Wiadomości ASP nr 77

Page 1

77

Wiadomości WiadomościASP ASP 7777 Akademia Akademia SztukSztuk Pięknych Pięknych

kwiecień 2017 2017 kwiecień ISSN 1505–0661 ISSN 1505–0661

im. Jana Matejki im. Jana Matejki w Krakowie w Krakowie

www.asp.krakow.pl www.asp.krakow.p 5% VAT)5% V cena 6 zł cena(w tym 6 zł (w tym

→→



→ Spis treści

Z narożnika pierwszego piętra 2 – Stanisław Tabisz Dzień powszedni Akademii…

90 – Marian Stępak 3×K 92 – Kajetan Młynarski Opowieść żelaza 94 – Jan Tutaj Brzmienia przestrzeni

Idee – Poglądy – Interpretacje 6 – Andrzej Eliasz Kontrowersje dotyczące celów

Absolutyzacje determinant, atrybutów i kategorii

– wielość jedności?

96 – Paweł Pencakowski Klarowność koncepcji

kształcenia akademickiego

12 – Janusz Krupiński Sztuka pseudo.

i dyscyplina estetyczna

100 – Rafał Pytel Atmosfera ciszy i kontemplacji 102 – Kinga Nowak Galeria Osobliwości

Joanny Rolickiej

Historia

104 – Teresa Kotkowska‑Rzepecka W stronę obrazu

22 – Michał Pilikowski Porządny człowiek.

106 – Jadwiga Wielgut‑Walczak Budowanie kolekcji

Rzecz o Jacku Malczewskim

108 – Romuald Oramus Janusz Tarabuła

Podróże artystyczne

112 – Małgorzata Zbroińska-Piątek

36 – Jacek Dembosz Wieże i zamki 44 – Irma Kozina Morawy w obliczu

Przestrzeń – odmienna część rzeczywistości

113 – Jadwiga Wielgut‑Walczak eKsiążka

industrializacji

115 – Grzegorz Sztwiertnia Nie oddzielać

Wystawy – Głosy – Recenzje

116 – Roman Jacek Kieferling Kopie dzieł sztuki

– artysta zagadkowy

ciała i umysłu

52 – Adam Brincken Wprost 1966–1986

60 – Monika Kozioł Widz nie musi iść do kina

Na okładce

Kronika wydarzeń

– widz idzie filmować

118 – Bożena Błażewicz Ogrody /Kraków

68 – Zofia małysa O marzeniach

124 – Stanisław Tabisz Czy Sylwia Bajek

72 – agnieszka jankowska-marzec

zdobędzie Mount Everest?

O potencji w „Potencji”

Karolina Jabłońska

80 – Katarzyna Wincenciak Dlaczego malarstwo?

Publikacja

Koty

83 – Bogdan Miga Drzeworyt w Bronowicach

126 – Franciszek Chmielowski Akademickie

150 × 100 cm olej na płótnie 2015

84 – Marek Sołtysik Głos romantyka

w komercyjnym raju

wykłady o estetyce


Z NAROŻNI K A p i e r w s z e g o PIĘTRA

Dzień powszedni Akademii…

Stanisław Tabisz

„naukowe” przykładane do specyficznej materii „sztuki”, krytykujemy formularze, kategorie, sposoby

Ur. w 1956 r. w Domaradzu. Studiował na Wydziale Grafiki (w latach 1977– –1978) oraz na Wydziale Malarstwa (w latach 1978–1982) Akademii Sztuk Pięknych w Krakowie. Zajmuje się malarstwem, rysunkiem, projektowaniem graficznym, scenografią, krytyką sztuki. Prowadzi pracownię malarstwa na Wydziale Grafiki macierzystej uczelni. Od 2012 r. piastuje godność jej rektora.

2

Szaleństwo parametryzacji, strategia rozwoju,

wpisywania się w systemy informatyczne. Nie jeste‑

inwestycje, patroni roku, ustawa 2.0, zamówienia

śmy zadowoleni z tego, czym i w jaki sposób mierzone

publiczne, edukacyjna misja uczelni, Klub Pod Ręką…

są nasze dokonania artystyczne i częściowo naukowe.

Minął pierwszy semestr roku akademickiego

Mamy początek inwestycyjnych przygotowań, sku‑

2016/2017. Jesteśmy w połowie drugiego semestru.

tecznego pozyskiwania funduszy na termomoderni‑

Zarysowują się o Akademii jakieś ogólnej natury

zację zakupionego budynku przy ul. Syrokomli 20

refleksje i przemyślenia, ale wkradają się również

oraz trzech innych budynków.

niepokoje i konflikty. Nie da się przejść suchą stopą

Między tym wszystkim śledzimy prace nad nowe‑

przez ogrom zadań i problemów, które dopadają

lizacją nowej ustawy (2.0) o szkolnictwie wyższym,

i przytłaczają dziekanów wydziałów oraz osoby peł‑

uczestniczymy w konsultacjach, formułujemy swoje

niące odpowiedzialne funkcje w ASP. Zawsze podkre‑

postulaty, przygotowujemy się do ostrej polemiki

ślałem wartość współpracy, a także wspólnego poko‑

w sprawie ostatecznego kształtu akademickiego

nywania przeszkód i przeciwności. Współdziałanie

prawa. Podnoszą się głosy pedagogów, że pro‑

z pewnością prowadzi do lepszych efektów i korzyści

jekty zaproponowane przez trzy zespoły zmierzają

dla wszystkich. Kapitał społeczny trzeba umiejętnie

do „likwidacji autonomii wyższych uczelni w Pol‑

wygenerować i ukierunkować. Trzeba też rozumieć,

sce” oraz że w pewnych skrajnie przyjętych rozwią‑

że nie ma idealnych sytuacji, że współpraca musi iść

zaniach mogą być „zamachem na system uniwersy‑

w parze z mądrym kompromisem i że są sprawy prio‑

tecki i samorządność uczelni”. Jest to sytuacja dość

rytetowe oraz ważniejsze i te, których od razu nie da

dziwna, bo przecież owe trzy projekty przygotowują

się załatwić, a które czasami nawet trzeba poświęcić

pod szeroką dyskusję zespoły wyłonione ze środowi‑

dla ogólniejszego dobra.

ska akademickiego…

Kontynuujemy w szerokim zakresie logistykę

Dyskutujemy nad racjonalnym i sprawnym stoso‑

przygotowań do obchodów Jubileuszu 200‑lecia Aka‑

waniem ustawy o zamówieniach publicznych i o tym,

demii. Przechodzimy przez okres „szaleństwa para‑

aby jej przestrzeganie i stosowanie wymaganych pro‑

metryzacji”. Narzekamy na system ocen, na kryteria

cedur nie prowadziło do absurdów wydłużania czasu

Wiadomości asp /77


uczelni, z ustalaną oficjalnie i kolegialnie strategią, którą można realizować stopniowo, z pewnymi wzglę‑ dami uzasadnionymi ekonomicznie i praktycznie oraz fot. Stanisław Tabisz

ze świadomością, że jesteśmy uczelnią publiczną, finansowaną z budżetu państwa i ten budżet ma swoje ramy uzależnione od kondycji i możliwości finanso‑ wych oraz osiągów gospodarczych całego kraju… Od początku 2017 roku wydarzyło się już bardzo wiele. Jednym z nietypowych projektów są przygoto‑ ↑ Galeria asp – wystawa

na zastosowanie potrzebnych materiałów oraz przy‑

wania Sylwii Bajek, studentki V roku Wydziału Archi‑

Konstantego Laszczki

musu nabywania gorszych i droższych materiałów

tektury Wnętrz, do zdobycia najwyższej góry świata,

oraz usług…

Mount Everestu.

Z mojej perspektywy w miarę całościowego ogar‑

Podsumowanie poprzedniego roku było zwią‑

niania spraw Akademii dostrzegam niestety postawy

zane natomiast z przypomnieniem i uświetnieniem

i zabiegi przedkładające interesy mniejsze nad dobro

patrona roku 2016, Konstantego Laszczki. Po finało‑

uczelni. Czasami niepełne widzenie spraw spowo‑

wej wystawie ponad 100 dzieł Konstantego Laszczki,

dowane jest małym zaangażowaniem i uwagą tych,

prezentowanej w Galerii ASP, Muzeum ASP oraz Galerii

którzy preferują postawy roszczeniowe. Widzenie

Wydziału Rzeźby, wyrażam swoje wielkie zadowole‑

zjawisk i sytuacji w ich często skomplikowanej złożo‑

nie w związku ze współpracą pomiędzy Muzeum ASP,

ności to predyspozycja przede wszystkim osobowości

Wydziałem Rzeźby oraz rodziną i spadkobiercami

twórczych, artystów i ludzi o przenikliwej percepcji

artysty. Dało to wspaniały efekt w postaci wystaw,

i szerokim horyzoncie oraz rozeznaniu. Świadomie

konferencji, spotkań, wydawnictw, dyskusji. Zaprezen‑

nie piszę o szczegółach i nie daję przykładów z życia,

towanie i przypomnienie środowisku artystycznemu

aby jeszcze bardziej nie zapętlać kokonów nieporo‑

Akademii, a także krakowskiej publiczności, sylwetki

zumień i emocjonalnych zderzeń odmiennych per‑

oraz twórczości rzeźbiarskiej Konstantego Laszczki

spektyw, za którymi prześwitują doraźne potrzeby

z pewnością służyć będzie ugruntowywaniu się ciągło‑

nieliczących się z nadrzędnym interesem rozwoju

ści kulturowej w skali społecznego oddziaływania oraz 3


fot. Piotr Korzeniowski

↑ Kamil Kuzko – fragment sgraffito znajdującego się przed wejściem do Klubu pod Ręką

propagowaniu tych wartości, które wnieśli do polskiej

Do najwybitniejszych dzieł Konstantego Laszczki

kultury i sztuki artyści związani z Akademią Sztuk

należą także nastrojowe i liryczne portrety kobiece

Pięknych im. Jana Matejki w Krakowie. Dzieło rzeźbiar‑

oraz dziecięce. Dodać do tego trzeba olbrzymi dorobek

skie Konstantego Laszczki zawiera w sobie także ele‑

ceramiczny, medalierski, a także motywy zwierzęce,

menty naszej historii, choćby poprzez monumentalne

symboliczne, również realizacje pomnikowe, nagrobne

utrwalenie w rzeźbach i płaskorzeźbach portretowych

i sakralne. Rzeźbiarz uprawiał równocześnie malarstwo

największych postaci, takich jak Adam Mickiewicz,

akwarelowe, rysunek satyryczny i grafikę. Uważany był

Juliusz Słowacki, Mikołaj Kopernik, Fryderyk Cho‑

za kontynuatora szkoły genialnego Augusta Rodina,

pin, Stefan Batory, Józef Piłsudski, Józef Sowiński…

która pozwalała pozostawiać pewne fragmenty rzeźby w fazie dynamicznej i szkicowej… Podsumowaniem

17 lutego bieżącego roku otworzy‑ liśmy oficjalnie w budynku przy placu Matejki 13 legendarny Klub Pod Ręką, przede wszystkim z myślą o studentach. Można wreszcie w głównym budynku Akademii zjeść śniadanie i obiad, napić się kawy, porozmawiać…

roku Konstantego Laszczki jest wydanie przez Wydaw‑ nictwo ASP w Krakowie obszernej monografii artysty pióra Zofii Weiss i Katarzyny Łomnickiej. W grudniu 2016 roku, na posiedzeniu Senatu Akademii, patronem roku 2017 został wybrany Jan Stanisławski, wybitny malarz, pedagog krakowskiej ASP, pejzażysta malujący wspaniałe dzieła na płótnach niewielkiego formatu… Koncentrując swoje zaangażowanie na wyżej zary‑ sowanych sprawach i problemach Akademii, inwesty‑ cjach budowlanych i artystycznych projektach, nie tracę z oczu podstawowej misji uczelni, czyli kształce‑ nia oraz stwarzania warunków prawnych i material‑ nych do rozwoju młodych talentów twórczych! Porów‑ nuję sposób studiowania młodzieży do czasów, kiedy sam studiowałem na Akademii (lata 1977–1982), a kry‑ teria porównawcze, do jakich się odnoszę, to: talent,

4

Wiadomości asp /77


↗ Stanisław Tabisz

pasja, zaangażowanie we własny rozwój oraz stosunek

Frasobliwy z pisanką

do proponowanych przez pedagogów zagadnień i ćwi‑

rysunek atramentem na papierze

czeń. Znowu użyję słowa „współpraca” oraz wzajemna inicjatywa w sprawie nabywania umiejętności, arty‑ stycznych możliwości i profesjonalnej świadomości tego, co osiągamy, tworząc, projektując, konserwując! Zawsze mocno podkreślałem również samo‑ dzielną inicjatywę poszukiwań twórczych studen‑ tów oraz rozwijania się w pewnej indywidualnej oraz osobliwej wizji. Utalentowani studenci są i będą zawsze, ale czy pracują nad sobą, czy rozwijają swoje

Zbliżają się radosne i wiosenne Święta Wielkanocne! Wszystkim czytelnikom „Wiadomości ASP” oraz pedagogom, pracownikom administracji i studentom, a także przyjaciołom Akademii i miłośnikom sztuki składam najlepsze życzenia wszelkiej pomyślności. Aby chwile refleksji nad odradzającym się życiem były tym witalnym bodźcem do dalszego twórczego zaangażowania oraz pełnego wyrażania swojej wolności, inwencji i wyobraźni. Wszystkiego najlepszego! Wesołych Świąt!

predyspozycje i talent, czy tylko czasami przecha‑ dzają się, unosząc po korytarzach Akademii? Peda‑ godzy angażujący się w proces kształcenia oczekują w sposób naturalny zaangażowania od studentów. Nie sposób jednak nie zauważać plagi okresowych nieobecności studentów na zajęciach i zaniżania przez to efektów kształcenia, no bo przecież nie da się z takiego budulca jak lenistwo, bierność i dekon‑ centracja stworzyć dzieła ambitnego i wielkiego lub co najmniej interesującego czy intrygującego… 17 lutego bieżącego roku otworzyliśmy oficjalnie w budynku przy placu Matejki 13 legendarny Klub Pod Ręką, przede wszystkim z myślą o studentach. Można wreszcie w głównym budynku Akademii zjeść śniada‑ nie i obiad, napić się kawy, porozmawiać… 5


I d e e – P o gl ą dy – I n t e r p r etac j e

prof. Andrzej Eliasz – fot. Stanisław Tabisz

Kontrowersje dotyczące celów kształcenia akademickiego 1

z przytoczonym poglądem jest wprowadzana obec‑

Andrzej Eliasz

Psycholog, profesor nauk humanistycz‑

nie reforma szkolnictwa w Korei Płd.; zmierza ona

nych od 1990 roku.

Co powinno być kryterium dobrego kształcenia akade‑

do wyrazistego rozdzielenia kształcenia zawodowego

Warszawskim, a następ‑

mickiego? Poglądy wyrażane na ten temat w mediach

od kształcenia akademickiego; zawodowe kształcenie

nie w Polskiej Akademii

są wyraźnie różne od tych, które dominują w kręgach

ma przygotowywać absolwentów do obecnych zadań,

Nauk w Instytucie

akademickich; rozbieżności opinii występują nawet

natomiast akademickie – ma przygotowywać absol‑

między władzami znakomitych uczelni akademickich

wentów do zawodów jeszcze nieznanych.

Pracował na Uniwersytecie

Psychologii, obecnie w SWPS Uniwersytecie Humanistycznospołecznym.

a mediami i politykami. Przytoczę tu wypowiedź rek‑

Był współzałożycielem

tora Princeton University. Rektor Christopher L. Eis‑

„Praktyczność” studiów

gruber (2013), mówił mniej więcej tak: rodzice całego

W mediach dominuje przekonanie, że o wartości

jej powstania w 1996

świata marzą, by ich dzieci studiowały u nas, profeso‑

wykształcenia decyduje jego utylitarność, którą mie‑

do 2016 roku piastował

rowie całego świata marzą, by u nas pracować, rządy

rzy się zatrudnialnością. Media podnoszą sprawę

na całym świecie marzą, by mieć u siebie uniwersytety

przygotowania praktycznego absolwentów do pracy,

SWPS. Pełnił liczne funk‑

tej rangi, co Princeton University, a ja mam pochód

alarmując o wysokim wśród nich bezrobociu.

cje naukowe, społeczne

dziennikarzy i polityków, którzy pytają mnie stale czy

W powszechnej opinii zwłaszcza studia w obszarze

i administracyjne.

ma sens takie kształcenie, jak u nas. Należy tu dodać,

humanistyki i nauk społecznych są – wbrew faktom

że rektor Eisgruber wśród podstawowych zasad działa‑

– mało wartościowe, gdyż „produkują” ponoć bezro‑

nia tego uniwersytetu, które wyniosły Princeton Uni‑

botnych. Jednak nasze bardzo dobre uczelnie mają

versity na zajmowaną wspaniałą pozycję, na pierw‑

wysokie wskaźniki tzw. zatrudnialności i dotyczy

szym miejscu wymienił kształcenie z udziałem sztuk

to, między innymi, uniwersytetów, które naturalnie

wyzwolonych. Wskazuje też, że edukacja jest inwe‑

kształcą również w zakresie humanistyki i studiów

stycją długoterminową, tymczasem opinia społeczna

społecznych. Uniwersytet SWPS może także pochwa‑

domaga się natychmiastowych efektów wykształcenia.

lić się bardzo dobrymi wskaźnikami zatrudnialności

W tym stwierdzeniu zawiera się właściwie kwintesen‑

mimo swojego profilu humanistycznospołecznego.

cja wskazanych rozbieżności opinii.

Oczywiście, wskaźniki zatrudnialności w kiepskich

Szkoły Wyższej Psychologii Społecznej i od chwili

godność rektora SWPS, a następnie Uniwersytetu

6

2

Z kolei były rektor Uniwersytetu Harvarda na

uczelniach zapewne są niskie, ale należy dyskutować

pytanie o przygotowanie studentów do rynku pracy

raczej o jakości kształcenia, a nie nawoływać do uza‑

odpowiedział, że jego absolwenci mają tworzyć nowe

wodowienia studiów i rezygnacji ze studiów humani‑

zawody. Podobne stanowisko przedstawiono w „Misji

stycznych i społecznych, które mają być remedium

społecznej uniwersytetu w XXI wieku”. Autorzy

na wzrost zatrudnialności.

stwierdzają tam, że dobre przygotowanie do rynku

W środowisku akademickim nie kwestionuje się

pracy nie powinno polegać tylko na dostosowywa‑

konieczności przygotowania do zawodu. Musimy

niu się do niego, ale też na „twórczym jego rozwi‑

jednak pamiętać, że nasz absolwent ma być przygoto‑

janiu i zmienianiu” (Szostek, 2015, s. 17). Zbieżna

wany do pracy nie tylko na dziś, ale również na jutro.

Wiadomości asp /77


W środowisku akademickim nie kwe‑ stionuje się konieczności przygoto‑ wania do zawodu. Musimy jednak pamiętać, że nasz absolwent ma być przygotowany do pracy nie tylko na dziś, ale również na jutro.

Praktyczne umiejętności najszybciej się dezaktualizują,

do życia. Niestety, często kreuje się obraz absolwenta

wolniej tracą na aktualności teorie z różnych przedmio‑

tak, jakby miał on być wysoko wyspecjalizowanym

tów kształcenia, jednak najwolniej starzeją się spraw‑

robotem do pracy zawodowej. Można mieć wrażenie,

ności intelektualne, wyćwiczone w czasie zajęć z nauk

że wielu studentów w to uwierzyło. Pomija się na ogół

podstawowych, np. logiki czy matematyki. Można też

fakt, że absolwent powinien być dobrze wykształco‑

wskazać na uczelniane grzechy w redukowaniu tego,

nym człowiekiem, odnoszącym sukcesy w pracy, ale

co szczególnie trwałe w kształceniu. Na przykład,

też powinien być użytecznym członkiem społeczności,

okazuje się, że nikt nie kwestionuje potrzeby kształ‑

w domu i w pracy, w środowisku lokalnym, ale również

cenia ekonomistów w zakresie matematyki, a jednak

powinien być świadomym obywatelem państwa.

stopniowo przedmiot ten jest „ociosywany” (Szapiro,

Dobre przygotowanie do zawodu ograniczone

2016). Potwierdza się powiedzenie, że „koszula bliższa

do przedmiotów z danej dyscypliny nie wystarczy.

ciału”. Przedmioty spoza danej dyscypliny są wypie‑

Dziś światli pracodawcy zwracają uwagę, że prak‑

rane przez przedmioty należące do danej dyscypliny.

tyczne umiejętności zawodowe – „przykrojone

Dotyczy to również przedmiotów humanistycznych

na miarę” i potrzeby danej instytucji – pracownicy

i społecznych (por. Szostek, 2015, s.19).

mogą przyswoić sobie w danym zakładzie pracy. Na świecie instytucje z góry zakładają konieczność

Absolwent nie może być zredukowany do roli

kształcenia praktycznego nowo przyjmowanych pra‑

pracownika

cowników. Na takich szkoleniach nie przekazuje się

Środowisko akademickie nie neguje znaczenia

tzw. umiejętności miękkich; absolwent powinien

instrumentalnych walorów wykształcenia, ale jego

je przyswoić wcześniej, w szkole średniej i właśnie

użyteczności nie ogranicza wyłącznie do przygotowa‑

w czasie studiów. Są to umiejętności z zakresu komu‑

nia w zakresie pełnionych ról zawodowych. Pożytek

nikowania się z innymi w mowie i piśmie, precy‑

ze studiów nie może być określany jedynie na pod‑

zyjnego określania problemu, analizowania zjawisk

stawie bezpośrednich, ekonomicznie wymiernych

zgodnie z zasadami logiki, odróżniania faktów od opi‑

korzyści. Zdaniem Sławka (Sławek, 2011), człowiek

nii, współdziałania z innymi w rozwiązywaniu zadań

o wykształceniu akademickim powinien być zdolny

i „zarządzanie projektami”, a także panowania nad

do refleksji i na tej podstawie autonomicznie doko‑

emocjami, asertywnego postępowania, „zarządzania

nywać wyborów swojej drogi życiowej. Każdy dobrze

czasem” itd. (por. Szostek, op. cit. s. 18).

wykształcony absolwent musi być odpowiedzialny

Oczywiście, wymienione umiejętności miękkie

za formy życia społecznego, powinien angażować się

kształcone są na różnych studiach, jednak najczę‑

w sprawy dobra publicznego i podejmować się ducho‑

ściej na marginesie różnych przedmiotów; powinny

wego przywództwa (Szostek, op. cit., s. 18–19). Zatem

one być planowo rozwijane na zajęciach specjal‑

kształcenie może mieć ogromną, choć niewymierną

nie przygotowanych przez humanistów i przed‑

użyteczność, bo powinno przygotowywać absolwentów

stawicieli nauk społecznych. Takie zajęcia należy 7


Zajęcia z przedmiotów humanistycz‑ nych i nauk społecznych mogą przy‑ czynić się do zrozumienia źródeł róż‑ nych postaw, między innymi mogą ułatwić rozumienie sprzeczności.

przystosować do konkretnych potrzeb absolwentów

drugorzędne dla liberałów. Mianowicie odwołują się

danego rodzaju studiów, np. dla przyszłych leka‑

w swoich ocenach moralnych do tego, co wzmacnia

rzy niezmiernie ważne są umiejętności rozmowy

własną grupę, np. do posłuszeństwa wobec autory‑

z pacjentem, czasem o sprawach bardzo obciążają‑

tetu. Dlatego też ludzie różnych opcji politycznych

cych emocjonalnie.

często kompletnie nie pojmują argumentacji strony

Wiedza, zwłaszcza z nauk społecznych, ułatwia

przeciwnej. Przykład ten wskazuje, jak bardzo trudne

formowanie krytycznego stosunku do prostych recept

jest porozumienie między różnymi ugrupowaniami

rozwiązywania złożonych problemów społecznych.

politycznymi, choć przecież wielu reprezentantom

Nierozumienie procesów społecznych i politycznych

przeciwnych obozów trudno zarzucić złe intencje.

zwiększa podatność ludzi na wpływy mało wiary‑

Wyraża to Haidt w podtytule swojej książki, która

godnych liderów. Martha Nusbaum w swojej książce

jest bestsellerem światowym: Dlaczego dobrych ludzi

(Warszawa, 2016), wyraziście pokazuje, że trudno

dzieli religia i polityka?

uczestniczyć świadomie w życiu publicznym bez przy‑ gotowania humanistycznego i społecznego.

8

Nauczanie z przedmiotów humanistycznych i obszaru nauk społecznych nie może mieć na celu

Zajęcia z przedmiotów humanistycznych i nauk

wpojenia erudycyjnej wiedzy, lecz ma skłaniać

społecznych mogą przyczynić się do zrozumienia

do refleksji nad wartościami, kształtować toleran‑

źródeł różnych postaw, między innymi mogą uła‑

cję, a także powinno rozwijać krytycyzm wobec

twić rozumienie sprzeczności, które obserwuje się

własnych poglądów. Jest to remedium na niebezpie‑

wśród ludzi w postawach wobec kwestii społecznych

czeństwo nadmiernego utrwalania się przekonań,

i politycznych. Haidt (2014) dowodzi, że przyczyny

niepoddających się już korektom (Kaplan, Gimbel

zasadniczych różnic w tych zakresach tkwią głęboko

i Harris, 2016). Według Sławka (2011, s. 27) kształ‑

w wartościach, które stanowią fundament moralno‑

cenie w zakresie przedmiotów humanistycznych

ści. Na przykładzie podziałów między postawami

i artystycznych, a zatem w obrębie współcześnie

liberałów i konserwatystów w Stanach Zjednoczo‑

rozumianych sztuk wyzwolonych, czyni życie czło‑

nych pokazuje, jak bardzo różnią się oni wartościami,

wieka „pełniejszym”, pomaga w rozumieniu zjawisk

które kształtują ich moralność. Dla liberałów w USA

i rzeczy, które człowieka otaczają, służy poszukiwa‑

dominującymi wartościami jest wolność i troska

niu „lepszych sposobów bycia razem”, ku pożytkowi

o innych. Wymienione wartości są podstawą ocen

własnemu i społecznemu. Wyższe wykształcenie

moralnych zachowań w zależności od tego, czy

powinno przygotowywać do „myślenia wedle warto‑

te zachowania są spójne lub sprzeczne z nimi. Nato‑

ści” (Szostek, op. cit. s. 19). Można dodać, źe kształ‑

miast konserwatyści przypisują w ocenie moralnej

cenie w zakresie przedmiotów z tego obszaru poza

podobne znaczenie wszystkim głównym wartościom.

przekazywaniem ważnych treści i kształtowaniem

Jednak szczególnie wyraźnie różni ich od liberałów

postaw człowieka wobec świata, ma też walor dodat‑

to, że cenią również te wartości, które są zupełnie

kowy – formuje sam umysł.

Wiadomości asp /77


Sztuka, która nie intryguje, zwyczajnie nudzi; gdy jednak w znacznym stop‑ niu odbiega od dotychczasowych kano‑ nów piękna – bulwersuje, ale z czasem i to mija.

Rozwijanie kreatywności i postaw wobec świata

myślenia i ułatwia życie w szybko zmieniającym się

U nas bardzo dużo się mówi o innowacyjności i kre‑

świecie. Pozytywne doświadczenia z zakresu sztuki

atywności, niezbędnych atrybutach pracowników

mogą rozwijać osobowość, czyniąc ludzi otwartymi

marzących o sukcesach w pracy. Jednak bardzo mało

na nowe sytuacje.

czyni się planowo w tym zakresie. Rozwój twórczego

Sztuka nieraz uwrażliwia nas na pewne zjawiska,

myślenia wymaga specyficznych form kształcenia,

osoby, nawet na zwierzęta, czy rzeczy. Na przykład,

które nie są nastawione tylko na przekazanie wiedzy

znakomity wiersz Mickiewicza Niepewność, spopu‑

– potem testowo sprawdzanej. Niezwykle ważną rolę

laryzowany przez Marka Grechutę w piosence pod

w kształceniu wyobraźni ma sztuka. Wspomniałem

tym samym tytułem, ze znanym wersem „Czy to jest

wcześniej rektora Princeton University, który broni

przyjaźń, czy to jest kochanie”. Piękny wiersz zwraca

kształcenia z dużym udziałem sztuk wyzwolonych.

uwagę na subtelne stany umysłu towarzyszące uczu‑

W Stanach Zjednoczonych przywiązuje się dużą

ciu wobec drugiej osoby, uwrażliwia na często wręcz

rolę do kształcenia w zakresie sztuk wyzwolonych,

nieuchwytne związki między myślami i zachowaniem

a zatem do sztuki, humanistyki i nauk społecznych .

a uczuciem. Poezja może pomóc, między innymi – jak

Sztuka, poprzez swoją wieloznaczność, ułatwia roz‑

przywołany tu wiersz – w rozwijaniu samorefleksji,

budzanie wyobraźni. Dobra powieść, wiersz, spektakl

umiejętności analizy swoich emocji na podstawie

teatralny, film czy obraz skłaniają do różnych inter‑

obserwacji własnego zachowania.

3

pretacji. Sztuka także prowokuje i łamie stereotypy,

Sztuka z domieszką ironii potrafi immunizować

oswaja z innością. Tylko taka twórczość artystyczna

ludzi na przesadę; sprawia, że dobre mniemanie

wzbudza zainteresowanie. Sztuka, która nie intry‑

o sobie nie przeradza się w megalomanię, szacunek

guje, zwyczajnie nudzi; gdy jednak w znacznym stop‑

do innych nie przybiera formy gloryfikowania osób,

niu odbiega od dotychczasowych kanonów piękna –

kultu grupy czy narodu, zatem stosunek do sie‑

bulwersuje, ale z czasem i to mija. Gdy impresjoniści

bie i innych jest wolny od idealizowania. Odwrot‑

zaczęli wystawiać swoje obrazy wywoływali skandale

nie, negatywne sądy mogą być bardziej wyważone

i oburzenie. Poważni ludzie mówili, że są oni hańbą

po zapoznaniu się z dobrą literaturą. Także satyra

dla Francji. Obrazy impresjonistów traktowano jako

dotycząca innych nieraz kieruje uwagę na nasze wła‑

niedokończone, jako pozostające w „embrionalnym

sne przypadłości wcześniej niedostrzegane.

stanie”. Jednak po oswojeniu z nowym prądem

Paradoksalnie to władze autorytarne doceniają

w sztuce impresjoniści stali się chlubą Francji. Stycz‑

walory sztuki w rozwoju postaw człowieka. Na przy‑

ność ze sztuką przygotowuje do kontaktu z czymś

kład sztuka socrealistyczna miała być uporządko‑

nowym, zaskakującym, przygotowuje nas psychicz‑

wana i optymistyczna. Na obrazach miał być ład,

nie nie tylko na odbiór nowych form sztuki . Takie

by w głowach odbiorców sztuki także wszystko było

doświadczenie przyzwyczaja nas do odbioru nowych

uporządkowane, proste i pogodne, by nie lęgły się

zjawisk także spoza sztuki, utrudnia uniformizację

tam dziwne, „chore” myśli.

4

9


Przykładem redukowania kultury do bezmyślnej rozrywki, pewnie zgodnie z dominującymi społecznymi prefe‑ rencjami, są obecne kabarety.

Oczywiście sztuka nie czyni cudów, może tylko

mózgu, które w sytuacji zagrożenia uruchamiają

ułatwiać rozwój osobowości i sposobu patrzenia

emocje motywujące do obrony. Zatem przy bardzo

na świat. Sztuka też może, łamiąc stereotypy, zmu‑

silnych przekonaniach myśli są trwale zakotwi‑

szać do myślenia. Jednak trzeba pamiętać o jej ogra‑

czone w obszarach mózgu nastawionych na utrzy‑

niczeniach w zakresie wpływania na nas. Już Platon

manie status quo; biologia rządzi naszym umysłem.

narzekał, że schlebianie gustom publiczności przyczy‑

Natomiast przy kwestionowaniu znacznie słabszych

nia się do upadku kultury, a w konsekwencji do roz‑

poglądów aktywizowane są obszary mózgu odpowie‑

przężenia społecznego. Nie można się temu dziwić,

dzialne za procesy poznawcze i emocjonalne, które

bo przecież kultura jest nośnikiem wartości i ich sym‑

ułatwiają koncentrację na argumentach je podwa‑

boli. Przykładem redukowania kultury do bezmyślnej

żających i sprzyjają pojawieniu się zaciekawienia

rozrywki, pewnie zgodnie z dominującymi społecz‑

nimi (Kaplan, Gimbel i Harris, op. cit.). Stąd wnio‑

nymi preferencjami, są obecne kabarety. Trudno

sek dla twórców i osób pragnących poprzez sztukę

je nawet zestawiać z Kabaretem Starszych Panów.

oddziaływać na ludzi i skłaniać ich do przemyśleń,

Innym sposobem zyskiwania poklasku części odbior‑

że nie można przekroczyć pewnej granicy wrażliwo‑

ców jest epatowanie coraz silniejszymi środkami prze‑

ści odbiorcy sztuki. Jeśli się to zrobi, jej adresat nie

kazu, a nawet ostra kpina z ważnych wartości i ich

będzie skłonny do rozważań, które mogłyby zmie‑

symboli. Sztuka oczywiście może, a nawet czasem

nić jego sądy. Szczególnie łatwo przekroczyć granicę

powinna wstrząsać uczuciami i skłaniać do przemy‑

wrażliwości odbiorców przy poruszaniu się w świe‑

śleń. Jednak twórca po przekroczeniu pewnych granic,

cie wartości. Sztuka, która atakuje tę przestrzeń

gdy „uderza obuchem” zamiast skłonić do refleksji

w ostrych formach jest odbierana dobrze, czasem

nad własnymi przyzwyczajeniami czy przekonaniami,

nawet entuzjastycznie, tylko przez tych, których nie

wywołuje tylko niechęć i wzmaga postawy obronne.

trzeba przekonywać, bo myślą podobnie, jak twórca

Badania z zakresu obrazowania mózgu dobrze

dzieła. Nie może to szczególnie zaskakiwać, nieza‑

wyjaśniają przedstawioną wyżej prawidłowość

leżnie bowiem od wartości dzieła, lubimy poglądy

(Kaplan, Gimbel i Harris, 2016). Okazuje się, że przy

innych podzielane także przez nas oraz ludzi podob‑

próbach podważania silnych przekonań politycznych,

nych do nas (por. Skarżyńska, 2005, s. 66; Wojciszke,

zwłaszcza odnoszących się do tożsamości osób ,

2011, s. 310–314; a także Eliasz, w druku).

5

10

szczególnie pobudzone są te obszary mózgu, związane

Taka sztuka wyklucza inaczej myślących z jej

z poznawczym i emocjonalnym funkcjonowaniem

odbioru. Mniejsze ryzyko tego rodzaju reakcji wystę‑

umysłu, które pomagają bronić dotychczasowych

puje przy naruszaniu preferencji do formalnych

poglądów. W takiej sytuacji wzbudzane są zatem

aspektów sztuki. Wówczas w miarę powtarzania

te obszary mózgu, które umożliwiają wydobywanie

kontaktów z taką sztuką odbiorca do niej przywyka,

z zasobów pamięci kontrargumentów na rzecz wła‑

a w końcu jest w stanie ją polubić, a nawet się nią

snych przekonań, a także aktywizowane są te części

zachwycić.

Wiadomości asp /77


Co więcej, nasi studenci powinni być przygotowani, poprzez zajęcia z obszaru sztuk wyzwolonych, do efektywnego dyskursu, by wpływać na otoczenie.

Oczywiście, środowisko akademickie musi uwzględniać przedstawione wyżej prawidłowości, jeśli poprzez sztukę chce wpływać na umysły stu‑ dentów. Co więcej, nasi studenci powinni być przygo‑ towani, poprzez zajęcia z obszaru sztuk wyzwolonych, do efektywnego dyskursu, by wpływać na otoczenie, a nie utwierdzać je – wbrew własnym chęciom – w dotychczasowych poglądach. Podsumowując, odpowiedzialność społeczna śro‑ dowiska akademickiego powinna skłaniać je do reflek‑ sji nad tym, jak wykorzystać sztuki wyzwolone w pro‑ cesie kształcenia tak, by nasi absolwenci z wielkim powodzeniem mierzyli się ze światową konkurencją,

Bibliografia: Eisgruber, C. L. (22 września, 2013). Presidential Installation: The Ideal of a Liberal Arts Unwersity. Online. Protokół dostępu: http://www.princeton.edu/president/eisgruber/speeches‑wri‑ tings/archive/?id=11053 (02 marca, 2017). Eliasz, A. (w druku). Pożytki osobiste i społeczne z otwartości na opinie sprzeczne z naszymi. Haidt, J. (2014). Prawy umysł. Dlaczego dobrych ludzi dzieli religia i polityka? Sopot: Smak Słowa. Kaplan, J. T., Gimbel, S. I. i Harris, S. (2016). Neural correlates of maintaining one’s political beliefs in the face of counterevidence. Scientific Reports 6, 39589; doi: 10.1038/srep39589. Nusbaum, M. (2016). Nie dla zysku. Dlaczego demokracja potrzebuje humanistów. Warszawa: Fundacja Kultura Liberalna. Skarżyńska, K. (2005). Człowiek a polityka. Zarys psychologii politycznej. Warszawa: Scholar. Sławek, T. (2011). Autonomia, kształcenie, dług. W:

a przy tym byli szczęśliwi, ku pożytkowi własnemu

Kościelniak, C. i Makowski, J. Wolność, równość, uniwersytet.

i społecznemu. Musimy zadbać, by nasi studenci byli

(s. 21–32). Warszawa: Instytut Obywatelski.

przygotowani do rozwiązywania zadań nierutynowych z wyobraźnią, aby sprawnie komunikowali się i współ‑ pracowali z otoczeniem, by również byli dobrze przygo‑ towani do życia w zmieniającym się świecie, świadomi różnic kulturowych, otwarci na zmianę i na inność. Tego wszystkiego nasi studenci nie nauczą się przy okazji, „na boku” przygotowywania do zawodu. Nasi absolwenci nie mogą być tylko doskonale poinstru‑

Szapiro, T. (2016). Nauczanie matematyki jako przedmiotu podstawowego w ramach studiów z zakresu ekonomii i zarządzania. W: Miejsce nauk podstawowych w kształceniu wyższym (s. 9–18). Warszawa: Instytut Problemów Współczesnej Cywilizacji, zeszyt LXIII. Szostek, A. /red./(2015). Misja społeczna uniwersytetu w XXI wieku. W: J. Woznicki /red./, Program rozwoju szkolnictwa wyższego do 2020 r. Warszawa: FRP i KRASP. Wojciszke, B. (2011). Psychologia społeczna. Warszawa: Scholar.

owanymi, przysposobionymi do pracy robotami. Przypisy: 1. Artykuł jest poszerzoną i zmienioną wersją referatu wygłoszonego na zebraniu plenarnym KRASP (listopad 2016). 2. Przedstawiłem ją na swoim wykładzie inauguracyjnym w Uniwersytecie SWPS (październik, 2016). Również do kilku innych fragmentów tego wykładu będę nawiązywał w tym tekście. 3. Niestety również tam, czyniąc oszczędności, często rozpoczyna się od cięć w zakresie przedmiotów z tego zakresu. 4. Trzeba dodać, że przełamywanie przyzwyczajeń formalnych w sztuce jest łatwiejsze niż przełamy‑ wanie sensu tego, co się ceni, gdy podważane są wartości. Ten problem zostanie poruszony dalej w tekście. 5. Dotyczy to przekonań konstytuujących to „kim jestem”.

11


I d e e – P o gl ą dy – I n t e r p r etac j e

Sztuka pseudo. Absolutyzacje determinant, atrybutów i kategorii

Janusz Krupiński

sztuki. Malarstwo o tyle zasługiwało na miano sztuki, o ile spełniało ten warunek. Z naszej jednak perspek‑

Spory o sztukę są w szczególności sporami o deter‑

tywy takich warunków sztuce stawiać nie wolno.

minanty, atrybuty i kategorie dzieł . Nie brak stano‑

W czasach nam bliższych takie działanie… to żadna

wisk, przekonań, postaw, nie brak i samych dzieł,

sztuka. Stosowanie reguł stoi w naszym odczuciu

absolutyzujących te czy inne… Determinanty, czyli

w sprzeczności z ideałami oryginalności i wolności.

czynniki wyznaczające, (do)określające postać dzieła.

To, w czym niegdyś upatrywano sztukę, jest zaprze‑

Atrybuty, czyli podstawowe cechy dzieł, czynniki cha‑

czeniem sztuki w naszym rozumieniu.

1

rakteryzujące je właśnie jako dzieła sztuki. Kategorie

Co zrobić, greckie słowo „techne” lub łacińskie

dzieł: rodzaje, gatunki, style. Takie absolutyzacje

„ars” tłumaczymy i rozumiemy jako: „sztuka”. W rze‑

właściwe są sztuce pseudo.

czywistości to odmienne zjawiska kulturowe, z jednej strony techne, ars a z drugiej sztuka, nasza. To zupeł‑

Status sztuki

nie inne pojęcia sztuki, tamto, starożytno‑średnio‑

Gdy pada słowo „sztuka”, ma się na myśli takie dzie‑

wieczne i to nam współczesne, dzisiaj dominujące.

dziny jak malarstwo, rzeźba, architektura. Ma – się,

Dziedziny ludzkiej aktywności takie jak malarstwo

na ogół, dzisiaj, tu… Czemu zawdzięczają one status

lub architektura ujmowane są z tak dwu różnych per‑

sztuki, na czym on polega? Same, jako takie, sztuką

spektyw, postrzegane są w tak odmiennych aspek‑

nie są. Malarstwo jako malarstwo sztuką nie jest – nie

tach. Nie zauważa tego historyk idei Władysław Tatar‑

dość, że nie jest malarstwem pokojowym. Z drugiej

kiewicz, pisząc o „dziejach pojęcia sztuki”. Jeśli nawet

jednak strony ściany pokryte farbą, pomalowane

sztuka jest jedna, to pojęć wiele.

pomieszczenia jako takie nie mają zamkniętej drogi do świata sztuki.

Inne przykłady takiej zmienności idei? Pojęcie rzeźby pojawia się w renesansie. Powie‑

Dzieje idei wskazują na złożoność tej kwestii: czym jest sztuka, co to jest? W starożytności i średniowieczu takie dziedziny jak malarstwo bądź architektura były sztuką… sztuką

działbym: pojawia się to pojęcie, a wraz z nim nowe spojrzenie na dzieła takie jak posągi, figury – na dzieła dotąd leżące w kompetencjach rzemieślni‑ ków. Snycerzy, kamieniarzy…

jako umiejętnością. Ponieważ umiejętność polega

W XX wieku architektura odsuwa się od sztuki,

na regułach i zasadach, tak też sztukę wyróżniać

bliższy staje się jej status inżynierii, walczy o to, znaj‑

miało właśnie oparcie na regułach. Stąd to pocho‑

duje swe miejsce w politechnikach (skądinąd w ten

dzić miał status sztuki. Innymi słowy, posiadanie

sposób bliżej jej do… techne, ars). Dzisiaj poddaje się

zasad, posiadanie reguł związane było z imieniem

kategorii designu.

12

Wiadomości asp /77

Pokrewne teksty autora: Sztuka a pytania egzystencjalne. Incepcja (bez)sensu, WASP, 2016, nr 76 Metafizyczny punkt archimedesowy. Sztuka a czas i wieczność, WASP, 2016, nr 75 „Bóg umarł”: przecięcie dwu osi, czasu i wieczności, w: Karl Jaspers: Filozof, świadek epoki, red. C. Piecuch, Universitas, Kraków 2016. Estetyczne superlatywy kryptozniewolenia, „Dyskurs”, 2015, nr 20. Estetyka pitagorejska a chrześcijaństwo, red. R. Wolak, Formae et numeri, ZPAP, Kraków 2016. Światło i ciemność. Czarne kwadraty Kazimierza Malewicza, „Estetyka i Krytyka”, 2015, nr 39. Autorytet i łaska twórcza: Idee i myśliciele, tom XXI, 2015.


Czy ktoś może bardziej pohańbić farbę olejną jak fałszywy artysta? … poniewierają sztukę (czyli własną godność). Godność to siła i prawda. Siła nie panowania, ale rozumienia. Musimy być godni tego, co na zewnątrz. Jacek Sempoliński, 1995

Przypisy

Idolatria

1. Dzieła! Do sporu o istotę

Podobnie jak artysta, tak i odbiorca może w centrum

sztuki, jako panujące, przyjęte, postulowane są

swej uwagi znaleźć/postawić wybrane aspekty dzieła –

sztuką pseudo.

sztuki należy pytanie czy sztuka jest przede wszyst‑

Wszelkie panujące, przyjęte, postulowane formy

kim sprawą dzieł, czy insty‑

w nich widzieć samo sedno. Takimi bywają artyzm,

tucji, artystów, odbiorców,

wirtuozeria. Innych przykładów dostarcza fascynacja

Na miarę oczekiwań

materią dzieła. Jej substancją, formowalnością, sposo‑

Kto szuka, ten wyobraża sobie to, czego szuka,

z którym coś jest dziełem

bem, w jaki poddaje się narzędziu („ślad”), ekspresyj‑

i to wynajduje, to znajduje2.

sztuki, ponieważ uczynił

nością przekształceń, jakim poddaje ją „czas” (zuży‑

Jakie pojęcie, taka i sztuka – czyjaś. Dzieło utrafia,

je artysta (przeciwnie, ktoś

cie, proces naturalnej destrukcji). Tutaj należy kult

przemawia do odbiorcy – na sposób dopuszczany

warsztatu i podziw dla formy dzieła, jako wyłaniającej

przez jego wrażliwość, pojęcia. To proces nieświa‑

dziełem sztuki). Odrzucam

się „spod rąk” artysty („Jak on to robi?!”). Tutaj należą

domy, „instynktowny”.

też stanowisko, zgodnie

ideały estetyki pitagorejskiej – jakoby istotę dzieła

Ten sam jeden utwór, na przykład muzyczny,

sztuki albo jakoby o istocie dzieła stanowiły proporcje,

na przykład Chopina, może być słuchany jako dzieło

tucje… Takiego rodzaju

miary – kategorie geometrii, matematyki… Sztuka tak

rozrywkowe, terapeutyczne bądź to jako rytualne.

stanowiska odpowiadają

rozumiana to w gruncie rzeczy pitagoria, geometryza,

Może budować lokalny nastrój, pełnić rolę tła, wypeł‑

sztuce pseudo.

analita, cyfrka, dygitalia – sztuka pseudo.

niać pustkę. Wykonanie utworu może być także oglą‑

interpretacji itp. Odrzucam stanowisko, zgodnie

jest o tyle artystą, o ile jest autorem dzieła, które jest

z którym status dzieła sztuki nadają jakieś insty‑

Sztuką pseudo jest arys‑

Istota dzieła sztuki bywa mylona z tym, co sta‑

dane, np. jako występ, mowa ciała, ekspresja twarzy

galernica, kuratyra jakaś.

nowi podstawę, oparcie dzieła, z tym, na czym sztuka

pianisty, jako ekwilibrystyka, gra, nieprawdopodob‑

2. Analogiczna myśl

polega, w czym leży, ku czemu się kieruje… Sztuka

ność ruchu jego rąk, dłoni… On sam może zakręcić

u Martina Bubera. Picasso:

bywa mylona z warunkami jej istnienia, ze środkami,

się wokół swego przebierania palcami.

tara, artyzana, bądź to

„Ja nie szukam, ja znaj‑

dzięki którym jest możliwa, z mediami, w których się

Jakkolwiek w czyimś najgłębszym odczuciu i prze‑

otwartości wydaje się ready

wydarza, z prawami, które miałyby ją obowiązywać,

konaniu dany utwór może być dziełem sztuki, to jed‑

made: polega na efekcie

z zasadami, na których się opiera.

nak to, co on znajduje i odbiera, będzie, jest, tylko

duję”. Zaprzeczeniem tej

projekcji. Duchamp: arty‑ sta wybiera, wiąże z danym przedmiotem swoją myśl,

Każda absolutyzacja blokuje twórczość – poznanie, działanie, dialog. Nie inaczej absolutyzacja pewnych

dziełem sztuki pseudo. Pytanie, czy ów utwór w ogóle „jest” dziełem sztuki.

patrzy na nią z punktu

determinant, atrybutów czy kategorii dzieł sztuki.

W stosunku do dzieła pewne nastawienia, pewne

widzenia, jaki przyjął z góry.

W tych upatrywana jest sama istota rzeczy. W ten spo‑

rodzaje podejścia, sposoby pojmowania sztuki zaśle‑

sób rodzą się dogmaty – bożyszcza. Na ich podobień‑

piają, zagłuszają, zwodzą, są nawet destrukcyjne.

stwo pojmowane, czynione i doświadczane są dzieła.

