Niebo za tymi drzwiami

Page 1


Niebo za tymi drzwiami


Redakcja Marta Stęplewska Korekta Zofia Smęda

Projekt okładki Artur Falkowski Redakcja techniczna i przygotowanie do druku Anna Olek

Imprimi potest ks. Piotr Filas SDS, prowincjał l.dz. 137/P/2010 Kraków, 8 kwietnia 2010

© 2010 Wydawnictwo SALWATOR

ISBN 978-83-7580-169-9

Wydawnictwo SALWATOR ul. św. Jacka 16, 30-364 Kraków tel. (012) 260-60-80, faks (012) 269-17-32 e-mail: wydawnictwo@salwator.com www.salwator.com


Wstęp

Marcinie… Odkąd się pojawiłeś, odkąd wszedłeś w moje życie, bardzo śmiało i pewnie, mimo wszelkich wahań i pytań dokonałam odkrycia, że byłam samotna i muszę być odważna. Od pierwszej chwili, gdy cię pokochałam, tęsknotę za Tobą niosłam w sobie jako coś nienazwanego i niedoświadczonego nigdy wcześniej. Szukałam odwagi, ale wciąż bardziej się bałam. Twoje słowa są ważne, ważne jest wszystko, co mówiłeś. Ważny był dla mnie każdy Twój oddech, każdy uśmiech, każda łza, każdy ból, każdy dotyk i pocałunek, każda rana. Obawiam się słów, nie lubię nazywać, ale Twoje pytanie co wieczór: „A porozmawiasz ze mną?” nauczyło mnie słuchać i odkrywać w słowach tajemnicę, nauczyło mnie patrzeć z uwagą i cierpliwością, nauczyło dostrzegać szczegóły i milczeć. Do ciebie, Marcinie, wypowiadałam słowa nie jak pewniki – coś, co wiedziałam – to było tylko to, co czułam, co musiałam powiedzieć. To były słowa jak zaklęcia, oboje wypowiadaliśmy myśli, w które chcieliśmy wierzyć. Wielu ważnych rzeczy nie zdążyłam Ci powiedzieć, bo to ja nie miałam siły. –7–


1 Prawdziwość świata tylko miłość wyzwala z ludzi i kamieni słowa prawdy zaklęte w ciszę

Szpital Bielsko-Biała Początkiem choroby Marcina była narośl na żebrach usunięta operacyjnie. Nie miał wtedy więcej niż 10 lat. Przez kolejne lata żył jak zdrowy człowiek, uczył się w technikum chemicznym, studiował socjologię, miał dziewczynę, kumpli. Dziesięć lat później narośle pojawiły się znowu, zdiagnozowane zostały jako chrzęstniakomięsak, jeden z najczęściej występujących nowotworów złośliwych kości, powstający z komórek chrzęstnych. Usunięto mu kilka żeber, zastępując je metalową płytką. Gdy jakiś czas później guzy pokazały się ponownie, ich chirurgiczne usunięcie nie było już możliwe, ze względu na obszar zajętych tkanek. Mar– 13 –


2 Zamiast domu pytasz – na co patrzę na naszego Chrystusa na naszym Krzyżu dziś ma spuchniętą nogę więc jutro znowu przyjdę Go odwiedzić

Hospicjum Mysłowice I Do Hospicjum „Cordis” w Mysłowicach Marcin trafił w ciężkim stanie, opuchnięty po leczeniu sterydami. Wolontariusze wnosili go na noszach. W niedługim czasie jego stan bardzo się poprawił, dobrano mu odpowiednie leki, zabiegi rehabilitacyjne pozwoliły znowu chodzić. Jeździł na wycieczki, koncerty, na basen. Poznawał i oswajał okolicę. Skoro nie mógł być w domu, dom zbudował się wokół niego, od podstaw.

