UZetka 108 (styczeń 2015)

Page 1

Gazeta Studencka NR 108 :: STYCZEŃ 2015 Głogów ::: Gubin ::: Krosno Odrzańskie ::: Lubin ::: Lubsko ::: Międzychód ::: Międzyrzecz ::: Nowa Sól ::: Nowy Tomyśl ::: Polkowice ::: Słubice ::: Sulechów ::: Sulęcin ::: Świebodzin ::: Wolsztyn ::: Wschowa ::: Zbąszyń ::: Zielona Góra ::: Żagań ::: Żary MIESIĘCZNIK OD 2002 ROKU ::: Gazeta Samorządu Studenckiego Uniwersytetu Zielonogórskiego ISSN 1730-0975 Nakład 5000 ::: Gazeta bezpłatna ::: www.wZielonej.pl


2

UNIWERSYTET ZIELONOGÓRSKI

STYCZEŃ 2015

Jestem dumny z naszej uczelni Wywiad z prof. Tadeuszem Kuczyńskim, Rektorem Uniwersytetu Zielonogórskiego. Ostatnie lata dla Uniwersytetu Zielonogórskiego nie były łatwe. Z problemami finansowymi borykają się uczelnie w całym kraju, a niż demograficzny daje w kość przede wszystkim mniejszym ośrodkom akademickim. Na szczęście Rektor naszej uczelni uspokaja i podkreśla, że w Zielonej Górze sytuacja cały czas się poprawia. Jak będzie wyglądał rok 2015 dla naszej uczelni? Między innymi o to zapytaliśmy prof. Tadeusza Kuczńskiego, gdy tylko wrócił z wizyty w Wietnamie.

Paweł Hekman: Kilka dni temu wrócił Pan z Wietnamu. To chyba nie była wycieczka krajoznawcza? Prof. dr hab. inż. Tadeusz Kuczyński: - Cel był związany po pierwsze z poprawą naszej współpracy. Mamy już długą współpracę, utrzymujemy ją od pięciu lat. Tym razem był to wyjazd artystów. To były dwa tygodnie przeładowane ogromną ilością wizyt na uniwersytetach, udziałów w konferencjach. Bardzo wyczerpujący wyjazd, ale i ze świetnymi wynikami. Wystarczy powiedzieć, że odebrałem telefon od konsula ambasady polskiej w Wietnamie, od którego zależą wizy. Był do nas bardzo sympatycznie nastawiony. Na wszystkich uczelniach bardzo gorąco nas przyjmowano. Myślę, że to będą nasi duzi partnerzy do programu wymiany studentów Erasmus Mundus. To oznacza, że w przyszłości nasi studenci będą mogli wybrać się do Wietnamu?

- Ależ oczywiście! Podpisaliśmy cztery umowy, wcześniej dwie, a teraz kolejne dwie z największymi uczelniami kultury i sztuki w Hanoi i Hoszimin. Te miasta mają razem 20 mln mieszkańców. Nastąpiło duże porozumienie. Oni zdają sobie sprawę, że są słabsi w muzyce nowoczesnej, ale nie w klasycznej. U nich wszystko jest tradycyjne, razem z technikami nauczania. Przez jeden lub dwa lata Erasmusa mogliby bardzo podszkolić swój warsztat. W sumie pięciu uczelniom zaoferowałem swoje własne stypendium dla najlepszych studentów, którzy będą ambasadorami tej współpracy. Kilka miesięcy temu powstał pomysł, by utworzyć Europejskie Centrum Kultury Wietnamskiej w Zielonej Górze. Jeszcze nie wiem, czy przy UZ, czy może miasto też zainteresuje ta współpraca, ale pomysł spodobał się bardzo ambasadorom w Polsce i w Wietnamie oraz wszystkim naszym rozmówcom, w tym urzędnikom minister-

stwa kultury i turystyki w Wietnamie. Czyli będzie nowy kierunek? - Nie mam pojęcia. Może kierunek, może studia podyplomowe, może praktyki w hotelach. To wszystko jest do przemyślenia. A czy przez te dwa tygodnie miał rektor możliwość zapoznania się z kulturą wietnamską? Można się zakochać w Wietnamie? - Ja jestem zakochany. To jest wspaniałe państwo, jeszcze bardziej pokochałem je teraz niż za pierwszym razem. Gdzie nie byliśmy, to wszędzie jest Pan witany z ogromną radością, pogodą, uśmiechem. Wchodzę do recepcji, każdy się uśmiecha. Ludzie są szalenie serdeczni, pomocni. Jestem zakochany właśnie w tej serdeczności. Większość czasu spędziliśmy w północnym Wietnamie, gdzie pogoda była umiarkowana - od 17 do 20 stopni Celsju-


UNIWERSYTET ZIELONOGÓRSKI

STYCZEŃ 2015 sza, zachmurzenie całkowite. I mimo że o wiele gorzej robiło się zdjęcia, słońca praktycznie nie było, to wróciłem naładowany energią społeczną. Dlatego bardzo mi zależy, by ten projekt pociągnąć. Jak Wietnamczycy wypowiadają się o Zielonej Górze? - Studenci wietnamscy są bardzo zadowoleni. Wspomnienia z Polski mają dobre, ale trochę jest im tu zimno. Tam najmniej jest 17 stopni, a w Hoszimin 30 stopni. W tym roku odwiedził nas sekretarz generalny ambasady w Polsce, by sprawdzić, jak przebiegało u nas kształcenie. Był bardzo zadowolony. Zresztą nasz profesor Cao Long Van był też na targach w Wietnamie. Spotkał się ze swoimi byłymi studentami, którzy kończyli studia w Zielonej Górze. Pokazywał zdjęcia. Czy to oznacza, że rektor przyszłe wakacje będzie spędzał w Wietnamie? - Nie ma czasu (śmiech). Musiałem teraz pojechać, bo były bardzo ważne rzeczy do omówienia. Raz, że utworzenie centrum, a dwa, że wyjazd naszego Big Bandu do Wietnamu. Już mają przygotowaną trasę koncertową, niedługo będziemy szukać sponsorów na bilety lotnicze. Całość pobytu blisko dwudziestu osób pokryją Wietnamczycy. To będą bardzo dobre hotele, cztero-, pięciogwiazdkowe. Co zrobiło na Panu największe wrażenie w Wietnamie? Hoszimin, czyli dawny Sajgon. Byłem w Rio de Janeiro, zawsze je uważałem za najpiękniejsze miasto świata. Hoszimin kompletnie je przebiło. Rio jest piękne krajobrazowo - są piękne góry, plaże. W Sajgonie stukrotnie lepsze jest bogactwo architektury - starej i nowej - oraz nastrój społeczny. Z kolei w Hanoi, od zawsze socjalistycznym, zaprowadzono nas do obszernego miejsca w centrum miasta, w którym tysiąc lat temu była szkoła doktorów. Kształciło się ich niewielu, raptem dziesięciu w ciągu roku, ale egzaminował ich sam król. Proszę sobie wyobrazić, co było u nas tysiąc lat temu? Bolesław Chrobry (śmiech). My byliśmy barbarzyńcami. Gdzie u nas Chrobry egzaminowałby doktorów? W Hanoi każdy wykształcony doktor został upamiętniony w postaci kamiennego żółwia o długości ok. 1 metra, na którym zapisano jego nazwisko. Tych nazwisk oczywiście dziś już nie widać, ale zrobiło to na mnie niesamowite wrażenie.

pletowanie odpowiedniej kadry – a wtedy będziemy uczelnią polską, która ma najwięcej obszarów kształcenia. Nie ma takiej uczelni w Polsce, która miałaby i kierunek lekarski, i psychologię, prawo, nauki techniczne czy ścisłe, ekonomię, wydział artystyczny, astronomię. Jestem dumny z naszej uczelni za to, co robimy i staramy się robić, mimo wielkich trudności finansowych, które mijają. Ostatnie doniesienia prasowe dochodzące raportu NIK-u dowodzą, że media wybrały to, co najgorsze. Niedawno miałem spotkanie w Radiu Zachód i wyjaśniałem, że zadłużenie w wysokości 150 mln zł nie jest prawdą. Mamy 22 mln zł zadłużenia. Pewne liczby są brane przez dziennikarzy bez odpowiedniego znawstwa. Brakuje im wiedzy, co to są za liczby. Na nas leżą pewnego rodzaju zobowiązania, ale one obowiązują do końca projektu. Jeżeli np. Park Naukowo-Technologiczny kosztuje 80 mln zł, to do końca rozliczenia parku liczy się, że jesteśmy „do tyłu” o 80 mln zł. Przecież to absurd – wiele z tych kwot zostało już opłaconych, oddanych. Natomiast rzeczywistych długów i kredytów mamy 22 mln zł plus 5 mln zł innych kosztów, winnych m.in. pracownikom. Ale w tym aspekcie też się bardzo poprawiliśmy. W raporcie NIK-u mieliśmy za koniec 2013 r. 9 mln zł, a teraz mamy 5 mln zł.

zmniejsza się subwencja. Choć teraz przy powołaniu nowych kierunków, m.in. prawa, administracji, psychologii, logistyce zwiększyła nam się znacznie liczba studentów, co wpłynie bardzo korzystanie na nasze finanse, tak samo jak w przypadku większej ilości wymian w ramach programu Erasmus. Musimy nadal utrzymywać ostry reżim, nie wiem, jak długo – pewnie do momentu, aż poczujemy się bezpieczni. Co planuje Pan Rektor w 2015 roku? Kontynuację restrukturyzacji z pełną determinacją. Żadnych specjalnych zmian nie przewiduję. To będzie taka sama polityka, przy czym dostaliśmy z puli pani premier 1,5 mln zł na program dobrowolnych odejść pracowników. To nam bardzo pomogło. W tej chwili zgłosiło się ponad 20

Co czeka uniwersytet w rozpoczynającym się roku 2015? - To będzie dynamiczna kontynuacja tego, co już się dzieje. Kontrola NIK-u pokazała naszą sytuację na koniec 2013 r. Rzeczywiście, wtedy było bardzo źle, problemy trwały jeszcze dłużej. Praktycznie do kwietnia 2014 r. balansowałem - w każdej chwili mogliśmy utracić płynność finansową. Udało się jej nie stracić, głównie dzięki przyjaciołom – Miastu Zielona Góra, Urzędowi Marszałkowskiemu, Kostrzyńsko-Słubickiej Specjalnej Strefie Ekonomicznej. Trochę pomogła pani premier Ewa Kopacz. Zresztą pani Kopacz była u nas i jako marszałek, i jako premier. Pojawił się też premier Tusk. Swoją drogą nie wiem, czy któraś uczelnia w Polsce mogła liczyć na takie wizytujące osobistości (śmiech). W każdym razie od kwietnia sytuacja znacznie się poprawia. To widać bardzo wyraźnie. Nasze plany restrukturyzacyjne przyniosły nam w 2013 r. 3,4 mln zł oszczędności, a w 2014 r. ok. 9 mln zł. Taka różnica daje już pewien oddech. A w tym roku będzie to już 15 mln zł. Proces kształcenia jest procesem długotrwałym i żadna zmiana nie jest wprowadzana od razu. Efekty zwolnień są widoczne po kilku miesiącach, a często kończą się w sądach. To wszystko są skomplikowane procesy, ale dajemy sobie radę, mimo że

osób, co da nam oszczędności w wysokości od 800 tys. zł do 1 mln zł rocznie. Gdybyśmy chcieli rozwiązywać z nimi umowy w inny sposób, pewnie każda sprawa skończyłaby się w sądzie. A tak dostają cztero-, pięcio- lub sześciomiesięczną odprawę. Od 2012 r., kiedy obejmowałem funkcję rektora, zwolniliśmy ok. 120 pracowników, co daje oszczędności rzędu 5 mln zł. Uczelnia nigdy nie będzie przedsiębiorstwem. Nie chcę likwidować kierunków, nawet tych małych, chociaż czasem trzeba je przynajmniej zawiesić. Nie ma rady na ekonomię. Szanse na to, by zawsze pozostać liczne, mają przede wszystkim prawo i psychologia. To są kierunki, które cieszą się powodzeniem od wielu lat. To nie jest moda, ale zapotrzebowanie. Sądzę, że będzie się wszystko bardzo dobrze rozwijać, nie przewiduję żadnych załamań.