Radykalna teza brzmi: sztuka na miarę jej pojęć

Za „Boga” uchodzą takie bożki. W ten sposób rodzą

jest tylko sztuką pseudo. Sztuka jest jedna, a sztuk

się ideały – na ich miarę doświadczany jest świat.

pseudo jest wiele. 13


Dyktatura plastyczności jako takiej była mi tak dalece obca, że odcinała mnie od wszystkich ruchów w sztuce, mających roz‑ wój „języka” na celu. Mam życie poświęcać szukaniu rozwią‑ zań artystycznych? Nie. Skarb życia mam jeden, niezależnie jak ciężki do uniesienia. Odcięcie od rzeczywistości dawało mi pewien luksus wewnętrzny, ale i sprawiało, że byłem zawsze postacią niejako fikcyjną. Jacek Sempoliński, 2002, 2006

Dzieło jest odbierane i zarazem się pojawia. Dość

dziełem sztuki – istniąc się obrazami. Dany utwór,

zauważyć, że tak zwany odbiór wcale nie ma biernego

produkt pracy malarza, tancerza, muzyka, jest dzie‑

charakteru, obecny jest w nim twórczy pierwiastek,

łem sztuki w tym sensie. „Jest” znaczy tu tyle: utwór

mocniej: ma aktywny charakter – a nawet twórczy.

musi być jakiś, w pewnych granicach określony, aby

Jeśli nawet dzieło sztuki istnieje zależnie od tego,

mógł być, aby był doświadczany w sposób właściwy

jakie podejście czy rozumienie sztuki ma ktoś, kto go

dla sztuki. To „jest” stoi w opozycji do tez „Nie

doświadcza, to sztuka jest sztuką niezależnie od tego,

ma dzieł, są tylko interpretacje”, „Wszystko może

czym się komuś wydaje.

być dziełem sztuki”.

„Jest” sztuki

Słowo „x” a x

Istota sztuki – co to jest sztuka? W jaki sposób istnieje?

Słowa odnoszą się do rzeczy. Słowo „x” odnosi się do x.

W jakim jest jest – jest trwania, jest obecności, jest

Słowo może być na przykład krótkie, a to, do czego

stawania się, jest relacji? Jest jej nie-jest? Jest istnienia

się ono odnosi, w ogóle może być pozbawione takiego

się i bycia istnionym? Czy jest samoistności, istności

wymiaru, ani krótkie, ani długie. Odrębną z kolei

swej własnej (jeśli taką ma, jeśli takie jest jej jest)…?

sprawą jest to, czy coś takiego, x, w ogóle istnieje, lub

Czym sztuka jest? „Czym” w tym samym znacze‑

czy w ogóle mogłoby istnieć. W takim wypadku słowo

niu, w jakim mówimy: „Czym żyjesz?”, albo „On żyje

„x” istniałoby, zanim jeszcze nawet istnieć będzie x.

sztuką”? Ktoś żyje sztuką czy sztuka żyje w kimś,

Zanim pojawi się x? Niewykluczone, że bez słowa „x”

a może żyje kimś? Kim, jakim jest ktoś, w kim może

w ogóle nie pojawi się x – w tym sensie słowa two‑

istnieć – żyć – sztuka? Jaki musi być, jakim się staje

rzą. Słowa to nie ciągi liter, to nie etykietki – słowa

ktoś, kto uczestniczy w sztuce?

to pojęcia, bywają pojęcia, które są projektami (jeśli

Sztuce, czyli? Wprawdzie sztuka jest zjawiskiem

wszystkie nie są takie!). Formuła „Na początku było

historycznym, a do jej dziania się należą osoby,

słowo” może być rozumiana w ten profaniczny, areli‑

indywidualności, zbiorowości, społeczności, szkoły,

gijny sposób (w Ewangelii Jana dużą literą: „Słowo”).

nurty, okresy – ale nie wydarza się inaczej jak dzięki dziełom sztuki, obojętne, czy tych nosicielami będą

Pętla wiem – nie wiem

rzeczy, procesy, czy zdarzenia.

Pytanie „Co to jest x?” stawiamy często w sytuacji,

Produkt pracy artysty, na przykład malowi‑

gdy w czyjejś wypowiedzi pojawia się nam obce

dło, powierzchnia pokryta farbami, może stać się

słowo, „x”. To pytanie o znaczenie, jakie ktoś wiąże

14

Wiadomości asp /77


ze słowem „x”. Nie idzie jednak tylko o słowa – dopy‑

nazbyt optymistycznej człowiek jakoby może wie‑

tujemy się przecież: do czego odnosi się to słowo.

dzieć (!) to, czym Bóg nie jest. W pysznej Boga

Pytanie „Co to jest x?” stawiane bywa z myślą o określeniu istoty x.

ma za określonego (!) przez negacje – w stosunku do tego, czym nie jest. Bardziej skromna ośmiela się

Założeniem, przesądzeniem, rozstrzygnięciem

dopuszczać orzeczenia (!) mówiące o tym, czym Bóg

wpisanym w pytania typu „Co to jest x?” jest to, że

nie jest. Zrezygnowana godzi się na to, że człowiek

x istnieje.

może twierdzić (!), czym Bóg nie jest. Cóż, tak samo

Kto stawia pytanie o x, ten x ma „na oku”, ten

kto chce, może twierdzić, czym Bóg jest. W każdym

kieruje ku czemuś, co chociaż przeczuwa – jakie‑

z wypadków zawiązuje się pętla wiem – nie wiem:

muś x. Jeśli tak samo byłoby w przypadku pytania

o coś pytam, czym ono jest – skąd jednak wiedziałem,

„Co to jest x?”, znaczyłoby to, że w nie samo wpi‑

o co pytam?

sane jest założenie istnienia x, a nawet jakieś jego

Teologia negatywna nie jest ateizmem – z góry

wyobrażenie, jakiś sposób jego pojmowania. Czyżby

zakłada istnienie Boga. A przecież, jeśli nawet myśl

więc odpowiedź na to pytanie była artykulacją,

o tym, czym Bóg nie jest, przybliża nas do odpowiedzi

wysłowieniem tego pojęcia? W tym to też sensie

na pytanie o boskość, to nie przeczy temu, by nasze

widzimy w świecie x – gdyż to zgodnie z pojęciem

pojęcie boskości nie było puste. Inna sprawa, czy

wynajdujemy w świecie owe x? Konsekwentnie

boska istota, czy Bóg istnieje. Czy w przypadku nega‑

znaczyłoby to, że pojęcie x projektem, widzenie x

tywnej teorii sztuki jest podobnie?

projekcją tego pojęcia – a ile pojęć‑projektów x, tyle rodzajów x? Tyle? Istnieje więc owo nadrzędne x –

Droga negacji

rodzaje są zawsze rodzajami czegoś. Mnogość sposo‑

O co w sztuce chodzi, w czym, w jaki sposób spełnia

bów pojmowania x, wielość pojęć x jest mnogością,

się dzieło sztuki jako sztuki?

wielością, o ile istnieje owo x. W przeciwnym razie

Jeśli nawet nic takiego jak istota sztuki nie

mielibyśmy do czynienia nawet nie tyle z x1, x2,

istnieje, jeśli pozostaje nam tylko to ogólnikowe

x3, ile z x, y, z. Każdy zajmowałby się czym innym.

wyróżnienie piosenek, rzeźb bądź obrazów, to jednak

Wyjście w tym: ową mnogość obejmuje x stanowiące

puste nie musi być pojęcie sztuki pseudo. Dość, jeśli

ogólnik, powierzchowny rys rzeczy, wstępnie przyjęty

nie sposób się zgodzić, by sensem istnienia dzieła,

zbiór rzeczy – równie zdroworozsądkowy jak obraz

na przykład malarskiego, było to, co konkretne

„istoty dwunożnej nieopierzonej”, a przecież dopiero

takie pojęcie wyznacza. By na tym miałaby polegać

przed nami pozostaje pytanie, kiedy to zwierzę,

ambicja sztuki. Dość? To wiele, jeśli zdamy sobie

zwierzę ludzkie, staje się ludzkie (uwaga: w tym

sprawę, że poniżałoby nas przyjęcie takiego sposobu

przypadku słowo „ludzkie” ma normatywny charak‑

rozumienia sztuki, że upadłe byłoby życie wiedzione

ter). Charakterystyka genotypu zwierząt tego rodzaju

na i w ten sposób.

nie stanowi odpowiedzi na pytanie o to, na czym polega człowieczeństwo.

Czy dzięki takim „nie”, czy na drodze takich nega‑ cji, w ogóle może wyłonić się ta szczególna rola dzieł, niezastąpiona przez nic innego, a właśnie czyniąca

Negatywna teoria sztuki

je dziełami sztuki? Granice tej niezastępowalności

Wydawałoby się, że sztuki pseudo – właśnie jako

stanowiłyby granice sztuki.

pseudo, jako rzekome – określone są wobec sztuki w normatywnym znaczeniu, sztuki prawdziwej,

Intencje

autentycznej, rzeczywistej. Jednak kto pyta o „praw‑

Intencje artysty są faktami natury psychicznej. Nie‑

dziwą” sztukę, ten może iść drogą negacji, odrzucając

świadomość, samozakłamanie, konflikty i rozterki

te pojęcia sztuki, w których nie znajduje… sztuki,

wewnętrzne – te wszystkie czynniki sprawiają, że

którym odmawia statusu ideału. Na postawione

nie tylko trudno jest podjąć zadanie rozpoznania

pytanie ośmiela się jedynie udzielać odpowiedzi

intencji, ale też one same mogą być niedookreślone.

negatywnych.

Natomiast wypowiedzi artysty – osądy, tezy, kon‑

Analogia: wobec pytania o Boga takie właśnie

cepcje, deklaracje, manifesty, projekty, programy –

podejście przyjmuje teologia negatywna. W wersji

mają charakter obiektywny, a to w tym znaczeniu 15


obiektywny, że nie są tożsame z tym, co w swym

3. W swej nadmiarowo‑

subiektywnym odczuciu artysta w nie włożył,

Sztuki pseudo 3

co w nich sam znajduje. Są niezależne w stosunku

do intencji (!) samego ich autora, niezależne od jego

chaos4

subiektywności. Nie inaczej z wszystkim dziełami –

gaja tartaria ereb erosi chronos nyks5

kogoś, kto nie wynajdzie

a więc także dzieła sztuki są autonomiczne względem

chronos aion chronosaion

wraz z nimi rysów, aspek‑

myśli ich autora.

nyks etera hemera nemesis tanatos momos charon

Pyszny artysta – a pycha zaślepia – ma swe dzieła

ści ta „lista” jest po prostu nudna – tym bardziej dla kogoś, kto się nie wczyta, nie wsłucha w te słowa, dla

hypnos

tów, określeń sztuki. To nie (tylko) erupcja słownych igraszek. To nie frywolne,

za tożsame z tym, co on w nich widzi – a widzi to,

narcyza hermesa apollinia dioniza erganea

co dyktowały mu jego własne intencje, co dyktował

afrodytia rea promotea protea

mu jego „instynkt”.

stworzeńwiara

6

przypadkowe nowotwory, mutanty językowe (zresztą niezauważone nigdy nie przejdą próby selekcji kul‑

materfilia tworzywia

turowej). W tej „zaba‑

Otwartość

fyzisgenesi7 naturgenii fyzisfizia

wie” jest powaga i smutek.

Każdy twórca, każdy „decydent” znajduje się w tym

przyrodzica przyprzyrodia przyrodsica

położeniu: jego koncepcje, projekty nie przekładają

macicia akuszereza emergena8 numina9

się jednoznacznie na dzieło. Na postać i dzieje

epifenomena10

cie pseudo.

dzieła mają wpływ czynniki wymykające się woli…

originia archaizia pierwozia źródka protopa

4. Dosłowne znaczenie

Twórczy artysta potrafi podjąć takie niespodzianki,

prepra archetypka

zaskoczenia, znajduje w nich dar. Zaś pyszny artysta

primordia protica artidea

te ma za obce wtręty, za nieprzychylność, złośli‑

chłonnia tchnia inexpiria exnihilia nicośla

wość losu.

znajdzika wynajdara odkryjówka nowotworka

Postawa otwartości: w relacji z dziełem zmienia

11

ekspermenta

Powaga ironii i krytycyzmu. Smutek wobec nieuchron‑ ności naszego życia w świe‑

greckiego słowa „chaos”, w słowniku angielskim, oddane jest jako „yawning” bądź „gap”, ziewanie i luka, powiedziałbym: ziew i roz‑ ziew. Natomiast mitolo‑ giczny Chaos pojmowany

się odbiorcy pojęcie sztuki. Zmienia się jego wrażli‑

imitka mimesisa mimeta

był wielorako. Słowniki,

wość, a dalej może się przemienia. Nie, nie przemie‑

zwierciadka lustrzanica samooka oczywisia

encyklopedie, opracowa‑

nia się sam – zawdzięcza coś sztuce.

postfota jakgdyba iluzka analogra

nia wskazują na różne jego wyobrażenia. Wymieniłbym tu niektóre.

Neologia

imagia

Tworzę i przedstawiam poniżej określenia sztuk

odbicka oddajka przedstawiara podobnica naśladka

pseudo. To neologizmy. Tworzę je w przekonaniu, że

ilustra

pozwalają odsłonić, uprzytomnić, zrekonstruować,

optyca oftalmolia ocularia perspektakla

przepaść, powiedziałbym:

wynaleźć swoistości pojmowania sztuki, swoistości

odwzornica odwzorcia odwzorka wzorcia wzoreczka

„spadość”, skoro wszystko

charakterów sztuki wymykające się przyjętym okre‑

geometrika dekornamenta

śleniom – repertuarowi przyjętych słowników języka

geometryza symplyfika abstrakta

polskiego. Neologizmy? Dalece sięgam po słowa nale‑

analita cyfrka dygitalia

żące do potencjału języka polskiego, zgodne z jego

pitagoria

wyobraźnią i energią, które ujawniają istności, twory,

rytmia harmoniara kompoźnica układia

byty, osobliwości, swoistości właśnie wymykające się

taktownia układnielia stylica

kiego, stąd pierwsi bogowie.

słownictwu dotychczas znajdującemu się w obiegu.

syntakta stukturata znakotnica semansynkta

5. Wedle jednej z gene‑

Nowa końcówka, dodanie przedrostka, sklejenie,

semania semiota semiocia

alogii „dziećmi” Chaosu

nałożenie dwu słów może wyłonić nowy sens – wynaj‑

formocia formiara formownica formazia informia

duje zbieżności, opozycje, nałożenia, nowotwory,

deformata

mutacje, koniunkcje, ekstrema, marginalia… To ruch

rzezaza fakturiatka malaryska barwiara kolornica

wyobraźni – nie pora na definicje.

muzyca poecia

Polska poprawność językowa polonistów hamuje

cyzelka pieczoła dziubdziunia mozołka pracka

ten ruch. To blokada energii – a więc i kultury, w któ‑

subtelizia ładzisia dopieścia rafiniala delikcia

rej mówi się po polsku. Nietrudno zauważyć, że dyna‑

arcyza doskona

mika myśli i kultury angielskojęzycznej splatają się

wirtuoskia zręczka kugla prestidigitatautka

z energią twórczą tego języka.

sztukcia sztućkcia sztukifka sztukawka sztucznica

16

Wiadomości asp /77

Chaos to: bezforemna masa, bezkształtny zwał, pustka, próżnia, nicość, otchłań, otwarcie, bezdenna

spada tam we wszystkich kierunkach – we wszyst‑ kich, chociaż nie ma tam żadnego ukierunkowania. Powiedziałbym: Chaos nie ma stron. Chaos – źródło wszyst‑

są Gaja (Ziemia), Tartar (Czeluść, odpowiednikiem Piekło), Ereb (Mrok, Cień, Ciemność), Eros (Miłość, Pożądanie, Namiętność), Nyks (Noc) i Chronos (Czas). Gaja sama poczęła i zrodziła równego sobie Uranosa (niebo, Niebiosa). Pochodnymi Nyks (poprze‑ stanę na Nyks) są Eter (naj‑


wyższa, najbardziej świe‑

sztukarynka sztuczara

ekscyta erekta katapulacja odjazdówka histeriada

tlista sfera nieba, Niebiosa

sposobika pomyślka

transiara

tricka figra wariacia wariacjata

odlotra haja szokuta wstrząsłupia oszołomiata

Hypnos (Sen), Charon

tereferia fikumia lalala

przygrzmorsja

(powiedziałbym: Konanie),

trafka traflosa loska loteriada fortunassa fuksa

cyrklownia

Tanatos (Śmierć).

przypadzika przypadkiksia

6. Pośród sztuk pseudo

spazmia hulaja

kombina miksa melanżara kolażenia sparzyca

podliska słodziwka łechcia łechciura łechciata

(?)), Hemera (Dzień), Nemesis (Przeznaczenie),

wyróżnić trzeba te, które

skojara sprzęża koincydia dialekta antykontra

upojnia nurzajnia błogolizia hipnotyzia orgasmeta

źródłom istnienia, które

synkretyna pansynte

serotoneuroestetylia

z takich źródeł wypływają.

rozmyca mglizda zaciermiaza

smakoszsycia smakoszcycia koneserwa

kierują się ku mitycznym

To sztuki ożywione wyobra‑

interka interakta intermedła interdyplina

degustanta grymasiura wyrafinka degustibcia

sił i praw rządzących świa‑

interdyscypa

gustizia

tem i życiem człowieka.

pasożycia

dziabica ciamcia wyżeria

chimorgia chimeryza hybrydora hybrydza

łagocia lizawia lukra słodziania

położenie człowieka, kondy‑

automatopiska automalka obrazotocza

ślepotnica niewidkaza bielmota ściem‑mara

cję ludzką.

improwizara

kurtynana woalkiria

gadajka grajka dziwajka bajdurka dumanka

bielizpornia obnażeria

poezianka widzianka

opiętnisia piętnota piętnica

mniej nie oznacza ich

gdyba

bluźnia

prawdziwości – co najwy‑

obrazrupcja obrazorgia obrażyga imagia imagenia

sikwia oplwia wyplwia bryzgwia bluzgwia kpia

immagina

drwia klątwia przeklwia wzgardia

żeniami rudymentarnych

Na tym polega rola i zna‑ czenie mitologii. Określają

Zauważmy, że fakt zbież‑ ności mitologii różnych krę‑ gów kulturowych bynaj‑

żej podobieństwo i wspól‑ notę ludzi.

fantaza fantanna transa roikia rójza blagajaja

śmichta rozpucia pęcka ośmieszydza

znaczeniu mitów rozróż‑

halucynogenia widzimisiętka malignaża

jajcaryca jajczaria jajcia jajaria

nienie sztuk pseudo zaczy‑

pozmysłka zmyślunia wymyślia konciepcia ideora

happecyca happenisia zgiełkrzyka zdarzera

znakoda szyfra tajemniza

zdept spastw stłu demol rozbi spru szpi zwaś

Czyż do dzisiaj nie idziemy

symboliza symbolówka symbolia

roszcze rozpła zatru szczu zgła

za nią? Konsekwentnie:

metaforata analożka symulatka

koszmaria spotworza kląta torturia

rebusica zagadzia łamimóżdżka szarlata szaradzia

absurdada absurdzika absurdupia absurdraka

się porządek i hierarchia

labiryna

oswajnia banalizia konformiżdża oczywiścia

sztuk. U samego początku

plakacia komiksia ikonia

symplia

leży Chaos.

komuninformata

kiczorka kiczotka kiczucia kiczarta

7. Fizis (gr.) – natura.

spopula indoktrynna posłaniesia indokretyna

wzruszawka łzawia sentymena łzabecza

Z pamięcią o kulturowym

nam właśnie od mitolo‑ gii, od mitologii greckiej.

za drzewem genealogicznym greckich bogów układałby

„Niewtajemniczonym” przy‑

nagłówica kondensara esencjona skonsolida

dobrucha cieplica kontentula kojnica klimacica

hasła (darują im w ten spo‑

skupienta intensa

sielankia rajsprawka

sób wysiłek poszukiwania

mediaza instruma utylia funkcjona

pocieszka nadziejata optymizia

użyćcia zażyćcia przeżyćcia wyżyćcia pożyćcia

apatiata

nadżyćcia nadużyćcia

koićka utulka niewinnica

nowych jakościowo tworów.

marketina merkanta misjona kupierynka

rozgrzeszka odkupinia wybaczaria łaskaza

9. Numen – twórcza ener‑

komercycka hokusia‑pokusia

wybawczeza

gia, duch ożywiający…

zarazia użądla wrażara pokusta zadziwka

oczyszczeza zmyjka okadzia uszmincia kosmecia

10. Epifenomen – zjawisko

missdrzyca podobnisia zwiodka rekłama rozrywkia

makijaczara pateta toaletra

piękńścia pięśncia

moraliatka spowiedzianka confessiotka nawracajka

trafita porywia podrywka atrakca zachwytia

religiania

(franc.), orīgō (łac.) – źró‑

zachwycka pociągza uniesiena zaurokia uroczeza

gnozonica alchemita hermeneutyra pneumatycia

dło, początek… (w tym miej‑

czaria oszołomia nachalia wstrząsia

rewelata transcenduntka metafizia mistcycka

scu urywam te słownikowe

zmysłka podniecizia roznieta ignatura elektryza

nawidzionka wiedziota antycypa wizjora wizyja

zapłona inicjata

wieszczyca wieszczoza wieszczara prorota

asumpta

wzduchia medyta medytka mistyca mistykaza

wołać można słownikowe

znaczeń). 8. Emergencja – powiedział‑ bym: nagłe wyłonienie się

towarzyszące innemu, poja‑ wiające się w naddatku. 11. Origin (ang.), origine

podpowiedzi).

17


kontempla kontemprania

klania trybia klikia gangia sectarta

katharsisi satorina niurwana

historsja demitolka dekonstrukwa

wzdumia zduma zadumka frasobla refleksa

postępota awangardka historpeda

konceptualia abstrakcjoza mencja ideotka

perwera transgresica bylenietakta herezjana

naddatka supraza suria

rewizjona konwersa wariaciuta inwersa

sensoulia

spontania egzalta amoka

ducharka świetnica fetyszyza cudka katapula

egoza

podbitka powagra pomkia prestiża pompatosa

ekspresyjca wymiotorsja autosamonologa

pomparada misteriada insceniza teadrama

charaktera indywidualia indywidtka egotyja jajaja

dramara

ekshibita gołajka wyuzdajka

muzemumia muzewłoka muzeuza meduzia mumlia

erosobia erosóbka erotwora erosomia cierperoza

memora memorta

erotycka erosmoza erosztuca erosrupcja eroturbia

pamiętra rejestria świadecia dokumena

erosia erosika eroseksa erosekta eroseksika

nobilia sakralizia fantafarta święciczcica

erosekstrona eroseksergia erosmaga erosomia

namaszczokadzica adoria gloriaza

teoerotia erotonia erostracha erostrada heterosa

demoniza fetysiza mistyfia czaromita

erosapia erosłupia erotykistka panerosa aerosa ero‑

dzieja

stypa erosurgia erospornia erozpornia erosportorta

dziejdziwica tradycizia epigonara postpostpostia

erostalgia erotyła śpierosa eutanerota erotransa

retrosa trendota

seksamorasekscyta seksakta akterosa panerota

legendzieja sławota pomnisia wiekopomcia

libidola orgasmuta

nieśmiertla meduzona opiewica

genita koprota urota saliromana animialia

trawesta quasiparafila

filiofobka fobkofilia

rezurekta odrodzenta ożywialia witalnowia

sekscia płciownica

renomania

infantia feminora maskulta intergena

kontempora chwilia momentyrka wteraza

psychoanalia

jednorazera punktropia

psychotka społeczcianka kulturnica

kontekstulia kontekstyka kontekstuła

politcznica angażówka programówka

kontekstoposa

politicorectnesia

kontekstwora sytuacjoniza sceneriada

demokrarta socjarta kapitarta liberalarta

environmentia locia kontekstopia

bimbacia coktochceta liberala babilonia

aktualka trendota otempora

proanta antypra filiofoba fobiafila

#newpostantymetafilinka

innotka innica innyra innasia innoinna innowacia

panepigonona uniwersa totalita

outréta alterata negata

autoryta princypiata zasadzira fundamenda dogma

tykonieta

ręce w krwi

kontesta protesta pannegacica antytezeza

ręce w niebie

pannegatywa alterfilia przekręta kreślica

izmia

tabugniota tabumiazdża tabutralala tabutopia

katolia buddzia taonia okcydenta japoniza

jedyniotaka idioma osobia wyspia monadmonia

tomizia astrola darwina marksizia psychoanalnia

indywida narcia marginklawa wsobnia

sciencyca

ekskluza alienata obcera odraźnia

vangoghia vangoghonerwia mondrianica

wagarzyca manowcela zbocztka renegratka

picassota pikaspstrota pollocia pollochlapa

rozbijaćka

johnstka beuysmródka

tabularasana zeroza nihila puśtka

rothkonia rothkoplica rothkizma rothschisma

awangardzia barborgia

metarothkia

ekshibicia galernica galeriatka galeretka mecenta

hopperklima hoppermalia hoppermalówka

kuratorwa kurato kuratutka

hoppersamota hopperalienaza alienhoppsie

wystawka występka

stylia manieria manieryca

artystara artynica artka artyzana

18

Wiadomości asp /77


12. To stanowisko Bacona.

metasztucia autokontesta

rzeźbiarzy (piszę „dzieła” – w sztuce nie chodzi o to,

Balthus: „Całkowicie się

autotemacica autoerosica onaniska

aby rozumieć artystę, rzeźbiarza…). Bądźmy jeszcze

bywalcownia aplauzia kibicowia koneseria

bardziej dokładni: tylko sam dzieło artysty może zro‑

Rozmowy z Constanzem

widownianka wernisara

zumieć, doświadczyć, odebrać, przeżyć tylko sam ten

Constantinim, Noir Sur

czystacia samka samowsobka enklawka monadka

artysta – autor. Absurd. Artysta musi ustąpić przed

partykularia autoza izolka oazka

własnym dziełem – sam je już interpretuje, jeszcze

mówi o tym: „Jeśli chodzi

kryptoarta totalarta quasiarta panartia

pracując.

o mnie, to nigdy nie uważa‑

łem się za artystę. To słowo,

To twoja sztuka, artysto! O, ty, Artysto!

z nim [Baconem] zga‑ dzam” (Balthus, Pod prąd.

Blanc, Warszawa 2004, s. 127). Szerzej Balthus

którego nie znoszę. Roszczę sobie natomiast preten‑

Nieprzekładalność, wyjątkowość, idiosyn‑ kratyczny charakter „języka” sztuki nie stanowi o zamknięciu sztuki we własnych granicach, duchowa

sje do tytułu rzemieślnika,

Imię „Artysta”

aktywność człowieka przekracza takie granice,

znacznie bardziej uzasad‑

Artysto! Żadną pociechą nie będą dla ciebie i dla nas

co więcej, twórcza jest w spotkaniu, dialogu, „dys‑

rzesze zblazowanych malarzy, rzeźbiarzy, kompozy‑

kusji” obcych sobie form myśli. Dlatego też ma zna‑

wiec w krainie malarstwa.

torów, performerów, graczy, którzy zadość nie czy‑

czenie interpretacja dzieła, a w szczególności autora

Rozmowy z Françoise Jaunin,

nią sztuce pseudo, nawet nie ogarniają żadnej z jej

interpretacja własnego dzieła. Stąd też możliwość

przeł. K. Zabłocki, Noir sur

ról (cokolwiek sami sądzą o sobie). O, Ty, artysto,

autokrytycyzmu (krytyki własnego dzieła)13, a więc

może sam do nich należysz i jesteś niczym, niczym,

i… twórczości. Zasada autokrytycyzmu jest podsta‑

jak tylko pseudoartystą.

wową zasadą wszelkiej twórczości14. Za tą zasadą już

nionego i szlachetnego” (Balthus, Samotny wędro-

Blanc, Warszawa 2004, s. 76). 13. Autokrytycyzm, krytykę własnych działań, dzieł, odróżniam od samokryty‑ cyzmu, czyli krytyki samego siebie.

Kim kieruje pojęcie sztuki pseudo, ten znajduje, doświadcza dzieła sztuki – sztuki pseudo. Czy to twoja sztuka, malarzu, performerze, de-

tylko jedno: idea prawdy. Zamknięcie we własnym języku wyklucza moż‑ liwość krytyki, a w szczególności autokrytycyzmu.

signerze? Obyś mieścił się chociaż w którymś jej

Cokolwiek ma kryć się za określeniami „język

mistrzem może być

pseudo! Byłbyś artystą pseudo, swojego pseudo.

artystyczny”, „język sztuki”, to w żadnym razie nie

tu Bacon. Wprawdzie zna on

Pasją, boginią twoją chociażby imitka, oddajka,

jest nawet tak, by twórcze nie było właśnie spotkanie

rolę, jaką w twórczości pełni

rejestria, chwilubia, marzennica, gustizia, czarówka,

myśli, których medium stanowią odmienne, różne

autotemata… Och, nie przeczę, to wiele, by oszczędzić

języki. Mogą się wzajem „wyjaśniać i rozumieć”15.

14. W filozofii sztuki

„instynkt”, ale ponad nim lokuje krytycyzm. Bacon podkreśla, że to nie talent,

komuś męki oczekiwania na śmierć. Świadomość roz‑

ale zmysł krytyczny czyni

bija. Lecz jednak… jest wyżej!

artystę lepszym: „artist […] It may not be that he is more gifted in any way but

O malarzu, muzyku, rzeźbiarzu, designerze, obyś w żadnym tym pseudo się nie zmieścił!

Kto Babel czyni ideałem, ten się poddaje. Monolog to cela. Podobnie dyskretyzm. Podobnie zamykający wszelką dyskusję współczesny dogmat relatywizmu i subiektywizmu: „Każdy widzi inaczej”.

Malarzu, rzeźbiarzu, performerze, obyś nie mie‑

Jeśli malarstwo, sztuka, w ogóle coś „mówi”, jeśli

ścił się ani nie chciał się zmieścić w glorii „Artysta”!

do czegoś się odnosi, to chodzi właśnie o to coś – jak

rviews with Francis Bacon,

Jeśli jednak tak, jeśli miano to imponuje ci, napawa

o prawdę. Wielość perspektyw, języków jest tylko

David Sylvester, Thames

dumą, a podobnie jeśli twoją ambicją jest bycie

szansą. Nawet w tym przypadku, gdy pewne dzieło

and Hundson, New York,

twórcą – to upadasz w pseudo, w sztuki pseudo.

sztuki jest jedyną formą obecności, istnienia czegoś

just that he has a better cri‑ tical sense” (Francis Bacon, The Brutality of Facts. Inte-

1999, s. 149). 15. Balthus: „Język malar‑

(w szczególności dla nas), to żyć może i żyje ono peł‑ Kult „języka sztuki”

niej w i dzięki myśli o języku innym niż ten owego

nomicznym, specyficznym

Świadectwem próżności malarza jest nazywanie się

dzieła.

i nie potrzebuje innych języ‑

artystą . Niczym innym nie jest deklaracja: jestem

stwa jest językiem auto‑

ków, by go wyjaśnić i zrozu‑

12

kimś, kto posługuje się „językiem autonomicznym,

Autotematyzm. Sztuka zajęta sobą

specyficznym”, niewspółmiernym. Krytycznie odno‑

Odnotować przy tym trzeba, że za cnotę uchodzi swo‑

szę się do przekonania, do tezy o wyjątkowej wartości

isty autotematyzm sztuki. Za sedno sztuki uchodzą

i pozycji artysty, artyzmu, artystyczności i tzw. języka

zajęcia artystów – ich zajmuje artyzm, zajmują się

artystycznego. Krytycznie, ale jednak nie z tego mora‑

środkami artystycznymi, „językiem artystycznym”…

nia, domniemania, widze‑

lizatorskiego powodu, że przeświadczenia takie wpę‑

Ekstremum: sztuka miałaby zajmować się sama

nia, wizje). Tym bardziej nie

dzają w próżność i dumę.

mieć” (Balthus, Pod prąd, dz. cyt., s. 39). Powyżej pisałem o różnych, odmiennych myślach (myśli to także: wyobrażenia, przedstawie‑

jest prawdą, że różne języki (!) nie mogą się wzajem dopełniać.

sobą – kwestią: czym jest sztuka.

Artyści do i dla artystów? Och, bądźmy bardziej

Kontestacja sztuki, negacja idei sztuki jako naj‑

precyzyjni, tylko rzeźbiarze mogą zrozumieć dzieła

wyższa postać sztuki? Dlaczego nie? Od dziesięcioleci 19


Maluję czaszkę nie dlatego, że ciekawa, kontrapost Ukrzyżowanego nie dlatego, że to ćwiczenie anato‑ miczne, ale że to zew. W tej samej otchłani lokuję też seks – jak pisał Van Gogh – kulminacja to poczucie absolutu. Podobnie agonia, podobnie akt twórczy. Jacek Sempoliński, 1999

16. Biblia Tysiąclecia, Księga Rodzaju 11, 4. 7. 17. W tym miejscu odwo‑ łuję się do fragmentu wier‑ sza Tadeusza Różewicza „Spadanie”: człowiek współczesny spada we wszystkich kierunkach równocześnie w dół w górę na boki na kształt róży wiatrów dawniej spadano i wznoszono się pionowo obecnie

mnożą się działania skupione na łamaniu pojęć, kon‑

człowieka, ludzi, społeczeństw, kultur, akademii

cepcji, wyobrażeń, odnoszących się do tego, czym jest

bez sztuki. Nie pozbawionych sztuki, ale właśnie

sztuka, stawiająca sobie za cel ich rozbicie… Ude‑

tych, którym idea sztuki nie jest znana. Nieznana,

rzenie w takie nastawienia, oczekiwania odbiorcy

ale to nie znaczy, że im obca (obce jest mi bliskie już

„spadanie we wszystkich

uchodzi za przedmiot dumy. Same takie działania

to jako obce mi). Co jasne, gdy tutaj mówię o kultu‑

kierunkach” odpowiada

podejmowane są właśnie z pretensją do posiadania

rze, to pojętej w sposób przyjęty na gruncie kulturo‑

mitologicznej charaktery‑

statusu sztuki. Explicite czy implicite, jawnie czy

znawstwa, nauk o kulturze (!) – pojęcie to dopusz‑

nie wprost, przyjęte dotąd postacie sztuki osądzone

cza liczbę mnogą. Odrzuca kategorię barbarzyństwa.

zostają jako pseudosztuka.

Natomiast z perspektywy, z wyżyn ideału kultury autentycznej formą barbarzyństwa jest życie z dala

spada się poziomo. Zauważyć muszę, że owo

styce Chaosu. Bez znacze‑ nia pozostaje to, czy poeta w ogóle był świadom tej zbieżności. Druga część cytowanego fragmentu daje inną cha‑

Upadek sztuki

od idei sztuki, życie bez pytania o istotę i sens sztuki.

Sztuka jest jedna. Wbrew artystycznej wieży Babel –

Brakiem i zaprzeczeniem kultury, barbarzyństwem

jakkolwiek wiele byłoby wyobrażeń istoty sztuki, jak‑

jest więc właśnie życie sztuką pseudo. Bezwiedne

kolwiek wiele pojęć sztuki utożsamiano by ze sztuką.

to czy wiedne życie, obojętne, w każdym razie zawład‑

Zgoda na „wieżę Babel”, na pomieszanie języków,

nięte przez właściwe dla takiej sztuki ubóstwienia

cji wertykalnej osi życia.

oznacza tyle co zgoda na separację, na getto, na życie

i bożyszcza (Arystoteles: „barbarzyńca, a niewolnik

To negacja opozycji ziemia–

w norach, monad – na przyziemność. Niebo? Wtedy

to z natury jedno i to samo”).

nikt już nie dąży ku niemu – myśl o wierzchołku, który „będzie sięgał nieba” , odchodzi w niebyt. 16

Podobnie o upadku sztuki można mówić tam, gdzie o sztuce myśli się w liczbie mnogiej.

Wraz z myślą o niebie. Człowiek nie żyje już „pod”, pod Niebem. Rezygnacja, poddanie, upadek to? Jeśli,

Sztuka a życie

to wszystko ukryte i uśmierzone w negacji Nieba,

Sztuka pseudo to sztuka z przydomkiem. Sztuka nie

w braku myśli o Nim.

potrzebuje żadnego przydomka, żadnej pociechy, pre‑

O upadku kultury i sztuki można mówić tam,

tensji, zażyłości, racji, dźwigni, żadnego konsensu,

gdzie pustymi, obojętnymi, wzgardzonymi pojęciami

sojuszu, dealu – żadnego usprawiedliwienia w życiu

są przepaść, otchłań, dno, dół i góra, dno i wyżyny

lub przez życie, nie jest środkiem życia.

(co zaś nie musi znaczyć, że te rysują się albo chociaż

Sztuka nie jest częścią życia. Sztuka nie jest dla

majaczą). Sztuka pseudo nie zna, nie widzi nicości.

życia. Sztuka nie jest dla sztuki. Sztuka odnosi się

Pseudo padają „poziomo” (Tadeusz Różewicz)17. Poty‑

do życia.

kając się na swej drodze, wierząc w postęp.

To sztuki pseudo są formami prze‑życia, prze‑życia się, wy‑życia, wy‑życia się, u‑życia,

Kultura pozbawiona sztuki

u‑życia się, z‑u‑życia, z‑u‑życia się, za‑życia, za‑życia

Negacja sensu rozróżnienia sztuki od sztuki pseudo

się, po‑życia, po‑życia się, z‑życia, z‑życia się,

ma tyle racji, co niezdolność wyobrażenia sobie

w‑życia, w‑życia się, do‑życia, do‑życia się, od‑życia,

20

Wiadomości asp /77

rakterystykę współczesno‑ ści (ta wydaje się nawet sprzeczna z pierwszą). Owo „obecnie /spada się / poziomo” odpowiada nega‑

niebo: nic nie ma powyżej, nad nami, negacja istnie‑ nia osi wieczności, pionowej osi krzyża egzystencji (poję‑ cie to kreślę w „Bóg umarł”: przecięcie dwu osi, czasu i wieczności oraz w Sztuka a pytania egzystencjalne). W tym miejscu przy‑ wołam jeszcze pokrewny obraz, jaki kreśli S. Weil. Krytyce poddaje ona wiarę w postęp. Wskazuje na złu‑ dzenie wielu ideologii: jakoby maszerując szybko w postępie, wzniesiemy się w powietrze. Sami, o wła‑ snych siłach. Dodałbym: na miarę i wysokość wła‑ snych projektów, wyobra‑ żeń, fantazji. To transcen‑ dencja… pseudo.


Mówi się wyraźnie, co jest sztuką, a co być nią nie może. Tego typu pouczenia są mi obce. Wyjdę na superawangardowego, zlikwiduję Sztukę. Bo tego pojęcia nienawidzę najbardziej. Sztuka dla bada‑ czy i uczonych może być faktem kulturowym, dla artysty nigdy. Mądrość to gotowość porzucenia „rangi” uczoności i artystycz‑ ności. Więc pychy. Ufność nie w posiadaniu, a w prawdzie. Jacek Sempoliński, 1999, 2002. 18. Niczym innym nie

od‑życia się, nad‑użycia, nad‑użycia się, roz‑życia,

mniema nawet, że oddaje siebie, że wspaniałomyśl‑

jest, na przykład, wiara

roz‑życia się, pod‑życia, pod‑życia się, nie‑do‑życia,

nie poświęca siebie, całego. Poświęca! W ten sposób

nie‑do‑życia się, życia się, bycia żytym, nie‑życia…

znajduje tam sacrum. Tak mniema.

w prawosławie, w katoli‑ cyzm, w Rosję, w Polskę.

Tak zwana czysta sztuka jest częścią życia jako

Owe „bóstwa” to najwyższe lub najniższe siły

forma ucieczki od życia, oderwania się od życia, zapo‑

– takimi są też wyobrażenia sił, nieuświadomione

mnienia o nim… Jako enklawa, azyl, wyspa w morzu

jako wyobrażenia. Panując w duszy, zniewalają,

(Odwet sacrum w kultu-

życia, jako odlot w „inne sfery”. Ideał czystej sztuki

zatrzymują człowieka właśnie w porządku mocy,

rze świeckiej, w: Czy dia-

unicestwia sztukę, podobnie jak ideał czystej formy

siły (ordo vis). Nie inaczej dzieje się wówczas, gdy

beł może być zbawiony…,

unicestwia formę (forma jest zawsze formą czegoś,

człowiek wierzy w sztukę – ta, podobnie jak religia

nie ma formy poza tą trójką: materia – forma – treść).

bądź to filozofia, są siłami świata18. Natomiast te nie

przyrodzona” interwencja

Spełnieniem życia nie jest ucieczka przed nim. Speł‑

pseudo są pytaniem, otwarciem – należą do porządku

w bieg rzeczy tego świata

nieniem człowieka nie jest ucieczka przed sobą.

rozumu (ordo ratio).

Wyznania, narody należą do ordo vis. 19. Takie przekonanie wyraża np. L. Kołakowski

Znak, Kraków 2006). 20. Jakakolwiek „nad‑

należy już do niego –

Sztuka odnosi się do życia – tak jak życie samo

W tym to upatruję podstawowy rys sztuk pseudo:

mnie w swe „ręce” –

nie usprawiedliwia siebie, tak jak pytanie o sens

przeczą idei wolności, wykluczają wolność. Pogrążają

to infantylne marzenie…

życia, jak każde pytanie egzystencjalne, jest incep‑

człowieka w ordo vis, w porządku siły.

jest siłą. Oby taka wzięła

Odpowiada mu piękno

cją człowieczeństwa. Incepcją, czyli poczynaniem

Jeśli sacrum miałoby stanowić źródło sensu, war‑

porwania, chwytu, wcią‑

się. To poczynanie nie dochodzi do punktu poczęcia

tości19, to pozostaje jednak zwątpienie: skąd uznanie

gnięcia, zauroczenia…

się, podobnie jak każde pytanie egzystencjalne nie

przez nas czegoś za sacrum, gdzie leży ratio takiego

Mentalność o takiej wie‑

znajduje odpowiedzi.

uznania, jeśli nie w samym sacrum? To błędne koło.

pojęte w kategoriach

rze z entuzjazmem krzy‑

Jeśli sztuce obce są pytania egzystencjalne, jeśli

To wir w żywiole ordo vis20. Gdzie leży metafizyczny

„To zachwycające!”…

toczy się, rozgrywa, dzieje w ignorancji wobec nich,

punkt archimedesowy, który miałby wynieść czło‑

W porządku mocy zatrzy‑

jeśli skrywa, przemilcza je, znieczula na nie, uśmierza

wieka poza… Ponad ten lub inny obłęd? To krąg pytań

ich ból, jeśli odrzuca je, czy to w pogardzie, kpinie, czy

egzystencjalnych. Autentyczna sztuka zna ich ciężar.

conym. Tutaj lokują się

dystansie, oddaje je w inne ręce lub przyjmuje z innych

Niesie te pytania.

równie dobrze mantry,

rąk, bierze je za pretekst czy temat, jeśli ma je za swoje,

Jeśli nawet nie pozostaje nam nic więcej, niż

orgie, narkotyki, jak i teo‑

sobie właściwe, jeśli ma je za rozstrzygnięte… ta jest

tylko pragnienie przekroczenia pseudo? To wiele,

sztuką pseudo. Obca idei prawdy – zdradza prawdę.

jak myśl o tym, co rzeczywiste. W tym wielkość sztuki,

czy: „To porywające!”,

muje się ideał uchwyce‑ nia lub bycia pochwy‑

logie „pozytywne”. Piękno mocy –

a zarazem absurd… Absurd sztuki w samej jej isto‑

piękno pseudo – jest ostatnią nadzieją Myszkina‑Dostojewskiego, gdy głosi: „Piękno zbawi świat” (Idiota). Czyż nie?

Poza wolnością – ordo vis

cie, nigdzie nie ma oparcia, przy czymkolwiek się

Sztuki pseudo mają sobie właściwe bóstwa, bożysz‑

zatrzyma, staje się pseudo. Ze sztuką, jak to w ogóle

cza. Mają? Są zawładnięte przez nie! Pasja, misja,

z człowiekiem. Tak? Kto powie „tak”, kto się zatrzyma

manifestacja, nawiedzenie, ofiara, poświęcenie

przy tej myśli, ten stał się pseudo. Niczym innym nie

są tylko formami takiego zniewolenia – ukrytego,

można się stać. Stać.

gdyż sam poddany sądzi wówczas, że oddaje się, 21


Historia

Porządny człowiek Rzecz o Jacku Malczewskim → Jacek Malczewski Autoportret w białym stroju 93 × 78 cm olej na płótnie, 1914 wł. Muzeum Narodowe w Krakowie

Michał Pilikowski

ojciec. Julian Malczewski, sekretarz Towarzystwa Kre‑ dytowego Ziemskiego w Radomiu, był człowiekiem

Ur. w 1980 r. w Krakowie. Historyk. Absolwent Papieskiej Akademii Teologicznej w Krakowie (2004). Doktorant Wydziału Historii i Dziedzictwa Kulturowego Uniwersytetu Papieskiego Jana Pawła II w Krakowie (dawny PAT). Od 2005 r. pracownik Wydawnictwa Akademii Sztuk Pięknych w Krakowie. Redaktor wielu książek i autor licznych artykułów o tematyce historycznej.

22

W 1864 roku upadło powstanie styczniowe. Uczest‑

wszechstronnie wykształconym. Oczytany, cenił sobie

ników niepodległościowego zrywu spotkały ze strony

najwyżej poetów romantycznych, z Juliuszem Słowac‑

Rosjan represje. Rozpoczęły się zsyłki na Sybir.

kim na czele. Był miłośnikiem sztuk pięknych. Nale‑

Tysiące powstańców opuszczało w pośpiechu swe

żał do krakowskiego Towarzystwa Przyjaciół Sztuk

domy. Ruszali w głąb Rosji, zwykle na Syberię. Byli

Pięknych i Towarzystwa Zachęty Sztuk Pięknych

gnani w nieznane. Podróż trwała kilka lub kilkanaście

w Warszawie. Jego znajomym był Józef Brandt, główna

miesięcy. Po każdym dniu marszu zesłańcy zatrzy‑

postać polskiej kolonii artystycznej w Monachium,

mywali się na tak zwanym etapie. Noce spędzano

który w czasie wakacji często bawił w pobliskim Oroń‑

w skrajnie złych warunkach. Etapowe zabudowania

sku. Julian Malczewski dbał o wszechstronny rozwój

były bardzo prymitywne i pozbawione jakichkol‑

syna. To z jego inicjatywy w 1867 roku Jacek wyje‑

wiek wygód. Zajrzyjmy do jednego z takich baraków.

chał do położonego koło Radomia Wielgiego, gdzie

Widzimy grupę więźniów. Jedni leżą na pryczach,

zamieszkał w majątku swego wuja Feliksa Karczew‑

inni siedzą czymś zajęci. W scenie, którą obserwu‑

skiego. Nauczycielem Jacka i jego kuzynów został

jemy, widzimy martwego chłopca. Widzimy pochylo‑

Adolf Dygasiński, uczestnik powstania styczniowego,

nego nad nim mężczyznę w podeszłym wieku, który

który później zasłynął jako pisarz. W 1871 roku

w ręku trzyma krzyż. Reszta zgromadzonych zajęta

Malczewski przeniósł się do Krakowa, zamieszkał

jest sobą. Śmierć na etapie była przecież wówczas

u Adolfa Dygasińskiego przy ul. Floriańskiej i wstąpił

codziennością. Tych, którzy doszli na miejsce zesła‑

do piątej klasy Gimnazjum św. Jacka.

nia i katorgi, widzimy przy wigilijnym stole. Długi

Julian Malczewski nadal kierował z Radomia kro‑

stół, biały obrus, czarny chleb, dymiący samowar,

kami swego syna. Jacek zdradzał talenty plastyczne.

puste talerze, ośmiu mężczyzn, jeden z zesłańców

Od razu mógł liczyć na zainteresowanie ze strony

zasłania sobie twarz talerzem. Samotność, cierpie‑

samego Jana Matejki. Zadbał o to Julian Malczewski.

nie, rozpacz oraz nadzieja, czuwanie i oczekiwanie.

24 listopada 1872 roku Adolf Dygasiński powiadomił

Myślimy obrazami. To obrazy określają nasze postrze‑

listownie Malczewskiego seniora o tym, że Jacek był

ganie losu zesłańców postyczniowych. Myślimy obra‑

u Matejki i pokazywał mu swoje rysunki. „Rezultat

zami Jacka Malczewskiego, który w chwili wybuchu

tego ten, iż Matejko odkrywa w Jacusiu wielki talent

powstania miał dziewięć lat.

i ma napisać do Pana […]. Słowo Matejki uważam jako

Jacek Malczewski urodził się 14 lipca 1854 roku

wyższy głos, wskazujący kochanemu chłopcu drogę

w Radomiu. Był trzecim dzieckiem Juliana Mal‑

życia właściwą – temu głosowi chyba ulec wypada.

czewskiego i Marii z domu Korwin‑Szymanowskiej.

