia sygnału systemu Starlink, jednak została ona szybko skontrowana przez inżynierów i programistów SpaceX. Bezpieczeństwo i stabilność połączenia stały się priorytetem firmy i, jak przyznał sam Musk, wpłyną na opóźnienie innych projektów SpaceX.
Dost Pny W Polsce
Jedna ze stacji bazowych potrzebnych do działania usługi została uruchomiona w Polsce, dzięki czemu od września 2021 roku Starlink jest dostępny również w naszym kraju. Oficjalna strona internetowa usługi pozwala na złożenie zamówienia z dostawą do dowolnego miejsca w Polsce.
Podając adres, sprawdzimy, czy dana lokalizacja może zostać obsłużona przez system. Jeśli tak, zostaniemy przeniesieni do formularza zamówienia i poinformowani o jego kosztach. Do zapłaty mamy 2720 zł za urządzenie odbiorcze i 110 zł za przesyłkę, obsługę zamówienia i aktywację.
To oczywiście nie wszystko. Miesięczny abonament wynosi 335 zł. Usługa nie ma limitu przesyłanych danych. Ogranicza nas tylko prędkość, mająca mieścić się w zakresie od 50 do nawet 250 Mb/s (wysyłanie 10-20 Mb/s).To osiągi porównywalne ze współczesnymi sieciami światłowodowymi, które jednak wciąż nie w całej Polsce są dostępne. W wielu miejscach naszego kraju jedynym wyborem jest nadal powolne połączenie przez archaiczne linie telefoniczne lub sieć LTE, która potrafi płatać figle przez duże obciążenia i problemy z zasięgiem.
Z jednej strony abonament wydaje się stosunkowo wysoki, lecz z drugiej – zabawnie mały. Dostęp do internetu w dzisiejszych czasach jest na wagę złota. Biorąc pod uwagę koszty, jakie poniosła firma SpaceX, aby Starlink w ogóle zaczął funkcjonować, możemy chyba przyznać, że to niemalże akcja charytatywna. Zwłaszcza kiedy spojrzymy na ceny usługi w USA – 90 dolarów miesięcznie to mniej, niż Amerykanie płacą za niektóre oferty telewizji kablowej.
Omówione kwoty dotyczą podstawowej usługi Residential, czyli przeznaczonej dla stacjonarnych użytkowników domowych. Oferta jest jednak znacznie szersza i obejmuje m.in. plany Roam, Business, Mobility, Maritime i Aviation. Szczególnie ciekawe są dwa ostatnie, przeznaczone dla właścicieli jachtów i prywatnych samolotów. Oprócz tego można dopłacić również za wyższy priorytet przesyłu danych, który zapewni nam wyższe prędkości przesyłu przy wysokim obciążeniu łączy.
Przed ustawieniem anteny należy wybrać odpowiednie miejsce – podobnie jak w przypadku telewizji satelitarnej, choć tutaj jest to dużo łatwiejsze, ponieważ antena porusza się automatycznie. Wystarczy znaleźć miejsce, z którego talerz będzie „widzieć” czyste niebo. Dodatkowo pomoże w tym specjalna aplikacja na smartfony. Potem wystarczy już tylko podłączyć specjalny kabel do routera Wi-Fi (wszystko jest w zestawie). Antenę możemy swobodnie zabrać ze sobą w dowolne miejsce świata, jednak gwarancję działania dostaniemy wyłącznie na ten adres, który wskazaliśmy przed złożeniem zamówienia. Im więcej satelitów jest wynoszonych na orbitę, tym większy obszar będzie w stanie obsłużyć Starlink. Sukcesywnie zacznie wzrastać też prędkość, a przerwy w działaniu będą coraz rzadsze. ⚫