Musimy nadal utrzymywać ostry reżim, nie wiem jak długo – pewnie do momentu, aż poczujemy się bezpieczni.

Jestem zakochany w Wietnamie. Potrafi sobie Pan wyobrazić, że za tysiąc lat ktoś będzie odwiedzał Uniwersytet Zielonogórski tak samo jak w Hanoi? - Trudno mi to sobie wyobrazić. Jest w tej chwili wiele uczelni daleko bardziej znaczących niż nasza. Jednak wszystko wskazuje na to, że do 2016 r. uruchomimy kierunek lekarski - nie wiem, czy uda się to w 2015 r., bo to bardzo mało czasu na skom-

3

Cytat miesiąca Całe życie żyliśmy jakby na walizkach. Tysiące przejść, niepewności, załamań. Ciągła prowizorka, tymczasowość, byle do jutra. A kiedyś zacznie się prawdziwe życie. No i masz. Przychodzi starość i gdzie to prawdziwe życie? Tadeusz Konwicki, Zwierzoczłekoupiór Tadeusz Konwicki zmarł 7 stycznia 2015 r. Był wybitnym polskim pisarzem, dramaturgiem, reżyserem. Miał 88 lat.

Sztuka na UZ W Galerii Biblioteki Uniwersyteckiej przy al. Wojska Polskiego w Zielonej Górze można oglądać wystawę prac Tadeusza G. Wiktora pt.: Epitafium dla Jana Berdyszaka. Wystawę można zwiedzać w godz. od 9.00 do 19.00 do końca marca 2015 r. Na zdjęciu wernisaż wystawy.

Budżet Obywatelski Mieszkańcy Zielonej Góry do końca stycznia moga zadecydować o tym, na co miasto wyda 6 milionów złotych. Do głosowania w ramach Budżetu Obywatelskiego zakwalifikowało się 218 projektów. Żeby zagłosować, wystarczy wejść na stronę www. zielona-gora.pl i odnaleźć zakładkę Budżet Obywatelski 2015. Spośród 130 propozycji zadań do 150 tys. zł wybieramy maksymalnie pięć, stawiając krzyżyk obok zadania w rubryce „głosuję”. Spośród 88 propozycji zadań powyżej 150 tys. zł, wybieramy jedno zadanie, stawiając krzyżyk obok niego w rubryce „głosuję. Ważne! Na karcie do głosowania podajemy imię i nazwisko, PESEL oraz adres. Bez tych danych oddany głos będzie nieważny. Głosować mogą tylko pełnoletni mieszkańcy Zielonej Góry, w tym osoby z terenu dawnej gminy Zielona Góra. Prof. Leszek Jerzak z UZ zachęca do głosowania na punkt 1.4: - W całym województwie lubuskim nie ma miejsca do rehabilitacji dzikich zwierząt. Podjęliśmy próbę uruchomienia takiego pierwszego całodobowego punktu w Zielonej Górze. Będę wdzięczny za pomoc i poparcie naszej propozycji - mówi prof. Jerzak, który wywalczył we wcześniejszym budżecie wieżę lęgową dla jerzyków. Z kolei nauczyciel tańca Filip Czeszyk zgłosił projekt utworzenia w mieście Tancbudy. Kinga Rusin zachęca do głosowania.

Dziękuję Panu Rektorowi za rozmowę. ▪ Paweł Hekman Zastanawialiście się kiedyś, jak Rektor Uniwersytetu Zielonogórskiego spędza Święta? Jakie prezenty znajduje pod choinką i czy stawia sobie postanowienia noworoczne? Na Portalu Uniwersyteckim www. wZielonej.pl znajdziecie odpowiedź! W newsach z uczelni znajdziecie wywiad z naszym Rektorem, którego udzielił Akademickiemu Radiu Index przed Świętami.

Napisz do "UZetki" Maile z artykułami do najbliższego numeru "UZetki" możecie nadsyłać do 25-go stycznia. Najciekawsze teksty publikujemy w gazecie albo na portalu www.wZielonej.pl W temacie maila wpisz: "Mój artykuł", do tekstu dołącz notkę o sobie. Artykuł powinien zawierać tytuł i wstęp oraz nie przekraczać objętości 5 tysięcy znaków ze spacjami. Teksty wysyłajcie na adres redaktor naczelnej, Kai Rostkowskiej: k.rostkowska@uzetka.pl


4

Zielona Góra na starej pocztówce

STYCZEŃ 2015

Wielka Zielona Góra

100 lat temu Historyczne chwile Zielonej Góry.

1

2 3

5

4

6

▪ Grzegorz Biszczanik Pocztówki pochodzą ze zbiorów Autora

Nasze miasto powiększyło się o gminę wiejską (16 miejscowości) tworząc jednocześnie miasto o ogromnej powierzchni 272 km kw. Wielu z nas kładło się spać na wsi, a budziło się w mieście.

7

Nazywając ten moment historycznym powinniśmy być konsekwentni – skoro historia, to historia: zobaczcie, jak wyglądały przyłączone wsie ponad 100 lat temu. Wiele z nich już wtedy było silnie powiązanych z Zieloną Górą, czyli ówczesnym Grünbergiem. Ciekawostką jest, że kiedyś każda najmniejsza wieś miała kilkanaście rodzajów pocztówek wykonywanych w różnych technikach. Pokazujemy Wam wybrane kartki, wszystkie pochodzą z ubiegłego wieku, kiedy mieszkańcom jeszcze się nie śniło, że Zielona Góra będzie kiedyś szóstym największym miastem w Polsce.


Zielona Góra na starej pocztówce

STYCZEŃ 2015

5

Zmiany! Studencie, jest kilka rzeczy, które powinieneś wiedzieć o swoim mieście uniwersyteckim. Oto niektóre z nich.

1) OCHLA Przedwojenna Ochla była dużą wsią, znajdowały się w niej pałace, spora ilość gospód i zajazdów. Na pocztówce z 1905 roku uwidoczniono zajazd Wilhelma Hosenfelda wraz z jego najbliższym otoczeniem oraz salą taneczną. Obecnie Ochla słynie z Muzeum Etnograficznego. 2) SUCHA Nazwa wsi wzięła się od suchych gruntów znajdujących się w okolicy. Nie przeszkodziło to mieszkańcom w osiedlaniu się. Na terenie wsi wybudowano ogromną gospodę. Na pocztówce z 1906 roku wydawca z Nowej Soli ukazał właśnie ten reprezentatywny budynek, a także leśniczówkę. 3) ZAWADA już kiedyś była zielonogórska! Wieś została wykupiona przez miasto w 1409 roku. Był to pierwszy krok do uzyskania ogromnego kompleksu leśnego zwanego popularnie Zielonogórskim Lasem Odrzańskim. Na pocztówce z 1926 roku zielonogórski wydawca umieścił charakterystyczne budynki: kościół, gospodę pocztową, pomnik poległych w I wojnie światowej oraz... jodły skarłowaciałe - drzewa, które wyglądają, jakby chodziły. 4) RACULA Jedna z nielicznych wsi okreslanej mianem ulicówki - czyli zwartej zabudowy przy ulicy. To jedyna wieś, która należała przez ponad cztery wieki do jednej rodziny (von Unruh), a pierwsza wzmianka o Raculi pochodzi 1315 roku. Wsi nie omijały wojny i była ona kilka razy łupiona, grabiona oraz niszczona. Racula słynie z drewnianej dzwonnicy o konstrukcji słupowej wybudowanej w drugiej połowie XVIII na planie kwadratu. Na pocztówce z 1916 roku wydawca ukazał właśnie tę dzwonnicę wraz z pomnikiem mieszkańców poległych podczas Wielkiej Wojny. 5) ŁĘŻYCA Piękna pocztówka z 1903 roku wykonana w technice chromolitografii przedstawia najważniejsze budynki we wsi: wieżę kościelną, szkołę oraz Gospodę pod Słońcem. 6) ZATONIE W naszym regionie słynie z ruin pałacu, w którym w dobie jego świetności mieszkała księżna żagańska Dorota de Talleyrand-Périgord. Pałac ten w 1841 roku odwiedził król Prus Fryderyk Wilhelm IV. Na pocztówce z 1926 roku zielonogórski wydawca prócz pałacu umieścił fragment pałacowego parku, piekarnię i sklep kolonialny, kościół, pomnik poległych mieszkańców na frontach I wojny światowej. Zatonie jako jedna z nielicznych wsi w okolicach Zielonej Góry posiadała swój własny browar. Istniał aż do 1945 roku. Po wojnie nie wznowił swojej działalności. 7) JELENIÓW Obecnie słynie z zabytkowej drewnianej dzwonnicy z początku XIX wieku oraz około 350-letniego dębu. W miejscowości znajdowała sie kiedyś karczma - dzisiaj pełni ona rolę kaplicy, świetlicy i punktu bibliotecznego. Na widokówce z 1918 roku ukazano gospodę, szkołę, pomnik poległych w I wojnie światowej, a w ostatnim okienku kompleks pałacowy wzniesiony w XVII wieku.