Jacuś uspokoiwszy się i wejrzawszy w siebie, napi‑

Największy wpływ na wychowanie Jacka miał jego

sze do Pana spokojnie o wszystkim. Ja kończę moją

Wiadomości asp /77


23


korespondencję, nadmieniając, iż Matejko niejako

dobrej nadziei o jego przyszłość, przy takich przymio‑

odpowiedzialność za Jacka bierze na siebie i obiecuje

tach i zdol­nościach, jakie mu Bóg dał, czas się wybić

kierunek mu wskazać” – kończył Dygasiński. Dwa

nad powszednich ludzi. To dusza nietuzinkowa! Czcić

dni później do Juliana Malczewskiego list napisał

go jeszcze będą ci, co go dziś lekceważą! Jam pewny

Jan Matejko, już na samym początku zaznaczając:

tego, pew­ny i Matejko! Prośby tylko ślijmy do Nieba

„Rysunki kreślone ręką syna Pańskiego Jacka zdają

o zdrowie dla niego i łaskę wytrwania przy dotychcza‑

się wskazywać i obiecywać niepośledni talent malar‑

sowej jego wierze i miłości piękna i dobra!”4.

1

24

ski, którego rozwinięcia nie należy może zbyt długo

Tymczasem Adolf Dygasiński, który ciągle czu‑

przetrzymywać”2. Pochlebna opinia Jana Matejki nie

wał nad rozwojem Jacka, doszedł do wniosku, że

uspokoiła bynajmniej Juliana Malczewskiego, zatro‑

najlepiej będzie, jeśli jego podopieczny wyjedzie

skanego o to, czy kształcenie plastyczne zapewni

na dalszą naukę do Paryża lub Rzymu. Profesorowie

Jackowi w przyszłości odpowiednią pozycję spo‑

krakowskiej Szkoły Sztuk Pięknych – jak dowodził

łeczną. 14 grudnia 1872 roku Adolf Dygasiński pisał

w liście do Juliana Malczewskiego z 9 maja 1875 roku –

do seniora rodu: „Przede wszystkim usuńcie z serca

„każdy lepszy talent sprowadzą z drogi samodziel‑

ból, który Wam dolega i obawę, wierzcie w serce

ności na niewolnicze ścieżki ślepej rutyny”5. Zdania

i umysł syna Waszego tak, jak ja w nie wierzę. Ludzie

tego nie podzielał Jan Matejko. Dyrektor Szkoły Sztuk

podobni do Jacka nie giną nigdy na śmietniku spo‑

Pięknych, wiedząc o rozterkach Jacka Malczewskiego

łecznym ani nie stają się efemerydami, bo zdrowie

marzącego o zagranicznych podróżach, 6 sierpnia

moralne w całej swej czerstwości nie da przystępu

1875 roku pisał do Juliana Malczewskiego: „Droga

żadnej zarazie. Wasz Jacuś jest to pięknie wychowany

prawdy długa z pozoru i mozolna, zdaniem moim naj‑

młodzieniec i gdyby z niego nie stał się kiedyś dzielny

krótsza. Wspominam o tym wiedząc, że zaraza łatwych

człowiek, to przyszłoby nie wierzyć chyba w świętość

zdo­byczy uśmiecha się z zagranicy, powtarzam, trza

żadnych pryncypiów edukacyj­nych […]. Jacuś pragnie

pójść naturalnie a prosto. Zagranica jeszcze przed‑

pracować i kształcić w najwyższym stopniu umysł

wczesna dla pana Jacka, później będzie konieczną.

swój i nie zaniedbamy tu nic, cokolwiek będzie moż‑

Krakowska szkoła w porównaniu z zagranicznymi jest

liwe”3. Jacek Malczewski rozpoczął studia w Szkole

biedna, lecz pozornie; w istocie tym samym, co tamte.

Sztuk Pięknych w roku szkolnym 1872/1873. Kształcił

Narodowe pojęcia winny wzróść na ziemi rodzinnej,

się początkowo pod kierunkiem Władysława Łuszcz‑

inaczej karłowacieją one w cieniu rozłożystej, bujnej

kiewicza, Feliksa Szynalewskiego i Henryka Grabiń‑

wegetacji zagranicznej sztuki”. Dobro Malczewskiego

skiego, a w 1875 roku trafił wreszcie do oddziału

leżało Matejce na sercu. W tym samym liście dodawał:

kompozycyjnego Jana Matejki. Julian Malczewski,

„W Synu pańskim, da Bóg doczekać, doczekam się kon‑

już nieco spokojniejszy, pisał do swej najstarszej córki

tynuatora własnego imienia”6. W dzieje najstarszej

Bronisławy: „Wiem od wszystkich, że Jacek pracuje

polskiej uczelni plastycznej wpisuje się również histo‑

z zapałem i wytrwałością niezmierną, jestem więc

ria związana z postacią samego Jacka Malczewskiego.

Wiadomości asp /77


↗ Jacek Malczewski

Listy wysyłane przez zatroskane o jego los osoby wzbo‑

Juliusza Słowackiego Anhelli. Malczewski podcho‑

Śmierć na etapie

gacają naszą wiedzę na temat Szkoły Sztuk Pięknych.

dził do niego wielokrotnie, na różne sposoby. Jacka

Poznajemy poglądy Matejki na sprawę wyjazdów

zainspirował Julian, który na początku 1877 roku

wł. Muzeum Narodowe

zagranicznych. Mamy dwóch bohaterów: Szkołę Sztuk

pisał do syna: „Pytasz mnie, jaki wybrać przedmiot.

w Poznaniu

Pięknych i Jacka Malczewskiego.

Idź w tym za własnym na­tchnieniem. Co do mnie,

53 × 101 cm olej na płótnie, 1891

W październiku 1876 roku Jacek Malczewski

ja umyślnie teraz odczytałem Anhellego po raz może

wyjechał do Paryża i podjął studia w École des

setny. Jakaż to urocza fantazja, to jakby senne jakie

Beaux Arts w pracowni Ernesta Lehmanna. Zwiedzał

widzenie wypowiedziane muzyką słów – albo jakby

paryskie galerie i muzea. Był pod dużym wrażeniem

jakaś ilustracja słowna do jakiegoś muzykalnego

realizmu Gustave’a Courbeta. W styczniu 1877 roku

dzieła, do jakiejś symfonii wielkiej, a rzewnej,

w liście do swego przyjaciela Piotra Hubali‑Dobrzań‑

a polskiej. Czy więc obrazy przesuwające się tam,

skiego pisał: „Pan Lehmann pozwolił mi malować –

jakby za mgłą świetlaną, perłową, jakby poza pry‑

ale to mi wszystko jedno. W szkole takie się głupstwa

zmatem z łez tęsknoty i bolesnej miłości dadzą się

i awantury dzieją, że robić co między tymi głupimi

znowu ilustrować pędzlem – o tym ty sam lepiej ode

i ordynarnymi chłopcami trudno. Kpią ze siebie,

mnie osądzisz”9. W 1877 roku w Paryżu Jacek Mal‑

ze sztuki – to też i sztuka kapitalnie sobie z nich kpi

czewski wykonał wiele szkiców przedstawiających

[…]. Ja też w szkole rysuję, tylko od czasu do czasu

martwą Ellenai i zrozpaczonego Anhellego. Obraz

malować będę – ale z panem Lehmannem staram się

Śmierć Ellenai został ostatecznie ukończony w 1883

rzadko widywać bardzo – bo ten stary jest taki jak

roku i uchodzi za jedno z najwybitniejszych dzieł

wszyscy tu w szkole” . W tym samym czasie pisał

w dorobku Jacka Malczewskiego. Drugim zagadnie‑

do rodziców: „Dziwią się wszyscy, że tak mało wie‑

niem, o którym rozmyślał Malczewski w Paryżu, był

czorami wychodzę, gdy tu wszystko wylega na bul‑

los Polaków zesłanych na Sybir. Ówczesne prace

wary – ale co mnie bulwary Paryża, co mnie świata

zapoczątkowały sybirski wątek tematyczny w jego

wielkiego zepsute obrazy, gdy ja mam w sercu swoim

twórczości. Wątek ten reprezentowany jest przez

myśli własne […], z których snuć można nić obrazów

takie obrazy jak Śmierć na etapie (1891) czy Wigi-

bez końca”8. Myśli Jacka Malczewskiego krążyły

lia na Syberii (1892). Tęsknota za ziemią ojczystą

wówczas wokół dwóch tematów. Jednym był poemat

skłoniła malarza do opuszczenia Paryża. W czerwcu

7

25


Jesteśmy w pracowni malarskiej. Widzimy arty‑ stę. Ze sztalugi malarza w stronę okna wybiega tłum postaci. Mają w rękach kosy, szable i strzelby. Kłębią się i unoszą. Pędzą w stronę uchylonego okna. Widzimy przez nie, że dzień jest piękny i słoneczny.

26

1877 roku był z powrotem w Krakowie. Ponownie

Pisząc o Jacku Malczewskim, trzeba pamiętać

zjawił się w majsterszuli Matejki. Dyrektor Szkoły

o Karolu Lanckorońskim. Jesienią 1884 roku malarz

Sztuk Pięknych zadał mu do namalowania obraz pod

wziął udział w wyprawie archeologicznej do Grecji

tytułem Śmierć Ludgardy, żony Przemysława, udu-

i Azji Mniejszej, gdzie wykonał wiele rysunków. Eks‑

szonej przez niewiasty służebne. Student nie wyko‑

pedycję zorganizował hrabia Lanckoroński. W 1890

nał polecenia mistrza. Malczewski, już wcześniej

roku razem wybrali się do Włoch. Zwiedzili Florencję,

skonfliktowany z Matejką, nie zamierzał malować

Fiesole, Ankonę, Urbino i Rzym.

scen historycznych, których nie czuł. Brakowało

Karol Lanckoroński nie był jedynym arystokratą,

mu swobody twórczej, z którą miał do czynienia

z którym łączyły Jacka Malczewskiego serdeczne rela‑

w Paryżu. W 1879 roku Jacek Malczewski odszedł

cje. Na początku lat 90. XIX wieku zaprzyjaźnił się

ze Szkoły Sztuk Pięknych.

z hrabią Edwardem Raczyńskim. W swym majątku

W 1880 roku Jacek Malczewski wyjechał do Włoch,

w Rogalinie koło Poznania Raczyński stworzył galerię

gdzie zatrzymał się w Wenecji i Mediolanie. W latach

malarstwa europejskiego i polskiego. Zafascynowany

1881 i 1882 przebywał u rodziców w Radomiu oraz

twórczością Malczewskiego zebrał z czasem najwięk‑

w krainie swego dzieciństwa, w Wielgiem. W 1883

szą kolekcję obrazów artysty. Imponuje nie tylko

roku wakacje spędził na Podolu. 5 stycznia 1884

ilość, ale i jakość. W rogalińskiej galerii znajdują się

roku zmarł Julian Malczewski. Wraz ze śmiercią ojca

najwybitniejsze symboliczne obrazy Malczewskiego:

Jacek stracił swego głównego wychowawcę, opiekuna

Melancholia i Błędne koło.

i przewodnika. Od listopada 1885 do kwietnia 1886

Od początku lat 90. w twórczości Malczewskiego

roku przebywał w Monachium. Był częstym gościem

nastąpił zwrot ku symbolizmowi. W latach 1890–

w domu Józefa Brandta. Te drzwi też pomógł mu otwo‑

1894 powstała Melancholia. Jesteśmy w pracowni

rzyć Julian Malczewski…

malarskiej. Widzimy artystę. Ze sztalugi malarza

29 października 1887 roku w kościele Mariackim

w stronę okna wybiega tłum postaci. Mają w rękach

w Krakowie Jacek Malczewski zawarł związek małżeń‑

kosy, szable i strzelby. Kłębią się i unoszą. Pędzą

ski z Marią Gralewską. W następnym roku urodziła

w stronę uchylonego okna. Widzimy przez nie, że

się im córka Julia. W 1892 roku na świat przyszedł

dzień jest piękny i słoneczny. Wszyscy gonią. Do okna

syn Rafał, przyszły malarz i pisarz. Państwo Mal‑

dojść nie mogą. O parapet opiera się postać w czar‑

czewscy początkowo zamieszkali w kamienicy przy

nych szatach. Czy chodzi tutaj o sprawę narodową?

ul. Szczepańskiej 1. W 1889 roku przeprowadzili się

Bojownicy dążą do zwycięstwa, ale nic im z tego

do domu przy ul. Batorego 20. Kolejne adresy Jacka

nie wychodzi. Już wiemy. Chodzi o Polskę wieku

Malczewskiego to: willa Pod Matką Boską na Zwie‑

XIX z jej zmaganiami o odzyskanie niepodległości.

rzyńcu (1899–1913), mieszkanie przy ul. Krupni‑

A może symboliczne znaczenie tej sceny jest ogólniej‑

czej 8 (1913–1926) i mieszkanie przy ul. Anczyca 7

sze? Może okno to nie tylko symboliczny próg wol‑

na Salwatorze (1926–1929).

ności narodu, ale wyobrażenie miejsca, po którego

Wiadomości asp /77


niepokój, ból i cierpienie. Błędne koło to pochwała twórczości artystycznej. Artysta odgrywa w społe‑ czeństwie szczególną rolę. On kreuje rzeczywistość. Pokazuje, często przy użyciu symboli, jej głębsze zna‑ czenie. Podwójna drabina to symbol duchowej ewolu‑ cji. Siedzący na jej szczycie artysta doszedł do pełni poznania i osiągnął doskonałość. Swoją subiektywną wizję ukazuje innym ludziom. Jacek Malczewski przystąpił w 1895 roku do malowania Błędnego koła. Tego samego roku dyrek‑ torem Szkoły Sztuk Pięknych w Krakowie został Julian Fałat. Dyrektor Fałat kompletował nową kadrę profesorską. Zaproponował posadę Jackowi Malczewskiemu, a ten propozycję przyjął. W czasie posiedzenia grona profesorów krakowskiej Szkoły Sztuk Pięknych 24 października 1896 roku oficjal‑ ↑ Protokół posiedzenia

przekroczeniu dostępne są inne wymiary bytu.

nie powitano Jacka Malczewskiego – „zaszczytnie

grona profesorów Szkoły

Doczesność i wieczność. Czarna postać z okna w tym

znanego w kra­ju artystę malarza”10.

Sztuk Pięknych w Krakowie

ujęciu to nie Polonia, ale personifikacja śmierci. Jest

Zajrzyjmy do wspomnień z epoki. Marian Trze‑

wł. Archiwum Akademii

jeszcze trzecia płaszczyzna symboliczna. W warstwie

biński pisał: „Gdy zimą 1898 roku zapisałem się

Sztuk Pięknych w Krakowie

tej mamy do czynienia z tak chętnie podejmowaną

do krakowskiej Szkoły Sztuk Pięknych, szkoła pod

przez Malczewskiego problematyką sztuki i twórczości

nowym kierownictwem zaczynała nabierać barwy.

artystycznej. Miejscem akcji jest pracownia malarska.

Uczniów było dużo – z górą setka. Z nowych profeso‑

Wszystkie postaci to wytwory wyobraźni malarza.

rów oprócz Axentowicza i Wyczółkowskiego przybył

Całość wymyślił artysta. Budzą się demony.

jeszcze Jacek Malczewski, którego opinia publiczna

z 24 października 1896 roku

Ukończone w 1897 roku Błędne koło to arcydzieło

narzuciła szkole, taką bowiem świetną markę miał

sztuki symbolicznej. Na szczycie podwójnej drabiny

Malczewski w Kra­kowie”11. Rok później do Krakowa

malarskiej siedzi chłopiec – młody artysta. Poniżej,

przyjechał Jan Skotnicki: „Jadąc z Petersburga

wokół drabiny, wiruje krąg fantastycznych postaci.

do Krakowa, marzyłem o wstąpieniu do klasy Jacka

Taneczny korowód otwierają faun i dwie nimfy. Lewa

Malczewskiego, malarza, który w niczym nie był

strona obrazu jest jasna, rozświetlona. Wszyscy są

podobny do rosyjskich, a który tak mnie interesował,

tam zadowoleni i uśmiechnięci. Zgoła inna atmos‑

miał bo­wiem opinię świetnego rysownika i umysłu

fera panuje po prawej stronie drabiny. Ponure indywi‑

filozoficznego […]. Przed zapisaniem się do jego

dua coś krzyczą. Na ich twarzach malują się rozpacz,

pracowni chciałem jeszcze raz sprawdzić, czy robię 27


↑ Jacek Malczewski

dobry wybór. Zaszedłem na wystawę do Su­kiennic

„Na początek [Jacek Malczewski] ustawił nam gips

Błędne koło

i stanąłem wobec dwóch wielkich płócien: Malar-

Doryforosa Polikleta (?), który miał nam wyobrazić

olej na płótnie, 1895–1897

czyka i Błędnego koła. Przyznaję, że nie spodziewa‑

smak najwyższego piękna – greckiego. »Wyobraźcie

wł. Muzeum Narodowe

łem się takiego wrażenia. Błędne koło było czymś tak

sobie, moi kochani Panowie, iż nie stoicie wobec

wyrwanym z duszy, czymś tak głębokim w pomyśle,

gipsu, ale wo­bec oryginału greckiego. Patrząc

a skończonym w kompozycji, żem siedział z godzinę

na to nieśmiertelne dzieło geniuszu greckiego, popa‑

przed tym obrazem. Skłębiony wieniec ciał męskich

dlibyście w zachwyt i im dłużej obcowalibyście z tym

i kobiecych w szalonym pędzie dookoła młodego

dziełem, tem więcej odczulibyście jego wartość, wła‑

malarczyka, jako wizja jego przyszłych dzieł […].

sną małość, tem więcej potrzebę własnego dosko­

»Tak, z tym człowiekiem, który to malował – powie‑

nalenia. Ta doskonała forma sztuki greckiej, synteza

działem so­bie – muszę parę miesięcy poobcować«.

wieków pracy i geniuszu, uczy nas kochać nie tylko

Błędne koło zdecydowało, żem tego samego dnia był

to, co zaklęte zostało w martwej materyi, ale przede

u Malczew­skiego w jego prywatnym mieszkaniu […].

wszystkiem to, co żyje w przyrodzie, w niej bowiem

Na drugi dzień stawiłem się w pracowni, by rozpo‑

tkwi cały pierwowzór sztuki greckiej […]. Akademię

cząć pracę pod jego kierunkiem” .

nie stać na to, by wam do nauki dała oryginał, więc

174 × 240 cm

w Poznaniu

12

28

Przyjrzyjmy się więc, jak wyglądała nauka w pra‑

stawia gips – namiastkę – który, pomimo wszystkich

cowni Jacka Malczewskiego. Kładł nacisk na opa‑

braków, jakie przedstawia kopia lichego materiału,

nowanie sztuki rysunku, uważając ją za podstawę

zachowuje przecież doskonałą formę. Na nią patrzcie,

malarstwa. Najwyżej cenił rysunek z antyku. Mar‑

nią się delektujcie, jej tyranii poddajcie się chętnie,

cin Samlicki sięgał wspomnieniami do 1911 roku:

a wyrobicie sobie smak, iż byle czym w naturze nie

Wiadomości asp /77


zadowolicie się, będziecie szukać piękna w niej naj‑

o ludzkości, o na­turze, a mówił tak ciekawie, żeśmy

doskonalszego – i znaj­dziecie je. Najwięksi mistrze

stali wsłuchani w jego słowa, oniemieli wobec jego

przeszli przez taką szkołę i chyba dobrze im zrobiła

wiedzy i umysłu”16. Tak wspominał Jan Skotnicki

[…]. Dlatego, kochani Panowie, zamiast Wam przed‑

i kontynuował: „Kiedyś znowu wiosną, kiedy dni sta‑

stawiać lada jaką modelkę […], zamiast pokracznego

wały się ciepłe i cudnie ro­biło się na krakowskich

modela […], stawiam Wam jednego z pięknych bogów

Plantach, słońce świeciło, a promienie je­go coraz bar‑

greckich, stworzonego rozumem i marzeniem geniu‑

dziej kłuły ciepłem, czekaliśmy w pracowni na przyj­

sza wieków. Taki jest mój program – a teraz do pracy«.

ście naszego mistrza. Wszedł, stanął w drzwiach

Słuchaliśmy tego z zapartym oddechem, bojąc się

ponurej, szarej, o północnym świetle sali i zwrócił

przeszkodzić czy uronić co­kolwiek z tej ewangelii,

się do nas z odrazą: »Wy tu w tej norze siedzicie,

jaką głosił Mistrz, nie jako genialny aktor grający

a tam wiosna na świecie, słońce śmieje się. Jacyż

swoją sztukę, ale jako człowiek przeżywający głębo‑

będą z was artyści? Na waszym miejscu, gdy­bym

kim uczuciem prawdę”13.

był młody, jak wy, rzuciłbym to wszystko, pojechał

Spostrzeżenia Marcina Samlickiego potwierdzał

do Za­kopanego, do Stanisława Witkiewicza, zapytał

Eugeniusz Geppert, który w pracowni Jacka Malczew‑

go, co to jest sztuka, a potem w wiosnę, w słońce,

skiego spędził ostatnie dwa lata przed wybuchem

w świat, malować, malować bez końca. Może wtedy

I wojny światowej. „Przede wszystkim przez cały

z was wyrośliby artyści. Ale tak… bę­dziecie najwy‑

pierwszy rok praca nasza polegała na rysunku. Nic,

żej rysownikami i pędzlarzami, nie artystami!«”17.

tylko rysunek i rysunek”14. Malować u Malczewskiego

Eugeniusz Geppert też zapamiętał, jak Malczewski

studenci zaczęli dopiero na drugim roku. „Powie‑

zachęcał swych studentów do szukania inspiracji

dział nam: »Ja was malarstwa uczyć nie będę, bo nikt

poza murami uczelni: „Dla nas każde jego wejście

nikogo nie nauczy malować – tego człowiek uczy się

do pracowni było świętem. Staraliśmy się zatrzymać

sam, bo każdy inaczej widzi. Ja będę dalej pilnował

go jak najdłużej wśród nas, wyciągnąć na rozmowę,

tego co dotąd, konstrukcji i formy« […]. Formy i kon‑

sprowokować do jakichś wynurzeń. Pojęcie sztuki

strukcji oczywiście pilnował, a były nawet momenty,

łączył z pojęciem Polski. Ileż razy słyszeliśmy powie‑

kiedy nie wytrzymywał, widząc czyjąś nieporad‑

dzenie: »Nie siedźcie w pracowni – idźcie w Polskę,

ność, brał wtedy pędzel i paletę od studenta do ręki

malujcie Polskę«”18.

i przeprowadzał korektę własnoręcznie. Staliśmy

Sporo światła na działalność pedagogiczną

za nim zafascynowani, patrząc, jak pędzlem, szero‑

Jacka Malczewskiego rzucają także wspomnienia

kimi pociągnięciami buduje akt, który rośnie łatwo

Zygmunta Kamińskiego. Swoje wspomnienia z pra‑

i prosto” . Nie zawsze tak było. „Często zdarzało

cowni autora Błędnego koła Kamiński rozpoczynał

się, że Malczewski przychodził na kurs i nie prowa‑

słowami: „Postacią zupełnie wyjątkową, osobistością

dził korekty. Zagadnięty przez kogoś, wpadał w fer‑

najzupełniej jedyną w szeregu nazwisk figurujących

wor i rozprawiał z nami o sztuce, o Polsce, o Bogu,

na liście nauczycieli Akademii, był wielki malarz

15

29


30

polski, najpiękniejszy, najser­deczniejszy, najlepszy

ze mną, i wyobrażałem sobie, że zasłużyłem na spe‑

człowiek i artysta, ogniskujący w sobie najcenniej‑

cjalne względy tego wielkiego Artysty”20.

sze wartości twórcy, poety i malarza w jednej oso­

Jacek Malczewski po raz pierwszy profesorem

bie, niezapomniany, wspaniały i kochany Jacek Mal‑

Akademii Sztuk Pięknych w Krakowie był w latach

czewski!”19. Jerzy Fedkowicz w 1915 roku zjawił się

1896–1900. Powodem jego odejścia z uczelni był

w krakowskiej Akademii. Po latach wracał myślami

konflikt z Julianem Fałatem. Oddajmy raz jeszcze

do czasów studenckich: „Pozostawieni w dużej mierze

głos Janowi Skotnickiemu, świadkowi pierwszego

własnemu instynktowi, mogliśmy wybie­rać i doszu‑

okresu pracy Jacka Malczewskiego w Akademii: „Kie‑

kiwać się własnej prawdy. Rozpiętość ideałów była

dyś [Jacek Malczewski] pokazał w drzwiach swą głowę

wielka. Malczewski, Weiss, Mehoffer, Dębicki, Axen‑

i zapytał: »Panowie, macie mnie w d….?«. A kiedy,

towicz, Laszczka, Dunikowski, a później nieco Pan‑

znając Jacka, odpowiedzieliśmy chórem, że go »tam

kiewicz. Pomimo wielkich rozbieżności była w grupie

mamy«, wówczas zapytał: »A cesarsko‑królewskiego

starszych jakaś jedność. Możeśmy nie przeczuwali

dyrektora też macie?«. My na to: »Też«. »A całą Aka‑

antagonizmów osobistych, jakie istniały między tymi

demię także?«. »Też«. »No, to nie ma co, kochane chło‑

ludźmi. Pomimo różnic, jakie ich dzieliły, pomimo

paki, nie mam co korygować waszych prac, bo i tak

różnic ideałów artystycznych, w oczach naszych

będą z was artyści!«. Tego samego dnia widzieliśmy,

stanowili jedną grupę zwartą, która być może nie

jak wychodząc z gmachu Aka­demii, koleżeńsko nam

reprezentowała już tych wierzeń, do jakich dążyli‑

zasalutował, przykładając dwa palce do melonika,

śmy, jednak była nam bliska. Wielka kultura i duża

a przed portierem, wystrojonym w błękitny mundur

tole­rancja tych starszych panów sprawiały, że zapo‑

austriacki i cesarsko‑królewskie czako, zdjął melo‑

minaliśmy, iż dzieli nas głęboka róż­nica w stosunku

nik i na pół zgięty najniższy ukłon mu złożył. Widząc

do świata i wielka różnica postawy. Jedną z pierw‑

tę drwinę Jacka z władzy, akademicy dali mu brawo.

szych postaci, które spotkałem w murach Akademii,

Jacek przystanął i donośnym głosem, robiąc minę niby

był Jacek Malczewski. Długa czarna peleryna podbita

to se­rio, zjadliwie zawołał: »Panowie, grunt szanować

czerwienią, duży czarny kapelusz wsa­dzony głęboko

cesarsko‑królewską wiedeńską władzę! Bez tego nie

na czoło, sylwetka, pełna powagi i majestatu, spra‑

zrobicie kariery artystycznej. Spytajcie o to Fałata

wiała jednocześnie wrażenie czegoś niesamowitego.

i Kossaka«. Oczywiście, tak usposobiony Malczewski

Po schodach Akademii szedł poprzedzany zazwyczaj

nie mógł długo wy­trwać na stanowisku cesarsko‑kró‑

przez woźnego Franka, który spotykał go na dole przy

lewskiego profesora cesarsko‑królewskiej Akademii.

portierni. Lubił zatrzymy­wać po drodze napotkanych

Zatargi jego z dyrektorem Fałatem były nieuniknione,

studentów, zadając im niespodziewane pytania –

tym bardziej że Fałat drżał przed każdym hofratem,

py­tania zaskakujące, a odpowiedzi były nieśmiałe

przed każdą austriacką kreaturą”21. Malczewski nie

i zalęknione […]. Dumny byłem, że często rozmawiał

zgadzał się także z Fałatem w sprawach związanych

Wiadomości asp /77


↗ Jacek Malczewski

z programem nauczania, zgodnie z którym jego ulu‑

Jan Skotnicki po odejściu swojego profesora

Św. Franciszek

biony rysunek z antyku odsyłany był do lamusa.

z uczelni był z nim w kontakcie. „W roku 1903 sie‑

W październiku 1900 roku Malczewski porzucił Aka‑

działem kiedyś na Plantach w mleczarni Dob­rzyńskiej

wł. Muzeum Narodowe

demię. 10 lat później powrócił i w latach 1911–1922

z Jackiem Malczewskim i Włodzimierzem Tetmaje‑

w Warszawie

znowu był profesorem Akademii. Drugiego etapu

rem. Gwarzyliśmy o sprawach aktualnych, obcho‑

pracy Jacka Malczewskiego w Akademii dotyczą przy‑

dzących nas wszyst­kich. Wtem na widok zbliżającego

toczone wspomnienia Marcina Samlickiego, Euge‑

się zakonnego brata zerwali się obaj z foteli i ja mimo

niusza Gepperta, Zygmunta Kamińskiego i Jerzego

woli podniosłem się również. Zbliżał się do nas star‑

Fedkowicza.

szy człowiek w szarym zakonnym habicie, wyniosły,

136 × 201 cm olej na płótnie, 1908

W 1900 roku Jacek Malczewski odszedł z Aka‑

brodaty, mocno utykający na jedną nogę. Po serdecz‑

demii. Nie wyprowadził się jednak z Krakowa i nie

nym powitaniu od razu zorientowałem się, że był

zerwał kontaktów z krakowskimi artystami. Przeciw‑

to brat Albert, ich starszy kolega z Monachium, jeden

nie. W 1900 roku zaprojektował fryz Rozwój i upa-

z najciekaw­szych ludzi w Polsce owej epoki”22. Jacka

dek sztuki, zdobiący gmach powstającego wówczas

Malczewskiego z Adamem Chmielowskim łączyły

Pałacu Sztuki Towarzystwa Przyjaciół Sztuk Pięk‑

nie tylko wspólne zainteresowania artystyczne, ale

nych. 11 maja 1901 roku wziął udział w uroczystym

i fascynacja postacią św. Franciszka z Asyżu. Mala‑

otwarciu nowego gmachu. Jako jeden z członków

rze należeli do Franciszkańskiego Zakonu Świeckich,

założycieli powstałego w 1897 roku Towarzystwa

czyli do Trzeciego Zakonu św. Franciszka. Na religij‑

Artystów Polskich „Sztuka” pozostawał w ścisłej

ność Jacka wpływ miała także jego ciotka, Wanda

elicie artystycznego Krakowa.

Malczewska, mistyczka, której proces beatyfikacyjny 31


32

Wiadomości asp /77


← Jacek Malczewski

jest w toku. Na obrazie pędzla profesora Akademii

A zachwyceni cudami, jakimi nas otoczył, żądamy

Natchnienie malarza

Św. Franciszek z 1908 roku widzimy przebranego

nieśmieli być równi Jemu; by Go lepiej rozumieć

we franciszkański habit tercjarza Malczewskiego.

i ukochać, więc poważamy się odtwarzać twory Ręki

wł. Muzeum Narodowe

Artysta wystąpił tutaj jako św. Franciszek. Wokół

Jego – na płaszczyźnie bez wymiarów lub w bryle z peł‑

w Krakowie

niego zgromadziły się fauny, chimery i parki. To jego

nością wymiaru. Zapatrzeni tak, a pokorni, przy pracy

świat. Świat fantazji i symboli.

odtwarzania śpiewamy w duchu hymn uwielbienia,

80 × 63 cm olej na płótnie, 1897

W roku akademickim 1912/1913 Jacek Malczew‑

hymn miłości dla Najlepszego Ojca za tyle cudów, łask

ski piastował godność rektora krakowskiej Akade‑

i dobrodziejstw”24. To zapatrzenie się w Boga powinno

mii Sztuk Pięknych. Zygmunt Kamiński wspominał

się wyrażać na trzy sposoby: to modlitwa, miłość

dzień 15 października 1912 roku: „Po inauguracyjnym

oraz wiedza (czyli dojście do prawdy). Zwracając się

nabożeństwie w kościele św. Floriana my, ucznio­wie,

do profesorów i studentów zebranych na uroczysto‑

oraz profesorowie, zgromadziliśmy się w auli akade‑

ści inauguracji nowego roku akademickiego, rektor

mickiej. Wystąpił na mównicę Jacek we wspaniałym

Malczewski mówił: „Modlisz się, bo kochasz Boga –

czarnym anglezie obszytym taśmą i uroczystym gło‑

bo On twój Ojciec najdroższy, a jedyny ducha twojego

sem odczytał z kart rękopisu swe cudowne, niezapo‑

i Znawca, i Sędzia, i Opiekun. Zatem w Mądrość Jego

mniane przemówienie. Zro­biło ono na mnie ogromne,

ufny, w uczuciu miłości nieprzebranej streszczasz

przejmujące wrażenie. Była to płomienna ewokacja,

modlitwę: Niech się Wola Twoja święta stanie”25.

natchniony apel do serc i dusz młodych adeptów

Sztuka jest najdoskonalszym przejawem modlitwy.

sztuki podany w formie niezmiernie poetyckiej, pe­łen

Rektor utożsamia modlitwę z pracą twórczą: „Upra‑

pokory i skupienia; manifest i zarazem hymn na cześć

wiać Ją (sztukę) będziemy z miłością zbliżania się

duchowych wartości tworzenia. Tak przemówić mógł

i łączenia z Najwyższym Duchem, ojcem przedwiecz‑

do mło­dzieży tylko wielki artysta stojący na bardzo

nym w ciszy, w pokorze i osamotnieniu”26. Tak poję‑

wysokiej prze­łęczy, spoza której biją blaski niezmier‑

tej sztuki nauczyć nie można. Autor Wigilii na Syberii

nego światła, nie dla wszystkich widoczne, wobec

mówił do studentów: „Arcydzieła modlitwy Was nie

których wszystko jest maluczkie” . Mowa inau‑

nauczymy – arcydzieła w sztuce, jak czynić, Was nie

guracyjna, opublikowana w listopadzie 1912 roku

nauczymy! Ale starać się będziemy Wam pokazywać

w miesięczniku „Krytyka”, nosiła tytuł O powołaniu

Wielkość Boga […]. Uczyć Was będziemy, byście byli:

artystów i zadaniach sztuki. To zapewne najważniejszy

Dumni w duchu całości – a pokorni w każdej chwili

tekst, jaki wyszedł spod pióra Jacka Malczewskiego.

życia. Będziecie bowiem sami i samotni – jeżeli

Zatrzymajmy się przy nim nieco dłużej. Artysta

wytrwacie i zostaniecie artystami, to jest, jeżeli żyć

to człowiek wyjątkowy. W doczesnym porządku zaj‑

będziecie chcieli modlitwą sztuki, klęcząc przed tro‑

muje on miejsce pierwsze. Wyżej jest Bóg. „Śpiewamy

nem Miłości Bożej”27. Artysta jest sam dlatego, ponie‑

bowiem my artyści Magnificat na widok dzieł, stwo‑

waż jest wybrany. On widzi więcej, rozumie więcej.

rzonych przez Boga na ziemi i we wszechświecie […].

„Wtedy wiedzieć będziecie, że są harmonie wieczne,

23

33


Czy to ta drabina, na której sie‑ dzi młody malarz w Błędnym kole? Czy on również w chwili iluminacji dotarł do prawdy? Czy wizje, które są jego udziałem, mają coś wspólnego z owymi „harmoniami wiecznymi”? Czy ten malarczyk, „sam i samotny” na swojej drabinie, pomoże rozwi‑ kłać tajemnicę bytu innym ludziom, zagubionym w materializmie i egoizmie?

W 1918 roku, po odzyskaniu przez Polskę nie‑ podległości, malarz zakończył cykl Polonia. W liście do żony z 1894 roku pisał o ojczyźnie: „Tyle istnieje, ile ją odczuje dusza jakiegoś jej syna – z powiewu wiatru lub opalonej twarzy wieśniaka lub dziecka i zatarga mu serce, i dreszczem miłości dawnej się dopomni. Więc staje przed generacjami uczciwych serc ludzkich od czasu do czasu jak widmo ukochane, a co generacja – to widmo słabsze, a co generacja – to widmo więcej powietrzne i nieuchwytniejsze. I legnie sobie w końcu ta Rzeczpospolita imaginacji

w Bogu początek mające, które dla ludzkości całej,

naszej także na wieki. A wtedy zamrze, zamrze już

dopóki do tego globu przykuta – nieraz zasłoniętemi

na wieki”30. Polonię widzimy między innymi na obra‑

bywają. Tylko w chwilach łaski widoczne, przez praw‑

zie z 1897 roku zatytułowanym Natchnienie mala-

dziwe modlitwy sztuki wywołane, nieśmiertelnemi

rza. To kobieta – w koronie, z rosyjskim szynelem

zostają, a drogowskazami są i będą – dla ludzkości

i kajdanami na nogach. „Widmo ukochane” jednak

całej wszechludzkiemi. Wobec mniejszych kręgów rze‑

zmartwychwstało.

komych harmonij, które zacieśnia materializm spo‑

W 1924 roku Jacek Malczewski obchodził

łeczeństw, albo zaślepienie egoistyczne tychże wobec

podwójny jubileusz – 70. urodziny i 50‑lecie pracy

światła prawdy z Ewangelii płynącego”28. W tekście

twórczej. W Krakowie zorganizowano wielką wystawę

wystąpienia pada też słowo „drabina”. Czy to ta dra‑

jubileuszową. Trwała ona od listopada 1924 do stycz‑

bina, na której siedzi młody malarz w Błędnym kole?

nia 1925 roku i odbywała się w Pałacu Sztuki oraz

Czy on również w chwili iluminacji dotarł do prawdy?

w jednej z sal w Sukiennicach. Wiemy wszystko o tej

Czy wizje, które są jego udziałem, mają coś wspólnego

wystawie. Leon Piniński na łamach wydawanego

z owymi „harmoniami wiecznymi”? Czy ten malar‑

przez krakowską Akademię Sztuk Pięknych mie‑

czyk, „sam i samotny” na swojej drabinie, pomoże

sięcznika „Sztuki Piękne” zamieścił szczegółową

rozwikłać tajemnicę bytu innym ludziom, zagubio‑

relację. Pisał: „Gdy się z sali zawierającej wczesne

nym w materializmie i egoizmie? Jacek Malczewski

prace Malczewskiego przechodzi do dwóch głównych

kończył swoje rozważania następująco: „Te kilka słów

sal zawierających obrazy z dojrzałej epoki, odnosi

chciałem powiedzieć, te parę twierdzeń proszę zapa‑

się w pierwszej chwili formalnie uczucie olśnienia.

miętać. Może na tem przemówieniu ograniczy się cała

Chwyta nas za oczy przede wszystkiem niesłychana

skuteczna działalność moja w tej Akademii” . W roku

bujność i rozmaitość kolorytu, dalej mistrzowska cha‑

akademickim 1913/1914 Malczewski po raz kolejny

rakterystyka twarzy, uwypuklenie głów, tętno żywio‑

był rektorem ASP.

łowe w każdej kompozycji, nie wyłączając tych, które

29

34

Wiadomości asp /77


fot. Michał Pilikowski

↗ Grobowiec

najbardziej fantastyczne są i zagadkowe pod wzglę‑

Przypisy

Jacka Malczewskiego

dem swej tematowej treści […]. Nawet najdziwniejsze

1–3.

A. Ławniczakowa, Jacek Malczewski, Warszawa 1976,

s. 68, 69.

4.

D. Kudelska, Malczewski. Obrazy i słowa, Warszawa 2012,

w Krypcie Zasłużonych w kościele

mrzonki i kaprysy artysty stają się światem na wskroś

oo. Paulinów na Skałce

realnym. Nie znam nikogo ze współczesnych malarzy,

w Krakowie

którego by dzieła mogły wywołać w tym stopniu efekt wirującego dokoła nas ruchu i życia”31.

↗↗ Plakieta z portretem Jacka Malczewskiego z grobowca artysty dłuta Stanisława Popławskiego

s. 42. 5–9.

A. Ławniczakowa, dz. cyt., s. 70–73.

10.

Archiwum Akademii Sztuk Pięknych w Krakowie, Protokoły posiedzeń grona profesorów, sygn. A174, proto‑

Z okazji jubileuszu w „Wiadomościach Literac‑

kół z 24 października 1896 roku.

kich” w lipcu 1925 roku ukazał się wywiad z Jac‑

11.

M. Trzebiński, Pamiętnik malarza, Wrocław 1958, s. 141.

kiem Malczewskim. Przytaczamy z niego pięć zło‑

12.

J. Skotnicki, Przy sztalugach i przy biurku, Warszawa 1957,

tych myśli. Oto pierwsza: „Jubileusz… […] – nie lubię jubileuszów i uroczystości. Są to rzeczy mało istotne. O wiele więcej mnie cieszy, jeśli ktoś się wyraża o mnie, że ten Malczewski – to porządny człowiek, niż gdyby mnie wychwalał, że jestem zna‑

s. 62–63. 13.

s. 17, 19.

16–17. J. Skotnicki, dz. cyt., s. 63–64. 18.

E. Geppert, dz. cyt., s. 16.

19.

Z. Kamiński, Dzieje życia w pogoni za sztuką, Warszawa

komitym artystą”32. Były rektor krakowskiej ASP, mówiąc o „pierwiastku narodowym”, wyznał: „Był on

D. Kudelska, dz. cyt., s. 241–242.

14–15. E. Geppert, Przeszłość daleka i bliska, Wrocław 1977,

1975, s. 261–262. 20.

J. Fedkowicz, [bez tytułu], w: Cyganeria i polityka. Wspomnienia krakowskie 1919–1939, Warszawa 1964,

dla mnie zawsze najsilniejszym bodźcem do pracy.

s. 21.

Niech mi Pan wierzy… gdybym nie był Polakiem,

21–22. J. Skotnicki, dz. cyt., s. 64, 95.

nie byłbym artystą”33. Myśl trzecia: „Z Wyspiańskim

23.

żyliśmy dosyć blisko. Pośrednio impuls do napisania

Z. Kamiński, dz. cyt., s. 266.

24–29. J. Malczewski, O powołaniu artystów i zadaniach sztuki, „Krytyka” 1912, R. 14, t. 36, z. 11, s. 234–236.

Wesela dało mu moje Błędne koło”34. Myśl czwarta:

30.

A. Ławniczakowa, dz. cyt., s. 75.

„Mam wrażenie, że żyjemy na schyłku epoki, wydaje

31.

L. Piniński, Wystawa zbiorowa prac Jacka Malczewskiego,

mi się, że nasza cywilizacja się kończy” . Pytany 35

o młodych artystów Jacek Malczewski odpowiedział: „Talentów widzę bardzo dużo. Ostatnio zwróciły

„Sztuki Piękne”, 1924/1925, R. 1, nr 5, s. 202. 32–36. J. Brzękowski, Jacek Malczewski o sobie. Wywiad włas­ny „Wiadomości Literackich”, „Wiadomości Literackie” 26.7.1925, R. 2, nr 30, s. 1.

moją uwagę prace Stryjeńskiej. To wybitnie zdolna artystka! W ogóle zaś co do młodych – niech im Pan powie ode mnie, że ich bardzo kocham i że w nich wierzę”36. Jacek Malczewski zmarł 8 października 1929 roku w swej willi na Salwatorze. 12 października artysta, ubrany w habit zakonny, został pochowany w Kryp‑ cie Zasłużonych w kościele oo. Paulinów na Skałce w Krakowie. 35


fotografie Jacek Dembosz


Podróże artystyczne

Wieże i zamki Mała architektura obronna na wyspach Morza Śródziemnego

Jean Antoine Théodore de Gudi Bitwa floty francuskiej z galerami piratów

Jacek Dembosz

uprowadził Turgut Reis. Viestę na południu Włoch piraci najechali w 1554 roku, uprowadzając około

← Torre di Chia

W XVI i XVII wieku wyspy położone w basenie Morza

siedmiu tysięcy ludzi. Rok później tenże sam Tur‑

Śródziemnego były narażone na liczne najazdy pira‑

gut splądrował Korsykę, gdzie pojmał sześć tysięcy

tów. Piractwo istniało na tych wodach od czasów

mieszkańców wyspy. W archipelagu Baleary na sku‑

starożytnych, ale gdy we wzmiankowanym okresie

tek zagrożenia wyspę Formenterę opuścili wszyscy

nastąpił gwałtowny rozwój handlu śródziemno‑

jej mieszkańcy. W 1558 roku piraci berberyjscy wtar‑

morskiego, rozbójnictwo morskie przybrało na sile,

gnęli do Ciutadelli na Minorce, zburzyli ją, wymordo‑

skromnie rzecz ujmując, i stało się uporczywą dolegli‑

wali mieszkańców, a pozostałe trzy tysiące wywieźli

wością dla Europejczyków. Pirackie wyprawy na wło‑

na targ niewolników do Stambułu. Ofiarami napadów

skie i iberyjskie wybrzeża podejmowano z północnej

były Sycylia, Elba, Kreta, miejscowości na stałym

Afryki. Nadal rezydowało tam Imperium Osmańskie.

lądzie w Hiszpanii, Portugalii, we Włoszech. Piraci

Ofiarami najazdów padały w pierwszej kolejności

odbywali rajdy nawet na Islandię i do Irlandii. Roz‑

wyspy – Ischia (skąd w 1544 roku przywódca pira‑

kwit tego procederu przypadł na pierwszą połowę

tów Hajreddin uprowadził do niewoli cztery tysiące

XVII wieku. Przypuszcza się, że między rokiem 1530

osób), Lipari (stąd na targi niewolników powędrowało

a 1780 od miliona do miliona dwustu pięćdziesięciu

dziewięć tysięcy obywateli, niemal cała populacja

tysięcy Europejczyków przemieniono w niewolników

wyspy). Podobny los spotkał wszystkich mieszkań‑

w Afryce Północnej, nie licząc brańców dostarcza‑

ców maltańskiej wyspy Gozo, których w 1551 roku

nych tysiącami z innych ziem. Niektóre opracowania 37


Torre di Chia,

podają nawet liczbę dwóch milionów. Największe

w postaci systemu twierdz i przybrzeżnych wież,

widok od strony

natężenie handlu niewolnikami z Europy przypadło

z których wierzchołków łatwiej można było

na lata 1605–1634, gdy około 35 tysięcy uprowa‑

dostrzec zbliżających się od strony morza agre‑

dzonych przez piratów osób było przetrzymywanych

sorów i w odpowiednim czasie podnieść alarm.

w Algierze, Tunisie i Trypolisie lub… przykutych

Wieże stanowiły stały system obrony każdego kró‑

do wioseł na galerach.

lestwa kontrolowany przez wicekróla, całościowa

południowej

38

Trzeba zauważyć, że nie wszyscy w Europie mieli

sieć obronna wszystkich królestw reprezentowała

czyste ręce. Francja podburzała piratów przeciw Hisz‑

bardziej ogólny system Korony. W wieku XVI i XVII

panii, później Wielka Brytania i Holandia wykorzysty‑

wzniesiono około 100 wież przybrzeżnych w Króle‑

wały ich przeciwko Francji. Od czasu do czasu okręty

stwie Sardynii: większość z nich została zbudowana

państw europejskich toczyły jednak z piratami mor‑

na planie koła. Budowy były finansowane przez

skie bitwy lub przeprowadzały rajdy na ich porty. Aby

królestwo. Niektóre z wież, nazywane gallardas

ograniczyć efekt zaskoczenia i zmniejszyć skuteczność

lub de armas, były znacznie większe, nadzorowane

napadów, na wyspach wznoszono wieże obronne, ufor‑

przez dowódców, zaopatrzone w artylerię i pilno‑

tyfikowane budowle i kościoły. Dzisiaj można je tam

wane przez 10 żołnierzy. Najbardziej popularne były

wszędzie oglądać. Na Sardynii jest ich setka.

wieże zwane sencillas, obsługiwane przez zaledwie

Od XIV wieku Sardynia była częścią królestwa

dwóch żołnierzy. Oprócz tego istniały także nie‑

Aragonii. Aby zminimalizować niebezpieczeństwo

wielkie punkty straży granicznej pozbawione wież.

grożące od strony morza, Korona Hiszpańska (łącz‑

Na początku lat 80. XVI wieku Filip II Habsburg

nie z Królestwem Sardynii) stworzyła stałą obronę

powołał Administrację Królewską Wież, która miała

Wiadomości asp /77


Rzuty wieży Chia

na celu wznoszenie nowych budowli i konserwację

trzy armaty. W zależności od okresów historycznych

rys. Nicola Lecca

istniejących, łącznie z wieżami znajdującymi się

straż składała się z dowódcy, artylerzysty i dwóch

na terytorium feudalnym. Zobaczmy na przykładzie,

lub trzech żołnierzy. Zaprojektowana została w 1572

jak taka wieża wyglądała, jak była zbudowana i jak

roku przez kapitana Iglesiasa Marca Antonia Camosa,

nią zarządzano.

natomiast budowę ukończono pod koniec 1592 roku. Podczas wznoszenia budowli, a także prac w sąsied‑

Torre di Chia

niej wieży w Capo Malfanto, trwających w tym samym

Wieża Chia (czyt. kia) znajduje się na południu

czasie, do ochrony mistrzów murarskich i robotników

Sardynii, w obecnych granicach gminy Domus De

wysłano nie mniej niż 117 żołnierzy.

