Wiadomości ASP 61

Page 1

Wiadomości ASP 61 Akademia

kwiecień 2013

Sztuk Pięknych

ISSN 1505–0661

im. Jana Matejki

www.asp.krakow.pl

w Krakowie

cena 6 zł (w tym 5% VAT)

153



Z NAROŻNIKA I PIĘTRA Szanowni Czytelnicy!

O

krzepłem już nieco na fotelu rektora Akademii Sztuk Pięknych im. Jana Matejki w Krakowie

i muszę to wyzwanie potraktować po męsku. Jak pisałem poprzednio w tej rubryce, nie jest to łatwe ani też kom‑ fortowe zajęcie. Nie narzekam – bynajmniej – ale dzielę się krótko tym wyjątkowym i wymagającym sporej odpo‑ wiedzialności doświadczeniem. Nasza Akademia warta jest każdego poświęcenia, warta jest wysiłku i rzetelnej kontynuacji swej misji edukacyjnej w nowych czasach, w innych warunkach, w dobie oszołamiających, cywiliza‑ cyjnych i kulturowych przemian. Sztuka wychodzi temu wszystkiemu naprzeciw, bo źródło sztuki tkwi w życiu i pulsuje w talencie, w inwencji oraz wyobraźni żywych ludzi. Uświetnia i pokrzepia nas przeszłość, ale buduje teraźniejszość, a inspiruje do tworzenia na szczęście nie‑ przewidywalna przyszłość, w której powinniśmy odna‑ leźć swoje niepowtarzalne oblicze, swój język wyrazu i ekspresji, bo my także pozostaniemy tylko utrwalonym śladem w polskiej historii i sztuce… Rok 2013 w Akade‑ mii jest rokiem Juliana Fałata… Zarządzanie uczelnią odbywa się systemowo

refleksję nad twórczością w najszerzej odkrywanych obszarach. Środowisko Akademii zawsze było zintegro‑ wane i solidarne, pomimo zrozumiałych różnic poglą‑

i z odpowiednim wsparciem struktur organizacyjnych

dów, kreatywnych wizji i postaw w sztuce. Dlatego mogą

uczelni, tak od strony administracyjno‑gospodarczej, jak

nas bardzo zasmucać aroganckie i niechlujne językowo

i merytorycznej, czyli realizacji procesu dydaktycznego

wypowiedzi prasowe młodszych artystów i pedagogów

i naukowo‑artystycznego. Minął pierwszy semestr roku

na temat wybitnych, jak Jerzy Nowosielski, profesorów

akademickiego 2012/2013. Każdy pedagog, prowadzący

Akademii, pomimo ich ludzkich ułomności…

zajęcia ze studentami w swojej pracowni, może podsu‑

Dokonując na bieżąco stopniowego rozeznania

mować ten okres pracy i porównać do okresów ubiegłych.

w funkcjonowaniu Akademii, realizowaniu procesu

Nie brakuje nam uzdolnionej młodzieży, osiągającej

dydaktycznego, prowadzonych inwestycji budowlanych

wyjątkowo wysoki poziom w swoim rozwoju, ale także

służących temu procesowi oraz odnajdując się w mecha‑

zauważamy zjawiska negatywne, jak choćby absencja

nizmach zarządzania Akademią – potwierdzam nadal to,

studentów na obowiązkowych zajęciach w środku tygo‑

że „koordynacja działań i mądry kompromis” to z wielu

dnia, odbijająca się negatywnie na ich postępie w stu‑

względów korzystny dla instytucji, wyższej uczelni arty‑

diowaniu. Potwierdzają to rektorzy innych, wyższych

stycznej, zakres pełnienia właściwej funkcji rektora, czy

uczelni plastycznych w Polsce.

to się komuś podoba, czy nie, najstarszej uczelni arty‑

Niniejsze wydanie „Wiadomości ASP” zbiega się

stycznej w Polsce…

w czasie z kontynuacją prac w II semestrze bieżącego

Z okazji Świąt Wielkanocnych wszystkim pedago‑

roku akademickiego. To nasz podstawowy obowiązek

gom i studentom, pracownikom Akademii, czytelnikom

kształcić się wspólnie i rozwijać możliwości wszystkich

„Wiadomości ASP” życzę radości ciągłego odradzania się

ludzi składających się na społeczność naszej Akademii.

oraz satysfakcji w życiu osobistym i zawodowym, a z wio‑

Stanowimy zbiorowość wyjątkową, ludzi uwrażliwio‑

sennym ociepleniem – nabrania nowych sił, jeszcze

nych na plastyczną zjawiskowość świata, specyficznie

większej otwartości we wspólnych działaniach, twórczej

rozwijających predyspozycje intelektualne, ludzi kreu‑

inwencji i skutecznej realizacji nowatorskich pomysłów.

jących i tworzących artystyczny wyraz, projektujących,

Wszystkiego najlepszego!!!

zajmujących się konserwacją i restauracją dzieł sztuki,

prof. Stanisław Tabisz,

podejmujących badania historii i teorii sztuki oraz

rektor ASP w Krakowie 1



→ Spis treści

Idee – Poglądy – Interpretacje 4 – Rafał Boettner‑Łubowski Sztuka i edukacja

– pytanie o akademizm

104 – Krzysztof Tomalski Szklarnia – (Nie)obecności 106 – Jadwiga Wielgut‑Walczak Idee KSW 107 – Anna Szwaja Rysunek z archiwum

13 – Janusz Krupiński Obrazy miłości. Waltoś.

108 – Artur Kapturski Auschwitz na płótnie

24 – Anna Wolak, Robert Wolak Odkrycia matema-

109 – Michał Hankus Głód Moniki Misztal

tyczne a rewolucja kubistyczna

110 – Andrzej Manecki Wzory i obrazy natury ukryte

28 – Władysław Podrazik Może chodzi o tych dwu

albo trzech…

32 – Jacek Dembosz, Krzysztof Ingarden Widok jest

w kamieniu 111 – Stanisław Tabisz Mistrz i uczniowie – malarstwo 112 – Stanisław Tabisz Pracownia malarstwa II

najważniejszy 42 – Joanna Łapińska, Alicja Zielińska

Katarzyna Janus‑Fic, Beata Gibała‑Kapecka

Sztuka poszukuje domu

46 – Jacek Dembosz Genius loci – zaginione królestwo

116 – Barbara Ziembicka Równoległość Dyplomy 118 – Marzena Wołowicz Poznawcze uwarunkowania

Sardów 61 – Andrzej Śmiałek Szkoła na Końcu Świata

– Wydział Grafiki

dezorientacji przestrzennej

122 – Agata Kus Pani Suka 128 – Małgorzata Zbroińska, Jacek Dembosz

Felieton

Nowe sposoby życia

64 – Darek Vasina pinterest – [‘wpnijs‘też] Wspomnienia

Prezentacje monograficzne

66 – Kinga Nowak Fotografia cyfrowa

nic mi nie mówi…

132 – Stanisław Tabisz Jerzy Bereś 133 – Kinga Nowak Małgorzata Kitowska‑Łysiak 134 – Stanisław Rodziński Jan Chrząszcz

68 – Natalia Wiernik Thanksgiving

Kronika wydarzeń

Historia

136 – Beata Gibała‑Kapecka PO‑MOSTY kulturowe

76 – Michał Pilikowski Ludomir Benedyktowicz

138 – Anna Szwaja Warsztaty projektowe na wfp 140 – Małgorzata Komorowska Strindberg w Katedrze

Podróże artystyczne

Scenografii

82 – Agata Pankiewicz Nikt tam sobie raju nie robi Publikacje ↑ Na okładce wykorzystano

Wystawy – Głosy – Recenzje

90 – Anna Myczkowska‑Szczerska Posterium

fotografię Natalii Wiernik Kot

94 – Janusz Janczy Wycinek

70 × 100 cm, wydruk

98 – Darek Vasina Ziemia woła, Mars milczy

na papierze Hahnemuhle

100 – Grzegorz Bednarski 108 obrazów

2012 Wyróżnienie – International Photography Award 2012

Zbigniewa Cebuli

102 – Grzegorz Bednarski Skąd? Dokąd?

146 – Stanisław Tabisz Pendzlem i piórem Leona Kowalskiego 147 – Jacek Dembosz Nostalgia i melancholia

w krainie d'Oc

Komiks 151 – Natalia Gałuszko Jak to? 3


I d e e – P o g l ą d y – I nt e rpr e ta c j e

Sztuka i edukacja – pytanie o akademizm

Rafał Boettner‑Łubowski

Czy akademizm nie stał się, podobnie jak ekspre‑ sjonizm czy symbolizm, zjawiskiem o wiele bar‑ dziej uniwersalnym ani‑ żeli nazwa kierunku arty‑ stycznego i powiązanej z nim metody twórczej?

Wydawać by się mogło, że akademizm jest współcze‑ śnie zjawiskiem typowo historycznym, przypisanym

Związki pomiędzy sztuką a edukacją, rozumianą jako

do przeszłości; zjawiskiem, którego kulturowo‑eduka‑

nauczanie artystycznych form aktywności, budziły

cyjna reinkarnacja wydaje się niemożliwa. A jednak

wielokrotnie zaniepokojenie i kontrowersje, cho‑

pewne współczesne analogie wobec minionych arty‑

ciażby przez formułowanie ogólnego pytania: czy

styczno‑edukacyjnych praktyk mogą zainspirować

Ur. w 1974 r., artysta

sztuka jest dziedziną, która poddaje się rygorom

do sformułowania pytania: czy akademizm nie stał

sztuk wizualnych, krytyk

nauczania? Jeśli tak, to: czy kształcenie w dziedzinie

się, podobnie jak ekspresjonizm czy symbolizm, zja‑

działań artystycznych powinno ograniczać się tylko

wiskiem o wiele bardziej uniwersalnym aniżeli nazwa

w Poznaniu na Wydziale

do sfery techniczno‑warsztatowej, czy też należy edu‑

kierunku artystycznego i powiązanej z nim metody

Malarstwa, Grafiki i Rzeźby

kować także w zakresie prymatu pewnych konwencji

twórczej, przypisanej do ściśle określonych wymia‑

i koncepcji twórczych? Jeżeli przyjmiemy założenie,

rów minionego czasu? A także: czym był „klasyczny”

syjnych, neotradycjonali‑

że pewne konwencje i postawy artystyczne są nobili‑

akademizm i do jakiego wymiaru chronologicznego

stycznych i polemicznych

towane i to ich właśnie należy nauczać jako godnych

był on przypisany? Odpowiedź na drugie z postawio‑

jednocześnie instalacji,

zapamiętania i uwagi pod względem aksjologicznym,

nych pytań wydaje się niezbędna, by podjąć dalsze

możemy naruszać domenę wolności wyboru tego,

rozważania o kolejnych „akademickich” kontynu‑

tekstów z dziedziny krytyki,

kogo nauczamy. Jeśli z kolei edukację artystyczną

acjach i analogiach.

promocji i historii sztuki.

ograniczymy tylko do kwestii techniczno‑warszta‑

Historycy sztuki określają mianem akade‑

towych, pojawić się może wtedy niebezpieczeństwo,

mizmu: „sztukę, która w XIX wieku powstawała

Edukacji Artystycznej

że sztuka zostanie utożsamiona z praktykami li tylko

w kręgu oddziaływania oficjalnych instytucji:

Uniwersytetu Artystycznego

rzemieślniczymi, co ewidentnie zubaża jej istotę

akademii sztuk pięknych, wystawowych salonów,

w Poznaniu.

oraz emocjonalno‑intelektualny potencjał i zasięg

urzędowego mecenatu. Określenie to dotyczy też

jej oddziaływania. Wspomniane kontrowersje poja‑

sztuki, która wyrasta z akademickiej teorii sztuki

wiały się często w przypadku krytyki akademizmu

i praktyki warsztatowej, ukształtowanej i utrwalonej

– rozumianego m.in. jako konwencja edukacyjna,

w poprzednich stuleciach”¹. Tradycja akademicka

dotycząca kształcenia przyszłych adeptów sztuki.

sięgała tak naprawdę wieku XVII, kiedy we Francji

i teoretyk sztuki. Studia w latach 1994–2000 w asp

oraz na Wydziale Edukacji Artystycznej. Twórca reflek‑

obiektów i kompozycji rzeź‑ biarskich. Autor ponad 100

Obecnie pracuje na stanowi‑ sku adiunkta na Wydziale

4

Wiadomości asp /61


w 1648 r. utworzona została Królewska Akademia

aniżeli z fascynacji osiągnięciami quattrocenta,

Malarstwa i Rzeźby – jedna z pierwszych akademii

była również, jak by to ujął Władysław Tatarkie‑

spełniających również rolę uczelni artystycznej².

wicz: „mimesis w kontekście idealizującym”, czyli

biz/photos/image/

W latach 60. XVII stulecia została przeprowadzona

kultywowane przez XVII‑wiecznych akademików

Bouguereau_Nymphaeum.

gruntowna reforma tejże akademii i wtedy właśnie

przekonanie, że naturę należy naśladować przy jed‑

pojawiły się pierwsze reguły akademickie. André

noczesnym jej idealizowaniu. Hierarchizacja tematów

Félibien wprowadził we wspomnianej dekadzie tzw.

dotyczyła teorii malarstwa, ale pośrednio wpływała

hierarchizację tematów, która zakładała, że wartość

również na charakter sztuki nauczanej w akade‑

dzieła sztuki zależy w znacznym stopniu od jego tre‑

miach. Zasad akademickich wpływających na cha‑

ści. Na nowo popularna stała się maksyma Ut pictura

rakter dzieła malarskiego było, oczywiście, znacznie

poësis, która sugerowała, że „obraz jest jak poemat”

więcej. Istotna wydaje się zatem kategoria decorum,

i ma generować podniosłe przesłania. Hierarchizacja

zakładająca stosowność ukazania wzniosłej treści

tematów wprowadzała ranking mniej i bardziej god‑

wobec szlachetnej formy, nawiązującej, co oczywiste,

nych tematycznie malarskich kompozycji. Najwyżej

do doskonałej sztuki antyku grecko‑rzymskiego i tak

ceniono obrazy o tematyce religijnej, mitologicznej

podziwianego ówcześnie malarstwa Rafaela. W XIX w.

i historycznej wraz z tematyką alegoryczną; na dru‑

popularnym założeniem akademickim stała się rów‑

gim miejscu plasował się tzw. pejzaż heroiczny, czyli

nież kategoria costume, zakładająca wiarygodność

klasyczny pejzaż, który podejmował wątek idealiza‑

archeologiczno‑historyczną malowanej sceny. Szereg

cji natury oraz dodatkowo przekazywał istotne pod

reguł akademickich, aktualnych niemalże do końca

względem humanistycznym treści; dalej ujmowano

XIX stulecia, przedstawił Roland Fréart de Chambray

portret; scenę rodzajową i na samym końcu – mar‑

w swym słynnym tekście zatytułowanym Idea dosko‑

twą naturę. Hierarchizacja tematów nawiązywała

nałości malarstwa ukazana poprzez zasady sztuki,

do fascynacji Félibiena malarstwem Poussina oraz

opublikowanym przez autora w roku 1662⁴.

↗ William‑Adolphe Bouguereau, Nimfeum olej na płótnie, 1878 źródło: http://allart.

html

do pewnych wątków teorii sztuki malarstwa rene‑

Tekst ten wskazuje również na najważniejsze kry‑

sansu³. Kontynuacją „renesansową”, wziętą raczej

terium dzieła akademickiego – artystyczną dosko‑

z admiracji dla dojrzałej fazy odrodzenia włoskiego

nałość. W XVIII w. pojawiło się dwóch znaczących 5


ich piękności. To wyrobi mu celność oka, najbardziej zasadniczego narzędzia sztuki. Dopiero gdy osiągnie ten punkt, winien badać krytycznie dzieła najwięk‑ szych mistrzów i wnikać w ich istotę”⁶. Akademizm jako zjawisko XIX‑wiecznej sztuki ostatecznie ukonsty‑ tuował się w 2. ćwierci wspomnianego stulecia⁷, stając się z jednej strony sztuką oficjalną, popieraną przez oficjalne instytucje artystyczne, sztuką eklektyczną w charakterze, idealizowaną i zdecydowanie zako‑ rzenioną w przeszłości; z drugiej zaś – specyficznym kanonem metod edukacyjnych wpisanych w model kształcenia wypracowany w ówczesnych akademiach. Jak wspomniano wcześniej, akademickie nauczanie opisywały ściśle określone reguły, a najważniejszymi ich edukacyjnymi urzeczywistnieniami było studium z natury oraz praktyki kopiowania. Zasady te z góry przesądzały o charakterze powstających ćwiczeń, a w dalszej perspektywie o charakterze twórczości uprawianej przez wiernego ideałom akademickim artystę. Na każdym etapie nauczania akademickiego teoretyków, będących jednocześnie artystami. Byli

bardzo ważną rolę odgrywały kopie – najpierw szty‑

to Anton Raphael Mengs oraz sir Joshua Reynolds.

chów i rycin, potem dzieł wielkich malarzy przeszło‑

Mengs w 1762 r. opublikował kolejne dzieło ważne

ści, profesora akademickiej klasy lub patrona prywat‑

miach, źródło:

dla akademickiej teorii sztuki: Rozważania o pięknie

nego atelier. Kopie te oswajały zarówno z kompozycją,

portail.atilf.fr

i smaku w malarstwie. We wspomnianych rozważa‑

jak i z techniką mistrzów. Miały być ćwiczeniem ręki

niach można odnaleźć dwie istotne kwestie. Po pierw‑

i oka, bez żadnych pretensji do oryginalności i spon‑

sze charakterystykę akademickiego eklektyzmu, któ‑

taniczności. Jak wszystko, tak i kopiowanie odbywało

rego celem było dążenie do obiektywnie rozumianej

się wedle przyjętego, niemalże kanonicznego trybu.

doskonałości poprzez nawiązania do doskonałych

Kolejno przenoszono kontury, wykonywano dokładny

wzorców dawnej sztuki⁵ oraz – co bardziej interesu‑

ébauche lub grisaille, czyli jakby „reprodukcję mono‑

jące w kontekście edukacyjnym – wskazówki doty‑

chromatyczną” danego motywu, potem nakładano

czące artystycznego nauczania. Mengs pisał: „[…]

kolor, na końcu przychodziło staranne wykończenie.

na początku […] student powinien poprawnie kopio‑

Starano się także powtarzać stadia technologiczne

wać piękne dzieła, zrazu nie pytając nawet o przyczynę

kopiowanych dzieł. Kopiowanie miało także swój

↑ Rycina wykorzysty‑ wana jako artystyczny wzór dydaktyczny w XIX‑wiecznych akade‑

6

Wiadomości asp /61


aspekt oficjalny, rządowy. Akademię Francuską w Rzy‑

nowatorzy lub, mówiąc innymi słowy, przedstawi‑

mie założono głównie po to, by artyści wysłani tam

ciele ówczesnej protoawangardy, np. impresjoniści,

na stypendia wykonywali kopie arcydzieł włoskiego

pomimo pierwiastków wykształcenia oficjalnego, two‑

malarstwa i rzeźby. Studium z natury miało swoje

rzyli przecież dzieła zdecydowanie antyakademickie

dwie zasadnicze odmiany: najpierw rysowano tzw.

w charakterze.

„gipsy”, czyli odlewy historycznych czy antycznych

W XIX w. akademizm w przestrzeni edukacji

rzeźb (utrzymanych w stylistyce klasycznej), później

artystycznej wyższego stopnia, jak wynika z powyż‑

natomiast wykonywano studia z żywego modela, ale

szych rozważań, można postrzegać w dwojaki spo‑

z częstym, niemalże obowiązkowym, uwzględnie‑

sób. Po pierwsze będzie to nauczanie nobilitowanej

niem antykizującej stylizacji. Istotne było również

i propagowanej przez uczelnie artystyczne konwencji

ukierunkowanie dydaktyczne rozpoczynające się

tworzenia, której „kanoniczne” założenia były prze‑

od opanowywania umiejętności odtwarzania danych

kazywane studentom jako swego rodzaju istotny

detali i szczegółów do prezentacji coraz to większych

artystyczny aksjomat. W XIX w. ową akademicką

całości, np. głowy, postaci, czy wreszcie złożonych

konwencją było najczęściej eklektyczne malarstwo

grup figuralnych⁸. Akademie miały przygotowywać

o tematyce mitologicznej, historycznej lub biblijnej,

swych wychowanków do stwarzania dzieł w wiel‑

reprezentowane choćby przez twórczość jednego

kim stylu, dzieł o wzniosłej treści i doskonałej for‑

z najsłynniejszych ówczesnych akademików, Wil‑

mie, dzieł akceptowanych później i wychwalanych

liama‑Adolphe’a Bouguereau. Malarstwo tego rodzaju

przez oficjalną krytykę sztuki. Sztuka, wedle ujęć

oparte było na wzorach sztuki antyku grecko‑rzym‑

akademickich, była bowiem domeną umysłu, dla‑

skiego i dziedzictwie dojrzałego włoskiego renesansu.

tego też niezmiernie istotna w dziedzinie twórczości

A jednak wspomniana uoficjalniona konwencja

artystycznej była koncepcja, pomysł realizujący się

mogła ulegać pewnym przemianom. Wraz ze zdecydo‑

w ramach prymatu określonych stylistyczno‑malar‑

waną negacją eklektyzmu i historyzmu na przełomie

skich reguł. W przypadku XIX‑wiecznego akademizmu

XIX i XX w. akademie również stopniowo odchodziły

metody edukacyjne łączyły się ze stylistyką oficjal‑

od propagowania eklektycznych wzorców. Coraz

nego malarstwa. Co więcej, obie te sfery wpływały

częściej w ramach „akademickich” nobilitowanych

na siebie i wzajemnie się warunkowały. Jak zauważa

konwencji pojawiały się wtedy tendencje realistyczne

Maria Poprzęcka: „w wieku XIX teoria akademicka

lub symboliczne. Drugi aspekt edukacyjnego aka‑

była wciąż atakowana. Nikt jednak nie stworzył w jej

demizmu to sposoby nauczania oparte na studiach

miejsce innego, nowego systemu”⁹. Akademizm

z natury, kopiowaniu oraz uwzględnianiu przedmio‑

potępiano za krępowanie indywidualności i brak

tów pomocniczych, takich jak anatomia, geometria

poszanowania dla artystycznej wolności, zarówno

wykreślna, perspektywa itp. Owe tryby nauczania

w przypadku twórczości malarskiej, jak i w wymiarze

również ulegały przemianom, tyle że powolnym i nie‑

sposobów nauczania. A jednak XIX‑wieczni artyści

radykalnym. Wykonywanie rysunkowego studium 7


za specyficzną jego odmianę można na przykład uznać oficjalne nauczanie konwencji malarstwa kapistowskiego – malarstwa, określanego również mianem polskiego koloryzmu, choć – jak wiadomo – nie powinno się traktować powyższych terminów synonimicznie. Kapizm jako pewna formuła malarska powstał w okresie dwudziestolecia międzywojennego. Głównymi przedstawicielami wspomnianej tenden‑ cji byli: Jan Cybis, Hanna Rudzka‑Cybis, Stanisław Szczepański, Artur Nacht‑Samborski czy Józef Czap‑ ski. Piotr Piotrowski tak określa ogólne założenia wspomnianych artystów: „[…] kapiści wpisywali się w procesy »powrotu porządku«. Nie sposób ich zaliczyć do radykalnej awangardy czy (do grona arty‑ gipsowej, klasycyzującej rzeźby popularne było w pol‑

stów) rewolucjonistów. U podstaw formowania się

skich akademiach jeszcze w okresie dwudziestolecia

kapistów […] leżał nie tyle zamiar budowy nowych

międzywojennego, a nawet w latach 50. i 60. wieku

wartości artystycznych, ile raczej powrót do trady‑

przed 1970

XX. Do dzisiaj w niektórych rosyjskich uczelniach

cji”¹⁰. W latach 20. i 30. ubiegłego stulecia malarze ci

wł. Muzeum asp

artystycznych wykonuje się wiele „XIX‑wiecznych”

nie opanowali jeszcze przyczółków szkolnictwa arty‑

ćwiczeń edukacyjnych. A jednak w XX w. wiele daw‑

stycznego, sytuacja zmieniła się jednak po 1945 r.

nych praktyk i metod dydaktycznych odeszło w zapo‑

Jak zauważa Andrzej Turowski: „[…] po drugiej woj‑

mnienie jako zbyt anachroniczne i konserwatywne

nie światowej […] przedwojenni kapiści i bliscy im

sposoby artystycznego kształcenia.

twórcy objęli większość katedr akademickich […].

↑ Hanna Rudzka‑Cybis Autoportret 100 × 79 cm olej na płótnie

w Krakowie

8

Powstaje jednak pytanie: czy w XX w. istniały rów‑

[To] oni narzucili ton i to oni zakademizowali sztukę

nież przykłady sztucznie wypromowanych akademic‑

tamtego czasu”¹¹. Zakademizowali ją do tego stopnia,

kich konwencji? Jest to problem niesłychanie złożony,

że większość młodych polskich ówczesnych malarzy

którego badanie wymaga oddzielnych wnikliwych

czuło się skrępowanych kapistowskimi dogmatami.

studiów teoretycznych. Ze względu na wymogi niniej‑

Jak przypomina Jacek Waltoś: „[…] doktryna ta była

szego tekstu, odpowiedź na wspomniane pytanie

wszechobecna, […] musiało się do niej odnosić całe

ograniczyć należy do najważniejszych przykładów,

malarstwo powojenne, wszyscy uczniowie akademii

analogii i wypływających z nich ogólnych wniosków.

i artyści odmiennych postaw”¹². Konwencja kapi‑

I tak zaryzykować można tezę, że w ubiegłym stuleciu

stowska, która nauczana była w niektórych ośrod‑

pojawiały się formy specyficznie pojmowanego „aka‑

kach nawet do końca lat 70. XX wieku, wzbudzała

demizmu”. W sztuce polskiej po II wojnie światowej

jednak już od samego początku swej „sakralizacji”

Wiadomości asp /61


sprzeciwy i artystyczne bunty, które w efekcie

wieku XIX? Jeśli weźmiemy pod uwagę instytucjo‑

usunęły ją z porządku akademickiego naucza‑

nalną definicję sztuki George’a Dickiego, opisującą

nia. W przypadku dydaktycznego funkcjonowania

wiele zjawisk 2. połowy XX stulecia, definicję, która

kapizmu zasługuje na uwagę proces akademizacji

zakłada, że: sztuką są artefakty (wydarzenia i przed‑

(a więc z jednej strony konwencjonalizacji, a z dru‑

mioty) zarekomendowane przez tzw. art‑world, czyli

giej „edukacyjnego uoficjalnienia”) zjawiska, które

świat instytucji artystycznych i powiązanych z nimi

początkowo istniało poza obrębem „akademickich

autorytetów – możemy przypuszczać, że obecnie

tradycji”, a dopiero potem zostało weń wchłonięte.

istnieją pewne podobieństwa pomiędzy obecnym

Przypomnieć bowiem należy o tym, że sami kolo‑

a XIX‑wiecznym stanem rzeczy we wspomnianej

ryści występowali przeciwko XIX‑wiecznej w rodo‑

powyżej dziedzinie. Co więcej, obecnie dostrzegać

wodzie, eklektyczno‑historycznej sztuce oficjalnej

można również swego rodzaju oficjalny współczesny

i jej epigońskim naśladowcom. Akademicki koloryzm

„ranking” postaw i konwencji twórczych, który przy‑

był zjawiskiem powszechnym w latach 50. i 60. XX

pomina istotę XIX‑wiecznych hierarchizacji, chociaż

wieku, choć, co należy podkreślić, nie był on jedynym

nie jest ich dosłownym, teoretycznym „powtórze‑

wzorcem twórczym nauczanym w ówczesnych aka‑

niem”, ani pod względem swej genezy, ani kontekstu

demiach i uczelniach wyższych o profilu artystycz‑

historycznego. Rozważania George’a Dickiego są tym

nym, a jedynie w wielu przypadkach pierwiastkiem

bardziej godne uwagi, że – jak zauważa wspomniany

w nich dominującym. Kwestia akademizacji kolory‑

autor – „dziełem sztuki w sensie klasyfikacyjnym

zmu należy jednak do przeszłości i jest dzisiaj faktem

może być przedmiot”, „(…) nie posiadając żadnej

li tylko historycznym. Istotne natomiast, w kontek‑

wartości, posiadając ją w stopniu minimalnym lub

ście współczesnych praktyk edukacyjnych, wydaje

znajdując się w pewnym punkcie skali pomiędzy

się sformułowanie pytania: czy obecnie, na początku

jednym a drugim ekstremum”¹³. Manipulacja war‑

XXI w., uczelniom artystycznym o profilu plastycznym

tościami oraz naruszanie wolności odbiorcy stanowią

grozi niebezpieczeństwo akademizmu, a jeśli tak,

w tym przypadku ewidentne etyczne kontrowersje,

to jaką może on przyjmować postać?

w które z różnych powodów została uwikłana dzi‑

Pytanie to w szerszym zakresie można rozpa‑

siejsza sztuka. Obserwując współczesną polską scenę

trywać w kontekście problemu: czy istnieje współ‑

artystyczną i biorąc jednocześnie pod uwagę rozwa‑

cześnie sztuka oficjalna popierana przez oficjalne

żania George’a Dickiego, można by traktować jako

instytucje artystyczne, m.in. akademie sztuk pięk‑

przejaw owej oficjalnej, instytucjonalnie popieranej

nych? Innymi słowy, ciekawe wydaje się pytanie:

sztuki: sztukę nowych mediów, sztukę „krytyczną”,

czy można mówić obecnie o swego rodzaju analogii

realizacje neokonceptualne czy też silnie popierane

dotyczącej relacji dzieło – instytucje artystyczne,

przez oficjalną krytykę dzieła „neominimalistyczne”.

zależności, która wpisana była w sposób ewidentny

W takim ujęciu można by również mówić o współcze‑

w mechanizmy funkcjonowania areny artystycznej

snym akademizmie, tyle że miałby on o wiele bardziej 9


↑ Rafał Boettner‑Łubowski Cytacje I/2008: Hommage à l’objet (?) ou Hommage à

pluralistyczny i niekonwencjonalny charakter aniżeli

– nie stają się współcześnie popularnymi wzorcami

jego XIX‑wieczny poprzednik.

edukacyjnymi. A co jest nimi najczęściej? Rzeźba

Przyjmując założenie, że współcześnie jedne

strukturalna, malarstwo minimalistyczne o orientacji

przedmiot cytowany

postawy są bardziej nobilitowane, a inne marginalizo‑

geometrycznej, sztuka neokonceptualna, artykuło‑

i czarno‑biała reproduk‑

wane przez krytyków, wielkie galerie, znanych kura‑

wana najczęściej przy pomocy tzw. nowych mediów,

torów czy muzea sztuki współczesnej – można rów‑

czasem ekspresyjna lub „neopopartowska” figuracja

wana w statyczny sposób

nież założyć, że wyższe uczelnie artystyczne, istniejąc

czy rozmaite odmiany dekoracyjnej abstrakcji. Jak

na ekranie odbiornika

przecież w skomplikowanej sieci instytucjonalnych

określić źródło wspomnianych tendencji? Tkwi ono

telewizyjnego

powiązań ze wspomnianymi wcześniej przedstawi‑

oczywiście w przemianach sztuki XX w. i jest ewi‑

cielami art‑worldu, mogą także akcentować, w sposób

dentną, jeśli można tak się wyrazić, „stylistyczną”

mniej lub bardziej wyraźny, „oficjalne” preferencje

antytezą XIX‑wiecznej sztuki akademickiej, potępio‑

w przypadku kształcenia i edukacji młodych arty‑

nej przez ubiegłowieczne awangardy jako przykład

stów. Czy zatem uczelnie artystyczne na początku

banalnej produkcji artystycznej. Sztuka konceptu‑

XXI w. stawiają pewne wybrane konwencje i postawy

alna, rzeźba i malarstwo abstrakcyjne czy radykalny

artystyczne na piedestale, a innych nie dopuszczają

ekspresjonizm to postawy „odkryte” niejako przez

do głosu, jako z różnych powodów niegodne akade‑

poszukiwania awangardowych twórców ubiegłego

mickiego nauczania? Obserwując choćby powierz‑

wieku. Obecne ich wcielenia – pomimo „ponowocze‑

chownie współczesne modele kształcenia wyższego

snych” etykiet mówiących o idei pluralizmu – są tak

szkolnictwa artystycznego w Polsce, można zauważyć,

naprawdę „konwencjonalnym powtórzeniem” odkry‑

że pewne artystyczne postawy są w nim niemalże nie‑

tych już wcześniej sposobów konstruowania artystycz‑

obecne. Realizm i hiperrealizm, eklektyczna sztuka

nych przekazów, dodatkowo promowanych obecnie

o rodowodzie neokonserwatywnego postmodernizmu

jako „kanoniczne” wzorce we współczesnych uczel‑

czy niekonwencjonalny klasycyzm, obecny przecież

niach artystycznych. Jak zauważa Teresa Pękala, „[…]

w wielu przypadkach w doświadczeniach sztuki XX w.

zakademizowana awangarda uczyniła z oryginalności

Bouguereau (?)

cja fragmentu obrazu W. A. Bouguereau, emito‑

10

Wiadomości asp /61


konwencję”¹⁴, uczyniła to m.in. również wtedy, kiedy

idealizacji. Współczesne studium z natury realizo‑

wbrew swym pierwotnym, młodzieńczym ideałom

wane jest najczęściej w oparciu o stylistyczne zało‑

stała się zjawiskiem popieranym i rekomendowa‑

żenia, odkrywane w swoim czasie przez XX‑wieczne

nym przez oficjalne instytucje sztuki. Stylistyczne

radykalne formacje twórcze, czyli np. w oparciu

i artystyczne odkrycia awangardy zakademizowały

o ekspresjonistyczną radykalną deformację. Z kolei

się również w takim sensie, że zaczęły być nauczane

XIX‑wieczne „ortodoksyjne” praktyki kopiowania, tak

i propagowane w uczelniach artystycznych. Tak jak

ważne dawniej, obecnie ewidentnie znikają ze współ‑

koloryzm uległ w swoim czasie „epizodycznej” aka‑

czesnych metod artystycznego kształcenia. W ich

demizacji, tak samo wiele konwencji awangardowych

miejsce pojawiają się natomiast inne formy naśladow‑

i neoawangardowych ulegało tego typu konwencjo‑

nictwa. Są to najczęściej akty powielania stylistyk,

nalnym popularyzacjom. W takim kontekście edu‑

założeń, ujęć strukturalnych, związanych z dziełami

kacja artystyczna nie jest już poszerzaniem kultury

czy konwencjami twórczymi, które z różnych powo‑

i artystycznych umiejętności, poznawaniem tajników

dów uważane są współcześnie za godne naśladowa‑

formy i warsztatu oraz finalnie próbą określenia wła‑

nia. Szczególnie widoczne staje się to w przypadku

snej postawy twórczej, lecz staje się przyswajaniem

konwencji malarstwa z kręgu minimal‑artu, notabene,

gotowych reguł, stylistyk i konwencji tworzenia.

jak się wydaje, często współcześnie akademizowanej.

Można zaryzykować stwierdzenie, że konwencje

Jak zauważa Teresa Pękala, „ze względu na intelektu‑

popierane w sposób instytucjonalny mogą ulegać rów‑

alny, teoretyczny charakter bliska akademizmowi jest

nież szybkiej akademizacji w wymiarze edukacyjnym.

również formalna, pozbawiona śladów indywidualnej

Biorąc pod uwagę powyższe stwierdzenie, można

ekspresji sztuka minimal‑artu. Jej odbiór wymaga wie‑

by wysnuć wniosek, że akademizm jest niemalże nie

dzy i kompetencji kulturowej, (podobnie) jak dawna

do uniknięcia we współczesnych praktykach eduka‑

sztuka akademicka”¹⁵. Rosalind E. Krauss sugeruje

cyjnych wyższego szkolnictwa artystycznego. Dodat‑

z kolei w swej pracy zatytułowanej Oryginalność awan‑

kowym powodem wspomnianego stanu rzeczy może

gardy, że malarze z kręgu sztuki typu Color Field Pain‑

być również fakt dzisiejszej selektywnej kontynuacji

ting, utożsamiani często z amerykańskimi malarzami

niektórych XIX‑wiecznych metod nauczania, tylko

minimalistami lat 60. XX wieku, wcale nie tworzyli

że dokonywanej obecnie w uwspółcześnionej, niejako

absolutnie oryginalnych i nowatorskich dzieł, ponie‑

„zmodernizowanej” formie. Przykładowo, w bardzo

waż powielali oni – w pewnym sensie „kopiowali”,

wielu przypadkach współczesny model artystycznego

kompozycyjny schemat kratownicy (przecinających

kształcenia nadal oparty jest na studiach z natury.

się w różnych układach pionowych i poziomych linii

A jednak nie są to XIX‑wieczne sposoby akademickiego

kompozycyjnych obrazu), wypracowany przez mala‑

prezentowania motywów z rzeczywistości, ponie‑

rzy z kręgu europejskiej abstrakcji geometrycznej

waż wspomniane prezentacje powstają w oparciu

w okresie dwudziestolecia międzywojennego ubie‑

o inne wzorce aniżeli klasyczno‑eklektyczne kanony

głego stulecia¹⁶. Konwencja minimalistyczna w samej 11


← Rycina wykorzystywana jako artystyczny wzór dydaktyczny w XIX‑wiecznych akademiach, źródło: portail.atilf.fr

swej istocie zakłada swego rodzaju naśladownictwo, spotęgowane w dwójnasób, kiedy naucza się jej jako swego rodzaju artystycznego kanonu. Jak wynika z powyższych sugestii, współczesny akademizm byłby zjawiskiem nieco bardziej plu‑ ralistycznym aniżeli jego XIX‑wieczny poprzednik, ponieważ dopuszczałby koegzystencję, niekoniecz‑ nie zgodną i harmonijną, wielu zakademizowanych konwencji i praktyk twórczych. Być może jawi się on zatem jako mniej konserwatywny aniżeli jego wcze‑ śniejsze wcielenia, co nie oznacza jednak, że jego skutki mogą się okazać mniej niebezpieczne. Wszel‑ kie dogmaty bowiem ograniczają zazwyczaj rozwój i wolność jednostki oraz – parafrazując wypowiedź Marii Poprzęckiej – „zwalniają z wszelkiego trudu, podsuwając łatwe do przyjęcia poczucie samoza‑ dowolenia”¹⁷. Jak się zatem przed nimi uchronić? Jedynym sposobem owej ochrony jest chyba w tym przypadku autentyczny pluralizm: konstruktywny, ale jednocześnie nieograniczający dostępu do „margi‑ nalizowanych” instytucjonalnie źródeł artystycznych inspiracji. A zatem pytanie o akademizm jest nadal pytaniem otwartym, i to w jak najbardziej współ‑ czesnym i interesującym nas sensie. Akademizm, nawet ten współczesny, może być bowiem autentycz‑ nym zagrożeniem, zarówno dla swobodnego rozwoju sztuki, jak i dla powiązanej z nią sfery edukacji. 12

Wiadomości asp /61

Przypisy: 1 M. Poprzęcka, Akademizm, [w:] Sztuka świata, t. 8, Warszawa 1994, s. 133. 2 Wcześniej akademie były najczęściej korporacjami, swego rodzaju stowarzyszeniami artystów lub filozofów, sporadycznie tylko w wieku XVI włączając również do swej działalności pierwiastek dydaktyczny (więcej na ten temat w: M. Poprzęcka, Akademizm, Warszawa 1989, s. 20–47). 3 Między innymi do pewnych tez L. B. Albertiego formułowanych w traktacie zatytułowanym O malarstwie z 1435 r. (zob. Z. Waźbiński, Malarstwo quattrocenta, Warszawa 1989, s. 29–44). 4 Zob. R. Fréart de Chambray, Idea doskonałości malarstwa ukazana poprzez zasady sztuki, [w:] Teoretycy, historiografowie i artyści o sztuce 1600–1700, red. nauk. M. Poprzęcka, A. Ziemba, Warszawa 1994. 5 Maria Poprzęcka tak krótko streszcza poglądy Mengsa dotyczące eklektyzmu w malarstwie: „Są dwie drogi, które wiodą rozumnego poszukiwacza do osiągnięcia piękna i dobrego smaku. Pierwsza, trudniejsza, to wybór najpiękniejszych fragmentów z natury; druga, łatwiejsza, to uczyć się z dzieł, w których selekcja została już dokonana. Malarz, który chce odkryć naj‑ lepszy smak, powinien czerpać z czterech źródeł: brać z antyku piękno, od Rafaela ekspresję, od Correggia wdzięk, od Tycjana kolor” (M. Poprzęcka, Akademizm, dz. cyt., s. 54). t Cyt. za: Neoclasscism and Romanticism 1750–1850, oprac. L. Eitner, t. 1, London 1971, s. 30. 7 Historycy sztuki podkreślają, że XIX‑wieczny akademizm ostatecznie ukonstytuował się w 2. ćwierci XIX w., kiedy to członkowie Bractwa św. Łukasza (bractwa o rodowodzie romantycz‑ nym, założonego w 1809 r. w Wiedniu) zostają profesorami w liczących się europejskich aka‑ demiach sztuk pięknych. Poszerzyli oni XIX‑wieczne, akademickie inspiracje o fascynację wczesnorenesansowym malarstwem włoskim. Bractwo św. Łukasza stanowi ostatni istotny składnik genezy XIX‑wiecznej sztuki akademickiej, na której wcześniejsze elementy składają się: (1) XVII- i XVIII‑wieczna tradycja akademicka oraz (2) klasycyzm i neoklasycyzm przełomu wieku XVIII i XIX. 8 M. Poprzęcka, Akademizm, dz. cyt., s. 48–73. 9 Tamże, s. 56. 10 P. Piotrowski, Znaczenia modernizmu, Poznań 1999, s. 57–58. 11 A. Turowski, Nurt koloryzmu w dwudziestoleciu międzywojennym, [w:] Dzieje sztuki polskiej, red. B. Kowalska, Warszawa 1987, s. 213. 12 Cyt. za: R. Rogozińska, Orientacja kolorystyczna, „Przegląd Powszechny”, nr 9 (973), 2002, s. 325. 13 G. Dickie, The art circle: a theory of art, New York 1984, s. 13. 14 T. Pękala, Awangarda i ariergarda. Filozofia sztuki nowoczesnej, Lublin 2000, s. 152. 15 Tamże, s. 254. 16 R. E. Krauss, Oryginalność awangardy, [w:] Postmodernizm. Antologia przekładów, red. R. Nycz, Kraków 1997. 17 M. Poprzęcka, O złej sztuce, Warszawa 1998, s. 302.


I d e e – P o g l ą d y – I nt e rpr e ta c j e

Obrazy miłości. Waltoś Dzieł sztuki, które są obrazami miłości, które niosą ze sobą obrazy miłości… nie sposób wyliczyć. Łatwo

Wbrew pozorom, pro‑ dukcja wielu artystów, zbyt łatwo i mechanicz‑ nie zwana „twórczo‑ ścią”, w gruncie rzeczy ma destrukcyjny charak‑ ter! Karmi się negacją, cynizmem, pogardą…

nasuwają się nazwiska autorów: Bosch, Botticelli, Chagall, Munch, Picasso, Rembrandt, Rodin, Rubens, van Gogh, Wyspiański… Szczęśliwe spośród ich dzieł niosą uczucie miłości, co więcej, w istocie same są uobecnieniami miłości, są jej spełnieniem.

Janusz Krupiński Czy wszelka autentyczna twórczość ostatecznie nie splata się w jedno z miłością? Autentyczną. Wbrew pozorom, produkcja wielu artystów, zbyt łatwo i mechanicz‑ nie zwana „twórczością”, w gruncie rzeczy ma destrukcyjny charakter! Karmi się negacją, cynizmem, pogardą, przekleństwem – a nawet nienawiścią wobec istnie‑ Ur. w 1955 r.

nia, wobec tego, że cokolwiek istnieje, że w ogóle coś jest. Ostatecznie nienawiścią

w Nowym Targu.

wobec idei prawdy¹?

Filozof, dr hab. prof. ASP w Krakowie, Katedra Historii i Teorii Sztuki,

Znak to sztuki naszego czasu: samo słowo „miłość” ma się za ckliwe nic, i wyrzuca je na „śmietnik historii”? Podobnie jak „piękno”…

wykłada teorię sztuki. Prof. UP w Krakowie, Instytut Filozofii i Socjologii,

Uwagę poświęcę tutaj dwu pracom Jacka Waltosia. Mam na myśli i przed oczyma

kierownik Zakładu

jego akrylowy szkic Na przystanku (2005) oraz odlew w brązie modelu do portretu

Aksjologii i Filozofii Kultury,

Twarz X (2001). W tych dziełach znajduję obrazy miłości².

wykłada filozofię sztuki i estetykę.

Na przystanku Waltoś zalicza Na przystanku do zbioru swych prac, które określa wspólnym mianem Obrazy zdarzone. Co kryje się za tym określeniem, „zdarzone”? Otóż, jak sam artysta to wyjaśnia, w obrazach odnosi się do zdarzeń, których był naocznym świadkiem. Maluje, kreśli, wychodząc od zobaczonych sytuacji – obrazów… Czy od obrazów z życia? Obrazów z życia? Z życia? Jak sądzę, patrząc na dzieła z tego zbioru, nie, nie z życia w tym sensie, by były doświadczone jedynie jako cząstka, jako element, epizod z życia kogoś. Koralik nanizany na jego tę, czy inną linię. Nie z życia, jeśli przez życie rozumieć bio‑ grafię, historię, scenariusz, narrację, ciąg przeżyć, planów, losów… „Perypetie”. Sens lub bezsens tych zdarzeń nie polega na takim osadzeniu, włączeniu, odniesieniu. 13


Przypisy: 1 Nie rozstrzygnę tego tutaj, czy żadna forma nienawiści nie jest twórcza, czy sama nienawiść jako taka jest destrukcyjna. „Niezależnie” ku czemu się kieruje, na co odpowiada? Czy miłość i nienawiść nie są sobie pokrewne, a gdzie nie ma miejsca dla jednej, tam i go nie ma dla drugiej? Ani w miłości ani z miłości, do czegoś, niczego innego nie można nienawidzić? W miłości czy z miłości do czegoś nie można czegoś innego nie nienawidzić? Jezus (!) głosi, że nienawiść wobec tego, co najbliższe, sta‑ nowi warunek wyzwolenia. Jeśli nawet chrześcijaństwo nie bywa kojarzone z taką myślą, a ona może wydać się nieewan‑ geliczna, to czy jednak nie stanowi ona o istocie chrześci‑ jaństwa (a nawet religijności)? Nieprzypadkowo w czasach, gdy wyznaje się ideał samorealizacji, bycia sobą, chrześci‑ jaństwo zostaje odrzucone. Czytelniku, jako dziecko swego czasu, czyż nie masz za szaleństwo tych słów: „Jeśli kto przy‑ chodzi do Mnie, a nie ma w nienawiści swego ojca i matki, żony i dzieci, braci i sióstr, nadto siebie samego, nie może być moim uczniem” (Łk 14, 26)? 2 Poniżej – z myślą o fenomenie miłości – łączę i rozpisuję dwa fragmenty mojego tekstu publikowanego w katalogu Jacka Waltosia Wielokroć to samo. Malarstwo, rzeźba, grafika z lat 1960–2012, Częstochowa, Łódź, Kraków 2013 (Janusz

↑ Na przystanku 50 × 70 cm, akryl, papier, 2005

Krupiński, Ból skrzydlaty. Wejrzenia obrazów Jacka Waltosia).

Nie określa się dopiero w ich obrębie. Nie są doświadczane, widziane czy uka‑

Tutaj wiele koryguję i dopisuję.

zane jako cząstka procesu, faza w biegu spraw, rzeczy, jako jedno z ciągu zdarzeń. Samo punktowe zdarzenie „jest wszystkim”!? W przypadku pary kochanków Na przystanku jest tak nie tylko z punktu widzenia zewnętrznego obserwatora, widza, świadka, lecz przede wszystkim w Ich własnym przeżywaniu chwili. Chwili obejmującej Ich tu‑i‑teraz (i to da się odczuć). Zdarzenie jest jak z‑darzenie. Dar. Samo stanowi treść przeżywaną, znaczącą, sensoźródłową… Nie inaczej w przypadku obrazów Pod szpitalem, Noc w pociągu (akryl, 2002– 2003), obrazów ukazujących wzajemną czułość trojga osób, czy w przypadku obrazu Pas de deux (Dzień)… obrazu ukazującego cud śpiewnego uniesienia pary, dziewczęcia i chłopca, w inicjującym się tańcu – to przecież właśnie pas de deux (kula chłopca też unosi się już w korowodzie ich łączącym, jego gips na nodze przestał być ciężarem). Obrazy zdarzone. Co „formalnie” łączy te obrazy? Co uderza w ogólnym spojrzeniu, we wrażeniu? W przypadku Pas de deux (Dzień), (2007), Ciężar mój… (2003–2004, dyptyk), Pod szpitalem II (2004) uwyraźnia się to najmocniej: Oto istnionka, zjawy i pojawy… Same rozcząstkowione, rozelementowione. Rozwibrowane! Erudyta: Elementy, czyli pierwiastki, żywioły. Waltoś: „Cztery kolory”. Kosmogoniczna zasada! Ironista: Niby to jakaś gra kryje się za tą pomarańczowo‑ultramarynową maskaradą? Nie kręci mego nieuprzedzonego oka ten kalejdoskop! Ani pojmowa‑ nie na jego podobieństwo samej rzeczywistości, świata. Figle, i zabawy wyobraźni znajdując trwałe oparcie, „och, co za szczęście”, na planszy w kratkę, czyli w pewnikach geometrii… wcale nie tracą przez to charakteru swego, igraszki…

14

Wiadomości asp /61


Erudyta: Greckie słowo „kosmos”, κόσμος, pierwotnie oznacza porządek i ornament. Sceptyk: Czyżby doświadczenie chaotyczności świata, braku ciągłości, przy‑ padkowości w następstwach i sąsiedztwach pojedynczych faktów, procesów, zdarzeń, czyżby takie odczucie świata zatrzymywało się na jego powierzchni? Iluzją jest już potraktowanie tego zbioru jako zagadki, jak gdyby to był stawiany przed nami rebus, a pozostawałoby tylko odkryć ukryty za tą wibracją, ukryty w tej mnogości sens. O, pobożne to życzenia… Spełniające się dzięki nieuświadomionej pracy naszych myśli, wtłaczających te mnogości w swe własne formy. Myślowe kon‑ strukcje uchodzą za konstrukcje świata. Świat mojego życia stanowiłby jakieś universum? A tym bardziej, czy w ogóle możemy mówić, ja i ty, o naszym świecie? Gdzież tu całokształty, organiczne struktury, jedności, sensy jednoczące? Krytyk: W obrazach Waltosia uderzają przede wszystkim kolorowe ułomki, doznania plam i linii, na które rozpadają się widoki… Osłabiając poczucie spon‑ tanicznie nam się narzucające na co dzień, a mianowicie poczucie porządku, który miałby stać za tymi doznaniami, wrażeniami, porządku jakoby układa‑ jącego je, te ułomki, wedle jakiejś logiki… Obrazy zdarzone. Oto istnionka, zjawy i pojawy… Wirują, zawieszone, w con‑ tinuum między chaosem a ładem, między byciem, a niebyciem, czy nad tym między, pomimo tego między? Te, istnionka, zjawy i pojawy, erupcje, z kolei, na naszych i w naszych oczach (?), ledwie zawiązują się w jakieś istoty, figury… Postacie. Zawiązujące, istniące się, jak każda teraźniejszość egzystencji. Chwila? Zdarzenie? Przeżywana, przeżyta chwila? Odczuwane, odczute zdarzenie? To, co w jakimś „teraz” trwa i nasyca je sobą, bez reszty? Jako takie przeżywane Teraz, wypełnione zarazem tym przeżywaniem, spełniane i spełnione jako prze‑ życie, odczuwanie i odczucie?! Spełnione w spełnianiu samym!? W każdym razie ta Chwila, to Teraz nie są fizykalnymi kategoriami czasu. Nie stanowi ich, ani nie stanowi o nich jakiś moment, ułamek sekundy. Tu nie da się przyłożyć żadnego miernika czasu. Leżą nawet poza linią czasu. To Teraz, czy Ta Chwila, to nie moment, to nie ten moment, który będzie albo już był, ani ten, który jest pomię‑ dzy tym, co minęło, a tym, co nadchodzi. Nie lokuje się w takiej perspektywie. Nie zna go w ogóle człowiek o świadomości określonej przez taką perspektywę, przez taki sposób przeżywania – każde teraz, każdy moment odczuwający jako zawieszony, napięty, rozpięty pomiędzy dwoma nieistnieniami: tym, co (już) było, i tym, co (dopiero) będzie. Między byciem i niebyciem… Obecne Teraz, czyli raczej zawieszenie chwili poza byciem i niebyciem! Pathos: Teraz w wieczności. Bathos: Wieczność w teraz. Pathos: Wieczne Teraz. Anty‑Heraklit: Nic nie płynie. Pathos: Przestwór głębi chwili. Nieporuszony i nieruchomy.

To Teraz, czy Ta Chwila, to nie moment, to nie ten moment, który będzie albo już był, ani ten, który jest pomiędzy tym, co minęło, a tym, co nadchodzi. 15


3 Karl Jaspers, Wiara filozoficzna wobec objawienia, przeł. Grzegorz Sowiński, Znak, Kraków 1999, s. 608. I dalej Jaspers pisze: „Radość, jeśli nie jest li tylko pięknym wybuchem sił witalnych i nie znika wraz z nimi, przeciwnie, jeśli jest pewnością co do wiecznego źródła, to, dopóki istnie‑ jemy, wciąż jeszcze i znów jest możliwa w wypełnionym cza‑ sie obecnym” (s. 609). Zauważmy, że zdanie to nie stwierdza istnienia wiecz‑ nego źródła i dalekie jest od tezy o nieśmiertelności. Zdanie to ma charakter tautologii: czy ktoś pewny „co do wiecznego źródła” mógłby nie być radosny, póki żyje, póki żyje w tej pewności? Radość z naiwnością idą w parze, z konieczności? Simone Weil jedna bodaj, w najśmielszych swych zdaniach, wskazuje na radość przeżywaną bez żadnej pewności, wolną od takich oczekiwań czy roszczeń. Podkreślić należy, że pewność to tylko poczucie pewno‑

Sceptyk: Przestwór? Roztwór raczej. Staro… staro…? twory, w których szpa‑ rach zagnieżdża się coś chwilą. Rozbryzga. Bezczasem wy‑twarzy. Przestwór? To nie wszechświata oddech, oceanu, lecz… akwarium… soczewka… atrium akwatyczne… Jaspers: Tylko w czasie obecnym człowiek zostaje sobie podarowany. Stąd wielka miłość do czasu obecnego, stąd wdzięczność za życie, które toczy się dzisiaj, a nie w żadnym innym czasie. Chwila jest jedyną w swoim rodzaju obecnością wieczności – w odróżnieniu od znikającego momentu „teraz”, który zawsze tylko upływa i odchodzi. Czas obecny jest prostym i niepojętym wymiarem, o którym mówi średnio‑ wieczny wers: „Przychodzę, nie wiem skąd, Jestem, nie wiem kim,

ści, poczucie to tylko stan psychiczny człowieka. Naiwni

Umrę, nie wiem kiedy,

biorą je za kryterium prawdy. Podobnie jak oczywistość czy

Pójdę, nie wiem dokąd,

jasność. A przecież mieć „jasność” co do czegoś, to tylko mieć

Dziwię się, żem radosny”³.

takie poczucie… Oczywistości mogą być złudzeniami. 4 Jacek Waltoś (2003), komentarz odniesiony do Obrazów zdarzo‑ nych (katalog Wielokroć to samo, s. 89).

Pathos: Obecna chwila wypełnia moje Teraz, które nie jest momentem, punktem na linii czasu, lecz universum, w którym jestem zanurzony, które mnie obejmuje i ogarnia, i skupia. Moje Teraz, a w najszczęśliwszej chwili Nasze Teraz. W dziełach Waltosia uwypuklone zostają wielokrotnie takie zdarzenia, takie chwile, w których dokonuje się coś pomiędzy ludźmi. Parą, trójką… Cud spotkania. Trans‑figuracje, z‑darzenia, które wynajduję w obrazach Waltosia: Na przy‑ stanku, para kochanków, w objęciu. Pas de deux (Dzień), dziewczynka i chłopak uniesieni w kręgu tańca. Pod szpitalem, wtulenie czułości serca trojga. Współ‑ czułość (grafika)… Oni uczestniczą w wyższym porządku, w niewidzialnym świecie. Stając się jego widzialnymi świadkami? Obraz chwili Teraz, Wiecznej Chwili, chwili w wieczności… wtopiony, wśniony, wczuty w Obrazy zdarzone Waltosia, w jego Na przystanku, przekracza to wyobrażenie człowieka, które pojmuje go jako istotę zawsze tylko wydarzającą się, niewydarzoną (wspomnę myśli Heideggera, Sartre’a, Ortegę y Gasseta). Waltoś: Jest jakimś paradoksem malowanie ludzkich perypetii za pomocą klucza „antycznych” znaczeń czterech kolorów. To jest jakaś archaiczna kosmogo‑ nia. Ludzkie sprawy oglądane są w perspektywie „nadrzędnego porządku”. Skąd u mnie ten dystansujący się od osób i uczuć porządek? Może inaczej wpadłbym w rozpacz albo sentymentalizm⁴. Jednak podkreślić muszę zarazem, że w moim przekonaniu Obrazy zdarzone, jako obrazy Chwili, obrazy obecności Chwili, uobecnienia Chwili, w istocie nie ukazują ludzkich „perypetii” czy „spraw”, ukazują wyjście poza ich bieg. Przekroczenie losu. Bosch. Hieronim. Maluje parę kochanków w przeźroczystej bańce. Ogród ziemskich rozkoszy, 1480–1490. Zamknięte skrzydła tryptyku ukazują bańkę wszechświata.

