8 minute read

Dezinformacja - największe zagrożenie dla naszego środowiska?

Next Article
A w tym roku

A w tym roku

DEZINFORMACJA –

największe zagrożenie dla naszego środowiska?

Advertisement

Niniejszy materiał został opublikowany dzięki dofinansowaniu Narodowego Funduszu Ochrony Środowiska i Gospodarki Wodnej. Za jego treść odpowiada wyłącznie Fundacja Niedziela. Instytut Mediów.

GLOBALNE OCIEPLENIE, TONY ODPADÓW, KATASTROFY NATURALNE – LISTA JEST DŁUGA I NIEPOKOJĄCA. JEDNAK CZY NAJWIĘKSZE ZAGROŻENIE MOŻE BYĆ POZORNIE NIEZWIĄZANE ZE ŚRODOWISKIEM? OTÓŻ MOŻE, A NASZYM UKRYTYM WROGIEM STAJE SIĘ DEZINFORMACJA. W KOŃCU JEŚLI W OPINII SPOŁECZNEJ NIE MA PROBLEMU LUB NIE DA SIĘ Z NIM NIC ZROBIĆ, TO PO CO PODEJMOWAĆ JAKIEŚ DZIAŁANIA? TYM ARTYKUŁEM CHCEMY ZATEM OBALIĆ LUB POTWIERDZIĆ JEDNE Z NAJBARDZIEJ POWSZECHNYCH MITÓW EKOLOGICZNYCH. DO DZIEŁA!

Ekożywność czy ekościema?

Rynek żywności ekologicznej powiększa się, coraz więcej osób czyta etykiety i sprawdza pochodzenie produktów, które mają trafić na ich stoły. Pytanie jednak, czy ma to większy sens, czy może jest to tylko przejaw podążania za modą na bycie eko? I jak to właściwie wpływa na nasze zdrowie oraz środowisko?

Aby móc sensownie ocenić żywność ekologiczną, trzeba sobie wyjaśnić, czym ona jest. Są to produkty roślinne i zwierzęce wyprodukowane metodami rolnictwa ekologicznego, czyli bez udziału nawozów sztucznych i pestycydów. Już na pierwszy rzut oka widać, że kwestia ich dobrego wpływu wydaje się jasna, w końcu brak chemii to świetna sprawa zarówno dla konsumentów, jak i środowiska, sprawa zamknięta. Otóż sprzeciw. Faktem jest, że żywność ekologiczna jest zdrowsza, a przy jej wytwarzaniu emitowana jest mniejsza liczba zanieczyszczeń. Jednak jej plony są znacznie mniejsze niż przy innych modelach rolnictwa, więc w rezultacie, żeby na naszym stole pojawiły się ekologiczne marchewki, jabłka i serki, potrzeba o wiele większej powierzchni upraw niż ma to miejsce w przypadku produktów pochodzących z rolnictwa intensywnego. Ponadto część sklepów sprzedających żywność tego typu chyba nie bardzo pojmuje ideę ekologii i pakuje te produkty w... plastik – i tak oto cały trud rolnika idzie na marne. A żeby tego było mało, niektórzy „przedsiębiorcy” wpadli na pomysł, jak zarobić na tym ekobiznesie, więc sprzedają zwykłe produkty pod nazwą zdrowej żywności.

Jak widzicie zagrożenia i wątpliwości czyhają na każdym kroku. Mimo to nie warto skreślać ekożywności, trzeba natomiast podejść do tematu z głową. Przede wszystkim warto kupować tylko tyle, ile jesteśmy w stanie zjeść, marnowanie żywności to wciąż ogromny problem. Według szacunków konsumenci w Polsce co roku wyrzucają nawet do 3 milionów ton żywności. Aby nie dać się złapać w ekopułapkę, istotne jest również niekupowanie artykułów, które są zapakowane w plastik, mimo iż nie ma takiej potrzeby, oraz sprawdzenie, czy wybieramy prawdziwie ekologiczną, a nie „zdrową” żywność. Na początku może zająć to chwilkę, ale z czasem można wyrobić sobie listę zaufanych producentów. Przede wszystkim nie można zatrzymać się na tym, że produkt, który nas interesuje, jest ,,naturalny” czy ,,swojski”. Należy dokładnie przeczytać etykietę i skupić się na danych producenta oraz oznaczeniu jednostki certyfi‐kującej go. Dobrym wyznacznikiem są również ekoznaki, spośród których najistotniejszym jest unijny ekoliść, poza nim można też szukać między innymi międzynarodowego znaku Fairtrade, czy Ekoland.