Maria. W czasie gdy była stawiana, teren ten należał

Pierwsze wzmianki traktujące o funkcjach wojsko‑

do barona miasta Pula. Miasto to było jedną z licz‑

wych wieży sięgają 11 maja 1594 roku i dotyczą pozba‑

nych posiadłości tworzących hrabstwo Quirra, w któ‑

wienia stanowiska dowódcy Andrei Martina. Zastąpił

rym władzę sprawowała hrabina Violante Bertran

go Salvatore Peris, który otrzymywał wynagrodzenie

Carros. Po jej śmierci, w 1511 roku, rozległy teren

w wysokości sześciu skudów miesięcznie. We wrze‑

lenny przypadł synowi państwa Tody i Luigiego Cen‑

śniu tego samego roku Perisa odwołano, a stanowi‑

tellesów – Guglielmowi Raimondowi Centellesowi.

sko dowódcy objął Juan Chapino. Wypełniał swoje

Wieża wznosi się na cyplu, na wzniesieniu,

obowiązki do 20 czerwca kolejnego roku, po czym

pośrodku malowniczej plaży o takiej samej nazwie

zastąpił go Antonio Torrente. W latach 1601–1602

Chia, w miejscu, gdzie w czasach antycznych znaj‑

stanowisko dowódcy sprawowali kolejno: Andrea

dował się akropol punickiego miasta Bithia. Pełniła

Martines, który został zdegradowany, a następnie

funkcję obronną przed barbarzyńskimi najeźdźcami

przywrócony do pełnienia tej funkcji przez krótki

dla tej i innych dużych plaż w pobliżu, stanowiących

okres, Antonio Scano i Leonardo Lucio Obino.

dogodne miejsce przybicia do brzegu łodzi z uzbrojo‑ nymi po zęby barbarzyńcami.

W marcu 1605 roku zarządzono remont pięciu wież, łącznie z budowlą w Chia. Kilka lat później,

Wieża Chia reprezentuje typ budowli de armas,

w roku 1614, wieża została uszkodzona, najprawdo‑

gdyż zbudowana została z piaskowca wapiennego.

podobniej w wyniku pożaru. Ponownie przeprowa‑

Ma ogromne rozmiary i kształtem przypomina sto‑

dzono prace remontowe w latach 1769, 1784, 1808,

żek. Wypukłe zadaszenie zostało podparte filarem. Jej

1818 i 1840. Obecnie wieża zachowana jest w dobrym

wysokość wynosi około 13 metrów, natomiast śred‑

stanie. Jej utrzymanie pozostaje w gestii Agencji

nica – 10 metrów. Przy wieży znajdowały się dwie

Konserwacji Wybrzeża (Agenzia Conservatoria delle

drewniane strażnice, a w czasach Sabaudii także

Coste). W jej wnętrzu odbywają się wystawy. 39


Torre di Cortellazzo w Puli przed i po remoncie

Niedaleko, w miejscowości Pula, na miejscu, gdzie

Król Hiszpanii Filip IV nakazał w 1625 roku wznie‑

niegdyś znajdowało się fenickie miasto, a później

sienie na tym miejscu zamku. Początkowo projektu

wzniesione na jego ruinach rzymskie, na pobliskim

nie udało się zrealizować z powodu braku funduszy.

cyplu uwagę zwraca inna wieża – Torre di Cortellazzo.

Budowę rozpoczęto kilkanaście lat później, około roku

Także została wybudowana przez Hiszpanów, którzy,

1637. Obiekt nazwano San Antonio (w języku kata‑

o zgrozo, użyli do tego celu kamieni z ruin starożytnego

lońskim El Castell de Sant Antoni). Usytuowano go

miasta. Dziś do wnętrza nie można wejść. Obecnie

w strategicznym miejscu u wejścia do zatoki. Budowa

wiele wież wykorzystywanych jest do celów praktycz‑

zamku trwała 25 lat. Obiekt został zaprojektowany

nych – Torre di Cortellazzo to teraz latarnia morska.

zgodnie z najbardziej zaawansowanymi techni‑ kami wojennymi XVII wieku. Wyposażony w działa

El Castell de Sant Antoni

i muszkiety, zdolny był pomieścić około 60 żołnie‑

Jeśli przeniesiemy się na zachód Morza Śródziemnego,

rzy pod dowództwem kapitana. Jego podstawa miała

możemy zobaczyć, jak wyglądały podobne obiekty

kształt kwadratu, wzorowany był na rzucie innego

obronne na hiszpańskiej wyspie Minorka. Za przykład

zamku, San Felipe. Liczył około 30 metrów długo‑

niech posłuży, dziś malownicza, chętnie odwiedzana

ści, a mury miały 12 metrów wysokości. Otoczony

przez turystów, rybacka miejscowość Fornells. Tam

był fosą. W czterech rogach znajdowały się baszty,

Fornells – zaznaczono część

także narodziła się myśl, aby zaradzić sytuacji, gdy

które opatrzono imionami czterech ewangelistów.

zrekonstruowaną

to wejście do zatoki stało otworem dla agresorów.

W środku mieściły się skromna kaplica, magazyny,

Rzuty zamku Sant Antoni na tle obecnej zabudowy

40

Wiadomości asp /77


El Castell de Sant Antoni, stan obecny – zrekonstru‑ owany fragment fortyfikacji

duży zbiornik na wodę, koszary dla żołnierzy i miesz‑

wieku przez załogę brytyjską. W 1756 roku losy wojny

kanie dla dowódcy. W centrum był mały dziedziniec.

się zmieniły i okręty francuskie dowodzone przez

W trakcie prac budowlanych wokół zamku powstało

Richelieu wpłynęły do Ciudadelli. Brytyjski garnizon

przedmieście składające się z ulic i placów, które stały

porzucił San Antonio, chroniąc się w mocno uforty‑

się zalążkiem obecnego miasteczka Fornells. Wznie‑

fikowanym zamku San Felipe we wschodniej części

siono również kościół San Antonio, który istnieje

wyspy. W 1781 roku losy wojny francusko‑brytyjskiej

po dziś dzień. Niestety, w chwili, gdy budowla była

uległy ponownej odmianie i tym razem (francuski?)

ukończona, utraciła już swoje pierwotne znaczenie,

garnizon, liczący 50 mężczyzn, poddał się bez jednego

gdyż zmieniły się rodzaje broni i taktyka walki. Nie

wystrzału księciu Crillon. Po zwróceniu wyspy w ręce

wiemy, czy zamek – trafniej byłoby nazywać go for‑

hiszpańskie, w 1782 roku, zdegustowany mało przy‑

tem – miał okazję sprawdzić się w roli obrony przed

datnymi dla Korony Hiszpańskiej dziejami zamku

piratami. Może, wiedząc o jego istnieniu, nie próbo‑

król Karol III nakazał go rozebrać, co też uczyniono.

wali się tam zapuszczać. Zresztą co innego zaprzą‑

Pomimo to w roku 1798 to, co pozostało z budowli,

tało myśli jego załogi. W tym czasie rozgorzała wojna

ponownie trafiło w ręce Brytyjczyków, którzy zain‑

francusko‑brytyjska. Podczas ataku Brytyjczyków

stalowali w tym miejscu nową baterię armat. W mię‑

w 1708 roku obrona zawiodła po ostrzelaniu zamku

dzyczasie wokół fortu rozrosła się wioska rybacka.

z dział przez okręty. Ponoć mury fortecy okazały się

Początkowo należała do wojskowego garnizonu, z cza‑

zbyt niskie. W efekcie obiekt został obsadzony na pół

sem zamieniła się w urokliwe miasteczko Fornells.

41


Torre de Fornells

Restauracji fragmentów zamku podjęto się w latach

życie codzienne w wieży, jak i cechy samej budowli

2003–2008, jej koszt wyniósł blisko 630 tysięcy euro.

i jej obronnego przeznaczenia.

Torre de Fornells

Castell de Sant Nicolau

W pobliżu zamku Sant Antoni wzniesiono solidną

Na zachodzie Minorki znajduje się inna interesująca

wieżę Torre de Fornells. Stało się to na początku

budowla o podobnym, obronnym przeznaczeniu.

XIX wieku. Jak widać, tego typu obiekty nie utraciły

To wieża‑zamek Sant Nicolau (Castell de Sant Nicolau).

swojej przydatności. Tym razem budowniczymi byli

Miała za zadanie strzec wejścia do portu Ciutadella.

Anglicy. Zresztą wznieśli oni na Minorce wiele innych

Zbudowana została w latach 1680–1682, na podstawie

obiektów militarnych. Przeznaczeniem i tej wieży

planów wojskowego inżyniera Josepa Castella. Nazwę

była kontrola wejścia do portu Fornells oraz ochrona

zawdzięcza małej pustelni, która kiedyś znajdowała

baterii ustawionej w pozostałościach po zamku Sant

się w tym miejscu. Nie jest okrągła ani kwadratowa.

Antoni. Grube mury zapewniały schronienie małemu

Jest wielobokiem. Ośmiokątna podstawa budowli

garnizonowi.

osadzona jest na wykutym w litej skale zboczu i oto‑

Wieża ma kształt ściętego stożka i jest jedną z naj‑

czona fosą. Niewielkich rozmiarów drewniany pomost

większych na wyspie. Zbudowana została z kamieni

umożliwia dotarcie do wejścia. Portal nad wejściem

połączonych zaprawą murarską, a od zewnątrz

ozdobiony jest kariatydą oraz atlantem, nad którymi

wzmocniona blokami piaskowca. Pierwotnie wejście do wieży usytuowane było na wysokości pierwszego piętra. Można było się do niej dostać po drewnianej drabinie, którą w razie zagrożenia wciągano do środka. W wieży znajdowały się zbiornik na wodę, magazyny na żywność, broń i amunicję. Było tam także pomiesz‑ artyleryjska. Wieża wzniesiona podczas ostatniej angielskiej okupacji wyspy stanowi rodzaj świadectwa historycznego – zderzenia ze światem zewnętrznym ludzi odseparowanych od niego przez wojnę. Obecnie we wnętrzu znajduje się małe muzeum ze starannie przygotowaną ekspozycją, przybliżającą zarówno 42

Wiadomości asp /77

Castell de Sant Nicolau

czenie dla załogi. Dach wieży stanowiła platforma


Zamek Kritinia, w głębi

umieszczono trzy królewskie tarcze herbowe. Elementy

się w ruinie. Ze względu na swoje położenie godny

wysepki Chalki i Alimia

te zrekonstruowano w 1990 roku, gdyż oryginalne były

uwagi pozostaje zamek Kritinia, przez mieszkańców

już mocno zużyte. Nad bramą znajduje się nadproże

zwany Kastello, a na drogowskazach nazywany Kastro

z elementami barokowymi. Wokół wieży wydrążona

Kritinias. Został zbudowany na planie czworoboku

jest ośmiometrowej szerokości i dwumetrowej głębo‑

o powierzchni 0,21 hektara, na górującym nad okolicą,

kości fosa. Wewnątrz wieży, w centralnym miejscu,

130‑metrowym stromym wzgórzu. Zamek powstawał

znajduje się pionowa kolumna podtrzymująca skle‑

w trzech etapach. W 1480 roku, po pierwszej inwazji

pienie – w istocie platforma artyleryjska, na której

tureckiej, dodano u stóp wieży wielokątną basztę arty‑

w czasach świetności ulokowane były armaty. Wejście

leryjską. Na początku XVI wieku zamek powiększono

na inne poziomy wieży odbywa się krętymi schodami

w kierunku wschodnim, wzmacniając go w narożniku

umocowanymi do jednej z bocznych ścian wieży.

wieżą. W tamtym okresie jego zaletą był wgląd w oko‑ licę i na morze. Obecnie widok na wybrzeże i pobliskie

Zamek Kritinia

wysepki Chalki i Alimię nadal stanowi o jego najwięk‑

W 1309 roku zakon rycerski joannitów objął we wła‑

szej atrakcji. To jeden z najlepiej zachowanych (choć

danie wyspę Rodos. W tamtych latach, po opuszczeniu

w ruinie) zamków joannitów na Rodos. W 1522 roku,

Jerozolimy, przez cały czas rycerze zakonni prowa‑

po zajęciu wyspy przez wojska tureckie, którym prze‑

dzili walkę z islamem. Początkowo toczyli morskie

wodził sułtan Sulejman I Wspaniały, zamek utracił

boje z imperium egipskich mameluków. Na początku

swe militarne znaczenie i rozpoczął się jego powolny

XV wieku musieli zmierzyć się z kolejnym wrogiem

upadek. Zalet widokowych zamek jednak nie utracił.

w postaci tureckich korsarzy. Kto panował na Rodos, panował nad morskimi szlakami. Skutecznym i zdecy‑

Powtórka z historii

dowanym działaniom floty zakonnej Europa zawdzię‑

Pięć wieków później od afrykańskich i tureckich

czała fakt, iż śródziemnomorski handel nie został

wybrzeży odbijają wyładowane do granic możliwości

sparaliżowany. Bojowe galery Kawalerów Rodyjskich

łodzie, zmierzają ku Europie. Przybysze resztkami sił

– w tamtym czasie najpotężniejsze okręty wojenne

docierają do wysp na Morzu Śródziemnym. Tym razem

świata – były postrachem muzułmańskich żeglarzy.

nie są to pirackie galery, tylko uchodźcy z ziem targa‑

Główną bazą joannitów była twierdza w mieście

nych wojnami, głodem i niedostatkiem. Europa przyj‑

Rodos, ale na wyspie rycerze wznieśli jeszcze kilka

muje ich z mieszanymi uczuciami. Wieże obronne

małych zamków: Asklipíon, Archangelos, Kastrou, Lar‑

i nadmorskie fortyfikacje w milczeniu przypatrują

dos, Monolithos, Feraklos i Kritinia – obecnie znajdują

się tej spóźnionej inwazji. Historia zatoczyła koło. 43


Podróże artystyczne

Morawy w obliczu industrializacji Peregrynacje tropami historii designu

Wystawa The Baťa Principle – Fantasy Today, Reality Tomorrow w Muzeum Południowo-Wschodnich Moraw w Zlinie – rekonstrukcja warsztatu szewskiego

Irma Kozina

Bystrzyca była wtedy jeszcze wsią w typie ulicówki, toteż niewielkie i niskie domy zatrudnionych

Położone we wschodniej części Republiki Czeskiej

w fabryce rzemieślników tworzyły tam szeregową

Morawy stosunkowo wcześnie wkroczyły w fazę indu‑

zabudowę wzdłuż głównego traktu jezdnego, zwra‑

strializacji związaną z przejściem od manufaktural‑

cając się ku niemu kalenicami. Dzięki uruchomieniu

nego wytwarzania przedmiotów użytkowych do pro‑

przemysłu meblarskiego już w 1864 roku nadano tej

dukcji seryjnej, bazującej na wprowadzeniu maszyn

miejscowości prawa miejskie. Po śmierci założyciela

i urządzeń umożliwiających typizację i standaryzację

wytwórni mebli giętych jego synowie wznieśli przy

wyrobów. Liczne zabytki techniki tego regionu pozwa‑

fabryce historyzującą willę (1873–1878), która przez

lają prześledzić zróżnicowane etapy tego historycz‑

długi czas funkcjonowała jako ich główna siedziba.

nego procesu.

Obecnie mieści się w niej salon meblowy firmy TON,

W 1861 roku w Bystrzycy pod Hostynem (Bystřice

utworzonej w końcu 1989 roku w ramach restruktu‑

pod Hostýnem) Michael Thonet otworzył fabrykę

ryzacji przemysłu meblarskiego w Czechach. Działa

Klasyczne modele krzeseł

mebli giętych, która przez długie lata funkcjono‑

ona w miejscu historycznych zakładów Thoneta,

firmy Thonet

wała jako zakład eksperymentalny, a jej pracownicy

które po 1945 roku zostały znacjonalizowane. Obok

koncentrowali się przede wszystkim na opracowy‑

klasycznych, wytwarzanych od XIX wieku krzeseł

waniu i testowaniu nowo wprowadzanych wyrobów.

thonetowskich w starej willi można obecnie obejrzeć

dzięki uprzejmości THONET GmbH, Germany, Frankenberg/Eder

najnowsze propozycje fabryki. Znajduje się tu mię‑ dzy innymi słynny już dzisiaj model fotela bujanego Wave, zaprojektowanego z okazji obchodów 150‑lecia bystrzyckich zakładów (jego projektantem jest sło‑ wacki designer Michal Riabič, absolwent bratysław‑ skiej Akademii). Historyczna kolekcja Thoneta jest eksponowana na zamku w Bystrzycy od momentu wspomnianego już jubileuszu fabryki. Autor wystawy Jiří Uhlíř zgromadził na niej różnego typu wyroby, pre‑ zentując zarówno historyzujące krzesła inkrustowane szylkretem, jak i klasyczne wyroby thonetowskie z XX wieku oraz wyjątkowo interesującą dokumentację fotograficzną i filmową, obrazującą skomplikowaną technologię gięcia prętów stanowiących drewnianą konstrukcję thonetowskich mebli. 44

Wiadomości asp /77


45



↗ Tradycyjna thonetowska technika gięcia drewna dzięki uprzejmości THONET GmbH, Germany Frankenberg/Eder

← Fotel Wave projekt Michal Riabič produkcja TON

Zlin to „imperium” przedsiębiorców z moraw‑

na panujące wówczas w Czechach dramatyczne bez‑

skiego rodu Baťa, trudniącego się od XVI wieku szew‑

robocie (w dziale kadr złożono wtedy 50 tysięcy podań

stwem. Marka obuwnicza Baťa powstała w następstwie

o pracę!). Od tej pory firma budowała swoją potęgę

rozbudowy zakładu założonego przez rodzeństwo:

na całkowitym podporządkowaniu sobie siły robo‑

Annę, Antoniego i Tomasza Baťów w 1894 roku. Inten‑

czej fabryki. Dziś w Czechach Tomasz Baťa cieszy się

sywny wzrost produkcji tej firmy przypadł na okres

sławą bohatera narodowego, który w okresie destabi‑

poprzedzający wybuch I wojny światowej, kiedy

lizacji gospodarczej państwa tworzył cenne miejsca

to Tomasz Baťa, po pobycie w Stanach Zjednoczonych

pracy, a swoim zlińskim podwładnym budował domy

(połączonym ze zdobywaniem wykształcenia w ame‑

z ogródkami, jednocześnie inwestując także w rozwój

rykańskiej szkole zarządzania przedsiębiorstwem

modernistycznego centrum miasta z monumental‑

produkcyjnym), wprowadził do zlińskich zakładów

nymi domami handlowymi, szpitalami, przedszko‑

fordyzm i tayloryzm, przywożąc zza oceanu linię

lami, stadionami sportowymi, lotniskiem, wytwórnią

produkcyjną z urządzeniami do seryjnej produkcji

filmów reklamowych i fabularnych oraz drapaczem

obuwia. Kapitał firmy powiększył się potem znacząco

chmur pełniącym funkcję głównego budynku admi‑

dzięki pozyskaniu rządowego zamówienia na buty

nistracyjnego firmy. Przyjęte przez niego rozwiąza‑

wojskowe dla armii austriackiej w trakcie działań

nia miały jednak charakter totalitarny. Pracownikom

wojennych w latach 1914–1918. Po powstaniu Repu‑

zapewniano domy jednorodzinne, gdyż Baťa był wro‑

bliki Czeskiej przedsiębiorstwo Baťy zagrożone było

giem socjalizmu i unikał wznoszenia bloków mieszkal‑

bankructwem z powodu ogólnego kryzysu młodego

nych, które uważał za formę architektoniczną sprzyja‑

państwa, powołanego do istnienia tuż po rozpadzie

jącą zakładaniu związków i partii robotniczych.

monarchii austro‑węgierskiej. W 1922 roku Tomasz

Pod tym względem znamienny jest epizod zwią‑

Baťa zdecydował się na wyjątkowo brutalne rozwią‑

zany z pobytem w Zlinie słynnego architekta moder‑

zanie: zmniejszył o 60 procent pensje robotników

nistycznego Le Corbusiera. Zaprosił go w 1935 roku

jego fabryk. Mógł sobie na to pozwolić ze względu

Jan Baťa, przyrodni brat Tomasza, który zarządzał 47


← Damski awangardowy but, wyprodukowany przez firmę Baťa na EXPO 1939 w Nowym Jorku fot. Muzeum Południowo-Wschodnich Moraw w Zlinie

↙ Sznurowany trzewik dla amerykańskich spadochro‑ niarzy; wyprodukowany przez Bata Belcamp, USA, 1965 fot. Muzeum Południowo-Wschodnich Moraw w Zlinie

przedsiębiorstwem rodzinnym po tragicznej śmierci założyciela firmy (Tomasz zginął w 1932 roku w kata‑ strofie lotniczej). Pomimo wyraźnych wskazówek swojego zleceniodawcy Le Corbusier zaproponował jako formę budownictwa mieszkaniowego dla Zlina nowoczesne blokowisko, co zakończyło się rezygnacją z usług architekta. Głównymi twórcami nowoczesnych budowli zlińskich, wznoszonych na bazie żelazobetonowej konstrukcji, z wypełniaczem w postaci czerwonych cegieł okalających duże tafle szkła, byli František Lydie Gahura i Vladimir Karfik. Zastosowali oni w budowlach publicznych miasta moduł żelbetowy o szerokości 6,15 m, który nadał architekturze Zlina unikatowy charakter. Nie wynikało to jednak z dąże‑ nia do wypracowania sprzyjającej człowiekowi awan‑ gardowej formy architektonicznej. Podstawowym założeniem Baťów była modyfikacja metod budow‑ nictwa, przyśpieszających tempo robót. Podobnie jak w przypadku produkcji obuwia, tak też w architektu‑ rze starano się osiągnąć unifikację i standaryzację, sprzyjające wytwórczości masowej. Swoistym symbo‑ lem sposobu zarządzania firmą była winda w formie w pełni wyposażonego biura (z biurkiem, segre‑ gatorami, maszyną do pisania i telefonem), która służyła głównemu prawnikowi przedsiębiorstwa 48

Wiadomości asp /77


↗ Willa Tugenthat

do „mobilnego” urzędowania na różnych piętrach

Kolejnym przystankiem na mapie industrializacji

proj. Mies van der Rohe

wzniesionego w 1937 roku drapacza chmur (o wyso‑

Moraw jest Brno. Znajduje się tu zaprojektowana przez

kości 75 m), zwanego Budynkiem 21.

Miesa van der Rohe willa Tugenthat oraz Muzeum

fot. Maciej Jeżyk

Historię powstania modernistycznego imperium

Techniki, które gromadzi między innymi instrumenty

Baťów można dokładnie prześledzić, studiując modele

muzyczne oraz zabawki dla dzieci i prezentuje eks‑

i projekty poszczególnych budowli, wyeksponowane

pozycję poświęconą rozwojowi fotografii oraz dział

w Muzeum Południowo‑Wschodnich Moraw w Zlinie.

przedstawiający postęp w dziedzinie komputeryzacji.

Obok makiet ilustrujących powstanie szklanego mau‑

W nieodległej Koprzywnicy (Kopřivnice, niem. Nes‑

zoleum, zrealizowanego jako Pomnik ku czci Toma‑

selsdorf) znajduje się Muzeum Samochodów Marki

sza Baťy, pokazano tam także kolekcję malarstwa

Tatra. Firma ta wytwarzała od 1850 roku bryczki

czeskiego (z oryginalnymi dziełami Alfonsa Muchy)

konne, a od 1881 roku także wagony kolejowe, jed‑

oraz imponującą wystawę butów z różnych epok

nak już w 1898 roku skonstruowano w Koprzywnicy

historycznych i różnych stron świata. Nie zabrakło też

testowy samochód osobowy Prezydent (zespołem

interesujących zbiorów morawskiego designu. Bogato

pracującym nad tym modelem kierował Leopold Svi‑

reprezentowany był zwłaszcza Zdeněk Kovář, projek‑

ták), który wyekspediowano w podróż do Wiednia.

tant wykształcony początkowo jako szewc w zlińskiej

Po udanym eksperymencie uruchomiono produkcję

fabryce, który od 1959 roku wykładał wzornictwo

pojazdów marki Wien i Nesselsdorf. Powstały one

w Instytucie Sztuk i Rzemiosła w Pradze. Znany jest

jako samochody wyścigowe dla wprawnego kierowcy

on między innymi z projektów nadwozi samochodów

rajdowego barona Theodora von Liebiga. Zasadniczo

marki Tatra, w tym modeli ciężarówek T137 i T138

właśnie sukcesy rajdowe Liebiga zainicjowały podej‑

oraz samochodu osobowego Tatra T603 z 1954 roku.

mowane w Koprzywnicy doświadczenia w dziedzinie

Szczególnie ciekawe są ergonomiczne uchwyty dłut,

produkcji samochodów wyścigowych. Nazwę Tatra

obcęgów i nożyc opracowane przez Kovářa w latach

przyjęto w 1921 roku. Wyjątkowo dla rozwoju tej firmy

1947–1952. Antycypowały one rozwiązania zapropo‑

zasłużył się uzdolniony projektant Hans Ledwinka,

nowane przez Olafa Bäckströma w 1960 roku, pro‑

twórca zaawansowanych technologicznie samo‑

dukowane przez firmę Fiskars dopiero od roku 1967.

chodów ciężarowych i osobowych o niskim oporze 49


Tatra T87

50

aerodynamicznym. Niemal wszystkie jego kultowe

NW typ U. W 1917 roku, na skutek konfliktu z kierow‑

modele znalazły się w udostępnionej zwiedzającym

nictwem zakładu, przeniósł się do Steyr. Trzy lata

ekspozycji.

później, pomimo ukończenia jedynie szkoły zawo‑

Żyjący w latach 1878–1967 Ledwinka był austriac‑

dowej, został mianowany inżynierem. W 1921 roku

kim projektantem pojazdów, autorem wielu patentów

przyjął stanowisko dyrektora technicznego fabryki

w dziedzinie motoryzacji. Urodził się w Klosterneu‑

w Koprzywnicy, gdzie pozostał do roku 1945. W tym

burgu pod Wiedniem. Karierę zawodową rozpoczął

czasie skonstruował czterocylindrowy silnik chło‑

w kraju śląsko‑morawskim jako mechanik i ślusarz,

dzony powietrzem oraz ramę typu tatra z centralną

w 1897 roku zatrudnił się w zakładach Nesselsdorfer

rurą nośną. W 1944 roku uzyskał tytuł honorowego

Wagenbau w Koprzywnicy przy produkcji wagonów

doktora politechniki w Wiedniu. W 1945 roku,

kolejowych. Uczestniczył w składaniu pierwszych

na mocy Dekretów Beneša, został pozbawiony majątku

samochodów NW, samodzielnie zaprojektował pojazd

i osadzony w więzieniu. W 1954 roku przeniósł się

Wiadomości asp /77


W latach 30. XX wieku konstruktor z Koprzywnicy opracował rewelacyjne modele aerodynamicznych samochodów osobowych Tatra T77 i Tatra T87, uwa‑ żanych przez znawców za pierwsze europejskie auta o wyraźnie aerodynamicznej sylwecie.

do Monachium, gdzie dla firmy Alzmetall zaprojekto‑

gospodarkę regionu sudeckiego. Za czasów admi‑

wał jeszcze mały samochód Spatz.

nistracji niemieckiej morawska fabryka przestała

W świecie znawców dziejów motoryzacji nazwi‑

produkować samochody osobowe, koncentrując

sko Ledwinki kojarzy się przede wszystkim z jego

się na wytwarzaniu ciężarówek na potrzeby wojsk

procesem o patenty wytoczonym przez firmę Tatra

hitlerowskich. Dopiero w 1950 roku Czesi wytoczyli

twórcy niemieckiego Volkswagena, Ferdynandowi

Niemcom proces, uzyskując dla Tatry na drodze

Porsche. Obydwaj inżynierowie dobrze się znali

sądowej niewielkie odszkodowanie. Porsche miał

i pilnie śledzili swoje wynalazki. Próbowali rozwią‑

się wtedy przyznać do skorzystania z usprawnień

zywać podobne problemy motoryzacyjne, ekspery‑

wymyślonych przez Ledwinkę, który nie uczestniczył

mentując równolegle w zakresie chłodzenia silnika

osobiście w procesie, gdyż w owym czasie odsia‑

powietrzem. Ledwinka już w 1924 roku opraco‑

dywał wspomniany sześcioletni wyrok w czeskim

wał przełomowy pod wieloma względami model

więzieniu. Został ukarany przez komunistyczne

Tatra T11. Ten innowacyjny pojazd miał podwozie

władze między innymi za to, że w okresie okupa‑

ze sztywną rurą centralną zamiast ramy podłużni‑

cji nie porzucił stanowiska i kolaborował z Niem‑

cowej, a jego silnik chłodzony był ruchem powie‑

cami. W 1953 roku skorzystał z prawa do przyjęcia

trza wywoływanym przez pęd auta. W latach 30.

obywatelstwa niemieckiego i przeniósł się na stałe

XX wieku konstruktor z Koprzywnicy opracował

do Monachium. Jego pełna rehabilitacja nastąpiła

rewelacyjne modele aerodynamicznych samochodów

dopiero w 1992 roku, na długo po jego śmierci.

osobowych Tatra T77 i Tatra T87, uważanych przez znawców za pierwsze europejskie auta o wyraźnie aerodynamicznej sylwecie. Wykorzystał przy nich doświadczenia Josefa Ganza, który w swoim Stan‑ dardzie Superior przeniósł silnik do tyłu. Udało mu się uzyskać lepsze od Ganza parametry techniczne, toteż jego tatry wzbudziły entuzjazm nawet samego Hitlera, domagającego się od inżyniera Porsche podobnych rezultatów. Pracując nad volkswage‑ nem, Porsche sięgnął więc po rozwiązania kolegi

Inspiracją do napisania tego tekstu był wyjazd grupy

z kraju śląsko‑morawskiego, ale nie wykupił praw

pedagogów i studentów Wydziału Form Przemy‑

patentowych. Prawnicy koprzywnickiej fabryki nie

słowych na Morawy. Była to druga część wyjazdu.

zdążyli wystąpić ze stosownym pozwem do sądu,

Pierwsza obejmowała wędrówkę szlakiem Bauhausu:

gdyż Hitler już w 1938 roku podporządkował sobie

Weimar – Dessau – Berlin. 51


Wystaw y – Gło sy – R e c e nz je

WPROST 1966–1986

Długo oczekiwana wystawa grupy WPROST, podsumowująca dwudziestoletnią wspólną aktywność wystawienniczą czterech artystów: Macieja Bieniasza, Zbyluta Grzywacza, Leszka Sobockiego i Jacka Waltosia (w pierwszej i dwudziestej wystawie brała

→ WPROST 1966–1986 → Muzeum Sztuki i Techniki Japońskiej Manggha → 10.9.2016–8.1.2017 → kuratorzy: Anna Król, Jacek Waltoś

udział także Barbara Skąpska), stała się w moim odczuciu jednym z najważniejszych, co najmniej w ostatniej dekadzie, faktów w życiu artystycznym

niedawno zakończonej wojny, aktualnej opresyjnej

Polski. I to nie z oczywistego – historii sztuki –

rzeczywistości PRL‑u, ale i czegoś więcej, czegoś bar‑

powodu, choć ten też jest niebagatelny.

dziej uniwersalnego: świadectwa wspólnych warto‑ ści, które były ich twardym „etycznym związkiem kręgosłupów” – w miejsce na ogół spotykanych gięt‑

Adam Brincken

kich i chorągiewkowych postaw „jedynie słusznych” politycznie, światopoglądowo i środowiskowo. Każdy

52

Organizatorzy i kuratorzy wystawy, działając wizjo‑

z nich był już na starcie w artystyczną samodzielność

nersko i z niezwykłą determinacją, pozyskali dzieła

kimś, kto dysponował, dzięki efektom swej studyjnej

z kilkudziesięciu kolekcji publicznych i prywat‑

jeszcze w szkole pracy pod okiem artysty i pedagoga

nych, nierzadko zagranicznych, z pracowni samych

Adama Hoffmanna, poza przyzwoitym warsztatem,

artystów, od ich rodzin, spadkobierców i przyjaciół.

także nieprzeciętną świadomością sztuki i kultury

Nie byłaby to jednak wystawa tak ważna, gdyby nie

jako całości. Oczytani, nasłuchani, naoglądani, wypo‑

zamysł kuratorów, by nie tylko zobaczyć dorobek

sażeni i obdarowani, mieli omal naturalną, już zdo‑

grupy w świetle jubileuszu, lecz także by spotkać

bytą dla siebie, a teraz w sobie, przestrzeń refleksji.

ich dzieła z powodu prawdy o ich pracy wówczas,

Mogli o czymś sądzić, i to nie według byle jakiego

jej związkach z głoszonymi sensami, także tymi,

widzimisię. Zapewne lubili się nawzajem, cieszyli się

które niejako same z siebie stawały się wspólnym

na kolejne spotkania, bo było o czym i z kim pogadać.

doświadczaniem czasu i wydarzeń oraz sposobów,

Ale wróćmy do naszych pytań.

w jakie każdy z nich materią swej twórczości na nie

Co sprawiło, że ta wystawa cieszyła się tak nieco‑

reagował. I oto mamy wystawę, która ukazuje wiele

dziennym zainteresowaniem młodych ludzi? Co zoba‑

planów, relacji i kontekstów dzieł czterech artystów,

czyli? Czy tylko to, czego dotąd nie znali? Dlaczego

jasno wykazując, że WPROST nigdy nie oznaczało „tak

sztuka niegdyś stworzona ręką ich „pradziadków”

samo”. Oczywiście, jasne i klarowne były powody

staje się nagle tak cenna i ważna? Dlaczego mają

powstania grupy, możemy je znaleźć w manifeście jej

ochotę oglądać wystawę po kilka razy, robić notatki,

członków. Uogólniając, składała się na nie potrzeba

rozmawiać o niej, może samemu „brać na warsztat”?

dawania świadectwa, swego osobistego sposobu

Spróbuję przyjrzeć się temu fenomenowi ich

odczuwania życia, świata, pamięci o dramatach

oczami z wielu stron, może uda mi się zbliżyć

Wiadomości asp /77


fot. Stanisław Zbigniew Kamieński

Zbylut Grzywacz, Zmięty i odprasowany instalacja, papier mâché, 1973

53


Od lewej:

do możliwości odpowiedzenia także sobie na te i wiele

Leszek Sobocki

nasuwających się w tym kontekście pytań.

Panorama

Języki różne: swada i dosadność kreski, dyna‑ mika, iluzyjność tylko ku sugestywności, gest pędzla,

Mam znów dwadzieścia lat. Wchodzę na wystawę.

niekiedy materia, ograniczenie gamy, kolaż nie dla

1968

Jestem w przestrzeni pierwszego rozdziału, którego

siebie samego, nie po „urodę” przedmiotu. Szorst‑

Jacek Waltoś

ideą jest rekonstrukcja pierwszej wystawy Wprost

kość, suchość, sypkość popiołu, smutek.

Poszukiwanie grobu

w Świetlicy Pałacu Sztuki Towarzystwa Przyjaciół

Wciąga nas nieco jaśniejsze światło w Zarastanie,

environnement

olej na płótnie, 1972

Sztuk Pięknych (1966). Jest dość ciemno, może nie

drugi rozdział. Ktoś klęczy tuż obok na ziemi, wpa‑

1973

ciemno, a szaro. Na podłodze, ścianach, w świetle,

trzony w nieobecność śladu, rozstrzelani serią są już

Jacek Waltoś

na obrazach i rysunkach ktoś płonie, sam spala się,

zaledwie cieniami, niektórzy uhonorowani zostali

grupy uciekających przed tymi, którzy dobrych zamia‑

numerem na przedramieniu, który wówczas nic nie

papier,

rów nie mają, chcą pozabijać, prowadzą na śmierć

znaczył, lub kennkartą na chwilę.

1980

gazową, wypędzają z życia, z domu z dwoma torbami

Zielenie traw dają jedynie chłód zapomnienia.

poza świat, gdzieś, byle nie tu. Mroczne, opustoszałe,

Na papierach i niewielkich płótnach poszukujący

wyssane z wilgoci, zeschłe pejzaże, roślina pijąca

siebie nawzajem; gdy kogoś już nie ma i nie wiadomo,

swymi korzeniami krew. Kobieta rodząca byle jak.

gdzie spoczywa. Brutalna, właściwa kara za niewła‑

Niosąca w sobie życie czy śmierć? Nadzieję czy roz‑

ściwe czyny. Czerwony chleb w koszyku na zakupy.

paczliwy jej brak? Człowiek podwójny, w dwójnasób,

Czerwona dłoń przebita gwoździem. Czerwony ślad

ciało przyjmujące obecność drugiego. Cementy z wnę‑

po stopie, która przedarła się przez but. Szklanka

trzem, kolor, cztery kolory, które chcą coś scalać, być

czerwieni zakorzeniona w papilarnych zmięciach

kompletne, w dobrej i pełnej relacji.

czarnej dłoni. Ciasno, beton, ziemia, płótno, papier,

environnement

Pieta w trójnasób rzeźba zastępcza

54

Wiadomości asp /77


Maciej Bieniasz

momentami skądś inne – wewnątrz obrazów

z serii Mistrz i Małgorzata

i pasteli – światło.

tempery na papierze 1975–1984

Nadal jasno, a dostojniej w czwartym rozdziale – Człowiek bez jakości. Na gładko, na czysto, świątecz‑

Jasno, dużo jaśniej i więcej powietrza. W pełni

nie i pod krawatem uprasowany „on”, by całkowicie

światła trzeci rozdział Etykiety zastępcze. Jak pieczę‑

być w komunii z komuną. Gdy w miejsce wyrąbanego

cie: Człowiek, Praca, Dzieło, a fiolet udaje czerwień.

kręgosłupa dałeś sobie wstawić drzewiec szturmówki,

Wszystko jest na papierach, wisi nieoprawione,

zgodziłeś się pełnić funkcję samonotującej maszyny,

na niezagruntowanych niczym prześcieradłach,

zasłużyłeś na cokół, piedestał, pomnik, na bycie

marnych płótnach i tekturach.

naczyniem kultowym, a że one są z byle czego, to co?

Zamiast z co najmniej betonu czy carrary –

Zobacz, jak wyglądają. Jakie prawdziwe? Wyssano

z pakunkowego papieru, butaforka, gips, wieszak,

z ciebie sens i racje, skapały resztki. Po bezsensowym

garnek, miednica. I gdzie tu sztuka? Gdzie i jak wobec

oporze pozostały za krzesłem cienie, a na nim jedynie

tradycji, gdy autoportret wcierką drwi Idolem z propa‑

ostatki twojej prawdziwości. Teraz, patrząc na siebie,

gandowej technologii okolicznościowego uwiecznia‑

czy żyjemy jeszcze dla jakiegoś powodu?

nia, produkcyjny taśmociąg zawiezie każdego rado‑

Płachta papierów, ogromny, kilkudziesięcio‑

śnie do… niczego, a z radości traktorzystki pozostaje

częściowy, biało‑czerwono‑czarny „gobelin” z poje‑

jedynie mechaniczny rumak i śmierć z wycieńczenia.

dynczych linorytów, z kłamstw i lizusostwa, ale też

Wykresy pokonywanych po mieszkaniu kilometrów

z przestróg – Znaków ostrzegawczych. Światło przygasa

i czynności. Płachta stojącego, opierającego się o pod‑

w piątym rozdziale. Jacyś barczyści, ubrani na ciepło,

łogę i leżącego papieru. W nim, na nim obecność

bo to początek wiosny. Zdyscyplinowani, zwarci nie

każdego, jeśli tylko zechce pomóc.

pozwalają mi iść dalej tą ulicą, wypędzają z Rynku, gdy 55


Barbara Skąpska

chcę iść „pod Adasia”, bo mamy tego dość! Biją po kry‑

obecność drugiej osoby lub na drugą czekają, są naczy‑

To nie jest rozmowa na telefon

jomu w bramie z gwarancją sukcesu, szczują psami

niem na… pocałunek. A wokół beznadzieja betono‑

i piekącą mgłą, zabierają dokądś. Z trybuny łżą w jesz‑

wych lub ceglanych miast, pustka nawet w Skrzynce

Liście i lusterka

cze żywe oczy, zabezpieczeni. Marzec ’68 mrocznymi

na listy. Nikt nie buja się na odlakierowanych huś‑

5 rysunków na papierze

scenami przesuwa się przed nami jak czarno‑biały

tawkach, gdy za plecami stoi gmach odosobnienia.

dokument, by w rezultacie znaleźć „winnych” tego

Czarno‑białe sekwencje urbanistycznej pustki, jakieś

całego zamieszania i pozbyć się ich kopniakiem hen

szaleństwa sportowych igrzysk, „bo chleba dosyć

daleko. Z własnego kraju, domu, mieszkania… wypad!

i teraz pora”. Ledwo zauważalne kolejki ludzi, małe

Prawdziwa drewniana, z desek podłoga, ten stół, krze‑

robaczki ustawione jak dżdżownice, by coś wymemłać,

sło, własny kąt, te drzwi… tylko nie myśl, że kiedykol‑

marzące jednocześnie o czymś krwistym, prawdzi‑

wiek były twoje; one są polskie i dla Polaków!

wym, na ząb.

4 rysunki na papierze 1982-1983

1982–1986

Chwila oddechu, choćby na schodach, kilkadzie‑

Ruina, rozpad, szarość bez związku z polakiero‑

siąt sekund, by wejść wyżej. Tu na wprost Portrety

waną fasadą, beznadzieja. Nikt nie zwraca uwagi

trumienne, dalej Twarze, lekko w lewo Plac zabaw –

na płaczącą Magdalenę.

szósty, siódmy i ósmy z rozdziałów wystawy. Jest

To samo światło, choć ciszej jakby w czterech

stosunkowo jasno, mimo że szarość pociemniała.

enklawach. Behemot, Berlioz, Azazello, Piłat, Nika‑

Ciaśniej, lecz kontrastowiej, kategoryczniej.

nor Iwanowicz Bosy, Jezus, Hegemon, Woland, Mał‑

Patrzą na nas wizerunki ich samych, także tych,

gorzata, Korowiow… stają przed nami już bez tekstu,

którzy byli i są nadal dla nich istotni. Wchodzą

ale i nie tylko z jego powodu. Kobiety, sztuka, tra‑

i my także wchodzimy przy tej okazji w szczególnie

dycja, odwieczne tematy, uczucia, emocje, dramaty,

prywatny związek, kontekst czy po prostu chęć bycia

tragedie, co od zawsze są nam przypisane lub sami

ze sobą, razem. Wcielają się w kogoś, gestykulują,

jesteśmy ich przyczyną, skutkiem… ofiarą.

przybierają ironiczne pozy. Zaświadczają o swej fizyczności.

56

Własne życie, koleje losu, jego. A twoje? A nasze? To kolejny, dziewiąty rozdział ekspozycji – Ikonografia

Są kameralne, reprezentacyjne lub tylko

własna. Rzędy równomiernych papierów, które niczego

dla siebie samych, by spotkać się we czterech

więcej na sobie już nie uniosą, lub kartek oczekują‑

w przestrzeniach płócien. Twarze z betonu mają znów

cych czegoś więcej, antycypujących przyszłą materię

Wiadomości asp /77


Zbylut Grzywacz

spełnienia. Wielkie spotkanie wyrzeźbionych postaci

codziennością. Graffiti zamalowuje prawdę, a ta i tak

Gleba (Wiosna '82)

zachłannie i do bólu przyjmujących miłość, tęsknotę

daje sobie radę, wyłażąc na wierzch. Czerwona szmata

i żal nieobecności. Opuszczeni i opuszczający. Samot‑

pełza ku mojemu prawu do rozmowy.

olej na płótnie, 1982 Pomoc II (Wiosna '82) olej na płótnie, 1984

nie pamiętający dzień po dniu własnego życia.

Coraz bardziej pozbawieni czegokolwiek, a przede

Sierpniowa niedziela ’80 rozpoczyna się spiżowym

wszystkim nadziei, czekamy, jesteśmy z Nim? On, jak

odnalezieniem bliskości ludzi w świetle pojedynczej

biały anioł lub św. Jerzy z pastorałem, jest wśród nas.

lampy, w ciszy zaułku, spotkania, współ­obecności,

Czy to coś zmieni? Czy On to zmieni? Zaskakująco

współprzeżywania. Dziesiąty rozdział jest dumny

długą pauzę mieliśmy niechcący przed sobą, by pomy‑

z odnalezienia choćby w trójkątnym cieple światła

śleć o… czasie.

sobie bliskich ludzi, uwolnionych myśli, ideałów

O tym, jacy byliśmy? Jesteśmy? Jacy będziemy?

wewnętrznie niesprzecznych, sztandarów, znaków

Może najważniejsze w tym wszystkim jest to, by

i haseł do podniesienia. Czas na zamyślenie i na inny,

„raczej” i bardziej być, a nie – mieć. Jak pocieszenie:

lepszy świat. Ale do chwili, do czasu nocy, która znów

„we dnie i w nocy…” leżące na obrazach rozchylone

upomniała się o… kłamstwo.

jak naczynia płaszcze, leżąca, z papierowego byle

Przyniosła Duszno(ść), czyjąś – wielu nieobec‑ ność, bezdech, zawał, krew. Ten ostatni z 11 roz‑

czego, potrzeba i gotowość na mimo wszystko nie‑ ustanne WSPÓŁ…

działów wystawy zaświadcza i jest z jednej strony

Mogę zejść na dół, zacząć oglądać wszystko od

świadkiem losu, z drugiej chichotem zła dotkliwie

początku, wracać, gubić się w labiryntach ścian, dać

wpisanym w relacje pomiędzy dobrą myślą, dobrym

się prowadzić światłu i układowi dominant, związ‑

celem a żarłoczną potrzebą przenicowywania wszyst‑

ków i kontekstów. Mogę siedzieć na podłodze, wcho‑

kiego, by panować nad innym, kazać mu coś, zmusić

dzić znów po schodach… tylko dlaczego znów chcę?

do bezsensu, do bezcelu.

Ja teraz, na chwilę „dwudziestoletni” mam na ogół

Polskie drzwi, drzwi jak nosze z kolejnymi

o parę lat „mniej” niż oni – wprostowcy, gdy powsta‑

zwłokami. Pozostawione na klamce zakupy, mrok

wały te dzieła, a one same? Odnoszę wrażenie, że

odosobnienia, brudna ścierka, cynowe miski i kubek,

czas, o którym są, nie jest tylko historyczny. Wiem,

zakuty chleb, internowana prawda, marzenie,

teraz ja żyję inaczej, „kolorowiej” niż oni i na razie

by świat „z darów” stał się po trosze może i naszą

wszystko mogę, choć teraz wygląda na to, że na coraz 57


58

Wiadomości asp /77


Od lewej: Leszek Sobocki, Idol, wcierka na płótnie, 1966 Jacek Waltoś, Pieta w trójnasób, rzeźba zastępcza, papier, 1980 Jeszcze obecny, wcierka na płótnie, 1968 Wspólna nieobecność, wcierka na płótnie, 1970 Wysiłek, wcierka na płótnie, 1969 Spotkanie, wcierka na płótnie, 1971

mniej mogę mieć wpływ. A jednak jesteśmy tacy sami, bo też współodczuwamy! Niezwykła jest dosadność tych wizualnych skrótów myślowych – linorytów Leszka Sobockiego, wyciętych kształtów i słów – tyle ile trzeba – tu fruwających jak niedoschnięte jesz‑ cze ulotki. Surowość etykiet, butaforki, technologii zastępczych, kolażu, environmentu, także Zbyluta Grzywacza i Jacka Waltosia, stają się jak wyznanie wiary przynależne do stwierdzenia, że „sztuką może być byle co – tyle że szczególnego rodzaju”. To jakby wskazówka, by na nic nie czekać, niczego nie ocze‑ kiwać, lecz wyrażać… gdy ma się co. Długie, wielkie cykle Jacka Waltosia, materialne niezwykłości rzeźb ukształtowanych światłem, bezkresne rysunkowe narracje Macieja Bieniasza – są jak cały teraźniejszy czas obrazkowy, rozmaity. Dziś też są naszym doświad‑ czeniem, nie zawsze z wielkiego powodu, ale jednak; jak film czy komiks, kartka po kartce, scena po sce‑ nie, kadr po kadrze. Dziś, gdy nie mam czasu na tak wiele, paradoksalnie bronię się przed tym brakiem potrzebą czytania, naoglądania, dłuższej rozmowy, prawdziwszego kontaktu. Oni mieli siebie także dla siebie. Dobrze jest być razem, nie jest się osamotnio‑ nym. Trzeba umieć wyrazić. Ale przecież nikt im tego w prezencie nie dał. Chcieli, „chciało im się”, to pracowali. Byle znaleźć sens, taki bez list rankingowych czy mody na jeden sezon. Można być sobą niepozamykanym w jednej manierze czy kon‑ wencji, ale też można iść ścieżką za kimś, rozpędzić się w czyimś wielowiekowym świetle, by potem, roz‑ pędzony, móc się oderwać, zboczyć i mówić z sensem językiem, może już swoim własnym, który uniesie to, co się zamierzało. Mieć w sobie radość odwagi prawdy. Czy to mój, czy pięknych dwudziestoletnich świat? …może za sprawą sztuki nasz wspólny. 59


Wystaw y – Gło sy – R e c e nz je

Widz nie musi iść do kina – widz idzie filmować → Krzysztof Z., Krzysztof Z. → Kino grawitacyjne → Galeria Wydziału Malarstwa asp w Krakowie → 6.12.2016–10.1.2017 → kuratorzy: Grzegorz Sztwiertnia, Joanna Zemanek

Monika Kozioł

które są rozważaniami nad istotą kina grawitacyj‑ nego, czyli kina g. Często jest ono konfrontowane

Na przełomie lat 2016 i 2017 w Galerii Wydziału Malar‑

z kinem k, czyli kinem kinetycznym, utożsamianym

stwa krakowskiej ASP odbyła się seria warsztatów

z produkcjami filmowymi (na przykład hollywoodz‑

i wystaw. Wszystkie działania składające się na ten

kimi, a także w pewnych przypadkach video artem),

projekt łączył wspólny mianownik – Kino grawitacyjne.

które tworzą iluzję. Wybrane punkty manifestu są

Autorami projektu byli Mateusz Falkowski i Marek Sob‑

dodatkowo uzupełniane wstawkami lirycznymi.

czyk, a uczestnikami warsztatów studenci Wydziału

Pierwsze przytoczone w manifeście zagadnienie

Malarstwa: Filip Handzel, Natalia Ledzianowska,

to zestawienie dwóch słów – „wszystko” i „tylko”.

