Wiadomośći ASP 56

Page 1

Wiadomości ASP 56 Akademia

styczeń 2012

Sztuk Pięknych

ISSN 1505–0661

im. Jana Matejki

www.asp.krakow.pl

w Krakowie

cena 6 zł (w tym 5% VAT)



Z NAROŻNIKA I PIĘTRA

→ Spis treści Idee 2 – M. Christopher. Zacharow W Nowym Jorku dowiesz się kim jesteś i na co cię stać 10 – Ks. Adam Boniecki Zawsze można coś wyciąć 18 – Jacek Dembosz Możliwość wyspy 22 – Michał Pilikowski Maciej Moraczewski – twórca gma‑ chu ASP w Krakowie 25 – Piotr Winskowski Między fasadą a podwórkiem, między kopułą a strychem 28 – Janusz Krupiński Interpretacja jako patetyzacja, czyli patointerpretacja 31 – Waldemar Węgrzyn Kompatybilni, niekompatybilni 36 – Andrzej Wajda Maluj, maluj, i tak Matejką nie będziesz! 38 – Justyna Koeke Dużo i bardziej!

A

Felietony 42 – Darek Vasina Księżyc w nowiu, czyli straciłem łódkę, nie

niśmy się obejrzeli, a już kończy się pierwszy kwar‑ tał 193. roku akademickiego, zainaugurowanego

będziesz mieć sersa 44 – Grzegorz Sztwiertnia Krytuk

tym razem w krakowskiej Operze. Odbyły się jesienne

Dyplomy

obrony dyplomów, wydziały pracują na pełnych obrotach. Trwają prace w budynku Akademii: odnowioną północną

46 – Marta Antoniak Żywot Celiny w 19 odsłonach

kopułę (od strony ul. Paderewskiego) obsiadły, zrekon‑

48 – Agnieszka Fujak Bezpieczne lądowanie Wystawy

struowane przez prof. Sękowskiego, trzy gryfy. Przywra‑ camy tym samym pierwotny kształt budowli, co jest moż‑

50 – Łukasz Konieczko Sztuka projektowania

liwe dzięki środkom przyznanym nam przez Społeczny

54 – Anna Baranowa Zawsze akt

Komitet Odnowy Zabytków Krakowa.

58 – Michał Zawada Białe plamy Janusza Orbitowskiego

Pielęgnując tradycję, nie zapominamy wszakże o wyzwa‑

60 – Małgorzata Markiewicz Ubranie narodowe Unii Euro‑

niach czasów współczesnych. I tak, po wyrażonej już

pejskiej – możliwe?

przez Senat aprobacie powołany zostaje nowy, siódmy

62 – Agnieszka Łukaszewska Portrety i czas utrwalony

wydział Uczelni – Intermedia. Będzie on przygotowywał

64 – Jakub Woynarowski Armarium

studentów do podejmowania działań niemieszczących

65 – Andrzej Bednarczyk Imaginary landscapes

się w tradycyjnych dyscyplinach plastycznych, a przecież

66 – Jerzy Hanusek Mglisto i ponuro, czyli plener w Zatorze

obecnych w sztuce już od kilku dziesięcioleci.

67 – Tomasz Daniec Rysunki Shuheia Yamashity Wydarzenia

Tak więc nasza dostojna Uczelnia otwiera nowy rozdział w swej niemal dwusetletniej historii.

70 – Grażyna Korpal Kraków Summer Institute

A tymczasem, w przededniu Świąt Bożego Narodzenia

72 – Jacek Dembosz Etiuda & Anima. Powrót do przyszłości

składam wszystkim Czytelnikom życzenia, aby spędzili

78 – Stanisław Tabisz Salon 100‑lecia ZPAP Okręgu

te dni w jak najlepszym nastroju, który niech im towa‑ rzyszy przez cały nadchodzący rok 2012. Prof. Adam Wsiołkowski Rektor ASP w Krakowie

Krakowskiego Autorem ilustracji Inferno na okładce jest M. C. Zacharow.

Publikacje 86 – Anna Sękowska Portret Zygmunta Starego z katedry wawelskiej 1


Idee

W Nowym Jorku dowiesz się, kim jesteś i na co cię stać M. Christopher Zacharow

chałturę. Miałem wtedy do niej – później okazało się,

Do Nowego Jorku przyjechałem w czerwcu 1981 r.

twarda rzeczywistość uświadomiła mi, że w Nowym

Towarzyszył mi młodzieńczy entuzjazm i naiwna

Jorku jako artysta malarz nie przeżyję nawet jednego

wiara w powodzenie, znana w kraju pod hasłem

roku. Zdecydowałem się więc traktować tę komer‑

„jakoś to będzie”. Liczyłem sobie 26 lat i, jak więk‑

cyjną dyscyplinę możliwie solidnie. Zabrałem się

że niesłusznie – lekceważący stosunek. Dość szybko

Grafik, malarz, nauczy‑ ciel. Absolwent Akademii Sztuk Pięknych w Krakowie (1979). Mieszka na stałe

szość „turystów ekonomicznych”, myślałem o zaro‑

do malowania ilustracji z całkowitym zaangażo‑

bieniu garści dolarów z przeznaczeniem, po powro‑

waniem i pasją, tak jakby to były moje „prawdziwe

cie do kraju, na mieszkanie i pracownię malarską.

obrazy”. Przydało mi się doświadczenie wyniesione

Po kilkudniowej mieszance emocjonalnej, szoku,

z Akademii.

i pracuje w Stanach

lęku i podniecenia, zatrzymałem się w dolnej części

Zjednoczonych. Aktualnie

miasta na East Village, gdzie wynająłem skromny

Przełom

pokoik. Zacząłem rozglądać się za pracą. Planowałem

Przełom nastąpił w roku 1985. Jedna z moich wcze‑

na Manhattanie. Poprzednio

półroczny pobyt. Realia zderzenia z kapitalizmem

snych ilustracji, Kobieta wiolonczela, została zauwa‑

także w Parsons School

były dużo trudniejsze, niż myślałem, i już podjąłem

żona, zaakceptowana i przyjęta do publikacji w „27th

of Design, New York City,

myśl o powrocie, gdy raptownie, w grudniu 1981 r.,

Annual of American Illustration”. W ten sposób trafi‑

wszystko uległo przetasowaniu.

łem do grupy najlepszych ilustratorów roku, niczego

jako Adjunct Assistant Professor w Pratt Institute

Marywood University, Scranton, PA, i w The

Przez pierwsze dwa lata imałem się różnych zajęć,

Cooper Union for the

przeważnie śmiertelnie nudnych i dalekich od tego, czego

Advancement of Science and Art. Brał udział

wcześniej nie publikując. „Society of Illustrators’s Annual of American Illu‑

oczekiwałem w swoim zawodzie. Zupa w puszce Camp‑

stration” (założone w 1901 r.) prezentuje najlepsze

widualnych i zbiorowych

bell’s Soup, która wtedy często gościła na moim stole (tak,

ilustracje roku. Spośród tysięcy zgłoszeń profesjo‑

wystawach. Ważniejsze

ta sama co u Andy’ego Warhola), dawała mi nadzieję,

nalne jury, w skład którego wchodzi elita artystyczna

nagrody: Pratt Institute,

że kiedyś spełnieni się i mój American Dream.

i wydawnicza, wybiera zaledwie kilkaset (plus minus

w ponad czterdziestu indy‑

Faculty Development

Przez cały czas rozmyślałem o karierze ilustratora,

Award (2010), Society of Illustrators of New York

400) ilustracji. W tej grupie w kilku kategoriach przy‑

przygotowując portfolio z ilustracjami.

znawane są nagrody – złote i srebrne medale.

Na podbój Manhattanu

strators doczekałem się pierwszych zleceń na zilu‑

Teczka z portfolio, z którą ruszyłem na podbój Man‑

strowanie okładek do książek. Projektowanie okładek

hattanu, zawierała kilka małych obrazków. Były

stało się moim ulubionym tematem, polem do popisu,

to ilustracje namalowane farbą akrylową na canvas

środkiem do zaspokojenia osobistych skłonności

28 Annual, Silver Medal

Niedługo po wyróżnieniu przez Society of Illu‑

(1986).

board. Jako absolwent wydziału malarstwa ASP w Kra‑

do „dramatu, nastroju i tajemnicy”. Mroczna i ponura

na płótnie, 36 × 28 cm, ilu‑

kowie, od zawsze traktowałem tego rodzaju „twór‑

paleta kolorystyczna przywieziona z kraju znalazła

stracja prasowa

czość” jako, wymuszoną przez okoliczności życiowe,

doskonałe zastosowanie w tej kategorii.

→ Thunder, 2011, akryl

2

Wiadomości asp /56


3


↑ Crown of thorns, 2007, akryl na płótnie, 31 × 18 cm, ilustracja prasowa

Sukces Rok 1986 okazał się pasmem sukcesów. Aż cztery

Zlecenie na okładkę do „Time” (XI 1988) zastało mnie w sklepie z materiałami artystycznymi. Pod‑

moje okładki książek wykonane dla nowojorskich

czas dokonywania zakupów nagle przez megafon

wydawnictw wybrane zostały przez Society of Illustra‑

sklepowy wywołano moje nazwisko. Proszono o nie‑

tors do grona najlepszych okładek roku, a za jedną

zwłoczne podejście do telefonu. Ku mojemu zdzi‑

z nich otrzymałem nagrodę specjalną – Srebrny Medal

wieniu słuchawkę po drugiej stronie dzierżył w ręku

Society of Illustrators of New York. Nieoczekiwanie

sam dyrektor artystyczny gazety. Wyrażając wielką

stałem się tak zwanym Top Notch, najwyższej klasy

ulgę z racji odnalezienia mojej osoby, zlecił mi przy‑

grafikiem.

gotowanie okładki mającej zilustrować rozpad ZSRR.

Posypały się kolejne zlecenia na okładki dla

Na wykonanie tej pracy dostałem 48 godzin. Udało się.

najbardziej znanych czasopism, były wśród nich

Kolejny podobny przypadek to, trwający non stop,

„Time”, „Newsweek” i „Businessweek”. Współpraca

trzydniowy maraton dla „Newsweeka” (V 1990) –

z nimi świadczyła o ugruntowaniu mojej pozycji

wykonałem dla nich dwie okładki.

na rynku. Ale nic nie jest za darmo. Nieodłącz‑

W każdym przypadku redakcja zapoznawała się

nym elementem tej pracy był potęgujący się stres

z pracami przedstawionymi przez dwóch lub trzech

i wiele nieprzespanych nocy. Z tą robotą łączył się

artystów, a do druku kierowano najlepszą wersję.

zawsze short deadline na realizację. Kilka takich

4

„nieprzekraczalnych terminów” doświadczyłem

Studio

w pierwszych latach mojej kariery. Pamiętam

W Nowym Jorku kilkakrotnie zmieniałem miej‑

dwudziestoczterogodzinną sesję nad okładką dla

sce zamieszkania, aby na dobre zakotwiczyć przy

magazynu „Discover” z marca 1986. Moim rywa‑

Washington Square Park, w Greenwich Village

lem był wtedy Brad Holland, prawdziwa super‑

na Manhattanie. To historyczna dzielnica bohemy

gwiazda amerykańskiej ilustracji. Szczęśliwie

artystycznej oraz młodzieży studenckiej kilku naj‑

udało mi się go pokonać i numer „Discover” ukazał

bardziej znanych uczelni (New York University,

się z moją okładką.

The Cooper Union for the Advancement of Science

Wiadomości asp /56


Zlecenie na okładkę do „Time” (XI 1988) zastało mnie w sklepie z mate‑ riałami artystycznymi. Podczas dokonywania zakupów nagle przez megafon sklepowy wywołano moje nazwisko. Proszono o niezwłoczne podejście do telefonu. Ku mojemu zdziwieniu słuchawkę po drugiej stro‑ nie dzierżył w ręku sam dyrektor arty‑ styczny gazety.

↖ Face, 1985, akryl

and Art, Parsons School of Design czy Pratt Insti‑

1988

tut). Największą zaletą tego mieszkania była dobra

Któregoś dnia w jednym z mniejszych pomieszczeń

lokalizacja.

Vorpal Gallery zamieszczono siedem moich niewiel‑

na płótnie, 31 × 23 cm, okładka książki

kich prac. Tego wieczoru to nie ja byłem gwiazdą. Fine Art

W głównych salach celebrowano duże, barwne

Od początku mojego pobytu w Nowym Jorku szukałem

płótna innego, uznanego na rynku artysty. Spaceru‑

własnej formy ekspresji w malarstwie. Lata 80. były

jąc po galerii, można było także trafić na moją małą

odrodzeniem w sztuce wizualnej. Malarstwo i rzeźba

ekspozycję. Po kilku dniach otrzymałem wiadomość

stały się ponownie bardzo modne. Na Manhattanie

o sprzedaży wszystkich moich prac. To zdecydowało

wszędzie otwierano nowe galerie. Przodowały w tym

o zmianie, na parę lat, wymiarów moich obrazów.

East Village i Lower East Side. Soho było już wcześniej

Dotychczas nie przekraczały one formatu 50 x 50 cm.

ustabilizowane, elitarne, ale jeszcze przyjmowało

Galeria poczęła dostarczać mi do pracowni gotowe

młodych artystów, których prace mogły się przełożyć

do malowania płótna, których rozmiary zbliżone były

na sukces komercyjny. Przynieść zysk – tak galerii,

do formatu 2 x 3 m. Ogarnęły mnie mieszane uczu‑

jak i artyście.

cia w związku z rozmiarem tych płócien. Pokonałem

Pierwszą indywidualną wystawę malarstwa

tę przeszkodę, malując kilka obrazów, które zostały

miałem w Polskim Instytucie Naukowym na Man‑

dobrze przyjęte. Zaprezentowałem je na wystawie

hattanie w roku 1983, ale dopiero pięć lat póź‑

indywidualnej w roku 1991. Tym razem to mnie uho‑

niej poczułem zapach pieniędzy, podpisując pię‑

norowano oficjalnym otwarciem.

cioletni kontrakt z Vorpal Gallery, mieszczącej

Nadzieje na prawdziwy sukces rynkowy zakoń‑

się w sercu Soho, na West Broadway & Spring

czyły się fiaskiem. Kryzys na Wall Street odebrał

Street. Galeria ta reprezentowała znanych arty‑

sztuce dopływ gotówki i wiele galerii, włącznie z moją,

stów. Dysponowała też, co ważne, imponującymi,

zakończyło wkrótce działalność. Przez następne lata

przeszklonymi od strony ulicy pomieszczeniami

wystawiałem prace w innych galeriach Nowego Jorku.

wystawienniczymi.

Ostatnią wystawę indywidualną miałem w 2005 r. 5


1. Labirynt, 2002, akryl

w Galerii Europa na Brooklynie. Tam na ścianie

na panelu, 61 × 45 cm,

wykonałem czarno‑biały mural (16 x 9 cali), któ‑

nego w Pratt Institut na Manhattanie, jednej z czoło‑

rego ośmiogodzinna realizacja zarejestrowana została

wych szkół artystycznych w Stanach. Tam w 2007 r.

okładka książki

w klasie illustracji reklamowej oraz malarstwa olej‑

2. Image #13, 2002, akryl

na wideo. Skróconą do godziny wersję pokazywano

otrzymałem nominację na stanowisko Adjunct Assi‑

na panelu, 61 × 45 cm,

dzień później podczas otwarcia.

stant Professor.

3. In the country, 1987, akryl

Edukacja

Kryzys

na płótnie, 38 × 25 cm,

Początki mojej nieplanowanej kariery w edukacji

Odnoszę wrażenie, że niewielu spośród artystów/ilu‑

wyglądały tak, że zaczęli odwiedzać moje studio stu‑

stratorów przetrwa obecny kryzys. Nie tyle z powodów

denci uczelni artystycznej. Rozsiadali się na podłodze,

ekonomicznych (co oczywiście nie jest bez znacze‑

okładka książki

okładka książki 4. Life & fate, 1988, 36 × 28 cm, okładka

oglądali na ścianie slajdy z moimi obrazami i ilustra‑

nia), ile na skutek zmiany funkcji „ilustracji/obrazu”

cjami, słuchali w skupieniu opowiadań o życiu i pracy

i tradycyjnie pojmowanej jego roli. Dziś na rynku

5. Tornado, 1984, akryl

artysty malarza/ilustratora w Nowym Jorku. Efek‑

zastępuje go ilustracja ruchoma, animacja, reklama

na płótnie, 36 × 13 cm,

tem tych spotkań było podjęcie w 1997 r. współpracy

elektroniczna (komputery).

książki

portfolio

6

z The Cooper Union for the Advancement of Science

Od czasu postawienia pierwszych kroków

and Art na East Village, gdzie do dnia dzisiejszego

na ziemi amerykańskiej minęło trzydzieści lat.

prowadzę klasy malarstwa i rysunku. Spotykają się

Muszę przyznać, że los okazał się dla mnie łaskawy

tam ludzie z różnych stron świata. Uczę rzemiosła,

i mimo iż nie brakowało na mojej drodze wielu dra‑

ale i postaw, a oni uczą mnie akceptacji dla „inności”.

matycznych momentów (nie chciałbym nimi nikogo

Kilka lat spędziłem też w Parsons The New School

zanudzać), to na przetrwanie i ugruntowanie mojej

For Design na Greenwich Village, prowadząc tam

obecnej pozycji miał wpływ olbrzymi wysiłek, katorż‑

zajęcia z ilustracji konceptualnej. Od 2003 r. uczę

nicza praca oraz poparcie i wyrozumiałość ze strony

Wiadomości asp /56


1.

2.

3.

4.

5.

7


7.

6.

8.

9.

rodziny i przyjaciół. Z perspektywy czasu uważam,

6. Bishop, 2011, akryl

8. Surrender, 2010, akryl

że życie w Nowym Jorku było wielką przygodą. Obec‑

na płótnie, 30 × 25 cm, ilu‑

na płótnie, 28 × 33 cm, ilu‑

nie, 31 × 23 cm, ilustracja

stracja prasowa

stracja prasowa

prasowa

7. Kobieta wiolonczela, 1984,

9. Bait, 1984, akryl na płót‑

akryl na płótnie, 30 × 25 cm

nie, 36 × 25 cm

ność w nim sztuki (pracy twórczej) stała się moim sposobem na życie. Taka jest pokrótce moja historia. Mam nadzieję, że to nie koniec mojej amerykańskiej przygody, a tylko jej kolejny etap. Pod tym względem jestem niepoprawnym optymistą. 8

Wiadomości asp /56

→Brain, 2008, akryl na płót‑


9


Idee

Zawsze można coś wyciąć Zakon Zgromadzenia Księży Marianów, nakładając

jest dość skomplikowane. „Tygodnik Powszechny”

na ks. Adama Bonieckiego niefortunny zakaz wystę‑

jest pismem katolickim, ale nie chce być pismem

powania w telewizji, radiu i prasie, zapewnił mu,

kościelnym, pismem religijnym. W sumie jest

prawdopodobnie wbrew własnym intencjom (chociaż

to dosyć trudne.

są i inne opinie), spory medialny rozgłos. Oddając

Dzisiejsze i doraźne sprawy tak nas absor‑

głos ks. Bonieckiemu – przypominamy, co, jesz‑

bują, że tracimy jakąkolwiek perspektywę. Można

cze jako redaktor naczelny „Tygodnika Powszech‑

to potraktować bardzo szeroko, ale myślę, że tą pierw‑

nego”, miał on do powiedzenia dziennikarce Dorocie

szą zagłuszaną warstwą jest odebranie nam nieco

Włosowicz.

szerszej i dalszej perspektywy. Jesteśmy miotani

ks. Adam Boniecki

To nas albo rozwściecza, albo wprawia w euforię czy

wydarzeniami dnia i tym, co dzieje się w tej chwili. Adam Edward Boniecki

depresję. Brakuje nam dystansu. To wszystko nie

(ur. 25 VII 1934 r. w Warszawie) – katolicki

Jestem przede wszystkim księdzem. Jako ksiądz,

prezbiter, generał zakonu

dzieje się w próżni. Te sprawy dnia codziennego mają

dziennie w kościele spędzam półtorej godziny,

dzisiaj pewien specjalny charakter. Jest to ciągłe kal‑

–2000, redaktor naczelny

jako redaktor prawie całą resztę. Nie mam z tym

kulowanie: czy ja tu nie tracę, czy mi się to opłaca, czy

„Tygodnika Powszechnego”

najmniejszych problemów. Jednak mogę sobie bez

ja nie ryzykuję… Myślę, że pierwsza wartość, która

w latach 1999–2011. Jest

żadnego trudu wyobrazić, że dzisiaj przestaję być

jest zagrożona, nazywa się bezinteresowność. Można

redaktorem „Tygodnika Powszechnego” i osobą

to oczywiście rozwijać. Bezinteresowność to znaczy

dokończonych, Notesu rzym‑

medialną. Nic by się nie stało. To nie byłby żaden

też radość życia itd. W wielkim skrócie tak bym

skiego i Kalendarium życia

wstrząs w moim życiu. Natomiast nie mogę sobie

to skomentował. Tak się zaczyna to niebezpieczne

wyobrazić, że przestaję być księdzem. Dlatego nie

zagłuszanie. I ten ruch, w który nas życie wprowa‑

mam żadnych wątpliwości, a „Tygodnik” traktuję

dziło, powoduje, że czasami to zagłuszamy nawet

jako zadanie, które otrzymałem.

samych siebie.

marianów w latach 1993

autorem wielu publikacji i książek, m.in. Rozmów nie‑

Karola Wojtyły. W XI 2011 r. odznaczony Medalem za tolerancję.

W przypadku redaktora naczelnego jest to odpo‑

10

Nie wiem, czy jest to specyfika naszych czasów,

wiedzialność duża i skomplikowana. Zostałem redak‑

czy też mechanizm samobronienia się przed nie‑

torem naczelnym pisma, które ma markę, legendę,

przyjemną prawdą o sobie. Człowiek w stosunkach

określonych wrogów, grzechy na sumieniu i ogromne

z innymi używa masek. Wymaga tego nawet, w jakiejś

zasługi. Gazety jednak nie robi naczelny redaktor. On

mierze, miłość bliźniego. Nie musi całe otoczenie wie‑

staje na czele grupy ludzi. Wtedy mało ich znałem,

dzieć, że mnie dzisiaj ząb boli. Prezentujemy się w lep‑

bo przyjechałem z zagranicy. Niektórzy, co młodsi,

szym wydaniu i gramy tę rolę, co nawet samo w sobie

wcale mnie nie znali. I oto nagle znaleźli się w redak‑

nie jest złe. Nie zawsze jednak można odgrywać taką

cji, na której czele staje jakiś księżulo. To nie jest

rolę. Następuje sytuacja, która nas zaskakuje, i wtedy

przyjemne, człowiek chce być w normalnym świecie,

maska pęka i wyłażą ze środka flaki. Jakaś przykra

a nie w jakimś zakrystyjnym piśmie. To wszystko

prawda o nas nagle bije w oczy. Człowiek bardzo tego

Wiadomości asp /56


Brakuje nam dystansu. To wszystko nie dzieje się w próżni. Te sprawy dnia codziennego mają dzisiaj pewien specjalny charakter. Jest to ciągłe kalkulowanie: czy ja tu nie tracę, czy mi się to opłaca, czy ja nie ryzykuję… Myślę, że pierwsza war‑ tość, która jest zagrożona, nazywa się bezinteresowność. nie lubi. Są różne mechanizmy samoobrony. Różne

nie roztrząsajmy. Chrystus nie był psychoanality‑

sposoby, żeby to od siebie odrzucić. Przenoszenie

kiem, nigdy nie mówił ludziom: no to jak to było,

winy na drugiego, wymazywanie z pamięci czy też

właściwie coś ty zrobił, a dlaczego, a jak mogłeś, jak

bardzo szybka transformacja tego, co się zdarzyło,

ci nie wstyd. On mówił grzesznikom: „odpuszczają ci

na wersję sympatyczniejszą. Natomiast nie da się

się twoje grzechy, idź teraz w pokoju, już więcej nie

siebie nie zauważyć, bo każdy człowiek jest jednak

grzesz”. Ważna jest przyszłość.

dosyć egocentryczny. Świat jest wokół nas: „to jest

Huki świata to jest bardzo ładne określenie.

szwagier wujka mojej żony” („mojej” tu jest najważ‑

Jest bardzo dużo różnego rodzaju „huków świata”.

niejsze), „to jest jakieś sto metrów od mojego domu”,

Myślę, że to coś musi się dokonywać w nas. Potrzebne

„ode mnie tam się jedzie trzy godziny”. Jesteśmy cen‑

są momenty oczyszczenia dysku. Przeżyłem to kiedyś

trum naszego świata i w końcu ten bolący nas w tej

po operacji. Nie byłem poddany narkozie, tylko znie‑

chwili ząb jest największym bólem wszechświata

czuleniu narkotykowemu. Pamiętam tę noc, w której

w tej chwili. Co z tego, że komuś nogę obcinają, kiedy

trochę majaczyłem, trochę śniłem. To było bardzo

ja wariuję, bo mnie rozsadza ból mojego zęba. Siebie

cenne doświadczenie. Wtedy ten dysk był rozregulo‑

to my raczej zauważamy.

wany i całą noc ten śmietnik różnych historii, zda‑

Podczas spowiedzi jest taki odruch, żeby (nie

rzeń, ludzi łaził mi po głowie. Zdałem sobie sprawę,

mówię o moich penitentach, mówię o sobie), nic nie

że jest to magazyn takich niepotrzebnych rzeczy,

zatajając, uczciwie wyznać grzechy, ale jednak przed

że trzeba się z tym jakoś uporać. Metoda zatyczek

tym często kompletnie nieznanym spowiednikiem

do uszu nie jest najlepsza, chyba że ktoś ma powo‑

nie wypaść najgorzej. Zapomina się, co to jest spo‑

łanie kamedulskie, odcina się od świata i wpatruje

wiedź. Człowiek staje przed Tym, który „zna nasze

się w Boga. To jest cudowne, ale to jest bardzo spe‑

serca i nasze nerki”, jak mówi Stary Testament, który

cjalne. Nie byłbym zwolennikiem zatyczek do uszu,

nas zna na wylot i, o dziwo!, ciągle nas kocha. Dla‑

ale oczyszczania tej świadomości. Tym powinna być

tego dobrze wiedzieć, że jesteśmy poddani takiemu

modlitwa. Taką funkcję ma medytacja, nie tylko

mechanizmowi, powinien też o tym wiedzieć spowied‑

chrześcijańska. W momentach, w których człowiek

nik i nie znęcać się nad ludźmi, którzy dokonują cza‑

przestawia się na wyższą częstotliwość fal, wszystko

sem wzruszająco naiwnej kosmetyki tego, co mówią.

się układa i uwalnia. Jest się najpierw człowiekiem,

Nie zmuszać ich tak do końca do jakiegoś poniżenia

potem chrześcijaninem, a potem księdzem.

się wobec spowiednika‑człowieka. Jeżeli powiedział

Jeden z zasadniczych elementów funkcji czy

prawdę, Pan Bóg to rozumie, ja też rozumiem. Już

misji księdza to: żeby się nauczyć słuchać drugiego 11


Fotografie: Jacek Dembosz

człowieka. Bardzo chciałem się tego uczyć, jestem

się do mnie różne stacje telewizyjne, żeby skomento‑

księdzem już dosyć długo. Przeszło 40 lat. Żeby się

wać jakieś sprawy. Chodzi głównie o sprawy związane

czegoś nauczyć, trzeba mieć mistrzów. Przyznam,

z Kościołem i wiarą. Staję tam przede wszystkim jako

że miałem takie szczęście. Spotkałem takiego czło‑

ksiądz. Jako człowiek, który poważnie traktuje Ewan‑

wieka, od którego uczyłem się słuchać. To był arcy‑

gelię, mówię to, co chcę powiedzieć, i dlatego uważam,

biskup krakowski Karol Wojtyła. Zawsze na takiego

że nie mogę nigdy odmówić. Przecież to jest jakieś

hierarchę człowiek też uważniej patrzy. To było

towarzyszenie tym, którzy pytają o prawdę. Nie mam

coś fascynującego. Wtedy uświadomiłem sobie,

z tym żadnych trudności. Natomiast mogą być trudno‑

że ja tak nie słucham. Tego się człowiek uczy. Jest

ści charakterologiczne. Są ludzie, którym łatwo przy‑

taka pokusa, żeby powiedzieć: „już rozumiem”, żeby

chodzi robić innym przykrość czy postępować z kimś

wejść w słowo, pchać się. Wojtyła umiał słuchać.

twardo. Mnie zawsze bardzo trudno jest powiedzieć

Bardzo daleko mi do tego. Chyba nigdy tego nie osią‑

komuś, że artykuł nie będzie wydrukowany. Powie‑

gnę. Człowiek, który z nim rozmawiał, miał poczu‑

dzieć, że jest okropnie napisany… Jak sobie pomyślę,

cie, że w tej chwili dla niego to jest najważniejsza

że ten człowiek pisał, godzinami poprawiał, kocha

sprawa. Że on niczym innym się nie zajmuje. On

to swoje dzieło, to jak powiedzieć, że to jest okropny

to, co usłyszał – pamiętał. Po paru latach potra‑

tekst, że to się do niczego nie nadaje? Więc staram się

fił przypomnieć rozmowę. Miałem taki przypadek,

odpisywać, że to świetnie, że oni piszą, że coś artyku‑

że po długim czasie wrócił do sprawy, o której mu

łują, że niekoniecznie wszystko musi być drukowane.

mówiłem. Myślałem nawet, że tego nie usłyszał, nie

Tak, by powiedzieć prawdę i nie trzymać człowieka

zwrócił uwagi. Po dwóch latach upomniał mnie, czy

w złudzeniu. Powiedzieć, a nie zranić.

nie czas byłoby wrócić do tego? Nie notował. Pozna‑

Myślę, że ktoś, komu łatwo przychodzi dawać

wał ludzi dawno widzianych. To mnie u niego zafa‑

w mordę drugim, szybciej by się z różnymi spra‑

scynowało. Też tak chciałem. I zacząłem tego od sie‑

wami mógł rozprawić. To jest sprawa temperamentu.

bie wymagać, ale się nie zawsze tak dzieje. Wiem,

Są ludzie bardziej stanowczy i mniej współprzeżywa‑

że daleko mi do tego. Zdarza mi się ludzi traktować

jący z rozmówcą. To z kolei nie doprowadza do obci‑

z roztargnieniem, z pośpiechem. Trzeba się tego cały

nania ogona po kawałku, żeby nie bolało. Ale to nie

czas uczyć. To jest szalenie trudne. Myślę, że jest

ma nic wspólnego z kapłaństwem.

to jedna z twarzy miłości bliźniego.

12

Wyrokowanie sądowe to nie jest jakieś mecha‑

Przy podejmowaniu decyzji pytam się mojego

niczne wyjmowanie formułki i wklejanie jej tam,

sumienia, mądrych ludzi. Być może sytuację uła‑

gdzie pasuje. To jest jednak także decyzja bardzo

twia to, że pracuję w piśmie katolickim. Jak trzeba,

personalna. Nie można powiedzieć, że sprawy

to – zwykło się pobożnie mówić – rozważam to przed

sądowe można rozstrzygać komputerowo. Pytanie:

Panem. I podejmuję decyzję. Nie widzę tu żadnego

„co można sobie wymodlić, a czego nie można?” to już

konfliktu i przeciwstawności. Bardzo często zgłaszają

jest zaglądanie Panu Bogu w rękawy. Wiemy, z jednej

Wiadomości asp /56


strony, że Pan Bóg dał człowiekowi rozum, wolność i różne urządzenia, aby z tego korzystał. Z drugiej strony, spodziewamy się jakiejś jasności umysłu, która może być darem Pana Boga. Byłbym za tym, żeby – czy to przyniesie skutek, czy nie – mimo

Bardzo często zgłaszają się do mnie różne stacje telewizyjne, żeby sko‑ mentować jakieś sprawy. Chodzi głównie o sprawy związane z Kościołem i wiarą. Staję tam przede wszystkim jako ksiądz. Jako człowiek, który poważnie traktuje Ewangelię, mówię to, co chcę powiedzieć, i dla‑ tego uważam, że nie mogę nigdy odmówić.

wszystko o to się modlić. Jest jeszcze jeden prze‑

Uważam, że nie należy szukać metod ukojenia

mawiający za tym argument. Sama modlitwa – nie

smutku. Należy przez ten smutek przejść. To czasem

mówię o klepaniu pacierza, tylko o stawaniu przed

trwa bardzo długo, czasem tak długo, że spotykając

Bogiem, rozłożeniu tego całego straganu elemen‑

takich ludzi, bo wtedy ludzie przychodzą właśnie

tów, które muszę jakoś uładzić przed spojrzeniem

do księdza, boję się, że oni chcą tam zostać i chcą się

Boskim – jest jednocześnie pewnym zdystansowa‑

zamknąć. Myślą, że przez rozdrapywanie ran, przez

niem. Zadaniem pytania: „jak to wygląda w oczach

to cierpienie z powodu śmierci, przez to emocjonalne

Pana Boga?”. Człowiek sam też w pewnym sensie

odczuwanie tego wszystkiego zatrzymają czas i nie

„wychodzi z siebie” i staje obok. Na pewno to nie

oddalą się od tego, który odszedł. Jednak uważam,

jest czas stracony. Wolno ufać, że Pan Bóg na takie

że trzeba przez to cierpienie, przez ten ból przejść.

prośby odpowiada. Jeżeli o dobre rzeczy prosimy –

Człowiek jest potem kimś innym. Po utracie ludzi

mówi Chrystus – to dobry Ojciec nam je daje. Dlatego

najbliższych, których kochaliśmy, jesteśmy inni.

ze wszech miar polecam modlitwę albo coś ad instar,

To jest nasze dojrzewanie, dorastanie. Jest to stopień

jeśli ktoś jest niewierzący. To jest bardzo potrzebne.

w dorastaniu do zrozumienia najważniejszej rzeczy

To ratuje człowieka przed działaniem impulsywnym,

w chrześcijaństwie: co to jest zmartwychwstanie.

emocjonalnym, pochopnym.

