Gazeta Studencka MIESIĘCZNIK OD 2002 ROKU Gazeta Samorządu Studenckiego Uniwersytetu Zielonogórskiego ISSN 1730-0975 Nakład 10 000 Gazeta bezpłatna
Dawid podsiadł największe gwiazdy! Głogów ::: Gubin ::: Krosno Odrzańskie ::: Lubin ::: Lubsko ::: Międzychód ::: Międzyrzecz ::: Nowa Sól ::: Nowy Tomyśl ::: Polkowice Słubice ::: Sulechów ::: Sulęcin ::: Świebodzin ::: Wolsztyn ::: Wschowa ::: Zbąszyń ::: Zielona Góra ::: Żagań ::: Żary
fot. Łukasz Ziętek
NR 97 :: LISTOPAD 2013
Uniwersytet Zielonogórski
SŁOWO NACZELNE Listopad zawsze wydawał mi się Norwegią roku - pisała Emily Dickinson. Tym wydaniem "UZetki" uderzamy na "Norwegię roku" armią gorących piór i tematów, a wśród nich: wojowniczy Cezik, z którym zręcznie radzi sobie nasza debiutantka, (niepo)kojący Dawid Podsiadło czy twórczy i chwacki szef studentów Tomasz Bryk. Nie brakuje ciętych słów ("PedoBear w sutannie", s. 26-27), ale też oderwania od rzeczywistości (nowa robryka "Morały amoralne" autorstwa Andrieja Kotina, który niczym Wasilij Kandiński maluje abstrakcje, ale maluje je słowami - s. 28). Pojawia się również ważny głos w sprawie kobiet - nasze łamy uświetnił swoją feministyczną refleksją Jakub Rawski ("Kobiety nie istnieją", s. 30). Polecam również felieton Kariny Ostapiuk, który przekonuje, że od tetmajerowskiego "Nie wierzę w nic" do "Kowala" Leopolda Staffa droga jest naprawdę krótka - wystarczy dziennie podjąć 50 zawodów... (s. 29). A do współprowadzenia "UZetki" zaprosiłam nową parę uważnych oczu: funkcję zastępcy red. nacz. objął Damian Łobacz. Ten dystyngowany hejter będzie również czytać teksty, które przesysłacie do naszej redakcji, więc piszcie dużo - najciekawsze materiały publikujemy! Wysyłajcie artykuły na adres gazeta@uzetka.pl (temat maila: "Mój artykuł"). Listopadowo, Kaja Rostkowska redaktor naczelna
Umarł król...
LISTOPAD 2013
„Jako przewodniczący czuję się spełniony” - mówi Grzegorz Gryncewicz
Po dwóch latach pełnienia funkcji przewodniczącego Parlamentu Studenckiego odchodzi Grzegorz Gryncewicz. Jego następcą zostaje Tomasz Bryk, a były szef studentów podsumowuje u nas swoją kadencję. Jak podsumowałbyś to, co miało miejsce w przeciągu ostatnich dwóch lat? Był to bardzo ciekawy okres, także z perspektywy osobistych doświadczeń. Cieszę się, że mogłem pełnić obowiązki przewodniczącego. Z pewnością były to również trudne dwa lata. W tym czasie nastąpiła m.in. zmiana na stanowisku rektora Uniwersytetu Zielonogórskiego, dlatego też, jako Parlament Studencki, musieliśmy wypracować nowe schematy współpracy. Sądzę, że w pełni sprostaliśmy temu zadaniu. Moim celem było także umocnienie pozycji studentów na uczelni, przede wszystkim w kontekście procesów decyzyjnych. To również się udało. Studenci są bowiem postrzegani przez władze uczelni, jako bardzo ważne narzędzie w funkcjonowaniu Uniwersytetu Zielonogórskiego. Mamy wpływ niemal na każdą decyzję, związaną z życiem studenckim. Dysponujemy głosem, który jest słyszany i brany pod uwagę. To także zasługa uczelni, która jest otwarta na propozycje studentów. Mimo niżu demograficznego i zrozumiałym w związ-
Gazeta Samorządu Studenckiego Uniwersytetu Zielonogórskiego „UZetka” ul. Podgórna 50, 65–001 Zielona Góra Tel./fax +48 68 328 7876 Mail: gazeta@uzetka.pl ISSN 1730-0975 WYDAWCA: Stowarzyszenie Mediów Studenckich REDAKTOR NACZELNA: Kaja Rostkowska, k.rostkowska@uzetka.pl Z-CA RED. NACZ.: Damian Łobacz, damianlobacz@index.zgora.pl SKŁAD: Kaja Rostkowska, Michał Stachura OGŁOSZENIA I REKLAMY: 0 602 128 355, reklama@uzetka.pl DRUK: Drukarnia „AGORA” Piła. Za zamieszczone informacje odpowiedzialność ponoszą ich autorzy. WWW.UZETKA.PL
ku z tym spadkiem aktywności studentów, udało się nam osiągnąć trwałą nić porozumienia z władzami uniwersytetu. Mogę więc śmiało podkreślić, że jako przewodniczący czuję się spełniony. Przedstawiłeś bardzo pozytywną ocenę współpracy z uczelnią, ale jednak rola przewodniczącego Parlamentu Studenckiego niesie ze sobą wielką odpowiedzialność. Pewnego rodzaju trudność sprawiała praca codzienna. Każdy dzień przynosił nowe wyzwania i zadania. Zmiana regulaminu studiów, organizacja roku akademickiego, warunki bytowe w akademikach. Ich pełne przygotowanie do standardów, których oczekują studenci, to niewątpliwie długotrwały proces. Przypominam, że on wciąż trwa, nie zbudujemy nowego akademika w przeciągu roku, niemniej uważam, że nasze starania, podczas których zgłaszaliśmy ten problem, przyniosą wymierne efekty. Już widzimy remonty, mamy więc pewność, że warunki będą coraz lepsze. Mimo ciężkiej pracy, pojawiały się okazje, aby połączyć ją z rozrywką. Mam na myśli przede wszystkim Bachanalia. Bachanalia to oczywiście jeden z przykładów, Parlament Studencki angażował się także w inne formy aktywności kulturalnej: wyjazdy do Opery Wro-
Fot. wZielonej.pl
2
cławskiej, do Pragi, teatralne premiery studenckie, darmowy wyjazd do siedziby Sejmu, imprezy klubowe i wiele innych. A jeżeli chodzi o Bachanalia, bardzo miło wspominam przede wszystkim te sprzed dwóch lat, gdy od roku pełniłem funkcję przewodniczącego. Pod względem organizacyjnym wyszły naprawdę świetnie, zarówno jeśli chodzi o koncerty główne, jak i imprezy towarzyszące. Rok później trudności przysporzyła nam pogoda, ale również obronną ręką wybrnęliśmy z tych problemów. Jaka będzie przyszłość Grzegorza Gryncewicza po zakończonej kadencji? Moje plany na przyszłość koncentrują się przede wszystkim na obronie pracy magisterskiej, zamierzam także ukończyć studia podyplomowe. Mam również nadzieję, że będę miał także możliwość, aby angażować się w pracę Parlamentu Studenckiego. Nie żegnam się jeszcze z Uniwersytetem Zielonogórskim, dlatego też chciałbym pomagać w nowej kadencji. Przyznam jednak, że w roli przewodniczącego brakowało mi niekiedy czasu dla siebie, postaram się to więc nadrobić. Damian Łobacz
Uniwersytet Zielonogórski
LISTOPAD 2013
3
...niech żyje król
Nowy przewodniczący Parlamentu Studenckiego ► Tomasz Bryk
Droga Braci Studencka, studia to najpiękniejszy czas w naszym życiu. Czas, do którego będziemy wracali najczęściej. Nie raz na naszych twarzach wymaluje się uśmiech, spowodowany studenckim wspomnieniem. Jako student IV roku wiem, co mówię. Już teraz tęsknię za początkami. Chciałbym się przenieść w czasie i wrócić na I rok, i zacząć studencką przygodę jeszcze raz. Niestety czas nie jest naszym sprzymierzeńcem. Nieubłagalnie wybija nam: tik-tak, tik-tak... i tak przez pięć lat. Dlatego, droga Braci
Jako Brać Studencka mamy realny wpływ na tworzenie oraz funkcjonowanie naszego Uniwersytetu. Studencka, wykorzystajcie czas studiowania jak najlepiej. Chwytajcie każdą możliwą chwilę i czerpcie z niej jak najwięcej. Poza studiowaniem na wybranych przez siebie kierunkach rozwijacie swoją wiedzę w Kołach Naukowych. Zdobywajcie nowe doświadczenie w Organizacjach Studenckich. Wiem, że nie jest to łatwe. Czasem po prostu się nie chce. Sam czasami mówię do siebie, że jedyne, co przeszkadza mi w studiach, to studiowanie. Ale uwierzcie
mi, że warto. Najlepiej i najszybciej nowe horyzonty odkrywa się na studiach. Pamiętajcie, że praca Parlamentu Studenckiego nie opiera się tylko na tworzeniu Dni Kultury Studenckiej ,,Bachanalia”. To szereg wyzwań stawianych naszym znajomym, reprezentujących Nas, na Uniwersytecie Zielonogórskim, poprzez Senat, Rady Wydziału, Rady Instytutu, Rady Mieszkańców. Zgłaszajcie nam swoje problemy, dzielcie się z nami swoimi pomysłami, nie bójcie się nawią-
zania z nami dialogu. Jako Brać Studencka mamy realny wpływ na tworzenie oraz funkcjonowanie naszego Uniwersytetu. Twórzmy wspólnie nowy rozdział naszej Uczelni, aby nam i kolejnym Żakom uczyło i korzystało z życia studenckiego jak najlepiej. Tylko razem, jak prawdziwa Brać, możemy zwojować wiele. Ze studenckim pozdrowieniem, TOMASZ BRYK Przewodniczący Parlamentu Studenckiego Uniwersytetu Zielonogórskiego
4
Uniwersytet Zielonogórski
LISTOPAD 2013
Szlachetni
Darczyńcą może zostać każdy, kto w czasie trwania projektu wejdzie na stronę www.szlachetnapaczka.pl, w znajdującej się tam bazie wybierze rodzinę potrzebującą w swojej okolicy i przygotuje dla niej Paczkę, która będzie odpowiedzią na konkretne potrzeby tej rodziny. Darczyńcy przeważnie przygotowują Paczki w grupach – wraz ze swoją rodziną, przyjaciółmi, kolegami z pracy czy ze studiów. Darczyńcami zostają też całe klasy szkolne, firmy i działy większych firm. Chodzi o to, aby spełnić jak najwięcej potrzeb danej rodziny i by pomoc była dobrej jakości. Średnio Paczkę dla jednej rodziny przygotowuje około 17 osób.
Fot. Tomasz Gawałkiewicz ZAFF
Internetowa baza z opisami rodzin zostanie otwarta 16 listopada. Tego dnia także w Zielonej Górze odbędzie się event, który zorganizują wolontariusze. Wraz z sympatykami Szlachetnej Paczki będą zachęcać mieszkańców do tego, aby pozostali darczyńcami. Aktualnie przeszkoleni SuperW, czyli wolontariusze projektu spotykają się z rodzinami i przeprowadzają z nimi roz-
mowy. Na podstawie określonych kategorii i kryteriów, będą włączać potrzebujących do Szlachetnej Paczki. Bycie darczyńcą to nie tylko przygotowanie Paczki. To także satysfakcja i poczucie sprawstwa, że dzięki swojemu zaangażowaniu, zmieniają czyjeś życie na lepsze. Robienie zakupów dla rodziny może być także wspaniałym przeżyciem, łączącym grupę znajomych, kolegów z pracy. Przygotowana dla rodzin konkretna pomoc, daje poczucie bezpieczeństwa i to, że ktoś ich odnalazł i jest nimi zainteresowany. Wsparcie wolontariusza i darczyńcy jest także impulsem do zmiany samej rodziny. Zdarza się tak, że obdarowana rodzina podnosi się z upadku, a jeden z członków rodziny pragnie przekazać światu, że można, że warto obdarowywać kogoś swoją obecnością i sam zostaje wolontariuszem Szlachetnej Paczki. Trzy lata temu darczyńcą został jeden z członków Stelmet Falubaz, w 2012 r. jedna z rodzin otrzymała mądrą pomoc od zielonogórskich koszykarzy Zastal, a w ubiegłej edycji wspierali rodziny m.in.: urząd marszałkowski, urząd miasta, Stal Gorzów, Uniwersytet Zielonogórski, kabaret Ciach. Anna Kwiatkowska
SPROSTOWANIE Autorami tekstu Studencie, zadbaj o swoje ubezpieczenie zdrowotne opublikowanego w poprzednim numerze ("UZetka" nr 96, październik 2013) są: Sylwia Malcher-Nowak, rzecznik prasowy LOW NFZ i Tomasz Migacz - naczelnik wydziału spraw świadczeniobiorców LOW NFZ.
Naucz dzieci wygrywać – dziś w szkole, jutro w życiu Stowarzyszenie WIOSNA – pomysłodawca SZLACHETNEJ PACZKI i AKADEMII PRZYSZŁOŚCI – szuka do współpracy w Zielonej Górze dojrzałych licealistów, studentów lub osób tuż po studiach. Zostań Tutorem: przeznacz co najmniej godzinę raz w tygodniu na spotkanie z małym studentem AKADEMII PRZYSZŁOŚCI. Zostając Tutorem konkretnego dziecka nie tylko uczysz swojego podopiecznego, ale przede wszystkim pomagasz mu odkrywać pasje i zachęcasz do realizacji marzeń.
Zgłoś się jeżeli dostrzegasz potencjał w sobie oraz w każdym człowieku. AKADEMIA daje szansę na zdobycie cennego doświadczenia, pomaga wykształcić umiejętności niezbędne w przyszłym życiu zawodowym i jest okazją do poznania inspirujących ludzi. Więcej na: zostantutorem.pl Zapraszamy również do odnalezienia naszego fanpaga na facebooku (AKADEMIA PRZYSZŁOŚCI w Zielonej Górze) oraz na stronę www. akademiaprzyszlosci.org.pl
LISTOPAD 2013
**IT happens!
Zielona Góra
5
Bax i jego przegląd wydarzeń (mniej) poważny. ■
Zielonogórskim tematem zastępczym numer jeden pozostaje przebudowa ronda PCK. O tym się mówi w poczekalniach do lekarza, w taksówkach i autobusach komunikacji miejskiej. W sieci pojawiły się już specjalne poradniki pouczające o organizacji ruchu, a nawet nagranie z lotu ptaka zarejestrowane przy wykorzystaniu multikoptera skonstruowanego przez studenta naszego uniwerku – Oskara Kozakiewicza (graty!). Co ciekawe, jest to również wdzięczny przedmiot kobiecych dyskusji, a na dowód przytaczam zasłyszane, jakże epickie: „przecież to jest normalne skrzyżowanie tylko, że ma kółko w środku”. Nie inaczej. Niestety, dominują raczej nieprzychylne opinie, mówiące, że za dużo świateł (wytrwali doliczyli się 63 sygnaliaztorów – stąd określenie „dyskoteka”), że las słupów jedynie szpeci miasto, i że teraz to już w ogóle nie będzie można się połapać. Jak na moje, nieprzychylne głosy powtarzane są niejako z automatu, a sam diabeł wcale nie taki straszny – doświadczeni kierowcy chwalą konstrukcję i zaznaczają, że w większych miastach Europy takie rozwiązania komunikacyjne sprawdzają się od lat. Pożyjemy, zobaczymy.
