UZetka nr 46 (luty 2008)

Page 1

NR

46

LUTY 2008

MIESIĘCZNIK OD 2002 ROKU Gazeta Samorządu Studenckiego Uniwersytetu Zielonogórskiego ISSN 1730-0975 ::: Nakład 11800 ::: Gazeta Bezpłatna Głogów ::: Gubin ::: Krosno Odrzańskie ::: Lubin ::: Lubsko ::: Międzychód ::: Międzyrzecz Nowa Sól ::: Nowy Tomyśl ::: Polkowice ::: Słubice ::: Sulechów ::: Sulęcin ::: Świebodzin Wolsztyn ::: Wschowa ::: Zbąszyń ::: Zielona Góra ::: Żagań ::: Żary

Tomasz lis zna naszą przyszłość str. 3

czy chcemy brać Ślub? str. 8, 9

nie spali trzy noce str. 12

nakręć się na konkurs str. 15


2

LUTY 2008

 Z lotu Ptaka Poderżnąć grzdyla Radio radiem, a ja dawno już nic mądrego nie napisałem. Pomyślałem, że chociaż w lutym maznę co nieco. Ostatnio spotkałem się ze znajomym. Na początku trochę podniecał się czechosłowacką piosenką „Jožin z bažin”, potem wreszcie zaczęliśmy rozmawiać. Siedzieliśmy tak sobie, jak to w tym pepikowym songu śpiewał Ivan Mladek - „u slivovice”, aż opowiedział mi historię swojego brata. Prostą, jak budowa cepa. Ów brat, słynął z żyłki do interesów. Bawił się w różne branże, zakładał firmy, organizował przedsięwzięcia i takie tam duperele. Na jednej z wielu kolacji biznesowych poznał gościa. Nie, nie… Nic z tych rzeczy... Po prostu dwaj panowie

zgadali się, że będą razem robić „byznes”. Zapowiadało się interesująco: nowy wspólnik miał świetny pomysł, spójny biznesplan, nawet grosza trochę, by rozkręcić tę firemkę. Że biznes miał być na dużą skalę, jegomość potrzebował kogoś z dodatkowym kapitałem, bo sam by nie udźwignął. Braciak zwęszył dobrą okazję do ustawienia się na jakiś czas - w końcu widoki na dobrą kasę obiecujące, nowy wspólnik - klasa. Rozkręcili ten interes dwaj panowie, od początku wszystko szło piknie, całkiem nienajgorzej to wszystko zażarło, ale, jak to bywa, gdy chodzi o kasę - z czasem zaczęły się kwasy. Wspaniały wspólnik okazał się głąbem, który nie potrafiłby poprowadzić pralki na kółkach, a co

„Nie całuj mnie pierwsza… …bądź tylko wierniejsza, pokocham cię” - zapewniali kiedyś Skaldowie. Niby niedawno a tak nieaktualnie. Po co komu takie obietnice? Wierność to, jak wszystko dzisiaj, pojęcie względne, przeżytek przeszłości. Niewielu się nią przejmuje, bo co począć z wybrykiem natury? To istny gatunek chroniony – wszyscy wiedzą, że istnieje, ale mało kto ją widział. Kobiety kokietują kogo popadnie, a mężczyźni standardowo są nie do zdobycia, więc zakochanie w grę nie wchodzi. Kto normalny pakuje się w coś takiego? Nikt przecież nie lubi mieć wahań nastroju, a towarzyszące zakochaniu stany euforii lub smutku na zmianę doprowadzają do szaleństwa wszystkich, nie tylko zainteresowanego. Najgorsze, że każdy przechodzi tę chorobę na własny sposób, więc leku nie ma! Może i lepiej. Pewnie nie byłby refundowany przez NFZ i wszyscy poszlibyśmy z torbami. Ratunek w tym, że według wielu z nas, randki to proces, w trakcie

którego dwoje ludzi naraża się na stres, tylko po to, żeby określić stopień o jaki powinni obniżyć wymagania. Więc niektórzy w ogóle przestają szukać. Wtedy nie muszą wydawać niewiarygodnych sum na róże, czekoladki i inne. Są jeszcze przypadki wiązania się z pierwszą lepszą osobą – tzw. „miłość od pierwszego wejrzenia”, albo spotykania się z każdą, która się zainteresuje.

Mężczyźni mają łatwiej – umawiają się codziennie z inną i nikt nie określi ich przymiotnikiem puszczalski. Swoją drogą, ciekawe dlaczego jeden z internetowych „Poradników (nie)poważnych” wyjaśnia termin „łatwa” jako określenie kobiety o typowo męskim usposobieniu do spraw seksu?

Paweł Ptaszyński ( Radio Plus 91.7 FM) dopiero, gdy mowa o dużej firmie. Sytuacja modelowa, widziałem gdzieś taką w pewnym amerykańskim filmie, którego tytułu przypomnieć sobie nie mogę. Różnica pomiędzy kinem a rzeczywistością polegała na tym, że główny bohater tego gniota klasy „B” poderżnął cudownemu wspólnikowi grzdyla, natomiast braciak mojego funfla, najzwyczajniej zabrał zabawki i poszedł do innej piaskownicy.

Miło, że znowu sięgacie po papier. Czasami się boję, że otwarcie gazety jest trudniejsze niż włączenie komputera, sprawdzenie poczty, włączenie GG, otwarcie trzech okien przeglądarki, w tym jednej z adresem nasza-klasa, która otwiera się o wiele za dugo, ale i tak jest cierpliwość, żeby czekać. Boję się, że szelest gazetowego papieru działa na nerwy i w porównaniu z cichym oddechem komputera jest przeraźliwym, drażniącym hałasem. Dlatego polecam Wam lekturę tekstu „Centrum komunikacyjne w kieszeni”. Internet nas zdominował… i warto się zastanowić, czy uśmiechając się nie przechylamy przypadkiem głowy na bok, o w taki sposób ;-) A faceci?! Śmieją się z naszych chusteczek do demakijażu, a sami mają... do monitora. No i ten atak serca. Zawsze w lutym. Czerwony zawał serc. Jedni są odporni, nazywając Walentynki kiczem, inni ulegają ich czarowi i masowo wypisują romantyczne kartki jak

Kaja Rostkowska Redaktor naczelna k.rostkowska@ uzetka.pl recepty na kiepski humor dla swoich bliskich. O tym jest „UZetka” w lutym. Krytycznie nastawiona do wynalazków współczesności. Ale jak zwykle z miejscem na dyskusję, tylko żeby Wam się chciało chcieć, Kochani! Wreszcie udało nam się zorganizować dla Was kilka konkursów z nagrodami. Zachęcam Was do udziału, fajna książka, płyta, telefon - za free. A reszta póki co po staremu. Blondynki dalej nurkują w ocean, żeby pogadać z Di Caprio, a sesja nie okazała się końcem świata ;-)

ABC CBA Joanna Urbańska j.urbanska@ uzetka.pl

Gdzieś tam jednak ciągle pojawia się ta ginąca teoria miłości prawdziwej, nieskalanej cywilizacją i znajduje realne odbicie wśród ludzi, zwanych…romantykami, którzy miłość i wierność uważają za nierozłączne. Problem jedynie w odkryciu naukowców potwierdzającym, że miłość, to tylko działanie hormonów. I żadna różnica, czy nasz organizm zaleje norefetamina czy dopamina. Obie są podobno siostrami amfetaminy – może dlatego tak nas wszystkich uzależnia ten stan umysłu, który jedni zwą miłością, a dla innych równie dobrze mógłby nazywać się kotletem, bo ich zdaniem miłość nie istnieje. A jeśli nawet, to kojarzy się tylko z „ogólną migreną i plamą na widzeniu przesłaniająca rozum”. Mimo to, życzę szczęścia, tym którzy szukają i cierpliwości tym którzy już znaleźli – oby Wasze zauroczenie zdążyło przemienić się w przyzwyczajenie, zanim potwierdzi się rzadkość występowania wierność w Waszym środowisku naturalnym.

Jak dobrze mieć sąsiada (w CBA). Wiosną się uśmiechnie, jesienią zrobi w trąbę. Kurtka jego CBA mać! Chodzić zimą tylko w t-shirtcie? Żal mi się chłopaków z Centralnego Biura Antykorupcyjnego zrobiło. Żadna firma nie zgłosiła się do przetargu, aby uszyć funkcjonariuszom zimowe kurtki. Brrr… zimny dreszcz przejmuje. Wyobraźmy sobie, że jakiś skorumpowany jegomość pojedzie z rodziną na narty w Tatry. Pościg za nim po ośnieżonych stokach może zmrozić krew w żyłach. Zwłaszcza gdy ma się na sobie tylko koszulkę za 8 zł. W rozgrzewce nawet góralska herbata nie pomoże. Swoją drogą, jaka to niewdzięczność ludzka jest! Może ktoś powiedzieć: Ja marznę, i kogo to obchodzi? A obchodzi! To właśnie agenci CBA się nami interesują. Jak dobry sąsiad. To oni przekopują bazy danych ZUS, aby sprawdzić między innymi jak często i na co każdy z nas choruje. Chciałbym usłyszeć, że już nigdy żaden z nich zimowej kurtki pozbawiony nie będzie. Tylko czekać, jak jakiś agent zjawi się w szpitalu, tym razem nie po lekarza. Być może planowane są jakieś odwiedziny ku pokrzepieniu chorych. Wiadomo, że służba zdrowia kuleje

Grzegorz Czarnecki g.czarnecki@ uzetka.pl i sama nie da sobie rady. Na widok takiego funkcjonariusza na pewno nie jeden wstanie z łóżka. Nie samym CBA człowiek żyje. Miłością też może. Jakże piękny związek połączył posłankę Beatę i ślicznego Tomka. Tomek był w CBA, ale nie mówił o tym Beacie. Nie chciał, aby jego praca zepsuła to, co było między nimi. Przyjeżdżał po nią mercedesem z białymi obiciami, dawał róże i perły, prawił komplementy. Ale Beata chciała więcej. Tomek przyłapał ją z burmistrzem Helu… na przestępstwie korupcyjnym. Wtedy to funkcjonariusza miłość do pracy wygrała. Poświęcił związek dla dobra ogółu. Wzruszające. Beata płakała przed kamerami, a Tomek musiał pozostać w ukryciu. Ktoś wtedy pomyślał o nim? Chłopak się wykosztował. Te wszystkie drogie kolacje i wycieczki… Trzeba przyznać uczciwie - potrafił dobrze wydać nasze pieniądze, aby prawda wyszła na jaw. Więc coś mu się kurtka od życia należy!

 Okiem studenta politechniki

Nasze-Dane.pl

No to doczekaliśmy się kolejnej manii. Przeżyłem już małyszomanię, potteromanię, słyszałem o kubicomanii… Ale teraz, kto żyw, musi ulec nowej manii. Niewiele jest fałszu w twierdzeniu, że ludzie dzielą się na dwie grupy: na tych, którzy w NaszejKlasie konto już mają i na tych, którzy je dopiero założą. Gdzie byłeś, jak Cię nie było? Przyznam, że i ja sam uległem owemu rwącemu potokowi manii. Pomijając siwe włosy pojawiające się przez czekanie na załadowanie strony – przeżyłem sporo bardzo pozytyw-

nych emocji. Okazało się, że Paweł jest w Londynie, Ania ma już męża i dziecko, a Asia wciąż jest w Polsce, chociaż przeprowadziła się do Wrocławia. Jak patrzę na zdjęcia Wioletty, to wiem, że na ulicy bym jej po prostu nie poznał, mimo że kiedyś nocowała u nas i rano nie chciała jeść zupy mlecznej zrobionej przez moją mamę…

Pięćdziesiąt, sto, dwieście, trzysta? Ile się da. Bo warto mieć kontakt, bo warto mieć miejsce, gdzie znajdę namiary na pana X. Z ręką na sercu, drogi czytelniku – do ilu procent z nich masz zamiar się kiedykolwiek odezwać, a ile procent tak szczerze nie lubisz, że w krytycznej sytuacji pomyślisz o nich jako ostatnich na ziemi, których poprosisz o pomoc?

Zbieram pokemony

Patrzcie, co osiągnąłem!

Swego czasu panowała moda na kolekcjonowanie pokemonów. Dzisiaj wygląda to podobnie. Swoisty wyścig – kto ma więcej znajomych?

Jako informatyk od początku patrzę na naszą-klasę z ogromną obawą. Niestety spełniły się moje czarne wizje. Ludzie bez umiaru opisują sie-

bie, swoje osiągnięcia. Fotografie w najlepszych ciuchach, na tle zdobytego dobrobytu. Każdy chce udowodnić tym, którzy go znajdą – że mają do czynienia z nie byle kim. Uwaga, niebezpieczeństwo! Chcesz kogoś „rozpracować”? Wejdź na naszą-klasę. Kim jest, co ma, z kim się zadaje? Klik-klik i klient na widelcu. Druga strona medalu? Ktoś Ci grozi na gadu-gadu. Dodaj numer do kontaktów, eksportuj kontakty jako plik, zaimportuj w naszejklasie. Masz spore szanse że bez udziału policji i prokuratury będziesz

D.K. dysponować danymi przestępcy. Apeluję drodzy czytelnicy o rozsądek w udzielaniu waszych danych. Szukajcie znajomych, zbierajcie pokemony, ale zastanówcie się, ile może o Was dowiedzieć się potencjalny przestępca… lub pracodawca. PS. Wczoraj „zagadała” do mnie na gadu-gadu pewna dziewczyna. Zarzuciła mi, że nie wspominałem o tym, że mam motocykl…


3

LUTY 2008

Studenckie paliwo: benzyna czy piwo?

„Chmielowa ambrozja” i „łatwopalna trucizna” - obie substancje niezbędne do życia? Pierwszy pomaga „rozkręcić” studenta, drugi za to wprawia w ruch niezbędne dla nas „4 kółka”. Każdy odgrywa niezbędną rolę w naszym funkcjonowaniu. Piwo jest napojem, bez którego wielu z nas nie byłoby w stanie przeżyć dnia, jest elementem codziennej listy zakupów w poduczelnianym sklepiku. Ten złocisty napój w opinii wielu z nas jest najlepszym wynalazkiem człowieka. Benzyna z kolei pochodzi od podstawowego środka pędnego wykorzystywanego na świecie. Jest powodem upadku rządów i powstawania niebagatelnych bogactw, wojen wyzwoleńczych w imieniu demokracji i zadośćuczynieniem poniesionej w niej strat. Tak jak w przypadku piwa, jest podstawowym elementem życia większości z nas. Niewielu z nas wie, że benzyna (ekstrakcyjna - o innym składzie chemicznym, nieszkodliwym dla człowieka) jest jednym ze środków wykorzystywanych w procesie produkcyjnym piwa (stosuje się ją przy filtracji i klarowaniu). Czyżby oba produkty wzajemnie się uzupełniały? O wyższości jednego nad drugim można by toczyć niekończące się spory i kłótnie. Idealnie byłoby połączyć oby-

dwa produkty. „Chmielowa benzyna” odniosłaby gwarantowany sukces na rynku paliw płynnych, nie wspominając już o ekologii, tyle że jest to pomysł raczej wirtualny, przynajmniej do czasu, kiedy skończą się światowe zasoby ropy, co według ekologów może nas już czekać za 30 lat. I dalej nie wiadomo, co dla studenta wazniejsze... Łatwiej żyć bez piwa czy benzyny? Radosław Fedorowicz r.fedorowicz@uzetka.pl Premiera 22 lutego.

Lao Che Gospel Jeden z najważniejszych zespołów polskiej sceny rockowej i awangardowej powraca z nowym zaskakującym albumem. Po ogromnym sukcesie płyty Powstanie Warszawskie, Lao Che prezentuje wyjątkowy album Gospel. Kierując się zmysłem artystycznym i zdrowo pojętą ambicją postanowiliśmy aby trzecia płyta Lao Che nie powielała schematów poprzednich dokonań. Radość z dźwięku. Radość z rytmu. Inspirowani po części muzyką cyrkową, a i również starymi polskimi kreskówkami przywołaliśmy radosne wibracje, pobudzające do elektryzującego odbioru. Strona zespołu: www.laoche.art.pl

■ Ponieważ znudziły mi się już wszystkie podsumowania 2007 roku, postanowiłem wybiec myślą wprzód i od razu podsumować rok 2008.

TO BYŁ ROK 2008 Choć cudu w roku 2008 nie było, Polakom generalnie wiodło się nieźle. Wzrost gospodarczy był mniejszy niż przed rokiem, ale tylko trochę mniejszy – 5,3%. Niewielka, a dokładniej żadna, nie była w tym zasługa rządu, który w ciągu roku nie zrobił nic istotnego. Ot, Polacy robili swoje. To wystarczyło. Ale po traumie rządów PIS-u naród docenił święty spokój zapewniany im przez nową ekipę i nagrodził ją całkiem wysokimi notowaniami. Poparcie dla rządu – 43%, dla premiera – 46%. Nawet prezydent trochę zyskał i skończył rok z poparciem 44%. Z kolejnych sondaży wynikało, że optymizm Polaków nie ma granic – rośnie i rośnie, jakby sufitu nie znał. Bezrobocie też spadło, do 11% i tylko inflacja trochę wzrosła, ale nie ponad normę bezpieczeństwa. To był ciekawy rok w sporcie. Nasi piłkarze pierwszy raz w historii wygrali z Niemcami. I chociaż potem przegraliśmy z Chorwacją, to w ostatnim meczu grupowym EURO 2008 pokonaliśmy Austrię. Nic to, że w ćwierćfinale przegraliśmy z Hiszpanią. Tak daleko w mistrzostwach Europy nigdy nie zaszliśmy. A za cztery lata gramy u siebie i będzie tylko lepiej. Chyba, że na czas nie zbudujemy autostrad, bo nowy rząd w ich budowaniu na razie jest równie nieskutecz-

ny co rząd poprzedni. Agnieszka Radwańska doszła do półfinału Wimbledonu. Rewelacja. W półfinale poległa z Sereną Williams, ale w światowym rankingu i tak wskoczyła do pierwszej 15-tki. Robert Kubica zakończył mistrzostwa w Formule 1 na czwartym miejscu. Też super. Klęskę ponieśliśmy natomiast na igrzyskach. Jedno złoto Otylii to mało, bardzo

Amerykańskim prezydentem została jednak pani Clinton. Cóż za triumf prawdziwej kobiecości i wielkiego wdzięku mało. A występy siatkarek i siatkarzy były kompromitujące. Człowiekiem roku tygodnika „Wprost” został Leo Beenhakker. W ten sposób znany z niepodlizywania się władzy tygodnik uniknął chociaż raz wchodzenia w pewną część ciała aktualnie panującym. W kulturze nie zdarzyło się nic wielkiego. Powstało kilka wartościowych filmów, których nikt nie chciał oglądać i kilka potwornych knotów, na które waliły tłumy. Wszystko zgodnie z obowiązującą u nas regułą - ludzie to lubią, ludzie to kupią, byle na chama, byle głośno, byle głupio.