Śmierć osoby kochanej to jest trochę umieranie mnie

Sprawiedliwość, koniec końców, jest w naszych

samego. Kto nie przeżył śmierci osoby, którą bardzo

rękach. My za to odpowiadamy. Prosimy tylko, żeby

kochał, nie wie, o czym jest mowa, kiedy się mówi

nasze, nie zawsze mądre, głowy Pan Bóg rozświetlił,

o życiu wiecznym czy o zmartwychwstaniu. Dlatego

a nasze emocje uporządkował. Jak mówił ojciec Piotr

dzieci, jeżeli są zdrowe, o tym nie wiedzą. Nie mówię

Rostworowski, to jest tak: „jak się o czymś dużo mówi,

o dzieciach nieuleczalnie chorych, bo te są nadzwy‑

to znaczy, że tego nie ma, jak jest co jeść, to się nie

czaj dojrzałe. Pan Jezus nie mówił kazań do dzieci.

mówi o jedzeniu, a jak człowiek jest głodny, to cią‑

Błogosławił i wysyłał je do domu. Dzieci w ogóle nie

gle o nim mówi”. Jak nie ma wolności, to się mówi

wiedziały, o czym On mówi. Dorastanie jest częścią

o wolności, a jak ona jest, to jest tak jak powietrze.

daru, jakim jest możność kochania i możność prze‑

Ciągłe wracanie do tematu sprawiedliwości świadczy

życia śmierci osoby kochanej. To też jest dar, który

jednak o tym, że nie jest z nią najlepiej. „Czy spra‑

nas czyni dojrzalszymi.

wiedliwość musi odejść do lamusa?” – taki miałem kiedyś wykład.

Z Ratzingerem, wtedy jeszcze kardynałem, spo‑ tkałem się osobiście tylko raz w życiu. „Znak” prosił 13


mnie, żeby spytać go, kiedy można przeprowadzić

książek to są zbiory referatów, które wygłaszał zapra‑

z nim obiecany wywiad. Spotkałem go na ulicy

szany jako prefekt. Teraz on będzie miał swojego pre‑

na terenie Watykanu. Wiedziałem, że mogę do niego

fekta. Jest papieżem i jest w innym miejscu. W Domi‑

podejść, bo jest człowiekiem bardzo uprzejmym.

nus Iesus mówił, że tytuł „Kościół” przysługuje tylko

Po trzech zdaniach w uprzejmy sposób mnie spła‑

Kościołowi katolickiemu i Cerkwi prawosławnej. Jako

wił. Bardzo źle załatwiłem tę sprawę. To był mój

papież, powiedział, że do dialogu zaprasza „wszystkie

jedyny osobisty z nim kontakt. Oprócz tego widzia‑

Kościoły”. Poszedł dalej niż dokument, który sam

łem go z daleka na wielu konferencjach prasowych.

podpisał. Jestem szalenie ciekawy, jak to się dalej

Prezentował tam dziennikarzom trudne czasem

potoczy. Ciągle się spodziewamy, że zaskoczy nas

dokumenty. Imponował mi niezwykłym kunsztem

jeszcze czymś wielkim. Na razie trudno powiedzieć.

sporu. Przychodzili tam dobrze przygotowani dzien‑

Ostatnio został odwołany redaktor naczelny jezuic‑

nikarze‑watykaniści, którzy mieli zamiar go zagiąć

kiego pisma „Ameryka”, którego wcześniej kardynał

i na czymś złapać. Stawiali trudne zarzuty. Ratzinger

Ratzinger wielokrotnie napominał za jego liberali‑

rozkładał je na czynniki pierwsze i potem z czarują‑

styczne podejście do chrześcijaństwa. Nie znam szcze‑

cym uśmiechem zdmuchiwał. Nikogo nie upokarzał,

gółów, ale wiem, że był to dość długo trwający spór.

nikomu nie robił afrontu. To było mistrzowskie i bar‑

Oczywiście, papież nie odwołuje redaktora jakiegoś

dzo mi imponowało. Jest autorem licznych książek,

pisma, ale podejrzewam, że to się łączy. Nie wiem, czy

z których jedne czytałem, inne teraz pospiesznie sta‑

papież o tym zwolnieniu wiedział, czy ktoś z jezuitów

ram się przeczytać, chcąc sobie odpowiedzieć na pyta‑

prosił o radę, czy też wybiegli przed orkiestrę, żeby

nie, jakiego mamy papieża. To jest dobra metoda,

się przypodobać papieżowi.

każdemu to radzę, ale odpowiedzi chyba nie znajdę.

Ciągle więcej jest, niestety, takich rzeczy, w któ‑

Ratzinger, pisząc te książki, był teologiem, kardyna‑

rych czuję, że nie dorosłem, że czegoś dobrze nie roz‑

łem, prefektem Kongregacji Doktryny Wiary, czyli

wiązałem, że się spóźniłem. Nie, nie jest to poczucie

człowiekiem o bardzo określonym stanowisku. Nawet

permanentnej satysfakcji. Są momenty nie tyle satys‑

jeżeli pisał te swoje książki nie w celach urzędowych,

fakcji, co radości. Ale to są tylko chwile, momenty

to jego poglądy były niewzruszalne. Wiele tych

światła, a potem się ciągnie dalej jak osioł.

14

Wiadomości asp /56


Ja lubię takich świętych, których życio‑ rys mieści się na dwóch stronach maszynopisu. Takich, którzy nie zro‑ bili właściwie nic takiego ekstra, nie byli genialni, a byli geniuszami świę‑ tości. Ci interesują mnie bardzo. Od Turowiczów wyprowadziłem się, wyjeżdża‑

W Krakowie mam miejsca, które lubię, ale

jąc pierwszy raz w życiu za granicę. To była bardzo

naprawdę to lubię Kraków cały. Mnie zachwyca kom‑

specjalna sytuacja. To było fascynujące przeżycie.

pozycja tego miasta. Miejsce, gdzie z Grodzkiej wycho‑

Byłem wspierany i przygotowywany właśnie przez

dzimy pod Wawel, ta przestrzeń, jak to jest skom‑

Turowiczów. Wyprowadzka była zamortyzowana

ponowane! Tego szalenie brakuje mi w Warszawie,

przez fakt wyjazdu. Nie przeżyłem tego w sposób

bo ja jestem z Warszawy. Harmonia różnych miejsc,

bolesny, tym bardziej że wielka przyjaźń i bliskość

jak placu Mariackiego czy perspektywy ulic. Lubię

z Turowiczami pozostała. A to jest ważniejsze

chodzić do pracy Floriańską albo Sławkowską. Lubię

niż wspólne mieszkanie. Jak po tych kilku latach

światło tych ulic. Natomiast miejsca, które zostają

wróciłem z zagranicy, to nawet na jakiś czas tam

we mnie, to są kościoły. Odkryłem u siebie ciekawy

zamieszkałem, choć pokój był zawalony książkami

proces psychiczny, który polegał na tym, że kiedy

i gazetami. Było logiczne, że trzeba w jakiś inny

przychodziłem pracować w kościołach, których wcze‑

sposób zorganizować sobie życie. Czas u Turowi‑

śniej nie lubiłem, które mi się nie podobały, w miarę

czów to był ważny czas, to był szczególny moment.

czasu zaczynałem je lubić. Byłem np. dwa lata przy

Skończyłem seminarium i przez rok pracowałem

kościele Błogosławionej Jadwigi na Krowodrzy. Nie‑

jako katecheta w Grudziądzu. Potem byłem znów

którzy z moich przyjaciół nazywają go „świętym beto‑

na studiach, czyli żyłem w „szklanej wieży”. Choć

nem”. Nie jest to przytulny i przyjemny kościół. Przez

wiek już miałem słuszny, to poznanie Turowiczów

dwa lata siedziałem tam w konfesjonale, mówiłem

było pierwszym wejściem w dorosłe życie. Tu spo‑

kazania, spotykałem się z ludźmi i nagle w którymś

tkałem mistrzów, ludzi wysokiej kultury, umiejęt‑

momencie stwierdziłem, że to jest najpiękniejszy

ności myślenia, znajomości świata, ludzi literatury

i najmilszy kościół. To jest miejsce, gdzie ja się tak

i sztuki. Oni naprawdę byli moimi przewodnikami.

dobrze czuję jak mało gdzie. To zostaje. Gdy kiedyś,

Myślę, że w moim duchowym i psychicznym cur‑

po latach zaprosili mnie tam na rekolekcje, to natych‑

riculum vitae odegrali ogromną rolę. To był czas

miast się odnalazłem. Są takie miejsca, w które

pewnej formacji, oni otwierali mi drzwi. Nie wiem,

włożyło się serce. Kościół, przy którym w tej chwili

czy oni sobie z tego zdawali sprawę. Wszystko było

jestem, też był jednym z najmniej przeze mnie lubia‑

na zasadzie dzielenia się tym, czym się żyje. Wieczo‑

nych kościołów. Ciemny, zagracony różnymi przez

rem siadaliśmy w kuchni, zaczynaliśmy rozmawiać,

wieki narastającymi pobożnymi rekwizytami. Ludzie

czasem rozmowa schodziła na poezję. Przynosiłem

daleko od ołtarza. Jestem tam już siedem lat i jestem

jakieś ulubione wiersze czy mówiłem je z pamięci,

u siebie. Widzę piękno jego przestrzeni architekto‑

Turowicz przynosił inne i do trzeciej czy czwartej

nicznej. Kościół św. Floriana będę zawsze lubił. Wra‑

nad ranem trwał niezaplanowany seans cudownej

cam tam z prawdziwą radością żeby być, zatrzymać

poezji. To był bardzo ważny okres i wielka przyjaźń,

się. Związałem się z tym kościołem. Co do krakow‑

która zaważyła na moim życiu.

skich lokali i kawiarni, to prawdę mówiąc, w ogóle 15


Sympatyczne w Rzymie jest to, że jak przyjeżdża się po latach, to człowieka pamiętają, witają z radością jak sta‑ rego przyjaciela. To jest typowe dla Włochów. Jest to miasto cudowne i przepiękne. Pamiętam pierwsze spo‑ tkania z tym miastem. ich nie lubię. Dlatego nie mam ulubionej kawiarni

odbudowie. Tam czuję się rzeczywiście u siebie mimo

w Krakowie, lepszą kawę potrafię sobie, na ogół, zro‑

jej rozpaczliwej brzydoty. Cieszę się, jak powstaje tam

bić sam. W Rzymie może było trochę inaczej.

coś ładnego. To jest ciągle moje miasto. Jednak naj‑

Jest kilka miast w moim życiu. Pierwszy rok księ‑

bardziej moim miastem stał się Kraków, w którym

dzem byłem w Grudziądzu, więc na wspomnienie

przeżyłem największą część życia. Ktoś powiedział,

tego pięknego pierwszego roku kapłaństwa coś się

że właściwie te miasta się kocha, w których ma się

w sercu budzi. Przez parę lat mieszkałem we Wło‑

przyjaciół. To jest prawda.

cławku. Tam osadziły mnie służby bezpieczeństwa.

Mam ciekawe wspomnienia z dzieciństwa, bo tra‑

Zabrali nam seminarium w Warszawie, wywieźli

fiłem na same ciekawe momenty w historii i miejsca,

na Mazury do Gietrzwałdu, a potem studiowaliśmy

gdzie się ta historia przewalała. Czasem mnie korci,

w seminarium włocławskim. Kiedy tam wracam,

żeby to opisać lub komuś opowiedzieć. Potem, jak

to mam poczucie powrotu do kraju dzieciństwa. Mia‑

widzę całe masy innych wspomnień, mam wątpli‑

stem, do którego bardzo długo się przyzwyczajałem,

wości, że te moje nie są tak bardzo oryginalne. Poza

bo wydawało mi się wrogie, trudne i nieprzyjemne,

tym są bieżące rzeczy do robienia. Fakt, że na starość

a w którymś momencie stało mi się bardzo bliskie,

chętniej i częściej wraca się do wspomnień.

był Paryż. Mieszkałem tam przez parę lat. Ta więź

Są wspomnienia chwil. Myślę o bardzo wcze‑

pozostała. Zawsze jadę tam z przyjemnością. W Rzy‑

snym dzieciństwie, jakiś słoneczny dzień, rodzina

mie mieszkałem 17 lat.

w naszym parku, przy domu, na leżakach, jakaś roz‑

Sympatyczne w Rzymie jest to, że jak przyjeżdża

mowa, jakaś sowa. Takie szczęśliwe momenty. One

się po latach, to człowieka pamiętają, witają z rado‑

się zapisują w pamięci. I niektóre straszne wspomnie‑

ścią jak starego przyjaciela. To jest typowe dla Wło‑

nia, jak te z czasów okupacji, też są wpisane bardzo

chów. Jest to miasto cudowne i przepiękne. Pamiętam

głęboko… bardzo głęboko. Tych nie da się wymazać

pierwsze spotkania z tym miastem. Takie odwiedza‑

z pamięci. Ale wspomnienia są ważne. Zdarza się

nie „starych znajomych”, odwiedzanie rzeczy zna‑

też, że ktoś opowiada jakąś historię z mojego życia,

nych ze zdjęć, z albumów, z opisów. I tego wszystkiego

a ja jej w trupa nie pamiętam. Odczuwam wtedy prze‑

nagle się dotyka. To jest niebywałe przeżycie. Ile razy

rażenie, że z mózgu jakieś kawałki już się wykruszyły.

jestem teraz w Rzymie i jadę tymi ulicami, to myślę:

Jest też trudność dotycząca ludzi. Oni się zmieniają

„Boże, dzięki Ci, że już tu nie mieszkam”. Jest to mia‑

lub się ich zapomina. Jeśli ktoś na ulicy rzuca mi się

sto na dłuższą metę nie do wytrzymania. Ta masa

na szyję i mówi do mnie po imieniu, np. jakieś dziew‑

księży w jednym miejscu, to nasilenie instytucji

czę z czasów, gdy byłem duszpasterzem akademic‑

duchownych. To wspaniałe miasto, żeby je co jakiś

kim (w latach 60. zeszłego stulecia), a to dziewczę

czas odwiedzać. Warszawa jest miastem mojego

już jest posiwiałą starszą panią, to sytuacja staje

dzieciństwa. Warszawa, którą pamiętam z czasów

się dramatyczna. Nie wiem, czy udawać, że pamię‑

okupacji i kompletnie zburzoną. Brałem udział w jej

tam, czy szczerze powiedzieć: „wybacz, ale już mam

16

Wiadomości asp /56


Powiedziałem kiedyś Ojcu Świętemu: „Ojcze Święty, dlaczego Ojciec nigdy nie wspomina Tytusa Brandsmy?”. „Jak to go nie wspominam? – odpowie‑ dział Papież. – Codziennie modlę się do niego za Holendrów”. taką sklerozę, że nie pamiętam”. Zwykle wybieram

o nim nigdy nie słyszała. Powiedziałem kiedyś Ojcu

to drugie, bo jak się udaje, to człowiek potem wpada

Świętemu: „Ojcze Święty, dlaczego Ojciec nigdy nie

jeszcze gorzej.

wspomina Tytusa Brandsmy?”. „Jak to go nie wspo‑

Rodzinne spotkania są niezbyt częste, więc można je lubić. To jest ciekawy problem. Nas jest pięcioro

minam? – odpowiedział Papież. – Codziennie modlę się do niego za Holendrów”.

rodzeństwa. Bardzo trudną część życia przeżyliśmy

Ojciec Pio? Wszystko, on sam, jego legenda, prawda,

razem. To nas złączyło. Ta więź zostaje, ale z czasem

perypetie są czymś niezwykłym. Nie jest to mój naj‑

nasze drogi się rozeszły. Ta dalekość i bliskość jed‑

bliższy i najukochańszy święty. Jest za nadzwyczajny.

nocześnie jest ciekawym doświadczeniem, którego

Myślę, że to inny typ psychiczny. Natomiast fascyna‑

nigdy nie miałem czasu głębiej przemyśleć.

cja ojcem Pio jest czymś niespotykanym. Jeśli jakieś

Dorota Włosowicz Ur. w Krakowie w 1960 r. Absolwentka prawa UJ,

Podczas okupacji jeździłem konno. Mój ojciec

wydawnictwo ma kłopoty finansowe, to co wtedy robi?

wymagał tego ode mnie i od brata. Była taka metoda

Tłumaczy dwie książeczki o ojcu Pio i sytuacja jest

uczenia jazdy konnej bez siodła, na oklep. Chodziło

uratowana. On tak interesuje i tak fascynuje ludzi.

o zdobycie umiejętności trzymania konia nogami bez

Niebywała przygoda. Ja lubię takich świętych, których

ułatwień. To chyba było jedno lato czy może dwa, pod‑

życiorys mieści się na dwóch stronach maszynopisu.

czas których z bratem jeździliśmy konno. Potem nie

Takich, którzy nie zrobili właściwie nic takiego eks‑

nia rozmowy i savoir vivre

było już na czym jeździć, bo konie zostały zjedzone

tra, nie byli genialni, a byli geniuszami świętości. Ci

m.in. we Wszechnicy UJ.

przez Ruskich.

interesują mnie bardzo. Ale i święci genialni. Takim

W Rzymie jest kościół Santa Maria in Cosmedin, tam, gdzie jest Bocca della Verita. W bocznej kaplicy

wizyjna. Autorka audycji radia Kraków: Z cukrem, czy bez...?, Niedziela z… i Bądź zdrów. Prowadzi również warsztaty: sztuka prowadze‑

przykładem geniusza był św. Jan Bosko. „Powiedz mi, czym ci można zrobić przyjemność,

jest piękny obraz Matki Bożej. Kiedy spotykałem ludzi

a powiem ci, kim jesteś”. Pewien biskup, dzięku‑

ze złamanym sercem, chodziłem się modlić za nich

jąc za przemówienie powitalne przy stole, mówi:

do tej Matki Boskiej. Na ogół z dobrym skutkiem.

„dziękuję księdzu proboszczowi, że mnie tak chwa‑

Mam takich ulubionych świętych, których odkry‑

dziennikarka radiowa i tele‑

lił, wiem, że to nieprawda, ale ja lubię, jak mnie

łem dla siebie i którzy mnie zafascynowali. Piszę

chwalą”. To uczucie nie jest mi obce. Nawet kiedy

o nich i potem zostają w gronie takich bliższych

wiem, że to nieprawda, odczuwam przyjemność,

mi świętych. Tak było ze św. Teresą od Dzieciątka

niestety zwykle krótką i zazwyczaj równoważoną

Jezus, która olśniła mnie i zafascynowała. Napi‑

jakimś ciosem. Mówiąc poważnie, naprawdę ogromną

sałem o niej bardzo duży artykuł. Wydaje mi się

przyjemność sprawia mi każdy sukces „Tygodnika”.

świętą, z której coś zrozumiałem. Takim świętym,

Nie moja zasługa, ale owoc pracy zespołu. Zobaczyć

a właściwie błogosławionym, którego też bardzo

owoce tego, co się robi, to jest przyjemność. Pracu‑

polubiłem, jest Tito Brandsma, Holender, karmelita,

jemy dla Królestwa Niebieskiego i owoce dojrzewają

intelektualista, rektor uniwersytetu, więzień hitle‑

powoli, ale zobaczyć, że coś wyszło… Rozmowa była

rowski zabity zastrzykiem w Dachau. Pani pewnie

za długa? Zawsze można coś wyciąć! 17


Idee

Możliwość wyspy Hiszpańscy architekci krajobrazu

Jacek Dembosz

naturalne elementy z drewna. Ponad dachy wybija

Krajobrazy są tworami natury. Człowiek, po części,

kościoła, znajduje się tylko nisza zawierająca krucy‑

jest niszczycielem natury, ale też jej beneficjentem

fiks. Patia z kwiatami dodają domom uroku.

się iglica wieży kościelnej, u stóp której, w miejsce

oraz obrońcą. Liczne dzieła ludzkiej ręki są przy‑

Trafiając w to miejsce, przybysz odnosi wrażenie,

kładem harmonijnego łączenia architektury i przy‑

że znajduje się w typowej dla Minorki wiosce rybac‑

rody. Szczególny efekt takiej symbiozy widoczny jest

kiej, chociaż uważa się, że jest to styl nieco odmienny

Ur. w 1946 r. w Krakowie.

na wyspach stanowiących miejsca tajemne, w któ‑

od tam panującego. Wioskę można traktować jako

W latach 1967–1973 stu‑

rych wyobraźnia nigdy nie odpoczywa.

przykład wiejskiej architektury śródziemnomorskiej,

diował na Wydziale

ale jest ona prawdopodobnie jedynym nieautentycz‑

Form Przemysłowych Akademii Sztuk Pięknych

Wioska rybacka Binibeca Vell

w Krakowie. Dyplom uzy‑

„Architektura krajobrazu jest to sztuka sama w sobie,

skał u doc. Antoniego Haski.

nym elementem na całej wyspie. Latem osada stanowi jedną z głównych tutej‑

której najważniejszą funkcją jest tworzenie i ochrona

szych atrakcji – przede wszystkim najbardziej „foto‑

rownika Działu Promocji

piękna w otoczeniu siedzib ludzkich oraz szerzej –

geniczną”. Na nabrzeżu jest kilka sklepów, barów

i Wydawnictw ASP. Zajmuje

w naturalnej scenerii”.

i restauracji. Jesienią wioska emanuje spokojem

Obecnie pełni funkcję kie‑

się literaturą, fotografią, filmem.

Charles Eliot (1859–1901)

i ma się wrażenie, że czas zatrzymał się w miejscu.

Projekt: Francisco Juan Barba Corsini (1916–

W miesiącach zimowych Binibeca jest praktycznie

–2008) i Antonio Sintes Mercadal (1921–1981) Miejsce: wyspa Minorka (archipelag Baleary), Hiszpania Dwaj hiszpańscy architekci światowej sławy, Francisco Juan Barba Corsini i Antonio Sintes Mer‑

niezamieszkała. Francisco Corsini tak niegdyś skomentował wiej‑ ską zabudowę: „Chłopi nigdy nie mylili się, gdy mieli wybrać miejsce pod budowę domu”. A architekci? W tym przypadku również nie zawiedli.

cadal, w 1966 r. zaprojektowali na wyspie Minorka małą (wcześniej nigdy tam nie istniała), gustowną

Campo de Golfe do Porto Santo

rybacką wioskę Binibeca Vell (Poblado de Pescadores).

„On dostrzegał rzeczy, których pan czy ja nie dostrze‑

To unikatowy, jedyny w swoim rodzaju, malowniczy

gamy. Potrafił nagle zrównać z ziemią jakieś wzgórze,

eksperyment architektoniczny. Jawa i sen, fantasma‑

które dla pana czy dla mnie nie różniło się od wielu

goria w najczystszej postaci. Wioska położona jest

prawdziwych wzgórz i okazywało się, że miał rację.

nad urokliwą skalistą zatoczką. Labirynt wąskich,

Robił na miejscu wzgórza jezioro z pomostami i całość

brukowanych uliczek, malowniczych zaułków, schod‑

wyglądała dziesięć razy lepiej niż przedtem”.

ków, łukowatych przejść, całość, łącznie z dachami,

Kurt Vonnegut, Kocia kołyska

utrzymana w nieskazitelnej bieli – co roku zabudo‑

Projekt: Severiano „Seve” Ballesteros Sota

wania pokrywane są białą farbą. Wyjątek stanowią 18

Wiadomości asp /56

(1957–2011)


Miejsce: wyspa Porto Santo, Portugalia

przez klimat, gdzie stanowią one same przez się natu‑

Hiszpański zawodowy golfista, wielokrotny

ralną część krajobrazu. Na wyspie, którą pradawni

mistrz świata i zwycięzca międzynarodowych tur‑

żeglarze ogołocili z drzew (dziś ponownie zalesia się

niejów w golfa, Severiano Ballesteros Sota (pieszczo‑

tamtejsze wzgórza), na której nie ma żadnych upraw,

tliwie zwany imieniem „Seve”), był – z racji swoich

drzew oliwkowych czy winnic, taki obszar to praw‑

umiejętności – jak mało kto uprawniony do projek‑

dziwa oaza. Zajmuje on sporą powierzchnię i ofe‑

towania pól golfowych. Jeden z jego projektów został

ruje (nie tylko graczom) wspaniałe widoki na połu‑

zrealizowany właśnie na portugalskiej wyspie Porto

dniowe i północne wybrzeże wyspy. Jest namiastką

Santo, na Oceanie Atlantyckim. Nie od dziś wiadomo, że umieszczona w folde‑

rajskiego ogrodu, wytchnieniem dla oczu, atrakcją turystyczną i… przykładem pozytywnej ingerencji

rach biur sprzedaży nieruchomości lub ośrodków

człowieka w krajobraz. Jego główną zaletą nie jest

turystycznych krótka informacja: „w pobliżu pole

(przynajmniej dla piszącego te słowa) „18 dołków

golfowe” podnosi atrakcyjność oferty. Działa skutecz‑

par 72 i 9 dołków par 3 zwanych pitch and putt”, ale

nie wszędzie, jak ziemia długa i szeroka. W pewnych

„ożywienie” krajobrazu wyspy. Piłeczki odbija się

rejonach świata pola golfowe są dostępne przez cały

bowiem okresowo, krajobraz pozostaje. W każdym

rok, w innych tylko latem. W ciepłej strefie klima‑

razie dopóki nie zabraknie słodkiej wody.

tycznej, jak choćby na Porto Santo, wyspie leżącej

↑ Campo de Golfe

Pole golfowe otwarto w 2004 roku. Jest ono swo‑

na szerokości geograficznej Sahary, takie „pole”

istym pomnikiem dla Severiano Ballesterosa, który

wymaga częstego zraszania słodką wodą. Ma to zapo‑

w wieku 53 lat w maju 2011 roku zmarł na raka mózgu.

biec powrotowi tego ogromnego trawnika do stanu pierwotnego – zapobiec zamienieniu się w wypalony

Jameos del Aqua, Mirador del Rio, Jardin de Cactus,

step. Dodajmy, że słodka woda tam nie występuje,

Timanfaya

w powszechnym użyciu jest odsalana woda morska.

„Posiadanie zupełnej swobody tworzenia bez strachu

Nie da się ukryć, że widok zielonych pól, pagórków,

czy wzorca dodaje duszy otuchy i otwiera ścieżkę wio‑

oczek wodnych jest zazwyczaj miły dla oka, szczegól‑ nie wtedy, gdy wokół rozpościera się wysuszona, ska‑

dącą ku radości życia”. César Manrique Cabrera

lista i nieurodzajna gleba. Już choćby z tego powodu

Projekt: César Manrique Cabrera (1919–1992)

ingerencja w taki krajobraz była szczególnie pożą‑

Miejsce: wyspa Lanzarote, Hiszpania

dana. Uciechy golfistów schodzą tu na plan dalszy.

César Manrique Cabrera był hiszpańskim

W przeciwieństwie do wielu podobnych obiek‑

malarzem, rzeźbiarzem, architektem, ekologiem,

tów na świecie, ten projekt ma wyjątkowe znaczenie.

projektantem wnętrz, czyli wszechstronnie uzdol‑

Nie sztuką jest bowiem ukształtować zielone dolinki

nionym artystą. Przez większość swego życia zwią‑

i pagórki w miejscach do tego predysponowanych

zany był z wyspą Lanzarote, dla której był mężem 19


↑ Park Narodowy Timanfaya

opatrznościowym. Bez niego wyspa nie istniałaby w dzisiejszym kształcie. Odnosi się wrażenie, że w któ‑

dzono Park Narodowy Timanfaya, wielką atrakcję

rymkolwiek miejscu wyspy się jest, odczuwa się jego

turystyczną, mającą chyba tylko dwa odpowiedniki

obecność. Ślady ręki tego artysty widoczne są bowiem

na świecie – na Hawajach (Hawai’i Volcanoes Natio‑

wszędzie – w postaci różnorodnych obiektów. Man‑

nal Park) i na Galapagos (Parque Nacional Galápagos).

rique walczył o zachowanie tradycyjnego budownic‑

Ów księżycowy krajobraz wyspy stanowił wielokrot‑

twa, zwłaszcza obiektów wiejskich, sprzeciwiał się

nie scenerię filmów science fiction i był natural‑

wysokiej zabudowie, był przeciwnikiem szpecących

nym poligonem dla amerykańskich astronautów

krajobraz reklam. To dzięki jego staraniom przyjęto

przed lotem na Księżyc. Césare miał znaczny udział

zasadę, że domy maluje się na biało, a stolarkę (okna

w zachowaniu tego krajobrazu w nienaruszonym sta‑

i drzwi) na zielono.

nie. Jego projekt także i dzisiaj wykorzystuje energię

Fenomen działalności Manriquea zasadzał się

wulkanu: obok zaprojektowanego przez siebie punktu

na tym, że jego ingerencja w krajobraz wyspy polegała

widokowego i restauracji El Diabolo zbudował grill,

na… braku ingerencji, to jest na zachowaniu mak‑

którego ruszt obsługiwany jest przez gorące powietrze

symalnie dziewiczego charakteru świata przyrody

wydobywające się z wnętrza ziemi.

i na przywracaniu jej naturalnego wyglądu wszędzie tam, gdzie było to konieczne.

20

obecnie Górami Ognia (Montañas del Fuego), urzą‑

Manrique konsekwentnie realizował swoje wizje w licznych projektach na terenie całej wyspy i staczał

Wyspa Lanzarote zachowała swój wyjątkowy cha‑

zaciekłe boje z lokalnym establishmentem. Na Lanza‑

rakter, ponieważ naturalnym „architektem” stała się

rote jest autorem wielu obiektów, m.in. Casa Museo

lawa i wulkaniczny żużel, efekt wielkiej erupcji wul‑

del Campesino w San Bartolome, punktu widokowego

kanów (jest ich tam ponad 300) w latach 1730–1736

Mirador del Rio, Auditorio de los Jameos del Agua

i w 1824. W miejscu najgorętszej erupcji, nazywanym

(umieszczonej pod lawą sali koncertowej na 600

Wiadomości asp /56


Ta niezwykła budowla jest obecnie siedzibą funda‑

↑ Binibeca Vell

cji jego imienia. W 1992 r. César zginął w wypadku

← Campo de Golfe

samochodowym w pobliżu własnego domu. Działalność Manriquea w zakresie działań na rzecz zachowania dziedzictwa kulturowego Lan‑ zarote została m.in. uhonorowana przyznaniem w 1986 r. nagrody Europa Nostra, a sama wyspa została wpisana w 1993 r. na Listę UNESCO jako Świa‑ towy Rezerwat Biosfery. Tytuł książki Michela Houellebecqa, Możliwość osób i tropikalnego ogrodu), Jardin de Cactus (ogrodu

wyspy (w książce to wyspa Lanzarote), nie do końca

z ponad 1420 gatunkami kaktusów), Muzeum Sztuki

był dla mnie wytłumaczalny. Dopiero w kontekście

w zamku Castillo de San José, ogrodu i basenów przy

opisanych tutaj przypadków pojąłem owe niezwykłe

hotelu Las Salinas w Costa Teguise. Jest także twórcą

„możliwości”, które wyspy oferują – m.in. te tutaj

znaków graficznych (symboli Timanfaya Park, Mira‑

opisane. Stąd moje zapożyczenie tytułu do niniej‑

dor del Rio i innych). Na wyspie stoi kilka przedziw‑

szego tekstu.

nych konstrukcji (nazywanych zabawkami wiatro‑ wymi – Juegos del Viento), czyli ruchomych rzeźb

Fotografie: Jacek Dembosz

↓ Binibeca Vell

jego autorstwa poruszanych przez wiatr. Niestrudzony sprzeciw Manriquea wobec nie‑ kontrolowanego rozrostu urbanistycznego przeko‑ nał mieszkańców wyspy do wprowadzenia ustaw mających za zadanie chronić krajobraz i doprowadził do stworzenia grupy obrońców środowiska natural‑ nego o nazwie El Guincho. Grupie udało się odnieść sukces w odwracaniu skutków nadużyć inwesto‑ rów. Dobroczynny wpływ artysty nadal trwa po jego śmierci. Artysta mieszkał w zaprojektowanym przez siebie domu w Taro de Tahiche (nieopodal Teguise), którego parter (izby mieszkalne, salon, basen) został umiesz‑ czony w jamach powstałych po erupcji wulkanu. 21


Idee

Maciej Moraczewski – twórca gmachu Akademii Sztuk Pięknych w Krakowie Michał Pilikowski

architekt gmachu Akademii Sztuk Pięknych w Kra‑

Rok 2011 obchodzony jest w Akademii Sztuk Pięk‑

przez pierwszego dyrektora i dzisiejszego patrona

nych w Krakowie jako „Rok Jana Matejki”. Snując

tej uczelni…

kowie walczył w powstaniu bronią dostarczoną mu

rozważania nad życiem i twórczością pierwszego

Biorąc udział w powstaniu, Maciej Moraczew‑

dyrektora i patrona krakowskiej ASP, warto pamię‑

ski był już dyplomowanym inżynierem. W 1862 r.

tać o jeszcze jednym jego dokonaniu. To z inicjatywy

ukończył bowiem Bauakademie w Berlinie. Wkrótce

Ur. 1980 w Krakowie.

Jana Matejki, a według projektu architekta Macieja

znalazł pracę w pruskiej administracji budowlanej,

Historyk; absolwent

Moraczewskiego, w latach 1879–1880 wybudowano

a w roku 1868 jako architekt i budowniczy podjął

gmach ASP w Krakowie.

pracę w Szczecinie. W 1872 r. jako inżynier kolej‑

Papieskiej Akademii Teologicznej w Krakowie (2004). Od 2005 roku pra‑ cownik Działu Promocji i Wydawnictw Akademii

Maciej Adam Moraczewski urodził się 18 II 1840 r.

nictwa działał w Pleszewie, a następnie w Bydgosz‑

w Chwałkowie Kościelnym (w powiecie śremskim).

czy. W roku 1876 przeniósł się do Krakowa. Decyzja

Rodzice Macieja, Roman Moraczewski i Franciszka

o przeprowadzce spowodowana była wygraniem

Redaktor wielu książek

z Zakrzewskich, byli właścicielami rozległych mająt‑

przez Moraczewskiego konkursu na dyrektora Urzędu

Wydawnictwa ASP, takich

ków ziemskich. Roman Moraczewski jako oficer pie‑

Budownictwa Miejskiego. Funkcja ta dawała mu moż‑

jak Artium Decor, Hanna

choty brał udział w powstaniu listopadowym. Wujem

liwość czuwania nad zabudową i zmianami architek‑

Macieja był Jędrzej Moraczewski (1802–1855), sławny

tonicznymi w Krakowie. Nie ograniczał się jednak

historyk, publicysta, działacz społeczny, konspira‑

tylko do biurokratycznego nadzoru nad pracami

tor i bojownik o niepodległość Polski (w powstaniu

innych, ale sam zaprojektował wiele wspaniałych

Sztuk Pięknych w Krakowie.

