Bóg powołuje, ja wybieram
Tytuł oryginału Chiamati per essere inviati. Ogni vocazione è missione Redakcja Agnieszka Ćwieląg-Pieculewicz Korekta Zofia Smęda Redakcja techniczna i przygotowanie do druku Anna Olek Projekt okładki Artur Falkowski Imprimi potest ks. Piotr Filas SDS, prowincjał l.dz. 681/P/2009 Kraków, 11 września 2009 PAOLINE Editoriale Libri © 2008 by FIGLIE DI SAN PAOLO Via Francesco Albani, 21 - 20149 Milano © for the Polish Edition 2010 Wydawnictwo SALWATOR ISBN 978-83-7580-124-8 Wydawnictwo SALWATOR ul. św. Jacka 16, 30-364 Kraków tel. (0-12) 260-60-80, faks (0-12) 269-17-32 e-mail: wydawnictwo@salwator.com www.salwator.com
P R E Z E N TAC J A Od kryzysu z wywozem śmieci do pęknięć na suficie Można powiedzieć, że dwa wydarzenia towarzyszyły corocznemu, tradycyjnemu kongresowi zorganizowanemu w Rzymie przez Narodowe Centrum Powołań na początku 2008 roku: jedno zewnętrzne, drugie wewnętrzne. Pierwszym był narodowy, choć ograniczony do jednego regionu, dramat związany ze śmieciami, które przez wiele dni zalewały i dusiły tę przepiękną ziemię, jaką jest Neapol i Kampania, zatruwając powietrze i relacje między ludźmi. Drugim wydarzeniem, wewnątrz kongresu, było nagłe odpadnięcie kawałków tynku z sufitu auli, gdzie odbywały się spotkania 650 duszpasterzy powołań, którzy na szczęście w tym momencie niemal wszyscy znajdowali się poza salą, gdyż była przerwa. W każdym razie wydarzenie to wywołało trochę paniki. Wspomniane dwa epizody są zupełnie ze sobą niepowiązane i nie mają żadnego związku z samym —5—
Zupełnie inne wątroby będą nam potrzebne, aby podjąć wyzwania, przed jakimi stajemy. I zupełnie inna odwaga. W przeciwnym razie zadusimy się pozostałościami po tym, co sami wyprodukowaliśmy i skonsumowaliśmy1. Czy to wszystko może mieć także jakąś wymowę dla Kościoła oraz dla rodzaju „pokarmu i komunikacji” w jego obrębie? Czy również wspólnocie kościelnej grozi niebezpieczeństwo, że będzie „wytwarzać rzeczy bezużyteczne” i „mówić próżne słowa”, zapominając o tym, co najważniejsze i co zasadnicze, o Passze i kerygmacie? Czy istnieje ryzyko, że na dłuższą metę pozwoli się zablokować przez swoje własne mechanizmy i tryby, przez pewną logikę operacyjno-organizacyjną, mało autentyczną i jeszcze mniej ewangeliczną, która sprawia, że jest mało żywotny i jeszcze mniej płodny? Czy bezpłodność powołaniowa może być niepokojącym znakiem chorego albo przynajmniej niezupełnie zdrowego organizmu kościelnego? Drugie wydarzenie – odpadnięcie kawałków tynku z sufitu – nadaje się do dwojakiego rodzaju lektury metaforyczno-symbolicznej. Najbardziej oczywista i spontaniczna przywodzi na myśl coś starego, co niszczeje i słabnie, psuje się i odpada, powodując całkiem poważne zagrożenie; albo moc Ducha, który wdziera 1 Refleksja ta ukazała się na stronie internetowej Marco Guzziego 9 stycznia 2008 roku: www.marcoguzzi.it.
