Wiadomości ASP 73 Akademia
kwiecień 2016
Sztuk Pięknych
ISSN 1505–0661
im. Jana Matejki
www.asp.krakow.pl
w Krakowie
cena 6 zł (w tym 5% VAT)
→
1
→ Spis treści
Z narożnika pierwszego piętra
2 – Stanisław Tabisz Myśląc o przyszłości…
108 – Olga Grodniewicz Format kartki
Idee – Poglądy – Interpretacje
5 – Dariusz Czaja Jaskinia zapomnianych snów 10 – Kaja Kordas Akademia: pytania, odpowiedzi,
projekty
– wolność zagubiona
Kartka i rysunek
112 – Natalia wiernik Wystawa/Display 116 – Janusz Janczy, Ewa Łączyńska‑Widz
32 – janusz krupiński Chaos myśli
nie może zobowiązywać
110 – Paweł Taranczewski, Paulina Tendera
Podręczne pejzaże i przestrzenie
126 – Iwona Demko Wystawa IndywidualnOŚĆ
40 – Zbigniew Bajek Na(s)przeciw Łowcy Chaosu
128 – Mariola Wawrzusiak‑Borcz Rysunki z pracowni
Historia
44 – Michał Pilikowski Jan Matejko. Część i
130 – Agata Pankiewicz 2016 Sony World Photography
53 – Franciszek Bunsch Mistrz – pedagog
– Andrzej Jurkiewicz
Kronika wydarzeń
Podróże artystyczne
58 – Jacek Dembosz Palataki – mały pałac
– duży kłopot
Awards Student Focus
131 – Patrycja Ochman, Joanna Łapińska Self/ie Energy
138 – Michalina Bigaj Realizacja Jana Kuki
i Michała Dąbka
140 – Kinga Nowak Laureaci Bielskiej Jesieni 2015 142 – Andrzej Bednarczyk
Wystawy – Głosy – Recenzje
72 – Joanna Piotrowska Bez tytułu, olej na płótnie
148 – Adam Wsiołkowski Obraz w pigułce
82 – Małgorzata Kaczmarska Olafur Eliasson:
151 – Jan tutaj Pro publico…
Baroque Baroque
↑
94 – Magdalena Rabizo‑Birek Przesłania ciszy
Janusz Janczy
98 – Jadwiga Wielgut‑Walczak
mityczny) instalacja efemeryczna fotografia cyfrowa 2015
Malarstwo po konceptualizmie
144 – Janusz Antos Pismo jako znak wizualny
88 – Mariusz Sołtysik „Artykuł 73 ustawy zasadniczej”
bez tytułu (Ogród
64 – barbara major Szczelina
Szkice chimeryczne srebrzykiem
100 – Dorota Folga‑Januszewska Defekty idealne/
Mój Gaszyn/F1
106 – Juliusz Kosin Rejs Olgi Pawłowskiej
152 – Stanisław Tabisz 90. urodziny Andrzeja Wajdy 153 – Bogna Dziechciaruk‑Maj Wystawa Szkicownik Wspomnienia
156 – Jacek Dembosz Janina Kraupe‑Świderska (1921–2016)
158 – Władysław Zalewski Zofia Medwecka – współ
twórczyni polskiej szkoły konserwacji dzieł sztuki 3
Z N A RO Ż NI K A p i e r w s z e g o P I Ę TR A
Myśląc o przyszłości…
Stanisław Tabisz
czynnika pierwszego, sprawczego, powodującego uruchomienie forpoczty naszej wolnej wyobraźni.
Ur. w 1956 r. w Domaradzu. Studiował na Wydziale Gra‑ fiki (w latach 1977–1978) oraz na Wydziale Malarstwa (w latach 1978–1982) Akademii Sztuk Pięknych w Krakowie. Zajmuje się malarstwem, rysunkiem, projektowaniem graficz‑ nym, scenografią, krytyką sztuki. Prowadzi pracownię malarstwa na Wydziale Grafiki macierzystej uczelni. Od 2012 r. piastuje godność jej rektora.
4
Okresy przerw w pracy dydaktycznej na Akademii
Forpocztą tą może być szkic, rysunek, fotografia, zda‑
dają pedagogom-artystom możliwość większego
rzenie lub zanotowany w każdy sposób plan działania,
skoncentrowania się na własnej twórczość. Niedawno
scenariusz twórczej aktywności wychodzący naprze‑
otwieraliśmy nowy rok akademicki, później nowy rok
ciw napływającemu czasowi.
kalendarzowy, a jeszcze później, w połowie lutego
Malując obrazy podczas pobytu letniego (w ubie‑
2016 r., drugi semestr roku akademickiego 2015 /
głym roku) na plenerze w Mikołowie, natknąłem się
2016. Wakacje, przerwy świąteczne, ferie (przerwa
na niezwykły wiersz biskupa Ignacego Krasickiego
semestralna) służą większemu rozbudzeniu aktyw‑
zat. Do myśli, śpiewany z niezwykle trafną do tek‑
ności artystycznej, chyba że ktoś zdecydowanie woli
stu muzyką przez Piotra Kubę Kubowicza, artystę
konwencjonalny wypoczynek, potrzebny wprawdzie
z Piwnicy pod Baranami. Warto przytoczyć choćby
do zregenerowania sił i odświeżenia się, ale w równym
dwie zwrotki:
stopniu narażający na rozleniwienie i błogą bezczyn‑ ność, w konsekwencji utrwalający niekiedy samozado‑
Myśli słodka, gdy spokojna,
wolenie oraz niepostrzeżenie wkradającą się stagnację…
Bogdaj zawżdy byłaś u mnie!
Wybierając aktywny wariant zdobywania dla
Czy to pokój, czyli wojna,
siebie czasu myślimy o przyszłości naszej, indywi‑
Czy pełno, czy pustki w gumnie,
dualnie planując i tworząc nowe dzieła, manifesta‑
Słodzisz pracę i daremną,
cje, obmyślając projekty czy wystawy, ale również
Gdy ja z tobą, a ty ze mną.
snujemy rozważania o przyszłości naszej Uczelni.
(…)
Jaka powinna być współczesna wyższa uczelnia
Myśli słodka i spokojna,
artystyczna i co zrobić, aby godnie i należycie uczcić
Uszczęśliwiaj po kryjomu,
zbliżający się jubileusz 200‑lecia naszej Akademii?
Myśli prawa i dostojna,
Jako uczelnia zajmująca się edukacją w zakresie sztuk
Jakeś weszła, trwaj w mym domu.
pięknych (z czym wiążą się formalne i praktyczne
Wszystko ma postać przyjemną,
umiejętności oraz skala talentu) nie doceniamy cza‑
Gdy ja z tobą, a ty ze mną.
sami myśli, konceptu, namysłu, rozważań – jako tego
(…)
Tymczasem, ciągle myśląc o przyszłości, z okazji zbliżających się Świąt Wielkanocnych życzę czytelnikom „Wiadomości asp”, jak również pedagogom, pracownikom administracji, doktorantom i studentom Akademii, wszelkiej pomyślności, radosnych chwil przy świątecznych stołach, sukcesów twórczych, a także odradzających się wraz z wiosennym słońcem wiary, nadziei i miłości… Wesołych Świąt! Wszystkiego najlepszego!
→ Stanisław Tabisz Wielkanoc 18 × 12,5 cm rysunek czarnym
Doprawdy, dla mnie to jest olśniewająca perełka
zagrożeń, planów na przyszłość i tego, czym żyjemy
poetycka. A tuż obok dźwięczą słowa Cypriana Kamila
na co dzień. To są właśnie myśli z żywego źródła,
Norwida:
odpowiedzi na pytania o Akademię, które mogą być
Pod latyńskich żagli cieniem,
na przyszłość dla wspólnego dobra.
zaczynem lub kontynuacją kreatywnego działania
atramentem na papierze
Myśli moja, płyń z aniołem,
Ważnym tekstem, z punktu widzenia historii
Płyń, jak kiedyś ja płynąłem:
sztuki, jest publikacja części wykładu Dariusza Czai
Za wspomnieniem – płyń spomnieniem...
wygłoszonego podczas inauguracji obecnego roku akademickiego na Wydziale Rzeźby. Sam od 2013 r.,
I dodam tylko do tych strof fragment refleksji
po obejrzeniu filmu Wernera Herzoga Jaskinia zapo‑
krakowskiego artysty-malarza Władysława Podrazika:
mnianych snów, bardzo uważnie tropię w Internecie artykuły i fotografie dotyczące malowideł i rysunków
Myśl to nasza rzeczywista obecność
węglem z jaskini Chauveta liczących sobie ok. 32 tys.
lampa naszego człowieczeństwa
lat. Odkrycie tego typu dzieł, zaskakująco realistycz‑
przedsmak nieśmiertelności…
nie zaobserwowanych wizerunków zwierząt, w grocie na południu Francji zmienia akcenty i znacząco uzu‑
Niniejszy numer „Wiadomości asp” zawiera wiele refleksji o przyszłości Akademii, o tym, co powin‑
pełnia dorobek sztuki prehistorycznej w perspekty‑ wie osiągnięć całej ludzkości.
niśmy zrobić dla otwierania nowych perspektyw
Myśląc o przyszłości, co chwilę jednak obracamy
i rozwoju, a czego unikać, bo nas to ewentualnie
się w głąb minionego czasu. Niektóre zdarzenia,
uwsteczni lub podda nieprzyjemnemu skostnieniu.
zjawiska, wypowiedzi, dzieła plastyczne pozostają
Wypowiadają się dziekani wydziałów, prorektorzy
w pamięci na dłużej. Mając przed sobą w perspekty‑
moje widzenie spraw przedstawione jest w tym dłu‑
wie jeszcze tylko niespełna dwa miesiące wspólnej
gim, symultanicznym wywiadzie przeprowadzonym
ze studentami pracy w semestrze letnim tego roku
przez Kaję Kordas, studentkę studiów doktoranckich.
akademickiego, wracam do wypowiedzi rektora
Nasze myśli, plany, punkty widzenia, przekonania,
Państwowej Wyższej Szkoły Filmowej, Telewizyjnej
idee, marzenia, doświadczenia, podsumowania, kon‑
i Teatralnej w Łodzi, prof. Mariusza Grzegorzka, który
kluzje. Wszystko wokół Akademii, wokół jej misji,
wypalił bez ogródek podczas swojego przemówienia 5
Fot. Stanisław Tabisz
inauguracyjnego, kierując swoje słowa przede wszyst‑ kim do studentów:
Żyjemy w krainie mani‑ pulacji i kłamstwa, która osiągnęły nieby‑ wały poziom. Jesteśmy jej współtwórcami, a nie bezwolnymi ofiarami. Jako artyści musimy wypracować w sobie aktywną postawę wobec świata. w krainie poronionych konkursów. Nie zgadzajcie się na bylejakość i hochsztaplerkę. Rozpoznajcie własne ja i bądźcie mu bezwarunkowo wierni. Bierzcie odpo‑
„Żyjemy w krainie manipulacji i kłamstwa, które
wiedzialność za siebie i innych, a mądre, wspaniałe
osiągnęły niebywały poziom. Jesteśmy jej współtwór‑
filmy, przedstawienia, role i projekty przyjdą same”.
cami, a nie bezwolnymi ofiarami. Jako artyści musimy wypracować w sobie aktywną postawę wobec świata.
Wypowiedź rektora łódzkiej filmówki jest jednak
Nie kompromitujmy złotych myśli, bo być może
w pewien sposób alarmująca. Można się z nią zgo‑
są prawdziwe. Starajmy się być autentyczni i szczerzy.
dzić lub nie, ale tak wyrazistego i odważnego głosu
Bierzmy odpowiedzialność za otaczający nas świat.
nie da się pominąć, bo myśląc o przyszłości, a nawet
Nie jedzmy makaronów obsypanych chemicznym
o zbliżającym się jubileuszu 200‑lecia naszej Aka‑
proszkiem i zalewanych wrzątkiem. Nie oglądajmy
demii, musimy zapytać o istotne wartości i trzeba
Polsatu, tvn‑u i programów propagujących totalny
również zapytać jakim panom służy nasza sztuka i czy
brak inteligencji. Nie współtwórzmy takich obrazów.
to my właśnie tworzymy artystyczne oblicze naszych
Nie mielmy w głowach toksycznych internetów, głupot,
czasów, czy może czas ten zawładnął nami i odebrał
plotek, kłamstw, oszczerstw, dyskredytowania i igno‑
nam własną autentyczną pasję, miłość do sztuki, chęć
rowania podstawowych wartości. […] Świat dławi się
wyrażania siebie oraz naszą wolność i wyobraźnię…
projektami, filmami, spektaklami teatralnymi, tele‑ dyskami i performance’em. Nie może ich przetrawić, krztusi się i wypluwa bez połykania, o trawieniu nie wspominając. Czy warto ustawiać się w kolejce do tego typu wyścigu? Nasza szkoła (PWSFTiT w Łodzi) jest
↑
miejscem, w którym możecie próbować dotykać
prof. Mariusz Grzegorzek
różnych aspektów swojej osobowości, prowadzić wewnętrzny i zewnętrzny dialog, konfrontować się w zderzeniu myśli, idei i wątpliwości, a nie dygotać 6
Jm Rektor Państwowej Wyższej Szkoły Filmowej Telewizyjnej i Teatralnej w Łodzi
I d e e – P o g l ą d y – I n t e r p r e t ac j e
Jaskinia zapomnianych snów Sztuka po raz pierwszy
W roku 1994 społeczność archeologów – szczególnie
artystyczna malarstwa naskalnego pokrywającego
badaczy sztuki naskalnej – została zaintrygowana
obficie ściany jaskini. Zaczęto porównywać jej przed‑
informacją o niebywałym odkryciu, którego doko‑
stawienia z dobrze już znanymi i skrupulatnie opi‑
nało trzech francuskich speleologów. W departamen‑
sanymi arcydziełami z Lascaux i Altamiry – jaskiń
cie Ardèche odkryli oni jaskinię, nazwaną od nazwi‑
należących do solidnie eksplorowanego wcześniej
ska jednego z odkrywców – Jaskinią Chauveta.
przez badaczy obszaru franko‑kantabryjskiego. David Whitley, jeden z największych dziś eksper‑ tów od sztuki naskalnej, pokusił się nawet o deta‑
Dariusz Czaja
liczne porównanie arcydzieł ze świetnie mu zna‑ nego Lascaux i nowo odkrytej Jaskini Chauveta.
Jej ściany pokryte były licznymi rysunkami i obra‑
W pewnym momencie stanął nawet przed kłopotem
zami, głównie wizerunkami zwierząt: m.in. bizonów,
bogactwa i poważnym pytaniem: „Która z jaskiń jest
nosorożców włochatych, koni, panter, hien, lwów
piękniejsza? Nie sądzę, żebym kiedykolwiek miał
bezgrzywych, mamutów. Gdzieniegdzie odnaleźć też
się tego dowiedzieć”¹. Mniejsza jednak o rozterki
można było odbicia ludzkich dłoni, tajemnicze punkty
wybitnego archeologa i jego hamletyczne rozdarcie
i inne znaki ludzkiej obecności. I może nie byłoby się
(kto nie chciałby mieć takich dylematów?). Dość,
nad czym szczególnie rozwodzić (to w końcu jedno
że wraz z odkryciem Jaskini Chauveta nasza wie‑
z licznych odkryć w ostatnim czasie), gdyby nie fakt,
dza o początkach sztuki poszerzyła się wydatnie.
że opierając się na metodzie radiowęglowej, szybko
Uświadomiliśmy sobie, że stojąc wobec malowideł
ustalono, że malowidła w Jaskini Chauveta pochodzą
pozostawionych na jej ścianach przez anonimo‑
sprzed 32–30 tys. lat, z czasów kultury oryniackiej.
wych twórców, stoimy tak naprawdę u źródeł sztuki
Inaczej mówiąc: wraz z odkryciem tych rysunków
w ogóle. Istotniejszy może niż kwestia estetycznej
naskalnych początki sztuki trzeba było przesunąć –
hierarchii malowideł naskalnych jest fakt, na który
bagatela – 15 tys. lat wstecz.
Whitley z wielką celnością zwraca uwagę w innym
Odkrywcom, a nieco później archeologom, od
miejscu: „Nie jest tak, że sztuka z Jaskini Chauveta
razu rzuciła się w oczy nadzwyczajna jakość
po prostu dorównuje najwspanialszym przykładom 7
8
paleolitycznym. Była, ze znaczącą różnicą, najstar‑
konstruowane jest dzisiaj znaczenie paleolitycznych
szą jaskinią sztuki na świecie, a także dramatycz‑
rysunków naskalnych, mając bolesną świadomość,
nie zadawała kłam wszelkim przekonaniom, wedle
że ich złożona semantyka jest w znacznym stopniu już
których nasze ludzkie zdolności artystyczne ewo‑
dla nas zakryta, że więcej tu domysłów niż popartych
luowały w czasie, od form prostych do złożonych.
twardymi dowodami wniosków. Nawiasem mówiąc,
Kiedy sztuka pojawiła się po raz pierwszy, pojawiła
w tej materii nie ma – i nie może być – dowodów,
się od razu w całej pełni, w technicznie i estetycznie
są tylko lepiej czy gorzej uwierzytelnione hipotezy.
wyrafinowanym kształcie”². To prawda: malowidła
Sztuka naskalna to prawdziwy poligon doświadczalny
z Jaskini Chauveta obnażają – i to w sposób ostenta‑
archeologów, a spektrum interpretacyjnych rozstrzy‑
cyjny – słabość, o ile nie absurdalność, wszelkiego
gnięć jest bardzo rozległe. Przykładem – tak żywo
myślenia o sztuce w kategoriach stadialności, roz‑
i burzliwie przed kilkunastu laty dyskutowana w śro‑
woju czy postępu. Geniusz anonimowych artystów
dowisku archeologicznym „hipoteza szamańska” (jej
z Jaskini Chauveta stawia nas, ludzi współczesnych,
autorami są Jean Clottes i David Lewis‑Williams3),
wobec wysublimowanych dzieł sztuki, którym
przy pomocy której próbowano zastąpić dawno już
nadano skończoną formę artystyczną. Pewność ręki
zdezawuowany koncept „magii myśliwskiej” czy sil‑
paleolitycznych twórców, świadomość użytych przez
niejszą dowodowo hipotezę o binarności przedstawień
nich środków odczuwamy bez trudu i dziś.
sztuki naskalnej⁴. Artefakty z Jaskini Chauveta mówią
Nie jestem archeologiem ani specjalistą od rysun‑
coś niezwykle istotnego o osobliwościach sztuki pale‑
ków naskalnych. Nie interesują mnie inwentaryzacja
olitycznej, o świecie tamtego archaicznego odczuwa‑
malowideł, ich odniesienie do innych typów sztuki
nia, o początkach sztuki w ogóle. To oczywiste. Ale
naskalnej, próby datowania ich powstania ani metody
twierdzę, że mają nam także do powiedzenia coś waż‑
konserwacji znaleziska – to kwestie należące do spe‑
nego o nas samych. O naszej wrażliwości i o naszym
cjalistów. Zresztą podstawowa kwerenda źródłowa
rozumieniu sztuki. Dotykają w sposób szczególny
w odniesieniu do Jaskini Chauveta została już dawno
naszej stechnicyzowanej i okablowanej po sufit współ‑
wykonana. Patrząc na malowidła pozostawione na jej
czesności. Sztuka paleolityczna okazuje się niezwykle
ścianach przez nieznanych twórców, niektóre zupeł‑
czułym detektorem naszego myślenia i odczuwania.
nie olśniewające, zadaję sobie pytania wynikające
Jednej z ciekawszych, dających do myślenia
z moich: antropologicznej praktyki i antropologicz‑
odpowiedzi na pytanie o wagę i znaczenie sztuki
nego doświadczenia. Pytam więc raczej o to, co one
naskalnej z Jaskini Chauveta udzielił Werner Herzog,
znaczą i jak znaczą dzisiaj, dla nas, ludzi żyjących
realizując swój niezwykły film dokumentalny Cave
30 tys. lat później, w radykalnie innej przecież prze‑
of Forgotten Dreams (2010). Po długich staraniach
strzeni cywilizacyjnej i mentalnej. Pytam o to, jak
reżyser uzyskał pozwolenie na – obłożone licznymi
restrykcjami – filmowanie i pewnego dnia wszedł
ale mamy też szansę zbliżyć się, na ile to możliwe,
w trwającą kilkadziesiąt tysięcy lat ciemność jaskini.
do światoodczucia twórców paleolitycznych. Żadna,
W ciągu siedmiu kolejnych dni przy pomocy kilku
nawet najbardziej rozumiejąca i empatyczna lektura
ultranowoczesnych kamer zarejestrował to, co znaj‑
Traktatu o historii religii Eliadego nie pozwoli czytelni‑
dowało się na jej ścianach. Już sam ten filmowy zapis
kowi doświadczyć tego, czym dla mentalności archa‑
mógłby być dla Herzoga tytułem do chwały, ponieważ
icznej było zjawisko kratofanii litycznej6. Oglądając
dzięki jego uporowi i fascynacji utrwalono coś, czego
film Herzoga, zaglądając w zaułki skalne, „ocierając
zapewne nikt poza konserwatorami i specjalistami
się” okiem o szorstką, chropowatą, pełną nacieków
nigdy już nie zobaczy. Wiele wskazuje na to, że pomi‑
skałę, mamy przynajmniej szansę zbliżyć się do tego,
jając amatorskie nagrania odkrywców, trójwymiarowe
co znakomity historyk religii pisze o hierofanii skal‑
obrazy jego filmu (kręcono je przy użyciu kamer 3D)
nej, mamy szansę – by tak rzec – naocznie pojąć coś
to jedyne moving pictures z wnętrza jaskini. Archeolo‑
z jego religioznawczego komentarza do światopo‑
dzy bowiem, mając w pamięci znikające pod wpływem
glądu paleolitycznego. Choćby to, co pisze on o skale
kontaktu z powietrzem obrazy z Altamiry i Lascaux,
czy kamieniu, wtedy, gdy uwydatnia ich głęboki
prewencyjnie zamknęli Jaskinię Chauveta dla zwie‑
sens religijny, a w dalszej części odsłania to, w jaki
dzających. W niedalekiej okolicy zbudowano zresztą
sposób dla paleolitycznego homo religiosus skała
skalne simulacrum, ponoć zaskakująco wiernie uda‑
objawiała kruchość ludzkiego bytu, wskazując tym
jące realną przestrzeń jaskini wraz z jej obrazami. Cał‑
samym na absolutny sposób istnienia. W dokumencie
kiem niedawno ta replika została otwarta dla widzów.
Herzoga na wykonanych z czułością zdjęciach widać,
Ale prawdziwa zasługa Herzoga dla zrozumienia
po prostu: widać, że skała, jej twardość, jej kształt,
wielkości i głębi sztuki paleolitycznej polega, twier‑
faktura, kolor, że wszystko to jest sygnałem czegoś –
dzę, na czymś zupełnie innym. Jaskinia zapomnia‑
pożyczając język od Rudolfa Otto – „całkiem innego”,
nych snów nie jest – wiele na to wskazuje – zwykłym,
że te jakości wskazują na rzeczywistość, która należy
standardowym filmem mającym zaledwie ambicje
do nieludzkiego świata. W filmie Herzoga sakralność
dokumentalne. Swoim filmem Herzog zrobił o wiele
paleolitycznego kosmosu nie jest przyswajana rozu‑
więcej. Ten niezwykły esej filmowy nie tylko reje‑
mowo, ale jest doświadczana przez zmysły. Niezwykła
struje paleolityczną sztukę, ale sam jest szczególnym
aura tej sztuki odczuwalna jest nieomal fizycznie.
świadectwem jej przeżywania5. Użycie techniki 3D
Ponadto filmowe obrazy czynią wielce prawdopodobną
nie jest tanim popisem możliwości technicznych, ale
niezwykłą intuicję Nicoli Chiaromontego, który pró‑
ma u Herzoga wymiar czysto funkcjonalny, pragma‑
bował sztukę paleolityczną oswobodzić z dominującej
tyczny. Przez trójwymiarowy obraz jako widzowie nie
latami w historii sztuki pragmatyczno‑adaptacyjnej
tylko wchodzimy intensywniej w przestrzeń jaskini,
retoryki i zobaczyć ją jako niepodległy gest twórczy: 9
„Powiada się, że sztuka w epoce paleolitu była rytu‑
i dźwiękiem, by widz mógł bezkolizyjnie wejść w sferę
alna i magiczna. Ale może po prostu tworzono ją tylko
snu. Dopiero taki rodzaj percepcji: transowej, na wpół
dlatego, że trzeba coś dodać do organicznego życia
świadomej, nieledwie halucynacyjnej, pozwala nam
i praktycznego postępowania: coś, co nie jest wymu‑
prawdziwie zbliżyć się do tych obrazów sprzed 32 tys.
szone, lecz spontaniczne, co wyłania się z ludzkiego
lat. Więcej: okazuje się, że zawieszając w ten sposób
wnętrza i jest bezinteresowne” . Film Herzoga odsła‑
cały nasz bagaż erudycyjny, „dotykamy” tej odległej,
nia ów pierwotny gest artystyczny w całej jego bezinte‑
rzekomo całkowicie nam obcej, paleolitycznej sztuki
resowności, pozwala odczuć, czym dla paleolitycznego
z nadzwyczajną łatwością. Pojmujemy nagle, że prze‑
artysty była nieskrępowana radość tworzenia.
paść tysięcy lat nie jest żadną przeszkodą by odczuć
7
10
W Jaskini zapomnianych snów udało się Herzogowi
zadziwiającą bliskość z tymi obrazami. Owszem,
coś bodaj jeszcze ważniejszego. Odsłonił on mianowi‑
dalej nie wiemy wiele na temat ich przeznaczenia
cie zaskakujące morfologiczne podobieństwo obrazów
i funkcji – poza ogólną sugestią na temat inicjacyj‑
naskalnych i obrazów filmowych. Unaocznił, że pod‑
nych rytów, którym prawdopodobnie służyły pokryte
świetlone światłem pochodni malowidła mogłyby
kolorami wnętrza jaskiń9 – ale nie przeszkadza to,
przypominać swego rodzaju paleolityczne kino. Zasu‑
by ów świat odległy od nas o lata świetlne uczynić
gerował, że niegdysiejsza fascynacja grą cieni na ścia‑
najgłębiej własnym, współczesnym.
nie i współczesna afektacja cieniami przesuwającymi
Największy może paradoks Jaskini zapomnianych
się po ekranie wspólne mają źródło. Kiedy ogląda się
snów polega na tym, że o istnieniu arcydzieł sztuki
fenomenalnie oddane, zmultiplikowane obok siebie
paleolitycznej dowiadujemy się, oglądając jej trójwy‑
pyski koni, skojarzenie ze zdjęciami poklatkowymi
miarowy zapis wykonany w ultranowoczesnej tech‑
jest mimowolne. Podobnie zasugerowana w filmie
nice filmowej. Dopiero po pewnym czasie dochodzi
analogia pomiędzy ciemną salą kinową a pogrążoną
do nas, że oto kiedy oglądamy film, archaika całko‑
w półmroku grotą narzuca się niemal sama. Jedna
wicie naturalnie przenika się ze współczesnością,
i druga przestrzeń sprawiają, że przestępując ich
że to, co najstarsze, spotyka się niekonfliktowo z tym,
próg, przechodzimy na inny poziom świadomości:
co najnowsze, unieważniając na chwilę zwyczajowe
wchodzimy w rzeczywistość wizyjną, w na poły irracjo‑
podziały czasowe i uświęcone periodyzacje. Zadzi‑
nalną sferę podobną do snu. „Malarstwo paleolityczne
wieni jesteśmy tym, że technika – najbardziej bodaj
cechuje narracja momentalna” – notował celnie Pas‑
reprezentatywny emblemat naszej współczesności
cal Quignard, również uwydatniający uderzające podo‑
i naszej nowoczesności – nie tylko nie wprowadza
bieństwo między ozdobioną obrazami ciemną grotą
dystansu między „naszym” i „ich” światem, ale wła‑
a rozbłyskującą w ciemnościach salą kinową8. Herzog
śnie go znosi. Umieszcza nas na tym samym pozio‑
tak filmuje rzeczywistość jaskini, tak operuje obrazem
mie co paleolityczni twórcy, nie usuwając oczywistych
Tak więc stałem tam w milcze‑ niu i patrzyłem […]. To naprawdę przejmowało grozą, było całkowicie obezwładniające.
różnic. Film Herzoga pokazuje dobitnie, że sztuka
Duch na skale. Herzoga podróż do źródeł, [w:] tenże, Znaki
czasu paleolitu wyłamuje się z historycznych ram, że –
szczególne. Antropologia jako ćwiczenie duchowe, Kraków
mówiąc krótko – w świecie ducha nie ma postępu . 10
Że kiedy porzucimy – albo może lepiej: kiedy weź‑
2014, s. 323–344. 6. M. Eliade, Traktat o historii religii, przeł. J. Wierusz‑Kowalski, Warszawa 1996, s. 215.
miemy w nawias naręcza pojęć, przy pomocy których
7. N. Chiaromonte, Co pozostaje. Notesy 1955–1971, przeł.
nowoczesna nauka uczy nas nazywać cechy szczególne
S. Kasprzysiak, Warszawa 2001, s. 135 (wyróżnienia
sztuki paleolitycznej, wówczas dostęp do niej staje się zaskakująco prosty. Okazuje się, że gdy idzie o pro‑ mieniowanie jej wymiaru duchowego, sztuka paleoli‑ tyczna może być nam doskonale współczesna. Że bez trudu umiemy się w niej rozpoznać. Oddziałuje ona na tę warstwę wrażliwości, która została może przez współczesność stłumiona, ale przecież nie całkowicie zniszczona. W jednym z wywiadów udzielonych przez Herzoga na temat filmu daje on wyraz nieskrywanemu wzruszeniu, którego doznawał, stojąc sam na sam z obrazami z Jaskini Chauveta: „Tak więc stałem tam w milczeniu i patrzyłem […]. To naprawdę przej‑ mowało grozą, było całkowicie obezwładniające”11.
za oryginałem). 8. P. Quignard, Noc seksualna, przeł. K. Rutkowski, Gdańsk 2008, s. 92. 9. „Dziś nie ma wątpliwości, że były to świątynie. Wolno sądzić, że stanowiły cele na drodze pielgrzymek lub miejsca spra‑ wowania kultu na szlakach sezonowych terenów łowieckich i zbierackich, przemierzanych przez plemiona nomadów” – W. Juszczak, Myśl w cieniu ręki, [w:] tenże, Wędrówka do źró‑ deł, Gdańsk 2009, s. 249. 10. O czymś podobnym pisze Heidegger w komentarzu do myśli Nietzschego, podkreślając istotowe – z pewnego punktu widzenia – pokrewieństwo filozofii i sztuki: „określenia w rodzaju «dalej» czy «już dalej nie» są całkowicie niewła‑ ściwymi słowami dla nazwania zajmującego nas stanu rze‑ czy, gdyż należą do dziedziny «nauki» (Wissenschaft) i «tech‑ niki» (Technik), w której postęp jest koniecznością i gdzie można obliczyć wyłącznie to, co jest «Dalej» i «Już‑dalej‑nie».
Podobne do tego świadectwa składają archeolodzy,
W filozofii żaden «postęp» nie istnieje, dlatego nie występuje
którzy wobec siły wzruszenia objawiającego się w kon‑
w niej «zacofanie». Tutaj, podobnie jak w sztuce, ważne jest
takcie z malarstwem naskalnym zmuszeni byli porzu‑
tylko pytanie, czy jest ona sobą, czy też nie” – M. Heidegger, Nietzsche, przekład zbiorowy, Warszawa 1998, s. 317.
cić naukowy kostium12.
11. Werner Herzog on the Birth of Art, „Archeology”, t. 64, 2011,
Przypisy
12. Whitley wspomina o niebywałym – bo wychodzącym poza
nr 2, s. 34. 1. D. Whitley, Cave Paintings and Human Spirit. The Origin of Creativity and Belief, New York 2009, s. 74–75.
rutynę badawczą – zdarzeniu, które miało miejsce w Lascaux. Pewnego dnia jego żona Tamara (osoba „trzeźwo myśląca,
2. Tamże, s. 53–54.
praktyczna i nie nazbyt emocjonalna”), opuszczając jaski‑
3. Por. J. Clottes, D. Lewis‑Williams, Prehistoryczni szamani. Trans
nię, doznała silnego wzruszenia: „Chociaż pracowali‑
i magia w zdobionych grotach, przeł. A. Gronowska, Warszawa
śmy razem i odwiedziliśmy setki miejsc na całym świecie,
2009.
to doświadczenie było szczególnego rodzaju. Łzy spływały
4. J. Clottes, D. Lewis‑Williams, dz. cyt., s. 60–63.
po jej twarzy – była to głęboka i osobista reakcja na sztukę
5. W tym i następnym akapicie wykorzystuję uwagi, które poczy‑
Lascaux, a szczególnie jej interpretację przez Davida
niłem w drobiazgowej analizie filmu Herzoga, por. D. Czaja,
[Lewisa‑Williamsa]” – D. Whitley, dz. cyt., s. 50.
11
I d e e – P o g l ą d y – I n t e r p r e t ac j e
Akademia:
pytania, odpowiedzi, projekty
Pytania o akademię, akademizm, a w szczególno‑
wiedzy nieskrępowanej wymogami użyteczności,
ści o naszą krakowską Akademię podjęli jej rekto‑
studiowanie wielkich dzieł kultury… Ciężką pracę
rzy i dziekani. Znaleźli czas na refleksję twórczą,
nad samym sobą. Za ostateczny swój cel stawia
poczynając od sposobu rozumienia poruszanych
ukształtowanie człowieka świadomego, rozumnego
kwesti. Ich odpowiedzi zestawiam ze sobą. Niech
– to znaczy człowieka wolnego.
różne stanowiska, poszukiwania i perspektywy staną
Odkąd liberalizm stał się uzasadnieniem wszyst‑
wobec siebie w dialogu. Ich synergia niesie obietnicę
kich mętnych idei, określenie „liberalny” jest już
nowego projektu.
niczym więcej, jak tylko gwarantem niedyskutowal‑
Na pytania odpowiadają rektorzy: prof. Stanisław
ności. Niczym narzędzie propagandy zabezpiecza
Tabisz, dr hab. Jan Tutaj, prof. Piotr Bożyk oraz dzie‑
przed ewentualnym atakiem, wyklucza krytykę. Gdy
kani – profesorowie: Piotr Korzeniowski (malarstwo),
wolność znaczy „wolno wszystko” (synonim platoń‑
Józef Murzyn (rzeźba), Krzysztof Tomalski (grafika),
skiego zniewolenia), umiera idea edukacji liberal‑
Artur Tajber (intermedia), Andrzej Ziębliński (wzor‑
nej. Mądrość staje się czymś staroświeckim, nie‑
nictwo), Beata Gibała‑Kapecka (architektura wnętrz),
przystającym, brzmiącym dziwnie pretensjonalnie.
Marta Lempart‑Geratowska (konserwacja).
Sukces i samorealizacja. To słowa na miarę naszego czasu. Wyspecjalizowana kompetencja, użyteczna wiedza (jakkolwiek ta błyskawicznie
Kaja Kordas
się dezaktualizuje), podążanie za przyjemno‑ ścią – wypierają wieczność z naszej codzienności
12
Grecka obietnica wyzwolenia
(A. Bloom Umysł zamknięty). Oto nowy człowiek.
Platoński ideał akademii wiązał się z właściwiwym
Zadufany w sobie, pewny siebie, a gdy tylko się
dla kultury greckiej rozumieniem wolności. Tam
potknie – okazuje się, jak bardzo jest filigranowy,
znajduje swe źródła idea edukacji liberalnej, która
bezwolny, bezradny, niesamodzielny. Wewnętrznie
zakłada wszechstronne wychowanie, zdobywanie
posypany – człowiek kozetkowy.
Kryzys edukacji jest spowodowany kryzysem
inne ukrywać w jego cieniu. Trudno tego uniknąć. Pro‑
naszej cywilizacji i kryzysem kultury myślenia.
fesorowie nie znali odpowiedzi innych pytanych, nie
Następuje czas przemian. Czy będzie to czas ożywia‑
mogli więc odnieść się wzajemnie do swych twierdzeń,
nia konserwatywnej edukacji liberalnej, czy przeciw‑
sądów. Dlatego cennym byłby krok kolejny – żywa
nie – będzie to czas kreacji nowego „Boga”?
dyskusja poświęcona ideom i zadaniom Akademii.
Od pytań do dyskusji Ur. w 1989 r. w Krakowie. Absolwentka Wydziału Form Przemysłowych asp w Krako‑ wie. Dyplom uzyskała w pra‑ cowni prof. Piotra Bożyka. Obecnie doktorantka Wy‑ działu Malarstwa w pracowni prof. Zbigniewa Bajka, oraz wykładowca projektowania graficznego na Wydziale Hu‑ manistycznym agh.
W trakcie formułowania pytań o naszą Akademię istotną kwestią było dla mnie to, by miały one cha‑ rakter nie tylko otwartych, ale przede wszystkim otwierających. By stały się zaproszeniem do podjęcia nowych projektów. Zbliżające się święto 200‑lecia Akademii nie będzie przecież tylko wielkim zamknię‑ ciem, podsumowaniem. Pytania mogą sugerować odpowiedzi. Mogą otwie‑ rać, ale także zamykać perspektywy. Przesądzać o czymś z góry, naświetlać jakiś problem, a przy tym
Składam serdeczne podziękowania Rektorowi prof. Stani‑ sławowi Tabiszowi, za to, że docenił znaczenie postawio‑ nych pytań i zaproponował druk wywiadów w „Wiadomo‑ ściach asp”. Dziękuję także prof. Andrzejowi Sajowi, redaktorowi naczelnemu wrocławskiego kwartalnika artystycznego „Format”, który tworząc monograficzny numer (luty 2016) poświęcony idei akademii oraz polskim akademiom, zaprosił mnie do przygotowania materiału na temat krakowskiej asp. Przede wszystkim za doniosłe odpowiedzi dziękuję Profesorom, Dziekanom, Prorektorom oraz Rektorowi naszej uczelni. 13
Co jest istotą Akademii?
Jan Tutaj: Akademia to miejsce oraz proces budowania świadomości, kształtowania postaw, a nade wszystko umożliwiania indy‑ widualnego artystycznego rozwoju, opartego na partnerskich relacjach pomiędzy peda‑ Stanisław Tabisz: Oczywiście jej misja edu‑
gogiem a studentem. Akademia jako arty‑
Józef Murzyn: Najważniejszym uzasadnie‑
kacyjna. W Akademii kształcą się artyści
styczna uczelnia wyższa musi być oparta
niem jej istnienia jest bogaty i różnorodny
profesjonalni, a to wymaga często długich
na solidnych fundamentach kompetencji
potencjał intelektualno‑artystyczny zdolny
i żmudnych działań praktycznych oraz stu‑
swoich pedagogów, którzy rozumiejąc cha‑
do obiektywnego definiowania sensu sztuki,
diów; opanowania warsztatu, nabywania
rakter i wymogi współczesnego świata oraz
w jej jednostkowych, społecznych, kulturo‑
umiejętności, świadomego operowania
znając i rozumiejąc swe kulturowe korzenie,
wych i historycznych wymiarach. Stanie
określonymi środkami wyrazu… Dotyczy
potrafią jak najpełniej wspomóc artystyczną
na straży kultury wysokiej, tworzenie dla
to artystów sztuk pięknych i projektantów.
pasję studenta oraz przekazać mu narzędzia
niej i propagowanie pozytywnych wzorów
Konserwatorzy nie tworzą wprawdzie dzieł,
pomocne w dojrzałych twórczych poszuki‑
oraz budowanie funkcjonalnych strategii
ale je ratują. Są w pewnym sensie lekarzami
waniach. Akademia nie jest receptą, ale
jej promocji. Konstytutywnym obowiązkiem
i mistrzami rekonstrukcji…
może stać się niezwykle cenna i pomocna,
Akademii jest stanowienie ośrodka profe‑
kiedy obie strony tego procesu, tj. pedagog
sjonalnej refleksji nad funkcjami i kondy‑
i student, poważnie i z pasją nawiążą sub‑
cją sztuki, monitorowanie i badanie zjawisk,
telną, ale i odpowiedzialną współpracę.
trendów i postaw w sztuce aktualnej, two‑ rzenie syntez, diagnoz i prognoz pozwalają‑ cych na konstruowanie adekwatnych progra‑ mów kształcenia i wychowania artystycznie uzdolnionej młodzieży. Odpowiedzialne wspomaganie jej przygotowania do samo‑
Piotr Bożyk: Oprócz podstawowej funkcji
dzielnej aktywności twórczej w zmieniającej
dostarczania wiedzy i umiejętności jej istotą
się rzeczywistości przez lansowanie pozytyw‑
jest rola generatora szczególnego pola sprzy‑
nego modelu współuczestnictwa i partycy‑
jającego rozwojowi talentów, osobowości,
Piotr Korzeniowski: W istocie to uczelnia,
pacji sfery sztuki w procesach kulturowych
pola gwarantującego nieskrępowane two‑
która tworzy środowisko artystyczne; stwa‑
i cywilizacyjnych.
rzenie i prezentowanie idei, a co najważ‑
rza warunki do rozwoju i kształtowania róż‑
niejsze – zapewnienie poczucia ważności,
nych postaw twórczych. Uświadamia studiu‑
niezwykłości każdej chwili w tym polu spę‑
jącym w niej ludziom, że sztuka to poważna
dzonej, również w poczuciu pewnej odpowie‑
sprawa, to ważny problem, który wymaga
dzialności wynikającej z bycia „obserwowa‑
odpowiedzialności, bo dotyczy i dotyka bar‑
nym” przez dwustuletnich kolegów.
dzo wielu aspektów aktywności i kondycji ludzkiej.
14
Wiadomości asp /73
Artur Tajber: Moja odpowiedź dotyczy uczelni typu uniwersyteckiego, której zadaniem jest zajmowanie się sztuką jako zespołem wyod‑ rębnionych zagadnień i zjawisk. Jeżeli tak postawimy kwestię, to reszta zależy już tylko od tego, jak definiujemy sztukę, zakres tego
Beata Gibała‑Kapecka: Wolność tworzenia,
Krzysztof Tomalski: Kumulowanie energii
pojęcia – to też jest zadanie Akademii. Taka
doświadczania w celu przekraczania granic
twórczej, ściąganie osobowości artystycz‑
Akademia jest sumą odpowiedzi na szczegó‑
w poszukiwaniu piękna (dla innych prawdy),
nych, stymulowanie potencjału artystycz‑
łowe pytania i hipotezy reprezentowane przez
możliwość przeprowadzania eksperymen‑
nego odpowiedniego dla tych czasów, skupia‑
jej jednostki składowe – wydziały, zakłady,
tów między sztuką a nauką, weryfikowanie/
nie dobrych, aktywnych artystów. Akademia
katedry, ale nade wszystko – zatrudnione
podważanie i burzenie funkcjonujących ste‑
to niegdyś chwalebne członkostwo dla
w niej osoby. A więc – jest istotną, w tym rów‑
reotypów. Akademia zatem umożliwia nam
wybranych. To trudne, bo przemiany cywili‑
nież „infrastrukturalną” częścią dyskursu
wszystkim kształtowanie swej szczególnej
zacyjne i technologiczne zachodzą strasznie
kultury. Akademią jesteśmy z powodów
kultury.
szybko, zakłócając wszelką stabilność warto‑
historycznych.
ści i potrzeb. Istotą Akademii jest dojrzałość i otwartość, ale jednocześnie ochrona warto‑ ści ponadczasowych w toczących się tarciach koncepcji sztuki utrwalanej z naturalnymi tendencjami futurystycznymi. Nie chodzi o konserwatyzm i ograniczanie liberalizmu, ale o mądrość liberalizmu (nowoczesności). Marta Lempart‑Geratowska: Z całą pewno‑
Nie o zachłystywanie się nowinkami tech‑ nologicznymi, ale z tych całkiem nowych
Andrzej Ziębliński: To szczególne miejsce,
ścią jest nią tradycja, wolność tworzenia
doświadczeń życiowych i psychicznych czy‑
gdzie spotykają się ludzie sztuki – gdzie prze‑
i prowadzenia badań.
nienie motywacji twórczej.
kazywana bywa między pokoleniami pasja tworzenia, a humanistyczne wartości stano‑ wić powinny o sensie i formach twórczości artystycznej i projektowej. To także miejsce odkrywania i rozwijania talentu młodych adeptów sztuki.
15
Przeszłość, dziedzictwo, tradycja naszej Akademii – ciężar, siła bezwładu czy wartość?
Wojciech Weiss, Tadeusz Makowski, Jozef Czapski, Eugeniusz Eibisch, Xawery Duni‑ kowski, Mieczysław Wejman, Tadeusz Kan‑ tor, Andrzej Wajda, Jerzy Nowosielski, Zby‑ sław M. Maciejewski, Igor Mitoraj i wielu, wielu innych genialnych twórców, którzy weszli na stałe do historii sztuki polskiej… Przeszłość – to nie jest bezwładny ciężar. To jest fundament, który zawiera w sobie najwyższe wymagania. Współcześni artyści, profesorowie i studenci, muszą się z tym twórczo zmierzyć. Dzięki tak wybitnym poprzednikom współcześni rozumieją, jak wysoko ustawiona jest poprzeczka w sztuce
Piotr Bożyk: Miejsce to ma dla mnie szcze‑
i rozumieją imperatyw indywidualnych
gólne znaczenie – oprócz tego, że spędziłem
poszukiwań oraz wyrażenia czegoś w swoim
tu ponad pół wieku (6 lat jako student i 45
czasie, własnym niepowtarzalnym głosem…
jako pedagog), to jeszcze studiowali tu oboje moi rodzice.
Jan Tutaj: Prawie 200 lat historii i barwna
Mam więc do niej stosunek zarówno
przeszłość, za którą stoją dziesiątki waż‑
sentymentalny, uczuciowy, jak i racjo‑
nych i bardzo ważnych dla kultury naszego
nalny, wynikający z własnych doświad‑
kraju (i nie tylko) nazwisk, to bez wątpie‑
czeń. W moich odczuciach i przemyśleniach
nia siła krakowskiej Akademii. Ale to także
na jej temat przeplatają się doświadczenia
Stanisław Tabisz: Jesteśmy postrzegani ste‑
spora odpowiedzialność, która często
i opowieści rodziców z moimi własnymi.
reotypowo jako konserwatywna uczelnia.
była – a czasem i jest – przyczyną pewnych
Myślę, że najistotniejszą cechą tej instytucji
Nic bardziej mylnego. Szczycimy się wpraw‑
obciążeń. Akademia jest jak sam Kraków –
jest jej zdolność twórczego oddziaływania
dzie prawie już 200‑letnią historią i tra‑
dostojna i szacowna, z rozwagą i spokojnie
na związanych z nią ludzi, fenomen łącze‑
dycją, bo uczelnia powstała w strukturze
analizująca nowości, nieulegająca zbyt
nia w ciągle nową jakość wpływu odmien‑
Uniwersytetu Jagiellońskiego w 1818 r., jed‑
pochopnie nowinkom. Istotą jej charakteru
nych czasów, stylów, technik, osobowo‑
nakże jesteśmy otwarci na wszelkie nowo‑
zdaje się nade wszystko umiejętne wyko‑
ści, powagi i śmieszności, wyrachowania
ści i tendencje eksperymentalne w sztuce.
rzystywanie tego bogactwa, a rolą władz
i naiwności, naukowości i uczuciowości,
Wydziałowe, kierunkowe i autorskie pro‑
oraz kadry profesorskiej jest wskazywanie
sukcesów i klęsk, podziwu i zazdrości –
gramy naszej uczelni są zindywidualizo‑
wartości nadrzędnych, bez negowania czy
a wszystko w bardziej lub mniej uświado‑
wane, nastawione na pewien obszar kla‑
redukowania przynależnej każdemu mło‑
mionym dążeniu do odpowiadania na naj‑
sycznego kształcenia w kontakcie z naturą,
demu pokoleniu potrzeby buntu czy cho‑
ważniejsze, odwieczne pytania o sens.
jej widzeniem i obserwacją, ale również
ciażby drobnego eksperymentu. Uczelnia
ukierunkowane zostały na innowacyjność,
funkcjonuje w realnych warunkach współ‑
Piotr Korzeniowski: Bez przeszłości, bez
kreatywność, imaginacyjność, eksperymen‑
czesnej Polski, stąd też w obecnej sytu‑
tradycji nie ma mowy o świadomej posta‑
talność i poszerzanie nowych możliwości
acji, przy tak mocno rozwiniętym systemie
wie twórczej, a ta kształtuje się w długo‑
wyrazowych oraz koncepcji projektowych,
globalnej informacji i ciekawości świata
trwałym procesie. Nie ma sensu zatem
jak również programów konserwatorskich.
wykazywanej przez najmłodsze pokolenie
odcinać się od tego, co za nami – od prze‑
Tradycja – to głęboka i niezwykle ważna
wydaje się wręcz niemożliwe spoglądanie
szłości, tradycji, dziedzictwa. Należy z tego
dla tożsamości wartość. W krakowskiej
tylko wstecz i opieranie się wyłącznie
czerpać. W jaki sposób, to już indywidualna
asp studiowali (i byli później wykładow‑
na doświadczeniach wielkich poprzedni‑
sprawa. Tak jak nie ma cienia bez światła –
cami, rektorami) m.in. tacy mistrzowie
ków. Uwarunkowanie miejsca i środowiska
tak można by powiedzieć, że bez „ciężaru
jak: Jan Matejko, Stanisław Wyspiański,
powinny być wzmocnieniem tych wartości,
tradycji” trudno będzie osiągnąć praw‑
Leon Wyczółkowski, Józef Mehoffer, Julian
które uniwersalia sztuki potrafią wzboga‑
dziwą „lekkość współczesności” w sztuce.
Fałat, Witold Wojtkiewicz, Józef Pankiewicz,
cić o świeżość i nową energię młodości.
Tradycja to punkt wyjścia.
16
Wiadomości asp /73
Józef Murzyn: Oblicze dzisiejszej szkoły
mówić nie tyle o stosunku szkoły do tradycji,
Krzysztof Tomalski: Przywilejem młodości
artystycznej kształtuje w znacznym stopniu
ile o tradycji – a więc ciągłości – określonej
jest negacja świata zastanego, a nawet jej
wyrażany m.in. w programach i metodach
postawy reprezentowanej przez szkołę wobec
rewolucyjna forma: bunt. Kwestionowanie
kształcenia tzw. stosunek do tradycji. Obser‑
przemijających przejawów sztuki. Postawa
stymuluje, przyśpiesza kształtowanie wizji
wuje się wielkie zróżnicowanie w tej mate‑
ta może być afirmująca lub kontestująca.
pokoleniowej, zwłaszcza gdy wynika z inteli‑
rii. Od bardzo żywego – można powiedzieć:
Może też polegać na selekcji pierwiastków
gencji. Akademia ze swej natury broni zasad
formalistycznego – przywiązania do okre‑
i wartości odkrywanych w różnych pokła‑
ukształtowanych. Z tym każde pokolenie
ślonych wzorców i zasad wywiedzionych
dach wielowarstwowej przeszłości sztuki
powinno dyskutować. Jej rolą jest pobudza‑
z minionych systemów artystycznych, przez
i komponowaniu na ich podstawie spójnego
nie do działań przekornych, ale mądrych.
selektywny dobór elementów historycz‑
systemu elementów tworzących artystyczną,
Ewolucja skuteczniejsza w tym wypadku
nych i budowanie na ich bazie użytecznego
filozoficzną i ideową podstawę kształcenia.
od rewolucji. W innym razie zaczną panować
w dydaktyce konglomeratu wartości, wzor‑
Przez dydaktykę opartą na takich zasadach
głupota i bezradność. Jednak małe są szanse
ców i kryteriów, aż po zasadniczą krytykę
szkoła wyposaża swoich uczniów nie tylko
odśrodkowych przewartościowań z powodu
tradycji i budowanie opozycyjnego wobec
w niezbędny zasób wiedzy i kompetencji
struktury i organizacji, z powodu pewnej
niej, autonomicznego systemu. Właściwie
zawodowych, ale też – co ważne – uczy ich
ociężałości mentalnej.
nie sposób określić w pełni obiektywnie war‑
postrzegania sztuki nie tylko przez pryzmat
tości dydaktycznych wynikających z poszcze‑
dzieła z jego formalną i stylistyczną specy‑
Artur Tajber: Tak, ciężar, inercja i wartość.
gólnych opcji, jako że w zakresie efektów
fiką, lecz także w szerszym, filozoficznym,
Negatywy i pozytywy.
kształcenia w każdej z nich występują prawie
historycznym i aksjologicznym kontekście.
identyczne cele i postulaty. Podobnie dzieje
Nie ma w takim podejściu miejsca – tak jak
Andrzej Ziębliński: Tradycja jest wartością
się w zakresie metod kształcenia, choć
to się dzieje przy postawie afirmującej –
bardzo istotną – wymagającą szacunku, ale
tu można byłoby wykazać pewne różnice.
na naśladowanie form i koncepcji artystycz‑
i umiejętności mądrego czerpania z niej,
Czym zatem jest tradycja dla szkoły arty‑
nych, na ich bezrefleksyjne kopiowanie. Jest
szczególnie trudnej wtedy, gdy dystans
stycznej i jak wyraża się ów stosunek do niej
natomiast praca nad odkrywaniem ich sensu
czasu dzielący nas od początków jest tak
będący w ostatnich latach tematem żywych
i wartości uniwersalnych, których świado‑
znaczący (200 lat). Trudność ta wzrasta
dyskusji, rodzącym tak wiele kontrowersji?
mość jest niezbędna do zaistnienia praw‑
zwłaszcza obecnie – w czasie tak wielu nie‑
Wiele nieporozumień ujawniających się
dziwej, głębokiej autorefleksji artysty. Auto‑
zwykłych przemian społecznych, kulturo‑
w dyskusjach o funkcji i tradycji w dydaktyce
refleksja ta jest podstawowym czynnikiem
wych i politycznych.
artystycznej polega na braku precyzyjnego
pozwalającym młodemu artyście odnaleźć
zdefiniowania pojęcia tradycji w odniesieniu
swoje miejsce w sztuce, wolny obszar, który
Marta Lempart‑Geratowska: Wymienione
do szkoły artystycznej i jej obligatoryjnych
może zająć i w tym kontekście formułować
cechy są dla mnie wartością, którą doce‑
funkcji. Występują tu rozbieżne interpreta‑
swoje cele i zadania artystyczne.
niamy, „idąc do przodu” w twórczości i nauce,
cje sensu tego pojęcia i różne odniesienia
bo bez wątpienia Akademia ma takie ambi‑
w zależności od przyjmowanego punktu
cje, prowadząc kierunki artystyczne, projek‑
widzenia. Czym innym jest bowiem trady‑
towe oraz bliską mi konserwację i restaurację
cja określonego kręgu kulturowego deter‑
dzieł sztuki.
minująca wzory i kryteria, czym innym jest szeroko rozumiana tradycja sztuki, czym innym zaś tradycja szkoły, która pozostaje w oczywistej zależności od obu powyższych elementów. Tradycja szkoły rozumiana dosłownie to przede wszystkim przeniesione z przeszłości jej typ, struktura, model orga‑ nizacyjny, a także jej odrębność, specyfika, wyróżniające ją spośród podobnych instytu‑ cji. Do tak pojmowanej tradycji szkoły arty‑ stycznej należy także stosunek do minionej sztuki, do jej form i idei. Powinno się więc 17
Jak Akademia odnosi się do zmian zachodzą‑ cych w dzi‑ siejszym świecie, do nowych wyzwań światopo‑ glądowych, kulturo‑ wych czy technolo‑ gicznych?
Jan Tutaj: Wspomniane powyżej relacja do przeszłości oraz konieczność określenia się we współczesności nie są na szczęście tylko życzeniem. Nabyte doświadczenie, świadomość stawianych przez współcze‑ sną cywilizację wyzwań oraz zmiany kul‑ turowe zachodzące w naszym kraju siłą rzeczy znalazły swoje odzwierciedlenie nie tylko w nowych programach nauczania, ale także w sposobie realizacji misji Aka‑ demii. Ostatnie mniej więcej 20 lat wydaje się kluczowym okresem tych przemian, do których należy z pewnością zaliczyć nawiązanie współpracy z dziesiątkami uczelni artystycznych w Europie i na świe‑ cie, a w związku z tym bardzo prężną, jak na skalę naszej uczelni, wymianę zagra‑ Stanisław Tabisz: Z pełnym otwarciem i tole‑
niczną. Łatwość nawiązywania artystycz‑
rancją, ale również analitycznie i krytycz‑
nych kontaktów, możliwość konfrontacji
nie. Współczesny świat, cywilizacja, kultura
doświadczeń pogłębiona w ostatnich
tworzone są przecież przez współczesnych
latach rozwojem technologii komunikacji –
ludzi, czyli przez nas. A więc odnosząc się
to świetny impuls do budowania nowego
do współczesności (również problemów
oblicza uczelni. Akademia to przede wszyst‑
etycznych, światopoglądowych, techno‑
kim ludzie, to za nimi stoi wyobraźnia, głód
logicznych, naukowych), odnosimy się
wiedzy, kreatywność, a co za tym idzie: sta‑
do samych siebie i do tego, co sami tworzymy
wianie nowych wymogów, które w miarę
w wymiarze jednostkowym i społecznym.
możliwości (głównie finansowych) władze
Te zmiany nie zachodzą same z siebie i nie
uczelni i poszczególnych jednostek sta‑
zaskakują nas jak obca siła, nie wytyczają
rają się realizować. Nowe pokolenia kadry
nam z zewnątrz obcych szlaków, nie wymu‑
pedagogicznej to środowisko, które w natu‑
szają pewnego obowiązującego dyktatu…
ralny sposób przynosi owe zmiany, a widać
Powtarzam: te szybko zachodzące we współ‑
to przede wszystkim po ich osiągnięciach.
czesnym czasie zmiany tworzymy my sami
Ostatnie lata to także liczne zmiany pro‑
na wszystkich kontynentach świata.
gramowe bardzo wyraźnie wzbogacające ofertę Akademii, wielość kierunków i form studiów, a także stałe starania o wzmocnie‑ nie i unowocześnianie bazy dydaktycznej. Tu, niestety, cieniem kładzie się bardziej powszechna bolączka, czyli finansowanie szkolnictwa wyższego, a zwłaszcza arty‑ stycznego. Potrzeby są więc wciąż duże, a możliwości ich spełnienia (np. przez wyraźne poszerzenie przestrzeni dydaktycz‑ nej) wydają się wciąż mocno utrudnione. Bardzo mocnym argumentem określającym
18
Wiadomości asp /73
pozytywne zmiany jest duża aktywność
Piotr Korzeniowski: Współczesność wymaga
Artur Tajber: Część odpowiedzi padła już
upubliczniająca efekty dydaktycznej
sporej elastyczności, umiejętności podejmo‑
w konsekwencji poprzedniego pytania –
„roboty”. Mam tu na myśli spore możliwo‑
wania wyzwań, również tych związanych
Akademia reaguje powoli, często zbyt wolno,
ści prezentacji prac studenckich w licznych
z wychodzeniem poza mury uczelni z róż‑
ale bywa też, że z tej inercji wynika metoda,
galeriach rozsianych po Akademii, stała
nymi twórczymi inicjatywami i otwieraniem
że decyzje są głębiej ugruntowane. Ale to teo‑
współpraca na tym polu z podobnymi uczel‑
się na społeczne i kulturowe wyzwania, jakie
ria, w praktyce jest po prostu różnie, zależy
niami w kraju oraz liczący się i nagradzany
niesie codzienność. Staramy się twórczo
od konkretu. Wracając na poziom ogólny,
udział naszych studentów w konkursach
reagować na społeczno‑kulturowe potrzeby,
widać, że (nasza) Akademia bardzo często
artystyczno‑projektowych zarówno w kraju,
dążymy do interakcji środowiska arty‑
nie potrafi sprostać wyzwaniom czasu i nie
jak i za granicą. Dość powiedzieć, że jeszcze
stycznego z innymi grupami społecznymi
umie czerpać z nich korzyści, oddając pole
na przełomie lat 80. i 90. student na udział
i ludźmi – stwarzając szansę na uświadomie‑
innym instytucjom.
w wystawie musiał mieć zgodę, a przynaj‑
nie społeczeństwu, jak kapitalną i użyteczną
mniej przyzwolenie dziekana…
rolę może pełnić sztuka w życiu współcze‑
Andrzej Ziębliński: Z jednej strony panuje
snego człowieka.
tutaj stosunek refleksyjny i analityczny
Piotr Bożyk: Na szczęście to zawsze było
zarówno do tradycji, jak i do wyzwań czasu,
miejsce umożliwiające (cichszą lub gło‑
Józef Murzyn: Stanowimy integralną część
w którym żyjemy i tworzymy, oraz krytyczny
śniejszą) swobodną wymianę idei, nawet
otaczającej nas rzeczywistości. W związku
dystans do bieżących wydarzeń. Konieczne
w najtrudniejszych czasach. Być może
z tym podlegamy wszelkim presjom tak
jednak jest śmiałe podejmowanie twórczych
różne odmiany władzy nie rozumiały lub
samo jak każda inna instytucja czy środowi‑
eksperymentów, korzystanie z aktualnych
udawały, że nie dostrzegają ogromnej siły
sko. Różnica polega tylko na sposobie i szyb‑
zdobyczy nauki i techniki. Współpraca inter‑
zawartej w wolności sztuki oraz potencjału
kości reakcji na zewnętrzne bodźce i influ‑
dyscyplinarna stanowić musi pole badawcze
oddziaływania wolności w tym zakresie
encje. Pomijając aspekty egzystencjalne czy
do weryfikacji form wyrazu i sposobu komu‑
na wolność w ogóle. Jak w każdej ludz‑
światopoglądowe, które rozpatrywać można
nikowania w sztuce i projektowaniu. Rozwój
kiej zbiorowości przewijali się tu ludzie
jedynie jednostkowo, Akademia zanurzona
kierunków projektowych staje się znakiem
niezłomni i oportuniści, ale ogólny bilans
w sferę kultury odczuwa i reaguje tak jak
czasu – odpowiedzią na wyzwania dyna‑
jest pozytywny i mam nadzieję, że zawsze
cała ta sfera. Asymiluje nowe rozwiązania
micznych przemian ostatnich ponad 20 lat.
będziemy miejscem zapewniającym szacu‑
techniczne i technologiczne, dostosowując
nek dla różnorodności oraz swobody posia‑
je do własnych potrzeb zarówno w zakre‑
Marta Lempart‑Geratowska: Akademia
dania i wypowiadania własnych poglądów,
sie struktury i organizacji, jak i w procesie
w pełni akceptuje odmienność i różnorod‑
poszukiwania tematów i źródeł inspiracji.
kształcenia, rozwijając i unowocześniając
ność w szerokim rozumieniu znaczenia tych
bazę dydaktyczną. Jako żywy i reaktywny
słów. Pozwala na eksperymenty – wspiera
organizm o szczególnym poziomie wyczu‑
nowe media, jednocześnie docenia wartość
lenia reaguje na te zmiany, które dotyczą
solidnego warsztatu artystycznego.
przede wszystkim sfery sztuki i kultury. Nie jest obojętna na zjawiska i procesy zacho‑ dzące w przestrzeni społecznej, będące naturalnym i oczywistym polem artystycz‑ nej eksploatacji i niewyczerpanym zasobem inspiracji.
