WYWIAD O BOGU
INNY AMEDEO CENCINI FdCC
W ROZMOWIE Z ANETĄ KANIĄ
W Y D A W N I C T W O S A L W AT O R KRAKÓW
Redakcja Agnieszka Małocha Marta Stęplewska-Przybyłowicz Korekta Magdalena Mnikowska Redakcja techniczna i przygotowanie do druku Artur Falkowski Projekt okładki Artur Falkowski Zdjęcie na okładce Mabel Amber – Pixabay
Imprimi potest ks. Józef Figiel SDS, prowincjał
© 2022 Wydawnictwo SALWATOR
ISBN 978-83-7580-865-0 (wersja drukowana) ISBN 978-83-7580-866-7 (wersja elektroniczna)
Wydawnictwo SALWATOR ul. św. Jacka 16, 30-364 Kraków tel. 12 260 60 80 e-mail: wydawnictwo@salwator.com www.salwator.com
SCALENI W BOGU
Wywiad rzeka Inny to owoc siedmioletnich spotkań i rozmów Anety Kani z ojcem Amedeem Cencinim, włoskim duchownym, kanosjaninem, teologiem, formatorem i psychologiem. Rozmowy trwały od 2013 do 2019 roku. Odbywały się przeważnie dwa razy w roku, w Centrum Formacji Duchowej (CDF) salwatorianów w Krakowie, gdzie ojciec Amedeo przyjeżdżał z konferencjami i wykładami dla duchownych, konsekrowanych i świeckich. „Rozmowy były intensywne i rzeczowe”, wspomina Aneta i dodaje: „Ojciec Amedeo był zawsze solidnie przygotowany do konwersacji, z notatkami w ręku i ciepłym uśmiechem na twarzy”. Podczas ostatniego wywiadu przyznał, że zadana mu praca była dla niego dużym wyzwaniem, bo pytania oscylowały wokół tematów teologicznych, a on miał wypowiadać się przede wszystkim jako pedagog i psycholog. Musiał podjąć wysiłek przetłumaczenia teologii na język psychologii oraz pedagogiki. Przełożenie okazało się niezwykle interesujące i cenne. Potwierdziło, jak bardzo teologia i antropologia nawzajem siebie przywołują i potrzebują – nie mogą bez siebie żyć. Zanim przejdziemy do samej treści rozmowy, zapoznajmy się z jej autorami. Podczas sesji i rekolekcji w CFD powtarzam uczestnikom, że pierwsze jest spotkanie z osobą, potem jej konferencje, wykłady, wywiady. Jakie spotkania – takie relacje, jakie 5 |
relacje – takie słuchanie. Bliższy kontakt z człowiekiem pomaga słuchać go „z bliska”. Bliższe staje się to, co mówi; bliższe to, czego słuchamy. Zacznijmy od inspiratorki i realizatorki wywiadu – Anety Kani. Na początku wszystko w jej życiu zapowiadało się rewelacyjnie. Niesamowicie inteligentna, najzdolniejsza w klasie i szkole osoba, ucząca się w dwóch szkołach równocześnie (również w muzycznej), zaangażowana w życie szkolne, religijne i koleżeńskie – służąca pomocą wszystkim z niezwykłą lekkością, zdawało się, bez większego wysiłku. Jednak jej życie potoczyło się inaczej, niż się zapowiadało. W styczniu 1996 roku wróciła do Polski po prawie ośmiu latach studiów w Rzymie. „Papiery przywiozłam znakomite – uśmiecha się z dystansem – dwa kierunki na Papieskim Uniwersytecie Salezjańskim w Rzymie: literatura wczesnochrześcijańska i klasyczna oraz nauki o komunikacji społecznej”. Energiczna, pełna pasji młoda kobieta po powrocie do Polski od razu zaczęła szukać miejsca w mediach katolickich. Razem z kolegą założyła firmę z myślą o produkcji filmów i programów religijnych. „Kupiliśmy komputer do montażu telewizyjnego – wtedy rzadkość w Polsce” – wspomina. Lecz po pół roku wszystko gwałtowanie się zmieniło. Nieoczekiwanie 1 sierpnia 1996 roku, późnym wieczorem, pogotowie zabrało ją do szpitala. Silny ból głowy i utrata przytomności. Tomograf wykazał pęknięcie naczyniaka w mózgu i rozległy wylew. Mimo natychmiastowej operacji jej życie wisiało na włosku. Druga operacja wiązała się z wycięciem lewej skroniowej części czaszki – Anetę cudem odratowano. Po miesiącu na intensywnej terapii szybko wróciła do sił. Po pół roku załamanie: padaczka, zapalenie trzustki i wiele chorób. I tak przez 25 lat… do dzisiaj.