Boże, gdzie ja jestem? Co to za miejsce? Klasztor jakiś czy co? Zajebiście – wszystko czerwone, to – 19 –


pragnę. Boję się wypowiadać na głos swoje marzenia. Boże, ja mam marzenia? Od śmierci ojca ich nie miałem, to były raczej plany, zadania, robiłem wszystko dla innych, dla rodziny. I po co ja to robiłem? Dlaczego nigdy wcześniej nie spotkałem kogoś, kto sprawiłby, żeby moje życie nabrało sensu. Jakie dziwne są te dni, ciągle ktoś umiera, przychodzą ludzie odwiedzający tych, co jeszcze żyją. A przecież człowiek, który czeka na śmierć, boi się każdym kawałkiem ciała i umysłu. I nie ma na co liczyć, nawet jeśli udaje, że nic nie wie, to przecież wie, bo się boi. Ja też wiem, ale czuję, że przestaję się bać. Odkąd Cię zobaczyłem, chcę żyć, żeby Cię znowu zobaczyć. Jesteś inna niż cała reszta świata, inaczej do mnie mówisz, inaczej na mnie patrzysz – teraz już patrzysz, słuchasz, co mówię, i widzisz może zbyt dużo, i cieszysz się, gdy pijesz ze mną herbatę. A może tylko herbata jest dobra. Cieszysz się jak mała dziewczynka. Czuję się od ciebie dużo starszy. Owszem, jesteś inteligentna, może zbyt, oczytana i trochę zarozumiała. Myślisz, że to robi na mnie wrażenie? Przecież ja jestem normalnym facetem, czy tak trudno pojąć, że może mi się podobać czyjeś ciało, uśmiech, głos. Wstydzę się i boję, co o mnie myślisz. Ale umieram, więc mogę umierać i z miłości. W ogóle nie traktujesz mnie jak chorego. Wkurzasz mnie, bo odkrywasz to, co jest we mnie, jakbyś wszystko wiedziała, jakbyś znała każdą moją – 25 –


Przynosisz mi radość do tego pokoju i zaczynam lubić ludzi, zaczynam im to okazywać. Może mam prawo do uczuć? Przeczytałem książkę o księdzu Popiełuszce – jest piękna. Ostatnio płakałem na filmie, był to Terminator. Te dni są piękne, nawet upały mi nie przeszkadzają. Boję się tylko, że gdzieś znikniesz. Możesz mnie nie kochać, tylko bądź. Byliśmy w Mierzęcicach. Lubię tę małą Anitę, to fajna dziewczynka i kolejne pogmatwane życie. Gdyby ją zabrać stąd w jakiś inny dobry świat, wyrosłaby na mądrego człowieka, a tak? To są piękne dni, nawet tańczyliśmy. Czy ludzie wiedzą, co daje miłość? Jeden człowiek znaczy więcej niż cały świat. Potrafi poruszyć w umierającym sercu najdelikatniejsze struny życia. I chociaż moje życie wydaje się większości ludzi nędzne, marne, to dla mnie moje życie, właśnie takie, ma sens. Teraz większy niż kiedyś. Liczy się każda sekunda, każda rzecz. Lubię życie, a kiedyś mnie nudziło, męczyło. Czy Pan Bóg tak otwiera oczy? Czytam. W życiu nie przeczytałem tylu dobrych książek, super kawałków, a nawet poezji. Czytam Kapuścińskiego, oboje za nim przepadamy. Imperium – miałaś rację, geniusz tego pisarza może dostrzec tutaj każdy, nawet głuchy i ślepy. Skończyłem, mogę zaczynać od nowa. Czytam twojego Tischnera. Po co? Żeby Cię zrozumieć i twoje spojrzenie na świat. Filozofia dramatu ma sens. – 30 –


