9 minute read

Chodziło o to, żeby zatrybić

Next Article
Talent od Boga

Talent od Boga

ZDJ . POCHODZI Z ARCHIWUM REDAKCJI „ TRYBÓW ” „Chodziło o to, żeby zatrybić”

O POCZĄTKACH REDAKCJI, JEJ KRYZYSACH, SZANSACH I CELACH, A TAKŻE KUŹNI TALENTÓW I ODTRUTCE DLA MŁODYCH OPOWIADA W ROZMOWIE Z KLAUDIĄ SZELĄG ASYSTENT KOŚCIELNY „TRYBÓW” KS. RAFAŁ BUZAŁA.

Advertisement

To już 10 lat, jak „Tryby” ewangelizują młodych. Tak się składa, że towarzyszy Ksiądz tym działaniom od samego początku, dlatego zapytam, jak wspomina Ksiądz początki „Trybów”? Gdzie to się zaczęło i komu miało to czasopismo dać najwięcej?

Ciekawe jest to, że zanim powstała idea „Trybów”, KSM wydawał internetową wersję gazety pt. „Heaven”, która krążyła wśród młodych. Tamto czasopismo było takim rodzajem „podwalin”, dobrych fundamentów, by stworzyć coś ambit‐niejszego dla młodych. I przyszedł taki moment, 10 lat temu, kiedy Marcin Nowak jako Prezes Zarządu Diecezjalne‐go KSM AK i Magda Guziak, obecnie jego żona, przyszli do mnie wraz z paroma osobami, żeby zaproponować wydawa‐nie gazety, ale w formie papierowej. Zobaczyłem wtedy przed sobą wielką, czarną dziurę. Miałem mini doświadcze‐nie w temacie prasy katolickiej, ponieważ w mojej rodzinnej parafii, Strumianach, byłem jednym ze współzałożycieli gazety „Gotów”, która jest wydawana do dziś już od 29 lat. Dlatego bardzo dobrze wiedziałem, co to znaczy t worzyć i wydawać czasopismo. To stałe zaanga‐żowanie osób i finansów, intensywna praca, walka z czasem, terminami itd. To był naprawdę taki moment, kiedy pomyślałem sobie: „Nie no, ci młodzi zwariowali. Pomysł super, ale nie mają chyba pojęcia, jak to w rzeczywistości działa.” Dodatkowo grupą docelową mieli być studenci, więc dochodziła tu też kwestia kolportażu. To wszystko składało się oczywiście na tysiąc pytań: „Jak taką gazetę utrzymać?” — przecież to się samo nie zrobi.

Jakie miał Ksiądz nastawienie, gdy usłyszał o pomyśle na „Tryby”?

mocno przestraszony. Wiedziałem, że nie mamy na to pieniędzy i w związku z tym pomyślałem sobie tak: „Jak to będzie dzieło Boże, to nie upadnie, to się ostoi”. Uświadamiałem pomysłodawców dzieła, że to nie jest takie proste, ale też nie gasiłem tego płomienia. Wiedziałem również, że mamy środki, które starczą nam na pół roku wydawania tej gazety. Na początku była ona czarno-biała, a potem dwukolorowa. Oprócz czarnego i białego zawsze był jeszcze jakiś dodatkowy kolor, pamiętam zielony, niebieski i pomarań‐czowy. Tak się to właśnie kształtowało i w związku z tym myślałem — pół roku to jest niby mało, niby dużo, ale co potem? Na to potem to już Pan Bóg miał swój inny plan.

Czy myśli Ksiądz, że „Tryby” na bieżąco dostosowują się do potrzeb środowiska dzisiejszej młodzieży?

Zdecydowanie tak. Tak jak powiedziałem, kadra ciągle się zmienia. Młodzi jakimś czasie odchodzą z redakcji, a na ich m i e j s ce p r z yc h o d z ą n ow i , zn a j ą cy w y z w a n i a , j a k i e n i e s i e m ł o d o ś ć w dzisiejszym, konkretnym czasie. Oczywiście zawsze może pojawić się jakiś rozdźwięk pomiędzy potrzebami a tym, co my proponujemy, ale staramy się być ciągle na bieżąco i szukać tej przestrzeni, która jest niezagospodarowana tema‐tycznie. Skoro wydajemy „Tryby” w na‐kładzie 4 tysięcy i mają one swoich czytelników, to znaczy, że ta grupa docelowa nie czuje jeszcze przesytu treściami, które prezentujemy.

Czy „Tryby” to szansa na rozwój po obu stronach — nie tylko dla czytelnika, ale także dla młodych redaktorów, którzy na początku swojej przygody w redakcji nie wiedzą często, jak zabrać się do tworzenia tekstów?

