Jestem po rozwodzie i co dalej...
Redakcja Marta Stęplewska Korekta Zofia Smęda Redakcja techniczna i przygotowanie do druku Anna Olek Projekt okładki Artur Falkowski
Imprimi potest ks. Piotr Filas SDS, prowincjał l.dz. 439/P/2010 Kraków, 1 września 2010
© 2011 Wydawnictwo SALWATOR
ISBN 978-83-7580-204-7 Wydawnictwo SALWATOR ul. św. Jacka 16, 30-364 Kraków tel. (12) 260-60-80, faks (12) 269-17-32 e-mail: wydawnictwo@salwator.com www.salwator.com
Rozdział I
Co Bóg złączył… Dla wielu ludzi żyjących na początku XXI wieku stanowisko Kościoła głoszącego konsekwentnie zasadę nierozerwalności małżeństwa wydaje się anachroniczne i podyktowane ciasnym rozumieniem doktryny. Ludzie ci w poszukiwaniu odpowiedzi na pytanie o istotę małżeństwa na ogół nigdy nie sięgnęli do Biblii, za to posługują się obserwacją rzeczywistości wokół siebie: zarówno tej realnej, jak i tej wirtualnej, z gazet lub telewizyjnego ekranu. A tam małżeństwo przeżywające ze sobą całe życie w wierności i miłości urasta już do roli bohaterów, jeśli nie męczenników, a więc kogoś godnego podziwu, ale zdarzającego się niezmiernie rzadko. Tymczasem Biblia wskazuje, że takie właśnie małżeństwo – jedno, nierozerwalne, do końca życia, zostało wpisane w samą naturę człowieka. Dlatego rozwód, będący gwałtem zadanym tej naturze, wiąże się prawie zawsze z ogromnym bólem osób, które go przeżywają. Na początku Bóg stworzył mężczyznę i kobietę. Biblijny obraz mówi o stworzeniu Ewy z żebra Adama. Pod żebrem znajduje się serce. To tam, w sercu mężczyzny, Bóg poszukiwał wzorca kobiety. Kiedy Adam obudził się ze snu, –9–
Mojżesz, z Bożego polecenia prawodawca Izraela, pozwala na oddalenie małżonki po napisaniu jej wcześniej listu rozwodowego. Faryzeusze i znawcy Pisma, przychodząc do Jezusa, są przekonani, że uzna on ten właśnie zapis Mojżeszowego prawa. Jednak odpowiedź Jezusa ich zaskakuje: Przez wzgląd na zatwardziałość serc waszych pozwolił wam Mojżesz oddalać wasze żony; lecz od początku tak nie było. A powiadam wam: Kto oddala swoją żonę – chyba w wypadku nierządu – a bierze inną, popełnia cudzołóstwo. I kto oddaloną bierze za żonę, popełnia cudzołóstwo (Mt 19, 8-9).
Jezus nie odwołuje się więc do prawodawstwa Mojżeszowego, lecz do początku, do tego, co Bóg wpisał przy stworzeniu w naturę mężczyzny i kobiety. Zdaje się mówić: „Zobaczcie, kim oni są, do czego zostali powołani”. Bóg stworzył ich jako obraz siebie samego! Jezus objawił nam Boga będącego wspólnotą Osób: Ojca, Syna i Ducha Świętego. I właśnie w małżeństwie – wspólnocie osób połączonych nierozerwalnie miłością – znajdujemy odbicie Bożej istoty. Bóg chce, aby mężczyzna i kobieta byli obrazem tej miłości, jaką kochają się Osoby Boże. Prorocy często używają obrazu miłości małżeńskiej, by oddać to, co czuje Bóg w stosunku do swojego narodu. Nie lękaj się, bo już się nie zawstydzisz, nie wstydź się, bo już nie doznasz pohańbienia. Raczej zapomnisz o wstydzie twej młodości. I nie wspomnisz już hańby twego wdowieństwa. Bo małżonkiem twoim jest twój Stworzyciel, któremu na imię – Pan Zastępów; Odkupicielem twoim – Święty Izraela, nazywają Go Bogiem całej ziemi.