Bartłomiej Leśniak, Aladyn Loniak, Anna Pichura,

Odnosi się do postawy reżysera/wykonawcy. Z jed‑

Aleksander Sovtysik, Joanna Tochman, Joanna Woźny.

nej strony pojawia się ambicja włączania „wszyst‑

Widzem mógł być każdy. Projekt jest częścią bogat‑

kiego”, z drugiej występuje zainteresowanie „tylko”

szego programu Galerii Wydziału Malarstwa, którego

jednym tematem. Jednak jeśli „wszystko” jest

kuratorami są Grzegorz Sztwiertnia i Joanna Zemanek.

„czymś”, na przykład sztuką, to tak naprawdę nic

Zdanie „Widz nie musi iść do kina – widz idzie

oprócz sztuki już nie istnieje. Rezygnuje się także

filmować”1 przywołuje poszczególne wydarzenia skła‑

z „tylko”, bo skoro wszystko jest sztuką, to można

dające się na program projektu, skupiając się przede

zajmować się tym „wszystkim”. Dlatego należy skupić

wszystkim na wyjaśnieniu fenomenu Kina grawitacyj-

się „»tylko« na czymś ograniczonym”2. Sztuka jest

nego oraz przedstawieniu tego, co powstało, „kiedy –

„tylko” sztuką. Autorzy manifestu nakazują także

parafrazując – studenci poszli filmować”.

wyrwanie się z „tu i teraz”. W procesie tworzenia/ odbioru kina g ważna jest postawa analityczna, ale

60

Krótki przewodnik po założeniach Kina

także zezwierzęcenie: „Zwierzę zawsze było wysłanni‑

grawitacyjnego

kiem, narzędziem, testerem, normomierzem, zawsze

Pierwszy manifest kina grawitacyjnego, którego auto‑

wrażliwsze, czulsze na wszelkie sygnały” (MKG, pkt

rami są Mateusz Falkowski i Marek Sobczyk, powstał

2). Kino grawitacyjne ma za zadanie tworzyć filmy

w 2012 roku. Składa się on z dziewięciu punktów,

trudne, ale osiągalne, co jest przeciwieństwem kina

Wiadomości asp /77


61

fotografie Grzegorz Sztwiertnia, Dominik Stanisławski


kinetycznego. „Kino grawitacyjne nie jest ideologią –

Podsumowaniem pierwszego etapu spotkań Mateusza

nie działa podług schematu projekt – realizacja,

Falkowskiego i Marka Sobczyka ze studentami była

niczego nie wtłacza, nikogo nie formuje, nie ugniata”

akcja, która miała miejsce 6 grudnia 2016 roku. Jej

(MKG, pkt 4). Kino i obraz są wszędzie, natomiast

schemat wyglądał następująco: czterech studentów

widz i ekran są gdzie indziej (MKG, pkt 6). Istotna

na swoich ramionach podtrzymuje huśtawkę (wyko‑

jest intuicja i nieświadomość. W miejsce iluzji,

naną z trzech żerdzi i sznura), na której piąta osoba

którą tworzy kino k, ma wejść „przemiana świado‑

stoi i próbując złapać równowagę, odczytuje refleksje

mości” (MKG, pkt 7). Kino g jest robione bez fun‑

(swobodne myśli) dotyczące kina g oraz fragmenty

duszy. Ma rozpowszechniać kulturę. Nie ma w nim

Drugiego manifestu. Zmiana czytającego odbywa się

operatorów, kamera porusza się po torze w kształcie

rotacyjnie. Przytaczane przemyślenia mieszają się

elipsy. Brak wyznaczników poprawności technicz‑

z fizycznym doznaniem grawitacji, a zarejestrowana

nej, to, co ważne, rozgrywa się poprzez zderzenie

akcja staje się 8 Odcinkiem kina grawitacyjnego.

i przenikanie się różnych czynników. „Eksperyment

Tego samego wieczoru odbyło się także premierowe

polega na wydaniu się na pastwę arbitralnego prawa

odczytanie przez autorów Drugiego manifestu kina

i konieczności. Mitu nie ma. Opcja Joyce’a odpada.

grawitacyjnego.

Pozostają proste zabiegi: dźwięk huśtawek, który porywa obraz, wyrywa go z ruchu w ryt, odmienny

Drugi manifest kina grawitacyjnego – wybrane

stan, kamera poruszająca się po specjalnie konstru‑

zagadnienia

owanych torach, brak operatorów. To właśnie oznacza

Drugi manifest kina grawitacyjnego. Wiersz albo Drugi

nazwa »grawitacja«” (MKG, pkt 8).

manifest wiersza grawitacyjnego. Kino ma formę dwu‑ głosu, który za pomocą pięciu punktów rozszerza

62

Kino grawitacyjne na ASP

nasze spojrzenie na kino g. Z tekstu dowiadujemy się,

Program projektu obejmował ćwiczenia z kina grawita‑

że to, co istotne, nie rozgrywa się jedynie w kadrze, ale

cyjnego (5.12.2016), w czasie których zostały przedsta‑

także poza nim. Działania w ramach kina g to także

wione jego podstawy, założenia i formuły. Studentom

„pisanie wierszy, sesje nagraniowe, ale również

zadano również wykonanie trzyminutowych rejestra‑

nierozmowy o kinie k.”3. Manifest dostarcza także

cji, które zostały omówione 12 grudnia 2016 roku.

wytycznych dotyczących obecności wiersza: „Wiersz

Wiadomości asp /77


używany jako narzędzie w kinie i wiersz używający

W odpowiedzi autorzy przytaczają trzy słowa klucze:

kina jako narzędzia” (MKG II, pkt 1.I’). Znajdujemy

A) swada, B) praca, C) dusza i ich różne kompila‑

również informacje, iż kino g jest produkcją nieryn‑

cje, czyli ABC, BAC, CAB. Wśród możliwych tema‑

kową, a ponieważ powstaje ono bez pieniędzy, to ten

tów wymieniają także „afektację i bezwstyd, pustkę

stan daje wolność wyboru: „nic nie masz, również

i sposoby radzenia sobie, tory i torowiska, metaforę

nic nie musisz” (MKG II, pkt 2.D). Określony zostaje

i dosłowność” (MKG II, pkt 5.W–Z). Rejestracja nie

zakres działania widza, który także „nie musi” – nie

ma przebiegać na bazie scenariusza, bo to rejestracja

musi chodzić do kina, jednak może w nim uczestni‑

ma przedstawić scenariusz (MKG, pkt 5).

czyć lub je tworzyć, angażować się lub nie (MKG II, pkt 3.F). W manifeście zostaje podniesiona kwestia

Student nie idzie do kina – student idzie filmować

kulturotwórczości kina g i znaczenia pracy: „[…]

Zadaniem studentów było przygotowanie rejestracji,

praca czyni duszę, bo ta pojawia się, kiedy opraco‑

której punktem wyjścia był wiersz/wers: „tor/elipsa,

wujesz zamiast odpracowywać. Albo inaczej: skoro

obraz‑wers, aktor, bez pieniędzy, trzyminutowa reje‑

tracisz duszę, przestajesz robić kulturę, bo tylko natu‑

stracja” (KG, 2)4 oraz uwaga: w kinie g trudno osią‑

ralnie robiąc kulturę, nie zapracowujesz się” (MKG II,

gnąć stan filmu. Dodatkowo studenci mieli odpowie‑

pkt 4). Na zakończenie pada pytanie: „Co filmować?”.

dzieć na trzy pytania: 1. W jaki sposób dokonałaś/dokonałeś rejestracji według wersu/instrukcji? 2. Gdzie i z kim kręciłaś/kręciłeś? 3. Co robi aktor/aktorka? W realizacji Filipa Handzla obracająca się wokoło kamera rejestruje las, nagie drzewa, liście pokrywa‑ jące ziemię. Na brzegu małej rzeki stoi aktor‑postać z zabandażowaną głową. Odpowiedzi na pytania: 1. iSight 8mpx. 2. Rzeka, Masza. 3. Zezwierzęcenie ludzkości. Natalia Ledzianowska rejestruje działania, które rozgrywają się na ekranie jej laptopa. Poprzez Google Maps przenosimy się do Torunia. Najpierw widzimy mapę miasta, a następnie ulicę – pojawiają się space‑ rujący mieszkańcy lub turyści oraz pomnik Mikołaja Kopernika. Obraz zaczyna obracać się wokół własnej 63


osi. W tle cały czas słyszymy głos, który w swojej

dźwięk pracującej windy łączy się z odgłosem odde‑

opowieści między innymi nawiązuje do postaci Ikara

chu. Koniec wieńczy ciemność i słowa: „Ona jest

oraz Mikołaja Kopernika i jego dzieła O obrotach ciał

piękna… zmasakrowana totalnie”.

niebieskich.

Odpowiedzi na pytania:

Odpowiedzi na pytania:

1. Elipsa jest rysowana względem moich kostek.

1. Za pomocą ekranu monitora.

2. W windzie towarowej z operatorem dźwigu

2. Kręciła w pracowni 202 z Mateuszem w środku.

i Sebastianem B.

3. Aktor spada do TORunia.

3. Aktorzy stoją, aktorka jest zablokowana.

Bartłomiej Leśniak w kadrze „uchwycił” leżącą

Aleksander Sovtysik, kreśląc kamerą w powie‑

na podłodze mapę południowej Polski z plamą wody,

trzu koła, rejestruje drugiego mężczyznę, który

która obejmuje Kraków i tereny „poniżej” niego.

naśladuje ten sam ruch za pomocą telefonu komór‑

Kamera okrężnym ruchem rejestruje obraz. Poza

kowego, także dokonując rejestracji wideo (w czasie

kadrem słyszymy kobiecy głos, który wymienia nazwy

prezentacji w galerii praca była pokazywana jako

małopolskich miejscowości. Wyznaczają one granice

projekcja dwukanałowa). Przechodzą do drugiego

plamy na mapie.

pokoju, w którym widzimy trzecią osobę – mężczyznę

Aladyn Loniak wykorzystał widok Ziemi z ko­smo‑ ­su zarejestrowany przez satelitę. Poruszamy się zgod‑

przechowuje czekoladki Kinder.

nie z torem jej lotu. Zmieniają się pory dnia, szybkość

Odpowiedzi na pytania:

przesuwającego się obrazu, czasami „wyskakują”

1. Kamerą.

nazwy miast, którym towarzyszą słowa takie jak „mar‑

2. W pomieszczeniu.

twa”, „tory”, „pies”, „sobie”.

3. Z aktorem nagrywa(m).

Odpowiedzi na pytania:

64

leżącego na materacu, który pod poduszką znajduje/

Rejestracja Joanny Tochman, która odbywa się

1. Poprzez przeszukiwanie.

na zewnątrz, zaczyna się cytatem z Kosmosu Witolda

2. Na obrotowym krześle z kotem i innymi obserwa‑

Gombrowicza i zbliżeniem na wiszący kabel. Kamera

torami ziemi.

podąża wzdłuż niego. Wraz z końcem recytacji

3. Myślą, mówią, patrzą, krzyczą, pieprzą.

fragmentu książki Gombrowicza zmienia się kadr.

Anna Pichura tworzy horror grawitacyjny. Koli‑

Widzimy kobietę, która wbija w ziemię dwa patyki –

stym ruchem kamery rejestruje wnętrze windy towa‑

ogniska elipsy, a następnie ją wykreśla. Tej czynności

rowej, którą obserwujemy na wysokości kostek dwóch

towarzyszy głos zza kadru, który komentuje poszcze‑

mężczyzn. Obraz ten przeplata się z pojawiającą się

gólne etapy działania. Realizacja kończy się słowami:

twarzą kobiety (widzimy jedynie jej nienaturalnie

„Teraz jest już bardzo ekscentryczna”.

powiększone i poruszające się usta) oraz zieloną łapę

Odpowiedzi na pytania:

(?) przeczesującą powoli kobiece włosy. Monotonny

1. Przeniosłam rysunek z kartki na(d) ziemię.

Wiadomości asp /77


2. W ogrodzie, z Polą i psem Mironem.

na pytania. Przebieg realizacji przypominał szta‑

3. Aktorka 1 – idzie i mówi, aktorka 2 – wytycza elipsę.

fetę. Studenci pojedynczo, z laptopem w jednej ręce

Realizacja Joanny Woźny to odtworzone od tyłu

(ekran musiał być widoczny dla podążającej z tyłu

nagranie lejącej się wody i wrzucanych do dziecięcej

osoby‑filmowca), przemierzali poszczególne etapy

wanienki zabawek, przyrządów kuchennych. Zabieg

trasy, zmieniając się we wcześniej wyznaczonych

ten sprawia, że poszczególne przedmioty zdają się

miejscach. Punktem kulminacyjnym było spotkanie

wyskakiwać z „kąpieli”. Towarzyszy temu niesyn‑

ze studentami‑samolotami, które krążyły w holu.

chronizowana recytacja tekstu, który jest kompila‑

Jednym z ważniejszych założeń Kina grawitacyj-

cją utworów autorstwa Moniki Kalisty, o.s.t.r., Taco

nego jest bycie dostępnym dla każdego, trudnym,

Hemingwaya oraz TEDE.

ale dostępnym. Takie też są Manifesty. Jeśli jednak

Odpowiedzi na pytania:

poświęci się czas, aby je zgłębić, okazują się świetnym

1. Rzeczy i słowa były wyrwane.

instruktażem – swoistym DIY. Widz nie musi więc już

2. Z moim mężczyzną w łazience.

iść do kina, sam może zacząć filmować.

3. Mówili i pływali. 13 grudnia 2017 roku w Galerii Wydziału Malar‑ stwa ASP odbyła się prezentacja przygotowanych przez studentów zadań, które następnie posłużyły do nagra‑ nia 9. odcinka kina grawitacyjnego. Początkiem toru rejestracji była galeria, końcem – hol główny ASP.

Przypisy 1

Kraków 2017, s. 2. 2

Manifest kina grawitacyjnego, maszynopis, pkt 1 (dalej cyto‑

3

Drugi manifest kina grawitacyjnego. Wiersz albo Drugi mani-

wanej jako MKG).

fest wiersza grawitacyjnego. Kino, maszynopis, pkt 1 (dalej

Każdy ze studentów na ekranie laptopa prezento‑ wał swoją rejestrację, na klawiaturze znajdowała się natomiast kartka z wydrukowanymi odpowiedziami

Kino grawitacyjne, Wydział Malarstwa ASP w Krakowie,

cytowane jako MKG II). 4

Zgodnie z wytycznymi Drugiego manifestu „wers” to „mały wiersz”. 65


Wystaw y – Gło sy – R e c e nz je

fot. Grzegorz Sztwiertnia, Charles J. de Bisthoven, Joanna Zemanek

→ Joanna Kaiser, Wojciech Kubiak, Henryk Lehnert, Leszek Lewandowski, Jarosław Modzelewski, Andrzej Naściszewski, Igor Przybylski, Dominik Stanisławski, Witold Stelmachniewicz, Andrzej Szarek, Grzegorz Sztwiertnia, Joanna M. Wężyk, Joanna Zemanek → (Nie)Wesołe miasteczko → Galeria ASP w Krakowie → 26.1–26.2.2017 → kuratorzy: Grzegorz Sztwiertnia, Joanna Zemanek, Karolina Woźniak

fot. Aleksander Karkoszka, Marysia Markowska

Quasi‑społeczny eksperyment

66

Wiadomości asp /77


Pierwsza część projektu ma formę obszernej limitowanej publikacji artystycznej i dotyczy bezpo‑ Wystawa (Nie)Wesołe miasteczko jest podsumowa‑

średnio wybranych miejsc rozrywki (wesołych mia‑

niem trzyletniego interdyscyplinarnego przedsię‑

steczek) na peryferiach Polski (jednym z elementów

wzięcia badawczego, którego celem – jak wska‑

kontrapunktowych materiału jest część poświęcona

zują twórcy, wykładowcy krakowskiej ASP – było

parkowi rozrywki w Coney Island w Nowym Jorku).

sprawdzenie pewnych intuicji z zakresu socjologii

Materiał zdjęciowy zrealizowany w tych kilku miej‑

i antropologii, a dotyczących współczesnych form

scach ukazał jednorodność zarówno charakteru

zrytualizowanych, terapeutycznych praktyk stoso‑

samych miejsc, jak i ludzkich zachowań. Lunaparki,

wanych głównie przez społeczności małych miast,

ale także podobne specyficzne zjawiska: festyny, kar‑

miasteczek oraz wsi pod postacią różnorakich gmin‑

nawały, dożynki, święta ulic i skwerów – są niczym

nych świąt i ceremonii: dożynek, festynów, festiwali.

zawieszone w czasie i przestrzeni enklawy społecz‑

Pierwsze kroki i soczewki obiektywów skierowane

nych rytuałów.

zostały jednak na wesołe miasteczka: owe niedoce‑

Publikacja jest osią dla drugiej części – wystawy

niane i bagatelizowane (choć często w istocie godne

prezentującej różne spojrzenia na ów laboratoryjny

politowania), wspaniale wyposażone laboratoria

w swej ograniczoności i czystości warunków, „natu‑

ludzkich zachowań i reakcji.

ralny”, quasi‑społeczny eksperyment. 67


Wystaw y – Gło sy – R e c e nz je

O marzeniach

Zofia Małysa

fot. Michał Bratko

→ Kinga Nowak, Kornel Janczy, Bolesław Chromry → Efekty uboczne → Galeria Sztuki Współczesnej BWA w Katowicach → Kuratorka: Zofia Małysa → 3–26.2.2017

sąsiednich, stworzonych z lapidarnych wycinków form wyobraźni zaczyna się tam, gdzie kolory i kształty

3 lutego 2017 roku o godzinie 17.55 na stole prosekto‑

przestają nakładać się na to, co skłonni jesteśmy uzna‑

ryjnym spotkała się maszyna do szycia i – bynajmniej

wać za rzeczywiste. Odciski palców pozostawione przez

nie parasol – ogon szczura. Ponieważ wszyscy świad‑

osobę, która ten prywatny, nad‑realny świat wycięła

kowie i uczestnicy zdarzenia zniknęli, nie wiadomo,

z wielobarwnej materii, pozwoliły uznać ją za propa‑

czy spotkanie było przypadkowe, czy może planowano

gatorkę marzeń szytych na miarę.

je od dawna.

↗ Kinga Nowak Formy wyobraźni akryl na płycie MDF, 2017 ↗↗ Kornel Janczy À la Orange marker na ścianie, 2017 → Bolesław Chromry Bez tytułu 30 × 21 cm tusz na papierze, 2017

Wystawa Efekty uboczne, odbywająca się w Małej

Wśród znalezionych na miejscu dowodów wymie‑

Przestrzeni katowickiej Galerii Sztuki Współczesnej

nia się zabezpieczoną przy wyjściu ewakuacyjnym

BWA, traktuje o marzeniach – zarówno tych speł‑

notkę pokrytą szczurzym pismem. Grafolog rozszy‑

nionych, niespełnionych, jak i przedawkowanych.

frował napis jako „to sprawka Chromrego”. Policja

Spełnionych – jako że Kindze Nowak udało się zmate‑

próbuje ustalić jego (bardziej) prawdziwą tożsamość.

rializować formy jej wyobraźni. Niespełnionych, gdyż

Podejrzany może być każdy człowiek, którego wyobraź‑

Kornel Janczy, marząc o komfortowej dla oka prze‑

nia bywa nieposkromiona.

strzeni publicznej, stworzył jej namiastkę w prze‑

→ Bolesław Chromry

Na podstawie oględzin stołu prosektoryjnego

strzeni galerii. Przedawkowanych zaś w przypadku

Bez tytułu 30 × 21 cm

ustalono, że przebieg popołudniowej sekcji poszedł

Bolesława Chromrego, który w formie rysunkowych

tusz i ekolina na papierze

w przedziwnym kierunku. Choć do wglądu pozostały

przepowiedni przestrzega potencjalnych marzycieli

jedynie efekty uboczne zdarzenia, udało się stwierdzić,

(zwłaszcza artystów i erotomanów) przed efektami

że pobliska przestrzeń wypełniła się tym, co wyma‑

ubocznymi nadmiernego fantazjowania.

2017 → Bolesław Chromry Bez tytułu 30 × 21 cm

rzone. Przypuszcza się, że jeden z uczestników utkał

Kreślony grubą kreską Ratsinger, czyli rysunek

swoją fantazję z pragnienia o komforcie i wygodnym

Bolesława Chromrego ukazujący hybrydę maszyny

Bez tytułu 21 × 30 cm

dla oka otoczeniu. Subtelna intensywność jego muralu

do szycia i szczura, stanowi punkt wyjściowy anon‑

tusz na papierze, 2017

sprawia, że aż chce się patrzyć. Również przestrzeń

sujący myśl przewodnią wystawy. Jeśli bowiem

tusz na papierze, 2017 → Bolesław Chromry

68

Wiadomości asp /77


69


przypomnieć sobie słowa Comte de Lautréamonta,

↑↓→ Kinga Nowak

który w przypadkowych spotkaniach upatruje osobli‑

Formy wyobraźni

Ratsinger 30 × 21 cm

akryl na płycie MDF, 2017

tusz na papierze, 2013

wego piękna, okazuje się, że za sprawą takich właśnie „spotkań” to, co niespodziewane, staje się niezmier‑ nie zajmujące. Na wystawie Efekty uboczne w sąsiedz‑ twie wspomnianej czworonożnej maszyny do szycia umieszczone zostały wycięte z wielobarwnej materii Formy wyobraźni Kingi Nowak. Dzięki jej zmysłowym, abstrakcyjnym bryłom staje się jasne, że wykrój fan‑ tazji może skumulować w sobie nie tylko pragnienie zachowania pamięci o awangardzie początków XX wieku, lecz również predylekcje artystki do estetyki minimalizmu lat 60. Idąc tym tropem, przechodzimy do sali drugiej, opanowanej przez minimalistyczną, czarną kreskę muralu Kornela Janczego. Owa praca, zatytułowana nazwą koloru farby użytej do jej wykonania (À la Orange), stanowi echo pastelowej manii malowania fasad domów w taki sposób, „żeby było ładnie”. Artysta wydaje się sugerować, że nie‑ ograniczona paleta barwna to współcześnie jedna z głównych przyczyn niemożliwości osiągnięcia upragnionego komfortu wizualnego. Z ideą stojącą za muralem Kornela Janczego koresponduje jeden z zawieszonych na oranżowym tle rysunków tuszem Bolesława Chromrego – czarna ściana galerii, symbo‑ lizująca niepewność jutra i niespełnione marzenia. 70

Wiadomości asp /77

widok wystawy Bolesław Cromry Kornel Janczy

↗ Bolesław Chromry


71


Wystaw y – Gło sy – R e c e nz je

O potencji w „Potencji” Z jej założycielami – Karoliną Jabłońską, Tomaszem Kręcickim i Cyrylem Polaczkiem rozmawia Agnieszka Jankowska‑Marzec

→ Karolina Jabłońska, Tomasz Kręcicki Cyryl Polaczek → Potencja → Galeria Raster → 4.2–25.3.2017 ajm: Podobno początki waszej aktywności wysta-

wienniczej to czas, gdy byliście jeszcze studentami malarstwa w ASP. kj:

Pierwszą wystawę zrobiliśmy w 2012 roku, była

to Wiosna w barze Wiarus. Śmieszna wystawa brzyd‑ kich obrazków w paskudnym barze przy ul. Baszto‑ wej, bardzo wiosenne klimaty, wszystko w deszczu i błocie. Na początku studiów zaczęliśmy się po pro‑ stu przyjaźnić i okazało się, że artystycznie też jakoś do siebie pasujemy, mamy podobne poczucie humoru. Na drugim roku studiów było dla nas nobilitujące, że na nasze wystawy przychodzili znani artyści. Na przykład Tomek Baran, którego obraz widzieliśmy na wycieczce w Warszawie w Fundacji ING. Tomasz Kręcicki: Wspomnę, że tam, gdzie był Wia‑ Witryna Galerii Potencja na ul. Józefińskiej 34a, Kraków, 2016

72

Agnieszka Jankowska‑Marzec: Jak narodziła się idea

rus, jest teraz Galeria ASP. Te pierwsze wystawy były

Potencji: galerii, kolektywu albo może czegoś

rzeczywiście śmieszne, ale pamiętam, że wzbudzały

więcej?

też zażenowanie. O to nam właśnie chodziło. Nie

Karolina Jabłońska: Potencja nie miała być galerią.

chcieliśmy na drugim roku zaczynać od końca, czyli

Mieliśmy potrzebę nazwania naszych wspólnych

szukania kuratora i wymyślania historii z kosmosu,

działań, skupienia ich, połączenia jedną nazwą. Nie

więc znajdowaliśmy byle pretekst, żeby pokazać to,

wiadomo jednak, jak to się dalej potoczy. Potencja

co ostatnio namalowaliśmy.

ma obecnie stałą siedzibę (czego nie wyobrażaliśmy

Cyryl Polaczek: Z tego, co pamiętam, to był wasz

sobie na początku), ma też hymn i flagę. Może w przy‑

pomysł. Zastanawiałem się, po co taka wystawa, ale

szłości będziemy „pełnoprawną” galerią jeżdżącą

oczywiście pomysł mi się spodobał, wiedziałem, że

ze swoimi artystami na targi po całym świecie.

będzie śmiesznie.

Wiadomości asp /77


Baner reklamowy na budynku ASP przed wystawą Wy-dalone 2015

ajm: Może lepiej byłoby po prostu założyć grupę

Z drugiej strony do wystawiania zapraszamy też

artystyczną, niż podejmować się ryzykownej

artystów z zewnątrz, w listopadzie mieliśmy bar‑

i ciężkiej pracy, jaką jest prowadzenie galerii?

dzo udaną wystawę Pewne konflikty Martyny Czech,

tk: Prowadzenie galerii jest satysfakcjonujące,

a w marcu chcemy pokazać świetnego malarza,

bo wierzę, że ma jakiś, choć może niewielki wpływ

naszego kolegę z Pragi – Aleša Zapletala. Od razu

na otaczającą nas rzeczywistość. My chyba cały

jednak przyznajemy się, że nie oferujemy wiele –

czas zmagamy się z problemem sensu i „widzial‑

tylko 15 m2 naszej galerii, towarzystwo, przyjemny

ności” naszej pracy. Wciąż zadajemy sobie pyta‑

wernisaż, i tyle.

nie: po co to robimy (malujemy, siedzimy w pra‑ cowniach), kogo to właściwie obchodzi itd. Może założenie grupy byłoby tworzeniem sobie kolejnego,

ajm: Jak wygląda podział obowiązków w Potencji?

Kto za co odpowiada?

własnego świata. Galeria jest natomiast „wyjściem

kj: Nie ma jasnego podziału obowiązków. Jako

do ludzi”. Możemy zaprosić artystów z zewnątrz.

że chłopcy mają pracownie obok siebie, pomysły

Przy okazji przyjeżdżają ich znajomi, ktoś może

na wystawy rodzą się z ich wspólnych rozmów.

o nas usłyszeć…

Ja może jestem trochę bardziej zorganizowana

kj: Nie chcieliśmy zakładać grupy arty­stycznej,

i załatwiam częściej sprawy formalne, ale nie jest

bo one zwykle mają jakieś postulaty, jasny przekaz,

to reguła. Licznik na prąd przepisał na siebie Tomek,

a my nie byliśmy i chyba nadal nie jesteśmy do końca

Cyryl mieszka obok galerii, więc w razie potrzeby ją

określeni. Poza tym słynne grupy artystyczne w Kra‑

otwiera. Każdy robi to, na co akurat ma czas i chęć.

kowie już były. Dla nas prowadzenie galerii nie wiąże

Mamy też duże wsparcie w naszym przyjacielu Mar‑

się z ryzykiem. Wprawdzie inwestujemy czas i jakieś

cinie Wiekieraku. Na początku dał się poznać jako

tam oszczędności, ale nie mamy ambicji komercyj‑

młody kolekcjoner sztuki, przyjaciel artystów, ale też

nych, nie proponujemy nikomu stałej współpracy.

człowiek osadzony w zupełnie innym świecie (nie‑

Jako artyści chcielibyśmy, żeby reprezentowała

artystycznym). Teraz nie tylko wspiera nas finan‑

nas znana, uczciwa galeria, która zajmie się naszą

sowo, ale też często podsuwa rzeczy, które nam nie

karierą, bo my w tej kwestii jesteśmy amatorami.

przyszłyby na pewno do głowy (na przykład balony 73


↑ Wizyta w pracowni

z helem na wernisażu Martyny Czech). Ma bardziej

prezentacją naszych działań, a są próbą mistyfikacji,

Martyny Czech,

realistyczne podejście do pewnych spraw niż my,

udawaniem innych artystów. Nie ma więc problemu

ale też czasem absurdalne pomysły, które dają nam

z tym, że ktoś wymyślił więcej prac. To wszystko

Cyryl Polaczek,

motywację do działań. Kreatywny, twórczy człowiek.

jedno, na Interstelaż najwięcej wymyślił chyba

Martyna Czech,

tk: Tak, Marcin to szalony człowiek, który mimo

Cyryl, ale wysiłku w jej przygotowanie włożyliśmy

Krzysztof Piętka,

że jest nieco starszy od nas, to – mam czasem takie

po równo.

na zdjęciu od lewej: Tomasz Kręcicki,

Karolina Jabłońska

wrażenie – ma więcej energii niż cała nasza trójka. Jeśli chodzi o obowiązki, to regułą jest, że zawsze przygotowuję i robię druki na wystawy (gazetki,

ajm: Czy wypracowaliście już sobie stały model

pracy nad wystawą? Częstotliwość pokazów?

ulotki, plakaty, pocztówki). Lubię to. Mam poczucie,

cp: Wystawy planujemy na jakieś półtora miesiąca

że to pozostaje po wystawie, a ma większą wartość

w przód. Zwykle kiedy zaczyna nas męczyć malowa‑

niż artykuł w internecie czy fotorelacja.

nie. Wystawa jest wtedy dobrą odskocznią, można w nią włożyć energię. Potem z kolei w pełni odczuwa

ajm: Jak udaje się wam pogodzić naturalne dla każ-

dego artysty dążenie do akcentowania swojej

się zmęczenie organizacją wystawy i z utęsknieniem wraca do malowania w pracowni.

indywidualności z działaniami zespołowymi? Kłócicie się czasem?

74

ajm: Czy interesuje was współpraca z kurato-

kj: Raczej się nie kłócimy. Jeśli mamy siebie dość,

rami, a może realizacja wyłącznie własnych

to automatycznie schodzimy sobie z drogi, idziemy

pomysłów?

do swoich pracowni. Każdy z nas dostał i nadal

tk: Dotychczas nie zastanawiałem się nad tym, ale

dostaje dowody uznania w postaci nagród w konkur‑

myślę, że byłoby ciekawie oddać czasami przestrzeń do

sach czy zainteresowania kolekcjonerów, więc nie

dyspozycji jakiemuś kuratorowi. Kuratorem wystawy

musimy się martwić o niedowartościowanie kogoś

Karoliny, pierwszej pod szyldem Potencji, był Filip

z Potencji. Zresztą staramy się dbać o siebie nawza‑

Rybkowski, artysta zaprzyjaźniony z nami. Być może

jem, jeśli do któregoś z nas przychodzi kolekcjoner,

kiedyś zaprosimy kuratora do jakiejś wystawy, być

kurator itp., za wszelką cenę staramy się zaprowadzić

może ktoś sam się do nas zgłosi. Wszystko, co robimy,

go do pozostałych członków grupy.

jest dosyć płynne, nie chcemy mówić sobie, że reali‑

tk: Wystawy, które tworzymy wspólnie (Wy‑dalone,

zujemy tylko własne pomysły. Jeśli coś byłoby zgodne

Interstelaż, Future Perfect), z założenia nie mają być

z naszą wizją sztuki, to czemu nie?

Wiadomości asp /77


↑ Wernisaż wystawy, Wy-dalone, 2015

ajm: Dla kogo robicie wystawy – dla siebie, krytyki,

widzów? tk: Dla „Szumu”.

↗ Obiekty na wystawie,

cp: Dla „Arteonu”.

Interstelaż, 2016

kj: Dla „ArtReview”.

na ASP w Gdańsku chodziłem na takie otwarcia wystaw i dostrzegam podobny nastrój w Potencji, co mnie bardzo cieszy. ajm: Choć medium, w którym chyba najpełniej

się realizujecie, jest malarstwo, to na kolejajm: A jak chcecie się komunikować z publicznością?

nych wystawach pokazujecie też obiekty,

kj, tk, cp: Komunikujemy się za pomocą internetu,

rzeźby, filmy… Znudziło wam się już trochę

Instagrama, Facebooka.

malowanie? kj: Mnie z całej trójki chyba najtrudniej jest reali‑

ajm: Wernisaże waszych wystaw nie mają charak-

zować się w innych mediach, oglądam najmniej fil‑

teru towarzyskich spotkań. Dzieje się na nich

mów, może czytam najwięcej książek z całej trójki,

dużo więcej. Do legendy przeszły już działania

chociaż nie wiem. Nie mam cierpliwości do filmu

„katowickich gości” obecnych na wernisażu

czy do rzeźby (Cyryl robi piękne figurki z modeliny).

Martyny Czech…

Lubię jednak pomagać w realizacji różnych przed‑

tk: Jakoś tak wychodzi, że zawsze są trunki do picia,

sięwzięć. Z powodzeniem wcielam się w różne role

a to prowokuje do zabawy, my też zresztą do niej

filmowe. W filmie Cyryla o zmutowanej kaczce zosta‑

zachęcamy. Zawsze jest muzyka. Nie lubimy sztyw‑

łam postrzelona przez psychopatycznego policjanta.

nych wernisaży. Fajnie, jak coś się dzieje, a goście

We wspólnie realizowanej Esencji zostałam z kolei

z Katowic rzeczywiście dopisali. Oby częściej, oby wię‑

obsadzona w jednej z głównych ról.

cej takich działań. Na każdym wernisażu otwieramy

cp: Ale to ty jako jedyna pokazywałaś rzeźby czy –

też szampana, ale tylko z okazji jakiejś inauguracji,

jak kto woli – obiekty na dwóch dużych wystawach –

no a taka zawsze się znajdzie. A to otwarcie nowej

swojej indywidualnej i na wystawie konkursowej

siedziby, a to hymn, flaga…

Gepperta. Moje i Tomka rzeźby mają charakter nieco

cp: Wszystko jest trochę przaśnie, tak jak lubimy.

„hobbistyczny”, czasami pełnią funkcję rekwizytów

Mnie się kojarzy to z wernisażem w prowincjonal‑

w naszych filmach fabularnych.

nym oddziale ZPAP, gdzie wszyscy się znają, jest

tk: Jeśli chodzi o scenę z policjantem, to nagrywa‑

winko, czasem kwiaty, miła atmosfera, tylko u nas

liśmy wtedy dwa filmy, Cyryl o kaczce, ja o rekinie.

średnia wieku niższa. Na początku moich studiów

Scena postrzelenia przez detektywa (nie policjanta), 75


w którego rolę wcielił się malarz Kamil Kukla, jest

do domu, nie lubię po prostu marnowania czasu, choć

z mojego filmu. To pragnąłem wyjaśnić.

– jak widać – czasem z tego też wychodzi coś cieka‑

cp: W moim filmie też gra Kamil Kukla. W ogóle

wego. Na przykład ostatni film Błędna decyzja był krę‑

aktorzy i plenery dublują się w naszych filmach.

cony u nas w mieszkaniu, kiedy Tomka odwiedził nasz

Oprócz tych naszych dwóch indywidualnych produk‑

przyjaciel Karol Palczak, a ja byłam akurat w domu

cji jest też Esencja, o której wspomniała Karolina.

rodzinnym, więc chłopcy mieli swobodę twórczą.

To film grozy kręcony na podkarpackiej wsi. W tym, jak i w innych filmach gramy my i nasi znajomi. Arty‑ ści wizualni próbują swoich sił w aktorstwie.

ajm: Jaka przyszłość czeka zatem studio filmowe

Potencja? Scenariusze gotowe, sprzęt zakupiony? Główne role obsadzone?

ajm: A może taka quasi‑parateatralność waszych

wystaw spowodowała zwrot w stronę filmu?

tk: Jak na razie zrealizowaliśmy tylko jeden film,

właśnie Błędną decyzję. To studwudziestominutowa

tk: Próbuję sobie przypomnieć i wydaje mi się, że

produkcja z elementami science fiction. Dramat

po wystawie Wy‑dalone, gdy sprzątaliśmy bałagan

o człowieku, dwoistości jego natury. Jest podróż w cza‑

po wernisażu, nagrywałem aparatem te porządki

sie, zabójstwo i samobójstwo… ten film nie daje odpo‑

i w pewnym momencie zaczęliśmy odgrywać scenki

wiedzi, on prowokuje do zadawania pytań. Materiał

z rekwizytami/eksponatami przygotowanymi spe‑

nagraliśmy w jeden wieczór/noc.

cjalnie na wystawę. Byliśmy na kacu, może jeszcze

cp: Zima trochę wstrzymała nasze produkcje.

trochę pijani, ale to było reżyserowane na bieżąco

Akcja obydwu filmów toczy się zarówno nad wodą,

i jest dosyć zabawne. Przynajmniej dla nas.

jak i w zbiornikach wodnych. Nasi aktorzy nie biorą

cp: Ja tam byłem trzeźwy. Malarze często kręcą filmy,

wynagrodzenia, więc nikogo nie namówimy na wej‑

↓ Wystawa Potencji,

raczej krótkie formy – videoarty. My ambitnie od razu

ście do wody, która ma kilka stopni Celsjusza. Sprzęt

2017

zdecydowaliśmy się na fabułę.

powoli kompletujemy. Sprzęt jest taki jak nasze

kj: Ja w takich sytuacjach rozganiam towarzystwo

pojęcie o robieniu filmów. Mamy dużo świetnych

i mówię, że trzeba posprzątać albo że idziemy już

pomysłów, o których zapominamy, kiedy pojawiają

76

Wiadomości asp /77

prace Cyryla Polaczka i (w tle) Karoliny Jablońskiej dzięki uprzejmości galerii Raster


chcemy czasem robić takie „wycieczki”. Chociaż nasza kochana krakowska publika jest dla nas priorytetem. tk: Wystawę

Future Perfect

planowaliśmy

od początku grudnia albo dłużej. Właściwie od momentu, gdy pojawił się pomysł na to, by Wie‑ sław Miernik (poeta, kompozytor, osobowość inter‑ netowa) napisał hymn dla galerii Potencja. Wystawa w Potencji była zatem pretekstem do zaprezentowania hymnu i flagi. Okazało się też, że tekst, który wymyślił pan Wiesław, podpowiedział nam, jak zbudować tę wystawę. Jest więc iluzja przestrzeni, uśmiech Karo‑ liny, miła atmosfera… cp: Tak, ale nie była to jakaś strategia, żeby zrobić

w Krakowie wystawę o aspiracjach młodych artystów ↑ Montaż wystawy,

się następne. Niemniej mamy nadzieję, że te trzy roz‑

do sięgnięcia szczytu art worldu, by tydzień później

Potencja, Galeria Raster,

poczęte produkcje doprowadzimy do końca.

pokazać się w znanej i dobrej warszawskiej gale‑

2017 (Karolina Jabłońska ze swoim obrazem Oko)

rii. Podejrzewam, że niektórzy wystawę w Potencji ajm: Początek roku 2017 był dla was bardzo udany:

odczytują jako zapowiedź tej warszawskiej. To nie

26 stycznia otworzyliście kolejną ekspozycję,

była jakaś gra z widzem czy manifestacja naszego

zatytułowaną Future Perfect, a osiem dni póź-

dystansu do siebie i naszych „karier”. Po prostu

↓ Wystawa Potencji,

niej zadebiutowaliście w Galerii Raster w War-

od dawna mieliśmy ustalony termin wystawy Future

2017

szawie… Wasza przyszłość wygląda rzeczywi-

Perfect, a wystawa w Rastrze to była świeża sprawa.

ście obiecująco!

Okazja, która nagle się pojawiła. Obie wystawy wyszły

prace Tomasza Kręcickiego i (w tle) Cyryla Polaczeka dzięki uprzejmości

cp: No nie wiem, choć cieszę się, że wyszliśmy

fajnie i będziemy je dobrze wspominać.

galerii Raster

poza Kraków, że dotarliśmy do szerszej publiczności,

ajm: Dziękuję za rozmowę.

77


Wystaw y – Gło sy – R e c e nz je

Książka Mensur na wystawie stu najlepszych publikacji 2015/2016

→ Noworoczne Postanowienia – Współpraca → 18.1–25.2.2017 → Dizajn Gallery BWA Wrocław → kuratorka: Magdalena Heliasz

78

Ukazujący się po raz piąty rocznik „Print Control”

Ideą ekspozycji publikacji we wrocławskim BWA

prezentuje sto najciekawszych polskich projektów

jest koncepcja projektowania partycypacyjnego, która

graficznych powstałych na przełomie 2015 i 2016

postuluje partnerską relację w rozwiązywaniu proble‑

roku. Wśród wybranych projektów znalazła się

mów. Wśród wybranych projektów znalazły się publi‑

książka dra Michała Zawady, prodziekana Wydziału

kacje m.in. Błażeja Pindora, Michała Kaczyńskiego,

Malarstwa, zaprojektowana przez Michała Bratko.

Jakuba de Barbaro, Honzy Zamojskiego, Tomka Bersza.

Ujęte w publikacji „Print Control” realizacje są

Książka Mensur jest efektem przeprowadzonych

efektem autorskiego wyboru Magdaleny Heliasz: spo‑

przez autora, Michała Zawadę, badań (podczas stypen‑

śród niebanalnych propozycji typograficznych, jakie

dium w Akademie der Bildenden Künste w Wiedniu)

pojawiły się na polskim rynku, autorka publikacji

nad tworzeniem się studenckich bractw w elitarnych

wyselekcjonowała te, na które warto zwrócić szcze‑

kołach uniwersyteckich na początku XX w. oraz idei

gólną uwagę. Książka stanowi kompendium wiedzy

męskiej siły oraz dominacji i jej roli w powstawaniu

o najciekawszych polskich projektach graficznych

nacjonalistycznych ideologii. Michał Zawada przywo‑

minionego roku. Jej pierwsza część zawiera tytuł

łuje męskie zabawy (tzw. menzurę), które, wsparte

pracy, nazwisko autora, krótki opis pozycji, informa‑

przez polityczne okoliczności, zamieniają się w bru‑

cję o wydawnictwie oraz wykorzystanych surowcach

talną siłę. Stawia jednocześnie pytanie o naturę jako

i technologii. W drugiej części publikacji znajdą się

świadka i nośnika pamięci traumatycznych wydarzeń.

wywiady z wybranymi polskimi designerami oraz

Książka Mensur łączy dokumentację fotograficzną

specjalistami w dziedzinie produkcji różnego rodzaju

archiwalnych materiałów z fotografiami, esejem

form drukowanych. Wywiady, w których czołowi pro‑

i obrazami autora.

jektanci dzielą się swoimi doświadczeniami oraz spo‑

Książka Mensur miała swoją premierę w marcu

strzeżeniami dotyczącymi kondycji typografii w Pol‑

ubiegłego roku w przestrzeni działań artystycznych

sce, są źródłem wiedzy o mocnych i słabych stronach

Widna w Krakowie na wystawie zatytułowanej

współczesnego rynku projektowania.

Przecinka.

Wiadomości asp /77


tytuł > Mensur autor > Michał Zawada projekt > Michał Bratko koncepcja > Michał Zawada, Michał Bratko format > 145 × 210 mm papier > offset premium nakład > 300 egz. wydawca > Museolab

79


Wystaw y – Gło sy – R e c e nz je

Dlaczego malarstwo? → Michalina Bigaj, Bartek Buczek, Maciek Cholewa, Kamil Kukla, Ewa Sadowska → KA‑MU‑FLAŻ. Sztuka, której nie widać → 4.12.2016–5.1.2017 → Galeria Szara Kamienica → kuratorzy: Piotr Sikora i Katarzyna Wincenciak

Katarzyna Wincenciak Gdy w 1839 roku rząd francuski wykupił wynala‑ zek dagerotypii, tak aby mogła ona służyć całemu narodowi, ogłoszono koniec malarstwa. Nic bowiem nie mogło się równać z nową techniką oddawania rzeczywistości na płaskiej powierzchni. Mimetycz‑ ność malarstwa, rola zwierciadła świata – przestały mieć w sztuce znaczenie. Co gorsza, fotografia bardzo szybko, aby usankcjonować swój status sztuki, weszła na drogę piktorializmu – stylu, który naśladować miał kompozycję malarską i nastrojowość obrazów impresjonistycznych. Zagonione w kozi róg malar‑ stwo jednak nie umarło, a odrodziło się w zupełnie nowej formie. Od końca XIX wieku następowało powolne odchodzenie od realizmu, by na początku kolejnego stulecia, symultanicznie w różnych częściach Europy, doszła do głosu czysta abstrak‑ cja formy i koloru1. Od tamtego momentu śmierć malarstwa wieszczono jednak wielokrotnie, ostatnio Karolina Plinta na łamach „Szumu” pisała, że jest to „gatunek biedny, staromodny i na wyginięciu”2. Co zatem sprawiło, że w konkursie Fundacji Szara Kamienica, który odbył się w Krakowie w grudniu 2016 roku, wygrał Kamil Kukla – malarz, absolwent 80

Wiadomości asp /77



Fragment muralu wykona‑ nego na potrzebę wystawy KA‑MU‑FLAŻ w przestrzeniach galerii, 2016

krakowskiej Akademii Sztuk Pięknych? Dlaczego,

Język malarski Kukli ulega jednak zmianom. Now‑

pomimo różnorodności nowych mediów, zwyciężyło

sze prace operują szerszym gestem malarskim, więk‑

staromodne malarstwo?

szymi płaszczyznami czystego, intensywnego koloru,

Rozstrzygnięcia w konkursach artystycznych

poszczególne kształty stają się większe, bardziej

nigdy nie są rzeczą prostą. Opierają się na bardzo

wyodrębnione. Tak jak i we wcześniejszych dziełach,

subiektywnych opiniach jurorów, którzy częstokroć

tak tu znajome, biomorficzne elementy są tak długo

spotykają się na żywo z pracami artystów dopiero

przetwarzane, aż wchłonięte zostaną całkowicie przez

na wystawie towarzyszącej konkursowi. Ideą fun‑

całość struktury obrazu i tylko po dłuższych chwilach

dacji był wybór osobowości artystycznej młodszego

przyglądania się będziemy w stanie rozpoznać w tej

pokolenia twórców. Kryje się za tym stwierdzeniem

czy innej formie zarys czegoś, co kiedyś było frag‑

nie tylko podążanie za ciekawymi, wybitnymi dzie‑

mentem rośliny czy ciała. Ewoluują poszczególne

łami, ale także szereg rozstrzygnięć dotyczących

środki wyrazu, jednak cały czas mamy do czynienia

dojrzałości języka artystycznego i pewności swoich

z niespożytą energią epatującą z powierzchni płótna.

wypowiedzi. Tak właśnie zaprezentowało się malar‑

Kukla stara się w swoich pracach maksymalnie pod‑

stwo Kamila Kukli. Silne, pewne, o niewiarygodnej

kreślać możliwości malarstwa, epatuje wolnością.

sile oddziaływania. Każda z prac, które zawisły

Jedyne ograniczenia to te, które nakłada na niego

na wystawie, przyciągała momentalnie uwagę

wykreowana uprzednio kompozycja.

widzów, sprawiając, że wszystko, co wokół, bledło.