—7—
S ŁOWO W S T Ę P N E Ostatnia prowokacja w porządku czasowym (ale mogła mi umknąć jakaś jeszcze nowsza, wczorajsza) odmalowuje ich jako „maminsynków”, to znaczy młodych, którzy nie potrafią oderwać się od matki lub w każdym razie od kręgu rodzinnego, bezczynnych i biernych, mało kreatywnych i alergicznie reagujących na każdy wysiłek, niepewnych co do samych siebie, a jednak zwiniętych jak w kłębek wokół siebie, wybitnych egoistów, zawsze bliskich podjęcia decyzji, którą jednak regularnie odkładają na później, klasyczny produkt naszego konsumpcyjnego społeczeństwa. Obraz ten, choć nieco naciągnięty i zbyt jaskrawy, jednak dość wiernie oddaje trend pokoleniowy, jak się dziś mówi, lub przynajmniej to, co można zobaczyć z zewnątrz. Inna sprawa, czy to wszystko dokładnie odpowiada rzeczywistości. Wolno wręcz powątpiewać co do pewnego złudzenia optycznego w odniesieniu do młodzieży. — 11 —
dy i jednakowej rzeczywistości, która jest ich początkiem i końcem, a zarazem centrum życia człowieka. Psychologia przypomina nam o wymogu posiadania pewnego centrum, ale jednocześnie daje nam również cenną przestrogę: tym centrum nie może i nie powinno być „ja” jednostki, ponieważ nie dodałoby ono niczego nowego ani nie miałoby żadnej mocy pociągającej wobec życia podmiotu, a nawet mogłoby zwrócić jednostkę ku sobie. Co jest tym centrum w pedagogii wiary, która chciałaby również mieć skutek powołaniowy?
Alfa i omega, serce wiata i kadego yjcego Jest to tajemnica paschalna. Krzyż i zmartwychwstanie Jezusa. „Bo tak spodobało się Bogu, by uczynić z Chrystusa centrum świata” – a więc tylko On może być „sercem” dla każdego wierzącego, miejscem, w którym streszcza się całe życie i wszystkie napięcia, punktem ogólnej zbieżności i pociągania, fundamentalnym motywem każdego wyboru, a nawet tym, co daje siłę i energię do wszelkich wyborów, zwłaszcza wyboru powołaniowego, powołania i misji. Nic nowego – powie ktoś, ziewając. Tymczasem właśnie trzeba się zapytać, w jakim stopniu nasze — 24 —
Stało się tak, że to, co jest szczególne i centralne dla naszej wiary, znalazło się na jej marginesie jako coś, co jest pozbawione większego znaczenia i nieskuteczne. Tymczasem jest to sprzeczność nie do utrzymania. Z jej powodu zagubiliśmy perspektywę tajemnicy, to jej centralne miejsce, które jest bogate w znaczenie, wyjaśnia życie i śmierć… Jestem mocno przekonany, że kryzys powołaniowy był i nadal jest jednym ze znaków lub skutków tej nieskuteczności i tego zagubienia, a w konsekwencji, że sam kryzys nie jest tak konieczny i nieuchronny, jak często sobie powtarzamy, by się pocieszyć lub usprawiedliwić (istotnie, w niektórych miejscach lub kontekstach nie ma tego kryzysu lub jest znacznie mniejszy bądź też pojawiają się oznaki zmiany tendencji). Spróbujmy się zatem przyjrzeć, jak wyrazić zasadę paschalną w kategoriach pedagogii powołaniowej9.
9
Zmierzyłem się już z tym tematem w: A. Cencini, Il cuore del mondo. Accompagnare un giovane al centro della vita, Paoline Editoriale Libri, Milano 2005.
