fot. Wojciech Waloch
NR
52 LISTOPAD 2008
MIESIĘCZNIK OD 2002 ROKU Gazeta Samorządu Studenckiego Uniwersytetu Zielonogórskiego ISSN 1730-0975 ::: Nakład 10000 ::: Gazeta Bezpłatna
Nowy rektorat otwarty... Zaglądamy do Kanclerza Głogów ::: Gubin ::: Krosno Odrzańskie ::: Lubin ::: Lubsko ::: Międzychód ::: Międzyrzecz ::: Nowa Sól ::: Nowy Tomyśl ::: Polkowice Słubice ::: Sulechów ::: Sulęcin ::: Świebodzin ::: Wolsztyn ::: Wschowa ::: Zbąszyń ::: Zielona Góra ::: Żagań ::: Żary
2 Gazeta Samorządu Studenckiego Uniwersytetu Zielonogórskiego „UZetka” ISSN 1730-0975 al. Wojska Polskiego 65 pok. 28, 65–625 Zielona Góra tel./fax +48 68 328 7876, gazeta@uzetka.pl www.uzetka.pl WYDAWCA: Stowarzyszenie Gazety Samorządu Studenckiego Uniwersytetu Zielonogórskiego
LISTOPAD 2008 10 października pan Adam Fularz, którego pomysły na Zieloną Górę możecie kojarzyć lub nie, podjął się krytyki Akademickiego Radia Index i napisał e-maila. Na wiadomość nie odpisaliśmy, ale chętnie pokazuję Wam jego zarzuty wobec studenckiej rozgłośni (zachowując oryginalną pisownię). Od lat śledzę z uwagą tutejsze media, a także przeglądam wyniki badań słuchalności, pokazujące klapę radia Index.
Nasz krytyk niestety nie nadąża za Radiem Index. Ostatnie takie badania, to te zlecone przez REDAKTOR NACZELNA: portal Wirtualnemedia.pl. Pokazały, że zielonoKaja Rostkowska górzanie najchętniej słuchają Radia Zet - 14 proc. k.rostkowska@uzetka.pl i Radia Zielona Góra - 13,2 proc. Później „Trójka” i RMF FM, Radio Złote Przeboje, Radio ZaZ-CA RED. NACZ.: chód, Eska. Jeszcze kilka mniej popularnych Kornelia Kornosz i wreszcie Radio Index na równi z rozgłośnią k.kornosz@uzetka.pl Eska Rock (po 0,7 proc.). Dla jednego to klapa, dla szeregu pozostałych duma, że dorównaliśmy SKŁAD: Kaja Rostkowska, Esce Rock. I chcemy tę słuchalność jeszcze podMarcin Grzegorski, Maciej Kancerek bijać! Nie każdy wie, pan Fularz też nie musi KULTURA: red. Maciej Kancerek tego wiedzieć, że badania słuchalności są wykom.kancerek@uzetka.pl nywane przez rozmowy telefoniczne na telefoŁukasz Michalewicz, nach stacjonarnych (studenci raczej takimi nie Konrad Zawiślak dysponują). W dodatku przeprowadzane są na Malwina Ławicka bardzo szerokiej grupie wiekowej - nikt jeszcze Anna Dzikowicz nie zbadał, czego słuchają w naszym mieście tylMatylda Kazimierczak ko ludzie młodzi. AKTUALNOŚCI: Grzegorz Biszczanik, Joanna Oleszkiewicz, Grzegorz Czarnecki, Marzena Toczek, Paula Mościcka, Sebastian Sobiech, Kornelia Kornosz, Karolina Bołbot, Monika Bubińska, Kamil Zając, Iga Kołacz, Dorota Księżniakiewicz FELIETONY: Wojciech Lewandowski, Monika Renc, Grzegorz Czarnecki NIE TYLKO POEZJA red. Iwona Turzańska i.turzanska@uzetka.pl FOTO Piotr Giziński, Wojciech Waloch OGŁOSZENIA I REKLAMY: Marcin Grzegorski, 0 602 128 355, m.grzegorski@uzetka.pl DRUK: Drukarnia „AGORA” Piła. Za zamieszczone informacje odpowiedzialność ponoszą ich autorzy.
Zauważyłem, że radio Index, powołane rzekomo jako radio studenckie/akademickie, w rzeczywistości jest radiem bardzo komercyjnym, ścigającym się z innymi podobnymi stacjami. Aż musiałam sprawdzić w Słowniku, czy nie powstała nowa definicja słowa „komercja”. Uff, nic się nie zmieniło: komercja - działalność nastawiona jedynie na osiągnięcie zysku; też: produkty takiej działalności. Autor albo użył słowa, którego nie zna, albo do krytyki Indexu się nie przygotował – wygląda na to, że niewiele się dowiedział o naszej studenckiej rozgłośni „od lat śledząc media”... Nie wiem, czy tak powinno być, w tym mieście brakuje powiem stacji spajającej młodych ludzi, takiej fajnej po prostu. Nie wiem, czy tak powinno być, że pan krytyk nie zna naszej fajnej stacji, która spaja mnóstwo niesamowitych młodych ludzi. Szkoda, że to radio nie grywa takiej muzyki, jakiej słuchają dziś młodzi ludzie, czy to jest elektro, mini-
mal, d’n’b, ragga, indy-rock, czy cokolwiek innego. Jeśli autor listu włączył radio jednego dnia na pięć minut, to faktycznie, żadna z tych rzeczy mogła nie być w tym czasie emitowana. A swoje ulubione kawałki można proponować na liście przebojów na stronie internetowej radia albo pod numerem telefonu 0683269696. Zachęcamy! Sądzę, że Index próbuje narzucić młodym gust muzyczny typowy dla stacji komercyjnych wobec czego oni wybierają słuchanie muzyki z radiów internetowych czy ze swoich zbiorów. Informujemy naszego krytyka, który napisał, że od lat śledzi media, że Radio Index też istnieje w Internecie, od siedmiu lat. Myślę że pora na gruntowną zmianę tej stacji w radio offowe, alternatywne, takie które ma słuchalność, jest intrygującym radiem młodych intelektualistów, jest radiem imprezowym, radiem które się słucha by wiedzieć jakie imprezy są dziś w mieście. Mała informacja: codziennie w Radiu Index o godz. 7:30 i 9:30 oraz 16:00 i 18:00 można posłuchać informatora imprezowego, a serwis informacyjny jest od 10:30 do 17:30 co godzinę. Reszta: no comments. Tego radia się tutaj po prostu nie słucha, jest tam może kilka ciekawych audycji, a poza tym nie ma nic ciekawego. Przepraszam Indexowiczów i ich słuchaczy, że muszą to czytać, ale postanowiłam wrzucić list naszego krytyka w całości. To radio można włączyć raz na tydzień, kiedy leci program z muzyką jaką słucham, poza tym nic tam nie ma. Trochę jednak jest. Radio działa 24 godziny na dobę i pełne jest audycji, konkursów i wiadomości. Po co komu taka stacja? …A teraz jeszcze powstał portal studencki! Zapraszam na www.uzetka.pl
Kaja Rostkowska Redaktor naczelna k.rostkowska@uzetka.pl
3
LISTOPAD 2008
Głosujemy na Zieloną górę!
fot. Wojciech Waloch
Portal Students.pl uruchomił ranking najatrakcyjniejszych miast do studiowania pn. „Miasto Studentów”. Może i portal po prostu chce podbić swoją oglądalność i zwiększyć liczbę zarejestrowanych użytkowników, ale tak czy owak, każdy z nas oddaje głos na Zieloną Górę: ona przecież jest najfajniejszym miastem studenckim w naszym województwie!
Dzięki naszym głosom Zielona Góra może pokonać inne miasta! O tym, gdzie najlepiej się studiuje przesądzą odpowiedzi użytkowników serwisu. To oni w drodze głosowania wybiorą najlepsze miasto do studiowania w Polsce. W tej chwili pierwsza piątka to Gdańsk, Toruń, Lublin, Łódź, Koszalin. Akcja daje studentom szansę na stworzenie własnego subiektywnego rankingu najlepszych miast do studiowania.
Każde miasto zostanie ocenione w czterech kategoriach, kluczowych dla wygody studiowania koszty utrzymania, atmosfera, czas wolny i komunikacja. Na podstawie własnych doświadczeń użytkownicy przydzielają wybranemu miastu w każdej z kategorii gwiazdki w skali od 1 do 5 - pięć gwiazdek oznacza najwyższą, a jedna najsłabszą notę. Oceny wszystkich użyt-
kowników złożą się następnie na średnią ocenę miasta. Na potrzeby akcji portal Students.pl uruchomił blog „Miasto Studentów”, na którym każde miasto będzie mogło umieszczać teksty, zdjęcia i krótkie filmy promujące miejsce przyjazne studentowi. Prezentacje mają ułatwić studentom ocenę miasta w poszczególnych kategoriach. Do rankingu zakwali-
fikowane zostały wszystkie miejscowości, które mają co najmniej 100 tysięcy mieszkańców i przynajmniej jedną uczelnię publiczną nie będącą szkołą zawodową. Studenci UZ - nie może tam zabraknąć Zielonej Góry! Więcej informacji na stronie www.students.pl/spolecznosc/ miastostudentow/
REKLAMA
SPROSTOWANIE W poprzednim wydaniu „UZetki” (nr 51) opublikowaliśmy reportaż z Polsko - Niemieckiego Obozu Dziennikarskiego MediaCamp w Łagowie pt. „Studenci chcą promować ekologię”. Czytelnik zwrócił nam uwagę, że źle użyliśmy nazwy miejscowości: nie ma Łagowa Lubuskiego, jest po prostu Łagów. Ślicznie dziękujemy za wydruk z witryny internetowej Łagowa. Już więcej błędu nie popełnimy! (I nie gniewamy się, że nazwisko naczelnej na kopercie nasz korektor przekręcił;)
4
LISTOPAD 2008
Ślad historii stadion żużlowy Każdy wie, gdzie jest żużlowy stadion w Zielonej Górze. Turysta goszczący w naszym mieście też nie przeoczy stadioonu jadąc ulicą Wrocławską. Podczas meczu ok. 5 tys. rozkrzyczanych gardeł także robi ogromne wrażenie. Pomyślcie jednak, że ok. 80 lat temu stadion żużlowy nawet nie przypominał tego, co dzisiaj. Był zwykłym maleńkim stadionem lekkoatletycznym z 5 torami do biegania a w środku znajdowało się boisko do gry w piłkę. Nie było nawet ławek. Nie wierzycie? Dowód jest po prawej... Grzegorz Biszczanik g.biszczanik@uzetka.pl Pocztówka ze zbiorów autora
weź oddech świadomie
Wszyscy oddychamy. Niewielu z nas o tym myśli, robimy to naturalnie. Są jednak grupy ludzi, które w równie naturalny sposób zastanawiają się nad klimatem i nad tym, jak zabezpieczyć ziemię przed potencjalnymi zagrożeniami klimatycznymi. Wszystko zaczęło się od Kioto. W 1997 r. odbyło się w Tokio spotkanie, na którym przedstawiciele poszczególnych krajów zobowiązali się do redukcji emisji gazów cieplarnianych - ustalenia te określa „Protokół z Kioto”. Działalność człowieka powoduje zwiększenie ilości gazów cielarnianych - skutkiem tego będzie wzrost średniej temperatury powierzchni Ziemi i atmosfery, co negatywnie wpłynie na ekosystemy i na całą ludzkość. Ten poważny problem po raz pierwszy został omówiony na szeroką skalę w 1979 r. na Pierw-
szej Światowej Konferencji Klimatycznej. Wówczas zmiany klimatu nazwano światowym problemem. Wówczas także wezwano rządy państw do przygotowania się na zagrożenia klimatyczne i zabezpieczenie się przed nimi. Kolejne spotkania, które nazywamy „Szczytami Ziemi”, były okazją do pogłębienia rozmów na ten temat. ■ Szczyt Ziemi w Polsce Od czasu rozmów w Kioto z 1997 r. minęło 11 lat i odbyło się 10 Konferencji Stron Kon-
wencji (COP - Conference of the Parties to the Convention). COP organizowano m.in. w Buenos Aires, Bonn, Hadze, New Delhi czy Nairobi. W grudniu tego roku COP odbędzie się w Poznaniu. Będzie to już czternasta Konferencja Stron Ramowej Konwencji Narodów Zjednoczonych w sprawie zmian klimatu. Zostaną sprawdzone m.in. wyniki osiągnięte w ramach Protokołu z Kioto. W pokazach, wystawach i spotkaniach towarzyszących konferecji będzie też uczestniczyć grupa studentów Ochrony Środowiska Uniwersy-
tetu Zielonogórskiego pod opieką dr inż. Oryny Słobodzian Ksenicz z Instytutu Inżynierii Środowiska. ■ Co trzeba zrobić Zmiany klimatu są nieuniknione, dlatego Polsce zależy, aby konferencja w Poznaniu przyniosła postawnowienia co do konkretnych działań w zakresie ich zahamowania. Dobre praktyki i osiągnięcia technologii w tej dziedzinie będa upowszechniane na konferencji. Weźmie w niej udział około 11
5
LISTOPAD 2008
Ostał ci się ino słup
Dawno na łamach prasy nie marudziłem. O czym by tu… Piec? Było. Wiem! GDZIE SĄ MOJE SKARPETKI?! No dobra, to było słabe, chociaż problem jest autentyczny i naprawdę irytujący. Pomiędzy szukaniem dwóch takich starych skarpet zdarzyło mi się pójść do liceum – wbrew temu, co mogliście przeczytać miesiąc temu. Muszę teraz uważać co piszę, bo UZetkę u nas czytają. W każdym razie leży przy automacie z kawą. Więc, gdy pochwaliłem się już dostaniem się do renomowanego liceum, pozdrowiłem wszystkie koleżanki i kolegów oraz grono pedagogiczne (no i Kornelię), zaznaczyłem, że 5. Liceum im. Krzysztofa Kieślowskiego w Zielonej Górze jest najfajniejsze, że poprawię tę trójkę z odpowiedzi i kończę już czyREKLAMA
tać „Króla Edypa”, mogę przejść do sedna. Cieszący jest fakt powstawania w naszym radosnym kraju coraz to nowych boisk – głównie piłkarskich i głównie przy szkołach. Jest to logicznie uzasadnione – przy szkołach, bo to szkoły ich najbardziej potrzebują. Piłkarskie, bo zdecydowana większość społeczeństwa zainteresowana korzystaniem z takiego boiska będzie chciało na nim pokopać piłkę. A dzięki nim w naszym kraju będą mogły rozwijać się talenty, których przecież - jak mówi trener Benhauer – jest u nas mnóstwo (w szczególności o staropolskim nazwisku Gurreiro). I wszystko fajnie, gites i malines. Nie mogę
pojąć tylko jednego – tendencji do stawiania przy każdym nowym i starym boisku słupów oświetleniowych. Toż to zupełnie bez sensu jest! Po pierwsze, nikt nie będzie grał po ciemku. Zaraz, zaraz – dlaczego po ciemku? Przecież właśnie po to są te słupy, by mroki nocy rozjaśniać i kierunek do reprezentacji wskazywać! Szkopuł w tym, że szczerze mówiąc, to nigdy nie widziałem jakiegokolwiek takiego przyszkolnego oświetlenia uruchomionego. Ani razu, ani na sekundkę. Kosztujące sporo słupy stoją sobie i mokną, a w perspektywie rdzewieją, a jedyne do czego się przydają to do rozbijania sobie o nie głowy gdy nie zdąży się
Wojciech Lewandowski wyhamować przy pogoni za piłką. Dzieci w Afryce butów nie mają, nie mówiąc już o jedzeniu, a ci mi tu elegancki złom obok mojego osiedlowego Estadio Da Gruz stawiają! Już by lepiej siatkę wymienili, bo przez obecną to by się słoń przedostał, nie mówiąc już o piłce. Albo mi nowego Football Managera kupili. Lub chociaż skarpetki.