Pobyt w Głogowie bardzo szybko mi minął. Być może dlatego, że byłem tam w innej roli niż poprzednio we Wrocławiu. Teraz to nie mnie uczyli, ale ja uczyłem młodych żołnierzy, co i jak zrobić w czasie szkolenia. Będąc dowódcą plutonu poznałem bardzo wielu ambitnych chłopaków, z którymi można było porozmawiać na przeróżne tematy. Mój dzień wyglądał zawsze inaczej i nie można powiedzieć, bym się nudził. Zawsze było coś do zrobienia: od poligonów poprzez zajęcia ogólnosportowe. Wyróżnialiśmy się jako podchorążowie na tle innych żołnierzy pagonami (mieliśmy je obszyte biało-czerwonymi nitkami popularnie nazywanymi „makaronami”. Ostatni tydzień mojej służby usiany był różnego rodzaju egzaminami, które pozwalały mi na osiągnięcie kolejnego awansu w hierarchii wojskowej. Miałem

W telewizji bez zmian. Królowały tańce – z gwiazdami, na parkiecie, na lodzie, w marach, indywidualne i inne. Nic nie wskazywało wcześniej na to, że nasz naród taki roztańczony, ale może naród lubi po prostu oglądać ludzi, którzy zostają na lodzie. W show – biznesie też bez wielkich zmian. Mimo 365-ciodniowych starań nie udało się uzyskać odpowiedzi na dręczące wszystkie warstwy społeczeństwa pytanie – czy Doda rozeszła się do końca z Radziem, czy się nie rozeszła. Innych podobnych filozoficznych kwestii też nie udało się rozstrzygnąć, ale nie zmienia to faktu, że próby rozwikłania ich wygenerowały wielką pracę umysłową całego narodu. Amerykańskim prezydentem została jednak pani Clinton. Cóż za triumf prawdziwej kobiecości i wielkiego wdzięku. Rosyjskim prezydentem, cóż za niespodzianka, został Dimitrij Medwiediew. Na świecie nie wybuchła żadna wojna. Świat nie zrobił też nic, by biedni stali się mniej biedni. Ogólnie, bez wielkich zmian na tym najwspanialszym ze światów. Teraz, gdy wiecie już co czeka świat i Polskę, ze spokojem możecie ruszyć do swych zajęć. Uwaga – nadchodzi sesja! Powodzenia!

zostać podoficerem. Egzaminy wyglądały bardzo podobnie do tych, jakie miałem we Wrocławiu. Różniły się tylko tym, że teraz pytania odnosiły się do dowodzenia plutonem. Nie miałem problemów z ich zdaniem. Po egzaminach uroczysty awans na kolejny stopień, spotkanie z dowódcą jednostki i jakże upragniony wpis do książeczki wojskowej o tym, że jestem przeniesiony do rezerwy. Pozostało mi się tylko porozliczać z jednostką poprzez zdanie wszystkich dóbr, które dała mi Ojczyzna, pożegnanie się z kolegami i przełożonymi oraz szybki wyjazd do domu. Po wojsku pozostało wiele wspomnień, przyjaźni, znajomości, piękny wpis w książeczce oraz zielony beret leżący na biurku. Do zobaczenia w cywilu! Pozdrawiam serdecznie Podchorąży BiG

Tomasz Lis

ostatni list żołnierza

drodzy czytelnicy

reklaMA OGŁOSZENIE

Zielona Góra al. Niepodległości 22 tel: 068 329 00 21 kom 0 500 11 40 19

Spiesz się, pod koniec roku nowe egzaminy na prawo jazdy szczegóły na

www.KlubStudnia.pl

Jest ich pięcioro, ale nie znamy jeszcze ich imion ani losów. Nie wiemy, kim są, ale Ty możesz o tym zdecydować. Stwórz swoich bohaterów. Poszukujemy twórców do współpracy przy produkcji serialu. Chcesz być scenarzystą, reżyserem, producentem, dźwiękowcem, aktorem, statystą a może specjalistą od efektów specjalnych? Jeśli jesteś kreatywny, możesz się sprawdzić pod okiem fachowca Zbigniewa Ochockiego. Napisz do nas: serial@uzetka.pl - umówimy się na spotkanie! reklaMA


4

LUTY 2008

ZIMOWA Jam Session

ALLE DZIWACTWA! Szukasz pomysłu na oryginalny prezent? Chcesz zrobić komuś kawał? Potrzebujesz zabawnego gadżetu? Co powiesz na kask piwny czy gumę do żucia z prądem?

cząca roślina, kask piwny, guma do żucia z prądem, kapcie w kształcie penisa czy podsłuch. Można tam znaleźć rzeczy, których sobie nie potraficie wyobrazić i których nie można nigdzie kupic, śmieszne prezenty np. na wieczór panieński i urodziny. Jeśli znajdziecie trochę czasu, koniecznie obejrzyjcie „Dziwactwa” na allegro.pl. Dobra zabawa gwarantowana :) Karolina Boguc k.boguc@uzetka.pl

Warto zajrzeć: www.pakamera.pl

Poprawka to nie koniec świata

fot. Ariel Pawelczyk

Wielu z nas kupiło albo sprzedało coś na allegro. Wielu z nas odwiedziło choć raz ten portal, wielu jest stałymi „przedsiębiorcami”, ale nie każdy wie, że obok „normalnych” rzeczy można też kupić coś... dziwnego. Tuż pod kategorią „zdrowie i uroda” znajdują się „pozostałe”, a tam... Dziwactwa, które mogą być umiarkowanie osobliwe, wyjątkowo kuriozalne lub zupełnie odjechane. Do tej ostatniej kategori należą np. kule plazmowe, kajdanki, symulator lotów NASA, alkomat cyfrowy, tań-

Święty Jan pisząc swoją „Apokalipsę” musiał mieć na myśli coś w rodzaju współczesnych sesji egzaminacyjnych. Z tą tylko różnicą, że dzisiaj, żeby doświadczyć podobnych wizji, wcale nie trzeba jechać na Patmos, ani nawet odurzać się ziołami.

Wystarczy w lutym przejść się chociażby na nasz uniwerek. Cierpienie w oczach ludzkich, które podobno uszlachetnia, widoczne jest jak na dłoni. Fizyczny niemal ból wymalowany jest na twarzy tak samo jak czerwonobiałe flagi na policzkach kibiców kiedy skacze Małysz albo grają siatkarze. Tysiące głów gotowych na los Marii Stuart.

Niektórzy podobno Zamiast się zastanawiać, jak zachowują nadzieję… powiesz rodzicom o oblanym Skutki sesji niejednokrotnie okazują się daleko bardziej idące niż egzaminie, spraw sobie jakąś skutki picia piwa (podejrzewam naże to właśnie dlatego ludzie spoprzyjemność. Końca świata nie wet, żywają alkohol). Zmagania z sesją to będzie, ale gdyby… Prawie każdy człowiek zna co najmniej jedną przepowiednię o końcu świata. Obecnie najbardziej rozpowszechniona jest wersja, jakoby miał on nastąpić 21 grudnia 2012 roku. Chociaż większości Polakom rok 2012 przywodzi na myśl skojarzenie związane z Euro 2012 (to też może być koniec świata…), jest także spora grupa ludzi, która widzi w tej dacie zupełnie inną wartość. Mianowicie tegoż roku, dnia 21 grudnia o godzinie 11:11 GMT, ma nastąpić (kolejny zresztą) kres wszystkiego. Idea ta odwołuje się do kalendarza Majów, plemienia uważanego za doskonałych astronomów. Ich kalendarz kończy się na tym roku. Wszystkich strapionych tym faktem pragnę jednak pocieszyć. Niejeden koniec świata mamy już za sobą! Związane były zarówno z początkami tysiącleci (31 grudnia 999 i 31 grudnia 1999), jak i z datami pozornie nic nie znaczącymi, np. 1533, 1874, 1878, 1925, 1964, 1975, 1976.

Wielu z Was na pewno pamięta wejście w rok 2000, który rzekomo miał doprowadzić do awarii komputerów, elektrowni atomowych, systemów bankowych itp. Jednak jeden z ciekawszych końców świata miał nastąpić w 1964 roku. Wówczas to skromna grupa wyznawców tej ideologii skupiła się wokół Marian Keech i doktora Thomasa Armstronga. Jak łatwo się domyślić, oczekiwany koniec świata nie nastąpił. Kontaktująca się z istotami pozaziemskimi, które miały uratować członków sekty, Keech otrzymała jasne wytłumaczenie. „Ta mała grupka, wyczekująca samotnie całą noc, roztoczyła wokół siebie tyle światła, że Bóg ocalił świat przed zniszczeniem”. Dlatego nie dajcie się zwieść „fałszywym prorokom”, koniec świata prędko nie przyjdzie. Oblany egzamin to też nie koniec świata. Anna Teżyk a.tezyk@uzetka.pl

jak walka z bykiem bez płachty za to w czerwonych spodniach.

Może i czasem „opowiadamy bajki babci Władzi” na egzaminie, kiedy wyjątkowo niesprzyjające warunki nie pozwoliły na solidne przygotowanie się. Zgoda. Tylko czy to wystarczający powód, żeby stosować tak drastyczne środki? Mimo, że z biegiem lat na studiach sesja przynajmniej teoretycznie bywa mniej dokuczliwa, bo przecież trzeba zająć się pisaniem pracy, to i tak jest to przeciwnik niezwykle przebiegły. Co gorsza wcale nie stosuje się do założeń teorii gier, czyli nie

działa racjonalnie. Powali cię na łopatki w najmniej oczekiwanym momencie.

Przyczajony tygrys, ukryty smok. Pearl Harbor. Dlatego najważniejsze to zachować żelazny spokój i czujność. Pod żadnym pozorem nie można iść przez sesję jak żona Lota. Pamiętajmy, żeby nie oglądać się za siebie i uciekać możliwie jak najszybciej. Run Forrest, run!

smart dog

Pomagajmy sobie

Od kilku lat mamy możliwość przekazania 1% swojego podatku dochodowego na wybraną organizację pożytku publicznego. Może warto pomóc koleżankom i kolegom? W Polsce istnieje całe mnóstwo uprawnionych organizacji. A przecież czasem nasze koleżanki i koledzy znajdują się w sytuacji, kiedy potrzebna jest im nasza pomoc. Być może ich bliscy cierpią na poważną chorobę i zmuszeni są zażywać drogie leki, może ich dzieci będą mogły wreszcie zacząć żyć normalnie dzięki kosztownej rehabilitacji... Właśnie dlatego postanowiliśmy stworzyć naszą uniwersytecką specjalną bezę osób oczekujących na wsparcie. Baza ta z jednej strony umożliwi osobom potrzebującym wsparcia (pracownikom, studentom UZ)

dotarcie z apelem do całej społeczności akademickiej naszej uczelni, a z drugiej – sprawi, że pracownicy i studenci będą mogli dokładnie poznać osobę, której zechcą pomóc przekazując na jej leczenie część swojego podatku. Dlatego zachęcamy wszystkich pracowników i studentów naszej uczelni, którzy sami, bądź których członkowie rodzin potrzebują naszego wsparcia o zgłaszanie się do Biura Promocji UZ (e-mail: bp@uz.zgora. pl). Za pomocą wypełnionego przez zainteresowanych formularza (dostępnego na stronie internetowej www.dzieciom.uz.zgora.pl zakładka

„Pomagajmy sobie”) oraz dostarczonym zdjęciom i załącznikom zostaną opracowane poszczególne wpisy w bazie. Podstawowym warunkiem przyjęcia zgłoszenia jest wskazanie właściwej organizacji posiadającej status organizacji pożytku publicznego, która działa w imieniu zainteresowanych osób. Pomagajmy sobie! Nasi znajomi liczą na nas! Anna Urbańska specjalista ds. public relations Biuro Promocji UZ


5

LUTY 2008

nie TyLkO poezja…

Książki Wydawnictwa ZNAK

Czytanie nowości na Twoją kieszeń

Czekam na Wasze (nie tylko poetyckie) próby literackie! Nadsyłajcie je na adres: b.kowalczyk@uzetka.pl

Ryszard Kapuściński DAŁEM UBOGIM GŁOS

Książka ta jest m.in. zapisem ostatniego spotkania Ryszarda Kapuścińskiego ze studentami Uniwersytetu w Bolzano. Czytelnik odnajdzie w niej niepowtarzalną atmosferę rozmowy z pisarzem. Zawiera także jego wykład i znakomitą biografię pióra dwóch włoskich dziennikarzy. 27 zł

Nicola Kraus, Emma McLaughlin DEDYKACJA

Znakomity duet pisarski Kraus & McLaughlin, który zyskał popularność dzięki przebojowej Niani w Nowym Jorku, również i tym razem snuje satyryczną opowieść o współczesnym świecie. Dedykacja jest niezwykle zabawną powieścią, w której autorki z ironią i jawną złośliwością odzierają ze złudzeń banalny świat gwiazdorstwa. 29 zł

David Hewson WILLA MISTERIÓW

Na obrzeżach Rzymu odnaleziono zwłoki młodej dziewczyny. Wszystko wskazuje na to, że zamordowano ją w legendarnej Willi Misteriów podczas tajemniczego obrzędu, którego od wieków nikt już nie praktykuje. Kiedy jednak łudząco do niej podobna turystka znika bez śladu, policja zaczyna podejrzewać, że krwawy kult ma wciąż spore grono wyznawców. 32 zł

Umberto Eco SUPERMAN W LITERATURZE MASOWEJ POWIEŚĆ POPULARNA: MIĘDZY RETORYKĄ A IDEOLOGIĄ

Umberto Eco – autor bestsellerowych powieści i profesor semiologii – postanowił tym razem przyjrzeć się powieściom i postaciom rządzącym masową wyobraźnią. 29 zł

Błażej Kowalczyk

Tym razem pan Feynman – jeden z najwybitniejszych fizyków XX wieku i laureat Nagrody Nobla – jedzie do Waszyngtonu i Warszawy. W stolicy Stanów Zjednoczonych wyjaśnia przyczyny katastrofy promu kosmicznego Challenger i walczy z naciskami polityków, a w Polsce... Cóż, pisze list, w którym dzieli się swoimi obserwacjami z Warszawy. 29 zł

Napisz do nas sms o treści UZETKA na numer 7101 (koszt smsa 1,22 zł). Na wiadomości czekamy do 25 lutego. Spośród wszystkich smsów wylosujemy zwycięzców, którzy otrzymają książki - nowości Wydawnictwa ZNAK. Nazwiska zwycięzców opublikujemy w kolejnym wydaniu „UZetki”.

Wrażenia na marzec

Zapraszam serdecznie! Kamil Sahaj

www.indexart.pl

Rosą pokropić, wiatrem wysuszyć, W snach tak nietrwałych próbować chwycić. Złapać za rękę, bólem ogłuszyć, Do życia swego chyłkiem przemycić. Jak postać w wodzie znika od razu, Gdy je spróbujesz skalać dotykiem, I już nie dojrzysz tego obrazu, Przyjdzie z następnym rozpaczy krzykiem.

xxx

***

Na nieboskłonie tak wiele gwiazd Świecą w zimowe noce jeszcze jaśniej Dodają mi otuchy swoją obecnością Skoro zaś trwają tak długo tam w górze to ja- przetrwam każdą burze w szklance wody

Franczes ***

„Zmierzch”

Joanna Marcinkowska

Rześkie powietrze wilgotny wieczór cisza i spokój granatowe chmury na codziennie innym niebie kiedy wdycham zapach mijającego właśnie dnia

Ostatni deszcz

Kolejna kropla spadła z wysoka, Nie jedna już spłynęła po ciele, Ta mieszanina deszczu i łez. Słona kropelka delikatnie kreśli kształt twarzy, Destrukcyjna myśl jak ogień parzy. Łza oderwana od czubka brody, Spada nieuchronnie w dół. Rozpędzona rozbija się o mokrą glebę. Niczym lawa wystrzelona z krateru wulkanu, Rozpryskuje się na wszystkie strony. Od środka żarem bólu rozpalony, Bezmyślnie, mokry, ubłocony kroczy dalej. Bez chwili wytchnienia, naładowany Ostatnimi jej słowami zaprawionymi piołunem. Żegnany płaczem nieba, Choć wyobrażał sobie inaczej, Choćby teraz już nie chciał. Wie, że inaczej nie da rady, że trzeba. Stawia pierwsze kroki na twardym bruku. Ostatnie spojrzenie przed siebie, Ostatni głęboki powietrza wdech, Ostatnie zadrżenie z zimna, Ostatni dotyk mokrej balustrady. Gorzka myśl zostaje do końca, Bo już nie może być inną. Porwany przez rozszalałe, wodne wiry rozpaczy, Zanim na dobre zniknie, jeszcze zdąży – wybaczy. Artur Lawrenc

fermentują we mnie doświadczenia układam bukiet z kwitnących uczuć a z drzew spadają na mnie szyszki zorganizowanych przekleństw

2 marca odbędzie się kolejny koncert z cyklu Index Art Akustycznie. Tym razem o godzinie 20 w niedzielę na deskach Kawonu pojawi się wrocławska grupa Lili Marlene. To o nich dziennikarz Trójki, Piotr Stelmach, powiedział: „Byłoby wspaniale, gdyby ktoś przyszpilił tę ekipę, a mówiąc wprost, zamknął ich w profesjonalnym studiu i zgubił klucz. Skoro pierwsze, chałupnicze demo miało w sobie ‘to coś’, mogę śmiało przypuszczać, że w normalnych warunkach zrobiliby coś naprawdę interesującego. Ci faceci mają papiery na granie i powinni to bezwzględnie wykorzystać”. Fakt posiadania papierów na granie (tym razem w wersji akustycznej) udowodnią w pierwszą marcową niedzielę. Zaprezentują materiał z debiutanckiej płyty pt.: „Lili Marlene” w nowych aranżacjach. Nie przesadzę, jeśli napiszę, że to debiut fonograficzny sceny alternatywnej roku 2007 w Polsce. Więcej informacji znajdziecie na stronie www.indexart.pl. Adres strony fundacji Urszuli Jaworskiej na którą przeznaczamy pieniądze z biletów: www.fundacjauj.pl

Marzenie

Tak trudno w słowa przyoblec marzenie, Jak mara senna w głowie kołacze. Łatwo opisać tęsknotę, cierpienie, Gdy dziecko szczerze ku matce płacze.