Ta wolność malarstwa, różnorakich wyborów

Magnetyzujące wręcz układy kształtów i kolorów

techniki, języka wypowiedzi jest dziś siłą tego

są czymś, obok czego nie można przejść obojęt‑

gatunku. Nie ma już obostrzeń kulturowych, oby‑

nie. Malarstwo to wciąga, prowadzi po meandrach

czajowych czy technologicznych. Można zanurzyć się

kompozycji, coraz głębiej i głębiej. Te gmatwaniny

w malarstwie i korzystać z całego bagażu inspiracji.

barw, linii, form przywodzących na myśl elementy

Przypisy

organiczne zdają się każdorazowo opowiadać jakąś

1.

trudna sztuka uzyskiwania wrażenia harmonii, przy równoczesnej olbrzymiej dawce ekspresji, nieposkro‑ mionym wręcz temperamencie. 82

Wiadomości asp /77

Teraz wiemy już, że najwcześniej wydarzyło się to w Szwecji, za sprawą mało w Polsce znanej Hilmy af Klint, która pierw‑

historię. Artyście udaje się równocześnie bardzo

sze obrazy abstrakcyjne malowała już około 1906 roku. 2.

K. Plinta, Gwoździe do trumny. 12. Konkurs Gepperta, „Szum”, https://magazynszum.pl/krytyka/ gwozdzie‑do‑trumny‑12‑konkurs‑gepperta.


W ystaw y – G ł o sy – R e c e n z j e

Drzeworyt w Bronowicach

→ Pracownia Drzeworytu → Galeria Akademia → 15.11.2016–15.1.2017

↗ Elżbieta Maj

Bogdan Miga

Sen 100 × 70 cm linoryt, 2015

Na wystawie w Galerii Akademia w Bronowicach

Pracownia Drzeworytu jest jedną z pięciu pra‑

zaprezentowano przede wszystkim wybrane frag‑

cowni działających w strukturze Katedry Grafiki

menty spośród 66 prac dyplomowych zrealizowanych

Warsztatowej Wydziału Grafiki ASP w Krakowie. Jej

w ciągu ostatnich 10 lat oraz prace pedagogów pro‑

założycielem, a zarazem pierwszym kierownikiem

wadzących Pracownię Drzeworytu. Celem było poka‑

w latach 1952–1965, był profesor Ludwik Gardowski,

zanie zarówno możliwości technicznych właściwych

współzałożyciel Stowarzyszenia Polskich Artystów

dla techniki druku wypukłego, jak i – a może przede

„Ryt”. Następca prof. Gardowskiego, prof. Franci‑

↓ Mateusz Czapek

wszystkim – różnorodności i bogactwa artystycznych

szek Bunsch, pełnił tę funkcję przez 30 lat, do roku

grafika 2, 2015

postaw studentów.

1996, a przez kolejne 10 – prof. Zbigniew Lutomski. W różnych okresach związani z pracownią w roli asystentów byli: Zbigniew Jeżo (1959–1989), Janusz Kaczorowski (1972–1973), Stefan Speil (1975–1979), Stanisław Jakubas (1979–1998) i piszący te słowa Bogdan Miga, któremu w 2006 roku Rada Wydziału Grafiki powierzyła prowadzenie pracowni. W tym samym roku konkurs na stanowisko asystenta wygrała dr Marta Bożyk. W ciągu już 64‑letniej historii funkcjonowania pracowni zrealizowano w niej 190 prac dyplomowych. Wśród autorów jest wielu znanych artystów i peda‑ gogów, między innymi: Rafał Bujnowski, Franciszek Bunsch, Stanisław Jakubas, Jerzy Jędrysiak, Stefan Kaczmarek, Janusz Kaczorowski, Alina Kalczyńska, Zbigniew Lutomski, Tadeusz Nuckowski, Wojciech Regulski, Piotr Schneider, Krzysztof Skórczewski, Jacek Stokłosa, Antoni Szoska. 83


Wystaw y – Gło sy – R e c e nz je

Głos romantyka w komercyjnym raju → Bogdan Klechowski → Kalejdoskop → Galeria Pryzmat → ul. Łobzowska 3, Kraków → 13–26.1.2017

Marek Sołtysik

które robią wrażenie, przyciągają, mało brakuje, żebym powiedział, że rzucają urok – i niczego ad hoc

Nie wiem, czy to dobrze, ale obrazy Bogdana Klechow‑

nie wyjaśniają, tak jak La Gioconda Leonarda nie wyja‑

skiego nie dają spokoju. Raz zobaczona kompozycja

śnia powodów swego pół­uśmiechu, jak La Fornarina

towarzyszy widzowi aż po kres dnia, telepie w snach,

Rafaela nie wyjaśnia, dlacze­go dotyka prawą ręką

potrafi nawet skłonić do twórczego dialogu. Dziesięć

nagiej lewej piersi, jak wreszcie nie tak odległy w cza‑

lat temu, kiedy tak jak dziś odwiedziłem artystę

sie i coraz nam jakoś bliższy Bronisław Wojciech Linke

w pracowni, jego obra­zy inspirowały, a przemawia‑

nie zamierzał wyjawiać genezy swojego Czerwonego

jąc niekiedy w głąb ducha, poszerzały niewątpliwie

autobusu ani tłumaczyć się z dzieła, wię­cej bowiem niż

wyobraźnię, miałem jednak wrażenie, że w ich for‑

dobry artysta plastyk nigdy nie będzie publicystą, nie

mie przeważała dekoracyjność (co zresztą nie może

będzie nakładał treści, będzie natomiast swobodnie

tu być zarzutem). Dziś, kiedy warsztat już zupełnie

manewrował ich, tych treści, elementami, bez względu

nie ma dla artysty tajemnic, a wygładzania mode‑

na ich plany i perspektywę, i ani się obejrzymy, jak

lunku dokonuje on tylko wtedy, gdy tego wyma­ga

stworzy rzecz nową, integralną. Niepowtarzalną – ktoś

idea przedstawienia, nie ma już mowy o zamyka­

by powiedział – jakość.

niu kompozycji w formy geometryczne czy wpisy‑

Oglądam obrazy Bogdana Klechowskiego z ostat‑

waniu geometrii w namalowane obiekty. Zmaganie

niego 20‑lecia: to jeden organizm. Ale – jak to orga‑

ze złymi żywiołami – obowiązek każdego porządnego

nizm – inaczej funkcjonuje wczesnym rankiem, ina‑

człowieka – zostawia ślady na nowszych obrazach:

czej późnym wieczorem, inaczej w różnych porach

nie odnajdzie­my ani jednego statycznego elementu

dnia. Każdy, kto się nie gapi, lecz patrzy, odnajdzie

na płótnach mają­cych po kilkanaście metrów kwa‑

autora płócien i w kolosal­nych kompozycjach wie‑

dratowych, a fragmenty bez śladów pociągnięć pędzla

lofiguralnych, w których forma została podporząd‑

należą w nich do rzadko­ści. Klechowskiego poznam

kowana idei, i w wytwornych styli­stycznie płótnach

już po kawałku płótna nie większego niż dwie rozpo‑

z cyklu Inspiracje biblijne, w których hiperrealizm

starte dłonie, wykadrowane­go z jego obrazu.

84

postaci kobiecych jest zestawiony z tłem będącym

Dukt pędzla, z opanowywaną, lub może kon­

malarską interpretacją grawiur z XIX wieku reli­

trolowa­ną nerwowością, przydający przedstawianym

gijnych treści, i w bezpretensjonalnym, prosto, ale

rzeczom jasnej lekkości, w połączeniu ze swobodnym

zna­komicie narysowanym i namalowanym Wielkim

a celnym rysunkiem daje wolną rękę wizjom, aż dziw

Piątku, obrazie, który niech mi będzie wolno uważać

właśnie, że nie uciekającym poza ramy, tajemniczym,

za wyjście artysty na własną, tylko do niego należącą

Wiadomości asp /77


↗ Bogdan Klechowski

drogę. Warto umacniać i pielęgnować jej otoczenie,

Zoom. Nie pstryk, tylko ludzka źrenica, mózg,

Bitwa o krzyż ii

w którym widzę także płótno W pracowni, pokrewne

serce, trzewia. Zbliża się nie to, co na pierwszym pla‑

Wielkiemu Piątkowi w sensie szlachetnej prostoty

nie, lecz to, co w danym momencie zwraca uwagę

ujęcia i doskonałości form modelowanych światłem,

wrażliwego widza.

200 × 450 cm akryl na płótnie 2015–2016

gdzie szczegóły same wchodzą pod rękę i nie wyma‑ gają cyzelowania.

Przeżycie zbiorowe i jego specjalnie indywidu‑ al­ny odbiór, zwłaszcza ten, który pozostawia trwały

Malarz poszarpanych obłoków i ludzi uchwyco­

ślad w postaci dzieła sztuki bądź utworu literackiego,

nych w momentach, gdy są pozostawieni samym

tworzy nową, niepowtarzalną wartość. Motyw „bitwy

sobie i wewnętrznie skuczą o pomoc, wyrasta poza

o krzyż” z punktem wyjściowym katastrofy smoleń‑

realizm społeczny, z którym jednak nie zerwie kon‑

skiej już zna­lazł odzwierciedlenie w publikowanej

taktu: za bar­dzo jest współczujący, niekiedy nawet

literaturze pięknej (Józef Hen, Janusz Anderman),

współodczuwają­cy; no, poza tym to baczny obserwa‑

w sztukach wizualnych Bogdan Klechowski, mam

tor. Zanim przystąpił do stworzenia monumental‑

wrażenie, jest co najmniej jed­nym z pierwszych, który

nego płótna Bitwa o krzyż II, będącego ekspresyjną

poruszył ten tak drażliwy temat. Twórca Feministek

w formie, przemyślaną w każ­dym szczególe nie tyle

w muzeum przed Ukrzyżowaniem Guttusa, przejmują‑

reakcją, ile refleksją na wydarze­nia warszawskie

cego obrazu, z którego młotek w dło­ni jednej z femi‑

związane z katastrofą smoleńską 2010, z podziałem

nistek może się na złość przyśnić, nie ma, zdaje się,

społeczeństwa i z jakąś socjalną potrzebą wyjścia

złudzeń co do reakcji społecznych na nawo­ływania

na ulicę, żeby pośród bliźnich usłyszeć własny głos,

domorosłych trybunów z tej czy tamtej strony, wywo‑

Bogdan Klechowski namalował Bitwę o krzyż bar­dziej

łanych owczym pędem, mechanizmem napawają­cym

po kronikarsku (trochę jak Władysław Podkowiński

obrzydzeniem autentycznego twórcę.

do pism ilustrowanych, „pod drzeworyt”), migaw‑

Młode kobiety z wszczepioną pustką w Komer-

kowo, lekko. Po czym uznał zapewne, że za lekko.

cyjnym raju (i, za artystą, w komercyjnych rajach),

Waga tematu – a może i powaga niejednoznacznej

z tatuażami, na które już niebawem zabraknie ciała

sprawy – skłoniła go do radykalnej zmiany koncepcji.

(między innymi z cyklu Fitness Club), pójdą jako może

Wykonał pracę karko­łomną – w sztuce często tylko

obserwatorki, żeby stać się uczestniczkami zgiełku

w niebezpieczeństwie jest prawda – zapełnił płótno

wokół wyrzeźbionej posta­ci Ukrzyżowanego. Jego

co najmniej siedemdziesięcioma postaciami pozwija‑

oddana w drewnie doszczętna, rzekłbym, asceza

nymi w ekspresyjnych pozach i plą­sach wokół krzyża

powinna zawstydzać, a nie zawstydza sybarytów, któ‑

z drewnianą figurą Zbawiciela.

rzy we wspólnotowym tumulcie zdają się tracić z oczu 85


↗ Bogdan Klechowski

cel i, paradoksalnie, sami stają się celem wściekłych

(Nasz bezwzględnie stechnicyzowany wiek XXI nie

Komercyjny raj

ataków. Taką, mam przekonanie, sytuację przedsta‑

jest jednak bez zalet nawet dla kontemplu­jących:

wił Klechowski w obrazie, w którym krzyż i gło­wa

z dziełami, czy, jak się dziś częściej, nie wiedzieć

Chrystusa są wywyższone przydaniem dodatkowej

czemu, mówi, pracami artystów działających na dru‑

powierzchni płótna, jak na obrazie Grünewalda, gdzie

giej półkuli, ba, nawet z nimi samymi, w nagra‑

w kierunku Zbawiciela padają płaskie, dokuczliwe,

niach filmo­wych nawet z tego samego dnia, mamy

ziem­skie szyderstwa.

szansę się zetknąć dzięki równoległej rzeczywisto‑

150 × 220 cm akryl na płótnie 2012–2013

86

Inspiracje? Artysta ich nie ukrywa, przeciw‑

ści wirtualnej). Jerome Witkin, amerykański arty‑

nie: dzieli się z widzem satysfakcją z odnalezienia

sta, tylko malarz i aż malarz, tworzy podobnie jak

podobnych struk­tur psychicznych przeniesionych

tworzyli realiści w czasach, kiedy mogli się zetknąć

w konstrukcje obrazów. Piszę „z satysfakcją”, żeby

z „odkryciami” impresjonistów, czy­li z poszanowa‑

mnie nie pomówiono o banał, a jednak w głębi myślę:

niem prawideł warsztatu i panowaniem nad formą

„z radością”. Dziś bowiem artysta malarz, który

z walnym udziałem światła dnia, ale powo­dem

maluje pędzlem i farbami na płótnie, wła­snoręcznie

uprawiania przezeń malarstwa nie jest wyłącznie

w dodatku zagruntowanym, w każdym miejscu

odzwierciedlenie kawałeczka świata w jego urodzie

cywilizowanego świata musiałby się odnaleźć jako

lub ekspresyjnej brzydocie, lecz przede wszystkim to,

ofiara samotności, gdyby nie kontakt z podobnie upo‑

co wynika z przeżyć duchowych człowieka sprawie‑

rczywie pracowitymi artystami, przedkładającymi

dliwe­go. Należy do tych artystów, których boli każdy

zapach farb, dźwięk szurania pędzla po naprężonym

zamach na ład świata, choćby odległy. Są tacy ludzie.

płótnie, przy­jemność ujrzenia efektu ślisko‑tłustego

Rozpoznają się na odległość – także po owocach. Bog‑

nałożenia pasto­so szpachlą, nad kombinacje i zimne

dan Klechowski zetknął się bliżej z twórczością Wit‑

kalkulacje twórców multimedialnych, którzy wpisują

kina jedenaście lat temu, przy okazji wystawy Nowi

się w zgiełk współcze­snego życia. I, jak się zdaje,

Dawni Mistrzowie w Muzeum Narodowym w Gdańsku.

dobrze im z tym. Bogdan Klechowski odsuwa się

Kuratorem wysta­wy był wybitny nowojorski krytyk

od zgiełku, inaczej nie mógłby tworzyć, i trudno

Donald Kuspit; wraz z artystami ze świata, repre‑

się dziwić, że powinowactwa przyj­muje z radością.

zentowanymi 111 dzieła­mi, ten twórczy przeciwnik

Wiadomości asp /77


postmodernizmu spróbo­wał udowodnić polskim

Autentyczny artysta czuwa, tworząc. (Jakie

widzom, że autentyczne dzieło sztuki jest jednak

to niewy­godne i niebezpieczne!). Dalej więc, głębiej

rezultatem natchnienia i oprócz war­tości wywo‑

w czasie, ale blisko duchem: odbywająca się w łagiew‑

dzących się z emocji może, a nawet powinno nieść

nickiej pracowni w Krakowie kontemplacja Niesienia

przesłania wartościowe intelektualnie i – tak, tak –

belki, obrazu przypi­sywanego Hieronimowi Boschowi,

moralnie. Klechowski zobaczył później dużo innych

stała się dla współcze­snego malarza źródłem inspi‑

obra­zów i rysunków Witkina i musiał się przekonać,

racji. Zatrważający kontrast między szlachetną

że nie jest osamotniony w pracy twórczej nieodłącz‑

twarzą katowanego Jezusa a nieludz­kimi twarzami

nie związa­nej z życiem. Oto zetknął się z Witkinem,

obserwatorów został przeniesiony z deski malowanej

artystą, który tak samo jak on jest pewny, że pla‑

przez Boscha (lub przez inteligentnego naśla­dowcę)

styczne eksponowanie zmysłowych stron życia

na płótno Klechowskiego. Zupełnie nowe realia, stroje,

z akcentem na urodę ciała i har­monię przyrody nie

fryzury – i co? Okazuje się, że po pięciuset latach nie

oznacza konieczności całkowitego zatopienia się

zaskoczą nikogo reakcje ludzi z tłumu wobec cier­

w apoteozie piękna; że artysta bez obawy, że z tego

pienia kogoś, czyja szlachetna boskość uderza, żeby

powodu być może stanie się nierozpoznawalny, powi‑

nie powiedzieć wprost: leje po pyskach. U Boscha

nien spłacić dług zaciągnięty u swoich najbliższych.

jednak inaczej. Tam można się jeszcze dopatrzeć

Amerykański artysta oderwał się od scen rodzajo‑

negatywnej (oprócz świętej Weroniki) koresponden‑

wych i pysznie malowanych wizerunków zmysło‑

cji z cierpią­cym i wyszydzanym. Tu – w wyrazie kom‑

wych kobiet w ponadczasowych realiach i stworzył

pletnej obo­jętności – zajętym wyłącznie samymi sobą

cały zespół kom­pozycji nawiązujących do koszmaru

świadkom z obrazu Klechowskiego (wyraźnie sygnali‑

Holokaustu. To zło już się stało, odbyło się w końcu

zowanym przez artystę: „wg Hieronima Boscha”) bliżej

nie tak dawno, ale – zbyt łatwo przyklepywane – nie

jednak do dwudziestowiecznego przedstawienia przez

może pójść w zapomnienie. Dać trwałe świadectwo,

Balthusa męż­czyzny w bieli niosącego belkę na obra‑

nie pozwolić zbezcześcić ofiar niepamięcią – to obo‑

zie Ulica. Ktoś cały na biało i ta belka. Tam nie ma reak‑

wiązek twórcy (i nie tylko tego, któ­r y posługuje się

cji czy, w myśl zało­żeń malarza, jej braku, na świę‑

realistycznym warsztatem). Klechowski zmaga się

tość. Przechodnie, świad­kowie odnoszą się wyłącznie

z rzeczywistością, w której żyje i uczestniczy, i uwi‑

do inności. Podobnie jest, niestety, także w oficjalnie

dacznia to w całym swoim malarstwie, w którym są

promowanej twórczości zwa­nej artystyczną, tej tyleż

i dorodne kobiety, i zapuszczone obszary ruderalne,

solidnie nagłaśnianej, ile wolnej od głębszej myśli;

i wnętrza z pozoru eleganckie, w rzeczywistości prze­

w działalności niewolniczo bezdusz­nej, mającej jed‑

biegle zwabiające nabywców i w sumie nieprzytulne.

nak w myśl zakulisowych jakichś założeń kształtować

Jest jednym z tych nielicznych twórców kultury, któ‑

świadomość ludzi wchodzących w dorosłe życie.

rzy robią wszystko, co w ich mocy, by nasza cywiliza‑ cja nie wyzionęła ducha.

Zewsząd niedostępne chaszcze pozarastanej drogi do sacrum. W pracowni szelest odwracanej stronicy. 87


zaistniało w przedstawieniu Klechowskiego to coś, co miało być „o wielu ludach i narodach, i językach” i w tym wypadku, dziś, może nie o królach, lecz o wład­cach, wodzach, uzurpatorach, dyktatorach, a także o pro­wokatorach, o wszystkich tych, którzy mają wpływ na losy świata, może zresztą nie tak wielki, jak sądzą, a raczej – jak sobie marzą. Apokalipsa A.D. 2016 to zagłada ludzi najbar‑ dziej niewinnych: ofiary wojen domowych, ofiary wypadków komunikacyjnych, ofiary zgiełku. Krzyk, wrzaski, karo­serie samochodów powgniatane w ciała. Czterej jeźdźcy zaistnieli tu raczej na zasadzie sym‑ bolu; „wmalowani” płasko, uchodzą w głąb obrazu, ustępując miejsca mię­siście przedstawionej akcji „A gdy przemówiło siedem gromów, ja miałem

↑ Bogdan Klechowski Naprawa lalek

pisać, i usłyszałem głos z nieba mówiący: »Zapieczę‑

120 × 100 cm akryl na płótnie 2014

88

zagłady, poprzedzającej obja­wiony Ewangeliście moment, gdy „czasu więcej nie będzie”.

tuj to, co mówiło siedem gromów, a nie pisz tego«”.

Płótno o wymiarach blisko dwa metry na cztery

Jest w Jeźdźcach Apokalipsy, naj­nowszym dziele Bog‑

oglą­dane w reprodukcji sprawia wrażenie wycyzelo‑

dana Klechowskiego, refleks tajem­nicy z biblijnego

wanej miniatury. Widz, który jest świadkiem tej Apo‑

Objawienia czyli Apokalipsy św. Jana, tajemnicy

kalipsy, patrzy na nią przez szerokie okno z powybi‑

zawartej także w zjedzonej książce, wziętej przez

janymi szy­bami, których resztki sterczą u ram trzech

św. Jana z ręki anioła. „I była w ustach moich słod­ka

skrzydeł. Te subtelnie, zda się, inkrustowane ramy

jak miód, a gdy ją zjadłem, brzuch mój zgorzkniał”

podziałów kom­pozycji na trzy części łączą wytwornie

– pisze w natchnieniu święty: „I powiedziano mi:

wszystko to, co w artystycznym przedstawieniu aż

»Musisz znów prorokować o wielu ludach i narodach,

chrzęści od bezwzględ­nej siły i skutków bojowych

i językach i królach«”. W kolosalnym obrazie Kle‑

działań, aż kapie od posoki; a z boku rzucony obraz

chowskiego, bez wątpienia najdoskonalszym w sensie

rozkładu, że aż nos... nie, wła­śnie nosa nie trzeba

formalnym i arty­stycznym dziele mistrza, płótnie,

zatykać. Malarz uwalnia widza od doznań mogących

na którego powstanie złożyło się wiele etapów twór‑

grozić fizyczną odrazą w zetknięciu z tyleż bezwzględ‑

czych z koniecznymi pró­bami‑ofiarami oraz obrazami

nym, ile wysztywnionym naturalizmem.

dużej urody – plus, rzecz jasna, ćwierć wieku wytę‑

To jedna z ewidentnych zalet jego pędzla. Autor

żonej pracy – jest właśnie to pro­rockie przesłanie:

tak smacznych estetycznie obrazów, jakimi są bez

pośród realiów przekazanych w głębo­kiej i malow‑

wątpienia Projekcja zdarzenia, Dzieci świata, odważna

niczej, wciąż tajemniczej, straszliwej wizji św. Jana

kolorystycz­nie, przebogata w malarskie materie

Wiadomości asp /77


Ekstaza, Metamorfoza, Pokuta ludu, Primavera, two‑

się w nim już prawie nic... czyli paniczny strach. Ślad

rząc, zaopatruje po cichutku te płótna w pozamalarskie

człowieka w tej ochronnej skorupie.

podteksty, które poruszając, nie pozostawiają osadu

Duchowa strona życia jest dziś gwałtownie wypie‑

moralizatorstwa. Symbolika, jak się zda­je, klarowna.

rana przez potrzebę użycia. Niekoniecznie wpajaną

Symetryczna wręcz niejako w Naprawie lalek. Postacie

w dawnym tego słowa znaczeniu, raczej wmuszaną

przedstawione na płótnach z cyklów Inspiracje biblijne,

ułamkami sekund reklam, docierających do deli‑

Geometria uczuć, Fantomy i fetysze to kobiety. Współ‑

kwenta w postaci gotowych zdań, sentencji i obraz‑

czesne. Dzielne? Może niekoniecznie. Raczej dufne.

ków: masz robić tak a tak, ubrać się w to a to, według

Zadufane, lecz może nie bez trudnego wdzięku. Domi‑

podanego szablonu. A potem już niewiele pozostaje

nują, a przynajmniej takie sprawiają wrażenie, te, które

podczas spacerów w tę i z powrotem w antypatycznym

mając nikłe powody do dominacji, ubiorem i zachowa‑

Komercyjnym raju – podanym przez Klechowskiego

niem wychodzą poza orkiestrę zahukanych i zagubio‑

z troską i dezaprobatą.

nych. Nie zobaczymy twarzy postaci z obrazu Chemioterapia, kobie­ty do połowy obnażonej i pozbawionej

Nie bez nadziei. Bo jego obrazy to nie tylko konsta­tacja – to pole walki o terytorium godności.

włosów, a jednak w spodniach skórzanych, „zbrojnych” i ciężkich butach. Pozostanie w domyśle jej twarz. Może bowiem lepiej się nie przyglądać – zdaje się podpowia‑ dać artysta, nie bez ironii stawiając na stoliku z peruką owalne zwierciadło (podobnie jak to robi za oceanem Witkin). Bo w lustrze nie odnajdziemy twarzy; odbija

↑ Bogdan Klechowski Feministki w muzeum przed „Ukrzyżowaniem” Guttusa 150 × 120, akryl na płótnie, 2011


Wystaw y – Gło sy – R e c e nz je

3×K

→ Iwona Demko, Bartek Jarmoliński → Toksemia → ZPAP, Piwnica Sztuki, Toruń → 9–23.12.2016 → kurator: Marian Stępak

Marian Stępak

malarstwa w łódzkiej Akademii i doktorantem w dys‑ cyplinie sztuki piękne na Uniwersytecie Jana Kocha‑

Iwona Demko, z wykształcenia rzeźbiarka, jest pra‑

nowskiego w Kielcach. Zajmuje się malarstwem,

cownikiem naukowo‑dydaktycznym w krakowskiej

performance’em, fotografią i realizacjami wideo. Oby‑

ASP. Do klasycznej rzeźby jest jej bardzo daleko, ale

dwoje wystawiają, także wspólnie. Wówczas ten arty‑

materię tę czuje w sposób wyjątkowy, zastępując tra‑

styczny duet wywodzi bodźce do swoich dzieł zapewne

dycyjne techniki rzeźbiarskie w drewnie lub kamieniu

z badań i eksperymentów Johna Moneya. Najważniej‑

miękkimi, tekstylnymi materiałami i kryształkami,

szym bodajże impulsem do poszczególnych realizacji

które ostatnio z zamiłowaniem hoduje, tworząc fine‑

jest jednak ich przeświadczenie, że trzeba dyskutować

zyjne formy. Bartek Jarmoliński jest absolwentem

na temat tabu i kształtowanych przez pokolenia tra‑ dycji w odniesieniu do płci człowieka. Wspólny projekt Demko i Jarmolińskiego prezen‑ towany w Toruniu ma swoje odniesienia do wywodów zawartych w Mein Kampf. Jest on także niewątpliwie wynikiem wieloletnich obserwacji społecznych prze‑ konań dotyczących roli kobiety. „Kinder, Küche, Kir‑ che” w dosłownym tłumaczeniu to dzieci, kuchnia, kościół, ale możemy to przetłumaczyć na język polski także jako – kołyska, kuchnia, kościół. Slogan 3×K trafnie opisywał sytuację kobiet w XIX wieku, kiedy ich podstawowym zadaniem miało być zajmowanie się potomstwem, dbanie o przyrządzanie posiłków dla całej rodziny i przekazanie jej należytych zasad

moralnych. Przełom wieków naruszył jednak mocne

Bartek Jarmoliński

fundamenty podległości kobiet. W 1863 roku we Fran‑

Heros

cji umożliwiono kobietom studiowanie na uniwer‑

50 × 50 cm

sytetach, a w 1906 roku pierwszą wykładowczynią

collage, 2016 90

Wiadomości asp /77


← Bartek Jarmoliński Kebab 50 × 50 cm collage, 2016

→ Iwona Demko Bartek Jarmoliński Kinder KÜche Kirche 116 × 170 cm wydruk na płótnie 2016

na paryskiej Sorbonie została Maria Skłodowska‑Curie.

rzeczywistość. Ewa Turlej w 2015 roku w tygodniku

Mimo to w 1934 roku w przemówieniu do kobiet Adolf

„Polityka” w artykule Kobieta i szycie napisała:

Hitler przekonywał, że obowiązkiem niemieckiej

„Prawdziwa kontrrewolucja kulturowa dzieje się

kobiety jest bezwzględna dbałość o męża, dzieci i dom.

teraz w poradnikach kobiecych – najczęściej czytanej

Po II wojnie światowej pojawiły się ruchy femini‑

w Polsce prasie. W ponad ośmiu milionach egzem‑

styczne mające na celu skuteczne przeciwdziałanie

plarzy Polki są zapędzane do domów, przekonywane

stereotypom i rozpoczęła się walka o równe prawa obu

do religii oraz tego, jak czule pielęgnować patriar‑

płci. Problem jednak ustawicznie powraca i nawet

chat”. Autorka dalej pisze: „W Burda International

często można odnieść wrażenie, że tezy zawarte

Polska, wydającym zwyżkującą »Claudię« i »Dobre

w Mein Kampf w odniesieniu do roli kobiet opisują

Rady« (razem około miliona egzemplarzy sprzedaży) odbiorca płci żeńskiej jest nazywany Naszą Panią. Edipresse (dwutygodniki »Przyjaciółka« i »Pani Domu«, w sumie około pół miliona egzemplarzy) i Bauer (w segmencie m.in. »Kobieta i Życie« ze śred‑ nią sprzedażą około 400 tysięcy egzemplarzy) sta‑ wiają na Target. Dyrektorzy wydawniczy, do których naczelne biegają na planowanie numerów, wiedzą o Targecie wszystko. Takie przynajmniej sprawiają wrażenie, kiedy zrzucają z łamów tematy, które mogą odstawać od wizji świata Naszej Pani”.

← Iwona Demko Bez lukru kruche ciasto 2016

91


Wystaw y – Gło sy – R e c e nz je

Opowieść żelaza

Kajetan Młynarski

Na starej bramie

→ Mariola Wawrzusiak → Trzeci poziom zagrożenia → Vlask Art Gallery, Gandawa, Belgia → 1.10–27.11.2016 → kuratorzy: Anna i Kristof Verbiest

opadła rdza odsłania promień [Muuishuukai]

Ponieważ żelazo to życie. Nadając jej kolor, pły‑ nie w naszej krwi, utlenia się i przenosi tlen, żyjemy dzięki rdzy.

Jak zwykle, patrząc na rzeźby, możemy mówić o wyczuciu formy, organizowaniu przestrzeni, tech‑ nikach warsztatowych, inspiracjach (dzieciach, mał‑ pach, sępach, mrówkach, nietoperzach czy inkaskich

92

Ponieważ żelazo to śmierć, zamienione w miecz albo pocisk, może wytoczyć krew. W tym wielkim nurcie, który nazywamy czasem, życie i śmierć są przemianami żelaza.

mumiach). Albo uczenie sprawę omawiać „na tle”

Żeby zrozumieć żelazo, trzeba rozumieć życie,

sztuki współczesnej i dawniejszej, wskazując rozstrzy‑

śmierć i to, co sięga dalej, przekraczając ich (pozorną)

gnięcia kompozycyjne i tropiąc zawiłe ślady historii

opozycję.

form. No cóż, czasem to wystarcza, ale nie w tym

To widać: słabość wychudzonych dzieci łączy się

przypadku, ponieważ to, co w twórczości Marioli

z żelazną siłą ich woli życia, a przejmujący smutek

Wawrzusiak najważniejsze, sięga znacznie głębiej.

przemijania rozbłyskuje wesołością bawiących się

Wybór preferowanego tworzywa nie jest sprawą

małpek. Dziecko oddaje ostatni ceremonialny ukłon

prostą. To proces organicznego dojrzewania, droga,

sępowi z powagą i dostojeństwem oczekującemu

na której czyha niejedno niebezpieczeństwo. Przez

na przekazanie daru. Świat wielkich emocji, potrafi

zrozumienie swojego tworzywa rzeźbiarz rozumie

je wytrzymać tylko ten, kto uczył się od żelaza.

świat i (bez sprzeczności) odwrotnie: czując świat,

Wszystko to żywo i przejmująco obecne jest

odkrywa swoje tworzywo, zdobywa umiejętność słu‑

w rzeźbach Marioli Wawrzusiak. To prace mocne

chania go i wydobywania z niego rzeczywistości –

i fascynujące nie dzięki formalnym ekscesom, lecz

istotnej prawdy.

wielkiej wrażliwości, trosce, głębokiemu doświadcze‑

Oczywiście jest bardzo wielu twórców realizują‑

niu natury życia i ogromnej wytrzymałości. Te dzieła

cych swoje prace w żelazie, ale czy wszyscy zasługują

zawierają wielką opowieść, do której nie napisałem

na zaszczytny tytuł rzeźbiarzy żelaza? Mariola Waw‑

tu nawet wstępu. Na szczęście nie trzeba jej spisywać,

rzusiak z pewnością tak. A dlaczego to ważne?

cała dostępna jest w rzeźbach Marioli.

Wiadomości asp /77


fot. Mariola Wawrzusiak


Wystaw y – Gło sy – R e c e nz je

Brzmienia przestrzeni – wielość jedności? → Galeria Promocyjna ASP → 12.1–10.2.017 → inicjator projektu i kurator: Jan Tutaj Artystycznie interesująco zróżnicowany zespół podjął się realizacji twórczego założenia, zatytuło‑ wanego Brzmienia przestrzeni, którego celem było autorskie odniesienie się do specyfiki miejsca i jego przestrzeni, zdiagnozowanie jego natury i złożono‑ ści odniesień oraz wielości możliwych konotacji, wykorzystując dostępne tworzywo i szeroko rozu‑ miane współczesne środki artystycznego wyrazu. Wyzwaniem podstawowym stało się zbadanie moż‑ liwych relacji toposu oraz cech kulturowo‑społecz‑ nych i wszelkich możliwych odcieni, jakie wpływają na wrażliwą i zaciekawioną osobowość twórcy. Wska‑ zany obszar artystycznej penetracji uwzględniał także możliwe relacje do rzeczywistego dźwięku i odgłosów rejestrowanych sytuacji. Otwarcie wystawy

Współczesnego artystę, szczególnie wyczulonego na przestrzeń i jej wieloraką naturę, tak postawiony problem artystyczny prowokuje wręcz do podjęcia

Jan Tutaj

się nie tyle intuicyjnego i czysto wrażeniowego uję‑ cia natury, ile osobistego, a zarazem uniwersalnego

94

Wielostronność i wieloaspektowość spojrzenia

spojrzenia na filozoficzno‑socjologiczno‑kulturową

na naturę przestrzeni stały się pretekstem do zainicjo‑

istotę pojęcia przestrzeni jako strefy naznaczonej,

wania kreacyjnego spotkania, w którym udział wzięli

sfery wypełnionej konglomeratem znaczeń, nawar‑

studenci, doktoranci i pedagodzy reprezentujący

stwionych zdarzeń, nagromadzonych obiektów, ale

cztery uczelnie artystyczne. Do realizacji tematu prze‑

i rejestrowanych zachowań, zwyczajów czy codzien‑

wodniego na terenie Domu Pracy Twórczej na Haren‑

nych praktyk. Potencjalna szczerość zastanej natury

dzie w Zakopanem, należącego do krakowskiej ASP,

obszaru podmiejsko‑górskiego, dość jednoznacznie

zaproszeni zostali młodzi rzeźbiarze – studenci i dok‑

wpływająca na wrażliwość nawet przeciętnie wyczu‑

toranci oraz pedagodzy z Akademii Sztuk Pięknych

lonego na jej urok odbiorcy, w tym przypadku wzbo‑

w Gdańsku, Akademii Sztuk Pięknych w Warszawie,

gacona zostaje o zestaw mnogości niuansów, często

Uniwersytetu Artystycznego w Poznaniu oraz Aka‑

zakorzenionych w tradycji obrzędowej, rodzinnej czy

demii Sztuk Pięknych im. Jana Matejki w Krakowie.

historycznej, niejednokrotnie zaś mocno zmiksowana

Wiadomości asp /77


Widok wystawy

Natury… Pośrodku znajdujemy realizacje dotykające brzmień przestrzeni własnych, wewnętrznych głosów pamięci, wspomnień i dopamiętywań o znaczeniu i wartości miejsc, także tych związanych z osobistym doświadczeniem i doświadczaniem natury i jej, może nieuchronnej, przemiany. Formalne zróżnicowanie powstałych prac, zarówno obiektów przestrzen‑ nych, fotografii i rysunków, jak i zapętlonych form audio‑video, pogłębione doświadczeniem miejsca, uwypukliło aspekt autentyzmu przekazu i zaanga‑ żowanej wyobraźni. Z jednej strony artyści zauważyli i poddali kreacyj‑ nej obróbce wszystko to, co jeszcze w potędze natury chwyta i uwzniośla, niejednokrotnie z pewną poetycką wręcz, lakoniczną subtelnością przenieśli to w rejony uniwersalnej prawdy o naturze człowieka i jego zmaga‑ niach, z drugiej zaś zauważyli nie brzmienie, a zgiełk ↑ Maciej Aleksandrowicz

ze szczególnie rozumianą lokalnością czy regionalno‑

rzeczywistości przestrzeni zmienianej, przekształca‑

Opcit

ścią, ale i wymiarem uniwersalnych prawd o naturze

nej niekoniecznie w rytmie Natury i jej potrzeb.

instalacja żywica, lampa, drewno 120 × 80 wys. 130 cm 2016

człowieka i jego codzienności.

Bicie dzwonu – świadka zagłuszane bywa zgrzy‑

Zrealizowane prace, w znakomitej większości

tem rozcieranych wartości i opresyjnej siły cywili‑

pokazane na wystawie w Galerii Promocyjnej, są

zacyjnych niespełnień. Czasem zaś to, co naprawdę

twórczym, często bardzo osobistym odniesieniem

rzeczywiste, nie zostaje dostrzeżone w porę, a jego

do mnogości natur tej właśnie przestrzeni, ukazu‑

dźwięk zagłusza fałszywy nurt… niewody.

jąc wielość jej brzmień, zróżnicowaną koloraturę,

Miejsca opatrzone nazwami, przymiotnikami

„wielotonowość” i „wielobarwność”. Wrażliwość

i powiązanymi zdarzeniami na naszych oczach

na szmer traw i szum strumienia, połyskliwość

powoli, acz nieuchronnie nabierają cech niemiejsc,

wody i fakturalną chropawość ścian lasu skon‑

okraszone jeszcze popkulturową „lokalnością” stają

trastowana jest pracami, w których pokazane są

się pocztówkowo oprawioną globalną strefą rozrywki.

uważnie podjęte wątki kulturowe i cywilizacyjne,

Odnajdywanie czystych brzmień czystej Przestrzeni

obnażające zastanawiający upór ku zadeptywaniu

dostępne jest zaś tylko niestrudzonym odkrywcom

własnych śladów i podcinaniu korzeni natury, tej

i uwiedzionym… artystom. 95


W y s taw y – G ł o s y – R e c e n z j e

Klarowność koncepcji i dyscyplina estetyczna → Katedra Sztuk Pięknych Wydziału Konserwacji i Restauracji Dzieł Sztuki → Galeria Akademia → 17.1–17.3.2017 → kuratorzy: Łukasz Konieczko Mieszko Tylka, Rafał Pytlak

Paweł Pencakowski

artystów konserwatorów. Sposobność obejrzenia tej ekspozycji była dla mnie okazją, ponieważ ci pierwsi

96

Wielkich centrów handlowych unikam, mimo że są

to moi koledzy, a ci drudzy to uczniowie, którym –

one jakimś obrazem dzisiejszego świata i mogą być

jak potrafię – przedstawiam dzieje sztuki w Polsce.

interesujące ze względów poznawczych. Do krakow‑

Ponadto zawsze śledzę z zainteresowaniem wystawy

skiej Galerii Bronowice wybrałem się jednak spe‑

indywidualne naszych pedagogów, prezentacje

cjalnie, nie po to, by zrobić zakupy, ale na wystawę

poplenerowe oraz konkursowe studentów i pokazy

dokonań Katedry Sztuk Pięknych, stanowiącej arty‑

prac tych z nich, którzy propozycję własnej wystawy

styczny filar Wydziału Konserwacji. Skłonił mnie

otrzymali jako nagrodę za osiągnięcia w twórczości

do tego prof. Łukasz Konieczko, szef owej katedry

artystycznej1.

i jeden z trzech kuratorów wystawy. On też zachę‑

Galeria w galerii – jeśli tak można powiedzieć –

cił mnie do zapoznania się z katalogiem opracowa‑

mieści się na piętrze, w wydłużonym, podzielonym

nym graficznie przez Olgę Pawłowską, jak również

czworobocznymi filarami lokalu, o szarej posadzce

do napisania na temat ekspozycji kilku zdań. Tak

i jasnych ścianach. Od góry jej przestrzeń zamykają

oto w przestronnym pomieszczeniu między buti‑

metalowe struktury, podtrzymujące ciągi instala‑

kami H&M, Och i Foch, Interiors i Reserved mogłem

cyjne w postaci plątaniny przewodów i rur, jak też

obcować z pracami studentów dwóch specjalności,

stelaże oświetlenia. Od strony wejścia jest otwarcie

a mianowicie konserwacji malarstwa i konserwacji

na przestrzeń komercji w postaci ściany ze szkła,

rzeźby. Oprócz prac studenckich eksponowane są

a naprzeciwko wejścia, w załomie sali, widnieje logo

obrazy i rzeźby sześciorga nauczycieli akademickich,

Akademii i jej pełna nazwa na czarnym tle. To proste,

którzy uprawiają sztukę czystą i – jako pracownicy

może nawet nieco banalne wnętrze mieści w sobie

dydaktyczni – prowadzą jej drogami przyszłych

interesującą ekspozycję.

Wiadomości asp /77


↖↑ Wystawa Katedry Sztuk Pięknych w Galerii ASP w Bronowicach

Uczestnicy wystawy:

Wystawa Katedry Sztuk Pięknych charakteryzuje

Wszystkie one świadczą o ogromnym wysiłku przy

Magdalena Chodacka

się klarownością koncepcji i dyscypliną estetyczną,

tworzeniu dzieł i jeszcze większem przy kształtowa‑

Barbara Giżycka

które osiągnięto tradycyjnymi, a zarazem prostymi

niu kolejnych generacji twórców. Talenty studentów,

środkami. Obrazy, rysunki i grafiki rozwieszone

doświadczenie kadry dydaktycznej, skoncentrowanej

zostały na ścianach w rzędach, rzeźby stoją w więk‑

na wydobywaniu i rozwijaniu tego, co w ich uczniach

szości na „właściwie skalibrowanych” piedestałach,

wartościowe, jak też wspólny trud dają tu efekt syner‑

Natalia Klimas

takich samych jak filary (tylko niższych). Są rów‑

gii. W efekcie mamy do czynienia z pokazem profe‑

Martyna Krawczyk

nież gabloty, w których zaprezentowano szkicow‑

sjonalnych kreacji artystycznych.

Katarzyna Kudyba

niki. Dobrze odbiera się to wszystko w całości, jak

Patrycja Kucharzyk

też w poszczególnych elementach.

Monika Głowacka Regina Główczak Angelika Gurtat Angelika Halota

Justyna Latoń

W prezentowanych pracach można dostrzec wielorakie odzwierciedlenie uczelnianych pracowni

Pokazane prace studenckie, można – formalnie

malarskich i rzeźbiarskich: pozujących modelek

rzecz biorąc – określić jako szkolne, powstały bowiem

i modeli, martwych natur, charakterystycznych

w czasie studiów. Wyselekcjonowane zostały spośród

wnętrz i artystycznych utensyliów. Patrząc na malar‑

bardzo wielu, przy czym wybrano najbardziej charak‑

skie i rysunkowe notatniki, dowiadujemy się czegoś

Gabriala Szalast‑Dao‑Quy

terystyczne (niejednokrotnie już wcześniej wysta‑

o samych początkach procesu twórczego. Wystawione

Joanna Sztyrak

wiane i nagradzane). Prace sześciorga pedagogów

dzieła obu głównych dyscyplin sztuki są zróżnico‑

Monika Topolska

(Łukasz Konieczko, Konrad Kozieł, Olga Pawłowska,

wane w technikach, „modusach stylowych”, inspira‑

Katarzyna Wójcicka

Rafał Pytel, Mieszko Tylka, Szymon Wojtanowski)

cjach, jak i w warstwie tematyczno‑treściowej. Formy

znajdujące się pośród nich nie zostały w żaden sposób

rozdrobnione pojawiają się obok syntetycznych,

wyodrębnione. Symbolizuje to artystyczną wspólnotę

solidny, „szkolny” realizm sąsiaduje z koloryzmem

Akademii, nobilitując zarazem w jakiś sposób mło‑

o długiej tradycji akademickiej, surrealizm z hiperre‑

dych artystów, zrównanych tu niejako z mistrzami.

alizmem, inspiracje „malarstwem konferencyjnym”

Joanna Matras Katarzyna Różańska Alicja Sawoniuk Zbigniew Strzelczyk

Nadia Wywiórska Wojciech Zieliński

97


←↓ Wystawa Katedry Sztuk Pięknych w Galerii ASP w Bronowicach

z poszukiwaniem dwu- i trójwymiarowych form orga‑ nicznych oraz asamblażem, odwieczne wątki wanita‑ tywne z głośną afirmacją życia, stonowana intelektu‑ alna refleksja nad istotą obrazu z dynamiczną kreacją i zamaszystym artystycznym gestem. W niektórych realizacjach zaduma nad historią i tradycją narodową oraz współczesnością wyraża się w cytowaniu poetyc‑ kich i obrazowych (fotograficznych) dokumentów smętnej, tragicznej, a nawet makabrycznej przeszło‑ ści, jak też „naszej codzienności, w której my żyjemy”. Wystawione prace mówią o zdolnościach, zain‑ teresowaniach, drogach twórczych artystów in statu nascendi i pedagogów, oraz – jako się rzekło – o ich współpracy. Dobrze też świadczą o Wydziale Kon‑ serwacji i Restauracji Dzieł Sztuki, jak również – do pewnego stopnia – o naszej krakowskiej Akademii w przededniu jej jubileuszu 200‑lecia. W Galerii Han‑ dlowej Bronowice można skonfrontować właściwy dla tej uczelni artystyczny sposób postrzegania i kreowa‑ nia świata z pstrokatą i hałaśliwą, a zarazem mizerną duchowo codziennością. Po takiej konfrontacji histo‑ ryk sztuki i chyba każdy człowiek z sympatią myśli o nadchodzącym dniu pracy! 98

Wiadomości asp /77

Przypis 1.

Wspólna ekspozycja profesorów i studentów nie jest w środo‑ wisku wydziałowym nowością: obecna wystawa jest już trze‑ cią tego rodzaju inicjatywą.


Wystaw y – Głosy – R e c e nz je

Seans różnych sensów

→ Konrad Kozieł → SE[a]NS. Część I → Galeria Cztery Ściany → 6.12.2016–5.1.2017 ↑ Konrad Kozieł Mobilna farma, wys. 102 cm, 2016

również potencjalne zaistnienie antytez wewnątrz pokazywanego zbioru prac, prowadzące do antylogii

Przypisy 1. Ł. Konieczko, K. Kozieł,

Konrad Kozieł, urodzony w 1972 roku, jest absol‑

między nimi i atomizacji. Bo czyż jest niemożliwe,

wentem Wydziału Rzeźby krakowskiej ASP, uczniem

by sens jakiegoś obiektu był zaprzeczeniem sensow‑

prof. Józefa Sękowskiego, a od 2007 roku asysten‑

ności drugiego, zaistniałego w tej samej przestrzeni?

tem (doktorat w roku 2015) na Wydziale Konserwa‑

Czy zawsze mamy stuprocentową sposobność wykre‑

cji i Restauracji Dzieł Sztuki macierzystej uczelni

owania przedmiotów namaszczonych przez artystę

w pracowni rzeźby prof. Mieszka Tylki. Jest rzeźbia‑

– przedmiotów, które tym samym swobodnie odnaj‑

rzem i autorem projektów architektoniczno‑rzeźbiar‑

dują się w galeryjnym »templum«, i pewność, że jest

skich. Zajmował się projektowaniem i architekturą

to tylko kwestia ich oprawy albo ekspozycji, choćby

wnętrz.

w ujęciu dadaistycznym?