19
Humani‑ styczny duch Akademii – zagrożenia i szanse.
Jan Tutaj: Akademia Sztuk Pięknych z natury swojej ma i powinna mieć wymiar humanistyczny. Artysta musi być huma‑ nistą. Stąd też tak ważne jest wzmacnia‑ nie nie tylko wiedzy i umiejętności czysto
Piotr Bożyk: Myślę, że ogólna świadomość
warsztatowych, ale równolegle stawianie
przynależności społeczności Akademii
na świadomość historii i tradycji sztuki,
do grupy budującej etos humanistyczny jest
zagadnienia z zakresu filozofii, socjologii
powszechna. Oczywiście należałoby dokład‑
i podstaw teorii aktualnej sztuki, umiejęt‑
niej zdefiniować tego „humanistycznego
Stanisław Tabisz: Z definicji Akademia
ność znalezienia swej tożsamości w złożo‑
ducha”, ale w potocznym rozumieniu tego
jest instytucją, uczelnią, szkołą, środowi‑
nych realiach współczesnej kultury. Artysta
pojęcia Akademia w tym obszarze działa
skiem na wskroś humanistycznym. Nazwa
tworzy wśród ludzi i odnosi się do nich, pod‑
i pełni ważną rolę (nawet w sensie primum
pochodzi od starożytnego gaju Akademosa
daje swój i ich świat nieustannej analizie,
non nocere).
na przedmieściach Aten, gdzie spotykali
tworząc swoją tego świata syntezę.
się filozofowie i artyści, starzy i młodzi,
Najnowsze wyzwania współczesności
Piotr Korzeniowski: Szanse są ogromne, m.in.
i dyskutowali, rozprawiali nad pewnymi
tym bardziej wymagają od nas szczególnie
takie, jakie wskazałem w poprzedniej odpo‑
zagadnieniami wyższej rangi niż prak‑
mocno artykułowanego humanistycznego
wiedzi. Zagrożeń upatruję we wszechobec‑
tyczne dylematy codzienności. Już wtedy
wymiaru Akademii i kształtowanych w nim
nej komercjalizacji, nadmiernej biurokracji
był to sposób, styl życia, forma permanent‑
postaw.
i próbach sformalizowania wszystkiego.
nego poświęcania uwagi sprawom filozofii, nauki i sztuki.
20
Wiadomości asp /73
Józef Murzyn: Sztuka należy do najwyż‑
Krzysztof Tomalski: A jaki niby miałby być
Artur Tajber: Pytanie nazbyt metafizyczne.
szych, najbardziej wysublimowanych
duch Akademii? Humanistyczny!… i będzie
Może w Akademii są duchy, ale jeden duch?
form aktywności ludzkiej. Jako taka ogni‑
dopóty taki, dopóki ciekawość świata i czło‑
traktuję to humorystycznie. Częściowa odpo‑
skuje w sobie wszystkie najlepsze odruchy
wieka, dopóki chęć odkrywania i przyjem‑
wiedź znajduje się pod kolejnym pytaniem.
i uświadomienia, w tym oczywiście humani‑
ność taplania się intelektualnego i intu‑
styczną autorefleksję, która jest fundamen‑
icyjnego takim kanałem środków, kodów
Andrzej Ziębliński: Powinniśmy szczegól‑
tem racjonalnym niezbędnym do pozytyw‑
komunikacyjnych. No i wiadomo: dopóki
nie dbać o uniwersytecki charakter kształ‑
nego i harmonijnego wzrastania człowieka.
atawistyczny imperatyw tworzenia. On
cenia. Profesjonalizm studiów powinien
Duch humanistyczny Akademii jest swego
będzie tym większy jeszcze, im mocniejsza
być budowany na mocnym fundamencie
rodzaju kamieniem węgielnym, na którym
świadomość indywidualizmu. A przecież
intelektualnym. Rozwijanie działalności
jest ufundowana. Chroni ją i umacnia,
to poczucie we współczesnym społeczeń‑
jednostek teoretycznych w Akademii oraz
dając energię do przeciwdziałania proce‑
stwie wciąż narasta… wraz z egoizmem.
wykorzystywanie znakomitych możliwości
som i tendencjom dehumanizacyjnym. Sku‑
Zagrożeń jest wiele! Głównie te ze strony
środowiska naukowego Krakowa do tworze‑
tecznie łączy i integruje, łagodzi napięcia
ustawodawców nierozumiejących specy‑
nia bazy do refleksji i oceny dokonań twór‑
i konflikty, podtrzymuje kierunek werty‑
fiki naszej dziedziny, wpychających nas
czych oraz ich inspirowania jest jednym
kalnego, wartościowego rozwoju. Mówiąc
w schematy rozliczeniowe stworzone dla
z gwarantów zachowania humanistycznego
o humanistycznym duchu Akademii, nie
dziedzin naukowych, dla jakiejś chorobli‑
ducha uczelni. Dotyczy to w równym stop‑
widzę tego w kategorii zagrożeń i szans, ale
wej demokratyzacji szkolnictwa. Ponadto
niu kierunków artystycznych, jak i projek‑
raczej w kategorii kulturowego i cywiliza‑
dziś kształci się z pięć razy więcej twórców
towych. O humanistycznej i kulturotwór‑
cyjnego obowiązku, który może być speł‑
sztuk wizualnych w Polsce niż 20 lat temu,
czej roli Akademii można także dyskutować
niany m.in. przez mądre i odpowiedzialne
a średni poziom absolwenta jest niższy.
w kontekście jej emanacji na całe środowi‑
programowanie i realizowanie procesu
Obniżyły się kryteria? Gdzie? Nie zauwa‑
sko akademickie Krakowa i nie tylko.
dydaktyczno‑wychowawczego.
żam tego na moim wydziale. Zagrożeniem jest szeroko rozlany egalitaryzm sztuki
Marta Lempart‑Geratowska: Absolutnie
oraz niemoc rozumienia samej sztuki przez
szansa czy wręcz potrzeba jego obecno‑
odbiorcę, z tych samych, wyżej wymienio‑
ści, byśmy nie zagubili najistotniejszych
nych powodów. Stąd brak reguł, wszystko
kwestii dotyczących relacji wzajemnych,
sztuką… powszechny strach, uwiąd krytyki,
mądrości w działaniu, szacunku dla myśli
z takiego powodu, żeby nie zostać oskar‑
i twórczości innych.
żonym o nietolerancję lub konserwatyzm.
21
Na czym polega libe‑ ralny cha‑ rakter Akademii?
Stanisław Tabisz: Na całkowitej otwarto‑ ści, chłonności oraz zindywidualizowanych autorsko programach poszczególnych pra‑ cowni artystycznych, projektowych i kon‑ serwatorskich. Studenci po pierwszym roku studiów mogą wybierać i zmieniać pracow‑ nie, a tym samym pedagogów… Czasami dobrze jest studiować w opozycji, a czasami w pełnym zrozumieniu i akceptacji. Niektó‑ rzy studenci wolą jeść chleb z niejednego pieca i to jest możliwe. Dzisiaj nie tworzy się twardych doktryn i szkół, nie przymusza
Piotr Bożyk: Różnorodność uprawianych
się do biernego kontynuowania utrwalonych
dyscyplin, świadomość wartości wzajem‑
stylistyk. Kiedyś pedagodzy w Akademii byli
nego oddziaływania odmiennych osobo‑
bardziej apodyktyczni i nietolerancyjni.
wości, sposobów, metod i środków oraz
Wydawało im się, że tylko ich drogą można
racjonalna wartość szacunku dla wolności
iść na Parnas, a to przecież iluzja, ogranicze‑
twórczej zapewnia moim zdaniem trwałość
nie i zaprzeczenie twórczej postawy…
liberalnego charakteru Akademii.
Jan Tutaj: Moim zdaniem to przede wszyst‑
Piotr Korzeniowski: Na postawach i charak‑
kim wielość prezentowanych postaw – arty‑
terach tworzących ją ludzi, artystów, a także
stycznych i osobowych. Ale także, co zresztą
na szczególnej, partnerskiej relacji, jaka
za tym w pewien sposób idzie, różnorodność
łączy studenta i nauczyciela akademickiego.
programowa przejawiająca się w realizowa‑ nych na Akademii pracach studenckich, dyplomach czy indywidualnych projektach artystycznych. Mimo stawianych często przez ustawodawcę wymogów o charakte‑ rze biurokratycznym udaje się zachować te cechy uczelni, które nie tylko warunkują autonomię jej programu i misji, ale nadają im własny rys. Szkolnictwo artystyczne jest zresztą specyficznym bytem, szkoła bowiem jako taka (czy to szkoła średnia, czy wyż‑ sza) musi zakładać pewien rygor (czasu i obowiązków), z drugiej zaś artystyczny profil zakłada i oczekuje niekonwencjonal‑ nych, kreatywnych postaw, nieskrępowanej wyobraźni i tzw. „odrobiny szaleństwa”. Jak więc to pogodzić?
22
Wiadomości asp /73
Artur Tajber: Pytanie sugeruje odpowiedź – nigdzie wcześniej nie deklarowałem przeko‑ nania o liberalnym charakterze Akademii, podobnie w kwestii „ducha”. Jeżeli jednak Krzysztof Tomalski: Wyczuwam w pyta‑
odwołać się do idei uniwersytetu (vide:
niach oczekiwanie wypowiedzi w duchu
odpowiedź na pierwsze pytanie), to odpo‑
optymistycznym co do przyszłości edukacji
wiedź staje się oczywista – powinna być
w szkolnictwie artystycznym. Akademie
(jest to postulat) intelektualnym azylem
ze swej natury nie są liberalne i raczej być
dla osób zobowiązujących się badać dekla‑
nie mogą. To nie znaczy, że muszą być bufo‑
rowany przedmiot, którym w tym przypadku
rem wobec oczekiwań młodych i przemian
jest sztuka. Badać na wszelkie możliwe spo‑
w sztuce. Są polem dialogu, ścierania się
soby i przekazywać nabyte doświadczenia
Beata Gibała‑Kapecka: Przede wszystkim
poglądów, w tym dyscyplinarnych i poko‑
bez żadnych ograniczeń światopoglądowych
na możliwości i przyzwoleniu na realiza‑
leniowych. Nie gwarantują nowoczesności,
czy ideologicznych.
cję autorskich programów dydaktyczno‑
ale dają możliwie nowoczesne narzędzia
-naukowych, a te w konsekwencji kształ‑
do wyrażania współczesności, a przede
Andrzej Ziębliński: Autonomia Akade‑
tują w znacznym stopniu sylwetkę studenta
wszystkim dają doświadczenie intelektu‑
mii to postulat trudny do realizacji w tak
świadomego swoich umiejętności, zatem
alne. Są zawsze klarownym punktem odnie‑
ogromnym zbiurokratyzowaniu i uzależ‑
twórczo i odpowiedzialnie pełniącego swoją
sienia. Bez takiej ważnej platformy zamar‑
nieniu od przepisów, zarządzeń narzuca‑
rolę w społeczeństwie, jaką przyniosło mu/
łoby życie sztuki albo stało się dyktaturą
nych i komplikujących twórcze kierowanie
nałożyło na niego życie.
jakiejś jednostkowej wizji. Liberalizmu Aka‑
niewielkim, ale skomplikowanym organi‑
demii upatrywać trzeba w ludziach, w oso‑
zmem. To specyfika szczególnie ostatnich
Marta Lempart‑Geratowska: To wolność
bowościach aktywnych, które ciągną za sobą
kilku lat. Jednak mimo to powinniśmy
i akceptacja dla twórczości, koncepcji i wizji
sznur coraz młodszych studentów, kolegów,
strzec wolności w sztuce. Akademia winna
artystycznych. Nie wymieniam w tym miej‑
zapalanych do idealistycznych działań.
być miejscem konfrontacji różnych postaw,
scu kwestii światopoglądowych czy kultu‑
Ważne są podróże po świecie, do innych
eksperymentów w poszukiwaniu wartości
rowych, bo one są oczywiste i nie stanowiły
miejsc, żeby odświeżać postrzeganie, nie
uniwersalnych.
nigdy problemu (przynajmniej w czasach,
zasklepiać się, ale też nie popadać w kom‑
do których mogę się odnieść).
pleksy albo nadmierne samozadowolenie. Ważne jest organizowanie prawdziwych mię‑ dzynarodowych kontaktów, imprez. W grud‑ niu byłem w Chinach na międzynarodowej konferencji zorganizowanej przez tamtejszą Akademię w Pekinie dla dziekanów wydzia‑ łów grafiki z różnych zakątków świata. Takie spotkania są bezcenne dla obalania mitów, dla zrozumienia i kształtowania przemian we współczesnym szkolnictwie.
23
Jakie jest wyobrażenie idealnej rela‑ cji pomiędzy profesorem a studentem?
Piotr Korzeniowski: Idealna relacja między profesorem a studentem to szczególny rodzaj partnerstwa oparty na wzajemnym zaufaniu. Józef Murzyn: Dostrzegam wyraźne symp‑ tomy wyczerpywania się tradycyjnego modelu „mistrz–uczeń”. Staje się on coraz mniej adekwatny i skuteczny wobec zmiany podstawowych paradygmatów sztuki i wszel‑ kich sfer przyległych, w tym także metodolo‑ gii kształcenia artystycznego. Potrzeba poło‑ żenia większego nacisku na indywidualność i samodzielność artystycznych poszukiwań, odnajdywanie optymalnych ścieżek rozwoju, świadome kształtowanie postaw i strategii twórczych sprawiają, że prosty model kumu‑ lacji i podawania jednostkowego doświad‑
Stanisław Tabisz: Musi być bezpośredni kon‑
Piotr Bożyk: Miałem szczęście studiować
czenia nauczyciela postępującemu za nim
takt. Pozytywny czy negatywny, ale kontakt.
na Wydziale Form Przemysłowych i prze‑
uczniowi jest zbyt wąski i nieskuteczny.
Bez tego nie ma żadnego przekazu, dyskusji,
bywać w „polu oddziaływania” wybitnych,
Potrzeba pozytywnej stymulacji rozwoju
sporu, punktu odniesienia, kontrapunktu.
choć bardzo odmiennych osobowości pro‑
zdolności kreatywnych, umiejętności badaw‑
Dydaktyka artystyczna, jak każda inna,
fesorów: Chudzikiewicza, Pawłowskiego
czych i eksperymentatorskich, angażujących
polega na kontakcie prowadzącego zajęcia
i Haski. Świadomie użyłem zwrotu „prze‑
w sferę warsztatu twórczego pierwiastki wie‑
ze studentami. Im głębszy jest ten kontakt,
bywania w polu”, nie „studiowania pod
dzy i kompetencji z szerokiego pola nauki,
tym lepiej. Są również, wprawdzie rzadkie,
kierunkiem”, bo to właśnie uważam za naj‑
techniki oraz – co szczególnie istotne –
przypadki, że uczniowie szybko przerastają
istotniejsze we wzajemnych relacjach stu‑
pogłębionej refleksji humanistycznej i antro‑
mistrza, ale właśnie to jest pozytywnym
denta i profesora. Przede wszystkim każdy
pologicznej, nie jest możliwa do zaspokoje‑
symptomem brawurowego zwycięstwa
z nich niezwykle silne „pole” generował,
nia w ramach tradycyjnej dydaktyki. Stąd
dydaktyki spotykającej się z nieprzeciętnym
chciało się w ich „polu” przebywać, łączyć
też w swojej praktyce dydaktycznej stosuję
talentem i pracowitością studenta.
swój ważny czas z ich (ale i dla nich) waż‑
inne metody i zasady organizacji procesu
nym czasem. Oni nie uczyli, oni wraz z nami
kształcenia. Studia w prowadzonej przeze
Jan Tutaj: Idealna czy może raczej wła‑
odkrywali nowe obszary i nowe sposoby
mnie pracowni rzeźby mają całkowicie
ściwa relacja w tym związku powinna być
poznania, czuliśmy wzajemną niezbędność
zindywidualizowany charakter i polegają
oparta chyba nade wszystko na odpowie‑
współtworzenia i unikalną szansę brania
na przygotowywaniu i realizacji projektów
dzialności… a następnie na dobrze rozu‑
udziału w czymś naprawdę ważnym. Wpa‑
własnych studentów przy merytorycznym
mianym partnerstwie z domieszką wza‑
daliśmy w rezonans z kulturą, fachowością
i artystyczno‑naukowym wsparciu nauczy‑
jemnego szacunku (nie czołobitności czy
i uczciwością zawodową jednego; pasją,
ciela. Celem nadrzędnym kształcenia, obok
fałszywie rozumianej pokorze). Student
wyobraźnią i genialnością umiejętności
zgłębiania wiedzy o faktach i zjawiskach
jako partner, który ma świadomość swej
syntezy drugiego; klarownością oraz pięk‑
kluczowych dla rozumienia rzeźby współ‑
pozycji, stanu wiedzy i który zarazem zna
nem myśli i polszczyzny trzeciego. Wpa‑
czesnej, o konstrukcji, strukturze i przestrze‑
i wykazuje potencjał twórczy oraz rozumie
dając w ten „rezonans”, przetwarzaliśmy
niach nowoczesnego dzieła rzeźbiarskiego,
(czy przeczuwa) zadania artysty, powinien
i utrwalaliśmy własne cechy i uzdolnienia.
a także mechanizmach jego referencji
spotkać się z artystą‑pedagogiem, który
Wielu z nas stara się takie relacje tworzyć
i społecznego odbioru, jest rozbudzanie
odpowiedzialnie i w sposób każdorazowo
w swoich pracowniach.
świadomości osobistych cech i predyspo‑
zindywidualizowany nawiąże relacje oparte
zycji młodego artysty. Poszukiwanie wraz
na zaufaniu, gotowym na wyrozumiałość,
z nim metod ich optymalnego uzewnętrznie‑
ale także umiejącym stawiać i właściwie
nia w procesie twórczym. Rola tradycyjnie
oceniać wymagania.
pojmowanego „mistrza” reprezentującego
24
Wiadomości asp /73
określony wzór intelektualno‑artystyczny
Artur Tajber: Tylko jedno – musi to być
zmieniona została w funkcję organizatora
relacja zindywidualizowana, osobista
procesu kształcenia; dyskretnego stymula‑
i partnerska. Model „mistrz–uczeń” jest
tora procesu samokształcenia, wskazującego
zaprzeczeniem takiej relacji, jest anachro‑
właściwe obszary badań i problemy, których
niczny, przesłania istotne problemy zwią‑
rozwiązywanie przyczynia się do pogłębie‑
zane z transferem subtelnych doświad‑
nia autorefleksji, wiedzy i kompetencji arty‑
czeń, z brakiem metodyki, niedowładem
stycznych. Model „podążania za mistrzem”,
strukturalnym, z niejasnymi procedurami
naśladowania przez ucznia stosowanych
i nieumiejętnością obiektywizacji procesów
przez niego wzorów i metod zastąpiony
wartościowania.
został modelem wspólnych poszukiwań, badań i eksperymentów. Nauczyciel staje
Andrzej Ziębliński: W czasie mojej obecności
się partnerem współpracującym ze studen‑
na Akademii od ponad 50 lat obserwuję ewo‑
tem, nie tylko wnoszącym do „zespołu”
lucję relacji profesor–student. Przy zacho‑
szeroką profesjonalną wiedzę, kompetencje
waniu tradycyjnych i wielokrotnie dobrze
i doświadczenie wyniesione z własnej prak‑
układających się relacji mistrz–uczeń obec‑
tyki artystycznej, ale jest przede wszystkim
nie można nadal obserwować ciekawe role,
Marta Lempart‑Geratowska: Najbardziej
mentorem, doradcą i wychowawcą, trosz‑
jakie spełnia profesor – od doświadczonego
cenię sobie – i myślę, że jest to opinia rów‑
czącym się o harmonijny rozwój intelektu‑
przewodnika i przyjaznego doradcy po orga‑
nież większości moich kolegów – bliską
alno‑artystyczny ucznia, skupiającym się
nizatora procesu kształcenia. Pomimo
relację nauczyciel–uczeń (mistrz i uczeń).
na odkrywaniu i uświadamianiu uczniowi
zachodzących dość szybko zmian kulturo‑
Przy zachowaniu dystansu wynikającego
jego cech odrębnych, przewag, walorów
wych i społecznych (a może właśnie przy
z miejsca, w którym każda z tych osób się
i zdolności, które budują jego osobową i arty‑
ich wsparciu?), zmian w nawiązywaniu,
znajduje, indywidualne odnoszenie się
styczną wartość.
kształtowaniu się i utrzymywaniu relacji
do tego, co student tworzy jako artysta czy
międzypokoleniowej, zmian w formach
wykonuje w ramach przedmiotów o charak‑
Krzysztof Tomalski: Taka relacja musi nieść
komunikowania się z otoczeniem (Internet
terze specjalistycznym (zawodowym). Ważne
coś więcej niż warunek przepływu wiedzy
itp.) mam nadzieję, że te nowe okoliczno‑
jest zaangażowanie czy wręcz oddanie pracy
czy doświadczeń, jej barometrem jest wia‑
ści pozwolą trwać warunkom sprzyjającym
pedagogicznej. To przynosi nadzwyczajne
rygodność – poziom zaufania i zawierzenie.
powstawaniu w sposób naturalny mocnej
efekty. W naszej dyscyplinie to wspólne pro‑
Na wiarygodność składa się wiele czynni‑
relacji mistrz–uczeń w procesie kształcenia.
jekty badawcze, realizacje i prace naukowe.
ków: cech i predyspozycji. To pytanie wiąże się z innym ważnym: czy sztuki się uczy? „Oczywiście! – brzmi odpowiedź – ale wcale nie w taki prosty sposób”. Polega to zawsze na indywidualnej i odmiennej relacji. Polega na przekonywaniu o pierwszorzęd‑ nych wartościach życia duchowego, o sensie takiego losu, co staje się autentyczne tylko pod warunkiem autentycznych wzorców (naszych przykładów). Jeżeli nasze miny zaświadczają, że to, co robimy, robimy wciąż z przekonaniem… tylko wtedy sztuka sta‑ nie się dla naszych uczniów autentyczna i sensowna, a myślenie o przyszłości opty‑ mistyczne. Dydaktyka bogata i wiarygodna jest wtedy, kiedy „mistrz” wciąż tworzy, razi entuzjazmem, działa z energią, pokazuje, że jest młody. 25
Kim powi‑ nien być absolwent, opuszcza‑ jąc mury Akademii?
Jan Tutaj: Jeszcze niedawno uczelnie w doku‑ mentach opisywały taki stan jako sylwetkę absolwenta. Potem tzw. ramy kwalifikacji narzuciły opis kompetencji, które absol‑ went musi posiąść. W obu tych przypadkach zapomniano, że akademie nie wypuszczają z murów sztancowych „mas pracujących”, a osobowości, które często w sposób bardzo zindywidualizowany osiągają zakładane programowo wymogi. Absolwent taki jed‑ nak nade wszystko powinien być świadom,
Stanisław Tabisz: Powinien być profesjo‑
że uczestniczył w pewnym procesie odkry‑
Piotr Korzeniowski: Świadomym twórcą
nalnie w swojej dziedzinie wykształconym
wania świata i tajników sztuki, procesie nie
potrafiącym odpowiedzialnie podjąć wyzwa‑
artystą, projektantem, konserwatorem dzieł
zamkniętym, a zakładającym permanentny
nia procesu twórczego. Powinny charakte‑
sztuki. Powinien mieć świadomość operowa‑
rozwój. Przekazana wiedza oraz umiejętności
ryzować go determinacja i upór w dążeniu
nia środkami wyrazu, znać i rozumieć tzw.
warsztatowe czy technologiczne są zaledwie
do realizacji artystycznych celów. Powinien
składową „gramatykę”, czyli złożoną struk‑
bazą wymagającą utrwalenia i pogłębienia
być świadomy sytuacji społeczno‑kulturo‑
turę środków wyrazu, z których stworzone
oraz gotowości poszukiwania, dociekania
wej, w której się znajduje.
jest dzieło. Absolwent powinien posiadać
w pełni samodzielnego. Absolwent taki więc
podstawową wiedzę z historii sztuki, ale
jest na swój sposób początkującym profesjo‑
Józef Murzyn: Tadeusz Brzozowski w 1970 r.
również bardziej szczegółową ze swojej,
nalistą, którego w pełni ukształtują twórczy
pisał: „Jestem za tym, by ktoś, kto opuszcza
uprawianej dziedziny, np. malarstwa, grafiki
niepokój, dociekliwość, wyobraźnia i upór…
uczelnię, mocno trzymał w lewej ręce całą
warsztatowej czy projektowania form prze‑
tradycję. Ale prawą rękę żeby miał otwartą
mysłowych lub projektowania architektury
Piotr Bożyk: Każdy absolwent oprócz zdo‑
na to, co w sztuce nowego i oczy żeby miał
wnętrz i wszelkiego designu. Konserwato‑
bytej wiedzy i umiejętności powinien mieć
otwarte na przyszłość”. Wypowiedź ta, odno‑
rzy powinni mieć nastawione ucho na to,
świadomość optymalnego wykorzystania
sząca się do absolwenta uczelni artystycz‑
co odkrywczego dzieje się w fizyce i chemii;
tego niezwykłego czasu, jaki dane mu było
nej, określa w trafny i lapidarny sposób tzw.
mieć zawsze badawcze spojrzenie na obiekt,
spędzić w Akademii, czasu niezwykle waż‑
„sylwetkę absolwenta”. Sformułowana wiele
który wymaga bardzo odpowiedzialnego
nego również dlatego, że miał szansę przeby‑
lat temu w całkowicie odmiennej sytuacji
działania.
wać w szczególnym polu twórczym zarówno
socjo‑kulturowej dzięki swej prawdziwości
pedagogów, jak i kolegów; że młodość już
i uniwersalności zachowuje i dzisiaj swoją
nie powróci; że jest fachowcem także od sta‑
aktualność.
wiania pytań i ma siłę oraz narzędzia (może obowiązek?) dzielenia się „polem twórczym” z innymi.
26
Wiadomości asp /73
Krzysztof Tomalski: Nie będę tu mówił o sylwetce absolwenta z kart przedmiotu, bo to wszyscy znają. Zwyczajnie z perspek‑ tywy twórcy: powinien być odpornym pasjo‑ natem, najkrócej mówiąc… Pełnym wiary w sens swojego wyboru. Byłoby pewnie lepiej, gdyby potrafił się posługiwać mar‑ ketingowym kodem, gdyby potrafił „się sprzedawać”, być przekonujący. Nie wszy‑ scy zdolni wrażliwcy mają jednak i będą mieć takie predyspozycje, rzecz jasna, nie wszystko da się wytrenować. Tu ważną rolę powinni odegrać nauczyciele, promotorzy
Artur Tajber: Nie jestem inżynierem dusz
przez wspomaganie swoich absolwentów
ani treserem – do moich zadań należy prze‑
na początku. Z drugiej strony w tych mar‑
kazywanie swoich: doświadczenia, wiedzy,
ketingowych treningach i kursach jest tak
umiejętności – w zaufaniu i zgodzie z wła‑
dużo komercyjnych elementów, że odzierają
snym poczuciem etyki.
mit artysty z ważnych cech humanistycz‑ nych. Ideałem byłby mecenat państwowy lub prywatny gwarantujący jakieś minimum godziwego życia w pierwszych latach po stu‑ diach. W jakimś stopniu spełniają to sys‑
Beata Gibała‑Kapecka: Refleksyjny, twórczy
temy stypendialne czy programy rezydencji
człowiek, zawsze mający wzgląd na „tego
i grantów.
drugiego”.
Andrzej Ziębliński: Znakomicie wykształco‑
Marta Lempart‑Geratowska: Myślę, że bez
nym, twórczym, wrażliwym artystą.
względu na profesję (dyscyplinę naukową) powinien być samodzielnym twórcą – myślą‑ cym, umiejącym wypowiedzieć się nie tylko artystycznie; jako konserwator dzieł sztuki – profesjonalny, z dystansem i pokorą podcho‑ dzący do swojej pracy, otwarty na wiedzę, rzetelny.
27
Jakich istot‑ nych zmian wymaga nasza Akademia?
z pokolenia na pokolenie, ale że każdy
są tolerowane. Wymuszona nadmierna
z nas jest niepowtarzalny – ludzie w innych
sprawozdawczość zabiera ważny czas,
epokach także – to nawet powtarzanie pew‑
powoduje wrażenie braku zaufania do pra‑
nych zasad czy czynności pozornie takich
widłowej pracy pedagogów, sugeruje
samych prowadzi zawsze do żywego roz‑
usztywnienie procesu dydaktycznego. Jeśli
kwitu humanistycznych wartości i ich
chodzi o wydział, marzenia sprowadzają
zaistnienia w nowej, oryginalnej formie.
się głównie do możliwości samodzielnego
Każdy czas ma swoich wielkich artystów
korzystania z niezwykłych cech budynku
i jest tą przepływającą wodą Heraklita
przy ul. Smoleńsk.
z Efezu, do której dwa razy nie można wejść. Piotr Korzeniowski: Na pewno sporym Jan Tutaj: Jak już wspomniałem wcze‑
i narastającym problemem jest biurokracja
śniej, niewątpliwie ważną kwestią wyma‑
oraz częstotliwość zmian przepisów i regu‑
gającą poprawy jest baza lokalowa. Kilka
lacji prawnych. Tę tendencję należałoby
wydziałów boryka się ze sporym rozdrob‑
bezwzględnie zahamować. Tym bardziej
nieniem lokalowym bądź funkcjonowa‑
że zasady i regulacje, które powinny uspraw‑
niem w przestrzeniach tymczasowych, nie
niać organizację pracy uczelni i poszczegól‑
do końca odpowiednich do realizowanych
nych jednostek, są coraz bardziej oderwane
programów i specyfiki kierunków. Należąc
od rzeczywistości, której powinny służyć.
do władz uczelni, znam i rozumiem te uwa‑
Są bytami czysto biurokratycznymi, tworzo‑
runkowania, a zarazem mam świadomość,
nymi chyba przez ludzi, którzy nie rozumieją
Stanisław Tabisz: Takie uczelnie jak aka‑
że aspekt ten jest niezwykle trudny do szyb‑
ani sensu, ani celu istnienia i działania
demie sztuk pięknych zmieniają się ewo‑
kiego naprawienia. O wątku finansowym
poszczególnych jednostek i Akademii.
lucyjnie, spokojnie, w rozłożonym czasie.
wspomniałem wcześniej, osobną kwestią
Taki też ma charakter rozwój samej kultury
są możliwości urbanistyczno‑przestrzenne
Józef Murzyn: Zmiany i reformy, które uwa‑
i sztuki. Natura ludzka od tysiącleci jest
Krakowa…
żałem za konieczne i możliwe z punktu
taka sama (w organicznym, intelektualnym
Realizowanym obecnie elementem, bar‑
widzenia możliwości materialnych, organi‑
i duchowym wymiarze). W sposób niezwykle
dzo ważnym z punktu widzenia Akademii
zacyjnych oraz prawnych uczelni i wydziału,
szybki rozwijają się: nauka, przemysł, tech‑
jako instytucji publicznej jest budowa zin‑
przeprowadzałem systematycznie w czasie
nologie, całe cywilizacyjne instrumenta‑
tegrowanego systemu zarządzania uczelnią
kilkuletniego sprawowania funkcji dzie‑
rium. Proszę porównać: pierwszy człowiek,
oraz podjęcie szeregu zmian unowocze‑
kana. Ich katalog jest obszerny i obejmuje
Edmund Hillary, stanął na najwyższej górze
śniających i dostosowujących liczne regu‑
zarówno sferę struktury organizacyjnej, jak
świata, Mount Evereście, dopiero w 1953 r.,
laminy do obecnych wymogów oraz wciąż
również jakość bazy technicznej i technolo‑
a już w 1969 r. Neil Alden Armstrong spa‑
zmieniających się ustaw i rozporządzeń
gicznej, niezbędnej do prowadzenia nowocze‑
cerował po Księżycu. Nauka i technologia
ministerialnych. Porządkowanie i uspraw‑
snej dydaktyki w zakresie rzeźby. Szczególną
wystartowały jak rakieta w kosmos. Dla
nienie systemu pracy pionu administracyj‑
uwagę zwracam jednak na kwestie meryto‑
dobra ludzkości jednak wszystko powinno
nego to jedno z istotnych działań podjętych
ryczne, a więc na podnoszenie jakości oferty
toczyć się naturalnym biegiem. Sztuczne
w ostatnim czasie, być może niezauważalne
programowej i metod jej skutecznej realiza‑
i gwałtowne zmiany raczej rujnują to,
dla części kadry i studentów, ale niezmier‑
cji. Niestety, w tych procesach modernizacyj‑
co w zastanej strukturze jest pozytywne.
nie ważne dla sprawnego funkcjonowania
nych przeszkadzają tendencje do unifikacji
Rośliny i ludzie, wszelkie życie na Ziemi
w warunkach wszechobecnej cyfryzacji
i zbyt daleko idącej standaryzacji ograni‑
wymaga do rozwoju, do cyklu obumiera‑
czające istotnie pole działania. Negatywnie
nia i odradzania się stosownego przedziału
Piotr Bożyk: Myślę, że dwustopniowość stu‑
wpływa tu także niski poziom finansowania,
czasowego i przestrzeni. Wszystkie przy‑
diów przyniosła więcej szkody niż pożytku.
wystarczający zaledwie na podtrzymanie
śpieszacze i sztuczne zabiegi nie wpływają
Braki w wykształceniu specjalistycznym
podstawowej działalności. Zmiana w filo‑
pozytywnie na jakość, nawet w produkcji
studentów przyjmowanych z innych
zofii działania czynników nadrzędnych,
alkoholu. Kultura ludzka, sztuka, histo‑
uczelni wydają się niemożliwe do uzupeł‑
poluzowanie niektórych – często nieuzasad‑
ria są rodzajem przekazywania sukcesji
nienia, a ze względów biurokratycznych
nionych – rygorów i dowartościowanie pod
28
Wiadomości asp /73
względem materialnym uwolniłoby ogromny
takiej zmiany zaś – nie ma sensu głębsza
z MNiSW w uznaniu dwukrotnego wyróżnie‑
potencjał innowacyjny i zdolności konkuren‑
reforma pozostałych relacji. Co do „mojego”
nia Polskiej Komisji Akredytacyjnej (2005
cyjne szkół artystycznych.
wydziału, to zmiany, które są w naszych
i 2014) oraz kategoria A w parametryzacji
rękach (osób, które go tworzą), są tym
jednostek naukowych.
Krzysztof Tomalski: Zmian domaga się
wydziałem per se. Jest to najmłodszy
przede wszystkim fatalna sytuacja loka‑
wydział Akademii, powstał trzy lata temu
Beata Gibała‑Kapecka: Miejsce do pracy –
lowa wydziału rozrzuconego na cztery
i z góry założyliśmy, że w swych strukturach
budynek/obiekt – na miarę charakteru
odległe od siebie budynki. Pracownie tech‑
będzie odzwierciedlał nasze dotychczasowe
i specjalności naszej dziedziny sztuki pro‑
nicznie niedostosowane do współczesnych
wnioski, wychodzące od krytyki instytucji.
jektowej, jaką jest architektura wnętrz,
warunków, nawet nie z braku środków, ale
Model wydziału uwzględnia konieczność
zawierająca w sobie procesy kształtowania
z powodu permanentnego poczucia stanu
stałej korekty jego parametrów.
codziennej rzeczywistości każdego z nas
przejściowego i wyczekiwania na miejsce,
Wracając do ogólnych zmian, które
w odniesieniu do przestrzeni zarówno uży‑
w które warto inwestować. Jest szansa
narzuca Akademii dzień dzisiejszy, najważ‑
na zmiany w tym względzie.
niejsza jest konieczność umiędzynarodo‑
Na dzień dzisiejszy nasz wydział ope‑
teczności publicznej, jak i prywatnej.
Obawiam się też, że mój wydział zgro‑
wienia. W każdym aspekcie – kadrowym,
ruje innowacyjnym programem studiowa‑
madził za dużo treści programowych. To,
oferty dla studentów zagranicznych i lokal‑
nia, obejmującym intensywną współpracę
co wydawało się wartością i jest atutem
nych, idących za tym zmian strukturalnych
z jednostkami i podmiotami zewnętrz‑
na poziomie oferty edukacyjnej – wciąż
i programowych.
nymi, profesjonalna aktywna kadra twór‑
jest atrakcyjne z perspektywy studenta, bo mamy najwyższy nabór od lat – sta‑
Wszystkie inne poziomy zmian są zależne.
czo przekazuje studentom pasję do zawodu i kreatywnego refleksyjnego życia. Wska‑
nowi problem strukturalny. Tak obszerny
zuję na nasz potencjał, ponieważ mamy
program stanie się być może nie do udźwi‑
Andrzej
Kontynuowana
w sobie siłę i możliwości. Zatem miejsce
gnięcia organizacyjnie. Wymusza on ścieżki
powinna być praca nad doskonaleniem
Ziębliński:
zaprojektowane dla nas, a nie z odzysku
kształcenia, ale te zahaczają się godzinowo,
programu, poszerzeniem oferty kształce‑
i przypadkowe – jak to jest od zawsze
doprowadzając do wielu komplikacji i nie‑
nia dotyczącej nowych specjalności, a także
w sytuacji mojego wydziału – to przede
porozumień. Całość wymyka się możliwo‑
kierunków studiów. Wzbogacając jakość
wszystkim nowy przyszłościowy warsztat
ściom ułożenia programu tygodniowych
i wartość humanistyczną samych studiów,
pracy, by móc się rozwijać i konkurować
zajęć, tak żeby uwzględniały każdą możliwą
powinniśmy określić wyraźnie, zdefiniować
z najlepszymi uczelniami artystycznymi.
konfigurację programu. Taki przerost prosi
charakter studiów i stopnia i zdecydowa‑
się o podział na kierunki studiów w obrębie
nie odmienny charakter i poziom studiów
Marta Lempart‑Geratowska: Biorąc pod
Wydziału Grafiki. Jest to też efekt rozrasta‑
II stopnia. Spór w sprawie sensu studiów
uwagę całą Akademię, to zapewnienie
nia się wiedzy szczegółowej i wymagań,
dwustopniowych jest nierozstrzygnięty –
poszczególnym siedmiu wydziałom właści‑
np. fotografii, filmu animowanego, grafiki
zdania i racje są podzielone pomiędzy zwo‑
wych warunków do pracy – nie w pomiesz‑
artystycznej, grafiki projektowej. Kontestuję
lenników i przeciwników powrotu do formy
czeniach przystosowywanych z konieczno‑
więc teraz to, czego sam byłem zagorzałym
studiów jednolitych. Ważne z uwagi na spe‑
ści do celów dydaktycznych, ale specjalnie
zwolennikiem. Niebagatelnym problemem
cyfikę studiów projektowych jest także
do tego celu przygotowanych czy wręcz
w przebudowie są przyzwyczajenia. Do tego
wyważone otwarcie się na oczekiwania
zaprojektowanych. Akademia krakowska
dochodzi jeszcze usztywnienie ruchów pro‑
i poszukiwania kandydatów oraz rynku
jest rozproszona w kilku budynkach, co nie
gramowych przez system punktów ECTS
pracy (pracodawców). Warto tu zaznaczyć,
służy prawidłowemu funkcjonowaniu,
i nieprzystająca do naszej dydaktyki spra‑
że prawie wszyscy nasi absolwenci znaj‑
komunikowaniu się i zwiększa koszty utrzy‑
wozdawczość oraz korporacyjność w rozli‑
dują zatrudnienie, a wielu zakłada własne
mania. Te uwagi odnoszą się również do
czaniu obowiązków dydaktycznych.
firmy projektowe. Realizacja ww. prac nie
„mojego” wydziału, mieszczącego się
będzie łatwa z uwagi na bazę lokalową,
w trzech budynkach. Kwestie lokalowe
Artur Tajber: Oczywiście głównym zada‑
konieczność zatrudnienia specjalistów
wydają się w chwili obecnej najważniejsze,
niem jest zmiana struktury finansowania,
różnych dziedzin, a więc kwestie finan‑
jako że sprawy wyposażenia w aparaturę
bez tego nie ma szans na inwestycje w kadrę,
sowe. Obecnie naszą nadzieją na czasową
naukowo‑badawczą wysokospecjalistyczną
studentów i infrastrukturę, a bez takich
realizację niektórych przedsięwzięć jest
są w naszym zasięgu ze względu na prowa‑
inwestycji w przyszłość nie ma zmiany. Bez
dotacja projakościowa, jaką otrzymaliśmy
dzone projekty badawcze i granty. 29
Czym wyróż‑ nia się kra‑ kowska Akademia na tle innych uczelni arty‑ stycznych?
Jan Tutaj: Nasza Akademia wyróżnia się przede wszystkim tym, że jest… krakowska. Ze wszystkimi tego pozytywnymi, ale i po czę‑ ści negatywnymi skutkami (o czym wspo‑ minałem powyżej). Potężny kapitał wielu pokoleń wielkich poprzedników, dziesiątki znaczących osobowości stoją na czele tych tzw. „plusów dodatnich”, z którymi wiąże się niebagatelne doświadczenie w kształtowaniu Stanisław Tabisz: asp w Krakowie jest naj‑
istotnych dla sztuki i humanistyki wartości
starszą uczelnią plastyczną w Polsce, jedną
oraz specyficznych modeli dydaktyczno‑pro‑
z w ogóle najstarszych uczelni w kraju
gramowych. Mocne osadzenie w kulturze
i w Europie. Pełni swoją edukacyjną misję
Krakowa i Polski jest niewątpliwym znakiem
już prawie 200 lat! Odmienność krakowskiej
rozpoznawczym, często określanym jako
Akademii to odmienność jej historii i zgro‑
„typowo krakowskie”, czyli nieco konserwa‑
madzonego doświadczenia oraz wiedzy, ale
tywne czy spatynowane. Jak jednak wcześniej
także indywidualizm tych artystów, peda‑
wspomniałem, trudno się obecnie zgodzić
gogów i studentów, którzy dzisiaj tworzą jej
z opinią, że krakowska asp jest rzeczywiście
nowe oblicze. Zanurzeni w tradycji śmiało
tak mocno konserwatywna. Jest inna niż
spoglądamy w przyszłość, a przyszłość jawi
pozostałe może także dlatego, że jako najstar‑
się jako obszar do ciągłego odkrywania.
sza uczelnia plastyczna ma pewne rytuały
Oczywiście na współczesne oblicze wpływają
i klasyczne galicyjskie spojrzenie na tempo
kontakty i współpraca z uczelniami zagra‑
życia… Pobieżne jednak spojrzenie na efekty
nicznymi i środowiskami artystycznymi
pracy artystyczno‑dydaktycznej, sukcesy stu‑
innych krajów, kultur. Akademia kształci
dentów i dyplomantów oraz rankingi i oceny
studentów zagranicznych, którzy chętnie
komisji akredytacyjnych pozwala widzieć
przedłużają swój pobyt u nas, i wysyła
krakowską asp jako uczelnię nowoczesną –
na zagraniczne studia, programy lub staże
mimo widocznych braków lokalowych.
swoich studentów. W dzisiejszym świecie niemożliwa jest hermetyczność. Dzięki Inter‑
Piotr Bożyk: Krakowska Akademia przede
netowi oraz łatwo i szybko organizowanym
wszystkim jest w Krakowie – to już jest
podróżom wszyscy mamy dostęp do szero‑
wyjątkowe (tutaj jest „czakram”).
kiego świata, poznajemy inne kultury i roz‑
30
Wiadomości asp /73
wijamy się na pułapie dotąd niespotykanym.
Piotr Korzeniowski: Akademia wyróżnia się
Ta łatwość i szybkość przepływu informacji
tym, co już wcześniej wskazałem – osadze‑
oraz podróżowania zmieniają zdecydowanie
niem w tradycji jednocześnie splecionym
współczesną kulturę i sztukę, ale do głosu
z otwartością postaw wobec współczesnych
dojdą również cywilizacje, które przeminęły,
wyzwań. Ponadto bardzo ciekawym, zróż‑
a których ślady i przesłanie ciągle jeszcze
nicowanym środowiskiem artystów, twór‑
odkrywamy… Człowiek i jego świat, otocze‑
ców, którzy uczą w tej uczelni i jednocześnie
nie, miejsce jest zagadką i tajemnicą niezgłę‑
kształtują dużą rozpiętość i pluralizm śro‑
bioną, a co dopiero nieskończony kosmos…
dowiska artystycznego Krakowa i nie tylko.
Krzysztof Tomalski: Kraków od lat 60. XX w. jest kolebką grafiki artystycznej. W przy‑ szłym roku będziemy obchodzić 50‑lecie Mię‑ dzynarodowego Biennale, obecnie Triennale Grafiki. Jest to wciąż jedna z największych i najważniejszych imprez graficznych. Znana i ceniona na całym świecie, paradoksalnie, o wiele bardziej niż tu, w Polsce, a nawet w Krakowie. Józef Murzyn: Atutem krakowskiej asp jest
Artur Tajber: Miejscem w historii i na mapie
Andrzej Ziębliński: Niezwykłym dorobkiem
zdolność konstruktywnego łączenia w prak‑
(piękna tradycja) oraz swoistą powolnością
w prawie 200 latach działalności i znaczą‑
tyce artystycznej i dydaktycznej zweryfi‑
(już o tym była mowa), która nie zawsze
cym wkładem w kulturę narodową. Spo‑
kowanej i ugruntowanej wiedzy fachowej
mieści się w pojęciu inercji i miewa aspekty
kojem i ewolucyjnym rozwojem. Niektórzy
z otwartością na nowe trendy i tendencje pły‑
pozytywne. Naszą uczelnię cechuje też
zarzucają nam konserwatyzm, jednak w ran‑
nące z globalnego obszaru kultury i sztuki.
ponadprzeciętne zapatrzenie w siebie, nie
kingach należymy podobno do najlepszych…
Gwarantuje to utrzymywanie wysokiej jako‑
tylko na poziomie ogólnym, lecz również
Od innych uczelni artystycznych odróżnia
ści kształcenia, adekwatności jego efektów
poszczególnych wydziałów, które przytępia
nas także brak dostatecznego w stosunku
do wyzwań i potrzeb, jakie przed absolwen‑
instynkt samozachowawczy, poczucie wspól‑
do rangi i prezentowanej jakości kształcenia
tem uczelni artystycznej stawia dzisiejsza
noty interesów i zdolność do konkurowania
uznania we władzach MKiDN, miasta i woje‑
rzeczywistość. Nie bez znaczenia jest także
na wspólnej płaszczyźnie z innymi uczel‑
wództwa, wsparcia np. bazą lokalową (patrz
to, że jest uczelnią z blisko 200-letnią histo‑
niami – to cecha niedobra.
Katowice, Wrocław, Poznań, Łódź, itd.).
rią; uczelnią, która odgrywała w historii Pol‑ ski niezwykle ważną rolę. Świadomość tego
Marta Lempart‑Geratowska: To bardzo
jest ciągle obecna i stanowi istotny czynnik
trudne pytanie, gdyż wymaga wiedzy o spe‑
stymulujący i motywujący zarówno dla
cyfice funkcjonowania innych uczelni arty‑
władz uczelni, kadry dydaktycznej, jak i dla
stycznych. Myślę, że wartością jest łączenie
kolejnych generacji studentów, dla których
tradycji z nowoczesnością, włączanie stu‑
szyld matejkowskiej Alma Mater ma szcze‑
dentów do wspólnych projektów – inicjo‑
gólne, nie tylko symboliczne czy sentymen‑
wanie, zachęcanie do udziału w konkursach
talne znaczenie.
i konferencjach.
31
Jakie są pań‑ stwa marze‑ nia doty‑ czące naszej Akademii?
Stanisław Tabisz: Godnie przygotować
Jan Tutaj: Nie nazwałbym tego marzeniami,
Piotr Bożyk: By nadal była elitarnym ośrod‑
i uczcić jubileusz 200‑lecia krakowskiej ASP!
ale planami czy oczekiwaniami. Krakow‑
kiem, który przyciąga wybitne osobowości,
Utrzymać wielokierunkowość i różnorodność
ska asp musi rozwiązać kilka trudnych,
studentów i pedagogów, oraz by otrzymała
kształcenia. Współpraca w ramach jednej
palących problemów technicznych (o któ‑
o wiele wyższy budżet na bezpośrednie kon‑
uczelni artystów, projektantów i konserwato‑
rych wyżej), a pamiętając o jubileuszu, nie
takty studentów i pedagogów ze światem.
rów gwarantuje wzajemny, pozytywny wpływ
zapomnieć o tym, iż jest niezwykle istot‑
i pobudza stymulowanie coraz wyższej jako‑
nym elementem kultury naszego kraju.
ści. A zatem – nie konfliktować przedstawi‑
Należy uczynić wszystko, aby stała się bar‑
cieli różnych dziedzin sztuki i dyscyplin, nie
dziej znaczącym ośrodkiem artystycznym
wskazywać, co jest ważniejsze, a co margi‑
na mapie Europy i świata. Jest to zadanie
nalne, tylko starać się konsolidować i wyty‑
bez wątpienia ambitne i wymagające także
czać coraz rozleglejsze horyzonty, łącznie
wsparcia wielu środowisk, nie tylko zwią‑
z przenikaniem się sztuki i nauki…
zanych z uczelnią. Mocna pozycja Akade‑ mii to przede wszystkim lepszy artystyczny start jej absolwentów oraz prestiż kadry dydaktycznej.
32
Wiadomości asp /73
Andrzej Ziębliński: Akademia… – wolna, Piotr Korzeniowski: Aby przestała „mleć
elitarna, organizowana na własnym, auto‑
tony nikomu niepotrzebnych papierów”,
nomicznym modelu funkcjonowania, bez
a energię, jaką przy tym marnuje, skiero‑
urzędniczych schematów. Niewielka kadra
wała na wsparcie administracyjne i organi‑
profesorów organizatorów/przewodników,
zacyjne tych działań, które stanowią istotę
managerów – a przede wszystkim mobilny
i cel istnienia Akademii. Mniej biurokracji
system krótkoterminowych kontraktów
i hegemonii urzędników, a bardziej wrażliwe
wybitnych artystów i pedagogów z kraju
wsłuchiwanie się w głos środowiska arty‑
i zagranicy, znakomitych fachowców, także
stycznego, które kształtuje szczególny cha‑
z zakresu teorii sztuki, filozofii, socjologii
rakter Akademii. Takie są moje marzenia.
itp., itd. Utopia?
Józef Murzyn: Przede wszystkim życzę mojej
Krzysztof Tomalski: Praktyczne? Wielką
Beata Gibała‑Kapecka: Nowe założenie
Akademii kolejnych 200 lat działania dla
rozbudowę. Jeżdżę trochę po świecie, oglą‑
architektoniczno‑urbanistyczne na miarę
dobra narodowej kultury. Moim marzeniem
dam nowocześnie zaprojektowane uczelnie,
np. Tama Art University czy Campus Wu
jest jej dalszy harmonijny rozwój i doskona‑
w Ameryce, w Chinach, w Europie – funk‑
w Wiedniu – o charakterze doliny kreatyw‑
lenie. Akademia potrzebuje dziś większego
cjonalne i przejrzyste, pełne potrzebnych
nej, „niczym nieograniczonego” miejsca do
wsparcia i promocji. Jej wartości i atuty
narzędzi i zaplecza. Wiem jednocześnie –
wspólnego tworzenia. Nowe obiekty dla
nie są jak dotąd wystarczająco doceniane
bo widzę – że ta technologiczna nowocze‑
całej Akademii to nowe możliwości wspo‑
i propagowane. Postawiona w szeregu wielu
sność nie zawsze gwarantuje wysoki poziom
mnianego i koniecznego dla twórców/arty‑
innych jednostek tego typu zmuszona jest
edukacji. Znając jednak potencjał intelek‑
stów eksperymentowania.
do konkurowania z nimi na źle pojmowa‑
tualny i twórczy mojego wydziału, jestem
nych „rynkowych” zasadach, które nie
przekonany, że w takiej nowej architekto‑
Marta Lempart‑Geratowska: To bardziej
przystają do jej statusu i misji.
niczno‑lokalowej konfiguracji potencjał
życzenie niż marzenie. Chciałabym życzyć
wydziału wzrósłby jeszcze bardziej.
Akademii, by mogła skupić się na wspiera‑ niu twórczości, rozwijaniu talentów swoich
Artur Tajber: Nie mam takich marzeń,
studentów – by profesorowie mogli się temu
mam konkretne plany, które staram się
w pełni poświęcić, nie zabiegając o spełnia‑
stopniowo wcielać w życie, stąd zaan‑
nie kryteriów oceny parametrycznej, nieak‑
gażowanie w budowę nowego kierunku
ceptowanej przeze mnie bibliometrii, by wpi‑
studiów, nowego wydziału – wraz z jego
sać się w bezduszny algorytm.
kadrą, strukturą, przedmiotami. Jest opór, ale są też bardzo wyraziste, mierzalne efekty.
33
I d e e – P o g l ą d y – I n t e r p r e t ac j e
Chaos myśli – wolność zagubiona Akademicka ekshibicja Cztery na krzyż (4/+)
Przypadek „projektu wolnościowego” zreali‑
Na krakowskiej asp jedno przedsięwzięcie swym
zowanego na naszej Akademii, Cztery na krzyż
zakresem obejmuje tak szerokie spektrum działań:
(4/+), dowodzi tego, że chaos myśli przekłada się
profesor Zbigniew Bajek, kierownik i Pracowni Inter‑
na chaos działań i wystaw. Przypadek ten domaga
dyscyplinarnej Wydziału Malarstwa, od lat rozwija
się, by ponownie podjąć pytania o to, czym jest wol‑
i realizuje „projekty wolnościowe”. Przewodził i prze‑
ność, oraz o to, czym jest akademia. Chaos myśli
wodzi licznym zespołom i grupom artystycznym.
urąga misji akademii, gdyż stanowi formę zniewo‑
Cztery na krzyż (4/+) realizuje kolejny projekt².
lenia. Czyja myśl popada w chaos, ten zatraca swoją wolność.
◼3 Odnoszę się do przypadku Cztery na krzyż (4/+), gdyż pod wieloma względami nie jest on odosobniony.
janusz krupiński
To dalece znamienny przypadek. Tej znamienności, temu znamieniu poświęcam tutaj uwagę3. ◼1
Podkreślić muszę: każdy przykład jest przykła‑
Nauczanie i kształcenie nie są jedynymi formami
dem na coś. Jedna i ta sama sprawa może zostać
aktywności akademii1. Bardziej zasadnicze znacze‑
wielorako ujęta, pod różnymi względami. Można
nie mają inne formy działania. Plenery, warsztaty,
znaleźć w niej przykład dla wielu pojęć, teorii, ocen,
Prof. asp oraz up w Kra‑
debaty, konferencje, wystawy. Akademia jest miej‑
celów, myśli… W jednym aspekcie okazuje/ukazuje
kowie; główne pola/kate‑ gorie dociekań: sztuka, design, byt obrazowy, obraz‑uobecnienie, piękno metafizyczne, ideał łaski twórczej, od‑czuwanie, istnienie się, przekrocze‑ nie siebie, homo schistos, wolność wewnętrzna, przedmiot jako humanum. Ostatnio opublikował Filozofia kultury designu, 2014. (za: www.krupinski. asp.krakow.pl).
scem, gdzie wyłaniają się takie dzieła jak projekty
się dobra, w innym nie…
34
artystyczne, manifesty, recenzje, interpretacje,
Z Cztery na krzyż (4/+) czynię przykład negatywny.
a także katalogi, albumy, periodyki, skrypty, książki…
Na co, pod jakim względem te działania i ta wystawa
To miejsce sporu i troski. Akademia powinna być
mają negatywny charakter?
miejscem dyskusji i krytyki. Powinna…
W Cztery na krzyż (4/+) znajduję przykład cha‑
Idee wyłaniające się w tych wszystkich wysiłkach
osu myśli, braku namysłu, braku (auto)krytycyzmu,
rzutują na treści, programy i metody kształcenia –
a więc zasadniczo przykład zagubienia podstawowego
są ich podstawą.
pytania: o prawdę. W najprostszej postaci pytanie to brzmi: „Czy to prawda, co myślę, co piszę, co wyra‑ ◼2
Projekty, manifesty, komentarze, interpretacje, dys‑ kusje, plenery, wystawy, konferencje, publikacje…
żam? Czy to ma sens, jaki?”. Gdzie chaos myśli, tam brak wolności. Bezmyśl‑ ność stanowi zasadniczą formę zniewolenia.
Problem wolności to problem wyjścia poza to, co jest mi dane do wyboru, poza właściwe mi spektrum wyboru, poza to, co mogę sobie wyobrazić, poza to, kim jestem. Poza to, co mi się podoba, czego pragnę – a więc poza własne upodoba‑ nia, poza własne pragnienia. Problem wolności dotyka nas jako problem kryteriów wyboru. Gdy zanegujemy istnienie kry‑ teriów wyboru – problem znika.
◼4
To rdzeń twórczości studenta, doktoranta, asystenta,
Akademia. To słowo zobowiązuje. To ideał. Z pamięcią
adiunkta, profesora. Twórcze dzieło wyłania się
o tym piszę, czym akademia w gruncie rzeczy jest,
w zmaganiu artysty z własną wrażliwością, wiedzą,
4
a czym akademie powinny być .
wiarą…
Studenci, doktoranci, asystenci, profesorowie nie
Akademia to miejsce kształtowania się postaw,
są po prostu artystami. Akademia nie jest miejscem,
ideowych postaw: rozumienia świata, siebie oraz swej
gdzie „po prostu” uprawia się sztukę albo gdzie się jej
roli w świecie, wobec innych. W ten sposób kształtuje
praktycznie naucza, niczym w pracowni, w mistrzow‑
się nie artysta, lecz człowiek – artysta jako człowiek,
skim warsztacie. Myśl, przemyślenie, namysł wyróż‑
w swym człowieczeństwie.
niają akademię. ◼6
Ale, po prawdzie, czy wielcy artyści nie są wielcy, gdyż żyją i tworzą, myśląc, a myślą, żyjąc i tworząc?
Artysta nie jest specjalistą, reprezentantem jakiejś
W refleksji, w autorefleksji, w krytycyzmie, w autokry‑
profesji, wykonawcą zleceń, uczestnikiem konkur‑
tycyzmie? To w tej wielkości akademia znajduje wzór.
sów, uczestnikiem wystaw, uczestnikiem festiwali,
Akademia to miejsce, które określa zasada (auto)-
realizatorem projektów, zawodnikiem w rankin‑
krytycyzmu.
gach, graczem w grach kuratorów, kimś, kto uprawia sztukę, produkuje dzieła sztuki… Nie jest kimś, kto ◼5
Akademia to miejsce, gdzie o sztuce się myśli, mówi,
zajmuje się sztuką, komu w sztuce chodzi o sztukę, a w dziele o artyzm.
pisze, gdzie się dyskutuje… Ex post? Namysł, (auto)-
Pseudoartystami są właśnie wszyscy ci malarze,
refleksja splata się z malowaniem, rzeźbieniem…
rzeźbiarze, medialiści szukający łaski u kuratorów,
To miejsce, gdzie w krytycznym myśleniu określa się
komitetów organizacyjnych, jury, zleceniodawców…
działanie, kierunki, sensy, cele… Ten proces wydarza
Ten światek, uzurpujący sobie status świata, samo‑
się w duszy i duchu każdego z osobna.
zwańczo nazywający się „światem sztuki”, worldart
To nie uczenie i nauczanie, ale kształcenie
(instytucje zdominowane przez funkcjonariuszy), ten
i kształtowanie siebie stanowią podstawową dzia‑
światek czyni z artystów pseudoartystów – jeśli tylko
łalność akademii. Akademia spełnia swoją rolę, gdy
zagrają role im tam wyznaczone.
sprzyja postawie, którą cechuje otwartość, gotowość
Los artysty dlatego jest tak trudny, że w swą twór‑
przekroczenia siebie, krytycyzm, a w szczególności
czość angażuje się całym sobą, jako pełny człowiek.
autokrytycyzm. To istota kształtowania się i siebie.
Ryzykuje całym sobą5. 35
◼7
to nie jakieś „cztery po cztery”, „trzy po trzy”. Prze‑
Projekt działań, manifest ideowy grupy, koncepcja
ciwnie, z góry zakłada, że wystawa ma logikę, zbiór
i aranżacja wystawy, komentarze… Dla takich przedsię‑
był dobrany z namysłem, dzieła mają wspólny mia‑
wzięć artystycznych irracjonalność jest destrukcyjna –
nownik, łączy je jakaś myśl przewodnia.
nawet wtedy, gdy wysiłki podejmowane są w najgłęb‑
Tak, autorzy tej wystawy, autorzy zebranych
szym przekonaniu, że sztuka w swej istocie ma zupełnie
tu dzieł to właśnie deklarują i podkreślają w swym
irracjonalny charakter. Przy czym pamiętajmy: „racjo‑
manifeście: łączy ich jeden projekt, „wypracowali
nalny” to nie znaczy erudycyjny, pełen wielkich słów,
wspólną platformę działań artystycznych”6.
rozteoretyzowany, a przy tym negujący, spychający na margines to wszystko, co wymyka się językowi,
◼9
rozumowi, pytaniom… „Irracjonalny” to nie znaczy
Wchodzimy na wystawę Cztery na krzyż. Na środku
zdominowany przez emocje, uczucia, nieświadomość.
