NR
70 listopad 2010
MIESIĘCZNIK OD 2002 ROKU Gazeta Samorządu Studenckiego Uniwersytetu Zielonogórskiego ISSN 1730-0975 ::: Nakład 10 000 ::: Gazeta bezpłatna
Eliza Doolittle
Żużlowiec oskarżony o morderstwo str. 3 Student w przychodni str. 10 Filmy na mroczny listopad str. 26
Głogów ::: Gubin ::: Krosno Odrzańskie ::: Lubin ::: Lubsko ::: Międzychód ::: Międzyrzecz ::: Nowa Sól ::: Nowy Tomyśl ::: Polkowice Słubice ::: Sulechów ::: Sulęcin ::: Świebodzin ::: Wolsztyn ::: Wschowa ::: Zbąszyń ::: Zielona Góra ::: Żagań ::: Żary
fot. Andrew Whitton
- unikatowa mieszanka str. 20 - 21
2
LISTOPAD 2010
Słowo naczelne
Tak czytam Waszą gazetę i może jestem na bieżąco z wydarzeniami na UZ, ale czemu mam wrażenie, że studenci nie mają zdania o świecie polityki, o nadchodzących wyborach, o in vitro czy chociażby o krzyżu? Czy studenci naprawdę nie interesują się otaczającą ich rzeczywistością? - zapytał mnie absolwent UZ, w wieku nieco wyższym niż dwóch studentów razem wziętych. Zawsze bronię tych, którzy tworzą "UZetkę", bo podziwiam ich pracowitość i chęć pracy nie za pieniądze, lecz po to, żeby robić rzecz ciekawą, coś przeżyć. Tym razem było tak samo. Nie mówię, że nie chciałabym więcej, ale i tak bardzo cenię to, że dziennikarzom "UZetki" nie trzeba tematu dawać pod nos, bo sami go znajdują. Znajdują to, co ich denerwuje albo cieszy, dziwi czy zastanawia. A że punktem zaczepienia nie jest krzyż czy potyczki polityczne? Z tego cieszę się jeszcze bardziej... Bo nie wyobrażam sobie męczenia takich tematów na stronach "UZetki", która ma być młoda, niezgorzkniała i niechwytająca się najbardziej popularnych sensacji. W tym numerze na przykład znajdziecie materiał Uli Seifert, którą poruszył problem oddawania szpiku, znajdziecie piękny reportaż naszego Czytelnika o atrakcjach regionu lubuskiego, a nawet tekst o rowerowej modzie, która ożywia ulice. A czy "UZetka" powinna być nośnikiem informacji o poglądach młodych ludzi na sprawy kraju i świata? Jest. Tylko czemu wybrał Pan akurat krzyż i polityków...? Może ten
numer pokaże Panu, że są i inne tematy... I nie zawsze trzeba tak prowokować młode myśli, naginać je do swojego dorosłego spojrzenia... A co do tych wielkich spraw... Nawet jeśli chciałabym, aby in vitro dostępne było dla każdej kobiety, a krzyż stał w Kościele, to zamiast kłócić się z telewizorem, będę z wielką satysfakcją patrzeć na wszystkie dyskusje: bardzo dobrze, że duchowni są uparci. Jestem pewna, że nie uda im się powstrzymać in vitro, ale ich upór, radykalność uspokajają mnie. Jaki to byłby świat, gdybyśmy od razu, bez dyskusji, każdy nowy pomysł ulepszania świata (aborcja, eutanazja, in vitro, kara śmierci...) wdrażali w życie? Bez cienia refleksji, bez debaty. Nie ulegam irytuacji, kiedy patrzę na kardynała Nycza ogłaszającego stanowisko Kościoła w sprawie in vitro. Świat i tak pójdzie w swoją stronę, ale może przynajmniej dzięki takim "hamulcom" człowiek sobie uświadomi, że nie będzie robić z tym światem, co chce. Żebyśmy się nie zapomnieli, żebyśmy nie uwierzyli, że wolno nam wszystko, zawsze, że świat należy do nas. Bo to miłe uczucie, ale przecież kompletnie złudne. Zapraszam już do lektury "UZetki", mam nadzieję, że rozweseli Wasz listopad :-)
Kaja Rostkowska Redaktor naczelna k.rostkowska@uzetka.pl
Gazeta Samorządu Studenckiego Uniwersytetu Zielonogórskiego „UZetka” ul. Podgórna 50, 65–001 Zielona Góra Tel./fax +48 68 328 7876 Mail: gazeta@uzetka.pl ISSN 1730-0975 WYDAWCA: Stowarzyszenie Mediów Studenckich REDAKTOR NACZELNA: Kaja Rostkowska, k.rostkowska@uzetka.pl OGŁOSZENIA I REKLAMY: 0 602 128 355, reklama@uzetka.pl DRUK: Drukarnia „AGORA” Piła. Za zamieszczone informacje odpowiedzialność ponoszą ich autorzy. WWW.UZETKA.PL
Lubuski kryminał Żużlowiec Falubazu Zielona Góra Marcin Malicki został oskarżony o zamordowanie kolekcjonera antyków przy pomocy średniowiecznego miecza. W sprawę jest wmieszany nowosolski dziennikarz Andrzej Sokół, który trafia na trop niewyobrażalnych skarbów. Ślady kosztowności prowadzą do Zielonej Góry, Kożuchowa, Bytomia Odrzańskiego, Siedliska, Otynia i Zaboru. O nowej, rewelacyjnej książce pt. "Miecz zdrady" rozmawiamy z jej autorem, Krzysztofem Koziołkiem. "Zbrodnia, historia sprzed wieków i żużel... Krzysztof Koziołek brawurowo łączy żelazne reguły kryminału z kolorytem lokalnym!" Mariusz Czubaj Odwiedziłeś każde miejsce, które opisujesz? Sporo korzystałem z Internetu, ale większość z tych miejsc odwiedziłem osobiście. Sam nieraz fascynowałem się tym, co udało mi się odkryć. Dużego wsparcia udzielił mi Tomasz Andrzejewski, dyrektor Muzeum Miejskiego w Nowej Soli, do którego przyszedłem z taką prośbą: "Andrzej Sokół chce poszukać skarbów w okolicy" i Tomek wskazał mi kilka ciekawych tropów. Miałem też kontakt z pasjonatami historii, z regionalistami, którzy w Kożuchowie, Bytomiu Odrzańskim, Siedlisku czy Otyniu wiedzą o rzeczach, o których przeciętny obywatel nie ma pojęcia. Wykorzystałem też „smaczki”, które zebrałem w czasie mojej pracy
dziennikarskiej, trzeba je było tylko podrasować, zmontować, zmiksować... Dlaczego podjąłeś decyzję, aby umieścić akcję w województwie lubuskim? Nasze okolice są ciekawe, intrygujące, a nie ma u nas kogoś takiego, jak we Wrocławiu Marek Krajewski czy pisarze z Warszawy, Krakowa, Poznania, którzy poprzez swoje książki promują te miasta. Nasz region ma nie tylko bogatą historię, ale też bardzo ciekawe miejsca, które warto odwiedzić. Czyli chwyt marketingowy... Przy drugiej książce, „Świętej tajemnicy”, której akcję umiejscowiłem w Winnej Górze, popełniłem błąd: wszyscy i tak
LISTOPAD 2010
mogli się domyślać, że chodzi o Zieloną Górę, a nie było tego szumu medialnego... Czytelnicy z kolei pytali o dalsze przygody Andrzeja Sokoła, bohatera mojej debiutanckiej powieści „Droga bez powrotu”, a że pochodzi on z Nowej Soli, musiał wrócić właśnie do naszych okolic. Ma to też znaczenie reklamowe: czytelnicy lubią czytać powieści, których akcja dzieje się w ich miejscowościach. Jeśli ktoś myśli negatywnie o tym chwycie marketingowym, niech sobie wyobrazi, że bez niego być może w ogóle nie trafiłby na „Miecz zdrady”. Na rynku jest mnóstwo książek, a jakoś trzeba się przebić. Pisarstwo to też jest biznes.
UZetka poleca
Krzysztof Koziołek jest głównym przedstawicielem nurtu kryminału skandynawskiego w Polsce. Rocznik 1978, zielonogórzanin mieszkający w Nowej Soli, z wykształcenia budowlaniec i politolog (absolwent Uniwersytetu Zielonogórskiego), z zawodu dziennikarz. Pasjonat górskich wędrówek i zapalony kibic żużla. WWW.KRZYSZTOFKOZIOLEK.PL ze wszystkim sam. A tyle samo czasu, co napisanie książki, zajmuje później druk, załatwienie kolportażu, patronów medialnych, reklama. Wzorowałeś się na kryminałach skandynawskich? Jestem samoukiem. Kryminały skandynawskie trochę mnie zrażają, bo są to grube powieści, w których większość treści to warstwa społeczna i to problem społeczny jest głównym powodem pisania książki. Ja nie
"Miecz zdrady" Krzysztofa Koziołka możecie kupić w Nowej Soli (księgarnie przy ul. Muzealnej, Zjednoczenia i Świętej Barbary), w Zielonej Górze (Virtus Pod Hermesem, w "Norwidzie", Vademecum i w sklepie klubowym Falubazu w galerii Focus Mall), w Głogowie (przy ul. Grodzkiej), a także w kożuchowskim "Zamku" oraz przez stronę internetową www.krzysztofkoziolek.pl Cena: 29 zł. Ile osób dba, żeby ten biznes się udał? Przy tej książce stało się akurat tak, że mój wydawca ma swój własny projekt, rozwija tygodnik, który pojawił się w Zielonej Górze („Czwartek” – przyp. red.), piszę tam powieść w odcinkach pt. „Trup w Winnicy”. Musiałem więc zmierzyć się
3
mam tyle cierpliwości podczas lektury, a że staram się pisać tak, jak lubię czytać, to odwracam proporcje: u mnie przede wszystkim jest intryga kryminalna czy sensacyjna, jest akcja, akcja i jeszcze raz akcja, a problemy społeczne są w tle. Z wykształcenia jesteś budowlańcem, a na UZ skończyłes po-
litologię. Skąd wziął się pomysł na pisanie? Na ten temat można by zrobić psychoanalizę (śmiech). Nigdy nie myślałem, że będę pisarzem. Z językiem polskim byłem zawsze za pan brat, bardzo dużo czytałem, w szkole podstawowej czy średniej sto książek rocznie. Siedem lat pracuję jako dziennikarz, ta nieustanna praca słowem sprawiła, że pisanie przychodzi mi z łatwością. Większy kłopot mam z tym, aby znaleźć na to czas, ale jak już przysiądę, to leci samo... Jak zabierasz się do pisania książki? Czasem mam pomysł na pierwszą scenę, czasem na środkową, czasem na końcową... Śmieję się, że wtedy mój mózg zaczyna pracować niezależnie ode mnie. Zapisuję pomysły do zeszytu i kiedy jest ich trochę więcej, a fabuła zaczyna nabierać kolorów, to siadam do komputera. Trzeba na to poświęcić cztery, pięć dni w tygodniu. Udaje się? Powiem szczerze, że powinienem zawsze czytać to, co napisałem poprzedniego dnia,
ale niestety nie mam tyle czasu, doba musiałaby dociągnąć do trzydziestu godzin. Jest oczywi-
ście mnóstwo poprawek, redakcja, korekta. „Miecz Zdrady” przed drukiem przeczytało sześć osób, ale dopiero przy drugim czytaniu redaktor znalazł błąd, że Sokół w tunelu przyświeca sobie... lornetką! Nie chciałbyś teraz czegoś w książce zmienić? Jeszcze nie wiem, bo od niej nie odpocząłem. Zastanawiałem się nad pewną sceną. W książce jest mała... może nie masakra, ale strzelanina. W pierwotnej wersji liczyła sobie ona wiele więcej trupów, ale po głosach krytycznych jednak spuściłem z tonu i wciąż się zastanawiam, czy dobrze zrobiłem. Ale książka jest na razie za świeża, żebym krytycznie na nią spojrzał. Wciąż mam w pamięci świetną zabawę i frajdę z pisania... Kaja Rostkowska
4
Uniwersytet Zielonogórski
LISTOPAD 2010
Kraina artystów Odwiedzając Wydział Artystyczny dowiadujemy się wiele rzeczy, o których nie mieliśmy nawet pojęcia. Kryją się tu instytuty: Sztuk Pięknych, Sztuki i Kultury Plastycznej, Kultury i Sztuki Muzycznej. Na wydziale można studiować takie kierunki jak grafika, architektura wnętrz, jazz i muzyka estradowa, edukacja artystyczna w zakresie sztuki muzycznej i edukacja artystyczna w zakresie sztuki plastycznej. Malować, komponować, projektować ogrody, wnętrza, wystawy, malować przy sztalugach, projektować graficznie, multimedialnie, krytykować muzykę, dać się porwać wenie lub mierzyć się z jej brakiem... Zapraszamy na malutką impresję o studentach WA. Aby poznać codzienność studencką artystów, warto wybrać się na ulicę Wiśniową, do tej kolorowej krainy... To główna siedziba Wydziału Artystycznego, w której spotkałam Michała Drżymkowskiego z Jeleniej Góry studiującego na pierwszym roku jazzu i muzyki estradowej. - Uniwersytet Zielonogórski polecił mi nauczyciel, Artur Majewski z Wrocławia - opowiada Michał. Przyszedł na studia z powodu uwielbienia robienia muzyki, a także chcąc dopracować grę na
trąbce. Michał stawia na rozwijanie siebie w kierunku muzycznym i stawia na eksperymentowanie w różnych kierunkach muzycznych. Odwiedzając Instytut Sztuk Pięknych i Kultury i Sztuki Plastycznej spotkałam Agatę i Kasię z pierwszego roku malarstwa sztalugowego. - O kierunku dowiedziałyśmy się od naszych rodziców i bliskich. Poszłam w ślady taty, który jest absolwentem Uniwersytetu Zielonogórskiego na kierunku malarstwo mówi Kasia. Agata z kolei opisuje egzaminy wstępne, jako wspa-
niałe rozpoczęcie swojej drogi życiowej na kierunku. - Egzamin był prosty dla każdego, kto lubi to robić - tłumaczy Agata. Dziewczyny opowiadają, że ściągać się nie dało, bo w końcu każdy ma innego artystę w sobie. Ulubionymi przedmiotami dziewczyn są: rysunek anatomiczny, rzeźbiarstwo, działanie i struktury wizualne. Zajrzałam też na zajęcia z malarstwa, w czasie których Magdalena Butrym pokazała nam kilka swoich wyjątkowych prac... Spacerując po korytarzach siedziby wydziału można zauważyć tętniące ży-
ciem ściany pełne kolorowych wytworów młodych artystów. Jak to ujęli studenci: „To jedyny budynek, w którym można wyrazić siebie na ścianach i nikt nie będzie krzyczał”. Osoby, które chciałyby podjąć w przyszłości naukę na Wydziale Artystycznym, czeka sporo egzaminów, ale i studia na wysokim poziomie, które inspirują i są kolorowa, wielką przygodą. Zajrzyjcie na stronę www.wa.uz.zgora.pl Tekst i zdjęcia: Angelika Hoyer
Uniwersytet Zielonogórski
LISTOPAD 2010
Czarny kwadrat na białym tle Obraz autorstwa Kazimierza Malewicza. Został namalowany w 1913 roku, a po raz pierwszy publicznie pokazany w 1915 roku, czyli autor przez 2 lata zbierał się na odwagę by go pokazać. Techniki wykonania dzieła nikt nie jest pewien. Jedni mówią "ręką", inni "od linijki". Uważa się, że środek kwadratu poczerniał sam, choć może z pomocą pędzla. Na pierwszym planie znajduje się czarny kwadrat, a na drugim białe tło. Treścią obrazu jest czarny kwadrat spokojnie egzystujący na białym tle symbolizującym wyczerpane natchnienie autora. Autor obrazu pisał: „To co wystawiłem, to nie był pu-
sty kwadrat, ale uczucie bezprzedmiotowości”. Nieoficjalne teorie mówią, że na początku było białe koło, potem pokolorowana została jego kwadratura lub że kwadrat symbolizuje sufit autora, a białe pole – brak ścian. Było to prorocze dzieło. Kwadrat przedstawiał prostotę komunizmu, który miał niebawem nadejść, a kolor kwadratu – barwę życia w tym ustroju. Białe tło symbolizowało niebiańską moc zewsząd wspierającą go. Wiele ludzi również rozumie to dzieło jako obraz przedstawiający czarnego kota, który wygodnie siedzi i myje się w ciemnej piwnicy.
