3 minute read
Klaudia Kasprzyk – Ponad światem
Klaudia Kasprzyk
Ponad światem
Ostre końce czekanów uderzają w moją powierzchnię, wbijają się w lodowy pancerz, kruszą twardą, zwartą substancję w stałej formie, a ta ustępuje i zatrzymuje hak, na którym zawiesza się ciężkie ciało. Tak samo atakują mnie brutalne i agresywne kolce raków, przebijają kryształ i zatrzymują się, zapewniając wsparcie. Nieustępliwie prą w górę, krusząc zaśnieżone ściany, odkrywając połyskującą warstwę nieskazitelnego lodu. Nim przebiją się do skalnej pokrywy, trochę czasu minie. Ale zrobią to, na pewno to zrobią, jak nie teraz, to gdy temperatura wzrośnie i gruby kożuch z białych zasp zmieni się w lekki kubraczek z kilkucentymetrowej warstwy. Wtedy żelastwo dosięgnie mnie, zostawiając szramy i ślady swojej działalności niczym blizny na skorupie.
Człowiek na pionowej, południowej ścianie nie poddaje się mocnym wiatrom, mrożącemu chłodowi i szerokiej ekspozycji. Jest nieustępliwy. Taki mały przy mojej potędze, a mimo to próbuje mnie sobie podporządkować. Chce mnie zdominować siłą i wytrzymałością. A ja mu na to pozwalam. Niewielu się udaje, trud wędrówki łamie i gruchocze, przeraża i szokuje, wyniszcza i wykańcza. Ale oni się nie poddają. Chcą być razem ze mną ponad światem, tak jak mały, wątły człowiek, który rani mnie kolejnym wbiciem czekana. Jest doświadczony, wiem to. Porusza się jak doświadczony zdobywca, zachowuje się jak zahartowana, nieustępliwa dusza. Ale tutaj nawet doświadczenie może zawieść. Ja już wiem, że jego zawiedzie. Lina pojedyncza, błąd, który nie zawsze jest błędem, nieostrożność, która rzadko kończy się tragedią, tym razem doprowadzi do niej. Ale zarówno on, jak i jego partner wiele metrów poniżej, nie wiedzą o tym. Tylko ja wiem. Wiem, że lina zahaczy się o ostry wystający fragment skalny, a siła odpadnięcia rozerwie jej oplot i gruby rdzeń. Czuję ją, jak ociera się o ten jeden, maleńki fragment, niczym nić o nożyce Atropos.
Człowiek myśli, że stoi pewnie na końcach raków, stopa w solidnym bucie czuje się stabilnie, a dłoń przytrzymuje się chwytu czekana. Druga ręka sięga do śrub, aby założyć je na mnie i zapewnić sobie bezpieczeństwo. Człowiek nie czuje, że lód pod jego nogami kruszy się, a ja czuję, jak małymi drobinkami odpada od ściany. Wspinacz traci podparcie, dosłownie traci grunt pod nogami, ogromny odłam spada w przepaść. Człowiek próbuje utrzymać się
na czekanie, ale również on odrywa się wraz z fragmentem lodu. Spada, ześlizguje się po zlodowaciałej połaci. Niezgrabnie usiłuje się ratować. Chaotycznie szamocze stopami z nadzieją na wbicie ich w grunt, macha czekanami, próbując zahamować lot, który powinna zatrzymać lina asekuracyjna. Odległość od przelotu była jednak zbyt duża, lina nie wyhamowała wystarczająco wcześnie. Fizyki nie można oszukać, więc lina zostaje zerwana.
Nikt i nic nie jest w stanie pomóc wspinaczowi. Ani on sam. Ani jego partner, przyglądający się z daleka. Ani ja. Mogę tylko odczuwać jego upadek. Mogę przyjąć jego ciało, jego kruche życie, które gaśnie wraz z upadkiem. Mogę przykryć go śnieżnobiałą warstwą i pochować, tak aby został blisko, w miejscu, które chciał poskromić.
Przechowuję ciała zdobywców, noszę ślady ich wędrówek i zmagań. Gromadzę dowody ich prób. Ogromy żelastwa, sprzętu, lin i bagaży spoczywają wraz z ich właścicielami albo są pamiątką po tych, którzy musieli coś zostawić, ale szczęśliwie odeszli, nieposkromieni.
Obarczają mnie tym brzemieniem, każdego roku coraz większy ciężar spoczywa na moich barkach. Mogą nawet tego nie zauważać, skrupulatnie ukrywam ich pozostałości, dopóki mogę. Może kiedyś nie starczy mi sił? Jestem potężna, ale każda potęga może zostać obalona. Czy kiedyś zginę przytłoczona ich mnogością i ogromem? Czy zasypią mnie swoimi śmieciami i to ja zostanę przez nich pochowana? Czy te role mogą zostać odwrócone?
Istnieję ponad dywanem chmur. Istnieję poniżej poziomu gwiazd, które błyszczą wokół mnie każdej nocy. Nie istnieję blisko słońca, choć tak by się mogło wydawać. Istnieję nieprzemiennie usłana białym puchem. Istnieję jako zagrożenie, jako pokusa, jako cel. Ale czy moje istnienie jest wieczne?