– 11 –
jest znaczniejszy. Jeśli jest to wiara osobista, poparta zaangażowaniem i wspólną modlitwą małżonków, to rozwodzą się oni kilkadziesiąt razy rzadziej niż ci, którzy opierają małżeństwo tylko na ludzkich możliwościach. W ostatnich dziesięcioleciach świat coraz bardziej uznaje rozwody za coś normalnego, będącego sposobem realizacji wolności ludzkiej. Takim myśleniem jest również przenikniętych wielu uczniów Jezusa. Nie zapomnę relacji pewnego księdza, który spotkał się w kancelarii z kandydatami na małżonków. „Czy wy się kochacie?” – zapytał duchowny. „Oczywiście, proszę księdza, że się kochamy, nawet bardzo” – odpowiedzieli zgodnie narzeczeni. „A co się stanie, jak się przestaniecie kochać?”. „No to się rozwiedziemy” – odpowiedziało z rozbrajającą szczerością jedno z nich. Czy wiecie, że istnieją już nawet targi rozwodowe? Na stronie internetowej ich organizatora (którego z oczywistych względów nie zamierzam reklamować) znalazłem między innymi takie informacje: W czasach gdy rozpadowi ulega prawie co trzecie małżeństwo, a rozwód staje się coraz bardziej powszechnym zjawiskiem, postanowiliśmy zorganizować pierwsze targi konsultacyjno-informacyjne, by udostępnić jak najszerszemu gronu zainteresowanych wyczerpujące informacje na ten temat oraz pokazać, że dzięki pomocy specjalistów rozwód wcale nie musi być tak ciężki i skomplikowany, jakby się mogło wydawać. Na targach do dyspozycji gości dostępny będzie zespół ekspertów obeznanych z tematyką rozwodów, separacji i nowego początku. W „Kąciku pytań” nasi prawnicy odpowiedzą na wszelkie pytania z zakresu prawa rozwodo-
– 14 –
Często trudny do przejścia jest moment, kiedy ostatnie dziecko opuszcza rodzinny dom. Wychowanie dzieci pochłania czasem tyle energii, że po latach niewiele pozostaje z tego, co łączyło małżonków. Nagle dostrzegają, że już od dawna żyli jak obcy, że oddalili się od siebie, być może już nieodwracalnie. Dla niektórych decyzja o rozstaniu wydaje się jedynym sposobem ocalenia samego siebie. Nie chcą już być ofiarami słownej, fizycznej czy seksualnej przemocy, niewierności, braku porozumienia czy emocjonalnej oschłości. Z pewnością zdarzają się przypadki, wobec których jest się bezradnym, ale są i takie, za które ponosi się winę. Bywają przypadki tragiczne, ale są i takie, które wynikają ze złośliwości. Istnieją przypadki niezdolności do trwałego związku, ale są także jawne niewierności, cudzołóstwo. Podobnie, jak nie wolno narzucać ludziom fałszywego poczucia winy, tak nie może być prawdziwego uleczenia, jeśli nie uznaje się prawdy, jeśli nie pragnie się odwrócenia się od zła3.
3
Cytat wg kwartalnika „Pastores” 10(1), 2001, s. 131–140.