Richard P. Feynman „A CO CIEBIE OBCHODZI, CO MYŚLĄ INNI?”

Uwaga, Konkurs! Wygraj książkę Ryszarda Kapuścińskiego – Dałem głos ubogim. Odpowiedz na pytanie: Pod jakim tytułem został wydany w roku 1986 tomik wierszy Ryszarda Kapuścińskiego? Na maile z Waszymi odpowiedziami, czekam do końca lutego 2008r. PS: W tytule maila należy umieścić dopisek „konkurs”. Pozdrawiam.

Joanna Marcinkowska

„Folkowy”

Uciekam. Uciekam przez pola pełne zieleni, Rwąc ową zieleń i wkładając ją do kieszeni... Oddalam się. Oddalam się, a jednocześnie niezrozumiale Brnę ku nieprzyjaznym sporom, niezrozumieniu, Fatalnej pogodzie. Tyle tylko, że w innej czasoprzestrzeni, Która załamuje promienie słoneczne, Promienie tak potrzebne mi do życia, Jak spokój przed wskoczeniem do wody. Załamuje i kieruje blask pozytywu w inną stronę, Nie moją. Uciekam z tego miejsca, w którym brak dobroci i Człowieczeństwa płynącego z nieba. Idę więc po swej małej dróżce, która coraz częściej Przecina się z innych drogami. Czasem zatoczy kółko i wychodzi na prostą. Idę. Nie spieszę się, nie biegnę. Nie chcę ominąć, przeoczyć, przespać. Chcę złapać, widzieć i zasmakować. Nie zamierzam przerywać mej ucieczki, Ani też uciekać w błędne wnioski wyssane z palca. Chcę być nieuchwytny.

Przeciskam się wśród tłumu krzeseł lawirując pomiędzy pijanymi stołami Wydeptuję przejście jak w dżungli Jednak staram się obchodzić delikatnie z osobnikami I chyba jestem tu tylko w wyobraźni chociaż potrafię dokładnie rozmieścić wszystkie szczegóły tego lata Oglądam zdjęcia z wesela które jeszcze coś znaczą i widzę obrączki na palcach sinych ze szczęścia usta poskręcane w kształt rogalika Hej! Ruszył jak poparzony dziki wąż w rytm nieznanego mi wcześniej tańca Chciałoby się to jakoś opisać ale co to za uczucie? Na zewnątrz jest trochę spokojniej dziki szał unosi się tylko w minikropelkach wilgotnego powietrza Nie wiem co tu robi ten dziwny człowiek na polu

Smart Dog

lem

fot. Katarzyna Uryasz


6

LUTY 2008

Doceniony wysiłek

Na początku było słowo, a słowo stało się ciałem… Nie, nie. To nie o tym. Chodzi o to, że nieraz zdarzyło się pewnie, że słowo zostało upuszczone. Ktoś je trzymał, trzymał, trzymał. Ale nie dotrzymał. Kiedy na jednym z forów internetowych przeczytałem zwierzenia użytkownika, który żalił się stratą kilkunastu tysięcy złotych zamurowało mnie. Najfajniejsza w tym wszystkim była motywacja. Stracił majatek, ale dotrzymał słowa i mimo wszystko… jest z siebie dumny! Kolokwialnie aż chciałoby się zawyć z zachwytu nad tak złotą jednostką, jednak na łamach bezcennej (czyt. bez ceny, darmowej) prasy jest to zabronione i zostałoby źle poczytane. Numizmatyk. Ten użytkownik był numizmatykiem. To był trop. Po delikatnym zagłębieniu się w struktury tejże niezorganizowanej organizacji doszedłem do wniosku, że jest ona z grubsza rzecz biorąc trochę jak Kubuś Puchatek. Ten typ zawsze był uśmiechnięty, pieniążków zawsze wystarczyło mu na utrzymanie, zadowolony z życia był, honorowy też pewnie, robił to co lubi i miał z tego ubaw. Wszyscy go lubimy. Kubuś ma gest, potrafi się postawić, ma czas dla swojej ekipy, nie zabija się o pieniądze. To są powody, dzięki którym Kubusia zapamiętamy, a o Rockefellerze dzieci zapomną. Numizmatycy nie mają

pierdyliardów złotych, a nawet jeśli, to wraz z nimi trzymają honor i dlatego też numizmatyka trwać będzie, nawet jeśli wycofają monety. Głównie dlatego, że nad tą całą kasą jest słowo. Tak zwane słowo honoru. Mi się zawsze kojarzyło z miłością. Bo honor to taka miłość do samego siebie, takie uwielbianie siebie za to, że jest się szczerym wobec znudzonego sobą siebie. A czy to nie jest przypadkiem to co sobie tak cenimy? Obdarzamy ludzi zaufaniem właśnie za ten ich honor. Powierzamy ludziom honorowym nasze majątki, majtki i dobytek. Bo jest to jedna z niewielu rzeczy, których naprawdę nie da się kupić, nawet w małej części. Nie ukrywajmy, że miłość i przyjaźń lubią się z pieniędzmi zawsze. Natomiast honor się z kasą pokłócił od urodzenia. Mimo wszystko te trzy wartości w życiu chętnie stawiamy na podium. Ale czasem jednym skokiem przebija je coś, co, mimo iż jest zielone (w te klocki) to ma ogromną siłę przebicia. Kasa jest niekulturalna. Miłość zadaje pytania. Gdy spyta: „Biznes, pieniądze, telefony, papiery wartościowe, a gdzie miejsce dla mnie?”, z łaski swej niebywałej odrzeknij trzy słowa drogi Czytelniku. Teraz możesz powrócić do tytułu i udowodnić to. jumpel kakacper@poczta.onet.pl

Żałobie narodowej stanowcze

NIE!

23 styczeń. Godzina 19:07. Spada samolot z 20 pilotami na pokładzie. Dla wielu z nas to ogromna tragedia. Dla polityków zadanie do wykonania.

Za nami kolejna żałoba narodowa. Czyż to nie działa na nerwy? Politycy nadali sobie prawo do ustanawiania, która śmierć zasługuje na żałobę narodową i pomoc ze strony państwa, a która nie, która jest tragedią, a która nie. Kiedy 7-osobowa rodzina zaczadzi się na śmierć – trudno. Jeśli ginie 20 osób w ciągu dnia na krajowych drogach – trudno. Kiedy ginie 20 osób w katastrofie lotniczej przerywamy obrady sejmowe, wracamy z delegacji, odwołujemy rozrywkę. Pokażmy narodowi, jacy jesteśmy smutni i ludzcy, pokażmy swoją dobroć i rozdajmy pieniądze. A później spójrzmy ukradkiem w sondaże, czy aby nie podskoczyły? Znów, podobnie jak w przypadku górniczej tragedii w „Halembie”, wydaje się, że śmierć ma dla polityków jakąś wagę tylko wtedy, gdy jest jej dużo. A ja się zastanawiam,

ile musi być ofiar, żeby Prezydent uznał zdarzenie za tragedię godną żałoby narodowej. 5? 10? Niech będzie 20. Wtedy pomożemy rodzinom. Wtedy zaczniemy pościg w składaniu kondolencji. Ciekawe, kiedy ludziom się to przeje? Kiedy zauważą, jak bezczelnie się nimi manipuluje, mówiąc im kiedy i w jaki sposób mają rozpaczać? Niedawno rozmawiałam z jedną ze studentek. Zginęli mi rodzice, a od państwa nie dostałam NIC, nawet głupiego stypendium na uczelni. O pomocy psychologa też mogłam tylko pomarzyć - skarżyła się. Nie sądzę, żeby ból po stracie obojga rodziców był mniejszy od tego, który dotknął żony czy dzieci niedawno zmarłych pilotów. Nie ma śmierci ważniejszej od innej.

Wydaje się, że śmierć ma dla polityków jakąś wagę tylko wtedy, gdy jest jej dużo.

Martyna Basaj m.basaj@uzetka.pl

fot. Jan Walczak

NA samym POCZĄTku

Od lewej: Rektor UZ, prof. Cz. Osękowski, Emilia Rogala, Natalia Kancelarczyk, Anna Skalniak Projekt „Moje stypendium”, organizowany przez Akademię Rozwoju Filantropii w Polsce we współpracy ze Stowarzyszeniem Verte, miał na celu nagrodzić najaktywniejszych i najlepszych studentów naszej uczelni. Zasady były proste: wysoka średnia ocen (powyżej 4,0) oraz aktywna działalność w organizacjach społecznych. Główne cele programu to wyrównywanie szans edukacyjnych oraz motywowanie uczniów i studentów do dalszego rozwoju i pracy, a także popularyzacja idei stypendiów edukacyjnych w Polsce. Po formalnej i merytorycznej ocenie 123 wniosków, które zostały złożone w siedzibie stowarzyszenia, wybrano trójkę laureatów. Otrzy-

mali oni wsparcie finansowe w postaci stypendium edukacyjnego w wysokości 3150zł (350zł miesięcznie przez 9 miesięcy). Łączna kwota dotacji wyniosła 9450 zł. A to i laureaci: 1. Emilia Rogala 2. Natalia Kancelarczyk 3. Anna Skalniak Słów kilka dla UZetki Na co masz zamiar spożytkować otrzymana nagrodę? Emilia Rogala: Jako drugi kierunek studiuję logopedię we Wrocławiu w trybie podyplomowym, jest to dość kosztowne przedsięwzięcie. Myślę, że na ten cel przeznaczę

większość środków. Udzielasz się w wielu organizacjach i kołach. Skąd znajdujesz na to energię i czas? Jest takie powiedzenie, że jeśli brakuje ci czasu, to znajdź sobie jeszcze jedno zajęcie, a czas się sam znajdzie - to się sprawdza! Korzystam z wrodzonego zmysłu organizacyjnego i grubego kalendarza. Ciągle rozglądam się za nowymi wyzwaniami. Bardzo ważne jest to, że wszystko co robię, jest dla mnie przyjemnością. Trzymamy kciuki za dalsze sukcesy młodych aktywnych i gratulujemy zwycięzcom. Łukasz Michalewicz

Kochaj albo rzuć

Kochasz przyrodę? Możesz na tym dużo zarobić. Zarobić a raczej zaoszczędzić. Robiąc zakupy zwracaj uwagę na produkty jakie wkładasz do koszyka. Czy to znaczy, że musisz zrezygnować z produktów, które lubisz? Wcale nie! Wystarczy, że podczas zakupów sprawdzisz, czy na opakowaniu jest znak ekologiczny. Taki znak jest gwarancją jakości produktu. Jeśli nawet nie znasz marki produktu na którym umieszczony jest znak ekologiczny, możesz być pewny, że dorównuje on jakością liderowi rynku. A gdzie tu oszczędność? Słyszałeś od kogoś opinię, że produkty ekologiczne są droższe. Czyżby? Nawet jeśli mają wyższą cenę to i tak oszczędzasz. Przykładem może być produkt ze znakiem Energy Star.

Możliwe, że zauważyłeś już kiedyś ten znak. Jeżeli masz w domu produkty nim oznaczone, możesz być dumny z zakupu, gdyż gwarantują one nie tylko jakość, ale również minimalne zużycie energii. Już wiesz? Pracowałeś kiedyś za bardzo niewielkie pieniądze? Czułeś, że jesteś w ten sposób wykorzystywany w pracy? Masz prawo odwetu. I właśnie ekologiczne znaczki Ci w tym pomogą. Nie pokażą ci, kogo podać do sądu, ale dzięki nim będziesz mógł zsolidaryzować się z osobami w podobnej sytuacji jak twoja. Znak „Uczciwego handlu” (Fair trade) wykracza poza ramy ekologiczne. Umieszczany on jest na produktach z krajów ubogich, gdzie również nale-

ży chronić pracownika. Znak jest gwarancją, że produkt pochodzi z firmy, gdzie zapewniony jest odpowiedni poziom płac i bezpieczeństwo pracy. Gdy już stwierdzisz, że i ty też chciałbyś zaoszczędzić, pomóc środowisku i ludziom oraz mieć gwarancję jakości produktu, powiesz: Ale ja nie wiem jak te znaki wyglądają. Dlatego Koło Naukowe Eko – Zarządzania pomoże Ci je rozpoznawać. Rozglądaj się w miejscu gdzie się uczysz za plakatami informacyjnymi. Być może dostaniesz też kalendarzyk kieszonkowy z małą ekologiczną instrukcją. Bądź ekologiczny. Kochaj przyrodę. Grzegorz Czarnecki g.czarnecki@uzetka.pl

Produkty, które wykonano w Niemczech, oznaczone są często znakiem „Zielonego punktu” (Der grune Punkt). Nie mówi on jednak nic ani o produkcie, ani o jakości ekologicznej. Oznacza to jedynie, że opakowanie można dostarczyć do odzysku w Niemczech. Znak jakość „Q” jest zastrzeżonym na rzecz PCBC S.A. znakiem, który może być przyznawany wyrobom krajowym i zagranicznym produkowanym seryjnie, charakteryzującym się ponadstandardową jakością, walorami użytkowymi, zdrowotnymi oraz spełniającym wymagania dotyczące bezpieczeństwa użytkowania i ochrony środowiska. Symbol recyklingu (czyli oddawania odpadów do odzysku) - trzy strzałki tworzące trójkąt, zaczyna się pojawiać na części produktów. Taki znak nic nie mówi o jakości ekologicznej produktu. Oznacza on, że produkt lub opakowanie można przeznaczyć do recyklingu. Znak CE oznacza, że produkt spełnia normy bezpieczeństwa energetycznego Unii Europejskiej. Nie mówi on jednak nic o jakości, właściwościach i aspektach ekologicznych produktu. źródło: www.gappolska.org


7

LUTY 2008

Głogów za grosze atrów na Dolnym Śląsku, reprezentujący rzadki przykład architektury wczesnoklasycznej, zbudowano w 1774 roku. Budynek przebudowano w 1840 roku i o dziwo nie zatarło w zasadzie stylu wczesnoklasycznego. Zniszczony pod koniec II wojny światowej. • Zamek Książąt Głogowskich – Pierwsza wzmianka o zamku mówi, że w połowie XIII wieku książę Konrad II wzniósł w tym miejscu pierwszy zamek - drewnianą budowlę z murowaną wieżą, usytuowaną przy brodzie przez Odrę. Henryk III zamek przebudował, włączając go w system murów obronnych. Przebudowany w XVII i XVIII wieku zamek nabrał charakteru rezydencji pałacowej. Od r. 1742 mieli w nim siedzibę zarządcy pruscy. Pod koniec wojny jak większość zabytków fot. Jan Walczak

Warto wpisać Głogów w plan Waszych wycieczek po regionie! towej był twierdzą (Festung Glogau). Został praktycznie zmieciony z powierzchni ziemi pod koniec wojny. Właśnie o tej burzliwej historii miasta świadczą ocalałe zabytki, z których wiele zostało odbudowanych dopiero wiele lat po II wojnie światowej, zaś część wciąż jest w ruinie. Większość z nich znajduje się na terenie głogowskiego Starego Miasta a do najciekawszych można zaliczyć: • Ratusz – budowla gotycka początkami swymi sięga XIV wieku. Po pożarze w latach 1420 i 1433 ponownie odbudowano go w stylu gotyckim, a po następnym pożarze w 1574 roku w stylu renesansowym. Otrzymał wówczas bogate zdobienia charakterystyczne dla polskiego Odrodzenia. • Teatr – jeden z najstarszych te-

uległ zniszczeniu. Odbudowany został w latach 1971 - 1983. Obecnie w zamku ma siedzibę Muzeum Archeologiczno – Historyczne. • Wieża artyleryjska Fort Malakoff– na cyplu Ostrowa Tumskiego, na zachód od kolegiaty, znajduje się okrągły ceglany Fort Malakoff. Głogów słynie z większej ilości zabytków jednak, aby zwiedzić cale miasto i jego dawne umocnienia wraz z wspaniała fosą należy poświęcić dużo czasu. Warto go znaelźć, tym bardziej, że do Głogowa dojazd jest łatwy autobusem lub pociągiem, a jego koszt w jedną stronę to ok. 10 zł.