Wystawa w Galerii Cztery Ściany to wstęp do więk‑

Pytania są postawione być może tak przewrotnie

szej ekspozycji, którą będzie można obejrzeć w maju

w takt racjonalnej, aforystycznej myśli Tadeusza

2017 roku w Centrum Sztuki Solvay w Krakowie.

Kotarbińskiego […], że trzeba podważać wszystko

Łukasz Konieczko w tekście krytycznym o wysta‑

to, co się da podważyć, gdyż tylko w ten sposób

wie pisze: „Mam wrażenie, że intencją Autora było

można wykryć to, czego podważyć się nie da. Jednak

zbudowanie szczególnego »seansu różnych sensów«,

uprzytamniają także nachalność wszędobylskich,

więc może nie próbujmy odnaleźć jednego rozwiąza‑

formalnych i podanych na tacy, bałamutnych sen‑

nia, raczej udajmy się na spacer w labiryncie”1.

sów, budzących intuicyjny sprzeciw. I dlatego, para‑

Sam autor tak interpretuje swoją wystawę: „»Labi‑

doksalnie, ta wystawa może była również kolejną

rynt sensów« jest oczywiście nie tylko afirmacją

próbą wyłuskania zmaterializowanej bezsensow‑

Matejki w Krakowie, Kraków

nadbudowy będącej »szczególnym sensem różnych

ności, która ma szansę stać się na te pytania kojącą

2016, s. 3.

sensów«. Możliwości jest wiele. Dopuszczalne jest

i na dziś wyczerpującą odpowiedzią”. [red]

SE[a}NS, rzeźby, obiekty, instalacje, część I, Akademia Sztuk Pięknych im. Jana

99


Wystaw y – Gło sy – R e c e nz je

Atmosfera ciszy i kontemplacji

→ Olga Ząbroń → Dynamiczna cisza → Galeria Cztery Ściany → 12–31.1.2017

Rafał Pytel Wystawa Olgi Ząbroń w galerii Wydziału Konserwacji i Restauracji Dzieł Sztuki jest pierwszą od dłuższego czasu ekspozycją w tym miejscu, którą stylistycznie można łączyć ze sztuką geometrii. Dziś, kiedy miesza‑ nie się stylów jest powszechne, coraz rzadziej spoty‑ kamy postawy konsekwentne i asertywne w stosunku do przemijających mód. Olga jest konstruktorem bardzo subtelnych i delikatnych struktur, świetnie tonujących pierwiastkiem kobiecej kruchości pewną, czasem pożądaną przez artystów, suchość geometrii. Nie waham się użyć takiego sformułowania w odnie‑ sieniu do tych obrazów, tak, są one kobiece. „Unisex” w sztuce abstrakcyjnej, zwłaszcza tej związanej z geometrią, to dość częste i oczywiste zjawisko, a tymczasem prace Ząbroń na tle innych artystów tego nurtu mocno emanują żeńskim pier‑ wiastkiem. To dość niezwykłe – móc dostrzegać i ewo‑ kować tę właściwość w obrazie, który nie odwołuje się do literatury, nie opowiada wprost żadnej konkret‑ nej historii, nie nawiązuje do jakiegoś określonego systemu konstruowania obrazu, jak dzieje się często w sztuce posługującej się tym językiem. Właśnie dla‑ tego może zaistnieć paradoks owej subtelności, która 100

Wiadomości asp /77


nadaje tym strukturom malarskim płeć, a także –

się do obrazów, stajemy się coraz bardziej więźniami

co za tym idzie – jakość i moc działania na odbiorcę.

ukrytego w nich subtelnego piękna. Nie opisuję

Nie będzie nadużyciem, jeśli zauważę, że jest to,

tu głębszego wrażenia, jakie ujawnia struktura płó‑

poprzez swój charakter, jedna z pierwszych wystaw

cien w bliższym oglądzie, a mówię jedynie o ciekawym

w Galerii Cztery Ściany, które anektują przestrzeń

procesie stopniowego ujawniania się obrazu. Myślę, że

tego miejsca w pełni, współgrają z nią, tworzą atmos‑

właśnie to zjawisko jest jednym z kluczowych w odbio‑

ferę ciszy i kontemplacji.

rze. Sprawia ono, że oglądanie tych płócien daje wiele

Podczas aranżowania ekspozycji płótna Olgi, mimo że są niejako z definicji spójnym cyklem,

satysfakcji, poczucie witalności i dynamiki wspomnia‑ nej przez autorkę w tytule wystawy.

nie pozwalały wieszać się w dowolnej kolejności.

Kiedy już damy się złowić i oddamy we władanie

Ta nieobojętność na kontekst przestrzeni wnętrza,

obrazu obserwowanego z bliska, lepiej zaczniemy

jakim jest galeria, jest siłą geometrii w szerszym jej

rozumieć złożoność i niezwykłą głębię tych obrazów.

oddziaływaniu, w dialogu z architekturą, pejzażem.

Nie jest to spotkanie z płaszczyzną struktury, jak

Pojęcie skali jest tutaj tak samo ważne jak w pracy

można by się było spodziewać jeszcze przed momen‑

architekta.

tem. Coś, co wciąż mogło okazać się formalną, orna‑

Co odczuwamy, kiedy patrzymy na obrazy ekspono‑

mentalną rozgrywką, odkrywa przed nami nową

wane na wystawie? Obserwując je z pewnego dystansu,

wspaniałą przestrzeń. Kreski okazują się szczelinami

mamy do czynienia z zestawem wspaniale brzmiących,

powstałymi z przetarcia farby suchym narzędziem,

barwnych płaszczyzn, tak subtelnych, że moglibyśmy,

przez które przesiewa się ukryta za barwną kur‑

obejrzawszy wystawę, nasycić się nią w pełni. Z pięciu,

tyną, nieograniczona już formatem płótna, ogromna

sześciu metrów obrazy ledwie zdradzają swą misterną

i spektakularnie uwolniona przestrzeń. Zaczynamy

wewnętrzną strukturę. Na podobieństwo pajęczej

oddychać nowym powietrzem, a cztery ściany galerii

sieci ujawniają swą złożoność z bliska. Przybliżając

przestają istnieć. 101


W y s taw y – G ł o s y – R e c e n z j e

Galeria Osobliwości Joanny Rolickiej

→ Joanna Rolicka → Element pierwszy: przeobrażenie → currentart.space, Kraków → 21.1–11.2.2017 → kuratorka: Ewa Pasternak‑Kapera

Bogactwo stylistyczne, symboliczne, znacze­ niowe, a także duża różnorodność i swoboda w obrębie użytych rozwiązań formalnych zaskakują i wciągają odbiorcę w świat artystki. Świat ten jest bliski surrealizmowi, choć bardziej temu w wydaniu Maxa Ernsta niż temu „zmęczonemu rzeczywisto‑ ścią”, chociaż wpływy obu tych prądów są obecne w jej kompozycjach. To zatopienie w naturze, w jej Kinga Nowak

dziwności, w jej kosmicznym wymiarze przywołuje malarstwo angielskich twórców: Williama Blake’a

102

Wszystkie prace na wystawie, mimo że zróżnicowane,

i Petera Doiga. Obrazy, szeroko malowane, mimo

tworzą jeden, spójny świat. Choć obrazy uwodzą siłą

że w całości zbudowane z materii malarskiej, mają

wizji, więcej skupienia odnajduję w kolażach, zwłasz‑

również, tak jak pozostałe prace, charakter kolażu.

cza tych na twardym podłożu. W pewien sposób

Załamania przestrzeni, zmieniające się perspektywy

łączą one malarstwo z pracami na papierze i wydają

albo przestrzeń wyabstrahowana, pozbawiona punktu

się najmocniej zwarte i określone, przemyślane,

odniesienia, zaznaczona tylko kolorystycznym, pla‑

zarówno pod względem kompozycji, jak i znaczeń.

katowym gradientem, sugerującym dal, stanowią tło

Swoje inspiracje autorka, absolwentka krakowskiej

wydarzeń. W przestrzeni lewitują przeróżne elementy.

ASP, czerpie z przenikania się świata wewnętrznego

Bohaterami są fragmenty postaci, niespotykanych

z zewnętrznym. To przenikanie symbolizuje obecny

gatunków zwierząt, twory natury, takie jak muszle

w wielu kompozycjach kształt pryzmatu i innych

czy skorupiaki. Widzimy hybrydy, amulety, atomy,

figur geometrycznych.

kamienie, wulkany, żywioły, komety, gwiazdy, słońca,

Wiadomości asp /77


kryształy, szkielety, nietypowe naczynia, planety, wreszcie figury geometryczne. Oto Galeria Osobli‑ wości Joanny Rolickiej. Rzeczywiście, odkąd zniknęła Galeria Osobliwości Este założona w latach 90. przez Zbyluta Grzywacza, malarza, członka grupy Wprost, ale także wybitnego znawcę minerałów i skamienia‑ łości, ul. Sławkowska straciła swój czar. Ja też chętnie tam zaglądałam, bo zbiory pobudzały wyobraźnię. Okazuje się, że w pracach Joanny Rolickiej galeria ta odnalazła drugie życie. Wachlarz symboli, przed‑ miotów, wokół których autorka buduje narrację swoich obrazów, wciąga, prowokuje do wielowątko‑ wych interpretacji, trochę zasłania, trochę odsłania, niczego nie wyjaśnia. 103


W y s taw y – G ł o s y – R e c e n z j e

W stronę obrazu

→ Teresa Kotkowska → Galeria Pryzmat → 28.3–10.4.2017 ↙ Teresa Kotkowska z cyklu W stronę ciszy 150 × 100 cm olej na płótnie, 2016

Teresa Kotkowska‑Rzepecka Są obrazy, które przychodzą do nas zewsząd i nie pozwalają o sobie zapomnieć. Bywają przyjazne, z przesłaniem dobrej myśli, ale i dramatyczne, trudne, bezwzględne i okrutne. Najbardziej bolesne są te, które nie wymagają komenta‑ rza – na przykład śmierć dzieci, dokumenty wojen domowych, etnicznych czy wyznaniowych. To obrazy rzeczywistości zewnętrznej, świata, który się rozsypuje na naszych oczach… Są także inne obrazy – obrazy artystów, któ‑ rzy chcą w nich darować światu piękno i dobro. To oni tworzą w materii farb „materię” własnego człowieczeństwa. Budując nowy byt artystyczny, w nim lokują transcendentną mądrość. Nawią‑ zują dialog z odbiorcą; często wyrażają wspólne myśli, przeżycia, emocje, które przekraczają gra‑ nice codzienności, ale przynoszą istotne korzyści. Malarska opowieść o ludzkim istnieniu, o nas, o odkrywaniu tajemnicy natury człowieka bywa trudna. Może być krętą drogą do naszej głębi. Dopiero istotny impuls intelektualny lub emocjonalny, także nasłuchiwanie w głębokiej ciszy, założenia formalne i semantyczne dys‑ kretnie naprowadzają na istotny trop. Ważna dla powstania obrazu jest chwila jako punkt czasowy i wspólna własność równoczesnych zdarzeń, czyli współbrzmienie w jednym rytmie intuicyjnej gotowości malarza oraz twórczego impulsu – wtedy udaje się zatrzymać cząstkę prawdy i stwo‑ rzyć komunikat artystycznie wartościowy. Ścieżka wysiłku twórczego prowadzi rów‑ nież w kierunku przefiltrowania chaosu i gwaru otaczającego świata, co daje szansę na transcen‑ dentny wgląd w pozamaterialną rzeczywistość. Chodzi o to, żeby harmonijnie łączyły i przeni‑ kały się ze sobą myśli i wizje dotyczące rzeczy‑ wistości zewnętrznej, dynamicznej i trudnej, a także rzeczywistości wewnętrznej, czyli nie‑ świadomej psychiki, która od wewnątrz – niejako 104

Wiadomości asp /77


„z tyłu” – wpływa na świadomość. Taki wgląd w samo jądro przeżyć i doznań, we własną naturę i naturę człowieka w ogóle, jest konieczny ze względu na inspiracje twórcze, o czym malarze dobrze wiedzą. Ważne jest też współbrzmienie natury mala‑ rza z naturą poznawanego przedmiotu, na obcym gruncie bowiem nie powstaną znaczące dokona‑ nia artystyczne. Dlatego malarze często wybierają się w podróż w głąb siebie, by wśród wielu dróg rozpoznać własną. Artysta wychodzi poza myśl. Najpierw tylko trochę, potem dalej, wreszcie – odpycha‑ jąc myśl – spostrzega to, czego ona nie potra‑ fiła wyrazić. Obcowanie z myślami i wizjami przybliża do prawdy artystycznej. Wtedy, nagle i niespodziewanie, pojawia się impuls i trafia na podatny grunt – otwiera się wówczas szeroko przechowalnia doznań i przeżyć. Są to zaskaku‑ jące zdarzenia, nagłe olśnienia, jakby obrazy samoczynnie wydobywały się z zakamarków nie‑ świadomości, były wynikiem przekraczania gra‑ nicy znanego, poza którym wszystko jest nowe. Być może jest to jedna z dróg do metafizycznej tajemnicy istnienia? Najpierw majaczą nieśmiało „szkicomyśli”, „szkicoszepty”, jakby pierwowzory obrazów. Te nieważkie ślady, dotknięcia, które zaist‑ niały w naszym widzeniu, rodzą obraz, są jego zaczynem. Pierwsze drgania zmierzają w stronę obrazu, są tu, a potem tam, wydaje się, że są stąd i stamtąd… Znikają i znów przychodzą. Trzeba za nimi szybko podążać! Zdarza się, że konieczne jest milczenie, długie milczenie, żeby coś pojąć… Ważne jest, żeby „wyrwy” bylejakości nie zdominowały życia artystycznego. Kluczowym zagadnieniem wydaje się właściwe odróżnianie w dziele mierności od wartości – poszukiwanie głębokich sensów. W tym sporze argumentem jest zawsze obraz. Inspiracje przychodzą zewsząd, a przeżycie zachwytu kształtuje postawę arty‑ styczną. Dla będącego jeszcze chłopcem Czesława Miłosza przeżycie wejścia do pokoju, pełnego oślepiającego, pobudzającego światła, w którym zobaczył obraz innego świata, stało się zaczynem wielkiej twórczości literackiej. Szeptane, chro‑ pawe, wydobywane z głębi duszy, późne pieśni Leonarda Cohena wywołują w głowach słuchaczy gotowe obrazy o wielkiej sile przekazu. Dla artystów ważne są podróże, zwiedzanie świata: pieszo, na rowerze, do lasu, pociągiem na koncert, samolotem na wystawę do New Art

Museum Gallery w Chicago. Przywożą stamtąd nawarstwienia swoich spojrzeń i zapatrzeń – w pamięci zostaje im tylko to, co zatrzymało się w soczewkach oczu. Być może podróż jest „skrzynką”, którą trzeba otworzyć, a wtedy zdu‑ mienie pozwoli stwierdzić: „To właśnie jest to, czego szukałem” – powtórzę za Małym Księciem. Można też podjąć próbę osiągnięcia stanu ciszy wewnętrznej i „wychylić się” poza ten świat, by ujrzeć źródło nowego światła, mogące nadać subiektywnym emocjom obiektywną formę. Głos ciszy jest bowiem głosem kontemplującym rzeczywistość. Inspirująca może być również myśl brytyj‑ skiego pisarza i filozofa Rogera Scrutona, który powiedział: „Prawdziwa sztuka jest oknem poza ten świat – obserwator widzi przez nie zupeł‑ nie inny pejzaż, niedostępny dla codziennego doświadczenia, a ukazujący pewną formę zba‑ wienia od zwykłych rzeczy”1. Na niezwykły obraz, jego wartość arty‑ styczną, głębię i trwałość malarz pracuje nie‑ ustępliwością, ciągle mocując się z nim i pro‑ wadząc dialog. Wkracza w umowną przestrzeń, patrzy w stronę obrazu, wprowadza na podobra‑ zie „szkicomyśli” i „szkicoszepty”, życiodajne ślady, dodaje i odejmuje, tworzy styki dużych przestrzeni domyślnych z małymi ziemskimi śla‑ dami, różnicuje materię. Podejmuje trud budo‑ wania zjawisk wartościowych artystycznie, które dźwigają gęste treści oraz nośną, wielowymia‑ rową przestrzeń. Obraz jest także wyposażony w swego rodzaju wizualny „aparat mowy”, oprócz dźwięków słyszalnych istnieje bowiem dźwięk obecności, dlatego możliwe jest jego obcowanie z ludźmi. Tak zaczyna się artystyczna liturgia. Rodzą się obrazy uwarunkowane ziem‑ skimi i nieziemskimi impulsami oraz takie, które naznacza egzystencjalna droga artysty. Wynurzają się dzieła opowiadające o trudnych aspektach ludzkiego życia, ujawniające skom‑ plikowaną prawdę o człowieku, oraz takie, które zmierzają do Absolutu. Zdarza się, że patrząc w stronę obrazów, toczymy z nimi rozmowę o własnym losie, roz‑ poznajemy przerażającą moralnie pustkę tkwiącą w człowieku. Jednak ciągłe wybory, kontrolowa‑ nie i nękanie siebie oraz obrazu – ten twórczy dramat pracuje na autentyczność dzieła! Świat malarzy jest pełen kontrastów, spoty‑ kają się w nim przeciwstawne postawy: budowanie i rujnowanie, składanie i rozbieranie, nakładanie

farb i ich zmywanie. Jak widać, negocjacje z obra‑ zem bywają trudne i bezwzględne, uczą pokory i cierpliwości. Obrazy dojrzewają na sztaludze, stole, podłodze; są wielokrotnie oglądane z róż‑ nych perspektyw, aby duży obszar płótna poznać w każdym jego detalu. To jedna z dróg, która może być poszukiwaniem sensu w twórczości oraz arty‑ stycznego logosu. Konieczne jest też wielkie, sze‑ roko otwarte okno w głowie artysty. Piękno nie dopuszcza do słowa i trzeba je wyrazić w dziele. Jest to trudne, niekiedy zbyt trudne… Na jednym ze spotkań, wtedy jeszcze z arcy‑ biskupem, Karolem Wojtyłą w 1970 roku usły‑ szałam: „Ja też chciałem być artystą, ale bycie artystą jest rzeczą trudną, dlatego zrezygno‑ wałem. Tobie proponują zamiast malarstwa studiować ceramikę na AGH”. Byłam wtedy stu‑ dentką czwartego roku malarstwa. Zbuntowana ciągle pytałam: Co znaczy, że coś jest dla mnie „za trudne”? Nie zrezygnowałam z malowania. Na początku nieudolnie, powoli i cierpliwie doskonaląc swoje umiejętności, nadal patrzyłam z nadzieją w stronę obrazu. To była moja najkrót‑ sza korekta, którą do dziś próbuję zrozumieć … Często powraca też do mnie rada arcybiskupa Józefa Życińskiego, „by nie pomylić ogrodnika ze Zmartwychwstałym”2. Są obrazki, obrazy i arcydzieła – odróżnianie ich jest konieczne. Uważam, że pomaga ono nie dopuścić do pomyłek i rozwoju zjawisk, które bywają w sztuce ślepym zaułkiem. Obraz bowiem to coś więcej niż tylko poprawna czy nawet feno‑ menalna warstwa wizualna – musi być w nim zawarty duch artysty, dźwięk jego obecności, głęboko poruszające zjawisko, które go zainspi‑ rowało. Dopiero wtedy można o nim powiedzieć, że jest dziełem sztuki. Może za sto lub więcej lat „wychylę się głębiej poza ten świat” i się nie pomylę. Mimo słabną‑ cego wzroku zewnętrznego, dzięki rozwijającemu się we mnie wzrokowi duchowemu, przejrzę i stwierdzę: „To jest ten obraz”, może nawet nie‑ zmywalny, trwały… Wtedy to będzie ten Obraz! Przekładanie nadziei artystycznej na inny czas jest jednak zbyt trudne. Na razie zatem patrzę i patrzę w stronę obrazu… Przypisy 1.

Sztuka w życiu człowieka, sztuka w życiu kultury. Z profesorem Rogerem Scrutonem rozmawia Mikołaj Sławkowski‑Rode, „Arttak”, 2014, nr 3.

2.

J. Życiński, Okruchy nadziei, Lublin 2008, s. 122.

105


W y s taw y – G ł o s y – R e c e n z j e

Budowanie kolekcji Dar Wirtualnej Galerii dla Gabinetu Rycin Biblioteki Głównej ASP w Krakowie

↓ Marta Bożyk

Jadwiga Wielgut‑Walczak Gabinet Rycin Biblioteki Głównej ASP wzboga‑ cił się ostatnio o bardzo cenny dar: 21 grafik zaprezentowanych w ramach działalności Wir‑ tualnej Galerii i ofiarowanych przez jej twórców, prof. Krzysztofa Tomalskiego i Marlenę Biczak z Wydziału Grafiki krakowskiej ASP. Ideą niezwy‑ kle ciekawego projektu Wirtualnej Galerii, zre‑ alizowanego w latach 2015–2016, była zarówno promocja współczesnej grafiki warsztatowej, jak i budowanie kolekcji grafiki artystycznej z powstających dzieł. Od końca stycznia 2015 do końca listopada 2016 roku galeria co miesiąc prezentowała jedną pracę autorstwa zaproszo‑ nego artysty. Jednym z warunków uczestnictwa było przekazanie oryginalnej odbitki na rzecz Wydziału Grafiki ASP, a tworzona w ten sposób kolekcja miała docelowo znaleźć się w Gabinecie 106

Wiadomości asp /77

Rycin Biblioteki. Miejscem pokazu tworzonych głównie w technikach klasycznych grafik uczy‑ nili opiekunowie galerii wirtualną przestrzeń internetu. Aby uczestniczyć w wernisażu, wystar‑ czyło zatem wieczorem ostatniej niedzieli każ‑ dego miesiąca wejść na adres https://pl‑pl.face‑ book.com/wirtualnagaleria/. Podsumowaniem dwuletniej pracy nad projektem stał się ostatni, a zarazem jedyny wernisaż realny, który odbył się 30 listopada 2016 roku w Małopolskim Ogro‑ dzie Sztuki. Zgromadził on większość artystów zaproszonych do udziału w pokazach Wirtualnej Galerii, a trwająca do końca grudnia wystawa wyeksponowała wszystkie zgromadzone w ciągu dwóch lat prace. Twórcy pionierskiego projektu zostali wyróżnieni nagrodą województwa mało‑ polskiego Ars Querendi. Przedstawiając pokrótce program i realiza‑ cję projektu Wirtualnej Galerii, nie zagłębiając się w tej chwili w – jakże interesującą i zasługu‑ jącą na krytyczną analizę – kwestię promowania i odbioru sztuki za pomocą cyfrowych środków przekazu oraz rolę Wirtualnej Galerii w tym obsza‑ rze, koncentruję się na drugim z założeń, które postawili sobie twórcy projektu, to jest na budo‑ waniu kolekcji współczesnej krakowskiej grafiki artystycznej. Krzysztof Tomalski we wstępie do katalogu towarzyszącego wystawie końcowej Wirtualnej Galerii napisał: „U źródeł tego przedsięwzięcia stała również potrzeba zgromadzenia realnej kolekcji grafiki artystycznej, młodej, głównie krakowskiej, która mogłaby być usadowiona w ważnym miejscu, miejscu gwarantującym jej przetrwanie w czasie, jako wyraz istotnej działal‑ ności twórczej drugiej dekady XXI wieku. Pomy‑ śleliśmy od razu o Gabinecie Rycin usytuowanym w Bibliotece Głównej Akademii Sztuk Pięknych, jako miejscu wiarygodnym i godnym tej kolekcji. I tak się będzie działo, po zamknięciu wystawy zebrany zestaw grafik trafi do Gabinetu Rycin”.

Chciałabym na łamach „Wiadomości ASP” serdecznie podziękować Profesorowi Tomal‑ skiemu nie tylko za ofiarowaną do zbiorów Gabinetu Rycin cenną kolekcję grafiki, ale także za powyższą deklarację i idące w ślad za nią działania. Taka postawa ma kluczowe znacze‑ nie dla budowania w społecznej świadomości przekonania po pierwsze o potrzebie zgroma‑ dzenia i przechowania owego, jak pisze Krzysztof Tomalski, namacalnego śladu ducha tych czasów, czyli przekonania o wartości dokumentowania na bieżąco działań i twórczości artystycznej; a po drugie o istnieniu konkretnego miejsca gwarantującego dziełom bezpieczne przetrwanie ku pożytkowi przyszłych pokoleń. Gabinet Rycin Biblioteki Głównej Akademii Sztuk Pięknych w Krakowie rzeczywiście jest takim miejscem. Znaczącym – z powodu wartości zgromadzonych w nim zbiorów, a przy tym god‑ nym zaufania – dzięki stosowaniu przejrzystego systemu ewidencjonowania oraz odpowiednich standardów opracowania i udostępniania. Liczące ponad 30 tysięcy obiektów zasoby Gabinetu Rycin łączą w sobie dziedzictwo dwóch krakowskich instytucji: dawnego Muzeum Techniczno‑Przemysłowego i Akademii Sztuk Pięknych w Krakowie. Przeważającą większość stanowią unikatowe kolekcje pierwszej z nich, zgromadzone w przedwojennym Gabinecie Rycin Biblioteki MTP. Zostały one pozyskane przez ASP wraz z księgozbiorem biblioteki muzealnej i budynkiem przy ul. Smoleńsk 9 na początku lat 50. XX wieku, po likwidacji Muzeum. Należą do nich: dwuipółtysięczny zbiór grafiki artystycz‑ nej polskiej i europejskiej z daru lwowskiej kolek‑ cjonerki Heleny Dąbczańskiej, ponad ośmioty‑ sięczne zbiory fotografii (w tym I. Kriegera, S. Kolowcy, S. Muchy, depozyt Towarzystwa Pol‑ ska Sztuka Stosowana), okładki książkowe, eksli‑ brisy, wyklejki introligatorskie (prace Bonawen‑ tury Lenarta i jego uczniów) etc. Należy do nich


↑ Krzysztof Tomalski Fizyka

również rzadka archiwalna kolekcja plakatów, z końcem lat 60. wyodrębniona jako Gabinet Plakatów Biblioteki Głównej ASP i nieprzerwa‑ nie powiększana o nowe obiekty, aż do obecnej wielkości około 14 tysięcy eksponatów. Spuściznę ze strony Biblioteki ASP przy placu Matejki i działającej przy niej Galerii stanowi natomiast przede wszystkim duża (około 1800 obiektów) kolekcja studenckiej grafiki warsztatowej z lat międzywojennych, utworzona z wybranych prac prezentowanych na wystawach końcoworocznych. To przykład cennej i rzadkiej dokumentacji procesu kształ‑ cenia akademickiego w zakresie grafiki w tam‑ tym okresie, zawierającej ponadto wiele dzieł o dużej wartości artystycznej. Po roku 1945 sys‑ tematyczne powiększanie kolekcji graficznych z różnych przyczyn uległo zahamowaniu. Na tle pojedynczych darów wyróżniała się starannie dobrana teka z około 160 grafikami z Pracowni Drzeworytu Wydziału Grafiki, przygotowana przez prowadzącego ją prof. Franciszka Bunscha. W podobnym okresie, w latach osiemdziesiątych, znaczący dar dwudziestu kilku swoich prac ofia‑ rował Bibliotece ASP Roman Cieślewicz.

W XXI stuleciu impulsem do wzbogacenia Gabinetu Rycin o najnowsze dzieła graficzne artystów krakowskich, związanych z Akade‑ mią studiami lub pracą pedagogiczną, stała się wystawa Grafika ze zbiorów krakowskiej ASP 1946–2006, zorganizowana w Arsenale Muzeum Książąt Czartoryskich jesienią 2006 roku. Wpły‑ nęło wówczas ponad 80 prac od artystów zapro‑ szonych do udziału w wystawie. W ślad za tym wydarzeniem w następnych latach zaczęły się pojawiać regularne, o podobnej wielkości dary, przekazywane z Wydziału Grafiki przez prof. Hen‑ ryka Ożoga (wśród ofiarowanych prac znalazły się również prace studenckie) i kilkakrotnie prof. Krzysztofa Tomalskiego. Jako dziekan Wydziału Grafiki Krzysztof Tomalski zainicjował zwyczaj przekazywania Gabinetowi Rycin całej ekspozycji zdobiącej ściany dziekanatu, składa‑ jącej się na ogół z doborowych dzieł pedagogów i zmienianej wraz z początkiem nowej kaden‑ cji. Obecnie, wraz z kolekcją Wirtualnej Galerii, Wydział Grafiki przekazał pięknie wydaną tekę Wirtuozeria /Virtuosity. Grafika w Krakowie /Printmaking in Krakow, zawierającą 29 grafik stworzo‑ nych podczas międzynarodowych warsztatów

zorganizowanych latem 2016 roku w pracow‑ niach graficznych przy ul. Humberta. Innego rodzaju źródłem pozyskiwania prac graficznych stały się od ponad 10 lat wystawy w Galerii Jed‑ nej Książki, obligujące zapraszanego artystę do ofiarowania swojego dzieła do zbiorów Biblio‑ teki. Wszystkie zbiory graficzne rozmieszczone są od roku 2010 w nowych magazynach, znaj‑ dujących się w specjalnie do tego celu zaadap‑ towanych pomieszczeniach Biblioteki Głównej na trzecim piętrze budynku przy ul. Smoleńsk. W sumie kolekcja współczesnej, głównie krakowskiej grafiki artystycznej, zgromadzona w Gabinecie Rycin BGASP, przekroczyła już liczbę 2,5 tysiąca prac, skatalogowanych pod adresem: http://bg.asp.krakow.pl/katalog/. Z roku na rok staje się coraz cenniejszym uzupełnieniem historycznych zbiorów, z roku na rok jej wartość rośnie – jako istotnej części całości zbiorów gra‑ ficznych asp w Krakowie. Żadna z polskich szkół artystycznych nie posiada tak bogatych kolekcji graficznych jak Akademia krakowska. Dbałość o nie, o ich przechowanie i celowe pomnażanie wystawia świadectwo każdemu kolejnemu poko‑ leniu opiekunów i darczyńców. 107


W y s taw y – G ł o s y – R e c e n z j e

Janusz Tarabuła – artysta zagadkowy ← Janusz Tarabuła Kurtyna

Romuald Oramus

128 × 142 cm

Stylistyka prac Janusza Tarabuły podlegała w czasie przemianom. Początkowo, na przeło‑ mie lat 50. i 60. ubiegłego wieku, zauważamy fascynację ekspresyjną abstrakcją, malarstwem materii z wykorzystaniem fragmentów struktury przedmiotów jako istotnej formalnej relacji ele‑ mentów obrazu. Lata 60. to osiągnięcie przez artystę bardzo wyrazistej spójności lakonicz‑ nych środków wyrazu w obrazach – reliefach o szerokiej gamie achromatycznych tonów. W latach 70., pod wpływem oddziaływań kon‑ ceptualnych, wyraźnie przechodzi od koncepcji obrazu, jako wysmakowanej gry wyrafinowanych kompozycyjnych i strukturalnych rozstrzygnięć, na płaszczyznę enigmatycznych rozważań z dostrzegalnym metafizycznym kontekstem. Pojawiają się zestawienia jakby wykluczających się wzajemnie form, obowiązuje w nich zasada zderzenia zaszyfrowanych ikonicznych znaków: geometrycznych, abstrakcyjnych, kolorystycz‑ nie wciąż wyszukanych, fragmentów pisma czy liternictwa, tajemniczych diagramów, wykre‑ sów, często z zastosowaniem techniki kolażu. Obrazy-zagadki mają rygorystycznie symetryczne układy komponowania. Dramatyzm wydarzeń w polskim życiu spo‑ łeczno-politycznym lat 80. XX wieku wpłynął na pojawianie się figuralnego wątku o wyraźnie metafizycznym, a także religijnym wymiarze. Ukrzyżowania, zasłony, epitafia, bramy jakby przejścia pomiędzy wymiarami materialnej struktury i niematerialnej przestrzeni obrazu znajdują dodatkowe dopełnienia w słowach arty‑ sty, który w egzegezie swych prac z tego okresu odnosi się do ich sakralnego charakteru właśnie oraz do nawiązań do kształtowania przestrzeni malarstwa ikon. Pojawiająca się figuracja stwarza określone ikonograficzne kody zapisów refleksji na temat egzystencji człowieka, jego przemijania czy świadectwa dramatu wojennej zagłady. […] Ta różnorodność rozwiązań, a zarazem spój‑ ność z charakterem poszukiwań całej II Grupy 108

Wiadomości asp /77

olej na płótnie 1985 własność prywatna

↓ Janusz Tarabuła Obraz 130 × 144 cm akryl na płótnie 1971 Kolekcja Galerii Studio w Warszawie


Krakowskiej wyróżnia go spośród artystów tej szczególnie ważnej dla polskiej sztuki formacji. Spoglądając na poszczególne postawy jej przed‑ stawicieli, można dostrzec, iż – po czasie wstęp‑ nych eksperymentów i poszukiwań – w późnym okresie życia raczej konsekwentnie utrzymywali oni spójność i zarazem powtarzalność cech cha‑ rakteru swoich dzieł. U Tarabuły zaś – dzięki jego postawie pewnej artystycznej osobności – co jakiś czas dostrzegać możemy odchodzenie od określonej już, jakby „wyeksploatowanej” w cza‑ sie, formalnej formuły. Zdaje się to naturalnym skutkiem długiej i bardzo dobrej twórczej kon‑ dycji artysty (rocznik 1931) oraz – od początku

– prostoty zastosowanych środków wyrazu, które wyraźnie opierają się weryfikacji czasu. Sprzyja tu też fakt, iż jego twórczość wyrasta nie tyle z koncepcyjnych spekulacji, ile z przeżycia rzeczywistości, z notacji bezpośredniego osobi‑ stego doświadczenia. Założenia niedopowiadania znaczeń dzieł do końca, poprzez przemyślane balansowanie pomiędzy ukrytym sensem w głębi abstraktu (abstrakcyjnego znaku, anektowanego przedmiotu lub jego fragmentu), symboliczną konkretnością desygnatu-przedmiotu, na przy‑ kład w formie stosowanych w latach 80. i 90. przytwierdzanych do powierzchni obrazów małych woreczków z ukrytą zawartością – jako

nośników tajemnicy, pamięci – a faktem posłu‑ giwania się figuracją. […] Odradzanie się figuralnych przedstawień we współczesnej sztuce niewątpliwie sprzyja naszej aktywnej recepcji twórczości Janusza Tarabuły, trudnej zarazem dla uproszczonego teoretycznego wyjaśniania przedstawień. Jego obrazy ujęte skrótowo, w semiotycznym zapisie w sposób skondensowany, niczym znak drogowy, logotyp idei, plakat wydarzenia, bazują raczej na kluczu symbolicznych znaczeń. Zdają się esencjo‑ nalnymi wizualnymi komunikatami wysyłanymi w eter ikonosfery, których nie sposób jednoznacz‑ nie odczytać, zgłębić, opisać…

↑ Janusz Tarabuła Wejście 131 × 182 cm, technika własna, płótno, 2000, własność artysty, fot. Archiwum NCK 109


W y s taw y – G ł o s y – R e c e n z j e

Nagroda im. Witolda Wojtkiewicza dla Janusza Tarabuły

→ Janusz Tarabuła → Nieustanne poszukiwania → Galeria Pryzmat → 14.11–5.12.2016 → kurator: Joanna Warchoł

↑ Janusz Tarabuła Stojący i leżący 144,5 × 253 cm, technika własna, płótno, 1981, własność prywatna, fot. Archiwum NCK

Nagroda im. Witolda Wojtkiewicza przyznawana jest przez Zarząd Związku Polskich Artystów Pla‑ styków Okręgu Krakowskiego polskiemu artyście za najlepszą wystawę indywidualną malarstwa, rysunku lub grafiki, jaka odbyła się w Krakowie w trakcie trwania kolejnej jej edycji. Początki nagrody sięgają lat 90. XX wieku. Jej pomysłodawcami było trzech artystów: Grze‑ gorz Bednarski, Adam Małek i Stanisław Tabisz, którzy na fali przeobrażeń, dokonujących się w wolnej Polsce uznali za konieczne zorganizo‑ wanie konkursu honorującego ważne wydarzenia artystyczne w Krakowie. Głównym celem nagrody jest zwrócenie uwagi na szczególnie wartościowe postawy 110

Wiadomości asp /77

i zjawiska twórcze wybijające się ponad inne oraz uhonorowanie artysty za jego szeroko pojętą otwartość w kreowaniu własnego wize‑ runku i wypowiedzi artystycznej. Po raz pierwszy Nagroda im. Witolda Wojtkiewicza przyznana została w 1997 roku prof. Janinie Kraupe. Kolejni jej laureaci to: prof. Zbysław Marek Maciejew‑ ski (1998), prof. Jerzy Nowosielski (1999), Eugeniusz Mucha (2000), Jacek Sroka (2001), prof. Jan Pamuła (2003), prof. Stefan Gierowski (2004), Alina Kalczyńska (2005), Izaak Celnikier (2006), prof. Stanisław Rodziński (2007), Leszek Dutka (2008), Anna Sobol-Wejman (2009), prof. Ryszard Otręba (2013), prof. Stanisław Wejman (2014), Tamara Berdowska (2015).

Laureatem szóstej edycji Nagrody im. Witolda Wojtkiewicza został prof. Janusz Tarabuła. Otrzy‑ mał ją za cykl wystaw Janusz Tarabuła i II Grupa Krakowska, zorganizowanych w 2015 roku w ramach projektu Przestrzeń dla sztuki przez Nowohuckie Centrum Kultury, Akademię Sztuk Pięknych w Krakowie i Agencję Artystyczną GAP. Nagrodzone wystawy odbyły się w Białej Galerii Nowohuckiego Centrum Kultury, Galerii Promocyj‑ nej Akademii Sztuk Pięknych i w Pawilonie Dydak‑ tyczno-Sportowym Uniwersytetu Ekonomicznego. Janusz Tarabuła urodził się w 1931 roku w Krakowie. W latach 1950–1956 studiował malarstwo w krakowskiej Akademii Sztuk Pięk‑ nych. Dyplom z wyróżnieniem obronił w 1956


roku w pracowni prof. Czesława Rzepińskiego. Jest współzałożycielem Grupy 5-ciu, zwanej też Grupą Nowohucką, uważanej za jedną z waż‑ niejszych krakowskich formacji artystycznych okresu popaździernikowej odwilży. Artyści odwo‑ ływali się w swej twórczości do obrazu-przed‑ miotu, budowanego z „niemalarskich” materii, występując przeciwko panującemu w Akademii postimpresjonizmowi. W 1961 roku Grupa 5-ciu weszła w skład Stowarzyszenia Artystycznego Grupa Krakowska. W latach 1974–1976 był wykładowcą Uniwersytetu im. Marii Curie-Skło‑ dowskiej w Lublinie. Od 1982 roku prowadził Pracownię Malarstwa na Wydziale Architektury Wnętrz krakowskiej ASP. Tytuł profesora otrzy‑ mał w 1996 roku. W okresie stanu wojennego uczestniczył w Ruchu Kultury Niezależnej. Brał udział w happeningach, realizował parakon‑ ceptualne, „fizykalne” działania w przestrzeni i naturze, zajmował się scenografią. Jest współau‑ torem Pomnika Eksterminacji Ludności Żydow‑ skiej w Lublinie. Uprawia przede wszystkim malarstwo sztalugowe, rysunek i grafikę, ale ma w swoim dorobku także realizacje monumen‑ talne, freski i mozaiki w przestrzeniach sakral‑ nych. Otrzymał wiele nagród i odznaczeń, w tym Złoty Krzyż Zasługi w 2002 roku. Zrealizował kil‑ kadziesiąt wystaw indywidualnych, brał udział w kilkuset wystawach zbiorowych. Prace artysty znajdują się w licznych zbiorach muzealnych i prywatnych w kraju i za granicą.

Jacek Jędo – Biokonstrukcje

→ Galeria inAW → 19.1–1.3.2017 ul. Humberta 3

Jacek Jędo, profesor ASP prowadzący I Pracownię Rysunku i Malarstwa na Wydziale Architektury Wnętrz, prezentuje w wydziałowej galerii frag‑ menty cykli studyjnych, rysunkowych i malar‑ skich: Biokonstrukcje. Notatnik entomologiczny. Anatomia skrzydła. Motywy skrzydła, procesy przeobrażeń w naturze stanowią tu wątki inspi‑ racji. Główne wątki, kształtują sposób rysowania, technikę i strukturę kompozycji rysunkowych i malarskich.

prof. Janusz Tarabuła

111


Wystaw y – Gło sy – R e c e nz je

Przestrzeń – odmienna część rzeczywistości

→ Rafał Ziembiński → [De]konstrukty – rysunki tuszem → Galeria inAW → 18.11.2016–12.1.2017

Małgorzata Zbroińska-Piątek 17 listopada 2016 roku na Wydziale Architek‑ tury Wnętrz odbył się wernisaż wystawy prac prof. ASP dr. hab. Rafała Ziembińskiego, który prowadzi II Pracownię Projektowania Architek‑ tury Wnętrz. Jego rysunki z wielką mocą ukazują, w jaki sposób autor – projektant – myśli o prze‑ strzeni. Czytelnie, ale i wieloznacznie ilustrują to, na co jako prowadzący pracownię zawsze uczula swoich studentów. Wbrew utartym w niektórych środowiskach stereotypom, rysunek przestrzeni bynajmniej nie sprowadza się do dokumentacji niosącej jedynie suche informacje… Już sam tytuł [De]konstrukty – rysunki tuszem zapowiada różnorakie zderzenia i lokuje wypo‑ wiedź artystyczną pod znakiem kontrastów. Autor w swoich pracach rozmontowuje prze‑ strzeń, rozczłonkowuje ją, tnie, zwielokrotnia, rozkłada na czynniki pierwsze. Wszystko to czyni po to, aby przyjrzeć się poszczególnym elementom tej niepokojącej rzeczywistości, aby stworzyć z nich nową całość. [De]konstrukty to dynamiczne, wciągające w swój świat efekty zestawiania, nawarstwiania i przekształcania poprzez nowe konfrontacje. Chciałoby się asystować przy tym procesie. W pewien sposób widz jest jego świadkiem. Te niesamowite struktury zdają się uchwycone 112

Wiadomości asp /77

↑ [De]konstrukty – widok wystawy

w trakcie powstawania i gdzieś w innym wymia‑ rze, za horyzontem obrazu, wydają się dalej przekształcać. Niczym machiny przestrzenne raz w ruch wprawione, kołysane nieustannie rytmem uciekającego czasu, oddalają się gdzieś poza wymiar postrzegania. Oglądającym stale towarzyszą powidoki. Przestrzeń autora zazębia się z przestrzenią, w której wystawa się znajduje. Namacalnie aż do bólu odbicia otaczającej architektury wciągane są w grę dekonstrukcji sączącej się do środka rysunków rzeczywistości. Powstaje kolejna war‑ stwa, kolejna płaszczyzna przenikania. Przedstawiana przestrzeń stopniowo się zagęszcza. Początkowo jest tkana siecią kre‑ sek zawieszonych w przejrzystym powietrzu powierzchni papieru, która miejscami staje się budulcem brył, kiedy indziej pustką. Ulotność kompozycji narasta w plamie światła z zewnątrz. Choć linie zdają się napięte do granic możliwości,

jednocześnie manifestują gotowość do oderwa‑ nia się z płaszczyzny obrazu i przeniesienia się gdzieś dalej. W półmroku zaś oczekują na widza rysunki rozstrzelonych fragmentów płaszczyzn w burzo‑ wej atmosferze ciemnego, zamaszyście prowadzo‑ nego tła. Czy na pewno tła? Można powiedzieć, że wszystkie komponenty są równorzędnymi akto‑ rami tej dramatycznej rozgrywki między rozmy‑ tym a ostrym, ciemnym a jeszcze ciemniejszym… Perspektywa wciąga, prowadzi w głąb – dokąd? Nie widać końca tych światów. Obie części wystawy zbiegają się na antre‑ soli, która stanowi punkt kulminacyjny. W roz‑ proszonej poświacie umieszczono wieloczęściowe obrazy, nasycone światłem, a równocześnie pogrążone w mroku. Miejscami ujawnia się w nich kolor przesiąkający przez poszczególne warstwy. Ostro cięte, pełne ruchu. Gęste materią rysunkową i malarską, gęste emocjami.


eKsiążka Wystawa Pracowni Interakcji Medialnych Wydziału Intermediów ASP w Krakowie

→ Galerii Jednej Książki → Biblioteka Główna ASP w Krakowie → 17.2.–18.3.2017

Jadwiga Wielgut‑Walczak

↓↘ eKsiążka operacji medialnych – zrzuty z ekranu

Galeria Jednej Książki, przygotowując wystawę Pracowni Interakcji Medialnych Wydziału Inter‑ mediów ASP w Krakowie, kontynuuje ważny cykl pokazów pracowni studenckich, których program dydaktyczny i działalność mają związek z szeroko rozumianą problematyką książki. Przypomnijmy, że w galerii gościły już następujące pracownie Wydziału Grafiki ASP: Pracownia Projektowania Książki (pięciokrotnie) oraz Pracownia Rysunku Narracyjnego i Pracownia Liternictwa. W odróżnieniu od dotychczasowych wystaw pracowni studenckich, prezentujących wybrane przez pedagogów dzieła (indywidualne lub zbio‑ rowe), stworzone w trakcie procesu dydaktycz‑ nego, pokaz Pracowni Interakcji Medialnych przedstawia – jak podkreśla twórca pracowni i jej wieloletni prowadzący prof. Antoni Por‑ czak – sam przebieg wybranych ćwiczeń. Taka koncepcja wystawy daje widzowi okazję do bez‑ pośredniego zaznajomienia się z procesem kształtowania u młodych artystów umiejętności intermedialnych. Bazowy klasyczny tekst lite‑ racki (poezja Adama Mickiewicza), łączony swo‑ bodnie z innymi tekstami, w tym tekstami wła‑ snymi studentów, recytowany jest w rytm muzyki rap, co utrwalone zostaje na obrazie wideo. Eks‑ pozycję przygotowano w formie instalacji wideo 113


na dużym monitorze ustawionym w przestrzeni Galerii Jednej Książki. Nagranie dostępne jest ponadto na kilku komputerach, stanowiących stałe wyposażenie czytelni Biblioteki Głównej, dzięki czemu można oglądać pokaz w sposób indywidualny, w całości lub w części, w różnym czasie i w dowolnym wyborze poszczególnych sekwencji. Zwyczajową formę dokumentacji wystawy, jaką na ogół jest drukowany katalog, zastępuje tym razem płyta DVD. Wystawa Pracowni Interakcji Medialnych, odsłaniając elementy mechanizmu tworzenia i odbioru utworów intermedialnych, skłania do szerszej refleksji nad przemianą, jaka od lat 60. XX wieku dokonuje się z narastającą inten‑ sywnością w obszarze struktury tekstu, nie tylko literackiego. Równolegle do tradycyjnej „produk‑ cji” wydawniczej, operującej tekstem pisanym i odczytywanym w ustalonym porządku linear‑ nym, coraz powszechniejsza w naszej rzeczywi‑ stości staje się obecność zupełnie innych jego form, charakterystycznych dla rzeczywistości eKsiążka operacji medialnych – zrzut z ekranu

114

Wiadomości asp /77

wirtualnej, w tym najróżniejszych postaci hybry‑ dalnych i intermedialnych. Wpływa to znacząco – i w literaturze, i w sztukach plastycznych – na zmianę pozycji twórcy dzieła w stosunku do odbiorcy, z wyraźnym uwidocznieniem i wzmocnieniem roli tego ostatniego. W krótkiej relacji nie sposób, w przybliżeniu chociażby, przedstawić zakresu i złożoności tej tematyki, nieustannie wzbogacanej nowymi trendami czy zjawiskami. Pozostaje zatem zaprosić chętnych do zapoznania się z eKsiążką operacji medialnych, a przy okazji skłonić do dalszej lektury (rzecz jasna, w formie dowolnej…) i rozmyślań. Przypis 1. Pracownia Interakcji Medialnych wywo‑ dzi się z Pracowni Multimedialnej (późniejszej Pracowni Działań Medialnych), założonej przez prof. Antoniego Porczaka w roku 1993 na Wydziale Rzeźby ASP w Krakowie. W strukturze najmłodszego w krakowskiej ASP Wydziału Intermediów utworzo‑ nego w czerwcu 2012 roku, pracownia funkcjonuje do października tegoż roku.