Jazz Najbardziej tajemniczy gatunek muzyki. Nie wiadomo o nim praktycznie nic, ponieważ opisy uczestników koncertów jazzowych są sprzeczne. Krótko mówiąc, nigdy nie otrzymano dwóch jednakowych opisów jednego koncertu jazzowego. Wiąże się to prawdopodobnie z tym, ze ów gatunek jest kompletnie niezrozumiały dla zwykłego człowieka, przez co na koncerty przychodzą tylko szaleńcy, kosmici, wilkołaki oraz inni mieszkańcy świata mroku oraz planet Wenus i Krypton. * Muzyk jazzowy najpierw uczy się wszystkich istniejących skal, potem sam dochodzi do wszystkich nieistniejących tylko po to, by stwierdzić, że go ograniczają i przestać ich używać. * Muzyk jazzowy nie uznaje pojęcia rytmu, ponieważ rytm go ogranicza. * Wbrew wielu plotkom, jazzmani nie biorą narkotyków - nie muszą. * Wielu muzyków jazzowych umiało grać na swoich instrumentach zanim nauczyło się mówić, chodzić, a nawet (!) przełykać (sam Wojciech Pilichowski powiedział, ze zaczynał jako plemnik - zapewne miał na myśli swój pierwszy zespół jazzowy). * Wymienienie jazzu jako ulubionego gatunku muzyki jest świetnym i powszechnie stosowanym sposobem na sprawianie wrażenia że jest się typem „wrażliwego inteligenta z miasta” (najlepiej z Krakowa). * Muzyk jazzowy sprawia błędne wrażenie dojrzałego mężczyzny (pod pięćdziesiątkę), wykładającego fizykę jądrową. Źródło: www.nonsensopedia.pl
fot. www.sxc.hu
;)
Artysta Niektórzy z nas tracą uszy, a nawet i życie, po to, abyście Wy mogli powiedzieć chociaż krótkie: „wow”, panowie w ciemnych garniturach zachowali swoją pracę, zaś w domach aukcyjnych mogły nadal krążyć pieniądze...
5
6
Uniwersytet Zielonogórski
Póki Tratwa płynie, UZ nie zaginie! Jeżeli jesteś osobą pierwszoroczną i czujesz się nieco zagubiony/a w labiryntach uniwersytetu i w nowym mieście… Lub jesteś już obeznany/a z UZ, ale czujesz się zagubiony/a w życiu… Jeśli szukasz tego, co
chrześcijan różnych wyznań, ale tym, co nas łączy, jest osoba Jezusa. Organizujemy (nie tylko na UZ) spotkania z ciekawymi ludźmi, wykłady, konferencje i nie tylko. Np. w zeszłym roku akademickim odbyła się konfe-
prawdziwe i wartościowe… Jeżeli chciałbyś/chciałabyś poznać ciekawych ludzi i uczestniczyć w fascynujących wydarzeniach… Gdy miotasz się, szukając Boga… Albo chciałbyś/ chciałabyś pogłębić swoją relację z Nim… To Tratwa jest dla Ciebie! Tratwa – czyli Koło Miłośników Kultury Alternatywnej. Jesteśmy kołem studentów –
rencja kreacjonistyczna, na której gościliśmy m. in. prof. McIntosha z Anglii. Wszystkich, którzy chcieliby się dowiedzieć o nas czegoś więcej, serdecznie zapraszamy na spotkanie: 19 listopada o godz. 15, na Podgórnej (Campus A), akademik Rzepicha, pok. 10 (na pareterze).
fot. Gregor
jesienny MMS
LISTOPAD 2010
fot. Krzysztof Burda
Spotkaliśmy się z prof. Andrzejem Pieczyńskim, dziekanem Wydziału Elektrotechniki, Informatyki i Telekomunikacji. Rozmowa miała miejsce w holu Wydziału Mechanicznego. Strzeżcie się, Radio Index nadaje nie tylko ze studia!
fot. Gregor
Już po raz drugi AEGEE - Europejskie Forum Studentów działające przy Uniwersytecie Zielonogórskim, zorganizowało Bus Party - studenci bawili się w jeżdżącym po mieście autobusie, a potem wylądowali na imprezce.
Oto ujęcie z programu Electrohead, oczywiście o muzyce electro, na falach Radia Index prowadzonej przez Marka Pakońskiego i tym razem również Danę Cieplicką. Połamane rytmy w każdy czwartek o godzinie 20.05 na 96 fm. Sprawdź ramówkę Indexu na www.index.zgora.pl
Tratwa
Ech, ci wieczni studenci „Wieczny student” to postać coraz rzadziej spotykana na korytarzach Uniwersytetu Zielonogórskiego. Nie znaczy to jednak, że takowych na naszej uczelni nie ma. O tym, jak i kiedy należy zadbać o późniejszy termin obrony, opowiedział nam prodziekan ds. Dydaktyki na Wydziale Nauk Biologicznych, dr Artur Wandycz. – Wszyscy studenci mają obowiązek złożyć pracę dyplomową do 30 czerwca roku akademickiego, gdy kończą studia – tłumaczy prodziekan WNB. - Jeśli to się nie uda z jakichś powodów, muszą złożyć do dziekanatu podanie, które może wynikać z różnych przyczyn. Jedną z nich jest to, że student okaże stosowane zaświadczenie lekarskie, druga przyczyna to problemy, które wynikły podczas pisania pracy dyplomowej, niezależne od studenta,
a trzecia przyczyna, zwykle regulamin dopuszcza taki podpunkt, nazywa się uzasadnione przypadki – dodaje dr Wandycz. Ważne są też koszty związane z utrzymaniem się na studiach. Te, jak się okazuje, nie są małe. – Bez ponoszenia żadnych opłat, po złożeniu podania, można uzyskać przedłużenie do końca następnego semestru. Jeżeli student tego nie zrobi, zostaje skreślony z listy studentów. Może wtedy ubiegać się o powtarzanie semestru i wiąże się to z opłatą 590 zł, natomiast jeżeli nie dotrzyma tego terminu, musi ubiegać się o ponowne wpisanie na listę studentów i to kosztuje już 1900 zł, tak jak kosztuje cały semestr. Więcej informacji uzyskacie od prodziekanów na UZ. Karol Tokarczyk
Uniwersytet Zielonogórski
LISTOPAD 2010
Pobili kolegę, poszło o 5 złotych Zielonogórscy policjanci uzyskali informację, że na terenie jednej ze szkół naszego powiatu dwaj 13-letni uczniowie tej szkoły pobili swojego młodszego kolegę i mu grozili, ponieważ chcieli od niego 5 złotych. Sprawcy nie otrzymali jednak żądanych pieniędzy, bo pokrzywdzony zdołał uciec. Ponadto okazało się, że
ci sami sprawcy na przełomie października pięciokrotnie usiłowali dokonać rozboju na pięciu innych uczniach szkoły. Nieletni za swoje czyny odpowiedzą przed Sądem Rodzinnym i Nieletnich, który oceni stopień demoralizacji nieletnich. Karol Tokarczyk
Co daje poczta na UZ?
Weekend spokojny Policjanci zadowoleni Zielonogórscy policjanci podsumowali trwające od 29 października do 2 listopada 2009 roku działania „Znicz”. Codziennie nad bezpieczeństwem mieszkańców i osób odwiedzających groby najbliższych czuwało kilkudziesięciu policjantów ruchu drogowego, służb patrolowych i kryminalnych. W tym roku było wyjątkowo spokojnie i bezpiecznie zarówno na cmentarzach jak i w ich okolicach, a także na drogach dojazdowych. Niestety mimo próśb i ostrzeżeń, aż 18 kierujących wsiadło za kierownicę samochodu po wypiciu alkoholu. Na terenie miasta i powiatu doszło także do 29 kolizji. Odnotowano kilka przypadków parkowania na miejscach dla osób niepełnosprawnych, za co parkujący zostali ukarani mandatami karnymi w kwocie 500 złotych. Tegoroczna akcja Znicz na teREKLAMA
Łączność pomiędzy studentami a Uniwersytetem jest niezadowalająca – twierdzą studenci. Każdy żak, który zaczyna edukację na Uniwersytecie Zielonogórskim może skorzystać z adresu mail. Niestety nie każdy z tego korzysta i nie wie jak aktywować konto. Nasi reporterzy pytali studentów o uczelnianego maila. – Nie mam konta, ale słyszałem, znajomy mi mówił, ale nie byłem tym zbytnio zainteresowany – powiedział student Wydziału Mechanicznego. – Tak, mam, wszyscy chyba mają, pani dała mi login i hasło w Dziekanacie, z tym że chyba nie działa – powiedział Kamil. A jak wygląda ta sytuacja z drugiej strony? W tej sprawie odwiedziliśmy Centrum Komputerowego na Uniwersytecie Zielonogórskim. – Należy udać
się do Dziekanatu swojego Wydziału, wylegitymować się, poprosić o formularz konta poczty elektronicznej, podpisać i odebrać hasło – tłumaczy Piotr Skalski. Co zyskujemy zakładając takie konto? Raz w tygodniu na skrzynki studentów Biuro Promocji wysyła elektroniczny tygodnik „lUZik”. Dzięki uczelnianej poczcie można też korzystać z edukacyjnych wersji części programów, które normalnie kosztują od kilku do nawet kilkudziesięciu tysięcy złotych. Podanie uczelnianego maila jest bowiem konieczne w przypadku elektronicznej rejestracji. Jakie są wasze doświadczenia dotyczące zakładania poczty na Uniwersytecie Zielonogórskim? Czekamy na komentarze na forum.uzetka.pl Ilona Kotwicka
7
renie powiatu zielonogórskiego przebiegała spokojnie, nie było żadnych poważniejszych zdarzeń drogowych. Kierujący dostosowywali się do poleceń wydawanych przez policjantów, dzięki czemu ruch w rejonie cmentarzy odbywał się płynnie. W piątek policjanci ruchu drogowego zatrzymali mężczyznę, który próbował wręczyć im łapówkę w zamian za odstąpienie od czynności służbowych. Za to przestępstwo kodeks karny przewiduje karę pozbawienia wolności od roku do 10 lat. W Sulechowie doszło do kolizji dwóch samochodów. Kierowcy mieli ponad 2 promile alkoholu w organizmie. Za jazdę w stanie nietrzeźwości grozi kara pozbawienia wolności do 2 lat. KMP ZG
8
LISTOPAD 2010
Uniwersytet Zielonogórski
fot. Remigiusz Grześkiewicz
jesienny MMS
W zielonogórskim kinie Nysa odbyła się premiera filmu Matka Chrzestna. Obraz jest dziełem koła filmowego Zespołu Szkół Ekonomicznych FireFly Film Studio w Zielonej Górze. Zdjęcia trwały trzy lata. Matka Chrzestna to komedia gangsterska - wywiad z twórcami filmu znajdziecie na stronie 29.
Ze studiów do firmy Współpraca pomiędzy firmą B&R a Wydziałem Elektrotechniki, Informatyki i Telekomunikacji nawiązana. Przedstawiciele UZ i firmy podpisali specjalne porozumienie w tej sprawie. Dzięki niemu wydziałowe laboratoria wzbogacą się o kolejny sprzęt. Firma udostępni wydziałowi precyzyjny sprzęt służący do pomiarów. - Nie jest to sprzęt edukacyjny, tylko taki, który na co dzień funkcjonuje na rynku przemysłowym – powiedział Radiu Index prof. Andrzej Pieczyński, dziekan wydziału. Plusy takich spotkań widzą też studenci. - Takie spotkania są bardzo przydatne, ponieważ dzięki nim student nabiera doświadczenia w dziedzinie swoich studiów. Całkiem możliwe, że kiedyś będę
pracował dla takiej firmy, która teraz udziela mi informacji - mówi Rafał Królikowski, student I roku automatyki i robotyki. Opinię Rafała potwierdza Dariusz Plewik z firmy B&R. - Już wiele było takich przypadków, że studenci, którzy robili prace dyplomowe, na naszym sprzęcie, albo odbywali u nas praktyki są teraz pracownikami, czego nawet ja jestem przykładem – twierdzi przedstawiciel austriackiej firmy. B&R produkuje specjalistyczny sprzęt w zakresie automatyki i monitorowania procesów przemysłowych, ale też pomiarów precyzyjnych. Współpraca jest bezterminowa. Karol Tokarczyk
fot. Ula Seifert
Potrzebni studenci. Idą wybory
fot. Eliza Bondaryk
Metalowcy, hip-hopowcy, muzycy, poeci, studenci i absolwenci, a nawet dzieci! Mnóstwo osób odwiedziło nas w siedzibie Radia Index w Dniu Otwartych Drzwi. Na zdjęciu uczniowie pierwszej klasy szkoły podstawowej numer 8 w Zielonej Górze, którzy przy mikforonie czują się swobodniej niż niejeden student :-)
2.11.2010. redakcja świętowała urodziny Karola Tokarczyka, spijacza jogurtów, zjadacza musli, a przy okazji szefa serwisu ;-) Wszystkiego najlepszego, Karol! :-)))
Po raz kolejny na Uniwersytecie Zielonogórskim studenci staną w wyborcze szranki. Tym razem żacy potrzebni są do uzupełnienia składu rad wydziałów, rad instytutów i senatu. Kandydatów można zgłaszać do 3 listopada. - Do godziny 20:00 można składać podanie do biura Parlamentu Studenckiego. Spełnić trzeba jedno kryterium. Trzeba mieć poparcie bądź jednej organizacji studenckiej, bądź 50 studentów – wyjaśnia Maciej Mamet ze studenckiej komisji wyborczej. Jeżeli wszystko pójdzie zgodnie z planem, w czwartek, 4 listopada poznamy wszystkich kandydatów, a wybory odbędą się 17 listopada. Doświadczenie mówi jednak, że sprawa nie będzie aż tak prosta. - W tym momencie mam jeden formularz, jednej osoby. Wydaje mi się, że podobnie jak rok temu trzeba będzie zorganizować wybory
uzupełniające – przewiduje członek SKW. Uzupełnienia wymaga także skład samego Parlamentu Studenckiego. W tym wypadku w skład tego gremium trafią kolejne osoby na listach z ostatnich wyborów. Odpowiednie dokumenty znajdziecie na stronie Parlamentu Studenckiego pod adresem w w w.samorzad.uz.zgora.pl, w zakładce „do pobrania”. Karol Tokarczyk
LISTOPAD 2010
Uniwersytet Zielonogórski
9
KONKURS Napisz do nas sms o treści: INDEX, a następnie napisz, dlaczego właśnie Ty powinieneś otrzymać od nas bilet na koncert 80's NIGHT vol. 1. Smsa wyślij na numer 72601 (koszt 2 zł + VAT). Sposród odpowiedzi wybierzemy sześć osób, które otrzymają bilet na koncert. Na odpowiedzi czekamy do 20 listopada 2010.
Zamień wynajmowane na własne W sytuacji, gdy brakuje miejsc w akademikach, a wynajem stancji w dobrej lokalizacji na dłuższą metę jest mało opłacalny finansowo, studenci coraz częściej decydują się na życie we własnym mieszkaniu. Z pomocą niejednokrotnie przychodzą rodzice i bliscy, którzy dochodzą do wniosku, że kupno niewielkiego lokum, już na początku studiów, może być dobrą inwestycją na przyszłość.
REKLAMA Przedsiębiorczość akademicka wsparciem dla biznesu Ziemi Lubuskiej
PRZEDSIĘBIORCZOŚĆ AKADEMICKA WSPARCIEM DLA BIZNESU ZIEMI LUBUSKIEJ
Twój sukces w biznesie! Prymus Sp. z o.o. zaprasza na bezpłatne szkolenie
dla studentów, absolwentów oraz młodej kadry naukowej wspierające skuteczną realizację indywidualnych pomysłów
Gwarantujemy specjalistyczne szkolenie obejmujące:
Moduł I
Podstawy prowadzenia działalności gospodarczej oraz spółek typu spin-off/ spin-out.
Moduł II
Indywidualna Strategia Rozwoju obejmująca specjalistyczne szkolenie z coachingu biznesu, zgodnie z obowiązującymi standardami światowymi.
Moduł III
Indywidualne sesje doradztwa w zakresie prowadzenia własnej działalności gospodarczej
zgodnie z rozporządzeniem MEiN (Dz.U. nr 31 poz. 216). „Prymus” Sp. z o.o. Biuro Projektu: 65-076 Zielona Góra, ul. Reja 11/1 Tel.: (68) 411 39 41 fax: (68) 411 39 29 , e-mail: biuroprojektu@biznesdlastudenta.eu www.biznesdlastudenta.eu www.prymus.com.pl PRYMUS Sp. z o.o. 65-076 Zielona Góra ul. Reja 11/1 tel.: (68) 411 39 41 fax: (68) 411 39 29 biuroprojektu@biznesdlastudenta.eu www.biznesdlastudenta.eu www.prymus.com.pl
WA R S Z AWA K R A K Ó W L U B L I N W R O C Ł AW
z Europejskiego Funduszu Społecznego w ramach Programu Operacyjnego Kapitał Ludzki, Priorytet VIII – Regionalne Kadry Gospodarki, Działanie 8.2 Transfer wiedzy, Poddziałanie 8.2.1 Wsparcie dla współpracy sfery nauki i przedsiębiorstw.
