Nr 10 (99) PAŹDZIERNIK 2010
www.wiadomoscihandlowe.pl ISSN 1643-8787
Nakład: 70 000 egz.
cena: 10,70 zł (w tym 7% VAT)
MARKET ROKU – KANDYDAT
WH_Grzaniec_teaser_85x40.indd 1
9/23/10 3:26 PM
U Manikowskiej praktykanci uczą się nie tylko „operowania” miotłą
ESTOS_WIADOMOSCIHANDLOWE_85x40.indd 1
9/28/10 6:01 PM
Sklep prowadzi twardą ręką, ale zarówno przedstawiciele handlowi, jak i pracownicy lubią do niej wracać. Ma autorski sposób na budowę asortymentu, zarządzanie personelem i łańcuchem dostaw, a także na efektywną reklamę. Jej pomysły zadziwiają. Mowa o Barbarze Manikowskiej, prowadzącej razem z mężem 280-metrowy sklep Bakar na kaliskim osiedlu Rypinek.
O
d początku pracy w handlu Barbara Manikowska większą część zysków inwestowała w poprawę zatowarowania. Czasem starczało tylko na trzy nowe czekolady, ale klienci stopniowo przyzwyczajali się, że u Baśki jest coraz więcej atrakcyjnych produktów. Tak samo jest dziś, z tą różnicą, że na klientów w eleganckim i przestronnym Bakarze
czeka aż 10 000 indeksów. Bakar to skrót od Barbara, Kazimierz, razem. W październiku mija 40 lat od ich ślubu. Mają pięcioro dzieci. Jeszcze w poprzednim sklepie pracowały z nimi dwie córki, pomagał też syn. Żeby się szybko rozwijać, trzeba mieć zaufanych ludzi, więc na starcie byli w korzystnej sytuacji. – Rodzina, która cię wspiera, to mocniejszy fundament niż milion na koncie – podkreśla pani Barbara.
Klient musi mieć wybór
Ograniczając stany magazynowe do minimum, do perfekcji trzeba doprowadzić łańcuch dostaw – Barbarze Manikowskiej to się udało
„Za wszelką cenę trzeba zdobyć zaufanie klienta” – to najważniejsza zasada, którą kieruje się Barbara Manikowska. Ludzie nigdy nie powinni czuć się oszukani. Muszą wiedzieć, że sklep jest stworzony dla właśnie dla nich. – Właściwie każdą półkę trzeba traktować jak niemowlaka, czyli pilnować, pilnować i jeszcze raz pilnować – radzi detalistka. Skupianie się na jednym czy dwóch działach, np. na warzywach lub wędlinach, to zdecydowanie za mało. Wszystko trzeba robić z rozmachem. – Jeśli mam dział chemiczny, to nie mogę sprowadzać tylko 2-3 past do zębów. Jeśli mam w ofercie wino, to klienci mają do dyspozycji aż 354 etykiety. Do tego cztery półki whisky, dwie półki z koniakiem, brandy i cały szpaler butelek wódki. Przyzwyczaiłam ludzi, że mają z czego wybierać, i tego się trzymam – podkreśla nasza rozmówczyni. Gdy ktoś zapyta ją o jakiś produkt (ostatnio np. o kawę ziarnistą), to z pewnością nie usłyszy, że „nie ma i nie będzie”, bo to za drogie i dla jednego klienta nie opłaca się go sprowadzać. Opłaca się, nawet jeśli nie jest to stały klient.
Dalszy ciąg na stronie 6