■
Viva l'arte! Nasze miasto przeżywa prawdziwą kulturalną jesień. W październiku mieliśmy cały wysyp wernisaży, wystaw, koncertów, spektakli, a przed nami następne. Szczególnie zaś cieszy obiecująca frekwencja, z jaką spotkałem się biorąc udział w poniektórych z tych wydarzeń, również jeśli chodzi o młodych. Żadne tam „emeryten party”. Jedno jest pewne – nie sposób narzekać na nudę. Wszystkich namawiam do aktywności i uczestnictwa w życiu kulturalnym miasta, a bezpośrednie spotkanie ze sztuką oraz innymi ludźmi to przecież świetne antidotum na jesienny letarg. Pokażmy, że warto organizować w Zielonej Górze ambitne przedsięwzięcia!
■
Norwida pamięci rzeźba z laminatu stanęła, a w zasadzie zasiadła na ławce przed budynkiem głównym wojwódzkiej bibilioteki. Patronujący jej swym imieniem poeta w rękach trzyma tablet, z którego przechod-
nie czy zainteresowani będą mogli odtworzyć i posłuchać poematu „Promethidion” w interpretacji Zdzisława Wardejna. To kolejna wizytkówka miasta, dodająca mu niewątpliwie uroku i budująca jego tożsamość. Patronat Norwida był świetnym wyborem, a rzeźba podkreśla, że nieprzypadkowym. Jak wiemy, poeta pozostawał na uboczu, niezasłużenie z resztą, w czym przypomina chyba trochę Zieloną Górę. Cóż, przynajmniej nie był takim nadętym narcyzem, jak pozostali romantycy o niereformowalnej manii wielkości i nawet słyszeć nie chciał o takim słowie jak „wieszcz”. Nasz człowiek!
stwa oraz amnestii. Taki projekt ustawy, zgłoszony w ramach obywatelskiej inicjatywy ustawodawczej, nie mógłby być odrzucony w pierwszym czytaniu i nie obowiązywałaby w jego przypadku zasada dyskontynuacji prac parlamentu (czyli, że sprawa nie przepada z końcem jego kadencji). Zdaniem PO oznaczałoby to odejście od demokracji przedstawicielskiej, którą wybrało sobie społeczeństwo (litości...) na rzecz demokracji wiecowej (sic!). Tak jest, jeżeli milion obywateli dostrzega jakiś problem i chce go zmienić, od dzisiaj nazywamy to wiecem. Wiecie ile to jest milion osób? Tyle, co nic.
■
Na ogólnopolskim forum coraz cześciej spekuluje się na temat obecnego stanu polskiej kultury rozrywkowej i jej domniemanego wejścia w nową epokę. Wskazuje się na krystalizację w ostatnich czasach zupełnie nowego wzoru artysty, jego predyspozycji psychofizycznych i intelektualnych oraz pełnionych przezeń funkcji społecznych. Jak uznają zgodnie specjaliści, wyznacznikiem granic nowej ery miałoby być pojawienie się w świecie sztuki Andgeliki Wajcht, której figurę bezsprzecznie stawia się jako symbol zachodzących przemian.
■
Z wiadomości istotnych, trochę o faktach i intencjach: platformerski rząd odrzucił projekt zmiany konstytucji przygotowany przez PiS. Propozycja opozycjonistów zakładała obowiązek zarządzenia przez Sejm referendum ogólnokrajowego, jeśli z inicjatywą wystąpi grupa co najmniej miliona obywateli mających prawo wybierania posłów. Referendum nie mogłoby dotyczyć zmian w konstytucji, budżetu państwa, udziału w operacjach militarnych i obronności pań-
PIOTR "BAX" BAKSELEROWICZ Student II roku filologii polskiej na UZ. Humanista z powołania. Wariat na punkcie dźwięku i słowa, poeta-grafoman, twórca muzyki. Chrześcijanin, punk, pozytywista, agnostyk, egzystencjalista i dekadent w jednym; a może i w dwóch – urodzony pod znakiem bliźniąt.
6
LISTOPAD 2013
Zielona Góra
Pyszne, gorące, pieczarkowe Zielonogórski deptak w jednej ze swoich bocznych uliczek skrywa niewielki lokal, z daleka przyciągający zapachem. Spacer, praca, zakupy, szczególnie w chłodne jesienno-zimowe dni, to idealna okazja, aby odwiedzić to miejsce. Punkt małej gastronomii PIECZARA oferuje nietypowy, jedyny taki w Zielonej Górze, specjał w postaci gorącej, chrupiącej bułki nadzianej świeżo sporządzanym farszem pieczarkowym. Wyjątkowy smak, solidna porcja oraz cena czynią lokal obowiązkowym punktem na kulinarnej mapie Zielonej Góry. Szybko, tanio i smacznie dzięki temu bułka z pieczarkami w krótkim czasie zdążyła zaREKLAMA
skarbić sobie sympatię zielonogórzan. Lokal oferuje możliwość zapakowania zamówienia „na wynos” oraz bezpłatnego dowozu na terenie miasta. Teraz również w ofercie napoje gorące na wynos: kawa, herbata, czekolada i barszczyk. Więcej informacji na: www.facebook.com/PieczaraBulkiZPieczarkami Polecamy!
LISTOPAD 2013
Uniwersytet Zielonogórski
7
"Przemierzyłem cały świat"... Czas na Azję i obie Ameryki! ► Wojciech Góralski
Krawczyk tylko śpiewał, a ekipa "Z Indexem w podróży" naprawdę przemierza cały świat. Rok temu Ateny, a tego lata Maroko było głównym celem zielonogórskich globtroterów. Mariusz Malinowski, Maciej Pelczyński, Paulina Szwabowicz, Paweł Mytlewski, Marta Żołądź, Asia Malinowska i ja (Wojciech Góralski) odkrywaliśmy nowe lądy i siebie wzajemnie przez 50 dni. Tegoroczny projekt obejmował całą Europę Zachodnią oraz egzotyczne tereny Maroka. Zahaczając odległą wyspę Skye w chłodnej Szkocji i najbardziej wysunięty punkt na zachód Europy Przylądek La Roca w Portugalii, dotarliśmy do piekielnej Sahary w Maroku.
2 razy pchaliśmy gościnnie inne auto). Oczywiście statystyka nieco się zepsuła, kiedy posłuszeństwa odmówił silnik. Rekord prędkości (114 km/h) padł w Irlandii, kiedy spieszyliśmy się na prom. Odwiedziliśmy 10 państw, odbyliśmy 7 przepraw promowych, a koła Ogórka pokonały 11 903 km. To wszystko w ciągu 50 dni. Niestety ostatnie 1700 km musieliśmy pokonać na platformie lawety, ponieważ nasz silnik stwierdził „Dalej nie jadę”.
▪ Rekordy Ogórka
▪ Jedno pytanie - siedem odpowiedzi
Każdy z nas mniej lub bardziej lubuje się w liczbach. Nasza ekipa również nie stroni od wewnętrznej rywalizacji i ciekawych statystyk. W tym roku zaliczyliśmy 3 pchania busa (w tym
Na najczęściej zadawane pytanie „Gdzie wam się najbardziej podobało?” nie jesteśmy w stanie odpowiedzieć jednoznacznie. Na temat każdego kolejnego państwa możemy wygenerować
przynajmniej 7 różnych opinii (po jednej na każdego członka ekipy). Ogólne uznanie zyskały na pewno Maroko, Majorka, Portugali i Szkocja. Afryka była dla nas największą tajemnicą i tamtejsze tereny robiły na nas niesamowite wrażenie. Majorka zaskoczyła nas fenomenalną przyrodą, zjawiskowymi plażami i obłędnymi górami. Portugalia szczególnie przypadła do serca Asi i Marcie, które mogłyby każdego dnia kosztować kolejnych rodzajów win. Szkocja natomiast miała w sobie coś magicznego. Począwszy od Edynburga, po wyspę Skye. ▪ Przygody? Tych oczywiście mieliśmy mnóstwo. Nie starczyłoby całego wydania "UZetki", aby je tutaj
przedstawić, dlatego też po moc wrażeń, których doświadczyliśmy, odsyłam Was na naszego Facebooka (Z Indexem w podróży) oraz na stronę internetową www.zindexemwpodrozy.pl. ▪ "Od Las Vegas po Krym…" W tym roku nie możemy jeszcze zaśpiewać „Przemierzyłem cały świat”, jednak nie wszystko stracone. W maju 2015 roku chcemy znów pożegnać Gród Bachusa i ruszyć w świat. Tym razem na naszej trasie znajdą się Europa, Azja, Ameryka Północna i Ameryka Południowa. Czy aby na pewno to jest wykonalne? Mamy nadzieję, że zaskoczymy Was w listopadzie 2016 roku wracając do Zielonej Góry z projektu „Z Indexem w podróży DOOKOŁA ŚWIATA”.
8
Uniwersytet Zielonogórski
LISTOPAD 2013
Germanistyka - warum nicht?
Zabierając się za pisanie tego artykułu, przypominają mi się lata liceum, kiedy to nie planowałem, że będę studiował germanistykę. Nieraz słyszałem różne anegdoty (mniej lub bardziej złośliwe) o języku niemieckim. Jasiu bądź grzeczny, bo pójdziesz do piekła i będziesz musiał się uczyć matematyki po niemiecku! Nasze pojęcie o germańskiej kulturze w dużej mierze jest stereotypowe a niechęć do bliższego jej poznania otrzymaliśmy, jak sądzę poprzez trudne dzieje polsko – niemieckie. Kiedy podzieliłem się z przyjaciółmi wiadomością, że od października podejmę studia na wydziale filologii germańskiej, usłyszałem: co ci strzeliło do głowy! No tak, reakcja w zasadzie mnie nie zdziwiła. Ten kierunek nie jest szczególnie popularny. Większość uczniów w szkołach średnich wybiera język angielski, jako główny, zaś j. niemiecki jest ciągle obok. Postanowiłem więc złamać ten trend i zacząć studiować język sąsiadów. Szczerze mówiąc, nie wiedziałem na co się piszę… Po pierwszym miesiącu studiów zacząłem się poważnie zastanawiać, czy w ogóle odnajdę się na tym kierunku. Moje powątpiewania jednak z czasem minęły. Teraz jestem na drugim roku i nie mam zamiaru zmieniać w tym temacie niczego. Nieprawdą jest mniemanie, że po skończeniu filologii germańskiej nie będziemy mieć miejsc pracy. Znając dobrze język niemiecki, można osiągnąć naprawdę wiele. Na germanistyce zostają tylko najwytrwalsi. Nie ma miejsc dla pseudo – studentów. Każde zaniechanie z twojej strony odbije się w przyszłości. Dzięki temu kierunkowi nauczyłem się (w końcu) systematyczności i precyzji w uczeniu. Nie chcę oczywiście nikogo zniechęcać do tego kierunku, jednak trzeba uświadomić sobie, że przysłowiowa niemiecka precyzja pomaga w nauce. Studiowanie języka nie-
Znając dobrze język niemiecki, można osiągnąć naprawdę wiele. Na germanistyce zostają tylko najwytrwalsi. Nie ma miejsc dla pseudo – studentów. Każde zaniechanie z twojej strony odbije się w przyszłości. Dzięki temu kierunkowi nauczyłem się (w końcu) systematyczności i precyzji w uczeniu. mieckiego nie polega tylko i wyłącznie na siedzeniu w książkach, wertowaniu setek stron i czytaniu niemieckojęzycznych dzieł. Instytut Filologii Germańskiej dba o to, byśmy swoje zaangażowanie mogli przedstawić na różnych płaszczyznach. W listopadzie grupa studentów pod opieką pracowników naukowych naszego instytutu, udaje się do Krzyżowej (woj. dolnośląskie). Odbywa się tam kolejne, Trójstronne Międzynarodowe Kolokwium Studenckie. Oprócz grupy z naszego Uniwersytetu przybędą również grupy francuska i niemiecka. Tematem tegorocznej konferencji, będzie omówienie działań niemieckiego ruchu oporu podczas II Wojny Światowej. Poznawanie wspólnej historii, rozgrywającej się na polskich ziemiach, sprawia, że z optymizmem patrzę w przyszłość. Dzięki (wydawałoby się) tak prostym rzeczom, jak konferencje, możemy działać dla polsko – niemieckiego pojednania, które jak wiemy nie nastąpiło jeszcze w naszej świadomości. W styczniu zaś odbędzie się wy-
jazd studentów UZ na konferencję do Königswinter. Germanistyka, jak widać daje wiele możliwości samorozwoju. Poznawanie nowych osób z Niemiec, Francji, Holandii, dzielenie się refleksjami, spostrzeżeniami o tematyce niemieckiej z perspektywy innych kręgów kulturowych, jest rzeczą wspaniałą. Umożliwia nam to język niemiecki. Wciąż go poznajemy, odkrywamy i uczymy się, zaś budując mosty ze studentami z innych krajów, inwestujemy w przyszłość. Moje wątpliwości, jakie miałem przed podjęciem studiów, słusznie minęły. Teraz wiem, że filologia germańska, jest tym, co chcę studiować. Niezwykła atmosfera, jaka panuje wśród studentów germanistyki sprawia, że z chęcią idzie się na zajęcia. Interesujące wykłady o historii, systemie języka niemieckiego, w końcu o literaturze, są dla humanisty nie lada gratką. I w dodatku wszystko w języku obcym! Nie ma piękniejszej rzeczy na świecie niż studiowanie języka niemieckiego.
Wiem, że wielu z Was zwątpi w moje słowa, jednak tego trzeba doświadczyć. Kończąc, nie mogę nie przytoczyć cytatu, który motywuje mnie do nauki: Nur Mut! – Odwagi! Czasami decyzje, które wydają się nam błędne, mogą spowodować, że odnajdziemy się w życiu. Życzę Wam wszystkim, aby i tak było w Waszym przypadku!
MACIEJ F. KUBIAK Pochodzi ze Szprotawy, student II roku filologii germańskiej na UZ. Oprócz studiów działa na wielu płaszczyznach artystycznych (literatura, muzyka, teatr). Z zamiłowania poeta, z powołania muzyk – organista. Zajmuje się szeroko pojętą literaturą; poza nauką interesuje się również muzyką jazzową zapisaną na płytach winylowych.