Grünberger Oderwald Kilka kilometrów za Krępą rozciągał się wzdłuż Odry duży kompleks leśny należący do miasta zwany Oderwald (Las Odrzański). W tym lesie znajdowała się jedna z popularniejszych restauracji w okolicach Zielonej Góry, gdzie już w XIX wieku tłumnie zaczęli zjeżdżać zielonogórzanie aby umilić sobie czas wolny. Początków restauracji w zielonogórskim Lesie Odrzańskim doszukiwać się możemy w tzw. rybakówce – drewnianym szałasie wybudowanym do wędzenia ryb w 1813 roku. Rybakówka przetrwała do lat 30. XX wieku, jednak nie jest pewne, czy był to ten sam obiekt, czy tylko jego rekonstrukcja. Takie miejsca były dobre dla wędkarzy i myśliwych, którzy mogli w nich jedynie odpocząć. Nie zaspokajały jednak chęci rekreacji wśród mieszkańców Zielonej Góry i okolic. W związku z tym w 1839 roku magistrat postanowił wybudować gospodę, która funk-

fot. Małgorzata Bejgier

Głogów jest jednym z najstarszych miast w Polsce. Pierwotnie znajdował się tu gród plemienia Dziadoszan. W późniejszym czasie na terenie Ostrowa Tumskiego Mieszko I zbudował nowy gród. Wielu z nas zna miasto z bohaterskiej obrona grodu przed Niemcami w roku 1109. Miasto doszczętnie zostało spalone w roku 1157 przez Fryderyka I Barbarossę i znów odbudowane, stało się w roku 1180 stolicą księstwa głogowskiego. Podczas wojny trzydziestoletniej Głogów stał się twierdzą, której istnienie na stulecia zahamowało rozwój w mieście. Od roku 1740 Głogów znajdował się w rękach pruskiej gałęzi Hohenzollernów, a w czasie wojen napoleońskich kwaterowały tu oddziały Henryka Dąbrowskiego. Głogów w czasie II wojny świa-

Centrum dowodzenia w kieszeni

Pokolenie mp3 to młodzi ludzie, którzy już prawie całkiem wyprowadzili się z realnego świata. Dostali do ręki potężne narzędzia do zbudowania własnej rzeczywistości – Internet oraz odtwarzacz mp3 - emblemat zawieszony na szyi jako symbol wolności. W pamięci takiego urządzenia są utwory na różne okazje: pobudkę, drogę do szkoły, odpoczynek czy spotkanie z przyjaciółmi. I tak bez przerwy, przez kilkanaście godzin. Mp3 to pokolenie, którego wolnością stała się nowa technologia, dla którego komputerowa mysz jest naturalnym przedłużeniem dłoni. ▪ Żyje w świecie, do którego wkracza się poprzez Internet, a tam nie ma miejsca dla pośredników, nadzorców i cenzorów. 65% młodych Polaków ma w kieszeni małe centrum telekomunikacyjne, pozwalające na rozmawianie, wysyłanie wiadomości tekstowych i multimedialnych, czy e-maile. 85% korzysta z Internetu (Gadu Gadu, Skype, czaty, fora, społeczności internetowe). To pokolenie wyróżnia błyskawiczny dostęp do informacji i możliwość równie błyskawicznej globalnej komunikacji. ▪ Prorokowano, że młodzi ludzie przedkładający e-maile, czaty i internetowe komunikatory ponad osobiste kon-

takty z ludźmi wyrosną na socjopatów niezdolnych do przeżywania i okazywania emocji, do nawiązywania prawdziwych więzi międzyludzkich, nieradzących sobie w świecie realnym. Zmieniło się to o 180 stopni. Najtęższe umysły zastanawia zjawisko społeczności wirtualnych i jego konsekwencje. Dla niektórych owe społeczności to iskra, która rozpali nową rewolucję – zmieni dotychczasowe stosunki ekonomiczne, sposób funkcjonowania kultury i całość stosunków społecznych. Przeprowadzą ją miliony osób, które działają wspólnie choć często same o tym nie wiedzą. Antropolog Margaret Mead przed ponad pół wiekiem zapowiedziała nadejście społeczeństwa prefiguratywnego, w którym w przeciwieństwie do społeczeństw tradycyjnych – to młodzi ludzie będą przewodnikami własnych rodziców po szybko zmieniającym się świecie. ▪ Dla tej generacji rozpada się

świat zakazów i nakazów. Autorytet z „reala” traci moc, bo prawdziwe życie toczy się w sieci. Poczucie wolności daje choćby zasada DIY (skrót od do it yourselfs, czyli zrób to sam) panująca w serwisach społecznościowych. Każdy z jej członków jest zarazem konsumentem i twórcą, nadawcą i odbiorcą komunikatu. ▪ Obywatele wirtualnych społeczności szukają w sieci tego samego, czego przez setki lat poszukiwali w życiu ich pozbawieni Internetu przodkowie: wiedzy, rozrywki, kontaktów z ludźmi o podobnych zainteresowaniach. W społecznościach internetowych drzemie ogromny potencjał, to dlaczego właśnie drzemie, nie prowadząc internautów do zbiorowych działań społecznych na większa skalę? Wygląda na to, że choć pokolenie mp3 – w przeciwieństwie do wykreowanego w mediach pokolenia JP2 – istnieje, to na razie śpi… Emilia Rogala e.rogala@uzetka.pl

Czy umiałbyś żyć bez komputera?

Grzegorz Biszczanik g.biszczanik@uzetka.pl

Śladami historii cjonowała przez 20 lat. W gospodzie najważniejszym elementem była sala w drewnianym budynku o powierzchni ok. 80 mkw. W 1857 roku pojawiły się dwa pomysły na powiększenie gospody. Pierwszy zakładał przebudowę starego obiektu, drugi zaś wybudowanie nowej gospody z wykorzystaniem muru pruskiego. Na początku 1859 roku postanowiono wybudować nowy lokal z zachowaniem sali, obok której powstała dwupiętrowa gospoda, niewielka piwnica, sala konferencyjna oraz duża sala do tańców. Po tych zmianach gospoda zapewniała już większy komfort gościom przybywającym z miasta. W 1865 roku została dodatkowo utwardzona oraz pokryta kostką brukową droga pozwalająca na łatwiejsze dojechanie lub dojście do lokalu. Gospoda leżąca w pięknym lesie otoczona zakolami Odry pod koniec XIX wieku powoli zaczynała przestawać spełniać swoje zadania i oczekiwania coraz chętniej przybywających gości. Dlatego w 1900 roku wybudo-

wano nowocześniejszą restaurację. Był to przestronny jednopiętrowy budynek wraz salą taneczną, przed którym ustawiano kilkadziesiąt stolików przy których mogło usiąść po sześć osób. Dodatkowymi atrakcjami restauracji była możliwość wynajęcia i popływania łódkami po Odrze, a także kąpiel w kąpieliskach zorganizowanych na rzece. Choć do Lasu Odrzańskiego i restauracji z Zielonej Góry było kilkanaście kilometrów to chętnie była ona odwiedzana przez mieszkańców miasta, którzy wybierali się do niej samochodami, rowerami, a młodzież najczęściej pieszo. Jeszcze po wojnie w Lesie Odrzańskim stal budynek, jednak do dnia dzisiejszego po dawnej restauracji nie ma już żadnego śladu. Nie wiadomo, w jakich okolicznościach i kie-

dy została zburzona. Jedynym śladem znajdującym się w Lesie Odrzańskim jest kamień poświęcony Otto Mulschowi – wieloletniemu zarządcy tego terenu. Grzegorz Biszczanik g.biszczanik@uzetka.pl Grünberger Oderwald - widok po przebudowie, pocztówka datowana wg korespondencji na 20 maja 1922 r. (Zbiory Autora).


8

LUTY 2008

Jak oczarowujesz swoją kobietę? Kilka pytań pomocniczych ;-) 1. 2.

3. 4. 5. 6. 7. 8. 9. 10. 11. 12. 13. 14. 15. 16. 17. 18. 19.

20. 21. 22. 23. 24. 25. 26. 27. 28. 29. 30.

Czy uśmiechasz się za każdym razem jak ją widzisz (uwodzicielsko i opiekuńczo)? Czy mówisz jej czułe słówka i prawisz komplementy (dotyczące jej osoby, tego jak wygląda i jaki ma wpływ na Ciebie)? Czy unikasz tanich i ubogich komplementów? Czy podczas rozmowy z nią skupiasz na niej swoją uwagę? Czy okazujesz jej troskę i opiekuńczość ? Czy obdarowujesz ją drobnymi podarunkami bez specjalnej okazji? Czy od czasu do czasu podarowałeś jej ulubiony kwiat? Czy w ogóle wiesz, jakie kwiaty lubi? Czy jesteś szarmancki i masz maniery gentlemana? Czy potrafisz umiejętnie flirtować? Z nią oczywiście! Czy potrafisz jej w ciekawy sposób opowiedzieć o swoich zainteresowaniach? Czy wypytujesz się jej (naturalnie nie tak dociekliwie) o jej zainteresowania? Czy masz poczucie humoru? Czy pamiętasz że TAK to TAK, a NIE to NIE? Naprawdę… Czy jesteś wyrozumiały, gdy jest wściekła, rozdrażniona, czyli ma swoje „trudne dni”? Czy pamiętasz o ważnych datach? (Zapisz je sobie w komórce). Czy zrobiłeś jej śniadanie i zaniosłeś jej do łóżka? Czy porzuciłeś już postawę „małego, biednego chłopca” na rzecz „dzielnego i silnego bohatera”? Czy jesteś pomysłowy i zaradny? Czy ona już o tym wie? Czy zaprosiłeś ją w jakieś ciekawe miejsce? (Spacer po lesie, piknik z szampanem, wypad na łyżwy, gra w twistera?). Czy powtarzasz jej od czasu do czasu, że jest najpiękniejsza na świecie? Czy dbasz o siebie? O Twoją sylwetkę i kondycję (również portfela)? Czy nie pijesz przy niej (mowa tu o alkoholu) za dużo? Czy zdeklarowałeś się już do pomocy w domu? Czyściłeś kiedyś ogóle WC? Odkurzałeś? Czy jesteś wrażliwy dla zwierząt? Czy często ją przytulasz i dotykasz (np. bierzesz za rękę, całujesz w czoło, bawisz się jej włosami)? Czy jesteś wobec niej uczciwy? Czy jesteś przy niej sobą a nie odgrywasz roli cwaniaka? Czy umiesz z nią rozmawiać o wszystkim? Czy nie krytykujesz przy niej jej przyjaciółek? Czy robisz dla niej coś szalonego?

Jeśli odpowiedziałeś chociaż na jedno pytanie „NIE”, to pokaż jej w tym roku, na co Cię stać. Zrób na niej wrażenie. I rób to z miłości. A w następnym numerze... Mężczyzna zrobi rachunek sumienia kobietom! :-) Kornelia Kornosz k.kornosz@uzetka.pl

udźwignąć obrączkę

jaja z miłości

Jesteśmy ze sobą, jesteśmy szczęśliwi, kochamy się, jest między nami namiętność. I co dalej? Obrączki? – Jesteście aresztowani. Możecie się pocałować – mógłby powiedzieć ksiądz udzielający ślubu. Wielu studentów patrzy na małżeństwo jak na przekleństwo dorosłości: dzieci, praca, dom, odpowiedzialność, stabilizacja, nuda, nostalgia, obowiązki… koszmar. Nie chcą szybko wkładać sobie na palec GPSa, są zdania, że papier nic nie zmienia. Uczucie to uczucie, a nie jakieś przysięgi, koszty wesela i zadowolone miny rodziców: w końcu mamy z głowy tego darmozjada i pijawkę. Teraz wszyscy biorą ślub późno, trzeba się czegoś dorobić, zdobyć wykształcenie, trochę świata zobaczyć, mieć dobrze płatną pracę. Małżeństwo do tego wszystkiego pasuje jak pięść do oka.

▪ Za młodzi na ślub Studenci czują się młodzi i wolni jak sanki w maju. Cenią niezależność (w piątek wieczór wychodzimy się zresetować, a nie tam kapcie, fotel i gazeta…). Nawet będąc z kimś w związku, daleko im do małżeństwa. Bo jak do imprezowania, wolności i przekory pasuje definicja małżeństwa? Uniwersalna instytucja społeczna łącząca małżonków, legalizująca ich wspólne życie, wiążąc je emocjonalnie i ekonomicznie. Zazwyczaj stanowi podstawę rodziny – masakra. Instytucja kojarzy się z formalnością usług i świadczeń, emocjonalne więzy istnieją między naszymi dziadkami. Ekonomia się zgadza - kredyt mieszkaniowy na 30 lat to poważny węzeł, jakby nie patrzeć.

▪ Życie w areszcie

Małżeństwo - w wielu wypadkach długoletni podwójny areszt bez okresu próbnego i odroczenia kary, zaostrzony przez post i wspólne legowisko – tu wielu młodych zgodzi się z Goethem. Ale w związku przychodzi taki czas, kiedy zaczyna myśleć się na temat tego wspólnego legowiska. - Ponieważ jesteśmy już zaręczeni, postanowiliśmy nie zwlekać dłużej z decyzją o ślubie - opowiada Sawa. - Małżeństwo oczywiście wymaga przemyślenia sprawy. Jestem w związku już prawie 4 lata, poznałem dobrze partnera i wiem, że to z nim chcę spędzić resztę życia – przekonuje. Sawa ma świadomość tego, że w życiu może być różnie, ale z miłości do drugiej osoby nie idzie na łatwiznę i nie zostawia sobie furtek, przez które łatwo ze związku uciec. Dla Sawy małżeństwo nie jest niewolnictwem, dlatego że właśnie w obecnym związku poznała, co to szczęście i radość dzielenia swojego życia z kimś innym. Chlipię jak bóbr. Nie są jednak tacy straszni, ci młodzi ludzie.

▪ Dowody miłości - Małżeństwo? Jestem za. Dla mnie to obustronna pewność, że zawsze chcemy być razem, że chcemy spędzić ze sobą życie i dołożymy wszelkich starań, aby łatwo nie rezygnować, gdy pojawi się kryzys - uważa Lidia, studentka UZ. - Wcześniej przerażała mnie utrata tej odrobiny wolności, którą jak sądziłam posiadam w wolnym związku. Czasami dopadają

Yabba dabba Potter! Co ma wspólnego Harry Potter z Dodą? Na pozór nic, choć tak naprawdę oboje mają tyle samo fanów, co wrogów, wywołują wiele kontrowersji i robią wokół siebie szum, niczym odgłos Niagary. J.K. Rowling udowodniła, że natchnienie może na nas spłynąć w każdej chwili. A nuż, dopadnie ono kogoś, gdy będzie załatwiał swoje potrzeby w toalecie czy zakuwał do egzaminów i stworzy Harry’ego Pottera bis. Ech, to by było straszne. To książka - wytrych. Jest w niej wszystko: wątki miłosne, bezlitosne mordy, to znaczy zabójstwa, a nie twarze, choć i takie się pojawiały... Kto by pomyślał, że autorka, było nie było – kobieta, stworzy dzieło, w którym trup ściele się gęsto i często. A tyle się mówi o tym, aby zapobiegać wzbudzaniu agresji w młodzieży. Niekiedy nie przynosi to skutków. Wiem co mówię, bo sama padłam ofiarą potteromaniaczki. Oberwałam po głowie gazetą, gdy nie wiedziałam, że jeden z domów nazywa się Gryffindor. Mało brakowało, a odniosłabym poważne obrażenia. Oczywiście, w powieści nie brakuje też przygód. W tym wypadku „nie brakuje” należy rozumieć jako zawiłą akcję, w której można się połapać, jeśli dzieło się przeczyta... tysiąc razy. Główni bohaterowie – przyjaciele, niczym trzej muszkieterowie – wykonują szlachetne zadania: zabijają biedne stworzonka (tak poległ Bazyliszek), kradną (składniki do eliksirów) i współpracują ze zbiegami (z Sy-

Monika Renc Gimnazjum nr 8 riuszem, konkretniej mówiąc). `Większość fanów już dawno wyrosła z dobranocek i bajek. Dlaczego o tym pisze? Ponieważ na widok nowej części Harry’ego Pottera, czyli bajki dla doroślejszych, zapominają, że są już duzi i zachwycają się czarodziejem jak małe dzieci. Na premierę siódmej części, która odbyła się w nocy z 25. na 26. stycznia, niektórzy przywdziali czarną pelerynkę i krawacik w paski, troszkę zajeżdżający Samoobroną, a w ręce dzierżyli patyk wspaniałomyślnie nazwany różdżką. Uwielbienie Harry’ego przez niektórych sięga granic manii. Zapominają, ile mają lat i cieszą z naklejek z bohaterami książki, jak za czasów, gdy w paczkach chipsów szukało się pokemonów. Godzinami czytają fanfiki, zapewne, by zabić czas oczekiwania na kolejne części. I w taki sposób Harry Potter został już osadzony we wszystkich możliwych realiach. No, nie we wszystkich, ale i tak jestem pewna, że ktoś kiedyś przerobi go na jaskiniowca. Tak wiec, panowie i panie, maczugi w dłoń i... biegiem po następną cześć.

Słuchaj stary! Wczoraj jak jechałem z Twoją żoną samochodem, to opowiedziała mi taki dowcip, że spadłem z łóżka. Mezczyzna odwiedza przyjaciela. Na stoliku widzi mnóstwo listów z biur matrymonialnych. - Co, szukasz zony? Ile juz ofert dostales? - Setki. - I co pisza? - Weź pan moją.

fot. Piotr Giziński

Kolego, zrób sobie rachunek sumienia!

9

Młode małżeństwo odpowiada na pytanie: czy warto wkładać obrączkę? mnie wątpliwości, czy ślub nie daje uczucia posiadania kogoś na własność, ale przykład małżeństwa rodziców jest dla mnie wzorem, że wszystko jest możliwe a małżeństwo to nie pomyłka. Dowodem, że młodzi ludzie potrafią jednak powierzyć się drugiej osobie poprzez małżeństwo, jest również 26-letnia mężatka Katarzyna. - Jesteśmy już małżeństwem od ponad trzech lat. Mamy uroczą córeczkę, 2-letnią Ninę. Zdecydowaliśmy się na ślub po 6 latach związku wolnego – Kasia widzi jednak pewne zagrożenia. - Chciałabym podkreślić, że różnica miedzy tym, co przynosi nam los i kolejne jutro, a tym, jakie są wyobrażenia i oczekiwania młodych ludzi przed małżeństwem, w wielu aspektach wspólnego życia po prostu się mija. Nie chcę, aby brzmiało to jako apel przeciw małżeństwu, ale do poważnych decyzji napraw-

dę należy dojrzeć i uruchomić bezwzględny surowy rozsądek.