16

Wiadomości asp /61


Waltoś. Jacek. Maluje, kreśli zbliżenie pary kochanków. Co najmniej dwu‑ krotnie. Na przystanku, 2005. Uwaga, odsuwam na bok pastel o tym samym tytule. Wyróżniam akryl! Ten pierwszy szkic ukazuje w kadrze samą parę, a więc przez to nie poka‑ zuje tego, iż ich objęcie wydarza się obok i pomimo wszystkiego, co dzieje się wokół⁵. Akryl, Na przystanku. Patrzmy w ten obraz. Z pamięcią o nim kreślę wyobra‑ żenie Wiecznego Teraz Miłości oraz pojęcie z‑darzenia źródłowego, którego szcze‑ gólnym przypadkiem (szczególną koniecznością) jest właśnie chwila Miłości. Wieczne Teraz Miłości Oto scaleni, on i ona. W niewidzialnej bańce, niewidzialnej od zewnątrz: oni odcięli się od reszty świata, od jego spraw i zabiegań, znajdują się i siebie poza układami rzeczy świata… Znajdują‑odnajdują. „Bańka” okrywa ich, obejmuje, unosi i niesie. Tę „bańkę” może tworzyć skłon firmamentu: otulina nieboskłonu, okół ładu gwiazd, porządku i ornamentu wszechświata, czyli kosmosu… Może ją tworzyć powiew, oddech rozpościerają‑ cego i pochylającego się nad nimi nieba – tchnienie wszechistnienia. Zanurzeni w i ku sobie, on i ona. Oboje, wzajem w tym, co wydarza się między nimi, tak dalece w tym między‑razem, że nie ma już nic poza, nie ma ich, ani niczego z nich, osobno. Żadnego „każde osobno”. Co się wydarza, ich darzy. Istnią się we (współ)istnieniu. Istni we (współ) istnieniu. Istny cud. W z‑darzeniu Chwili udziela się im coś, z siebie i przez siebie nawzajem, a przecież coś, czego sami nie pragnęli, nie próbowali sobie wyobrazić, czego

To w zdarzeniach źró‑ dłowych poczynają się odpowiadające im nar‑ racje, z nich czerpią. To tam rodzi się poczu‑ cie sensu lub bezsensu rzeczywistości, życia, istnienia… To stąd wypływają zasadnicze typy opowieści, inter‑ pretacji losu i życia, różne światooglądy, filozofie…

nawet nie mogliby sobie wyobrazić, wyśnić. Przekracza ich wszelkie marzenia. Udziela, darzy w splocie objęcia. Z wysoka. Jakby niebo się otwierało nad nimi. Unosząc. Wysoko. Darzy, jak źródło. Źródło, czyli miejsce, w którym pojawia się, wybija nieskończony zasób, życiodajny…

5 W katalogu Jacek Waltoś, Wielokroć to samo, niestety, umiesz‑ czono reprodukcję właśnie pasteli.

Źródło, czyli miejsce odczucia i przeczucia nieskończonej głębi istnienia. Źródło, czyli początek. Istni się oto z nimi. Stąd będą czerpać, wracając do świata?! Wieczne Teraz Miłości. Oni nie antycypują swojej przyszłości. Oni nie zmierzają do czegoś, nie mają żadnych intencji, nie realizują żadnego celu, nie stosują żadnej metody, żadnej techniki. Zamiar, intencja, cel, a więc i środki, metody, to wszystko wyprowadza poza… gubi chwilę, zatraca teraz w oczekiwaniu czegoś, czego jeszcze nie ma, w polowaniu, nastawaniu na coś… Ci, co sobie stawiają zadania, to, co jest, to, co im dane, mierzą i ustawiają na miarę. Swoją? Co dane, ustawiają na miarę wyobrażenia, projektu jakiegoś ideału. Tacy są tym, czym nie są. Zatraceni w cza‑ sie. Rozproszeni pomiędzy tym, co może być, co powinno, co musi. W continuum między byciem a niebyciem… Rozpięci na poziomej belce krzyża życia, to znaczy pomiędzy przeszłością a przyszłością, w narracji pomiędzy tym, co było, co nie było, a tym, co nadchodzi, co będzie i co nie będzie… co należy… 17


Z‑darzenie źródłowe Komu dane było takie zdarzenie, ten czerpie z niego i wówczas, gdy już samo minęło. Nietzsche: Inaczej możnaby mniemać, że to jeno uszczęśliwiające, ba, odu‑ rzające widzenie, którego użyczają nam poszczególne chwile, by zaraz potem tem bardziej nas opuścić i powierzyć nas tem głębszemu smutkowi⁶. Ironista: W takiej chwili uniesienia kochankom wydaje się, że latają, a trze‑ pocą się i trze‑pocą tylko! W po‑rwaniu od‑dechu. Idealista: Och, nie znasz przemienienia! Transfiguracji! 6 Fryderyk Nietzsche, Niewczesne rozważania, przeł. Leopold Staff, Warszawa – Kraków 1912, s. 248. Nietzsche pisze o swoim doświadczeniu – swoim poruszającym spotkaniu z myślą Schopenhauera. 7 Étienne de Condillac. Czyt. fragment z jego Traité de animaux, przytoczony poniżej w przypisie 16. 8 Hannah Arendt, Między czasem minionym a przyszłym, przeł. Mieczysław Godyń, Wojciech Madej, Aletheia, Warszawa 1994, s. 306. 9 Co Hannah Arendt relacjonuje w Kondycji ludzkiej.

Sceptyk: To tylko lokalne, chwilowe, przemijające wiry w rzece Heraklita. Wiry Condillaca⁷. Arendt: Ten, kto mówi to, co jest [opowiada o czymś? – J. K.] zawsze przedsta‑ wia pewną opowieść, w której poszczególne fakty [i zdarzenia] tracą swoją przy‑ padkowość i nabierają jakiegoś zrozumiałego dla człowieka sensu. To absolutna prawda, że „można znieść wszelkie smutki, jeżeli ułoży się je w fabułę lub opowie o nich”, jak powiedziała Isak Dinesen (Karen Blixen)… Mogłaby dodać jeszcze, że również radość i szczęście są możliwe do zniesienia i nabierają dla ludzi sensu tylko wtedy, gdy można opowiedzieć o nich pewną historię. Na tyle, na ile głosiciel prawdy o faktach jest również narratorem, dokonuje on „pojednania z rzeczywisto‑ ścią”, które Hegel, filozof dziejów par excellence, uważał za ostateczny cel wszelkiej myśli filozoficznej. Przekształcenie surowego materiału, jakim są zwykłe zdarzenia, którego dokonywać musi historyk… jest blisko spokrewnione z dokonywanym przez poetę przekształceniem nastrojów czy poruszeń serca…⁸ Najwyraźniej autorka tych słów, Arendt, rzeczywiście pisze o „zwyczajnych zdarzeniach”, zapomina jednak przy tym o tych zdarzeniach, które codzienne, zwyczajne nie są, a w stosunku do życia mają charakter źródłowy. W stosunku do życia nie w znaczeniu biologicznym, lecz biograficznym, życia jako żywota. Także w stosunku do życia tej czy innej wspólnoty ludzkiej. Najwyraźniej ta historyk idei nie dostrzegła czy nie wspomniała tutaj alternatywnego sta‑ nowiska, które rysuje się już w związku z Platona opisem objawieńczej chwili – zdarzenia o charakterze doświadczenia mistycznego⁹. Otóż w Liście siódmym Platona mowa jest o chwili, która raz przeżyta udziela duszy człowieka świa‑ tła, w którym ukazuje się i określa od nowa rzeczywistość. To przeżycie niesie ze sobą treści niewysławialne, nieuchwytne dla mowy (arrethon), budzące zadziwienie pełne podziwu (thaumazein): „odtąd płonie w duszy światło, samo siebie podsycając”. To w zdarzeniach źródłowych poczynają się odpowiadające im narracje, z nich czerpią. To tam rodzi się poczucie sensu lub bezsensu rzeczywistości, życia, istnienia… To stąd wypływają zasadnicze typy opowieści, interpretacji losu i życia, różne światooglądy, filozofie… Oczywiście, Arendt nie myśli „po polsku”: słowo „zdarzenie” podpowiada przecież, że zdarzenie jako takie przynosi dar. Darzy. Jednak przez człowieka, którego ogarnia, zdarzenie źródłowe nie jest doświadczane jako element życia, nie jest lokowane w czy na jakimś szerszym

18

Wiadomości asp /61


planie, lecz samo wypełnia jego duszę i unosi – nim samym on żyje. Poza biegiem rzeczy, poza biegiem czasu, w wieczności! Obecne teraz: wszystkim?! Odtąd jednak, z chwilą, gdy dane mu było takie zdarzenie, człowiek przemie‑ nia się. Odmienia się jego sposób pojmowania życia. Porzuca swe dotychczasowe życie, jeśli nawet nic się nie może zmienić w samym jego faktycznym położe‑ niu. Zmienia się jego sposób przeżywania i odnoszenia się do tego, co wokół, co ma miejsce, co przytrafia się. Nietzsche: Gdyż jedna iskra z ognia miłości, która padła w duszę człowieka, wystarcza, by jego życie i działanie rozpalić do czerwoności i trawić oczyszczająco, tak że nie ma on spokoju i wygnany jest na zawsze z nastroju, w którym zwykli ludzie wykonują swe dzienne rzemiosło¹⁰. Musical Break YT: Jimmy Page & Robert Plant, Wonderful One. Lyrics: Shall we dance and never stop Take my hand and stop the clock From turning over

10 Fryderyk Nietzsche, Niewczesne rozważania, dz. cyt. s. 274– 275. W ten sposób Nietzsche opisuje „dający się już rozumieć metafizycznie popęd”. W słowach Nietzschego podmieniam słowa: zamiast „sprawiedliwosci” daję „miłości”, zamiast „uczonego” daję „człowieka”. Czy Nietzsche nie pisze tego jako czytelnik, uczeń Listu siódmego Platona? 11 Martin Heidegger, Sein und Zeit, s. 145 (mój przekład – J. K).

And spirit weave and spirit bend In the move that has no end That we must follow Ohhhhhhh Ohh, ohh Show me your eyes Tak, tym, co chwili nadaje wymiar wieczności, może być właśnie przenika‑ jący i obejmujący ją wieczny porządek. Przeczucie takiego porządku. Udzielający się w jej z‑darzeniu wgląd w porządek bytu, w naturę rzeczywistości. Z‑darzenie źródłowe nie należy do ludzkich perypetii, do kolei losu, do biegu życia i zabiegania. Przekracza taką egzystencję. Erudyta: Znaczyłoby to, że Heidegger, Sartre czy Ortega y Gasset nie znają wielkości człowieka, znają tylko jego upadek, w czas. Heidegger, w Byciu i czasie, twierdzi, że do faktyczności człowieka należy „możność bycia egzystencjalnie jest tym, czym jeszcze w swej możności bycia nie jest […] jest tym, czym się stanie, względnie tym, czym się nie stanie”¹¹. Sartre

↓ Współczułość 29,5 × 21,5 cm akwaforta miękki werniks 1980 (fragment) fot. J. Krupiński


w Bycie i nicości twierdzi: „Człowiek nie jest tym, czym jest, i jest tym, czym nie jest” (czyli nie utożsamia się ze swoją faktycznością, a z tym, czym pragnie być, o czym marzy – z projektem samego siebie). Gasset w Rozmyślaniach o technice pisze: „Człowiek jest »roszczeniem«, jest »czystym programem«, a zarazem tym, 12 José Ortega y Gasset, Rozmyślania o technice, [w:] Bunt mas i inne pisma socjologiczne, przeł. Henryk Woźniakowski, PWN, Warszawa, 1982, s. 269. Kogoś życie „jest jedynie usiłowa‑ niem realizacji określonego projektu lub programu istnienia. «Ja» każdego jest owym wyobrażonym programem”, to „bycie tym projektem” (tamże, s. 268). Temu, co spotykam i to co minie spotyka, miałoby sens tylko ze względu na moje projekty. Czytamy: „Życiowy program, którym każdy z nas jest i który napełnia wewnętrzną i pozy‑ tywną treścią to, co «nam się przydarza» – proszę nie zapo‑ minać, iż ta sama rzecz, która przydarza się różnym ludziom, nabiera w ich odczuciu odmiennych znaczeń… Otóż program życia, którym każdy jest, stanowi – co oczywiste – dzieło naszej wyobraźni” (José Ortega y Gasset, Wokół Galileusza, przeł. Ewa Burska, Spacja, Warszawa, 1993, s. 125). Jak sądzę, postawa taka, ujmowania wszystkiego w perspek‑ tywie własnych projektów, wyklucza miłość! W miłości prze‑

czym nie jest jeszcze, ku czemu dąży”¹². To permanentne niewydarzenie, nie wydarzanie się. Nastawienie, które nie pozostawia miejsca na zdarzenie się, na z‑darzenie. Poza horyzontem takiego nastawienia myśl o łasce, i łaska. Wtedy, z perspektywy takiego ideału, takich oczekiwań, cokolwiek, co nie jest w mojej mocy, co nie jest zamierzone przeze mnie, co nieoczekiwane, to wszystko stanowić może tylko zakłócenie, prze‑ szkodę, zagubienie się… Krytyk: Taka myśl zawładnęła epoką, naznacza całą naszą kulturę. To men‑ talność projektów, planów, postępów… Heidegger, Sartre… Oni zawodzą rzewnie jej melodię. O tyle nie są nią zahipnotyzowani bez reszty, że opłakują swoją dolę. To fatum ducha czasu. Los, w którym przepełnia się miara tej mentalności. Erudyta: Oni nie znają Leśmianowskich łąk! Na przykład jego wiersz [Wklęty w korowód istnienia…] opiewa Chwilę, która

kraczam swoją wyobraźnię (używam liczby pojedynczej,

jest pieśnią wieczności. Jakkolwiek w tym właśnie wierszu człowiek występuje

nawet tam, gdzie mowa o miłości) dlaczego i kogoś programie

w liczbie pojedynczej… Czy jednak pierwotnym miejscem, w którym pojawia

życiowym Gasset pisze, że jest dziełem „naszej” wyobraźni?, wpada w koleiny przyjętego (jakoby „naszego” – ale czy także mojego?) sposobu mówienia i myślenia? Absolutyzacja kategorii projektu, programu bliska jest ide‑ ałowi mocy twórczej. Obca jest ideałowi łaski twórczej, to zna‑ czy takiemu sposobowi. Sposobowi odnoszenia się do świata, który dopuszcza dar, i potrafi go podjąć. 13 Ego sum qui sum. W ten sposób Vulgata oddaje fragment wersetu 3, 14 z Księgi Wyjścia. A więc jako: „Jestem który jestem”. Von Balthasar akceptuje przekład „Będę zawsze Tym, którym

się Chwila wieczności, Chwila więzi z tym, co Wysokie, nie jest właśnie współ‑ objęcie dwojga, w miłości? Znają tylko „leniwców”, czyli tych, co zabijają czas. Nietzsche, w Niewcze‑ snych rozważaniach, pisał już o nich. O zakutych w panujące opinie. Heidegger podobnie piętnuje „Się”, czyli życie życiem takim, jakim się żyje, myślenie tak, jak się myśli… Sam jednak wiąże bycie i czas współczesnym „Się”: kategorią projektu. Janus: Patrzę zarazem w przeszłość i w przyszłość, jako bóg genezis, początku

jestem i będę” (Hans Urs von Balthasar, Teologika. t. 2, przeł.

i przejścia wszelkiego, jako odbicie rozszczepienia wpisanego w naturą czło‑

Juliusz Zychowicz, WAM, Kraków 1994, s. 134).

wieka. Etc. etc.

W BT cały werset oddany został: „Odpowiedział Bóg Mojżeszowi: »JESTEM, KTÓRY JESTEM«. I dodał: »Tak powiesz synom Izraela: JESTEM posłał mnie do was«” (Wj.) Także Jezus mówi o sobie „JA JESTEM” (J, 8, 24; 8, 28). Bóg po prostu jest, jest JESTEM. Człowiek jednak nie jest, a istni się („istnić się”, moje określenie – J.K.). Znaczyłoby to, że we współczesny ideał bycia sobą, tym, kim

Także bogiem tego poety, Leśmiana, jestem! Gdzież to jakoby moje panowanie nie sięga? Wymyka mi się zdarzenie chwili? Bóg: ‫היהא רשא היהא‬, Ego sum qui sum¹³. Ja, JESTEM! To moje Imię, JESTEM. Ortega y Gasset: Znam „najbardziej optymistyczny” obraz na świecie, Bacha‑ nalia Tycjana. Ukazuje on jedną z tych wzniosłych chwil, w których odczuwamy

się jest, wpisana jest pretensja do bycia boskim, jak Bóg.

jedność z całym wszechświatem: dusza nasza rozpręża się, ogarniając cały hory‑

14 Gasset pisze też: „Ma się wrażenie, że niewidzialne palce spla‑

zont, zlewamy się w jedno z otaczającą nas przyrodą i zdajemy sobie sprawę

tają nas z ziemią, morzem, powietrzem i niebem; jak gdyby świat cały był arrasem, a my postaciami z tego arrasu, a włókna, z których utkana jest nasza pierś, biegną dalej,

z harmonii panującej wśród wszystkich otaczających nas rzeczy. Jest to chwila szczęścia, jak gdyby ukoronowanie życia i zarazem jego najpełniejszy wyraz.

jest to ta sama materia, która tworzy ów lśniąco‑biały obłok”

Przecież, zgodnie z renesansową intuicją, to, co nazywamy materią, może dojść

(José Ortega y Gasset, w Dehumanizacja sztuki i inne eseje,

do rytmicznej wibracji – a wówczas staje się tym, co nazywamy duchem.

przeł. Piotr Niklewicz, wybrał i wstępem opatrzył Stanisław Cichowicz, Czytelnik, Warszawa 1980, s. 73–83). Ten ostatni fragment przytaczam w przekonaniu, że metafora arrasu, włókien, z których utkany jest wszechświat, naocznie obecna jest w wielu grafikach Waltosia: Współczułość (akwaforta, miękki werniks, 1980), W morze (akwaforta, 1969), Les Adieux (miękki werniks, 1971). Przy czym jego grafiki‑obrazy ukazują utkanie i „rozprucie” płynnych linii, fal istnienia.

20

Wiadomości asp /61

Bachanalia Tycjana ukazują moment, w którym zaciera się granica między człowiekiem, zwierzęciem i bogiem¹⁴. Ironista: Copulatio znaczy więź. Człowiek istni się w chwili, gdy zawiązuje się więź między ciałem a duchem, światem dolnym i górnym? Słownik: Copulatio pochodzi od copula. To oznacza coś, co wiąże, łączy. Stąd angielskie słowo couple, para.


Erudyta: To wyobrażenie człowieka przywołane zostało przez Szkota Eriu‑ genę, do niego nawiązywał potem renesans¹⁵. Naturalista: Zdarzenie, o którym tyle tu się mówi, to tylko chwilowa turbu‑ lencja. Lokalny wir, wytworzony siłą popędów. Popęd, ot, wszystko! Jak każdy wir, tak i ten, ma swoje centrum, zoogniskowanie, oraz obrzeża. To cały sens „bańki” obejmującej kochanków. Jak wiadomo, każdy wir rozpływa się kiedyś, w tumulcie rzeki życia¹⁶. Leśmian: Ciało me, wklęte w korowód istnienia, Wzruszone słońcem od stóp aż do głów, Zna ruchy dziwne i znieruchomienia, Które zeń w śpiewie przechodzą do słów. Zna pląsy gwiezdne, wszechświatów taneczność I wir i turkot rozszalałych jazd – Pieśnią jest życie i pieśnią jest wieczność W takt mego serca i nie moich gwiazd!¹⁷ Pathos: Dość wiedzieć, a jest to wiara absolutna, że w niebie, cóż jeśli go nie ma, każde teraz musi zawsze być obecne, bardzo obecne, piekielnie obecne. Moralista: Upojenie się Teraz, oddanie się grze chwili, rozpłynięcie i roz‑ smakowanie w tym, co tu i teraz, przy zapomnieniu o tym, co było, pozbawione troski o przyszłość, może być formą ucieczki przed odpowiedzialnością. Nie traktujcie życia w sposób niezobowiązujący. Taki sposób odnoszenia czyni je zabawą, zamienia w igraszkę. A przecież gra nie ma sensu poza sobą samą. Bathos: Malarz z czułością przenosi postaci i chwile in conspectu Deo Malebranche: Ogląda je w Bogu. Thanathos: Z‑darzenie Chwili Zbliżamy się do wyobrażenia człowieka, który nawet umieranie najbliższej osoby przeżywa bezpośrednio, zanurzony w Teraz danej, tej oto chwili, a więc nie żyjąc myślą o tym, co nadchodzi, o tym, co potem, po? Jeśli miałoby to oznaczać, iż człowieka, w jego przytomnym byciutu, jako Dasein, wcale nie musi określać „bycie ku śmierci”, Sein zum Tode, to Heidegger przewraca się Wittgenstein: Śmierć nie stanowi zdarzenia w życiu. Śmierć nie stanowi czegoś, co się przeżywa. Jeśli przez wieczność nie rozumie się nieskończo‑ nego trwania w czasie, ale bezczasowość, wtedy ten żyje wiecznie, kto żyje w Teraz. Nasze życie jest nieskończone tak samo jak pole naszego widzenia jest bezgraniczne¹⁸. Dhammapada: Porzuć utęsknienia za tym, co przeszłe, za tym, co przyszłe, i za tym, co pomiędzy, przekrocz nurt istnienia. Z umysł(serc)em w ten sposób wyzwolonym nie znajdziesz się już nigdy pomiędzy zradzaniem się a umieraniem¹⁹. Bathos: Obrazy wiecznej łączności z każdym? z (nie)pewnym teraz. Ewene‑ ment przyTerazwidzenia.

15 Szkot Eriugena przywołuje ten obraz: „człowiek jest więzią (copulatio), a tym samym pośrednikiem między światem gór‑ nym, duchowym, a dolnym, cielesnym, a więc »tertius mun‑ dus… ratione medietatis«, który to motyw zostaje podjęty przez odrodzenie” (Hans Urs von Balthasar, Teologika. a, dz. cyt., WAM, Kraków 2994, s. 206). Podkreślę, że wyobrażenia świata człowieka jako trzeciego, pomiędzy światem przyrody, a światem ducha czy idei, leży u podstaw wielu filozofii kultury. W porządku tych trzech światów, jako pośredni, świat człowieka jest drugi. 16 Étienne de Condillac, Traité de animaux: „W zależności, od tego, czy potrzeby manifestują się z większą lub mniej‑ szą siłą, jeden z owych wirów zyskuje przewagę nad innymi. [...] Każdy wir, który dopiero co wciągnął w swą czeluść wiele innych, może w następnej chwili sam zostać pochłonięty, wszystkie zaś stapiają się ze sobą, gdy tylko ustaną odpo‑ wiadające im potrzeby. Teraz istnieje już tylko chaos, idee przychodzą i odchodzą bez żadnego określonego porządku. Tworzą jeszcze tylko malowidła, osobliwe i niedoskonałe obrazy, a rzeczą potrzeb jest nadać im od nowa wyraźne kon‑ tury i umieścić je w ich właściwym świetle” (cyt. za: Ernst Cassirer, Filozofia oświecenia, przeł. Tadeusz Zatorski, WUW, Warszawa 2010, s. 95). Narzuca się pytanie, czy słowa Condillaca dalece nie opisują Obrazów zdarzonych Waltosia! 17 Bolesław Leśmian, [Ciało me wklęte w korowód istnienia], pierw‑ sze dwa wersy (Dzieła wszystkie, Poezje zebrane, opracował Jacek Trznadel, PIW, Warszawa 2010, s. 513). 18 Ludwig Wittgenstein, Tractatus LogicoPhilosophicus; teza 6.4311 (mój przekład – J. K.). 19 Dhammapada, strofa 348. Oddaję w oparciu o liczne przekłady angielskie w duchu myśli o doświadczeniu Teraz – Chwili Wieczności – źródłowego z‑darzenia (w duchu myśli, która zaprowadziła mnie do tej strofy, dotąd mi nieznanej).

21


Twarz X (model) Waltoś portretuje swoją Matkę (Elmę C. W.) w dwu rzeźbach: Twarz X (model), 2001, oraz Twarz X (z pamięci), 2004. Ta pierwsza została odlana w brązie w kilku egzemplarzach (niektóre patynowane). Druga ma postać bardziej trady‑ cyjną, rozmiary odpowiadające naturalnej wielkości głowy. Wykonana z pamięci, co odnotowuje tytuł. Twarz X (model) czynię tutaj centralnym przedmiotem uwagi. To niezwykłe dzieło! To mała rzeźba. Ma rozmiary 18 × 11 × 11 cm. Oglądana z bliska urasta do monumentalnych rozmiarów. A złożoność jej kształtów, jej rozpostartość wymaga, by patrzeć na nią z wielu stron. Otwarta forma tej rzeźby zachęca, by do niej zaglądać. Ta rzeźba doprasza się, by wglądać w postacie, które jawi… którymi się jawi Na wprost niczym pełna bryła, głowa. Z boku niczym twarz‑chusta rozpo‑ starta przez wiatr… Istna w tym zastygłym powiewie… Tożsama z tchnieniem, które ją niesie. Eteryczna jak ono. Natomiast od tyłu? Wydrążona łupina. Pustka porzuconej skorupki. Tytuł? „X” to numer, jeśli nawet zarazem ma sens odczytanie tego znaku jako „iks”, jeśli miałoby sens zobaczenie w tym „X” znaku krzyża. Twarz X ma samoistną wartość. Niemniej jednak pamiętałbym również inne „Twarze” Waltosia. Wszystkie razem nie wydają się stanowić cyklu czy spójnego zbioru wzajem dopełniających się prac. Twarz III (Nos, B.K.; Barbara K.), 1973, Twarz V. Pocałunek I, 1975, z Twarzą X łączy podobna wizja człowieka, podobny wgląd w człowieczeństwo człowieka. Tytuł: Twarz X. Tylko „prywatnie” Waltoś mówi i myśli „Matka”, „Elma”. Dzieło to, podobnie jak każde dzieło sztuki, jako dzieło właśnie sztuki, nie ma prywatnego, rodzinnego, rodowego czy narodowego znaczenia, jest nie‑ zależne od indywidualnych czy lokalnych interesów, czy inklinacji, wznosi się ponad nie. W postronnych oczach, dla kogoś wolnego od uwikłania w ten czy inny krąg „krwi”, ten fakt, że dzieło jest portretem, może znaczyć tyle: to obraz wiarygodny, zrodzony z żywego kontaktu, przedstawia sobą autentyczne doświadczenie. Cóż z tego, że nie znaliśmy i nie znamy osoby portretowanej. Portret pozwala nam na spotkanie z jakąś cząstką, jakimś aspektem człowie‑ czeństwa, a zarazem z osobą, taką, jaka ukazuje się tu oto, w dziele jako obrazie. „Twarz”, nie „Głowa”. Powtórzę, jeśli nawet w spojrzeniu en face ukazuje się nam głowa, w domniemaniu przeczuwamy jej bryłę, to już pod niewielkim kątem… pozostaje już tylko twarz‑powłoka. Patrząc z tyłu? Biologiczne, elemen‑ tarne formy życia, skamieniałe Twarz, niczym powierzchowne, powierzchniowe wzruszenie tworzywa, jako iluzja pośród załamań i wypiętrzeń masy materii… Materii odsłoniętej w jej surowości, szorstkości, erozyjności… Co się zawiązuje, scala, i już się zara‑ zem rozkłada… Właśnie wobec odczucia tej nagości materii, wobec dotykalnej i dotykającej nas materialności materii, twarz tym bardziej jawi się jako cud… Zarazem jednak jako tylko jedna ze stron czerepu głowy… Maska, ślad, echo tylko… Człowiek, czyli ten, co jest i nie jest… był tu. 22

Wiadomości asp /61


Wiele rzeźb głowy autorstwa Waltosia, w tym portretów, ukazuje w ten sposób człowieka. Pocałunek III (Splot dłoni) 1978 („rozpostarcie”, „ukrzyżowa‑ nie”) – negatyw, iluzja pozytywu twarzy. Cień błąkający się pośród wklęsłości, kładący się w szczelinach i wnękach rysuje postać, sugeruje wypukłe kształty…

20 Jacek Waltoś, Ściana – Zasłona, katalog wystawy, Lubin (brak numeracji stron, brak daty wydania, 1995 lub po). 21 Bolesław Leśmian, Nieznana podróż Sindbada‑Żeglarza, cz. IV, słowa z fragmentu: Choćbyś piękniejszą dziewczynę przez kwiaty

Waltoś: Zacząłem rzeźbić po to tylko, żeby wyrazić taką sprawę jak nieobec‑

Innych ogrodów wypatrzył w podróży –

ność, i przeczuwałem, że pustkę można wyrazić tylko przez rzeźbienie. Chciałem

Cóż ci z jej piękna, ty – bólu skrzydlaty?

pokazać figurę, której pojedynczość, samotność wyrazić można tym, że w niej tej drugiej figury nie ma – stąd mieści się w niej negatyw ciała, jakby druga postać²⁰. Realista: Twarz X (model). Rozpad ciała, postępująca erozja tkanek, warstw, mas… wraz z którą znika to, co nazywamy duszą. Mistyk: Phasma. Teolog: Twarz? Powłoka, jak muszla, jak wylinka, jak puste naczynie. Dusza odleciała, porzucając to naczynie – czerep, płaszcz ciała… Regina: Twarz skrzydlata, co nadleciała, i zawisła w chwili Jak ptak, jak motyl… Jak tchnienie… W tchnieniu… Trwa… Teolog: Nadleciała z zaświatów… Pathos: Jak za… śpiew! Ironista: Jak plankton! Anty‑Heraklit: Wieczna fala unosi postacie istnienia. Bathos: Jak kwiat… Leśmian: Ból skrzydlaty²¹. Cynik: Zewłok… Żywy? Sceptyk: Odleciała czy przyleciała? Skąd, dokąd? Jest jakieś Tam? Rilke: Ach, w tamten inny układ, biada, co zabiera się ze sobą? Nic. Ale cierpienia. Lecz przede wszystkim ciężar bytu, lecz długie doświadczenie miłości – samo niewysłowione²². Mistyk: Wewnętrzna Twarz człowieka, która przejawia się słabiej lub silniej w każdym z obliczy, jakie on nosi i posiada w ciągu całego swego życia… Ona trwa. Bardziej rzeczywista niż „człowiek zewnętrzny”. Florenski: Lik ujawnia „duchową podstawę” człowieka. Portret uwyraźnia ją jako „duchową konstrukcję” oblicza człowieka²³. Portret niesie i unosi pytanie o wewnętrzną twarz człowieka. Portret‑obraz

Czar, dobrze znany, już się nie powtórzy... A inny? – Nie chcesz innego (Dzieła wszystkie, Poezje zebrane, dz. cyt.,s. 117). 22 Rainer Maria Rilke, Dziewiąta elegia, przeł. Mieczysław Jastrun. 23 Przytaczam określenia Florenskiego, które odnosi on do swo‑ jej koncepcji „lik” (ros.), co tłumacz próbuje oddać jako „wyobrażenie” (zob. Paweł Florenski, Ikonostas i inne szkice, przeł. Zbigniew Podgórzec, Bractwo Młodzieży Prawosławnej w Polsce, Białystok 1997). 24 Trudno o zdjęcie przenoszące istotny obraz bliskiej nam, uko‑ chanej osoby. Dobrze, jeśli chociaż w jednym widzimy „Ją”. Wspomnę przypadek R. Barthes’a (Światło obrazu): gdy po śmierci matki przeglądał jej fotografie, znalazł Ją tylko w fotografii wykonanej jeszcze w czasie, gdy jego samego nie było na świecie, a ona była dziewczynką. Wspomnę wła‑ sne zaskoczenie, gdy po wizycie w szpitalu, gdzie widzia‑ łem umierającego starca, z kolei po wielu tygodniach widząc impresyjnie, mgliście namalowany portret kilkuletniego chłopczyka rozpoznałem w nim tego samego człowieka (por‑ tret Andrzejka malował mu już słabo widzący jego ojciec, Stanisław Gałek). Odnotuję, że spośród wielu zdjęć swojej matki Waltoś wyróż‑ nia jedno. Z czasu, gdy już oślepła. Z tego zdjęcia patrzy ona uważnie, przytomnie, w nasze oczy. 25 To Twarz X (z pamięci) bliższa jest w swym charakterze ide‑ ałom dosłownego podobieństwa czy naturalistycznego odwzo‑ rowania. Portret matki, „model”, nie spotkał się z aprobatą rodziny artysty. Toteż aby wyjść naprzeciw oczekiwaniom bli‑ skich, Waltoś wyrzeźbił Twarz X (z pamięci). Większy realizm, bardziej „jak żywa”, „kondensacja”… To portret bardziej zgodny z wyobrażeniem powagi, stateczności, „rzeźby”. Nie muszę tego podkreślać, że to „model”, a nie tamto popiersie, jest objawieńczym dziełem (niestety nie znalazł się na wysta‑ wie Wielokroć to samo). Dodam, że wymóg uchwycenia podobieństwa nie dosięga istoty portretu. Przecież już to fotografie legitymacyjne,

ją przeczuwa, jej szuka, ją uobecnia²⁴. Takie, duchowe portrety swej matki, jak

nawet te z automatu, pozwalają na rozpoznanie tożsamo‑

sądzę, tworzy Waltoś, rzeźbiąc czy malując (Obrazy zdarzone: postać, twarz

ści osobnika, a przecież nie są portretami (z automatu nie

kobiety, niczym wieczny świadek z innego świata, nawiedza miejsca zdarzeń). Spoza grudek, rozciśnięć, zmarszczeń i maźnięć, w nich i pomimo nich, spoza form materii, które wcale nie odwzorowują ciała, nie ukazują postaci „jak żywej” – spoza wyłania się dusza i duch, duchowość tej osoby, tej kobiety, Elmy C. W.²⁵. Twarz X. Ta twarz unosi się z czułością… dotyku, który ją przywołuje…

odbiera się portretów). Zbyt wielu artystów uważa się za por‑ trecistów już to dlatego, że potrafi uchwycić podobieństwo, dumni są przy tym ze szczególnego, artystycznego, koja‑ rzonego ze sztuką charakteru użytych przez siebie środków (marmur, brąz, ślad dłuta itd.). 26 Wiele innych dzieł Waltosia, oprócz Na przystanku i Twarz X, to właśnie obrazy miłości. Spośród jego grafik wyróżnił‑ bym Współczułość (1980). Bezpośrednio dramat miłości

Wznosi się we wrażliwości, z jaką została wyłoniona z materii, gliny, pod opusz‑

ukazują liczne prace Jacka Waltosia objęte tytułem Fedra

kami palców, w ruchach dłoni… Czułość twarzy, czułość osoby odczuwalna

według Jeana Racine’a (1970–1976; rysunki, pastele, płótno,

w sposobie, z jakim została ukazana Istotą tworzenia jest od‑czuwanie! Tak,

a przede wszystkim rzeźby).

tę twarz przenika „doświadczenie miłości”²⁶. 23


I d e e – P o g l ą d y – I nt e rpr e ta c j e

Odkrycia matematyczne a rewolucja kubistyczna

Powoli te rewolucyjne zmiany zaczęły docie‑ rać do szerokiego grona odbiorców przez róż‑ nego typu powieści fan‑ tastyczno‑naukowe (H. G. Wells) czy wyczyny Houdiniego…

„Można powiedzieć, że geometria jest tym dla sztuk

wizualną, bądź z euklidesową. Euklides w jednym

plastycznych, czym gramatyka dla sztuki pisarstwa”.

ze swych twierdzeń zakładał niezmienność w ruchu

G. Apollinaire, Les Peintres cubistes, Paryż 1912/13

– to nam oszczędza wyjaśnień. Gdybyśmy chcieli prze‑ strzeń malarską powiązać z jakimś prawem geometrii, należałoby się odnieść do uczonych nie‑euklidej‑

Anna Wolak, Robert Wolak

Anna Wolak Ukończyła matematykę

skich, zastanowić się dłużej nad pewnymi teoriami Riemanna”¹.

w Instytucie Matematyki

Przedstawianie przedmiotów na obrazach do początku

Do drugiej połowy XIX w. geometria, a także cała

Teologicznym PAT. Obecnie

XX w. było oparte na różnych wersjach perspektywy

matematyka, była pod wpływem teorii geometrii

uczy matematyki w Zespole

linearnej, której podstawy zostały wypracowane

klasycznej zwanej euklidesową. Teoria ta, sumująca

UJ i teologię na Wydziale

Państwowych Szkół

przez artystów i geometrów pierwszej połowy XV w.

osiągnięcia geometrii płaszczyzny i przestrzeni cza‑

we Florencji. Zasadniczą zmianę przyniósł kubizm.

sów starożytnych została przedstawiona w sposób

Tradycyjnie uzasadnia się ją fascynacją sztuką prymi‑

bardzo formalny i logiczny w traktacie Elementy przy‑

tywną, w szczególności sztuką Czarnej Afryki, odkry‑

pisywanym Euklidesowi. Uważano ją za idealną teorię

ciem sztuki Grecji preklasycznej i sztuki Półwyspu

naukową opartą na zbiorze aksjomatów, czyli zdań

Robert Wolak

Iberyjskiego z czasów przed kolonizacją rzymską.

uznanych za prawdziwe bez dowodu i rygorystycznie

Ur. w 1955 r., dr hab.,

Jednakże uważna lektura pism teoretyków kubizmu,

logicznego wyprowadzania z nich wniosków.

Plastycznych w Krakowie.

prof. nadzw. w Instytucie Matematyki UJ w Krakowie. W latach 1974– 1979 stu‑ diował matematykę na UJ. Autor ponad 60 prac nauko‑ wych z geometrii i topo‑

Apollinaire’a, Gleizesa i Metzingera wskazuje, że jest

Perspektywa linearna jest praktycznym zastoso‑

jeszcze inne źródło inspiracji malarzy kubistów.

waniem geometrii euklidesowej, zwłaszcza twierdze‑

Są to rewolucyjne zmiany w matematyce – zwłaszcza

nia Talesa, do przedstawiania rzeczywistego świata

w geometrii – wieku XIX.

na dwuwymiarowej płaszczyźnie obrazu. Geometria

Gleizes i Metzinger w swojej książce Du cubisme

euklidesowa umożliwiła także powstanie rysunku

w czasopismach w USA,

z 1912 r. stwierdzają: „…nie można, przynajmniej

technicznego i geometrii wykreślnej, co z kolei legło

Kanadzie, Japonii, Rosji,

na razie, całkowicie się wyrzec nawiązywania do form

u podstaw wielkiej rewolucji przemysłowej w Euro‑

natury. Sztuki nie wywyższy się nagle do stopnia

pie². Była ona czymś w rodzaju fundamentu, można

Niemczech, na Węgrzech

ostatecznego przekształcenia. Wiedzą o tym dobrze

powiedzieć, że ludzie postrzegali świat na sposób

oraz w Polsce. Wykłada

kubiści, niezmordowanie studiujący formę malarską

euklidesowy. Geometria ta jest oparta na pięciu

i przestrzeń, którą ona kształtuje. Przestrzeń tę przy‑

aksjomatach, które uważano za niezależne, to znaczy

zwyczajono się beztrosko mylić bądź z przestrzenią

nie wynikały jeden z drugiego na drodze logicznego

logii opublikowanych

Wielkiej Brytanii, Hiszpanii, Francji, Włoszech, Holandii,

na uniwersytetach w kraju i za granicą.

24

Wiadomości asp /61


3

3

α

γ

3

γ’

6

6

1

3

2

4 3’

2 11

5 7’

1

1

β

β’

10 7

9

3 8

6

1

4

5 9

7 10

8

↑ Rozmieszczenie trzech

rozumowania. Pierwsze cztery aksjomaty są intu‑

Odkrycia te podważyły powszechne postrzeganie

ośmiościanów forem‑

icyjnie oczywiste³, natomiast piąty, którego najbar‑

świata jako trójwymiarowej przestrzeni euklidesowej.

nych wzdłuż jednej kra‑

dziej chyba znane sformułowania brzmią: „istnieje

W kręgach naukowych toczyła się dyskusja na temat

rach (rzut na płaszczyznę

tylko jedna prosta równoległa do danej prostej

natury czasu i geometrycznego kształtu przestrzeni.

2‑wymiarową)

przechodząca przez dany punkt nieleżący na niej”

Powstało pojęcie czasoprzestrzeni, w której czas

lub „suma miar kątów w trójkącie jest równa 180º”,

uważano za czwarty wymiar. W 1891 r. Poincaré

wędzi w czterech wymia‑

jest dłuższy i złożony. Matematycy od lat zastana‑

stwierdził, że nie można naukowo uzasadnić, czy

wiali się, czy jest on niezależny od pozostałych, czy

przestrzeń, w której żyjemy, jest euklidesowa, czy

jest ich logiczną konsekwencją. Dopiero przykłady

nie. W roku 1902, w La science et l’hypothèse, napisał,

geometrii opublikowane przez M. Łobaczewskiego

że doświadczenia nie dowodzą, że przestrzeń ma trzy

w 1829 r. i przez J. Bolyaia w roku 1831, w których

wymiary, tylko pokazują, że jest wygodnie przypi‑

spełnione są wszystkie aksjomaty Euklidesa za wyjąt‑

sać jej trzy wymiary. A sześć lat później, w Science

kiem piątego, wykazały niezależność tego aksjomatu,

et méthode, wyraził przekonanie, że ta charaktery‑

a jednocześnie otworzyły nowe perspektywy rozwoju

styczna cecha, jaką jest trójwymiarowość przestrzeni,

geometrii. Na równi z czysto matematycznym proble‑

jest wewnętrzną własnością ludzkiej inteligencji

mem niezależności aksjomatów trwała filozoficzna

i wystarczy zniszczyć pewne konwencje, aby prze‑

dyskusja na temat ich statusu. Kant w Krytyce czy‑

strzeń otrzymała czwarty wymiar.

stego rozumu⁴ twierdził, że aksjomaty są ocenami

Powoli te rewolucyjne zmiany zaczęły docierać

syntetycznymi a priori, J. S. Mills w System of Logic

do szerokiego grona odbiorców przez różnego typu

(1843)⁵ uznał, że są one wynikiem powtarzalnych

powieści fantastyczno‑naukowe (H. G. Wells) czy

obserwacji. Za konkluzję tej dyskusji można uznać

wyczyny Houdiniego, magika, o którym sądzono,

stwierdzenie H. Poincarégo, że aksjomaty geometrii

że posiada umiejętność poruszania się w czterech

nie są ani syntetyczne a priori, ani empiryczne, ale

wymiarach. Bardzo ważną rolę w popularyzacji

są konwencjami⁶. G. F. B. Riemann w swojej pracy

odkryć matematyki końca XIX w., w szczególności

habilitacyjnej z roku 1854 stworzył geometrię prze‑

geometrii i topologii, odegrały częste publiczne

strzeni „zakrzywionych”, w których kształt obiektu

wykłady Poincarégo w Paryżu. Alfred Jarry, sławna

może zmienić się przy przesunięciu. Równocześnie

postać paryskiej awangardy artystycznej, stworzył

inni matematycy, m.in. A. Cayley, H. Grassmann, roz‑

postać szalonego naukowca, dr. Faustrolla, twórcy

wijali teorię przestrzeni o więcej niż 3 wymiarach.

„patafizyki”, nauki, w której ważną rolę odgrywały 25


5

1 1

4 2

6

5

2

4

3

6

2

12

14

15

8

10 11

1 14

10 11

9

9

6

9

7

12

15

13

9

7

8

10 11

10 9

8

7

20

19

16

18

12

W tym samym czasie rozwijała się teoria brył

17

wyżej wymiarowych. W latach 1903–1906 opubli‑ kowano w Paryżu dwie popularne ilustrowane książki

1

Jouffreta na temat metod przedstawiania obiektów 1

2

6

3

5

10

3

cztero- i wyżej wymiarowych⁷. Podstawową metodą

4

4

płaszczyzny, pozwalające – jak sądzono – na ukaza‑

8

14

8

10

12

nie wielu własności, a w konsekwencji umożliwiające budowanie w umyśle ich obrazu. Metoda ta została

1

7

5

przedstawiania tych brył były ich rzuty na różne

6

11

2

9

15

9

20 16

13

11

że maluje przedmioty tak, jak je „myśli”, a nie tak, jak je widzi), a następnie innych kubistów, J. Grisa,

19 17

przyjęta przez Braque’a, Picassa (który twierdził,

18

A. Gleizesa, J. Metzingera, L. Marcussisa (Ludwika Markusa, absolwenta krakowskiej ASP), do ukazywa‑

12

nia na płaszczyźnie obrazu takich własności przed‑ miotu, które w tradycyjnych ujęciach perspektywicz‑ nowe geometrie. Już w lutym 1899 r. Jarry w Mercure

↑ Rzuty siatki krawędzi i wierzchołków 20- i 12‑ścianów forem‑ nych na płaszczyznę

26

nych byłyby niewidoczne.

de France pisał w sposób bardzo konkretny o maszy‑

Rewolucja ta była też ważna z filozoficznego

nie do podróży w czasie, powoływał się rzeczowo

punktu widzenia. Geometrie nieeuklidesowe zerwały

na strukturę czasoprzestrzeni, odkrycia Riemanna

z monopolem geometrii euklidesowej jako jedynym

i Łobaczewskiego, a ponieważ był bliskim przyja‑

możliwym sposobem widzenia świata. Zachwiały

cielem Apollinaire’a i należał do kręgu przyjaciół

optymistyczną wiarą w możliwość zdobycia absolut‑

Picassa, wysoce prawdopodobne jest, że ta tema‑

nej prawdy o świecie. Zaczęto uważać geometrie nie‑

tyka, odkrycia matematyczne, geometria świata były

euklidesowe za alternatywne modele świata, równie

przedmiotem rozmów w pracowni Picassa. Inną osobą

dopuszczalne jak klasyczna geometria euklidesowa,

z tego samego kręgu był Maurice Princet, matematyk

a teorie naukowe za modele najlepiej przybliżające

amator, którego fascynacja odkryciami współczesnej

prawdę o świecie w danym momencie rozwoju nauki.

matematyki z pewnością ożywiała rozprawy w gro‑

Podobnie malarze kubiści twierdzili, że ich metoda

nie przyjaciół. Oczywiście nie mogły to być formalne

przedstawiania na obrazie widzialnej rzeczywistości

dyskusje naukowe, ponieważ wiedza matematyczna

jest konwencją równie uprawnioną jak stosowanie

dotycząca teorii przestrzeni n‑wymiarowych jest

perspektywy linearnej. Najbardziej charakterystyczną

z racji skomplikowania teoretycznego dosyć herme‑

metodą kubistyczną było przedstawianie wielu aspek‑

tyczna, ale na pewno pobudzały wyobraźnię i stano‑

tów przedmiotu obok siebie na jednej płaszczyźnie

wiły inspirację do nowych poszukiwań.

obrazu. Kubiści odrzucili perspektywę linearną

Wiadomości asp /61


↑ Z serii 10 akwafort do Aurelia Gérarda de Nervala nr 1 Sen

na rzecz wielości punktów spojrzenia, co miało źródło w metodzie wizualizacji obiektów wyżej wymiaro‑ wych opisanej w traktatach Jouffreta, co więcej, nie

17,4 × 13,4 cm

da się tego faktu uzasadnić żadną inną inspiracją.

akwaforta, 1931

Matematyczna przygoda artystów nie skończyła się na pierwszym pokoleniu kubistów. Wielu z nich, m. in. R. Delaunay, M. Duchamp, G. Severini, K. Male‑

nym promieniu. 4. Wszystkie kąty proste są równe. 4 I. Kant, Krytyka czystego rozumu, Warszawa 2010. 5 J. S. Mills, System logiki dedukcyjnej i indukcyjnej, Warszawa 1962. 6 H. Poincaré, Sur les hypothèses fondamentales de la Géométrie, „Bulletin de la Société math, de France”, nr 15, 1887, s. 209–216. 7 E. Jouffret, Melanges de Géométrie à Quatre Dimensions, Traité Elementaire de Géométrie à Quatre Dimensions

wicz, odwoływało się w następnych latach do odkryć

et Introduction a la Geometrie à N Dimensions, Paris

matematyki XIX i początku XX wieku .

1903–1906.

8

Przypisy: 1 A. Gleizes. J. Metzinger, Du cubisme, 1912 – za: Artyści

8 E. Grabska, Apollinaire i teoretycy kubizmu w latach 1908–1918, Warszawa 1966; L. D. Henderson, The Fourth Dimension and Non‑Euclidean Geometry in Modern Art. [2013].

o sztuce: od van Gogha do Picassa, wyb. i oprac. E. Grabska, H. Morawska, Warszawa 1969. 2 S. Y. Edgerton, The Heritage of Giotto’s Geometry. Art and Science on the Eve of the Scientific Revolution, Ithaca–London 1991. 3 1. Z dowolnego punktu można poprowadzić prostą do dowolnego innego punktu. 2. Ograniczoną prostą można dowolnie prze‑ dłużać. 3. Z każdego punktu można zakreślić okrąg o dowol‑

27


I d e e – P o g l ą d y – I nt e rpr e ta c j e

Może chodzi o tych dwu albo trzech…

Władysław Podrazik

na twórczość i osobę Jerzego Nowosielskiego biorą także udział niektórzy jego byli studenci: Jadwiga

Nie tak dawno w tygodniku „Newsweek” (nr 7, 2013)

Sawicka, Joanna Rajkowska i Grzegorz Sztwiert‑

mogliśmy przeczytać artykuł Adriany Prodeus oma‑

nia. Artykuł przybiera charakter niesmacznej,

wiający malarstwo Jerzego Nowosielskiego. Autorka

bo pośmiertnej obmowy doczesnych przypadło‑

zatytułowała go z widoczną nutką ironii – Jerzy

ści Mistrza i jego domniemanych dydaktycznych

Ur. w 1953 r. w Jodłowej,

Nowosielski: ikona czy ikonka – którą wzmocnić miało

niepowodzeń. Grzegorz Sztwiertnia stwierdza bez

woj. podkarpackie. Studia

jeszcze utrzymane w podobnym tonie pytanie w pod‑

wahania: „…artyści nawiązujący do niego zawsze

tytule: „Jerzy Nowosielski wielkim malarzem był?”.

źle na tym wychodzili”.

rozpoczął w 1984 r. na Wydziale Malarstwa

Tekst nawiązuje do rozmów z Jerzym Nowosielskim pt.

Akademii Sztuk Pięknych w Krakowie. Do 1987 stu‑ diował malarstwo w pra‑ cowni prof. Stanisława

Zaskakująco negatywną ocenę wystawia malar‑

Sztuka po końcu świata i refleksji artysty nad sztuką

stwu Nowosielskiego Jadwiga Sawicka, która mówi

i wiarą pt. Zagubiona bazylika Krystyny Czerni. Szkoda,

bez ogródek: „duchowość malarstwa Nowosielskiego

że w obszernym tekście pomieszczono zaledwie jedną,

jest mi obca”. Ale zastrzega się: „Jego wartość to raczej

uzyskał w 1989 r. w pra‑

krótką wypowiedź Krystyny Czerni. Z powplatanych

kwestia wiary, ale może mówię jak materialistka. Skoro

cowni prof. Jerzego

tu i ówdzie napomknień wyłania się wyraźna teza,

sama nie widzę, przypuszczam, że nic tam nie ma”.

Rodzińskiego. Dyplom

Nowosielskiego. Uprawia

głosząca, że sztuka Jerzego Nowosielskiego nie jest

Choć taka opinia w ustach byłej studentki pro‑

i pisze eseje o sztuce.

niczym więcej jak tylko sprytnie wygenerowaną przez

fesora mocno bulwersuje, to jednak wyrażona jako

W roku 2007 opubliko‑

obrotnego marszanda „wartością rynkową”.

przypuszczenie jest przynajmniej częściowym przy‑

malarstwo, poezję

wał wraz z Romanem

Można by tę deprecjonującą ocenę wartości

znaniem faktu, że samo doświadczenie wzrokowe nie

wybór myśli Jerzego

jego malarstwa złożyć na karb młodego wieku pani

wystarcza do wydania kategorycznej oceny aspektów

Nowosielskiego pt. Prorok

Adriany. Wydaje się ona nie pamiętać, że malarstwo

duchowych malarstwa Nowosielskiego. Wypowiedź

na skale. Mieszka i tworzy

Nowosielskiego było równie wysoko (jeśli nie wyżej

Sawickiej to jedyny „argument” w całym tekście. I jest

niż obecnie) cenione przez koneserów, i to w czasach,

on obiektywnie niesłuszny. Innych nie ma.

Mazurkiewiczem

w Krakowie.

28

gdy w Polsce nie było ani jednej prywatnej galerii.

Joanna Rajkowska konfabuluje o atmosferze panu‑

Zdaje się ona nie rozumieć, że obrazy tej klasy „ist‑

jącej w pracowni. A jej historia z galerii w Williams‑

nieją” na kilka sposobów i nie można ich redukować

burgu z „fascynująca cieczą”, jodyną, która sprawia,

li tylko do wyceny rynkowej.

że „nagle horyzont się rozszerzył”, świadczy o tym,

Fragment tekstu: „Nie jest dla mnie mala‑

że – delikatnie mówiąc – nadawała na zupełnie innej

rzem” wprawia w większe zakłopotanie. W ataku

fali. Tylko że Nowosielski nie ponosi w żadnym stopniu

Wiadomości asp /61


To, że Nowosielski nie jest akcep‑ towany przez Zachód – stanowi dla jego sztuki wielki plus. Tego typu akceptacja byłaby kolejnym prze‑ wrotnym argumentem świadczą‑ cym o upadku duchowej rangi jego obrazów.

za to odpowiedzialności. Zamiast cytować z pamięci

abstrakcyjnego Nowosielskiego. Ciśnie się na usta

nieautoryzowane, wrednie dobrane, poprzekręcane

pytanie: czy ty, koleś, nie wiesz, że profesor nie grał

bon moty z korekt profesora, wystarczy zajrzeć do anto‑

w te klocki? Bowiem powyżej pewnego poziomu

logii myśli Jerzego Nowosielskiego Prorok na skale.

nie ma akademickiej rywalizacji między artystami,

Wypowiedzi Grzegorza Sztwiertni, pogardliwe i kąśliwe, są nie tylko głęboko niesprawiedliwe, ale

ale jest dialog, szacunek i ponadczasowa wolność spotkania.

i mijają się z prawdą. Świadczą o braku delikatności

Słowo „kupcy” pojawia się w artykule paro‑

i szacunku w stosunku do swego byłego nauczyciela.

krotnie – nie przez przypadek. To aluzja nie tylko

Oto fragment: „Nowosielski nie jest moim mistrzem

do pochodzenia kupieckiego „prywatnego mar‑

[…] – To taka robota na wiosce… Prostackie maniery

chanda” Andrzeja Starmacha, ale i do nabywców

malarskie… Niestety lep na kupców. Abstrakcje takie

płócien Nowosielskiego. Ot, taki klasowy, deprecjo‑

sobie. Z Markiem Rothko przegrywają z kretesem.

nujący, lewacki przytyk.

Poroniona, zwyczajnie zła próba rehabilitacji impre‑ sjonizmu i kubizmu polskiego”.

W 53. numerze „Wiadomości ASP” (2011) Grze‑ gorz Sztwiertnia umieścił, jako wspomnienie o Jerzym

Były uczeń Nowosielskiego, pisząc: „To taka

Nowosielskim, tekst pod enigmatycznym tytułem

robota na wiosce…”, zarzuca jednocześnie temu

DDPJN (Dojrzałe Dzieci Profesora Jerzego Nowosiel‑

wyjątkowo bezinteresownemu malarzowi kreowa‑

skiego). W tym, delikatnie mówiąc, miejscami nie‑

nie czegoś, co ma być – „niestety lepem na kupców”.

stosownym tekście wyraźnie przebijają dawne, długo

To wyjątkowo marna insynuacja. Zwłaszcza, że Jerzy

skrywane urazy Sztwiertni wobec Nowosielskiego.

Nowosielski był znany z nadzwyczajnej szczodro‑

Trawestując manierę „Słownika Rastra”, który

bliwości i gotowości do obdarowywania obrazami.

mówi o wirusie MWR (Malarstwa Wyższego Rzędu)

Wystarczyło go poprosić o rysunek… Swoich studen‑

i zarażonych duchowością malarzach, którzy wysoko

tów traktował jak równych sobie. Jeśli któryś z nich

cenią swoje obrazy, można u Sztwiertni zdiagnozo‑

wyrażał pragnienie posiadania jego obrazu, Profesor

wać SOUP (Syndrom Odrzuconego Ucznia Profesora)

proponował wymianę – obraz za obraz, „bo malarz

i SZLUSS (Stan Zapalny Litości i Użalania nad Samym

malarzowi nie może sprzedawać obrazu”.

Sobą). Można też prześmiewczo dorzucić, że właśnie

„Abstrakcje takie sobie. Z Markiem Rothko prze‑

u Grzegorza Sztwiertni SZLUSS wszedł w fazę ropnego

grywają z kretesem” – w takiej oto formie obwiesz‑

zapalenia, które po pęknięciu wylało się do „Newswe‑

cza Grzegorz Sztwiertnia swoją ocenę malarstwa

eka” w postaci wysoce niestosownych i pogardliwych 29


Jak każda sztuka wysoka, sztuka Nowosielskiego jest trudna i wyma‑ gająca. Jest wyzwaniem dla umy‑ słu, a nie prostym „lubię, nie lubię”. Wymaga dobrej znajomości litera‑ tury, filozofii, umiejętności radze‑ nia sobie z pismami Sołowjowa, Dostojewskiego, Florenskiego…

sformułowań, deprecjonujących obiektywną wartość malarstwa Jerzego Nowosielskiego.