ców. Na początku pytanie jest skierowane do Kaina, bratobójcy, który jest personifikacją zła, aby zdał sprawę z tego, co uczynił Ablowi, niewinnej ofierze, jak to opisuje Pismo Święte i co zresztą wydaje się logiczne. Na koniec to samo pytanie zostaje nieoczekiwanie postawione Ablowi, a to już nas zaskakuje. Bierdiajew bowiem, z dużą dawką fantazji, która w rzeczywistości kryje głęboką interpretację odpowiedzialności i wolności ludzkiej, uważa, że na końcu historii ludzkości Bóg Ojciec zwróci się do Abla, personifikacji dobra, stawiając mu – co dziwne – to samo pytanie: „Ablu, co zrobiłeś z twoim bratem, Kainem?”18. Spróbujmy wyjaśnić w dość swobodny sposób, co może stać za tym pytaniem (skierowanym nie tylko do Abla): „Ty, który jesteś dobrem, ty, który stawiasz się po stronie sprawiedliwego i którego wszyscy uważają za dobrego i świętego (tak iż nawet ty sam jesteś o tym przekonany), ty, który cierpiałeś – tak powiadają dokoła – z powodu zazdrości nierozumnego brata, ty, który byłeś ofiarą jego gwałtownego i krwawego gniewu… ty, co zrobiłeś dla niego? Co zrobiłeś, aby najpierw nie zrodziła się ta przemoc, a potem, aby ją powstrzymać lub aby nie przerzucić całej odpowiedzialności za ten czyn na twego brata? Do jakiego 18
Por. M. Bierdiajew, Filosofia dello spirito libero. Problematica e apologia del Cristianesimo, San Paolo, Cinisello Balsamo (Mi) 1997. Por. także M. Bierdiajew, Sens historii, Antyk, Kęty 2002.
— 40 —
Istotnie, na płaszczyźnie doktrynalnej „bierzmowanie jest sakramentem kościelnym, w którym ujawnia się aspekt wspólnotowy i profetyczny życia chrześcijańskiego. Kiedy Duch napełnia swą mocą i potęgą osobę, nie dokonuje się to nigdy tylko ze względu na tę osobę, ale zawsze dla dobra wspólnoty, ludu”23. Nie ma tu zatem żadnego naciągania teologicznego lub psychologicznego, ponieważ – przeciwnie – istnieje wyraźna odpowiedniość między bierzmowaniem a wyborem powołaniowym. „Dlatego bierzmowanie jest rzeczywiście sakramentem powołania chrześcijańskiego, ważnym momentem, w którym nabiera się świadomości własnych możliwości ludzkich i chrześcijańskich”24. Albo w którym od nabrania świadomości przechodzi się do odpowiednich decyzji i do stopniowo podejmowanej i wcale nie oczywistej decyzji bycia obecnym jako chrześcijanin w społeczeństwie pod wieloma względami niechrzegdzie i z kim spędzać wakacje, w jakich kręgach nawiązywać więzi, jakie przyjaźnie pielęgnować, jak przeżywać swoje wewnętrzne siły napędowe (uczuciowość, płciowość…), jakie miejsce dać spotkaniu z Bogiem, jak korzystać z pieniędzy, jaką szkołę wybrać (jaki wydział), jaki zawód, na podstawie jakich kryteriów, jaką postawę przyjąć wobec innych, wobec tych, którzy są do mnie wrogo nastawieni lub obojętni, wobec tych, którzy są ode mnie różni lub się ze mnie naśmiewają. 23 R. Gerardi, Cresima, w: Dizionario di Pastorale Vocazionale (praca zbiorowa), Rogate, Roma 2002, s. 341. 24 Tamże, s. 342.