LISTOPAD 2013
Kultura studencka
Before I zgon
9
Co zrobisz, zanim znajdziesz się dwa metry pod ziemią? Zostanę Jedi. Zbuduję maszynę, która przenosi w czasie. Zakocham się jeszcze raz. Będę podróżować po świecie! - to marzenia ludzi z całego świata, którzy wypisali je kolorową kredą na ogromnych tablicach. „Before I die” jest najbardziej kreatywnym projektem, który opanował wszystkie kontynenty. ▪ Zanim umrę, chcę pokochać siebie Światem rządzi przypadek, którego drugim imieniem jest przeznaczenie. Takie momenty niejednokrotnie mają wpływ na dalszą rzeczywistość. Jedną z najczęstszych przytaczanych historii jest ta o jabłku, Newtonie i grawitacji. Kiedy przyszła wena do J.K.Rowling i gdzie narodził się Harry Potter? W pociągu. A co zainspirowało Leo Gerstenzang’a do stworzenia patyczków do uszu? Widok jego żony, która starała się doczyścić trudnodostępne miejsca w domu wykałaczką. Podobnie było z powstaniem tablicy marzeń, jednak w tym przypadku wszystko odbyło się w czarno-białych kolorach. Candy Chang jest wybitną artystką zajmującą się badaniem samopoczucia wśród ludzi. Na pomysł stworzenia ściany wpadła po utracie osoby, którą bardzo kochała. Poprzez taką przestrzeń publiczną chciała zobaczyć z czym zmagają się jej sąREKLAMA
siedzi i czy nie jest sama. W lutym 2011r. wzięła ze sobą pędzle, farby, szablony i poszła w kierunku opuszczonego domu na jej osiedlu w Nowym Orleanie. Kiedy skończyła pracę nie wiedziała czego się spodziewać. Jednak już następnego dnia cała ściana była zapisana marzeniami: Before I die I want to… śpiewać dla milionów, zasadzić drzewo, spełnić marzenia z dzieciństwa, być sobą, porzucić wszystkie niepewności, zobaczyć jak moja córka kończy szkołę etc. Candy dostrzegła, że nie jest jedyna w poszukiwaniu sensu życia. ▪ Zanim umrę, chcę wygrać z rakiem Coraz więcej osób zapragnęło takiej ściany w swojej okolicy. Candy wraz z osobami, które jej pomagały przy projekcie stworzyła zestaw potrzebnych przedmiotów i plan wraz z wymiarami (możecie znaleźć na stronie beforeidie.cc w zakładce build your
się już m.in. w USA, Kazachstanie, Portugalii, Japonii, Danii, Afryce, ale również w Polsce. Możecie swoimi pragnieniami podzielić się w Krakowie, Warszawie i Zgierzu. ▪ Zanim umrę, chcę Ciebie
own). Stworzenie marzycielskiej przestrzeni podzielili na pięć punktów: wybierz miejsce, dostań pozwolenie, rozpowszechnij akcję, zrób ścianę, utrzymaj mur. Jednak niekoniecznie musi to być kawałek budynku. Niektórzy robią to na specjalnie przeznaczonych tablicach, które ustawiają na mieście. Inni komponują kwadraty, albo wykorzystują schody. Miejsc jest wiele, pomysłów mnóstwo, a chętnych ludzi jeszcze więcej. Dzięki marzycielom, ich zaangażowaniu i pasji powstało już ponad 375 ścian w 25 językach w ponad 60 krajach, liczba wciąż rośnie. Marzenia wypisuje
Ten projekt jest stałym źródłem terapii dla Candy. Postanowiła całą tą nadzieją i tym doświadczeniem podzielić się z innymi. Piątego listopada 2013r. odbędzie się premiera jej książki pdt. „Before I die”. Jest to podkreślenie całej akcji i zebranie najważniejszych informacji w twardej oprawie. Będzie można dowiedzieć się o historii, obejrzeć ściany innych i dowiedzieć się, co potrzebujemy, aby zrobić własną. Całość kolorowa i pozytywna, tak jak sama idea. A co Ty byś napisał na ścianie? A może zrobimy taką w Zielonej Górze? Marzeniom w końcu trzeba pomagać! Agnieszka Kowalska
10
Region
LISTOPAD 2013
Naturalnie Lubuskie!
Województwo lubuskie słynie z produkcji doskonałej jakości win i miodów, wpisanych na ministerialną Listę Produktów Tradycyjnych. Sposobem na poznanie ich smaku i procesu powstawania może być podróż Lubuskim Szlakiem Wina i Miodu. Podróż warto rozpocząć od wizyty w Ośrodku Doradztwa Rolniczego w Kalsku. Tu odbywają się seminaria i szkolenia dotyczące między innymi uprawy winorośli. SZLAKIEM NA WINNICE Zwiedzanie winnic można rozpocząć od wizyty w Muzeum Etnograficznym w Ochli, gdzie znajduje się winnica założona 1994 roku. Zajmuje obszar czterech arów i jest uprawiana najstarszą metodą uprawy winorośli w regionie – metodą palikową. W skansenie w Ochli zwiedzimy też zabytkową Wieżę Winiarską z Budachowa z XVIII w. Co roku odbywają się tu tematyczne imprezy plenerowe – wśród nich „Winobranie w skansenie” czy „Święto miodu”. Warto wstąpić do Muzeum Wina w Zielonej Górze. To stała ekspozycja mieszcząca się w Muzeum Ziemi Lubuskiej. Wystawa pozwala zapoznać się z etapami rozwoju winiarstwa w regionie, począwszy od średniowiecza po współczesne czasy. Sztandarowym miejscem w Zielonej Górze jest Winne Wzgórze przy Palmiarni, skąd rozpościera się przepiękny widok na starówkę. Nieopodal Sulechowa, w Mozowie, mieści się winnica Cantina – kolejny obowiązkowy punkt na Szlaku Wina i Miodu. Winnica została założona w 2007 roku i zajmuje obszar 1,5 hektara. W odległości około 5 km
NAJLEPSZE MIODY W LUBUSKIEM
Miody Nadnoteckie z Gospodarstwa Rolno-Pszczelarskiego Wiesława Dudka, to miody wielokwiatowe łąkowe z Doliny Noteci, wpisane na ministerialną Listę Produktów Tradycyjnych, wielokrotnie nagradzane w konkursach. Na Szlaku znajduje się też firma pszczelarska produkująca Miody Nocoń, pozyskująca też inne wytwory pracy pszczół, takie jak wosk i pyłek pszczeli. Nie można przegapić Skansenu Pszczelarskiego w Pszczewie, gdzie zgromadzono eksponaty dokumentujące historię i rozwój pracy pszczelarza.
od centrum Zielonej Góry, w Starym Kisielinie jest usytuowana Winnica Julia – tu pośród 600 krzewów winorośli znajdziemy te pozyskiwane z historycznych rewirów winiarskich. Kolejny punkt wizyty turystów podążających Lubuskim Szlakiem Wina i Miodu to Winnica Kinga usytuowana w Starej Wsi koło Nowej Soli. Oprócz win gronowych wytwarzane są tu octy winne, kiszone liście czy marynowane grona. Winnica Mierzęcin położona jest w północnej części województwa lubuskiego, w otoczeniu lasów i jezior. Nasadzenia pochodzą z 2006 i 2007 roku, upra-
wia się tu odmiany Pinot Noir, Pinot Gris i Kernling. W Łazie koło Zaboru, w Winnicy Miłosz rośnie ponad dwa i pół tysiąca krzewów szlachetnej winorośli. Znajdziemy tu tradycyjne odmiany zielonogórskie, a także nowe, wyhodowane u południowych i zachodnich sąsiadów. Winnica Na Leśniej Polanie w miejscowości Proczki swoją nazwę zawdzięcza położeniu. Pośród lasów, jezior i stawów znajdziemy rodzinne gospodarstwo, które prowadzą trzy pokolenia. Najlepszego polskiego wina skosztujemy w Winnicy Pa-
łac Mierzęcin. To tu wyprodukowano szlachetne, czerwone wino z odmiany Rondo 2009, nagrodzone przez jury Międzynarodowych Targów Wina w Krakowie Enoexpo 2012, jako najlepsze w kraju. W połowie drogi między Zieloną Górą a Gorzowem Wlkp. leży wieś Gościkowo, z barokowym pocysterskim zespołem klasztornym, w którym siedzibę ma Wyższe Seminarium Duchowne w Gościkowie-Paradyżu. Przyklasztorna winnica to blisko 5000 krzewów, których owoce są spożywane jako deserowe lub przeznaczane na przetwory.
LISTOPAD 2013
REKLAMA
Kampania Kulturaspołeczna - wywiad
11
Dlaczego pijemy alkohol?
Istotnym elementem przeciwdziałaniu spożywania alkoholu w nadmiernych ilościach jest pytanie, które zadajemy sobie zbyt rzadko: dlaczego w ogóle pijemy? Jak się okazuje, powodów jest mnóstwo.
Z tym pytaniem udaliśmy się do Pełnomocniczki ds. Rozwiązywania Problemów Alkoholowych w Zielonej Górze, pani Renaty Teodorczyk: Trochę jest tak, że w naszym kraju uznajemy, że alkohol ma takie znaczenie „terapeutyczne”. Profesor Kępiński na pytanie: dlaczego ludzie sięgają po alkohol, mówił, że niektórzy z nas sięgają żeby poprawić swój nastrój, żeby odreagować zmęczenie. Inne osoby piją po to żeby ułatwić sobie kontakt z ludźmi. Jeszcze inni piją by dodać sobie odwagi i poczucia siły, podnieść samoocenę. Są też tacy, którzy chcą się po prostu odurzyć. Jest też taki powód picia alkoholu, żeby zmniejszyć swoje cierpienie, by złagodzić swoje klęski i ułatwić zapomnienie. To tzw. zalewanie robaka. Tak naprawdę każdy powód jest dobry. Specjaliści od toksykologii mogliby powiedzieć, że alkohol jest po prostu substancją trującą i żadna jego ilość nie jest bezpieczna. Ważnym elementem jest też dostępność alkoholu, która w naszym kraju jest praktycznie nieograniczona. W kolejnych miesiącach zajmiemy się m.in. problemem alkoholowym wśród kierowców, zapytamy o mit tzw. „klina”, a także dowiemy się w jaki sposób postępować, gdy alkohol staje się głównym członkiem rodziny.
Jeżeli widzicie na swoim przykładzie lub Waszych bliskich, symptomy alkoholizmu, nie wahajcie się, skorzystajcie z pomocy. Gdzie jej szukać? Można skontaktować się z WOJEWÓDZKIM OŚRODKIEM TERAPII UZALEŻNIEŃ I WSPÓŁUZALEŻNIENIA mieszczącym się w Zielonej Górze przy ulicy Wazów 36. Numer telefonu (68) 325 79 17. Kolejnym punktem jest Wojewódzki Szpital Specjalistyczny dla Nerwowo i Psychicznie, Chorych Samodzielny Publiczny Zakład Opieki Zdrowotnej w Ciborzu, w którym działa CAŁODOBOWY ODDZIAŁ TERAPII UZALEŻNIENIA OD ALKOHOLU. Kontaktować się możecie również ze Szpitalną Poradnią Terapii Uzależnienia od Alkoholu Współuzależnienia w Zielonej Górze przy ulicy Zamenhoffa 27. Numer kontaktowy: (68) 32-71-463.
12
Kultura studencka
LISTOPAD 2013
Podsiadł wielkie gwiazdy Rozmawia ► Mateusz Kasperczyk
"Nie miałem oczekiwań wobec tej płyty, to, czy ten album okaże się sukcesem albo porażką, zostawiałem na barkach wytwórni. Przed wydaniem krążka postanowiłem się cieszyć z każdego sukcesu, a z porażki wyciągać błędy. Nagle po premierze sprzedał się pierwszy nakład, później usłyszałem o ilości domawianych egzemplarzy..." - opowiada Dawid Podsiadło, który na listach przebojów wygryza największe gwiazdy. To jest długa trasa koncertowa nie jest dla ciebie męcząca? W Zielonej Górze gram szósty koncert, a w ramach trasy koncertowej promującej mój debiutancki album mam zaplanowane ponad 20 koncertów. Póki co nie czuję zmęczenia, może trochę fizycznie, ale koncerty i energia, jakie tam się pojawiają, niwelują to fizyczne zmęczenie. Mogę iść spać po koncercie, następnego dnia jestem już wypoczęty. Dla mnie to wyjątkowa sytuacja, staram się nie myśleć,
że jest to męczące - tylko spełniające. Pierwszy raz pokazałeś się w X-Factorze, potem w "Mam Talent", kolejny raz w "X-Faktorze"... Jesteś dowodem na to, że programy talent show otwierają drzwi do świata muzycznej kariery. Co spowodowało, że wziąłeś udział w tych programach? Przed "Mam Talent" pojawiłem się w pierwszej edycji X-Factora. Dlaczego tam poszedłem? To było zawsze jakieś
moje marzenie, żeby wziąć udział w talent show, oglądając "Idola" marzyłem o tym, żeby przeżyć coś takiego i nagle pojawił się "X-Factor", więc pomyślałem, że to jest ten moment, kiedy mógłbym spróbować. Zrobiłem to. W pierwszej edycji udało mi się dotrzeć do czterdziestki. Kilka miesięcy później dostałem telefon od produkcji "Mam Talent", zostałem zaproszony do wzięcia udziału w kolejnej edycji. Zapytałem wtedy, czy mogę przyjść z zespołem. Poszedłem z
zespołem Curlie Heads, tam odpadliśmy już na castingu. Owszem, padła pewna propozycja, ale nie zgodziliśmy się na nią. To właśnie wtedy pokazałeś, że jest drużyna - przychodzicie jako zespół i jako zespół wychodzicie. Dokładnie. Wcześniej będąc w "X-Faktorze" byłem tam jako solista, tu przyszedłem z zespołem. Zrezygnowaliśmy z tej propozycji, bo uznałem, że tworzymy team. Potem czas płynął,
LISTOPAD 2013 chodziłem do szkoły, grałem koncerty ze swoim zespołem. Pojawił się kolejny telefon z telewizji z pytaniem, czy nie chciałbym spróbować swoich sił w kolejnej edycji "X-Factora". Długo się nad tym zastanawiałem, bo miałem też maturę, prawo jazdy, to był dla mnie ważny rok ze względu na multum obowiązków. Po konsultacji z rodziną stwierdziłem, że mogę spróbować swoich sił w kolejnej edycji i tak to się potoczyło, że zostałem do końca. Cieszę się, że tak wyszło. Kiedy na sklepowe półki trafiła twoja debiutancka płyta, nie miałeś obaw, że podzielisz los Gienka Loski (zwycięzca pierwszej edycji "X-Factora" - przyp. red.)? Nie oszukujmy się, Gienek nagrał płytę w swoim stylu, ale nie ma go na radiowych antenach. A Ty liczyłeś na to, że będziesz grany w radiu? Nie myślałem o tym, nie interesowało mnie to. Dla mnie najważniejsze było, że nagrałem płytę ze swoją muzyką i tekstami. Nie mogę też zapomnieć o Bogdanie Kondrackim i Karolinie Kozak. Dumny jestem z tego, że to trio stworzyło dzieło, pod którym mogę się podpisać rękami i nogami. Nie miałem oczekiwań wobec tej płyty, to, czy ten album okaże się sukcesem albo porażką, zostawiałem na barkach wytwórni. Przed wydaniem krążka postanowiłem się cieszyć z każdego sukcesu, a z porażki wyciągać błędy. Nagle po premierze sprzedał się pierwszy nakład, później usłyszałem o ilości domawianych egzemplarzy, to wszystko poszło tak szybko... Nim się obejrzałem, płyta była już platynowa. Kim inspirujesz się w swojej twórczości? Bo jako muzyk masz pewnie swoje autorytety i czerpiesz z nich przenosząc ich styl do swojej muzyki. Czy raczej starasz się tworzyć całkowicie własną muzykę, aby za kilka lat
Kultura Kulturastudencka - wywiad ktoś się wzorował na tobie? Tworząc muzykę nie myślę o tym, kogo chciałbym tam umieścić, ale on mimowolnie przychodzi, coś do mnie wchodzi, ja to filtruję w środku, a potem wyrażam po swojemu. Znając sposób przekazu, którym kierują się moje autorytety. Jeśli chodzi o nie, to uwielbiam Coldplay, podobno słychać to na tej płycie. Uwielbiam Julian Casablanas z The Stroks, Artic Monkeys, Queen, Muse, Foo Fighters, Patrick Park, Patrick Wattosn. Mam taką mieszankę rocka, brytyjskiego rocka i muzyki folk - to są moje ulubione kierunki.
uważają, że jestem autentyczny. To też wynika z kwestii przyzwyczajenia. Nie śpiewałem wcześniej po polsku, ale uczę się i wiem, że będzie lepiej. Utwór powstał dość późno, jako jeden z ostatnich utworów na płytę, zależało nam, żeby powstał taki utwór, który będzie wiosenny, a nie jesienny jak reszta płyty. Nie spodziewałem się tego sukcesu, bo utwór odbiegał od całej płyty, nie był sentymentalny, ale teraz bardzo go lubię. Zaglądając na twoją płytę mamy też podobną sytuację. Singiel „Nieznajomy” jest także w wersji angielskiej. ` Bardzo zależało mi, żeby
Singiel "Trójkąty i kwadraty". Kiedy nagrywałeś tę piosenkę, czułeś, że ten utwór stanie się hitem? Czy raczej nie spodziewałeś się takiej popularności na listach przebojów? Szczerze mówiąc, to nie przepadałem za tym utworem. Miałem do niego dystans, bo to był pierwszy utwór, który musiałem nagrać w języku polskim, mimo że już wcześniej powstał w angielskiej wersji, a mam do siebie dystans, jeśli chodzi o śpiewanie po polsku. Teraz już się tego nauczyłem, widząc jak pozytywne emocje wzbudza. Dla mnie nie jest to najwyższa jakość, przekonuje to ludzi, bo
U mnie to śpiewanie po angielsku wychodzi bardzo naturalnie, byłem do tego przyzwyczajony, słuchałem zagranicznej muzyki, więc śpiewanie w języku polskim jest dla mnie czymś nowym, a nowości się raczej boję, dlatego ciężko czuć mi się w tym super komfortowo. Jak to jest z tym językiem polskim? Argument, że za mało po polsku, trochę mnie boli. Chce, żeby słuchacze skupiali się na emocjach, na melodii, na tym, co dzieje się muzyce, a nie w tekście. Jednak rozumiem to, że język ojczysty jest istotny dla słuchacza. Wydaje mi się, że na drugiej płycie będzie zdecydowanie więcej polskich utworów. Spotkałeś się już pewnie z głosami, że jesteś męską wersją Moniki Brodki... Obieram to jako wielki komplement, jestem zauroczony tą osobą i jej artystycznością. Wydaje mi się, że ludzie porównują nie muzykę, ale sytuację, w jakiej jesteśmy: oboje byliśmy w talent show odnosimy sukces.