6
LISTOPAD 2008
Przemów z nami różnymi językami! Po raz kolejny już, w niekonwencjonalny sposób, Europejskie Forum Studentów AEGEE – Zielona Góra będzie Was zachęcać do nauki języków obcych i poznawania innych kultur. Europejski Dzień Języków po raz pierwszy obchodzony był w 2001 roku w ramach Europejskiego Roku Języków, zainicjowanego przez Komisję Europejską. Od tamtej pory AEGEE organizuje imprezy związane z językami każdego roku w całej Europie. Imprezy te służą promocji nauki języków obcych, jako jednego z czynników pomagających zrozumieć kulturę innych krajów. Pomaga to również w szerzeniu i promowaniu tolerancji i otwartości na inne kultury, nie tylko europejskie. Europejski Dzień Języków to także jeden ze sztandarowych projektów AEGEE. Corocznie organizowane są imprezy mające na celu zachęcenie studentów do nauki języków obcych, nie tylko tych popularnych. AEGEE Zielona Góra od 7 lat
organizuje lokalną wersję tej imprezy na Uniwersytecie Zielonogórskim. Proponujemy naszym studentom multimedialne warsztaty w kilku językach oraz możliwość przeistoczenia się na chwilę, np. w skąpego Szkota lub piękną, roztańczoną Hiszpankę. Nasi członkowie z twarzami umalowanymi w barwach najróżniejszych państw zachęcają studentów UZ do poszerzania swoich językowych umiejętności. W tym roku będziecie mogli nas spotkać we wtorek, 18 listopada, od godziny 10 do 13, w budynku A-16 (Campus B). Zaprosimy Was do obejrzenia foto-galerii prezentującej różne kraje, języki, sprawdzenia się w grach językowych, zrobienia sobie zdjęć ze Szkotem i Hiszpanką. Poznacie także podsta-
Europejski Dzień Języków to jeden ze sztandarowych projektów AEGEE wowe zwroty w najróżniejszych językach. Przewidzieliśmy także drobne upominki za udział w zabawach językowych. Jednym słowem: dobra zabawa gwarantowana! Zajrzyjcie do nas tego dnia! To będzie na pewno świet-
ne urozmaicenie monotonnego dnia na uczelni! Czekamy na was!!
Katarzyna Jagiełowicz
Europa wyrodną matką dla eurosierot Z terminem „eurosierota” spotkałam się kilka miesięcy temu. Został on mocno nagłośniony w mediach po tym jak MEN z końcem lipca zleciło kuratoriom przygotowanie statystyk na temat liczebności eurosierot w polskich szkołach. Według psychologów wszystko zależy od stanu psychicznego dziecka. Nawet jeśli zostało zostawione tylko przez jednego rodzica i na kilka tygodni, a czuje się opuszczone i niepotrzebne, mamy do czynienia z eurosierotą. Są to efekty uboczne obecnej fali emigracyjnej. Chociaż socjologowie podkreślają zmiany w tej materii i fakt, że coraz częściej za granicę wyjeżdżają całe rodziny, a nie jak miało to miejsce wcześniej - tylko osoby dorosłe to skala problemu nadal jest ogromna. Tylko w 2007 r. blisko 1300 polskich dzieci znalazło się w domach dziecka lub u rodzin zastępczych. Jaki był powód tak
drastycznych zmian w ich życiu? Pogoń rodziców za pieniędzmi. Wyjechali poza ojczyznę zostawiając w kraju pociechy. Kilkuletnie maluchy nie rozumieją, że mama nie ma co włożyć do garnka i że tak trzeba. Opieka sąsiadki czy dalszej rodziny nie zastąpi ciepła domowego ogniska. Nawet jeśli drugi rodzic jest na miejscu, to dziecko czuje pustkę, strach i odrzucenie. Myśli, że przestało być kochanym. Dlaczego tak
wielu rodzicom ciężko jest to zrozumieć? Rodzina nie znaczy już tyle, co wcześniej. Ofiarami otwartych granic między krajami są młodociani emigranci. Wiele dzieci zazdrości im tej sytuacji, ale czy jest czego? Teoretycznie mają u swego boku rodziców, ale ci są zajęci ciężką pracą. W celach majątkowych porzucili dom rodzinny dla wynajmowanej na obczyźnie kawalerki. Dr. Mateusz
W celach majątkowych porzucili dom rodzinny dla wynajmowanej na obczyźnie kawalerki.
Protasiewicz, politolog z Uniwersytetu Wrocławskiego, uważa, że wśród dzieci, które wyjechały wraz ze swoimi rodzicami na szybką integrację szanse mają tylko te w wieku przedszkolnym i wczesnoszkolnym. Co z nastolatkami? Są skazani na asymilację. Zagrożenia, które na nich czekają, to przemoc na tle rasistowskim, nałogi i depresje. Temat zostaje otwarty, gdyż problem nie zniknął w chwili, w której na biurko Pani Minister trafiła sterta dokumentów. Aleksanra Kossowska
7
LISTOPAD 2008
o jakże się myliłam!
Czwartek, 26 czerwca. Dzwoni telefon, a głos w słuchawce informuje mnie, że jest praca. Jak jestem zainteresowana, to mam pakować walizki i zameldować się we Włoszech pojutrze. Matko kochana!
■ Ratunku! Gdzie ja trafiłam!? Jeszcze tego samego dnia docieram do hotelu, w którym czeka na mnie wymarzona praca. Wszystko fajnie - tylko o czym oni do mnie mówią, czego chcą? Nikt nie mówi po angielsku! Zaczynam pracę, a raczej coś co ją przypomina... Pięćdziesiąt pokoi do sprzątnięcia w dwie godziny, później kuchnia. To dopiero masakra - na dworze 40 stopni, a w środku ze 100! Ratunku! Po piętnastu godzinach pracy jedyne, na co mam jeszcze siłę, to pójście spać. Marzenia o morzu, plaży i reszcie uciech, odpłynęły. Po dwóch tygodniach tej wspaniałej zabawy nastały skutki mojego braku władania językiem włoskim. Okazało się że byłam przyjęta tylko na dwa tygodnie, dopóki nie powróci z urlopu stała pracownica. Szefowa daje mi jeden dzień na spakowanie się i opuszczenie hotelu. Matko kochana! Tylko spokojnie, tylko spokojnie! Odnajduje biuro podróży, kupuję bilet do Polski, no, jakoś to będzie! ■ Nadchodzi ratunek Dzwoni telefon. Ciocia, która pracuje we Włoszech, mówi: przyjedź, może znajdziemy coś innego. No to już jakaś perspektywa. Jadę - przez pół Włoch w pociągu w upale! Do-
fot. http://www.sxc.hu/
Następnego dnia siedzę w busie pędzącym do słonecznej Italii. Oczami wyobraźni widzę plaże, słońce, wodę i przystojnych Włochów. Robi się trochę gorzej, gdy planowana na piętnaście godzin podróż przedłuża się do dwudziestu czterech.
„Taksówka! Drogo, ale może się uda! Pan kierowca mknie jak szalony...” jeżdżam... O zgrozo! Wieś jakich mało, zero kontaktu ze światem zewnętrznym, a gdzie tu pracy szukać, to ja nie wiem! Po kilku dniach jest... praca w polu przy sadzeniu kalafiorów, dobrze płacą! A co tam biorę! Gorzej już być nie może! Idę sadzić warzywka! Żar leje się z nieba, skrzynki z sadzonkami ważą chyba z tonę. Po kilku dniach mam dość! ■ Londyn? Yes, yes, yes! Dzwonię do przyjaciółki, żalę się, jak mi źle i niedobrze. – A może Londyn? – pada z jej ust pytanie. Pierwsza myśl: Yes Yes Yes! Kolejna: nie ma mowy, wracam do domu! Ostateczna decyzja: lecę. Rodzina umiera… ale ja twardo obstaje przy swoim. Koleżanka załatwia mi lokum u znajomego. Jest dobrze. Teraz tylko potrzebuje biletu. Ale jak go zarezerwować bez Internetu!? Jest i na to sposób. Dzwonię do Polski i tam dobra dusza rezerwuje mi bilet relacji Bolonia Forli - London stansted. Nadchodzi wielki dzień, w końcu opuszczę kraj, który już zdążył mi zbrzydnąć. Ciocia odwozi mnie na lotnisko w Bolonii.
Myślę sobie: koniec kłopotów! O jakże się myliłam! Miła pani na lotnisku informuje mnie, że to nie to lotnisko – podobno wiele osób myli się, Forli to miejscowość 100 km od Bolonii i że można tam pociągiem dojechać, ale na samolot to ja już nie zdążę na pewno!!! Nie, to chyba sen... Taksówka! Drogo, ale może się uda! Pan kierowca mknie jak szalony, a ja co chwilę pytam, czy daleko, czy długo jeszcze? Udało się! Kocham pana kierowcę! ■ Witaj cywilizacjo! Poznaję swego współlokatora. Miły z niego człowiek… Na początku. Pokazuje mi miasto, objaśnia, jak się po nim poruszać , ratuje przed nadjeżdżającymi z lewej strony samochodami. Cywilizacja, kontakt ze światem o nazwie Internet! Kocham ten kraj! Pełna zapału szukam pracy. Po czterech dniach udaje się! Zostaję pracownikiem coffeschopu - robię kawy, herbaty, soki i kanapki, nie jest źle. Towarzystwo iście międzynarodowe: Kolumbijczyk, Turek, Francuz, Szwedka, Słowaczka i ja. Jest wesoło! Ale praca to praca, mę-
czy i po jej zakończeniu przychodzi ochota na odpoczynek. Wracam do domu, oczekuję ciszy... A co zastaję? Muzyka na full, mój współlokator z nadpobudliwością piątego stopnia skacze po domu, posprzątać też nie raczył! Nie ma sprawiedliwości na tym świecie, ale muszę jakoś przetrwać! I tak mijają mi dwa miesiące... W międzyczasie spełniam swoje marzenie: zwiedzam Londyn - najpiękniejsze miasto świata, które nie umiera nigdy, robię zakupy i spędzam czas z nowymi przyjaciółmi. A gdy zbliża się termin wylotu, myślę sobie: teraz nic się nie zdarzy. O jakże po raz kolejny mogłam się tak pomylić! Wchodzę do londyńskiego domu pewnego dnia, a mojego komputera nie ma! Jest za to karteczka od police, że pożyczyli, oddadzą w listopadzie, bo muszą sprawdzić wszystkie z tego mieszkania - zgłoszenie dostali. Ratunku... Pojechałam, tłumaczyłam i nic. Powiedzieli, że jak sprawdzą, to oddadzą! Czekam do dziś.
Marzena Toczek
8
LISTOPAD 2008
Niemal w każdej sprawie można do mnie przyjść Wywiad z Kanclerzem Uniwersytetu Zielonogórskiego - Franciszkiem Orlikiem
Przed Panem kolejne lata pracy na stanowisku kanclerza. Jakie stawia Pan sobie cele na ten czas? W ramach planów działalności inwestycyjnej przewidujemy przebudowę Wydziału Elektrotechniki i Telekomunikacji. To jest jedyny budynek, który, jak się przechad zam po Campusie A, nieciekawie rzuca mi się w oczy. Oczywiście wymaga on też kapitalnego remontu wewnątrz, wymiany stolarki okiennej, zmiany funkcji pomieszczeń. Jest już pozwolenie na budowę. Druga działalność inwestycyjna jest związana z biblioteką. I tu jest mały problem, bo biblioteka w kształcie, jaki obejmował projekt, jest wyceniona na dość duże nakłady. Może spróbujemy zrobić remont kapitalny i dobudówkę do istniejącej biblioteki. To problem, ponieważ grunty nie są na całej powierzchni nośne. Oczywiście w budownictwie wiele rzeczy jest możliwe, ale to kosztuje. Je-
żeli fundamenty miałyby nas dużo kosztować, będziemy musieli zrezygnować z przybudówki i będziemy musieli zrobić tylko remont kapitalny. Wszystko jest w tej chwili przedmiotem rozważań, żeby nie powiedzieć planów i dokumentacji, którą opracowuje Instytut Budownictwa. A jakie inwestycje i modernizacje szykują się na Uniwersytecie Zielonogórskim w najbliższym czasie? Myślę że znana jest czytelnikom sprawa DS-u „Wcześniak”, który został przez inspektora nadzoru budowlanego wyłączony z użytku, z uwagi na spękania w konstrukcji jak i wiele innych jeszcze spraw. Jesteśmy właśnie w trakcie końcówki opracowywania dokumentacji, z tym, że będziemy musieli w myśl zaleceń ekspertów wynieść kluby „na zewnątrz”. Jak pani pamięta, były tam dwa kluby. Chcemy zrobić jeden, taki z prawdziwego zdarzenia. Byłby to klub w starej „Kotłowni”, oczywiście po prawie całkowitej modernizacji, po przestawieniu wielu ścian i dobudowie do istniejącego budynku kubatury. W tej chwili studenci praktycznie nie mają poza „Kotłownią” gdzie się udać na
Kończymy już opracowanie dokumentacji zmian „Wcześniaka”, z tym, że będziemy musieli w myśl zaleceń ekspertów, wynieść kluby „na zewnątrz”.
jakieś spotkanie towarzyskie. Myślę, że nowy klub spełni oczekiwania wszystkich studentów i nie tylko, bo kto wie, czy niejeden z mieszkańców nie byłby chętny tam przyjść na jakąś symboliczną kawkę. Jeśli chodzi o „Wcześniak”, to jest jeszcze jedna dość istotna rzecz. Mianowicie, przy tej okazji zmienimy funkcje i standard pomieszczeń. Będą to bardzo piękne akademiki. Widziałem na rzutach. Zapewniam panią, że po wykonaniu tego remontu niejeden ze studentów będzie chciał tam zamieszkać.