Rudzka‑Cybis, Wacław Taranczewski czy Konrad Srzednicki. Poeta grafiki.

22

listopadowym, a także w latach 1846 i 1848); ciotka

budynków, które na stałe wpisały się w krajobraz

natomiast, Bibianna Moraczewska (1811–1887), dała

miasta. Warto pamiętać o budynku Miejskiej Zawodo‑

się poznać jako pisarka oraz działaczka niepodległo‑

wej Straży Pożarnej (obecnie jest to gmach Komendy

ściowa i społeczna. Można sobie wyobrazić atmosferę

Miejskiej Państwowej Straży Pożarnej) w Krakowie

spotkań rodzinnych w domu państwa Moraczewskich

przy ul. Westerplatte (1877–1879) – zaprojektowa‑

w Chwałkowie, którym przysłuchiwał się zapewne

nym w stylu eklektycznym z elementami neogotyc‑

młody Maciej. Wychowanie w duchu umiłowania

kimi i neorenesansowymi. Jako architekt wybudował

przeszłości narodowej i żywych tradycji patriotycz‑

także kilka budynków szkół miejskich – m.in. przy

nych przyniosło skutek. W 1863 r. Moraczewski brał

ul. Bernardyńskiej (1878) i ul. Smoleńsk (1881) oraz

udział w powstaniu styczniowym i walczył w oddziale

Szkołę Powszechną Miejską im. św. Floriana na Kle‑

Mariana Langiewicza. Dwa lata starszy od Macieja

parzu (1877–1878). Jako dyrektor Urzędu Budow‑

Moraczewskiego Jan Matejko też zaangażował się

nictwa Miejskiego kierował projektem zasypania

w powstanie, transportując broń do jednego z oddzia‑

starego koryta Wisły, które oddzielało Kazimierz

łów Mariana Langiewicza. Być może więc przyszły

od Stradomia (obecnie ul. Dietla). Z innych inicjatyw

Wiadomości asp /56


Gmach Akademii Sztuk Pięknych w Krakowie, XIX w.

Moraczewskiego na szczególną uwagę zasługuje utwo‑

na wysokości zadania i w latach 1879–1880 wybu‑

rzenie przez niego w 1876 r. Krakowskiego Towarzy‑

dowano stylowy gmach, w którym do dziś mieści się

stwa Technicznego – stowarzyszenia zrzeszającego

główna siedziba Akademii Sztuk Pięknych im. Jana

inżynierów i architektów, które miało na celu nie

Matejki w Krakowie.

tylko doskonalenie umiejętności technicznych jego

W 1881 r. zakończył się krakowski etap życia

członków, ale również obronę wspólnych interesów

Macieja Moraczewskiego. W tym roku bowiem rodzina

materialnych i społecznych. Najważniejszym i naj‑

Moraczewskich przeprowadziła się do Lwowa. Maciej,

lepszym dziełem architektonicznym Macieja Mora‑

który po śmierci swej żony Anieli z Pomorskich

czewskiego jest jednak niewątpliwie gmach Akademii

w 1870 r. ożenił się z jej siostrą Anną z Pomorskich,

Sztuk Pięknych w Krakowie.

miał cztery córki i dwóch synów. Jego starszy syn,

Początków obecnej Akademii Sztuk Pięknych

Jędrzej Moraczewski (1870–1944), swą sławą i doko‑

w Krakowie należy szukać w roku 1818. Przez pierw‑

naniami ugruntował znaczenie rodu Moraczewskich

sze 61 lat swego istnienia uczelnia nie doczekała

dla historii Polski. Syn twórcy gmachu Akademii

się własnego budynku. W chwili objęcia stanowiska

Sztuk Pięknych w Krakowie był przecież pierwszym

dyrektora Szkoły Sztuk Pięknych w Krakowie przez

premierem niepodległej Polski i jedną z ważniejszych

Jana Matejkę, który postanowił zakończył tułaczkę

postaci życia politycznego II Rzeczypospolitej. Wydaje

kierowanej przez siebie instytucji po różnych lokalach,

się, iż sprawy ojczyzny i walka o jej niepodległość

pomieszczenia uczelni mieściły się w budynku przy

były dla rodziny Moraczewskich najważniejsze –

ul. Gołębiej 20. Dyrektor Jan Matejko, który cieszył

w taką działalność angażował się przecież zarówno

się ogromnym autorytetem i poważaniem, w 1876 r.

ojciec Macieja, Roman, jak i jego rodzeństwo, Jędrzej

otrzymał od władz Stołecznego Królewskiego Miasta

i Bibianna; w powstaniu styczniowym walczył póź‑

Krakowa grunt położony przy placu głównym Kle‑

niejszy architekt gmachu krakowskiej ASP Maciej

parza, na którym stanąć miał nowy gmachu Szkoły

(i uważał to za tak ważne wydarzenie w swym życiu,

Sztuk Pięknych. W tym samym roku dyrektorem

że polecił pochować swe doczesne szczątki w spe‑

Urzędu Budownictwa Miejskiego w Krakowie został

cjalnej kwaterze powstańców z 1863 r. na cmentarzu

Maciej Moraczewski. Dyrektor SSP zwrócił się więc

Łyczakowskim we Lwowie); wspomniany wyżej syn

do naczelnego architekta Krakowa z prośbą o opra‑

Macieja, Jędrzej, najpierw bił się u boku Józefa Piłsud‑

cowanie projektu gmachu dla kierowanej przez sie‑

skiego w Legionach Polskich, następnie wykazał się

bie uczelni artystycznej. Maciej Moraczewski stanął

bohaterstwem w wojnie polsko‑bolszewickiej w roku 23


Gmach Akademii Sztuk Pięknych w Krakowie, fot. Paweł Krzan

działał naukowo jako członek Towarzystwa Politech‑ nicznego (w latach 1881–1887), gdzie wygłosił wiele odczytów z zakresu budownictwa i historii archi‑ tektury. W 1905 r. przeszedł na emeryturę; w tym samym roku pierwszym rektorem Akademii Sztuk Pięknych w Krakowie został Julian Fałat, który pięć lat wcześniej doprowadził do przekształcenia Szkoły Sztuk Pięknych w Akademię Sztuk Pięknych (i tym samym również budynek SSP stał się gmachem ASP). Moraczewski był autorem wielu publikacji i artyku‑ łów – m.in. Projekt uregulowania Starej Wisły (1876), Droga żelazna konna (tramway) w Krakowie (1881), O budowie zagród włościańskich (1885) czy O projekcie na regulację rzek galicyjskich (1886). Maciej Moraczewski zmarł 9 IV 1928 r. we Lwowie. Gmach Komendy Miejskiej

1920, a w końcu zginął podczas II wojny światowej,

Miejsce wiecznego spoczynku znalazł na cmentarzu

Państwowej Straży Pożarnej

gdy 5 VIII 1944 r. podczas walk artyleryjskich prowa‑

Łyczakowskim. Pamięć o nim żyje jednak wśród dzi‑

w Krakowie, fot. Michał Pilikowski

dzonych przez Armię Czerwoną odłamek szrapnela

siejszych użytkowników stworzonych przez niego

wpadł do jego domu w Sulejówku (w walce o Polskę

budynków, zwłaszcza w gmachu Akademii Sztuk

zginęły także dzieci Jędrzeja, a więc wnuki architekta

Pięknych w Krakowie.

gmachu krakowskiej Akademii: Kazimierz w wojnie z 1920 r., a Adam i Wanda w niemieckim obozie kon‑ centracyjnym Auschwitz‑Birkenau w 1942 r.). W stolicy Galicji Maciej Moraczewski nie stworzył już niestety dzieł na miarę gmachu Szkoły Sztuk Pięk‑ nych czy budynku Miejskiej Zawodowej Straży Pożar‑ nej w Krakowie. Dał się wciągnąć w wir pracy admini‑ stracyjnej w różnych lwowskich urzędach i zaniechał autorskiej działalności projektowo‑architektonicznej. W latach 80. XIX w. we Lwowie działał aktywnie jako kierownik Wydziału Wodnego i kierował pracami nad regulacją galicyjskich rzek; sprawował funk‑ cję szefa departamentu budownictwa (od 1882 r.); 24

Wiadomości asp /56

Bibliografia Bieńkowski W., Moraczewski Jędrzej (1870–1944), [w:] Polski Słownik Biograficzny, t. 21/4, z. 91, Wrocław 1976. Kieniewicz S., Moraczewski Jędrzej (1802–1855), [w:] Polski Słownik Biograficzny, t. 21/4, z. 91, Wrocław 1976. Piłatowicz J., Technicy Lwowa i Krakowa wobec perspektywy odzy‑ skania przez Polskę niepodległości, „Kwartalnik Historii Nauki i Techniki”, http://www.wiw.pl/wielcy/kwartalnik. Reinhard‑Chlanda M., Budowle sakralne Kleparza i ich rola w kul‑ turze religijnej Krakowa, Kraków 2009. Rożek M., Moraczewski Maciej Adam, [w:] Polski Słownik Biograficzny, t. 21/4, z. 91, Wrocław 1976. Rożek M., Urbs celeberrima. Przewodnik po zabytkach Krakowa, Kraków 2010. Zieliński A., Moraczewska Bibianna, [w:] Polski słownik biogra‑ ficzny, t. 21/4, z. 91, Wrocław 1976.


Idee

Między fasadą a podwórkiem, między kopułą a strychem pałacu) wobec coraz bardziej funkcjonalnie kształ‑ towanych wnętrz (szkoły) doprowadziła do ukrycia w elewacji najwyższej kondygnacji, sygnalizowanej jedynie świetlikami w dachu. Taka „nieszczerość” w terminach wieku XVI byłaby przede wszystkim zakłóceniem harmonii. Szerszy pas ceglanej ściany ponad oknami dru‑ Piotr Winskowski

giego piętra (i zasłaniający trzecie) dodaje całej ele‑

PIOTR WINSKOWSKI

wacji Akademii pewnego „oddechu”, mniej czytelnym

Ur. w 1968 r. w Poznaniu.

Gmach Akademii Sztuk Pięknych jest jednym z bardziej

czyni zacieśnienie niższych kondygnacji (w relacji

Architekt. Adiunkt

okazałych dzieł XIX‑wiecznego historyzmu w Krako‑

do wysokości znajdujących się tam okien), pozwala

wie. Reprezentuje neorenesans i berlińsko‑wiedeńską

wreszcie szerokiemu fryzowi i wysuniętemu gzym‑

interpretację włoskiego cinquecenta oraz unikatowy

sowi pełnić rolę zwieńczenia całej bryły. Moraczewski

sposób ich realizacji, oryginalne zestawienia w poje‑

uniknął tym samym kłopotu architektów renesan‑

dynczym dziele. Eklektycznym zestawieniem, widocz‑

sowych, stosujących (jak on) spiętrzenie porządków

na kierunku kulturo‑

nym z daleka, jest oprawa okien drugiego i pierwszego

na kolejnych kondygnacjach fasad: gdy architraw,

znawstwo międzynaro‑

piętra, zaczerpnięta ze wzorów florenckiego i rzym‑

fryz i gzyms najwyższego piętra miały wieńczyć

skiego renesansu. Oba motywy sięgają w tym samym

całość bryły, a nie mogły być odpowiednio do tej roli

stopniu do pierwowzorów architektonicznych, jak

masywne, gdyż nie pozwalały na to proporcje pod‑

i społecznych: do mecenatu nad sztuką XVI‑wiecz‑

pierających je bezpośrednio pilastrów lub kolumn

nych włoskich książąt, kupców i papieży (dziś trudno

najwyższego piętra.

stwierdzić, czy władze Krakowa fundujące gmach Aka‑

Konkurencyjna propozycja Palladia – „wielki

demii chciały się poczuć spadkobiercami tych tradycji,

porządek” kolumn, słupów lub pilastrów biegnących

czy liczyły na podobne efekty swego mecenatu).

przez całą wysokość budynku, niezależnie od fak‑

Zgodnie ze wskazaniami skodyfikowanymi

tycznej ilości kondygnacji – rozwiązywała problem

w traktacie Vignoli, idąc od dołu ku górze, kondygna‑

właściwej proporcji zwieńczenia, lecz wymuszała

cje fasady podlegają stopniowaniu, ku coraz lżejszym

większy ciężar i masywność wszystkich składowych

porządkom i smuklejszym proporcjom, ale tu poja‑

tego „porządku”. Nie było więc czego stopniować ani

wiła się pewna sprzeczność, którą Moraczewski

czynić coraz lżejszym, podążając ku górze.

zgrabnie rozwiązał. Otóż powszechna w architekturze

Akceptowana w wieku XIX sprzeczność mię‑

XIX w. autonomia historycznego kostiumu elewacji

dzy wnętrzem a zewnętrzem – wywołana obecno‑

(nadającego temu budynkowi charakter miejskiego

ścią ukrytego trzeciego piętra – jest najostrzejsza

na Wydziale Architektury Politechniki Krakowskiej. Wykłada też na Wydziale Malarstwa ASP w Krakowie (Integracja malar‑ stwa i architektury) oraz

dowe na Uniwersytecie Jagiellońskim (Przestrzeń architektoniczna jako środo‑ wisko kultury). Autor prac z zakresu teorii architek‑ tury, architektury najnow‑ szej, relacji między archi‑ tekturą i innymi sztukami.

25


Prof. Józef Sękowski przy pracy nad gryfami

w narożnych ryzalitach. Klasyczne i renesansowe

(np. w Grodnie), a które zniszczono podczas ostatniej

elementy elewacji (półkolumny, gzymsy, fryzy, aedi‑

wojny. Podobne cechy wykazuje struktura kopuł‑świe‑

cule wokół okien) sugerują tu swego rodzaju kaplice

tlików w opisanych tu narożnych pracowniach, choć

na drugim piętrze, zwieńczone kopułami. Pośredni

te łatwiej zdekonspirować.

strop i kopuły, których wnętrza nie są czaszą, lecz

Na tle aktualizacji i jednoczesnej obecności

wypełniają je drewniane więźby dachowe i świetliki

wielu motywów oraz dosłownych, materialnych

(ukryte przed wzrokiem osób oglądających budy‑

śladów przeszłości, które dokonują się we współ‑

nek z ulicy Basztowej i placu Matejki, ale widoczne

czesnej kulturze, opisane cechy gmachu Akademii

od podwórka) – najmocniej pokazują kontrast mię‑

reprezentują sprzeczności mocno złagodzone, ale też

dzy publicznym, monumentalnym decorum i jego

możliwe do różnorodnego zinterpretowania, także

podszewką – kameralnymi i skromnymi wnętrzami

artystycznego. Napięcia między tradycją (antyczną,

dla wtajemniczonych.

renesansową, XIX‑wieczną, XX‑wieczną) a współcze‑

Kontrast ten obecny jest nie tylko w XIX‑wiecznej

snością – jak widać – są udziałem nie tylko twórczo‑

architekturze, ale i w literaturze, teatrze i malarstwie

ści kolejnych pokoleń studentów. W sposób niemy

tego czasu – by poprzestać na dziełach patrona Aka‑

i wymagający zidentyfikowania bierze w nich udział

demii: między Hołdem pruskim a autoportretem pod

również budynek Moraczewskiego.

postacią Stańczyka. Teoria architektury o stulecie późniejszej od gma‑ chu Akademii złożoność i sprzeczność podniosła do rangi kategorii kluczowych. Jednym z ich prze‑ jawów było zainteresowanie przestrzeniami dotych‑ czas pomijanymi, niepotrzebnymi, niedefiniowanymi, powstającymi w budynkach przy okazji konstruowa‑ nia innych pomieszczeń – tych ważnych, poważnych i funkcjonalnie potrzebnych. Do tych pierwszych zali‑ czono właśnie poche, przez analogię do przestrzeni między podszewką a zewnętrznym materiałem marynarki czy płaszcza. Architektoniczną realizacją takiej poche, podaną źródłowo przez Roberta Ventu‑ riego, była przestrzeń między więźbami dachowymi a podwieszonymi do nich, niezwykle bogato ukształ‑ towanymi pseudosklepieniami z desek, w drewnia‑ nych synagogach, których bardzo wiele powstało w drugiej połowie XVIII w. na Kresach Wschodnich 26

Wiadomości asp /56

Literatura Marcin Fabiański, Jacek Purchla, Przewodnik po architekturze Krakowa, Kraków 2001. Andrea Palladio, Cztery księgi o architekturze, Warszawa 1955. Zdzisława Tołłoczko, „Sen architekta”, czyli o historii i historyzmie architektury XIX i XX wieku, Kraków 2002. Kazimierz Ulatowski, Architektura włoskiego renesansu, Warszawa 1964. Robert Venturi, Complexity and Contradiction in Architecture, New York 1966. Jacomo Barozzi da Vignola, O pięciu porządkach w architekturze, Warszawa 1955. Piotr Winskowski, Organizacja przestrzeni dla szkoły piękna czyli przestrzeń a piękno, wiedza i umiejętność, „Zeszyty Naukowo‑Artystyczne Wydziału Malarstwa Akademii Sztuk Pięknych w Krakowie”, 2000, nr 3.


Gryfy Wraz z planem kompleksowej wymiany dachu poja‑

ta wymaga od rzeźbiarza dużych umiejętności

wiła się decyzja o rekonstrukcji gryfów pierwotnie

i doświadczenia. Profesor J. Sękowski był jednym

usytuowanych na gzymsach wieńczących dwa naroża

z pionierów tworzących swoje prace w tej technolo‑

budynku ASP w Krakowie. Na zachowanych fotogra‑

gii. Rzeźby repusowane wykonuje się z blach mie‑

fiach z lat 1920–1930 widoczna jest elewacja ASP wraz

dzianych spawanych gazowo (tlen, acetylen). Warto

z wieńczącymi rzeźbami orło‑lwów. Gryfy pojawiły

wspomnieć, że pierwsze prace, jakie tworzył w wyżej

się na budynku ASP w Krakowie w 1879 r., wykonane

wymieniony sposób, powstają w latach 60.–70. XX

w technice odlewu cynkowego. Nie zachowały się

w., kiedy w polskiej rzeźbie dominował jako materiał

informacje dotyczące daty i okoliczności ściągnięcia

gips, drewno, kamień. Powstawanie gryfów to proces

(zrzucenia) gryfów. Wielkość rzeźb została ustalona

skomplikowany i wieloetapowy. Pierwszą czynno‑

na podstawie zachowanych rysunków technicznych

ścią było wykonanie modelu gipsowego w skali 1:5,

z wymiarami wybranych części więźby i z uwzględ‑

następnie w skali 1:1. Na tak przygotowany wzór

nieniem wysokości rzeźby gryfa.

wprowadza się podziały. Gotowy model gryfa składa

Rekonstrukcję powierzono prof. Józefowi Sękow‑

się z ok. 600 elementów stalowej blachy, odpowied‑

skiemu, byłemu prorektorowi, wielokrotnemu dzie‑

nio ukształtowanych i zespawanych. Końcowym

kanowi Wydziału Rzeźby Akademii Sztuk Pięknych

etapem prac było pokrycie powierzchni zewnętrz‑

w Krakowie. Rekonstrukcja została wykonana w tech‑

nej i wewnętrznej rzeźb cynkiem, metodą kąpieli

nice repusowania. Polega ona na kształtowaniu

elektrolitycznej, w celu zabezpieczenia przed korozją.

(w tym wypadku) stalowej blachy. Przycięty odpo‑

Prace związane z wymianą dachu zostały zakończone,

wiednio stalowy materiał modeluje się przy użyciu

gryfy ponownie wróciły na swoje pierwotne miejsce

specjalnie uformowanych młotków i odpowiednio

i strzegą tego, co piękne i wartościowe – Akademii

przygotowanego drewnianego podłoża. Technika

Sztuk Pięknych w Krakowie. 27


Idee

Interpretacja jako patetyzacja, czyli patointerpretacja Poprzęcka i Weissa Pożegnanie z Akademią nie jest przypadkowe. Stanowi symptom uległości Janusz Krupiński

wobec wielkich słów, wobec patosu, a przede wszyst‑ kim daje wyraz skłonności do nadawania patosu,

Wojciech Weiss, przez dziesięciolecia związany

Filozof. Ur. w 1955 r. Dr hab. prof. ASP

do patetyzacji.

z krakowską Akademią, jej profesor, były rektor,

Przed wprowadzeniem do hermeneutyki terminu

został usunięty z uczelni przez odesłanie na eme‑

„patointerpretacja” nie powinna nas powstrzymywać

ryturę (1947). Malując Pożegnanie z Akademią

jego analogia do „patologii” czy „patogenezy”. Wprost

(1949), artysta odnosi się do swego rozstania z tym

przeciwnie. Wszystkie te słowa, podobnie jak „patety‑

„miejscem”.

zacja”, posiadają ten sam źródłosłów: pathos.

Maria Poprzęcka, wybitny polski historyk sztuki,

Stawiając zarzut patetyzacji, nie twierdzę, że nie

Pożegnaniu… poświęciła rozbudowane opracowa‑

ma spraw wzniosłych i głębokich, że patos powinien

wykłada teorię sztuki.

nie, zatytułowane Schodami w dół1. Jej interpretację

zostać wyrugowany z naszej myśli i uczuciowości,

Prof. UP w Krakowie,

otwiera motto z Iwaszkiewicza: „Sam. Schodzę stop‑

że wszelki jest fałszywy. Ponadto odróżniałbym

Instytut Filozofii i Socjologii,

niami…”. Tytuł i motto mają za zadanie uwrażliwie‑

upodobanie do patosu od skłonności do patetyzacji.

nie, nastrojenie, ukierunkowanie uwagi czytelnika…

Kto jej ulega, ten karmi się pozorami głębi i wznio‑

w Krakowie, Katedra Historii i Teorii Sztuki,

kierownik Zakładu Aksjologii i Filozofii Kultury, wykłada filozofię sztuki

i widza. W tym wypadku anonsują – oto: samotność,

słości, które sam sobie wytwarza, przed sobą snuje…

i estetykę.

schodzenie po stopniach, stopnie i stopniowość…

Nie gra z nami, lecz przede wszystkim ze sobą i przed

Naprawdę? Trafię w przesłanie tego obrazu, stawiając

sobą, sam w to wierzy, dzięki czemu sam sobie wydaje

w centrum swej myśli schody i stopnie? Na co w obra‑

się wtedy głęboki, wespół‑czujący (skuteczność wszel‑

zie Weissa wskazuje ten wyimek z Iwaszkiewicza,

kiej magii, chociażby magii wielkich słów czy magii

co ma z nim wspólnego? Samotność? Stopniowość?

naukowości, polega na tym, że oddziałuje na samego

Schody? Zejście, stopień po stopniu? Potykając się

maga – w ten sposób potęguje się w nim poczucie

o te trzy słowa z Iwaszkiewicza, zadaję sobie pytanie,

mocy, rośnie, rosnąc w swoich oczach…3).

czy nie stanowią przejawu próżnej erudycji. Wiersz,

Przechylona, naga postać. Czy to aby??? kobieta?

z którego pochodzą te wyrwane słowa, mówi o zejściu

A może chłopak w peruce? To nie włosy, to jakaś czapa,

„stopniami”, „zielonymi stokami” w „oko doliny”…2

teatralna peruka, czepek z ozdóbkami? Ramię jak udo,

Cóż można zobaczyć na obrazie Weissa? W cen‑

Gdy z kolei spojrzeć na samą rękę wyrywającą się

otworu w ścianie, starającą się podać dłoń uniesionej

ku górze, uniesioną od dołu – czy nie mogłaby należeć

od dołu ręce osoby, której nie widzimy. Poprzęcka:

do tonącego człowieka…? Czyżby wychylona z owalu

to „dłoń kogoś niewidzialnego” (s. 94).

„kobieta” próbowała go ratować? Jego, opadającego

„Niewidzialnego”? Prawda, słowo „niewidoczny”

28

masywność pleców… Transwestyta?

trum widzimy nagą postać, wychyloną z owalnego

w dół? Ten raczej patos?

nie brzmi i nie porusza tak mocno jak słowo „nie‑

Poprzęcka daje dwa opisy sytuacji. Pierwszy, moż‑

widzialny”. To przejęzyczenie niechaj nas uczuli,

liwy do uzgodnienia z powyższą metaforą, brzmi:

Wiadomości asp /56


← Wojciech Weiss, Pożegnanie z Akademią, 1949, olej na płótnie, 81 × 100 cm, Muzeum Narodowe w Poznaniu

„naga kobieta […]. Opuszczając rękę, usiłuje chwycić

Tytuł obrazu, Pożegnanie z Akademią, nie dość

dłoń kogoś niewidzialnego, kto unosi rękę ku górze”

wyjaśnia. Pracowity badacz akademicki odrabia zada‑

(s. 94). W drugim opisie kolejność zdarzeń zostaje

nie na temat symboliki i sensu pożegnania, by wejść

odwrócona, to gest kobiety zostaje odwzajemniony.

na hasła „próg”, „schody”. Czytamy: „Motyw »poże‑

Ten drugi opis‑sceniariusz widza obrazu czyni uczest‑

gnania« znajdował w malarstwie […] niezliczone

nikiem akcji. Już nie patrzymy przez pierwszopla‑

realizacje patriotyczne, melodramatyczne, sentymen‑

nowy okulus, ale sami „Idąc po schodach, stajemy

talne”. Nie dość powagi ma najwyraźniej pożegnanie

się mimowolnymi świadkami nieprzeznaczonego

z kimś lub czymś, kiedy to, opuszczając, pozostajemy

na pokaz, uczuciowego odruchu nagiej kobiety. Odru‑

sobą: „Pożegnanie jest przejściem, »przekroczeniem

chu odwzajemnionego” (s. 95). Obrazowa insceniza‑

progu«, dzielącym jeden etap życia od drugiego, jeden

cja Weissa ukazuje scenę nie na pokaz?

świat od drugiego. Jest przełomem, przemianą. Dzieli

Tytuł obrazu, Pożegnanie z Akademią, nie dość

życie na »przedtem« i »potem«”, i w kolejnym akapi‑

podpowiada, nie dość wyjaśnia? Aby „złapać” sens

cie: „Scenerią malarskich pożegnań jest zwykle próg,

obrazu, konieczna jest wizja lokalna, analiza otocze‑

czasoprzestrzenne miejsce przejścia, granicy” (s. 98).

nia wokół miejsca widocznego na obrazie – w tym

I dalej: „Schody to jeden z najbardziej nośnych sym‑

wypadku znajomość wnętrza, biegu schodów? Jeśli

boli przestrzennych i architektonicznych, zdolnych

o nich pamiętać, wiemy, że ci dwoje z łatwością

przyjmować zarówno sakralne, jak i świeckie treści”

mogli podejść do siebie… Autorka Schodami w dół

(s. 99). W przypisach liczne odwołania do literatury

uzupełnia swój tekst o fotografię ukazującą schody,

„przedmiotu”, do tekstów poświęconych symbolice

po których miałby zejść profesor. Niemożliwa figura:

progu, schodów, stopni (narzuca się pytanie, w jaki

nawet podskakując, nie mógłby sięgnąć tak wysoko…

sposób stopnie i stopniowość godzą się z myślą

Słowem: w tę stronę wiedzie skrajnie realistyczne

o progu, czyli „granicy”, cezurze, odcięciu, zmianie

odczytanie tego obrazu.

jakościowej)… 29


Poza, maska, gra – nieautentycz‑ ność brana za istotę. Życie płyt‑ kie, życie zredukowane do powierz‑ chowności, w pozorze znajdujące swój żywioł. Takie zblazowanie nie tylko bywa faktem, ale potrafi stać się bez‑duchem epoki. To przecież w jego glorii unoszą się modelki, gwiazdki i gwiazdy, celebryci – „ikony” naszej współczesności (podmiana urody na obrzydliwość niczego tu nie zmienia). → Wojciech Weiss, Akademia, 1934, olej na płótnie,

Pożegnanie z Akademią. Poprzęcka odkrywa w tym obrazie Akademię. Czytamy: „W niczym nie

168 × 120 cm, Muzeum Miejskie w Suchej Beskidzkiej; depozyt

przypomina uczelnianych modelek, nieforemnych

Modelki. Takie też postaci widzimy na niezliczo‑

pracownianych utensyliów, jakie znamy ze studenc‑

nych obrazach Weissa: ustawione figury, pozy, typy…

kich »studiów z natury modela«. Ale też ta kobieta

Pozbawione osobowości. Ciała, których osoba i oso‑

to nie modelka. Zgodnie z odwieczną tradycją jest

bowość się z góry nie liczą. Postaci w gruncie rzeczy

kobiecą personifikacją. Uosabia Akademię. Krakow‑

bez twarzy. Czym pozostaje twarz modelki: maską,

ską Akademię, o czym świadczy jej jedyny atrybut

typem, kliszą, pustą formą, figurą, ufryzowaniem,

– ludowa, kraciasta krakowska chusta, jakich wiele

szminką, kosmetyczną estetyzacją…? Poza, maska,

znamy z folklorystycznych obrazów Włodzimierza

gra – nieautentyczność brana za istotę. Życie płytkie,

Tetmajera. To właśnie ta postać – jedyna – sponta‑

życie zredukowane do powierzchowności, w pozorze

nicznie i nieformalnie żegna swego profesora” (s. 95).

znajdujące swój żywioł. Takie zblazowanie nie tylko

Prawda to? W tej samej mierze, co dla Weissa Aka‑

bywa faktem, ale potrafi stać się bez‑duchem epoki.

demia jest właśnie modelką, utensylium, jakkolwiek

To przecież w jego glorii unoszą się modelki, gwiazdki

rzeczywiście nie „nieforemnym”4.

i gwiazdy, celebryci – „ikony” naszej współczesno‑

Pamiętać trzeba, że wiele lat wcześniej, w roku 1934, Weiss namalował już obraz zatytułowany wła‑

30

Kobiety nagie, modelki, utensylia, blejtramy, odbicia… – oto akademia, i Akademia Weissa.

ści (podmiana urody na obrzydliwość niczego tu nie zmienia).

śnie Akademia! Widzimy tam „foremną”, foremnie

Modelki. Osobowość, twarz tych kobiet, zostaje

ustawioną i foremnie ujętą, młodą kobietę o jasnych

tak wykluczona jak wykluczona jest ludzka wza‑

włosach – pozującą modelkę. Obok niej, na fotelu,

jemność pomiędzy nimi a malarzem, dzięki której

leży kraciasta, pstrokata chusta, jeśli nie ta sama,

dopiero widzi się człowieka…

to taka sama chusta, co w Pożegnaniu z Akademią…

W obrazach Weissa nie znajdziemy śladu osobo‑

Kobieta‑modelka wpatrzona w płótno, w obraz obok

wości modelek. Modelka jako modelka zresztą jej nie

– niczym w zwierciadło? My jednak widzimy tylko

posiada. Modelka to funkcja, a nie człowiek. Akt jako

tył obrazu…

taki nie jest portretem. A jednak nie przemilczę tutaj

Wiadomości asp /56


Idee

Kompatybilni, niekompatybilni Wykład inauguracyjny na Wydziale Grafiki ASP w Krakowie tego pytania: Z jakich stref we wnętrzu człowieka

Zjawisko mutacji ma dla mnie jako autora znaczenie

wyłania się jego gest, postawa, spojrzenie? Czy arty‑

ideowe i jest zasadniczym elementem określającym

sta potrafi w swoim spojrzeniu, w przyjmowanym

przebieg procesu twórczego w moim wypadku. Jako

sposobie odnoszenia się do malowanego przez sie‑

twórca sam czuję się w dużym stopniu mutantem,

bie człowieka ożywić głębsze pokłady jego duszy?

co z jednej strony wynika z naturalnej konieczności

Na pytanie, poszukiwanie wyczytane w spojrzeniu

dopasowania się do postępujących w czasie zmian,

drugiego? A może sposób odnoszenia się jego samego,

a z drugiej jest wynikiem dokonanych przeze mnie

artysty, znajduje odpowiednik w ukazanej postaci?

wyborów.

Mamy tu raczej do czynienia z odpowiedniością, a nawet odpowiedzią? Ona (on) wychodzi naprzeciw

Waldemar Węgrzyn

jego oczekiwaniom, w szczególności poddaje się for‑ mie, postaci, w której artysta ją zamyka… Szczególnym przykładem kokietka zauroczona swą urodą, a tym bardziej uwagą, jaką jej urodzie się poświęca, połechtana spojrzeniem, które omiata jej wdzięki… dzięki temu tym bardziej ponętna… Oto Akademia – Weissa!? W Pożegnaniu z Akade‑ mią spontanicznie wreszcie wyszła z tej roli?