A przypadek Romana Zakrzewskiego przeczy opinii Sztwiertni, że artyści nawiązujący do Nowo‑

Odnoszę wrażenie, że prawie cały artykuł, prócz

sielskiego „zawsze źle na tym wychodzili”. Roman

wyraźnego uczestnictwa w rozgrywkach rynkowych,

Zakrzewski (dyplom 1985), wielokrotnie potwierdza

wpisuje się w tzw. bitwę o Obraz. Intencja ta jest

w rozmowach, że dzięki niekonwencjonalnej zachęcie

widoczna jak na dłoni.

ze strony Jerzego Nowosielskiego do lektury Biblii,

Nowosielski przychodził prawie codziennie

nie tylko uwolnił się od ciężkiego uzależnienia alko‑

do Akademii, wcześnie rano. Często widziano go, jak

holowego, ale w ogóle uratował siebie jako malarza.

zawiedziony odchodzi od zamkniętych drzwi pustej

Słowem, dzięki spotkaniu na swojej artystycznej

pracowni. Jadwiga Sawicka myli się, wspominając nie‑

drodze Jerzego Nowosielskiego malarstwo Romana

częste wizyty Profesora w Akademii. Nie potwierdza

Zakrzewskiego stało się tym, czym jest. A więc wcale

tego jego były uczeń Witold Pazera (dyplom 1980).

na tym nawiązaniu do Nowosielskiego, także w sen‑ sie rynkowym, źle Zakrzewski nie wyszedł. Zaskaku‑

→ Jerzy Nowosielski

jący jest sam poziom wspomnień byłych studentów

obraz z Muzeum Śląskiego

o prof. Jerzym Nowosielskim. Jak to możliwe, że są oni

w Katowicach

aż tak bezsilni artystycznie wobec bogatej w elementy duchowe sztuki? Być może powodem jest różnica pokoleniowa, może jakieś inne czynniki… Wielu jego byłych studentów przyznaje po latach, że po prostu bało się z nim rozmawiać, bo na jaw wychodziła ograniczoność ich wiedzy, a przede wszystkim nie‑ wiedza duchowa. Może stąd te utyskiwania, że dysku‑ sja w pracowni nie była możliwa. Była możliwa, ale od pewnego poziomu i na właściwy temat, najlepiej związany ze sztuką, z teologią czy ezoteryką. Była ona wręcz oczekiwana przez Nowosielskiego. Nie‑ jednokrotnie dawał temu wyraz, skarżąc się na nie‑ obecność studentów w pracowni, na niechęć z ich strony do wadzenia się z trudnymi tematami. Profesor wiedział, że słabo rozbudzony intelektualnie student 30

Wiadomości asp /61


→ J. Nowosielski i W. Podrazik

odbiera tego typu dyskusję jako formę dominacji. Sta‑

umysłu, a nie prostym „lubię, nie lubię”. Wymaga

rał się nie korzystać ze swojej absolutnej teoretycznej

dobrej znajomości literatury, filozofii, umiejętno‑

i praktycznej przewagi.

ści radzenia sobie z pismami Sołowjowa, Dostojew‑

Dziś tłumaczę sobie to tak, że z biegiem lat takie

skiego, Florenskiego, Ewdokimova, Uspienskiego,

właśnie wspomnienia przekształciły się u niektórych

Trubieckiego i wielu innych. To właśnie bezsilność

jego byłych studentów w resentyment. W ich myśle‑

wypływająca z niewiedzy każe redukować sztukę

niu, pozostając przy tak ulubionych przez rastrow‑

Nowosielskiego do znaku, ikonki czy reprodukcji

ców medycznych terminach, pojawia się emocjonalna

w książce.

wysypka w postaci fałszywych, iluzorycznych ocen

Oddajmy głos Nowosielskiemu: „Wszystko,

dokonań Mistrza. Mogą one być próbą wątpliwej

co mam dobrego, to daję malarstwu. Wyrzucam

rekompensaty za dawną niemoc i poczucie bezpow‑

do swojego malarstwa. A w moim wnętrzu zostaje

rotnego rozminięcia się z nim.

tylko… zło. Mój cień zostaje”.

Według zacytowanego pod koniec tekstu Łuka‑

Wypowiedzi paru byłych studentów to objaw

sza Gorczycy, sztuka Nowosielskiego „funkcjonuje

bezradności wobec duchowej głębi malarstwa Nowo‑

na zasadzie znaku, ikonki, reprodukcji w książce”

sielskiego, co najwyżej odnoszą się tylko do cienia

i jest to „po prostu część tego całego wizualnego

Profesora… Nie obchodzi ich, kim był Nowosielski

zamieszania, które nas otacza”. Proszę wybaczyć, ale

naprawdę i co oddał swojemu malarstwu, nie obcho‑

sztuka Nowosielskiego żadnego wizualnego zamie‑

dzi ich zawarte w nim dobro ani samo malarstwo,

szania nie stwarza. Niezależnie od perypetii rynko‑

które jest dawaniem, darem. Nie obchodzą ich źródła,

wych, jest samoosobna, wolna i wysoka. Jeśli mamy

z których wypłynęła ta najgłębsza inspiracja. Są im

do czynienia z jakimś zamieszaniem, pozostaje ono

obce. W końcu tak było i dawniej, i tak jest dzisiaj.

na zewnątrz jego sztuki. Nie należy wmawiać jej żad‑

Dla ignorantów Nowosielski zawsze był jakimś ana‑

nych kompleksów wobec Zachodu, bo jest to sztuka,

chronizmem, dziwakiem czy alkoholikiem, dla subtel‑

która jak światło bije od Wschodu. To, że Nowosiel‑

nych i poszukujących – był człowiekiem niezwykłym,

ski nie jest akceptowany przez Zachód – stanowi dla

ukrytym Mistrzem, charyzmatykiem o niezwykłej

jego sztuki wielki plus. Tego typu akceptacja byłaby

wyobraźni i nadzwyczajnej werbalnej refleksji.

kolejnym przewrotnym argumentem świadczącym o upadku duchowej rangi jego obrazów. Jak każda sztuka wysoka, sztuka Nowosielskiego jest trudna i wymagająca. Jest wyzwaniem dla

Czyż nie przeczuwał takiego właśnie obrotu spraw, kiedy pisał: „może chodzi o tych dwu albo trzech, dla których wśród wzgardy i niezrozumienia trzeba pracować?”… 31


I d e e – P o g l ą d y – I nt e rpr e ta c j e

Widok jest najważniejszy Z konsulem honorowym Japonii w Krakowie, architektem Krzysztofem Ingardenem rozmawia Jacek Dembosz

↑ Ambasada Polski w Tokio, proj. I&E

Jacek Dembosz: W poprzednim numerze „Wiado‑

interpretował zasadę kontynuacji architektury

mości ASP” opublikowaliśmy rozmowę o oddanym

sąsiedniej. Małopolski Ogród Sztuki jest projektem,

jesienią do użytku Małopolskim Ogrodzie Sztuki i pro‑

w którym chcieliśmy przetestować granice i możliwo‑

szę: w lutym br. obiekt ten, zaprojektowany przez

ści „kontekstualizmu”. Przyjęta metoda projektowa

architektów z pracowni Ingarden & Ewý, został lau‑

opierała się na dwóch przeciwstawnych zasadach

reatem nagrody 2012 Building of the Year Award,

interpretacji sąsiedztwa – z jednej strony na poszano‑

fot. A. Świetlik

światowego magazynu internetowego „ArchDaily”

waniu ciągłości morfologicznej, a z drugiej – na abs‑

Krzysztof Ingarden

w kategorii budynków o funkcji kulturalnej. Trafił też

trahowaniu i interpretowaniu.

Ur. w 1957 r.,

do grona pięciu finalistów konkursu organizowanego

Architektura, w której te aspekty – interpretowa‑

przez amerykański portal Architizer A+Award w kate‑

nie rzeczywistości i abstrahowanie – wsparte emo‑

Architektury Politechniki

gorii Cultural – Theatres & Performing Arts Centers.

cją, decydują o jej kreatywnym charakterze, staje się,

Krakowskiej w 1982 r., dok‑

Wcześniej budynek MOS został nagrodzony Nagrodą

moim zdaniem, architekturą ciekawą i inspirującą.

im. prof. Janusza Bogdanowskiego za najlepszy obiekt

Takie elementy pozwalają na skonstruowanie nowego

torancki w School of Art

architektoniczny Krakowa zrealizowany w roku 2012.

przekazu artystycznego, wiodącej idei projektowej,

& Design, University

Gratulujemy. Zapewne nie pierwszy raz pytany jesteś

która – jeżeli przetrwa różne niespodzianki i zasadzki

of Tsukuba, Japonia.

o to, czym jest architektura, zawód architekta?

czekające na nią w trakcie realizacji projektu – decy‑

doc. dr inż. arch. Dyplom na Wydziale

torat w 1987 r. W latach 1983–1985 odbył staż dok‑

W latach 1984–1985 pra‑

Krzysztof Ingarden: Te nagrody są dla mnie, dla

duje na końcu o dobrym odbiorze i w konsekwencji

Isozakiego w Tokio,

Jacka Ewý’ego i dla naszego zespołu dużą satysfakcją.

o znaczeniu dzieła. Architekt na budowie walczy

w roku 1987 w J.S. Polshek

Cieszy, że projekt został dobrze oceniony za granicą,

o utrzymanie i udoskonalenie czytelności swojej

ale także w Krakowie. Te sukcesy potwierdzić mogą

wypowiedzi, podczas gdy sam proces budowy wyka‑

słuszność decyzji krakowskiego Wydziału Architek‑

zuje skłonność do entropii, do zacierania czystości

i Ingarden & Ewý Architekci

tury, który aż dwa lata zastanawiał się, czy można

tego przekazu, jako że każda z partii uczestniczą‑

(od 1998). Wykłada

wydać decyzję o warunkach zabudowy dla tak eks‑

cych w tym procesie – inwestor, firmy wykonawcze,

perymentalnego i dziwnego projektu. Projektu, który

prawnicy, urzędnicy – inaczej definiuje swoje zada‑

Krakowskiej Akademii.

pomimo, iż został wybrany w konkursie architek‑

nia. Najczęściej są to cele podporządkowane polityce,

Konsul Honorowy Japonii

tonicznym i podporządkował się zaleceniom kon‑

decyzjom administracyjnym, zyskowi, rozmijające się

serwatorskim, to w sposób różny od tradycyjnego

często z dbałością o wyraz artystyczny architektury.

cował w biurze Araty

& Partners w Nowym Yorku. Współzałożyciel biura JET Atelier (1991–2009)

na Wydziale Architektury i Sztuk Pięknych

w Krakowie.

32

Wiadomości asp /61


Fotografie Krzysztof Ingarden

i poszukujący eksperyment. Obie te postawy są ważne dla zachowania pewnej ciągłości kulturowej i roz‑ woju w tej dziedzinie. Wybór metody działania zależy od indywidualnych predyspozycji, wewnętrznego nastawienia architekta i jego możliwości – nazwijmy to: rynkowych. Jeśli ktoś chce osiągnąć spektaku‑ larny sukces rynkowy, to myślę, że lepiej zająć się dobrą architekturą komercyjną, bowiem ta zawsze znajdzie nabywców. Architektoniczne eksperymenty wymagają od architekta wielu poświęceń, praca nad nimi trwa latami i nie gwarantują one utrzymania się na rynku, przynajmniej w Polsce. Tym bardziej, że w obecnych latach kryzys w zawodzie architek‑ tonicznym jest bardzo odczuwalny. Dużo inwestycji, które rozpoczęto parę lat temu, zostało w tej chwili wstrzymanych, nowych realizuje się niewiele. JD: Czy zawsze jesteś zadowolony z efektów swojej pracy? KI: Architekt nigdy nie jest w 100% zadowolony, bo tylko on widzi, ile jego pomysłów zostało okrojo‑ ↑ Widok na Tokio z budynku ambasady polskiej, proj. I&E ↑ Panorama, Centrum Kongresowe w Krakowie, wizualizacja, proj. I&E

Oczywiście jakość wypowiedzi w architekturze zależy

nych lub źle wykonanych w trakcie realizacji. Może

od mnóstwa szczegółów technicznych, jednak osta‑

być względnie zadowolony, jeśli to, co pozostało

teczny wyraz dzieła – od „idei artystycznej”, która

po korektach, daje się w miarę poprawnie odczy‑

należy do świata kultury.

tać. Tworzenie architektury jest nieustanną walką

Z pewnością jednak nie jest to jedyna recepta

w tym sensie, że walczy się o realizację wyobrażenia,

na dobrą architekturę. Architektura jest pojęciem

o idealną postać własnego dzieła. I wiadomo, że tego

pojemnym. Mieści zarówno dobre rzemiosło, jak

się w pełni nie da nigdy osiągnąć. Myślę, że każdy 33


← Szkoła języka japońskiego – Kraków, proj. I&E

architekt ma z tym pewien kłopot, ale z drugiej strony

zewnętrznym. Pokazywałem te wszystkie urządzenia

uczymy się też przewidywać te problemy i im zapobie‑

Aracie i spytałem go, dlaczego nie wykorzystują tych

gać. Proces budowania jest szalenie skomplikowany,

nowych technicznych możliwości w swoim biurze.

uczestniczy w nim często kilkaset osób. Właściwe

Isozaki powiedział wtedy: „Because computers are

zorganizowanie takiego procesu i zespołu jest bar‑

too slow”. Zapamiętałem tę odpowiedź i do dzisiaj

dzo trudne i nie należy zresztą do zadań architekta,

uważam ją za kluczową. „Komputery są za wolne” –

wobec czego każdy obiekt w większym lub mniej‑

to stwierdzenie i dziś nie straciło swojej aktualności.

Jacek Ewý

szym stopniu musi być skazany na porażkę (śmiech).

Pomysły bowiem nie rodzą się w komputerze, two‑

Ur. w 1957 r.,

Może nieco przesadzam – gdyby tak rzeczywiście było,

rzenie odbywa się w wyobraźni, a zapis pomysłów

fot. A. Świetlik

mgr inż. arch.

to ten zawód byłby nie do zniesienia. Architekci mie‑

za pomocą szkicu jest dużo szybszy niż za pomocą

Architektury Politechniki

wają od czasu do czasu swoje drobne satysfakcje, więc

klawiatury.

Krakowskiej w 1983 r.

nie jest tak źle.

Dyplom na Wydziale

W latach 1977–1978 odbył

Ale być może ta prawda umrze niedługo, wraz

JD: Czy w dobie komputerów i wszechwładnego

z naszym pokoleniem. Dla młodych ludzi komputer

tonicznym GRM Kennedy

AutoCada używasz takich przedpotopowych przyrzą‑

i jego wirtualne możliwości zaczynają wyznaczać gra‑

& Partners w Edynburgu,

dów, jak grafion, grafos, rapidograf, stół kreślarski

nice wyobraźni. Dzisiaj na studiach coraz mniej uczy

a w roku 1986 w biurze Jan

czy przykładnica?

się rysunku odręcznego, studenci mają komputery

staż w biurze architek‑

Noordman Architektenburo

KI: Należymy z Jackiem Ewým jeszcze do poko‑

i zajęcia z AutoCada, 3d Studio Max, Rhino i innych

togenbosch w Holandii.

lenia, które do dzisiaj zna i lubi takie „analogowe”

programów wspomagających projektowanie. Jest też

W latach 1987–1989

zabawki. Ja osobiście projekty szkicuję piórem lub

rzeczą oczywistą, że bez komputerów funkcjonowanie

zwykłym ołówkiem. Szkicuję na kalce, bo uważam

współczesnego biura architektonicznego jest niemoż‑

Projektów. W 1989 był star‑

to za najszybszy sposób utrwalenia myśli. Pamiętam,

liwe. Mam jednak nadzieję, że im bardziej zaawan‑

szym projektantem w ame‑

że w 1993 r. przyjechał do naszego biura Arata Iso‑

sowana będzie ta technologia, tym bardziej cenna

rykańskiej firmie Bechtel

zaki, japoński architekt, z którym projektowaliśmy

i poszukiwana będzie twórcza i wolna od ograniczeń

budynek muzeum Manggha. Biuro już wtedy wyposa‑

komputerowych wyobraźnia.

Architectenbureau s’He‑

pracował jako projek‑ tant w Miejskim Biurze

Ltd. Współzałożyciel biura architektonicznego JET Atelier (1991) i Ingarden

żone było w najnowsze komputery i oprogramowanie

JD: Wszyscy mniej więcej orientują się, że w twoim

& Ewý Architekci.

CAD. Jako młodzi architekci dumni byliśmy z tego

życiu Japonia odegrała wyjątkową rolę. Jakie były

faktu, tym bardziej że wtedy biuro Araty Isozakiego

początki twojej fascynacji Japonią?

34

nie dysponowało jeszcze takim sprzętem, tam archi‑

KI: Mój ojciec, Roman Stanisław Ingarden, profe‑

tekci pracowali nadal ręcznie, a w razie potrzeby

sor fizyki teoretycznej, był jednocześnie pasjonatem

zlecali opracowanie modeli komputerowych firmom

języka japońskiego i Japonii, założył na uniwersytecie

Wiadomości asp /61


i historycznej. Japonia to był nowy świat, to były nowe zapachy, nowe doznania, dotyk, inny rodzaj smaków. A architekt kocha poznawanie nowych terytoriów, tworzenie w wyobraźni map nowych światów, więc to dla mnie było bardzo inspirujące. Wtedy posta‑ nowiłem, że po studiach tam wrócę. W roku 1982 skończyłem studia, podjąłem pracę na Politechnice Fotografie Krzysztof Ingarden

Krakowskiej, a jednocześnie starałem się o stypen‑ dium doktoranckie w Japonii. Uzyskałem je w 1983 r. i znowu wyjechałem. Japonia stała się więc miejscem, gdzie zdobywałem pierwsze zawodowe doświadcze‑ nia. Po ukończeniu programu studiów w School of Art & Design na Uniwersytecie Tsukuba zacząłem pracę w biurze Araty Isozakiego w Tokio. Taki był początek późniejszych projektów i bliskich związków z Japonią. ↑ Pawilon S. Wyspiańskiego w Krakowie, proj. I&E

w Toruniu lektorat języka japońskiego, który prze‑ kształcił w Pracownię Języka i Kultury Japońskiej, a ta z kolei dała początek obecnie funkcjonującym na UMK studiom japonistycznym I stopnia. Ojciec często jeździł do Japonii i blisko współpracował z fizykami i matematykami japońskimi. Miałem więc od niego sporo informacji ogólnych o Japonii. Nato‑ miast architekturę japońską dostrzegłem na pierw‑ szych latach moich studiów w Krakowie. Zachwycałem się pracami Kenza Tangego, architekturą metaboli‑ stów i pracami Araty Isozakiego. W trakcie studiów wyjechałem po raz pierwszy do Japonii i udało mi się przemierzyć ją, w większości autostopem, od Hokka‑ ido do Kiusiu, szlakiem architektury współczesnej 35


36

Wiadomości asp /61


JD: Najbardziej znane projekty waszego biura to muzeum Manggha (z Aratą Isozakim), Szkoła Języka Japońskiego w Krakowie, pawilon polski ← Pawilon Polski EXPO 2005, proj. I&E

na Expo 2005 w Nagoi, budynki ambasady Polski w Tokio, ambasady Japonii w Warszawie i przygoto‑ wywany do realizacji pawilon nowego muzeum Mang‑ gha. Z której realizacji jesteś najbardziej zadowolony? KI: Jestem bardzo zadowolony z wiklinowego pro‑ jektu polskiego pawilonu na Expo 2005 w Japonii. Ten nowatorski pawilon był wykonywany w Polsce

← Pawilon Polski EXPO 2005, szkic perspektywiczny, proj. I&E

z wikliny przez rzemieślników z okolic Rudnika nad Sanem i w częściach przewieziony do Japonii. Sta‑ rałem się znaleźć nowy materiał na elewację, który kojarzyłby się z muzyką Chopina, z głęboko zakorze‑ nionym w świadomości Polaków związkiem między Chopinem a mazowiecką wsią z wierzbami w plene‑ rze. Nie mogliśmy wyrazić idei związku muzyki i pol‑ skiej kultury za pomocą cegły, kamienia czy też szkła. Dla nas, Polaków ten związek był oczywisty, ugrunto‑ wany sztuką plakatów do konkursów chopinowskich,

← Pawilon Polski EXPO 2005, wnętrze pawilonu, szkło i wiklina, proj. I&E

podkreślony pomnikiem Chopina w Łazienkach war‑ szawskich, na którym przedstawiono Chopina pod wierzbą. Dla Japończyków oczywiście takie skojarze‑ nia i związki początkowo były niejasne, ale były intry‑ gujące. Wyjaśniliśmy im, dlaczego zdecydowaliśmy się na takie rozwiązanie, i Japończykom spodobała się ta idea, w rezultacie pawilon odniósł sukces. Pawilon po wystawie został rozebrany. Różne słyszałem rela‑

Fotografie Krzysztof Ingarden

cje dotyczące tego, co się z nim stało, choć żadne nie zostały potwierdzone. Inwestor, czyli Krajowa Izba Gospodarcza na Expo, informował mnie, że pawilon kupiła firma Toyota, podobno niektóre fragmenty trafiły do muzeum, niektóre do dziś funkcjonują w wystroju jakiejś restauracji w Nagoi. 37


← Krakowskie Centrum Kongresowe, wizualiza‑ cja, proj. I&E ↓ Krakowskie Centrum Kongresowe, plan sytuacyjny

JD: Wiedza o twoich powiązaniach z Japonią ma swoje źródło we współpracy z architektem Aratą Isozakim przy projektowaniu muzeum Manggha w Krakowie. Nie wszyscy jednak wiedzą, że pełnisz także funkcję konsula honorowego Cesarstwa Japonii w Polsce. Na czym polega twoja funkcja konsula? KI: Sądzę, że moje stałe kontakty zawodowe z Japonią przyczyniły się do tego, iż ambasada Japonii 10 lat temu zwróciła się do mnie z propozycją objęcia stanowiska konsula honorowego. Obowiązki konsula polegają na pomocy i reprezentowaniu interesów obywateli japońskich przebywających w Małopol‑ sce, a także pomocy ambasadzie Japonii w sprawach które dotyczą mojego rejonu, na promocji kultury japońskiej, na przekazywaniu informacji o Japonii. Japończycy są na co dzień narodem bardzo dobrze zorganizowanym i zdyscyplinowanym i w związku z tym japońscy turyści rzadko popadają w kłopoty czy też w konflikty z prawem podczas pobytu w Krakowie, w porównaniu na przykład do turystów z Wielkiej Bry‑ tanii czy obywateli krajów skandynawskich. Od czasu do czasu zdarzają się jednak przypadki kradzieży pieniędzy czy dokumentów obywatelom japońskim, wtedy na prośbę policji jadę na komisariat, żeby wyjaśniać te sprawy, i jestem w stanie w prostych sprawach porozumieć się po japońsku. W sprawach bardziej skomplikowanych prosimy o pomoc tłuma‑ czy. Moje kompetencje są dość ograniczone, konsulat honorowy nie wydaje wiz, paszportów, nie pośred‑ niczy też w składaniu podań o stypendia itp. – nie mamy takich uprawnień. Te sprawy należą do kom‑ petencji konsulatu przy ambasadzie w Warszawie. JD: Trafiłeś też do Chin. W jakim charakterze? 38

Wiadomości asp /61


↑ Krakowskie Centrum

KI: Pierwszy raz byłem w Chinach w roku 2005.

Natomiast w Stanach Zjednoczonych podob‑

Kongresowe, rzuty

Byłem wtedy zaproszony na wykłady na Wydział

nych relacji nie zaobserwowałem. W biurze pano‑

↗ Krakowskie Centrum

Architektury Uniwersytetu Tsinghua w Pekinie. Drugi

wała zawodowa rywalizacja na każdym polu, swego

raz zaprosiło mnie wydawnictwo World Architecture

rodzaju biurowy darwinizm (śmiech). Każdy walczył

do międzynarodowego jury Nagrody WA 2010 – kon‑

o przeforsowanie swoich pomysłów i konkurował

kursu dla architektów chińskich na najlepszą chińską

ze wszystkimi w grupie. To stwarzało stałe napięcie

architekturę roku 2010. To były ciekawe kontakty

i walkę o pozycję w biurze. Był to rodzaj rywalizacji

i niezapomniane wrażenia. Współczesna architektura

opartej na motywacji negatywnej, konkurencji elimi‑

Kongresowe, wizualizacja wnętrza

Chin jest bardzo interesująca. JD: Na twoim twórczym szlaku znalazły się także Stany Zjednoczone. Co tam robiłeś? KI: W roku 1987 pojechałem do pracy w dużym nowojorskim biurze Polshek & Partners. Mój pobyt w Stanach Zjednoczonych nastąpił po powrocie z Japo‑

nującej, impulsywnej. Poznałem architektów pracu‑ jących tam długie lata, na przykład Koreańczyków, którzy byli fantastycznie zdolni, jednak nie mogli przebić się w strukturze biura, bowiem nie potrafili w tych zawodach walczyć. Była więc okazja do porównań, który system

nii, więc miałem możność bezpośredniego porówny‑

lepiej funkcjonuje i prowadzi do lepszych rezulta‑

wania pracy w biurze architektonicznym w Japonii

tów architektonicznych. Który jest ostatecznie lep‑

z pracą w Nowym Jorku. Postawa, charakter tej pracy,

szy – to trudno jednoznacznie stwierdzić. W obu

charakter stosunków wewnątrz biur w obu tych przy‑

wypadkach powstawała dobra architektura. W Sta‑

padkach były diametralnie różne. Można powiedzieć,

nach mogli przetrwać nieliczni, zdolni i najbardziej

że w Japonii były to stosunki hierarchiczne i pater‑

odporni, ci mniej wytrzymali, choć równie zdolni,

nalistyczne – był mistrz prowadzący i kontrolujący

stawali się architektami drugiej linii… Natomiast

projekty, a pracownicy terminowali, realizując jego

w Japonii wspólna praca w zespole sprawiała przy‑

idee artystyczne. Arata Isozaki dawał nam zawsze

jemność, osobowości rozwijały się może wolniej, ale

ambitne zadania, które w pewnym sensie wykra‑

gdy patrzę na kariery byłych pracowników z biura

czały poza aktualne możliwości, były więc bardzo

Isozakiego, większość z nich to czołówka współcze‑

dopingujące, rozwijające i każda z osób pracujących

snej architektury japońskiej – Jun Aoki, Ghen Suzuki,

mobilizowała się, aby wykonać zadanie jak najlepiej.

Shigeru Ban, Makoto Kikuchi, Hiroshi Aoki, Makoto

Można to nazwać pozytywną motywacją z obu stron,

Shin Watanabe…

z góry i z dołu, cały zespół pracował z pozytywnym

JD: Jesteś wykładowcą na Wydziale Architek‑

nastawieniem. To było bardzo rozwijające grupowe

tury i Sztuk Pięknych Krakowskiej Akademii im.

działanie w określonym kierunku. Myślę, że każdy

A. F. Modrzewskiego. Jaka jest rola książki w dobie

z tych pracowników czuł się bardzo dobrze, bezpiecz‑

upadku czytelnictwa i niechęci do niej studentów

nie i robił wszystko, jak tylko mógł najlepiej.

zaczarowanych Internetem? 39


koncertowej i kongresowej, i związane z tym zagad‑ nienia akustyczne. Akustyka architektoniczna sal koncertowych to bardzo ciekawa dziedzina. Po raz pierwszy zetknęliśmy się z projektowaniem dużej sali koncertowej o zmiennej akustyce. Współpraca z akustykami i scenotechnikami z biura Arup w Lon‑ dynie była dla nas bardzo ciekawą lekcją. W Polsce nie zbudowano dotąd tak dużej sali o pojemności ok. 2 tys. miejsc i akustyce dwufunkcyjnej, dla muzyki symfonicznej i dla kongresów. To był powód, dla którego zdecydowaliśmy się na współpracę z reno‑ mowaną firmą Arup Acoustics, jedną z kilku zna‑ czących światowych firm akustycznych, obok firm Artec z Nowego Jorku i Nagata Acoustics z Tokio. Ale ↑ Krakowskie Centrum Kongresowe, model sali audytoryjnej

KI: Zachęcam swoich studentów do tego, ażeby

przygotowanie projektów to jedna rzecz, drugą jest

czytali. Może to jest już taka postawa bardzo ana‑

właściwa ich realizacja. Na każdym kolejnym eta‑

chroniczna, ale wydaje mi się, że to jest zupełnie

pie budowy wymagany jest także nadzór akustyków,

inny sposób osiągania wiedzy, zdobywania infor‑

aby te zaproponowane rozwiązania były właściwie

macji za pomocą czytania książek, a nie za pomocą

zrealizowane. Na razie budowa idzie zgodnie z zało‑

Internetu. Czytając książkę, można do tekstu wrócić,

żonym harmonogramem. Miejmy nadzieję, że tak

zrozumieć, analizować przez jakiś czas. Sposób per‑

będzie do końca. Obiekt zostanie oddany do użytku

cepcji tego samego tekstu z ekranu jest jakiś inny,

jesienią 2014 r.

bardziej pośpieszny. JD: Zapytam teraz o, być może, największe w dotychczasowej historii biura Ingarden & Ewý

kim, aby spojrzeć na inwestycję z góry. Jakie były

przedsięwzięcie projektowe, Centrum Kongresowe

twoje wrażenia?

przy rondzie Grunwaldzkim w Krakowie. Co stanowiło największe wyzwanie przy tym projekcie?

40

JD: Odbyłeś także lot balonem (na szczęście na uwięzi) zacumowanym przy rondzie Grunwaldz‑

KI: Byłem zaskoczony, jak fantastycznie wygląda Kraków z góry, z balonu. Świetna perspektywa

KI: Z jednej strony wyzwaniem była praca nad

na Wawel, na Aleje Trzech Wieszczów, na Kopiec

samym pomysłem na duży nowoczesny obiekt

Kościuszki i na budowane poniżej Centrum Kongre‑

w historycznym kontekście, choć już na Dębnikach,

sowe, które z wysokości widać coraz wyraźniej. Widać

czyli poza centrum. A z drugiej – projektowanie

zarysy foyer, dwóch największych sal i ich zaplecza.

skomplikowanych układów funkcjonalnych z trzema

JD: Jednym z budynków, który budzi ciągle emocje

salami audytoryjnymi, w tym z największą, o funkcji

krakowian, jest nieukończona siedziba NOT‑u, tzw.

Wiadomości asp /61


↑ Krakowskie Centrum Kongresowe, przekroje, sala audytoryjna

„szkieletor”. Co sądzisz na temat wysokiej zabudowy

i opuszczony szkielet – „współczesna ruina miasta”,

w Krakowie?

przywołując trafne określenie dr Marty Urbańskiej.

KI: Wydaje mi się, że Krakowowi nie są potrzebne

JD: Plany na przyszłość?

wysokie budynki. O jego charakterze decyduje piękny

KI: Jestem architektem, który nie zbudował

średniowieczny układ, który powinien pozostać czy‑

jeszcze własnego domu. Chciałbym więc zaprojek‑

telny w panoramie miasta. Ponadto Kraków jest

tować w przyszłości dom, z którego miałbym widok

miastem uniwersyteckim i turystycznym, o śred‑

na daleki horyzont – widok jest najważniejszy. Mógłby

niej europejskiej skali, zamieszkałym przez około

być nad morzem, najchętniej ciepłym.

800 tys. mieszkańców. Wysokie budynki mają sens w większych miastach o skali przynajmniej Warszawy,

JD: Jesteś czytelnikiem naszego magazynu. Co sądzisz o „Wiadomościach ASP”?

w mieście biznesu, handlu. W historycznym mieście,

KI: „Wiadomości ASP” to świetne pismo! Czytam

takim jak Kraków, wysoki budynek NOT‑u nie jest nie‑

je przyjemnością prawie od deski do deski. Spędzam

zbędny, a z pewnością nie był potrzebny też w latach

dwa, trzy wieczory z „Wiadomościami”, potem zabiera

70. W Krakowie jest jeszcze poza centrum dużo wol‑

mi je moja córka. Są tam artykuły bardzo różne,

nej przestrzeni, w której można realizować duże

na przykład bardzo ciekawe twoje intelektualne

powierzchnie biurowe i handlowe, bez popadania

i historyczne podróże, wywiady z artystami krakow‑

w konflikt ze skalą miasta, skalą Wzgórza Wawel‑

skimi, informacje o pracach studenckich, o życiu ASP.

skiego i wież kościelnych. Skoro jednak już ten wysoki

To z pewnością potrzebny magazyn. Czekam z niecier‑

budynek stoi i ma pozostać, to dodanie kilku metrów

pliwością na każdy kolejny numer.

w górę z pewnością nie zmieni jego wysokościowych

JD: Dziękuję za rozmowę. Być może spotkamy się

relacji z innymi obiektami w panoramie miasta. Dużo

przy okazji kolejnych inwestycji i kolejnych nagród

gorzej wygląda pozostawiony niezagospodarowany

dla biura Ingarden & Ewý Architekci. 41


I d e e – P o g l ą d y – I nt e rpr e ta c j e

Sztuka poszukuje domu OGŁOSZENIA: aaaSztuka szuka domu Spokojna, cicha poszukuje domu. Lokalizacja dowolna. Powierzchnia dowolna. Cena dowolna. PILNE!

Joanna Łapińska

na iPhone’a. Czy można zatem powiedzieć, że nie istnieje? Albo że przestanie istnieć?

Z początku silnie związana z religią, zamieszkiwała

Myślę, że nie. Jednak w czasach dobrobytu powin‑

i tworzyła świątynie. Powoli tracąc niezależność,

niśmy poczuć się za nią odpowiedzialni i zadać sobie

weszła do kościołów, zapominając o swoich twórcach.

pytanie, gdzie jest jej miejsce. Oczywiście utopijna

W XVIII w. nastąpił proces emancypacji, w wyniku

byłaby odpowiedź, że Sztuka jest wszędzie. Żyjemy

Ur. w 1983 r. w Krakowie.

którego Sztuka otrzymała nowy, przeznaczony tylko

w wierze w to, że – tak jak ludzie Wschodu – my rów‑

W latach 2002–2007 stu‑

dla niej dom – muzeum dzieł sztuki. Miejsce to ją glo‑

nież potrafimy poszukiwać i odnajdować wartości

ryfikowało, stawiało na postumencie ponad wszyst‑

estetyczne w każdej dziedzinie życia. Jednak Sztuka

Akademii Sztuk Pięknych

kim, jednak równocześnie izolowało. Podziwiana

w rzeczywistości błąka się po różnych instytucjach,

w Krakowie. Pracuje

jako oderwana od kontekstu, często pozostawała

które niekoniecznie chętnie są odwiedzane. Muzea,

niezrozumiana.

galerie, sale koncertowe – przewija się przez nie

diowała na Wydziale Architektury Wnętrz

na Wydziale Architektury Wnętrz Akademii Sztuk

Pomimo tego, będąc obiektem kultu, od zawsze

ograniczona liczba osób interesujących się kulturą

w Krakowie od 2007 r.

stawała się obiektem pożądania możnych współcze‑

i najczęściej z nią związanych. Aby przybliżyć Sztukę

na stanowisku asystenta

snego świata i – koniec końców – ich własnością.

„zwykłym” ludziom, niektórzy artyści (myślę rów‑

Podziwiana w obrazach i rzeźbach, przechodziła z rąk

nież o architektach) próbują przemycić ją do świata

Projektuje wnętrza pry‑

do rąk. Zamieniała pałace na dwory, bywała wykra‑

komercji, umieszczając w centrach handlowych czy

watne i wnętrza użyteczno‑

dana, rabowana, zmieniała obywatelstwo. Na szczę‑

miejscach publicznych. A co o tym myślą studenci

ście, wieczna tułaczka leży w jej naturze, ponieważ jest

Wydziału Architektury Wnętrz ASP w Krakowie, koń‑

nierozerwalnie związana z ludzkim życiem.

czący I stopień studiów?

Pięknych im. Jana Matejki

w I pracowni projektowa‑ nia architektury wnętrz.

ści publicznej, a także wyko‑ nuje projekty graficzne.

42

Jej historia straciła kolory w ostatnim stuleciu.

Cztery osoby, pracujące w różnych pracowniach,

XX w. to czas wojen, kiedy od Sztuki stało się ważniej‑

podjęły ten właśnie temat. Stworzyły cztery odmienne

sze zaspokojenie potrzeb prymarnych; dały o sobie

koncepcje próbujące osadzić Sztukę w miejscu dla

znać głód i pragnienie, a wrażenia estetyczne zostały

niej odpowiednim.

zepchnięte na dalszy plan. Jednak wówczas była

Magdalena Romanowska z I pracowni projektowa‑

doceniana, pomimo trudności w życiu codziennym,

nia architektury wnętrz prof. Elżbiety Pakuły‑Kwak,

ze względu na pamięć o przeszłych, lepszych czasach.

projektując przestrzeń dla sztuki w dawnej fabryce

To dziś, kiedy właściwie wszystko jest dostępne, odsu‑

kosmetyków Miraculum w Krakowie, stawia nowe

nęliśmy się od Sztuki. Zachłyśnięci bogactwem dóbr,

pytania dotyczące sztuki przestrzeni. Czy Sztuka

oślepieni blaskiem złota, nie dostrzegamy diamentu

potrzebuje własnej przestrzeni? I czy przestrzeń sama

tkwiącego pomiędzy monetami. W zglobalizowanym

w sobie może być uznawana za Sztukę? W jej projek‑

świecie nie ma miejsca na Sztukę, która jest prze‑

cie Przestrzeń sztuki – sztuka przestrzeni przestrzeń

jawem indywidualności. Nie jest powielalna, ujed‑

wewnętrzna budynku, mająca pomieścić artefakty

nolicona, nie ma konta na Facebooku ani aplikacji

kultury, staje się sama dziełem sztuki, a umieszczone

Wiadomości asp /61


Alicja Zielińska, studentka II pracowni projektowa‑ nia architektury wnętrz dr. hab. Rafała Ziembiń‑ skiego prof. ASP, w projekcie licencjackim rozsze‑ ↑→ Magdalena Romanowska

w niej rzeźby, obrazy, instalacje nadają jej każdora‑

rzyła pojęcie Sztuki, skupiając się na regionalnych

zowo inny, nowy wymiar. Potężny, miedziany sześcian

jej aspektach. Zaprojektowała Pawilon Strzecha –

umieszczony pośrodku sali skupia przestrzeń wokół

obiekt, jak sama określa, „składający hołd polskiej

siebie, a poprzez szczelinę wpuszcza ją do środka – czy

tradycji i kulturze”.

może wypuszcza ją z siebie tak, że ona wyłania się z niego? Przestrzeń, jako dzieło sztuki, doświadczana może być w projekcie Magdaleny Romanowskiej z róż‑

Alicja Zielińska

nych poziomów. Tak jak w ogrodzie japońskim, może być oglądana z wyznaczonych miejsc, skąd widok jest

Głównym założeniem projektowym było stworzenie

kadrowany – jak w przypadku kładki łączącej antre‑

niewielkiego obiektu, który dzięki odpowiednim roz‑

solę z klatką schodową. Również odwiedzający może

wiązaniom przestrzennym będzie pozwalał na jego

zostać zanurzony w przestrzeni, będąc zmuszonym

dowolne adaptowanie pod względem funkcjonalnym

do przeciskania się między linami zwisającymi z sufitu

w ramach misji promowania polskiej kultury lokalnej.

dookoła sześcianu, które mogą wchodzić w interakcję

Głównym czynnikiem umożliwiającym propago‑

z obrazami, grafikami bądź też instalacjami.

wanie zasobów lokalnych społeczności jest – według

Magdalena Romanowska, mając świadomość

autorki – mobilność obiektu, dzięki której może

utylitarnego podejścia współczesnego człowieka

on dotrzeć w każde miejsce w Polsce i przez okre‑

do życia, aby zachęcić go do odwiedzenia tego miej‑

ślony czas służyć wydarzeniom, takim jak wystawy,

sca, zaprojektowała kawiarnię współistniejącą z prze‑

koncerty, projekcje filmowe, dyskusje, warsztaty,

strzenią ekspozycyjną – przestrzenią eksponowaną.

zajęcia dla najmłodszych, prezentacje czy pokazy

Tym samym nawiązała do funkcjonującego obecnie

kulinarne. Obiekt podzielony został na trzy główne

w byłej fabryce Miraculum klubu Fabryka. Miejsce

strefy odpowiedzialne za różne rodzaje atrakcji. Naj‑

to związane jest również ze sztuką, poprzez promo‑

istotniejszą jest Multisfera – miejsce nieograniczo‑

wanie jej w środowisku młodych ludzi nastawionych

nych możliwości. Została ona zaprojektowana tak,

na szybkie tempo życia, zabawę i rozrywkę.

aby można było ją dowolnie zaaranżować, m.in.

Uznaję jednak słuszność decyzji autorki projektu

dzięki kubicznym siedziskom, spełniającym funkcję

dotyczącej przemiany tego miejsca, ponieważ osobi‑

zarówno miejsc siedzących, stolików, boksów wysta‑

ście bardziej odpowiada mi rozwiązanie bardziej wysu‑

wowych, jak również elementów wspomagających

blimowane, spokojniejsze i skłaniające do aktywnej

promocję lokalnych artystów i projektantów w strefie

kontemplacji – zanurzenia się w przestrzeni sztuki.

Showroom. 43


Wojciech Gryszkiewicz, z IV pracowni projektowania architektury wnętrz dr hab. Beaty Gibały‑Kapeckiej prof. ASP, w swojej licencjackiej pracy dyplomowej postanowił zmierzyć się z zagadnieniem aktywacji dzielnicy Podgórze. Do realizacji projektu wykorzy‑ stał budynek oraz tereny należące niegdyś do Paro‑ wej Fabryki Cukrów i Czekolady Kryształ u zbiegu ul. Lwowskiej i Limanowskiego.

Katarzyna Janus‑Fic, Beata Gibała‑Kapecka Wojciech Gryszkiewicz, autor koncepcji Obiektu kulturalno‑wystawienniczego zakłada spełnienie trzech podstawowych funkcji dla swojego projektu: edukacyjnej – przybliżenie historii dzielnicy Pod‑ górze oraz wykreowanie przestrzeni do ekspozycji unikatowych materiałów na ten temat; kulturowej – promowanie działalności kulturalnej w Podgórzu; społecznej – podniesienie rangi dzielnicy Podgórze, finalnie – stworzenie miejsca spotkań i integracji mieszkańców Krakowa. W projekcie przejawia się też funkcja stricte komercyjna – część budynku, która nie jest historyczna, ale należy do całego kompleksu, została przez autora wykorzystana i zaprojektowana Odważna forma pawilonu ma w sposób ostenta‑

↑ ↗ Alicja Zielińska

cyjny przypominać o bogatym dziedzictwie histo‑

dawców i artystów.

rycznym w polskiej architekturze, które, zapo‑

Do historycznej tkanki – na zewnątrz, jak

mniane na przestrzeni lat, zostaje znów ukazane

i do wnętrza budynku – zostały wprowadzone bryły

w nowoczesnej formie, a dzięki wykorzystaniu tra‑

o szklanej konstrukcji przypominające swym kształ‑

dycyjnych materiałów – według autorki – świetnie

tem kryształy. Mieniące się różnymi odcieniami dzięki

odnajduje się w każdej przestrzeni.

kolorowemu oświetleniu dają możliwość zaaranżowa‑

Pawilon Strzecha, wznoszony z prefabrykowanych

44

jako butiki‑galerie pod wynajem dla lokalnych sprze‑

nia miejsca w odniesieniu do aktualnych wydarzeń.

elementów, może zostać złożony w zasadzie w każ‑

Kryształy, wychodząc z budynku, zmieniają swoją

dym miejscu w Polsce. W wyniku zastosowania

skalę i funkcję. Raz są butikami, raz wielkogabaryto‑

konstrukcji drewnianej, wypełnianej sprasowanymi

wymi, interaktywnymi rzeźbami, po czym zmieniają

kostkami siana oraz okładanej z obu stron strzechą,

się w małe punkty informacyjne i wabiki rozsiane

zostanie uzyskana dobra termoizolacja budynku, two‑

po całej okolicy, by zachęcić do odwiedzenia nowego

rząca we wnętrzu swoisty mikroklimat przyjazny dla

centrum kultury.

ludzi zarówno w zimie, jak i w porze letniej, zachę‑

Front budynku znajduje się przy zbiegu ul. Lwow‑

cający tym samym do styczności z tradycją i kulturą.

skiej i Limanowskiego, podwórze oddzielone jest

Wiadomości asp /61


↗ Wojciech Gryszkiewicz

od prowadzącej do Zabłocia ul. Dąbrowskiego działką

szklane formy przywołują na myśl zarówno cukierki,

niebudowlaną.

jak i cząsteczki zapachu. Niegdyś wśród mieszkańców

Autor przyjął koncepcję „otwarcia” podwórza poprzez wytyczenie pieszych tras dojścia do obiektu

Podgórza w kontekście miejsca spotkań funkcjono‑ wało powiedzenie „pod Kryształem”.

od ul. Dąbrowskiego, włączając sąsiadującą działkę do projektowanego kompleksu. Inspiracją do wytycze‑ nia tras komunikacyjnych stały się charakterystyczne

Joanna Łapińska

układy podgórskich ulic, zbiegające się pod ostrymi kątami. Abstrakcyjna sieć wykreślona na podstawie

Zaprezentowane powyżej różne drogi poszukiwań

układów topograficznych ulic stała się wytyczną

prowadzą do jednego celu – odnalezienia we współ‑

opisanych tras i wyznaczenia m.in. dwóch dodatko‑

czesnym, skomercjalizowanym świecie miejsca dla

wych wejść do budynku. Zabudowania gospodarcze

Sztuki, rozumianej zarówno w dosłownym znacze‑

oddzielające kompleks od sąsiadującej działki zostały

niu tego słowa, jak i w szerszym kontekście kultury.

dosłownie i umownie „poprzecinane”, naprowadzając

Kwestia zamieszkiwania Sztuki jest bardzo bliska

jednocześnie na koncepcję usunięcia nieatrakcyjnego

naszym sercom, sercom ludzi programowo związa‑

i niebędącego zabytkiem muru zamykającego podwó‑

nych ze sztuką. Dlatego też tym artykułem mamy

rze od strony północno‑wschodniej. Tym samym pozy‑

nadzieję rozpocząć dyskusję nad problemem miejsca

skany został reprezentacyjny plac, mogący zostać

dla Sztuki: czy znajduje się w muzeach i galeriach,

ważnym miejscem spotkań w Podgórzu, sąsiadujący

czyli przestrzeniach ściśle do tego celu przeznaczo‑

bezpośrednio z dzielnicą Zabłocie, już dzisiaj ważnym

nych? Czy Sztuka może wyjść na ulicę i opanować

i modnym miejscem na mapie inwestycji Krakowa.

przestrzeń publiczną? Czy też jesteśmy w stanie –

Koncepcja formalna projektu wnętrz stanowi kon‑

i czy chcemy – sprawić, by niepotrzebne stały się

tynuację rozwiązań ideowych z zewnątrz. W oparciu

„pojemniki na Sztukę”, złote klatki, gdyż stanie się

o interpretację wytyczonej sieci linii została stwo‑

ona częścią codziennego życia?

rzona struktura organizująca jednocześnie funk‑

Wierzę, że człowiek do zrównoważonego życia

cjonalnie adaptowany obiekt. Przestronne wnętrza,

potrzebuje nie tylko zaspokojenia podstawowych

zachęcające do aktywności kulturalnej – np. wie‑

potrzeb, ruchu i rozrywki, ale – cytując Antoine’a de

lofunkcyjna przestrzeń ekspozycyjna, mediateka,

Saint‑Exupéry’ego – „potrzebuje także bezkresnej

kawiarnia – dopełnione zostały rzeźbiarską instalacją

Mlecznej Drogi i przestrzeni morza, choć ani gwiezdne

z podwieszonych, drobnych, szklanych form. Nawią‑

konstelacje, ani ocean nie służą mu w danej chwili

zuje ona do historii budynku oraz okresu, w którym

na nic”. Klucze do szerokich przestrzeni dać nam

obiekt użytkowały także zakłady Miraculum – drobne

może tylko Sztuka. 45



I d e e – P o g l ą d y – I nt e rpr e ta c j e

Genius loci – zaginione królestwo

Sardów „Wcześniej czy później, wszystko dobiega kresu.

Ur. w 1946 r. w Krakowie.

Wcześniej czy później, każde centrum zamienia się

W latach 1967–1973 stu‑

w peryferie. Wszystkie państwa i wszystkie narody, bez względu na to, jak byłyby potężne, mają swój

Akademii Sztuk Pięknych

okres rozkwitu, a potem ustępują miejsca innym”

w Krakowie. Dyplom uzy‑

– napisał Norman Davies we wstępie do swojej opa‑ słej księgi Zaginione królestwa. Autor nie wspomina w nim o „królestwie” Sardów (Shardan albo Nura‑ gów), jeśli w ogóle można tak nazwać to zaginione państwo. Może dlatego, że polem jego zaintereso‑ wania są czasy nowożytne. Jednak właśnie przy‑ padek cywilizacji nuragijskiej, obejmującej okres co najmniej 2000–3000 lat, stanowi niewątpliwie wdzięczny temat dla tego typu historycznego tomisz‑ cza. Spróbujmy więc nieco przybliżyć tę historię.

Fotografie Jacek Dembosz

diował na Wydziale Form Przemysłowych

skał u doc. Antoniego Haski. Autor wielu fil‑ mów. Pracował jako realia‑ tor obrazu tv, był kierow‑ nikiem Pracowni Filmowej w SCK UJ Rotunda, kierow‑ nikiem DKF‑u, redaktorem naczelnym prywatnej tele‑ wizji Krater. Obecnie pełni funkcję kierownika Działu Promocji i Wydawnictw ASP. Zajmuje się literaturą, foto‑ grafią, filmem.

Jacek Dembosz Sardynkom zawdzięczamy powiedzenie „być ściśnię‑ tym, upchanym, czuć się (w tramwaju, autobusie, pociągu itp.) jak sardynki w puszce”. W dawnych siermiężnych czasach1 (lata 50.–80. xx w.) jednym z cenionych smakołyków były właśnie sardynki, małe rybki (Sardina pilchardus) ułożone ciasno w podłuż‑ nych metalowych puszeczkach. Nie wiem, ilu sma‑ koszom kojarzyły się wówczas sardynki z wyspą Sardynią, wokół której rybki te niegdyś występo‑ wały w obfitości i od której wywodzi się ich nazwa. Sardynki już nam spowszedniały, obecnie atrakcję stanowi sama Sardynia (wł. Sardegna). Na szczęście,

↖ Wojownik nuragijski, łucz‑ nik, brąz ← Nuraghe La Prisgiona

47


2

1

3

1 Flaga Sardynii przed

w przeciwieństwie do upchanych w puszce rybek,

inni – doniczki. Owe zagadkowe nuraghi mają nadto

zmianą w 1999 r.

nie ma tam ścisku, wyspa jest bowiem stosunkowo

do towarzystwa groby gigantów, nekropolie, domy

słabo zaludniona.

wróżek, święte studnie, a na okrasę trochę menhirów

2 Herb Sardynii 3 Obecny wzór flagi

i dolmenów. Są to głównie pozostałości po tajemni‑ Znak czterech2

czej cywilizacji nuorskiej. Na ich obejrzenie, przy

Nad Sardynią powiewa flaga Czterech Maurów.

założeniu, że czas przeznaczamy na dotarcie, odszu‑

Na białym tle czerwony krzyż, a na czterech polach

kanie i na sam tylko ogląd paru z nich dziennie,

czarne (na herbie z negroidalnymi rysami) głowy

mogłoby nie starczyć nam dwu – trzech lat życia,

Saracenów skierowane na prawo, z czołami przepa‑

dzień po dniu, nie zważając na pogodę, bez chwili

sanymi bandażami. W 1999 r. Maurowie utracili kol‑

odpoczynku. Zadanie utrudnia fakt, że większość

czyki w uszach i przejrzeli na oczy, bowiem wcześniej,

tych obiektów znajduje się w trudno dostępnych

przez kilka wieków, przepaski zasłaniały im narząd

miejscach, jeśli nie wręcz w ukryciu.

wzroku, a głowy skierowane były na lewo. Sygnali‑ zuje to skomplikowaną historię wyspy, która sięga

Raj dla odkrywców

paru tysięcy lat wstecz i zapowiada, że czekają tam

Wykopaliska na Sardynii zadają kłam przekonaniu,

na przybyszy liczne niespodzianki. Istotnie. W tym

że jak okiem sięgnąć, nie ma już niczego do odkry‑

rejonie świata Sardynia, obok Malty i Minorki, może

cia. W ubiegłym roku zmarł ojciec sardyńskiej arche‑

się poszczycić zjawiskową wręcz, starożytną kulturą.

ologii – Giovanni Lilliu (1914–2012). Miał 97 lat. To jemu zawdzięcza się odkrycie największej nuor‑

48

Wyspa tajemnic

skiej warowni – królewskiego Su Nuraxi (z ruinami

Urodzona na wyspie w miasteczku Nuoro pisarka

400 domów). Giovanni wygrzebał ją spod ziemi…

Grazia Deledda, laureatka literackiej Nagrody Nobla

na powierzchni ziemi. Urodzony w Barumini, już jako

w 1926 r., nazwała Sardynię „Wyspą duchów” –

dzieciak bawił się na wzgórzu, pod którym skrywało

Isola degli spiriti. Coś jest na rzeczy, bo po dawnych

się niespotykanych rozmiarów nuraghe. Była tam

mieszkańcach pozostały zagadkowe ślady i tajemni‑

też przepastna studnia, do której nikt nie odważył

cze budowle. Ląd, znany z wielu uroków i atrakcji,

się wcześniej opuścić. 35 lat później Giovanni zabrał

dla nas jest interesujący ze względu na obecność

się do pracy. Odkopanie największego sardyńskiego

intrygujących obiektów. Sardynia jest usiana ponad

zabytku zajęło mu 6 lat. Podobnie było z innymi odkry‑

7 tys. okrągłych wież zwanych nuraghi, megalitycz‑

ciami. Za słynny Nuraghe Losa Abbasanta zabrano się

nych budowli, przypominających – jak chcą jedni

w latach 1893 i 1915. Nuraghe Santa Barbara zloka‑

– odwrócone do góry dnem wiadra lub – jak chcą

lizował w roku 1860, mający zadatki na naukowca,

Wiadomości asp /61


4

5

sardyński generał Alberto della Marmora – do wyko‑

Ludzie morza

palisk przystąpiono w latach 1979–1981. Wykopaliska

Bliższe nam w czasie ślady człowieka na Sardynii

w Nuraghe Na Mulinu z Villanovafranca prowadzono

pochodzą z neolitu i związane są z kulturą Bonu

Coco, Massimo Pallotino,

w 1989 r., przy okazji odnaleziono tam dziesiątki

Ighinu (4700–3500 p.n.e) i kulturą Ozieri, które

Gennaro Pesce, Giovani

miniaturowych modeli statków. Ostatnio w Nora zlo‑

zapoczątkowały wyszukany kult zmarłych. Stwo‑

kalizowano z powietrza nuragiczną wioskę pod wodą

rzono wtedy olbrzymie pomniki, datowane na okres

na dnie stawu rybnego. W okolicach Dorgali, w rozle‑

3500–2700 p.n.e. Ta kultura w sposób szczególny

głym karterze wygasłego wulkanu na Monte Tiscali,

zaludniła tereny na północy wyspy, zanim rozwinęła

odnaleziono w XIX w. jedną z najbardziej malowni‑

się faza kolejna, kultura nuragiczna, która to wła‑

czych osad tej cywilizacji. W 1974 r. odkopano w oko‑

śnie pozostawiła po sobie setki okrągłych wież.

licach miejscowości Monte Prama kamienne posągi

Szczyt jej rozkwitu przypada na wiek brązu, lata

(gigantinos) wojowników wysokości 3 m, liczące sobie

1600–500 p.n.e.

ok. 6 tys. lat. Są one starsze od najstarszych rzeźb

W jakim celu wznoszono w tak dużej liczbie solidne

greckich. Daje to do myślenia. Owe sardyńskie giganty

kamienne wieże – bez pomocy dźwigów i maszyn

po raz pierwszy zaprezentowano publiczności w roku

budowlanych, jakie znamy obecnie? Z bliska widać,

↓ „Przywódca plemienia”

2002, 27 całych plus 5 tys. fragmentów. Ktoś słusz‑

że głazy bazaltowe użyte do konstruowania obiektów

Monti Acrosu, Uta, brąz

nie zauważył, że „sardyńscy giganci to bohaterowie

i murów, i to bez użycia zaprawy, liczą sobie po kil‑

nieznani, bo zabrakło im Homera”.

kaset kilogramów. Dlaczego właśnie na Sardynii

Większość odkryć dokonano w xix i xx w., więc sto‑

rozwinęła się taka unikatowa kultura i to nieopodal

sunkowo niedawno. Kolejne prace archeologiczne

Korsyki i włoskiego lądu?

4 Nuraghe Su Nuraxi w Baruminij 5 Archeolodzy, od lewej: M. Teresa Amorelli, Tea

Lillu oraz Ercole Contu – Monte d'Accodi 1954 r. Fotograf NN

trwają. Ponadto wszędzie odnajdywane są różne

Jak wykazały badania, ludność Sardynii była

artefakty, ceramika i figurki z brązu przedstawiające

genetycznie oddalona od swoich sąsiadów. Wysunięto

demony i wojowników, które można oglądać w kilku‑

więc przypuszczenie, że Sardowie przywędrowali –

nastu tamtejszych muzeach.

jak chcą jedni – z Bliskiego Wschodu, na przykład

Na Sardynii podczas spacerów po równinie może

z Jemenu, albo – jak utrzymuje Leonardo Melis, autor

okazać się, że kroczymy po jeszcze niewydobytej

książki Sardowie – Ludzie morza – z Ur, z Babilonu.

na światło dzienne nekropolii. Kiedy wdrapujemy

Melis twierdzi, że nastąpiło to w okolicach 2300 r.

się na skałki, możemy przejść obok nieodkrytego

p.n.e., jednak odkryty w Monte d’Accoddi kopiec

domu wróżek. Kiedy wchodzimy na wzgórek, być

przypominający ziggurat wskazuje, że do kontaktów

może stąpamy po zasypanym nuraghe. Wszystko jest

z Bliskim Wschodem mogło już dochodzić ok. 3000 r.

tam możliwe.

p.n.e., w czasie istnienia starszej kultury Ozieri. 49


Fotografie Jacek Dembosz

1 3 2

4

domowych, biżuterii, broni czy żywności. Miały Jeszcze jedna Atlantyda

się przydać w życiu po życiu, ale to, co okazało się

Autorem nowej teorii dotyczącej historii Sardynii

w końcu zbędne dla zmarłych, pozostało, jeśli już

jest włoski dziennikarz Sergio Frau. Ogłosił on,

wcześniej nie padło łupem rabusiów, szczęśliwym

Render, prof. Nico

że wyspa była ową opiewaną przez Platona zagi‑

podarunkiem dla archeologów.