| 6
Doświadczenia życiowe mocno naznaczyły jej myślenie, prowokowały w niej pytania. Zadawała je sobie i innym. Cierpienie uczyniło ją pokorną, ale i dociekliwą, wymagającą w głębokim tego słowa znaczeniu. Jak sama powtarza: nie lubi banalnych pytań i banalnych odpowiedzi. Najwięcej pytań ma do Boga o Boga i do człowieka o człowieka. Wyraźnie uwidacznia się to w jej rozmowie z ojcem Cencinim. Aneta nie przychodzi jako dziennikarka do teologicznego celebryty, aby zadać mu serię pytań, spodziewając się nietuzinkowych odpowiedzi, z których będzie mogła zrobić supermateriał do publikacji. Wielokrotnie umawiała się z ojcem Amedeem na długie rozmowy, podczas których zadawała pytania, rodzące się nie tylko z dyskutowanych w teologii i filozofii kwestii, ale też z jej blisko dwudziestopięcioletniej historii życia, w której Inny, jak nazwała Boga w tytule wywiadu, ułożył jej życie inaczej, niżby się spodziewała i chciała. Aneta ciągle Go odkrywa – zawsze innego, odmiennego od jej oczekiwań i wyobrażeń, Stwórcę, który każe jej patrzeć na samą siebie Jego oczami – inaczej niż przyzwyczaiła się do tego. Inaczej – to znaczy, tak jak On patrzy na nią. Inny uczy ją, że prawda o życiu, której poszukujemy, o Bogu, o człowieku często różni się diametralnie od naszych utrwalonych przekonań. Bóg daje odmienne odpowiedzi od tych, które chcielibyśmy usłyszeć. I nie czyni nam tego na przekór. Po prostu jest Bogiem, a my ludźmi. Jego myśli nie są naszymi myślami ani nasze drogi Jego drogami (por. Iz 55,8). Właśnie w tej biblijnej, teologicznej prawdzie Aneta odkryła życiową pasję. Jest nią życie w obecności Tajemnicy… i z tajemnicą we własnym sercu, tajemnicą, którą, jak się okazuje, jest nie tylko Bóg, ale także człowiek sam dla siebie. 7 |
ROZDZIAŁ I
ŚLADY SYNA
Ojcze Amedeo, starożytni mówili: poznając siebie, możesz poznać Boga. Dzisiaj, kiedy doświadczyliśmy, ile zła może uczynić istota ludzka, to zdanie brzmi nieprawdopodobnie. Współczesny człowiek widzi wewnątrz siebie otchłań zła, a nie obraz Boga. Kiedy sięgam do podświadomości, dostrzegam atakujące mnie demony zła, ciemność, a nie obraz Boga. Gdzie on jest?