Od 1-go stycznia br. jesteśmy szóstym największym miastem w Polsce wskutek połączenia miasta z gminą. Powierzchnia Zielonej Góry liczy obecnie 278 km kw, jest większa niż Poznań czy Gdańsk i plasuje się tuż za Wrocławiem. Liczba mieszkańców to około 140 tysięcy. Prezydentem Zielonej Góry jest Janusz Kubicki (bezpartyjny). Prezydent jest absolwentem naszej uczelni (ukończył studia na kierunku zarządzanie i marketing). - Po raz pierwszy w historii samorządów dwa łączą się w jeden, czyli coś, co nie udało się do tej pory nikomu. Bardzo się z tego powodu cieszę, bo to znaczy, że możliwości rozwojowe będą dużo większe - mówił telewizji TVN prezydent Janusz Kubicki. Mieszkańcy Zielonej Góry w listopadzie nie wybierali prezydenta i rady miasta. Zrobią to dopiero 15-go marca. W nadchodzących wyborach wyłoniony zostanie prezydent Zielonej Góry oraz rada miasta. Zielona Góra to siedziba organów samorządu województwa, marszałka i zarządu województwa lubuskiego i Sejmiku Województwa Lubuskiego oraz jednostek im podporządkowanych. To też stolica diecezji zielonogórsko-gorzowskiej. REKLAMA

Zielona Góra razem z Sulechowem i Nową Solą tworzy tzw. Lubuskie Trójmiasto. W Zielonej Górze studiuje ok. 10 tys. studentów. To właśnie w tutejszych klubach studenckich, takich jak Gęba (która funkcjonuje do dzisiaj), powstał w latach 90. fenomen kabaretów (Zielonogórskie Zagłębie Kabaretowe). Dwie największe imprezy organizowane w Zielonej Górze to Winobranie oraz Bachanalia, ściągające na plenerowe imprezy muzyczne nawet 5 tysięcy osób. Na terenie centrum miasta znajdziecie Bachusiki - małe figurki przedstawiające dzieci Bachusa. Podróż szlakiem bachusików jest dobrym sposobem na zwiedzenie miasta (zobacz: www.bachusiki.zgora.pl). Uniwersytet Zielonogórski jest największą uczelnią w regionie. Ma wyróżniające się w skali kraju media: Gazetę Studencką "UZetka", Akademickie Radio INDEX, portal uniwersytecki www.wZielonej.pl oraz telewizję TV@UZ. W 2014 roku Zielona Góra zajęła pierwsze miejsce w rankingu "Gazety Wyborczej" miast prowadzących najlepszą politykę prorodzinną. (oprac. kr)


6

UNIWERSYTET ZIELONOGÓRSKI

STYCZEŃ 2015

Sekretarz stanu Dr hab. Waldemar Sługocki został sekretarzem stanu w Ministerstwie Infrastruktury i Rozwoju. Szanowny Panie Pośle, to już druga nominacja ministerialna dla Pana? Czy było to dla Pana duże zaskoczenie? Nominację otrzymałem od Pani Premier Ewy Kopacz 23 -go grudnia 2014 roku. Premier tym samym wyraziła swoje zaufanie do mojej osoby. Samo objęcie funkcji sekretarza stanu w Ministerstwie Infrastruktury i Rozwoju traktuję jako nowe wyzwanie i służbę Ojczyźnie. Dołożę wszelkich starań, aby nie zawieść tego zaufania, skutecznie działając na rzecz rozwoju Polski w kolejnych latach.

Program Infrastruktura i Środowisko 2014-2020 (POIS) jest największym programem operacyjnym finansowanym ze środków europejskich, w ramach którego zainwestowanych zostanie 27,4 mld Euro pochodzących z Funduszu Spójności (FS) oraz Europejskiego Funduszu Rozwoju Regionalnego (EFRR). Środki te przeznaczone będą przede wszystkim na infrastrukturę transportową, ochronę środowiska, energetykę, a także rozwój gospodarki niskoemisyjnej. Ponadto wsparciem będą objęte kluczowe inwestycje związane z ochroną zdrowia i promocją kultury.

W latach 2010-2011 był Pan podsekretarzem stanu w Ministerstwie Rozwoju Regionalnego. Jakie zadania realizował Pan w tamtym okresie? Początkowo nadzorowałem wdrożenie programów operacyjnych Innowacyjna Gospodarka i Kapitał Ludzki. Ponadto zajmowałem się przeprowadzeniem procesu przygotowania i uchwalenia Koncepcji Przestrzennego Zagospodarowania Kraju 2030, a także koordynacją zagadnień związanych z polityką spójności w trakcie polskiej prezydencji w Radzie Unii Europejskiej.

W jakich proporcjach środki POIS zostaną podzielone na poszczególne zadania? Najwięcej środków – 19,8 mld euro – przeznaczonych zostanie na dokończenie już rozpoczętych lub przeprowadzenie nowych inwestycji w dziedzinie transportu, tj. budowę lub modernizację dróg, linii kolejowych, transport miejski, lotniczy oraz morski. Część pieniędzy unijnych (3,8 mld euro) przeznaczona będzie na wsparcie przedsięwzięć w sektorze ochrony środowiska. W porównaniu do perspektywy finansowej UE 2007-2013, na znaczeniu zyskają również energetyka (2,8 mld euro), kultura i służba zdrowia, w tym systemy ratownictwa medycznego.

Za jaki obszar funkcjonowania będzie Pan odpowiadał jako sekretarz stanu w Ministerstwie Infrastruktury i Rozwoju? Podczas konferencji prasowej Pani Premier Ewa Kopacz wskazała, że będę się zajmował przede wszystkim realizacją nowego Programu Operacyjnego Infrastruktura i Środowisko 20142020, którego celem jest dalsza, dynamiczna modernizacja Polski. W ramach Programu Operacyjnego Infrastruktura i Środowisko Polska zainwestuje najwięcej środków unijnych w latach 20142020. Czy to duże wyzwanie dla Pana? REKLAMA

Do kogo trafią te środki? Czy zyska na tym województw lubuskie? Środki w ramach POIS 2014-2020 skierowane będą przede wszystkim do podmiotów publicznych, w tym również do jednostki samorządu terytorialnego z całej Polski. Występować o środki będą mogli również przedsiębiorcy, w tym duże firmy. Czy województwo lubuskie na tym zyska? To dobre pytanie. W mojej ocenie zdecydowanie tak. Pod jednym warunkiem – podmioty uprawnione z naszego regionu muszą aktywnie aplikować o to wsparcie!

Czy nowe obowiązki w Warszawie ograniczą Pana aktywność poselską w regionie? Zrobię wszystko, aby tak się nie stało. Zamierzam dyżurować w swoim biurze poselskim w Zielonej Górze. Ponadto do dyspozycji Lubuszan są moi współpracownicy. Zachęcam również wszystkich do kontaktu ze mną drogą elektroniczną. Mam także nadzieję, że dzięki pracy w Ministerstwie Infrastruktury i Rozwoju będę mógł jeszcze bardziej zaangażować się w inicjatywy na rzecz rozwoju województwa lubuskiego. Dziękuję bardzo za rozmowę i życzę sukcesów na nowym stanowisku! Również dziękuję i pozdrawiam wszystkich czytelników Gazety Studenckiej "UZetka". Jeszcze raz chciałbym podziękować za dotychczasową, owocną współpracę z Redakcją i życzyć samych sukcesów w nowym 2015 roku.


STYCZEŃ 2015

UNIWERSYTET ZIELONOGÓRSKI

7

Konkurs wiedzy o mediach

Fot. Kaja Rostkowska

Uczniowie walczą o indeksy na studia dziennikarskie. 12 grudnia 2014 roku na Uniwersytecie Zielonogórskim został rozstrzygnięty II etap Konkursu Wiedzy o Mediach. Z okręgu lubuskiego do etapu centralnego dostali się: KACPER ARASZKIEWICZ, DAGMARA CIERPICA, MAJA MIKOŁAJCZYK, KRZYSZTOF PIKUL, WIKTORIA SZCZEPANIAK, MICHAŁ WITKOWSKI, BARTOSZ WOJNAROWSKI, WIKTORIA WOLSKA, NATALIA WYSOCZAŃSKA, MARTYNA ZACHORSKA. Uczniowie walczą o indeksy na dziennikarstwo na uniwersytetach w całej Polsce, w tym również na naszej uczelni. W "UZetce" publikujemy wybrane eseje uczniów, które zostały nadesłane w I etapie Konkursu. Etap III odbędzie się w marcu 2015 roku w Warszawie. Na naszej uczelni Konkurs Wiedzy o Mediach został zorganizowany przez INSTYTUT FILOLOGII POLSKIEJ (www.ifp.uz.zgora.pl).


8

UNIWERSYTET ZIELONOGÓRSKI

STYCZEŃ 2015

Nasz nowy wspaniały świat Dagmara Cierpica, I LO im. Edwarda Dembowskiego w Zielonej Górze Dziś Facebook nie służy nam już tylko jako narzędzie komunikacji czy źródło aktualnych wydarzeń z całego świata – Facebook jest naszym światem. Światem wirtualnym, ale ważnym na równi z rzeczywistym. Profil, zdjęcia, posty kreują wizerunek młodego człowieka zarówno na płaszczyźnie wyglądu zewnętrznego, jak i sposobu zachowania. To właśnie z Facebooka wyłania się poniekąd uniwersalny obraz mojego pokolenia. Czy jest to obraz prawdziwy? Tego nie wiem. Wiem za to, jakie mam nosić według Facebooka buty, spodnie, okulary, koszulkę, bluzę czy nawet majtki, wiem, co mam lubić, a czego nie, wiem też, jakich słów używać, by rozumieli mnie ludzie w moim wieku, oraz co robić, by mnie akceptowali. Z tych detali wyłania się pełny obraz pokolenia. Dziewczyna ma być dziewczęca, długie włosy, makijaż delikatny (tapeta źle widziana), ma być pewna siebie, ładna i nie nazbyt mądra. A chłopak ma lubić takie dziewczyny, ma umieć się ubrać i do nich zagadać, bo jak nie, to jest żałosny, to znaczy, że żaden z niego facet, tylko baba. Kiedy patrzymy na siebie na Facebooku, wydaje się nam, że nie jesteśmy już młodzieżą, że skoro robimy rzeczy, które kojarzą nam się z dorosłością, to faktycznie jesteśmy dorośli. Oczywiście tylko pozornie, bo przecież z prawdziwym życiem ludzi dorosłych nie ma to nic wspólnego. Dzieci i ślub to dla nas bardzo odległy temat, jedynie może praca zawodowa budzi jeszcze jakieś emocje. Ale mimo wszystko, według Facebooka i nas samych jesteśmy dorośli. Jak się to przejawia? A choćby tak, że możemy pozwolić sobie na wszystko, często dostajemy wolną rękę od rodziców, którzy - świadomie bądź nie - przymykają oko na nasze zachowanie, całkowicie nieadekwatne do wieku. Nikogo z nas nie dziwi widok szesnastolatka pijącego alkohol lub palącego papierosy, o wiele wcześniej sięgamy po to, co kiedyś było zarezerwowane wyłącznie dla starszych. Facebook wypaczył obraz dorosłości, pokazał nam, młodemu pokoleniu, że takie a takie zachowanie, taki a taki wygląd jest przejawem dojrzałości, podczas gdy prawdziwym jej znakiem jest poczucie odpowiedzialności, którego (według naszego facebookowego obrazu) absolutnie nie posiadamy. Brak nam szacunku dla drugiego człowieka, dla jego pracy, nie potrafimy docenić tego, co mamy. Żyjemy zarówno w świecie rzeczywistym, jak i on-line, a obie te sfery są dla nas tak samo istotne. A przynajmniej tak nas pokazuje Facebook. Według Facebooka wszyscy mamy być tacy sami. Jak ktoś jest inny, to są dwie drogi – albo trafi do alternatywnej grupki, gdzie wszyscy też są tacy sami, albo po prostu nikt z nim nie będzie rozmawiał. Przekłada się to także na zachowanie młodych ludzi poza Facebookiem: jeśli nie masz iphone’a, nie ubierasz się tak jak reszta i nie zachowujesz się tak jak oni, nie jesteś akceptowany. A jeśli za bardzo odstajesz od grupy, zostaniesz stłamszony. Facebook potęguje takie myślenie wśród ludzi w moim wieku. Ten aspekt obrazu naszego pokolenia w mediach jest zgodny z prawdą – wielu z nas brakuje tolerancji i empatii. Patrząc więc