Jaki budżet zaplanowano na ten cel? Następny w kolejce jest DS „Piast”. I tutaj już jesteśmy bardzo daleko, jeśli chodzi o dok u m e nt a cję. Jest jeszcze problematyczna sprawa prz yłącza energetycznego, ale projektanci mają ją w najbliższym czasie rozwiązać. „Piast” też będzie przerobiony w stylu „Wcześniaka” na akademik o dużo większym standardzie. O nakładach trudno mi w tej chwili powiedzieć, chociażby dlatego, że dość duże finanse pochłonie „Wcześniak”. Nie mam jeszcze końcowej dokumentacji na „Piast”, ale to też na pewno będzie kosztowało niemałe pieniądze. Myślę, że jak zrobimy te dwa DS-y, to możemy opracować dalszy harmonogram. I wtedy na pewno spotkam się z Parlamentem Studenckim, z Prorektorem do Spraw Studenckich i omówimy, które akademiki, i w jakiej kolejności zaplanować do modernizacji.
Nowy klub na Campusie B spełni oczekiwania wszystkich studentów i nie tylko ich!
fot. Wojciech Waloch
Które przedsięwzięcia z minionej kadencji Rektora Uniwersytetu Zielonogórskiego wspomina Pan najmilej? Właściwie to wszystkie, chociażby dlatego, że nie utkwił mi w pamięci żaden drastyczny dzień. Bardzo wysoko sobie cenię współpracę z panem rektorem.
Oprócz tego, przy tej modernizacji wydzieliliśmy parter dla studentów, którzy są niepełnosprawni. Pierwsze piętro pan rektor przeznaczył na zamieszkanie asystentów. No i w górę od pierwszego piętra wzwyż zamieszkają studenci. Czy powstał harmonogram remontu kolejnych akademików?
Co można zrobić, aby uprościć procedury administracyjne, typu zamówienia, obieg dokumentów, na naszym Uniwersytecie? Właściwie to niewiele już się da uprościć, ponieważ zamówienia muszą być wygenerowane przez pełnomocnika do spraw budżetu, oczywiście potwier-
9
LISTOPAD 2008 ten czas przechowywania dokumentów, to skróci się po prostu cały obieg. Nie zależy to ode mnie. Nie zależy to od podległych mi służb. Jednym słowem trzeba o tym pamiętać, że faktura przechowywana w biurku może zrodzić odsetki, które jako instytucja budżetowa mam obowiązek naliczać i też niestety mam obowiązek zapłacić. Jednym słowem wystarczy ten dokument, który się nazywa załącznik do faktury, w miarę rzetelnie wypełniać i jak najszybciej przekazać dalej. To na pewno skróci czas obiegu dokumentu.
dentów w poruszaniu się w gąszczu przepisów, procedur, zasad organizowania różnych inicjatyw na naszej uczelni? Radzą sobie czy raczej popełniają mnóstwo błędów? No na pewno nie jest tak źle, chociaż życzyć by sobie można było trochę więcej. Mam jednak tego świadomość, że studenci jeszcze nie pracują, czyli jeszcze nie mają doświadczeń w zakresie przygotow y wania dokumentów i obiegu dokumentów. Z tym, że ja bym tutaj nie powiedział nic złego, gdy chodzi o studentów. Większość z nich bardzo spontanicznie się ze mną kontaktuje.
W gąszczu dokumentów strudenci UZetu radzą sobie całkiem sprawnie
Jak pan ocenia sprawność stu-
Gdy mam jakieś uwagi, to im przekazuję. Ale powiem krótko: radzą sobie. Z jakimi sprawami studenci mogą się do Pana zwracać? To najłatwiejsze pytanie. Właściwie w każdej sprawie student może do mnie przyjść. Jeżeli tylko ona zamyka się w granicach moich kompetencji, to ja ją po prostu od razu ze studentem mogę omówić. Mogę mu powiedzieć, co jeszcze powinien dopisać, załączyć i do którego działu się udać, żeby sprawę zamknąć do końca. Nie widzę spraw, które mogłyby w jakiś sposób zamykać drogę do mnie.
Rozmawiała Malwina Ławicka
fot. Wojciech Waloch
dzone przez kierownika pionu. To właściwie trafia do mnie dopiero po potwierdzeniu przez dział analiz, jakie środki są na ten cel przeznaczone i czy im wystarczy. Wówczas droga już jest krótka. Jeśli są na to środki, to ja puszczam to po prostu do realizacji. W realizacji bywa różnie, bo przecież jak to trafi do zaopatrzenia, to czasem dostawca, który sobie dyktuje warunki, że np. to zrealizuje, ale za dwa tygodnie. W tym obiegu zamówienia już się niewiele da przyspieszyć. Przy fakturach zrobiliśmy taki charakterystyczny załącznik dotyczący otrzymania dokumentu pod nazwą faktura i przekazania go do następnego działu, bo czasem faktura wymaga potwierdzenia przez dwa a może i trzy działy. I jeżeli wszyscy opisujący tę fakturę skrócą
Nowy Rektorat przy ul. Licealnej powoli się zapełnia pracownikami Uniwersytetu Zielonogórskiego. Wcześniej mieściła się tutaj Szkoła Podstawowa nr 6. Po wymianie dachu i odświeżeniu elewacji oraz wielu innych pracach remontowych, to z pewnością jeden z najładniejszych budynków w mieście.
10
REKLAMA
LISTOPAD 2008
11
LISTOPAD 2008
! g n i n r a WAdult content, you msusotld
Instrukcja obsługi kobiety
r a e y 8 1 st a e l t a Be e t i s s i th r e t n e To
Informacje ogólne: - kobieta – niezbędny artykuł gospodarstwa domowego, który psuje się najszybciej, ale najrzadziej ulega wymianie na nowy, zwłaszcza po upływie gwarancji niezawodności trwającej od momentu zapoznania aż do ślubu. Nie mylić z tanią siłą roboczą. Zazwyczaj utrzymanie kosztuje fortunę. Przy wyborze modelu sugerować się jej starszym pierwowzorem (kobieta – matka), zwłaszcza, że często przy wyborze kobiety w komplecie dostajemy przyszłą teściową. Sposób użytkowania: - zastosowanie dowolne w zależności od potrzeb, w późniejszym okresie posiadania sprawdza się jako doskonały strażnik domu, podczas przebywania mężczyzny w delega-
Wychodząc ku potrzebom użytkownika, którego zamiarem jest w przyszłości małżeństwo, zaleca się przeczytanie owej instrukcji wielokrotnie i przeanalizowanie wspólnie z kolegami. Autor tekstu nie bierze na siebie żadnej odpowiedzialności w przypadku niezgodności instrukcji z wybranym modelem kobiety.
cji lub na piwie, - zaleca się częste wyprowadzanie na spacery, zwracając uwagę na to, aby czynić to jak najdalej od centrów handlowych (grozi krótkotrwałą utratą świadomości kobiety i długotrwałą utratą pieniędzy), - zły sposób użytkowania może wywołać reakcje histeryczne z wymuszonym stanem łzawienia (system obronny mający na celu uśpienie czujności mężczyzny i wywołanie w nim poczucia winy), - kategorycznie zabrania się korzystania z kilku modeli kobiet jednocześnie. Serwis i naprawa: - w przypadku chwilowej awarii kobiety połączonej z histerią i łzawieniem zabrania się wszelkich prób naprawiania. Wskazane jest
oddalenie się z miejsca awarii na jakiś czas. W zależności od modelu i typu awarii kobieta ulega autonaprawie w czasie od 5 minut do 3 dni; - każdy typ kobiety posiada zakodowane terminy serwisowania (bardzo częste, od kilku do kilkunastu razy w roku) oraz wbudowany autopilot z adresami najdroższych salonów fryzjerskich i kosmetycznych. Zaleca się, aby instrukcję zapamiętać i zniszczyć. Nie przechowywać! Wszelkie próby ukrycia instrukcji przed kobietą będą nieudane. Grzegorz Czarnecki g.czarnecki@uzetka.pl
Pochwała średniości Miasto, które nigdy nie śpi. Miasto wiatrów czy, jak kto woli, miasto mafii i gangsterów. Miasto zakochanych. Miasto ze spalarnią śmieci w centrum. Teoretycznie każde miasto chce się czym wyróżniać, wyrobić sobie markę. Każde? Nasze chyba nie. Najpierw było otwarcie Palmiarni. Przyznaję - odnowiona mogła rzucić na kolana, ale tyle razy o niej mówiono, pisano i pokazywano, że szum medialny zagłuszył zachwyty. Ledwo po nich ochłonęłam, a znów usłyszałam i zobaczyłam osiągnięcie na miarę Poznania. Focus Park! Nasza duma. Znak rozpoznawczy. Cudo po prostu. Mimo radości związanej z kupowaniem torebek, butów i innych fatałaszków, nie można nie zauważyć, że każde większe miasto ma minimum dwa takie centra handlowe. My nie gorsi - w ciągu najbliższych miesięcy zostanie otwarty „Złoty
Dom” i zaleje nas kolejna fala restauracji, kawiarni i sklepów. Pomysł dobry, bo aż żal patrzeć na tę część Zielonej Góry, która powinna świecić przykładem i neonami, jak na każdą dobrą Starówkę przystało, a świeci wyrwą i pustką. Potem jednak nastanie czas na inne zmiany, które mimo że unowocześnią nasze miasto, to w ostateczności odbiorą mu swój średniomiasteczkowy klimat. Czy Zielona Góra stanie się kolejnym miastem sklepów i banków? Agata Markowicz
12
fot. Mateusz Stawecki
LISTOPAD 2008
Dziewczyny ze środowego poranka potrafią rozbawić nawet Grzegorza Walaska!
wasze Autorskie audycje
Dezinformacje
Punkt G
czwartek 13.50, zaprasza Przemek Mazurek
środa 8:00 - 10:00, zaprasza Alicja Szafran i Paula Mościcka
Dezinformacje to pięciominutowa dawka absurdu i ironii. Jest to jedyny program, w którym nie usłyszycie prawdziwych wydarzeń. Podobieństwo wszelkich osób i zdarzeń jest przypadkowe (no może nie zawsze). Tylko tutaj dowiecie się, gdzie zabiły i kogo zabiły dzwony, usłyszycie emocjonującą relację ze spotkania szachowego i dowiecie się, czego dotyczą niepotwierdzone plotki o niepotwierdzonych plotkach. Dezinformacje sprawią, że spojrzysz na świat polityki, biznesu, mediów, a także na codzienność z zupełnie innej strony... Naszego redaktora ubrał sklep odzieżowy „Ciuszek”... Dzięki współpracy z Akademickim Radiem „INDEX” możesz poznać tajniki radiowego dziennikarstwa. Możesz odważnie złapać mikrofon w rękę i nauczyć się pewności siebie w kontaktach z ludźmi. Możesz usiąśćw studiu i przekonać się, czy potrafisz na żywo zaciekawić słuchaczy. TWOJE KORZYŚCI: ♦ mocny wpis do CV ♦ doświadczenie zawodowe ♦ praktyka radiowa i prasowa ♦ uczestnictwo w warsztatach ♦ fascynujące spotkania ♦ wspaniałe przyjaźnie
W każdą środę bladym świtem dwie mentalne blondynki poruszają egzystencjalne problemy i z niebywałą rozkoszą dochodzą… do zaskakujących wniosków. Pomagają im: wczesna pora - sprzyjająca absurdalnym wizjom, zakręceni (na radiowych krzesłach obrotowych) goście oraz bezdusznie wkręcani w najdziwniejsze historie telefoniczni rozmówcy. Punkt G to spora dawka dobrego humoru i świetna, żywiołowa muzyka. Nie możecie tego przegapić!
SERWIS INFORMACYJNY: ♦ poznajesz sprzęt techniczny potrzebny do reporterki ♦ redagujesz swojego newsa ♦ tniesz na kompie nagrane dźwięki ♦ słuchasz swojego dzieła na fali 96 FM AUDYCJA AUTORSKA: ♦ zbierasz pomysły ♦ ćwiczysz dykcję ♦ planujesz konspekt ♦ masz gadane na 96 FM REALIZACJA MUZYCZNA: ♦ wbijasz się do studia ♦ kręcisz gałeczkami na konsolecie
♦ wiesz, jaką muzykę puścisz słuchaczom i co im powiesz ♦ grasz na 96 FM Napisz do nas: rekrutacja@index.zgora.pl
13
LISTOPAD 2008
Myśl słowem pisana Drodzy C zy łamach U telnicy! Jako, że p Zetki, nie ie się z Wam pozostaje rwszy raz goszczę i przekona przywitać i zachę mi nic innego, jak na n c c wymiar. P a, że dzięki Wam ruić do współpracy. iepło J e ozdrawia b r y k a zyska now stem (niekonie m i czeka y, c m także na znie pisane wiersze na Wasze teksty lepszy wszelkieg literackie m ), a o i sugestie . Przesyła rodzaju opinie jc i.turzansk a@uzetk ie je na adres: a.pl
W człowieku Człowiek do człowieka dotyk uzależnienie jakby narkotyczny pęd który rozdrapuje wnętrzności ucieczka z zewnątrz nieprzebity mur komuś jednak się udało uzależnienie człowiek człowiekowi wilkiem ucieka odwraca się wykrzywionym kręgosłupem człowiek szuka człowieka z premedytacją zabija samotność uzależnia naelektryzowane emocje zderzają się w nerwach wydobywają się wraz z pojedynczą kroplą potu na czole
Bartosz Konopnicki
Dwa Serca (dedykuję Monice…) Serce mam tylko jedno! Ty masz drugie. Mamy zatem dwa serca, Zlane w jedno! ---------Pojedyncze istnienia, Kreślone dwojako. Pojedyncze arytmie, A ton ich zdwojony. … Błażej Kowalczyk
Iwona Tur zańsk
a
Przelotnie
A jeśli Ci się przyśnię...