Rozdział II
Rozbitkowie i ich dzieci Nikt nie rozwodzi się bezboleśnie. Nawet w wypadku tak zwanego rozwodu bez orzekania o winie, odbywającego się bez walki w sądzie o prawa do opieki nad dziećmi, o sprawy majątkowe, bez przysłowiowego prania brudów, jest on przeżywany jako osobista porażka. Nikt przecież, lub prawie nikt, nie zawiera małżeństwa z zamiarem pobycia z drugą osobą na jakiś czas. Chce przeżyć z nią całe życie, ciesząc się wspólnym szczęściem. Niemożność zrealizowania swojego życiowego planu w tak ważnej kwestii prowadzi do wielkiego rozczarowania. Człowiek stawia sobie pytanie o to, dlaczego się nie udało. Czasem obarcza się częściową lub całkowitą winą, innym razem próbuje zrzucić ją na współmałżonka. Często chwieje się jego poczucie własnej wartości. Rozwodowi towarzyszą zwykle takie uczucia, jak smutek, złość, bezsilność, wstyd, czasem nienawiść. Znajomi rozchodzących się małżonków, próbując określić przyczynę ich niepowodzenia, często mawiają, że wina leży pewnie pośrodku. Ale w rzeczywistości wina nigdy, lub prawie nigdy, nie leży pośrodku. Ona leży tam, gdzie leży! I jej podział pomiędzy małżonkami często nie jest nawet zbliżony do 50/50. Przeżywanie pierwszych – 21 –
Niektórzy z tej szansy skorzystali, inni się jej wyrzekli. Ale Bóg nigdy nie żałował tego, że ją dawał. Opłaciło mu się czekać latami na jednego grzesznika, który się nawraca, i wyprawiać wielką ucztę w niebie w chwili jego powrotu. Taki już jest i takimi chciałby nas widzieć, bo przecież stworzył nas na swój obraz i podobieństwo. Wie jednak, że jest to dla nas trudne. Dlatego daje szczególną pomoc na szczególny czas – sakrament małżeństwa. On nie jest tylko na łatwe lata życia. Jest także na czas, kiedy trzeba „dotrzymać przysięgi, choćby z uszczerbkiem dla siebie”, bo przecież sakrament wtedy nie przestaje istnieć i działać. Ludzie, którzy potrafią sprostać takiej wierności, budzą zawsze mój największy podziw. Bowiem nie jest aż tak trudno kochać i być wiernym wtedy, kiedy jest się kochanym i druga strona wierności dotrzymuje. Ale kochać, gdy jest się pozostawionym przez kogoś, komu się bezgranicznie ufało? Pytam czasem sam siebie: jak otoczyć troską w polskim Kościele te kilkadziesiąt tysięcy małżonków zostawianych każdego roku ze swoją samotnością? Jak pomóc tym, którzy postanowili trwać w wierności, jakie znaleźć dla nich słowa zachęty? Jak ich przekonać, by byli w stanie wybaczyć, by trwali w gotowości ponownego przyjęcia tych, którzy złamali swoją przysięgę małżeńską? Bardzo często ich sytuacja domaga się indywidualnego podejścia, zwłaszcza w konfesjonale czy w relacji duchowego kierownictwa. Potrzeba też wielkiej empatii i delikatności duszpasterza, spowiednika. Zwłaszcza że wiele z tych osób to nie ludzie jakiejś heroicznej wiary, lecz przeciętni, „niedzielni” katolicy lub osoby żyjące zupełnie na obrzeżu Kościoła. Czasem właśnie rozpad małżeństwa może być momentem religijnego zwrotu w ich życiu. Człowiek bowiem w takiej chwili – 38 –
Rozdział III
Nowa przystań i co dalej „Nie jest dobrze, aby mężczyzna był sam”, powiedział Bóg po stworzeniu Adama. Ukazał w ten sposób prawdę o ludzkiej naturze, w którą wbudowane jest dążenie do założenia wspólnoty życia. Także te osoby, którym rozpadło się sakramentalne małżeństwo, samotność znoszą z najwyższym trudem. Myślę nawet, że mnie jako księdzu łatwiej sobie poradzić z samotnością niż im. Po pierwsze dlatego, że moja samotność została świadomie wybrana, a ich często nikt nie pytał, czy chcą być sami. Po drugie dlatego, że łatwiej jest trwać w celibacie komuś, kto nigdy nie