▪ Pomyłka Każdy ma jakieś wyobrażenie na temat małżeństwa. Znamy doświadczenia naszych bliskich (rodziców, rodzeństwa, przyjaciół), obserwujemy ich relacje w małżeństwie, wiemy, jak układa się życie naszych sąsiadów, naszych idoli, nauczycieli. Jako młodzi ludzie często negujemy „oficjalne” wartości. Boimy się ryzyka małżeństwa. Bo jak zauważył Oskar Wilde, nie ma znaczenia z kim się ożenisz, nazajutrz i tak stwierdzisz, że to ktoś zupełnie inny. Ważne, żeby nadal go kochać. Natalia Gorzka

Kevin uczy w domu Kiedyś w ten sposób książek słuchali niewidomi, teraz służy to uczniom do omijania książek... „Zasypią nas gazety i dodatki”. Tak karkołomnym pastiszem tytułu wiersza Żeromskiego zaczynam. Po co? Teraz żeby gazeta się sprzedała to musi mieć jakiś prezent. Obojętnie, czy jest to kalendarz, książka czy kiczowata solniczka z pieprzniczką okraszone logiem pisma. Chociaż to tylko parę promili ze zbioru dodatków. Przeważają płyty DVD. Dość felietonowego bicia piany, bo akurat płyty to pomysł w dechę. A raczej w odtwarzacz. Z jednej strony masa filmów w kolekcjach przeróżnej maści. Od Akademii Pana Kleksa po Kusturicę. Legalna płyta, a nie pirat czyli zgodnie z prawem. Do nauki dołączane audiobooki, czyli lektury na mp3 czytane przez kinowe głosy narodu. Studenckim okiem kiepski to pomysł.. Kiedyś w ten sposób książek słuchali niewidomi, teraz służy to uczniom do omijania książek. Albowiem za jakiś czas nastąpi medialny szloch, że „polska młodzież nie czyta” i nakręcanie akcji ratunkowej poprzez dodawanie lektur do gazet. Tym razem w postaci książkowej. I tak w koło Macieju, ale gazety sprzedają się dobrze, a nawet lepiej i kasa się zgadza. Zresztą nawet dla dorosłych książka w mp3 może być zgubna. Słuchanie wymaga skupienia na maksa, a że Polak słucha głównie w aucie to wynikiem mogą być porozjeżdżane staruszki na

drogach. Dostojewski czy Eco mogą wsadzić do mamra. Niedobrze, prawda? Kolejna szpila idzie w nauczanie na CD. „Angielski z Kevinem” to dodatek pewnego dziennika. Z Kelvinem Aistonem. To taki rubaszny Anglik, znany z telewizji publicznej. Gasił polskie pożary w OSP Radzymin, a jak nic akurat nie płonęło to występował w „Europa da się lubić”. Program się wypalił, więc Kelvin bawi się teraz w pedagoga. Do kevinowej nauki jest parę „ale” (a jak!). Z tym zabawnym Angolem raczej nie pogadasz o rodzajach mowy zależnej z angielskiego podręcznika. Prawdę mówiąc jest to raczej ten typ Brytola, który przyjeżdża do Polski na szybką nietrzeźwą zabawę z polskimi girls, a na końcu sika na krakowskie Planty. Nie przypinałbym tej niechlubnej łatki, gdybym nie znał relacji brukowców i wywiadów z Kevinem, gdzie głównie chlubi się wspominkami z pijatyk. Cóż począć, przepadł człowiek i stał się elementem Warszawki. Oni głównie zajmują się bywaniem. Po prostu są. Niech będą. Ja angielskiego się uczę , ale do domu Kevina nie zaproszę. Kamil Kwaśniak k.kwasniak@uzetka.pl

Para w łóżku. Ona: - Pomyśl, kochanie - kiedyś się pobierzemy... On: - Myślisz, że ktoś nas zechce?! Dlaczego monsuny dostają imiona kobiet? - Bo najpierw są cieple i wilgotne, a później zabierają domy i samochody - Zatem, dlaczego żona chce się z panem rozwieść? - pyta sędzia na rozprawie. - Sam nie wiem, złociutki... Kumpel do kumpla: - Słyszałem że masz nową dziewczynę? - No... - A dobra chociaż w łóżku? - W sumie to nie wiem. Jedni mówią, że tak, a inni, że nie.... Po randce: - Czy odprowadzisz mnie do domu, Romanie? - Tak, wzrokiem... - Dlaczego pan za mną chodzi? - pyta zdenerwowana kobieta. - Teraz, kiedy się pani odwróciła, sam nie wiem dlaczego! Po długiej upojnej nocy on zauważył na jej stoliku przy nocnej lampie zdjęcie faceta. Zaczął się niepokoić. - Czy to jest twój mąż? - nerwowo zapytał. - Nie głuptasie - odpowiedziała przytulając się do niego. - Czy to twój chłopak? - kontynuował. - Nie, coś ty - odpowiedziała. - Czy to twój ojciec lub brat? - pytał. - Nie, nie, nie - odpowiedziała delikatnie gryząc go w ucho. - A więc kto to jest? - nalegał. - To ja przed zabiegiem chirurgicznym. Modlitwa kobiety: - Panie Boże, daj mi więcej rozumu, abym mogła zrozumieć swojego mężczyznę. - Panie Boże, daj mi więcej miłości, abym mogła mu wybaczać. - Panie Boże i nie proszę Cię o więcej siły, bo bym go chyba zatłukła. Pewne małżeństwo ogląda film przyrodniczy. Żona pyta męża: -Kochanie, czy płazy mają rozum? -Nie, żabciu... Wybrał: Błażej Kowalczyk

feliekot pełen pytań z kotpowiedzią

plany™. procedury™. imperatywy™. pytania czy odpowiedzi? marzenia czy plany? kalenkurnadarzyk*, czy ogólne pojęcie co kiedy jak gdzie z kim po co? kot czy tamagotchi? imperatywy. kategorycznie Wykształcić się. Założyć rodzinę. Dorobić. Zostawić spadek. procedury. Wykorzystywać innych. Wykorzystywać okazje. Liczyć tylko na siebie. Stosować strategię sukcesu. Plany. W sierpniu to. W październiku tamto. marzenia? żeby plany się spełniły.. procedury powiodły. algorytmy zadziałały. imperatywy okazały się słuszne. i cewki napędu warp nie wysiadły po drodze. Czy tam serce, jak ktoś nie wie co to napęd warp**. chcieć mieć kota. gdy już miejsce i czas pozwala – nie móc mieć. bo alergia. bo żona. bo dziecko. bo sąsiedzi. fiasko planu czy marzenia? przegrana, czy tylko jeden z etapów drogi? „Istota Drogi nie jest określona: chociaż istnieją nazwy, głęboka treść słów, pozostaje nieuchwytna.”*** plany, procedury, imperatywy.. marzenia, imaginacje, dobre chęci. co lepsze? neti, neti****, jak mawiają hindusi. istota drogi nie jest określona. nieujmowalna w słowa. w znaczki w kalenkurnadarzyku, ani w błękitne chmurki pod sufitem czaszki. nieuchwytność. oto istota drogi. niewiedza, która stale czyni nas zdziwionym dzieckiem, smutnym gdy przykre, weso-

Marek Mirosław Pakoński m.pakonski@uzetka.pl łym, gdy przyjemne. planować mogę, że według mapy skręcę za kilometr w prawo i dotrę do karczmy co RZYM się nazywa. marzyć mogę, że za 5 czy 10 dni dojdę do zamku HEMOROID*****. a nieuchwytność pozwala mi mieć nadzieję, że GDZIEŚ KIEDYŚ DOTRĘ. i będzie to miejsce stworzone tylko dla mnie. cóż więcej? gdy głęboka treść słów pozostaje nieuchwytna? czy o czym nie można mówić, o tym należy milczeć? dać się posiadać kotu. to żywe neti neti prędko daje do zrozumienia, na czym kończą się procedury, plany, marzenia i pytania egzystencjalne. na kociej misce i podrapanych rękach. -* wersja poprawna politycznie ** google: star trek *** Lao-tsy


10

BELFER Z KLASĄ

Kiedyś nauczyciele stawiali za karę do kąta i bili linijką po „łapach”. Wraz z nadejściem ery monitoringu, multimediów i dzienników internetowych – mieli nadejść nowi nauczyciele. Młody nauczyciel i stary idą razem na lekcję. Młody - stosy kserówek, teka wypchana książkami, dziennik w zębach. Stary idzie na luzaka, niesie tylko klucz od sali. Młody mówi z podziwem - No no, po tylu latach pracy, to pan ma to wszystko w głowie? - Nie synu, w d****... Nauczyciele – najgorszy koszmar ucznia czy może przyjaciele? Jaką taktykę obrali nasi obecni belfrowie na przeżycie w codziennej, szkolnej rzeczywistości? Możemy wyodrębnić cztery podstawowe grupy spośród kadry pedagogicznej: A) TYRANUS MAXIMUS – tzw. tyran, charakteryzujący się przeważnie nie najświeższą datą w dowodzie i obowiązkową musztrą przed każdymi zajęciami – w dwuszeregu zbiórka i baczność OBOWIĄZKOWO! Strach się bać… B) ALIEN – czyli nauczyciel mający swój świat i totalnie nie odnajdujący się w obecnej rzeczywistości; przeważnie jest maniakiem swojego przedmiotu i ciężko porozumieć się z nim na jakikolwiek inny temat

C) OPIEKUN GRUPY – belfer, który pomimo chęci i swojej dobrej woli nie potrafi okiełznać grupy do stanu dopuszczającego do prowadzenia zajęć, więc jego głównym zadaniem jest przypilnowanie wszystkich przez 45 minut w jednej sali D) LUZAK – nauczyciel olewający system i wszelkie bariery znajdujące się w nim; w pełni dostosowany do nowych realiów, dobrze dogadujący się z uczniami – potrafiący znaleźć z nimi wspólny język Oczywiście każdy z reprezentantów jednej z grup uważa, że jego postawa, a zarazem system przetrwania jest najlepszy. A jak jest naprawdę? Jaki jest idealny nauczyciel, tzw. „belfer z klasą” według samych zainteresowanych, a jaki według uczniów? Na pewno odpowiedzią na to pytanie będą dwie, całkiem różne osoby. Oto, co by wyszło z połączenia ich! Monika Perkowska m.perkowska@uzetka.pl Paula Mościcka p.moscicka@uzetka.pl

Mądry Polak na głodzie Dopadła mnie grypa żołądkowa. Efekt typowy – od tygodnia głodówka. Po przeżyciu tego okresu na jednej galaretce dziennie, doszedłem do trzech wniosków: Po pierwsze, galaretka truskawkowa jest dobra. Po drugie, wiśniowa jest lepsza. Po trzecie, głód powoduje chwilowe zwiększenie potencjału umysłowego. Po ponownym zastanowieniu uznałem wniosek trzeci za najmniej idiotyczny, i to na nim skupiłem mój chwilowo zwiększony potencjał intelektualny. Moja teoria jest taka: gdy jesteś głodny, twój mózg zaczyna pracować na podwyższonych obrotach, i kombinować, skąd by tu wziąć coś do żarcia. W chwilach pomiędzy tym, można zapędzić go do roboty nad innymi sprawami. A wtedy, znam to z autopsji, wszystkie problemy, zagadnienia i pytania stają się dziecinnie proste. W ciągu kilku dni znalazłem, między innymi, odpowiedź na wszystkie pytania egzystencjalne, znalazłem rozwiązanie problemu głodu na świecie i opracowałem plan treningowy i taktykę która umożliwi zdobycie reprezentacji Polski mistrzostwa świata w piłce nożnej w 2010 r. Niestety, potem zrobiło mi się lepiej, i – na nieszczęście narodów świata – zjadłem sobie wafel ryżowy. Mój mózg uznał to za sukces i natychmiast udał się na spoczynek, a wszystkie moje genialne pomysły - w diabły. Gdy już strawiłem wafla

Wojciech Lewandowski Gimnazjum nr 8 miałem jeszcze kilka podobnych objawień, ale żadne nie umywało się do poprzednich, więc jeżeli za dwa lata wrócimy z mistrzostw po trzech meczach, wiecie kogo winić – wafel ryżowy! Skupiłem się więc analizowaniu wniosków do których doszedłem: wszyscy genialni twórcy w historii Polski i świata tworzyli na głodnego. Kopernik, jak na kanonika przystało, pościł. Mickiewicz tęsknotę za ojczyzną zagłuszał sucharkami. Idąc dalej tym tropem, organizm Da Vinciego powinien działać jak perpetuum mobile, Darwin odżywiał się przez fotosyntezę, a Einstein wytwarzał energię rozbijając w żołądku atomy. Ja nie wnikam, ale coś w tym jest – widział ktoś któregoś z wyżej wymienionych wcinających parówkę na śniadanie? No właśnie. Nie wiem, czy odkryłem coś, co zrewolucjonizuje naukę, czy po prostu mi z tęsknoty za grzankami odbija, ale wiem jedno – człowiek zacznie coś doceniać, jak się mu to zabierze. Zaczynam powoli tęsknić za moim zdrowym rozsądkiem.

TAK WIDZĄ MŁODZI Ma głowę zawsze pełną pomysłów. Na jego zajęciach nie ma gadania, bo nikt się nie nudzi

LUTY 2008 TAK TO WIDZĄ BELFRZY Ma laser w oczach, widzi wszystko i wszystkich. Nic się przed nim nie ukryje. Jak on to robi... Usta służą do zwracania uwagi na porządek i dyscyplinę. Trzyma się planu, chce przekazać uczniom jak najwięcej wiedzy sprawdzonymi metodami. Stawia sobie za punkt honoru nauczenie każdego choćby podstaw danego przedmiotu.

Ubiera się na luzie, nie traktuje szkoły śmiertelnie poważnie.

Swój przedmiot darzy niesamowitym uczuciem. Szkoła i nauczanie to jego pasja, którą jednak potrafi oddzielić od życia prywatnego.

Aż chce się chodzić na lekcje do tego optymisty. Spójrzcie, jak on się do nas uśmiecha!

Często pisze coś w dzienniku. Czasem szóstki i piątki, a czasem… uwagi i „pały”.

Zawsze pomocny, chętnie poda „pomocną dłoń”. Pomoże, wysłucha, zrozumie. Tacy nauczyciele podobno istnieją...

Zawsze jest zadbany, swoim ubiorem pokazuje swoją pozycję. Wie, że poważne ubranie budzi większy respekt uczniów.

Idealny nauczyciel według uczniów powinien być przede wszystkim jak najbardziej „ludzki”. Uczy, ale nie uważa się przy tym za kogoś lepszego od swoich podopiecznych. Przecież wiadono, że wie od nas więcej. I źle wygląda, jak się z tym obnosi - nikt mu przecież tego nie odbiera. A wręcz przeciwnie: chcemy się czegoś od niego nauczyć. I stanowczo za mało mamy belfrów na luzie.

Uważa, że uczniowie powinni czuć przed nim respekt. Czasem stara się pokazać, „kto tu rządzi”, bo uczniowie często zapominają, kto jest kim w szkole. Tęskni za starymi czasami, kiedy profesor miał nieograniczoną władzę. Na szczęście dla uczniów i studentów, te czasy już minęły ;)

Rys. Radosław Fedorowicz

Nawet sobie nie wyobrażasz, że... ...jeden z największych zbrodniarzy w historii świata - Józef Stalin, w młodości uczęszczał do... seminarium duchownego. W tym wypadku nie sprawdziło się przysłowie „czym skorupka za młodu nasiąknie...”. ...Mer francuskiego miasteczka Cugnaux wydał zarządzenie zakazujące umierania w tej miejscowości. Powód: brak miejsca na cmentarzu. Obecnie tylko rodziny, które wcześniej wykupiły grobowce na cmentarzu w Cugnaux, mogą grzebać tam swoich bliskich. Przezorny zawsze ubezpieczony. ...pewien amerykański staruszek uwierzył, że może wygrać dużą nagrodę w konkursie organizowanym przez znane czasopismo, więc wykupił jego prenumeratę do roku 2086. Niestety facet zaraz potem umarł. Optymiści nie żyją więc wcale dłużej.

...3,8 mln dolarów kosztowało miasteczko Albert (liczy ono zaledwie czterech stałych mieszkańców i położone jest na 5 hektarach) w stanie Teksas (USA). Kupił je na internetowej aukcji pewien anonimowy Włoch. Hmmm, ciekawe ile kosztuje nasz Wąchock? ...człowiek nie jest w stanie polizać swojego łokcia. Nikt w to nie wierzy i za wszelką cenę próbuję. Sprawdziłam – nie da się. …jedyne miejsce, gdzie sam możesz się połaskotać to podniebienie. ...nikt na Uzecie nie wie, ile lat ma najstarszy student studiujący dziennie na naszej uczelni.

Na Walentynki całkowite peace & love! Pomysł: Kamil Kwaśniak

Karolina Boguc k.boguc@uzetka.pl


11

LUTY 2008

Młodzi chcą nowoczesności

Rozmowa z Ewą Adaszyńską, dyrektorką biblioteki na UZ.

Tomasz Sobiło Czy odczuwa Pani spadek czytelnictwa wśród młodych ludzi na UZ. Jeżeli tak, czy biblioteka wyszła naprzeciw tym problemom i modernizuje się pod kątem nowoczesnego studenta? Od dawna działamy w edukacyjnym środowisku hybrydowym, w którym znaczna część pracy odbywa się on-line, a coraz więcej publikacji ma postać cyfrową i istnieje w przestrzeni wirtualnej. Ta forma komunikacji jest już tak różnorodna i popularna, że stała się niepisaną normą. W związku z tym inaczej też postrzegamy naszych użytkowników. Mamy czytelników, którzy przychodzą do biblioteki i takich, którzy korzystają z naszych zbiorów i usług poprzez internet. Udział bibliotek w budowaniu wirtualnej przestrzeni wynika z oczekiwań czytelników, którzy potrzebują otwartego dostępu do informacji, nieograniczonego przez czas i przestrzeń. Internet, dostęp do rozproszonych zasobów cyfrowych, środowiska sieciowe, systemy przeszukiwania on-line, elektroniczna dystrybucja informacji, elektroniczne katalogi i zbiory, cyfrowe media i biblioteki, tematyczne portale, możlliwość

korzystania z materiałów badawczych na odległość – to zwykła już biblioteczna oferta. Jeżeli odnotowujemy więc spadek czytelnictwa tradycyjnego to widzimy wyraźną zwyżkę frekwencji w dostępach wirtualnych. Kolejną naszą propozycją już w lutym będzie bezprzewodowy Internet w bibliotece. Proszę także nie zapominać o Zielonogórskiej Bibliotece Cyfrowej, którą tworzymy od dw óch lat i systematycznie wzbogacamy. Jakie aktualnie wystawy organizuje biblioteka i dlaczego biblioteka nie robi spotkań z autorami? Zapraszamy na dwie wystawy bieżące: Dawniej drukowane - dziś elektroniczne prezentującą czasopisma zagraniczne (kampus A) i na wystawę poświęconą życiu i twórczości Josepha Conrada Korzeniowskiego (w kampusie B). Przygotowujemy się też do wystawy poświęconej profesorowi Owenowi Gingerich`owi, amerykańskiemu astrofizykowi, z okazji nadania mu godności doktora honoris causa Uniwersytetu Zielonogórskiego. Znaczący jest nasz wkład w corocznych Festiwalach Nauki oraz w akcjach Uniwersytet Dzieciom. Sta-

Czytelnik będzie miał pełną swobodę wyboru miejsca pracy i dróg poszukiwań naukowych.

le rozszerzamy zakres swoich usług, działamy jednak w trudnych warunkach i nie możemy podjąć wielu kolejnych zadań, np. takich, o które Pan pyta. W ciągu roku pracownicy naukowi wydają około 50 książek. Nie mamy możliwości ani warunków, aby organizować promocję nowości z udziałem autorów. Spotkania z naukowcami, pisarzami, dziennikarzami, artystami i politykami organizują na uczelni różne instytucje i agendy, także biblioteka, i studenckie koła naukowe. Takich spotkań w ciągu roku jest kilkadziesiąt. Podobno warunki magazynowe w oddziale nauk humanistycznych i społecznych są dramatyczne. Tak, rzeczywiście, sytuacja jest niezmiernie trudna już od wielu lat. Jej rozwiązanie przekracza jednak możliwości biblioteki i jest problemem uczelnianym. Mamy gotowy projekt nowoczesnej biblioteki i czekamy na jego realizację od dawna. W tej wersji biblioteka ma być nowoczesnym zapleczem naukowo-dydaktycznym dla uczelni i regionu. Obok podstawowych funkcji bibliotecznych projekt zakłada bogatą ofertę usług dodatkowych, przewidując w planach: kompleks konferencyjny, galerie, księgarnie, sale do spotkań naukowych,

Pomimo że kończę już studia, nad czym ubolewam, ciągle uczę się czegoś nowego. Ostatnio nauczyłem się, po co chodzi się do czytelni. Owo tajemnicze miejsce odwiedziłem kilka razy na pierwszym roku i ostatnio pisząc pracę magisterską. Oświecił mnie jeden z moich kolegów, który nie tak dawno zadał mi pytanie: - Karol, idziemy dzisiaj do czytelni. - Nie chce mi się, kupiłem sobie wszystkie ksiązki, które mogą mi się przydać. - Przestań, przecież nie mówię, że będziemy czytać. Czy Ty wiesz, ile tam fajnych dziewczyn chodzi? Poszedłem. I rzeczywiście! W czytelni było dużo pięknych nie-

Satelita XMM-Newton. Czy wiesz, że używasz sztucznych satelitów?