Po pierwsze, poddałbym pod dyskusję tak negatywne postrzeganie człowieka. Przypomina mi ono raczej pierwszą interpretację podświadomości autorstwa Sigmunda Freuda, który – o ile nie nazwiemy go odkrywcą tego zjawiska – usystematyzował uwagi na jego temat i stworzył z nich pewną konfigurację teoretyczną, odnajdując rządzące nim prawa. Wiadomo też, że do idei podświadomości i jej percepcji odnosił się on negatywnie. W podświadomości – mówi Freud – znajdują swoje miejsce wszystkie nasze frustracje i niespełnione pragnienia, przede wszystkim seksualne. Dla austriackiego neurologa ma ona charakter zdecydowanie negatywny. I wydaje mi się, że współcześnie dominuje właśnie ów Freudowski sposób patrzenia na człowieka. Psychologowie twierdzą, że nie jest prawdą, iż podświadomość jest całkowicie negatywna, ma ona też pozytywne 23 |
zasoby. Być może ktoś nie wierzy, że posiada jakiś dar, jakąś cechę, której nigdy nie wykorzystał, którą się nigdy nie posłużył, choć pozostawała w jego podświadomości. Są tacy, którzy mówią wprost o podświadomości religijnej. To perspektywa, w której odwoływano się pośrednio do Carla Gustava Junga, a dzisiaj wraca dzięki Victorowi Franklowi. Są tacy, którzy mówią wprost o podświadomości duchowej, w której tkwiłby jakiś rodzaj zabliźnienia Bożej rzeczywistości. Z duchowego i antropologicznego punktu widzenia powinniśmy tutaj powiedzieć to samo. To prawda, że dzisiaj stoimy pozornie wobec przemocy zła, które jawi się jako oczywiste. Zło zawsze pokazuje swą brzydotę, przejmuje zgrozą, nie zna litości. Jestem przekonany, że w każdym przypadku boski składnik istoty ludzkiej jest nie do wykorzenienia, tak jak nie do wykorzenienia jest pozytywny potencjał i percepcja dobra, które opierają się złu. Co więcej, powiedziałbym, że nie powinniśmy zapominać lekcji starożytnych ojców Kościoła, którzy zawsze mówili, że człowiek jest najbardziej godzien szacunku, kiedy potrafi rozeznać zło i gdy umie się przyznać do tego, które tkwi w nim. Oczywiście, nie wystarczy go uznać, trzeba je przecierpieć, prosić o przebaczenie, usiłować uwolnić się od niego. Myślę, że dzisiaj Kościół nie powinien przyłączać się do chóru tych, którzy dostrzegają wyłącznie negatywny komponent. Pamiętasz – kiedy do Jezusa przyprowadzają cudzołożnicę, są pewni, że zatrzymali ją na gorącym uczynku, czyli podczas popełniania wykroczenia. Tymczasem Jezus odrzuca tych, którzy przyprowadzili do Niego kobietę, zaś ją, uznaną publicznie i powszechnie za grzesznicę, przyjmuje. A kiedy mówi: idź i nie grzesz więcej, tym gestem stwarza ją na nowo. Oto nowe stworzenie: ta kobieta wreszcie spotkała kogoś, kto był w stanie dostrzec w niej jakieś dobro. | 24
Takie działanie nie jest łatwe, ale wydaje mi się, że Kościół mógłby dzisiaj robić to samo. Może na tym powinna polegać nowa ewangelizacja: uwierzyć w godność człowieka, uwierzyć w dobro. Trzeba jednak stwierdzić, że zło jest mocarzem działającym na wiele sposobów w naszym świecie. Wchodzi do naszych domów, jest silnie obecne w środkach komunikacji społecznej. Ale to nie znaczy, że dobro nie istnieje. Może jest ono za słabo wyeksponowane, za rzadko przekazywane, komunikowane, nie jest przedmiotem uwagi. Może ten, kto je czyni, robi to w ukryciu swojego prywatnego życia. Nie możemy jednak powiedzieć, że dobra nie ma. Dobro istnieje. Chcemy wierzyć, że jest obecne także w sercu tego, kto z różnych przyczyn nie zachowuje się dobrze. A więc jest w nas obraz Boga?
W dzisiejszym świecie potrzebujemy tych, którzy w to uwierzą, będą potrafili to powiedzieć, unaocznić. Sztuką jest przekazać temu, kto żyje w grzechu – patrz na Jezusa i cudzołożnicę – tę właśnie wiadomość: spójrz, tak właściwie nie jesteś sobą, kiedy czynisz zło. Jest w tobie pewna rzeczywistość, coś bardzo ważnego, czego może jeszcze nie rozumiesz, czym może nawet pogardzasz, kiedy o tym mówię; zacząłbyś się może nawet śmiać, ale wierzę, że to w tobie jest. Właśnie tego dzisiaj oczekujemy od człowieka wierzącego. Mylne byłoby dzielenie ludzi na dobrych i złych. Imperium dobra albo imperium zła – to pomyłka, podejście zupełnie nieewangeliczne. Byli wielcy politycy, którzy posługiwali się takimi określeniami, usprawiedliwiając nimi wojny. Dzisiaj potrzeba nam ludzi wierzących, którzy uwierzą w człowieka; potrzeba, aby człowiek wierzący w Boga wierzył 25 |
też w człowieka. Właśnie dlatego, że żyjemy w dramatycznych czasach, potrzebny jest ten typ człowieka wierzącego, który mimo wszystko wierzy w obecność dobra w drugim człowieku. Właśnie dlatego, że człowiek został stworzony przez Boga i że jest w nim nasienie dobra, którego nikt nie jest w stanie zupełnie zniszczyć. Takich ludzi wierzących potrzebujemy dzisiaj najbardziej, to jest nowa ewangelizacja – Ewangelia, Dobra Nowina, która nie jest daleko od nas, jest w nas. Myślę jednak, że jeśli nie będziemy uważni, jeśli dołączymy do chóru tych, którzy mówią: o, to jest zło, brońmy się przed nim, bądźmy wierni naszej wierze, a tak obronimy się przed złem albo nie pozwolimy, aby nas skalało, libera nos a malo, nie będzie to najbardziej właściwa dla człowieka wierzącego postawa.