Spojrzenia jakby miały jakiekolwiek znaczenie
A jeśli Ci się przyśnię Dziś kolejny raz, Nie otwieraj Swych oczu Jak najdłuższy czas.
bliskość niepoparta dotykiem nieistotna dotyk już sam w sobie ma zaletę lekki zdecydowany subtelny nerw połączony nerwem ale to tylko dotyk dotyk ust tak zwany pocałunek szybko zapada w nudę jest wstępem dodatkiem ścieranie ciał ścieranie łóżka ślepe wędrowanie po wzgórkach i zagłębieniach rytmiczna gra narkotyczny ścisk dotyk języków dotyk ciał splecenie rąk i nóg chwila poranek samotności wstęp do długiego dnia nie ma spojrzeń nie ma bliskości nie ma nikogo
Bartosz Konopnicki
We śnie wspomnij raz jeszcze Te chwile, te dni, Gdy mówiliśmy - Kocham, Ja Tobie, Ty - mi. A kiedy sen przeminie I zbudzi Cię brzask, Pamiętaj, że Twój jestem Już po wieczny czas. Błażej Kowalczyk
14
bądź aktywny!
LISTOPAD 2008
Cz.1
Witam serdecznie wszystkich studentów. Zaczynam od powitania, ponieważ jako początkujący dziennikarz gazety studenckiej UZetka rozpoczynam serię debiutanckich artykułów, które będą poświęcone działalności studenckiej, czyli temu co student naszego ukochanego UZetu może robić po wykładach i ćwiczeniach. Dzisiaj artykuł poświęcimy działalności Parlamentu Studenckiego. Jest to organizacja powołana do reprezentowania braci studenckiej na UZecie. Składa się ze studentów wybieranych w wyborach powszechnych organizowanych na uczelni. Członkowie PS wybierani są na dwa lata i ciągu tego krótkiego czasu reprezentują studentów ze wszystkich wydziałów jak najlepiej potrafią. W poprzednich wyborach większość mandatów zdobyła koalicja PIWO (Pracujemy i Walczymy O Was). W kompetencjach Parlamentu tkwi „walka” o studenckie interesy przed władzami
uczelni, ale nie tylko. Parlament może również działać i działa na korzyść studentów poprzez organizację spotkań ze sławnymi osobami, kursów tańca, a także i przede wszystkim Bachanaliów oraz wielu wielu innych inicjatyw, nie wspominając już o cotygodniowych imprezach studenckich organizowanych w zielonogórskich klubach. Z mniej spektakularnych, ale nie mniej potrzebnych działań jest ciągła troska o jakość życia studentów w akademikach oraz stypendia studenckie. Poza tym ciągłe załatwianie spraw związanych z regulaminami, które może są i nudne, ale bar-
dzo nam wszystkim potrzebne. Parlament Studencki jest przede wszystkim organizacją stworzoną DLA STUDENTÓW, która stara się aby studenckie życie na UZecie żyło pełnią życia. Niestety lub stety, jak każda organizacja działająca dla pewnych grup, potrzebuje ich wsparcia, co w tym przypadku oznacza pomysłowość, inicjatywę studentów, którzy chcą coś zmienić na UZecie i mają pomysł, jak to zrobić. Właśnie takie osoby mogą pomóc w pracy Parlamentu Studenckiego, a w niedalekiej przyszłości (jeszcze tylko rok, jeden rok) wystarto-
wać w wyborach do PS-u i zdobyć mandat (chyba pierwszy upragniony) dwuletniej kadencji Parlamentu Studenckiego UZ. Wszystkie pomysłowe osoby, które pragnę dokonać zmian na UZecie, zachęcam do skontaktowania się ze mną oraz odwiedzenia strony Parlamentu www.samorzad.uz.zgora.pl Zachęcam Was do kontaktu ze mną i przesyłania mi uwag na temat artykułu, jego treści oraz pomysłów na całą serię „Bądź aktywny” – najciekawsze zostaną na pewno wykorzystane wspólnie z pomysłodawcą. Sławomir Kozieł
zabójcze naboje
fot. http://www.sxc.hu/
Studenci i uczniowie, czy chcecie chronić środowisko? Czy chcecie żyć ekologicznie? Czy Ty, który to czytasz, wiesz, że zużyte baterie to dla ziemi naprawdę zabójcze naboje?
Możesz być ekologiem poprzez nie wyrzucanie zużytych baterii do kosza. Teraz pewnie zastanawiasz się, co masz z nimi zrobić? Wystarczy przynieść je na uczelnię i wrzucić do specjalnych pojemników przeznaczonych na baterie. Znajdują się one na Campusie B (budynki główne, przy szatniach oraz akademik „Vicewersal”) oraz na Campusie A (wszystkie akademiki obok dyżurek). Widzisz, tak prosto możesz się przyczynić do czystego środowiska, a zwróć uwagę na fakt, że jedna mała bateria od zegarka potrafi skazić 1000 kg ziemi. Ile skazi wielka bateria? Co roku w ramach akcji zbiórki baterii do zakładu utylizacji przekazywanych jest ponad 100 kg baterii. Przyłącz się do naszej akcji i wrzuć swoje zużyte baterie do pojemników na nie przeznaczonych. Sławek Kozieł
15
LISTOPAD 2008
Litery z pól ponumerowanych od 1 do 10 utworzą rozwiązanie. Jest nim imię i nazwisko aktora, który będzie gościem radia Index 96 fm 7 listopada od godz. 14.00
KONKURS Napisz do nas sms o treści: UZETKA a następnie HASŁO Z KRZYŻÓWKI na numer 71601 (koszt smsa 1,22 zł). Na wiadomości czekamy do 20 listopada. Spośród smsów wylosujemy zwycięzców, którzy otrzymają książki - nowości Wydawnictwa ZNAK.
REKLAMA
1
2
3
4
5
6
7
8
9
10
16
LISTOPAD 2008
Sięgnij po fundusze europejskie
z Lubuskiego Regionalnego Programu Operacyjnego
na lata 2007 - 2013
Nazwa tego Programu na pewno obiła się o Twoje uszy, ale czy pomyślałeś kiedykolwiek, że i Ciebie ona dotyczy? Jeśli fundusze europejskie są dla Ciebie zagadką i sprawą skomplikowaną, przypominamy, że z myslą o Tobie powstał bohater...
eL eRPeO ! On przeprowadzi Cię po tematyce Lubuskiego Regionalnego Programu Operazyjnego na lata 2007 - 2013. Poznajcie się: eL eRPeO, oto młodzi ludzie województwa lubuskiego. Młodzi ludzie, oto eL eRPeO! Spotykacie się po raz drugi na łamach „UZetki”, na portalu www.uzetka.pl możecie oglądać inne komiksy o przygodach naszego bohatera, a w Radiu Index słuchać jego pięknego głosu... (o słuchowisku szerzej na str. 19).
L APTOP DLA KREATYWNYCH
Zrób przedsiębiorczy krok. Weź udział w konkursie i wygraj laptopa. Szczegóły i regulamin na stronie www.uzetka.pl Tak się może zacząć Twoja kariera.
Pozyskiwane funduszy europejskich w ramach lubuskiego regionalnego programu operacyjnego na lata 2007 - 2013
Szkolenie -
20 listopada
► Godz. 9:00 Campus B, sala 101 R (pion prorektora ds. studenckich) ► godz. 12:00 Campus a, sala senatu (obok dawnego rektoratu) trenerzy: pracownicy departamentu lubuskiego regionalnego programu operacyjnego urzędu marszałkowskiego województwa lubuskiego Zapisy: szkolenie@uzetka.pl (imię i nazwisko, wybrana godzina szkolenia)
Wstęp wolny, decyduje kolejność zgłoszeń. Czas szkolenia: do 75 min.
Projekt współfinansowany przez Unię Europejską ze środków Europejskiego Funduszu Rozwoju Regionalnego w ramach Lubuskiego Regionalnego Programu Operacyjnego - Priorytet VI Pomoc Techniczna
17
Przygody eL eRPeO Rys. Filip Depa
LISTOPAD 2008
Pozostałe komiksy oglądajcie na stronie www.uzetka.pl
18
LISTOPAD 2008
Jak pozyskać fundusze europejskie? Rozmowa z p. Arisą Jaz, dyrektorką Departamentu Lubuskiego Regionalnego Programu Operacyjnego Urzędu Marszałkowskiego Województwa Lubuskiego Pracownicy Urzędu Marszałkowskiego kojarzą się z wąsatymi mężczyznami i paniami w garsonkach. Pani jest bardzo młodą, aktywną osobą. Lubi Pani swoją pracę? W Urzędzie Marszałkowskim pracuję już około 6 lat, jest to moja pierwsza praca i bardzo ją lubię. Przynosi mi dużą satysfakcję. Widzę efekty tego, że staram się pomagać ludziom i wszystkie te formalne, urzędowe sprawy ułatwiać, nadać im bardziej ludzką twarz, wytłumaczyć, że wszystko jest do pokonania. Warto wykonać kilka kroków, aby np. otrzymać dofinansowanie z Unii Europejskiej i poprawić coś w swoim życiu i swojej działalności albo dla pożytku całej społeczności.
Czyli można dzięki LRPO założyć własną firmę? Nie, młody mikroprzedsiębiorca już musi mieć swoją firmę. Ale dzięki Programowi może ją rozwinąć, wejść z nią na rynek. Dzięki pomocy Programu może zakupić wszystko to, czego potrzebuje do funkcjonowania. Czy wymagania formalne przy składaniu wniosku są dla młodego człowieka do pokonania? Myślę, że dla młodego, zaradnego człowieka, który chce być przedsiębiorcą, stawiane przez nas wymagania nie powinny stanowić problemu. G ł ów ny m zadaniem, które trzeba wykonać, jest wypełnienie wniosku i napisanie dobrego biznesplanu. Dodatkowe załączniki, których wymagamy, a chcę powiedzieć, że już niedługo będzie ich mniej, są podstawowymi dokumentami, które każdy przedsiębiorca powinien posiadać (m.in. dokument rejestrowy).
Zaradnego człowieka wymagania formalne nie przerosną
Co Lubuski Regionalny Program Operacyjny na lata 2007 - 2013 może zaoferować młodym ludziom? Wielu młodych ludzi, którzy kończą studia, jest odważnych i ma chęć postawić na siebie w swoim życiu. Myślę, że najlepszą propozycją ze strony programu jest założenie własnego przedsiębiorstwa i aplikowanie właśnie na sprzęt, na patenty...
A więc warto, żeby studenci próbował swoich sił... Student może być Beneficjentem, czyli otrzymać dofinansowanie, ale może tez czerpać
korzyści z Programu pośrednio, dzięki uczelni. Między innymi to właśnie uczelnie wyższe mogą starać się o dofinansowanie: na polepszenie bazy dydaktycznej, na tworzenie nowych kierunków, na roz wijanie tych kierunków, które g warant ują studentom lepszy start na rynku pracy.
grać atrakcyjną nagrodę, laptopa. Przedmiotem konkursu jest napisanie uproszczonego wniosku aplikacyjnego do LRPO. Co w konkursie jest najważniejsze? Pomysł. Pomysł na rozwinięcie działalności gospodarczej, który trafi na niszę rynkową. Dla osób, które będą wniosek oceniały, ważna jest efektywność finansowa wniosku. Studenci, którzy będą startować, muszą pokazać nam, że ich pomysł wpłynie na konkurencyjność na rynku. Duże znaczenie będzie miał efekt zaskoczenia. Jeśli będzie to projekt dobry, ale też ciekawy i odkrywczy, będzie miał największe szanse na nagrodę.
Młodzi ludzie to ważne grupa, bo to oni za kilka lat będą tworzyli społeczność Unii Europejskiej
LRPO składa się z priorytetów. Każdy z nich odpowiada na ważną potrzebę rozwoju naszego województwa. Czy Pani uważa jeden z priorytetów za najważniejszy? Merytorycznych priorytetów mamy pięć. Jeśli miałabym wyróżnić jeden, który mógłby istnieć samoistnie i jako ten najważniejszy, nie wskazałabym żadnego. W ramach LRPO otrzymaliśmy niezbyt dużą kwotę środków. Trudno było tak ją podzielić, żeby zaspokoić wszystkie potrzeby i zdecydować się na jeden obszar interwencji. Dlatego jest ich kilka i tworzą one całość. „UZetka” i Radio „Index” prowadząc kampanię promocyjno - informacyjną, ogłasza także konkurs, w którym można wy-
Dlaczego studenci? Młodzi ludzie to bardzo ważne grupa społeczeństwa, bo to są ci ludzie, którzy za kilka lat będą tworzyli społeczność Unii Europejskiej i którzy będą Beneficjentami ostatecznymi. Powinni też sobie zdawać sprawę, jakie możliwości i szanse daje nam Unia Europejska.