Wbrew pozorom prawie każdy człowiek wykorzystuje satelity, używając nawigacji samochodowej GPS, telefonów komórkowych, oglądając telewizję, patrząc na zdjęcia pogody i na wiele innych sposobów. większe (30 jednostek), a wiec oczekiwana jasność powinna być 4-krotnie mniejsza – wyjaśnia profesor. Na szczęście, warunki obserwacyjne były na tyle dobre, że słabe promieniowanie rentgenowskie pulsara zostało wykryte. Okazało się, że jego jasność rentgenowska była dokładnie taka jaką przewiduje model Gila i Melikidze. Jest to duży sukces zarówno obserwacyjny (odkrycie promieniowania rentgenowskiego z pulsara radiowego) oraz teoretyczny (potwierdzenie modelu teoretycznego). Warto zauważyć, że początkowe zamieszanie z wartością P_4 miało istotny wpływ na ten sukces. Gdyby bowiem wniosek obserwacyjny odnosił się do wartości 30 a nie 15, to komisja mogłaby uznać, że przewidywana jasność jest za mała i wniosek odrzucić. Sebastian Sobiech s.sobiech@uzetka.pl Bliżej gwiazd: http://www.ia.uz.zgora.pl/jag/dla_ studentow.html http://xmm.vilspa.esa.es/ http://news.astronet.pl/

fot. http://www.sxc.hu/

przez zgłaszanie projektów naukowych do konkursu ogłaszanego raz do roku. Jeśli projekt jest ważny i dobrze uzasadniony, wnioskodawcy uzyskują tzw. czas obserwacyjny, czyli w praktyce sesję, podczas której teleskopy satelity śledzą i obserwują wskazane przez nich źródło. Profesorowie Janusz Gil i George Melikidze z Instytutu Astronomii UZ obserwowali ostatnio pulsara radiowego o nazwie PSR B0834+06. Celem obserwacji było po pierwsze wykrycie promieniowania rentgenowskiego z tego obiektu i zmierzenie jasności tego promieniowania, a po drugie porównanie tej jasności z przewidywaniami modelu teoretycznego zaproponowanego przez prof. Gila i Melikidze. Na etapie składania wniosku o czas obserwacyjny na XMM radioastronomowie sądzili, że pewna wielkość (P_4) z modelu teoretycznego wynosi 15 jednostek, zatem można było oczekiwać jasności około 3 jednostek. - Było to względnie dużo i pewnie miało to duży wpływ na decyzję komisji naukowej ESA przyznającej 15 godzin czasu obserwacyjnego satelity XMM-Newton – opowiada prof. Janusz Gil. - Jednakże później okazało się, że P_4 jest dwukrotnie

działań artystycznych, wydarzeń kulturalnych, koncertów muzycznych, projekcji filmowych, klubów dyskusyjnych. W tej koncepcji jest to propozycja dużych, otwartych dla użytkowników przestrzeni, z wolnym dostępem do zbiorów i niezbędnych w tej formule usług bibliotecznych (pracownie internetowe i multimedialne, punkty kserograficzne, elektroniczne informatory o zbiorach i bibliotece, kabiny do pracy indywidualnej, pracownie do pracy zespołowej i dla grup ćwiczeniowych). Sposób ukształtowania przestrzeni, organizacja zbiorów i usług służyć będą popularnej w świecie idei biblioteki otwartej, gdzie kontakt czytelnika z książką nie jest ograniczony barierami przestrzennymi i organizacyjnymi. Czytelnik wchodząc w wybrany obszar

będzie miał pełną swobodę wyboru miejsca pracy i dróg poszukiwań naukowych. Mam ciągle nadzieję, że uda się zrealizować ten projekt, łódzkich architektów z Biura NOW. Być może będzie to tylko rozbudowa biblioteki ale ten problem rozstrzygnąć mogą tylko władze uczelni. Jakie trzy książki poleciłaby Pani młodym czytelnikom na luty? Myślę, że warto przeczytać Biegunów, nową książkę Olgi Tokarczuk, Historię brzydoty Umberto Eco, jako uzupełnienie wydanej wcześniej Historii piękna, Wiesława Myśliwskiego Traktat o łuskaniu fasoli i nie zapomnieć o noblistce Doris Lessing. Życzę wszystkim studentom udanej sesji.

Moim zdaniem: PO CO CZYTELNIA?

Co ciekawego w astronomii

Czasami na niebie można zauważyć „punktowe światełko”, które przemierza nieboskłon. Wykluczając, że są to różnego rodzaju samoloty oraz UFO, obserwujemy przelot sztucznych satelitów. Tak naprawdę one nie świecą: obserwujemy jak światło słoneczne odbija się od paneli słonecznych. „Znikają”, gdy wejdą w cień Ziemi. Satelitarne obserwatorium rentgenowskie XMM-Newton zasługuje na szczególną uwagę, gdyż jest wykorzystywane w badaniach przez pracowników Instytutu Astronomii naszego uniwersytetu. XMM-Newton służy głównie do obserwacji promieniowania rentgenowskiego, które nie jest wykrywalne na powierzchni Ziemi, ponieważ jest (na szczęście) absorbowane w ziemskiej atmosferze. Orbitalne Obserwatorium Rentgenowskie XMM-Newton zajmuje się badaniami nad obiektami układu słonecznego, jak również gwiazdami neutronowymi i pulsarami, czarnymi dziurami oraz młodymi aktywnymi galaktykami. Obserwatorium XMM-Newton należy do European Space Agency (ESA), czyli Europejskiej Agencji Kosmicznej. Astronomowie z całego świata mogą je wykorzystywać po-

Bezprzedowowy Internet to świetny pomysł - może już w lutym będzie przyciągać studentów do biblioteki.

wiast, ale było też całkiem sporo studentów, którzy co ciekawe również nie byli zajęci czytaniem... Oni naprawdę przyszli w innym celu niż nauka! Tak to już jest z mężczyznami: mają umysł praktyczny. Bez powodu nie będą siedzieć schyleni nad książką, którą można wypożyczyć lub kupić i przejrzeć w domu przy muzyce. Kobiety z kolei skupiają się na czytaniu, dlatego też stypendia naukowe padają przeważnie ich łupem. Pochłonięte lekturą książek w czytelni, są całkiem nieświadome, że siedzący za nimi chłopcy obserwują rąbek ich wystających stringów. Z przymrużeniem oka - Karol Tokarczyk


12

LUTY 2008

Out Of System – przekraczając granicę

Możesz do nas przyjść i przez 3 doby robić, na co masz ochotę. Malować, rysować, tańczyć, naprawdę, co tylko zechcesz. Jest jednak jeden warunek – nie możesz spać...

■ 24 godziny i pierwszy kryzys Pierwszą spotkaną w środku osobą jest Adrian Nejman. – Zapraszamy do środka, rozgośćcie się. – Na końcu korytarza znajduje się spore pomieszczenie, z którego przejść można jeszcze do kilku mniejszych. Przy ścianie stoi kilka laptopów, na podłodze rozłożone są koce. Jedną ze ścian oświetla obraz z projektora. Na nim ci sami ludzie, których można spotkać w PWW. – Staramy się na bieżąco filmować to, co się tutaj dzieje – wyjaśnia siedzący na podłodze Dawid Król. Obok niego siedzą Anna Kraśko i Marzena Gawrońska. Grają w karty, bo, jak twierdzi Marzena – to odpręża i pozwala zapomnieć o spaniu. W pokoju obok Patryk Wierzchoś kończy malować amerykańską flagę. – Jeszcze nie ma gwiazdek, ale potem zrobię je z popcornu. Tylko... nie będzie tam jednego stanu. – Patryk tłumaczy koncepcję swojej pracy. Mariusz Laudański siedzi w kolejnym pomieszczeniu. Łamiącym głosem opowiada, że jest ciężko. – Nie patrzę na zegarek, bo wtedy jest

ciężej. Widać, jak wolno płynie czas. – Oczy ma lekko podkrążone, zawiesza się. ■ 48 godzin i reaktywacja Następnego dnia wygląda dużo lepiej. Podobnie, jak pozostali uczestnicy projektu. Mariusz filmuje mały pokój, do ścian którego przybite są kromki chleba. 370 kromek na jednej ścianie, tyle samo na drugiej. – Jesteś w kanapce – do pokoju wchodzi uśmiechnięty Patryk. Dziś mówi składniej, nie robi przerw między słowami. Widać, że kryzys minął. W pokoju unosi się przyjemny zapach chleba. Uwagę zwraca nowe pomieszczenie – mikrosen. Stroboskop imituje mruganie powiek. – Wchodzimy tam na chwilę i od razu odechciewa nam się spać – śmieje się Mariusz. ■ 72 godziny i upragniona meta - Na początku musimy się do czegoś przyznać, każde z nas trochę spało. Kilkadziesiąt minut, ale to zawsze coś – Adrian powitał w ten sposób gości, którzy przyszli zobaczyć końcówkę projektu. Znajomi, którzy odwiedzali uczestników przez ostatnie trzy dni, czasem ludzie zupełnie przypadkowi, którzy o Out Of System dowiedzieli się z plakatów czy ulotek. Chętni mogą zgłosić się do Andrzeja

Kwiatkowskiego, który mierzy puls uczestnikom, gościom i oczywiście sobie. – Jestem doktorem Andrzejem, nie wiem, jak jeszcze funkcjonuję. – Andrzej ma na sobie fartuch z namalowanym czerwonym krzyżem i okulary, w których wygląda jak prawdziwy lekarz. Niemal opustoszałe przez ostatnie dni pomieszczenia pełne są dziś zwiedzających. Wystawa cieszy się sporym zainteresowaniem, podobnie jej autorzy. – Niesamowite, że zdecydowaliście się na coś takiego – z tłumu daje się wychwycić pojedyncze wypowiedzi. ■ Co nam daje brak snu? Siedmioro studentów zdecydowało się porzucić sen na 72 godziny. Na jednej ze ścian przykleili kartkę, na której każdy mógł napisać, co daje mu brak snu. Pojawiły się zapisy o poznawaniu siebie, o przekraczaniu granic, uwolnieniu myśli, ale pierwszym wpisem było słowo „chuja”. Czyli nic. Badania dowodzą, że człowiek jest w stanie przeżyć około 200 godzin bez snu, przy czym po 100 godzinach, a nawet wcześniej w jego organizmie pojawiają się zaburzenia psychiczne, np. halucynacje czy zaburzenia pamięci. Mariusz zapytany o to, czy ma świadomość, że może zrobić sobie krzywdę, odpowiada: – W krytycznym momencie zdecydowałbym

fot. Maciek Kancerek

Odnalezienie zielonogórskiej Pracowni Wolnego Wyboru wymaga odrobiny szczęścia. Galeria mieści się w piwnicy budynku przy Wrocławskiej 7. Budynku bliźniaczo podobnego do innych w tej okolicy.

Siedmioro studentów zdecydowało się porzucić sen na 72 godziny. się odpuścić i zasnąć. – I zaraz dodaje: – Myślę, że było warto. Powstało trochę fajnych rzeczy. Już planujemy kolejne akcje. Spróbujemy przez 72 godziny funkcjonować z zawiązanymi oczami. Musimy tylko znaleźć sobie opiekunów. Out Of System to rodzaj terapii. Terapii brakiem snu. Odmienny

stan świadomości, jakim jest sen, pozwala zapomnieć o problemach i stresach. Tutaj jest podobnie. Bo kiedy nie śpi się przez 3 doby, mózg myśli już tylko o zmęczeniu. Nie ma miejsca na inne zmartwienia. Maciek Kancerek m.kancerek@uzetka.pl

osobliwy horoskop dla optymistów

Zastanawiam się - rzekł - czy gwiazdy świecą po to, żeby każdy mógł pewnego dnia znaleźć swoją?” :-) Antoine de Saint-Exupéry — Mały Książę BLIŹNIĘTA SKORPION Poniższe horoskopy wywróżone zonic złego cię nie spotka. Chociaż z drumować, państwo stawia wszystkim wod„

stały przez tajemniczą i potężną wróżkę, której moc jest większa aniżeli ta, którą posiadał Gandalf, Joda i Twardowski razem wzięci. W swojej tajemniczej pracowni pod spożywczakiem w Lubsku wróżka Bogdan przewiduje przyszłość dla wszystkich, którzy są jej spragnieni.

BARAN Oj tak, mam wizję bracia i siostry Barany! Okropną wizję moje wahadełko odtańczyło wczoraj: sambę przy rosyjskim hymnie narodowym - jak wszyscy wiedzą, to zły znak. Oj barany, z nowym rokiem będzie coraz gorzej - najpierw zdechnie wam kochana papużka (będzie to dokładnie 12 stycznia o godzinie 12:50 i 42 sekundy i cztery setne). Na niebie pojawią się znaki i dźwięki mniej więcej takie, jakie wydaje F16, gdy papuga wpadnie mu do silnika. Przy odrobinie szczęścia nie potrąci was autobus lub nie skończycie jak papuga finito.

BYK Usiadłem po raz wtóry w ciemności. Zacząłem zaglądać w moją szklaną kulę, a tam powtórka „Dynastii”. No ładnie, pomyślałem. Jak już „Dynastię” puszczają, to przechlapane mają wszyscy, a byki zwłaszcza. W miłości bez zmian: nadal byki muszą siedzieć same w swoim pokoju przed kompem i szukać kolejnej cyber randki. Jak byk nie jest informatykiem, to minął się z powołaniem. Na uczelni i w szkole radzę porządnie wziąć pośladki w troki, bo ponoć nie można mieć 3 warunków.

Im bardziej zaczyna się nowy rok, tym bardziej będą cię nosić - a to z przystanku policja, a to z baru właściciel, więc lepiej niech bliźnięta założą kalesony, bo na dworze zimno. Na pewno będziecie chcieli wyrwać się gdzieś dalej - no więc chwila… Hommmm hommmm hommm - widzę, widzę, nie, jednak nie widzę, ale ponoć we Wronkach jest ładnie o tej porze roku, to bliźnięta mogą zajechać. Bilety do odbioru na komisariacie. A jeszcze finanse! Zagraj w totka, twoje szczęśliwe numery to 4,11,6... pi, pi, pi, abonent jest chwilowo nieosiągalny.

RAK To powinien być dobry miesiąc dla twoich interesów - czyść je codziennie. Dokarmiaj i polewaj wywarem z mandragory, a nie zawiodą cię w potrzebie. Jeśli brak ci interesów, to poznaj innego raka, który je ma. W miłości bez większych niespodzianek, ale za to tych małych powinno być dużo, np. dowiesz się w końcu, co to środki antykoncepcyjne a i twój stały partner może cię zaskoczyć, więc jak znajdziesz u niego „Przegląd rolnika otwarty na stronie z artykułem o bydle rogatym, to nie mów, że nie ostrzegałem”. W finansach radzę szukać pomocy u adwokata albo egzorcysty. A żeby wywróżyć ten znak, została złożona krwawa ofiara z kiści bananów i spinki do włosów Renaty B.

LEW Spójrzmy więc no dno butelki - a tam niedopałek. To tłumaczy uczucie w ustach. Więc dobrze, lwie. Możesz z optymizmem patrzeć w przyszłość, już

giej strony nic dobrego również, więc co to za optymizm? Ale za to przyszli szefowie na pewno cię nie zawiodą. Jeśli lew jest sekretarką w Samoobronie, to gratuluję. A w życiu miłosnym nie oddawaj nikomu kierownicy, bo ciężko ją potem na powrót przykleić. Walcz o swojego partnera patelnią, widłami, a jak trzeba, to i kołek osikowy się przyda.

PANNA Ponoć Rabini wróżą z napletków, ale nawet niezła panna nie jest warta takiego poświęcenia, więc lanie wosku przy tym znaku musi wystarczyć. Drogie panny, sprawy zawodowe staną się bardzo pilne - okaże się, że nie ma już czasu do stracenia i trzeba się zaraz pozbyć zwłok, bo policja już tuż, tuż. Nie przerażaj się, na pewno wybrniesz jakoś z nerwowej sytuacji wstąpi w ciebie nowy duch (Kuby rozpruwacza) i poczujesz się tak, jakby podłączyli ci dodatkowe zasilanie (dwa kabelki do takiej uprzęży na głowie, napięcie i po krzyku). Jednak mogłem wziąć napletek, beznadziejny ten znak.

WAGA O panie, dopiero środek horoskopu, a już nie mam z czego wróżyć. Chwila: skarpety, gumowa kaczuszka, durszlak. Dobra, durszlak może być. W ogóle zastanawialiście się nad słowem durszlak? Jest takie poetyckie… Szkoda, że Adam Mickiewicz go nie znał, bo pewnie natchnęłoby go do jakiegoś wiersza. No tak czy inaczej, muszę napisać do Prof. Miodka, może on mi powie, skąd wzięło się to słowo. No i to by było na tyle - następny znak. A durszlak rulezz.

Będzie jak w niebie: piękna wyspa, tropikalna zresztą, ocean i ty na jego dnie, siedząc koło jakiegoś azjaty, przygnieciony lewym skrzydłem samolotu, który miał cię zawieść na wygraną podróż w Magazynie rolnika. Więc lepiej niech Skorpiony w nic nie grają, nawet w szachy, bo można się kontuzji nabawić. Słyszałem jak Kasparowowi po pojedynku z „Deep Blue” paznokcie odpadły.

