6 minute read
Wybory w USA
AMERYKANIE WYBRALI BIDENA
FOTO: GAGE SKIDOMRE, WIKIPEDIA TEKST: MARCIN GOMÓŁKA
Walka o urząd prezydenta Stanów zjednoczonych jest zawsze niezwykle intensywna i emocjonująca, ale tegoroczne wybory pobiły wszelkie rekordy. Po długiej i emocjonującej kampanii zwyciężył Joe biden – kandydat Partii Demokratycznej. Mimo niezaprzeczalnej pewności siebie Donald Trump nie uzyskał reelekcji na drugą kadencję – choć w jego ocenie było zupełnie inaczej.
JAK PRzEbIEGAły WybORy? Tegoroczne wybory w USA różniły się od tradycyjnych. Ze względu na pandemię koronawirusa, która zebrała wyjątkowo obfite żniwo, zdecydowano się na wybory w systemie hybrydowym – tradycyjne i korespondencyjne jednocześnie. Głosy przesyłane pocztą napływały do komisji wyborczych już na tydzień przed dniem wyborów.
Jeszcze w nocy z 3 na 4 listopada prezydent Trump zwołał konferencję prasową, na której dumnie obwieścił swoje zwycięstwo. Dosłownie chwilę później sprawa zaczęła się komplikować. Po zliczeniu głosów oddanych przy urnach rozpoczęto przeliczanie tych oddanych korespondencyjnie, które w miażdżącej większości zostały oddane na Joe Bidena. Stąd właśnie wziął się nagły skok poparcia dla Bidena w godzinach porannych. Wynika on prawdopodobnie ze specyfiki grup wyborczych. Dla prawicowych, konserwatywnych wyborców tradycyjne głosowanie jest świętem demokracji, a ich kandydat nawoływał, aby nie bać się wirusa i ruszać do urn. Młodsi, pragnący zmian wyborcy o bardziej nowoczesnych poglądach, zdecydowali się na bezpieczniejszą metodę głosowania. Takie wytłumaczenie nie przemawia jednak do Donalda Trumpa ani jego najbardziej zagorzałych zwolenników. Wyniki z kolejnych stanów napływały przez ponad dwa tygodnie. Na tak powolne zliczanie głosów wpływ miała najwyższa od ponad 100 lat frekwencja, sięgająca według szacunków nawet 70%. Z powodu braku dowodów osobistych w USA (dokumentem uprawniającym do głosowania jest akt urodzenia) trudno dokładnie oszacować całkowitą liczbę uprawnionych do głosowania, ale oddano ponad 160 mln głosów.
Wybory elektorów zakończyły się z wynikiem 306 głosów elektorskich dla Joe Bidena oraz zaledwie 232 dla Donalda Trumpa, przy minimalnej liczbie 270 głosów wymaganych do zwycięstwa. Już wtedy przeprowadzanie wyborów 14 grudnia było tylko formalnością, a Joe Biden zaczął organizować swoją administrację oraz otrzymywać telefony z gratulacjami od światowych przywódców.
Pozostali kandydaci, wystawieni przez tzw. partie trzecie, odegrali – jak zwykle – marginalną rolę, zdobywając zaledwie kilka punktów procentowych. Najlepsze wyniki uzyskała Jo Jorgensen z Partii Libertariańskiej (ponad milion głosów) oraz Howie Hawkins z Partii Zielonych (ponad 300 tys. głosów). Zupełną porażką był start w wyborach znanego rapera Kanye Westa (60 tys. głosów), który liczył na poparcie Afroamerykanów. Ci jednak jednogłośnie i bardzo licznie zagłosowali na Bidena.
CO ZADECYDOWAŁO O WYGRANEJ? Ogromną rolę odegrała oczywiście pandemia koronawirusa, która wpłynęła nie tylko na wspomnianą wcześniej formę wyborów, ale też na nastroje społeczne. Joe Biden wygrał w dużej mierze dzięki swoim umiarkowanym poglądom. W odróżnieniu od Berniego Sandersa i Elizabeth Warren, którzy również byli typowani jako kandydaci Demokratów, Biden zaprezentował program o mniej lewicowym profilu, kierując się w stronę centrum. Dzięki unikaniu kontrowersyjnych postulatów, takich jak opodatkowanie najbogatszych Amerykanów, darmowe szkolnictwo wyższe czy powszechne ubezpieczenia społeczne, Biden przekonał do siebie część elektoratu Trumpa, która nie była zadowolona ze swojego wyboru sprzed 4 lat.
Jedną z rozstrzygających kwestii okazały się poglądy na politykę klimatyczną i ekologię. To temat niezwykle ważny dla młodego pokolenia, podobnie jak otwarta deklaracja ochrony praw mniejszości LGBTQ, która jest ważna nie tylko dla 11 milionów należących do niej wyborców.