„pudło”, a na nim zdjęcie, pod szkłem.
Co niesie i przynosi nieświadomość, ma uświadamialne
Ot, zdjęcie, jak zdjęcie. Banalne warsztatowo.
konsekwencje. Chaos uczuciowy – ma destrukcyjne kon‑
Banał treści. Na zdjęciu zdjęcie: obnażenie. Kadr
sekwencje. W każdym razie artyści mogą być nawet
poniżej pasa. Co jest, to widać, a może skrywa się
„wariatami”. To nie jest zaraźliwe. Dzieła nie roznoszą
za tym drugie dno?
ich stanów psychicznych, a psycholodzy i psychiatrzy
Dwa dna?
nie docierają do istoty sztuki. W swej istocie dzieło sztuki
Akt taki jako akt wolności? W wieku dorasta‑
nie stanowi wyrazu psychiki autora. Sztuka spełnia
nia to raczej prawo wieku, „wyzwolenie” odruchów
Gdzie chaos myśli, tam brak wolności. Bezmyślność stanowi zasadniczą formę zniewolenia. się na innym poziomie, w porządku życia duchowego:
popędowych. Przejaw braku dojrzałości. Ale w tym
świata idei i ideałów, wartości, mitów, wizji…
wypadku? Skoro rzecz się trzyma w linii przewodniej „pro‑
◼8 Wystawa Cztery na krzyż (4/+)?
jektów wolnościowych”, to pamięć o innych reali‑ zacjach powinna nam pomóc, by tę rzecz przejrzeć.
Praca wystawiona na samym początku, na wej‑ ściu – tym samym jest szczególnie mocno ekspo‑
◼ 10
nowana. Można się spodziewać, że będzie to praca
„Projekty wolnościowe”. Odkąd pomnę, pod hasłem
reprezentatywna dla „projektów wolnościowych”
wolności coś poniżej pasa ekshibują… Zwierzęcą
i dla Cztery na cztery.
(bez)siłę? Zaś to, co powyżej, ludzkie? To skrywają.
Trudno sobie wyobrazić, by autorzy uczynili
Co za przewrotna (auto)ironia. Przewrotność. Wresz‑
to przypadkowo. Nawet jeśli był to wybór (!) nieświa‑
cie człowieka na głowie… stawiają? Przywracają rów‑
domy i nieuświadomiony.
nowagę? To, co poniżej, pokazują, zaś to, co powyżej,
Na akademii chyba każdy zdaje sobie sprawę
znika. Inwersja. Postać od pasa powyżej, aż po czu‑
z tego, że co od progu już widać, co stoi na samym
bek głowy zostaje spowita, zakryta. Ni oko nie zerka.
początku, to pełni rolę wstępu, wprowadzenia. Począ‑
Co istotnie ludzkie, leży w zakryciu? Wstyd pokazać
tek coś zapowiada, obiecuje, deklaruje…
to, co ludzkie? Pomyślałby ktoś, że to człowieczeń‑
Wystawa o randze akademickiej. Toteż odbiorca ma prawo ufać: to nie jakaś przypadkowa zbieranina, 36
stwo do kwadratu, jeśli być człowiekiem to się wsty‑ dzić (Nietzsche).
Ślepy… Niedowidzę artystycznego sensu tych
Biedny jest człowiek, skoro pozostaje mu dźwi‑
odkryć, tych zdjęć ani ich artyzmu. Jaki jest poza
gać „niezbywalny bagaż fizycznej cielesności” (eh)?
artystyczny sens tych estetyzujących obrazów?
To krzyż (+) na drogę?
◼ 11
◼ 12
Podpowiedzi nie znajdziemy także we wstępie do
Poczynię kilka uwag w stosunku do tych tez wstępu
wystawy, w komentarzu Naprzeciw, wydrukowanym
Naprzeciw.
w katalogu wystawy Cztery na krzyż. Analiza zdań
Ciało nie jest dla nas niezbywalnym ciężarem, nie
i wywodów tego tekstu, demonstracja i ukazanie
jesteśmy skazani na borykanie się z nim. Jest taniec,
absurdów tam obecnych zająć mogłyby całą wiecz‑
jest lot, jest miłość. Nawet głodny, chory człowiek
ność. Tak to zawiłe myśli, aż po bezmyśla braku
może być ponad swym głodem, ponad swą chorobą.
logiki, ignorancji… Chaosu nikt nie ogarnie.
Nieustanne interakcje ze światem? Nieustanne
Czytelniku, nie daj się uwieść wielkim słowom
są być może interakcje ciała‑organizmu (!) z oto‑
(to samo można radzić autorkom i autorom, o ile
czeniem, człowiek nie żyje w nieustannej interakcji
sami nie są programowo cyniczni). Czytelniku, nie
ze światem.
poddaj się urokowi uczenie brzmiących formuł,
Narzędziami, środkami poznania bywają także
nie bierz ich niezrozumiałości za dowód własnego
ciała „ekstensje” (czyli przedłużenia). Natomiast
ograniczenia.
faktycznie to nie ciało, ale np. wzrokowe odczucia,
Przede wszystkim tym, co zniewala autorów, jest przyjęte przez nich rozumienie wolności, ich spo‑ sób jej pojmowania. Fakt ten, że Naprzeciw znalazł się w katalogu
obrazy postrzeżeniowe (a nie gałki oczne) stano‑
Cztery na krzyż, świadczy, że uwiódł autorów pro‑
wią medium poznania, doświadczania świata real‑
jektu. Dogodził ich ambicjom? Uwierzyli, że odsłania
nego, a składają się na świat człowieka (ten, gdzie
filozoficzną głębię ich prac?
są np. krajobrazy, twarze).
7
Czy naprawdę można uwierzyć, że prace poja‑
Co najgorsze, otóż cytowane zdania implicite gło‑
wiające się na wystawie Cztery na krzyż to „próby
szą, że ciało człowieka jest instrumentem, że w swej
dotknięcia realnego doświadczenia poprzez przywo‑
istocie jest narzędziem, medium, pełni funkcje.
łanie prawdziwego świadectwa, utrwalonego zapisu
Prawda, bywają ludzie, którzy sami tak trak‑
tego, co stało się fundamentem własnej tożsamości –
tują swoje ciało: sięgają po nie jak po narzędzie,
obecne są jako jądro…”8? Czyżby chodziło o wspo‑
dla osiągnięcia tego lub owego celu. Bywają czasy
mnianą fotę, z genitaliami?
mentalności instrumentalnej, kiedy to człowiek jest
Trzeba uwierzyć – tylko tyle pozostaje, skoro nie wiadomo, o co chodzi w tych słowach. Mamy przyjąć, że w ten sposób ujawnia się „zna‑
właśnie w ten sposób pojęty, a więc w konsekwencji taki wtedy jest. Tak pojęte ciąży, jest „bagażem”?
czenie ciała i jego fundamentalnie istotna funkcja ◼ 13
w nieustającej interakcji ze światem” (eh), że to praca zrodzona z pytania „o rangę ciała będącego jedynym medium poznania, a równocześnie jedynym narzę‑ 9
dziem ekspresji” (eh) ?
Wystawa Cztery na krzyż. Na wejściu wpadasz na „pudło”. Na nim, pod szkłem, zdjęcie. 37
Nikt nie ma tu wyboru, kto patrzy, temu musi
oznacza kult zniewolenia. W szczególności i przede
wpaść chociaż w kąt oka. Jaki wybór ma widz? Przejść,
wszystkim jest tak w przypadku, gdy wolność uchodzi
pominąć? Z powodu opatrzenia (ponoć w „chmurze”
za coś ostatecznego, gdy wyklucza się myśl o istnie‑
takie selfie wiszą powszechnie)?
niu czegoś bardziej podstawowego.
Nie lekceważmy! Jest i ta możliwość: wejść w „interakcję” (!) z tą fotką za szkłem (wszelkie inte‑
Każdy jest więźniem sposobu, w jaki pojmuje (definiuje?) wolność?
rakcje, o których mówi się w sztuce „interaktywnej”, polegają na fizycznej [!] zależności, na fizycznym
◼ 15
oddziaływaniu!). Fota ze/za szkłem. Nie dotykać
Autorzy wystawy, ba, autorzy i realizatorzy wielolet‑
obiektów z ekspozycji!? Nie wolno!? Dotykanie zaka‑
nich „projektów wolnościowych” definiują wolność
zane!? A gdyby ten obiekt odwrócić do góry nogami?
jako „możliwość, ale również konieczność wyboru”.
Na wspak? Frontem na plecy, tył na wierzch. Na lewą
Formuła mówi: „możliwość, ale również konieczność
stronę… Tytuł pracy, imię może chociaż tam się znaj‑
wyboru”. Konieczność wyboru jest wolnością? Wybie‑
duje, autor na rewersie? A tam? Przyklejony plaster.
raj, jak wolisz umrzeć, kula w łeb czy szubienica?
Jeden Duch Wydziału musi to wiedzieć, co też w tej fot godnego jest uwagi. Napis na plasterku głosi:
◼ 16
Problem wolności dotyka nas jako problem kryte‑ riów wyboru. Gdy zanegujemy istnienie kryteriów wyboru – problem znika.
WYRÓŻNIENIE! Jedno to słowo zdradza: do czynie‑
Niewątpliwie problem wolności jest szczególnie zło‑
nia mamy ze studencką pracą końcoworoczną, która
żony. Przywołam tutaj tylko kilka elementarnych
wpadła w oko Duchowi Wydziału i mu przypadła
uwag związanych z kwestią wyboru. To, że mam wybór, że dokonuję wyboru, nie
do… serca? Problemem tej wystawy, jej koncepcji jest pro‑
oznacza (mojej) wolności. Wybór zdeterminowany
blem wyboru. Ściślej: niezdolność dokonania wyboru,
przez nasze geny, instynkty jest wolnością? Wybór
ograniczenia (się). Niezdolność do oceny, osądu. Nie
przypadkowy, irracjonalny, na chybił trafił jest
chodzi o to, by pokazywać jak najwięcej, by pokazy‑
wolnością?
wać „choć co”. To brak odpowiedzialności.
Co to za wolność, gdy z góry przesądzone jest spektrum możliwości, pomiędzy którymi dokonuje
◼ 14
się wybór? Gdy z góry jest przesądzone, co mam
Co za zniewolenie sprawia, że ta wystawa jest taka?
do wyboru, między czym mogę wybrać? Podstawowe
Przede wszystkim tym, co zniewala autorów, jest
ograniczenie pod tym względem wcale nie pocho‑
przyjęte przez nich rozumienie wolności, ich sposób
dzi z zewnątrz, ale tkwi w nas samych. Własne moje
jej pojmowania.
Ja jest moim więzieniem!
W manifeście autorów czytamy o stanach będą‑
Głosiciele wolnościowych haseł typu: „Rób,
cych „pochodną dobrze lub źle definiowanej wol‑
co ci się tylko widzi!” nie zdają sobie sprawy z tego,
ności”. O krok myśl, że dla wolności czyjejś nie
że godzą się na ograniczenie przez owo „tylko”.
ma znaczenia to, jak on sam ją pojmuje. A przecież można wskazać te pojęcia wolności, których przyjęcie 38
Istnieje dla ciebie tyle, co mieści się w granicach twojej zdolności widzenia, twojej wyobraźni.
◼ 17
◼ 19
Kult własnego Ja, zaufanie temu, co widzisz, temu,
Wolność jest wolnością wewnętrzną człowieka,
co się ci widzi, sprawia, że nie wychodzisz poza swój
podobnie jak dyskusja ostatecznie jest dyskusją
horyzont, poza kąt swej perspektywy, poza swój wid‑
wewnętrzną. Ta polega na gotowości do odsunięcia
nokrąg. To wszystko składa się na spektrum wyboru,
własnych, dotąd żywionych zasad, wartości, wie‑
w którego granicach się poruszasz, i tego, co ciebie
rzeń. Ten twórczy ruch umożliwia postawa otwar‑
porusza.
tości: na inne, na Inne. Gdy inne zostaje bezmyślnie
Nawet, jeśli możesz robić to, co chcesz, twoje
przyjęte – w gruncie rzeczy nie zostaje przyjęte. Bez‑
wyobrażenie owego czegoś, twoje chcę, żądam, pra‑
myślny nie rozumie tego, czemu się oddaje. Poddaje
gnę – zamyka ciebie. Twoje chcę zniewala ciebie.
się bezwolnie. Ulega wrażeniom…
Problem wolności to problem wyjścia poza to,
Próba rozumienia innego ma postać dyskusji,
co jest mi dane do wyboru, poza właściwe mi spek‑
krytycznej i samokrytycznej dyskusji. W tym zde‑
trum wyboru, poza to, co mogę sobie wyobrazić, poza
rzeniu z innym człowiek może dopiero uświadomić
to, kim jestem. Poza to, co mi się podoba, czego pra‑
sobie, jakie zasady, wartości, wierzenia bezwiednie
gnę – a więc poza własne upodobania, poza własne
wyznawał i jeszcze wyznaje. Które składały się dotąd
pragnienia.
na jego tożsamość, jakkolwiek dotąd w ogóle nie zda‑
Problem wolności dotyka nas jako problem kry‑
wał sobie sprawy, ani z tego, ani nawet z ich istnienia.
teriów wyboru. Gdy zanegujemy istnienie kryteriów
W dyskusji ani nie chodzi o przejęcie i przyję‑
wyboru – problem znika. Problem wolności w istocie jest problemem wolności wewnętrznej, a nie tego, czy cię zamkną
cie innego, ani o pozostanie przy swoim. W sporze wyłania się trzecie – jako ruch w poszukiwaniu prawdy.
w więzieniu, czy nie. Także w więzieniu możesz być
Wolność człowieka spełnia się w autoreflek‑
wolny, ostatecznie wolność polega na wewnętrz‑
sji – właśnie jako wewnętrzna dyskusja. To każdy
nym sposobie odnoszenia się do tego, co się nam
z osobna, sam musi przemyśleć odmienne stanowi‑
przydarza, chociażby działo się to z bezwzględną
ska, w zmaganiu ze samym sobą, z zasadami, prze‑
koniecznością.
konaniami, które dotychczas przyjmował. Dystansu‑ jąc się od nich – od samego siebie, jakim dotąd był. ◼ 18
Wewnętrzna dyskusja nie jest monologiem, żadna
Idea prawdy konstytuuje akademię, ideał akademii:
dyskusja nie jest dialogiem ani polilogiem (w dialogu
wolność, krytycyzm, zdolność do dyskusji10. Najpro‑
odnosimy się do osoby innego).
ściej rzecz ujmując, idea prawdy polega na założeniu, ◼ 20
że niezależnie od tego, co komuś się wydaje, jest jak jest.
Prawom vis poddaje się każdy, kto ulega nastrojom
Poszukiwanie prawdy określa istotę dyskusji
chwili, gdy noszą go emocje, kieruje się interesem,
i krytyki, a w konsekwencji twórczości i wolności.
w ciemno wierzy „autorytetom”, pada przed „arcy‑
W konsekwencji, gdyż nie ma twórczości i wolności
dziełami”… Wówczas to siła staje się „argumentem”.
bez krytyki, bez (auto)krytycyzmu, bez wewnętrznej
Przemawia.
dyskusji.
Gdzie dyskusja, tam chodzi o ratio, gdzie walka, tam
Wraz z odrzuceniem idei prawdy wszelki spór oka‑
vis. To podstawowe rozróżnienie definiujące kulturę,
zuje się tylko walką o zwycięstwo, sukces i dominację.
a w szczególności akademię: ratio – vis11. Z jednej strony
„Kto kogo ogra?”. „Kim by się tu zabawić?”. Taki spór
rozumność, poszukiwanie racji, zasad, podstawy, pyta‑
jest sporem ludzi.
nie o prawdę, z drugiej siła, przemoc, gwałt, terror…
Natomiast w przypadku dyskusji w spór wchodzą myśli, stanowiska, zasady, „filozofie”, światooglądy,
◼ 21
wizje świata. W gruncie rzeczy dyskusja przebiega
Klęską nauczyciela jest, gdy przemawia, gdy przema‑
jako spór człowieka z… samym sobą.
wia siła jego osobowości, czar jego sposobu mówienia, 39
pozycja. Gdy uwodzi grupę. Formami przemocy
pod, na fundamencie coś stoi). Takiej anarchicznej
są retoryka, erystyka, gra…
metafizyce odpowiada przekonanie, że człowiek jest
Nauczyciel akademicki daje do przemyślenia, sprzyja wolnej myśli.
bez reszty faktem naturalnym, włącznie z tak zwaną kulturą, bez reszty i bezwzględnie podlega prawom natury. Żadnych innych praw nie ma, a tak zwane
◼ 22
prawa naturalne, prawa moralne są tylko pustymi
Ustępstwem w stosunku do porządku vis jest definio‑
pojęciami, które (jak to ująłbym) wyłoniła natura
wanie wolności jako niepodleganie vis.
w toku ewolucji, podobnie jak pojęcia wartości,
Zatrzymuje się w porządku vis, kto wolność utoż‑
powinności, norm, celu, przeznaczenia (iluzje podle‑
samia z własną vis, swą własną nieskrępowaną ener‑
gają prawu selekcji naturalnej, z tymi gatunek ludzki
gią, wolą mocy.
jak dotąd trwa). W naturze nie ma celowości, przezna‑ czenia, ona jest acelowa, jest „poza dobrem i złem”. ◼ 23
Jeśli ktoś, kto ma się za anarchistę, nadąży
Nieskrępowanie, nieograniczenie, niepodlega‑
za powyższym tokiem myśli (rozumowania), będzie
nie, jak mówią same te „nie”, to tylko negatywne
musiał przyznać, że jakkolwiek miał się za totalnie
Gdzie dyskusja tam chodzi o ratio, gdzie walka, tam vis. To podstawowe rozróżnienie definiujące kul‑ turę, a w szczególności akademię: ratio – vis. Z jed‑ nej strony rozumność, poszukiwanie racji, zasad, podstawy, pytanie o prawdę, z drugiej siła, prze‑ moc, gwałt, terror… charakterystyki wolności. Kto na nich poprzestaje,
wolnego, faktycznie godzi się na to, że podlega bez
ten gloryfikuje arbitralność, konwencjonalizm, ten
reszty determinizmowi przyrodniczemu. Nie można
godzi się na anarchię. Pojęcie odpowiedzialności staje
jednak powiedzieć, że jest totalnie zniewolony, gdyż…
się puste – nie można się mylić (ani nie mylić?).
Jeśli azasadność, asensowność, aracjonalność, acelo‑
Anarchista z góry odrzuca myśl o istnieniu arche,
wość są rzeczywistością, są cechą wszelkiego istnie‑
czyli pierwotnej zasady, prapodstawy¹². W przyjęciu
nia, świata, tam też nie ma ani wolności, ani znie‑
tego założenia (takiej metafizyki) znajduję następu‑
wolenia, to puste pojęcia (behawiorysta wie o tym,
jące konsekwencje: każdy stan i ruch człowieka, każde
Skinner pisze Poza wolnością i godnością). Wówczas
jego działanie i dzieło mają charakter aracjonalny,
wszystkie tzw. wartości zostają sprowadzone do jako‑
asensowny, azasadny. Wprowadzam te określenia,
ści naturalnych, np. takich jak przyjemność i ból.
wiążąc z nimi następujące znaczenia. Aracjonalność –
Przyjemność uchodzi za dobro, ból za zło. Faktycznie
skoro w ogóle nie istnieje żadna ratio, racja, a więc
to dwie formy przemocy, ukryta i jawna. Za przyjem‑
nic nie może być ani racjonalne, ani irracjonalne).
nością się biega, przed bólem ucieka. Jeśli ktoś miał
Asensowność – nic nie jest ani sensowne, ani bezsen‑
je za ratio, musi przyznać, to tylko vis. Cóż, wielu
sowne (poza sensem i bezsensem, jak „poza dobrem
ma je za arche.
i złem”). Azasadność – nic nie jest ani zasadne, ani
40
bezzasadne, skoro arche nie istnieje, nie ma zasady
◼ 24
(analogicznie: nie ma podstawy, fundamentu, zało‑
Nie trzeba tego szczególnie podkreślać, że spór
żenia – na zasadzie coś się zasadza, podstawa stoi
wewnętrzny, zmaganie się z samym sobą, (auto)-
krytycyzm nie są problemami akademickimi. Sztuka zarówno w przypadku artysty, jak i „odbiorcy” polega na takim akcie wolności. Dzieło sprzyja temu, otwie‑ rając, a nie wtedy, gdy porywa, zachwyca, oczaro‑ wuje, uderza… To ideał13. Od czasu awangardy, artystycznej i politycznej, wraz z kultem ideałów awangardy (uderzać, zrywać, negować, przewodzić, pociągnąć za sobą, porywać, dyktować), wraz ze śmiercią idei prawdy sztuka obsuwa się w vis.
5. Niestety wydziały projektowe upadają do poziomu wyższych szkół zawodowych. Służą „zadaniom dnia dzisiejszego”, oddają się „praktyce”. Chodzi o produkty. Praca magister‑ ska zostaje pojęta na podobieństwo rynkowego zlecenia. Bez dystansu do świata współczesnego. Praca nad nią nie jest pojmowana jako czas określenia przez studenta swojego wła‑ snego rozumienia sensu i roli designu, swojego rozumienia hierarchii problemów i wartości, określenia swojej własnej postawy – poprzez dobór podejmowanych zagadnień i spo‑ sób ich rozumienia. Przeciwnie, magistranci są nawet „poga‑ niani”: szybciej, na rynku tak długo nie robi się projektów! Zamiast kształcenia, kształtowania się projektanta jako czło‑ wieka kształtuje się produkty. Dostosuj się do mentalności współczesnego świata albo zginiesz! Pedagodzy także repre‑
◼ 25 Na gruncie sztuki nie brak przemocy. Ukrytej i jawnej. Jawna vis: podniecić ich, „wyzwolić” popędowe
zentują tę mentalność. Chcą być „na czasie”. Aktualność jest ich ideałem. 6. Tutaj i dalej cytuję tekst „manifestu” autorów (prof. Zbigniew Bajek, Izabela Biela, Mateusz Grymek, Izabela Liżewska)
odruchy… Jawna vis: zakpić, uderzyć w nich, w ich
wystawy Cztery na krzyż (4/+). Ten „manifest” (określenie
świętości…
moje) otwiera katalog wystawy.
Ukryta vis: Siłę wywiera wszystko, co porusza, co robi wrażenie, jest uderzające, co podnieca, zachwyca, oczarowuje, porywa… Same te słowa jawnie opi‑ sują przemoc: coś ma porywać, chwytać, czarować. Te superlatywy w ukryty sposób gloryfikują vis. Zachwyt, oczarowanie, ekscytacja czy poryw to formy przemocy. Przy czym samemu porwanemu podoba się ten poryw, dobrze mu z tym i w tym –
Niestety: brak nazwiska redaktora, brak miejsca i daty wyda‑ nia, brak informacji o wydawcy, brak ogólnych informa‑ cji o wystawie, brak numeracji stron (amatorszczyzna, nie akademia). 7. Autorka wstępu określenie „cztery na krzyż” tłumaczy na język „bardziej szlachetny” i znajduje w nim sens: „niezbędne minimum”, a stąd jej (!) już blisko do sine qua non (przypo‑ mnę, znaczy to: „warunek konieczny”). Jej konkluzja: w okre‑ śleniu tym „kryje się… filozoficzny podtekst”. W ten sposób czysto erudycyjne skojarzenia pozwalają sięgnąć „podtek‑ stów”! Jakoby filozoficznych, Co do nich należy?
ma to za dobro (!)… Sam tego pragnie. Wie, że żyje,
8. Cytowane fragmenty wstępu Naprzeciw autorstwa dr Ewy
czuje, że jest, właśnie wówczas, gdy coś lub ktoś go
Herniczek (Międzywydziałowa Katedra Historii i Teorii
bierze. Sam oczarowany, zachwycony nawet nie zdaje sobie sprawy z tego, że ulega sile. To kryptozniewo‑
Sztuki) zaznaczam jej inicjałami. 9. Prace Izabeli Bieli poniża stwierdzenie, że „dotykają przede wszystkim problemów związanych z doświadczeniem cie‑
lenie: w tym przypadku człowiek faktycznie zniewo‑
lesności i komunikowaniem płynących z tego doświadcze‑
lony szczęśliwy jest ze swego położenia, stanu, losu,
nia treści” (EH). To obrazy życia duszy, stanów ducha, które
z radością oddaje się i siebie14.
bynajmniej nie są skierowane ku ciału… Trzeba być śle‑ pym, bezdusznym, by tego nie widzieć, trzeba być powierz‑ chownym, by widząc leżącą nagą kobietę, zatrzymać się na cielesności.
Przypisy 1. Nauczyciel akademicki uczelni artystycznej ani nie jest po pro‑ stu nauczycielem, ani po prostu artystą, ani po prostu jed‑ nym i drugim. 2. Wystawa Cztery na krzyż (4/+) odbyła się w Galerii Promocyjnej krakowskiej asp (i–ii 2016). Towarzyszyła jej publikacja o charakterze katalogu. Obok reprodukcji prac zawarta jest
10. To ideał. Akademia, której on nie przyświeca, nabiera charak‑ teru cyganerii, festynu, jarmarku, zabawy, igrzyska, klubu. Staje się formą życia towarzyskiego. 11. Maksyma Maximianusa, „Plus ratio quam vis” („Więcej znaczy rozum niż siła”, „Rozum przed siłą”), nieprzypadkowo stała się dewizą uczelni akademickiej, UJ. 12. Natomiast w przypadku kogoś, kto zakłada (!) istnienie arche,
tam deklaracja ideowa (powiedziałbym: „manifest”) autorów,
ten najdalszy jest od myśli, że ją zna. A to znaczy: żadnemu
a także tekst komentarza interpretującego prace.
jej wyobrażeniu nie ufa, z żadnym jej nie utożsamia. Kto zaś
3. Nie mam wątpliwości, że pojawiające się na tej wystawie obrazy Zbigniewa Bajka, jego Selfie, proszą się o indywidualną wystawę. W tym kontekście i w tym miejscu tracą (się). 4. Szerzej o tym, czym w istocie jest akademia, piszę w:
przeciwnie, tak czyni, ten wyobrażenie czyni swoim bogiem – jak wierzy, w nim znajduje Boga. W ten sposób oddaje się ido‑ lom, bożkom, bałwanom (idolatria). 13. To kontrideał rynku, reklamy czy designu. Pamiętajmy przy
J. Krupiński, Akademia: filozoficzność, dialog, mistrz…,
tym, że przybytki sztuki współczesnej, galerie i muzea, któ‑
„Format. Pismo Artystyczne”, Wrocław 2016. Ta trójka: filo‑
rym przewodzą kuratorzy, dyrektorzy, są graczami na rynku,
zoficzność, dialog, mistrz, te trzy kategorie stanowią o ideale akademii, który dziedziczymy wraz z myślą Platona – w tym
walczą o uwagę, o publiczność. 14. Zob. J. Krupiński, Estetyczne superlatywy – kryptozniewolenia,
podstawy kultury (kultury bez przymiotnika, po prostu kul‑
„Dyskurs: Pismo Naukowo‑Artystyczne asp we Wrocławiu”,
tury, a nie jakiejś kultury).
Wrocław 2016.
41
I d e e – P o g l ą d y – I n t e r p r e t ac j e
Na(s)przeciw Łowcy Chaosu
→ Zbigniew Bajek z cyklu Relikwiarze 50 × 50 cm druk cyfrowy, 2015 (oprac. komp. M. Pabich)
Polemika
Moje słowa są reakcją na tekst prof. Janusza Kru‑ pińskiego, zamieszczony w obecnym numerze „Wiadomości asp”, a dotyczącym wystawy, którą przygotowałem z trojgiem młodych artystów. Tuż przed zamknięciem pracy nad wspomnia‑ nym numerem zaproponowano mi ustosunkowa‑ nie się do wspomnianego wyżej tekstu. Niniej‑ szym to czynię.
Zbigniew Bajek Jeżeli nasza wystawa zatytułowana Naprzeciw pobudziła prof. Krupińskiego do takiej aż aktyw‑ ności, to znaczy, że warto było ją zrealizować. Myśli, którymi autor tekstu dzieli się na łamach „Wiadomości asp”, zainspirowane pobytem w Galerii Malarstwa i Galerii Promocyjnej asp 15 i 2016 r., tyczą ważnych aspektów funkcjo‑ nowania instytucji takiej jak Akademia Sztuk Pięknych im. Jana Matejki w Krakowie. Ich zasadność dodatkowo wzmacnia to, że osoby biorące udział w wystawie swoją aktywnością w ostatnich latach mocno zaznaczają się w życiu artystycznym Uczelni. Wracając do ekspozycji, należy żałować, że autor tekstu zatrzymał się przy pierwszym eks‑ ponacie – właściwie potknął się o niego – i dalej już nie poszedł, gdyż obraz wystawy całkowicie przesłoniły mu odsłonięte genitalia z fotografii Mateusza Grymka. Histeria autora tekstu, wywo‑ łana widokiem nagiego ciała, zdumiewa 150 lat (dokładnie) po tym, jak Gustave Courbet nama‑ lował Początek świata. Nie dowiadujemy się z tekstu właściwie niczego o projekcie 4/+, w ramach którego 42
Wiadomości asp /73
wystawa powstała. Mamy tu np. informacje nieprawdziwe, jak ta z pierwszego akapitu, że wspomniana wystawa jest projektem „wol‑ nościowym”. Nie, nie jest to przedsięwzięcie artystyczne z „wolnością” w tytule. Z wolnością ma związek taki jak każde działanie z obszaru sztuki. Wystawa 4/+ powtarza mechanizm pro‑ jektów „wolnościowych”, w ramach których spo‑ tykają się obok siebie profesorowie, doktoranci i studenci, ale to wszystko. Sam fakt, że wystawa jest komentowana w „Wiadomościach asp” mógłby cieszyć, gdyby komentarz jej właśnie dotyczył. Zapewne pomyłka utożsamiania 4/+ z innymi moimi pro‑ jektami wynika z faktu, że niewiele o nich wia‑ domo, m.in. dlatego że teksty tyczące chociażby ostatniego projektu, Dramat Wolności, którego Akademia jest patronem, nie zagościły na łamach „Wiadomości asp” (Dramat Wolności to: ok. 120 uczestników z 7 uczelni artystycznych z Polski, Republiki Czeskiej i Niemiec, kilkanaście dużych wystaw w Polsce i za granicą, projekcje filmów, w tym tych przygotowanych przez Szkołę Filmową w Łodzi, konferencja młodych filozofów zorgani‑ zowana na Uniwersytecie im. Adama Mickiewicza w Poznaniu pod opieką prof. Romana Kubickiego, promocja dwóch albumów dokumentujących dorobek uczestników projektu w Muzeum Armii Krajowej w Krakowie, kilkadziesiąt warsztatów przeprowadzonych z osadzonymi w kilku aresz‑ tach i zakładach karnych). Podobna sytuacja zaistniała w przypadku tekstów opisujących projekt Kafka – oswajanie obcego (tu także kilka wystaw w dużych, znaczących galeriach w kraju, album, konferencja naukowa, warsztaty, projek‑ cje filmowe). Zawsze uważałem, że „Wiadomości
asp” winny promować aktywność pedagogów, doktorantów i studentów, wszak to oni budują Akademię. Dezawuowanie wszelkich wartości to polska specjalność. Mam nieodparte wrażenie, że przed‑ miotowy tekst wpisuje się w tę tradycję. Profesor Janusz Krupiński pisze: „podkreślić muszę: każdy przykład jest przykładem na coś. Jedna i ta sama sprawa może zostać wielorako ujęta, pod róż‑ nymi względami. Można znaleźć dla niej przy‑ kład dla wielu pojęć, teorii, ocen, celów, myśli… W jednym aspekcie okazuje/ukazuje się dobra, w innym nie…”. Trudno się z tym nie zgodzić, dlaczego więc nastawia swoją percepcję tylko na negatywne strony opisywanego zjawiska, nie zauważając tych pozytywnych? To sprawia, że zdecydowanie rozmija się z „dawaniem świa‑ dectwa”, z „poszukiwaniem prawdy”. Mówiąc wprost: buduje fałszywy, wypaczony obraz. Wyobrażenie o wystawie 4/+ po lekturze tek‑ stu, szczególnie gdy nie towarzyszy mu – decy‑ zją autora – żadna dokumentacja fotograficzna, może być tylko takie: chaotyczna, bezmyślna, przypadkowa, niesmaczna. Jest odwrotnie – piszę to z pozycji praktyka (wiem, piszę to także z pozy‑ cji autora – ale z jakiej innej mam pisać?). Zbudowaliśmy – w dialogu z tak trudną przestrzenią, pełną gotowych „eksponatów” – klarowną ekspozycję, taką, w której przed‑ mioty sztuki nie tracą swojej autonomii, ale też niczego na siłę nie ukrywają, nie zasłaniają. Kolejnym wyzwaniem było ustawienie poszcze‑ gólnych prac czwórki autorów względem siebie, by zaczęły „ze sobą rozmawiać” – nieprzypad‑ kowo tytuł wystawy to Naprzeciw. To nie jest eks‑ pozycja podzielona na cztery subprzestrzenie,
odizolowane od siebie – przeciwnie: to jedna przestrzeń złożona z wielu odrębnych elemen‑ tów. I jeszcze takie wyzwanie – nie ulec pokusie hierarchizacji: w najlepszym miejscu profesor, nieco za nim doktorantka, potem studentka i na szarym końcu najmłodszy student. Od lat aranżuję wystawy. Lubię trudne tematy i trudne przestrzenie. Wiele jest takich miejsc – liczących setki, a może i tysiące metrów kwadratowych – z którymi się mierzyłem. Gdy słyszę, że ktoś zarzuca mi bezmyślność przy pro‑ jektowaniu ekspozycji, ewidentnie wyczuwam u niego brak dobrej woli.
Wystawa Naprzeciw „Bezmyślność” – czy nie jest to zbyt mocne słowo? Czy nie jest to obelga? Od lat znam, młodych co prawda, ale świadomych artystów, z którymi wystawiam w ramach projektu 4/+, wszak są moimi stu‑ dentami i doktorantami, współpracownikami przy realizacji różnych przedsięwzięć artystycz‑ nych. Wiem, jakie powody stoją za ich wyborami na polu sztuki. Jeżeli nawet w ich działaniach jest młodzieńcza potrzeba prowokacji, to trudno odmawiać im prawa do niej. Nie chcę siebie sta‑ wiać w roli cenzora (doświadczałem sytuacji, gdy cenzura zabraniała mi wystawiania prac), ale wcale też nie jest tak, że godzę się na każdą propozycję. Sama nazwa projektu pokazuje nasz dystans do nas samych. Jest swoistą odtrutką na pro‑ jekty „wolnościowe”, których częstą praktyką
↘ Izabela Biela synonimy.net 26 × 21 cm druk cyfrowy, 2015
jest praca z więźniami, w przestrzeniach, które nie nastrajają optymistycznie, przeciwnie – ewokują napięcia trudne do uniesienia. Mówiąc wprost: nie jest nam wtedy do śmiechu. Autor tekstu, podnosząc do rangi warto‑ ści nadrzędnej przypadkowy drobiazg, pod‑ waża całe przedsięwzięcie. Nie wiem, dlaczego przeszkadza mu, że zdjęcie jest za szkłem. Nie wiem, dlaczego insynuuje, iż nie można go doty‑ kać (a właściwie dlaczego trzeba je dotykać?). Nie wiem, dlaczego dziwi go, że wspomniana fotografia jest pracą studenta, wszak student jest uczestnikiem wystawy. Uwaga o plakietce z „wyróżnieniem”, którą przypadkiem odsłonił, odwracając na wernisażu pracę tyłem do widza, też jest nadużyciem. Można zaprogramować swoją percepcję jedy‑ nie na negatywne strony danego przedsięwzię‑ cia – zawsze znajdzie się kij, jeżeli tylko chce się uderzyć. W tekście dużo jest miejsc, które wskazują, że autor chce całość ośmieszyć, wykpić. Nie pisze o „podeście” czy „kubiku”, na którym leżą prace, ale o „pudle” (może byłoby to zasadne, gdyby nawiązywał do zwyczajowej nazwy więzienia). Podobnie traktuje krótki tekst informacyjny na temat projektu Cztery na krzyż zamieszczony
w katalogu, nazywając go „manifestem” i powta‑ rzając to słowo z naciskiem po wielokroć. Autor pisze: „problem tej wystawy, jej kon‑ cepcji jest problemem wyboru. Ściślej: niezdol‑ ność dokonania wyboru, ograniczenia (się). Niezdolność do oceny, osądu. Nie chodzi o to, by pokazywać jak najwięcej, by pokazywać «choć co». To brak odpowiedzialności”. A gdy powiem, że wystawa ma czytelną koncepcję, że powstała w wyniku gruntownej selekcji prac, że mocno ograniczyliśmy ich liczbę, że prace eksponowane na niej nie są przypadkowe, to czy jest to argu‑ ment? Słowo przeciwko słowu.
Projekty „wolnościowe” „Projekty wolnościowe. Odkąd pomnę, pod hasłem wolności coś poniżej pasa ekshibują […]”. Te słowa poruszyły mnie szczególnie. Świadczą albo o zupełnej nieznajomości tematu, albo o świadomej manipulacji. W jakim celu? Projekty artystyczne z „wolnością” w tytule mają swoje źródło w latach, gdy rodziłem się jako w pełni świadomy człowiek i artysta. „Wolność” nie jest dla mnie tylko jednym z haseł, które można poddawać teoretycznej obróbce, finezyjnym, filozoficznym rozważaniom, wywracając je „na nice”. Jestem z pokolenia, 43
← Izabela Liżewska Posag 10 × 10 cm kolaż na płótnie 2015
najczęściej w przestrzeniach więziennych: opusz‑ czone budynki więzienia w Łęczycy (Wymiary Wolności), czynne więzienie w Nowym Wiśni‑ czu (Labirynt Wolności), wspólne z osadzonymi realizowanie murali na spacerniakach więzie‑ nia w Radomiu (Horyzont Wolności) czy wresz‑ cie szerokie spektrum warsztatów adresowanych do więźniów aresztów śledczych i zakładów kar‑ nych w Krakowie, Łodzi, Kielcach, Cieszynie, Wojkowicach, Zabrzu, Toruniu (Dramat Wolno‑ ści). Co szczególne, dwie pierwsze ze wspomnia‑ nych wyżej instytucji mieściły się w budynkach byłych klasztorów i obie pełniły funkcję więzień
które zmierzyło się z tym problemem wprost. Rozpoczynałem studia jeszcze za Gierka, koń‑ czyłem w stanie wojennym, mocno – jako młody człowiek, zawsze bardzo aktywny – angażując się w wydarzenia tamtych lat. Nie jestem boha‑ terem, nie więziono mnie, nie przechodziłem „ścieżką zdrowia” – może raz, gdy uciekałem przed zomowcami i utknąłem w bramie, z któ‑ rej nie było wyjścia, odczułem grozę sytuacji krańcowej. Brałem udział w strajku na asp – ponad mie‑ siąc spałem na deskach do rysowania w pracowni prof. Grzybowskiego, w której studiowałem. Stworzyliśmy wówczas coś na kształt Wolnej Republiki Akademii, zbliżonej do antycznego wzorca Akademii Platońskiej, z wykładami, dys‑ kusjami, koncertami. Z wypiekami słuchaliśmy Jerzego Nowosielskiego, Andrzeja Pawłowskiego, Jerzego Beresia, Zbyluta Grzywacza. Prowadzili‑ śmy długie spory, często przechodzące w kłótnie. Wspólnie gotowaliśmy i wspólnie spożywaliśmy posiłki. Takiej Akademii nigdy wcześniej nie było i zapewne – oby – nie będzie. Manifestowaliśmy swoją wolność, doświadczając jednocześnie bycia wspólnotą – wówczas to było bardzo ważne i bardzo potrzebne. Doświadczenie to – tak jest w moim przypadku – rzutowało na całe moje późniejsze życie. 44
Wiadomości asp /73
„Wolność” ściśle wiąże się z twórczością. Nie ma sztuki tam, gdzie nie ma wolnych ludzi. Z takiego przekonania wyrasta idea interdyscy‑ plinarnych projektów artystyczno‑badawczych z „wolnością” w tytule, których jestem autorem i koordynatorem. Do udziału w nich zapraszam artystów o uznanym dorobku, jak również stu‑ dentów macierzystej Uczelni, ale także innych uczelni artystycznych w Polsce, w Czechach i Niemczech. Proponuję im, by podjęli próbę odpowiedzi na podstawowe pytania: „Czym jest wolność? Czy wolność da się opisać i wyrazić w sztuce? Czy wolność zyskuje się raz na zawsze? Czy wolność jest sprzymierzeńcem, czy prze‑ szkodą dla artysty?”. Impulsem do rozpoczęcia projektów „wol‑ nościowych” były rocznice ważnych wydarzeń, związanych z najnowszą historią Polski: powsta‑ nie „Solidarności” oraz odzyskanie przez Polskę pełnej suwerenności. Ów zwrot historyczny odci‑ snął w kulturze polskiej trwały ślad, ale rów‑ nież – w konsekwencji następujących po sobie wydarzeń – w kulturze całej Europy Środkowej. To ważne, że na postawione powyżej pytania odpowiadają przede wszystkim ludzie młodzi – studenci i doktoranci; wielu z nich urodziło się już w wolnej Polsce, wolnej Europie. Działa‑ nia objęte ww. projektami zlokalizowane były
politycznych. Konfrontacja z takimi miejscami uświadamia wiele prostych i złożonych zara‑ zem prawd: jesteśmy wolni, ale czy mamy tego świadomość? Czy umiemy korzystać z naszej wolności? Lokalizacja działań artystycznych – reali‑ zowanych w ramach projektów „wolnościo‑ wych” – w przestrzeniach więziennych sprzyja intensyfikacji doznań społecznych, emocjonal‑ nych i… wizualnych, stanowiąc także bodziec do refleksji o charakterze bardziej uniwersalnym: wolnością zajmować się można i trzeba zawsze, niezależnie od realiów politycznych, religijnych, społecznych; wolność jest dobrem, o które należy zabiegać, które należy pielęgnować. Wolność ma też wymiar tragiczny: wolność to możliwość wyboru, ale także konieczność wyboru; to nie‑ bezpieczeństwo złych wyborów. Działania powyższe mają przede wszystkim charakter artystyczny, ale pośrednio terapeu‑ tyczny. Istotą tychże jest, „by coś dać” innym, wykluczonym, ale także „otrzymać”. Czy jest bardziej właściwe miejsce, gdzie o istotę wolności można pytać – siebie i tych obok, gdzie można szukać sposobu, by o wolno‑ ści opowiedzieć? Każde miejsce może być odpowiednie do zadawania takich pytań i dawania odpowie‑ dzi na nie, ale w więzieniu, wcześniej klasztorze, prawdziwie zamkniętej przestrzeni, w której czuć i słychać tych, co za wolnością tęsknili, wolności żądali, modlili sie o nią, percepcja szczególnie się wyostrza, tężeje. Zawsze należy pytać o wolność – siebie i świat. Wszędzie należy pytać o wolność – nie ma takich miejsc, gdzie nie możemy czuć się wolni (to jedna z tych konkluzji, które płyną
z doświadczeń komunikowania się z osadzonymi; druga to ta, że sztuka jest potrzebna, że może mieć rzeczywisty wpływ na czyjeś życie; może nawet to życie zmienić), bo wolność – lub jej brak – jest w nas, a nie na zewnątrz. Wolności nie da się zadekretować, nie da się jej nauczyć, można co najwyżej do niej dorosnąć, do niej dojrzeć. Poszerzenie działań o takie środowiska ma w konsekwencji uczyć szacunku do inności, do cudzej wolności. W ramach projektów z „wolnością” w tytule rozmawialiśmy z prof. Jackiem Waltosiem, który oprowadzał nas po wystawie Zbyluta Grzywa‑ cza, z dr. Andrzejem Olechowskim i prof. Jerzym Hausnerem, Naczelnym Rabinem Jerozolimy i prof. Stanisławem Głazem. Dr hab. Przemy‑ sław Piotrowski prowadzi badania nad efektami naszej pracy z więźniami. Młodzi pracownicy naukowi i studenci Wydziału Prawa Uniwersytetu Łódzkiego przygotowali konferencję z wykładami nt. różnych sposobów pojmowania wolności… Dużo się działo i dzieje. Czy dużo musi ozna‑ czać chaos?
Akademia Podzielam słowa autora tekstu na temat Akade‑ mii – trudno się z nimi nie zgodzić. Co więcej, poprzez swoją akademicką praktykę wprowa‑ dzam stojące za nimi postulaty w życie. „Aka‑ demia spełnia swoją rolę, gdy sprzyja postawie, która cechuje otwartość, gotowość przekroczenia siebie, krytycyzm, a w szczególności autokryty‑ cyzm”. Dokładnie tak widzę rolę instytucji, którą współtworzę. Projekty artystyczne, do których zapraszam kolegów pedagogów i studentów, są częścią Akademii, prawdziwej Akademii, a nie Akademii‑Mitu. Niełatwo być przewodnikiem po krętych ścieżkach sztuki. Przez lata obserwowałem prof. Jerzego Nowosielskiego i jego pracownię. W jego biografii Nietoperz w świątyni Krystyna Czerni pisze: „Konsekwentnie, w hierarchii wartości Profesora autentyczność stoi wyżej od oryginalności. Kto wie, czy to nie jego naj‑ ważniejsza nauka: artystyczna uczciwość, wier‑ ność sobie”. Myślę bardzo podobnie. Nadto cenię życz‑ liwość i bezinteresowność. Szczególnie u peda‑ gogów. Być może w tym brutalnym świecie to bardzo „nieżyciowe” cnoty, ale tak już mam.
Kult siły? Może bym chciał – ale moja natura stawia opór. Dlatego szanuję postawę i teksty dr Ewy Herniczek (których fragmenty z katalogu do wystawy 4/+ cytuje J. Krupiński). Wielokrot‑ nie zapoznawałem się z opracowanymi przez nią recenzjami prac dyplomowych. Bezinteresow‑ ność i życzliwość – co nie znaczy, że nie potrafi być stanowcza – wyróżnia ją w kontakcie ze stu‑ dentami. Prosiłem o komentarze do własnej twórczości. Jej wypowiedzi są zawsze rzeczowe i komunikatywne. Życzliwość – to ważne. Staram się mieć ją dla studentów. Także ufność. Przede wszyst‑ kim dostrzegać w tym, co robią, pozytywy – co nie wyklucza krytycznego stosunku. Zawsze zdumiewa mnie postawa tych, którzy mają czelność pouczać innych, a jednocześnie postępować dokładnie na odwrót. Głoszących, że osoba nauczyciela akademickiego nie może wiązać się z działaniami siłowymi, z przemocą, a jednocześnie swoimi zachowaniami wywołu‑ jących paniczny strach u innych. Ludzie zastra‑ szeni to ludzie ubezwłasnowolnieni.
Wydawnictwa „Amatorszczyzna” (przypis 6 w tekście J. Kru‑ pińskiego) – tym określeniem autor artykułu skwitował publikację towarzyszącą wystawie
Naprzeciw. Słowa te skierowane zostały pod moim adresem, bo to ja projektowałem kata‑ log. Pozwolę sobie w tym w miejscu zauważyć, że w ostatnich latach (2008–2015) zaprojekto‑ wałem i zrealizowałem kilkadziesiąt albumów związanych z Uczelnią, sprawowałem opiekę merytoryczną nad całym cyklem wydawnictw katalogowych Wydziału Malarstwa, a w ramach projektu Mistrz i uczniowie – albumów związa‑ nych z autorskimi projektami, wreszcie albumów związanych z własną twórczością. Nie miejsce tutaj na ich wymienianie. Wszędzie zamieszczone są informacje, których brak z takim naciskiem autor tekstu wypomina. Może mógłby pomyśleć, że skoro nie ma ich w tej publikacji, to widocznie świadomie zdecydowaliśmy się na taki zabieg (materiał przygotowany do katalogu zaprezento‑ wanego przy okazji wystawy w asp ma być rozbu‑ dowywany w kolejnych odsłonach projektu – m. in. z powodów finansowych – więc konieczna była jego otwarta forma, by móc kolejne elementy dodrukowywać i dodawać). Kończąc, zapytam raz jeszcze: czy dużo ozna‑ cza chaos? Profesor Krupiński to nietuzinkowa osoba. Don Kichot łamiący kopie na wiatrakach nielotach. W służbie Akademii gotów na wiele. Bezlitosny Łowca Chaosu.
→ Mateusz Grymek Single Man – 11.12.15 40 × 40 cm, fotografia cyfrowa, 2015
45
Historia
Jan Matejko Część i
Michał Pilikowski
ten, od 1825 r. związany z uniwersytetem w Berlinie, sprzeciwiał się nazywaniu historią luźnych dywa‑
Ur. w 1980 r. w Krakowie. Historyk. Absolwent Papie‑ skiej Akademii Teologicznej w Krakowie (2004). Dok‑ torant Wydziału Historii i Dziedzictwa Kulturowego Uniwersytetu Papieskiego Jana Pawła II w Krakowie (dawny PAT). Od 2005 r. pracownik Wydawnictwa Akademii Sztuk Pięknych w Krakowie. Redaktor wielu książek i autor licznych artykułów o tematyce histo‑ rycznej.
46
Jan Matejko miał 30 lat, gdy w 1868 r. ukazała się
gacji na temat przeszłości, pełnych współczesnych
książka Johanna Gustava Droysena zatytułowana
sądów i ocen. Jego zdaniem historyk miał „pokazać,
Zarys historyki. W zamieszczonej tam rozprawie Pod‑
jak to właściwie było”². Ranke postulował, by bada‑
niesienie historii do rangi nauki niemiecki historyk
nia naukowe w zakresie historii oprzeć na krytyce
pisał: „Z pewnością w obszarach, z którymi ma do czy‑
źródeł. Wprowadził klasyfikację źródeł. Uznał, że źró‑
nienia «nauka historii», leży wiele rzeczy dostęp‑
dła i ich prawidłowe odczytanie są podstawą historii.
nych metodzie przyrodoznawczej czy innym formom
Zaproponowany przez Rankego sposób uprawiania
poznania naukowego, które też mogą po nie sięgać.
historii zrewolucjonizował myślenie o tej dyscyplinie
Lecz skoro pozostają jeszcze zjawiska, bez względu
nauki i przyczynił się do upowszechnienia zawodu
na ich liczbę, perspektywy, relacje, do których nie
uczonego‑historyka. Dalszy rozwój historii jako nauki
ma dostępu żaden z pozostałych sposobów pozna‑
wiąże się z osobą wspomnianego już Johanna Gustava
nia, to tym bardziej widać, że trzeba dla nich własnej
Droysena, który pracą pedagogiczną na uniwersy‑
i szczególnej metody. Jeśli powinna zaistnieć «nauka
tecie w Berlinie związany był od 1833 r. W swym
historii», w którą i my wierzymy, to powiada się przez
fundamentalnym dziele Zarys historyki przekony‑
to, że istnieje pewien zakres zjawisk, do którego nie
wał, że istotą dociekań historycznych jest zrozumie‑
nadaje się ani teologiczny, ani filozoficzny, ani mate‑
nie. Zastosowanie ma tu metoda hermeneutyczna.
matyczny, ani fizykalny sposób rozpatrywania”¹.
Historię trzeba zrozumieć, wniknąć w nią. Droysen
Był to czas, kiedy historia jako nauka opraco‑
pisze: „Istota interpretacji polega na tym, by w prze‑
wywała dopiero własne metody, narzędzia i aparat
szłych wydarzeniach dostrzegać realności wraz z całą
badawczy. Wcześniej bowiem historię traktowano
pełnią uwarunkowań, które doprowadziły do ich
raczej jako opowieść o czasach minionych, która
urzeczywistnienia”³. Musimy zrozumieć człowieka
miała więcej wspólnego z twórczością literacką i arty‑
i jego sprawy, mając na uwadze reguły obowiązujące
styczną niż z uprawianiem historii jako nauki. Szcze‑
w minionej epoce. Bo przecież: „Odciskając piętno,
gólnie doniosłą rolę w sformułowaniu naukowych
kształtując, porządkując, człowiek w każdym uze‑
podstaw historii odegrał Leopold Ranke. Historyk
wnętrznieniu wyraża swą indywidualną istotę, swe
Ja. To, co z tych ekspresji i śladów jest jeszcze gdzieś i jakoś obecne, przemawia do nas, jest zrozumiałe”⁴. Johann Gustav Droysen nazywany bywa „wielkim poprzednikiem Diltheya”⁵. Wilhelm Dilthey, rów‑ nież związany z berlińskim uniwersytetem, w 1883 r. w książce zatytułowanej Einleitung in die Geisteswis‑ senschaften dokonał obowiązującego do dziś podziału na nauki humanistyczne (Geisteswissenschaften) i nauki ścisłe (Naturwissenschaften). Historia znala‑ zła się w gronie nauk humanistycznych (czy raczej nauk o duchu, jak można bardziej literalnie przetłu‑ maczyć słowo Geisteswissenschaften).
już obecnie nie istnieje. Jest więc sztuką sui gene‑ ris: tworzy bowiem obrazy rzeczywistości, której nie
Nie był to koniec rozważań nad istotą historii jako
ma, ale z obowiązkiem ścisłego przedstawienia tej
nauki. Kolejne pokolenia historyków podejmowały
prawdy, która da się ustalić źródłowo”⁶. A więc nie
refleksję metahistoryczną. Wskazywano na różne
tylko krytyka źródeł i hermeneutyka, ale również
aspekty metodologii historii. Zastanawiano się nad
końcowa prezentacja. Marceli Handelsman pisze:
porządkiem postępowania badawczego, którego
„Zadaniem poznania historycznego jest unaocznie‑
ostatnim etapem jest przedstawienie wyników badań.
nie jakiejś rzeczywistości żywej, na podstawie mar‑
Historyk, gdy prezentuje efekty swych dociekań
twych jej pozostałości, jest utworzenie konstrukcji
naukowych, stwarza określoną narrację i siłą rzeczy
tej rzeczywistości”⁷. Marc Bloch, wybitny francuski
ustawia się blisko artystów tworzących w nurcie histo‑
historyk i teoretyk historii okresu międzywojennego,
rycznym. Marceli Handelsman, wybitny polski histo‑
zwraca uwagę, że owo „uplastycznienie rzeczywisto‑
ryk i teoretyk historii okresu międzywojennego, pisze:
ści” występuje także w literaturze pięknej: „Czytel‑
„Niezależnie od zagadnienia formy przedstawiania
nicy Aleksandra Dumasa są, być może, potencjal‑
obrazu rzeczywistości minionej, historia jest nie tylko
nymi historykami, którzy nie posiedli jedynie sztuki
umiejętnością rozumienia, lecz także umiejętnością
zdobywania przyjemności bardziej bezinteresownej
odtwarzania, uplastyczniania rzeczywistości, która
i – na mój gust – bardziej wyrafinowanej: smaku
↑ Jan Matejko Autoportret w szkicowniku z Monachium ołówek na papierze 1859 własność: mnk
47
20 lat przed narodzinami Jana Matejki, w październiku 1818 r., powstała Akademia Sztuk Pięknych w Krakowie.
prawdy”⁸. I dalej pisze: „historia dostarcza […] nie‑
uwagi jest ten, dzięki któremu możliwe jest ponowne
wątpliwie swoistych rozkoszy estetycznych, w niczym
rozbudzenie znajdujących się już za nami, raz
niepodobnych do tych, jakie spotykamy w innych
na zawsze minionych teraźniejszości, uobecnienie
dyscyplinach. Pochodzi to stąd, że właściwy jej przed‑
ich w naszym duchu, to znaczy: uwiecznienie ich
miot – obraz działań ludzkich – silniej niż jakikolwiek
w ludzki sposób”¹⁰ – pisze cytowany już Johann
inny pobudza naszą wyobraźnię, zwłaszcza wtedy,
Gustav Droysen. Zajmujemy się więc teraźniejszością.
gdy dzięki oddaleniu w czasie lub przestrzeni obraz
Jerzy Szacki dodaje: „Wiedza historyczna pojawiła
ten nabiera delikatnych uroków niezwykłości”⁹.
się jako wyodrębniona dziedzina świadomości spo‑
Na tej płaszczyźnie krytyczna refleksja naukowa
łecznej nie tyle podyktowana przez bezinteresowną
o przeszłości, jaką jest historia, może znaleźć wspólny
ciekawość tego, co było dawniej, ile jako skarbnica
język ze sztuką tworzoną przez takich artystów jak
wartości, które powstały dawno temu, a z punktu
Jan Matejko. Gdy patrzymy na takie obrazy jak Bitwa
widzenia określonej grupy winny być zachowane
pod Grunwaldem, Kościuszko pod Racławicami, Unia
dla przyszłości”¹¹. Życie i twórczość Jana Matejki,
lubelska, Stańczyk, Kazanie Piotra Skargi, Rejtan. Upa‑
który sam przywoływał obrazy przeszłości, to taka
dek Polski, Batory pod Pskowem, Konstytucja 3 Maja,
„miniona rzeczywistość”, która „winna być zacho
Śluby Jana Kazimierza czy Hołd pruski, to dostrzegamy
wana dla przyszłości”.
wielką wiedzę historyczną autora tych dzieł. Tu też widzimy elementy refleksji krytycznej.
48
Jan Alojzy Matejko, najwybitniejszy polski malarz historyczny i patron Akademii Sztuk Pięknych w Kra‑
Artysta nie prowadzi badań naukowych, nie
kowie, urodził się 24 VI 1838 r. w Krakowie. Przy‑
analizuje źródeł oraz nie przesiaduje w archiwach
szedł na świat w domu przy ul. Floriańskiej 41. Jego
i bibliotekach. Historyk pisze rozprawy naukowe lub
rodzice, Franciszek Ksawery Matejko i Joanna Karo‑
artykuły, które stanowią prezentację jego dociekań
lina z domu Rossberg, mieli jedenaścioro dzieci. Jan
naukowych. Artysta, pomijając wcześniejsze etapy,
był dziewiątym dzieckiem z kolei. Franciszek Ksawery
od razu przechodzi do prezentacji. Prezentuje historię
był Czechem, który zamieszkał w Krakowie i uczył
na swój sposób. Na sposób artystyczny. Zarówno pod
muzyki. Joanna Karolina była córką siodlarza przy‑
pędzlem artysty malarza, jak i pod piórem historyka
byłego z Saksonii. Franciszek Ksawery był katolikiem,
historia ożywa. Ale w jaki sposób istnieje obecnie
a Joanna Karolina – protestantką. Joanna Karolina
to, co było kiedyś? „Fakty przeminęły bowiem raz
Matejkowa zmarła w lipcu 1845 r., a dziećmi zajęła się
na zawsze w momencie, w którym się dokonały, czy‑
jej siostra, Katarzyna Zamojska. 20 lat przed narodzi‑
sto ludzko dysponujemy jedynie teraźniejszością,
nami Jana Matejki, w październiku 1818 r., powstała
tu i teraz, efemerycznym punktem, którego rozwi‑
Akademia Sztuk Pięknych w Krakowie. Od 1835 r.
nięcie jest kwestią naszych skłonności i talentów,
Szkoła Rysunku i Malarstwa, jak nazwano Akademię
naszej nauki, poznania i woli. Pośród zaś swoiście
po przyłączeniu jej do Instytutu Technicznego, mie‑
duchowych procesów jednym z najbardziej godnych
ściła się w budynku tzw. Drukarni Akademickiej, który
Idąc za przykładem Łuszczkiewicza, prekursora malarstwa historycznego w Polsce, Matejko sam zaczął tworzyć w tej konwencji.
znajdował się na rogu ul. Gołębiej i Jagiellońskiej.
aresztowany przez Austriaków. Zbiegł i przedostał się
Pierwszoplanową postacią grona pedagogicznego
do Francji. Do Krakowa powrócił dopiero 15 lat później.
był wówczas Wojciech Korneli Stattler. Już niebawem
Jan w czasie powstania węgierskiego miał dopiero
droga Jana Matejki przetnie się z torem, jakim podą‑
10 lat. Przykład braci z pewnością nie był bez zna‑
żała Akademia Sztuk Pięknych w Krakowie.
czenia dla kształtowania się jego sposobu myślenia.
W 1847 r. Jan Matejko rozpoczął naukę w Szkole
Budzenie świadomości narodowej u rodaków pozba‑
św. Barbary w Krakowie. Rok później, w 1848 r., prze‑
wionych własnego państwa – to było najważniejsze
niósł się do Gimnazjum św. Anny, w którym wytrwał
dla Jana Matejki. Za te same idee i marzenia o wol‑
jednak tylko do 1851 r., nie otrzymując promocji do
ności wiosną 1849 r. oddał życie Zygmunt Matejko.
IV klasy. Matejce nauka nie przychodziła łatwo. W tej
W lipcu 1850 r. w Krakowie wybuchł pożar. Dru‑
sytuacji edukacją syna zajął się ojciec, udzielając
karnia Akademicka spłonęła. Od 1851 r. nową sie‑
mu lekcji gry na fortepianie. Jednak to nie muzyka,
dzibą Szkoły Rysunku i Malarstwa stał się gmach
a malarstwo najbardziej fascynowało młodego
Collegium Minus Uniwersytetu Jagiellońskiego przy
Matejkę. Od najmłodszych lat zdradzał nieprzeciętne
ul. Gołębiej 11. Jan Matejko chciał chodzić do szkoły
zdolności plastyczne. Malował, rysował i kopiował
artystycznej i uczyć się pod okiem najlepszych. Ojciec
różne ilustracje.
nie był przekonany do pomysłu Jana. Na szczęście
Tymczasem starsi bracia Jana Matejki dali się
za Janem wstawił się Franciszek, jego najstarszy brat.
porwać rewolucyjnym nastrojom XIX stulecia. Wio‑
Franciszek (ojciec) uległ namowom Franciszka (syna).
sna Ludów doczekała się wielu odsłon w całej Europie.
Wybrał się razem z Janem na spotkanie z Wojciechem
Węgrzy, którzy podobnie jak Polacy z Galicji cierpieli
Kornelim Stattlerem, który po obejrzeniu wykonanej
ucisk pod panowaniem Habsburgów, doprowadzili
przez Matejkę juniora karykatury z życia Gimnazjum
do wybuchu antyaustriackiego powstania (15 III 1848).