Projekt współfinansowany przez Unię Europejską ze środków Europejskiego Funduszu Rozwoju Regionalnego w ramach Lubuskiego Regionalnego Programu Operacyjnego - Priorytet VI Pomoc Techniczna
Rozmawiali Karol Tokarczyk Joanna Turakiewicz
19
LISTOPAD 2008
Słyszeliście kiedyś, jak rapują urzędnicy? Nie?! No to macie zaległości! Nastawcie radio, przed Wami jeszcze wiele „Przygód eL eRPeO” w Radiu „Index”! Gadający żuk i głodne zombie mogą Was zaskoczyć! gniew Jerzy Ochocki, reżyser serialu. Słuchowisko promuje działania LRPO wśród młodych ludzi - oni również mogą skorzystać z Programu. Głównemu bohaterowi głosu udzielił Tomek Łupak z kabaretu „Słuchajcie”. - Młodzi ludzie, jak ukończą studia, to być może będą chcieli zakładać własne firmy, dlatego powinni słuchać tego typu rzeczy, jak nasze słuchowisko - przekonuje Tomek.
fot. Piotr Giziński
Serial został napisany i wyreżyserowany z myślą o przedsiębiorczych studentach. Postać eL eRPeO jest uczłowieczeniem LRPO, czyli Lubuskiego Regionalnego Programu Operacyjnego na lata 2007 - 2013. - Poprzez przygody eL eRPeO prezentujemy słuchaczom, w jaki sposób można aplikować o fundusze europejskie, co należy zrobić, aby uzyskać dofinansowanie i przede wszystkim na co można pozyskać pieniądze - mówi mgr Zbi-
Aktorzy ledwo dali radę scenariuszom Zbigniewa Ochockiego
fot. Piotr Giziński
niesamowite przygody eL eRPeO
Głównego bohatera wykreował Tomek Łupak (kabaret „Słuchajcie”) Przygody głównego bohatera ujęte są w różne formy: będzie thriller, komedia, sensacja... Obok eL eRPeO występują także Zombie, mrówkakaka (sic!) czy rapujący urzędnicy. Ekspert eL eRPeO to mądry, ale i wesoły człowiek: każdy odcinek serialu pełny jest jego humoru i niesamowitych przygód! - EL eRPeO pomaga ludziom, informuje ich o programie, podpowiada im, jakie projekty mogą złożyć - opowiada Tomek. Innych głosów udzielili kabareciarze z „NOWAKÓW” i członkowie Stowarzyszenia Animatorów Kultury VAGANTI. Serial był nagrywany w studiu Radia „INDEX” przez miesiąc. Powstało 26 odcinków, których możecie słuchać na antenie codziennie o 7:50, a powtórek o godz. 14 i 18. Przekonajcie się sami, że z eL eRPeO fundusze europejskie są w zasięgu ręki. Dodatkowo, możecie w słuchowisku znaleźć wiele podpowie-
dzi, które przydadzą się w konkursie na projekt (str. 16 i portal www.uzetka.pl). W serialu wystapili: Tomasz Łupak („Słuchajcie”), Adrianna Borek, Tomasz Marciniak, Kamil Piróg („NOWAKI”), Marek Pakoński, Łukasz Sawiński i Kalina Kudra (Stowarzyszenie Animatorów Kultury Vaganti) oraz gościnnie Janusz Życzkowski i pracownicy Radia „Index”. Scenariusz i reżyseria: Zbigniew Ochocki Serial jest emitowany od poniedziałku do piątku o godz. 7:50, a powtórki odcinka o godz. 14 i 18. Wszystkie odcinki z tygodnia emitowane są dodatkowo w weekend: w sobotę o godz. 9 i w niedzielę o godz. 16.
Projekt współfinansowany przez Unię Europejską ze środków Europejskiego Funduszu Rozwoju Regionalnego w ramach Lubuskiego Regionalnego Programu Operacyjnego - Priorytet VI Pomoc Techniczna
Kaja Rostkowska
20
LISTOPAD 2008
Co ty kur.. robisz, czyli koszykówka okiem siatkarki O tym pięknym sporcie wiem tyle, że wygrywa ten, kto rzuci więcej punktów. Na szczęście to wystarczyło. To akurat tyle, żebym się dobrze bawiła (mimo przegranej naszych) na inauguracyjnym meczu Intermarche Zastal – MOSiR Krosno. Moja wiedza dotycząca koszykówki rosła wprost proporcjonalnie do czasu trwania meczu. Już w połowie drugiej kwarty wiedziałam, który z panów biegających po boisku to sędzia. W trzeciej kwarcie zauważyłam, że sędziów jest dwóch! A może trzech?! Kolejny wniosek: koszykówka polega na tłuczeniu – piłką o parkiet lub własnymi kończynami o przeciwnika. To po prostu legalne lanie się po pyskach. Stwierdzam z całą odpowiedzialnością, przykładając kostkę lodu do wargi rozciętej podczas treningu siatkówki. Ale w koszykówce jest gorzej! Trup ściele się gęsto (a po chwili jak gdyby nigdy nic podnosi się z parkietu). Tym wszystkim poczynaniom przy-
glądają się, jakby inaczej, kibice, którzy o dziwo kibicują. Na meczach drużyny siatkówki AZS Stelmet UZ, nawet słowa „doping, doping, kochani” mówione przez komentatora ile razy nie wiedział co powiedzieć nie pomagały. Z gwizdów, świstów, pisków i krzyków wydobywających się z gardeł kibiców trudno wyłowić jakieś konkretne słowa, więc zdarza się, że część krzyczy jedno, a reszta drugie, mimo, że kibicują tej samej drużynie. A skoro już jestem przy krzyczeniu – zauważyłam, że ten kto nie jest na boisku (któryś z fanów zielonogórskiego sportu) zawsze lepiej wie, co zawodnicy powinni robić (tylko ja tego nie wiem). Koszykarze, bezczelni, nie słuchają (albo nie słyszą), więc krzykacz postanawia zastosować bardziej radykalne środki. Zamiast uprzejmego upominania, co chwilę słychać „co ty kur.. robisz”. Ale i tak najdziwniejsze jest to, że na
Monika Renc hali podczas meczu koszykówki obowiązują inne prawa fizyki. Siła ciężkości zawodników wynosi mniej niż zero (bo jak inaczej mogliby widowiskowo „zawisnąć w powietrzu”?), a jednostką szybkości jest ilość obelg wykrzykiwanych pod adresem koszykarzy na sekundę. Mam wrażenie, że dobrze bawiłam się na tym meczu, bo nie wiedziałam jakie zamieszanie jest wokół zielonogórskiej koszykówki i że to wygrany a nie przegrany mecz jest ewenementem... Ale teraz już wiem! I na następny mecz nie idę!
napisz Angielskie dyktando 5 listopada, 13.30, sala I budynek Neofilologii na Campusie B Zakład Filologii Angielskiej Uniwersytetu Zielonogórskiego oraz Zielona Gora English Community zapraszają na „THE GREAT DICTATION” - dyktando w języku angielskim skierowane do studentów wszystkich kierunków i specjalności. Przyjdź, sprawdź się i wygraj wspaniałe nagrody ufundowane przez wydawnictwo Pearson Longman, księgarnię językową Zielone Wzgórza, FM Group Polska - Perfumy oraz pozostałych sponsorów. Dyktando czyta J. Allan Longshadow, reprezentujący Uniwersytet Walijski w Aberystwyth. Impreza rozpoczyna się o godzinie 13.30, budynek Neofilologii, aula I, dnia 5 listopada - Guy Fawkes Night. Wieczorem o godzinie 21.00 zapraszamy do klubu 4 róże dla Lucienne na projekcję filmu w studenckim klimacie. COME & ENJOY! Let’s
write!
21
LISTOPAD 2008
Obowiązek Humanistów
17-18 listopada
to czas konferencji „Norma w komunikowaniu”, obowiązkowej dla wszystkich, którzy uczą się na kierunkach humanistycznych - choć nie tylko humanistów zaciekawi tematyka tego spotkania! W tych dniach na Campusie B czekają nas wykłady i referaty związane z normą m.in. w aspekcie debaty publicznej czy nowych mediów, a także dowiecie się na przykład, jakie są problemy normatywne Polaków w przeszłości i dziś. Pełny program konferencji jest dostępny na stronie www.normawkomunikowaniu.pl
Chamstwo made in Poland Mamy durnia za prezydenta - to zdanie wywołało wielkie poruszenie w całym kraju, szczególnie wśród osób, które oddały głos w wyborach. Sam prezydent poczuł się dotknięty, a sprawa trafiła do prokuratury. Ta, na przekór obrażonemu oświadczyła, że nie znajduje winy w osobie, która owo zdanie wypowiedziała, a problematyczne zdanie zostało wyrażone w sposób emocjonalny, a nie znieważający. Mieszkańcom kraju nad Wisłą ulżyło, że prezydent jednak durniem nie jest. Mimo wszystko niesmak pozostał. Być może właśnie to zdarzenie stało sie ogniskiem choroby. Polacy lubią obrażać się nawzajem, co staje się tendencją narastającą. Na ataki wirusa narażone są całe rodziny, nieświadome zagrożenia, skupiające się REKLAMA
w piątkowe wieczory przed odbiornikiem telewizyjnym. Wirus nie boi się niskich temperatur, gdyż atakuje pomimo, że gwiazdy tańczą na lodzie. Nie straszny mu jest poziom inteligencji potencjalnego nosiciela. Przenosi się zarówno przez osoby reklamujące się wysokim IQ, jak i poprzez te, które zamiast inteligencji zostały wyposażone w potężne pazury, do obrony przed napastnikiem (jak również przed wszelkimi pracami domowymi). Przez ekran telewizora, niczym dzięki kichnięciu osoby zarażonej, zarazki roznoszą się na ogromne odległości, obejmu-
jąc swym zasięgiem cały kraj. Atakują centralny układ mowy, co skutkuje niekontrolowanymi przekleństwami na literę K lub niewybrednymi uwagami typu: powinna pani częściej oglądać klapę od sedesu. Sprawa stałą się na tyle niebezpieczna, że zainteresował się nią nawet Rzecznik Praw Obywatelskich. Pomimo jego zdecydowanej interwencji, przed wirusem nie ustrzegła się kolejna uczestniczka tanecznego programu. Zaatakowana paskudną bakterią pokazała licznej publiczności pośladki i nagie piersi, nie zważając na edukacyjną misję programu.
Grzegorz Czarnecki
g.czarnecki@uzetka.pl
Z kolei inny zawodnik, którego pseudonim wskazywałby raczej na końskie zdrowie, zademonstrował jak przebierając się za kobietę można przekrzyczeć jury posługując się przy tym tandetnymi rymami. A to wszystko w ramach abonamentu.
22
LISTOPAD 2008
obraz w zgodzie z muzyką Jerry Goldsmith to kompopzytor, którego nazwisko nieodłącznie kojarzy się z muzyką filmową. „Chinatown”, „Nagi instynkt”, „Omen”. Za ten ostatni Goldsmith otrzymał w 1976 roku Oscara. Jedynego w karierze, choć nominacji miał aż 17. Fenomen jego muzyki bierze się z genialnego wyczucia, Goldsmith idealnie ilustruje obrazy filmowe. Groza, którą kompozytor serwuje przy pomocy chórów i orkiestry symfonicznej, powala. Muzyka do „Omenu” powstawała stosunkowo krótko i zapisana została w najbardziej tradycyjny z możliwych sposób – poprzez ślady ołówka na kartach papieru nutowego. Doskonała realizacja nagrań orkiestry, której dyrygentem jest sam kompozytor, sprawia, że mamy do czynienia z autentycznym dziełem. Wszystko, jak Pan Bóg przykazał.
Mimo iż Goldsmith uważany jest za kompozytora, który jako jeden z pierwszych wprowadził do muzyki filmowej brzmienia elektroniczne (patrz: pierwsze odcinki „Star Trek”), „Omen” stanowi przykład muzyki stricte orkiestrowej i chóralnej. Dlaczego o tym piszę? W dzisiejszych czasach, w dobie coraz do doskonalszych sampli, okrojonych budżetów na produkcje filmowe, rola muzyki często spychana jest na drugi plan. Reżyserzy i producenci korzystają z usług publishingowych wytwórni, wukupują hity i podkładają je bez ładu i składu pod swoje mozolnie wypieszczone sceny. Efekt jaki jest, każdy widzi (bo słuchać coraz częściej nie ma czego). A pamiętacie,
Szanowni Państwo, muzykę Preisnera do „Dekalogu” Kieślowskiego? Albo do „Trzech kolorów”? Czy pamiętacie jeszcze muzykę Michała Lorenca z „Psów”? Z „Bandyty”? Te smyczki z „Symetrii”? Będę się ze wszystkich sił upierał, że w naszym kraju żyją i tworzą wspaniali i nadzwyczaj zdolni kompozytorzy. I producenci muzyczni. Tylko, że nikomu na nich nie zależy. Dlaczego fenomenalny Paweł Mykietyn napisał muzykę tylko do jednego filmu – „Ono”? Tyle dobrego, że muzykę tę zauważono i nagrodzono stosowną statuetką podczas festiwalu w Gdyni. Co z tego, skoro Mykietyn przepadł. Paweł Szymański napisał muzykę do ledwie
dwóch obrazów („Korowód”, „Plac Zbawiciela”). Jesteśmy skazani na dziesięć komedii romantycznych w roku, gdzie rolę muzyki pełnią playlisty rozgłośni radiowych. Bo przecież trzeba je nieustannie promować. Dostajemy pięć seriali i kilka filmów realizowanych za małe budżety, często pochodzące od prywatnych entuzjastów i fanatycznych wielbicieli kina. Coraz mniej wartościowych pozycji w kinach, coraz mniej dobrej muzyki. A ja tęsknię za obrazem, który żyje w zgodzie z muzyką i sam w sobie jest skończoną wartością. Powiedzcie, że nie jestem osamotniony... Daniel Grupa
23
LISTOPAD 2008
W spodniach czy w sukience?