CHCĘ, ABYŚ ISTNIAŁ Biblia mówi, że zostaliśmy stworzeni na obraz i podobieństwo Boga. Starożytni myśliciele chrześcijańscy, na przykład Orygenes, a po nim inni ojcowie Kościoła, twierdzili, że człowiek w akcie stworzenia otrzymał godność obrazu, podobieństwo natomiast powinien zdobyć własnymi siłami, naśladując i upodabniając się do Pana. Ojcowie mówili, że zostaliśmy stworzeni na obraz Chrystusa. Jakie są ślady Syna w nas? Co zrobić, by je oczyścić, wydobyć, ukazać?
Myślę, że także tutaj nie chodzi o pojedyncze elementy ludzkiej panoramy, na przykład jeden czy drugi aspekt takiej czy innej postawy, znak takiej cnoty czy takiego dobra itd. Ponieważ mówisz tutaj o śladach Syna w naszym wnętrzu, a my zostaliśmy | 26
stworzeni na Jego obraz, to On, Syn, jest punktem odniesienia całego stworzenia, jest Alfą i Omegą. Jaki jest jednak Jego główny ślad? Fundamentalnym śladem Syna w nas jest właśnie nasze bycie synami i córkami – dziećmi Ojca. Dzisiaj jest to element najczęściej poddawany pod dyskusję, ale to właśnie on pozwala nam zrozumieć, że zostaliśmy stworzeni przez Ojca. Nie mógł On stworzyć nas inaczej jak na obraz Syna. Wyobrażam sobie, że Ojciec umiera z pragnienia, by ujrzeć w nas twarz swojego Syna. Nie możemy sobie nawet wyobrazić, jak wielka jest radość Stwórcy, kiedy rozpoznaje w nas oblicze i cechy Chrystusa. Kiedy tak naprawdę rodzi się chrześcijanin? Kiedy słyszy słowa Ojca, który mówi do niego: ty jesteś moim synem, moją córką, moim dzieckiem, moim wybranym, moją wybraną, jesteś moją radością, moim upodobaniem. To słowa z chrztu Jezusa. Identyczne słowa Ojciec wypowiada nad każdym z nas. Ponieważ każdy z nas jest tym wybranym. W starowłoskim używano słowa prediletto – ‘umiłowany od początku, szczególnie umiłowany’, które teraz tłumaczymy jako ‘ukochany’. Prediletto oznacza właśnie ‘uprzednio umiłowany, ukochany od wieczności’. Tak więc fundamentalny ślad to bycie dzieckiem. Zostaliśmy stworzeni, a więc otrzymaliśmy życie, a nie zasłużyliśmy na nie. To ważne, abyśmy dzisiaj odzyskali owo poczucie bycia dziećmi. Otrzymanie życia oznacza przede wszystkim, że zostałeś umiłowany, kiedy jeszcze cię nie było. Oznacza, że Ktoś, ta Dobra Wola, którą dla nas jest Bóg, zechciała, abyś zaistniał. Ktoś zechciał, abyś zaistniał. Ktoś chciał, abyś był żywy. To oznacza, że zostałeś umiłowany najpierw, przed wszystkim, nie dlatego, że trafiło ci się szczęście w postaci dobrych rodziców, szczęśliwego dzieciństwa. To, że istniejesz, oznacza, że zostałeś umiłowany. Musisz uznać, 27 |