„Z myślą o osobach, które są zainteresowane kupnem pierwszego niedużego mieszkania we Wrocławiu, przygotowaliśmy specjalną ofertę promocyjną na Osiedlu Złota Podkowa. Dwupokojowe mieszkania na Krzykach, o powierzchni ok. 40 m kw., można teraz nabyć już za 280 tys. zł – mówi Irmina Najwer z Rafin Developer. Jak zaobserwowali eksperci z Wynajem.pl, popyt na mieszkania w atrakcyjnej lokalizacji stale rośnie. Im bliżej początku roku szkolnego, tym wyższe ceny. Najdrożej jest w dużych ośrodkach akademickich. W stolicy za m kw. płaci się średnio 45,95 zł, w Krakowie – 35,20 zł, a we Wrocławiu – 34,91 zł. W lipcu, w stolicy, średnia cena 50-metrowego mieszkania na wynajem wynosiła 3 105 zł, w sierpniu nieco spadła i wahała
się w graniach 3 000 zł. Średnia cena wynajmu 2-pokojowego lokum w Krakowie wynosiła ok. 1 980. Cena 50-metrowego mieszkania na wynajem we Wrocławiu, w porównaniu z ubiegłym miesiącem, wzrosła średnio o 50 zł. Mieszkanie 2-pokojowe kosztuje ok 1670 zł. Wysokie ceny powodują, że równolegle do rynku najmu rozwija się też oferta sprzedażowa, skierowana właśnie do osób, które niekoniecznie chcą już wynajmować. Rata kredytu może bowiem być niższa lub porównywalna z ceną wynajmu mieszkania, w podobnym metrażu. Wyjściem na wprost oczekiwań studentów z pewnością jest też oferta kredytów hipotecznych, bardziej profilowana pod młodych, gdzie warunkiem uzyskania kredytu jest posiadanie statusu studenta i poręczenie rodziców, bądź wpływy miesięczne w wysokości raty odsetkowej. I znów powraca pytanie: lepiej wynajmować przez kilka lat studiów cudze mieszkanie, czy kupić własne? Dobrym rozwiązaniem dla osób, których nie stać samodzielnie na spłatę całości raty jest też wynajmowanie części mieszkania np. innym studentom, a jednak spłacanie tego co własne… oprac. UZetka.pl
10
Życie studenckie
LISTOPAD 2010
Jestem chory - gdzie pójść?
Co roku w okresie jesienno-zimowym wzrasta liczba zachorowań na infekcje układu oddechowego oraz grypę. Najpierw zapytaliśmy studentów, jakie są ich metody na zapobieganie chorobom. Staram się zdrowo i regularnie jeść, dużo spać, ciepło się ubierać i generalnie dbać o siebie. Każdego dnia ciężko trenuję w pocie czoła. Biorę witaminy i minerały. Myję ręce przed posiłkiem, nie wkładam palców do buzi i nie daję łyka kolegom – to najczęstsze sposoby na walkę z przeziębieniem i grypą, które zebraliśmy w czasie sondy. Tezy propagowane przez naszych żaków skonfrontowaliśmy z Agatą Łyskow, lekarzem medycyny rodzinnej. Myślę, że teraz, jak są świeże witaminy, mikroelementy w postaci warzyw i owoców, to powinniście jeść właśnie warzywa i owoce. Ruch, dieta, odpowiednia odzież, unikanie dużych skupisk ludności – radzi Łyskow. ▪ Błędy młodości Ech, niby wszystko to wiemy, ale jakoś człowiek ma od czasu do czasu potrzebę napić się czegoś zimnego, gdy właśnie przed chwilą się zgrzał albo wynieść śmieci w krótkich spodenkach... Trzeba przyznać to otwar-
cie: staramy się myśleć, ale nie zawsze nam to wychodzi... A potem leżymy z gorączką i tęsknimy do mamy. Ale to nie ten dom, nie to miasto, nie ci ludzie. Co wtedy? ▪ Plotki i pogłoski Jak wynika z badań Światowej Organizacji Zdrowia, liczba chorych na grypę wynosi około 100 milinów osób na całym świecie. Znaleźliśmy kilku z nich. - Kolejki zawsze są duże, nie jestem w stanie normalnie pójść do lekarza, odsyłają od okienka do okienka, chcą się pozbyć klienta - mówi jeden ze studentów. Inny z kolei twierdzi, że pomóc to nam mogą na pogotowiu, bo tam nie potrzeba żadnych papierów – usłyszeliśmy na korytarzach UZ. Ile w tym prawdy? ▪ Trzy niezbędne sprawy Aby korzystać z pomocy lekarza, student musi w swoim nowym miejscu pobytu zadbać o trzy sprawy: po pierwsze dowód ubezpieczenia, po drugie książeczka RUM-owska, po trzecie lekarz rodzinny. Najpierw dowód ubezpieczenia. Potrzebujesz go. Sama legitymacja studencka nie wystarczy. Musisz
fot. sxc.hu
Może szybko przejdzie... To pewnie tylko przeziębienie... Ale jeśli na katarze się nie skończy? Nie jestem stąd, więc gdzie mam pójść do lekarza? Czy ktoś mnie przyjmie? - dla tych wszystkich, którzy nie wiedzą, jak zabrać się za leczenie, mamy garść informacji. mieć dodatkowy dokument potwierdzający, że zostałeś zgłoszony do ubezpieczenia zdrowotnego przez rodzica i że za zgłaszającego rodzica odprowadzana jest składka. O taki dokument poproś swoich rodziców. Z tym drukiem udajesz się do Biura RUM, czyli do Biura Rejestru Usług Medycznych. ▪ Jak załatwić książeczkę W Zielonej Górze znajdziesz je na ulicy Wazów 42 (blisko Campusu A, przy szpitalu). Przyjmą Cię tam w godzinach od 8.00 do 14.00 w poniedziałek, środę, czwartek, piątek, a we wtorek w godzinach od 8.00 - 18.00. Gdybyś potrzebował jakiejś informacji, numer do Biura RUM to 68 452 77 13. Gdy już się tam wybierzesz, prawdopodobnie trafisz na długi ogonek kolejki. Chill out, dasz radę. Nie daj się irytacji, wyczekaj swoje. Wchodzisz, dajesz dowód ubezpieczenia i prosisz o wyrobienie książeczki RUM-owskiej. Robi się ją na poczekaniu. Po chwili masz już swoją książeczkę - teraz możesz chodzić do lekarza. Zawsze musisz jednak mieć ze sobą dowód ubezpieczenia zdrowotnego, trzymaj go w książecze, nie może się zgubić... Bo książecz-
ka RUM nie jest dokumentem ubezpieczenia zdrowotnego. Jest dokumentem potwierdzającym wykonane świadczenie, drukiem zlecenia i drukiem recepty. Teraz wybierz lakrza rodzinnego. Sytuację rozjaśnia Aneta Głażewska z lubuskiego NFZ-u, która mówi jasno: - Chory student ma dwa wyjścia. Pierwszym z nich jest wybranie lekarza rodzinnego w Zielonej Górze, drugim jest pozostanie przy swoim lekarzu. W nagłych wypadkach mamy prawo do opieki medycznej, nie musimy wracać na drugi koniec kraju, żeby wyleczyć się z grypy tłumaczy Głażewska. Swojego lekarza rodzinnego wybieramy z listy, którą udostępnia NFZ, znajdziecie ją na stronie www.nfz-zielonagora.pl w zakładce "Gdzie się leczyć?", musicie też wypełnić deklarację (na stronie Funduszu zakładka "Pacjent - do pobrania"). Zajrzyj na stronę lubuskiego NFZ, znajdziesz tam wiele innych informacji. Zadbaj o te wszystkie formalności, żeby po prostu być spokojnym: jak przystrafi się grypa, nie będziesz już się martwić, dokąd z nią pójść. Zdrowia! Mateusz Krawczyk Ilona Kotwicka Kinga Olewicz
Życie studenckie
LISTOPAD 2010
11
Gdy studentka będzie mamą Studiowanie z „plecaczkiem” na brzuchu? Studia i wychowanie dziecka to wyzwanie, któremu ulega coraz więcej dziewczyn. Dzisiaj co piąta studentka w Polsce jest w ciąży lub wychowuje dziecko. Ciąża nie oznacza zakończenia studiów, tym bardziej, jesli młoda mama się stara, aby studia nie pozostały daleko w tyle i pomimo macierzyństwa nie rezygnuje z rozpoczętej nauki. Podejście wykładowców oraz studenckiej braci do młodych matek zmieniła się diametralnie. Dawniej widok przyszłej matki podsumowany był krótko: „ miała pecha, wpadła”. Dla dziewczyny z daleka oznaczało to szybki powrót w rodzinne strony, rzucenie studiów oraz mało dochodową pracę. Wiele wybitnych kobiet musiało przerwać naukę, gdyż nie wyobrażały sobie pogodzenia studiowania z obowiązkami matki. Nie zaryzykowały i do dzisiaj już nie powróciły na uczelnię. Dzisiejsze czasy przyniosły trochę inne spojrzenie na macierzyństwo w trakcie studiów.
cić. Można dostać do 600 zł miesięcznie, a spłacamy go dopiero dwa lata po ukończeniu studiów. ▪ Wujkowie i ciocie Niemowlę potrzebuje dużo snu i spokoju. Ciężko jest znaleźć tanią kawalerkę, w której pomieści się świeżo upieczona rodzina. Życie w akademiku raczej nie wchodzi w grę, gdyż pokoje są często 3 – 4 osobowe i nie każdy ma ochotę na towarzystwo krzyczącego dziecka, choć po małych staraniach można zamieszkać w dwójce i wiele szczęśliwych dzieciaków tak się właśnie, w akademiku, wychowało. Korzyścią jest fakt, że mamy mnóstwo znajomych, którzy mają zajęcia w różnym czasie. Dzięki wielu ciociom dziecko jest pod stałą opieką,
Na urlop macierzyński czy wychowawczy nie ma co liczyć, ponieważ przysługuje on tylko kobietom zatrudnionym. Studentkom przysługuje natomiast urlop dziekański. Otrzyma go każda osoba, która w odpowiednich dokumentach uzasadni swoją potrzebę przerwy w studiowaniu. Podczas dziekanki, studentka cały czas jest ubezpieczona i ma prawo do korzystania z bezpłatnej pomocy lekarskiej. Dzięki temu prowadzenie ciąży i poród mogą być pokryte z tego tytułu. Po urlopie dziekańskim młoda matka może spokojnie wrócić do nauki bez dodatkowego zaliczania. Wraca na ten sam rok, który przerwała. O drugą dziekankę można starać się, gdy dziecko po-
fot. www.sxc.hu
▪ Dziekanka dla mamy
trzebuje hospitalizacji lub całodobowej opieki. ▪ Związać koniec z końcem Samo studiowanie to spory wydatek dla przeciętnego singla. Kieszonkowe często nie wystarcza na pokrycie potrzeb związanych z utrzymaniem studenckiej rodziny. Warto starać się o stypendia socjalne oraz zapomogi losowe. Jednak kryteria
i warunki ich przydzielania są bardzo rygorystyczne. Mogą nie wystarczyć na utrzymanie dziecka, a co dopiero na opłaty za mieszkanie itp. Wiele matek jest też zmuszonych do pracowania na czarno. Praca ta staje się często przeszkodą do opieki nad dzieckiem i znacznie utrudnia naukę. Często ostatnią deską ratunku jest kredyt studencki, który jednak i tak trzeba spła-
a rodzice nie muszą opuszczać wykładów. Wychowywanie dziecka podczas studiów to prawdziwy wyczyn, lekcja życia, która uczy odpowiedzialności, oszczędności i doskonałej organizacji czasu. Nie rezygnujcie więc z nauki, młode mamy. Plecak na plecach i "plecaczek" na brzuchu? To da się połączyć.
Paweł J. Sochacki
Wywiad
LISTOPAD 2010
fot. sxc.hu
12
Fundacja Urszuli Jaworskiej
Drugie życie Gdy pędzimy, czasami zapominamy o sobie. O swoim zdrowiu. Gdy zderzamy się z chorobą u najbliższych, często nie wiemy, co robić. W Akademickim Radiu Index poruszyłam temat dawców i biorców szpiku kostnego. Próbowałam przełamać stereotyp, że zabieg pobierania jest bolesny. Pomogła mi tym Urszula Jaworska, założycielka Fundacji, trzeciego w kraju banku dawców szpiku kostnego. Potrafi znaleźć się na miejscu chorego, bowiem sama wie, czym jest białaczka i walka. Kiedy została założona Fundacja Urszuli Jaworskiej? W tym samym roku, kiedy miałam przeszczep, czyli w 1997 roku. Jak pojawił się pomysł na stworzenie Fundacji? Doświadczenie, jakie zdobyliśmy z mężem podczas mojej choroby, pomogło... Stwierdziliśmy, że nie możemy zostawić tego dla siebie. Wiedzieliśmy, ile osób przechodzi przez ten proces, z czym się to
wiąże, jaki jest brak wiedzy i informacji. Może lekarze nie mają czasu bądź ochoty albo wręcz wiedzy, żeby z nimi porozmawiać i przekazać to, co tak naprawdę jest najważniejsze dla leczenia pacjentów. Dlatego powstała fundacja: żeby po prostu pomóc przejść innym przez tę ścieżkę, którą my przechodziliśmy. Jakie programy są realizowane w myśl działania Fundacji? Mamy kilka programów:
pierwszym jest rejestr dawców szpiku kostnego, drugim edukacja - profilaktyka nowotworowa, z którą chodzimy do szkół ponadgimnazjanych. Trzecim programem jest edukacja dawców narządów. Kiedyś robiliśmy to na zlecenie Ministerstwa Zdrowia. Kolejny program to profilaktyka nowotworowa, jeśli chodzi o regularne badanie morfologii. Inne sprawy to grupy wsparcia w klinikach hematologicznych i onkologicznych. Jeździmy, zapraszamy pacjen-
tów na spotkania z lekarzami oraz pracownikami Narodowego Funduszu Zdrowia. Organizowane są turnusy wypoczynkowe, zazwyczaj w listopadzie. Jestem obecnie na etapie szukania pieniędzy dla pacjentów i dzieci onkologicznych, zwłaszcza dzieci chorych na nowotwory mózgu. Zaczynamy warsztaty, których celem jest naprawienie relacji lekarzy z pacjentami, jak również nauczenie pacjenta regularności zażywania leków, pamiętania o nich, czyli stoso-
Kultura -Wywiad wywiad
LISTOPAD 2010 wania się do zaleceń lekarza. Dlaczego pobieranie szpiku postrzegane jest stereotypowo? Generalnie przeświadczenie, że to jest bolesne, wynika tylko i wyłącznie z braku wiedzy. Tę wiedzę kiedyś było trudniej zdobyć. Ze względu na mały dostęp np. do internetu. Natomiast w tej chwili wystarczy wejść na stronę wiarygodnych organizacji, forów internetowych. Organizacji, które rzeczywiście się tym zajmują. Poczytać na ten temat. Wtedy cały ten strach jest podparty wiedzą, rzetelnymi informacjami. A to spowoduje, że strachu jednak nie będzie, bowiem nie ma prawa go być. Jak przełamywać te stereotypy? Wytłumaczę to od strony prawno – etycznej. Jest kilkaset rejestrów na świecie. Jesteśmy zrzeszeni w jednym światowym rejestrze. Każdy dawca w rejestrze jest ubezpieczony. Jeszcze nie słyszałam, by jakiś dawca, poszkodowany na skutek pobrania szpiku czy komórek macierzystych, wytoczył proces przeciwko rejestrowi. Takich przypadków nie było. Pierwszym warunkiem, jaki dawca musi spełnić, to wiek, od 18 do 55 roku życia. A podstawową kwestią jest zdrowie dawcy, bo dawcą szpiku nie może być osoba chora. Moment zarejestrowania nie daje gwa-
wiek wątpliwości co do stanu jego zdrowia albo podejrzenie, że jest na coś chory, to zostaje zdyskwalifikowany. Jakie są metody pobierania szpiku? Metody są dwie. Jedna to pobranie z talerza biodrowego, które odbywa się pod narkozą. Czyli nic nie czuć i nic nie boli. Lekarze wbijają się w talerz biodrowy, ale nie w kręgosłup. Jeśli ktoś w podstawówce uczył się biologii, to wie, że w kręgosłupie
dawcą. Każdy z nas jest indywidualny. Tyle, ilu ludzi jest na świecie, tyle jest także chorób. Dlatego trzeba kwestię możliwości oddania szpiku rozwiązywać w sposób indywidualny. Czym jest deklaracja dawcy szpiku kostnego? Jest to zapewnienie przez daną osobę, że w momencie jej wypełniania jest osobą zdrową, w jej świadomości. Nie choruje na wyżej wymienione choroby. Deklaruje, że jest gotowa w każ-
które przypadki od razu nadają się do przeszczepu. Jeśli się okaże, że nie ma dawcy rodzinnego, wówczas klinika, która leczy pacjenta, jeśli nie ma oddziału przeszczepowego, to kieruje do kliniki, która zajmuje się przeszczepami. Ta klinika kwalifikuje chorego do przeszczepu od dawcy nie spokrewnionego. Klinika, która kwalifikuje albo zostawia chorego u siebie i leczy, albo odsyła do innej kliniki, która będzie w stanie go leczyć i przygotować do przeszczepu.