na to, jak w mediach społecznościowych wygląda moje pokolenie, nie dziwię się, że jest postrzegane przez ludzi starszych tak negatywnie. Wydaje się, że w dzisiejszych czasach młodzi, pomijając jednostkowe sytuacje, nie mają większych zmartwień niż sprawdzian z matmy lub szlaban od rodziców. Nasz świat jest z reguły bezpieczny, prosty, a my niewdzięczni, nieuprzejmi, brak nam pokory i szacunku dla siebie i innych ludzi. Przynajmniej tak to wy-

swojej drodze dojrzewania wzorzec tego, jacy powinni być, obraz powszechnie aprobowany, po prostu się do niego dostosowali. Ci z nas, którzy są nieco bardziej świadomi, także częściowo wpisują się w regułę, jednak z tą różnicą, że wiedzą, dlaczego tak to wygląda. Wiedzą, że reguły, które rządzą światem nastolatków, to zasady niezwykle brutalne. Kreacja naszego pokolenia musi być zgodna z Facebookiem, bo Facebook jest naszym światem. Możemy zaprzeczać, ile chcemy, ale nie mamy najmniejszych szans, by zatrzymać rosnącą władzę, jaką mają nad nami media społecznościowe. Młodzi ludzie, podatni i wrażliwi, stają się główną ofiarą nowej idei. Bo choć brzmi to szumnie, Facebook jest ideą. To idea homogenizacji, zabijania „kolorowych ptaków”. Skutek: przestaliśmy się buntować. Bunt, tak charakterystyczny dla każdego młodego człowieka, nie interesuje nas, bo z czym mielibyśmy się nie zgadzać, skoro rodzice i wychowawcy pozwalają nam na wszystko, nie ma żadnego tematu tabu, żadnych zakazów i nakazów. To, o co walczyli młodzi przez wieki, wobec czego się buntowali, nas już nie ogranicza. Nic nas nie ogranicza. Obnażamy się na Facebooku, umieszczamy wszelkie informacje na swój temat, właściwie bez żadnych konsekwencji, nie ma znaczenia, czy to co piszemy jest zgodne z prawdą. Przez to zapominamy, kim naprawdę jesteśmy. Idea zaczyna być niebezpieczna. Zamiast tworzyć profil, który ma oddać nas, tworzymy takich nas, którzy będą pasować do profilu. Domeną ludzką jest potrzeba należenia do jakiejś grupy, społeczeństwa, a dziś walka o przynależność wśród młodych ludzi przeniosła się właśnie na Facebooka. Pomysł z pozoru niewinny, stał się narzędziem manipulacji i sposobem na skatalogowanie człowieka, który dopiero startuje w dorosłe życie, szuka dla siebie miejsca na świecie. Facebook kreuje nas, młodych ludzi, nasze życie i poglądy, wizerunek i zachowanie, mówi nam, jak mamy wyglądać i co robić. Aż w końcu faktycznie jesteśmy tacy, jak nas pokazuje. I ja też?

Według Facebooka wszyscy mamy być tacy sami. Jak ktoś jest inny, to są dwie drogi – albo trafi do alternatywnej grupki, gdzie wszyscy też są tacy sami, albo po prostu nikt z nim nie będzie rozmawiał. Przekłada się to także na zachowanie młodych ludzi poza Facebookiem: jeśli nie masz iPhone’a, nie ubierasz się tak jak reszta i nie zachowujesz się tak jak oni, nie jesteś akceptowany. gląda, gdyby przyjąć, że Facebook pokazuje całą prawdę o naszym pokoleniu. Mimo że media społecznościowe tak silnie determinują nasze życie, wiele rzeczy odbywa się poza internetem. Choć tak bardzo próbujemy się zunifikować, dostosować do ram, które tworzy nam świat wirtualny, nie jesteśmy w stanie tego zrobić z prostej przyczyny – każdy z nas jest inny. Piękny, jednakowy dla nas wszystkich obraz, jaki wyłania się z Facebooka, nie pokrywa się z rzeczywistością. Oczywiście bywają i tacy, którzy są jak żywcem z niego wyjęci, jednak nie wynika to z ich woli, nie są tacy świadomie, to raczej ofiary zastanego stanu rzeczy – skoro napotkali na

Laureaci Konkursu otrzymali nagrody z rąk dyrektorki Instytutu Filologii Polskiej - dr hab. Marzanny Uździckiej, prof. UZ, oraz kierowniczki Pracowni Dziennikarstwa - dr hab. Magdaleny Steciąg, prof. UZ (na zdj. po prawej).


STYCZEŃ 2015

UNIWERSYTET ZIELONOGÓRSKI

9

W poszukiwaniu klucza do zawodowego spełnienia Marcin Stramski, I LO im. Edwarda Dembowskiego w Zielonej Górze Czym jest dziennikarstwo dla ludzi, którzy wykonują tę pracę? Leszek Kalinowski, dziennikarz „Gazety Lubuskiej”, powiedział mi: - Moim zdaniem to nie tylko profesja. To postawa wobec życia. Trzeba przede wszystkim lubić ludzi, łatwo nawiązywać z nimi kontakt. Dziennikarz musi być odpowiedzialny za każde słowo, które może mieć wpływ na odbiorcę. I pamiętać o tym, że w zależności, w jakiej formie poda informację, jakim tytułem ją opatrzy, może szokować, uspokoić, wyjaśnić dany problem. Myślę, że gdyby większość dziennikarzy traktowała zajęcie, którym zajmuje się na co dzień, wyłącznie jako zawód, byłoby nas dużo, dużo mniej. Dziś nie jest to aż tak atrakcyjna profesja pod względem finansowym i prestiżu społecznego jak 10-15 lat temu. Trzeba mieć to coś w sobie, by chcieć odkrywać i opisywać prostym językiem wydarzenia, jakie niesie ze sobą życie. Mateusz Pojnar, młody dziennikarz „Kręgu”1, z którym rozmawiałem podczas wizyty w redakcji, dodał: Pracuję tu od trzech lat. Dla mnie to jest powołanie, od zawsze było. Zacząłem, gdy byłem w liceum, nabrałem już doświadczenia, ale stosunek pozostaje ten sam. Zajmuję się głównie działami sportu i kultury, a że kiedyś grałem w piłkę, to łączę ze sobą kilka pasji. Jestem zadowolony ze swojej pracy, chciałbym ciągle się rozwijać i nie zmieniać branży. Często pracuję w terenie, gdy są jakieś istotne wydarzenia, na których trzeba się pojawić. Dziennikarz nie może pisać tylko zza komputera. Dziennikarz sportowy Krzysztof Stanowski2, który porzucił studia dziennikarskie podczas pierwszego roku, gdyż uznał, iż nie uczą niczego pożytecznego, poza bardzo interesującymi tekstami zaimponował mi stosunkiem do pracy. Zgodził się na niskie wynagrodzenie od „Przeglądu Sportowego” za cotygodniowe felietony pod jednym warunkiem: żadne z napisanych przez niego słów nie zostanie zmienione, a tekst nie będzie redagowany3. Traktowanie negocjacji finansowych drugorzędnie i chęć obrony felietonów ukazują, że praca stała się dla Stanowskiego misją. Słowa i postawy trzech ludzi mediów pomogły mi lepiej zrozumieć specyfikę tego zajęcia. Dziennikarstwo to powołanie, które jest po prostu najważniejsze, jednak zawsze będzie musiało współistnieć z pojęciem zawodu. Wyjaśnienie wartości semantycznej obu wyrazów będzie niezbędne do dalszych rozważań. W tym celu sięgam po słownik. „Zawód” definiowany jest jako zajęcie, w którym się ktoś wyspecjalizował i które wykonuje, czerpiąc środki utrzymania. „Powołanie” ujęto jako zamiłowanie, przeświadczenie o tym, że pewna droga życiowa jest dla danej osoby najwłaściwsza4. Natychmiast można zauważyć, że o ile pierwszy termin kojarzy się z czymś praktycznym i komercyjnym (zwrócenie uwagi na fakt odnoszenia korzyści materialnych), o tyle drugi ma większy związek z naszym uduchowieniem i dążeniem do samorealizacji. Pozostaje szukać odpowiedzi na pytanie, które z tych pojęć bardziej odpowiada działaniom dziennikarza. Wszyscy regularnie ulegamy nieodpartej pokusie uprasz-

Uczniowie mieli okazję zwiedzić Bibliotekę Uniwersytecką. Na zdjęciu mgr Ewa Nodzyńska i mgr Beata Mirkiewicz zapraszają do Działu Zbiorów Specjalnych, w którym na uczniów czeka m.in. oryginał Pana Tadeusza z 1834 roku.

czania swojego życia. Problem predylekcji do generalizowania poruszył Robert Cialdini w dziele Wywieranie wpływu na ludzi5. Przytoczył tam sytuację, w której sprzedawca omyłkowo dwukrotnie zwiększył cenę produktu, który nie cieszył się zbytnim zainteresowaniem. Po pewnym czasie zauważył swój błąd, lecz ku jego zdziwieniu, towar został całkowicie wysprzedany. Jak wyjaśnia autor opracowania,

i pisać 8. Ujął w tym słowach sedno moich rozważań. Dziennikarstwo, czyli między innymi pisanie, to bardzo wymagające zajęcie, domagające się ogromnych nakładów pracy. Czy naprawdę znalazłby się ktoś, kto poświęcałby tyle czasu i energii, myśląc o tym jedynie w kategorii zawodu i korzyści materialnych? Oczywiście, że nie. Istnieje o wiele więcej lepiej płatnych prac, które wymagają mniej wysił-