Postawa artysty wobec nowych narzędzi technologicz‑ nych była jednym z istotnych problemów dla grafików mojego pokolenia. Osobiście zawsze byłem entuzjastycznie nasta‑ wiony do nowości technicznych, należy jednak pamiętać, że wprowadzenie technologii cyfrowych

ur. 30 V 1959 r. w Krakowie.

w obszar grafiki artystycznej wiązało się ze sporymi

Grafik, malarz, profe‑

wątpliwościami środowiska i wywoływało w owym czasie zawzięte dyskusje. Przypisy: 1. Maria Poprzęcka, Schodami w dół, [w:] Wojciech Weiss

Konieczność zajęcia przez artystę stanowiska wobec nadchodzących zmian wydaje się nieodłączną

sor sztuk plastycznych. Od 1989 r. pracuje jako wykładowca na Akademii Sztuk Pięknych w Katowicach, gdzie pro‑ wadzi pracownię sitodruku.

w Akademii Sztuki Pięknych w Krakowie, red. Janusz Antos,

cechą twórczości w każdym okresie. Temat ten jest

Uczestnik wielu wystaw

Zofia Weiss‑Nowina Konopka, Kraków 2010.

tak dalece związany z moją własną twórczością,

i laureat licznych nagród,

2. Przywołany wiersz Iwaszkiewicza, bez tytułu: „Sam. Schodzę stopniami/W oko doliny,/Szerokimi, zielonymi stokami/ Głębiny.//Świstak świszcze raz jeden,/Jest oszczędny./ Kamienie omszone i biedne,/Mech jędrny.//W górze turnia pod Kołem/Jak puszysty błam./Góry mówią wzniesionym czo‑ łem,/Że sam, że sam, że sam…”. 3. Por. J. Krupiński, Intencja i interpretacja. „Genesis” Andrzeja

a jednocześnie na tyle uniwersalny, że podjęcie go wydało mi się uzasadnione w kontekście dzisiejszej uroczystości. Umberto Eco, komentując podobne zagadnie‑ nie w latach 60., przytacza przykład „uczonego

Pawłowskiego, Kraków 2001 (zob. indeks rzeczowy). Czy

z Salamanki”, eksperta w dziedzinie astronomii

demaskatorstwo, jakie tu uprawiam, stanowi tylko bardziej

i geografii, wiedzącego wszystko na temat Ptole‑

wyrafinowaną formę tak rozumianej magii? 4. Velázquez poświęcał uwagę karłom – odkrywając w nich czło‑

otrzymał m.in. złoty medal na Międzynarodowym Triennale Grafiki w 2004 r. w Kanagawie w Japonii. Prowadzi letnią szkołę sztuk Uccello we Włoszech.

meuszowego modelu astronomicznego i dysponu‑

wieczeństwo, ukazując ich twarz, pozwalając objawić się

jącego dogłębną wiedzą kulturową, umożliwiającą

prawdziwemu patosowi ich twarzy.

mu nauczanie – jakie są różne części świata, jakie 31


ludy je zamieszkują i jakimi drogami należy podróżo‑

ani jednego stanowiska komputerowego, a możliwość

wać, aby do nich dotrzeć. Ta suma wiedzy pozwalała

zastosowania tego rodzaju sprzętu w pracy grafika

uczonemu z powodzeniem funkcjonować na reno‑

moi nauczyciele zgodnie oceniali jako kwestię nader

mowanym uniwersytecie. Niespodziewanie przed

dyskusyjną. Rzeczywistość pokazała, że już w nie‑

uczonym z Salamanki pojawia się Krzysztof Kolumb,

spełna dwa lata później pracowałem wraz z grupą

który przedstawia nową hipotezę na temat kształtu

absolwentów mojej uczelni w zespole tzw. grafików

i rozmiarów ziemi, wyrusza na wyprawę i odkrywa

komputerowych, zajmujących się składem nowo

Amerykę. Od tej chwili oblicze ziemi wygląda inaczej,

powstałej gazety. Zostaliśmy wszyscy zaopatrzeni

a wszystkie dotychczas istniejące opracowania astro‑

w dwie stacje graficzne z 15‑calowymi czarno‑białymi

nomiczne i geograficzne tracą wartość. Przed uczo‑

monitorami i oprogramowaniem Ventura (do składu)

nym z Salamanki stają w tym momencie dwie możli‑

i CorelDraw (do grafiki). Jedyny w Polsce dystrybu‑

wości: może albo zaakceptować zmieniony horyzont

tor programu CorelDraw, inżynier informatyk z War‑

obowiązujących w świecie relacji i odnaleźć swoje

szawy, długo opowiadał nam o niezwykłych możliwo‑

miejsce w nowej rzeczywistości, albo – nie poddając

ściach, jakie daje program, następnie demonstrując

się – ustanowić podstawy nowej nauki polegającej

jego działanie, wybrał z menu narzędzi prostokąt,

na utrzymywaniu, że odkrycie Ameryki było faktem

któremu nadał gruby czarny outline, po czym wyznał,

godnym potępienia z punktu widzenia moralnego

że program jest tak nowy, że jeszcze nie zna innych

i kulturalnego. Ameryka istnieje, to prawda, ale

jego funkcji i będziemy musieli poradzić sobie sami.

to źle, że istnieje i przyniesie to poważne szkody wspólnocie ludzkiej.

Opanowanie programu zajęło nam kilka dni i nocy zbiorowego, heroicznego wysiłku (oczywiście

W swoim felietonie Eco pisze dalej: „żyjemy w świecie kulturowym przeżywającym pełnię zmian,

termin wydania gazety był napięty i nieprzekra‑ czalny) i zakończyło się sukcesem.

w którym granica między tym, co duchowe, a tym,

Niestety, gorzej poradził sobie nasz pracodawca,

co materialne, między wartościami technicznymi

który nadmiernie zawierzył idei transformacji gospo‑

a wartościami humanistycznymi, robi się coraz

darczej – i zbankrutował. Nasza pozycja grafików

bardziej wątła. Nie dlatego, że wartości techniczne

komputerowych była już jednak tak ugruntowana

przeważają nad wartościami ludzkimi, ale dlatego,

na wąskim wówczas rynku zawodowym, że natych‑

że wartości ludzkie jutra będą określane za pomocą

miast znaleźliśmy zatrudnienie w kolejnej agencji

innych kryteriów i będą wynikać z nowych sytuacji

o podobnym profilu.

stworzonych przez postęp technologiczny”.

Sama praca w reklamie nie była dla mnie intere‑

Kiedy w latach 80. kończyłem studia, na świecie

sująca, dość szybko z niej zrezygnowałem, nie rezy‑

upowszechniały się wprawdzie dokonania rewolucji

gnując jednak z komputera jako narzędzia. Byłem

cybernetycznej, której produktem był przenośny kom‑

gorącym zwolennikiem nowej techniki i usilnie

puter osobisty, jednak mój wydział nie posiadał wtedy

starałem się nie tylko ją zgłębiać, ale i propagować.

32

Wiadomości asp /56

↖ Władysław Węgrzyn Ślad 1, druk cyfrowy, 100 cm × 150 cm, 2011


Wszystkie opracowania podjęte przeze mnie przy oka‑

na różnych etapach pracy narzędzi komputerowych.

zji podnoszenia kwalifikacji naukowych dotyczyły

Z drugiej strony specyfika pracy w środowisku wirtu‑

próby określenia miejsca nowego warsztatu w obsza‑

alnym uwidoczniła (przynajmniej na początkowym

rze grafiki artystycznej i jego wpływu na możliwość

etapie) niekorzystne tendencje w rozwoju świado‑

redefinicji pojęcia grafiki.

wani powierzchownymi efektami narzędziowymi,

pełnoprawna technika graficzna, trudno uzmysłowić

co zaowocowało powstaniem znacznej ilości prac

sobie, że mniej niż 20 lat temu sytuacja wyglądała

o miałkiej jakości artystycznej. Należy jednak uczci‑

zupełnie inaczej. Podobnie jak wcześniej na przy‑

wie dodać, że prace tego typu powstają w każdej tech‑

kład sitodruk, tak i tzw. grafika komputerowa budziła

nice graficznej i ten smutny fakt zdaje się mieć zdecy‑

znaczne wątpliwości środowiska profesjonalnych gra‑

dowanie większy związek z osobą samego twórcy niż

fików warsztatowych. Początkowo prace graficzne

z wybraną przez niego techniką. Obecnie można z całą

wykonane przy użyciu komputera nie były dopusz‑

pewnością stwierdzić, że grafika cyfrowa dopracowała

czane do wielu znaczących przeglądów w tej dyscy‑

się już własnej gamy środków plastycznych i własnej

plinie artystycznej, a pośród twórców trwały burz‑

materii graficznej, co potwierdza szereg wybitnych

liwe dyskusje mające ustalić, na ile obraz uzyskany

autorskich realizacji w tej dyscyplinie. Jakakolwiek

przy użyciu programów graficznych jest rezultatem

próba bilansowania czy wartościowania tego zjawiska

autonomicznych działań autora, a na ile efektem

w skali ogólnej traci stopniowo rację bytu.

działania wspomnianych programów. W tamtym

Czy zresztą sytuacja mogła rozwinąć się inaczej?

czasie umiejętność obsługi programów w środowi‑

Grafika artystyczna od początku swojego istnienia

sku artystów grafików była jeszcze niewielka, stąd

dość integralnie związana jest z technologią dru‑

spora część osób wyobrażała sobie, że tego typu prace

karską i poligraficzną i większość narzędzi, które

powstają poprzez naciśnięcie jakiegoś tajemniczego

przemysł poligraficzny stosuje, a następnie w poszu‑

guzika i są od początku do końca generowane przez

kiwaniu nowych technologii porzuca, zostaje zasymi‑

maszynę. Rola artysty sprowadzała się według tych

lowana do celów artystycznych.

uruchamiania wspomnianego przycisku. Można by się zastanawiać, co wniosła tech‑

Schody, druk cyfrowy, 100 cm × 150 cm, 2011

mości plastycznej. Zdarzali się autorzy zafascyno‑

Dziś, kiedy grafika cyfrowa traktowana jest jako

opinii do wiedzy na temat usytuowania i sposobu

↑ Władysław Węgrzyn

Z chwilą pojawienia się komputerowej stacji graficznej powszechne zastosowanie komputera w praktykach artystycznych było więc tylko kwestią

nika komputerowa do praktyki grafiki artystycznej.

czasu. Oczywiście pozostaje możliwość subiektyw‑

Z jednej strony twórca zyskał nieznaną dotąd swo‑

nej oceny powyższego zjawiska. Nie mamy wpływu

bodę w kwestii środków technologicznych. Dotyczy

na szybkość postępu technologicznego i związanej

to zresztą nie tylko bezpośrednio grafiki cyfrowej, ale

z tym zmiany tempa i trybu życia. Przypuszczalnie

pośrednio także technik tradycyjnych, korzystających

w każdym okresie historycznym zmiany tego rodzaju

z wielu udogodnień możliwych dzięki zastosowaniu

wywołują zbliżone emocje. Pokrętna natura człowieka 33


najwyraźniej każe mu najpierw poszukiwać metod

człowiekiem, dla którego trzeba będzie stworzyć nowe

i narzędzi ułatwiających pracę i egzystencję, a następ‑

ideały człowieczeństwa i wykształcenia, określić

nie mieć do siebie pretensje o stosowanie tych narzę‑

nowe drogi wyzwolenia.

dzi i ubolewać nad utratą wartości istniejących przed ich wynalezieniem.

Nie jest żadną tajemniczą sprawą zrozumienie, na czym opiera się ta przemiana człowieka i jakie

We wspomnianej wcześniej publikacji Umberto

wyraża tendencje: przyczyniły się do niej zmiany

Eco podzielił stających wobec tego problemu twór‑

technologiczne, nowe układy struktur społecznych,

ców na dwie umowne kategorie: apokaliptyków

zmiany perspektyw kulturalnych, języka i kanałów

i dostosowanych.

komunikacji”.

„Apokaliptycy” to nawołujący do opamiętania

W tym miejscu chciałbym jeszcze na moment

sceptycy, przekonani, że zmiany cywilizacyjne stop‑

wrócić do węższego pola grafiki komputerowej

niowo prowadzą do utraty istotnej jakości życia, nic

i wcześniejszej części mojego wykładu i zwrócić

nie jest obecnie tak dobre jak kiedyś, a świat, scho‑

uwagę na pewien fakt. Pokolenie, do którego ja się

dząc systematycznie na psy, zmierza do samozagłady.

zaliczam, zaraz po ukończeniu studiów zyskało moż‑

„Dostosowani” to entuzjaści zmian, nowych

liwość pracy ze sprzętem komputerowym. Posiadając

odkryć i technologii, przekonani, że systematyczne

doświadczenie nabyte w tradycyjnych pracowniach

ewoluowanie systemów wartości jest naturalnym

graficznych i kompletny jego brak w pracy z kom‑

faktem znamionującym rozwój.

puterem, w naturalny sposób poszukiwaliśmy cech

Charakterystycznym komentarzem Umberta Eco jest stwierdzenie, że postawa apokaliptyczna w oczy‑

wspólnych czy podobieństw. Sytuacja spowodowała, że były to działania pole‑

wisty sposób wiąże się z elitarną koncepcją kultury

gające bardziej na eksperymentowaniu, badaniu

czy – jak w interesującej nas kwestii – sztuki i działań

i podporządkowywaniu sobie nowego warsztatu niż

artystycznych. Na przeciwnym biegunie pozostaje

na uczeniu się go od innych. W praktyce sprawdziło

obszar tzw. kultury masowej, który często staje się

się więc to, o czym wszyscy właściwie dobrze wie‑

punktem wyjścia aktywności artystycznej „dostoso‑

dzą – solidne podstawy warsztatowe pozwoliły nam

wanych”. Prowadząc szerokie rozważania na temat

na kreatywne potraktowanie nowego narzędzia.

zjawiska „kultury masowej”, autor zwraca uwagę na istotną jakościową przemianę w sferze percepcji

Unikając uproszczeń, chciałbym podkreślić, że – z całym szacunkiem dla technik tradycyjnych – nie

kultury, w której, jak w innych dziedzinach życia,

chodzi mi o to, że nie można zrealizować dobrej

stopniowo nabywana wiedza historyczna jest zastępo‑

grafiki komputerowej, nie mając wcześniejszych

wana zalewem informacji o aktualnych wydarzeniach.

doświadczeń z zakresu podstaw druku wklęsłego,

Jak pisze Eco, „człowiek świata informacji nie

wypukłego i płaskiego. Chociaż na obecnym etapie

jest człowiekiem odrodzonym i wyzwolonym; jest –

edukacji uważam tę wiedzę za niewątpliwie przy‑

posługując się kategoriami genetyki – »mutantem«,

datną i istotną dla studentów grafiki, to jednak zdaję

34

Wiadomości asp /56

↖ Władysław Węgrzyn Ślad 2, druk cyfrowy, 100 cm × 150 cm, 2011


Istota procesu edukacji w szkole artystycznej szczęśliwie wciąż jesz‑ cze polega na pełnym dialogu, a nie jedynie na przekazywaniu informa‑ cji. Dlatego efekt Państwa pracy jest wyjątkowo zależny od własnej propo‑ zycji działań twórczych. sobie sprawę, że postępujący proces rozwoju techno‑

szczególnie wyraźnie, pracując ze studentami pro‑

logicznego każdej dyscypliny graficznej może w przy‑

wadzonej przeze mnie pracowni, w której z założenia

szłości doprowadzić do specjalizacji także na etapie

poruszamy się wszyscy, studenci, moi asystenci i ja,

edukacji artystycznej i tym samym uniemożliwić

w obszarze relatywnie nowym z punktu widzenia

tak szeroki zakres edukacji w dziedzinie podstaw.

grafiki artystycznej i staramy się eksplorować ten

Moja uwaga dotyczyła przede wszystkim faktu, że nie

obszar, zachowując bardzo otwartą postawę wobec

można zrealizować dobrej grafiki komputerowej (ani

pojawiających się propozycji. Siłą rzeczy działania

żadnej innej) bez świadomości, że proces ten musi

w tego typu pracowni zakładają wykorzystanie sto‑

mieć charakter twórczy, wymagający od autora rze‑

sunkowo nowych mediów i nietradycyjnych techno‑

telnego zaangażowania i osobistych decyzji w kwestii

logii (chociaż niczego nie przesądzamy), jesteśmy

stosowanych rozwiązań formalnych i – jak w każdej

więc, nawiązując do klasyfikacji Umberta Eco, skraj‑

technice – zdecydowanie wybiega poza mechaniczne

nie dostosowani.

powtórzenie i zapamiętanie technologicznych pro‑

Aby zakończyć swój wykład optymistycznie,

cedur. Uświadomienie mi tego faktu przez moich

chciałbym jeszcze na moment wrócić do wspo‑

nauczycieli – w tym akurat wypadku byli to nauczy‑

mnianego uczonego z Salamanki. Należy rzetel‑

ciele posługujący się tradycyjnymi technikami gra‑

nie wyjaśnić, że postać uczonego została przez Eco

ficznymi – pozwoliło mi podchodzić w ten sposób

przywołana dla zilustrowania dość katastroficznej

do każdego narzędzia.

wizji ewolucji współczesnych społeczeństw, w któ‑

Myślę, że czas studiów w Akademii jest dla wszyst‑

rych pewne role i grupy społeczne tracą stopniowo

kich Państwa czasem, w którym warto podjąć ekspe‑

swoją rację bytu. „Problem niezdatnych” dotyczyć

rymenty z własną twórczością, jakiejkolwiek techniki

miał m.in. intelektualistów, w szczególności huma‑

by ona dotyczyła. Zwłaszcza że można tutaj ekspery‑

nistów. „Jednakże – pisze Eco – właśnie ci ludzie,

mentować w bezpiecznych warunkach laboratoryj‑

którym społeczeństwo nie jest w stanie przynieść

nych, co w dalszej karierze może już być trudniejsze.

nawet minimalnej pomocy, ponieważ w pewnym

Istota procesu edukacji w szkole artystycznej szczę‑

stopniu to oni są nauczycielami społeczeństwa,

śliwie wciąż jeszcze polega na pełnym dialogu, a nie

w dniu, w którym ich funkcja miałaby okazać się

jedynie na przekazywaniu informacji. Dlatego efekt

nieprzystosowana do kontekstu socjokulturowego,

państwa pracy jest wyjątkowo zależny od własnej pro‑

stanęliby przed podniecającą alternatywą. Dzięki

pozycji działań twórczych.

swojemu darowi wyobraźni i dzięki umiejętno‑

Jako studenci widzicie wiele zagadnień z nowej

ściom w sferze kultury zawsze mogą oni »wymy‑

perspektywy, co także nam, prowadzącym, daje

ślić« nowe typy działań mające wszelkie pozory

możliwość zetknięcia się w pracy z nową jakością

funkcjonalności”.

i nabycia nowej wiedzy, obok oczywiście przekazania państwu tej, którą już posiadamy. Widzę to zjawisko

Serdecznie Państwa zachęcam – ćwiczmy wyobraźnię. 35


Idee

Maluj, maluj, i tak Matejką nie będziesz! – Matejko. Że Matejko jest wielkim patriotą, ale mier‑ nym malarzem, dowiedziałem się, mając 15 lat, jesz‑ cze w czasie niemieckiej okupacji, kiedy przeczytałem monografię napisaną przez Stanisława Witkiewicza, a zaraz potem Józefa Czapskiego O Cezannie i świa‑ domości malarskiej, i uważałem, że tę świadomość już posiadłem. A jednak Matejko od tamtego czasu powracał stale w moim życiu. Dlaczego? Kiedy spytano Cezanne’a, co robił, kiedy Prusacy szli w 1870 r. na Paryż, odpowiedział po prostu: – Namalowałem kilka studiów pejzażowych z Estaque. Tymczasem Matejko po kolejnym powrocie Andrzej Wajda

z Paryża z westchnieniem wyznał najbliższym: – I ja też chciałbym malować te kobiety w błękitnych

Magnificencjo, Szanowne Grono Profesorskie – Drodzy Koledzy, Szanowni Państwo, Drodzy Studenci, Muzeum Narodowe w Krakowie wiosną 1994 r. otwo‑

W 1945 r. skończyła się wojna, straciliśmy pięć lat i też nie mieliśmy czasu… Do dziś jestem przekonany, że uniknąłem śmierci tylko dlatego, że wtedy moim jedynym celem w życiu

rzyło wystawę 44 artystów współczesnych „Wobec

było zapisać się po wojnie do ASP w Krakowie. Tak

Matejki”. W katalogu na stronie 62 przeczytałem

też się stało – ale Akademia nosiła imię Jana Matejki

słowa, które pozostały mi do dzisiaj w pamięci.

i niedługo pojawiły się też rozterki.

Artysta malarz Eugeniusz Mucha, absolwent naszej Akademii, napisał:

36

sukniach na zielonej trawie, ale nie mam czasu…

Nasze doświadczenia wojenne całkowicie roz‑ mijały się z Cezanne’em; byliśmy pokoleniem, dla

„Rodzice do mnie – dziecka – mówili:

którego wojna i jej okropności były „naszym” tema‑

– Maluj, maluj, to będziesz Matejką.

tem. Tymczasem naszą codziennością w Akademii był

A na uczelni mówiono mi:

akt i martwa natura. Budził się więc w nas odruch

– Maluj, maluj, i tak Matejką nie będziesz”.

sprzeciwu, ale nie miał kształtu ani formy – dla

Zastanowiło mnie wtedy, że w Polsce jest tylko

mnie do chwili, kiedy Andrzej Wróblewski powie‑

jeden malarz, do którego twórczości w jakiś sposób

dział do mnie na korytarzu w przejściu: – Przyjdź

odnosi się wszystko, co w polskiej sztuce powstaje

do mnie, pokażę ci, jak maluję.

Wiadomości asp /56


Fot. Jacek Dembosz

Dlaczego wybrał mnie i to ja właśnie zobaczyłem

kanałów wyrazić tragedię powstania warszawskiego,

pierwsze dzieło nowej figuracji Rozstrzelanie – nie

śmietnisko stało się tłem dla śmierci Maćka Chełmic‑

wiem, ale to wydarzenie ukształtowało moje dalsze

kiego w Popiele i diamencie, a robotniczy przywódca

życie. Rozstałem się z malarstwem.

Wałęsa ogłasza zwycięstwo naszej słusznej sprawy

Jerzy Andrzejewski napisał powieść o Picassie,

z bramy Stoczni Gdańskiej, jakby to była sejmowa try‑

Idzie skacząc po górach, gdzie przeczytałem scenę

buna. Nie myślę porównywać mojej pracy z Matejką,

oddającą moje ówczesne duchowe rozterki. Stary

a kina z malarstwem. Chciałbym tylko ukazać nie‑

mistrz zaprasza do siebie do domu młodego mala‑

śmiertelną rolę patrona naszej uczelni, który przy‑

rza, którego przypadkowo spotyka pracującego

pomina nam nieustannie, że żyjemy w szczególnym

na plaży. Gdy pewnego dnia Picasso przechodzi przez

kraju, który z wiekowego letargu obudzili nie kto

pokój młodego człowieka, zatrzymuje się przed jego

inny – tylko artyści.

płótnem, sięga po paletę i kilkoma pociągnięciami

Kiedy w 1946 r. wstąpiłem do naszej uczelni,

pędzla stwarza nowe, niepowtarzalne dzieło. Kiedy

krążyły tu jeszcze ustne przekazy z przeszłości. Opo‑

wróciwszy do pracowni młody malarz zobaczył obraz,

wiadano, że Rektor – Jacek Malczewski, niechętny

natychmiast zebrał farby i płótna i zniknął bez słowa.

robieniu korekty swoim studentom, wtykał głowę

Podobnie i ja zobaczyłem w obrazie Wróblewskiego

w drzwi pracowni i mówił:

to, co sam pragnąłbym namalować, ale zrozumiałem

– Malujcie tak, żeby Polska zmartwychwstała.

wtedy, że nigdy tego nie dokonam.

Studenci malowali, co prawda, kwiaty i pejzaże,

Rozstałem się co prawda z Akademią i w następ‑

ale kiedy przyszedł rok 1914, poszli za Piłsudskim

nym roku szkolnym studiowałem w Szkole Filmowej

do Legionów, a kto z nich z wojny nie wrócił, może‑

w Łodzi, ale Matejko szedł za mną dalej. Jego wizje

cie przeczytać na tablicy poległych na korytarzu

naszej historii pozwalają nam – od wczesnego dzie‑

w budynku Akademii Sztuk Pięknych im. Jana Matejki.

ciństwa – znaleźć się w wirze bitwy pod Grunwaldem,

Dlatego, jak nas ostatnio poucza prof. Bauman,

uczestniczyć w hołdzie pruskim, patrzeć z najwyż‑

żyjemy co prawda w „płynnej rzeczywistości”, ale

szym zgorszeniem na upadek Polski z punktu widze‑

przez pamięć Matejki nie rozpływajmy się w niej cał‑

nia Rejtana i zadumać się nad wzniesionymi w geście

kowicie, szukajmy dla naszej sztuki własnej treści

zgrozy rękami księdza Skargi. Ten świat widziany

i swojej formy.

na płótnach Matejki utwierdzał mnie w przekona‑

Wchodząc wczoraj do budynku Akademii, zatrzy‑

niu, że miniona wojna, okupacyjna przeszłość da się

małem się, i przyjrzawszy się uważnie popiersiu

opowiedzieć – tylko tym razem na płótnie ekranu.

naszego patrona nad wejściem, pomyślałem ze smut‑

Któż, jak nie Matejko swoimi wizjami dał mi natchnienie, jak najlepiej poprzez upiorny świat

kiem: „Maluj, maluj, i tak Matejką nie będziesz – może najwyżej zostaniesz filmowym reżyserem”. 37


Idee

Monument Performance w przestrzeni publicznej, Paryż 2008

Dużo i bardziej! wszystko odkładane na ostatnią chwilę. Mogłoby być

Justyna Koeke

lepiej, ale jest, jak jest. Od artysty wymaga się wiele. Bądź własnym mena‑

Moja „przygoda” ze sztuką – używam tego banal‑

dżerem, organizuj sobie sam kasę na projekty, rób

nego słowa „przygoda”, bo nic innego nie wpada

dokumentację, rób stronę internetową, produkuj

mi do głowy po całym dniu budowania wystawy

dzieła lepsze i lepsze, pisz sobie sam teksty, no i jesz‑

w jakiejś stuttgarckiej galerii, która sufit ma tak

cze wkręcaj się w środowisko – to bardzo ważne – naj‑

nisko, że żadna z moich instalacji tam nie pasuje…

ważniejsze! Podlizuj się, komu trzeba, stwórz jakiś

ale OK… jak trzeba, to i instalację można „skurczyć”

swój wizerunek, jedyny, niepowtarzalny, znajdź swój

– zaczęła się w dzieciństwie!

język! Bądź mistrzem w nabijaniu ludzi w butelkę… Bądź ładny, atrakcyjny, cool, trendy itp.

Moja „przygoda” ze sztuką polegała na tym, że chciałam jej uniknąć! Mama, tata, ciotka, wujek,

Ekskluzywny artystyczny świat wymaga poświę‑

jakaś masa rodzeństwa, wszyscy i wszystko, co widzia‑

ceń! Nic nie jest doskonałe, nic naprawdę ukoń‑

łam, to jakaś dziwna wszechobecna sztuka (lub coś

czone, ciągłe zmaganie się z niedoskonałym pro‑

w tym stylu, dla uproszczenia nazywam TO po prostu

duktem, z niedoskonałym dziełem, z niedoskonałą

„sztuką”, bo to takie pojemne słowo‑worek, pozwala

sztuką wymykającą się spod kontroli. Nie ma czasu,

mi uniknąć dyskusji, co jest sztuką, a co nie – i tak

38

Wiadomości asp /56


Fragment kolekcji Niedorozwoje 2006

Street art projekt Zmodraszkowana czwórka Dźwigaja w czasie akcji społeczno‑artystycznej Modraszek Kolektyw, Kraków 2011

Budujacy tęczę, kostium do performance'u Wielka Budowa Stuttgart 2009

Landart action Do not kill Modraszek, 2011

Muscle show, performance. Targi sztuki współczesnej w Karlsruhe 2009

39


Mainstream art fashion show, Stuttgart 2011

DJ Mrówka, stylizacja DJ Mrówki na manifestacji Modraszek Kolektyw, Kraków 2011

Mainstream art fashion show, Stuttgart 2011

Mainstream art fashion show,

Flower‑ass, C‑print, 120 cm × 80 cm, 2008

Stuttgart 2011

tego nie wiem, więc będę tu po prostu używać tego

chodzi! Ale to taki mój ideał‑marzenie. Jak na razie,

słowa), jakieś dziwne charaktery, nieżyjące w zwy‑

kręcę się w kółko, w małej filiżance herbaty, próbując

kłym świecie, tylko w jakimś własnym kosmosie.

od czasu do czasu wychylić głowę i zobaczyć, co dzieje

Wylęgarnia dziwolągów! Ja tak nie chciałam, więc

się na stole, co w kuchni, co za oknem, co na ulicy,

ucieczka… coś innego… coś innego, jakiś inny plan

co w mieście…! Nie jest dobrze siedzieć cały czas w tej

na życie… dentystka, sportowiec, może konserwa‑

samej herbacie!

torka zabytków? Obojętne co, tylko nie artystka… Nie udało się! Ta potworna wszechobecność sztuki Ur. w 1976 r. w Krakowie.

dopadła mnie! Skończyłam na ASP i to nie na jednej!

Artystka performerka.

Norymberga, Kraków, Stuttgart, Warszawa…

Mieszka i pracuje w Ludwigsburgu (Niemcy) i Krakowie. W latach 1999–

Tak więc zmagam się z tą sztuką już jakiś czas, wypluwając z siebie coraz to nowe akcje, nowe per‑ formance, nowe instalacje. Dokumentuję wszystko

–2005 studiowała w aka‑ demiach sztuk pięknych w Norymberdze, Krakowie,

pilnie, używając kamery wideo! Moja zgubna dewiza

Stuttgarcie i Warszawie.

brzmi: „więcej, lepiej, bardziej imponująco, bardziej

Autorka licznych, niekon‑

dosadnie, więcej adrenaliny! Nigdy nie jest nasycone

wencjonalnych projektów. W latach 2002–2010 wielo‑ krotnie nagradzana w kraju i za granicą.

gardło hiperaktywnej artystki!”. Generalnie: „DUŻO i BARDZIEJ!”. Cóż, jest to bardzo męczące! A więcej, mało różni się od postępowania pazernego na zyski maklera! Jestem dzieckiem naszych czasów;-), omg, WTF… W sztuce najbardziej lubię nieobliczalność i wolność! Chciałabym kiedyś móc pozwolić sobie na wszystko, nawet na jakiś naprawdę beznadziejny projekt, którego nikt inny prócz mnie nie będzie uwa‑ żał za fajny. I nikt nie będzie wiedział, o co właściwie

40

Wiadomości asp /56


Akcja w przestrzeni publicznej Królewna, Stuttgart 2011

41


N i e ‑ F e l i e ton

„Księżyc w nowiu”, czyli straciłem łódkę, nie będziesz mieć sersa Darek Vasina

„wejść, nie wejść, wejść, nie wejść” zdecydowałem

Nad Krakowem od pewnego czasu leniwie unosi się

wystawę Turnera. Mało brakowało, a odstraszyłby

balon. Bardzo go lubiłem. Właściwie tak wrósł w pej‑

mnie florystyczny statek z cudownie wystającą sta‑

zaż mego miasta, że trudno mi sobie wyobrazić czasy,

lową konstrukcją w skali 1 : karzełek.

się wejść do Muzeum Narodowego na nowo otwartą

Nauczyciel, rysownik, malarz i grafik. Urodzony w 1964 r. Studia na Wydziale Grafiki

gdy go nie było. Szczególnie obłędnie wygląda w let‑

Przy kasie, gdy pani kasjerka zapytała, na co bilet,

nie wieczory, jarząc się seledynowym blaskiem na tle

znowu napadły mnie wątpliwości. Bo na Turnera

szaro‑chabrowego nieba. Za nim nerwowo uśmiecha

chciałem iść z Jackiem. Patrzę na banery, a tam

się księżyc w depresji, pominięty, mało ważny, jakiś

Kozyra! Wiec poprosiłem o bilet na Kozyrę. „Kozyry

taki mniejszy trochę. Balon jest jak wielkie oko Taty.

jeszcze nie ma” – oznajmiła pani w kasie. Więc wzią‑

w latach 1985–1990.

To on dodawał mi otuchy w chwilach zagubienia

łem na Turnera. No i masz ci los, wyszło, że wolę iść

Prowadzi pracownię malar‑

i zgubienia. Jak ze słynnej ryciny Odilona Redona.

na Kozyrę, której nie ma, niż na Turnera w pierw‑

stwa na Wydziale Grafiki krakowskiej ASP. Od 2007 prof. ASP.

42

To oko zobaczyłem w świetnym projekcie Magdy Lazar,

szy dzień jego wystawy! Padłem martwy od spoj‑

obecnie studentki V roku Wydziału Grafiki. Projekt

rzeń starszych państwa stojących za mną po bilety.

wygrał nawet pierwszą edycję konkursu Fresh Zone,

Po ułamku sekundy zmartwychwstałem i pobiegłem

ale – jak się można domyślić – nic poza satysfakcją

ze skulonym pod siebie ogonem na górę. We względ‑

z wygranej z tego nie wynikło. Wyobraźcie to sobie –

nym spokoju udało mi się obejrzeć tylko pierwszą

wielkie oko wiszące nad miastem… Bardzo lubiłem

salę. Potem zaczęło się dziać jak w burlesce. Z sali

ten balon. Lubiłem. Teraz nie lubię. Na tyłku napisali

obok, gdzie ku zaniepokojeniu wszystkich panowie

mu: „kocham Kraków”, na czole: „kocham Polskę”.

rozstawiali statywy i reflektory, wyszedł na śro‑

Unosi się teraz jak nadmuchana przez słomkę żaba

dek pan w okularkach trochę za małych do swego

z bajki La Fontaine’a i piszczy: „Kooocham Polske!

słusznego wzrostu i stanowczo oznajmił: „Telewizja

Kooocham Kraków! Kocham mamę! Kocham tatę!”.

Polska! (co zabrzmiało trochę jak: „milicja obywa‑

Pytacie, skąd wiem, gdzie balon ma tyłek? No przecież

telska”, więc na moment wszyscy podnieśli ręce…

nikt nie odważyłby się mu napisać na tyłku: „kocham

[żart – przyp. autora]). Proszę przechodzić lewą

Polskę”! A jak już ochłoniemy po tym estetycznym

stroną!”. No więc zacząłem się przeciskać na lewo,

nokaucie, to natarczywe logo zaprasza przylepionym

pod ścianą, usiłując wyplątać jedną nogę z kabla,

uśmiechem, byśmy jak najszybciej nabyli klej do pły‑

drugą usiłując chwycić przewracany właśnie reflektor,

tek czy coś w tym stylu. Jak to zobaczyłem po raz

jednocześnie „surfując” po parkiecie na porozrzu‑

pierwszy, to miałem ochotę „wyjąć sobie oczy”.

canych kartkach z niebieskimi kleksami (warsztaty

Miałem dwie godziny. Dwie cudowne godziny

dla dzieci). Byłem dzielny. Poddałem się dopiero, gdy

do zabicia. To był jeden z tych dni, kiedy trudno

od refleksów reflektorowych odbijanych przez szyby

mi było podjąć decyzję. Po nerwowym walczyku

z Turnerowskich akwarel zacząłem widzieć „mroczki”.