Nigdy nie zastanawiałem się nad chorymi ludźmi, spotykałem ich tylu w różnych szpitalach, w poczekalniach. Czasem z nimi rozmawiałem, czasem tylko spoglądałem na nich, a oni na mnie, wymownie i smutno. Mierzymy tutaj swój czas byciem innych. Życie i śmierć kogoś obok odmierza mój czas, moje bycie. Tam za drzwiami, po drugiej stronie korytarza, jest Wojtek. Jest jeszcze albo go już nie ma? Jakoś dziwnie cicho. Nie wiem, co bardziej mnie przeraża, cisza czy jego krzyki. Dałbym mu kawałek życia. Stasiu. Czasem żyje, czasem nie. Rozmawiamy, on mówi, ja słucham, nie potrafię do niego mówić, nie wiem dlaczego. Wczoraj powiedział, że zazdrości mi, że jesteś ze mną tutaj cały czas. Facet z gitarą, świetnie gra, opowiada fajne historie, miał, ma ciekawe życie, ale obrażony jest na cały świat: na Boga, na ludzi, na siebie, na politykę, na lewicowych i prawicowych. I cóż mu z tego? Czy łatwiej umierać tak wkurzonym, że się nawet żyć nie chce? Przecież to i tak już koniec i nie ma na co liczyć. Więc chociaż wyglądać można na wyluzowanego. Pamiętam małą dziewczynkę ze szpitala w Jastrzębiu. Miała duże brązowe oczy, łysą główkę, wenflon. Przychodziła do mnie po cukierki. Miała może 9, 10 lat, jak Anita. Lubiłem ją bardzo – gdzie jest dziś? Pani Małgosia. Bardzo ją lubisz. Taka ulotna, eteryczna istotka, pastelowa cała, lubię patrzeć, – 37 –


Kasia. Różowa dziewczyna i fajnie jej w tym różowym. Jak nie jest w różowym, to jakby nie ona. Grzegorz. Facet z zasadami. Gdyby odrzucił całą ideologię działkowicza, chórzysty i emeryta górnika i zrobił coś dla siebie. Grzegorz to mądry i dobry człowiek. Lubię słuchać jego opowieści, bo są męskie. Niewielu facetów przeżyło to, co on, i widziało to, co on. Mogę zawsze na niego liczyć. Iwona, czyli Olga. Gada, gada, uśmiecha się, uśmiecha i znowu gada. Wkurza mnie, ja wkurzam ją, ale o to w życiu chodzi, bo ja jeszcze żyję. Lubię ją bardzo. Kiedy jest z nami, to jest naprawdę. Lubię te wspólne chwile, rozmowy, śmiech aż do łez. Anka. Skąd ona się wzięła? Mówisz, że z księżyca albo z wyspy słońca. Dziewczyna kowbojka, taka trochę szalona i zamyślona. Kacha, Kacha, moja siostra – ciekawe? Chciałbym ją kochać, ale ona mnie traktuje jak braciszka, nie jak brata. Jest ze mną, ale nie wiem, czy jest z nami. Lubię, kiedy przychodzi, czekam na nią. Lubię przysłuchiwać się waszym rozmowom niby o niczym. Lubię włóczyć się z wami. Nawet jeść lody i kiełbasę przy śmietniku. Ela. Lubię się śmiać. Lubię ludzi szczerych, otwartych. Ona chyba lubi nas. Lubię wieczory, gdy jest. Wpadnie, popyskuje, postraszy, potem sobie posiedzimy, pogadamy, pośmiejemy się. Gosia. To dobra, mądra pielęgniarka z oddziału dziecięcego. Nie znam jej za bardzo, ale to jedna z tych najlepszych. – 41 –


4 Marzenie na jawie smakowałeś życie jak dobrego drinka powoli z uśmiechem nie mając wiele mając prawie nic podarowałeś mi gwiazdy i hiszpańskie niebo noszę je zawsze w kieszeni

Hiszpania Hiszpania to piłka nożna, to Gaudi. Zawsze chciał tam być. Decyzja zapadła, gdy po okresie poprawy nastąpił przełom i choroba przypomniała, że jest i będzie coraz bardziej. Teraz albo wcale. Przełom. Koniec i początek roku. Była też ekipa filmowa, która realizowała z Marcinem film, reportaż, dokument. Towarzyszyli mu przed wyjazdem, w Hiszpanii, po powrocie. Dyskretnie, uważnie, z boku, ale też z bliska, pomagając – 44 –