św. Anny zadecydował o przyjęciu go do kierowanej
19 IV 1849 r. powstańcy ogłosili niepodległość Węgier,
przez siebie szkoły.
a prezydentem wybrano Lajosa Kossutha. Wojska
Jan Matejko studiował w Szkole Rysunku i Malar‑
węgierskie odnosiły sukcesy. Wielka w tym zasługa
stwa w latach 1851–1858. Najpierw znalazł się w pra‑
polskich dowódców, z generałem Józefem Bemem
cowni Wojciecha Kornelego Stattlera, a następnie
na czele. W maju 1849 r. Rosja udzieliła pomocy woj‑
u Władysława Łuszczkiewicza. Największą rolę w arty‑
skowej cesarzowi Franciszkowi Józefowi. To zadecy‑
stycznej edukacji Matejki odegrał drugi z wymienio‑
dowało o upadku powstania w trzy miesiące później.
nych profesorów. Łuszczkiewicz wprowadzał Matejkę
Wielu mieszkańców Galicji pospieszyło z pomocą wal‑
w tajniki malarstwa i rysunku, a także uczył go per‑
czącym „bratankom”. Byli wśród nich dwaj bracia
spektywy, anatomii, historii powszechnej i historii
Matejkowie, Zygmunt i Edmund. Zygmunt Matejko
Polski oraz przekazywał mu wiedzę o stylach architek‑
zapłacił za udział w narodowowyzwoleńczym zrywie
tonicznych. Idąc za przykładem Łuszczkiewicza, pre‑
Węgrów cenę najwyższą. Edmund Matejko został
kursora malarstwa historycznego w Polsce, Matejko 49
Jan Matejko był w czasach stu‑ denckich nie tylko typem anar‑ chisty, który buntował się przeciw przestarzałym metodom profe‑ sora, ale zasłynął także jako dusza towarzystwa.
50
sam zaczął tworzyć w tej konwencji. W 1853 r. powstał
w Krakowie, gdzie obraz był pokazywany. Lucjan
pierwszy obraz historyczny Matejki, Carowie Szujscy
Siemieński pisał: „Na początkowego malarza zada‑
wprowadzeni przez Żółkiewskiego na sejm warszawski.
nie dość trudne, aby je zwycięsko rozwiązać. Wsze‑
W 1856 r. doszło do nieprzyjemnego zdarzenia, o któ‑
lako oddać można słuszność zdolnościom i rozmy‑
rym tak pisał Władysław Łuszczkiewicz: „Pod Stattle‑
słowi p. Matejki że w niektórych częściach dobrze
rem, który powrócił z urlopu i uczył jeszcze przeszło
się wywiązał […]. Zawsze tyle powiemy, że młody
rok cały, zanim nie wziął emerytury, Matejko malował
malarz wiele dokazał, więcej niż może pozwalały jego
swe studya z żywego modela. Nie zawsze był z pro‑
siły, zdradzające jeszcze tyle niedostatków w rysunku
fesorem w zgodzie. Zajście o model, którego Stattler
i pojmowaniu szczegółów. Radzilibyśmy żeby ten
niefortunnie wybrał, a uczniowie malować nie chcieli
piękny początek był zapowiedzią świetnej przyszłości
dla brzydoty, sprowadziło Matejkę i kilku kolegów
dla ucznia szkoły krakowskiej – a zawód ma szeroki,
do kancelaryi Szkoły przed dyrektora Łuszczkiewicza
motywa jeszcze niezużyte, bo całą świeżość naszych
Michała (ojca). Surowe napomnienie i groźba wyda‑
dziejowych wspomnień, które może wskrzeszać jedne
lenia jeżeli nie wrócą do szkoły i nie przeproszą Stat‑
po drugich bez wejścia komukolwiek w drogę”¹⁴.
tlera, zrodziła powtarzającą się bajkę, jakoby w Szkole
Przyszłość pokazała, że Jan Matejko poszedł za radą
nie poznano się na zdolności Matejki i chciano go
Lucjana Siemieńskiego.
wydalić”¹². Jan Matejko był w czasach studenckich nie
W 1858 r. powstał Zygmunt i nadający przywilej
tylko typem anarchisty, który buntował się przeciw
na szlachectwo akademikom krakowskim. Był to dyplo‑
przestarzałym metodom profesora, ale zasłynął także
mowy obraz Jana Matejki. Dzieło to wywarło duże wra‑
jako dusza towarzystwa. W swoich wspomnieniach
żenie na Władysławie Łuszczkiewiczu i pozostałych
Łuszczkiewicz pisał: „Między kolegami znanym był
profesorach. Na podstawie tego obrazu przyznano
[Matejko] z figlów swych i dowcipu, humoru nie tracił
Matejce dwuletnie stypendium na wyjazd za granicę.
mimo trudnych stosunków materyalnych”¹³. Wśród
10 XII 1858 r. – razem ze swoim szkolnym kolegą,
kolegów ze studiów kawalarza Matejki odnajdujemy
rzeźbiarzem Parysem Filippim – Matejko wyjechał
takich artystów jak Artur Grottger, Izydor Jabłoński,
do Monachium, do którego dotarł 27 XII. Celem
Florian Cynk, Aleksander Gryglewski, Andrzej Gra‑
Matejki była monachijska Akademia Sztuk Pięknych,
bowski, Aleksander Kotsis, Parys Filippi czy Walery
która wówczas była najważniejszą i najbardziej sza‑
Gadomski.
nowaną uczelnią artystyczną w Europie. 30 XII 1858 r.
W 1857 r. Jan Matejko namalował obraz Starowol‑
został zapisany w księdze immatrykulacyjnej pod
ski z Karolem Gustawem przy grobie Łokietka. Dzieło
numerem 1556. Do lipca następnego roku studio‑
to było pierwszym obrazem Matejki, który wzbudził
wał w pracowni Hermanna Anschütza. Za studium
zainteresowanie krytyki artystycznej. 8 v 1858 r.
aktu otrzymał brązowy medal. Zwiedzał muzea,
w krakowskim „Czasie” pojawiło się omówienie
ze Starą i Nową Pinakoteką na czele. W Nowej Pina‑
wystawy Towarzystwa Przyjaciół Sztuk Pięknych
kotece zachwycił się obrazami Karla von Piloty’ego,
Artysta upominał się o Polskę. Nie tylko pędzlem, także czynem. 22 i 1863 r. w Warszawie wybu‑ chło powstanie styczniowe, kolejny polski zryw przeciwko Imperium Rosyjskiemu. czołowego niemieckiego malarza historycznego. 24
publiczności. Lucjan Siemieński pisał w „Czasie”:
X 1859 r. Matejko wyjechał z Monachium do Kra‑
„Historya nasza ma już swego malarza!”¹⁷. Dzieło
kowa. Studia w stolicy Bawarii dały mu bardzo dużo.
zostało zakupione za wielkie pieniądze. Sytuacja
Z punktu widzenia monachijskiej Akademii Sztuk
materialna Matejki poprawiła się zdecydowanie.
Pięknych pobyt Jana Matejki i wielu innych polskich
Jan Matejko upominał się o Polskę. Nie tylko
artystów w uczelni był ważnym wydarzeniem, wzbo‑
pędzlem, także czynem. 22 i 1863 r. w Warszawie
gacającym jej historię. W albumie wydanym przez ASP
wybuchło powstanie styczniowe, kolejny polski zryw
w Monachium w 2008 r., z okazji 200-lecia istnienia
przeciwko Imperium Rosyjskiemu. Było to największe
Akademii, polskim artystom studiującym w uczelni
polskie powstanie narodowe. Polakom walczącym
poświęcono osobny rozdział, a wśród reprodukcji
z Rosjanami w Królestwie Polskim pomagali rodacy
znalazł się Stańczyk Jana Matejki¹⁵.
z innych zaborów. Obojętni na los powstania nie byli
15 v 1860 r. Jan Matejko wyjechał z Krakowa
zwłaszcza mieszkańcy Galicji. W zaborze austriackim
do Wiednia, aby uzupełnić studia w tamtejszej
formowano nowe oddziały i przyjmowano rannych
Akademii Sztuk Pięknych. Nie był to udany wyjazd.
z zaboru rosyjskiego. Z Galicji szmuglowano także
W pracowni Christiana Rubena wytrwał tylko kilka
broń dla powstańczych oddziałów. „Austriackie wła‑
dni. Jak pisał Władysław Łuszczkiewicz, „Przed roz‑
dze – jak pisze Jarosław Szarek – pod naciskiem Rosji
poczętym obrazem Jana Kazimierza na Bielanach
stale zwiększały represje nie tylko wobec powstań‑
miała miejsce rozmowa młodego naszego malarza
ców, ale również osób ich wspierających. Nie mogą
dość ostra z Rubenem przez tłumacza, którym był
one jednak być porównywane z tymi, jakie dosięgały
Grottger, kolega z Krakowa. Matejko opuścił pracow‑
Polaków w Kongresówce czy na Litwie. Choć więzienia
nię akademicką ze słowami, że nikt nie ma prawa
w Galicji były przepełnione, podobnie jak w zaborze
uczyć go, jak przedstawić króla Jana Kazimierza,
rosyjskim, to kary wymierzano niemal symboliczne.
czy klęczącego czy stojącego”¹⁶. Jak widać, student
W zaborze rosyjskim płacono życiem lub syberyjską
Jan Matejko potrafił przeciwstawić się tak uznanym
katorgą, w Galicji krótkim pobytem za kratami lub
autorytetom jak Wojciech Korneli Stattler i Christian
policyjnymi szykanami”¹⁸. Jednym z konspiratorów
Ruben, dyrektor Akademii Sztuk Pięknych w Wiedniu.
szmuglujących broń z Galicji do Królestwa Polskiego
15 VII 1860 r. Jan Matejko powrócił do Krakowa. Jego
był Jan Matejko. Pisząc o pierwszych miesiącach
edukacja artystyczna dobiegła końca.
powstania, Szarek notuje: „Polacy żyli w tym cza‑
W listopadzie 1861 r. Jan Matejko wynajął swoją
sie generałem Langiewiczem, który od styczniowej
pierwszą pracownię. Mieściła się ona w domu przy
nocy 1863 r. nie dawał się rozbić Moskalom. Jeżeli nie
ul. Krupniczej 5. Artysta stawał się coraz bardziej
odnosił zwycięstw, to skutecznie – często ze swymi
znany i szanowany. Jego obrazy cieszyły się uznaniem
kilkutysięcznymi partiami – wymykał się z obław,
krytyki. Znajdowały nabywców. Tak było z Kazaniem
a pod jego dowództwo zgłaszały się kolejne oddziały.
Skargi. W połowie 1864 r. obraz został pokazany
Po wielu bitwach – pod Wąchockiem, Św. Krzyżem, 51
Powstanie styczniowe zakończyło się klęską. W zaborze rosyjskim pod‑ jęto intensywną akcję rusyfikacyjną. W zaborze pruskim tamtejsze władze nie ustawały w wysiłkach germani‑ zacyjnych. W trzecim zaborze pano‑ wała odmienna sytuacja.
52
Staszowem, Sobkowem, Małogoszczem, Skałą – roz‑
Matejki. Dzieło Moraczewskiego, gmach Akademii
bił duży obóz w Goszczy – 20 km od Krakowa”¹⁹.
Sztuk Pięknych przy pl. Matejki w Krakowie, do dziś
To właśnie do tego obozu, między 6 a 11 III 1863 r.,
służy uczelni. Nie wszyscy artyści walczący w powsta‑
Matejko przewoził broń. Goszcza – położona w zabo‑
niu wyszli z walki cało i zdrowo. Adam Chmielowski
rze rosyjskim, ale blisko granicy z Galicją – ważna
utracił lewą nogę, a Ludomir Benedyktowicz obie ręce.
jest jeszcze z innego powodu. To tu 11 III 1863 r.
Inny kolega szkolny Jana Matejki, Artur Grottger, choć
powierzono gen. Marianowi Langiewiczowi dyktaturę
nie brał udziału w powstaniu, to jednak – podobnie
powstania. Matejko, którego nie spotkały za udzie‑
jak Matejko – wspierał uczestników insurekcji. Jego
lanie pomocy powstańcom żadne szykany, powrócił
zaangażowanie w sprawy narodowe nie spodobało się
do swej pracowni przy ul. Krupniczej 5. Dodajmy,
władzom galicyjskim, które odebrały mu stypendium
że przemyt broni nie był jedyną formą wsparcia
artystyczne. Z końcem 1864 r. powstanie upadło.
narodowowyzwoleńczego zrywu ze strony patrona
Artyści o nim nie zapomnieli. Tematyka powstań‑
Akademii Sztuk Pięknych w Krakowie. Wyasygnował
cza była stale obecna w ich twórczości. Jan Matejko
on na cele powstania 500 złotych reńskich. Była to,
w 1864 r. namalował obraz Polonia – Rok 1863.
jak na jego ówczesne dochody, bardzo duża ofiara.
Powstanie styczniowe zakończyło się klęską.
Z bronią w ręku w powstańczych oddziałach wal‑
W zaborze rosyjskim podjęto intensywną akcję rusy‑
czyli także dwaj bracia Jana, Edmund i Kazimierz.
fikacyjną. W zaborze pruskim tamtejsze władze nie
W niepodległościowym wystąpieniu skierowanym
ustawały w wysiłkach germanizacyjnych. W trzecim
przeciwko rosyjskiemu zaborcy wzięli udział liczni
zaborze panowała odmienna sytuacja. W 1867 r. abso‑
artyści. Zamieniali pędzle i dłuta na broń. Jednym
lutystyczna Austria przekształciła się w konstytucyjne
z ochotników, który na wieść o wybuchu powstania
Austro‑Węgry, a poszczególne prowincje monarchii
wyruszył z Krakowa w bój do Królestwa Polskiego, był
habsburskiej otrzymały autonomię. Nie inaczej było
Walery Gadomski, kolega Matejki ze szkolnej ławy.
w Galicji. Duże znaczenie uzyskały władze autono‑
Gadomski, późniejszy profesor rzeźby w krakow‑
miczne rezydujące we Lwowie, z Sejmem Krajowym
skiej Szkole Sztuk Pięknych, trafił do oddziału gen.
i Wydziałem Krajowym na czele. Korzystne przeobraże‑
Antoniego Jeziorańskiego. W 1911 r. Gadomski zmarł
nia polityczne nie ominęły Krakowa. Na mocy nowego
i pochowany został w kwaterze weteranów powstania
statutu utworzono samorząd miejski. Powołano radę
styczniowego na cmentarzu Rakowickim w Krako‑
miejską, która miała dokonać wyboru prezydenta Kra‑
wie. W podobnej kwaterze, ale na cmentarzu Łycza‑
kowa. Został nim Józef Dietl, profesor i rektor Uniwer‑
kowskim we Lwowie, miejsce wiecznego spoczynku
sytetu Jagiellońskiego. Sukcesy te mieszkańcy Galicji
znalazł w 1928 r. inny uczestnik zrywu, Maciej Mora‑
zawdzięczali swej ugodowej postawie względem cesa‑
czewski. Był on bliskim współpracownikiem Jana
rza Franciszka Józefa. Do takiej postawy zachęcali
↗ Tablica pamiątkowa na fasadzie kamienicy przy ul. Krupniczej 3 w Krakowie Fot. Michał Pilikowski 2016
mieszkańców Galicji politycy, którzy odgrywali wio‑
m.in. Wolne Miasto Kraków. Rejtanem… Matejki można
dącą rolę w lokalnych władzach, oraz intelektualiści,
rozpocząć opowieść o początkach Akademii Sztuk
nadający ton debacie. Jarosław Marek Rymkiewicz
Pięknych w Krakowie. Bliskość malarstwa historycz‑
pisze: „Galicyjscy konserwatyści, choć byli wśród nich
nego i nauki historii (na etapie prezentacji), na którą
świetni historycy, znawcy polskich dziejów i polskiej
zwracałem uwagę we wstępie tego artykułu, łatwo
literatury, nie bardzo rozumieli, co te dzieje do nich
wykazać na tym przykładzie. A wracając od obrazu
mówią, i w konserwatywnej swojej naiwności (można
do artysty, dodajmy, że Rejtan… ugruntował pozycję
to sformułować ostrzej – w konserwatywnym swoim
Matejki w świecie artystycznym. 31 x 1867 r. cesarz
zaślepieniu – oślepieni przez swoją konserwatywną
Franciszek Józef, który nieco wcześniej zakupił Rej‑
pychę) nie zdawali sobie sprawy, że namawiając Pola‑
tana…, odznaczył Matejkę orderem Ritterkreuz des
ków do spokoju, rozwagi i rozsądku – namawiają ich
Franz Joseph Ordens. W 1918 r. rząd Rzeczypospolitej
do tego, żeby przestali być Polakami i wymienili swoją
Polskiej odkupił obraz i umieścił na Zamku Królew‑
narodowość na jakąś inną, taką, która niekoniecznie
skim w Warszawie, gdzie znajduje się obecnie.
potrzebuje wolności; taką, która bez wolności potrafi
Wyrazy uznania napływały nie tylko z Wiednia,
się obejść”²⁰. W takich oto warunkach politycznych
ale i z innych stolic europejskich. Sztuka Matejki cie‑
żył i tworzył Jan Matejko.
szyła się dużym uznaniem w Paryżu, dokąd Matejko
21 XI 1864 r. Jan Matejko zawarł związek mał‑
wysyłał swe najlepsze obrazy (np. Rejtan… został
żeński z Teodorą Giebułtowską. Pierwsze mieszka‑
odznaczony złotym medalem i klasy na Wystawie
nie państwa Matejków składało się z trzech pokojów
Powszechnej w Paryżu w 1867 r.). W 1870 r. artysta
i mieściło się w domu przy ul. Krupniczej 5 – tym
był w stolicy Francji z Unią lubelską i 21 VI otrzymał
samym, w którym Jan miał pracownię. Urodziło się im
za nią krzyż kawalerski Legii Honorowej.
pięcioro dzieci: Tadeusz, Helena, Beata, Jerzy i Regina.
Jan Matejko odbywał również bardziej egzotyczne
W zbiorach Lwowskiej Galerii Obrazów przechowy‑
podróże. We wrześniu 1872 r. wybrał się z żoną
wany jest obraz Jana Matejki z 1879 r. Portret dzieci
do Stambułu, gdzie przebywał do połowy listopada
artysty. Jest to bardzo piękna scena rodzinna.
tego roku. Do Turcji zaprosił państwa Matejków
W 1866 r. powstał jeden z najsłynniejszych obra‑
mieszkający tam Henryk Groppler, kuzyn artysty.
zów Jana Matejki, Rejtan. Upadek Polski. Tadeusz
Jan Matejko przemierzał ulice Stambułu ze szki‑
Rejtan, który nie chciał dopuścić do zatwierdzenia
cownikiem w ręku. Wkrótce jego karty zapełniły
i rozbioru Polski na sejmie 1773 r., to symbol protestu
się szkicami pałaców, meczetów, bazarów, uliczek
przeciwko obcej przemocy. Na ratunek dla Rzeczypo‑
i innych atrakcji miasta. Jak każdy turysta kupo‑
spolitej było już jednak wtedy za późno. Nastąpił II i III
wał pamiątki – obecnie eksponowane w Domu Jana
rozbiór. Potem było Księstwo Warszawskie. A potem
Matejki w Krakowie. Znudzony zgiełkiem miasta 53
↑ Jan Matejko Utopiona w Bosforze 88 × 134 cm olej na desce mahoniowej 1880, wł. mnwr
parę razy wyjechał z niego i poznał atmosferę pro‑
Pod koniec 1872 r. Jan Matejko powrócił z egzo‑
wincji Imperium Osmańskiego. Zwiedzając – szukał
tycznych wojaży do Krakowa i ze zdwojoną energią
inspiracji. Namalował dzieła do innych niepodobne.
wziął się do pracy.
Stworzył Widok Bebeku pod Konstantynopolem. Arty‑
(Ciąg dalszy nastąpi).
sta utrwalił na tym płótnie kadr z zatoką cieśniny Bosfor. To jedyny pejzaż w dorobku Matejki. Drugi obraz, na który chciałbym zwrócić uwagę, to Uto‑ piona w Bosforze. Zaczęło się od tego, że autor Bitwy pod Grunwaldem usłyszał opowieść o romansie mię‑ dzy młodym Polakiem a mieszkanką sułtańskiego haremu, który to romans – po wykryciu go przez sułtana – zakończył się dla dziewczyny tragicznie. Matejko namalował dwie wersje tego obrazu – w 1872 i 1880 r. Obrazy te pokazują Matejkę od nieco innej strony. Malarz wielkich scen historycznych zademon‑ strował tutaj, że tworzenie w stylu impresjonistycz‑ nym nie jest mu obce. Koloryt jest jasny, a technika malowania lekka. Obraz ten to także jedyny akt w dorobku mistrza. Warto zwrócić uwagę również na tło dramatycznych wydarzeń przedstawionych na obrazie – nabrzeże, orientalna roślinność i zarys budowli Stambułu. Druga wersja Utopionej w Bosfo‑ rze wskazuje dodatkowo na poczucie humoru Matejki,
1. J.G. Droysen, Zarys historyki, Bydgoszcz 2012, s. 64. 2. K. Zamorski, Dziwna rzeczywistość. Wprowadzenie do ontologii historii, Kraków 2008, s. 169. 3. J.G. Droysen, dz. cyt., s. 32. 4. Tamże, s. 21. 5. E. Paczkowska‑Łagowska, Logos życia. Filozofia hermeneutyczna w kręgu Wilhelma Diltheya, Gdańsk 2000, s. 14. 6. M. Handelsman, Historyka. Zasady metodologii i teorii poznania historycznego, Warszawa 1928, s. 28. 7. Tamże, s. 279. 8. M. Bloch, Pochwała historii, czyli o zawodzie historyka, Kęty 2009, s. 36. 9. Tamże, s. 36. 10. J.G. Droysen, dz. cyt., s. 66. 11. J. Szacki, Tradycja, Warszawa 2011, s. 225. 12. W. Łuszczkiewicz, Jan Matejko. Szkic do życiorysu mistrza, Kraków 1894, s. 5–6. 13. Tamże, s. 5. 14. „Czas”, 1858, nr 105, 8 V, s. 2. 15. 200 Jahre Akademie der Bildenden Künste München, red. N. Gerhart, W. Grasskamp, F. Matzner, Monachium 2008, s. 195, 283–286.
o którym kiedyś wspominał Władysław Łuszczkie‑
16. W. Łuszczkiewicz, dz. cyt., s. 6.
wicz. Przypatrzmy się rysom twarzy głównych postaci
17. „Czas”, 1864, nr 36, 14 v, s. 1.
dramatu. Sułtan to Jan Matejko. Główny oprawca
18. J. Szarek, Powstanie styczniowe. Zryw wolnych Polaków, Kraków
to Marian Gorzkowski, o którym będzie jeszcze mowa. Kobieta to Teodora Matejkowa, małżonka artysty. 54
Przypisy
2013, s. 312. 19. Tamże, s. 95. 20. J.M. Rymkiewicz, Reytan. Upadek Polski, Warszawa 2013, s. 80.
Historia
Mistrz – pedagog – Andrzej Jurkiewicz Wszystko winno być wykonane na płycie Pisząc wspomnienia raczej niż historię poszczegól‑ nych pracowni, stanąłem przed pytaniem, jak daleko sięgać wstecz oraz czy oprzeć się tylko na źródłach i dokumentach, czy bardziej zaufać własnej pamięci. Wydaje mi się, że notatki te, mając dosyć osobisty charakter, mogą mieć specyficzną wartość, ponie‑ waż, licząc się z wszelkimi niedostatkami pamięci, zawierają także elementy, których nie znajdziemy w oficjalnych dokumentach. Zanotujmy więc, póki możemy, uwagi o ludziach, z którymi zetknęliśmy się bezpośrednio.
Franciszek Bunsch W Akademii Sztuk Pięknych w Krakowie do roku 1950
Od roku 1932 pracuje w tejże pracowni Andrzej
(połączenie ASP i WSSP w jedną uczelnię) istniała
Jurkiewicz zaangażowany przez Wojnarskiego na sta‑
pracownia grafiki uzupełniająca studia malarstwa
nowisku st. asystenta. Po śmierci Wojnarskiego
lub rzeźby. Kierownictwo pracowni po śmierci Jana
przez dwa lata prowadzi sam pracownię do przyjścia
Wojnarskiego objął w roku 1939 prof. Konrad Srzed‑
nowego kierownika – prof. K. Srzednickiego. W roku
nicki. Formalnie pełnił funkcję kierownika, ale głów‑
1946 otrzymuje nominację na docenta.
nie zajmował się warsztatem litografii. Sam w latach
Z Jurkiewiczem zetknąłem się po raz pierwszy
1939–1950 (z przerwą wojenną) wystawił szereg lito‑
jeszcze podczas okupacji w działającej wówczas
graficznych autoportretów i kompozycji, do wysokiego
szkole przemysłu artystycznego, później w latach
stopnia doskonałości doprowadzając zwłaszcza tusz
1947–1949 studiowałem u niego, a w latach 1951–
lawowany. Ponieważ jednak osoba prof. Srzednickiego
1954 już jako asystent bardzo często się z nim sty‑
jest tematem innych opracowań, w tym miejscu ogra‑
kałem. Jemu także w dużym stopniu zawdzięczam
niczę się tylko do tej krótkiej wzmianki.
zaangażowanie do pracy w uczelni. 55
1 ↗ Andrzej Jurkiewicz 1. kwasoryt na kamieniu 1939 2. litografia 1939
56
2
Podczas okupacji, mimo że byliśmy uczniami
na zasadzie wyboru, zamiast rysunku wieczornego,
młodszych roczników, znaliśmy go dobrze, był zazna‑
jako uzupełnienie studiów malarstwa lub rzeźby.
czającą się osobowością i cieszył się opinią świet‑
Zajęcia odbywały się codziennie od 17.00 do 19.00,
nego grafika i znawcy technik graficznych. Pamiętam
jednak zdarzały się dni, gdy pracowaliśmy do późna
do dzisiaj epizod z tamtych czasów. Szkoła okupa‑
w nocy. Pracownia mieściła się na parterze, w sąsied‑
cyjna – Handwerker und Kunstgewerbeschule – mie‑
nim pomieszczeniu mieszkał prof. Srzednicki. Aby nie
ściła się w budynku ASP przy pl. Matejki. Po kilku
budzić portiera, wyskakiwaliśmy przez okno, a profe‑
dniach nieprzewidzianej nieobecności Jurkiewicz
sor zamykał je za nami.
zjawił się w szkole w czapce z daszkiem głęboko
Będąc jeszcze na niższych latach, już słyszeli‑
opuszczonym na oczy i z podniesionym kołnierzem
śmy, że jest to bardzo ciekawa pracownia, słyszeli‑
płaszcza. Okazało się, że pamiętnego dnia 16 IV 1942
śmy o wspaniałej atmosferze i dość dużej swobodzie
podczas łapanki i aresztowań w kawiarni Domu Pla‑
w realizacji prac. Jednocześnie obserwowaliśmy
styków przy ul. Łobzowskiej udało mu się uciec przez
prace starszych kolegów, znaliśmy także podręcznik
płot i prowizoryczną zabudowę sąsiedniej posesji
Jurkiewicza wydany przez niego (dwie części) przed
i nie był pewny, czy ktoś go w związku z tym nadal
1939 r., w którym ilustracjami były jego własne gra‑
nie śledzi. Ale ponieważ każda sytuacja może mieć
fiki wydrukowane i podpisane. Jurkiewicza znaliśmy
drugą – przeciwną stronę – właśnie tym sposobem
także z rysunku wieczornego, który przez jakiś czas
maskowania mógł przecież zwrócić uwagę każdego
prowadził w jednej z pracowni.
napotkanego patrolu policji, z czego sobie sam jakoś
Program pracowni obejmował rok wklęsłodruku
widocznie nie zdawał sprawy, a co innych śmieszyło
(Jurkiewicz), następnie rok litografii (Srzednicki)
mimo całej powagi sytuacji. Wiosną 1943 r. szkołę
z możliwością równoległego kontynuowania metalu.
zamknięto, całe środowisko się rozpierzchło.
Ćwiczenia rozpoczynało się od kopii miedziorytu
Profesorowie i studenci znowu spotkali się w lutym
mistrzów XV i XVI w. Rytowaliśmy w cynku, ponieważ
1945 r. przy przygotowywaniu budynków i organizo‑
miedź była w tym czasie nieosiągalna. Zarys kompo‑
waniu uczelni. Andrzej Jurkiewicz objął w pracowni
zycji przenosiło się na płytkę i lekko zarysowywało
grafiki dział wklęsłodruku (miedzioryt, akwafortę,
igłą, następnie rytowało się pierwszą warstwę (nie
akwatintę). Program pracowni obejmował rok IV i V
krzyżując kresek), zaczerniając cięcia podczas pracy
nieschnącą pastą. Po próbnych odbitkach rytowało się
bardzo chętnie włączał się, służąc własnym doświad‑
następne warstwy, zazwyczaj krzyżujące się z kierun‑
czeniem, i często nie zdradzał się, że robiony przez
kiem pierwszego rytu. Dalsze ćwiczenia obejmowały
studenta „wynalazek” jest dobrze znanym mu spo‑
kolejno suchą igłę, akwafortę kreskową, akwatintę,
sobem (np. użycie do akwatinty różnych substancji
odprysk, miękki werniks. Przy każdej z technik pro‑
i sposobów wykonania). Jako świetny technik osobi‑
fesor objaśniał specyfikę nie tylko pod kątem samego
ście demonstrował różne działania techniczne. Poka‑
przebiegu procesu technicznego, ale również jej moż‑
zywał np. różne sposoby odbijania wklęsłodruku z tej
liwości wyrazowych. W akwaforcie np. zwracał uwagę
samej płyty, ale pod koniec roku zabierał płyty i sam
na to, że pierwszy stan, a więc kolejne rysowanie
robił ostateczne odbitki. Rzadko wybierał odbitki stu‑
i trawienie – zwykle 3 razy – do pierwszego zmycia
denckie – było to wyróżnienie.
werniksu, daje odbitkę szarą, „płytką”. Dopiero po kil‑
Przy realizacji grafiki uznawał zasadę, że wszy
kakrotnym trawieniu stanowym uzyskuje się charak‑
stko, co autor zamierza osiągnąć, winno być wyko‑
terystyczną dla tej techniki intensywność i głębię;
nane na płycie. Natomiast poprzez odbicie można
pierwsza faza rysowania jest zazwyczaj bardziej przed‑
dodatkowo podnieść wartość pracy. Unikał tzw.
miotowa, następne scalają obraz i pogłębiają wartości
odbitek „malowanych” (przez różny sposób wytarcia
plastyczne. Natomiast opierając się na klasycznym
tonu), radził płytę wycierać do czysta (ręką natartą
rozumieniu grafiki jako sztuki biało‑czarnej, nie robi‑
kredą), a następnie lekko wzmocnić przez przewoalo‑
liśmy kolorowego wklęsłodruku, kolor stosowało się
wanie gazą. (Uważał, że skóra na ręce jest najlepszym
w litografii. Był to zresztą czas, gdy w grafice światowej
materiałem do ostatecznego wytarcia tonu.) Środki
poza litografią kolor nie był tak często stosowany.
techniczne jak werniksy, farbę przygotowywał sam.
Prace robiło się niewielkich formatów, głównie
Nie uznawał fabrycznych farb drukarskich i sztucz‑
Andrzej Jurkiewicz
ze względu na brak materiałów. Jurkiewicz dość rygo‑
nego pokostu. Do farby sam zagęszczał olej lniany,
Bieg przez płotki
rystycznie trzymał się klasycznych technik, wycho‑
gotując i paląc go na maszynce gazowej, a następnie
dząc z założenia, że ich dobre poznanie i opanowanie
ucierał ten pokost z pigmentem najpierw kurantem,
daje podstawę do swobodnych dalszych poszukiwań.
potem przez ubijanie (uderzanie nabraną na szpachlę
W pracowni, jeśli ktoś wykazywał własne zaintere‑
grudą farby w płytę kamienną – w ten sposób spoiwo
sowanie doświadczeniami i eksperymentowaniem,
najlepiej przenika w drobiny pigmentu).
↘
sucha igła 1948
57
do studentów określano grafikę jako coś niższego niż malarstwo, co wpływało także na pewien dystans – nawet towarzyski. Kontakty w zespole grafików to również współpraca programowa. W roku 1949 np. w pracowni Jurkiewicza zrealizowany został pla‑ kat dla ASP na wystawę szkół artystycznych w Pozna‑ niu, zaprojektowany przez Antoniego Porębskiego w pracowni liternictwa prof. Gardowskiego, a wyko‑ nany i wydrukowany techniką akwaforty z tintą. Pamiętam wielogodzinne narady wymienionych osób, porównywanie próbnych odbitek, nanoszenie korekt. W oparciu o tę ścisłą współpracę Jurkiewicza, Gar‑ dowskiego i Srzednickiego rozważany był przez nich w pewnym momencie (ok. 1953) pomysł stworzenia jednej wspólnej pracowni dysponującej trzema kla‑ sycznymi warsztatami, uwzględniającej współpracę dydaktyczną i nawet wspólne korekty, z pełną swobodą decyzji o wyborze rodzaju realizacji (techniki) danego zadania przez studenta, bez programowego ustalania kolejności. Projekt ten został jednak porzucony rów‑ nież z powodu odejścia Jurkiewicza z uczelni. Po połączeniu uczelni w 1950 r. Jurkiewicz obej‑ muje samodzielną katedrę miedziorytu. Współpra‑ cowali z nim jako asystenci Marian Malina i Stani‑ sław Rzepa. Ogólny kierunek programu pracowni pozostawał ten sam. Przy pełnym uznaniu autonomii
↑ Andrzej Jurkiewicz
Malarz akwaforta
58
Szkice przynosiliśmy z pracowni malarskiej lub
języka wypowiedzi w poszczególnych dziedzinach
z domu. Profesor radził jednak przedwcześnie nie
problemy podstawowe sztuki ujmowane były jako
zaczynać realizacji, a jeśli jakiś problem artystyczny
jedność, istniały zwłaszcza silne powiązania pomię‑
w szkicu nie został dostatecznie rozstrzygnięty, nale‑
dzy malarstwem i grafiką. Na pewno oddziaływał
żało przez dalsze szkicowanie poszukać i doprowadzić
także w dużym stopniu fakt, iż profesorowie grafiki –
do właściwego rozstrzygnięcia, a wtedy szkice nie
w tym także Jurkiewicz – byli w zasadzie malarzami
są już nawet potrzebne i można przejść do realizacji
uprawiającymi równolegle grafikę, chociaż w wielu
w materiale. Choć sam prezentował wyraźną linię
wypadkach punkt ciężkości przesuwał się w stronę
artystyczną, był tolerancyjny i pozostawiał dużą
grafiki, ale najważniejsza była świadomość jedności.
swobodę twórczą studentom, co także wpływało
Jurkiewicz studiował m.in. u prof. W. Weissa
na korzystną atmosferę i poczucia samodzielności
i grafikę u prof. J. Wojnarskiego, kontynuatora
w pracowni, w odróżnieniu od większego rygoru
szkoły Pankiewicza (u którego później był asystentem
w pracowniach malarskich. Podobne zjawisko poczu‑
i po którym objął pracownię). Jak pisze we wstępie
cia jakby większej swobody obserwujemy i dzisiaj
do katalogu wystawy w 1980 r. Maryla Sitkowska, kra‑
u studentów malarstwa, którzy dodatkowo uczęsz‑
kowska szkoła Józefa Pankiewicza „stała w wyraźnej
czają na zajęcia z grafiki.
opozycji wobec, skierowanej na szukanie autonomii
Jurkiewicz miał naturę trudną, zadziorną i non‑
środków wyrazu w ramach jednej techniki, pracowni
konformistyczną. W tym czasie chyba najbliższy
Władysława Skoczylasa w warszawskiej Szkole Sztuk
kontakt utrzymywał z profesorami grafiki – Gardow‑
Pięknych, gdzie nobilitowano rzemieślniczy i użyt‑
skim i Srzednickim (mimo pewnych różnic w spra‑
kowy rodowód sztuki graficznej. Przyczyna druga
wach artystycznych). W uczelni panował wówczas
to postępujący od połowy lat trzydziestych wpływ, jaki
hierarchiczny pogląd na sztukę i nawet w stosunku
wywierała na Jurkiewicza twórczość grupy kapistów
Jurkiewicz miał naturę trudną, zadziorną i nonkonformistyczną. W tym czasie chyba najbliższy kontakt utrzymywał z profesorami grafiki – Gardowskim i Srzednickim. (notabene także uczniów Pankiewicza). Wpływ ten
cykle akwafort o tematyce sportowej nagrodzone
uwidocznił się nie tylko w pracach malarskich i gra‑
na konkursie przedolimpijskim w 1948 r., narciar‑
ficznych artysty, powstałych w latach trzydziestych
skim w 1949 i przedolimpijskim w roku 1952. W tych
i czterdziestych. Przyjął za swoją, i to na dłużej niż
cyklach, stosując bardzo oszczędne środki, koncentru‑
wzory czysto formalne, także ich ideologię, a przede
jąc się jedynie na postaci ludzkiej, w sposób maksy‑
wszystkim założenia jednorodności wszystkich sposo‑
malnie syntetyczny wyraził ruch i przestrzeń. Lekka
bów wypowiedzi artystycznych pochodnych od malar‑
kreska opisująca kilkakrotnie sylwetkę i niedefiniu‑
stwa jako ich podstawy”.
jąca jej ostatecznie wyraża ulotność chwili i zmien‑
W dorobku twórczym Jurkiewicza możemy wy
ność układu postaci. Dynamikę podkreśla także
szczególnić okres wpływów (czy tylko pokrewieństwa)
kompozycja oparta na spięciach ukosów i obciążenie
różnych artystów, jednak zawsze w sposób zasadniczy
płaszczyzny odpowiednio rozłożonymi akcentami.
dominuje jego osobowość. W okresie przed 1939 r.
Jak ukazała to wystawa pośmiertna w 1980 r., Jur‑
w pewnych uproszczeniach form, sposobie ujęcia
kiewicz dużo rysował. Powstały długie cykle poświę‑
kompozycji, swobodzie operowania kreską i „zakre‑
cone tej samej kompozycji czy temu samemu tema‑
skowania” ciemnych plam łatwo doszukać się pew‑
towi. Dlatego dzisiaj lepiej rozumiemy jego uwagi
nego podobieństwa z T. Makowskim i Gromaire’em.
o konieczności przemyślenia kompozycji przez wielo‑
Natomiast żywa, nerwowa, z dużym wyczuciem
krotne szkicowanie przed przystąpieniem do realiza‑
i subtelnością prowadzona kreska w rysunku postaci
cji grafiki. Była to nie tylko rada pedagoga w stosunku
przywodzi na myśl grafiki de Segonzaca. Jurkiewicza
do uczniów, ale także jego własna metoda pracy. Tych
charakteryzuje pewna skłonność do ekspresyjnego
rysunków niestety wtedy nie znaliśmy, były niedo‑
ujęcia gestu oraz impresyjne traktowanie wewnętrz‑
stępne. Na poszczególnych cyklach możemy prześle‑
nego światła obrazu i ujęcia przedmiotu. Swoboda
dzić drogę autora w kierunku syntezy, ograniczania
i bezpośredniość gestu świadczy o traktowaniu płyty
użytych elementów do naprawdę niezbędnych, zre‑
nie w sposób rzemieślniczy, lecz wolny, a jednocze‑
zygnowanie z czytelności przedmiotu na rzecz siły
śnie o takim opanowaniu materii, że całkowicie staje
działania czysto plastycznego. W latach 1966–1967
się mu powolna i nie stwarza oporu.
powstaje seria kompozycji geometrycznych.
Przez całe życie z autentyczną pasją podchodził
W 1954 r. skomplikowane sprawy rodzinne i pod‑
do pracy dydaktycznej, starając się swoje osobiste
jęta realizacja malarska wymagają od Jurkiewicza
cechy i doświadczenia przekazać studentom. Jurkie‑
wyjazdu do Warszawy na dłuższy czas. Z ministerstwa
wicz nieczęsto wystawiał swe prace, prawie nie brał
nie otrzymał zezwolenia na urlop (wtedy urlopów
udziału w wystawach okręgowych, ale jakoś uda‑
udzielało ministerstwo), co stało się powodem ostrego
wało nam się śledzić jego twórczość. Uważał, iż poje‑
konfliktu i złożenia rezygnacji z pracy w ASP. Wśród
dyncze prace w dużych wystawach zbiorowych nie
dokumentów znalazłem pismo ówczesnego rektora
prezentują wystarczająco autora i lepsze są rzadsze
prof. M. Wejmana, w którym mowa jest o stracie dla
wystawy czysto autorskie. Dużym wydarzeniem były
uczelni, jaką było odejście z Krakowa Jurkiewicza. 59
Podróże artystyczne
Palataki – mały pałac – duży kłopot Problemy ze współczesnymi zabytkami?
Thassos to grecka wyspa na Morzu Egejskim. Najłatwiej dotrzeć na nią samochodem z Bułgarii, Rumunii i Serbii. To turyści z tych krajów zaludniają latem tamtejsze kąpieliska. Pozostali Europejczycy docierają samolotami do Kavalii, na stałym lądzie, a na wyspę promem. Każdy, kto znajdzie się na południu Thassos, na plaży w Tripiti i spojrzy wzdłuż linii brzegowej na wschód, ujrzy na horyzoncie sporych rozmiarów budynek. Wzniesiony na skarpie nad zatoką dominuje nad okolicą, stanowiąc mocny punkt panoramy miasteczka Limenaria. Sprawia wrażenie opuszczonego i tak też jest w istocie. Za zamkniętymi zielonymi okiennicami w oczodołach balkonowych okien nie widać żadnych śladów życia. Przyciąga wzrok, hipnotyzuje. Jest obiektem godnym poszukiwaczy silnych emocji, ale odra‑ dzamy składanie na jego terenie wizyt nocną porą, bo wydaje się stanowić wymarzoną siedzibę dla duchów, wilkołaków czy wampirów. Za dnia w promieniach słońca sprawia milsze wrażenie, można go pomylić z hotelem, pensjonatem, domem wypoczynkowym. Tutejsi nadali mu, jakby na przekór jego rozmiarom, nazwę Palataki (mały pałac).
Jacek Dembosz
harmonizują z naturalnym środowiskiem. Niebie‑ skozielone okiennice są jak morze i okalające obiekt
60
Budynek usytuowany jest na miejscu nazywanym
sosny, żółte mury i czerwone dachówki nawiązują
Valhilimenari. Zbudowano go z początkiem XX w. Nie
do barwy otaczających go skał i klifów wybrzeża.
ma nic wspólnego z wyspiarską, grecką architekturą,
Całość położona wśród sosnowych drzew sprawia
chociaż powstał w oparciu o projekt włoskiego archi‑
wrażenie wyjątkowego piękna. To jeden z najważniej‑
tekta Pietro Arrigoniego. Piętrowy budynek z pod‑
szych – w każdym razie taki miał być – pomników
piwniczeniem i poddaszem świadczy o wpływach
poprzemysłowych w basenie Morza Śródziemnego.
Zachodu na jego architekturę. Należy do najbardziej
Wzniesiono go dla niemieckiej kompanii gór‑
imponujących rozmiarami gmachów pośród wszyst‑
niczej, której właścicielem był Friedrich Speidel
kich administracyjnych budynków znajdujących się
(1868–1937) – później także jego bratanek Julius.
na greckich wyspach. Użyte kolory elewacji i stolarki
Od przybycia Friedricha na Thassos z początkiem
1903 r. rozpoczął się nowoczesny okres działalności
wyspa była od zawsze znana jako centrum górnicze.
górniczej na tej wyspie. Gmach stanowił rezydencję
W okolicy Tzines już przed 20 tys. lat p.n.e. odkryto
kompanii, w której mieściły się jej biura i mieszkanie
pierwsze w Europie podziemne złoża ochry, które
właściciela.
pozyskiwano techniką eksploatacji podziemnej.
Przez lata budynek i jego użytkownicy doświad‑
To dotychczas najstarsza udokumentowana w Euro‑
czali czasów prosperity i chwały. Z okien pałacu
pie kopalnia. Obok rzadkich metali na wyspie znaj‑
można było obserwować rozwijającą się z roku na rok
dują się złoża białego marmuru, cennego surowca
Limenarię. Początkowo była to mała wioska rybacka
dla rzeźbiarzy i budowniczych. Z tych złóż korzystano
egzystująca pod panowaniem tureckim, nosząca
już w czasach antycznych. Rudy żelaza wydobywano
nazwę Hamidié (Χαμεδίε). W 1903 r. sułtanat turecki
za czasów rzymskich – w XI–VII w. p.n.e.
przyznał Friedrichowi Speidlowi 13 koncesji na dzia‑
Przemysłowy kompleks kompanii Minengesell
łalność górniczą – podziemną i odkrywkową. Kom‑
schaft Speidel składał się z obiektów do wzboga‑
pania Minengesellschaft Speidel eksploatowała rudę
cania rudy wraz z urządzeniami do rozgniatania,
cynku, miedzi, srebra, manganu i żelaza na obszarze
szlifowania, wymywania – gdzie przerabiano 300
obejmującym 50 km2. Miejsce uważano za jeden z naj‑
ton materiału dziennie – klasyfikacji oraz ręcznego
ważniejszych obiektów przemysłowych w Europie,
oddzielania. Cztery piece do wytapiania o wysoko‑
takich jak Lavrio (w Grecji), Sardinia (we Włoszech),
ści 6,5 m wyposażone w pochyłe komory palenisk
Mancha (w Hiszpanii), Ruhra (w Niemczech), le Creu‑
wytwarzały w ciągu 8 godzin 20–22 ton smithsonitu
set (we Francji) czy Iron Bridge (w Wielkiej Brytanii).
(spatu cynkowego). Obiekt miał własną elektrownię,
Warto wspomnieć, że Thassos od niepamięt‑
pompy do wypłukiwania rudy, napędzane 3 silnikami
nych czasów ma bogatą tradycję w tej dziedzinie.
diesla o mocy kolejno 250, 160 i 25 HP, filtry wor‑
Jak podają źródła historyczne (Irodotos, Stravon),
kowe i urządzenia do pakowania tlenku cynku (ZnO) 61
Fotografie z Muzeum Etnograficznego w Limenarii
1933–1936. Z końcem grudnia 1944 r. kupiec Georgos Apostolopoulos z Kavali przejął filię SAMM, jednakże nie wznowił wydobycia i produkcji. W maju 1954 r. eksploatację rozpoczęła niemiecka firma Friedrich Krupp (z Essen, rfn). Kolejny czas prosperity to lata 1950–1962.
62
uzyskiwanego z wypieku, urządzenia do załadunku
Podczas różnych, zmiennych dla tego obszaru
umożliwiające przeniesienie ładunku na łodzie trans‑
kolei losu pojawiali się nowi właściciele i użytkow‑
ferowe, a dalej na stojące na redzie statki mogące
nicy. W pałacu odbywały się uroczystości, celebro‑
pomieścić w swoich ładowniach 3–5 tys. ton rudy.
wano tu ważne wydarzenia. Z końcem lat 60. XX w.
Ponadto szczycił się kolejką z wagonikami do trans‑
nadszedł kres działalności górniczej. Stała się nie‑
portu urobku.
opłacalna. W 1963 r. zakład przekazano w greckie
Pierwsze 11 lat obiecującej działalności przerwał
ręce i od tej chwili zakończyła się wszelka działalność.
wybuch i wojny światowej. Wstrzymano działalność
Lata płynęły, obiekty poprzemysłowe rozsypywały
kopalni i zakład zamknięto. W 1916 r. obiekt okupo‑
się, a pałac ulegał zaniedbaniu. Wreszcie w 1982 r.
wały wojska francuskie. W efekcie zniszczeniu uległa
po wielu naradach i ministerialnych decyzjach uznano
znaczna część obiektów przemysłowych, a maszyny
go za narodowy zabytek. Postanowiono o jego reno‑
wywieziono. Budynek administracyjny i budynki
wacji. W uznaniu dla Friedricha Speidla jun. i jego
gospodarcze ostały się i służyły przez pewien czas
bratanka, dr. Juliusa Speidla, którzy wnieśli olbrzy‑
za szpital wojenny. Po wojnie państwo greckie zna‑
mie zasługi dla rozwoju i ożywienia gospodarczego
cjonalizowało kopalnie i przejęło wyspę w swoje ręce.
wyspy, grecki rząd zamierzał utworzyć w budynku
Podczas międzynarodowej aukcji w 1925 r. prawa
muzeum, a na miejscu zakładu hutniczego park
do eksploatacji na wydobycie i przetwarzanie cynku,
górniczy. Zamierzenia te próbowano wcielić w życie
ołowiu, srebra, miedzi i rud żelaza w imieniu belgij‑
w lipcu 2002 r., gdy Instytut Badań Geologicznych
skiej firmy górniczej Vieille Montagne przejęła jej
i Górniczych (IGME) przeprowadził niezbędne bada‑
filia, SAMM (Société Anonyme Hellenique Metallur‑
nia terenu. Przedsięwzięcie miało być sfinansowane
gique et Minière). Obiekty Speidelschen przebudo‑
przez Unię Europejską w kwocie 600 tys. €. 16 IX
wano i zmodernizowano. Złoty okres przypadł na lata
2005 r. przedstawiciele władz i IGME przedstawili
opinii publicznej projekt powstania Geoparku – miało
tutaj jakaś międzynarodowa ekipa dewastatorów, zna‑
to miejsce w tylnym ogrodzie Palataki. Z tej okazji
nych nam także z niechlubnych występów w naszym
odnowiono powierzchownie elewację budynku.
kraju, bo w podobnym traktowaniu Palataki nie jest
Muzeum zamierzano uruchomić w połowie
osamotniony. Można tutaj pozwolić sobie na małą
2008 r., ale oczekiwane środki finansowe, pomimo
dygresję i parafrazę powiedzenia „Cudze ganicie
wniosków do właściwych organów w Brukseli i Ate‑
(chwalicie), swego nie znacie”, gdy przypomnimy
nach, nie wpłynęły. Przebąkiwano też coś o korupcji.
sobie, co dzieje się z kuzynami Palataki w Polsce
Przypuszcza się, że uznano projekt za nierentowny.
na Dolnym Śląsku, gdzie niszczeją dziesiątki innych,
Podjęte postanowienie o renowacji zakończyło się
także poniemieckich pałaców1.
na papierze.
W resztkach pozostałości po budynkach gospo‑
Obecnie obiekt jest ogrodzony i chociaż opatrzono
darczych urządzono małe prywatne muzeum tech‑
go znakiem zakazu wstępu, to każdy ciekawski może
niki i etnografii. Zgromadzono w nim stare foto‑
tam wejść. Umieszczona przy ogrodzeniu tablica opi‑
grafie, mnóstwo przedmiotów codziennego użytku,
suje dzieje pałacu i jego smutny koniec. Jak zwykle
ślady po niedawnej przeszłości. Muzeum nie jest
w takich przypadkach, wcześniej niż turyści wkro‑
oblegane.
czyli do pałacu wandale, którzy spowodowali różno‑
Znajdujący się po wschodniej stronie od pałacu
rakie szkody. Szyby w oknach powybijano, wnętrza
klif wzmocniony jest nadal kamiennymi murami.
pomazano sprayem, opatrzono błazeńskimi napi‑
Wśród sosnowego lasu kryją się resztki poprzemy‑
sami i malowidłami. Ze ścian wyszarpano przewody,
słowego kompleksu, w świetnym stanie zachowane
zerwano podłogi. Odnosi się wrażenie, że działała
są kamienne piece do wytapiania rudy, magazyny
63
części wyspy i stanowi drugie co do wielkości miasto na Thassos. Na starych fotografiach widać skromne początki rybackiej wioski. Prostokątne domki, niektóre zachowały się do dzisiaj, na brzegu kilka rybackich łodzi. Odnosi się wrażenie, że mimo biedy mogły to być dla Limenarii szczęśliwe lata. Gdyby tylko można było cofnąć czas.
64
i mury przywodzące na myśl ruiny zamczyska. Przy‑
Pałac jest obecny na wszystkich fotografiach
kro, że cały obiekt nie został zagospodarowany pod
z tamtego okresu, także żelazny most, po którym
kątem kulturalno‑turystycznym. „Głupi ludzie, głupi
transportowano wagoniki. Molo portu liczy 220 m dłu‑
ludzie” – komentował bezwład lokalnych władz napo‑
gości, wzdłuż wybrzeża ciągnie się plaża – miejscami
tkany tam starszy mieszkaniec Limenarii.
opalają się na niej wczasowicze – i 400‑metrowa
W pałacu po planowanej rewitalizacji, jeśli już
utwardzona promenada. W miejscowości znajdują
nie wspomniane muzeum, mogłyby się przecież
się: szkoła podstawowa, gimnazjum, poczta, dwa
pomieścić hotel, sanatorium bądź dom pracy twór‑
banki, kościoły i kaplice, mnóstwo tawern, ouzeries
czej. Widzicie tu patrona ze strony którejś akademii
i sklepów. Od czasu zaprzestania działalności gór‑
sztuk pięknych lub, może bardziej jeszcze, Akademii
niczej w tym rejonie w połowie 1960 r. na pierwsze
Górniczo‑Hutniczej? Bo ja tak.
miejsce w ekonomii wysunęła się turystyka i to ona
Widok z okien pałacu na morze i miasteczko
stanowi obecnie główne źródło dochodów miesz‑
wart jest każdej ceny. Podobnie najbliższe otoczenie.
kańców. Wybudowano nowe hotele i pensjonaty,
W miejscu, gdzie składowano i dokonywano zała‑
zwłaszcza w zachodniej części miasta, przy plaży
dunku rud na łodzie, rozciąga się obecnie urocza
w dzielnicy Tripiti.
plaża. W murowanych halach przy plaży mogłyby
Historia Palataki stanowi przykład zaprzepasz‑
znaleźć miejsce na pracownie rzeźbiarzy (złoża mar‑
czenia szansy, gdy rozważano poddanie obiektu
muru pod ręką).
renowacji i przywrócenie go do życia. Czy to tylko
Dodajmy jeszcze kilka słów o samym miasteczku.
efekt mentalności południowców, wizytówka nie‑
Limenaria położona jest w południowo‑zachodniej
gospodarności, beztroski lokalnej ludności, która
Fotografie Jacek Dembosz
ma na uwadze wyłącznie zyski czerpane z turystyki?
obojętnym dla ludzkiego wysiłku, piękna, tradycji
Do głowy przychodzą stereotypy, bo trudno to zro‑
i historii. Że należy wypowiedzieć słowa: „nie zga‑
zumieć. Przecież odnowiony pałac mógłby stanowić
dzamy się” zamysłom, aby dworki i pałace (bo nie
nie lada atrakcję.
nasze, bo nie ich, tutaj czy tam) traktować jako
Biały marmur nadal stanowi naturalne bogactwo
godne kostki trotylu, oddania w pacht wandalom czy
Thassos. Wyspa jest żyzna i znana z obfitości słodkiej
wystawienia na powolne niszczące działanie warun‑
wody, oliwy, wina, miodu, ryb i owoców morza. Do tych
ków atmosferycznych. W każdym razie – że powinno
wspaniałości nie dołączył „Mały pałac”, który – jeśli
się próbować.
nic się nie zmieni i nie znajdzie się szczodry zagra‑ niczny inwestor – podzieli los antycznych ruin. Okres jego unicestwienia potrwa jeszcze przez jakiś czas. Dzisiaj umysły kuracjuszy i turystów zaprząta zagadka.
Przypis 1. Niszczeją: pałac w Radomierzycach pod Zgorzelcem wznie‑ siony 300 lat temu przez Joachima von Zieglera, uznawany za baśniowe dzieło najlepszych saskich architektów, ogrod‑
Najpierw, gdy z oddali widzą budowlę: „Co to takiego?”.
ników i rzemieślników; ogromny pałac (prawie 3 tys. m2)
Później z bliska: „Dlaczego nic się z tym nie robi?”.
w Bełczu Wielkim (dawniej Oderbeltsch), z dnia na dzień popa‑
I wreszcie: „Jak można było dopuścić do takiego stanu?” Z ludzkiej niefrasobliwości wydają się zado‑ wolone tylko mewy, które zamieniły go w ptasią rezy‑ dencję, a wieże zaadaptowały na punkty obserwacyjne. Jeśli ktoś ma wątpliwości, czy wzmiankowanie
dający w ruinę, który z daleka sprawia imponujące wraże‑ nie, a z bliska przeraża stanem zdewastowania; XVI‑wieczny pałac renesansowo‑barokowy w Strzeszowie; XVIII‑wieczny pałac rodu von Knobelsdorff w Studzieńcu (daw. Streidesldorf); kompleks pałacowo‑parkowy Mrowiny w powiecie świdnic‑ kim; pałac w Oporowie czy w Rogoźnie; romantyczny pałac w Międzylesiu w gminie Niegosławice w województwie lubu‑
o takich miejscach ma sens, to warto wyjaśnić,
skim… Lista jest długa. Ręce do zniszczenia tych obiektów przy‑
że bierze się ono z niezgody na dewastację naszego
kładały kolejno: stacjonujące tam oddziały Armii Czerwonej
wspólnego dziedzictwa. Z wrażliwości na bezbron‑ ność obiektów, ich fizyczną śmierć, z odmowy bycia
i wopistów, lokowane w budynkach szkoły rolnicze, domy wychowawcze dla upośledzonych, PGR‑y. Poza tym w dalszym ciągu w ich rujnowaniu bierze udział, kto żyw…
65
W ystaw y – G ł o sy – R e c e n z j e
Szczelina Wystawa retrospektywna Adama Brinckena
[…] obecność, ta szczelina, nie jest „obecnością bycia”, ale tym, co z konieczności zostaje przywołane przez malarzy1. [Jean‑François Lyotard]
barbara major
→ mgs, Częstochowa XII 2015 → mgs, Galeria Sztuki, Łódź: i–ii 2016 → Galeria Centrum nck, Kraków: iii 2016 → Galeria Promocyjna asp, Kraków: iii 2016 → Galeria Malarstwa asp Kraków: iii 2016 → mgs, Zakopane: iv 2016 → Muzeum Regionalne, Stalowa Wola: vi 2016 → Kurator: Barbara Major → Aranżacja plastyczna: Anna Król
wejść w dialog z konkretną sztuką. Jacek Sempo‑ liński na zadane samemu sobie pytanie: „Czym dla
66
Wystawa retrospektywna danego artysty zakłada
artysty jest sztuka?” odpowiedział: „Od tego, czym
chronologiczny przegląd jego dzieł, pozwala przy‑
jest dla niego, zależy to, czym jest”. Zaraz jednak
puszczać, że odwiedzający ekspozycję, oglądając
dodał: „Oczywiście, myśl, że zależy nie od tego, jest
prace w układzie „od początku do końca”, spotkają się
równie wyrazista”2. Obecny w tych stwierdzeniach
z… – i tutaj tkwi podstawowy problem retrospektywy.
paradoks problematyzuje samo pojęcie sztuki, oddaje
Retrospekcja według słownikowej definicji to przypo‑
niemożliwość zamknięcia jej w jednej kategorii i skła‑
minanie sobie przeszłych zdarzeń lub przeżyć. Aby
nia do zadawania pytań: czym jest sztuka dla Adama
zgłębić sens jakiegoś słowa, przydatna jest znajo‑
Brinckena? Co artysta „wystawia” i co możemy
mość jego etymologii: łacińskie retro znaczy „wstecz”,
„zobaczyć”, patrząc? Rzecz nie w odgórnie przyję‑
retrospectus pochodzi od retrospicere, czyli „oglądać
tych założeniach, ale w odsłanianiu dzięki poszcze‑
się”. Specere to „obserwować”, spectare – „przy‑
gólnym dziełom czy cyklom prac widnokręgu świata
glądać się”, i dalej: adspectus –„widok”, spectacu‑
tej twórczości.
lum – „widowisko”. W retrospekcji współbrzmią więc
W 1974 r. Adam Brincken stworzył tryptyk pod
i spojrzenie pozwalające zobaczyć, i pewien spektakl.
tytułem Idea. Jego pierwsza część – biało‑czarna –
Retrospektywa nie jest, a przynajmniej nie powinna
zawiera zarys postaci Myśliciela Augusta Rodina,
być, po prostu przeglądem dzieł danego artysty –
która stanowi jakby rzeźbę wbudowaną w ramy
w tym przypadku Adama Brinckena. Winna stać się
obrazu; część drugą stanowi czerwona płaszczyzna;
natomiast swojego rodzaju widowiskiem, w którym
wreszcie w części trzeciej postać rozrywa czerwone
pojedyncze dzieła, zachowując swoją szczególność,
płótno, wydobywając się z niego i z ram obrazu.
we współgraniu ze sobą odsłaniają nowe horyzonty,
Artysta opisuje swoje dzieło jako obrazujące ludzką
otwierają możliwości interpretacyjne i pozwalają
zdolność do wyrwania się z ograniczeń narzuconej
↑ Adam Brincken z cyklu Genesis 2000–15, Fot. Agnieszka Forgasiewicz
67
↗ Adam Brincken
mu ideologii. Tryptyk powstał w określonej sytuacji
w zupełnie inny sposób niż jakikolwiek inny. To było
environment Biała Sala
historycznej, czerwony kolor płótna nasuwa myśl
na północy Polski, cmentarz w Grudziądzu […]. Tam
o ideologii komunistycznej, ale uprawnione jest
zaskoczyły mnie dwie sytuacje […], płyty marmuro‑
tutaj – w świetle innych, późniejszych prac – uogól‑
wych grobowców, niskie, nieprawdopodobnie sta‑
nienie: artysta dąży do otwarcia formy, tworzy obiekty
rannie utrzymane, wręcz polewane codziennie wodą,
sytuujące się pomiędzy płynnym życiem a konkret‑
nad tymi płytami olbrzymie drzewa. Był środek lata
nym biosem. Trafnie to działanie scharakteryzowała
i świecące z góry słońce sprawiało, że niebieściło się
Renata Rogozińska: „Artysta z upodobaniem rozbija
w tym wypolerowanym marmurze. I właściwie nie
płaszczyznę malowidła, zniekształca i usuwa spore
wiadomo było, gdzie to jest. Czy ta płyta kogoś przy‑
jej połacie, otwierając tak uzyskane «wnętrze» […].
trzymuje, czy już nikogo. I to wszystko jest w niebie.