Wiadomości asp /51


→ Turner. Malarz żywiołów → Muzeum Narodowe w Krakowie → 14 X 2011 – 8 I 2012 → Magdalena Lazar, Oko, praca wykonana w pra‑ cowni obrazowania cyfrowego prof. Waldemara Węgrzyna, Wydział Grafiki, ASP w Krakowie, You Tube – Oko, Magdalena Lazar/Fresh Zone

Basta! – pomyślałem – tak Turnera oglądać nie wolno. Wyszedłem na korytarz, klapnąłem na pufie i zaczą‑ łem oglądać film o Turnerze z Simonem Schiamą, który widziałem już trzy razy. W pewnym momencie panie pilnujące zaczęły rozmawiać. W tym pomiesz‑ czeniu akustyka jest taka, że nawet niegłośne konwer‑ sacje rozchodzą się bardzo donośnie. Po chwili, mimo iż siedziałem jakieś trzy metry od ekranu, niewiele mogłem z filmu usłyszeć/zrozumieć. No i dobrze –

ukryta. Idzie się do niej takim ciemnym korytarzem,

powiecie – przecież sam się chwalisz, że widziałeś go

który wygląda jak wyjście na zaplecze. W korytarzu

trzy razy. Państwo przede mną, wyraźnie poirytowani,

jest zimno jak diabli, coś szumi i pluska, biada wam,

puszczali nerwowe, znaczące spojrzenia w stronę

jeśli macie kłopoty z pęcherzem. Obejrzałem chyba

rozmawiających. Ja w wyobraźni odgrywałem już

wszystko, po czym, wymijając ekipę telewizji, zawsze

kolejną wersję sceny, jak wstaję i głębokim basem,

urokliwe dzieciaki oraz gęstniejący tłum, udałem się

nienaganną dykcją i polszczyzną oznajmiam: „Proszę

do wyjścia. Wiedziałem, że muszę tu przyjść co naj‑

o ciszę, drogie moje, tu jest świątynia sztuki, tu się

mniej raz jeszcze. Ojej! No i nie napiszę Wam nic

ogląda”. I naraz rozpoczął się grande finale. Obu‑

o wystawie, bo mi się miejsce na felieton skończyło.

rzona rozmowami jeszcze przed chwilą pani odebrała

No ale co ja wam będę pisał o wystawie. Zobaczyć

telefon komórkowy, skutecznie zagłuszając panie pil‑

Turnera to wasz święty obowiązek*.

nujące, na progu schodów pojawiła się gromada milu‑

Wracając, za mostem Dębnickim rzuciłem okiem

sińskich, lat ok. 5–9, którzy przyszli na warsztaty,

na przycumowany balon. Dałbym głowę, że widzia‑

robiąc przy okazji rwetes jak parowóz wjeżdżający

łem ducha Turnera, urażonego pejzażysty, piłującego

na stację (trudno mieć o to do nich pretensje). Miałem

linę cumującą. Obok stał leciutko pijany ze szczęścia

wrażenie, że w związku z tym panie pilnujące zaczęły

księżyc i pisał koślawo swoją opalizującą księżycowa

rozmawiać trochę głośniej. Rozpoczął się jakiś kurio‑

łapą kartkę, księżycową wiadomość dla świeżo odzy‑

zalny wyścig, kto kogo przekrzyczy. Przez moment

skanych zdrajców‑Krakowian: „Księżyc znowu!” (The

miałem wrażenie, że uczestniczy w nim także Simon

New Moon…). A duch Turnera zarechotał: „Straciłem

Schiama, ale he he he – nie miał najmniejszych

balon, nie będzie go więcej” (…or, I’ve lost My Boat,

szans „biedny miś”. Czułem się jak bohater filmu

You shan’t have Your Hoop).

Koterskiego. Rycząc: „AAAAAAAAAAAAA!” [znów

* Moja wizyta w muzeum miała miejsce w czasie

w wyobraźni – przyp. autora], pobiegłem z powrotem

trwania „godziny dla mediów”, o której istnieniu

do sal wystawowych. Tam jest taka jedna sala, któ‑

wcześniej nie wiedziałem. Wszystkie wymienione

rej chyba nie chcą nam pokazywać, bo jest sprytnie

atrakcje są w cenie biletu 43


N i e ‑ F e l i e ton

Zanurzenie 2 (kruczoczarny protest kaszalota) Wszystkim krytukom* poświęcam, którzy piszą i mówią brednie (w szcze‑ gólności tym krytukującym ostatnią płytę Lou Reeda i Metalliki Lulu). Grzegorz Sztwiertnia

Powróciwszy do przystani, w niesłychanym już rozstroju, Posłyszałem znów stukanie, jakby gdzieś przy brzegu wzdłuż. „Pewnie – rzekłem – coś kołacze; wiatry snadź tułacze? Zaraz, co jest, zobaczę, nie bij, serce, ni się trwóż. Tak to wiatr – nic więcej już!”.

Krytuk Raz w bałtycką, głuchą toń, gdym znużony leżał sobie Na powierzchni dawnej wiedzy, którą z dawna wodą zwą – Gdym się, drzemiąc, kołysał na dnie, usłyszałem niespodzianie Lekkie, mdłe pojękiwanie, jakby u skał moich tuż. „To gość jakiś – wyoooouggghhhhhhauuułem. Pluska snadź przy mnie tuż; Nic innego chyba już.” Ach – pamiętam, jakby wtedy – była wstrętna września pora, Głowonogi cień rzucały, mrąc na moich oczach zórz... Tęskny płynąc, świtu czekam, bo nocy obietnica zapomnienia Nie sprawdziła się, odkąd znikł mój anioł stróż, Dziewczę słodkie, które dzisiaj zwie Menorą anioł – stróż… Tu bez nazwy ona już! Strach zdejmował mnie nieznany, pełen grozy niezbadanej, Kiedy u drzwi mych zaszeleścił krytukancki stary zwój; By ukoić serca trwogę, rzekłem sobie: „Pojąć mogę: Krytuk to – zdruzgotany – zbłąkał się wśród różnych dróg. W drzwi me puka, zbłądziwszy pośród różnych mrocznych dróg”. Więc nabrawszy męstwa, wstałem, powściągając poruszenie: „Panie albo pani, błagam, nie obrażaj się ni chmurz, bo zasnąłem ze zmęczenia, obraz kończąc ostatecznie, pukanie twe więc jest zbyteczne... Więc cóż dziwnego, żem nie słyszał?”. Tu otwarłem drzwi – i cóż? Ciemność w krąg – nic więcej już. Patrząc w mrok ten na wsze strony, płynę trwożny i zdumiony, Rojąc mary, jakich dotąd nie spróbował chyba nikt... Lecz milczenie głuche trwało, ciszy nic nie przerywało, Tylko lekki szept nieśmiało drgnął: „Krytucy?” – gdzieś tuż-tuż. Tom ja szepnął i – „Krytucy!” – wyszemrało echo tuż. Tylko to, nic więcej już.

44

Wiadomości asp /56

Otworzyłem oko zatem... Szumiąc płetwą, z majestatem, Wpłynął ciężko Krytuk Wielki, jakby czarny piekieł stróż. Nie pozdrowił mnie ukłonem, okiem powiódł w krąg zamglonem I siadł z pańskim jakimś tonem pośród koralowych wzgórz. W ballady się wsłuchawszy, pośród dwóch kamiennych wzgórz. Usiadł tam – nic więcej już. On to sprawił, że przy całem rozsmętnieniu mem musiałem Rozśmiać się z poważnej nader jego miny: „Tyś nie tchórz, Widzę, stary, chmurny druhu, co – choć włosa już ni znaku Na twym czubie – szukasz szlaku wśród posępnych nocy mórz? Mów, jak zwą cię na plutońskim brzegu czarnych nocy mórz?” Krytuk rzekł: „Nigdy już”. Zadziwiłem się nie lada, że krytuk tak wyraźnie gada, Chociem jego odpowiedzi nie mógł pojąć ani rusz, Boć to przyzna nawet dziecię, że nikt z ludzi dotąd w świecie Nie oglądał chyba przecie krytuka przy drzwiach izby tuż. Tego, co by przed nim usiadł na popiersiu przy drzwiach tuż, Z takim mianem: „Nigdy już”. Ale Krytuk ten z łysą głową wyrzekł tylko jedno słowo, Jak ci, którzy w jeden wyraz całą głąb wlewają dusz. Potem milczał znów nieśmiele, pióro mu nie drgnęło w ciele, Aż gdym szepnął: „Przyjaciele opuścili mię śród burz. I on też ze dniem mię rzuci, jak Nadzieję pośród burz”. Krytuk odrzekł: „Nigdy już!”. Zadziwiony niewymownie odpowiedzią tak stosownie Wyrzeczoną: „Widać – rzekłem – umie tylko to”. A nuż Dar to pana, co w niewoli poznał tylko to, co boli, I w swe pieśni jął powoli echa kłaść przeżytych burz, Aż pieśń każda w smętnej zwrotce brzmiała niby echo burz:


Rys. Michał Bratko

Lecz, że w rozsmętnieniu całem wciąż się z Krytuka śmiać musiałem, Przysunąłem miękką gąbkę na wprost niego, do brzegu tuż, I usiadłszy przy nim żywo, jąłem myśli snuć przędziwo, Co to stare, chmurne dziwo, czarne jakby piekieł stróż – Co ten krytuk straszny, groźny, czarny jakby piekieł stróż – Mniemał, kracząc: „Nigdy już!”. Myśląc, jaka to taktuka, bacznie obserwowałem krytuka, Który swe płonące oczy w serce wbijał mi jak nóż. Tak leżałem, wsparłszy głowę o te fale fioletowe, A blask księżyca światło płowe lał na ich matowy plusz. Ach, niestety, mój szlachetny, miękki plusz Skroni swej nie oprze już! Wtem odmęty wodne się wzburzyły, jakby wkoło się dymiło Sto anielskich kuratorów, tchnących słodką wonią róż. „Bóg na bóle, co trapiły serce, lek ci zsyła miły – zawołałem – zbierz swe siły i wspomnienia ciężkie zgłusz, wdychaj klej ten i wspomnienia o stracie zgłusz!”. Krytuk zakrakał: „Nigdy już!”. „Zły wróżbiarzu – rzekłem – czy czarciego sługo znaku! Czy cię szatan przysłał tutaj, czy pęd wściekły zagnał burz Na brzeg smutku i boleści, gdzie żal tylko pustka mieści, Gdzie noc każda zgrozę wieści – powiedz, błagam, wzrusz się, wzrusz! Jestże, j e s t ż e balsam w MoMa? – powiedz, powiedz, wzrusz się, wzrusz!”. Krytuk na to: „Nigdy już!”. „Zły wróżbiarzu – rzekłem – czy czarciego sługo znaku! Na to niebo, co nad nami, i na Pana ziemi, mórz, Powiedz duszy mej zbolałej, czy w Taschenie szczęścia, chwały Znajdzie malarz, którego biały zwie Menorą anioł – stróż, Dziewczę święte, słodkie, które zwie Menorą anioł – stróż?”. Krytuk odrzekł: „Nigdy już!”. „Niech to będzie pożegnanie – krzyknę – zbawco, czy szatanie! Precz na burzę, na plutońskie brzegi czarnych nocy mórz! Niech mi żadne czarne pióro nie przypomni, jak ponuro

Mroczysz wszystko kłamstwa chmurą! Ruszże się, Wyjmij ostrze z mojego serca – i rusz się znad fali naporu, rusz!”. Krytuk odrzekł: „Nigdy już!”. Jednak wcale nie odpływa, jakby myślał siedzieć lata Na Neptuna gęstej grzywie, pośród dwóch kamiennych kruż, Krwawo lśni mu wzrok ponury, jak u diabła, spod rzęs chmury Światło lampy rzuca z góry jego cień na rów ponury, A ma dusza z tego cienia, co galerię zaległ wzdłuż, Nie powstanie – NIGDY JUŻ!

tt Na podstawie Kruka E.A. Poe w tłumaczeniu Zenona Przesmyckiego (Miriama) A o co mi naprawdę chodzi – w następnym numerze. Zaś, aby się dobrze do tego przygotować, wysłuchajcie sobie koncertu Lou Reeda Animal Serenade z roku 2004. Hallelujah! * Krytuk to nie krytyk: to taki telewizyjny/gazetowy mądrala, który ……… (tam wpisać, co się chce i co jest prawdziwe – a, na Boga! Prawie każda obelga będzie prawdziwa!).

45


Dyplomy

Żywot Celiny w 19 odsłonach Fragment pracy dyplomowej

• Praca dyplomowa na Wydziale Malarstwa • Aneks z rysunku: ad. Piotr Korzeniowski • Autor: Marta Antoniak • Tytuł pracy: Dom. Fałsz – Iluzja – Prawda • Promotor: prof. Andrzej Bednarczyk • Recenzent: ad. Rafał Borcz

Marta Antoniak

jest kobieta w średnim wieku, Celina. Osoba, której

W krainie czarów. Autorefleksja

gotuje rosół, sporządza listy zakupów, a przede

społeczna przydatność się skończyła. Celina sprząta, Malarstwo pozwala pokonywać granice, które

wszystkim biega, stara się ogarnąć całą przestrzeń

w realnym świecie są ostateczne i nieprzekraczalne.

naraz, jest jednocześnie prawie wszędzie, przeżywa

Pozwala materializować się myślom, dlatego stoi

swoje prywatne horror vacui.

pomiędzy prawdą a fałszem.

Umysł Celiny jest w stanie, który nastąpił

Między obrazami a istniejącymi realnie przed‑

po napadach obsesyjnego sprzątania; wymazał on

miotami funkcjonuje nieokreślona i tajemnicza

nawet swoje wspomnienia. Patrzą na Celinę wiszące

przestrzeń. Związek między „ideą” przedmiotu

na ścianach wizerunki męża, dzieci, lecz ona patrzy

a przedmiotem jest wyłącznie abstrakcyjny. Przed‑

na te portrety zbyt często, by pamiętać, kim były

miot oglądany na obrazie nie ma żadnych cech

te osoby. Stały się one teraz policją myśli, strażnikami

przedmiotu istniejącego w rzeczywistości. Kuglarstwo

naczelnej zasady jej świata, którą jest niezmienność.

malarstwa polega na sprytnym i efektownym oszu‑

Kontrola jest czynnością nadrzędną, naczelnym kon‑

kiwaniu, że materia farby jest przedmiotem istnie‑

trolerem jest Celina – musi być w jak największej licz‑

jącym realnie. Ale mimo tego efektownego oszustwa

bie pomieszczeń jednocześnie, ponieważ tam, gdzie

odczuwalne jest także pewne ograniczenie obrazu,

jej nie ma, zawiązuje się spisek nieożywionej materii.

gdyż jego podstawowa struktura i natura sprawia,

Niby zwyczajny dom dla lalek – zabawka dla

że jest on oddzielony od rzeczywistości i swojego

małych dziewczynek, wszystko to tak naprawdę

modelu. To oddzielenie jest charakterystyczną cechą

jest pułapką bez wyjścia, dożywotnim więzie‑

siły, która ma magiczną i całkowicie inną naturę. Siła

niem, na które skazana jest ta „podstarzała Alicja”.

ta polega na uwypukleniu dystansu między obrazem

Wszystko sprowadza się do bólu samotności, która

a modelem. Między iluzją a prawdą.

staje się tak bliska, że aż niezbędna. Więzienie jest jednocześnie azylem. W koszmarnym procesie pogłębiającego się

Rafał Borcz

nieprzystosowania do świata nie potrafi przybrać Widzimy dom. Na pierwszy rzut oka dziecięcy dom dla

właściwych proporcji i usiąść w spokoju na krześle,

lalek, wielopiętrową kratownicę pomieszczeń pozba‑

zatapiając palce w psiej sierści. Bo krzesło zawsze

wionych logicznego układu, wzajemnej komunikacji

będzie zbyt małe lub zbyt duże, a pies nie położy się

– jeśli nawet w pokojach są drzwi, to bynajmniej – nie

u jej stóp, tylko się przewróci, natomiast jego sierść

prowadzą one do sąsiednich pokoi.

będzie z gumy, tak jak cała materia jej świata.

Dom jest wizualizacją stanu umysłu, całkowi‑

Przednia ściana domu nie istnieje – jej brak

cie czytelną strukturą, która jest utkana na kształt

odkrywa przed nami dramat Celiny, lecz w żaden

życiowej mieszkalnej przestrzeni. Jego mieszkańcem

sposób nas do niej nie zbliża; ona też zdaje się nas

46

Wiadomości asp /56


nie widzieć, nigdy w naszym kierunku nie spojrzy, tak

Męczeństwo Celiny przedstawione jest na sposób daw‑

Dom, 300 × 245 cm,

jakby ta strona świata dla niej nie istniała.

nych obrazkowych żywotów świętych i pustelników,

olej na płótnie, 2011

Ten obraz na nic nas nie nabiera, nic nie obiecuje,

nic świętego jednak w tym nie ma, żadnych wartości,

w żaden też sposób nie stajemy się o doświadczenie

poza mrożącym poczuciem, że ta namalowana przez

go lepsi, nie wynosimy niczego pozytywnego, patrząc

Martę Antoniak apoteoza ludzkiej bezcelowej egzy‑

na rozpaczliwą ludzką szamotaninę Celiny, namalo‑

stencji jest prawdą.

waną z przejmującym psychologicznym realizmem. 47


Dyplomy

Bezpieczne lądowanie

• Praca dyplomowa na Wydziale Form Przemysłowych • Autor: Agnieszka Fujak i Sebastian Spłuszka • Tytuł pracy: Koncepcja pojazdu ratownictwa lotniczego • Promotor: dr hab. Marek Liskiewicz • Współpraca z firmą ISS Wawrzaszek z Bielska‑Białej • Recenzent: prof. Witold Grzegożek, Wydział Mechaniczny Politechniki Kra‑ kowskiej, Instytut Pojazdów Samochodowych i Silników Spalinowych

Fragment pracy dyplomowej Agnieszka Fujak Lotnisko jest obiektem, który musi być doskonale zorganizowany, by zapewnić punktualność przylotów i odlotów, sprawną obsługę pasażerów, ale przede wszystkim – bezpieczeństwo. Wymóg zapewnienia bezpieczeństwa zmusza do tego, by nowoczesne lot‑ nisko było wyposażone w pojazdy specjalne, również ratownicze.

Zmierzenie się z projektem pojazdu ratownictwa lotniczego to zadanie niełatwe i wymagające, jednak dzięki doświadczeniu zdobytemu m.in. w firmie ISS Wawrzaszek oraz podczas praktyk studenckich chęt‑ nie podjęłam wyzwanie. Jego owocem jest koncepcja pojazdu, który powi‑ nien świetnie sobie radzić w ekstremalnych warun‑ kach dzięki przemyślanej budowie, parametrom technicznym, a przede wszystkim wielu ważnym funkcjom – do których zaliczyć można innowacyjne rozwiązanie kabiny zakładające zmiany w układzie siedzeń – znacznie usprawniającym proces wsiada‑ nia i wysiadania ratowników. W razie pożaru lub innego wypadku liczy się szybka reakcja i skuteczne działanie – te cechy miałam na uwadze, projektując pojazd, który ma zapewnić bezpieczeństwo, ale także spełniać wszelkie normy i pasować do nowoczesnej architektury portu lotniczego. 48

Wiadomości asp /56


49


W y s ta w y

Sztuka projektowania Najlepsze dyplomy projektowe Akademii Sztuk Pięknych 2011

Łukasz Konieczko

System identyfikacji wizualnej struktury organów państwa polskiego, Projekt koncepcyjny rewitaliza‑

Projektowanie jest obszarem bardzo rozległym.

cji stacji głównej Bieszczadzkiej Kolejki Leśnej, Meble

Wymienienie wszystkich edukacyjnych możliwości,

do przestrzeni publicznej, Wielodniowy, turystyczny

które aktualnie są oferowane przez uczelnie arty‑

statek rzeczny dedykowany miastu Toruń, Echa folkloru

styczne, byłoby trudnym i żmudnym zadaniem.

– kolekcja unikatowych obiektów do wnętrza inspirowa‑

Obecnie większość wydziałów projektowych

nych polską sztuką ludową, Pustostan – zagospodaro‑

Ur. 1964 r. w Krakowie.

ma bardzo rozbudowaną strukturę, liczne kierunki,

wanie przestrzeni miejskiej dla potrzeb wolnego czasu,

W latach 1984–1990 studio‑

katedry; pracownie przygotowują studentów do samo‑

Projekty graficzne okładek do filmów Michelangela

dzielnej pracy projektowej, uzbrajając ich w stosowną

Antonioniego – to tylko kilka tytułów prac dyplomo‑

w Krakowie (dyplom w pra‑

wiedzę i doświadczenie, a specjalizacja stała się oczy‑

wych ukazujących rozpiętość tematyczną i bardzo

cowni doc. Zbigniewa

wistą i konieczną konsekwencją projektowej profesji.

szeroki obszar działania tegorocznych absolwentów.

Wystawa zaprezentowana we wrześniu bieżącego roku

Na wystawie zobaczyć można było wizjonerskie, futu‑

w macierzystej uczelni

w katowickiej galerii Rondo Sztuki, obejmująca wybór

rystyczne koncepcje, skomplikowane projekty badaw‑

rozpoczął w 1990 r.; jest

najciekawszych dyplomów projektowych z siedmiu

cze, kompleksowe kampanie reklamowe, projekty

profesorem na Wydziale

najważniejszych uczelni w naszym kraju, ukazała

przedmiotów z naszego codziennego otoczenia – tych

wał na Wydziale Malarstwa Akademii Sztuk Pięknych

Grzybowskiego). Działalność pedagogiczną

Konserwacji i Restauracji Dzieł Sztuki. Od 2008 r. pełni funkcję prorektora ASP.

całą różnorodność „sztuki projektowej”. Pokazany

wielkich, jak rzeczne statki, i małych, jak zegarki

zestaw z pewnością nie wyczerpuje wszystkich moż‑

na rękę. Były obecne klasyczne projekty „na papierze”

liwości, każda zaproszona uczelnia musiała przyjąć

i multimedialne prezentacje. Wszystko spotkało się

konkursowy reżim, nominując do wystawy cztery

w jednej ekspozycyjnej przestrzeni.

najciekawsze prace – oczywiście, dokonując wyboru według własnego uznania. 50

Wiadomości asp /56

Warto przypomnieć, że w przeszłości na wysta‑ wach najlepszych prac dyplomowych można było


zobaczyć wybór najciekawszych prac z całej oferty

jedyny element, który powinien się liczyć. Orygi‑

edukacyjnej. Taki koktajl nie zawsze sprawdzał się

nalność, pomysłowość, odkrywczość, profesjonalna

w przestrzeni galerii, prace projektowe prezentowane

rzetelność, techniczna perfekcja – lista istotnych ele‑

często w formie przygotowanej dokumentacji musiały

mentów, które powinno się wziąć pod uwagę, z pew‑

stoczyć nierówną walkę z obrazami, rzeźbami, grafi‑

nością mogłaby być dużo dłuższa. Konkursowa for‑

kami. Skromne plansze musiały rywalizować z eks‑

muła bezwzględnie zobowiązuje do tego, by wyłonić

presyjnym malarstwem, a wyskalowane makiety

zwycięzców, nie bacząc na to, że „projektowe pola”

z rzeźbami, często sporych rozmiarów.

są czasami od siebie bardzo odległe.

Wspomniane wystawy zniknęły na kilka lat

W tym roku jury uhonorowało bardzo różne

i wydawało się, że bezpowrotnie przejdą do historii.

prace, wskazując równocześnie na różne postawy

Na szczęście, po kilkuletniej przerwie powrócono

i zawodowe powinności. Laureatem głównej nagrody,

do formuły ogólnopolskich wystaw (konkursów),

Nagrody Rektorów, został duet z krakowskiej ASP,

najpierw reaktywując przegląd prac dyplomowych

Agnieszka Fujak i Sebastian Spłuszka. Swoim pro‑

w dyscyplinie „sztuki piękne” – od trzech lat organi‑

jektem Koncepcja pojazdu ratownictwa lotniczego

zatorem takich wystaw jest Akademia Sztuk Pięknych

pokazali, że nawet w tak hermetycznej branży jest

w Gdańsku – a od zeszłego roku organizacyjny trud

miejsce dla projektanta i artystycznej wizji. Umiejęt‑

przygotowania wystawy najlepszych dyplomów pro‑

ność wejścia na trudny, niezwykle wymagający rynek

jektowych wzięła na siebie Akademia Sztuk Pięknych

specjalistycznych pojazdów, konieczność dostoso‑

w Katowicach i wszystko wskazuje na to, że opisany

wania się do ograniczeń i postawionych wymogów,

scenariusz będzie realizowany również w kolejnych

profesjonalizm w działaniu, no i oczywiście uroda

latach. Takie rozdzielenie okazało się bardzo szczę‑

samego projektu zjednały sobie przychylność więk‑

śliwym rozwiązaniem. Wystawy zyskały spójny cha‑

szości jurorów. Warto dodać, że projekt ma duże

rakter, zdecydowanie skuteczniej można prowadzić

szanse na realizację i może już niedługo zobaczymy

działania promocyjne, a co najważniejsze, korzystniej

nowy pojazd ratownictwa lotniczego w akcji. Oczywi‑

prezentują się eksponowane prace – czytelniej rysują

ście naszym, krakowskim dyplomantom gratulujemy

się wady i niedociągnięcia, łatwiej odnaleźć i docenić

szczególnie serdecznie.

najciekawsze propozycje, a jest to szczególnie istotne,

Zdobywcą Nagrody Ministra Kultury i Dziedzictwa

biorąc pod uwagę fakt, że wystawa Najlepsze Dyplomy

Narodowego został Robert Pludra z ASP w Warszawie

Projektowe 2011 jest ogólnopolskim konkursem.

– otrzymał ją za pracę Rzeczoznawstwo. Stolik i krzesło.

Ocena prac projektowych nie jest prosta, sytuacja

Ukazanie bardzo przekonywającej drogi od koncepcji

komplikuje się, szczególnie gdy w grę wchodzi kon‑

do zrealizowanego dzieła w połączeniu z wysmakowa‑

kursowy werdykt. Jak uzgodnić kryteria? Co uznać

nym i oszczędnym w środkach projektem z pewnością

za priorytet? Wartości estetyczne to istotny, ale nie

zasługiwało na uznanie. 51


Ostatnią nagrodę regulaminową – Nagrodę Marszałka Województwa Śląskiego otrzymała praca

Projektowe Akademii Sztuk Pięknych mogli wziąć

Porozmawiajmy o śmieciach Hugona Kowalskiego

udział absolwenci jednolitych studiów magister‑

(Uniwersytet Artystyczny w Poznaniu). Jest to naj‑

skich oraz studiów drugiego stopnia Akademii Sztuk

bardziej utylitarna, ale równocześnie najbardziej

Pięknych z Krakowa, Gdańska, Katowic, Łodzi, War‑

utopijna propozycja, biorąc pod uwagę skalę działań

szawy i Wrocławia oraz z Uniwersytetu Artystycznego

i środków koniecznych do zrealizowania projektu.

w Poznaniu. Wszystkie zaproszone uczelnie mogły

To próba zmierzenia się z cywilizacyjnymi proble‑

zgłosić do konkursu maksymalnie cztery najciekaw‑

mami, z bezradnością instytucji państwa wobec

sze prace dyplomowe, które zostały zrealizowane

problemu przeludnienia, biedy, masowego bezro‑

na kierunkach projektowych. Łącznie zgłoszono 28

bocia. Autor przedstawił swoją wizję systemowego

prac dyplomowych (wszystkie uczelnie wykorzystały

zorganizowania przestrzeni życiowej dla „łowców

swój limit), z których Jury – składające się z przedsta‑

śmieci”, osób bezdomnych i bezrobotnych żyjących

wicieli wszystkich zaproszonych uczelni – wyłoniło

z segregacji śmieci, którzy okupują peryferia wiel‑

7‑osobową grupę finalistów. W trakcie obrad wyło‑

kich metropolii. Modułowa, szkieletowa konstruk‑

niono laureatów nagród regulaminowych. W tym

cja wyposażona w media dałaby konieczny życiowy

roku przekazanie wyników jest dla piszącego te słowa

komfort, poczucie bezpieczeństwa, a może nawet

szczególnie miłe, gdyż główna nagroda powędrowała

poczucie społecznej przynależności. Fantazja? Może,

tym razem do Krakowa.

ale jakże szlachetna. Nasi absolwenci będą teraz szukać swojej szansy na tak zwanym „rynku pracy”, ich pomysły zderzą się

52

W tegorocznej edycji konkursu Najlepsze Dyplomy

Na posiedzeniu 8 IX br. Jury pod przewodnictwem Rektora ASP w Katowicach, prof. Mariana Oslisły, postanowiło przyznać następujące nagrody:

z brutalną rzeczywistością, z wymogami rynku. Czy

– Nagrodę Rektorów Akademii Sztuk Pięknych

będą mogli realizować ambitne projekty, na jakie ich

(w wysokości 17,5 tys. zł) otrzymali Agnieszka Fujak

stać? Trzymamy za nich kciuki.

i Sebastian Spłuszka z ASP w Krakowie – Wydział Form

Wiadomości asp /56


1.

2.

3.

Przemysłowych, za pracę Koncepcja pojazdu ratownic‑

1. Hugon Kowalski z UA

2. Agnieszka Fujak

twa lotniczego (promotor dr Marek Liskiewicz)

w Poznaniu, Wydział

i Sebastian Spłuszka z ASP

z ASP w Warszawie,

Architektury i Wzornictwa,

w Krakowie, Wydział Form

Wydział Wzornictwa,

Porozmawiajmy o śmieciach

Przemysłowych, Koncepcja

Rzeczoznawstwo. Stolik

pojazdu ratownictwa lot‑

i krzesło

– Nagrodę Ministra Kultury i Dziedzictwa Naro‑ dowego (w wysokości 15 tys. zł) otrzymał Robert Pludra z ASP w Warszawie – Wydział Wzornictwa, za pracę Rzeczoznawstwo. Stolik i krzesło (promotor

3. Robert Pludra

niczego (projekt prezento‑ wany jest na str. 48–49)

dr Tomasz Rogalik) – Nagrodę Marszałka Województwa Śląskiego (w wysokości 10 tys. zł) otrzymał Hugon Kowalski z UA w Poznaniu – Wydział Architektury i Wzornic‑ twa, za pracę Porozmawiajmy o śmieciach (promotor inż. arch. Robert Konieczny). Zgodnie z warunkami regulaminu pozostałym osobom, których prace zostały zakwalifikowane do etapu finałowego, Jury przyznało regulaminowe wyróżnienia honorowe. Finalistami konkursu zastali: Agnieszka Bałdyga – ASP w Warszawie (Wydział Gra‑ fiki), Kamil Laszuk – ASP we Wrocławiu (Wydział Architektury Wnętrz i Wzornictwa), Aleksandra Richert – ASP w Łodzi (Wydział Tkaniny i Ubioru) oraz Agata Stebnicka – ASP w Katowicach (Wydział Projektowy). Wszystkim laureatom składamy serdeczne gratu‑ lacje i życzymy dalszych sukcesów! 53


W y s ta w y

Zawsze akt → Galeria Cztery Ściany WKiRDS → Na papierze → 10 X – 4 XI 2011 Anna Baranowa „A Słowo stało się ciałem” (J 1,14) Wystawy można robić wszędzie – wystarczy do tego jedna ściana. Galeria Wydziału Konserwacji i Restau‑ racji Dzieł Sztuki nazywa się „Galeria Cztery Ściany”. Posiada przestrzeń obszerniejszą, wydzieloną Ur. w 1959 r. w Dobromilu (Ukraina), historyczka sztuki i krytyczka. Kieruje Sekcją Sztuki Nowoczesnej

Galerie na terenie uczelni są bardzo użyteczne, ponie‑

antyków. Kto raz spróbował studium żywego modela,

waż całkiem bezpośrednio towarzyszą procesowi

nie chciał już wracać do bezdusznych gipsów.

w Oddziale Krakowskim

dydaktycznemu. A przy tym wnoszą nowe wartości

Stowarzyszenia Historyków

poznawcze.

Sztuki. Pracuje w Instytucie

↑ Witold Zacharewicz, 63 × 42 cm, 1947–1952

„po gospodarsku”, w holu budynku przy ul. Lea 27–29.

W oglądaniu po latach prac studenckich jest coś wzruszającego. Po pierwsze dlatego, że są śladem

Kolejna wystawa w Galerii Cztery Ściany, którą

i świadectwem. Przypominają często nazwiska arty‑

tyki artystycznej w Katedrze

na inaugurację roku akademickiego przygotował

stów zapomnianych, którzy wybijali się na studiach,

Edukacji Artystycznej.

Łukasz Konieczko (opiekun artystyczny galerii),

a potem – prędzej czy później – słuch po nich zagi‑

Autorka wielu publikacji

składa się z kilkunastu obiektów na pierwszy rzut

nął. Kto pamięta dziś o Janie Komskim (1915–2002)

oka bardzo skromnych i od razu zachęcających

ze szkoły Władysława Jarockiego, który na wystawie

Historii Sztuki UJ. Uczy kry‑

na temat sztuki XIX i XX w.

54

do troskliwej interwencji konserwatora. Są to wcze‑

reprezentowany jest znakomitym, niemal hiper‑

śniej niepokazywane rysunki ze zbiorów Muzeum

realistycznym aktem męskim? Tymczasem był on

ASP w Krakowie z okresu międzywojnia, czasu „zaraz

na studiach wielokrotnie nagradzany we wszyst‑

po wojnie” i socrealizmu. Wszystkie zostały nagro‑

kich dziedzinach. Ale wojna potraktowała go bardzo

dzone w ramach kursu rysunku wieczornego i aktu.

surowo. Po doświadczeniu Auschwitz i Dachau wyje‑

Wszystkie przedstawiają akty pojedynczych postaci –

chał do USA, gdzie zajmował się już niemal wyłącz‑

mężczyzn i kobiet. Jeden z nich odtwarza posąg gip‑

nie tematyką holokaustu. Obok niego jego rówieśnik

sowy – okaleczony, bez ręki. I jest to dla mnie najwięk‑

Tadeusz Kantor (1915–1990) z tak samo dobrym

sza ciekawostka tej wystawy, gdyż autorem rysunku

aktem siedzącego mężczyzny. Tu praca studencka

jest bardzo zdolny uczeń Xawerego Dunikowskiego,

jest ledwie rozpoznawalną zapowiedzią dalszej ewo‑

Jerzy Bereś, znany dziś jako rzeźbiarz awangardowy,

lucji artysty o światowej renomie. W jednym i drugim

traktujący również własne nagie ciało jako rodzaj

przypadku te relikty przeszłości należy pieczołowicie

żywej rzeźby. Tymczasem rysunek „z gipsu” wydaje

przechowywać, chronić i w miarę możliwości udo‑

się czymś staroświeckim nawet w czasach tak hołdują‑

stępniać, gdyż są ulotnym i niepowtarzalnym świa‑

cych anachronizmowi jak socrealizm. Już pod koniec

dectwem. Rola Muzeum ASP jest nie do przecenienia

XIX w. studentów trzeba było przymuszać do rysunku

w zabezpieczaniu owych materialnych śladów oraz

Wiadomości asp /56


W oglądaniu po latach prac studenckich jest coś wzruszającego. (...) Przypominają często nazwiska artystów zapo‑ mnianych, którzy wybi‑ jali się na studiach, a potem – prędzej czy później – słuch po nich zaginął. Kto pamięta dziś o Janie Komskim (1915–2002) ze szkoły Władysława Jarockiego. (...) Był on na studiach wielokrotnie nagra‑ dzany we wszystkich dziedzinach. pamięci o ludziach, którzy na dłużej lub krócej zwią‑

obowiązkowe to, co wirtualne, elektroniczne i łatwe

↑ Tadeusz Kantor,

zali się z naszą artystyczną Alma Mater.

do powielenia.