Ma zaledwie 27 lat. Swoją karierę zaczynała w popularnym programie telewizyjnym „Idol” Pomimo tego, że nie wygrała, udało jej się nagrać swoją własną płytę… a właściwie trzy płyty. Wychowana na MTV, jednak inspirują ją lata ’60, pop-art, retro. „W spodniach czy w sukience?” – na to pytanie dostajemy odpowiedź w tekstach najnowszego krążka – wciąż w klimatach retro, nastrojowo… Wciąż o miłości. Czego dowiedziałaś się o sobie tworząc płytę „W spodniach czy w sukience”? Co za trudne pytanie! Właściwie to nie wiem. Chyba dowiedziałam się tego, że każda płyta musi być szczera i prawdziwa, że każda płyta niesie za sobą niebezpieczeństwo porażki i trzeba to zaakceptować. Odkryłam też, że najważniejsze jest poszukiwanie własnego stylu. Która piosenka z nowej płyty najbardziej Cię charakteryzuje? Myślę, że jeszcze teraz nie mogę odpowiedzieć na takie pytanie, bo to jest zbyt świeża sprawa. Na tego typu pytania odpowiadam zawsze po jakimś roku, kiedy już zdołam się zdystansować do całego materiału i kiedy już będę wiedzieć, która z piosenek nie znudziła mi się na koncertach. Bo to też jest bardzo ważne: zdarza się, że niektóre piosenki mi się po prostu nudzą, a są takie piosenki, które zawsze z radością śpiewam. Zobaczę, która z nich taka będzie. Długo szukałaś swojego stylu, eksperymentowałaś... Czy ta płyta to 100% Ani Dąbrowskiej? Myślę, że nie. Jeszcze nigdy nie osiągnęłam 100% satysfakcji z żadnej płyty. Ileś tam rzeczy przy tej płycie mi nie wyszło. Przede wszystkim nie udało się nagrać jej w taki sposób, w jaki chciałam ją nagrać. Zamysł miałam taki, żeby nagrać ją w starym kinie w Międzyrzeczu, stamtąd pochodzi mój akustyk i to on wymyślił taki pomysł, co było bardzo fajne, bo wtedy pły-
ta byłaby bardzo koncepcyjna, bo nie dość, że nagrałabym ją z zespołem na tzw. setkę, to jeszcze na starych sprzętach, na starych instrumentach, na stare mikrofony. Więc od strony dźwiękowej też byłaby to płyta retro, a oczywiście chciałam bardzo taki efekt uzyskać. Niestety okazało się, że aby uzyskać taki efekt, trzeba pracować nad tym bardzo długo, poświęcać na to sporo czasu, a ja tego czasu nie chciałam poświęcać. Miałam poczucie, że czas ucieka i nie chciałam przez rok nagrywać płyty. Chciałam ją jak najszybciej z siebie wyrzucić, żeby zająć się następnym materiałem. Nagrałaś wiele duetów, pokusiłabyś się o zaśpiewanie np. z Dodą? Myślę, że bym się nie pokusiła. Oczywiście bez żadnych zewnętrznych niechęci, tylko nie wiedziałabym, po co miałabym to zrobić w ogóle. Ani jej fani by
tego nie docenili, ani moi, więc byłby to ruch bez sensu. Z jednej strony uciekasz przed sławą, nie tańczysz ani na lodzie, ani z gwiazdami, a jednak jesteś bardzo popularna i media „zabijają” się o Ciebie? Jak to robisz? No cóż, nie tańczę nigdzie, bo może po prostu nie umiem tańczyć i dlatego nigdy nie przyszło mi do głowy, żeby wystąpić w takim programie. Poza tym dla mnie muzyka jest tak istotna, że nie chcę tracić czasu na jakieś inne zajęcie, tylko chcę po prostu to robić, bo wiem jak czas ucieka i boję się że mi go zabraknie na zrealizowanie wszystkich moich planów muzycznych. Dlatego staram się nie skupiać na niczym innym zbyt mocno. Oczywiście jest to dosyć trudne, bo jestem taką osobą, którą jak coś zainteresuje, to się poświęca temu naprawdę bardzo. Próbuję zawsze zna-
leźć wszystko, co jest możliwe w danym temacie. Zresztą tak było, jak zostałam reżyserem swojego własnego teledysku. Dowiedziałam się jak największej ilości rzeczy o tym, jak się robi teledyski, nawet kupiłam dwie kamery. Miałam totalny odjazd w tym kierunku. Dlatego ta wiedza powoduje, że staram się nie angażować w zbyt dużą ilość zajęć na raz, bo wiem jak to się kończy, wiem że mocno się w to zaangażuję.
Paula Mościcka
24
LISTOPAD 2008
Słuchajcie
– Przeczytajcie!
Bohaterami – czy też może bohaterem – kolejnego odcinka podróży po Zielonogórskim Zagłębiu Kabaretowym będzie kabaret „Słuchajcie”. Dlaczego akurat oni? Twarze znane, często goszczące w telewizji... „Ta fajna babka, przystojniak i koleś z dredami” – to często spotykana charakterystyka kabaretu. Osiągnięcia mają imponujące. I są przezabawni.
■ Gazeta nie z gumy!
■ Prawdziwy czarodziej
Kabaret od pięciu lat tworzą niezmiennie: Katarzyna Piasecka, Jarosław Sobański i Tomasz Łupak. Kaśka ma najkrótszy staż, dołączyła do kabaretu w 2001 roku. – To moja największa pasja – mówi. Skończyła pedagogikę na Uniwersytecie Zielonogórskim. Bo gdzieżby inaczej? Kiedy wymienia swoje zainteresowania, okazuje się, że jest tego zbyt dużo, by wymienić wszystko. Gazeta nie jest przecież z gumy. Spektrum fascynacji Piaseckiej ma wpływ na różnorodność poruszanych w skeczach tematów. Na scenie rozsadza ją energia, co podoba się publiczności. Podoba się także specjalistom, czego dowodem są nagrody indywidualne na Trybunałach Kabaretowych w 2004 roku, a także na najbardziej prestiżowym konkursie PaKA. Również w 2004 roku.
Zupełnie inne zainteresowanie ma Tomek Łupak. – Tomek czaruje – mówią o nim Kasia i Jarek. Czaruje rekwizyty, bowiem to właśnie on odpowiada za gadżety, których kabaret używa na scenie. – Tomek dziubie i dziubie... aż wydziubie – mówią. W jego dorobku artystycznym jest m.in. indywidualna nagroda zielonogórskiego festiwalu Tańczące Eurydyki 2003.
■ Jarek - bardzo zajęty Równie charakterystyczną postacią jest Jarek Sobański – facet z blond dredami w okularach z ciemnymi oprawkami. Niestety, drogie studentki, Jarek jest już zajęty. Jego wybranka też zawodowo zajmuje się rozśmieszaniem, to Agnieszka „Marylka” Litwin z kabaretu Jurki. Jaka przyszłość czeka ich dzieci – chyba można się domyślać. Jarek również skończył zielonogórską uczelnię. Z zawodu jest socjologiem, z zamiłowania – pianistą.
■ Sentymenty Przez szeregi kabaretu „Słuchajcie” przewinęły się takie osoby jak: Eliza Rink, Anita Lorenc, Aneta Hordyj, Jarosław Jaros, Michał Śliwa, Krzysztof Polewski i Remigiusz Chudaś – każda z tych osób miała swój wkład w działalność kabaretu – twierdzą ich członkowie. Bardzo dużym sentymentem darzą Jarosława Jarosa, który był założycielem tego kabaretu, opuścił zespół w 2003 roku, a obecnie współpracuje z Grzegorzem Halamą. ■ Herbatki z dziekanem? Jak to często bywa w Zielonogórskim Zagłębiu – wszystko zaczęło się na studiach. – Żywot skierował nas do Zielonej Góry na studia. A na studiach wiadomo – wykłady, stypendia naukowe i herbatki z dziekanem. Wszystko to ominęło całą naszą trojkę. Zamiast tego zaczęliśmy pojawiać się w „Gębie” – mówią
Znani w kraju, mocni w „Gębie” o swoim powstaniu. Widząc urodzaj kabareciarzy również postanowili spróbować swoich sił w tworzeniu skeczy – trwa to do dziś, a grupa zdobywa coraz większe grono fanów w całym kraju. Wciąż świetnie czują się w „Gębie”, gdzie często występują oraz współorganizują imprezy. Występują z gośćmi, a także jako goście. Zielonogórskie Zagłębie to jedna wielka rodzina. ■ Nazwaliśmy się... Na pytanie, skąd się wzięła nazwa, zresztą niecodzienna, uzyskujemy odpowiedź na stronie internetowej. „Było to 27 października 1998 roku. Za chorobę nie widzieliśmy jak mamy się nazywać, siedzieliśmy wtedy w akademiku i wymyślaliśmy coraz to gorsze nazwy. Zrezygnowani ustaliliśmy, że naszą nazwą stanie się pierwsze słowo wypowiedziane przez kogoś kto wejdzie do okupowanego przez nas pokoju. W koń-
cu weszła jakaś dziewczyna i powiedziała „ Słuchajcie… i coś tam jeszcze”. Stało się. Czasem pojawiają się narzekania na nazwę, ale swoją drogą dobrze, że nie powiedziała wtedy nic na k…”... ■ Jak w renesansie... Kabaret to ciężki chleb. Wymaga wszechstronności, nawet sprawności fizycznej. Łupak śpiewa, Piasecka gra całym ciałem, Sobański pokazuje najprawdziwszego kaca na świecie. Każde z nich jest inne, razem tworzą wybuchową mieszankę. Promują Zieloną Górę nie tylko poprzez swój kabaret, ale także za sprawą udziału w licznych produkcjach realizowanych przez wytwórnię A’YOY. Ale to już temat na zupełnie inną opowieść... Ania Dzikowicz Matylda Kazimierczak
25
LISTOPAD 2008
REKLAMA
KOnKURS JESIENNY Studenckie Koło Literaturoznawców gorąco zaprasza wszystkich chętnych do wzięcia udziału w konkursie na wiersz jesienny. Jaka pora roku bardziej sprzyja pisaniu wierszy jak nie jesień?! Ale i ona wcale nie musi być ponura i szara. Wystarczy przecież pamiętać, że „każdy liść spadający z drzewa ukazuje nam nieco więcej nieba!”. Przyjrzyjcie się temu co przynosi jesień i przelejcie Wasze myśli na papier. Każda twórczość mile widziana: i wesoła, i smutna, i ta bawiąca, i ta słaniająca do zadumy. Rozstrzygnięcie konkursu 20 listopada podczas wieczorku poetyckiego w herbaciarni „W poszukiwaniu straconego czasu”. Wtedy również twórcy
najlepszych wierszy jesiennych zostaną nagrodzeni! Zapraszamy serdecznie! Szczegóły na plakatach. Na Wasze zgłoszenia czekamy do 17 listopada pod adresem e-mail: skl_uz@wp.pl
Camp jak campus
Dzisiaj zajmiemy sie rozwinięciem ostatniego punktu poprzedniej odsłony campusu, czyli filmami o potworach. Temat oklepany, ale nie wyczerpany. „Atak gigantycznych pijawek” – protoplasta ostatniego hitu „Atak gigantycznych karaczanów. Typowa amerykańska produkcja wyświetlana w kinach samochodowych. Zyskała status kultowej, ponieważ na nią najczęściej wybierali się młodzi „randkowicze”. Fabuła? Mąż zaczyna podejrzewać żonę o niewierność. Wyczucie godne podziwu. Podczas upojnej nocy kochankowie zostają zaatakowani przez gigantyczne pijawki, a jedynym świadkiem jest nasz „rogacz”. Rozpoczyna się samotna walka z potworami. Najbardziej bzdurny, głupi i tragicznie zrealizowany film świata. „Kobieta osa” – kolejna „znakomita” produkcja pana Cormana, twórcy „Ataku...”. Piękna kobieta, zakochani w niej
mężczyźni oraz klątwa, która ją dotknęła. Co noc zamienia sie w olbrzymią osę i zabija swoich adoratorów w morderczym amoku. Jest pięknie, dramatycznie, strasznie(?), a na koniec zapomina sie wszystko. Godne polecenia na walentynkowy wieczór. „Mózg z planety Arous” – jak dla mnie najlepszy obraz w dzisiejszym zestawieniu. Gąbczasty i strasznie zły mózg z planety Arous przybywa na ziemie by zniszczyć rodzaj ludzki. Wnika w ciało naukowca – atomowca i rozpoczyna dzieło zniszczenia. Na szczęcie dla nas pojawia się kosmiczny mózg – policjant(?!) z planety Auros, którego celem schwytanie renegata. Zanosi sie na prawdziwy pojedynek tytanów. Film dla wszystkich, którzy uważają, że „Martwica Mózgu”
Jacksona jest superkiczem. „Potwór z Czarnej Laguny” – chyba najsłynniejszy obraz o potworach z lat pięćdziesiątych. Grupka naukowców w trakcie ekspedycji natyka się na człowieka – rybę, którego maniery dalekie są od dobrych. Porywa jedyna kobietę wśród badaczy i uprzykrza życie pozostałym. Jak byłem mały, bałem się strasznych oczu człowieka – ryby. Film pełen niesamowitego klimatu, pięknych ujęć rzeki stworzonej
w studio filmowym i znakomitej charakteryzacji – strój potwora wykonano z ognioodpornego kombinezonu strażackiego i kasku do nurkowania. Jest jeszcze wiele innych równie wspaniałych i wartych polecenia filmów o potworach, dlatego zachęcam do poszukiwań. Każdy jest w stanie znaleźć cos co będzie go szczególnie interesować i bawić. Jeśli macie jakieś ciekawe propozycje tematyki campusu to piszcie. W przyszłym odcinku zajmiemy się filmami o wyraźnym zabarwieniu erotycznym. Dlatego zapraszam wszystkich spragnionych nagich piersi. Łukasz Michalewicz l.michalewicz@uzetka.pl
26
LISTOPAD 2008
Tajne przez poufne
Dwa trupy, trzeci w drodze. Cztery operacje plastyczne i jedna nieudana ucieczka do Wenezueli. Oto bilans najnowszej produkcji braci Coen.