Szpik kostny jest prawdziwym darem życia. Jest odpowiedzialny za wytwarzanie komórek krwi: krwinek czerwonych, białych oraz płytek krwi. Szpik zdrowego człowieka wytwarza dziennie setki milionów komórek. W szpiku kostnym znajdują się także tzw. komórki macierzyste. Mimo, iż stanowią 0,1% wszystkich komórek, są jednak bardzo ważne. Część z nich ma zdolność do samo-regeneracji. Pozostałe, dzieląc się, dają początek kolejnym generacjom komórek. Z nich ostatecznie powstają dojrzałe krwinki, które opuszczają szpik i stają się częścią naszej krwi. szpiku być nie może. Szpik jest tylko w kościach płaskich. Jeśli ktoś mówi, że szpik pobiera się z kręgosłupa, to chyba wagarował w szkole. Jakie są przeciwwskazania? Takie same choroby jak w przypadku dawców krwi, czyli choroby nowotworowe, astmy, ciężkie alergie, bielactwo, choroby nowotworowe przebyte. Dosć dużo tego jest. Są też wykluczenia, takie jak HIV czy żółtaczka. Druga sprawa to ustalenie, czy ktoś jest zdrowy, czy nadaje się bądź nie. Takich rzeczy nie da się stwierdzić i przekazać przez
dej chwili, jeśli tylko zajdzie taka potrzeba, oddać swój szpik czy komórki macierzyste dla osoby potrzebującej. Jak wygląda droga chorego? Na początku bardzo ważne jest dobre rozpoznanie. Jeśli robi to lekarz hematolog, w momencie rozpoznania już ma plan na leczenie. Niektóre choroby z góry są kwalifikowane do leczenia. Ale w przyszłości musi być drugie wyjście awaryjne, czyli przeszczep. I wówczas, kiedy lekarz przy danej chorobie wie, że kiedyś bez zależności na efekty leczenia, będzie brany
Szpik znajdujący się wewnątrz naszych kości cechuje się wysoką aktywnością. Każdego dnia wytwarza miliony krwinek. Są to po pierwsze krwinki czerwone (erytrocyty). Zawierają one białko - hemoglobinę, dzięki której mają zdolność przenoszenia tlenu z płuc do tkanek. Po drugie -krwinki białe (leukocyty). Ich funkcją jest ochrona przed infekcjami, a także rozpoznawanie i niszczenie nieprawidłowych komórek (w tym nowotworowych) powstających w organizmie. Po trzecie płytki krwi (trombocyty). Są odpowiedzialne za hamowanie krwawienia w przypadku uszkodzenia naczyń krwionośnych. rancji, że zostanie się dawcą. Należy o tym pamiętać. A od momentu rejestracji do momentu pobrania szpiku czy komórek macierzystych może upłynąć wiele lat. I na daną bieżącą chwilę, kiedy ten szpik jest potrzebny, badamy cały stan zdrowia dawcy. Jeśli tylko są jakiekol-
13
telefon. Nawet jeśli ktoś mi mówi, że ma lekką chorobę, która nie jest przeciwwskazaniem, mimo to bez względu na zaawansowanie tej choroby, może ona być zagrożeniem dla biorcy, choć i dla dawcy również. Tylko lekarz prowadzący może stwierdzić, czy taka osoba zostanie
pod uwagę przeszczep, wtedy szuka się dawcy w pierwszej kolejności rodzinnego, bowiem tak jest najłatwiej. A więc brat czy siostra, a u małych dzieci tata albo mama. W momencie, kiedy lekarze stwierdzą, że leczenie nie przyniosło efektu, zabierają się do przeszczepu szpiku. Nie-
Drugim torem toczy się poszukiwanie dawcy. Wygląda to tak, że klinika, która zakwalifikowała chorego do przeszczepu, zleca poszukiwania np. dawców nie spokrewnionych. Są cztery instytucje, które wygrały przetarg na poszukiwania dawcy. I zgodnie ze wskazaniami Poltransplantu, wybierają potencjalnych dawców. Kiedy znajdą, wysyłają do kliniki wyniki badań. Z kolei klinika informuje chorego, że jest dawca. Jeśli jest to dawca z naszego rejestru, wysyła do nas informacje, że pochodzi od nas. Proponuje się termin przeszczepu. W danym terminie, kiedy chory jest przygotowany, a my przygotowujemy dawcę do pobrania szpiku, nawiązujemy kontakt z kliniką, która jest najbliżej miejsca zamieszkania dawcy. Pierwszego udanego przeszczepienia szpiku w Polsce dokonali prof. Cezary Szczylik i Wiesław Wiktor Jędrzejczak z Centralnego Szpitala Klinicznego Wojskowej Akademii Medycznej (obecnie Wojskowy Instytut Medyczny) w 1983 roku. Urszula Seifert
14
Kultura recenzja Zielona -Góra
LISTOPAD 2010
Zaloguj się do Europy! Internet jest świetnym sposobem zdobywania wiedzy - to już wiadomo. Ale jeśli działania te przybierają bardziej konkretną formę, są grupowe, prowadzone pod okiem nauczyciela, to nasze zdobywanie wiedzy jest bardziej skuteczne, uporządkowane, ciekawsze. W szkołach pojawił się program eTwinning, który umożliwia uczniom współpracę z innymi europejskimi szkołami przy realizacji rozmaitych projektów. Do rozmowy na ten temat zaprosiliśmy Danutę Luch, promotora tego programu w naszym województwie. W SODID oprócz pełnienia funkcji doradcy metodycznego w zakresie WF, zajmuje się pani eTwinningiem, czyli programem. Co dokładniej oznacza to magiczne słowo, tak modne ostatnio w wielu szkołach? Jestem promotorem programu eTwinning w woj. lubuskim. Program eTwinning oznacza europejską współpracę szkół, jest to program edukacyjny Unii Europejskiej, który promuje szkolną współpracę w Europie za pomocą technologii informacyjno – komunikacyjnej (ICT). Skierowany jest do wszystkich typów szkół i przedszkoli, mogą w nim brać udział dzieci od trzech lat i młodzież do lat dziewiętnastu. Jak eTwinning wkomponowuje się w program nauczania? Projekty programu eTwinning może prowadzić każdy nauczyciel uczący w danej szkole. Ten program nie wymaga dużych nakładów finansowych, wszystko odbywa się za pośrednictwem znajdujących się na wyposażeniu szkoły mediów elektronicznych. Nauczyciel dowolnego przedmiotu może się tym zająć, często odbywa się to przy wparciu nauczyciela informatyki i nauczyciela języka obcego, choć nie zawsze komunikacja ta musi odbywac się przy użyciu obcego języka. Jeśli chodzi o wpasowanie się eTwinningu w realia programów nauczania, to jak najbardziej eTwinning tutaj
Danuta Luch jest nauczycielką wychowania fizycznego (WF) w Gimnazjum nr 3 w Zielonej Górze oraz pełni funkcję doradcy metodycznego w zakresie WF w Samorządowym Ośrodku Doskonalenia i Doradztwa (SODiD) przy Centrum Kształcenia Ustawicznego i Praktycznego w Zielonej Górze. Ponadto jest wojewódzkim ekspertem przedmiotowym wychowania fizycznego ds. nowej podstawy programowej oraz promotorem Programu eTwinning w woj. lubuskim, powołanym przez Narodowe Biuro Kontaktowe Programu eTwinning w Warszawie we współpracy z Lubuskim Kuratorem Oświaty. pasuje: program jest skierowany do uczniów po to, aby mogli oni zwiększać swoje kompetencje językowe, podnosić umiejętności związane z technologią informacyjną i pogłębiać znajomośc realiów krajów europejskich, pobudzic ich do twórczej aktywności i kreatywności. Uczniowie wymieniają się ze swoimi partnerami informacjami na temat szkoły, miejscowości, kraju, regionu, kultury, obyczajów, historii itp. Poruszają problemy związane z ekologia, ekonomią, sportem, turystyką, rozwiązują wspólnie zadania matematyczne, chemiczne, wymieniaja się materiałami, organizuja konkursy, w tym plastyczne, matematyczne i inne, uczą się języka obcego, komunikacji, posługiwania się narzędziami ICT. Jak przystąpić do programu? W pierwszej kolejności należy zarejestrować szkołę w programie eTwinning na portalu WWW.etwinning.pl , co może zrobić każdy nauczyciel za zgodą
dyrekcji. Należy wypełnić konkretny formularz rejestracyjny i po rejestracji można przystąpic do działania. Temat może narodzić się w szkole, można też rozpocząć swoją pracę w programie od znalezienia partnera, wśród szkół krajów Unii Europejskiej, nawiązaniu kontaktów z uczniami i nauczycielami partnerskiej szkoły, ustaleniu tematyki projektu i formy współpracy, wszystko za pomocą portalu europejskiego WWW.etwinning.net . Na początek dobrze jest mieć jednego czy dwóch partnerów, ale należy wiedziec, że projekt jest ciągle żywy, w każdej chwili można go rozbudować, czy dołączyć do niego innego partnera. W projekcie określa się temat i zakres wspólnych działań. Czas trwania projektu może być różny, od jednego miesiąca do jednego roku. Najlepiej stworzyc własny projekt, ale nic nie szkodzi na przeszkodzie żeby (może na początek) dołączyc się do projektu już istniejącego. Bardzo wiele przykładów dobrych praktyk można
znaleźć na stronie internetowej programu eTwinning. Zapytam przekornie: czy to nie jest szkodliwe uczyć dziecka komunikacji za pomocą Internetu, skoro ono i tak cały dzień spędza przed komputerem? Nie. To nie jest tak, że cały czas siedzimy przed komputerem. Realizujemy pewną formę zadań, którą sobie zaplanujemy, a później dzielimy się przez Internet tym, co zrobiliśmy. Powstają tak zwane „produkty projektu”, mogą to być filmy, kartki, albumy, listy, prace plastyczne, strony internetowe, książki elektroniczne, programy artystyczne... Tym wszystkim szkoły się później wymieniają. Uczniowie bezpośrednio nie spotykają się, ale mogą np. zaplanowac sobie konferencję przez Internet, w czasie której widzą się i rozmawiają w ustalonym języku. Wiele szkół, nawiązując współpracę przez program eTwinning, nawiązało również współpracę bezpośrednią, z wymianą uczniów włącznie. Czego w dzisiejszych czasach powinniśmy życzyć nauczycielowi? Wytrwałości??? Ale jeżeli kochamy to, co robimy, jeżeli praca jest jednocześnie naszą pasją, to wszystkie życzenia kierowane do nas, spełniają się same. Kaja Rostkowska
Zielona Góra
LISTOPAD 2010
15
Polityka to moja pasja
Kacper Krawczyk jest uczniem I Liceum Ogólnokształcącego w Zielonej Górze, w nagrodę za zajęcie drugiego miejsca w ogólnopolskiej Olimpiadzie Wiedzy o Polsce i Świecie Współczesnym odbył staż w Platformie Obywatelskiej w Warszawie. Po jego powrocie wypytujemy o nowe doświadczenia zdobyte w stolicy, wśród polityków. To jak, Donald Tusk ma wilcze oczy? No niestety nie miałem okazji tego sprawdzić. Jest bardzo zajęty, przez dwa tygodnie mojego pobytu na stażu nie spotkałem premiera. Co należało do Twoich obowiązków na stażu? Praca była zróżnicowana. Staż nie ograniczał się tylko do Sejmu i do Klubu PO. Była to również wizyta u posła Andrzeja Halickiego w jego biurze, a także w Ministerskie Kultury i Dziedzictwa Narodowego oraz Ministerstwie Sportu. Pokazano nam, jak wygląda codzienność i obowiązki w ministerstwie, czym zajmują się poszczególne departamenty, kto za co odpowiada. W biurze posła Halickiego zajmowaliśmy się sprawami związanymi z wyborami samorządowymi. Trzeba było ogarnąć wszystkich kandydatów biorących udział w wyborach... Tak wszystkich wszystkich?! Tak, mieliśmy dwie półki segregatorów z danymi kandydatów, musieliśmy wypełniać tabele i mimo że może to wydawać się monotonne, tak naprawdę było to ciekawe zajęcie: poznaliśmy ludzi przez papier, ich doświadczenie, nawet ich charakter pisma, który zdradza bardzo wiele o człowieku. Często zdarzały się różne niedociągnięcia w listach, były niekompletne informacje, pomylone miejsca... Mimo wszystko było to przyjemne zajęcie.
Sejm naprawdę pracuje? W sejmie działo się dużo. Praca w Sejmie odbywa się w dwóch tempach – zwykłym i związanym z posiedzeniami. W trakcie posiedzeń sejmu można być tam od szóstej do dwudziestej trzeciej i cały czas będzie coś do zrobienia. Poza posiedzeniami praca trwa osiem godzin. Nie jest to praca łatwa, szczególnie, że często przerywają ją telefony od wyborców, którzy dzwonią, by przedstawić swój pomysł na ustawę, wyżalić się lub po prostu komuś naubliżać. Sam miałem okazję odebrać taki telefon. Mówisz o pracy do późnych godzin wieczornych, a czy uczestniczyłeś w niej do końca? Tak, pewnego dnia, gdy pracowałem w Komisji Spraw Zagranicznych wyszedłem z Sejmu po godzinie 22. Uczestniczyliśmy wtedy z innymi stażystami w przesłuchaniu kandydatów na ambasadorów w Sarajewie i Abu Dhabi. Obecność na tym przesłuchaniu była warta późnego powrotu do domu, chyba ze względu na późną porę panowała tam bardzo przyjazna atmosfera. Kto się Tobą zajmował? Głównym opiekunem stażu (patronem) była Pani Agata Krośnicka, specjalista z Klubu PO. Jeśli chodzi o logistykę pobytu, to podziękowania należą się pracownikom biura pani poseł Małgorzaty Kidawy – Błońskiej oraz samej Pani Posłance, która nieustannie dopytywała się, czy wszystko jest w porząd-
ku i czy podoba nam się na stażu. Szefowie Działu Prasowego czy Biura Obsługi Posłów podpowiadali mi, co robić, jak wykonywać zadania. W trakcie pracy w biurze posła Halickiego zajmowała się mną kierowniczka jego biura – kolejna Pani Agata. Wszyscy starali się, jak mogli, by pokazać mi jak najwięcej, dbali nawet o sferę rozrywkową. Po zakończeniu tego późnego posiedzenia komisji jeden z jej członków chciał polecić nam - stażystom - dobre dyskoteki. Udało się porozmawiać z kimś z pierwszych stron gazet? Porozmawiać nie, ale mijaliśmy się na korytarzach, można było się przywitać, podać dłoń. Zaskoczył mnie poseł Kłopotek z PSL-u, w transmisjach telewizyjnych wygląda na posła dosyć wątłej postury, a gdy zobaczyłem go na żywo, okazało się, że ma wzrost koszykarza. Czy posłowie rozpoznawali was, wiedzieli, dlaczego znaleźliście się w Klubie? Większość tak. Sporo z nich, gdy dowiedzieli się o nas
od kolegów, przychodziło do nas i pytało kim jesteśmy, w jakiej olimpiadzie braliśmy udział, cieszyli się, że młodzi ludzie interesują się polityką. Czego nauczyłeś się na stażu? Doświadczenia, które zdobyłem na stażu, na pewno przydadzą mi się w życiu. Wiem, jak pracuje sejm, klub parlamentarny, biuro poselskie... Miałem np. okazję oglądać, jak przygotowuje się konferencję prasową: sfera merytoryczna jest równie ważna, co wizualna, zawsze jedna osoba jest proszona o pomalowanie posłów, czego niektórzy nie lubią, bronią się przed tym... Dlaczego tak się upierasz przy zawodzie prawnika, polityka wygląda na Twoją pasję... Tak, polityka to moja pasja, ale chyba nie można jej nazwać zawodem. To raczej sposób realizacji siebie, pracy dla dobra ogółu. Po studiach chciałbym najpierw zdobyć doświadczenie pracując jako prawnik, a potem zająć się polityką na poważnie. Karol Tokarczyk
16
Zielona Góra
LISTOPAD 2010
Cycle chic - to nas kręci
fot. Wojciech Waloch
Cycle chic to spopularyzowany w dużych europejskich aglomeracjach trend jeżdżenia na rowerze w modnym stroju, który przyciąga uwagę, często jest również elegancki. To zjawisko ma swoje korzenie w Danii. W roku 2006 fotograf i filmowiec Mikael Colville-Andersen zaprezentował wystawę pod tytułem "Rowerowa elegancja - dziewczyny z Kopenhagi na rowerach". Nadał jej przewrotną nazwę "cycle chic" od słów cycle (rower) oraz chic (elegancja) i chick (potocznie dziewczyna), które się podobnie wymawia. Początkowo określenie odnosiło się tylko do kobiet, które elegancko ubrane jeździły po mieście. Kilka lat później dotyczyło też panów. W Polsce używa się terminu "rowerowa elegancja".
fot. Wojciech Waloch
Opuszczamy ciasne samochody, zdejmujemy z siebie bezosobowe sportowe ciuchy, a wsiadamy na wygodne pojazdy jednośladowe w szykownych sukienkach i eleganckich garniturach. Cóż to za nowe zwyczaje?