że otrzymałeś życie, a to jest największa rzecz. To właśnie oznacza być dzieckiem. Dziecko ma świadomość, że wszystko, co ma i czym jest, otrzymało w darze. To znaczy być dzieckiem. I tu dzisiaj rodzi się problem. Istnieje ruch antropologiczny, który idzie w kierunku idealizacji samookreślenia się, prawie że stwarzania siebie samego. Na przykład: urodziłem się, to jest moje ciało i teraz to ja decyduję, czy będę mężczyzną czy kobietą. Prowadzi to do obłędu, bo mężczyzna i kobieta to dwa sposoby bycia, a nie tylko kwestia seksualna: to, co męskie, i to, co żeńskie: mężczyzna i kobieta. To kwestia sensu życia, bo rodzaj żeński ma w sobie także fizycznie sens życia otrzymanego – do niego odnosi się bycie kobietą ze swoją cielesnością. Mężczyzna przywołuje swoją naturą dynamizm życia darowanego. Czym jest życie? To otrzymane dobro, które z natury zmierza do stania się dobrem darowanym. Ta rodząca się dyskusja nie jest byle czym, bo dotyczy sensu życia. Jeśli postrzeganie życia wychodzi poza tę logikę, poza związek między dobrem otrzymanym i dobrem darowanym, między tym, co męskie, i tym, co żeńskie, zaczyna się katastrofa. Pierwiastek męski i żeński to dwa znaczenia, które wzajemnie się krzyżują. Uścisk małżeński to uścisk dwóch wymiarów życia, który celebruje w jednym geście, a jest to obowiązkowo gest miłości, dwa wymiary: dobro otrzymane, które staje się dobrem darowanym. To, co męskie, i to, co żeńskie, oznacza, że człowiek kocha, pozwalając się kochać, otrzymując i dając miłość. W tej samej chwili w akcie miłości małżeńskiej odnajduje się ten, kto daje, i ten, kto otrzymuje. Oto sens spełniony. To oczywiście wymaga najpierw, użyjmy tego terminu, pogodzenia się z byciem dziećmi Ojca, przyjęcia tego faktu. Bycie dzieckiem nie oznacza bycia osobą o mniejszej wartości. | 28
Obecny kryzys powoduje, że dzisiejszy człowiek w imię swojej wolności wydaje się odrzucać bycie, można tak to nazwać, zaprogramowanym przez naturę, postrzegając to jako coś niestosownego. „To do mnie powinno należeć samostanowienie o moim życiu” – zdaje się mówić. Taka postawa jest bardzo niebezpieczna, gdyż niesie ryzyko utraty kontaktu z rzeczywistością i zagubienia pierwotnego sensu życia, który zawiera się w tym, że stwórcza Dobra Wola umiłowała mnie od początku. To przekonanie jest w życiu fundamentalne, bez niego ryzykujemy, że staniemy się desperatami szukającymi motywacji, by czuć się osobami godnymi szacunku, wartościowymi. Nigdy jednak nie będzie ono całkowite. Innymi słowy: jeśli istota ludzka jest dzieckiem, i to dzieckiem Boga, jest jasne, że na poziomie ludzkim ta więź będzie pojmowana jako relacja zależności. Ale właśnie dlatego, że to synostwo zachodzi w stosunku do Boga, do Ojca, który jest Bogiem, wiemy, że w grę wchodzi tu największa z możliwych wolności. Oto gdzie zachodzi nieporozumienie: człowiek z zewnątrz widzi tu relację z ojcowską figurą, która staje się dominująca. Aby uwolnić się od tej logiki, dzisiejszy człowiek ryzykuje, że stworzy całą masę idoli, które nim zawładną. Jeśli bowiem nie uznasz więzi z Ojcem, który jest Bogiem, ryzykujesz, nie zdając sobie sprawy, że budujesz inne relacje, od których, znów nie zdając sobie sprawy, staniesz się zależny. Takie samookreślenie może stać się idolem oddalającym cię od fundamentalnego sensu twojego życia. Jesteśmy dalecy od tego sposobu myślenia.