STRZELEC Słońce pomoże ambitnym strzelcom. Nie ma pojęcia, w czym miałoby pomóc, ale na pewno pomoże (o ile jakieś słońce znajdziecie o tej porze roku). Szczególne sukcesy odniosą ci, którzy zajmują się przemyt... to znaczy handlem i wymianą informacji. Kto wie, może zrobisz interes swojego życia w „reichu” - teraz wątroby nieźle stoją, a władza płaci lepiej za donoszenie niż pan Franek w skupie za miedź. W miłości zrób pierwszy krok i zacznij się obracać w kręgach, gdzie można spotkać atrakcyjnych partnerów, jak przykładowo sklep Społem, miejska ubojnia bydła rogatego czy przystanek na Pomorskim.

WODNIK

No, na brak ciepła w uczuciach nie możesz narzekać, ale z pewnością nie będzie cię interesować sex. Wodniki poznają mnóstwo pięknych kobiet i mężczyzn, ale będą tylko z nimi rozmawiać nie mam pojęcia, dlaczego (może ktoś napisał w jakiejś gazecie o tych waszych problemach…). Sytuacja zawodowa wygląda na stabilną i pracy jak nie było, tak nie będzie, więc nie macie się czym przej-

nikom dbając o wasz wikt i opierunek. Ach dobra, przyznam się, tego znaku nie chciało mi się wróżyć, spisałem go z czasopisma „Pani w domu”.

RYBY Jak to się mówi, rybka lubi pływać. I na pewno popłyną ryby, oj popłyną, z nurtem do morza. Więc nie przeginać z tymi długami, kanar też człowiek, dajcie mu zarobić. O zdrowie możecie się troszeczkę obawiać, w końcu o tej porze dużo mówi się o zbiorowym „sepuku” organizowanym przez karpie rzeczne, więc uwaga, ryby. Jedno, o co nie musicie się obawiać, to że umrzecie w betonowych bucikach po podwyżce podatku na materiały budowlane. Mafia zrywa ludziom skórę ze stóp i każe tańczyć rybom na stole, polewając je śliwowicą. Wywróżone z rybich ości.

KOZIOROŻEC Sprawa jest prosta: koziorożce jako te z natury obdarzone niebywałą inteligencją, będą radziły sobie po prostu świetnie: zarówno w interesach, jak i w miłości same sukcesy. Podkreślę tylko, że koziorożce to osoby bardzo szarmanckie i nad podziw sympatyczne. Jeżeli widzicie jakiegoś koziorożca w pobliżu, to powiedzcie mu od razu, jaki jest wspaniały. Panie z innych znaków wprost szaleją za nimi i mogą próbować ich sobie zjednać. Wywróżone z objawienia (zgadnijcie jaki mam znak zodiaku!).

GR.


13

LUTY 2008 Prostej odpowiedzi na pytanie zawarte w tytule nie znajdziemy. BSP nie postarali się, czy może inaczej, technicznie się postarali, ale na początek nowego roku nie zaserwowali nic nowego. Słuchając tej muzyki wciąż ma się wrażenie, że to już gdzieś było. Utwory takie jak ”No Lucifer” lub ”Waving Flags” kojarzą się z muzyką Coldplay lub Keane, zaś otwierający album ”All in It” Spokojnie mógłby znaleźć się na dowolnym krążku grupy Animal Collective. Dopiero kawałki ”Atom” i ”A trip out” pokazują, że zespół mimo wszystko potrafi stworzyć coś wartościowego. Brzmienia są bardziej melodyjne niż rockowe, często ociekające wręcz słodyczą, innym razem nużące. Mimo iż nie ma na albumie niczego odkrywczego, słychać, że zespół mimo wszystko jest dobry i świetnie eksploruje te tereny rockowych brzmień, które już zostały odkryte. Ci którzy lubią dobre alternatywne brzmienie z pewnością będą zachwyceni. Lecz pomimo tego przyznaję im 3 gwiazdki, gdyż dobrze to za mało tam, gdzie mogło być lepiej.

Maciek Kancerek

Devil’s Slingshot Clinophobia

REKLAMA

Radosław Karwaszewski

British Sea Power Do You Like Rock Music?

Przy jednym stole usiedli starzy znajomi – perkusista (Donati), basista (Sheehan) i gitarzysta (McAlpine). Zastanawiali się, jak to zrobić, żeby nagrać płytę, przy której muzykom włosy staną dęba, a jednocześnie będzie ona słuchalna dla zwykłych śmiertelników. Takich, którzy nie zwracają uwagi na to, ile razy zmieniło się tempo w ciągu ostatnich 30 sekund. Devil’s Slingshot starają się wyważyć proporcje, znaleźć złoty środek. W sumie nie ma tutaj zbyt wiele wirtuozerskich popisów, choć wnikliwi słuchacze dostrzegą karkołomność partii instrumentalnych. Pojawia się sporo chwytliwych, fragmentów. Taki „Def Bitch Blues” zahacza wręcz o przebojowość. Dużo melodii, takiego… śpiewania instrumentami. Bo pamiętać trzeba, że „Clinophobia” to płyta w całości instrumentalna. Wszystkie role rozpisane są jedynie między trzech dostojnych panów. Płyta nagrana przez wybitnych instrumentalistów z myślą nie tylko o muzykach. Bo muzyka ma wymiar uniwersalny i czeka na wszystkich otwartych ludzi…

Taki Michael Bay to ma dobrze. 43 lata, a na koncie takie przeboje, jak „Bad Boys”, „Armageddon” czy „Pearl Harbor”. Miniony rok przyniósł Bayowi kolejny sukces – „Transformers”. Całkiem niedawno na dvd ukazała się w żałosna próba wskrzeszenia legendy o Żółwiach Ninja. Teraz przyszedł czas na samochody – roboty robiące furorę w Stanach w latach 80. Do Polski moda na transformersy z wiadomych przyczyn przyszła nieco później. Fabuła nie jest specjalnie zawiła. Ot po prostu dwie wrogie frakcje robotów toczą odwieczną walkę. Pech chciał, że kolejne starcie ma odbyć się na ziemi. Czysty zbieg okoliczności. Bay w dzieciństwie mocno jarał się transformersami. Widać to w każdej scenie filmu, a sam reżyser wszystko potwierdza w dodatkach specjalnych, gdzie z wielkim entuzjazmem mówi o tym, że z dziecięcej pasji się nie wyrasta. Film okazał się na tyle wielkim hitem, że na 2009 zapowiedziano już kontynuację. 4 gwiadzki. Bo to naprawdę dobry film. W dodatku fantastycznie wydany.

Maciek Kancerek

Ultimatum Bourne’a

REKLAMA

Maciek Kancerek

Transformers

Trylogia przygód Jasona Bourne’a to przede wszystkim zdjęcia. Nieco chaotyczne, może nawet niechlujne. Z drugiej strony jednak pełne dynamiki i pewnego rodzaju uroku. I pod tym względem w „Ultimatum” nic się względem poprzednich części nie zmieniło. Biedny Jason (Matt Damon, gdyby ktoś nie wiedział) kontynuuje podróż w poszukiwaniu swojej tożsamośi. I tutaj także nic się nie zmienia. Wszystko jest w tym filmie po staremu, przy czym ma się wrażenie, że dostajemy jeszcze więcej Bourne’a w Bournie. Bo Damon w każdej kolejnej części wypada coraz lepiej, jakby naprawdę zaczynał lubić swojego bohatera. Trudno nie polubić kogoś, z kim spędziło się tyle czasu na przestrzeni pięciu lat. Nie ma sensu ściemniać. Seria nie urzeka oryginalnym scenariuszem, nie zmusza do refleksji. Twórcy stawiają na czystą akcję i niezobowiązującą rozrywkę. I dobrze, bo po zbyt ciężkiej jak zwykle sesji warto się wyluzować. A nic nie wyłączy światła w mózgu skuteczniej niż „Ultimatum Bourne’a”.

Elizabeth przechodzi poważny małżeński kryzys. Rzuca męża, postanawia wyjechać i nauczyć się języka włoskiego w najbardziej odpowiednim miejscu na świecie - we Włoszech. Następnie z kraju pizzy i cappuccino udaje się do Indii, do swojej guru i zaczyna kilkumiesięczne medytacje. Każda kolejna decyzja w jej życiu będzie dla czytelnika jeszcze bardziej zaskakująca. Poza wątkiem duchowym opisanym przez Liz otrzymujemy pokaźną dawkę trafnych spostrzeżeń dotyczących otaczającego ją świata. Dowiadujemy się m.in., dlaczego w Indonezji dzieci do szóstego miesiąca życia nie mogą dotknąć ziemi. Autorka próbuje również odpowiedzieć na podstawowe pytania dotyczące szczęścia i istnienia Boga. Historia opowiedziana przez amerykańską dziennikarkę Elizabeth Gilbert zajmuje czołowe miejsca na listach bestsellerów w kategorii non – fiction. Udajemy się w podróż, która mimo swojej pozornej nierealności staje się dla nas czymś naturalnym i wręcz mamy ochotę uczynić to samo. Katarzyna Uryasz

Elizabeth Gilbert - Jedz, módl się i kochaj

Tak ostatecznie zatytułowana została ostatnia część przygód młodego czarodzieja. W nocy z 26 na 27 stycznia w księgarniach w Polsce pojawił się ostatni, długo wyczekiwany tom powieści J.K. Rowling. Dokładnie o północy tysiące fanów stało się szczęśliwymi posiadaczami książki, która przynosi odpowiedzi na wszystkie nurtujące potteromaniaków pytania. Siódmy tom bestsellerowej serii jest najmroczniejszą, ale jednocześnie wzbudzającą największe emocje częścią. Po śmierci Dumbledore`a Zakon Feniksa wzmaga swoją działalność, starając się przeciwstawić się siłom śmierciożerców, na czele których stoi Lord Voldemort. Harry wraz z przyjaciółmi opuszcza szkołę magii i udaje się w trudną, pełną niebezpieczeństw drogę, podczas której próbuje wywiązać się z zadania danego mu przez Dumbledora. Ostatni tom Harry’ego Pottera to wciągająca historia, którą czyta się jednym tchem. Pomimo tego, że autorka po raz kolejny powiela schemat poprzednich części, to książka nadal fascynuje i przyciąga czytelnika. Joanna Uryasz

J.K. Rowling Harry Potter i insygnia śmierci


14

LUTY 2008

K

O

N

K

U

R

S

Ile filmów o Harrym Potterze nakręcono do tej pory?

Odpowiedzi przysyłajcie SMS-em na numer 7101 o treści UZ.KONKURS + odpowiedź (koszt SMS 1,22 zł) do 25 lutego. Do wygrania są 2 egzemplarze książki „Harry Potter i insygnia śmierci” ufundowane przez zielonogórski Empik.

Rhonda Byrne Sekret Jeremy Clarkson Motoświat Elizabeth Gilbert Jedz, módl się i kochaj Mario Vargas Llosa Szelmostwa niegrzecznej dziewczynki Joanna Chmielewska Rzeź bezkręgowców G. Miecugow, T. Sianecki Kontaktowi, czyli szklarze bez kitu Carlos Ruiz Zafon, Cień wiatru

Hey MTV Unplugged Raz, Dwa, Trzy Młynarski Andrea Bocelli Vivere The Best Of Timbaland Shock Value Various Artists M. Kydryński - Siesta vol. 3 Various Artists The Best Polish Songs... Ever! Sokół feat. Pono Teraz pieniądz w cenie Alicia Keys As I Am

Karaoke

free

Kotłownia

Back 2 HOUSErka

free

Winiarnia

Studencka Prywatka R,nB & Dance & 70’80’

free

20.00

Jankiel

Karaoke

free

21.00

Studencka

Strefa Klubowa

free

22.00

Kotłownia

Studenckie karaoke w Kotłowni!

free

16:00

Scena Ratusz

Walentynkowy Koncert

free

Winiarnia

Rockoteka

free

19.00

Teatr Lubuski

Innamorato „Mafiozo” czyli miłość po sycylijsku

11

Studencka

Paul Greengrass Ultimatum Bourne’a

12

20.00 22.00

PO

A WSZYSTKO TO TY...

WT

Teatr Lubuski

Jacek Bromski U Pana Boga w ogródku Raman Hui, Chris Miller Shrek Trzeci

Info bar 13

Various Artists The Best Love... Ever!

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10

19.00

Gore Verbinsky Piraci z Karaibów: Na krańcu świata Doug Liman, Peter Greengrass Bourne Trylogia (box) Bartosz Kędzierski Włatcy Móch, sezon 1, odc. 1-6

Info bar

14

Gabriel Garcia Marquez Miłość w czasach zarazy

Feel Feel

Godz.

Oliver Dahan Niczego nie żałuję Bartosz Kędzierski Włatcy Móch, sezon 1-2 Michael Bay Transformers

15

Michał Komar Władysław Bartoszewski - wywiad rzeka

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10

ŚR

Rene Goscinny, Jean Sempe Nowe przygody Mikołajka Tom 2

D

FILM

CZ

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10

MUZYKA

PT

KSIĄŻKA

DT

Lunson Lian Leonard Cohen I’m Your Man

Rozmawiała: Ania Dzikowicz

16 17 19 20 21 22

Info teatr

15 zł (ulgowy)

21.00

Studencka

Karaoke

free

Kotłownia

STUDENT’s PARTY

free

Info bar

Winiarnia

Night of Mistic

free

19.00

Teatr Lubuski

Innamorato „Mafiozo” czyli miłość po sycylijsku

20.00

Jankiel

Muzyka mechaniczna

15 zł (ulgowy) free

21.00

Studencka

Alfabet muzyczny

free

22.00

Kotłownia

Kocioł dance night

do 21.00 free

Info bar

Winiarnia

Disco & Funk

Płatny, info bar

19.00

Teatr Lubuski

Innamorato „Mafiozo” czyli miłość po sycylijsku

15 zł (ulgowy)

20.00

Jankiel

Czas relaksu

www

21.00

Studencka

Alfabet muzyczny

free

21.00

Kotłownia

Sutarday night

19:00

Hydro(za)gadka

Recital Tadeusza Woźniaka

11.30

Teatr Lubuski

CZEŚĆ FASZYSTO!

20.00

Studencka

Karaoke

free

22.00

Kotłownia

Back 2 HOUSErka

free

11.30

Teatr Lubuski

CZEŚĆ FASZYSTO!

Info bar

Winiarnia

Studencka Prywatka R,nB & Dance & 70’80’

free

do 21.00 free 20 Info teatr

Info teatr

21.00

Studencka

Strefa Klubowa

free

20.00

Jankiel

Karaoke

free

22.00

Kotłownia

Studenckie karaoke w Kotłowni!

11.30

Teatr Lubuski

CZEŚĆ FASZYSTO!

Info bar

Winiarnia

Rockoteka

free

free Info teatr

21.00

Studencka

Karaoke

free

22.00

Kotłownia

STUDENT’s PARTY

free

Info bar

Winiarnia

Night of Mistic

free

20.00

Jankiel

Muzyka mechaniczna

free

21.00

Studencka

Alfabet muzyczny

free

22.00

Kotłownia

Kocioł dance night

do 21.00 free

Info bar

Winiarnia

Disco & Funk

Płatny, info bar

19.00

Teatr Lubuski

Innamorato „Mafiozo” czyli miłość po sycylijsku

15 zł (ulgowy)

19:00

Hydro(za)gadka

Koncert Obstawa Prezydenta

10 zł

20.00

Jankiel

Czas relaksu

www

21.00

Studencka

Alfabet muzyczny

21.00

Kotłownia

Sutarday night

do 21.00 free

Teatr Lubuski

Innamorato „Mafiozo” czyli miłość po sycylijsku

15 zł (ulgowy)

free

24

23

Wstęp

10.00

Teatr Lubuski

HARPAGON

26

ND WT

Co?

22.00

20.00

Studencka

Karaoke

22.00

Kotłownia

Back 2 HOUSErka

10.00

Teatr Lubuski

HARPAGON

Winiarnia

Studencka Prywatka R,nB & Dance & 70’80’

free

20.00

Jankiel

Karaoke

free

21.00

Studencka

Strefa Klubowa

free

22.00

Kotłownia

Studenckie karaoke w Kotłowni!

free

19:00

Hydro(za)gadka

Koncert The Grand Village Band

19.00

Teatr Lubuski

PRYWATNA KLINIKA

Info bar

Winiarnia

Rockoteka

free

29

28

27

Info bar ŚR

Gdzie?

19.00

1

Co uważacie za Wasz największy sukces? Marek: Według mnie największym sukcesem był nasz koncert w Nowym Tomyślu, gdzie zagraliśmy nasz sztandarowy utwór „Trawa”, a publiczność zaśpiewała cały utwór od początku do końca z nami.

Gdzie w najbliższym czasie będzie można zobaczyć Was w Zielonej Górze? Andrzej: Najbliższy koncert będzie częścią dość dużej imprezy, która odbędzie się 19 stycznia w Fabryce na ul. wiejskiej 4. Wystąpi kilka zespołów z gatunku: punk, reggae, ska i soundsystemy. Oprócz nas wystąpi także Padlina Szarika z Wielkopolski, Propan z Kalisza, Ustafka z ZG, i The Baugans z Żar oraz soundsystemy: Zjednoczona Fala Dźwięku z Nowej Soli i Full Spontan Positive Sound z Bolesławca. Wszystkie informacje można znaleźć na naszej stronie: www.onl. com.pl.

CZ

Jak określicie muzykę, którą gracie? Filip: Jest tak, że wszędzie tam gdzie grajmy koncerty przedstawiają nas jako zespól grający reggae, jednak to nie jest takie czyste korzenne reggae, ja nazywam to takim „naszym reggae”. To jest muzyka, która płynie z naszego serca, mieszamy reggae z dub’em, ze ska, z elementami muzyki rockowej. Nie zamykamy się, cały czas tworzymy. Nazywamy się zespołem reggae, bo jest to pojęcie kulturowe.

Filip: Największym sukcesem jest to, że się spotykamy i gramy, bo to nam daje największą radość i to jest najważniejsze, że mamy siłę do tego żeby tworzyć i czerpać z tego przyjemność. Graliśmy także przed wieloma znanymi zespołami takimi jak: Vavamuffin, Natural Dread Killaz, co jest na pewno też naszym sukcesem.

PT

Skąd się wzięła nazwa Waszego zespołu i czy coś oznacza? Filip: Pomysłodawcą nazwy jest Andrzej, nam się ona od razu spodobała i została zaakceptowana. Wszyscy członkowie zespołu czują się odkrywcami, tu nie chodzi tylko o dziedzinę muzyki reggae, chodzi generalnie o odkrywanie, tworzenie.