100 × 70 cm,

W krakowskiej ASP bardzo duże znaczenie przy‑

Stosunek do rysunku z natury, w tym aktu, świad‑

kładano i przykłada się nadal do gruntownej znajo‑

czy w istocie o stosunku do wartości, do imponde‑

mości rysunku. „Rysunek jest podstawą artystycz‑

rabiliów. Płynna ponowoczesność podważa sens

nego istnienia tak konieczną i niezbędną, że nawet

cierpliwego studium z natury i modela, wskazując

największe talenty bez niej marnują się i paczą” –

na łatwość mnożenia tzw. artefaktów. Można wyka‑

pisano 100 lat temu do stosownego ministerstwa

zać, jak zmieniały się poglądy na świat oraz ich

w trosce o utworzenie stałej docentury rysunku wie‑

odbicie w sztuce poprzez analizę sposobów rysowa‑

czornego. Rysunek aktu był obowiązkowy na wszyst‑

nia ludzkiej sylwetki. Przez wiele wieków panował

kich wydziałach akademii i poświęcano mu najwięcej

światopogląd teocentryczny i tym samym (co może

godzin. Dlaczego? Zwolennicy takiej metody dobrze

się wydawać dziś paradoksalne) antropocentryczny –

wiedzą, dlaczego, i jest ich w krakowskiej Akademii

człowiek był centrum uniwersum stworzonego przez

ciągle wielu. Natomiast oponenci próbują podważać

Boga, na Jego kształt i podobieństwo. Poprzez sztukę

te sprawdzone metody nauczania jako staroświeckie,

skupioną na człowieku próbowano dociec tajemnicy

nienadążające za duchem czasu, który narzuca jako

wcielenia. W XX w. następuje coraz dalej idący proces

1934–39

55


← Jan Komski, 100 × 70 cm ↓ Henryk Kunzek, 64 × 39 cm, 1905–1912

dezintegracji świata i równocześnie dezintegracji formy, w tym rozbicia wizerunku człowieka. Czy coś z tych procesów można dostrzec w aktach prezentowanych na wystawie w Galerii Cztery Ściany? Nie widać tam zapędów do eksperymento‑ wania z obrazem ludzkiej sylwetki. Na pierwszy rzut oka uderza wręcz tradycjonalizm formy, a przecież większość tych rysunków powstała grubo po kubi‑ zmie, który był najbardziej radykalną w ubiegłym stuleciu próbą zerwania z integralnością obrazu człowieka. Jednak w tej grupie aktów da się bez trudu wyróżnić rysunki sprzed wojny i z okresu po II wojnie światowej. Te sprzed pierwszej i dru‑ giej Wielkiej Wojny odznaczają się spoistością formy i troską o integralność sylwetki. Rysunki rzeźbiarza Henryka Kunzeka, wspomnianych tu już Komskiego i Kantora są wręcz posągowe. Swoistym, dosadnym i „landrynkowym” zarazem realizmem charaktery‑ zuje się rysunek Zbigniewa Kowalewskiego ze szkoły Władysława Jarockiego, który przedstawia kobietę o przedwojennym typie urody, od tyłu, en trois quatre, opartą seksownie na taborecie, do tego dzban i ręcz‑ nik. Dziś takie wyobrażenie aktu kobiecego by nie przeszło. Ja osobiście uznałabym je za seksistowskie. Po wojnie sposób rysowania aktu ulega jednak modyfikacji. Wyróżniają się tu zwłaszcza dwa akty kobiece autorstwa Andrzeja Wajdy, który studiował 56

Wiadomości asp /56


↑ Włodzimierz Kunz, 77 × 59 cm, 1948–1953

na ASP w latach 1946–1950, zakładając m.in. słynną studencką Grupę Samokształceniową, wspólnie z Andrzejem Wróblewskim, Janem Tarasinem, Andrzejem Strumiłłą i Konradem Nałęckim. Pierwszy akt narysowany jest lekką, szkicową kreską,

↑ Jerzy Bereś, 1950–1955

delikatnie sugerującą kształty. Drugi zaś podaje akt kobiecy w formie syntetycznej, zamkniętej, z pewną nutą prymitywizmu i dosadności, właściwej dzikim pięknościom. Kto wie, czy nie jest to próba pokazania, na czym miałaby polegać idea sztuki „neo‑barbarzyń‑ skiej”, postulowanej przez skupioną wokół Wróblew‑ skiego grupę. W akcie tym odnajduję autentyczną pierwotność i siłę. Wystawa w Galerii Cztery Ściany wywołuje bar‑ dzo ciekawy problem, ale pozostawia również uczucie niedosytu. Chciałoby się bowiem obejrzeć też inne akty, które zostały nagrodzone i zapisane w „wielkiej księdze wpływów” Muzeum ASP w Krakowie. Osobiście dodałabym tu jeszcze rysunki Waleriana Borowczyka, Juliana Jończyka, Donata Tucewicza, Janusza Tarabuły,

Na pierwszy rzut oka uderza wręcz tradycjonalizm formy, a przecież większość tych rysunków powstała grubo po kubizmie, który był najbar‑ dziej radykalną w ubiegłym stule‑ ciu próbą zerwania z integralnością obrazu człowieka.

Jerzego Wrońskiego, Marii Pinińskiej i wielu innych. Każdy wybór ma swoje atuty i ograniczenia. Ważne jednak, że w „Czterech Ścianach” został pokazany akt. 57


W y s ta w y

Białe plamy Janusza Orbitowskiego → Galeria Malarstwa ASP, Kraków → Janusz Orbitowski, Białe plamy → Kuratorzy: Grzegorz Sztwiertnia, Witold Stelmachniewicz → XII 2011 Michał Zawada

A jednak – świadomości próbującej przeniknąć w złożoność ich struktury obrazy te same stawiają

Kilkanaście obrazów Janusza Orbitowskiego wypełnia

opór, barierę. Stawiają nas w niezręcznej pozycji,

ciasną przestrzeń galerii. Intensywne oświetlenie

wytrącają z równowagi, wymykając się przestrzeni

zalewa prace, choć mimo to niewielkie prostokąty

jasnych sformułowań. Tworzą obszar aporii, której

zdają się emanować własny blask, dodawać moc

nie da się ominąć klasycznymi sformułowaniami,

światłu odbitemu przez nieskazitelną biel. Kilkana‑

nic niewnoszącymi do rozpatrywania płaszczyzny

Ur. w 1985 w Krakowie.

ście prac ujętych (lub rozerwanych?) w trzy grupy

i przestrzeni konkretnych prac.

Studiował historię sztuki

organizuje przestrzeń.

na UJ oraz malarstwo

Właśnie gra powierzchni podobrazia i otaczają‑

Patrząc na obrazy Orbitowskiego, łatwo ulec ruty‑

cego go kontekstu stanowi fundamentalny gest arty‑

w pracowni prof. Andrzeja

nie klasyfikacji. Zamknąć je w zgrabnym sformuło‑

sty, gest, który powraca w setkach pozornie tylko

Bednarczyka otrzymał

waniu, tak zdawałoby się adekwatnym wobec artysty,

sterylnych monochromatycznych kompozycji.

w ASP w Krakowie. Dyplom

w 2010 roku. Od 2011 pra‑

którego język plastyczny z pozoru ulegał zaledwie

Wystawę otwiera cykl reliefów, owych „białych

minimalnym przekształceniom. Nietrudno dopowie‑

plam”, które odbiją się echem w przygotowanym

Bednarczyka. Zajmuje

dzieć sobie słowo cisnące się na usta wielu z widzów.

przez Grzegorza Sztwiertnię filmie zamykającym

się malarstwem, fotogra‑

Moderna!

ekspozycję, białych przestrzeni zamkniętych w pro‑

cuje jako asystent w pra‑ cowni prof. Andrzeja

fią i wideo. Autor wystaw

Podczas wernisażu dziekan Roman Łaciak żegnał

stokąty delikatnych, zintegrowanych z całością ram.

uczestnik pokazów zbioro‑

Profesora jako klasyka. Wszak rozpatrywanie dzieła

Owe cienkie obramienia czysto fizycznie, ale i sym‑

wych w kraju i za granicą.

klasycznego przez skodyfikowany żargon wydaje

bolicznie wskazują, gdzie biel ściany, neutralnego

indywidualnych oraz

Laureat stypendium Janiny Kraupe‑Świderskiej (2008).

58

się tak proste – wszystkie tropy zdają się prowadzić

tła przekształca się w obraz, gdzie rozpoczyna się

w jasno sprecyzowanym kierunku definicji. Wier‑

geometryczna gra plastyczna, raz statycznie wykre‑

ność nauce modernistycznej ikony – Adama Marczyń‑

ślająca naczelne kierunki, raz tworząca dynamiczną

skiego – na lata określiła działania artystyczne Orbi‑

optycznie kompozycję. Tu referent zawiera się w cało‑

towskiego, sytuując jego prace w ścisłym, być może

ści w konkretnej kompozycji, staje się wydzielonym

nawet ewolucyjnym, ciągu wizualności wyrastającym

światem aseptycznej wręcz geometrii. Reliefy Orbi‑

z doświadczeń pierwszej polskiej awangardy. O tym

towskiego, konstruowane przez niego od dziesię‑

napisano już wiele – być może zbyt wiele, precyzując

cioleci z równą precyzją i konsekwencją, utworzone

genezę i zakreślając kontekst spójnego i klarownego

są z układów wąskich listewek lub nawarstwiających

oeuvre. Być może zapominając o archeologii moder‑

się prostokątnych płytek naklejanych na podobrazie

nizmu i geście Baudelaire’a, który w 1863 określił

w rytmicznych, graficznych układach, malowanych

nowoczesność jako „to, co przemijalne, nietrwałe,

następnie białą farbą, tak iż integrują się całkowi‑

jedynie potencjalne, to część sztuki, której druga

cie z bielą podłoża. Dramaturgię linii tworzy więc

połowa jest wieczna i odporna na wszystko.”

tylko światło, a raczej – jego brak. To cienie rysują

Wiadomości asp /56


w ramach kompozycji konkretne układy. Dialektyka światła i cienia, oparta niemal na zero-jedynkowym systemie, przesyła nam więc sprowadzoną do mini‑ mum informację wizualną. To w pewnym sensie rela‑ cja owej pustki oraz jałowej powierzchni podobrazia tworzy hermetyczne uniwersum obrazów Orbitow‑ skiego. Światło zyskuje tu swoją własną material‑ ność – wnikliwy ogląd prac sprawia, iż pozbawione wszelkiego odniesienia abstrakcyjne obiekty emanują je ze szczególną mocą. Obrazy zaczynają razić. Zarówno reliefy, jak i obrazy oraz rysunki, które znalazły się na wystawie, domagają się dynamicznego oglądu. Wymagają ruchu, tworzą się w procesie, nie istnieją jako na zawsze ustalone zjawiska plastyczne. Najmniejsze przesunięcie widza określa je na nowo, przenosząc akcenty, wibrując gęstą strukturą lub delikatnymi niuansami waloru. Te z pozoru perfekcyjne, chciałoby się powiedzieć – maszynowe prace w bliskim oglądzie okazują się tworem ludzkiej ręki. Ujawniają miejsca, gdzie ślad narzędzia ukazuje się z pełną wyrazistością. Niedo‑ malowane powierzchnie, grube pokłady gruntu lub farby rozbijają monolityczną (modernistyczną) ideę. Nie ma tu dehumanizacji, mimo iż autor wielokrot‑ nie podkreślał swoją pozycję dystansu w stosunku do procesu tworzenia. Te miejsca stają się pęknięciem jednolitej konstrukcji. Próby holistycznego, teoretycznego ujęcia prac upadają. Wystawa Janusza Orbitowskiego, opra‑ cowana z pełną starannością i tworząca intry‑ gującą narrację, sprawia, iż adekwatny staje się z pozoru banalny retoryczny imperatyw: to trzeba zobaczyć! 59


W y s ta w y

Ubranie narodowe Uni Europejskiej – możliwe?

→ Małgorzata Markiewicz, Tkaniny EU → MOCAK, Galeria Alfa, Kraków → Kurator: Monika Kozioł → 9 XI 2011 – 29 I 2012

Małgorzata Markiewicz

się zjawiskiem ponadkulturowości jako efektem współczesnych mechanizmów globalizacji oraz jego

Czy traktując Unię Europejską jako wspólnotę państw,

wpływem na poczucie tożsamości. Podejmując ten

z zacierającymi się granicami i ciągłym, niezakłó‑

temat, zastanawiałam się, w jaki sposób zaprojek‑

conym oddziaływaniem wewnątrz kontynentu oraz

tować ubranie „narodowe”, które nie kopiowałoby

wpływem jednych kultur na drugie, można wyobra‑

powszechnego przywiązania do kolorowych spódnic

zić sobie dla niej strój narodowy? Czy dla kultury

i gorsetów, wianków, ozdób i wstążek. Postawiłam

europejskiej można zaprojektować strój będący jej

sobie za cel, aby strój ten był niepodobny do żad‑

wizytówką, strój reprezentujący Europejczyków?

nego innego, a jednocześnie skupiał w sobie kilka

Czy będzie on inny dla każdej płci? Czy w ogóle

cech pozytywnych, z jakimi Europejczycy chcieliby

zróżnicowanie ze względu na płeć powinno mieć zna‑

być kojarzeni: skromność, wygoda, prostota, dbałość

czenie? Czy można pokazać, w jaki sposób przemiany

o środowisko naturalne, lokalność, szacunek. Odrzu‑

kulturowe odbiły się na modzie?

cając rozłożyste spódnice, skupiłam się na litero‑

Zajmując się od dawna zagadnieniem ubrania

wym skrócie „UE”. Wykorzystałam „E” jako szablon

jako medium, pomyślałam o zaprojektowaniu takiego

do wykroju bluzki, a „U” jako szablon, ale do wykroju

właśnie stroju. Chciałam przyjrzeć się interferującym

spodni. Krój stroju dla wszystkich Europejczyków

tożsamościom mieszkańców Unii Europejskiej. Zająć

jest taki sam, bez podziału na płeć. Różnice mogą

60

Wiadomości asp /56


dotyczyć jedynie użytego materiału oraz wykończe‑ nia. Dla każdego państwa zaprojektowałam inny materiał będący kolażem, miksem elementów ludo‑ wych charakterystycznych dla danego kraju. Zastoso‑ wanie elementu (tkaniny) indywidualizującego kon‑ kretny naród jest wyrazem zawartego w konstytucji Unii Europejskiej prawa do poszanowania odrębności kulturowej poszczególnych państw. Rezultatem pro‑ jektu jest prezentacja dziesięciu strojów dla dziesię‑ ciu państw należących do Unii oraz zaprezentowanie efektów w postaci wydruków na tkaninie, a także publikacja katalogu. Projekt został zrealizowany podczas stażu w The Factory for Art&Design w Kopenhadze w ramach pro‑ gramu Paths Crossing.

Czy dla kultury europejskiej można zaprojektować strój będący jej wizytówką, strój reprezentujący Europejczyków? Czy będzie on inny dla każdej płci? Czy w ogóle zróżni‑ cowanie ze względu na płeć powinno mieć znaczenie? Czy można pokazać, w jaki sposób przemiany kulturowe odbiły się na modzie? 61


W y s ta w y

Portrety i czas utrwalony → Agnieszka Łukaszewska, Rysunki → Dolny Pałac Sztuki, Kraków → 5 – 27 XI 2011

Agnieszka Łukaszewska

Ur. w 1974 r. w Krakowie. Ukończyła studia na Wydziale Grafiki w ASP

Najważniejszym i najczęstszym tematem moich prac

w Krakowie – dyplom z rysunku w 2000 r.

jest portret. Rysuję swoich bliskich, rodzinę, ale także

W 2008 r. obroniła dok‑

niezwykłe twarze osób spotkanych w sklepie, niezna‑

torat. Obecnie pracuje

jomych ze starych fotografii lub zdjęć znalezionych

jako adiunkt w pracowni rysunku na Wydziale

przypadkiem w Internecie. Portrety nie odtwarzają

inspiracją były stare dokumenty i zdjęcia budowni‑

Grafiki ASP w Krakowie.

jedynie wizerunku twarzy. Zastosowana deforma‑

czych Nowej Huty. Zmonumentalizowane portrety

cja, akcenty kolorystyczne, kontrasty zestawionych

przodowników, ludzi‑pomników demaskują również

różnych sposobów obrazowania, przeskalowanie

ukryty dramat jednostek wykorzystanych przez sys‑

pewnych elementów (lub odwrotnie – ich ukrycie)

tem (np. Piotra Ożańskiego, przodownika pracy, pier‑

– ma to ujawnić cechy charakteru portretowanych,

wowzoru Mateusza Birkuta z Człowieka z marmuru

ich nastrój, słabości i zalety. Ukazuję ludzi w różnych

Andrzeja Wajdy).

momentach życia, od narodzin do śmierci, a punk‑

W kolejnej części ekspozycji zebrane zostały por‑

tem wyjścia do pracy nad portretem są ich zaska‑

trety rodzinne. Pojawiają się na nich moje prababcie,

kujące losy, emocje, lęki oraz radości. Chciałabym,

dziadek, córka czy eksmałżonek. Bliższa znajomość

aby zestawienie tak różnych przedstawień złożyło

„modeli” pozwoliła zastosować bardziej osobistą

się w jak najpełniejszy obraz człowieka i skłaniało

interpretację i eksperymenty z formą rysunków. W tej

do poszukiwań cech uniwersalnych.

grupie prac znalazł się również portret starej lalki

Mam również nadzieję, że zapisując chwilę z czy‑

Barbie. Ulotność mody i ustanawianych przez każde

jegoś życia, chronię ją przed zapomnieniem, utrwa‑

pokolenie kanonów piękna jeszcze dosadniej ukazuje

lam i przywołuję w rysunku czyjąś obecność.

62

proces przemijania, a dziecięca zabawka udokumen‑

Wystawa podzielona została na trzy części.

towana została już jako zniszczona pamiątka dawno

W pierwszej pokazane zostały portrety przodowni‑

minionej młodości. Na niektórych portretach znaj‑

ków pracy z lat 50. ubiegłego wieku, posłów na sejm

dują się dodatkowo znaki oraz rekwizyty będące prze‑

i działaczy. Ta początkowo zaskakująca – dla mnie

ważnie kluczem w opisie przedstawionej osoby i sytu‑

– „podróż” przez historię wynika z fascynacji latami

acji. Rysowane z większą swobodą prace wyraźniej

dzieciństwa oraz czasami, które je poprzedzały

ukazują współistnienie tragicznego oraz komicznego

i determinowały. Rysunki łączą w sobie pastisz oraz

wymiaru egzystencji. Uważam, że przypisany czło‑

subiektywny, emocjonalny zapis klimatu PRL‑u lat

wiekowi – i tylko jemu – śmiech i poczucie humoru

70. i 80. Urzędniczki w modnych wówczas fryzu‑

pozwala przetrwać najtrudniejsze momenty, cieszyć

rach i makijażu, mężczyźni w czerwonych krawa‑

się życiem, a przede wszystkim uzyskać dystans nie‑

tach to dokumentacja moich wspomnień; dodatkową

zbędny do obserwacji i tworzenia.

Wiadomości asp /56


Trzecia część wystawy zawierała dopełnienie

Nowej Huty – związane z podjętym przeze mnie

portretów – pejzaże, czyli otoczenie, w jakim żyje

wątkiem przodowników pracy. W kadrach pejzaży

człowiek. Tłem dla rodziny były zgeometryzowane

zatrzymany został czas, a rysowanie miasta i domów

pola uprawne oraz industrialne pejzaże z miejsc

miało (podobnie jak w opisanych wcześniej pracach)

zamieszkania moich bliskich. Najdłuższy cykl

utrwalić świat, w jakim żyję, i ocalić pozostawione

z motywem miasta przedstawiał osiedla i budynki

ślady ludzkich losów. 63


W y s ta w y

→ Galeria Jednej Książki → Biblioteka Główna ASP → 21 X – 26 XI 2011

Armarium Jakub Woynarowski Termin armarium pierwotnie stosowano jako nazwę zbioru broni lub narzędzi, podręcznej biblioteki oraz gabinetu mieszczącego kolek‑ cję cennych przedmiotów. Tak skonstruowane domowe archiwum można potraktować jako swoisty mikrokosmos – zbiór rzeczy istotnych, pozostających w ukryciu, a zarazem będących „na wyciągnięcie ręki” dla osób wtajemniczonych. Idea kolekcji jako theatrum mundi odsyła również do powstałej u progu XX w. koncepcji Munda‑ neum – analogowej sieci informacyjnej, wyrosłej z tradycji wielkich bibliotek i opartej o rozbudo‑ wane systemy katalogów. Myśl ta z pewnością przyświecała – u schyłku tego samego stulecia – twórcom Internetu, zdefiniowanego jako sieć o światowym zasięgu (world wide web). 64

Wiadomości asp /56

umożliwiających odbiorcy podążanie wybraną przez niego ścieżką. Metodyczna lektura uzbraja czytelnika/widza w zasób elementarnych słów/ obrazów, pozwalających intuicyjnie porządkować dostępną zmysłom rzeczywistość. Armarium to esej o wędrówce energii i cią‑ głych metamorfozach materii. Poszczególne wątki – zorganizowane w oparciu o analogie for‑ malne i kod kolorystyczny – rozgałęziają się lub zapętlają, scalając pojedyncze obrazy w wizualne „zdania” i opowieści. Nieantropocentryczna per‑ Na polu sztuki ideę „świata w miniaturze” spektywa oglądu skłania odbiorcę do koncentra‑ w podobny sposób realizuje Zielone pudełko Mar‑ cji na własnym otoczeniu; wizerunki wytworów cela Duchampa, w którym autor postanowił „stre‑ przyrody (owady, rośliny) i materii nieożywionej ścić” wszystkie swoje dotychczasowe dokonania. (przedmioty) przenikają się tu z elementarnymi Zarówno do tradycji dawnych armariów, jak formami geometrycznymi, zacierając – pozornie i do wspomnianej realizacji Duchampa nawiązuje oczywistą – granicę między realizmem a abstrak‑ instalacja site‑specific umieszczona przeze mnie cją oraz pomiędzy naturą a kulturą. w przestrzeni Biblioteki Głównej ASP w Krakowie. Armarium to bliska perspektywie posthu‑ Za punkt wyjścia przyjmując formę szafy kata‑ manistycznej opowieść, pozbawiona bohaterów logowej, jako autor od dawna eksperymentujący w zwykłym tego słowa znaczeniu; w ten sposób z możliwościami graficznej narracji, rekonstruuję konwencje znane z dramatów ustępują miejsca archiwum wizualnych kodów wypracowanych tkance udramatyzowanych idei (o których pisał przeze mnie w ciągu ostatnich lat w ramach teoretyk komiksu Will Eisner). projektów, takich jak Hikikomori, Manggha czy Podobnie jak w nowożytnym traktacie Historia Ogrodów. Orbis Pictus Jana Amosa Komenskiego, mamy W powstałej opowieści linearny model narra‑ tu do czynienia z wizualną „instrukcją obsługi cji zastąpiony zostaje wielopoziomową strukturą, świata dla początkujących”– świata, którego skonstruowaną w oparciu o system odnośników, powinniśmy nauczyć się na nowo.


W y s ta w y

Imaginary landscapes → Zamek Brig, Szwajcaria → 11 XI 2011 Andrzej Bednarczyk Problem tożsamości i jej granic zdaje się dzisiaj jednym z najbardziej istotnych i najbardziej palą‑ cych. W perspektywie historycznej jest to dość nowe zjawisko i wiązane jest z dynamicznie postępującą globalizacją, w której artysta nie należy już całkowicie do jednej grupy społecznej zamkniętej w klasycznych normach postępowa‑ nia i bycia sobą. Otwarcie kanałów informacji na cały świat i historię pociągnęło za sobą zja‑ wisko przeplatania się i wzajemnych influencji pomiędzy odmiennymi kręgami kulturowymi. Nie ma więc już możliwości zatrzaśnięcia swojej twórczości w jednorodnej lokalnej perspekty‑ wie. Tempo tych zmian kontekstu spowodowało u wielu ludzi poczucie niepokojącego rozmy‑ wania się granic i kategorii i wywołało postawę zamykania się w tym, co moje własne, lub utratę wiary, obiektywność prawdy i obrazu świata. Z drugiej jednak strony życie „na zatłoczonym lotnisku świata” otwiera przed nami wspaniałe perspektywy rozwoju i samopoznania. Tutaj wła‑ śnie może dojść do spotkania Innego. To pojęcie, zaczerpnięte z filozofii dialogu i prac Martina Bubera, Emmanuela Levinasa, Dietricha Bonho‑ effera, Józefa Tischnera i innych, określa sytu‑ ację, w której Ja odnajduje obraz siebie w Innym w spotkaniu, na krawędzi swojej tożsamości jak w lustrze. Właśnie sytuacja spotkania zmuszają‑ cego do wyjścia ze swoich ram i stworzenia wspól‑ nej przestrzeni z odmiennością daje nadzieję na odnajdywanie tożsamości siebie i kategorii opisujących świat w globalnym, a nie tylko lokalnym wymiarze. To trochę tak, jak w wie‑ lowymiarowej przestrzeni, gdzie dla określenia tożsamości i pozycji rzeczy potrzebnych jest wiele punktów odniesienia. Mieszkaniec „państwa szerokości” musi spotkać mieszkańca „państwa głębokości”, a oni razem spotkać mieszkańca „państwa wysokości”, a potem wspólnie spotkać mieszkańca „państwa czasu” i podjąć dialog między sobą, aby opowiedzieć prawdziwą i pełną historię bryły swojego świata. Bez spotkania i dia‑ logu opowieść każdego z nich pozostanie płaska

II Nagroda, Robert Zieliński, ASP w Krakowie

i martwa. Sytuacja ta stanie się jeszcze bardziej frapująca i dynamiczna, gdy zastosujemy do niej model wstęgi Möbiusa. Powstaje ona przez skleje‑ nie taśmy papieru końcami na odwrót. W tej prze‑ strzeni nie ma już podziału na dwie na zawsze oddzielone i przeciwstawne strony. Żadna część przestrzeni nie jest niedostępna dla przeciwległej. Ten prosty zabieg łączy to, co przeciwstawne, jest to więc istotnie alchemiczna coincidentia oppo‑ sitorum. A sztuka ze swoją giętkością i otwarto‑ ścią na to, co nieznane, zdaje się najwłaściwszym polem spotkań i dialogu. Grono osób związanych ze szkołą Ecole Professionnelle des Arts Contemporins EPAC w Saxon (Szwajcaria), a to: Patrizia Abderhal‑ den i Eng Hiong Low – dyrektorzy tej szkoły, jej profesorowie i konsultanci: Alban Allegro, Julita Beck i Wei‑Chih Tsai, Patrick J. Gyger – dyrektor centrum kultury „Lieu Unique” w Nantes (Fran‑ cja), prof. Andrzej Bednarczyk z ASP w Krakowie oraz Marc Atallah – dyrektor „Maison d’Ailleurs” w Yvwedon‑les‑Bains, postanowiło zgromadzić w jednym projekcie studentów współpracujących

ze sobą uczelni artystycznych, a należących do różnych kręgów kulturowych i tradycji. 11 IX 2011 r., na zamku w Brig, stolicy Valis − alpejskiego regionu Szwajcarii – odbyło się otwarcie wystawy Imaginary Landscapes, będą‑ cej częścią programu Label’Art 2011 Triennale. Wystawa prezentowała wyłonione w drodze kon‑ kursu prace studentów z kilku uczelni współ‑ pracujących z EPAC – Akademii Sztuk Pięknych w Krakowie, Guangzhou Academy of Fine Arts (Chiny), Ming‑Chuan University oraz Tainan National University of Arts (Taiwan, R.O.C.). Z naszej szkoły zostało zakwalifikowanych pię‑ cioro studentów: Robert Zieliński, Monika Misz‑ tal, Dominik Stanisławski, Loïc Zangfagna i Julita Malinowska. W trakcie trwania wystawy odbyło się posiedzenie jury. Pierwszą nagrodę otrzymał Othmane Loulidi Sââd (EPAC), drugą Robert Zie‑ liński (ASP), dwie trzecie nagrody równorzędne otrzymali Hsieh Wen Ming (TNUA) oraz Single Cells (GAFA). Uroczystość wręczenia nagród miała miejsce w grudniu 2011, w siedzibie Maison d’A‑ illeurs w Yverdon‑les‑Bains. 65


W y s ta w y

Piotr Jarek, Bez tytułu, olej na płótnie, 2011

Mglisto i ponuro, czyli plener w Zatorze → Zator, Galeria Szklana Jerzy Hanusek Wybory nad pustym, białym, zagruntowanym płótnem nie są łatwe. Może pozostawić płótno białe, niezranione żadnym pociągnięciem pędzla? To rozwiązanie wydaje się radykalne, ale w istocie jest przyznaniem się do porażki. Jeżeli już płótno „zranimy” pędzlem, to musimy je „uleczyć”. Wiemy, czym obraz bywał wedle rozmaitych recept. Możemy którąś z tych recept odświeżyć i zastosować. Możemy też odrzucić wszelkie gotowe recepty i zacząć uprawiać artystyczne „znachorstwo”: leczyć obraz wyłącznie na swój własny rachunek. Czy to jednak możliwe? Malarstwo, a także cała szuka, doszło do etapu całkowitej wolności. Jeszcze kilka lat temu w prestiżowych galeriach sztuki 66

Wiadomości asp /56

współczesnej nie było miejsca dla sztuki odwo‑ łującej się do surrealistycznej tradycji oraz związanej z nią estetyki i poetyki. Można było się odwoływać do reklamy, fotografii, gazeto‑ wej satyry, ale nie do surrealistycznej poetyki. Dziś całkiem spora grupa młodych artystów tak maluje. W kolejce czeka malarstwo materii i abstrakcja geometryczna, a dalej może kolo‑ ryzm i naturalistyczny lub ideologiczny realizm. Wszystko wolno, do wszystkiego wolno się odwołać, jednak bez gwarancji osiągnięcia suk‑ cesu. Sukces jest sprawą złożoną, tylko w części zależną od wartości artystycznych. Sytuacja wolności jest trudna. Skoro wszystko wolno, skoro można zwrócić się w dowolną stronę, pójść w dowolnym kierunku, to jak wybrać ten właściwy, na co się zdecydo‑ wać? Taka wolność bywa paraliżująca. Musi

się ona zderzyć z wewnętrzną wolnością arty‑ sty, dzięki której będzie on w stanie odrzucić wszystkie kuszące możliwości, oferowane przez wolność zewnętrzną, na rzecz tej jednej, warun‑ kowanej przez wolność wewnętrzną. Wolność zewnętrzna jest związana ze słowem „mogę”, wolność wewnętrzna ze słowem „chcę”. Na plenerze malarskim można jednak sobie pozwolić na abstrahowanie od tych wszystkich problemów. Można zaufać swojej intuicji, wybrać temat lub motyw. Okolica jest piękna, w stawach pływają karpie. Można się oddać czystej radości malowania. W Zatorze w tym roku było mglisto i ponuro, niebo jak brudne mydliny, przestrzeń grząska i nasiąknięta wilgocią, barwy sprane ze śladami dawnej świetności, wiatr hulał, niektórzy chro‑ nili się do wnętrza.


W y s ta w y

Rysunki Shuheia Yamashity → Galeria Promocyjna → ASP w Krakowie → X – XI 2011

Tomasz Daniec Rysunki Shuheia Yamashity, będące trzonem pokazu w galerii krakowskiej Akademii Sztuk Pięknych, wydają się realizacjami, w których wszystko to, co daje się nazwać i określić – ele‑ menty bliskie biologicznej tkance, zasugerowane tylko, lub niemal naturalistyczne fragmenty ciał – jest wydobywane z nieuformowanej, pierwotnej materii. Gdyby tak było – jakże prosta wyda‑ wałaby się najbardziej oczywista interpretacja: autor powtarza mityczny akt stwórczy, stawiając się tym samym w długim szeregu demiurgów‑kre‑ atorów o romantycznym rodowodzie – oczywisty anachronizm. Przeczy takiej interpretacji sam proces powstawania rysunków. Zaczyna się on zwykle od realistycznego studium anatomicz‑ nego detalu, który z czasem ulegać zaczyna początkowo niewielkim, później coraz dalej idącym deformacjom. Równolegle, do początko‑ wego motywu dodawane są inne, nieprzystające do niego anatomiczno‑biologiczne formy. Proces ten przypomina trochę niekontrolowany rozrost tkanki zaatakowanej przez genetyczną mutację. Po jakimś czasie, zwykle na kolejnym arkuszu papieru, pojawia się niezwiązany z istniejącym już fragmentem kompozycji nowy element, który staje się początkiem nowego obszaru rysunko‑ wego rozrostu. W toku pracy może pojawić się

więcej takich niezależnych od siebie obszarów. W końcu, gdy rysunki osiągają stopień pewnego nasycenia, dochodzi do połączenia osobnych dotąd elementów. Cechy scalającej je materii wymykają się prostemu opisowi. Wobec kon‑ kretu utworzonych wcześniej humanoidalnych form wydaje się czymś płynnym i amorficznym, jakby proces jej formowania jeszcze się nie zakończył. Metoda, jaką stosuje Shuhei Yama‑ shita, przypomina nieco pracę laboranta prze‑ prowadzającego biochemiczne doświadczenie, a sam rysunek – hodowlę biologicznej tkanki na sztucznie wypreparowanej pożywce. Podobne wrażenie odnieść można wobec prezentowanych na wystawie obrazów i grafik, gdzie przedmiotem hodowli są prostsze, ulegające krystalizacji pier‑ wiastki chemiczne. Wydaje się przy tym, że prace te są zapisem wciąż trwającego procesu. Są raczej dokumentacją stadium, a nie skończonym rezul‑ tatem badań. Dlatego też ten krótki tekst nie będzie miał zgrabnego podsumowania. Mamy tu do czynienia z procesem, którego przebieg teraz, na dyplomo‑ wym roku studiów, jest rzeczą całkowicie otwartą. A jego rezultaty, jak to z rezultatami wszelkich badań bywa, przyniosą pewnie więcej nowych pytań niż gotowych odpowiedzi. 67


W y s ta w y

→ Galeria Wydziału Rzeźby ASP → 5 – 23 X 2011

Wystawa rysunków Andrzeja Pellera Ilustracje /Fascynacje

W galerii Wydziału Rzeźby zaprezentowane zostały rysunki Andrzeja Pellera. Wieloletni wykładowca w Katedrze Projektowania Archi‑ tektoniczno‑Rzeźbiarskiego przedstawił wystawę zatytułowaną Ilustracje/Fascynacje. Wśród pre‑ zentowanych rysunków oglądać można było wybrane prace z cykli: Katana, Seppuku, JuJutsu, Kaidawan, Umierający samuraj z rodu Shimazu. Są to najnowsze prace autora, związane z wieloletnią fascynacją kulturą Japonii. Swoją stylistyką nawiązują do prac dawnych mistrzów sztuki japońskiej. Zawierając jednocześnie współczesną, charakterystyczną dla autora, ilu‑ stracyjną lekkość, przenoszą nas w świat jego fascynacji, budując odczuwalny pomost między duchem przeszłości i odmienności tamtej kultury a czasem, w którym żyjemy obecnie.