Tak, ale to właśnie ten sposób myślenia jest jednym z fundamentalnych śladów Syna w nas. Może dzisiaj bardziej niż 29 |
kiedykolwiek musimy do niego dorastać. Co opowiedział nam Jezus w czasie swojego życia? Pokazał nam radość płynącą z faktu, że mamy za Ojca Boga. Na tym polega Ewangelia, to cały Jezus – Jego pokarmem jest pełnienie woli Ojca. Co nam podarował Jezus? Czy jest dla Niego coś piękniejszego niż pewność, że Jego Bóg jest Ojcem, a Ojciec jest Bogiem? To jest piękna sprawa i w gruncie rzeczy tak brzmi odpowiedź na podstawowe pytanie: gdzie jest dobro człowieka? Jest tu, właśnie tu. To dobro, które cię poprzedza, dobro, które jest przed wszystkimi twoimi ograniczeniami, nawet jeśli później życie wymaga od ciebie, abyś uczynił je swoim, abyś przeżywał je jako swoją tożsamość, jako coś, co odsłania ci twoją prawdę. Dzisiaj trud ewangelizacji polega właśnie na tym, aby przekazać całą wolność, piękno i prawdę, które są ukryte w owym byciu dziećmi Ojca Boga. Trzeba ukazać człowiekowi, który natychmiast reaguje podejrzliwie, gdy słyszy coś na temat relacji ojciec–syn, postrzegając ją jako uzależnienie, że jest to najlepszy sposób, by żyć w wolności. Dlaczego? Ponieważ Ojciec, który jest Bogiem, nie ma nic wspólnego z paternalizmem czy autorytaryzmem ojca właściciela. Jest natomiast Ojcem, który troszczy się przede wszystkim o moją wolność. Zdaję sobie sprawę, że nie pojmuje się tego automatycznie i dlatego ważne jest świadectwo chrześcijanina, który właściwie przeżywa swoje bycie dzieckiem, przeżywa je w wolności, w oddaniu, w optymizmie, w nadziei. Wiara to właśnie to: pewność, że zawsze, gdy życie niesie trudne sytuacje, nie muszę nawet wiedzieć, dlaczego tak jest, bo w każdym przypadku Ojciec mnie nie opuści. Tak, to jest Ewangelia. Wszystko rozgrywa się w relacji ojciec–syn. Kiedy więc rodzi się chrześcijanin? Kiedy słyszy słowa: „Ty jesteś moim dzieckiem wybranym” i płacze | 30
z radości. Kiedy czuje swoją relację z Ojcem. Wtedy się cieszy i biegnie ogłosić innym: „Spójrz, nie bój się”. W gruncie rzeczy pokusa lęku towarzyszy nam od początku dziejów, diabeł od zawsze kusi i sieje podejrzliwość. To pokusa trwająca przez całą historię, aż do dzisiaj. Ludzie, którzy w dzieciństwie przeżyli trudną relację z ojcem, przerzucają te problemy na ojcostwo Boga. Ojcostwo Boże jest inne, to ono stworzyło twoją wolność. Dzisiejszemu człowiekowi można by powiedzieć: jeśli śnisz o wolności, jeśli jesteś tak wielkim jej entuzjastą, wiedz, że ten entuzjazm pochodzi z faktu, że zostałeś stworzony przez Boga. Ta pasja jest właśnie znakiem, że pochodzisz od Niego, jest Jego wyrazem. To szatan chce cię uczynić niewolnikiem. Bóg chce, abyś był wolny. Pan, mówiąc prostszymi słowami, nie chce posłusznych żołnierzyków, ale czeka na szczęśliwe dzieci. Tego chce Bóg, nasz Bóg, i to jest jego sposób na bycie Ojcem. Nie szuka w nas posłusznego „tak, Panie!”, niewolników, którzy zrobią wszystko to, co On zechce; może to zrobią na siłę, by potem skończyć w depresji. Nie. Jego to nie interesuje. Bóg chce szczęśliwe dzieci, zadowolone, że mogą do Niego powiedzieć: „Ojcze”. Święty Paweł pisze w jednym ze swoich listów: „[…] tych, których od wieków poznał, tych też przeznaczył na to, by się stali na wzór obrazu Jego Syna, aby On był Pierworodnym między wielu braćmi” (Rz 8,29). Ojciec chce, byśmy byli podobni do Jego Syna? Jaki jest obraz Syna, o którym mówi Święty Paweł?