— 50 —
bo uboga jest tożsamość (i powołanie), postrzegana zwykle w odniesieniu do siebie i własnej realizacji (psychologicznej lub nawet duchowej, w kategoriach doskonałości lub zbawienia, ale zawsze w znaczeniu ściśle osobistym). Z drugiej strony jesteśmy też głęboko przeświadczeni, że idea misji w bardzo naturalny sposób oddziałuje na wrażliwość młodego człowieka dzisiaj, ponieważ człowiek jest stworzony po to, aby uczynić swoje życie płodnym – i to płodnym dla innych. Perspektywa właściwie rozumianej służby jako dzielenia się prawdą, miłością, radością, musi oświecać i pociągać młodego człowieka poszukującego własnej tożsamości. Również duszpasterstwo powołaniowe musi stawać się bardziej misyjne, w większym stopniu nastawione na wskazywanie tej misji, która jest prawdziwą racją każdego powołania pochodzącego z wysoka, ponieważ Bóg zawsze powołuje, posyłając do innych, jak to zobaczymy, a nigdy nie zwyczajnie po to, by pozwolić jakiemuś „maminsynkowi” trwonić czas na myślenie z upodobaniem o własnym „ja”, najpiękniejszym w całym królestwie. To właśnie chcielibyśmy lepiej zrozumieć i spróbować wyjaśnić w poniższej refleksji: zobaczyć, jak duszpasterstwo powołaniowe może (i powinno) pomóc młodemu człowiekowi połączyć ze sobą te dwie — 13 —
od postawy postchrześcijańskiej do postawy przedchrześcijańskiej, jakbyśmy byli na początku nowej epoki, jako zawsze otwartej i kierowanej przez Ducha Bożego ku nowym i nieznanym dotąd perspektywom misyjnym. Jak mówi ojciec Scalia, „Bóg nie tyle musi «ścierpieć» to, co nowe, ale On tego chce”10. Zatem nasze społeczeństwo jest nie postchrześcijańskie, ale przedchrześcijańskie. To dwa różne, bardzo różne określenia! To przejście od jednego sposobu odczytywania historii do drugiego jest tak decydujące, że mogłoby zasadniczo zmienić nasz ogólny sposób prowadzenia duszpasterstwa powołaniowego. Czymś innym jest bowiem odczytywanie momentu historycznego z perspektywy przeszłości, która go poprzedziła, a czym innym z punktu widzenia przyszłości, jaka stoi przed nim i daje pierwsze, niepewne i nieśmiałe oznaki życia11. Wizja świata zmienia się całkowicie w zależności od tego, czy odczytujemy go w obecnych w nim fermentach nowego chrześcijaństwa, czy też nadal porównujemy go z mniej lub bardziej domniemaną religijnością dawnych czasów. Dowieść, by uwierzyć! A ponieważ w naszym przypadku taka zmiana punk10
F. Scalia, w: „Presbyteri”, 1 (2002), s. 6-7. Przychodzi na myśl stwierdzenie Kierkegaarda: „Życie można zrozumieć tylko wówczas, gdy patrzy się wstecz, ale przeżywa się je tylko wtedy, gdy jest się zwróconym naprzód”. 11
— 30 —
Łaska droga to skarb ukryty w roli, dla którego człowiek wyzbywa się wszystkiego, co posiadał; to drogocenna perła, za którą kupiec oddaje całe swoje dobra; to królewskie władanie Chrystusa, dla którego człowiek wyłupuje oko, które jest przyczyną zgorszenia; to wołanie Chrystusa, na głos którego uczeń porzuca swe sieci i rusza Jego śladem. Łaska droga to Ewangelia, której wciąż od nowa trzeba szukać, dar, o który trzeba zabiegać, drzwi, w które trzeba kołatać. Jest ona droga, bo wzywa do naśladowania, jest łaską, bo wzywa do naśladowania Jezusa Chrystusa; ma swoją cenę, bo zapłacono za nią życiem człowieka, jest łaską, bowiem w ten sposób dopiero stała się źródłem życia; kosztuje, bo potępia grzech, jest łaską, bo usprawiedliwia grzesznika. Przede wszystkim łaska ta jest droga, bo droga była dla Boga, gdyż Bóg zapłacił za nią życiem swego Syna (…). Jest ona łaską przede wszystkim dlatego, że Bóg nie oszczędził swojego Syna, lecz wydał Go za nasze życie. Droga łaska to Boże Wcielenie”27. Myślę, że wobec takich słów o kosztach zbawienia nikomu dziś nie powinna umknąć znikoma świadomość ze strony rzeszy wierzących i słabe prezentowanie z naszej strony tej „ceny” łaski, w kategoriach opisanych przez Bonhoeffera. Myślę, że moglibyśmy 27 D. Bonhoeffer, Naśladowanie, W Drodze, Poznań 1997, s. 9-11.