▪ Elegancik na rowerze Rower we współczesnej kulturze miejskiej stał się nie tylko pojazdem sportowym, na którym powinno się mieć odpowiedni sportowy strój, ale jest też wygodnym, stylowym środkiem komunikacji i transportu. Wiele europejskich i amerykańskich miast postanowiło propagować i reklamować ten styl życia. W Paryżu zapoczątkowano ten ruch programem wzajemnego pożyczania rowerów Velib (od "velo" i "liberte", czyli: rowerowa wolność). W ślad za Paryżanami poszli mieszkańcy Barcelony i Montrealu. Moda ta wkroczyła również na polskie ulice i do polskich firm, w ramach akcji "Rowerem do pracy" działają wewnętrzne fora w internecie, na
Nasze radiowe ciacho, Karol Tokarczyk, szef serwisu, do redakcji przyjeżdża na rowerze, gdy tylko jest pogoda. którym pracownicy wymieniają się doświadczeniami i opiniami na temat najlepszych tras dojazdu czy informacjami o sprzęcie. ▪ Modny dodatek Coraz częściej gwiazdy z show biznesu nadają rowerom status modnego dodatku. A mieszkańcy większych miast, którzy także propagują rowerową elegancję, zakładają blogi, gdzie prezentują trendy związane z tym zjawiskiem oraz ciekawe zdjęcia cyklistek i cyklistów. Najpopularniejszym blogiem jest CopenhagenCycleChic, którego motto brzmi: "Styl ponad szybkość" i który przedstawia
zdjęcia miejskich rowerzystów z Paryża i Kopenhagi. Oprócz stroju ważne jest też, czym wyróżnia się jednośladowiec, pożądane są rowery w stylu retro, przerabianie na swój własny styl (z koszykiem i kokardką), używane (zakupione za grosze na giełdzie) lub znalezione na strychu. ▪ Rowerowa.zgora.pl Taki blog jest również prowadzony przez mieszkańców naszego miasta. Zielona Góra Cycle Chic to blog, którego celem jest zwrócenie uwagi na to, że coraz więcej rowerzystów jeździ na naszych drogach, chodni-
kach i ścieżkach rowerowych, wyróżniają się też stylem, ubiorem czy rowerem. Jeśli chcesz współtworzyć ZG Cycle Chic i robisz zdjęcia rowerzystom lub sam jesteś zapalonym rowerzystą, podziel się nimi za pomocą maila: kontakt@rowerowa.zgora.pl Ci jeszcze nie wkręceni, zastanawiają się nad źródłem tego zjawiska. Z modą jest tak, że jeśli coś się zaczyna i coraz więcej osób to dostrzega i propaguje, zatacza ona coraz większe kręgi. Rodzi się wtedy myśl: czy ja też powinnam się przyłączyć? Kornelia Kornosz k.kornosz@uzetka.pl
Felieton
LISTOPAD 2010
17
Spadanie na cztery łapy Zaskakujące potrafi być, jak wiele człowiek może nauczyć się od takiego pozornie małego i nieskomplikowanego stworzonka jak kot. I nie myślę w tym momencie o wylizywaniu sobie tyłka. Każdy kto miał dłuższą niż dwie minuty styczność z kotem wie, że w jego wypadku szczególnie określenie „nieskomplikowany” jest nie na miejscu. Jako nieukrywany i nieopanowany wielbiciel kociej rasy mam okazję obserwować życie wewnętrzne tych cudownych stworzeń na przykładzie ich przedstawicielki, której o ile mnie pamięć nie myli, czytelnicy „Uzetki” poznać okazji jeszcze nie mieli. Jest to kotek mały, acz już niemłody – doświadczenia życiowe sprawiły, że jest mocno niewyrośnięta i przy swym nastoletnim wieku utrzymuje rozmiary rocznego kocięcia. Przy tym wszystkim jest po-
twornie nieśmiała, więc nie będę jej zawstydzał większymi opisami. Najważniejsze jest to, że rewanżuje się wszystkim domownikom za przygarnięcie jej nieograniczonymi zasobami pocieszności i ukazując nam różne kocie mądrości. I budząc nas o 8:30 w łikend domagając się jedzenia, ale jesteśmy to w stanie jej wybaczyć. Uczymy się od siebie nawzajem. Tego, że spanie to najlepszy sposób na spędzenie dnia, że czytanie gazety to pasjonująca czynność (szczególnie jeżeli połączymy to z zasłanianiem jej całej osobie czytającej), że kanapki na talerzu są przygotowanie przede wszystkim dla
kota, że najlepszym momentem na opowiadanie całej historii swojego życia w formie miauknięć jest czas, kiedy próbuję się pilnie czegoś na jutro nauczyć, że kuweta to sugestia, a nie reguła, że najlepiej zasypia się siedząc tuż obok głośno grającego głośnika i że zasadniczym sensem egzystencji człowieka jest dostarczanie jedzenia kotu. I drapanie po brzuszku. Dla kota przede wszystkim nie ma sytuacji bez wyjścia. Dla kota nie ma spraw beznadziejnych - chyba że zabraknie jedzenia, ale to jedyne, co może kota przerazić. Kot po prostu zawsze potrafi wybrnąć, za-
wsze spada na cztery łapy. Kot stał się dla mnie w takim stopniu autorytetem życiowym, że często kiedy zastanawiam się co zrobić w danej sytuacji, myślę: „A co zrobiłby kot?”. Przypominam sobie podobną sytuację i jak czterołapy, futerkowy geniusz z niej wybrnął. I muszę powiedzieć, że zazwyczaj znajduję odpowiedź. Istnieje wiele kocich zasad, według których kot postępuje – większości człowiek nigdy nie zrozumie lecz najczęściej korzysta z jednej: „Nie wiesz co robić, to się myj!” Wojciech Lewandowski
Sztuka gotowania Gotowanie przestało być mało znaczącym, chwilowym procesem pomiędzy polowaniem (kupowaniem) a jedzeniem. Urosło do rangi sztuki. Pieprzu dodaje sprawie fakt, że masowa kultura często zaciera granicę między sztuką a sztucznością. Kulinarne programy telewizyjne same w sobie są dość lekkostrawne, ale ja jakoś nie kupuję gwiazdy polskiego show biznesu zagniatającej ciasto rękoma z idealnym manicurem w najmodniejszym kolorze sezonu. Nie mam zamiaru słodzić. O czym jest ten program?! O gotowaniu czy o niej samej? Nie kupuję też instrukcji „dodaj mleczka do ubitego jajeczka, a do szklaneczki mąki łyżeczkę soli”. Jak słyszę coś takiego, to aż się we mnie gotuje. Choć każdy kucharz może być gwiazdą, nie każda gwiazda będzie kucharzem.
Ugryźmy temat z drugiej strony. Zwykły zjadacz chleba trzęsie się jak galareta na samą myśl o gotowaniu. A pod-
kreślam, że gotowanie to nie to samo, co odgrzewanie lub mieszanie magiczno-chemicznych proszków z wodą, z których wy-
chodzi coś, co można zjeść. Codzienna czynność stała się czymś podobnym do robienia na drutach – odrobinę staromodnym, wymyślnym hobby, elementem stylu vintage. Pomijając tę garstkę „ekscentryków”, stanowiących istną wisienkę na torcie wśród tłumu fanów półproduktów, chyba można powiedzieć, że z gotowaniem jest jak ze sportem – wszyscy kochają… oglądać w telewizji. Monika Renc
18
LISTOPAD 2010
Reportaż
fot. Maciej Siwicki
Pasja odkryta w drodze... Ilość przebytych kilometrów nie jest najważniejsza, tylko to, że w najbliższej okolicy są miejsca i osoby, które odkrywamy dopiero po latach. Wszystko wymaga czasu, zainteresowanie czymkolwiek nie przychodzi natychmiast. Czas kształtuje i weryfikuje nasze pasje. Ja swoją znalazłem. Czasy pomieszane Okres studiów zielonogórskich, a przede wszystkim pięć lat dojazdów ze Szprotawy (miasto w powiecie żagańskim) na Uniwersytet Zielonogórski ostatecznie spowodowało rozrost moich zainteresowań. Zainteresowań autentycznych, nie powierzchownych. Dopiero dziś mogę z taką stanowczością to stwierdzić, bo jak wspomniałem wyżej... Wymagało to czasu… Do Zielonej Góry z mojej
miejscowości można dojechać kilkoma trasami, najbardziej preferowana przeze mnie to odcinek drogi wojewódzkiej nr 297 Szprotawa – Kożuchów i następnie droga nr 283 Kożuchów – Zielona Góra. Dlaczego taka opcja? Odpowiedź jest zaskakująco prosta: bo jadąc tamtędy współczesność miesza się z historią. Namacalność tego zjawiska jest bardzo widoczna. Współczesność? Jej oznak tłumaczyć nie będę, natomiast strażnikami przeszłości są bu-
dynki – zamki, pałace i dwory, które w fachowej literaturze określane są mianem obiektów rezydencjonalnych. Należy dodać, że całe województwo lubuskie, a w szczególności jego południowa część, jest takim zagłębiem budynków tego typu. W regionalnych mediach często pojawia się zwrot lubuskie pałacowym zagłębiem. Spuścizna ta pozostawiona Polakom po 1945 roku niestety w ogromnej ilości przypadków została zaprzepaszczona.
Droga na nasz Uniwersytet była pobudką do zainteresowania się tematyką związaną z wykorzystaniem po II wojnie światowej obiektów rezydencjonalnych naszego województwa. Pokażę Wam kikla budynków – strażników przeszłości… Pałac w drobrych rękach Kilka kilometrów za Szprotawą w miejscowości Pasterzowice po prawej stronie (kierując się na Zieloną Górę)
Reportaż
LISTOPAD 2010 za wysokim ogrodzeniem jest bardzo dobrze widoczny mansardowy dach, wskazuje on na obecność w tym miejscu dostojnego obiektu. Neobarokowy pałac wraz z parkiem robi rzeczywiście wielkie wrażenie. Obecnie jego właścicielem jest szprotawski przedsiębiorca, który dokonał wszelkich starań m.in. przez renowację elewacji, aby
zowałoby samą wieś i jej mieszkańców. A tak wszystko pozostaje… po polsku. Wrota do przeszłości Dwór w Studzieńcu z drogi nr 283 najbardziej widoczny jest porą zimową, kiedy drzewa z dawnego parku nie mają liści. Latem pozostałości obiektu
19
ści powietrza, zieleni parku. Są tu ludzie prości, ciężko pracujący. Wiele mnie od nich dzieli, ale dostrzegam ich niedolę i tak jak potrafię, usiłuję ulżyć im w życiu. Chcę założyć szkołę w Zatoniu.
nich, i nie chodzi mi o styl, w jakim został wzniesiony, ale o to, że mieszkają w nim rodziny pracowników byłego PGR. Ten fakt jest gwarantem, że to miejsce nie przekształci się (dopóki będą mieszkać ludzie) w kolejną ruinę. Charakter reprezentacyjny tego dworu oczywiście został mocno zatarty m.in. przez wydzielenie oddzielnych mieszkań,
"Pałac w Pasterzowicach miał dużo szczęścia do swoich właścicieli w powojennej rzeczywistości. Takich troskliwych rak zabrakło w Borowinie".
Troskliwych dłoni zabrakło dla pałacu położonego w miejscowości Borowina. Ilekroć tamtędy jadę, widzę oddalone o około kilkaset metrów od głównej drogi sporych rozmiarów założenie. Konfrontując przedwojenne fotografie – pałacu rodziny von Stosch ze stanem obecnym, rozpoznać można, że mamy do czynienia z tą samą budowlą jedynie po rozmieszczeniu murów zewnętrznych. Tylko bardzo wnikliwe oko zauważy resztki elementów dekoracyjnych elewacji – fragmenty boniowania, obramienia okien czy płaskorzeźby. Działalność PGR w tej miejscowości jak widać nie przysłużyła się dla tego obiektu. Co więcej usunięto w latach 70tych XX w. z dachu pałacu wieżyczkę, w której mieścił się ze-
"Elementy te stanowią dla mnie, mimo swojej fragmentaryczności, pewnego rodzaju łącznik z inną kulturą, porządkiem i światem, który odszedł bezpowrotnie". gar. Obecnie pałac w Borowinie jako zabezpieczona ruina jest własnością prywatną i nic nie zapowiada się, aby powrócił on do dawnego blasku z wykorzystaniem, np. w turystyce. Jego wskrzeszenie na pewno zaktywi-
Ludzie nie pozwolą W miejscowości o wdzięcznej nazwie Książ Śląski znajduje się kolejny obiekt na mojej drodze do Zielonej Góry. Różni się on od dwóch poprzed-
ale z dwojga złego takie rozwiązanie jest nienajgorsze. I znów jestem u siebie Widoczne z głównej drogi kolumny stojące przy wejściu i kartusz herbowy są to te rzeczy, z którymi najbardziej kojarzy mi się Zatonie, a właściwie pałac księżnej Dino (Doroty de Tal-
Dekoracja pałacu w Borowinie leyrand – Perigord, córki Piotra Birona). To dzięki niej Zatonie stało się prężnie działającym ośrodkiem kulturalnym, często w różnych opracowaniach jest podkreślane, że gościli tu: Honoriusz Balzac, Franciszek Liszt czy Fryderyk Wilhelm IV. Zastały pałac księżna Dorota w latach 40-tych XIX w. przebudowała w klasycystyczną rezydencję. O Zatoniu pisała m.in. "I znów jestem u siebie (…). Przywiązałam się do tego domu, do tutejszych wieśniaków, do świeżo-
fot. Maciej Siwicki
Zostało po polsku...
z walącym się dachem aż tak nie rzucają się w oczy, może i lepiej, bo widok jest bardzo przejmujący. W osiemnastowiecznym dworze do końca lat 60-tych XX w. mieściły się biura i mieszkania dla pracowników PGR. Okres późniejszy był czasem postępującej dewastacji tego obiektu. Jednak szara rzeczywistość PRL w stosunku do takich siedzib w naszym regionie, całkowicie nie wykorzeniła klimatu obecnego w tych miejscach przed rokiem 1945. To we dworze w Studzieńcu można dosłownie poczuć, przy wysiłku wyobraźni, obecność jego dawnych mieszkańców – Knobelsdorffów, Heuserów, Suessmannów. Szkoda, że te ściany są nieme… Będąc kilka razy wewnątrz tego dworu mocno utkwiły mi w pamięci elementy dekoracyjne poszczególnych pomieszczeń. Elementy te stanowią dla mnie mimo swojej fragmentaryczności pewnego rodzaju łącznik z inną kulturą, porządkiem i światem, który odszedł bezpowrotnie.
fot. Maciej Siwicki
budowla ta odzyskała dawną świetność. Pałac w Pasterzowicach miał dużo szczęścia do swoich właścicieli w powojennej rzeczywistości.
Pałac w Borowinie (frag. z J.P. Majchrzak, „…więcej niż życie", Dorota Talleyrand – Perigord i jej czasy). Obecny wygląd zatońskiego domu tylko miejscami przypomina pałac z litografii Aleksandra Duncklera. W 1945 r. wojska radzieckie bestialsko potraktowały pałac, spaliły go. O odbudowie w późniejszym czasie nikt nawet nie myślał. To co nadawało się do wykorzystania zostało rozkradzione. Mimo wszystko kolumny stojące przy wejściu do ruin i zdziczały park zapraszają do odwiedzin zatońskich dóbr… I co my z tym robimy... Zatonie jest ostatnią miejscowością przed Zieloną Górą. Pokonywana przeze mnie od lat, trasa o długości 50-ciu kilometrów na nasz Uniwersytet, jest niekończącą się lekcją historii na temat materialnego dziedzictwa i zajęciami z tego jak my, Polacy, podchodzimy do tej europejskiej spuścizny. Maciej Siwicki
20
LISTOPAD 2010
Cover Story
Unikalna mieszanka Rozmowa z Elizą Doolittle, brytyjską piosenkarką, która podbija muzyczny świat. Cały świat oszalał na punkcie chudych genów („Skinny Genes”) i pakowania się („Pack Up”). Czy sukces Twoich kawałków mocno cię zaskoczył? Jasne! Zawsze liczyłam na to, że będą sobie dobrze radzić, ale to co się wokół nich teraz dzieje to dla mnie prawdziwy wstrząs, w pozytywnym znaczeniu. W ogóle się tego nie spodziewałam i to wszystko jest wspaniałe! A co w tym całym sukcesie było dla ciebie największa niespodzianką? Wydaje mi się, że samo to jak dobrze są odbierane. Zawsze bałam się, że ciężko będzie mi ze swoją muzyką dotrzeć do ludzi. Wydaje mi się, że ten sukces jest efektem mojej ciężkiej pracy od samego początku, gdyż już na starcie zakładałam, że droga, którą sobie wybrałam nie będzie łatwa w każdym jej aspekcie. Najbardziej w sukcesie moich piosenek cieszy mnie to, że tak
gładko trafiają do słuchaczy. Dlaczego spośród wszystkich kawałków wybrałaś akurat te dwa, aby promowały twoją debiutancką płytę? To po prostu singlowe utwory z mojego debiutu. Chciałabym jednak wierzyć, że na mojej płycie jest dużo więcej numerów, które na singlach mogłyby się znaleźć. Cały materiał, który znalazł się na debiucie jest bardzo chwytliwy. Mam w związku z tym nadzieję, że uda się wypuścić jeszcze więcej singli, aby echo mojej pierwszej płyty mogło wybrzmiewać do końca tego roku i oby w przyszłym roku było tak również. A jak wspominasz początki swojej kariery muzycznej? Czy było ci ciężko wydać swoją pierwszą epkę, debiutancki album… Czy trudno…? Właściwie to nie bardzo. Piszę piosenki odkąd pamiętam i spora część materiału była gotowa już na długo
przed nagraniem epki. Miałam wtedy dużo utworów, które w momencie wydania epki liczyły sobie już po 4, 5 lat. Jeśli chodzi o debiutancką płytę to dopisanie reszty materiału zajęło mi jakieś sześć miesięcy, z czego większość została zrobiona latem ubiegłego roku. Tak naprawdę to przygotowywanie mi repertuaru na moje pierwsze materiały sprawiło mi bardzo dużo frajdy! Już od momentu, w którym wiedziałam co chcę grać, w jakiej stylistyce muzycznej chcę się obracać wzięłam się do pracy i napisałam wszystkie piosenki. Kiedy w głowie Elizy Doolittle zaświtała taka myśl „zostanę wokalistką i zrobię międzynarodową karierę!”? (śmiech) Już w wieku 12 lat pomyślałam sobie, że chce być piosenkarką, bo śpiew zaczął być moją pasją. Od razu zaczęłam też dużo pisać, bo chciałam być osoba aktywnie zaangażo-
waną w proces twórczy, a nie tylko kimś kto wykonuje kawałki autorstwa innych ludzi. Uważam, że to był dla mnie taki moment przełomowy, ale jednak w takim wieku nie wiesz co się wydarzy w przyszłości. Nawet przez myśl nie przeszło mi, że będę międzynarodową gwiazdą pop! Wtedy chciałam po prostu robić swoją muzykę z nadzieją, że będzie się podobała. Twoją muzykę można określić jako nieco zabarwioną stylistyką retro. Jak sądzisz, czemu takie dźwięki są znów popularne? Wydaje mi się, że każdy z nas ma słabość do starszej muzyki. Pewnie dzieje się tak dlatego, że uważamy tamte piosenki, tamtą twórczość za bardziej legendarne i kultowe niż to co wychodzi w dzisiejszych czasach. Wierzę także, że publiczność za jakieś 30 lat będzie w ten sam sposób traktować niektóre kawałki, które wypuszczane są dzisiaj. Poza tym sądzę, że jesteśmy
LISTOPAD 2010 w pewien sposób inspirowani muzyką z dawnych lat, niezależnie od tego czy nam się ona podoba czy nie. Każdy z dzisiejszych artystów popowych ma w sobie „cząstkę” takiego Michaela Jacksona. Uważam, że to fajna rzecz tak podświadomie przemycać te wpływy do współczesnej muzyki. W moim przypadku tak było - te elementy retro to wcale nie był jakiś świadomy zabieg. W czasie kiedy tworzyłam piosenki słuchałam po prostu całkiem dużo starej muzyki i to jakoś wpłynęło na ogólny kształt tego co zrobiłam. Uważam jednak, że w moich utworach jest także sporo współczesnych brzmień, więc wyszła mi taka fajna mikstura starego z nowym. Przeglądając twoją stronę internetową uderzyło mnie to, że wymieniłaś tam wśród swoich idoli przedstawicieli bardzo różnych gatunków muzycznych. Dlaczego w związku z tym zdecydowałaś się grać pop, a nie np. hard rock, bo reprezentantów tej stylistyki także wymieniasz wśród idoli? Moim zdaniem mój głos i jego brzmienie pasują bardziej do popowej stylistyki, przypuszczam także, że wole pisać bardziej chwytliwe kawałki i dlatego lepiej odnajduję się w popie. Nie znaczy to jednak, że nie mogę kochać innych gatunków muzycznych. Uwielbiam naprawdę dużo różnej muzyki i stylistyka nie ma tu specjalnego znaczenia. Swoją drogą sama mam nadzieję, że mojej muzyki nie da się tak łatwo włożyć do konkretnej szufladki. Lubię czerpać inspirację z wielu różnych miejsc i jest pewnie w mojej twórczości taka malutka cząstka rocka. Na pewno jest trochę soulu, na pewno jest trochę…nie wiem, lat 50, 60, 70, wszystkiego po trochu, bardzo dużo różnych wpływów. Liczę na to, że wyszła z tego fajna mieszanka, która będzie stanowić coś unikalnego.