Rzeźba w kamieniu Wiesława Bielaka → Galeria Wydziału Rzeźby ASP → 10–19 XI 2011

Pozostał owoc grafika Romana Skowrona → Galeria Wydziału Rzeźby ASP → 28 III – 5 IV 2011

68

Wiadomości asp /56

Wśród ostatnich prezentacji z cyklu Pedagodzy mogliśmy oglądać w galerii Wydziału Rzeźby lito‑ grafie prof. Romana Skowrona. Na wystawie zaty‑ tułowanej Pozostał owoc autor przybliżył publicz‑ ności okres swojej działalności artystycznej z lat 1965–1969. Prof. Roman Skowron, emerytowany w 2007 roku wieloletni pracownik Akademii Sztuk Pięknych, prowadził na Wydziale Rzeźby pracownię rysunku, cieszącą się wśród studen‑ tów i pedagogów dużym uznaniem. Dzięki pracy twórczej, pedagogicznej, oraz poprzez działalność swoich uczniów pozostanie wpisany w obecny kształt Wydziału Rzeźby.

W galerii Wydziału Rzeźby zaprezentowane zostały rzeźby prof. Wiesława Bielaka, prowadzą‑ cego pracownię rzeźby w kamieniu na Wydziale Rzeźby ASP w Krakowie. Otwarcie wystawy połą‑ czone było z finisażem wystawy prac studentów biorących udział w plenerze prowadzonym przez prof. W. Bielaka i asystenta Marcina Nosko, który odbył się w okresie wakacyjnym w Centrum Rzeźby Polskiej w Orońsku.


W y s ta w y

Wystawa twórczości Adama Wsiołkowskiego

Stanisław Wyspiański Autoportret z żoną wł. Muzeum Narodowe w Krakowie

→ Muzeum Dworu Karwacjanów i Gładyszów w Gorlicach → X – XI 2011

Stanisładam video 36''

Adam Wsiołkowski Autoportret z Felkiem (Felek i ja) (morphing: K. Kiwerski)

Na przełomie X i XI w Muzeum Dworu Karwa‑ cjanów i Gładyszów w Gorlicach miała miejsce wystawa twórczości rektora naszej Akademii, profesora Adama Wsiołkowskiego. Artysta zapre‑ zentował na niej swe prace malarskie, rysunki, grafiki a także 36‑sekundowy filmik wideo Sta‑ nisładam. Wystawie towarzyszył barwny kata‑ log, zawierający, oprócz zdjęcia z Felkiem Trze‑ cim, kilkanaście reprodukcji prac artysty oraz obszerny tekst o jego twórczej drodze, pióra pro‑ fesora Tomasza Gryglewicza, kierownika Katedry Historii Sztuki Uniwersytetu Jagiellońskiego.

Poplenerowa wystawa prac studentów pracowni rzeźby w kamieniu

→ Galeria Wydziału Rzeźby ASP → 5 X – 10 XI 2011 W nowej przestrzeni wystawienniczej krakow‑ skiej akademii zaprezentowano prace studentów biorących udział w rzeźbiarskim plenerze, który odbył się podczas wakacji w Centrum Rzeźby Polskiej w Orońsku. Pod opieką prof. Wiesława Bielaka, prowa‑ dzącego pracownię rzeźby w kamieniu, i asy‑ stenta Marcina Nosko swoje prace tworzyli stu‑ denci: Jacek Dudek, Krzesimir Wiater, Tomasz Ślusarz, Arkadiusz Szostak, Michał Dziekan, Szymon Stala.

69


W y d ar z e nia

Kraków Summer Institute Sukces międzynarodowych warsztatów na Wydziale Konserwacji i Restauracji Dzieł Sztuki → 29 VIII – 9 IX 2011

Grażyna Korpal

do kolekcji i archiwów muzealnych oraz wspomaga wybitnie uzdolnionych twórców. By zapewnić swoim

Poczynając od znanych przykładów datowanych już na XII w., najwspanialsze dzieła malarstwa zachod‑

śle współpracuje z Muzeum Getty’ego (The Getty

nioeuropejskiego, stanowiące dziś o ogromną wartość

Museum), Instytutem Badań (The Getty Research

wielu światowych kolekcji muzealnych, powstawały

Institute) oraz Instytutem Konserwacji (The Getty

na podobraziach drewnianych. Ze względu na zło‑

Conservation Institute).

żoną budowę technologiczną, odmienność czynników

70

projektom maksymalną skuteczność, fundacja ści‑

Projekt Panel Paintings Initiative rozpoczęty

wpływających na przebieg procesu starzenia drewna

został w 2008 r. Pierwsze spotkanie grupy doradczej

oraz zaprawy i warstwy malarskiej, dobór i sposób

i członków projektu miało miejsce w Metropolitan

prowadzenia zabiegów konserwatorskich przy obra‑

Museum of Art w Nowym Jorku, kolejne odbyło się

zach na drewnie jest jednym z najtrudniejszych

w VI tego samego roku we florenckim Opificio delle

w dziedzinie konserwacji dzieł sztuki. W dzisiejszych

Pietre Dure. W dniach 17–18 V 2009 r. Getty Cen‑

czasach stosunkowo niewielu specjalistów posiada

ter w Los Angeles zgromadziło specjalistów z całego

wystarczającą wiedzę i doświadczenie oraz zdolności

świata na międzynarodowym sympozjum. Prelekcje

manualne, aby podejmować takie wyzwania. Amery‑

dotyczyły najnowszych osiągnięć w dziedzinie kon‑

kańska Fundacja Getty’ego (The Getty Foundation)

serwacji podobrazi drewnianych, zadań, jakie stawia

zainicjowała projekt poświęcony tej problematyce –

przed konserwatorami przyszłość, oraz zagadnień,

Panel Paintings Initiative. Bazując na swoim wielolet‑

takich jak problemy ekspozycji malowideł na drewnie

nim doświadczeniu, The Getty Foundation ma pomóc

czy rezultaty podjętych niedawno prac konserwator‑

wykształcić nowe pokolenie specjalistów, zdolnych

skich. Od 2009 r. w ramach projektu przeprowadzono

w przyszłości sprostać wyzwaniu, jakim jest właściwe

konserwację obrazów Adam i Ewa (1507 r.) Albrechta

utrzymanie malowideł na drewnie.

Dürera z muzeum Prado w Madrycie. Fundacja objęła

The Getty Foundation wypełnia misję The Getty

także patronatem konserwację słynnego ołtarza Ado‑

Trust, międzynarodowej instytucji kultury, związanej

racji Mistycznego Baranka (1432 r.) braci Huberta

z działalnością filantropijną, poprzez wspomaganie

i Jana van Eycków z katedry św. Bawona w Gandawie

instytucji i osób prywatnych, przyczyniających się

oraz Ostatniej Wieczerzy (1546 r.) Giorgia Vasariego

lokalnie lub na poziomie światowym do pełniejszego

z bazyliki Santa Croce we Florencji.

zrozumienia i zachowania dla przyszłości dzieł sztuki.

Na przełomie VIII i IX br. w ramach Panel Pain‑

Poprzez rozbudowany system grantów fundacja

tings Initiative odbyły się na Wydziale Konserwacji

wspiera na polu międzynarodowym historię sztuki

i Restauracji Dzieł Sztuki Akademii Sztuk Pięknych

jako dziedzinę nauki, promuje interdyscyplinarny

w Krakowie dwutygodniowe warsztaty konserwator‑

charakter działań konserwatorskich, zwiększa dostęp

skie Panel Paintings Initiative – Kraków Summer

Wiadomości asp /56


Institute, przeznaczone dla 22 historyków sztuki i konserwatorów zatrudnionych w większych muze‑ ach Europy i Rosji. Uczestnicy warsztatów wyłonieni zostali przez komisję złożoną z przedstawicieli fun‑ dacji, organizatorów i instytucji współpracujących. Realizacja projektu możliwa była dzięki pełnemu wsparciu finansowemu ze strony The Getty Founda‑ tion i współpracy z Muzeum Narodowym w Krakowie, Statens Museum for Kunst w Kopenhadze oraz Royal Danish Academy of Fine Arts, School of Conserva‑ tion. Przez dwa tygodnie przedstawiciele starszego pokolenia amerykańskich i europejskich ekspertów dzielili się swoją wiedzą i doświadczeniem w zakresie historii technologii i technik malowideł tablicowych, przyczyn ich zniszczeń oraz metod i sposobu stabi‑ lizacji strukturalnej podobrazi drewnianych. Liczne cenne malowidła tablicowe z krakowskich zbiorów, a także unikalne, gotyckie kościoły drewniane Pod‑ hala stały się dla wykładowców i uczestników punk‑ tem wyjścia przy rozważaniu kluczowych problemów konserwatorskich, z jakimi zmagają się największe muzea na świecie. Rolę prowadzących objęli kon‑ serwatorzy malowideł tablicowych, historycy sztuki, fizycy, chemicy i technologowie drewna z wiodących ośrodków badawczo‑naukowych i muzeów Europy i Stanów Zjednoczonych. Elitarny zespół 25 wykła‑ dowców stworzyli specjaliści z The Getty w Los Ange‑ les, Metropolitan Museum of Art w Nowym Jorku, Opi‑ ficio delle Pietre Dure we Florencji, Institut Royal du Patrimoine Artistique w Brukseli, Università degli Studi di Firenze, Universiteit van Amsterdam, Hamil‑ ton Kerr Institute, University of Cambridge, Cour‑ tauld Institute of Art w Londynie, Norsk Institutt for 71


Przez dwa tygodnie przedstawiciele starszego pokolenia amerykańskich i europejskich ekspertów dzielili się swoją wiedzą i doświadczeniem w zakresie historii technologii i tech‑ nik malowideł tablicowych, przyczyn ich zniszczeń oraz metod i sposobu stabilizacji strukturalnej podobrazi drewnianych.

→ Studenckie Centrum Kultury UJ, Rotunda → 18 – 24 XI 2011 Kulturminneforskning w Oslo, Statens Museum for

Jacek Dembosz

Kunst w Kopenhadze, Royal Danish Academy of Fine

72

Arts, School of Conservation, Polskiej Akademii Nauk,

Niniejszy tekst o festiwalu filmowym jest po części

Muzeum Narodowego i Akademii Sztuk Pięknych

pretekstem do odbycia osobistej podróży w czasie.

w Krakowie. Spotkanie ludzi o tak wielopłaszczy‑

Dwa bowiem były powody, że skierowałem swoje kroki

znowym doświadczeniu z uczestnikami warsztatów

do Rotundy, aby uczestniczyć aktywnie (na wszyst‑

– ich wiedzą i zaangażowaniem umożliwiło właściwą

kich pokazach konkursowych) w 18. Międzynaro‑

i pełną realizację założeń Panel Paintings Initiative,

dowym Festiwalu Filmowym „Etiuda & Anima”.

a zorganizowane przez krakowską Akademię warsz‑

Pierwszy, bo potraktowałem wizytę w Rotundzie jako

taty zostały na arenie międzynarodowej uznane

powrót na „stare śmieci”, czyli do klubu, w którym

za spektakularny sukces. Nie byłoby tego sukcesu,

dawno temu założyłem i prowadziłem przez pięć lat

gdyby nie najmłodszy doktor Akademii Sztuk Pięk‑

studencką Pracownię Filmową i gdzie także święciłem

nych w Krakowie, Aleksandra Hola, absolwentka stu‑

największe triumfy, odbierając (w 1974 i 1980) kilka

diów magisterskich i doktoranckich WKiRDS. Pani

głównych nagród za filmy. Drugi, aby zobaczyć, jak

Aleksandra Hola, uczestniczka konferencji i warszta‑

zmieniło się kino, jak wygląda ono w dobie nowych

tów międzynarodowych, m.in. The Getty Foundation,

technik (wideo, montaż elektroniczny), jaką podej‑

swoją wiedzą i profesjonalizmem zwróciła uwagę

muje tematykę, jak daleko odeszło, a może nie ode‑

przedstawicieli fundacji na krakowski wydział. Nie

szło, od filmów, które myśmy kręcili. Czy dawne kino

dziwi zatem fakt, że to Jej powierzono trudną rolę

studenckie ustępuje dzisiejszemu?

koordynatora i organizatora Kraków Summer Insti‑

W kontekście obecnego festiwalu nie bez kozery

tute. Zazwyczaj tego rodzaju sukces ma wielu autorów,

wspominam dawne czasy. Wzięło się to z opozy‑

jednakże w tym przypadku to talent organizacyjny,

cji do informacji zawartej w katalogu festiwalo‑

pracowitość, profesjonalizm i takt dr Aleksandry Holi

wym, że „»Etiuda & Anima« kontynuuje promocję

stanowiły fundament tak wysokiej oceny. Dlatego in

twórczości studenckiej, które jako prekursorskie

fine gratuluję Pani, Pani Olu, sukcesu.

narodziło się w pierwszej połowie lat 90”. Muszę

Wiadomości asp /56


W y d ar z e nia

„Etiuda & Anima” Powrót do przyszłości zaprotestować. W samej tylko Rotundzie „promocja filmowej twórczości studenckiej” liczy sobie blisko 40 lat. Pierwszy, a noszący wtedy kolejny numer – czwarty – Ogólnopolski Festiwal Filmów Studenckich tam właśnie się odbył w roku 1974. W tej samej sali kinowej. W owym czasie jurorzy obecnego festiwalu dopiero przychodzili lub wybierali się na ten świat. Dzieje się coś niewytłumaczalnego. Dzieje kul‑ tury w Polsce liczy się obecnie od roku 1990, jakby wcześniej nie powstawały znakomite filmy, literaci nie pisali świetnych książek, teatry nie wystawiały sztuk, a malarze nie malowali obrazów. Nie chodzi tu tylko o sentymenty. Lata 70. ubie‑ głego wieku były niezwykle żywotne dla studenckiego filmu. Głód filmu, młodzieńczy bunt, chęć zmieniania świata na lepsze spowodowały wykwit studenckich klubów filmowych, wśród których do najsłynniej‑ szych należały: toruńska Pętla, krakowskie: STKF, Studio 202 przy UJ i Omak przy AGH, warszawska Stodoła, wrocławski Pałacyk i bydgoski Benefis. Studenci z różnych ośrodków zaciekle rywalizowali i konfrontowali swoje dokonania (słynne były festi‑ walowe pojedynki krakowskiego Omaku z warszaw‑ ską Stodołą – wygrywał przeważnie ten pierwszy). W latach 1971–1980 odbyło się siedem (pierwotnie pod nazwą „ogólnopolskie”) studenckich festiwali filmowych (Toruń 1971, Bydgoszcz 1972, Wrocław 1973, Kraków 1974, Bydgoszcz 1975 i 1978, na koniec Kraków 1980). W tamtych czasach istniały tylko dwa osobne nurty filmu studenckiego, amatorski 73


W y d ar z e nia

(jakbyśmy dziś powiedzieli: niezależny) w powiąza‑

można było zobaczyć najwartościowsze dokonania

niu z różnymi uczelniami i profesjonalny w postaci

kina światowego (w Krakowie DKF‑ów było osiem,

realizowanych ćwiczeń szkolnych w PWSFTviT

m.in. kino Sztuka, któremu patronował dr Zbigniew

z miasta Łodzi. Studenci obydwu tych kierunków

Wyszyński, i Rotunda właśnie).

nie współpracowali ze sobą. „Łodzianie” spoglądali

W siermiężnych czasach PRL‑u nie organizowało

z wyższością na filmowe pospolite ruszenie, chociaż

się w kraju międzynarodowych festiwali filmów stu‑

tzw. amatorzy zasilali później we własnych osobach

denckich, skuteczną zaporą była odmienność ideolo‑

łódzką szkołę. Wielu polskich sławnych reżyserów

giczna i wszechobecna cenzura. Tylko raz, w 1973,

miało pierwszy kontakt z taśmą filmową właśnie

klub Omak uczestniczył w światowym festiwalu Cine‑

w studenckich klubach filmowych. Student‑filmowiec

stud ’73 w Amsterdamie.

był w jednej osobie: scenarzystą, operatorem, reży‑

Zasadnicza różnica pomiędzy tamtymi stu‑

serem, oświetleniowcem, dźwiękowcem, montażystą,

denckimi festiwalami a obecnymi polega na tym,

a nierzadko i aktorem. Wszystko robiono w pojedynkę

że przedtem filmy kręcili studenci z różnych uczelni,

lub z pomocą garstki przyjaciół. Dzisiaj zdumienie

nie ze szkół filmowych, bo tych nie było (nie licząc

budzi lista osób zaangażowanych przy realizacji jed‑

PWSTtviF w Łodzi, która to szkoła w festiwalach

nego krótkiego filmu. Dziesiątki osób.

nie uczestniczyła). Dzisiaj jest to przegląd filmów

Z początkiem lat 80. monopol szkoły łódzkiej

adeptów szkół filmowych, których w Polsce powstało

został przełamany (i na szczęście) przez utworze‑

kilka. Plus te z zagranicy. Także liczba różnych festi‑

nie kierunku filmowego przy Uniwersytecie Śląskim

wali wzrosła przeogromnie (nie będę ich wymieniał,

w Katowicach. Trafili tam także studenci z Pra‑

bo zajęłoby to zbyt wiele miejsca).

cowni Filmowej. Dostali się pod skrzydła świetnych

Ludzie, którzy przed laty trzymali w rękach

wykładowców (Jurgi, Kieślowskiego, Żebrowskiego,

kamerę, uważają, że film skończył się w latach 80.,

Dziworskiego, Kutza i Helman). Uzupełnieniem wie‑

przynajmniej jego nurt intelektualny – poszukiwa‑

dzy o filmie były cieszące się ogromnym powodze‑

nia mające za cel głębsze treści. Dzisiaj cenzurę poli‑

niem Dyskusyjne Kluby Filmowe – miejsca, gdzie

tyczną zastąpiła autocenzura. Od autorów filmów

74

Wiadomości asp /56


wymaga się przystosowania do obowiązujących prą‑ dów, przypodobania się władzy liberalno‑komercyjnej etc. U producentów nie ma zapotrzebowania na twór‑ czość intelektualną. Wszyscy są ofiarami bardzo sub‑ telnie przeprowadzanej manipulacji. Dlatego główna wartość festiwalu takiego jak „Etiuda&Anima” polega na tym, że podejmuje, lub stara się podejmować, szla‑ chetny trud pobudzania potrzeb intelektualnych poprzez umożliwienie autorom i widzom dostępu do kina (w miarę) niezależnego. W każdym razie jeszcze na etapie stawiania pierwszych kroków przez adeptów filmowania, zanim pochłonie ich komercja. Film, ujmując pokrótce, to forma (przekaz) i treść (pomysł). Przez formę rozumiem wszystko to, co wiąże się z procesem realizacji, pracę kamery, sposób przekazu, sztuczki, zabiegi formalne itp., przez treść – zawartość obrazu, przesłanie, osobistą wypowiedź, ideę. Chodzi oto, aby te dwa elementy

typy w większości pokrywały się z werdyktem jury.

udanie ze sobą się zazębiały.

Nagrodzono filmy mieszczące się w nurcie kina kla‑

Podczas projekcji prostym sprawdzianem jako‑

sycznego. Proste, jasne i klarowne. Faworytem była

ści festiwalowego filmu było osiągnięcie przez widza

dla mnie Kuchnia teherańska (tylko wyróżnienie),

stanu ducha, w którym zapominał on o bożym świe‑

jedyny film żywiołowo przyjęty podczas projekcji

cie. Wtedy zazwyczaj okazywało się, iż film wart był

przez publiczność. Oczywiście przy filmie Rumunki

obejrzenia, i kandydował do nagrody. Jeśli zaś widza

(reprezentowała Niemcy) Anki Miruny Lazarescu

ogarniała senność, filmowi nie wróżyło to niczego

Cicha rzeka (nagroda publiczności i jury studenc‑

dobrego. Niestety, to drugie odczucie podczas tego‑

kiego), o trudnych wyborach moralnych towarzyszą‑

rocznych projekcji festiwalowych przeważało. Dużego

cych ucieczce przez graniczną rzekę z krainy Geniusza

samozaparcia wymagało ode mnie obejrzenie w ciągu

Karpat Nicolae Ceauşescu, milczenie było właśnie

siedmiu dni 92 filmów w obydwu kategoriach.

najodpowiedniejszą reakcją. Izraelskie filmy, Przesłuchanie (reż. EtiTsicko,

Etiuda studencka

nagroda Brązowy Dinozaur – słusznie) i Sashenka

Na tegorocznym festiwalu w kategorii Etiuda do kon‑

(reż. AnnaGurevich – niesłusznie pominięty), były

kursu wyselekcjonowano 34 filmy. Moim zdaniem

klasycznym przykładem na to, jak prostymi środ‑

spośród tych zakwalifikowanych obroniło się 17. Moje

kami można zrobić dobre kino. W pierwszym filmie 75


bohaterami są (niewidoczna) kamera, młody Pale‑

swoją nagrodę, Wielki (Nie)Doceniony, panu Aurélie‑

styńczyk i atrakcyjna Żydówka oraz intymność chwili;

nowi Vernhes’owi‑Lermusiaux z Francji za film Dzień,

w drugim – kamera, nauczycielka, babcia (rosyjska

w którym utonął syn Raïnera. Wartością tego filmu

emigrantka w Izraelu), ni w ząb nie rozumiejąca

był zabieg polegający na zastosowaniu jednego ujęcia

hebrajskiego, i utalentowany chłopiec podejmujący

w ruchu w trakcie całego 15‑minutowego filmu.

się zadania bycia tłumaczem w swojej sprawie, w spo‑ sób, jaki mu odpowiadał.

Mistrzowska Szkoła Reżyserii Filmowej Andrzeja Wajdy przedstawiła trzy filmy: 3 dni wolności (reż.

Dwa nagrodzone filmy (meksykański Pia Mater

Łukasz Borowski), Decrescendo (reż. MartaMinoro‑

i polski Decrescendo) dotyczyły problematyki życia

wicz)i Urodziny (reż. Maciej Sobieszczański). Wszyst‑

osób w podeszłym wieku. Myślę, że w tym przy‑

kie trzy nagrodzono. Pierwszy otrzymał Grand Prix –

padku jury kierowało się potrzebą zwrócenia uwagi

Złotego Dinozaura (słusznie), dwa kolejne – wyróżnie‑

na problem starzejących się społeczeństw i koniecz‑

nia. Samą zaś szkołę uhonorowano Specjalnym Zło‑

ności chwalebnego sprawowania nad nimi opieki.

tym Dinozaurem dla Najlepszej Szkoły Starego Kon‑

Szkoda, że jury nie dostrzegło szwajcarskiego filmu

tynentu („za wysoki poziom wszystkich nadesłanych

Ostatnia kobieta, gdy to bliskość atrakcyjnej mło‑

filmów i ich głębokie wyczucie najważniejszych ludz‑

dej kobiety zatrudnionej do opieki nad starszym

kich problemów oraz niekwestionowaną świadomość

panem prowadzi do zawiązania się pomiędzy nimi

środków filmowego wyrazu”). W tym świetle Szkoła

bliskiej więzi. Stara to prawda, że obecność młodej

Filmowa z Łodzi (PWSFTviT), z trzema filmami:Barba‑

dziewczyny jest dla starszego mężczyzny najlepszym

kan (reż. Bartłomiej Żmuda – „opowieść o wyborach,

lekarstwem na upływ czasu i niesprawność fizyczną,

jakich dokonuje człowiek postawiony pod ścianą, i ich,

a także niweluje różnice pokoleniowe. Zabawne

często dramatycznych, konsekwencjach”), Opowieści

były hiszpańskie Krwawe sny, trafnie wpisujące się

z chłodni (reż. Grzegorz Jaroszuk – był to drugi film

w panującą w literaturze i kinie modę na opowieści

po Kuchni teherańskiej, podczas którego publiczność

o wampirach („możesz już ugryźć pannę młodą” –

reagowała pozytywnie, czyli śmiechem) i enigma‑

mówi ksiądz do oblubieńca po dopiero co udzielonym

tyczny Koteczek (reż. Aleksandra Jankowska – niezła

sakramencie ślubu).

scena seksu), okazała się wielką przegraną. Być może

Moje zainteresowanie wzbudził też holenderski

dlatego, że – podobnie jak większość polskich filmów

film Bez odwrotu (pokazujący życie młodego urzęd‑

pełnometrażowych – cierpiały na tę samą bolączkę:

nika przekazującego uchodźcom złe nowiny o ich

niezrozumiałe dialogi, i to tak dalece, że dopiero

deportacji – my jeszcze nie stajemy przed takimi

po jakimś czasie od rozpoczęcia projekcji można

dylematami) czy niemiecki Po latach (o rozbitej

się było zorientować, że to polski film jest. Optuję,

rodzinie). Dyrektor artystyczny festiwalu przyznał

podobnie jak wielu krytyków, za tym, że czas już

76

Wiadomości asp /56


,

uzbrajać polskie filmy w polskie napisy. Obejrzałem je z wyrozumiałością, ale temu trio czegoś zabrakło, jakiejś przysłowiowej kropki nad „i”. Anima W kategorii Anima do konkursu wyselekcjonowano 61 filmów. W tym przypadku konkurs był otwarty także dla niestudentów. Prof. Barry Purves, którego na festiwalu uhonorowano za całokształt Specjal‑ nym Złotym Dinozaurem, takiej rady udzielił młodym adeptom animacji: „Upraszczaj. Opowiadaj historię. Animacja nie ma nic wspólnego z technologią. Nie ma sensu budowanie fantastycznych dinozaurów, olbrzymów i wróżek, jeśli nie ma żadnej opowie‑ ści. Zawsze najpierw myśl o historii, a potem, jak można ja opowiedzieć – czy odpowiedni będzie rysu‑

uhonorowano dyplomami. Nagroda publiczności

nek, lalki, komputer. Daj historii czas, by można

przypadła filmowi Świteź Kamila Polaka, najbardziej

ją było odczytać”. Z tej rady wydawała się korzystać

monumentalnej animacji, która mieściła się trochę

Marta Pajek, zdobywczyni Złotego Jabberwocky’ego

w klimacie mickiewiczowsko‑nowosielskim. Ten film

za film Snępowina. Marta jest graficzką i malarką,

zrobił duże wrażenie.

absolwentką (2005) Wydziału Grafiki krakowskiej Akademii Sztuk Pięknych. Snępowina to rysun‑

Zastanawia fakt traktowania po macoszemu (nie tylko na tym festiwalu) – w obydwu kategoriach –

kowa, oszczędna w wyrazie „historia dziewczyny

nagród publiczności. A być może one właśnie są naj‑

uwięzionej między dwoma światami składającymi

ważniejszymi nagrodami. To przecież publiczność gło‑

się z emocji”. Srebrnym Jabberwockym nagrodzono

suje nogami, idąc na film lub salę kinową opuszczając.

naprawdę zabawny film Bliźnięta (powinno chyba

Gdyby filmy: Cicha rzeka i Świteź otrzymały główne

być Bracia syjamscy) autorstwa Petera Budinskiego

nagrody, nikt by się nie zdziwił, w końcu nagroda

ze Słowacji, a Brązowym – najbardziej plastyczny

to rzecz umowna.

film, Najemcę autorstwa Jasona Carpentera ze Stanów

Należy też wspomnieć o dwóch obrazach, które

Zjednoczonych („opowieść o chłopcu, któremu przez

zostały pominięte. Moim zdaniem nagroda należała

brutalne zabicie kurczaka świat zaczyna wydawać

się także filmom Pamięć cielesna (reż. Ulo Pikkov

się surowy i zdradliwy”). Jeszcze pięć innych filmów

z Estonii – to, co wyprawiało się tam ze sznurkowymi 77


W y d ar z e nia

ludzikami, przekraczało wyobraźnię, chyba jurorów także) i Romans (reż. Georges Schwizgebel). Festiwalowi towarzyszyło wiele imprez i poka‑ zów odbywających się w różnych miejscach i w takiej mnogości, że było to ponad siły dla jednego widza, szczególnie gdy jeszcze pokrywały się w czasie. Organizacja była bez zarzutu. Lekkie rozczarowanie wzbudził natomiast pokaz filmów nagrodzonych, bo w ograniczonym wyborze nie oddawał festiwalo‑

Stanisław Tabisz

wej różnorodności. W przyszłym roku do festiwalowego konkursu

W dniach 9 IX – 2 X 2011 r. odbył się w trzech

na etiudę studencką i animację mają dołączyć (filmy)

największych galeriach Krakowa – GSW Bunkier

polskie dyplomy.

Sztuki, Pałac Sztuki TPSP oraz związkowa Galeria

I refleksja na koniec. Pokazywany na festiwalu

Pryzmat – jubileuszowy Salon 100‑lecia Związku

w kategorii Anima film Natalii Brożyńskiej Drżące

Polskich Artystów Plastyków Okręgu Krakowskiego,

trąby, będący YouTube’owym hitem, otrzymał

zorganizowany w 100. rocznicę powstania stowa‑

Nagrodę Jury Studenckiego. Być może ten film zwia‑

rzyszenia artystów sztuk pięknych, które powołał

stuje bliski koniec wytwórni filmowych. Niechybnie

do życia, oraz którym pokierował jako pierwszy

nastąpi to w dniu, gdy platforma internetowa umoż‑

prezes, artysta malarz i grafik Leon Kowalski. Było

liwi powszechne oglądanie filmów w dobrej jakości.

to dokładnie w marcu 1911 r. Pierwsza nazwa

Już nad tym pracują. 126 809 widzów (via internet

ZPAP brzmiała: Związek Powszechny Artystów

– stan na 6 grudnia 2011) Drżących trąb to znacz‑

Polskich. Już w tym samym roku nowo zrodzona

nie więcej niż może pomieścić jedna kinowa sala,

z autentycznej potrzeby społecznej instytucja,

a nawet sto takich sal. Dzień, w którym festiwale

zrzeszająca artystów z trzech zaborów Polski, zor‑

filmowe w obecnej formie odejdą do historii, prze‑

ganizowała słynną I Wystawę Niezależnych. Nawią‑

poczwarzą się w innego rodzaju (daruję sobie zgady‑

zując do tradycji Salonów ZPAP, aktualnie sprawu‑

wanie w „co to może być”) lub trafią do przestrzeni

jący władzę w ZPAP OK zarząd zaprosił do udziału

internetowej, wydaje się bliższy, niż się przypuszcza.

w Salonie 100‑lecia ZPAP OK artystów należących

Rewolucja puka do bram.

do ZPAP – również część tych należących kiedyś

Więcej o festiwalu na stronie www.etiudaanda‑ nima.com.

do związku i niekontynuujących z różnych powo‑ dów członkowstwa – oraz pozyskał dzieła artystów nieżyjących, członków ZPAP, którzy weszli na trwałe

78

Wiadomości asp /56


Salon 100‑lecia ZPAP Okręgu Krakowskiego Artyści � pedagodzy Akademii laureatami nagród do historii sztuki polskiej XX wieku. W ten sposób

OK otrzymali: Janusz Matuszewski (za malarstwo),

Krzysztof Kiwerski

Salon 100‑lecia ZPAP OK stał się niezwykle bogatą

Stanisław Wejman (za grafikę), Krystyna Nowakow‑

Nagroda „Grand Prix”

i różnorodną prezentacją dzieł artystów polskich

ska (za rzeźbę) oraz Eugeniusz Salwierz (za działa‑

kilku pokoleń. Zorganizowanie tak ogromnej

nia multimedialne). Medale Salonu 100‑lecia ZPAP

wystawy, na której pokazano 520 dzieł 520 artystów,

OK otrzymali: Danuta Leszczyńska‑Kluza, Dorota

wzbudziło bardzo duże zainteresowanie publiczności

Ćwieluch‑Brincken, Marta Bożyk, Anna Jagodová,

oraz zaowocowało pochlebnymi recenzjami i omó‑

Witold Urbanowicz, Jerzy Bereś, Władysław Pod‑

wieniami prasowymi. Podczas otwarcia Salonu 100‑lecia ZPAP OK, które

Prezydenta Miasta Krakowa na Salonie 100 Lecia ZPAP za instalację motion gra‑ phics Babilon, 6 min. animacji

razik, Krzysztof Skórczewski, Zbigniew Cebula i Zbigniew Parczała. Swoje medale przyznało

zaszczycił swoją obecnością prezydent Krakowa

również Towarzystwo Przyjaciół Sztuk Pięknych

prof. Jacek Majchrowski, prezes ZPAP Okręgu Kra‑

w Krakowie. Otrzymali je: Juliusz Joniak, Małgo‑

kowskiego prof. Stanisław Tabisz wręczył artystom

rzata Karp‑Soja, Barbara Frankiewicz, Stanisław

nagrody i okolicznościowe medale. Wśród nagro‑

Rodziński, Ryszard Otręba i Zbigniew Sprycha.

dzonych laureatów znaleźli się pedagodzy krakow‑

Były też nagrody fundowane. Nagrodę prezesa TPSP

skiej Akademii Sztuk Pięknych, co z wielką radością

w Krakowie Zbigniewa Kazimierza Witka otrzymał

odnotowujemy w „Wiadomościach ASP”. Nagrodę

Jan Chrząszcz. Nagrodę firmy Biprostal przyznano

główną Salonu 100‑lecia ZPAP OK, ufundowaną przez

Grzegorzowi Bednarskiemu. Nagrodę firmy Canson

prezydenta Krakowa, otrzymał Krzysztof Kiwerski.

otrzymał Marek Sajduk. Nagroda firmy Artim przy‑

Medal oraz albumowe wydawnictwo Rektora ASP

padła w udziale Magdalenie Migas. Nagrodę Kance‑

w Krakowie prof. Adama Wsiołkowskiego otrzy‑

larii Podatkowej Bilans odebrała Joanna Gałecka.

mała Małgorzata Stachurska. Statuetką prezesa

Dyplom honorowy jury Salonu 100‑lecia ZPAP OK

ZPAP Zarządu Głównego został uhonorowany Maciej

otrzymała Aleksandra Wnęk, artystka‑nestorka,

Zychowicz. Nagrodę „Złota Rama” Zarządu ZPAP

urodzona w 1913 roku. 79


W y d ar z e nia

Inauguracja

3 X br. w gmachu Opery Krakowskiej odbyła się uroczysta inauguracja 193. roku akademickiego naszej Uczelni. Rektor, prof. Adam Wsiołkowski, w swoim wystąpieniu zaprezentował osiągnięcia Akademii z trzech lat trwania obecnej kaden‑ cji władz Uczelni. Na wielkim ekranie zebrani mogli obejrzeć nowe logo ASP oraz prezenta‑ cję realizowanych i zakończonych inwestycji,

międzynarodowych warsztatów i sympozjów, wystaw organizowanych przez Muzeum ASP, zre‑ formowanych „Wiadomości ASP” oraz wydaw‑ nictw, nagradzanych w krakowskich i ogólno‑ polskich konkursach. Nagrody i odznaczenia wręczyli pedago‑ gom podsekretarz stanu w Ministerstwie Kul‑ tury i Dziedzictwa Narodowego Monika Smoleń

Rok Matejki

oraz wicewojewoda małopolski Andrzej Haręż‑ lak. Medal Akademii z rąk Rektora odebrał prof. Józef Marek. Po akcie immatrykulacji studentów I roku wykład inauguracyjny pt. Maluj, maluj i tak Matejką nie będziesz… wygłosił p. Andrzej Wajda.