Obraz nie odtwarza realności, lecz wypełnia się nią
Ten marmur nie był ciężki. Dwa światy się przenikały.
[…]”3. Takie działania możemy nazwać deformacją
Niebo z kamieniem i ziemia z niebem też”4.
z obrazem Nieobecność 1977–1979 Fot. Agnieszka Forgasiewicz
68
tylko w odniesieniu do jakiegoś ustalonego wzorca.
Dzieła z cyklu Pejzaże cmentarne w swojej formie
Tymczasem u Brinckena chodzi przede wszystkim
nawiązują do linii pejzażu, na dole ciężko‑lekkie,
o ukształtowanie formy z właściwymi jej rytmami
u góry otwarte, pozwalają na połączenie z kontek‑
i napięciami, które jest równoznaczne z otwarciem,
stem, scalają się z otoczeniem, w którym są wysta‑
uwolnieniem obrazu. W tym kontekście warto przy‑
wiane. Klasyk niemieckiej socjologii, Georg Simmel,
toczyć opowieść artysty o jednym z jego najważniej‑
w eseju Most i drzwi pisze, że przyrodzone człowie‑
szych w życiu doznań, które stało się bezpośrednią
kowi jest łączenie i rozdzielanie, a jedna z tych czyn‑
przyczyną powstania cyklu obiekto‑obrazów Pejzaże
ności warunkuje drugą: „W każdej chwili jesteśmy
cmentarne (1980): „Ten kontekst cmentarza był fak‑
istotami, które rozdzielają to, co powiązane, albo
tycznym kontekstem, fizycznie się przydarzył i też
łączą to, co rozdzielone, zarówno w sensie bezpo‑
zrodził się z zobaczonego cmentarza i przeżytego
średnim, jak symbolicznym, zarówno cielesnym, jak
↗ Adam Brincken
i duchowym”5. Fizycznym połączeniem i jednocześnie
artysty nieistotne – tworzy on w różnych formach
environment Miejsce Stan
krystalizacją idei połączenia jest dla Simmela droga,
mosty, drzwi i bramy, które łączą, otwierają i przez
a przede wszystkim most, który uwydatnia, uwidacz‑
to otwarcie dają możliwość ukazania się tego, co nie‑
nia połączenie. Figurą, w której zawierają się zarówno
obecne. W environmencie Biała sala (1977) widzimy
połączenie, jak i rozdzielenie, okazują się natomiast
miejsce – salę szpitalną – zbudowane z okien. Jego
według niemieckiego socjologa drzwi: „Otóż, drzwi,
centrum stanowi obraz, w którym we framugi okienne
które są niejako przegubem między przestrzenią
artysta wpisał kształt ukrzyżowanego Chrystusa. Nie
człowieka a wszystkim, co znajduje się na zewnątrz,
jest to przedstawienie, ale raczej odciśnięty ślad,
znoszą rozdział między wewnętrznością i zewnętrz‑
który umożliwia pojawienie się w tej nieobecności
nością”6. Adamowi Brinckenowi w Pejzażach cmen‑
samego Jezusa, łączącego w sobie cierpienie i wyzwo‑
tarnych udało się ucieleśnić rozdzielenie i połączenie
lenie, ból i zbawienie.
Skupienia, 1983 Fot. Agnieszka Forgasiewicz
rozumiane jako dwa aspekty jednego działania, obec‑
W latach 1986–1987 powstały dwa cykle
ność w nieobecności, a jego dzieła stają się swojego
obrazo‑obiektów Brinckena: Świetliste i Mroczne.
rodzaju drzwiami, które materializują jedność krajo‑
Struktura obiektów bezpośrednio odnosi się do krzyża,
brazu (nie ma podziału na ziemię i niebo, wszystko
do napięcia wynikającego z przecięcia pionowego
wokół nas przenika się i na siebie oddziałuje) oraz
z poziomym. Mroczne naśladują ten układ, ale go
negują rozdzielenie materii i wymiaru duchowego.
deformują, ścieśniają i zamykają, swoją kolorystyką
Dążenie do połączenia materii z niematerial‑
wywołując równocześnie wrażenie pewnego zapadania
nością, ucieleśnienia jednocześnie konkretności
się do środka, zagęszczenia materii. Świetliste nato‑
i sensów metafizycznych znamionuje wszystkie
miast uwypuklają kształt krzyża, w swojej „jasności”
obiekto‑obrazy Brinckena. Tradycyjne pytania
i prześwitach są lekkie i strzeliste. Oba cykle pokazy‑
zadawane dziełom malarskim, dotyczące zmysłowej
wane są najczęściej jako environment, Adam Brincken
obecności lub samego przedstawienia, wydają się dla
buduje z nich górę, której podstawę stanowią Mroczne, 69
↗ Adam Brincken
szczyt zaś Świetliste. Instalacja staje się w ten spo‑
Kamienie stanowią dobry pretekst, aby zadać
z cyklu Świetliste
sób nawiązaniem do figury męki Pańskiej (Mroczne)
kluczowe pytanie: czym jest malarstwo dla Adama
i zmartwychwstania (Świetliste). Ponownie spotykamy
Brinckena? Artysta mówi, że kamienie tworzą dla
1986–1987
przenikanie się cielesności, śmiertelności, doczesności
niego pole do malowania, ale nie chodzi po prostu
Fot. Henryk Szaleniec
z wymiarem duchowym. Dzieła spełniają rolę mostu
o zamalowywanie – jak sam podkreśla, w każdym
łączącego i otwierającego odrębne światy.
kamieniu coś tkwi, rzecz w tym, aby to uwolnić,
1985–1986 z cyklu Mroczne
Osobną grupę obiekto‑obrazów artysty stanowi
wydobyć przez gest malowania. Nie ma takiej rzeczy
rozbudowany cykl Kamienie, tworzony od lat 80.
jak kamień, są raczej jego różne rodzaje, z odmien‑
xx w., na który dotychczas złożyły się Kamienie
nymi właściwościami: wystarczy zanurzyć kamień
zimne, letnie, gorące oraz Kamienie suche, papie‑
w wodzie, a następnie podnieść go do światła, by stał
rowe, zamknięte, otwarte. Adam Brincken zapytany
się całkowicie inną rzeczą. W jednym kamieniu tkwi
o te dzieła mówił:
olbrzymia ilość możliwości, ważne są więc historie,
Ten kamień mi się zdarzył, tak jak każdemu z nas, bywają takie okruchy natury. Kamień jest twardy, więc trwały, lubimy go sobie podnieść z ziemi i schować do kieszeni. Nie wiem, czy można ten rodzaj odczucia nazwać sentymentem, trzeba by wtedy powiedzieć, wobec czego w takim razie ten sentyment. Ja mam wrażenie, że to dlatego, że coś tam jest, nawet jak się rozbije kamień na kawałki, to dalej będzie tkwiło. Trwałość odrobiny kamienia, jakaś pokora, że ten „atom” jest częścią, ale kompletną tego świata […]. Być może to był rodzaj znalezienia jakiegoś miejsca, pola do malowania. To chyba takie pole malarza. One co jakiś czas muszą mi się przydarzyć, jako próba zbu‑ dowania czegoś, co otworzy mi jakąś następną perspek‑ tywę. Może dlatego one mają taki zupełnie określony format, kształt, one nie mają ażurów, koncentrują się do środka, tak jak kamień7. 70
w które jest wpleciony. Malarstwo Adama Brinckena jest niefiguratywne, ale zawsze przedstawiające. Z jednej strony ekspre‑ syjne, z drugiej zaś ujęte w rytm linii, pociągnięć pędzla wyrzeźbionych w materii malarskiej. Można je porównać z utworem muzycznym, w którym rytm porządkuje rozwijającą się melodię. Wymykający się rygorom kolor, skontrastowany z pewną geometrią, tworzy rodzaj rytmu życia. W piktorialnej prezentacji dzieła, w jego wizualności sygnalizowane jest zjawi‑ sko, którego naturę oddaje słowo virtus: Zdarzenie nazwane słowem virtus, które pozostaje w mocy, które jest mocą, nigdy nie wyznacza wzro‑ kowi celu, nie definiuje jedynego sensu lektury. Ale to nie znaczy, że jest pozbawione sensu. Wręcz
↗ Adam Brincken Jak stąd do wieczności 1976 Fot. Agnieszka Forgasiewicz
przeciwnie – ze swej negatywności czyni rozprzestrze‑ niającą się w wielu kierunkach siłę i umożliwia nie tylko jedno czy dwa znaczenia, ale całe konstelacje sensu, przypominające sieci8.
odpowiedni układ barwny tafli szklanych, odgrywa dramat stworzenia. W jaki sposób artysta przenosi to widowisko w obiekto‑obraz? Brincken rzeźbi kre‑ ację świata w materii malarskiej, jej nawarstwienia
Od 2000 r. Adam Brincken tworzy cykl obiekto-
i barwy stają się polem, w którym działa moc stwór‑
‑obrazów zatytułowany Genesis, przygotowywany
cza, zaakcentowana przecinającymi płaszczyznę roz‑
dla kościoła Najświętszej Maryi Panny Królowej
błyskami złota i srebra. Linie białego i żółtego złota
Polski w Wejherowie. Całość będzie się składać z 42
otwierają powierzchnię, stają się metaforą słowa
dzieł – każdemu dniowi stworzenia świata odpowiada
w naturze, tworzą szczeliny nadające rytm całości,
siedem obrazów. W nawach bocznych kościoła znaj‑
niejako uobecniając kształt materii. W cyklu ponow‑
dują się już witraże zaprojektowane przez Brinckena,
nie pojawia się – tak charakterystyczny dla Brinc‑
Dorotę Ćwieluch‑Brincken i Martę Brincken‑Czech.
kena – gest otwarcia‑śladu, który umożliwia obecność
Renata Rogozińska tak pisze o tej realizacji:
w nieobecności. Podejmując próbę zakreślenia horyzontu twór‑
Każdy z trojga artystów, projektujących po 14 witraży, był w swych decyzjach autonomiczny. Równocześnie mieli oni na względzie spójny charakter całości. Stąd, mimo pewnych odmienności, witraże w nawach bocznych są jednolite stylistycznie i pozostają w har‑ monijnym związku z witrażami Adama Brinckena powstałymi kilka lat wcześniej. Prezentują przysło‑ wiową jedność w różnorodności. Po każdej stronie nawy bocznej znajduje się 21 okien, podzielonych na trzy równe segmenty. Każdy segment, składający się z 7 okien, został „dedykowany” jednemu dniu stworzenia świata, opisanemu w Księdze Rodzaju9.
czości Adama Brinckena, nie sposób pominąć jego rysunków. Najbardziej intensywny czas ich powsta‑ wania to okres stanu wojennego. Po wydarzeniach 16 XII 1981 r., kiedy podczas pacyfikacji strajku w kopalni Wujek zabito dziewięciu górników, Brinc‑ ken nie był w stanie malować przez co najmniej rok, zaczął natomiast niemalże obsesyjnie rysować. W latach 80. powstały więc m.in. Cierpienie – Odku‑ pienie – Jesteś! (1982), Autoportret (1982), Kordon Sanitarny (wg Trzech Krzyży Rubensa), pamięci ks. Jerzego Popiełuszki (1985), Stacja xiv (1989),
Witraże stanowią przede wszystkim scenę dla spektaklu światła. To ono, przedostając się przez
Złożenie do grobu (1989). Brincken opisuje ten „stan ducha” w następujący sposób: 71
↑ Adam Brincken z cyklu Genesis 2000–2015 Fot. Henryk Szaleniec → Adam Brincken Przedmiot poetycki... Za... 1979 Fot. Agnieszka Forgasiewicz
Do okna, z którego widziałem stale stojących panów w kurtkach podbitych sztucznym misiem, przysuną‑ łem stół. Położyłem arkusz bristolu, zastrugałem parę ołówków i od tego momentu codziennie toczyłem swą „wojnę”. Motywami były sceny Męki Pańskiej – już kie‑ dyś powstałe ręką Rembrandta i Grünewalda – pojawia‑ jące się w kolejnych rysunkach wbrew logice zdarzeń; od zdjęcia z krzyża, przez mury gmachów „użyteczno‑ ści publicznej”, opadającą kratę, uciekający z pamięci wolny pejzaż, rysunek‑autoportret, fragmenty dotych‑ czas powstałych obiekto‑obrazów i czarny, kreskowy kokon – „potencja zła”, jak go sobie nazwałem10.
W niektórych rysunkach artysta umieszcza swój autoportret, jest niejako świadkiem i jednocześnie uczestnikiem dziejących się wydarzeń. Zwinięty, pomięty wizerunek przez swoją deformację staje się niemym krzykiem. Własny portret stanowi swego rodzaju cytat z istniejącego samodzielnie dzieła, w którym Brincken umieścił swój wize‑ runek na obiekcie‑obrazie, metaforycznie łącząc go z malarstwem, malowaniem. Te dwa użycia autoportretu uwidaczniają sposób, w jaki artysta 72
↑ Adam Brincken
rozumie i odczuwa gest malowania i rysowania.
Przypisy
environment, Biała Sala
Ten drugi jest dla niego przede wszystkim szuka‑
1. J.-F. Lyotard, Co malować? Adami, Arakawa, Buren, przeł.
z obrazem Nieobecność 1977–1979 Fot. Agnieszka Forgasiewicz
niem kształtu dla emocji, ślad ołówka staje się zapi‑ sem katharsis: „Jeśli chcesz ją zobaczyć – mówi się Orfeuszowi – nie patrz na nią. On się odwraca, żeby ją zobaczyć. To spojrzenie jest ustanowieniem odstępu”11. Użycie wizerunku w obrazie wskazuje zaś na traktowanie przez Brinckena malarstwa jako siły życia, która jest zdolna stwarzać szczeliny dla boskiej obecności. W rozmowie z Krystyną Czerni Brincken mówi o źródle swojej sztuki, jest nim mianowicie pewne nawarstwienie śladów, które tworzy dziejące się życie. Ślady te pozostawiają zarówno spotkania z ludźmi,
M. Murawska, P. Schollenberger, Warszawa 2015, s. 25. 2. J. Sempoliński, Władztwo i służba, Lublin 2001, s. 373. 3. R. Rogozińska, Inspiracje pasyjne w sztuce polskiej w latach 1970–1999, Poznań 2002, s. 311. 4. Film dokumentalny Album Krakowskiej Sztuki. Adam Brincken, rozmowę prowadziła Krystyna Czerni, realizacja A. Kornecki, TVP Oddział w Krakowie 1996, czas trwania: 25 min. 5. G. Simmel, Most i drzwi, przeł. M. Łukaszewicz, Warszawa 2006, s. 249. 6. Tamże. 7. Fragment rozmowy przeprowadzony przeze mnie z Adamem Brinckenem 30 IX 2015 r. w pracowni artysty. 8. G. Didi‑Huberman, Przed obrazem. Pytanie o cele historii sztuki, przeł. B. Brzezicka, Gdańsk 2011, s. 18. 9. R. Rogozińska, Witraże sakralne Adama Brinckena, tekst niepublikowany.
jak i dostrzeżone symptomy egzystencjalności
10. A. Brincken, Być! O życiu, życiu twórczym, a przede wszyst‑
w naturze12. Nasuwa się tutaj skojarzenie z sokra‑
kim o sobie ostatnimi laty, „Zeszyty Naukowo‑Artystyczne
tejską metaforą tablicy woskowej w duszy, w której
Wydziału Malarstwa Akademii Sztuk Pięknych w Krakowie”, 1998.
jak odciski pieczęci odbijają się wszystkie spostrze‑
11. J.-F. Lyotard, dz. cyt., s. 187.
żenia i myśli. Byłaby więc sztuka Adama Brinckena
12. Film dokumentalny Album Krakowskiej Sztuki. Adam Brincken,
materializacją śladu w duszy, więcej, poszukiwaniem
dz. cyt.
takiej formy, która przywraca śladom życie? 73
W ystaw y – G ł o sy – R e c e n z j e
Bez tytułu, olej na płótnie Wizje, obecności, alienacje → bwa w Olsztynie ix−x 2015 → mgs w Częstochowie iii−iv 2016 → bwa w Rzeszowie iv−v 2016 → bwa w Kielcach vi 2016
Joanna Piotrowska
fakty. Skojarzenia retrospektywnego – z pierwszą awangardą, w której separacja z formami przedmio‑
Dobry tytuł albo informuje, albo budzi kolejne sko‑
tów i ludzi odbyła się pod wspólnym dachem daw‑
jarzenia. Ten odbieram w drugi sposób. Pierwszym
nych, dobrze znanych technik. Bez tytułu (bo bez
skojarzeniem jest całe uniwersum opisywania,
przedstawieniowej treści), ale wciąż olej na płótnie.
porządkowania, kategoryzowania obrazów. Rozko‑
Oczekiwanie abstrakcji to w tym przypadku
sze inwentarzy, przyjemności ewidencji, upadek
jednak fałszywy trop. Tak zrozumianemu tytułowi
w formułę „nieznany/nieznana”. Wstęp kuratorski
(a może to być, i zapewne jest, oczekiwanie bar‑
kładzie co prawda nacisk ni mniej, ni więcej, tylko
dzo subiektywne) przeczą obrazy. Surowe płótno
na wartości uniwersalne przemawiające przez obrazy,
na okładce katalogu jest puste tylko czasowo. Zapeł‑
ale i wystawa, i pozostały po niej katalog stają się
niają je ciała i twarze. Przywiązanie do rozpoznawal‑
siłą rzeczy formą zapisu, pamiątką wydarzenia
nych form postaci ludzkiej jest rodzajem antropolo‑
w miejscu i czasie . Następuje petryfikacja opowie‑
gicznego archetypu, obraz jest uobecnieniem ciała,
ści o pewnym zespole prac, która w analizie Adama
ciała zagrożonego lub już nieobecnego przez śmierć,
*
74
Organistego zyskuje porządek genetyczny i termi‑
ale powracającego w owym imago czy representatio.
nologiczny „malarskiej szkoły krakowskiej”. Obrazy
Znaczna część praktyk artystycznych była i jest histo‑
można od tej chwili opisywać, przyporządkowywać,
rycznie skontekstualizowanym sposobem uobecnia‑
analizować w tej konfiguracji, którą stabilizuje
nia, tego głębokiego gruntu działalności, którą w pew‑
kilka punktów odniesienia – zewnętrzny, topogra‑
nym momencie nazwano sztuką, a współcześnie, gdy
ficzny i wewnętrzny, w materii samego malarstwa.
włączyła się w nią m.in. również fotografia – kulturą
Pierwszym jest miasto, miejsce Akademii i rozwoju
wizualną. Ciało nie jest przy tym biologiczną mecha‑
malarskiego twórców. Kolejnymi odwołania do tra‑
niką, lecz całością z życiem myśli, a obraz jest jego
dycji i wspólna postawa wobec figuracji. Postawa
dynamiczną pamięcią. Chateaubriand w Pamiętnikach
afirmatywna. I to figuracja jest przyczyną upadku
zza grobu zostawia piękny akapit poświęcony domo‑
kolejnego skojarzenia, z którym rozstać było mi się
stwu babki, w którym spotyka się kilka starszych dam,
równie trudno, jak niepodważalne są przeciwne mu
urodzonych jeszcze w wieku XVIII. Z typową dla siebie
↑ Grzegorz Bednarski Wnętrze z Picassem 200 × 150 cm, olej na płótnie, 2005–2012
75
twarzy na zdjęciach i w kadrach malarskich prowo‑ kują takie właśnie niekończące się wpatrywanie, by dotrzeć do tego, co wspólne. Do powagi spojrzeń, za którymi ukrywają się nieznane nam historie. Równie intensywne spojrzenie, nie melancholijne jednak, pojawia sie we Wnętrzu z Picassem Grzegorza Bednarskiego. Pilnie spogląda na nas młody czło‑ wiek w wieku lat około trzech (?); za nim zatłoczone
↑ Jarosław Kawiorski
nastrojową melancholią zauważa, że świadkował odej‑
wnętrze, w którym zmieściła się wypchana wrona,
Twarze iv
ściu tej małej społeczności i jest być może jedynym
Picasso wsunięty za komodę (a nawet dwaj), przycięty
człowiekiem na świecie, który wie, że te osoby istniały.
kadrem odpoczywający ojciec. Ten portret rodzinny
olej na płótnie
Jest w tym pewna pisarska manipulacja – Chateau‑
dialoguje z codziennością. Przyjacielsko włącza w nią
2015
briand w tej samej chwili, gdy rozmyśla nad odej‑
klasyków fachu autora przez dosłowne cytaty i zabiegi
ściem bez świadectwa, równoznacznym ze śmiercią
malarskie. Wzorzysta tkanina na stole i intensywnie
ostateczną, zostawia nam pamięć swojej pamięci.
czerwony obraz w obrazie (z kolejnym wnętrzem)
Obrazy też przedłużają istnienie, zarówno świata
przywołuje wyimki z Matisse’a. Stoicki Kramarz albo
zewnętrznego, jak i wizji wewnętrznej, intymnej wła‑
Maciek jako sprzedawca reprodukcji zasiada niewzru‑
sności oddanej widzowi. Być może też są manipulacją,
szenie między rzędem banalnych, wyeksploatowa‑
na tyle, na ile uznamy za nią wszystko, co przychodzi
nych przedmiotów poprzetykanym cezanne’owskimi
do nas z zewnątrz i przez pośrednictwo.
gruszkami a rzędem reprodukcji van Gogha i Gaugu‑
120 × 120 cm zdjęcia, farby wodne
76
Roland Barthes, pisząc w Świetle obrazu o fotogra‑
ina. Wygląda na to, że popyt na klasyków jest równy
fii, innym medium uobecniania, widzi we wpatrywa‑
temu na martwe natury z używanych butów narciar‑
niu się w zdjęcie syzyfowy wysiłek dążenia do uchwy‑
skich i sczytanych tygodników. I stąd może stoicyzm
cenia istoty tożsamości portretowanej osoby. Istoty
Maćka. Stoicyzm, ale nie cynizm. Zapożyczenie nie
ciągle umykającej, co prowadzi nie do zaniechania
jest manierą, a narzędziem. Na kolejnym płótnie
prób, ale do ciągłego ich ponawiania przez powraca‑
w pejzażu wyciętym ze Żniw Bruegla toczy się prze‑
jące wciąż i wciąż spojrzenie, którego nie zadawala
pisana na role męskie Walka Jakuba z aniołem Gau‑
fotograficzne poświadczenie, że „to naprawdę było”.
guina; bretońskie wieśniaczki zastąpili mężczyźni,
Myślę o tym przy Twarzach Jarosława Kawiorskiego.
z których tylko jeden, wyniesiony ponad pozostałych,
Twarze łączą stare fotografie portretowe i ich malar‑
dostrzega – albo tworzy – wizję zmagania, będącego
skie odpowiedniki, rozmycia, szkice, „wprawione”
biblijnym obrazem modlitwy szturmującej.
obok siebie (przez analogie do kart albumu) w grube
Bezpośrednie, cytujące nawiązania do trady‑
impasty farby. Niepewne analogie rysów i wyrazu
cji artystycznych mają na wystawie różny wymiar.
→ Zbigniew Sprycha Ostatni walc 220 × 170 cm olej na płótnie 2015
Infantki Velázqueza (lub sama suknia) pojawiają się
zdjęć‑nie‑zdjęć. Wielki inkwizytor de Guevara według
w poetyckich krajobrazach Zbigniewa Sprychy. Ciepłe,
El Greca, w symfonii purpury i szlachetnego złota,
gęste barwy i faktury, wariacje tauromachii, sylweta
został przez Mirosława Sikorskiego uniesiony wraz
Don Kichota tworzą iberyjskie legendarium obrazowe.
z fotelem pod powałę. Odstępstwem od obrazu mistrza
Uzupełnia je chłopiec w ubraniu komunijnym – sam
jest uwiarygodniająca ten krótki lot zmiana perspek‑
autor, powracający z infantkami w zespole małych
tywy kardynalskiego nosa. De Guevara zdwojony
formatów, niby w rodzinnej galerii XIX‑wiecznych
przez lustrzane odbicie wodzi wzrokiem za widzem. 77
→ Mirosław Sikorski Studium Cb cal 150 × 150 cm tempera jajkowa i olej na płótnie 2014–2015
78
Jak wiadomo, jest to najwyższy wyraz doskonałości
eschatologiczna Schadenfreude tytułu Kto się śmieje
malarstwa, o czym przypomina pochwała oleodruku
ostatni? pod wizją własną apokaliptycznego sędziego
wygłoszona przez ojca obojętnego na te peany bohatera
z mieczem z ust wychodzącym. Numerowane kolejno
Czarnego Piotrusia Formana. Na jednym odbiciu de
Oddechy Andrzeja Kapusty to prace medytacyjne,
Guevara jest poważny, na drugim traci srogi wyraz twa‑
o czystych, skupionych formach. Biel tła i sylwetki
rzy. Czyżby kardynała bawiła zmienna lekkość bytu?
ludzkie w błękicie, kolorze powietrza i tchnienia,
Ewokowane nastroje, jeśli pojawiają się, to w dia‑
powtarzające się rytmicznie formy geometryczne,
metralnie różnych odmianach. W „picassach” Andrzeja
opróżniane z koloru i ponownie nim napełniane two‑
Folfasa linia powtarza mechanicznie wypracowane
rzą wizualny i na poły już abstrakcyjny odpowiednik
już raz dukty. Zbigniew Cebula tworzy imaginacyjne
tego czystego procesu, który napełnia nas życiem.
przestrzenie z elementów scenografii średniowiecz‑
Co za kontrast z krwawą czerwienią ścian i prepara‑
nej świątyni, z symbolicznymi aplikacjami. Stosuje
tem anatomicznym Fitness clubu Bogdana Klechow‑
impasty, kontrasty temperatur; szuka żarliwości
skiego, w którym wśród nieprzyjaznych, metalowych
wiary (Wieloryb w katedrze – połów) i historii (Wielo‑
współczesnych narzędzi doskonałości ciała dokonuje
ryb w katedrze – mandorla) z nową, już rozpoznawalną
się ostateczne udręczenie, nad którym w pełni panuje
ikonografią żołnierzy wyklętych, z emblematycz‑
kobieta. Być może mężczyzna lepiej odczuje przecina‑
nym Zygmuntem Szendzielarzem. Rozbawiła mnie
jące się tu linie napięć.
↗ Andrzej Kapusta Oddech liv 90 × 120 cm 2014
Uobecnieniami w stanie czystym, a jednocze‑
fade” – takim zaklęciem Elżbieta utrwaliła życie fil‑
śnie wizerunkami samotności, są obrazy Grzegorza
mowego Orlanda) i zwracające się ku niej dziecko
Wnęka. Alienacja, odejście, śmierć przemawiają przez
okryte pasami sinych tonów. Cień, przerwana siatka
pojedynczą czy dwie postaci, tradycyjnie dominujące
ogrodzenia wyznaczają nieprzekraczalne oddziele‑
w kompozycji. Towarzyszy im natura, przez której
nie. Współcześnie, banalnie ubrana kobieta (Bez
znaki wydobywa się ku powierzchni to, co najważ‑
tytułu, 2014), skupiona na obrywaniu płatków róży,
niejsze, a nadal niezrozumiałe – miłość, śmierć,
za plecami ma ciemny otwór antycznego czy boeckli‑
obcość. Na płótnie Bez tytułu (2010) cień dzieli
nowskiego grobowca. Kwitnące i ogniste życie roślin
zacierający się powoli kształt młodej kobiety („Do not
pojawia się w „portretach podwójnych”, w których
→ Andrzej Folfas Igraszki dyptyk 2 × (81 × 100 cm) olej na płótnie 2010
79
↑ Zbigniew Cebula
dialoguje z odczuwalnym w zapatrzonych przed siebie
obszarem działania mężczyzn. Asystując w Auto‑
Wieloryb w katedrze
spojrzeniach poczuciem samotności we dwoje. Empa‑
portrecie z Leżajska wizji Chrystusa schodzącego
tia nadaje wybranym tematom potencjał aktualizacji.
z krzyża ku modlącemu się zakonnikowi, artysta
olej na płótnie
Alienacja czarnego emigranta (Emigrant z 2010 r.)
przedłuża pionową belkę krzyża za górną krawędź
2015
dziś, w kolejnym roku kryzysu imigracyjnego w Euro‑
obrazu. Łączność między ziemią a niebem staje się
pie, przemawia i inaczej, i silniej.
dosłowna. Fosforyzujące prześwity w zagmatwanej
– wersja 2 135 × 81 cm
80
Powaga i religijny namysł, metafizyczny i umiej‑
przestrzeni Autoportretu dewocyjnego przywołują
scowiony w odwołaniu do pobożności barokowej,
we mnie ulotność wrażeń dostrzeganych kątem oka,
cechuje Janusza Matuszewskiego. Zapominamy dziś
które cofają się przy spojrzeniu na wprost. Taka jest
często, że dewocja, w tym pobożność sarmacka, jest
metoda obserwacyjna przy patrzeniu na niektóre
↗
z gwiazd i tak tylko udaje się uchwycić obraz niedo‑
Czaszka, biret i gotowa do zapalenia świeca w Vanitas
Grzegorz Wnęk
stępnego zmysłom, ale rzeczywistego bytu – w obja‑
z wagą to metafora przyszłego bilansu, który w języku
Magnolia
wieniu, intuicji, kątem rozumu. Janusz Matuszewski
biblijnym jest liczeniem i ważeniem.
autoportetuje się w zakonnym habicie albo na wpół
Są jednak na wystawie przedstawienia z założe‑
obnażony. Człowiek jest cielesny i to ciało, zgodnie
nia bezludne i bezcielesne. W martwych (?) natu‑
z wielowiekowym nurtem myśli, wpędza go w nędzę
rach Edyty Sobieraj i Grzegorza Bednarskiego z jed‑
duchową. Ciało, ów skórzany wór wschodnich pustel‑
nej strony widzę miłą historykowi sztuki tradycję
ników albo uparty brat osioł świętego Franciszka.
gatunku malarskiego w pierwszorzędnej szacie
Artysta udostępnia przeżycie religijne podszyte
malarskiej, z drugiej – próbę zapisu nieuchwytnego,
wanitatywnym przekonaniem o znikomości życia.
bo odmiennego życia ukrytego w przedmiotach lub
200 × 130 cm olej na płótnie 2015
81
↑ Bogdan Klechowski Fantomy i fetysze 160 × 300 cm akryl, olej na płótnie 2014
→ Edyta Sobieraj 1013 km 160 × 150 cm olej na płótnie 2013 82
→ Janusz Matuszewski Autoportret z Leżajska 190 × 70 cm olej na płótnie 2014
za nimi, do którego zrozumienia zbliżać można się jedynie asymptotycznie, przez odczytywane w wybo‑ rze, układzie i barwach rzeczy nastrój i intuicje. Rów‑ nocześnie z kontemplacją malarskiej wizji przedmio‑ tów pojawia się jednak pytanie, czy próba takiego odczytania (prze‑życia) to antropocentryczna auto‑ projekcja, wzniosłe dążenie do ukrytej prawdy czy już może mania rodem z Gombrowiczowskiego Kosmosu. Wątpliwości takie nie dręczą mnie w przypadku atla‑ sowych studiów chmur Mirosława Sikorskiego – rze‑ czowych kadrów zmiennych stanów „teatru nieba”, szczęśliwie niezależnego od człowieka. Pojęcie „malarskiej szkoły krakowskiej” być może utrwali się, zgodnie z wolą artystów, albo i wbrew niej. Być może przerosną je indywidualizmy twórcze.
Przypis * Bez tytułu, olej na płótnie. Katalog wystawy (Zbigniew Sprycha, Grzegorz Wnęk, Bez tytułu, olej na płótnie; Adam Organisty, Przyczynek do badań nad „krakowską szkołą malarską”), Kraków 2015.
83
W ystaw y – G ł o sy – R e c e n z j e
Olafur Eliasson: Baroque Baroque albo wyprawa w inną rzeczywistość
→ Olafur Eliasson Wasza/ Twoja wspólna planeta 195 × 325 × 200 cm stal szlachetna, aluminium kolorowy filtr szklany (turkus, niebieski, różowy żółty), lustro, 2011 Thyssen-Bornemisza Art Contemporary Collection Vienna
W dostojnej atmosferze cesarskiego Wiednia można było zobaczyć zaskakującą wystawę. Łączyła baro‑
zanych ze światłem i lustrzanym odbiciem.
→ Pałac Zimowy Księcia Eugeniusza i Górny Belweder, Wiedeń → 21 XI 2015 – 6 III 2016
Małgorzata Kaczmarska
ale nie sięga połowy wysokości pomieszczeń. Odbijają
kowe, pełne przepychu wnętrza z instalacjami Ola‑ fura Eliassona, opartymi głównie na efektach zwią‑
się w niej kolejne prace Eliassona i bogate wnętrze,
Ur. w Krakowie. W 1999 r. ukończyła z wyróżnieniem Wydział Malarstwa kra‑ kowskiej ASP. W 2015 r. uzyskała stopień doktora habilitowanego sztuki. Związana ze środowiskiem akademickim, obecnie profesor nadzw. Prowadzi wykłady w Polsce i za gra‑ nicą – na zaproszenie uniwersytetów z Barcelony i Sewilli. Jest członkiem grupy artystycznej Grupy‑ 20minut. Mieszka i tworzy w Krakowie.
84
Zaproponowano swoistą barokizację baroku (stąd
nie ma się jednak poczucia chaosu, wręcz przeciw‑
pewnie tytuł wystawy) za pomocą współczesnych
nie. Obserwujemy uporządkowaną mozaikę różnych
środków artystycznych, odmiennych niż język wizu‑
deseni harmonizującą z przestrzenią ponad lustrem –
alny typowy dla sztuki europejskiej XVI–XVIII w.
równie dekoracyjną, ale wpisaną w architektoniczny
W pierwszym momencie to połączenie może wydawać
porządek podkreślony geometrią okien. W jednym
się nazbyt odważne, jednak dojrzały styl barokowy
z pomieszczeń na prostokątnym ekranie pokazy‑
charakteryzowało właśnie dążenie do zaskoczenia.
wany jest film Innen Stadt Außen śledzący transport
Przez prace Eliassona jest to realizowane jako kolejna
dużego lustra przyczepą przez ulice Berlina. Odbicia
warstwa wizualna, która wraz z architekturą i deko‑
ulic w lustrze, dynamiczne, lecz uwięzione w regu‑
racją pałacowych wnętrz tworzy spójną i interesu‑
larnej formie, łączą się z projekcją filmową również
jącą całość, bynajmniej nieprzesadzoną. Instalacje
zamkniętą ekranem, ten zaś tworzy wzorzysty ele‑
duńsko‑islandzkiego artysty pozwalają dostrzec baro‑
ment pomieszczenia obitego dekoracyjną materią
kowe wnętrza z nowej perspektywy; wydaje się rów‑
i oświetlonego bogato zdobionymi żyrandolami.
nież, że one same wiele na tym zestawieniu zyskują.
Całość odbija się w tafli lustra i na wysokości jego
Tafla lustra przechodząca wzdłuż ściany przez
krawędzi przechodzi płynnie w następne podziały
amfiladę pokojów reprezentacyjnych to typowa inter‑
wnętrza. Obserwujemy wysmakowany kolaż. Podob‑
wencja site‑specific. Płaszczyzna lustra jest wysoka,
nie jest w następnych salach, gdzie do barokowego
85
↑ Olafur Eliasson
wnętrza wstawiono ażurowy tunel ze stali (Fivefold
malowidłami batalistycznymi. Tego typu iluzja, ale
Mam Cię na oku
Tunnel), okrąg ze stalowych kręgów (Endless Dough‑
zmultiplikowana za pomocą kalejdoskopu – zatem
nut) czy gwieździstą formę z płyty wiórowej (Fivefold
widz przeczuwa charakter tego, co zobaczy – cechuje
kolorowy filtr szklany
cube) – wszystkie wymienione prace są także rezulta‑
instalacje Your Shared Planet oraz Kaleidoscope.
oświetlenie, 2006
tem zainteresowania artysty właściwościami formy
Można w nieskończoność przyglądać się zgeome‑
wynikającymi z obliczeń matematycznych i powstały
tryzowanej kompozycji odbić pomieszczenia i zwie‑
we współpracy z islandzkim matematykiem i archi‑
dzających, zmieniającej się także (wewnętrznymi
tektem Einarem Thorsteinnem.
podziałami odbić i kolorystyką) zależnie od kąta
230 × 120 × 110 cm Stal szlachetna, aluminium
Thyssen‑Bornemisza Art Contemporary Collection Vienna
Zdumiewa efektem praca WishesVersus Wonders.
86
patrzenia.
Jest to mosiężny półokrąg o grubości 6,5 cm, średnicy
Przynajmniej dwie z instalacji Baroque Baroque
5 m, zawieszony 90 cm nad podłogą. Dzięki odbiciu
mają potencjał zdolny przenieść obserwatora w inną
w lustrze zdaje się pełnym okręgiem unoszącym się
rzeczywistość. Większość prac składających się
centralnie w olbrzymiej barokowej sali ozdobionej
na wystawę umieszczono na piano nobile, do którego
↑ Olafur Eliasson
wchodzi się szeroką, reprezentacyjną klatką schodową.
koncentryczne dyski powodujące niewielkie zmiany
Niekończący się pączek
Tam osacza, omamia i hipnotyzuje widza specyficzne
postrzeganej barwy światła w zależności od pozycji
monochromatyczne światło w kolorze żółtym, ogra‑
obserwatora. Urządzenie działa jak reflektor, sprawia‑
stal szlachetna
niczając postrzeganie barw do żółcieni i czerni (zróż‑
jąc, że całe pomieszczenie wygląda, jakby je dotknął
Courtesy Olafur Eliasson;
nicowanych walorowo). Jest to o tyle intensywne, ile
król Midas – tym bardziej że przez otwarte drzwi widać
niepokojące odczucie, męczące zmysł wzroku (Yel‑
sąsiadujące pomieszczenia oświetlone naturalnie.
Wysokość: 62 cm śr. 200 cm
Neugerriemschneider Berlin
low Corridor). Podobne światło zostało zastosowane
Your Uncertain Shadow (colour) natomiast to może
w pracy Eye See You umieszczonej w środku stosunkowo
niezbyt zaskakująca instalacja, ale wymagająca
Pięcioczęściowa bryła
małej, bardzo bogato zdobionej sali, częściowo złoco‑
zaangażowania widza i zależna od jego inwencji,
140 × 140 × 140 cm
nej (Gold Cabinet). W ognisku parabolicznego lustra
co szczególnie pociąga młodego odbiorcę. Składa
(wykorzystano tu tzw. kuchenkę słoneczną – ang.
się z pięciu lamp emitujących różne kolory (oranż,
solar cooker) umieszczono lampę sodową emitującą
błękit, magenta, dwie różne zielenie) w kierunku bia‑
światło w kolorze żółtym, a przed lampą jeszcze dwa
łego ekranu. Jakakolwiek forma pomiędzy lampami
↗ Olafur Eliasson
płyta pilśniowa Courtesy Olarfur Eliasson; Neugerriemschneider Berlin
87
← Olafur Eliasson Jak dobrze cię (prze)widzieć kolorowy filtr szklany (niebie‑ ski, czerwony), silniki, lampy hmi, statyw każda szyba: śr. 75 cm, instalacja: różne wymiary Thyssen‑Bornemisza Art Contemporary Collection, Vienna ↓ Olafur Eliasson Kalejdoskop 180 × 180 × 728 cm aluminium, lustro aluminiowe pianka lekka, taśma klejąca wzmacniana włóknem szklanym 2001
↓ Olafur Eliasson Marzenia kontra cuda 90 × 500 × 250 cm śr. 6.5 cm stal, mosiądz, lustro Thyssen-Bornemisza Art Con‑ temporary Collection, Vienna The Juan & Patricia Vergez Collection, Buenos Aires
a ekranem wydobywa różnokolorowe cienie, a zagęsz‑ czenie form (np. grupa nastolatek) powoduje efekty godne selfie. Dwie prace Eliassona wystawione są w Górnym Belwederze wybudowanym w tym samym okresie co Pałac Zimowy, gdzie eksponowana jest większość z 22 prac tworzących wystawę. Tam też można zoba‑ czyć jeden z bardziej charakterystycznych elemen‑ tów wystawy reprodukowany na plakatach: New Berlin Sphere. Obiekt tworzą liczne romboidalne powierzchnie ze stali i trójkątne z kolorowych pły‑ tek szklanych zamontowane w ten sposób, że trzy punkty rombu dotykają spiral tworzących konstruk‑ cję sferyczną, a czwarty skierowany jest do wewnątrz formy. W środku tak zbudowanej kuli znajduje się 88
↘
↑
Olafur Eliasson
żarówka, emitująca białe światło. Przechodzi ono
Olafur Eliasson
Nowa przestrzeń/
przez poszczególne płaszczyzny i kulę, tworząc
Twój niewyraźny/niepewny cień (kolor)
sfera Berlina śr. 140 cm
świetlny, kolorowy wzór na ścianach i suficie. Rów‑
stal szlachetna, szkło
nie intrygująco wygląda sama kula (1,4 m średnicy)
kolorowe, aluminium
„poprzecinana” siatką wydobywającego się z niej
oświetlenie, 2009 Thyssen‑Bornemisza Art Contemporary Collection Vienna
różne wymiary Lampy hmi (niebieska, pomarańczowa, magenta, zielona), szkło aluminium, ograniczniki prądu Thyssen‑Bornemisza Art Contemporary Collection Vienna
światła, wisząca samotnie w barokowym wnętrzu. Zwiedzanie wystawy to czysta przyjemność este‑ tyczna, jeśli widz pozwoli sobie na swobodną per‑ cepcję wizualną, zabawę z kadrowaniem przestrzeni i zmianami ostrości widzenia. Jest to fascynujące do tego stopnia, że można porównać spacer po eks‑ pozycji z przechodzeniem przez ludyczne z zasady tunele strachu czy tym podobne. Oczywiście w wie‑ deńskim Pałacu Zimowym efekt budowany jest na nieco innych poziomach wrażliwości. 89
W ystaw y – G ł o sy – R e c e n z j e
„Artykuł 73 ustawy zasadniczej” Zmagania wolności z praktyką i ograniczeniami
→ Mariusz Sołtysik konstytucja — / konstytucja (głębia ostrości) ↘ Mariusz Front Głosowanie jawne – Wystąp i zagłosuj pod‑ nosząc lewą lub prawą rękę
→ Ustawa zasadnicza → Teatr im. W. Siemaszkowej w Rzeszowie artystycznej, badań naukowych oraz ogłaszania ich wyników, wolność nauczania, a także wolność sala industrialna → 25 XI 2015 korzystania z dóbr kultury”. [Konstytucja RP] „Każdemu zapewnia się wolność twórczości
Mariusz Sołtysik
starszych, mających nieaktualną już formułę w obec‑ nych czasach. Oczywiste jest, że należy je wówczas
90
Zapisana wolność?
uaktualniać. Ale nikomu na Wyspach nie przychodzi
Wolność artystyczna pomimo tak oczywistych zapi‑
do głowy łamanie zasad działania przed ich ustano‑
sów, jakie zostały wypracowane w trakcie tworze‑
wieniem. Ta drobna rzecz powoduje, że obywatele
nia Konstytucji RP z roku 1997 – to wciąż piękna
czują się bezpieczni, a z kolei politykom nie zależy
walka z praktyką i ograniczeniami, jakie stawia przed
na wywoływaniu podziałów społecznych „à la Bał‑
nami społeczeństwo. Chociaż jesteśmy jego częścią,
kany” (była Jugosławia). Z tego, co wiem, nikt w Wiel‑
to jako humaniści z reguły intuicyjnie chcieliby‑
kiej Brytanii nie zamyka wystaw, a rynek sztuki
śmy, aby sprawiedliwość (szczególnie ta zapisana)
ma się świetnie. Obywatele niejednokrotnie kupują
była tą wartością, która jest nadrzędna i do której
więcej oryginalnych dzieł sztuki niż nasi obywatele,
możemy się odwołać. Ta wiara jest uzasadniona przy
dla których przecena plakatów w Ikei jest argumen‑
założeniu, że mamy do czynienia z ewolucją społe‑
tem przechylającym szalę decyzji o ich kupnie.
czeństwa, gdzie nie trzeba wciąż się cofać i udowad‑
Jako twórcy niekiedy chcielibyśmy większych
niać, że to jest dobry punkt wyjścia – stałość prawa
praw niż pozostali obywatele w nadziei na poprawę
lub jego zmiany – lecz w ustalonych procedurach
losu i higienę intelektualną całej społeczności.
uwzględniających konsultacje społeczne różnych śro‑
Dzieje się to jednak w przypadkach szczególnych,
dowisk. Niedawno w rozmowie z moim przyjacielem
jak np. postulaty i filozofia Guya Deborda oraz jego
z Wysp Brytyjskich, Jeremym Waltersem, poruszyli‑
Międzynarodówki Sytuacjonistycznej. Mając nadzieję
śmy temat aktów prawnych stosowanych w Zjedno‑
na przewrót, jaki miałby się dokonać w świadomości
czonym Królestwie, konstytuujących to konkretne
społecznej, pisał w swojej najgłośniejszej publikacji
państwo dla obywateli. Otóż są one dodawane do tych
Społeczeństwo spektaklu: „Narastająca banalizacja,
91
Fotografie: Mariusz Sołtysik
która pod postacią migotliwej różnorodności spekta‑
dzieł, jakie powstają w każdej minucie czy godzinie
kularnych rozrywek ogarnia cały nowoczesny świat,
na świecie, może być porównywalna współcześnie
opanowuje go również w każdej z tych poszczegól‑
z różnorodnością spotykaną w biologii opisującej
nych sfer, w których rozwinięta konsumpcja towarów
gatunki roślin czy zwierząt. Czy wszystkie są inte‑
poszerzyła, na pozór, zakres wyboru ról oraz przed‑
resujące i czegoś warte – na pewno nie, lecz ewo‑
miotów. Pozostałości religii i rodziny (która jest wciąż
lucja społeczeństwa i stosunek do artysty są raczej
jeszcze podstawowym mechanizmem dziedziczenia
niesymetryczne.
władzy klasowej), jak również pozostałości represji moralnej, którą te dwie instytucje stosują, dają się
Na nowym lądzie?
doskonale pogodzić z pochwałą rozkoszy tego świata. Ów świat jest bowiem wytwarzany jako pseudoroz‑ kosz, zawierająca w sobie represję. Błoga akceptacja tego, co istnieje, może przybrać postać czysto spek‑ takularnego buntu: samo niezaspokojenie stało się bowiem towarem, odkąd ekonomiczna obfitość, roz‑ wijając swoją produkcję, nauczyła się obrabiać tego rodzaju surowiec” (przeł. Mateusz Kwaterko, PIW). Przypominałem te słowa, które – nie straciwszy
W 1620 roku, u wybrzeży Ameryki zarzucił kotwicę statek Mayflower, na który przypłynęła stuosobowa kongregacja purytańskich separatystów, zamierzająca założyć kolonię. Purytanie postanowili jednak nie schodzić z pokładu na ląd, dopóki nie podpiszą cze‑ goś na kształt konstytucji. Sygnatariusze tego doku‑ mentu – znanego dziś jako Mayflower Compact – zrze‑ kają się w nim własności prywatnej oraz zobowiązują się do sprawiedliwego działania na rzecz wspólnoty.
na aktualności – uległy jednak dość szybko zapo‑
92
mnieniu w imię społecznego bezpieczeństwa socjal‑
Tak we wstępie do katalogu ujął działania arty‑
nego. Kiedy realizowałem cykl wystaw pod nazwą
stów Bogdan Achimescu – kurator wystawy Ustawa
CamouFlash w latach 2007–2008, zajmowałem się
zasadnicza. Zobowiązanie, jakie podjęła sześciooso‑
na pozór przeciwstawnymi zjawiskami społecznymi,
bowa grupa twórców/obywateli – która wpłynęła
jak próba zaistnienia jednostki (błysku) i jednocze‑
w przestrzeń sali industrialnej zarządzanej przez
snego przystosowania lub wtopienia się w tło (spo‑
Teatr im. W. Siemaszkowej w Rzeszowie – porów‑
łeczeństwo). Od tamtej pory ten pierwszy aspekt
nane zostało do zajęcia nowego lądu. Rzeczywi‑
(mam takie wrażenie) wysunął się bardzo widocz‑
ście, pracując w trakcie przygotowywania wystawy,
nie wzmocniony ignorancją i właśnie niespełnioną
społeczność ta znajdowała się w innym wymiarze
obietnicą. Ten fantazmat o niezaspokojeniu i braku
świadomości. Świadomości ładu prawnego. Ten bło‑
zaangażowania się obywatela w życie społeczne jest
gostan w połączeniu z faktem, że w dniu otwarcia
coraz bardziej czytelny. W końcu „śpiewać każdy
wystawy ze względów prawnych i tzw. ciszy wybor‑
może”, a skoro 60 proc. Polaków nie czyta ksią‑
czej nie można było odnosić się do części politycznej
żek lub tekstu dłuższego niż dwie strony kartki
bezpośrednio, odwrócił uwagę grupy od wszelkich
w formacie A4 (jak brzmiało pytanie ankietera),
wątpliwości tej natury. Społeczność ta skupiła się
nie uczestniczy w wyborach w 49 proc., to można
bądź na samym akcie prawnym i jego formalnej stro‑
powiedzieć, że banalizacja, o której pisał Debord,
nie, bądź na gramatyce, znaczeniu czy relacjach: akt
ma się wspaniale przy wzrastających postawach
prawny a stosowana rzeczywistość. W tej grupie twór‑
wzajemnie antagonizujących. Młodzież nie bardzo
czej można było zauważyć konkretne zróżnicowanie.
rwie się do rewolucyjnych zmian i wybiera raczej
Otóż trzech obywateli było w wieku średnim, a troje –
dużo starszych „przewodników” w świecie polityki
„młodzieńczym”. Kobieta kontra pięciu mężczyzn.
ze względu na cechy ubioru lub wypowiadania treści
W tym wypadku została podniesiona kwestia nierów‑
absurdalnych, kabaretowych czy cyrkowych z zero‑
nego traktowania kobiet w stosunku do mężczyzn,
wym odniesieniem do rzeczywistości.
co jest wciąż faktem społecznym. Dodam, że geogra‑
W tym krótkim wstępie pragnę zaznaczyć, że jako
ficzne pochodzenie twórców było także zróżnicowane.
artyści najprawdopodobniej zrobiliśmy i robimy bar‑
Podczas wspólnych rozmów wszystkie te kwestie
dzo wiele dla obywateli, mając nadzieję na zrozumie‑
zostały przedyskutowane w atmosferze sprzyjającej
nie. Różnorodność postaw twórczych i samej sztuki,
wymianie różnorodnych poglądów. Ta zróżnicowana
↗ Bogdan Achimescu (w tle)
społeczność wypracowała bardzo koherentny i jed‑
wspomniany artysta – tak. Profesor Józef Robakowski
— na pierwszym pla‑
nocześnie naznaczony indywidualnością komunikat
w polemice z Pawłem Możdzyńskim (Przemoc sym‑
wizualny. Przeniesienie lub unikanie bezpośredniej
boliczna w sztuce partycypacyjnej) w piśmie „Obieg”
konfrontacji w stosunku do rzeczywistości politycznej
napisał (fragment):
nie praca wspólna Wielki brat w tle Artykuły różne – wspomnienia z Mayflower
stanowiło siłę tej propozycji. Ale co to właściwie była za propozycja? Czy była to tzw. sztuka zaangażowana społecznie, skoro porusza tak ważki problem w kontekście praw konstytucyjnych? Problem z tym pytaniem dotyka pewnego stereotypu – ciągłe i uporczywe wskazy‑ wanie tych artystów, którzy w swoich działaniach zachowują się tak jak np. organizacje, stowarzy‑ szenia i fundacje zajmujące się pomocą społeczną w lokalnej lub szerszej społeczności czy firmy dba‑ jące o swój wizerunek – Np. firma Nivea od 2011 r. buduje 100 placów zabaw w całej Polsce. Wybrano na ogół małe i biedniejsze miasteczka lub takie, któ‑ rych nowoczesne i wybudowane przez gminy place znajdowały się dość daleko od centrum. Jak ocenić działanie tej firmy, która dbając o swój wizerunek i reklamę, jednocześnie robi coś skutecznie i „dla ludzi”, w stosunku do pojedynczego artysty, który zdobywa fundusze od miasta i rewitalizuje jeden plac
Tymczasem niezmiernie ciekawi mnie, czy ja jestem artystą, bowiem niezbicie stwierdzam, że przez życie mojej sztuki karmię się manipulacją, która służy mi do zatarcia klarownego wizerunku osobowego. Jestem przekonany, że artysta to rodzaj perfidnego szalbierza, wrzodu społecznego, którego witalnością jest właśnie manipulacja na własne konto jako wyraz samoobrony przed unicestwieniem, czyli publiczną akceptacją i uznaniem. Na mojej drodze spotkałem wielu artystów, którzy dla dobra ludzkości usiłowali być politrukami, działa‑ czami społecznymi, aktywistami. Pewnie kilku z nich spełniło swoje oczekiwania, robiąc zawrotne kariery, zajmując zaszczytne 152, 165, 213 miejsca na światowej liście rankingowej. Inni publicznie pytają, czy istnieje coś takiego jak skuteczność sztuki. Uważam jednak, że te okazjonalne sytuacje nie są w stanie podważyć oczywistego faktu: prawdziwy artysta zawsze wróci na „bezludną wyspę”, by po solidnym zastanowieniu, wracając oczyszczony do społeczeństwa, mieć nieod‑ partą chęć zrzeczenia się już na zawsze manipulowania innym ludźmi.
zabaw w centrum dużego miasta? Nivea nie znaj‑
Pod wieloma argumentami zgadzam się, jak
duje się w pismach poruszających temat skuteczno‑
również z tym, że artysta ma władzę, którą podświa‑
ści sztuki, choć ma kapitał i to wykorzystuje, ale już
domie wykorzystuje, manipulując widzem przez 93
Koncentrowała się na wyborze i działaniu widza, pozostawiając mu absolutną wolność – urucho‑ mienia zmiennej w pracy lub nie (praca Macieja Gniadego, Mariusza Fronta, Mariusza Sołtysika oraz jedna wspólna Wielki Brat, miksująca i pokazująca wszystkie realizacje). Na zachętę obserwator otrzy‑ mywał skrawki komunikatów „wyjściowych”, co być może było zbyt minimalistyczne. Aby je w pełni zro‑ zumieć, widz musiał być aktywny. Niestety uśpie‑ nie czy bojaźń w takich przypadkach jest biernym obserwowaniem jednego z widzów – wybrańca, który jest „kozłem ofiarnym” testującym zamysł artysty. Kiedy tego samego wieczoru nasza społeczność pró‑ bowała znaleźć lokal wyborczy, napotkani i zapy‑ tani przechodnie wydawali się tymi samymi bier‑ nymi osobnikami z odpowiedzią: „nie wiem”, „ja nie stąd” (to wspomniane 49 proc. niebiorących udziału w głosowaniu). Dopiero piętnasty z kolei zapytany obywatel udzielił nam wyczerpującej odpowiedzi. Na szczęście podczas wystawy mikrofon Macieja Gniadego – gdzie można było wykrzyczeć cokolwiek – co jakiś czas był w ruchu, co uruchamiało wizuali‑ zację tych dźwięków w postaci losowo wybranych i namnażających się słów/sentencji z Konstytucji RP. Kiedy krzyczący pokonywał pewną skalę, słowa zamieniały się w „nic nieznaczące cyfry”… (ART. 53 – Żywe słowo /Mów ciszej) Wizualizacja wyboru głosowania przez podniesie‑ nie ręki należała do pracy Mariusza Fronta (Głosowanie jawne – wystąp i zagłosuj podnosząc lewą lub prawą rękę). Znaczenie tutaj miała sama decyzja o wzięciu
↑ Maciej Gniady
swoje działania czy dzieło sztuki. Pozostaje jedynie
udziału oraz pozycja obserwatora. Kiedy znajdował
ART. 53 – Żywe słowo /
do rozpatrzenia skala wykorzystania tej władzy. Jako
się na lewo, na prawo lub w środku, uruchamiał odpo‑
że przynajmniej trzy spośród zaprezentowanych prac
wiednie komentarze dotyczące jego pozycji sytuującej
↑↑
miały charakter interaktywny, można zadać pyta‑
go politycznie. Jednakże wyboru zdań dokonał sam
Bogdan Achimescu
nie, czy była i na ile była to świadoma manipulacja
autor na podstawie zapisu ustawy zasadniczej.
Mów ciszej
Artykuły różne – wspomnienia z Mayflower
widzem. Oczywiście samo stwierdzenie, że prace,
Ja zagrałem z widzem w znajomość Konstytucji
reagując na ruch widza, prowadzą z nim jakąś grę,
RP i próbę odczytania zawartości ukrytej w zmienia‑
nie sytuuje ich w tej samej skali, jak np. sztuka per‑
jących się literach, tworzących słowa w formie tablicy
formance. Jednakże zamysł mający dotrzeć do świa‑
okulistycznej do badania wzroku. Napis „KONSTYTUC
domości widza za pomocą otrzymanej odpowiedzi
ja” – taki jedyny rozpoznawalny napis widniał w ostat‑
może zostać odebrany jako manipulacja.
niej, najmniejszej linijce na tablicy – był tak mały, że aby się upewnić, czy dobrze jest odczytany, należało
94
Manipulacja czy subtelny dialog?
mieć sokoli wzrok lub zbliżyć się doń. Wówczas jed‑
Przyznam, że ta część prac interaktywnych, która
nak w miarę zbliżania się cała tablica traciła ostrość.
zależała od wyboru i aktywności widza, czyli swo‑
To rodzaj zwiększającej się entropii – zdobywając wię‑
bodnej interpretacji poruszanego tematu, miała
cej informacji, nie jesteśmy w stanie jej przesortować,
charakter niezwykle subtelny, nienarzucający się.
nie potrafimy wybrać właściwej, co powoduje ciągły
z tekstem lub dezawuujące znaczenie tekstu zostały uruchomione jako projekcje w dwóch miejscach. Oniryczne, przenikające się w jednostajnym tempie estetyzowały lub komentowały tekst konstytucji. W momencie wyciszenia można było usłyszeć jednostajny, mechaniczny dźwięk dochodzący z pracy Patrycji Maksylewicz (Art. 184 – Ślubowa‑ nie). Obietnica wyrażona w słowie „przysięgam” wracała jak bumerang, obiegając całą salę wysta‑ wienniczą. Dodam – subtelnie. Siedem analogowych projektorów na slajdy z przystosowanymi silniczkami ostrzyło – lub nie – słowa z tekstu artykułu 184 Kon‑ stytucji RP. Słowa te były mikroobiektami rzeźbiar‑ skimi. Na przestrzeni paru centymetrów odbywała się walka o ostrość poszczególnych liter. Patrycja, doda‑ jąc słowo „przysięgam” w warstwie audio, dawała jasno do zrozumienia, że ma ono inne znaczenie od zakładanego lub przynajmniej dynamiczną histo‑ rię jego stosowania. Na uwagę zasługiwał skromny, choć charakterystyczny trójwymiarowy rysunek wykonany za pomocą specjalnego pióra rysującego w przestrzeni szybko zastygającym plastikiem. Czy wszyscy z prezentowanych artystów będących członkami tej czasowej społeczności są na swoistej „bezludnej wyspie”, o której pisze Józef Robakow‑ ski – nie wiem. 25 XI społeczność tworząca tę wystawę nie zda‑ wała sobie sprawy, że temat wymyślony przez kuratora i opracowywany przez grupę podczas wcześniejszych spotkań będzie w następnych miesiącach tak aktualny i jednocześnie będzie wywoływał nieambiwalentne
↑ Marcel Urban
stan zagubienia lub wrażenia jedynie powierzchownej
oraz gwałtowne reakcje społeczne. Znajomość tekstu
Galeria Artykułów
znajomości tematu, a może odczucie niedosytu…
Konstytucji RP lub jego nieznajomość będzie analizo‑
Przechodząc pomiędzy wspomnianymi pracami,
wana na wszelkie sposoby, wychodząc poza wąskie
należało zdeptać, wpaść lub pochylić się nad wyab‑
grono konstytucjonalistów – w mediach, na ulicy,
strahowanymi pasami tekstu przyklejonymi do pod‑
w sklepach, domach i działaniach artystycznych…?
łogi i częściowo do ściany z cytatami konkretnych
Wystawa Ustawa zasadnicza odbyła się w ramach
artykułów będących treścią Konstytucji RP. Marcel
Festiwalu Intermedialnego im. J. Szajny i Festiwalu
Urban w bardzo prosty sposób – niepozbawiony walo‑
Nowego Teatru w Rzeszowie. W wystawie wzięli
rów kompozycyjnych w kontekście miejsca – zostawił
udział: Bogdan Achimescu, Mariusz Front, Maciej
(znowu) do dyspozycji widza reakcję na zawartość
Gniady, Patrycja Maksylewicz, Mariusz Sołtysik i Mar‑
wyżej wspomnianego aktu prawnego. Manipulując
cel Urban. Tytuły zaprezentowanych prac: Maciej
jego wyborem, zdał się na przypadek i dobrą wolę
Gniady – ART. 53 – Żywe słowo /Mów ciszej, Patrycja
(Galeria Artykułów).
Maksylewicz – ART. 184 – Ślubowanie, Bogdan Achi‑
Bogdan Achimescu zilustrował – dosłownie –
mescu – Artykuły różne – wspomnienia z Mayflower,
egzemplarz Konstytucji RP własnymi rysunkami (Arty‑
Mariusz Front – Głosowanie jawne – wystąp i zagłosuj
kuły różne – wspomnienia z Mayflower). Absurdalne,
podnosząc lewą lub prawą rękę, Mariusz Sołtysik –
lapidarne, emocjonalne rysunki mające związek
KONSTYTUC ja, Marcel Urban – Galeria Artykułów. 95
W ystaw y – G ł o sy – R e c e n z j e
Przesłania ciszy O malarstwie Teresy Kotkowskiej‑Rzepeckiej słów kilka
Magdalena Rabizo‑Birek Prof. nadzw. w Instytucie Filologii Polskiej Uniwer‑ sytetu Rzeszowskiego. Od początku lat 90. XX w. zajmuje się krytyką sztuki. Jest autorką książki Czytanie obrazów. Teksty o sztuce z lat 1991–1995 (1996), współau‑ torką albumu Józef Mehoffer. Artysta dwóch epok (2010), redaktorką i autorką szkiców czterech tomów Sztuki Pod‑ karpacia (2010–2015) oraz trzech „Zeszytów” Forum Malarstwa Polskiego: Ecce Homo, Natura Rzeczy, Wi‑ dzieć, autorką haseł o sztuce w Encyklopedii Rzeszowa.