Paweł przed nawróceniem był klasycznym karierowiczem, który znalazł w posłuszeństwie prawu to, co dawało mu tożsamość, pozytywne samopoczucie i autorytet. Był także pierwszym 31 |
wśród prześladowców chrześcijan, którzy nie wypełniali prawa; pierwszym, który po nawróceniu i spotkaniu Jezusa odkrył swoją nową tożsamość i pozytywność wyrastającą z relacji, jaką miał z Jezusem. U Pawła, jak wiemy, wszystko rodzi się i bierze początek z relacji z Panem Jezusem, z Panem jego życia, Panem, który zmienił jego życie. Sens tej zmiany znajduje się w tym, że to już nie ty, Pawle, jesteś twórcą siebie samego oraz autorem swojej tożsamości i pozytywności, ale tę tożsamość i pozytywność otrzymujesz od Ojca poprzez Syna. Oto wielka tajemnica, którą Paweł nazywa wielkim misterium zbawienia, a która w gruncie rzeczy jest drogą, jaką podąża cała ludzkość, aby odzyskać Boże synostwo. Obraz Syna, który Paweł przekazuje wyraźnie bądź domyślnie w swoich pismach, a także przez swoje życie, to po pierwsze: Syn, który jest zawsze zwrócony ku Ojcu, który szuka Go w każdej rzeczy, w każdej sytuacji, w każdej okoliczności życia. Syn jest zawsze u Ojca i z Ojcem. Po drugie: to ten, kto spełnia Jego wolę i pełni ją do końca, nawet za cenę własnego życia. To ten, kto w sposób szczególny – jak mówi obraz przekazany przez Pawła – jest objawieniem chwały Ojca, woli Ojca, ten, kto usiłuje objawiać Go we wszystkim, co czyni, w tym, co mówi, w całej pasji swojego życia, w swoim cierpieniu, absolutnie we wszystkim. Objawianie miłości Ojca to wielka pasja Syna. On chce obdarzyć nas także pewnością tego ojcostwa, dzielić ją z nami. Formuły, które teologicznie wydają się złożone i zawiłe – jak „być synem w Synu”, odnaleźć w Nim punkt odniesienia, „już nie ja żyję, ale Chrystus żyje we mnie” – prowadzą nas w tym samym kierunku.
| 32
O co chodzi Pawłowi?
O to, by nauczyć się, co znaczy być synem. Wydaje się, że Paweł przed nawróceniem uważał się zawsze za twórcę swojego życia, swojego szczęścia, swoich sukcesów i dzieł uczynionych za sprawą własnych zdolności. Po nawróceniu odzyskał dzięki relacji z Panem Jezusem wymiar synowski i jego życie stało się nauką bycia synem w Synu. Jezus uczył go nieustannie, jak przeżywać relację z Ojcem. Będzie ona szła w kierunku przyjmowania daru, rezygnacji z pretensji do bycia twórcą siebie. Później, kiedy Paweł poprosi o to, by Pan odjął mu oścień, przeżyje to niewiarygodne odkrycie, że Ojciec nie jest zainteresowany jego doskonałością albo też że jego doskonałość w każdym razie nie polega na wyeliminowaniu każdej niedoskonałości: „Wystarczy ci mojej łaski. Moc bowiem w słabości się doskonali” (2 Kor 12,9). W gruncie rzeczy są to różne sposoby, aby powiedzieć: bądź synem aż do głębi, nie przestawaj przyjmować łaski, którą ci daję, ucz się przeżywać relację z Ojcem jako to miejsce, skąd przychodzi ci łaska, prawda i piękno życia. To nie twoja doskonałość pojmowana jako eliminacja wszelkiej kruchości i wszystkich słabości jest tym, co nadaje twemu życiu wartość, centrum twego życia jest relacja z Ojcem. Ta relacja nie zakłada doskonałości „technicznej”, doskonałości kogoś, kto usunął wszelką podatność na zranienie, ale polega na nauczeniu się, jak być synem Ojca Boga. Jeśli wejdziesz w tę relację, będziesz nieustannie otrzymywał łaskę po łasce, także w twojej słabości, dlatego że miłości Ojca nie zatrzyma żadna niedoskonałość, żadna słabość. Miłość Ojca objawia się także w naszej słabości, jeśli ta słabość pomaga mi zaakceptować siebie w tym, kim jestem, i uznać, że moje dobro przychodzi 33 |
od Boga, od Ojca. Także życie Pawła – należałoby pogłębić ten aspekt – jest ciągłą szkołą i ciągłą praktyką tego, jak być synem, co Paweł odczytuje w Jezusie. Być synem, ale w Synu. To On go tego nauczył. On nauczył go jak odnajdywać godność w tej relacji z Bogiem i Ojcem. Obraz Syna, o którym mówi Paweł, to w gruncie rzeczy obraz kogoś, w kim jest on głęboko zakochany, nie możemy tego nigdy zapomnieć. Życie Pawła zmienia się, począwszy od tej relacji, radykalnie. Relacja z Synem otwiera przed nim zupełnie nowy horyzont. Paweł odczytuje życie, którego ma się nauczyć od Jezusa, i w którym pierwszym krokiem jest bycie synem Ojca. Paweł odnosi wrażenie, że odkrył nowe życie, on, narcyz, powie: będę się chlubił moją słabością. To absurd, narcyz nie może tego powiedzieć, ale Paweł odgaduje łaskę, która kryje się w tym uznaniu własnej słabości. Dzisiejsza kultura natomiast ucieka od tego wszystkiego, ale w rzeczywistości w tym tkwi sedno. A kiedy Paweł odczytuje w Synu sposób bycia synem, sposób emocjonujący, promujący wolność i miłość, natychmiast rzuca się w ten projekt. Także ja chcę być synem w Synu.