Powołanie i zawód zawsze będą się ze sobą zazębiały, jednak istotne są tutaj proporcje. wszystko spowodowane było zakorzenionym u ludzi stereotypem, iż wysoka cena równa się wysokiej jakości. To przekonanie okazało się zgubne, gdyż klienci, zamiast zastanowić się nad prawdziwą wartością produktu, bezmyślnie go kupowali. Cialdini stara się ich bronić, twierdząc: Wszyscy żyjemy w niesłychanie skomplikowanym otoczeniu, zapewne najbardziej złożonym i najszybciej się zmieniającym w dziejach naszej planety. By sobie z tym poradzić, musimy chodzić na skróty6. Trudno nie zgodzić się z tym punktem widzenia, jednakże nie zmienia on faktu, iż upraszczanie często nie jest najlepszą metodą na rozwiązanie problemu. Zmierzam do stwierdzenia, iż każdy dziennikarz jest inny. Ma odmienny światopogląd, marzenia i stosunek do swojego zajęcia. Ludzi mediów różnią istotne czynniki, takie jak osobowość, umiejętności, miejsce pracy. Właśnie dlatego nie możemy dać się ponieść skłonności do generalizowania, żeby nie osądzić ich niesprawiedliwie. Właściwie to powołanie i zawód zawsze będą się ze sobą zazębiały, jednak istotne są tutaj proporcje. Jakie byłyby najlepsze? Słowo pisane powoli zostaje wypierane przez programy telewizyjne czy audycje radiowe. Niezmienne jednak pozostaje to, że dobry dziennikarz, nawet jeśli na co dzień przekazuje informacje w inny sposób, powinien umieć dobrze i ciekawie pisać, gdyż prędzej czy później zostanie do tego zobligowany. W jaki sposób można osiągnąć płynność w tworzeniu tekstów? Niestety (a może na szczęście?), nie istnieje magiczny sposób, który zagwarantowałby mistrzostwo w tym fachu. Odpowiedź jest jedna - mozolna praca. Stephen King, twórca, którego bardzo cenię, zdecydował się na stworzenie poradnika z elementami autobiograficznymi Jak pisać. Pamiętnik rzemieślnika7. Co prawda jest pisarzem, nie dziennikarzem, ale w materii samego władania słowem, tak potrzebnej ludziom mediów, ma wiele do powiedzenia. Radzi młodym miłośnikom pisania: Mozolny program czytania i pisania, jaki zalecam - cztery do sześciu godzin dziennie - nie wyda się wcale taki mozolny, jeśli naprawdę lubicie czytać

ku i samozaparcia. Właśnie dlatego uważam, że każdy dziennikarz jest w mniejszym lub większym stopniu miłośnikiem tego zajęcia i czuje powołanie. Nie można jednak kategorycznie stwierdzić, że dziennikarstwo nie ma nic wspólnego z zawodem. W dziele Kinga znajdujemy również wskazówki dotyczące maksymalizacji zysków z pracy. Mimo wszystko podstawą powinny być właśnie pasja i konsekwencja w działaniu, które prędzej czy później sprawią, iż powołanie zacznie przynosić nam korzyści nie tylko duchowe, ale i materialne. Dziennikarstwo, chcąc bezwzględnie trzymać się definicji słownikowych, z pewnością należy do grupy zawodów. Jednakże to nie chęć zarabiania pieniędzy odgrywa w nim największą rolę, gdyż przygoda z tym fachem prawie zawsze wynika z powołania. Pasja jest kluczem do osiągnięcia szczytów w tej dziedzinie, gdyż zastępuje tak chętnie hołubione w innych zawodach certyfikaty i dyplomy. Trzeba także pamiętać, że pisanie może dawać wolność9. Bycie dziennikarzem jest ściśle związane z pojęciem samorealizacji, która jest najwyższym imperatywem naszego życia. Ostatecznie, choć niechętnie, muszę przyznać, że dziennikarstwo jest zawodem. Ale takim, do którego trzeba zostać powołanym.

1 „Krąg” - tygodnik ukazujący się w Nowej Soli. 2 Krzysztof Stanowski - dziennikarz, założyciel kontrowersyjnego, największego w Polsce

portalu internetowego o piłce nożnej - weszlo.com. 3 Źródło: www.press.pl/newsy/prasa/pokaz/45014,Krzysztof-Stanowski-ujawnia-ile-mu-placi-Przeglad-Sportowy. 4 Słownik Języka Polskiego, Warszawa 1996; zawód s. 1248, powołanie s. 742. 5 Robert Cialdini - profesor psychologii Uniwersytetu Stanowego w Arizonie, zajmujący się psychologią społeczną, autor m.in. Wywierania wpływu na ludzi, Gdańsk 2000. 6 R. Cialdini, op. cit., s. 20. 7 Stephen Edwin King - amerykański pisarz, autor głównie literatury grozy. Jego książki rozeszły się w nakładzie przekraczającym 350 milionów egzemplarzy, co czyni go jednym z najbardziej poczytnych pisarzy na świecie; autor m.in. Jak pisać. Pamiętnik rzemieślnika, Warszawa 2001. 8 S. King, op. cit., s. 118. 9 S. King, Wszystko jest względne. 14 mrocznych opowieści, Warszawa 2007, s. 30; autor ma na myśli zarówno akt kreacji (s. 1-3), jak i rozliczanie się z własną przeszłością (s. 30-31).


10

UNIWERSYTET ZIELONOGÓRSKI

STYCZEŃ 2015

Obraz mojego pokolenia w mediach społecznościowych Jan Kliszcz, I LO w Świebodzinie Internet jest niezwykłym zjawiskiem. Ta ogromna, powszechnie dostępna baza wszelakich informacji cieszy się popularnością na całym świecie. Stworzył on również idealne warunki do powstania cyfrowej społeczności, do których przyczyniło się utworzenie m.in. Facebooka – światowej sławy serwisu społecznościowego, YouTube - portal, który jest największym zbiorem plików wideo w sieci czy też Soundcloud – miejsce, które może stać się przepustką dla twórców muzyki do dalszego rozwoju kariery. Te i wiele podobnych stron, ale także aplikacji internetowych są częściami składowymi, z których powstał termin medium społecznościowe. W tych mediach można wyróżnić wiele imponujących postaci i wydarzeń, które zapisały się w historii Internetu. A jak na tym cyfrowym tle wypada moje pokolenie1? Zajmiemy się najpierw ukochaną przez młodzież stroną internetową - Facebook. W obecnych czasach przyjęło się wśród młodych, że każdy, kto nie posiada konta na „fejsie”, praktycznie nie istnieje. Jak dla mnie, jest to dosyć szokujące stwierdzenie, ale o tym nie chcę teraz dyskutować. Mogę stwierdzić, że moi rówieśnicy odnajdują się tutaj idealnie bez najmniejszych problemów, zarówno w gronie publicznym i prywatnym. Jeżeli uznać, że miarą sukcesu w tym przypadku będzie popularność, zaznaczyć trzeba, że nie da się jej osiągnąć bez odpowiednio wykreowanego wizerunku. Osobiście nie znam nikogo, kto wybił się używając tylko i wyłącznie Facebooka. Częściej jest on wykorzystywany do rozmowy na linii celebryta – fani. I szczerze mówiąc, sprawdza się on wyśmienicie. Natomiast jeśli chodzi o grono prywatne, to tutaj sprawa się nieco komplikuje. Nie wszyscy dojrzali do korzystania z Internetu ( z góry przepraszam, wspomnę o tym jeszcze wiele wiele razy) i w ich rękach taki portal jak Facebook może stać się niebezpieczną bronią, która w jednej chwili może zniszczyć życie każdemu z nas. Cyberprzemoc jest bardzo poważnym tematem, mimo tego wciąż zwraca się na niego bardzo małą uwagę. Co prawda są organizacje także w Polsce, które podobno sygnalizują tego typu problemy, ale tak naprawdę jest to praca, która idzie na marne – ich kampanie nie trafiają do nas w żadnym stopniu. Przechodzimy zatem do następnego portalu – YouTube. Czy młodzież może zdziałać wiele i zaprezentować tutaj coś, co byłoby warte uwagi internauty? Na tym polu pokolenie, do którego należę, nie ma jak się popisać. Znaczna większość twórców popularnej zawartości serwisu to osoby, które obecnie są w trakcie lub po studiach na przykład Felix Kjellberg, Krzysztof Gonciarz czy Daniel Grozdich. Dla nas jest to zarówno dobra, jak i zła wiadomość. Dobra jest taka, że filmiki tworzone przez młodzież, które charakteryzują się przeważnie bardzo niską wartością intelektualną, nie ujrzą światła dziennego. Zła – że przez taką generalizację młodzież mająca aspiracje i

pomysły może w ogóle nie zaistnieć. Chodzi o to, że to, co zostaje udostępnione przez moich rówieśników w 90% przypadków jest po prostu filmikiem bezwartościowym. Skecze z założenia komiczne, lecz w rzeczywistości z głupim i prostackim humorem, gameplay'e2 tworzone przez 11 letnie dziecko, które są nudne i żałosne oraz podobne twory to główne produkty całej naszej aktywności na YouTube. Wyjątkiem od