Cover Story Odwiedzając twój blog stwierdziłem, że podróże muszą być bardzo ważną częścią twojego życia. Co dla ciebie jest w nich tak fascynującego? Uwielbiam poznawać nowych ludzi i inne kultury. Zawsze byłam bardzo spragniona wiedzy, zwłaszcza wiedzy o ludziach, a podróżowanie jest niewątpliwie najlepszym sposobem aby taką wiedzę zdobyć, aby poznawać ludzi np. w Stanach,
A gdybyś nie była znaną piosenkarką i nie wyjeżdżała w różne miejsca w celu koncertowania, to czy nadal byś tak intensywnie podróżowała? Wiesz, pewnie tak czy inaczej zostałabym piosenkarką choćby nie wiadomo co. Gdyby jednak było tak, że nie udałoby mi się odnieść tego sukcesu i byłabym zbankrutowaną piosenkarką, wtedy tez pewnie bym podróżowała, ale raczej nie mia-
21
przez 3 dni, więc nie zdążyłam zwiedzić jej w takim stopniu w jakim bym sobie tego życzyła. Słyszałam od wielu ludzi, że to kapitalne miejsce do spędzenia wakacji, czy generalnie odpoczynku. Ja podczas swojego pobytu byłam w Kingston, które nie jest raczej kurortem wakacyjnym. Fajnie byłoby zatem tam wrócić i tym razem zwiedzić Montego Bay, albo inne równie piękne miejsce. Czas na Jamajce wspominam cudownie i chciałabym się tam znaleźć jeszcze nie raz! Wspominałaś także, że uwielbiasz Londyn. Co według ciebie jest takiego wspaniałego w tym mieście? Dla mnie Londyn to po prostu dom, więc zawsze będzie moim ulubionym miejscem. Równocześnie jednak jest to miejsce pełne rozkoszy, pełne uroczych zakątków, tętniących życiem barów, pełno jest tam muzyki na żywo… Właściwie to Londyn jest chyba taką stolicą koncertową. Nie byłam oczywiście wszędzie, ale tam gdzie udało mi się dotrzeć nigdzie nie widziałam tylu koncertów, tyle żywej muzyki co w Londynie. To miejsce jest po prostu magiczne i za to je uwielbiam!
Pako Sarr zaśpiewał w Indexie na żywo w Jamajce. To takie swoiste wyzwanie, jak będziesz w stanie zachować się wśród ludzi z innego kręgu kulturowego niż twój, uwielbiam to! Przez podróże mam także nadzieję docierać z moją muzyką najdalej jak się da. Jest to dla mnie bardzo ważne i tak naprawdę to jeden z moich największych celów!
łabym wystarczająco (śmiech).
kasy
Powiedz zatem, które miejsce z tych co zwiedziłaś wspominasz najlepiej i czy chciałabyś tam wrócić raz? Bardzo chciałabym pojechać jeszcze raz do Jamajki, ponieważ było tam naprawdę niesamowicie! Byłam tam tylko
A jak podoba ci się nasze miasto – Zielona Góra? Miałaś może czas na jakieś zwiedzanie? Niestety miałam od przyjazdu bardzo mało czasu dla siebie, ale z tego co udało mi się w waszym mieście widzieć, to podobają mi się te stare kamienice. Wydaje mi się także, że jest u was strasznie dużo zieleni. Tego akurat w Londynie nie ma za dużo, więc uważam, że jest u was całkiem przyjemnie. Dziękuję bardzo! Michał Cierniak metalizacja@index.zgora.pl fot. Andrew Whitton
22
Muzyka
LISTOPAD 2010
Trzy kwadranse uśmiechu W różnych katalogach płyt pozycje szkockiej grupy Belle and Sebastian są określane jako rock lub alternatywa, czasami indie. Nie dajcie się zwieść, bo to totalna bzdura. Ich płyty to pełnokrwisty, wspaniały pop! Tak też jest w przypadku ich najnowszego krążka, „Write About Love”. Jesień jest zdominowana w przemyśle muzycznym przez wydawnictwa raczej smutne, wywołujące refleksję. Belle and Sebastian wypowiadają wojnę takiemu podejściu i od pierwszego „I Didn’t See It Doming” po wieńczący album „Sunday’s Pretty Icons” nie pozwalają nam przestać się uśmiechać. Czasem radośnie, jak przy „Come On, Sister”, czasem z zadumą, jak przy rewelacyjnym „Little Lou, Ugly Jack, Prophet Joe”, w którym gościnnie zaśpiewała Norah Jones. Żadna z piosenek nie wykra-
cza poza ramy „refren-zwrotka”, brak tu udziwniania i innych nie-
potrzebności. Mimo bogatego instrumentarium króluje prosto-
ta, tak w aranżacjach, jak i w melodiach. Nawet „I’m Not Living In The Real World”, które z powodzeniem mogliby nagrać Pink Floyd, gdyby tylko chcieli pociągnąć wątek „See Emily Play” nie jest ani trochę przekombinowane – pokazuje raczej, że Belle and Sebastian, gdy tylko chcą, potrafią eksperymentować. Materiał powinien służyć jako podręcznik dla adeptów piosenkopisarstwa. Wszystko na tej płycie jest podane w idealnych proporcjach. Jej siłą jest rozbrajająca szczerość, radość grania i niepoprawny optymizm, którym ze-
spół zaraża słuchacza, co, zważywszy na aurę, będzie teraz bardzo w cenie. Cztery lata upłynęły od wydania ostatniego albumu Szkotów, „The Life Pursuit”. „Write About Love” dowodzi, że nie był to czas zmarnowany. Po ciężkim dniu na uczelni w nosie miejcie lejący za oknem deszcz, włączcie sobie tę płytę i zafundujcie sobie trzy kwadranse uśmiechu. Michał Stachura rocknoca@index.zgora.pl
Gotycka gwiazda w Zielonej Górze
W różnych katalogach płyt pozycje szkockiej grupy Belle and Sebastian są określane jako rock lub alternatywa, czasami indie. Nie dajcie się zwieść, bo to totalna bzdura. Ich płyty to pełnokrwisty, wspaniały pop! Tak też jest w przypadku ich najnowszego krążka, „Write About Love”.
Piętnaście lat na scenie można uznać za nie lada wyczyn! Zielonogórska grupa Artrosis takim osiągnięciem może się pochwalić. Mało tego! Mają zamiar ten fakt uczcić trasą koncertową, a w jej ramach zagrać koncert dla swoich fanów w Winnym Grodzie! Artrosis to niewątpliwie jeden z najbardziej znanych zespołów wykonujących gotyckiego rocka w Polsce, jeśli nie najpopularniejszy obok Closterkeller. Przez cały okres swej działalności Artrosis wypracował łatwo rozpoznawalny i charakterystyczny dla siebie styl. Przez ten czas zespół zagrał wiele znaczących koncertów w kraju i za
granicą. Wydał 5 albumów studyjnych, płytę „Koncert w Trójce” z zapisem koncertu zarejestrowanego w studiu im. Agnieszki Osieckiej w Programie Trzecim Polskiego Radia, kasetę VHS oraz płytę DVD „Live in kraków” z koncertu w
krakowskim studio telewizyjnym Łęg. Płyta „Fetish” zyskała spore uznanie wśród branży muzycznej, która postanowiła nominować „Fetish” do nagrody Fryderyki 2000. Podczas koncertów z okazji XV-lecia istnienia grupy Ar-
trosis muzycy zaprezentują specjalny zestaw utworów! Pojawi się w nim sporo starych hitów, które przez bardzo długi czas nie były prezentowane przez zespół na żywo. Będzie to niewątpliwie gratka dla wiernych fanów kapeli, ale aby równowaga w przyrodzie została zachowana Medeah i spółka oprócz swoich evergreenów przygotowali także coś nowego, w postaci numerów z nadchodzącej płyty Artrosis! Koncert w Zielonej Górze odbędzie się 14.11 o 19 w klubie 4 Róże Dla Lucienne. Bilety kosztują 20 zł, w dzień koncertu 25 zł. Michał Cierniak
Muzyka
LISTOPAD 2010
Idzie nowe... do usłyszenia JAMIROQUAI „Rock, Dust, Light, Star” Wreszcie powrócili! Mistrzowie popu... rocka... disco... dobrej funkującej i przebojowej muzyki, dowodzeni przez charyzmatycznego Jay Kay’a po kilku latach nieobecności serwują nam nowy, kipiący pozytywną energią krążek! Z ciekawostek warto wspomnieć, że lider Jamiroquai przez ten czas absencji zespołu na scenie wcale nie leniuchował. Uczył się m.in. pilotować helikopter i może dzięki temu nowa płyta wyszła tak odlotowa! Premiera: 1 listopada JAMES BLUNT „Some Kind Of Trouble” Gość, który został okrzyknięty największym smutasem współczesnej muzyki rozrywkowej powraca z nowym albumem. Jak sam mówi, najbardziej optymistycznym w jego karierze, bo podobno ma już dość użalania się nad sobą. Faktycznie, singiel „Stay The Night”, pokazuje nam nową twarz James’a, który onegdaj ze smutną miną robił striptiz na lodowej krze i potem skakał z niej do wody. Może wreszcie zaczął zażywać kąpieli w ciepłej wodzie? Premiera: 8 listopada BON JOVI „Greatest Hits – The Ultimate Collection” W zeszłym roku ukazała się ostatnia jak do tej pory studyjna płyta Bon Jovi. Tym razem rockujący pięknisie postanowili nas uraczyć kompilacją typy „the best of...”. Ciekawe czy jest to spowodowane tym, że ich ostatni krążek nie zbierał zbyt dobrych recenzji i teraz chcą zmyć tą plamę? Tego nie wiadomo. Wiadomo zaś, że poza ich ever-
greenami jak „Livin’ On A Prayer” czy „It’s My Life”, na dwupłytowym wydawnictwie znajdą się 4 premierowe kompozycje, w tym przebojowy singiel „What Do You Got”. To pewnie tak, aby nikt nie zarzucił chłopakom, że chcą zarobić na odgrzewanych kotletach. Premiera: 9 listopada VOO VOO „Wszyscy Muzycy To Wojownicy” Pionierzy alternatywnego grania w Polsce powracają! Niby już dinozaury, ale młodzież również powinna łyknąć ich nowe dzieło. Powstawało ono wszak we współpracy z młodymi i cenionymi producentami jak np. Emade, prywatnie syn lidera grupy Voo Voo, Wojciecha W. Niemniej jednak muzycy twierdzą, że wyszedł im album brudny, rock’n’rollowy, wręcz korzenny. Czyżby Emade bał się jednak postawić tacie? Premiera: 16 listopada DUFFY „Endlessly” Dwa lata temu urodziwa Walijka błagała o litość i okazało się, że fani podeszli do twórczości debiutantki nie tyle litościwie, co z wielkim entuzjazmem! Teraz będą mogli posłuchać nowych dźwięków made by Duffy, ale nie tylko! Artystce przy nagrywaniu drugiego krążka towarzyszyło sporo gości z różnych muzycznych bajek, m.in. członkowie hip-hopowej grupy The Roots! Ta wspólna bajka kończy się jednak klasycznie, czyli szcześliwie! Premiera: 28 listopada Oprac. Michał Cierniak metalizacja@index.zgora.pl
23
2 W INDEXIE „2 w INDEXIE” to nowy, satyryczny element ramówki Akademickiego Radia Index. Audycje poprowadzą dwaj radiowo przystojni dyletanci - Grzesiek Skrzypczak i Kacper Patek. Chcąc przybliżyć Wam charakter programu, publikujemy fragment wywiadu z naszymi redaktorami przeprowadzonego przez Kasię Motylkównę z magazynu „Gala”. "Grzesiek: Byłem roztrzęsiony, pierwszy raz w życiu poczułem potrzebę manipulacji informacją. Nie wierzyłem, że Colin zdradził Alicję. Myślałem o jej rodzinie i o Podhalu. Nagle do pokoju wszedł Kacper... Powiedział: "dzwoniła Kaja Rostkowska z Radia Index. Potrzebują nas w Zielonej Górze". Zapytałem tylko, co on na to, ale Kacper był już spakowany… bo tak jak ja, myślał o Podhalu. Chłopaki po przyjeździe odwiedzili siedzibę radia. Rozmawiali tam z redaktorem naczelnym Marcinem Grzegorskim, czyli znanym Gregorem. Gregor: Moi goście byli lekko poddenerwowani. Od razu zauważyłem, że poróżniła ich sprawa in vitro. Ustaliliśmy szczegóły. W audycji miały się znajdować newsy z "Gęby" i informacje z życia zielonogórskiego środowiska kabaretowego, dużo satyry, obyczajowość, polityka i show biznes. Na żużel nie starczyło już miejsca. Nie wiem dlaczego do wieczora nie mogłem przestać myśleć o Podhalu. Okres aklimatyzacji naszych redaktorów w Zielonej Górze trwał niezwykle krótko. Grzesiek znalazł swoje miejsce w akademiku na Podgórnej i do tej pory twierdzi, że akademik to niewyczerpalna kopalnia tematów. Kacper prowadzi spokojne życie w bloku na Zaciszu, gdzie każdego dnia po pracy w radiu wraca do swojej żony i malutkiego synka. Łączy ich niezwykła chęć bycia z Wami w każdą środę o godz. 19 na antenie Akademickiego Radia Index". KONIEC Środa, godz. 19:00 www.index.zgora.pl
Sobota, godz. 18:00. Notowanie 66 (30.10.2010).