Boże – dziękuję, oddaję Ci kolejny dzień. Otwieram dłonie i czekam na następny, jeszcze chociaż jeden – proszę. Gdybym umiał pokochać swój ból, swoje cierpienie, byłoby łatwiej. Pytasz, czy jestem zły. Nie, nie jestem zły, nie wściekam się, nie mam do nikogo pretensji, że jestem chory, to nie ma sensu, niczego nie zmienia, tylko pogarsza. Czułbym się źle fizycznie i psychicznie. Ja jestem za leniwy na depresję. Niektórzy mnie nie rozumieją, moi dawni znajomi, kiedyś bliscy ludzie, zostali w tyle. Czego oni ode mnie oczekują? Nie wiem. Czego ja od nich oczekuję? Tylko jednego, aby, jeśli to możliwe, zrozumieli, że ja żyję i jestem tym samym człowiekiem, co dwa lata temu, ale nie takim samym. Można cierpieć bardzo i być bardzo szczęśliwym jednocześnie. Robię takie rzeczy dzięki Tobie, a może dzięki tej chorobie, których pewnie nigdy bym nie zrobił. Zbieram z Tobą liście, są bardzo piękne, niby umierają, a można je podnieść z ziemi, popatrzeć przez nie w słońce, widać wtedy jakby maleńkie żyłki, w których zastygło jakieś zielone życie, można je trzymać w dłoni, włożyć do książki, do kieszeni i wyjąć za parę lat. Może się nie rozsypią. Mam liść, na którym napisałaś: „Dusza ludzka jest nieśmiertelna”. Pierwszy raz dotarła do mnie ta prawda wiary w sposób oczywisty. Co myślisz, gdy na mnie patrzysz? Gdy dotykasz mojego ciała, moich ran. Lubię patrzeć, jak wykonu– 49 –


kogo? Nie ubiorę się, bo po co i dla kogo. I czy ktoś to zauważy? A nawet jeśli, czy zrozumie, że moje życie toczy się dzięki Tobie? Pytam Boga, jak to możliwe, że umieram, a żyję mocniej, więcej niż kiedyś. Ty umierasz ze mną jakimś kawałkiem siebie. Moja codzienność, życie umierającego kaleki – żałosne. Nie czuję nóg, coraz częściej wszystko mnie boli, mam skurcze rąk, palców, karku. Sekundy, minuty bólu nie do zniesienia. I strach, że bez Ciebie, bez Twojego dotyku nie zniósłbym tego. Zapytałem Cię kiedyś naiwnie w esemesie: „A mogłabyś być ze mną całe moje życie?”, napisałaś: „Tak”. I jednego tylko żałuję, że dopiero teraz Cię poznałem, tylko tego. Każdy dzień z Tobą jest nagrodą od życia, niezależnie od tego, jak wygląda. Mówię o gwiazdach, bo jesteś dla mnie jak gwiazda, która prowadzi do jakiegoś bezpiecznego miejsca, we właściwym kierunku. Jesteś ciepłem w zimnym świecie. Kocham Cię, jak umiem najlepiej. Bóg jest w każdym człowieku, kochając człowieka, tak naprawdę kochasz Boga. Dla Ciebie będę, jak długo się da. Jesteś w kaplicy, wiem, że się modlisz, czuję to, wiem, że ten czas jest ci potrzebny. Pokochałem Cię w tej kaplicy. Lubię patrzeć, jak patrzysz na krzyż. Lubisz tych ludzi, lubisz, gdy są z nami, a ja jestem trochę egoistą, wykradam czas tylko z Tobą, ale ich też bardzo lubię. – 54 –