Nie pozwoliłem sobie na to, żeby korzystać z istniejącej muzyki bądź nie być współtwórcą. Nie chciałem, żeby to coś powstało obok mnie, a ja tylko zaśpiewam i powiem, że to jest moje. Dużo mówiło się o tobie, że jesteś taaaaki brytyjski... Słychać inspiracje, które płyną z Wysp.
13
jednak na płycie znalazły się pierwotne wersje tych utworów. Napisałem to, co czułem, Karolina Kozak napisała swoje teksty do polskich utworów, a ja chciałem, żeby w każdym utworze, który zrobiłem, jednak ludzie widzieli, co ja chciałem na dany temat powiedzieć. Lubię te dwa utwory, dostaję też dużo wiadomości, słuchacze piszą, że "Nieznajomy" to ich osobista historia, że ich to boli tak samo jak mnie w tej piosence. Spotykasz się pewnie z pozytywnymi głosami na temat swojej płyty, ale i słuchacze pytają się, dlaczego na tej płycie jest tak mało języka polskiego. Ty dopiero teraz uczysz się śpiewania w ojczystym języku. Trudniej śpiewa się po polsku? Z mojej perspektywy tak.
Ludzie bali się twojej płyty: "aha, gość był w talent show, to pewnie nagra coś, co jest tanie, lekkie i przyjemne, a tu okazuje się, że w tej płycie można się zasłuchać. Byłem bardzo spokojny o materiał na płytę, miałem świadomość wartości tego, co stworzyłem. Nie pozwoliłem sobie na to, żeby korzystać z istniejącej muzyki bądź nie być współtwórcą. Nie chciałem pozwolić sobie na to, żeby to coś powstało obok mnie, a ja tylko tam zaśpiewam i powiem, że to jest moje. Takiego czegoś bym nie chciał. Zależało mi na tym, żeby ta płyta była płytą Dawida Podsiadło, a nie finalisty talent show. Dziękuje za rozmowę.
Mateusz Kasperczyk
LISTOPAD 2013
Kultura studencka
fot-Bartosz-Siedlik
14
Cezik to wojownik
Rozmawia ► Agnieszka Kowalska
Wzięcie piosenek od tyłu sprawiło, że Cezary Cezik Nowak awansował na boga Internetu. Ja wzięłam go po koncercie. Rozmowę z początku poprowadziliśmy klasycznie, ale po jakimś czasie sama wzięła górę. On z Internetu, ja z internatu. On Nowak, ja Kowalska. Bóg wyspowiadał się, że jest hipochondrykiem, pracoholikiem i ma kompleksy. Postanowił poprawę. A jaka będzie pokuta? Przekonajcie się sami. Cześć Cezik! Co tam u Ciebie? Cześć! Dobrze. Jestem po koncercie, czuję ulgę, emocje opadły, także jest przyjemnie. Teraz się relaksuję. Teraz relaks, ale ponoć przed koncertem boisz się, że bilety się nie sprzedadzą. No pewnie! Zawsze! W ogóle boję się, że ludzie mnie opuszczą pewnego dnia i przygoda z muzyką się skończy, ale to chyba dobrze. Kiedy człowiek jest oderwany od rzeczywistości,
to później mu się wydaje, że jest niewiadomo kim i zamiast dbać o fanów, wzbudzać zainteresowanie, to nieźle się zdziwi. Nagle okaże się, że wszyscy sobie poszli. Dlatego stresuję się takimi rzeczami. A jesteś wojownikiem? Mówi się, że muzyk to wojownik, wstrzymuje słońce, rusza ziemię… Czy jestem wojownikiem? Ciężkie pytanie, ale takim muzycznym, artystycznym chyba jestem. Staram się przynajmniej
nim być. Wiem, że jeżeli w tej branży nie walczy się o swoje, to jest ciężko. Dlatego nawet trzeba nim być! A czy jestem nim na co dzień? Wbrew pozorom nie jestem taki pracowity jeśli chodzi o przyziemne rzeczy, jak np. sprzątanie. Zresztą nie wiem, czy w każdej kwestii można być wojownikiem, ale mimo tego, staram się walczyć do upadłego o moje marzenia. Jak przystało na wojownika zrobiłeś ostatnio coś odważnego?
Tak! Jeśli chodzi o artystyczne działa, to nagrałem klip, który zupełnie jest oderwany od tego co robiłem do tej pory. Myślę, że to odważny ruch. Nawet komentarze pod nim to pokazują. Było to pójście w zupełnie innym kierunku, który niekoniecznie się wszystkim podoba. Zdecydowałem, że zrobię taki eksperyment z muzyką i samym sobą. A, czy zrobiłem coś odważnego na co dzień? Chyba nie… Kurde. Nie zrobiłem nic odważnego! Muszę to zmienić.
LISTOPAD MARZEC 2013 2012 Jutro to zrobię! Ale obiecujesz? Tak. Obiecuję i następnym razem powiem, co to było! Dobra! A powiedz co z duetami? Będziesz dalej szedł w tym kierunku. Jak dla mnie projekt z Melą genialny. Mam zamiar. Chcę żeby to się rozwijało dalej, nawet jest już kandydat, oczywiście nie zdradzę, kto to, ale mam! Chciałbym, aby to był projekt poszukiwawczy. Nie bardzo wiem, co powinienem śpiewać. W ogóle nie czuję się osadzony w żadnym stylu. Nie jestem związany jakoś szczególnie z muzyką rockową, ani hiphopową, ani z jazzową. Tylko tak sobie bimbam w te i we w te. Nie bardzo wiem, jak miałbym grać. Dlatego stwierdziłem, że poszukam artystów z przeróżnych styli i będę robił z nimi muzykę. Dzięki temu będę wiedział, w czym się czuję lepiej i w czym wolą mnie oglądać widzowie. Takie duety są formą pewnego sprawdzianu dla mnie i dla mojej twórczości. To brzmi nieźle, ale fani ciężko znoszą zmiany swojego idola, którego zdążyli polubić w pierwotnej postaci. Przyzwyczaili się do jego stylu. Nie boisz się, co będzie teraz u Ciebie? Ja się boję! Ale to nie jest tak, że nagle mówię wszystkim: – Koniec z tym, co zrobiłem do tej pory, teraz uruchamiam tylko taki styl. – W ogóle nie eliminuję i nie odrzucam tego, co zrobiłem do tej pory. Duety to dodatkowy projekt, który pozwoli mi się rozwijać, sprawdzić siebie i publiczność. Absolutnie nie jest tak, że się wypinam na wszystkich i mówię, że mnie nie interesuje to, co oni myślą i zacznę robić, to co chcę. Fani to tak naprawdę są moi pracodawcy. Głupio byłoby wypiąć się na swojego pracodawcę i powiedzieć „idź sobie!”. Cały czas mam na uwa-
KulturaZielona studencka Góra dze, to co ludzie myślą o mojej twórczości, jak do niej podchodzą i jak ją odbierają. Patrząc na jeden z Twoich ostatnich projektów, można stwierdzić, że mocno chcesz wydostać się z Internetu. Zaczyna robić się dla Ciebie za ciasno? Czy może jednak mamy traktować to z dystansem? Tak naprawdę projekt z Czesławem to był pilot do projektu z duetami. Chciałem zacząć od Czesława i podjąć temat ucieczki z Internetu, bo wydawało mi się to fajnym preludium
stem hipochondrykiem i wiecznie mi się wydaje, że jestem chory, więc fajnie gdyby jednak nic mi się nie stało. Jak będę zdrowy i nie stracę pasji, to wszystko inne się ułoży. Kto jest Twoim scenicznym marzeniem? Bobby McFerrin. Natomiast to jest w ogóle marzenie z księżyca. Nie wiem co musiałoby się stać, aby się spełniło. To jest mój idol z dzieciństwa. Na pewno chciałbym cokolwiek zrobić z taką osobą.
Nie sprzedałem się. Wiele rzeczy nie robię, chociaż mógłbym na nich zarobić. Ale albo nie czuję się w czymś swobodnie, albo po prostu nie mam na to ochoty, więc rezygnuję. do podróży po wirtualnej rzeczywistości i spotykaniu różnych artystów. Czesława znałem już dawniej i był dla mnie oczywistym kandydatem do pierwszego duetu. W szczególności, że byłem wtedy mocno osadzony w sieci, a on w telewizji, więc się uzupełnialiśmy. Mnie jest dobrze w Internecie. Nie chciałbym się od niego odcinać. Myślę, że koncertowanie jest elementem wyjścia z Internetu i na tym chciałbym póki co poprzestać. Nie ciągnie mnie do telewizji na dłuższą metę i ilekroć w niej jestem, to po tej wizycie stwierdzam, że w ogóle mi się nie podoba i bym nie chciał w niej na dłużej siedzieć. O czym marzy Cezik? O tym, żeby nie stracić weny, nie stracić pasji i być zdrowym. Ambitnie. Ambitnie? Mam nadzieję, że nie. Oby to nie było takie trudne i nie spotkało mnie nic strasznego. Tym bardziej, że je-
Ostatnio w Polsce coraz częściej słyszy się o granicy żartu, co już samo w sobie jest absurdem. Nie miałeś kiedyś problemów z KlejNutami? Raz czepiała się jedna osoba za KlejNuty. Niestety już tego klipu nie ma, bo został usunięty. To była pani Frytka. Zniesmaczyła ją KlejNuta na jej temat i powiedziała, że muszę ją usunąć, bo w innym razie podejmie kroki ku temu. Prawnik i tak dalej… Ona nie wykazała dystansu, ale reszta zareagowała bardzo pozytywnie. A miałeś kiedyś zamówienie na KlejNuty? Byłbyś dobrym odświeżeniem dla kogoś i jego kariery. Tak! Miałem, ale to nigdy nie przeszło, bo nie potrafię robić muzyki na zamówienie innej niż podkład do reklamy, czy tzw. windowej. Po prostu to, co robię na siłę jest zawsze słabe, więc od razu mówiłem im, że nie mam sensu, bo ani ja nie byłbym zadowolony, ani oni.
15 19
Nie sprzedałeś się. Prawda? Oczywiście, że się sprzedałem! Ja się sprzedaję codziennie. Właśnie przed chwilą sprzedałem się dla ponad stu osób, ponieważ oni kupili bilety, a ja zarobiłem na tym pieniądze. W zamian za to coś im pokazałem. To jest taka typowa sprzedaż. Sprzedałam siebie w formie w jakiej potrafiłem. Dlatego śmieję się z tego, że ludzie zarzucają mi osobistą sprzedaż, bo to jest dla mnie absurd. Wszyscy to robimy pracując i zarabiając pieniądze. Jeżeli mielibyśmy traktować sprzedanie się jako robienie czegokolwiek tylko dla pieniędzy, to nie. Nie sprzedałem się. Wiele rzeczy nie robię, chociaż mógłbym na nich zarobić. Ale albo nie czuję się w czymś swobodnie, albo po prostu nie mam na to ochoty, więc rezygnuję. Praktycznie to sprzedaję się non stop. Słyszałam, że lubisz dziewczyny z grzywką. Moja jest okej? Nie do końca. To powinna być grzywka, która jest równa. Zwisa równo z granicą oczu. Twoja jest bardzo ładna, ale to nie jest ten typ grzywki. Musi być prosta i najlepiej kiedy zasłania jak najwięcej twarzy! Czemu? Nie wiem… Po prostu tak mam! Lubisz nasz Falubaz? Nie znam żadnej historii. Nie byłem na żadnym żużlu. U mnie tego się nie ogląda. Może to kolejna rzecz, którą musisz poprawić? Tak. Od jutra będę się jarał żużlem… O! Już wiem co zrobię odważnego! Wyjdę na środek rynku w Zielonej Górze i krzyknę – Stal Gorzów! Dobra. Ja pójdę z Tobą. Agnieszka Kowalska
16
Kultura studencka
LISTOPAD 2013
Przebić się przez obłęd do sensu Edward Stachura
Skład zespołu:
fot. kadr z filmu „Męczeństwo Joanny d’Arc” w reżyserii Carla Theodora Dreyera
Czterech młodych zielonogórzan spotkało się w jednym z najbardziej obskurnych pomieszczeń od dawna opuszczonej i zapomnianej fabryki maszyn. Tam, w miejscu na wskroś industrialnym, postanowili dotrzeć do sedna twórczości jednego z najbardziej tajemniczych poetów, jakich zna polska literatura, dając przy tym upust swoim najśmielszym muzycznym wizjom. Tak powstał projekt, łączący w sobie niepokorność kultury rock’n’rolla, liryczną subtelność, a także coś jeszcze – bezkompromisową autentyczność, nadającą wierszom „Steda” nowe życie, pokazującą ich mroczne, często niedostrzegane oblicze.