Ubiegły rok był niezwykle owocny dla profesor Teresy
szczególne znaczenie, gdyż niejako same do niej przy‑
Kotkowskiej‑Rzepeckiej. Zainaugurowała go w stycz‑
szły. Malowała je intensywnie, w natchnieniu, jakby
niu wystawą W stronę ciszy w Muzeum Diecezjalnym
w przeczuciu zbliżania się trudnego, przełomowego
w Rzeszowie. W kolejnych miesiącach prezento‑
okresu w życiu.
wała swoje malarstwo w Galerii Kaplica Zamkowa
Teresa Kotkowska‑Rzepecka urodziła się
w Szydłowcu i Dworze Karwacjanów w Gorlicach,
w 1948 r. Słoneczniku na Warmii, ukończyła Liceum
a rok zakończyła otwarciem 11 XII ekspozycji Stąd
Sztuk Plastycznych w Supraślu, w latach 1967–1973
i stamtąd jestem w krośnieńskim BWA. Tytuł ostatniej
studiowała na Wydziale Malarstwa krakowskiej
z ekspozycji nawiązywał do retrospektywy, którą
ASP. W pracowni prof. Wacława Taranczewskiego
malarka przygotowała i zaprezentowała w 2012 r.
przygotowała uhonorowany wyróżnieniem dyplom
w krakowskim Pałacu Sztuki z okazji 40‑lecia pracy
z malarstwa. Od 1975 r. pracuje na Wydziale Malar‑
artystycznej. Na wszystkich wystawach w 2015 r.
stwa macierzystej uczelni, gdzie przeszła wszyst‑
pokazywała przede wszystkim prace z ostatniego
kie szczeble kariery – po uzyskanie stopnia pro‑
cyklu W stronę ciszy, który tworzy od 2011 r.
fesora zwyczajnego. Obecnie prowadzi autorską pracownię malarstwa, a także sprawuje opiekę nad doktorantami.
Magdalena Rabizo‑Birek
Od początku samodzielnej drogi twórczej uprawia malarstwo z ducha abstrakcji lirycznej i metaforycz‑
96
Poprzedziły go cykle W stronę światła (2007–2008)
nej oraz posługuje się środkami wyrazu o złożonych
i W stronę mroku (2009–2011); prace z nich wybrane,
symbolicznych znaczeniach. Formalnie i tematycznie
złączone podobieństwem tytułów i formy obrazów:
jej obrazy wyrastają z dwóch tradycyjnych gatun‑
pionowego prostokąta o wymiarach 150 × 100 cm –
ków europejskiego malarstwa, które przywołała
wzbogacały ostatnie ekspozycje, przypominając
w tytułach pierwszych dużych cykli swoich prac:
o tym, że stanowią one istotny etap drogi do ostatniego
Akty (1973–1978) i Pejzaże (1978–1995). W jej inter‑
okresu twórczości, który artystka uważa za niezwykle
pretacjach stały się one wyrazistymi metonimiami
ważny. Na wernisażach i w rozmowach kuluarowych
człowieka i świata. Wychylająca się ku widzowi abs‑
wspominała, że obrazy W stronę ciszy mają dla niej
trakcyjna „figura”, usytuowana w centrum obrazu
→ Teresa Kotkowska z cyklu W stronę ciszy 150 × 100 cm olej na płótnie 2015 Fot. Krzysztof Radoszek
oraz charakterystyczne, wysoko uniesione linie hory‑
i głębia stanowią dwa wymiary malarskiej przestrzeni
zontów, dzielące płaszczyzny płócien na nierówne
i między nimi, w dialektycznym spięciu sprzecznych
części – znaki ziemi i nieba, subtelne kolorystyczne
jakości, rozgrywa się od ponad 40 lat teatr artystycz‑
i świetlne efekty skłaniające do wpatrywania się
nych działań Kotkowskiej‑Rzepeckiej. Elementem
w głąb obrazu są także ilustracjami wieloznacznych
pośredniczącym między nimi, a charakterystycznym
pojęć „stąd” i „stamtąd”, które artystka umieściła
dla jej prac są drobne formy, które kojarzą się z pra‑
w tytule swej retrospektywy.
dawnymi rodzajami pisma – hieroglifami i pismem
„Stąd” to świat tu i teraz, rzeczywistość, żyjące
klinowym. Są to skupienia drobniutkich kresek,
w określonym w czasie i miejscu konkretne ludzkie
w cyklu W stronę ciszy zwykle białych lub czarnych.
istnienie, a także przestrzeń poza obrazem i sztuką.
Artystka nazwała przed laty czynność ich malowania
Pojęcie „stamtąd” może odnosić się do wieczności,
„pisaniem”.
zaświatów, a także genialnych dzieł sztuki, w których
Ostatnie prace artystki logicznie wynikają
zawiera się ułamek nieśmiertelności. Powierzchnia
z dwóch poprzedzających je cykli i wspólnie tworzą 97
można i trzeba, zwłaszcza gdy prace tak tytułami, jak i wyrazistością środków wyrazu kierują widza ku takim refleksjom. Wszak także sztuka nieprzed‑ stawiająca posługuje się skodyfikowanym od wie‑ ków systemem znaków, przede wszystkim symboliką barw, światła i kształtów. W ostatnich pracach Kot‑ kowskiej‑Rzepeckiej dominują kolory archetypowe, związane z życiem i śmiercią oraz poszukiwaniami duchowymi: czerń, biel, czerwień i błękit. Są one zin‑ strumentalizowane dodatkami innych barw i rozwi‑ browane dynamiką zróżnicowanych duktów pędzla. Na analogiczny kompleks znaczeń wskazują
↗ Teresa Kotkowska
imponujący wieloobrazowy tryptyk, w którym roz‑
metaforyczne tytuły malarskiego tryptyku: W stronę
z cyklu W stronę ciszy
poznaje się nadal nawiązania do form pejzażowych,
światła, W stronę mroku, W stronę ciszy. Kierują myśli
150 × 100 cm
studium figury i motywu „pisma”. W pojedynczych
ku tajemniczym i trudnym obszarom doświadczenia
2015
pracach i w relacjach między nimi wiele się dzieje.
i bytu: śmierci, zagadki zaświatów, tajemnicy wiecz‑
wł. Muzeum Diecezjalne
Dynamiczna harmonia obrazów konstruuje się
ności. Czym jest dla artystki cisza? Ona sama z wielu
w walce malarskich żywiołów – mroku i światła,
możliwych znaczeń tego pojęcia wybiera mniej oczy‑
skomplikowanych zestawień barw i ich rozmaitych
wiste i trudniejsze, które łączą się z oczekiwaniem
odcieni, nawarstwiających się przestrzennych pla‑
na nadejście czegoś ważnego i przełomowego. Przy‑
nów: poziomych, pionowych i ukośnych. Przeni‑
chodzą na myśl obrazy ciszy przed burzą oraz cichej,
kają się ze sobą formy geometryzujące i organiczne,
zimowej nocy, w której narodził się Bóg‑człowiek. Nie
wypukłe i płaskie, zwiewne i masywne, abstrakcyjne
jest to zatem cisza bezruchu, uspokojenia i śmierci,
i bliskie figuralności. Ostatnie obrazy krakowskiej
a nabrzmiała złożonymi emocjami cisza cudowności
malarki wydają się spełnieniem jej wieloletnich
i trwogi – złożonych emocji towarzyszących zbliżaniu
poszukiwań i są ważnym krokiem w drodze do stwo‑
się zjawisk niezwykłych, nadprzyrodzonych, przekra‑
rzenia dzieła doskonałego.
czających ramy codzienności.
olej na płótnie
w Rzeszowie Fot. Krzysztof Radoszek
98
Czy można szukać w malarstwie abstrakcyjnym
W ostatnich obrazach Kotkowskiej‑Rzepeckiej
głębszych znaczeń, przesłań egzystencjalnych,
te przesłania ciszy wyraża powracająca w rozma‑
filozoficznych i religijnych? W moim przekonaniu
itych ujęciach forma prześwitu, przypominająca
uchylone okno lub otwartą bramę, a także efekty świetlne, które tworzą się, gdy w przegrodzie oddzielającej ciemność od jasności pojawia się nawet malutka szczelina. Zwraca uwagę charak‑ terystyczne otwarcie obrazów u góry, zaznaczane „ucięciem” przedstawionych form, oraz taki ich układ, który sugeruje ruch ku górze: niby‑schody, drabiny, chwiejne rusztowania, ażurowe konstruk‑ cje, kolumny i wieże. W centrum kompozycji często pojawiają się duże, pionowe formy, które kojarzą się z dawnymi „człekopodobnymi” bohaterami prac malarki – Smutasami (1981–2000) i Czupiradłami
↗
(1981–1989). Są jednak odmienione – rozjaśnione,
te granice i ograniczenia, ale też za każdym razem
Teresa Kotkowska
monumentalne i swoiście zdematerializowane. Przy‑
pokazują ich przekraczanie lub naruszanie.
z cyklu W stronę ciszy
pominają przedstawienia aniołów, dusz, duchów
Kiedy podejmuje się tak fundamentalne tematy,
i bogów. Notuję swoje skojarzenia, bowiem prace
trudno pozostać obojętnym, toteż obrazy Kotkow‑
Kotkowskiej‑Rzepeckiej znajdują się na antypodach
skiej‑Rzepeckiej pulsują bogatą i zróżnicowaną
dosłowności.
paletą nastrojów i emocji: lęk przeplata się w nich
Brama i okno są motywami zadomowionymi
z nadzieją, a dojmujący smutek przechodzi w eks‑
w sztuce europejskiej, spotykamy je w renesansie,
tatyczną radość. Sztuka ma bowiem tę szczególną
baroku i romantyzmie. Na przykład w przedsta‑
właściwość, którą starożytni Grecy nazwali katharsis,
wieniach zwiastowania postaci Maryi i archanioła
że potrafi w cudowny sposób nie tylko wyrazić, ale
Gabriela są często usytuowane we wnętrzach, na tle
też przemienić najtrudniejsze, najbardziej bolesne
okien, za którymi rozpościera się pejzaż, albo w otoczo‑
i negatywne doświadczenia. Pozwala je głębiej zrozu‑
nym murem ogrodzie z otwartą na świat bramą. Motyw
mieć i znaleźć przez nie i w nich duchowe pociesze‑
ten ilustruje także sytuację egzystencjalną człowieka,
nie. Dzieje się tak wtedy, gdy artysta łączy w sobie doj‑
który żyje między światami wewnętrznym i zewnętrz‑
rzałość rzemiosła, bogactwo doświadczeń i mądrość.
nym, doczesnym i wiecznym, sobą i innymi, domem
Do tego potrzeba nie tylko talentu, ale także wielu lat
i światem, także w domu (a niekiedy więzieniu) swego
życia i mozolnej, wytrwałej pracy. Taki etos sztuki
ciała. Obrazy cyklu W stronę ciszy przedstawiają
wyczytuję z cyklu obrazów W stronę ciszy.
150 × 100 cm olej na płótnie 2015 Fot. Krzysztof Radoszek
99
W ystaw y – G ł o sy – R e c e n z j e
Szkice chimeryczne srebrzykiem Andrzej Łukaszewski
Dlaczego ta wystawa tak się właśnie nazywa? Pierw‑ sze, że szkicować można by różnie, to i srebrzykiem się udaje. Dlaczego sztyft srebrny, zwany najczęściej
→ Galeria Jednej Książki → Biblioteka Główna ASP w Krakowie → 19 II – 2 IV 2016
z niemiecka silberstiftem, tutaj został srebrzykiem? Jest ryba wyborna i okazała, zwana argentyną lub
rzadką dzisiaj – od wielu lat. Ołówek o wkładach
srebrzykiem wielkim. Jest czujny, a też płochliwy
metalowych: ołowianym (najstarszym i najbardziej
owad łazienkowy, z wejrzenia łezkowaty, zwany rybi‑
rozpowszechnionym), a także cynowym, miedzia‑
kiem cukrowym lub srebrzykiem.
nym, srebrnym i złotym używany przez największych
Nazywając tak srebrny sztyft, dałem nieco archa‑
artystów okresu średniowiecza i renesansu, stoso‑
icznego ciepła drucikowi. No, a że chimeryczne…
wany był do czasu odkrycia złóż grafitu, tj. do połowy
Przecie w tym mitologicznym frazeologizmie to już
xvi w. Później, stopniowo coraz rzadziej rysikami
wszystko jest. Że kapryśny, grymaśny dziwaczny,
z metali szlachetnych posługiwali się już tylko złot‑
wydumany. [Andrzej Łukaszewski]
nicy i miniaturzyści. W wieku xix na krótko dawna technika rysunku przypomniana została przez arty‑ stów z kręgu prerafaelitów. Równocześnie udosko‑
Jadwiga Wielgut‑Walczak
nalono i rozwinięto na skalę przemysłową produkcję ołówka w nowej, znanej nam dzisiaj formie: grafitu
100
Galeria Jednej Książki otwarła rok 2016 niezwykłą
osadzonego w drewnianej oprawce. Ślad po dawnej
wystawą. Szkice chimeryczne srebrzykiem Andrzeja
postaci ołówka, ołowianej pałeczce przez stulecia słu‑
Łukaszewskiego to kilkadziesiąt rysunków wykona‑
żącej do stawiania na papierze znaków pisma lub kre‑
nych ołówkiem srebrnym.
sek rysunku, pozostał obecnie jedynie w jego nazwie.
Krakowski malarz, grafik i rysownik posługuje
Użycie ołówka srebrnego, czyli tytułowego sre‑
się tą mającą wspaniałe tradycje techniką – a bardzo
brzyka, wymaga dobrania specjalnego, grubego jak
tektura papieru, a następnie wielokrotnego nasą‑
wręcz trudno w nią uwierzyć. Lekkość i delikatność
czania go odpowiednią zaprawą i wygładzania.
wyrazistej kreski, swoboda, z jaką wydobywa ona
Wymaga także ogromnych umiejętności i precyzji,
kształty fantastycznego świata wyobraźni, łatwość
bo kreski raz postawionej metalowym ołówkiem
operowania nastrojem tajemnicy – nie nasuwają sko‑
praktycznie nie można już zmazać ani poprawić,
jarzeń z trudnościami i wysiłkiem. Pozwalają raczej
pozostawia trwały ślad na podłożu. Warto uświa‑
domyślać się prawdziwego zamiłowania do upra‑
domić sobie wcześniej skalę wymagań formalnych,
wiania takiej właśnie formy twórczości. Poproszony
jakie stawia przed artystą technika rysunku ołów‑
o komentarz artysta wyraził go we właściwy sobie
kiem srebrnym – trudno ją bowiem w prezentowa‑
sposób: „[…] szkicować można by różnie, to i sre‑
nych pracach Andrzeja Łukaszewskiego zauważyć,
brzykiem się udaje”. 101
W ystaw y – G ł o sy – R e c e n z j e
Defekty idealne Mój Gaszyn F1 Wystawa prac Agnieszki Łukaszewskiej
→ Agnieszka Łukaszewska Defekty idealne. Mój Gaszyn. F1 → mgs im. Wł. hr. Zamoyskiego Zakopane → 8 – 31 i 2016
Dorota Folga‑Januszewska
→ Agnieszka Łukaszewska z cyklu: Mój Gaszyn
Wyraz twarzy Prababci Marianny Agnieszki Łukaszew‑
Żałoba
skiej sugeruje, iż dostrzegła ona, że do Nowej Huty
70 × 50 cm pastel na papierze
przybyli wśród innych czerwonokrawatnych przy‑
2014
jezdnych – także czerwonoocy – Chopin i Schubert. Tak właśnie dokonało się spotkanie życia z kulturą ok. 1949 r. Jest ono kontynuowane codziennie, może częściej w Internecie niż w kinie Świt, czasem na placu Centralnym, czasem na fotolajcie (photo‑light), regu‑ larnie na trasie linii piętnastki, ale także na tyłach garaży, w galerii łazienek i w salonie fryzjerskim. Odczuwamy skutki tego spotkania. Po niebie szorują różowe obłoki, trochę coś przybrudzą lub się poplamią, ale płyną. Kulturalnie, nieśpiesznie, nie wiadomo, w jakim kierunku, raczej ku przeszłości. I tu pojawia się prawdziwy problem. Malarski. Chodzi o kolory: czerwony, niebieski i żółty, a także biały, szary i czarny. W tej zgrabnie uformowanej 102
↗ Agnieszka Łukaszewska
kolumnie – trójkami do nieba – podążają obrazy
upalnego lata, gdy wszyscy chodzą nago na osie‑
z cyklu: Defekty idealne
i rysunki Agnieszki. Dźwigają ciężar bytu tak wielki
dlu Willowym, ciało człowieka staje się obrazem.
07 zgłoś się
jak usta już od urodzenia niedopasowane do szminki
Przemienienie znaczeń, oczyszczenie i wyzwolenie
pastel na papierze
oraz tak dojmujący jak głowy, które nigdy nie znajdą
od naciągniętych na czoło loków.
2014
w swym życiu dostatecznie wielkiego kapelusza.
Reinkarnacja: duch wymyka się z biało‑szaro‑
Mamy przed sobą obraz dramatu. Dramatu prawdzi‑
-czarnego zestawienia i zaczyna swoje harce. Oczo‑
wego. Istnienie, które podlega grawitacji ikonogra‑
doły fioletowieją i w całym tym zamieszaniu jedynie
ficznej, ciąży ku ideałowi wielkości i wyrazistości,
Henryk pozostaje spokojny, obarczony co prawda
ale ląduje na dachu baraku lub teatru.
piętnem najstarszego kontynentu świata, trwa
50 × 70 cm
Ten dramat toczy się w Teatrze Ludowym. Młodsze
zdystansowany od leninów, lemurów i lemingów.
pokolenie aktorów jest cyniczne i leniwe. Czasem
Otaczają go bracia i murarki, nosiciele koloru. Czas
depresyjne. Zwłaszcza gdy niespodziewanie wynie‑
petryfikuje płótna, pozostawiając kamienie.
sione ze szkoły znudzenie przeobraża się w strach
Malarstwo Agnieszki jest dramatyczne, przeraża‑
wewnętrzny. Wtedy mężczyznom fioletowieją uszy,
jąco obecne i współczesne, jak kometa nadlatująca
a kobietom wypadają z oka prawdziwe perły – nie‑
z nieokreślonej galaktyki z zamiarem wzniecenia
parzyste łzy sumienia.
swoim gorącym ogonem – ogniska pokoju. Malar‑
Zaczyna się atopowe zapalenie torsu. Sumienie pozbywa się koloru, barwiąc skórę. W samym środku
stwo Agnieszki jest także dowcipne dowcipem, który uśmierca herosów. 103
↙↓ Agnieszka Łukaszewska z cyklu: F1 wideo, 2016 widok wystawy
Agnieszka Łukaszewska F1 F1 składa się z serii portretów legendarnego kierowcy Formuły 1, Nikiego Laudy, oraz Lelli Lombardi, pierw‑ szej kobiety, która zdobyła punkty w wyścigach F1. W rysunkach śledzę losy bohaterów mojego dzieciń‑ stwa i jako dorosła kobieta poszukuję emocji, których doświadczyłam w latach 70. Video F1 to spełnienie marzeń o szybkiej jeździe i wyścigach samochodo‑ wych w moich codziennych realiach. Dokumentuję jazdę samochodem do pracy, zestawioną z zabawą moimi pierwszymi resorówkami. Oprócz osobistych fascynacji i inspiracji praca wspomnieniami dotykać ma społecznego wymiaru: granic zabawy i niebezpie‑ ↑ Agnieszka Łukaszewska z cyklu: F1, Lella Lombardi, 50 × 70 cm, pastel na papierze, 2015
104
czeństwa, roli sportu i rywalizacji, czyli współcze‑ snych igrzysk oraz ich popbohaterów.
↗ Agnieszka Łukaszewska
Mój Gaszyn
z brzydotą, tragizm z komizmem, patos z naiwnością,
z cyklu: Mój Gaszyn
Projekt dotyczy domu moich dziadków, do któ‑
wyrafinowanie z tandetą.
wideo, 2001–2015 widok wystawy
rego jeździłam od dziecka w każde wakacje, aż
Po śmierci dziadków zebrane, narysowane i sfo‑
do ich śmierci. Coroczny pobyt oprócz rado‑
tografowane obiekty: zakurzone pudełka, szafki,
ści przywoływał metafizyczne lęki wynikające
butelki po kosmetykach, zardzewiałe spinki, sztućce,
z obserwacji przemijania – degradacji domu,
stare ubrania, pożółkłe rachunki sprzed wielu lat,
przedmiotów, ogrodu i starzenia się dziadków.
niepotrzebne już leki znalezione w szufladzie – dla
Już jako dorosła osoba podczas wizyt w Gaszynie
postronnego obserwatora śmieci – dla mnie stanowiły
rozpoczęłam dokumentację miejsca, życia dziad‑
bezcenne „relikwie”, namacalne ślady życia osób,
ków, „inwentaryzację przedmiotów”, których uży‑
które odeszły. Budziły ich w mojej wyobraźni do życia.
wali. Obsesyjnie starałam się zanotować jak najwięcej
Myślałam o czasach ich świetności, kiedy były uży‑
szczegółów, ocalić je od zapomnienia. Odkryłam też,
wane, nowe. Traktowałam je jak „klucze” otwierające
że nie jestem wyłączne obserwatorem komentującym
ukryte wymiary – przeszłość i jej tajemnice.
rzeczywistość z loży szyderców. Gaszyn jest dla mnie
Prace wchodzące w skład projektu wykonane
najważniejszym miejscem, które mnie ukształtowało
zostały w różnych mediach: fotografie analogowe
i w którym jest też odciśnięta moja obecność. W nim
i cyfrowe, obraz cyfrowy, wideo, rysunki, rzeźby,
też odnajduję bliską mi wizję świata, pełną sprzeczno‑
obiekty, aby jak najpełniej ukazać wielowarstwowość
ści. Miesza się w niej (i wzajemnie dopełnia) piękno
tematu. Wieloletni czas pracy (2000–2015) pozwolił 105
↗ Agnieszka Łukaszewska
mi szerzej zaobserwować proces zmian. W rysunkach
Moje zainteresowanie Nową Hutą – początkowo
z cyklu: Mój Gaszyn
czy fotografiach chciałam bezcenne dla mnie obrazy
z przekory – przerodziło się w fascynację. Wielolet‑
wyabstrahować z kontinuum czasu, uwolnić od prze‑
nia praca nad cyklami zdjęć i rysunków pozwoliła
mijania i nadać im status wieczności.
mi odkryć to miejsce na nowo, poznawać bogactwo
Stare lustro, wideo, 2001–2015
motywów i poplątanych znaczeń. Nowa Huta jako Defekty idealne
zjawisko wymyka się moim zdaniem jednoznacznej
W skład projektu wchodzą nowohuckie pejzaże
ocenie, słuszne założenia i szczytne cele mieszają się
oraz portrety przodowników pracy z lat 50. XX w.
z dramatycznymi skutkami i absurdami, a piękno
Genius loci Nowej Huty pozwala odnaleźć w niej wie‑
z brzydotą. Te niedoskonałości – substytuty mate‑
lowarstwową inspirację: socrealistyczną architek‑
riałów, tandetne wykonanie detali, krzywe ściany –
turą, wplecionymi w nią losami ludzi i kontekstem
uznałam za cenny trop w poszukiwaniach sposobu
historycznym. Najpierw sztandarowe osiągnięcie
obrazowania. Zniekształcone pomyłkami budowni‑
Planu Sześcioletniego, chluba propagandy PRL‑u,
czych formy rysowanych obiektów, prowizorycznie
po upadku komunizmu stało się trochę miejscem
naprawione usterki czy warstwy paskudnej farby
zakazanym, postrzeganym jako relikt minionej
na ich ścianach stały się równoprawnymi boha‑
epoki. Wreszcie w ostatnich latach na fali zainte‑
terami moich prac o Nowej Hucie, dla mnie wzru‑
resowania czasami PRL‑u opisywana jest jego naj‑
szające i mitologizowane jako bezcenne fragmenty
bardziej zewnętrzna warstwa. Można powiedzieć,
wspomnień – defekty idealne.
że to miejsce zdegradowane zostało do roli modnej atrakcji turystycznej. 106
Ważną częścią cyklu prac dotyczących Nowej Huty są portrety przodowników pracy, posłów na Sejm PRL,
↗ Agnieszka Łukaszewska
aktywistów partyjnych, urzędników. Łączą w sobie
W swoich rysunkach, zmonumentalizowanych
z cyklu: Defekty idealne
pastisz, subiektywną interpretację wizerunków przo‑
portretach przodowników, ludzi‑pomników chciałam
downików wykonywanych w latach 50. oraz emo‑
ukazać ukryty dramat jednostek wykorzystanych
pastel na papierze
cjonalny zapis klimatu PRL‑u lat 70. i 80. z moich
przez system i opisaną dwoistość rzeczywistości.
2015
wspomnień. Pamiętam urzędniczki w modnych
Dążyłam do uzyskania maksymalnej ekspresji, pod‑
wówczas fryzurach – z trwałą i lakierem na włosach,
kreślając brzydotę oraz słabości bohaterów, kontra‑
niebieskimi cieniami do powiek i różowymi kołami
stując je ze złudnym urokiem propagandowych idei.
na policzkach – których kaprys decydował o połą‑
Także forma prac miała podkreślić ekspresję: prze‑
czeniu wyczekiwanej rozmowy międzymiastowej lub
skalowanie twarzy, intensywny kolor tła i akcentów.
wydaniu zbawiennego dokumentu, mężczyzn w czer‑
Mocny kontur spełnia podobną rolę jak w pejzażach
wonych krawatach, np. dyrektora mojej szkoły śpie‑
industrialnych – porządkuje rzeczywistość, „wciska”
wającego propagandowe hymny na apelach, nauczy‑
portretowanych w sztywne ramy, tak jakby miało
cielkę rosyjskiego z przypiętą do bluzki plakietką
to ocalić ich wizerunki przed rozpadem i śmiercią.
z Leninem. Choć głosili pochwałę socjalistycznych
Konturowi towarzyszą plamy koloru, wypełniające
idei, wyczuwałam w ich zachowaniu fałsz, wyda‑
go, czasem rozmijające się. Choć zawsze funkcjonują
wali mi się aktorami odgrywającymi patetyczne role
w związku z linearnym opisem i wobec niego, to jed‑
wyznaczone przez system. Rażąco kontrastowały one
nak ich miękka materia nie łączy się z linią – powo‑
z ludzkimi przywarami. To połączenie sprzecznych
duje rozłam w spójności obrazu i zaznaczając współ‑
cech było dla mnie niezwykłe, groteskowe i równo‑
istnienie przeciwstawnych cech rzeczywistości,
cześnie przerażające.
składa się w uniwersalny (w założeniu) oksymoron.
Samotne picie denaturatu 50 × 70 cm
107
K r o n i ka w y da r z e ń
Rejs Olgi Pawłowskiej → Olga Pawłowska → Łodzie w czterech ścianach → Galeria Cztery Ściany, ul. Lea 27–29 → 7 XII 2015 – 8 i 2016 Z obrazami Olgi Pawłowskiej prezentowanymi w Galerii Cztery Ściany miałem styczność po raz pierwszy w kwietniu ubiegłego roku w Gale‑ rii Otwarta Pracownia. Niniejszy tekst jest zarazem wspomnieniem i rozwinięciem kilku myśli, które przyszły mi do głowy podczas tego spotkania.
łodzie emerytki, co z niejednego morza wody zaznały. Łodzie aktorki, igrające w kolejnych sekwencjach z grawitacją. Eksponaty czynu, pomniki sensowności jakiegokolwiek ruchu. Z żalem spoglądają na swój dawny los, dawny dom, mroźny błękit. Mają problemy z tożsamością. Potrzebują wioseł, morza za oknem, chociaż widokówki, aby nie było wątpliwości, czym są, do czego służą. Wyabstrahowane ze swojego daw‑ nego przeznaczenia ciężkie bryły snują się po płót‑
Juliusz Kosin
nach. Zza nich, z ułożonych horyzontalnie chłodnych pasów przebija się echo minionych sztormów. Łodzie
108
Po zapoznaniu się z wystawą poczułem, że zawiera ona
walczą wytrwale o swoją dostojność. Nawet wówczas,
w sobie jakiś silny ładunek emocjonalny. Na pozór był
gdy znajdą się w mroku zamkniętej przestrzeni lub
to niewiele mówiący odruch malarza, który coś dla
gdy zawieszone unoszą się nad przepaścią. Powoli
siebie znalazł w wernisażowo‑wystawowej tułaczce.
odsłania się drugie oblicze obrazów Olgi Pawłowskiej.
Jeszcze nie wiedziałem do końca co, próbowałem
Niektóre kompozycje jawią się jako rozgrywki
nic nie uronić z pierwszego spotkania. Przydałby
z poważnym tematem, może nawet igraszki. Do jednej
się gęsty tekst, podobnie jak same obrazy, nasycony
z łodzi wtrąca się druga, akuratnie i przewrotnie. Jej
konkretem i poetycką frazą. Tutaj właśnie czai się
ucięcie i umiejscowienie frywolne. Przekornie rów‑
pułapka…
nież umieszczona jest tabliczka i wiosła, które niby
Pierwszy kontakt nastraja poważnie. Monochro‑
grzeczne i centralne, ale na coś nowego otwierają.
matyczna synteza morskiego świata z brutalnością
Przełamuje się powoli poważna fasada pierwszego
żywiołu w tle. Zaczynamy od ustalenia, że jest hory‑
wrażenia. Mamy do czynienia z metaforą życia, opo‑
zont, głębia wodnej toni i przepastna pusta prze‑
wiedzianą za pomocą marynistycznej nomenklatury,
strzeń. Od horyzontu‑kresu dzieli nas dystans. Przed
podszytą fundamentalnymi kwestiami. Świadomość
nami początek drogi lub początek końca. Zjawiają
tragicznego wymiaru istnienia, konieczności podróży
się łodzie, a właściwie ich umuzealnione podobizny,
i jej komiczne zabarwienie płynnie łączą się w morzu.
↑ Olga Pawłowska W muzeum 100 × 160 cm akryl na płótnie 2015
→ Olga Pawłowska bez tytułu 115 × 150 cm akryl na płótnie 2015
109
W ystaw y – G ł o sy – R e c e n z j e
Format kartki nie może zobowiązywać O wystawie Pawła Taranczewskiego
Ta wystawa miała wyglądać zupełnie inaczej; miała być wystawą malarstwa. Tymczasem gdy odwiedzi‑
→ 11 I – 3 II 2016 → kurator wystawy: Olga Grodniewicz
łam pracownię Pawła Taranczewskiego, by dokonać wyboru obrazów, stanęłam wobec ogromu niezwy‑ kłych prac na papierze – rysunków, szkiców, pro‑ jektów, które nigdy dotąd nie były eksponowane.
rozpocząć ten nowy etap działalności od wystawy, która jest wynikiem prawdziwej, twórczej pasji. Paweł Taranczewski jest wnikliwym obserwatorem i nie‑
Olga Grodniewicz
strudzonym rysownikiem. Przeważnie tworzy całe serie rysunków, przetwarzając i udoskonalając dany
110
Na dużym stole rozkładałam kolejne albumy i teczki,
motyw w kilkunastu odsłonach. Wiele spośród jego
a stosik prac wybranych z myślą o uzupełnieniu
szkiców to croquis – pozbawione szczegółów rysunki
wystawy malarstwa stawał się coraz pokaźniejszy.
z natury, wykonane w bardzo krótkim czasie. Nie‑
Po chwili stało się jasne, że w takiej formie wystawa
gdyś popularne wprawki akademickie, dziś prakty‑
będzie niemożliwa do realizacji. Dlaczego więc
kowane dość rzadko, croquis ćwiczą refleks i spo‑
nie odwrócić proporcji i nie skupić się na pracach
strzegawczość. Właśnie w tym duchu powstały cykl
na papierze, a twórczość malarską przywołać dwoma
wyrazistych szkiców ze studenckiej podróży na Krym
lub trzema obrazami, ukazując ją jako rezultat rysun‑
czy wspaniała seria zatytułowana Chłopi XXI wieku
kowych poszukiwań?
(2003). Croquis Pawła Taranczewskiego to rysunki,
Prezentacją twórczości Pawła Taranczewskiego
które niezwykle trafnie, lapidarnie ukazują postaci
Galeria ASP w Krakowie zainaugurowała kolejny
w ruchu – chłopów ostrzących kosy czy pochylone
rok, kolejny sezon wystawienniczy. Dobrze jest
nad codziennymi pracami wiejskie kobiety.
↗ Paweł Taranczewski Szkice weduty 16,4 × 22,8 cm rysunek ołówkiem brak daty
Rysunkowa twórczość Pawła Taranczewskiego
kompozycji. Z drugiej strony rysunki artysty są pełne
to jednak nie tylko swobodne croquis. To również
koloru, choć monochromatyczne. Paweł Taranczew‑
skrupulatnie prowadzone szkicowniki pełne pro‑
ski myśli kolorem nawet wtedy, gdy sięga jedynie
jektów i notatek. To studia martwej natury wyko‑
po ołówek i kawałek papieru. Ów kolor nierzadko
nywane najrozmaitszymi narzędziami – piórkiem,
bywa przywoływany pod postacią zanotowanych
ołówkiem, tuszem, sangwiną. Wreszcie – to gęste,
nazw odcieni, które mają wypełnić poszczególne
pieczołowicie szrafowane pejzaże. Właśnie one ujęły
płaszczyzny kompozycji. Punktem docelowym jest
mnie najbardziej podczas przygotowań do wystawy
malarstwo.
i one doprowadziły do całkowitej zmiany jej kon‑
Tytułem wystawy stała się notatka znaleziona
cepcji. Dostrzegłam w tych pejzażach świat podobny
w jednym ze szkicowników Pawła Taranczewskiego.
do tego, który znałam z rysunków Vincenta van
Format kartki nie może zobowiązywać. Choć papier –
Gogha – świat zbudowany z drobnych punkci‑
jego barwa, faktura, grubość – gra w rysunkach
ków i gęstych kresek. Wystawę zdecydowałam się
artysty niebagatelną rolę, wielkość ani proporcje
podzielić właśnie ze względu na formę, charakter
arkusza zupełnie go nie krępują. Niektóre spośród
kreski, kompozycję zaprezentowanych rysunków.
rysunków prezentowanych w Galerii ASP w Krako‑
Wyszczególniłam rysunki gęste, lekkie, miękkie,
wie zdają się rozpierać prostokąt kartki, inne mają
drobne, szybkie i zebrane. Towarzyszą im dwie prace
w sobie oddech, świecą nietkniętymi płaszczyznami.
malarskie – silnie zgeometryzowana kompozycja
Swoboda Pawła Taranczewskiego jako rysownika
Przedwiośnie i (2013) oraz jeden z najnowszych pej‑
wydaje mi się ogromnie inspirująca. Tym bardziej
zaży malowanych z okna pracowni. Każdy z obrazów
cieszy mnie to, że zdecydował się on otworzyć przed
Pawła Taranczewskiego bierze swój początek w solid‑
nami swoje notesy, teki i szuflady pełne rysunków.
nej konstrukcji rysunkowej, precyzyjnie nakreślonej
Zwłaszcza że uczynił to po raz pierwszy. 111
W ystaw y – G ł o sy – R e c e n z j e
Kartka i rysunek Z Pawłem Taranczewskim rozmawia Paulina Tendera
też prace z różnych okresów – najnowsze prace powstały w pierwszej i z początkiem drugiej dekady wieku XXI. Wystawa niezamierzenie stała się małą retrospektywą. Katalog dzieli prace na Gęste, Drobne, Lekkie, Szybkie i Miękkie, osobny dział stanowią prace Zebrane. Jaki był kontekst powstania ważniejszych z nich? pt: Klimat czy aura lub – tego słowa używał Ingar‑ den – „atmosfera”, która mnie otaczała. Atmosfera najróżniejsza. Podejmowałem ją lub odpychałem. Prace zatytułowane Śmierć małej malarki podejmują śmierć mego ojca Wacława. Kontekstem niektórych pejzaży była atmosfera wydzielenia, wyodrębnienia ze świata swoistej „klauzury”, kontekstem Chłopów XXI wieku aura zmierzchu, nieuchronnej śmierci pew‑ nej kultury, niekoniecznie tylko wiejskiej. Na wystawie zaprezentowano sporo prac schowanych dotąd w tekach. Wyboru
Na wernisażu cykl Chłopów… spotkał się z dużym
dokonała kurator wystawy, Olga Grodniewicz, która tak pisze o tym we wstę‑
uznaniem. Czy któreś z prac pokazanych na werni‑
pie do katalogu: „Ta wystawa miała wyglądać zupełnie inaczej; miała być
sażu uważasz za szczególnie znaczące?
wystawą malarstwa. Tymczasem gdy odwiedziłam pracownię Pawła Taran‑
pt: Nie hierarchizowałbym moich prac, wpraw‑
czewskiego, by dokonać wyboru obrazów, stanęłam wobec ogromu niezwykłych
dzie hierarchizację wartości prac uważam za moż‑
prac na papierze – rysunków, szkiców, projektów, które nigdy dotąd nie były
liwą i potrzebną, ale tutaj to zadanie dla innych.
eksponowane”. Tytuł wystawy – Format kartki nie może zobowiązywać – pocho‑
Ja nie mam potrzebnego dystansu. Na pracę, która
dzi z notatki znalezionej w jednym ze szkicowników Pawła Taranczewskiego.
dla mnie się liczy, ktoś inny nawet nie spojrzy –
Ta wystawa rysunków Pawła Taranczewskiego stała się okazją do zadania
i przeciwnie. Pani Grodniewicz pokazała dwie
artyście kilku pytań.
112
prace, których nigdy bym nie wystawił. Mnie nie Paulina Tendera: Z jakich lat pochodzą pokazane
przyszłoby do głowy pokazywanie tych i innych
na wystawie prace?
szkiców, czyli esquisses i croquis, bo rysunków
Paweł Taranczewski: Najstarsze z początków lat 60.
sensu stricto – czyli dessins – na wystawie nie ma.
ubiegłego wieku, wykonałem je podczas wycieczki
Mimo wszystko tekę zatytułowaną Chłopi wieku XXI
akademickiej na Ukrainę – w tym na Krym. Pokazano
mogę wyróżnić. Na wystawie wisi kilka prac z tej
Myślę, że każdy rysujący odkrywa własną zasadę leżącą u podstaw dobrej pracy! Mogę tylko powiedzieć, że musi ona mieć artystyczną war‑ tość – a tych jest wiele, nieskończenie wiele, dla każdego artysty inne…
croquis, esquisse, dessin. Étude znaczy studium – aka‑ demickie, ale nie tylko akademickie. Croquis to uchwy‑ cenie, szybkie, chwili, olśnienia – skądkolwiek by ono płynęło; esquisse to zazwyczaj przygotowanie obrazu, zaś dessin jest pracą dla siebie, jak na przykład por‑ trety rysunkowe Ingres’a. Obok croquis pani Grod‑ niewicz pokazała kilka szkiców – esquisse; rysunków
teki. Z rysuneczkami zatytułowanymi Śmierć małej
w sensie ścisłym na wystawie nie ma.
malarki jestem związany emocjonalnie, co zrozu‑ miałe – obraz pod tym tytułem namalował mój
Rozumiem, zastosowano tu podział, który determi‑
ojciec. Tytułowa mała malarka to dla mnie auto‑
nuje postrzeganie tej ekspozycji. Zgodzimy się jed‑
portret duchowy ojca. Ważne jako pomysł są też dla
nak z tym, że w pokazanych pracach tkwią również
mnie szkice pejzażu poprzedzające obraz Przedwio‑
komponenty medytacyjne, ale inne niż w malarstwie.
śnie, który wisi na wystawie w środku sali.
pt: Jednym z kluczowych pojęć medytacji jest milcze‑ nie, a rysunek jest sztuką ciszy, zaś medytacją może
Większość znających twoją twórczość osób kojarzy
być na wiele sposobów zależnie od tego, co poddaje
twoje prace z malarstwem, często wielkoformato‑
medytacyjnej „obróbce”. Po meditatio następuje –
wym. Na wernisażu pokazano tylko dwa obrazy.
jak wiadomo – contemplatio. Czy rysunek ma do niej
Rysunek daje ci jako artyście jakieś możliwości,
doprowadzić?
których nie może dać malarstwo? pt: Pani Grodniewicz uznała płótno Przedwiośnie
Jeśli mielibyśmy ująć to w jedno pojęcie lub jedną
za kumulację i zamknięcie pewnej rysowanej drogi.
przewodnią myśl: jaka zasada leży u podstaw
Powtórzyłbym też słowa mego Ojca: „Rysunek jest naj‑
dobrego rysunku?
intymniejszą formą wypowiedzi”. Kartka – zwłaszcza
pt: Myślę, że każdy rysujący odkrywa własną zasadę
niewielka – nie paraliżuje tak jak czyste, zagrunto‑
leżącą u podstaw dobrej pracy! Mogę tylko powiedzieć,
wane na biało płótno. Rysujesz bez strachu, notujesz
że musi ona mieć artystyczną wartość – a tych jest
myśl, która niekoniecznie będzie rozwinięta, ale roz‑
wiele, nieskończenie wiele, dla każdego artysty inne…
winięta być może i bywa! Poza tym kolor w rysunku
Abstrakcyjny szkic Malewicza ma swoją zasadę, szkic
jest zredukowany, choć nie znika! Rysując, operuję
Mondriana – swoją, szkic Bonnarda, Delacroix, Cybisa
mniejszą liczbą elementów. Jednak rysunek jest dla
czy ostatnio „dokumenty” konceptualistów – każdy
mnie skrajnym przypadkiem malarstwa.
ma swoją zasadę. Sposobu rysowania, który pozwala
Notatka, croquis długo pozostaje wewnątrz mojej
zdać egzamin wstępny na ASP, nie wolno uczynić zobo‑
świadomości, nie zmienia się w przedmiot poza
wiązującym, normatywnym. Może studium natury –
nią. Malarstwo separuje się od świadomości o wiele
étude – ma zasady, które omawiają liczne podręcz‑
szybciej.
niki rysunku, może studiując naturę, przyswajamy sobie te zasady, które – nienazwane – nadają wartość
Ale rysunek to nie zawsze szkic, choć czasem jest
wszystkim naszym późniejszym pracom…? Jednak
tak traktowany – jako uchwycenie chwili lub próba.
europejskie studiowanie natury różni się od studio‑
pt: Pani Grodniewicz we wstępie do katalogu termi‑
wania japońskiego. Czy można znaleźć wspólną dla
nem croquis przywołała francuski czwórpodział: étude,
nich zasadę? 113
W ystaw y – G ł o sy – R e c e n z j e
Natalia Wiernik
„Wystawa/Display” Wystawa jako wydarzenie
↑ (zaproszenie) fot. Pan Jerzy
→ 18–29 ii 2016 → Galeria asp w Krakowie → Koordynator wystawy: Olga Grodniewicz
Drzewo iglaste, choinka – w wielu kulturach uwa‑
Wystawa jako wydarzenie
żana za symbol życia, odradzania się, trwania i płod‑
W Galerii asp w Krakowie dnia 18 ii 2016 r. w ramach cyklu Dobrostan odbył się wernisaż „Wystawa” Natalii Wiernik. Młoda artystka, laureatka wielu nagród kra‑ jowych i międzynarodowych, jest doktorantką krakow‑ skiej akademii. Do współpracy zaprosiła ją, w ramach realizacji swojego ostatniego projektu na tym stanowi‑ sku, kurator galerii, Olga Grodniewicz, która w krót‑ kich słowach otwierających wystawę stwierdziła: „… Natalia nie odcina kuponów od swojej popularności”. I rzeczywiście, przybyli goście mogli przeżyć praw‑ dziwe zaskoczenie, wchodząc w przestrzeń galeryjną przy ul. Basztowej 18, bowiem artystka, znana i nagra‑ dzana do tej pory przede wszystkim za swoje projekty fotograficzne, zaproponowała coś zupełnie innego. [Agata Franaszek, uczestniczka wernisażu, historyk]
ności. W Polsce jest symbolem Świąt Bożego Naro‑ dzenia, obecna wówczas w niemalże każdym domu. Zwyczaj ten ma swoje korzenie w ludowej obyczajo‑ wości, w której wiecznie zielone drzewko traktowano jako obiekt mający właściwości magiczne, broniący przed złymi duchami, klęskami, chorobami, odpę‑ dzający zło.
Ur. w 1989 r. w Krakowie. Artystka interdyscypli‑ narna. Studia magister‑ skie na Wydziale Grafiki Akademii Sztuk Pięknych w Krakowie, kontynuuje kształcenie w ramach studiów doktoranckich. Stypendystka mnisw oraz mkidn za wybitne osiągnię‑ cia, laureatka stypendium Młoda Polska oraz Stypen‑ dium Twórczego Miasta Krakowa. Jej praca twórcza wielokrotnie była nagradza‑ na w ramach konkursów i festiwali międzynarodo‑ wych. Ma na swoim koncie liczne wystawy i publikacje w kraju i za granicą.
114
Natalia Wiernik „Wystawa” ma swoje źródło w rozważaniach dotyczą‑ cych tradycji i obrzędu, w tym wypadku związanych z okresem Bożego Narodzenia oraz obchodzonym w lutym świętem Matki Bożej Gromnicznej, kiedy to w polskich domach rozbiera się choinki ze wszel‑ kich ozdób i wystawia na śmietnik. Wszystkie obiekty umieszczone w galerii to drzewka świąteczne z kra‑ kowskich domów i kościołów. Tradycja jako niematerialna wartość przekazy‑ wana z pokolenia na pokolenie stanowi pierwotny wymiar systemów kulturowych. To z niej wyłaniają się obiekty materialne, będące obrazem kultury danej wspólnoty ludzkiej.
Basztowa 18. Tłum obecny w galerii powoduje, że nie mam ochoty wchodzić do środka. Drzwi otwierają się – w twarz uderza ciepło oraz silny zapach żywicy i igliwia. Widzę dwie gęste, zbite kępy splątanych ze sobą drzew. Pomiędzy nimi pozostawiono ciasne przejście. Po chwili dostrzegam, że całą przestrzeń wypełniają choinki – drzewka, które jeszcze kilka dni temu można było zobaczyć w wielu miejscach Kra‑ kowa wystawione na śmietnik po świętach Bożego Narodzenia. Zeschłe, zszarzałe i częściowo ogoło‑ cone z igieł, na niektórych dostrzec można resztki świątecznych ozdób. Na jednej ze ścian wyświetlono film ukazujący monumentalną sosnę w momencie
↑↗ otwarcie „Wystawy” fot. Edyta Dufaj
padania na ziemię po ścięciu. Przypominam sobie zaproszenie, które otrzymałam od Natalii kilka dni temu – amatorskie zdjęcie „pana Jerzego”, przed‑ stawiające jego własną, jak sądzę, przystrojoną cho‑ inkę, ustawioną w „zacisznym kącie” domu (między komputerem a telewizorem…). Zaczynam zauważać połączenia między każdym z elementów wystawy. Jest tłoczno, trudno odnaleźć swoje miejsce, widok jest przytłaczający, jednak atmosfera jakby „świąteczna”, podniosła… [Bogusława Helizanowicz, uczestniczka wernisażu, pedagog] W swym przemówieniu prof. Stanisław Tabisz, rektor Akademii, stwierdził, „że przyszedł do nas las”, jedno‑ cześnie podkreślając, iż projekt Wiernik stanowi dowód otwartości krakowskiego środowiska akademickiego na nieoczywiste formy wyrazu. Teza ta spotkała się z gło‑ śnym sprzeciwem ze strony dwuletniego syna artystki, który – idealnie wybierając moment na manifestację buntu wobec otaczającej rzeczywistości – poprzez głośny krzyk: „Nie, nie, nie!”, ujawnił, odziedziczoną zapewne po mamie, cechę charakterystyczną każdego kolejnego pokolenia artystów, jaką jest kontestacja uznanych prawd. Wywołał tym głośny śmiech wśród zgroma‑ dzonych gości i wprowadzając element humoru. Sama artystka rozpoczęła swoje wystąpienie refleksją na temat twórczości, określając ją jako działanie „które nie musi wiązać się z wytwarzaniem nowych rzeczy, może być
korzystaniem z obiektów już istniejących, nie rezygnu‑ jąc z kontekstu, w którym są używane”, zwróciła uwagę na znaczenie „Wystawy”, odnosząc ją ściśle do tradycji i obrzędowości dorocznej, przejawiającej się na wiele spo‑ sobów we wszystkich niemalże warstwach społecznych. [Agata Franaszek, uczestniczka wernisażu, historyk] Przez chwilę dyskutowaliśmy o definicji obrzędowości dorocznej, która określana jest jako działanie często nieracjonalne, pozbawione określonego celu – czy to nie jest też jakaś forma definicji sztuki? Uważam, że „Wystawę” można rozpatrywać na wielu płaszczy‑ znach, być może jako element refleksji na temat kon‑ sumpcjonizmu czy zagadnienia przemijania, ale także na poziomie odbioru sensorycznego, którego najpełniej‑ szy wyraz dała jedna z uczestniczek wernisażu, zupełnie spontanicznie w odpowiedzi na dzieło Natalii. Wska‑ kując pomiędzy drzewka, przeciskając się między nimi i chowając i łamiąc ich gałęzie, wzbudziła „życie” w już od dawna martwych obiektach. Ta spontaniczna inte‑ rakcja widza z dziełem, tłumaczona chęcią zanurzenia się w plątaninie gałęzi i poczucia chropowatej, kłującej struktury drzew, stała się uzupełnieniem pierwotnej koncepcji artystycznej, wzbogacając ją o dźwięk spa‑ dających igieł i trzaskających gałęzi oraz uwalniając w kierunku widowni kolejne kłęby silnego zapachu. Sumując wszystkie składowe tego wieczoru „Wystawa” w ramach wernisażu okazała się wydarzeniem. [Edyta Dufaj, uczestniczka wernisażu, artystka] 115
Natalia Wiernik „Wystawa/Display” Galeria asp Kraków 2016
116
117
W ystaw y – G ł o sy – R e c e n z j e
Podręczne pejzaże i przestrzenie ¹
Z Januszem Janczym rozmawia Ewa Łączyńska‑Widz
→ Pejzaż podręczny → Współpraca kuratorska: Agnieszka Jankowska‑Marzec → bwa w Tarnowie → 24 ix – 14 x 2015
118
Ewa Łączyńska‑Widz: Zacznijmy od podstawowego –
fundamentalna przyczyna mojego uporczywego wpa‑
w kontekście tytułu wystawy – pytania. Skąd wziął
trywania się w ślady (płaskie i przestrzenne), wyszu‑
się pejzaż w twojej sztuce?
kiwania tam pejzaży. Poszukiwanym ideałem byłby
Janusz Janczy: Z kategorią pejzażu wiąże mnie kilka
tu pejzaż‑struktura, jaki powstałby już w pojedyn‑
zagadnień powracających przez kolejne lata. Rozwi‑
czym śladzie pędzla czy innego narzędzia (choćby
jałem je gdzieś na styku rzeźby, malarstwa i fotogra‑
i dłoni), jednym słowem: w pojedynczym formotwór‑
fii, być może najwięcej w tej kwestii zawdzięczam
czym geście. Od czasów studiów zbieram takie „naj‑
malarstwu. Rzeźba ze względu na swoją tradycję
lepsze” i najbardziej mnie inspirujące ślady.
dąży do określania się w kategorii pojedynczego
Kolejną sprawą związaną z kategorią pejzażu
obiektu‑organizmu. Proces twórczy w malarstwie
jest obecne u mnie przeczucie (być może tylko ilu‑
wiąże się z obrazowaniem, w którym wszystkie ele‑
zoryczne) wielowymiarowości naszego istnienia.
menty są osadzone i związane mocno z tłem. Ścisły
To przeczucie odsyła mnie bardziej w kierunku
związek obiektu z otaczającą go przestrzenią prawie
„pejzażu wewnętrznego” – terytorium psychiki,
automatycznie nawiązuje do naszej percepcji pejzażu
emocji, a także świata snu. Z tej kategorii wyra‑
naturalnego.
stają prace o charakterze kolażowym, powstające
Oprócz takich nieuniknionych formalnych przy‑
przez nagromadzenie przenikających się warstw,
czyn pejzaż pojawia się u mnie zapewne w jeszcze
z podkreśleniem kontrastów pomiędzy nimi, tak
większym stopniu dzięki zwykłej ciekawości, towa‑
jakby każda warstwa posiadała dziury, przez które
rzyszącej mi potrzebie wnikania głębiej w pozna‑
widać to, co jest głębiej. Najpierw te kolaże były
wane struktury, w mikrokosmos. Skłania ona do
malowane na jednej płaszczyźnie, teraz stają się
robienia prac wypatrujących jakiegoś ukrytego
realnymi, przestrzennymi kolażami zbudowa‑
wymiaru, wydobywania go. To jest chyba najbardziej
nymi z licznych „pokładów” i elementów – obraz
↗ Janusz Janczy
składający się z wielu innych obrazów. Pracom tym
znajduję takie swoje bardziej lub mniej podręczne
bez tytułu/
towarzyszy zmaganie się z ograniczonością tego,
przestrzenie.
srebrna ławica
co mogę postrzegać. Niepokojące dotknięcia nieświa‑
Efektem towarzyszącym otwarciu się na różne
blaszana brytfanka
domości, wciąż zbyt enigmatyczne, by je zrozumieć,
możliwe sposoby działania i materiały, z jakimi
płatki kwiatów, klej
uporządkować.
chciałbym pracować, było otwarcie się percepcji,
24 × 24 × 6,5 cm
2015
Pierwsze świadome wejście w zagadnienie war‑
dostrzeżenie zapierającej wręcz dech w piersiach
stwowości i naszej ograniczonej możliwości pozna‑
mnogości i złożoności wszystkiego, czym jesteśmy
nia, zarazem pierwsze wyjście z kategorii obiekt
na co dzień otoczeni i od czego zwykle chcemy się
w kategorię pejzaż, zrobiłem chyba w rzeźbie Miasto
odciąć, by móc jakoś w ogóle funkcjonować. Wszystko
z 2002 r. Zaświtała mi wtedy taka myśl, że dość prze‑
stało się na swój sposób piękne i fascynujące. No,
wrotnym działaniem, mającym jednak wiele wspól‑
prawie wszystko. Jest to moment, w którym twoje
nego z naturą świata, byłoby rozkładanie wyjścio‑
najbliższe otoczenie zaczyna znacząco współtworzyć
wego materiału na kawałki, rzeźbienie go od środka
twoje prace. Dlatego obecnie chętnie pracuję w „pra‑
i ponowne złożenie, tak by rzeźbione elementy były
cowniach” mających domowy charakter, zamieszka‑
niewidoczne dla widza. Prezentacja wnętrza takiego
nych. Godzina spędzona na obserwacji „tektoniki”
obiektu odbywałaby się jedynie za pośrednictwem
kuchni podczas śniadania bywa równie fascynująca
dokumentacji (np. zdjęć).
jak podróż gdzieś, gdzie cię jeszcze nie było. Ten stan percepcji nie jest czymś szczególnym, chyba każdy
EŁW: A co oznacza dla ciebie przymiotnik
w jakimś momencie życia tak widzi świat. Obecnie
„podręczny”?
jest dla mnie również źródłem refleksji nad tym,
JJ: Podręczny, czyli związany z najbliższym otocze‑
że już wiele lat temu tak właśnie patrzyłem na świat,
niem, w jakim się akurat znajduję. Także w psychice
potem gdzieś ten stan zaczął się powoli „ulatniać”, 119
↗ Janusz Janczy
zamieniać w stan codziennej zawężonej świadomości
kątem, inaczej, odświeżyć sobie, coś przypomnieć,
Miasto iv
nastawionej na przetrwanie. Na co dzień prowadzi
może zdemaskować jakiś zasiedziały fałsz, wreszcie
nas raczej ukryte pytanie: jak maksymalnie wydajnie
by móc pełniej wyrażać siebie, dzielić się tym, lepiej
lipy
i przyjemnie przeżyć dzień, tydzień, rok, pozyskując
rozumieć siebie nawzajem.
pleksiglas
i zachowując przy tym jak najwięcej energii (pienię‑
I jeśli rację mają filozofowie, twierdzący, że czło‑
dzy). Taka nasza ewolucyjna przypadłość. Nie wiem,
wiek jest zdolny myśleć jedynie w granicach języka,
czy banałem będzie stwierdzenie istotnego związku
to poszerzanie zdolności do wyrażania naszych naj‑
pomiędzy zdolnością postrzegania rzeczy drobnych
bardziej abstrakcyjnych uczuć, poszerzanie języka
a zdolnością do realizowania wielkich ideałów.
sztuki wydaje mi się wystarczająco zacnym zajęciem,
Kiedy w trakcie różnych dyskusji słyszę pytania:
a pomóc w tym mogą nawet rzeczy bardzo zwykłe
„No dobrze, robisz te swoje eksperymenty formalne,
i podręczne.
5 × 4,5 × 5 cm reszty z kwiatostanu
2015
używasz coraz bardziej śmieciowych materiałów, ale
120
co, tak w ogóle, chcesz przez swoją sztukę powie‑
EŁW: W najnowszych pracach często tworzysz obrazy
dzieć? Jaki masz «mesydż»?” Wtedy zawsze dochodzi
z fragmentów. Rozbicie figury w celu szukania rela‑
do mnie przekonanie, iż rola artysty nie polega (a już
cji formalnych pomiędzy elementami interesuje cię
na pewno nie kończy się) na tworzeniu narracji, że nie
od dłuższego czasu. Jak ten temat ewoluował w two‑
ma powodów, by ktoś cenił artystę ze względu na jego
jej sztuce?
wypowiedzi, no nie wiem, filozoficzne, etyczne, poli‑
JJ: Początkowo rozkładanie formy na kolejne, coraz
tyczne. Nie jesteśmy ani filozofami, ani socjologami
mniejsze fragmenty było częścią procesu edukacji.
czy politykami, tak naprawdę nie mamy bladego poję‑
Gdy spoglądam na swoje prace z ostatnich 10 lat,
cia o wielu ważnych sprawach, w których się wypo‑
widzę jednak, że te moje fascynacje rozkładaniem lub
wiadamy. To, czym się zajmujemy, to chyba właśnie
składaniem struktur z wielu elementów posiadających
poszerzanie percepcji i wyobraźni, swojej i innych.
swój indywidualny charakter, zdolnych tworzyć razem
Mamy zdolność do obrazowania rzeczywistości
zjawiskowe struktury, bardziej wynikają z głębszych
w taki sposób, by zobaczyć jej elementy pod innym
pokładów osobowości niż z samej chęci poznawania
↗ Janusz Janczy
języka formy. Dlatego nie jest przypadkiem, że te napię‑
Po pierwsze pokazał mi, na czym rzeczywiście może
bez tytułu/kwiat
cia w relacjach pomiędzy wielością a jednością, porząd‑
polegać dyscyplina formalna. Po drugie chyba po raz
kiem i chaosem pokazały się w mojej twórczości naj‑
pierwszy miałem okazję obserwować artystę tak odda‑
tworzywo sztuczne
wyraźniej, gdy przestałem się uczyć (dosłownie: gdy
nego swojej pasji do rzeźby, zarażającego tą pasją.
2015
przestałem sprawdzać idee innych, inspirujących
To spotkanie z bardzo silną osobowością o mocno
mnie osobowości, profesorów, artystów), a zacząłem
analitycznym podejściu do sztuki czy może po prostu
tworzyć. Ponieważ malarstwo było dla mnie dziewi‑
o mocno analitycznym umyśle i poważnym podej‑
czym, niedotkniętym przez żadnego dydaktyka tere‑
ściu do swojej sztuki, osobą posiadającą świadomość
nem, to chyba tu gdzieś, już w pierwszych obrazach,
o dużym potencjale krytycznym, popartym celną
wszystko to się wyraźnie ukazało. Zaczęły powstawać
argumentacją, było dla mnie, rozmarzonego, zanu‑
całe cykle różnego rodzaju ławic przemieszczających
rzonego w krakowskiej metaforyce dość druzgocącym
się bezkarnie po formacie obrazu, wychodzących poza
zderzeniem. Przynajmniej na początku. Wyniosłem
format, by wreszcie się od niego zupełnie uwolnić.
z tego okresu bardzo cenną wiedzę, której nie chciał‑
Potwierdzają to także dziwne tytuły pierwszych obra‑
bym się nigdy pozbyć. Pomimo tego, że musiałem
zów, jak choćby Wielka ucieczka origami czy tytuły
później wykonać ciężką pracę i poświęcić na to dużo
wystaw Exodus, Dzień z życia ławic.
czasu, by w końcu uwolnić się spod „grawitacji” jego
20 × 15 × 4,5 cm papier, akryl
osobowości i jego idei. EŁW: W Norymberdze zetknąłeś się z artystą Timem Scottem, uczniem Anthony’ego Caro. Co dało ci
EŁW: 7 lat temu, w 2008 r. prezentowaliśmy twoją
to spotkanie?
wystawę Kwestia balansu. Pokazałeś na niej bardzo
JJ: Od razu muszę zastrzec, że jest to rozdział w moim
ciekawe drewniane rzeźby, które zamykały ważny
życiu zbyt rozległy i piękny, by móc coś rzeczywiście
czas twoich poszukiwań. Potem zająłeś się malar‑
adekwatnego o tym powiedzieć. Ujmując to jednak
stwem. Dlaczego zamieniłeś rzeźby na obrazy?
bardzo syntetycznie, powiedziałbym, że spotka‑
JJ: Początkowo wydawało mi się, że mógłbym się zająć
nie z nim było dla mnie ważne z kilku powodów.
malowaniem w celach czysto merkantylnych, że skoro 121
↑ Janusz Janczy
moje rzeźby są tak niedochodowe, może obrazy mnie
abstrakcje, było to u nas zupełnie niezjadliwe.
bez tytułu/…
jakoś utrzymają, w ten sposób zachowam „czystość”
Wszędzie absolutnie królowała jakaś forma narracji
swojej sztuki. Ale to było po prostu niemożliwe,
figuratywnej. Abstrakcja zbyt mocno kojarzyła się
malowanie jest zbyt pięknym sposobem wyraża‑
z wyeksploatowanym już modernistycznym paradyg‑
nia wolności wewnętrznej, emocjonalnej ekspresji,
matem. Tak jakby niemożliwy wydawał się jej dalszy
bym mógł je ograniczyć do wymiaru odpowiadania
rozwój. Najwyraźniej jednak przyszedł na nią czas,
na zewnętrzne zapotrzebowanie. Odkryłem, że mogę
coraz bardziej i niepohamowanie rozkwita na świecie,
tu stawiać podobne problemy do tych, jakie stawiałem
a ludzie wykazują się w tej kwestii tak wielką inwen‑
sobie w rzeźbie, ale to, co się wyraża, jest jednak zupeł‑
cją, że jestem nieustannie zadziwiony. Podsumowu‑
nie inne. No i ta niesamowita w porównaniu z rzeźbą
jąc, malarstwo było dla mnie drogą do wyzwolenia
szybkość. Co więcej, nie musiałem mieć pracowni,
się z teorii, które stały się zbyt ciasne. Obecnie jest
mogłem malować w kuchni. Malować, odejść dwa, trzy
jedną z form twórczości, którą chętnie się zajmuję.
papier, farba, polimer 11 × 23 × 21 cm (całość) 2015
kroki, nastawić na kawę, obrócić się, dalej malować.