Jestem załamany za każdym razem, kiedy wchodzę na YouTube i patrzę na zakładkę popularne... tej reguły jest młody nastolatek znany jako Klocuch3, który przez kiczowatość (do dziś nie wiadomo czy prawdziwą, czy fałszywą) stał się jednym z wiodących gwiazd nie tylko na polskojęzycznym YouTube, ale w ogóle w Internecie. A co z tą bardziej inteligentną młodzieżą? Jeśli wyraża ona swoje poglądy lub publikuje filmiki, nie zyskują one sławy. Niektórzy YouTube'rzy traktują taki brak popularności jako zaletę, ponieważ czują się wyjątkowi, doceniani przez węższą grupę bardziej inteligentnych użytkowników serwisu. Jestem załamany za każdym razem, kiedy wchodzę na YouTube i patrzę na zakładkę "popularne", ponieważ bardziej sławny jest student, który gra cały czas w tą samą grę niż młody chłopak/ dziewczyna, który/a wypowiada się lepiej o sytuacji w państwie niż jakikolwiek polityk. To jest po prostu chore... Skoro za pomocą filmików nie możemy się wybić, to może w dźwiękach będziemy mieć większe szanse? Tutaj już zapala się światełko w tunelu. Jest nim portal Soundcloud (i strony pokrewne4) oraz podcasty. Podcasting dźwiękowy jest spośród wymienionych wcześniej narzędzi do tworzenia materiałów publikacyjnych bardziej wymagający, przez co staje się bardziej wyjątkowy. W podcastach można zrobić wszystko – wyrazić opinię na dowolny temat, zdubbingować opowiadanie, przeczytać tekst, przeprowadzić dyskusję. Generalnie można dokonać wielu rzeczy, dopóki są one związane tylko i wyłącznie z głosem, jednak na drodze mogą stanąć nam dwie

przeszkody. Pierwsza jest związana z posiadaniem przynajmniej średniej jakości sprzętu do nagrywania, co trochę kosztuje, a druga związana z głosem i jego wszystkimi problemami technicznymi. O ile brak profesjonalnego sprzętu można wybaczyć, to problemy z dykcją od razu psują jakość podcastu tak samo jak nienaturalny nos na zdjęciu modelki. Być może dlatego jest to wyjątkowe narzędzie, w którym niestety tylko nielicznym udaje się odnaleźć. Oczywiście, są też „mistrzowie”, którzy próbują mimo swoich wad, ale właściwie giną gdzieś w otchłani Internetu. Ja osobiście widzę w tym ogromny potencjał dla młodego pokolenia i niekoniecznie dlatego, że sam taką formę uwielbiam. Myślę, że za paręnaście lat zajdą zmiany, które sprawią, że podcastów od młodzieży będzie dużo więcej. Do ostatniego miejsca – blogów – zajrzymy tylko przez okno. Dlaczego? Ponieważ gdybyśmy zagłębili się w ten temat, to prawdopodobnie musiałbym kupić prowiant na tydzień. Nie twierdzę, że blogi są złe. Wiele z nich uważam za godne zainteresowania. Ale nie da się stwierdzić, jaki blog jest najbardziej popularny. Trudno nawet określić, jaki rodzaj blogów dominuje obecnie w Internecie. Jest mnóstwo blogów specjalistycznych, z opowiadaniami, poezją, suchymi żartami, śmiesznymi obrazkami lub blogi-pamiętniki, a tworzą je zarówno młodzi, jak i starsi. I wychodzi im to znakomicie! Teoretycznie jest super, ale niestety nie da się zrobić serwisu podobnego do YouTube, tyle że z blogami. O ile podcastom dałem szansę na rozwój, to blogom nie wróżę przyszłości. Zaznaczam jeszcze raz, że jestem ich wielkim fanem. Ale jeśli tutaj nie dojdzie do przełomu, to dalszy rozwój jest niemożliwy. Nie jestem zadowolony z obrazu mojego pokolenia, wykreowanego w mediach społecznościowych. Jako młodzi ludzie powinniśmy być bardziej pobudzeni do robienia podcastów, czynnie zachęcani do tworzenia blogów, wzywani do „ogarnięcia się” na YouTube. Jeśli ktoś się nie czuję na siłach, by być twórcą, to niech wykaże się chociaż większą inteligencją w Internecie. Jednak co dadzą moje apele, skoro i tak kochana młodzież zamiast przeczytać moje wypociny, obrazi pięć pokoleń wstecz w Internecie i pośmieje się z żartów o odchodach. Pomarzyć zawsze można...

1 Przyjmijmy dla lepszego zrozumienia tekstu, że do mojego pokolenie należą osoby

urodzone w roku 1996 lub później. 2 Gameplay – filmik, w którym ukazana jest rozgrywka z gry komputerowej/konsolowej, często nagrywany razem z komentarzem gracza. 3 Klocuch12, KlocuchRecenzje – około 12-13 letni chłopak, który na swoim koncie na YouTube publikuje głównie gameplay'e, jednak jego komentarz jest na obrzydliwie niskim poziomie jeśli chodzi o jakość (na przykład tekst „kule po dziurach”; „dubling” zamiast „dubbing”; „Butterfield” zamiast „Battlefield”; jest tego o wiele więcej) 4 Od kiedy Soundcloud zmienił trochę swoją politykę, ludzie zaczęli szukać alternatywy. Również jest to związany z limitem danych możliwych do wrzucenia na stronie – maksymalnie 1 godzina materiału na koncie.


UNIWERSYTET ZIELONOGÓRSKI

STYCZEŃ 2015

11

UZ a p ra sz a Biznes Elektroniczny i Efektywność Energetyczna – nowe kierunki studiów na UZ Rozmowa z dr. hab. inż. Marcinem Mrugalskim - Prodziekanem ds. rozwoju na Wydziale Elektrotechniki, Informatyki i Telekomunikacji UZ. własne służby utrzymania ruchu, firmach usługowych świadczących takie usługi jak również w rodzącym się właśnie sektorze instalacji OZE (odnawialnych źródeł energii) oraz sektorze doradztwa energetycznego. Zapotrzebowanie na absolwentów posiadających wcześniej wymienione kompetencje zgłosiły także jednostki samorządowe oraz podmioty zajmujące się administracją obiektów budowlanych. W przypadku Biznesu Elektronicznego absolwenci znajdą zatrudnienie w przedsiębiorstwach z branży informatycznej oraz biznesu elektronicznego tj. e-logistyka, e-marketing, e-handel, e-bankowość, e-turystyka. Ponadto, absolwenci Biznesu Elektronicznego będą mieli kompetencje umożliwiające podjęcie pracy zawodowej w instytucjach administracji państwowej i samorządowej oraz prowadzenie własnej działalności gospodarczej.

Panie Dziekanie, od nowego roku akademickiego na Wydziale Elektrotechniki, Informatyki i Telekomunikacji uruchomione zostaną dwa nowe kierunki studiów: Biznes Elektroniczny i Efektywność Energetyczna. Skąd pomysł na takie właśnie kierunki? W ostatnim dziesięcioleciu nastąpiła prawdziwa rewolucja w gospodarce będąca skutkiem dynamicznie rozwijających się technologii informacyjnych. Szczególne przyspieszenie w rozwoju biznesu elektronicznego nastąpiło w dobie Internetu, który stanowi podstawowe medium dla handlu elektronicznego, reklamy

elektronicznej, chmur obliczeniowych czy mediów społecznościowych. Do zastosowań biznesu elektronicznego zalicza się również zagadnienia elektronicznego przedsiębiorstwa, gospodarki, bankowości czy nauczania. Prowadzenie działalności gospodarczej przy użyciu systemów informatycznych stanowi obecnie podstawę rozwijającego się dynamicznie społeczeństwa informacyjnego. Wszystkie te przyczyny sprawiły, iż rynek pracy poszukuje wykwalifikowanej kadry inżynierskiej pozwalającej tworzyć i obsługiwać systemy informatyczne wspierające działalność gospodarczą. Absolwenci kie-

runku Biznes Elektroniczny mają posiadać kompetencje umożliwiające pracę w tym obszarze gospodarki. W przypadku kierunku Efektywność Energetyczna chcemy wykształcić inżynierów posiadających specjalistyczną wiedzę i umiejętności potrzebne do implementacji, modyfikacji i eksploatacji nowoczesnych systemów technicznych związanych z efektywnym wykorzystaniem różnych form energii. Wiedza ta obejmuje odpowiednio dobrane zagadnienia z elektroenergetyki, energetyki cieplnej, mechaniki i inżynierii środowiska, a także automatyki i energetyki odnawialnej. Do tej pory inży-

nierów posiadających tak szeroki zakres wiedzy kształciliśmy osobno na kilku kierunkach, natomiast obecnie i w niedalekiej przyszłości będzie występowało zwiększone zapotrzebowanie na inżynierów utrzymania ruchu oraz integratorów systemów energetycznych posiadających kompetencje także w zakresie efektywnej gospodarki energetycznej. Gdzie zatem absolwenci tych kierunków będą mogli znaleźć pracę ? Absolwenci kierunku Efektywność Energetyczna znajdą pracę w zakładach przemysłowych posiadających

Jakich przedmiotów będą się uczyć studenci, czym będą się wyróżniać od innych, czym chcecie ich zachęcić do studiowania na Waszym Wydziale? W przypadku Biznesu Elektronicznego studenci podczas zajęć będą poznawać zagadnienia między innymi z zakresu modelowania i analizy procesów biznesowych, użytkowania systemów informatycznych klasy korporacyjnej (ERP, CRM, SCM) oraz projektowania hurtowni danych. Dodatkowo poznają technologie mobilne i przetwarzania w chmurze na potrzeby systemów korporacyjnych i E-biznesu oraz technologie internetowe umożliwiające prowadzenie działalności biznesowej i marketingowej. W katalogu przedmiotów kierunku Efektywność Energetyczna studenci znaleźć będą mogli w jednym miejscu przedmioty po części znane z różnych kierunków studiów, a związane z elektroenergetyką, energetyką

cieplną, mechaniką i automatyzacją procesów technologicznych, a także zupełnie nowe związane z efektywnym wykorzystaniem napędów elektrycznych, oświetleniem energooszczędnym, odnawialnymi i kogeneracyjnymi źródłami energii oraz systemami zarządzania energią. Zakres tematyczny oferty dydaktycznej obejmuje ogólnie rzecz biorąc energetykę prosumencką i energetykę przemysłową, co jest nowością na naszym Wydziale, a zarazem jest odpowiedzią na zapotrzebowanie rynku pracy. Czy podczas studiowania studenci będą odbywali praktyki w firmach zewnętrznych ? Studia na kierunkach Biznes Elektroniczny oraz Efektywność Energetyczna, są studiami o profilu praktycznym stąd studenci są zobligowani do odbycia jednosemestralnej praktyki zawodowej w przedsiębiorstwie. Na obydwóch kierunkach jest ona połączona z wykonywaniem części praktycznej pracy dyplomowej. Podejście takie ma sprawić, iż studenci w ramach pracy dyplomowej będą rozwiązywać realne problemy występujące w przedsiębiorstwach, co ma ich lepiej przygotować do przyszłej pracy zawodowej. Celem pośrednim takiego sytemu jest także zacieśnienie współpracy pomiędzy WEIT, a przedsiębiorcami. Dziękuję za rozmowę. M. Ratajczak-Gulba

Biznes Elektroniczny i Efektywność Energetyczna - będą to studia I stopnia, po których student uzyska tytuł inżyniera.


12 UNIWERSYTET ZIELONOGÓRSKI Podróże rekrutacyjne

UZ nadal w drodze Kolejne wizyty na targach i w szkołach za nami. Tym razem odwiedziliśmy Gorzów Wielkopolski. Byliśmy na Mikołajkowych Targach Edukacji, Turystyki i Pracy w Państwowej Wyższej Szkole Zawodowej. Następnym naszym „przystankiem” był Świebodzin. Pojawiliśmy się na Targach Pracy i Edukacji w Powiatowym Zespole Szkół Technicznych i Zawodowych. A na koniec dotarliśmy do Nowej Soli na Dzień Zawodu popularyzujący naukę wśród uczniów w CKZiU Elektryk.