Rafał Żurawiński – wokal Przemysław Kińczyk – gitara elektryczna Krzysztof Fiałka – gitara basowa Adrian Maćkowiak – perkusja Zobacz: www.fabularasa.pl www.facebook.com /FabulaRasaPL
LISTOPAD 2013
Kultura studencka
17
18
Miasto Filmów
LISTOPAD 2013
MIASTO FILMÓW FILMÓW MIASTO Piątek, godz. 13:00 na 96 fm Piątek, godz. 13:00 na 96 fm www.facebook.com/miastof www.facebook.com/miastof email: miastofilmow@wzielonej.pl
Film, który wygonił mnie z kina
"Carrie" krzywdzi na zbyt wielu płaszczyznach, by filmowi odpuścić. Boli okaleczenie jednej z najlepszych książek Kinga, boli zbeszczeszczenie dzieła De Palmy, boli też jawne pastwienie się nad widzem. Za każdym razem, gdy jesteśmy pewni, że film osiągnął już dno absolutne, słychać pukanie od spodu. Tak, moi drodzy, "Carrie" jest koszmarem, choć żaden z niego horror
Przecież byli już tacy, którzy pokazali, jak to się robi. Król nerdów, Joss Whedon, nagrał "Dom w głębi lasu". Protegowany samego Sama Raimiego, Fede Alvarez, wysmażyl "Martwe zło". Nieco na siłę można dołożyć jeszcze "Obecność" i "Sinister", które - choć wyraźnie od wspomnianych wcześniej słabsze - dowodzą jednego: da się zrobic dobry film grozy. Trzeba jednak mieć konkretny pomysł i dozę pokory, by przyznać się, że po tylu latach pozostaje tylo żonglerka gatunkowo-fabularna. Potrzebna jest jeszcze szczypta odwagi oraz szaleństwa, by pozwolić sobie w odpowiednich miejscach postawić tradycję na głowie. "Carrie" dowodzi z kolei, że Hollywood nie uczy się nigdy. Powody są od zawsze te same. Wspomniane wyżej produkcje znajdują się budżetowo w przedziale od "gdyby nie zrobił Avengers, musiałby sprzedać dom" do "zwróciło się tylko dla-
"Carrie" ma parę plusów tu i ówdzie, ale nie będę ich wymieniać, bo ktoś jeszcze pójdzie na ten film. tego, że kosztowało dwie wypłaty ojca". Carrie mieszka z matką-dewotką. Ta, zamiast przygotowywać córkę do trudnego okresu dojrzewania, wpaja jej, że kobiety to pomioty szatana. Ale robi też złe rzeczy: na przykład zamyka swą pociechę za nieposłuszeństwo w komórce pod schodami, a w co barwniejszych momentach filmu wbija sobie ostre przedmioty w nogę. Sama Carrie natomiast zaczyna odkrywać swe nadprzyrodzone zdolności. Absolutnie wszystko, co związane z jakimkolwiek budowaniem napięcia, wyrzucono na śmietnik. Carrie zamiast przerazić się swymi możliwościami, zaczyna się nimi szczeniacko bawić, niczym jakaś niewydarzona,
damska wersja Harry'ego Pottera. Zamiast klimatu odrzucenia i alienacji mamy skoczne rytmy i amerykańskie liceum rodem "z komedii romantycznych. Zaś gdy wybucha ekranowa groza, mają też miejsce wybuchy śmiechu, które powinny ukryć pochlipywania osób liczących na godne mierzenie się z legendą. Nigdy nie myślałem, że użyję filmu "Zmierzch" jako pozytywnego przykładu czegokolwiek, ale te bardzo, bardzo złe filmy przynajmniej nie udają czegoś, czym nie są. Od pierwszej do ostatniej części są mdłymi, małymi tragediami kinematografii dla zamkniętej grupy odbiorców. Żadnej ściemy, żadnego szukania nowego widza, dobrze tym świnkom we własnym błocie. "Carrie" natomiast
aspiruje do miana solidnego, nowoczesnego horroru. Uciekając się do poprzedniego porównania - jest rodzajem świni, której zbrzydło błoto i myśli, że należą się jej salony. A nie należą się. "Carrie" ma parę plusów, porozsiewanych tu i ówdzie, ale nie będę ich wymieniać, bo ktoś jeszcze pójdzie na ten film. To pierwszy obraz, który mnie wygonił z kina - w pewnym momencie musiałem od niego uciec i wziąć parę głębszych wdechów, by dotrwać do końca. Jest do tego stopnia inwazyjnie tępy, że nie można się nawet wyłączyć na ekranowe wydarzenia. Normalnie... Patrzę, patrzę na to... No i aż mi się chce wyjść z... kina, proszę pana... I wychodzę... Michał Stachura
19
Miasto Filmów
LISTOPAD 2013
MIASTO FILMÓW Piątek, godz. 13:00 na 96 fm www.facebook.com/miastof
● Maczeta zabija Maczety się nie ocenia. Maczetę się ogląda! Nie miejcie żadnych złudzeń. „Maczeta Zabija” to film zły: scenariusz praktycznie nie istnieje, efekty przypominają te z kinowego „Wiedźmina”, kamera zachowuje się jak w rękach czterolatka, aktorzy sypią czerstwymi tekstami z prędkością światła, a montażysta wypił zdecydowanie za dużo tequili. Problem polega na tym, że to wszystko nie wpływa na frajdę jaką daje ten film! Warunek jest jeden – trzeba przełknąć pigułkę o nazwie „zabawa konwencją”. Wtedy wszystkie wymienione wady, stają się, kuriozalnie, atutem. „Maczeta” naszpikowany jest odniesieniami do klasyki kina, trup ściele się gęsto, krew liczona jest w hektolitrach, a absurdy wprawiają w zakłopotanie nawet panów z Monty Pythona. Robert Rodriguez (reżyser) uprawia swoisty autoerotyzm, cytując samego siebie na prawo i lewo, co chwilę puszczając oko do spostrzegawczego widza. Zdaje się też mówić do nas: „Maczety się nie ocenia. Maczetę się ogląda!”. Kino dla wybrańców z lekko spaczonym gustem. gatunek: akcja; USA reż. Robert Rodriguez. Czas trwania: 1 godz. 47 min
Paweł Hekman
● Grawitacja Sci-Fi wraca do łask. Już nawet najstarsi górale nie pamiętają kiedy w tym gatunku wydarzyło się coś znaczącego. Na palcach jednej ręki można wyliczyć naprawdę udane produkcje, a o przełomowych trzeba zupełnie zapomnieć. Na szczęście „Grawitacja” to światełko w tunelu. Niezwykle spektakularne widowisko, które wgniata w fotel i udowadnia, że 3D w kinie ma sens. Scena otwierająca film to majstersztyk, do którego będą wracać kolejne pokolenia. Ruch kamery, montaż, muzyka i dźwięk to prawdziwa symfonia maestrii Alfonso Cuarona. Pod względem technicznym możemy spokojnie mówić o arcydziele. Fabuła nie jest aż tak wysmakowana, ale ciężko się tutaj do czegoś konkretnego przyczepić. Na największe brawa zasługuje jednak klimat klaustrofobii, zagubienia. Gęsta atmosfera z jaką musi radzić sobie bohaterka jest niemal namacalna. Reżyser pozostawił też kilka symboli, które pozwalają wierzyć, że w filmie chodzi o coś więcej niż tylko o klimat. Jednym te tropy przypadły do gustu, innym mniej, ale nie zmienia to faktu, że po seansie „Grawitacji” odechciało mi się podróży w kosmos. gatunek: akcja, sci-fi; USA, Wielka Brytania reż. Alfonso Cuarón. Czas trwania: 1 godz. 30 min.
Paweł Hekman
20
Kultura studencka Kultura studencka
LISTOPAD 2013
Lego, legere
Książka ► Kaja Rostkowska
Salvador Dali Dziennik geniusza
Ta książka to próba wytrzymałości czytelniczej i umiejętności zdystansowania się do lektury. To książka, której nie powinniśmy oceniać w kategoriach literackich - bo jeśli tak do niej podejdziemy, to oznacza to tylko jedno: DALIśmy się Dalemu wpuścić w surrealistyczne maliny. A jednak to fascynująca opowieść-kreacja o jednej z najbrawniejszych postaci minionego wieku. Dowiadujemy się, że "Miękkie zegary" (dziś dzieło czy ikona mediów?) były inspirowane żółtym serem - czujemy roz-
Teresa Torańska Smoleńsk
czarowanie, ale i ciekawość, czym jeszcze zaskoczy nas ten kabotyn. Zastanawiałam się kiedyś, co miał na myśli Dali, kiedy mówił, że jest w stanie "permanentnej erekcji intelektualnej". Po przeczytaniu tej książki - wiadomo...
Chciało się być przy niej szczerym – tak wspominają ją politycy, których przepytywała, a robiła to empatycznie albo po prokuratorsku, ale zawsze uważnie, celnie, uparcie. Jej rozmówcy ze "Smoleńska" to politycy, urzędnicy, rodziny ofiar, a może po prostu: Polacy. Z książki wyłania się obraz Polski tyrtejsko-martyrologiczno-mesjańskiej. Po raz kolejny dostajemy od dziennikarki diagnozę i dokument czasów - i po raz kolejny gorzki. A jednak delektujemy się nim jak najlepszym daniem, choć Teresa Torańska nie zdą-
żyła go przyprawić po swojemu - tylko część rozmów sama zredagowała. W pracy przerwała jej smierć, a książkę dokończyli wydawcy na podstawie nagrań, które pozostawiła po sobie mistrzyni wywiadu. Dzieło.
Teatr ► Sandra Stempniewska
Specto, spectare Kim jest Marek Zadłużny, większość z nas wie: tancerzem i choreografem. Ale czym naprawdę zajmuje się Marek Zadłużny w swojej pracowni Teatru Tańca działającej na terenie Zielonogórskiego Domu Harcerza? I czy każdy Ruch jest Tańcem? - Granica pomiędzy ruchem i tańcem jest bardzo płynna. Wszystko zależy od kontekstu użycia, to czy ruch będzie tańcem, zależy od użycia tego ruchu w kontekście całego przedstawienia - tłumaczy Zadłużny. Zdecydowanie Teatr Tańca wykracza poza szablonowe pojęcie Tańca Współczesnego w klasycznym wydaniu, gdzie każdy ruch jest perfekcyjnie wymierzony, a całość odbieramy jako piękny i czysty pokaz subtelno-
ści. Tej subtelności i czystości z pewnością nie znajdziemy w spektaklach Marka Zadłużnego, bo, jak sam twierdzi – stawia na naturalność, na prawdę, która nierzadko bywa brudna. Aktorzy-tancerze Teatru Tańca nie boją się trudnych rekwizytów, jeśli w spektaklu powracają do korzeniu ludzkiej natury, to rzeczywiście wchodzą głęboko pod ziemię, tak, jak aktorzy grupy Proforma w spektaklu „Adolescent”. Desynchronizacja, nierówność kroków czy gestów to elementy wpływające na autentyczność naszego życia – na autentyczność spektakli Marka Zadłużnego. O emocjach na sali prób trudno opowiedzieć, warto ich samemu doświadczyć. I jest ku temu okazja, bo drzwi do Pra-
Wszystkich studentów zainteresowanych dołączeniem do załogi Pracowni Teatru Tańca, Marek Zadłużny zaprasza do "Mrowiska" w każdy wtorek i czwartek o godzinie 19:00. Zobacz: www.facebook.com/pracownia.teatru.tanca cowni Teatru Tańca stoją otworem dla każdego – a na taniec nigdy nie jest za późno, czego przykładem jest Marek Zadłużny, który zaczął tańczyć mając 17 lat. Studencka czy nawet PostStudencka grupa Marka Zadłużnego, Effort, zrzesza osoby
w wieku 20-30 lat. Natomiast w grupie Proforma występuje głównie młodzież licealna i dwoje studentów. Po dodatkowe informacje warto zajrzeć na fanpage: www. facebook.com/pracownia.teatru.tanca
Opowiadanie
LISTOPAD 2013
21
Twórczość czytelników ► Marcin Radwański
Scribo, scribere
się z urlopowego letargu i obarczeni leżakami, parawanami i innymi niezbędnymi przedmiotami kierowali się w stronę pobliskiej plaży. Zdzichu uruchomił automat, który powinien pracować Zdzichu przyczłapał się jak zwy- już od kilkunastu minut. Była to kle spóźniony ponad dwadzie- stara maszyna, pamiętająca czaścia minut. Ze swojej kwatery sy zapomnianego już PRL-u. nie miał zbyt daleko, nigdy nie Heniek sprowadził ją kilka lat był jednak porannym „ptasz- temu od kolegi z Koszalina, kiem”. Wieczorem lubił sobie u którego zalegała w starym matrochę wypić, co wiązało się jed- gazynie. Wspólnymi siłami nocześnie z tym, że rano nie z bratem zdołali doprowadzić ją miał ochoty wstawać zbyt wcze- do stanu używalności. Często śnie. Wszedł do przerobionej na zawodziła, zacinała się i wydalodziarnię budki kempingowej wała doniosłe odgłosy. Zdzichu i westchnął na wejściu. Po chwili jednak w ciągu tych kilku lat ponałożył na głowę białą czapkę, znał się na niej i wiedział doa na niezbyt już świeżą koszulę kładnie, jak z nią postępować. naciągnął biały fartuch. Wizeru- W trakcie sezonu łączyła ich nek, jak twierdził jego rodzony wspólna więź, podobna do tej, brat i jednocześnie wspólnik biz- którą miał ze swoim pierwszym nesowy Heniu, był w obecnych w życiu „maluchem”. Zawsze czasach podstawą sukcesu. sam radził sobie z jego naprawą Zdzichu zaczął z wprawą kilku i wiedział co zrobić, by go nie zasezonowego doświadczenia wiódł. Teraz też poklepał autoprzygotowywać ich firmowy pro- mat w lewy bok i wcisnął przydukt. Spoglądał przy tym na ze- cisk uruchamiania. Mieli przed wnątrz, gdzie powoli budził się sobą kolejny, długi dzień pracy. wakacyjny ruch. Na dworze Do otwarcia biznesu, gdy pięknie świeciło letnie słońce, lody będą w końcu gotowe do owinięte w rzadkie i niewielkie sprzedaży, pozostało jeszcze chmury. Turyści powoli budzili trochę czasu. Mężczyzna wy-
Lodziarnia
"
cytat miesiąca Gdy chcesz opisać prawdę, elegancję pozostaw krawcom. Albert Einstein
Wyślij nam swoją twórczość: kultura@uzetka.pl szedł na tył budki i usiadł na ustawionym tam pieńku. Spojrzał w prawie całkowicie bezchmurne niebo, zapalił papierosa i zamyślił się. Zdzisław urodził się w małej, zapomnianej przez pana Boga wsi na Kaszubach. W młodości, poza łowieniem ryb, chodził do szkoły podstawowej, do której musiał codziennie dojść dwa kilometry. Gdy trochę podrósł, ojciec zaciągał go do roboty. Najczęściej było to wypasanie krów na pastwisku. Nienawidził tego zajęcia, ale nic na to poradzić nie mógł. Gdy tylko skończył podstawówkę, zapisał się do szkoły zawodowej na mechanika, która mieściła się w oddalonym kilkanaście kilometrów mieście. Nie był w stanie dojechać tam codziennie, więc rozpoczął już prawie samodzielne życie w szkolnym internacie. Udało mu uzyskać tytuł mechanika i postanowił wyrwać się z rodzinnych stron. Wylądował w końcu na Dolnym Śląsku, gdzie otrzymał stanowisko mechanika w zakładzie produkującym tekstylia. Trochę później poznał też swoją jedyną żonę Teresę, która jednak po kilku latach małżeństwa odeszła, zarzucając mu permanentną miłość do wódki i papierosów. Z tego związku, jak i z innych pozamałżeńskich nie doczekał się żadnego potomstwa. Pomimo swoich wielu wad, Zdzichu po kilku latach awansował na osobistego szofera dyrektora zakładu. Pracował na tym stanowisku do lat dziewięćdziesiątych i upadku komunizmu w Polsce. W latach przejścia na gospodarkę wolnorynkową, zakład został zlikwidowany. Zdzichu zaczął handlować na bazarach, brał się również za wymianę walut. Po kilku latach założył kantor, który dobrze prosperował przez kilka lat,
MARCIN RADWAŃSKI zielonogórzanin i wielbiciel literatury. Współpracuje z „UZetką”, portalem „wZielonej.pl” i kwartalnikiem literacko-kulturalnym „Pro Libris”. W czasie wolnym namiętnie gra w gry video, jeździ na rowerze i próbuje posłać piłeczkę na 250 metrów kijem golfowym. Pracuje nad powieścią kryminalno-obyczajową, której akcja dzieje się w Zielonej Górze.
aż do oszustwa, którego dokonał wspólnik, doprowadzając jednocześnie interes do bankructwa. Po tym ciosie, dojrzały już doświadczeniem i wiekiem, powrócił w swoje rodzinne strony na Kaszuby. Zatrzymał się u brata, z którym otworzyli budkę z lodami, pod nazwą „Lody u Zdzicha i Henia”, w znanym nadmorskim kurorcie. Lody w końcu były gotowe. Zdzisław otworzył okienko zasłonięte na noc pilśniową płytą w kolorze czerwonym. Usadowił się przed automatem, poprawił czapkę i wystawił głowę w poszukiwaniu pierwszych klientów.