— 54 —
Przesłanki na poziomie duchowym: pociecha i prowokacja To rodzące odpowiedzialność przeplatanie się dobra otrzymanego i dobra dawanego znajduje potwierdzenie na poziomie wiary, zwłaszcza przez tę rzeczywistość, która jest w centrum samej wiary i tajemnicy, to znaczy przez krzyż Jezusa. Nic bowiem tak jak krzyż, na którym zawisł Syn, nie daje człowiekowi tych dwóch pewności: pewności bycia kochanym od zawsze i na zawsze przez odwiecznego Boga oraz pewności bycia zdolnym do kochania na zawsze i to na sposób Boga. Pociecha, która podnosi na duchu i definitywnie daje człowiekowi pewność własnej zdolności bycia kochanym (co leży u podstaw szacunku dla siebie samego), jest również pewną prowokacją do miłowania na sposób Boga i sercem Boga, ponieważ to właśnie oznacza być zbawionym przez Tego, który został zawieszony na drzewie. Otóż z tych dwóch pewności wypływa jeszcze mocniejsze przekonanie – że każdy jest odpowiedzialny nie tylko za własne życie i miłość otrzymaną, nie tylko za drugiego i przed drugim, ale też przed Bogiem. To jest szczyt odpowiedzialności. Te dwie przesłanki na poziomie psychologicznym i duchowym są konieczne, trzeba je wyjaśnić i zweryfikować na drodze katechezy i towarzyszenia jednost— 65 —
nego sensu wszystkie inicjatywy powołaniowe, które można zrealizować i wymyślić.
Doświadczenia powołaniowe „misyjne” To powiedziawszy, jak myślę, trzeba na nowo ocenić pojęcie doświadczenia – i to doświadczenia powołaniowego. Żyjemy dzisiaj na pozór w kulturze bardzo nastawionej na doświadczenie, to znaczy jesteśmy skłonni wierzyć tylko w to, co można namacalnie i osobiście zweryfikować. Również w naszych środowiskach formacyjnych, od parafii po seminaria, pojęcie doświadczenia lub idea „zdobywania doświadczeń” jest często powtarzana, także na płaszczyźnie duszpasterskiej. W ten sposób gromadzi się doświadczenia, które jednak bardzo często nie wywołują żadnej zmiany życia, jako doświadczenia bezużyteczne lub poronione, jeśli nie stanowią wręcz turystyki religijnej (również ta byłaby zbytecznym materiałem, którego nie potrafimy się pozbyć). Skoro doświadczenia nie są automatycznie formacyjne, to należy je najpierw przygotować, potem trzeba im towarzyszyć w trakcie trwania i w końcu uważnie przeanalizować, by wydobyć z tego mądrość życiową w ramach katechezy i osobistej drogi towarzyszenia. Druga uwaga: doświadczenia należy dozować stosownie do poziomu przygotowania. Słuszna jest zasada — 76 —
Spis treci
Prezentacja . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 5 Słowo wstępne . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 11 „Ty jesteś Szymon… Ty będziesz nazywał się Kefas” . . Teoria osobowości . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . Pary biegunów (i logika tajemnicy) . . . . . . . . . . . . . . Alfa i omega, serce świata i każdego żyjącego . . . . . . .
15 16 18 24
Powołaniowa pedagogia „paschalno-misyjna” . . . . . . . Zasadnicza postawa: od postchrześcijanina do przedchrześcijanina (czyli od kryzysu powołań do kultury powołań) . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . Cel: wierzący dojrzały w wierze, czyli odpowiedzialny . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . Styl pedagogiczny: dramatyczny wymiar propozycji chrześcijańskiej . . . . . . . . . . . . . . . . . . . Możliwa metoda pedagogiczna: od powołania do misji . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . .
28
28 34 52 62