TO ZNACZY, ŻE MNIE KOCHAŁ Tak, teologia ukazuje nam Syna jako tego, kto otrzymuje wszystko od Ojca, jest Mu posłuszny we wszystkim, spełnia Jego wolę. Chrystus jest posłusznym Synem, cierpiącym Sługą, niewinnym Barankiem. Te obrazy nie są jednak zbyt pociągające dla współczesnego człowieka. Posłuszeństwo, zależność i wyrzeczenie nie są dziś modne. Czy można odnaleźć w nich psychologicznie pozytywne wymiary? | 34
SPIS TREŚCI
SCALENI W BOGU / 5 ROZDZIAŁ I
ŚLADY SYNA / 21 CHCĘ, ABYŚ ISTNIAŁ / 26 TO ZNACZY, ŻE MNIE KOCHAŁ / 34 POSŁUSZNY, A WIĘC WOLNY / 39 WYRZEC SIĘ, CZYLI ŻYĆ / 50 ROZDZIAŁ II
CIAŁO – „SAKRAMENT ” BOGA / 59 ENIGMA ŚMIERCI / 62 DIALOG MIĘDZY BIEGUNAMI / 67 MIKROKOSMOS ZNACZEŃ / 73 GENDER, SEKS I SENS / 81 GDZIE JEST DUCH? / 86 ROZDZIAŁ III
SKĄD ZŁO? / 93 SZUKAJĄC NIEWINNOŚCI / 96 NIE ZNISZCZYĆ CZŁOWIECZEŃSTWA / 99 NIE CHCĘ ŻOŁNIERZYKÓW / 102 TO ZBYT WIELE / 105 MINUTA PO MINUCIE / 109 NIENASYCENI / 112
TUNIKI ZE SKÓRY / 114 CHORA MIŁOŚĆ / 116 AUTONOMIA / 122 FELIX CULPA / 124 ROZDZIAŁ IV
TAKŻE BÓG MA „ZMYSŁY ” / 127 BULIMIA ZMYSŁÓW / 130 „ZMYSŁY” BOGA / 135 PERMANENTNIE / 138 COŚ DLA CELIBATARIUSZY / 140 ROZDZIAŁ V
RANY – ZIEMIA ŚWIĘTA / 147 NA ZAWSZE? / 150 MIRAŻE NATURY / 152 POJEDNANI / 154 WIARA. PAMIĘĆ, KTÓRA LECZY / 159 ZJEDNOCZYĆ NA NOWO / 164 RANY PEŁNE ŚWIATŁA / 165 ROZDZIAŁ VI
KRYZYS – GODZINA BOGA / 171 INSTRUKCJA OBSŁUGI / 174 ZARDZEWIAŁE ŁAŃCUCHY / 179 ABY DOJRZEĆ / 180 A BÓG? / 182 WYDARZENIE ŁASKI / 184 ROZDZIAŁ VII
W DOMU / 189 MSZA I DYSKOTEKA / 192 BYĆ DOMEM / 195 OBYWATELE ŚWIATA / 198 DZIECI LUDU BEZ ZIEMI / 201
WSPÓŁŻYCIE ROZBIEŻNOŚCI / 202 DOM MARNOTRAWNEGO OJCA / 204 ROZDZIAŁ VIII
OCALENI / 207 WOKÓŁ KRZYŻA / 211 NADAĆ SENS / 214 ABY CZŁOWIEK STAŁ SIĘ BOGIEM / 216 NA WIEKI WIEKÓW / 219