STYCZEŃ 2015


UNIWERSYTET ZIELONOGÓRSKI

STYCZEŃ 2015

Otwarcie Planetarium „WENUS” już wiosną 2015 roku!

Nowe oblicze budynku kina WENUS Z inicjatywy Uniwersytetu Zielonogórskiego i władz miasta Zielona Góra z dawnego kina Wenus powstanie Planetarium „WENUS”. Będzie ono częścią powstającego Centrum Nauk Keplera, w skład którego wejdzie jeszcze Centrum Przyrodnicze przy ul. Dąbrowskiego w Zielonej Górze. Planetarium będzie nowoczesnym centrum konferencyjnym, służącym zarówno uczelni jak i mieszkańcom oraz gościom miasta. Będzie punktem spotkań, miejscem wystaw, seminariów, a także otwartych wykładów, w których uczestniczyć będzie mógł każdy.

Wybudowane w latach 50-tych kino nazwane zostało WENUS. Po 60 latach nazwa staje się jeszcze bardziej adekwatna do funkcji. Niegdyś był to obiekt służący do wyświetlania filmów na 35-milimetrowej błonie fotograficznej. Dziś realnym stał się pomysł n aukowca wizjonera śp. profesora Janusza Gila, który od ponad 20 lat promował ideę zbudowania takiego obiektu w Zielonej Górze. Planetarium „WENUS” zmieści sale audytoryjną dla ok. 400 osób, mniejszą salę konferencyjną na 90 osób, księgarnię akademicką, przestrzenie wystawowe oraz ka-

wiarnię. Na sali audytoryjnej wydzielonych jest 120 miejsc, umieszczonych pod kopułą. Specjalistyczna aparatura do wyświetlania projekcji na sferycznej półkuli, daje możliwość podziwiania ruchu ciał niebieskich na nieboskłonie, a także innych animacji dotyczących wszelkich dziedzin nauki i sztuki. Pod kopułą o średnicy 10 metrów, siedząc na specjalnie wyprofilowanych fotelach, będziemy mogli obejrzeć niesamowite, przestrzenne animacje przedstawiające zjawiska zachodzące w odległych galaktykach, w głębi naszej planety.

Naukowcy z tytułami Uroczyste promocje na UZ Na Uniwersytecie Zielonogórskim odbyła się (10 grudnia br.) bardzo ważna uroczystość - promocje habilitacyjne i doktorskie. Dyplomy stopni naukowych przyznano 2 doktorom habilitowanym i 36 doktorom. Po raz pierwszy zostały nadane 3 stopnie naukowe doktora nauk biologicznych w dyscyplinie biologia.

13


14

UNIWERSYTET ZIELONOGÓRSKI

STYCZEŃ 2015

Mikołajkowy konkurs na FB

Mikołajkowy konkurs na FB uczelni spotkał się z dużym odzewem wśród studentów Uniwersytetu Zielonogórskiego. Jak się okazuje żacy wierzą w Św. Mikołaja !!! Sami zobaczcie jak odnajdowali listy ukryte przez niego. Zdjęcia z listami.

Zapraszamy do udziału w drugiej edycji konkursu "Zgadnij gdzie?"

Akademickie Radio Index ::: www.index.zgora.pl

POZYCJA KLASYCZNA Najpiękniejsze pozycje muzyki klasycznej przedstawia

Czesław Grabowski

dyrektor Filharmonii Zielonogórskiej

CODZIENNIE O 14:45 NA 96 FM

Godzina Rektorska ŻYCIE AKADEMICKIE W ETERZE

Od poniedziałku do piątku o godz. 11:00 w Akademickim Radiu Index. Zaprasza Paweł Hekman

PREZYDENT NA 96 FM W każdą środę o godz. 12:30

Zadzwoń w czasie audycji i zadaj pytanie Prezydentowi Zielonej Góry

68 326 96 96

Zaprasza Kaja Rostkowska


MIASTO FILMÓW

STYCZEŃ 2015

15

facebook.com/miastof

hobbit: bitwa pięciu armii

Od 2001 r. moje święta Bożego Narodzenia wyglądają podobnie: wyjazd do Jeleniej Góry, wigilia z rodziną, pierwszy dzień świąt ze znajomymi, a potem powrót do Zielonej Góry i... wyczekiwane spotkanie z Peterem Jacksonem. W kinie oczywiście. Nie przeszkadza mi, że nowozelandzki reżyser zrobił z prozy Tolkiena dojną krowę. „Władcę Pierścieni” poukładał po swojemu – tu coś dodał, tam coś odjął. Ważne, że ja bawiłem się świetnie, a on dał światu jedną z najważniejszych trylogii w dziejach. Kompletnie nie przejąłem się też, że z króciutkiego „Hobbita” wycisnął kolejne trzy filmy, do których powrzucał dziesiątki nikomu niepotrzebnych wątków. I na samym końcu (choć to dopiero wstęp) w ogóle mi nie przeszkadza, że obejrzałem tak naprawdę sześć niemal identycznych filmów. Po tym wszystkim jedyne, co mi pozostało, to szukanie odpowiedzi na pytanie: jak żyć bez wyprawy do Śródziemia w kolejne Boże Narodzenie? Fabuła „Bitwy Pięciu Armii” zawiera się już w samym tytule. Przez jedną trzecią filmu czekamy na bitwę, potem się tłuką, a na końcu płaczą. Ot, kolejny „jacksonowy” standard. Kto i o co się bije? Na to pytanie już i tak znacie odpowiedź. Jeśli nie, wybierzcie inny film. Nowy „Hobbit” od początku do końca kierowany jest do konkretnego widza. Oglądałaś/-łeś poprzednie części? Jesteś w domu. Nie wiesz, o co chodzi? Musisz nadrobić zaległości. Peter Jackson wie, że zwycięskiego składu się nie zmienia, dlatego popełnia też te same błędy, które wytykano mu przy poprzedniej trylogii, jak i przy okazji wcześniejszych „Hobbitów”. Dłużyznami można obdzielić połowę ubiegłorocznych produkcji. Na temat kartonowo-patetycznych wypowiedzi postaci powinna powstać niejedna praca magisterska, a głupoty poupychane w scenariuszu zawstydzą nawet miłośników polskich komedii romantycznych. Na szczęście to wszystko jedynie łyżka dziegciu w wielkiej beczce miodu. Tytułowa bitwa robi wrażenie – zarówno pod względem efektów, jak i elementów humorystycznych. Uwierzcie, po tym filmie świnie już nigdy nie będą takie same. Widoki (jak zawsze) zapierają dech w piersi. Aktorsko też jest nieźle, choć bez fajerwerków. Na koniec pozostaje nam klimat i niedefiniowalna, celuloidowa magia kina. To poczucie, że obcujemy z czymś niezwykłym, co dorastało wspólnie z Wami. Mam wrażenie, że nie tylko mi kolejne filmy Jacksona kojarzą się ze świętami i spotkaniem ze starymi znajomymi. To nic, że obejrzeliśmy kalkę kalki. Nieistotne, że wszystko wykalkulowano na miliony, które film zarobi. Ostatecznie liczy się nasz uśmiech na twarzy po kolejnej, zwycięskiej bitwie i ta chwila nostalgii, kiedy powoli wracamy do domu… Paweł Hekman

niezwykła podróż (2012) Pierwsza część nowej trylogii osadzonej w świecie znanym z ‚Władcy Pierścieni’ musiała odpowiedzieć na parę zasadniczych pytań. Czy to jeszcze ma sens? Czy Jackson jest w stanie nas oczarowac po raz kolejny swoją wizją Śródziemia? Okazuje się, że tak - ‚Niezwykła podróż’ rozkręca się leniwie, ale od opowieścii o Bladym Orku nie pozwala oderwać wzroku od ekranu choćby na sekundę. Jackson oferuje filmową rozrywkę w najlepszej, bo najprostszej postaci. Podaje nam znane składniki w odświeżonej, niejednokrotnie zachwycającej, formie. Obowiązkowy cliff hanger sprawił, że 12 miesięcy później pobiegliśmy na...

pustkowie smauga (2013)

...czyli film mroczniejszy, dzięki któremy zerkamy w głąb serc i charakterów naszych bohaterów. Druga część „Hobbita” to przypowieść o destrukcyjnym wpływie władzy na człowieka. O zatarciu się granicy między dumą i pychą, między misją i opętaniem. Co prawda tytułowy Smaug każdym swym pojawieniem się na ekranie kradnie przedstawienie, ale nie oznacza to, że liczy się tu tylko on. Przez grubo ponad dwie godziny Jackson na przemian cieszy oko bajecznymi pejzażami i wartką akcją. Podobnie jak we ‚Władcy pierścieni’, druga część trylogii jest solidnym kandydatem na najlepszą część serii. Michał Stachura

trivia ‚Hobbit: Niezwykła podróż’ był pierwszą adaptacją Tolkiena w reżyserii Jacksona, która nie była nominowana do Oscara. Pierwsza część trylogii wyświetlana w technologii 3D IMAX zajmuje łącznie 98 rolek filmowych. To prawie 35 kilometrów filmu. W całej trylogii krasnolud Bombur nie wypowiada ani słowa.

igrzyska śmierci: kosogłos. część 1 „Igrzyska Śmierci” to pewien fenomen. Nie do końca pojmuję gigantyczną popularność i kasę, jaką saga zdobyła, ale z drugiej na obu częściach bawiłem się co najmniej nieźle. Na szczęście Hollywood próżni nie znosi i już przy „trójce” trafił mnie szlag. Już nawet nie o to chodzi, że dzielenie ostatniej części trylogii to obrzydliwy skok na kasę. Tutaj to jawne pastwienie się nad widzem. Tym bardziej, że film poza dwugodzinnym gderaniem, płakaniem, przynudzaniem, szukaniem sensu życia, a później znów gderaniem, nie ma nic do zaoferowania. Owszem, jest jedna (słownie: JEDNA) scena akcji, ledwie zresztą zasługująca na takie miano. Ma ona z kolei walor edukacyjny. Dowiadujemy się z niej, że futurystyczne samoloty bojowe najlepiej unicestwiać... strzelając doń z łuku. To, co w poprzednich częściach stanowiło o sile filmu (tytułowe igrzyska), nie istnieje. Jennifer Lawrence ciągle płacze, Woody Harrelson nie ma błysku, a Phillip Seymour Hoffman wygląda jakby nie wiedział, po co tam trafił. Wierzę, że twórcy chcieli pokazać ciszę przed burzą, zbudować więź między widzem a bohaterami, ale nie rozumiem po co poświęcać na to cały film. W innych przypadkach nazwalibyśmy to po prostu prologiem... Paweł Hekman

whiplash

‚Whiplash’ to nie do końca film o muzyce. Z pewnością jest nią wypełniony po same brzegi i świetnie się tego obrazu słucha. Ale w większym stopniu jest to film o determinacji, charakterze i niezłomności. O - cytując jednego z bohaterów - sprawianiu, by ludzie przekraczali swoje granice. Takie nastawienie ma dyrygent jazz bandu w prestiżowej szkole, Terrence Fletcher (rewelacyjny J.K. Simmons). Przyjmuje on pod swe skrzydła utalentowanego i zawziętego, ale i charakternego perkusistę Andrew Neymana (dotrzymujący kroku koledze po fachu Miles Teller). To napięcie między tymi bohaterami i chemia między aktorami sprawia, że ‚Whiplash’ smakuje tak doskonałe. Rewelacyjne sekwencje prób, łączące dynamiczny montaż z popisem aktorstwa, pokazują, jakie emocje moga wypełnić teoretycznie najspokojniejsze miejsce na świecie - salę prób w akademii muzycznej. Fletcherowi i Neymanowi natomiast równie dobrze można rozdać rękawice bokserskie. Są w tym filmie krew, pot i łzy, ale to emocje są najistotniejsze w kadrzym kadrze. Nie brakuje ich w tym filmie ani przez sekundę. Michał Stachura