122
Z rzeźbą jest nieco inaczej. Obrazy, malarstwo stało się
EŁW: Twoje rzeźby były drewniane, mocno orga‑
dla mnie źródłem głębokiego wyzwolenia i inspiracji.
niczne. Na wystawę przygotowałeś także prace
Jakby naturalnie przenosząc swoje rzeźbiarskie rozwa‑
ze sztucznych materiałów. Jakie znaczenie ma dla
żania o abstrakcji w przestrzeń malarstwa, otrzyma‑
ciebie materia?
łem przedziwny, acz… ożywczy koktajl.
JJ: Materia ma dla mnie znaczenie fundamentalne.
Temu uwalnianiu się towarzyszyła jakaś na wpół
Gdy biorę do ręki jakąś materię i zaczynam patrzeć
intuicyjna chęć pokonania modernistycznych sche‑
na nią jak na potencjalny materiał do pracy twór‑
matów, którymi byłem przesiąknięty, odbicia się
czej, towarzyszą temu pytania skierowane w jego
od wszystkiego, co znam i co gdzieś już widziałem.
stronę: co mogę tobą pomyśleć? Co możesz wyrazić?
W 2004 r., gdy pokazywałem pierwsze tego typu
Gdy zaczynam go sprawdzać w pierwszych prostych
Gdy biorę do ręki jakąś mate‑ rię i zaczynam patrzeć na nią jak na potencjalny materiał do pracy twórczej, towarzyszą temu pytania skierowane w jego stronę: co mogę tobą pomyśleć? Co możesz wyrazić?
formotwórczych gestach, przez mozolne nieraz ekspe‑
co zdołałem zebrać, zaczynając od najstarszych
rymenty odkrywają się jego semantyczne zdolności.
rysunków, od – jak to się mówi – maleńkości. Pierw‑
Zdolności do przenoszenia znaczeń, do obrazowania
sze wprawki, samoloty, bohaterowie z filmów, Bruce
uczuć. Kiedyś starałem się pracować tylko w natu‑
Lee i Chuck Norris – obowiązkowo, potem piękne
ralnych materiałach. Są dużo bardziej akceptowane
panie, portrety, ilustracje, studia, prace zarobkowe,
przez człowieka i nie chodzi o ich osadzenie w tra‑
lepsze, gorsze, wszystko to, czym normalnie artysta
dycji, chodzi po prostu o nasz związek z naturą.
się nie chwali. Praca z tym projektem była bardzo
Z tego samego jednak względu uznałem, że materiały
zaskakującym i dziwnym doświadczeniem, bo rze‑
naturalne są w takim razie zbyt „łatwe”, że całkiem
czywiście ujawniają się schematy, których inaczej
niezłym wyzwaniem byłoby zrobić coś w sztucz‑
nie sposób dostrzec. Frapujące było również podglą‑
nych materiałach, coś, co mogłoby jakoś próbować
danie, w jaki sposób oglądają to ludzie. Ostatecznie
konkurować z naturalnymi. Później przyszedł czas,
uznałem, że forma, w jakiej to prezentuję, jest jeszcze
by stwierdzić, że skoro naturalne materiały są tak
niedojrzała, a cały pomysł nieco zbyt megalomański
wyeksploatowane przez tradycję, to może właśnie
i na razie odłożyłem ten projekt na półkę. Najważ‑
stanowią większe wyzwanie. W końcu dochodzisz
niejszy dla mnie wymiar tej pracy to – podobnie
do wniosku, że to nie ma znaczenia. W czymkolwiek
jak w mapie Tarnowa – proces odzyskiwania prze‑
byś pracował, to albo dojdziesz do jakiegoś wartościo‑
szłości. W trakcie zbierania i układania elementów
wego rozwiązania, albo nie.
czułem się, jakbym odzyskiwał dawno zapomniane fragmenty tożsamości. Jeśli chodzi o obecne rozwa‑
EŁW: Wystawa jest nagrodą w Salonie Wiosennym
żania, rozwijają się one równolegle w kilku bardzo
2014 Struktury miasta. Na wystawę przygotowałeś
różnych kategoriach, zestawianie ich ze sobą jest
rysunek – próbę szkicu mapy Tarnowa z pamięci.
ryzykowne, choć warte podjęcia takiej próby. Tym,
To bardzo wielowymiarowa praca. Mam wrażenie,
co je spaja na tej wystawie, jest właśnie kategoria
że twoja sztuka także tworzy mapę albo schemat.
szeroko rozumianego pejzażu.
Na jakim etapie rozważań jesteś teraz? JJ: Wiesz, zrobiłem nawet w 2012 r. na grupową wystawę zatytułowaną Identity pracę będącą mapą całej mojej twórczości. Było na niej wszystko,
Przypis 1. Tekst ukazał się w katalogu z wystawy Janusza Janczego Pejzaż podręczny wydanym przez bwa w Tarnowie, 2015 r.
123
W y s taw y – G ł o s y – R e c e n z j e
Ciało świata Podróż Magdaleny Kuleszy‑Fedkowicz do świata baśni, mitów i marzeń
↘ Magdalena Kulesza Zorza, 28 × 20 cm akwarela na papierze 2015
→ Magdalena Kulesza Łoś xiv 150 × 180 cm tempera jajowa na płótnie 2013
→ Biblioteka Miejska w Puławach → 12 i – 12 ii 2016 → kuratorka: Agata Bedynek‑Chodoła
Na ekspozycję Ciało świata składają się prace powstałe w ciągu ostatnich pięciu lat. Magda‑ lena Kulesza‑Fedkowicz zabiera widza w podróż do świata baśni, mitów i marzeń. Na wystawie możemy oglądać m.in. cykl Łosie inspirowany syberyjskimi mitami: „zainspirował mnie szcze‑ gólnie mit mówiący o tym, że świat znajduje się na wielkim zwierzu (łosiu, klempie, karibu), jego sierścią są drzewa, krwiobieg stanowią rzeki, a ludzie to pasożytujące wszy”. Jej malar‑ stwo uwodzi, wzrusza, pozwala oderwać się od rzeczywistości, zatopić w rozgwieżdżonym niebie i przenieść do świata wyobraźni. „Magda mierzy się z makroświatem, na małych płótnach maluje mapy ogromnych przestrzeni. Kropka
124
Wiadomości asp /73
po kropce powstają rozgwieżdżone niebo, całe koryta rzek od źródeł do ujścia, wszystko prze‑ nika się niczym utkane z jednej nici; rzeka staje się krwiobiegiem zwierzęcia, ściółka tun‑ dry jego sierścią, a ono samo powstaje do życia tylko na chwilę, by zaraz roztopić swój kształt w padającym śniegu i stać się częścią gwiezdnej galaktyki” (dr R. Borcz). Artystka w swoich pracach stosuje temperę jajową, farby uciera sama według receptury pochodzącej z XII w., dzięki temu uzyskuje wyjąt‑ kowe, silnie oddziałujące na odbiorcę kolory. „Twórczość Magdaleny Kuleszy‑Fedkowicz przy‑ pomina, że otaczający nas świat przyrody posiada ciało tak samo żywe i piękne jak nasze ludzkie,
tak samo delikatne i kruche, tak samo skompli‑ kowane i wrażliwe na wszystko, co nas otacza” (prof. A. Kowalski). Zgromadzona na puławskim wernisażu publiczność miała także wyjątkową okazję obej‑ rzeć dwie animowane etiudy artystki, nostal‑ giczną Podróż na Wschód z 2005 r. oraz ukoń‑ czone w 2014 r. Historie podwodne przenoszące nas w głębiny Bajkału. Wystawę Ciało świata, która stanowi niezwykle ciekawą i inspirującą podróż, doskonale charakteryzują słowa samej artystki: „Łaską jest podróżowanie po tych dzi‑ kich i niepoznanych terenach, możliwość przy‑ glądania się drugim, odbijania się w oczach, które nie mają dna”.
125
W y s taw y – G ł o s y – R e c e n z j e
Archetyptura czasu & Estetyka Kodu qr Pismo jest obrazem
→ Wystawa i książka → Muzeum Sztuki i Techniki Japońskiej Manggha w Krakowie → 28 X 2015 – 21 II 2016 → Kurator wystawy: Ika Wato Watowicz
Od jak dawna człowiek posługuje się pismem? Jak zmieniało się pismo na przestrzeni wieków? Pytania nie dotyczą tylko kroju pisma, ale także sposobu przedstawienia treści. Pismo jest zapi‑ sem myśli. Graficznym odwzorowaniem słów. Uniwersalnym kodem, którym posługują się ludzie na całym świecie. Jaki może być kolejny krok w ewolucji tego kodu? Słowo pisane jest również obrazem, jest układem graficznym złożonym z symboli. Prof. Andrzej Głowacki podąża za koncepcją Kazimierza Male‑ wicza, która przyświecała mu podczas tworze‑ nia Czarnego kwadratu na białym tle. Głowacki poszukuje minimalistycznej formy zapisu treści. 126
Wiadomości asp /73
Torsy Wystawa prac Stanisława Kluczykowskiego
Do czego może doprowadzić synteza liter, pojmo‑ wanych jako graficzny obraz słów? Odpowiedzią na te pytania jest książka Archetyptura czasu, w której tekst stał się układem geometrycznym. Skład książki opiera się na prymitywnych for‑ mach, takich jak prostokąty i kwadraty. Metoda zapisu treści pod postacią QR kodu wprowadza nas do cyberświata, gdzie możemy podróżować pomiędzy informacjami zapisanymi w chmurze. Staje się łącznikiem pomiędzy świa‑ tem realnym a rzeczywistością wirtualną. Prof. Głowacki zachęca czytelników do korzy‑ stania z książki jak z notatnika. Podczas czy‑ tania każdy może pozostawić swój komentarz lub ilustrację. Znaki QR kodu mogą zostać uło‑ żone w dowolnym zestawieniu kompozycyjnym. Odbiorca wprowadzony jest do interaktywnej gry, w której może spersonalizować książkę według własnych emocji i pomysłów. Zdjęcia lub skany stron można przesyłać do autora publikacji. Oznacza to, że dzieło będzie miało swoją kon‑ tynuację, a przyczyni się do niej nie tylko sam autor, ale i odbiorcy. Możliwości wykorzystania QR kodu można było sprawdzić podczas wystawy Esetytyka Kodu QR w Muzeum Sztuki i Techniki Japońskiej Manggha w Krakowie. Książka Archetyptura czasu ukazała się dzięki wydawnictwu Kokazone.
W dniach od 5 XI do 22 XII 2015 r. w galerii inAW Wydziału Architektury Wnętrz odbyła się wystawa Stanisława Kluczykowskiego, prof. ASP, pod tytułem Torsy. Na wystawie można było oglądać rysunki, grafiki oraz rzeźby tworzone na przestrzeni wielu lat. Zestaw prac pokazuje fascynację i zmagania autora z moty‑ wem torsu. Bogactwo ich wyrazu przejawia się w różnorodności stosowanych technik. Sam artysta komentuje swoją pracę w następujących słowach: „Szkicownik: słowo, pojęcie TWORZYWO wyszło z użycia, a przecież w nim wiele znaczeń.
→ Galeria inaw → 5 XI – 22 XII 2015 W międzywojniu bardzo popularne w polskim światku artystycznym (Tworzywo Melchiora Wańkowicza) wskazywało na wszelką materię samoistną lub STWORZONĄ, martwą lub oży‑ wioną, można ją dowolnie formować, aż osią‑ gnie kształt – nowe życie. Szukając TWORZYWA, trafia się najczęściej na papier, farbę, drewno, glinę, kamień – to w plastyce – a w literaturze na słowo, w muzyce dźwięk. Współczesność szuka nowego TWORZYWA jak igły w stogu siana! […]”.
127
W y s taw y – G ł o s y – R e c e n z j e
Wystawa IndywidualnOŚĆ Sztuka to dyscyplina niemająca definicji
↓ Kinga Szawara z cyklu Medytacje Esencja, tkanina piasek, szkło woda, 2015
→ Indywidualność – wystawa iv Pracowni Rzeźby Wydziału Rzeźby ASP w Krakowie → Centrum Kongresów i Rekreacji Orle Gniazdo w Szczyrku → 15–17 I 2016 → Kuratorzy: Józef Murzyn, Iwona Demko → Koordynator ze strony Agencji Artystycznej GAP: Dagmara Bednarczyk
Iwona Demko W dniach 15–17 i 2016 r. IV Pracownia Rzeźby z Wydziału Rzeźby utworzona w 2004 r. i pro‑ wadzona przez dziekana WR, prof. Józefa Murzyna, uczestniczyła w wystawie organizo‑ wanej przez Agencję Artystyczną GAP działającą przy Uniwersytecie Ekonomicznym w Krakowie. Wystawa odbywała się w ramach 42. Sympozjum Naukowego z cyklu Współczesna Gospodarka i Administracja Publiczna organizowanego przez prof. Jerzego Hausnera w Centrum Kongresów i Rekreacji Orle Gniazdo w Szczyrku. Wystawa nosiła tytuł Indywidualność. Uczestniczyli w niej studenci i studentki IV Pracowni Rzeźby oraz pro‑ wadzący pracownię pedagodzy. Zaprezentowane zostały wybrane prace wykonane przez studen‑ tów w ramach zajęć z rzeźby w 2014 i 2015 r. Pracownia w swoich założeniach programo‑ wych wypełnia lukę pomiędzy tradycyjnie poj‑ mowaną rzeźbą z jej formami, technologiami i środkami wyrazu a szerokim spektrum prze‑ jawów ekspresji artystycznej właściwej szeroko 128
Wiadomości asp /73
rozumianym sztukom wizualnym. Celem jej działania jest poszerzanie i redefinicja pojęcia rzeźby rozumianej jako autonomiczna struktura formalno‑wyrazowa, a także badanie nowych form integracji różnych języków sztuki. Istotą twórczości jest indywidualność. Dzieło sztuki powinno być oryginalne i niepowtarzalne. Tylko to stanowi o jego wielkości i możliwości przyznania mu miana dzieła sztuki. W innym przypadku jest tylko dziełem odtwórczym, powtarzającym znane schematy, które funkcjo‑ nują jako dobrze oswojone w otaczającej nas rze‑ czywistości. Takie właśnie są najczęściej prace, z którymi się spotykamy. Nie wykraczają poza
system wartości, do których się przyzwyczaili‑ śmy. Jeśli ktoś jest naprawdę odkrywczy, wzbudza niezrozumienie i niechęć, często nawet odrzu‑ cenie u nieprzygotowanego odbiorcy. Wszystkie dzieła, które wpisały się w historię sztuki, zwy‑ kle nie były akceptowalne przez współczesnych, znajdując uznanie dopiero po wielu latach. Tak
było z Williamem Turnerem, o którym jemu współcześni mówili, że nie maluje, ale wymiotuje na płótno… Znamienny w twórczości jest waru‑ nek niezrozumienia czy szokowania, ogólnej dez‑ aprobaty otoczenia. Kiedy jednak zastanowimy się nad tym, przychodzi do głowy pytanie: jak wiele artystów lub artystek jest w stanie podjąć takie wyzwanie? Kto ma tyle siły, aby świadomie narazić się na kpinę czy dezaprobatę? Czy można podjąć taką decyzję świadomie? A jeśli ktoś znaj‑ dzie w sobie tę siłę, to powstaje kolejny problem. Na ile współczesny artysta lub artystka mogą być indywidualni? Wydaje się, że w obecnych czasach, w dobie Internetu staje się to o wiele trudniejsze. Możliwość weryfikacji własnego, rzekomo nowatorskiego pomysłu jest na wycią‑ gnięcie ręki, wystarczy spędzić trochę czasu z wyszukiwarką Google. W ten sposób bardzo łatwo można przeżyć niejedno odkrycie będące rozczarowaniem. Często zapominamy, że sztuka to dyscyplina niemająca definicji. Dla jednych fakt ten jest powodem do radości, dla innych przyczyną frustracji. Jednym kojarzy się z nie‑ ograniczoną wolnością, innym z nihilistyczną amoralnością. Gdyby to było takie proste, można by było postawić sobie za cel przekraczanie gra‑ nic. Jednak dobrze wiemy, że nie każda «zagra‑ niczna wycieczka» jest gwarancją historii, która pozostanie w pamięci […]. Wystawa urządzona z okazji 42. Sympozjum Naukowego z cyklu Współczesna Gospodarka
i Administracja Publiczna organizowanego przez Agencję Artystyczną GAP w Centrum Kongresów i Rekreacji Orle Gniazdo w Szczyrku. Uczestnicy i uczestniczki wystawy: prof. Józef Murzyn, dr Iwona Demko, Michał Dubanik, Olena Glinka, Elżbieta Gut, Sara Hupas, Natalia Jamróz, Anna Kuśpiel, Ewa Markiewicz, Dariusz Nowak, Kinga Szawara, Olga Śliwa, Karolina Tłuczek, Maja Woźniak.
↓ Olena Glinka Wysysanie 120 × 80 × 80 cm, słomki, 2015
↓ Anna Kuśpiel 80 × 80 × 440 cm, 2015
↑ Ewa Markiewicz Budowla 100 × 100 × 150 cm, zapałki, klej, 2015
129
W y s taw y – G ł o s y – R e c e n z j e
Rysunki z pracowni Wystawa prac studentów Wydziału Rzeźby
Mariola Wawrzusiak‑Borcz Jak wyrazić kreatywną myśl, zapisać pomysł, aby nie umknął z pamięci? Wystarczy to narysować i na tym poprzestać. Szkic można jednak rozwi‑ jać, może służyć do stworzenia autonomicznego dzieła rysunkowego lub też dzieła w zupełnie innym medium. Wystawa prac studentów Wydziału Rzeźby krakowskiej Akademii Sztuk Pięknych im. Jana Matejki w Galerii Sztuki Współczesnej Solvay w Krakowie, zatytułowana Rysunki z pra‑ cowni, jest drugą prezentacją dokonań stu‑ dentów z trzech pracowni rysunkowych. Pra‑ cownie prowadzone przez trzech pedagogów,
130
Wiadomości asp /73
→ Kurator wystawy: Mariola Wawrzusiak‑Borcz → Solvay
artystów‑rzeźbiarzy, to trzy różne osobowości
↙
i indywidualne programy dydaktyczne. Pracownia rysunku to przestrzeń, w której spotyka się pedagog ze studentem, ale przede wszystkim to miejsce spotkań studentów. To tu nawiązują się relacje międzyludzkie. To ta wspólna przestrzeń tworzy wspólnotę, daje możliwość obserwowania i czerpania od siebie nawzajem przy pracy i wzajemnej wymianie myśli, co jest ogromnie inspirujące. To w pra‑ cowni wrażliwość studenta konfrontuje się z wrażliwością i doświadczeniem nauczyciela. Prezentowane na wystawie dzieła zostały starannie wyselekcjonowane, są owocem kilku lat pracy studentów Wydziału Rzeźby z różnych roczników. To zarówno prace archiwalne, jak
Maja Woźniak Bez tytułu i 50 × 57 cm 2015 ↓ James Sierżęga Ultima Thule III technika mieszana na płycie pilśniowej 100 × 100 cm, 2015 ↘ Paulina Szymczyk Pra‑znak fotomonotypia kolaż, 2012
Wystawa pokonkursowa w umk Pamiątki Światowego Dnia Młodzieży i te najnowsze, odzwierciedlające aktualne ten‑ dencje i sposoby obrazowania na płaszczyźnie. Większość prac to rysunki wykonane w kla‑ sycznych technikach warsztatowych, gdzie papier jest materiałem użytkowym, podkładem pod rysunek, grafikę bądź kolaż. Można też zauważyć prace, których autorzy zafascynowani są samym papierem jako strukturą, z której tworzą półprze‑ strzenne reliefy. Są też prace przestrzenne, gdzie rysunek pojawia się na ścianach obiektu, będąc niejako jego skórą. Wystawa w przekrojowym ujęciu pokazuje możliwości rysunku, którego różnorodność jest wynikiem wielości postaw artystycznych. To już nie tylko same akty, będące pretekstem do dosko‑ nalenia szeroko rozumianego warsztatu rysun‑ kowego; to również twórcze kreacje.
W dniach 16–22 xii 2015 r. w Urzędzie Miasta Krakowa w Holu Prezydenckim można było zobaczyć projekty, które wzięły udział w kon‑ kursie na pamiątkę związaną ze Światowymi Dniami Młodzieży 2016 w Krakowie.
Piotr Hojda Konkurs został zrealizowany w wyniku porozu‑ mienia wiceprezydenta Andrzeja Kuliga z Urzędu Miasta Krakowa i prof. Andrzeja Zięblińskiego, dziekana Wydziału Form Przemysłowych Akade‑ mii Sztuk Pięknych im. Jana Matejki w Krakowie, i przeprowadzony w ramach studenckich warszta‑ tów projektowych, które odbyły się w dniach 23–26 xi 2015 r. pod opieką organizacyjno‑dydaktyczną prodziekan dr Anny Myczkowskiej‑Szczerskiej, mgr. Piotra Hojdy i dr Anny Szwai. W warsztatach wzięli udział studenci iii roku studiów i stopnia. Projekty powstały w dwóch kategoriach – pamiątka vip i pamiątka masowa. Jury w skła‑ dzie: Andrzej Kulig (wiceprezydent Krakowa), Katarzyna Gądek (umk), Anna Grabowska (umk), Rafał Perłowski (umk), prof. Maria Dziedzic (wfp), prof. Czesława Frejlich (wfp), dr Anna Myczkowska‑Szczerska (wfp) przyznało cztery pierwsze nagrody po 3000 zł: → chusta krakowska – Karolina Lupa, Adrianna Pusz, Beata Weber → srebrna szpila – Milena Kołodziej, Martyna Marzec, Patryk Kurczab → wachlarz – Aleksandra Badura, Dominika Orlik, Michalina Rolnik → zestaw gier podwórkowych – Sonia Kalandyk, Paulina Morawa, Anna Pielesz. Z uwagi na bardzo wysoki poziom wszystkich zaprezentowanych projektów prezydent Andrzej Kulig przyznał wyróżnienia w wysokości 1000 zł wszystkim grupom projektowym. 131
K r o n i ka w y da r z e ń
↑ Adam Żądło Pasterze 2016
2016 Sony World Photography Awards Student Focus
Adam Żądło Ur. w 1993 r. Student iv roku Wydziału Grafiki asp w Krakowie. Specjalizuje się w animacji (w pracowni filmu animowanego pod kierunkiem dr. Roberta Sowy). Zajmuje się również fotografią (w pracowni fotografii 1, prowadzonej przez dr hab. Agatę Pankie‑ wicz) i rysunkiem. Współpracuje z krakowskią agh przy budowie interaktywnego cyborga.
132
Wiadomości asp /73
Agata Pankiewicz Po raz trzeci Akademia Sztuk Pięknych w Kra‑ kowie jest w finale światowego konkursu 2016 Sony World Photography Awards Student Focus W 2013 r. nasza studentka Natalia Wiernik została zwycięzcą. Mam ogromną satysfakcję, że prace studentów pracowni fotografii 1 zwra‑ cają uwagę międzynarodowego jury. W tym roku finalistą jest Adam Żądło, stu‑ dent iv roku wg, który z sukcesem odpowiedział na hasło konkursu: Millennials. Adam Żądło tak definiuje swoje pokole‑ nie: Wychowani na Władcy Pierścieni i Harrym
Potterze. Tęskniący za baśniowością. Pokolenie z technologią w ręce. The Sony World Photography Awards jest największym na świecie konkursem fotograficz‑ nym, a formuła Student Focus, w której rywa‑ lizują wyłącznie studenci klas fotografii z uni‑ wersytetów i szkół artystycznych, daje młodym fotografom rozpoznawalność na całym świecie. Z 10 finalistów międzynarodowe jury wybie‑ rze zwycięzcę, który otrzyma dla swojej szkoły sprzęt fotograficzny Sony o wartości 30 000 €.
Lista finalistów dostępna na: press.worldphoto.org
Self/ie Energy Patrycja Ochman, Joanna Łapińska Międzynarodowe Biennale Architektury Wnętrz jest cyklicznym wydarzeniem organizowanym od 2010 r. przez Wydział Architektury Wnętrz asp w Krakowie pod patronatem Ministerstwa Nauki i Szkolnictwa Wyższego, Ministra Kultury i Dziedzictwa Narodowego, Prezydenta Miasta Krakowa oraz Rektora asp w Krakowie. Spotkanie jest jedynym takim przedsięwzięciem naukowym poświęconym architekturze wnętrz odbywają‑ cym się w Polsce. Do udziału w nim zapraszani są projektanci, pedagodzy i studenci wyższych uczelni artystycznych i projektowych w kraju i za granicą. Z każdą kolejną edycją biennale staje się coraz bardziej prestiżowym wydarze‑ niem pełniącym funkcję prawdziwie globalnej platformy dialogu o przestrzeni: architekturze wnętrza i zewnętrza, relacji między mieszkań‑ cami przestrzeni a ich twórcami, która dzięki możliwości wymiany myśli, wizji i pasji buduje naukowe podwaliny nowym, oryginalnym roz‑ wiązaniom projektowym odkrywanym w czasie konferencji, wystaw towarzyszących, wernisaży, konkursów i warsztatów. Energia: energia własna, energia miej‑ sca, energia twórcy – wokół takich zagadnień odbyło się tegoroczne Międzynarodowe Biennale Architektury Wnętrz, organizowane już po raz czwarty przez Wydział Architektury Wnętrz asp w Krakowie. Poprzednie edycje skupione były wokół zagadnień: Dialog w przestrzeni (2010), Miasta – ogrody przyszłości (2012) i Space Reload‑ ing (2014). i Międzynarodowe Biennale Architektury Wnętrz, którego tematem był dialog w prze‑ strzeni, nawiązało ten dialog również z historią, wspominając początki utworzonego w roku 1922 Wydziału Architektury, z którego to wywodzi się nasz Wydział Architektury Wnętrz. W Księdze
Obecny poziom techniki poszerzył granice odbioru, czyniąc realnym niewyobrażalne, a wirtualna rze‑ czywistość stała się, jeśli nie rów‑ noległa, to równie atrakcyjna
absolwentów znajdujemy wpisy z roku 1942 datu‑ jące rozpoczęcie studiów/immatrykulacji. Dialog na przestrzeni tych dziejów uświa‑ domił zebranym podczas biennale, iż piękny jubileusz już bardzo blisko, a co za tym idzie – czas wielkiego święta dla naszego wydziału, w związku z tym i Międzynarodowe Biennale Architektury Wnętrz celowało w uzmysłowienie szerszej publiczności, że architektura wnętrz jest niezbędnym elementem świadomego rozwoju przestrzeni otaczającej współczesnego czło‑ wieka. Stawiane były pytania: „Jak połączyć
stare z nowym, wizję z funkcjonalnością?”. Odpo‑ wiedź padła z ust organizatorów: poprzez dialog. „Architektura wnętrz polega na dialogu różnych wartości filozoficznych, estetycznych, formalnych i społecznych” – mówiła wówczas dr hab. Beata Gibała‑Kapecka, obecna dziekan Wydziału Architektury Wnętrz asp w Krakowie, współorganizator wszystkich edycji biennale, podkreślając, iż „i Międzynarodowe Biennale Architektury Wnętrz ma na celu nie tylko wpłynięcie na zmiany zachodzące w naszych miastach, ale także rozpoczęcie społecznej i branżowej dyskusji na temat roli architektów wnętrz i ich udziału w procesie tworzenia miejsc publicznych”. Wydarzenie to odbyło się na przełomie lutego i marca 2010 r. w Krakowie i było pierwszym z cyklu wydarzeniem naukowym poświęconym architekturze wnętrz odbywającym się w Polsce. Towarzyszące mu konkurs studencki i konferencja naukowa z udziałem artystów, teoretyków i projek‑ tantów architektury wnętrz z całej Europy stały się zaproszeniem do międzybranżowej, międzypoko‑ leniowej i międzynarodowej dyskusji, do dialogu o przestrzeni i w przestrzeni… „Dobrze zaprojekto‑ wana przestrzeń powoduje chęć rozmowy, poczu‑ cie budowania – a nie dysharmonii i degradacji” – mówiła dr hab. Joanna Kubicz z Akademii Sztuk Pięknych w Krakowie, prodziekan waw. Ponadto i Międzynarodowe Biennale Archi‑ tektury Wnętrz zainicjowało dwa cykliczne wyda‑ rzenia, powtarzające się na podczas kolejnych edycji – są to past/wisko/ i warsztaty dla dzieci. past/wisko/ to otwarte warsztaty, które po raz pierwszy dały możliwość nieskrępowanej dys‑ kusji m.in. o współczesnych problemach zwią‑ zanych z projektowaniem architektury wnętrz, o granicach zachodzących pomiędzy projekto‑ waniem przestrzeni a jej dekorowaniem, o wir‑ tualizacji przestrzeni i kryteriach jej odczyty‑ wania. Jak mówili organizatorzy, „Na zielonym 133
↑ Biennale 2012, ekspozycja w Galerii Bunkier Sztuki
pastwisku wszystko jest dozwolone. Sielska atmosfera i brak reguł – taką formę przybiorą warsztaty, na które zapraszamy wszystkich, którzy zechcą podzielić się swoimi spostrzeże‑ niami na temat otaczającej nas przestrzeni”. Dla najmłodszych natomiast zorganizowane zostały warsztaty Miasto Marzeń. Dzieci biorące udział w warsztatach stworzyły własną wizję miasta – jako przestrzeni odrealnionej, fantastycznej, sprzyjającej grom i zabawom miejskim, a jed‑ nocześnie przestrzeni przyjaznej i harmonijnej. ii Międzynarodowe Biennale Architektury Wnętrz związane było z upłynięciem 100 lat od Wystawy Architektury i Wnętrz: w otoczeniu ogrodowem, inspirowanej architektonicznymi myślami Ebenezera Howarda, angielskiego urbanisty xix w. Szeroko rozwinięte zostały wówczas zagadnienia roli architektury wnętrz w kontekście miast i indywidualnych przestrzeni. Wydarzenia skupione wokół biennale, którego temat brzmiał: „Miasta – ogrody przyszłości”, sta‑ nowiły próbę odpowiedzi na pytanie: „Czy można stworzyć piękną i zarazem praktyczną przestrzeń miejską?”. „Chcemy pokazać, że architektura wnętrz jest doskonałym narzędziem do projek‑ towania przestrzeni miasta. Dzięki ogromnej wie‑ dzy na temat człowieka oraz otaczającej go rzeczy‑ wistości architektura daje szansę na stworzenie 134
Wiadomości asp /73
piękniejszej przestrzeni do życia” – wyjaśniała dr hab. Beata Gibała‑Kapecka. Konferencja naukowa umożliwiła spotkanie międzynarodowego gremium i stała się zaprosze‑ niem do refleksji nad współczesną architekturą wyznaczającą miejsca do mieszkania i określa‑ jącą relacje człowieka do jego przestrzeni i rzeczy. Konkurs towarzyszący biennale, W+mieszkanie, stanowił dla młodych projektantów pretekst do przedstawienia własnej drogi postrzega‑ nia wnętrz. „Głównym celem konkursu było stworzenie projektu wnętrza odpowiadającego na pytanie, jak «wygląda», czym jest aktualne wyobrażenie «piękna do życia»” – wyjaśniła Beata Gibała‑Kapecka. Warsztaty dla dzieci – Gazetowe struk‑ tury – prowadzone przez dr. Tomasza Wójcika, eko‑designera, popularyzatora idei upcyklingu, czyli przetwarzania niskiej jakości odpadów w piękne przedmioty, dały dzieciom szansę, by mogły dowiedzieć się, że wszystko, nawet stara gazeta, może być materiałem inspirują‑ cym projektanta. ii Międzynarodowe Biennale Architektury Wnętrz po raz pierwszy zostało uzupełnione przez trzy instalacje przestrzenne. Były to: Kon‑ wersja liczbowych parametrów na niepoliczalne cechy zwizualizowane w trójwymiarowej chmurze
(PRZESTRZEŃ ROZWIĄZAŃ /SOLUTION SPACE) autorstwa mgr Magdaleny Jurkowskiej i mgr. Michała Piaseckiego, Kopuła geodezyjna autor‑ stwa dr. hab. Tomasza Wójcika i projekt multime‑ dialny 1912 wymiary tradycji /2012 wymiary prze‑ strzeni autorstwa dr. Tomasza Wesołowskiego, dr. Wojciecha Kapeli i mgr. Piotra Nogi. iii Międzynarodowe Biennale Architektury Wnętrz pod hasłem Space Reloading stało się zaproszeniem dla doświadczonych projektan‑ tów, artystów i humanistów, a także studentów wyższych uczelni artystycznych i projektowych z kraju i zagranicy, do zastanowienia się nad rolą architektury wnętrz w kontekście miasta. Tema‑ tem biennale były funkcjonalno‑przestrzenne założenia Galerii Sztuki Współczesnej Bunkier Sztuki w Krakowie oraz jej funkcja ekspozycyjna w przestrzeni architektonicznej. W ramach Międzynarodowego Biennale Architektury Wnętrz odbyła się konferencja naukowa poświęcona szeroko rozumianej archi‑ tekturze Bunkra Sztuki, jako istotnego elementu wnętrza miasta, na której pracownicy Akademii oraz zaproszeni goście, będący przedstawicielami innych uczelni artystycznych z Polski, Włoch, Francji, Węgier oraz Niemiec (m.in. Accademia di Brera w Mediolanie, Hogeschool KASK w Gan‑ dawie), dzielili się wiedzą i doświadczeniami
na temat rozwiązań we współczesnej przestrzeni publicznej dotyczących architektury pełniącej funkcję ekspozycyjną. Szeroko rozumiana architektura Galerii Bunkier Sztuki była również tematem konkur‑ sowych projektów studenckich, na które dodat‑ kowo po raz pierwszy mogła zagłosować także publiczność (przez oddanie głosu na wybraną pracę na stronie inaw.pl). Nowością trzeciej edycji biennale był ener‑ getyczny videomapping autorstwa dr. Wojtka Kapeli na elewacji frontowej Bunkra Sztuki. W wieczór wernisażu przenikające się obrazy wraz z towarzyszącą muzyką przekształciły betonowe pasy w tętniące życiem serce Plant. Projekcja na fasadzie Bunkra zainicjowała nowe relacje między mieszkańcami a architekturą, w której mieszkają, stworzyła technologiczny
jej płynności za pomocą modułowych elemen‑ tów wykorzystujących magnetyzm, z możliwością dowolnej rekonfiguracji całości układu. Projekt Plus minus trzysta sześćdziesiąt to trwająca wła‑ śnie trzysta sześćdziesiąt sekund etiuda, w której równie subiektywnie co z premedytacją autor, dr Tomasz Wesołowski, wykorzystał swoje foto‑ grafie i migawki filmowe: przypadkowe, powo‑ dowane chęcią dokumentacji – zatrzymania w pamięci cząstek szybko biegnącego czasu. Sam autor w opracowaniu projektu pisze: „Obecny poziom techniki poszerzył granice odbioru, czy‑ niąc realnym niewyobrażalne, a wirtualna rzeczy‑ wistość stała się, jeśli nie równoległa, to równie atrakcyjna”. Wirtualnej reinterpretacji architek‑ tury budynku Bunkra Sztuki podjął się mgr Piotr Noga, którego projekt zrealizowany w technolo‑ gii rozszerzonej rzeczywistości (ang. Augmented
pomost i nowy system kodowania, dający archi‑ tekturze swobodny język wizualnej wypowiedzi. Ponadto biennale towarzyszyły instala‑ cje studentów Wydziału Architektury Wnętrz w Krakowie, zrealizowane w ramach warsztatów poświęconych szeroko pojętym technikom wizu‑ alizacji, możliwościom korzystania z narzędzi służących kreacji, ze szczególnym uwzględnie‑ niem animacji w przestrzeniach wirtualnych, oraz sposobom ich wykorzystania w kreowaniu przestrzeni realnych. Warsztaty były częścią badania naukowego pt. Arrow Thing – czas w przestrzeni przeprowadzonego przez dr Magdę Pińczyńską i mgr Patrycję Ochman‑Tarkę, które we współpracy z Elwirą Wojtunik, dr. Wojciechem Kapelą oraz mgr. Popeszem Csabą Lángiem przy‑ bliżyły studentom tematy związane z mappin‑ giem, projektowaniem treści audiowizualnej w sferze przestrzeni, grafiki i animacji 3D oraz z podstawami programowania w PureData pod kątem wykorzystania detektora ruchu. W Galerii Sztuki Współczesnej Bunkier Sztuki w Krakowie zaprezentowano dwa pro‑ jekty – zespołu: Anny Bernert, Andżeliki Gro‑ deckiej, Katarzyny Kosiniak, Pauliny Ochman, Edyty Żmudzkiej pt. Experimental Reality oraz zespołu: Aleksandry Wiechy i Joanny Jasek pt. Dynamika powłoki. Ciekawym rozwiązaniem oka‑ zał się również trójwymiarowy multimedialny ekran ekspozycyjny (Space in Detail w przestrzeni miejsca/wnętrza) do prezentowania treści wizual‑ nych zarówno we wnętrzach, jak i przestrzeniach otwartych autorstwa studentek Marty Dziuby, Elżbiety Kocyłowskiej i Barbary Oziębło. Nie zabrakło również eksperymentalnych, nowatorskich rozwiązań. Projekt Magnetmorph autorstwa mgr Magdaleny Jurkowskiej dotyczył systemów podziału przestrzeni bez ograniczania
Reality) umożliwiał zwiedzającym manualną i intuicyjną ingerencję w cyfrową warstwę infor‑ macji naniesioną na fizyczną rzeczywistość. Tegoroczne, iv Międzynarodowe Biennale Architektury Wnętrz – tak jak w poprzednich latach – odbyło się w dobrze znanych przestrze‑ niach Krakowa: ekspozycja w Małopolskim Ogro‑ dzie Sztuki i salach wystawienniczych w głów‑ nym gmachu asp przy pl. Matejki w Krakowie oraz tradycyjnie międzynarodowa konferencja naukowa – w dwóch odsłonach: 10 iii w sali Kup‑ ferhaus Muzeum Historycznego Miasta Krakowa oraz 11 iii w auli asp w Krakowie. Konkurs studencki, którego finał odbył się podczas wernisażu najlepszych prac 7 iii 2016 r.
w Małopolskim Ogrodzie Sztuki w Krakowie, tym razem nie podawał konkretnej lokalizacji, suge‑ rował jednak poszukiwanie miejsc w pobliżu, dobrze znanych – „swoich” – i znajdywanie dla nich innowacyjnych, niepowtarzalnych rozwią‑ zań. Istotne hasła, które stanowiły główną oś tegorocznych rozważań na temat przestrzeni, to: energy rozumiane jako funkcja, technologia, emocja, dialog, ruch, ekologia, innowacyjność, interpretacja, tworzenie – w kierunku tego, co odnawialne, odzyskane, odtworzone, repro‑ dukowane, odrestaurowane i organiczne; self/ie odczytywane jako tożsamość, kultura – w połą‑ czeniu z tym, co samowystarczalne, idealistyczne, idealne, własne, autonomiczne, indywidualne, niepowtarzalne i kreatywne; space jako miej‑ sce, społeczność, miasto, wnętrze, zewnętrze, krajobraz, komunikacja, objętość, kubatura, grawitacja, odległości, pojemność, przestrzeń powietrzna – w kontekście tego, co prywatne, bez‑ domne, otwarte, ograniczone, limitowane. Ponie‑ waż słowa mogą być kluczem do otwierania drzwi przestrzeniom, których początek tkwi w umyśle projektanta. Ponieważ Biennale Architektury Wnętrz dzięki udziałowi wyjątkowych twórców, artystów i projektantów z Polski i całego świata jest cennym kluczem w dialogu o architekturze, wnętrzach i przestrzeni „jutra”. Pełna relacja z przebiegu konferencji, konkursu oraz wydarzeń towarzyszących tegorocznemu biennale zostanie zamieszczona w kolejnym numerze „Wiadomości asp”.
↓ Biennale 2012, ekspozycja w Galerii Bunkier Sztuki
135
K r o n i ka w y da r z e ń
iF dla Katarzyna Gierat Mebelki do składania
Uczniowie zaznajamiają się z właściwościami materiału i konstrukcją mebli oraz sami stają się użytkownikami złożonych obiektów. Projekt jest zaproszeniem do odkrywania przedmio‑ tów „na nowo”. Celem takich działań oprócz aktywizacji, współdziałania i integracji jest zachęcenie do krytycznego przyjrzenia się oto‑ czeniu, na które możemy wpływać nie tylko, jak dotychczas, dekorując je, ale również kon‑ struując (więcej o projekcie: www.behance.net/ katarzynagierat). ↑ Katarzyna Gierat Utworek Make me
Projekt magisterski Utworek realizowany w Katedrze Ergonomii pod kierunkiem prof. Cze‑ sławy Frejlich w roku 2014 otrzymał nagrodę w studenckiej edycji konkursu iF PUBLIC VALUE STUDENT AWARD 2016 w kategorii „Empowering the Individual” (http://ifworlddesignguide.com/ entry/179179‑utworek).
Meblozabawka Utworek to zestaw mebli szkol‑ nych przeznaczony do składania i aranżowania przestrzeni przez dzieci w wieku od sześciu do dziewięciu lat przy współudziale opiekunów. Podstawowy zestaw składa się z siedziska, stołu i regału. Elementy i sposób łączenia umożliwiają konstruowanie mebli lub zabawek. Wykorzysta‑ nie elastycznych właściwości sklejki i trwałej opaski umożliwiły uzyskanie mebli lekkich, stabilnych, bezpiecznych, łatwych w montażu i stosunkowo tanich. Ideą projektu jest aktywne włączanie dzieci w decydowanie o kształcie swojego otoczenia. 136
Wiadomości asp /73
waw asp Kraków Suzhou – Cracovie – Strasbourg 2015
→ Workshop International → 7 – 11 xii 2015 → Międzynarodowe warsztaty projektowe → organizowane przez Wydział Architektury Wnętrz asp w Krakowie
Warsztaty projektowe realizowane w ramach programu interactive lab cyklicznie pro‑ wadzone są na Wydziale Architektury Wnętrz od 2013 r. W tym roku akademickim, dzięki podpisaniu dwuletniego porozumienia z In Situ Lab Le Corbusier w Strasburgu, studenci mogli po raz kolejny uczestniczyć w międzynarodo‑ wym programie Habiter – Habitants – Habitu‑ des. W programie uczestniczą uczelnie z różnych stron świata, w tym roku wzięli w nim udział studenci z itad w Suzhou (Chiny).
W tym roku – już po raz drugi – program odbył się pod hasłem „Re‑Enchanting the World” z pro‑ blemem przewodnim: gap game. Uczestnicy warsztatów spacerowali po miastach. Poznając okolicę, odtwarzali elementy miejsca, zwracając uwagę na wszystko, co jest po drodze – zwłaszcza na występujące w tych przestrzeniach miejsca opuszczone, wszelkiego rodzaju ubytki, załama‑ nia, występy, dziury. Ponieważ głównym celem
warsztatów była wymiana praktyk, doświadczeń i wiedzy z trzech krajów partnerskich, uczest‑ nicy pracowali wspólnie w zespołach projek‑ towych. Grupa sześciu studentów z Krakowa mogła realizować warsztaty w Strasburgu, nato‑ miast trzynastu studentów z Francji realizowało w tym samym czasie program na asp w Krako‑ wie. Warsztaty odbywały się także w strefie wir‑ tualnej, przez Skype’a mieliśmy stały kontakt z wszystkimi uczestnikami we Francji i Chinach. Zadaniem studentów było stworzenie przestrzeni do gry, miejsca zabawy z kontekstem otoczenia oraz w interakcji z miejscem. Projekty zostały zrealizowane czasowo w przestrzeniach miast. Motyw szczeliny stał się podstawą do budowa‑ nia koncepcji projektowej, pretekstem do nie‑ standardowej odpowiedzi na rodzaj, specyfikę lub formę miejsca czy przestrzeni. Każda z grup projektowych przedstawiła na swoim blogu pro‑ ces realizacji i technologię wykonania pomysłu. Efekty można zobaczyć na stronie: www.gap‑ game.tumblr.com 137
K r o n i ka w y da r z e ń
Graduation Projects Wyniki edycji 2015
→ Aleksandra Zajdel Projekt wybranych elementów informacji wizualnej dla Ogrodu Botanicznego uj w Krakowie
→↘ Joanna Guzik Dżdżu – projekt okrycia przeciwdeszczowego
W tegorocznej, już 14. edycji przeglądu najlep‑ szych prac dyplomowych z grafiki użytkowej i wzornictwa wybrano 40 najlepszych prac dyplomowych z Czech, Polski, Słowacji oraz Węgier.
szynie, później w innych miastach, również za granicą. W roku 2010 dołączyli partnerzy z Czech, Słowacji i Węgier i w ten sposób przegląd nabrał charakteru międzynarodowego (więcej na: www.graduationprojects.eu). 138
Wiadomości asp /73
Fot. Anna Szwaja
18 XII 2015 r. w Zamku Cieszyn odbyło się posie‑ dzenie międzynarodowego jury przeglądu dyplo‑ mowego. Prace zostały opublikowane w magazy‑ nie „2+3D” (przełom stycznia i lutego 2016) i były prezentowane na wystawie w Zamku Cieszyn od 30 i 2016 r. Z Wydziału Form Przemysłowych Akademii Sztuk Pięknych w Krakowie zakwalifikowały się dwie osoby: Joanna Guzik (dyplom w Kate‑ drze Metodyki Projektowania pod kierunkiem prof. Marii Dziedzic) i Aleksandra Zajdel (dyplom w Katedrze Komunikacji Wizualnej pod kie‑ runkiem prof. Władysława Pluty). Serdeczne gratulacje! Do przeglądu zgłaszane mogą być tylko prace dyplomowe obronione w szkołach krajów Grupy Wyszehradzkiej bądź obronione przez obywateli Polski, Republiki Czeskiej, Słowacji i Węgier na uczelniach zagranicznych. Przeglądy dyplo‑ mów projektowych publikowane są od 2001 r. – od pierwszego numeru „2+3D”. Początkowo był to jedynie przegląd redakcyjny. W roku 2006 dołączył Zamek Cieszyn, który uzupełnił wyda‑ rzenie o wystawy organizowane najpierw w Cie‑
139
W y s taw y – G ł o s y – R e c e n z j e
Realizacja Jana Kuki i Michała Dąbka Praca nagrodzona na Międzynarodowym Biennale Architektury 2015 Pamiętam z dzieciństwa moment, gdy zorien‑ towałam się, że fasady katowickich budynków nigdy nie zostały pomalowane na czarno, a to, co przez cały czas miałam za farbę, jest oznaką starości i zaniedbania. Z tamtych wspomnień pozostało już niewiele, a miasto ze stereotypo‑ wej stolicy czarnego złota zmieniło się w cen‑ trum kultury.
Michalina Bigaj Przez ostatnie lata obserwowałam szereg rewita‑ lizacji i modernizacji przestrzeni, powstawanie m.in. Ronda Sztuki, budynku Narodowej Orkiestry Symfonicznej Polskiego Radia, nowego gmachu Muzeum Śląskiego, Międzynarodowego Centrum Kongresowego czy remont katowickiego rynku. Jedną z nowych realizacji Katowic jest rów‑ nież zaprojektowany przez Jana Kukę i Michała Dąbka pomnik Henryka Sławika i Józefa Antalla seniora, wyłoniony w międzynarodowym kon‑ kursie na opracowanie i realizację. Upamiętnia on bohaterów, którzy wykazując się heroiczną postawą, z narażeniem własnego życia, podczas II wojny światowej pomogli uratować co najmniej 5 tys. polskich Żydów. W kontekście skali modernistycznej archi‑ tektury hali widowiskowo – sportowej Spodek, dawnego budynku Dyrekcji Okręgowej Kolei Pań‑ stwowej i sąsiedztwa z nowo powstałym budyn‑ kiem Międzynarodowego Centrum Kongresowego postawienie pomnika jest nie lada wyzwaniem. Jako jedyny projekt spośród zgłoszonych do kon‑ kursu rozwiązuje problem niejednoznacznie zde‑ finiowanej przestrzeni urbanistycznej, w której pomnik miałby powstać. Rytmy i kierunki użyte 140
Wiadomości asp /73
Upamiętnia on bohaterów, którzy wyka‑ zując się heroiczną postawą, z naraże‑ niem własnego życia, podczas II wojny światowej pomogli uratować co najmniej 5 tys. polskich Żydów.
w projekcie bezpośrednio nawiązują do kierun‑ ków elewacji Międzynarodowego Centrum Kon‑ gresowego. Już na pierwszy rzut oka widzimy, że nagrodzona przez jury konkursowe koncep‑ cja wpisuje się w rygorystyczną romboidalną siatkę modularną zaprojektowanego przedpola budynku, równocześnie zachowując swój, odrębny charakter. Zastosowanie grupy wysokich żywych drzew w projekcie nawiązuje do Yad Vashem – jako symbolu ocalonego życia. Stanowi rzeźbiarski ciężar, który pozwala nawiązać czytelne relacje z monumentalną skalą otaczających budynków. Stworzona przestrzeń jest jednak bardzo intymna. Równoległe mury wykonane z gładkiego betonu architektonicznego kreują kameralną przestrzeń, umożliwiającą nawiązanie dialogu pomiędzy odbiorcą a przesłaniem pomnika. Zarówno szero‑ kość wytworzonego w ten sposób korytarza, która pozwala pomieścić niewielką liczbę osób w obrę‑ bie założenia, jak i jedno z drzew, które korytarz ten niemalże ochrania, pozwalają na kontempla‑ cję niezwykłej postawy upamiętnionych – Hen‑ ryka Sławika i Józefa Antalla. Oszczędność uży‑ tych środków oraz materiałów i powściągliwość, z jaką zaprojektowana jest ta przestrzeń, kierują uwagę na ciekawy i nieszablonowy sposób spor‑ tretowania bohaterów. Umieszczone po wewnętrz‑ nej stronie muru wizerunki tworzy linearna nega‑ tywowa grafika, która widoczna jest jedynie pod konkretnym kątem. Bez wątpliwości zostało to zauważone przez jury konkursowe Międzynarodowego Biennale Architektury 2015 w Krakowie, którego tema‑ tem był „Ludzki wymiar przestrzeni”. Jest to ogromne wyróżnienie, biorąc pod uwagę, że pomnik duetu konkurował z wieloma rozbu‑ dowanymi realizacjami i projektami architekto‑ nicznymi z całego świata. 141
K r o n i ka w y da r z e ń
Laureaci Bielskiej Jesieni 2015 Sukcesy absolwentów Wydziału Malarstwa
↓ Bartek Górny Gest wsparcia 30 × 40 cm olej na płótnie 2014
↓ Martyna Czech Papuga 160 × 100 cm olej na płótnie 2014
→ bwa w Bielsku‑Białej → xi 2015
Kinga Nowak Werdykt tegorocznego Biennale Bielska Jesień był zaskakujący i zelektryzował całe środowi‑ sko. Jury przyznało pierwszą nagrodę odważnym i ekspresyjnym pracom artystki z Katowic, obec‑ nie studentki IV r. w pracowni prof. Andrzeja Tobisa. Decyzja była prawdziwym zaskoczeniem, że, do tej pory główne nagrody otrzymywali arty‑ ści ze znacznym dorobkiem, których prace odzna‑ czały się warsztatową perfekcją i często koncep‑ tualnym zamysłem. Tymczasem obrazy Martyny Czech, nawiązujące do estetyki „dzikich”, wydają się bardzo żywiołowe i spontaniczne. Czy to jest zwiastun ogólnej tendencji w najnowszym malar‑ stwie, to pewnie się okaże. Laureatami Bielskiej Jesieni byli wielokrot‑ nie nasi absolwenci, m.in. Wilhelm Sasnal, Rafał Borcz, Grzegorz Wnęk, Wojciech Kubiak & Lidka Krawczyk, a w zeszłej edycji doktorantka, zwią‑ zana z Galerią Lokal 30, Ewa Juszkiewicz. W tej edycji biennale nagrody i wyróżnienia otrzymali 142
Wiadomości asp /73
↖
↑
Bartosz Kokosiński
Marta Antoniak
Bez tytułu
Apokalipsa i
134 × 89 × 10 cm
150 × 100 cm
pigment na płótnie
olej, akryl na płótnie
2014
2013
← Tomasz Kręcicki Brykiet 80 × 65 cm olej na płótnie 2014
absolwenci pracowni malarstwa prof. Andrzeja Bednarczyka. III Nagroda została przyznana Tomaszowi Kręcickiemu, związanemu z krakow‑ ską galerią Zderzak (którego praca była zamiesz‑ czona na okładce 72 nr. „Wiadomości ASP”). Pierwsze wyróżnienie przyznano Marcie Antoniak (której environment Bacillus jest prezentowany aktualnie w galerii f.a.i.t.), a drugie wyróżnienie Bartoszowi Kokosińskiemu (związanemu z war‑ szawską Galerią Monopol). Wyróżnienie „Gazety Wyborczej” otrzymał Bartłominej Górny, (dyplom w pracowni prof. Zbigniewa Bajka w 2011 r.). 143
K r o n i ka w y da r z e ń
Malarstwo po konceptu‑ alizmie Dyskusja panelowa ↑ prof. Andrzej Bednarczyk
Kozioł – kuratorki wystawy Artyści z Krakowa. Generacja 1980–1990; Maria Anna Potocka – dyrektor Muzeum Sztuki Współczesnej mocak w Krakowie; dr hab. Marta Smolińska prof. uap – historyczka sztuki; prof. Andrzej Szczerski z Uni‑ wersytetu Jagiellońskiego – historyk sztuki, prezes Sekcji Polskiej Międzynarodowego Stowarzyszenia Krytyków Sztuki (aica) oraz Marta Tarabuła – właścicielka galerii Zderzak w Krakowie.
Andrzej Bednarczyk Ileż razy można powracać do namysłu nad istotą malarstwa? Czy znowu musimy zadawać dawno stawiane pytania, na które po wielekroć udzielono nam odpowiedzi? Czy ta wielość jest znakiem intelektualnej słabości kwestionują‑ cych? A może nasze odpowiedzi są co najwyżej tyle warte, ile prognoza pogody na zeszłoroczny śnieg i notowania giełdowe na zeszły czwartek? Skoro tak się rzeczy mają, to po cóż wciąż na nowo pytamy? Oto stoimy w akademickim korytarzu między malarskimi pracowniami po brzegi wypełnionymi obrazami i pytamy, czy możliwe jest malarstwo po konceptualizmie. Naszym zamiarem nie jest jednak udziele‑ nie na te pytania odpowiedzi w formie eleganc‑ kiej intelektualnej skrzynki, w której ułożymy w styropianowych kulkach ostateczne rozwią‑ zanie kwestii malarskiej, zabijemy gwoździami i odłożymy na półkę, uwolnieni od kłopotliwych pytań. Raczej zadziwieni i zafascynowani niesfor‑ nością chimerycznych kształtów najpiękniejszej ze sztuk śledzimy jej poczynania. Zaiste frapujące jest obserwowanie, jak malarstwo, odkąd poznało samo siebie, meandruje i bada granice własnej tożsamości, egzaminując zasadność swojego istnienia. Tak też i my, pouczeni o niebezpie‑ czeństwie i szkodliwości zbyt łatwo ferowanych wyroków, przyglądamy się tej dyscyplinie sztuki z kilku skorelowanych ze sobą punktów widzenia. 144
Wiadomości asp /73
↓ Jakub Banasiak redaktor naczelny magazynu o sztuce Szum
↑ Dyrektor mocak‑u Maria Anna Potocka
W ramach działalności Platformy Badań Arty‑ stycznych 3 xii 2015 r. w wypełnionej po brzegi auli Akademii Sztuk Pięknych w Krakowie odbyła się dyskusja panelowa przygotowana przez Kingę Nowak, Michała Zawadę i mnie. Tematem dysku‑ sji były kondycja i kształt malarstwa po koncep‑ tualizmie. Punktem wyjścia była prezentowana w Muzeum Sztuki Współczesnej mocak wystawa Artyści z Krakowa. Generacja 1980–1990. W dyskusji udział wzięli: Jakub Banasiak – redaktor naczelny czasopisma „Szum”; Andrzej Bednarczyk – Platforma Badań Artystycz‑ nych (moderator); Delfina Jałowik i Monika
Przebieg dyskusji został zarejestrowany, a jej treść opublikowano w formie suplementu do 11. numeru periodyku Wydziału Malarstwa „Zeszyty Malarstwa” opatrzonego podtytułem: Czy możliwe jest malarstwo po konceptuali‑ zmie?, którego promocja towarzyszyła spotka‑ niu. W numerze tym znalazło się siedem tekstów poświęconych tematowi malarstwa. Kajetan Młynarski już na wstępie artykułu De repetitione ostrzega zbyt ufnych, że „wiedza może być używana do rabowania świata”. Ukazując istotę repetycji w praktyce artystycznej, odróżnia autentyzm od nowości, stwierdzając, że „można
Jana Cybisa Łukasza Kiepuszewskiego, traktują materię przewodniej kwestii przy pomocy trzech odmiennych narzędzi poznawczych. Łata rozpa‑ truje stan malarstwa tu i teraz w Londynie, roz‑ mawiając z malarzami i przebiegając sale wysta‑ wowe; Zawada, podążając tropami teoretyków sztuki xx i xxi w., diagnozuje kształt tożsamości malarstwa w ciągu przemian cywilizacyjnych, kulturowych i medialnych; Kiepuszewski zaś śledzi intelektualne samo‑podglądanie artysty w trakcie malarskiej roboty. W tym konglomeracie trójgłosu słychać, że w malarstwie robi się wszystko, nie ma prądów, ↑ Wicedyrektor Muzeum Narodowego w Krakowie prof. Andrzej Szczerski
Jedenasty numer „Zeszytów…” zamykamy artykułem Rozmowa o matematyce i sztuce, będą‑ cym zapisem frapującego spotkania Jacka Walto‑ sia, emerytowanego profesora Wydziału Malar‑ stwa asp w Krakowie, z profesorem Robertem Wolakiem z Wydziału Matematycznego UJ. Arty‑ sta i matematyk, będący w swoich dziedzinach autorytetami, na moją prośbę podjęli ryzyko wzajemnego wkroczenia w obce sobie dziedziny i podjęcia rozmowy. To, co ujawniło się na pogra‑ niczu terytoriów królowej nauki i królowej sztuki, jest fascynujące.