1 2 3 4 5 6 7 8 9 10
Katy Perry Firework Duck Sauce Barbra Streisand Hurts Wonderful Life Status Quo feat. The Corps of Army Music Choir In The Army Now (2010) Manic Street Preachers (It’s Not War) Just The End of Love Linkin Park The Catalyst One Night Only Say You Don`t Want It Cee-Lo Green Forget You Blenders Astropunk Monika Brodka W Pięciu Smakach
Głosuj na www.index.zgora.pl
W notowaniu 66 na miejsce pierwsze wskoczyła Katy Perry. W październiku udostępniła trzeci singiel z jej ostatniego krążka Teenege Dream. Firework jest liderem, jednak po piętach depcze mu Duck Sauce. Duet w składzie Armand van Helden i A-Trak zabawił się dźwiękiem i stoworzył przebój. Barbra Streisand to energetyczny singiel, idealny na każdą imprezę. Na Index Liście można znaleźć nowe hity, ale też stare w odświeżonych wersjach. Po 20 latach grupa Status Quo przygotowała nagranie In the Army Now w wersji z chórem amerykańskich żołnierzy. Mateusz Kasperczyk, Audycja "Index Lista", sobota, godz. 18:00
24
Teatr
LISTOPAD 2010
Teatr dla studentów
Po trzymiesięcznej przerwie wita Was studencki informator teatralny – czyli ja, w swojej skromnej osobie. Listopad jest miesiącem, kiedy koniecznie trzeba wybrać się do Lubuskiego Teatru. Żadne wykręty nie pomogą. Propozycji jest tyle, że tylko przebierać jak w jesiennych liściach, a i ceny biletów dopasowane do studenckiej kieszeni. Po kolei. 5-7 listopada to swoiste preludium do letniego festiwalu, który ma odbyć się w czerwcu 2011. W trzy listopadowe dni Lubuski Teatr zaprezentuje swoje najlepsze spektakle na Przeglądzie Pro Vinci. Co ważne, przedstawienia wymienione w trakcie trwania Pro Vinci będzie można oglądać do końca listopada w niezwykle barwnym, szalonym, jesiennym repertuarze. Spiegel im Spiegel. Lustro w lustrze, reż. SKUTR
Trzy siostry reż. Piotr Ratajczak
Teatralny esej o liniach naszych równoległych bytów. Czeskosłowacko-polski spektakl. Niemieckie piosenki kabaretowe, losy ludzi uwikłanych w historyczne uwarunkowania, poszukujący jednak, często z naiwną prostotą, prawdy o sobie i świecie – zwielokrotnionym, wielorakim jak krzywe odbicia w lustrze.
Nasze przedstawienie jest najprawdopodobniej trzy tysiące pięćset dwudziestą trzecią realizacją „Trzech sióstr” Antoniego Czechowa. Przez cały XX wiek trzem siostrom nie udało się wyjechać do Moskwy, trzy tysiące pięćset dwadzieścia dwa razy – zmęczone stuletnim niewyjeżdżaniem, tkwią w więzieniu własnego marzenia. Dajmy im raz je spełnić – komentuje dramaturg i autor II i III aktu dramatu Jan Czapliński.
Niezwykle barwny, eksperymentalny spektakl z zaskakującą scenografią. Szczególnie zwróćcie uwagę na deszcz spływający po szybach i poruszający monolog Przemka Kosińskiego o miłości. Posłuchajcie też, czym wybrzmi youtube. Uwaga na lustra! Lustra podobno zatrzymują duszę tego, kto w nie za długo spogląda. Pan Ibrahim i kwiaty Koranu reż. Zbigniew Najmoła Siła przypowieści tkwi w prostym, choć nie dla wszystkich oczywistym przesłaniu: nie jesteś skazany na swój los, możesz świadomie wpływać na swoje Życie. To, czy jesteś szczęśliwy, zależy przede wszystkim od ciebie. Monodram Janusza Młyńskiego. Coś dla fanów jego aktorskiego kunsztu, a przy okazji wydarzenie kulturalne w Zielonej Górze na wyciągnięcie ręki dla wielbicieli twórczości Erica – Emanuela Schmitta.
Spektakl zaskakuje, szokuje, jest niekonwencjonalny, ale też szczery do bólu. Ciekawe czy będziecie na niego otwarci… Wywiad z Piotrem Ratajczakiem w kolejnym numerze "UZetki".
9 listopada o godz. 19.00 PREMIERA STUDENCKA "TRZY SIOSTRY" CENA BILETU 10 ZŁ!
!
KONKURS
Do rozdania mamy dla Was dwa podwójne zaproszenia. Na "Powieść o rozumnej dziewczynie" (25.11) i "Wizytę Starszej Pani" (14.11) do Lubuskiego Teatru. Wystarczy przesłać na adres: karolinabibik@uzetka.pl krótkie opinie na temat „Jakiego teatru oczekuję w Zielonej Górze” do 12 i 20.11. Nagrodzonych powiadomimy drogą m@ilową. REKLAMA Przedsiębiorczość akademicka wsparciem dla biznesu Ziemi Lubuskiej
PRZEDSIĘBIORCZOŚĆ AKADEMICKA WSPARCIEM DLA BIZNESU ZIEMI LUBUSKIEJ
Pozostałe listopadowe spektakle to: Jak zjadłem psa?, Honeymoon, Wizyta starszej Pani, Stworzenia Sceniczne, Kwartet, Powieść o rozumnej dziewczynie. Zapraszamy studentów do obejrzenia kilku spektaklu: Wizyta starszej Pani, (6.11.2010, godz. 19.00), Pływanie synchroniczne (6.11.2010, godz.16.00), Stworzenia sceniczne (7.11,2010, godz. 16.00) cena biletów 10 zł. Bilety dofinansowuje Parlament Studencki Uniwersytetu Zielonogórskiego.
Twój sukces w biznesie! Prymus Sp. z o.o. zaprasza na bezpłatne szkolenie
dla studentów, absolwentów oraz młodej kadry naukowej wspierające skuteczną realizację indywidualnych pomysłów
Gwarantujemy specjalistyczne szkolenie obejmujące:
Moduł I
Podstawy prowadzenia działalności gospodarczej oraz spółek typu spin-off/ spin-out.
Moduł II
Indywidualna Strategia Rozwoju obejmująca specjalistyczne szkolenie z coachingu biznesu, zgodnie z obowiązującymi standardami światowymi.
Moduł III
Indywidualne sesje doradztwa w zakresie prowadzenia własnej działalności gospodarczej
zgodnie z rozporządzeniem MEiN (Dz.U. nr 31 poz. 216). „Prymus” Sp. z o.o. Biuro Projektu: 65-076 Zielona Góra, ul. Reja 11/1 Tel.: (68) 411 39 41 fax: (68) 411 39 29 , e-mail: biuroprojektu@biznesdlastudenta.eu www.biznesdlastudenta.eu www.prymus.com.pl
Karolina Bibik
PRYMUS Sp. z o.o. 65-076 Zielona Góra ul. Reja 11/1 tel.: (68) 411 39 41 fax: (68) 411 39 29 biuroprojektu@biznesdlastudenta.eu www.biznesdlastudenta.eu www.prymus.com.pl
WA R S Z AWA K R A K Ó W L U B L I N W R O C Ł AW
z Europejskiego Funduszu Społecznego w ramach Programu Operacyjnego Kapitał Ludzki, Priorytet VIII – Regionalne Kadry Gospodarki, Działanie 8.2 Transfer wiedzy, Poddziałanie 8.2.1 Wsparcie dla współpracy sfery nauki i przedsiębiorstw.
Wasza poezja
LISTOPAD 2010
Milion
myśli
25
W poprzednim numerze jesień była motywem przewodnim w rubryce prezentującej Waszą twórczość. Jej echo nadal się roznosi. Zgrabnie połączonej z magazynem poetyckim, który od maja br., przez 60 minut, pozwala wypłynąć myślom w liczbie miliona. Choć podejrzewam, że jest ich jeszcze więcej... Tym razem poruszamy kwestię jakże ważną w pisaniu: obserwacja. Czy poeta bądź poetka, osoba pisząca, to obserwator, a może kronikarz? Jednak czy kronikarstwo ma sens? Czy wierne zapisywanie tego, co się widzi to poezja? Poeta zdecydowanie jest obserwatorem. Widzi świat tak indywidualnie, jak dobiera słowa. Tylko patrząc i słuchając... Wysyłajcie swoją poetycką twórczość na adres wiersze@index.zgora.pl
Audycja Milion Myśli - środa, godz. 22:00 na 96 fm
Ula Seifert
"Cały Świat"
„Ściana”
Na szczycie najwyższej z gór zobaczysz cały świat Piękny dla oka, bo niedostrzegalny i cichy dla uszu, bo nader odległy i choć na wyciągnięcie ręki to wciąż jednak dla Ciebie nieosiągalny...
Bezkształtnie rozpływam się na podłodze Niedopasowana do jakichkolwiek form Błądzę ślepo z miejsca na miejsce
A, gdy zejdziesz ze szczytu najwyższej z gór w zasięgu wzroku nie zniknie cały świat Będzie on piękniejszy dla oka, bo zobaczysz go z bliska Będzie on milczał i krzyczał tchem swojego życia i będzie na wyciągnięcie Twojej ręki gdy tylko zechcesz w nim dziś wytrwać...
Kraina cukierków, zabaw i radości Bezchmurne niebo emanuje nadzieją W kącie worek spełnionych marzeń
Rafał Woliński „Jaki byłby sens w pisaniu o przeżyciach czy uczuciach, wspomnieniach, które do nas wracają, jeżeli to by nie było szczere? Poezja ma na celu, by innym coś przekazać”.
Agnieszka Barczewska „Kronikarstwo jest mniej emocjonalne. Obserwowanie to jest to wszystko, co ja widzę. Mogę to oceniać. Pomimo że obserwacja powinna być obiektywna, to ja mogę oceniać tych wszystkich ludzi, ten świat, który widzę, to, w którą stronę się kieruje".
„Obojętni”
Przemyślałem...
Znieczulica zawisła nad miastem Ulicami przechadza się władza obojętności Stęchłe powietrze przyprawia o mdłości Swąd z zewsząd wypełza na bruk U nóg wala się popołudniowy skwar Gwar przycicha nikną rozmowy Dogasają ostatnie szepty obojętni usypiają Rano wstaną znów babrać się w trwaniu
Biegiem rzeki, życia biegiem, Jedno słońce, chmur sklepienie. Rwąca rzeka, życie rżące, Kiedy błądzę, szukam siebie.
Dariusz Muskała „Każdy, kto pisze, ma jakiś swój styl, ma swój pogląd na to, co chciałby tworzyć. Ja na przykład obserwuję. I to sprawia mi frajdę. Kronikarz? To zupełnie nie tak miało wyglądać! Bardziej chodzi o przedstawienie tej rzeczywistości w sposób, jaki widzę ją „ja”. Czyli z własnymi odczuciami. Ale na pewno w nie dosłowny sposób. To wtedy nie będzie miało sensu. To nie będzie poezja”.
Za murem dzieci grają w klasy Śmiech małych niewinnych gardeł Beztrosko odbija się echem po świecie
Po drugiej stronie codziennie pada deszcz Przemokły mi już wszystkie szansę na jutro Nie ma dachu pod którym można by się schronić
Serca głosem, głosów trawy, Cichy koncert marionetek, A gdy szarpnie wiatru podmuch, Miłość będzie kamufletem. Wonią lasu, łąki wonią, Choć tak blisko – nie to samo. Parę kwiatów, choć odległych, Rozpoznamy, jako całość. B.Ł., 20 czerwca 2009 r. Sulęcin
26
LISTOPAD 2010
Filmy na Halloween
Kupa (ze) strachu
Wszyscy jesteśmy narkomanami. Jesteśmy uzależnieni i nawet nie ukrywamy tego faktu. Całe dnie poszukujemy idealnego specyfiku, który jest w stanie nas zadowolić. Szukamy gdzie popadnie, nie zważając na skutki uboczne. Kochamy się bać, a strach jest naszym narkotykiem. Filmy na listopad... Strach, pierwotny instynkt, który pozwala wydobyć z siebie niesamowitą siłę lub całkowicie pozbawić możliwości obrony. Gęsia skórka, zdębienie, dreszcz to najbardziej pożądane przez nas efekty. Najlepiej o tym wszystkim wiedzą twórcy filmowi, którzy co krok karmią nasze uzależnienie, odpowiednio skondensowaną na celuloidowej taśmie, pożywką w formie filmów grozy. Niestety często się zdarza, że nasz „towar” to tak naprawdę marna imitacja prawdziwego horroru. Czasy kiedy pożądana przez nas używka była podawana w najczystszej i najlepszej formie, minęły bezpowrotnie. W zamian otrzymujemy słaby jakościowo, plastykowy produkt, który nie nadaje się do niczego. Przez te wszystkie lata staliśmy się bezmózgimi „Pożeraczami Ciał”, którzy myślą, że mają swój własny „Plan 9 z Kosmosu”. Jesteśmy niczym „Żywe
trupy”, które obudziły się „28 dni później” i teraz sądzą, że uda im się „Oszukać przeznaczenie”. Co w takim układzie potrzebne jest do sporządzenia idealnego filmu grozy, który zaspokoi naszą żądze strachu? KLIMAT Dzisiejsze horrory zatraciły magię i czar charakterystyczny dla produkcji z dawnych lat. Teraz stawia się na makabrę i tanie, niczym produkty z „Biedronki”, chwyty mające zastąpić rzecz najważniejszą. Klimat, bo o to się tu rozchodzi, to element najważniejszy i sprawiający, że nasz specyfik wywołuje pożądane efekty. Czasy kiedy na widok rozbitego statku z „Nosferatu – symfonia grozy” czy industrialnego wnętrza statku Nostromo z „Obcego” jeżył nam się włos na głowie, minęły jak słoneczne lato. Teraz otrzymujemy lasy, pustkowia i opuszczo-
ne farmy, mające w sobie tyle „uroku” co nogi posłanki Beger. Romantyzm klimatu budowane przez odpowiednie umieszczenie, a także poprowadzenie akcji umarł śmiercią naturalną. Przemysł rozrywkowy nastawił się na masowego odbiorcę, który za nic ma sobie czystość formy i ceni sobie ilość, a nie jakość. Reżyserzy karmią nasze uzależnienie coraz marniejszymi remake'ami klasyków gatunku, wysyłając atmosferę grozy do domu spokojnej starości. FABUŁA To kolejny ważny element naszej mikstury na idealny film grozy. Ważny niczym wybory w demokratycznym kraju. To fabuła właśnie prowadzi nas przez meandry strachu i trwogi podając nam je w łatwo przyswajalny sposób. W kinie, gdzie rządzą kolejne kserokopie „Piły” ciężko znaleźć wartościowy pro-
dukt. Gdzie się podziało „Dziecki Rosemary”, które opowiedzianą historią wciskało w fotel i kazało trząść się niczym galareta? Dlaczego „Kwiaty na poddaszu” nie pachną tak jak kiedyś? Czyżby ktoś podlał je wodą zebraną o „Zmierzchu” z miejsca, gdzie nocą jeżdżą pociągi z mięsem? Najczystszą i najlepszą formę strachu otrzymujemy właśnie dzięki fabule, która twardo trzyma wszystkie nieprawdopodobne zdarzenia w odpowiedniej formie. Niestety o tym też filmowcy zapomnieli. Nic nie zapowiada przełomu w strachopędnym interesie. Gdy co rusz jakaś świetna produkcja rozżarzy płomień nadziei, brutalna rzeczywistość pod postacią frekwencji zdmuchnie go bezlitośnie. Pamiętajmy o dobrych horrorach, tak szybko znikają. Łukasz Michalewicz l.michalewicz@uzetka.pl
Film
LISTOPAD 2010
27
Atrybuty Żmudy-Trzebiatowskiej Polski film, mało tego - komedia. Zapowiada się porażka na całej linii. Ale z drugiej strony, scenariusz znany od lat, w dodatku najlepszy z możliwych. Czyli może się udać... Naiwnym jest, kto pomyślał w ten sposób. Bajon dokonał niemal niemożliwego, czyniąc wyśmienitą komedię nudną i kompletnie nieśmieszną. Ktoś pewnie powie: przyzwyczaiłeś się do fekalnych żartów z Hollywood, to nie komentuj wyrafinowanego poczucia humoru. Ale to nie to. Absolutnie nie to. Bo tekst Aleksandra Fredry wciąż ma olbrzymi potencjał, o czym świadczy choćby spektakl Krystyny Jandy z 2003 roku. Winą za kpinę, jaką są bajonowskie "Śluby panieńskie" należy obarczać wyłącznie ekipę pracującą nad filmem. Po stronie plusów można Bajonowi zapisać obsadzenie męskich ról. Maciek Stuhr w nowej dla siebie roli zalotnego Gustawa, wypada fantastycznie. Po wcielającym się
w Radosta Robercie Więckiewiczu można było spodziewać się kierunku, w jakim aktor popchnie postać. Wyszło, Więckiewicz idealnie wpasował się w oczekiwania. Zaskakująco wypada Borys Szyc, dla którego rola beznadziejnie zakochanego Albina musiała być nie lada wyzwaniem. Znacznie gorzej jest w kwestii ról damskich. Edyta Olszówka kapitalnie odtwarza postać Dobrójskiej, ale to u niej standard. Marta Żmuda-Trzebiatowska i Anna Cieślak też mają
swoje pięć minut, kiedy zupełnie nagie ochoczo pluskają się w wodzie. To jednak jedyny moment
"Ślubów panieńskich", w których ich obecność wydaje się całkowicie uzasadniona. Polskie kino boryka się z brakiem młodych, zdolnych aktorek. Panie prześcigają się w drewnianych zachowaniach, które są ledwo tolerowane w szkolnych przedstawieniach. Dla obu aktorek "Śluby panieńskie" nie są pierwszą kompromitacją w karierze, więc krytyczne recenzje napływające z każdej strony nie będą im chyba przeszkadzały. Tym bardziej, że pokazały wszystkie atrybuty, więc mogą liczyć na plusy od napalonych nastolatków. Produkcji Bajona totalnie brakuje lekkości i wyrafinowania, obecnych w tekście Fredry. Niby wszystko jest w porządku, scenografia, kostiumy, muzyka – każdy szczegół ładnie współgra, jednak całość sprawia wrażenie zrobionej na siłę. Aktorzy mimo starań, wyglądają nieraz wręcz karykaturalnie i widz odnosi wrażenie, że mocują się z tekstem. Żmuda-Trzebiatowska stanowią w tej materii osobną, niezbyt chlubną kategorię. Całkowitym nieporozumieniem jest wrzucenie do filmu sekwencji ukazujących plan filmowy. Te-
lefony komórkowe, przyczepy kempingowe – wszystko fajnie, ale po co? Jasne, twórcy opowiadają poboczną historię, absolutnie niezwiązaną z tekstem Fredry, ale całość pasuje jak pięść do nosa. Był kiedyś piękny film, również bazujący na klasycznym tekście. Jaki? "Romeo i Julia" w reżyserii Baza Luhrmanna. Trzeba było wzorem tamtej produkcji obsadzić aktorów we współczesności i byłby spokój. A
tak wyszło ni w pięść ni w oko. Uczniowie zacierają ręce na każdą ekranizację lektury. Raz – wypadnie im kilka lekcji, bo szkoła zorganizuje wyjście. Dwa – w przyszłości będą mieć film na DVD, więc nie będą musieli czytać. Tylko że "Śluby panieńskie" znacznie lepiej przyswoić w pierwotnej formie. Film omijajcie szerokim łukiem. ed
28
LISTOPAD 2010
Film
Lubisz to?