Szczegółem, który również miał dla wyborców duże znaczenie, jest osobowość oraz tzw. back story obu kandydatów. Dużo mówi się o nieszczęśliwym wypadku samochodowym z roku 1972, w którym zginęły żona i córka Bidena. Dwaj synowie ówczesnego senatora elekta walczyli o życie w szpitalu, dlatego zaprzysiężenie na senatora odbyło się przy szpitalnych łóżkach. Biden zaznaczył, że to doświadczenie każe mu bardziej liczyć się ze służbą zdrowia i zwracać uwagę na jej problemy. Joe Biden jest także człowiekiem zdecydowanie skromniejszym niż Donald Trump, a jego kampania była przeprowadzona w bardziej kameralny sposób, pasujący do wizerunku kandydata oraz czasów światowej pandemii.
KONTROWERSJE Największym skandalem tych wyborów było ujawnienie materiałów obciążających Huntera Bidena. Syn kandydata został oskarżony o wykorzystywanie swojej pozycji do zdobycia stanowiska w ukraińskiej spółce naftowej. Zdaje się jednak, że ujawnianie kontrowersji wokół Joe Bidena i jego rodziny nie przyniosło oczekiwanych rezultatów. Choć całe to zamieszanie z pewnością wpłynęło na wynik wyborczy Bidena, można założyć, że wyborcy albo uodpornili się na tego typu działania, albo uznali wagę zarzutów za niewystarczającą, by odrzucić jego kandydaturę. Czyżby prezydent Trump zalazł wyborcom za skórę aż tak bardzo? Być może ta afera wydała się po prostu mniej znacząca niż ujawniona po poprzednich wyborach sprawa Cambridge Analytica i rzekome związki Trumpa z Rosją.
OGROMNĄ ROLĘ ODEGRAŁA PANDEMIA KORONAWIRUSA, KTÓRA WPŁYNĘŁA NA NASTROJE SPOŁECZNE.
The artistry of Japanese craftsmanship
FOTO: DAVID EVERETT STRICKLER, UNSPLASH
Dużo większe kontrowersje nastąpiły już po 3 listopada – Donald Trump w żaden sposób nie chciał uwierzyć w swoją porażkę. Oskarżenia zaczęły się, gdy tylko na jaw wyszła przewaga kontrkandydata. Pierwsze, niepoparte żadnymi dowodami pozwy sądowe Trumpa przeciwko konkretnym stanom, w których przegrał, zaczęły wpływać już dzień po wyborach. Wszystkie zostały odrzucone przez sądy. Być może trudno było mu przełknąć stratę wydanej na kampanię wyborczą fortuny – szacuje się, że poświęcił na nią ponad miliard dolarów.
PRZYCZYNY PORAŻKI TRUMPA Ustępujący prezydent Donald Trump bez wątpienia jest postacią kontrowersyjną. Jego bezkompromisowe poglądy i ostry sposób sprawowania urzędu doprowadziły do tego, że część jego wyborców sprzed 4 lat odwróciła się od niego i zagłosowała na kontrkandydata.
Nieustępliwy eks-prezydent pokazał swoje oblicze przede wszystkim w czasie wojny handlowej z Chinami. Konsekwencje jego twardych negocjacji kosztowały Stany Zjednoczone miliardy dolarów – podobne straty poniosła też druga strona. Czy pod wodzą nowego prezydenta ograniczenia nałożone na handel z Chinami zostaną złagodzone? Trudno jednoznacznie ocenić, ale raczej na pewno sytuacja nie ulegnie pogorszeniu.
CO SIĘ ZMIENI Najważniejsze dla nas zmiany może przynieść nowa polityka zagraniczna Stanów Zjednoczonych. Donald Trump był w tej dziedzinie naprawdę bezkompromisowym przywódcą, który zasłynął chęcią odgrodzenia USA od Meksyku murem granicznym oraz zażartą wojną handlową z Chinami. Zmiana prezydenta to raczej kiepska wiadomość dla proamerykańskiego rządu Prawa i Sprawiedliwości, ale bardzo dobra dla Chińskiej Republiki Ludowej.
Obaj kandydaci całkowicie różnią się natomiast w kwestiach ideologicznych. Oprócz wspomnianego wcześniej poparcia dla mniejszości seksualnych Joe Biden jest przeciwnikiem kary śmierci oraz zwolennikiem prawa do aborcji na życzenie. Duże różnice widać też w poglądach na gospodarkę USA – Trump zapowiadał kolejne obniżki podatków, natomiast Biden, oskarżany przez oponenta o socjalizm, zamierza zainwestować 700 mld dolarów w amerykański przemysł i nowe technologie.
Są też jednak podobieństwa – Biden, podobnie jak poprzednik, oczekuje reformy NATO oraz zamierza dalej blokować budowę gazociągu Nord Stream 2. Obaj kandydaci otwarcie popierają Inicjatywę Trójmorza, czyli gospodarczo-polityczną współpracę 12 państw, w tym także Polski. Wszystkie te postulaty zostaną zweryfikowane dopiero po 4 latach prezydentury Bidena. Z pewnością wiele się zmieni, a początek tych zmian nastąpi już 20 stycznia – w dniu zaprzysiężenia Joe Bidena na 46. prezydenta Stanów Zjednoczonych. ⚫