Orunesu

nioną Atlantydą. Ta ekscytująca, ale i kontrower‑

Najstarszymi grobowcami na Sardynii są dolmeny,

syjna hipoteza zyskała międzynarodowe uznanie,

megalityczne budowle, które występują licznie

3 Dolmeny: Ciuledda, Ladas

pomimo iż naukowcy, archeolodzy, geolodzy i histo‑

w Europie, w północnej Afryce, a nawet w Japonii.

4 Głowa wojownika, Monti

rycy (zebrani na sympozjum w 2009 r. w rzymskiej

Te prostokątne budowle składają się z głazów wko‑

Accademia dei Lincei) nie pożałowali jej ostrych słów

panych pionowo w ziemię i nakryte są wielkimi skal‑

krytyki. Również unesco zorganizowało w Paryżu

nymi blokami. Często były przysypane ziemią.

1 Ziggurat w Monte d’Ac‑ coddi, symulacja kompu‑ terowa, program AutoCad 3d, Studio ArtLand

2 Ziggurat w Monte d’Ac‑ coddi, stan obecny

Prama, Cabras

konferencję na ten temat, sugerując, że pomysł wart jest rozważenia.

↓ Modele statków, brąz

W okresie kultury Ozieri ciała zmarłych grzebano w wykutych w skale jaskiniach. Tego typu groby

W przypadku Sardów mamy niewątpliwie

znane są na Sardynii jako „domy wróżek” – domus de

do czynienia z kulturą żeglarzy. Zapiski z Egiptu

janas. Takich komór wydrążonych w skale za pomocą

mówią o „ludziach z odległych wysp”, co – jak się

kamiennych dłut – pogratulować wytrwałości – odna‑

uważa – jest odniesieniem właśnie do Sardynii.

leziono na Sardynii ponad tysiąc.

Na żeglarski charakter tego ludu wskazują także odna‑

Największy, prenuragiczny, starożytny teren

lezione na wyspie liczne, wykonane z ceramiki i brązu,

pochówku na Sardynii znajduje się w di Anghelu

modele statków. Najpierw dopłynęli do jej brzegów,

Ruju. Miejsce odkryto przypadkowo w roku 1903.

a później przepadli?

Obszar grzebalny położony jest na wzgórzu o płaskim szczycie. Z bliska nie odróżnia się go od zwykłego

50

Dolmeny i domy wróżek

pola. Dopiero podczas prac oczyszczających okazało

Nam, ludziom żyjącym współcześnie, mimo

się, że zawiera on ponad 12 odrębnych kompleksów

wielu zdobyczy nauki, trudno pogodzić się z fak‑

grobów, pochodzących z lat 3300–2900 p.n.e., z któ‑

tem, że po śmierci znikamy bez śladu. Podobne

rych 27 na 38 wyżłobiono w litej skale. Wykopali‑

lęki towarzyszyły naszym przodkom, stąd chyba

ska odsłoniły szczątki zmarłych, wśród nich także

wzięła się nadprodukcja wierzeń złudnie obiecują‑

zabalsamowane ciała, niektóre na wpół skremowane.

cych życie po śmierci. Towarzysząca człowiekowi

Szczątki usunięto, a komory udostępniono turystom.

z dawien dawna nadzieja, że jego żywot nie kończy

Natrafiono tam także na dzieła sztuki: wazony,

się wraz z zamknięciem oczu, zaowocowała różnymi

figurki, naszyjniki i broń, podobne do obiektów,

obrzędami. Na miejscu wiecznego spoczynku przygo‑

o których wiedziano, że były w użyciu w czasach kul‑

towywano zmarłemu wyprawkę w postaci sprzętów

tury pucharów dzwonowatych (2000–1800 p.n.e.)

Wiadomości asp /61


Fotografie Jacek Dembosz

5

6

na Półwyspie Iberyjskim i Balearach. Na portalach,

egejskim i bałkańskim, podczas gdy typ grobów przy‑

– domus de janas,

nad wejściem do grobowców, można dostrzec płasko‑

pomina podobne wzory z Korsyki.

Nekropolia Anghelu Rujy,

rzeźby przedstawiające głowy byka czy niewyraźne

5 „Domy wróżek”

grób „C” ma interesujący obszar wejściowy 6 Nekroplia w Li Muri

ślady rzeźbionych rogów tegoż zwierzęcia. W istocie

Groby gigantów

byk i rogi były popularnym motywem dekoracyjnym

Poza grobami wykutymi w skałach i tradycyjnymi

w sardyńskim kulcie zmarłych. Może to świadczyć

dolmenami spotykamy na Sardynii inne, usytuowane

o kontaktach z innymi kulturami śródziemno‑

na powierzchni. Są to groby gigantów (Le tombe di

morskimi, gdzie spotyka się podobne wizerunki,

giganti), które charakteryzuje fasada wykonana

jak np. na wybrzeżu tureckim czy greckiej Krecie.

z olbrzymich płyt kamiennych. Grobowce gigantów

Sardyńskie nekropolie były dekorowane czerwoną

to typowe dla tej wyspy zabytki z cywilizacji nuor‑

ochrą, co często interpretowane jest jako symbol krwi

skiej i z epoki brązu (1800–500 p.n.e.). Utrzymuje

menstruacyjnej, symbolizującej odrodzenie i – znów

się, że tradycja żeglarska Sardów stała się inspiracją

– wskazuje to na praktyki popularne wśród wielu

do budowania grobów gigantów à la statek, z kamie‑

kultur europejskich od czasów około 15 000 r. p.n.e.

niami nagrobnymi zakopanymi pionowo w ziemi. Tworzą one prawdziwy mur, w którym centralnie

↓ Nekroplia w Li Muri –Rzut

Nekropolia w Li Muri

wstawiono duże płyty o wymiarach od 2,5 do 4 m

Ważnym miejscem grzebalnym jest nekropolia

wysokości, zazwyczaj z monolitu (choć czasem skła‑

w Li Muri (3500–2700 p.n.e.), odkryta w roku 1939.

dają się z dwóch części), z małym wejściem, przez

Nekropolia ta ma charakter inny niż pozostałe,

które można się dostać do wewnątrz. Komorę grze‑

ponieważ znajdują się tam dolmenowe cysty oto‑

balną otaczano pewnego rodzaju wydłużonym kurha‑

czone kilkoma koncentrycznie ułożonymi okręgami

nem, który musiał wydawać się kopcem posiadają‑

z pionowymi płytami kamiennymi. Każdy z central‑

cym najwyższy punkt nad wejściem i najniższy z tyłu:

nie położonych kamiennych okręgów (o średnicy od

ten ostatni prawie zawsze tworzył apsydę. Najstarsze

5 do 8 m) zawierał ciało, pogrzebane w pozycji kucz‑

grobowce były także największe i mogły pomieścić

nej, wraz z darami wotywnymi. Mniejsze koła pocho‑

kości wielu zmarłych.

dzące z późniejszego okresu wyróżniały się podwój‑

Tomba di Coddu Vecchiu (1600–1200 p.n.e.) jest

nym rzędem kamieni, których boki były rzeźbione.

najwspanialszym z grobowców gigantów w regionie

Przypuszcza się, że rzędy te były używane do odzie‑

Gallura. Ten obiekt nakryty był początkowo kamienną

rania ze skóry przed pochówkiem.

aleją i dopiero później przekształcono go w grób

Można sądzić, że zmarli w Li Muri byli ważnymi osobi‑

giganta poprzez dodanie dużego portalu wysoko‑

stościami, prawdopodobnie należącymi do klasy spo‑

ści ponad 4 m i szerokości blisko 2 m. Jego ściany

łecznej utrzymującej się z hodowli owiec. Odnalezione

i dach wykonano z płyt bazaltowych. Rzeźbiona gra‑

przedmioty także wskazują na związki z obszarem

nitowa płyta została położona przy końcu półokrągłej 51


Fotografie Jacek Dembosz

1

3

2

4

budowli (zbliżonym do kształtu rogów byka). Małe wejście, połączone z korytarzem grzebalnym, two‑ rzy coś, co wygląda na „fałszywe drzwi”. Może to być

1 Tomba di Coddu Vecchiu,

symbol związków ze światem zmarłych. Ograniczone wymiary wejścia umożliwiają czysto symboliczną

Arzahena 2 Tomba di Giganti

interpretację.

di Li Lolghi, Arzahena

Podobnym grobowcem w pobliżu Arzaheny jest

3 Komora grzebalna di Coddu Vecchiu 4 Tomba di Coddu Vecchiu, Arzahena, detal 5 Rzut grobowca di Coddu

5

Tomba di Li Lolghi (1800–1200 p.n.e.), położone

na duże odległości) albo, co bardziej prawdopodobne,

na szczycie małego wzgórza. Najstarsze znalezione

przy tworzeniu ich na miejscu pochówku ściśle prze‑

tam przedmioty pochodzą z 1800 r. p.n.e. Stela w cen‑

strzegano wymaganych przez religię reguł.

trum fasady wznosi się na wysokość 3,75 m.

Vecchiu

Zaskakuje fakt, że na całej wyspie stele, cen‑

52

Groby w Tamuli i betyle

tralne płyty tych grobów, mają taki sam relief, jak

Występowały tam także inne groby gigantów, które

gdyby wykonano je w jednym zakładzie kamieniar‑

mogły poszczycić się olśniewającą fasadą, zbudowaną

skim (mało prawdopodobne, aby je transportowano

z warstw rzeźbionych bloków lub wzniesione były

Wiadomości asp /61


7

6

przy użyciu bloków doskonale wyrównanych i wygła‑

i zachodniej Sardynii. Niektórzy uważali, że stano‑

dzonych. Pozostałości tych drugich można znaleźć

wiły one małe ołtarze, miejsca spotkań pomiędzy

720 m n.p.m. w Tamuli koło Góry Sant’Antonio (nie‑

bóstwem a wiernymi, inni – że były strażnikami gro‑

Alberto Ferrero della

opodal miasta Macomer). Znajdujące się tam, niestety

bów. Można zaryzykować stwierdzenie, że betyl jest

Marmora Vojage en

naruszone przez ząb czasu, grobowce – oznaczone

zatem pierwszym pomnikiem bóstwa, jeszcze zanim

Sardaigne – 1868

jako „A”, „B” i „C” – miały kształt wydłużonego kor‑

zyskał szczegółowe detale i obróbkę rzemieślniczą,

pusu, zwykle z apsydą i łukiem w kształcie sierpa

jak to się działo w przypadku pomników w starożyt‑

od frontu, rozszerzającym się na boki oraz tworzącym

nym Egipcie, przedstawiających bóstwa pół ludzkie,

8 Betyle w Tamuli

dwie ściany zamykające okrągły obszar zwany exedra

pół zwierzęce.

i przypominającym dziwną formę: głowę byka, bóstwo

Jeżeli nekropolie, domy wróżek i groby gigantów

↓ Rzuty grobowców

byka lub bóstwo męskie. Na tym obszarze członko‑

miały stanowić dla zmarłych swego rodzaju prze‑

wie lokalnej społeczności mieli zwyczaj odprawiania

pustkę do przyszłości, to przedsięwzięcie takie Sar‑

rytuałów pogrzebowych ku czci zmarłych przodków.

dom się udało.

6 Rekonstrukcja Grobu „A” w Tamuli, w głębi‑ widoczne betyle i nura‑ ghe, ilustracja z książki

7 Model typowego Grobu Gigantów, Symulacja 3d, Cristiano Cani

w Tamuli „A”, „B” i „C”

Odkryte obok grobu elementy zdają się potwierdzać, nie używano go w następnych okresach. Grobowiec „A” w Tamuli znany jest jako „Grobowiec „A”

betyli”. Betyl (z greckiego: baïtulos, herbrajskiego: Beth‑Lahem) był szczególnie czczony na Bliskim

8 Fotografie Jacek Dembosz

że grób pochodzi ze średniej epoki brązu i że ponow‑

Wschodzie. Właściwie wszyscy nasi przodkowie wyznawali kult kamienia, wierząc, że obdarzony jest nadprzyrodzoną mocą. Po lewej stronie grobu można zauważyć sześć słynnych betyli (świętych kamieni), prawdopodobnie „B”

stojących w innej pozycji niż pierwotna. Te kamienie bazaltowe są starannie rzeźbione na kształt stożków. Trzy betyle stojące obok siebie pokazują rudymenty sutków – to odpowiedniki kobiet; pozostałe trzy, sym‑ bolizujące płeć męską, są mniejsze i porozrzucane.

„C”

Betyle mierzą od 1 do 2 m i znajdowano je w pobliżu wielu grobów gigantów, szczególnie w centralnej 53


1 2

Nuraghe 1 Nuraghe w Tamuli

W Tamuli obok wspomnianych grobów można także

2 Nuraghe La Prisgiona

podziwiać nuraghe, symbol tej cywilizacji. Nuraghe, okrągłe, megalityczne wieże o pochyłych ścianach, o takim kształcie i tak liczne można spotkać tylko na Sardynii. Ponoć odkryto ślady po ponad 30 tys. tych budowli. Umiejscawiano je tak, aby z każdej z nich widać było na horyzoncie przynajmniej dwie kolejne. Badacz Giovanni Lilliu uważał, że nazwa nuraghe wywodzi się od starożytnego rdzenia paleosardycz‑ nego „nur” (z praindoeuropejskiego języka nura lub nurra), który oznacza „pusty stos”, „wydrążenie”. Słowo nuraghe może też pochodzić od fenickiego nur hag, czyli dom ognia. Pierwsze budowle pochodzą ze średniego okresu brązu (1600 p.n.e.), a w późnym

↑ Rekonstrukcja nuraghe Santu Antine

54

okresie brązu (1200–900 p.n.e.) zostały odbudowane

do innych krajów basenu Morza Śródziemnego. Okrą‑

i powiększone. Wykopaliska w wielu nuraghe udo‑

głe tholosy o grubych murach, podobne do kurhanów,

wodniły mnogość ich funkcji. Były to po części for‑

zawierały wewnątrz kolistą (Europa) lub kwadratową

tece, punkty obserwacyjne, wieże ciszy, spichlerze,

(Daleki Wschód) komorę z kopułą, do której prowa‑

mieszkania, miejsca zgromadzeń i kultu itp. Istnieje

dzi korytarz, i stąd też nazywane są tam „grobami

kilkanaście ich typów. Obok prostych, pojedynczych

korytarzowymi”. Większość tych unikatowych wież

nuraghe z korytarzem („protonuraghe” lub „pseudo‑

na Sardynii leży w ruinie; jedynie nieliczne mogą się

nuraghe”), tholos, występują konstrukcje złożone,

pochwalić w miarę dobrą formą. Niektóre wysokie

wielowieżowe, trzy-, cztero- i pięciolistne. Do ich

są tylko na kilka metrów, inne sięgały 27 m. Gru‑

budowy użyto ogromnych nieociosanych kamieni.

bość ścian wynosi od 2 do 5 m! Niskie wieże mają

Sardyński badacz z Cagliari, Pierluigi Montal‑

we wnętrzu tylko jedną komorę, najwyższe podzie‑

bano, doszukuje się podobieństw między megali‑

lone są na kilka pięter. Niektóre wieże rozbudowano

tycznymi technikami budowlanymi zastosowanymi

w większe twierdze, otoczone murami, gdzie w razie

przy wznoszeniu peloponeskich cytadeli w Tiryns

potrzeby mogło znaleźć schronienie kilkuset ludzi.

i w Mykenach, w stolicy imperium hetyckiego Hattusa

Nuraghe zakończone były płaskimi platformami

w Azji Mniejszej, a także w przypadku dużych grobów

służącymi do obserwacji i obrony. W późniejszym

(tholos) rozsianych na wybrzeżach Morza Egejskiego

czasie wyposażono je w wysunięte ku przodowi

i na Bliskim Wschodzie. Niewykluczone, że tech‑

wykusze, pomosty do zrzucania kamieni. Najstarsze

niki budowlane zostały wyeksportowane z Sardynii

wieże, z około 1500 roku p.n.e., charakteryzowały

Wiadomości asp /61


Fotografie Jacek Dembosz

3

3 Tholos, Nuraghe Losa Abbasanta

4

5

pochyłe ściany zewnętrzne, które z czasem ulegały

wieży centralnej, ciągi korytarzy biegnące wokoło,

wyprostowaniu.

kamienne schody i stopnie prowadzące ślimakami

4 Nuraghe Losa Abasanta

Złoty okres dla nuraghe przypadł na wczesny okres

na wyższe poziomy. Dowód biegłości technicznej tego

5 Mury nuraghe Santu

żelaza, między 1600 a 500 rokiem p.n.e. Ostat‑

społeczeństwa. Robi to wszystko niesamowite wra‑

nie nuraghi wzniesiono między 600 a 250 p.n.e.

żenie. Grube pochyłe ściany stykają się ze ścianami

Gdy w roku 231 Rzymianie zdobyli wyspę, były

nachylonymi od strony przeciwnej, powstaje tym

już opuszczone.

samym stabilna konstrukcja z korytarzami o prze‑

Antine 6 Nuraghe Losa Abbasanta, Ministero per i Beni e le Attività Culturali 7 Nuraghe La Prisgiona

Do najwspanialszych nuraghe należą Santu

kroju trójkątów. Średnica każdej kolejnej warstwy jest

Antine di Torralba, Losa Abbasanta (datowana na rok

mniejsza od poprzedniej, co tworzy kopułę na kształt

ok. 3500 p.n.e.), Su Nuraxi i Palmavera. Z zewnątrz

mocno wygiętego łuku. Głazy są do siebie ściśle

budowla taka wygląda jak duży kamienny monolit,

dopasowane oraz dodatkowo uszczelnione ziemią

ale gdy wejdziemy do środka, nie możemy wyjść

tak, że cała budowla była hermetyczna i nie prze‑

ze zdumienia, że to tak ogromny obiekt. Okazuje

puszczała wody. Stanowiła znakomite schronienie nie

się, że to rodzaj wieży w wieży, czasem kompleks

tylko przed żarem, wodą, ale i ewentualnym atakiem

mniejszych wież, trzech–pięciu stojących wokół

tak z Ziemi, jak i… z nieba. Budowla nie do ruszenia.

6

7

55


56

Wiadomości asp /61


Wokół wież rozlokowane są resztki całych osad

↑ Nuraghe Losa Abbasanta

mieszkalnych na planie okręgu, otoczonych murem,

(obok) prace rekonstruk‑

z własnymi miniwieżami. I znowu odwieczne pytania: jak oni to zrobili, skąd i jakim sposobem transpor‑

cyjne 1893 r. Ministero per i Beni e le Attività Culturali

towali ciężkie kamienne bryły i jak zmyślnie złożyli w całość bez użycia zaprawy, że nie runęły i mocno tkwią na swoim miejscu? Jeśli Sardowie pozostawili po sobie nekropolie i groby, to jest to, ogólnie rzecz biorąc, działanie dla nas zrozumiałe, czyniła tak większość pradawnych społeczeństw. Natomiast kompletną zagadką jest ów pęd do stawiania okrągłych kamiennych wież

↑ Ceramika z nuraghe Losa Abbasanta

w tak wielkiej liczbie (i to niezależnie od tego, czy było ich tylko 8, czy aż 30 tys.). Ich społeczność nie była raczej tak liczna, aby większość zajmowała się

Poza nielicznymi wyjątkami, gdy nuraghi mogły peł‑

kamieniarką i budownictwem, czymś tak mało prak‑

nić rolę fortyfikacji, spichlerzy, domostw, większość ↓ Nuraghe Santu Antine

sprawia wrażenie, jakby nie miały służyć niczemu. Nie są to domy, nie są to grobowce, nie są to rów‑ nież pomniki bóstw, nie sprawiają wrażenia typo‑ wych (bo nietypowych już tak) miejsc sakralnych. Jak gdyby ich przeznaczenie powiązane było raczej z czymś kompletnie zagadkowym i tajemniczym. „W książce

L’osola sacra Augusto Mulas twier‑

dzi, że Sardowie dysponowali głęboką wiedzą astro‑ nomiczną i to w tym należy upatrywać lokalizacji nuraghów, które mogły odzwierciedlać mapę nieba. Uważa on, że w Torralba usytuowanie wież pokrywa się z gwiezdną mapą Plejad. Fotografie Jacek Dembosz

tycznym wobec myślistwa, rolnictwa czy rękodzieła.

„Wszelka

nasza myśl o przeszłości jest melan‑

cholijna, ponieważ ci, których już nie ma ukazują się nam jako ogromne królestwo cieni, niemożliwe do jednoznaczego określenia”3. 57


1

2

Święte studnie

Alfabet nuragiczny

Kolejnymi na wyspie miejscami o charakterze sakral‑

Problematyką nuorską zajmują się także ludzie spoza

nym, łączącymi kamień i wodę, są obiekty związane

oficjalnych kręgów naukowych, którzy usilnie doma‑

z animistycznym kultem wody, która stanowiła

gają się od świata akademickiego uznania dla ich

2 Alfabet nuragiczny

od zawsze cenny element decydujący o przetrwaniu

teorii. Wysiłki te znajdują przeważnie finał w szu‑

3 Santa Cristina

ludzkich wspólnot. Przy konstruowaniu tych obiek‑

fladzie opatrzonej napisem: „archeologia heretyków

tów zastosowano kilkanaście różnych rozwiązań,

i marzycieli”. Wiadomo jednak z praktyki, że owi

które wyraźnie wskazują na przestrzeganie obowią‑

„marzyciele” bardzo często mają rację.

1 Santa Cristina w Paulilatino schody i podziemna kopuła z otworem skierowanym

w Paulilatino – rzuty Betyle w Tamuli

3

58

zujących w tym zakresie strukturalnych standardów

W grudniu 2009 r. w Orosei odbyła się konferen‑

architektonicznych właściwych miejscom świętym.

cja archeologiczna pod hasłem „Battommizz’annos

Należą do nich trzy zasadnicze elementy: atrium

a oje. S’Europa de sos sardos anticos”, która rozpo‑

(przedsionek poprzedzający dostęp do źródła wypo‑

częła się od sensacyjnej wiadomości podanej przez

sażony w kamienne siedziska po bokach, gdzie wierni

specjalistę od pisma, Gigiego Sannę, mianowicie –

mogli składać ofiary i odprawiać rytuały), schody

że królowa Saby i Nuragowie posługiwali się tym

(prowadzące do podstawy komory z tholos, co doty‑

samym alfabetem protokananejskim. Informacja

czyło wyłącznie świętych studni) i komora z fałszy‑

ta zabrzmiała sensacyjnie, bo mówiło się do tej

wym sklepieniem typu nuragicznego znajdująca się

pory, że cywilizacja nuorska nie znała pisma. Fascy‑

pod ziemią, mająca za zadanie ochronę źródła.

nująca teoria oparta jest na najnowszym odkryciu

Chociaż na wyspie nie brakuje słodkowodnych

w pobliżu hipotetycznej siedziby mitycznej królowej

akwenów, woda traktowana była jako cenny życiodajny

Saby w Jemenie – napisie na kamieniu w alfabe‑

element, którym – według wierzeń tamtejszych spo‑

cie protokananejskim. Wiele odczytanych tam liter

łeczności – obdarzała ich przedstawiana pod żeńską

jest identycznych z literami skatalogowanymi przez

postacią Wielka Matka żywicielka wszelkich stworzeń.

Gigiego Sannę w oparciu o 50 znalezisk epigraficz‑

Starożytna studnia w Santa Cristina w Pauli‑

nych odnalezionych na terenie stanowisk archeolo‑

latino, to, jak twierdzi profesor Arnold Lebeuf nic

gicznych na Sardynii. Konkluzja odkrycia jest taka,

innego, jak obserwatorium astronomiczne. Stud‑

że proto‑Sardowie posługiwali się pismem tak jak

nia pełniła funkcję bardzo precyzyjnego narzędzia

najstarsze i najlepiej wykształcone ludy, które przy‑

do obserwacji deklinacji księżyca oraz jako instru‑

najmniej 15 wieków przed naszą erą żyły i prowadziły

ment do przewidywania zaćmień.

handel we wszystkich zakątkach świata.

Wiadomości asp /61


52 51 50 49 48

22

21

17

20 19 18 17 47 46 45 44 43

23

22

26 26 27 28 29 24 25

30

21

31

16

1

2

11

3 4

6 1

12

7

5

2 3

10

8

34 35 36

9

6

14 19

18

24

23

15 14

32 33

4

13

16

20

15

5

25

13 12 11 42 41

40 39

10

9

8

7

3837

4

5

Sa Pintadera – kalendarz nuragiczny

Wiąże się z tym fascynujące pytanie: z jakiego powodu

Leonardo Melis wspólnie z matematykiem Nicolą de

ci wspólnie pogrzebani ludzie (znajdowano w grobach

Pasquale są autorami kolejnego odkrycia. Na znale‑

nawet po 60 szkieletów) zmarli? Czy można precy‑

zionym przy nuraghe w Santu Antine di Torralba cera‑

zyjnie określić naturę chorób, które doprowadziły

6 „Mummies, Bones and

micznym krążku dopatrzyli się starożytnego, nura‑

do śmierci starożytnych wojowników nuraghe z Sar‑

Ancient Pathogens”,

gicznego kalendarza. Więcej, twierdzą, że odczytali

dynii? W jaki sposób można wykazać, czy łucznicy

Sassari IX 2012

zakodowany system, na podstawie którego kalendarz

z Monte Parma cierpieli na jakąś konkretną chorobę?

ten funkcjonował.

Aby dzisiaj odpowiedzieć na nurtujące badaczy pyta‑

4 Pintadera – kalendarz nuragiczny 5 Pintadera (kopia) odnaleziona w nuraghe Santa Antine, Torralba

Do tej pory ceramiczne krążki Pintadera uzna‑

nia, nie trzeba już sięgać do fantastyki. Na pomoc

wano za antyczny przyrząd do wytłaczania wzoru

archeologom przyszli eksperci od DNA i biologii

na chlebie, także na Sardynii. Krążek z Santu Antine,

molekularnej. Obecnie głównym narzędziem pracy

liczący sobie 4000 lat, wykonany jest z terakoty

archeologów jest badanie chromosomów. Jednym

i ma kształt okręgu, z dekoracjami w formie gwiazdy

z najbardziej fascynujących tematów sympozjum

i kwiatu życia. Według badaczy miał więc nie tylko

było przypadkowe znalezisko w obszarze archeolo‑

mistyczne, ale i praktyczne znaczenie.

gicznym Sant’Imbenia (Alghero). Była nim waza wypełniona po brzegi nasionami ostu. 3000 lat temu

Mumie, kości i starożytne patogeny

osada Sant’Imbenia była ważnym ośrodkiem handlu

Wiemy, że na Sardynii istniał rozwinięty kult zmar‑

i wymiany towarów. Skąd wzięła się tam ta – wyko‑

łych, na który składały się takie praktyki jak spanie

nana na Sardynii – waza wypełniona nasionami ostu?

koło grobów w celach magicznych i terapeutycznych. Kultywowano kontakt między żywymi i umarłymi.

6

Podczas ubiegłorocznego, wrześniowego sympozjum w Stintino (Uniwersytet w Sassari), które odbywało się pod hasłem „Mummies, Bones and Ancient Patho‑ gens”, skonfrontowano zdobycze dwóch dziedzin nauki – archeologii i biologii molekularnej – dzięki czemu próbowano lepiej zrozumieć mechanizmy wykluwania się nowych i dawnych chorób. Powody masowej budowy grobów nadal okryte są tajemnicą. 59


1

3

2

I po co przechowywano nasiona rośliny tak powszech‑

nami nową interpretację dotyczącą historii Europy.

nie rosnącej w całym basenie Morza Śródziemnego?

Aby jednak poznać odpowiedzi na różne intrygu‑

Zespołowi bioarcheologów z Uniwersytetu

jące nas pytania, musimy uzbroić się w cierpliwość.

w Sassari, pracujących pod nadzorem profesorów

Na chwilę obecną muszą nam wystarczyć same rybki,

Salvatorego Rubina, Davida Kelvina i Marca Rendel‑

zaś dla bardziej ambitnych amatorów‑archeologów –

liego, udało się pobrać z tych starożytnych nasion

wyprawy na wyspę.

(Sylibum marianum) DNA. Okazało się, że nasiona

Rozpoczęliśmy słowami Normana Daviesa, więc

te wykazują właściwości medyczne, które były znane

pora i jego słowami zakończyć: „Wiele jest sposo‑

już na początku okresu rzymskiego. Ta antyczna

bów przywracania i zachowania pamięci. Nie istnieje

waza nie była niczym innym jak podręczną apteczką

jedyna droga ocalenia pamięci o tym, co odeszło. Lek‑

do natychmiastowego wykorzystania przy zatruciu

cje języka i lekcje historii to tylko jeden z elementów

wywołanym grzybami lub na wypadek poważnych

strategii. Wielu ludzi wierzy, że dusza czy też duch

problemów z wątrobą. W nasionach ostu tkwi bowiem

utraconej kultury tkwi w nieuchwytnym genius loci

sekret na zniwelowanie działania trucizn. Wniosek

miejsc, gdzie niegdyś cieszył się on pełnią życia”4.

nasunął się sam: można, nie uciekając się zbytnio do fantazji, pomyśleć o ulepszeniu zalet ostu tak, aby obecnie wykorzystać tę roślinę w celach farma‑ kologicznych lub energetycznych. Veni, vidi, scripsi

1 Wykopaliska w Alghero

Cywilizacja nuorska stanowiła w swoim czasie szczy‑

JIDC Post Cards Blok

tową formę w porównaniu z innymi cywilizacjami

Alyson Kelvina

śródziemnomorskimi. Nie wiadomo, czy kiedykol‑

2 Nuraghe w Tamuli, ilu‑ stracja z książki Alberto

wiek uda się rozwiązać wszystkie zagadki związane

Ferrero della Marmora

z tą kulturą. Przed naukowcami jeszcze wiele badań

Vojage en Sardaigne

archeologicznych, genetycznych i historycznych. Gdy

– 1868 3 Demon z czterema oczami, Abini, Teti, brąz

60

Źródła: Philip Coppens, The Mysterious Seafarers of the Faraway Island. Caterina Bittischesu, Le tombe di giganti. Ercole Contu, The Prehistoric Altar of Monte d’Accoddi. Pasquale Porcu Nei semidi cardo il segreto per contrastare antichi veleni [artykuł w „La nouva Sardegna” z 06.09.2012]. Pierluigi Montalbano, All’inizio l’alfabeto nuragico era solo pittografico. Paolo Melis, La civilisation Nuragique. Przypisy: 1 Puszka sardynek kosztowała wówczas ok. 20 zł. Za średnią pen‑ sję można było nabyć 100 puszek, obecnie 1200. 2 Sensacyjna powieść sir Arthura Conan Doyle'a Znak czterech (ang. The Sign of Four) z Sherlockiem Holmesem, 1890.

zostaną ukończone, może okazać się, że ta unikatowa

3 Czesław Miłosz, Spiżarnia literacka, Kraków 2011

w obszarze Morza Śródziemnego kultura odsłoni przed

4 Norman Davies, Zaginione królestwa, Kraków 2010.

Wiadomości asp /61


I d e e – P o g l ą d y – I nt e rpr e ta c j e

Szkoła na Końcu Świata Andrzej Śmiałek

↑ Thsering Pemba

nie radzą sobie z materialną falą nowoczesności. Ubó‑ stwo i zacofanie sprawia, że mieszkańcy takich obsza‑

Jako projektanci możemy poszukiwać nowych zawo‑

rów mają jeszcze większą niż zachodni odbiorcy trud‑

dowych wyzwań i inspiracji nawet w najbardziej odle‑

ność z rozróżnianiem pomiędzy rzeczywistą potrzebą

głych miejscach świata. Wszędzie, gdziekolwiek żyją

a chwilową zachcianką. Jako projektanci powinniśmy

ludzie, pojawiają się potrzeby, które możemy poznać,

mieć tego świadomość.

Absolwent Wydziału

spróbować je zrozumieć, a następnie w twórczy spo‑

Powyższe refleksje zrodziły się dwa lata temu,

Form Przemysłowych

sób na nie odpowiedzieć. Uważam, że uprawiając

podczas mojej podróży do Mustangu. Ta nepalska

ten zawód, mamy ogromny wpływ (choć zazwyczaj

prowincja, niegdyś samodzielne Królestwo Lo, jest

Kształtowania Środków

pośredni) zarówno na kierunek zmian warunków

miejscem, gdzie rdzenna tybetańska kultura, tradycja

Pracy. Działalność peda‑

życiowych ludzi, jak i na wynikające z tych zmian

i system wartości zdołały przetrwać. Trudno nie dać

postawy społeczne. Niestety, nie zawsze jest to wpływ

się uwieść jej tajemniczej aurze i zatrzymanemu tam

W roku 2011 otrzymał tytuł

pozytywny. Różne wynalazki i osiągnięcia współcze‑

czasowi. Urzeka piękno surowego krajobrazu Wyżyny

doktora. Jest adiunktem

snej cywilizacji, wkraczając w świat lokalnych społecz‑

Tybetańskiej, któremu uroku dodają czorteny, mury

w Katedrze Projektowania

ności, często zaburzają ich wewnętrzną, utrwaloną

modlitewne i stosiki kamieni ułożone prostodusz‑

w czasie harmonię. Tradycyjne formy i rzemieślnicze

nie przez pielgrzymów. Wioski sprawiają wrażenie

właściciel ERGO DESIGN.

umiejętności wynikające ze specyfiki lokalnych uwa‑

żywych skansenów. Nie sposób również nie poddać

Współzałożyciel i wice‑

runkowań wypierane są przez masowo produkowaną

się mistycznej atmosferze starych buddyjskich świą‑

tandetę, a pozorne ułatwienia prowadzą do nieodwra‑

tyń. A jednak z tej średniowiecznej aury wyłania się

łej po to, by pomagać dzie‑

calnych zniszczeń w środowisku. Nie chcę powiedzieć,

także inny obraz. Wielowiekowa tradycja coraz bar‑

ciom żyjącym w zacofanych

że należy odrzucać wszystko, co nowoczesne. Takie

dziej poddaje się nowoczesności. Zacofany Mustang

i trudno dostępnych rejo‑

twierdzenie byłoby nonsensem. Wiele produktów

z trudem potrafi przyjąć i zasymilować jej przejawy

i nowych technologii pozytywnie i niezaprzeczalnie

bez uszczerbku dla swojej niematerialnej kultury.

ASP w Krakowie. Dyplom w 1995 r. w Katedrze

gogiczną na macierzystej uczelni rozpoczął w 2010 r.

Ergonomicznego. Od 1995 r. pracownik oraz współ‑

prezes fundacji „Szkoły na KońcuŚwiata”, powsta‑

nach świata. Autor bloga Motorem do Nepalu.

wpływa przecież na poprawę jakości ludzkiego życia.

Z tym większą radością więc znalazłem się

A jednak dzisiejszy rozwój wzmacniany procesami

w szkole w Jharkot, niewielkiej wiosce u stóp przełę‑

globalizacji niesie w sobie wiele zagrożeń, szczególnie

czy Thorong‑la. Szkoła mieści się w 500‑letnim klasz‑

niebezpiecznych dla kultur, które z różnych powodów

torze i od 2000 r. uczą się w niej mali Tybetańczycy 61


1

3

2

4

3

62

Wiadomości asp /61


Zapraszamy do odwiedzenia strony: www.szkolynakoncu‑ swiata.org.

5

1 Palsang Lhamo, Ngawang Tsering, Tshering Lhamo, Karma Choesang 2 Koncepcja architekto‑ niczna budynku szkoły w Jharkot 3 Czorten (kapliczka) w Lo Montang, Górny Mustang 4 Panorama Wyżyny Tybetańskiej 5 Flagi modlitewne przy klasztorze w Lo Montang, Górny Mustang

z rozsianych po całym Mustangu wiosek. Dzięki

tybetańskiej i równocześnie zakłada wykorzystanie

pomocy kilku niewielkich organizacji i wielkiemu

najnowszych rozwiązań z zakresu m.in. pozyskiwania

zaangażowaniu miejscowych nauczycieli dzieci

energii, magazynowania ciepła oraz wody. Konstrukcja

te mają szansę na naukę oraz poznawanie swojej

budynków będzie wykonywana przez miejscowych rze‑

kultury i wielowiekowej tradycji, która z trudem

mieślników stosujących typowe dla tego regionu mate‑

zmaga się z wkraczającą z coraz większym impetem

riały i technologie, odporne na wstrząsy sejsmiczne

nowoczesnością. Jest to miejsce niezwykłe, urzeka‑

i dostosowane do miejscowego krajobrazu. Instalacje

jące zarówno pięknym położeniem, jak i otwartością,

i udogodnienia będą natomiast odpowiadać najwyż‑

serdecznością uczniów oraz nauczycieli. To nieza‑

szym standardom ochrony środowiska naturalnego

przeczalny dowód na to, że nawet w najbiedniejszych

oraz zrównoważonego projektowania. Intencją wszyst‑

rejonach świata są miejsca, gdzie dzieci mogą być

kich zaangażowanych w realizację projektu jest stwo‑

szczęśliwe, gdzie ktoś potrafi się nimi zaopiekować

rzenie miejsca, które z jednej strony będzie korzystać

i przygotować je do życia we współczesnym świecie

ze współczesnego dorobku nauki i techniki, a z drugiej

tak, by rozwijając się, nie traciły własnej tożsamo‑

– będzie odwoływało się do miejscowej tradycji.

ści. Dlatego zaraz po powrocie do Krakowa, wspólnie

W ubiegłym roku, dzięki stypendiom ufundowa‑

z żoną i z kilkoma przyjaciółmi założyliśmy fundację,

nym przez naszych donatorów, troje absolwentów

której celem jest pomoc absolwentom jharkockiej

szkoły w Jharkot rozpoczęło naukę w Kathmandu.

szkoły w dalszej edukacji oraz stworzenie lepszych

W czerwcu następni uczniowie skończą szkołę

warunków bytowych dla jej małych uczniów.

i według nas powinni mieć prawo do dalszej edukacji.

Wiekowy budynek, choć piękny, zupełnie nie

Czas spędzony z nimi utwierdził mnie w przekonaniu,

nadaje się na szkołę z internatem w surowym hima‑

że wspierając ich naukę, dajemy im nie tylko możli‑

lajskim klimacie. Pomieszczenia są ciasne, zimne

wość lepszego życia w tym ciągle jeszcze zacofanym

i wilgotne, a brak toalet i bieżącej wody utrudnia

kraju, ale – być może przede wszystkim – pomagamy

zachowanie podstawowej higieny. Z inicjatywy dyrek‑

im zachować kulturową tożsamość i jej dziedzictwo.

tora szkoły, Mohana Gurunga Lamy, powstał właśnie

Jeśli ta stara kultura, wraz z jej bezcennymi zabytkami,

projekt nowego kompleksu szkolnego, który opiera

systemem wartości i tradycją, przestanie istnieć, nawet

się na tradycyjnych formach lokalnej architektury

zglobalizowany świat stanie się po prostu uboższy. 63


F e l i e ton

pinterest – [‘wpnijs‘też]

Darek Vasina

Zarzucić wędkę i powolutku nawlekać na haczyk nazwisko za nazwiskiem, odpowiednio dozując, aż

Pamiętam, jak jeszcze nie tak dawno – jakieś 10,

omdlała adeptka sztuki z oczami jak spodki od fili‑

15 lat temu – każdy z nas posiadał własny, indy‑

żanek nie będzie w stanie odróżnić interesującego

widualny zbiór ulubionych artystów. Ulubione

faceta od wygadanego huncwota machającego przed

nazwiska, ulubione obrazy, pilnie strzeżone skarby.

nosem paroma egzotycznymi nazwiskami. No, ale

Nauczyciel, rysownik,

Tym cenniejsze, im rzadsze, tym cenniejsze, im bar‑

to oczywiście inni, nie, nie, to nie my. My się brzy‑

malarz i grafik.

dziej indywidualnie znalezione. Trzymane w klatce

dziliśmy takimi metodami (sekundkę, bo nosem

własnej pamięci lub w klatce własnej biblioteczki

porysowałem monitor jakoś tak nagle). Nie wspomnę

w latach 1985–1990.

z albumami. Ten zbiór nie był do podziału z byle

o tym, jak pełnymi garściami z tych tajnych zbiorów

Prowadzi pracownię malar‑

kim. Był jak tajny znak tajnego bractwa, był magicz‑

korzystaliśmy, oszukując się, że to moje, oryginalne,

nym hasłem otwierającym sezam przyjaźni, był jak

że tylko przypadkowo forma ta sama, pomysł ten

estetyczne mrugnięcie okiem – jestem swój, a reszta

sam, motyw ten sam, kreska ta sama, nawet podpis

to masa. Rodzaj wiedzy tajemnej. Co sprytniejsi potra‑

nam się jakoś taki sam zrobił… Pamiętam, jak nasi

fili kręcić tym tajnym zbiorem przed płcią piękną jak

profesorowie dozowali nam ułamki swych zbiorów,

robakiem na haczyku przed wygłodniałym karpiem.

nazwisko po nazwisku, jak z kroplomierza. Łapaliśmy

Ur. w 1964 r. Studia na Wydziale Grafiki

stwa na Wydziale Grafiki krakowskiej ASP. Od 2007 r. prof. ASP.

64

Wiadomości asp /61


Nie, dość tego, koniec, basta, zry‑ wam z tym! Siadłem obrażony tyłem do komputera, żeby wiedział, że jestem obrażony. Fiuuu… o, przy‑ szedł jakiś mail… fiuuu, o, następny! Ojej, ktoś wpiął sobie znaleziony przeze mnie obrazek… A kto to? […] te krople, długo ogrzewając je w dłoniach, patrząc

ale wtedy miała jedną. Taką poetycką!!! Aaaaa…

przez ramię, czy ktoś nie podejrzał, czy ktoś nie

biegałem w kółko po pokoju jak pies za własnym

podsłuchał.

ogonem. Dwie godziny później leżałem pod stołem,

Zaczęło się niewinnie. Jakieś maile w skrzynce,

z pianą na ustach, śmiejąc się głośno i histerycznie,

że ktoś coś podpiął, że ktoś coś lubi. Pewnego dnia

waląc na oślep po klawiaturze, klikając następne

Jot przyszła do pracy, ja wybełkotałem: – Chcesz pić

setki obrazków. Pomyślałem, że chyba zaczynam

teraz? – mając na myśli, że zrobię herbatę. Jakiś sła‑

wariować, bo wszystko mi się podoba.

bowity byłem tego dnia, więc ona wyrazu „chcesz”

Nie, dość tego, koniec, basta, zrywam z tym! Sia‑

nie usłyszała w ogóle, a „pić teraz” zrozumiała jako

dłem obrażony tyłem do komputera, żeby wiedział, że

„pinterest” – no i zaczęliśmy rozmawiać. Że ona

jestem obrażony. Fiuuu… o, przyszedł jakiś mail… fiuuu,

już od dawna, że ciekawe zdjęcia i reprodukcje,

o, następny! Ojej, ktoś wpiął sobie znaleziony przeze

że ma już mnóstwo obserwatorów (followers), że

mnie obrazek… A kto to? A jakie ma tablice? Zerknę

ona pierwsza. Szlag mnie trafił w duchu, bo Jot jest

tylko na chwilkę… jednym okiem…

zawsze pierwsza, zawsze dwa kroki przede mną. Nic

Cztery godziny wyparowały jak kamfora…

nie dałem poznać po sobie tymczasem, z „japońską”

Ta zabawa polega na kolekcjonowaniu i chwale‑

twarzą zbijałem argumenty, brwi do góry, zamiast

niu się. Patrzcie, jakie mam fajne zbiory, patrzcie, jaki

ust mała podkowa, że mnie taka masówka nie intere‑

jestem interesujący. Któż tego nie lubi! Lecz poprzez

suje, że ja stawiam na niszowość, na elitarność, phi,

chwalenie dzielimy się z innymi naszymi odkryciami,

a co mi tam, phi, machałem od niechcenia rączką,

ulubionymi dziełami, artystami. Trzeba też uważać, żeby

jakbym muchę odganiał, nóżka się rytmicznie

powiedzieć o sobie tylko tyle, ile chcę. Zbiór obrazów,

poruszała sama. Po zajęciach podreptałem prosto

zdjęć, jakie lubimy, może się stać niezamierzoną formą

do siebie. Włączyłem komputer, zalogowałem się

ekshibicjonizmu. Ten portal to wieża Babel, zbiorowi‑

i „poszło”. Pierwsze sześć godzin minęło niezau‑

sko wszystkiego, lecz w bardzo szybki sposób pomaga

ważalnie. Z wywalonym językiem, śliną ściekającą

odnaleźć swoją „niszę”, wyklarować swój gust. Dzięki

po brodzie na klawiaturę klikałem w obrazki jeden

niej w prosty sposób mamy dostęp do zdjęć, reproduk‑

po drugim, umieszczając je na swoich tablicach.

cji, na które albo w ogóle nie mielibyśmy szansy tra‑

Nie wiem, ile spałem. Mrugając odrobinę za szybko

fić, albo odnalezienie ich zajęłoby nam długie godziny.

czerwonymi jak u królika oczami, wpatrywałem się

Z drugiej jednak strony, nie mogę się oprzeć wrażeniu,

na drugi dzień w monitor, klikając w podobające

jakiego nie mogłem pozbyć się w Kassel i w Wenecji,

mi się obrazki kolejne parę godzin. Potem nastą‑

że zaczynamy wszyscy oglądać to samo, tworzy się

piło załamanie. Zlikwidowałem wszystkie tablice,

jakiś rodzaj globalnego gustu, „artystyczna międzyna‑

stworzyłem nowe, które potem zlikwidowałem, żeby

rodówka”. Mimo wszystko to fascynujące oglądać, jak

stworzyć kolejne. Potem stworzyłem jedną. Taką

zmienia się nasza mentalność, jak Internet zmienia

poetycką. Ale jedną miała Jot!!! No… teraz ma dwie,

cywilizację. Czy nam się to podoba, czy nie. 65


P r e z e nta c j e m ono g ra f i c z n e

Fotografia cyfrowa nic mi nie mówi Z Mają Forsslund rozmawia Kinga Nowak

Te pozy nie wydawały mi się dziwne, póki ich nie sfotografowałam. Kiedy je rysowałam, nie postrzegałam ich w ten sposób.

zajmować miejsce malarstwa i przyjechałam do Kra‑ kowa, żeby wrócić do rysowania i do malowania. Tymczasem pod koniec mojego pobytu w Krakowie, kończąc pracę nad rysunkiem jednej z póz, zrobiłam też jej fotografię. I to był początek serii zatytułowanej Akt. Byłam bardzo zaskoczona i zdziwiona rezultatem tej pierwszej fotografii. Nie widzi się tych póz w ten sam sposób, kiedy się je rysuje. Aparat nie ma tego samego „oka” co my. KN: Nie ma już w tej chwili zbyt wielu szkół, w których ustawiałoby się akt do ćwiczeń studenckich wraz z całą zaaranżowaną wokół sytuacją i przestrze‑ nią. Widok modeli w tych pozach, często trudnych, dziwnych, karkołomnych – nie było to dla ciebie zaskakujące? MF: Nie, ja właśnie wybrałam Kraków dla tej tra‑ dycji rysowania. Te pozy nie wydawały mi się dziwne, Kinga Nowak: Po blisko dziesięciu latach spę‑ dzonych w Paryżu i studiach w École Nationale

Maja Forsslund Ur. w 1975 r. w Sztokholmie.

póki ich nie sfotografowałam. Kiedy je rysowałam, nie postrzegałam ich w ten sposób.

Supérieure des Beaux‑Arts nagle decydujesz się

KN: Twoje kompozycje nawiązują do fotografii

na przyjazd do Krakowa. Podczas tego pobytu reali‑

XIX‑wiecznej, czy może to te pozy pochodzą z tej

w Paryżu w 2003 r. W latach

zujesz cykl zdjęć w naszej Akademii. Co sprowadziło

epoki?

2001–2002 studiowała

cię do Polski, a szczególnie do Krakowa?

Ukończyła École Nationale Supérieure des Beaux‑Arts

w Krakowie. Fotografka,

MF: Są poza czasem, są timeless, to byłoby dla

Maja Forsslund: Pod koniec moich studiów

nich słowo‑klucz. Wydaje mi się, że moim fotografiom

w ENSBA chciałam pojechać na wymianę do jakiejś

często trudno nadać konkretną datę. Jednak, owszem,

fii zrealizowany w krakow‑

szkoły, w której program byłby bardziej tradycyjny.

to też były pozy, które pochodziły z innego czasu.

skiej ASP zatytułowany Akt

Miałam niedosyt takiego podejścia do studiowania

KN: Powiedz coś o technice, o środkach, których

i byłam trochę zawiedziona, że nie otrzymałam

użyłaś do tworzenia tych fotografii. Jakim aparatem

Steidl. Mieszka i pracuje

takiego wykształcenia w Paryżu. W Paryżu wiele

pracowałaś? To nie był aparat cyfrowy, dlaczego?

w Sztokholmie.

się dyskutowało… zamiast pozwolić mówić poprzez

MF: Fotografia cyfrowa nic mi nie mówi. Wszystko,

rękę. W tym czasie fotografia coraz bardziej zaczęła

co kocham w fotografii, to prawdziwa fotografia,

także autorka scenogra‑ fii i murali. Jej cykl fotogra‑

ukazał się w wersji albumo‑ wej nakładem wydawnictwa

66

Wiadomości asp /61


analogowa. Pracuję przede wszystkim na dużym formacie, 4 × 5 cali. Cykl aktów zrealizowałam aparatem Speed Graphic 4 × 5 cali i Pentaxem 67. KN: W twoich fotografiach czytelny jest dystans do obserwowanej sytuacji, przy jednoczesnej fascynacji, nawet nie ciałem, ale samym człowiekiem jako zjawiskiem. MF: To prawda, mam obsesję na punkcie ludzkiej twarzy, ciała, postaci, ale również tego, jak człowiek funkcjonuje. KN: W twoich zdjęciach wyraźnie widoczna jest bieda, zgrzebność, której na co dzień w czasie studiów na Akademii się nie dostrzega, może po prostu nie ma się wystarczająco dużego dystansu, żeby ją zauważyć. Więc mamy w tych fotografiach do czynienia z pewnym dystansem, ale twoje spojrzenie nie jest krytyczne. Nie ma w nim ironii. Patrzysz w sposób prosty, empatyczny. MF: Dziękuję, mam nadzieję, że tak właśnie jest. Nie chciałabym, żeby w moich zdjęciach była obecna ironia. KN: Z których artystów fotografików albo malarzy czerpiesz inspiracje? MF: Muszę powiedzieć, że dla mnie ważna jest przede wszystkim literatura. Baśnie, postaci z powieści; to mnie inspiruje. Uwielbiam na przykład rosyjskie powieści, w których można odnaleźć głębokie portrety psychologiczne. 67


P r e z e nta c j e m ono g ra f i c z n e

Thanksgiving

Studia na Wydziale Grafiki Akademii Sztuk Pięknych

w jej zaborczych dążeniach”. Fotografie same z siebie

w Krakowie umożliwiają rozwój w wielu różnych

niczego nie tworzą. Zdjęcia bez patrzącego i widzą‑

kierunkach. Przechodząc przez pracownie rysunku

cego niczego nie zespalają. Aparat stanowi narzę‑

i malarstwa, grafiki warsztatowej i projektowej,

dzie, przy pomocy którego coś nam się przytrafia. Jest

ostatecznie związałam się z Katedrą Filmu Animo‑

nośnikiem, pośrednikiem. Nie jest zdolny do inter‑

wanego, Fotografii i Mediów Cyfrowych. Od pierw‑

pretacji świata. Dopiero to my widzimy, odczuwamy

szego roku miałam możliwość kształcić się w zakre‑

i interpretujemy.

sie sztuk wizualnych w pracowni fotografii I pod

Sontag dodaje: „[…] fotografowanie jest równo‑

kierunkiem dr hab. Agaty Pankiewicz. Okres ten

znaczne z przywłaszczaniem sobie fotografowanego

uważam za niezwykle cenne doświadczenie, mające

przedmiotu. Oznacza wchodzenie w pewną relację,

decydujący wpływ na moją pracę i rozwój.

która kojarzy się z poznaniem, czyli zawładnięciem”. Ważnym słowem w tym cytacie jest „poznanie”, ale poznanie nie musi wiązać się z zawładnięciem! Dla

Natalia Wiernik

mnie poznanie dużo bliższe jest odczuwaniu, foto‑ grafowanie ma związek z odbijaniem rzeczywistości,

Od pewnego czasu to właśnie fotografia zajmuje mnie

zdjęcie‑widok może stać się dla nas pośrednikiem,

szczególnie. Chyba nigdy dotąd moje poszukiwania

przy pomocy którego nastąpi otwarcie na inne, nowe.

nie były tak jasno sprecyzowane, ukierunkowane.

Zgodnie z teorią Junga, żyjemy bezpośrednio tylko

Czy fotografia stwarza okoliczności najbliższe

w świecie obrazów – a zatem także wobec rzeczywi‑

Ur. w 1989 r. w Krakowie.

widzeniu? Powiedziałabym raczej, że to my stwa‑

stości „obrazów”, jakimi mogą być fotografie. Nasze

Od 2008 r. studiuje

rzamy okoliczności (lub wykazujemy taką wolę),

postrzeganie świata w dużej mierze kształtowane

używając aparatu, rejestrujemy „rozkład świateł”

jest przez zdjęcia, które docierają do nas z każdej

Ministra Nauki

– powstały widok najczęściej interpretujemy jako

strony (pewien rodzaj „rzeczywistości” wykreowany

i Szkolnictwa Wyższego,

najbliższy temu, który widzimy bezpośrednio przed

jest przez nas tylko za pośrednictwem fotografii). To,

naszymi oczami. Nie chodzi zatem jedynie o światło,

co fascynuje mnie w fotografii najbardziej, to właśnie

jowych i międzynaro‑

ale o fragment widoku, który może być postrzegany

jej niewyczerpalność, powszechność. Wydaje mi się

dowych. Współpracuje

przez nas jako obraz.

w jakimś sensie nieograniczona, w kontekście ilo‑

na Wydziale Grafiki asp w Krakowie. Stypendystka

laureatka nagród i wyróż‑ nień w konkursach kra‑

z Międzynarodowym Centrum Kultury w Krakowie.

68

Nie mogę zgodzić się z Susan Sontag, która

ści, obecności. Mocno związana z czymś w rodzaju

w O fotografii pisze: „Fotografie […] tworzą i zespa‑

„nieświadomości zbiorowej”, której głębia jest

lają nowoczesne środowisko. Zdjęcia są wszakże

niezbadana.

uchwyconymi fragmentami przeżyć, a aparat foto‑

Podczas tworzenia serii Thanksgiving towarzy‑

graficzny stanowi idealne narzędzie świadomości

szyły mi rozważania na temat tego, jak widzimy,

Wiadomości asp /61


To, co fascynuje mnie w fotogra‑ fii najbardziej, to właśnie jej nie‑ wyczerpalność, powszechność. Wydaje mi się w jakimś sensie nie‑ ograniczona, w kontekście ilości, obecności.

postrzegamy. Co dzieje się, kiedy próbujemy sobie

Sony World Photography Awards

coś przypomnieć, zaprojektować, spowodować, żeby

Finał Student Focus 2013

konkretny obraz (widok jakiegoś wydarzenia, wspo‑

Natalia Wiernik znalazła się w gronie 10 finali‑

mnień) pojawił się przed naszymi oczami. Zauważam

stów konkursu Student Focus — najpoważniejszego

pewną skłonność do mitologizacji. Przeszłość łatwo

na świecie programu i konkursu dla studentów kie‑

poddawana jest apoteozie. Sam proces zapamiętywa‑

runków fotograficznych. Jej praca pt. Thanksgiving

nia jest niezwykle subiektywny. Pewne obrazy‑wspo‑

została wybrana spośród zgłoszeń, które napłynęły

mnienia, które próbuje się na nowo zmaterializować

z ponad 230 uczelni z całego świata.

po upływie czasu, nabierają cech archetypicznych.

Obraz będzie można oglądać od 26 IV do 12 v

Symboliczne, uniwersalne treści biorą swój początek

w słynnym londyńskim Somerset House w ramach

z doświadczeń, z intuicyjnie stworzonych kompozy‑

wystawy Sony World Photography Awards 2013.

cji, kolaży, złożonych z posiadających swoją historię

Zostanie on również opublikowany w wydawanej

przedmiotów, zwierząt, ludzi.

co roku księdze laureatów Sony World Photography

Pracuję, poruszając się etapami; proces roz‑

Awards 2013

poczyna się w momencie, gdy zaczynam myśleć o obrazie. Poszukuję. Wielokrotnie dzieje się coś, czego się nie spodziewam. Z nieładu, przypadko‑ wości staram się wyprowadzić porządek, harmonię.