świadomość mojego bycia tu, na ziemi, żebyś była spokojna. A ja nie, nie byłbym bez Ciebie szczęśliwy, nawet zdrowy. Bez Ciebie moje życie byłoby puste, pozbawione sensu i szczęścia. Kocham Cię dla samej Ciebie. Nie lubię, gdy jesteś daleko. Widziałem dziś, jak okropnie wyglądają moje guzy, mam zniszczone ciało, a Ty jesteś blisko, dotykasz mnie. Nigdy ani przez chwilę nie odwracałaś wzroku. Dotykasz każdej rany, każdego otarcia, zajmujesz się nim, leczysz. Pamiętasz o tylu rzeczach, co, gdzie i jak. Nauczyłaś się, jaka maść na co, jaki lek i kiedy. Dbasz o mnie, troszczysz się, odgadujesz, czego chcę. Podajesz potrzebne mi przedmioty. Nie skarżysz się, nie widzę znudzenia, zmęczenia na Twojej twarzy. Zastanawiam się, czy wszystkie kobiety są zdolne tak być, tak żyć. Patrzę na Ciebie i widzę wciąż tę intrygującą mnie kobietę, która weszła do mojego pokoju. Zmieniłaś coś w sobie, ale jesteś taka sama. Przyjmuję to wszystko, co mi dajesz, choć ja sam niewiele mogę ci dać. Może jestem głupi, ale jestem szczęśliwy, i gdy wychodzisz nawet do łazienki, to tęsknię za Tobą, a gdy wracasz, to czuję taką radość, jakbyś wróciła z dalekiej podróży. Czułem dziś lęk. Poprosiłem, żebyś mnie przytuliła, objęła i to pomogło. Obsypujesz mnie pocałunkami i czuję spokój, radość. Chciałbym umrzeć w Twoich ramionach. Chcę, żebyś była jak najbliżej, nie czuję wtedy strachu. – 66 –


6 Przed siebie a może urodziłam się po to tylko aby Cię kochać aby przepełnić Tobą świat aby wziąć w dłonie resztę Twojego życia i przenieść na drugi brzeg

Ostatnie dni Marcin wiedział, że kończy się jego czas. Ale nie pozwolił zmieniać nic z rytuałów, które tworzyły jego świat. Żegnał się z ludźmi, mówiąc im prawdę. Odchodził pogodnie.

Robisz mi opatrunki, a ja siedzę, staram się wysiedzieć prosto na łóżku. To długie chwile, choć robisz to szybko i precyzyjnie. To cały rytuał. Wyobrażałem sobie, jak wstrętnie wyglądają te rany. Nie można przyzwyczaić się do takich rzeczy. Nie – 69 –


Zakończenie

Przez te wszystkie wspólne dni, gdy mówiłeś do mnie, nawet gdy nie mówiłeś, mówiłeś o cierpieniu, lęku, śmierci, o tym, co było i o tym, co może się stać. Mówiłeś nade wszystko o kruchości i sile życia, o pięknie tego świata i o miłości. Widziałam Twoją odwagę, nadludzką odwagę życia, świadomego przeżywania tego, co niosła każda minuta. Twoje słowa to tajemnica życia i śmierci, to prawdziwy podręcznik etyki. Mając 25 lat, wiedziałeś o życiu więcej niż siedemdziesięcioletni profesor. Twoje słowa porażały głębią i precyzją. Patrząc na Ciebie, Twoją walkę, wysiłek w każdym geście, wstyd mi było polemizować, wymyślać, sprzeczać się. Ty byłeś autentyczny, a świat wokół, ten zwykły, zdrowy, trochę tandetny i naciągany. Moje słowa przy Twoich to plastelina, z której można lepić, co się chce. Ty byłeś nieugięty w wielu sprawach. Miałeś rację, nawet nie patrzyłam na Ciebie na początku, żeby nie zdradzić, jak bardzo Cię kocham, żeby, zanim spojrzę, odnaleźć chociaż odrobinę odwagi. Zamiast odwagi odnajdywałam jednak lęk i słabość. Lęk, który na przekór wszystkiemu ciągnął do Ciebie i uwodził, i słabość, która kazała słuchać jakiegoś dziwnego – 75 –


Spis treści

Wstęp . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 7 1. Prawdziwość świata . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 13 2. Zamiast domu . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 19 3. Historie proste i nie . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 36 4. Marzenie na jawie . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 44 5. Wybiegając w deszcz . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 47 6. Przed siebie . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 69 Zakończenie . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 75

– 77 –



Turn static files into dynamic content formats.

Create a flipbook
Issuu converts static files into: digital portfolios, online yearbooks, online catalogs, digital photo albums and more. Sign up and create your flipbook.