miał doświadczenia życia małżeńskiego, niż komuś, kto z małżeństwa został – często w gwałtowny sposób – wyrwany. Opuszczone matki z małymi dziećmi często uważają, że lepiej dla ich dzieci będzie, gdy zwiążą się z kimś, kto zastąpi im ojca, niż jeśli będą próbowały wychować je same. Są też oczywiście i takie osoby, które świadomie odeszły od swej rodziny, by związać się z inną osobą. I oczywiste jest, że nie wszyscy spośród nich odczuwają potrzebę więzi z Bogiem. Jednakże wielu spośród tych, którzy zawarli powtórne, oczywiście niesakramentalne, związki, poszukuje kontaktu nie tylko z Bogiem, ale również i z Kościołem. – 51 –
z Bogiem. W Biblii jest mnóstwo opisów osób, które przychodziły rozmawiać z Bogiem w najgorszych momentach swego życia. Przykładem może być choćby dramatyczna modlitwa Dawida po grzechu z Batszebą, kiedy zagrożone było życie jego syna. Do Jezusa także przychodzili grzesznicy, a On rozmawiał z nimi, nie wymagając nawrócenia jako warunku wstępnego. Niezwykle piękna jest też przypowieść o faryzeuszu i celniku, którzy przyszli do świątyni, aby się modlić. Celnik był grzesznikiem i jasno zdawał sobie z tego sprawę. Przyniósł całą swoją duchową i moralną nędzę, by ją wyznać przed Bogiem, i wrócił do domu usprawiedliwiony, natomiast faryzeusz, chociaż był moralnie czysty, nie miał w sobie dość pokory, by prosić Boga o usprawiedliwienie. Myślę, że wielu niesakramentalnych małżonków odnalazłoby się w postawie modlącego się celnika. „Tak, Panie, jestem grzeszny i świadomy mojej słabości. Nie mogę zbliżyć się do Ciebie i stanąć tak blisko jak faryzeusz. Byłbym nim, gdybym mimo swego grzechu próbował udawać, że wszystko jest w porządku. Moje miejsce jest teraz w progu i nie mam o to pretensji do nikogo, poza sobą samym. Wiem jednak, że Ty możesz to zmienić, bo jesteś tym, który daje usprawiedliwienie. Powiedz mi, jak mam szukać mojej drogi do pełnej jedności z Tobą?”. Właśnie to wołanie do Boga, by pokazał nam plan, jaki układa wciąż dla naszego życia, jest najistotniejszą częścią modlitwy. Nie jest ona przecież tylko mówieniem do Boga, zarzucaniem Go prośbami, opowiadaniem o tym, co i tak przecież wie, lecz może się stać słuchaniem. W jednej z książek przeczytałem kiedyś taki dialog dwóch ludzi, tubylca i przybysza. „Czy w waszej krainie zdarzają się czasem cuda?” – pytał przybysz. „To zależy, co określić – 60 –
z Bogiem i Kościołem i trwają z nimi do dzisiaj, innym entuzjazmu wystarczyło tylko na jakiś czas. Ale gdyby tym pierwszym ktoś wówczas powiedział: „Idźcie stąd, nie jesteście nam potrzebni”, prawdopodobnie większość z nich do dzisiaj żyłaby z dala od swojej parafii i od sakramentów. Zaangażowanie w jakąś sprawę, jeśli jest podejmowane z czystej intencji, potrafi przemieniać człowieka. Kiedyś Jezus poprosił pewną samarytańską kobietę, by zaczerpnęła dla Niego wody ze studni. Nie zaczął od oceny jej moralnego stanu, a przecież żyła wtedy bez ślubu ze swoim mężem, w dodatku szóstym z kolei! I jeszcze tego samego dnia stała się ona apostołką Jezusa wśród mieszkańców swojej wioski. Ewangelia milczy o tym, czy zdołała uporządkować swoje małżeńskie życie. Mówi natomiast, że wielu Samarytan z jej miejscowości uwierzyło w Jezusa i poprosiło Go, by u nich pozostał, co było o tyle niesamowite, że między Żydami i Samarytanami istniała wielka wrogość, której korzenie sięgały kilkuset lat! Do Szymona, który przez jakiś czas niósł krzyż, Jezus nie wypowiedział żadnego słowa, lecz po prostu przyjął jego pomoc. Tradycja głosi, że dla Cyrenejczyka był to dzień początku przemiany życia. Uczniów idących do