Osbourne Cox (John Malkovich) nigdy nie był wazeliniarzem. I bardzo sobie to chwali. Niestety, pracodawcy są innego zdania. Bo każdy szef lubi wiedzieć, że jest najlepszym szefem pod słońcem. Sytuacja staje się jasna. Panie Cox, już pan tutaj nie pracuje. A trzeba wspomnieć, że pracował nie byle gdzie, bo był tajnym agentem CIA (tam wszyscy są tajni). Żeby było ciekawiej, pani Cox (Tilda Swinton) nie przepada za swoim mężem i woli oddawać się uciechom z pracownikiem izby skarbowej Harrym Pfarrerem (George Clooney). Wystawia rzeczy męża za drzwi. Rzeczy Ozza lądują przed domem. W dodatku pada deszcz. C’est la vie. Agent CIA – w sumie już były agent – ma jeszcze jeden problem. Zgubił płytę z bardzo tajnymi danymi, jak to w CIA. Jego szczęście, a raczej gigantyczny pech, że płytę znajduje Chad (Brad Pitt) – pracownik siłowni. Wspólnie z koleżanką z pracy Lindą – graną przez muzę braci Coen Frances McDormand, decyduje się Coxa szantażować. Co z tego wyniknie? Kupa śmiechu i lawina tragicznych zdarzeń. Ethan i Joel Coenowie uchodzą powszechnie za najbardziej zdolne rodzeństwo w Hollywood. Autorzy obsypanego
oscarowymi nominacjami „To nie jest kraj dla starych ludzi” ponownie popisali się produkcją nietuzinkową i w pewnym sensie wstrząsającą. Przy pomocy banalnego z pozoru gatunku, jakim jest komedia kryminalna, wytykają społeczeństwu chciwość, bezmyślność i cały zastęp innych wad. Wytykają wprost, w sposób tak oczywisty, że miejscami aż boli. Plejada doskonałych aktorów gra u Coenów bohaterów dalekich od swoich dotychczasowych wcieleń. Największą metamorfozę przeszedł Brad Pitt, słodki – idiota z blond czupryną i nieodłącznymi słuchawkami w uszach. W roli idioty kapitalnie sprawdza się również Clooney, który pokazuje w „Tajne przez poufne” swój kunszt i dystans do siebie. Tylko Tilda Swinton pokazuje się od charakterystycznej dla siebie strony. Zimna, wyrachowana. Dokładnie taka, jak Biała Czarownica z pierwszej części „Opowieści z Narnii”. „Tajne przez poufne” to przede wszystkim kupa śmiechu. Film pozostawia jednak smutną refleksję. Bo skoro wszyscy dookoła są idiotami… kim my jesteśmy? Maciek Kancerek m.kancerek@uzetka.pl
Spotkania na krańcach świata Warner Herzog w swoim filmie porzucił tematy codzienności. Inspirację znalazł na Antarktydzie, gdzie czas zatrzymał się między bryłami lodu, poza naszą cywilizacją, a noc nie zapada miesiącami. Natomiast bezlitosna bariera zimna strzeże białych krain przed człowiekiem. Dokument ukazuje nam losy outsiderów, którzy swe życie poświęcili mroźnym pustkowiom. Uciekli przed pędzącą globalizacją znajdując azyl na zlodowaciałym końcu świata. Jednak to technologie naszej cywilizacji umożliwiły im tę ucieczkę, dając każdego dnia szansę na przeżycie. Są naukowcami badającymi sekrety lodowych krain. Reżyser opowiedział o ich życiu i pracy. Detonują ładunki wybu-
chowe, nurkują podziwiając istoty zamieszkujące biegun lub grają rock’n’rolla na dachu stacji badawczej. Sceneria olśniewa błękitem nieba, lodem błyszczącym w słońcu i wodnymi głębinami skrytymi pod jego powierzchnią. Nasza przyszłość związana jest z kontynentem, który nie ulegał zmianom przez miliony lat, pozostając odpornym na działanie czasu. Człowiek nie może się równać z potęgami natury, to do niej należą przestrzenie zimna. My jesteśmy tylko gośćmi, mającymi szansę zachwycać się tym pięknem. Konrad Zawiślak
Przepis NA FILM
Kurczak w cieście
Składniki: • filet z kurczaka • szklanka piwa • 1,5 szklanki mąki • jajko • Vegeta, sól, pieprz i zioła • olej Sposób przyrządzenia: 1.Pokrój filet z kurczaka w paski, dodaj Vegety, pieprzu i ziół i odstaw do lodówki na ok. 30 min. 2. Piwo wymieszaj z mąką, z jajkiem i z szczyptą soli na jednolitą masę (o konsystencji masy naleśnikowej). 3. Obtocz kawałki kurczaka w cieście i smaż na patelni, aż się zarumienią. 4.Polecam do kurczaka sos słodko-kwaśny. Smacznego! Kornelia Kornosz
27
LISTOPAD 2008
AC/DC -
To już piętnasty studyjny album jednej z najlepszych rockowych band na świecie. Muzycy jak zwykle włożyli w swoje dzieło sporo energii, objawiającej się w gitarowych riffach i charakterystycznym, ochrypłym wokalu. Już od samego początku płyta wita nas żywiołowym, singlowym „Rock N’ Roll Train”. Utwór ten, jak i pozostałe, łatwo wpada w ucho, jednak słuchając go ma się wrażenie, że już gdzieś to się słyszało. To samo wrażenie od 30 lat. Bo AC/DC się nie zmienia. Zespół gra wedle utar-
Black Ice tych schematów, które sam sobie wytyczył 3 dekady temu. Fani nie powinni narzekać na taki obrót spraw, ale reszta osób może być lekko zawiedziona brakiem powiewu świeżości. Pomimo to, przyjemnie jest zagłębić się w beztroskie brzmienia „Anything Goes”, czy wysłuchać ballady „Rock N’ Roll Dream”. Reszta utworów to klasycznie rockowe granie rodem z lat 70 ubiegłego wieku. Znajdziemy tu wszystko, za co AC/DC się kocha i nienawidzi, czyli: momentami podchodzącą pod bluesa pracę gitar (przerywaną często krótkimi i prostymi solówkami), sprawiający wrażenie „zdartego” głos Briana Johnsona i utrzymującą wszystko w dobrym rytmie perkusje. I chociaż członkowie zespołu nie są już młodzi (wszyscy mają powyżej 50 lat), nadal potrafią wykrzesać z siebie porządną dawkę wigoru i przypomnieć jak wyglądały początki hard rocka. Adam Grześków
Oasis -
Dig Out Your Soul
Po dwóch słabszych płytach muzycy postanowili nieco zmienić styl swoich utworów na bardziej hipnotyzujący, co okazało się trafionym pomysłem. Syn marnotrawny powrócił. Sporo tutaj spokojnych gitarowych riffów, które zgrabnie zlewają się z resztą instrumentów i podkreślają specyficzny głos wokalisty („To Be Where Theres Life” i ”Falling Down”). W niektórych utworach przeszkadzać może zbyt wyrazista praca perkusji („Nature Of Reality”), jednak ma to swój urok
i nie psuje z miejsca radości ze słuchania. W zestawieniu utworów najbardziej wyróżnia się ballada „I’m Outta Time”, która jest najspokojniejszym i zarazem najmniej chaotycznym punktem płyty. Jest także wyraźnym hołdem dla Johna Lennona (sami artyści nigdy nie kryli wpływu, jaki wywarli na ich twórczość legendarni Beatlesi). Całościowy charakter albumu doskonale określa singiel „Shock of the Lighting”. Muzycy chcieli stworzyć coś więcej, niż paczkę kolejnych rockowych kawałków i udało im się to poprzez wprowadzenie odrobiny tajemniczości i nieomal mistycyzmu za sprawą innego, niż zazwyczaj, doboru tonacji.
Adam Grześków
Iron MAn vs. hulk
Skończyły się już czasy, kiedy filmy kręcone na podstawie komiksów zaliczano do kina klasy b. Kiedy w 1989 Tim Burton objawił światu „Batmana” krytycy zrozumieli, że to nie przelewki. Od tamtej pory jest coraz lepiej. Potężne budżety, aktorzy z najwyższej półki.
W Stanach działają dwa potężne wydawnictwa komiksowe, Marvel i DC. Marvel ma w swojej „stajni” znacznie więcej znanych herosów, za to DC potrafiło z lepszym skutkiem przenieść swoich bohaterów na ekrany. W końcu to właśnie oni pokazali światu Batmana i Supermana. Wydawnictwo Marvel marnowało natomiast potencjał, jaki miał Spider-Man – bo umówmy się, filmy z tej serii szału nie robią – a także masa innych, XMeni, Fantastyczna Czwórka, Punisher, Kapitan Ameryka czy Hulk. Właśnie, Hulk. Film Anga Lee z 2003 roku zjechali wszy-
scy. Obraz dostał niemiłosierne cięgi od krytyków, nie przypadł do gustu również publiczności. Nic dziwnego, że na wieść o kontynuacji losów zielonego olbrzyma, ludzie kręcili nosem. Zupełnie niesłusznie, bowiem nowy Hulk („The Incredible Hulk”) okazał się sprawnie zrealizowanym filmem akcji. Tępego Erica Banę w głównej roli zastąpiono Edwardem Nortonem, reżyserię powierzono młodemu Francuzowi Louisowi Leterrier („Człowiek pies”, dwie części „Transportera”). Wyszło świetnie, film trzyma w napięciu, a jego realizacja robi piorunujące wrażenie. Kto miał okazję widzieć „Hul-
ka” w kinie, wie o czym mowa. Bruce Banner wraca z odrobinę przypadkowej emigracji do Brazylii. Chce odzyskać miłość dr Ross (Liv Tyler) i znaleźć lekarstwo na swoją mutację. Niestety, za sprawą nadzwyczaj ambitnego żołnierza Emila Blonsy’ego (Tim Roth), biedny doktor Banner ponownie przeistacza się w Zielonego. Warto zwrócić uwagę na ostatnią scenę filmu, w której pojawia się niejaki Tony Stark (Robert Downey Jr). Stark, poza tym, że jest bogatym biznesmenem i producentem broni jest też... Iron Manem. I też dorobił się filmu o sobie. Do tego stop-
nia świetnego, że Downey Jr już podpisał kontrakt na drugą i trzecią część „Iron Mana”, a także na film „The Avengers”, w którym Żelazny będzie jedną z kluczowych postaci. Reżyserem wszystkich obrazów ma być Jon Favreau. „Iron Man” to fantastyczny film akcji, z obowiązkowym wątkiem miłosnym (Gwyneth Paltrow piękna jak nigdy dotąd). Tutaj bez przerwy coś się dzieje, nie ma miejsca na zbędne przemyślenia i zadumę. Rozrywka w najczystszej postaci. I na najwyższym poziomie. Maciek Kancerek
28
LISTOPAD 2008
„znak” Wydawnicze nowości na Twoją kieszeń! Arno Bohlmeijer Do nowego anioła
Książka oparta na faktach opowieść mężczyzny o miłości i radzeniu sobie z utratą najbliższej osoby. Bohlmeijer dzieli się z czytelnikami wydarzeniami, które na zawsze zmieniły życie jego rodziny, dzieli się miłosnym dialogiem z pogrążoną w śpiączce ukochaną żoną. Szpitalna narracja jest szczera aż do bólu, Arno nie ukrywa zmęczenia czy irytacji, nie szczędzi opisów fizycznych dolegliwości. Przecież przed żoną i tak niczego nie ukryje... Cena 29 zł
Yann Martel Życie Pi
Nowa, pięknie ilustrowana edycja międzynarodowego bestsellera! Zebra ze złamaną nogą, orangutan z Borneo, ważący czterysta pięćdziesiąt funtów tygrys bengalski i szesnastoletni Pi Patel - wyznawca hinduizmu, chrześcijaństwa, a także islamu - wychodzą cało z katastrofy statku płynącego z Indii do Kanady. Co naprawdę wydarzyło się w szalupie dryfującej gdzieś po Pacyfiku? W czym tkwi tajemnica przetrwania? Cena 45 zł
Timothée de Fombelle TOBI
W jednej chwili z beztroskiego chłopca musiał stać się bohaterem. Tobie ma dwanaście lat, półtora milimetra wzrostu i mieszka na... Drzewie. Tak potężnym, że wędrówka od jego korzeni do liści w koronie zajmuje zamieszkującym je maleńkim istotom długie miesiące. Mieszkańcy żyją w dziuplach i szczelinach na gałęziach, jeżdżą na oswojonych mrówkach, wykorzystują do pracy ogromne chrząszcze i muszą się bronić przed niebezpiecznymi dla nich pająkami, ważkami i... biedronkami. Cena 29 zł
KONKURS Do wygrania książki - nowości Wydawnictwa „ZNAK” !!! Napisz do nas sms o treści: UZETKA ZNAK na numer 71601 (koszt smsa 1,22 zł). Na wiadomości czekamy do 20 listopada Spośród wszystkich smsów wylosujemy zwycięzców, którzy otrzymają książki - nowości Wydawnictwa ZNAK.
Kulisy II wojny światowej O tym, że media są potęgą, nie trzeba nikogo przekonywać. To one dziś kierują światem. Ta moc mediów zastanawia i fascynuje ludzi. Niektórzy próbują ją zgłębić, wielu usiłuje ją wykorzystać. Najnowsza książka Stanley’a Newcourt-Nowodworskiego pt. „Czarna propaganda” pokazuje, jaki wpływ miały gazety i radio na losy świata w czasie II wojny światowej. Autor, który koncentruje się na roli wojny psychologicznej podczas reakcji zbrojnych w latach 1939 -1945, dokonuje analizy działań mających na celu zmylenie wroga i zniechęcenie go do walki. Jak się okazuje, głównym środkiem były ówczesne media, dzięki którym przekazy propagandowe docierały do ludzi szybciej i dawały większy efekt. Nowodworowski ukazuje lata II wojny światowej z całkiem innej perspektywy niż historycy, którzy poświęcali swoją uwagę walkom na froncie. Pokazuje, jak za pomocą znajomości psychiki kreowano rzeczywistość i wywierano wpływ na myślenie ludzi zmęczonych i rozczarowanych otaczającym światem. Okazuje się, że nawet mu-
„W warunkach brutalnej okupacji, gdy każdy musi zmierzyć się z wyjątkowo ponurą rzeczywistością, dzieci szybko dorastają.” zyka rozrywkowa mogła być przyczyną łamania rozkazów przez żołnierzy. Wszystko zależało od odpowiedniego wykorzystania różnych aspektów życia przez przeciwnika. W książce oprócz opisanych faktów można znaleźć fragmenty tekstów źródłowych m. in. autorstwa ówczesnych ministrów propagandy, np. Josepha Goebbelsa. Warto sięgnąć po „Czarnej propagandę”. Po jej przeczytaniu jawi się całkiem nowy obraz II wojny światowej. Z pewnością w żadnym podręczniku od historii nie znajdziecie informacji, które zostały ukazane w tej książce. Malwina Ławicka
LISTOPAD 2008
29
30
LISTOPAD 2008
Nowy Zastal
Działo się! Falubaz trzecim zespołem Drużynowych Mistrzostw Polski na Żużlu w 2008 roku. To już wiadomo. Grupy wierzących i niewierzących w sukces Kronopol ZKŻ-u Zielona Góra w zasadzie się pokrywały. Skończyło się jak na dobrym filmie, mocnym zakończeniem. Te miało miejsce już w pierwszym meczu o brąz, kiedy Falubaz rozjechał rywala z przewagą 34 punktów. Ekranizacja na poziomie nie ma jasno wyłożonej puenty. I tego też nie zabrakło! Jeszcze nie opadł kurz po drugim meczu o brąz (wprawdzie w Częstochowie Falubaz nie przyłożył pieczątki do swojego triumfu, ale Włókniarz wygrywając 51:41 okazał się i tak za słaby na zielonogórzan), jeszcze nie wyschło oblane szampanem odzienie prezesa Dowhana a okazało się, że ZKŻ schudnie w nazwie. Od nowego sezonu zostaję tylko „ZKŻ Zielona Góra”, bo Kronopol przestaję być sponsorem tytularnym. Kolejny dzień przyniósł następną „setkę”. Robert Dowhan nosi się z zamiarem oddania prezesowskiego stołka komuś innemu. Decyzja ma zapaść do końca października. Gdy będziecie czytać ten komentarz to wszystko będzie jasne. Tkwiąc w nieznajomości mogę tylko przypomnieć wycieraną niemożebnie przez wszystkich sentencję: „Prawdziwych mężczyzn poznaję się po tym nie jak zaczynają, ale jak kończą”. Kamil Kwaśniak
O co tu chodzi? Nawet najwięksi znawcy mają problem z odpowiedzią na to pytanie zadawane przy każdej okazji, a tych ostatnio nie brakuje. Minione tygodnie to informacje o stanie PZPN-u. „Kurator wchodzi, kurator wychodzi” i o co w tym chodzi? Do tej pory kurator kojarzył mi się z pewnym dużym panem, byłym ministrem... Nasz rząd jak zwykle działa szybko, bez przygotowania. Tak samo jak przy ubieganiu się o organizację Euro. Potem jak zwykle kupa wstydu, Europa się śmieje, a problem jak był, tak jest. Słowem wielki kawał g*. „Piece of shit” to frazes, który nasze media sportowe eksponowały ostatnio bardzo często. Zwrot użyty przez selekcjonera piłkarskiej kadry znów obrócił się przeciwko jemu samemu. Po meczu z Czechami pan Benhałer (w języku prezydenckim) stwierdził, że gdy przegra kolejny mecz, to znów będzie owym niechlubnym kawałkiem. O co mu chodziło? Chyba najlepiej wiedzieli piłkarze.