22
Kultura studencka
LISTOPAD 2013
Na deskach teatru ► Agnieszka Oleśniewicz, Dawid Włodarczyk Studenci na bajki? A właśnie, że tak! Na dworze jest kolorowo i idąc tym tropem... radośnie! I żeby tę radość pogłębić, nasycić się nią, warto zamknąć oczy, wysilić pamięć i przypomnieć sobie najpiękniejsze bajki, jakie oglądaliście jako dzieci. Ci, którzy mają problemy z pamięcią, oraz Ci, którzy chcą wejść w to mocniej, mogą skorzystać z oferty Lubuskiego Teatru i z błyszczącymi oczyma, i dziecięcą niecierpliwością patrzeć na rozwój akcji w 3 bajkach przygotowanych przez aktorów LT.
Studenci na bajki!
fot. teatr.zgora.pl
fot. Tomasz Gawałkiewicz
fot. Ola Sowa
KSIĘGA DŻUNGLI
ZWIERZĘTA
NA ARCE O ÓSMEJ
Księga Dżungli – zachwycająca! Jerzy Bielunas– reżyser bajki przemyślał każdy drobny szczegół, który jak wiadomo nie umknie najbardziej wymagającym małym widzom. Ernest Nita w roli Mogwliego, Kinga Kraszewska-Brawer jako wąż Kaa, Janusz Młyński grający Misia Baloo, Aleksander Podolak, odtwórca roli Tygrysa Shere Khan'a – czyli absolutnie najlepszy dobór aktorów, potrafiących bez problemu przenieść nas do dżungli, wbić w fotel i nie pozwolić oderwać wzroku choćby na ułamek sekundy. Ogromną zaletą tej bajki jest uczestnictwo grupy tancerzy i akrobatów oraz muzyczna oprawa. Bajka wyjątkowo widowiskowa, plastyczna, muzyczna, kolorowa. Piękna scenografia, piękne kostiumy (Anna Chadaj), piękna historia, piękna bajka.
DOKTORA DOLITTLE
Na Arce o Ósmej to historia trzech rapujących pingwinów, którzy za wszelką cenę chcą uratować się przed nadchodzącym potopem. Opowieść o sile przyjaźni, Bogu, tolerancji oraz przetrwaniu. Debiut młodej reżyserki – Agnieszki Mielcarek oraz trójki rapujących aktorów – Mateusza Płocha, Magdy Prochasek oraz Michała Wnuka, a wśród nich znany nam aktor z LT – Marek Sitarski. Jeżeli chcecie usłyszeć hip-hopowe kawałki oraz zobaczyć jak świetnie zapowiadający się, młodzi aktorzy oczarowują publiczność, koniecznie wybierzcie się na ten spektakl. Pomimo scenografii, którą już chyba widzieliśmy w innych spektaklach, przedstawienie zdecydowanie zachwyca widzów! Szczególne wyróżnienie dla autorów kostiumów oraz oprawy muzycznej.
Spektakl w reżyserii Jerzego Bielunasa o którym było głośno za sprawą choreografii stworzonej przez Macieja Florka (zwycięzcy I edycji YOU CAN DANCE). Opowieść o Doktorze Dolittle i jego wiernych, zwierzęcych przyjaciołach. W roli głównej występuje Wojciech Brawer, który wraz ze sporą ekipą aktorów i tancerzy w kolorowych strojach i maskach wyrusza naprzeciw przygodzie. Jest to przedstawienie muzyczne, osobiście oczarowały nas fantastyczne kompozycje, które mogliśmy usłyszeć. Gwarantujemy wam, że na tym spektaklu nie można się nudzić! Świat przepełniony kolorami, muzyką i świetnym humorem zadowoli widza w każdym wieku.
Kultura studencka
LISTOPAD 2013
Szef muzyczny
P O L E C A
Najlepsze płyty w Akademickim Radiu "Index"
► Mateusz Kasperczyk
KATY PERRY "Prism" ▼ Gwiazda pop w spektakularny sposób ogłosiła światu premierę swojej płyty: informację zamieściła na ciężarówce, która zmierzała do Los Angeles. Premierę albumu poprzedziły ataki hakerów, którzy coraz częściej wykradają pliki, zawierające najnowsze single. Jednak te wydarzenia nie przeszkodziły w premierze najnowszego albumu Katy. "It Takes Two” to utwór, w którym artystka opowiada o swoim rozstaniu z muzykiem. W słowach, które napisała, przyznaje, że to ona jest odpowiedzialna za rozpad tego związku. Czego jeszcze dowiadujemy się o Perry z tego krążka? Że gwiazda jest w świetnej formie!
23
AVICII "True" ▼ "True" to pierwszy pełny studyjny album w karierze szwedzkiego DJ-a! Znanego z megahitu “Levels”. “True” otwiera nowy rozdział w twórczości młodego Szweda – tym razem muzyka prezentowana przez niego została wzbogacona o elementy innych gatunków - m.in. rocka, a nawet country! Na płycie gościnnie pojawiają się m.in. Dan Reynolds z Imagine Dragons, Nile Rodgers, Aloe Blacc, Mike Einziger z zespołu Incubus, a także Alison Krauss.
JAMAL "Miłość" ▼ Od wydania "Urban Discotheque" minęło pięć, ale warto bylo czekać. Na fanów Jamala czeka 13 kompozycji, a płyta zaskakuje już od pierwszej piosenki. Co jest takiego zaskakującego? Brzmienie całej płyty. Jest gitarowe, mamy mnóstwo rockowych riffów, płyta ocieka melodyjnością, ale dalej tu słychać starego dobrego Jamala. Na albumie "Miłość" słychać powrót to starych czasów, kiedy artysci pisali mnóstwo wierszy, piosenek, a i tutaj wrażliwość słychać w każdym utworze. Produkcją albumu zajął się Gienia, członek zespołu, a miksami na płycie - Marcin Bors.
Pedagogiczna Biblioteka Wojewódzka im. Marii Grzegorzewskiej w Zielonej Górze poleca: Gordon W. Green. Zostań celującym uczniem i studentem Gordon W. Green proponuje system, który pozwala na osiągnięcie bardzo dobrych wyników w nauce przy nie rezygnowaniu z innych aspektów życia. Mimo, że dotyczy głównie młodzieży akademickiej może być przydatny także dla uczniów szkół średnich. Książka zawiera wskazówki, jak uczyć się, aby osiągać jak najlepsze wyniki. Czytelnik pozna metody pomocne w procesie uczenia się. Jedną z nich jest sztuka słuchania wraz z umiejętnością sporządzania notatek. Autor podkreślając jak dużą wagę ma ta umiejętność przytacza słowa amerykańskiego pisarza i lekarza – Oliviera Wendella Holmega : „ Domeną wiedzy jest mówienie, a przywilejem mądrości – słuchanie”. Ponadto dowiemy się z tej pozycji jak usprawnić podstawowe czynności – czytania książek, zdawania egzaminów i pisania prac zaliczeniowych. Według autora ciężka praca jest wartością, dzięki której osiągniemy sukces. C.S. Lewis tak opisał życie: ”Okres, wakacje, okres, wakacje aż do skończenia szkoły, a potem praca, praca, praca aż do śmierci.” Gordon W. Green przedstawił zasady, jakimi sam się kierował i doprowadziły Go one na wyżyny myśli intelektualnej. Ukazane w sposób przystępny zasługują na to, aby je poznać. Dodatkowym atutem jest możliwość uczynienia nauki łatwiejszą, przyjemniejszą, mniej czasochłonną i bardziej skuteczną. Jadwiga Matuszczak
Chcę się bawić
[Dokument elektroniczny]: praktyczne propozycje zabaw dla małych dzieci.
Sygn.: Mg W DE 195, Mg W DE 196
Jeśli macie małe dziecko lub małe dzieci, ta publikacja jest właśnie dla Was. Znajdziecie w niej propozycje ciekawych i absorbujących zajęć dla najmłodszych oraz praktyczne rady dotyczące wspólnej zabawy w domu. Książka traktuje zabawę przede wszystkim jako źródło przyjemności, ale omawia też jej funkcje edukacyjno-rozwojowe i podkreśla ważną rolę rodziców. Zabawy dla małych dzieci są proste i tanie, i łatwo można je zorganizować w domu. Czas spędzony razem sprawi, że Wasze dziecko będzie się lepiej rozwijać, a Wy będziecie mieć satysfakcję z umacniania najważniejszej więzi w jego życiu – więzi z rodzicami. Publikacja przedstawia propozycje wspólnych zabaw rekreacyjno-rozwojowych dla dzieci i dorosłych, także prowadzonych w bibliotekach, a jej układ pozwala na szybkie odszukanie opisu zabawy. (źródło: ze Wstępu) Publikacja w formacie PDF (32 s.)
24
Region
LISTOPAD 2013
Do porady droga krótka
Do zielonogórskiego Biura Porad Obywatelskich tygodniowo zgłaszają się dziesiątki zielonogórzan, którzy potrzebują porady. Problemy są różne - jedni pytają o komornika, inni o alimenty. Ale BPO pomaga także w problemach z nieuczciwym najemcą mieszkania czy odwołaniem do decyzji stypendialnej. Znacie te problemy, studenci? ▪ Paweł Hekman Problem - to słowo w Biurze Porad Obywatelskich odmienia się codziennie przez wszystkie przypadki i liczby. Choć organizacja mieści się w małej kamieniczce przy al. Niepodległości 7a (zresztą tuż obok słynnej - za sprawą Magdy Gessler - restauracji), ma wielkie spektrum działania. Dyżurują tu specjaliści tych profesji, które tłumaczą zawiłości prawne każdemu laikowi: inspektorzy pracy, doradcy obywatelscy czy sami prawnicy. - Mówiąc krótko, biuro to miejsce dla każdego, kto znalazł się w trudnej sytuacji i potrzebuje profesjonalnej porady. My udzielamy jej bezpłatnie - tłumaczy Dorota Kołkowska ze Stowarzyszenia Wspierania Aktywności Obywatelskiej Civis Sum. Z jakimi problemami zgłaszają się potrzebujący? Najczęściej są to postępowania przed sądem czy urzędem. Klienci pytają o kruczki dotyczące spraw rodzinnych, uzyskania alimentów, zasiłków z ZUS i pomocy społecznej. Doradcy rozstrzygają także dużo konflikty o zadłużenia czy pomagają z egzekucjami komorniczymi. Ale do biura nie muszą udawać się jedynie zielonogórzanie z etatami. O pomoc zwracają się także... studenci. Kołkowska: - Żacy zwracają się do nas zazwyczaj z dwiema sprawami: mieszkaniową i uniwersytecką. Pierwsza dotyczy z reguły opłat za stancję i pokój, opiera się na konflikcie mię-
Do drzwi BPO pukają studenci i absolwenci pedagogiki, socjologii, politologii, filozofii. Ale do pracy może zgłosić się każdy. Potrzebna jest chęć dzielenia się wiedzą. dzy najemcą a wynajmującym. Druga wiąże się z odwołaniem od decyzji w sprawie stypendium. Przyczyn problemów Kołkowska upatruje w niewiedzy. Często rezygnujemy z dochodzenia swoich praw, ponieważ nie wierzymy, że coś możemy wskórać. I to jest właśnie powód, dla którego otworzyliśmy Biuro Porad Obywatelskich. Niejednokrotnie okazywało się, że klienci przychodzili do nas za późno i musieli ponieść konsekwencje swoich zaniedbań. A przecież takich sytuacji można uniknąć - komentuje. Biuro Porad Obywatelskich działa od stycznia 2004 r. Pomysłodawcy mieli jeden cel: stworzenie organizacji, która udzieli Lubuszanom „porady obywatelskiej”. Trafili, bo w regionie nie było wówczas żadnego biura, które oferowałoby taki zakres usług. Dziś w organizacji działa 17 osób.
Początki były trudne, bo praca opierała się wyłącznie na wolontariacie, głównie studentów, absolwentów prawa, aplikantów radcowskich i adwokackich. Z czasem, gdy biuro zaczęło się rozwijać, coraz większą część doradców stanowiła płatna kadra. Obecnie pracownicy BPO realizują nawet projekty unijne. Ale biuro nadal wymaga wsparcia wolontariackiego. To na wolontariuszach opiera się praca naszego stowarzyszenia. Tylko dzięki nim możliwe jest udzielanie bezpłatnych porad - dodaje Kołkowska. Do drzwi BPO pukają głównie studenci i absolwenci pedagogiki, socjologii, politologii oraz filozofii. Ale do pracy może zgłosić się każdy. Potrzebna jest jedynie chęć dzielenia się wiedzą z innymi. Jeśli nie czujesz się dobrze w poradnictwie, nic straconego. W organizacji odnajdą się też studenci, którzy zajmą się
marketingiem i promocją, funkcjonowaniem strony internetowej czy profilami na serwisach społecznościowych. Co ważne, wolontariat to nie fundusz bez pokrycia. Biuro proponuje w zamian szkolenia, doświadczenie, wiedzę z zakresu funkcjonowania organizacji samorządowej i procesów doradczych. - Aplikanci jako powód pracy podają często: „doradzając ludziom w biurze, będę mógł nauczyć się więcej, ponieważ tutaj zajmę się o wiele szerszym zakresem problemów niż w kancelarii prawnej”. To całkowita prawda zachęca Kołkowska. Masz problem obywatelski i nie wiesz, jak go rozwiązać? Chcesz zgłosić się do wolontariatu? Biuro ma swoją siedzibę na deptaku przy al. Niepodległości 7a. Podajemy nr tel.: 68 454 82 47. Więcej informacji znajdziecie też na stronie Civis-sum.org.pl.