Orlando Bloom (Legolas) jest o dwa lata starszy od Lee Pace’a (król Thranduil), swego filmowego ojca. Jeden z producentów zapytał Viggo Mortensena (Aragorn we ‚Władcy Pierścieni’), czy byłby zainteresowany rolą w ‚Hobbicie’. Aktor odmówił, gdyż Aragorn nie pojawia się w powieści, a wydarzenia z ‚Władcy’ i ‚Hobbita’ dzieli kilkadziesiąt lat.

kalendarium

Współautorem scenariuszy to wszystkich części trylogii jest meksykański reżyser Guillermo del Toro (‚Labirynt Fauna’, ‚Hellboy’, ‚Pacific Rim’). Kolor oczu Legolasa różni się od tego z ‚Władcy Pierścieni’. Peter Jackson przyznał, że kilkakrotnie zapomnieli o szkłach kontaktowych dla Orlando Blooma.

30.01.1984 – Rzadko w kalendarium wspominamy polskie kino. Jednak tym razem nie mogliśmy pominąć - kończącej 31 lat! - „Akademii Pana Kleksa”. Prawda jest taka, że nikt ani wcześniej, ani później nie zrobił w naszym kraju czegoś podobnego. Z jednej strony idealne kino familijne, z drugiej mocno niepokojąca i odjechana produkcja, a z trzeciej kapitalny film dla każdego. Wyobraźcie sobie, co z takiego materiału wyciągnąłby Guillermo Del Toro… 15.01.1997 - Tego dnia w kinach przestała obowiązywać logika, świat realny niczym nie różnił się od wymyślonego, a scenariusz nie był wymogiem. Wszystko przed Davida Lyncha, który zaprosił widzów do swojej głowy i nazwał efekt „Zagubioną autostradą”. Do dziś nikt filmu nie zrozumiał. My również, ale polecamy przekonać się na własnej skórze.

cytat miesiąca


16

VARIA

STYCZEŃ 2015 Pedagogiczna Biblioteka Wojewódzka im. Marii Grzegorzewskiej w Zielonej Górze poleca: Autor, współpracując z klinicystami Rosemary i Richardem Swordami odkrył metodę terapeutyczną, dzięki której osoby cierpiące na zaburzenie po stresie traumatycznym mogą wyjść poza zranienia i zrobić krok ku lepszej przyszłości. Na stronach tej pozycji został omówiony proces terapii, jakiej poddało się wiele osób: od weteranów wojennych począwszy, a skończywszy na ofiarach wszelkich napaści, wypadków i zaniedbań. Niewątpliwą wartością jest możliwość poznania inspirujących historii z życia osób cierpiących na tego typu zaburzenia. To godna polecenia lektura dla terapeutów, zajmujących się psychologicznym poradnictwem oraz tych, którzy szukają pomocy w leczeniu zaburzeń po stresie traumatycznym. ▪ JADWIGA MATUSZCZAK

Pod studenckim biurkiem Paweł J. Sochacki

Wróżka prawdy Ci nie powie

Siła czasu ►

Jaki będzie Nowy Rok? Co przyniesie i czy odniosę sukces lub odnajdę miłość? Te oraz wiele innych pytań zachęca nas do poszukiwania odpowiedzi niekoniecznie u specjalistów, lekarzy, maklerów czy psychologów. Branża ezoteryczna w tym okresie poleruje szklane kule i zaciera ręce, bo każdy chce odkryć tajemnicę swojej przyszłości, płacąc za to niemałe pieniądze. Dla rozrywki zaglądam w wielki noworoczny horoskop opracowany przez astrologa Andrzeja dla jednego z pism kobiecych, i czytam: „(…) Dobra organizacja będzie gwarancją sukcesu. Możesz robić to, czego pragniesz. Materialne zasoby zależeć będą od twojej dyscypliny duchowej (…)”. Z ciekawości wczytuję się w przepowiednie opracowane dla innych zodiaków. A tam podobnie, w stylu: przestrzeń gwiezdna kreować będzie doskonałość twojego wnętrza; poznasz coś nowego i wpadniesz na niezwykłe pomysły; warto dokończyć to, co zostało rozpoczęte; możesz dużo zrobić; lepiej nie uczyć się na własnych błędach itp. Jak wynika z badań TNS OBOP z 2013 roku, 55% Polaków czyta przepowiednie i horoskopy w środkach masowego przekazu. Skoro czytamy, to wróżki, wróżbici, tarociści i jasnowidzący muszą tak skonstruować treść, by miała charakter ogólny, uniwersalny i mogła odnieść się do milionowej publiczności. Horoskopy stały się zabawą, często przedrukowywaną co roku i kopiowaną w wielu pismach. Ale nikt tego nie pamięta. Moja znajoma korzysta regularnie z usług jednej z wrocławskich wróżek. Upewniła się, że jej narzeczony ją zdradza. Chociaż miała konkretne podejrzenia, dowiedziała się o uwolnieniu z toksycznego związku i wielkich zmianach w sprawach uczuciowych. Do tego mnóstwo świec, kadzidełek, kolorowe chusty i błyszcząca kula. Wszystko za jedyne 50-100 złotych za godzinę, w zależności od tego, na ile pytań wróżka musi odpowiedzieć. Analizując nadprzyrodzone zdolności wróżek czy raczej techniki manipulacyjne może odnieść się do bardzo znanego w świeci psychologii testu Forera, którego autorem jest amerykański psycholog Bertram R. Forer. Jego studenci dostali za zadanie rozwiązanie prostego testu, a następnie na jego podstawie Forer przygotował każdemu analizę osobowościową. Wszyscy zgodzili się z trafnością wyników związaną z oceną ich charakteru. Autor przyznał się jednak, że każdy otrzymał taką samą treść ułożoną w taki sposób, by każdy

mógł się z nią utożsamić. Według psychologa jest to klucz działania większości branży ezoterycznej, która najpierw zdobywa zaufanie klienta, przedstawia przepowiednię z otwartych stwierdzeń, a następnie pozwala na dopasowania ich do siebie. Z usług wróżek skorzystało w ubiegłym roku 16% Polek (TNS OBOP). Jak podaje portal wynagrodzenia.pl, który opracował cennik branży ezoterycznej, za konsultacje w sprawie wybrania szczęśliwego imienia dla dzieci płaci się 120-150 zł., porada w sprawie partnera ży-

PEDAGOGICZNA BIBLIOTEKA WOJEWÓDZKA www.pbw.zgora.pl

Debiut poetycki

Czekając na... ►

„Czekając na...” - to debiutancki tomik poetycki, znanego już prozaika Marcina Radwańskiego, który jest autorem zbioru opowiadań pt. „Skok w przepaść” i powieści kryminalnej „Nieprzypadkowa ofiara”, wydanych w 2014 roku. Radwański znów zaskakuje nas nową formą, biorąc na warsztat poezję, z którą dotychczas nie był kojarzony. Tomik „Czekając na...” to poezja mroczna, pełna oczekiwania, strachu i tęsknoty. Z wersów wybuchają emocje, jakimi targany jest autor i jego wewnętrzny świat. Wiersze są agresywne, buntownicze i atakujące, ale zarazem pełne zrozumienia i pokory. Zderzenie to powoduje, że stają się naprawdę interesującą, intelektualną lekturą.

REKLAMA

Moja znajoma korzysta regularnie z usług wróżki. Upewniła się, że jej narzeczony ją zdradza. ciowego kosztuje 200-300 zł, a wybór szkoły lub studiów 200-250 zł. Analizy ekonomiczne podają, że rynek wróżbiarski tylko w naszym kraju wart jest 2 miliardy złotych. Dlaczego mimo katolickiego zdeklarowania, coniedzielnej mszy i wyczekiwanej kolędy wierzymy również we wróżby? Tomasz Grzyb, doktor psychologii ze SWPS we Wrocławiu odpowiada w jednym z wywiadów, że ludzie potrzebują poczucia kontroli rozumianej jako możliwość wyjaśnienia, dlaczego coś konkretnego nas spotyka. A przecież wiem, że każdego dnia spotyka nas wiele wzlotów i upadków, nieplanowanych gości, wypadów i miłych niespodzianek. Z zasady nie lubimy byś zaskakiwani, dlatego za każdą cenę chcemy dowiedzieć się, co przyniesie los. Ale czy wróżka zawsze prawdę powie…?

Gazeta Samorządu Studenckiego Uniwersytetu Zielonogórskiego „UZetka” ::: ul. Niepodległości 13, 65–001 Zielona Góra ::: Tel./fax +48 68 328 7876 Mail: gazeta@uzetka.pl ISSN 1730-0975 ::: WYDAWCA: Stowarzyszenie Mediów Studenckich REDAKTOR NACZELNA: Kaja Rostkowska, k.rostkowska@uzetka.pl ::: SKŁAD: Kaja Rostkowska, Michał Stachura ::: Wkładka UZaprasza: Małgorzata Ratajczak-Gulba, Katarzyna Janas-Subsar, Mamert Janion, Lucyna Andrzejewska, Patrycja Łykowska, Anna Urbańska ::: OGŁOSZENIA I REKLAMY: 0 602 128 355, reklama@uzetka.pl DRUK: Drukarnia Polskapresse Sp. z o.o. ::: Za zamieszczone informacje odpowiedzialność ponoszą ich autorzy. ::: WWW.UZETKA.PL


Turn static files into dynamic content formats.

Create a flipbook
Issuu converts static files into: digital portfolios, online yearbooks, online catalogs, digital photo albums and more. Sign up and create your flipbook.