Agata Pankiewicz

„Ołtarzowy” charakter fotografii czyni z nich obrazy. Częściowa abstrakcja okazuje się tylko pozorna –

W swoich obrazach Natalia łączy doświadczenie foto‑

stopniowo dostrzegamy zależności i relacje pomiędzy

grafa, malarza i grafika. Program studiów na Wydziale

poszczególnymi bytami, między materią ożywioną

Grafiki sprzyja takim interdyscyplinarnym poszuki‑

i nieożywioną.

waniom. Prace Natalii są wynikiem jej nadzwyczajnej

Nie poprzestaję na „zdjęciu”. Sytuacja zastana

spostrzegawczości, pomysłowości oraz umiejętności

jest już jedynie wspomnieniem, wersja finalna zde‑

właściwego wykorzystania aparatu i narzędzi w post‑

cydowanie odbiega od początkowych zamierzeń.

produkcji. Jej sukces przede wszystkim jest jednak

Nie wystarcza mi „rozkład świateł”, zdecydowanie

sumą jej 5‑letnich, pełnych pasji studiów w obszarze

poszukuję czegoś ponadto. Ale czy mogę powie‑

sztuk wizualnych. Nie jestem zaskoczona, że właśnie

dzieć, że szukam otwarcia, obecności, namacalności,

ten obraz znalazł się na finałowej liście; czuję nato‑

odczuwania przedstawień przeze mnie zakompono‑

miast wielką satysfakcję, że wartości, które dostrze‑

wanych? Szukam ich fizyczności, faktury, kształtu,

głam w tej pracy, zostały docenione w tak prestiżo‑

może nawet zapachu?

wym konkursie. 69


Królik 70 × 100 cm wydruk na papierze Hahnemuhle 2012 Finał World Photography Organisation – Student Focus Competition 2013

70

Wiadomości asp /61


Dziewczynka 70 × 100 cm Wydruk na papierze Hahnemuhle 2012 Finał World Photography Organisation – Open Competition 2013 kategoria People

71


Czaszka 70 × 100 cm wydruk na papierze Hahnemuhle 2012 Wyróżnienie – International Photography Award 2012



Telewizor 70 × 100 cm Wydruk na papierze Hahnemuhle 2012

74

Wiadomości asp /61


Wiatraki 70 × 100 cm Wydruk na papierze Hahnemuhle 2012

75


H i s toria

Ludomir Benedyktowicz Powstaniec styczniowy, uczeń Jana Matejki

Michał Pilikowski

Akademii Sztuk Pięknych w Krakowie obejmują swym

3 VIII 2012 r. Senat Rzeczypospolitej Polskiej usta‑

powstania styczniowego będzie więc szło w parze

zasięgiem wydarzenia z 1863 roku; upamiętnienie nowił rok 2013 Rokiem Powstania Styczniowego.

z przypominaniem historii najstarszej polskiej

W uchwale zapisano m.in.:

uczelni artystycznej. Przecież sam Jan Matejko, patron

„Dnia 22 stycznia 1863 roku wybuchło powstanie

Akademii Sztuk Pięknych w Krakowie, był zaangażo‑

Ur. w 1980 r. w Krakowie.

skierowane przeciwko rosyjskiemu zaborcy, a jego

wany w ten zryw niepodległościowy – wyasygnował

Historyk; absolwent

celem była restytucja Rzeczypospolitej Obojga Naro‑

na rzecz pomocy powstańcom znaczne sumy pienię‑

Papieskiej Akademii Teologicznej w Krakowie (2004). Od 2005 r. pra‑ cownik Działu Promocji i Wydawnictw Akademii Sztuk Pięknych w Krakowie.

dów. […] Powstanie było wyrazem sprzeciwu wobec

dzy, a od 6 do 11 III 1863 r. przewoził broń do oddziału

carskiego ucisku i intensywnej polityki rusyfika‑

Mariana Langiewicza w Goszczy. Na łamach „Wia‑

cji. Pomimo poświęcenia i poniesionych ofiar zryw

domości ASP” pisałem też już o Macieju Moraczew‑

zakończył się klęską, a w odwecie władze carskie

skim, twórcy gmachu Akademii Sztuk Pięknych przy

Redaktor wielu książek

nasiliły represje przeciwko ludności cywilnej oraz

pl. Jana Matejki w Krakowie – on również brał udział

Wydawnictwa ASP, takich

całkowicie zlikwidowały resztki odrębności państwo‑

w powstaniu i walczył w oddziale Langiewicza.

jak Artium Decor, Hanna

wej Królestwa Polskiego.

Rudzka‑Cybis, Wacław Taranczewski czy Konrad Srzednicki. Poeta grafiki.

76

Przykładów jest wiele, skupmy się na jednym.

Honorując patriotyczne oddanie i szlachetne

Ludomir Ludwik Dominik Benedyktowicz urodził

poświęcenie powstańców styczniowych, spłacamy

się 5 VIII 1844 r. we wsi Świniary na Podlasiu. Nie

dług wobec wielu pokoleń Polaków, którzy nie wahali

od razu Ludomir odkrył w sobie powołanie arty‑

się stanąć do walki w obronie wolności. Marian Lan‑

styczne. Chcąc kontynuować tradycje rodzinne (ojciec

giewicz, dyktator i generał wojsk powstańczych,

Ludomira, Piotr, był leśnikiem), w 1861 r. rozpoczął

napisał: »Kraj, który ma takich żołnierzy, musi być

naukę w Zakładzie Praktyki Leśnej w Feliksowie koło

wolnym i potężnym. Towarzysze broni! Ojczyzna

Broku. Młody Benedyktowicz pozostawał pod dużym

i historia Was nie zapomni« […].

wpływem nauczyciela tej szkoły, profesora Wojciecha

Senat Rzeczypospolitej Polskiej ustanawia rok

Jastrzębowskiego. To w dużej mierze dzięki inspiracji

2013 Rokiem Powstania Styczniowego. Zwraca się

Jastrzębowskiego, niegdysiejszego powstańca listopa‑

do instytucji państwowych i samorządowych wszyst‑

dowego, Ludomir i jego koledzy już pierwszego dnia

kich szczebli o godne uczczenie tej doniosłej rocznicy”.

powstania, 22 I 1863 r., chwycili za broń. Pierwszym

Na prośbę Senatu Rzeczypospolitej Polskiej

dowódcą Benedyktowicza był Władysław Cichorski

wypada odpowiedzieć. Rocznicę wybuchu powstania

ps. Zameczek, a następnie Władysław Wilkoszewski

styczniowego czcić można na różne sposoby. Jednym

ps. Wiriom. Jako uczeń leśnictwa Ludomir ćwiczył się

z lepszych rozwiązań wydaje się wspominanie ludzi,

we władaniu bronią i był obeznany z ukształtowa‑

którzy znaleźli się w środku wydarzeń sprzed 150 lat.

niem terenu, co niewątpliwie okazało się pomocne

Metoda ta jest tym bardziej uzasadniona, iż dzieje

podczas licznych potyczek, w których brał udział.

Wiadomości asp /61


dla swej wrażliwości na piękno przyrody. Postanowił ją utrwalać. Na płótnie. W połowie lat 60. XIX w. Ludomir Benedyktowicz przeniósł się do Warszawy, gdzie kształcił się pod kierunkiem Wojciecha Gersona, a następnie naukę malarstwa kontynuował w warszawskiej Klasie Rysunkowej. W tym czasie zaprzyjaźnił się z kolegą ze studiów, Adamem Chmielowskim, późniejszym bratem Albertem, który w powstaniu styczniowym stracił nogę. Benedyktowicz malował przy pomocy specjalnego przyrządu – metalowej obręczy nakła‑ danej na przedramię prawej ręki, do której przy pomocy śruby dokręcano pędzel, węgiel, ołówek lub pióro. Jego talent i hart ducha najwidoczniej musiały ↑ Ludomir Benedyktowicz

Nadszedł dzień 14 III 1863 r. – przełomowy

ująć władze Towarzystwa Zachęty Sztuk Pięknych

Portret starego mężczy‑

w życiu Ludomira Benedyktowicza. Oddział powstań‑

w Warszawie, które w 1868 r. przyznały Benedykto‑

czy wyruszył do Udrzyna koło Broku, aby przejąć tam

wiczowi stypendium. Dzięki niemu Ludomir wyje‑

kasę podleśnictwa. Udało się. W drodze powrotnej,

chał na studia do Monachium i w latach 1868–1872

zny (modela), 4 ćw. XIX w., olej na płótnie, 85,3 × 70,5 cm, wł. Muzeum Narodowe

niedaleko Feliksowa, patrol powstańczy wpadł jednak

studiował w tamtejszej Akademii Sztuk Pięknych

w Warszawie (fot.

w zasadzkę i został rozbity w walce z sotnią kozacką.

pod kierunkiem Aleksandra Strähubera, Aleksan‑

Krzysztof Wilczyński, Ligier Studio)

Dowódca oddziału, Benedykt Teresiński, zginął. Wię‑

dra Wagnera, Hermana Anschütza i Ottona Satza.

cej szczęścia miał inny uczestnik patrolu, Ludomir

W Monachium brał udział w życiu polskiej kolonii

Benedyktowicz. Przeżył, ale został ciężko ranny,

artystycznej; poznał takich malarzy, jak Józef Brandt,

stracił też prawą dłoń. Ledwie żywego Benedyktowi‑

Maksymilian Gierymski, Henryk Siemiradzki czy Józef

cza przewieziono do wsi Kaczków, gdzie z polecenia

Chełmoński. Po czterech latach Benedyktowicz opu‑

właścicielki wsi, Nepomuceny Sarnowiczowej, udzie‑

ścił Monachium i powrócił w swe rodzinne strony.

lono mu pomocy lekarskiej. Konieczna była opera‑

Odwiedził miejsce potyczki z 1863 r. pod Feliksowem

cja, podczas której bez znieczulenia amputowano

oraz groby poległych kolegów. Niebawem oskarżono

mu lewą rękę. Utrata zdrowia nie była jedyną kon‑

go o prowadzenie wśród chłopów antycarskiej agi‑

sekwencją udziału Ludomira w powstaniu. Benedyk‑

tacji, za co został aresztowany i osadzony na osiem

towiczów nie ominęły represje związane z udziałem

miesięcy w warszawskiej Cytadeli. Otrzymał także

syna w powstaniu: władze rosyjskie skonfiskowały

nakaz opuszczenia na zawsze imperium rosyjskiego.

rodzinie ich majątek. A Ludomir? Bez rąk trudno mu

W tej sytuacji przeniósł się do zaboru austriackiego.

było myśleć o karierze leśnika. Znalazł inne ujście

Wkrótce po przybyciu do Krakowa podjął studia 77


78

w Szkole Sztuk Pięknych w pracowni Jana Matejki.

gdy konie zwolniły biegu, chciał zeskoczyć, by roz‑

Rok studiów u dyrektora SSP dał młodemu malarzowi

prostować nogi. Oparł więc obie ręce na poręczy sań

bardzo dużo. Do końca życia pozostawał wielkim

i wtedy jadący obok na koniu strażnik ciął szablą.

miłośnikiem talentu Mistrza Jana, co wielokrotnie

Cios był straszny, odciął zesłańcowi prawą rękę powy‑

podkreślał w swoich wypowiedziach; w późniejszych

żej dłoni, a lewą uszkodził w połowie przedramienia

latach podejmował też polemiki w obronie Matejki.

tak znacznie, że trzeba ją było amputować, co też

W 1876 r. ożenił się z Marią Skalską, a ze związku tego

zrobiono w prymitywnych warunkach syberyjskiego

przyszło na świat sześcioro dzieci. Otworzył własną

etapu. Po powrocie z zesłania Benedyktowicz, dawny

pracownię malarską. Stawał się coraz bardziej cenio‑

uczeń Matejki, nie mogąc zrezygnować z malarstwa,

nym malarzem. Uprawiał głównie malarstwo pejza‑

sam obmyślił sobie protezy, tak przemyślnie skon‑

żowe oraz rodzajowe, niekiedy oparte na osobistych

struowane, że potrafił wtykać w odpowiednie otwory

wspomnieniach z powstania styczniowego. Był także

prawej protezy pędzle, i obiema kalekimi rękami

zdolnym i cenionym portrecistą.

posługiwał się swobodnie, jakby ich nie utracił w tak

Witold Zechenter (1904–1978), poeta, pisarz,

znacznym stopniu. Tymi to pędzlami wetkniętymi

publicysta i świadek epoki, który jako dziecko

w protezę umiał wyczarowywać owe drobiazgowe

poznał Ludomira Benedyktowicza, wspominał: „Tak

szczegóły na swoich wielkich płótnach.

na przykład dokładnie w pamięci utkwiła mi postać

Zupełnie też swobodnie podawał na przywitanie

znanego w swoim czasie artysty malarza Ludomira

prawą rękę, zakończoną miękkim kikutem, jakby

Benedyktowicza. Jego obrazy można oglądać dzisiaj

gałką obleczoną w płótno. Uściśnięcie tej kalekiej ręki

w muzeach, jest ich kilka w galerii w Sukiennicach.

nie ręki było dla dziecka czymś wstrząsającym. Ale

Malował duże realistyczne płótna z motywami kra‑

stary artysta – chodzący zawsze w malowniczej pelery‑

jobrazu, do perfekcji doprowadzając drobiazgowe

nie i szerokim kapeluszu, niewysoki, z siwym wąsem

oddawanie szczegółów: malował dosłownie każdy

– był tak miły, rozmowny, tak sympatycznie odnosił

listek drzewa, koronkę gałązek, dywanową rozma‑

się do dzieci, że mimo wszystko lubiłem te spotkania

itość trawy. A nie miał rąk.

z przyjacielem dziadka, bohaterem powstańczym”.

Spotkanie z nim było dla mnie zawsze olbrzymim

Witold Zechenter pisze o zesłaniu Ludomira

przeżyciem. Benedyktowicz stracił obie ręce w dra‑

Benedyktowicza i o dramatycznych wypadkach, które

matycznych okolicznościach. Znam dwie wersje tego

miały towarzyszyć jego drodze. I choć ta część relacji

tragicznego wypadku, nie pamiętam już, którą poda‑

Zechentera nie ma nic wspólnego z prawdą, to jed‑

wał sam artysta. Jedna wersja mówi, że stracił ręce

nak warto się z nią zapoznać. Opis ten mówi nam

w potyczce wręcz, odcięte ciosem kozackiej szabli.

coś o ludziach współczesnych Benedyktowiczowi

Druga – a tę właśnie pamiętam jeszcze z dzieciństwa

– legendy o bohaterskich wyczynach powstańców

– brzmi inaczej. Oto ujęty w potyczce, skazany został

styczniowych i dzieje odniesionych przez nich ran

na zesłanie; gdzieś daleko na północy, jadąc w kibitce,

były na początku XX w. tematem rozmów i dyskusji.

Wiadomości asp /61


„Malował duże realistyczne płótna z motywami krajobrazu, do perfekcji doprowadzając drobiazgowe oddawa‑ nie szczegółów: malował dosłownie każdy listek drzewa, koronkę gałą‑ zek, dywanową rozmaitość trawy. A nie miał rąk”. Krakowski okres życia Ludomira Benedyktowi‑

inni są to ludzie bez talentu, bez zdolności i stano‑

cza, obejmujący lata 1874–1914, to także czas walki

wią w zakresie sztuki zupełne »zero«”. Na zakoń‑

i sporów, jakie malarz minionej epoki musiał podej‑

czenie, po opisaniu sposobu myślenia i zachowań

mować z ówczesnymi przedstawicielami młodszej

przedstawicieli „Sztuki”, Benedyktowicz pisał:

generacji artystów. Młodopolscy twórcy nie cenili

„Tak się przedstawia działalność kulturalna zało‑

zbyt wysoko takich „monachijczyków” jak Bene‑

życieli towarzystwa »Sztuka«, którzy promieniując

dyktowicz. Dawali temu często wyraz. Ludomir

w tym duchu i na swoich wychowańców, wykopali

stawał się coraz częściej obiektem złośliwych przy‑

pomiędzy nimi a nami starymi nieprzebytą prze‑

tyków i szykan, w których celował zwłaszcza Jan

paść jakiejś zwyrodniałej nienawiści i niechęci. Jaką

Stanisławski. Pisał o tym Benedyktowicz w liście

korzyść przyniesie to społeczeństwu i sztuce, nieda‑

otwartym zatytułowanym W imię prawdy z kwiet‑

leka przyszłość pokaże”.

nia roku 1913. List ten jest ciekawym przyczynkiem

Ludomir Benedyktowicz dał się także poznać

do dyskusji na temat życia artystycznego w Krako‑

jako poeta. Dużą popularnością cieszył się wydany

wie na przełomie XIX i XX w. O nowych artystach,

w 1911 r. poemat Zaklęte jezioro. Najważniejszą pozy‑

których w Akademii Sztuk Pięknych zatrudnił Julian

cję w jego poetyckim dorobku zajmują jednak tomiki

Fałat, Benedyktowicz pisał: „Fortuna uśmiechnęła

wydawane w kolejne rocznice powstania stycznio‑

się niespodzianie i niezwykle tym panom, sadzając

wego: Zbudź się Narodzie! Garść rymów nie dla zabawy

pana Fałata na dyrektorskim krześle, osieroconem

(1903), Na odlocie. W 50‑tą rocznicę powstania stycz‑

po człowieku i artyście tej miary, co nieśmiertelnej

niowego (1913) i W górę serca i czoła! W 60‑tą rocz‑

pamięci Jan Matejko, a dając mianowanym przez

nicę powstania styczniowego (1923). W utworach

niego kolegom suto wyposażone posady, dozwala‑

tych Benedyktowicz wskazywał na znaczenie walki

jące im na swobodne oddanie się sztuce bez troski

narodowowyzwoleńczej, wyrażał także nadzieję,

o chleb powszedni […]. Taż sama fortuna, która

że kolejny zryw przyniesie wreszcie upragnioną wol‑

im sypnęła hojną ręką z rogu obfitości, zakaziła

ność i niepodległość. W wierszu Zbudź się Narodzie!!

ich równocześnie trądem megalomanii, docho‑

z 1903 r. wołał: „O nieszczęśliwy narodzie rycerzy,/

dzącej wprost do szału. Nie mogli oni pogodzić

Co z pieśnią wiary chodziłeś na boje/Pierś swą nad‑

się z tą myślą, że w Polsce byli już artyści, którzy

stawiać za wolność Macierzy,/Po całym świecie siejąc

ich wyprzedzili…”. Ta chęć oddzielenia własnego

kości swoje,/Za twoją chwałę co w mogiłach leży,/

towarzystwa od reszty artystów – zdaniem Benedyk‑

Za krwi przelanej rubinowe zdroje,/Za tych walk two‑

towicza – stała u podstaw założenia Towarzystwa

ich najwznioślejsze godło,/Miałżebyś śmiercią umie‑

Artystów Polskich „Sztuka”, które głosiło „całemu

rać tak podłą?/Ty, który jesteś złożon z krwi i kości,/

społeczeństwu polskiemu, że tylko oni, to jest ci,

Miałżebyś we mgłach rozpłynąć się cały,/W chorych

co należą do stowarzyszenia »Sztuka«, reprezentują

majaczeń utonąć nicości,/Odarty ze czci, z imienia

prawdziwą, postępową i europejską sztukę – wszyscy

i z chwały?/Miałżebyś z ręki tej duchowej czczości/ 79


„Fortuna uśmiechnęła się niespo‑ dzianie i niezwykle tym panom, sadzając pana Fałata na dyrektor‑ skim krześle, osieroconem po czło‑ wieku i artyście tej miary, co nie‑ śmiertelnej pamięci Jan Matejko”. Paść jak bohater od zatrutej strzały/I słów kamien‑

cierpieniem i kalectwem. Z czasem walka ta polegała

nych doczekać wyrycia:/»Tu leży naród, co nie wart

głównie na przypominaniu o powstaniu młodszym

był życia«?/Zbudź się przed straszną tego zgonu

pokoleniom – pędzlem i piórem.

ciszą,/Otrząśnij z siebie te myśli i słowa,/Które cię na sen śmiertelny kołyszą,/W których się żądło

były niewątpliwie w tych dniach narodziny wnuka.

jadowite chowa./Niech ludy ziemi twych jęków nie

Opisując życiowe dokonania Ludomira w kontekście

słyszą,/Ni w proch zwątpienia nie pada twa głowa,/

dziejów Akademii Sztuk Pięknych w Krakowie, nie

Zbudź się narodzie bohaterstwem dumny,/Nim Cię

sposób nie wspomnieć właśnie o osobie Janusza Bene‑

te wieszcze położą do trumny”.

dyktowicza (1918–2001), wnuka artysty. Z czasem

Wypada wspomnieć o jeszcze jednej pasji Ludo‑

poszedł on w ślady swego sławnego dziadka, zostając

mira Benedyktowicza, którą były szachy. Był sta‑

artystą malarzem i grafikiem. Podobnie jak Ludo‑

łym bywalcem krakowskich kawiarni, w których

mir, tak i Janusz wykształcenie artystyczne zdobywał

grywał w szachy, głównie z zaprzyjaźnionymi arty‑

w Akademii Sztuk Pięknych w Krakowie. O ile jednak

stami. Ludomir musiał grać naprawdę dobrze, skoro

uczestnik powstania styczniowego nie podjął po stu‑

w 1893 r. znalazł się w grupie założycieli Krakow‑

diach u Jana Matejki pracy w krakowskiej uczelni

skiego Klubu Szachistów, którego był pierwszym

artystycznej, o tyle jego wnuk przez ponad 30 lat

prezesem.

(1949–1983) jako pedagog pracował na Wydziale Gra‑

Przed wybuchem I wojny światowej Ludomir Bene‑ dyktowicz przeprowadził się do Lwowa i zamieszkał

80

Drugim powodem do radości dla Benedyktowicza

fiki krakowskiej ASP. Zajmował się grafiką, tworząc cykle graficzne inspirowane sztuką ludową.

w tamtejszym domu opieki nad weteranami powsta‑

Wróćmy jednak do okresu międzywojennego,

nia styczniowego. Do wyjazdu z Krakowa skłonić go

w którym weterani z powstania styczniowego cieszyli

mógł nieprzychylny stosunek wpływowych krakow‑

się wielkim uznaniem społecznym. Byli zapraszani,

skich artystów do jego osoby i twórczości, ale także

przyjmowani z honorami – w końcu stanowili wów‑

nieszczęścia rodzinne, które na niego spadły (śmierć

czas dosyć liczną jeszcze grupę tych, którzy walczyli

żony i dwójki dzieci). We Lwowie mieszkał w bardzo

o Polskę. Wielkim miłośnikiem powstania stycznio‑

skromnych warunkach. Z powodu choroby z czasem

wego był marszałek Józef Piłsudski, z którego woli

przestał również malować. W okres międzywojenny

powstańcy otaczani byli szczególną opieką państwa.

Benedyktowicz wchodził w nie najlepszej kondycji

Przyznano im stałą pensję państwową, uzyskali

psychicznej i fizycznej. Niemniej jednak miał również

uprawnienia żołnierzy Wojska Polskiego w stopniu

powody do radości.

podporucznika, otrzymali specjalne mundury; duże

Pierwszym powodem było odzyskanie przez Pol‑

znaczenie symboliczne miało również to zarządzenie:

skę niepodległości 11 XI 1918 r. Całe życie o to wal‑

w przypadku spotkania się weterana styczniowego

czył. Najpierw walczył w sensie dosłownym, przypła‑

z innym żołnierzem Wojska Polskiego, ten ostatni –

cając swe zaangażowanie w powstanie styczniowe

nawet gdy posiadał wyższy stopień wojskowy – miał

Wiadomości asp /61


obowiązek salutować jako pierwszy. Ludomir Bene‑

ze wszech miar godna polecenia. Zgromadzono

dyktowicz z pewnością korzystał z tych wszystkich

na niej wiele wspaniałych obrazów z muzeów pol‑

udogodnień w ostatnich latach swego życia. Zapewne

skich i zagranicznych. Właśnie z zagranicy, z Lwow‑

przechadzał się po Lwowie w swoim pięknym fioleto‑

skiej Galerii Sztuki, sprowadzono dzieło, które zrobiło

wym mundurze, opowiadał o powstaniu styczniowym

na mnie największe wrażenie. Mam na myśli najsłyn‑

– był kimś ważnym.

niejszy obraz Ludomira Benedyktowicza, Nad mogiłą

Ludomir Benedyktowicz zmarł we Lwowie

powstańca: las, na jego skraju brzozowy krzyż, szare

14 XII 1926 r. Miejsce wiecznego spoczynku znalazł

chmury, nagie jesienne drzewa, rodzina, ojciec klęczy,

na cmentarzu Rakowickim w Krakowie. Nieopodal

wdowa i dorastające dzieci, dalej towarzysze broni…

jego grobu, również w kwaterze „RA”, znajduje się gro‑

Obraz ten Ludomir Benedyktowicz namalował dzięki

bowiec weteranów powstań 1830–1831, 1846–1849

specjalnym uchwytom, które pokazano w gablocie

i 1863–1864. W rocznicę wybuchu powstania stycz‑

nieopodal. I chyba rację miał Cyprian Norwid, gdy

niowego pamiętajmy o innym, pochowanym właśnie

mówił: „Przeszłość to dziś, tylko cokolwiek dalej”.

tam weteranie. To Walery Gadomski, absolwent, a następnie profesor rzeźby Szkoły Sztuk Pięknych w Krakowie (w latach 1876–1889), wybitny rzeźbiarz, twórca wielu krakowskich pomników. Jan Matejko, Maciej Moraczewski, Ludomir Bene‑ dyktowicz, Adam Chmielowski, Walery Gadomski czy Maksymilian Gierymski stoją w długim szeregu tych, którzy w XIX w. chcieli żyć w Polsce i o to walczyli (lub – tak jak w przypadku Matejki – wspierali walczących). Właśnie dzięki takim ludziom duch w narodzie nie zginął. Czy niepodległe państwo polskie powstałoby w roku 1918, gdyby powstania styczniowego nie było? Nie jest to takie pewne. Być może całkowicie zru‑ syfikowani i zgermanizowani Polacy nie chcieliby już mieć swojego państwa i poniechaliby walki o nie w czasie I wojny światowej. Chwała bohaterom! Jeszcze jedno na koniec. W będącej oddziałem → Pomnik Jana III Sobieskiego dłuta Walerego Gadomskiego w parku Strzeleckim w Krakowie

Muzeum Narodowego w Krakowie Galerii Sztuki Pol‑ skiej XIX w. w Sukiennicach od 22 I do 26 V 2013 r. trwa wystawa Artyści – świadkowie powstania stycz‑ niowego 1863 roku. Bardzo piękna to ekspozycja, 81


P o d r ó ż e art y s t y c z n e

Nikt tam sobie raju nie robi Z Agatą Pankiewicz rozmawia Barbara Ziembicka

Jeśli Izraelczycy są tak przekonani o jedyności tego miejsca, jeśli jest to dla nich miejsce naj‑ ważniejsze – dlaczego tak je niszczą? To prze‑ strzenna forma dewa‑ stacji. Najpiękniejsze fragmenty krajobrazu zalewają betonem.

„...wierzę, że to święta ziemia. Bo gdyby było ina‑

w zrujnowanej kamienicy z XVI w. mieszkała moja

czej, nic nie miałoby sensu. To jest kolebka i źródło.

koleżanka. Tam jakby się wchodziło w rękaw czasu.

Tu był początek wszystkiego. Dla mnie, dla ciebie,

Prostymi środkami formalnymi zbudowałam w tym

dla muzułmanów. I za to, że mogę tu żyć, błogosła‑

miejscu esej fotograficzny, który został zauważony.

wię Pana, choć przecież myślę, że wcale go nie ma.”

Doświadczenie to pchnęło mnie w obszar fotografii.

Taksówkarz z Tel Awiwu (P. Smoleński – Izrael już

Potem robiłam dyplom w pracowni projektowania

nie frunie)

wystaw u prof. Leszka Wajdy, właśnie na tematy żydowskie. A konkretnie pracowałam nad projek‑

Agata Pankiewicz Ur. w 1962 r. Studiowała

Barbara Ziembicka: Jak to się stało, że poleciałaś

na Wydziale Architektury

do Izraela: zamiar czy przypadek?

Wnętrz Akademii Sztuk

Agata Pankiewicz: W czasie studiów planowałam

Pięknych w Krakowie; dyplom uzyskała w 1987 r. Działalnością pedagogiczną związana z krakowską ASP,

tem wystawy Zagłada Żydów w Krakowie. Mój dyplom, w dużej mierze oparty na fotografii, już jako wyróż‑ niony na krakowskiej ASP pojechał do Zachęty i dosta‑

podróż do Izraela, mało przecież realną w latach 80.

łam tam nagrodę im. Mariana Bogusza, ufundowaną

Nigdy nie było rodzinnych odniesień ani towarzyskich

przez czasopismo „Sztuka”. Wtedy, w 1988 r., nie

gdzie prowadzi pracownię

kontaktów. Coś mnie pewnie niepokoiło – co to jest

było jeszcze wielu projektów plastycznych o tematyce

fotografii w Katedrze Filmu

za twór, samo to państwo. I pamiętam, że mój chło‑

żydowskiej. Wchodziłam w tę tematykę dość powierz‑

Animowanego, Fotografii i Mediów Cyfrowych na Wydziale Grafiki.

pak kupił dla mnie w antykwariacie starą grafikę

chownie, wrażeniowo, a jednak świadoma jakiegoś

– mapę Terra Sancta. Odkopałam ją teraz w swoich

dojmującego braku i utraty – w sensie kulturowym

teczkach. Moje pierwsze, bardziej świadome zbliżanie

i społecznym.

się do historii Żydów zaczęło się, kiedy na czwartym roku studiów ktoś do mnie powiedział: „Interesu‑

82

BZ: A więc obecny wyjazd był naturalną konse‑ kwencją wcześniejszych zaangażowań.

jesz się fotografią, a jest konkurs na temat dzielnicy

AP: Ktoś ze znajomych powiedział mi, że leci,

Kazimierz w Krakowie”. Chwyciło. Zaczęłam krążyć

a nie ma odwagi lecieć sam. Jest nawet możliwość

z aparatem po Kazimierzu, który był wtedy dzielnicą

opieki z tamtej strony. Więc pojechałam. Bardzo lubię

mocno podupadłą; wstawałam o 4.00 rano, o 5.00

dołączać się do wypraw.

już byłam na miejscu, wchodziłam do każdej nory,

BZ: Izrael dzisiejszy obciążony jest wieloma

miotałam się. Żydów nie było, wszystko się waliło,

nazwami, jak żaden inny kraj. Historycznymi i uży‑

śmierdziało… Ale na Kazimierzu, ul. Józefa 11,

wanymi do dziś: Ziemia Jahwe, Ziemia Obiecana,

Wiadomości asp /61


↑ TLV‑1

Ziemia Purpury, Ziemia Jezusa. Pewnie zdawałaś sobie sprawę, że w dwa tygodnie nie sposób ogarnąć całej złożoności tego miejsca.

BZ: Czy jednak jest możliwe dotknięcie świętości właśnie tam? AP: Sacrum w Izraelu jest skutecznie zagłuszane.

AP: Nie próbowałam nawet. Mnie nie intereso‑

Jedyne miejsce, gdzie doznanie czegoś mistycznego

wało odniesienie, że to Ziemia Święta, tak istotna

pojawiło się we mnie – to był widok Pustyni Judzkiej

dla katolików. Bardziej fascynujące było, że o ten

oraz masywu górskiego w Qumran¹. Bo w tych dwóch

kawałek ziemi toczą się boje – od zawsze. Intereso‑

miejscach nie ma śladów współczesnych, tylko pejzaż

wało mnie doznanie pejzażu. Nie zakładałam piel‑

abstrakcyjny, wyczyszczony… Tak. W Qumran jest

grzymowania. Docierały do mnie sprzeczne opisy

cisza, mogłam zamknąć oczy, słyszałam wiatr. Nikt

Izraela. Z jednej strony reporterskie, które analizują

nic nie mówi, nie ma egzaltowanych pielgrzymek.

konflikty polityczne i religijne. Z drugiej – wyni‑

A wszędzie poza nimi widoczne jest barbarzyńskie

kające z pielgrzymek opisy mistyczne. A z trzeciej

zawłaszczanie przestrzeni – straszliwe, betonowe;

strony docierały do mnie twarde stwierdzenia, że to,

wynikające z nienawiści i arogancji. Nie można

co się dzieje w Izraelu, jest barbarzyństwem w pej‑

spokojnie patrzeć na ten proces. Mając świadomość,

zażu; że jest tam po prostu brzydko – co kłóciło się

czym był i jest ten kraj, odczuwa się głęboki sprze‑

ze wszystkimi innymi wyobrażeniami, pośród któ‑

ciw wobec wszystkiego, co go dewastuje. Potworny

rych w Polsce wyrośliśmy. Cel był taki: chciałam sta‑

bałagan, bylejakość arabskich osiedli i arogancja

nąć wobec. A co mnie dotknie – to jest niewiadome.

izraelskich. Jak ci ludzie chcą tam żyć? Po co oni

Nie było tezy. Na własne oczy chciałam zobaczyć

chcą tam żyć? Dlaczego tak postępują? Dlaczego

rozróżnienie Izraelici – Żydzi, wiedząc, że to nie

sami siebie skazują na taką mizerię… Tel Awiw jest

oznacza tego samego.

wyjątkiem. Jest radosnym miastem, nowoczesnym 83


↑ Osiedla żydowskich osad‑ ników między Jerozolimą a Betlejem

84

i przejrzystym. Ludzie tam wydają się zadowoleni – rodzinni i weseli. Zupełnie inne wrażenie wyniosłam

BZ: Dla wielu ludzi, zwłaszcza dla katolików, podróż do Izraela byłaby podróżą życia.

z Jerozolimy, gdzie aż kipi od niepokojów i nienawi‑

AP: Przestrzenie Izraela można zmierzyć

ści wyznawców trzech wielkich religii. Jerozolima

i doznać ich, chodząc jak Chrystus. Mam upodo‑

to przyspieszone tętno i zadyszka. Jej mieszkańcy

banie do pieszych wędrówek, więc jestem pełna

przenoszą swój niepokój na każdego, kto przyjeżdża,

podziwu dla Niego, że pokonywał takie odległości,

są nieufni, są kontrole.

w tym klimacie… Nie odczuwałam również sacrum

BZ: Bałaś się?

w miejscach związanych faktycznie bądź symbo‑

AP: Nie. To było ekscytujące. Cały czas miałam

licznie z życiem Jezusa i Maryi. Te miejsca są pełne

wrażenie, że biorę udział w jakimś dokumentalnym

ludzi i ich gwaru; nie pozwalają na chwilę skupie‑

filmie. I gdyby ktoś teraz mi powiedział, że znowu

nia. Panuje tam kicz, potęga banału – w formie zna‑

jedziemy – już pakuję walizki. W kolejnej podróży

nej nam dobrze z Polski. Można się odwrócić tyłem

byłabym bardziej opanowana. Chciałabym przede

do tych dewocyjnych artefaktów. Nie ukrywam, tak

wszystkim skupić swoją uwagę na tych miejscach

robiłam nad Jeziorem Galilejskim, jeziorem Chry‑

pełnych brzydoty, którą generuje człowiek… W swojej

stusa. W miejscu, gdzie nastąpiło cudowne rozmno‑

podróży nigdy nie byłam sama, a skupienie to waru‑

żenie ryb, znajduje się klasztor zbudowany przez

nek, żeby oddać się fotografowaniu precyzyjnie

Niemców. Jego architektura jest minimalistyczna

i metodycznie. Osoby, z którymi byłam, unikały zbli‑

i przede wszystkim skromna. Kamień, na którym

żania się do miejsc czy miejscowości, które uważały

siedział Chrystus, znajduje się co prawda pod ołta‑

za paskudne. A ja właśnie tę brzydotę chciałabym

rzem, jest odizolowany, ale wokół niego jaki gwar

„dopaść”. Chciałabym pojechać do Safet i do Ramal‑

i ruch! Chociaż nie aż taki, jak w Bazylice Grobu

lah, stolicy Autonomii Palestyńskiej, doświadczyć

Pańskiego, bo tam – jakby targowisko. Jestem

osiedli za „murami bezpieczeństwa”².

niewrażliwa…

Wiadomości asp /61


↑ Jerozolima

BZ: A może tym bardziej wrażliwa, skoro reagujesz tak gwałtownie.

to jest dzielnica półzamarła, że jej mieszkańcy snują się po niej niczym postacie z rysunków Schulza! Nic

AP: Ja cały czas mam wrażenie, że sens jest zaga‑

podobnego. Wszyscy mężczyźni pędzą tam i z powro‑

dywany – też w sensie wizualnym. A rozgrywa się

tem – jak krawiec Gold z filmu Zazdrość i medycyna

bieżące interesy tych, którzy stali się panami świę‑

Janusza Majewskiego wg powieści Choromańskiego.

tych miejsc. I to mnie irytuje. Nawet brzydzi. W swojej

Ale mają jeszcze przy uchu telefony komórkowe. Bar‑

naiwności nie wyobrażałam sobie nawet, że miejsca

dzo ciekawe; może to jest jakieś rytualne albo po pro‑

święte są aż tak zawłaszczone. Myślałam, że zobaczę

stu obyczajowe, że tak pędzą. I trzeba by raczej kręcić

wspomniany kamień znad Jeziora Galilejskiego pośród

film, aby pokazać całą ruchliwość owej społecznej

innych kamieni – i wobec gaju oliwnego. Qumran

struktury. W Me’a She’arim życie zamiera tylko w sza‑

takie jest. Tam jest możliwość spokojnego ustawienia

bat. Wtedy widać, że ulice są zarzucone śmieciami.

się wobec masywu gór i jaskiń. Nie wolno się turystom

Ulice wyglądają tak, jakby śmieciarka wyrzucała to,

wspinać, wiadomo. Ale to czysty i piękny pejzaż.

co zebrała w innych dzielnicach. Obcy są niemile

BZ: Dla kontrastu byłaś w ściśle ortodoksyjnej

widziani, szczególnie kobiety. Trzeba się dostoso‑

dzielnicy Jerozolimy Me’a She’arim, gdzie mówi się

wać ubiorem do reguł społeczności, inaczej można

nie tylko po hebrajsku, ale również w jidysz…

oberwać. Trochę się naraziłam i dostałam za swoją

AP: A to było w jakiś sposób cudowne. To, co sobie

„nieskromność”. Kiedy rozmawiałam o Me’a She’arim

roiłam na temat przeszłości Żydów polskich, czym

w Tel Awiwie, to mówiono do mnie: „Weźcie sobie

się karmiła moja wyobraźnia w trakcie robienia

do Europy Wschodniej tych ortodoksów; my ich nie

dyplomu, tam zobaczyłam uruchomione, żywe.

chcemy, to jest zoo”. Taka panuje niechęć do ich

Wcześniej widziałam podobną dzielnicę w Nowym

stylu życia wśród wykształconych Izraelczyków. Coś

Jorku, żydowski Williamsburg, lecz w nieco bardziej

ciekawego: wielka niechęć i nietolerancja w obrębie

ucywilizowanej formie. Myślałam, że Me’a She’arim

własnej rasy? Ortodoksi nie uznają państwa Izrael, 85


↑ Qumran

ale korzystają z jego opieki finansowej. Bo mężczyźni

konfliktu. Bardzo dobrze nam się rozmawiało i zapy‑

nie pracują, tylko się modlą, a kobiety zajmują się

tałam go w pewnym momencie o te prawdziwe

rodzeniem i wychowywaniem dzieci. Chasydzi mają

korzenie. Odpowiedział: moja rodzina przyjechała

największy w Izraelu przyrost naturalny.

do Argentyny prosto z Odessy.

BZ: Czy miałaś kontakt z konkretnymi środowi‑

BZ: Ciągle dręczy mnie to pytanie: czy można zro‑

skami lub ludźmi, którzy zrobili na Tobie wrażenie?

zumieć determinację Izraelczyków, którzy po wie‑

AP: Instytut Polski skontaktował mnie z sze‑

kach nieobecności na ziemi palestyńskiej powrócili

fem Wydziału Fotografii w jednej z artystycznych

86

do niej?

wyższych uczelni. Okazało się, że jest nim człowiek,

AP: W warstwie determinacji i planu – tak. Nato‑

którego rodzina przyjechała do Izraela z Argentyny

miast w formie realizacji tego planu – nie. Jeśli Izra‑

podczas czystek w latach 70. Ojciec rodziny, syjoni‑

elczycy są tak przekonani o jedyności tego miejsca,

sta, bojąc się o synów, zarządził aliję, czyli „powrót

jeśli jest to dla nich miejsce najważniejsze – dlaczego

do źródeł’’. I tak przyszły profesor znalazł się w Izra‑

tak je niszczą? To przestrzenna forma dewastacji.

elu, jeszcze jako dziecko. Mówił do mnie: „Jestem

Najpiękniejsze fragmenty krajobrazu zalewają beto‑

Izraelczykiem, ale nie akceptuję tego, co tu się dzieje.

nem. Osiedla izraelskie są robione bardzo szybko,

Całe życie zawodowe obserwuję – jako fotograf doku‑

bo to są decyzje polityczne, które natychmiast

mentalista – konflikt izraelsko‑palestyński, ale kon‑

przybierają swój realny kształt. Nienawiść pozo‑

testuję go na wszelki możliwe sposoby”. Rozumiał

staje w jakiejś formie wizualnej w tych obiektach,

politykę państwową, rozumiał Arabów, wobec któ‑

strukturach. Na przykład taka rzecz: drogi są izra‑

rych polityka Izraela jest bezwzględna. Twierdził,

elskie, przechodzą przez osiedla palestyńskie, ale

iż nie ma możliwości, aby obie strony się dogadały.

Palestyńczykom nie wolno z nich korzystać. I dzieci

I był w rozpaczy, że kiedyś „to wszystko” wyleci

Palestyńczyków, żeby przedostać się do szkoły, która

w powietrze, bo nie sposób żyć w kraju nieustającego

jest po drugiej stronie drogi, muszą przechodzić pod

Wiadomości asp /61


↑ Widok z Masady w kierunku brzegu Morza Martwego

nią w jakiejś rurze kanalizacyjnej, która w porze

w pełnym rynsztunku i powiewające flagi, mnóstwo

deszczu bywa zalana… Byłam na Zachodnim Brzegu

flag. Dynamiczny tłum, maszerujący główną ulicą

Jordanu, który razem ze Strefą Gazy i poszczególnymi

miasta. Usunęliśmy się w obawie przed eskalacją

miastami i osiedlami tworzy takie placki na mapie,

sytuacji, w końcu to Jerozolima. Syjoniści forsują

odległe od siebie 20–30 km, ale nie ma jak ich połą‑

jeszcze inną ideę mającą budzić sympatię świata:

czyć. Żeby przedostać się z jednej do drugiej enklawy,

że Izrael jest przyczółkiem zachodniej cywilizacji

trzeba wysiłku i czasu. No i pozwoleń.

w morzu arabskim. W syjonizmie wszystkie względy

BZ: Jacy są Arabowie?

humanistyczne grają pośledniejszą rolę. Syjoniści

AP: Znajomi, którzy mnie gościli, a w przeszłości

mają ideę absolutnej determinacji, do końca. Wiozą

wiele lat spędzili na placówkach w Kairze i Damaszku,

powołanych do wojska młodych ludzi do starożytnej

mówili mi, że Arabowie są życzliwi. Arabowie zawsze

twierdzy Masada; tam żołnierze składają przysięgę.

pomogą w opresji, w kłopocie. Ze strony Żydów tej

Masada jest miejscem historycznym, gdzie w 73 r. n.e.

życzliwości raczej nie należy oczekiwać. Ale to nie

powstańcy żydowscy otoczeni przez wojska Rzymian

były moje doświadczenia. Nawet trudno jest mi odróż‑

popełnili zbiorowe samobójstwo. Ta klęska z prze‑

nić Żyda od Araba, a już w Tel Awiwie tej różnicy

szłości, podniesiona do rangi symbolu, sprawia,

na pewno nie widać. Tylko nieliczni noszą kipy. BZ: Jakie siły ideologiczne wpływają na obecną kondycję Izraela? AP: Izrael cementują idee syjonistyczne. Widzia‑ łam uczestników zjazdu syjonistów³ w Jerozolimie.

że to, co było tragedią – obraca się w siłę. Na tym polega permanentna trauma Izraelczyków, aktualna również w wieku XXI. Na tym młodzi budują swoją tożsamość. BZ: Czy znalazłaś gdzieś swoją przystań?

Wyszliśmy właśnie z dzielnicy Me’a She’arim, kiedy

AP: Z punktu widzenia obserwatora zewnętrznego

ogarnął nas tłum tysięcy syjonistów z całego świata.

takim miejscem normalnym jest Tel Awiw. Weseli

Bal „przebierańców” na czerwono. Wokół policja

ludzie, knajpy, po prostu zachodnia cywilizacja. 87


↑ Pola minowe na granicy z Jordanią

Tel Awiw jest miastem architektury Bauhausu. Jakim

BZ: Ciągle mówimy o polityce. A ja chciałabym

cudem? Poszczególni twórcy tej niemieckiej akade‑

się dowiedzieć czegoś o Twoich doznaniach związa‑

mii, po zlikwidowaniu jej przez nazistów, emigrowali

nych np. z telawiwskim Muzeum Sztuki albo z innym,

z Niemiec. Tam jest ponad 4000 obiektów archi‑

w którym byłaś. Wielkość kultury zawiera się czasem

tektury zrealizowanych na państwowe zamówie‑

w małym przedmiocie…

nie. Idzie się głównymi arteriami Tel Awiwu, a nad

AP: W muzeach i galeriach Tel Awiwu spotyka‑

głową same perły! Część z budynków już się sypie,

łam najczęściej współczesną sztukę Zachodu, zna‑

część jest odnawiana, ale to zawrót głowy. Poza tym

komitą. Ja swój problem zauważam gdzie indziej.

jest podobnie jak w Atenach lub w innych greckich

Jest jakiś dramat w konfrontacji z tym miejscem,

miastach: niekończąca się budowa. Młody czło‑

z Palestyną. On tkwi w oczekiwaniu „biblijnego”

wiek, student, pytany przez nas o drogę, powiedział

krajobrazu – gajów oliwnych, tarasowo ukształto‑

m.in., że ta remontowa sytuacja jest odzwierciedle‑

wanych pól, kamiennego budownictwa. Taka kra‑

niem ogólnego stanu umysłów. Tak się buduje, aby

ina żyje w wyobraźni podróżników i pielgrzymów.

za chwilę było coś do poprawienia, żeby była praca.

Tymczasem jej już nie ma. Znalazłam znamienny

Oczywiście wykonują ją również Arabowie; to oni

akapit w książce Rai Shehadeh pt. Palestyńskie

są wynajmowani do gorszej, ciężkiej roboty, także

wędrówki (Karakter, Kraków 2011): „Jerozolima

w kibucach. Kiedy w Izraelu skończył się entuzjazm

to wykoślawione, pełne barier, murów i ohydnych

patriotyczny pierwszych lat istnienia państwa, kiedy

bloków mieszkalnych umęczone miasto, z którego

przestano sobie zawracać głowę hasłem budowy

uszła dusza”.

idealnego świata na wzór komunistyczny, wtedy wszystko, według mnie, wróciło do tzw. „normalno‑ ści”. Natura ludzka zwycięża utopię. Czyli że rządzi ten, kto jest silniejszy, kto dysponuje środkami. 88

Wiadomości asp /61

BZ: Jakie myśli towarzyszyły Ci, kiedy po dwóch tygodniach wracałaś do Polski? AP: Było we mnie poczucie, że będzie mi w kraju brakowało tego tygla, tej wielokulturowości.


Fundamentalne problemy różnych cywilizacji sku‑

↑ TLV‑2

pione w jednym miejscu, wielka historia wymie‑ szana z wybuchową mieszanką współczesności – to uzależnia. BZ: A więc powrót? AP: Wiesz, ja mam pewną słabość do brzydoty. Ale to nie jest „estetyczne”, w każdym razie nie

Przypisy: 1. Qumran – ruiny starożytnej osady położonej w odległości 1 km na północny zachód od brzegu Morza Martwego, na Pustyni Judzkiej w środkowym Izraelu. Osada była zamieszki‑ wana przez wiele stuleci. Większość uczonych skłania się do poglądu, że w okresie od połowy II w. p.n.e. do 68 r. n.e. Qumran było siedzibą sekty esseńczyków lub jakiegoś ich

Barbara Ziembicka

tylko. Fotografując architekturę polską (zob. mój

Ur. w 1946 roku w Rudzie

esej fotograficzny underconstructed.pl], zależało

1956 liczne rękopisy z tego okresu, zwane od nazwy osady

mi na tym, aby w brzydocie odczytać nasze pomiesza‑

rękopisami z Qumran. Inicjatorem badania i publikowa‑

Śląskiej. W latach 1966–72 studiowała na ASP w Krakowie. Dyplom uzyskała w 1972 roku w pracowniach prof. prof. Włodzimierza Kunza

nie mentalne i uporczywe dążenie do szczęścia i raju za wszelką cenę, ale też wykorzenienie i utratę tożsa‑ mości. Wychodzi częściowo groteska i… bezradność.

i Witolda Chomicza.

Tam, w Izraelu, nikt sobie raju nie robi. Chciałabym

Obecnie profesor ASP

się lepiej przyjrzeć brzydocie architektury, która tam

na Wydziale Grafiki, pro‑

jest wyrazem nienawiści, eskalacji tej nienawiści

wadzi pracownię struk‑ tury dzieła (od 1999 roku).

– poprzez ciąg obrazów. Piękno uwodzi w gaju oliw‑

Pracuje w dziedzinach

nym, ale na Wzgórzu Uniwersyteckim widzisz już

rysunku, grafiki książkowej

co innego. Zastanawiałam się: po co to wszystko?

oraz malarstwa.

Po co jechać w takie miejsca, gdzie jest tyle sprzecz‑ ności i złych emocji? Ale właśnie TAKIE MIEJSCE skłania do rozczytania jego problemów. Może się jeszcze przedrę.

odłamu. W okolicznych jaskiniach znaleziono w latach 1947–

nia zwojów był francuski archeolog i biblista, dominikanin Roland de Vaux. 2. „Mury bezpieczeństwa” – system fortyfikacji, bariera tere‑ nowa zbudowana z inicjatywy Izraela w celu ochrony izrael‑ skich obywateli przed ewentualnymi atakami terrorystycz‑ nymi ze strony mieszkańców Zachodniego Brzegu Jordanu. Izraelski rząd zatwierdził plan budowy pierwszego odcinka muru 14 VI 2002 r. Budowa rozpoczęła się dwa dni później, a zakończono ją 31 VII roku 2003. Kolejne fragmenty bariery są sukcesywnie budowane. Do VII 2007 gotowe były odcinki o łącznej długości 450 km, co stanowi nieco ponad połowę planowanej ogólnej infrastruktury (cały mur ma liczyć 790 km długości). 3. Ruch syjonistyczny – sięga korzeniami roku 1897, kiedy Theodor Herzl skrzyknął Żydów diaspory m.in. w celu odzy‑ skania dawnej przestrzeni do życia. Syjonizm jest ideą i ruchem żywym i aktywnym do dziś.

89


W y s ta w y – G ł o s y – R e c e n z j e

Posterium International Poster Art Project

W wystawie uczesniczyli wybitni, cieszący się międzynarodową sławą twórcy plakatu z kręgu Europy Środkowej – Lex Drewiński, Karel Míšek, István Orosz, Władysław Pluta i Vladislav Rostoka.

Mária Bradovkova, dr Anna Myczkowska-Szczerska, prof. Władysław Pluta

Fot. Marcin Limanowski

→ Wydział Form Przemysłowych ASP w Krakowie → Galeria Schody → 18 XII 2012 – 8 i 2013 → kurator wystawy: Dušan Junek

→ Od lewej:

Anna Myczkowska‑Szczerska i kształtów, wysmakowanej typografii i kunsztu W trakcie podróży po kolejnych europejskich metro‑

kompozycji. Graficzny minimalizm i dosadność

poliach wystawa plakatów International Poster Art

Drewińskiego, wizualny skrót i maestria liternicza

Project POSTERIUM zagościła także w murach naszej

Pluty, matematyczna dokładność i mylące percep‑

Akademii. Przyjechała do nas z zaprzyjaźnionej Bra‑

cję escherowskie przestrzenie niemożliwe Orosza,

Ur. 26 xi 1982 r.

tysławy gdzie znajduje się Akademia Sztuk Pięknych,

malarska dynamika i ekspresyjność typograficzna

w Krakowie. W latach

z którą nasz Wydział Form Przemysłowych współpra‑

Míška, niebywała precyzja detalu i wysublimowane

2001–2006 studio‑

cuje od wielu lat.

wała na Wydziale Form

W wystawie uczestniczyli wybitni, cieszący się

Przemysłowych asp w Krakowie, gdzie obroniła

barwy Rostoki oraz graficzna powściągliwość i humor Junka – tworzą bogaty i bezcenny zbiór graficznych

międzynarodową sławą twórcy plakatu z kręgu

przesłań, odzwierciedlających intrygujące sposoby

Europy Środkowej – Lex Drewiński, Karel Míšek,

widzenia i komentowania rzeczywistości. Dużego

Od 2006 roku jest pra‑

István Orosz, Władysław Pluta i Vladislav Rostoka.

formatu druk, mający zapewnić skuteczny przekaz

cownikiem dydaktycznym

Mistrzowie plakatu, mistrzowie oka. Spadkobiercy

informacji, staje się tu doskonałym przykładem

najlepszych tradycji, wyznaczający zarazem nowe

komunikatu wizualnego, który stanowi nie tylko sze‑

standardy projektowania graficznego na świecie.

roko oddziałujące medium, ale pretenduje do miana

Plakaty różne w wyrazie, choć nieraz pokrewne pod

dzieła sztuki projektowej. Dzieła zrozumiałego dla

względem podejmowanej tematyki, łączy najwyższa

wszystkich, a jednocześnie elitarnego, zarówno funk‑

kultura wizualnego języka, którego wyrafinowane

cjonującego w przestrzeniach miejskich, jak i podzi‑

figury uderzają siłą perfekcyjnie dobranych kolorów

wianego w galeriach i muzeach.

dyplom w pracowni komu‑ nikacji wizualnej B.

macierzystego wydziału; obecnie pełni funkcję prodziekana.

90

Wiadomości asp /61


91

↓ Vladislav Rostoka (Słowacja)


1 Mieczysław Górowski 2 Władysław Pluta 1

2

Kolekcja prezentowana była wcześniej w Galerii

budującymi niebanalną metaforę. Wystawa prac

Instytutu Polskiego w Bratysławie przy współpracy

profesora wpisuje się zatem doskonale w inicjatywę

stowarzyszenia TypoDesign Slovakia pod auspicjami

POSTERIUM, stwarzając jeszcze jedną okazję do odda‑

ministra kultury Republiki Słowackiej oraz Amba‑

nia hołdu tej wielkiej twórczej osobowości.

sady Japońskiej w Bratysławie. Krakowska wystawa połączona jest z zamiarem

92

Postać profesora Pluty, reprezentującego Polskę w słowackim projekcie, w sposób oczywisty tworzy

uczczenia pamięci niedawno zmarłego Mieczysława

kolejny kontekst personalny dla umiejscowienia

Górowskiego (1941–2011), profesora, którego postać

przedsięwzięcia. To w prowadzonej przez niego pra‑

i dzieło wzbogaca wyżej wymienioną listę twórców

cowni projektowania komunikacji wizualnej przyszli

– wybitnych postaci projektowania graficznego XX

twórcy polskiego (i nie tylko) plakatu zdobywają pro‑

i XXI w. – podobnie jak wspominana wcześniej

fesjonalne szlify.

wystawa w Bratysławie, której towarzyszyła spe‑

Warto też wspomnieć o samym miejscu, w którym

cjalna ekspozycja upamiętniająca osobę i twór‑

zorganizowano ekspozycję. Wydział Form Przemysło‑

czość japońskiego mistrza plakatu Shigeo Fukudy

wych poczytuje sobie za honor noszenie miana spad‑

(1932–2009).

kobiercy tradycji stowarzyszenia twórczego Warsztaty

Górowski – jako wieloletni pedagog Wydziału

Krakowskie (1913–1926). Artyści z jego kręgów także

Form Przemysłowych – wniósł nie tylko wybitny

sięgali po plakat jako ważne medium w obrębie sztuki

wkład w powstanie i realizację jego programu dydak‑

stosowanej, odwołującej się wówczas do korzeni pol‑

tycznego. Pracę pedagogiczną łączył z niebywale

skiej kultury i jednocześnie zdobywającej uznanie

bogatą i intensywną działalnością twórczą, zapisując

na arenie międzynarodowej. Powstałe w 1. połowie XX w.

się na kartach światowej historii projektowania gra‑

stowarzyszenie działało w budynku obecnie należą‑

ficznego jako autor plakatów o tematyce społecznej

cym do Wydziału Form Przemysłowych, ówcześnie zaś

i kulturalnej. Wypracował oryginalny i powszech‑

– do Muzeum Techniczno‑Przemysłowego. Kustosz tej

nie rozpoznawalny styl wizualnego wyrazu z typo‑

właśnie instytucji – Jan Kacper Wdowiszewski – był orga‑

wym dla siebie sposobem obrazowania, zawężoną

nizatorem wystawy Sztuka w plakatach (1898) – pierw‑

do kilku stonowanych kolorów paletą barwną, kro‑

szej międzynarodowej wystawy plakatu na ziemiach

jem liter odręcznego pisma, motywami i symbolami

polskich. Ta zaś zapoczątkowała jedną z najważniejszych

Wiadomości asp /61


3 Dušan Junek (Słowacja) 4 Karel Míšek (Czechy) 5 Lex Drewiński (Polska) 6 István Orosz (Węgry) 3

4 6

5

polskich kolekcji plakatu, przejętą następnie przez Bibliotekę Główną Akademii Sztuk Pięknych w Krakowie, także zlokalizowaną przy ul. Smoleńsk 9. To bogate dzie‑ dzictwo sprawia, że tym bardziej czujemy się zaszczy‑ ceni, przyjmując rolę gospodarzy zainicjowanego przez Dušana Junka wydarzenia artystycznego. 93


W y s ta w y – G ł o s y – R e c e n z j e

Wycinek

Rzeźby i projekty Piotra Twardowskiego

→ Projekty konkursowe,

Twardowski w fascy‑ nujący sposób odnosi się do osiągnięć kolej‑ nych generacji arty‑ stów tworzących historię rzeźby współczesnej. Nie są to stricte cytaty, lecz twórcza synteza zawie‑ rająca w sobie doświad‑ czenia kierunków, które kiedyś mogły egzystować jedynie obok siebie lub zamiast siebie, takich jak konstruktywizm i abs‑ trakcja organiczna.

fotografie rzeźb Sławomir Biernat

→ Galeria R – Galeria Wydziału Rzeźby → 20 xii 2012 – 23 i 2013 Janusz Janczy we wszystkich pracach tego artysty. I rzeczywiście, Spróbować ukazać jednocześnie dwie konkurujące

prezentowane w Galerii R prace Piotra Twardow‑

ze sobą wartości związane z ciałem człowieka; zderzyć

skiego stanowiące Wycinek jego twórczości, to rzeźby,

zewnętrzne piękno, witalność pokrytego delikatną

wynikające z wnikliwości i analitycznego podejścia

skórą ciała z doskonałością i logiką jego wewnętrz‑

artysty do świata, zaczynając od analizy ciała ludz‑

Ur. w 1974 r. w Tarnowie.

nej konstrukcji. Jest to zadanie, które stawia sobie

kiego, jego dynamiki, przez inżynieryjną wręcz cieka‑

Studiował na Akademii

w pewnym momencie drogi twórczej wielu artystów

wość mechaniki zjawisk świata natury, po zawiłości

rzeźbiarzy, niewielu natomiast rozwiązuje to zada‑

bardziej już abstrakcyjnych idei, tematów, takich

der Bildenden Künste

nie w sposób twórczy, zawierający intelektualną siłę

jakich czas, przenikanie czy permutacje.

w Norymberdze.

artystycznej przenośni.