Artykuł jest współfinansowany przez Unię Europejską ze środków Europejskiego Funduszu Społecznego Człowiek – najlepsza inwestycja
Region
LISTOPAD 2012
25
BIURO KARIER
poszukuje ambasadorów Biuro Karier Uniwersytetu Zielonogórskiego organizuje nabór praktykantów na stanowisko ambasadora/ambasadorki. Poszukiwane są przede wszystkim osoby aktywne, które chcą zaangażować się w działalność biura, wykorzystując własne umiejętności oraz zdobyć nowe doświadczenie w zakresie PR i promocji oraz organizacji dużych imprez. Poszukiwani są ambasadorzy dla wszystkich wydziałów naszej uczelni. Obowiązki to m.in.: udział w promowaniu działalności Biura Karier UZ na swoim Wydziale, pomoc w przygotowaniu akcji organizowanych przez Biuro Karier UZ, utrzymywanie stałego kontaktu z Władzami swojego Wydziału, Parlamentem Studenckim, organizacjami studenckimi, starostami etc., proponowanie własnych rozwiązań oraz podejmowanie inicjatyw związanych z promocją Biura Karier. Co w zamian? - umowa o praktyki indywidualne w Biurze Karier UZ (po zakończonych praktykach każda z osób otrzyma opinię z wyszczególnieniem zadań, które realizowała oraz umiejętności, które nabyła); - udział w szkoleniach i warsztatach; - zdobycie wiedzy i doświadczenia w obszarze PR i marketingu oraz organizacyjnym. Zobacz szczegóły na stronie Biura Karier UZ: www.bk.uz.zgora.pl
DR WALDEMAR SŁUGOCKI Poseł na Sejm RP www.waldemarslugocki.pl
Trwa modernizacja lubuskiego odcinka linii kolejowej CE-59 Poznański oddział Centrum Realizacji Inwestycji PKP Polskich Linii Kolejowych realizuje obecnie dwa przedsięwzięcia, które swoim zakresem obejmują wykonanie robót budowlanych związanych z rewitalizacją linii kolejowej CE-59 łączącej Wrocław i Zieloną Górę ze Szczecinem na terenie naszego województwa. Roboty trwają na odcinku łączącym Nową Sól z Zieloną Górą licząc od km 129,829 do km 153,329 oraz Zieloną Górę ze węzłem kolejowym w Czerwieńsku pomiędzy km 154,901 a km 165,722. Realizowane prace przewidziane zostały w ramach zadania inwestycyjnego pn. „Modernizacja linii kolejowej 273 na odcinku Głogów – Zielona Góra – Rzepin – Dolna Odra”. Popularna „Odrzanka” jest jedną z kluczowych linii kolejowych dla Polski i naszego regionu. Prowadzi z Wrocławia do Szczecina przez Brzeg Dolny, Wołów, Głogów, Nową Sól, Zieloną Górę, Rzepin, Kostrzyn i Gryfino. Stanowi element korytarza transportowego CE 59 łączącego Skandynawię z południem Europy. Modernizacja tego kluczowego szlaku kolejowego to jedna z najważniejszych inwestycji realizowanych przez PKP Polskie Linie Kolejowe w województwie lubuskim. Przypomnę, że dotychczasowe prace
pozwoliły na rewitalizację torowiska na łącznej długości ponad 313 km na kilkunastu wybranych odcinkach tej linii. Zgodnie z danymi opublikowanymi przez PKP-PLK S.A. do połowy roku 2013 w ciągu linii kolejowej CE-59 przeprowadzono modernizację lub całkowitą wymianę nawierzchni torowej oraz drogowej dla 59 przejazdów. Ponadto wykonano przebudowę 69
obiektów inżynieryjnych i rewitalizację 8 peronów. Dodatkowo w ramach prowadzonej inwestycji zainstalowano nowoczesne urządzenia sterowania ruchem kolejowym, zabezpieczono podtorze, wykonano pełną regulację toru, jak również odtworzono lub przebudowano sieć trakcyjną wraz z instalacjami oświetleniowymi. dr Waldemar Sługocki
26
Felieton
LISTOPAD 2013
PedoBear w sutannie
Z CYKLU ► Bez cenzury
Będę szczery: „lapsus” autorstwa abp. Józefa Michalika absolutnie mnie nie zszokował. Histeryczna próba ratowania nadszarpniętego wizerunku co prawda wciąż poraża głupotą, a zarazem nieudolnie skrywanym poczuciem moralnej wyższości nad „ciemnym ludem”, jednak o żadnym suspensie nie może być mowy. Kościół od dawna sprawia bowiem wrażenie medialnego nowicjusza, który notorycznie debiutuje podczas sytuacji podbramkowych. Episkopat Polski kopiuje wręcz taktyczny zamysł londyńskiej Chelsea z pierwszego półfinałowego spotkania Ligi Mistrzów w sezonie 2011/2012 z FC Barceloną: podbramkowy autobus i nadzieja na tę jedyną okazję z kontry, która odmieni losy meczu. Kontry Episkopatu to jednak strzały na ślepo. Tym bardziej, gdy do dyskursu natychmiast dołączyła nowa/stara grupa przeciwników. Jeśli zatem media uznawane są za „czwartą władzę”, to Internauci określają właśnie nową jakość, będąc ponad wszelkimi podziałami. ▪ Wszyscy jesteśmy Internautami Nie bez kozery zapisałem słowo „Internauci” wielka literą, od dłuższego czasu posiadają oni bowiem swoją tożsamość, choć ich jedyny postulat dotyczy wolności słowa i swobody wyrażania poglądów. Nieważne, czy rzeczonym Internautą jest znany aktor, niezbyt rozgarnięta piosenkarka, pan Waldek spod monopolowego, sfrustrowany dziennikarz lub znerwicowany pracownik bezimiennej korporacji. Mimo różnic określanych przez hierarchię społeczną, mimo odmiennych zasobów portfela, mimo faktu posiadania dyplomu uczelni wyższej lub jego braku, łączy ich jedno: świadomość. Świadomość możliwości zabrania głosu w niemal
Zupełnie inny biegun globalnej internetowej polemiki można było odnaleźć na portalu Kwejk.pl za sprawą satyrycznego rysunku autora bloga andrzejrysuje.pl. Na obrazku widzimy dziecko, które podczas spowiedzi żali się księdzu z trudnej sytuacji rodzinnej. Ksiądz reaguje histerycznie. „Nie kuś mnie, zboczeńcu!” – krzyczy.
Z zawodu uczennica klasy dziennikarskiej. Z pasji tancerka. Z koloru włosów blondynka. Łączy przygotowania do matury w III LO z nauką życia. Do tego drugiego przygotowuje się na własną rękę. Jak na zodiakalną pannę przystało, ostrożna, jednocześnie niebo-
wszystkich kwestiach proponowanych (lub coraz częściej narzucanych) przez media i nieco zdewaluowaną, choć wciąż przywoływaną, kategorię „autorytetu”. ▪ „Nie kuś mnie, zboczeńcu!” Jeśli sprawa Katarzyny W. staje się faktem medialnym, na którym koncentrują się zarówno „poważne” formaty newsowe, jak i programy typu talk-show lub portale plotkarskie, to dlaczego nie przemycić problemu pedofilii wśród księży na podobny grunt? Tym bardziej, że do tej
sfery przyłączyły się osoby znane z przestrzeni publicznej, które jednak wystąpiły z bardzo wyraźnym, choć w pewnym sensie quasi-prywatnym komunikatem. Do tego grona należy m.in. aktor Maciej Stuhr, który słowną
ekwilibrystykę abp. Michalika skomentował na swoim facebookowym profilu słowami: „Jestem wierzący, jestem katolikiem, ale mam tego k…a dość!!!” (pisownia oryginalna). Zupełnie inny biegun tej global-
LISTOPAD 2013 nej internetowej polemiki można było odnaleźć na portalu Kwejk.pl za sprawą satyrycznego rysunku autora bloga andrzejrysuje.pl. Na obrazku widzimy dziecko, które podczas spowiedzi żali się księdzu z trudnej sytuacji rodzinnej. Ksiądz reaguje histerycznie. „Nie kuś mnie, zboczeńcu!” – krzyczy z konfesjonału. ▪ Pokaż mi swe łącze, a powiem ci kim jesteś Internautom można zarzucić naprawdę wiele, tym bardziej, że poziom podejmowanego przez nich dyskursu (czyt. hejtu), jest niekiedy tak zatrważający, że lapsusy językowe abp. Michalika są przy nich niczym, nomen omen, czytanki dla dzieci. Daleki jestem więc od gloryfikowania ogólnej postawy użytkowników tej globalnej wioski, niemniej nie można tego uczestnictwa bagatelizować. Zbagatelizował je swego czasu Jarosław Kaczyński, nie docenił Donald Tusk, zbyt naiwnie próbował się w nie włączyć Janusz Palikot, a współczesny wirtuoz telenoweli pt. „Katastrofa w Smoleńsku”, Antoni Macierewicz, wydaje się permanentnie disconnected. ▪ Baranek kontra SS-man Już dawno minęły bowiem czasy, gdy to rzeczywistość (społeczna, polityczna, ekonomiczna etc.) przenikała do Sieci. Obecnie możemy zaobserwować prąd całkowicie odmienny: to internetowe standardy określają ogólną świadomość. Memy już dawno przestały mieć charakter ludyczny, teraz pełnią funkcję perswazyjną (lub manipulacyjną), puszczają do nas oko w serwisach informacyjnych lub z okładek, które widzimy spod opadających powiek, kupując bułki tuz po otwarciu osiedlowego sklepu. Wojna memów to znak współczesnych mass mediów. Czym jest bowiem wizerunkowe pranie się po mordach
Felieton baranka, spowiadającego księdza na okładce Neewsweka, z kontrowersyjną stylizacją Tomasza Lisa w mundurze SS, będącą nieudolną ripostą tygodnika „wSieci”. Internetowy festiwal hejtów to przy tym bajka. ▪ Tabu? Jakie tabu?
Tym bardziej, gdy potrzebna jest bezpośrednia reakcja na śmieszno-straszne absurdy naszej rzeczywistości, na którą nie wszystkie media mogą sobie pozwolić. Cytując klasyka, abp. Michalik, pamiętamy. Tym bardziej, że kuriozalne show trwa nadal, a kolejne lapsusy pojawią się już
Interent patrzy i ocenia. I nie ma litości. Sarkastycznie, nienawistnie, niekiedy poniżej estetycznych standardów (a może po prostu poniżej pasa?). Ma jednak swój głos i nie zna świętości. Tym bardziej, gdy potrzebna jest bezpośrednia reakcja na śmieszno-straszne absurdy naszej rzeczywistości, na którą nie wszystkie media mogą sobie pozwolić.
Choć główną inspiracją do napisania tego felietonu było makabryczne medialne show abp. Michalika, to nie zamierzam się nad nim pastwić. Zrobili to już inni, być może nieco w bardziej pomysłowy sposób, jątrzący społeczne sumienie. Pedofilia wśród księży jest jednak kolejnym tematem, który ponownie został obdarty z resztek wydmuszkowej skorupki, jeszcze dwadzieścia lat temu uznawanej za tabu. Teraz to jednak nowe źródło społecznej frustracji, przejaw medialnej degrengolady oraz bezradności tzw. autorytetów, których przeświadczenie o monopolu na moralną hegemonię przestało mieć jakiekolwiek znaczenie w sferze internetowej społeczności. ▪ ArcyMichalik legł na Brodway’u Interent patrzy i ocenia. I nie ma litości. Sarkastycznie, nienawistnie, niekiedy poniżej estetycznych standardów (a może po prostu poniżej pasa?). Ma jednak swój głos i nie zna świętości.
wkrótce. Peter Gabriel śpiewał swego czasu o baranku, który legł na Brodway’u. W ostatnim czasie Episkopat Polski z pewną dozą naiwności, nie przyznając się rzecz jasna do gwiazdorskiego sztafażu, stara się udowodnić
27
że tym barankiem są polscy księża. Owszem, są. To nieporadne baranki, które legły na konferencyjnej mównicy, nawet nie zdając sobie sprawy z potencjału wirtualnej rzeczywistości. będącej w ich rozumieniu drugim obiegiem. Prawy sierp padł jednak właśnie spod przyłbicy „jesiotra drugiej świeżości”, który tak naprawdę jest głównym graczem tej kampanii. ▪ „Dzieci lubią misie, misie lubią dzieci” Tytułowy PedoBear jeszcze kilka lat temu mógł szokować, razić, obrażać, a mimo to konsekwentnie kontynuował swą socjopatyczną karierę. Miał jednak jedną zaletę: funkcjonował jedynie w przestrzeni fikcyjnej. Z całego serca życzę tego samego licznej grupie naszych „autorytetów”. Błagam, nie wychodźcie poza rozdzielczość 16:9. Wówczas wystarczy bowiem wyłączyć telewizor i udawać, że po prostu jesteście wytworem chorej wyobraźni.
DAMIAN ŁOBACZ Na co dzień student literaturoznawstwa na Uniwersytecie Zielonogórskim, a także dziennikarz Akademickiego Radia Index. Pod osłoną nocy superbohater, ratujący świat przed absurdami showbiznesu i celebrytami (choć sam chciałby być jednym z nich). Perkusista i tekściarz krośnieńskiego zespołu Kazetwu, niepoprawny fan Interu Mediolan. Współprowadzący programy „VIP Room” oraz „Lutownica”. Zawsze „na nie”.
28
Felieton
ZATOKI, czyli o zjednoczeniu
LISTOPAD 2013
i tożsamości narodowej słów kilkanaście Z CYKLU ► Morały amoralne
Wielce poważani Panowie, wielce pożądane Panie! Potrzeba zjednoczenia,zbudowania jakiejś trwałej ispójnej wspólnoty jest z jednej strony całkiem logicznym i rozpowszechnionym, z drugiej zaś dość niepojętym aspektem życia na tym padole śmiechu.
Uwaga!
Czytanie grozi utratą kontaktu z tak zwaną rzeczywistością Wydawałoby się: żyj sobie, człowieku, i nie zaprzątaj głowy żadną ideologią, bo ideologie mają przykry nawyk lądowania na poligonie wojskowym. No, ale logika logiką, a patriotyzm patriotyzmem. Skoro więc istnieje już coś takiego, jak „idea narodowa”, to spójrzmy na owe tajemnicze zjawisko szeroko otwartymi oczyma, jakkolwiek mocne jest naturalne pragnienie, aby te oczy jednak zamknąć. Ustalmy od razu, że idee narodowe nie mają wiele wspólnego z narodem, ponieważ formułowane są zawsze przez przywódców: czy to bezwzględnych konserwatystów, czy to względnych postępowców. Idee narodowe tworzy się zatem dla mas, ale tworzą je jednostki, przy czym wcale nie najlepsze.
tożsamości narodowej (czyli w każdym kraju i każdym państwie) niezmiennie pojawia się podstawowe pytanie o kryteria owej tożsamości. Co powinno zjednoczyć bezkresne rzeszy tych wszystkich naiwniaków, spragnionych owoców z ogrodu rozkoszy ziemskich? A później już wszelacy filozofowie, teoretycy, prezydenci, ministrowie i ministran… przepraszam: biskupi – decydują o czynniki, które uznać należy za fundamentalne w budowaniu tej lub innej wspólnoty. Chwileczkę. To im wolno, a nam nie? Oni mają prawo, a ja nie mogę? Mogę. ▪ Co nas łączy
I oto, wielce poważani panowie i wielce pożądane panie, do ja▪ To im wolno, a nam nie? kiego wniosku doszedłem, obserwując tak zwaną rzeczywiMniejsza o to. Czarny humor stość od czasu, gdy tuż po inautwierdzi, iż kiedy gwałt jest nie- guracji obecnego rosyjskiego unikniony, należy spróbować się cara, czyli ciut ponad trzynaście zrelaksować i czerpać przyjem- lat temu, skutecznie przeprowaność. Zróbmy więc tak samo dziłem się z Moskwy do Polski. i zastanówmy się nad tym, w jaki Owszem, jest coś, co może nas sposób moglibyśmy tę tożsa- (wreszcie mając w portfelu polmość narodową przynajmniej ski dowód, używam tego słowa oswoić, jeżeli nie da się jej po bynajmniej nie lekkomyślnie) prostu ominąć. W każdym kra- złączyć, a nawet od dawna to ju, w każdym państwie, kiedykol- czyni: czule i dyskretnie, niczym wiek zmartwionym problemem w anonsach towarzyskich.
ANDRIEJ KOTIN Człowiek.
▪ Do rzeczy Od momentu, kiedy przyjechałem do magicznej krainy sarenek i Miłosza, wszystkie bodajże osoby, które tu poznałem, miały, mają albo będą miały kłopoty z zatokami. Lewi i prawi, wierzący i ateiści, gadatliwe dziewice i małomówne nimfomanki – jesteśmy tacy różni, ale zatoki nie oszczędziły nikogo. Czy nie byłoby zatem tyleż nieprzewidywalne, co konsekwentne, tyleż zadziwiające, co piękne, gdybyśmy oparli ideę tożsamości narodowej na czymś, co naprawdę nas wszystkich łączy: nicią pierwotną, tęgą i
nierozerwalną? Olejmy fantomy – zaakceptujmy prawdę! Odrzućmy slogany – zaufajmy źródłowej sile słów! O, zatoki! Lśnienie, które nie zaślepia; więź, która wyzwala; choroba, uzdrawiająca nasze zbyt zdrowe umysły, na wskroś zakażone przekonaniami! Czymże są bowiem przekonania? Mechanizm upartości, jak mieliśmy okazję przekonać się kilka linijek wyżej, działa wysoce prymitywnie. Reasumując: do przekonań wystarczy edukacja szkolna. Ale do zatok – wielce poważani panowie i wielce pożądane panie – do zatok trzeba mieć nosa!