Tak, „Tryby” to taka, powiedziałbym, kuźnia talentów. Generalnie przejście przez pracę w tej redakcji to szansa i okazja do tego, aby być rozpoznawal‐nym w środowisku zwłaszcza katolickim, ale i nie tylko. Młodzi, tworzący „Tryby”, mieli okazję pracować później także w redakcjach innych gazet, funkcjonują‐cych już na rynku prasy katolickiej oraz bardziej rozpoznawalnych portali katolickich. Przykładowo, Magda GuziakNowak, współzałożycielka „Trybów”, została dziennikarką „Przewodnika Katolickiego”, a później redaktor naczelną młodzieżowego pisma „Droga”. Z kolei Przemek Radzyński pracuje obecnie jako koordynator biura prasowego Archidie‐cezji Krakowskiej, a wcześniej był redaktorem naczelnym eSPe i portalu MojePowolanie.pl. Każdy kształci tu swój warsztat. . Na początku bywały też organizowane dłuższe wyjazdy rekolek‐cyjne, w czasie których formowaliśmy członków redakcji, ponieważ nie wszyscy byli członkami KSM-u. Braliśmy też udział w ogólnopolskich szkoleniach dla twórców mediów katolickich w Polsce. Myślę, że „Tr yby” to taka pierwsza przygoda, która przygotowuje młodych do tego, aby pracować w innych inaczej ustawionych pod względem marketingo‐wym gazetach katolickich.

Wspomniał Ksiądz, że redakcja stara się być stale na bieżąco w tematach młodzieżowych. Jakie w takim razie były potrzeby młodych 10 lat temu, na które odpowiedzią miały być właśnie „Tryby”?

Jak sama nazwa wskazuje, chodziło o to, żeby „zatrybić”, że w życiu jest wiele ważniejszych kwestii niż tylko zarabianie, studiowanie itd. Na początku „Tryby” były skierowane do studentów uczelni technicznych, głównie AGH i Politechniki Krakowskiej — dlatego taki techniczny tytuł: „Tryby”. Ale my poszerzaliśmy jego

znaczenie, aby każdy młody człowiek, który chce spotkać się z Ewangelią, można powiedzieć, „zatrybił”, że trzeba karmić swojego ducha treściami, które będą poszerzać horyzonty wiary, ale i nie tylko; przecież „Tryby” nie są wyłącznie o wierze i moralności chrześcijańskiej. To gazeta, która przekazuje nie tylko takie wa r t o ś c i , l e c z t a k ż e p o r u s z a c a ł e spektrum różnych innych dziedzin, niekoniecznie związanych z wiarą – po prostu dla młodych.

Współcześnie pojawia się jednak wiele nowych sposobów na głoszenie Słowa, głównie online. Co Ksiądz sądzi o takim wychodzeniu do ludzi z Bożym Słowem? Jakie mogą być tego skutki? Czy jest ono ważne, bo przecież w Internecie można dziś znaleźć wiele innych rzeczy niż nauczanie Kościoła?

No właśnie. „Tryby” mają być odtrutką. Jeśli młody człowiek nasłucha się i na‐ogląda różnych rzeczy, które nie są w nurcie Ewangelii, a często wręcz wprost są z nią sprzeczne, to zatruwa swoje serce różnymi, toksycznymi trendami i treściami. Dlatego „Tryby” są taką odtrutką, takim słowem, powiedział‐bym dzisiaj, ekologicznym dla ducha. Są szansą odnalezienia prawdziwych warto‐ści, prawdziwego sensu istnienia, na‐szych zmagań. Są także odpowiedzią na pytania, jak z niektórymi tematami sobie poradzić w życiu, gdzie i jak tego Boga szukać oraz jak pokonywać kryzysy swojej wiary. Wiemy przecież, że takie kryzysy spotykają dziś zwłaszcza mło‐dych. Doświadczają ich oni, bardzo często płynąc z falą, z nurtem rzeki tego świata, a z nurtem płyną tylko śmieci. Trzeba być odważnym, żeby płynąć pod prąd. „Tryby” są swego rodzaju „wgryza‐niem się” w rzeczywistość życia młodych ludzi. Nawet nie zawsze są odpowiedzią, ale mogą być szansą, by postawić sobie pytanie: „Czy na pewno idę dobrą drogą?”, a także okazją do weryfikacji swoich przekonań, jakichś utartych ścieżek życia po to, by na nowo stanąć w prawdzie i pójść za Chrystusem.

A jak ważna może być w obecnych czasach ewangelizacja przez media, jeżeli chce się dotrzeć do młodego człowieka?