■ Tanio kupić, drożej sprzedać… Wystarczyły cztery dni, a Boruc i spółka pomogli Beenhakkerowi wrócić do ulubionego określenia. Jeśli jednak piłkarze trenera samozwańca nie wezmą się w garść, to pożegnanie z Afryką szybko stanie się faktem. Może jednak Światowa Federacja Piłkarska FIFA przyzna nam organizacje mistrzostw świata? Przecież RPA na pewno nie zdąży, a my, jak wiadomo jesteśmy świetnie przygotowani. Stadiony? Po co je budować, przecież można… kupić. Potem już tylko kupujemy mecze, sędziów i wszystko wraca do punktu wyjścia, bo przecież Polak potrafi. Wiadomo też, że jako naród lubimy wracać do wydarzeń historycznych, a według „leśnych dziadków” z PZPN-u korupcja to już historia. Można więc to powtórzyć, bo powszechnie wiadomo, jak miłe są wspomnienia. Tylko potem zwykły kibic zamiast powtórki wydarzeń z Wembley doczeka się powtórki… z rozrywki. Kamil Kolański
– zakrwawiony, spocony i załzawiony
Po zeszłorocznej „klapie” władze Zastalu postanowiły dokonać wielu zmian. Jakie jest oblicze tej nowej, zmienionej drużyny?
Drużyna Intermarche Zastal Zielona Góra przystąpiła do rozgrywek mocno przebudowana. Zrezygnowano z koncepcji drużyny zbudowanej na własnych wychowankach. Ten wariant nie przyniósł oczekiwanego rezultatu w postaci awansu do ekstraklasy koszykówki. Zawodnicy, którzy w tamtym sezonie stanowili o sile Zastalu odeszli do innych klubów lub, tak jak Paweł Szcześniak, zakończyli karierę. Zarząd zdecydował się oprzeć drużynę na zawodnikach sprowadzonych z innych klubów. Do Winnego Grodu trafili: Bartosz Sarzało, Łukasz Wilczek, Łukasz Wiśniewski, Paweł Wiekiera i Grzegorz Szepczyński. Ze starej gwardii pozostawiono sześciu zawodników w tym dwóch, którzy w zeszłym sezonie stanowili o sile zielonogórskiej ekipy. ■ Cel: minimalizacja celów Jednym z pomysłodawców takiej koncepcji składu był nowy trener – Tomasz Herkt. To z jego inicjatywy ściągnięto m.in. Grzegorza Szepczyńskiego. Dotychczasowy szkoleniowiec, Tadeusz Aleksandrowicz, został „zdegradowany” do roli II trenera. Oprócz zmian personalnych nastąpiła zmiana sponsora tytularnego. Opiekę nad drużyną ponownie objęła firma Intermarche. Na tym nie kończą się zmiany. Nastąpiła minimalizacja celów – nasi koszykarze nie mają ginąć za awans do ekstraklasy w tym sezonie. Na zrealizowanie tego planu mają tym razem dwa lata. To niby dużo, ale w ostatnim czasie przedsezonowe cele nie były osiągane. Tym razem ma być inaczej, a pomóc w tym mają założenia… ■ …krew, pot i łzy Widać, że Zastalowcy nowe hasło wzięli sobie do serca. Jak do tej pory większość meczy obfitowała w krew: w szczękę dostał Wiekiera a Sarzało kończył mecz z rozciętym łukiem brwiowym (kontuzja żywcem wzięta z meczu piłkarskiego). Pot lał się strumieniami zarówno na treningach, jak i na meczach, co wyraźnie sugeruje, że koszykarze się nie oszczędzają. Polały się łzy po „frajersko” przegranych meczach u siebie z Krosnem i w Jeleniej Górze, ale także po dramatycznych i zwycięskich meczach w Łodzi i Warszawie. Jeżeli ten sezon zostanie sumiennie przepracowany, a jego głównym celem będzie spokojne utrzymanie i zgranie zawodników, to w przyszłorocznych rozgrywkach jest szansa na awans do ekstraklasy.
Krystyna Górnicka
31
LISTOPAD 2008
Zawodnik odda się w dobre ręce Dom aukcyjny „Zawodnik – sprzedam (się)” zaprasza na licytację wyjątkowej kolekcji „Sezon 2009”. ■ Zawodnik numer 1 – Hans Andersen, cena wywoławcza 1 300 000 zł. Duńczyk z limitowanej kolekcji „Drużynowi Mistrzowie Świata 2008”. Nieobliczalny i nieprzewidywalny. Może zrobić zarówno 4, jak i 14 punktów. Stały uczestnik cyklu Grand Prix. Wymagania dodatkowe: McDonald’s w pobliżu. (Wyraźne zainteresowanie w sektorze Caelum Stali Gorzów, Unibaxu Toruń i Atlasu Wrocław) ■ Zawodnik numer 2 – Greg Hancock, cena wywoławcza 1 500 000 zł. Jedyny taki okaz na rynku – Amerykanin jeżdżący na naprawdę wysokim poziomie. Kolejny stały uczestnik cyklu Grand Prix. W sezonie 2008 „druga petarda” Włókniarza Częstochowa. Pomimo tego, że po dobrym sezonie „Herbiego” może przyjść gorszy rok, warto zaryzykować. (Poruszenie w szeregach delegacji z Rzeszowa, Wrocławia i Częstochowy). ■ Zawodnik numer 3 – Jarosław Hampel, cena wywoławcza (tajemnica handlowa). Jeden z najlepszych zawodników w Polsce. Oprócz waleczności, wielkiego talentu i świetnych wyników największym plusem „Małego” jest to, że nie jeździ w Grand Prix. Niektórzy twierdzą, że zawodnik jest niekompletny, gdyż np. trudności z wyprzedzaniem rywali na trasie, jednak nie należy się tym zrażać. Teoretycznie jest już „po słowie”, jednak tam gdzie jest dobra wola, znajdzie się i rozwiązanie. ■ Zawodnik numer 4 – Krzysz-
tof Kasprzak, cena wywoławcza 1 100 000 zł. 1/3 „Kasprzak Team”. Tegoroczny uczestnik GP. Bez szans na utrzymanie czy „dziką kartę”. Nazywany kolejną największą nadzieją polskiego żużla. Zawodnik nieco chimeryczny, o wybuchowym charakterze. Cena nie obejmuje wyposażenia dodatkowego w postaci reszty teamu. (Podniecenie w sektorze Unii Leszno i Stali Gorzów – prezes ma doświadczenie w operacji rozdzielania trojaczków syjamskich, patrz klan Gollobów) ■ Zawodnik numer 5 – Fredrik Lindgren, cena wywoławcza do uzgodnienia. Obok Andreasa Jonssona największa gwiazda szwedzkiego speedwaya. Zawodnik aspirujący do „dzikiej karty” w IMŚ. W tegorocznym sezonie nieco obniżył loty, notując więcej słabych, niż dobrych występów. Specjaliści zgodnie stwierdzają, że to prawdopodobnie ostatni taki słaby sezon w jego karierze. Zawodnik warty polecenia. (Ożywienie w szeregach ZKŻ Zielona Góra, Unii Leszno, KMO Ostrów i większości klubów). ■ Zawodnik numer 6 – Sebastian Ułamek, cena do uzgodnienia. Najjaśniejszy uśmiech polskiej ligi. W przyszłym sezonie będzie miał szansę zabłysnąć w cyklu Grand Prix (stały uczestnik). Ułamek przeplata gorsze występy z nieco lepszymi. Przed przystąpieniem do licytacji należy się poważnie zastanowić. Weronika Górnicka
Żużel, Piłka nożna, Koszykówka, Siatkówka, Piłka ręczna, Tenis stołowy, Lekkoatletyka, Strzelectwo, Kick-boxing i wiele innych. O tym piszemy na portalu www.uzetka.pl. Interesujesz się sportem? Chciałbyś pisać o tych dyscyplinach? Wyślij maila na sport@uzetka.pl. Pamiętaj, że praca w redakcji to przede wszystkim pasja i zabawa.
REKLAMA
32
LISTOPAD 2008
„Nie stresować się na zapas” Student UZ, piłkarz Lechii UKP i ostatnio obecny na testach w reprezentacji Polski. Krystian Głowania, dwudziestoletni piłkarz zielonogórskiego drugoligowca. W dniach 13-15 października byłeś na konsultacjach szkoleniowych piłkarskiej kadry Polski do lat 21. Jak wrażenia? Na pewno bardzo fajna przygoda. Było to trzydniowe zgrupowanie. Powołanie trochę mnie zaskoczyło, ale było fajnym doświadczeniem, z którego skorzystałem. Mieliśmy dwie gry kontrolne, podczas których zaprezentowałem się dość dobrze. Pozostaje czekać na kolejne powołania ze strony PZPN-u. W czerwcowym wydaniu UZetki Łukasz Garguła wspominał, że z ćwiczeniami wykonywanymi pod wodzą Beenhakkera spotkał się pierwszy raz w życiu. Czy na treningu kadry spotkałeś się z takimi elementami treningu, których nie ma w Zielo-
nej Górze? Myślę, że nie. Zrealizowaliśmy cztery jednostki treningowe, z czego dwie to były gry. Pozostałe zajęcia trwały tylko około godziny i opierały się na technice. W Lechii, czy UKP spotkałem się z takimi zadaniami. Może, gdyby zgrupowanie trwało dłużej to spotkałbym się z ćwiczeniem, którego nigdy nie miałem. Jest taka opinia, że Lechia UKP u siebie nie przegrywa. Jednak spotkania wyjazdowe to, jak pokazują mecze w Wągrowcu, czy Królewskiej Woli gole tracicie lawinowo. Dostajecie jednego i nie ma końca. Wszystkiego nie można zrzucić na młodą obronę. Jakie są tego przyczyny? Trudno powiedzieć. Sami
REKLAMA
Głowania w akcji nie wiemy jak to się dzieje. Jesteśmy zdenerwowani, że po stracie pierwszej bramki „jakoś to leci”. Może wynika to ze zmęczenia podróżą. Często jeździmy na dalekie wyjazdy np. do Sosnowca, czy do Częstochowy. Pamiętam, jechaliśmy latem, w dodatku w dzień meczu. Z pewnością jadąc dzień przed meczem bylibyśmy bardziej wypoczęci, ale to też nie może być główną przyczyną. Naprawdę, nie wiem co się dzieje. Liczę, że więcej takich wpadek nie będzie. Na mecze Lechii UKP przychodzi garstka zapaleńców. Jako osoba siedząca w temacie powiedz, dlaczego tak się dzieje? Każdy zna odpowiedź na to pytanie. Żużel jest sportem numer jeden w Zielonej Górze. Na piłkę nożna przychodzą nieliczni, zawsze pojawiają się te same twarze. Sądzę, że to szybko się nie zmieni. Raczej będzie tak przez cały czas. Dopóki żużel jest sportem numer jeden, a raczej tak będzie, to na Lechię będzie chodziło po 300-400 osób. Chociaż chciałbym, żeby to się zmieniło. Jeszcze ostatnie pytanie ze środowiska zielonogórskiego sportu. Czy jesteś kibicem żużla? Jak przyjąłeś ten brązowy medal? Z pewnością fajnie, ze
zdobyli ten medal. Nie jestem jednak zapalonym kibicem Falubazu, na mecze nie chodzę. Kiedy byłem młodszy, kilka razy bywałem na spotkaniach ŻKŻ-u. Interesuje się tym. Czytam gazety sportowe, wiec jakieś informacje zawsze wpadną. Powtarzam jednak, ze zapaleńcem nie jestem. Jak dobrze wiemy jesteś studentem wychowania fizycznego na Uniwersytecie Zielonogórskim. Jak godzisz naukę ze sportem? Jestem na drugim roku i jakoś to leci. Czasem mamy problemy, aby pogodzić zajęcia z treningami. Rozmawiamy z profesorami ,przekładamy zajęcia, chodzimy na inne grupy. Oby terminy sprzyjały nam z rozgrywkami i treningami. Wraz z kilkoma chłopakami z drużyny chcemy ukończyć te studia. Myślę, ze damy radę. Czy profesorowie patrzą na was przychylnym okiem? Z pewnością tak. W wielu sytuacjach respektują to, ze mamy wyjazdy, zgrupowania. Przyjmują zwolnienia. Bardzo często idą nam na rękę i pomagają. Kamil Kwaśniak Kamil Kolański www.sport.uzetka.pl