WWW . UNSPLASH . COM

Segregacyjna zbrodnia...

Może część z was również była świadkiem sytuacji, którą można zaobserwować przy odbiorze odpadów, mianowicie wrzucaniu papieru, metalu i szkła do jednej śmieciarki. Można wtedy sobie pomyśleć: to ja z uporem maniaka segreguję odpady, a oni wrzucają to wszystko do jednego kontenera? Po co to wszystko?!

Gniew może wydawać się słuszny, ale na szczęście wcale nie jest aż tak źle – nasza praca ma sens. Jako kraj wciąż jesteśmy na etapie rozwijania ekologicznej świadomo‐ści, dopiero uczymy się, jak to powinno funkcjonować, a – jak się okazuje – to wcale nie taka prosta sprawa. Odpady przezna‐czone do recyklingu powinny być nie tylko posegregowane, lecz także dokładnie umyte. Co prawda konieczność mycia odpadów w Polsce zależy od zaleceń poszczególnych gmin, ale może warto się zmobilizować i zrobić nieco więcej niż niezbędne minimum? Częstym problemem jest również nieumiejętna segregacja, która skutkuje tym, iż odzyskujemy o wiele mniej surowców wtórnych niż moglibyśmy. Wyobraźmy sobie sytuację, gdy ktoś nie stosuje się do zaleceń i wrzuca do makula‐tury tłusty papier – skutkuje to nie tylko tym, że konieczne jest usunięcie go podczas sortowania, lecz także utratą makulatury, która się od niego ubrudziła. Jak widzicie, skuteczność recyklingu leży też w naszych rękach... i koszach. Teoretycznie można wysyłać więcej samochodów, tak aby każdy opróżniał kontenery tylko z konkretnymi surowcami, ale wiązałoby się to ze spale‐niem większej ilości paliwa, a co za tym idzie, większymi kosztami i wzrostem emisji spalin. Ponadto pozory mogą czasami mylić. Część samochodów dwukomoro‐wych wygląda jak zwykły pojazd z jedną komorą i tak naprawdę odpady nie mieszają się przy odbiorze.

Kap, kap, kap

No i o co tyle szumu? Przecież mówi się, że nawet gdyby cały lód na Ziemi się stopił, to poziom wód nie zmieniłby się za bardzo. Poza tym uczyli nas na fizyce, że woda w postaci lodu ma większą objętość niż woda w stanie ciekłym, więc chyba nie jest tak źle, prawda?

Niestety nie do końca tak to działa. Faktem jest, że średnia temperatura na Ziemi wzra‐sta, a co za tym idzie lodowce i lądolody topnieją. To jednak dopiero początek problemów. Podnoszenie się poziomu morza jest potwierdzone, a na cały ten proces składa się kilka czynników. Pierwszym z nich jest zwiększanie się objętości wody pod wpływem wzrostu temperatury, a kolejną składową są wspo‐mniane wcześniej lodowce i lądolody. O ile topnienie ogromnych brył lodu pływają‐cych po powierzchni mórz i oceanów w p ł y wa n a p o z i o m m o r z a j e d y n i e w niewielkim stopniu, to topnienie gór lodowych znajdujących się na stałym lądzie jest bardzo poważnym problemem. Zwróć‐my też uwagę na to, że ten lód nie musi się stopić, ale wystarczy, że jego bryły oderwą się i wpadną do morza. Zobrazujmy to sobie następująco – mamy szklankę wody wypełnioną po brzegi. Co się stanie, gdy wrzucimy do niej kilka kostek lodu? No właśnie.

Podnoszenie się poziomu mórz to kolejny skutek ocieplenia klimatu, który można przedstawić w następujących liczbach. Jeśli średnia temperatura na Ziemi podniesie się jeszcze o 4–5ºC, to wszystkie lodowce i lądolody znikną, a poziom mórz może podnieść się nawet o 70 metrów. Prawdo‐podobnie to faktycznie pieśń przyszłości, ale jedne z najczarniejszych scenariuszy przewidują wzrost poziomu mórz aż o 2 metry do 2100 roku. Weźmy do ręki mapę i zobaczmy, jak bardzo skurczy się nasz świat.

Straszne CO2?