Sztuk Pięknych w Krakowie oraz na Akademie

Od 2009 pracownik

Twardowski w fascynujący sposób odnosi się

Rzeźby Piotra Twardowskiego, należą do tych,

do osiągnięć kolejnych generacji artystów tworzących

na Wydziale Rzeźby ASP

które w sposób oryginalny i daleki od dosłowności

historię rzeźby współczesnej. Nie są to stricte cytaty,

w Krakowie.

podchodzą do tego zadania.

lecz twórcza synteza zawierająca w sobie doświad‑

naukowo‑dydaktyczny

94

Forma samonośna, zachowująca jednocześnie

czenia kierunków, które kiedyś mogły egzystować

pewne jakości organicznego piękna... tak widziałbym

jedynie obok siebie lub zamiast siebie, takich jak

jedno z fundamentalnych założeń, które znajduję

konstruktywizm i abstrakcja organiczna.

Wiadomości asp /61


Piotr Twardowski Ur. w 1972 r. Absolwent Wydziału Rzeźby Akademii Sztuk Pięknych w Krakowie. Od 2000 pracownik naukowo‑dydaktyczny macierzystego Wydziału. Obecnie adiunkt na ASP w Krakowie, kierownik pra‑ cowni rzeźby I roku B. Laureat wielu nagród, m. in.: 2007 – Grand Prix na 22 Międzynarodowym Biennale Rzeźby – Ube Biennale ’07 w Japonii; 2007 – II miej‑ sce na Międzynarodowym konkursie na rzeźbę dla Centrum Badań w Amherst (NY, USA); 2006 – Grand Prix na Międzynarodowym Biennale Rzeźby w Resistencii (Argentyna)

→ Kiełkowanie 96 × 37 × 42 cm stal, 2011

95


1

2

Prezentacja ta warta jest omówienia także z innego powodu. Twardowski należy do artystów, których trudno jest „zaciągnąć” do zamkniętych pomieszczeń galerii. Jego dotychczasowe dokonania to głównie realizacje w przestrzeni otwartej, dlatego też na wystawie oprócz rzeźb bardziej kameralnych mogliśmy zobaczyć projekty wykonane na konkursy organizowane w Hiszpanii i Francji, jak i te naj‑ bardziej docenione z pokonkursowych realizacji w Japonii.

3

96

Wiadomości asp /61


1 Relacje i 72 × 44 × 36 cm ceramika szkliwiona 2006 2 Bez tytułu 78 × 109 × 90 cm stal, 2005 3 Projekt konkursowy 4 Permutacja ii 62 × 41 × 25 cm stal, 2009 projekt rzeźby zgło‑ szony do konkursu – Premio Internacional de Escultura Caja de Extramadura

4

5 Relacje 51 × 118 × 52 cm stal, 2007

5

97


W y s ta w y – G ł o s y – R e c e n z j e

Ziemia woła, Mars milczy → Galeria 4 Ściany, Kraków → 3 i 2013 → Pettibon 140 × 120 cm akryl/płótno, 2011 ↘ K- jak kosmos 70 × 100 cm grafika cyfrowa 2012 ↓ Paparazzi 160 × 130 cm akryl/płótno, 2007–2011

Darek Vasina W 1950 r. Ray Bradbury pisze kronikę hipotetycz‑ nego podboju Marsa przez Ziemian. Klasyczna już dziś powieść science fiction jest pełna okrutnej, bez‑ myślnej przemocy. Jednak na pierwszy plan wybija się nastrój smutku, przygnębienia, trującej melan‑ cholii. Koloniści z Ziemi, pewni siebie, bezkrytyczni i brutalni, w przewrotny sposób wzbudzają współczu‑ cie swym osamotnieniem i zagubieniem. Tak jakby na Marsie nie było Boga. Jest taka teoria mówiąca, że rodzaj ludzki jako gatunek tworzy jeden organizm. Jeśli gdzieś na świecie toczy się wojna, występuje kataklizm, triumfuje zło, ma to wpływ na każdego z nas, tak jak choroba ma wpływ na każdą komórkę naszego ciała. Ta wystawa to nie są ilustracje 98

Wiadomości asp /61


↑ Ulisses się zgubił 100 × 70 cm tusz, akryl/papier 2011

do powieści Bradbury’ego, raczej obrazy emocji wysyłanych z Marsa przez opuszczony, zapomniany legion. Obrazy samotności, zagubienia, ale też woli przetrwania. Wyobraźmy sobie, że opowiadania wydane w 1950 r. wcale nie są fikcyjne, a melancholia, która nawiedza prawie każdego z nas, jest projekcją uczuć zapomnianej kolonii wciąż czekającej na zbawienie. Kroniki marsjań‑ skie Bradbury’ego dzieją się w latach 1999–2026. Wygląda na to, że jesteśmy dokładnie w połowie… 99


W y s ta w y – G ł o s y – R e c e n z j e

108 obrazów Zbigniewa Cebuli → Galeria Miejska, Gorlice → 1 ii 2013 → bwa, Olkusz → 15 ii 2013 Grzegorz Bednarski

Nowe obrazy Zbigniewa Cebuli, zachowując odpowiednie proporcje, mają charakter kolażu, ale nie przez włączenie automatyczne jakiegoś cytatu, a raczej na zasa‑ dzie reinterpretacji. otaczającego. Jednak nie można tej twórczości nazwać publicystyczną, co sugerowałby np. temat Epitafium,

Dla Zbigniewa Cebuli rok 2013 rozpoczął się bardzo

integralnie jest bowiem związany z językiem arty‑

obiecująco – dwiema wystawami. Pierwsza wystawa

stycznym, jakim malarz posługuje się od lat. Te cha‑

została otwarta 1 II br. w Galerii Miejskiej w Gorli‑

rakterystyczne cechy, uproszczenia kompozycyjne,

cach w Dworze Karwacjanów, druga 15 II w Galerii

synteza rysunkowa, bogata materia malarska, fak‑

Miejskiej BWA Olkusz. Pierwsza wystawa obejmuje

tura służą do przedstawienia tematu. Język dla Cebuli

W latach 1975–1980 studio‑

część obszernego cyklu Epitafium, poświęconego

to constans.

wał na Wydziale Malarstwa

katastrofie samolotu prezydenckiego w Smoleńsku.

Akademii Sztuk Pięknych

Zgromadzono tam 24 obrazy z tego cyklu oraz inne

są cytaty z kultury, bezpośrednie przeniesienia

z wcześniejszych serii, tak charakterystycznych dla

z artefaktów, które podnoszą wyraz i znaczenie

Ur. 1954 r. w Bydgoszczy.

w Krakowie (dyplom w pracowni prof. Jana

Jednak nowością w tak bogatej strukturze obrazu

Szancenbacha). Od zakoń‑

twórczości Cebuli – m.in. pejzaże śródziemnomorskie

obrazu w jego warstwie semantycznej. W Epitafiach

czenia studiów zwią‑

oraz Soczewkowanie błogosławieństw…, obraz będący

jest połączenie malarskiej kompozycji, tej typowej

zany pracą pedagogiczną z krakowską ASP, prowa‑ dzi pracownię malarstwa

kontynuacją, niepokazywanego dotąd, cyklu smoleń‑

dla Cebuli, z motywami przeniesionymi z manu‑

skiego w nowej odsłonie.

skryptów średniowiecznych przedstawiających

Druga wystawa składa się z serii martwych natur

na Wydziale Malarstwa.

z pracowni artysty oraz pejzaży, ale trzon ekspozy‑ cji stanowi kontynuacja cyklu Epitafium. Na obu wystawach pokazano w sumie 108 obrazów. Piszę o tym dlatego, że obie wystawy mają charakter nie tyle retrospektywny, co monumentalny i nie liczba dzieł o tym decyduje, lecz raczej powaga w ujęciu artystycznym tematów, przede wszystkim cyklu smoleńskiego. Obie wystawy wyróżniają się świetną kompozycją całości – doskonałym rozmieszczeniem obrazów w przestrzeniach obu galerii. Twórczość Zbigniewa Cebuli jest w środowisku krakowskim znana i rozpoznawalna. Wyróżnia ją wyrazisty, jasno określony język malarski, który nazwać można stylem (pomimo ograniczeń, jakie niesie „własny styl”). Pozwala on artyście na bez‑ pośrednie odniesienia do rzeczywistości świata 100

Wiadomości asp /61


↗ Handakos ix 100 × 80 cm olej na płótnie 2012

← Handakos – wspomnienie iv 100 × 80 cm olej na płótnie 2012

Niebiańską Jerozolimę – jest to architektura, czasem

zawsze mamy do czynienia z jednorodnym artystycz‑

zaś barwa, w znaczeniu symbolicznym. Elementem

nie językiem. To język buduje styl i przedstawienie,

wyróżniającym, a zarazem znaczeniowym cyklu

choć wydawałoby się, że jest to nie do udźwignięcia.

Epitafiów jest również ptak stanowiący ideogram

Jeszcze na jedną rzecz chciałbym zwrócić uwagę:

znamienny dla tych obrazów. W cyklu Handakos

na bogactwo kolorystyczne, na świeżość i czystość

– wspomnienie są to różne przedstawienia, cytaty

koloru, dźwięczność, blask. Świecenie pewnych

ze sztuki egejskiej, np. w pięknym obrazie Handa‑

partii kompozycji przywodzić może na myśl drogo‑

kos – wspomnienie IV w lewym dolnym rogu widnieje

cenne szlachetne kamienie w jubilerskiej oprawie.

ilustracja chimery wziętej z kreteńskiej tumby gro‑

Wszystkie te cechy nie burzą warstwy semantycznej,

bowej. Nowe obrazy Zbigniewa Cebuli, zachowując

ale ją potęgują, czyniąc obraz zjawiskiem absolut‑

odpowiednie proporcje, mają charakter kolażu, ale

nym w odbiorze formy i treści. Jako malarz, piszący

nie przez włączenie automatyczne jakiegoś cytatu,

powyższe refleksje, serdecznie Państwa namawiam

a raczej na zasadzie reinterpretacji, ponieważ

do kontaktu z tą arcyciekawą twórczością. 101


W y s ta w y – G ł o s y – R e c e n z j e

Skąd? Dokąd? Wystawa obrazów i rysunków Kamila Kuzki

→ Centrum Sztuki Współczesnej Solvay w Krakowie → 8 II – 3 iII 2012 Grzegorz Bednarski

inne jest podporządkowane. Sztuka Kamila Kuzki jest jednorodna wyrazowo i choć ta powściągliwość pod‑

↗ Mężczyzna przed lustrem 120 × 150 cm olej na płótnie, 2012–2013

Mamy pełnię sezonu artystycznego i w galeriach

skórnie żyje dynamicznym, realnym życiem, to jed‑

Krakowa dzieją się równolegle rzeczy nader inte‑

nak przede wszystkim mamy do czynienia z syntezą,

resujące. W poprzedniej recenzji, na łamach bie‑

w której urzeczywistnia się pierwiastek intelektu‑

żącego numeru „Wiadomości” pragnąłem zachęcić

alny ze zmysłowym lub z mimesis. Trzeba jednak

Kobieta z perłą

widzów do obejrzenia wystawy Zbigniewa Cebuli.

zaznaczyć, że Kuzko odrzuca imitacje, ponieważ

200 × 150 cm

Tym razem chciałbym zwrócić uwagę czytelników

prowadzi grę przede wszystkim z formą i szczegól‑

olej na płótnie

na bardzo interesującą ekspozycję – jest nią przegląd

nie tam się to uwidacznia, gdzie mamy do czynienia

kilkuletniego dorobku malarskiego i rysunkowego

z rodowodem postkubistycznym tej sztuki. Nie czas

Kamila Kuzki. I tutaj również wystawa została świet‑

i miejsce na zajęcie się głębszą analizą tego kilkulet‑

nie zaaranżowana w dwóch salach Centrum Sztuki

niego dorobku, ale jeszcze raz zwrócę państwa uwagę

Współczesnej Solvay, na parterze i na pierwszym pię‑

na zasadniczą cechę tych obrazów, a mianowicie

trze. Ten kilkuletni dorobek malarski Kamila Kuzki

na precyzyjny warsztat rysunkowca (choć chłodnego)

w dwóch odsłonach – obrazów i rysunków wydaje

zapewniającego dziełom tym nieskazitelne mistrzo‑

się znakomitym podsumowaniem cyklu malarskiego

stwo wykonania. Na jeszcze jeden aspekt chciałbym

o podróży, drodze i czasie.

zwrócić uwagę. Są to obrazy niepozbawione egzy‑

→ Na sąsiedniej stronie:

2010

102

Czternaście obrazów i dziewiętnaście rysunków

stencjalnego, tajemniczego nastroju, trochę ponurego

pokazanych na wystawie zostało ujętych jako syn‑

i groteskowego. Takimi obrazami są Mężczyzna przed

tetyczne założenie przestrzenne poprzez linearny

lustrem, Konduktor, Ukrzesłowienie czy wyjątkowo

rysunek i płaskość koloru. Jednak gdy się patrzy

piękny obraz Kobieta z perłą.

na wszystkie prace Kuzki, głównym elementem

Ponieważ wystawy już nie ma – pozostaje nam

budowy jest linia i kreska jako rysunek kształtu‑

oczekiwanie na następną odsłonę tej ciekawej

jący przedstawienie i wyraz. To rysunkowi wszystko

twórczości.

Wiadomości asp /61


103


W y s ta w y – G ł o s y – R e c e n z j e

Szklarnia – (Nie) obecności

1

→ Muzeum Witrażu, Kraków → 21 XI – 13 XII 2012 Krzysztof Tomalski

autentyczna. Fundamentem jej autentyczności jest głęboka wrażliwość, a także dar trafnego warto‑

W dniach od 21 XI do 13 XII 2012 r. w Muzeum

ściowania rzeczy istotnych. Prostota, ascetyczność,

Witrażu w Krakowie prezentowana była wystawa

powściągliwość – rezygnacja z wielkiej bazy plastycz‑

Dominiki Frycowskiej Szklarnia – (Nie)obecności.

nych efektów, które przy swej biegłości warsztatowej

Wystawa zrealizowana została dzięki Stypendium

mogłaby swobodnie stosować dla „uatrakcyjnienia

Ur. w 1963 r. w Gorlicach.

Twórczemu Miasta Krakowa. Znalazły się na niej foto‑

obrazu”, dla estetyzacji – w naturalny sposób czynią

W 1983 r. ukończył

grafie, grafiki, obiekty, instalacja oraz film. Punkt

wiarygodną tym samym dobrze rozumianą prawdę

wyjścia do tych twórczych działań, źródło inspiracji,

twórczą. A prawda w tym wyższym sensie dotyka

W latach 1983–1989 stu‑

przedmiot twórczej obserwacji i refleksji stanowiła

głębokich intelektualnych pytań: o nieuchronność

diował na Wydziale Grafiki

rodzinna szklarnia. Od lat nieczynna…

przemijania, destrukcję i odradzanie, jako fenomen

Państwowe Liceum Sztuk Plastycznych w Zakopanem.

Akademii Sztuk Pięknych w Krakowie; dyplom uzyskał

Można powiedzieć, że Dominika Frycowska nie

istnienia – niezgłębiony i wciąż niewyczerpany

w pracowni prof. Stanisława

kontestuje rzeczywistości obiektywnej, nie podejmuje

Wejmana. W 1989 r. roz‑

dialogu ze zjawiskami społecznymi ani politycznymi,

Jednocześnie przy tak inteligentnym rozumieniu

począł działalność pedago‑

sztuka nie jest dla niej również płaszczyzną dociekań

roli twórczości warsztat, technologia (formy prze‑

czysto estetycznych. Należy za to do tych wyjątkowych

kazu) – choć w tym przypadku bardzo istotne – nie

krakowskiej ASP; obecnie

i nieczęstych dziś osobowości, dla których twórczość

wydają się najważniejsze. Dlatego może jej obecne

sprawuje urząd dziekana

stanowi rejestrację osobistych przeżyć duchowych

działania naturalnie rozlewają się na wiele pokrew‑

i właśnie dzięki tej subiektywnej i osobistej refleksji

nych obszarów plastycznych w sposób, który pozwala

w sposób szczególny wyraża treści ponadczasowe.

osiągnąć spójność, jakość i siłę. Ta twórczość ciągle

giczną w pracowni miedzio‑ rytu na Wydziale Grafiki

tego wydziału.

Taka twórczość nie jest łatwa w odbiorze, ale w jakiś cudowny sposób przekonuje i wciąga. Jest 104

Wiadomości asp /61

w sztuce.

się klaruje i dojrzewa mimo osiągniętego już kilka lat temu statusu wyjątkowej indywidualności.


1 Wystawa Szklarnia – (Nie)obecności Muzeum Witrażu 2 Z cyklu (Nie)obecności: między zagonami tunel w szklarni 60 × 41,5 cm druk cyfrowy 2012 3 Z cyklu (Nie)obecności: portret 60 × 40,5 cm druk cyfrowy 2012 4 Z cyklu (Nie)obecności: begonie w szklarni tunel w szklarni 40 × 57,5 cm druk cyfrowy 2012

2

3

4

Dominika Frycowska Ur. w 1986 r., pochodzi z Kluczborka. Absolwentka Wydziału Grafiki Akademii Sztuk Pięknych w Krakowie. Za zrealizowany w 2010 r. w pracowni miedziorytu prof. Stanisława Wejmana dyplom pt. Ukryta otrzymała Medal Rektora. Obecnie jest doktorantką na Wydziale Grafiki ASP w Krakowie.

105


W y s ta w y – G ł o s y – R e c e n z j e

Idee ksw Zeszyt piąty

→ Galeria Jednej Książki → 15 i – 18 II 2013

Jadwiga Wielgut‑Walczak Na wystawie zaprezentowano piąty z kolei zeszyt programowej serii wydawniczej Katedry Sztuk Wizu‑ alnych WFP ASP w Krakowie. Tytułowe „Idee KSW” podkreślają obszar „pomiędzy sztuką a projektowa‑ Absolwentka filologii pol‑

niem”, jako bardzo ważny w akademickim kształce‑

skiej na uj. Zatrudniona

niu w zakresie wzornictwa. Wyjście od tradycyjnych

w asp na stanowisku st. kustosza dyplomowa‑

dyscyplin sztuki, jakimi są malarstwo i rzeźba, nie

nego. Pełni funkcję dyrek‑

zakłada przygotowania studentów do ich uprawiania,

tora Biblioteki Głównej asp.

lecz ma na celu rozbudzanie wrażliwości i kreatyw‑

niezastąpiona w momencie podsumowania, refleksji,

ności przyszłych artystów projektantów.

syntezy dorobku.

Prowadzi Galerię Jednej Książki.

106

O tradycji związków sztuki i projektowania, żywej

Nie po raz pierwszy wystawa w Galerii Jednej

i realizowanej do dzisiejszego dnia na Wydziale Form

Książki podkreśliła różnorakie związki pomiędzy

Przemysłowych ASP w Krakowie, opowiada w rozmo‑

zawartością, treścią a kształtem czy formą fizyczną,

wie z dr. hab. Andrzejem Szczerskim dziekan wydziału,

w jakiej ostatecznie ten przekaz w postaci konkret‑

prof. Andrzej Ziębliński, od 25 lat nieprzerwanie

nego wydania do nas dociera. Warto jednak zwrócić

kierujący Katedrą Sztuk Wizualnych. Galeria Jednej

uwagę na pewną nowość obecnej aranżacji, autor‑

Książki, prezentując zaprojektowany i zredagowany

stwa Miłosza Pobiedzińskiego. Nazwałabym ją mia‑

pod jego kierunkiem najnowszy zeszyt „Idei KSW”,

nem „interaktywnej”. Wygląd ekspozycji – w miarę

zwraca zarazem uwagę na fakt, iż idea i forma książki

upływu czasu i zależnie od zainteresowania gości

bynajmniej nie przegrywa „pojedynku” z dzisiejszym

galerii – ulega zmianom, odkształceniom. Uformo‑

rozwojem nowych sposobów i technik komunikacji.

wana spiralnie z kilkudziesięciu białych zeszytów

Po dawnemu wykorzystywana jest jej tradycyjna dru‑

„Idei” rzeźbiarska bryła w miarę zabierania kolejnych

kowana postać, jako nośnik nawet najbardziej nowa‑

egzemplarzy – w czasie wernisażu szybko, teraz już

torskich programów, jak to ma miejsce w przypadku

znacznie wolniej – maleje, obniża się. „Idee” wypły‑

Katedry Sztuk Wizualnych, co więcej – staje się wręcz

wają w świat…

Wiadomości asp /61


W y s ta w y – G ł o s y – R e c e n z j e

Rysunek z archiwum Katedra Sztuk Wizualnych

Anna Szwaja „Projektant wzornictwa, który nie potrafi rysować,

→ Wydział Form Przemysłowych ASP w Krakowie → Galeria Schody → 15 i – 18 ii 2013

jest z pewnością mniej sprawny i prawie zawsze mniej twórczy niż ten, który tę umiejętność posiada.

np. wideo. W tej dwutorowości nie ma dychoto‑

Rysunek, błędnie oceniany przez wielu jako anachro‑

mii, jest współzależność, uzupełnianie się. Młodzi

Ur. w 1977 r. w Krakowie.

niczne zamiłowanie do działań artystycznych, jest

adepci sztuki projektowej, zdobywając doświadczenia

Studia na Wydziale Form

podstawowym narzędziem w zawodzie projektanta.

w Katedrze Sztuk Wizualnych, wzbogacają i rozwijają

Przemysłowych w Krakowie.

Bez tej umiejętności wielu projektantów realizuje

swój twórczy warsztat niezbędny do działań projekto‑

Kształtowania Środków

jedynie to, co jest w stanie narysować, zamiast ryso‑

wych. Rzeźba jako dyscyplina czysto artystyczna uczy

Pracy pod kierunkiem

wać rzeczy, które mogliby wymyślić”.

kształtowania form przestrzennych w projektowaniu

Dick Powell

struktur użytkowych.

Dyplom w Katedrze

prof. Adama Gedliczki. Od 2004 r. pracuje

Słowa te towarzyszyły wystawie w Galerii Schody

Wszelkie eksperymenty rysunkowe czy malarskie

Przez 8 lat jako asy‑

na Wydziale Form Przemysłowych Akademii Sztuk

mogą być bazą do działań plakatowych, ilustracyj‑

stentka u prof. Mieczysława

Pięknych w Krakowie.

nych czy infograficznych oraz uzupełniać i wspo‑

na macierzystym Wydziale.

Górowskiego

Wystawa Rysunek z archiwum. Katedra sztuk

magać prezentacje prac projektowych. Szczególnie

alternatywnego. Od 2011 r.

Wizualnych 1972–2012 prezentuje prace powstałe

w dobie cyfrowego interpretowania rzeczywistości

pracuje pod kierownictwem

w Katedrze Sztuk Wizualnych WFP. Są to prace absol‑

manualne działania zdają się mieć wartość nieoce‑

wentów wydziału, w tym obecnych jego pedagogów.

nioną przez swój niepowtarzalny charakter oraz

w pracowni projektowania

prof. Marii Dziedzic, kon‑ tynuując, wraz z Piotrem Hojdą, projektowanie alter‑ natywne. Prowadzi także zajęcia z projektowania komunikacji wizualnej.

Program dydaktyczny wydziału jest tak opra‑ cowany, aby przez wszystkie niemal lata prowa‑

humanistyczny, ludzki wymiar. Inicjatorem powstania ekspozycji jest obecny

dzić studenta niejako dwutorowo, rozwijając jego

dziekan WFP, prof. Andrzej Ziębliński, który kieruje

umiejętności w zakresie projektowania produktu

katedrą od roku 1987. Równolegle otwarto wystawę

i komunikacji wizualnej, i jednocześnie pobudzać

w Bibliotece Głównej ASP w Galerii Jednej Książki,

kreatywność właśnie poprzez zajęcia z obszaru

gdzie pokazano kolejny, piąty zeszyt „Idei”, publi‑

sztuk wizualnych. Wywodzą się one z tradycji malar‑

kacji podsumowującej dorobek Katedry Sztuk Wizu‑

stwa, rysunku, grafiki, rzeźby czy nowych mediów,

alnych z ostatnich sześciu lat. 107


W y s ta w y – G ł o s y – R e c e n z j e

Auschwitz na płótnie

→ Twarz → MDSM, Oświęcim → 10 ii – 4 iii 2013 człowieka jako fundamentu cywilizacji rozwijającej się w poszanowaniu człowieczeństwa w sposób szcze‑ gólny zderza się i dotyka tych treści przeszłości, które miały miejsce w Auschwitz. Jako wyraz dbałości o kulturę pamięci, o prawdę historyczną, realizacja ta jest próbą refleksji nad znaczeniem tej prawdy dla współczesnego człowieka i cywilizacji. Służy pobudzeniu szeroko rozumianej świadomości dotyczącej treści naszej przeszłości. Jako Artur Kapturski

forma upamiętnienia, jest to swoisty hołd pamięci

Projekt zakłada namalowanie olejnych portre‑

dowanych. Jako realizacja malarska, jest to próba

ofiar, życia i męczeńskiej śmierci milionów wymor‑ tów osób, które zostały zamordowane w obozie KL

dialogu z człowiekiem, z jego człowieczeństwem,

Auschwitz, a których zdjęcia zachowały się w archi‑

z odebranym mu życiem. Proces nadawania formy

wum obecnego muzeum Auschwitz. Portrety malowane są na podstawie zachowa‑

108

portretowej to dialog zespalający się tu z prawdzi‑ wym świadectwem rozmówcy. Tworzenie formy twa‑

nych w muzeum Auschwitz fotografii więźniów KL

rzy jako rzeczywistej obecności drugiej osoby, jako

Auschwitz. Zachowanych zdjęć osób, które zostały

początku (źródła) znaczenia i współodczuwania. Dla

zamordowane w KL Auschwitz, może być od 5 do

osiągnięcia istoty realizacja ta wymaga sprowadzenia

20 tys. Mój autorski projekt zakłada namalowanie

roli i znaczenia artysty do minimum pozwalającego

portretów wszystkich tych osób. Będzie to swoisty

na wykonanie zamierzenia. Przywołanie twarzy tych

„poczet ofiar” nazistowskiego systemu.

ludzi to ukłon w stronę ich męczeństwa. W najprost‑

Ideą realizowanego projektu jest obrona szeroko

szym ujęciu jest to naturalna odpowiedź na woła‑

rozumianego pojęcia człowieczeństwa, tożsamo‑

nie w obliczu osobistego spotkania twarzą w twarz.

ści ofiar, godności i praw osoby ludzkiej, dbałości

Odpowiedź, która w naturalny sposób przerodziła się

o prawdę historyczną i kulturę pamięci. Idea praw

w moją odpowiedzialność.

Wiadomości asp /61


W y s ta w y – G ł o s y – R e c e n z j e

Głód Wystawa Malarstwa Moniki Misztal

Misztal. Jej pełne energii, żywiołowe malarstwo staje się próbą zrozumienia owej pogoni za uspokojeniem i nakarmieniem duszy. Intensywne kolory odważnie nakładane na płótno budują niepokojące formy maja‑ czące na granicy rzeczywistości i pulsującej abstrak‑ cji. Mięsiste, obdarzone ukrytym życiem pociągnięcia pędzla budują kształty sugerujące półprzetworzone

↑ Boczek 140 × 110 cm olej na płótnie 2012 ← Mielonka 110 × 140 cm olej na płótnie 2012

składniki posiłków. Bruzdy gęstej farby przypominają

→ Otwarta Pracownia, Kraków → 18 i 2013

świeżo zmielone mięso; inne wyglądają na kawałki warzyw czy plamy zawiesistych sosów. Nic nie jest tu oczywiste. Zamaszyste ślady pędzla narzucają się zmysłowi wzroku, sprawnie kierują oko po kipiącej

Michał Hankus

silnymi barwami powierzchni. Widz, początkowo oszołomiony i zaniepokojony, zapoznaje się z wolna

Głód, jedno z podstawowych odczuć każdej istoty

ze swoistą kuchnią artystki, zaspokajającą głód two‑

żywej; siła trawiąca wewnętrznie i determinująca

rzenia, będącą intymnym miejscem bezkompromi‑

działania łaknącej pokarmu zwierzyny. Uczucie nie‑

sowego działania; przestrzenią otwartą na śmiałe

pokojące, obezwładniające; wręcz zabójcze, a zarazem

eksperymenty. Obrazy‑potrawy stają się odzwier‑

pobudzające do niebywałego wysiłku. To wymuszenie

ciedleniem egzystencji autorki, ogarniętej ciągłym

na organizmie tytanicznej pracy, której zwieńczeniem

głodem działania; głodem duszy palonej potrzebą

staje się ulga wynikająca z zaspokojenia, wypełnie‑

nieustannego sprawdzania się i doskonalenia swoich,

nia wnętrzności energetyczną substancją. To uczu‑

jakże intymnych przepisów.

cie dwuznaczne, niszczące i budujące. Niepokój nim

Prace Moniki Misztal są śmiałą manifestacją odwagi

wywołany dręczy umysł. Wobec takiego uczucia inne

i niezależności, cech wrażliwej istoty, która trawiona

problemy stają się błahostką, ulotną zachcianką.

jest nieustannym głodem tworzenia, dzięki któremu

Ujarzmienie głodu to cel egzystencji zwierzyny,

samookreśla siebie samą. Malarstwo odznaczające

także tej ucywilizowanej – ludzi, których zaspokojone

się taką siłą może budzić rozmaite emocje. U jednych

potrzeby fizyczne zastąpione zostają łaknieniem cze‑

wywoła zachwyt, poruszy ich wewnętrzny głód. Inni

goś więcej. Czego? Na to pytanie każdy musi odpowie‑

będą je negować, krytykować kolor, formę. Nikt nie

dzieć sobie sam. Z tym problemem zmaga się Monika

pozostanie obojętny, a to właśnie jest najważniejsze. 109


W y s ta w y – G ł o s y – R e c e n z j e

Wzory i obrazy natury ukryte w kamieniu → Wydział Form Przemysłowych ASP w Krakowie → Galeria Schody → 15 i – 18 II 2013

Andrzej Manecki przez Naturę Armageddon (Rericha) oraz ilustrację W Galerii Schody Wydziału Form Przemysłowych ASP

stylów malarskich (np. Turnera – malarza żywiołów).

w Krakowie, przy ul. Smoleńsk 9, pokazana została

Wystawa jest także pozytywną polemiką z wier‑

wystawa fotografii autorstwa Andrzeja Maneckiego

szem Szymborskiej pt. Rozmowa z kamieniem, w któ‑

i Janiny Wrzak, zatytułowana Wzory i obrazy natury

rym autorka sugeruje z nostalgią, że duszy „kamienia”

ukryte w kamieniu. Po otwarciu wystawy w sali 108

nie można zrozumieć. Fotografie dowodzą, że gdy

odbył się wykład O mineralnej substancji, o fraktal‑

uruchomić wyobraźnię, inspirowaną wolą poznania

nych elementach wzorów i o potencjale zdobniczym

i zrozumienia, wnętrze „kamienia” jest skłonne uchy‑

„ukrytym w kamieniu”.

lić rąbek tajemnicy. W jakim stopniu – każdy mógł

Inspiracją dla stworzenia tej ciekawej i efektow‑ nej ekspozycji było wydobycie „na światło dzienne” nieznanego bogactwa form i kształtów, ukrytego w różnych rodzajach skał i minerałów. Autorzy‑mine‑ ralodzy uwiecznili efekty cięcia i polerowania, jakie pojawiają się na płaskich powierzchniach tzw. zgła‑ dów (intersekcje). Tematyka zdjęć obejmuje umow‑ nie określone działy Wzory i Obrazy, wydobyte z okazów udostępnionych przez znanych polskich kolekcjonerów minerałów. Wzory przedstawiają wycięte aktem decyzyjnym autorów fragmenty powierzchni zgładów, eksponu‑ jące abstrakcyjne, często fraktalne efekty migracji barwnych roztworów, konfiguracji skupień mine‑ ralnych (np. dendrytów) i ich transformacji. Obrazy są genetycznie tym samym, lecz ich szczególny układ niekiedy wywołuje asocjacje z rzeczywistymi obra‑ zami, często są wręcz pokrewne z dziełami znanych malarzy. I tak na wystawie znajdujemy namalowane 110

Wiadomości asp /61

przekonać się sam, zwiedzając ekspozycję.


W y s ta w y – G ł o s y – R e c e n z j e

Mistrz i uczniowie – malarstwo → Nowohuckie Centrum Kultury → Galeria Centrum, Kraków → 4–27 i 2013 ↑ Prof. Teresa Kotkowska-Rzepecka

Stanisław Tabisz

stwarza familiarną atmosferę i zależy jej bardzo, aby studiowanie pod jej okiem wynikało z natural‑

Mistrz i uczniowie to cykl prezentacji osiągnięć

nej skłonności do pomnażania talentu, z potrzeby

na linii mistrz–uczeń. Tego typu prezentacja szerszej

rozwoju i pozytywnego nawyku pracy. Obowiązkiem

publiczności efektów kształcenia byłych studentów

pedagoga jest podejmowanie próby poznania złożonej,

ASP w Krakowie jest próbą podsumowania osiągnięć

twórczej osobowości każdego studenta. Nawiązanie

Ur. w 1956 r. w Domaradzu.

dydaktycznych w różnych pracowniach. To, czego

takich wspólnotowych więzi, identyfikacja z grupą

Studiował na Wydziale

studenci i absolwenci nauczą się w Akademii, oraz

osób na pewnym etapie rozwoju pomaga w profe‑

Grafiki (w latach 1977– 1978) oraz Wydziale Malarstwa (w latach 1978–

to, co sami wypracują – swoim talentem, spostrze‑

sjonalnym kształceniu się. Pani profesor sprzyja

gawczością, odkrywczą inwencją oraz wyobraźnią

takiemu aktywnemu podejściu do zajęć na uczelni

– zawsze może zainteresować miłośników sztuki,

i wspiera te działania, które wykazują dużą dozę

zaspokoić ich ciekawość, a przede wszystkim umożli‑

własnej inicjatywy. Studiować to nie znaczy być

rysunkiem, projektowaniem

wić młodym artystom zaistnienie ze swoim twórczym

prowadzonym za rączkę, ale nie znaczy także być

graficznym, scenografią,

potencjałem w szerszym, społecznym kontekście.

pozostawionym samemu sobie. Takie wystawy poza

1982) Akademii Sztuk Pięknych w Krakowie. Zajmuje się malarstwem,

krytyką sztuki. Prowadzi pracownię malarstwa

Zajęcia z rysunku i malarstwa na Wydziale Malar‑

murami szkoły są niezwykle motywującym czynni‑

stwa ASP w Krakowie prowadzone są przez prof. Teresę

kiem, a równocześnie elementem promocji, okazją

w Krakowie. Od 2002 r. jest

Kotkowską‑Rzepecką, od zawsze z pasją i pełnym

do zaprezentowania prac absolwentów Wydziału

prezesem Związku Polskich

zaangażowaniem. Teresa Kotkowska‑Rzepecka

Malarstwa szerszej publiczności. Podziękowania

↓ Praca Marysi Pabisiak

za gościnność i wysiłek organizacyjny należą się kie‑

na Wydziale Grafiki ASP

Artystów Plastyków Okręgu Krakowskiego. Od 2012 r. piastuje godność rek‑

rownictwu Nowohuckiego Centrum Kultury, a ściślej

tora Akademii Sztuk

Zbigniewowi Grzybowi i Joannie Gościej‑Lewińskiej.

Pięknych im. Jana Matejki w Krakowie.

W wystawie udział wzięli obok prof. Teresy Kot‑ kowskiej‑Rzepeckiej absolwenci Wydziału Malarstwa ASP w Krakowie: Marta Baron, Celina Gajda, Emilia Gąsienica‑Setlak, Małgorzata Godlewska, Magdalena Kielak, Martyna Kleszcz‑Domin, Antoni Konarzewski, Wojtek Kubiak, Małgorzata Nowak, Maria Pabisiak, Aleksandra Rudzka‑Miazga, Julia Tkaczuk, Anna Widzyk‑Kampa, Beata Zuba. 111


W y s taw y – G ł o s y – R e c e n z j e

Pracownia malarstwa ii Wydział Grafiki → Pałac Vauxhall Centrum Kultury i Sportu w Krzeszowicach → 18 I – 22 II 2013

↑ wernisaż – uczestnicy wystawy

Stanisław Tabisz Przez prowadzoną przeze mnie od 2000 r. aka‑ demicką pracownię malarstwa II na Wydziale Grafiki Akademii Sztuk Pięknych im. Jana Matejki w Krakowie, w miarę upływu czasu, przechodzą dziesiątki, a właściwie setki studentów, jednak tylko nieliczni zapadają w pamięć, a ich obrazy gotów jestem rozpo‑ znać i zachwycać się nimi o każdej porze dnia i nocy. Początkowo funkcję asystenta w pra‑ cowni pełnił artysta malarz Zbigniew Cebula, który pomagał wcześniej zmarłemu w 1999 r. prof. Zbysławowi M. Maciejewskiemu, a później współpracował ze mną. Od 2006 r. moim asy‑ stentem jest artysta grafik i malarz Artur Blu‑ siewicz, młody i bardzo utalentowany człowiek, a przy tym odpowiedzialny i pracowity, pełen pomysłów i koncepcji, autor internetowej strony pracowni. Pracownia malarstwa II na Wydziale Grafiki działa w ramach Katedry Malarstwa i Rysunku. Studenci – mający kiedyś zostać profesjonalnymi grafikami projektowymi lub warsztatowymi, fotografami lub twórcami filmów animowanych – studiują malarstwo od II do v roku studiów. Dla nich „malarstwo” jest przedmiotem z zakresu ogólnoplastycznego rozwoju, ale także dla niektó‑ rych pasją naprawdę dominującą w ich twórczych zmaganiach. Obserwując już przez prawie 30 lat pracę studentów i rozwój ich talentów, uczest‑ nicząc z „głosem doradczym” w tym procesie, muszę z satysfakcją przyznać, iż nadal przyj‑ mowani są do Akademii młodzi adepci, których 112

Wiadomości asp /61

predyspozycje niekiedy wykraczają znacznie ponad zwykłą przeciętność. Z nimi pracuje się bardzo dobrze. Równie dobrze pracuje się z tymi, którzy startują może z niższego pułapu, ale póź‑ niej swoim zaangażowaniem i pracowitością oraz konsekwentnym dążeniem do celu przewyższają innych i osiągają wspaniałe rezultaty twórcze. W wystawie w galerii Pałacu Vauxhall Cen‑ trum Kultury i Sportu w Krzeszowicach, w dniach od 18 i do 22 II 2013 r., udział wzięli pedagodzy, wybrani absolwenci Wydziału Grafiki studiujący malarstwo oraz wybrani spośród aktualnie uczą‑ cych się studentów. Uczestnicy wystawy to peda‑ godzy: prof. Zbysław Maciejewski, prof. Stanisław Tabisz, dr hab. Zbigniew Cebula, mgr asyst. Artur Blusiewicz; absolwenci: dr Stanisław Cholewa, Anna Jagodová, Roman Lasa, Wanda Małecka, Aleksandra Toborowicz; studenci: Anna Andru‑ chowicz, Julia Bajek, Marlena Biczak, Jessica Czajkowska, Agnieszka Kryjomska, Kamil Kukla, Olga Pawłowska, Jerzy Piątkowski, Monika Suder, Robert Szczebiot, Ewa Szozda i Marta Wojnicka. W recenzji z wystawy, w „Magazynie Krze‑ szowickim”, Stanisław Cz. Kurdziel tak napisał: „Nie ulega wątpliwości, że zgromadzone prace są przeglądem aktualnych poszukiwań artystycz‑ nych, także technicznych, nawet tematycznych. Dokumentują warsztat przyszłych grafików. Wskazują nie tylko ciekawe osobowości, ale ich wrażliwość, umiejętność przetwarzania, a co naj‑ ważniejsze – interpretowania tego, co wokół nas. Wyczuwa się ten filtr graficznego spojrzenia,

budowania malarskiej przestrzeni, dbałość o pre‑ cyzję kształtu, detalu, rozmach kolorystyczny. Co najważniejsze – ci młodzi ludzie są wolni. To się widzi, że nie mają założonych kagańców, obowiązkowych sztanc. By uprawiać taniec nowoczesny, trzeba poznać perfekcyjnie taniec klasyczny; by swobodnie poruszać się po obsza‑ rach awangardowej sztuki obrazu – trzeba przejść przez »piekło« nauki malowania aktu, bryły, budowania perspektywy, poznania możliwości kreowania koloru. Wtedy można będzie już hasać po swym artystycznym podwórku z lekkością kolibra, odwagą górskiej kozicy, majestatem lwa, skutecznością krakowskich gołębi”.

↓ wernisaż – od lewej Ania Andruchowicz, Monika Suder


W y s taw y – G ł o s y – R e c e n z j e

Obraz urojony Wystawa prac studenckich powsta‑ łych w pracowni konserwacji foto‑ grafii na Wydziale KiRDS pod opieką Ryszarda Antoniego Wójcika

→ Galeria 4 Ściany → 4 XII 2012 – 4 I 2013

↑ Joanna Kunert z cyklu Bios

Ryszard Antoni Wójcik Wystawa przedstawia najnowsze prace fotogra‑ ficzne czwórki młodych twórców, którzy uczest‑ niczyli w prowadzonych przeze mnie zajęciach z konserwacji fotografii. Prace te powstały dzięki pasji autorów, poza zajęciami obowiąz‑ kowymi. Autorzy prezentują różne spojrze‑ nia, realizując swoje prace artystyczne, mimo że w pracowni wykonywali wspólne zadania technologiczno‑konserwatorskie. Maria Kisiel najlepiej czuje się, pracując z bliskimi osobami, zaprasza je do studia, roz‑ stawia oświetlenie, ustawia pozy i fotografuje. Portretowane osoby nigdy nie są zaskakiwane przez autorkę zdjęć momentem naciśnięcia migawki. Z fotografii tych emanuje cisza i spokój. Zupełnie inaczej swoje zainteresowania foto‑ grafią realizuje Daria Pilch. Początkowo dużo eksperymentowała z tradycyjnymi materiałami halogenosrebrowymi, badając możliwości eks‑ ponometryczne filmów, poddawała je później losowej obróbce (dowolne stężenia, tempera‑ tura i czas wywoływania). Obecnie odrzuciła cały proces fotografowania i zajęła się „wywo‑ ływaniem” i obserwacją zjawisk związanych ze światłem i jego interakcją z różnymi układami optycznymi. Zaprasza widza do obserwacji efek‑ tów, które światło tworzy w zderzeniu z różnymi ośrodkami (szkło, metal czy powierzchnia ściany). Prace Macieja Dobrzańskiego cechuje zawsze wysoki poziom wykonania, czysty, klarowny prze‑ kaz koresponduje z dobrze dobraną techniką fotograficzną. Autor czerpie swoje inspiracje

z rzeczywistości zaobserwowanej i uchwyconej na filmie. Gotowe odbitki srebrowe (czarno‑białe) poddaje tonowaniu, budując z nich kolaże. Mul‑ tiplikowana odbitka tego samego motywu w róż‑ nych kolorach daje nieoczekiwane efekty barwne — powstaje autonomiczny obraz. Autor z wielką łatwością potrafi posługiwać się pojedynczym obrazem chwytanym na gorąco, prezentując prace wynikające z jego zainteresowań pozafo‑ tograficznych (sport, motoryzacja, turystyka). Prace Joanny Kunert powstają jeszcze przed założeniem filmu do aparatu czy wyzwoleniem migawki. Tworzy ona różne cykle, które są reali‑ zacją jej zainteresowań plastycznych opartych na doskonałym zrozumieniu i wykorzysta‑ niu procesów fotochemicznych zachodzących w tradycyjnych materiałach halogenosrebro‑ wych. Prezentowane na tej wystawie fotogramy zwracają uwagę delikatną kolorystyką, mimo że autorka używa w swojej pracy tradycyjnych materiałów czarno‑białych. Negatywy poddaje wielokrotnej ekspozycji, kolory jej odbitek nie wynikają z procesów tonowania, lecz świa‑ domie przeprowadzonego procesu wywoływania infekcyjnego. Mam nadzieję, że pasja artystyczna Autorów nie osłabnie, mimo ukończenia w niedługim cza‑ sie studiów i podjęcia pracy w trudnym zawodzie konserwatora.

→↗ Daria Pilch Bez tytułu

113


W y s taw y – G ł o s y – R e c e n z j e

Kiwerski & Wsiołkowski

↑ Krzysztof Kiwerski Portrety nn poliptyk (12 ×) 70 × 50 cm, akryl, 2012

↑ Adam Wsiołkowski Obecność ii A 60 × 80 cm, olej/akryl na płótnie, lata 80.

→ Uniwersytet Jana Kochanowskiego w Kielcach → XS Galeria → 27 II – 20 iII 2013 W marcu w Galerii Xs Instytutu Pedagogicznego i Artystycznego Uniwersytetu Jana Kochanow‑ skiego w Kielcach odbyła się wystawa pedago‑ gów naszej Akademii – Krzysztofa Kiwerskiego i Adama Wsiołkowskiego. Profesor Kiwerski pokazał na niej cykl obra‑ zów zatytułowany nn oraz wielkoformatowe gra‑ fiki cyfrowe; profesor Wsiołkowski zaprezentował obrazy z cyklu Felek i ja, rysunki oraz grafiki cyfrowe z cyklu Miasto nieznane iv. Na dużym monitorze widzowie mogli oglądać ruchome grafiki Krzysztofa Kiwerskiego i filmik wideo Stanisładam Adama Wsiołkowskiego. [inf. wł.] 114

Wiadomości asp /61

Koło Naukowe – jest Opcja

Galeria Promocyjna ASP

Jolanta Nowaczyk

Jan Tutaj

Opcja to przestrzeń znajdująca się przy Wydziale Intermediów ASP w Krakowie (ul. Piłsudskiego 38), pełniąca funkcję galerii prowadzonej przez Koło Naukowe WI. 7 II br. odbyło się otwarcie galerii – wraz z pierwszą, zbiorową wystawą stu‑ dentów Intermediów, zrzeszonych w kole nauko‑ wym – Jest Opcja. Tematem pierwszej wystawy był dźwięk – próba jego odwzorowania w przestrzeni. Tym samym zapoczątkowano cykl wystaw, o których będzie można dowiedzieć się, śledząc stronę http://www.facebook.com/galeria.opcja. W wystawie inaugurującej działalność Gale‑ rii Opcja udział wzięli – pod opieką mgr. Mariu‑ sza Sołtysika – Jolanta Nowaczyk, Iwo Rachwał, Eliasz Styrna, Maciej Szczęśniak, Jana Szostak oraz Patrycja Włodarczyk.

Galeria Promocyjna ASP ma na celu promocję dokonań młodych artystów – studentów Akade‑ mii Sztuk Pięknych w Krakowie, zasługujących na szczególne wyróżnienie. Zajmuje się także dokumentacją artystycznej działalności studen‑ tów krakowskiej ASP w ramach projektów mię‑ dzyuczelnianych i międzynarodowych. W x 2012 r. otwarto galerię wystawą zmar‑ łego niedawno prof. Mieczysława Górowskiego, pedagoga Wydziału Form Przemysłowych, wybit‑ nego projektanta znanego plakatów – wystawa nosiła tytuł Rachunek istnienia. Magdalena Sawicka, studentka Wydziału Grafiki, zaprezen‑ towała zestaw kameralnych, wieloznacznych w warstwie znaczeniowej i formalnej rysunków. We współpracy z Biurem Karier zorganizowano wystawę asp pro arte – Sztuka Przedsiębiorcza, która prezentowała wyniki aktywności studentów w ramach współpracy z pracodawcami. Rok 2012 zamknęła wystawa Labirynt wolności, powstała dzięki profesorowi Zbigniewowi Bajkowi i prowa‑ dzonej przez niego pracowni interdyscyplinarnej Wydziału Malarstwa. Wystawa była kontynuacją wcześniej prowadzonych projektów, a jej motyw przewodni to wielowymiarowe pojęcie wolności – pokazano dzieła zrealizowane przez pedagogów, studentów i doktorantów krakowskiej ASP oraz przez grupę osadzonych w Zakładzie Karnym w Nowym Wiśniczu. Wystawie towarzyszyła inte‑ resująca sesja. Semestr zimowy kończy wystawa Wydziału Grafiki ASP w Krakowie – Warsztaty rysunkowe Harenda 2012. Idea warsztatów, zapo‑ czątkowanych przez nieżyjącego już prof. Włodzi‑ mierza Kotkowskiego, pedagoga ww. wydziału, to konfrontacja doświadczenia rysunkowego, jego percepcji oraz praktyki studenckiej w śro‑ dowisku uczelni plastycznych.

http://www.facebook.com/galeria.opcja

Sezon 2012/2013


W y s taw y – G ł o s y – R e c e n z j e

Dyplomy 2012 Obok prac malarskich, graficznych i obiek‑ tów rzeźbiarskich, zaprezentowano wizualiza‑ cje koncepcji architektoniczno‑wnętrzarskich, modele projektów mebli i „dizajnerskich” proto‑ typów, instalację intermedialną oraz przykłady i dokumentacje odrestaurowanych dzieł sztuki. To przykład szerokiej palety koncepcji, doświad‑ czenia i wiedzy oraz profesjonalnego warsztatu towarzyszącego w wymagającym i żmudnym procesie dyplomowym. Warto tu podkreślić szczególny kontekst miejsca – wystawa na terenie uczelni kształcącej szeroko rozumiane środowisko ekonomiczne daje

Jan Tutaj Prezentacja dzieł młodych artystów‑absolwen‑ tów, rozpoczynających swą twórczą drogę, jest jednym z elementów misji Akademii, nie tylko ukoronowaniem trudu dydaktyki jako procesu kształcenia przyszłych twórców, ale także formą zdobywania nowych odbiorców sztuki. Szczególnie cenne stają się zatem te inicja‑ tywy, które umożliwiają prezentację dokonań młodego grona artystów na szerszym forum, poza murami macierzystej uczelni, tworząc tym samym sposobność nawiązania cennych kontak‑ tów, swoistego obycia się z warunkami funkcjo‑ nowania „na zewnątrz”. Często jest to pierwszy poważny kontakt z publicznością, poważną kry‑ tyką, przyszłym klientem. Taką też okazją wystawienniczą jest zaini‑ cjowana przez prof. dr. hab. Jerzego Hausnera, kierownika Katedry Gospodarki i Administracji Publicznej UEK, współpraca z Akademią Sztuk Pięknych w Krakowie. Kilkuletnia już współ‑ praca pomiędzy uczelniami, wydatnie wspie‑ rana przez Fundację GAP, zaowocowała kolejną, trwającą od 29 XI do 21 XII 2012 r., ekspozycją wybranych prac dyplomowych absolwentów kra‑ kowskiej ASP z roku 2012. Gościnne mury sali wystawowej Biblioteki Głównej oraz Pawilonu Dydaktyczno‑Sportowego UEK pozwoliły przed‑ stawić sylwetki kilkudziesięciu młodych artystów reprezentujących wszystkie wydziały Akademii.

Wyeksponowane zostały zwłaszcza prace z jesiennej edycji egzaminów dyplomowych, które – wraz z czerwcową wystawą w TPSP – dopełniły przeglądu efektów kształcenia mło‑ dych twórców na krakowskiej ASP. Wystawa była interesująca z kilku powodów, prezentowała bowiem pełen przekrój dyscyplin plastycznych, różnorodność postaw artystycz‑ nych i zapatrywań na współczesną sztukę, ale przede wszystkim stała się możliwością przyj‑ rzenia się, jak kształtuje się nowa osobowość twórcza w przełomowym momencie wchodze‑ nia na profesjonalną drogę artysty, projektanta, konserwatora dzieł sztuki, krystalizowania się postaw i światopoglądów artystycznych. ↓ Fragment pracy dyplomowej Magdaleny Cisło

Fot. Wojciech Koszyk

Wystawa prac dyplomowych absolwentów krakowskiej ASP na terenie Uniwersytetu Ekonomicznego w Krakowie

interesujący asumpt do rozważań nad związkami sztuki i ekonomii czy biznesu… Tak widziana forma promowania młodej sztuki wydaje się szczególnie cenna w miejscu, gdzie kształci się przyszłe kadry zarządzające, współtworzące szeroko rozumianą kulturę ekonomiczno‑admi‑ nistracyjną kraju. Każda wystawa sztuki to nie tylko wyraz kreatywnego myślenia twórcy, ale również element procesu współtworzenia kultury i kształtowania gustu odbiorcy. Należy na koniec podkreślić duży wkład pracy w przygotowanie i aranżację wystawy kura‑ tora generalnego, prof. Jerzego Nowakowskiego, oraz grona kuratorów wydziałowych. Szczególne podziękowania należą się Fundacji GAP i Agencji Artystycznej GAP za zorganizowanie wystawy oraz opracowanie i wydanie katalogu towarzyszącego ekspozycji.

115


W y s taw y – G ł o s y – R e c e n z j e

Równoległość Ilustracje do opo‑ wiadań Brunona Schulza

→ Galeria Sztuki Sceny Plastycznej KUL w Lublinie → 8 X – 20 XI 2011 → Fundacja Judaica, Centrum Kultury Żydowskiej w Krakowie → 8 IX – 1 XII 2012 Barbara Ziembicka O swojej konfrontacji z obrazami Łukasza Wojta‑ nowskiego mogłabym mówić jako o „zdarzeniu”, gdyż w gmachu Centrum Kultury Żydowskiej przy ul. Rabina Meiselsa znalazłam się właściwie przy‑ padkowo, i to na koncercie. A to właśnie dzięki obrazom tej ekspozycji zdołałam przyswoić sobie nowe widzenie Schulza, co wydawało mi się raz na zawsze zamknięte kształtami wyobraźni twórcy Sanatorium pod Klepsydrą. W katalogu do wystawy Łukasz Wojtanow‑ ski przyznaje się do głębokiej inspiracji dziełem Schulza. Cykl obrazów, który mogliśmy oglądać, nazywa „ilustracjami”. Są świadectwem zachwytu malarza i poczucia bliskości, jakimi się kierował, wchodząc coraz głębiej i głębiej „w Schulza”, w jego artystyczną i przede wszystkim poetycką problematykę. Ale Wojtanowskiemu udało się zdobyć coś cennego, coś nowego i autonomicznego, i to przy wszystkich zależnościach związanych z inspiracją tematów zaczerpniętych z wiadomego, literac‑ kiego źródła. To coś, to aura niezwykłej urody. Stworzona środkami malarskimi z zaniecha‑ niem precyzji rysunku, właściwej dla Schulza. Stworzona też za sprawą oryginalnego wyboru perspektywy widzenia, które jest u malarza widzeniem zawsze trochę z góry, z perspektywy ptaka siedzącego na gałęzi; obserwującego. Jest to zgodne jak najbardziej z założeniem Schulzow‑ skim, ale w realizacji Łukasza – przez konsekwen‑ cję takiego wyboru kompozycji we wszystkich 116

Wiadomości asp /61

↑ Ojciec naprzeciw kondora – ilustracja do opowiadania Nawiedzenie, 20 × 20 cm, akryl na tekturze, 2011

prawie przedstawieniach – daje tym obrazowa‑ niom nowy aspekt i nową siłę. Aurę obrazów Wojtanowskiego tworzy również konsekwentne sfumato. Te figuracje w obrazach powstają niczym tajemnicze krysta‑ lizacje materii – kształtującej się dopiero jakby na naszych oczach w przedmioty, drzewa, ludzi. Takiej materii i światła nie znajdziemy prze‑ cież u Brunona Schulza. U niego panuje ostrość w widzeniu, „drastyczność” szczegółów, psycho‑ logia. Tylko czasem pojawia się jakaś miękkość, jednak nie pierwszoplanowo założona. U Wojtanowskiego także wszechobecna jest groteska. Ale groteska Schulza powstaje na styku realności i fantazji, jakby mimochcąc, i wydaje się jakąś istotną antytezą dla oczywistego bytu przed‑ miotów o rodowodzie mieszczańskim. U Łukasza granice między realnym i fantastycznym się zacierają. Mamy „prosty” opis świata grotesko‑ wego rodem z baśni, ze szczęśliwego snu, gdzie to realne i to nie bardzo realne się uzupełniają. Siłą malarstwa Wojtanowskiego jest widze‑ nie przyrody. Cytuję malarza z katalogu: „Jednym z motywów najbardziej zachwycających dla mnie są […] opisy przyrody, stanów pogody, pór roku,

rodzajów światła”. I nie wiem, czy i ten zachwyt nie wiedzie go od jednej realizacji ku kolejnym. Czujemy, jak bardzo jest on pomnożony osobi‑ stymi doznaniami malarza. Na przykład główną bohaterką jednego z przedstawień jest różowa chmura, unosząca się nad miasteczkiem, której obecność w obrazie uzasadnia całe „dzianie się” w nim. Albo księżyc podczas spaceru nocnego Ojca. Postacie w obrazach są całe unurzane w świetle płynącym zawsze gdzieś z góry, z wyżyn; czasem może i z kosmosu? Malarz powołuje się też na „domową atmos‑ ferę opowiadań”. Codzienność, podniesiona do mitycznego wymiaru u Schulza – w obrazach Wojtanowskiego zdaje się rytuałem prostszym i oczywistszym. Odbieram duży zespół obrazów Łukasza Wojtanowskiego jak obłaskawianie ironii twórcy Sklepów cynamonowych. Okazuje się, że dzięki efektom uzyskanym przez malarza jest to arty‑ stycznie możliwe i zdobywa naszą uwagę. Mało powiedzieć. Ciekawa równoległość w stosunku do dzieła mistrza i przede wszystkim autonomicz‑ ność kreacji Łukasza Wojtanowskiego są niewąt‑ pliwe. Gratuluję odwagi.


W y s taw y – G ł o s y – R e c e n z j e

Kobiety Zbyluta Grzywacza

Corpo Femmina – obiekty Iwona Demko i Gerlinde Pistner

→ Teatr St. I. Witkiewicza, Zakopane → 22 II – 12 III 2013 → Muzeum Narodowe, Kielce → 8 III – 12 V 2013 → Mała Galeria, Nowy Sącz → 14 III – 10 IV

→ Galeria Dom Norymberski w Krakowie → 8 iii 2013

↓ Rysunek 2, 20,8 × 27,7 cm, tusz, papier lawowany, 2002, wł. prywatna

Kobiety odgrywały znaczącą rolę w życiu Zbyluta Grzywacza. Malował je i rysował. Wystawy jego prac uświetniły i idealnie wpasowały się w święto kobiet, w Dzień Kobiet. Najpierw można było obej‑ rzeć prace Grzywacza podczas wystawy Cielesność w Teatrze St. I. Witkiewicza w Zakopanem i pra‑ wie równolegle w Małej Galerii w Nowym Sączu. Z kolei w Muzeum Narodowym w Kielcach zapre‑ zentowano wystawę Kobiety Zbyluta Grzywacza. Na wystawę Cielesność – malarstwo – rysunek – grafika złożył się wybór ponad 30 dzieł z dorobku Grzywacza, gdzie „nagość kobieca była związana nie tylko z erotyką, jako sferą duchowości, ale głównie służyła Artyście do wyrażania spraw egzy‑ stencjalnych, do refleksji na temat cielesności i duchowości, życia i śmierci, a także stanowiła pochwałę Natury” – jak pisała Joanna Boniecka. Agnieszka Oprządek, mówiąc o wystawie Kobiety Zbyluta Grzywacza, zauważyła, że „to mniej znany Zbylut Grzywacz – czuły i do końca poszukujący prawdy o kobiecie”. Wystawie towarzyszył film Profesor w reżyserii uczennicy artysty, Marii Gacek, a całości – seria spotkań‑wykładów, pokazów filmowych, warsztatów, które pozwoliły spojrzeć na sytuację kobiet także przez pryzmat emancypacji i feminizmu. [inf. wł.]

Wystawa Corpo femmina otwarta w Dniu Kobiet stanowiła dwugłos artystek Iwony Demko i Ger‑ linde Pistner. Pierwsza ukończyła rzeźbę w kra‑ kowskiej ASP, gdzie obecnie pracuje jako asy‑ stentka w pracowni rzeźby IV, druga – Akademię Sztuk Pięknych w Norymberdze. Demko zapre‑ zentowała swoją pracę 28 dni, czyli waginę pod‑ czas cyklu menstruacyjnego, Gerlinde Pistner zaś pracę zatytułowaną Dekolléts, czyli kobiece piersi, których przeróżne kształty oddano za pomocą skojarzeń z owocami, warzywami, kwiatami czy wypiekami. Całość uświetnił występ sopranistki Blanki Dembosz (w sukni projektu Iwony Demko, na zdjęciu powyżej), która wykonała utwór 28 dni krakowskiej kompozytorki Pauliny Załubskiej oraz poetki Joanny Oparek. [inf. wł.] 117


• Praca dyplomowa na Wydziale Malarstwa • Autor: Marzena Wołowicz • Tytuł pracy: Poznawcze uwarunkowania dezorientacji przestrzennej • Promotor: prof. Andrzej Bednarczyk • Recenzent: dr hab. Kinga Nowak

Poznawcze uwarunkowania dezorientacji przestrzennej

Dyplomy

← Moon 5 30 × 24 cm olej na płótnie 2012

ląduje, skupia się na pasie startowym. Pokazują to wyniki doświadczeń robionych na symulatorach – kiedy badany wykonywał manewr lądowania,

Fragment pracy dyplomowej

na pasie pojawiał się nagle jadący w poprzek samolot. Połowa pilotów go nie dostrzegła. Taka zresztą jest funkcja drugiego pilota – oderwanie uwagi pierw‑ szego, gdyby ten zbytnio skupił się na jednej czynno‑ ści. Gorzej, jeśli obaj się na czymś skoncentrują […].

Marzena Wołowicz

Błędna interpretacja swojej pozycji w przestrzeni względem punktów orientacyjnych lub ziemi pro‑

118

Nic nie daje takiego poczucia komfortu jak siedzenie

wadzi do braku prawidłowej odpowiedzi na pytanie,

w domu

gdzie się jest […]. Z punktu widzenia jednostki umysł

Komfort to stan, w którym dyskomfort został

jest wszystkim: nie mamy żadnej bezpośredniej wie‑

wyeliminowany. Przebywanie w domu daje poczu‑

dzy o świecie, nasza wiedza dotyczy jedynie form

cie komfortu. Człowiek siedzi w wygodnym fotelu

poznania, które uwarunkowane są określoną struk‑

i jest mu wygodnie. Pastelowe ciepło wnętrza, mięk‑

turą naszego umysłu. Nasze interpretacje wyprze‑

kość wykładzin i delikatny chłód drewna usypiają

dzają nasze zmysły i wybiegają w przyszłość. Świat,

czujność. Dobre samopoczucie w domu jest podsta‑

który zamieszkujemy, jest zawsze o krok, o kilometr

wową ludzką potrzebą, głęboko w nas zakorzenioną,

czy o rok świetlny przed światem, którego doświad‑

która – jak każda potrzeba – wymaga zaspokojenia

czamy […]. Skoro zdolność okłamywania samych

[…]. Nastawienie i oczekiwania powodują, że ludzie

siebie wyewoluowała i została utrwalona, to musi

nie widzą pewnych rzeczy. Na przykład pilot, który

być ona korzystna. W przypadku uznania hipotezy

Wiadomości asp /61


makiawelicznej inteligencji za słuszną, akceptacja korzyści ze zdolności do samooszukiwania wydaje się dość naturalna. Pragmatyczne zachowania wiążące się z manipulacją i okłamywaniem innych osobni‑

↑ Interior 4 110 × 130 cm, olej na płótnie 2012

ków są skuteczniejsze, jeśli wierzy się w słuszność tych działań. Najlepszym sposobem ukrycia kłam‑ stwa jest przekonanie samego siebie, że fałszywe zdanie, które wypowiadamy, nie jest kłamliwe […]. Najprościej można by powiedzieć, że komfort doty‑ czy tylko ludzkiej fizjologii – dobrego samopoczu‑ cia. Nic w tym nie ma tajemniczego. Jeśli komfort jest obiektywny, mierzenie go powinno być możliwe. We wszystkich wypadkach zakres komfortu ustala się, dochodząc do granic, w których ludzie zaczynają

→ Moon 7 30 × 24 cm, olej na płótnie 2012

119


← Interior 3 110 × 120 cm olej na płótnie 2012

→ Interior 6 110 × 120 cm olej na płótnie 2012

odczuwać dyskomfort. Kiedy zabrano się do projekto‑

za każdym razem, kiedy już prawie wydaje mu się,

wania kabiny kosmicznego wahadłowca, zbudowano

że wie, że ma pewność, domniemany sprawca robi

tekturową makietę. Astronauci zostali poproszeni

coś, co zupełnie wywraca skrupulatnie konstruowany

o wejście i poruszanie się w taki sposób, jakiego

scenariusz. Rzeczywistość znowu okazuje się nie‑

wymagają ich codzienne zajęcia w kosmosie. Za każ‑

uchwytna i wymyka się spod kontroli.

dym razem, kiedy uderzali się o jakiś narożnik czy

„Obserwując, nie dowiadujemy się niczego o świe‑

wybrzuszenie, technik obcinał ten wystający kawałek.

cie, widzimy jedynie siebie”. A więc to, jak postrze‑

W końcu, kiedy już nic nie przeszkadzało, kabina

gamy rzeczywistość, jest odbiciem nas samych – pisze

została uznana za „komfortową”. Definicja komfortu

Marzena Wołowicz – naszych lęków, domysłów, para‑

prawdopodobnie mogłaby brzmieć: „Komfort to stan,

noi, przyjętych schematów. Jednocześnie mamy

w którym dyskomfort został wyeliminowany”.

wpływ na kształtowanie tej rzeczywistości, której nie możemy pojąć i która nas zwodzi. Powstaje błędne koło”. Prace Marzeny Wołowicz właśnie tę niepew‑

Kinga Nowak

ność postrzegania i rozumienia unaoczniają. Przywo‑ łuję tu wspomniany wcześniej film Hitchcocka, nie

Jest taki film Alfreda Hitchcocka pt. Okno na podwó‑

tylko ze względu na podobieństwo zawartej myśli, ale

rze. Bohater ze złamaną nogą, przykuty do łóżka, nie‑

też na niepokój, który wywołuje. Ten hitchcockowski

ustająco obserwuje ze swojego pokoju to, co dzieje

suspens jest też obecny w obrazach Wołowicz. Wzrok,

się za oknem. Wpada na trop – jak mu się wydaje

zwiedziony iluzją, dopowiada sobie kontynuację, ale

– zbrodni. Ale nie jest pewien, nie ma dowodów.

już za chwilę wpada w pułapkę, bo za bardzo sobie

Informacji o świecie zewnętrznym dostarcza mu

zaufał. Następuje zwrot akcji i przestrzeń musi zostać

odwiedzająca go co jakiś czas piękna kobieta. To,

zdefiniowana od nowa. Obrazy Marzeny Wołowicz,

co widzi i słyszy, układa mu się w jakąś całość, lecz

zbudowane na sprzecznościach, podważają zaufanie

120

Wiadomości asp /61


i mamią. Łamią ciągłość i perspektywę, formy nagle urywają się, odwracają, przenikają się wzajemnie, konstruują i dekonstruują, odpychają i zarazem przy‑ ciągają. A mają czym mamić, bo widz wciągnięty jest nie tylko przestrzennymi łamigłówkami, ale także czystymi, dźwięcznymi, nasyconymi zestawieniami

Obrazy Marzeny Wołowicz, zbudowane na sprzecznościach, podważają zaufa‑ nie do oka, wystawiają na próbę nasze zmysły, zwodzą i mamią. Łamią cią‑ głość i perspektywę, formy nagle ury‑ wają się, odwracają, przenikają się wzajemnie, konstruują i dekonstruują, odpychają i zarazem przyciągają.

do oka, wystawiają na próbę nasze zmysły, zwodzą

kolorystycznymi. Kuszą te płótna, tak jak kusi i mami swoją urodą i strojem Grace Kelly we wcześniej wspo‑

na białym fragmencie płótna? Dla pilota punktem

mnianym filmie. Rzeczywistość amerykańska połowy

odniesienia będzie Ziemia, ale kiedy traci ją z oczu,

lat 50., piękna, jak z reklamy, fasadowa, zwodnicza.

niewielka chmurka wprowadza go w błąd. Być może,

Ta fasadowość czy pewna sztuczność jest też obecna

malując Słońce, Marzena Wołowicz szuka właśnie

w obrazach Wołowicz, choć wcale nie powoduje

takiego punktu, wobec którego można zbudować

poczucia pustki.

resztę świata. Ale ten punkt się wymyka, i w rezulta‑

Mimo tych wszystkich zabiegów, przestrzeń

cie Autorka nie znajduje go. Pracę pisemną odczytuję

w obrazach jest spójna. Obrazy przedstawiają dziwne

jako próbę uporządkowania zmysłów, nazwania tych

wnętrza, a ich przestrzenie są otwarte. Wprawdzie

złudzeń i wizualnych omamów. Nauka rozwikłuje

wnętrza są bezludne, ale gra jest na tyle frapująca,

pewne problemy, odziera je z tajemnicy. Być może

że nie czuje się braku człowieka. Silna obecność nar‑

to ona staje się takim właśnie punktem odniesienia

ratora, który steruje naszą percepcją, bezpośrednio

w niepewności oka i niejednoznaczności percepcji.

oddziałuje na widza.

Obrazy autorki zdają się afirmować przedstawioną

Duże płótna to frapująco zbudowane konstrukcje

(nad)rzeczywistość, ale jednocześnie w niedopowie‑

form, materii i światła, wciągają dodatkowo poprzez

dzeniu i ciągłym ruchu pojawia się jakaś refleksja

swoją lekkość i trafność położenia barw. Małe płótna

nad jej ulotnością. Niepokojąco pytamy: czy moje

to zbliżenia tego, co zobaczyć można przez okno albo

uczestnictwo w tym świecie przedstawionym jest

teleskop. Mają w sobie urok prostej, niewinnej abs‑

wystarczające, pełne?

trakcji, ale przy głębszej analizie i oglądzie zdradzają

Malarstwo Marzeny Wołowicz czerpie z tradycji

zainteresowanie psychiatrią i neurologią, a co za tym

modernistycznej, odwołuje się do kubizmu, jednocze‑

idzie, wiarą w intelektualne, a nie zmysłowe poznanie

śnie wpisuje się w obecny nurt (neo)surrealistyczny,

świata. Mam tu szczególnie na myśli cykl przedsta‑

ale nie do końca ufa modom. Autorka ma świadomość

wiający – no właśnie, co? Planety? Słońce? Księżyc?

panujących w aktualnym malarstwie nurtów, ale

Czy może rysę na płótnie, spod której prześwituje

z pełną konsekwencją wytwarza własną jakość, wła‑

plama barwna. Fragment kosmosu czy czarna kropka

sny punkt widzenia i formułuje swój język malarski. 121


Dyplomy

Pani Suka Fragment pracy dyplomowej

Kitty przez długi czas nie zdawała sobie sprawy z posiadania pochwy. W końcu odna‑ lazła ją, i było to niezro‑ zumiałe objawienie.

• Praca dyplomowa na Wydziale Malarstwa • Autor: Agata Kus • Tytuł pracy: Pani Suka • Promotor: prof. Leszek Misiak • Recenzent: dr hab. Grzegorz Sztwiertnia

Agata Kus

Co chwilę nowe myśli ją inspirują, gnębią, prześla‑ dują. Bulimicznie pożera inspiracje i wymiotuje obra‑

Twórczość artystyczna kobiet ma w sobie coś z wiel‑

zami. Wciąż nie chce, ale znowu pożera i znów wymio‑

kiej mocy dawania życia. Sztuka kobiet potrafi być

tuje. Malarska bulimia – chęć zajścia w kolejną ciążę,

bardziej żywa, tym samym również i martwa, niż jaka‑

nabicie się, napchanie obrazami i poród sztuki. Poro‑

kolwiek inna. Czuć w niej Prawdę. „Sztuka kobiety

dówka myśli. W głowie znów ma matkę, z którą była

jest bowiem objawieniem. Jak sen profetyczny, jak ini‑

kiedyś jak jedno ciało, a której ciało później chciała

cjacja. Jest w niej coś szalonego, ponieważ każde obja‑

skrzywdzić. Do teraz z obawy przed zemstą boi się

wienie jest buntem: narusza ustalone wyobrażenia.

wszystkiego, co wnika w ciało lub w nim jest – poży‑

Jest w niej mądrość, ponieważ sen profetyczny jest

wienie, odchody, inspiracje, penisy i dzieci. Trzeba

pamięcią ludzkości. Jest w niej dyscyplina, ponieważ

się oczyścić, wyrzucić z siebie, „wymyć zakrwawione

każda inicjacja jest rytuałem”¹. Jest manifestem swo‑

ręce” i poczucie winy. Oda do lady Makbet.

bodnego, wyzwolonego wyrażania się, ekspresji, choć

Kitty mimo rozlicznych stosunków seksualnych

bywa pełna sprzeczności. A jej uwalnianiu towarzyszy

nadal jest dziewicą. Przedchrześcijańską, „tą, która

wielka odwaga. Przez sztukę kobieta może osiągnąć

nie potrzebuje męża”. Nie tą, która go nie może znaleźć

rzeczywiste, pełne istnienie, jakie jej się należy. Xavière Gautier powiedziała: „Tylko szaleńcy piszą w sposób pełny […]. Każda kobieta jest bar‑

powodem istnienia³. Dziewictwo w sensie duchowo‑

dziej tajemnicza niż mężczyzna […]. W każdym razie

-psychologicznym nie jest uzależnione od statusu

myślę, że artyści- mężczyźni, aby tworzyć, muszą być

i roli społecznej. Możesz być matką, żoną, kochanką,

także kobietami”².

wdową, nawet ladacznicą czy kurwą. „Dziewica” nie

Tak jak Gombrowicz był trochę kobietą, Almodó‑ var jest kobietą i „Curie-Skłodowska też!”.

122

albo której nikt nie chce – ona go „nie potrzebuje”. Dla niej mężczyzna – mąż, ojciec czy syn – nie musi być

boi się mężczyzny, nie czuje się od niego gorsza, jed‑ nocześnie nie traktuje go jako wroga. Posiada własną

Kitty musi malować obrazy. Maluje je, choć wcale

tożsamość! Przekracza granice, ustanawia własne,

nie chce. Denerwują ją. W ogóle jej się nie podobają.

a być może powraca do tych właściwych, tych pier‑

Chwilowo uszczęśliwiają, jednocześnie zasmucając.

wotnych, już zapomnianych. Potrafi kochać, łączyć

Lęki i fantazje depresyjne domagają się wyjścia. Pro‑

się w miłości, zarówno psychicznej, jak i fizycznej.

ces malowania równa się pracy żałoby, pod którą

Jak tantryczne przedstawienie Buddy – w stosunku

kryje się utracony, wewnętrzny harmonijny świat.

seksualnym z kobietą, w pozycji siedzącej, twarzą

Wiadomości asp /61


↑ Rana 140 × 160 cm olej i akryl na płónie 2011

do siebie – połączeni. Pierwotne „dziewice” w sta‑

Grzegorz Sztwiertnia

rożytnej Grecji, by ubiegać się o ten tytuł, musiały przejść rytuał hieros gamos – oddania się nieznanemu

Praca dyplomowa Agaty Kus to bardzo spójna i poru‑

mężczyźnie w świątyni. Seks wyniesiony na ołtarze.

szająca wypowiedź na bardzo osobiste sprawy. Spójna,

↗ Sukienka po matce

Transcendentalne przeżywanie seksualności. Święte

bo zarówno praca pisemna, jak i artystyczna, w skład

wys. ok. 100 cm

ladacznice. Dziś muszą składać o wiele więcej ofiar.

której, poza częścią główną, wchodzą dwa aneksy

tkanina 2012

– Malarstwo to nie jest dobre zajęcie dla kobiety,

(tkanina i rysunek) oraz dwa obrazy wideo, naświe‑

kochanie. Na szczyt trzonu pędzla naciągnięty jest

tlają jeden podstawowy problem – tu nazwę go skró‑

napletek. Dobrze ci przecież szło w szkole. Zmarno‑

towo: „feministycznym”. Poruszająca, ponieważ

wałaś już chyba wszystkie szanse. Uśmiechaj się dużo,

treścią realizacji zarówno pod postacią obrazów, jak

zalecaj, może jeszcze możesz przynajmniej kochanką

i rysunków czy obiektów są osobiste, bolesne wątki.

Dwurnika zostać. Suka powinna wychodzić za psa.

Podkreślę jeszcze raz: jest to wypowiedź przekonująca,

Tymczasem Kitty chce sobie pobyć z dziewczę‑

poruszająca i inteligentna: realizacja formalna celnie

tami. Obcować, jak za dawnych matriarchalnych

podkreśla podstawowe problemy i wątki tematyczne.

czasów. Synchronizować miesiączki z fazami księ‑

Po pierwsze tekst: nawiązując w tytule do nie‑

życa, budzić w sobie Wewnętrzną Boginię, docierać

zwykle ważnego w latach 80. cyklu Transgresje… pod

do archetypów kobiecości. Chce siedzieć w pachnącej

redakcją Marii Janion, Agata Kus podsuwa klucz inter‑

izbie, skubać gęsi, chłonąć kobiece mądrości poko‑

pretacyjny swoich działań. Ten klucz pasuje do przy‑

leń. Miałaby dużo czasu na prawidłowe wydzierga‑

najmniej dwóch dziurek: jedną jest nieoswojony,

nie sobie welonu. Szyfrowane koronkowe frustracje,

szalony feminizm tamtego czasu (dzisiaj „feminizm”

zazdrości, nienawiści, pretensje. Przepracowanie

to raczej taki spod znaku Danuty Wałęsy), drugą

i uzdrowienie w twórczości.

– „galernictwo wrażliwości”, czyli po prostu problem cierpienia. Agata Kus atakuje ostro: zarówno świat,

1 Ryszard Przybylski, [w:] Galernicy wrażliwości. Transgresje 1,

kulturę oraz „spuściznę-truciznę”, jak i siebie: tu pod

red. Maria Janion, Stanisław Rosiek, Wydawnictwo Morskie,

postacią Kitty (czyli Kaśki, której nie należy dotykać).

Gdańsk 1981, s. 219.

Należałoby spytać, czy to jest temat na twórczość.

2 Xavière Gautier, [w:] Galernicy wrażliwości. Transgresje 1, dz. cyt., s. 213. 3 Wojciech Eichelberger, Kobieta bez winy i wstydu, Wydawnictwo Do, Warszawa 1997, s. 56.

Co nas bowiem obchodzą osobiste problemy autorki: jej sprzeciw, niezgoda i bunt wobec obowiązujących społecznych stereotypów i reguł? Są napisane książki, 123


nakręcone filmy, pstryknięte zdjęcia na te trudne

sceny i tematy intymne, prywatne. Tu znajdziemy też

tematy: można powiedzieć, że zostały przepraco‑

wiele ciekawych formalnych rozwiązań, jak choćby

wane. I tu musimy przejść od tej zewnętrznej sfery

rysowanie w mokrej farbie – co podkreśla „cielesny”

do wewnętrznej: do problemu tworzenia. Agata Kus

aspekt tej twórczości. Ano właśnie, należałoby jakoś

podkreśla ambiwalentną naturę kreacji artystycz‑

usytuować to malarstwo. Mnie przychodzi do głowy

nej, tworzenia właśnie. Naznaczone tragiczną rysą

przede wszystkim Frida Kahlo, obok oczywiście

(co jest tematem filmu i obrazu Zawsze dziewica) akty

całego nurtu body artu. Chodzi mi o prowadzenie

twórcze są niebezpieczne i anarchiczne – jak matka

narracji, ornament, obsesyjność, symbolikę, tytuły

natura (co daje i odbiera, pożera i wydala). Możemy

obrazów. I dlatego jest to twórczość feministyczna

zatem mówić tu o istotnym kontakcie z archety‑

(co zresztą pojawia się w tekście) – ponieważ walka

pami (w rozumieniu jungowskim). To czyni z tych

jest tu ważniejsza od efektu. A jaki jest efekt? Moim

prac rzeczy poruszające, autentyczne i autentycznie

zdaniem całkiem niezły […].

wciągające. Delikatna, koronkowa zaś forma tych obrazów i rysunków to zwodnicze wciąganie widza w brutalne prawdy: tytuły prac nie pozostawiają wątpliwości: sprawy płci to sprawy brudne, osobi‑ ste uwikłania okazują się ogólne, historia powtarza się nieskończoną ilość razy. Ciało i umysł są sprawą ciemną, podejrzaną, grzeszną. Natura maskuje ten

↑ A mogła kochanką Dwurnika zostać

fakt uwodzącymi formami. Werner Herzog mawiał,

50 × 40 cm

że w śpiewie ptaków słyszy krzyk cierpienia, a nie

akryl na płótnie

zachwyt nad życiem.

2012

Agata Kus przygotowała spory zestaw obrazów,

→ Futro z suk 180 × 160 cm

który można podzielić według formatów lub tech‑

olej na płótnie

niki wykonania. Za tym banalnym stwierdzeniem

2012

kryje się chęć podkreślenia świadomych decyzji,

→→ Zasłona

które charakteryzują twórczość malarską Agaty Kus.

140 × 100 cm

Obok dużych, monumentalnych obrazów widzimy

olej na płótnie

wiele małych formatów, na których rozgrywają się

2012

124

↑ Koronki Bergmana 30 × 20 cm, olej na płótnie, 2012

Ten klucz pasuje do przynajmniej dwóch dziurek: jedną jest nie‑ oswojony, szalony feminizm tam‑ tego czasu, drugą – „galernictwo wrażliwości”

Wiadomości asp /61


125


Dyplomy

Nowe sposoby życia

„Nowoczesność nie oczekuje od sztuki [...] przedsta‑ wiania wiecznych prawd, lecz postrzegania nadcho‑ dzącej przyszłości, otwierania przejść, projektowa‑ nia sposobów życia”1.

Nowy, krajobrazowy kieru‑ nek adaptacji terenów poprzemysłowych, znany pod nazwą ecovention, ma za zadanie przywraca‑ nie miastom i ich miesz‑ kańcom „przestrzeni straconych”, bezpowrotnie utraconych, zniszczonych i zdegradowanych.

Wolfgang Welsch, Nasza postmodernistyczna moderna

Małgorzata Zbroińska, Jacek Dembosz

krajobrazowego i mają reprezentować pewną jakość estetyczną.

2002–2007 studia na Wydziale Architektury Wnętrz asp w Krakowie.

Omówienie i fragmenty pracy doktorskiej Małgo‑

Problematyka ta zainspirowała Małgorzatę

rzaty Zbroińskiej pt. Strumieniowe doświadczanie

Zbroińską, dla której „interwencja architektoniczna

przestrzeni – koncepcja interwencji architektonicz‑

na terenie dawnego kamieniołomu Wietrznia w Kiel‑

nej na terenie dawnego kamieniołomu Wietrznia

cach” stała się tematem pracy doktorskiej. Aby

w Kielcach.

ułatwić sobie zadanie, autorka poddała obserwacji

Wzrost poziomu wydobycia surowców skalnych i postęp cywilizacyjny powoduje degradację terenów

Stypendium w ramach

różnorodne koncepcje estetyczne i funkcjonalne powstałe w innych zakątkach świata.

programu Sokrates –

nie tylko na powierzchni, ale i w głębi ziemi. Nowy,

Autorka przypomina o ciekawej interwencji

Erazmus – Politecnico

krajobrazowy kierunek adaptacji terenów poprze‑

na terenach fortyfikacji muzułmańskich w dolinie

di Milano. 2007–2008

mysłowych, znany pod nazwą ecovention (ecology

rzeki Almanzora w Hiszpanii. Przybliża nam koncep‑

wym Corvino+Multari

+ invention), ma za zadanie przywracanie miastom

cyjny projekt w Picher, Oklahoma, USA, Mine Plug

w Mediolanie. 2008–2011

i ich mieszkańcom „przestrzeni straconych”, tere‑

autorstwa Brandona Moslera, zrealizowany w kopalni

Praca w studio Claudio

nów – wydawałoby się – bezpowrotnie utraconych,

cynku i ołowiu, będący adaptacją szybu kopalni

zniszczonych i zdegradowanych.

na wertykalne muzeum, które to rozwiązanie umoż‑

staż w biurze projekto‑

Nardi: projekt Muzeum Sztuki Współczesnej w Fabryce Schindlera oraz

Ten nowy interdyscyplinarny, powszechny

liwiło obserwację warstw wyrobiska oraz zbliżenie

na całym świecie trend, angażujący m.in. architektów,

się do dna szybu, dokąd wprowadzane jest światło

geologów, górników, geomorfologów, ma na celu eli‑

i odbicie krajobrazu poprzez zjawisko camera obscura.

w II pracowni projektowa‑

minację czynników negatywnych przy jednoczesnym

Omawia propozycję koncepcyjną, pochodzącą z tej

nia architektury wnętrz

ukazaniu ukrytych do tej pory walorów. Działania

samej kopalni, Super Grid, jaką była wizja rewitali‑

na Wydziale Architektury

przestrzenne zmierzające do zabezpieczenia terenu,

zacji opuszczonych obszarów poprzez pokrycie ich

Centrum Obsługi Inwestora w Krakowie. 2012 dokto‑ rat. Pracuje jako asystentka

Wnętrz.

126

udostępnienia miejsc, znajdujących się wcześniej

siecią prefabrykowanych żelbetowych konstrukcji

poza zasięgiem przeciętnego użytkownika, prowa‑

(wykonanych z materiału obecnego na terenie

dzone są w duchu poszanowania zastanego kontekstu

interwencji) umożliwiających przeniesienie energii

Wiadomości asp /61


1

1 Mine Plug – adaptacja szybu kopalni na prze‑ strzenie ekspozycyjne 2 Centrum operowe w kamieniołomie St. Margarethen 3 Interwencja przestrzenna w zamku Oria w Hiszpanii 4 Super Grid – warstwowa strategia rewitalizacji obszarów pogórniczych

3

2

4

127


↑ Wyrobisko Wietrznia fot. autorki

słonecznej, wody, instalacji, warstwy jednostek miesz‑

budownictwa miejskiego, i trwała ona do roku 1974

kalnych, zapewniających sieć powiązań spacerowych

– z przerwą w latach 1940–1947. Skały odsłonięte

zarówno ponad poziomem odradzającej się pokopal‑

w kamieniołomie w zasadniczej większości pochodzą

nianej warstwy zieleni, jak i na poziomie gruntu (Clint

z dewonu. „Pomimo upływu 30 lat od zaprzestania

Langevin, Amy Norris). Wreszcie wspomina o pro‑

eksploatacji, stan odsłonięć na potrzeby edukacji

jekcie AllesWirdGut Architektur (2005–2008), który

geologicznej można uznać za dobry […]. W niektórych

pozwolił zaadaptować dawny kamieniołom rzymski

przypadkach należy również zadbać o bezpieczny

z I w. n.e. w St. Margarethen w Austrii na centrum

dostęp do odsłonięć, do których dotrzeć można jedy‑

operowe ze scenami dla koncertów plenerowych,

nie po stromych zboczach”2.

budynkiem recepcyjnym i kawiarnią. Autorka pracy zadaje pytanie: „Jakie cele posta‑

„Założenia projektowe obejmują interwencję archi‑

wili przed sobą autorzy opisanych projektów?”.

tektoniczną polegającą na udostępnieniu miejsc

I sama na nie odpowiada: „W każdym przypadku

będących dotychczas poza zasięgiem użytkowni‑

zastany kontekst wzbogacony został o nowe funkcje,

ków, wprowadzeniu form przewodzących światło

budujące warstwę kulturową egzystencji społeczeń‑

i kadry fragmentów kontekstu krajobrazowego oraz

stwa w danej przestrzeni. Jednocześnie ów kontekst

nowego programu funkcjonalnego, który w jak naj‑

został potraktowany jak niecodzienne zjawisko,

mniejszym stopniu oddziałuje na zastany krajobraz;

którego ewolucję – czy ślady po dawnej ewolucji –

dążenie do zachowania nienaruszonej unikalnej

można obserwować z różnych punktów widzenia

zewnętrznej rzeźby terenu, przy jednoczesnym roz‑

okiem ciekawskiego badacza”. I dalej mówi: „Taki cel

budowaniu struktury widokowo‑świetlnej w ukrytej

przyświecał i moim badaniom”. W efekcie na terenie

strefie wewnątrz masywu skalnego; umożliwienie

wyrobiska w rezerwacie Wietrznia autorka zapropo‑

prześledzenia układu warstw geologicznych oraz

nowała „wydobycie z mroku światłem strumieni obra‑

ich obserwacji z niewielkich odległości, na różnych

zów skalnych warstw, które gdzieniegdzie składają

wysokościach”.

się na kadry zmieniającej się w czasie rzeczywistym

128

Przybliżmy tylko najistotniejsze elementy pracy:

Oprócz „wydobycia” unikalnych walorów geolo‑

historii o podziemnej tkance geologicznej dawnego

gicznych miejsca projekt kreuje przestrzenie dla kul‑

kamieniołomu”.

tury i sztuki, co wiąże się z określonym programem

Rezerwat geologiczny Wietrznia obejmuje nie‑

funkcjonalnym. Został on podzielony w następujący

czynne wyrobiska trzech kamieniołomów: Wietrz‑

sposób: strefa wprowadzająca (od poziomu terenu

nia, Międzygórz i Międzygórz Wschodni. Eksploatację

do –3 m), recepcja z informacją (poziom –3 m), zej‑

surowca rozpoczęto w początkach XIX w., dla potrzeb

ście ścieżkami podziemnymi (pokonanie wysokości

Wiadomości asp /61


↑ ↓ Zagospodarowanie terenu, schematy perspektywiczne

28,5 m) oraz zespół funkcji poziomu dna wyrobiska (poziom –31,5 m): sale konferencyjne z zapleczem, kawiarnia z zapleczem i węzłem sanitarnym oraz zewnętrznym tarasem i podestami scenicznymi, zaplecze sceny z przewidzianą przestrzenią magazy‑ nową, garderobami oraz węzłem sanitarnym. Istotę projektu stanowią ścieżki‑chodniki pod‑ ziemne, będące pochylniami bądź platformami ze zin‑ tegrowanymi – również żelbetowymi – balustradami podtrzymywanymi wspornikowo przez system kon‑ strukcji zamkniętych profili stalowych stworzonych przez tunele świetlne. Profile te stanowią niejako pomost rozpięty między ścianą zewnętrzną urwiska a tylną ścianą groty – kotwione obustronnie w litej skale. Rdzeń tuneli świetlnych, obłożony z zewnątrz blachą cor‑ten (ponacinaną w nieregularne szcze‑ liny), wewnątrz wyłożony ma być blachą aluminiową z płaszczyznami refleksyjnymi. Kolejnym elemen‑ tem wykorzystującym blachę typu cor‑ten są tunele panoramiczne, których rdzeń z profili stalowych jest od wewnątrz wykończony blachą aluminiową. Doświetlenie naturalne zapewniają tunele świetlne – stalowe struktury przewodzące promienie słoneczne dzięki odbiciom materiałów refleksyjnych oraz magazynowaniu promieniowania w wewnętrznej warstwie fosforescencyjnej. Rozprowadzają pasma światła wydobywającego się z nich przez przeszklone szczeliny, oprócz tego pełnią funkcje konstrukcyjne (podwieszenie ścieżek‑chodników). Odpowiednio zaprogramowany system ste‑ rowania wykorzystujący technologię Augmented 129


130

Wiadomości asp /61


Reality mógłby umożliwić tworzenie świetlnych grafik (tworzących się na wszystkich formach tuneli niczym na wielopłaszczyznowym wieloelementowym ekranie) o przekazie informacyjnym widocznym tylko z danego punktu, z odpowiedniego kąta widzenia, z danego fragmentu ścieżki. Mogłyby to być informacje przeznaczone w danej chwili dla

↑ Strefa wejścia

konkretnego użytkownika (interaktywny system ste‑ rowania oparty na czytnikach kart wstępu do obiektu, obrazie z kamer czy telefonach komórkowych), takie jak np. kierunek drogi do najbliższej windy, droga na skróty, najbliższy spocznik, najbliższy taras widokowy, umiejscowienie istotnych fragmentów warstw skalnych czy lokalizacja konkretnych stref funkcjonalnych interesujących w danej chwili odwiedzającego. Elementami, które wewnątrz groty zapewnią odniesienia wizualne do krajobrazu na zewnątrz oraz możliwość porównywania skali, odnajdywa‑ nia się w wysokościach i nasuwających się na sie‑ bie poziomach struktury wewnętrznej, będą tunele panoramiczne. Umiejscowione w pobliżu poszerzeń spoczników, „rozstajów dróg”, umożliwiają obserwo‑ wanie wycinków otoczenia na różnych wysokościach oraz z różnych stron osi całego założenia. Rozwiązania przedstawione w projekcie kon‑ cepcyjnym interwencji architektonicznej stanowią ideową propozycję adaptacji terenów poeksploata‑ cyjnych. Wprowadzają nowe życie, nowe funkcje na teren, który oferował jedynie ścieżki spacerowe w zaroślach. Udostępniają miejsca wcześniej nie‑ znane, proponują dotąd nieobecne w tej lokalizacji formy aktywności.

↑ Kolejność segmentów komunikacyjnych Przypisy: 1 W. Welsch, Nasza postmodernistyczna moderna, Oficyna Naukowa, Warszawa 1998, s. 124. 2 Z. Złonkiewicz, Dokumentacja geologiczna związana z udostępnianiem dawnych wyrobisk wapieni w rezerwacie „Wietrznia” im. Zbigniewa Rubinowskiego w Kielcach, Geopark, Kielce 2004, s. 6.

131


W s po m ni e nia

Jerzy Bereś 1930–2012

Stanisław Tabisz Uczestniczyłem w ostatniej drodze Jerzego Beresia, wybitnego artysty rzeźbiarza, awangardowego twórcy manifestacji i akcji, człowieka wielce zasłużonego dla artystycznego środowiska Krakowa i Polski. Jerzy Bereś pełnił przecież odpowiedzialne funkcje w Stowarzyszeniu Artystycznym Grupa Krakowska, jak również w Związku Polskich Artystów Plastyków. Był jednym z najbardziej znanych absolwentów Akade‑

lapidarnie, w prostych znakach i formach,

mii Sztuk Pięknych im. Jana Matejki w Kra‑

w przestrzennych aranżacjach z drewna,

zmogła go choroba. Interesował się spra‑

kowie, uczniem Xawerego Dunikowskiego.

kamienia, powrozów i napisów nanoszo‑

wami środowiska, relacjami z władzami

Zawsze przychodzi taki moment,

nych farbą na surowe, niemalże totemiczne

miejskim i państwowymi. Należał do ludzi

obiekty. Tworzył dosłownie „całym sobą”

niezłomnych. Nie ulegał ideologicznym

że pomimo naszej wiedzy i nastawienia

zjazdach ZPAP, oprócz tego ostatniego, kiedy

jesteśmy zaskoczeni śmiercią człowieka.

i poprzez rzeźbione oraz aranżowane

pokusom totalitarnego państwa, narzuca‑

Jerzy Bereś w swoim życiu dokonał bardzo

w różnej przestrzeni obiekty. Jego sztuka

jącego artystom socrealizm w Polsce. Był

wiele. Jego artystyczne dzieła znajdują się

przywracała archetypiczną rolę oddziały‑

niezwykle koleżeński, roztropny i wnikliwy

w najważniejszych muzeach i galeriach

wania i funkcji społecznej. Miała emanować

w określaniu szerszych zjawisk społecznych

sztuki w Polsce i w Europie. Społeczny

na jednostkowy, a zarazem społeczny stan

i artystycznych. Osiągnął wysoką pozycję

i symboliczny kontekst, jakiego nabrała

ducha i świadomości, i lokowała się po czę‑

w opinii krytyków, a zwłaszcza samych

od pewnego momentu sztuka Beresia,

ści w zbiorowej podświadomości symbolicz‑

artystów, a tego rodzaju pozycja należy

sytuował go wśród artystów niebywale

nego odczytywania.

wyłącznie do twórców najwybitniejszych.

oryginalnych i posługujących się własnym,

Na jednym z posiedzeń Rady Artystycz‑

Szkoda tylko, że nie dane mu było popro‑

wyrazistym językiem, w tym również swoim

nej Zarządu Głównego ZPAP w Warszawie

wadzić zajęć ze studentami w matejkow‑

ciałem jako tworzywem i środkiem wyrazu

miałem możliwość notowania wypowiedzi

skiej Akademii Sztuk Pięknych, ale i tak

artystycznego. Jerzy Bereś bywał prowoku‑

Jerzego Beresia. Początkowo milczał i wsłu‑

oddziaływanie jego osobowości i sztuki było

jący i kontrowersyjny, bardzo mocny w swo‑

chiwał się w to, co mówią inni. Kiedy zabrał

bardzo szerokie i sugestywne…

ich działaniach. Miał instynkt widzenia spo‑

głos – zacząłem notować. Przy przepisywa‑

Odszedł od nas artysta niezwykły, który

łecznych i politycznych procesów w naszym

niu protokołu stwierdziłem, że wypowiedź

wniósł istotne wartości do sztuki i kultury

kraju. Piętnował ambiwalentne postawy

jest perfekcyjna. Ani jednego słowa nie

polskiej XX i początku XXI w. Dzieła śp.

i zafałszowane deklaracje ludzi zajmują‑

trzeba było dodać ani ująć – nie mówiąc już

Jerzego Beresia będą świadczyć o jego inten‑

cych się polityką, propagandą i społeczną

o sensie diagnozowanej sprawy. Wiele było

sywnym, twórczym życiu i elementarnych

inżynierią odradzającego się, demokratycz‑

takich wystąpień Jerzego Beresia na forum

wartościach, jakie wyznawał i propagował.

nego państwa polskiego. Skomplikowane

ZPAP. Był delegatem Okręgu Krakowskiego

Dokumentacja jego twórczości będzie prze‑

problemy i procesy ujmował niesłychanie

na wszystkich, po 1945 roku, walnych

kazywana z pokolenia na pokolenie…

132

Wiadomości asp /61


W s po m ni e nia

Małgorzata Kitowska‑ -Łysiak 1953–2012

związani z Akademią Sztuk Pięknych. Zaj‑ mowała się sztuką grupy Wprost (Świat przedstawiony. O grupie „Wprost”), pisała o malarstwie Grzegorza Bednarskiego, Tadeusza Boruty, Aldony Mickiewicz, o malarstwie polskim lat 80. Od 2002 r., kiedy powołaliśmy Stowa‑

Maciej Berbeka 1954–2013

rzyszenie Artystów Kontrapost (wspólnie z Grzegorzem Wnękiem, Beatą Bigaj, Rafa‑ łem Pacześniakiem), Małgorzata Kitowska stale towarzyszyła nam, wspierała nasze działania, pisała teksty zarówno do wspól‑ nych wystaw, jak i do indywidualnych. Ostatni jej tekst towarzyszył naszej wysta‑ wie Realizm utracony w 2011 r. w galerii Nautilus w Krakowie. Przez cały ten czas była dla nas punktem odniesienia, wnikli‑ wym historykiem sztuki i zarazem odda‑ nym przyjacielem. Małgorzata Kitowska pisała w sposób bardzo wyważony. Kiedy rozmawiało się z nią, a były to czasem i wielogodzinne

Kinga Nowak

rozmowy, jej wypowiedzi poprzedzone były

Maciek Berbeka urodził się 17 x 1954 r.

zawsze głębokim namysłem. Miała ogromne

w Zakopanem. Był absolwentem Pań‑

poczucie odpowiedzialności za słowo – tak

stwowego Liceum Sztuk Plastycznych im.

mówione, jak pisane. Jej bardzo szeroka,

A. Kenara, w którym później uczył. Ukoń‑

szczegółowa wiedza nie pozwalała wyciągać

czył Wydział Form Przemysłowych (1974–

pochopnych wniosków.

1980) Akademii Sztuk Pięknych w Krakowie.

Pod koniec ubiegłego roku odeszła od nas

Od urodzenia była obciążona chorobą,

W październiku tego roku miała się odbyć

profesor Małgorzata Kitowska‑Łysiak. Zwią‑

która z czasem pogłębiała się i która przez

wystawa prac jego i jego żony Ewy w Miej‑

zana była z Katolickim Uniwersytetem

ostatnie lata właściwie nie pozwalała

skiej Galerii Sztuki w Zakopanem.

Lubelskim (kierowała Instytutem Historii

uczestniczyć w wielu wydarzeniach arty‑

Był skromny, jeśli chodzi o swoje doko‑

Sztuki na Wydziale Nauk Humanistycznych

stycznych. Uczestniczyła w nich poprzez

nania artystyczne. Razem z żoną przygo‑

KUL). Była przede wszystkim schulzologiem,

teksty, rozmowy z artystami, relacje

towywali scenografię do sztuk. Tworzył

badaczem, autorką licznych opracowań, m.in.

fotograficzne. To osobiste doświadczenie

też plakaty, zaproszenia. Najważniejsze

Schulzowskie marginalia, W ułamkach zwier‑

sprawiło, że była szczególnie wyczulona

były dla niego góry. Był ratownikiem TOPR,

ciadła. W 110. rocznicę urodzin i 60. rocz‑

na sztukę o wymiarze egzystencjalnym,

wybitnym himalaistą. Dokonał wielu wejść:

nicę śmierci Brunona Schulza, organizatorką

naznaczoną cierpieniem. Szukała w malar‑

na Manaslu, Mount Everest, Annapurnę,

sympozjów poświęconych twórczości Bru‑

stwie odzwierciedlenia tej kruchości życia,

K2, Broad Peak. Podczas pierwszej zimo‑

nona Schulza, autorką kilkuset artykułów,

której na co dzień doświadczała. Pełna

wej ekspedycji na Broad Peak (1987–1988)

recenzji, rozpraw i rozmów. Wiele z nich

empatii, ból odnajdywała w sztuce, nigdy

ustanowił rekord wysokości w Karakorum.

było poświęconych Schulzowi, ale teksty

dosłownie się nim nie dzieliła.

Zdobył aż pięć 8‑tysięczników. 5 iii br. sta‑

dotyczyły także twórczości artystów sztuki polskiej po 1945 r. Szczególnie bliscy byli jej artyści ze środowiska krakowskiego, w większości

Pamięć o Małgorzacie Kitowskiej

nął na Broad Peak. Zaginął, wraz z Toma‑

została w jej ogromnej spuściźnie, w tek‑

szem Kowalskim (obydwu uznano za zmar‑

stach, również w tych niepublikowanych,

łych) podczas schodzenia ze szczytu.

prywatnych, niedokończonych.

[inf.wł.] 133


W s po m ni e nia

Jan Chrząszcz 1944–2012

skoncentrowała się na motywie por‑ tretu, a także na problematyce związanej ze sztuką sakralną. Ważne jest jednak to, że patrząc dzisiaj na twórczość Jana Chrząsz­cza, nie możemy jej mechanicznie dzielić na motywy i tematy, nie mo­żemy wskazywać portre‑ tów czy dzieł przeznaczonych do kościołów, a osobno omawiać krajobrazów czy dzieł, na których motyw postaci, przestrzeni, światła i mroku skupia się wokół widzia‑

Stanisław Rodziński

nego i przeży­wanego świata.

16 VII 2012 r. zmarł w Krakowie Jan

stanowi zwartą całość, którą łączy wizja

Chrząszcz.

malarska, materia i siła konstrukcji obrazu

Malarska twórczość Jana Chrząszcza

Odbył studia w krakowskiej ASP w Kate‑ – co po­zwala patrzeć na tę twórczość jako drze Komunikacji Wizualnej pod kierun‑

na ważne i istotne wydarzenie współcze‑

kiem prof. Ryszarda Otręby. Dyplom uzy‑

snego malarstwa polskiego.

na co czekają zamawiający. A przecież

skał w roku 1970. Nota biograficzna Artysty

Przyzwyczailiśmy się do omawiania

patrząc na twórczość wybitnych artystów

informuje nas o bardzo poważnym doro‑

twórczości artystów, którzy podejmują

dawnych epok, takich różnic nie postrze‑

b­ku Jana Chrząszcza, który skoncentrował

realizacje sakralne czy malują portrety

gamy. Motywy nie dzielą się na te, które

się na twórczości malars­kiej, a w naszej

jako realiza­cje niejako z innego malar‑

malujący realizuje, myśląc o upodoba‑

pamięci pozostanie jako autor krajobrazów,

skiego świata. Portrety muszą być podobne

niach i gustach odbiorców, i te, które

pasteli, rysunków i akwareli. Z upływem

do modeli, wizje świętych postaci i re­li‑

tworzy, pozostając wierny swoim pasjom

lat malarska twórczość Artysty coraz bar‑

gijnych motywów muszą być czytelne.

i swemu talentowi.

dziej wyrazista i wewnętrznie intensywna

Artysta podejmuje zamówienie i robi to,

Otóż twórczość Jana Chrząszcza – i ta, która jest prywatnym zapisem emocji i prze‑

↗ Jan Chrząszcz Autoportret z fajką 26 × 19,5 cm, olej, płyta, 1985 ↓ Jan Chrząszcz W drogę 21 × 30 cm, olej, płótno, 2010

żyć Artysty, i ta realizowana – mówiąc po pro‑ s­tu – na zamówienie, to ta sama, wynikająca z głębokich przeżyć malarza. Przeżyć kogoś, kto malując krajobraz, portret i obraz, któ­ry będzie centralnym motywem ołtarza – jest po prostu sobą. To właśnie pozwala nam dzisiaj mówić o twórczości Jana Chrząsz­cza jako o emanacji jego duchowości i emo‑ cji, pozwala mówić o tym malarstwie jako o ważnym i wybitnym zjawisku polskiego, współ­czesnego malarstwa. Przed laty Janek (pozwalam sobie tak pisać z racji naszej przy­jaźni) zaprosił moją żonę i mnie do pracowni, pragnąc pokazać nam malowany właśnie obraz Chrystusa Miłosiernego, który obecnie znaj­duje się w sanktuarium łagiewnickim. Patrząc na bardzo wiele wersji tego obrazu, który stał się jednym z najbardziej znanych

134

Wiadomości asp /61


dzisiaj i bliskich ludziom wizerunków Pana Jezusa – postrzegamy, jak ta metafizyczna wizja zamienia się nieraz w dewocyjny schemat. Szliśmy więc do pracowni Janka z autentycznym i szczerym niepoko­jem, jak radzi sobie z tym wizerunkiem, na tak przecież dużym, a więc trudnym do pracy formacie. W niedużej pracowni zobaczyli‑ śmy po prostu świetny obraz. Intensyw­ nie i żywo namalowany, z wyrazistą wizją twarzy, dłoni i stóp Chrys­tusa, ze świa‑ tłem promieni. Tak więc Artysta, świetny i doświadczony malarz, ale i człowiek w swej wierze przejęty posłaniem malowa‑ nego obrazu podjął inter­pretację tak bardzo spopularyzowanego motywu Miłosiernego Chrys­tusa i namalował po prostu mocny, przejmujący i metafizyczny obraz, pozosta‑ jąc wierny jego wizji, ale i dając mu swoją wiarę i swoje malarstwo. W roku 1974 Witold Lutosławski zapi‑ sał w swoim notatniku szkic do zaplanowa‑ nego artykułu. Pisząc o najnowszej muzyce, Lutosławs­ki notuje: „[…] Wszystkich kole‑ gów namawiam do bojkotu tych zja­wisk, do spojrzenia w głąb samego siebie i zdania sobie sprawy z tego, jaką muzykę chciałoby się im najbardziej usłyszeć. Lepszy praw­ dziwie przeżyty trójdźwięk niż narzucony przez modę klaster. Lep­sze prawdziwe

↑ Jan Chrząszcz II, fragment tryptyku, 120 × 90 cm, olej, płótno, 1993

żelazo niż fałszywe złoto”. Mimo upływu lat ta myśl i słowa Lutosławskiego są nadal,

Chrząszcza. Portret Jana Pawła II w auli

Informacje, jakie ukazały się po śmierci

a może coraz bardziej aktualne.

Uniwersytetu Jagiellońskiego, portret wie‑

Jana Chrząszcza – z natural­nych przyczyn

Właśnie patrząc na krajobrazy Jana

deńskiego metropolity kardynała Koeniga,

syntetyczne i ukazujące zaledwie zarys

Chrząszcza, na ich wyrazistość, prze‑

liczne portrety przyjaciół, ale i postaci

bardzo poważnego w ilości dorobku Arty‑

strzeń i światło, na pojawiające się motywy

z kręgu nauki, sztuki, równie liczne portrety

sty, jego udział wystawach w kraju i za gra‑

postaci (np. ojca Knabita), na przejmu‑

beatyfikacyjne i kanonizacyjne.

jące w swej sile sylwety drzew – patrzymy

Tak, jak wczesne płótna Jana Chrząszcza

nicą, wykazy nagród i wyróżnień – wszystko to – jak zwykle u nas, było tylko zarysem

na świat, który dla malarza był i pozosta‑

o charakterze metaforycznym i symbolicz‑

nie rodzajem autoportretu, pamiętnika.

nym, późne – mocne w kolorze i wyrazie –

Właśnie takie widzenie i odczuwanie,

wraz z portretami i malowanymi w młodości

dwie sygnał. Wydaje się sprawą naturalną,

a potem interpretowanie świata jest dowo‑

w cyklach Polskie dro­gi i Żywioły – wszyst‑

że powinno dojść do zorganizowania wiel‑

dem prawdy w malowaniu, w przeżywaniu,

kie tworzą różnorodną, a w istocie jednoli­tą

kiej wystawy twórczości Jana Chrząszcza,

w rozumieniu świa­ta.

w sile i charakterze twórczość, która pozwala

która pozwoli zo­baczyć artystyczną i metafi‑

Jana Chrząszcza określić jako wybitne zjawi‑

zyczną wartość Jego dzieła. Nie pozwalajmy

sko polskiej sztu­ki współczesnej.

tylko, by na tę wystawę czekać latami.

Takie widzenie rzeczywistości to rów‑ nież liczne znakomite portre­ ty Jana

dorobku – tak bardzo ważnego. To, co piszę i wspominam, to także zale‑

135


K ronika w y d ar z e ń

PO‑MOSTY KULTUROWE Architektura zaczyna się od człowieka…

Beata Gibała‑Kapecka

Uniwersytetu Jagiellońskiego. W czwartej edycji

Głównym założeniem cyklicznych interdyscyplinar‑

9 interdyscyplinarnych zespołów projektowych.

udział wzięło blisko 60 studentów, którzy utworzyli nych Międzyuczelnianych Warsztatów NOWA PRZE‑

Celem projektu była analiza oczekiwań odbiorcy

STRZEŃ „PO‑MOSTY KULTUROWE” jest poszerzenie moż‑

w kontekście funkcjonalnego i estetycznego kształ‑

liwości kształcenia studentów poprzez realizowanie

towania reprezentacyjnej przestrzeni miejskiej oraz

Architet wnętrz. Prowadzi

zainteresowań naukowych we współpracy z kierun‑

wskazanie teoretycznych i praktycznych relacji tych

pracownię projektowania

kami pokrewnymi na różnych uczelniach, a równocze‑

procesów.

architektury wnętrz dla stu‑

śnie zainicjowanie integracji środowiska zawodowego

Etap pierwszy dotyczył przeprowadzenia badań

i realizuje różne projekty

połączonej z kształceniem umiejętności współpracy

podstawowych w odniesieniu do wytypowanego

architektury wnętrz uży‑

w zespołach branżowych. Efektem przeprowadzonych

do opracowania obszaru zakola rzeki Wisły, obejmu‑

warsztatów są wizualne reprezentacje, czyli koncepcje

jąc przestrzeń miasta od Galerii Kazimierz poprzez

nych. W pracy naukowej

formalne będące niestandardowymi propozycjami

Wawel do Mostu Dębnickiego.

analizuje społeczne aspekty

i jednocześnie odpowiedziami na zapotrzebowanie

projektowania i użytko‑

użytkownika i tym samym jego miasta.

diów stacjonarnych. Tworzy

teczności publicznej, w szczególności mieszkal‑

wania przestrzeni mia‑

Podczas drugiego etapu należało uzyskane wyniki zastosować do praktycznych działań związanych

Już po raz czwarty studenci krakowskich uczelni

z procesem projektowym, poszukując rozwiązań for‑

kana Wydziału Architektury

– Akademii Sztuk Pięknych (Wydział Architektury

malnych i estetycznych dla wybranych miejsc. Podjęte

Wnętrz krakowskiej ASP.

Wnętrz) i Politechniki Krakowskiej (Wydział Archi‑

zadania badawcze i twórcze „PO‑MOSTÓW KULTURO‑

tektury) – uczestniczyli we wspólnych warsztatach

WYCH” zmierzały do uzyskania rozwiązań struktural‑

pod hasłem „PO‑MOSTY KULTUROWE”. Tym razem

nych będących odpowiedziami na postawione pytania:

do współpracy projektowej zostali zaproszeni również

– czy dla odbiorcy/użytkownika funkcja i estetyka

sta. Pełni funkcję dzie‑

pracownicy naukowi i studenci z Instytutu Socjologii 136

Wiadomości asp /61

miejsc miejskich jest istotna?


↑ Wizualizacja projektu: kładka AQIO – autorzy: Paulina Zwolak, Barbara Oziębło, Michał Łach (ASP), Maciej Bajor (PK), Sylwia Depa, Marek Klemczak (UJ)

aktywności oraz działanie na rzecz kształtowania miejsc, także z uwzględnieniem powrotów do utraco‑ nych wartości odczytywanych w kategoriach poczucia bezpieczeństwa. W powołanych interdyscyplinarnych zespołach stworzono projekty lokalne, wpisujące się w wyra‑ zistą koncepcję naszego miasta jako całości, biorąc pod uwagę również perspektywę oglądania, jego panoramiczną sylwetę! Wszystkie wykonane pro‑ jekty miały ambicje stania się przestrzeniami kre‑ atywnymi, uwzględniającymi związki pomiędzy toż‑ samością jednostki a tożsamością miejsca, nadając porządek współistnienia w przestrzeniach aktywno‑ ści społecznej. ↑ Wizualizacja projektu – autorzy: Bernadetta Strzelczyk, Dominika Kurtyka (asp), Tomasz Guziak, Dagmara Malaca (PK), Elżbieta Morys, Natalia Skrabut (UJ)

– czy związek z miejscem/centrum jako esencją

Międzyuczelniane Warsztaty NOWA PRZESTRZEŃ,

przestrzeni użyteczności publicznej podyktowany jest

w ramach których rozpoczęliśmy angażowanie

jego funkcją, formą czy estetyką?

do projektów niezależnych przedstawicieli różnych

– na ile potrzeby użytkownika mogą być/są reali‑

dziedzin sztuki i nauki, uczą postrzegania istoty

zowane przede wszystkim w przestrzeniach o prze‑

interdyscyplinarności w projektowaniu przez pry‑

ważających cechach estetycznych, a na ile o cechach

zmat właśnie humanistycznego podejścia, a następ‑

funkcjonalnych? By uniknąć formalizmu, postanowiono przeba‑ dać relacje pomiędzy człowiekiem i przestrzenią jego

nie pragmatycznych rozwiązań. Obowiązująca nas w procesie tworzenia tolerancja nakazuje przyjęcie owych wielostronnych uwarunkowań. 137


K ronika w y d ar z e ń

Warsztaty projektowe na wfp Na Wydziale Form Przemysłowych ASP w Krakowie organizowane są dla studen‑ tów warsztaty projektowe, wspomagające program dydaktyczny. Są to działania z obszaru 2D i 3D oraz takie, które łączą obie te specjalności. Do ich prowadzenia zapra‑ sza się projektantów z zewnątrz, ale także pracowników wydziałowych. Niewątpliwą zaletą takich warsztatów jest to, że studenci (zwolnieni z innych zajęć) są zaangażowani w intensywną pracę przez cały tydzień. Codzienna, 6-, 8‑godzinna praca pozwala w pełni skupić się na danym zadaniu.

Anna Szwaja Efekty tych działań prezentowane są w os-

Warsztaty TErO

tatnim dniu warsztatów, na specjalnie orga‑

W dniach 10–14 XII 2012 r. odbyły się

nizowanej wystawie. Warsztaty wpisują się

warsztaty projektowe 3D, które zorgani‑

w działania dydaktyczne, ale trudno odmó‑

zował Wydział Form Przemysłowych ASP

wić im także innych istotnych wartości –

w Krakowie, przy współpracy z PMP Recykl.

integracji i świetnej, twórczej zabawy.

Patronem i sponsorem został Prokarton – Fundacja na rzecz edukacji ekologicznej

W semestrze zimowym 2012/2013 warsztaty odbyły się trzykrotnie.

i promocji opakowań kartonowych do płyn‑ nej żywności.

Warsztaty z Tomaszem Bierkowskim W dniach 26–30 XI 2012 r. studenci III roku studiów stacjonarnych mieli okazję

Prowadzącymi ze strony wydziału byli uczestniczyć w warsztatach typograficz‑ nych, które wpisane są w cykl corocznych

oraz mgr Piotr Hojda. W warsztatach wzięło

warsztatów 2D. Warsztaty poprowadził

udział 22 studentów, którzy zostali podzie‑

dr hab. Tomasz Bierkowski, związany

leni na cztery grupy. W czasie pierwszych

na stałe z Katedrą Projektowania Graficz‑

dwóch dni studenci poszukiwali możliwych

nego ASP w Katowicach. Temat warsztatów

nowych zastosowań płyt TErO.

brzmiał: Typograficzny portret. Studenci

138

Wiadomości asp /61

dr Michał Kracik, mgr Jakub Gołębiewski

Materiał TErO jest produkowany z roz‑

mieli za zadanie przygotować projekt

drobnionych kartonów typu TetraPack

publikacji, która będzie swoistym „portre‑

po substancjach płynnych. Drobne kawałki

tem” wybranego twórcy. Na bazie zebranego

tektury, polietylenu i metalizowanej folii

materiału tekstowego i ilustracyjnego nale‑

aluminiowej z dodatkiem tworzyw sztucz‑

żało stworzyć narrację, której język wizu‑

nych (również pochodzących z recyklingu)

alny będzie oddawał charakter twórczości

są prasowane w temp. ok. 200°C. Płyty

wybranego bohatera, tworząc tym samym

TErO są całkowicie wodoodporne oraz

jego „portret”.

charakteryzują się lepszymi parametrami


mechanicznymi niż płyty drewnopochodne. Po wykorzystaniu materiał TErO może zostać ponownie przerobiony na nowe płyty. Przez trzy kolejne dni studenci realizo‑ wali projekty obiektów integrujących i akty‑ wizujących fizycznie. Efektem warsztatów było 20 propozycji zastosowań płyt TErO wyselekcjonowanych przez studentów oraz 4 obiekty stanowiące efekt zadania warszta‑ towego. W czasie wernisażu podsumowują‑ cego warsztaty za najlepszy projekt uznano obiekt wykonany przez grupę „Dziewczyny” – płyta o wymiarach 130 × 90 cm, na której dwójka zawodników balansuje, próbując trafić piłką do bramki przeciwnika. Za niezwykle interesującą uznać można oprawę tych warsztatów – prowadzonego równolegle przez Piotra Hojdę bloga relacjo‑ nującego przebieg warsztatów. Blog wciąż

Warsztaty Surface Design

dostępny pod adresem (www.warsztatytero.

Warsztaty Surface Design, będące połą‑

blogspot.com).

czeniem projektowania z zakresu 2D i 3D, miały na celu nauczenie studentów alterna‑ tywnych metod nadruku na tkaninie. Zor‑ ganizowano je w dniach 7–11 I 2013 r. dla studentów I roku studiów magisterskich. Pojęcie surface design określa każde dzia‑ łanie, które nadaje strukturę, wzór lub kolor włóknom czy tkaninie. Filcowanie, farbowa‑ nie, malowanie, drukowanie, wyszywanie,

pozwala, za pomocą zwykłego medium

szydełkowanie, cięcie, zszywanie czy nawet

do akryli, przenieść wydruk np. z drukarki

produkcja papieru należą do działań zwią‑

atramentowej na dowolną powierzchnię.

zanych właśnie z surface design.

Można było też zapoznać się z materia‑

Warsztaty, prowadzone przez dr Joannę

łami do przenoszenia wydruków na tka‑

Wróblewską, z wykształcenia graficzkę

ninę, np. TAP Paper, które nie są jeszcze

i fotografkę, obecnie mieszkającą i prowa‑

popularne na krajowym rynku. Wszystkie

dzącą własną firmę w Holandii, pokazały,

zaprezentowane metody pozwalają na uzy‑

że nie zawsze trzeba korzystać z zewnętrz‑

skanie świeżych i bardzo oryginalnych efek‑

nych firm oferujących usługi zadrukowy‑

tów, nadających się także do wykorzystania

wania tkanin, co niejednokrotnie jest bar‑

np. w projektowaniu grafiki użytkowej.

dzo kosztowne. Zaprezentowane metody

Efektem działań warsztatowych były

nadruku mogą być realizowane w warun‑

świetne projekty serii drukowanych tkanin

kach domowych przy minimalnym nakła‑

czy elementy garderoby wykonane zgod‑

dzie finansowym. Samoradzenie sobie jest

nie z ideą upcyklingu. Prezentowane tech‑

obecnie bardzo cenioną postawą, unieza‑

niki oraz dokumentację przebiegu działań

leżniającą od zewnętrznych usług. Studenci

warsztatowych można zobaczyć na prowa‑

zapoznali się z takimi technikami, jak stem‑

dzonym w trakcie warsztatów blogu, reda‑

ple, druk żelatynowy czy bardzo spektaku‑

gowanym przez Joannę Wróblewską (http://

larne fototransfery. Ta ostatnia metoda

warsztatysurfacedesign.wordpress.com). 139


K ronika w y d ar z e ń

„Teatr współczesny wyszedł ze Strindberga: nie przewyż‑ szono nigdy drugiego aktu Sonaty widm”. Friedrich Dürrenmatt dr hab. Katarzynę Fazan – z punktu widze‑ nia prowadzącej, jak i uczestnika. W tym

Strindberg w Katedrze Scenografii Małgorzata Komorowska

wypadku studenci mieli kontakt z twór‑ czością Strindberga tak literacką, jak i pla‑ styczną. Pozostali uczestnicy sesji odnieśli z twórczością Strindberga. Mieliśmy szansę

się w swoich wystąpieniach do niezwykłej

wysłuchać wspomnień z realizacji Sonaty

osobowości artysty (dr Anna Potoczek) oraz

widm w Sztokholmie, nad którą praco‑

do realizacji jego dzieł na scenach polskich

wali Andrzej Wajda, Krystyna Zachwato‑

(mgr Agnieszka Kołodziej z Centrum Sceno‑

wicz i Stanisław Radwan. Mam nadzieję,

grafii Polskiej w Katowicach).

że to spotkanie pozostanie w pamięci

Następnym wydarzeniem, które przygo‑

uczestników na długo, dzięki niezwykłej

towaliśmy, były warsztaty scenograficzne

atmosferze, jaką stworzyli ci wielcy arty‑

z Andrzejem Wajdą. Tematem były dwie

ści w trakcie zwierzeń przed publicznością.

sceny z Sonaty widm, jednego z najbardziej

Miniony rok 2012 był w całym teatral‑

Było to spotkanie ciekawe, pełne uroku

znanych, a zarazem najważniejszych dra‑

nym świecie Rokiem Augusta Strindberga,

i poczucia humoru. Mieliśmy również oka‑

matów Strindberga. Przygotowania do spo‑

w związku z 100. rocznicą śmierci tego wiel‑

zję zapoznać się z interesującym procesem

tkania trwały kilka tygodni, kiedy to stu‑

kiego artysty. Katedra Scenografii włączyła

tworzenia przez prof. Adama Brinckena

denci opracowywali własną interpretację

się w obchody Roku Strindberga, organizu‑

scenografii do sztuki Do Damaszku, a także

scenograficzną wybranej sceny. Warsztaty

jąc trzydniowe obchody tej rocznicy w Aka‑

wysłuchać relacji o zajęciach studentów

polegały na prezentacji przygotowanych

demii Sztuk Pięknych im. Jana Matejki

reżyserii w PWST, prowadzonych przez

uprzednio projektów i dyskusji nad nimi

w Krakowie, pod honorowym patronatem JM Rektora ASP, prof. Stanisława Tabisza. Obejmowały one sympozjum W poszukiwa‑ niu fenomenu Strindberga (23 XI), warsztaty scenograficzne z Andrzejem Wajdą (24 XI) oraz wystawę Westchnienia kamieni w Gale‑ rii Scenografii (25 XI). Inauguracją Roku Augusta Strind‑ berga w katedrze była sesja naukowa. Nie miała ona jednak charakteru naukowego sensu stricto. Jej zadaniem było spojrze‑ nie na dorobek artysty poprzez kontakt z jego dziełami. Stąd też zaproszeni goście w swoich wystąpieniach odnosili się do wła‑ snych doświadczeń scenicznych, do indy‑ widualnego doświadczenia kontaktu 140

Wiadomości asp /61


osobowością tego wielkiego artysty stu‑ dentów całej uczelni, pozwoliliśmy sobie wprowadzić cytaty i wizerunki artysty w obręb budynku Akademii. Spotkało się to z zaciekawieniem i życzliwą reak‑ cją wielu pracowników naszej uczelni. W związku z tym, na koniec mojej relacji pozwolę sobie przypomnieć jeden z nich, pochodzący z Gry snów: Ziemia nie jest czysta, Życie nie jest dobre, A ludzie nie są źli Ani też dobrzy. Żyją jak umieją, Z dnia na dzień. z zaproszonym reżyserem. W warsztatach

projekty kostiumów prof. Krystyny Zachwa‑

Synowie prochu w prochu wędrują,

wzięło udział ponad 20 studentów sceno‑

towicz‑Wajdy do tego spektaklu oraz kilka

Z prochu zrodzeni,

grafii ze wszystkich poziomów studiów.

zdjęć z samego przedstawienia. W tej samej

Prochem się stają,

Każdy z nich miał szansę zaprezentowania

sali pokazane zostały również projekty prze‑

Mają stopy, drepczą,

swoich projektów i omówienia ich z reży‑

strzeni i kostiumów zrealizowane przez

Nie mają skrzydeł.

serem. Propozycje były bardzo różnorodne,

prof. Jerzego Skarżyńskiego do innego dra‑

Czy to ich wina,

od tradycyjnie rozwiązanej dekoracji dla

matu Augusta Strindberga, Taniec śmierci,

Że pokrywa ich kurz…

sceny pudełkowej, przez instalacje prze‑

wystawionego na deskach Narodowego Sta‑

strzenne, aż do formy filmowej. Andrzej

rego Teatru w Krakowie w roku 1967. Drugą

Wszystkie omówione wydarzenia zre‑

Wajda na zakończenie wielogodzinnej pracy

salę wypełniły prace dyplomowe studentów

alizowane zostały w ramach badań statu‑

ze studentami stwierdził, że kilka propono‑

Katedry Scenografii. Były to wybrane pro‑

towych przez zespół Katedry Scenografii

wanych rozwiązań go zaskoczyło, wiele było

jekty, zrealizowane przez Izabelę Dzidowską

w składzie: prof. ASP Małgorzata Komo‑

bardzo interesujących, a poziom przygoto‑

(2006) i Marzenę Rostkowską (2012) do Gry

rowska, st. wykładowca Roman Łodziński

wanych prac był wysoki.

snów oraz projekt Alicji Patyniak (2010)

i dr Monika Wanyura‑Kurosad. W przygoto‑

do sztuki Do Damaszku.

waniu jest specjalna publikacja związana

Trzeciego dnia obchodów w Galerii Scenografii przy ul. Gołębiej 4 odbył się

W zewnętrznej przestrzeni Galerii Sce‑

wernisaż wystawy prac pedagogów i stu‑

nografii swoje prace wystawili studenci

zamieszczone zostaną szczegółowe opisy

dentów Katedry Scenografii. Tytuł wystawy,

i asystenci Katedry Scenografii. Instalacje

wydarzeń wraz ze zdjęciami i listami

zaczerpnięty z dzieł pisarza, odnosił się

przestrzenne oraz rysunki inspirowane były

uczestników.

do sfery emocjonalnej percepcji twórczo‑

twórczością Strindberga w szerokim rozu‑

ści artysty. Wystawa składała się z trzech

mieniu tego słowa. Studenci odnosili się

odrębnych segmentów. W głównych salach

w swoich koncepcjach do całego dorobku

wystawowych umieszczone zostały projekty

pisarza, jego skomplikowanej osobowości

teatralne. W pierwszej – prace naszych

oraz poszczególnych postaci pojawiających

Mistrzów. Zaprezentowane zostały projekty

się w jego dramatach. Prezentacji instalacji

do spektaklu Sonata widm, nad którym pra‑

studentów w przestrzeni dziedzińca towa‑

cowali Krystyna i Andrzej Wajdowie w Sztok‑

rzyszyła projekcja filmu naszej absolwentki,

holmie w roku 1993. Dzięki możliwości

Kamili Grzybowskiej, w oprawie rysunko‑

zaprezentowania notatek, szkiców i zapi‑

wej pedagoga Katedry Scenografii, Janusza

sków z notatnika Andrzeja Wajdy mogliśmy

Wrzesińskiego.

prześledzić proces powstawania spektaklu

Chcąc rozszerzyć zasięg obchodów

od strony reżyserskiej. Pokazaliśmy również

Roku Strindberga oraz zainteresować

z obchodami Roku Strindberga, w której

141


K ronika w y d ar z e ń

Copper and the Home 2012 Grand Prix dla Michała Holzera

Copper and the Home organizowany jest przez Europejski Instytut Miedzi od roku 2007 i jest konkursem o zasięgu global‑ nym. W tym roku zgłoszonych zostało 270 projektów podzielonych na dwie kategorie: profesjonalistów i studentów. Jury konkur‑ sowe wybrało trzy najlepsze prace – dwie w kategorii profesjonalnej i jedną w kate‑ gorii studenckiej. Przyznano również dzie‑ sięć wyróżnień. W skład jury weszli uznani eksperci w dziedzinie designu: Luisa Boc‑ chietto, architekt i prezes Stowarzyszenia Wzornictwa Przemysłowego, Odoardo Fio‑ ravanti, specjalista wzornictwa przemy‑ słowego, oraz Marco Romanelli, architekt

montowanego od spodu elementu z zawo‑

i krytyk designu. Nagrodzone i wyróżnione

rami i mieszalnikiem. Przy przechyleniu

projekty zaprezentowano podczas cere‑

manipulatora do przodu urządzenie podaje

monii wręczenia nagród, która odbyła się

mydło, odchylenie do tyłu powoduje otwar‑

24 i 2013 r. w Triennale Design Museum

cie na 15 sekund zaworu z wodą. Urządze‑

w Mediolanie. Ceremonii towarzyszył werni‑

nie nie wymaga podłączenia do sieci elek‑

saż wystawy prac tegorocznej oraz poprzed‑

trycznej. Znajdujący się pod umywalką

niej edycji.

mieszalnik pozwala na ustawienie stałej

Michał Holcer otrzymał również nagrodę

temperatury wody. Projekt został dopaso‑

Ministra Kultury i Dziedzictwa Narodowego

W konkursie Copper and the Home 2012

wany do istniejących otworów montażo‑

za wybitne osiągnięcia dla studentów

projekt B‑side autorstwa Michała Holcera

wych i warunków instalacyjnych. Prosta

uczelni artystycznych. Nagrody otrzymało

zdobył Grand Prix w kategorii projektów

i zwarta forma urządzenia ułatwia utrzyma‑

łącznie 82 studentów z całej Polski (w tym

studenckich.

nie baterii w czystości i zmniejsza ryzyko

5 osób z krakowskiej ASP) za osiągnięcia

Projekt baterii powstał w 2011 r.,

uszkodzenia. Regulacja temperatury, ele‑

z dziedziny muzyki, sztuk wizualnych,

w trakcie zajęć w pracowni ergonomicznych

menty mechaniczne i zbiornik z mydłem

teatru i filmu. [inf.wł.]

podstaw projektowania pod okiem Jakuba

pozostają schowane pod umywalką – poza

Gołębiewskiego. B‑side to bateria umywal‑

dostępem osób nieuprawnionych. Zaadap‑

kowa do miejsc publicznych zintegrowana

towanie projektu na potrzeby konkursu

z dozownikiem mydła w płynie. Założe‑

Copper and the Home 2012 polegało jedy‑

niem projektu było zminimalizowanie

nie na zmianie materiału, z którego wyko‑

powierzchni zetknięcia dłoni z urządze‑

nany jest ostateczny produkt‑odlew. Miedź

niem oraz ograniczenie liczby zewnętrz‑

antybakteryjna Cu+ samoczynnie ogranicza

nych elementów narażonych na zabru‑

skażenie swojej powierzchni, eliminując

dzenia i uszkodzenia. Bateria składa się

bakterie. W ten sposób doskonale wpisuje

z dwóch zasadniczych elementów: wylewki,

się w założenia projektowe – ograniczenie

pełniącej równocześnie funkcję manipu‑

rozprzestrzeniania się bakterii w przestrze‑

latora – montowanej na umywalce – oraz

niach publicznych.

142

Wiadomości asp /61


K ronika w y d ar z e ń

Młodzi na start konkurs „Elle Decoration” Nagroda dla Magdaleny Tekieli Celem II edycji konkursu 2012 „Młodzi na start”, organizowanego przez redakcję „Elle Decoration”, było wyłonienie naj‑ ciekawszych projektów przygotowanych w oparciu o temat „Ikony designu oczami młodych projektantów”. Temat konkursu miał sprowokować młodych twórców do zastanowienia się nad tym, co tak naprawdę oznacza inspiracja, i przywrócić właściwe znaczenie tego słowa, często myl‑ nie odbieranego jako synonim kopiowania i naśladownictwa. Nagrodę II stopnia zdobył projekt Secret desk autorstwa Magdaleny Tekieli (praca pod kierunkiem prof. Piotra Bożyka), stu‑ dentki Wydziału Form Przemysłowych ASP w Krakowie. [inf.wł.]

Złota kreska dla The Rolling Stones Profesor Krzysztof Kiwerski otrzymał główną nagrodę na 18. Ogólnopolskim Festiwalu Autorskich Filmów Animowanych

Film Krzysztofa Kiwerskiego zwycięzcą 18. OFAFA w Krakowie

w Krakowie. „Film powstawał przez dwa lata – mówi autor – sfinansowany z własnych środków, wykonany w pojedynkę, począwszy od scena‑ riusza poprzez plastykę, modelowanie, anima‑ cję, postprodukcję, dźwięk i montaż. Składa się z 8-, 10-sekundowych ujęć, z których więk‑ szość po wstępnej akceptacji plastyki, animacji i kompozycji kadru renderowała się na kom‑ puterze 8-procesorowym przez tydzień. Cza‑ sami efekt kwalifikował się do kosza”. To już kolejne zwycięstwo prof. Kiwer‑ skiego na tym festiwalu. Gratulujemy! [inf.wł.] 143


K ronika w y d ar z e ń

Projekt Mechanizmy porozumienia Akademia Sztuk Pięknych im. Jana Matejki w Krakowie przystąpiła do projektu „Mechani‑ zmy porozumienia”. Podpisanie umowy ze sto‑ warzyszeniem PointBarre, które jest inicjatorem przedsięwzięcia, nastąpiło podczas oficjalnego spotkania 1 II 2013 r. ASP, współorganizatora projektu, reprezentował prof. Piotr Bożyk. Fun‑

III Międzynarodowe Biennale Grafiki Cyfrowej Gdynia 2012

→ Pomorski Park Naukowo‑Technologiczny – Centrum Designu w Gdyni → 19 x – 15 xI 2012

Międzynarodowe Biennale Grafiki Cyfrowej to międzynarodowy przegląd aktualnej grafiki cyfrowej. Z edycji na edycję biennale umacnia swoją pozycję na mapie imprez graficznych świata. Jest to wydarzenie oczekiwane zarówno przez twórców, jak i przez publiczność zainte‑ resowaną nowymi mediami w sztuce. Działa stymulująco na kręgi artystyczne związane z grafiką eksperymentalną, otwiera nowe prze‑ strzenie i perspektywy jej rozwoju, przybliża współczesnemu odbiorcy kultury świat cyfrowej awangardy. Wystawa pokonkursowa odbyła się po raz pierwszy w nowym miejscu, w Pomorskim Parku Naukowo‑Technologicznym – Centrum Designu w Gdyni, które pozwoliło przybliżyć uczestnikom bardzo różnorodne tematycznie i warsztatowo prace. Grand Prix III MBGC Gdynia 2012 przy‑ znano Judycie Bernaś. Honorowe wyróżnienie jury otrzymała m.in. Monika Wanyura‑Kurosad za grafikę Krawędzie 31. Na wystawie zaprezento‑ wano zestaw dwóch prac tworzących krótki cykl. Organizatorem wystawy było Stowarzy‑ szenie Promocji Artystów Wybrzeża ERA ART. [inf.wł.] 144

Wiadomości asp /61

dację PointBarre reprezentował prezes Guillaume Hillairet, Marta Jonville i Tomas Matauko. W spo‑ tkaniu uczestniczył również sekretarz generalny ASP w Bordeaux, Hervé Alexandre, oraz artyści, uczestnicy projektu. „Mechanizmy porozumienia” to międzyna‑ rodowy i interdyscyplinarny projekt artystyczny odwołujący się do politycznej historii Europy Środkowej. Projekt analizuje ewolucję kontek‑ stu politycznego, który przyczynił się do powsta‑ nia, a następnie uśmiercenia relacji kolejowej Silesia – Cracovia – Karpaty, która łączyła War‑ szawę z Bukaresztem i prowadziła przez Kraków, Koszyce i Budapeszt. Głównym celem projektu jest stworzenie eksperymentalnego i wielowymiarowego dzieła sztuki oraz promowanie za jego pomocą refleksji estetycznej, filozoficznej i politycznej na temat przyszłości państw Europy Środkowej w odnie‑ sieniu do idei integracji europejskiej. W okresie od x 2012 do v 2013 ma miejsce cykl krótkich wymian studialnych dla badaczy i artystów z Francji, Polski, Rumunii, Słowacji i Węgier. Uzyskane doświadczenia będą stanowiły przy‑ gotowanie do kolejnej fazy projektu – realizacji eksperymentalnego dzieła sztuki. Artyści i bada‑ cze zbiorą się w Bukareszcie i wspólnie pojadą pociągiem do Warszawy, zatrzymując się w Buda‑ peszcie, Koszycach, Muszynie, Krakowie… Koordynatorem projektu z ramienia ASP w Krakowie jest adiunkt dr Bartłomiej Struzik. [inf.wł.]


K ronika w y d ar z e ń

Grand Prix konkursu Fundacji im. Franciszki Eibisch 2012

3 XII 2012 r. w Galerii Sztuki Krystyny Napiór‑ kowskiej w Warszawie odbyło się wręczenie nagród laureatom ubiegłorocznej edycji kon‑ kursu Fundacji im. Franciszki Eibisch. Zgodnie z wolą założyciela fundacji, profesora Eugeniu‑ sza Eibischa, celem konkursu jest promocja wyróżniających się osiągnięciami młodych arty‑ stów malarzy, których działalność przyczynia się do rozwoju polskiego malarstwa oraz twórczego podejmowania zagadnień artystycznych i pro‑ pagowania aktywnego uczestnictwa w rozwoju kultury plastycznej. Do konkursu zgłoszono 170 prac, do finału jury zakwalifikowało 39 artystów. Grand Prix otrzymali ex aequo Ewa Prończuk‑Kuziak, absol‑ wentka warszawskiej ASP z pracowni prof. Sta‑ nisława Baja, oraz Dariusz Milczarek, absolwent naszej uczelni z pracowni prof. Adama Wsiołkow‑ skiego (obecnie w trakcie studiów doktoranckich u tegoż pedagoga). [inf.wł.]

Stypendium Stypendium im. Jana Matejki im. Henry’ego Dorena 3 XII 2012 r. odbyło się posiedzenie Rady Fundu‑ szu Stypendialnego im. Jana Matejki, któremu przewodniczył rektor prof. Stanisław Tabisz; obecni byli również członkowie rady – prorekto‑ rzy prof. Piotr Bożyk i dr hab. Jan Tutaj oraz eks‑ perci powołani w trzech dyscyplinach: prof. ASP Janusz Matuszewski (sztuki piękne), dr Michał Kracik (sztuki projektowe) i dr Jarosław Adamo‑ wicz (konserwacja i restauracja dzieł sztuki). W wyniku tajnego głosowania stypendia otrzymali: ∙ w dyscyplinie sztuki piękne – Martyna Boro‑ wiecka, studentka v r. Wydziału Malarstwa z pracowni prof. Adama Wsiołkowskiego. ∙ w dyscyplinie sztuki projektowe – Dominika Brzostowska, studentka i r. studiów II stopnia Wydziału Form Przemysłowych z pracowni prof. Marii Dziedzic. ∙ w dyscyplinie konserwacja i restauracja dzieł sztuki – Karolina Molga, studentka VI r. Wydziału Konserwacji i Restauracji Dzieł Sztuki z pracowni prof. Edwarda Kossakowskiego. [inf.wł.]

Dariusz Milczarek W tramwaju 150 × 150 cm, tempera

Martyna Borowiecka Blachy ii 120 × 110 cm, olej

żółtkowa na płótnie, 2012

na płótnie, 2012

13 XI 2012 r. odbyło się posiedzenie Rady Fun‑ duszu Stypendium im. Henry’ego Dorena. Jej skład stanowili: rektor prof. Stanisław Tabisz – przewodniczący – oraz członkowie: prof. Wła‑ dysław Zalewski, prof. Allan Rzepka i p. Magda‑ lena Kalicińska. Do stypendium zgłoszono sześć kandydatur; jedna z nich nie spełniała wymogów formalnych. Po zapoznaniu się ze złożonymi pracami oraz odczytaniu rekomendacji członkowie rady, w wyniku tajnego głosowania, wyłonili stypen‑ dystę, którym została Justyna Smoleń, studentka v r. Wydziału Malarstwa z pracowni prof. Leszka Misiaka. [inf.wł.]

Stypendium „Grazella” 14 XI 2012 r. odbyło się posiedzenie jury stypen‑ dium Fundacji „Grazella” im. Marii Siemieńskiej. Skład jury, któremu przewodniczył prezes fun‑ dacji, rektor prof. Stanisław Tabisz, stanowili: wiceprezes fundacji mec. Wiesława Chmielewska, członkowie Zarządu – prof. Adam Wsiołkowski i kanclerz mgr inż. Adam Oleszko oraz powołani eksperci: prof. ASP Janusz Matuszewski (malar‑ stwo), prof. Lidia Matynian (muzyka) i p. Marek Sołtysik (literatura). A oto laureaci w poszczególnych kategoriach stypendium: Malarstwo – Paweł Słota Muzyka – Karol Nepelski Literatura – Łukasz Mańczyk Stypendia zostały uroczyście wręczone na spotkaniu w sali Senackiej ASP 6 XII 2012 r. [inf.wł.] 145


P b lik ika Ku om s cje

Pendzlem i piórem Leona Kowalskiego

Stanisław Tabisz Najpierw wypada mi przedstawić autora książki, który w swoich – nie tak znowu odle‑ głych – czasach był malarzem i grafikiem, ale również artystą uprawiającym refleksję o sztuce, kronikarzem życia artystycznego i animatorem oraz organizatorem życia społecznego artystów sztuk pięknych w Krakowie. Leon Kowalski (1870–1937), malarz i grafik, naukę malarstwa rozpoczął w Kijowskiej Szkole Malarskiej. W latach 1891–1893 kontynuował studia w krakowskiej Szkole Sztuk Pięknych. W roku 1894 uzyskał państwową dotację na stu‑ dia zagraniczne i przez rok kształcił się w pra‑ cowni Karla Rauppa w Monachium. Następnie wyjechał do Paryża, gdzie uczył się u Jeana Paula Laurensa, Benjamina Constanta i Augu‑ ste’a Girardota. Podróżował po Francji, Włoszech i Niemczech. W 1905 r. wrócił do Krakowa i odtąd brał czynny udział w polskim życiu artystycz‑ nym, m.in. był jednym z założycieli grupy Zero i organizatorem – w 1911 r. – Związku Powszech‑ nego Artystów Polskich, a także jego pierwszym prezesem. Po roku 1920 został ponownie preze‑ sem Związku Artystów Plastyków oraz założycie‑ lem i prezesem Towarzystwa Artystów Grafików. 146

Wiadomości asp /61

Malował olejno, akwarelą i pastelem, tworząc krajobrazy, widoki miejskie, kwiaty, a także portrety, sceny rodzajowe i religijne. Jako grafik uprawiał drzeworyt, litografię, miękki werniks oraz akwafortę i suchą igłę. W roku 1937 (lub 1934) wydał zbiór wspomnień Pędzlem i piórem [pisownia oryg.: Pendzlem i piórem], pisywał też artykuły, m.in. do „Głosu Plastyków”. Opracowując w 2011 r. obszerny tom histo‑ ryczny STO LAT ZPAP. Monografia ZPAP Okręgu Kra‑ kowskiego, musiałem zetknąć się z osobą Leona Kowalskiego, jako założyciela Związku Powszech‑ nego Artystów Polskich (aktualnie Związku Pol‑ skich Artystów Plastyków z ponad 100‑letnimi tradycjami i ciągłością prawną oraz historyczną). Leon Kowalski był wyjątkowym artystą i niezwy‑ kle aktywnym człowiekiem organizującym zawo‑ dową aktywność społeczności artystów w struk‑ tury instytucjonalne. Z różnych ugrupowań, jak choćby Towarzystwa Artystów Grafików, zrzesze‑ nia Sztuka Rodzima, do dzisiejszego dnia działa Związek Polskich Artystów Plastyków i wchodzi w pełne 102‑lecie swojej działalności. Zakupiona do księgozbioru ZPAP Okręgu Krakowskiego przed dr Joannę Banek książka Leona Kowalskiego pt. Pędzlem i piórem, wydana w 1934 lub w 1937 roku (źródła podają różne daty), opisuje życie środowiska studentów i pro‑ fesorów naszej krakowskiej Akademii, która jesz‑ cze wtedy nosiła nazwę Szkoły Sztuk Pięknych. Wstęp do tej książki napisał Jan Wiktor, który tak charakteryzował autora: „Kowalski dużo widział, dużo wie, przerzucany losem z miejsca na miej‑ sce miał niezmiernie ciekawe życie, wszędzie zbierał bogaty plon doświadczeń i spostrzeżeń, brał udział w wielu poczynaniach artystycznych,

zawsze czynny, zawsze ruchliwy i stąd wyniósł niezmiernie dużo kapitalnych wspomnień, pamięta Kraków inny, jakby zamierzchły, kiedy młodzi malarze musieli staczać zażarte boje o »nagość w sztuce«, o gołą modelkę, pamięta Kraków wczorajszy, zapomniany i nieraz o tym Krakowie opowiadał w gronie przyjaciół, zawsze żywo, zawsze dowcipnie, lekko, potoczyście, nieraz z gryzącą ironją, chłoszcząc małostki i śmieszności parnasiątek. […] Leon Kowalski wskrzesza Kraków z najpiękniejszego okresu, kiedy był chlubą i dumą Polski, wyrazicielem jej duszy, jej porywów” [pisownia oryg.]. Pisząc swoje wspomnienia o Krakowie i Szkole Sztuk Pięknych kierowanej przez Jana Matejkę, ilustrując książkę swoimi linorytami, Leon Kowalski odtwarza klimat tamtych lat, wydarzenia i anegdoty z ulic Krakowa, z pra‑ cowni i korytarzy szkoły, w której studiuje, przy‑ bywając z Kijowa. Opisuje wycieczki plenerowe, wyjazdy zagraniczne na stypendia, codzienne perypetie biednych jak mysz kościelna studen‑ tów oraz wielkie postacie krakowskiej sztuki, m. in. Matejkę, Łuszczkiewicza, Wyczółkowskiego, Wyspiańskiego, Tetmajera, Fałata, młodego Weissa. Robi to bardzo sugestywnie i efektownie, niekiedy groteskowo i żartobliwie, utrwalając ze swadą ważne wydarzenia i zwykłą codzienność. Do jednych z najbardziej efektownych opisów w książce Leona Kowalskiego należy codzienny rytuał wchodzenia Jana Matejki do szkoły. Pro‑ szę zakosztować: „Dyrektor Mistrz Matejko dla nas był raczej jakąś legendą niż czymś realnym. Mistrza się prawie nigdy nie widziało, ale się czuło, że on jak korona na wieży Marjackiej gdzieś tam w górze był i zdobił naszą szkołę, jako też i nadawał sens całemu istnieniu tej instytucji! O mistrzu mówiło się szeptem jakby się oba‑ wiano, aby nie posłyszał, lub żeby nie zamącić nierozsądnem słowem, lub głośnym stąpaniem po schodach jego wielkiego spokoju. Wiedziano, że ma pracownię gdzieś wysoko i daleko, nikt jed‑ nak nie wiedział gdzie się znajduje. Nikt bowiem na górę nie chodził. Widzieliśmy go tylko cza‑ sem, jak szedł wczesnym rankiem do pracowni. Właściwie nie szedł, ale prawie biegł od Bramy Florjańskiej, odbijając się od chmary dziadów różnego gatunku, wzrostu, wieku i wyglądu, którzy go literalnie chwytali za poły ubrania, ględząc o jałmużnę. W gromadzie tej były jakieś na kosturach podskakujące dewotki, paniusie w przedpotopowych słomianych kapeluszach – tworzące czarne plamy. Jacyś szlachcice półkrwi o sumiastych wąsach, zdegradowani z należnego


P b lik ika Ku om s cje

socjalnego szczebla, potężna ilość zawodowych dziadów z siwemi brodami i torbami: garbusy, kulawi na szczudłach, w końcu kilku kmiot‑ ków w modnych kieckach cynobrowego koloru, jakie nosili wówczas bronowiccy chłopi. Cyno‑ ber, czerń, w końcu łachmany dziadowskie i vert pastel zmurszałe od czasu, złamane patyną wieków, wszystko to tworzyło kolorową plamę na tle starych murów Bramy Florjańskiej i Rondla. Jakaś regata wenecka… Wyglądałoby to na fantastyczny historyczny pochód, gdyby nie to, że wśród tej kolorowej bandy, skaczącej na kulach i na kosturach wszelkiego rodzaju – kroczył szybko, odbijając się na prawo i lewo, małego wzrostu człowiek, ze złamanym nosem jak u Michała Anioła i długimi włosami i takąż siwą brodą. Był to naprawdę niesamowity widok… Całe to dziwne towarzystwo wwalało się w bramy szkoły. Na donośny krzyk mistrza wyskakiwała obserwująca całą procesję z daleka przez okno Migoniowa – żona tercjana i zarazem prawie jedyna modelka mistrza do kobiecych perso‑ naży, przystojna, o dorodnych kształtach, lat 30 kobieta. Całowała z uszanowaniem rękę mistrza, zwyczajem trochę wiejskim, z lekka jakby przy‑ klękając. Na krzyk zjawiał się też wysoki jak tyka drugi tercjan z bramy Tryba, wypychał całą zgraję na ulicę, a Migoniowa na rozkaz mistrza rozda‑ wała jałmużnę z specjalnie na ten cel przygotowa‑ nych funduszy. Rytuał codzienny, aż do jutra był skończony. Dziady, zmęczone wysiłkiem, odda‑ lały się powoli, a mistrz też, po stoczonej walce, spokojnie, majestatycznie wstępował kręconymi schodami na górę” [pisownia oryg.].

Nostalgia i melancholia w krainie d'Oc

Jacek Dembosz Obrazki z krainy d’Oc to druga po Notatkach z Pro‑ wansji książka Adama Wodnickiego, tłumacza literatury francuskiej, poezji, emerytowanego profesora naszej ASP. Autor nawiązał w tytule do głośnej książki z 1900 r. Czarownik z krainy Oz. Jednak „kra‑ ina d’Oc”, przez którą przyjdzie nam wędrować, wywodzi swą nazwę od dialektu języka oksy‑ tańskiego (langue d’oc), którym posługują się mieszkańcy Prowansji. Wydawca zastrzegł: „Nie jest to książka o piękności Prowansji – polach lawendy, sło‑ necznikach, igraszkach światła i cienia, lekko‑ ści życia. O urokach tego kraju powiedziano już wszystko, albo prawie wszystko”. Już na wstępie autor mówi, jaki cel przy‑ świecał mu podczas pracy nad książką: „Pro‑ wansja, o której piszę, nie jest zwykłą Prowan‑ sją. To kraina z drugiej strony lustra, miejsce magiczne. Krótko mówiąc, ta Prowansja istnieje tylko we mnie, jest mitem – próbą zaspokoje‑ nia głodu cudowności, który od dziecka każdy z nas w sobie nosi, a którego naprawdę nigdy nie daje się zaspokoić; marzeniem, które się spełnia – w wyobraźni – nie w rzeczywistości. Przeżyłem Prowansję jak rodzaj święta, zauro‑ czony jej niezwykłością. […] Próbowałem odpo‑ wiedzieć sobie na pytanie, dlaczego za nią tęsk‑ nię – nawet kiedy tam jestem. Ale na to pytanie chyba nie ma odpowiedzi. I pewnie być nie może […]. Prowansja to miejsce szczególne. Czas toczy się tutaj kołem, traci linearność, zatrzymuje się, nawraca, ulega zakrzywieniu. Wczoraj, przed‑ wczoraj, przed rokiem znaczy to samo; wychodzi się na chwilę ze zwykłego życia, wraca z różnych

miejsc, różnych wymiarów rzeczywistości tej prawdziwej i tej wyobrażonej – zawsze do siebie”. W tym właśnie miejscu autor wyjawia nam, o czym w istocie jest ta książka. O przemijaniu, upływie czasu, o tęsknocie za młodością, dzie‑ ciństwem, za krainą, „do której nie sprzedaje się biletów”, jeśli przypomnieć Sołżenicyna. To wielka opowieść o nostalgii, która ogarnia ludzi starszych, o poczuciu nieuchronnego pożegnania się ze wszystkim, co było wcześniej. Bo któregoś dnia to nieuchronne uczucie nad‑ chodzi, jest także nieobce i mnie, piszącemu tę notatkę. Owo Conradowskie „przekraczanie smugi cienia”, które każdemu jest pisane. Na kolejnych stronach znajdujemy słowa o przemijaniu, regularne jak krople deszczu: „skazany na zagładę świat”, „bo taki jest bieg tego świata”, „uchylam drzwi do świata, któ‑ rego już nie ma”, „wszystko to zginęło bezpow‑ rotnie”, „czas znowu cofnął się o stulecie”, „ich świat minął, zapadł tam, gdzie zapadają wszyst‑ kie umarłe światy”, „prawie wszyscy, którzy tu mieszkali, zginęli tragicznie”… Cienie ludzi: lotnicy z najsłynniejszym spośród nich, także jako pisarz, Antoine’em Saint‑Exupérym, malarze: van Gogh, Cézanne, Gauguin, poeci: Petrarka, Saint‑John Perse. Odwiedzamy „nieistniejące już ulice, domy” i burdele, oddajemy się wspomnieniom o kur‑ tyzanach, które fascynowały artystów i pisarzy. „W tamtym czasie – zauważa autor – korzysta‑ nie z przybytku uciech »nikomu nie przynosiło ujmy«”. Mijamy klasztory, korridę, templariuszy, ruiny zamków, mosty, rzeki, kanały, miasteczka… W tej książce „czas się zatrzymał, zastygł na chwilę, jak zdarza się to, kiedy bogowie wychodzą z ukrycia, kładą nam, śmiertelnym, dłonie na oczach i pozwalają uwierzyć, że potra‑ fimy zrozumieć sens i istotę harmonii, a przynaj‑ mniej zobaczyć w ciemności ich daleki odblask” – stara się opisać sens przemijania autor. Jest i optymistyczna nuta: „tylko słowo odwraca bieg czasu. I magia wielkiego pisarstwa”. Z tym przypadkiem mamy właśnie do czynienia w Obrazkach z krainy d’Oc, która po lekturze pozo‑ stanie w naszej pamięci na zawsze. Bo „intencją książki było spłacenie długu wdzięczności wobec kraju, który mnie przyjął, dał poczucie wspólnoty, ofiarował chwile intensywnego zachwytu i rado‑ ści” – pisze autor. Uroki Prowansji sławili Alphonse Daudet, Lawrence Durrell Stendhal, René Char, Jean Giono czy Peter Mayle. Dołączył do nich także Adam Wodnicki. Wyd. Austeria, Kraków 2012. 147


P u b l ika c j e

Rzeczy niepospolite pod redakcją Czesławy Frejlich

Książka Rzeczy niepospolite. Polscy projektanci XX wieku zawiera teksty o 39 twórcach, napi‑ sane przez grono 21 specjalistów, m.in. Janusza Antosa, Annę Demską, Marię Dziedzic, Annę Magę, Andrzeja Szczerskiego czy samą redaktorkę owej publikacji, Czesławę Frejlich. Sama książka jest świadectwem wielkiej kultury zarówno redakcyjnej, jak i projektowej. Dopracowana w każdym szczególe sama jest obiektem niepospolitym. Zawarto w niej ponad 350 doskonałych fotografii, w większości wyko‑ nanych specjalnie na potrzeby tego wydawnic‑ twa, a ich jednorodność stylistyczna stanowi o spójności albumu. Cena: 97 zł. Dla studentów i pedagogów: 80 zł. Dystrybucją zajmuje się Stefan Hamiga: stefanhamiga@gmail.com (tel. 606 610 656).

Czesława Frejlich Fragmenty wstępu do publikacji „Gdy w roku 2000 przygotowywałam wystawę Rzeczy pospolite, a nieco później została wydana książka pod tym samym tytułem, upewniłam się w przekonaniu, że nadchodzą lepsze czasy dla polskiego wzornictwa. Wskazywało na to duże 148

Wiadomości asp /61

zainteresowanie wystawą. Od tamtej pory wiele się zdarzyło – przede wszystkim rozwinęła się polska wytwórczość, wzrosło zainteresowanie dizajnem instytucji kulturalnych, wydawnictw i mediów, powstały nowe kierunki projektowe w kilku prywatnych i państwowych uczelniach, powołano do życia centra dizajnu. Z drugiej strony nadal nie mamy muzeum wzornictwa polskiego oraz brakuje całościowo opracowanej jego historii. Chcąc choć w niewielkim stopniu wypełnić tę lukę, powstały w 2001 roku kwar‑ talnik „2+3D” regularnie zamieszczał sylwetki twórców ważnych dla rozwoju dizajnu w Pol‑ sce. Tak powstał zbiór trzydziestu artykułów o projektantach zasłużonych dla krajowego wzornictwa. Redakcja pisma wraz z wydawcą książki, Instytutem Adama Mickiewicza, uznali go za warty zbiorczego opracowania i publikacji. Ułożone chronologicznie teksty zostały ujednoli‑ cone, zweryfikowane oraz uzupełnione. Dodano sześć kolejnych monografii. Przygotowano wiele nowych ilustracji. Zebrany w ten sposób mate‑ riał, choć rożnych autorów, w miarę całościowo obrazuje polskie projektowanie w XX wieku. Tytuł Rzeczy niepospolite ma wiązać obie książki, które z różnych punktów widzenia – raz poprzez obiekty, drugi raz od strony twórcy – mówią o tej samej sprawie.[…] Czytelnik będzie się mógł zapoznać z osią‑ gnięciami nie zawsze znanych polskich projek‑ tantów, a przy okazji prześledzić zmiany, jakie zachodziły w XX wieku, gdy nasze rzemiosło przekształcało się w wytwórczość przemysłową.

Te zmiany będzie można zobaczyć na przykła‑ dach prac twórców parających się różnymi dziedzinami: m.in. meblarstwem, ceramiką, szkłem, tkaniną czy środkami transportu. Dominuje meblarstwo – traktuje o nim co trzeci zamieszczony tekst – co wynika ze stosunkowo dobrej kondycji tej gałęzi wytwórczości w Pol‑ sce, zarówno w przeszłości, jak i współcześnie. Inne są prezentowane w proporcjach zgodnych z ich rozwojem w poszczególnych okresach. […] O komentarz do poszczególnych rozdzia‑ łów poprosiłam Davida Crowleya, brytyjskiego historyka kultury specjalizującego się we wzor‑ nictwie Europy Środkowej i Wschodniej. Jego szerszy ogląd zjawisk w przystępny sposób osa‑ dza polską kulturę w kontekście przemian poli‑ tycznych, społecznych i gospodarczych. Będzie on przydatny do zrozumienia zachodzących pro‑ cesów, nie tylko czytelnikowi zagranicznemu. Podział materiału na pięć rozdziałów odpo‑ wiada przemianom ideowym, a w konsekwencji stylistycznym. Granice między nimi z natury rzeczy nieostre pozwoliły jednak pogrupować omawianych autorów i w ten sposób uwypuklić charakterystyczne dla danego okresu rysy ich twórczości.[…] Mam nadzieję, że zawartość książki uzmy‑ słowi wartość i oryginalność kultury material‑ nej Polski w tym zakresie. Co więcej dowiedzie, że nawet w najtrudniejszych warunkach powsta‑ wały u nas interesujące projekty i produkty. Warto je poznać, aby móc na tej kanwie budować wizje przyszłości.”


P u b l ika c j e

83 lata Pracowni Liternictwa i Typografii w ASP w Krakowie

Wojciech Regulski Książka o pracowni liternictwa i typografii powinna była powstać już dawno temu. Pra‑ cownia ma wieloletnią tradycję, własną, uni‑ kalną metodę nauczania i bogate archiwum prac studenckich. Materiał jeszcze nie do końca poznany i opisany, choć od ponad 10 lat prowa‑ dzone są systematyczne prace archiwizacyjne. Jedną z najważniejszych wartości kultywowa‑ nych w pracowni jest szczególny sposób porząd‑ kowania zasad konstrukcji litery łacińskiej, stanowiący od dziesięcioleci podstawę metody nauczania liternictwa i typografii. Wydawnictwo 83 lata Pracowni Liternictwa i Typografii na 160 stronach przybliża dorobek pracowni, prezentując ok. 600 reprodukcji prac studenckich i fotografii z życia pracowni, kilka‑ naście tekstów autorskich zawierających opisy programu dydaktycznego, historię pracowni i krótkie wspomnienia autorów z czasów ich studiów. Książka zawiera także spis wszystkich pracowników dydaktycznych pracujących w pra‑ cowni na przestrzeni 83 lat jej historii.

Książka została zredagowana i opracowana przez obecny zespół pracowników dydaktycznych pracowni liternictwa i typografii. Koncepcję, projekt graficzny i skład przygotowała Joanna Tyborowska przy współudziale Aleksandry Toborowicz. Wydawnictwo Akademii Sztuk Pięknych im. Jana Matejki w Krakowie, Kraków 2012 ISBN 978‑83‑62321‑26‑1. Cena 42 zł.

Metamuzeum – sztuka ulicy Metamuzeum to tytuł serii wydawniczej wymyślonej już w roku 2008, w trakcie roku aka‑ demickiego 2007/2008, który rozpoczął działal‑ ność nowego kierunku studiów i Katedry Inter‑ mediów w Akademii Sztuk Pięknych w Krakowie. Pierwotnie miał to być luźny zbiór publikacji różnego rodzaju – materiałów filmowych, dru‑ kowanych, sieciowych – połączonych formułą otwartej antologii i nastawionych na zebranie i uporządkowanie dokumentów, dzieł, aktyw‑ ności związanych z różnymi przejawami sztuki intermedialnej. Interesująca nas problematyka okazuje się jednak tak szeroka, a planowanie kierunków prac badawczych, przedsięwzięć wydawniczych czy wreszcie samej ewolucji metod dydaktycznych w trudnej sytuacji ekono‑ micznej i kadrowej tak niepewne, że METAMU‑ ZEUM zmienia obecnie swój zasięg. Poświęcamy

serię wydawniczą wyłącznie sztuce performance (jest to obecnie jedna z czterech specjalizacji dyplomowych Katedry Intermediów, repre‑ zentowana w jej strukturze przez kierunkową pracownię sztuki performance). Pierwsze tomy serii zamierzamy wydać jako sukcesję prac autor‑ skiego projektu badawczego Symboliczna emisja czasu w sztuce performance, finansowanego przez Narodowe Centrum Nauki. Każdy tom składać się będzie ze zbioru dokumentów zarejestrowa‑ nych wideofonicznie (dysk DVD) oraz z książki, omawiającej lub poszerzającej te dokumenty. Dla stosunkowo wielu artystów szansę zachowania artystycznej tożsamości, względnej niezależności i suwerenności ich pracy dają strategie sztuki performance. METAMUZEUM jest kronikarskim przyczynkiem do opisu tych zmagań, a Sztuka na ulicy – pierwszym tomem tej antologii. Wypowiedzi artystów spisano z wideofo‑ nicznych wywiadów, które były przeprowa‑ dzane od roku 2008. Zawierają one w znacznej części odpowiedzi na trzy pytania: 1. Jak wyglądała Twoja inicjacja w sztuce performance? Jakie wydarzenie uważasz za swój pierwszy performance? 2. Co lub/i kto zainspirował/o Twoje pierwsze eksperymenty na tym polu? 3. Na czym, według Ciebie, polega różnica między pracą artystyczną w galerii a prak‑ tyką w przestrzeni niechronionej, dostępnej dla wszystkich? Tom i Sztuka na ulicy Pod redakcją Artura Tajbera Katedra Intermediów Wydawnictwo Akademii Sztuk Pięknych w Kra‑ kowie im. Jana Matejki, Kraków 2011 W skład publikacji wchodzi płyta dvd. ISBN 978‑83‑62321‑10‑0 Cena 44,10 zł.

149


P u b l ika c j e

Konserwacja dzieł niezachowanych

Ukazał się XXII tom z serii „Studia i Mate‑ riały Wydziału Konserwacji i Restauracji Dzieł Sztuki Akademii Sztuk Pięknych w Krakowie”. Tym razem książkę wypełnia opracowanie pt. Konserwacja dzieł niezachowanych autorstwa Romana Jacka Kieferlinga. We wstępie redaktor naukowy, prof. Maria Ostaszewska, pisze m.in.: „Rozprawa o konserwacji dzieł niezachowanych wyraźnie wykracza poziomem ponad standardy prac prezentowanych w ramach serii i przenosi nas ze świata materii, rzeczy i czynności w sferę myśli, filozofii i estetyki. Stanowi wyjątkową pozycję w dotychczasowym ciągu wydawni‑ czym prac Wydziału”. Zaś autor tymi słowami zaczyna książkę: „Dzieła sztuki, jak wszystko, co nas otacza, podlegają nieubłaganemu prawu przemijania. Choć staramy się przedłużyć ich trwanie, mamy świadomość granicy, poza którą istnieć przestają”. Książka opowiada o odzyska‑ niu wielu dzieł zaginionych. Tekstowi towarzyszy bogaty zestaw fotografii omawianych obiektów architektonicznych. Wydawnictwo Akademii Sztuk Pięknych w Kra‑ kowie im. Jana Matejki, Kraków 2012 liczba stron: 161. Cena 21 zł. ISBN 978‑83‑62321‑97‑1

Album twórczości Jacka Waltosia

Wielokroć to samo. Malarstwo, rzeźba, grafika z lat 1960–2012 to tytuł wystawy i zarazem katalogu twórczości profesora Jacka Waltosia. Wystawa miała dwie odsłony, w MGS w Częstochowie oraz w MGS w Łodzi. Katalog, podzielony tematycznie, odzwierciedla zamysł wystawy, ukazuje najważ‑ niejsze wątki twórczości autora: W zieleni, Posta‑ cie pojedyncze, Fedra wg Jeana Racine'a, Zasłona – Ściana, Cztery kolory. Zawiera również szcze‑ gółowe kalendarium życia i twórczości Artysty. Opatrzona wstępem dyrekcji obu Galerii, a także tekstami kuratorki wystawy Barbary Major oraz Janusza Krupińskiego, ta dwustustronicowa publikacja stanowi jak dotąd najobszerniejszy zbiór dzieł Jacka Waltosia. Projekt i skład: Michał Bratko, Kinga Nowak Wydawcy: MGS w Częstochowie, MGS w Łodzi, przy udziale ASP w Krakowie. Cena 42 zł.

www.wiadomosciasp.pl Korespondenci wydziałowi: dr hab. Kinga Nowak – Wydział Malarstwa dr Janusz Janczy – Wydział Rzeźby dr Agnieszka Łukaszewska – Wydział Grafiki mgr Joanna Łapińska – Wydział Architektury Wnętrz mgr Joanna Hedrick – Wydział Konserwacji i Restau‑ racji Dzieł Sztuki mgr Anna Szwaja – Wydział Form Przemysłowych mgr Mariusz Sołtysik – Wydział Intermediów

Wydawca: Akademia Sztuk Pięknych im. Jana Matejki w Krakowie Redaktor naczelny: prof. Stanisław Tabisz, rektor ASP w Krakowie Kierownik działu wydawnictw i promocji: Jacek Dembosz, redakcja@asp.krakow.pl Zespół redakcyjny: prof. asp Barbara Ziembicka, dr hab. Kinga Nowak, prof. Janusz Krupiński, prof. asp Łukasz Konieczko, mgr Jacek Dembosz, mgr Michał Pilikowski. wiadomosciasp@asp.krakow.pl, tel. 12/ 252 75 12 150

Wiadomości asp /61

Akademia Sztuk Pięknych im. Jana Matejki w Krakowie pl. Matejki 13, 31-157 Kraków tel. 012 299 20 00, 012 422 09 22 fax 012 422 65 66 Rektor prof. Stanisław Tabisz Prorektor ds. Nauki i Spraw Zagranicznych prof. Piotr Bożyk Prorektor ds. Studenckich dr hab. Jan Tutaj Kanclerz mgr inż. Adam Oleszko Wydział Malarstwa Dziekan dr hab. Piotr Korzeniowski Prodziekan dr hab. Witold Stelmachniewicz pl. Matejki 13, 31-157 Kraków tel. 012 299 20 31 Wydział Rzeźby Dziekan prof. Józef Murzyn Prodziekan prof. asp Ewa Janus pl. Matejki 13, 31-157 Kraków tel. 12 299 20 37 Wydział Grafiki Dziekan dr hab. Krzysztof Tomalski Prodziekan dr Tomasz Daniec ul. Humberta 3, 31-121 Kraków tel. 12 632 13 31, 12 632 48 96 ul. Karmelicka 16, 31-128 Kraków tel. 12 421 43 82 Wydział Architektury Wnętrz Dziekan dr hab. Beata Gibała‑Kapecka Prodziekan dr hab. Joanna Kubicz ul. Humberta 3, 31-121 Kraków tel. 12 632 13 31, 12 632 48 96 Wydział Konserwacji i Restauracji Dzieł Sztuki Dziekan dr hab. Marta Lempart‑Geratowska Prodziekan dr Jarosław Adamowicz ul. Lea 29, 30-052 Kraków tel. 12 662 99 00 Wydział Form Przemysłowych Dziekan prof. Andrzej Ziębliński Prodziekan dr Anna Myczkowska‑Szczerska ul. Smoleńsk 9, 31-108 Kraków tel. 12 422 34 44 Biblioteka Główna Dyrektor mgr Jadwiga Wielgut‑Walczak ul. Smoleńsk 9, 31-108 Kraków tel. 12 292 62 77 w. 35 Wydział Intermediów ul. Marszałka Józefa Piłsudskiego 38 31-111 Kraków tel.12 299 20 37 intermedia@asp.krakow.pl

Projekt i skład: Michał Bratko mbratko@asp.krakow.pl Layout: Jakub Sowiński (Biuro Szeryfy) Złożono krojem: Unit Slab Korekta redakcyjna: Lucyna Sterczewska Korekta: Adam Wsiołkowski Nakład: 1400 egz. ISsN 1505–0661 Redakcja nie zwraca materiałów niezamówionych, zastrzega sobie prawo do skracania i redagowania nadesłanych tekstów.


?

Jak to K o m ik s

JAK TO

WARSZTAT ZAMKNIĘTY?!

NIE ZAPOMNIEĆ

PRAC NA PRZEGLĄD!!!

JAKA ZNOWU

DOKUMENTACJA?!

JAK TO

ROBIĆ PRZEGLĄD o 9.00?!

JAK TO

JAK TO

SKAN ZA 2 ZŁ?!

PO 10 SZKICÓW?!

ZROBIĆ HIPER

ZROZUMIEĆ

WEJŚĆ NA WARSZTAT

W JEDNĄ NOC!!!

GEOMETRIĘ!!!

BEZ OKULARÓW!!!

ZALICZENIA

JAKIE ZNOWU

JAK TO

W JUWENALIA?!

3 MARTWE?!

2,0?!

Natalia Gałuszka, Katedra Sztuk Wizualnych wfp ii rok


MATEJKO WYSPIAŃSKI MALCZEWSKI WYCZÓŁKOWSKI WEISS FAŁAT MEHOFFER PANKIEWICZ TARASIN KISLING WOJTKIEWICZ MAKOWSKI WITKIEWICZ DUNIKOWSKI WRÓBLEWSKI BRZOZOWSKI MIKULSKI NOWOSIELSKI KANTOR RODZIŃSKI GRZYWACZ MITORAJ MACIEJEWSKI PANEK WAJDA MACIEJOWSKI SASNAL...

STUDIUJ W ASP IM. JANA MATEJKI W KRAKOWIE

NASI ABSOLWENCI TWORZĄ HISTORIĘ

STUDIA STACJONARNE

STUDIA NIESTACJONARNE

MALARSTWO, GRAFIKA, RZEŹBA, INTERMEDIA WZORNICTWO, ARCHITEKTURA WNĘTRZ KONSERWACJA I RESTAURACJA DZIEŁ SZTUKI

MALARSTWO, GRAFIKA WZORNICTWO ARCHITEKTURA WNĘTRZ

Informator 2013/2014 dla kandydatów znajdziesz pod adresem http://issuu.com/waspkrakow

www.asp.krakow.pl



156

Wiadomości asp /61


Turn static files into dynamic content formats.

Create a flipbook
Issuu converts static files into: digital portfolios, online yearbooks, online catalogs, digital photo albums and more. Sign up and create your flipbook.