W lipcu br. JM Rektor Akademii prof. Adam Wsioł‑ kowski ogłosił, w Roku Matejki, konkurs malarski dla studentów na pastisz dzieła Mistrza. Na zaku‑ pionych przez Akademię zagruntowanych płót‑ nach (o wymiarach 2 × 5 m) 17 studentów (lub zespołów) wykonało swoje interpretacje słynnych dzieł patrona Uczelni: Kazania Skargi, Wernyhory, Bitwy pod Grunwaldem, Batorego pod Pskowem etc. 31 IX w gmachu Opery Krakowskiej, gdzie wyeks‑ ponowane były obrazy, odbyło się posiedzenie jury w składzie: prof. Adam Wsiołkowski, Maria Anna Potocka – dyrektor MOCAK‑u i p. Andrzej Mleczko. W wyniku obrad jury przyznało Nagrodę Rektora (3000 zł) p. Katarzynie Pastule i Nagrodę Dziekanów (2000 zł) p. Marcie Ruszkowskiej. Samorząd Studencki swoją nagrodę przyznał p. Jackowi Hajnosowi. Wręczenie nagród i dyplo‑ mów odbyło się wobec licznie zebranej publiczno‑ ści na antresoli Opery Krakowskiej po inaugura‑ cji 193. roku akademickiego 3 X 2011 r. Od lewej: rektor ASP prof. Adam Wsiołkowski, dyrek‑ tor MOCAK‑u Anna Maria Potocka, rysownik Andrzej Mleczko

80

Wiadomości asp /56


↑ Katarzyna Pastuła – Nagroda Rektora

→ Marta Ruszkowska – Nagroda Dziekanów

→ Jacek Hajnos – Nagroda Samorządu Studenckiego

81


W y d ar z e nia

Promocje w Akademii 24 XI 2011 r. odbyła się kolejna, ósma już edycja wręczenia dyplomów osobom, które uzyskały w Akademii stopień doktora habilitowanego i doktora w zakresie sztuk plastycznych, w dys‑ cyplinach: sztuki piękne, sztuki projektowe oraz konserwacja i restauracja dzieł sztuki. Uroczystość zainaugurował Rektor, prof. Adam Wsiołkowski, który z satysfakcją podkreślił, że nasza uczelnia wypromowała od 2004 r. 68 doktorów habilitowanych i 141 doktorów. Następnie kolejni Dziekani prezen‑ towali dorobek twórczy swoich habilitantów, a Rektor dokonywał aktu promocji poprzez wygłoszenie obowiązującej formuły i wręcze‑ nie dyplomu. I tak Wydział Malarstwa wypro‑ mował 2 doktorów habilitowanych, Wydział Rzeźby – 4, Wydział Konserwacji i Restauracji Dzieł Sztuki – 6, Wydział Form Przemysłowych – 1. Promowani doktorzy zaś, wspierani przez swych promotorów, ślubowali rozwijać swą wie‑ dzę, umiejętności i talenty, wspierać Akademię

82

Wiadomości asp /56

w jej działalności i rozwoju oraz darzyć pamię‑ cią swych Mistrzów. I tak z Wydziału Malarstwa dyplomy doktora otrzymały 3 osoby, z Wydziału Rzeźby – 6, z Wydziału Grafiki – 5, z Wydziału Architektury Wnętrz – 2, z Wydziału Konserwacji i Restauracji Dzieł Sztuki – 3 i z Wydziału Form Przemysłowych – 3. Na zakończenie uroczystości dr hab. Jacek Kucaba w imieniu wszystkich świeżo wypro‑ mowanych w serdecznych słowach podzięko‑ wał władzom Uczelni, Rodzinom, Promotorom oraz Recenzentom za wsparcie merytoryczne, duchowe, za cierpliwość i zrozumienie. Podkre‑ ślił kulturotwórczą rolę Akademii Sztuk Pięknych im. Jana Matejki w Krakowie na arenie krajowej i na świecie. JM Rektor prof. Adam Wsiołkowski życzył promowanym dalszych sukcesów artystycznych i działań przynoszących im zaszczyty, a uczelni prestiż i autorytet. Barbara Waligórska

Szlachetna paczka Po raz kolejny pracownicy Akademii przyłą‑ czyli się, w liczbie 57 osób, do akcji „szlachetna paczka” dając dowód, że są ludźmi wielkiego serca. Zebrano górę prezentów, wartościowych, praktycznych, nowych, a i grosza nie pożałowano. Wszystko to przekazano wybranej przez nas oso‑ bie, której sytuacja materialna jest niewesoła, co wynikało z opisu wolontariuszy Stowarzysze‑ nia „Wiosna”. Akcję koordynował dział Spraw Pracowniczych. W imieniu organizatorów skła‑ damy serdeczne podziękowanie, wszystkim życzymy pełnych radości i optymizmu Świąt Bożego Narodzenia.


W y d ar z e nia

Nominacje i stypendia 8 XII 2011 r. podczas uroczystego posiedzenia Senatu Akademii Sztuk Pięknych w Krakowie wręczono nominacje na stanowisko profesora nadzwyczajnego: dr. hab.: Ewie Janus, Krystynie Orzech, Karolowi Badynie i Grzegorzowi Biliń‑ skiemu oraz mianowano na stanowisko profesora zwyczajnego prof. Krzysztofa Kiwerskiego. Tego dnia wręczono również stypendia im. Henry’ego Dorena i im. Jana Matejki. Henry Doren (Henryk Dutkiewicz, 1924–2005) – amerykański artysta i pedagog, w roku 2005, zapisem testamentowym przekazał Bibliotece Głównej naszej Akademii ogromną część swojego księgozbioru oraz ufun‑ dował stypendium dla studentów, nazwane jego imieniem. W tym roku przyznano je studentce Agacie Szczęsnej, na realizację jej programu artystycznego. Stypendia twórcze (Fundusz Sty‑ pendialny im. Jana Matejki) otrzymały studentki: Agata Kus, Aleksandra Pięta i Renata Karska. 12 XII, we Floriance, przyznano stypendia Fundacji „Grazella”, w dziedzinie muzyki otrzy‑ mała je Maria Sławek, literatury – Joanna Lech i malarstwa – Barosz Czarnecki. Wszystkim lau‑ reatom gratulujemy. (inf. wł.)

↑ Stypendystki, od lewej: Agata Kus, Aleksandra Pięta, Agata Szczęsna i Renata Karska. ← Renata Karska odbiera dyplom z rąk rektora prof. Adama Wsiołkowskiego.

Pożegnanie – Antoni Haska (1920–2011) Antoni Haska urodził się 6 VI 1920 r. w Mikołaj‑ kach. W latach 1945–1947 uczył się w Wyższej Szkole Sztuk Plastycznych w Łodzi. Edukację arty‑ styczną kontynuował w Akademii Sztuk Pięknych w Krakowie, w której studiował od 1947 do 1952 r. na Wydziale Malarstwa; dyplom uzyskał w pra‑ cowni profesora Wacława Taranczewskiego. Dziesięć lat po zakończeniu studiów, w 1962 r., rozpoczął działalność pedagogiczną w krakowskiej ASP. Początkowo pracował na Wydziale Architektury Wnętrz. Był jednym ze współtwórców Wydziału Form Przemysłowych, którego był profesorem (w latach 1965–1990 kierował Katedrą Przestrzeni i Barwy); od 1972 do 1975 sprawował urząd dziekana Wydziału. Na emeryturę przeszedł w roku 1990. W roku 2011 przypada 100. rocznica powsta‑ nia Związku Polskich Artystów Plastyków. Patrząc wstecz na historię Związku, nie sposób Fot. Janusz Krupiński

nie wspomnieć o profesorze Antonim Hasce. Wkrótce po wybraniu go w 1983 r. na prezesa Okręgu Krakowskiego Związku Polskich Artystów Plastyków ZPAP został zdelegalizowany. Przez sześć kolejnych lat Antoni Haska brał aktywny udział w życiu podziemnych struktur Związku i nie ustawał w wysiłkach na rzecz reaktywacji ZPAP, która nastąpiła w roku 1989. Antoni Haska był artystą projektantem, uprawiał malarstwo i grafikę, zrealizował liczne pokazy sztuki instalacyjnej i happeningi. Zorga‑ nizował szereg wystaw indywidualnych i uczest‑ niczył w wielu wystawach w Polsce i za granicą. Jego prace znajdują się w wielu polskich muzeach (m.in. w Muzeum Narodowym w Krakowie i War‑ szawie) oraz w kolekcjach prywatnych. Antoni Haska zmarł 9 X 2011 r. Miejsce wiecznego spoczynku znalazł na cmentarzu Batowickim w Krakowie. Michał Pilikowski 83


W y d ar z e nia

Kalendarze od Akademii Propozycja władz Akademii, by do noworocznego cechy powinny wyróżniać kalendarz Akademii numeru „Wiadomości ASP” dołączyć kalendarz, Sztuk Pięknych spośród innych, niezliczonych dotarła na Wydział Form Przemysłowych w roku wyrobów poligraficznych tego typu. Tygodnie akademickim 2010/2011. Temat doskonale wpi‑ pracy przyniosły serię interesujących rozwiązań, sujący się w profil ćwiczeń studenckich – roz‑ których autorami są studenci wyżej wymienio‑ budowany o projekt innych materiałów promo‑ nych pracowni. Choć formalnie wyłonienie pracy cyjnych Akademii – został wydany jako jedno dołączonej do obecnego numeru nie miało cha‑ z obowiązkowych zagadnień semestralnych rakteru postępowania konkursowego, szczególne w Katedrze Komunikacji Wizualnej. rekomendacje prowadzących zyskał projekt pani I tak w semestrze letnim w pracowni projek‑ Dagmary Śliwińskiej (z IV roku studiów stacjo‑ towania komunikacji wizualnej B, prowadzonej narnych I stopnia WFP), a zaproponowane przez przez prof. Jana Nuckowskiego (przy współpracy studentkę rozwiązanie spotkało się z przychyl‑ asystentów: mgr Moniki Wojtaszek‑Dziadusz, nością prorektora prof. Łukasza Konieczki oraz mgr Heleny Kosiby i mgr Anny Myczkowskiej), dr Kingi Nowak, których cenne uwagi pozwoliły oraz pracowni podstaw projektowania komu‑ na nadanie projektowi ostatecznej formy. Prezen‑ nikacji wizualnej, której kierownikiem jest towany kalendarz nawiązuje do postaci arkusza dr hab. Ewa Pawluczuk, grupa studentów podjęła drukarskiego, z którego – po złożeniu – uzyskuje wyzwanie zaprojektowania kalendarza na rok się tzw. składkę. Układ stronic kalendarium 2012, który mógłby stanowić użyteczny i atrak‑ prezentuje zatem efekt wykonania zabiegu zwa‑ cyjny dodatek do uczelnianego pisma. nego impozycją. Projekt nie tylko uchyla rąbka Zadanie obłożone było dość ścisłymi ogra‑ tajemnicy przebiegu procesów poligraficznych Książkowe nowości Wydawnictwa Uniwersytetu niczeniami formalnymi – projektowany druk – graficznym motywem przewodnim są tu różne Jagiellońskiego, magazyny, gazety lub czasopi‑ musiał mieścić się, jako tzw. insert, w formacie kroje pism, których właściwości i wzajemne pisma, nie powiększając znacznie jego objętości. relacje można porównywać na kolejnych stro‑ sma – akademickie wydawnictwa pełne są inte‑ resujących tytułów. Jak znaleźć je wszystkie? Miał także – co oczywiste – spełniać wszelkie nach kalendarium. Każda z nich została złożona założenia ekonomiczne, technologiczne, a nade innym krojem pisma, co zwraca uwagę na ważny – Co zrobić by nie umknęły nam najlepsze arty‑ wszystko – funkcjonalne. Od studentów ocze‑ choć często niedostrzegalny – detal typograficzny. kuły? Wystarczy włączyć radiofonię! W każdy kiwano rozwiązań niebanalnych, przełamują‑ Inicjatywa władz Akademii spotkała się z nie‑ czwartek o 10:30, będziemy prezentować porcję cych standardy, co w przypadku stosunkowo małym entuzjazmem studentów i prowadzących, najciekawszych tekstów pisanych przez studen‑ tów i dla studentów. Przyjrzymy się im z bliska, niewielkiego, lecz zachowującego walory użyt‑ a efekt prac projektowych – stojących już niejako a te najbardziej intrygujące przedyskutujemy kowe kalendarium nie jest – wbrew pozorom – „w kolejce” – pozwala żywić nadzieję, że ta forma z ich autorami. 19 stycznia na antenie również zadaniem prostym. Młodzi projektanci musieli noworocznego „podarunku” od Akademii stanie „Wiadomości ASP”. także odpowiedzieć sobie na pytanie, jakie się tradycją „Wiadomości ASP”.

W czwartek o 10:30

84

Wiadomości asp /56


Totalizator Sportowy napędza polską kulturę Totalizator Sportowy jest jednym z największych polskich mecenasów kultury i sportu. Bez jego wsparcia nie odbyłoby się wiele znaczących wydarzeń kulturalnych. Totalizator Sportowy od początku istnienia angażuje się w działania społeczne. Zajmuje się zarówno wspieraniem kultury, jak i rozwijaniem kultury fizycznej. Od 1994 r., dzięki graczom, wsparto tysiące przedsięwzięć artystycznych oraz wybudowano lub wyremontowano 3,5 tys. obiektów sportowych. Zgodnie z wymogiem ustawy z dnia 19 XI 2009 r., od 1 I 2010 Totalizator Sportowy przekazuje na te cele znaczne sumy – 25% stawek w gier licz‑ bowych oraz 10% ceny losu w loteriach pienięż‑ nych. Z każdego zakładu Lotto o wartości 3 zł aż 60 groszy trafia do Funduszu Promocji Kultury oraz Funduszu Rozwoju Kultury Fizycznej. Ta pierwsza otrzymuje największe wsparcie – w 2010 r. było to aż 38,33% dochodu Totalizatora Sportowego. Na kulturę i sport przekazywane są znaczące sumy pieniędzy. Tylko w 2009 r. Totalizator Spor‑ towy wpłacił do budżetu aż 2,05 mld zł, a w 2010 r. – 1,37 mld zł. Natomiast w latach 1994–2007 – aż 7 mld zł. Środki trafiają na konta wybranych

instytucji, które zajmują się rozdziałem funduszy. W przypadku działań artystycznych jest to Mini‑ sterstwo Kultury i Dziedzictwa Narodowego. Dzięki programom ministerialnym, zasila‑ nym m.in. przez środki z Totalizatora Sportowego, w 2009 i 2010 w Małopolsce wsparto kilkaset przedsięwzięć kulturalnych. Były to wielkie wydarzenia, jak Międzynarodowy Festiwal Kina Niezależnego Off Plus Camera, Festiwal Sztuk Wizualnych ArtBoom Tauron Festival, Między‑ narodowy Festiwal Teatralny Boska Komedia czy Festiwal Misteria Paschalia. Wsparcie uzyskały także m.in. Akademia Sztuk Pięknych w Krako‑ wie (wyposażenie bazy dydaktycznej i badaw‑ czo‑rozwojowej), Urząd Miasta Krakowa (utworze‑ nie Muzeum Sztuki Współczesnej w Krakowie – aż 4 000 000 zł), Muzeum Narodowe w Krakowie (m.in. remont i modernizacja Galerii Sztuki Pol‑ skiej XIX wieku w Sukiennicach), Bunkier Sztuki (wystawa malarstwa Przekleństwa wyobraźni) czy Międzynarodowe Triennale Grafiki w Krakowie (wystawa grafiki Polska – Kyoto 2010). Ale nie tylko – pieniądze trafiły również do mniejszych podmiotów, jak Fundacja Na Rzecz Rozwoju i Promocji Sztuki Współczesnej Pauza (Auschwitz

– co ja ru robię?), Stowarzyszenie Rotunda (festi‑ wale Jazz Juniors oraz Etiuda & Anima), Fundacja ARTica (festiwal Graffiti i Sztuk Młodzieżowych ZabierzOFF) czy Fundacja Korporacja HA!ART (wydawanie m.in. magazynu „HA!ART” i utrzy‑ mywanie portalu literackiego). Totalizator Sportowy angażuje się także we współpracę z instytucjami kultury. Należą do nich Teatr im. Juliusza Słowackiego w Krako‑ wie oraz Muzeum Narodowe w Krakowie. Totali‑ zator Sportowy wspiera również akcje społeczne – w październiku na ulicach Krakowa można było wziąć udział w grze miejskiej, która przybli‑ żała uczestnikom instytucje kultury działające na polu sztuk plastycznych, literatury, teatru, muzyki oraz chroniących dziedzictwo narodowe. Bez pomocy Totalizatora Sportowego trudno wyobrazić sobie pejzaż polskiej sztuki. Dzięki grom liczbowym i loteriom pieniężnym możliwy jest dynamiczny rozwój polskiej kultury, który obserwujemy w wieku XXI.

85


P u b l ika c j e

Portret króla Zygmunta Starego z katedry wawelskiej w świetle ostatnich badań konserwatorskich Anna Sękowska

Szesnastowieczny portret Zygmunta I Starego w katedrze krakowskiej i zagadnienie malar‑ stwa klejowego na płótnie bez zaprawy, „Studia i Materiały Wydziału Konserwacji i Restauracji Dzieł Sztuki ASP w Krakowie”, t. XXI. Początki samodzielnego całopostaciowego portretu w malarstwie polskim wciąż pozostają zagadnieniem mało zbadanym. Taki wniosek można sformułować, analizując malarskie wize‑ runki króla Zygmunta Starego. Ich atrybucja, czas powstania, proweniencja czy technika wykonania niemal we wszystkich przypadkach są nieznane. Zajmujący się tym tematem badacze najczę‑ ściej powielali informacje, bazując na tekstach poprzedników. Co można napisać o obrazie, jeżeli nie jesteśmy pewni, czy mamy do czynienia z orygi‑ nalną warstwą malarską, przemalowaniem czy może kopią? Na pewnym etapie analiza styli‑ styczno‑porównawcza nie wystarczy i może jedy‑ nie doprowadzić do błędnych wniosków. Jedynym dobrym rozwiązaniem pozostaje przeprowadze‑ nie dokładnych badań konserwatorskich i wła‑ ściwa ich interpretacja. Nawet jeśli większość zachowanych sztalu‑ gowych portretów Zygmunta Starego to kopie, są one cennym świadectwem istnienia pierwo‑ wzorów. Warto przekonać się o tym na podstawie badań, a nie jedynie domysłów. Takie domysły snuto na temat portretu Zygmunta Starego zawie‑ szonego nad wejściem do kaplicy Zygmuntow‑ skiej w katedrze wawelskiej (fot. 1). Długo pozo‑ stawał zagadką. Najczęściej określano go jako XIX‑wieczną kopię zaginionego oryginału. Rzadko wzmiankowano o technice wykonania, przypusz‑ czano, że być może jest to tempera lub olej. Z inicjatywy dr Magdaleny Piwockiej (kusto‑ sza zbiorów wawelskich), prof. Małgorzaty Schus‑ ter‑Gawłowskiej (kierownika Katedry Konserwacji i Restauracji Malowideł Sztalugowych Wydziału Konserwacji i Restauracji Dzieł Sztuki ASP w Kra‑ kowie) oraz ks. infułata Janusza Bielańskiego (ówczesnego proboszcza katedry wawelskiej) narodził się pomysł przeprowadzenia badań 86

Wiadomości asp /56

Portret Zygmunta Starego, 1546, katedra na Wawelu. Obraz przed konserwacją. Widoczne zabrudzenia oraz zmienione optycznie przemalo‑ wania warstwy malarskiej pochodzące z ostatniej konserwacji w 1904 r. Obraz oprawiony w ramę. Fot. J. Kubiena, VII 2007.

Obraz po konserwacji, po uzupełnieniu ubyt‑ ków warstwy malarskiej – naśladowczo do ory‑ ginału (w większości do II warstwy malarskiej z 4. ćwierci XVIII w.?) akwarelami oraz po opra‑ wieniu obrazu w zakonserwowaną ramę. Fot. J. Kubiena, V 2010.

obrazu i jego konserwacji na Wydziale Konser‑ wacji i Restauracji Dzieł Sztuki ASP w Krakowie. Badania miały na celu wyjaśnienie wszelkich wątpliwości, ale przede wszystkim potwierdzenie lub wykluczenie XVI‑wiecznego rodowodu dzieła. Okazało się, że mamy do czynienia z obra‑ zem wykonanym w technice klejowej na płót‑ nie bez zaprawy (dwukrotnie przemalowa‑ nym). Tego typu dzieła, szczególnie popularne w XV- i XVI‑wiecznej Europie Północnej, z uwagi na wrażliwość techniki są dzisiaj niezwykle rzad‑ kie, wręcz unikatowe. Przeprowadzona przeze mnie konserwacja obrazu, trwająca od VIII 2007 do V 2010 r., stała się punktem wyjścia do dalszych badań, przy‑ nosząc niezbędne informacje o obrazie: o tech‑ nologii wykonania, dziejach (w tym przekształ‑ ceniach plastyczno‑estetycznych) i wreszcie o ikonografii.

W książce Szesnastowieczny portret Zygmunta I Starego w katedrze krakowskiej i zagadnienie malarstwa klejowego na płótnie bez zaprawy, która zostanie wydana na początku 2012 r. w ramach serii wydawniczej „Studia i Materiały Wydziału Konserwacji i Restauracji Dzieł Sztuki ASP w Krakowie” (tom XXI), przyjęłam podział materiału na dwie zasadnicze części. Pierwsza część to przybliżenie samego dzieła – XVI‑wiecz‑ nego portretu Zygmunta I Starego w katedrze na Wawelu, powstałego jako okolicznościowa dekoracja uświetniająca 80. urodziny oraz 40‑lecie panowania króla – przedstawienie stanu badań, dziejów malowidła (w tym historii konserwacji), ikonografii. Druga część omawia nietypową, rzadką na naszym terenie technikę malarską – malowanie farbą o spoiwie klejowym na płótnie bez zaprawy (tzw. Tüchlein); jest próbą opisania historii techniki, a także doświadczeń


konserwatorów zdobytych w trakcie prowa‑ dzonych prac przy tego typu „wymagających” dziełach. Czy obraz, znajdujący się obecnie w zbiorach Zamku Królewskiego na Wawelu, był bezpośred‑ nim wzorem dla portretu z katedry? Czy był tym „prawdziwym” portretem króla na 80. urodziny? Czy może oba obrazy powstały w oparciu o nie‑ zachowany portret Zygmunta Starego? Czy auto‑ rem portretu z katedry był malarz Andrzej, który 3 XII 1546r. otrzymał za namalowanie obrazu 30 florenów? A może malarz Andrzej otrzymał tę zapłatę za namalowanie obrazu olejnego (z kolekcji Morstinów) i dopiero później nama‑ lował portret na urodziny króla, który trafił do kaplicy Zygmuntowskiej? Może oba zostały wykonane na 80. urodziny króla, pierwszy z przeznaczeniem do ekspozycji w komnatach Portret Zygmunta Starego, 1546, katedra na Wawelu. Fragment obrazu przed konserwa‑ cją ukazujący głowę króla. Widoczne zabrudze‑ nia, zacieki i drobne ubytki warstwy malarskiej. Twarz przemalowana podczas ostatniej konser‑ wacji w 1904 r. Fot. A. Sękowska, VII 2007.

Fragment obrazu po konserwacji ukazujący głowę króla. Etap po usunięciu przemalowania z 1904 r. oraz po uzupełnieniu ubytków warstwy malar‑ skiej (naśladowczo, w większości do oryginału) akwarelami. Fot. A. Sękowska, V 2010.

królewskich, drugi jako okolicznościowa deko‑ racja? Co z pozostałymi portretami Zygmunta Starego? Jaki był, choćby przybliżony, czas ich powstania – co ma zasadnicze znaczenie dla lep‑ szego naświetlenia początków samodzielnego portretu w Polsce? Na część tych pytań próbuję odpowiedzieć w książce, inne pozostają nadal w sferze domysłów. Lico obrazu w trakcie konserwacji, fragment górnej części ramy – bordiury (drugiej kolumny tekstu) z odsłoniętymi literami „P” i „S” – ory‑ ginalnej warstwy malarskiej, z 1546 r. Fot. A. Sękowska, I 2009.

II Międzynarodowe Biennale Architektury Wnętrz 2012

Portret Zygmunta Starego, 1546, katedra na Wawelu. Obraz w trakcie konserwacji, frag‑ ment górnej części ramy – bordiury z pierwszą kolumną tekstu (II warstwa malarska z 4. ćwierci XVIII w.?). Etap odwzorowania oryginalnej war‑ stwy malarskiej na folii. Widoczny krój liter, zakres i rozmieszczenie inskrypcji oraz linii podziałów bordiury. Fot. A. Sękowska, III 2009.

Międzynarodowe Biennale Architektury Wnętrz, to impreza cykliczna organizowana przez Akade‑ mię Sztuk Pięknych im. Jana Matejki w Krakowie, pod patronatem Ministerstwa Nauki i Szkolnic‑ twa Wyższego, Prezydenta Miasta Krakowa oraz Rektora ASP w Krakowie. Do udziału zaproszeni są projektanci, pedagodzy i studenci wyższych uczelni artystycznych i projektowych w kraju i za granicą. W ramach Biennale organizowane

są dwie imprezy: konferencja naukowa i kon‑ kurs na projekt przestrzeni. Hasło przewodnie II Międzynarodowego Biennale Architektury Wnętrz 2012 to Miasta – ogrody przyszłości. Mię‑ dzynarodowa konferencja naukowa 9.03.2012. Wystawa prac konkursowych 8 – 25.03.2012. Szczegóły programu na www.inaw.pl, miej‑ sce: Galeria Sztuki Współczesnej Bunkier Sztuki w Krakowie. 87


P u b l ika c j e

Powrót do źródeł Historia organizowanych przez Wydział Malar‑ stwa ASP w Krakowie w latach 1996–2011 wypraw artystycznych do najważnieszych ośrod‑ ków kultury, muzeów i galerii Europy. Autor projektu: prof. Adam Brincken Autorzy koncepcji wydawnictwa: prof. Zbigniew Bajek, prof. Adam Brincken projekt graficzny i skład: Kinga Nowak, Michał Bratko Prof. Adam Brincken tak pisze we wstępie o tej publikacji: „To jest książka o bardzo wielu, już ponad dwudziestu, wyprawach do miejsc w Euro‑ pie szczególnych, do natury i kultury, do wielkich kolekcji sztuki dawnej i współczesnej, do zapo‑ mnianych, pozarastanych kamieni oraz aktual‑ nych wydarzeń i zjawisk w sztuce. Właściwie nic nadzwyczajnego w tym, że do jednego autobusu jadącego to tu, to tam wsiadają od piętnastu lat studenci Akademii Sztuk Pięknych, artyści, peda‑ godzy, historycy sztuki, przyjaciele i… w nader wyczerpujący sposób spędzają razem całkiem sporo czasu. Wiedzą i nie wiedzą, dokąd jadą. Wiedzą lub przeczuwają, po co”. 320‑stronicowa książka‑album zawiera nie‑ zwykle bogaty materiał fortograficzny, rysun‑ kowy, malarski, a także literacki. Doskonale uka‑ zuje inspiracje, motywy zaczerpnięte z podróży, które ujawniają sie w twórczości artystów. Sprostowanie Redakcja przeprasza Panią prof. Grażynę Korpal za nieumieszczenie jej nazwiska pod notką o publikacji Materiały konserwatorskie w poprzednim numerze „Wiadomości ASP”. 88

Wiadomości asp /56

Ryszard Michalski Inspiracje w sztuce projektowania To nowa, interesująca pozycja wydawni‑ cza. Praca autorstwa Ryszarda Michalskiego prof. ASP zawiera opracowanie problemów teoriopoznawczych wraz z materiałami ikono‑ graficznymi z zakresu podstaw projektowania oraz metodologii projektowania prowadzonych w pracowni metodologii projektowania WAW. Forma edycji ma na celu ukazanie w jak naj‑ bardziej wizualny sposób wybranych prac studentów z lat 1980–2010. Bogaty materiał ikonograficzny podbudowany jest rozważaniami teoriopoznawczymi. To cenna pozycja nie tylko dla absolwentów i studentów Wydziału Archi‑ tektury Wnętrz, ale także dla osób interesują‑ cych się architekturą wnętrz, designem i sztuką projektowania. Całość jest starannie wydana, liczy 216 stron w formacie A4, została edytorsko przygo‑ towana przez panią asystent Patrycję Ochman. Interesująca książka zwłaszcza w świetle nad‑ chodzącego jubileuszu 100‑lecia Wydziału Architektury Wnętrz Akademii Sztuk Pięknych im. Jana Matejki w Krakowie. Nakład ograniczony. Więcej informacji pod adresem e‑mail: wydawnictwo@asp.krakow.pl

Wydawca: Rektor ASP Zespół redakcyjny: Łukasz Konieczko, Janusz Krupiński, Kinga Nowak, Jacek Dembosz, Michał Pilikowski Kierownik działu wydawnictw i promocji: Jacek Dembosz, redakcja@asp.krakow.pl Projekt i skład: Kinga Nowak Layout: Jakub Sowiński (Biuro Szeryfy) Złożono krojem: Unit Slab Korekta redakcyjna: Lucyna Sterczewska

Akademia Sztuk Pięknych im. Jana Matejki w Krakowie plac Matejki 13, 31-157 Kraków tel. 012 299 20 00, 012 422 09 22, fax 012 422 65 66 Rektor prof. Adam Wsiołkowski Prorektor ds. Nauki i Spraw Zagranicznych prof. Antoni Porczak Prorektor ds. Studenckich dr hab. Łukasz Konieczko Kanclerz mgr inż. Adam Oleszko Wydział Malarstwa Dziekan prof. Roman Łaciak Prodziekan prof. ASP Janusz Matuszewski plac Matejki 13, 31-157 Kraków Tel. 012 299 20 31 Wydział Rzeźby Dziekan prof. Józef Murzyn Prodziekan ad. Ewa Janus plac Matejki 13, 31-157 Kraków tel. 012 299 20 37 Wydział Grafiki Dziekan dr hab. Krzysztof Tomalski Prodziekan dr hab. Joanna Kaiser ul. Humberta 3, 31-121 Kraków tel. 012 632 13 31, 012 632 48 96 ul. Karmelicka 16, 31-128 Kraków tel. 012 421 43 82 Wydział Architektury Wnętrz Dziekan prof. ASP Jacek Siwczyński Prodziekan dr hab. Beata Gibała‑Kapecka ul. Humberta 3, 31-121 Kraków tel. 012 632 13 31, 012 632 48 96 Wydział Konserwacji i Restauracji Dzieł Sztuki Dziekan prof. Grażyna Korpal Prodziekan dr Jarosław Adamowicz ul. Lea 29, 30-052 Kraków tel. 012 662 99 00 Wydział Form Przemysłowych Dziekan prof. Jan Nuckowski Prodziekan dr Agata Kwiatkowska‑Lubańska ul. Smoleńsk 9, 31-108 Kraków tel. 012 422 34 44 Biblioteka Główna Dyrektor mgr Jadwiga Wielgut‑Walczak ul. Smoleńsk 9, 31-108 Kraków tel. 012 292 62 77 w. 35

Korekta: Adam Wsiołkowski Kontakt: 12/ 252 75 12 e‑mail: wiadomosciasp@asp.krakow.pl Nakład: 1200 egz. ISsN 1505 – 0661 Redakcja nie zwraca materiałów niezamó‑ wionych, zastrzega sobie prawo do skracania i redagowania nadesłanych tekstów.



M. C. Zacharow


Turn static files into dynamic content formats.

Create a flipbook
Issuu converts static files into: digital portfolios, online yearbooks, online catalogs, digital photo albums and more. Sign up and create your flipbook.