Kolejnym mitem, który poddamy analizie, jest teoria głosząca, że nawet jeśli ocieple‐nie klimatu jest faktem (a jest), to w zasadzie nie do końca nasza wina, ponieważ ludzie odpowiadają jedynie za niewielką część emisji dwutlenku węgla, który jest jednym z ważniejszych gazów cieplarnianych. Z kolei na przykład takie wulkany mogą wyrzucać go do atmosfery w znacznie większej ilości.

Na początek obalmy drugą część teorii. Tak, to kuszące powiedzieć, że to nie my za to odpowiadamy i proszę na nas nie patrzeć, ale niestety – to jest nasza wina. Podczas erupcji wulkany rzeczywiście wyrzucają do atmosfery między innymi dwutlenek węgla, lecz ma się to nijak do tych ilości, które emitują ludzie. Dla porównania największa erupcja ostatnich stu lat miała miejsce w 1991 roku na Filipinach. Wówczas wulkan Pinatubo wyrzucił oszałamiającą ilość około 50 milionów ton CO2. To bardzo dużo, ale jednocześnie stanowi to około 0,1% dwu‐tlenku węgla, który ludzie wypuszczają przez rok poprzez spalanie paliw ko‐palnych. Strach pomyśleć, co musiałoby się stać, aby wulkany wyprzedziły nas w tej kategorii i miejmy nadzieję, że nigdy się tego nie dowiemy.

A jak to wygląda z tym ociepleniem klimatu? W stosunku do natury odpowiadamy szacunkowo za około 5,2% wypuszczanego do atmosfery ditlenku węgla. Stosunkowo niewiele, to fakt, ale okazuje się, że dwutlenek węgla dwutlenkowi węgla nierówny. Środowisko ma wypracowany system działania opierający się na równo‐wadze, którą my zakłócamy. Jest to tak zwany obieg węgla w przyrodzie. Gaz wypuszczany przez rośliny i oceany jest również przez nie absorbowany, natomiast naszych zanieczyszczeń już nic nie absorbuje. Czy jest to groźne? Jak najbar‐dziej tak, ale o tym zaraz.

Ciepło, coraz cieplej, za gorąco!

W zasadzie co strasznego w tym, że będzie trochę cieplej? Pogoda na wakacjach bar‐dziej udana, a i samochodu nie trzeba będzie odśnieżać. Nie mówiąc o tym, że spadek temperatury mógłby zmniejszyć plony.

Może faktycznie to nie takie straszne, bardziej pasuje określenie przerażające. Owszem, miałoby to pewne plusy, ale na każdy pozytyw przypadałoby znacznie więcej negatywów. Dla przykładu wzrost temperatury zmniejszyłby ilość zgonów wśród starszych ludzi na skutek chorób wywołanych zimnem. Zwiększyłby również pięciokrotnie ilość zgonów wywołanych falami upałów. I tak to wygląda na każdym polu – CO2 to teoretycznie większy wzrost roślin, ale też problemy z wodą, bez której rośliny nie przeżyją. Takich przykładów jest mnóstwo, a wszystko to sprowadza się do następujących danych. Już teraz szacuje się, że w ciągu najbliższej dekady przekroczy‐my wzrost średniej temperatury o 1,5ºC w stosunku do epoki przedindustrialnej, a co za tym idzie, będziemy mogli powitać coraz częstsze fale upałów, niedobory wody i spadki plonów, natomiast będziemy m u s i e l i p o ż e g n a ć w i ę k s z o ś ć r a f koralowych. Co będzie dalej? Przy 2ºC problem niedoboru wody obejmie co najmniej 8% ludności, pozostaną nam 2% raf koralowych, a fale upałów zdolne wywoływać śmierć tysięcy ludzi będą atakować nie co setki czy dziesiątki lat, ale odpowiednio co 5 lat w Europie i co 2 w Afryce. Wzrostu o 4ºC możemy nie przetrwać. Może myślicie, że 4ºC to wcale nie tak dużo. Co powiecie na fakt, że średnia temperatura Ziemi w najzimniejszych momentach ostatniego zlodowacenia była o 4ºC niższa niż ta w okresie przedindu‐strialnym, do którego się odnosimy? Pomyślmy, jak wyglądał wtedy świat i co się z nim stanie, gdy zmiany pójdą w drugą stronę. Żyjemy w idealnie zaplanowanym świecie. Przyroda potrafi zadbać o siebie i o nas, ale nie kiedy usilnie staramy się ją zniszczyć. Jeśli czegoś nie zrobimy, możemy być w poważnych tarapatach. Poznanie problemu to pierwszy krok – wykonajmy go i pójdźmy dalej.

This article is from: