JAN PAWEŁ II Wspomnienia o człowieku, który zmienił świat
Redakcja Anna Śledzikowska Korekta Zofia Smęda Redakcja techniczna i przygotowanie do druku Anna Olek Projekt okładki Artur Falkowski Wydrukowano na papierze Lux Cream 80g, vol. 1.8 dostarczonym przez Zing Sp. z o.o.
Imprimi potest ks. Piotr Filas SDS, prowincjał l.dz. 033/P/2011 Kraków, 26 stycznia 2011
© 2011 Wydawnictwo SALWATOR
ISBN 978-83-7580-228-3
Wydawnictwo SALWATOR ul. św. Jacka 16, 30-364 Kraków tel. (12) 260-60-80, faks (12) 269-17-32 e-mail: wydawnictwo@salwator.com www.salwator.com
WSTĘP Prawdziwa świętość jest symfoniczna Świadectwa świętości Jana Pawła II zgromadzone pieczołowicie przez pana Krzysztofa Tadeja są skarbem Kościoła, Polski i świata. Chodząc po śladach, zebrał on z pól naszej pamięci bezcenne świadectwa świętości człowieka, któremu świat zawdzięcza nową epokę. Jan Paweł II – ojciec świata, nauczyciel i przewodnik, obrońca człowieka, twórca Europy o dwóch płucach, wizjoner, prorok, ŚWIĘTY. Najwyższa miara człowieczeństwa w człowieku. Redaktor Krzysztof Tadej dzięki swej osobistej kulturze i zaufaniu, jakie zdobył, otworzył serca i usta swoich rozmówców, uzyskując to, co zostawimy idącym po nas pokoleniom jako świadectwo naszej wiary i zauroczenia wiarą w wydaniu Jana Pawła II. Patrząc na niego, tak pięknie było wierzyć. Dzięki niemu tyle osób zbliżyło się do Boga, do wiary, do Kościoła. Był niezwykle czytelnym przekaźnikiem spraw Bożych dla ludzi i wybitnym reprezentantem spraw ludzkich przed Bogiem. Jego zanurzenie w modlitwę, jego koncentracja na sprawach Bożych pozostaje czymś niedoścignionym i urzeka po dziś dzień. Z zanurzenia w Bogu wynika siła jego obrony człowieka. Nikt tak dotychczas nie bronił człowieka i jego godności. Obrona człowieka stała się w posłudze Jana Pawła II drogą Kościoła. Ten święty człowiek żył pośród nas, do nas i za nas mówił, słuchał nas i wstawiał się za nami w modlitwie. Nasze oczy go widziały i nasze uszy słuchały jego mowy. Wielu z nas siedziało przy jego stole i modliło się w jego kaplicy. Pisywaliśmy do niego listy, a on nam na nie odpisywał. Pośród nas był czytelnym —7—
tylko zapisem sytuacji i zdarzeń, ale będą ważną wskazówką dla żyjących tu i teraz czytelników. Ojciec Święty dzięki swoim zachowaniom, czynom i wierze jest przykładem, jak żyć w sposób sensowny, piękny i wartościowy. Jak szukać i znajdować odpowiedzi na najważniejsze pytania w życiu, jak rozwiązywać problemy. Wierzę, że za 100 czy 1000 lat przykład świętego życia Jana Pawła II będzie nadal fundamentem i wsparciem, być może i dla kolejnego papieża z Polski. Ojciec Hieronim Fokciński SJ, wybitny historyk dziejów Kościoła, wieloletni rektor Papieskiego Instytutu Studiów Kościelnych, opowiadał, że Jan Paweł II tuż po wyborze odwiedził Kongregację Spraw Kanonizacyjnych. Ta słynna instytucja bada życie kandydatów na świętych. „Kiedy Jan Paweł II pojawił się w Kongregacji – wspominał o. Fokciński – oczywiście wszyscy pracownicy czekali na niego w jednej z sal. A on przyszedł, przystanął, oparł się o futrynę drzwi i powiedział: „Tutaj wejść za życia, to nie taka sztuka… Ale inaczej jest po śmierci!”. Dzisiaj na szczęście wiemy, że ta celna uwaga nie dotyczy Jana Pawła II – człowieka, o którym wiele osób już w czasie jego życia mówiło, że był świętym. I o tej świętości jest ta książka. Bardzo dziękuję o. Emanuelowi Kubiatowskiemu OFM za wszystkie uwagi merytoryczne przy opracowywaniu książki. Dziękuję również za pomoc p. Danucie Ciesielskiej, ks. abp. Zygmuntowi Zimowskiemu, ks. prałatowi Pawłowi Ptasznikowi, ks. prałatowi Bogusławowi Turkowi CSMA, o. Janowi Górze OP, ks. Witoldowi Józefowi Kowalowowi, ks. Andrzejowi Majewskiemu SJ, a także Pawłowi Gołdzińskiemu, Andrzejowi Iłowskiemu, Łukaszowi Kołtunowiczowi, Leszkowi Ratajczakowi, Grzegorzowi Sajórowi, Grzegorzowi Sołtysiakowi. Krzysztof Tadej
Ks. bp Adam Dyczkowski
„PANIE KARDYNALE, PROSIMY NA HERBATĘ!” Ks. bp Adam Dyczkowski (ur. w 1932 roku w Kętach), senior diecezji zielonogórsko-gorzowskiej, doktor filozofii przyrody. Święcenia kapłańskie otrzymał w 1957 roku z rąk ks. bp. Bolesława Kominka. W latach 1957–1963 studiował filozofię przyrody na Katolickim Uniwersytecie Lubelskim. Później był wikariuszem w parafii katedralnej we Wrocławiu, wykładowcą filozofii w seminarium, kapelanem Klubu Inteligencji Katolickiej i cenzorem kościelnym. Był również wrocławskim duszpasterzem akademickim. W 1963 roku uzyskał doktorat z filozofii przyrody. We wrześniu 1978 roku papież Paweł VI mianował go biskupem pomocniczym archidiecezji wrocławskiej. W 1992 roku został biskupem pomocniczym diecezji legnickiej, a rok później biskupem ordynariuszem diecezji zielonogórsko-gorzowskiej. Swoją posługę pełnił do 2008 roku. Jest honorowym obywatelem Gorzowa Wielkopolskiego, Zielonej Góry i Głogowa. Jego hasłem biskupim są słowa: Sursum corda, czyli „W górę serca”.
– W 1957 roku zamierzał Ksiądz Biskup studiować filozofię przyrody na uniwersytecie we Fryburgu. Ale nie wyjechał Ksiądz do Szwajcarii? Władze PRL-u mnie nie kochały i nie dostałem paszportu. Mój biskup, Bolesław Kominek, powiedział: „Jedź na KUL. Tam fi— 13 —
nieważ wcześniej przez cały dzień prowadził wizytację w Nowym Targu. Kiedy jednak dowiedział się, że tu jesteśmy, pomimo zmęczenia przyjechał do nas. To były bardzo szczere rozmowy o życiu, o Kościele. Kardynał chciał wiedzieć, jakie problemy mają młodzi ludzie, co ich niepokoi, jakie mają potrzeby. I potem starał się na te potrzeby odpowiedzieć. – Inny rodzaj kontaktów to wyjazdy na narty z Karolem Wojtyłą. Kiedyś zdarzyło się, że był Ksiądz bardzo niezadowolony z propozycji takiej wyprawy… Pamiętam, że cały dzień samotnie jeździłem na nartach w górach. Pogoda była piękna, warunki śniegowe wspaniałe. Wróciłem do domu wykończony. Ledwie się rozebrałem. Wkładam nogi do łóżka za pomocą rąk, bo same nie wchodzą, a tu dzwoni telefon i kardynał radośnie oznajmia: „Adam, kończę wizytację. Jutro jedziemy w Gorce!”. Myślę sobie: „Boże Święty, znowu się zrywać tak wcześnie?!”. Jemu jednak trudno było odmówić, więc z samego rana jakoś wstałem z łóżka i szczęśliwie zajechałem w stroju narciarskim do Nowego Targu. Wchodzę do zakrystii z nartami – bo bałem się zostawić je przed kościołem, żeby nie ukradli – i słyszę nad głową głos sędziwego prałata: „A gdzie się pan pcho z tymi nartami?!”. Ja na to: „Ja bym sobie chcioł mszę św. odprawić”. Wtedy jakby grom z jasnego nieba strzelił w prałata, bo głupszej miny sam bym nie zrobił. Na szczęście w konfesjonale siedział kard. Wojtyła i obserwował całe zajście. Po moim wyglądzie i minie prałata domyślił się, o co chodzi. „Księże prałacie, wiem, że on na księdza nie wygląda, ale słowo daję, że nim jest! Niech mu ksiądz pozwoli mszę odprawić”, zawołał. Oczywiście, prałat po tych słowach nie miał nic więcej do powiedzenia, ale cały czas kręcił głową ze zdziwienia.
— 16 —
najpierw zaczął mówić o pogodzie, a potem rzekł: „Panie Jasiu, co by pan zrobił, gdyby pan wygrał milion w totolotka?!”. Rozmówca natychmiast odpowiedział: „A połowę dałbym na kościół!”. Kiedy proboszcz to usłyszał, od razu padł trupem. Papież śmiał się z tego serdecznie. Był sobą. Można być sobą i być świętym. – Na czym polegała świętość Jana Pawła II? Przede wszystkim to był człowiek o kryształowym charakterze. Starał się Bożą naukę realizować w pełnym wymiarze i czynił to w sposób bardzo naturalny. Czy podczas wykładów, czy na nartach, kajakach, podczas górskiej wędrówki zawsze był sobą i zawsze był świętym. – Dziękuję za rozmowę.
Ks. Jan Sikorski
„POWIEDZ IM, ŻE CODZIENNIE MODLĘ SIĘ ZA SOLIDARNOŚĆ” Ks. prałat Jan Sikorski (ur. w 1935 roku), doktor teologii, kapłan archidiecezji warszawskiej, duszpasterz internowanych i więźniów w stanie wojennym, były naczelny kapelan więziennictwa RP. W 1958 roku otrzymał święcenia kapłańskie. Później był wikariuszem w parafiach św. Jakuba Apostoła w Skierniewicach (1957–1964), św. Michała Archanioła w Warszawie (1964–1979). W latach 1985–2006 proboszcz parafii św. Józefa Oblubieńca Najświętszej Maryi Panny w Warszawie. Obecnie rezydent tej parafii. Pod koniec 1981 roku ks. Sikorski został oddelegowany przez prymasa Józefa Glempa do duszpasterstwa dla internowanych w więzieniu na warszawskiej Białołęce. Po zamordowaniu ks. Jerzego Popiełuszki przez funkcjonariuszy MSW w 1984 roku był odpowiedzialny za prowadzenie mszy św. za ojczyznę w kościele św. Stanisława Kostki na Żoliborzu. Był też honorowym kapelanem Solidarności regionu Mazowsze. W latach 1979–1985 ojciec duchowny alumnów Wyższego Metropolitalnego Seminarium Duchownego św. Jana Chrzciciela w Warszawie. Wykładowca Prymasowskiego Instytutu Życia Wewnętrznego, członek Komisji Liturgicznej, przewodniczący Referatu ds. Życia i Posługi Kapłańskiej w Wydziale Duszpasterstwa Kurii Metropolitalnej Warszawskiej. W 2006 roku wyjechał na Ukrainę, gdzie przez prawie rok był ojcem duchownym w kijowskim seminarium. Od 2007 roku ojciec duchowny i wikariusz biskupi do spraw formacji duchowieństwa — 25 —
Wszyscy mówili, że do Warszawy przywieziono wiele trumien, ponieważ ludzie mogą się nawzajem zadeptać. Mówiono, że nie będzie można dojechać do stolicy. Przewidywano straszne rzeczy. – Kto rozpuszczał takie plotki? Powszechnie przypuszczano, że władza. Ale oczywiście nic strasznego nie miało miejsca i wszystko odbywało się w powadze i spokoju. – Był Ksiądz jednym z organizatorów tej uroczystości. Brałem udział w komisji, która przygotowywała mszę św. na placu Zwycięstwa. Odpowiadałem za zorganizowanie udzielania komunii św. i miałem czuwać nad setką księży. Potem zresztą okazało się, że jest ich za mało, bo cały plac był wypełniony ludźmi. Pamiętam, że podczas tej mszy zachowałem się jak tępy urzędas. Gdy papież głosił homilię, zauważyłem, że księża nie stoją zbyt równo, i próbowałem ich poprawić. Jakaś pani spojrzała na mnie z wyrzutem i powiedziała: „Niech nam ksiądz nie przeszkadza słuchać Ojca Świętego”. Uprzytomniłem sobie, że nie dorastam do tego, co się dzieje, a wynikało to z tego, że tak byłem przejęty swoją rolą. I ten głos do dzisiaj mam w uszach i jestem wdzięczny tej pani i Panu Bogu, że dostałem sygnał, jak ważne jest to, co się tutaj dzieje. Zaraz potem usłyszałem słowa papieża: „I wołam, ja, syn polskiej ziemi, a zarazem ja: Jan Paweł II papież, wołam z całej głębi tego tysiąclecia, wołam w przeddzień święta Zesłania, wołam wraz z wami wszystkimi: Niech zstąpi Duch Twój! Niech zstąpi Duch Twój! I odnowi oblicze ziemi. Tej ziemi!”. Następnego dnia odbyło się kolejne niezwykłe spotkanie z papieżem. Jan Paweł II przemawiał do młodzieży akademickiej przed kościołem św. Anny. W naszej parafii przygotowywaliśmy się do tego wydarzenia i ktoś rzucił pomysł, żeby młodzież zabrała krzyże. Nasz proboszcz, legendarny ks. Stefan Piotrowski, miał jednak pewnie obiekcje. Zastanawiał się, czy młodzież, która przyjdzie dzień wcześniej przed kościół i spędzi tam noc, uszanu— 29 —
Zgodnie z wolą prymasa jeździłem do internowanych, aby ich wspomagać. W obozach internowania – tak jak i inni księża – odprawiałem msze św., spowiadałem. Przywoziłem również Pismo Święte i prosiłem, by internowani czytali konkretne fragmenty i dyskutowali o nich między sobą. Wszyscy nasłuchiwaliśmy, co mówi papież. To było dla nas tak ważne jak Ewangelia. Jan Paweł II przez cały okres stanu wojennego podczas środowej audiencji wygłaszał specjalne rozważania dla Polaków. To był właściwie komentarz do stanu wojennego. Często nawiązywałem do tych słów Ojca Świętego i widziałem, jak głęboko przeżywają je internowani. Tam, w więzieniu, byłem świadkiem, jak ludzie po wielu latach przystępowali do komunii św., jak się nawracali. Na przykład jeden z liderów Solidarności, Żyd, poprosił mnie o chrzest. – W tym okresie poznał Ksiądz ks. Jerzego Popiełuszkę, legendarnego kapłana, który bronił między innymi prawa człowieka do wyznawania wiary. Jak duży był wpływ nauczania Jana Pawła II na ks. Popiełuszkę? Poznałem ks. Jerzego właśnie wtedy, gdy jeździłem opiekować się internowanymi w Białołęce. Przyjeżdżał do seminarium duchowego i przekazywał mi informacje dla internowanych. Zobaczyłem wówczas, jak bardzo zainteresowany jest losem tych ludzi. Potem w więzieniu, kiedy mówiłem: „ks. Jerzy Popiełuszko was pozdrawia”, byłem niezwykle zdumiony, jak wielką popularnością i szacunkiem cieszy się on wśród internowanych. I właśnie internowani po wyjściu pytali mnie, dlaczego nie przychodzę na msze św. za ojczyznę odprawiane przez księdza Jerzego w kościele św. Stanisława Kostki. Nie chodziłem tam, bo zasugerowałem się powtarzanymi opiniami, że są to „solidarnościowe” wybryki, jakieś polityczne wystąpienia. Mówiłem, że nie lubię polityki na ambonie, że to mi nie odpowiada i jestem zwolennikiem głoszenia Słowa Bożego w inny sposób. Nie wiem, jakim cudem do mnie przenikały takie krytyczne oceny, ale tak było. Kiedyś jednak — 31 —
poszedłem na tę mszę św. i byłem wstrząśnięty atmosferą modlitwy, głęboką pobożnością ogromnego tłumu wiernych i kazaniem ks. Jerzego. Podszedłem do niego po mszy i powiedziałem: „Jurek, czy ty wiesz, że jesteś tutaj jak mały papież. A ten plac kiedyś będzie nazwany twoim imieniem”. Ksiądz Jerzy był dla mnie przykładem prostego księdza, który jest bardzo blisko ludzi, kocha swoją pracę i ludzi, do których został posłany. W swoich kazaniach nieustannie cytował słowa Ojca Świętego. Tak jak my wszyscy, chłonął je i przeżywał. – W 1983 roku odbyła się druga pielgrzymka Jana Pawła II do Polski. W jej trakcie doszło do spotkania, którego nie było w oficjalnym programie. Uczestniczyłem w tym spotkaniu, które – jeśli dobrze pamiętam – zostało zorganizowane przez Prymasowski Komitet Pomocy Osobom Pozbawionym Wolności i ich Rodzinom. Uczestniczyli w nim byli internowani i uwięzieni działacze opozycji politycznej. Spotkanie odbyło się w kościele oo. kapucynów przy ul. Miodowej. Zjawiło się mnóstwo ludzi, stałem dosyć blisko Basi Sadowskiej, mamy zamordowanego Grzesia Przemyka3. Widziałem, jak przedstawiono ją papieżowi. Chwilę później miałem też szczęście powiedzieć Ojcu Świętemu, że jestem przedstawicielem byłych internowanych. Papież się tym zainteresował. Powiedział: „Powiedz im, że jutro będę o nich mówił!”. I rzeczywiście następnego dnia na Stadionie Dziesięciolecia Ojciec Święty wspominał osoby internowane. – Papież powiedział na Stadionie Dziesięciolecia: „Otrzymałem w ostatnich miesiącach wiele listów od różnych osób, między in3 Grzegorz Przemyk (1964–1983), młody polski poeta; 12 maja 1983 roku został zatrzymany przez milicję na placu Zamkowym w Warszawie i bestialsko pobity przez funkcjonariuszy MO w pobliskim komisariacie przy ul. Jezuickiej. Zmarł w szpitalu po dwóch dniach w wyniku ciężkich urazów jamy brzusznej.
— 32 —
Była to inicjatywa osób świeckich, dziennikarzy, panów Pospieszalskiego i Semki. Wiązała się z tym, że w mojej parafii w pierwszą niedzielę po Wielkanocy (a w roku 2005 wypadało to 3 kwietnia) odprawiamy mszę św. o godzinie 15 przy posągu Jezusa Miłosiernego na Woli. To bardzo uroczysta msza św. w święto Miłosierdzia, z udziałem biskupa i wiernych z okolicznych parafii. Wszystko zostało przygotowane i nagłośnione. Ale dzień wcześniej, w sobotę 2 kwietnia, około godziny 16 dostałem telefon od wspomnianych dziennikarzy z pytaniem, czy mógłbym tę mszę przenieść na plac Piłsudskiego, aby była odprawiona w intencji Jana Pawła II. To był czas, gdy Ojciec Święty odchodził z tego świata. Powiedziałem krótko: „Wchodzę w to”. To było trochę szaleństwo, bo na zorganizowanie mszy została mniej niż doba. Pamiętając przygotowania do papieskich mszy św., wiedziałem, że organizacyjne ustalenia trwają nawet kilka miesięcy. Dziennikarze powiedzieli, że załatwią zgodę prezydenta miasta i informacje w mediach o godzinie rozpoczęcia mszy, a ja miałem zająć się wszystkim od strony kościelnej. Natychmiast zadzwoniłem do bp. Piotra Jareckiego, który miał odprawiać tę mszę. Mówię: „Księże biskupie, będzie msza św., ale nie pod posągiem Jezusa, ale na placu Piłsudskiego”. Biskup stwierdził, że jeśli może przyjść pod figurę, to przecież może też przyjść na plac Piłsudskiego. Uznałem, że ta odpowiedź oznacza nieoficjalne zezwolenie kurii, o które za późno było występować. Dodatkowa trudność polegała na tym, że prymas Polski kard. Józef Glemp był w tym czasie w Argentynie i nie można było się z nim porozumieć telefonicznie. Czas mijał. Po chwili otrzymałem wiadomość, że około godziny 22 prezydent Warszawy Lech Kaczyński zwołuje spotkanie organizacyjne wszystkich służb. Wieczorem pojechałem z dziennikarzami do telewizji zaprosić wiernych na mszę. I właśnie w taksówce dostaliśmy wiadomość, że Ojciec Święty nie żyje. Pomodliliśmy się i dojechaliśmy do telewizji. Była tam taka atmosfera, że prawie nikt nie mógł powstrzy— 35 —
Prof. Gabriel Turowski
„GAPA, ALE MIAŁEŚ WIELKIE SZCZĘŚCIE!…” Prof. dr hab. Gabriel Turowski (ur. w 1929 roku w Monasterzyskach na Podolu), profesor zwyczajny nauk przyrodniczych Uniwersytetu Jagiellońskiego, biolog i chemik, doktor mikrobiologii i wirusologii, specjalista w zakresie immunologii klinicznej i immunogenetyki, przyjaciel Jana Pawła II. 22 lata pracował w III Klinice Chirurgicznej Akademii Medycznej w Krakowie oraz kierował Laboratorium Immunologii Transplantologicznej, a następnie Pracownią Immunologii Klinicznej Collegium Medicum UJ. Autor 265 prac naukowych publikowanych w kraju i za granicą, kilku patentów, dokumentacji biotechnologicznych i ponad 250 prac publicystycznych. Należy do Środowiska – grupy osób kształtowanych przez ks. Karola Wojtyłę między innymi w duszpasterstwie akademickim. Uczestnik papieskich pielgrzymek do sześciu krajów Afryki: Zairu, Konga, Ghany, Kenii, Górnej Wolty, Wybrzeża Kości Słoniowej (1980), na Daleki Wschód: do Filipin, Guamu, Japonii, i na Alaskę (1981). Członek 6-osobowej międzynarodowej komisji lekarskiej, której celem była ocena leczenia Jana Pawła II po zamachu na jego życie w 1981 roku, oraz 14-osobowego zespołu opiekującego się Ojcem Świętym po zamachu w Poliklinice im. Agostina Gemellego. Wielokrotnie odwiedzał Ojca Świętego w Watykanie i w Castel Gandolfo. — 37 —
Autor książek o pontyfikacie i życiu Jana Pawła II: Karol Wojtyła. Przyjaciel, Kardynał, Papież; Zamach, czyli jak zło w dobro się obróciło; Jan Paweł II. Dzień po dniu. Ilustrowane Kalendarium Wielkiego Pontyfikatu 1978–2005 (2 tomy), Ilustrowany leksykon polskich świętych, błogosławionych i sług Bożych; Rozważania Jana Pawła II oraz Litania Narodu Polskiego (wszystkie książki wydane przez wydawnictwo Biały Kruk), Biskup Karol Wojtyła – Pięćdziesięciolecie sakry biskupiej 1958–2008 (Pax). Jego najnowsza publikacja to: Fatimski szlak w pontyfikacie Jana Pawła II – Fakty, wspomnienia i refleksje (Wydawnictwo Sióstr Loretanek). Autor około 250 artykułów prasowych, w tym 52 publikacji o Janie Pawle II.
– 13 maja 1981 roku o godzinie 17.19 zawodowy zabójca chciał zastrzelić Jana Pawła II. Strzelał z bliskiej odległości podczas środowej audiencji na placu św. Piotra. Papieża natychmiast odwieziono do Polikliniki Gemelli i poddano wielogodzinnej operacji. Gdy podano informację o zamachu, chciał Pan jak najszybciej znaleźć się w Rzymie. Życie Wujka (tak się zwracałem do Ojca Świętego) było zagrożone. Przyleciałem do Rzymu w sobotę, 16 maja. Nie miałem problemów z dostaniem się do Polikliniki im. A. Gemellego, w której leżał papież, ponieważ podczas papieskich pielgrzymek do Afryki i na Daleki Wschód zaprzyjaźniłem się z Camillo Cibinem, prefektem policji watykańskiej. Znał moje relacje z Ojcem Świętym i dlatego po przylocie pojechałem do niego i powiedziałem: „Słuchaj, muszę się dostać do papieża!”. Natychmiast pojechaliśmy do kliniki. Dzięki temu bez problemów znalazłem się przed salą, w której leżał Ojciec Święty. – Wchodzi Pan do sali i… Widzę Wujka-Papieża bardzo zmaltretowanego. Wokół mnóstwo aparatury, dreny. Płakać mi się chciało. Klęknąłem przy łóżku. — 38 —
Papież spał, ale po chwili się obudził, popatrzył na mnie i powiedział: „Jak pojedziesz do Krakowa, to pozdrów Bożenkę”... To było pozdrowienie dla mojej żony. „Wujku, zostanę tu tak długo, jak będzie trzeba”, odpowiedziałem. Chwilę później papież znowu zasnął. – Wkrótce po zamachu powołano międzynarodową komisję lekarską, która miała dokonać oceny pomocy udzielanej Ojcu Świętemu po zamachu. Pan, jako jedyny Polak, znalazł się w jej gronie. 19 maja 1981 roku wyznaczono spotkanie sześciu lekarzy, specjalistów z całego świata. Byli to dwaj profesorowie ze Stanów Zjednoczonych: chirurg Claude Welch i epidemiolog Kelvin Cahill, chirurg z Niemiec prof. Bunte, gastroenterolog z Hiszpanii prof. Vilardell, chirurg z Francji prof. Loygue i ja. Nie jestem lekarzem, ale specjalistą w zakresie immunologii klinicznej, transfuzjologii i leczenia krwią. Brałem udział we wszystkich spotkaniach (aż do 14 sierpnia 1981 roku) zespołu leczącego papieża, a także w przeprowadzaniu badań immunologicznych, wspólnie z prof. Francesco Aiutim w III Katedrze Chorób Wewnętrznych Uniwersytetu Rzymskiego. – „To cud, że papież przeżył zamach”, powiedział Pan w jednym z wywiadów. Ojciec Święty został ugodzony kulą, która minęła zaledwie o 5–7 milimetrów tętnicę biodrową. Tor lotu został minimalnie zmieniony, gdy kula musnęła paliczek palca lewej ręki. Gdyby tak się nie stało, zostałaby uszkodzona tętnica, a wtedy na skutek wykrwawienia po około pięciu minutach papież już by nie żył. Ta kula uszkodziła również jamę brzuszną, przebiła przewód pokarmowy w kilku miejscach i wydostała się z organizmu bardzo blisko rdzenia kręgowego. Całe szczęście, że nie naruszyła splotów nerwowych, bo wtedy Ojciec Święty byłby sparaliżowany. Poza tym decydował czas przewiezienia chorego na salę operacyjną. — 39 —
chociaż był już słaby. Jak mnie zobaczył, od razu zapytał: „Co słychać w Moskwie?”. Zacząłem opowiadać. To i następne pytania dotyczące Kościoła w Rosji zrobiły na mnie ogromne wrażenie. To był wyraz troski najwyższego pasterza o Kościół. Pasterza, któremu Chrystus powierzył pieczę nad ludem Bożym. Pomyślałem wtedy, że jako biskup muszę pracować do końca dla ludzi, do których zostałem posłany. – W jakich okolicznościach dowiedział się Ksiądz, że kard. Wojtyła został papieżem? Uczyłem się wówczas w Wyższym Seminarium Duchownym w Kownie. To było jedno z dwóch (drugie było w Rydze) istniejących wówczas seminariów na ogromnym obszarze Związku Radzieckiego. W tamtych czasach w naszym seminarium regulamin był bardzo ostry i ściśle przestrzegany. Nie mieliśmy radia ani telewizji. Tylko jedno radyjko było u dyżurnego, żeby mógł sprawdzić, która jest godzina; później dzwonił, budząc wszystkich, wywołując na lekcje itd. 16 października 1978 roku modliliśmy się o wybór papieża. Po wieczornych modlitwach wróciłem do pokoju. Po jakimś czasie przyszedł kolega, z którym mieszkałem, i cicho wyszeptał: „Wojtyłę wybrali na papieża”. „Skąd to wiesz?”, spytałem. A on na to, że dyżurny mu powiedział. Wydawało mi się to nieprawdopodobne. Pomyślałem, że dyżurny, chłopak ze Żmudzi, może nie zna dobrze języków i coś przekręcił. Następnego dnia to ja byłem dyżurnym i pierwsze, co zrobiłem, to włączyłem małe radyjko i poszukałem jakieś stacji. Po chwili było potwierdzenie: kard. Wojtyła został papieżem. Jakiż byłem szczęśliwy! W czasach prześladowania Kościoła, w czasach gdy nikt nie był pewny następnego dnia taka wiadomość! Pamiętam, że przez cały ten dzień przychodzili do seminarium ludzie – prości, szlachetni – z pytaniami, czy to prawda. Z ich oczu płynęły łzy radości. Widziałem, że ludzie przyjęli ten wybór z dużą nadzieją. Mówili, że — 109 —
– Ośmiokrotnie spotykał się Pan z Janem Pawłem II. Które z tych spotkań szczególnie Pan przeżył i zapamiętał? Wszystkie bardzo cenię i pozostaną na zawsze w mojej pamięci. Trzy spotkania jednak cenię wyjątkowo, ponieważ miały prywatny charakter. Nie pełniłem już żadnych państwowych funkcji, papież nie musiał mnie przyjmować, a jednak chciał ze mną porozmawiać. Pierwsze takie spotkanie odbyło się w 1991 roku podczas pielgrzymki Jana Pawła II do Polski. W życzliwej, serdecznej atmosferze rozmawialiśmy w cztery oczy w nuncjaturze w Warszawie. Później, w 1993 roku, byłem w Rzymie w związku z promocją mojej książki Stan wojenny. Dlaczego? Również wtedy spotkałem się z papieżem. Szczególny charakter miała nasza ostatnia rozmowa 27 listopada 2001 roku. Odbyła się, można powiedzieć, niemal w przeddzień 20. rocznicy wprowadzenia stanu wojennego. Miało to dla mnie ważną wymowę. Papież był schorowany, z trudem chodził i mówił, a jednak znalazł dla mnie czas. Z rozmów oficjalnych niewątpliwie najważniejsza odbyła się w czasie drugiej pielgrzymki Jana Pawła II do Polski, w czerwcu 1983 roku w Krakowie. Wcześniej, zaraz po przylocie Jana Pawła II, spotkaliśmy się w Belwederze. Rozmowa z udziałem prymasa Józefa Glempa i przewodniczącego Rady Państwa Henryka Jabłońskiego miała charakter ogólny. Później, na życzenie papieża, przyjechałem do Krakowa i rozmawialiśmy przez dwie godziny, co jak na zwyczaje watykańskie było czymś wyjątkowym. Pamiętam ten nastrój: Wawel, wieczorne godziny i bardzo trudna sytuacja w kraju… – Jaki był temat tej rozmowy? Rozmawialiśmy o sytuacji w kraju. Przypomnę, że to był bardzo trudny okres. Stan wojenny został wprawdzie zawieszony, ale nie zniesiony31. Atmosfera nie była przyjemna. Znałem 31 Stan wojenny został zniesiony miesiąc po tym spotkaniu, 22 lipca 1983 roku.
— 160 —
wrotu do Ojczyzny, do tych «pól umajonych kwieciem rozmaitem, posrebrzanych pszenicą, pozłacanych żytem», jak pisał Mickiewicz, do tych gór i dolin, i rzek, i jezior, do tych ludzi umiłowanych, do tego królewskiego miasta, ale skoro taka jest wola Chrystusa, trzeba ją przyjąć. Więc przyjmuję. Proszę was tylko, aby to odejście jeszcze bardziej nas połączyło i zjednoczyło w tym, co stanowi treść naszej wspólnej miłości. Nie zapominajcie o mnie w modlitwie na Jasnej Górze i w całej naszej Ojczyźnie. Niech ten papież, który jest krwią z waszej krwi i sercem z waszych serc, dobrze służy Kościołowi i światu w trudnych czasach kończącego się drugiego tysiąclecia. Proszę was też, abyście zachowali wierność Chrystusowi, Jego krzyżowi, Kościołowi i jego pasterzom”. Ksiądz Infułat miał szczęście osobiście spotkać się wtedy z Janem Pawłem II. Jak zachowywał się papież w tych pierwszych dniach? Czy w jakiś sposób odnosił się do wyboru na Stolicę Piotrową? Ojciec Święty zrobił swoim współpracownikom niespodziankę i zaprosił nas na obiad i kolację. Wchodziliśmy wszyscy, delikatnie mówiąc, bardzo spięci. Ale kiedy się pojawił i zaczął nas witać, pozdrawiać, żartować, wiadomo było, że zmienił się budynek i strój, ale nie on sam. Papież zachowywał się tak jak na Franciszkańskiej w Krakowie. Przy stole opowiadał, kogo zauważył podczas mszy św., dopytywał się, kto przyjechał z Krakowa. Wieczorem byliśmy znowu u Ojca Świętego z ks. Tadeuszem Pieronkiem i w pewnym momencie papież powiedział: „Chodźcie na górę”. I pojechaliśmy na tarasy papieskie, skąd widać wspaniałą panoramę Rzymu. Tam nas zapytał: „Jak w Polsce odebrano wybór?”. Mówiliśmy o euforii, o modlitwach, o ludziach, którzy przyszli do kurii itd. Nagle papież spytał: „Czy przy tej okazji nie pili?”. W tym pytaniu była troska o to, żeby jego wybór nie był okazją do pijaństwa, które w tamtych czasach stanowiło ogromny problem społeczny. Ksiądz Pieronek odpowiedział: „Ojcze Święty, na pewno pili nie więcej niż normalnie przy różnych uroczystościach”. — 198 —
procesja rzekomo przeszkadza w prowadzeniu tam normalnego ruchu, że przeszkadza turystom w zwiedzaniu. A przecież tydzień wcześniej władze zezwoliły na przejście psów przez Rynek w związku z międzynarodową wystawą. Kardynał bardzo się zdenerwował. Trzecia sytuacja, gdy widziałem kardynała zdenerwowanego, miała miejsce w kurii. Któryś z pracowników czegoś nie dopilnował, a sprawa dotyczyła chrztu dziecka. Rodzice przyszli wtedy z pretensjami do kardynała. Ale to była wyjątkowa sytuacja. Nie mieliśmy z kard. Wojtyłą zwykłych relacji jak szef z podwładnym. On obdarzał nas ogromnym zaufaniem. Pracowałem w kurii dziesięć lat i to powodowało, że tworzyliśmy jakby rodzinę: stołowaliśmy się razem, jeździliśmy na wycieczki. Kardynał Wojtyła stwarzał taką atmosferę, nie czuło się, że jesteśmy w urzędzie. Nikt się nie bał Karola Wojtyły – można było pożartować, pośmiać się, często opowiadaliśmy o swoich problemach. Poza tym był bardzo otwarty na dyskusje. Kiedyś w Krakowie zorganizował konferencję dekanalną z księżmi. Prosił, by kapłani otwarcie wypowiadali się o problemach, które ich nurtują. Pamiętam, że niektórzy byli wyjątkowo agresywni. On ze spokojem tego słuchał i mówił do księdza, który się bardzo krytycznie wypowiadał: „Ty to tak widzisz, ale ja mam inne zdanie”. Każdy ksiądz mógł wszystko powiedzieć, a on nie zmieniał o nim zdania – cenił księży i ich szanował. Swoim spokojem rozładowywał agresję. Na kolejnym spotkaniu już nikt nie wypowiadał się tak ostro, więc kard. Wojtyła wręcz prowokował księży, którzy byli znani z tego, że zawsze jakąś szpilę wbiją. Mówił: „Już godzinę rozmawiamy, a ksiądz dziekan się jeszcze nie odezwał…”. Zdarzały się też zabawne sytuacje. – Na przykład? Kiedyś na konferencji kard. Wojtyła mówił o zmianach w liturgii. Kapłan, który do tej pory odprawiał mszę św. twarzą do ołtarza, — 200 —
Ks. bp Marcjan Trofimiak
UŚMIECHNIĘTY PAPIEŻ Ks. bp Marcjan Trofimiak (ur. w 1947 roku w Kozowej, w obwodzie tarnopolskim na Ukrainie), biskup ordynariusz diecezji łuckiej. Był biskupem pomocniczym i wikariuszem generalnym archidiecezji lwowskiej (1991–1998). Po studiach muzyczno-pedagogicznych we Lwowie, z przerwą na służbę w wojsku, w 1969 roku wstąpił do Wyższego Seminarium Duchownego w Rydze. Święcenia kapłańskie otrzymał w 1974 roku z rąk biskupa, późniejszego kardynała, ks. Juliana Vaivodsa. Był proboszczem parafii w Krzemieńcu, Borszczowie i Hałuszczyńcach – jedynych ocalałych w obwodzie tarnopolskim. Posługę duszpasterską sprawował również w parafiach obwodu chmielnickiego, m.in. w Hołuzubińcach i Kamieńcu Podolskim. Dojeżdżał także z posługą duszpasterską do wiernych w obwodach wołyńskim, rówieńskim i stanisławowskim. W 1991 roku został mianowany biskupem pomocniczym we Lwowie. W latach 1996–1998 był wikariuszem generalnym diecezji łuckiej, a 25 marca 1998 roku został mianowany ordynariuszem tej diecezji. Przez dwie kadencje był wiceprzewodniczącym Konferencji Rzymskokatolickiego Episkopatu Ukrainy (do 2009). Obecnie przewodniczący Komisji ds. Liturgii i Sztuki Kościelnej Episkopatu Ukrainy; odpowiada za kontakty z władzami państwowymi.
— 217 —
w 1991, 1994, 1999 i 2001 roku. Honorowy obywatel Gdyni, Sopotu i Wejherowa. Jego dewizą są słowa: „Zawierzcie Ewangelii”. Po raz pierwszy spotkał Karola Wojtyłę w 1950 roku w kościele św. Floriana w Krakowie. Był zachwycony jego kazaniami wielkanocnymi. „Te kazania potwierdziły wybór mojego powołania, mojej drogi kapłańskiej”, powiedział po latach. Kolejne kontakty miały miejsce w 1956 roku na Katolickim Uniwersytecie Lubelskim i w latach 1973–1978 w Krakowie. Później wielokrotnie spotykał się z Janem Pawłem II w Watykanie.
– 29 września 1978 roku rozmawiał Ksiądz Arcybiskup z kard. Wojtyłą w Krakowie i była to bardzo dziwna rozmowa? Prawda. Wcześniej umówiłem się z kardynałem na poranne spotkanie w tym dniu. Rano dowiedziałem się, że w nocy zmarł wybrany przed miesiącem papież Jan Paweł I. Poszedłem do rezydencji kard. Wojtyły z ks. prof. Aleksandrem Usowiczem. Rozmowa przebiegała niemal bezsłownie, w milczeniu. Kardynał wypowiadał krótkie zdania. Spotkanie szybko się zakończyło. – To zachowanie kard. Wojtyły spowodowane było śmiercią papieża, który zmarł zaledwie miesiąc po konklawe? Też! Ale to nie tylko ten powód był przyczyną wyjątkowego zamyślenia kardynała, pomyślałem. Jego osoba pewnie już przed miesiącem była przedmiotem szczególnego zainteresowania obecnych na konklawe kardynałów. – Kardynał Wojtyła był smutny i zamyślony? Jakoś dziwnie nieobecny. Myślą był w zupełnie innym świecie. – Odniósł się do śmierci Jana Pawła I? Prawie nie podejmował tego tematu. Powiedział: „Nie rozumiemy do końca planów Bożej Opatrzności, która kreśli nowe drogi nie — 226 —
widziała Cię, Matko Boża, cała Polska. Nawet niedawno przesłano mi wycinki z prasy w Stanach Zjednoczonych ze zdjęciami naszej kapliczki. – Jak Pan przeżył ostatnie dni życia Jana Pawła II? Dla nas wszystkich ten okres był bardzo bolesny, bo każdy chciał, żeby papież żył jak najdłużej. Nie przyjmowaliśmy do siebie tego, że kiedyś umrze. Gdy z Ojcem Świętym było już źle, modliliśmy się i czekaliśmy na cud. Mówiłem do Boga: „Bądź wola Twoja!”. A później przyszła chwila, kiedy włoski biskup na placu św. Piotra podszedł do mikrofonu i oznajmił, że Ojciec Święty umarł. Zawołałem wszystkich i zaczęliśmy się modlić. To było takie przeżycie, jakby odszedł ktoś z naszej najbliższej rodziny. – Dziękuję za rozmowę.
Spis treści
WSTĘP o. Jana Góry OP Prawdziwa świętość jest symfoniczna
7
SŁOWO OD AUTORA
11
Ks. bp Adam Dyczkowski „PANIE KARDYNALE, PROSIMY NA HERBATĘ!”
13
Ks. Jan Sikorski „POWIEDZ IM, ŻE CODZIENNIE MODLĘ SIĘ ZA SOLIDARNOŚĆ”
25
Prof. Gabriel Turowski „GAPA, ALE MIAŁEŚ WIELKIE SZCZĘŚCIE!…”
37
Halina Młyńczak NOCNE ROZMOWY Z KAROLEM WOJTYŁĄ
57
Kazimiera Gramacka KSIĄDZ KRZYCZAŁ: „LUDZIE! Z POLSKI WYBRALI!”
67
Ks. Feliks Folejewski JEZU, UFAM TOBIE!
73
Abp Szczepan Wesoły KARDYNAŁ WOJTYŁA CIĄGLE PYTAŁ: „GDZIE TU JEST KAPLICA?”
85
— 255 —
Grzegorz Gałązka NIE ZNAM LEPSZEGO CZŁOWIEKA
95
Abp Tadeusz Kondrusiewicz „CO SŁYCHAĆ W MOSKWIE?” – PYTAŁ JAN PAWEŁ II
107
Prof. Szewach Weiss „BOŻE MÓJ, GDZIE MY JESTEŚMY?!”
115
Prof. Stanisław Grygiel FASCYNUJĄCY PAPIEŻ
123
Gen. Mirosław Hermaszewski PAPIEŻ SPYTAŁ: „TO NAPRAWDĘ BYŁO W KOSMOSIE?!”
135
Wiesław Słowik SJ KARDYNAŁ WOJTYŁA SPYTAŁ: „A KIEDYŻ MAM ZOBACZYĆ KANGURY?”
141
Siergiej Kowaliow OCZY PROMIENIUJĄCE DOBROCIĄ
155
Gen. Wojciech Jaruzelski PAPIEŻ ZAWSZE BYŁ DLA MNIE ŻYCZLIWY
159
Abp Stanisław Szymecki JAN PAWEŁ II POWIEDZIAŁ: „A TERAZ, STASIU, DO ROBOTY!”
177
Ks. infułat Bronisław Fidelus „KOŚCIÓŁ NIE MOŻE ZOSTAWIĆ LUDZI…”
189
S. Tarsycja Frankowska TAJEMNICA JANA PAWŁA II
205
— 256 —
S. Maria Gratia Wargacka TORT, KARTOFLE I KONKLAWE
213
Ks. bp Marcjan Trofimiak UŚMIECHNIĘTY PAPIEŻ
217
Abp Tadeusz Gocłowski W JAKIM KIERUNKU BÓG POPROWADZI KOŚCIÓŁ?
225
Gen. Mirosław Gawor KAŻDY CHCIAŁ MIEĆ PAPIEŻA DLA SIEBIE
237
Stanisław Milewski „POWIEDŹCIE, JAK SIĘ WAM TU ŻYJE?”, SPYTAŁ PAPIEŻ
245