Emaus Jezus poprosił, by opowiedzieli Mu o wydarzeniach, jakie miały ostatnio miejsce w Jerozolimie. Zrobili to z wielkim zaangażowaniem, a On przemienił ich na tyle, że jeszcze tego samego wieczoru wrócili do Jerozolimy, z której przestraszeni próbowali uciec. Jeśli od osób żyjących w niesakramentalnych związkach oczekujemy systematycznej przemiany życia, to powinniśmy pozwolić im być Samarytankami, Cyrenejczykami czy uczniami z Emaus. Widziałem nieraz, jak te osoby spełniają z wielką pokorą bardzo nieraz proste posługi w Kościele – 64 –
Rozdział V
Dla duszpasterzy i nie tylko Chciałbym napisać na zakończenie kilka słów skierowanych do moich współbraci w kapłaństwie i duszpasterstwie, choć oczywiście nie będzie to część zatytułowana „Świeckim czytać nie wolno”. Nie chcę tu bynajmniej pełnić roli mentora. Wielokrotnie spotykałem się z duszpasterzami, których doświadczenie w pracy przerastało moje, a ich mądrość budziła mój podziw i zazdrość. Wiele się od nich uczyłem. Chcę się jedynie podzielić kilkoma refleksjami tak, jak dzielimy się czasem w kapłańskim gronie, siedząc przy kawie i rozmawiając o swojej pracy. Poniższe słowa będą zresztą w pewnej części efektem takich właśnie rozmów. W naszej posłudze duszpasterskiej będziemy mieli, chcąc nie chcąc, coraz częściej do czynienia z osobami po rozwodzie. Ponieważ liczba rozwodów gwałtownie wzrosła w ostatnich latach, szybciej, niż zdołaliśmy się na to przygotować, wszechobecność parafian po rozwodzie może budzić nie tylko nasze zaniepokojenie, lecz także prowokować w nas skrajne postawy wobec nich. Jedną z nich może być nadmierne piętnowanie czy potępianie. W naszym języku słowo „rozwodnik” ma wciąż pejoratywne znaczenie. – 83 –
Zakończenie
Zmiany, jakie obserwujemy w Polsce w ciągu ostatnich kilkudziesięciu lat, także w życiu moralnym i religijnym, są szybsze niż w jakimkolwiek wcześniejszym okresie. Dostęp do swobodnie przepływających informacji, możliwość niemal nieograniczonego podróżowania po świecie, obcowanie z kulturą z różnych zakątków świata sprawia, że nasz ogląd rzeczywistości jest o wiele szerszy niż przed trzydziestoma laty. Ale powoduje również, że nasze wybory stają się trudniejsze. To trochę tak, jak z robieniem zakupów. Kiedyś było nie do pomyślenia, że na sklepowej półce może stać pięćdziesiąt gatunków herbaty, albo że istnieje sto rodzajów sera pleśniowego. Sam czasem spędzam dobrych parę minut przed stoiskiem, zanim wybiorę jakiś produkt. Najczęściej kupuję to, co ktoś mi polecił, lub coś, co już wcześniej wypróbowałem. Gdyby na sklepowej półce stały idee, sposoby na życie, systemy wartości moralnych czy religijnych, to ta półka byłaby dziś wielokrotnie dłuższa niż kiedykolwiek wcześniej. Ma to swoje dobre i złe strony. Dobrą jest posiadanie realnego wyboru i konieczność podejmowania refleksji, a co za tym idzie bardziej świadome decydowanie. Złą jest to, że wielość proponowanych sposobów na życie powoduje w człowieku poczucie zagubie– 95 –
Spis treści Wstęp . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 5 Rozdział I Co Bóg złączył… . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 9 Rozdział II Rozbitkowie i ich dzieci . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 21 Rozdział III Nowa przystań i co dalej . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 51 Rozdział IV Drogi powrotu . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 73 Rozdział V Dla duszpasterzy i nie tylko . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 83 Zakończenie . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 95
– 99 –