Wystaw y – Głosy – R e c e nz je

Nie oddzielać ciała i umysłu

→ Charles J. de Bisthoven Natalia Ledzianowska → Smooth Sailing → Galeria Wydziału Malarstwa → 23.1–2.2.2017 → kuratorzy: Joanna Zemanek, Grzegorz Sztwiertnia → współpraca: Dominik Stanisławski

Grzegorz Sztwiertnia Stworzyć obraz, który „celuje do nas z rewol‑ weru”. Mieć cel jasno zakreślony, ale być świado‑ mym nieobliczalności losu. Być w nieustannym ruchu, ścigać „znikający punkt” styku realnego z wyobrażonym, wirtualnym. Nie rozdzielać ciała i umysłu (podróż fizyczna i psychiczna są tym samym: konsekwencją, punktem dojścia jest „w końcu” obraz, mapa i przewodnik). „Jestem okiem kamery. Jestem maszyną. Siedzę na głowie galopującego konia”. Dwoje studentów Wydziału Malarstwa krakowskiej Aka‑ demii Sztuk Pięknych stworzyło nowy na naszym rynku model biura „podróży wewnętrznej” – pro‑ ponując nam darmowe loty do miejsc, których w inny sposób nie odwiedzimy. Metafory i realne doznania ukształtowały dojrzałą i przekonu‑ jącą wizję współczesnego artysty – nomady, z którym utożsamiają się Natalia Ledzianow‑ ska i Charles J. Bisthoven. Wystawa w Galerii Wydziału Malarstwa zbudowana została z takich

↑ Natalia Ledzianowska

oto obrazów: klatek nieistniejącego filmu ryso‑ wanych na papierze (przypominających sceny rodem ze spaghetti westernów), kadrów zła‑ panych okiem kieszonkowej kamery (jakby z undergroundowego dziełka nowojorskiej sceny filmowej sprzed półwiecza) oraz akcji „na żywo” – chaotycznego, milczącego seansu miksowania obrazów na kliszach, foliach i innych transparentach, kierowanego przez tajemniczego VJ w przebraniu kowboja (z zapar‑ kowanym nieopodal czarnym koniem na sztyw‑ nych nogach). Mieszanina obrazów i odniesień

o tak różnej proweniencji – od Przystanku Alaska po Szatańskie tango poi widza eliksirem o wiel‑ kiej mocy… Natalia Ledzianowska jest studentką ostat‑ niego roku na Wydziale Malarstwa w krakowskiej ASP; Charles J. de Bisthoven, pochodzący z Belgii, to student studiów magisterskich na uczelni arty‑ stycznej UAD w Cluj‑Napoca w Rumunii, który w pierwszym semestrze roku akademickiego 2016/2017 przyjechał do Krakowa w ramach programu Erasmus.

115


W y s taw y – G ł o s y – R e c e n z j e

Kopie dzieł sztuki z archiwum Katedry Technologii i Technik Dzieł Sztuki WKiRDS ASP w Krakowie

Roman Jacek Kieferling Czy w czasach dzisiejszych kopiowanie dzieł sztuki jest potrzebne? Wydawać by się mogło, że sztuka ostatecznie porzuciła powielanie zasta‑ nych wzorców, a jeśli już zachodzi taka potrzeba, idealnego rozwiązania dostarczają techniki cyfrowe. To prawda, i trudno spodziewać się, że kopia malowidła lub rzeźby zachwyci bardziej niż dzieło oryginalne, zwłaszcza zabytkowe, które obejrzeć można w muzealnej galerii. Pozostaje jednak myśl, że celem wykonywania kopii nie jest uzyskanie przedmiotu podobnego do pier‑ wowzoru, lecz sam proces kopiowania, który jako czynność przebiegająca w bardzo wielu odsłonach angażuje umysł kopisty w zupełnie odmienny sposób niż praca z aparatem fotogra‑ ficznym lub innym urządzeniem. Takie spojrze‑ nie pozwala zauważyć, że kopiowanie nie jest mechanicznym odwzorowaniem, a raczej próbą pogłębionego odbioru dzieła sztuki, stawiania mu pytań i poszukiwania odpowiedzi. Kopista nie ogranicza się – jak sądzą nie‑ którzy – do sprawdzania wymiarów i proporcji, kontrolowania relacji barwnych bądź śledzenia duktu pędzla czy śladów dłuta twórcy. Kopio‑ wane dzieło trzeba najpierw zrozumieć wraz z całą gamą jego wartości, znaczeń i niesionych emocji, bowiem kopista powtórzyć może wyłącz‑ nie to, co naprawdę zobaczył, co pojawiło się w jego umyśle jako obraz autentycznie doznany. Tworzywo kopii, najlepiej zbliżone do użytego pierwotnie, otwiera przed kopistą te same moż‑ liwości, ale zarazem stawia opór i uświadamia trudności, jakie musiał pokonać autor orygi‑ nału. Był on w nieco lepszej sytuacji, gdyż mógł kształtować swe dzieło swobodnie, podczas gdy kopista musi poddać się rygorowi, cierpliwie 116

Wiadomości asp /77

podejmować próby aż do uzyskania oczekiwa‑ nego rezultatu. Założyć powinien, że pomimo sta‑ rań i tak pozostawi jakąś cząstkę swej wyobraźni, temperamentu, subiektywnego odczucia formy. W tym rozumieniu kopiowanie staje się szkołą patrzenia i szkołą nabywania dystansu do wła‑ snych dokonań. W rezultacie powstaje realny przedmiot zwany kopią malowidła lub rzeźby, ale nie on jest najważniejszy. O wiele bardziej liczy się to, co pozostaje w umyśle kopisty, co jako osobiste doświadczenie ujawnić się może w jego dalszym działaniu. Jeśli kopistą jest adept sztuki konserwatorskiej – otwierają się przed nim nowe perspektywy. Doświadczenie płynące z kopiowania jest niezwykle przydatne, gdy zachodzi potrzeba rekonstrukcji lub aranżacji uszkodzonego dzieła. Jakkolwiek konserwator stara się zredukować

swą ingerencję do minimum, istnieją sytuacje uzasadniające wprowadzenie uzupełnień. Jest zatem niezwykle ważne, by konserwator prowa‑ dził pędzel, dłuto czy inne narzędzie wprawną ręką, a pozostawiony ślad był dyskretny a trafny, wydobywający z chaosu zniszczenia to, co war‑ tościowe. Konserwator nie tworzy nowego dzieła ani nie cofa zabytku w czasie. Sprawia jedynie, że uczytelnione, zinterpretowane i utrwalone dzieło może być odczytane przez współczesnego odbiorcę. Nie byłoby to możliwe, gdyby konser‑ wator nie rozumiał języka sztuki różnych epok i gdyby językiem tym nie umiał się posługiwać. Idea zaprezentowania w Galerii Szklanej w Zato‑ rze tego aspektu kształcenia konserwatorów dzieł sztuki zrodziła się przed trzema laty. Już wów‑ czas, w trakcie wstępnej selekcji prac, okazało się, że ich liczba i różnorodność jest zbyt duża jak


Pars pro toto III. Rapsodia polska → Czesław Dźwigaj → Pars pro toto III. Rapsodia polska → Galeria R → 24.1–26.2.2017 → Repetycje I–IV → Galeria Szklana, Zator

na możliwości jednego pokazu. Powstał projekt czterech wystaw o wspólnym tytule Repetycje. Pierwsza z nich (maj–czerwiec 2015 roku) pre‑ zentowała głównie kopie malarstwa przełomu XV i XVI wieku. Zobaczyć można było przykłady zachodnioeuropejskiego malarstwa tablico‑ wego i malowane temperą wschodnie ikony, dominowały jednak dzieła powstałe pomiędzy Wschodem a Zachodem ówczesnej Europy, czyli na terenie Polski. Odmienny charakter miały Repetycje II (prezentowane na przełomie 2015 i 2016 roku), poświęcone próbom ukazania tego, co transcendentne, a bez wątpienia obecne, co znalazło kulminację ekspresji w sztuce baroku. Kolejna, trzecia z cyklu wystaw, którą mogliśmy obejrzeć niedawno, bo w styczniu 2017 roku, kierowała uwagę widza w stronę szeroko rozumianej natury; tej martwej, ustawianej w zaciszu pracowni, tej wyobrażonej, swobod‑ nie komponowanej z zapamiętanych wrażeń, i tej studiowanej, dla której zobaczenia trzeba było wyjść w plener. Możliwość obejrzenia obok siebie kopii zabytkowych dzieł, których oryginały znajdują się w wielu odległych muzeach, świąty‑ niach i innych nie zawsze dostępnych miejscach, oprócz walorów edukacyjnych, była dla zwiedza‑ jących okazją do ożywionych dyskusji, tym bar‑ dziej interesujących, że Galeria Szklana w Zato‑ rze najczęściej prezentuje sztukę współczesną. Mam nadzieję, że z równym zainteresowaniem przyjęte zostaną Repetycje IV, które zobaczymy niebawem. Do obejrzenia tej wystawy już dzisiaj serdecznie zapraszam. Tematem będzie portret.

W galerii Wydziału Rzeźby ASP w Krakowie odbyła się wystawa prac prof. Czesława Dźwigaja, która wpisuje się w cykl prezentacji sylwetek artystów i dydaktyków związanych z wydziałem. Pars pro toto III. Rapsodia polska prezen‑ tuje niewielką, przekrojową próbkę z bogatej działalności artysty, jak sugeruje sam podtytuł – związaną narracyjnie z refleksją na temat pol‑ skiej państwowości, dziejów narodu, jak i egzy‑ stencji jednostek. Na wystawę złożyły się prace wykonane w różnych technikach, między innymi cykle obrazów malarskich, ceramicznych relie‑ fów oraz rysunków. Prezentacja rzeźb w galerii dopełniona została instalacją składającą się z około 100 (z blisko 600) medali wykona‑ nych przez artystę na przestrzeni wieloletniej działalności.

Czesław Dźwigaj jest profesorem zwyczajnym, na Wydziale Rzeźby prowadzi Pracownię Rzeźby w Ceramice. Kieruje także Katedrą Sztuki na Kato‑ lickim Uniwersytecie w Rużomberok (Słowacja). W swoim dorobku ma liczne realizacje związane ze sztuką sakralną, pomnikową, memoratywną (kilkadziesiąt realizacji pomnikowych, z których wiele wykonanych zostało poza granicami kraju, w miejscach takich jak Jerozolima, Phoenix, San Cristobal de La Laguna czy Fatima). Swoją twór‑ czość prezentował także na licznych wystawach, wśród których obok niedawnej wystawy monu‑ mentalnego malarstwa Continuum w krakowskim Barbakanie zapewne najbardziej rozpoznawalny pozostaje cykl wystaw rzeźb papieskich, prezen‑ towanych w przestrzeniach publicznych miast, zatytułowany Via Sancta. [red.]

117


Kronika wydarzeń

Ogrody /Kraków

Warsztaty integrujące Ogrody zorganizowane zostały

Analizują każdy grymas cudzej twarzy, śmiech, szept.

na Wydziale Architektury Wnętrz ASP w Krakowie

Wielość bodźców, na które reagują, każe roztrząsać

z inicjatywy członków Studenckiego Koła Naukowego.

wszelkie sytuacje, zdarzenia, doszukiwać się w nich

Dzięki ich współpracy z Młodzieżowym Ośrodkiem

ukrytych znaczeń. Widzą ostrzej piękno i brzydotę

Socjoterapii i Instytutem Socjologii Uniwersytetu

otaczającego świata, zapamiętują z łatwością zapachy,

Jagiellońskiego w Krakowie udało się zebrać grupę

smaki i kolory, słyszą niesłyszalne dźwięki. Ich życie

młodych osób, która opracowała autorski program

to sinusoida wychylająca się pomiędzy zachwytem

arteterapii. Od października 2016 roku do kwietnia

a całkowitą rozpaczą. Będąc mniejszością, często nie‑

2017 osoby te wspólnie prowadzą projekt mający

rozumianą przez otoczenie, zamykają się we własnym

na celu integrację trzech odmiennych środowisk: stu-

bezpiecznym świecie. W wielu przypadkach, próbując

dentów WAW ASP, młodzieży i pedagogów MOS‑u oraz

przybrać maskę upodabniającą ich do reszty społe‑

studentów kierunku praca socjalna w IS UJ.

czeństwa, starają się stłumić swoje prawdziwe uczu‑ cia. Chcąc dopasować się za wszelką cenę do innych, tracą wiarę we własną wartość. W skrajnych przypad‑

Bożena Błażewicz

kach, jeśli pozostają sam na sam ze swoim niechcia‑ nym „darem”, doprowadzają się do destrukcji.

Nadwrażliwość Zacząłem słyszeć radio w głowie. Mówili w języku,

Ogrody

którego nie potrafiłem rozpoznać. Ale raczej nie był

Obdarzeni takimi cechami osobowości młodzi ludzie

to język łaciński, angielski czy francuski, ani też żaden

są głównymi uczestnikami warsztatów Ogrody.

słowiański. Jakiś dziwny język. Ale była muzyka w mojej

Pierwsze warsztatowe spotkanie z młodzieżą

głowie. Bardzo dziwna. Może trochę podobna do takiej

z MOS‑u odbyło się w tajemniczym ogrodzie na obrze‑

rąbanki elektronicznej .

żach Krakowa, w parku otaczającym budynki Szpitala

1

Miałem wizje jakichś dziwnych książek, które prze‑

118

Specjalistycznego im. dr. Józefa Babińskiego.

suwały się przed moimi oczami na rolkach. I miałem

Jeszcze sto lat temu szpital był jednym z najno‑

dużo wizji przy zamkniętych oczach. Wizji budynków

wocześniejszych zakładów dla psychicznie chorych

i ludzi, i zwierząt, i roślin, i to wszystko tak jakby prze‑

w Europie. Romantyczne rozplanowanie i doskonałe

nikało jedno w drugie. Nie mogłem za tymi wizjami

zagospodarowanie placówki miały wpływać pozy‑

nadążyć, było ich zbyt dużo.

tywnie na samopoczucie pacjentów i umożliwić im

Dla tych, którzy potrafią wykorzystać ją do własnego

powrót na łono społeczeństwa. Piękno natury miało

rozwoju, bywa błogosławieństwem, dla innych pozo‑

koić zmęczone zmysły.

staje przekleństwem. Nadwrażliwość sprawia, że widzą

Wymowny jest fakt, iż będąc na terenie ogrodu szpi‑

rzeczy, na które przeciętny człowiek nie zwraca uwagi,

talnego, młodzież mająca za zadanie naszkicować

słyszą słowa, które dla innych nie muszą nic znaczyć.

to, co widzi, zamiast dostrzegać jesienny krajobraz,

Wiadomości asp /77


Miałem wizje jakichś dziwnych książek, które prze‑ suwały się przed moimi oczami na rolkach. I mia‑ łem dużo wizji przy zamkniętych oczach. Wizji budynków i ludzi, i zwierząt, i roślin, i to wszystko tak jakby przenikało jedno w drugie. Nie mogłem za tymi wizjami nadążyć, było ich zbyt dużo.

mnóstwo drzew, oczyma wyobraźni widziała łóżko

Początku pierwszego i drugiego pobytu nie pamiętam,

z pasami, kaftan bezpieczeństwa. Może to świadczyć

dlatego że byłem strasznie zalekowany. Bo na początku

o tym, jak mocno są w nich zakorzenione trudne

po prostu daje się dużo leków, żeby całkiem zablokować

doświadczenia, jak bardzo wymagają przepracowania,

objawy i spróbować jakby zresetować człowieka, by sie‑

którego formą są właśnie nasze warsztaty.

bie jakoś na nowo odnalazł.

[Liliana Zarychta]

Chodzą i śmieją się z siebie nawzajem, że tak cho‑

Młodzież, która bierze udział w warsztatach, dosko‑

dzą. Jak dostają grube leki, to wszyscy chodzą. Chodzisz,

nale zna tajemnice tego ogrodu z własnych doświad‑

możesz tak chodzić ze dwie godziny. Bez sensu, bezce‑

czeń. Na szkicach mających przedstawiać szpitalny

lowo. Musisz sobie pochodzić. Nie w tym rzecz, że cię

park pojawiają się własne odczucia związane z tym

roznosi, ty po prostu nie uleżysz w łóżku.

miejscem – złowrogie drzewa, mur z drutem kolcza‑

Na jednym ze spotkań młodzi ludzie chętnie przystę‑

stym, strzykawki, pędzące na sygnale karetki. Jeden

pują do pracy nad kartonową makietą szpitala. Chcą

z rysunków przedstawia oddany ze szczególną sta‑

pokazać go takim, jakim chcieliby go widzieć.

rannością budynek, szpitalne łóżko z przywiązaną

Powstają dwie makiety, dwa znane nam szpitale. Jeden

do niego postacią, pielęgniarkę, tabletki, a wszystko

zwiedziliśmy razem, drugi znamy z wyobraźni i opo‑

to w otoczeniu bezlistnych drzew. Złe wspomnienia

wieści. To ważne, by przepracować ten temat. Ważne

walczą z wiarą w konieczność zastosowanych środ‑

indywidualnie i grupowo.

ków. Czasem pojawia się słowo „pomoc”.

[Joanna Żyłowska] 119


Ważną rzeczą w mojej chorobie jest twórczość. W stanach psychotycz‑ nych ostrych, kiedy nie byłam kata‑ toniczna i mogłam siąść przy biurku, powstało bardzo, bardzo dużo, mul‑ tum prac.

Sztuka

się w relacjach międzyludzkich, a młodzieży uświa‑

Kiedy nie miałam nic, kiedy nie miałam ludzi, kiedy

damia, że istnieją przestrzenie, gdzie nadwrażliwość,

nie miałam zdrowia, kiedy nie miałam nadziei, miałam

którą zostali obdarzeni, może być doceniona i w spo‑

twórczość plastyczną i to naprawdę było dużo. Bo ja się

sób twórczy wykorzystana. To właśnie ona pozwala im

mogłam na tym wesprzeć, tak jak na kamieniu.

porozumiewać się za pośrednictwem sztuki.

Ważną rzeczą w mojej chorobie jest twórczość.

Patrzą na nas tak, jakby nas wcale nie było – drżą im

W stanach psychotycznych ostrych, kiedy nie byłam

ręce, kiedy mają szansę dopchać się do grafitu i papieru.

katatoniczna i mogłam siąść przy biurku, powstało bar‑

Łakną kontaktu ze sztuką, tak jakby ta miała ich ocalić.

dzo, bardzo dużo, multum prac. Prace te były całkowicie

Rzucają się więc do pracy jakby z zamkniętymi oczami,

niezależne od wszelkiej historii plastycznej, jak gdyby

chłoną każdą pochwałę, pragną być docenieni.

nie istniała twórczość innych osób. Były całkowicie

Zamykają się w sobie pod każdym złym spojrze‑

spontaniczne, stanowiły wyraz mojego „ja”, bez żad‑

niem, nawet jeżeli wydaje nam się, że nie zauważą

nego oglądania się na style, na to, czy to jest dobre, czy

w naszej twarzy niczego negatywnego. Ta niezwykła

to jest właściwe. Dużo prac powstało i były samodzielne,

wrażliwość kompletnie odróżnia ich od dzieci, z którymi

bo Bozia mi powiedziała – Pan Bóg mi powiedział, że

zdarzało mi się pracować.

jestem wybitnie uzdolniona plastycznie. Więc każda

[Aleksandra Strączek]

kreska mnie cieszyła, dzięki czemu nie powstrzymy‑

Jest to dobra okazja do wymiany doświadczeń. Czasem

wałam się od rysowania, nie byłam swoim własnym

wydaje mi się, że w tym miejscu i czasie, gdy jeste‑

cenzorem. Byłam całkowicie spontaniczna.

śmy razem, przenosimy się w inny wymiar. Owszem

Spotkania ze sztuką w pracowni stają się momentami

ciągle jesteśmy w Krakowie, w budynku ASP. Ludzie

wyciszenia, wejścia w zupełnie inny wymiar. Trzy

są ci sami, ale wewnętrznie bardzo wiele się zmienia.

światy, do których należą uczestnicy warsztatów, sta‑

Sztuka uwalnia nasze myśli, przeżycia i daje nam szansę

rają się zrozumieć siebie nawzajem, współpracować.

je porządkować. Każde kolejne spotkanie jest wielkim

Wszystkich łączy wrażliwość na sztukę.

oczekiwaniem na to, co dalej się wydarzy. Szukamy

Każdy z uczestników jest niepowtarzalną jed‑ nostką, a odmienność w tych okolicznościach staje

siebie w ogrodzie życia. [Magdalena Piekarczyk]

się atutem. Daje to możliwość pokazania własnego

120

spojrzenia na rzeczywistość, a w sztuce to przecież

Arteterapia

największa zaleta. Powstają bardzo różne prace –

Pierwszymi wrażeniami studentek przygotowują‑

rysunkowe, malarskie, ich wysoki poziom często

cych się do warsztatów były lęk i brak pewności, czy

zadziwia. Praca w grupie staje się terapią dla wszyst‑

są odpowiednio przygotowane do ich prowadzenia.

kich. Uczy zwracania uwagi na drugiego człowieka,

Pierwsze spotkanie szybko rozwiało obawy. Okazało

empatii, skupienia. Studentom pozwala sprawdzić

się, że młodzi ludzie chętnie przystąpili do współpracy.

Wiadomości asp /77


↑ Praca jednego z uczestników warsztatów

Spotkanie z nowym światem, jakim była dla nich Aka‑

uczucia. Ci, którzy nie czują znikąd wsparcia, nie

demia Sztuk Pięknych, stało się okazją do wypróbowa‑

odnajdują płaszczyzny porozumienia z drugim czło‑

nia własnych sił w całkowicie odmiennym środowisku.

wiekiem, często ulegają swojej własnej nadwrażliwo‑

Obcowanie ze sztuką, prawdziwymi pracowniami

ści. Nie radząc sobie z własnymi problemami, prze‑

plastycznymi i ludźmi na co dzień zajmującymi się

grywają, wpadając w nałogi czy depresje. Na szczęście

działaniami artystycznymi stanowi dla nich potwier‑

w wielu przypadkach wystarczy trochę uwagi skiero‑

dzenie własnej wartości. Stali się podmiotem zdarzeń

wanej ku drugiemu człowiekowi i chęci nawiązania

– to dla nich przygotowywane są tematy zajęć, to dla

z nim porozumienia, żeby szczególny, choć trudny

nich w umówionym terminie spotykają się osoby

dar, jakim jest nadwrażliwość, zamienić w atut.

chcące z nimi pracować. Ważnym elementem terapii

Trzeba uważnego i delikatnego ogrodnika, aby

są konsultacje polegające na rozmowie ze studentami

w opuszczony ogród tchnąć nowe życie, przywracając

prowadzącymi warsztaty. Każdy może wypowiedzieć

mu dawny blask, a najbardziej wrażliwym kwiatom

własne zdanie, mając świadomość, że będzie ono

pozwolić na nowo rozkwitnąć.

uważnie wysłuchane przez drugą stronę. Z pewnością w pracy z takimi dziećmi ważny jest umiar, czujność, a przede wszystkim rozwaga w kontaktach z nimi. Nieostrożne ruchy mogą zostać odebrane opacz‑ nie jako działanie przeciwko nim, a nieprzemyślana

Przypisy 1. Wszystkie umieszczone w tekście cytaty pochodzą z wystawy Uważaj na głowę, zorganizowanej z inicjatywy Stowarzyszenia Antropologicznego Archipelagi Kultury w piwnicach Szpitala Specjalistycznego im. dr. Józefa Babińskiego w Krakowie.

odpowiedz jako atak. Po kilku spotkaniach zrozumia‑ łam jednak, że nie warto zastanawiać się wiele nad spo‑ sobem obchodzenia się z młodzieżą z ośrodka. Relacje kreują się intuicyjnie. [Izabela Rajnfus]

Cykliczne spotkania i wspólna praca z podopiecz‑ nymi MOS‑u rozwiały wszelkie wcześniejsze obawy dotyczące warsztatów. Bardzo szybko zniknęły nie‑ pewność i nieufność uczestników. Zbliżyły ich roz‑ mowy, żarty, zespołowa praca. Dzięki zaangażowaniu i współpracy zyskali większą świadomość pozytywnej siły wyrastającej z wrażliwości, pozwalającej na poza‑ werbalne porozumienie. To wszystko uświadamia nam, jak ważna jest empatia, jak bardzo należy dbać o własne i cudze

Prowadzący: dr hab. Joanna Kubicz (opiekun, ASP), wycho‑ wawcy – socjoterapeuci MOS, studenci Wydziału Architek‑ tury Wnętrz ASP w Krakowie – Aleksandra Strączek (kon‑ spekty zajęć, przygotowanie materiałów), Ewelina Lekka, wolontariusze – Wiktoria Kubat (dokumentacja fotogra‑ ficzna), Izabela Rajnfus, Joanna Żyłowska Wychowankowie Młodzieżowego Ośrodka Socjoterapii w Krakowie, studenci kierunku praca socjalna w Instytu‑ cie Socjologii UJ: Michał Gajewski, Katarzyna Kłoda, Liliana Zarychta, Magdalena Piekarczyk, Weronika Bączyńska Więcej informacji: http://warsztaty‑ogrody.tumblr.com/; http://www.gazetakrakowska.pl/wiadomosci/krakow/a/ uwazaj‑na‑glowe‑wyjatkowa‑wystawa‑o‑chorobie‑psychic znej‑w‑krakowie‑zdjecia,9445559/ 121


Kronika wydarzeń

Stypendyści Ministra Kultury i Dziedzictwa Narodowego Jeden doktorant i sześciu studentów Akademii Sztuk Pięknych im. Jana Matejki w Krakowie otrzymało stypendia przyznane przez Ministra Kultury i Dziedzictwa Narodowego. Stypendium za wybitne osiągnięcia przyzna‑ wane doktorantom na podstawie Rozporządzenia Ministra Nauki i Szkolnictwa Wyższego z 17 lipca 2015 roku otrzymał Łukasz Surowiec. Stypendia na rok akademicki 2016/2017 otrzymali także studenci: Michał Soja, Maja Sta‑ rakiewicz, Piotr Madej, Paulina Krupa, Adam Żądło i Maciej Gniady. Uroczyste wręczenie stypendiów odbyło się 6 grudnia 2016 roku w Sali Balowej na Zamku Królewskim w Warszawie. Stypendystom towa‑ rzyszyli: JM Rektor krakowskiej ASP prof. Stani‑ sław Tabisz, prorektor ds. studenckich dr hab. Jan Tutaj, prof. ASP oraz dziekan Wydziału Konser‑ wacji i Restauracji Dzieł Sztuki dr hab. Marta Lempart‑Geratowska, prof. ASP.

↑ Laureaci Stypendium MKiDN z Akademii Muzycznych

↑ Od lewej: prof. Marta Lempart-Geratowska, Piotr Madej, Maciej Gniady, Łukasz Surowiec, Paulina Krupa, prof. ASP Jan Tutaj

122

Wiadomości asp /77


Termomodernizacja w ASP w Krakowie Podpisanie umów z Narodowym Funduszem Ochrony Środowiska i Gospodarki Wodnej 20 lutego 2017 roku podpisana została umowa dotycząca dofinansowania projektu termomo‑ dernizacji trzech obiektów dydaktycznych ASP w Krakowie (plac Matejki 13, Smoleńsk 9, Karme‑ licka 16). Wartość umowy to ponad 9 mln zł. ASP w Krakowie reprezentowali rektor prof. Stanisław Tabisz oraz Danuta Baniowska, kwestor uczelni. Ze strony Narodowego Funduszu Ochrony Śro‑ dowiska i Gospodarki Wodnej umowę podpisali wiceprezes zarządu Artur Michalski oraz koordy‑ nator projektu Witold Retke. Osobną umowę w związku z realizacją pro‑ jektu termomodernizacji budynku przy ul. Syro‑ komli 21 podpisali w dniu 2 marca 2017 roku ze strony ASP w Krakowie rektor prof. Stani‑ sław Tabisz oraz kwestor Danuta Baniowska. Z ramienia NFOŚiGW podpisy złożyli wiceprezes zarządu Artur Michalski oraz koordynator pro‑ jektu Marzena Wałęga. Wartość umowy to ponad 5 mln zł. [red.]

↑ 20 lutego 2017 – Od lewej: Danuta Baniowska, Witold Retke, Artur Michalski, prof. Stanisław Tabisz

↑ 2 marca 2017 – Od lewej: Danuta Baniowska, Marzena Wałęga, Artur Michalski, prof. Stanisław Tabisz

123


Kronika wydarzeń

Czy Sylwia Bajek zdobędzie Mount Everest?

Stanisław Tabisz Cóż zmusza cię, człowieku, abyś opuścił własne schronienie w mieście, porzucił krewnych i przy‑ jaciół i udał się w wędrówkę poprzez góry i doliny? Cóż, jeśli nie przyrodzone piękno świata? Leonardo da Vinci Studentka V roku Wydziału Architektury Wnętrz ASP w Krakowie Sylwia Bajek wybiera się, wspól‑ nie ze swoim partnerem Szczepanem Brzeskim oraz Arkadiuszem Babijem, na wierzchołek Mount Everestu w Himalajach. Atak szczytowy przewidziany jest na połowę maja 2017 roku. Jeżeli Sylwia wejdzie na najwyższą górę świata, stanie się najmłodszą Polką, której dane będzie wspiąć się tak wysoko i spojrzeć na rozległe pasmo Himalajów. Trzymamy kciuki za sukces wyprawy Syl‑ wii Bajek, zwłaszcza że będzie mieć ważne dla naszej Akademii zadanie: zanieść i rozwinąć na górze gór proporczyk z wydrukowanym logo 200-lecia Akademii Sztuk Pięknych im. Jana Matejki w Krakowie. Wyprawy na Mount Everest owiane są zarówno dramatycznymi, jak i radosnymi opowieściami tworzącymi niezwykłą historię światowego himalaizmu. Wielcy bohaterowie wypraw sprzed II wojny światowej, George Mal‑ lory i Andrew Irvine, nie powrócili z wyprawy w 1924 roku, chociaż jest duże prawdopodobień‑ stwo, że osiągnęli szczyt. W 1999 roku amery‑ kański himalaista Conrad Anker odnalazł na jednym z podszczytowych stoków ciało George’a Mallory’ego. Ciała Andrew Irvine’a ani jego apa‑ ratu fotograficznego nigdy nie odnaleziono. Nie ma zatem żadnego dowodu na zdobycie przez tę wyprawę Czomolungmy, jak nazywają górę Tybetańczycy, a znaczy to Bogini Matka Ziemia. 124

Wiadomości asp /77

↑ Rektor prof. Stanisaw Tabisz i Sylwia Bajek – spotkanie przed wyprawą

Pierwszymi na świecie zdobywcami Mount Everestu, którzy szczęśliwie powrócili z wyprawy, byli Edmund Hillary (pszczelarz z Nowej Zelandii) i Tenzing Norgay (szerpa z Dardżylingu). Histo‑ ryczna data zdobycia najwyższej góry świata to 29 maja 1953 roku. Poznając opowieści z wypraw w Himalaje, wspominamy często w naszej Akade‑ mii absolwenta Wydziału Form Przemysłowych Macieja Berbekę oraz Eugeniusza Chrobaka, ojca Joasi Chrobak, która studiowała na Wydziale Malarstwa. Pierwszą Polką, Europejką i trzecią na świecie kobietą, która zdobyła Mount Everest, była Wanda Rutkiewicz. 16 października 1978 roku, w dniu wyboru kardynała Karola Wojtyły

papieżem, Wanda Rutkiewicz weszła na szczyt Mount Everestu. Podczas spotkania ze sławną wspinaczką papież Jan Paweł II powiedział: „Pani Wando! Dobry Bóg tak chciał, że jednego dnia weszliśmy tak wysoko!”. Kiedy Wanda Rutkiewicz chciała przyklęknąć przed papieżem, Jan Paweł II powstrzymał ją i powiedział: „Pani Wando! Ludzie gór witają się na stojąco!”. Jak się okazuje, 16 paź‑ dziernika to data również bardzo ważna dla histo‑ rii krakowskiej ASP. Właśnie w tym dniu, na mocy Statutu Uniwersytetu Jagiellońskiego z 1818 roku, rozpoczęła swoją działalność nasza uczelnia… Bohaterskim i niezwykłym czynom ludzi gór często towarzyszą filmy i wydania książkowe


Mount Everest z Kalapatthar fot. Pavel Novak

z sensacyjnymi relacjami z wypraw. Uświadamia‑ jąc sobie wysoką i ostateczną cenę, jaką wielu z nich płaci za to niekiedy bolesne i niewytłu‑ maczalne doświadczenie, często zadajemy sobie pytanie: po co ludzie chodzą w tak wysokie góry i w ekstremalnych warunkach narażają swoje życie oraz skazują na cierpienie swoich bliskich? Drugi (po włoskim wspinaczu Reinholdzie Mes‑ snerze) zdobywca 14 ośmiotysięczników, czyli tak zwanej korony Himalajów, najwybitniejszy polski himalaista Jerzy Kukuczka tak o tym opowiedział: „Wreszcie najwspanialszy moment w każdej wspi‑ naczce. Chwila, kiedy od szczytu dzieli mnie już tylko kilka kroków, kiedy wiem, że już nic nie stanie mi na przeszkodzie, kiedy wiem, że zwy‑ ciężyłem… Zwyciężyłem nie górę czy pogodę, lecz przede wszystkim siebie, swoją słabość i swój strach. Kiedy mogę już podziękować górze, że i tym razem była dla mnie łaskawa. Tych chwil nie oddam nikomu za żadne skarby i jeżeli muszę w drodze do szczytu pokonywać przeszkody i ocierać się o nigdy nieokreśloną granicę mię‑ dzy kalkulowanym ryzykiem a ryzykanctwem, to trudno, zgadzam się. Zgadzam się na walkę ze wszystkimi niebezpieczeństwami, które na mnie czyhają. Zgadzam się na wiatry, które tygodniami biją w ściany namiotów i doprowadzają do granicy szaleństwa. Zgadzam się na drogi prowadzone na granicy wytrzymałości. Zgadzam się na walkę. Nagroda, którą otrzymuję za te trudy, jest niebo‑ tycznie wielka. Jest nią radość życia”. Życzymy Sylwii Bajek dotarcia na szczyt Mount Everestu oraz szczęśliwego powrotu do domu i na Akademię. Bardzo liczymy na spotka‑ nie z Sylwią i jej wspinaczkowymi partnerami, aby posłuchać opowieści i wrażeń po osiągnię‑ ciu najwyższego szczytu świata i spełnieniu tak śmiałego marzenia, wymagającego niewyobrażal‑ nego wysiłku i żelaznej wytrwałości… 125


Kronika wydarzeń

Publikacje

Międzynarodowe sympozjum Morfologia sztuki. Współczesne oblicza transcendencji

Akademickie wykłady o estetyce

Franciszek Chmielowski

↑ Od lewej: prof. Józef Murzyn, prof. Kristoffer Jeglinski, prof. Sławomir Marzec, prof. ASP Jacek Kucaba

↓ Rektor prof. Stanisaw Tabisz otwiera sympozjum

→ Aula ASP w Krakowie → 01–02.12.2016 Dwudniowa konferencja została zorganizowana przez Wydział Rzeźby krakowskiej ASP. Twórcą cyklu sympozjów Morfologia sztuki jest prof. ASP Jacek Kucaba. Prelekcje wygłosili: prof. ASP Karol Badyna, prof. Orest Holubets, dr Paweł Jach, prof. Kristoffer Jeglinski, prof. Janusz Królikowski, prof. Janusz Krupiński, prof. ASP Jacek Kucaba, prof. Sławomir Marzec, prof. Józef Murzyn, prof. Bogusz Salwiński, prof. Maciej Zychowicz. 126

Wiadomości asp /77

Studenci uczelni artystycznych i uniwersytec‑ kich wydziałów humanistycznych długo czekali na książkę, która spełniałaby warunki rzetelnego kompendium akademickiej wiedzy z zakresu filozofii sztuki i estetyki i zarazem była wolna od pseudonaukowego żargonu oraz ideolo‑ gicznych uproszczeń, za to napisana językiem przejrzystym i zachęcającym do lektury. Wykłady lubelskie o estetyce Władysława Stróżewskiego i Pawła Taranczewskiego wychodzą naprzeciw tym oczekiwaniom1. Publikacja jest swojego rodzaju syntezą filozoficznej wiedzy, ukształtowanej w efekcie pogłębionych, autorskich badań nad ontologią, aksjologią i hermeneutyką sztuki, zawiera także czytelny zapis żywego biegu myśli, swobod‑ nego dyskursu wyrastającego z dydaktycznych doświadczeń obydwu Autorów. Książka ma swoją długą historię, jej układ i główne wątki tematyczne stanowiły początkowo konspekt monograficznych wykładów prowadzo‑ nych przez wiele lat w Katolickim Uniwersytecie Lubelskim. Sukcesywnie uzupełniany, weryfiko‑ wany i ulepszany tekst wykładów zawiera prze‑ gląd najważniejszych zagadnień z zakresu estetyki, które zostały przedstawione w sposób kompetentny i klarowny. Obok naszkicowanych po mistrzowsku głównych linii rozwoju europejskiej estetyki, autor odnotowuje także różne ich interpretacje i zwią‑ zane z tym kontrowersje, które do dziś nie docze‑ kały się jednoznacznego rozstrzygnięcia. Autor wskazuje na liczne trudności estetyki, które towarzyszyły jej od czasów ukonstytuowania się jako osobnej filozoficznej dyscypliny, nie podziela


jednak modnych współcześnie i skrajnych opinii ani o niechybnym jej zmierzchu (jak np. Stefan Morawski), ani o potrzebie ustanowienia este‑ tyki jako „filozofii pierwszej” (jak to postulował np. Wolfgang Welsch). Pisząc o dylematach estetyki, Stróżewski analizuje kwestie termino‑ logiczne, wieloznaczność jej nazwy i jej status poznawczy w kontekście szerzej pojętej filozofii. Głęboko analizuje kontrowersje związane z poj‑ mowaniem piękna, jako kluczowego pojęcia estetyki oraz szeroko i erudycyjnie przedstawia problematykę „sądu smaku” jako estetycznej i zarazem performatywnej władzy poznawczej. Z niezwykłą wprost filozoficzną pasją i dociekli‑ wością mobilizuje i prowadzi uwagę czytelników poprzez meandry filozoficznych kwestii związa‑ nych z pojęciem sztuki i dzieła sztuki, jej statusu ontycznego i pełnionych funkcji. Wiele miejsca poświęca Autor także odsuwanym dziś przeważ‑ nie na margines filozofii kwestiom metodologicz‑ nym (głównie za przyczyną Gadamerowskiej her‑ meneutyki), oraz kwestii samoświadomości tej dyscypliny (znakomity rozdział: Metaestetyka, czyli estetyka o sobie). W książce znajdujemy skrótowy, lecz nie‑ zwykle esencjalny przegląd rozwoju myśli este‑ tycznej od starożytności (Platona, Arystotelesa, stoików, starożytnych myślicieli chrześcijań‑ skich) poprzez średniowiecze (św. Tomasz, św. Bonawentura) i nowożytność (myśl renesansu i baroku), aż do Baumgartena i Kanta, na których to przedstawicielach filozofii zazwyczaj kończy się akademicki dyskurs o dziejach estetyki w pol‑ skiej (mocno uzależnionej od opracowań Wła‑ dysława Tatarkiewicza) literaturze przedmiotu. Książka Władysława Stróżewskiego wychodzi poza to ograniczenie, znajdujemy w niej także wiele cennych i pogłębionych informacji o este‑ tyce romantyków (F.W.J. Schellinga, G.W.F. Hegla i A. Schopenhauera), estetyce pozytywistów (G.T. Fechnera, T. Lippsa, J. Volkelta) amerykańskich naturalistów (G. Santayany, J. Deweya), twórców psychoanalizy i psychologii głębi (S. Freuda, C.G. Junga), strukturalistów i semiotyków (J. Mukarovsky’ego, R. Barthesa, J. Łotmana,

M. Bense), przedstawicieli myśli hermeneutycz‑ nej (W. Diltheya, M. Heideggera, H.G. Gadamera, P. Ricoeura) oraz ich kontynuatorów w nurcie ikonografii i ikonologii (E. Panofsky). Książka dostarcza także pogłębionej wiedzy na temat zjawiska sztuki w obszarze szerzej poj‑ mowanej kultury oraz różnie konstruowanych pojęć sztuki, od starożytnej techne i ars, do nowo‑ żytnych i współczesnych pojęć sztuki jako art., arte i Kunst. Rozważane są w niej również wyróż‑ niki identyfikujące tożsamość wytworów arty‑ stycznych, takie jak: mimesis, piękno, ekspre‑ sja, gra wyobraźni, ucieleśnienie idei, specyfika artystycznego symbolu. Zwieńczeniem rozważań na temat ciągle ponawianych prób określenia sztuki, jej specyfiki i zakresu jest wnikliwa ana‑ liza definicyjnej formuły zaproponowanej przez Władysława Tatarkiewicza. Autor Wykładów lubelskich o estetyce przedstawia także intere‑ sującą próbę jej uzupełnienia przez własną kon‑ cepcję, uwzględniającą trzy konieczne wymiary sztuki (dzieła sztuki): wymiar ontologiczny, wymiar semiotyczny i wymiar aksjologiczny. Dopełnieniem treści książki Władysława Stróżewskiego są końcowe rozdziały napisane przez Pawła Taranczewskiego, będące swojego rodzaju aneksem oraz komentarzem do filozo‑ ficznych rozważań zawartych w pierwszej części publikacji. Znajdujemy w nich eseje o dialek‑ tycznej koncepcji twórczości w pismach Wła‑ dysława Stróżewskiego oraz korespondujące z merytoryczną treścią Wykładów hermeneu‑ tyczne egzemplifikacje rozumienia malarskich dzieł szuki. Taranczewski poddaje gruntownej analizie obrazy Matthiasa Grünewalda, Adama Chmielowskiego (znakomita analiza obrazu Zawale) oraz Wojciecha Weissa (analiza obrazu Pożegnanie z Akademią) Publikacja Władysława Stróżewskiego i Pawła Taranczewskiego jest adresowana do sze‑ rokich kręgów odbiorców, zarówno do miłośników filozofii, jak i profesjonalnych filozofów, do arty‑ stów i rozumiejących odbiorców sztuki, którzy mogą w niej znaleźć wiele inspiracji do własnych przemyśleń. Spełnia zatem walory edukacyjne

i poznawcze zarazem, nic dziwnego, skoro jej autor jest znakomitym i dobrze znanym w Polsce i na świecie filozofem, autorem świetnych roz‑ praw z zakresu ontologii, filozofii wartości, este‑ tyki i historii filozofii, co pozwala mu na prowa‑ dzenie swobodnego, merytorycznie pogłębionego i zarazem przejrzystego filozoficznego dyskursu. Książka profesora Władysława Stróżew‑ skiego o głównych problemach i dylematach daw‑ nej i współczesnej estetyki została opublikowana w Wydawnictwie Uniwersytetu Jagiellońskiego, uczelni, która nadała Autorowi doktorat honoris causa za całokształt jego filozoficznego dzieła, w tym także za rozprawy z zakresu estetyki. Przypis 1. Władysław Stróżewski, Paweł Taranczewski, Wykłady lubelskie o estetyce, Wydawnictwo Uniwersytetu Jagiellońskiego, Kraków 2016. Książka zawiera 234 strony tekstu wraz ze skró‑ coną bibliografią przedmiotu.

127


Nowo ś c i w y daw n i c z e

Konstanty Laszczka Nakładem Wydawnictwa Akademii Sztuk Pięknych im. Jana Matejki w Krakowie ukazała się monogra‑ fia poświęcona Konstantemu Laszczce. To niezwykły album o niezwykłym człowieku. Autorki opracowa‑ nia, Zofia Weiss i Katarzyna Łomnicka, ukazały postać wybitnego rzeźbiarza i twórcy nowoczesnej pracowni rzeźby w krakowskiej ASP w całej różnorodności jego działalności. Tekstowi towarzyszy bogaty wybór repro‑ dukcji dzieł sztuki i dokumentów archiwalnych. Każdy, kto interesuje się sztukę, powinien sięgnąć po tę książkę.

Zbigniew Łagocki Do rąk czytelników oddajemy monografię prezentu‑ jącą sylwetkę Zbigniewa Łagockiego. Autorką koncep‑ cji albumu jest Maria Luiza Pyrlik. Życie i twórczość wybitnego artysty fotografika i zasłużonego peda‑ goga Akademii Sztuk Pięknych w Krakowie pozna‑ jemy dzięki licznym tekstom teoretycznym i kalenda‑ rium. W książce zamieszczono bogaty zbiór fotografii Zbigniewa Łagockiego. Jest to kolejna książka z serii monografii artystycznych wydawanych przez Wydawnictwo ASP. Do artystów malarzy, rzeźbiarzy i grafików dołączył teraz fotografik, którego znacze‑ nia dla polskiej sztuki nie sposób przecenić.

www.wydawnictwo.asp.krakow.pl Wiadomości asp w Krakowie Dołącz do nas na Facebooku Wydawca: Akademia Sztuk Pięknych im. Jana Matejki w Krakowie Redaktor naczelny: prof. Stanisław Tabisz, rektor ASP w Krakowie Zespół redakcyjny: dr hab. Kinga Nowak, prof. Janusz Krupiński, prof. asp Łukasz Konieczko, dr hab. Aleksander Pieniek, mgr Jacek Dembosz, mgr Michał Pilikowski, mgr Michał Bratko, mgr Mariusz Sobczyński wiadomosciasp@asp.krakow.pl, tel. 12 299 20 45

128

Wiadomości asp /77

www.wiadomosciasp.pl Projekt i skład: Michał Bratko mbratko@asp.krakow.pl Layout: Jakub Sowiński (Biuro Szeryfy) Złożono krojem: Unit Slab Korekta redakcyjna: Pracownia Wydawnicza ad verbum Korekta: Adam Wsiołkowski Nakład: 1400 egz. ISsN 1505–0661 Redakcja nie zwraca materiałów niezamówionych, zastrzega sobie prawo do skracania i redagowania nadesłanych tekstów.

Akademia Sztuk Pięknych im. Jana Matejki w Krakowie pl. Matejki 13, 31-157 Kraków tel. 12 299 20 00, 12 422 09 22 fax 12 422 65 66 Rektor prof. Stanisław Tabisz Prorektor ds. Nauki i Spraw Zagranicznych dr hab. Bogdan Achimescu Prorektor ds. Studenckich dr hab. Jan Tutaj Kanclerz dr Jolanta Ewartowska Wydział Malarstwa Dziekan dr hab. Witold Stelmachniewicz Prodziekan dr Michał Zawada pl. Matejki 13, 31-157 Kraków tel. 12 299 20 31 Wydział Rzeźby Dziekan dr hab. Ewa Janus Prodziekan dr Marcin Nosko pl. Matejki 13, 31-157 Kraków tel. 12 299 20 37 Wydział Grafiki Dziekan dr hab. Tomasz Daniec Prodziekan dr Robert Sowa ul. Humberta 3, 31-121 Kraków tel. 12 632 13 31, 12 632 48 96 ul. Karmelicka 16, 31-128 Kraków tel. 12 421 43 82 Wydział Architektury Wnętrz Dziekan dr hab. Beata Gibała‑Kapecka Prodziekan dr hab. Joanna Kubicz ul. Humberta 3, 31-121 Kraków tel. 12 632 13 31, 12 632 48 96 Wydział Konserwacji i Restauracji Dzieł Sztuki Dziekan dr hab. Marta Lempart‑Geratowska Prodziekan dr Katarzyna Stępień ul. Lea 29, 30-052 Kraków tel. 12 662 99 00 Wydział Form Przemysłowych Dziekan prof. Maria Dziedzic Prodziekan dr Michał Kracik ul. Smoleńsk 9, 31-108 Kraków tel. 12 422 34 44 Wydział Intermediów Dziekan prof. Artur Tajber Prodziekan dr hab. Mariusz Front ul. Marszałka Józefa Piłsudskiego 38 31-111 Kraków tel. 12 299 20 37 intermedia@asp.krakow.pl Biblioteka Główna Dyrektor mgr Jadwiga Wielgut‑Walczak ul. Smoleńsk 9, 31-108 Kraków tel. 12 292 62 77 w. 35 Muzeum asp Kierownik: mgr Małgorzata Sokołowska msokolowska@asp.krakow.pl, tel. 12 299‑20‑29 pl. Jana Matejki 13, 31-157, Kraków

Korespondenci wydziałowi: dr hab. Kinga Nowak – Wydział Malarstwa dr Janusz Janczy – Wydział Rzeźby mgr Patrycja Ochman – Wydział Architektury Wnętrz mgr Joanna Hedrick – Wydział Konserwacji mgr Anna Szwaja – Wydział Form Przemysłowych mgr Mariusz Sołtysik – Wydział Intermediów



WIAdomoścI ASp w KrAkowIe Dołącz do NAS NA FAcebooku


Turn static files into dynamic content formats.

Create a flipbook
Issuu converts static files into: digital portfolios, online yearbooks, online catalogs, digital photo albums and more. Sign up and create your flipbook.