↑ Od lewej: dyrektor galerii Zderzak, Marta Tarabuła, dr hab. Marta Smolińska, kuratorka Delfina Jałowik
też za każdym razem malować inaczej (nowość), a nie pozostawić po sobie nic godnego wzmianki”. Zupełnie czym innym jawi się powtarzanie w artykule Filipa Lipińskiego Szkic o porażce, ćwiczeniu i powtórzeniu, gdzie jest ono skut‑ kiem porażki, która „z definicji, pozwala nam przekroczyć to, co z góry zakładamy”. To właśnie porażka i wynikająca z niej konieczność powtó‑ rzenia „generuje możliwość dotknięcia tego, co niespodziewane”. Trzy następujące po sobie artykuły, Spojrze‑ nie na malarstwo w Londynie Małgorzaty Łaty, Wampiry, zombie, dybuki. Dlaczego malarstwo możliwe jest po konceptualizmie? Michała Zawady oraz Od „Notatek malarskich” do autoportretu
kierunków, uprzywilejowanych sposobów two‑ rzenia. Dziedzictwo konceptualizmu pozwoliło malarstwu zwalczyć własne upiory – te naro‑ słe jeszcze w tradycji nowożytnej, lecz przede wszystkim bliższe nam, modernistyczne mity obrazowania. Poza wszystkim zaś Prawda przez farbę i w farbie. Działać przez farbę i w farbie. W malarstwie, tak jak je pojmuję, jest cały czło‑ wiek ze wszystkim, co w nim siedzi. Aby nie zasklepić się w artystycznym opera‑ torium snucia refleksji nad malarstwem, w spra‑ wozdaniu Marcina Czai z lektury książki Semira Zekiego kreślimy perspektywę neuroestetyki – nauki o biologicznych podstawach ludzkiego odczuwania piękna. 145
K r o n i ka w y da r z e ń
Pismo jako znak wizualny w sztuce Małgorzaty Buczek‑Śledzińskiej
Janusz Antos Jeżeli przyjrzymy się najstarszym znakom two‑ rzonym przez ludzi, zauważymy w nich nie tylko początki sztuk wizualnych, ale i początki pisma. Niektórzy badacze próbują nawet inter‑ pretować malowidła jaskiniowe jako swoisty język wizualny. Konsekwencją upadku mitycz‑ nej wieży Babel było pojawienie się glinianych tabliczek z pismem klinowym Babilończyków czy hieroglifów na ścianach egipskich świątyń i w papirusach. U źródeł pisma leży magiczny związek obrazu z przydanym mu znaczeniem. Pierwsze piktogramy, ideogramy oraz hieroglify były podporządkowane obrazowi. Dopiero póź‑ niej w wyniku procesu abstrahowania znaku od przedmiotu powstały litery, które również mają postać wizualną. Jednym z najważniejszych
146
tematów sztuki Małgorzaty Buczek‑Śledzińskiej jest łączenie wizualności z piśmiennością, cha‑ rakterystyczne dla najstarszych cywilizacji ludz‑ kości, które od lat fascynują artystkę. Kultury te poznała podczas licznych podróży. Zagadnie‑ nie łączenia wizualności z piśmiennością poja‑ wia się w wielu jej dziełach. Jest istotą cyklu jej obrazów Inskrypcje cywilizacji, zainspirowanych cywilizacją i sztuką starożytnego Egiptu oraz pre‑ kolumbijskiego Meksyku. Małgorzata Buczek‑Śledzińska w latach 1976–1981 studiowała na Wydziale Malarstwa ASP w Krakowie. Dyplom z malarstwa uzyskała w pracowni prof. Tadeusza Brzozowskiego, z tka‑ niny unikatowej w pracowni prof. Stefana Gał‑ kowskiego. „Można zaryzykować – jak zauważył Stanisław Rodziński – twierdzenie, że w tych spotkaniach z tak różnymi mistrzami zawarta jest szczególnego rodzaju tajemnica twórczości artystki”. Obecnie jako profesor ASP w Krakowie na macierzystym Wydziale prowadzi pracownię papieru unikatowego. W 1990 r. Buczek‑Śledziń‑ ska była stypendystką meksykańskiej L’Académie de San Carlos. Odkryła wtedy kulturę i sztukę prekolumbijskich Olmeków i Azteków. Poznała przekazywaną z pokolenia na pokolenie techno‑ logię wytwarzania prekolumbijskiego papieru. Jak pisała o roli papieru w sztuce Buczek‑Śle‑ dzińskiej Irena Huml, „tworzywo to odegrało rolę inspirującą jako mocno osadzone w tradycji pisma, stanowiące jego podłoże, związane nie tylko z literą, ale również wszelkim znakiem graficznym, jaki się na nim pojawił”. Krakow‑ ska artystka posługuje się wieloma mediami: malarstwem, rysunkiem oraz tkaniną unikatową, od 1990 r. tworzy obiekty i instalacje wykorzystu‑ jące sporządzany przez siebie autorski oryginalny papier ręcznie czerpany. Prace wykonane z wła‑ snoręcznie wypreparowanej pulpy organicznej charakteryzują się naturalnymi splotami włó‑ kien. Jej doświadczenia z tkaniną unikatową oraz tworzeniem sztuki z papieru wzajemnie się przenikają, wzbogacając nawzajem. Jesienią 2015 r. Buczek‑Śledzińska z suk‑ cesem, otrzymując II nagrodę – srebrny medal (Premio Lorenzo il Magnifico), zaprezentowała swoje obiekty z papieru ręcznie czerpanego
na x Florenckim Biennale Sztuki Współczesnej Sztuka i Polis. W Fortezza da Basso pokazała prace: Tierra Mexicana, instalację odnoszącą się do krajobrazów oraz krwawej historii ludów Meksyku wykonaną z autorskiego oryginalnego papieru ręcznie czerpanego oraz barwionych włó‑ kien stilonowych, oraz Wielką Księgę Babilonu (2008–2009), odwołującą się do idei i symboliki mitycznej księgi, wykonaną przy użyciu barwio‑ nego, autorskiego organicznego papieru czerpa‑ nego. Abstrakcyjny tekst księgi wyhaftowany został nicią z jedwabiu syntetycznego. Księga
pokazywana była wcześniej m.in. na wystawie w Galerii Jednej Książki w 2012 r., a następnie trafiła do zbiorów Gabinetu Rycin Biblioteki Głównej ASP w Krakowie. Buczek‑Śledzińska jest autorką wielu innych ksiąg oraz podobnych prac z autorskiego roślinnego papieru czerpanego. Małgorzata Buczek‑Śledzińska zafascyno‑ wana połączeniem wizualności i piśmienności w dawnych kulturach, stanowiącym niezwykle atrakcyjną formę obrazową, sięga po inspiracje właśnie do pierwszych znaków pozostawionych przez naszych przodków. 147
K r o n i ka w y da r z e ń
Dzień Barwy 2015 Neuroestetyka w natarciu członków do założonego przez nas w roku 2013 Polskiego Stowarzyszenia Barwy. Głównym gościem konferencji był prof. Piotr Francuz z Katedry Psychologii Eksperymentalnej Katolickiego Uniwersytetu Lubelskiego, pionier badań neuroestetycznych w zakresie percepcji dzieła artystycznego. Neuroestetyka to nowa dys‑ cyplina, która poszukuje genezy doznań este‑ tycznych w mechanizmach działania ludzkiego mózgu. Wykład Barwa jako przedmiot badań neuroestetycznych wzbudził ogromne zaintere‑ sowanie, a połączenie procesów percepcji barwy z wielopoziomowym odbiorem dzieła sztuki pozwoliło słuchaczom zobaczyć działalność arty‑ sty jako rodzaj eksperymentu psychologicznego. W ramach Dnia Barwy 2015 zabrali głos również następujący prelegenci (w kolejności wystąpień): dr Agata Kwiatkowska‑Lubańska, WFP ASP Kraków – Barwa czy kolor? Zagadnie‑ nia definiowania podstawowych pojęć z zakresu wiedzy o barwie w języku polskim; dr Paweł 24 XI 2015 r. odbyła się – po raz drugi w Krako‑ wie – zorganizowana przez Katedrę Przestrzeni i Barwy Wydziału Form Przemysłowych ASP konfe‑ rencja Dzień Barwy. W tym roku hasłem spotkania była „Barwa w edukacji” – temat szczególnie bliski pracownikom naszej katedry, w której od prawie pół wieku prowadzone są zajęcia z zakresu wie‑ dzy o barwie i projektowania kolorystyki. Naszym zamierzeniem było ściągnięcie do Krakowa spe‑ cjalistów różnych dyscyplin, którzy w mniej lub bardziej ograniczonym zakresie poruszają temat barwy w ramach prowadzonych przez siebie na uczelniach wyższych zajęć. Efektem tego spo‑ tkania miało być skonfrontowanie różnorodnych sposobów widzenia, definiowania i wykorzystania w praktyce fenomenu barwy w dyscyplinach tak różnorodnych jak chemia, psychologia, informa‑ tyka, sztuka, projektowanie, architektura. Waż‑ nym celem było również przyciągnięcie nowych 148
Wiadomości asp /73
Karaszkiewicz, Centrum Badawczo‑Edukacyjne dla Konserwacji Zabytków, PWSZ Nysa – Klasyfi‑ kacja i historia pigmentów; mgr Krzysztof Kućma, Firma Creator – E‑factor jako uniwersalny ele‑ ment komunikacji barwy; dr hab. Włodzimierz Pastuszak, prof. PJATK, prodziekan Wydziału Sztuki Nowych Mediów, Polsko‑Japońska Aka‑ demia Technik Komputerowych w Warszawie –
Posłańcy światła Wystawa pokonkursowa Dotknąć niedotykalne, czyli jak mówić o barwie; mgr Agnieszka Jacobson‑Cielecka, dyrektor arty‑ styczna School of Form w Poznaniu – Kolor jako sposób porządkowania świata. Kalibrowanie oka; mgr Ryszard Bojar, Design Studio COLOR Kon‑ cept – NCS: Naturalny System Barw; dr hab. Anna Kmita, Wydział Projektowy Akademii Sztuk Pięk‑ nych w Katowicach – Kolor i tożsamość lokalnie, czyli badania i edukacja w projektowaniu barwy; dr inż. arch. Justyna Tarajko‑Kowalska, Politech‑ nika Krakowska – Kolor i muzyka – poszukiwanie związków, inspiracje. W trakcie konferencji odbyła się przygoto‑ wana przez wydawnictwo d2d.pl Roberta Ole‑ sia promocja polskiego wydania książki Sztuka barwy Johannesa Ittena. Tłumaczenie opraco‑ wane w konsultacji z prof. Janem Pamułą wypeł‑ nia lukę na rynku propedeutycznych książek z dziedziny barwy w sztuce i projektowaniu. Znaczącym efektem Dnia Barwy 2015 było potwierdzenie po raz kolejny, że tematyka barwy jest interesująca nie tylko dla grona specjalistów, ale również dla szerszej publiczności, która licz‑ nie pojawiła się w budynku przy ul. Smoleńsk 9. Podczas wystąpienia prof. Piotra Francuza okazało się, że aula Wydziału Form Przemy‑ słowych z trudem pomieścić może wszystkich zainteresowanych. Dzień Barwy 2015 to nieostatnie z wydarzeń zaplanowanych przez kadrę naukową Katedry Przestrzeni i Barwy Wydziału Form Przemysło‑ wych. W listopadzie 2016 r. odbędzie się w auli Akademii Sztuk Pięknych im. Jana Matejki w Kra‑ kowie międzynarodowa dwudniowa konferencja COLOUR – SCIENCE – CULTURE, w której wezmą udział goście z całego świata. W najbliższym cza‑ sie ogłoszony zostanie nabór propozycji wystą‑ pień w języku polskim lub angielskim do zróżni‑ cowanych tematycznie sesji. Informacje na ten temat będą dostępne na stronie ASP w Krakowie oraz na stronie konferencji COLOUR – SCIENCE – CULTURE. Celem konferencji jest promowanie dokonań pracowników i studentów Akademii Sztuk Pięknych im. Jana Matejki w Krakowie w zakresie aplikacji barwy w sztuce, projekto‑ waniu i opracowaniach teoretycznych.
W okresie od 26 XI do 10 XII 2015 r. w galerii Floriańska 22 odbyła się wystawa studentów i pedagogów Wydziału Architektury Wnętrz pt. Posłańcy światła. Wystawa była zwieńczeniem konkursu na kompozycję malarską dla studen‑ tów II Pracowni Rysunku i Malarstwa, prowadzo‑ nej przez prof. Ewę Kutermak‑Madej.
Ewa Kutermak‑Madej Kim są posłańcy światła? To świetlane byty, które sprawiają, że przestrzeń również staje się nad‑ realna. Jeżeli dodamy do tego lustra, uzyskamy iluzję, a im dalej pójdziemy w iluzję, poddamy się filozoficzno‑twórczej zadumie. Różne sugestie lustrzanej iluzji poprowadzą nas do przemyśleń i refleksji natury filozoficznej, ale przede wszyst‑ kim plastyczno‑twórczej. Uczestnikami konkursu dotyczącego „posłańców” są studenci II Pracowni Rysunku i Malarstwa Wydziału Architektury Wnętrz Akademii Sztuk Pięknych w Krakowie. Ustawiona w pracowni instalacja po raz kolejny zmusza studentów do plastycznej refleksji nad
→ Galeria Floriańska 22 → 26 XI – 10 XII 2015 fenomenem emanacji światła, tajemnicy życia, nadrealnych zjawisk świetlnych. Lustra co roku biorące udział w tym spektaklu – symbole samo‑ poznania w zderzeniu z sączącym się nadrealnym światłem – to fascynująca plastyczna podróż, w wyniku której powstały interesujące realizacje malarskie. Już po raz kolejny pokazujemy żniwo twórczych przemyśleń powstałych na płótnach lub w przestrzeni. Są to prace studentów naszego wydziału, ale również pedagogów wchodzących w skład jury konkursu. Przestrzeń kosmiczna pusta i ciemna rozświetliła się kolorami dziw‑ nych bytów. Konkurs rozstrzygnięty! Uczestnicy wystawy: członkowie jury kon‑ kursu – prof. Ewa Kutermak‑Madej, prof. Roman Kurzawski, dr hab. Marek Kordyaczny, dr Michał Misiak; studenci – Klaudia Agier, Natalia Hevko, Joanna Jasek‑Stasiowska, Agata Jaworska, Ewelina Jończyk, Anita Kokoszczyk, Kinga Kołodziej, Lidia Matras, Marta Mosiołek, Karolina Motak, Anna Przewoźnik, Alan Swoboda, Agnieszka Wereska.
149
K r o n i ka w y da r z e ń
Obraz w pigułce Projekt Marcina Kowalika dla szpitala św. Ludwika w Krakowie → UBS Kraków → Wojewódzki Szpital Dziecięcy im. św. Ludwika w Krakowie
Ur. w 1949 r. w Krakowie. Studia na Wydziale Malarstwa krakow‑ skiej asp w pracowni prof. W. Taranczewskiego, dyplom w 1973 r. Od tego czasu pracuje w Akademii, uzyskując w roku 1992 tytuł profesora; uprawia malarstwo, rysunek i gra‑ fikę. W latach: 1996 – 2002 był dziekanem Wydziału Malarstwa; w latach: 2008 – 2012 rektorem ASP. Jest panem jamnika szorst‑ kowłosego Felka Trzeciego
150
Marcin Kowalik, niegdyś mój student, doktorant a od 6 lat asystent to jeden z najciekawszych młodych artystów, bardzo wyraźnie zaznaczający swą obecność w malarstwie swego pokolenia. Jego twórcza aktywność nie ogranicza się wszakże do udziału w licznych wystawach krajowych i zagranicznych, organizowania własnych ekspozycji indywidualnych m.in. w Muzeum Narodowym w Krakowie (2009), w galeriach w Dublinie (2013), Warszawie (2014) i Bernie (2015) oraz wspólnych z zapraszanymi artystami z zagranicy: Christmas Palm (Berlin, 2009), The Whole Place is Dark (Wrocław, Kraków, Warszawa, 2010). Świetnie sprawdzając się w roli ojca małoletnich synów: Franka i Jeremiego, inicjuje i realizuje oryginalne projekty angażujące dzieci do zespołowych działań twórczych. Obraz w pigułce to cykliczny projekt zapoczątkowany przezeń w 2014 r. w Wojewódzkim Specjalistycznym Szpitalu Dzie‑ cięcym im. św. Ludwika w Krakowie, realizowany we współ‑ pracy z krakowską Akademią Sztuk Pięknych i firmą finansową UBS, pod patronatem Marszałka Województwa Małopolskiego. Kowalik zaprosił wówczas małych pacjen‑ tów do wykonania plastelinowych kompozycji na zadany temat Za moim oknem. Na kwadratowych tekturkach (modu‑ łach) dzieci przebywające w szpitalu utworzyły z plasteliny przestrzenne, pełne fantastycznych, wielobarwnych figurek „makiety”, które można było zestawiać ze sobą w różny Wiadomości asp /73
Warsztaty w szpitalu
Adam Wsiołkowski
sposób. Następnie studenci Akademii oraz zaproszeni goście, po d okiem autora projektu, wspólnie namalowali wielkoformatowy obraz na bazie owych modułów, rozpoczynając pracę od ich odpowiedniego rozplanowania w siatce perspektywicznej rozrysowanej na płaszczyźnie obrazu. Każdy z uczestników miał do namalowa‑ nia jeden moduł w odpowiedniej, zmieniającej się perspektywie i takimż oświetleniu. Uczestnicy projektu mają możliwość wspólnej pracy nad jednym obrazem. Uczą się współdziałania w grupie oraz realizują trudne zadanie perspektywiczne. Obraz od strony for‑ malnej podejmuje zagadnienia „dzieła w dziele”; wewnętrzny świat ukazany w artefaktach wyko‑ nanych przez dzieci jest wtórnie interpretowany podczas malowania obrazu.
Warsztaty w szpitalu
Po zakończeniu pracy, w szpitalu odbywa się wernisaż, na którym następuje uroczyste odsłonięcie obrazu i przekazanie go pacjentom. Projekt ma charakter artystyczno‑eduka‑ cyjny. Dzieci na warsztatach uczą się, jak na bazie – zdawałoby się – prostego tematu stworzyć wypowiedź plastyczną. Pobyt w szpitalu oka‑ zuje się dla nich nie taki straszny, gdy spędzają na zabawie czas, którego tu mają w nadmiarze. Szpital zyskuje wartościowe dzieło sztuki o złożonej, związanej z tym miejscem historii. Dotychczas realizowane były tematy: Za moim oknem, Ogród (2014), Kosmos oraz Wodny świat (2015). Przygotowania do projektu dają dorosłej części jego uczestników możność wzbogacenia wiedzy na podejmowany temat. Przykładem tego może być zorganizowany w Akademii panel dyskusyjny w ramach przygotowań do realiza‑ cji zadania Kosmos, na który zaproszony został wykładowca z Wydziału Fizyki, Astronomii i Informatyki Stosowanej Uniwersytetu Jagiel‑ lońskiego dr hab. Andrzej Odrzywołek Kolejna edycja projektu, uhonorowanego jesienią ub. roku Nagrodą Województwa Małopol‑ skiego ars quaerendi odbędzie się w tym roku w Szpitalu Dziecięcym Uniwersytetu Medycznego w Warszawie.
↑ Praca zespołowa Za moim oknem 150 × 250 cm akryl na płótnie 2014
151
Praca zespołowa
Alessandro Moretti– ubs senior manager
Wodny świat
„Wernisaż Obrazu w pigułce pokazał mi, jak można osiągnąć kreatywną współpracę poprzez połączenie dyscyplin ścisłych i pewnego procesu, po to by stworzyć coś zabawnego dla najmłod‑ szych i trochę starszych! Pasja Marcina do tego typu projektów jest bardzo widoczna na powsta‑ łym obrazie, na którym połączyły się wysiłki dzieci i artysty oraz pracowników ubs. To był prawdziwy pokaz artystycznej kreatywności realizowanej poprzez pracę zespołową. Dzieci w szpitalu będą zachwycone tym dziełem przez długie lata. Ogromne podziękowania dla Anny i zespołu projektowego ubs Art Decoder za zapro‑ szenie, następnym razem może nawet namówią mnie na wzięcie pędzla do ręki!”.
134 × 270 cm akryl na płótnie 2015
Zuzanna Pamuła – członkini zespołu/ wolontariusz: „Wspólna praca nad plastelinowymi wyobraże‑ niami kosmosu była niesamowitym doświadcze‑ niem. Każde dziecko miało inny pomysł – pla‑ nety, rakiety i kosmici pojawili się w różnych kształtach, kolorach i konfiguracjach. Byłam zaskoczona wiedzą jednegoż chłopców na temat planet – zupełnie sam stworzył cały model układu słonecznego, pytając mnie tylko o kolor Saturna”.
Pawel Tomczyk – wolontariusz: „Razem z żoną i córką miałem nieskrywaną przy‑ jemność uczestniczyć w drugiej części warszta‑ tów artystycznych dotyczących projektu Obraz w pigułce, odbywających się pod okiem artysty Marcina Kowalika. Przyznaje się, że nie miałem nigdy okazji pracować na »prawdziwym« płótnie. To jednak nie przeszkodziło mi w świetnej zaba‑ wie, a czas spędzony na malowaniu i cel samej inicjatywy, pomoc dzieciom, jedynie pogłębiły nasze przeżycia i uzmysłowiły, na jak wiele spo‑ sobów, można się angażować społecznie”.
152
Wiadomości asp /73
↓ Odsłonięcie obrazu Kosmos 150 × 250 cm akryl na płótnie 2015
K r o n i ka w y da r z e ń
Pro publico… → Galeria Bronowice → 26 i – 5 iii 2016 → kurator: Jan Tutaj
↑ od lewej: rektor prof. Stanisław Tabisz, prorektordr hab. Jan Tutaj
Jan Tutaj Kolejna już wystawa w galerii Akademia w Bro‑ nowicach (galerii młodej sztuki zlokalizowanej w przestrzeni handlowej Galeria Bronowice) to prezentacja prac studentów szczególnych. Ta wyjątkowość polega nie tylko na tym, że jest to grupa osób zdolnych, rozwijających pilnie i pracowicie swój talent na krakowskiej asp, ale też osób z równym zapałem gotowych poświęcić swój czas dla swoich koleżanek i kolegów przez wspieranie ich pomysłów, inicjatyw twórczych, angażowanie się w działania na rzecz ogółu… Życie studenckie obok swej istoty polegającej na stałym rozwoju intelektualno‑artystycznych zainteresowań wiąże się przecież także z wieloma sytuacjami i problemami, w których koleżeńska rada i wsparcie są szczególnie cenne. Wystawa pokazuje prace 14 młodych arty‑ stów, studentów nie tylko utalentowanych, ale i wykazujących się organizacyjnie i społecznie. Ich dorobek godny jest zauważenia, a postawa zasługuje na docenienie, świadcząc o tym, że talent i pracowitość można świetnie łączyć z szerszym zaangażowaniem, wspierając nie tylko własną karierę artystyczną. Na wystawie prezentowane są prace studen‑ tów różnych kierunków studiów realizowanych na Akademii, ukazujące przy tym wielość form artystycznego wyrazu oraz różnorodność postaw twórczych i ujawnianych wrażliwości, wszelako mające jedną wspólną cechę – brak zbytecznego egocentryzmu i tak powszechnego ostatnio gwiazdorstwa. Rzetelność obserwacji i syntezy natury prze‑ plata się tu z próbami abstrahowania zastanej rzeczywistości czy komentowania i przetwarza‑ nia stanu obserwowanych relacji artysty wobec
świata i różnorodności jego przejawów. Obok kilku realistycznych prac malarskich demonstrujących kolorystyczny smak i obserwacyjne zaciekawie‑ nie znalazły się obrazy wyraźnie przenoszące nas w świat imaginarium, barwnych poszukiwań pod‑ szytych emocjami i fantazją. W kilku przypadkach dostrzegamy bardziej formalno‑abstrakcyjne roz‑ strzygnięcia poszukujące kompozycyjnego ładu, to znów swoistej zasady organizacji przestrzeni płaszczyzny. Wątek ekspresji podejmują także dzieła graficzne, ujawniając już nabyty dobry warsztat, wszelako ciekawie wykorzystany w rozbudowanym zestawie multiplikowanych abstrakcyjnych form geometrycznych. Ciekawe formalnie ujęcia fotogra‑ ficzne poparte zostały zestawem o konotacjach spo‑ łeczno‑socjologicznych. Wątek penetrujący prze‑ jawy uwarunkowań społeczno‑psychologicznych,
w sposób interesujący opisujący zastaną rze‑ czywistość, podejmuje praca wideo. Temat figury w ujęciach kadrowanych i nieco spre‑ parowanych ujmuje m.in. jedna z prac rzeź‑ biarskich. Przestrzeń wystawy dość wyraźnie punktuje także kompozycja z kamienia, w której wątki zaczerpnięte z natury zostały przełożone na język rzeźby. Pro publico bono… znaczy tu tyle co „dla dobra publicznego”, ale może przede wszyst‑ kim: „dla publiczności”, czyli dla widza, który zgubiony w wirze codzienności, znajdując czas na shopping, może bez niepotrzebnego stresu spotkać się z młodą sztuką, która nie szukając poklasku i nie siląc się na umizgi, może zacie‑ kawić, a uwrażliwiając – dodać codziennym obowiązkom innego wymiaru… 153
K r o n i ka w y da r z e ń
90. urodziny Andrzeja Wajdy Honorowego Profesora asp w Krakowie → 6 iii 2016 → Kraków ↓ Od lewej: Andrzej Wajda, Krzysztof Penderecki, Krzysztof Gierat
Stanisław Tabisz
Fot. Jan Tutaj
154
Wiadomości asp /73
Wielce Szanowny Panie Profesorze! Drogi Mistrzu! Z okazji prześwietnego Jubileuszu 90. urodzin proszę przyjąć najserdeczniejsze życzenia wszel‑ kiej pomyślności od całej społeczności Akademii Sztuk Pięknych im. Jana Matejki w Krakowie. Uczelnia, w której Pan Profesor studiował i od któ‑ rej otrzymał godność Honorowego Profesora, już niedługo obchodzić będzie 200‑lecie pełnienia swojej edukacyjnej i artystycznej misji. To dzięki tak wybitnym artystom jak Pan Profesor, znanym i cenionym na całym świecie, polska kultura i sztuka osiągają uniwersalny wymiar i odnoszą prestiżowe sukcesy. W dniu swoich urodzin proszę przyjąć wyrazy najwyższego uznania oraz życzenia dobrego zdro‑ wia i realizacji dalszych planów artystycznych. Krakowska Akademia Sztuk Pięknych szczyci się swoim Uczniem, Profesorem i Mistrzem, a nade wszystko niezwykle ceni sobie żywe oraz inspiru‑ jące związki z tak genialnym Artystą, który oddzia‑ łuje swoją twórczością na miliony ludzi w Polsce i na całym świecie… Panie Profesorze! Wszystkiego co najlepsze i najpiękniejsze, życzą artyści uprawiający sztuki piękne! Z wyrazami najwyższego szacunku! Rektor Akademii Sztuk Pięknych im. Jana Matejki w Krakowie
Wystawa Szkicownik dedykowana Andrzejowi Wajdzie przez Muzeum Sztuki i Techniki Japońskiej Manggha
Bogna Dziechciaruk‑Maj Wystawa Andrzej Wajda. Szkicownik, dedykowana artyście w 90. urodziny, ukazuje intymną część jego twórczości. W swojej działalności artystycznej Andrzej Wajda nie rozstaje się ze szkicownikiem, przez całe życie tworząc niewielkie rysunkowe kompozycje, wykonywane piórem, kredkami lub flamastrami. Stanowią one ważny element metody twórczej Wajdy, są również sposobem zapisu rze‑ czywistości, zastępując w tej roli aparat fotogra‑ ficzny. Przez wiele lat artysta zapełnia rysunkami kolejne notesy, opatruje je też osobistym komenta‑ rzem. Rysunki Andrzeja Wajdy funkcjonują także jako osobne kartki wyrwane z notesu (często krat‑ kowane z charakterystyczną perforacją papieru). Zróżnicowana tematycznie i powstająca przez wiele lat twórczość rysunkowa Wajdy jest łatwo rozpoznawalna. Cechuje ją skrótowość ujęcia tematu i szkicowość formy, kompozycja filmowego kadru, typowa dla artysty nerwowa kreska, która decyduje o swoistej ekspresji tych prac. Na pytanie, dlaczego rysuje, Andrzej Wajda odpowiada: „Z dwóch powodów. Po pierwsze dlatego, że to, co narysowałem, jest moją własnością. Zostaje mi w pamięci. Rysując, uświadamiam sobie równocześnie lepiej to, co porusza moją wyobraźnię. A w pracy filmowej czy teatralnej używam rysunku, bo jest szybszy jako środek porozumienia ze współpracownikami”.
Rysując, uświadamiam sobie rów nocześnie lepiej to, co porusza moją wyobraźnię. A w pracy filmowej czy teatralnej używam rysunku, bo jest szybszy jako środek porozumienia ze współpracownikami. W zbiorach Muzeum Manggha znajdują się wczesne prace artysty z lat 40. i 50. minionego stulecia, notatki i poszukiwania artystyczne, pomysły i próby malarskie, dowody fascynacji rozwijającą się na Zachodzie sztuką współczesną, której echa docierały wówczas do Polski. W tym wyjątkowo różnorodnym pod względem tematu, formy i technik artystycznych zbiorze na szcze‑ gólną uwagę zasługują niewielkie akwarele – abs‑ trakcje o subtelnej kolorystyce i poetyckim klima‑ cie, ujawniające niezwykłe bogactwo wyobraźni młodego malarza i przyszłego reżysera. Wśród studiów rysunkowych Andrzeja Wajdy wyróżniają się szkice związane z teatrem i filmem. Nie jest to jednak typowy storyboard, który w wypadku wielu reżyserów ma prak‑ tyczne zastosowanie przy pracy nad filmem
[…]. Interesujący zbiór stanowią portrety osób bliskich Wajdzie (aktorów, reżyserów, pisarzy, znanych osobistości). Są wśród nich także zano‑ towane przez artystę dostrzeżone w przelocie anonimowe twarze, które zwróciły jego uwagę. Rysowane przez Andrzeja Wajdę portrety cechuje szkicowość ujęcia, a charakterystyka postaci nie zawsze skupia się na rysach twarzy – często jest to typowy gest lub poza osoby portretowanej. Efekt skrótowości potęguje też technika autora: „czysty” rysunek piórem, niekiedy uzupełniony kolorową kredką lub flamastrem. Znaczącą grupę rysunków stanowią szkice z podróży, w tym interesujący zespół rysunków z Japonii […]. Większość przedstawionych na wysta‑ wie dzieł nie była nigdy dotąd prezentowana publicznie. 155
K r o n i ka w y da r z e ń
Vibrations Wystawa Michała Misiaka w Niemczech
Conrad Festival 2015
Mariusz Sołtysik
→ Haus der Modernen Kunst → Staufen‑Grunern, Niemcy → 25 IX – 25 X 2015
W okresie od 25 IX do 25 X 2015 r. w Haus der Modernen Kunst w Staufen‑Grunern w Niem‑ czech odbyła się wystawa Michała Misiaka i Ger‑ harda Birkhofera pod tytułem Vibrations. Kurato‑ rem wystawy był Gerhard Birkhofer. Obaj autorzy w swojej twórczości wypowiadają się językiem geometrii. W swoich pracach wykorzystują wizu‑ alne zjawiska interferencji i wibracji, powstałe z nakładania na siebie układów geometrycznych. Interesuje ich stworzenie zjawiska wizualnego, w którego postrzeganiu wyczuwalne będzie prze‑ kroczenie bariery materii obrazu jako zaledwie inicjatora procesu, w którym widz będzie miał szansę doświadczyć czegoś, co jest poza rzeczy‑ wistością empiryczną. 156
Wiadomości asp /73
Podczas ostatniej edycji festiwalu, odbywającej się po hasłem „Pod prąd”, odbyły się spotkanie oraz wystawa prac pod tytułem Wojna w obraz‑ kach. Do dyskusji w klubie Pasaż w Krakowie zaproszone zostały duety twórców: Mariusz Soł‑ tysik (asp w Krakowie, pracownia transmediów) i Maciej Świerkocki – twórcy powieści graficznej Naród zatracenia oraz Marzena Sowa i Krzysz‑ tof Gawronkiewicz – autorzy m.in. komiksu o powstaniu warszawskim Powstanie. 1. Za dzień, za dwa. Dyskusję prowadzili Agnieszka Dauk‑ sza (uj) i Kamil Śmiałkowski. Spotkanie oraz wystawę zaproponował „Tygodnik Powszechny”, który wcześniej na swoich łamach zamieścił tekst na temat przedstawienia wojny w komiksach. Spotkaniu towarzyszyła wystawa prac Mariusza Sołtysika oraz Krzysztofa Gawronkiewicza. „Od połowy xx wieku toczy się jeden z najważ‑ niejszych artystycznych i filozoficznych sporów, którego sednem jest pytanie o możliwość przed‑ stawienia traumatycznych doświadczeń ii wojny światowej. W jaki sposób sztuka może/powinna/ musi mówić o Holokauście? Jak radzą sobie z tym problemem komiks i powieść graficzna? Wernisaż wystawy wojna! oraz towarzysząca mu dyskusja będą okazją do refleksji na temat roli komiksu w kształtowaniu naszej zbiorowej pamięci”.
Współpraca Lech Majewski asp i pk w Katedrze Scenografii Warsztaty ze scenografii filmowej
17 xi 2015 r. w Galerii Gil przy ul. Warszawskiej 24 otwarto pokonkursową wystawę prac studentów Wydziału Form Przemysłowych. Wystawa ta jest efektem współpracy naszej Akademii i Politech‑ niki Krakowskiej, która zwróciła się z prośbą do Katedry Komunikacji Wizualnej o pomoc w opracowaniu koncepcji graficznej biuletynu dla Muzeum Politechniki Krakowskiej. Wernisaż uświetniło swoją obecnością grono dostojnych gości, wśród nich przedstawiciele władz obu uczelni oraz dyrekcji muzeum. Rektor Politech‑ niki Krakowskiej, prof. dr hab. inż. Kazimierz Furtak, podziękował studentom i gratulując efektów pracy, wręczył uczestnikom konkursu pamiątkowe dyplomy. Podkreślił również silne historyczne związki łączące Wydział Architektury pk i asp. Przyznano i nagrodę Mikołajowi Dobruc‑ kiemu oraz dwa wyróżnienia – dla Soni Kalandyk i Moniki Szybiak.
muzeów i galerii świata. W 2006 r. nowojorskie
Małgorzata Komorowska W Katedrze Scenografii na Wydziale Malarstwa gościł światowej sławy reżyser – Lech Majewski. Jako że, jak to często w naszym kraju bywa, arty‑ sta ten bardziej znany jest za granicą niż Polsce, pozwolę sobie na bardzo skrótowe przypomnie‑ nie jego osiągnięć. Najbardziej znane filmy, takie jak Rycerz, Lot świerkowej gęsi, Więzień Rio, Pokój saren, Woja‑ czek, Angelus, Ogród rozkoszy ziemskich, Młyn i krzyż oraz Onirica, prezentowane były na festi‑ walach filmowych w Cannes, Wenecji, Berlinie, Toronto, Rzymie, Nowym Jorku, Rio de Janeiro, Londynie, Barcelonie, Jerozolimie i Montrealu, zdobywając liczne nagrody. Wideo‑arty, fotografie i rzeźby Lecha Majewskiego pokazywało wiele
Museum of Modern Art zorganizowało retrospek‑ tywę jego twórczości. W 2007 r. instalacja Krew Poety stała się częścią 52 Biennale w Wenecji. Kolejny cykl wideo‑artów pt. Bruegel Suite był wystawiany w Luwrze, w Tel Aviv Museum of Art, National Gallery w Londynie i Prado w Madrycie. 4 xii 2015 r. odbyło się pierwsze spotka‑ nie twórcy ze studentami Katedry Scenografii. Poprzedzone zostało projekcjami dwóch filmów reżysera: Wojaczek oraz Młyn i krzyż. Spotkanie poświęcone było analizie najnowszych środków używanych do tworzenia scenografii filmowej. W maju współpraca będzie kontynuowana. Planowana jest również prezentacja projektów studenckich, będących odpowiedzią na zadania zaproponowane przez Lecha Majewskiego, oraz dyskusja nad sztuką wideo‑artu.
157
W sp o m n i e n i a
Janina Kraupe‑Świderska (1921–2016) Była malarką, przedstawicielką pol‑ skiej awangardy, członkinią słynnej Grupy Krakowskiej (m.in. z Tadeuszem Kantorem, Jonaszem Sternem, Marią Jaremą, Jerzym Beresiem), od której trochę się dystansowała. Fot. Jacek Dembosz
Nie dalej jak dwa miesiące temu, 27 i 2016 r., w pracowni prof. Janiny Kraupe‑Świderskiej w Krakowie odbyło się spotkanie z okazji 95. rocz‑ nicy urodzin Pani Profesor. Uczestniczył w nim rektor Akademii Sztuk Pięknych w Krakowie, prof. Stanisław Tabisz. Przed zaledwie dwoma laty w Galerii asp odbyła się wystawa jej prac. Jej odejście poruszyło wszystkich. Artystka urodziła się w 1921 r. w Sosnowcu. W latach 1938–1939 i 1945–1948 studiowała w Akademii Sztuk Pięknych w Krakowie u Pawła Dadleza, Kazimierza Sichulskiego, Eugeniusza Eibischa, Andrzeja Jurkiewicza, Wacława Taran‑ czewskiego i Konrada Srzednickiego. Działalność pedagogiczną w krakowskiej asp prowadziła od 1948 do 1991 r., jako profesor uczyła tu malar‑ stwa sztalugowego i ściennego. Była malarką, przedstawicielką polskiej awangardy, członkinią słynnej Grupy Krakow‑ skiej (m.in. z Tadeuszem Kantorem, Jonaszem Sternem, Marią Jaremą, Jerzym Beresiem), od której trochę się dystansowała. Wyeman‑ cypowana samotnica, malarka ze skupieniem obserwująca otaczający ją świat, oderwana od tzw. prozy życia. Jak sama o sobie mówiła, „codzienne sprawy jej nie zajmowały”. W swojej twórczości inspirowała się filozofią Dalekiego Wschodu. Twierdziła, że stara się uchwycić to, 158
Wiadomości asp /73
co nieuchwytne. Pasjonowały ją także horoskopy, które pojawiały się w jej pracach malarskich. Pociągały ją metafizyka, magia i muzyka, stąd w jej twórczości tajemnicze znaki przypomina‑ jące zapisy nutowe. Była przedstawicielką zpap do współpracy z sarp‑em. Kilkakrotnie reprezentowała Polskę na wystawach międzynarodowych: Biennale Sztuki w Saõ Paulo (1965), Biennale Sztuki w Wenecji (1952, 1978), expo w Sewilli (1992). Otrzymała wiele nagród artystycznych, m.in. kil‑ kakrotnie medale Towarzystwa Przyjaciół Sztuk Pięknych, Krzyż Kawalerski Orderu Odrodzenia Polski (1974), Złotą Odznakę Związku Polskich Artystów Plastyków (1977), Nagrodę i stopnia Ministra Kultury i Sztuki (1984), Nagrodę Miasta Krakowa (1997). Często wyróżniano ją i nagra‑ dzano za prace graficzne: na Premio di Inter‑ nazionale di Grafica del Pomero w Mediolanie (1981, 1989, 1994, 1995, 1996, 2000, 2001, 2002) i na Międzynarodowym Biennale Grafiki w Krakowie (1968, 1970). W dorobku artystki znalazły się obrazy, poli‑ chromie, grafiki i rysunki. Jej prace znajdują się w licznych muzeach i kolekcjach prywat‑ nych, m.in. w Muzeum Narodowym w Krakowie, Warszawie, Poznaniu, Wrocławiu, Szczecinie, w Muzeum Sztuki w Łodzi, a także w muzeach
w Bochum, Dortmundzie, Dreźnie, Florencji, Genewie, Kassel, Kilonii, Nowym Jorku, Oxfor‑ dzie, Saõ Paulo, Wiedniu, Zwickau. W ostatnich latach odbyły się dwie wystawy podsumowujące dorobek artystki, przygotowały je poznańskie abc Gallery oraz Galeria Miejska Arsenał, a także krakowskie Muzeum Narodowe – przy tej okazji wydano obszerne katalogi. W Krakowie z okazji 85. urodzin malarki uhonorowano ją Medalem Akademii Sztuk Pięknych. Janina Kraupe‑Świderska jest stawiana w jednym rzędzie z najwybitniejszymi polskimi malarzami xx w.
Zofia Medwecka (1925–2016)
Fot. Wojciech Kubiak
Zofia Medwecka urodziła się 28 III 1925 r. w Porę‑ bie Mrzygłodzkiej. W czasie okupacji uczęszczała na tajne kursy nauczania; maturę uzyskała w Liceum Humanistycznym w Milanówku w roku 1943. W 1946 r. została przyjęta na studia w Wyższej Szkole Sztuk Plastycznych w Krakowie na Wydział Malarstwa Dekoracyjnego a po jego przeorganizowaniu w rok później na Studium Kon‑ serwacji Zabytków. Po połączeniu Wyższej Szkoły Sztuk Plastycznych w Krakowie z ASP została stu‑ dentką v roku. Warto wspomnieć, iż w latach 1949–1952 studiowała historię sztuki na Uni‑ wersytecie Jagiellońskim. Studia konserwatorskie na macierzystej uczelni ukończyła w 1952 r., lecz już w 1950 r. jako asystentka rozpoczęła działal‑ ność pedagogiczną u boku prof. Józefa E. Dutkie‑ wicza. W 1966 r. jako docent objęła kierownictwo Katedry Konserwacji Malowideł Sztalugowych i Rzeźby Drewnianej Polichromowanej – funkcję tę sprawowała do roku 1996. W 1977 r. uzyskała tytuł prof. nadzwyczajnego, a w 1985 – profesora zwyczajnego. W latach 1968–1971 pełniła funk‑ cję kierownika Studium Konserwacji Dzieł Sztuki, a po jego reorganizacji w latach 1971–1972 – dzie‑ kana Wydziału Konserwacji Dzieł Sztuki. Przez trzy kadencje była członkiem Senatu Akademii Sztuk Pięknych, pracowała w komisjach senac‑ kich i innych ciałach uczelnianych. Uczestniczyła
w pracach Rady Wyższego Szkolnictwa Arty‑ stycznego, była członkiem Rady Instytutu Zabyt‑ koznawstwa i Konserwatorstwa Uniwersytetu Mikołaja Kopernika w Toruniu. Pełniła funkcję rzeczoznawcy Ministra Kultury i Sztuki, uczest‑ nicząc w wielu komisjach konserwatorskich przy ówczesnych wojewodach: krakowskim, kieleckim i opolskim, od 1981 r. była członkiem Komisji Nadzoru Konserwatorskiego Panoramy Racła‑ wickiej, od 1982 r. – konsultantem krakowskich Pracowni Konserwacji Zabytków, działała we wła‑ dzach Zarządu Głównego Sekcji Konserwacji ZPAP. Wychowała kilkuset konserwatorów dzieł sztuki, była promotorem prawie 100 prac magisterskich, wielokrotnie recenzowała prace doktorskie, habi‑ litacyjne oraz wnioski o nadanie tytułu profesora. Na uwagę i najwyższe uznanie zasługuje działal‑ ność konserwatorska prof. Medweckiej w zakresie konserwacji malowideł ściennych i malarstwa sztalugowego. Warto wspomnieć te najstarsze prowadzone pod kierunkiem prof. Dutkiewicza, jak: odkrycie i konserwacja malowidła ścien‑ nego Święta Barbara w kościele parafialnym w Krościenku (1949), konserwacja malowideł ściennych w Sali Geometrii w Collegium Maius (1954), odkrycie i przeniesienie na nowe podłoże obrazu Matki Boskiej z Dzieciątkiem z Bodzen‑ tyna, konserwacja malowidła ściennego (Scala
peccatorum – XV w. i św. Augustyn – XIV w.) w krużgankach klasztoru Augustianów w Krako‑ wie (1956–1957), strop polichromowany z Domu Sedlaczka w Tarnowskich Górach (1958). Następ‑ nie były kolejne, w których uczestniczyła i którymi kierowała, m. in. malowidła ścienne w Tropiu, Dziekanowicach, Starym Sączu (w klasztorze sióstr klarysek, 1964–1979), w kamienicach kra‑ kowskich, m.in. przy ul. Grodzkiej 43 i Małym Rynku 2, w klasztorze Franciszkanów w Krakowie (malowidła w krużgankach – Tłocznia mistyczna, Stygmatyzacja św. Franciszka, 1976–1983), kon‑ serwacja malowidła karmelitańskiego Matki Boskiej Piaskowej – 1982, konserwacja dekora‑ cji malarskiej okien w kościele we Włostowie, rozpoczęta w 1982 r., wieloletnia konserwacja i rekonstrukcja odkrytych malowideł ściennych w kościele parafialnym w Szydłowcu rozpoczęta w roku 1976. Za swoją działalność została odzna‑ czona Złotym Krzyżem Zasługi (1973), otrzymała indywidualną Nagrodę II stopnia Ministra Kultury i Sztuki (1974), Zasłużony Działacz Kultury (1974), Złotą Odznakę „Za Opiekę nad Zabytkami” (1975), w 1976 r. otrzymała Złotą Odznakę Związku Pol‑ skich Artystów Plastyków, odznaczona Krzyżem Oficerskim Orderu Odrodzenia Polski, Krzyżem Kawalerskim Orderu Odrodzenia Polski (1978) oraz Medalem Edukacji Narodowej. 159
W sp o m n i e n i a
Zofia Medwecka współtwórczyni polskiej szkoły konserwacji dzieł sztuki
Władysław Zalewski Bezpośrednio po zniszczeniach wojennych w naszym kraju zainicjowano studia kształcące konserwatorów dzieł sztuki. Losy wojny zwią‑ zanej z niszczeniem wszystkiego i grabież dzieł sztuki przez przechodzące przez nasz kraj armie wywołały odruch ratowania tego, co stanowiło wartość pozostałą po poprzednich pokoleniach. W Krakowie inicjatywę taką podjęli ludzie, któ‑ rzy już przed wojną zajmowali się konserwacją zabytków. Pierwszym, który próbował otworzyć studia wyższe w dziedzinie konserwacji, był prof. Wie‑ sław Zarzycki. Z chwilą gdy w Ministerstwie Kul‑ tury podjęto decyzję stworzenia na krakowskich uczelniach artystycznych studiów konserwator‑ skich, profesor nagle zmarł. Na szczęście istniał już zespół ludzi, którzy przed wojną zajmowali się renowacją i konserwacją zabytków i chcieli teraz kontynuować to zadanie. Należeli do nich prof. ASP Jan Hopliński prowadzący na Akademii zajęcia z technologii malarstwa, prof. Marian Słonecki, który wówczas prowadził prace przy Wielkim ołtarzu Wita Stwosza sprowadzonym do kraju po wywiezieniu go do Niemiec przez władze okupacyjne, prof. Józef Edward Dut‑ kiewicz pełniący funkcję Małopolskiego Kon‑ serwatora Zabytków, prof. Lech Kalinowski – wybitny historyk sztuki kierujący Instytutem Historii Sztuki Uniwersytetu Jagiellońskiego. Dwaj ostatni, najmłodsi z wymienionych, najbar‑ dziej zaangażowali się w zadanie tworzenia sta‑ cjonarnych studiów na uczelni powstałej przez 160
Wiadomości asp /73
połączenie Wyższej Szkoły Sztuk Plastycznych z mającą wielkie tradycje Akademią Sztuk Pięk‑ nych. Dla wszystkich wymienionych profesorów studia wyższe z zakresu konserwacji dzieł sztuki były czymś zupełnie nowym, bowiem przed wojną tego typu praktyczne uczenie odbywało się w bardzo ograniczonym zakresie (indywidu‑ alnie) i było prowadzone głównie przy wielkich muzeach europejskich. Tu należało stworzyć zupełnie nowy program studiów, zarówno pod względem dydaktycznym, jak i pod wzglę‑ dem organizacyjnym. Profesorowie w oparciu o własne doświadczenia starali się zorganizo‑ wać rodzaj praktycznych zajęć dla studentów. Jednakże wprowadzenie w życie programu nauczania wymagało bezpośredniego kontaktu z kandydatami na studentów. Potrzebni byli pomocniczy pracownicy do prowadzenia zajęć z osobami niemającymi pojęcia o konserwacji zabytków. Wówczas profesorowie Dudkiewicz i Kalinowski wytypowali spośród studiujących historię sztuki na Uniwersytecie Jagiellońskim jedną osobę, którą uważali za najzdolniejszą – właściwą do objęcia funkcji asystentki na nowo utworzonym wydziale Akademii Sztuk Pięknych. Osobą tą była Zofia Medwecka. Spadła na nią duża odpowiedzialność, bowiem w roku 1949 rozpoczęła studia w Instytucie Historii Sztuki, a w 1950 r., będąc na II roku studiów historycz‑ nych, zaczęła pełnić już obowiązki asystenta na Wydziale Konserwacji. W praktyce stała się najważniejszą osobą na wydziale. Przypadł jej też obowiązek rekrutacji pierwszej, szczególnej grupy kandydatów na studia. Byli to ludzie, których proces średniego kształcenia przerwała
wojna – dorośli, którzy dawno powinni już być po studiach wyższych, a więc starsi od nowo powołanej asystentki. Ta jednak miała już wie‑ dzę uzyskaną na studiach uniwersyteckich oraz wsparcie zespołu profesorów, który ją powołał. Przejęła więc trudną rolę pośrednika pomiędzy kadrą profesorską a niemającym pojęcia o pro‑ blemach konserwatorskich zespołem studentów. Poza wymienioną kadrą profesorów‑konserwa‑ torów okazało się konieczne powołanie specja‑ listów z nauk ścisłych ze względu na potrzebę badań dzieł sztuki pod względem ich budowy chemicznej i cech fizycznych. Bezpośredni kon‑ takt ze studentami wydziału poza wykładami profesorów miała tylko asystentka Medwecka. Ona to wstępne pojęcie o myśleniu konserwa‑ torskim starała się przekazać pierwszym stu‑ dentom. Ten kontakt ze studentami, umiejętność przekazu, rozeznanie predyspozycji zawodowych oraz troskę o nich zachowała do końca swojej pracy pedagogicznej na naszym wydziale. Każ‑ dego utalentowanego studenta przyjmowała życzliwie i z pełną otwartością. Charaktery‑ zowała ją bystrość umysłu, wewnętrzna siła i wielka zawodowa odpowiedzialność. Jedno‑ cześnie była surowa i wymagająca wobec osób, które wprowadziła już w etos zawodu konser‑ watorskiego. Organizowała pracę nie tylko w pracowni, ale – co było najtrudniejsze – rów‑ nież w terenie, gdzie trzeba było zorganizować rusztowanie i sposób pracy na nim, przewieźć materiały i narzędzia w zatłoczonym pociągu. W tych działaniach nikt jej nie mógł zastąpić – jedynie ci spośród studentów, którzy ulegli jej entuzjazmowi i oddaniu pracy konserwatorskiej. Te cechy pedagogiczne i sposób wpływania na dydaktykę i charakter studentów, asystentów i współpracowników towarzyszyły jej zawsze, aż do ostatnich dni na uczelni. Sposób prowadze‑ nia prac konserwatorskich – pierwszych u boku prof. Dutkiewicza, a następnie przez nią samą – trwał też w stosunku do absolwentów uczelni konserwatorskich bez względu na to, czy byli jej byłymi studentami, czy zdobyli stopnie i tytuły na innych uczelniach. Momentem zwrotnym i wielkim przeżyciem była dla niej nagła śmierć prof. Józefa Edwarda Dutkiewicza. Poza tą tragedią spadł na nią rów‑ nocześnie cały ciężar pełnej odpowiedzialności za dalsze funkcjonowanie wydziału. Istotną sprawą było bowiem to, że wskutek braku kadry
samodzielnych pedagogów przy Wydziale Malar‑ stwa Akademii powstało Studium Konserwacji. Prowadzone było ono przez dziekana Wydziału Malarstwa i Radę Wydziału, która składała się w tym czasie z wybitnych i sławnych malarzy, profesorów: Czesława Rzepińskiego, Wacława Taranczewskiego, Jana Szancenbacha, Hannę Rudzką‑Cybisową, Adama Marczyńskiego, Adama Siemianowicza oraz młodszych: Jerzego Nowosielskiego i Juliusza Joniaka. Każda decyzja dotycząca Studium Konserwacji była więc podej‑ mowana przez to gremium. Trzeba powiedzieć, że sprawa funkcjonowania studiów konserwa‑ torskich była dla nich bardzo ważna. Zdawali sobie bowiem sprawę z konieczności utrzyma‑ nia wszystkich dawnych i współczesnych dzieł sztuki, niewątpliwie myśląc też o własnym dorobku. Inna była jednak sytuacja, gdy kon‑ serwację reprezentował ich kolega, też malarz, Józef Edward Dutkiewicz, a inna, gdy w Radzie Wydziału Malarstwa zasiadła młoda doc. Zofia Medwecka. Poza nią obecny był jeszcze doc. Wła‑ dysław Ślesiński, były asystent prof. Hopliń‑ skiego. Zdołała też docent Medwecka powołać tam mnie jako kontraktowego pracownika. Dzięki temu uzyskałem możliwość słucha‑ nia wielkich, często polemicznych, dyskusji na temat sztuki prowadzonych przez tak wybit‑ nych artystów. Każdy z profesorów prezentował własne stanowisko na temat metod kształcenia, sposobu kontaktów ze studentami i tego, co im należy przekazać. Zofia Medwecka potrafiła w tym trudnym, zindywidualizowanym środowisku z niezwy‑ kłą dyplomacją, taktem i argumentami zawo‑ dowymi przeprowadzić swoje postulaty odno‑ śnie do spraw organizacyjnych i personalnych. Uzyskała w ten sposób szybko autorytet, który pozwolił jej w krótkim czasie przywrócić Studium Konserwacji status wydziału ASP. Rola Zofii Medweckiej nie ograniczała się jedynie do spraw wydziału na krakowskiej Aka‑ demii. Wydział zaczął odgrywać szczególną rolę też przy dwóch pozostałych uczelniach: warszaw‑ skiej Akademii Sztuk Pięknych i toruńskim Uni‑ wersytecie Mikołaja Kopernika. Koledzy z jej roku studiów, doc. Ewa i Jerzy Wolscy, stali się samo‑ dzielnymi współpracownikami prof. Leonarda Torwirta w toruńskim uniwersytecie powstałym z kadry Uniwersytetu Stefana Batorego w Wilnie. Dwie wybitne absolwentki instytutu toruńskiego,
Całe polskie śro‑ dowisko konser‑ watorów dzieł sztuki zdaje sobie już sprawę, że prof. Zofia Medwecka, zaczy‑ nając od skromnych zadań asystenckich, była jedną z osób, które stały się zało‑ życielami i twór‑ cami polskiej szkoły konserwacji dzieł sztuki.
Maria Roznerska i Bogumiła Rouba, zostały wysłane do Zofii Medweckiej w celu odbycia kil‑ kumiesięcznego stażu naukowego. Dziś wiemy, że stały się one wybitnymi profesorami i nadały szczególny charakter kształceniu w Instytucie Zabytkoznawstwa i Konserwatorstwa Uniwersy‑ tetu Mikołaja Kopernika w Toruniu. Kształcenie w warszawskiej Akademii Sztuk Pięknych miało nieco inny charakter niż toruń‑ skie i krakowskie. Twórca warszawskiej szkoły, prof. Bohdan Marconi, prowadził wspólne dzia‑ łania Przedsiębiorstwa Państwowego Pracownie
Konserwacji Zabytków i Wydziału Konserwacji ASP. Dało to wielką szansę bezpośredniego wpro‑ wadzenia studentów do pracy wraz z konserwato‑ rami przy cennych zabytkowych dziełach sztuki, jakie ratowano po zniszczeniach wojennych. Kryzysowa sytuacja personalna nastąpiła, gdy prof. Marconi przeszedł na emeryturę. Okazało się wówczas, że na warszawskim wydziale bra‑ kuje osób z kwalifikacjami naukowymi, które mogłyby przejąć prowadzenie zajęć. Profesor Medwecka miała wówczas już wysoką pozycję jako konserwator oraz jako pedagog prowadzący krakowski wydział. Ceniło ją Ministerstwo Kul‑ tury i Zarząd Szkół Artystycznych. Zwrócono się do niej o pomoc, wielu osobom w Warszawie zale‑ żało bowiem na rozwoju nauk konserwatorskich w Akademii Sztuk Pięknych. Istniała grupa osób, które polecał prof. Marconi, ale nie posiadały one przewodów kwalifikacyjnych II stopnia upoważ‑ niających do prowadzenia wydziału. Poproszono wówczas prof. Medwecką o wydanie szeregu opinii i napisanie recenzji prac osób, które typowane były na samodzielnych pracowników nauki. Pamiętam zaaferowanie pani profesor tym pro‑ blemem, w którym szukała obiektywnych ocen, aby ratować w personalnym kryzysie wydział warszawski, na którego istnieniu jej też zależało. Dzieliła się ze mną troską o właściwy wybór, wysłuchałem szeregu uwag, jakie miała, starając się wydać maksymalnie sprawiedliwe i właściwe opinie na temat proponowanych osób. Dziś, gdy patrzymy na wielki warszawski Wydział Konser‑ wacji i Restauracji Dzieł Sztuki z Międzyuczelnia‑ nym Instytutem Konserwacji i Restauracji Dzieł Sztuki, z przodującym zespołem profesorskim i licznymi specjalizacjami, trudno nam uwierzyć, że prof. Zofia Medwecka odegrała i tu w określo‑ nym czasie swoją rolę. Całe polskie środowisko konserwatorów dzieł sztuki zdaje sobie już sprawę, że prof. Zofia Medwecka, zaczynając od skromnych zadań asystenckich, była jedną z osób, które stały się założycielami i twórcami polskiej szkoły konserwacji dzieł sztuki. Jesteśmy też pewni, że wszystkie osiągnięcia konserwatorskie – kra‑ jowe i zagraniczne – od roku 1950 wielka kadra konserwatorów dzieł sztuki zawdzięcza osobie, która w prostych, prymitywnych warunkach nie‑ postrzeżenie kreowała nas na swoich uczniów, studentów, wychowanków, pracowników, asy‑ stentów i wreszcie profesorów. 161
P u b l i kac j e
Jan Marcin Szancer Curriculum vitae W księgarniach nie brakuje na okrągło wydanych pamiętników, wspomnień, autobiografii aktorów i aktorek, piosenkarzy, polityków, sportowców, pisarzy czy wszelkiej maści celebrytów. W tej kategorii książek wspomniana poniżej powinna wzbudzić nasze zainteresowanie. Autor jej był bowiem absolwentem krakowskiej Akademii Sztuk Pięknych. Curriculum vitae to wznowiona po ponad 40 latach (poprzednie wydanie 1969) autobiografia Jana Marcina Szancera (rocznik 1902). Opowieści tego niezwykłego artysty i wspaniałego gawę‑ dziarza składają się na wspomnienia obejmujące czasy sprzed i wojny światowej aż po rok 1945. Dotyczą przede wszystkim przeżyć i losów samego autora – jego nauki, pracy, twórczości i wojaży zagranicznych, spostrzeżeń, myśli i wrażeń, ale odnajdujemy w nich także niepowtarzalną atmosferę, galerię malowniczych postaci cyga‑ nerii krakowskiej i teatralnego świata Warszawy. Szancer studiował w krakowskiej ASP, w pra‑ cowni Teodora Axentowicza, a miało to miejsce jeszcze przed II wojną światową. Zamierzał zostać malarzem, twórcą monumentalnych dzieł, a stał
się wybitnym ilustratorem książek dla dzieci. Na stronach książki można znaleźć dużo cieka‑ wych anegdot, przewijają się przez nie sławne postaci: Xawery Dunikowski, Karol Frycz, Jacek Puget, Józef Pankiewicz, Felicjan Kowarski, Adolf Szyszko‑Bohusz, Zbigniew Pronaszko i wielu innych. To wielki, barwny fresk tamtej epoki. Dalsza, powojenna część wspomnień Jana Szan‑ cera nosi tytuł Teatr cudów, wydało ją wydawnic‑ two Czytelnik w 1972 r. Oficyna Wydawnicza G&P, Poznań 2015 format: 23,5 × 16,58 cm stron: 256 oprawa kartonowa miękka cena: 36,00 zł
Wiadomości asp w Krakowie Dołącz do nas na Facebooku
www.wydawnictwo.asp.krakow.pl
www.wiadomosciasp.pl Wydawca: Akademia Sztuk Pięknych im. Jana Matejki w Krakowie Redaktor naczelny: prof. Stanisław Tabisz, rektor ASP w Krakowie Kierownik Wydawnictwa ASP: Jacek Dembosz, redakcja@asp.krakow.pl Zespół redakcyjny: dr hab. Kinga Nowak, prof. Janusz Krupiński, prof. asp Łukasz Konieczko, mgr Jacek Dembosz, mgr Michał Pilikowski, mgr Michał Bratko. wiadomosciasp@asp.krakow.pl, tel. 122992045
162
Projekt i skład: Michał Bratko mbratko@asp.krakow.pl Layout: Jakub Sowiński (Biuro Szeryfy) Złożono krojem: Unit Slab Korekta redakcyjna: Pracownia Wydawnicza ad verbum Korekta: Adam Wsiołkowski Nakład: 1400 egz. ISsN 1505–0661 Redakcja nie zwraca materiałów niezamówionych, zastrzega sobie prawo do skracania i redagowania nadesłanych tekstów.
Akademia Sztuk Pięknych im. Jana Matejki w Krakowie pl. Matejki 13, 31-157 Kraków tel. 12 299 20 00, 12 422 09 22 fax 12 422 65 66 Rektor prof. Stanisław Tabisz Prorektor ds. Nauki i Spraw Zagranicznych prof. Piotr Bożyk Prorektor ds. Studenckich dr hab. Jan Tutaj Kanclerz dr Jolanta Ewartowska Wydział Malarstwa Dziekan dr hab. Piotr Korzeniowski Prodziekan dr hab. Witold Stelmachniewicz pl. Matejki 13, 31-157 Kraków tel. 12 299 20 31 Wydział Rzeźby Dziekan prof. Józef Murzyn Prodziekan prof. asp Ewa Janus pl. Matejki 13, 31-157 Kraków tel. 12 299 20 37 Wydział Grafiki Dziekan dr hab. Krzysztof Tomalski Prodziekan dr Tomasz Daniec ul. Humberta 3, 31-121 Kraków tel. 12 632 13 31, 12 632 48 96 ul. Karmelicka 16, 31-128 Kraków tel. 12 421 43 82 Wydział Architektury Wnętrz Dziekan dr hab. Beata Gibała‑Kapecka Prodziekan dr hab. Joanna Kubicz ul. Humberta 3, 31-121 Kraków tel. 12 632 13 31, 12 632 48 96 Wydział Konserwacji i Restauracji Dzieł Sztuki Dziekan dr hab. Marta Lempart‑Geratowska Prodziekan dr Jarosław Adamowicz ul. Lea 29, 30-052 Kraków tel. 12 662 99 00 Wydział Form Przemysłowych Dziekan prof. Andrzej Ziębliński Prodziekan dr Anna Myczkowska‑Szczerska ul. Smoleńsk 9, 31-108 Kraków tel. 12 422 34 44 Wydział Intermediów Dziekan prof. Artur Tajber Prodziekan dr hab. Mariusz Front ul. Marszałka Józefa Piłsudskiego 38 31-111 Kraków tel. 12 299 20 37 intermedia@asp.krakow.pl Biblioteka Główna Dyrektor mgr Jadwiga Wielgut‑Walczak ul. Smoleńsk 9, 31-108 Kraków tel. 12 292 62 77 w. 35 Muzeum asp Kierownik: mgr Małgorzata Sokołowska msokolowska@asp.krakow.pl, tel. 12 299-20-29 pl. Jana Matejki 13, 31-157, Kraków
Korespondenci wydziałowi: dr hab. Kinga Nowak – Wydział Malarstwa dr Janusz Janczy – Wydział Rzeźby dr Agnieszka Łukaszewska – Wydział Grafiki mgr Patrycja Ochman – Wydział Architektury Wnętrz mgr Joanna Hedrick – Wydział Konserwacji mgr Anna Szwaja – Wydział Form Przemysłowych mgr Mariusz Sołtysik – Wydział Intermediów
wiadomości asp w krakowie dołącz do nas na facebooku