Jak widać pogłoski o rzekomej zawodowej śmierci Davida Finchera okazały się być mocno przesadzone. Reżyser kultowego „Se7en”, czy „Fight Clubu” tym razem pokazuje genezę epidemii, która globalnie dotknęła ponad 500 milionów ludzi. Witajcie w świecie Facebooka. Zaczyna się jak typowy film o amerykańskich nastolatkach – imprezy, alkohol, panienki, ekskluzywne bractwa, bluzy GAPa… oraz Mark Zuckerberg. Załamany po rozstaniu z dziewczyną, siedząc w akademiku i pijąc niezliczoną ilość piwa, zastanawia się jak odegrać
się na swojej ex. Co w takiej sytuacji może zrobić genialny informatyk? Nic innego, jak tylko stworzy portal Facemash, którego celem jest ocenianie zdjęć studentek. W ciągu kilku godzin strona robi taką furorę, że prze-
ciąża wszystkie uniwersyteckie serwery. Dla Zuckerberga oznacza to tylko jedno – sukces. To właśnie wtedy w jego głowie rysuje się pomysł na thefacebook. com – jak się potem okazało, największy portal społecznościowy, którego obecna wartość rynkowa oceniana jest na ponad 33 miliardy dolarów. Akcja rozgrywa się na dwóch płaszczyznach. Jedna to sam moment tworzenia się gigantycznego portalu, jego ewolucja. Natomiast druga to procesy sądowe, między innymi o kradzież własności intelektualnej, w których stroną pozwaną jest właśnie Mark. Pojawia się więc pytanie, czy na pewno był to autorski pomysł Zuckerberga? Stałym elementem filmów Finchera jest rewelacyjnie dopasowana obsada aktorska i tym razem nie było inaczej. Jesse Eisenberg, kojarzony z doskonałą rolą Columbusa („Zombieland”), jako Mark wypada totalnie wiarygodnie, on po prostu jest Zuckerbergiem. Dużym zaskoczeniem in plus jest Justin Timberlake, po którym spodzie-
OGŁOSZENIE
Dołącz do nas! www.facebook.com/ index96fm
wać by się można gry na poziomie braci Mroczków, tymczasem Timberlake tworzy bardzo silną i wyrazistą postać założyciela Napstera – Seana Parkera. Fani dobrej muzyki także powinni czuć się zaspokojeni. Odpowiedzialny za soundtrack, wokalista zespołu Nine Inch Nails - Trent Reznor – ze swojego zadania wywiązał się w 100%. „The Social Network” to złożona, psychologiczna historia pokazująca, że gdzie zaczynają się wielkie pieniądze i interesy, REKLAMA
tam kończą się skrupuły, moralność, a przede wszystkim, kończy się… przyjaźń. Jak zaznacza magazyn „Rolling Stone” – „ten film definiuje naszą dekadę”. Witamy z powrotem Panie Fincher!
Paula Mościcka p.moscicka@uzetka.pl
Film
LISTOPAD 2010
29
Firefly Film Studio W szkole średniej schemat zajęć jest wciąż stały. Pobudka, śniadanie, lekcje, a później wolny czas, który najczęściej spędzany jest przed komputerem. Uczniom z "Ekonomika" w Zielonej Górze taki stan rzeczy nie pasował. Chcieli stworzyć coś ekstra. W Zespole Szkół Ekonomicznych powstało Firefly Film Studio. O premierze filmu "Matka Chrzestna" rozmawiamy z Marcinem Olechnowskim, Marcinem Kuśnierzem i Maciejem Wojciechowskim. Skąd bierzecie pomysły na scenariusze? Marcin Kuśnierz: Przede wszystkim zbieramy się grupą i wymyslamy scenariusz. Na pewno są to rzeczy, które są aktualnie na topie, ale też zaglądamy do klasyki kinematografii. Marcin Olechnowski: To taka burza mózgów. Zaczynamy od tego, co interesuje młodzież. Co dzieje się na planie? Nagrywacie raz i jest dobrze? Maciej Wojeciechowski: Wygląda to tak, jak w standardowych filmach. Jedno ujęcie trwa kilka godzin, ponieważ nakręcamy je wielokrotnie, co można zobaczyć
w materiałach dodatkowych. Ile czasu zajmuję montowanie filmu? Marcin Olechnowski: Montaż to żmudna praca. Kręcenie filmu jest bardzo ciekawe, jednak praca montażysty jest bardzo ciężka. Zawsze przydaje się pomocna dłoń. Marin Kuśnierz ulepsza film jakościowo, a także dodaje efekty specjalne. W waszym dorobku można znaleźć filmy obyczajowe, komedie a także horrory. Jakie to filmy: krótkie czy raczej długometrażowe? Marcin Kuśnierz: Pierwsze filmy
były krótkometrażowe, ale po drobnej konsultacji stwierdziliśmy, że można nakręcić coś dłuższego. Nasze najnowsze dzieło Matka Chrzestna ma 111 minut. Praca nad nim trwała 3 lata. Trudno grać w filmie? Maciej Wojeciechowski: W filmie gra się cieżko. Widać tu wszystkie błędy pojawiające się podczas grania. Na szczęcie zawsze można coś wyciąć. Teraz jesteście studentami Uniwersytetu Zielonogórskiego. Chcielibyście tworzyć koło filmowe na UZ? Marcin Kuśnierz: Takiego planu
jeszcze nie mamy. Może kiedyś. Jakie są plany studia filmowego? Marcin Olechnowski: Przygotowuję serial "Doktor Pierzyna". Marcin Kuśnierz ma w planach film psychologiczny, natomiast Maciej Wojciechowski studiuje pedagogikę, specjalność animacja kultury. Wszystko po to, by dostać się do szkoły aktorskiej. Filmy Firefly Film Studio można oglądać na www.youtube.com /fireflyfilmstudio Rozmawiał Mateusz Kasperczyk
Napisz do nas sms o treści: UZETKA a następnie HASŁO Z KRZYŻÓWKI na numer 72601 (napisz: uzetka + hasło). Koszt 2 zł + VAT. Na wiadomości czekamy do 20 listopada. Spośród smsów wybierzemy jedną osobę, która otrzyma zaproszenie do Restauracji Ramzes (o wartości 50 zł).
Litery z pól ponumerowanych od 1 do 22 utworzą rozwiązanie - aforyzm Novalisa. W poprzednim numerze nagrodę zdobyła Magdalena Jarosz. Gratulujemy!
30
LISTOPAD 2010
Sport
Na początku było wesoło Piłkarze ręczni Akademickiego Związku Sportowego w Zielonej Górze najpierw zaliczyli falstart, potem pożegnał się z nimi jeden z liderów, a potem znowu przegrali. Drużyna wciąż czeka na przełamanie. Akademiccy szczypiorniści AZS-u Zielona Góra zaczęli nowy sezon w I lidze piłkarzy ręcznych 18 września. Przed pierwszym meczem, słowami Marka Książkiewicza, w drużynie panowała „atmosfera wesołości”. Dobry nastrój szybko prysnął. W pierwszym meczu z Jurandem Ciechanów, AZS przegrał 31:35. W kolejnym spotkaniu, również we własnej hali UZ przy ul. Prof. Szafrana, AZS podjął ekipę Ostrovii Ostrów Wlkp. i… znowu przegrał, tym razem 26:31. Klasyczny falstart zespołu nie sprzyjał budowaniu dobrej atmosfery, o formie nie wspominając. W kolejnym meczu, AZS pojechał do Gdańska,
aby zagrać mecz z tamtejszym SMS-em. Obie drużyny walczyły o pierwsze punkty w sezonie. AZS wreszcie wygrał 31:29, ale kilka dni później drużynę niespodziewanie opuścił jeden z ważniejszych graczy – Andrzej Wasilek. Sytuacja podobna do tej, w której znalazł się ostatnio Wayne Rooney i Alex Fergsuon, czyli przychodzi zawodnik do trenera i na dzień dobry mówi do widzenia. Wasilek przeszedł do Nielby Wągrowiec. Trener Książkiewicz przyjął informację na chłodno. Na jego głowie było kolejne spotkanie z Wisłą II Płock, które jak wcześniejsze we własnej hali, zespół przegrał 33:35. Jadąc na kolejny mecz z liderem, Politech-
AZS Zielona Góra - Jurand Ciechanów 31:35 AZS Zielona Góra - Ostrovia Ostrów Wlkp. 26:31 SMS Gdańsk - AZS Zielona Góra 29:31 AZS Zielona Góra - Wisła II Płock 33:35 Politechnika Warszawska - AZS Zielona Góra 31:25 Po 5. kolejkach: 1 AZS PW Warszawa 10 pkt. … 10. AZS UZ Zielona Góra 2 pkt. … 12 Techtrans Elbląg 2 pkt. niką Warszawską, zespół był pełen optymizmu. Trener przekonywał, że kluczem do zwycięstwa będzie głęboka obrona. Niestety, nie udało się. AZS przegrał piąty
mecz w sezonie 25:31, a nad trenerem Książkiewiczem zaczęły zbierać się ciemne chmury. Kamil Kwaśniak
Każdy chce zagrać i wygrać Siatkarski AZS Zielona Góra wyszedł na zero. Najpierw wygrał w Gdańsku, potem poległ w Żaganiu podczas lubuskich derbów. Zawodnicy jednak się nie martwią, tylko dalej robią swoje. Przed pierwszym meczem nowego siatkarskiego sezonu II trener zielonogórskiego AZS-u To-
masz Grzybowski podkreślał, że jego drużyna jedzie do Gdańska po zwycięstwo. Podkreślał,
Trefl Gdańsk - AZS Zielona Góra 0:3 Sobieski Arena Żagań – AZS Zielona Góra 3:0
Po 2. kolejkach: 1.Grześki-Hellena Kalisz 6 pkt. … 6. AZS UZ Zielona Góra 3 pkt. … 10. LO MS Świnoujście 0 pkt.
że do każdego meczu trzeba podejść z myślą o zwycięstwie. Postawa ala Jose Mourinho przydała się. AZS wygrał z Treflem Gdańsk 3:0. Asystent Tomasza Palucha, Mikołaj Mariaskin zaliczył przyjęcie zagrywki przez zielonogórzan jako najważniejszy element sukcesu. Natomiast blok i zagrywka to elementy, według niego, do poprawy. W rozmowie z Radiem „Index” o plany na nowy sezon podkreślił, że 5. lub 6. miejsce jest w zasięgu ręki młodego zespołu złożonego w większości jeszcze z nastolatków. W kolejnym meczu,
na AZS w derbowym pojedynku czekał Sobieski Arena Żagań. Lubuskie derby 3:0 wygrali żaganianie. Mikołaj Maraskin krytykował panią sędzię, która w trzecim secie najpierw nie zobaczyła błędu w ustawieniu AZS-u, a potem odjęła im osiem punktów. Prawo zadziałało wstecz, można napisać, ale sam zawodnik znalazł pozytywy i zapowiedział mobilizację i zwiększoną pracę przed kolejnymi meczami. Kamil Kwaśniak k.kwasniak@uzetka.pl
LISTOPAD 2010
Sport
31
Sukces, kiełbasa i ubóstwo Boom na infrastrukturę piłkarską nie omija Zielonej Góry. Jeżeli wierzyć lokalnym politykom, to w mieście powstanie najlepszy „Orlik” w kraju. Falubaz Zielona Góra srebrnym zespołem mijającego żużlowego sezonu. Niebywałe, jak wiele dzisiaj znaczy PR i po prostu dobre sprzedanie się. Dwie przegrane w obu finałowych meczach z Unią Leszno pokazały, że zielonogórzanie wprawdzie uratowali sezon, ale tak naprawdę to w sporcie liczy się tylko zwycięstwo. Jednak swoje po zdobyciu srebra zrobiły władze klubu i media. Srebro szybko przekuto w sukces. Przed rewanżowym, finałowym meczem w Lesznie przeprosili się też prezes Falubazu Robert Dowhan i prezydent Zielonej Góry Janusz Kubicki. Prezydent rzucił słowo o przeprowadzce ze stadionu przy Wrocławskiej 69 i zrobieniu tam miejsca dla bliżej niesprecyzowanych piłkarzy. To co zdawało się puszczeniem oka do kibiców, stało się pełnoprawną kiełbasą wyborczą w toczącej się już pełną parą kampanii samorządowej. Ze
strony SLD, jak i PO. A wiadomo, jak to jest ze słowem polityka. Poza tym, skoro mówimy o stadionie piłkarskim, to pytanie jest otwarte: kto miałby na nim grać? Piłkarze Lechii Zielona Góra? W tym sezonie młodzi piłkarze spadku raczej nie unikną, oduczyli się już nawet remisować, a ich mecze na własnym stadionie to najsmutniejsze miejsce miasta. Na jednym z ich meczy było kibiców… 78. Ludzie, ja mam więcej znajomych na Facebooku. Zgroza. Tak więc, jeżeli uda się absurdalny pomysł zrobienia ze stadionu Falubazu obiektu piłkarskiego, Zielona Góra będzie miała najładniejszego „Orlika” w kraju. Dziękuję, dobranoc. Kamil Kwaśniak k.kwasniak@uzetka.pl
Powrót Zastalu do elity Po dziesięciu latach nieobecności w ekstraklasie zielonogórscy koszykarze wracają w wielkim stylu. W meczu inauguracyjnym Tauron Basket Ligi Zastal Zielona Góra pokonał obecnego mistrza Polski Asseco Prokom Gdynia w stosunku 76:61, a potem nie dał szans Siarce Tarnobrzeg. Patrząc z perspektywy ostatnich dziesięciu lat, zwycięstwo nad Prokomem otwiera nowy rozdział w historii zielonogórskiej koszykówki. Zastal może się pochwalić solidnym składem, który powinien nie tylko zapewnić utrzymanie w najwyższej klasie rozgrywek, ale i zapewnić kibicom wiele emocji w rozpoczynającym się sezonie. Trener Zastalu Tomasz Herkt stawia sobie nawet ambitniejszy cel - awans do pierwszej ósemki, co pozwoliłoby na grę w rundzie play-off. Na tak odważne plany wpłynęły dobre transfery, zwłaszcza Serba Żarko Comagicia, Portorykańczyka Waltera Hodge’a i Amery-
kanina Chrisa Burgess’a. Polacy grający w Zastalu świetnie uzupełnili nowo zakontraktowanych zawodników, stanowiąc solidną drugą linię. Powrót do ekstraklasy zbiegł się także z otwarciem no-
wej hali w zielonogórskim Centrum Sportu i Rekreacji. Jest to jeden z najnowocześniejszych obiektów tego typu w kraju. Mecz w komfortowych warunkach może obejrzeć 5 tysięcy widzów. Z pewnością wpłynie to na
popularyzację koszykówki w Zielonej Górze, gdzie od lat stawia się na popularyzację żużla. W.K. fot. Kamil Kwaśniak
32
Zielona Góra
LISTOPAD 2010
Spoko nauczyciel! Spoko lekcja : czyli 65 sposobów na oryginalne zajęcia Joanna Małgorzata Łukasik
Autorka książki zamieszcza wiele propozycji, które motywują ucznia do pełnego zaangażowania się w pracę na lekcji. Podaje sposoby ułatwiające uczniom zrozumienie, zapamiętanie nowych treści oraz zastosowanie ich w praktycznym działaniu. Czytelnik znajdzie tu metody na sprawdzenie wiedzy ucznia. Zamieszczono w niej dużo zabaw, gier i ćwiczeń, które mają służyć pobudzaniu koncentracji, uwagi, rozluźnieniu bądź wyciszeniu. Wszystkie ćwiczenia adresowane są dla uczniów / wychowanków od 7 roku życia aż po osoby dorosłe.
PEDAGOGICZNA BIBLIOTEKA WOJEWÓDZKA im. Marii Grzegorzewskiej w Zielonej Górze, al. Wojska Polskiego 9 Czynna: pon. - pt. 8:00 - 19:00, sob. 8:00 - 15:00. www.pbw.zgora.pl
REKLAMA