Dzisiaj większość młodych ludzi siedzi w sieci. Ostatni rok pokazuje, że mamy jej dość i dlatego z jednej strony jest ona szansą, ale jest też zagrożeniem. Oczywi‐ście mamy też wersję online naszej gazety i można z niej bez wahania korzystać, ale ponieważ cały czas patrzymy w smartfo‐ny i mamy dość blasku ekranu, to czasami lepiej jest wziąć do ręki papier. Można powiedzieć, że dla wielu dzisiaj to jest taki rarytas. To koneserzy (śmiech)! Będąc na uczelni albo jadąc pociągiem, poczytają czasopismo, czy pijąc kawę, przejrzą dobrze wydaną, młodzieżową gazetę. Generalnie media to dzisiaj g łówny sposób docierania do młodego pokolenia, jednak nie jest to jedyna szansa. To bar‐dziej sposób na spotkanie tego człowieka. W jednej z parafii, gdzie głosiłem ostatnio rekolekcje, usłyszałem od 30-letniego mężczyzny: „O! Ja czytałem „Tryby”!” Okazało się, że, gdy był studentem, spotkał na swojej uczelni naszą gazetę. Chwilę potem odezwał się drugi: „Tak! Na AGH-u też były!”. To mnie bardzo cieszy, że po kilku latach oni nadal pamiętają, że coś takiego czytali. Oczywiście wiadomo, że „Tryby” nie są zbawicielem świata, natomiast na całokształt składa się wiele drobnych cegiełek i myślę, że „Tryby” są taką cegiełką w ewangelizacji. Tym bardziej, że 10 lat istnienia i popytu na tę gazetę powodują to, że można powie‐dzieć: „To nie jest eksperyment. „Tryby” przez 10 lat przetrwały różne momenty, nawet tę pandemię, i też jakościowo są zupełnie inną gazetą niż te pierwsze numery.” Dlatego myślę, że taka prasa młodzieżowa jest bardzo potrzebna. Tym bardziej, patrząc na szerokość tego toksycznego nurtu, bez dwóch zdań my, nawet jako Kościół, jesteśmy bardzo słabi w docieraniu do młodych z przekazem Ewangelii właśnie w mediach. Ale tak, jak mówię, to jest część działania, środek do ewangelizacji. Po to, żeby tych młodych spotkać i żeby później mogli doświadczyć spotkania ze wspólnotą Kościoła — czy to Ko ś c i o ł a m ł o dyc h , cz y Ko ś c i o ł a parafialnego, czy diecezjalnego. Ale to musi być spotkanie. To nie może się zatrzymać na świecie wirtualnym czy papierowym, bo to nigdy nie jest cała odpowiedź.

ZDJĘCIE POCHODZI Z ARCHIWUM REDAKCJI „ TRYBÓW ”

A jakie sposoby na ewangelizację młodych wykorzystuje Ksiądz?

Ostatnio na przykład ze względu na pandemię nagrywałem nauki rekolekcyj‐ne, które miałem głosić w parafii w wersji stacjonarnej - są one dostępne na parafialnym Facebooku. Zanim obostrze‐nia się zaostrzyły, wziąłem „Tryby” na parafię, w której głosiłem rekolekcje i wykorzystywałem je właśnie w celu dotarcia do młodych, którzy przyszli do kościoła. W Wielkim Poście w 2020 roku nagr ywałem fragmenty adhortacji Papieża Franciszka skierowanej do m ł o d y c h p t . C h r i s t u s v i v i t i w r a z z komentarzem umieszczałem w sieci. Czyli i internet, i gazeta. Ważne jest to, by nie siedzieć z założonymi rękami i nie czekać, aż wszystko wróci do stanu sprzed pandemii – bo to się może w ogóle nie wydarzyć, a zmarnowanego czasu nikt nie odzyska.

Co chciałby powiedzieć Ksiądz tym, którzy przez te 10 lat zdążyli się przewinąć przez redakcję „Trybów”?

WIELKIE DZIĘKI! Nie tylko za piękne i wartościowe dzieło ewangelizacyjne, poświęcenie i trud podjęty dla „Trybów”, Wa s z w k ł a d i nt e l e k t u a l ny, a t a k że finansowy, ale również za to, że przeko‐naliście mnie do tego, że szalone pomysły można i trzeba realizować, bo „u Boga wszystko jest możliwe”. Dziękuję za Wasze świadectwo bezinteresownego zaangażowania i podjęcia trudnej misji poszukiwania człowieka oraz dawania mu Boga - każdy z Was wniósł do tej gazety swoją niepowtarzalność, swój entuzjazm, swoją wiarę i pasję. To dzięki Wam „Tryby” stały się szansą dla tysięcy Cz y t e l n i ków, a by n i e zm a r n owa l i młodości, a w konsekwencji nawet całego życia doczesnego i wiecznego. Cieszę się, że dane mi było z każdą i każdym z Was przeżywać tę przygodę – ona dla mnie nadal trwa, ale wiem, że w każdym, kto stał się jej częścią, zostawiła piękny ślad.

Dziękuję za rozmowę!

This article is from: