Wędkarska Brać 2/2013

Page 1

>> >> WĘDKARSKA BRAĆ DLACZEGO JAZIE LUBIĄ GROSZKI?

OBROTÓWKI Z PIEKŁA RODEM

KAWAŁEK WOLNOŚCI

, , CZY NAS PASJA Bo lA

bezpłatny poradnik wędkarski

wedkarskabrac.pl

>

w

w intie, cej ernec ie

24

mie, czaki i olbrzymy

str

www.wedkarskabrac.pl

1


2

www.wedkarskabrac.pl


Od redakcji www.wedkarskabrac.pl wedkarskabrac.rafa@gmail.com redakcja Rafał Mikołaj Krasucki Krzysztof Puchała Paweł Stypiński Robert Szymański Marcin Trojanowski współpracownicy Michał Laskowski Jakub Podleśny Grzegorz Wadecki

Znajdziecie w nim odpowiedź na pytanie: dlaczego jazie lubią groszki? Kto jest odpowiedzialny za produkcję piekielnie dobrych wirówek? Jak to jest z bolonką na Narwi?

wydawca Logo TK ul. Piłsudskiego 58 lok. 16 18-400 Łomża korekta Elwira Cimoch projekt graficzny Anita Krasucka przygotowanie do druku Pracownia Poligraficzna GRAFIS druk Drukarnia Libra Print Daniel Puławski

W kolejnym wydaniu bezpłatnego poradnika Wędkarska Brać mam przyjemność zaprezentować Państwu kilka ciekawych artykułów napisanych przez naszych współpracowników i użytkowników portalu.

Dodatkowo przygotowaliśmy więcej artykułów w wydaniu elektronicznym. Na stronie www.wedkarskabrac.pl umieściliśmy rozszerzoną wersję poradnika – 24 strony, której nie mogliśmy pokazać w całości w wersji drukowanej.

Zajrzycie na pełne wydanie poradnika i dowiedzcie się, jaka jest różnica między mięczakami a olbrzymami. Wrześniowym wydarzeniem przygotowanym przez Wędkarską Brać będą Mistrzostwa Spinningowe. Przypominamy, że pełna relacja pojawi się na łamach naszego portalu. Mamy nadzieję, że sportowe wyzwania przysporzą wam wiele emocji. Wszystkim zawodnikom życzymy powodzenia. Zapraszamy do lektury

Rafał Mikołaj Krasucki

Redakcja Portalu Wędkarska Brać

>

Mistrzostwa Spinningowe s tart o Puchar 15.09.2 013 Portalu Wedkarska ą, ą, Brac --------------------------------

Serdecznie zapraszamy wszystkich miłośników sportu wędkowego do udziału w Mistrzostwach zorganizowanych przez Portal Wędkarska Brać. Tegoroczne spotkanie odbędzie się na Narwi i Pisie w Hotelu Zbyszko w okolicach Nowogrodu w dniu 15.09.2013 r., start godz. 7:30. Zmagania będą oparte o zasadę „Złów, zrób zdjęcie i wypuść”- niezbędny aparat fotograficzny lub telefon z aparatem. Opłata startowa wynosi - 65 zł. Więcej informacji organizacyjnych oraz regulamin na www.wedkarskabrac.pl

www.wedkarskabrac.pl

3


>> spinning DLACZEGO jazie lubia, groszki ?

J

aź … ryba, którą można łowić z powodzeniem na spinning cały rok. To chyba właśnie ta cecha głównie zadecydowała o tym, że moje pierwsze woblery były skierowane pod ten oto gatunek, a z biegiem czasu pokazały mi również, że nie tylko jaziem rzeka stoi. Nauczyłem się ich tajemnic a mój upór rósł proporcjonalnie do czasu, jaki poświęcałem tej dziedzinie wędkarstwa i nigdy tego nie będę żałował. Poznałem dzięki temu wielu ciekawych ludzi podzielających naszą pasję oraz mających często swoje odmienne spojrzenie na wiele nurtujących problemów. Od niektórych wedkarzy pewnych cech charakteru powinienem się uczyć do dziś dnia, bowiem każdy ma jakieś wady, a przynajmniej ja mam. Wędkarstwo to nie tylko ciągłe łowienie ryb lecz także prawdziwa nauka siebie i swoich słabości. Dlaczego nazwa groszki? Odpowiedź jest prosta. Pierwsze poprawnie pracujące i łowiące woblery na jazia robiłem w kolorze konserwowego grochu. Kolor miał być neutralny a zarazem kuszący. Musiał dobrze odznaczać się na tle ciemnych i zgniłych roślin.

4

www.wedkarskabrac.pl

Tak to on stał się moim flagowcem. Spowodowane to było tym że swoje pierwsze kroki stricte jaziowe stawiałem późną jesienią. Potem doszły inne barwy lecz do zgniłej zieleni mam największy sentyment. Zawsze w ruch idzie jako pierwszy kolor. Są takie momenty, że wybór koloru woblera decyduje o tym,


czy odniesiemy wędkarski sukces czy też nie. Moim zdaniem najbardziej jest to właśnie widoczne u jazi i kleni. Pomijam oczywiście nocne spinningowanie, gdzie głównie praca i wielkość przynęty zapewni nam efekt. Nocą rozgrywa się walka ograniczonych bodźców. O moich pierwszych woblerach koledzy mówili brzydale. Jak sobie przypominam, to piękne nie były. Z czasem poprawiałem pewne detale, które kuły w oczy. Coraz lepiej wiedziałam, jakie elementy przynęty muszę poprawić, aby praca wabika oraz strefa wody odpowiadała rybom w danym okresie. Potem zacząłem tworzyć przynęty pod inne gatunki, ale najwięcej radości sprawiły mi te pierwsze kroki i niestabilny jaziowy atak.

Wszystkie przynęty wykonuję ręcznie, łącznie z malowaniem. Wśród osób robiących „Hand Made Lures” panuje przekonanie, że jest w nich cząstka duszy… Może coś w tym jest. Moja chyba już wyszła ze mnie wraz z wydychanymi pyłami i lakierami. Nie ma co się oszukiwać, tworzenie przynęt to ciężki kawałek chleba. Wędkarze w dzisiejszych czasach są coraz skuteczniejsi. Ilość informacji na temat technik łowienia potrafi ogłupić i omamić. Nie sztuką jest nałowić ryb i wszystko zabrać. Sztuką jest zrobić to w sposób najmniej ingerujący w środowisko wodne. Dbajmy o nasze wody i rybostan, bo nikt za nas tego nie zrobi. tekst i foto: Jakub Podleśny foto: Michał Laskowski

www.wedkarskabrac.pl

5


>> spinning

O

z piekla rodem...

brotówki w trakcie letnich upałów są przynętami godnymi uwagi. Sam uwielbiam łowić np. na gumy, woblery, ale w niektórych sytuacjach warto spróbować połowić innymi przynętami w nieco odmienny sposób. Niejednokrotnie przekonałem się o skuteczności obrotówek w trakcie trwania upałów z piekła rodem. Wyraźna i mocna praca blach potrafi pobudzić niejednego ospałego drapieżnika do żerowania. Głównymi rybami jakie łowię latem nad Wisłą na swoje obrotówki są szczupaki, okonie oraz klenie. Bardzo często zdarzają się również przyłowy innych gatunków. Nigdy do końca nie wiem z czym mogę się spotkać w trakcie rzecznego wędkowania, dlatego łowienie na dużych rzekach nizinnych jest dla mnie najpiękniejszą formą mojej pasji.

6

www.wedkarskabrac.pl

,

Obrotówki

Latem na dużych rzekach panuje zazwyczaj niżówka. Nie jest to oczywiście reguła, jak się w ostatnich latach okazało. Jest to jednak dla mnie magiczny okres. W trakcie trwania niżówki mamy o wiele łatwiejsze zadanie w poszukiwaniu potencjalnych stanowisk ryb, które są wtedy bardzo dobrze widoczne. Miejsca jakie obławiam o tej porze roku nie są zazwyczaj głębokie. Mają maksymalnie 2-3 metry głębokości. Są to okolice główek(ostróg), których na moim odcinku Wisły jest mnóstwo oraz mniej licznych opasek. Priorytetowym miejscem są przelewy na szczytach główek oraz napływy znajdujące się powyżej. O tej porze roku na przelewach albo w ich okolicach, w zależności od pory dnia i nocy, można spotkać się dosłownie z każdym rzecznym gatunkiem.


Wędkując w rzece na obrotówki, łowię zazwyczaj pod prąd. Staram się, aby przynętę prowadzić jak najwolniej. Im przynęta przebywa dłużej w danym miejscu, tym mamy większe szanse na złowienie drapieżnika. Fala hydroakustyczna powstająca w trakcie pracy obrotówki prowokuje bardzo mocno ryby do ataku. Przy obławianiu wiślanych napływów nie wchodzę od razu na główkę. W pierwszej kolejności zajmuję stanowisko około 10-20 metrów przed ostrogą. Rzuty wykonuję powyżej szczytu ostrogi i pozwalam, aby nurt powoli ściągał obrotówkę w jej kierunku. Po obłowieniu miejsca w powyższy sposób wchodzę na główkę i obławiam wachlarzem bardzo dokładnie napływ. Warto się do tego przyłożyć, ponieważ wędkarze w większości po kilku rzutach odpuszczają sobie to miejsce. Wiślane napływy są zazwyczaj bardzo czepliwe i kosztują nas wiele przynęt. Wymagają bardzo dużego samozaparcia i wiary w sukces. Mają za to bardzo duży potencjał, który z czasem można odkryć. Strona zapływowa główki jest dużo łatwiejsza w obłowieniu niż strona napływowa. W zależności od układu nurtu jest tam albo zastoisko lub prądy wsteczne. Jest to cel większości wiślanych spinningistów, dlatego z rybami w tym miejscu bywa bardzo różnie. Moimi najbardziej skutecznymi obrotówkami, jakich używam na Wiśle są aglie nr 1 i 2 oraz longi nr 1 i 2. Na jedynki łowię zazwyczaj okonie i klenie, dwójki stosuję do łowienia szczupaków. Podstawowymi wymaganiami jakie stawiam przed swoimi obrotówkami, to nienaganna praca oraz natychmiastowy start zaraz po wpadnięciu do wody. Kolory jakich używam, nie różnią się od tych na jakie łowię pstrągi. Są to różne kompozycje mosiądzu, srebra oraz patyny. Najbardziej za serce łapią mnie obrotówki, które celowo postarzam. Nadaję wtedy obrotówkom to coś, pewną wyrazistość i wyróżnienie wśród innych przynęt. Celowo nie używam obrotówek przeciążonych. Latem łowię w płytkich miejscach, więc stosowanie ich w moim wypadku mija się z celem. Lubię również jak na kotwiczce znajduje się chwost. Jest to element, który znacznie podnosi skuteczność w trakcie łowienia okoni. Do tworzenia chwostów używam piór z kapki koguta w czarnych

i brązowych kolorach, a ogonek powstaje z wełny czesankowej w kolorze czerwonym. Dodatkiem są również chenille w kolorach czarnym i czerwonym. Nie wiem jak wy, ale ja czekam na wiślaną niżówkę i jak tylko nadejdzie, to na pewno pojawię się nad wodą, a wśród moich przynęt nie zabraknie obrotówek. tekst i foto: Grzegorz Wadecki foto: Michał Laskowski

www.wedkarskabrac.pl

7


>> spinning

, , kawalek alek

kaw

wolno sci

J

eżeli lubisz zorganizowane wędkowanie, porządek na łodzi, szybkość w przemieszczeniu nie czytaj tego dalej. Łowienie z pływadełka jest zdecydowanie nie dla ciebie. Ten niewielkich rozmiarów ponton to naprawdę wielki wynalazek, który pozwala na wędkowanie z zupełnie innej perspektywy. Float tube zostało stworzone przez wędkarzy z USA, którzy używają pływadła do łowienia w niewielkich zbiornikach wodnych. Napędzany za pomocą ruchu płetw pozwala praktycznie na bezszelestne poruszanie się po tafli wody i wędkowanie w miejscach zupełnie niedostępnych z brzegu. Największymi zaletami tego wyjątkowego pontonu są: niezależność, swoboda i praktycznie nieograniczone możliwości używania. Pływadło dzięki swym niewielkim rozmiarom i wadze daję się swobodnie przenieść na plecach z miejsca na miejsce. Szelki na dnie pływadła pozwalają na założenie go w taki sam sposób jak plecak, z którym bez trudu można pokonać ciężki teren, podążając na łowisko. Niezbędnym wyposażeniem są płetwy, które napędzają i ułatwiają sterowanie pływadłem. Początki nie są łatwe, ale po kilku godzinach łowienia intuicyjnie wiemy, jak i gdzie mamy płynąc.

8

www.wedkarskabrac.pl


Wędkarz, który chce rozpocząć przygodą z pływadełkiem musi zaopatrzyć się w odpowiednie spodniobuty. Jest to ważny element wyposażenia, ponieważ zabezpieczą one nas przed wodą i pozwolą na wielogodzinne zanurzanie nóg. Z pływadełka z powodzeniem można łowić na sztuczną muchę jak również na spinning. Sprzęt spinningowy musi być bardzo poręczny, aby umożliwiał wędkowanie z pozycji siedzącej. Pływadełko dzięki swojej prostocie dostarcza niezapomnianych wrażeń. Do najbardziej ekstremalnych możemy zaliczyć na pewno spływanie po rzece. Nie wszystkie rzeki nadają się do tego. Bezpiecznie jest spływać rzeką średniej wielkości, która ma wolny uciąg. Łowiąc, poruszamy się wtedy wolno z rytmem rzeki, blisko nieograniczonej przyrody i zupełnie swobodnie. Pływadełko ma w sobie coś niespotykanego, coś co nie pozwala zasnąć zaraz po skończonym wędkowaniu. Jeżeli dodatkowo uda się stoczyć walkę z dużą rybą, siedząc na środku rzeki po kolana w wodzie, to zostawia się w duszy kawałek wolności, tęsknoty za czymś niespotykanym i jedynym w swoim rodzaju. tekst i foto: Rafał Mikołaj Krasucki foto: Mariusz Markowski

www.wedkarskabrac.pl

9


>> muszkarstwo

i k a z mie, c i olbrzymy

z

akładam, że jesteście “mięczakami” z północnych rubieży naszego pięknego kraju. Szukacie właśnie prawdziwej twardej rozrywki dla wędkarza - górskiej rzeki Podhala, znudzeni łąkami, komarami, glonami i brodzeniem w rzece o szerokości waszego pokoju. Chcecie po rzucie na 20 metrów, poczuć na wędce prawdziwego dzikiego pstrąga, pobiegać za nim po kamieniach, usłyszeć terkot kołowrotka, gdy wspomagana prądem rzeki ryba, wybiera wam całą linkę i podkład. I się zerwie. Podhale. Mekka muszkarzy. Błogosławieństwo dla zbolałych biznesowych głów (ciche szumiące strumienie) i przekleństwo dla ich portfeli (żony plus pobliskie Zakopane). Jest też pewien stopień gradacji: coś dla miękkich, twardszych no i tych z granitu. Wybór wydaje się prosty - Dunajec. Jednak Podhale to nie tylko jedna rzeka. To jej mniejsi bracia i jedna siostra: Biały Dunajec, Czarny Dunajec i Białka Tatrzańska. Każda z tych rzek, posiada inny charakter, wymaga od przyjezdnego wędkarza innego podejścia i stosowania na niej innych metod wędkarskich. Ponieważ podczas

10

www.wedkarskabrac.pl

krótkiego urlopu, można popełnić wiele błędów w wyborze miejsca do łowienia, postaram się w kilku słowach wskazać, jak, gdzie i na co łowić pstrągi oraz lipienie z tych rzek. Dunajec górny, od połączenia Białego i Czarnego, to obecnie rzeka niczyja (stan na 2013 rok). Nie polecam jej w okresie letnim, ze względu na małą ilość ryb, mało ciekawe otoczenie, presję osób miejscowych i jakość wody. Białka Tatrzańska to ekstremalne wrażenia estetyczne. Kryształowa, szybka, czysta woda rzeki dużo mniejszej, płynącej pośród iglastych lasów. Taka rzeka oznacza bardzo delikatne podchodzenie ryb, precyzyjne podanie przynęt. Jeśli chodzi o wymagania techniczne, nie polecam tej wody początkującym, chyba że na wieczorny spacer z ukochaną i aparatem fotograficznym. Czarny Dunajec powyżej Nowego Targu, to najlepszy wybór dla rozpoczynającego przygodę z muchą. Rzeczka szerokości 15-20 metrów, wolno płynący średniej głębokości (przy normalnym stanie) nurt z przyspieszającą na zakrętach wodą. Oczywiście kamieniste dno, łatwe w brodzeniu bo wyłożone mniejszymi kamieniami.


Rzekę można obławiać z brzegów lub spokojnie i bezpiecznie brodzić po kolana w wodzie. Jest niewiele pstrąga (do max 40 cm) i dużo małego lipienia. W okresie letnim, wspaniała woda do łowienia na suchą muchę. Łatwa, płytka i czytelna. Miejsca dzikie i te prowadzące przez bardziej zaludnione tereny, podtatrzańskie wsie. Przed Nowym Targiem mój ulubiony odcinek, gdzie można spokojnie odpocząć nad brzegiem rzeki z rodziną. Polecam również łowienie w samym mieście. Zdziwicie się, jak dużo jest tam ładnego lipienia. Woda raczej na suchą i mokrą muchę. Jednym słowem pełen spokój, bezpieczne chodzenie po wodzie czyli pełna rekreacja. No i ta perspektywa, widoki w tle. Tatry o wschodzie słońca, Tatry o zachodzie… Biały Dunajec, oj tutaj robi się trudniej, bo dno skaliste i brodzenie jest zdecydowanie trudniejsze. Pomiędzy poprzecznymi uskokami wypełnionymi otoczakami, mieszkają naprawdę grube ryby. To co charakteryzuje pstrągi z tej rzeki to nie ich długość, ale waga. Naprawdę “wypasione klocki”. Dobrze jest zacząć w miejscowości Biały Dunajec. Niedaleko mamy Zakopane i wiele atrakcji dla naszych bliskich. Jeśli pojedziecie całą rodziną, wystarczy tylko oddać kartę żonie, buzi, a my do wody (rachunki przyjdą przecież później). Biały jest bardzo urozmaicony. Skalisty, szybki, z głębokimi dołami, w których czai się ryba (nawet powyżej 50 cm). Trochę niżej, rzeka się uspokaja, płynie swobodnie meandrując pomiędzy większymi głazami. Przed połączeniem z Czarnym pojawiają się betonowe progi. Czytelna i pozwalająca na stosowanie wszystkich znanym nam metod muchowych. Streamer rano, wieczorem sucha mucha. Zabrałbym tutaj osoby, które łowią już jakiś czas i nie boją się wejść trochę głębiej. Niestety rzeka ma też swoje wymagania. Woda podlega czasowym wpływom natury, szybciej od innych się brudzi, ale szybciej też czyści po opadach. Ryby są bardziej chimeryczne niż nad Czarnym, ale jak trafisz na branie, to wędka będzie trzeszczeć. Ryby są grube i bardzo silne. Miejscowość i rzeka mają tą samą nazwę. Jest to bardzo dobre miejsce wypadowe, na wszystkie okoliczne strumienie i rzeki, wędrówki po górach, kąpiele w pobliskich termach i zwiedzanie zabytków zakopiańskiej architektury drewnianej. Dunajec - odcinek graniczny. Żarty się skończyły. Czas dla twardzieli. Odcinek graniczny to szeroka

na 20-30 metrów gruba woda. Prawdziwy Dunajec ze swoimi przełomami, płaniami, Czerwonymi Skałkami, żartami flisaków, zapachem błota, wikliny i widokiem Trzech Koron na deser. Można łowić już poniżej zbiornika wyrównawczego (z zachowaniem odległości). Opiekujący się wodą ludzie, zapewniają, że właśnie tam można jeszcze spotkać królową rzeki, głowacicę. Wspomnę tylko, że odcinek o jakim mówimy to ekstremalne, niebezpieczne brodzenie. Oczywiście, jeśli się na nie zdecydujecie. Można znaleźć miejsca łatwiejsze, ale również w ich przypadku ostrożność jest bardzo wskazana. Wszystkie metody muchowe można ćwiczyć na szerokiej i dzikiej w wielu jeszcze miejscach rzece. O rybę łatwo nie jest, ale jak już się coś zapnie, to zabawa jest tak samo ekstremalna jak brodzenie. Dunajec - Szczawnica. Tutaj kończy się Park Narodowy i do samego Krościenka możemy łowić pstrągi i lipienie w trochę łatwiejszych warunkach, jednak cały czas na szerokiej i dużej górskiej rzece. Schodząc spokojnie w kierunku OS-u odwiedzimy Piaski, przystań flisacką i płań pozostałą po dawnym drewnianym moście. Legenda mówi, że właśnie tam życie straciło najwięcej głowacic

www.wedkarskabrac.pl

11


>> muszkarstwo na Dunajcu, i ludzi niestety też. Rzeka nie wybacza błędów. Łowienie na odcinku do Krościenka, powinno zająć wam cały dzień. Jest to dobra woda na przygotowanie się do najlepszego co nas czeka, czyli odwiedzin na Odcinku Specjalnym. Ryba podchodzi od OS-u w górę, na co tylko czekają ci bardziej oszczędni. Dunajec OS. Jedenaście kilometrów prawdziwej zabawy. Każdą z metod, od miejsc łatwych przez przełomy i płanie do miejsc, gdzie spokojnie utonąłby samochód. Na tym odcinku rzeki pojawiają się mury oporowe. Powstały w miejscach, gdzie rzeka zagrażała naturalnym brzegom. Właśnie w ich okolicy znajdują się rozległe płanie, gdzie większość przyjezdnych czeka na wyjścia do suchej muchy. Widok podnoszącego się do suchej muchy pięćdziesiątaka, wystraszył już niejednego wędkarza. Ryb jest naprawdę dużo. Każdy z was znajdzie na OS-sie swoje ulubione miejsce. Są tutaj płytkie i szybkie prądy, zwolnienia, stanowiska za głazami, wielkie dziury jak i równa średniej głębokości woda. Złowienie kilkudziesięciu ryb w ciągu dnia, nie stanowi jakiegoś problemu. To obecnie najrybniejsza woda Podhala. Dunajec - poniżej OS. Korzyści płynące z powstania odcinka powyżej Ochotnicy, są widoczne gołym okiem. Wystarczy spojrzeć na ilość osób łowiących zaraz poniżej OS. Zasilany od góry odcinek Dunajca, przyciąga wielu wędkarzy. Aż do Starego Sącza możecie liczyć na dobre łowienie, dosyć dużą ilość pstrąga. Nie było tak ostatnimi laty, ale obecnie ryby jest stosunkowo dużo, co cieszy osoby nie planujące dodatkowych wydatków związanych z zakupem licencji. Jak długo tak będzie, zobaczymy. Sprzęt na wody górskie, można dobrać według mojej (nieopatentowanej jeszcze zasady). Będę łowił ryby do 30 cm wędka #3, do 40 cm #4, do 50 cm… o to już pytanie bardziej skomplikowane. Zakładając, że złowisz w ciągu dnia jedną taką rybę, nie ma co się napinać i łowić na #4. Łowiącym tutaj sporadycznie polecam żyłki dobrej jakości #14-16 (nimfa). Jesienią oczywiście cieńsze. Jeśli pojedziesz na OS to przy obecnym stanie ryb, spotkanie kilku 40tek i jednej lub dwóch 50-tek nie jest czymś niezwykłym. Dlatego oceń sam swoje umiejętności i zdecyduj, czy chcesz dłużej holować rybę (i ją męczyć) czy szybciej wyciągnąć ją z wody stosując cięższy i mocniejszy sprzęt. Pamiętaj również, że sprzęt nizinny nie przewiduje dodatkowego obciążenia: prądem wody, oporem sznura w wodzie. Niedokładne

12

www.wedkarskabrac.pl

podpięcie ryby w nurcie kończy się tutaj zawsze jej odjazdem i zerwaniem przyponu. Jeśli wybraliście już odcinek na jakim chcecie łowić, dobrze jest dobrać metodę, którą będziecie stosować. Wiem jak wielu jest zwolenników suchej muchy. Ostatnio zamierzam kupić sobie specjalistyczny kij do suchej. Przeglądając oferty cały czas się zastanawiam czy to ma sens. Gdybym mieszkał nad Dunajcem nie byłoby pytań. Każdy wyjazd kosztuje i kalkulacja wyraźnie pokazuje, że na suchą muchę w tym sezonie na Dunajcu łowiłem… kurczę ani razu. Mamy koniec czerwca… Niestety ma to dla mnie sens wtedy, kiedy ryba wychodzi do powierzchni. Nie ma sensu podawanie suchej muchy kiedy pstrąg wychodzi do pup, emergerów lub bierze na nimfy czy streamery. Na Dunajcu okresy masowych rójek owadów i wyjścia do powierzchni zdarzają się rzadko, zwykle wieczorami przy ustabilizowanej pogodzie i niskim stanie wody. Czyli jak wcześniej wspomniałem średnio kilka razy w roku. Metodą podstawową jest nimfa. W drugiej kolejności streamer, na którego łowimy rano, maksymalnie do południa. Od południa do wieczora


można stosować muchę mokrą i suchą. Wybierzcie metodę w jakiej jesteście biegli, ponieważ dalsze utrudnienia już czekają i wasze prawdziwe umiejętności zostaną szybko zweryfikowane. Ryby trzeba znaleźć. Kłamie ten kto mówi, że ryba jest wszędzie. Oczywiście, za każdym kamieniem czai się jakiś zawodniczy 25-tak, ale nie o takie ryby nam chodzi. W okresie letnim większa ryba przesuwa się w szybki nurt. Stoi za kamieniami w zagłębieniach na granicy prądów. Dotarcie do takich miejsc nie jest łatwe. Trzeba zawsze patrzeć, gdzie się stawia nogę i planować jak z danego miejsca wrócimy. Kilka dni dni temu ratowaliśmy kolegę, który wszedł w stanowisko, jednak nie umiał z niego wyjść. Nie zalecam brodzenia w wodzie, jeśli nie widzimy dna rzeki. Musicie mieć okulary polaryzacyjne i mocne nogi. Jeśli już mamy wybrane miejsce, staramy się spokojnie je obławiać. Ryby na rzekach Podhala nie są szczególnie płochliwe. Można przyjąć, że im większa rzeka tym mniej. Jedynie Białka Tatrzańska podnosi tutaj standardy do granic, ale to przejrzystość wody powoduje, że ryba zwykle widzi nas

wcześniej niż my ją. W tym przypadku brodzenie w górę rzeki jest wskazane. Jak pisałem wcześniej, złowienie lipienia jest obecnie trudniejsze ponieważ jest go zdecydowanie mniej. Skupić się można na pstrągu, dobierając przynęty stonowane kolorystycznie, czyli takie jakie wolą górskie pstrągi. Zdecydowanie polecam obserwowanie brzegów, samej wody, jeśli to możliwe użycie sitka do zbadania rodzaju i koloru larw jakie występują w danym czasie. Oszczędzi to wam dramatycznych apeli z netu w stylu “kupię zestaw much na Dunajec”. Z takich ogłoszeń cieszą się tylko sprzedawcy much w sklepach, jednak gwarancję aktualności kupionego wzoru da wam jedynie przewodnik lub osoba systematycznie łowiąca na danej wodzie. Na nic zdadzą się tutaj wzory much nizinnych. Żadnych tam koników, żuczków, pajączków, pianek, gumowych nóżek czy pisaków do malowania tułowi. Muchy nie muszą być doskonałe. Jak mówi mój kolega “wystarczająco podobne”. Imitacja kształtu, wagi i koloru to podstawa gwarantująca w przypadku dobrych dni komfortowe łowienie. Tak więc jeśli

www.wedkarskabrac.pl

13


>> muszkarstwo chodzi o przynęty, rozczaruję was, ale decyduję: obserwacja otoczenia i rozsądek przy zakupach. Wybraliśmy rzekę, mamy już sprzęt i zakładam, że zaczynamy od łowienia na nimfę. Tutaj można popełnić bardzo wiele błędów. Jednym z najbardziej popularnych jest całkowite ignorowanie przez muszkarza, doboru miejsca połowu. Dunajec jest dużą rzeką, gdzie na 100 metrach jej biegu, znajdziesz kilka dobrych miejsc i kilkanaście beznadziejnych. Niestety ryby zmieniają swoje stanowiska w rzece w zależności od pory roku, stanu wody, jej temperatury, pory dnia i miejsca wylotu owadów. Tych kilka kwestii powoduje, że np. łowienie na suchą w lecie, podczas upałów nie ma większego sensu na głębokich dołach pod murami. Oczywiście ryba tam jest, ale najpierw musicie tam dojść (albo dorzucić), a później nie za bardzo mi znaną techniką perswazji spowodować, żeby odpoczywająca i ukryta przy dnie ryba chciała się ruszyć. Wystarczy poczekać do wieczora. O wiele lepszą taktyką jest poszukanie głównego nurtu i łowienie na nimfę na granicy szybkiej i wolnej wody. Nie musi być głęboka. Wbrew pozorom na Dunajcu jest dużo miejsc płytkich, gdzie czasami poluje 50-tka. Tam wrzucajcie nimfy, szukając ryb za kamieniami. Kolejna kwestia to czytanie wody. Po pierwsze trzeba zawsze wiedzieć gdzie jest główny

14

www.wedkarskabrac.pl

nurt. Na rzece nizinnej nie ma z tym problemu. Na górskiej prąd wody potrafi się rozdwajać, zwalniać przyspieszać, jednak ryby zawsze stoją głową w jego kierunku i w okolicach głównego uciągu wody. Tam ich szukajcie. Niestety nie można zakładać, że ryba jest wszędzie i przyjdzie do nas. Często widzę przyjezdnych wędkarzy błąkających się po wodzie po kostki lub (jak ostatnio na zawodach) kolegę, który po pachy stał w dołku z jakiego spokojnie mógł wyciągać dorodne pstrągi. Wszystko to groziło pełnym zanurzeniem, a kilkanaście metrów powyżej czekała pełna ryb woda. Do kolana. Trzeba obserwować rzekę, wyczuwać jej szybkość, zwracać uwagę na otoczenie, roślinność na brzegach, kamienie w nurcie. Oszczędzi to wam mnóstwa czasu w beznadziejnym przerzucaniu nimf. Podhale i rzeki górskie są piękne. Mają też jedną ukrytą cechę. Jeśli tylko zapniecie w ostrym nurcie 50-cio centymetrową rybę, jeśli pobiegniecie za nią po kamieniach kilkanaście metrów, jeśli po kilku jej zrywach i odjazdach podbierzecie ją sprawnie, okaże się, że nie jesteście już “mięczakami z północy”. Staliście się właśnie olbrzymami, górskimi muszkarzami. tekst i foto: Jerzy Paluch:


>>

, , rekodzielo

R O B A nowy jerk marki

>

Corona Fishing

A

bor to klasyczna przynęta na szczupaki. Ciężki i lotny jerk, który podczas zwijania charakterystycznie i wabiąco pracuje na przemian, raz w lewo, raz w prawo. W efekcie Abor rozdrażnia nawet najbardziej leniwe drapieżniki. Doskonale sprawdza się na głębszej wodzie, ponieważ dość szybko tonie i nie ma tendencji do wychodzenia na powierzchnię. Jerk Corona Fishing jest wykonany w oparciu o doświadczenie i wiedzę najlepszych polskich rękodzielników, co gwarantuje niebywałe powodzenie. Pasjonaci spinningu, dzięki tej przynęcie, osiągną przyjemność z łowienia i skuteczność. Abor Corona Fishing to jerk tonący, uzbrojony w kotwicę Sasame no. 1. Występuje w czterech najbardziej popularnych i chętnie zjadanych przez szczupaka kolorach przynęt: niebieskim, oliwkowym, złotym i seledynowo - pomarańczowym z cętkami. Długość: 10 cm Waga: 43 g Cena: 29 zł

Informacja o firmie: Corona Fishing jest liderem w produkcji oraz sprzedaży ręcznie wykonywanych przynęt wędkarskich na rynku polskim. Firma specjalizuje się w konstruowaniu oraz wytwarzaniu unikalnych przynęt i wędzisk spinningowych oraz podlodowych. Oferta powstaje w oparciu o doświadczenie i wiedzę najlepszych polskich rękodzielników. Wszystkie produkty Corona Fishing są wytwarzane zgodnie z najwyższymi standardami. Każda przynęta jest indywidualnie testowana i sprawdzana nad wodą dając dzięki temu gwarancję jakości. Firma powstała w 2008 roku i skupia kilkudziesięciu uznanych w kraju i za granicą, polskich wędkarzy – rzemieślników. Więcej informacji: www.corona-fishing.pl

www.wedkarskabrac.pl

15


>> muszkarstwo

,

tnia letroc L

ato dla większości muchowych łowców morskiej troci to martwy okres sezonu. Jednakże łowienie tych ryb, o tej porze roku wcale nie jest niemożliwe. Miejscem gdzie możemy łowić te ryby letnią porą jest Dania, a ściślej mówiąc wyspa Fyn. Duńskie wybrzeże to jedno wielkie trociowe eldorado, pełne zatoczek, kamienistych plaż, klifów, przy których trocie żerują przez cały rok Nasze letnie połowy ograniczyć musimy do godzin wieczornych i nocnych oraz miejsc, w których trocie przebywają latem ze względu na temperaturę wody. Mniej więcej od połowy czerwca przybrzeżne wody duńskiego Bałtyku nagrzewają się do temperatury16-18 st. C. Trocie o tej porze roku przebywają w głębokich, zimnych wodach z dala od brzegu. Tylko koło zachodu słońca wracają na swoje płytkie żerowiska, żeby się pożywić. Nawet jeśli woda jest za ciepła, trocie żerują w niej przez jakiś krótki okres czasu (z reguły godzina lub dwie po zachodzie słońca), następnie wracają do zimniejszych, głębszych wód, żeby wyregulować swoją temperaturę ciała, by

16

www.wedkarskabrac.pl

ponownie żerować w ciepłych przybrzeżnych wodach do wschodu słońca. Najlepsze miejsca na letnią troć to płycizny obfite w podwodne rośliny, pełne pokarmu, sąsiadujące bezpośrednio z głęboką zimną wodą oraz prądami morskimi. Cała północna i zachodnia część Fyn to bardzo dobre letnie łowiska, gdzie mamy szansę zmierzyć się z dużą, grubą, letnią trocią. Do połowu morskiej troci używam typowego sprzętu morskiego – wędki dlugości 10-11 stóp


AFTMA 7-8. Do tego dobry, solidny, muchowy kołowrotek odporny na działanie morskiej wody. Linka jaką stosuję to pływająca głowica z zintegrowaną running line. Przypon jaki zakładam to z reguły żyłka o średnicy 0,26-0,28 mm takiej samej długości co wędka. Muchy, których używam dzielę na dwie kategorie. Pierwsza to muchy przypominające naturalny pokarm troci taki jak krewetki, małe tobiasze, cierniki i inne małe rybki. Stosuje je głównie w godzinach wieczornych i rannych, kiedy ryby podchodzą bardzo blisko brzegu na żerowanie. Moimi ulubionymi muchami są duńska mucha o nazwie Pattegrisen oraz czarny 4 cm streamer wyglądem przypominający Wolly Baggera. Druga kategoria to muchy powierzchniowe, które stosuję nocą, kiedy jest już zupełnie ciemno. Najbardziej sprawdzone wzory to przypominające cygaro, skręcone z czarnej sierści sarny oraz czarne piankowce. Dla poprawy brań stosuję fluorescencyjne koraliki, które umieszczam na przyponie przed muchą. Jest to duński patent, który pomaga troci zlokalizować poruszającą się po powierzchni muchę i poprawia efektywność brań. Dodatkowym wyposażeniem każdego muszkarza jest miska, do której zbieramy linkę. Zdecydowanie poprawia ona długość wykonywanych rzutów i zapobiega plątaniu się linki. Bardzo ważny też jest dobry muchowy podbierak, do którego zmieścimy bez problemu 70 centymetrową troć. Nocą oczywiście potrzebna jest dobra podręczna latarka, która przyda się w czasie zmiany przynęty i nie tylko. Najlepsza dla mnie to latarka zakładana na głowę. Mimo że łowimy latem bardzo ważne jest ciepłe ubranie. Duńskie noce potrafią być zimne, co przy braku odpowiedniej odzieży może popsuć nasze nocne wędkowanie. Gorąca herbata w termosie i czekolada w kieszeni na poprawę humoru też się przydadzą. Oprócz odpowiedniego sprzętu i łownych much ważne jest zachowanie na łowisku oraz odpowiednia technika. Łowić zaczynamy jak najbliżej brzegu, ponieważ ryby potrafią żerować na bardzo płytkiej wodzie. Starajmy się podawać muchę jak najciszej, bez zbędnego hałasu. Rzuty, które wykonujemy nie muszą być koniecznie dalekie. Wystarczy 15-20 m. Polując na trocie w morzu starajmy się być cały czas

czujni i obserwujmy wodę. Widząc żerującą lub spławiającą się rybę natychmiast zaprezentujmy naszą muchę, jak najbliżej pokazującej się ryby. Kiedy brodzimy uważajmy jak stąpamy, każdy nieostrożny krok może skończyć się przymusową kąpielą. Generalnie duńskie plaże są dosyć łatwe do brodzenia, aczkolwiek mogą zdarzyć się miejsca z dużymi, zatopionymi kamieniami, na których łatwo możemy się poślizgnąć. Łowiąc w duńskim morzu nie zapominajmy o wykupieniu stosownego pozwolenia na połów ryb. Można go kupić online (fisketegn.dk) lub w sklepie wędkarskim Go-Fishing w Odense. Nie zapominajmy też o wymiarach ochronnych i limitach połowowych. Dziennie możemy zabrać z łowiska dwie trocie powyżej 40 cm. Pamiętajmy, żeby nie śmiecić na plaży i parkować w wyznaczonych do tego miejscach. Łowiąc na plaży starajmy się zachować dystans od innych wędkujących, miejsca starczy zawsze dla każdego.

tekst i foto: Piotr Rejzner

www.wedkarskabrac.pl

17


>>

, splawik

, ka s n o l o b a d o t e M

na Narwi

S

woją przygodę z tzw. metodą bolońską rozpocząłem w 2010 roku na narwiańskiej wodzie w okolicach Łomży. Wcześniej często łowiłem „batem”, co pozwoliło mi sądzić, że dam sobie radę z zestawem spławikowym z kołowrotkiem bez problemów. Jednak pomyliłem się. Początki były trudne i drobne błędy powodowały, że zestaw nie był skuteczny. Jeśli chodzi o sam sprzęt i wyposażenie na łomżyńską Narew: • Lekki kij o długości 4-6 m (cena 70-250 zł) o wyrzucie 5-25 gr. • Kołowrotek z tylnym hamulcem (rozmiar 1000-finezja, 2000-standard, 3000 przesadzony grubas), (cena 75-300 zł) o dużym przełożeniu jest znacznym udogodnieniem. • Żyłka główna 0,18-0,22 mm dobrej jakości (używam twarde, pływające często spinningowe), wystarczy 50 m operacyjnej + podkład, w zależności od wielkości ryb w łowisku i stosowanych przynęt, przypon miękki (polecam żyłki podlodowe) stosunkowo cieńszy o 0,02 mm od głównej.

18

www.wedkarskabrac.pl

• Polecam spławiki rzeczne bąbki, mocowane na żyłce stabilnie 3-4 punktowo (ostatnia koszulka powinna wystawać za koniec kila) o wyporności 6-15 g z cienkim kilem i z cienką antenką, gdy łowimy nad dnem a z grubą, gdy łowimy z dna lub „na wleczonego po krakowsku”, eksperymentowałem z innowacyjnym spławikiem firmy Cralusso o nazwie Bolo, jednak moim zdaniem jest on niezastąpiony do prowadzenia w równym uciągu nad dnem w głębokich miejscach, na meandrującej rafie radzi sobie mniej skutecznie. • Obciążenie: standardowo 3/5 wagi umieszczam w oliwce, resztę ołowiu w postaci kulek rozkładam zmniejszając ich wagę w kierunku haczyka. Pod oliwką zawsze daję kawałek wentyla, który amortyzuje uderzenia ciężarka o krętlik. Takie zachowanie płoszyło szczególnie słabo żerujące bądź bardziej wymagające ryby. Rozmieszczenie obciążenia dobieramy indywidualnie do łowiska lub sytuacji nad wodą, ułożenia nurtu, a nawet do wagi stosowanych przynęt. Osobiście stosuję od 3 do 7 ciężarków w pakietach max. po 3.


W trakcie łowienia można zmieniać rozłożenie śrucin, co może wpłynąć na zwiększenie/ zmniejszenie brań. Co do stosowania ciężarków walcowatych – nie polecam ich, gdyż jest to wyrób profesjonalny i trzeba być zawodowcem, żeby rozłożenie tego typu ołowiu nie plątało zestawu. • Krętlik zawsze warto stosować, szczególnie gdy szybko ściągamy przynętę z dalekich odległości. • Haczyki polecam kute o długim trzonku w zależności od wielkości łowionych ryb 10-16. Warto przygotowanych mieć w portfelu kilka rozmiarów na różnej długości przyponów. Częsta kontrola stanu haka i przyponu pozwoli zminimalizować straty w wyholowanych dużych rybach. • Ponadto warto mieć: podbierak, gruntomierz, portfel na przypony, sadzyk, wypychacz, dwa wiadra, podpórkę na wędkę lub podbierak, wysokie gumaki lub wodery, kapelusz i coś na komary.

Początek, wybór łowiska.

Miejsce, które typujemy do bolonki powinno być starannie dobrane, tzn. dobrze jeśli obfituje w naturalny rzeczny pokarm ryb, wtedy stosujemy tylko mieszankę wabiącą – drobna granulacja. Równy nurt i przybrzeżna szeroka rynna na początek powinna spełnić nasze oczekiwania. Jeśli do rynny trzeba dotrzeć, warto stosować wodery, mimo że bolonka pozwala komfortowo łowić z brzegu w znacznym oddaleniu, przy dużym wietrze często zestaw nie daje się prowadzić zgodnie z naszymi założeniami. Często na swoje łowiska wybieram proste odcinki rzeki między ostrymi zakrętami, aczkolwiek urozmaicone. Jeśli chcę łowić ryby zwabione staję w odległości ok. 25-50 m przed przeszkodą odbijającą i przyśpieszającą nurt (drzewo, krzaki, zatopione elementy konstrukcji typu ogrodzenie czy faszyna lub głęboczkiem), wtedy też łowię ciężko. Gdy moim celem są ryby żerujące na swoich stanowiskach – naturalnie, wybieram miejsca za przeszkodami lub spowolnieniami nurtu z dużą ilością mułu, jego wymywane drobiny stale utrzymują ryby (dobre miejscówki to głębie, urozmaicone roślinnością wynurzoną chociażby na wewnętrznej stronie za zakrętem). www.wedkarskabrac.pl

19


>>

, splawik

Każde nowe łowisko trzeba rozpoznać, w tym celu wato posłużyć się gruntomierzem. Badając dno polecam znaleźć miejsce przejścia dna z miękkiego w twarde, z płytkiego w głębokie lub odwrotnie, w miejscu gdzie drobiny mułu są wypłukiwane bądź po wypłukaniu się zatrzymują. Nurt rzeki musi być naszym sprzymierzeńcem i warto korzystać z dobrodziejstw jego charakteru. Sondowanie stanowiska pozwoli odkryć nierówności dna, których nie widać na powierzchni a potrafią stołować, chociażby pokaźnych rozmiarów złote narwiańskie leszcze, bądź solidne monstra marki krąp, grube płocie-grochówy, czy hodowlanych uciekinierów jak karp i srebrny karaś. Rozpoznanie podłoża pozwoli też na wytypowanie miejsca położenia zanęty (początek uskoku, przeszkoda poprzeczna, przejście dna twarde-miękkie). Po wysondowaniu, przepuszczam zestaw kilkanaście razy przez łowisko i obserwuję zachowanie spławika. Ciekawymi miejscami są płytkie łowiska o dnie żwirowym. Szczególnym sentymentem darzę stanowiska często odwiedzane przez mlekodaje parzystokopytne, korzyści to: zawsze zanęcone stanowisko niestrawionymi resztkami pokarmowymi, ryby przyzwyczajone do hałasu są mniej płochliwe, a wędkarz wzbijający w nurt osady denne jest przez nie nawet błogosławiony. Często miałem sytuacje, gdy jelce wybierały mi drobiny spod woderów. Mimo faktu, że przybrzeżny teren łowiska jest często zaminowany przez niezorganizowanych minerów, warto pojawić się w tym miejscu o świcie i trafić w moment gdy jelce, klenie, płocie i brzany tylko czekają na codzienną aktywację stołówki.

20

www.wedkarskabrac.pl

Karmić, nęcić czy zanęcić?

O to jest pytanie… Do chwili obecnej rozwesela mnie sytuacja znad Narwi w okolicach Bronowa, gdy obok nas (grunciarzy wtedy) tarpan zaparkował tyłem na skraj nadrzecznej burty. Wysiadł dostojny pan we filcach i łopatą do śniegu, począł wyrzucać (zanęcać) ok. 200 kg jakiegoś groszku/pelletu. Po całym procederze zarzucił grunty. Przez ok. 30 min miał ok. 10 leszczy od 0,5 do 1 kg, potem marudził, że studnia. Mimo, że widoczne były spławy grubych leszczy, miał brania, ale nie mógł ich zaciąć… Wnioskuję, że ryby przekarmił, a owe niezacięte brania to ryby w łowisku, które tylko dotykały jego zestawu. Ten wypad rówież dla mnie nie był owocny. Jeśli chodzi o bolonkę staram się jedynie uruchamiać ryby, w ostateczności zwabiać je do mojego stanowiska. Ilość zanęty minimalizuję na korzyść jej jakości i urozmaicenia. Gdy staram się „włączam” ryby, które żerują bądź akurat przebywają w okolicy, stosuję drobną, lekką, nie sycącą, ale aromatyczną i urozmaiconą mieszankę (jeśli dodaję lekkie składniki są dobrze zmielone i zwilgocone przed dodaniem) obowiązkowo w zanęcie znaleźć się muszą przynęty stosowane w danym dniu (zwierzęce i roślinne ale z finezją). Oczywiście jeżeli chcemy urozmaicić nasze łowienie powierzchniowymi spławami - w końcowym etapie przed formowaniem kul zanętowych można dodać śladową ilość np. otrębów pszennych, lecz w ten sposób możemy pozbyć się z nurtem nie tylko drobnicy, ale też gatunków żerujących często powierzchniowo np.


kleni. Bazą może tu być nasza autorska mieszanka lub popularna rzeczna baza, czasem stosuję drobną zanętę na lina/karasia. Do całości warto dodać glinę rozpraszającą lub bułkę tartą, a także klej do zanęt lub składniki klejące typu mielone płatki górskie. Zanętę umieszczam w takim miejscu by pracowała powoli z nurtem nad dnem, w zasadzie czasem nawet ją przemaczam - przynajmniej te frakcje, które sprawiają wrażenie ciężkich jak kawałki pieczywa, paluszki słone, całe odsiane płatki górskie, karma granulowana dla drobiu. Często też dodaję ziemi z kretowisk roztartą w dłoniach.

Jeśli chodzi o zwabienie ryb z dużej odległości stosuję dwie zanęty na tej samej bazie, z czego jedna ma utrzymać ryby w łowisku a druga zwabić je ze swoich stanowisk do mojego menu. Zanęta wabiąca, w tym przypadku lekka, składa się głównie z ziemi z kretowisk, prażonej bułki tartej, otrębów pszennych, czasem płatków owsianych, trochę białych robaków lub ciętych drobno gnojaków. Bywa też, że dodaję mleko w proszku lub takie dla dzieci w puszcze. Powinna „startować” z dna ku powierzchni, część składników wędruje nad dnem i w toni wody na dość da-

www.wedkarskabrac.pl

21


>>

, splawik Czasami nie chce mi się robić dwóch zanęt, przygotowuję wtedy lekką panierkę do moich ciężkich kul, i po kąpieli obtaczam przed wrzuceniem w stanowisko. Większość mieszanki ok 3-5 kg wrzucam w dwóch turach w odstępie 30 min. Z doświadczenia wiem, że lepiej zrobić zanętę za ciężką niż za lekką, bowiem wypłynie. Zanęta za ciężka ma jednak tendencję do toczenia się po dnie, tu pomaga często nie regularny kształt kuli zanętowej np. kwadrat, prostokąt takie zabiegi stosują wędkarze w wartkim nurcie Sanu i górnej Odry. Jeśli chodzi o karmienie, to używam kukurydzy, którą bezpośrednio wrzucam w puszkę, następnie w łowisko o stałych porach i w tych porach łowię. Ryba musi się przyzwyczaić do pokarmu. Taki proceder trwa ok. 3- 4 dni przed właściwym łowieniem.

tekst: Piotr Cymek foto: Michał Laskowski

lekie odległości. Powinna być jedynie przekąską. Aby ryby nie odpłynęły, stosuję zanęty nie wiele, zazwyczaj ok. 0,5 kg kule wielkości mandarynki, co 15 min po ok. 3 szt. zmoczone kule przed wrzuceniem. Prawidłowo dobrana mieszanka spowoduje spławy kleni, krąpi z dużej odległości ku naszemu stanowisku, niekiedy po takim zabiegu widać zasobność wody w ryby. W chwili takiej możemy spławiać nasz zestaw na znaczną odległość „w pół wody” spodziewając się owych kleni, jazi i krąpi. Tu też zacięcie musi być zamaszyste, gdyż warunkuje to postały często znaczny luz żyłki. Druga zanęta ciężka - stacjonarna mieszanka stołująca naszych gości, bogata w ziarna grubo cięte lub całe gnojaki, białe robactwo, kukurydzę, pęczak, groch, itd. Tu też dodaję mleko w proszku z tym, że rozpuszczonym w wodzie. Ziemia z kretowin oczywiście i klej do zanęty mają tu także ważne miejsce, oczywiście stosunkowo do uciągu. Mieszanka ta powinna powoli uwalniać swoje elementy i być wielkości grapefruita. Jeśli chodzi o kolejność to pierwszeństwo u mnie mają kule ciężkie, potem szybko lekkie.

22

www.wedkarskabrac.pl


B

www.wedkarskabrac.pl

23


>> spining

poczuj smak przygody wyjątkowe wędkowanie na pływadełku

organizacja spływów na pływadełku przewodnictwo wędkarskie nauka wędkowania kontakt: wedkarskabrac.rafa@gmail.com tel. 664 389 617

mówią o nas dobrze ;)

odzież

reklamowa sportowa

24

www.wedkarskabrac.pl

trofea

sportowe

LOGO TK Agencja Reklamy Al. Piłsudskiego 58 lok. 16 18-400 Łomża tel. + 48 86 218 05 36 kom. +48 602 311 493 e-mail: biuro@logotk.pl www.logotk.pl

gadżety

reklamowe buttony


Turn static files into dynamic content formats.

Create a flipbook
Issuu converts static files into: digital portfolios, online yearbooks, online catalogs, digital photo albums and more. Sign up and create your flipbook.