Najważniejsze jest to żebyśmy dla siebie odkrywali coś nowego. Andrzej: Nazwa powstała bardzo szybko, wpływ chwili, kiedy siedziałem nad muzyka, odkrywałem nowe dźwięki i stad ta nazwa „Odkrywcy”.

ND

Jak długo istnieje Wasz zespół i jaka jest historia jego powstania? Andrzej: Z Filipem zaczynaliśmy podboje muzyczne w klimatach reggae w Nowej Soli, tam chodziliśmy do szkoły średniej, to był bodajże 2002 rok. Było to w ostatniej klasie maturalnej, parę miesięcy wspólnie graliśmy, potem to się rozjechało z powodu studiów. Akurat tak się złożyło, że spotkaliśmy się w Zielonej Górze i postanowiliśmy coś stworzyć, kontynuować to, co zaczęliśmy w szkole średniej. Na początku we dwójkę tworzyliśmy soundsystem, do tego wiadomo nie jest potrzebny szeroki skład, w dwójkę graliśmy na imprezach propagując muzykę reggae, dub i ska. Później dołączyli do zespołu ludzie, którzy obecnie tworzą ONL.

SO

PT

CZ

ŚR

WT

ND

SO

Odkrywcy Nieodkrytych Lądów ONL, czyli Andrzej, Filip, Marek, Michał i Darek. Zespół grający muzykę w klimatach reggae i nie tylko. Grają dużo koncertów w całej Polsce, tworzenie i odkrywanie nowych dźwięków to ich pasja.

imprezy na luty

Info teatr free free Info teatr

free Info teatr

21.00

Studencka

Karaoke

free

22.00

Kotłownia

STUDENT’s PARTY

free

Info bar

Winiarnia

Night of Mistic

free free

21.00

Studencka

Alfabet muzyczny

20.00

Jankiel

Muzyka mechaniczna

22.00

Kotłownia

Kocioł dance night

Info bar

Kotłownia

K. Daukszewicz – recital autorski

free do 21.00 free Płatny, info bar


15

LUTY 2008

WEŹ UDZIAŁ W KONKURSIE „NAKRĘĆ SIĘ”

Toksyczny Mściciel

czyli camp jak campus II Po serii spektakularnych porażek finansowych pierwszych produkcji (komedie erotyczne), panowie Kaufman i Herz, wzięli się za kręcenie „horrorów”. Nikt, nawet oni sami, nie spodziewał się takiego sukcesu... Tak oto powstał „Toxic Avenger”, sztandarowy produkt wytwórni Troma. Niedługo po premierze uzyskał miano filmu kultowego i na stałe wpisał się w kanon amerykańskiej popkultury. Do dziś powstały 4 części opowiadające historię życia Toxiego i jego zmagania ze złem tego świata. „Toxic Avenger” - opowiada historię Melvina, który pewnego dnia wpadając do beczki radioaktywnych odpadów zmienia się w zmutowane monstrum – tytułowego Toksycznego Mściciela, mszczącym się za doznane krzywdy i walczącym z przestępcami w miasteczku Tromaville. Poznaje on również swą wielką miłość – Sarę, dziewczynę niewidomą od urodzenia. Dzięki swej działalności staje się szybko idolem wszystkich mieszkańców. „Toxic Avenger II” - po wytępieniu kryminalistów z Tromawille, Toxi popada w depresję. „Na szczęście” pojawia się zbrodnicza organizacja Apocalypse Inc., której celem jest pozbycie się super bohatera. Dzięki podstępowi Melvin aka Toxi udaje się w poszuki-

wania ojca do Japonii. A zło i przestępstwo w mieście znowu kwitnie. Czy nasz stróż prawa wróci na czas, by uratować mieszkańców? „Toxic Avenger III: The Last Temptation of Toxie” - aby zarobić na operację wzroku dla swej dziewczyny, Toxi zatrudnia się w dużej korporacji zajmującej się toksycznymi odpadami. Niestety, przez swą decyzję wpada w sidła. Zaczyna się kolejna walka, nie tylko o honor naszego bohatera, ale również o środowisko naturalne. „Toxic Avenger IV: Citizen Toxie” - na drodze Toxiego staje przeciwnik, przy którym wszystkie dotychczasowe zbiry wyglądały jak załoga „Domowego Przedszkola” - Noxie, czyli złe alterego naszego zmutowanego stróża prawa. Zadanie nie jest łatwe, bo został on uwięziony w trzecim wymiarze. Na dodatek jego żona zaszła w ciąże z dwoma mężczyznami na raz!

Sfilmuj studenckie życie, siebie, znajomych, UZet.

Zgarnij fajne nagrody!

Szczegóły na stronie www.mediacamp.pl  Przepis na film

Łukasz Michalewicz

CHCIELIBYŚCIE BYĆ LEGENDĄ? Will Smith staje się legendą w najnowszym filmie Francisa Lawrence „I Am Legend”.

Kwadratura Pizzy Składniki: (na ciasto) • 5 dag drożdży • 250 ml wody • jajko • łyżka oliwy i cukru • łyżeczka soli • mąka (na sos) • główka czosnku • 2 puszki pomidorów • oliwki • sól, pieprz • majeranek, papryka, oregano Sposób przyrządzenia:

Film jest adaptacją powieści Richarda Mathesona pod tym samym tytułem. Smith wciela się w rolę pułkownika Roberta Neville, prawdopodobnie ostatniego żyjącego człowieka na ziemi. Wszyscy inni zostali zabici, lub przemienieni w wampiropodobne stwory przez wirusa, który miał być zbawieniem dla ludzkości, a stał się przyczyną jej zagłady. Neville stara się przetrwać i szuka leku, który mógłby odwrócić działanie wirusa. Jednocześnie bohater próbuje poradzić sobie z koszmarem samotności i tęsknotą za bliskimi, których utracił. Choć od publikacji książki minęło już pół wieku, historia, jaką opowiada zadziwiająco dobrze pasuje do współczesnej rzeczywistości i zagrożeń, jakie ta rzeczywistość może przynieść. Powieść Mathesona była odpowiedzią na lęk, jaki niosła groźba zimnej wojny, obecnie źródłem lęku jest broń biologiczna, nieodpowiedzialna

„zabawa człowieka w Boga”. Zdjęcia opustoszałego, powoli zarastającego Nowego Yorku robią niesamowite wrażenie, zachwycają i przerażają jednocześnie. Will Smith nie męczy, ani nie zniechęca widza, co jest niezłym osiągnięciem, gdy opiera się cały obraz na jednym właściwie aktorze. Obraz jest sprawnie zrealizowany i nie przeładowany efektami specjalnymi, co wychodzi mu na plus. Niestety nie ustrzeżono się kilku wpadek. Najbardziej rzucającym się w oczy minusem, jest spłycenie wielu ciekawo zapowiadających się wątków. Odnosi się wrażenie, że twórcy mogliby znacznie bardziej rozwinąć np. historię popadania głównego bohatera w obłęd. Zmarnowano w ten sposób okazję do stworzenia obrazu na długo zapadającego w pamięć. Wielkim plusem mogłoby być to, że filmowcy uciekli od częstego dla amerykańskich produkcji wklejania amerykańskiej

flagi w każdy kadr i typowo hollywoodzkich rozwiązań w zakończeniu, mogło być... i przez większą część filmu myślałem, że będzie. Tomek Kołodziej

1. Do dużej miski wlewamy szklankę lekko ciepłej wody oraz pokruszone drożdże. Następnie dodajemy sól, cukier, oliwę oraz wbijamy całe jajko. Wszystko delikatnie mieszamy i odstawiamy. Po kilku chwilach stopniowo dodajemy mąkę. Rękoma wyrabiamy ciasto i lekko oprószone mąką odkładamy pod przykryciem w ciepłe suche miejsce aż wyrośnie. 2. Czas ten możemy przeznaczyć na przygotowanie sosu. Na gorącą oliwę wrzucamy rozdrobnione pomidory z puszki i przyprawiamy. Wszystko dusimy ok. 10 min. Pod koniec wyciskamy czosnek i dodajemy oliwki. 3. Wyrośnięte ciasto rozciągamy na wcześniej wysmarowanej tłuszczem blasze. Wierzch smarujemy sosem następnie kładziemy wcześniej przygotowane dodatki całość posypując równomierną warstwą sera. 4. Zapiekamy około 15 minut w podgrzanym piekarniku do temp. 493,15 [K] czyli 220 ºC. 5. Przepis można urozmaicić w dowolny sposób zmieniając dodatki według gustu i możliwości. Bon Appetit! Katarzyna Uryasz Michał Olejarczyk

(dodatki) • ogórki konserwowe • papryka • olej • 35 dag startego sera żółtego • 10 dag szynki • 30 dag pieczarek • dużą cebule • ostre papryczki


16

LUTY 2008

fot. Benedykt Jach

W zdrowym ciele zdrowy duch Szał się kończy?

I ty możesz sprawdzić się w sztukach walki. Boks, kickboxing, zapasy... Wystarczy zacząć trenować. Wiadomo, że studenci na studiach niezbyt często uprawiają sport. Studiowanie trochę rozleniwia. A jeszcze nasza infrastruktura sportowa nawala. Wybrałem się więc do grupy zapaleńców (wojowników!), którzy trenują sztuki walki na sali przy ulicy Prostej. - Wszystko zaczęło się na 2 roku studiów - mówi Piotr Małocha. Na początku była siłownia. Potem

okazało się, że wielu chłopaków w przeszłości trenowało sztuki walki (boks, kickboxing oraz zapasy). Znali się bardzo dobrze na rzeczy. To nie jakaś amatorka, uliczne bicie - przekonuje Piotrek. Głowy zawodników są chronione w kaskach. Przestrzega się surowych zasad. Okazuje się ze w ćwiczeniach uczestniczy także jedna dziewczyna.

Jak mówią smłodzi poasjonaci sztuk walki, spróbować może każdy. Serdecznie zapraszają na treningi, które odbywają się codziennie w godzinach wieczornych (około 20) na sali na ul. Prostej. Benedykt Jach B.Jach@uzetka.pl

Snookerowe wbijanie Jeżeli jeszcze nigdy w życiu nie próbowałeś gry w snookera, to nie masz na co czekać, bo omija cię ciekawa rozrywka.

Zapowiada się sportowy rok. Małysz, Euro 2008 oraz azjatyckie igrzyska, które zadziwią świat swoim rozmachem, czyli Pekin 2008. Po kolei – najpierw Puchar Świata w skokach. Od pierwszych konkursów zdominowany przez austriacką jutrzenkę („morgenstern” – „poranna gwiazda”) Thomasa Morgensterna. Porwał tłumy kibiców, więc młode Bawarki nie stoją już godzinami pod skocznią dla Schmitta, ale dla „Morgiego”. Apogeum polskiej gorączki fanów nastąpiło w końcu stycznia w Zakopanem. Piszę tekst przed faktem. Można się jednak spodziewać wspaniałego dopingu i zabawy na trybunach. Mam nadzieję na podium Polaka, ale głowy nie dam. Małyszomania się zapuściła, bo Adam już nie lata. Nie wygrywa praktycznie po pierwszej serii, lecz już zrobił swoje. Nie zdobył złota

olimpijskiego, ale za to cztery Kryształowe Kule i brakuję mu tylko jednej do wyrównania wyniku swego idola Jensa Weiffsloga. I te sukcesy powinno się pamiętać. Pozostaje szukać kolejnego talentu. Myślę o trzynastoletnim Klimku Murańce. Zdobył srebro w grudniowych Mistrzostwach Polski, gdzie konkurencja była (?) kiepska. Polscy trenerzy już latem rozważali włączenie to cudowne dziecko na stałe do dorosłej kadry. Opamiętali się, gdy na letnim zgrupowaniu Austriacy dali im do zrozumienia, że oni takich młodych to maja dziesiątki, ale nie wrzucają ich na siłę na głęboka wodę. Polacy zajechaliby talent, a przecież trąbki, szaliki i inne akcesoria kibica przydadzą się za parę lat. Kamil Kwaśniak k.kwasniak@uzetka.pl

Królik z kapelusza No i nie udało się. A ostatnimi czasy tak bardzo się starali. Wszystko przez tego nieprzewidywalnego Kalinowskiego. Winę ponosi też Szcześniak. Swoje za uszami ma Kukiełka. Spytacie się o co chodzi? Odpowiedź jest prosta: to w głównej mierze przez tych zawodników Wiecko – Zastal nie przegrał kolejnego meczu w lidze i spełnił ostatnie założenia trenera – dociągnąć do 20 wygranych meczów. Do tego planu można mieć jednak pewne zastrzeżenia. Mianowicie czy nasi koszykarze nie stwierdzą, że jest wykonany i można spokojnie przepłynąć przez kolejne mecze. Czarne proroctwo? Na pewno. Może szkoleniowiec powinien powiedzieć: „Panowie wygrywacie wszystko do końca, bo jak nie, to kości porachuję” albo coś w tym stylu. Przynajmniej byłaby dodatkowa motywacja. A tak to tylko niebiosa wiedzą co teraz nasi koszykarze zamalują.

A propos trenera. Nie tak dawno można było usłyszeć wypowiedzi w stylu „Tak tak. Nie przeczę że przydały się nowy zawodnik, to chyba oczywiste. Ja żadnej listy nie robiłem, jak prezesi coś załatwią to fajnie, jak nie to płakać nie będę, ale raczej nic z tego nie będzie”. Prezesi się więc sprężyli jak powietrze w sprężarce i wyciągnęli niczym królika z kapelusza Dawida Witosa. Sensacja prawdziwa. Kiedy prezent od zarządu pojawił się na pierwszym meczu swojego nowego klubu powitany został niczym gwiazda światowego formatu. Konfetti, śpiew, walenie w bębny. Przywitali go lepiej od całej drużyny. Nieładnie. Inni mogli poczuć się zaniedbani. Ale nie ma co. „W polu każda para rąk się przyda”. Oby w tej ciężkiej orce ręce Witosa były skuteczne. Krystyna Górnicka k.gornicka@uzetka.pl

Dni otwarte

uniwersytetu zielonogórskiego rys. Radosław Fedorowicz

Jest to sport bardzo popularny na Wyspach Brytyjskich, gdzie urósł do rangi sportu narodowego. I choć jest on w naszym kraju nowością – tylko 62 kluby w Polsce - to mamy możliwość spróbowania swoich sił w tej grze w Zielonej Górze. Jest to możliwe m.in. za sprawą Hot Shots Snooker&Bilard Marcina Nitschke, mistrza Polski z 2007 roku. Nie jest to skomplikowany sport, wymaga jednak od grającego znajomości podstawowych technik

bilardowych. Gra ma bardzo proste zasady: polegają na zdobywaniu punktów z kolejnych zagrań w podejściu danego zawodnika przez przemienne wbijanie bil czerwonych i kolorowych, dopóki czerwone są na stole, a następnie wbijanie kolorowych w rosnącej kolejności ich wartościżółtej, zielonej, brązowej, niebieskiej, różowej i czarnej za 7 punktów. Najwyższym i najbardziej cenionym osiągnięciem jest wbicie maxa, czyli 147 punktów w jednym

podejściu. Jest to jednak wynik trudno osiągalny i nie powinniście się zrażać, że nie jesteście go w stanie osiągnąć od razu. Amatorzy bilarda powinni spróbować swoich sił w snookerze, godzinna sesja to zaledwie wydatek 12 złotych. Polecam, to naprawdę fantastyczna i wciągająca gra.

Już teraz zarezerwujcie czas wolny na 30 i 31 marca :-) W godzinach od 10 do 13 będziemy Was gościć na naszej uczelni, prezentować ofertę studiów i odpowiadać na pytania. Szczegóły w następnym wydaniu „UZetki”.

Karolina Bołbot k.bolbot@uzetka.pl

Gazeta Samorządu Studenckiego Uniwersytetu Zielonogórskiego „UZetka” ISSN 1730-0975

Z-CA REDAKTORA NACZELNEGO: Kornelia Kornosz, k.kornosz@uzetka.pl SEKRETARZ REDAKCJI: Karol Tokarczyk, k.tokarczyk@uzetka.pl

REDAKCJA: al. Wojska Polskiego 65, pok. 28, 65–625 Zielona Góra, tel./fax +48 68 328 32 02, e-mail: gazeta@uzetka.pl

SKŁAD: Kaja Rostkowska, Marcin Grzegorski, Maciej Kancerek KULTURA: red. Maciej Kancerek, kultura@uzetka.pl, Emilia Rogala, Katarzyna Uryasz, Tomasz Kołodziej, Anna Dzikowicz, Matylda Kazimierczak, Łukasz Michalewicz WYDARZENIA: Grzegorz Rozmarynowski, Grzegorz Biszczanik, Marcin Owsiany, Joanna Oleszkiewicz, Grzegorz Czarnecki, Marzena Toczek, Paula Mościcka, Monika Perkowska, Sebastian Sobiech, Kornelia Kornosz, Magdalena Koleina FELIETONY: red. Paweł Ptaszyński, p.ptaszynski@uzetka.pl, Wojciech Lewandowski, Kamil Kwaśniak, Monika Renc, Błażej Kowalczyk, Grzegorz Czarnecki, Marek Pakoński, Joanna Urbańska

WYDAWCA: Stowarzyszenie Gazety Samorządu Studenckiego Uniwersytetu Zielonogórskiego „UZetka” al. Wojska Polskiego 65, 65-762 Zielona Góra e-mail: stowarzyszenie@uzetka.pl REDAKTOR NACZELNY: Kaja Rostkowska, k.rostkowska@uzetka.pl

SPORT: red. Benedykt Jach, b.jach@uzetka.pl, Krystyna Górnicka, Karolina Bołbot, Kamil Kwaśniak NIE TYLKO POEZJA, red. Błażej Kowalczyk b.kowalczyk@uzetka.pl GRAFIKA: Marcin Grzegorski, Radosław Fedorowicz, Beata Kot FOTO: Katarzyna Uryasz, Krzysztof Tomicz, Piotr Giziński, Małgorzata Bejgier, Mateusz Papliński. Okładka: Wojciech Waloch OGŁOSZENIA I REKLAMY: Marcin Grzegorski, 0 602 128 355, m.grzegorski@uzetka.pl, reklama@uzetka.pl DRUK: Drukarnia „AGORA” Piła. Redakcja zastrzega sobie prawo do nadawania tekstom własnych tytułów oraz ich skracania. Za zamieszczone informacje odpowiedzialność ponoszą ich autorzy.


Turn static files into dynamic content formats.

Create a flipbook
Issuu converts static files into: digital portfolios, online yearbooks, online catalogs, digital photo albums and more. Sign up and create your flipbook.