LISTOPAD 2013
Felieton
50 zawodów,
29
za wykonywanie których nikt mi nie płaci Z CYKLU ► Ekstremalnie naturalnie
Bywają w moim życiu takie dni, podczas których diametralnie zmienia się mój stosunek do świata. Chciałoby się przywołać tytuł wiersza Przerwy-Tetmajera: Nie wierzę w nic. Tworzę swój własny piątek trzynastego w zwykły dzień. I na przekór wcześniejszym zapewnieniom zaczynam wierzyć - w innych ludzi. W ich talent i możliwości. Wcale nie muszę zwątpić we własne siły, by poczuć się gorzej. Wystarczy podnieść poprzeczkę i jeszcze raz spojrzeć w górę. Wielu z nas w ten sposób postrzega świat. Z dołu. Ktoś uporczywie podciąga poprzeczkę, a coraz młodsi potrafią coraz więcej. Patrzę na siedmioletnich jutjuberów i zastanawiam się, czy w pierwszej klasie szkoły podstawowej w ogóle wiedziałam, czym jest internet. Nieważne. W jeden z gorszych dni zaczynam zastanawiać się nad tym, jak wiele wymaga od nas XXI wiek. Dochodzę do wniosku, że wykonuję 50 zawodów i nie dostaję za to żadnych pieniędzy. W świecie, w którym skazany za pedofilię może zostać proboszczem, nawet przestaje mnie to dziwić. ▪ Taka ze mnie krawcowa Wstaję rano i muszę wykazać się jako kosmetyczka i fryzjerka, co wychodzi zawsze odwrotnie proporcjonalnie. Im lepiej muszę wyglądać, tym gorzej się sprawdzam w wyżej wymienionych zawodach. W międzyczasie prawie jak dermatolog oglądam swoją skórę i niczym dentysta czyszczę zęby, a nawet, często reklamowane, przestrzenie międzyzębowe, o których nie można zapomnieć. Dalej nie jest łatwiej. Próbuję wykazać się jako projektantka mody, a może bardziej osobista stylistka? Gdy ulubiona koszula nie ma guzika, staram się coś z tym zrobić. Taka ze mnie kraw-
cowa. Gorzej, gdy trzeba naprawić buty. Kiepski ze mnie szewc. Później podlewam kwiatki, wydaje mi się, że jestem ogrodniczką. Sama sobie kucharzę, a nawet niczym kelnerka podaję do stołu. Gdy zmywarka przestaje działać, pracuję na zmywaku. ▪ Nie mylić z kierownicą W wolne dni bawię się w piekarza i cukiernika, jednak po zjedzeniu zbyt wielu słodkości, zaczynam planować kolejne posiłki, przyjmując postać wykwalifikowanej dietetyczki. Potem zaczynam udawać sportowca i trenera personalnego jednocześnie. Chwilę później mi się nie chce. Cieszę się, że już niedługo będę mogła nazwać siebie kierowcą - nie mylić z kierownicą. Mam jednak nadzieję, że ominie mnie przyjemność bycia mechanikiem. Póki co w drodze do szkoły staję się krytykiem muzycznym. W słuchawkach niezmiennie od jakiegoś czasu Alicia Keys, a od niedawna, coraz popularniejszy, Dawid Podsiadło. Jednak na szczytach moich muzycznych list króluje od paru dni The Fugees. Jako krytyk literacki nie mogę doczekać się trzeciej części Dziennika Bridget Jones i informacji o tym, w jaki sposób umarł Mark Darcy. ▪ Tancerka i prokurator Codziennie sprawdzam się też jako mówca, pisarka, a odbierając telefony - jako sekretarka. Często z nudów psuję, a potem
KARINA OSTAPIUK Z zawodu uczennica klasy dziennikarskiej. Z pasji tancerka. Z koloru włosów blondynka. Łączy przygotowania do matury w III LO z nauką życia. Do tego drugiego przygotowuje się na własną rękę. Jak na zodiakalną pannę przystało, ostrożna, jednocześnie niebojąca się powiedzieć wprost, co myśli. Uważa, że przyszłość należy do tych, którzy wierzą w swoje marzenia, więc stara się wierzyć. Skomplikowana, jak każdy.
►►►extremely-naturally.blogspot.com składam długopisy. Gdy zachwycam się smakiem kawy, można pomylić mnie z baristą. A gdy opiekuję się kuzynami, robię za nauczycielkę, malarkę, plastyczkę, a przede wszystkim nianię. Kiedy nikogo nie ma w domu, staję się muzykiem, tancerką i piosenkarką w jednym. Później bawię się we własnego psychologa i udaję swoją sprzątaczkę. Tak jak każdy z nas - z czego nie zawsze jestem dumna - osądzam (sędzia), oskarżam (prokurator), a niektórych bronię (adwokat). Prawie jak dziennikarka zadaję wiele pytań, a gdy włączam laptopa i cieszę się, że potrafiłam coś zrobić, wydaje mi się, że jestem informatykiem. Podczas rodzinnych uroczystości udaję zamiennie modelkę i fotografa. Gdy ktoś zapyta o drogę, nie zawsze wiem, co powiedzieć. Kiepski ze mnie przewodnik. Nie sprawdzam się zbytnio jako hydraulik, elektryk
czy tester gier. Lepsza ze mnie optymistka niż optyczka, ale czytając o przyczynach chorób w internecie, czuję się jak lekarka. Czasem chcę coś kupić, innym razem być sprzedawcą. Bawię się w księgową, by kontrolować fundusze. Jedno jest pewne. Wolę być bankowcem niż bankrutem. ▪ Być kimś Generalnie mówiąc, jestem kowalem. Kowalem własnego losu, jak każdy z nas. Czasami jednak mam wrażenie, że znajduje się wśród, mniej lub bardziej zdolnych, aktorów. Taki sobie teatr. Czasami wielki cyrk. Wydaje mi się jednak, że chodzi o to, aby zrozumieć różnicę miedzy stwierdzeniem Musisz być sobą, żeby być kimś a Musisz być kimś, żeby być sobą. Ja wybieram to pierwsze.
30
LISTOPAD 2013
Felieton
Kobiety nie istnieją Jestem feministką jak każdy rozsądny człowiek. Susan Sontag
Julia Kristeva napisała: „Trudno stwierdzić, że kobiety w ogóle istnieją”. W tej pozornie paradoksalnej konstatacji znajduje się niestety o wiele więcej prawdy niż mogłoby się wydawać. Setki tysięcy lat temu istniał matriarchat (wybornie udowodnił tę ciągle sporną kwestię prof. Zygmunt Krzak). Wspólnoty, które rządziły się wedle tej konstrukcji społecznej zorganizowane były wokół wiodącej roli kobiet, wyznawano kult Wielkich Matek, bogiń. Nie zachowały się dowody mówiąc o krwawym, wojowniczym, agresywnym charakterze matriarchalnej kultury. Kres tego ustroju przypada na narodziny i ekspansywny rozwój religii monoteistycznych (począwszy od judaizmu), które fundują ludzkości nowy typ systemowy: patriarchat. W tym miejscu należy przypomnieć sobie o cytowanych na początku słowach francuskiej filozofki. Od kiedy patriarchat na dobre zadomowił się w Europie (łącznie jakieś 3000 lat), kobiety nie istnieją. Wielka Historia pozostawia im miejsce na marginesie, na peryferiach. Wojny, bitwy, przewroty, rewolucje, królestwa, cesarstwa, republiki et cetera – wszystko w 99% jest historią mężczyzn, przez mężczyzn pisaną dla mężczyzn. Ktoś powie a Katarzyna II, a Elżbieta I? Owszem, owszem pojedyncze jednostki, którym cudem i za ogromną cenę udało się przebić przez męskocentryczny kombinezon szczelnie otulający dzieje narodów. Oriana Fallaci w poruszającym Liście do nienarodzonego dziecka pisała: „Ale jeśli urodzisz się
mężczyzną, też będę się cieszyć. A może jeszcze bardziej, bo będzie ci oszczędzone wiele upokorzeń, wiele niewoli, wiele nadużyć”. W tym względzie Kristeva ma słuszność – kobiet nie ma. Kobiety zaczynają istnieć od połowy XIX wieku. Człowiek płci żeńskiej (drodzy szowiniści, kobieta jest człowiekiem – wiem, że to dla was dziwne, ale nie zapominajcie o tym fakcie) w społeczeństwie patriarchalnym jest przede wszystkim niemy. Pozbawiony głosu. Milczący. Jego miejscem egzystencji może być jedynie kuchnia lub małżeńska sypialnia. Role przypisywane kobiecie zdają się być oczywiste: matka, żona. Koniec. Czesław Miłosz, ten wyjątkowo nieempatyczny człowiek i nadzwyczaj empatyczny poeta, pisał w wierszu One:
JAKUB RAWSKI Doktorant literaturoznawstwa na Uniwersytecie Zielonogórskim, sekretarz Zielonogórskiego Oddziału Towarzystwa Literackiego im. Adama Mickiewicza, nauczyciel języka polskiego, autor książki poetyckiej Pasaże. Uwielbia prozę Jelinek i Lessing, poezję Grochowiaka i Szymborskiej.
Imiona ich nie będą pamiętane. Cerowaczki wydartych swetrów, opiekunki Skarpetek i kalesonów, ochmistrzynie Kuchni smaczniej a lekkiej, miłej jego zdrowiu, Prasowaczki koszul na jego wieczorny występ, Polubienice, nałożnice, kochanki, Pokuśnice, gospodynie, żony, Umiejące cierpliwie znosić wielkie idee, Plany zmieniania świata, wiarę w genialność, Nosicielki sekretu, o którym on nie wie, Uśmiechają się, zaparzają herbatę, Idą do okna, podlewają kwiaty.
Ile gorzkiej prawdy o nienapisanej, niemożliwej już do odtworzenia historii milionów kobiet opowiedział Noblista. Kiedy w październiku Akademia Szwedzka ogłosiła,
że Literacką Nagrodę Nobla otrzymuje Alice Munro, ta szybko oświadczyła: „Straszne, że jestem dopiero 13 kobietą, która otrzymała to wyróżnienie”. Straszne i prawdziwe, bolesne
i krzywdzące dla setek piszących kobiet, które mogły dość do głosu dopiero na fali przemian obyczajowych XIX wieku i rodzących się nowych filozofii społecznych takich jak marksizm,
LISTOPAD 2013
Felieton
31
Nie wolno się tak gapić! Z CYKLU ► Pod studenckim biurkiem
który piórem Fryderyka Engelsa zdecydowanie opanował wobec ucisku płci żeńskiej. Niebezpodstawnie Wirginia Woolf (pisarka wybitniejsza niż bełkotliwy Joyce z nudziarzem Proustem razem wzięci) w eseju Własny pokój postawiła tezę o „siostrze Szekspira”, twierdząc, że w czasach autora Makbeta być może istniała równie genialna pisarka, która nie mogła dojść do głosu przez ograniczającą kulturę patriarchalną. Dlatego tak szalenie istotne i ważne jest pisarstwo Doris Lessing, Elfriede Jelinek, Toni Morrison, Joyce Carol Oates czy Margaret Atwood, ponieważ one za pomocą różnych poetyk i gatunków literackich snują opowieści o kobiecym doświadczeniu, czasami nawet je rekonstruując (powieść Szczelina Lessing). Często zestawia się kobietę z dzieckiem. Słusznie. Dzieci, podobnie jak kobiety nie mają swojej historii, zawsze traktowane jako istoty podrzędne, nieważne, nieznaczące. Dopiero pedagogika humanistyczna XX wieku zmieniła takie podejście. Ostatnio na facebookowym profilu znajomego przeczytałem, że kobiety i dzieci mają wiele wspólnego, „wystarczy zabrać do zoo, rozśmieszyć i już”. Osobiście wolę zabierać kobietę, na której mi zależy, do kina, do biblioteki, na spacer, na kawę, na piwo, rozmawiać o Miłoszu, Jelinek, Torańskiej, Fallaci, przypadku, losie, egzystencji, Krakowie. Ale to ja. Feminista.
Co zrobić z oczami, gdy odmienność tak przyciąga uwagę? A może to nie odmienność, tylko nasza ludzka ciekawość sprawia, że widząc kogoś bez nogi albo całego w tatuażach nie możemy oderwać wzroku? Z wiekiem większość zaczyna przymykać jednak oczy, bo nie wypada patrzeć na inność, a już na pewno nie wypada o tym rozmawiać. Każdy otoczony przynajmniej jednym dzieckiem wie, ile pytań dziecko potrafi zadać i iloma sprawami się interesuje. Kto nie wierzy, niech sięgnie pamięcią i przypomni sobie najbardziej niecodzienne zajście w swoim życiu. Moja koleżanka z młodzieńczych lat wspominała często spotkanie z człowiekiem o ciemnym kolorze skóry. Była wtedy na wakacjach w Berlinie, a na przyglądaniu się mężczyźnie o afrykańskim pochodzeniu straciła całego loda, który spłynął po jej ręce niezauważony. Koleżanka pytała dookoła, kto to taki, a jako odpowiedź usłyszała: „nie wolno się tak gapić”. Dorastała w przekonaniu, że jeśli coś odstaje od reszty, nie powinno się temu poświęcać uwagi i żyć tak, by tego nie widzieć. Wychodząc naprzeciw niewygodnym pytaniom, Tomasz Kwaśniewski, dziennikarz i pisarz, przygotował pierwszą reporterską książkę dla dzieci (ale polecam ją też dorosłym). Opublikował wywiady z osobami, na które nie da się nie zwrócić uwagi. Jak sam przyznaje, kiedy był mały i widział na ulicy kogoś niewidomego, bez nogi, bez ręki, na wózku, kogoś tak białego, że jakby bez koloru, bardzo grubego, umięśnionego, natychmiast szarpał mamę, tatę, za nogawkę, za rękaw i pytał, dlaczego tak wyglądają. Często zamiast odpowiedzi otrzymywał pouczenie, by się nie gapić, bo temu „komuś” może się zrobić przykro. Obecnie wygląda to podob-
PAWEŁ J. SOCHACKI Rodowity Lubszanin. Felietonista "UZetki" od 2010 roku. Autor pięciu książek (w tym opowiadania dla dzieci), jeszcze nie opublikowanych. Miłośnik literatury współczesnej, polskiej piosenki i miejsc tętniących życiem. Inspiruje go codzienność, tak pospolita i niezauważalna, a jednak stale zaskakująca.
nie, zwłaszcza że żyjemy w wolnym kraju, w którym każdy może być kim chce. Pokolenie niezaspokojonych dzieci szuka więc informacji na własną rękę, sugerując się wynikami wyszukiwarki Google, która daje dostęp do wielu, często niezweryfikowanych treści. Obecnie w parlamencie mamy czarnoskórego posła. Monika Kuszyńska, piosenkarka poruszająca się na wózku inwalidzkim, uśmiechała się z bilbordów reklamując rajstopy, a Michalina Manios – która urodziła się jako chłopiec, robi karierę top modelki. Świat to nie jednolity szablon, a każdy jest skrojony według innej
miary. Najtrudniej zrozumieć ludzi, którzy na wieść o chorobie, zmianie poglądów czy odmiennej orientacji wśród bliskich robią zgrabny unik i zacierają kontakt. Już dawno nie poświęciłem tyle uwagi książce dla dzieci wydanej przez współczesnego autora. Ta książka to nie tylko lekcja tolerancji dla najmłodszych, ale i zachęta do zadawania pytań. Bo jeśli będziemy rozmawiać, unikniemy niedomówień i poznamy prawdziwe oblicze innego człowieka.
32
Region
LISTOPAD 2013